Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
The Arena of HellDzisiaj o 07:05 pmNoé
miss the thing we never wereDzisiaj o 05:22 pmLadyFlower
HOGWART: New legacyDzisiaj o 03:52 pmLadyFlower
Unlucky MeetingDzisiaj o 01:01 pmYoshina
From today you're my toyDzisiaj o 12:46 pmYoshina
incorrect loveDzisiaj o 12:26 pmYoshina
Call me maybeDzisiaj o 11:21 amEeve
Twilight tensionDzisiaj o 11:20 amEeve
Animal instincts Wczoraj o 05:17 pmMireyet
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
6 Posty - 24%
4 Posty - 16%
3 Posty - 12%
3 Posty - 12%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty incorrect love {27/02/22, 09:44 am}

First topic message reminder :

incorrect love - Page 11 T8froIV

Relacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Tylko zauroczenie czy niebraterska miłość?
A może pozostanie fantazja oraz sekret, który na zawsze podzieli braci?


W opowiadaniu udział bierze Yoshina oraz Kurokocchin

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {02/05/24, 08:18 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
           Miałem plan. Był cholernie dobry. Po tym całym zawieszeniu i braku kroku do przodu w sprawie sprawcy Hayate... w końcu obmyśliłem dobry sposób. O ile sam brat nie będzie chciał mi nareszcie o tym powiedzieć. Widziałem jak się męczył. Było z nim coraz gorzej. Mocniej się zamykał w sobie, a ja martwiłem się o niego. Dlatego dzisiaj chciałem go odwiedzić, ale musiałem najpierw ogarnąć parę spraw w mieszkaniu. Dlatego biegałem jak poparzony z miejsca na miejsce, przyłapując rodziców, którzy zerkali na mnie z zainteresowaniem. Gotów, spakowany w kilka ciuchów na zmianę w plecaku, wybiegłem na zewnątrz. Nie przeciąłem dużej odległości. Już po pół kilometra miałem zadyszkę i musiałem w końcu zacząć iść pieszo. Do autobusu nie miałem już daleko. Wsiadłem do transportu, a w połowie drogi myślałem o tym jaką będzie miał minę Hayate, gdy go odwiedzę. Bez zapowiedzi.
        Komórka zawibrowała w moich spodniach. Wyciągnąłem ją, widząc nadawcę. Mimowolnie uśmiechnąłem się, ale otwierając jej zawartość... zamarłem. Pobladłem. Czułem, jakby życie ze mnie uleciało, a wszystko wokół zamazało. Nie istniało. Byłem tylko ja, głucha cisza oraz wiadomość.
         - Jak to nie dasz rady? - wyszeptałem sam do siebie i zacisnąłem z całej siły pięść ciskając komórkę z powrotem do kieszeni. Byłem zagotowany ze złości, a jednocześnie spanikowany co mógł zrobić. Na jakie głupstwo wpadł. - Kurwa, Hayate - zacisnąłem usta, czekając niecierpliwie aż dojadę do przystanku. Przecisnąłem się przez ludzi, słysząc ich oburzenie i fuknięcia, ale zignorowałem je. Było coś ważniejszego. Nie minął kwadrans, a ja cały zlany potem i zdyszany stałem przed drzwiami mieszkania Hayate, wygrzebując trzęsącymi się rękoma klucze. Miałem dorobiony, na całe szczęście. Dzięki bogu. Dzięki bogu!
         Wpadłem do środka. Rzuciłem plecak na ziemię i zacząłem wołać za bratem, zaglądając kolejno do pokoi, aż nagle stanąłem jak wryty w przejściu do łazienki. Krew. Tyle pieprzonej krwi. Wszędzie, a w wannie nieprzytomny Hasegawa.
          - HAYATE! - ryknąłem, padając na kolana przed wanną. Złapałem za jego twarz, klepiąc lekko w lico, ale nie odpowiadał. Zaciskałem usta, zgrzytałem zębami od napiętej szczęki, a łzy... nie było ich. Nie potrafiłem płakać ze złości oraz żalu do niego. Jak mógł, jak mógł mi to zrobić?!
          Rozpaczliwie zacząłem walczyć z jego ciałem, aby wyciągnąć z wody. Poślizgnąłem się i runąłem na tyłek z jego ciałem. Położyłem go na zimnych kafelkach sprawdzając, czy oddycha. Klatka piersiowa ledwo się unosiła. Oddech był płytki, ale nadal była nadzieja. Wymacałem komórkę prędko wykręcając numer do rodziców.
          - M-mamo Hayate.... on... on
          - Seiji? Co się stało? Czemu brzmisz jakbyś
          - Hayate miał próbę! Błagam, przyjedźcie - zacząłem łgać bez opamiętania. Słyszałem jeszcze ich panikę i zerwanie do zebrania rzeczy nim się rozłączyłem. Chwyciłem za leżącą koszulkę brata, rozrywając ją i w miarę tamując rany, a potem wezwałem karetkę, przykrywając kocem brata.
          - Cholera, Hayate - jęknąłem, siedząc z nim w ramionach i bujając jak obłąkany do momentu, aż nie wpadli ludzie w czerwonych strojach. Odsunąłem się, przedstawiłem sytuację, a gdy oni zaczęli się nim zajmować, ja odszukałem komórkę Hayate. W tym momencie, gdy kładli go na nosze, do mieszkania wpadli również rodzice. Matka niemalże upadła, gdyby nie ojciec, który ją szybko podtrzymał. Szli za mężczyznami. Mama wyła, a ciekawscy mieszkańcy wyglądali zza uchylonych drzwi.
         - Seiji - po chwili ojciec zawrócił, widząc, że nadal byłem w mieszkaniu. - Potrzebuję dokumentów - oznajmił, a ja przytaknąłem i oboje zaczęliśmy szukać. Oboje, a gdy je znalazłem w salonie, usłyszałem trzask. Dopiero teraz połączyłem fakty. Byliśmy w mieszkaniu Hayate, kurwa! Doleciałem w paru krokach do sypialni widząc jak ojciec przygląda się... temu wszystkiemu.
         - Seiji, co to ma znaczyć? - ryknął, patrząc na kamerki, karton z zabawkami i inne rzeczy, których nie schował brat.
         - Tato, proszę. Nie teraz - zagryzłem dolną wargę i widząc jego srogie spojrzenie wiedziałem, że wrócimy do tego tematu.
         Minęły trzy godziny odkąd siedzieliśmy wszyscy na korytarzu oczekując lekarzy. Obracałem komórkę w dłoniach, myśląc... nawet sam nie wiedziałem nad czym. Miałem totalną pustkę. Czułem się pusty, jakby ktoś wydarł mi cząstkę siebie. Tę najważniejszą.
          -Doktorze - matka wstała nagle zwracając tym samym moją uwagę. Mężczyzna z kruczymi włosami i lekkim siwym zarostem pokiwał głową z lekkim uśmiechem. Tyle nam wystarczyło, aby już wiedzieć.
         - Możecie do niego iść. Nadal śpi. Stracił dużo krwi, więc prosiłbym go nie przemęczać - powiedział, a rodzice poszli do gabinetu z mężczyzną, aby porozmawiać o całym zajściu, a ja... wszedłem do sali, widząc podpiętego brata do maszyn. Podpięty był również do kroplówki, a kolejna już czekała, gdy ta się skończy. Podszedłem, złapałem za jego dłoń. Wyglądał tak spokojnie.
         - Ty idioto - mruknąłem, głaszcząc go kciukiem. Stałem tak w stagnacji dłuższą chwilę. Dopóki nie postanowiłem dokończyć sprawę dla jego dobra. - Przepraszam - spuściłem głowę, wyciągnąłem komórkę i przykładając palec Hayate, odblokowałem ją. Zacząłem przeszukiwać wiadomości, aż w końcu natrafiłem na to, czego chciałem. Przygryzłem wargę, myśląc przez moment co napisać, a potem wysłałem wiadomość do jego oprawcy, prosząc o spotkanie. Wszedłem w ustawienia i dodałem swój odcisk palca wychodząc ze szpitala. Czas... czas ukarać skurwiela.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {05/05/24, 10:01 am}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Powoli poruszyłem palcami, moje ciało zadrżało, a powieki wydawały się być ciężkie. Zapach nie należał do najprzyjemniejszych i nie był na pewno delikatnie kwiatowy, który używałem we własnym mieszkaniu. Słyszałem, jak ktoś cicho płacze, czułem, jak palce tej osoby muskają mój policzek. Znowu zadrżałem, znowu poruszyłem palcami. Zmarszczyłem brwi, powoli otwierając oczy. Było... biało. Zamrugałem parę razy, aby przyzwyczaić się do światła, odwracając głowę w stronę płaczącej osoby. Mama... Otworzyłem usta, ale miałem tak sucho w gardle, że nic nie mogłem powiedzieć. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, na kroplówkę, do której byłem podpięty, na okno, które było wyjątkowo bardzo czyste, ale roślinka na parapecie powoli umierała. Zacisnąłem usta, powoli podnosząc rękę, która była owinięta opatrunkami. Od razu przypomniałem sobie, co zrobiłem, każde cięcie, które wykonałem. Przeszywający ból, szczypanie. Krew, która barwiła wodę, ale i kafelki. Nożyk, który trzymałem w dłoni i wykonywałem nimi cięcia. Ktoś mnie uratował... Kto? Seiji?
- Mamo - wyszeptałem, po czym wyrwał się ze mnie o drapiący kaszel. Usiadłem gwałtownie na szpitalnym łóżko, pochylając się do przodu.
        Tym kaszlem wyrwałem mamę z jakiegoś transu, która od razu nalała wody do szklanki i powoli pomogła mi się napić. Czułem, jak czule poklepuje mnie po plecach, widziałem, jak drży jej dłoń, w której trzymała szklankę.
- Hayate... Kochanie - szepnęła, powstrzymując łzy, ale jedna i tak spłynęła po jej policzku. Miała zaczerwienione oczy, jak i nos. Zmęczenie było za bardzo widoczne na jej twarzy. Ile spałem? Odbierałem wrażenie, że wieczność. Odsunąłem się od szklanki i spojrzałem na nią nieobecnym wzrokiem.
- Przepraszam... Ja... Mamo... Naprawdę p-przepraszam - zacząłem płakać, ryczeć jak małe dziecko. Nie tego chciałem, nie chciałem martwić innych, nie chciałem by cierpieli z mojego powodu, to była chwila... Chwila nieobecności, gdzie nic nie miało znaczenia. Jakże to było samolubne odbierając sobie życie, kiedy miało się kogoś tak kochającego.
- J-już... Hayate, spokojnie - objęła mnie, wtulając w swoje ciało. Jej serce biło jak szalone, ciało drżało, a usta składały uspakajające całusy na czubku mojej głowy. - Spokojnie, już jest dobrze, wszystko będzie dobrze - szepnęła, ale ja nie mogłem przestać płakać.
        Dopiero po kilkunastu minutach  byłem spokojniejszy, lekarz sprawdzał, wykonywał potrzebne badania, aby mieć pewność, że to nic poważnego pod względem fizycznym.
- Zostaniesz na obserwacji i... - urwał zerkając na moją mamę. Nikogo więcej przy mnie nie było. Gdzie tata? Gdzie podziewał się Seiji? - Jeśli zechcesz mogę przysłać psychologa. Jest tutaj świetnym specjalistą, ale decyzja należy do ciebie, Hayate - powiedział to tak spokojnie, jakby to nie było dla niego nic nowego. W sumie pewnie przechodził przez to wiele razy.
- Ja... na razie podziękuję - powiedziałem, spuszczając wzrok z lekarza.
- Rozumiem, nic na siłę. Wrócę do ciebie później z wynikami badań - uśmiechnął się przyjaźnie, po czym opuścił mnie wraz z pielęgniarką. Znów zostałem z mamą sam na sam. Nie puszczała moje dłoni, nie zostawiała mnie na chwilę samego. Wiedziałem, że zrobiłem najgłupszą rzecz na świecie i nigdy mi tego nie wybaczy.
- Dlaczego to zrobiłeś? Jak mogłeś w ogóle coś takiego zrobić? Przecież wiesz, że zawsze możesz z nami pogadać, ale ty... - urwała, patrząc na opatrunki. Wysunąłem dłoń z jej dłoni i zagryzłem dolną wargę.
- Zostałem zgwałcony. To bardziej skomplikowane niż myślisz, nie da się ot tak o tym porozmawiać... Nadal... nadal wszystko pamiętam i czuję - powiedziałem.
- Z-zgwałcony? Ale... ale jak? Kiedy? Kto ci to zrobił?! - krzyknęła, podnosząc się z krzesła. Opowiedziałem jej wszystko.  Była pierwszą osobą, której powiedziałem co się wydarzyło tamtej nocy, o tym, jak czułem do siebie obrzydzenie, jak przez to zacząłem palić i unikać zajęć. Odsuwałem od siebie każdego, ukrywając to za sztucznym uśmiechem.
- Przepraszam, Hayate... Tak bardzo cię przepraszam, że szybciej z ciebie tego nie wyciągnęłam - powiedziała, chowając twarz w dłoniach.
- To nie twoja wina, ani taty, ani Seiji'ego... To nie ty powinnaś przepraszać, po prostu... Sam nie wiem. Kiedy to robiłem, czułem, że dzięki temu będzie lepiej, że nie będą do mnie wracały wspomnienia z tamtej nocy - wyszeptałem, patrząc w okno. - Gdzie oni są? Tata i Seiji? - zapytałem, bo trochę niepokoiło mnie to, że ich nie widziałem.
        Mama podniosła na mnie wzrok, po czym podniosła się z krzesła i podeszła do okna. Była lekko zgarbiona, a jej wzrok wyrażał wiele emocji. Niepewność, strach, współczucie, złość...
- Ojciec poszedł szukać Seiji'ego. To twój brat cię znalazł, Hayate. Boimy się, że zrobi coś głupiego, czy on... Czy on wie? - zapytała, odwracając się do mnie. - Kiedy rozmawialiśmy z lekarzem, został z tobą, a jak wróciliśmy to już go nie było. Próbowałam zadzwonić do niego, ale nie odbiera, a tata jeszcze go nie znalazł.
        Seiji zniknął? Nie... Czy to przez to w jakim stanie mnie znalazł? Co chciał zrobić? Rozejrzałem się po szafkach nocnych, ale nigdzie nie widziałem telefonu. To jednak nic nie oznaczało, mógł zostać w mieszkaniu, na pewno tam leżał nietknięty.
- Seiji nie wiedział, ale podejrzewał co to może być. Powinniśmy go poszukać - powiedziałem, podnosząc się z łóżka, ale mama od razu mnie powstrzymała. - Mamo... - mruknąłem, patrząc na nią ze strachem. Satoru nic nie wiedział, więc... Gdzie był Seiji?
- Ty masz odpoczywać, ojciec już go szuka.
- Daj mi telefon, proszę... - szepnąłem, wyciągając dłoń. Rodzicielka niepewnie dała mi telefon i od razu zacząłem dzwonić do brata. Odbierz, odbierz, cholera, odbierz Seiji.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {05/05/24, 02:31 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
           Człowiek jest zdolny do bardzo wielu rzeczy. Dlatego powstały reguły, których złamanie grożą rozmaite kary. Teraz zastanawiałem się, czy to wszystko było tego warte. Zemsta. Hayate był nie do poznania. Bolało mnie to jak się zachowywał, jak niszczył od środka, a ja na to dałem przyzwolenie licząc tak głupio, że wszystko wróci do normy. Nie miałem już żadnych wątpliwości.  Został zgwałcony. Te wszystkie gojące się na nim ślady... nawet nie potrafiłem wyobrazić sobie przez jakie katusze przechodził.
          Westchnąłem głęboko. Robiło się pomału ciemno. Stałem z kapturem na głowie, opierając się o drzewo, a słońce całkowicie zniknęło za horyzontem. Pozostawiało po sobie jedynie jeszcze nieco jaśniejsze, granatowe niebo, gdy cała reszta tonęła w czerni oblanej lekką chmarę gwiazd. Nie liczyłem na to, że ten skurwiel przyjdzie. Zwłaszcza, że czekałem już dobrą godzinę odkąd jakiś czas temu zerkałem na wyświetlacz komórki. Telefon brata okrutnie mi ciążył w kieszeni. Nawet nie wiem, gdzie podziała się moja własna komórka. Czy zostawiłem ją w mieszkaniu brata? A może... nieważne. To nie miało teraz znaczenia.
         Drgnąłem, słysząc czyjeś kroki. Postać przeszła obok mnie, całkowicie niezauważając  tego jak się czaję. Szedł dalej, powoli, rozglądając po okolicy jakby kogoś szukał. To musiał być on. Odepchnąłem się od pnia, wychodząc na opustoszałą uliczkę, którą delikatnie oświetlała lampa. Wybrałem tą okolicę, bo nie była często uczęszczana. Była wręcz idealna do tego, co chciałem zrobić.
          - Długo tobie to zajęło - mruknąłem ze spuszczoną głową, a ten odwrócił się w moją stronę, bezczelnie uśmiechając.
          - No, no. Tego się nie spodziewałem - zagwizdał zadowolony. - Myślałem, że to Hayate. Że stęsknił się za moim fiutem, ale chyba ktoś był zazdrosny i też chce go poczuć w swojej dupie - parsknął, a ja odruchowo zacisnąłem pięści w kieszeni bluzy. Sukinsyn. W ogóle nie krył się przed tym co zrobił. W końcu po co, skoro oboje wiedzieliśmy co tu robiłem.
          - Zamknij ryj skurwielu - warknąłem, zaciskając szczękę. - Zostaw nas w spokoju! Zostaw Hayate! - brzmiałem groźniej niż się tego spodziewałem, a mój głos... drżał, niemalże się łamał od naporu emocji.
          - Bo co? Naskarżysz rodzicom? A może policji? - błyszczał tą pewnością siebie. Kompletnie nic sobie z tego wszystkiego nie robił. - Nie żebyś miał jakiekolwiek dowody - mruknął, na co ja parsknąłem wyciągając komórkę. Tam, choć nikłe, były dowody. Wystarczające, aby prokuratura się tym zainteresowała.
          - Nie jestem hackerem, ale myślę, że organy ścigania mają wystarczającą do tego wiedzę. W Internecie nic nie ginie, a jeśli cokolwiek masz na komórce...
          - Zdążę to usunąć - mlasnął, choć minę miał nie tęgą.  Zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja odruchowo cofnąłem się. Był większy ode mnie. - Jesteś tu sam? Odważnie, albo... - głupio. Widziałem jak miał to słowo wymalowane na twarzy.
          - Powtórzę to jeszcze raz. Zostaw. Nas. W. Spokoju - zaakcentowałem każde słowo, a ten się roześmiał i sięgnął po mnie. Chwycił za ramię, a ja z trudem wyszarpnąłem się. - Nie dotykaj mnie! - ryknąłem, ale on nadal się uśmiechał.
          - Lubię, jak dziwki krzyczą - parsknął znów wyciągając rękę, a ja niewiele myśląc zamachnąłem się. Chłopak cofnął się, potykając o własne nogi z zaskoczeniem, które po chwili zmieniło się w zrozumienie. Spojrzał na mnie, zlustrował jak spanikowany i zdyszany byłem. Jak ugięte nogi drżały, ledwo mnie utrzymując, a ja... w obu dłoniach trzymałem nóż kuchenny.
          - Ty..t-ty... mała... zdziro! - wrzasnął i znów na mnie ruszył. Celnie trafił mnie w twarz pięścią, a ja tocząc się do tyłu, opuściłem nóż. Odruchowo złapałem za polik, czując w ustach krew i... chyba zęba. Wyplułem zawartość ust, ledwo unikając kolejnego ciosu i szarżując na niego, powaliłem na ziemię. Zaczęło padać, a my turlaliśmy się, wymieniając ciosami. W końcu mnie dosiadł, a ja... czułem jak tracę siły.
          - Oj młody. Zrobię z tobą jeszcze gorsze rzeczy niż z twoim bratem - wyrechotał, a ja wręcz łkałem, ale ten szloch zaczął znikać, gdy ten pojeb zaczął sięgać pod moje ubrania. Odwróciłem twarz i dojrzałem czegoś. Nóż. Cholerny, jebany nóż. Sięgnąłem po niego, dyskretnie, ale on to zauważył. Adrenalina wtargnęła do mojego umysłu. Wszystko działo się tak szybko, a jednocześnie wolno. Zagrzmiało, piorun przeciął niebo, a nad moim ciałem zwisał zaskoczony Akihito, łapiąc moje ręce, które zanurzyły nóż w jego brzuchu. Odepchnąłem go. Padł na plecy, a ja w szale zacząłem go dźgać. Nie było już odwrotu. Zabiłem człowieka. Mogłem jedynie dać upust swoim emocjom, a potem pomyśleć co dalej.
          Wytargany z wszelkich sił, wstałem, patrząc z obrzydzeniem, a jednocześnie obojętnością na ciało oprawcy Hayate. Byłem cały we krwi, pusty w środku do momentu.
          - S...Seiji? - zesztywniałem. Nie odwróciłem się. Postać podeszła, ominęła mnie widząc... ciało. Padł na kolana, zaczął go cucić, ale na marne. - Jak mogłeś?! Akihito! Aki! On... nie mogłem w to uwierzyć, ale gdy wyszedł... - załkał. Śledził go. Chłopak Akihito śledził go i pewnie wszystko widział, a mimo to... właśnie. Nie uciekł, nie zgłosił, tylko tu podszedł dając do zrozumienia, że jest jedynym świadkiem tej potyczki. Kurwa. Gdzieś... gdzieś usłyszałem moją komórkę. Więc jednak ją miałem przy sobie, ale to nie było istotne.
          - Przepraszam - stanąłem nad nim, widząc jego przerażenie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co zrobił, a co ja... musiałem uczynić.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {11/05/24, 04:34 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Telefon milczał, a ja czułem, jak łza spływa po moim policzku. Mama została poproszona przez lekarza, więc zostałem sam w niewielkim pokoju. Serce mi przyśpieszyło, a z gardła wydarł się jęk, krzyk? Nie byłem w stanie określić co ze mnie wyszło. Rozpacz, pragnienie zobaczenia brata. Seiji... nie był głupi, nie zrobiłby nic co przekreśliłoby go, jego życie, naszą rodzinę. Zawsze patrzył najpierw na innych później na siebie, więc czy coś miało się zmienić? Pociągnąłem nosem, wycierając dłonią łzę. Wszedłem na mamy telefony w wiadomości, które wymieniała z moim bratem, ale nie czytałem ich, po prostu pisałem drżącymi palcami wiadomość, aby wiedział, że żyję, że się obudziłem i czekam na niego. Wysłałem wiadomość, po czym odłożyłem telefon na nocną szafkę i położyłem się wygodnie. Nie miałem siły na nic. Absolutnie na nic. Ojciec nie wracał, mama było w gorszej rozpaczy niż ja, a Seiji... gdzieś zniknął. I to wszystko z mojej winy, przez samolubną próbę, która mogłaby się powieść, gdyby nie brat.
        Drzwi od pokoju się otworzyły. Stał w nich ojciec, który wyglądał na zmartwionego, złego i również smutnego. Patrzyliśmy sobie w oczy, dopóki nie dołączyła do nas mama. Nie chciałem znowu mówić o tym wszystkim, więc cieszyłem się, że rodzicielka nie poruszyła tematu. Weszli razem do środka, ale ojciec zamknął za sobą drzwi, by w sekundę znaleźć się przy mnie i mnie spoliczkować.
- Kochanie! - krzyk mamy rozniósł się po pokoju. Patrzyła z szokiem wymalowanym na twarzy, podchodząc do mnie i obejmując mnie. Policzek piekł okropnie i nie wiedziałem co było spowodowane taką złością u ojca. Owszem, próbowałem się zabić, ale czy tak by właśnie zareagował?
- Tato? Z-za co to było? - zapytałem, opuszkami muskając policzek. Łzy znowu zebrały mi się w oczach.
- Nie znalazłem Seiji'ego, ale wróciłem do twojego mieszkania... Te wszystkie przedmioty... Sprzęt w twojej sypialni - mówił, a jego wyraz twarzy cały czas się zmieniał. Widziałem u niego obrzydzenie. Brzydził się mną. Wiedział... Wiedział o kamerkach, ale... Zostawiłem bałagan w pokoju? W sumie ledwie co pamiętam, przez te ostatnie dni byłem w takim stanie, że nic by mnie nie zdziwiło.
- O czym ty mówisz? - głos mamy dotarł do mojego ucha. Nie mów jej tego, błagam...
- Nasz syn sprzedaje się w internecie!
- Nie! T-to nie prawda... Nie masz racji, ja wca- - urwałem, kiedy po raz kolejny ojciec mnie uderzył. Mama podbiegła do niego, powstrzymują go i starając się uspokoić, ale ja i tak go nie słuchałem. Jego słowa do mnie nie docierały, za to wzrok jego i mamy... Spojrzałem na swoją rękę i zaczynałem żałować, że nie zrobiłem tego wcześniej... Głębiej, mocniej, żeby nie byli mnie w stanie odratować.
- Zarabiam na kamerkach. Nie pracuję w żadnym sklepie, płacą mi za oglądanie mnie na kamerach. Nie jestem z tego dumny, ale dzięki temu... ja... ja... - rozpłakałem się. Po raz kolejny rozpłakałem się jak małe dziecko.
        Moje ciało drżało, czyjaś dłoń dotykała mojego ramienia. Materac ugniótł się pod ciężarem, a zaraz po tym poczułem ciepło, które rozpoznałbym wszędzie i w każdym stanie. Mama znów mnie przytulała, szeptając uspokajająco.
- To nie ma znaczenia... Teraz nie ma znaczenia, jak  zarabiasz. Nasz syn próbował się zabić! Zgwałcili go i mogliśmy go stracić! - nie krzyczała, ale jej głos był na tyle głośny, że sam się spiąłem.
Jak... Jak zgwałcony? O czym ty mówisz? - ojciec wydawał się już spokojniejszy, ale nadal widać było po nim odrazę. Mama powtórzyło wszystko to, co ja jej powiedziałem. Choć czułem, że chce płakać, to nie zrobiła tego.  
- Hayate... - zaczął ojciec, ale ja spojrzałem na niego.
- Chcę zostać sam - powiedziałem. Sam poczułem ten chłód w swoim głosie. - Jak przyjdzie Seiji, niech do mnie wejdzie, a jak nie będzie z nim kontaktu... Idźcie na policję - powiedziałem.
        Rodzice wyszli, choć widziałem, że mama bardzo nie chce tego robić. Byłem skończony... Moi rodzice wiedzieli czym się zajmuję, wiedzieli, że okłamywałem ich za każdym razem, kiedy mówiłem o pracy. Byłem najgorszym synem, jakiego mogli mieć, ale... Nadal jest Seiji, on nie był taki jak ja, nie pracowałby na kamerkach, nie zarabiałby sprzedając siebie. Dlatego miałem nadzieję, że niedługo zobaczę go całego, z uśmiechem na twarzy, z pretensjami, które będzie mi rzucał, jak tylko przekroczy próg drzwi. Chciałem by mnie przytulił, by powiedział, że sobie z tym poradzimy....  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {19/05/24, 09:04 am}

incorrect love - Page 11 27455411
           Ciało było cholernie ciężkie, ale sumienie jeszcze cięższe. Potknąłem się, upadając prosto na zimne ciało, brudząc sie jego krwią. Zakląłem, wstając i widząc jak jego oczy prawie wypadły z oczodołów.
         - Przyłóż się do tego - warknąłem, patrząc na roztrzęsionego chłopaka, który trzymając za ręce swojego ex, ostatecznie pomagał mi w zbrodni. Ech, nie miałem sumienia go zabijać. Druga ofiara, to dodatkowy problem, choć mniejszy niż pozostawienie świadka żywego, ale Hayate... gdyby się dowiedział... znienawidziłby mnie do końca życia.
         - P-przepraszam - wyjąkał, wycierając w rękaw łzy w oczach. Po zawarciu ugody schowaliśmy ciało w krzakach, poszliśmy po samochód skurwiela i podjechaliśmy znów pod park, a teraz ciągnęliśmy go do niego, aby upozorować wypadek. W końcu doczłapaliśmy do czerwonego wozu. Wcisnęliśmy go z nie lada wysiłkiem na siedzenie kierowcy, a mój towarzysz wyciągał właśnie z bagażnika baniaczek z paliwem.
         - Całe szczęście zawsze napełnia sobie ekstra jeden baniaczek - westchnął z ulgą chłopak, rozlewając płyn w środku pojazdu i nieco na nim. Szczęście, faktycznie. O ile zdąży się wszystko spalić nim dojedzie straż.
         - Szybko. nim ktokolwiek nas zobaczy - sapnąłem, zatrzaskując drzwi i szperając po kieszeniach za zapałkami.
         - Gotowe - oznajmił, wrzucając pusty baniaczek do bagażnika. Zamknął pokrywę i podszedł bliżej, skinął mi głową. Nie czekałem długo, odpalając zapałkę. Spojrzałem na płomyk martwym wzrokiem i rzuciłem go w plamę na trawie. Wszystko od razu zajęło się ogniem, a my w długą ruszyliśmy jak najdalej od miejsca zdarzenia. Unikając tym samym kolejny raz kamer uwieszonych na niektórych lampach.
         Skończyliśmy w mieszkaniu przyjaciela Hayate. Wzięliśmy prysznic, a on dał mi swoje ciuchy. Nasze stare... spaliliśmy na balkonie. Wszystko zdawało się być w porządku. Słonce powoli wschodziło, a ja dopiero teraz poczułem to okropne zmęczenie.
         - Trzymam cię za słowo - ostrzegłem chłopaka, na co ten skinął głową.
         - W-wiem. Teraz jestem i tak współwinny - wyjąkał, składając razem dłonie.
         - Pewnie jeszcze dzisiaj przyjedzie policja. Nie dzwoń do mnie
         - Nawet nie mam numeru...
         - Ale masz do Hayate - zauważyłem, a ten słysząc imię swojego przyjaciela, spuścił głowę. Opowiedziałem mu, co się stało. Tylko dlatego zgodził się pomóc. Czując winę, że przez tyle lat nie słuchał go, a finalnie wyparł się przyjaźni, choć nie okłamał go ani razu. - Chcesz się z nim pogodzić?
         - Lepiej, żeby zostało tak jak jest
         - W porządku, to twój wybór - pożegnaliśmy się. Wróciłem do domu, przespałem się trzy godziny, a potem postanowiłem odwiedzić brata. Czułem okropną gulę w gardle. Serce... jakbym go w sumie nie miał. Sekrety przed Hayate ciążyły mi coraz bardziej. Wszystkiemu byłem winien ja. Całej imprezy, gdzie skończył jako striptizer, do tego ciąża Megumi, a teraz próba brata i... zabójstwo. Do wszystkiego doprowadziłem swoimi głupimi decyzjami. Może faktycznie lepiej byłoby, gdybym trafił do więzienia. Cóż, jeszcze wszystko możliwe.
         - Seiji! - matka widząc mnie w szpitalnym korytarzu, rzuciła się w moje ramiona, ściskając niemalże do utraty świadomości. Z bladym uśmiechem odwzajemniłem uścisk, czując to przyjemne ciepło. Spojrzałem na ojca, zmartwionego, choć w jego oczach widziałem złość.
         - Porozmawiamy sobie później. Idź do brata - skinął głową, pokazując mi, które to drzwi i oboje ruszyli do wyjścia. Wziąłem głęboki wdech, wchodząc beznamiętnie do sali. Od razu zauważyłem brata... wyglądał... okropnie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {29/05/24, 09:44 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Śniłem, choć często człowiek nie posiadał takiej świadomości, od początku wiedziałem, że to sen. Patrzyłem na rodziców, którzy ryczeli, wołając moje imię, przyjaciół, którzy pochylali się nad moim martwym ciałem, które już nic nie czuło, nie słyszało, nie widziało. Przełknąłem gulę w gardle, wyciągając dłoń do mamy, która nie mogła znieść utraty swojego syna i choć gładziłem jej włosy, to ona nadal płakała. Łza spłynęła po moim policzku, więc szybko ją otarłem.
- Mamo... Mamo, przepraszam - załkałem, chowając twarz w dłoniach. Moje słowa nie docierały do nikogo, więc skuliłem się, obejmując rękoma swoje nogi. Całe moje ciało drżało, z przerażenia, smutku... Sen jednak się zmienił. Przede mną stał Seiji, patrząc na mnie nienawistnym spojrzeniem.
- Nienawidzę cię, Hayate! Zdechnij! - krzyknął, popychając mnie.
        Obudziłem się spocony oraz z bólem, który znów zaczął mi intensywniej towarzyszyć. Nadal byłem w szpitalnym pokoju. Rodziców nie było, nie było również mojego brata, ani przyjaciół, ale to mnie akurat nie dziwiło. Rodzice nie mieli do nich numerów, a mojego telefonu nigdzie nie było. Podniosłem się do siadu, ustawiając pilotem łóżko i spojrzałem na to, co działo się za oknem. Nie mogłem się na niczym skupić. Głowa pękała mi od każdej myśli.
- Hayate - mama zapukała do drzwi, co nieco mnie zdziwiło, ale najwidoczniej chciała dać mu prywatności, o którą prosiłem.
- Wejdź - powiedziałem, zwracając na nią uwagę.
- Potrzebujesz czegoś?
- Seiji się jeszcze nie pojawił? - zapytałem, zaś mama spuściła wzrok i pokręciła głową. Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem na swoją opatrzoną rękę. Ciekawe, czy będą blizny? Każdego dnia będę sobie przypominał próbę samobójczą, każdą łzę mojej mamy, krzyk ojca... Nawet nie mogłem sobie wyobrazić co musiał czuć Seiji, kiedy znalazł mnie w łazience.
- Na razie niczego nie potrzebuję, ale dziękuję, że pytasz - powiedziałem, starając się uśmiechnąć, ale nie byłem w stanie. Czułem żal do samego siebie, że na razie nie mogłem nawet wymusić odrobinę uśmiechu.
- Odpoczywaj i w razie czego... Wołaj, jesteśmy zaraz za ścianą - uśmiechnęła się, choć w jej oczach kryły się łzy. Skinąłem głową, a jak tylko drzwi się za nią zamknęły, odetchnąłem ulgą.
        Prawdopodobnie znowu przysnąłem, ale dźwięk otwieranych drzwi wybudził mnie ze snu. Przetarłem oczy, zerkając w kierunku drzwi i poczułem, jak moje serce na moment staje. Może to sen, może tak naprawdę go tutaj nie było, ale wyglądał tak żywo... To musiał być prawdziwy Seiji. Łzy znowu napłynęły mi do oczu i spuściłem głowę. Co miałem mu powiedzieć? Wiedziałem, że przeprosiny nic nie dadzą, że przeze mnie będzie miał traumę do końca życia, możliwe że znienawidził mnie jeszcze bardziej, że uzna, że z kimś takim wcale nie chce być. Czy można jeszcze bardziej spieprzyć to, co się między nami działo? Chyba nie.
- Przepraszam... Przepraszam, Seiji, w-wiem, że to nie wystarczy... Wiem, jak bardzo jestem z-zjebany, głupi... Nierozsądny - zacząłem mówić, obejmując się rękoma. - Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć, że widziałeś mnie w takim stanie - wydusiłem z siebie. Nie mogłem na niego patrzeć, bałem się co ujrzę w jego oczach. Złość, współczucie? Może strach albo miłość? Na zasługiwałem na nic pozytywnego, żadnej dobroci, żadnej miłości. I wcale nie zdziwiłbym się, jakbym od Seijiego dostał po mordzie.
- Mimo tego... Cieszę się, że przyszedłem, bałem się, że zrobiłeś coś głupiego... Nie było z tobą kontaktu, martwiłem się - szepnąłem, choć nadal nie patrzyłem na niego.
        Wiedziałem, że rodzice nam nie przeszkodzą, że możemy czuć się tutaj swobodnie, bo wiedzieli, kiedy nie przerywać. To był ten moment i cieszyłem się, że nie próbowali się wtrącać. Zapewne i tak nie ominie nas rozmowa, całej naszej rodziny. Próba samobójcza, moja praca... Miałem nadzieję, że wszystko skupi się na mnie, bo nie chciałem myśleć, że Seiji naprawdę wpadł w jakieś tarapaty.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {03/06/24, 03:52 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
           Zaraz po przekroczeniu progu poczułem wielki ciężar na ramionach. Powietrze zgęstniało, a ciemność za oknami wydawała się jeszcze głębsza, czarniejsza. Przełknąłem gorzką gulę prawdy, której nie mógł usłyszeć Hayate. Musiałem założyć najlepszą maskę kłamstwa, aby nic nie wyczytał z mojej twarzy. Zdecydowanie nie przygotowany na to spotkanie, zamknąłem za sobą drzwi, a mój brat... rozpłakał się. Puściły mu nerwy, zaczął wylewać z siebie słowa, bełkotać i szlochać. Miałem wrażenie, że sam zaraz rozpadnę się i do niego dołączę, ale zamiast tego usiadłem na krzesełku, przysuwając bliżej łóżka.
          - Nie ma co, widok nie był zbyt cudowny - uśmiechnąłem się blado. Widok jego ciała pociętego, całego we krwi... nie było to spełnienie marzeń. Nie życzyłbym tego nawet największemu wrogowi. - Aa... no tak. Nie miałem głowy ani ochoty z kimkolwiek gadać - mruknąłem posępnie, wciskając dłoń do kieszeni i położyłem telefon na szafkę. - Trzymaj, to twoja komórka - powiedziałem - Znalazłem ją w twoim mieszkaniu. Jeszcze tam nie posprzątałem, ale... pewnie nie zrobię tego po prędko. Miałeś próbę, a rodzice to zgłosili. Pewnie będą chcieli przeszukać mieszkanie - westchnąłem ciężko, opadając plecami na podparcie. Spojrzałem na sufit, zamrugałem parę razy po czym zgarbiłem się w stronę brata, aby ująć jego dłoń.
         - Nie płacz, Hayate. Jestem na ciebie zły. Cholernie mocno. Obiecałeś, że ze mną porozmawiasz. Zachowywałeś się okropnie. Jak totalny chuj i imbecyl, a potem... jeszcze to - zerknąłem na zabandażowaną rękę. - Myślałem, że świat się pode mną zawalił - słowa zaczynały grzęznąć mi w gardle. - Ty... w takim stanie. Powinienem tobie teraz nakopać do dupska. Serio - zakpiłem. Cóż, przez niego posunąłem się do czegoś całkowicie niemoralnego. Nikt nie powinien odbierać komuś życia, a ja... nie miałem sił. Zabrakło mi kontroli nad samym sobą. Może to dlatego, że widziałem jak Hayate się pogarsza. I... nic z tym nie robiłem tylko jak głupi czekałem. Ale co innego miałem zrobić? Nie chciał rozmawiać, unosił się, trzaskał drzwiami i wychodził. Nie tak wyobrażałem sobie nas razem.
          - Ale nie potrafię. Za bardzo kocham cię... - wyszeptałem, czując oczy zachodzą mi łzami. Cholera!
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {11/06/24, 07:45 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Czułem wstyd, złość. Chciałem tylko płakać, pozwolić by pozostała we mnie sama pustka. Miałem... Mieliśmy wiele do przepracowania i wiedziałem, że sam tutaj zawiniłem i musiałem wszystko naprawić. Uratować to, co mogłem stracić, o ile już tego nie straciłem. Nie mogłem jednak przestać się trząść. Łzy wsiąkały w moją skórę, usta drżały z nerwów. Gdybym tylko powiedział bratu prawdę, może... Może to wcale nic by nie zmieniło, może i tak bym to zrobił i kto wie... Może Seiji nie zdołałby mnie znaleźć? Spojrzałem na telefon, który przyniósł. Byłem mu wdzięczny, że go wziął, choć myśl, że mieli przeszukać moje mieszkanie, jakoś to mnie przerażało. Nie miałem nic do ukrycia. Nie posiadałem narkotyków, nie miałem nic, o co mogliby się doczepić. Żadnej broni, żadnych niedozwolonych rzeczy. Mimo tego, czułem niepokój.
        Przyjemne ciepło rozniosło się po moim ciele, w tej całej ciemności dostrzegłem małe światełko, kiedy złapał moją dłoń. Milczałem, chcąc go wysłuchać i pewnie, gdyby nie sytuacja to bym się śmiał, droczył z nim. Jednakże, ani mi, ani bratu nie było do śmiechu. Dlatego milczałem, słysząc w jego głoście złość skierowaną na mnie. Był wściekły, że trzymałem to w sobie i zrobiłem coś takiego. Sprawiłem, że Seiji będzie miał koszmary, będzie od czasu do czasu wracał do tego momentu, kiedy znalazł mnie nieprzytomnego z zakrwawioną ręką. Chciałem byśmy mieli same małe wspomnienia, ale przez własną głupotę, przez własny strach... Wszystko zepsułem. Dlatego, kiedy usłyszałem ostatnie słowa brata, musiałem na niego spojrzeć, musiałem zobaczyć jego twarz. Zmęczoną ze łzami w oczach, ale jednak ze szczerym spojrzeniem. Poczułem, jak zaciska mi się gardło, jak usta znowu drżą, ale zbliżyłem się do brata. Z cichym sykiem, bo jednak nadgarstek dawał o sobie znać. Pocałowałem go w usta. Delikatnie i bez obaw, że ktoś nas przyłapie. Chciałem by to wszystko było łatwiejsze, byśmy mogli sobie okazywać przy innych prawdziwą miłość, ale musieliśmy zachować to w sekrecie.
- Ja ciebie też kocham, dlatego zniósłbym to, gdybyś mi nakopał - szepnąłem, odsuwając się nieco od niego, ale patrzyłem mu w oczy. Wolną dłonią starłem łzę, która spłynęła po jego policzku. Odkryłem się, po czym usiadłem na brzegu łóżka i kciukiem pomasowałem jego dłoń, patrząc na nasze splecione dłonie. Było mi tak ciepło, przyjemnie i wcale nie chciałem, aby to minęło.
- Ojciec cię jednak wyprzedził, co prawda był to policzek, ale... Rany, nigdy nie widziałem w nim tyle emocji na raz. On wie, mama też - powiedziałem, patrząc bratu w oczy. - O kamerkach, o tym co się stało, dlatego... Chcę być z tobą teraz szczery i proszę byś mi nie przerywał, nie odchodził, to jest dla mnie ciężkie - szepnąłem i choć chciałem złożyć na jego ustach jeszcze jeden pocałunek, powstrzymałem się. Mogła być to moja ostatnia okazja, bo czy po tym, co powiem nadal będzie mnie chciał? Co jeśli stwierdzi, że jestem zbyć brudny, aby dalej mnie dotykać?
        Wziąłem głęboki wdech, po czym wypuściłem powietrze. Nie puściłem dłoni brata, nie oderwałem od niego swoich oczu, a zacząłem mówić. Od początku, jak znalazłem się w klubie i spotkałem chłopaka Reia, ale to było nic,  kiedy zacząłem mówić, co działo się za drzwiami jakiegoś pokoju. Mój głos drżał, łzy stopniowo pojawiały się w oczach, ale mówiłem dalej. O tym, jak mnie gwałcili, o tym, jak został mi ślad po papierosie, jak krwawiłem, jak mnie skopali. Powiedziałem wszystko, utrzymując kontakt wzrokowy z bratem, choć wiedziałem, że jest nam ciężko go utrzymać.
- Czułem się taki brudny... Czułem obrzydzenie do samego siebie, bo gdybym tam nie poszedł... Kurwa - mruknąłem chowając twarz w dłoniach. - Bałem ci się tego powiedzieć, dlatego milczałem, nawet Satoru o niczym nie wiedział, choć się domyślił. Pewnie nie było ciężko po tym, jak wyglądałem - zaśmiałem się gorzko i odchyliłem głowę do tyłu. - Pewnie powiesz, że mogłem pójść na policję, ale nie oszukujmy się, nic by z tym nie zrobili, nigdy nic nie robią, w dupie mają to, że codziennie ktoś może zostać zgwałcony, zniszczony fizycznie i psychicznie... Ta blizna po papierosie, będzie mi o tym codziennie przypominać, o tym, że mnie pieprzyli, że mnie zniszczyli - załkałem. Czułem powoli zmęczenie, byłem wyczerpany, ale nie chciałem odsuwać się od brata, chciałem nadal czuć jego obecność, ciepło. - Na dodatek, Rei mnie nienawidzi, powiedziałem mu, co zrobił Akihito, a on... On wziął jego stronę, choć dobrze wie, jaki jest i to też dlatego, zrobiłem sobie... to - powiedziałem wskazując na nadgarstek. Zacisnąłem powieki, wziąłem głęboki wdech i wydech.
        Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po bracie. Zostawi mnie, będzie musiał nad tym wszystkim pomyśleć? Ostatnie czego chcę to by stąd wyszedł. Nie chciałem byś sam, chciałem by został tu ze mną, byśmy mogli wszystko naprawić. Razem, a nie osobno.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {16/06/24, 03:21 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
           Teraz nie wisiały już nad nami czarne chmury. Teraz rozciągała się nad naszymi głowami istna nawałnica. Wybryki brata, jak i moje tylko wszystko pogorszyły, a aktualnie to Hayate najbardziej potrzebował uwagi, więc chciałem mu ją dać. Tyle, ile byłem w stanie teraz z siebie wykrzesać.
         - Hayate - ledwo wyszeptałem te słowa, podciągając nosem. Nawet nie siliłem się na uśmiech. Było mi cholernie trudno wytrzymać jego spojrzenie, wysłuchać co miał do powiedzenia i nie palnąć czegoś, po czym będę miał do siebie żal. Im mniej teraz wiedział, tym lepiej.
         - Przecież zawsze... masz mnie - złapałem za jego obandażowaną rękę i ostrożnie ją ucałowałem, a potem objąłem brata, chowając twarz w jego włosy. - Nigdy cię nie zostawię. Nawet jeśli się pokłócimy. Jesteś przede wszystkim moim bratem. Choć będę cię nienawidził, to nadal będę również kochał - to była okrutna prawda. Wielokrotnie przez to już przechodziłem. Pragnąłem nienawidzić Hayate z całego serca. Pluć na niego, drzeć pamiątkowe zdjęcia z wakacji, zapomnieć o nim całkowicie, ale zawsze, kiedy potrzebował pomocy, to nie potrafiłem stać biernie. Tak po prostu.
          - Nie cofniemy już czasu - szepnąłem, nie odrywając twarzy. - Gardzę tym co zrobiłeś. To nigdy nie będzie jakimś wyjściem, a ucieczką, dlatego obiecaj mi na mały paluszek, że nigdy już tego nie zrobisz - ucałowałem czubek głowy Hayate i wyciągnąłem ku niemu palec. - A jeśli Rei naprawdę jest twoim przyjacielem, to zrozumie i wybaczy i znowu zostaniecie przyjaciółmi - przyłożyłem czoło do jego głowy, wzdychając ciężko.
          - Dlatego, błagam cię Hayate. Obiecaj mnie i rodzicom, jak przyjaciołom, że już nigdy nie zrobisz czegoś tak głupiego, że nie będziesz trzymał w sobie tego, co cię boli. Masz mnie, rodziców i bólem... wiem jak teraz głupio brzmię, ale... bólem należy się dzielić. On w końcu zniknie, potrzeba czasu, a życia nie odzyskasz nigdy. A co do rodziców i tych kamerek to... nooo... będzie pewnie z tym problem - parsknąłem, wiedząc co czeka brata. Jak nic będzie zmuszony poszukać normalnej pracy i ukrywanie się z kamerką o ile nadal będzie planował to robić... przy czujnych rodzicach nie będzie proste.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {23/06/24, 10:12 am}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Seiji nie musiał mi tego mówić, wiedziałem, że zawsze mogę na niego liczyć. Na niego, na mamę, na tatę... Na każdego z nich, a jednak postanowiłem zrobić coś tak samolubnego. Nic jednak nie mogłem poradzić, że tak  mnie to wszystko przytłoczyło. Kłótnia z Seijim, Akihito i Rei, który mnie teraz nienawidził. Drżałem w jego ramionach, kiedy mnie obejmował, choć serce biło w spokojnym rytmie, to jednak nadal byłem wstrząśnięty. Jego obecność jednak była kojąca, czułem, że mnie wspiera, więc nawet nie musiał mi tego mówić. Byłem jednak zły na siebie, że wyglądałem przed nim tak beznadziejnie. Byłem jego starszym bratem, a nie dawałem mu żadnego dobrego  przykładu. Co ze mnie za brat?
        Spojrzałem na palec, który wyciągnął w moim kierunku i chciało mi się śmiać, ale pozwoliłem sobie tylko na delikatny uśmiech. Ledwie widoczny.
- Obiecuję, nigdy więcej nie zrobię czegoś tak samolubnego - powiedziałem, łącząc nasze małe palce ze sobą. Było w tym coś dziecinnego, ale i uroczego. Kiedy byliśmy mali, mieliśmy wiele wspólnych tajemnic. A to podjadanie słodyczy albo któryś z nas coś zniszczył. Teraz mieliśmy kolejną obietnicę, której nie mogłem nigdy złamać. Nie chciałem by to się jeszcze powtórzyło. W końcu mam dla kogo żyć i może nie będzie kolorowo, ale... Razem to przetrwamy, poradzimy sobie.
- Dziękuję, Seiji, naprawdę... - szepnąłem, podnosząc na niego wzrok. Otarłem łzy i ująłem dłońmi jego twarz. Chciałem móc go pocałować, wtulić się na dłużej w jego ciało, ale nie mogłem. Wiedziałem, że w każdej chwili ktoś się może pojawić, a nie potrzebowaliśmy dodatkowego problemu. - Będę miał nauczkę na całe życie, ale sam nie wiem, nie sądziłem, że ktoś może byś w stanie mi pomóc. To było coś okropnego i na pewno zostanie ze mną na bardzo długo - powiedziałem, patrząc w oczy brata. Widziałem determinację w jego oczach, wiedziałem, że rodzice mimo wszystko  też będą mnie wspierać. Uśmiechnąłem się, delikatnie, ale w taki sam sposób jak zwykle. Przytuliłem brata do siebie, obejmując go jeszcze mocniej, niż zwykle.
        Ktoś wszedł do środka, ale i tak się nie odsunąłem, to nic dziwnego, że obejmowałem brata, w końcu potrzebowałem bliskości, wsparcia.
- Oj chłopcy - usłyszałem głos mamy, która patrzyła na nas z czułością w oczach. Podeszła do nas i położyła jedną dłoń na głowie brata, zaś drugą na mojej. - Będzie wszystko dobrze, prawda? Zawsze jest wyjście z sytuacji - uśmiechnęła się i choć mimo zaczerwienionych oczu, wyglądała pięknie, dojrzale i biła od niej matczyna miłość. Odsunąłem się od brata, po czym podniosłem się z łóżka i objąłem kobietę.
- Kocham cię... Kocham was wszystkich i naprawię to, wszystko, głównie siebie -  powiedziałem, wtulając się w jej mniejsze ciało. Poczułem jej dłonie na swoich plecach, poczułem, jak łzy kobiety moczą moje ubranie. - Musicie wszyscy odpocząć.  Wróćcie do domy, a ja...  Pogadam z psychologiem - dodałem, odsuwając się od mamy, która dłonią wytarła swoje łzy.
- Ktoś powinien z tobą zostać, Hayate - powiedziała, ale ja pokręciłem głową.
- Jesteście zmęczeni, widzę to po was, a mną zajmą się pielęgniarki, psycholog i lekarz. Jestem wam bardzo wdzięczny, ale wasze zdrowie też jest ważne - uśmiechnąłem się, patrząc na brata. Jego najmniej chciałem wyganiać, ale również nie wyglądał najlepiej.- I potrzebowałbym jakieś ubrania, pewne zostanę na jakieś dwa lub trzy dni, a może mnie wypuszczą już jutro, ale tak czy inaczej nie miałbym co ubrać - powiedziałem. W końcu Seiji wyciągnął mnie z wanny, nie miałem wtedy żadnych ubrań.
        Rozdzwonił się mój telefon, więc spojrzałem na niego i podszedłem do szafki nocnej, aby sprawdzić kto się dobija. Nie był to Rei, więc poczułem się zawiedziony, ale była to Yuna.
- Nie odbierzesz? - zapytała mama, a ja pokręciłem głową, odrzucając połączenie. Napisałem przyjaciółce szybką wiadomość, że zadzwonię później.
- Nie mówcie na razie innym, sam to zrobię, w końcu i tak zauważą blizny - powiedziałem. Rany były za głębokie, by ładnie się zagoiły, dlatego też pojawią się pytania. Niewygodne, dlatego wolałem sam wszystko powiedzieć. - Odwiedzicie mnie jutro, prawda? - zapytałem z uśmiechem. Czułem się nieco żywszy, ale nadal coś ściskało moje serce. Może rozmowa z psychologiem pomoże.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {23/06/24, 01:38 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
         Nie mieliśmy zamiaru przemęczać Hayate ani się z nim kłócić, dlatego razem z matką wróciliśmy do domu. Brat miał opiekę, więc nic już nie zagrażało jemu życiu. Zwłaszcza ten chuj.
         Minęły dwa dni. Ja miałem dziś swój pierwszy dzień w pracy. Za tydzień kończyła się szkoła i choć działałem na najwyższych obrotach, to szło mi całkiem dobrze. Czułem się świetnie, zdążyłem zapomnieć o wielu problemach. Dlatego przed pójściem do swojej nowej pracy, postanowiłem odwiedzić Hayate. Miał jutro wyjść ze szpitala. Na recepcji przywitałem kobietę. Rozmawiała przez telefon i wyglądała jakby chciała mnie zatrzymać, ale zignorowałem to. Podszedłem do zamkniętej sali, słysząc za drzwiami obce głosy. Nie zastanawiając się jednak zbyt długo, wszedłem do środka i dosłownie zamarłem widząc dwoje policjantów rozmawiających z moim bratem. Spojrzeli na mnie. Przełknąłem głośno gulę, wymuszając uśmiech.
         - Przepraszam, zaczekam na korytarzu - oznajmiłem, wychodząc szybko. Usiadłem nerwowo na plastikowym siedzeniu. Wydawało mi się cholernie twarde, naszpikowane kolcami. Kurwa. Znaleźli ciało. Zaczęli węszyć. To oczywiste, że pierwsze co, pójdą do ludzi, których ten skurwiel znał. Jeśli coś jego kumple naopowiadali... cholera. Hayate może być głównym podejrzanym jak zarówno chłopak tamtego. A jeśli powiążą jakieś fakty... ja pierdolę.
        Jak na szpilkach czekałem aż wyjdą, a gdy to zrobili, skinąłem do nich na pożegnanie głową po czym wszedłem do pokoju.
        - Hayate? Co się dzieje? - spytałem, udając debila.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {24/06/24, 07:01 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Następnego dnia, kiedy tylko Yuna oraz reszta, poza Rei'em, dowiedzieli się, że jestem w szpitalu, pojawili się w moim pokoju z kwiatami i czymś dla osłody. Przyjąłem każdego przytulasa, ale swój wzrok zatrzymałem na Satoru, którzy posyłał mi pytające spojrzenie.
- Ty durniu! Coś ty miał w głowie, kiedy to robiłeś? - zapytała Yuna, uderzając mnie w ramię. Delikatnie, prawie tego nie poczułem. W jej oczach pojawiły się łzy, więc podniosłem się z miejsca, aby ją przytulić.
- Przepraszam, to najgłupsza rzecz jaką zrobiłem. To się nie powtórzy, więc już... Spokojnie - posłałem przyjaciółce delikatny uśmiech. Rozmawiałem z psychologiem i było to o dziwo przyjemne spotkanie, gdzie mogłem powiedzieć wszystko, no prawie wszystko, bo przecież nie wspomniałem o relacji, którą miałem z bratem. Mimo tego, było to wyciszające, pomagające i zdecydowanie wiedziałem, że mogę powiedzieć więcej, niż chciałem na początku. Czemu od początku tego nie zrobiłem, tylko zdecydowałem się zabić?
- Rei...  Nie chciał przyjść? - zapytałem, siadając z powrotem na łóżku. Dzwoniłem do niego kilkanaście razy, nawet pisałem wiadomości, ale on nawet nie odczytywał. Zaczynałem myśleć, że po prostu zablokował mój numer. - Nie odbiera ode mnie - wyszeptałem, spuszczając głowę. Brakowało mi go, chciałem go przeprosić, pogodzić się, nawet jeśli nienawidziłem Akihito, ale jednak Rei... to Rei.
- Rozmawialiśmy z nim, ale ma podobno inne sprawy na głowie - powiedział Satoru, który usiadł obok mnie i położył dłoń na mojej. - Będzie dobrze, Hayate. Na pewno się pogodzicie - uśmiechnął się, ale ja w to wątpiłem. Tak bardzo, że nie chciałem sobie robić durnej nadziei.
        Skupiłem się na odwiedzinach przyjaciół, którzy spędzili ze mną prawie dwie godziny. Nie wypytywali o szczegóły, a ja też nie chciałem im zdradzać, powiedziałem jedynie to, że zostałem wykorzystany. Widziałem współczucie w ich oczach, zaś Yuna stwierdziła, że dopadnie tego, kto to zrobił, ale i tak stwierdziłem, że nie ma to większego sensu. Chciałem o tym wszystkim zapomnieć, skupić się na czymś zupełnie innym, jak studia, może nowa praca, choć wcale nie chciałem jeszcze rezygnować z kamerek. Wydawało się to dziwne, bo jednak spotkało mnie to, co spotkało, ale tam sam wyznaczałem swoje granice, kontrolowałem, nikt mnie do niczego nie zmuszał. Musiałem się nad tym zastanowić, bo naprawdę ciężko będzie znaleźć pracę z takimi pieniędzmi, kiedy to się studiuje.
        Kolejny dzień minął, kiedy to próbowałem skontaktować się z Rei'em. Nadal nie odpowiadał i choć wiedziałem, że nic mu nie jest, to się martwiłem. Rozłączyłem się z cichym westchnięciem, kiedy do pomieszczenia wszedł lekarz. Spojrzałem na niego z delikatnym uśmiechem, ale zaraz zniknął, kiedy zobaczyłem za nim dwóch policjantów. Nie byli ubrani w typowe mundury, ale mieli odznaki, które o tym świadczyły.
- Hayate, panowie chcieli z tobą porozmawiać, ale jeśli nie masz siły to możesz odmówić - powiedział na tyle głośno, by mężczyźni za nim go usłyszeli. Wymienili ze sobą spojrzenia, po czym przewrócili oczami.
- Nie mam nic przeciwko - powiedziałem, na co lekarz skinął głową, po czym zostawił mnie samego z policją, mówiąc przy drzwiach, że jak coś, to mam go wołać. - O co chodzi? - zapytałem, bo wątpiłem, że byli tu z powodu mojej próby samobójczej, czyżby Yuna... Nie, na pewno by mnie nie wydała. Mama? Nie zrobiłaby tego. Przedstawili się, tłumacząc, że są z wydziału kryminalnego, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło.
- Czy wie pan kimś jest Wakamiya Akihito? - zapytał starszy, a słysząc imię swojego oprawcy, poczułem jak jakiś supeł pojawia się na mojej szyi. Moje ciało zadrżało, a w oczach pojawiły się łzy.
- T-tak... Wiem kim on jest, ale co ja mam z nim wspólnego?
- Wakamiya Akihito nie żyje,  znalezione go w samochodzie, a raczej w jego pozostałościach, czy coś ci to mówi?
- Słucham? Jak... J-jak to nie żyje? Ja? On... Nie wiem, o czym  panowie mówią - zmarszczyłem brwi, widząc, jak moje dłonie drżą. Oni mnie podejrzewali o zabicie tego dupka. Mnie? Przecież tego nie zrobiłem, nie mogłem.
- Rozmawialiśmy już z jego bliskimi oraz znajomymi, doszły nas słuchy, że miałem powód przez to co się wydarzyło  - spojrzał na moją rękę w opatrunkach, po czym znów patrzyliśmy sobie w oczy. - Nikt nam nie zdradził dokładnie o co chodzi, nie jesteś też o nic podejrzewany. Jedną z ostatnich wiadomości, jaką dostał przed śmiercią należała do ciebie. Chciałeś się z nim spotkać, co wydaje się dziwne skoro jesteś w szpitalu  - powiedział policjant, a ja jeszcze bardziej zdębiałem. Ode mnie? Przecież do niego nie pisałem.  - Czy posiadasz przy sobie telefon?
- N-nie... Nie rozumiem o co mnie podejrzewacie. Byłem w szpitalu, próbowałem się zabić, siebie, a nie tego dupka! - krzyknąłem, ale coś mi się nie zgadzało. Wiadomość z mojego telefonu... Seiji, który mi go przyniósł. Przełknąłem gulę w gardle, starając się pozbyć czarnych scenariuszy. Nie mógłby tego zrobić. Przecież Seiji nie jest na tyle durny by kogoś zabijać, wiedząc czym to grozi. Boże, a jeśli to on? Kurwa, nic z tego dobrego nie wyjdzie.
        Drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanął Seiji. Nic po sobie nie zdradziłem, tym bardziej, że szybko wyszedł. Czy naprawdę mój brat mógł coś zrobić? Przecież to głupie.
- Jestem zmęczony, jeśli dostanę wezwanie na policję... Wtedy możecie mnie przesłuchiwać, teraz nie mam nic więcej do powiedzenia  - powiedziałem, czując się źle z tym, że z nimi nie współpracowałem, ale co mogłem zrobić, kiedy to mogło zniszczyć mojego brata? Nie chciałem wierzyć, że ma coś z tym wspólnego, ale wszystko na to wskazuje. Wiadomość z mojego telefon i on przynoszący moją komórkę, to było jednoznaczne.  
         Położyłem się na łóżku plecami do mężczyzn. Chciałem by sobie poszli, bo miałem taki mętlik w głowie, że nie wiedziałem co robić.
- Do zobaczenia, zaprosimy pana na oficjalne zeznania, jak tylko pan wypiszą i mam nadzieję, że niczego przed nami nie ukryjesz - powiedział mężczyzna, a drzwi za nimi się zamknęły. Po chwili do pokoju wszedł Seiji i o mało co nie pękłem, kiedy zadał pytanie.
- Powiedz mi, że nie miałeś nic wspólnego ze śmiercią, Akihito... Seiji, podobno napisałem do niego wiadomość, żeby się ze mną spotkał! - uniosłem głos, patrząc na brata. Podszedłem do niego i położyłem dłonie na ramionach. - Nie zrobiłeś nic głupiego, prawda? Miałeś mój telefon, powiedz, że to przypadek, błagam - szepnąłem, patrząc w jego oczy przerażony. Co jeśli to prawda? Przecież nie wydam własnego brata! A to nie może być przecież przypadek, ale znowu Seiji nie byłby zdolny do czegoś takiego... Jest za delikatny, to musi być jakiś pieprzony sen.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {25/06/24, 05:06 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
                Stężałem. Gdyby tylko widział swoją minę. Nienawidziłem jak tak na mnie patrzył. Tak oskarżycielsko, a jednocześnie błagająco, aby to co sobie tworzył w głowie było nie śmiesznym żartem. Boże, gdyby tylko wiedział jak bardzo chciałbym, żeby to był tylko głupi żart.  Spuściłem głowę. Musiałem jakoś skryć się przed tym wzrokiem. Dłonie też wcisnąłem do kieszeni bluzy, prześlizgując się językiem po zębach. Koniuszek wpadł do jednej luki. Tak, Akihito jednak wybił mi zęba. Wzruszyłem ramionami, a wtedy położył na nich swe dłonie, domagając mojej uwagi, domagając szczerego wyznania, ale czy mogłem je dać? Cholera, to był mój brat! Nie, mój chłopak! Kurwa, czemu to WSZYSTKO musi być tak POPIEPRZONE!!! Zjebałem życie nie tylko sobie, ale i jemu, bo znów Hayate będzie obwiniał siebie za to wszystko.
         - Ja... - zacząłem, chrząkając. Czułem okropną suchość w ustach. - On... Nie zasłużył na śmierć. Powinien cierpieć tak, jak ty cierpiałeś - zapewne te słowa były wystarczające, ale ja musiałem kontynuować. - Ja się... t-tylko... - zacząłem łkać, a łzy samoistnie zaczęły spływać po moich policzkach. - Broniłem. To wszystko działo się tak szybko - padłem na kolana, a potem klepnąłem tyłkiem na podłogę. Schowałem twarz w dłoniach, jakby to miało pomóc mi ukryć się przed bratem.
         - Chciałem się z nim spotkać, nastraszyć policją. Powiedzieć, co zrobiłeś, ale on... on rzucił się na mnie. Chciał mnie zgwałcić, albo i gorzej. Biliśmy się i... - zadrżałem. - Nie chciałem tego. nie... chciałem. Dobrze mu tak. Jednego skurwiela mniej - na moment się zaśmiałem. - Ja się tylko broniłem. Hayate... - jęknąłem, nie wiedząc co ze sobą zrobić. - Pójdę do więzienia, prawda? Skończę tam, jako kryminalista - dopiero teraz uświadomiłem sobie jakie gówno i na mnie czekało. Policja... miała już trop. Byli u Hayate. Jeśli wezmą jego komórkę, jeśli przepytają rodziców, połączą kropki... będę skończony. Ja, albo Hayate. Nie mogłem zwalić tego na niego. Kurwa![/b]
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {25/06/24, 08:05 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Wystarczyło to, by Seiji spuścił wzrokiem. Zawsze to robił, kiedy nie chciał bym widział, co się aktualnie dzieje na jego twarzy. Po raz kolejne moje serce zaczęło pękać na drobne kawałeczki. Czułem ból w całym ciele, a oczy zaszły mi łzami. Nie mógł tego zrobić, ufałem mu, wierzyłem we własnego brata. Nie byłby zdolny do morderstwa, to po prostu... Niemożliwe.
- N-nie... - mój głos zadrżał, kiedy padły pierwsze słowa, kiedy Seiji stwierdził, że Akihito zasługiwał na cierpienie takie, jak moje. Zacisnąłem palce na jego ramionach, starając się znaleźć na jego twarzy złośliwy uśmiech albo inną reakcję jego ciała, która potwierdziłaby, że żartuje. Nic jednak takiego nie znalazłem. Patrzyłem na brata nie wierząc w to, co słyszę. To, co wychodziło z jego ust było porąbane, ale to nadal... Był mój brat, ktoś kogo kochałem nad życie i nie mogłem tak po prostu pójść na policję i go wydać.
        Patrzyłem, jak brat siada na podłodze, ale nie podążyłem za nim. Zacisnąłem palce w pięść, odchylając do głowy. Zamknąłem oczy, słuchając go, a moje ciało drżało. Ze strachu, ze zdenerwowania... Przez wyrzuty sumienia. Miałem gdzieś, że ten gnój stracił życie, tym bardziej, że ta szmata próbował zrobić krzywdę mojemu bratu. Na samą myśl zaczęło się we mnie gotować, ale śmiech brata nieco mną wstrząsnął. Śmiał się, że zabił człowieka? W tym nie było nic zabawnego, nic a nic... Pokręciłem głową, po czym usiadłem przed nim, przytulając go do siebie, aby wtulił się w moją klatkę piersiową.
- Ciii, spokojnie, Seiji - zacząłem szeptać, opierając brodę o czubek jego głowy. Zagryzłem dolną wargę, bo nie wiedziałem co powiedzieć, nie wiedziałem co robić. Moje ręce drżały, serce biło za szybko, a mętlik w mojej głowie był nie do zniesienie. Chciałem się wyłączyć, wyciszyć... Brat poszedł się z nim spotkać z mojej winy, przeze mnie tam się znalazł, dla mnie spotkał się z tym popaprańcem. Z jednej strony cieszyłem się, że Seiji jest cały i ostatecznie nikt go nie skrzywdził, ale z drugiej zabił człowieka, nawet jeśli był on gówniany, to nadal było to zabójstwo. Łza spłynęła po moim policzku, a za nią kolejną i kolejna.
- Nie pójdziesz do żadnego więzienie, Seijie - powiedziałem, nadal go do siebie przytulając. Mój głos drżał, cały drżałem, bo bałem się tego, co będzie. To moja wina, że tam poszedł. - Coś wymyślimy, ja... Nie pozwolę byś poszedł do więzienia, w końcu i tak na ciebie nic nie mają, a ja mam alibi, bo nie ruszałem się ze szpitala - dodałem, chcąc również siebie nieco pocieszyć, ale nie trwało to długo, ponieważ zawsze mogli mi zasugerować, że komuś zapłaciłem.
        Odsunąłem się od brata i podniosłem jego podbródek, aby spojrzał na mnie. Nie miałem pojęcia co zrobimy, miałem zero pomysłów w głowie. Starłem łzę z jego policzka i pocałowałem go w usta. Delikatnie, ale pełną dawką emocji.
- Obiecaj mi, że nie pójdziesz na policję - spojrzałem poważnie na brata, ale w mojej głowie zrodziło się jedno imię. ]Rei... Spojrzałem na komórkę, która leżała w szufladzie, po czym zagryzłem dolną wargę. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć, działałeś w obronie, rozumiesz? To nie twoja wina, nie mogłeś przewidzieć, że się na ciebie rzuci. Zrobiłeś co musiałeś - wyjaśniłem powoli. Nie rozumiałem jednak jednego... Dlaczego podpalił samochód z jego ciałem? Nie miało to dla mnie żadnego sensu. - Czy ktoś cię widział? Jest to istotne, Seiji, musisz być teraz ze mną w stu procentach szczery i musisz mi powiedzieć wszystko, abym mógł coś wymyślić. Więc weź głęboki wdech i wydech - szepnąłem, opierając czoło o jego czoło i zamknąłem oczy.
        Bałem się i najlepiej byłoby pójść na policję i się przyznać, ale nie pozwolę na to bratu, jeśli nic się nie wymyśli, jeśli będziemy w dupie... Wezmę winę na siebie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {06/07/24, 10:54 am}

incorrect love - Page 11 27455411
                Bliskość brata całkowicie mnie rozkleiła. Przytakiwałem, starałem skupić się na jego słowach, na jego bliskości, która była tak bardzo pomocna, a potem opowiedziałem mu wszystko, zaraz po tym, gdy wydałem, kto mi pomagał. Kto mnie przyłapał, kto widział całe zajście. Jak do tego doszło. Co poczułem, widząc brata całego we krwi. Jak wykorzystałem jego komórkę. Wszystko. Wtedy nie myślałem za wiele. Po prostu działałem i choć wszystko miało wówczas sens... teraz tak nie było, ale i tak... co mnie bawiło: nie żałowałem. Ten chuj zasługiwał na najgorsze.
         -Hayate, co teraz? Nie chcę iść do więzienia. Rodzice się załamią. Nie chcę cię stracić... - nie, kiedy dopiero go miałem tylko dla siebie. Nasza matka... nawet nie wiem, jak bardzo bym ją tym złamał. Ma już dość problemów z starszym Hasegawą. Te kamerki, co wyszły na światło dzienne...
         - Nie mogę skontaktować się z Reiem. Na pewno przeprowadzili z nim wywiad. Telefon? Mogą podsłuchiwać rozmowy - wytarłem opuchniętą twarz z łez oraz smarków.
         - Nawet nie wiem kto mógłby mi pomóc - czułem jak powoli się uspokajam. Jak nerwy powoli mnie puszczają, ale to było kłamstwo. Nie czułem ulgi. Byłem po prostu tak tym wycieńczony, że ciało nie miało sił dalej tego ciągnąć.
         - Powinienem... powinienem już wracać. Musisz wracać szybko do zdrowia - uśmiechnąłem się blado, spoglądając w zmartwiony wzrok brata. Boże, jak ja go kochałem. Był moim szczęściem, a jednocześnie przekleństwem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {07/07/24, 10:15 am}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Słuchałem swojego brata, choć momentami trudno było mi się skupić, to docierały do mnie każde pojedyncze słowo, które wypowiedział. To, jak się bronił, to jak zwabił tego dupka przez mój telefon. Jeszcze większym zaskoczeniem  było dla mnie to, że Rei wiedział, Rei pomógł mojemu bratu, który przecież zabił jego chłopaka. Dobrze wiedziałem, jak mój najlepszy przyjaciel kocha Akihito, więc czemu mu pomógł? Mógł zadzwonić na policję, ale może bał się, że pod wpływem emocji Seiji również zabije jego? W oczach znów zbierały się łzy, ale zanim jakąkolwiek uroniłem, wytarłem oczy. Bałem się tego wszystkiego, bo za cholerę nie wiedziałem co robić. Wziąć winę na siebie? Udawać debila, że nie wiem o czym mówią? Co jeśli Rei również pęknie i wszystko powie, odpowiadając za współudział? To wszystko było tak popieprzony. Byłem zwykłym studentem bez żadnych wpływów, a Seiji? Nie mógł iść do więzienia. Rodzice by tego nie przeżyli, wystarczyło, że zawiedli się na jednym synu, więc na drugim nie musieli.
        Chciałem móc go zapewnić, że będzie dobrze, ale nie mogłem, bo nie miałem pojęcia co będzie. To przeze mnie wszystko tak się potoczyło, gdyby nie wziął mojego telefonu, gdyby nie odczytał wiadomości od Akihito, których najwidoczniej nie usunąłem, bo po co, skoro i tak pojawiały się kolejne.
- Nie pozwolę byś poszedł do więzienia, rodzice nie mogą się dowiedzieć co zrobiłeś - powiedziałem spokojnie, choć chciało mi się wyć. - Coś wymyślę, może pogadam z kim trzeba, sam nie wiem - westchnąłem, czując jak wszelkie siły mnie opuszczają. Złapałem dłoń brata i ucałowałem jego knykcie, patrząc mu prosto w oczy. Byliśmy w dupie tak naprawdę. Czy był ktoś, kto mógłby nam pomóc? Seiji potrzebował alibi, bo jeśli wezmą mój telefon to na pewno znajdą na nim odciski brata, a w końcu nie było go przez jakiś czas w szpitalu.
- Przepraszam, Seiji... To moja wina, to przeze mnie stało się to wszystko - szepnąłem, opierając głowę na jego ramieniu. Nie chciałem by sobie szedł, chciałem by został tu ze mną, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Obie potrzebowaliśmy przestrzeni by przespać się z tym wszystkim i coś wymyślić. - Nie wolno ci o tym mówić, zachowuj się tak, jak zawsze, nie kontaktuj się z Rei'em, nie myśl nawet o tym by iść na policję - powiedziałem, wdychając jego zapach. Naprawdę chciałem by to wszystko okazało się niemiłym snem, ale wierzyłem bratu, bo przecież nie żartowałby z takich rzeczy. - Idź do domu, prześpij się i nie rób nic głupiego, dobrze? Wymyślę coś - zapewniłem go, choć sam nie wierzyłem w te słowa.
        Ucałowałem go w usta, delikatne, ale czule. Chciałem pokazać mu, że jestem z nim, że go ochronie i nie pójdzie do więzienia. Jeśli sprawy się skomplikują, to powiem, że kogoś wynająłem, w końcu nie muszę zdradzać ani imienia, ani nazwiska. Winę wezmę na siebie, stracę wszystko. Rodziców, przyjaciół, brata... Całe życie sobie zmarnuję, ale jeśli tylko to ochroni Seiji'ego, to byłem gotowy to zrobić. Konsekwencje nie miały dla mnie większego znaczenia.
        Kiedy zostałem sam, patrzyłem jeszcze trochę na drzwi, które zamknęły się za bratem. Drżącymi rękoma sięgnąłem po telefon. Miałem kilka nieodebranych połączeń. Od Yuny, Satoru, nawet Masaharu próbował się do mnie dodzwonić. Zagryzłem dolną wargę, patrząc na ostatnie nieodebrane połączenie. Rei się nie odezwał, ani razu nie próbował się ze mną skontaktować, dlatego sam do niego zadzwoniłem i czekałem, czekałem dobre dziesięć minut, kiedy ostatecznie zdecydował się odebrać.
- Rei... - szepnąłem, podchodząc do okna, które otworzyłem by zaczerpnąć świeżego powietrza.
- H-hayate, to nie jest dobry moment.
- Wiem, była u mnie policja. Wiem wszystko, Rei, tak... tak mi przykro - powiedziałem, choć czy rzeczywiście było mi przykro? Szkoda było mi jego i brata, nikogo więcej. - Przyjedziesz do mnie? Błagam, ja... Potrzebuję cię, a ty potrzebujesz mnie, Rei - załkałem do telefonu, ale odpowiedziała mi cisza. Wiedziałem, że szuka odpowiednich słów, że zastanawia się nad tym wszystkim.
- Nie, nie mogę... Nie po tym co się stało. Prze-przepraszam, że ci nie wierzyłem i przykro mi, że... No wiesz, ale to nie jest dobry pomysł, potrzebuję czasu - powiedział, a jego głos drżał. Zapewne cały drżał, przerażony, samotny i chciałem go przytulić, chciałem znaleźć się przy nim i powiedzieć, że sobie z tym poradzimy.
- R-rozumiem, ja... Dziękuję, Rei - powiedziałem i wiedziałem, że zrozumie za co mu dziękuję.
        Rozłączył się, a ja w końcu położyłem się do łóżka. Musiałem coś wymyślić, znaleźć sposób, aby ochronić brata. Wynająć kogoś, aby się podstawić? Znaleźć jakiś gang, który mi pomoże? Wziąć winę na siebie? Wydanie brata nawet nie wchodziło w grę i miałem nadzieję, że Seiji sam siebie nie wyda.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {14/07/24, 12:42 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
            Miałem tylko siłę przytakiwać na jego słowa. Wpadały i wypadały ze mnie. Znikały, zapominałem o tym wszystkim co starał się mnie przekazać. Czułem się, jakbym był gdzie indziej,  uosobieniu, a jakiekolwiek dźwięki zakrzywiały się w niezrozumiałe echo. Zjebałem. Byłem nikim. Zniszczyłem życie swojej rodzinie, i komuś jeszcze. Zabrałem komuś życie. Odebrałem je, kurwa. Co ja narobiłem. Jestem pojebany.
          Przecież to oczywiste, że mnie złapią. Znajdą. Czeka mnie dożywocie. Już nigdy nie zobaczę brata. Będę plamą na honorze swojej rodziny. Rodzice będą się mnie wstydzić... co ja... najlepszego narobiłem. Czy powinienem winić Hayate? Nie. Nie kazał mi tego robić. To był mój odruch za to, że milczał, że został skrzywdzony.
         - Nie przepraszaj - wydukałem z siebie, czując jak zniszczone mam gardło.
         Wstałem, ogarnąłem się i ostatni raz patrząc na brata, wyszedłem. Nie wiem, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Nie wiem co z nami, co z moimi rodzicami, co ze mną i może moim dzieckiem oraz jego matką. Nie wiem nic. W takim stanie beznadziejności poszedłem znów w swoje miejsce. Do opuszczonych terenów przed lasem. Wspinaczka nie była męcząca. Przystanąłem na murku, który coraz bardziej się rozsypywał, a pod nim rozkwitały śmiercionośne gałęzie krzewów. nawet gdybym spadł... poczułbym coś?
         Przeszedłem tor przeszkód. Minąłem zniszczony materac, który tego wieczoru był pusty. Wszedłem na dach, wyciągając komórkę i widząc trzy nieodebrane połączenia. Zignorowałem je. Usiadłem na betonie, wyciągając w powietrze nogi, które zwisały prosto w przepaść. Beznadzieja.
         - Ciężki dzień? - usłyszałem, zerkając za siebie. To był ten sam chłopak, którego kiedyś tu poznałem, ale za nim nie pamiętałem jak się nazywał. Z resztą, czy to istotne? Pewnie nigdy go więcej nie zobaczę, a nawet jeśli... to nie zostaniemy przyjaciółmi. Tak czy siak, nie miałem odwagi pytać go o imię.
         - I to jak - przytaknąłem, ignorując fakt, że wyrósł jakby spod ziemi. Przysiadł się. Odpalił dżointa i poczęstował mnie. Bez oporu zaciągnąłem się nim parę razy, oddając go właścicielowi.
         - Mój też. Dawno cię tu nie było - zauważył, puszczając chmurę dymu, a potem zgasił końcówkę.
         - Nie jestem już stałym bywalcem - prychnąłem z ironią w głosie.
         - To dobrze. Ja tu zacząłem mieszkać od tygodnia - zauważył moje ożywienie i zaskoczenie. Mieszkać w tym miejscu... musiało być mu ciężko. - Firma ojca zbankrutowała. Z mojej winy. Przypadkiem wyciekły ważne dane wchodzącej na rynek rzeczy. Skopiowali to, wydali jako swoje chwilę przed nami i ogłosili plagiat...
         - Współczuję. A twoi rodzice? Co z nimi?
         - Ojciec wyrzekł się mnie.-
         - Cóż...
         - Cóż... - powtórzył. Nie wiedziałem kompletnie co odpowiedzieć. Nie byłem dobrym pocieszycielem. - A jak u ciebie?
         - Nie ma się czym chwalić. Zrobiłem coś złego. Złamałem prawo - nie mogłem powiedzieć nic więcej.
         - Cóż - powiedział, a ja mimowolnie prychnąłem. - Jeśli potrzebujesz kasy...
         - Nie potrzebuję, ale gdybyś znał jakiegoś dobrego hakera... - spojrzałem na niego z nadzieją - To bym zapłacił
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {27/07/24, 04:54 pm}

HayateMiłości się nie wybiera, ona pojawia się niespodziewanie


        Wszystko wydawało się dwa razy trudniejsze. Rozmowa z rodzicami czy przyjaciółmi, nawet psycholog, którego odwiedzałem nie potrafił pomóc z nowymi problemami, o których nikt za żadne skarby nie powinien się dowiedzieć. Minęły dwa dni i w końcu lekarz pozwolił mnie wypisać, ostrzegając, że zostaną blizny, ale zaraz pocieszył, że zawsze jest kilka wyjść z sytuacji i należy się łapać wszelkiej nadziei. Oczywiście, na do widzenia dodał, że ma nadzieję nigdy już mnie tutaj nie zobaczyć, ale oczywiście nie było to złośliwe.
        Ojciec stał oparty o samochód, kiedy ja starałem się przekonać mamę, że nie musi nosić mojej torby z rzeczami.
- Naprawdę sobie poradzę, mamo - uśmiechnąłem się ciepło, a ta westchnęła zrezygnowana i pokręciła głową.
- Jak zwykle jesteś uparty - powiedziała, po czym położyła dłoń na moim ramieniu. - Cieszę się, że w końcu cię wypisali, ale jesteś pewien, że nie chcę na trochę zostać u nas? - zapytała zmartwiona, po chwili patrząc na ojca, który wzdrygnął się na jej propozycję. Na pewno rozmawiali o mojej pracy, zapewne kłócili się, bo mama mnie broniła i wiedziałem, że nie ominie mnie rozmowa na ten temat.
- Jestem tego pewien. Chcę wrócić do siebie, muszę... Ogarnąć cały ten syf.
- A może zamierzasz od razu stanąć przed kamerą?
- Kochanie! - krzyknęła kobieta, podchodząc do swojego męża. Należało mi się, naprawdę mi się należało.
- Tato, co mam ci powiedzieć? Nie chcę o tym tutaj rozmawiać - powiedziałem i wsiadłem na tylne siedzenie.
        Seiji siedział obok mnie i choć chciałem go pocałować, to pozwoliłem sobie na delikatne muśnięcie jego dłoni. Dziwiłem się, że chciał razem z rodzicami pojechać do mojego mieszkania, gdzie mnie znalazł, ale w końcu nie będzie mógł do końca życia unikać tego miejsca.
- Na pewno o tym pogadamy - oznajmił ojciec, odpalając samochód. Cieszyłem się, że nie chciał prowadzić tej rozmowy w samochodzie, ale na pewno, jak tylko wejdziemy do mojego mieszkania, zacznie się piekło.
        Przez całą drogę przyglądałem się ludziom, którzy nieśpiesznie gdzieś szli. Brakowało mi trochę takiej wolności i zapewne gdyby nie upartość matki, że mnie odbierze z całą resztą, to zapewne spacerem wróciłbym do siebie, wdychając świeże powietrze. Mój dobry humor jednak szybko znikł, kiedy pokonaliśmy w dość niekomfortowej ciszy kilka pięter, po czym znaleźliśmy się się w środku mieszkania. Ledwie odłożyłem torbę z rzeczami na kanapie, a już usłyszałem przekleństwo z ust ojca. Był wściekły, a liczyłem na to, że trochę to przetrawił.
- Czemu nasz oszukiwałeś? Nie byłeś żadnym sprzedawcą, prawda? Od początku bawiłem się w coś tak... Tak chorego! - stanął naprzeciwko mnie patrząc prosto w moje oczy. Szczerze mówiąc nie chciałem się z nim kłócić, nie przed mamą i bratem, który o wszystkim wiedział.
- Mam za to naprawdę dobre pieniądze, nigdzie takich bym nie zarobił, tym bardziej jako sprzedawca - zacząłem, starając się zachować spokój w głosie. - Wiem, zrobiłem źle, że was oszukiwałem, ale co miałem powiedzieć? Mamo, tato, będę zarabiał na kamerkach by zboczeńcy mieli na co popatrzeć?! Jak to sobie wyobrażasz? - zapytałem i słyszałem, że głos mi się trochę łamie. Znów zbierało mi się na płacz, bo nie chciałem by tak to wszystko wyglądało.
- To chore, Hayate. Powalone - powiedział, spoglądając ma matkę. - Przynosisz nam wstyd, co jeśli ktoś by cię rozpoznał?
- Mam maskę, zasłaniam twarz, nigdy jej nie pokazałem. Nie jestem głupi, tato - parsknął śmiechem na moje słowa i pokręcił głową.
- A jednak jesteś skoro robisz coś takiego - zerknął na Seiji'ego. - Wiedziałeś o wszystkim?
- O nie, on nie ma z tym nic wspólnego. Nikt nic nie wiedział i miało tak pozostać do czasu aż nie skończę nauki - powiedziałem, zerkając na brata. Jeszcze tego brakowało by mu się oberwało.
- Skończysz z tym i to już dziś. Nie możesz tak się nie szanować!
- Nie robię nic złego, tato! Nie pieprzę się z tymi ludźmi, jedynie mnie og-.
- Przestań! Nie chcę tego słyszeć. Nie mam nic do twojej orientacji, synu, ale to... Jeśli z tym nie skończysz, nie będzie dla ciebie miejsca w naszym domu.
- Co? Żartujesz sobie, prawda? - spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami.
        Widziałem, jak mama podchodzi do ojca i mówi coś do niego, sama zaskoczona jego słowami. Mogłem skończyć z taką pracą, ale miałem umowę, której nie mogłem od razu zerwać. Przełknąłem gulę w gardle i usiadłem na kanapie spuszczając głowę. Byłem zmęczony, na dodatek mieliśmy większe problemy na głowie.
- Będzie lepiej, jak już sobie pójdziecie - powiedziałem, sam zaskoczony tymi słowami.
- Hayate... - głos mamy jeszcze bardziej mnie dobił. Pokręciłem głową, chcąc wszystko odrzucić.
- Potrzebuję czas, kocham was, ale jednocześnie ot tak nie może rzucić takiej pracy - powiedziałem, czując nieprzyjemny uścisk na żołądku.
- Nie widzisz do czego takie życie doprowadziło? Zapomniałeś co ci zrobiono? - zapytał ojciec i choć był wściekły, to czułem smutek w jego głosie.
- Przestań... błagam. J-ja... - pociągnąłem nosem, wycierając dłonią łzę. - Chcę zostać sam.
        Chciałem prosić by Seiji ze mną został, ale nie mogłem tego zrobić, nie przy rodzicach, bo byłoby to dziwne, że ich się pozbywam, a bratu pozwalam zostać. Widziałem smutek w oczach rodziców, ale nie zamierzałem ich przepraszać, nie zamierzałem na razie robić nic, co pomogłoby naprawić to, co zepsułem. Tym bardziej, że priorytetem teraz był Seiji i to, co chłopak zrobił.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {03/08/24, 03:29 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
            Wszystko waliło mi się na głowę. I nie tylko mnie, bo brat nie był w lepszej sytuacji. Jednak nie miałem teraz za wiele czasu, aby mu w jakikolwiek sposób pomóc. Miałem pracę, a do tego obowiązki względem uczelni, na którą postanowiłem pójść. Brakowało mi nieco kasy na pierwsze pół roku, dlatego chciałem zrobić kilka nadgodzin u Sato.
         Wspierałem Hayate jak tylko mogłem, ale po całej kłótni z rodzicami, ojciec nie chciał żebym za często do niego chodził. Martwił się, że i mnie wciągnie w to gówno mimo mojego upierania się jak mocno tym gardzę. Nie mogłem go winić. Martwił się, ale ja tak samo zamartwiałem się o brata, dlatego dziś po pracy postanowiłem go odwiedzić. Policja ciągle badała sprawę, więc od razu starałem się dowiedzieć najnowszych informacji. Tak, aby nie wzbudzać podejrzeń.
         - I jak, Seiji? Przyzwyczaiłeś się już do rysowania bananów? - ciemnowłosy chłopak, znacznie drobniejszy ode mnie i starszy o pięć lat klepnął mnie w plecy, gdy kreśliłem kolejne szkice do erotycznej mangi. Masz ci los... nie wiedziałem, że większość produkcji jakimi zajmuje się mała firma Sato zajmuje się właśnie czymś takim.
         - Maaa....nee - odpowiedziałem z bladym uśmiechem, cofając krzywą linię, którą nabazgrałem dzięki niemu.
         - Haha! Masz taką samą minę, gdy pierwszy raz tu przyszedłeś! - z nieukrywanym uśmiechem, Santaro parsknął śmiechem. Był kierownikiem tego działu i z wszelakimi poprawkami szło się właśnie do niego. Odchylił się na krześle i zakręcił wokół własnej osi, wkładając między wargę, a nos ołówek. - Myślałem wtedy, że zaraz zniesiesz jajo!
         - Wal się, Santaro! - oburzony rzuciłem w niego piłeczką gumową, którą często miażdżyłem, gdy myślałem co poprawić w danym kadrze.
         - Nie masz co się biedakowi dziwić - Yuta wzruszył ramionami - Nie na co dzień człowiek spotyka się z czymś takim
         - A Sato nawet nie raczył mu wspomnieć - tym razem wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Była w tym również moja wina. Nie zapytałem go dokładnie na czym będzie polegała praca. Co prawda z początku dziwnie się czułem, rysując penisy i cipki, ale teraz... nawet macki mnie nie obrzydzają. Boże... z deszczu pod rynnę.
         - Masz plany po robocie? - spytał mnie Yuta, zaglądając mi przez ramię na szkice.
         - Chcę zostać jeszcze godzinkę lub dwie dłużej, a potem pójść do brata - odpowiedziałem. Ci jedynie przytaknęli. Mniej więcej nakreśliłem im sytuację, choć nie znali szczegółów.
         - Trudno, może innym razem skoczymy na drinka - posmutniał, a potem wskazał mi palcem gdzie powinienem zrobić poprawki, w których miejscach skupić się, by światłem odpowiedni wyeksponować pośladki, oraz... zrobić większego penisa ociekającego płynami.  
        - My będziemy się już zbierać. Nie przepracowuj się, Seiji - Santaro zaczął zbierać swoje rzeczy, wyłączać komputery, a ja żegnając się z nimi, napisałem krótką wiadomość do brata, co porabia i czy ma czas, żeby się spotkać.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {11/08/24, 09:47 am}

incorrect love - Page 11 Oie_tr14

         Chęć do wrócenia do normalność była bardzo silna, jednakże nie było to łatwe, kiedy wszystko i tak się sypało. Wieść o śmierci Akihito szybko się rozniosła. Po znajomych, nawet rodzice dowiedzieli się o tym, ponieważ wszystko było w interneci, ale zapewne policja również z nimi się skontaktowała skoro w jakiś sposób mnie podejrzewali. Oczywiście, moje relacje z nimi wcale się nie polepszyły. Nie rozmawialiśmy od dnia, kiedy wyszli z mieszkania, nie kontaktowali się ze mną, poza krótki wiadomościami od mamy, ale ignorowałem wszystko. Wiedziałem, że robię źle, ale nie byłem w stanie zwyczajnie z nimi rozmawiać. Wiedzieli o mojej pracy i nie chcieli mnie widzieć dopóki jej nie zmienię, ale to naprawdę nie było takie proste. Miałem umowę, której nie mogłem ot tak zerwać. Nie wróciłem jednak do kamerek, chcąc dać sobie czas i oczywiście wyjaśniając wszystko sponsorowi, który wyrażał z tego faktu niezadowolenie, ale jednocześnie chciał sprawdzić, czy wszystko ze mną okej. Było to dziwne, jednakże z jakiegoś powodu nie mogłem odmówić.
         Zatrzymałem się w umówionej kawiarni od razu zamawiając sobie karmelowe latte. Naprawdę nie miałem ochoty na to spotkanie. Policja na głowie, kiedy to już i tak złożyłem wszystkie zeznania pomijając fakt, że mój brat zniknął na jakiś czas, bo naprawdę nie chciałem, aby trafił za kraty. Nadal nie wiedziałem co robić, nie miałem żadnego rozsądnego pomysłu i choć przez myśl przyszedł mi Nagami Kazuto, sponsor, z którym właśnie miałem się spotkać, to jednak nie chciałem być mu coś winien, ani wtajemniczać go w całą sprawę.
         Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem dłoń na swoim ramieniu i spojrzałem na mężczyznę, który mimo zbliżającej się czterdziestki wyglądał naprawdę dobrze. Nie miał obrączki, z tego co mówił nie jest osobą, która szuka stałego związku, więc na pewno miał wiele adoratek czy adoratorów.
- Spóźniłem się? - zapytał, patrząc na moją kawę, którą wypiłem do połowy.
- Nie, o-oczywiście, że nie. Jesteś na czas - uśmiechnąłem się lekko, choć nawet to sprawiło mi sporą trudność. Straciłem swoją radość, każdy uśmiech był wysiłkiem, śmiech maską skrywającą przerażenie.
- Poproszę czarną kawę i dwa kawałki  tarty pistacjowej - powiedział do przechodzącej kelnerki i usiadł naprzeciwko mnie, dokładnie mi się przyglądając. - Nie wyglądasz najlepiej, na dodatek schudłeś, Hayate - zwrócił się do mnie, a choć nie musiał, to odruchowo spuściłem głowę. Czułem się tak, jakby to ociec karcił swoje dziecko.
- Ostatnio nie jest u mnie najlepiej. Dużo się wydarzyło i... - urwałem, zaciskając drżące palce na szklance. - Naprawdę nie jestem jeszcze w stanie wrócić do pracy, w-wiem, że to może źle wpłynąć na oglądalność później, ale naprawdę potrzebuję czasu - spojrzałem na mężczyznę, powstrzymując łzy, które chciały zebrać mi się w oczach. To nie był dobry moment na to by zacząć płakać.
- Hayate, spokojnie. Ludzie lubią cię oglądać, na dodatek dałeś oświadczenie na swoim profilu, że jesteś na przerwie z różnych przyczyn. Będą na ciebie czekać, na twój powrót, więc głowa do góry, nic złego się nie stanie - powiedział to tak łagodnie, że już nie mogłem powstrzymać łzy. Kelnerka z uśmiechem przyniosła zamówienie, ale zmieszana opuściła nasz stolik. Poczułem, jak mężczyzna kładzie swoją dłoń na mojej, jak pocieszająca muska kciukiem wierzch mojej dłoni. Jakby nie patrzeć było w tym dla mnie coś czułego, ale w głowie i tak miałem Seiji'ego więc zabrałem dłoń i wytarłem nią łzy.
- Myślałem, że będziesz wściekły, na dodatek te blizny... Będę musiał je ukryć - powiedziałem, gładząc palcami ślady, do których sam się przyczyniłem. Kątem oka widziałem, jak Nagami obserwuje ruchy moich palców, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- One nie będą problemem, Hayate, masz moje słowo, że to - dotknął przedramienia, aby przejechać po moich bliznach. - W żaden sposób cię nie przekreśla - powiedział, prostując się. Było to naprawdę pocieszające. Czułem, jak pewien ciężar opuszcza moje ramiona.
         Wracając do domu, dostałem wiadomość od Seiji'ego. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy i był on jedyny szczery, na jaki było mnie stać. Obecność brata była mi bardzo potrzebna. Wspierał mnie tak, jak mógł, choć między nami wisiała cały czas sytuacja, której się dopuścił. Mimo tego, że go zapewniałem, że będzie dobrze, to nie wiedziałem co powinniśmy zrobić.

Wracam właśnie do domu.
I śmiało możesz do mnie wpaść, przygotuję dobry makaron.
Chyba, że masz ochotę na coś innego, to pisz, zrobię cokolwiek


         Wysłałem wiadomość, chowając telefon do kieszeni. Jak tylko znalazłem się pod blokiem, skrzywiłem się widząc znajomy samochód. Policjanci, którzy ewidentnie myśleli, że ich nie dostrzegłem. Podszedłem do samochodu i zapukałem w zaciemnioną szybę.
- Chciałbym powiedzieć, że miło panów widzieć, ale... - skrzywiłem się. Kolejna maska, która kryła strach. Nie mogłem pokazać im, że się ich boję, ale to robiło się irytujące. - Niestety jest to męczące, że cały dzień tutaj siedzicie i mnie obserwujecie zamiast zając się porządnie sprawą.
- Widzę, że odzyskał pan telefon.
- To? Nowy telefon, jak będą mieli panowie nakaz to wtedy porozmawiamy - wzruszyłem ramionami. - Do widzenia - powiedziałem, odsuwając się z przyśpieszonym sercem. Owszem, wziąłem nowy telefon, pozbywając się starego, na dodatek musiałem wyrobić nową numer, bo w końcu mój poprzednik zaginął. choć wyłączony bezpiecznie leżał zakopany w stertach moich rupieci.
         Wszedłem do mieszkania, od razu zamykając drzwi i poszedłem wziąć prysznic. Chciałem się odświeżyć przed przyjściem brata i to nie dlatego, że na coś liczyłem, miałem i tak wrażenie, że w tej sytuacji na razie żaden z nas nie chce niczego robić. Wszystko w nas siedziało. Moja praca, próba samobójcza, zbrodnia Seiji'ego. Odetchnąłem z ulgą, kiedy letnie krople wody zaczęły sunąc w dół po mojej skórze.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {19/08/24, 12:06 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
            Rozciągnąłem się na krześle, unosząc wysoko ręce. Czułem jak coś się przestawia na właściwe miejsce, a ulga wręcz mnie sparaliżowała. Z uśmiechem od ucha do ucha wyłączyłem monitory, gdy tylko komputer zgasł i sięgnąłem po komórkę, która zawibrowała. Odczytałem wiadomość od brata i od razu z zadowoleniem wystukałem odpowiedź.

Mmm. Makaron. Kocham makaron.
Chętnie zjem, ale nie jakoś mocno ostry. Nie mam ostatnio ochoty na nic pikantnego.
Zgaszę sprzęt i wychodzę z roboty. Będę za jakąś godzinę


        Wysłałem i schowałem do kieszeni spodni pustaka. Sprawdziłem, czy wszystko jest zgaszone tak jak powinno i wyłączając główne światło, wyszedłem. Zakluczyłem do oporu drzwi, klucze wrzuciłem do plecaka i po drodze wstąpiłem jeszcze do księgarni po nowy egzemplarz serii fantastyki, którą uwielbiałem. Miałem jeszcze na oku jedną mangę, ale niestety nie znalazłem. Po zakupach powędrowałem jeszcze do sklepu. Kupiłem dwa kubeczki zimnego lodu, jedną setkę wódki smakowej oraz zieloną herbatę. Kochałem to połączenie, a chciałem się czegoś napić z bratem. I tak uzbrojony w reklamówki ruszyłem w końcu do mieszkania Hayate. Nie patyczkowałem się. Gdy byłem na miejscu użyłem kluczy, które mi wręczył na początku Hasegawa.
        - Jestem! - krzyknąłem, zrzucając za pomocą stóp buty. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, zastanawiając się, po cholerę policja stałą przed blokiem. Czyżby... obserwowali brata? Cóż, mieli ku temu powody, a tym samym ich widok przypomniał mi co na mnie ciążyło. Musiałem coś zrobić, upewnić się, że nikomu z nas nie stanie się krzywda. Zwłaszcza Hayate. On... wycierpiał już dość dużo.
        - Ale cudnie pachnie, co gotujesz? - spytałem, wchodząc do kuchni i kładąc na blat zakupy. Pachniało nieziemsko. Aż ciekaw byłem jaki rodzaj makaronu wymyślił, więc podszedłem, zaglądając mu przez ramię do garnka. Nawet sięgnąłem dłonią po jedną nitkę makaronu, ale było zbyt gorące i jedynie na czym skończyłem, to oblizywaniu poparzonych paluchów.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {23/08/24, 08:50 pm}

incorrect love - Page 11 Oie_tr14

         Uśmiechnąłem się na jego wiadomość, co prawda, świadomość, że pracował dla Sato wcale nie poprawiała mi humor. Nie cieszyłem się z jego pracy, a raczej dla kogo to robił, ale nie mogłem jednak mu marudzić, kiedy ja... Zarabiałem w dużo gorszy sposób.

Okej, uważaj na siebie, braciszku.

         Wysłałem wiadomość i choć chciałem inaczej go nazwać oraz dodać nieco od siebie, aby coś w nim zapłonęły, ale nie mogłem tego zrobić. Co jeśli ktoś zobaczyłby wiadomości, którymi się wymieniamy? Żaden z nas nie mógł sobie pozwolić na coś takiego, bo oboje wiedzieliśmy, że nic dobrego by z tego nie wyniknęło. Westchnąłem zrezygnowany, kiedy dotarłem do kuchni i ubrałem fartuszek nie chcąc ubrudzić świeżych ubrań. Wyciągnąłem produkty, z których zamierzałem zrobić nam obiad, a raczej kolację. Zacząłem od kurczaka który musiał nieco poleżeć w zalewie by nabrał odpowiedniego smaku, lekko słodkawego, ale sos do makaronu miał nieco ten smak słodyczy ugasić. Schowałem miseczkę z mięsem do lodówki i zająłem się od razu szpinakiem i pomidorkami, a kiedy to było gotowe, zacząłem przygotowywać sos.
         Śpiewałem pod nosem piosenki kpopowego zespołu, kołysząc nieco biodrami, aby lepiej bawić się przy smażeniu kurczaka i gotowaniu makaronu. Wszystko było prawie gotowe, jedynie było trzeba jeszcze połączyć wszystko ze sobą  by trochę pogotowało się wspólnie. Zapach kurczaka roznosił się po całym mieszkaniu, a kiedy miałem wolną chwilę, poszedłem do łazienki gdzie rozczesałem swoje włosy i spryskałem się perfumami. Chciałem mimo wszystko dobrze pachnięć dla swojego brata, a włosy też nie układały się po myciu tak, jakbym tego pragnął. Wymagały ułożenia i to solidnego, ale nie miałem na to więcej czasu, bo do przyjścia Seiji'ego było coraz mniej czasu, a nie chciałem spieprzyć makaronu. Wystarczy jeden spalony kurczak by popsuć smak całej potrawy, dlatego wróciłem do kuchni i przerzuciłem wszystko na jedną patelnię, poza makaronem, zalewając kremowym sosem z czosnkiem i bazylią.
         Uśmiechnąłem się, kiedy usłyszałem głos brata, po czym zerknąłem na niego przez ramię, ale mój wzrok padł na reklamówkę z wódką i innymi rzeczami. Przewróciłem oczami, zastanawiając się, czy chciał mnie upić albo może siebie? Cóż, sam zaopatrzyłem się w buczki piwa, ale wódka? Brat przeszedł samego siebie.
- Ej! Gdzie z tymi łapami? - zapytałem, patrząc jak bierze gorącą kluskę. Pokręciłem głową i odwróciłem się przodem do niego, aby złapać za jego nadgarstek i przysunąłem sobie zraniony palec do swoich ust. Nie przeszkadzało mi to, że przed chwilą Seiji sam oblizywał poparzone palce, więc i tak wziąłem je sobie do ust, trącając je delikatnie językiem. Spojrzałem w jego oczy i uśmiechnąłem się, wsuwając je głębiej, a język sunął po całej długości. Wysunąłem je ze swoich ust i ucałowałem obolałe miejsce. - Do wesela się zagoi - powiedziałem z zarumienionymi policzkami. Odwróciłem się do kuchenki by tego nie widział i przełożyłem makaron na naszykowane talerzyki. - Zrobiłem tagliatelle z kurczakiem, szpinakiem i pomidorkami w sosie kremowym z czosnkiem i bazylią - uśmiechnąłem się lekko, nakładając na makaron sos z mięsem i warzywami. Wziąłem talerze do rąk i wyminąłem brata, by postawić je na stole. Otrzepałem dłonie, po czym ściągnąłem z siebie fartuszek, odwieszając go od razu na haczyk.
- Zjedzmy póki ciepłe, a później opowiesz mi, jak było w pracy - powiedziałem, przynoszą pałeczki dla niego i siebie, po czym usiadłem do stołu, czekając aż Seiji również to zrobi.
         Życzyłem smacznego i pierwszy zacząłem jeść, sięgając po kurczaka. Nie był może to typowa azjatycka potrawa, żaden makaron chiński czy udon, ale prawda jest taka, że lubiłem kuchnię zachodnią. Włoskie makarony, ale również pomysły na potrawy ludzi, którzy się tym dzielili w internecie.
- O rany, jak dobrze, że wyszedł taki soczysty - skomentowałem kawałek kurczaka, który dosłownie rozpływał się w ustach. Spojrzałem na Seiji'ego z uśmiechem, chcąc chociaż na trochę zapomnieć o całej rzeczywistości. Chciałem byśmy już zawsze byli razem, tylko on i ja. Choć to niemożliwe, to jednak cieszyłem się, że jest ze mną, że chce spędzać czas z kimś takim, jak ja. Wiele razy go zraniłem, ale mam wrażenie, że bardziej nas to do siebie zbliżyło, niż oddaliło. - Jak ci smakuje? - zapytałem, biorąc kolejny kęs. Miałem przed sobą prawdziwego smakosza makaronów, więc nic dziwnego, że chciałem by wyszło, jak najlepiej.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {01/09/24, 10:52 am}

incorrect love - Page 11 27455411
            Przeszedł mnie intensywny dreszcz, gdy Hayate wsunął piekący opuszek palca do ust, liżąc go tak, jakby to wcale nie był palec. Ślina wręcz stanęła mi w gardle. Z resztą nie tylko ona. Ciarki bombardowały mnie w każdej części ciała. Do tego ten wzrok... ten drań wiedział co robi i wiedział, jak mnie to mocno podnieca. Najchętniej od razu bym rzucił się na niego. Wtopił w te cholernie miękkie, kuszące i wilgotne od śliny usta. Złapał za te dupsko i podniósł na blat, a potem wycałował i... ach, nie mogę. Jeśli choć jeszcze przez chwilę o tym pomyślę, to dojdzie do rękoczynu.
- Drań z ciebie - burknąłem wielce oburzony pod nosem, gdy uwolnił mojego palca, a gdy tylko się odwrócił, objąłem go w pasie i wtuliłem nos w zagłębienie między szyją, a ramieniem. - Cudownie pachniesz - zauważyłem, czując jak kończy nakładać nam jedzenie, więc puściłem go niechętnie. - Brzmi świetnie. Jestem strasznie głodny - poszedłem za nim do stołu, zajmując jedno miejsce. Danie wyglądało naprawdę dobrze, a sam zapach... nie mogłem się doczekać, aż skosztuje tego cudeńka. Nie mogło być nie smaczne.
Przyglądałem się jak Hayate pierwszy próbuje swojej potrawy, a skoro niczym nie pluł i nie rzucał, to było chociaż jadalne. Tak, nie mogło być inaczej, ale obserwowanie go w jakiejkolwiek czynności bardzo mnie się podobało. Z błogim uśmiechem złapałem kurczaka z paroma makaronikami i dmuchając na nie, w końcu wsunąłem do ust, ostrożnie gryząc. To uczucie, to poczucie spokoju i bezpieczeństwa... chciałbym codziennie móc wracać po pracy tutaj, do Hayate, który by na mnie czekał z obiadem. Szczęśliwy, uśmiechnięty. Piękny jak teraz.
- Kurczak naprawdę dobry, ale makaron to żeś lekko rozgotował. Minuta, dwie za długo - parsknąłem, wciągając ustami kolejny makaron, a potem gryząc go niespiesznie przełknąłem. - Dziękuję, jest naprawdę smaczne - uśmiechnąłem się ciepło. Chciałem choć przez chwilę czuć się normalnie. Nie myśleć o tym wszystkim co się narobiło. O tej gnijącej górze moich błędów. O tym całym gównie walącym się na mój łeb. Teraz liczyła się tylko ta jedna chwila.
- Nie myślałem, że będę miał tyle roboty. Do tego starsi pracownicy ciągle mnie poprawiają, bo robię naprawdę głupie błędy. Ale atmosfera w pracy jest świetna. A jak... u ciebie? - spytałem, grzebiąc w talerzu i znów wsadziłem do dzioba porcję jedzenia. Tym razem nie dmuchając z nadzieją, że jest w miarę ostygnięte. Cóż za błąd. Otworzyłem szybko usta, machając sobie do nich dłonią, a potem przełknąłem wszystko z skrzywioną miną. - Gorące - wysapałem z szklankami w oczach, upijając nieco łyk picia, dla ochłody.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {04/09/24, 08:00 pm}

incorrect love - Page 11 Oie_tr14

         Ledwie powstrzymywałem się od śmiechy, kiedy czułem na sobie jego spojrzenie przy próbowaniu jedzenia. Nie sądziłem, że aż tak nie będzie mi ufał, tym bardziej że nie byłem złym kucharzem. Lubiłem gotować, choć częściej kończyło się wyjściem na miasto z przyjaciółmi lub zamówieniem jedzenia. Jednakże, nadal nie skreślało mnie to z miejsca dobrego kucharza. Co prawda, wiedziałem, że przede mną siedzi ostry krytyk kulinarny, który wyłapie każde niedociągnięcie, nawet takie, na które przeciętny człowiek nie zwróciłby uwagi.
         W końcu braciszek sięgnął po makaron, który nadal buchał ciepłem, jednakże sam bardziej skupiałem się na zapachu. Czosnek może nie należał do romantycznych produktów i nie był dobry na randkach, ale kto nie kocha czosnku poza małymi dziećmi? Mało jest takich ludzi, bo czosnek daje fajnego posmaku ostrości, ale na tyle delikatnego, że nie wypala człowiekowi gęby.
- O rany, krytyka z twoich ust brzmi seksownie i nie marudź, bo następnym razem dostaniesz chleb z masłem - westchnąłem, ale moja twarz szybko rozpromieniła się, bo jednak dobrze było siedzieć z nim przy jednym stole i słuchać, jak połowicznie chwali moje jedzenie. Chciałem by tak było zawsze, ale tak naprawdę nie byliśmy w stanie przewidzieć co będzie. Spojrzałem na Seiji'ego, czując, jak serce delikatnie mi przyśpiesza. Wiedziałem, że jest kłębkiem nerwów, że martwi się wszystkim. Bardzo chciałbym go zapewnić, że wszystko się ułoży, że będzie dobrze, ale skoro sam nie miałem tej pewności, to nie mogłem mówić mu takich kłamstw.
         Jedząc, słuchałem go uważnie. Lubiłem, kiedy mówił mi o swojej pracy, nawet jeśli pracował dla Sato, to widziałem, że lubi tam chodzić. Nie mogłem przecież przez swoją zazdrość odbierać mu szczęścia. Widziałem jednak, jak nieco się spina, kiedy zadaje pytanie. Nie chciał słuchaj o mojej pracy, ale na pewno martwił się moim stanem psychicznym, o którym nie lubiłem mówić. Wystarczyło, że będę się przy nim uśmiech, choć jednocześnie obiecywałem mu, że nie będę niczego w sobie trzymał. Otworzyłem usta, by zacząć mówić, ale zaraz parsknąłem śmiechem, kiedy oparzył swój język.
- Mam wrażenie, że zrobiłeś to specjalnie - uśmiechnąłem się, patrząc prosto w jego oczy. - Aż tak dobrze było czuć mój język na palcach? Potrafi robić cuda - dodałem rozbawiony, ale szybko się uspokoiłem. Zacząłem grzebać widelcem w jedzeniu, choć tak naprawdę miałem ochotę wstać u pocałować go namiętnie by złagodzić ból. Zagryzłem policzek od środka, ale zaraz wziąłem kolejny kęs i kolejny.
- Mam... - zacząłem, chcąc wrócić do jego pytania, ale jakoś nie chciałem zaczynać tematu swojej pracy. - Jeszcze trochę i sam będziesz wytykał ich błędy, kwestia czasu aż się przyzwyczaisz - powiedziałem, ale oboje wiedzieliśmy, że to nie to miałem na języku. Nie chciałem psuć atmosfery, nie chciałem bardziej zamartwiać Seiji'ego, ale jeśli będę milczeć, to na pewno nie będzie szczęśliwy. - Do pracy na razie nie wracam, nie jestem jeszcze gotowy, ale nie rzucę tego, Seiji. Teraz nie mogę nawet liczyć na pomoc rodziców, a na kasie w sklepie nie zarobię tyle by utrzymać się w tym mieszkaniu - wydusiłem z siebie, patrząc w końcu w jego oczy. Wiedziałem, że brat nie będzie zachwycony, ale dopóki nie skończę kierunku... Nie ma szans bym znalazł inną pracę.
         Wstałem od stołu, po czym obszedłem go, aby znaleźć się przy bracie. Odsunąłem delikatnie jego krzesełko, aby znaleźć się okrakiem na jego kolanach i dłońmi objąłem jego twarz.
- Kocham cię i wiem, że nienawidzisz mojej pracy, ale... wytrzymaj jeszcze trochę, dobrze? To nie jest nic na stałe - szepnąłem, opierając czoło o jego i zamknąłem oczy, delektując się jego oddechem, który muskał moją skórę. - Poza tym jest ze mną wszystko dobrze, miewam koszmary i momentami czuję się źle ze sobą, ale wtedy przypominam sobie ciebie i twój piękny uśmiech. Jesteś moim światłem w tych ciemnościach - powiedziałem, muskając delikatnie jego usta. Nie chciałem psuć tego, co było między nami. Czasami czułem się źle we własnym ciele, kiedy przypominałem sobie, jak ci ludzie mnie dotykali, że zostawili po sobie ślady, których nigdy się nie pozbędę.
         Znów łza spłynęła po moim poliku, ale nie przejąłem się tym, kiedy muskałem spokojnie usta brata. Był moją ulubioną osobą, kimś kto dawał mi nadzieję na lepsze jutro.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {06/09/24, 11:42 pm}

incorrect love - Page 11 27455411
         - Chcesz mnie całkiem pogrążyć? - przewróciłem oczami na jego kolejną uwagę. Zdawał się być w naprawdę dobrym humorze, co mnie bardzo uszczęśliwiało. Dawno nie widziałem jak się tak beztrosko uśmiecha i żartuje.
         - Nie mogę się tego doczekać i ich min - mruknąłem, samemu wbijając widelec w makaron i wrzuciłem go do ust. Wizja pouczania swoich mentorów była doprawdy kusząca i pocieszająca. Ta satysfakcja... nie do opisania, ale póki co mogłem sobie tylko pomarzyć.
         - Um... - mruknąłem, spochmurniając. Bezmyślnie zacząłem jakiś temat, odruchowo zapytałem, jak u niego z pracą, nadziewając się na minę. Nienawidziłem jego roboty. Oboje to doskonale wiedzieliśmy,  a Hayate tylko utwierdził mnie w fakcie, że nie rzuci tego po prędku. Ba, ja uważałem, że nigdy tego nie zostawi. Lubił to. Widziałem to w jego oczach na kamerkach. Coraz bardziej, a pieniądze za to były niezwykle pewnie satysfakcjonujące. Jednak... czy ja naprawdę mogłem to znieść? Teraz wolałem to przemilczeć. Bratu nie jest łatwo, a moje dodatkowe problemy i rzyganie mu o jego zawodzie... wystarczyło, że robili to rodzice.
        Hayate nagle wytrącił mnie z zamyślenia, gdy odsunął moje krzesło, a ja odruchowo chciałem złapać za blat stołu.
        - Co robisz? - spytałem, odkładając widelec, kiedy siadał na moje kolana. - Wiem, powtarzasz to cały czas - uśmiechnąłem się cierpko pod nosem. Powtarzał to jak zacięta płyta, a mimo to nadal nie potrafił odpuścić. Przecież rodzice przyjęliby go z powrotem, gdyby to rzucił w cholerę i znalazł normalną pracę.
        - Hayate... - szepnąłem, wtapiając swoje dłonie w jego plecy, ale to mnie nie wystarczało. Chciałem poczuć jego ciepło, więc wpełzłem pod ubrania, błądząc po jego cudownych plecach, lekko je ściskając. Pragnąłem go poczuć jak najlepiej, pokazać jak bardzo go kochałem i mógł na mnie... liczyć. Dla niego mogłem zrobić wszystko.
        - Cieszę się, że jesteś ze mną szczery i to mówisz - uśmiechnąłem się mu w usta, ocierając polikiem o jego polik, oddając delikatne pocałunku w usta. - Że jesteś tylko mój - szeptałem, przyciskając jego ciało jeszcze bardziej do siebie. Szczelnie go objąłem, zaciskając palce na jego cudownej skórze, tak aby poczuł się schowany. Bezpieczny.
       - Już dobrze? - niechętnie wysunąłem jedną rękę, aby unieść podbródek brata. Chciałem, aby patrzył tymi czerwonymi oczkami prosto na mnie. - Choć, zrobię nam po drinku i coś obejrzymy, chyba że wolisz piwo, a może masz ochotę na coś innego - spytałem, delikatnie śląc mu uśmiech. - Jestem tu tylko dla ciebie
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

incorrect love - Page 11 Empty Re: incorrect love {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach