Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Yoshina x Kurokocchin Unlucky meeting Każdy z nas miewa sekret, który nie może ujrzeć światła dziennego. Jednakże co się stanie, jeśli nie będzie już to żadna tajemnica? Sytuacja bez wyjścia, tym bardziej jeśli druga osoba zamierza wykorzystać zdobytą wiedzą na swoją korzyść.
- kalendarzyk:
- https://www.canva.com/design/DAFr-Yv4LEw/jdlTU-c87DQtU_p8nDsntQ/edit?utm_content=DAFr-Yv4LEw&utm_campaign=designshare&utm_medium=link2&utm_source=sharebutton
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
25 września
Ciężko było mi uwierzy w to, co usłyszałem. Nie dziwne było to, że Louis robić z siebie totalnego debila, ale wiedziałem, że gra. Nikt inny nie miał tych zdjęć, gdyby tak było już dawno latałyby po internecie, ale on zachował je dla siebie, dla własnego użytku, by w końcu zrobić mi na złość. Zmarszczyłem brwi, a moje ciało zadrżało, kiedy był blisko mnie, kiedy jego dłoń wygładzała mundurek na moim ramieniu. Patrzyłem na niego z góry, widząc różnicę naszego wzrostu. Ile mogło to być? Piętnaście, a może nawet dwadzieścia centymetrów? To było w sumie dużo, ale wcześniej nie zwracałem na to większej uwagi.Słuchałem go uważnie, kiedy mówił słowa, które docierały do mnie ze zdwojoną siłą. Jego bezpośredniość była irytująca, tak samo wulgarny język czy podteksty, którymi rzucał, ale stałem nieruchomo, zaciskając ust. Moje serce przyśpieszyło, przypominając sobie zapach omegi z tamtej nocy. Słodki, czarujący... Zwykle nie czułem słabości do zapachów omeg, kiedy te nieświadomie wydzielały swoje feromony, ale kiedy tak czułem Louisa, to śmiało mogłem stwierdzić, że chciałem się od nich uzależnić, ale to było złe. Niedorzeczne. Głupie. Nie miało prawa miejsca. Uniosłem brew, słysząc to, co do mnie mówi. Prychnąłem, patrząc na niego oburzony.
- Nie potrzebuję dziury, którą każdy może mieć - powiedziałem, zapominając ugryźć się w język. Mógł kochać seks, mógł pieprzyć się z kim chce i gdzie chce, ale nadal miał te siedemnaście lat i wcale nie powinno go być w tamtym klubie. Pokręciłem głową, po czym znów spojrzałem na omegę. Może moje słowa były krzywdzące, ale miałem dość tego, jak ze mną pogrywa. Nie byłem święty, nie byłem pieprzonym prawiczkiem by rumienić się na samą myśl jego rozłożonych nóg i błagającego głosu, ale wyobraziłem sobie to, a to był kolejny zły znak.
- Nie zrobisz tego, nawet jeśli odbiłoby to się na mnie, to osobiście pociągnę cię na dno razem ze mną. Szantaż nie za dobrze wygląda w papierach, prawda? - zapytałem z uniesioną brwią, ale zaraz odwróciłem się do niego plecami. - Idź, w końcu nikt nie chce by taki pilny uczeń spóźnił się na lekcję.
Zaczekałem, aż drzwi się za nim zamkną i odetchnąłem. Wziąłem głęboki wdech, patrząc na pogodę za oknem. Mój wyraz twarzy się zmienił, nie była już okazem pewności siebie, a strachu, ponieważ Louis był zdolny do wszystkiego. Skrzywiłem się jednak na własne słowa, które rzuciłem w jego kierunku. Nie chciałem go obrazić, ale emocje zrobiły swoje i choć miałem przed tym duże opory, to wysłałem do niego wiadomość ze zwykłym przepraszam. Schowałem telefon do kieszeni i wyszedłem z pomieszczenia, który zamknąłem na klucz. Maska z uśmiechem znów pojawiła się na mojej twarzy i choć czułem się źle z tym, co mu powiedziałem, to już nie mogłem tego cofnąć.
Miałem jednak nadzieję, że omega nie dotrzyma słowa i następnego dnia nie ujrzę na dziedzińcu moich zdjęć.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Kolejnego dnia Echo zgrabnie unikał Kierana. Niczym duch przemykał wśród uczniów omijając go. Czasem nawet uciekał do łazienki i po kryjomu wyglądał, czy już sobie poszedł. Czasem nawet zawracał, gdy zza zakrętu dostrzegał go w grupce innych uczniów. Po szkole albo szybko zwiewał do siebie, albo zostawał dłużej, aby tylko się na niego nie natknąć. Dlaczego? Bo był najzwyczajniej w świecie wściekły. Nienawidził go za te słowa. Cholernie go ubodły. Jak nigdy. Zawsze miał w dupie to, co mówią o nim inni. Był chujem, beznadziejnym omegą, ale o boskim wyglądzie i ciele, a także umiejętnościach. Kochał dobry seks, dobrą zabawę, ale nie uważał, że zachowywał się jak dziwka! A Kieran tak go nazwał. A to go wkurwiło. Opinia Alfy go okrutnie uderzyła w twarz. Co gorsza, nie rozumiał dlaczego.
Na szczęście nie musiał, a nawet nie chciał. Zwyczajnie przetrwał do dnia Ziemi, zadowolony ze swojej pracy, jaką włożył w niektóre ozdoby oraz rysunki. Miał również nadzieję, że będzie miał spokój, ale jego przyjaciele zburzyli ten piękny obraz bardzo szybko, kiedy tylko jasnowłosy usiadł na jednym z wolnych krzesełek, obok zaraz pojawił się Aiden oraz Dannte. Echo jedynie przewrócił oczami, strzepując jak jakiegoś śmiecia, dłoń Alfy z ramienia. Nie wiadomo czemu, ale jego bliskość niezmiernie go irytowała, a potem prosił, by mu nie przeszkadzać w oglądaniu przedstawienia.
Podczas krótkiej przerwie przed zawodami klasowymi, cała trójka postanowiła pójść pozaglądać do stoisk z kilkoma przekąskami. Louis od razu zauważył pysznie wyglądające rzeczy i po prostu musiał je kupić. Podszedł więc, stając w kolejce i myśląc co wziąć, a gdy nadeszła jego kolej, wskazał palcem trzy rzeczy, podnosząc wzrok na sprzedawcę i wręcz go wmurowało.
- Co ty tu robisz? - zadał tak głupie pytanie.
- To wy się znacie? - spytał zaciekawiony Dannte.
- Czy to nie czasem ten... gość z łazienki? - spytał poirytowany Aiden od razu kojarząc przewodniczącego.
- Tsa... to...będziemy tak tu blokować kolejkę, czy może dostane w końcu swoje zamówienie? - mruknął omega, nie chcąc, aby to spotkanie rozwinęło się w jakąś większą dyskusję, ale najwidoczniej Kieran miał inne plany.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Moje relacje z Louisem od początku nie należały do najlepszych. Było coś w nim, co mocno mnie irytowało i na pewno on miał podobne odczucia, jeśli chodziło o mnie. Unikał mnie od tamtego dnia, kiedy pojawiałem mu parę przykrych słów i choć było to irytujące, to nie zamierzałem próbować wyciągnąć do niego ręki. Unikanie się było tak naprawdę najrozsądniejsze, ale jednocześnie czułem się z tym źle. Choć tego nie dostrzegał, to momentami obserwowałem go, kiedy mnie nie widział. Było to dziwne, bo zwykle nie zwracałem na nikogo takiej uwagi. Chciałem chyba po prostu wiedzieć, czy wszystko jest w porządku, bo nie chciałem dowiedzieć się od osób trzecich, że moje słowa mocno wpłynęły na omegę. Dostrzegłem go na sali, a delikatny uśmiech ozdobił moją twarz. Zrobiłem pierwszy krok, po nim kolejny, ale ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem ostatni raz na omegę, który z dumą wpatrywał się w to, co wykonał. Musiałem przyznać, że wszystko prezentowało się pięknie.
- Gdzie to postawić? - zapytał mnie nieco niższy chłopak o mocno piegowatej twarzy i pulchnych policzkach. Przez nie przypominał mi nieco chomiczka, który wypychał jedzeniem swoje policzki, ale było to całkiem urocze.
- Myślę, że możesz to postawić obok tej planety, tylko nie za blisko, takie 20 centymetrów odstępu - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym chłopak skinął głową i zrobił tak, jak mu poleciłem. Kiedy odwróciłem wzrok na miejsce, gdzie stał Louis, jego już nie było, a wszyscy zaczęli zbierać się na miejsca. Wszystko rozpoczęło się spokojnie, bez żadnych komplikacji. Parę słów od samorządu oraz dyrektora, ale również od ekologów, którzy zostali zaproszeni na ten dzień.
Nie mogłem marudzić na to, jak wszystko wypadło, ale jednak poczułem ulgę, kiedy apel się skończył, ale nie całe wydarzenie. Przy stoiskach zrobiło się parę kolejek, niektórzy sięgali po jedzenie czy napoje, inni bardziej interesowali się pracą jako ekolog. Toby złapał mnie przy stoisku z jedzeniem, którym się zajmował.
- Pomożesz nam? Zaraz nam zabraknie rąk - westchnął, ale wzrokiem podążał w zupełnie innym kierunku. Uśmiechnąłem się szeroko, zastanawiając się, czy między nim a rudowłosym coś zaiskrzyło. Stanąłem przy stoisku, chcąc pomóc pozostałym, aby też mogli odpocząć.
Pożegnałem z uśmiechem kolejną osobę, aby zaraz mój wzrok spoczął na omedze. I zapewne gapiłbym się na niego o wiele dłużej, ale szybko przeniosłem wzrok na alfę, który go obmacywał w klubie. Uniosłem brew, powstrzymując się od wściekłego prychnięcia.
- Gość z łazienki? - zapytałem, zaciskając dłonie na krawędzi stolika. - Przynajmniej nie jestem tym gościem, co dobiera się do tyłka omegi przy ludziach - powiedziałem nieco ciszej, krzywiąc się przy tym. Spojrzałem na Louisa, unikając wściekłego spojrzenia alfy.
- To nie twoja sprawa, stary. Dawaj to zamówienie i spadamy.
- Dzikich zwierząt nie obsługujemy - wzruszyłem ramionami, czując jak Toby wbija łokieć w mój bok. - A, no tak... Zapomniałbym, dzisiaj jest dzień dobroci dla niewyżytych królików - westchnąłem, podając Louisowi zamówienie. Kątem oka widziałem, jak przyjaciel powstrzymuje śmiech.
- Rany, Kieran. Diabeł w ciebie wstąpił. Przepraszam za niego, nie miał nic złego na myśli - powiedział rozbawiony, kręcąc głową. Gdyby nie to, że było tu pełno ludzi, to na pewno rzucilibyśmy się na siebie.
Spojrzałem na omegę, nie czując się źle ze swoimi słowami, dlatego posłałem mu delikatny uśmiech.
- Będę potrzebował później twojej pomocy przy sprzątaniu, Louis - zacząłem i spojrzałem na alfę, ale tylko na moment, bo moje oczy ponownie skupiły się na Louise. - Wykonałeś świetną robotę przy dekoracjach - powiedziałem, tym razem widząc, jak Toby zbiera szczękę z podłogi. Nikt nie spodziewałby się po mnie takich słów i to do Louisa, ale cóż... Chłopak ma talent i to trzeba przyznać.
Posłałem Aidenowi zirytowane spojrzenie, przekrzywiając delikatnie głowę, ale w końcu uśmiechnąłem się do niego.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Nigdy nie myślał, że poczuje się tak dziwnie w krępującej sytuacji. Nigdy nie myślał, że naprawdę poczuje się jak jakaś jebana omega z kiepskiego filmu romantycznego, ale właśnie tak było. Stał między kosą, a młotem. Był malutki i chciał zagrzebać się pod ziemię, byle uniknąć tej konfrontacji, a co gorsza, Kieran nie miał zamiaru odpuszczać. Masz ci los - akurat teraz zebrało mu się na zgrywanie alfy bez spódniczki.
Louis nie do końca rozumiał zachowanie Reesa. W końcu oboje się nie trawili. Wiecznie kłócili i robili sobie na złość, a mimo to ten dureń chciał zepsuć humor Aidenowi z jakichś prywatnych pobudek.
Blondyn przełknął ślinę, gdy znów wzrok Kierana wrócił prosto na niego. Może faktycznie zachowanie przyjaciela nie było do końca w porządku. Może nie powinien przyzwalać mu na dobieranie się, ale alkohol i kipiąca wtedy złość omegi pchnęła go do przyzwolenia na to wszystko. Chciał tego. Chciał w jakiś świadomy bardziej lub mniej sposób ubliżyć sobie, ukarać siebie.
Echo prychnął na ripostę Kierana. Nie mógł powstrzymać się od tych uwag o zwierzętach i królikach. Wiedział, że dostanie potem za to opieprz od Aidena, ale to było silniejsze od niego. Rees po prostu był zabawny.
Odebrał od niego opakowanie, siląc na uśmiech i delikatne spojrzenie, wdzięczne, że ktoś miał odwagę postawić się tej zadufanej w sobie alfie, a potem z iskierkami w oczach wyciągnął jeden kąsek, wsuwając do ust i żując, jakby właśnie był gotowy do oglądania niezłej akcji w filmie. Myślał, że Aiden zaraz na niego ryknie, obrzuci gównem i ciętą ripostą, ale stało się zupełnie co innego. Zwyczajnie sięgnął po portfel, gdy Kieran... no właśnie. Omega wręcz zastygł z szeroko otwartymi oczami i ustami, bo akurat chciał wrzucić sobie kolejny gryz przekąski, ale zawiesił się od pochwały przewodniczącego. Potrzebował czasu, aby przetworzyć to, czy faktycznie nie przyśniło mu się, czy to było prawdziwe. Było. Naprawdę ktoś go pochwalił. Pierwszy raz od... odkąd był małym dzieciakiem.
- D-dziękuję - nie wiedział co się z nim dzieje. Czemu jego głos brzmiał tak niepewnie, czemu drżał, czemu odnosił wrażenie, że jego poliki zalewają się szkarłatem. Zażenowany, nie mogąc wytrzymać spojrzenia Reesa, spuścił wzrok. Odczekał, aż Aiden zapłaci i odszedł, czując jego dłoń na swoich plecach. Dopiero po oddaleniu się zrozumiał, że do tej pory nie zaczerpnął powietrza.
- Co za pajac - fuknął Aiden, gdy Dannte uważeni przyglądał się Echo.
- Um - wydukał Louis, uśmiechając się jednoznacznie pod nosem.
- Jeszcze myśli, że może tobą rządzić. Nigdzie nie idziesz, no nie? - przystanął, patrząc na niego ostentacyjnie.
- Ależ skąd. W dupie ich mam - skłamał. Po raz pierwszy skłamał przyjaciela.
Cała impreza miała się naprawdę dobrze. Uczniowie byli zadowoleni, pojedzeni oraz wymęczeni. Sam Louis nawet nie wpadł w żadne tarapaty, ani ich nie spowodował. Impreza dobiegła końca, ostatni uczniowie znikali za murami szkolnymi, a sam omega właśnie zapukał do pokoju uczniowskiego, gdzie przebywał często alfa. Wszedł ostrożnie do środka, witając się z Kieranem nerwowym uśmiechem.
- Impreza się udała - stwierdził, podchodząc do chłopaka. Wyciągnął zza pleców chowaną rękę, kładąc na blat pudełko z paroma przekąskami. - Pewnie nie miałeś czasu nic przekąsić - odchrząknął, uciekając wzrokiem w bok. -Dziękuję - szepnął, chowając wzrok za opadającymi kosmykami włosów. - Tylko nie wyobrażaj sobie zaraz czegoś. Dalej się nienawidzimy - zaczął, uśmiechając się bezczelnie, choć ta mina nie do końca mu wychodziła. - No to ten... miałem pomóc. Od czego zaczynamy? - spytał, zmieniając szybko temat.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Przez chwilę miałem wrażenie, że osiągnąłem pewne zwycięstwo, tym bardziej, kiedy zauważyłem rumieńce u omegi, których tak naprawdę się nie spodziewałem. Odchrząknąłem, odprowadzając wzrokiem Louisa, a kiedy cała trójka zniknęła mi z oczu, poczułem, jak Toby uderza mnie w ramię. - Co to miało być? - zapytał rozbawiony, na co wzruszyłem ramionami.
- Nie musze się lubić z Louisem, ale jednocześnie nie lubię, jak ktoś kogoś wykorzystuje pod wpływem alkoholu - powiedziałem, przypominając sobie ich w klubie. Dłonie alfy błądziły niebezpiecznie blisko i gdybym tego nie przerwał, to na pewnie przeleciałby Louisa na tym pieprzonym parkiecie.
- Kieran rycerzyk - uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz podniósł wzrok, który utkwił w rudej czuprynie. Spojrzałem na nich, po czym dałem znać przyjacielowi, że może iść. Zastanawiałem się jednak gdzie jest Andrew, jego nieobecność najbardziej mnie niepokoiła.
Każdy jakoś wytrwał do końca, kiedy większość uczniów zniknęła, pozostali wzięli się za sprzątanie sali. Większość dekoracji poszła do pudeł, jednakże niektóre było trzeba zanieść do magazynu, który nie był za duży.
- Kieran - usłyszałem swoje imię, więc spojrzałem na dyrektora, który stał dumnie wśród krzątających się uczniów. - Świetna robota. Wyszło lepiej niż rok temu, a te dekoracje? Widać, że ktoś się napracował i dlatego chciałbym, żebyś je dobrze zabezpieczył. Niech się przydadzą na przyszły rok - uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
- Te dekoracje... Louis naprawdę się przyłożył.
- Mówisz, że Louis je robił? - uniósł brew zaskoczony, na co powstrzymałem śmiech.
- Nie wszystkie, ale naprawdę był pomocny, bez niego, to nawet trzy czwarte nie byłyby tak dobrze wykonane - uśmiechnąłem się, po czym odszedłem, aby osobno spakować ozdoby, które były za delikatne na wrzucenie ot tak do kartonu.
Stukałem palcami o stół, zastanawiając się, czy Louis przyjdzie. Tak naprawdę nie było tyle roboty by omega musiał pomagać, ale... Chciałem z nim pogadać, przeprosić i zapytać, czy moje słowa tak bardzo go dotknęły, że zaczął mnie unikać. Podniosłem się z krzesła, kiedy drzwi zaczęły się otwierać i spojrzałem na chłopaka, powstrzymując uśmiech. Choć jest dupkiem i szantażystą, to jednak miałem wrażenie, że czasami poznaję go z innej strony.
- Czekaj, czekaj - zaśmiałem się, po czym spojrzałem jeszcze raz na przekąski. - Przyniosłeś mi przekąski? To... miłe, dziękuję - powiedziałem nieco rozbawiony, skinieniem głowy zgadzając się z nim, że się nienawidzimy. - No dobra, no to mamy kilka dekoracji do zabezpieczenia. Dyrektorowi tak się podobały, że chce zachować je na przyszły rok - uśmiechnąłem się i wskazałem na ozdoby, które częściowo były już ogarnięte, ale w kartonie nadal były te, które wymagały ochrony w postaci foli.
Podszedłem jednak do Louisa i sięgnąłem po batonik. Otworzyłem go i od razu się wgryzłem, czując lekko miodowy posmak.
- Szczerze mówiąc nie sądziłem, że przyjdziesz, ale dobra, mniej gadania, więcej robienie - oznajmiłem, odsuwając się od niego. Najchętniej zapytałbym go, jak czuje się jego kolega po małej porażce, ale byłem już nieco zmęczony i chciałem ogarnąć cały ten syf.
Wszystko szło sprawnie i choć za wiele nie rozmawialiśmy, to żaden z nas nie był wkurzający dla drugiego. Na szczęście widziałem, że zmierzaliśmy ku końcowi, dlatego odetchnąłem z ulgą.
- Cieszę się, że za rok to nie ja będę musiał to ogarniać - powiedziałem. Ostatnia klasa była najgorsza, co prawda, powinienem już zrezygnować z funkcji przewodniczącego by skupić się na nauce, ale... Za bardzo to kochałem. - W ogóle... Ten twój rudy kole- - urwałem, kiedy do mojego nosa dotarł silny zapach. Spojrzałem na Louisa, ale to nie on wydzielał feromony, które drażniły mój noc. Spojrzałem na drzwi, kiedy zapach stał się intensywniejszy. Gorąc objął całe moje ciało.
- Kurwa - mruknąłem, poluźniając krawat i podniosłem się z krzesła. Czułem się tak, jakbym za dużo wypił albo się czegoś naćpał. Zagryzłem dolną wargę do krwi, by wycofać się do tyłu. Zapach nie znikał, czułem, jak narasta niechciany głód, jak pragnienie przedziera się przez rozsądek. Spojrzałem w dół, na klatkę piersiową, która unosiła się szybko, nierówno. Zakryłem nos i usta dłonią, by nie wdychać zapachu, ale było już za późno, zapach wniknął w każde możliwe miejsce i otworzenie okna w niczym by nie pomogło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Nie wiedział dlaczego, ale to w jaki sposób Rees podszedł i otworzył batonika, a potem się w niego wgryzł wydawał się omedze bardzo pociągający. Na tyle, że poczuł falę ciarek elektryzujących mu włoski na plecach i głowie.
- Jasne. Miejmy to jak najszybciej za sobą - zgodził się z alfą, podchodząc do kartonu z rzeczami, które mieli zabezpieczyć i nagle jakby powietrze zrobiło się lekko chłodniejsze. - Mhmm, nie tylko ty - mruknął, aby lekko utrzeć nosa Kieranowi. On też będzie się cieszył, że jego po prostu nie będzie. Na korytarzach zrobi się spokój i nikt nie będzie już tak trzymał rygoru jak on. A sam Louis będzie miał większą swobodę w odwalaniu manian. Każdy na tym skorzysta.
Wyciągnął pierwszą ozdobę na blat i sięgnął po folię bąbelkową oraz stos papieru, owijając niespiesznie przedmiot. Powoli irytował go fakt, że ten ani nie ruszył jeszcze dupska aby pomóc, a zamiast tego podjął dalszy temat odnośnie rudego kolegi.
- Rudy co? - zaczął, nie słysząc reszty zdania. Zaciekawiony spojrzał na Kierana, a jego oczy rozszerzyły się, widząc go w tak dziwacznym stanie. Jak poluźniał krawat, zakrywając twarz dłonią.
- Wszystko gra? Jest ci słabo? Ej, weź mi tu nie mdlej. Jesteś pewnie w chuj ciężki - z lekką paniką podszedł do okna i zrobił luft, mając nadzieję, że to w czymś pomoże. Jednak jasnowłosy zdawał się być w jakimś dziwnym amoku. Echo rozejrzał się, marszcząc brwi. Nie rozumiał o co w tym dziwnym zachowaniu chodziło, aż w pewnym momencie alfa wstał, kierując powoli do drzwi.
- Ej, gdzie ty idziesz? Nie myśl, że będę sam to ogarniał - zbulwersowany zaczął iść za nim, a ignorowanie go tym bardziej zaczynała wnerwiać Echo. - Mówię do ciebie! - stanął na przeciw niego, zasłaniając drzwi wyjściowe. Dopiero teraz zrozumiał w jak nietypowym stanie był Rees. - Wyglądasz, jakbyś miał gorączkę - sapnął lekko spanikowany. Wyglądał... podobnie jak wtedy w łazience. - Cholera, Kieran. Otrząśnij się - potrząsnął go za ramiona, ale ten jedynie odepchnął omegę, aby móc sięgnąć do klamki.
- O nie, nie nie! Nie mogą cię zobaczyć w tym stanie - zaczął ciągnąć go za rękę i jakimś cudem odsunął alfę od drzwi nim te otworzył. - Kieran! - miał ochotę zaserwować mu liścia w twarz. - Na litość boską. Powinieneś w końcu kogoś przelecieć. Ten zapach zbyt mocno na ciebie oddziałowuje - fuknął mocno poirytowany, jakby zabolało go, że nie tylko na niego tak reagował.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Opanuj się. Szept w mojej głowie był nieznośny, męczący, irytujący. Traciłem powoli zdrowy rozsądek i to w chwili, kiedy ruszyłem do drzwi. Czułem, jak od zwykłego zapachu omegi w rui moje ciało reaguje, jak w spodniach robi się ciasno na samą myśl, co chciałoby się zrobić z kimś takim. Posiąść, naznaczyć. Słowa Louisa do mnie nie docierały, wszystko było zagłuszone przez pragnienie. Powinienem wziąć zastrzyk. Weź się w garść, Kieran! Złapałem za klamkę, odpychając od siebie chłopaka, który stał mi na drodze.
- Zostaw! - krzyknąłem, czując jak Louis się nie poddaje, jak odciąga mnie od źródła zapachu - Kurwa - wydusiłem z siebie, kiedy klamkę wymknęła mi się spod palców. Zacisnąłem usta, odwracając się w stronę Louisa. Omegi, którego ciało było równie ciepłe, a zapach hipnotyzujący. Wyprostowałem się, patrząc na niego wygłodniałym wzrokiem.
- Może właśnie to powinienem zrobić - szepnąłem i zbliżyłem się do chłopaka, by objąć go ciasno w talii i przyciągnąć do siebie. Spojrzałem w jego oczy, po czym przesunąłem nosem po jego policzku i zjechałem ustami na szyję, wdychając zapach Louisa, który niestety mieszał się z innym. Nie chcesz tego, nie skrzywdzisz go. Głos w głowie nie ustępował nawet wtedy, kiedy przyszpiliłem go do ściany i wsunąłem dłoń pod szkolny mundurek.
- Czemu... czemu nie uciekłeś? - zapytałem, wracając spojrzeniem do jego oczu. Widziałem w nich wiele emocji. Przerażenie górowało nad nimi wszystkimi, a może wściekłość, że w ogóle chciałem go dotknąć? - Kurwa, było trzeba stąd spierdalać, Louis - mruknąłem do jego ucha, czując coraz większą potrzebę przelecenia go, naznaczenia, ale nie mogłem tego zrobić. Żałowałbym tego, nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustrze.
Mimo tego, jego zapach mnie kręcił, kiedy wsunąłem nos w jego włosy, wszystko powoli znikało. Serce nadal szybko biło, ciało było gorące i drżało. Nie mogłem też przestać myśleć o wybrzuszeniu, który napierał na materiał spodni. Zjechałem ustami na jego czoło, na skroń i policzek, zahaczyłem zębami o płatek ucha by skupić się na jego szyi. Nie docierało do mnie to, co mówi, ani nie zorientowałem się w którym momencie osunęliśmy się na podłogę, ale wiedziałem, że jeśli go ugryzę, to będzie koniec. Dla mnie, dla niego... Wszystko się zjebie.
- Twój zapach jest taki cudowny, Louis... - szepnąłem, po czym położyłem dłoń na jego karku, zakrywając jednocześnie dostęp do miejsca. Wgryzłem się w swoje przedramię. Ból mieszał się z rozkoszą, ale czułem ulgę, że to nie jego ugryzłem. Czułem mimo wszystko wstyd, ale kiedy tak wdychałem zapach omegi, było to dla mnie kojące.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
- C-co?! - pożałował, kiedy Kieran wziął do serca jego uwagę, odwracając się w jego stronę. Niczym księżniczka zasłonił swoje ciało, ale alfa nic sobie z tego nie robił. Jego opór i ciężka aura przygniotły omegę. Poczuł się mały, taki słaby, że jego ciało mimowolnie uwolniło zapach. Choć bardzo tego nie chciał, sytuacja była silniejsza od niego.
- K-Kieran, przestań, a-ach - jęknął, czując jego gorący oddech na swej nagiej skórze. Elektryzujący głos i wilgotne usta. Ciepłe, choć wciąż chłodniejsze od niego dłonie, które zapuściły się pod mundurek. - Kieran! - jęczał, starając się odepchnąć od siebie alfę, ale ten wciąż dociskał go do ściany swoim ciężarem. - Cholera jasna - wyzywał go, przeklinał i ostrzegał na rozmaite sposoby, ale on jakby nie słuchał, wabiony zapachem. Zapewne nie tylko jego.
- Bo... - nie mógł przyznać, że nie chciał, aby jego reputacja uległa zmianie. Nie, gdy to nie miało nastąpić za jego sprawą.
Osunęli się na ziemię. Louis, zbombardowany zapachem Alfy nie miał już sił ustać na własnych nogach. Czerwony po same uszy, ciężko dyszał, walcząc o każdy kolejny oddech. Spoglądał zamglonym wzrokiem na Kierana, z jednej strony pragnąć go, a z drugiej nienawidząc za to, do czego mogło dojść.
- P-przestań - wyjęczał błagalnie, nie mogąc znieść głosu Reesa. Nienawidził tego stanu. Nienawidził być uległy i taki słaby. - C-co ty... nie, błagam - prosił z łzami w oczach. Nie chciał zostać naznaczony. Nie, tylko nie to. Nie chciał być więźniem alfy, bo one... były okrutne. Bawiły się uczuciami omeg. Nie szanowały ich. Zwiększały swoje haremy, a one cierpiały, nie mając wystarczająco dużej uwagi, gdy tego potrzebowały. Myśl, że zostałby naznaczony, a potem porzucony przez Kierana... nie mógł tego znieść. Dlatego przymknął powieki, cały drżąc, kiedy alfa odsłonił, a zaraz zakrył jego szyję, zaskakując omegę tym, jak wgryzł się w samego siebie.
- Dosyć! - krzyknął, zbierając w sobie resztki sił i celnie kopnął Kierana w krocze. Ten zwinął się z bólu, a omega uciekł pod same drzwi, patrząc na niego nienawistnie. - Debil! - wrzasnął - Cierp w męczarniach! - pokazał mu środkowy palec i wypadł z pokoju, zatrzaskujac za sobą drzwi. Osunął się na podłogę, chcąc nieco ochłonąć. Wątpił, aby Kieran ruszył za nim. Nie w takim stanie. Odetchnął, zerknął w prawo i lewo, dostrzegając nic nieświadomą omegę w oddali, który siedział na oknie, bazgroląc coś w zeszycie. Rozzłoszczony Louis, świadom, że to prawdopodobnie jego wina, szybkim krokiem podszedł do niego i złapał za rękę, ciągnąc w stronę łazienek.
- Ogarnij się. Śmierdzisz. Czy ty w ogóle pilnujesz kalendarza?! - warknął poirytowany, strasząc omegę swoim zachowaniem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
27 września
Smak krwi dostał się do moich ust i choć było to obrzydliwe, to ani myślałem by puścić swoją rękę. Nie chciałem go naznaczyć, nie chciałem popełnić żadnego błędu. Pragnienie było silne, ale kiedy wdychałem zapach Louisa... Było w tym coś kojącego, coś co uspakajało moje pragnienie, ale jednocześnie pobudzało całe moje ciało. Czułem się trochę tak samo w klubie, kiedy odległość między nami się zmniejszyła i pojawiła się chęć pocałowania go. To było głupie, ale jednocześnie Louis był idiotą skoro zamknął się ze mną w małej sali. Przecież to nie tak, że nie wiedział o co chodzi, znał się na tych sprawach, bo musiał uważać na alfę. Żałowałem, że nie miałem przy sobie leków, które uspokoiły by głosy w mojej głowie. Zamknąłem oczy, starając się oddychać normalnie. Z mojego gardła wydostał się krzyk, kiedy poczułem uderzenie między nogami. Skuliłem się na podłodze, patrząc na Louisa. Wyciągnąłem dłoń chcąc go sięgnąć, ale był za daleko, a ból był okropny. Dupek kopnął mnie w krocze.
- Louis, nie... Ja... - skrzywiłem się, próbując się podnieść, ale omega zniknął już za drzwiami. Uderzyłem pięścią w ścianie, zerkając na ślad po własnych zębach. Brakowało mi jego zapachu, który podtrzymywał mój rozsądek by nie zrobić mu krzywdy, by nie skazać go na mnie. Zabluźniłem pod nosem i osunąłem się z powrotem na podłogę. Zapach obcej omegi znikał, choć delikatna woń nadal się unosiła, to nie była tak bardzo intensywna. Drzwi ponownie się otworzyły, ale to nie Louis w nich stał. Poczułem wstyd, ale i złość, że omega mnie tutaj zostawił.
- Kieran, co... - urwał, widząc, jak ledwie siedzę. - Co się tu wydarzyło?
- Eric... Zabierz mnie do pielęgniarki - mruknąłem, zamykając oczy. Czułem jego spojrzenie na moje wybrzuszenie w spodniach, ale się tym nie przejąłem. - Chyba że przy sobie masz jakieś tabletki - spojrzałem na niego, ale ten już pomagał mi się podnieść.
Bez słowa zaprowadził mnie do pielęgniarki, która od razu się mną zajęła. Supressant działał powoli, ale zdecydowanie tłumił pragnienie, które gasło.
- Byłeś z kimś? - zapytała kobieta, wskazując na moją rękę. - Czy...
- Nikogo nie ugryzłem i nikomu nie zrobiłem krzywdy. To... nic się tam nie wydarzyło. Mam tylko nadzieję, że omega, który nieświadomie roznosi feromony jest bezpieczny - powiedziałem, patrząc na kobietę. To było pewne, że zapyta czy nikomu nie zrobiłem krzywdy. Może wyminąłem parę rzeczy, ale nie zatopiłem w nikim zębów i nikogo nie przeleciałem.
Wróciłem po swoje rzeczy razem z betą. Nie widziałem nigdzie Louisa, więc zapewne już zwiał ze szkoły, a ja znów czułem się okropnie.
- Kieran - usłyszałem, kiedy brałem swoją torbę i zamknąłem oczy, wzdychając. - Ktoś był tutaj z tobą, prawda?
- Tak, Louis Eima, ale nic się nie wydarzyło poza tym, że kopnął mnie w jaja - powiedziałem z delikatnym rozbawieniem w głosie. - Zakończmy ten temat i nikomu o tym nie mów. Nie chcę narobić mu problemów, bo jeszcze pomyślą, że to on próbował mnie uwieść - dodałem, wychodząc z pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi.
Wróciłem do mieszkania, które wydawało się za ciche. Co prawda, nikogo tutaj poza mną nie było, ale i ta cisza wydawała się przytłaczająca. Usiadłem na kanapie, biorąc telefon do ręki i zagryzłem dolną wargę. Chciałem napisać do Louisa, ale i tak by mi nie odpisał, nie wysłuchałby moich przeprosin, a jeszcze mógł to wykorzystać na swoją korzyść. Dlatego odpuściłem, mogłem z nim porozmawiać w szkole, choć zapewne ponownie będzie mnie unikał.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
"Nie zapomnij dziś o podwójnej randce. Chce cię widzieć o czternastej w Kociej łapie. Słodko ubranym"
Wysłał wiadomość do alfy, rzucając komórkę w kąt łóżka i leżąc plackiem, ślepo wlepiał swój niemrawy wzrok w nudny sufit. Po tamtym cholernym dniu w szkole przez godzinę pomagał ogarnąć się omedze, aby nikt więcej się na niego nie rzucił. Potem musiał zmyć z siebie ten piekielny zapach Kierana pod prysznicem. I za nic nie był dumny z siebie z tego, co tam robił poza szorowaniem swojej skóry.
- Jak on mnie irytuje - zakrył twarz ramieniem, a potem po paru głębszych westchnieniach zebrał się w sobie i wstał. Odhaczył wszystkie poranne czynności, kończąc ze śniadaniem przed telewizorem i swoim ulubionym serialem, a raczej jego powtórką, której ubiegłego dnia nie widział.
O dziesiątej zaczął przygotowywać się do randki. Niechcianej tak cholernie, ale przyjaciołom się nie odmawia. Poza tym miał plan pognębienia Kierana przy wszystkich. O ile będzie na tyle silny po ostatnich sytuacjach. Odkąd zaczął się z nim zadawać, ilość problemów na liście tylko się wydłużała.
Z nienaganną starannością wymodelował włosy, splatając jeden mały warkoczyk z boku, którym upiął wszystkie włosy tak, by spływały po prawym ramieniu. Założył czarne okulary przypominające te nauczycielskie, wąskie, prostokątne. Całkiem inne niż te na co dzień, które były okrągłe i złote. Delikatnie nałożył makijaż, aby nie świecił niczym gwiazda świąteczna. Podkreślił oko subtelną kreską, a kiedy był już zadowolony z efektu, założył tylko na jedno ucho długi kolczyk z zielonym kamieniem. Zarzucił białą koszulkę z nadrukiem, siwe spodnie, a wykańczając wszystko butelkową, cienką kurtką. Czuł się w tym dość dobrze. Nie jak skończona omega, urocza, drobna i słodka. Nienawidził tego w sobie. Tej pieprzonej słabości bycia kimś tak słabym. Wiedział, że to obsesyjne wypieranie tym kim się było nie zaprowadzi go za daleko, zwłaszcza gdy skończy szkołę, ale Echo nadal nie miał na siebie planów.
Chwycił za nerkę, upchał w niej klucze, portfel oraz komórkę i wyszedł, czując wibracje telefonu. Przewrócił oczami, sięgając po dzwoniące ustrojstwo i odebrał połączenie od Rabbiego.
- Spokojnie, już wychodzę. Będę za dwadzieścia minut. Tak, tak. Będziesz zadowolony - mruknął, przewracając oczami i rozłączył się. Cisnął telefonem do tyłu kieszeni spodni i zebrał się do szybszego tempa, aby potem nie słuchać wywodu kolegi. Tak jak mówił, był na czas, no prawie, bo spóźniony o jedną minutę wszedł do kawiarni, widząc przy sporym stoliku przyjaciela oraz jakąś obcą, czarną czuprynę. Zmarszczył brwi, ale przywdziewając idealną maskę, podszedł i przywitał się z przyjacielem, a potem obcym omegą. Był cholernie drobny, niższy od niego samego z wielkimi, okrągłymi oczami. Nieśmiały, uroczy. W sam raz dla Kierana. Ociekał byciem omegą. Louisowi chciało się zwrócić śniadanie.
- A gdzie twoja koleżanka? - spytał Rabbi.
- Niedługo powinien być - zerknął na drobną tarczę zegarka na nadgarstku, a potem odruchowo uniósł wzrok na drzwi wejściowe, w których od razu rozpoznał... Kierana. Tylko nie takiego jakiego oczekiwał. Wręcz poczerwieniał ze złości, a szczęka sama mu opadła. Miał ochotę chwycić go za fraki i wynieść stąd siłą.
- Zajebię jak psa - warknął pod nosem tak, aby nikt nie słyszał i uśmiechając się rozkosznie pomachał do alfy. Skoro tak chciał się zabawić... to Louis chętnie miał zamiar podnieść rzuconą mu rękawiczkę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Usiadłem na kanapie, wyciągając nogi na stolik, czując się okropnie po piątkowym spotkaniu z przyjaciółmi. Zdawałem sobie sprawę z tego, że miałem kaca i choć kawa nie była idealnym na to lekiem, to nie wyobrażałem sobie poranków bez odpowiedniej dawki kofeiny. Spojrzałem z niechęcią na zawartość kubka i sięgnąłem po telefon kiedy ten zawibrował. Spodziewałem się wiadomości od Andrew, który zdecydował się uciec do hotelu z kimś obcym, ale kiedy to wiadomość od Louisa mi się pokazała, jęknąłem niezadowolony. Żaden z nas nie rozmawiał o tym co się wydarzyło, prawda była taka, że omega mnie unikał, a ja nie mogłem też cały czas za nim chodzić, bo ludzie dalej by plotkowali. Nie podobało mi się jednak to, że miałem z nim iść na randkę, na podwójną randkę, o której za wiele nie wiedziałem. - Kocia łapa... Oszalał - skrzywiłem się, po czym zostawiłem go bez żadnej odpowiedzi i tak wiedział, że się pojawię, ale czy słodko ubrany... W jego pieprzonych snach.
Godzinę przed umówioną godziną, stałem przed szafą z damskimi ubraniami, chcąc znaleźć coś obciachowego... Oczywiście, mogłem ubrać się jak klaun, łącząc przeróżne wzory czy fasony, które zwyczajnie ze sobą nie współgrały, ale kiedy przymierzałem to wszystko, nawet mi ciężko było na to patrzeć i wiedziałem, że była to przesada. Chciałem zrobić mu na złość i pokazać się od najgorszej strony, ale jednocześnie nie chciałem stać się memem następnego dnia. Westchnąłem lekko zirytowany, po czym sięgnąłem po wyciągniętą, dziurawą gdzie nie gdzie koszulkę z nadrukiem Sweetie, który był zrobiony z różowych cekinów, zarzuciłem na to białe futerko, szukając ciekawego dołu, ale ostatecznie postawiłem na leginsy w czarno-białe paski i jeansową spódniczkę, która sięgała lekko za tyłek. Założyłem do spódniczki różowy pasek, parskając śmiechem, na swoje podkrążone oczy, które oczywiście stworzyłem przez makijaż. Brwi były za mocno podkreślone, ale pozostałość była nienaganna. Idealnie zrobione usta, konturowanie, nawet kreski na powiekach. Schyliłem się po białe kozaki na grubym, ale wysokim obcasie i dobrałem do tego wszystkiego różową torebkę, patrząc z zadowoleniem na swoje odbicie. Było wystarczająco obciachowo, dlatego ogarnąłem kosmyk długiej blond peruki za ucho.
Idąc do kawiarni czułem na sobie wzrok innych. Uśmiechałem się w duchu, zastanawiając się jaką reakcję zobaczę u Louisa. Zapewne będzie udawał, że mój wygląd mu nie przeszkadza, ale ja i tak będę dobrze się bawił. Spojrzałem na godzinę w telefonie, zauważając, że jestem lekko po czasie, po czym wyciszyłem telefon, wchodząc od razu do środka. Rozejrzałem się, przybierając delikatny uśmiech, kiedy zauważyłem Louisa z kimś innym.
- O rany, bardzo przepraszam was za spóźnienie - powiedziałem z udawanym damskim głosem, co nie było wcale proste, ale nie mogłem mówić do nich, jak na co dzień. - To są te ciacha, o których mówiłeś Louis? Oh, wybaczcie. Jestem Mia - dodałem, siadając obok Louisa by zaraz pochylić się i dać mu buziaka w polik, zostawiając ślad szminki na jego policzku. - Zamówiliście już coś? Ja to bym zjadła duży puchar lodów, ciekawe czy taki mają - zaśmiałem się w mało uroczy sposób, sięgając po kartę. Przynajmniej będzie zabawnie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Louis pierwszy raz tak szczerze miał ochotę zajebać żywcem Reesa. Zwłaszcza widząc napis na koszulce wyciągniętej jakby z dna szafy. Wymiętolonej do granic możliwości. Uśmiechnął się blado, z potem na skroniach, kiedy Kieran usiadł obok słodko witając z dwójką znajomych. Blondyn odruchowo wytarł z odrazą miejsce, gdzie została szminka, aby potem wytrzeć ubrudzoną również rękę w serwetkę.
- Uważaj, bo jak tyle będziesz jadła, to ci dupa spuchnie - mruknął z przekąsem, widząc zmieszanie przyjaciół.
- Intrygująca - prychnął Rabbi, pochylając się w stronę Kierana. - Pewnie będą mieli! A jaki smak najbardziej cię interesuje? - zaczął zagadywać, kiedy Louis z ochmurzeniem piorunował wzrokiem alfę wysyłając mu mentalnie ostrzeżenie, aby nawet nie próbował robić tego, o czym myślał.
- m -mm mi- miło mi cię poznać. J-jestem Dennis - w końcu słodki omega odezwał się, uśmiechając niezręcznie, a Louis miał ochotę puścić tęczowego pawia. Przewrócił oczami, czując jak to spotkanie pogrzebie go żywcem. Wiedział, że braknie mu na to wszystko sił. Na utrzymanie w ryzach Kierana, uspokojeniu Rabbiego, który łykał wszystko jak pelikan i zadbanie, aby chłoptaś nie padł na zawał przy tym wszystkim. Tak. Echo zdecydowanie brakowało rąk.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Skrzywiłem się na komentarz Louisa, powstrzymując się przed przewróceniem oczami, ale czułem cholerną satysfakcję widząc jego złość. To było... zabawne. Wiedziałem, że moje przebranie może sprawić, że omega dotrzyma słowa i już następnego dnia każdy będzie wytykał mnie palcami, śmiał się ze mnie i powtarzał, że jak to alfa może bawić się w takie rzeczy. - Widzisz Louis, to nie jest takie trudne być miłym - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, kiedy spojrzałem na jego przyjaciela z błyskiem w oczach. - Waniliowe i o! Mają słony karmel w ofercie - przejechałem palcem po smakach lodów, zastanawiając się nieco dłużej nad trzecim smakiem. - Kokosowe też będą dobrą - oznajmiłem z szerokim uśmiechem.
Zerknąłem na omegę, który do tej pory siedział cicho, a kiedy się odezwałem... Nieco mu współczułem. Musiał czuć się przytłoczony alfą, którym byłem.
- Miło mi cię poznać, Dennis - posłałem mu delikatny uśmiech. - Twoja nieśmiałość jest urocza, ale mam nadzieję, że to nie przez to, że jestem alfą? Wiem, że dla niektórych może to być przytłaczające - powiedziałem z nieco większym spokojem w głosie. Widziałem, jak omega nabiera rumieńców i jak nerwowo kręci się w krzesełku. Było mi go szkoda, bo najwidoczniej nie był przyzwyczajony do takich kontaktów albo miał nieprzyjemne spotkania z alfami.
- N-nie! Znaczy się... T-to nie tak, M... Mia - uśmiechnął się niepewnie, więc zerknąłem na Louisa z niemym pytaniem w oczach, zastanawiając się co taki omega tu robi.
- Ktoś ci mówił, że jesteś uroczy? - zapytałem z delikatnym rozbawieniem, po czym spojrzałem na betę. - Zamienisz się ze mną miejscami? - zapytałem i najwidoczniej w większości wywołało to zaskoczenie.
- Pewnie - odpowiedział nieco rozbawiony chłopak i zaraz z piskiem odsunąłem się na krzesełku, wywołując nieprzyjemny dźwięk.
- Rany, przepraszam was - zaśmiałem się, po czym zamieniłem się miejscami z szarowłosym. - Aż taka straszna nie jestem, Dennis, ale za to lubię takich słodziaków, jak ty - uśmiechnąłem się, kciukiem gładząc jego policzek.
Chłopak szybko się speszył, uciekając ode mnie wzrokiem, więc zabrałem dłoń i spojrzałem na Louisa. Co jak co, ale teraz miałem lepszy widok na niego i byłem całkowicie pewny tego, że morduje mnie w swoich myślach już kolejny raz.
- Dobrze, czy wszyscy wiedzą co chcą? - zapytałem z niewinnym uśmiechem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
- Nie każdy na to zasługuje - burknął pod nosem z przesłodkim uśmieszkiem, nie kryjąc tej sztuczności palącej po oczach na kilometr, dalej obserwując zacną grę aktorską Reesa. Cóż, musiał mu to niechętnie przyznać. Poza zdolnościami przebierankowymi miał też smykałkę do aktorstwa.
Ktoś ci mówił, że jesteś uroczy? - Echo przedrzeźnił w myślach alfę, poruszając nieznacznie ustami i przewracając oczami, a potem wrócił do przeglądania menu nie mogąc już znieść tego sztucznego głosiku Kierana.
- Zaraz puszczę pawia - Louis nie stronił od komentarzy, kiedy alfa pogładził omegę po policzku. Nie wiedzieć czemu strasznie go to irytowało i nie potrafił nad tym zapanować, a jego przyjaciela najwidoczniej to niezmiernie bawiło. - Z czego rżysz? Masz już coś? - warknął na niego, a ten wręcz się zjeżył, nie przestając chichotać.
- Pewnie. Wezmę naleśniki na słono - powiedział, zaraz dodając fikuśną nazwę jakiegoś napoju.
- A ja chyba kawę lodową z kulką lodów... smak hm... słony karmel - lekko spochmurniały przeczytał pozycję, która go interesowała. Nie przepadał za słodkościami, więc słony dodatek wydawał się dobrą opcją. Na dodatek nie był jakoś mocno głodny i nie chciał też wyjść na grubasa.
- No, Louis. Powiedz mi gdzie wypatrzyłeś taką lasencję? - spytał beta, ruchem brwi pokazując koleżankę.
- A to intrygująca historia - powiedział z zadziornym uśmieszkiem, patrząc na Kierana. - Mia uwielbia... obnażać swój tyłek - mruknął rozbawiony, czując idealny moment na zemstę - Pech chciał, że byłem jej ofiarą - wzruszył ramionami, kiedy to podeszła do nich kelnerka, aby spisać zamówienie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Choć tego po sobie nie pokazywałem, to byłem dumny z tego, że powoli wyprowadzałem Louisa z równowagi. Jego komentarze same o tym świadczyły i choć powinienem się burzyć, to wyczuwałem w jego słowach odrobinę zazdrości. Nie rozumiałem jednak tego, dlaczego miałby być zazdrosny o to, że próbowałem ośmielić speszonego omegę. Między nami nie było nic poza układem, a raczej szantażem, który kiedyś będzie musiał się skończyć. Widząc niepewność omegi co do zamówienia, przysunąłem się bliżej niego, jednocześnie słuchając pozostałej dwójki.
- Wolisz słone czy słodkie? - zapytałem chłopaka, chcąc go w jakiś sposób zagadać. Byłem pewien, że obecność alfy go przytłacza, ale równie dobrze mógł być to charakter Echo, który po prostu... był jaki był. Wzrokiem mógłby zabić każdego i to tylko dlatego, że śmiał spojrzeć w jego kierunku. Prychnąłem pod nosem na samo wyobrażenie, po czym zaproponowałem omedze kilka pozycja, zaciskając w pewnym momencie mocniej palce na karcie. Spojrzałem na Louisa i kopnąłem go w łydkę pod stołem, nie przejmując się tym, jak wytrzymuje ból. Chciałem się od razu odezwać, ale kelnerka szybko pojawiła się przy naszym stoliku. Nie zdziwiło mnie jej spojrzenie na mnie, zapewne wielu ludzi miało podobny wzrok, kiedy tutaj szedłem, ale tylko się uśmiechnąłem, pozwalając sobie pierwszy zamówić puchar lodowy i to tego zieloną herbatę z malinami.
Kiedy tylko pozostali zamówili, a kelnerka odeszła spojrzałem na Louisa. Wyciągnąłem z torebki lusterko i błyszczyk, by zacząć poprawiać usta.
- Wiesz, Louis... To, że wystarczyło bym obnażyła tyłek, wcale o tobie dobrze nie świadczy. Najwidoczniej tyle potrzeba by zdobyć twoje zainteresowanie - powiedziałem, zamykając lusterko i zlustrowałem omegę z niewinnym uśmiechem. - Lepiej mi powiedz - zwróciłem się do bety, opierając się łokciami o stolik. - Jak z taką łatwością znosisz jego charakter? Ja nadal mam z tym problem i czasami mam ochotę przełożyć go przez kolano, wiesz o czym mówię, jestem dominującą kobietą - powiedziałem, powstrzymując śmiech.
Co jak co, ale musiałem przyznać, że nawet dobrze się bawiłem, ale jednocześnie miałem nadzieję, że każdy z nas szybko się rozejdzie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Żyłka pojawiła się na skroni Louisa, gdy Kieran znów otworzył swoje usta. Wolał, żeby były zamknięte, najlepiej zszyte na amen. Ale niestety nie, on nadal się odzywał.
Beta roześmiał się lekko nerwowo, spoglądając na Echo i w geście przepraszającego wzruszenia ramionami, odchrząknął.
- Wiesz... Louis jest naprawdę dobrym chłopcem. Tylko zgrywa takiego tygrysa - powiedział, a Echo normalnie otwierał się nóż w kieszeni.
- Zamknij się, Rabbi - burknął, czując się pomału bezsilnie. Westchnął głęboko, uśmiechając słodko do omegi, który odpowiedział tym samym, pytając o ich szkołę, o której myślał, aby dołączyć. Blondyn od razu zaczął mu o niej opowiadać, ignorując ich irytującą dwójkę.
- Życie omegi nie jest łatwe, Mia, a Echo usilnie próbuje zmienić stereotypy. Mimo to... to dobry chłopak. Uratował mnie przed największym błędem w życiu - z tymi słowami przyjrzał się z błogim uśmiechem przyjacielowi, który to dostrzegł.
- Co się tak gapisz? To obrzydliwe - warknął Louis, upijając nieco swojego picia.
- Widzisz? Gnijąca miłość wręcz wycieka z niego - roześmiał się beta.
- Chyba zdecyduje się na waszą szkołę. Może być zabawnie - przyznał omega, klaskając w dłonie.
- Po moim trupie - mruknął Louis. - I jaka gnijąca miłość? Jesteś obrzydliwy. Uważaj, bo następnym razem jak będziesz u mnie nocować, uduszę cię w nocy poduszką
- Och! To obietnica? - spytał rozbawiony.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Słowa jakie padły z ust przyjaciela omegi mnie zaskoczyły. Ciężko było mi uwierzyć w tego "dobrego chłopca". Louis mi na takiego nie pasował, w końcu szantażował mnie i wstawił zdjęcia do internetu. Co prawda zakrył moją twarz, więc nikt nie wiedział, że to ja na nich byłem, ale sam fakt, że był do tego zdolny... Z drugiej strony pomógł mi się wyrwać z nieudanej randki i to było z jego strony bardzo miłe, bo nie każdy by się na to zdobył. Momentami chciałem wierzyć, że ta pierwsza, gorsza strona Louisa była tylko maską. Potrafił być uroczy i może nawet znośny, ale jednak przeważały te negatywne cechy. - Nic dziwnego, że zmienia stereotypy, ja... Sama ich nie lubię - powiedziałem i przez moment na pewno w moich oczach pojawił się smutek. Szybko jednak znów na mojej twarzy pojawił się uśmiech, będąc nieco zdziwiony słowami drugiego omegi.
Był dużo młodszy ode mnie, jak się okazuje, co nieco zmieniało moje nastawienie, ale nie przeszkadzało mi to by nieco go wykorzystać do wkurzania Louisa. Ten słodko się złościł.
- Po twoim trupie? A ja uważam, że to świetna sprawa, sporo słyszałam o szkole Louisa, podobno są tam niezłe ciacha - powiedziałem, wcinając swoje lody, po czym spojrzałem na Echo. - Najlepszy jest przewodniczący. Niedostępny, odrzuca każdego, prawda Louis? Mówiłeś, że każdy pragnie jego uwagi, ale on nigdy nie daje wkraść się do swojego serca - kontynuowałem, czując się nieco dziwnie, kiedy w sten sposób mówiłem o sobie, ale jednocześnie było w tym coś zabawnego.
- Poważnie? Aż chciałbym go zobaczyć - westchnął omega siedzący obok mnie, a ja nieco się zarumieniłem.
- To akurat nie problem, na stronie ich szkoły jest parę jego zdjęć - uśmiechnąłem się i zaraz wyciągnąłem swój telefon z przesłodzonym etui i wpisałem stronę szkoły. Nie musiałem długo szukać, bo akurat moja twarz była często. A to jakieś apele, przemówienia w szkole czy po prostu jakieś szkolne wydarzenie z poprzedniego roku. - Na sam widok miękną mi nogi - zachichotałem, pokazując zdjęcie omegi obok.
Widziałem, jak jego oczy nabierają błysku, ale zaraz skierował spojrzenie na mnie. Wzdrygnąłem się, bo widziałem, jak uważnie mi się przygląda, po czym wraca na ekran mojego telefonu.
- Szkoda, że ktoś taki się marnuje... I nawet nie będę miał szansy go poznać - powiedział z lekkim smutkiem, a ja poczułem ulgę. Nie domyślił się, że to ja, choć początkowo miałem wrażenie, że wie, to na szczęście tak nie było. Zablokowałem telefon i zacząłem jeść, spuszczając wzrok na swoją drżącą dłoń. Jeszcze mi tego brakowało by dodatkowa osoba, którą dopiero co poznałem, dowiedziała się o moim sekrecie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Louis obserwował uważnie zagrywkę Reesa. Szare komórki zaczęły pracować na największych obrotach, aby nie zostać w tyle, a dawka kofeiny w tym niezmiernie pomagała. Rabbi jedynie z zaintrygowaniem obserwował ich potyczkę, a jego wyraz twarzy jawnie dawał znać, że duma nad czymś intensywnie.
- Taaaak. Niesamowity narcyz z niego - Echo uśmiechnął się złośliwie, kręcąc długą łyżeczką w szklance swojego napoju. - Chociaż chłopacy się do niego ślinią, ten ich zbywa jak śmieci - posłał mu piorunujące spojrzenie, rzucając białą rękawiczkę, którą miał nadzieję, Kieran odbierze. Skoro alfa chciał tak sobie pogrywać, ten z chęcią na to zaczął odpowiadać. Nie da się oczernić. Nie przez przewodniczącego. Nie przy Rabbim i nie przy nowej omedze.
- Wierz mi, nie masz czego żałować - wyciągnął łyżeczkę i lubieżnie ją oblizał koniuszkiem języka, który zwinnie się wił wokół metalu. - To jeden z tych Alf, które są oschłe dla innych. Uśmiecha się sztucznie, udaje milusińskiego, a potem wykorzystuje innych i udaje, że go nie zna - mruknął, kątem oka zerkając wyzywająco na Reesa.
- Dziwnie się zachowujecie - nagle do rozmowy wtrącił się Rabbi. - Może idźcie na zaplecze i wróćcie jak ochłoniecie - dodał i widząc wytrzeszczone oczy Louisa, wybuchnął śmiechem. Blondyn wręcz zakrztusił się własną śliną. Uderzając się w pierś, kaszlał jak opętany, czerwieniąc się coraz mocniej, aż w końcu ucichł, uspokoił, nabierając głębszego oddechu.
- Zajebię cię, Rabbi. Nawet kijem dziś jej nie tknę - warknął poirytowany do szpiku kości. - Idę do łazienki - wstał od stołu, ruszając prosto w stronę łazienek za ścianą przy ladzie obsługowej.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Wbiłem wzrok w Louis, gryząc się w język w ostatniej chwili, aby się nie zdradzić. Chciałem bronić siebie, bo w końcu nie zbywałem ich jak śmieci. Zawsze robiłem to delikatnie i tłumaczyłem, że zwyczajnie nikogo nie szukam. Niektórzy przyjmowali odmowę gorzej, ale na pewno nie mogli powiedzieć, że źle byli potraktowani. Zawróciłem uwagę, jak język Echo zwinnie się wił wokół łyżeczki i zadrżałem, przypominając sobie dzień, kiedy się na niego rzuciłem. Nadal o tym nie rozmawialiśmy, ale byłem pewien, że omege nie będzie chciał poruszać tego tematu. Przywalił mi i na pewno liczył na to, że to się już nigdy więcej nie powtórzy. Nie byłem jednak w stanie zapomnieć o jego zapachu. Kojącym i takim... słodkim. Przełknąłem gulę w gardle, czując, jak niewidzialne ostrza wbijają się w moje ciało. Jego słowa mnie zabolały, ale nie mogłem tego po sobie pokazać, nie mogłem dać mu satysfakcji, ale jednak poczułem się nieswojo, więc spuściłem wzrok. Nasze spięcie Rabbi musiał zupełnie inaczej zrozumieć, ale nie miałem mu tego za złe, nawet nie zareagowałem zbytnio na jego słowa, bo cały czas w głowie miałem głos Louisa. Poruszyłem się dopiero, jak omega wstał od stoły by iść do łazienki. Podniosłem głowę z delikatnym uśmiechem i spojrzałem na przyjaciela omegi.
- Wydaje mi się, że jest trochę zazdrosny o tego całego Kierana, ale to nie tak, że Louis nie ma powodzenia - powiedziałem, bawiąc się łyżeczką w częściowo roztopionych lodach. - Gdyby nie jego charakter, to miałby niezłe wzięcie - dodałem, po czym popatrzyłem po towarzyszach. - Zaraz wrócę - wstałem od stołu, zostawiając zdziwionych chłopaków za sobą i skierowałem się tam gdzie Louis.
Spojrzałem na podział damski i męski, po czym westchnąłem zrezygnowany i skierowałem się do męskiego, gdzie miałem zastać Louisa. Liczyłem na to, że nikogo więcej tam nie będzie, ale oczywiście musiałem wpaść na jakiego faceta.
- To... to męski - wydusił z siebie po jakiś paru sekundach i wytarł dłonie o spodnie. Higienicznie.
- Wiem, ale szukam kogoś - powiedziałem słodkim głosikiem i wszedłem dalej. Zdziwiony koleś pospiesznie wyszedł, więc w końcu mogłem wrócić do swojego głosu, bo nikogo więcej nie było. - To było niemiłe co powiedziałeś na mój temat, Louis. Nie możesz tak kłamać - powiedziałem nieco rozbawiony, krążąc po pomieszczeniu, przez co stukot obcasów rozniósł się po łazience. - Ale muszę przyznać, że dobrze się bawię, już dawno nic mi takiej rozrywki nie dało. Szkoda, że nie widziałeś swojej miny, jak wszedłem do kawiarni - oparłem się o kafelki i uśmiechnąłem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Wszedł do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi kabiny. Usiadł na desce okrakiem, przejeżdżając rękami po włosach. Raz, drugi, aż zamaszyście zaczął nimi pocierać skórę głowy. Warknął z irytacji. Siedział tak dosłownie chwilę, gdy usłyszał stukot obcasów. Przeklął pod nosem, nasłuchując aż Kierana głos wrócił do normalności. To był zły sygnał. Byli sami w łazience.
Omega spojrzał na swoje buty i podniósł je, opierając o sedes. Nie chciał być od razu odnaleziony.
- To nie były kłamstwa. Jesteś po prostu ślepy - mruknął, świadom, że tym samym mógł dać mu znać, gdzie teraz się znajduje.
- Bawi cię robienie mi na złość? - brzmiał na bardzo poirytowanego. - Ciekawe, co powie rada, gdy dowie się, że ich słodki Kieranek ma dwie, nie, trzy twarze. Nie dość, że bawi się w lalkę Barbie, to jeszcze dręczy młodszych kolegów - parsknął, spoglądając w górę na kabinę. W razie czego mógł spróbować uciec górą, gdyby alfa zechciał się dobrać do środka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
30 września
Zamknąłem na chwilę oczy, biorąc głęboki wdech. Denerwował mnie, traciłem przy nim całą swoją cierpliwość i choć dobrze się bawiłem, to jednak musiałem przyznać, że Louis wiedział, jak wbić komuś nóż w plecy. Zrobił to bardzo dokładnie i jeszcze nim pokręcił by sprawić więcej bólu. - Dręczę? Kogo dręczę, Louis? - zapytałem, odpychając się od ściany i zrobiłem parę kroków do przodu by stanąć przed odpowiednimi drzwiami kabiny. Był za nimi. Choć głos roznosił się małym echem, to nie mógł ukryć cienia. Próbował, bo nawet podkurczył nogi by go nie było widać, ale cień zdradzał jego położenie. - Mówisz, że ja mam kilka twarzy, ale to nie mnie by wywalili ze szkoły za szantaż. Myślisz, że na co rada by większą uwagę zwróciła? Na moje przebieranki czy raczej na to, że mnie szantażujesz? - uniosłem brew, czego nie mógł zobaczyć.
Postukałem palcami o drzwi, ale zaraz odwróciłem się do nich plecami i znów zrobiłem kilka kroków do przodu.
- Szantaż jest dużo gorszym wykroczeniem, ja swoim hobby nikogo nie krzywdzę. Może i spojrzą na mnie krzywo, ale to tobą by się bardziej zainteresowali. Jedynie możesz mi zaszkodzić wśród znajomych, rówieśników... Nic więcej, Louis - powiedziałem to, zatrzymując się na odpowiednią odległość. - Oceniasz mnie źle, ale to nie ja tu jestem czarnym charakterem. Korzystam z twojego zaproszenia, zapoznaję się z całkiem uroczym omegą, ale jak tak bardzo masz dość to wracajmy tam i zakończmy to - wzruszyłem ramionami. - Pójdę pierwszy, jeśli ci to nie przeszkadza - powiedziałem, po czym zrobiłem krok do przodu, ale o mało co się nie wywaliłem.
Spojrzałem w dół i niemal jęknąłem, kiedy zobaczyłem obcas, który zaklinował się w kratce.
- Cholera - mruknąłem, ciągnąc nogę by jakoś wydostać obcas, ale to nie działało. Syknąłem, kiedy poczułem ciągnący ból, po czym spojrzałem na drzwi kabiny. - Louis, potrzebuję twojej pomocy - powiedziałem, choć nie liczyłem wcale na cuda. - Jeśli mi pomożesz, to obiecuję, że będę się zachowywał przy stole.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach