Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Relacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Tylko zauroczenie czy niebraterska miłość?
A może pozostanie fantazja oraz sekret, który na zawsze podzieli braci?
W opowiadaniu udział bierze Yoshina oraz Kurokocchin
Relacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Tylko zauroczenie czy niebraterska miłość?
A może pozostanie fantazja oraz sekret, który na zawsze podzieli braci?
W opowiadaniu udział bierze Yoshina oraz Kurokocchin
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Miałem wrażenie, że wszystko toczyło się dość szybko. Między mną a Seijim było naprawdę dobrze, ale to nie to mnie zadziwiało. Masaharu jasno dawał mi do zrozumienia, że mu się podobam, co naprawdę mnie zadowalało, bo sam miałem go na oku. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, wymienialiśmy się wiadomościami, fotkami, potrafiliśmy nawet rozmawiać w nocy przez telefon albo zasypiać razem. Tym razem również mieliśmy się spotkać, czego nie mogłem po prostu odmówić. Rodziców nie było w domu, Seiji również miał szkołę, więc nikt nie wypytywał mnie gdzie wychodzę. Spotkałem się z nim przed kinem, w którym mieliśmy zobaczyć najnowszy film o zombie, gdyż oboje nie przepadaliśmy za filmami romantycznymi, dlatego ten gatunek od razu przypadł nam obu do gustu. Masaharu czekał już na mnie, rozglądając się i wyłapując mnie wzrokiem, co w końcu mu się udało, rozpromieniając się na mój widok.
-Nie wiem czemu, ale bałem się, że nie przyjdziesz – uśmiechnął się w ten swój uroczy sposób, po czym odgarnął kosmyk moich włosów za ucha, wywołując u mnie lekki rumieniec. Spuściłem wzrok, słysząc głosy obcych ludzi, którzy komentowali naszą dwójkę.
- Nigdy bym ci tego nie zrobił, cieszę się, że spędzimy wspólnie czas - powiedziałem, pozwalając by wyższy ode mnie chłopak złączył nasze dłonie ze sobą i weszliśmy do środka, aby odebrać bilety oraz zakupić dwa średnie popcorny. Jeden słony, drugi z karmelem.
-Wyglądasz uroczo, pasują do ciebie jasne kolory – powiedział, przyglądając się mi uważnie, kiedy czekaliśmy, aż zaczną wpuszczać na salę. Oparłem się o ścianę, po czym posłałem chłopakowi uśmiech, który również dzisiaj wyglądał bardzo hot.
- Serio? Zawsze myślałem, że ciemne kolory to jest to. Pewniej się w nich czuję - stwierdziłem, ale na tym się nie skończyło. Wymieniliśmy się jeszcze parę razy zdaniem na dany temat, po czym weszliśmy do sali, aby w spokoju rozpocząć seans po zajęciu miejsc.
W trakcie filmu, nie ukrywałem, że niektóre momenty były straszne lub obrzydliwe, nawet zdarzyło się, że chowałem głowę w ramieniu chłopaka, którego nieco bawiły moje reakcje. Nie widziałem tego, ale czułem w kościach, że tak właśnie jest.
-I jak ci się film podobał? Bo mam wrażenie, że cały seans siedziałeś z twarzą wtuloną w moje ramię – zaśmiał się, obejmując mnie w talii, kiedy wychodziliśmy z kina. Przewróciłem oczami, po czym dźgnąłem go w żebra, aby się ze mnie nie śmiał.
- Film całkiem spoko i to nie tak, że nic nie obejrzałem, po prostu momentami musiałem odwrócić wzrok, bo były obrzydliwe sceny. Wiesz, nie jestem fanem wyciągania flaków z cielska - skrzywiłem się na samą wzmiankę o takiej scenie, zaś Masaharu znów się zaśmiał, obejmując mnie pewniej w talii. W planach nie mieliśmy nic więcej, jednakże ja nie chciałem się rozstawać, więc zatrzymałem się i stanąłem naprzeciwko niego, niepewnie zerkając w jego kierunku.
- Co powiesz na to, aby pójść do mnie? Nikogo nie ma - powiedziałem, czując, jak moja twarz zaczyna być gorąca. Zagryzłem lekko dolną wargę, odwracając wzrok, myśląc, że to jakoś ukryje mój aktualny wyraz twarzy. Poczułem palce chłopaka na swoim poliku i to, jak po nich przesuwa opuszki, aby zjechać palcami na brodę, łapiąc za nią ostrożnie i odwracając twarz w swoją stronę.
-Czy myślisz, o czymś nieprzyzwoitym, że tak unikasz mojego wzroku? - uśmiechnął się, a jego spojrzenie sprawiło, że skinąłem głową bez chwili namysłu. -W takim razie, chętnie udam się z tobą do domu – powiedział, puszczając mnie. Wiedziałem, że moja twarz jest cała czerwona, ale i tak nie sprawiło to, że czułem się dennie.
Weszliśmy do środka, po czym upewniłem się, że rzeczywiście nie ma nikogo więcej. Jak tylko pozbyliśmy się butów, Masaharu przyległ do mnie, przyciskając mnie do ściany swoim ciałem i zaczął całować namiętnie usta. Nie protestowałem, dając mu pozwolenie, aby jego język znalazł się w środku. Objąłem rękoma jego szyję, a zaraz poczułem, jak łapie mnie za pośladki i podnosi do góry, więc objąłem go również nogami wokół bioder.
-Który to twój pokój? - zapytał, więc posłusznie wskazałem mu drzwi między pocałunkami. Dziwnie się czułem, kiedy niósł mnie na górę i to jeszcze z taką gracją, że ani razu nie stracił równowagi, mimo tego, że nie widział drogi. Otworzył drzwi, po czym je zamknął, jak tylko przekroczyliśmy próg. Nim się obejrzałem, leżałem na łóżku, ciężko oddychając, kiedy chłopak pozbywał się swoich ubrań. Również to uczyniłem, czując, jak drżą mi dłonie, a może nawet i całe ciało. Nie bałem się tego, że źle wypadnę, ale po prostu... Dawno tego z nikim nie robiłem w ten sposób. Sięgnąłem do szufladki, gdzie znajdowało się pudełko prezerwatyw oraz lubrykant. Zawsze wolałem mieć to pod ręką, gdyż właśnie może dojść do takiej sytuacji.
-Przygotowany – zaśmiał się, ale szybko zamknąłem jego usta w pocałunku.
- Wiesz, wolę dmuchać na zimne - powiedziałem, po czym obróciłem go na plecy, aby znaleźć się między nogami mężczyzny. Zlustrowałem całe jego nagie ciało, po czym palcami przejechałem po penisie, który powoli budził się do życia. Przeczesałem palcami włosy i pochyliłem się nad męskością chłopaka, po której przejechałem językiem.
-Cholera... - wyszeptał, zaciskając palce na pościeli, co wywołało u mnie delikatny uśmiech. Wziąłem jego penisa do ust, poruszając sprawnie głową, nie zapominając o używaniu języka. Dłoń chłopaka znalazła się w moich włosach, a jego ciało słodko drżało, usta wypuszczały coraz to głośniejsze jęki. Po chwili poczułem, jak pociąga mnie za włosy, odrywając mnie od swojego stwardniałego penisa.
-Chodź tu do mnie – uśmiechnął się, siadając wygodnie na łóżku, plecami opierając się o zagłówek. Usiadłem na jego biodrach, oddając się pocałunkom oraz jego dłonią, które badawczo błądziły po moim ciele. Zaraz jednak poczułem, jak coś zimnego dostaje się do środka, więc wydałem z siebie jęki. Jeden za drugim, kiedy Masaharu sprawnie poruszał palcami, dodaj kolejny. Odchyliłem głowę do tyłu, co wykorzystał i zassał się na mojej szyi, zostawiając po sobie nie tylko malinki, ale i ślady zębów. Dreszcz przeszedł po całym moim ciele, a jęki zapełniły pokój. Minęła chwila, kiedy to Masaharu wszedł we mnie, łapiąc za moje biodra i od razu nimi poruszając. Sam również się wysiliłem, aby nie było, że nic od siebie nie daję.
Przestałem liczyć, która to runda, kiedy wymęczony leżałem plecami na łóżku, całowany przez przyjaciela oraz penetrowany jego penisem.
-Masz już dość? - zapytał, spoglądając na mnie, ale nie przestał się ruszać. Wchodził do samego końca, wywołując u mnie w ten sposób dreszcze.
- N-nie, kontynuujmy - uśmiechnąłem się lekko. Chwila jednak nie trwało długo, gdyż zaraz ktoś otworzył drzwi od mojego pokoju i gdyby nie głos brata, to bym nawet nie wiedział, kto śmiał wejść do środka.
-Cholera – usłyszałem, więc podniosłem się na łokciach akurat w chwili kiedy pierwszy przedmiot był wycelowany w naszym kierunku.
- H-hej! Seiji! Opanuj się! - krzyczałem, aby do niego dotrzeć, jednakże brat wyglądał, jakby wpadł w jakiś atak, rzucając to kolejnymi przedmiotami oraz niecenzuralnymi słowami zapewne nie tylko w kierunku Masaharu, ale i moim. Przyjaciel od razu zasłonił się poduszkami, chroniąc się na wszelki przypadek przed moim bratem, kiedy ja starałem się do niego w jakiś sposób dotrzeć. Nie słuchał mnie, wpadł w jakiś szał, co było dla mnie niezrozumiałe. Wbiłem w niego wzrok, czekając aż raczy się uspokoić.
- Pojebało cię? - zapytałem, kiedy zamknął się na moment. Nie wiem, jak teraz wyglądałem, ale byłem na niego okropnie wściekły. Już miałem gdzieś, że ot tak po prostu wszedł do mojego pokoju, ale jego zachowanie było nienormalne. Zmarszczyłem brwi i już chciałem wstać i pójść za bratem, który wyszedł z pokoju po zrobieniu bałaganu, ale dłoń na nadgarstku mnie powstrzymała.
-Chyba nie zamierzasz za nim iść za to co odwalił? Hayate, to nie jest normalne zachowanie... Żaden brat się tak nie zachowuje – powiedział, więc spojrzałem na niego, po czym na drzwi. Westchnąłem, czując, że coś ważnego mi umyka, ale zupełnie tego nie rozumiałem. Seiji nie był sobą... Owszem, mieliśmy kłótnie i bojki, ale to było przegięcie.
- Wiem, ale to mój brat - powiedziałem i choć chciałem się dowiedzieć co to miało być, to jednocześnie nie chciałem zostawiać na lodzie Masaharu, który miał racje. To zachowanie nie należało do normalnych. - Rany, co to miało być - mruknąłem, kładąc się na łóżku. Czułem, jak chłopak mnie obejmuje. Cieszyłem się, że nie próbował kontynuować tego, co zostało nam przerwane, ale chyba oboje straciliśmy na to ochotę.
-Chyba powinienem iść... Nie chcę byś z mojego powodu miał problemy – powiedział, po czym pocałował mnie delikatnie w usta.
- Przepraszam, wolałbym, żeby to się inaczej skończyło - pogładziłem polik mężczyzny, który jedynie posłał mi delikatny uśmiech. - Wynagrodzę ci to, okej? - zaproponowałem.
-Wiesz, że nie musisz, to nic takiego, ale daj znać czy żyjesz – zaśmiał się. Patrzyłem, jak ubiera się w swoje rzeczy. Chciałem pójść w jego ślady, ale niestety potrzebowałem się bardziej doczyścić oraz posprzątać ten bajzel.
- Obiecuję, że się odezwę - uśmiechnąłem się, po czym wstałem z łóżka, aby ostatni raz na dziś posmakować ust Masaharu, który na szczęście nie protestował. Pożegnaliśmy się, po czym doprowadziłem się do porządku, zakładając na siebie jakieś luźne rzeczy. Rozejrzałem się po swoim pokoju, cicho wzdychając. Wiedziałem, że muszę przeprowadzić rozmowę z bratem, ale będzie lepiej, jak nieco ochłonie.
Kiedy tylko ogarnąłem swój pokój, zmęczony położyłem się na łóżku, cały czas zastanawiając się nad zachowaniem Seiji'ego oraz nad słowami, które wypowiedział w naszym kierunku. Ruszyłem się z łóżka i wyszedłem z pokoju.
- Jak ochłoniesz to przyjdź do salonu. Nie odpuszczę ci tej rozmowy, a jak będzie trzeba to wywlokę cię z tego pokoju za szmaty! - krzyknąłem do brata z nadzieją, że mnie usłyszy. Co jak co, ale niech wie, że nie odpuszczę mu rozmowy, którą musimy odbyć. Cóż, jestem dorosły, mogę przyprowadzać kogo chcę i pieprzyć się z tą osobą nawet całą noc. Seiji zachował się podle i jak nie on... Musiałem wiedzieć, o co mu chodzi, bo naprawdę nie podobało mi się jego zachowanie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czułem, że coś w tej jednej chwili we mnie pękło. Nie wiem dlaczego otworzyłem drzwi. Ten moment, te kilka sekund były wycięte z mojej świadomości. Jakbym zrobił to odruchowo, bez pukania. Tak po prostu wlazł jak do siebie, a nie chciałem tego. Wiedziałem co tam zastanę. Nie chciałem tego widzieć! Sama świadomość, że Hayate może takie rzeczy wyprawiać była bolesna, a co dopiero widok! Mimo to otworzyłem te cholerne drzwi i... Zamarłem. Tylko chwilowo, pozwalając momentalnie wylądować się na nich obojgu. Ale miałem taką pustkę, nie myślałem czy powinienem, czy robiłem właściwie. To wszystko było takie nagłe...
A teraz siedziałem skulony, przytwierdzony plecami do ściany. Słone łzy lały się ciurkiem po piekących, rozgrzanych polikach. Dłonie drżący, starając objąć twarz, to po chwili ładując na kolanach. To ręka dawała się wtopić w żeby, które zaciskałem kurczowo, chcąc zamienić ten ból, w bardziej fizyczny, ale bezskutecznie. Rozchylalem usta chcąc krzyczeć w swej agonii, ale żaden dźwięk niewydobywal się z nich. Jedynie głucha, bolesna cisza. Delikatny szum, gdy się poruszyłem. Dudnienie w uszach jedynie się potęgowało, a ja nadal walczyłem że swoimi myślami, wyobrażając co teraz robią w pokoju. Czy dalej się pieprzyli, czy może jednak obsmarowywalić mnie, albo faktycznie ten kutas wypierdolił z mieszkania. Nie wiedziałem. Byłem tylko pewien jednego. Żałowałem, że się zakochałem. To był pierwszy raz gdy coś takiego poczułem do drugiej osoby. Było to takie przyjemne, z początku. Czułem motylki w brzuchu. Widok brata mocno mnie uszczęśliwia. Spędzanie z nim czasu było podnoszące m ie na duchu, że jednak dzień nie musiał być taki zły. Problemy w szkole i wybor studiów zdawały się takie maleńkie, odległe i nic nieznaczące. A jednak teraz, ta cała banka, różowa otoczka jaka zbudowałem wokół siebie prysnęła. No bo jak! Co ja sobie w ogóle myślałem!? Jestem młodszym bratem, rodziną. Hayate jest dla mnie miły, bo musi być. Czuję taki obowiązek. Co ja sobie myślałem!? Jaki ja jestem głupi!
Znów Rozchylalem usta, ale jedynie piskliwy syk 2ydobyl się z gardła, a ja ppvhylilem się do przodu, łapiąc rękoma za głowę. Krople łez spłynęły na sama ziemię, a ja zacząłem się uśmiechać do siebie samego. Jaki ja jestem żałosny. Słyszałem jak ten cały Masaharu sraru zbiera swoje manatki i wychodzi. Słyszałem, jak brat sprząta wszystko po tym kutasie, a potem jeszcze mając czelność kazał mi zejść na rozmowę. Serio? Nie byłem w stanie tego zrobić. Nie potrafiłem. Nie mogłem. Nje miałem sił. Odwagi.
Po kwadransie wstałem chwiejnie z podłogi, czując się dosłownie jak wrak człowieka. Jak ktoś wypruty emocjonalnie. Nie mogłem tu zostać. Sama myśl o wszystkim doprowadzała mnie do szału. Sięgnąłem po komórkę i napisałem krótka wiadomość do rodziców, aby się nie martwili zniknięciem problematycznego syna. Zabawne, najpierw Hayate, teraz ja. Popełniałem błąd za błędem jak jakiś rozpuszczony dzieciuch.
Dając znać mamie oraz tacie, że nocuje u kolegi z powodu pracy w grupach, spakowałem torbe z najpotrzebniejszymi rzeczami. Na szczęście w pokoju miałem tenisówki na sport, więc nie musiałem wychodzić z pokoju prosto w paszcze lwa. Ostrożnie otworzyłem okno, stając w jego ramię i spoglądając na dół. Od razu poczułem lekkie zawroty głowy. Mój lek wysokości nadal dawał o sobie siwe znaki. Ale to był ten moment gdzie musiałem go zwalczyć. Przełykając głośno utkwiona gule w przełyku, obróciłem się przodem do pokoju i zeslizgbalem się w dół, zwisając rękoma z parapetu, sięgając prawie koniuszkami palców drugiego. Przygotowany mentalnie na najgorsze, puściłem się, trafiając stopami na parapet, ale nie utrzymałem na nim równowagi i upadłem na trawnik. Zdusilem w sobie jęk, aby czasem starszy brat nie usłyszał mnie i pozbierałem swój wrak z ziemi. Otrzepałem się mniej więcej z brudu, wybierając numer do przyjaciela.
- Ichiro, potrzebuje noclegu na parę dni - starałem się brzmieć normalnie, ale im bardziej walczyłem tym mocniej głos drżał, aż w końcu wybuchnąłem.
- Czekam. Mam przygotować broń na pedalca, który cię doprowadził do tego stanu? - spytał zartobliwie nawet nieświadomy jak dobrze trafił w punkt historii, której jeszcze mu nie opowiedziałem.
- Nie ma takiej potrzeby. Już się nim zająłem - zaśmiałem się przez łzy, podciągając nosem i godzinę później zjawiłem się u przyjaciela z torebka smakołyków, aby mieć co jeść podczas gorzkich zali. Czułem ogromną potrzebę powieszenia wszystkiego. Choć nie mogłem, to większość rzeczy opowiedziałem, zmieniając osoby z Hayate na jakiegoś Takashiego, obnażając mój sekret orientacji. O dziwo Ichiro przyjął wszystko bardzo dobrze. Wspominając nawet o sytuacji z Megumi nie wydawał się być zaskoczony, co tylko potwierdziło moje obawy. Zruzgal mnie za to, wytknął każdy mój błąd, nie pozostawiając na mnie suchej nitki, ale wszystko przyjąłem do siebie. Miał w końcu rację. Po czym przytulił mnie, dał solidnego kuksanca na opamiętanie, a potem zamówiliśmy chińszczyzne. Pozwolił mi zostać u siebie przez trzy noce. Do tego czasu unikałem brata jak ognia. Wychodziłem wcześniej, aby nie złapał mnie przed wejściem szkolnym, czasem wymykałem się przez ogrodzenie za szkoła, gdy ten już na mnie czekał, aż nadszedł ostatni dzień, gdy musiałem się spakować i wrócić.
- Gotowy? - widziałem te niepewność na twarzy Ichiro. Gdy zapinałem spakowana torbę z rzeczami.
- Ani trochę - odparłem, bo jak można być gotowym na takie coś? Inotowalem wiadomości, próby dodzwonienia się do mnie. Tylko ppgarszalem swoją sytuację, przeciągałem to, co nie było uniknione, ale postanowiłem zrobić jedna najsłuszniejsza rzecz jaką musiałem zrobić już wcześniej. Zapomnieć o bracie. Dać sobie z nim spokój.
Wziąłem głęboko iwdech, z wrzucając na ramię torbę i pożegnaliśmy się przy wejściu do mieszkania. Ichiro poklepał mnie po ramieniu na odchodne, a ja... ruszyłem w stronę domu. Tak przynajmniej myślałem dopóki nie wpadłem na kogoś wychodzącego ze sklepu, gdy byłem pochłonięty myślami.
A teraz siedziałem skulony, przytwierdzony plecami do ściany. Słone łzy lały się ciurkiem po piekących, rozgrzanych polikach. Dłonie drżący, starając objąć twarz, to po chwili ładując na kolanach. To ręka dawała się wtopić w żeby, które zaciskałem kurczowo, chcąc zamienić ten ból, w bardziej fizyczny, ale bezskutecznie. Rozchylalem usta chcąc krzyczeć w swej agonii, ale żaden dźwięk niewydobywal się z nich. Jedynie głucha, bolesna cisza. Delikatny szum, gdy się poruszyłem. Dudnienie w uszach jedynie się potęgowało, a ja nadal walczyłem że swoimi myślami, wyobrażając co teraz robią w pokoju. Czy dalej się pieprzyli, czy może jednak obsmarowywalić mnie, albo faktycznie ten kutas wypierdolił z mieszkania. Nie wiedziałem. Byłem tylko pewien jednego. Żałowałem, że się zakochałem. To był pierwszy raz gdy coś takiego poczułem do drugiej osoby. Było to takie przyjemne, z początku. Czułem motylki w brzuchu. Widok brata mocno mnie uszczęśliwia. Spędzanie z nim czasu było podnoszące m ie na duchu, że jednak dzień nie musiał być taki zły. Problemy w szkole i wybor studiów zdawały się takie maleńkie, odległe i nic nieznaczące. A jednak teraz, ta cała banka, różowa otoczka jaka zbudowałem wokół siebie prysnęła. No bo jak! Co ja sobie w ogóle myślałem!? Jestem młodszym bratem, rodziną. Hayate jest dla mnie miły, bo musi być. Czuję taki obowiązek. Co ja sobie myślałem!? Jaki ja jestem głupi!
Znów Rozchylalem usta, ale jedynie piskliwy syk 2ydobyl się z gardła, a ja ppvhylilem się do przodu, łapiąc rękoma za głowę. Krople łez spłynęły na sama ziemię, a ja zacząłem się uśmiechać do siebie samego. Jaki ja jestem żałosny. Słyszałem jak ten cały Masaharu sraru zbiera swoje manatki i wychodzi. Słyszałem, jak brat sprząta wszystko po tym kutasie, a potem jeszcze mając czelność kazał mi zejść na rozmowę. Serio? Nie byłem w stanie tego zrobić. Nie potrafiłem. Nie mogłem. Nje miałem sił. Odwagi.
Po kwadransie wstałem chwiejnie z podłogi, czując się dosłownie jak wrak człowieka. Jak ktoś wypruty emocjonalnie. Nie mogłem tu zostać. Sama myśl o wszystkim doprowadzała mnie do szału. Sięgnąłem po komórkę i napisałem krótka wiadomość do rodziców, aby się nie martwili zniknięciem problematycznego syna. Zabawne, najpierw Hayate, teraz ja. Popełniałem błąd za błędem jak jakiś rozpuszczony dzieciuch.
Dając znać mamie oraz tacie, że nocuje u kolegi z powodu pracy w grupach, spakowałem torbe z najpotrzebniejszymi rzeczami. Na szczęście w pokoju miałem tenisówki na sport, więc nie musiałem wychodzić z pokoju prosto w paszcze lwa. Ostrożnie otworzyłem okno, stając w jego ramię i spoglądając na dół. Od razu poczułem lekkie zawroty głowy. Mój lek wysokości nadal dawał o sobie siwe znaki. Ale to był ten moment gdzie musiałem go zwalczyć. Przełykając głośno utkwiona gule w przełyku, obróciłem się przodem do pokoju i zeslizgbalem się w dół, zwisając rękoma z parapetu, sięgając prawie koniuszkami palców drugiego. Przygotowany mentalnie na najgorsze, puściłem się, trafiając stopami na parapet, ale nie utrzymałem na nim równowagi i upadłem na trawnik. Zdusilem w sobie jęk, aby czasem starszy brat nie usłyszał mnie i pozbierałem swój wrak z ziemi. Otrzepałem się mniej więcej z brudu, wybierając numer do przyjaciela.
- Ichiro, potrzebuje noclegu na parę dni - starałem się brzmieć normalnie, ale im bardziej walczyłem tym mocniej głos drżał, aż w końcu wybuchnąłem.
- Czekam. Mam przygotować broń na pedalca, który cię doprowadził do tego stanu? - spytał zartobliwie nawet nieświadomy jak dobrze trafił w punkt historii, której jeszcze mu nie opowiedziałem.
- Nie ma takiej potrzeby. Już się nim zająłem - zaśmiałem się przez łzy, podciągając nosem i godzinę później zjawiłem się u przyjaciela z torebka smakołyków, aby mieć co jeść podczas gorzkich zali. Czułem ogromną potrzebę powieszenia wszystkiego. Choć nie mogłem, to większość rzeczy opowiedziałem, zmieniając osoby z Hayate na jakiegoś Takashiego, obnażając mój sekret orientacji. O dziwo Ichiro przyjął wszystko bardzo dobrze. Wspominając nawet o sytuacji z Megumi nie wydawał się być zaskoczony, co tylko potwierdziło moje obawy. Zruzgal mnie za to, wytknął każdy mój błąd, nie pozostawiając na mnie suchej nitki, ale wszystko przyjąłem do siebie. Miał w końcu rację. Po czym przytulił mnie, dał solidnego kuksanca na opamiętanie, a potem zamówiliśmy chińszczyzne. Pozwolił mi zostać u siebie przez trzy noce. Do tego czasu unikałem brata jak ognia. Wychodziłem wcześniej, aby nie złapał mnie przed wejściem szkolnym, czasem wymykałem się przez ogrodzenie za szkoła, gdy ten już na mnie czekał, aż nadszedł ostatni dzień, gdy musiałem się spakować i wrócić.
- Gotowy? - widziałem te niepewność na twarzy Ichiro. Gdy zapinałem spakowana torbę z rzeczami.
- Ani trochę - odparłem, bo jak można być gotowym na takie coś? Inotowalem wiadomości, próby dodzwonienia się do mnie. Tylko ppgarszalem swoją sytuację, przeciągałem to, co nie było uniknione, ale postanowiłem zrobić jedna najsłuszniejsza rzecz jaką musiałem zrobić już wcześniej. Zapomnieć o bracie. Dać sobie z nim spokój.
Wziąłem głęboko iwdech, z wrzucając na ramię torbę i pożegnaliśmy się przy wejściu do mieszkania. Ichiro poklepał mnie po ramieniu na odchodne, a ja... ruszyłem w stronę domu. Tak przynajmniej myślałem dopóki nie wpadłem na kogoś wychodzącego ze sklepu, gdy byłem pochłonięty myślami.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czekanie, aż Seiji ruszy tyłek na dół było okropnym utrapieniem. Liczyłem na to, że chłopak szybciej się ogarnie i zechce ze mną porozmawiać, jednakże nawet po pół godzinie nie raczył zejść na dół gdzie nadal na niego czekałem. Z westchnięciem podniosłem się z kanapy, po czym ruszyłem na górę. Jako starszy brat mogłem ot tak wparować do pokoju, ale musiałem też jednocześnie uszanować jego prywatność. Zapukałem trzykrotnie w drzwi, ale nie było żadnego odzewu, więc zrobiłem to ponownie. Nadal nic.
- Seiji, nie zachowuj się jak małe dziecko. Proszę, nie chcę na siłę wchodzić do pokoju - powiedziałem, starając się zachować spokój. Chciałem wiedzieć skąd u niego taki nagły wybuch złości. Przecież to nie tak, że nie uprawiałem seksu. Robiłem to, jak każdy inny człowiek. Miało nikogo nie być w domu, a między mną a Masaharu była naprawdę chemia, więc czemu wszedł do pokoju i przeszkodził? Nie rozumiałem o co w tym wszystkim chodzi i miałem wrażenie, że nigdy się nie dowiem.
- Do cholery jasnej, Seiji! - krzyknąłem, ale nadal było zero reakcji. Nie czekałem dłużej, aż książę otworzy, więc wszedłem do środka. Na szczęście drzwi były otwarte, ale w środku nie było brata. Zmarszczyłem brwi, po czym rozejrzałem się dokładnie po pomieszczeniu, a mój wzrok zatrzymał się na otwartym oknie.
- Jaja sobie ze mnie robi... - mruknąłem pod nosem, po czym wychyliłem się przez okno, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie leży rozłożony na trawniku. Co on sobie w ogóle myślał?! Na szczęście go tam nie było, więc wzywanie karetki nie było potrzebne.
Wyciągnąłem telefon i próbowałem się do niego dodzwonić, ale to na nic. Zadzwoniłem więc do rodziców i zacząłem im tłumaczyć, że Seiji zniknął.
- Jak to poszedł do kolegi? Na pewno? - zapytałem, opierając się o biurko młodszego brata. Nie zamierzałem tutaj szperać po jego rzeczach, więc wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Też byliśmy zaskoczeni, bo tak nagle z tym wyskoczył. To kochane, że się o niego martwisz – zaśmiała się kobieta, jednakże mnie nie było do śmiechu. Rozłączyłem się i poszedłem od razu do łazienki. Potrzebowałem kąpieli, aby uspokoić swoje myśli, ale również po to, aby umyć się po seksie.
Koszmar dopiero się zaczął przez następne kilka dni, kiedy ledwie spałem w nocy, cały czas zastanawiając się nad zachowaniem brata, który nawet się do mnie nie odezwał, choć wysłałem do niego sporo wiadomości, jak i próbowałem się do niego dodzwonić. Przychodzenie pod szkołę też w niczym nie pomagało, ponieważ musiał mnie unikać. Nie wiem jak, ale zawsze była opcja ucieczka tylnym wejściem. Nie ukrywam, że trochę czułem się olany, tym bardziej, że nie czułem bym coś złego zrobił, dlatego kolejnego dnia odpuściłem sobie, czując, że nie ma to żadnego sensu. Skoro Seiji nie miał ochotę mnie oglądać i zwyczajnie mnie unikał, to ja nie zamierzałem za nim biegać. Chciałem tylko porozmawiać, zrozumieć go, ale nie było mi to dane, a szkoda, bo przecież nie złościłbym się na niego.
- Nadal nie rozumiem, o co poszło. Czy to dziwne, że uprawiam seks? - zapytałem, kiedy perkusista jeździł palcami po nagim ramieniu. Odwróciłem się w jego stronę, po czym położyłem dłoń na jego policzku i przyciągnąłem go do pocałunku.
-Myślę, że bardziej o mnie chodziło, niż o ciebie. Mam wrażenie, że to mnie nie lubi, a nawet się nie znamy – zaśmiał się, choć był to dość nerwowy śmiech, co od razu wyłapałem. Pchnąłem go na łóżko, aby się położył, a sam znalazłem się okrakiem na jego biodrach. Wcale nie wykorzystywałem nieobecności mojego brata, aby uprawiać seks, po prostu skoro nikt nie siedział w domu, to nie musiałem się martwić, że nagle ktoś otworzy drzwi.
- Może groźnie wyglądasz? To na bank przez ten tatuaż - powiedziałem, pochylając się, aby pocałować go wszyję, na której zaraz zostawiłem ślad w postaci malinki. Nie wiedziałem na jakim etapie aktualnie jesteśmy, bo żaden z nas nie określił się jeszcze z niczym. Nie przeszkadzało mi to jednak, było dobrze tak, jak teraz.
-Hayate, wróciliśmy! - Krzyk z dołu dobiegł do moich uszu, więc jęknąłem niezadowolony i podniosłem się z Masaharu, który również nie był zadowolony, że musimy przerwać.
- Wybierasz okno czy jednak chcesz zejść ze mną na dół? - zapytałem, sięgając po jego gacie i rzuciłem mu je, jak i resztę ubrań, które walały się po podłodze.
-A będą mordować mnie wzrokiem? - zapytał, w międzyczasie się ubierając.
- Nie, ale mogą zacząć wywiad przeprowadzać - uśmiechnąłem się, zakładając bluzkę przez głowę. Masaharu podszedł do mnie i objął mnie w pasie, aby zaraz pochylić się i namiętnie pocałować mnie w usta. Objąłem rękoma jego szyję, odwzajemniając od razu pocałunek, który sprawiał, że moje serce szybciej biło, a policzki się czerwieniły.
Zszedłem na dół, a zaraz za mną szedł Haru, który dość niepewnie stawiał kroki. Zanim rodzice go dostrzegli zdążyli się ze mną przywitać i mocno objąć.
-Oh, przepraszam. Kim jesteś? - zapytała z uśmiechem kobieta, od razu podchodząc do Masaharu, który mimo wszystko czuł się na nieco skrępowanego.
-Masaharu, miło mi państwa poznać – uśmiechnął się lekko.
- To mój przyjaciel, pierwszy raz się spotykacie i proszę was... Nie róbcie mi siary - powiedziałem, patrząc uważnie na mamę, a ta się zaśmiała na moje słowa.
-Może zjesz z nami? - zaproponowała, jednakże Masaharu grzecznie podziękował, mówiąc, że i tak musi się zbierać. Odprowadziłem do drzwi chłopaka i pożegnałem się z nim krótkim całusem w polik. Jak tylko drzwi się zamknęły i wróciłem do rodziców, ci od razu zaczęli zadawać mi pytania. Jak widać, nie uwierzyli, że to tylko przyjaciel.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Poczułem tylko twarde zderzenie i mocne, piżmowe perfumy, a chwilę potem wylądowałem na twardej ziemi, masując swą obolałą kość ogonową. Syknąłem bardziej zaskoczony tym wszystkim, chwilę później skupiając wzrok na nieznajomym, który lekko zaskoczony spoglądał na mnie spod niebieskich kosmyków włosów.
- Nic ci nie jest? - spytał, wyciągając pomocna dłoń. Skorzystałem z tego gestu. Mama często mawiała, że nawet gdybym nie chciał czegoś od innych, to kultura wymagała przyjąć prezent bądź dobry gest wyciągniętej dłoni. Z lekko przepraszającym uśmiechem wstałem na równe nogi, zbierając kilka rzeczy jakie wypadły mi z torby.
- Przepraszam, zamyśliłem się - było mi naprawdę głupio z tego powodu. Przeze mnie ten mężczyzna mógł spóźnić się na studia, albo do pracy choć... Gdy tak lepiej przyjrzałem się mu wyglądal dość zwyczajnie. Biała koszula odznaczała się na delikatnie opalonej skórze, a czarne rurki świetnie uwydatniały jego dobrze zbudowane nogi.
- No raczej, chyba że specjalnie na mnie wpadłeś - zmrużył dziwnie powieki, śmiejąc się z sytuacji, a ja poczułem pewną ulgę. Przynajmniej nie będę miał z tego problemów. - Jestem Kazuya Sato - lekko zaskoczył mnie tym, że postanowił się przedstawić.
- Seiji Hasegawa - odpowiedziałem z grzeczności, łapiąc dłońmi za pasek od przewieszonej przez ramię torby. - To ja... Będę już szedł - wskazałem palcem stronę w jaką się kierowałem, bo niestety jegomość Kazuya mi ją torował. Niebiesko włosy szybko zrozumiał o co mi chodzi i utorowal mi drogę, odsuwając bokiem. Skinąłem głową, robiąc pierwszy krok, a potem drugi, ale w tym momencie okropny ból spiorunowal moje ciało, a ja tracąc równowagę przechylilem się prosto na niego. Chłopak od razu złapał mnie pod ramię, abym znów niewywinal orła.
- Przepraszam - sapnalem chcąc zapaść się pod ziemię, a moje poliki przybrały delikatnie różowego koloru. Chciałem stąd uciec jak najszybciej i nie robić więcej wstydu, ale jak na złość...!
- Zwichnales sobie kostkę - zaciekawiony jego słowami spojrzałem na swoją stopę, która 2yhladala na lekko spuchnięta. Westchnął em zdruzgotany, czując jak siły witalne uchodzą że mnie całkowicie. Co teraz? Nie miałem przy sobie gotówki, aby zamówić taksówkę, a do domu miałem spory kawałek. Cóż, jakoś dam radę tam się doczłapać, ale rodzice nie ebda pocieszeni. Karetki też nie było sensu wzywać, koszta transportu... Nie mogłem na to pozwolić.
- Pomogę. Daleko masz do domu?
- He? - zerknąłem na niego z rozchylonymi ustami na co on się roześmiał. Musiał widzieć jak nękają mnie myśli powrotu do mieszkania skoro wyskoczył z taką propozycją.
- Nie mógłbym o to prosić. Na pewno gdzieś się spieszysz - zacząłem machać panicznie rękoma przed jego twarzą, prawie wpadając na przechodnia za moimi plecami.
- Uważaj. Zaczynam się zastanawiać, czy wpadanie na innych to nie twój chleb powszedni - w ostatniej chwili pociągnął mnie w swoją stronę, a ja poczułem się bardzo dziwnie, niekomfortowo blisko jego klatki piersiowej. Bardzo ładnie pachniał. - Pomogę. I tak nie mam dziś nic lepszego do roboty - nie brzmiał jakby chciał słyszeć sprzeciw. Cóż, nie mając lepszej opcji zgodziłem się. Przykucnął, a ja 2skoczylem na barana pokazując w jakim kierunku ma się udać. Zapewnił mnie, że 2cale nie jestem taki ciężki, ja co ja tylko burknąłem coś niezrozumiałego pod nosem. Masz ci los... Za jakie grzechy.
- Byłoby mi miło, gdybyś dał się zaprosić na kawę, albo coś... W ramach podziękowania - wyskoczyłem, gdy byliśmy już niedaleko domu.
- Z przyjemnością skorzystam - odpowiedział bez zastanowienia, stawiając mnie ostrożnie na równe nogi przed drzwiami do mieszkania. Otworzyłem drzwi wejściowe w podskoku wchodząc do środka, a zaraz usłyszałem kroki matki.
Podam tobie swój numer - Kazuya wyciągnął z kieszeni spodni telefon, który jak ja zawołanie zadzwonił. W tym samym momencie podeszła kochana rodzicielka witając mnie, chwilę później patrząc na nieznajomego i moja kostkę.
- Seiji, co żeś znów sobie zrobil
- Tak jakoś wyszło
- Matko boska, co ja z tobą mam. A kto to taki? spytała. Widziałem po jej spojrzeniu, że myślała o gościu jakby to był właśnie ten kolega u którego nocowałem.
- Kazuya, pomógł mnie tu dostarczyć - odpowiedziałem lekko zażenowany, ale dość cicho, aby nie przeszkadzać mu w rozmowie.
- Bez obaw, zdążę zrobić to w terminie - tymi słowami zakończył dyskusje. Brzmiało to trochę, jakby ziemia pdo stopami zajęła się ogniem i jeden z nich czuł ból, siejąc paniki po drugiej stronie słuchawki, gdy sam niebiesko włosy był zaskakująca oaza spokoju.
- Mówiłeś, że nigdzie ci się nie spieszy - spiorunowalem go wzrokiem.
- Bo tak jest - odpowiedział, podaj mi swój numer, po czy mama musiała wtrącić swoje trzy grosze.
Może zostanie Pan na obiad? Ugotowałam więcej
- Dziękuję, ale lepiej wrócę zanim menager odwiedzi mnie z mieczem z zamiarem zrobienia sekkupu - matka roześmiała się w niepoglosy, znikając aby przygotować mi ścierkę z lodem na spuchnięta kostkę.
- Przepraszam... - pomachałem ręka pokazując na całokształt sytuacji na co on jedynie mwchnal ręka mówiąc, że tacy są już rodzice i pożegnaliśmy się. Ostrożnie wszedłem do salonu, lądując przy nakrytym stole, odbierając od mamy gotowy zimny okład.
- Nic ci nie jest? - spytał, wyciągając pomocna dłoń. Skorzystałem z tego gestu. Mama często mawiała, że nawet gdybym nie chciał czegoś od innych, to kultura wymagała przyjąć prezent bądź dobry gest wyciągniętej dłoni. Z lekko przepraszającym uśmiechem wstałem na równe nogi, zbierając kilka rzeczy jakie wypadły mi z torby.
- Przepraszam, zamyśliłem się - było mi naprawdę głupio z tego powodu. Przeze mnie ten mężczyzna mógł spóźnić się na studia, albo do pracy choć... Gdy tak lepiej przyjrzałem się mu wyglądal dość zwyczajnie. Biała koszula odznaczała się na delikatnie opalonej skórze, a czarne rurki świetnie uwydatniały jego dobrze zbudowane nogi.
- No raczej, chyba że specjalnie na mnie wpadłeś - zmrużył dziwnie powieki, śmiejąc się z sytuacji, a ja poczułem pewną ulgę. Przynajmniej nie będę miał z tego problemów. - Jestem Kazuya Sato - lekko zaskoczył mnie tym, że postanowił się przedstawić.
- Seiji Hasegawa - odpowiedziałem z grzeczności, łapiąc dłońmi za pasek od przewieszonej przez ramię torby. - To ja... Będę już szedł - wskazałem palcem stronę w jaką się kierowałem, bo niestety jegomość Kazuya mi ją torował. Niebiesko włosy szybko zrozumiał o co mi chodzi i utorowal mi drogę, odsuwając bokiem. Skinąłem głową, robiąc pierwszy krok, a potem drugi, ale w tym momencie okropny ból spiorunowal moje ciało, a ja tracąc równowagę przechylilem się prosto na niego. Chłopak od razu złapał mnie pod ramię, abym znów niewywinal orła.
- Przepraszam - sapnalem chcąc zapaść się pod ziemię, a moje poliki przybrały delikatnie różowego koloru. Chciałem stąd uciec jak najszybciej i nie robić więcej wstydu, ale jak na złość...!
- Zwichnales sobie kostkę - zaciekawiony jego słowami spojrzałem na swoją stopę, która 2yhladala na lekko spuchnięta. Westchnął em zdruzgotany, czując jak siły witalne uchodzą że mnie całkowicie. Co teraz? Nie miałem przy sobie gotówki, aby zamówić taksówkę, a do domu miałem spory kawałek. Cóż, jakoś dam radę tam się doczłapać, ale rodzice nie ebda pocieszeni. Karetki też nie było sensu wzywać, koszta transportu... Nie mogłem na to pozwolić.
- Pomogę. Daleko masz do domu?
- He? - zerknąłem na niego z rozchylonymi ustami na co on się roześmiał. Musiał widzieć jak nękają mnie myśli powrotu do mieszkania skoro wyskoczył z taką propozycją.
- Nie mógłbym o to prosić. Na pewno gdzieś się spieszysz - zacząłem machać panicznie rękoma przed jego twarzą, prawie wpadając na przechodnia za moimi plecami.
- Uważaj. Zaczynam się zastanawiać, czy wpadanie na innych to nie twój chleb powszedni - w ostatniej chwili pociągnął mnie w swoją stronę, a ja poczułem się bardzo dziwnie, niekomfortowo blisko jego klatki piersiowej. Bardzo ładnie pachniał. - Pomogę. I tak nie mam dziś nic lepszego do roboty - nie brzmiał jakby chciał słyszeć sprzeciw. Cóż, nie mając lepszej opcji zgodziłem się. Przykucnął, a ja 2skoczylem na barana pokazując w jakim kierunku ma się udać. Zapewnił mnie, że 2cale nie jestem taki ciężki, ja co ja tylko burknąłem coś niezrozumiałego pod nosem. Masz ci los... Za jakie grzechy.
- Byłoby mi miło, gdybyś dał się zaprosić na kawę, albo coś... W ramach podziękowania - wyskoczyłem, gdy byliśmy już niedaleko domu.
- Z przyjemnością skorzystam - odpowiedział bez zastanowienia, stawiając mnie ostrożnie na równe nogi przed drzwiami do mieszkania. Otworzyłem drzwi wejściowe w podskoku wchodząc do środka, a zaraz usłyszałem kroki matki.
Podam tobie swój numer - Kazuya wyciągnął z kieszeni spodni telefon, który jak ja zawołanie zadzwonił. W tym samym momencie podeszła kochana rodzicielka witając mnie, chwilę później patrząc na nieznajomego i moja kostkę.
- Seiji, co żeś znów sobie zrobil
- Tak jakoś wyszło
- Matko boska, co ja z tobą mam. A kto to taki? spytała. Widziałem po jej spojrzeniu, że myślała o gościu jakby to był właśnie ten kolega u którego nocowałem.
- Kazuya, pomógł mnie tu dostarczyć - odpowiedziałem lekko zażenowany, ale dość cicho, aby nie przeszkadzać mu w rozmowie.
- Bez obaw, zdążę zrobić to w terminie - tymi słowami zakończył dyskusje. Brzmiało to trochę, jakby ziemia pdo stopami zajęła się ogniem i jeden z nich czuł ból, siejąc paniki po drugiej stronie słuchawki, gdy sam niebiesko włosy był zaskakująca oaza spokoju.
- Mówiłeś, że nigdzie ci się nie spieszy - spiorunowalem go wzrokiem.
- Bo tak jest - odpowiedział, podaj mi swój numer, po czy mama musiała wtrącić swoje trzy grosze.
Może zostanie Pan na obiad? Ugotowałam więcej
- Dziękuję, ale lepiej wrócę zanim menager odwiedzi mnie z mieczem z zamiarem zrobienia sekkupu - matka roześmiała się w niepoglosy, znikając aby przygotować mi ścierkę z lodem na spuchnięta kostkę.
- Przepraszam... - pomachałem ręka pokazując na całokształt sytuacji na co on jedynie mwchnal ręka mówiąc, że tacy są już rodzice i pożegnaliśmy się. Ostrożnie wszedłem do salonu, lądując przy nakrytym stole, odbierając od mamy gotowy zimny okład.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mama zaciągnęła mnie do kuchni, abym jej pomógł przy szykowaniu obiadu. Nie marudziłem, tym bardziej, że potrzebowałem skupić się na czymś innym.
-Hayate, czy między tobą a Seijim znów coś się wydarzyło? - zapytała mama, zaś tata jęknął niezadowolony na pytanie kobiety. Chyba musieli wcześniej to obgadać, że nie poruszą tematu, co było całkiem zabawne.
- Nie, czemu tak myślisz? - odpowiedziałem, skupiając się na krojeniu warzyw. Naprawdę nie chciałem o tym rozmawiać, ale nie ucieknę od tematu.
-Wiesz, najpierw ty znikasz, później jest między wami dobrze, ta bójka i znów dobrze, a teraz Seiji zniknął na kilka dni pod pretekstem pracy z kolegą. Nie jesteśmy głupi, nikt normalnie nie spędza kilka nocy, aby pracować nad projektem – powiedziała, na co ja westchnąłem i przestałem kroić warzywa, bo inaczej mogą na tym ucierpieć moje palce.
- Nie wiem. Mam wrażenie, że coś jest nie tak, ale zupełnie nie potrafię odczytać własnego brata. Unika mnie, jak ognia, olewa moje wiadomości. Może zrobiłem coś nie tak, ale sam nie wiem co - powiedziałem, nie mogąc więcej zdradzić. Brat wiedział o kamerkach, oni nie i tak miało pozostać. Seiji przyłapał mnie w łóżku z moim znajomym, ale przecież to akurat nie był koniec świata. Nie zamierzałem jednak mówić rodzicom o tym z kim sypiam, kiedy i gdzie.
- Pogadam z nim, jak tylko wróci - obiecałem, po czym wróciłem do pomagania mamie, która wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę. Wiedziałem, że już nie będzie ciągnąć tego tematu, a to nawet lepiej, bo nie wiedziałem co mogłem jej jeszcze powiedzieć. Musiałem porozmawiać z bratem i dowiedzieć się, co dzieje się w jego głowie. Jeśli nie będzie współpracował, to nigdy nie naprawimy naszych relacji.
Wszystko było gotowe. W kuchni, jak i po całym mieszkaniu roznosił się zapach krewetek w tempurze, ale i smakowitego bulionu czy warzyw. Ojciec w trakcie naszego gotowania, nakrył stół, dając tradycyjnie cztery nakrycia, jakby wiedzieli, że Seiji wróci. I nie pomylili się w tej sprawie. Byłem jednak zaskoczony, że poza głosem brata i mamy, słyszałem jeszcze jeden dodatkowy. Zmarszczyłem brwi, co ojciec zauważył. Położył dłoń na moim ramieniu, abym się nie ruszał, jednakże strąciłem jego rękę i podniosłem się miejsca, aby stanąć wystarczająco daleko od drzwi wejściowych. Nie dało się nie zauważyć mężczyzny. Obcy, który przytachał mojego brata do naszego domu. Jeszcze bardziej mi się to nie spodobało, bo skąd Seiji może wiedzieć, czy to nie jest jakiś psychol? Miałem ochotę pójść tam i od razu powiedzieć, aby więcej się nie zbliżał do mojego brata czy tego domu, bo zabiję, ale nie mogłem. Poszedłem do łazienki, aby ochlapać twarz zimną wodą. Spojrzałem na swoje lustrzane odbije, obserwując jak kropelki wody spływają po twarzy. Zacisnąłem palce na umywalce, starając się wyrzucić z głowy twarz nieznajomego. Co to za jeden i co robił z moim bratem? Nie był to żaden z jego kolegów ze szkoły, przychodzę tam tak często, że poznaję większość twarzy, które mnie mijają po zajęciach.
-Hayate! Gdzieś ty polazł?! - Dotarł do mnie głos matki. Nie chciałem tam wychodzić, nie miałem ochoty, ale nie mogłem dać kolejnego powodu do zmartwień moim rodzicom.
- Już idę! - odpowiedziałem, po czym wytarłem ręcznikiem twarz i wyszedłem z łazienki, kierując się od razu do stołu. Spojrzałem na brata, jednakże nic nie powiedziałem, bo skupiłem się na jego kostce, do której przykładał okład. Zająłem swoje stałe miejsce, z piskiem odsuwając krzesło od stołu za co zostałem spiorunowany wzrokiem przez mamę.
- Co? - zapytałem, patrząc na nią pytająco.
-Nic, nic. Jedzcie, smacznego – uśmiechnęła się. Wcześniej byłem głodny, ale teraz całkowicie straciłem apetyt. Nie wiem czy to przez obecność brata, czy może pojawienie się dziwnego mężczyzny tak na mnie wpłynęło.
- Smacznego - powiedziałem, po czym zacząłem jeść tak, jak pozostali członkowie rodziny.
Nie ukrywałem tego, że nie mam ochoty na jedzenie, bo zjadłem dość mało, co ojciec skomentował, mówiąc, że to dlatego jestem taki chudy. Nie miałem ochoty się z nim o to wykłócać, więc jedynie przewróciłem oczami. Co chwilę zerkałem w stronę brata. Choć miał uszkodzoną kostkę, to nie zamierzałem łagodnie go traktować. Potrzebowałem tej rozmowy bardziej, niż jedzenia, więc tylko czekałem, aż chłopak skończy, abym mógł go zaciągnąć na górę lub do ogrodu. Gdzieś, gdzie będziemy sami z dala od ciekawskich uszu rodziców.
-Ostatnio więcej nowych twarzy widzimy w naszym domu. Najpierw Masaharu, teraz Kazuya. Cieszę się, że zdobywacie nowe znajomości – odezwał się ojciec, na co spiąłem się okropnie. Uznawałem, że temat Masaharu, to temat zakazany w obecności Seiji'ego, bo nadal nie wiedziałem, co jest powodem jego złości.
- Tato, po prostu nie wszystkich przyprowadza się do domu. Wiesz, ja sobie cenię prywatność, a niektórzy nie potrafią jej uszanować - uśmiechnąłem się niewinnie, zerkając w stronę Seiji'ego. Chciałem by wiedział, że to o nim mowa. - Może czas bym pomyślał o jakieś kawalerce - powiedziałem, choć nie było to postanowione.
Widziałem, jak mamie prawie wypadają pałeczki z dłoni, a ojciec niemal zadławił się kolejnym kawałkiem krewetki.
-Kochanie, przecież wiesz, że nie musisz. Skończ na spokojnie studia i wtedy myśl o mieszkaniu – powiedziała, jednakże ja sam uważałem, że lepszym pomysłem jest być na swoim.
- To jeszcze kwestia do przemyślenia, jak na razie się nigdzie nie wybieram, ale nie chcę innym przeszkadzać w domu, mam wrażenie, że tak właśnie jest - stwierdziłem i nim ktokolwiek coś od siebie dodał, wstałem od stołu i wrzuciłem wszystko do zmywarki. - Dziękuję za posiłek. Seiji, jak zjesz, to przyjdź do mnie do pokoju. I tym razem nie każ mi czekać - powiedziałem, a mój ton głosu wcale nie był przyjemny. Jeśli nie przyjdzie, to wtedy nie będę miły. Chcę z nim porozmawiać, jak z normalnym człowiekiem, ale jeśli on mnie oleje... Nie zamierzam się w ogóle starać.
-Hayate! - usłyszałem głos matki, jednakże poszedłem prosto do swojego pokoju. Nie zamknąłem drzwi tylko dlatego, że Seiji mógł w każdej chwili wejść.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To był pierwszy raz, gdy poczułem się niezwykle paskudnie przy stole. Nawet kiedy byliśmy mocno pokłóceni z bratem, nie czułem tak silnego dyskomfortu. Unikałem jego spojrzenia jak ognia. Do tego musiałem zajmować się obolałą kostką, a na domiar tego Hayate bez skrupułów docinał mi podczas rozmowy z matką, która niczego nie była świadoma. Chyba.
Krewetka w tempurze wypadłą mi z pałeczek, kiedy starszy brat wspomniał o przeprowadzce. Owszem, wcześniejsze słowa o irytacji również mnie zjuszyły, jednak jedynie jak zareagowałem, to zmarszzcyłem brwi z miną "tak, tak, pierdol dalej, a ja się zdrzemnę". Prywatność. W domu rodzinnym? Prywatność to on będzie miał w swoim mieszkaniu. Na wyłączność i w sumie chwilę potem o tym pomyślał. Na głos. Oczy mimowolnie mi zadrżały, ale uspokoiłem się w miarę szybko, aby brat tego nie zobaczył. Jedynie ojciec zerknął w moją stronę z zastanowieniem.Złapałem z powrotem za krewetkę, wsuwając do ust. Nie mogłem się odezwać, bo rozpętałbym piekło. Skąd wiem? Znam wystarczająco dobrze samego siebie, aby wyobrazić sobie ciąg dalszy pogawędki przy stole. Na co ten widok rodzicom? Wystarczająco już mieli problemów na głowie. Jeszcze brakuje im dwóch synów na czubku tej piramidy.
Nie uniosłem głowy do góry, słuchając ostrzeżenia brata, gdy odchodził od stołu. Gdy tylko zniknął w swoim pokoju, matka z ojcem spojrzeli na mnie wymownie. Zrobiłem tylko głupią minę, lekko się uśmiechając.
- No co? - wzruszyłem ramionami - To ja tu jestem poszkodowany - dodałem, mając tu na myśli swoją nogę. Ci jedynie pokiwali głowami na swą bezsilność i naszą młodzieńczą głupotę.
- Seiji, jestem twoją matką. Urodziłam cię. Wychowywałam tyle lat. Dobrze wiem jaki jesteś. Nie uciekaj i idź porozmawiaj z bratem. Nie da się uciekać od problemu całą wieczność - mama brzmiała na bardzo zatroskaną. Miała w tym trochę racji.
- Posłuchaj się mamy. W razie czego zrobimy wam osobne wejścia do domu - prychnął ojciec na rozładowanie ciężkiej atmosfery, a chwilę potem dostał łokciem w bok. Prychnąłem na ten widok. Rodzice naprawdę kochali się nawzajem. Zazdrościłem im szczerze. Moja miłość okazała się bratem. Do tego pracującym na kamerkach. Z miłością życia zwanym Masaharu. Już gorzej być nie mogło.
- W razie czego, jeden syn znajdzie sobie nowe mieszkanie - poprawiłem tatę, na co oboje spochmurnieli. Wiem, że rozłąka jest okropna, ale nie możemy oboje tu mieszkać całe wieki. To nie tak, że nie będę nigdy odwiedział rodziców. Kocham ich. - Mam wrażenie, że odkąd znalazł sobie tą pracę to pieniądze uderzają mu do głowy - westchnąłem, chcąc sięgnąć po kolejną krewetkę, ale widząc ponaglające spojrzenie matki... zrezygnowałem. - Hai, hai, wakatta yoo - mruknąłem. No wiem, że z tą nogą to ja do jutra tam nie zajdę. Ech. Podziękowałem za obiad i wstałem, łapiąc w jedną rękę zimny okład.
- Pomóc tobie na schodach?
- Poradze sobie tato - odpowiedziałem, kuśtykając do korytarza. Z wielką ostrożnością wdrapałem się na górę, czując jak od wysiłku kostka pulsuje. Cudnie. Jak ja do szkoły pójdę? Przystanąłem przy otwartych drzwiach do pokoju brata. Zabrałem głęboki wdech, oczyszczając swój umysł z jakichkolwiek emocji. Wszystkie uleciały razem z wydychanym powietrzem. Stanąłem w progu drzwi, patrząc Hayate. Widać było po nim, iż nie był zachwycony moim ostatnim zachowaniem. Nic dziwnego. Sam po tych paru dniach czułem się głupio, ale wtedy nie myślałem trzeźwo.
- Przepraszam - uciekłem wzrokiem, czując jak ani jedno słowo nie wyjdzie mi z gardła jeśli będę patrzył w jego stronę. Moją twarz zakryły kosmyki włosów. Odruchowo ścisnąłem mocniej worek z lodem, a nogi... jakby zaraz miały się złamać w pół. Jakbym miał zaraz polecieć na ziemię. Ziemia wirowała, moje ciało choć stało w bezruchu, walczyło z grawitacją ruszających ścian. Nie dam rady...
- Wiem, że... - przełknąłem gólę, uśmiechając się sam do siebie pod nosem. Oparłem się ramieniem o ramę drzwi, wolną ręką obejmując się za drugie. - Sam nie wiem, czemu to zrobiłem... jesteś dorosły... ja też... oboje w sumie to robimy - choć ja zrobiłem to tylko raz. W lesie, Z całkowicie obcym facetem, ale raczej się tym nie pochwale, no nie? - Myśle, że... dobrze tobie zrobi wyprowadzka - z wymuszonym, szerokim uśmiechem spojrzałem na niego, choć w kącikach oczu wzbierały mi łzy - Będziesz miał spokój... - ode mnie, a ja w końcu... może dam rade zapomnieć o tych przeklętych uczuciach.
Krewetka w tempurze wypadłą mi z pałeczek, kiedy starszy brat wspomniał o przeprowadzce. Owszem, wcześniejsze słowa o irytacji również mnie zjuszyły, jednak jedynie jak zareagowałem, to zmarszzcyłem brwi z miną "tak, tak, pierdol dalej, a ja się zdrzemnę". Prywatność. W domu rodzinnym? Prywatność to on będzie miał w swoim mieszkaniu. Na wyłączność i w sumie chwilę potem o tym pomyślał. Na głos. Oczy mimowolnie mi zadrżały, ale uspokoiłem się w miarę szybko, aby brat tego nie zobaczył. Jedynie ojciec zerknął w moją stronę z zastanowieniem.Złapałem z powrotem za krewetkę, wsuwając do ust. Nie mogłem się odezwać, bo rozpętałbym piekło. Skąd wiem? Znam wystarczająco dobrze samego siebie, aby wyobrazić sobie ciąg dalszy pogawędki przy stole. Na co ten widok rodzicom? Wystarczająco już mieli problemów na głowie. Jeszcze brakuje im dwóch synów na czubku tej piramidy.
Nie uniosłem głowy do góry, słuchając ostrzeżenia brata, gdy odchodził od stołu. Gdy tylko zniknął w swoim pokoju, matka z ojcem spojrzeli na mnie wymownie. Zrobiłem tylko głupią minę, lekko się uśmiechając.
- No co? - wzruszyłem ramionami - To ja tu jestem poszkodowany - dodałem, mając tu na myśli swoją nogę. Ci jedynie pokiwali głowami na swą bezsilność i naszą młodzieńczą głupotę.
- Seiji, jestem twoją matką. Urodziłam cię. Wychowywałam tyle lat. Dobrze wiem jaki jesteś. Nie uciekaj i idź porozmawiaj z bratem. Nie da się uciekać od problemu całą wieczność - mama brzmiała na bardzo zatroskaną. Miała w tym trochę racji.
- Posłuchaj się mamy. W razie czego zrobimy wam osobne wejścia do domu - prychnął ojciec na rozładowanie ciężkiej atmosfery, a chwilę potem dostał łokciem w bok. Prychnąłem na ten widok. Rodzice naprawdę kochali się nawzajem. Zazdrościłem im szczerze. Moja miłość okazała się bratem. Do tego pracującym na kamerkach. Z miłością życia zwanym Masaharu. Już gorzej być nie mogło.
- W razie czego, jeden syn znajdzie sobie nowe mieszkanie - poprawiłem tatę, na co oboje spochmurnieli. Wiem, że rozłąka jest okropna, ale nie możemy oboje tu mieszkać całe wieki. To nie tak, że nie będę nigdy odwiedział rodziców. Kocham ich. - Mam wrażenie, że odkąd znalazł sobie tą pracę to pieniądze uderzają mu do głowy - westchnąłem, chcąc sięgnąć po kolejną krewetkę, ale widząc ponaglające spojrzenie matki... zrezygnowałem. - Hai, hai, wakatta yoo - mruknąłem. No wiem, że z tą nogą to ja do jutra tam nie zajdę. Ech. Podziękowałem za obiad i wstałem, łapiąc w jedną rękę zimny okład.
- Pomóc tobie na schodach?
- Poradze sobie tato - odpowiedziałem, kuśtykając do korytarza. Z wielką ostrożnością wdrapałem się na górę, czując jak od wysiłku kostka pulsuje. Cudnie. Jak ja do szkoły pójdę? Przystanąłem przy otwartych drzwiach do pokoju brata. Zabrałem głęboki wdech, oczyszczając swój umysł z jakichkolwiek emocji. Wszystkie uleciały razem z wydychanym powietrzem. Stanąłem w progu drzwi, patrząc Hayate. Widać było po nim, iż nie był zachwycony moim ostatnim zachowaniem. Nic dziwnego. Sam po tych paru dniach czułem się głupio, ale wtedy nie myślałem trzeźwo.
- Przepraszam - uciekłem wzrokiem, czując jak ani jedno słowo nie wyjdzie mi z gardła jeśli będę patrzył w jego stronę. Moją twarz zakryły kosmyki włosów. Odruchowo ścisnąłem mocniej worek z lodem, a nogi... jakby zaraz miały się złamać w pół. Jakbym miał zaraz polecieć na ziemię. Ziemia wirowała, moje ciało choć stało w bezruchu, walczyło z grawitacją ruszających ścian. Nie dam rady...
- Wiem, że... - przełknąłem gólę, uśmiechając się sam do siebie pod nosem. Oparłem się ramieniem o ramę drzwi, wolną ręką obejmując się za drugie. - Sam nie wiem, czemu to zrobiłem... jesteś dorosły... ja też... oboje w sumie to robimy - choć ja zrobiłem to tylko raz. W lesie, Z całkowicie obcym facetem, ale raczej się tym nie pochwale, no nie? - Myśle, że... dobrze tobie zrobi wyprowadzka - z wymuszonym, szerokim uśmiechem spojrzałem na niego, choć w kącikach oczu wzbierały mi łzy - Będziesz miał spokój... - ode mnie, a ja w końcu... może dam rade zapomnieć o tych przeklętych uczuciach.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Prawda była taka, że Seiji nie mógł mnie unikać w nieskończoność, tym bardziej teraz, kiedy byliśmy pod jednym dachem. Zapewne sam wiedział, że dojdzie do tej rozmowy, ale teraz miał szanse na spokojną wymianę zdań. Nie chciałem na niego krzyczeć, nie chciałem się z nim szarpać, a po prostu porozmawiać. Byłem na niego wściekły, czego nie ukrywałem, ale ostatnie czego chcę, to się z nim pokłócić, ostatnio za często się do zdarza i mam wrażenie, że już nigdy między nami nie będzie normalnie. Głównie przeze mnie, bo pracuję na kamerkach, co Seiji oglądał, a ja jeszcze żyłem ze świadomością, że go przeleciałem. Jednakże, teraz bardziej martwiłem się o niego i nieznajomego, który pojawił się razem z nim. Typ, ani trochę mi się nie podobał, choć widziałem go tylko przez chwilę, ani też nie zamieniłem z nim żadnego słowa. Nie wydawał się niebezpieczny, ale... Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że Seiji mógłby zadawać się z kimś takim. Może chłopak był w moim wieku albo młodszy czy nieco starszy, ale kurde, zwyczajnie mi się nie podobał.
Podniosłem się do siadu, jak tylko usłyszałem kroki. Bawiłem się piłeczką, którą zgniatałem palcami. Pozwalało mi to zapanować nad emocjami, odstresować się, ale też zająć czas, kiedy zwyczajnie nie miałem nic innego do zrobienia. Spojrzałem na brata, który od razu uciekł spojrzeniem, przepraszając mnie. To sprawiło, że moje serce nieco zmiękło, a wyraz twarzy złagodniał. Zrozumiał swoje zachowanie, kiedy nie było go w domu? Wszystko jednak prysło z kolejnymi słowami chłopaka. Prychnąłem pod nosem, kręcąc przy tym niezadowolony głową. Wbiłem chłodne spojrzenie w młodszego, podpierając się rękoma za plecami. Nie miałem już siły do niego. Naprawdę się starałem robić wszystko, aby naprawić naszą relację. Wspólnie spędzaliśmy czas, dobrze się bawiliśmy, a ten ot tak po prostu wkurzył się na mnie tylko dlatego, że uprawiałem z kimś seks. Gdyby nie to, że jest moim bratem, to naprawdę pomyślałbym, że jest we mnie zakochany, a jednocześnie zazdrosny, ale przecież to niemożliwe. Jesteśmy braćmi. Może i Seiji zauroczył się facetem z kamerki, ale kiedy odkrył, że to ja, to na pewno mu przeszło.
- No tak, na rękę by ci było, gdyby taka „dziwka” jak ja wyprowadziła się z domu. Choć nadal nie wiem czy te przezwiska leciały w moim kierunku czy nie... - powiedziałem, chcąc mu nieco przypomnieć co mówił. Mógł zapomnieć, był w takim amoku, że zapewne wyleciało mu z głowy co mówił albo robił, a jeśli nie, to i tak chętnie mu powiem. - „Ty chuju” zapewne było kierowane do Masaharu, ale reszta? Chyba zapomniałeś, jak pracują dziwki, a może tego po prostu nie wiesz? - zapytałem, podnosząc się z łóżka i podszedłem do niego. Stanąłem naprzeciwko niego, patrząc na niego nieco z góry, bo jednak był ode mnie niższy. Przekrzywiłem głowę na bok, po czym sięgnąłem dłonią do jego włosów, by je odgarnąć. Chciałem wiedzieć, jaką minę robi. Płacze? Na szczęście nie, ale równie dobrze mógł się powstrzymywać.
- Chciałbym wiedzieć o co dokładnie ci wtedy chodziło. Rozumiem, że widok mógł być dla ciebie wstrząsający, ale nikt nie wchodzi do pokoju, nie zaczyna wrzeszczeć i rzucać obelgami, dodatkowo rozwalając cały pokój. Seiji... Nie zachowałeś się dobrze. Jestem moim bratem i kocham cię, ale... Nie tylko mnie powinieneś przepraszać. Nie zmuszę cię do tego, ale prawda jest taka, że nie tylko mnie należą się przeprosiny - powiedziałem, odsuwając się nieco od niego, aby dać mu przestrzeń.
Co miałem mu więcej powiedzieć? Nie mogłem prawić mu kazań, mogłem mu nawrzeszczeć, nagadać nie wiadomo co, ale nie chciałem. Przeprosił, zrozumiał, że zrobił źle, ale... Ciężko było mi wierzyć, że po prostu się zdenerwował. Czy chodziło o coś głębszego? Wiedziałem, że on mi tego nie powie. Ciągnięcie go za język nie miało sensu, bo znów się obrazi i zamknie w swoim pokoju.
- Masaharu nie będzie tu przychodził - powiedziałem, aby dać mu jasno do zrozumienia, że nie będzie musiał oglądać mojego przyjaciela w naszym domu. - Jesteś mi też winien figurkę Yoruichi z Bleacha. Co jak co, ale niszczenie moich rzeczy na dobre ci nie wyszło. Cieszmy się, że to tylko jedna figurka, a teraz chodź - dodałem, ale widząc, że ten się nie rusza, zaciągnąłem go powoli na swoje łóżko i oparłem dłonie o jego ramiona, aby zmusić do siadania. Wyciągnąłem z szuflady maść chłodzącą, po czym przykucnąłem i wziąłem jego nogę, aby nasmarować spuchniętą kostkę. Nadal jest moim bratem i będę się o niego troszczył. Nie musi przede mną uciekać, nie musi ukrywać tego, co czuje. Jeśli coś go dręczy, zawsze będę, aby go wysłuchać i pomóc. Mam nadzieję, że w końcu to do niego dotrze.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Walczyłem cały czas z spoglądaniem na brata. Choć kultura wymagała, aby patrzyć drugiej osobie prosto w oczy, ja nie miałem takiej odwagi. Każda próba kończyła się piaskiem. Wiedziałem po prostu, że jak nasze spojrzenia się spotkają, słowa utkną w moim gardle. Nie przejdą przez usta, nie dotrą do jego uszu. Wszedłem najbardziej przygotowany jak mogłem. Wyrzuciłem wszelakie emocje, ale te wróciły jak bumerang z podwojoną siłą, a głos Hayate był niczym grzmot. Ostry, przecinający niebo. Głośny, jak spadająca lawina.
Przygryzłem dolną wargę z nerwów, już mocno poranioną swoją drogą. Sam nie byłem pewien do kogo to mówiłem. Dziwka pasowała do starszego Hasegawy, ale nie tylko do niego. Masa-coś-tam również mógł nią być. Dla Hayate. Dlatego… nie potraifłem na to odpowiedzieć, a nawet gdybym umiał, nie chciałem. Doskonale pamiętałem każde wypowiedziane słowo, kolejność rzeczy jaką w nich rzucałem, a brat wcale nie musiał mi o tym wszystkich przypominać.
Cały zadrżałem, spiąłem ramiona, gdy usłyszałem jak podnosi się z łóżka kierując w moją stronę. Atmosfera, napięcie między nami, ciepło. Wszystko było okropnie namacalne, jakbym mógł złapać garść tego czegoś i dosłownie poczuć tę oszałamiającą wagę. Zdusiłem w sobię jęk, gdy odsłonił moją twarz. Odruchowo zmrużyłem powieki jakbym chciał uchronić się przed uderzeniem w policzek, ale Hayate nic takiego nie zrobił. Mimo, iż zasługiwałem na to w stu procentach. Jego pierwsze zdanie mocno mnie zaskoczyło, aż rozchyliłem zaskoczony usta, zaś oczy niemalże wypadły z orbity. Chciał wiedzieć? Oczywiście, że tak! Ale nie mógł! Gdyby wiedział co do niego czuję… to takie głupie, niedorzeczne! Niedopuszczalne!
Uśmiechnąłem się blado, wręcz smutno od jego wyznania braterskiej miłości. Ach, też go kochałem, ale w inny sposób. Winą nie były kamerki, to było co innego. Zwykłe pożądanie. Mnie irytowało strasznie, gdy spędzał czas z kimś innym, gdy uśmiechał się W TEN sposób do Masaharu. Martwiłem się, kiedy uciekał myślami gdzie indziej oraz cieszyłem, kiedy stawał w mojej obronie. Nigdy przy nikim tak się nie czułem. Na tle innych, w tłumie ludzi Hayate był bardziej wyrazisty od pozostałych. Moje oczy od razu go rozpoznawały. Tamtego dnia, kiedy dowiedziałem się kto tak naprawdę skrywa siebie za tą maską… byłem wściekły, ale jednocześnie szczęśliwy, że to mój brat. Choć wtedy tego nie wiedziałem, uczucia stawały się z czasem coraz bardziej zrozumiałe. Dlatego wiadomość, iż ten dupek już tu nie będzie przychodził mocno mną wstrząsnęła. Jeśli on nie będzie tu przychodził… nie będę wiedział, kiedy się spotykają, a przez to tym bardziej będę o tym myślał. Cholera!
Nawet ofiarowana mi odległość dała jedynie sekundy poczucia ulgi. Nie dając mi szans ucieczki, Hayate zaciągnął mnie głębiej do pokoju, a ja jedynie lekko się przed tym broniłem z przerażoną miną.
- Nie miałem zamiaru nic niszczyć… po prostu macie twarde głowy… - burknąłem w połowie żartem, - Cz..czekaj - zająknąłem się, gdy lekko przymusił mnie do posadzenia tyłka na jego łóżku. Na tym cholernym łóżku gdzie pieprzył się z tym dupkiem! Na tym łóżku, gdzie uczył mnie całować…
Uważnie, z lekkimi wypiekami na twarzy patrzyłem jak wyciąga jakąś maść. Siłą rzeczy tworzyłem niezdrową wizję tego, co mogło się zaraz wydarzyć. Brat przykucnął, a ja jedynie jeszcze bardziej nabrałem kolorów. Po same uszy. Spuściłem głowę, ledwo widząc przez kosmyki włosów jak zajmuje się obolałą kostką. Cisza była jeszcze bardziej irytująca niż rozmowa w progu drzwi.
- Wpadłem do ciebie bo chciałem pochwalić się pracą dorywczą na wakacje. Nie wiedziałem, że… - urwałem, ściszając swój głos coraz bardziej.
- Też cię kocham - wyszeptałem będąc zaskoczony sam sobą, ale widząc reakcję Hayate, nie mogłem na tym skończyć. - W końcu jesteśmy rodziną, ale nie mam zamiaru go przepraszać - zmarszczyłem gniewnie brwi, zaciskając dłonie na pościeli.
- Auć - syknąłem, krzywiąc się z bólu. - Nie musisz się tak na mnie wyzywać - roześmiałem się nerwowo, patrząc jak jego dłonie błądzą po mojej skórze. To było złe. Bardzo złe. - Dziękuję - dodałem, czując swój limit i odsunąłem stopę. - Poradzę już sobie. Pewnie jesteś zajęty. Nie będę już dłużej tobie przeszkadzał. - wstałem, zatrzymując się dopiero przy drzwiach.
- Co do twojej przeprowadzki… myślę, że potrzebujesz przestrzeni i dobrze tobie to zrobi. Ale nie zapomnij nas czasem odwiedzić, dobrze? Masz brata, pamiętaj o t…tym - z łzami w oczach zamknąłem za sobą drzwi, dreptając na jednej nodze do swojego pokoju.
- Masz mnie… czy to za mało? - powiedziałem sam do siebie będąc już w swoim pokoju.
Przygryzłem dolną wargę z nerwów, już mocno poranioną swoją drogą. Sam nie byłem pewien do kogo to mówiłem. Dziwka pasowała do starszego Hasegawy, ale nie tylko do niego. Masa-coś-tam również mógł nią być. Dla Hayate. Dlatego… nie potraifłem na to odpowiedzieć, a nawet gdybym umiał, nie chciałem. Doskonale pamiętałem każde wypowiedziane słowo, kolejność rzeczy jaką w nich rzucałem, a brat wcale nie musiał mi o tym wszystkich przypominać.
Cały zadrżałem, spiąłem ramiona, gdy usłyszałem jak podnosi się z łóżka kierując w moją stronę. Atmosfera, napięcie między nami, ciepło. Wszystko było okropnie namacalne, jakbym mógł złapać garść tego czegoś i dosłownie poczuć tę oszałamiającą wagę. Zdusiłem w sobię jęk, gdy odsłonił moją twarz. Odruchowo zmrużyłem powieki jakbym chciał uchronić się przed uderzeniem w policzek, ale Hayate nic takiego nie zrobił. Mimo, iż zasługiwałem na to w stu procentach. Jego pierwsze zdanie mocno mnie zaskoczyło, aż rozchyliłem zaskoczony usta, zaś oczy niemalże wypadły z orbity. Chciał wiedzieć? Oczywiście, że tak! Ale nie mógł! Gdyby wiedział co do niego czuję… to takie głupie, niedorzeczne! Niedopuszczalne!
Uśmiechnąłem się blado, wręcz smutno od jego wyznania braterskiej miłości. Ach, też go kochałem, ale w inny sposób. Winą nie były kamerki, to było co innego. Zwykłe pożądanie. Mnie irytowało strasznie, gdy spędzał czas z kimś innym, gdy uśmiechał się W TEN sposób do Masaharu. Martwiłem się, kiedy uciekał myślami gdzie indziej oraz cieszyłem, kiedy stawał w mojej obronie. Nigdy przy nikim tak się nie czułem. Na tle innych, w tłumie ludzi Hayate był bardziej wyrazisty od pozostałych. Moje oczy od razu go rozpoznawały. Tamtego dnia, kiedy dowiedziałem się kto tak naprawdę skrywa siebie za tą maską… byłem wściekły, ale jednocześnie szczęśliwy, że to mój brat. Choć wtedy tego nie wiedziałem, uczucia stawały się z czasem coraz bardziej zrozumiałe. Dlatego wiadomość, iż ten dupek już tu nie będzie przychodził mocno mną wstrząsnęła. Jeśli on nie będzie tu przychodził… nie będę wiedział, kiedy się spotykają, a przez to tym bardziej będę o tym myślał. Cholera!
Nawet ofiarowana mi odległość dała jedynie sekundy poczucia ulgi. Nie dając mi szans ucieczki, Hayate zaciągnął mnie głębiej do pokoju, a ja jedynie lekko się przed tym broniłem z przerażoną miną.
- Nie miałem zamiaru nic niszczyć… po prostu macie twarde głowy… - burknąłem w połowie żartem, - Cz..czekaj - zająknąłem się, gdy lekko przymusił mnie do posadzenia tyłka na jego łóżku. Na tym cholernym łóżku gdzie pieprzył się z tym dupkiem! Na tym łóżku, gdzie uczył mnie całować…
Uważnie, z lekkimi wypiekami na twarzy patrzyłem jak wyciąga jakąś maść. Siłą rzeczy tworzyłem niezdrową wizję tego, co mogło się zaraz wydarzyć. Brat przykucnął, a ja jedynie jeszcze bardziej nabrałem kolorów. Po same uszy. Spuściłem głowę, ledwo widząc przez kosmyki włosów jak zajmuje się obolałą kostką. Cisza była jeszcze bardziej irytująca niż rozmowa w progu drzwi.
- Wpadłem do ciebie bo chciałem pochwalić się pracą dorywczą na wakacje. Nie wiedziałem, że… - urwałem, ściszając swój głos coraz bardziej.
- Też cię kocham - wyszeptałem będąc zaskoczony sam sobą, ale widząc reakcję Hayate, nie mogłem na tym skończyć. - W końcu jesteśmy rodziną, ale nie mam zamiaru go przepraszać - zmarszczyłem gniewnie brwi, zaciskając dłonie na pościeli.
- Auć - syknąłem, krzywiąc się z bólu. - Nie musisz się tak na mnie wyzywać - roześmiałem się nerwowo, patrząc jak jego dłonie błądzą po mojej skórze. To było złe. Bardzo złe. - Dziękuję - dodałem, czując swój limit i odsunąłem stopę. - Poradzę już sobie. Pewnie jesteś zajęty. Nie będę już dłużej tobie przeszkadzał. - wstałem, zatrzymując się dopiero przy drzwiach.
- Co do twojej przeprowadzki… myślę, że potrzebujesz przestrzeni i dobrze tobie to zrobi. Ale nie zapomnij nas czasem odwiedzić, dobrze? Masz brata, pamiętaj o t…tym - z łzami w oczach zamknąłem za sobą drzwi, dreptając na jednej nodze do swojego pokoju.
- Masz mnie… czy to za mało? - powiedziałem sam do siebie będąc już w swoim pokoju.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie przeszła mi wściekłość na brata, może trochę, ale nadal gdzieś z tyłu głowy miałem, że trochę minie, aż ostatecznie mu wybaczę to, co zrobił. Teraz jednak nie chciałem psuć dobrego humoru, ani sobie, ani jemu. Co jak co, ale chciałbym, żeby między nami było tak, jak dawniej. Teraz niemal co chwilę między nami są jakieś sprzeczki. Nie podoba mi się to i rzeczywiście coraz częściej zastanawiałem się nad wyprowadzką. Rodzice mieliby jednego pasożyta mniej w domu, a Seiji nie musiałby się martwić, że wpadnie na mnie i jakiegoś mojego chłopaka czy dziewczynę.
- Dostałeś pracę? To super, na pewno cię w niej odwiedzę - powiedziałem, ignorując dalszą część zdania. Wiedziałem, że najlepiej będzie unikać ten temat, ale cieszyłem się, że chociaż trochę nam się udało dogadać.
- Nie zamierzam cię do tego namawiać. To twoja decyzja, więc... Jeśli nie chcesz, to tego nie rób - wzruszyłem ramionami, choć tak naprawdę zależało mi na tym, aby to zrobił. Co jak co, ale nie chcę by łapały go później wyrzuty sumienia.
Podniosłem na niego swój wzrok, lekko zaskoczony słowami. Nie wątpiłem w to, że sobie poradzi, po prostu... Nie rozumiałem, dlaczego uważa, że mi przeszkadza. Ani trochę tego nie robiło. Zawsze się znajdzie dla niego miejsce przy mnie, po prostu ostatnio za dużo się dzieje. Kamerki, urodziny Seiji'ego, a teraz to. Na dodatek pojawienie się kogoś nowego u boku młodszego brata nadal mnie niepokoiło. Nie zabraniałem mu nowych znajomości, ale kurde... Wystarczyło na niego spojrzeć i już człowiek wiedział, że coś jest z nim nie tak. Może wyolbrzymiam i to tylko moja nadopiekuńczość, ale miałem nadzieję, że Seiji nie wpadnie na jakiegoś okropnego typa.
- Wiesz, że mi nie przeszkadzasz, prawda? I Seiji... - urwałem, widząc, że mój brat znów nie wygląda najlepiej. Przełknąłem gulę w gardle i przeczesałem palcami włosy. - Skoro tak mówisz, to pewnie masz rację. Przeprowadzka to chyba jedyne wyjście - zaśmiałem się dość nerwowo, po czym zacisnąłem usta, patrząc jak drzwi za bratem się zamykają. Tak tylko rzuciłem tą przeprowadzką, ale jak widać, Seiji wziął to sobie na poważnie. Nie będzie to zły pomysł, więc trzeba go zacząć realizować. Szukanie mieszkania też nie jest takie proste, ale na szczęście rodzice mi pomogą coś znaleźć. Trochę ciężko było mi z myślą, że miałbym się wyprowadzić, ale kurde... Mam wrażenie, że swoją obecnością sprawiam tylko ból bratu.
•miesiąc później•
Przerwa wakacyjna była ulgą dla każdego ucznia oraz studenta. Od czasu rozmowy z Seijim, starałem się nie wchodzić mu w drogę, tym bardziej, że on sam chciał skupić się na ocenach, a ja mogłem ostatecznie zaliczyć każdy przedmiot na swoim kierunku. Szukanie mieszkania na razie odłożyłem na później, tym bardziej, że chciałem to zrobić przez rozpoczęciem kolejnego roku. Nawet Masaharu zasugerował, że razem moglibyśmy zamieszkać, co było mi nawet na rękę. Oczywiście, Seiji o tym nie wiedział, nawet rodzice, którzy od razu by zaczęli świrować. Cóż, choć byliśmy już parą, to jednak nie chciałem by rodzice brali to za coś poważnego. Nigdy nic nie wiadomo.
- Seiji już pracuje, tak? - zapytałem ojca, który krzątał się w garażu, segregując kartony.
-Z tego co wiem, to tak. Idziesz go odwiedzić? - uśmiechnął się lekko, prostując plecy, na których położył dłoń. Od razu podszedłem do niego i pomogłem mu z kartonami, aby zbytnio się nie przemęczył. Rodzice byli dumni z tego, że młodszy Hasegawa również chciał dorobić, choć jak zwykle zapewniali, że żaden z nas nie musi pracować. Pracowaliśmy, ja na kamerce, a Seiji jako kelner w barze na plaży. Chociaż jeden z nas miał normalną pracę.
- I tak idę na plażę ze znajomymi, to pewnie zajrzę co u niego. Masaharu nas zawiezie - uśmiechnąłem się, na co ojciec zareagował lekkim śmiechem. Seiji pracował poza naszym rodzinnym miastem, ale na szczęście nie jakoś bardzo daleko. Rodzice mieli nieco problem z tym, że będzie mieszkał przez wakacje w jakimś domku dla pracowników, ale przynajmniej zaoszczędzi na dojazdach. Aż dziwne, że nie chciał tutaj nic znaleźć. Też mieliśmy dostęp do morza, ale może po prostu chciał nieco poczuć smak wolności?
-Tylko nie pijcie alkoholu i na pewno nie wchodźcie po nim do wody. Uważaj na siebie i pozdrów Seiji'ego – powiedział, klepiąc mnie lekko po ramieniu. Pożegnałem się z nim, po czym ruszyłem do swojego pokoju, aby zabrać swoją torbę z rzeczami i wyszedłem z domu, a na zewnątrz czekał już na mnie Masaharu wraz z Yuną i Riką i Satoru. Brakowało tylko Rei'a, który stwierdził, że ma już plany, ale razem z Yuną widzieliśmy, że Rei i plaża za bardzo się nie lubią, gdyż tam wysiedzieć w ubraniach to katorga dla człowieka.
Podróż minęła nam dość szybko, bo choć przy parkingu na plaży był drobny korek, to jednak szybko zleciał i na szczęście znaleźliśmy miejsce dla siebie.
- Rany, ile ludzi. Wysypało ich, jak mrówki - powiedziałem, zerkając w stronę plaży. Masaharu objął mnie od tyłu, zakładając czapkę na moją głową.
-Trzeba się przed słońcem chronić – posłałem mi delikatny uśmiech, po czym złożył na moim poliku delikatnego całusa.
-Okej gołąbeczki. Chodźcie, bo zaraz zwymiotuję patrząc na te czułości – oznajmi Satoru, na co dziewczyny się zaśmiały, a ja go zaszczyciłem środkowym palcem. Mimo tego, dość szybko udaliśmy się na ciepły piasek, znajdując sobie miejsce niedaleko wody. Rozłożyliśmy się, więc na spokojnie mogłem pozbyć się ubrań, zostając w samych kąpielówkach. Nim jednak udało rzucić mi się ubrania na bok, Masaharu złapał mnie w pasie, unosząc do góry, aby skierować się do wody.
- O nie! Nawet nie próbuj! Haru! - krzyczałem, uderzając dłońmi o jego plecy. Ten jednak mnie nie słuchał i zaraz wpadliśmy do wody. Zderzenie z zimnym morzem było dość okropne. Poczułem, jak przez całe moje ciało przebiega dreszcz, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Jak tylko się wynurzyliśmy, ochlapałem chłopaka wodą.
- Dzieciak z ciebie - uśmiechnąłem się lekko, łapiąc go rękoma za szyję i przyciągnąłem go do siebie, aby lekko pocałować go w usta. Nie przejmowałem się tym, że wokół nas są inni ludzie i najwidoczniej mężczyzna również się tym nie przejmował.
-Jeśli będę dostawał takie rzeczy w zamian, to będę częściej się tak zachowywał – uśmiechnął się, odsuwając się ode mnie i ponownie zanurkował, aby zaraz wciągnąć mnie za sobą.
Po zabawie w wodzie osuszyliśmy się na kocu, choć taka nagła zmiana temperatur wywołała u mnie drobne dreszcze. Wiedziałem, że na razie nie pójdę zobaczyć brata, ale jak tylko zrobimy się głodni, to na pewno się tam udamy. Teraz jednak chciałem delektować się promieniami słońca oraz obecnością przyjaciół i chłopaka.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wakacje. Jak to cudownie brzmiało dla wielu ludzi mogących faktycznie cieszyć się wolnym czasem. Co prawda ja zawaliłem sobie tę cudowną chwilę dorywczą pracą na własne życzenie, ale nie ma co się oszukiwać, i tak nie miałem chłopaka. Brat zajęty był swoją nową miłością, rodzice pracą, a sam jakoś nie chciałem mocno zmarnować czasu na głupotach. Poza tym nie wyszły nawet interesujące gry ,czy mangi, więc przesiedzenie całego dnia bezczynnie w czterech ścianach nie brzmiało interesująco. Na dodatek chciałem coś sobie kupić, więc była to swego rodzaju motywacja.
Z tą pozytywną myślą odebrałem zza lady przygotowanego drinka. Niebieskiego w wysokiej szklance i ozdobną połówką limonki nabitą na kant szkła. Od siebie dorzuciłem kolorową słomke z palemką i ruszyłem do stolika, przy którym na leżaku wylegiwał się niebieskowłosy klient, osłonięty cieniem parasolki nad nim. Aktualnie wystukiwał jakąś wiadomość na swoim laptopie, dając odpocząć płaskiemu tabletu. Lekko zaciekawiony zerknąłem przez jego ramię, stawiając na stoliku drinka z alkoholem. Dziś pogoda dopisywała, a klientów było sporo, więc nie mogłem marudzić na słabe napiwki. Do tego spanie w domku letniskowym było mega wygodne. Nie było tu znajomych, ani rodziny. Mogłem zresetować się... tak jakby.
- Podobno nie powinno się pić w trakcie pracy - oznajmiłem, patrząc na Kazuye, który ciumkając słomke spojrzał na mnie z dołu z niewinnym uśmieszkiem, jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal - odpowiedział z zadowoleniem, odkładając szklankę i wysłał wiadomość, zamykając laptopa. Takim to było dobrze. Zdalna praca. Mógł właśnie lecieć sobie na wakacje, pracując i nikt by o tym nie wiedział. - O której masz przerwe?
- Za jakąś godzinę, a co?
- Grzechem byłoby być nad morzem i nie wejść do wody, a jest dziś cieplutka.
- Zacznijmy lepiej od tego, czemu tu codziennie przesiadujesz - przewróciłem oczyma, mimowolnie siadając obok niego na piasku, a ten rozbawiony założył okulary na nos, podając mi drinka. A co mi tam, od łyczka nic się nie stanie.
- Pracuję. Akurat tak sie złożyło, że to miejsce jest moją inspiracją do nowego rozdziału - odpowiedział z taką łatwością i szczerością. Oddałem mu szklankę z której sam upił. - slodkie - dodal, a ja zrozumialem jak dwuznacznie to zabrzmiało w jego ustach. czy to byl wlasnie pocalunek.
- Inspiracja czy nie jesteś moim stalkerem - przewróciłem teatralnie oczyma na co ten się głośno roześmiał.
- Cóż, wydajesz się zadowolony z zostania ofiarą tego zdarzenia - przymknąłem się, lekko zawstydzony na jego uwagę, wstając i otrzepując tyłek z piasku.
- Nie mam do ciebie sił - westchnąłem, wracając do pracy. Sam nie wiem jak tak skończyłem. Z Sato na czele. Nie wydawał się być złą osobą. Był bardzo przyjazny, często się uśmiechał, a rozmowa z nim zawsze się kleiła. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy często do siebie pisać. Z jednego spotkania przerodziło sie kolejne. Poznałem go nieco lepiej, był starszy ode mnie. Miał świetną prace. Był praktycznie panem własnego czasu. Facet idealny, aż dziw, że do tej pory nie widziałem z nim zadnej dziewczyny. Może nie spotkał jeszcze tej jedynej_
- Seiji, poproszę jeszcze takoyaki - usłyszałem głos Sato i westchnąłem ciężko, patrząc na kucharza, który wyglądał na rozbawionego.
- Tak, tak, zaraz przyniosę - pomachałem ręką, nawet nie patrząc w jego stronę. Że też robię za "panią przynieś, zanieś".
- Dziękuję, dostaniesz za to spory napiwek - miałem dziwne przeczucie, że nie chodziło tutaj o pieniądze. Jego barwa głosu była melodyjna, pełna dziwnej obietnicy, a może to tylko moja bujna wyobraźnia. Nim jedzenie było gotowe, obsłużyłem jeszcze kilka klientów, ostatecznie przynosząc jedzenie Sato. Ten nabił jedną kulkę na patyczek przysuwając go w moją stronę.
- Powiedz Aaaa
- Aaa - lekko zawstydzony, niepewnie wziąłem do ust kulkę, zaraz dmuchając, gdyż nadal była gorąco. Patrzyłem na jego zadowoloną twarz, choć oczy miał zasłonięte okularami. Ciekawiło mnie co się za nimi kryło. Przełknąłem jedzenie, patrząc w stronę morza, gdzie dostrzegłem sylwetkę brata z jego przyjaciółmi.
- Hayate? - spytałem, nie lada zaskoczony. Nie spodziewałem się go tutaj.
- To twój brat? - spytał, a ja przytaknąłem. - A przedstawisz mnie?- spojrzałem na niego ze zdziwieniem. A on to co, jakaś moja panienka, żebym go jeszcze przedstawiał? Dobre sobie.
Z tą pozytywną myślą odebrałem zza lady przygotowanego drinka. Niebieskiego w wysokiej szklance i ozdobną połówką limonki nabitą na kant szkła. Od siebie dorzuciłem kolorową słomke z palemką i ruszyłem do stolika, przy którym na leżaku wylegiwał się niebieskowłosy klient, osłonięty cieniem parasolki nad nim. Aktualnie wystukiwał jakąś wiadomość na swoim laptopie, dając odpocząć płaskiemu tabletu. Lekko zaciekawiony zerknąłem przez jego ramię, stawiając na stoliku drinka z alkoholem. Dziś pogoda dopisywała, a klientów było sporo, więc nie mogłem marudzić na słabe napiwki. Do tego spanie w domku letniskowym było mega wygodne. Nie było tu znajomych, ani rodziny. Mogłem zresetować się... tak jakby.
- Podobno nie powinno się pić w trakcie pracy - oznajmiłem, patrząc na Kazuye, który ciumkając słomke spojrzał na mnie z dołu z niewinnym uśmieszkiem, jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal - odpowiedział z zadowoleniem, odkładając szklankę i wysłał wiadomość, zamykając laptopa. Takim to było dobrze. Zdalna praca. Mógł właśnie lecieć sobie na wakacje, pracując i nikt by o tym nie wiedział. - O której masz przerwe?
- Za jakąś godzinę, a co?
- Grzechem byłoby być nad morzem i nie wejść do wody, a jest dziś cieplutka.
- Zacznijmy lepiej od tego, czemu tu codziennie przesiadujesz - przewróciłem oczyma, mimowolnie siadając obok niego na piasku, a ten rozbawiony założył okulary na nos, podając mi drinka. A co mi tam, od łyczka nic się nie stanie.
- Pracuję. Akurat tak sie złożyło, że to miejsce jest moją inspiracją do nowego rozdziału - odpowiedział z taką łatwością i szczerością. Oddałem mu szklankę z której sam upił. - slodkie - dodal, a ja zrozumialem jak dwuznacznie to zabrzmiało w jego ustach. czy to byl wlasnie pocalunek.
- Inspiracja czy nie jesteś moim stalkerem - przewróciłem teatralnie oczyma na co ten się głośno roześmiał.
- Cóż, wydajesz się zadowolony z zostania ofiarą tego zdarzenia - przymknąłem się, lekko zawstydzony na jego uwagę, wstając i otrzepując tyłek z piasku.
- Nie mam do ciebie sił - westchnąłem, wracając do pracy. Sam nie wiem jak tak skończyłem. Z Sato na czele. Nie wydawał się być złą osobą. Był bardzo przyjazny, często się uśmiechał, a rozmowa z nim zawsze się kleiła. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy często do siebie pisać. Z jednego spotkania przerodziło sie kolejne. Poznałem go nieco lepiej, był starszy ode mnie. Miał świetną prace. Był praktycznie panem własnego czasu. Facet idealny, aż dziw, że do tej pory nie widziałem z nim zadnej dziewczyny. Może nie spotkał jeszcze tej jedynej_
- Seiji, poproszę jeszcze takoyaki - usłyszałem głos Sato i westchnąłem ciężko, patrząc na kucharza, który wyglądał na rozbawionego.
- Tak, tak, zaraz przyniosę - pomachałem ręką, nawet nie patrząc w jego stronę. Że też robię za "panią przynieś, zanieś".
- Dziękuję, dostaniesz za to spory napiwek - miałem dziwne przeczucie, że nie chodziło tutaj o pieniądze. Jego barwa głosu była melodyjna, pełna dziwnej obietnicy, a może to tylko moja bujna wyobraźnia. Nim jedzenie było gotowe, obsłużyłem jeszcze kilka klientów, ostatecznie przynosząc jedzenie Sato. Ten nabił jedną kulkę na patyczek przysuwając go w moją stronę.
- Powiedz Aaaa
- Aaa - lekko zawstydzony, niepewnie wziąłem do ust kulkę, zaraz dmuchając, gdyż nadal była gorąco. Patrzyłem na jego zadowoloną twarz, choć oczy miał zasłonięte okularami. Ciekawiło mnie co się za nimi kryło. Przełknąłem jedzenie, patrząc w stronę morza, gdzie dostrzegłem sylwetkę brata z jego przyjaciółmi.
- Hayate? - spytałem, nie lada zaskoczony. Nie spodziewałem się go tutaj.
- To twój brat? - spytał, a ja przytaknąłem. - A przedstawisz mnie?- spojrzałem na niego ze zdziwieniem. A on to co, jakaś moja panienka, żebym go jeszcze przedstawiał? Dobre sobie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czasami dobrze było zmienić otoczenie, gdzie można było spędzić czas z przyjaciółmi, dobrze się przy tym bawiąc. Nie mogłem jednak ukryć faktu, że moje oczy skupiały się na konkretnej osobie, kiedy ten grał w siatkówkę plażową z dziewczynami oraz jakimiś randomowymi osobami. Dobrze mu to wychodziło i choć momentami popełniał jakieś głupie pomyłki, to zawsze się przy tym głupkowato śmiał.
-Zakochałeś się po uszy. Widać to po tobie, Hayate – usłyszałem, kiedy Satoru usiadł przy mnie po tym jak wygrzewał się na słońcu, nabierając lekkich rumieńców na twarzy.
- Pierwszy raz od dawna czuję coś takiego. Mam wrażenie, że Masaharu bierze mnie na poważnie, ale część mnie nie chce tego pojąć - zaśmiałem się nieco, odrywając wzrok od chłopaka, aby spojrzeć na długowłosego, który białe włosy aktualnie miał związane w luźny kok.
-Jesteście jeszcze młodzi, nie musicie od razu zamieszkiwać razem i się hajtać, choć z tym to akurat łatwe i tak nie będzie – powiedział, posyłając mi swój delikatny uśmiech. -Rany, brzmię, jak jakiś dziadek. Fujka – skrzywił się, na co parsknąłem śmiechem, zarabiając przez to kuksańca w bok.
- Masz rację, nie musimy z niczym się śpieszyć - uśmiechnąłem się. Co prawda, to nie strach czy obawy były moim problemem. Z tyłu głowy miałem brata. Seiji'ego, który w ogóle w takich chwilach nie powinien pojawiać się w mojej głowie, a jednak to robi.
W końcu każdy z nas miał dość słonecznych promieniu, dogadując się, że pójdziemy coś teraz przekąsić oraz się napić. Zebraliśmy swoje rzeczy, niektórzy zarzucając ubrania na stroje kąpielowi, inni zdecydowali się upchnąć je w torbie lub plecaku. Sam ubrałem swoją koszulkę, chcąc już nieco bardziej uchronić się przed słońcem.
- Tylko nie dręczcie moje brata w pracy, bo da nam zakaz wstępu - zaśmiałem się, patrząc uważnie po znajomych. Masaharu pewniej złapał moją dłoń, delikatnie przesuwając kciukiem po wewnętrznej stronie dłoni.
-Młody Hasegawa na pewno ma powodzenie. Tyle ślicznotek tutaj, że na pewno już dostał kilka numerów telefonu – stwierdziła Yuna, przeczesując palcami swoje wilgotne włosy.
- Mówisz tak, jakbym ja był jakiś stary - powiedziałem, zerkając na przyjaciółkę, która skinęła głową, więc dopadłem ją, targając jej włosy, na co dziewczyna krzyczała rozbawiona całą sytuacją.
-Zachowujcie się, bo przestanę się do was przyznawać – oznajmił nam wszystko Satoru, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Powoli docieraliśmy do celu, a moja radość zmieniała się we wściekłość, kiedy z daleka dostrzegłem niebieską czuprynę. Co prawda, nie tylko jedna osoba nosi taki kolor, ale Seiji był bardzo blisko tej osoby, co sprawiło, że nie miałem żadnych wątpliwości.
- Co ten dupek tutaj robi? - Mruknąłem, na co Masaharu zareagował westchnięciem, patrząc uważnie na niebieskowłosego.
-Nie rób scen, nic złego się nie dzieje – usłyszałem, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie.
- Kręci się wokół mojego brata. Zachowuje się jak jakiś pieprzony stalker - powiedziałem, jednakże dłużej nie mogliśmy o tym rozmawiać, bo byliśmy coraz bliżej brata, więc na nowo delikatnie się uśmiechnąłem.
- Cześć młody - powiedziałem, puszczając rękę Masaharu i podszedłem do brata, aby go zamknąć w uścisku. Może między nami za wiele się nie poprawiło, ale... Cholera, nawet rzadziej rozmawiamy. Wszyscy przywitali się z Seijim, po czym stwierdzili, że pójdą zająć stolik w środku, bo klima chodziła, a oni potrzebowali się schłodzić. Masaharu również poszedł z nimi, ponieważ dobrze pamiętał, jak mój młodszy brat na niego reagował, a nie chciał robić zamieszania, kiedy ludzie się kręcili.
-Pamiętaj, bądź grzeczny! - Krzyknął, zanim zniknął z pozostałymi w środku. Pokazałem mu środkowego palca, po czym spojrzałem na niebieskowłosego, który wylegiwał się na leżaku. Zdjąłem okulary, zakładając je na głowę.
- To ty jesteś tym kolesiem, co przyniósł mojego brata do domu? Wiesz, w dniu kiedy Seiji uszkodził sobie kostkę - zmrużyłem oczy, przenosząc wzrok na brata, aby zobaczyć, jak zareaguje. - Cóż za zbieg okoliczności, że znów cię widzę przy moim bracie. Mam nadzieję, że nie utrudniasz mu pracy.
Widać było po mnie, że jestem wrogo nastawiony, jednakże obiecałem nie robić obciachu, więc musiałem uniknąć awantur. Nie chciałem, by brat mnie jeszcze bardziej znienawidził, dlatego zwróciłem się tym razem do niego.
- Odpowiednio się ochroniłeś przed słońcem? I jak sobie radzisz? - zapytałem, ignorując obecność niebieskiej czupryny. Wolałbym, żeby go tutaj nie było, ale nie mogę mu zabronić przychodzić tutaj, a jedynie pilnować brata, by ten facet nie zrobił czegoś głupiego.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mój wzrok zdecydowanie za długo utknął w jednym miejscu, a konkretnie na złączonych dłoniach brata z Masaharu. Nawet niezauważyłem, kiedy kurczowo zacisnąłem pięść, a usta zamieniły w wąską linię. Na szczęście nie trwało to zbyt długo, bo zaraz poczułem badawcze spojrzenie Kazuyi. Zdecydowanie nie byłem na to gotowy, ale nie mogłem nic poradzić. Byli coraz bliżej, więc wstałem na równe nogi, otrzepując plażowe spodenki z piasku oraz czarny przypasany do bioder fartuszek z kieszonką na notatnik oraz portfel do wydawania drobnych.
- O-Ohayo bracie - lekko zaskoczony nie odwzajemniłem objęcia Hayate, patrząc na niego lekko zaskoczony i skrępowany, bo jednak ludzie wokół patrzyli! Na karku poczułem nawet wzrok kucharza, jakby właśnie studiował nowe drugoplanowe postacie! A przecież nie żyjemy w jakiejś k-popowej dramie!
- Witaj Yuna! Dawno się nie widzieliśmy. Wyglądasz jak zawsze odświeżająco - przywitałem się najpierw z Yuna, bo jedynie ją znałem tka naprawdę. Dziwiłem się, że nie było jeszcze Reia, ale pewnie znowu miał problemy ze swoim chłopakiem. Cóż, brat coś mi tam wspominał o nim, ale nie chciałem znać szczegółów. Nie byli moimi przyjaciółmi. Do tego odkąd mam mniej styczności z starszym Hasegawa, to prawie ich nie widuję. Potem zwróciłem się do kolejnej obcej osoby, a samego Masaharu... jedynie spiorunowałem wzrokiem. Nie miałem zamiaru udawać milusińskiego. Nie miałem ochoty na niego patrzyć, a co dopiero witać! Oskrażycielsko odprowadziłem go do wejścia knajpy, czując gdzieś głęboko w sobie ulgę, że go już nie ma. Z pewnością poproszę kucharza, aby napluł mu do zamówienia. Gdy Hayate odsłonił swój wzrok, dopiero wtedy poczułem dziwnie gęstą, napiętą atmosferę kipiącą między tą dwójką i nie rozumiałem dlaczego. Czemu brat był tak agresywnie nastawiony na Sato? Nie znałgo, ale w sumie... ja nie byłem lepszy. Wróć! To było całkiem co innego! Ja ich przyłapałem na ruchaniu! Spoglądnąłem na Kazuye, a ten ewidentnie nic sobie nie robił z Hasegawy, wręcz podszedł do niego lekceważająco, jak do gówniaka. Uśmiechnął się niby to przyjacielsko spgolądająć znad okularów w jego stronę.
- Owszem, to ja w całej okazałości. Kazuya Sato, miło mi - nasunął z powrotem okulary na nos. - Jakże bym śmiał, wręcz pilnuję, aby wypełniał swoje obowiązki w należyty sposób - wzruszył ramionami na co ja przewróciłem oczyma. Szybko się wzdrygnąłem dostrzegając jak brat na mnie spogląda. Czy zrobiłem coś złego?
- Trując mi dupę nowymi zamówieniami? - dogryzłem mu, na co ten się roześmiał.
- Tylko mi nie mów, że z tego nie korzystasz - pomachał kolejną nabitą kulką Takoyaki, na co uciekłem lekko zmieszany wzrokiem, wracająć do rozmowy z bratem.
- Zapomniałem kremu, ale Sato ma jeden przy sobie. Pożyczę od niego. Co do pracy, naprawdę dobrze mi się pracuję - coś czułem, że Kazyua sobie dopowiada dialogi w stylu "dzieki mnie ta cudna atmosfera" i błagałem w duchu, aby milczał. Na szczęście zajęty był znów pisaniem czegoś w laptopie. - Klienci są mili, dają fajne napiwki, chociaż czasem jest ciężko w porze obiadowej. Ale daję radę - pokazałęm swojego ledwo widocznego bicepsa z szerokim uśmiechem.
- Co tu robicie? Zaskoczyło mnie, że przyjechałeś. Myślałem, że zajrzycie do bliższych plaż - cieszyło mnie to, że przyjechał tutaj, bo mogłem go zobaczyć. Coraz mniej się widywaliśmy, a jeśli faktycznie zmieni mieszkanie... już pewnie nigdy go nie zobaczę. Może jedynie na święta. Do tego ten zasrany Masaharu...
- To jak, wchodzisz do środka? Spiszę wasze zamówienie.
- Seiji, za pół godziny masz przerwe, pamiętaj co mi obiecałeś - pomachał do mnie z leżaka, nawet nie odwracając się w naszą stronę, gdy wchodziliśmy do środka. Ja jedynie odpowiedziałem tak, tak jakby od niechcenia. Przyjęcie zamówienia od nich... nie będzie łatwe, a to tylko za prawą Masaharu.
- O-Ohayo bracie - lekko zaskoczony nie odwzajemniłem objęcia Hayate, patrząc na niego lekko zaskoczony i skrępowany, bo jednak ludzie wokół patrzyli! Na karku poczułem nawet wzrok kucharza, jakby właśnie studiował nowe drugoplanowe postacie! A przecież nie żyjemy w jakiejś k-popowej dramie!
- Witaj Yuna! Dawno się nie widzieliśmy. Wyglądasz jak zawsze odświeżająco - przywitałem się najpierw z Yuna, bo jedynie ją znałem tka naprawdę. Dziwiłem się, że nie było jeszcze Reia, ale pewnie znowu miał problemy ze swoim chłopakiem. Cóż, brat coś mi tam wspominał o nim, ale nie chciałem znać szczegółów. Nie byli moimi przyjaciółmi. Do tego odkąd mam mniej styczności z starszym Hasegawa, to prawie ich nie widuję. Potem zwróciłem się do kolejnej obcej osoby, a samego Masaharu... jedynie spiorunowałem wzrokiem. Nie miałem zamiaru udawać milusińskiego. Nie miałem ochoty na niego patrzyć, a co dopiero witać! Oskrażycielsko odprowadziłem go do wejścia knajpy, czując gdzieś głęboko w sobie ulgę, że go już nie ma. Z pewnością poproszę kucharza, aby napluł mu do zamówienia. Gdy Hayate odsłonił swój wzrok, dopiero wtedy poczułem dziwnie gęstą, napiętą atmosferę kipiącą między tą dwójką i nie rozumiałem dlaczego. Czemu brat był tak agresywnie nastawiony na Sato? Nie znałgo, ale w sumie... ja nie byłem lepszy. Wróć! To było całkiem co innego! Ja ich przyłapałem na ruchaniu! Spoglądnąłem na Kazuye, a ten ewidentnie nic sobie nie robił z Hasegawy, wręcz podszedł do niego lekceważająco, jak do gówniaka. Uśmiechnął się niby to przyjacielsko spgolądająć znad okularów w jego stronę.
- Owszem, to ja w całej okazałości. Kazuya Sato, miło mi - nasunął z powrotem okulary na nos. - Jakże bym śmiał, wręcz pilnuję, aby wypełniał swoje obowiązki w należyty sposób - wzruszył ramionami na co ja przewróciłem oczyma. Szybko się wzdrygnąłem dostrzegając jak brat na mnie spogląda. Czy zrobiłem coś złego?
- Trując mi dupę nowymi zamówieniami? - dogryzłem mu, na co ten się roześmiał.
- Tylko mi nie mów, że z tego nie korzystasz - pomachał kolejną nabitą kulką Takoyaki, na co uciekłem lekko zmieszany wzrokiem, wracająć do rozmowy z bratem.
- Zapomniałem kremu, ale Sato ma jeden przy sobie. Pożyczę od niego. Co do pracy, naprawdę dobrze mi się pracuję - coś czułem, że Kazyua sobie dopowiada dialogi w stylu "dzieki mnie ta cudna atmosfera" i błagałem w duchu, aby milczał. Na szczęście zajęty był znów pisaniem czegoś w laptopie. - Klienci są mili, dają fajne napiwki, chociaż czasem jest ciężko w porze obiadowej. Ale daję radę - pokazałęm swojego ledwo widocznego bicepsa z szerokim uśmiechem.
- Co tu robicie? Zaskoczyło mnie, że przyjechałeś. Myślałem, że zajrzycie do bliższych plaż - cieszyło mnie to, że przyjechał tutaj, bo mogłem go zobaczyć. Coraz mniej się widywaliśmy, a jeśli faktycznie zmieni mieszkanie... już pewnie nigdy go nie zobaczę. Może jedynie na święta. Do tego ten zasrany Masaharu...
- To jak, wchodzisz do środka? Spiszę wasze zamówienie.
- Seiji, za pół godziny masz przerwe, pamiętaj co mi obiecałeś - pomachał do mnie z leżaka, nawet nie odwracając się w naszą stronę, gdy wchodziliśmy do środka. Ja jedynie odpowiedziałem tak, tak jakby od niechcenia. Przyjęcie zamówienia od nich... nie będzie łatwe, a to tylko za prawą Masaharu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kazuya Sato. Na pewno dobrze zapamiętam to imię, aby wiedzieć kogo szukać, gdyby zranił mojego brata. Wiadomo, nie mogłem Seijiemu zakazywać się spotykać z tym facetem, bo przecież nie ja byłem od tego. Na dodatek wchodził już w dorosłość, więc sam podejmował decyzję i wcale nie musiał się liczyć ze zdaniem innym. Nie podobało mi się jednak to, że Kazuya kręcił się wokół Seijiego niczym jakiś smród, kiedy tak naprawdę ledwo się znali.
- Hayate, nazwiska chyba nie muszę ci mówić - powiedziałem, posyłając mu sztuczny uśmiech, z którego nie byłem dumny, ale nie mogłem inaczej. Typek mnie irytował, tym bardziej, że zawracał głowę mojemu bratu, kiedy ten pracował. Mimo tego, widziałem, że się dogadują. Sam Seiji nie wyglądał na wkurzonego obecnością Sato. Możliwe, że przesadzałem, ale... Zwyczajnie martwiłem się o swojego młodszego brata, to już naturalna rzecz, tym bardziej, że to był ktoś nowy w otoczeniu Seijiego. Jaki byłby ze mnie brat, gdybym olał coś takiego?
- To dobrze, choć tym bicepsem raczej nikogo nie powalisz - uśmiechnąłem się do brata, który w końcu zwrócił na mnie uwagę. W końcu stałem tuż przed nim, a wolał zajmować swoim swoim nowym kolegą.
Cóż, nie powinienem zabierać mu dużo czasu, głównie dlatego, że był w pracy, ale również z powodu moich znajomych, którzy na pewno siedzieli jeszcze bardziej głodni.
- Wiesz dobrze, że te plaże u nas są często bardzo zatłoczone, a na dodatek rodzice chcieli, abym przyjechał na przeszpiegi, nie powiedzą ci tego, ale naprawdę się martwią - powiedział, czując, że nawet taka wymówka jest dobra i prawdziwa. Może osobiście mi tego nie mówili, ale wiedziałem po nich, że martwią się o młodszego syna, który jest poza domem na czas wakacji. Niby jesteśmy już dorośli, ale rodzice nadal traktują nas tak, jakbyśmy byli małymi dziećmi, którzy potrzebują opieki dorosłego.
- Też sam chciałem sprawdzić czy jakieś szkodniku się tutaj nie kręcą, ale najwidoczniej się spóźniłem - powiedziałem, kątem oka patrząc na jego nowego znajomego. O niego mi chodziło i każdy chyba to wiedział, ponieważ nawet Sato uniósł kąciki ust do góry w sarkastycznym uśmiechu. - Tak, chodźmy - uśmiechnąłem się delikatnie do brata, po czym skierowałem się do środka baru, starając się nie reagować na słowa niebieskiej czupryny. Moi znajomi już się rozsiedli przy większym stoliku, zaś Masaharu zostawił wolne miejsce obok siebie tak, abym mógł siedzieć przy oknie, za co podziękowałem mu spojrzeniem. Wiedział, że będę chciał mieć oko na brata oraz Kazuye.
- Tylko nie zestresujcie go - poprosiłem znajomych, po czym wcisnąłem się obok Masaharu, który pod stołem położył dłoń na moim lekko odsłoniętym udzie, zaciskając delikatnie palce. Zarumieniłem się na ten gest, po czym sięgnąłem po menu, aby zająć czymś głowę. Każdy z nich zaczął po kolei składać zamówienia. Mniejsze lub większe, ale robili to bez jakiś niepotrzebnych zmian czy problemów. Też nie przekrzykiwali się jedno przez drugie za co byłem im wdzięczny, bo czasami potrafili zachowywać się jak jakieś dzikusy.
- Dla mnie będzie makaron udon z kurczakiem w sosie mango-chilli oraz Hata truskawkowa do picia - powiedziałem, posyłając bratu uroczy uśmiech. Miałem nadzieję, że tyle zamówień naraz nie stanowi dla niego większego problemu. Też nie miał co się stresować, tym bardziej nami, bo jednak żadne z nas nie będzie mu robiło problemy o pomyłkę czy coś.
-Seiji, może chcesz do nas dołączyć w wolnej chwili? Chętnie sprawdzimy czy masz tak samo okropny charakter, jak Hayate – odezwał się Satoru, na co przewróciłem oczami.
- Od razu „okropny”... Nie przesadzaj - prychnąłem, na co pozostali się zaśmiali, a ja nadąłem policzki, jak małe dziecko. - Mimo tego, miło by było, gdybyś z nami trochę posiedział - powiedziałem do brata, przypominając sobie, że miał jakieś plany na przerwę, a nie chciałem do nich doprowadzić.
-Możesz nawet zaprosić swojego przyjaciela, będzie raźniej – oznajmiła Yuna, na co miałem ochotę jej przywalić. Zwykle nie dochodzi u mnie do rękoczynów, ale w tym przypadku mógłbym się nie powstrzymać.
Dopiero dłoń Masaharu sprawiła, że się uspokajałem, kiedy delikatnie przesuwał palcami po mojej nodze, zahaczając nieco o materiał kąpielówek. Przełknąłem gulę w gardle, ponieważ takie zachowanie nieco mnie podniecało, a przecież byliśmy w knajpie z innymi i to jeszcze w miejscu, gdzie pracował mój brat.
- Przestać mnie zaczepiać - szepnąłem do chłopaka, który posłał mi zadziorny uśmiech i pochylił się nad moim uchem.
-Dobrze wiem, że ci się to podoba – wyszeptał, a na moich polikach pojawił się mocniejszy rumieniec. Dlaczego akurat teraz?!
- Abyś się udławił tą swoja smażoną rybką - pokazałem mu język, po czym strzepnąłem jego dłoń ze swojego uda, dając mu do zrozumienia, że tego nie potrzebuję.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Naburmuszyłem się z pretensjami do brata, gdy zaczął wyśmiewać mojego zacnego bicepsa. Co jak co! To były same mięście! Zero nadmuchanych od sterydów balony! Co prawda z lekkim tłuszczykiem, ale no... nie chce mieć twardych jak skała rąk! Muszą być też nieco mięciusie... Poza tym nigdy jakoś nie kochałem sportu jak Hayate. Nawet nie byłem pewien czy nadal tak żyje sportem jak kiedyś. Pewnie ta praca jak i zasrany Masa-coś tam zaprzątają mu głowę.
- No tak, cali rodzice - zachichotałem, słuchając jego kolejnych słów i lekko mnie zaskoczył. Zwłaszcza, że wzrok starszego Hasegawy uciekł gdzieś za moje ramię. Poczułem dziwną, napiętą atmosferę. Z pewnością Hayate miał coś na myśli, ale nie mogłem pojąć o co mu chodziło. Do czego pił i co tak zainteresowało uwagę brata, aby ten uciekł wzrokiem na coś innego. Mimo to nie miałem odwagi odwrócić się za siebie, bo jeszcze ktoś pomyślałby, że go obgadujemy. A ja tu pracowałem! I w sumie nie miałem też wiele czasu aby robić pogawędki z rodziną czy przyjaciółmi.
Weszliśmy do środka, Hayate zagrzał sobie miejsce obok swojego kutasa, a mnie aż brewka drgnęła. Miałem ochotę napluć mu na twarz, jednak byłem w pracy i na tych pieniądzach zależało mi bardziej. Panując nad swoimi wszelakimi emocjami, uśmiechnąłem się do nich najcieplej jak potrafiłem, wyciągając notes, aby niczego nie pominąć.
Chowają długopis i dziękując za złożenie zamówienia, poprosiłem, aby poczekali na swoje rzeczy, i że zaraz przyniosę picie. Miałem już odwracać się do nich plecami, ale Satoru zagadał do mnie. Było to nie lada zaskoczeniem.
- Ja? Obawiam się, że jestem o wiele gorszy od brata - wszyscy odebrali to jako żart, tak mi się przynajmniej zdawało, choć było w tym okropnie dużo prawdy. Odkryłem prawdę o Hayate i to wykorzystałem, całowałem się z nim, sprawiłem mu wiele kłopotów. Zraniłem Megumi i ją również wykorzystałem, a teraz... spojrzałem niezadowolony ukradkiem na Masaharu. Gdybym mógł, to i jego bym się pozbył, ale nie mogę. Brat jest szczęśliwy. Ja z kolei muszę o nim zapomnieć. Wyleczyć się od pragnienia dotyku ciała Hayate, od bliskości z nim, od spędzania razem czasu. Był niczym nakrotyk, dla którego ćpun potrafi zrobić wiele. Musiałem iść na odwyk i to poważny, a on jak na złość, pojawił się tutaj.
Roześmiałem się razem z pozotałymi, gdy wspomnieli o wspólnym spędzeniu czasu, ciągle gnębiąc brata, co było naprawdę urocze. Spojrzałem w stornę wyjścia, mając idealny widok na czuprynę niebieskowłosego. Obiecałem mu, że razem pójdziemy popływać. Chyba miałem to wypisane na twarzy, bo Yuna zaraz od razu wypaliła z propozycją zaproszenia również Kazuyi.
- Jeśli to nie będzie kłopot, to bardzo chętnie, ale od razu mówię, że kąpiel w morzu jest obowiązkowa - w końcu obiecałem to Sato. Zostawiłem całą grupę na moment samych, wracając z napojami na tacy. O dziwo przez te kilka dni nabrałem nie małej wpracy, więc rozdanie napojów nie sprawiło mi większego problemu. W między czasie obsłużyłem jeszcze kilka gości, podchodząc do Kazuyi, który zamówił kolejnego drinka, ale tym razem bez alkoholu. Wróciłem, a dania dla brata i jego przyjaciół były już gotowe. Wszystko zaniosłem im do stołu zadowolony z siebie.
- Masz też coś ekstra ode mnie - uśmiechnąłem się do Hayate. Wcześniej poprosiłem kucharza, aby wrzucił tam krewetke w tempurze. Byliśmy w kanjpie, więc różnie się robiło, aby mieć co w przerwie zjeść. Branża gastronomiczna jest przerażająca.
- Mam nadzieję, że wam posmakuje. Mamy całkiem niezłego kucharza - zachwaliłem znajomego, ściągająć z siebie fartuszek przywiązany do spodenek kąpielowych. Nawet niezauważyłem, a zaczynałem łapać delikatną opaleniznę.
- Se-i-ji - lekko zaskoczony odwróciłem się w stornę wyjścia, a w progu stanął podparty o framugę Kazuya z kremem w dłoni i dziwnym uśmieszkiem. - Obiecałeś mi wspólną kąpiel - brzmiał bardzo dwuznacznie na co rzuciłem w jego stronę fartuszkiem. Celnie w twarz, ale widać było, że na to pozwolić, bo zwyczajnie nie robił uniku.
- Nie mów tak, bo brzmisz okropnie - fuknąłem na co ten się roześmiał, pozbywając się fartucha.
- Trzeba cię nasmarować. Inaczej będziesz później jęczałz bólu - podszedł do nas, lustrując kolejno każdą siedzącą osobę. - Miło mi was poznać. Jestem Kazuya Sato - przywitał się z bardzo przyjacielskim uśmiechen. Naprawdę, miał śliczne uzębienie, a jego oczy błyszczały szczerymi intencjami. Aż za szczerymi, choć momentami ten błysk wyglądał nieco inaczej, gdy napotykał na swym radarze brata oraz Masaharu. Dziwne.
- Właśnie! - klasnąłem pięścią o rozłożoną dłoń. - Zaproponowali nam przyłączenie się do nich. Wiesz, w grupie zawsze raźniej - rzuciłem propozycją do niebieskowłosego na co ten zdawał się długo nad tym rozmyślać. Jakby przeliczał, czy to mu się opłaci.
- Mi tam pasuje. Daj zjeść wszystkim w spokoju, a w tym czasie zadbamy o to, abyś nie przyjął za dużo witaminy D - zawiesił rękę na moim ramieniu i lekko pospieszając zaciągnął na zewnątrz, na swoje stanowisko "pracy". Poprosił, abym się rozluźnił i rozmarowując nieco kremu w dłoniach, zaczął go rozprowadzać dokładnie i niepsiesznie po moich plecach, a sam w tym czasie zająłem się rękoma.
- Masz bardzo przyjemnego brata. Bardzo się o ciebie troszczy, co? - spytał, na co przytaknąłem lekko zaskoczony. Ani razu o nim nie wspomniał, gdy tu był. Dopiero, kiedy zobaczył go na własne oczy.
- W końcu jesteśmy rodziną. Jeden jest za drugim, choć czasem się kłócimy - zaśmiałem się, przechodząc do nóg. Sam Kazuya nie pozwolił mi jednak długo się nimi zajmować, bo klęknął zaraz na przeciwko mnie, łapiąc za jedną nogę. Poczułem jak zaczynam się rumienić, więc szybko uciekłem wzrokiem od jego świdrującego spojrzenia.
- No tak, cali rodzice - zachichotałem, słuchając jego kolejnych słów i lekko mnie zaskoczył. Zwłaszcza, że wzrok starszego Hasegawy uciekł gdzieś za moje ramię. Poczułem dziwną, napiętą atmosferę. Z pewnością Hayate miał coś na myśli, ale nie mogłem pojąć o co mu chodziło. Do czego pił i co tak zainteresowało uwagę brata, aby ten uciekł wzrokiem na coś innego. Mimo to nie miałem odwagi odwrócić się za siebie, bo jeszcze ktoś pomyślałby, że go obgadujemy. A ja tu pracowałem! I w sumie nie miałem też wiele czasu aby robić pogawędki z rodziną czy przyjaciółmi.
Weszliśmy do środka, Hayate zagrzał sobie miejsce obok swojego kutasa, a mnie aż brewka drgnęła. Miałem ochotę napluć mu na twarz, jednak byłem w pracy i na tych pieniądzach zależało mi bardziej. Panując nad swoimi wszelakimi emocjami, uśmiechnąłem się do nich najcieplej jak potrafiłem, wyciągając notes, aby niczego nie pominąć.
Chowają długopis i dziękując za złożenie zamówienia, poprosiłem, aby poczekali na swoje rzeczy, i że zaraz przyniosę picie. Miałem już odwracać się do nich plecami, ale Satoru zagadał do mnie. Było to nie lada zaskoczeniem.
- Ja? Obawiam się, że jestem o wiele gorszy od brata - wszyscy odebrali to jako żart, tak mi się przynajmniej zdawało, choć było w tym okropnie dużo prawdy. Odkryłem prawdę o Hayate i to wykorzystałem, całowałem się z nim, sprawiłem mu wiele kłopotów. Zraniłem Megumi i ją również wykorzystałem, a teraz... spojrzałem niezadowolony ukradkiem na Masaharu. Gdybym mógł, to i jego bym się pozbył, ale nie mogę. Brat jest szczęśliwy. Ja z kolei muszę o nim zapomnieć. Wyleczyć się od pragnienia dotyku ciała Hayate, od bliskości z nim, od spędzania razem czasu. Był niczym nakrotyk, dla którego ćpun potrafi zrobić wiele. Musiałem iść na odwyk i to poważny, a on jak na złość, pojawił się tutaj.
Roześmiałem się razem z pozotałymi, gdy wspomnieli o wspólnym spędzeniu czasu, ciągle gnębiąc brata, co było naprawdę urocze. Spojrzałem w stornę wyjścia, mając idealny widok na czuprynę niebieskowłosego. Obiecałem mu, że razem pójdziemy popływać. Chyba miałem to wypisane na twarzy, bo Yuna zaraz od razu wypaliła z propozycją zaproszenia również Kazuyi.
- Jeśli to nie będzie kłopot, to bardzo chętnie, ale od razu mówię, że kąpiel w morzu jest obowiązkowa - w końcu obiecałem to Sato. Zostawiłem całą grupę na moment samych, wracając z napojami na tacy. O dziwo przez te kilka dni nabrałem nie małej wpracy, więc rozdanie napojów nie sprawiło mi większego problemu. W między czasie obsłużyłem jeszcze kilka gości, podchodząc do Kazuyi, który zamówił kolejnego drinka, ale tym razem bez alkoholu. Wróciłem, a dania dla brata i jego przyjaciół były już gotowe. Wszystko zaniosłem im do stołu zadowolony z siebie.
- Masz też coś ekstra ode mnie - uśmiechnąłem się do Hayate. Wcześniej poprosiłem kucharza, aby wrzucił tam krewetke w tempurze. Byliśmy w kanjpie, więc różnie się robiło, aby mieć co w przerwie zjeść. Branża gastronomiczna jest przerażająca.
- Mam nadzieję, że wam posmakuje. Mamy całkiem niezłego kucharza - zachwaliłem znajomego, ściągająć z siebie fartuszek przywiązany do spodenek kąpielowych. Nawet niezauważyłem, a zaczynałem łapać delikatną opaleniznę.
- Se-i-ji - lekko zaskoczony odwróciłem się w stornę wyjścia, a w progu stanął podparty o framugę Kazuya z kremem w dłoni i dziwnym uśmieszkiem. - Obiecałeś mi wspólną kąpiel - brzmiał bardzo dwuznacznie na co rzuciłem w jego stronę fartuszkiem. Celnie w twarz, ale widać było, że na to pozwolić, bo zwyczajnie nie robił uniku.
- Nie mów tak, bo brzmisz okropnie - fuknąłem na co ten się roześmiał, pozbywając się fartucha.
- Trzeba cię nasmarować. Inaczej będziesz później jęczałz bólu - podszedł do nas, lustrując kolejno każdą siedzącą osobę. - Miło mi was poznać. Jestem Kazuya Sato - przywitał się z bardzo przyjacielskim uśmiechen. Naprawdę, miał śliczne uzębienie, a jego oczy błyszczały szczerymi intencjami. Aż za szczerymi, choć momentami ten błysk wyglądał nieco inaczej, gdy napotykał na swym radarze brata oraz Masaharu. Dziwne.
- Właśnie! - klasnąłem pięścią o rozłożoną dłoń. - Zaproponowali nam przyłączenie się do nich. Wiesz, w grupie zawsze raźniej - rzuciłem propozycją do niebieskowłosego na co ten zdawał się długo nad tym rozmyślać. Jakby przeliczał, czy to mu się opłaci.
- Mi tam pasuje. Daj zjeść wszystkim w spokoju, a w tym czasie zadbamy o to, abyś nie przyjął za dużo witaminy D - zawiesił rękę na moim ramieniu i lekko pospieszając zaciągnął na zewnątrz, na swoje stanowisko "pracy". Poprosił, abym się rozluźnił i rozmarowując nieco kremu w dłoniach, zaczął go rozprowadzać dokładnie i niepsiesznie po moich plecach, a sam w tym czasie zająłem się rękoma.
- Masz bardzo przyjemnego brata. Bardzo się o ciebie troszczy, co? - spytał, na co przytaknąłem lekko zaskoczony. Ani razu o nim nie wspomniał, gdy tu był. Dopiero, kiedy zobaczył go na własne oczy.
- W końcu jesteśmy rodziną. Jeden jest za drugim, choć czasem się kłócimy - zaśmiałem się, przechodząc do nóg. Sam Kazuya nie pozwolił mi jednak długo się nimi zajmować, bo klęknął zaraz na przeciwko mnie, łapiąc za jedną nogę. Poczułem jak zaczynam się rumienić, więc szybko uciekłem wzrokiem od jego świdrującego spojrzenia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Bycie dobrym starszym bratem czasami mnie przerastało. Nie widziało mi się spędzać czas z kolegą Seiji'ego, który od samego początku mnie do siebie nie przekonuje. Skrzywiłem się lekko, kiedy moi znajomi nabrali więcej energii, kiedy to młody Hasegawa zgodził się na wspólne spędzenie czasu na plaży. Nie wiem czemu, ale część mnie liczyła na to, że Seiji się nie zgodził. Odprowadziłem brata wzrokiem, który odszedł po zebraniu zamówień oraz krótkiej rozmowie.
-Uroczy jest – oznajmiła Yuna, na co Satoru skinął głową. - Nie to, co ty Hayate. Mógłbyś się nieco od brata uczyć.
- Po prostu przyznaj się, że wolisz młodsze kąski - przewróciłem oczami, po czym zerknąłem na Masaharu, który ponownie wędrował palcami po moim udzie, wkradając się pod kąpielówki. Tym razem mu nie przerywałem, bo jednocześnie odciągał moje myśli od znajomego
-Wiek nie gra roli, o ile jest to osoba pełnoletnia – wzruszyła ramionami, wytykając język w moim kierunku.
Seiji wrócił do nas z naszymi daniami, które wyglądały smakowicie oraz ładnie pachniały. Spojrzałem na swoje zamówienie, zerkając zaskoczony na brata, który stwierdził, że doda coś ekstra do mojego zamówienia. Nie bałem się, że pozostali będą tym zawiedzeni, że nic nie dostali.
- Dziękuję, to miłe z twojej strony - powiedziałem, posyłając bratu uśmiech. Jednakże, ten dość szybko znikł, kiedy usłyszałem niebieskowłosego. Masaharu chyba wyłapał mój wyraz twarzy, ponieważ szybko podkradł mi moją krewetkę, na co zwróciłem uwagę i przez moment walczyłem z nim o niewinną krewetkę, która należała mimo wszystko do mnie. Jednakże, walka nie była taka łatwa, ostatecznie i tak ją przegrywając, więc nadąłem policzki w niezadowoleniu. Pozostali zaczęli się przedstawiać Sato, na co ponownie przewróciłem oczami. Wszyscy poza mną byli w jakiś sposób zadowoleni, ale nie rozumiałem tego. Nawet nie znali mojego brata, oprócz Yuny, no i Masaharu, który wolał unikać Seiji'ego. Owszem, chciałem spędzić trochę czasu z bratem, ale bez jego kolegi, który za bardzo spoufalał się z młodym Hasegawą.
- Wydaje mi się, że Seiji ma dwie ręce i to dobrze działające... Myślę, że nie potrzebuje twojej pomocy przy smarowaniu.
-Hyate... Nie przeginaj – usłyszałem od Masaharu, który odwrócił moją twarz do siebie i otarł kciukiem kącik ust.
- Nie widzisz tego? Ten facet robi to specjalnie, aby mnie tylko wkurzyć - powiedziałem szeptem, nawet nie patrząc na brata, który ostatecznie wyszedł z lokalu, udając się ze swoim kolegą. Zacisnąłem usta, po czym zająłem się jedzeniem, zerkając przez okno. Miałem idealny widok na swojego brata i Sato. Nie podobało mi się to w jaki sposób jego dłonie błądziły po ciele Seiji'ego. Najchętniej zająłbym jego miejsce, aby samemu rozprowadzić krem z filtrem po skórze brata. Otrząsnąłem się z tych myśli, wracając na ziemię, jednocześnie dołączając się do rozmowy, na zmianę jedząc to, co zamówiłem.
Dość szybko uporaliśmy się z jedzeniem, więc mogliśmy dołączyć do mojego brata i jego kolegi. Masaharu cały czas mnie zaczepiał, aż w końcu przerzucił sobie mnie przez ramię i tak mnie zaprowadził przed mojego brata.
- Jesteś durny - zaśmiałem się, kiedy odstawił mnie na piasek.
-I tak to we mnie lubisz – uśmiechnął się, zbliżając się do mnie, aby mnie pocałować w usta, ale na czas zatrzymałem go dłonią.
- Teraz bez tego, wytrzymasz - uśmiechnąłem się zadziornie, po czym spojrzałem na Seiji'ego. - Jesteśmy - powiedziałem, podchodząc do brata i zmierzwiłem mu palcami włosy. Wiedziałem, że będziemy musieli wspólnie zaliczyć wodę, ale nie teraz. Miałem ochotę mieć jeszcze oko na tego przydupasa.
-Czym się zajmujesz Sato? Wcześniej nad czymś siedziałeś i jestem ciekawy, co takiego robisz, że nawet w wakacje musisz nad tym pracować – powiedział Satoru, który rozłożył ręcznik, zajmując od razu swoje miejsce i samemu nakładając dodatkowy filtr.
-Naprawdę zamierzasz go wypytywać o pracę? Jesteś okropny – stwierdziła Rika, która zajęła miejsce obok niego.
- Też jestem za, by nikt nie zaczynał tematu pracy. Są wakacje, odpocznijmy trochę od tego - uśmiechnąłem się, zerkając cały czas na brata, nad którym po chwili się nachyliłem. - Ścigamy się do wody? Kto przegrywa stawia lody - powiedziałem mu do ucha, po czym wyprostowałem się, by od razu rozebrać się do samych kąpielówek. Masaharu zagwizdał, na co pokazałem mu środkowy palec. Cóż, niech nie zapomina, że Seiji nadal tu jest, a nie chcę żadnych awantur.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Jeszcze tylko czapka - Kazuya sięgnął po swoją pomarańczową czapkę z daszkiem, wciskając na moją głowę, a ja poczułem jak delikatny rumieniec wylewa się na wysmarowane od kremu poliki. Z ukrytym westchnięciem usłyszałem jak reszta przyjaciół brata wychodzi z knajpy prosto w naszą strone. Sato spojrzał za mnie z dziwnym, niezadowolonym wyrazem. Zainteresowany sam zerknąłem przez ramię, żałując tego z całego serca. Widok ich razem był okrutnie bolesny. Zwłaszcza, kiedy Hayate tak się cieszył. Kiedy to nie ja byłem tego powodem.
- Widzimy - odpowiedziałem z iście sztucznym uśmiechem.
- Ależ nie mam nic przeciwko powiedzieć - powiedział niezwykle przyjacielsko Sato. Troche mu tego zazdrościłem, że potrafił tak dobrze odnalezć się w obcym otoczeniu, ale nie dziwota.
- A mi nie chciałeś tak łatwo zdradzić - fuknąłem, krzyzując ręce, na co on od razu się roześmiał.
- Musiałem mieć nutkę tajemniczości, zebyś nie uciekł - mrugnął okiem, kiedy to Hayate zagadał mnie odnośnie wyścigu. Zdecydowanie było to lepsze od patrzenia jak razem z Masaharu sie migdalą. Choć wolałem nie być rownież sam na sam z bratem. Przytaknąłem na propozycję, wstają z lezaka. Rozciągnąłem się nieco, zatrzymują na narysowanej na piasku lini, wyczekując sygnału do startu, który zademonstrowała Rika. Oboje ruszyliśmy w tym samym momencie. Choć z początku prowadziłem, to długie nogi brata szybko stworzyły spory między nami dystans. Hasegawa koniec końców miał dłuższe nogi ode mnie, więc nie miałem co się dziwić. Zsapany dotarłem do brzegu, jęcząc od zimnej wody, w której znalazłem się po same kolana. Z szerokimi krokami wchodziłem coraz głębiej, obejmując za ramiona.
- Cholera jasna, jak zimno - zaklnąłem, patrząc na Hayate. Powoli oswajałem się z temperaturą wody, patrząc na sylwetki znajomych w oddali. Byli zabawnie malutcy. Niczym poruszające plamki na złotym tle. - Widze, że masz udane wakacje - zagaiłem, czując między nami nieprzyjemną atmosfere. Może to tylko moja wyobraznia, ale obecność Hayate nie należała do najprzyjemniejszych. Powinienem cieszyć się jego szczęściem, ale zamiast tego pragnąłem wydrapać oczy Masaharu. Teraz wiem jak czuła się Megumi, gdy ją zwyczajnie wykorzystywałem.
- Z Masaharu też ci się układa jak widze. To dobrze - przesiąknięte kłamstwem słowa okrutnie łatwo przeszły mi przez gardło, mimo iż wzrok cały czas spoglądał na brzeg. Wiedziałem, że w tej chwili pękne jeśli spojrze na starszego Hasegawe. Rany ciąle były rozdrapywane. Tak boleśne.
Nagle moją uwagę przykuła niebieskia czupryna z diabelnie dobrze zbudowanym ciałem. Szedł w stronę morza, tak majestatycznie, że wszystko wokół przygasało. Miałem wrażenie, że patrzy w naszą stronę, niczym drapieżnik widzący swoją ofiare. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, kiedy woda zaczynała uderzać o jego lydki, a potem uda i brzuch. Po chwili zanurkował wyłaniając się na przeciw mnie z tym tajemniczym spojrzeniem spod zmruzonych powiek. Az przeszly mnie ciarki. Ręką zaczesał grzywke do tyłu, szczerzą uwodzicielsko w moją strone. Ja zaś zmarszczyłem brwi, gdy tylko otrzezwiałem.
- Co im nagadałeś - burknąłem osakrzycielsko.
- Tylko, że za mną tęsknisz, skoro tak wlepiales swoje oczęta w moją strone.
- Nie twoją, tylko waszą, a to już różnica.
- Oj tam, drobny szczegół. Pamietasz co mi obiecałeś? - spytał i nie dał mi chwili na odpowiedź, lapiąc w pasie i wrzucając do wody po sam czubek głowy. Oczywiście protestowałem, ale nie miałem z nim szans. Gdy tylko wyłonilem się spod tafli wody, zdzieliłem go po głowie, na co ten jedynie roześmiał się głośno.
- Chodźcie. Woda jest świetna - pomachal do pozostałych, napotykając na spojrzenie Hayate.
- Niezły bieg. Widac, że masz wyćwiczone nogi - jego slowa zabrzmiały dziwnie dwuznacznie co nie do końca mi się spodobało, ale przemilczałem, czując napiętą między nimi atmosfere.
- Widzimy - odpowiedziałem z iście sztucznym uśmiechem.
- Ależ nie mam nic przeciwko powiedzieć - powiedział niezwykle przyjacielsko Sato. Troche mu tego zazdrościłem, że potrafił tak dobrze odnalezć się w obcym otoczeniu, ale nie dziwota.
- A mi nie chciałeś tak łatwo zdradzić - fuknąłem, krzyzując ręce, na co on od razu się roześmiał.
- Musiałem mieć nutkę tajemniczości, zebyś nie uciekł - mrugnął okiem, kiedy to Hayate zagadał mnie odnośnie wyścigu. Zdecydowanie było to lepsze od patrzenia jak razem z Masaharu sie migdalą. Choć wolałem nie być rownież sam na sam z bratem. Przytaknąłem na propozycję, wstają z lezaka. Rozciągnąłem się nieco, zatrzymują na narysowanej na piasku lini, wyczekując sygnału do startu, który zademonstrowała Rika. Oboje ruszyliśmy w tym samym momencie. Choć z początku prowadziłem, to długie nogi brata szybko stworzyły spory między nami dystans. Hasegawa koniec końców miał dłuższe nogi ode mnie, więc nie miałem co się dziwić. Zsapany dotarłem do brzegu, jęcząc od zimnej wody, w której znalazłem się po same kolana. Z szerokimi krokami wchodziłem coraz głębiej, obejmując za ramiona.
- Cholera jasna, jak zimno - zaklnąłem, patrząc na Hayate. Powoli oswajałem się z temperaturą wody, patrząc na sylwetki znajomych w oddali. Byli zabawnie malutcy. Niczym poruszające plamki na złotym tle. - Widze, że masz udane wakacje - zagaiłem, czując między nami nieprzyjemną atmosfere. Może to tylko moja wyobraznia, ale obecność Hayate nie należała do najprzyjemniejszych. Powinienem cieszyć się jego szczęściem, ale zamiast tego pragnąłem wydrapać oczy Masaharu. Teraz wiem jak czuła się Megumi, gdy ją zwyczajnie wykorzystywałem.
- Z Masaharu też ci się układa jak widze. To dobrze - przesiąknięte kłamstwem słowa okrutnie łatwo przeszły mi przez gardło, mimo iż wzrok cały czas spoglądał na brzeg. Wiedziałem, że w tej chwili pękne jeśli spojrze na starszego Hasegawe. Rany ciąle były rozdrapywane. Tak boleśne.
Nagle moją uwagę przykuła niebieskia czupryna z diabelnie dobrze zbudowanym ciałem. Szedł w stronę morza, tak majestatycznie, że wszystko wokół przygasało. Miałem wrażenie, że patrzy w naszą stronę, niczym drapieżnik widzący swoją ofiare. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, kiedy woda zaczynała uderzać o jego lydki, a potem uda i brzuch. Po chwili zanurkował wyłaniając się na przeciw mnie z tym tajemniczym spojrzeniem spod zmruzonych powiek. Az przeszly mnie ciarki. Ręką zaczesał grzywke do tyłu, szczerzą uwodzicielsko w moją strone. Ja zaś zmarszczyłem brwi, gdy tylko otrzezwiałem.
- Co im nagadałeś - burknąłem osakrzycielsko.
- Tylko, że za mną tęsknisz, skoro tak wlepiales swoje oczęta w moją strone.
- Nie twoją, tylko waszą, a to już różnica.
- Oj tam, drobny szczegół. Pamietasz co mi obiecałeś? - spytał i nie dał mi chwili na odpowiedź, lapiąc w pasie i wrzucając do wody po sam czubek głowy. Oczywiście protestowałem, ale nie miałem z nim szans. Gdy tylko wyłonilem się spod tafli wody, zdzieliłem go po głowie, na co ten jedynie roześmiał się głośno.
- Chodźcie. Woda jest świetna - pomachal do pozostałych, napotykając na spojrzenie Hayate.
- Niezły bieg. Widac, że masz wyćwiczone nogi - jego slowa zabrzmiały dziwnie dwuznacznie co nie do końca mi się spodobało, ale przemilczałem, czując napiętą między nimi atmosfere.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jednak znajomy brata miał inne zdanie na temat mówienia o swojej pracy. Przewróciłem oczami, patrząc, jak zainteresowaniu słuchają uważnie, co Kauzya ma do powiedzenia. Serio? Właśnie na wakacjach chcieli tego słuchać? Dramat. Na szczęście sam Seiji mnie uratował od tego, kiedy zgodził się zrobić sobie ze mną wyścig. Wtedy na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech, ponieważ już dawno nie wygłupialiśmy się w taki sposób czy inny. Oddalaliśmy się od siebie i choć wiedziałem, że między nami nie będzie tak samo, to nie chciałem całkowicie stracić brata. Jest dla mnie ważny, najważniejszy wraz z rodzicami. Gdybym go całkowicie olał, mogę nawet śmiało powiedzieć, że porzucił, to czy kiedykolwiek byłoby między nami dobrze? Raczej nie, a jednak chciałem by wiedział, że nadal może na mnie liczyć, nawet jeśli tako Sato nie przypadł do mojego gustu. Sam nie wiem, jakbym zareagował, gdyby między nimi było coś więcej, a widziałem, że niebieska czupryna nie jest obojętna co do mojego brata. Te myśli pozwoliły mi przyśpieszyć, kiedy biegliśmy do wody. Kątem oka widziałem, jak wyprzedzam brata, by zaraz pierwszemu znaleźć się w wodzie. Zanurzyłem się, po czym z powrotem wyłoniłem się spod wody, aby unieść rękę ku górze.
- Nie przesadzaj, po takiej pracy na słońcu, to przyda ci się drobne ochłodzenie - uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do niego.
Co prawda, sam nie byłem zachwycony nagłą zmianą temperatury, ale i tak ciało zaraz się przyzwyczai, dlatego nie marudziłem. Spojrzałem na brata, lekko przekrzywiając głowę.
- Jeszcze trochę tych wakacji przed nami, więc nie mogę stwierdzić, że są udane - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, ale ten szybko zniknął, kiedy Seiji wspomniał o Masaharu. Nie poruszałem z nim tematu chłopaka, bo wiedziałem, że nie wypada. Mogłem też się z nim tutaj nie pojawiać, ale ciężko jest odwołać wszystkie plany.
- Nie musisz się do tego zmuszać, Seiji. Nie lubisz go i ja nie zamierzam naciskać na ciebie byś zdanie zmienił - powiedziałem, wyciągając dłoń w jego kierunku, ale się powstrzymałem. Nadal jestem dla niego obrzydliwy, więc nie chciałem by znów powiedział mi jakieś niemiłe słowa. - Między nami się układa, jestem szczęśliwy, ale nie robię sobie nadziei na nie wiadomo co - dodałem. Pewnie nadal kontynuowalibyśmy tą rozmowę, gdyby nie kolega Seiji'ego. Czy on musiał pojawiać się za każdym razem, kiedy chciałem spędzić czas z bratem? Spojrzałem w stronę plaży, na której pozostali się wylegiwali. Masaharu pomachał do mnie, więc mu odmachałem, ale uśmiech całkowicie znikł. Z boku patrzyłem na ich wygłupu i nie podobało mi się to. Czułem, jak coś ściska mnie w klatce piersiowej, a palce zaciskają się, tworząc pięści. Dobrze, że trzymałem dłonie pod wodą, bo nie chciałem by ci sobie coś pomyśleli. Czułem jednak pewną dumę z brata, który zdzielił Sato po głowie. Należało mu się i chętnie bym to poprawił. Pozostali, jak na zawołanie zaczęli zbierać się do wody.
- Dzięki, lata pracy - powiedziałem nieco obojętniej, niż planowałem. - Ty za to na pewno masz wyćwiczone palce, skoro tyle piszesz - dodałem, nie odwracając od niego wzroku.
- Owszem. Są w bardzo dobrej formie – dostałem odpowiedź wraz z jednoznacznym spojrzeniem. Zmarszczyłem brwi, po czym zerknąłem na brata. Zapewne nie wiedział, co między nami się działo, ale ja i Kazuya dobrze zdawaliśmy sobie sprawę z tego. Ja go nie lubiłem, a on o tym dobrze wiedział.
- Mam nadzieję, że ich formę zachowasz dla siebie - powiedziałem i podszedłem do niego, aby wyszeptać mu do ucha. - Inaczej zabiję.
Odsunąłem się od niego, jak tylko pozostali do nas dołączyli. Uśmiechnąłem się do Masaharu, którego zaraz potraktowałem chłodną wodą, ochlapując go całego, na co zaśmiał się. Yuna zabrała ze sobą piłkę, więc od razu było wiadomo, co chciała zrobić.
- Wiem, że pewnie wolicie popływać czy coś, ale trochę się zabawmy. Lepsza była by siatkówka plażowa, ale w wodzie też możemy poodbijać - uśmiechnęła się, po czym podbiła piłkę, która akurat leciała w moją stronę. Chciałem ją podbić, ale Masaharu miał inne plany, biorąc mnie na barana. Krzyknąłem wystraszony, wczepiając palce w jego włosy na co się skrzywił.
- Ty durniu! Na zawał bym zszedł - powiedziałem, ciągnąć go nieco mocniej za włosy, aby dostał nauczkę.
- Nie przesadzaj, tak będzie ciekawiej grać.
- Jest nas nieparzyście - zwróciłem uwagę, gdyż była nas teraz siódemka. Gdyby był sam Seiji, to byłoby łatwiej.
- Mną się nie przejmujcie, dobrze wiecie, że nie lubię się wysilać, chętnie poobserwuję - oznajmił Satoru, który nieco się od nas odsunął, aby przypadkiem później nie dostać piłką.
- No i załatwione, więc jak? Wchodzicie w to? - zapytał Masaharu, zaciskając pewniej dłonie na moich udach. Ja za to poluźniłem nieco palce na jego włosach, aby nie robić mu dłużej krzywdy. Cóż, może to wyglądać całkiem zabawnie, tym bardziej, jak ktoś wpadnie przez piłkę do wody.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie lubię to mało powiedziane. Wręcz nienawidziłem Masaharu. Wiele powodów dał mi ku temu i nie miałem zamairu tego zmieniać. Z jednej strony dobrze, że Hayate nie chciał zmusić mnie do polubienia go, ale nie miał on zielonego pojęcia ile potrzebowałem spokoju ducha, aby wytryzmać obecność tego zarazka. Był tak irytujący, zwłaszcza gdy kleił się do starszego brata. Cóż, nikt nigdy mi nie mówił, że miłość będzie łatwa, a o tej musiałem jak najszybciej zapomnieć. Potrzebowałem lekarstwa. Może Sato byłby sobrym pomysłem? Owszem, nie znałem jego orientacji, ale raczej nie był to problem zapytać go o to. Jednak jaka będzie wtedy reakcja niebieskowłosego? Czy nadal będzie chciał się ze mną przyjaźnić?
Spojrzałem pytająco w stronę Hasegawy oraz Sato, zastanawiając się jaką to wiadomość pozostawił wyłącznie dla mężczyzny. Kazuya jednak zdawał się nic sobie z tego nie robić, śląc jedynie niewinny, przyjazny uśmieszek do brata, a później do mnie. Podpłynąłem bliżej Kazuyi, kiedy to reszta ekipy do nas dołączyła. Od razu zrobiło się głośniej. Z bladym uśmiechem spojrzałem jak Masaharu bierze brata na barana i zacisnąłem usta w wąską linię. Okropny skurcz zagnieździł się w moim brzuchu, aż było mi niedobrze. Miałem ochotę zwymiotować, albo chociaż walnąć kogoś świeżbiącą pięścią. Tak, jak byłem z początku dobrze nastawiony na wspólną grę w piłkę, to na widok tego wszystkiego odechciało mi się. Czułem na sobie wzrok niebieskowłosego, ale jedynie stać mnie było na wlepianie wzroku w wzburzoną taflę wody. Wesołe pogawędki znajomych brata były niczym głuche echo. Nic nieznaczący szum mieszający z odgłosami morza. Nie chciałem tu być. Nie chciałem na to patrzeć. Nie chciałem ich widzieć!
- Ja ni- zacząłem, kiedy to Sato zawiesił na moim ramieniu rękę, ciężarem zmuszając, abym lekko się pochylił do przodu, lądując twarzą prawie w wodzie.
- Pewnie! Z chęcią zagramy! - oznajmił, patrząc na moją dziwną, przepraszającą minę. Byłem blady, ale nie z zimna.
- Niech ci będzie - burknąłem pod nosem, wzdychając przeciągle i wyprostowałem się, naładowany pozytywną energią mężczyzny. Podawaliśmy sobie kilka razy. Ja unikałem podań do Hayate z oczywistego powodu, ale za to Sato... nie szczędził paskudnych, trudnych zagrywek w ich kierunku. Co było z jednej strony zabawne. Potem nieco odpuścił, podając ją mnie, ale równie upierdliwie, aby przymusić zmoczenie się bardziej niż potrzeba. Nie raz ochlapał mnie wodą, nie raz odbijając zanurkowałem pod wodę, chwilę później wyłaniając się i otrzepując głowę niczym jakieś zwierzę. Specjalnie chlapiąc przy tym Sato. Nasze spojrzenia często spotykały się. Uśmiech Kazuya był bardzo elektryzujący i ciepły. Tak podobny do starszego Hasegawy.
- A co powiecie na berka? - zaproponował Sato, szczerząc się łobuzersko i odbił piłkę w stronę Masaharu.
Spojrzałem pytająco w stronę Hasegawy oraz Sato, zastanawiając się jaką to wiadomość pozostawił wyłącznie dla mężczyzny. Kazuya jednak zdawał się nic sobie z tego nie robić, śląc jedynie niewinny, przyjazny uśmieszek do brata, a później do mnie. Podpłynąłem bliżej Kazuyi, kiedy to reszta ekipy do nas dołączyła. Od razu zrobiło się głośniej. Z bladym uśmiechem spojrzałem jak Masaharu bierze brata na barana i zacisnąłem usta w wąską linię. Okropny skurcz zagnieździł się w moim brzuchu, aż było mi niedobrze. Miałem ochotę zwymiotować, albo chociaż walnąć kogoś świeżbiącą pięścią. Tak, jak byłem z początku dobrze nastawiony na wspólną grę w piłkę, to na widok tego wszystkiego odechciało mi się. Czułem na sobie wzrok niebieskowłosego, ale jedynie stać mnie było na wlepianie wzroku w wzburzoną taflę wody. Wesołe pogawędki znajomych brata były niczym głuche echo. Nic nieznaczący szum mieszający z odgłosami morza. Nie chciałem tu być. Nie chciałem na to patrzeć. Nie chciałem ich widzieć!
- Ja ni- zacząłem, kiedy to Sato zawiesił na moim ramieniu rękę, ciężarem zmuszając, abym lekko się pochylił do przodu, lądując twarzą prawie w wodzie.
- Pewnie! Z chęcią zagramy! - oznajmił, patrząc na moją dziwną, przepraszającą minę. Byłem blady, ale nie z zimna.
- Niech ci będzie - burknąłem pod nosem, wzdychając przeciągle i wyprostowałem się, naładowany pozytywną energią mężczyzny. Podawaliśmy sobie kilka razy. Ja unikałem podań do Hayate z oczywistego powodu, ale za to Sato... nie szczędził paskudnych, trudnych zagrywek w ich kierunku. Co było z jednej strony zabawne. Potem nieco odpuścił, podając ją mnie, ale równie upierdliwie, aby przymusić zmoczenie się bardziej niż potrzeba. Nie raz ochlapał mnie wodą, nie raz odbijając zanurkowałem pod wodę, chwilę później wyłaniając się i otrzepując głowę niczym jakieś zwierzę. Specjalnie chlapiąc przy tym Sato. Nasze spojrzenia często spotykały się. Uśmiech Kazuya był bardzo elektryzujący i ciepły. Tak podobny do starszego Hasegawy.
- A co powiecie na berka? - zaproponował Sato, szczerząc się łobuzersko i odbił piłkę w stronę Masaharu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kątem oka widziałem, że Seiji nie wygląda na przekonanego wspólną grą, ale jego kolega w magiczny sposób zmusił go do tego. Przewróciłem oczami, czując jak coś przekręca mi się w żołądku.
- No to super - powiedziałem, posyłając bratu delikatny uśmiech, po czym pochyliłem się nieco do przodu, aby pocałować Masaharu w usta. - A teraz żadnego siedzenia na barana, to głupie - dodałem nieco rozbawiony i zszedłem z niego, wpadając do razu do wody.
- Czyli Satoru również grasz, dawaj - zawołała Yuna, ochlapując chłopaka wodą, na co ten westchnął niezadowolony, wtaczając się niechętnie w krąg, który utworzyliśmy. Wiedziałem, że taka rozrywka to nic wielkiego, ale chciałem jak najdłużej spędzić czas z Seijim skoro mam taką okazję. Teraz nie będzie go w domu przez jakiś czas, w sumie przez wakacje, a ja... Martwię się o niego. Chcę go chronić za facetem, który od początku mnie drażni, ale nie mogłem nic powiedzieć bratu, bo ten natomiast nie cierpiał mojego chłopaka. Gdybym wtrącił swoje trzy grosze, to byłbym niesprawiedliwy.
Zaczęliśmy odbijać piłkę, przy której było więcej zabawy, niż się spodziewałem. Każdy do siebie podawał, raz lżej, raz mocniej, ochlapując przy tym większość. Wiele razy zaliczyłem nurka, ale zwykle udawało mi się odbić piłkę, idealnie podając do innej osoby. Trochę byłem zaskoczony brutalną grą Sato, który najwidoczniej miał problem do mnie i Masaharu. Sam starałem się nie przejmować, ale mój chłopak uwielbiał rywalizację oraz mocne zagrywki, co nieco bawiło, bo zwykle nie widzę tej jego strony. W pewnym momencie dałem mu soczystego całusa w polik, a kiedy próbował mnie pocałować w usta, dostał ode mnie pstryczka w nos.
- Nie ma tak pięknie - wyszeptałem, po czym pokazałem mu język. Nadął policzki, odbijając piłkę od Sato, aby podać do Yuny, która ostatecznie zatrzymała grę.
- Berek? Ale taki w wodzie czy na piachu? - zapytała, patrząc na niebieskowłosego. Ja za to zwróciłem uwagę na Saiji'ego, który po tej małej „siatkówce” wyglądał na zadowolonego. Odpłynąłem od Masaharu i przysunąłem się bliżej Seiji'ego, jednym uchem słuchając o pomyśle Sato.
- Wyglądasz na bardziej rozluźnionego, chciałbym z tobą więcej czasu spędzić w te wakacje, ostatnio nie mieliśmy okazji - powiedziałem, zastanawiając się, czy Seiji nadal chce mieć ze mną taki kontakt, jak kiedyś. Ostatnio między nami było różnie i zastanawiałem się czy to tak dojrzewanie działa na Seiji'ego, czy może rzeczywiście zjebałem jako brat. Hah, cóż... Kamerki robią swoje i po reakcji brata wiem, że Masaharu też nie może się o tym dowiedzieć. Znienawidziłby mnie i to bardzo. Jedynie Rei wiedział oraz Seiji i tak powinno pozostać.
- Czyli oberwanie piłką wchodzi w grę, brzmi ciekawie - roześmiała się Yuna, po czym zamyśliła się na moment. - Ja będę na początku berkiem - zaoferowała na co wszyscy się zgodzili.
Odsunąłem się od brata, wpadając na Masaharu, który objął mnie w tali jedną ręką i zbliżył usta do mojego ucha.
- Powodzenia - uśmiechnął się szeroko, wyszeptując mi te słowa do ucha. Gra się w końcu rozpoczęła, co Yuna wzięła mocno do siebie. Była niska, więc ganianie w wodzie było dla niej niesamowity wyczynem, ale w końcu udało jej się złapać. Masaharu, który zaczął gonić. Taka zabawa w wodzie była dość ciekawa, bo były małe utrudnienia. A to jakiś kamyk, a to glony przyczepiły się do nogi – obrzydlistwo. Mimo tego biegaliśmy, jak jacyś idioci, wydając z siebie śmiechy oraz krzyki przez co inni zwracali na nas uwagę. Nikt się tym nie przejmował, tym bardziej, że każdy chciał dobrze wykorzystać wolny czas.
W pewnym momencie usłyszał głos brata, a raczej jego krzyk spowodowany bólem. Spojrzałem w jego kierunku, przerywając całą zabawę, aby podejść do niego.
- Co się stało? Nadepnąłeś na coś? Ugryzło cię coś? Chyba nie skręciłeś kostki? - Spanikowany zadawałem mu ciągle pytania, przyglądając mu się uważnie, jednakże nic nie mówił. Wszyscy podeszli bliżej, aby zrozumieć co się właśnie dzieje, ale to Sato najbardziej się zmartwił, łapiąc Seiji'ego za ramiona. Masaharu odciągnął mnie od brata.
- Nie musisz go tak niańczyć, ktoś inny to za ciebie zrobi - powiedział cicho, aby inni nie słyszeli. Spojrzałem na dwójkę przede mną, czując się źle z tym, że ktoś szybko zajął moje miejsce przy bratu. Dziwne kłucie w sercu oraz przekręcający się żołądek... To nie było wcale nic przyjemnego.
- T-tak wiem, ale to nada mój brat. Będę się o niego martwić - powiedziałem, jednakże nie przeszkadzałem Sato w ocenieniu sytuacji. Nie chciałem się z nim o to kłócić, kiedy mój brat cierpiał z bólu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie żałowałem, że niebieskowłosy namówił mnie na wspólną grę z innymi. Choć z początku nie byłem do tego pozytywnie nastawiny, to jednak towarzystwo nie pozwoliło mi skupiać zbyt dużej uwagi na Masaharu i jednocześnie bracie. Przyglądałem się jak każdy usiłuje obedrać posłaną do nich piłkę, czasem z naprawdę trudnym i wrednym podaniem. Każdy kto lądował pod wodą wywoływał u mnie gromki śmiech, ale i ja również musiałem się poświęcić, aby niektóre z piłek odebrać. Było to naprawdę przyjemne.
Słuchałem z zaciekawieniem o nowej propozycji na grę, kiedy to moją uwagę skupił podpływający Hayate.
- Nie wiem, czy Masaharu da tobie taką szansę - odpowiedziałem lekko wścibsko, ale było w tym sporo prawdy. U mnie niewiele się zmieniło od pewnego czasu, ale brat spędzał wolne chwile u boku swojego nowego chłopaka. Aż dziw, że znajdywał czas na kamerki. Właśnie... - Czy twoja druga połówka o Tym wie? - spytałem, kiedy nagle odezwała się Yuna, że zacznie jako pierwsza. Nie dane było bratu odpowiedzieć na to pytanie, ale byłem świadom tego, co mógł mi powiedzieć. Zbyt mocno wstydził się tego co robi, żeby ryzykować swoją nową miłością. Skrzywiłem się na widok tego, jak Masaharu bawi się z Hayate w papuszki nierozłączki i oddaliłem się od nich żeby czasem nie zwrócić śniadania. Gra na dobre się zaczęła, więc każdy dawał z siebie wszystko, aby nie oberwać i nie zostać berkiem. Co prawda mnie to nie ominęło. W wodzie poruszałem się jak mors na lądzie. Przyjaciel Hayate od razu to wykorzystał, a ja długo nie mogłem nikogo trafić, ostatecznie wykorzystując słabe ogniwo - Yune. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że nagle nadepnąłem na coś kolczastego. Jeżowiec. Mimowolnie wrzasnąłem, zwracając na siebie uwagę.
- To chyba jeżowiec - stęknąłem blady jak ściana, kiedy Masaharu odsunął ode mnie starszego brata. Nie podobało mi się to, ale nie miałem głowy, aby marudzić. Cieszyło mnie to, że nadal się o mnie martwił i nie zapomniał całkowicie. Zmartwiony Sato zanurkował pod wodę, aby wyłonić się po chwili. Poczułem jak w tym czasie odczepił ustrojstwo z mojej stopy i bez pytania wziął na ręce. W panice zawiesiłem dłonie na jego szyji, jakbym miał zaraz spać.
- Zaniosę go do punktu ratownika. Tam się nim zajmą, a wy - urwał, zatrzymując wzrok na Hayate - korzystajcie dalej z wolnego dnia. Dziś jest naprawdę ładna pogoda - wymusił sztuczny uśmieszek i skierował się w stornę brzegu. Z początku panikowałem, że nie musi robić czegoś takiego, bo jeszcze ludzie coś sobie pomyślą, ale on miał to w dupie. Przez jego dobrze zbudowane ramie zerknąłem ostatni raz w stronę brata i przestałem się wiercić. Bałem się, że jestem ciężki, ale kazuya zdawał się tak nie uważać. Po piętnastu minutach znaleźliśmy się na miejscu, a pielęgniarka zajęła się opatrywaniem mojej stopy. Podała również tabletki, prosząc abym nie stawał za dużo na tej stopie do wieczora. Uspokoiła mnie również, że niewiele toksyny wdarło się do organizmu, więc powinienem to normalnie wychodzić z pomocą leków.
Wróciliśmy z powrotem do knajpy. Sato posadził mnie na swoim leżaku, sięgając po mój fartuszek. Zaskoczony byłem tym faktem, ale powiedział, abym odpoczywał, a on zajmie się moją zmianą. Z oczarowaniem i niedowieżaniem obserwowałem jak pracuje. Po jakimś czasie przyniósł mi shake czekoladowego mówiąc, że to na jego koszt oraz, że zarobione napiwki bierze dla siebie. Na co wybuchnąłem śmiechem.
- Jeśli chcesz, możesz zobaczyć moją aktualną pracę - oznajmił, otwierając tableta na co otworzyłem szerzej oczy. - To dopiero szkic. Zakres fabularny jest w folderze obok - pokazał palcem, otwierając inny folder z zdjęciami, a dokładniej obrazkami. Manga. Skubaniec rysował mangę i pisał do niej historię. Oczarowany zacząłem chłonąć całą historię. Nawet jeśli to był tylko szkic, wyglądało to wszystko naprawdę świetnie. Ciekawe... co robi Hayate.
- No dobrze, koniec roboty na dziś młody. Zabiorę cię do twojego noclegu - oznajmił mając torebkę z małymi smakołykami. Wskazałem na nie palcem - To? Przysmaki, aby umilić nam wieczór. Chyba nie myślałęś, że zostawię taką kalekę samego - roześmiał się na co ja pcozerwieniałem.
Słuchałem z zaciekawieniem o nowej propozycji na grę, kiedy to moją uwagę skupił podpływający Hayate.
- Nie wiem, czy Masaharu da tobie taką szansę - odpowiedziałem lekko wścibsko, ale było w tym sporo prawdy. U mnie niewiele się zmieniło od pewnego czasu, ale brat spędzał wolne chwile u boku swojego nowego chłopaka. Aż dziw, że znajdywał czas na kamerki. Właśnie... - Czy twoja druga połówka o Tym wie? - spytałem, kiedy nagle odezwała się Yuna, że zacznie jako pierwsza. Nie dane było bratu odpowiedzieć na to pytanie, ale byłem świadom tego, co mógł mi powiedzieć. Zbyt mocno wstydził się tego co robi, żeby ryzykować swoją nową miłością. Skrzywiłem się na widok tego, jak Masaharu bawi się z Hayate w papuszki nierozłączki i oddaliłem się od nich żeby czasem nie zwrócić śniadania. Gra na dobre się zaczęła, więc każdy dawał z siebie wszystko, aby nie oberwać i nie zostać berkiem. Co prawda mnie to nie ominęło. W wodzie poruszałem się jak mors na lądzie. Przyjaciel Hayate od razu to wykorzystał, a ja długo nie mogłem nikogo trafić, ostatecznie wykorzystując słabe ogniwo - Yune. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że nagle nadepnąłem na coś kolczastego. Jeżowiec. Mimowolnie wrzasnąłem, zwracając na siebie uwagę.
- To chyba jeżowiec - stęknąłem blady jak ściana, kiedy Masaharu odsunął ode mnie starszego brata. Nie podobało mi się to, ale nie miałem głowy, aby marudzić. Cieszyło mnie to, że nadal się o mnie martwił i nie zapomniał całkowicie. Zmartwiony Sato zanurkował pod wodę, aby wyłonić się po chwili. Poczułem jak w tym czasie odczepił ustrojstwo z mojej stopy i bez pytania wziął na ręce. W panice zawiesiłem dłonie na jego szyji, jakbym miał zaraz spać.
- Zaniosę go do punktu ratownika. Tam się nim zajmą, a wy - urwał, zatrzymując wzrok na Hayate - korzystajcie dalej z wolnego dnia. Dziś jest naprawdę ładna pogoda - wymusił sztuczny uśmieszek i skierował się w stornę brzegu. Z początku panikowałem, że nie musi robić czegoś takiego, bo jeszcze ludzie coś sobie pomyślą, ale on miał to w dupie. Przez jego dobrze zbudowane ramie zerknąłem ostatni raz w stronę brata i przestałem się wiercić. Bałem się, że jestem ciężki, ale kazuya zdawał się tak nie uważać. Po piętnastu minutach znaleźliśmy się na miejscu, a pielęgniarka zajęła się opatrywaniem mojej stopy. Podała również tabletki, prosząc abym nie stawał za dużo na tej stopie do wieczora. Uspokoiła mnie również, że niewiele toksyny wdarło się do organizmu, więc powinienem to normalnie wychodzić z pomocą leków.
Wróciliśmy z powrotem do knajpy. Sato posadził mnie na swoim leżaku, sięgając po mój fartuszek. Zaskoczony byłem tym faktem, ale powiedział, abym odpoczywał, a on zajmie się moją zmianą. Z oczarowaniem i niedowieżaniem obserwowałem jak pracuje. Po jakimś czasie przyniósł mi shake czekoladowego mówiąc, że to na jego koszt oraz, że zarobione napiwki bierze dla siebie. Na co wybuchnąłem śmiechem.
- Jeśli chcesz, możesz zobaczyć moją aktualną pracę - oznajmił, otwierając tableta na co otworzyłem szerzej oczy. - To dopiero szkic. Zakres fabularny jest w folderze obok - pokazał palcem, otwierając inny folder z zdjęciami, a dokładniej obrazkami. Manga. Skubaniec rysował mangę i pisał do niej historię. Oczarowany zacząłem chłonąć całą historię. Nawet jeśli to był tylko szkic, wyglądało to wszystko naprawdę świetnie. Ciekawe... co robi Hayate.
- No dobrze, koniec roboty na dziś młody. Zabiorę cię do twojego noclegu - oznajmił mając torebkę z małymi smakołykami. Wskazałem na nie palcem - To? Przysmaki, aby umilić nam wieczór. Chyba nie myślałęś, że zostawię taką kalekę samego - roześmiał się na co ja pcozerwieniałem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wcale nie chciałem zostawiać brata w takiej sytuacji, tym bardziej, kiedy Sato robił tutaj za bohatera, choć byłem pewien, że to dla popisu. Patrzyłem zmartwiony na brata, który nie wyglądał wcale dobrze z grymasem bólu na twarzy. Jednakże, szybko ta twarz zniknęła z moich oczu, jak i cała sylwetka, kiedy mężczyzna wyciągnął z wody Seiji'ego. Widziałem, jaki wzrok posyła mi niebieskowłosy i gdyby nie to, że Masaharu mnie trzymał, to pewnie rzuciłbym się na niego z rękoma. Nie lubiłem go i to ze wzajemnością.
- Widzisz? Nie musisz już niańczyć brata - powiedział chłopak, na co przewróciłem oczami i odepchnąłem go od siebie.
- Widzę, zadowolony? Wracam na piasek - powiedziałem nieco ozięble przez co wszyscy zwrócili na mnie uwagę, zastanawiając się nad nagłą zmianą zachowania. Sam nie wiem, czy to słowa Masaharu mnie wkurzały czy może to, że Sato jest za blisko Seiji'ego i... Czuję po prostu zazdrość.
- Idź i pogadaj z nim, Masa - zaproponowała, co jeszcze usłyszałem zanim całkowicie znalazłem się na piasku. Wyciągnąłem z torby ręcznik, którym od razu się wytarłem i usiadłem na kocu plażowym, zerkając za bratem, ale niestety go nigdzie nie widziałem.
Po chwili chłopak się do mnie dosiadł, patrząc w stronę pozostałej trójki, która próbowała zmusić Satoru do nurkowania, ten jednak się bronił przed tym, bo chciał uważać na włosy. Z tego punktu wyglądało to całkiem zabawnie.
- Powiesz mi co się dzieje? Rozumiem, że to twój brat, ale zachowujesz się, jakby on należał tylko do ciebie - odezwał się w końcu, łapiąc za moją dłoń, aby spleść nasze palce ze sobą. - Nie chcę się z tobą kłócić oraz nie zamierzam wchodzić między braćmi, ale widzisz, że Seiji znalazł sobie kogoś. Jest też wystarczająco duży, by radzić sobie samemu - powiedział, ostatecznie obejmując mnie, więc wtuliłem się w niego. Co miałem mu powiedzieć? „Wybacz, ale jestem zazdrosny, że ten dupek ma lepszy kontakt z moim bratem, niż ja”? To nie wchodziło w grę, a nie miałem nic innego do powiedzenia, niż to. Dlatego milczałem, nieco za długo, bo Masaharu zaczął się niecierpliwić. Zaczął gładzić kciukiem moją dłoń, wolną łapiąc za mój podbródek, aby odwrócić głowę w swoją stronę.
- Nie lubię, jak taki jesteś - westchnął i złączył nasze usta w pocałunku. Namiętnym oraz długim. Przymknąłem oczy, odwzajemniając pocałunek i popchnąłem go na plecy, aby się położył, a ja zająłem sobie wygodnie miejsce na jego biodrach. Poczułem, jak dłoń mężczyzny ląduje na moim tyłku, zaciskając nieco swoje palce, więc posłałem mu delikatny uśmiech.
- A takiego mnie lubisz? - zapytałem, ruszając biodrami, aby nieco go podrażnić. Wokół nas było pusto, więc nie martwiłem się o to, że ktoś zwróci na mnie uwagę.
- Cholera, Hayate... Nie tutaj - jęknął, po czym podniósł się do siadu, łapiąc moje biodra, aby mnie powstrzymać. - Chcesz mnie podniecić? Nie mamy gdzie tego zrobić - powiedział, podgryzając moją dolną wargę i znów go pocałowałem, obejmując jego szyję. I pewnie długo byśmy tak siedzieli, gdyby nie pozostali znajomi.
- Ludzie, znajdźcie sobie hotel - parsknęła Yuna, sięgając po swój ręcznik. - Chyba się zbieramy, co nie? - zapytała i każdy z nas się z nią zgodził. Może ja miałem luźniejsze wakacje, ale niektórzy pracowali lub mieli inne zajęcia, więc nie chciałem ich dłużej zatrzymywać.
- Pójdę jeszcze sprawdzić co z bratem, powinien zaraz kończyć. Zaczekacie na mnie w samochodzie? - zapytałem, po czym spojrzałem na Masaharu, który westchnął. Pocałowałem go w czoło, aby znów nie zaczął marudzić, po czym podniosłem się z chłopaka.
Spakowałem swoje rzeczy do torby i skierowałem się do baru, gdzie aktualnie pracował mój młodszy brat. Dostrzegłem go siedzącego na zewnątrz w towarzystwie samego Sato i zatrzymałem się na bezpieczną odległość. Rzeczywiście powinienem przestać być taki nadopiekuńczy? Może powinienem spróbować, ale... Seiji zawsze będzie moim młodszym bratem. I to, że jest blisko z kimś innym, mocno mnie irytowało. Sato go dotykał, może nie w jakiś nachalny sposób, ale miał go na wyciągnięcie ręki. Mógł go przytulić, pocałować, a ja? Znaczy, nie muszę go całować, ale oddaliliśmy się od siebie i to za bardzo. Westchnąłem i przybrałem delikatny uśmiech na twarzy, w końcu wypadało się chociaż pożegnać.
Podszedłem do nich, co niebieskowłosy od razu mnie zauważył, ale nie przejąłem się tym, bo przyszedłem tutaj do brata, a nie do niego.
- Jak się czujesz? - zapytałem, przykucając przy jego krzesełku. Spojrzałem na nogę, która była opatrzona dość profesjonalnie. - Potrzebujesz czegoś? Wiesz, już wszyscy chcą się zbierać, ale jeśli czegoś potrzebujesz, to mów, najwyżej beze mnie pojadą - powiedziałem, posyłając bratu szeroki uśmiech. Wiedziałem, że miał towarzystwo, ale nikt przecież nie zastąpi brata, prawda?
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z zaciekawieniem spoglądałem na torebkę z zakupami, kiedy to obok nas pojawił się starszy brat Hasegawa. Zaskoczony spojrzałem na niego, czując przyjemne ciepło rozchodzące się od serca na całe ciało. Nie myślałem nawet, że tak się uciesze na jego widok. Może to dlatego, że był sam bez tego cwela. Tak czy inaczej, uśmiechnąłem się do brata, na moment całkowicie ignorując Sato.
- Wiesz, bywało lepiej - zaśmiałem się jak skończony idiota, drapiąc po tyle głowy, a chwilę potem zjechałem dłonią na kark, rozmasowując go lekko.
- Gdyby nie Kazuya, pewnie nie dałbym rady do końca pracy - spojrzałem ukradkiem na niebieskowłosego, który intensywnie nam się przyglądał, jakby właśnie toczył własną batalię myślową. Ciekaw byłem co takiego teraz siedziało mu w głowie. Nad czym się zastanawiał. Odkąd go poznałem, cały czas był dla mnie zagadką i może to powodowało, że tak mnie do siebie przyciągał. A może zwyczajnie szukałem na siłę kogoś, kto pozwoli mi zapomnieć o mojej miłości?
- Widzisz... Właśnie mieliśmy iść do mojego noclegu. Sato zaproponował mi już pomoc. Pewnie przyjaciele chcą z tobą jeszcze spędzić czas no i Masaharu... - spuściłem głowę, chcac opanować powoli drżącym głos. - Będzie zły, jeśli że mną zostaniesz - spojrzałem prosto w oczy bratu, czujac jak serce łamie się w pół. Choć uśmiechałem się, było widać, jak sztuczny i blady był to gest, za którym krył się ból i chęć posiadania brata dla siebie na dzisiejszą noc. Chciałem oszukać samego siebie, ale kiedy Hayate stawał obok mnie byłem bezradny. Moje ciało krzyczało o niego jak o nic innego.
- Nie kłopocz się. Hayate, tak? Zajmę się twoim bratem. Nic mu przy mnie nie grozi - Sato postanowił się wtrącić, pomagając mi wstać i 4obiwc podporę że swojego ramienia.
- Ale mam tylko jeden futon - oznajmiłem lekko spanikowany.
- Możemy się nim podzielić. Nie jesteśmy małymi dziećmi. - rozesmial sie, a ja spojrzałem na brata, tak, jakby mój wzrok błagał o jego pomoc, o jego ratunek i obecność.
- Hayate... Chciałbym cię na dłużej, ale nie mogę być takim egoistą, prawda? - spytałem szeptem, gdy go mijaliśmy.
- A więc gdzie jest ten domek przy plaży? - dopytał Sato, aby wiedzieć w jakim kierunku ma się udać.
- Tam - wskazałem palcem kierunek.
- Wiesz, bywało lepiej - zaśmiałem się jak skończony idiota, drapiąc po tyle głowy, a chwilę potem zjechałem dłonią na kark, rozmasowując go lekko.
- Gdyby nie Kazuya, pewnie nie dałbym rady do końca pracy - spojrzałem ukradkiem na niebieskowłosego, który intensywnie nam się przyglądał, jakby właśnie toczył własną batalię myślową. Ciekaw byłem co takiego teraz siedziało mu w głowie. Nad czym się zastanawiał. Odkąd go poznałem, cały czas był dla mnie zagadką i może to powodowało, że tak mnie do siebie przyciągał. A może zwyczajnie szukałem na siłę kogoś, kto pozwoli mi zapomnieć o mojej miłości?
- Widzisz... Właśnie mieliśmy iść do mojego noclegu. Sato zaproponował mi już pomoc. Pewnie przyjaciele chcą z tobą jeszcze spędzić czas no i Masaharu... - spuściłem głowę, chcac opanować powoli drżącym głos. - Będzie zły, jeśli że mną zostaniesz - spojrzałem prosto w oczy bratu, czujac jak serce łamie się w pół. Choć uśmiechałem się, było widać, jak sztuczny i blady był to gest, za którym krył się ból i chęć posiadania brata dla siebie na dzisiejszą noc. Chciałem oszukać samego siebie, ale kiedy Hayate stawał obok mnie byłem bezradny. Moje ciało krzyczało o niego jak o nic innego.
- Nie kłopocz się. Hayate, tak? Zajmę się twoim bratem. Nic mu przy mnie nie grozi - Sato postanowił się wtrącić, pomagając mi wstać i 4obiwc podporę że swojego ramienia.
- Ale mam tylko jeden futon - oznajmiłem lekko spanikowany.
- Możemy się nim podzielić. Nie jesteśmy małymi dziećmi. - rozesmial sie, a ja spojrzałem na brata, tak, jakby mój wzrok błagał o jego pomoc, o jego ratunek i obecność.
- Hayate... Chciałbym cię na dłużej, ale nie mogę być takim egoistą, prawda? - spytałem szeptem, gdy go mijaliśmy.
- A więc gdzie jest ten domek przy plaży? - dopytał Sato, aby wiedzieć w jakim kierunku ma się udać.
- Tam - wskazałem palcem kierunek.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dobrze było zobaczyć szczery uśmiech brata. Znałem go za dobrze i wiedziałem, kiedy się zmusza do uśmiechu czy śmiechu. Nie jestem głupi i on również, więc myślę, że ze mnie również czyta, jak z otwartej księgi.
- Rozumiem, to dobrze, że ktoś się tobą zaopiekował - uśmiechnąłem się, choć na samą myśl, że Kazuya tak się przyczepił do mojego brata, robiło mi się niedobrze. Skupiłem swój wzrok na bracie, który choć wyglądał lepiej, to na pewno jeszcze bolała go noga. Zastanawiałem się, czy to wpłynie jakoś na jego pracę, bo nie chciałem by ją stracił tak szybko. Tym bardziej, że to była jego pierwsza praca, pierwszy zarobek... Będzie miał lepsze doświadczenie ode mnie i nie skończy tak, jak ja. Na kamerkach, gdzie robię te wszystkie rzeczy dla jakiś napalonych zboczeńców.
- Och... Seiji - powiedziałem nieco ciszej, niż zwykle. To oznaczało, że nie chciał mojej pomocy? Moi przyjaciele czy Masaharu nie mieli nic do tego, nie byłem własnością chłopaka, nie musiałem wcale wracać z nimi, tym bardziej, kiedy przerażało mnie to, że Sato znajdzie się sam na sam z moim bratem. Tutaj jeszcze ludzie się kręcili, więc nie mógł nic zrobić, ale co jeśli wykorzysta szansę i położy łapy na moim bracie? Przełknąłem gulę w gardle, czując, że nie mogę tego tak zostawić.
Słowa mężczyzny również mnie się nie spodobały. „Zajmę się twoim bratem”, „Nic mu przy mnie nie grozi”... Osobiście byłem innego zdania. Może go nie znałem i niepotrzebnie tak źle oceniałem, ale wiem, jaki Seiji potrafi być emocjonalny i jeśli ktoś go skrzywdzi, to będę miał wyrzuty sumienia, że go przed tym nie ochroniłem. Zacisnąłem palce w pięść, wbijając wzrok w piasek, kiedy mówili o jednym futonie. Coraz bardziej mi się to nie podobało. Może Seiji miał rację i Masaharu nie spodoba się to, że zostanę tutaj z nim, ale gdybym powiedział rodzicom co się stało, to chyba zabiliby mnie gołymi rękoma, że go tutaj zostawiłem. Spojrzałem na brata i wystarczyło jedno spojrzenie, abym wiedział, że muszę zareagować. Seiji to mój młodszy brat i widziałem, jak bardzo niekomfortowo czuje się przez Sato, który wspomniał, że się podzielą futonem. Kiedy mnie minęli, spojrzałem na oddalające się sylwetki. Wiedziałem, że Sato będzie zabijał mnie wzrokiem i poczuje do mnie jeszcze większą niechęć, ale nie oddam mu tak brata. Nie chciałem, nie podobało mi się to, że ktoś miał kłaść na nim swoje łapska, dłonie, które nie byłyby moimi. Zagryzłem dolną wargę i podbiegłem do nich, zanim oddalili się za bardzo. Chwyciłem Seiji'ego za nadgarstek, zatrzymując ich od razu. Oboje na mnie spojrzeli. Brat z nieco większą ulgą, a Kazuya ze złością, jakbym właśnie wszystko psuł. Posłałem bratu delikatny uśmiech, ignorując przeszywający wzrok niebieskowłosego.
- Tym razem możesz być egoistą, zostanę z tobą - powiedziałem, po czym od razu wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Masaharau. - Daj mi tylko chwilkę, załatwię to - uśmiechnąłem się i odsunąłem na bok, aby porozmawiać z chłopakiem. Oczywiście, nie był zachwycony tym, że chcę zostać, ale wytłumaczyłem mu sytuację. Mimo tego, głos Masaharu był bardzo oziębły i nie do końca rozumiałem dlaczego... Zawsze mógł przyjechać, a to też nie tak, że zamierzałem siedzieć tutaj przez całe wakacje.
- Nie przesadzaj, przecież to nic złego, że z nim zostaję...
- Hayate, nie twierdzę, że to coś złego, ale to po prostu przesada. Seiji jest dorosły i może się sam sobą zająć, nie potrzebuje ciebie jako niańki - westchnął do telefonu, po czym powiedział innym, że ruszają beze mnie. - Odezwę się za kilka dni, na razie nie kontaktuj się ze mną. Popsułeś mi wszystkie plany - powiedział na do widzenia, po czym się rozłączył. Spojrzałem na zakończone połączenie ze zmarszczonymi brwiami. Nie rozumiałem o co mu chodziło, przecież plany zawsze można przełożyć, jeśli dotyczyły naszej dwójki.
Napisałem wiadomość do rodziców, że zostaję na trochę z bratem, aby się nie martwili o mnie i wróciłem do Seiji'ego i jego znajomego.
- Wszystko załatwione, zostaję z tobą - powiedziałem z szerokim uśmiechem, po czym spojrzałem na Sato. - Na pewno masz czym się zająć, więc pozwolisz, że wyręczę cię w opiece nad moim bratem - zwróciłem się do mężczyzny, który zerkał na Seiji'ego, jakby czekał na reakcję, ale kiedy jej nie dostał, spojrzał na mnie, jakby naprawdę chciał mnie zabić. Czułem się nieco dumny z tego powodu, bo wiedziałem, że w mojej obecności nie będzie mógł za bardzo kręcić się przy Seijim. Miałem ochotę zaśmiać się mu w twarz, ale powstrzymałem się przez obecność brata.
- Skoro zostaję, to... Pozwolisz mi zostać na trochę u siebie? Wiesz, szukanie teraz jakiegoś noclegu może być okropnie trudne - powiedziałem, kątem oka widząc, że to jeszcze bardziej denerwuje niebieskowłosego. Naprawdę miałem satysfakcję z jego zachowania i wiedziałem, że łatwo nie odpuszczę. Nie tylko będzie miał mnie dość, ale na pewno sprawię by szybko wyjechał.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Moje całe ciało w jednej chwili zadrżało na słowa brata. Cieszyłem się, odetchnąłem z uglą, gdy wybrał mnie zamiast całej reszty. Czy było to w porządku? Oczywiście, że nie, ale miałęm to gdzieś. Byłem egoistą. Nie mogłem w nieskończoność oszukiwać samego siebie. Nawet jeśli to było lepsze dla Hayate. Moje uczucia były czymś złym, czymś co nigdy nie powinno się zrodzić. Z jednej strony czułem ulgę, że starszy Hasegawa miał swoje oczko w głowie, ale nadal zazdrość była silniejsza. Chciałem brata tylko dla siebie. Nie chciałem się nim z nikim dzielić. Hayate... chciałbym, aby był tylko mój.
- Hm... - zerknąłem kątem oka na Sato, który nie odwracał wzroku od Hasegawy. Pogrążony głęboko w myślach, nagle zerknął na mnie, a ja odruchowo uciekłem wzrokiem, jakbym właśnie został na czymś przyłapany. - Tak się mnie boisz? - spytał z cwanym uśmieszkiem.
- To nie tak. Ja... jestem skłócony z bratem. Chciałbym w końcu schować topór wojenny - uśmiechnąłem się blado, wlepiając wzrok na opatrunek
- Jak na moje oko wygląda to trochę inaczej - powiedział chłodno. Zaskoczony zerknąłem na niego, ale ten znów spoglądał na Hasegawę. Jeszcze nigdy nie brzmiał tak cierpko, tak zdystansowanie jak teraz. Czy coś zrobiłem?
Po chwili wrócił do nas Hasegawa. Odwzajemniłem jego uśmiech, słuchając jego słusznej uwagi. Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć. Sato dużo mi dziś pomógł. Gdyby nie on, nie byłoby kelnera, albo znając życie sam nadal bym tak kuśtykał. Nie mogłem go spławić, ale nie mogłem również odpuścić Hayate. Zbył przyjaciół. Zbył swojego chłopaka. Dal mnie. Ugh, naprawdę mam wrażenie, że jestem stawiany pod ścianą.
- Um, jakoś sobie poradzimy - przytaknąłem, uśmiechając się do nich obu i korzystając z pomocnej ręki brata, ruszyliśmy w stronę noclegu. W miarę cicho weszliśmy po schodkach na wąski korytarz drewnianego domku. Zatrzymaliśmy się pod odpowiednim numerkiem drzwi i wpuściłem obu do środka. Nie było tu za wiele poza niezbędnymi rzeczami do przeżycia. Mały aneks kuchenny i łazienka, ale bez wanny czy prysznicu. A do tego pokój z futonem i tutejszą kablówką.
- Nie jest to nic specjalnego, ale za bycie pracownikiem nie muszę za to płacić. Myję się na zewnątrz. Są specjalne prysznice z tyłu. Mamy lato, więc woda jest ciepła. Jakby któryś z was potrzebował, to wiecie gdzie się umyć - było mi nieco głupio, tłumacząc im w jakich warunkach żyję. Co prawda tylko chwilowo, ale no luksusów nie było.
- Dam radę. Masz wodę i czajnik, więc nie umrzemy z głodu - Sato zadowolony odłożył zakupy na blat, wyciągając opakowania ramenu instant. - Problem w tym, że nie przewidziałem "GOSCIA" i nie mam porcji dla trzech osób - spojrzał wymownie na Hayate.
- Poradzimy sobie. Mogę podzielić się z bratem - uśmiechnąłem się, włączając mały telewizor. - Hayate... - zacząłem lekko spanikowany, wodząc wzrokiem na boki - Trochę się dziś spociłem... pomógłbyś mi zejść na dół wziąć prysznic? - nie chciałem śmierdzieć, a wiem, że się dziś spociłem. Do tego musiałem obmyślić plan spania naszej trójki. Podreptałem do jednej z szafek i wyciągnąłem koszyk z kosmetykami do kąpieli. Spokojnie mogłem poradzić sobie sam, ale chciałem mieć asyste na schodach.
- Jak wrócicie zrobię ramen - Sato wyglądał na lekko zmęczonego. Westchnął, otwierając swój tablet, jakby szukał w nim jakichś informacji.
- Przepraszam i... dziękuję - uśmiechnąłem się ciepło do Hasegawy. Nie wiem co bym bez niego zrobił. Myśl, że miałym zostać sam na sam z Sato nieco mnie stresowała. Był... braciszek znów był dla mnie niczym rycerz na białym koniu.
- Hm... - zerknąłem kątem oka na Sato, który nie odwracał wzroku od Hasegawy. Pogrążony głęboko w myślach, nagle zerknął na mnie, a ja odruchowo uciekłem wzrokiem, jakbym właśnie został na czymś przyłapany. - Tak się mnie boisz? - spytał z cwanym uśmieszkiem.
- To nie tak. Ja... jestem skłócony z bratem. Chciałbym w końcu schować topór wojenny - uśmiechnąłem się blado, wlepiając wzrok na opatrunek
- Jak na moje oko wygląda to trochę inaczej - powiedział chłodno. Zaskoczony zerknąłem na niego, ale ten znów spoglądał na Hasegawę. Jeszcze nigdy nie brzmiał tak cierpko, tak zdystansowanie jak teraz. Czy coś zrobiłem?
Po chwili wrócił do nas Hasegawa. Odwzajemniłem jego uśmiech, słuchając jego słusznej uwagi. Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć. Sato dużo mi dziś pomógł. Gdyby nie on, nie byłoby kelnera, albo znając życie sam nadal bym tak kuśtykał. Nie mogłem go spławić, ale nie mogłem również odpuścić Hayate. Zbył przyjaciół. Zbył swojego chłopaka. Dal mnie. Ugh, naprawdę mam wrażenie, że jestem stawiany pod ścianą.
- Um, jakoś sobie poradzimy - przytaknąłem, uśmiechając się do nich obu i korzystając z pomocnej ręki brata, ruszyliśmy w stronę noclegu. W miarę cicho weszliśmy po schodkach na wąski korytarz drewnianego domku. Zatrzymaliśmy się pod odpowiednim numerkiem drzwi i wpuściłem obu do środka. Nie było tu za wiele poza niezbędnymi rzeczami do przeżycia. Mały aneks kuchenny i łazienka, ale bez wanny czy prysznicu. A do tego pokój z futonem i tutejszą kablówką.
- Nie jest to nic specjalnego, ale za bycie pracownikiem nie muszę za to płacić. Myję się na zewnątrz. Są specjalne prysznice z tyłu. Mamy lato, więc woda jest ciepła. Jakby któryś z was potrzebował, to wiecie gdzie się umyć - było mi nieco głupio, tłumacząc im w jakich warunkach żyję. Co prawda tylko chwilowo, ale no luksusów nie było.
- Dam radę. Masz wodę i czajnik, więc nie umrzemy z głodu - Sato zadowolony odłożył zakupy na blat, wyciągając opakowania ramenu instant. - Problem w tym, że nie przewidziałem "GOSCIA" i nie mam porcji dla trzech osób - spojrzał wymownie na Hayate.
- Poradzimy sobie. Mogę podzielić się z bratem - uśmiechnąłem się, włączając mały telewizor. - Hayate... - zacząłem lekko spanikowany, wodząc wzrokiem na boki - Trochę się dziś spociłem... pomógłbyś mi zejść na dół wziąć prysznic? - nie chciałem śmierdzieć, a wiem, że się dziś spociłem. Do tego musiałem obmyślić plan spania naszej trójki. Podreptałem do jednej z szafek i wyciągnąłem koszyk z kosmetykami do kąpieli. Spokojnie mogłem poradzić sobie sam, ale chciałem mieć asyste na schodach.
- Jak wrócicie zrobię ramen - Sato wyglądał na lekko zmęczonego. Westchnął, otwierając swój tablet, jakby szukał w nim jakichś informacji.
- Przepraszam i... dziękuję - uśmiechnąłem się ciepło do Hasegawy. Nie wiem co bym bez niego zrobił. Myśl, że miałym zostać sam na sam z Sato nieco mnie stresowała. Był... braciszek znów był dla mnie niczym rycerz na białym koniu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zdziwiłem się trochę na słowa brata. Sądziłem, że Sato ma gdzieś wynajęty pokój, bo jest tutaj na dłużej czy nawet jakiś domek letniskowy. Od początku planowali spać razem? Seiji nie wyglądał na pewnego siebie, więc to na pewno nie było to. Jednakże, nie wyobrażałem sobie byśmy w trójkę spali na jednym futonie. Sato zdecydowanie powinien wracać do siebie albo zająć podłogę. W końcu jest ciepło, nic mu się nie stanie, jak prześpi się na niej. Nie skomentowałem tego jednak, tylko pomogłem bratu, mając jeszcze wsparcie jego znajomego. Czułem, jak telefon wibruje mi w kieszeni, ale nie zamierzałem na razie odbierać czy chociaż odpowiadać na wiadomości. Prawdopodobnie był to Masaharu albo ktoś z moich znajomych, jednakże teraz liczył się brat, który potrzebował mojej pomocy. Może i miał Sato, ale nie ufałem tej niebieskiej czuprynie. Już dzisiaj wystarczająco pokazał, jak bardzo ma lepkie dłonie w stosunku do Seiji'ego.
Znaleźliśmy się w budynku, gdzie znajdował się pokój dla młodszego Hasegawy. Cieszyłem się, że nie dzielił go z nikim innym, bo ciężko byłoby wytłumaczyć sytuację, no i moglibyśmy nie dostać zgody, aby spać w jednym pokoju. Jednakże, słowa brata nieco mnie zaskoczyły i czułem się niekomfortowo, że prysznic znajdował się na zewnątrz.
- Nie mogłeś pogadać z rodzicami? Załatwiliby ci lepszą kwaterę, niż to - skrzywiłem się, nie przejmując się Sato, któremu nie przeszkadzały warunki. Nie byłem jakimś księciem, ale prysznic na zewnątrz nie był czymś, z czego chętnie chcę korzystać.
- O, widzisz. Seiji się ze mną podzieli, zawsze też można zamówić, to nie tak, że jedzenia nie dowożą w takie miejsca - przewróciłem oczami, patrząc na Sato, który coraz bardziej mnie irytował. Po chwili zwróciłem się do brata, który zapytał mnie czy mu pomogę. Oczywiście, skinąłem głową, bo nie chciałem by sam się męczył, a myślę, że nie chciał by Sato mu pomagał w takich sytuacjach. - Nie ma problemu, naszykuj to, co potrzebne i pójdziemy - uśmiechnąłem się do niego. Musiałem z nim porozmawiać, bo nie podobało mi się to, że Sato ma też tutaj zostać. Jego nie mogłem zapytać czy nie ma jakiegoś noclegu, bo nie chciałem toczyć większej wojny przy bracie. Podszedłem do Seiji'ego i wziąłem od niego przybory do mycia, po czym złapałem go, aby było nam łatwiej.
- Nie masz za co dziękować, w końcu jesteś w potrzebie - zaśmiałem się, zerkając na jego nogę. Jednakże, szybko skupiłem się na schodach, stawiając ostrożnie kroki, aby nie był powodem przez który oboje stracimy równowagę. Nie tylko narobilibyśmy hałasu, ale również zrobilibyśmy sobie krzywdę, a Seiji jak na razie jest wystarczająco poturbowany.
Spokojnie doszliśmy do pryszniców, więc zerknąłem na tą masakrę, która mi się nie podobała. Już chyba wolałbym się nie myć kilka dni... Przecież w każdej chwili ktoś mógł tutaj się zjawić i wejść pod prysznic. Skoro mają już takie pokoje dla pracowników, to niech chociaż robią prysznice w budynku, a najlepiej w pokojach.
- Naprawdę nie rozumiem co w tym fajnego - westchnąłem, zerkając na brata, który musiał być rozbawiony moim rozczarowaniem. Nie lubiłem jakiś biwakowych klimatów. Dobrze, że nie kazano spać mu w namiocie, wtedy na pewno bym zareagował, szukając nam od razu jakieś kwatery.
- Mam wejść z tobą czy sobie poradzisz? - zapytałem, puszczając brata, aby mógł swobodnie naszykować się do mycia. Nie miałem nic przeciwko, aby wejść z nim pod natrysk, a raczej też będzie mu wygodnie myć się na siedząco, niż stojąco. Nie widziałem jednak żadnego krzesełka, na którym byłoby można usiąść. Cóż, Seiji zapewne i tak nie pozwoliłby mi wejść z nim pod prysznic, ale jeśli będzie potrzebował mojej pomocy, to nie będę stał z założonymi rękoma. Chociaż, kiedy myślę, że miałbym zobaczyć go nago...
Znów sobie wyobraziłem jego szczupłe ciało, które pod moimi palcami jest gorące od wysiłku. Przełknąłem gulę w gardle, dotykając dłonią rozgrzanego policzka. Cholera.
- Właśnie... Sato to nie ma jakiegoś swojego noclegu? Nie wiem, jak ty, ale na tym futonie trzy osoby na pewno się nie zmieszczą - powiedziałem, sięgając po telefon. Nie chciałem go zostawiać samego w pokoju z tym typem. - Myślałem, że na dłużej tu przyjechał, więc to dziwne, że niczego sobie nie załatwił - dodałem, patrząc na nagie plecy brata, a mój wzrok zjechał niżej na jego pośladki. Szybko jednak podniosłem spojrzenie, aby nie zauważył gdzie się gapię. Chciałem po prostu pozbyć się Sato, który tylko by nam przeszkadzał.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach