Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Wczoraj o 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
New Generation14/05/24, 08:57 pmKalsi
Zajazd pod Smoczą Łapą 14/05/24, 07:54 pmNoé
W Krwawym Blasku Gwiazd13/05/24, 07:16 pmnowena
My little merman12/05/24, 10:32 pmTroianx
Avatar: The Legends of two12/05/24, 09:59 pmLadyFlower
Blood, drugs and you in the middle12/05/24, 04:27 pmNatas
Eternal debt12/05/24, 03:21 pmMinako88
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty incorrect love {27/02/22, 09:44 am}

First topic message reminder :

incorrect love - Page 11 T8froIV

Relacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Tylko zauroczenie czy niebraterska miłość?
A może pozostanie fantazja oraz sekret, który na zawsze podzieli braci?


W opowiadaniu udział bierze Yoshina oraz Kurokocchin

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {02/05/24, 08:18 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
           Miałem plan. Był cholernie dobry. Po tym całym zawieszeniu i braku kroku do przodu w sprawie sprawcy Hayate... w końcu obmyśliłem dobry sposób. O ile sam brat nie będzie chciał mi nareszcie o tym powiedzieć. Widziałem jak się męczył. Było z nim coraz gorzej. Mocniej się zamykał w sobie, a ja martwiłem się o niego. Dlatego dzisiaj chciałem go odwiedzić, ale musiałem najpierw ogarnąć parę spraw w mieszkaniu. Dlatego biegałem jak poparzony z miejsca na miejsce, przyłapując rodziców, którzy zerkali na mnie z zainteresowaniem. Gotów, spakowany w kilka ciuchów na zmianę w plecaku, wybiegłem na zewnątrz. Nie przeciąłem dużej odległości. Już po pół kilometra miałem zadyszkę i musiałem w końcu zacząć iść pieszo. Do autobusu nie miałem już daleko. Wsiadłem do transportu, a w połowie drogi myślałem o tym jaką będzie miał minę Hayate, gdy go odwiedzę. Bez zapowiedzi.
        Komórka zawibrowała w moich spodniach. Wyciągnąłem ją, widząc nadawcę. Mimowolnie uśmiechnąłem się, ale otwierając jej zawartość... zamarłem. Pobladłem. Czułem, jakby życie ze mnie uleciało, a wszystko wokół zamazało. Nie istniało. Byłem tylko ja, głucha cisza oraz wiadomość.
         - Jak to nie dasz rady? - wyszeptałem sam do siebie i zacisnąłem z całej siły pięść ciskając komórkę z powrotem do kieszeni. Byłem zagotowany ze złości, a jednocześnie spanikowany co mógł zrobić. Na jakie głupstwo wpadł. - Kurwa, Hayate - zacisnąłem usta, czekając niecierpliwie aż dojadę do przystanku. Przecisnąłem się przez ludzi, słysząc ich oburzenie i fuknięcia, ale zignorowałem je. Było coś ważniejszego. Nie minął kwadrans, a ja cały zlany potem i zdyszany stałem przed drzwiami mieszkania Hayate, wygrzebując trzęsącymi się rękoma klucze. Miałem dorobiony, na całe szczęście. Dzięki bogu. Dzięki bogu!
         Wpadłem do środka. Rzuciłem plecak na ziemię i zacząłem wołać za bratem, zaglądając kolejno do pokoi, aż nagle stanąłem jak wryty w przejściu do łazienki. Krew. Tyle pieprzonej krwi. Wszędzie, a w wannie nieprzytomny Hasegawa.
          - HAYATE! - ryknąłem, padając na kolana przed wanną. Złapałem za jego twarz, klepiąc lekko w lico, ale nie odpowiadał. Zaciskałem usta, zgrzytałem zębami od napiętej szczęki, a łzy... nie było ich. Nie potrafiłem płakać ze złości oraz żalu do niego. Jak mógł, jak mógł mi to zrobić?!
          Rozpaczliwie zacząłem walczyć z jego ciałem, aby wyciągnąć z wody. Poślizgnąłem się i runąłem na tyłek z jego ciałem. Położyłem go na zimnych kafelkach sprawdzając, czy oddycha. Klatka piersiowa ledwo się unosiła. Oddech był płytki, ale nadal była nadzieja. Wymacałem komórkę prędko wykręcając numer do rodziców.
          - M-mamo Hayate.... on... on
          - Seiji? Co się stało? Czemu brzmisz jakbyś
          - Hayate miał próbę! Błagam, przyjedźcie - zacząłem łgać bez opamiętania. Słyszałem jeszcze ich panikę i zerwanie do zebrania rzeczy nim się rozłączyłem. Chwyciłem za leżącą koszulkę brata, rozrywając ją i w miarę tamując rany, a potem wezwałem karetkę, przykrywając kocem brata.
          - Cholera, Hayate - jęknąłem, siedząc z nim w ramionach i bujając jak obłąkany do momentu, aż nie wpadli ludzie w czerwonych strojach. Odsunąłem się, przedstawiłem sytuację, a gdy oni zaczęli się nim zajmować, ja odszukałem komórkę Hayate. W tym momencie, gdy kładli go na nosze, do mieszkania wpadli również rodzice. Matka niemalże upadła, gdyby nie ojciec, który ją szybko podtrzymał. Szli za mężczyznami. Mama wyła, a ciekawscy mieszkańcy wyglądali zza uchylonych drzwi.
         - Seiji - po chwili ojciec zawrócił, widząc, że nadal byłem w mieszkaniu. - Potrzebuję dokumentów - oznajmił, a ja przytaknąłem i oboje zaczęliśmy szukać. Oboje, a gdy je znalazłem w salonie, usłyszałem trzask. Dopiero teraz połączyłem fakty. Byliśmy w mieszkaniu Hayate, kurwa! Doleciałem w paru krokach do sypialni widząc jak ojciec przygląda się... temu wszystkiemu.
         - Seiji, co to ma znaczyć? - ryknął, patrząc na kamerki, karton z zabawkami i inne rzeczy, których nie schował brat.
         - Tato, proszę. Nie teraz - zagryzłem dolną wargę i widząc jego srogie spojrzenie wiedziałem, że wrócimy do tego tematu.
         Minęły trzy godziny odkąd siedzieliśmy wszyscy na korytarzu oczekując lekarzy. Obracałem komórkę w dłoniach, myśląc... nawet sam nie wiedziałem nad czym. Miałem totalną pustkę. Czułem się pusty, jakby ktoś wydarł mi cząstkę siebie. Tę najważniejszą.
          -Doktorze - matka wstała nagle zwracając tym samym moją uwagę. Mężczyzna z kruczymi włosami i lekkim siwym zarostem pokiwał głową z lekkim uśmiechem. Tyle nam wystarczyło, aby już wiedzieć.
         - Możecie do niego iść. Nadal śpi. Stracił dużo krwi, więc prosiłbym go nie przemęczać - powiedział, a rodzice poszli do gabinetu z mężczyzną, aby porozmawiać o całym zajściu, a ja... wszedłem do sali, widząc podpiętego brata do maszyn. Podpięty był również do kroplówki, a kolejna już czekała, gdy ta się skończy. Podszedłem, złapałem za jego dłoń. Wyglądał tak spokojnie.
         - Ty idioto - mruknąłem, głaszcząc go kciukiem. Stałem tak w stagnacji dłuższą chwilę. Dopóki nie postanowiłem dokończyć sprawę dla jego dobra. - Przepraszam - spuściłem głowę, wyciągnąłem komórkę i przykładając palec Hayate, odblokowałem ją. Zacząłem przeszukiwać wiadomości, aż w końcu natrafiłem na to, czego chciałem. Przygryzłem wargę, myśląc przez moment co napisać, a potem wysłałem wiadomość do jego oprawcy, prosząc o spotkanie. Wszedłem w ustawienia i dodałem swój odcisk palca wychodząc ze szpitala. Czas... czas ukarać skurwiela.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {05/05/24, 10:01 am}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Powoli poruszyłem palcami, moje ciało zadrżało, a powieki wydawały się być ciężkie. Zapach nie należał do najprzyjemniejszych i nie był na pewno delikatnie kwiatowy, który używałem we własnym mieszkaniu. Słyszałem, jak ktoś cicho płacze, czułem, jak palce tej osoby muskają mój policzek. Znowu zadrżałem, znowu poruszyłem palcami. Zmarszczyłem brwi, powoli otwierając oczy. Było... biało. Zamrugałem parę razy, aby przyzwyczaić się do światła, odwracając głowę w stronę płaczącej osoby. Mama... Otworzyłem usta, ale miałem tak sucho w gardle, że nic nie mogłem powiedzieć. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, na kroplówkę, do której byłem podpięty, na okno, które było wyjątkowo bardzo czyste, ale roślinka na parapecie powoli umierała. Zacisnąłem usta, powoli podnosząc rękę, która była owinięta opatrunkami. Od razu przypomniałem sobie, co zrobiłem, każde cięcie, które wykonałem. Przeszywający ból, szczypanie. Krew, która barwiła wodę, ale i kafelki. Nożyk, który trzymałem w dłoni i wykonywałem nimi cięcia. Ktoś mnie uratował... Kto? Seiji?
- Mamo - wyszeptałem, po czym wyrwał się ze mnie o drapiący kaszel. Usiadłem gwałtownie na szpitalnym łóżko, pochylając się do przodu.
        Tym kaszlem wyrwałem mamę z jakiegoś transu, która od razu nalała wody do szklanki i powoli pomogła mi się napić. Czułem, jak czule poklepuje mnie po plecach, widziałem, jak drży jej dłoń, w której trzymała szklankę.
- Hayate... Kochanie - szepnęła, powstrzymując łzy, ale jedna i tak spłynęła po jej policzku. Miała zaczerwienione oczy, jak i nos. Zmęczenie było za bardzo widoczne na jej twarzy. Ile spałem? Odbierałem wrażenie, że wieczność. Odsunąłem się od szklanki i spojrzałem na nią nieobecnym wzrokiem.
- Przepraszam... Ja... Mamo... Naprawdę p-przepraszam - zacząłem płakać, ryczeć jak małe dziecko. Nie tego chciałem, nie chciałem martwić innych, nie chciałem by cierpieli z mojego powodu, to była chwila... Chwila nieobecności, gdzie nic nie miało znaczenia. Jakże to było samolubne odbierając sobie życie, kiedy miało się kogoś tak kochającego.
- J-już... Hayate, spokojnie - objęła mnie, wtulając w swoje ciało. Jej serce biło jak szalone, ciało drżało, a usta składały uspakajające całusy na czubku mojej głowy. - Spokojnie, już jest dobrze, wszystko będzie dobrze - szepnęła, ale ja nie mogłem przestać płakać.
        Dopiero po kilkunastu minutach  byłem spokojniejszy, lekarz sprawdzał, wykonywał potrzebne badania, aby mieć pewność, że to nic poważnego pod względem fizycznym.
- Zostaniesz na obserwacji i... - urwał zerkając na moją mamę. Nikogo więcej przy mnie nie było. Gdzie tata? Gdzie podziewał się Seiji? - Jeśli zechcesz mogę przysłać psychologa. Jest tutaj świetnym specjalistą, ale decyzja należy do ciebie, Hayate - powiedział to tak spokojnie, jakby to nie było dla niego nic nowego. W sumie pewnie przechodził przez to wiele razy.
- Ja... na razie podziękuję - powiedziałem, spuszczając wzrok z lekarza.
- Rozumiem, nic na siłę. Wrócę do ciebie później z wynikami badań - uśmiechnął się przyjaźnie, po czym opuścił mnie wraz z pielęgniarką. Znów zostałem z mamą sam na sam. Nie puszczała moje dłoni, nie zostawiała mnie na chwilę samego. Wiedziałem, że zrobiłem najgłupszą rzecz na świecie i nigdy mi tego nie wybaczy.
- Dlaczego to zrobiłeś? Jak mogłeś w ogóle coś takiego zrobić? Przecież wiesz, że zawsze możesz z nami pogadać, ale ty... - urwała, patrząc na opatrunki. Wysunąłem dłoń z jej dłoni i zagryzłem dolną wargę.
- Zostałem zgwałcony. To bardziej skomplikowane niż myślisz, nie da się ot tak o tym porozmawiać... Nadal... nadal wszystko pamiętam i czuję - powiedziałem.
- Z-zgwałcony? Ale... ale jak? Kiedy? Kto ci to zrobił?! - krzyknęła, podnosząc się z krzesła. Opowiedziałem jej wszystko.  Była pierwszą osobą, której powiedziałem co się wydarzyło tamtej nocy, o tym, jak czułem do siebie obrzydzenie, jak przez to zacząłem palić i unikać zajęć. Odsuwałem od siebie każdego, ukrywając to za sztucznym uśmiechem.
- Przepraszam, Hayate... Tak bardzo cię przepraszam, że szybciej z ciebie tego nie wyciągnęłam - powiedziała, chowając twarz w dłoniach.
- To nie twoja wina, ani taty, ani Seiji'ego... To nie ty powinnaś przepraszać, po prostu... Sam nie wiem. Kiedy to robiłem, czułem, że dzięki temu będzie lepiej, że nie będą do mnie wracały wspomnienia z tamtej nocy - wyszeptałem, patrząc w okno. - Gdzie oni są? Tata i Seiji? - zapytałem, bo trochę niepokoiło mnie to, że ich nie widziałem.
        Mama podniosła na mnie wzrok, po czym podniosła się z krzesła i podeszła do okna. Była lekko zgarbiona, a jej wzrok wyrażał wiele emocji. Niepewność, strach, współczucie, złość...
- Ojciec poszedł szukać Seiji'ego. To twój brat cię znalazł, Hayate. Boimy się, że zrobi coś głupiego, czy on... Czy on wie? - zapytała, odwracając się do mnie. - Kiedy rozmawialiśmy z lekarzem, został z tobą, a jak wróciliśmy to już go nie było. Próbowałam zadzwonić do niego, ale nie odbiera, a tata jeszcze go nie znalazł.
        Seiji zniknął? Nie... Czy to przez to w jakim stanie mnie znalazł? Co chciał zrobić? Rozejrzałem się po szafkach nocnych, ale nigdzie nie widziałem telefonu. To jednak nic nie oznaczało, mógł zostać w mieszkaniu, na pewno tam leżał nietknięty.
- Seiji nie wiedział, ale podejrzewał co to może być. Powinniśmy go poszukać - powiedziałem, podnosząc się z łóżka, ale mama od razu mnie powstrzymała. - Mamo... - mruknąłem, patrząc na nią ze strachem. Satoru nic nie wiedział, więc... Gdzie był Seiji?
- Ty masz odpoczywać, ojciec już go szuka.
- Daj mi telefon, proszę... - szepnąłem, wyciągając dłoń. Rodzicielka niepewnie dała mi telefon i od razu zacząłem dzwonić do brata. Odbierz, odbierz, cholera, odbierz Seiji.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {05/05/24, 02:31 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
           Człowiek jest zdolny do bardzo wielu rzeczy. Dlatego powstały reguły, których złamanie grożą rozmaite kary. Teraz zastanawiałem się, czy to wszystko było tego warte. Zemsta. Hayate był nie do poznania. Bolało mnie to jak się zachowywał, jak niszczył od środka, a ja na to dałem przyzwolenie licząc tak głupio, że wszystko wróci do normy. Nie miałem już żadnych wątpliwości.  Został zgwałcony. Te wszystkie gojące się na nim ślady... nawet nie potrafiłem wyobrazić sobie przez jakie katusze przechodził.
          Westchnąłem głęboko. Robiło się pomału ciemno. Stałem z kapturem na głowie, opierając się o drzewo, a słońce całkowicie zniknęło za horyzontem. Pozostawiało po sobie jedynie jeszcze nieco jaśniejsze, granatowe niebo, gdy cała reszta tonęła w czerni oblanej lekką chmarę gwiazd. Nie liczyłem na to, że ten skurwiel przyjdzie. Zwłaszcza, że czekałem już dobrą godzinę odkąd jakiś czas temu zerkałem na wyświetlacz komórki. Telefon brata okrutnie mi ciążył w kieszeni. Nawet nie wiem, gdzie podziała się moja własna komórka. Czy zostawiłem ją w mieszkaniu brata? A może... nieważne. To nie miało teraz znaczenia.
         Drgnąłem, słysząc czyjeś kroki. Postać przeszła obok mnie, całkowicie niezauważając  tego jak się czaję. Szedł dalej, powoli, rozglądając po okolicy jakby kogoś szukał. To musiał być on. Odepchnąłem się od pnia, wychodząc na opustoszałą uliczkę, którą delikatnie oświetlała lampa. Wybrałem tą okolicę, bo nie była często uczęszczana. Była wręcz idealna do tego, co chciałem zrobić.
          - Długo tobie to zajęło - mruknąłem ze spuszczoną głową, a ten odwrócił się w moją stronę, bezczelnie uśmiechając.
          - No, no. Tego się nie spodziewałem - zagwizdał zadowolony. - Myślałem, że to Hayate. Że stęsknił się za moim fiutem, ale chyba ktoś był zazdrosny i też chce go poczuć w swojej dupie - parsknął, a ja odruchowo zacisnąłem pięści w kieszeni bluzy. Sukinsyn. W ogóle nie krył się przed tym co zrobił. W końcu po co, skoro oboje wiedzieliśmy co tu robiłem.
          - Zamknij ryj skurwielu - warknąłem, zaciskając szczękę. - Zostaw nas w spokoju! Zostaw Hayate! - brzmiałem groźniej niż się tego spodziewałem, a mój głos... drżał, niemalże się łamał od naporu emocji.
          - Bo co? Naskarżysz rodzicom? A może policji? - błyszczał tą pewnością siebie. Kompletnie nic sobie z tego wszystkiego nie robił. - Nie żebyś miał jakiekolwiek dowody - mruknął, na co ja parsknąłem wyciągając komórkę. Tam, choć nikłe, były dowody. Wystarczające, aby prokuratura się tym zainteresowała.
          - Nie jestem hackerem, ale myślę, że organy ścigania mają wystarczającą do tego wiedzę. W Internecie nic nie ginie, a jeśli cokolwiek masz na komórce...
          - Zdążę to usunąć - mlasnął, choć minę miał nie tęgą.  Zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja odruchowo cofnąłem się. Był większy ode mnie. - Jesteś tu sam? Odważnie, albo... - głupio. Widziałem jak miał to słowo wymalowane na twarzy.
          - Powtórzę to jeszcze raz. Zostaw. Nas. W. Spokoju - zaakcentowałem każde słowo, a ten się roześmiał i sięgnął po mnie. Chwycił za ramię, a ja z trudem wyszarpnąłem się. - Nie dotykaj mnie! - ryknąłem, ale on nadal się uśmiechał.
          - Lubię, jak dziwki krzyczą - parsknął znów wyciągając rękę, a ja niewiele myśląc zamachnąłem się. Chłopak cofnął się, potykając o własne nogi z zaskoczeniem, które po chwili zmieniło się w zrozumienie. Spojrzał na mnie, zlustrował jak spanikowany i zdyszany byłem. Jak ugięte nogi drżały, ledwo mnie utrzymując, a ja... w obu dłoniach trzymałem nóż kuchenny.
          - Ty..t-ty... mała... zdziro! - wrzasnął i znów na mnie ruszył. Celnie trafił mnie w twarz pięścią, a ja tocząc się do tyłu, opuściłem nóż. Odruchowo złapałem za polik, czując w ustach krew i... chyba zęba. Wyplułem zawartość ust, ledwo unikając kolejnego ciosu i szarżując na niego, powaliłem na ziemię. Zaczęło padać, a my turlaliśmy się, wymieniając ciosami. W końcu mnie dosiadł, a ja... czułem jak tracę siły.
          - Oj młody. Zrobię z tobą jeszcze gorsze rzeczy niż z twoim bratem - wyrechotał, a ja wręcz łkałem, ale ten szloch zaczął znikać, gdy ten pojeb zaczął sięgać pod moje ubrania. Odwróciłem twarz i dojrzałem czegoś. Nóż. Cholerny, jebany nóż. Sięgnąłem po niego, dyskretnie, ale on to zauważył. Adrenalina wtargnęła do mojego umysłu. Wszystko działo się tak szybko, a jednocześnie wolno. Zagrzmiało, piorun przeciął niebo, a nad moim ciałem zwisał zaskoczony Akihito, łapiąc moje ręce, które zanurzyły nóż w jego brzuchu. Odepchnąłem go. Padł na plecy, a ja w szale zacząłem go dźgać. Nie było już odwrotu. Zabiłem człowieka. Mogłem jedynie dać upust swoim emocjom, a potem pomyśleć co dalej.
          Wytargany z wszelkich sił, wstałem, patrząc z obrzydzeniem, a jednocześnie obojętnością na ciało oprawcy Hayate. Byłem cały we krwi, pusty w środku do momentu.
          - S...Seiji? - zesztywniałem. Nie odwróciłem się. Postać podeszła, ominęła mnie widząc... ciało. Padł na kolana, zaczął go cucić, ale na marne. - Jak mogłeś?! Akihito! Aki! On... nie mogłem w to uwierzyć, ale gdy wyszedł... - załkał. Śledził go. Chłopak Akihito śledził go i pewnie wszystko widział, a mimo to... właśnie. Nie uciekł, nie zgłosił, tylko tu podszedł dając do zrozumienia, że jest jedynym świadkiem tej potyczki. Kurwa. Gdzieś... gdzieś usłyszałem moją komórkę. Więc jednak ją miałem przy sobie, ale to nie było istotne.
          - Przepraszam - stanąłem nad nim, widząc jego przerażenie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co zrobił, a co ja... musiałem uczynić.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {11/05/24, 04:34 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Telefon milczał, a ja czułem, jak łza spływa po moim policzku. Mama została poproszona przez lekarza, więc zostałem sam w niewielkim pokoju. Serce mi przyśpieszyło, a z gardła wydarł się jęk, krzyk? Nie byłem w stanie określić co ze mnie wyszło. Rozpacz, pragnienie zobaczenia brata. Seiji... nie był głupi, nie zrobiłby nic co przekreśliłoby go, jego życie, naszą rodzinę. Zawsze patrzył najpierw na innych później na siebie, więc czy coś miało się zmienić? Pociągnąłem nosem, wycierając dłonią łzę. Wszedłem na mamy telefony w wiadomości, które wymieniała z moim bratem, ale nie czytałem ich, po prostu pisałem drżącymi palcami wiadomość, aby wiedział, że żyję, że się obudziłem i czekam na niego. Wysłałem wiadomość, po czym odłożyłem telefon na nocną szafkę i położyłem się wygodnie. Nie miałem siły na nic. Absolutnie na nic. Ojciec nie wracał, mama było w gorszej rozpaczy niż ja, a Seiji... gdzieś zniknął. I to wszystko z mojej winy, przez samolubną próbę, która mogłaby się powieść, gdyby nie brat.
        Drzwi od pokoju się otworzyły. Stał w nich ojciec, który wyglądał na zmartwionego, złego i również smutnego. Patrzyliśmy sobie w oczy, dopóki nie dołączyła do nas mama. Nie chciałem znowu mówić o tym wszystkim, więc cieszyłem się, że rodzicielka nie poruszyła tematu. Weszli razem do środka, ale ojciec zamknął za sobą drzwi, by w sekundę znaleźć się przy mnie i mnie spoliczkować.
- Kochanie! - krzyk mamy rozniósł się po pokoju. Patrzyła z szokiem wymalowanym na twarzy, podchodząc do mnie i obejmując mnie. Policzek piekł okropnie i nie wiedziałem co było spowodowane taką złością u ojca. Owszem, próbowałem się zabić, ale czy tak by właśnie zareagował?
- Tato? Z-za co to było? - zapytałem, opuszkami muskając policzek. Łzy znowu zebrały mi się w oczach.
- Nie znalazłem Seiji'ego, ale wróciłem do twojego mieszkania... Te wszystkie przedmioty... Sprzęt w twojej sypialni - mówił, a jego wyraz twarzy cały czas się zmieniał. Widziałem u niego obrzydzenie. Brzydził się mną. Wiedział... Wiedział o kamerkach, ale... Zostawiłem bałagan w pokoju? W sumie ledwie co pamiętam, przez te ostatnie dni byłem w takim stanie, że nic by mnie nie zdziwiło.
- O czym ty mówisz? - głos mamy dotarł do mojego ucha. Nie mów jej tego, błagam...
- Nasz syn sprzedaje się w internecie!
- Nie! T-to nie prawda... Nie masz racji, ja wca- - urwałem, kiedy po raz kolejny ojciec mnie uderzył. Mama podbiegła do niego, powstrzymują go i starając się uspokoić, ale ja i tak go nie słuchałem. Jego słowa do mnie nie docierały, za to wzrok jego i mamy... Spojrzałem na swoją rękę i zaczynałem żałować, że nie zrobiłem tego wcześniej... Głębiej, mocniej, żeby nie byli mnie w stanie odratować.
- Zarabiam na kamerkach. Nie pracuję w żadnym sklepie, płacą mi za oglądanie mnie na kamerach. Nie jestem z tego dumny, ale dzięki temu... ja... ja... - rozpłakałem się. Po raz kolejny rozpłakałem się jak małe dziecko.
        Moje ciało drżało, czyjaś dłoń dotykała mojego ramienia. Materac ugniótł się pod ciężarem, a zaraz po tym poczułem ciepło, które rozpoznałbym wszędzie i w każdym stanie. Mama znów mnie przytulała, szeptając uspokajająco.
- To nie ma znaczenia... Teraz nie ma znaczenia, jak  zarabiasz. Nasz syn próbował się zabić! Zgwałcili go i mogliśmy go stracić! - nie krzyczała, ale jej głos był na tyle głośny, że sam się spiąłem.
Jak... Jak zgwałcony? O czym ty mówisz? - ojciec wydawał się już spokojniejszy, ale nadal widać było po nim odrazę. Mama powtórzyło wszystko to, co ja jej powiedziałem. Choć czułem, że chce płakać, to nie zrobiła tego.  
- Hayate... - zaczął ojciec, ale ja spojrzałem na niego.
- Chcę zostać sam - powiedziałem. Sam poczułem ten chłód w swoim głosie. - Jak przyjdzie Seiji, niech do mnie wejdzie, a jak nie będzie z nim kontaktu... Idźcie na policję - powiedziałem.
        Rodzice wyszli, choć widziałem, że mama bardzo nie chce tego robić. Byłem skończony... Moi rodzice wiedzieli czym się zajmuję, wiedzieli, że okłamywałem ich za każdym razem, kiedy mówiłem o pracy. Byłem najgorszym synem, jakiego mogli mieć, ale... Nadal jest Seiji, on nie był taki jak ja, nie pracowałby na kamerkach, nie zarabiałby sprzedając siebie. Dlatego miałem nadzieję, że niedługo zobaczę go całego, z uśmiechem na twarzy, z pretensjami, które będzie mi rzucał, jak tylko przekroczy próg drzwi. Chciałem by mnie przytulił, by powiedział, że sobie z tym poradzimy....  
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach