Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Od bardzo dawna nie czułam się tak spełniona i usatysfakcjonowana z tak spędzonej nocy. Ledwo łapałam oddech, gorąco nie chciało się ugasić ani na chwilę. Co przy Casie nie powinni być niczym dziwnym. Gdy oboje doznaliśmy, ostatniego na ten moment spełnienia czułam, jak opadam z sił. Jakby resztki pożądania wygasały z każdym moim przyspieszonym nadal oddechem. Nasze serca biły jak szalone. Nie chciałam się z nim rozstawać, poza tym nawet nie miałam sił, by się poruszyć. Po raz pierwszy w życiu czułam się przy kimś naprawdę dopasowana. Z nikim innym nie mogłabym sobie na tyle pozwolić. Co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że warto było tyle czekać, by zaznać czegoś tak pasjonującego. Nie zasypiałam jeszcze wtulona w jego ciało.
- Oczywiście, że tak. To chyba oczywiste skoro już wiemy, jak bardzo możemy sobie w tym pozwolić- wyszeptałam, wiedząc, że w naszym przypadku to pozwolenie na niemal wszystko. Po co mieliśmy się jakoś bardzo ograniczać?
- Jutro? Miej litość Cas, nawet nie wiem, czy jutro dam radę normalnie chodzić. Coś czuję, że aż za bardzo nas poniosło- mój protest nie był jednak zbyt przekonujący, by Cas tak łatwo mi odpuścił. Z resztą kogo ja chciałam oszukać? Kogoś, kto z na mnie od dwudziestu czterech lat? To w ogóle było wykonalne? Zamknęłam oczy w chwili, w której przykrywał nas kołdrą. Nawet nie przeszkadzało mu to, że nadal na nim leżałam. Mruknęłam tylko coś sennie na jego ostatnie słowa, bo już czułam, jak sen na siłę chce mnie zabrać do swej krainy.
Obudziłam się, z odrętwiałym przez noc ciałem. Czułam się jakbym biegła z dziesięć kilometrów bez przerwy. Zamrugałam oczami, wyczułam, jak leżę na czymś gorącym i przyjemnym w dotyku. Uniosłam głowę, i ujrzałam śpiącego Casa. Czyli to… jednak nie był sen? My naprawdę? Wtedy zaczęły do mnie wracać wszystkie wspomnienia z zeszłej nocy. Jego pocałunki. To uczucie pożądania, które nie pozwalało nam przestać. Nie ukrywam, że teraz byłam trochę zdezorientowana, bo nie spodziewałam się, że było mnie stać na coś takiego. By tak po prostu pokazać mu, czego pragnęłam. Syknęłam tylko delikatnie gdy przez biodro przeszedł prąd. Spojrzałam w okno, słońce musiało wstać już jakiś czas temu. Jednak, zamiast samej się podnieść, ponownie opadłam na niego.
- Oboje oszaleliśmy i to dosłownie- podsumowałam, to nie czując, żeby było mi z tym źle. Wręcz przeciwnie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę na to cały czas czekałam.
- Oczywiście, że tak. To chyba oczywiste skoro już wiemy, jak bardzo możemy sobie w tym pozwolić- wyszeptałam, wiedząc, że w naszym przypadku to pozwolenie na niemal wszystko. Po co mieliśmy się jakoś bardzo ograniczać?
- Jutro? Miej litość Cas, nawet nie wiem, czy jutro dam radę normalnie chodzić. Coś czuję, że aż za bardzo nas poniosło- mój protest nie był jednak zbyt przekonujący, by Cas tak łatwo mi odpuścił. Z resztą kogo ja chciałam oszukać? Kogoś, kto z na mnie od dwudziestu czterech lat? To w ogóle było wykonalne? Zamknęłam oczy w chwili, w której przykrywał nas kołdrą. Nawet nie przeszkadzało mu to, że nadal na nim leżałam. Mruknęłam tylko coś sennie na jego ostatnie słowa, bo już czułam, jak sen na siłę chce mnie zabrać do swej krainy.
Obudziłam się, z odrętwiałym przez noc ciałem. Czułam się jakbym biegła z dziesięć kilometrów bez przerwy. Zamrugałam oczami, wyczułam, jak leżę na czymś gorącym i przyjemnym w dotyku. Uniosłam głowę, i ujrzałam śpiącego Casa. Czyli to… jednak nie był sen? My naprawdę? Wtedy zaczęły do mnie wracać wszystkie wspomnienia z zeszłej nocy. Jego pocałunki. To uczucie pożądania, które nie pozwalało nam przestać. Nie ukrywam, że teraz byłam trochę zdezorientowana, bo nie spodziewałam się, że było mnie stać na coś takiego. By tak po prostu pokazać mu, czego pragnęłam. Syknęłam tylko delikatnie gdy przez biodro przeszedł prąd. Spojrzałam w okno, słońce musiało wstać już jakiś czas temu. Jednak, zamiast samej się podnieść, ponownie opadłam na niego.
- Oboje oszaleliśmy i to dosłownie- podsumowałam, to nie czując, żeby było mi z tym źle. Wręcz przeciwnie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę na to cały czas czekałam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W sen zapadłem równie szybko jak Eri. Wystarczyło jedynie abym zamknął powieki, a otworzył je dopiero kilka lub kilkanaście godzin później. Nie wiedziałem jaką mieliśmy godzinę, tak samo jak nie wiedziałem ile czasu spędziliśmy w ten niezwykle miły sposób. I nie żeby mnie to interesowało… kiedyś usłyszałem, że szczęśliwi czasu nie liczą i zdecydowanie coś w tym było. Czas nie miał dla nas znaczenia, a mnie nawet do tej pory nie obchodziła aktualna godzina. Obudziłem się tylko dlatego, że Eri zaczęła się wiercić. A że znajdowaliśmy się w takiej a nie innej pozycji, ciężko było nie zarejestrować jej ruchów.
- Mhm, zdecydowanie - mruknąłem cicho, wciąż zaspany, gdy dosłyszałem słowa Eri. Wiedziała, że nie spałem, czy mówiła tak do siebie, nie oczekując odpowiedzi?
Objąłem kobietę ramionami, by łatwiej móc dzięki temu przekręcić się. Westchnąłem ciężko, kiedy leżeliśmy już na boku na poduszce, twarzą do siebie. Poczułem się lekki jak piórko, gdy ciężar Eri znikł z mojego ciała. Spojrzałem przy tym we wciąż zaspane oczy kobiety. Mając w pamięci uprzednią noc, a także obecność Eri leżącej sobie w tej chwili przy mnie, czułem się szczęśliwy. Zmęczony, niewyspany, nieco obolały, ale nadal niesamowicie szczęśliwy. A przede wszystkim…
- Jestem głodny - poskarżyłem się, czując przeraźliwą pustkę w żołądku. Moim ostatnim posiłkiem była słodka bułka zjedzona uprzedniego dnia około południa. Nasze łóżkowe szaleństwa sprawiły, że obecnie mógłbym zjeść z dziesięć takich bułeczek wraz z miską zupy i porządną kromką chleba.
- Tam na stole wciąż czeka mięso do pokrojenia - przypomniałem sobie, próbując obudzić się do końca. - Chyba najwyższy czas ugotować ten gulasz, ale wcześniej przyda nam się porządna kąpiel - powiedziałem, co mimo wszystko niezbyt mnie zachęcało do wstania. A przynajmniej nie chciało mi się wstawać przed Eri. Gdyby ona wyszła spod ciepłej kołdry, zrobiłbym to samo. To ciepło chyba najbardziej mnie trzymało w miejscu. Ułożyłem więc swoją dłoń na biodrze Eri, aby następnie jeszcze choć na chwilę wtulić swoją twarz w zagłębienie u jej szyi.
- Mhm, zdecydowanie - mruknąłem cicho, wciąż zaspany, gdy dosłyszałem słowa Eri. Wiedziała, że nie spałem, czy mówiła tak do siebie, nie oczekując odpowiedzi?
Objąłem kobietę ramionami, by łatwiej móc dzięki temu przekręcić się. Westchnąłem ciężko, kiedy leżeliśmy już na boku na poduszce, twarzą do siebie. Poczułem się lekki jak piórko, gdy ciężar Eri znikł z mojego ciała. Spojrzałem przy tym we wciąż zaspane oczy kobiety. Mając w pamięci uprzednią noc, a także obecność Eri leżącej sobie w tej chwili przy mnie, czułem się szczęśliwy. Zmęczony, niewyspany, nieco obolały, ale nadal niesamowicie szczęśliwy. A przede wszystkim…
- Jestem głodny - poskarżyłem się, czując przeraźliwą pustkę w żołądku. Moim ostatnim posiłkiem była słodka bułka zjedzona uprzedniego dnia około południa. Nasze łóżkowe szaleństwa sprawiły, że obecnie mógłbym zjeść z dziesięć takich bułeczek wraz z miską zupy i porządną kromką chleba.
- Tam na stole wciąż czeka mięso do pokrojenia - przypomniałem sobie, próbując obudzić się do końca. - Chyba najwyższy czas ugotować ten gulasz, ale wcześniej przyda nam się porządna kąpiel - powiedziałem, co mimo wszystko niezbyt mnie zachęcało do wstania. A przynajmniej nie chciało mi się wstawać przed Eri. Gdyby ona wyszła spod ciepłej kołdry, zrobiłbym to samo. To ciepło chyba najbardziej mnie trzymało w miejscu. Ułożyłem więc swoją dłoń na biodrze Eri, aby następnie jeszcze choć na chwilę wtulić swoją twarz w zagłębienie u jej szyi.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Spojrzałam na niego nadal zaspanym wzrokiem. Czyli jednak dobrze sądziłam, że nie spał. Oboje byliśmy w dalszym ciągu zaspani i nie mieliśmy ochoty wychodzić z łóżka. Cas sprawił tak, że oboje zmieniliśmy pozycję z tej, w której spędziliśmy noc. Nie protestowałam, nie miałam na to ani ochoty, ani siły. Mimo tego nie mogłam przestać się lekko uśmiechać do niego. Odsunęłam spocone włosy z twarzy. Przynajmniej mogłam już swobodnie oddychać, bo wczoraj to było dość trudne do osiągnięcia. Na jego uwagę odnośnie głodu miałam ochotę się roześmiać, ale zamiast tego wyszedł cichy chichot.
- Trzeba było zaciągać mnie do łóżka? Tak to miałbyś sytą kolację na stole. A tak to musiałeś się zadowolić jedynie mną- mruknęłam, drocząc się z nim.
Przypomniał mi o mięsie zostawionym na stole, miał rację, musiałam się nim zająć. I to tak szybko jak to możliwe. Jednak nie miałam na to obecnie ochoty. Zbierałam siły, by móc wstać, co mogło potrwać jeszcze dłuższą chwilę.
- Jak tak się będziesz tulił, to nigdy nie wstanę. A trzeba się ruszyć, czy tego chcemy, czy nie - dodałam, nie mogąc się samej zmusić do ruszenia się z łóżka. Dopiero po dłuższym czasie zdecydowałam się usiąść na łóżku. Spojrzałam w okno, słońce było już wyżej niż wcześniej. Przeczesałam włosy palcami odruchowo, szukając szczotki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że byliśmy w jego, a nie mojej sypialni. Wzrokiem zauważyłam moje spodnie porzucone na podłodze w jego pobliżu. Wstałam, wiedząc, że wykonanie pierwszych kroków po takiej nocy może być trochę trudne. Udało mi się to, zgarnęłam, zakładając, je na siebie. Wypadało rozpalić ogień w kominku. By zagrzać wodę na kąpiel. Tym musiałam się na tę chwilę zająć.
- Pójdę się pierwsza umyć, trochę mi zejdzie, więc nie musisz się spieszyć, ze wstawaniem. A tak na poważnie chyba nie mówiłeś, serio bym się przygotowała na ehm jutro?- spytałam go, licząc, że jednak stroił sobie ze mnie żarty. Bo naprawdę, póki co ledwo mogłam, ustać na nogach. A znając Casa, naprawdę mogło, być różnie.
- Poza tym musisz uwaźać na ramię o czym zapominasz- upomniałam go.
- Trzeba było zaciągać mnie do łóżka? Tak to miałbyś sytą kolację na stole. A tak to musiałeś się zadowolić jedynie mną- mruknęłam, drocząc się z nim.
Przypomniał mi o mięsie zostawionym na stole, miał rację, musiałam się nim zająć. I to tak szybko jak to możliwe. Jednak nie miałam na to obecnie ochoty. Zbierałam siły, by móc wstać, co mogło potrwać jeszcze dłuższą chwilę.
- Jak tak się będziesz tulił, to nigdy nie wstanę. A trzeba się ruszyć, czy tego chcemy, czy nie - dodałam, nie mogąc się samej zmusić do ruszenia się z łóżka. Dopiero po dłuższym czasie zdecydowałam się usiąść na łóżku. Spojrzałam w okno, słońce było już wyżej niż wcześniej. Przeczesałam włosy palcami odruchowo, szukając szczotki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że byliśmy w jego, a nie mojej sypialni. Wzrokiem zauważyłam moje spodnie porzucone na podłodze w jego pobliżu. Wstałam, wiedząc, że wykonanie pierwszych kroków po takiej nocy może być trochę trudne. Udało mi się to, zgarnęłam, zakładając, je na siebie. Wypadało rozpalić ogień w kominku. By zagrzać wodę na kąpiel. Tym musiałam się na tę chwilę zająć.
- Pójdę się pierwsza umyć, trochę mi zejdzie, więc nie musisz się spieszyć, ze wstawaniem. A tak na poważnie chyba nie mówiłeś, serio bym się przygotowała na ehm jutro?- spytałam go, licząc, że jednak stroił sobie ze mnie żarty. Bo naprawdę, póki co ledwo mogłam, ustać na nogach. A znając Casa, naprawdę mogło, być różnie.
- Poza tym musisz uwaźać na ramię o czym zapominasz- upomniałam go.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- I byłaś wystarczająco zadowalająca, skoro nie myślałem o jedzeniu tylko o tobie - odpowiedziałem na te zarzuty z lekkim uśmiechem. Zdecydowanie jedyny moment, w którym pomyślałem o kolacji, to był ten, gdy przesuwałem mięso, zanim jego miejsce na stole zajęła Eri. Była o wiele lepszym daniem niż wszystkie, jakie do tej pory miałem okazję spróbować.
Wcale nie chciałem tak szybko wstawać, jednak Eri uznała, że to czas najwyższy. Usiadłem więc na łóżku zaraz po tym, jak kobieta się podniosła. Obserwowałem ją przez ten cały czas, gdy ubierała spodnie. Dopiero wtedy odnalazłem swoje i po nie sięgnąłem. Była to jedyna część mojego ubioru, jaka znajdowała się w pokoju. Koszula walała się gdzieś po kuchni, tak samo jak ubiór Eri.
- Dlaczego uważasz, że żartowałem? - spytałem, zawiązując sznurek utrzymujący spodnie. Przez myśl przeszło mi, że może dla Eri była to przygoda tylko na jedną noc, ale potem uznałem, że przecież nie mogłaby mnie tak podle wykorzystać. Kto jak kto, ale nie ona. Tego nie potrafiłem sobie wyobrazić. Fakt, żadne z nas nie poruszyło tego tematu, nie obiecywaliśmy sobie następnych namiętnych wieczorów ani nie deklarowaliśmy, że to tylko jednorazowa sprawa. Mimo to liczyłem na więcej.
- Czyżbyś uznała, że jednak to dla ciebie za dużo? - podszedłem bliżej niej, by objąć ją od tyłu i ucałować wciąż nagie ramię. - Możemy więc trochę… krócej a częściej? - zaproponowałem, nie mogąc chwilowo oderwać ani ust ani dłoni od nagiego ciała Eri. Zapewne gdyby mi pozwoliła i gdybym nie miał świadomości, że najpierw mieliśmy coś innego do zrobienia (oraz oczywiście zjedzenia), to znów pozwoliłbym emocjom nad sobą zapanować i nie wypuściłbym Eri z łóżka. Jednak po chwili zaprzestałem tych czułości, wypuszczając kobietę ze swoich objęć.
- Nie musisz się tak martwić moim ramieniem. Wszystko z nim dobrze - choć opatrunek się przekrzywił, a ono samo ćmiło bólem. Miałem nadzieję, że wszystko było w porządku.
- Chodźmy. Kiedy pójdziesz się kąpać, zajmę się jedzeniem - uznałem to za dobre rozwiązanie. Niestety przypomniałem sobie również o całej górze prania, jakie na nas jeszcze czekało. Stąd też dobry posiłek musiał nam się należeć przed porządkami.
Wcale nie chciałem tak szybko wstawać, jednak Eri uznała, że to czas najwyższy. Usiadłem więc na łóżku zaraz po tym, jak kobieta się podniosła. Obserwowałem ją przez ten cały czas, gdy ubierała spodnie. Dopiero wtedy odnalazłem swoje i po nie sięgnąłem. Była to jedyna część mojego ubioru, jaka znajdowała się w pokoju. Koszula walała się gdzieś po kuchni, tak samo jak ubiór Eri.
- Dlaczego uważasz, że żartowałem? - spytałem, zawiązując sznurek utrzymujący spodnie. Przez myśl przeszło mi, że może dla Eri była to przygoda tylko na jedną noc, ale potem uznałem, że przecież nie mogłaby mnie tak podle wykorzystać. Kto jak kto, ale nie ona. Tego nie potrafiłem sobie wyobrazić. Fakt, żadne z nas nie poruszyło tego tematu, nie obiecywaliśmy sobie następnych namiętnych wieczorów ani nie deklarowaliśmy, że to tylko jednorazowa sprawa. Mimo to liczyłem na więcej.
- Czyżbyś uznała, że jednak to dla ciebie za dużo? - podszedłem bliżej niej, by objąć ją od tyłu i ucałować wciąż nagie ramię. - Możemy więc trochę… krócej a częściej? - zaproponowałem, nie mogąc chwilowo oderwać ani ust ani dłoni od nagiego ciała Eri. Zapewne gdyby mi pozwoliła i gdybym nie miał świadomości, że najpierw mieliśmy coś innego do zrobienia (oraz oczywiście zjedzenia), to znów pozwoliłbym emocjom nad sobą zapanować i nie wypuściłbym Eri z łóżka. Jednak po chwili zaprzestałem tych czułości, wypuszczając kobietę ze swoich objęć.
- Nie musisz się tak martwić moim ramieniem. Wszystko z nim dobrze - choć opatrunek się przekrzywił, a ono samo ćmiło bólem. Miałem nadzieję, że wszystko było w porządku.
- Chodźmy. Kiedy pójdziesz się kąpać, zajmę się jedzeniem - uznałem to za dobre rozwiązanie. Niestety przypomniałem sobie również o całej górze prania, jakie na nas jeszcze czekało. Stąd też dobry posiłek musiał nam się należeć przed porządkami.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie miałam wątpliwości, że słowa Casa były szczere, najlepszym dowodem na to było to jak długo trwała nasza wspólna noc. Którą przerwaliśmy, dopiero gdy byliśmy już praktycznie wykończeni. I co najważniejsze, nie tylko dla mnie ta noc była tak warta zapamiętania, skoro Cas już chciał z niej powtórki. Tylko nie byłam pewna czy moje ciało tak szybko przestanie być odrętwiałe i tak z lekka obolałe. Jak Cas to robił, że tego nie odczuwał skutków tak intensywnej nocy?
- Cas nie widzisz, że ledwo trzymam się na nogach? Daj, chociaż mojemu ciału jakoś się ogarnąć po tej nocy. Poza tym wątpię, byś sam miał się tak dobrze, za jakiego chcesz uchodzić. Dlatego sądziłam, że żartujesz- powiedziałam, wiedząc już, że jednak mężczyzna mówił to na poważnie.
Ubieraliśmy się, by moc zacząć ten dzień, nadal mając w myślach to, co między nami się wydarzyło. A przynajmniej ja o tym myślałam, nie umiałam inaczej.
Sądziłam, że ten temat jest zakończony, Cas jednak podszedł do mnie i jak to on nie dawał za wygraną. Aż tak byłam dla niego uzależniająca? Nie mogłam uwierzyć, że po zaledwie jednej nocy nie mógł doczekać się kolejnej. Mruknęłam cicho, czując jego usta na swojej rozgrzanej skórze. Wiedząc jednak, że może go to zachęcić do kolejnego pocałunku, wolałam na tym poprzestać.
- Wiesz, nie robiłam tego od bardzo długiego czasu. A tej nocy dałam się ponieść, jak nigdy dotąd zaskakując tym nawet samą siebie. Cas kogo ty chcesz oszukać? Oboje wiemy, że krócej i częściej w naszym przypadku nie jest możliwe. Nie, kiedy zawładnie nami pożądanie- mruknęłam, wiedząc, że mam rację w tym przypadku. Nie umieliśmy nad tym zapanować.
Zerknęłam na jego ramię, w ogóle na nie nie uważał podczas seksu, za co powinien zostać przeze mnie mocno zrugany. Martwiłam się o niego.
- Nie zabronisz mi się o siebie martwić. Tym bardziej teraz. Jak się umyjesz, zmienię opatrunek. Bo nie wygląda on najlepiej. Dobrze to do zobaczenia na śniadaniu. Bo czeka nas sporo pracy i wątpię, byśmy mieli po niej energię na co innego niż sen – mówiąc to, mocniej związałam swoje spodnie i wyszłam z jego sypialni. Udałam się najpierw po to, by dołożyć drewna, by nagrzać wodę. Po czym poszłam do siebie po czyste ubranie. Dziś postawiłam na spodnie i ciemniejszą koszulę. Kusiła mnie moja jedna z paru spódnic, ale zmieniłam zdanie. Gdy woda została nagrzana, uszykowałam sobie dość długą relaksującą kąpiel. Dokładnie umyłam całe ciało. Dostrzegając, delikatne ślady palców Casa, na niej. Raczej nie znikną tak szybko w przeciągu jednego dnia. Tak samo jak zapewne moje ślady z jego pleców. Mimowolnie zaśmiałam się cicho. Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki. Cas kończył przygotowywać dla nas posiłek.
- Tak tego mi było trzeba kąpieli, by się zrelaksować i jedzenia, by odzyskać siły
. Przy okazji zrobiłam też dla nas herbatę. By mogła nas wspomóc w tym ciężkim dniu. Mamy planach uszykować jedzenie na obiad oraz na kilka dni. Pranie i kilka innych spraw. Czy czasem też nie mieliśmy się widzieć z jeszcze jednym z naszych dostawców?
- Cas nie widzisz, że ledwo trzymam się na nogach? Daj, chociaż mojemu ciału jakoś się ogarnąć po tej nocy. Poza tym wątpię, byś sam miał się tak dobrze, za jakiego chcesz uchodzić. Dlatego sądziłam, że żartujesz- powiedziałam, wiedząc już, że jednak mężczyzna mówił to na poważnie.
Ubieraliśmy się, by moc zacząć ten dzień, nadal mając w myślach to, co między nami się wydarzyło. A przynajmniej ja o tym myślałam, nie umiałam inaczej.
Sądziłam, że ten temat jest zakończony, Cas jednak podszedł do mnie i jak to on nie dawał za wygraną. Aż tak byłam dla niego uzależniająca? Nie mogłam uwierzyć, że po zaledwie jednej nocy nie mógł doczekać się kolejnej. Mruknęłam cicho, czując jego usta na swojej rozgrzanej skórze. Wiedząc jednak, że może go to zachęcić do kolejnego pocałunku, wolałam na tym poprzestać.
- Wiesz, nie robiłam tego od bardzo długiego czasu. A tej nocy dałam się ponieść, jak nigdy dotąd zaskakując tym nawet samą siebie. Cas kogo ty chcesz oszukać? Oboje wiemy, że krócej i częściej w naszym przypadku nie jest możliwe. Nie, kiedy zawładnie nami pożądanie- mruknęłam, wiedząc, że mam rację w tym przypadku. Nie umieliśmy nad tym zapanować.
Zerknęłam na jego ramię, w ogóle na nie nie uważał podczas seksu, za co powinien zostać przeze mnie mocno zrugany. Martwiłam się o niego.
- Nie zabronisz mi się o siebie martwić. Tym bardziej teraz. Jak się umyjesz, zmienię opatrunek. Bo nie wygląda on najlepiej. Dobrze to do zobaczenia na śniadaniu. Bo czeka nas sporo pracy i wątpię, byśmy mieli po niej energię na co innego niż sen – mówiąc to, mocniej związałam swoje spodnie i wyszłam z jego sypialni. Udałam się najpierw po to, by dołożyć drewna, by nagrzać wodę. Po czym poszłam do siebie po czyste ubranie. Dziś postawiłam na spodnie i ciemniejszą koszulę. Kusiła mnie moja jedna z paru spódnic, ale zmieniłam zdanie. Gdy woda została nagrzana, uszykowałam sobie dość długą relaksującą kąpiel. Dokładnie umyłam całe ciało. Dostrzegając, delikatne ślady palców Casa, na niej. Raczej nie znikną tak szybko w przeciągu jednego dnia. Tak samo jak zapewne moje ślady z jego pleców. Mimowolnie zaśmiałam się cicho. Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki. Cas kończył przygotowywać dla nas posiłek.
- Tak tego mi było trzeba kąpieli, by się zrelaksować i jedzenia, by odzyskać siły
. Przy okazji zrobiłam też dla nas herbatę. By mogła nas wspomóc w tym ciężkim dniu. Mamy planach uszykować jedzenie na obiad oraz na kilka dni. Pranie i kilka innych spraw. Czy czasem też nie mieliśmy się widzieć z jeszcze jednym z naszych dostawców?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Westchnąłem krótko, kiedy Eri wspomniała o odpoczynku dla jej ciała. Poza tym wcale nie uważałem, że krócej i częściej było całkowicie niemożliwe. No, może na początku, gdy rzeczywiście pragnąłem mieć ją dla siebie jak najdłużej i jak najbardziej intensywnie. Z resztą również Eri w niczym mi nie ustępowała, a może nawet i jeszcze większe potrzeby miała ode mnie. Podejrzewałem, że przy następnym razie mogłoby być całkiem podobnie, że nie będziemy mogli się od siebie oderwać przez bardzo długi czas. Z czasem pewnie byśmy potrafili się bardziej dostosować. W końcu jeżeli za każdym razem będziemy uprawiać szalony seks przez tyle czasu, to nie będziemy mieć siły na nic innego. Pomyślałem sobie, że wzięliśmy sobie trochę wolnego w bardzo odpowiednim czasie. Dzięki temu będzie więcej możliwości na dostosowanie naszych spraw prywatnych do spraw związanych z pracą.
Eri próbowała rozwiać moje nadzieje co do dzisiejszej nocy lecz uznałem, że nic jeszcze nie jest przesądzone. Postanowiłem jednak nic nie odpowiadać już w tym temacie.
- Tak jest - odparłem tylko krótko, wywracając oczami, gdy Eri rozplanowała nam cały dzień.
Kiedy zniknęła za drzwiami łazienki, faktycznie zabrałem się za wczorajszą kolację. Umyłem chociaż twarz i ręce przed przygotowaniem posiłku. Później skończyłem kroić warzywa i mięso, które po kilku minutach zaczęły powoli się gotować na ogniu. Użyłem również resztek przypraw, jakie nam zostały. Nie było ich wiele lecz wystarczająco, by nadały daniu odpowiedni smak. Pokroiłem również pieczywo na kromki, układając je na talerzu na stole.
- Jeszcze pięć minut i będzie gotowe. Idę sam się wykąpać za ten czas, a ty tylko przypilnuj - powiedziałem kiedy Eri weszła do kuchni już czysta i świeża.
Szybko oszukiwałem sobie ciepłej wody i z małym zadowoleniem się w niej zanurzyłem. Obmyłem również ranę, która wyglądała potem dziesięć razy lepiej. Gdyby Eri ją widziała zaraz po zdjęciu opatrunku, z pewnością byłaby zła i więcej krzyczała niż było to warte. A tak było całkiem nieźle. Nawet żaden szew nie pękł.
Szybko się umyłem, narzuciłem na siebie luźną koszulę, aby nie przywierała za bardzo do rany, oraz domowe spodnie, skoro czekała nas masa pracy. Eri w międzyczasie uszykowała dla nas również herbatę.
- Chyba do kolacji nic już nie zostanie. A miało być na dwa dni - zaśmiałem się krótko z naszych wczorajszych planów, kiedy miałem już przed sobą miskę pełną gulaszu. - Smacznego.
Byłem tak głodny, że po chwili brałem sobie dokładkę. A wszystko przez Eri. Gdyby tylko nie wyskoczyła z tym miodem…
Wspominając Eri zatrzymałem na chwilę łyżkę z jedzeniem, gdy naszła mnie myśl, która nie dawała mi spokoju.
- Eri, skoro powiedziałaś wcześniej, że mam najpierw dać ci czas na odpoczynek, to znaczy, że też nie chciałabyś poprzestać na jednym razie. A w związku z tym… wiesz Eri, nie wiem jak ty, ale ja jeszcze nie chciałbym zostać rodzicem. Mówiłaś również, że dawno z nikim nie byłaś w łóżku, a sądzę, że w jakiś sposób się wtedy zabezpieczałaś. Uważam, że nam też się to przyda - powiedziałem poważnie. Nie uśmiechało mi się bawić w pieluszki, nie spać po nocach przez płacz dziecka i w ogóle niespecjalnie miałem ochotę zostać ojcem. Jeszcze nie teraz.
Eri próbowała rozwiać moje nadzieje co do dzisiejszej nocy lecz uznałem, że nic jeszcze nie jest przesądzone. Postanowiłem jednak nic nie odpowiadać już w tym temacie.
- Tak jest - odparłem tylko krótko, wywracając oczami, gdy Eri rozplanowała nam cały dzień.
Kiedy zniknęła za drzwiami łazienki, faktycznie zabrałem się za wczorajszą kolację. Umyłem chociaż twarz i ręce przed przygotowaniem posiłku. Później skończyłem kroić warzywa i mięso, które po kilku minutach zaczęły powoli się gotować na ogniu. Użyłem również resztek przypraw, jakie nam zostały. Nie było ich wiele lecz wystarczająco, by nadały daniu odpowiedni smak. Pokroiłem również pieczywo na kromki, układając je na talerzu na stole.
- Jeszcze pięć minut i będzie gotowe. Idę sam się wykąpać za ten czas, a ty tylko przypilnuj - powiedziałem kiedy Eri weszła do kuchni już czysta i świeża.
Szybko oszukiwałem sobie ciepłej wody i z małym zadowoleniem się w niej zanurzyłem. Obmyłem również ranę, która wyglądała potem dziesięć razy lepiej. Gdyby Eri ją widziała zaraz po zdjęciu opatrunku, z pewnością byłaby zła i więcej krzyczała niż było to warte. A tak było całkiem nieźle. Nawet żaden szew nie pękł.
Szybko się umyłem, narzuciłem na siebie luźną koszulę, aby nie przywierała za bardzo do rany, oraz domowe spodnie, skoro czekała nas masa pracy. Eri w międzyczasie uszykowała dla nas również herbatę.
- Chyba do kolacji nic już nie zostanie. A miało być na dwa dni - zaśmiałem się krótko z naszych wczorajszych planów, kiedy miałem już przed sobą miskę pełną gulaszu. - Smacznego.
Byłem tak głodny, że po chwili brałem sobie dokładkę. A wszystko przez Eri. Gdyby tylko nie wyskoczyła z tym miodem…
Wspominając Eri zatrzymałem na chwilę łyżkę z jedzeniem, gdy naszła mnie myśl, która nie dawała mi spokoju.
- Eri, skoro powiedziałaś wcześniej, że mam najpierw dać ci czas na odpoczynek, to znaczy, że też nie chciałabyś poprzestać na jednym razie. A w związku z tym… wiesz Eri, nie wiem jak ty, ale ja jeszcze nie chciałbym zostać rodzicem. Mówiłaś również, że dawno z nikim nie byłaś w łóżku, a sądzę, że w jakiś sposób się wtedy zabezpieczałaś. Uważam, że nam też się to przyda - powiedziałem poważnie. Nie uśmiechało mi się bawić w pieluszki, nie spać po nocach przez płacz dziecka i w ogóle niespecjalnie miałem ochotę zostać ojcem. Jeszcze nie teraz.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Cas chyba przyjął do wiadomości moje opory dotyczące kolejnej takiej najbliższej nocy. To nie tak, że chciałam przeżyć tego samego co zaledwie paręnaście godzin temu. Bo nie potrafiłam o tym zapomnieć, na samą myśl o tym serce zdecydowanie przyspieszyło. Jednak próbowałam to ukryć, na tyle jak potrafiłam w tym momencie. Wolałam drugi raz nie kusić losu, bo pierwsze skończyło się w tej sypialni.
- Spokojnie, idź się ogarnąć, przyda ci się to. Trzeba się do końca rozbudzić, by nie paść podczas pracy- zachichotałam, obserwując, jak wychodził z kuchni, by udać się do łazienki. Szykowanie posiłku zajęło nam sporo czasu. Bo nie tylko gulasz był do zrobienia, ale też sos i zupa. Trochę tego mieliśmy, więc z głodu na pewno nie padniemy. Pamiętałam ,jak uczyłam się gotować, najpierw były pieczone ryby z ogniska czasem też pieczywo, by mieć coś w brzuchu. Tamte czasy były naprawdę trudne. Teraz byłam w tym tak dobra, że sama się sobie dziwiłam, że mam taką rękę do gotowania. Lubiłam to, a mając Casa za pomocnika, nigdy nie było nudno. Choć u niego to rządziły bardziej słodkie rzeczy. Przyznaję, lubiłam słodkości, ale dbałam też, o formę więc musiałam uważać, by z nimi nie przesadzić. Teraz też wiedziałam, że te ciastka mogą sprawić, że trochę przytyje. Czego cholernie nie chciałam, bo lubiłam swoją szczupłą wręcz wydającą się kruchą sylwetkę.
Wrócił Cas i mogliśmy zająć się jedzeniem. W czasie posiłku, brunet poruszył dość istotny temat, miał w tym sporo racji. Ale o czymś nie wiedział, więc musiałam coś wyjaśnić, by się tym tak nie zadręczał. Przerwałam jedzenie, by spojrzeć w jego szare tęczówki.
- Masz racje, zwykle się zabezpieczałam. Teraz tym bardziej muszę dalej to robić. Byśmy uniknęli nieprzewidzianych konsekwencji. Cas naprawdę sądzisz, że o tym nie pomyślałam? To prawda wczoraj nie bardzo był na to czas, ale nie musisz się tym martwić- powiedziałam, dość spokojnie. Jednak Cas nie był zbyt przekonany, co dostrzegłam w jego spojrzeniu.
- Poczekaj, zaraz wrócę- mówiąc to, wstałam od stołu i poszłam do swojej sypialni. Wyjęłam z szafki niedużą fiolkę z lekko srebrną substancją. Po czym wróciłam i postawiłam ją przed nami.
- To jest pewna mikstura, która zapobiega tego rodzaju sytuacjom. Co prawda mogłabym używać ziół czy herbat. Jednak dobrze wiemy, że nie dają one, za dużej skuteczności. A ja musiałam poszukać czegoś, co da mi największą możliwą gwarancję, przed niechcianą ciążą. Co prawda przy tym jest pięć procent, że coś może pójść nie tak. Jednak zaraz po tym najskuteczniejszą metodą jest…abstynencja a w naszym przypadku to raczej nie wyjdzie- podsumowałam wszystko, co miałam do powiedzenia.
- Niestety jest też haczyk w zażywaniu tego. Pamiętasz, jak źle się czułam po zerwaniu z moim ostatnim chłopakiem? Wtedy przestałam go używać, bo niwelował się z mego organizmu. Skoro znowu muszę go stosować, to chyba lepiej bym już tego nie przerywała- dodałam, zerkając na fiolkę. Cas znał, mnie wiedział, że alchemia była moją pasją a książki i w tym przypadku były bardzo pomocne.
- Uspokoiłam cię chociaż trochę?
Zajęłam się dalej posiłkiem, bo naprawdę nadal byłam bardzo głodna. A posiłek nigdy mi tak bardzo nie smakował jak w tym momencie.
- Spokojnie, idź się ogarnąć, przyda ci się to. Trzeba się do końca rozbudzić, by nie paść podczas pracy- zachichotałam, obserwując, jak wychodził z kuchni, by udać się do łazienki. Szykowanie posiłku zajęło nam sporo czasu. Bo nie tylko gulasz był do zrobienia, ale też sos i zupa. Trochę tego mieliśmy, więc z głodu na pewno nie padniemy. Pamiętałam ,jak uczyłam się gotować, najpierw były pieczone ryby z ogniska czasem też pieczywo, by mieć coś w brzuchu. Tamte czasy były naprawdę trudne. Teraz byłam w tym tak dobra, że sama się sobie dziwiłam, że mam taką rękę do gotowania. Lubiłam to, a mając Casa za pomocnika, nigdy nie było nudno. Choć u niego to rządziły bardziej słodkie rzeczy. Przyznaję, lubiłam słodkości, ale dbałam też, o formę więc musiałam uważać, by z nimi nie przesadzić. Teraz też wiedziałam, że te ciastka mogą sprawić, że trochę przytyje. Czego cholernie nie chciałam, bo lubiłam swoją szczupłą wręcz wydającą się kruchą sylwetkę.
Wrócił Cas i mogliśmy zająć się jedzeniem. W czasie posiłku, brunet poruszył dość istotny temat, miał w tym sporo racji. Ale o czymś nie wiedział, więc musiałam coś wyjaśnić, by się tym tak nie zadręczał. Przerwałam jedzenie, by spojrzeć w jego szare tęczówki.
- Masz racje, zwykle się zabezpieczałam. Teraz tym bardziej muszę dalej to robić. Byśmy uniknęli nieprzewidzianych konsekwencji. Cas naprawdę sądzisz, że o tym nie pomyślałam? To prawda wczoraj nie bardzo był na to czas, ale nie musisz się tym martwić- powiedziałam, dość spokojnie. Jednak Cas nie był zbyt przekonany, co dostrzegłam w jego spojrzeniu.
- Poczekaj, zaraz wrócę- mówiąc to, wstałam od stołu i poszłam do swojej sypialni. Wyjęłam z szafki niedużą fiolkę z lekko srebrną substancją. Po czym wróciłam i postawiłam ją przed nami.
- To jest pewna mikstura, która zapobiega tego rodzaju sytuacjom. Co prawda mogłabym używać ziół czy herbat. Jednak dobrze wiemy, że nie dają one, za dużej skuteczności. A ja musiałam poszukać czegoś, co da mi największą możliwą gwarancję, przed niechcianą ciążą. Co prawda przy tym jest pięć procent, że coś może pójść nie tak. Jednak zaraz po tym najskuteczniejszą metodą jest…abstynencja a w naszym przypadku to raczej nie wyjdzie- podsumowałam wszystko, co miałam do powiedzenia.
- Niestety jest też haczyk w zażywaniu tego. Pamiętasz, jak źle się czułam po zerwaniu z moim ostatnim chłopakiem? Wtedy przestałam go używać, bo niwelował się z mego organizmu. Skoro znowu muszę go stosować, to chyba lepiej bym już tego nie przerywała- dodałam, zerkając na fiolkę. Cas znał, mnie wiedział, że alchemia była moją pasją a książki i w tym przypadku były bardzo pomocne.
- Uspokoiłam cię chociaż trochę?
Zajęłam się dalej posiłkiem, bo naprawdę nadal byłam bardzo głodna. A posiłek nigdy mi tak bardzo nie smakował jak w tym momencie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z uwagą słuchałem wyjaśnień Eri. Domyślałem się od samego początku, że miała jakiś sposób na zapobieganie ciąży, skoro mimo zbliżeń nigdy w niej nie była, ale też nie pytałem co to było. Raczej i tak by mi o tym nie powiedziała. Nie wtedy, bo teraz chyba już nie było powodów, by coś przed sobą ukrywać. A nawet jakbyśmy chcieli to zrobić, to drugie z pewnością by się czegoś domyśliło. Osobiście tylko raz w życiu znacząco okłamałem Eri. Ona nie dopytywała, nie drążyła tematu i zapewne dlatego nadal nie miała o niczym pojęcia. Zdarzyło się to jednak wiele lat temu, nie było co roztrząsać się nad tą sprawą, jako że nie miała ona już obecnie żadnego znaczenia.
- Jasne, od razu lżej mi na duszy, że mamy podobne myślenie - odpowiedziałem, wracając do przerwanego jedzenia.
- Masz rację, lepiej nie przerywać. Mogę ci o tym przypominać każdego dnia - uśmiechnąłem się zadziornie, wyciągając stopę pod stołem, aby przesunąć nią wzdłuż nogi kobiety. W obecnej chwili zdecydowanie nie miałbym nic przeciwko rozwiązaniu "częściej i krócej". Byłoby całkiem niezłe na nagłe… zachcianki któregoś z nas.
Następnie i znów zająłem się jedzeniem. W rzeczywistości zostało go o wiele więcej niż myślałem. I wystarczy też na później, stąd też nie musieliśmy przejmować się gotowaniem posiłków na jutro. Mogliśmy zająć się tą mniej przyjemną częścią dnia, a mianowicie porządkami. Po skończonym obiedzie zabrałem naczynia, by je umyć oraz odstawić na szafkę do wyschnięcia.
- Trzeba wziąć jeszcze mydło i tarkę do ubrań - mruknąłem w stronę Eri, gdy w sporej misce na środku pokoju leżały nasze brudne rzeczy, czekające na porządne szorowanie. Gdy już mieliśmy wszystko co niezbędne, wyszliśmy z mieszkania do strumienia za budynkiem, gdzie ludzie robili prania. Były tam również porozwieszane między drzewami sznurki przeznaczone na pranie. Dzień był ciepły i wszystko z pewnością zdąży nam wyschnąć do wieczora.
- Jasne, od razu lżej mi na duszy, że mamy podobne myślenie - odpowiedziałem, wracając do przerwanego jedzenia.
- Masz rację, lepiej nie przerywać. Mogę ci o tym przypominać każdego dnia - uśmiechnąłem się zadziornie, wyciągając stopę pod stołem, aby przesunąć nią wzdłuż nogi kobiety. W obecnej chwili zdecydowanie nie miałbym nic przeciwko rozwiązaniu "częściej i krócej". Byłoby całkiem niezłe na nagłe… zachcianki któregoś z nas.
Następnie i znów zająłem się jedzeniem. W rzeczywistości zostało go o wiele więcej niż myślałem. I wystarczy też na później, stąd też nie musieliśmy przejmować się gotowaniem posiłków na jutro. Mogliśmy zająć się tą mniej przyjemną częścią dnia, a mianowicie porządkami. Po skończonym obiedzie zabrałem naczynia, by je umyć oraz odstawić na szafkę do wyschnięcia.
- Trzeba wziąć jeszcze mydło i tarkę do ubrań - mruknąłem w stronę Eri, gdy w sporej misce na środku pokoju leżały nasze brudne rzeczy, czekające na porządne szorowanie. Gdy już mieliśmy wszystko co niezbędne, wyszliśmy z mieszkania do strumienia za budynkiem, gdzie ludzie robili prania. Były tam również porozwieszane między drzewami sznurki przeznaczone na pranie. Dzień był ciepły i wszystko z pewnością zdąży nam wyschnąć do wieczora.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Brunet poczuł ulgę gdy wyjawiłam jakiego sposobu używałam, by zapobiec niechcianej ciąży. Ta mikstura była naprawdę pomocna, i zrobienie jej nie było bardzo skomplikowane. Mimo że dwa składniki musiałam zamawiać dużo wcześniej, i to w sporej ilości. Plus był taki, że płyn się nie psuł i można go było stosować kiedy była taka potrzeba. Jedynie jego odstawienie miało dość bolesne konsekwencje, bo im mniej go było, znikała ochrona, która mnie chroniła. Objawy były podobne do mocno rozwiniętego przeziębienia i znikały po dwóch lub trzech dniach. Teraz ponownie musiałam go zażywać, i w tym przypadku to było pewne, że nie będę mogła z tego zrezygnować.
- Też nie zamierzam sprowadzać sobie na głowę takiego problemu. Poza tym nawet o tym nie myślę. Dobrze nam jest, jak jest i nie ma co tego tak radykalnie zmieniać- wyjawiłam, bo prawdę mówiąc. Raczej nie planowałam mieć dziecka. Nawet myślenie o tym sprawiało, że czułam pewien dyskomfort. Może to przez to, że wcześniej nie miałam żadnej stabilnej relacji? Nie umiałam na to jawnie odpowiedzieć. Za to Cas nie odpuścił sobie, by mnie nie zaczepić nawet przy stole. Pokręciłam tylko głową z rozbawieniem na jego zaczepkę, choć skóra w tym miejscu zaczęła delikatnie mrowić.
- Skoro chcesz, mi o nim przypominać to pamiętaj. Mam to wypić codziennie w nocy lub wieczorem w każdym razie po zachodzie słońca- poinformowałam go tak dla pewności. Godzina nie miała znaczenia, byleby to był wieczór lub noc. Wtedy podobno lepiej działał. Ufałam księgom, więc nie mogli się w tym mylić.
Zjedliśmy resztę obiadu, wiedząc, że czeka nas jeszcze sporo pracy zwłaszcza pranie oraz porządki, bo przez ten czas naszej nieobecności kurz panoszył się wszędzie. Gdy Cas zmywał naczynia, ja starłam, kurze uporządkowałam resztę rzeczy, które tego wymagały. Zupę zostawiłam na piecu, nie było w niej dużo mięsa, ale za to dość sporo warzyw. Trochę wykończeni musieliśmy się zmierzyć z kolejnym zadaniem, czyli praniem.
- No to w drogę, lepiej mieć to już za sobą. Przynajmniej po obiedzie mamy siłę, by się tym dobrze zająć- Stwierdziłam i udaliśmy się nad rzekę. Praca z Casem szła nawet sprawnie do czasu kiedy po misce nie zaczął chodzić… pająk. I to nie mały pisnęłam, gwałtownie odsuwając się od niej.
- Cas weź go, zabij, zgnieć, cokolwiek!- prosiłam naprawdę przerażona tym stworem, który jakby nigdy nic chodził sobie po krawędzi miski. Mogłam walczyć z demonami, każdym bytem z piekła. Ale jeśli chodziło, o moją arachnofobię to nie mogłam jej przezwyciężyć. Od dziecka to Cas był tym, który mnie ratował przed tymi potworami. Jak natura mogła stworzyć takie paskudztwo?
- Też nie zamierzam sprowadzać sobie na głowę takiego problemu. Poza tym nawet o tym nie myślę. Dobrze nam jest, jak jest i nie ma co tego tak radykalnie zmieniać- wyjawiłam, bo prawdę mówiąc. Raczej nie planowałam mieć dziecka. Nawet myślenie o tym sprawiało, że czułam pewien dyskomfort. Może to przez to, że wcześniej nie miałam żadnej stabilnej relacji? Nie umiałam na to jawnie odpowiedzieć. Za to Cas nie odpuścił sobie, by mnie nie zaczepić nawet przy stole. Pokręciłam tylko głową z rozbawieniem na jego zaczepkę, choć skóra w tym miejscu zaczęła delikatnie mrowić.
- Skoro chcesz, mi o nim przypominać to pamiętaj. Mam to wypić codziennie w nocy lub wieczorem w każdym razie po zachodzie słońca- poinformowałam go tak dla pewności. Godzina nie miała znaczenia, byleby to był wieczór lub noc. Wtedy podobno lepiej działał. Ufałam księgom, więc nie mogli się w tym mylić.
Zjedliśmy resztę obiadu, wiedząc, że czeka nas jeszcze sporo pracy zwłaszcza pranie oraz porządki, bo przez ten czas naszej nieobecności kurz panoszył się wszędzie. Gdy Cas zmywał naczynia, ja starłam, kurze uporządkowałam resztę rzeczy, które tego wymagały. Zupę zostawiłam na piecu, nie było w niej dużo mięsa, ale za to dość sporo warzyw. Trochę wykończeni musieliśmy się zmierzyć z kolejnym zadaniem, czyli praniem.
- No to w drogę, lepiej mieć to już za sobą. Przynajmniej po obiedzie mamy siłę, by się tym dobrze zająć- Stwierdziłam i udaliśmy się nad rzekę. Praca z Casem szła nawet sprawnie do czasu kiedy po misce nie zaczął chodzić… pająk. I to nie mały pisnęłam, gwałtownie odsuwając się od niej.
- Cas weź go, zabij, zgnieć, cokolwiek!- prosiłam naprawdę przerażona tym stworem, który jakby nigdy nic chodził sobie po krawędzi miski. Mogłam walczyć z demonami, każdym bytem z piekła. Ale jeśli chodziło, o moją arachnofobię to nie mogłam jej przezwyciężyć. Od dziecka to Cas był tym, który mnie ratował przed tymi potworami. Jak natura mogła stworzyć takie paskudztwo?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie podzielałem zdania Eri w kwestii, że po obiedzie mieliśmy siłę do pracy. Jedyne na co obecnie miałem siłę to pojście na drzemkę. Chyba tylko siłą woli się zmuszałem do dalszych czynności, ziewając co jakiś czas. Pranie było bardzo nudnym i monotonnym zajęciem. W dodatku bolały plecy od schylania się, a także ręce od ciągłego pocierania materiału. Jedyną atrakcją było wstanie, aby wywiesić kolejną rzecz na sznurku.
Dopiero okrzyk Eri zwrócił moją większą uwagę, odrywając od pracy. Podążyłem za spojrzeniem kobiety, próbując znaleźć wspomnianego pająka. Cóż, faktycznie był całkiem spory, gruby i owłosiony. Na myśl od razu przyszło mi porównanie do niektórych mężczyzn, którzy zamiast pracować żłopali piwsko w tawernie. Spoceni, grubi i owłosieni. Jakim cudem można było nazwać ich męskimi? Kiedyś słyszałem jak jedna z żon właśnie takiego osobnika, żaliła się drugiej, że już nawet rumak nie chce ze stajni wychodzić. Rozbawiło mnie to na tyle, że parsknąłem śmiechem.
- Dlaczego mam go zabić? - spytałem, nadal się podśmiewując. - A jeśli on ma gdzieś żonę i dzieciaczki? Jeśli czekają na niego z pysznym obiadem? - nie mogłem nie skorzystać z okazji do tych głupich żartów. Mimo że było mi do śmiechu, to nie zamierzałem dręczyć Eri widokiem pająka, bo jej strach wbrew pozorom był całkiem poważny. Dlatego wziąłem pajęczaka na dłoń i wyniosłem dalej w krzaki, upewniając się, iż jego droga nie wiodła znów w pobliżu Eri.
- A teraz, skoro zostałem twoim bohaterem, jaką przewidziałaś dla mnie nagrodę? - zadałem pytanie, zajmując spowrotem miejsce obok Eri. Wciąż nie umiałem ukryć uśmiechu i byłem ciekaw jej reakcji.
Dopiero okrzyk Eri zwrócił moją większą uwagę, odrywając od pracy. Podążyłem za spojrzeniem kobiety, próbując znaleźć wspomnianego pająka. Cóż, faktycznie był całkiem spory, gruby i owłosiony. Na myśl od razu przyszło mi porównanie do niektórych mężczyzn, którzy zamiast pracować żłopali piwsko w tawernie. Spoceni, grubi i owłosieni. Jakim cudem można było nazwać ich męskimi? Kiedyś słyszałem jak jedna z żon właśnie takiego osobnika, żaliła się drugiej, że już nawet rumak nie chce ze stajni wychodzić. Rozbawiło mnie to na tyle, że parsknąłem śmiechem.
- Dlaczego mam go zabić? - spytałem, nadal się podśmiewując. - A jeśli on ma gdzieś żonę i dzieciaczki? Jeśli czekają na niego z pysznym obiadem? - nie mogłem nie skorzystać z okazji do tych głupich żartów. Mimo że było mi do śmiechu, to nie zamierzałem dręczyć Eri widokiem pająka, bo jej strach wbrew pozorom był całkiem poważny. Dlatego wziąłem pajęczaka na dłoń i wyniosłem dalej w krzaki, upewniając się, iż jego droga nie wiodła znów w pobliżu Eri.
- A teraz, skoro zostałem twoim bohaterem, jaką przewidziałaś dla mnie nagrodę? - zadałem pytanie, zajmując spowrotem miejsce obok Eri. Wciąż nie umiałem ukryć uśmiechu i byłem ciekaw jej reakcji.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Zmrużyłam oczy na widok rozbawienia Casa. Wiedział, że mam arachnofobię albo się domyślał i miał czelność się z tego śmiać. Byłam przerażona, te stwory zwyczajnie budziły we mnie lęk. Może i było to dziwne skoro, walczyłam z czymś znacznie groźniejszym od pająków, ale nie zmieniało to faktu, że nikt nie powinien się śmiać z czyichś słabości. Czekałam aż mi z nim pomoże, wybawi od widoku tego potwora.
- Nie śmiej się, nie obchodzi mnie to. Może, mieć nawet wnuki po prostu go zabierz! Zabierz go po prostu, nie chce go widzieć!-krzyczałam spanikowana. Na szczęście Cas zdecydował się w końcu mnie uratować przed tym stworem. Z paniką w oczach patrzyłam, jak bierze go na ręce i odnosi gdzieś w krzaki. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że miałabym dotknąć coś tak paskudnego. Gdy wrócił, od razu zadał mi pytanie, którego mogłam się spodziewać. Teraz ja postanowiłam być dla niego złośliwa. Za to, że się ze mnie śmiał.
- Na nic nie zasłużyłeś. Trzeba było się ze mnie nie śmiać. Zapomnij o nagrodzie- odwróciłam się plecami do niego wyraźnie urażona.Nie obchodziło mnie, że teraz zachowywałam się jak mała dziewczynka. By, czymś zająć ręce zaczęłam wykręcać jedną ze swoich bluzek z nadmiaru wody. Naprawdę mnie tym swoim zachowaniem uraził. Nie spojrzałam na niego, nawet nie wiedziałam, jak zamierza załagodzić sytuację. Bo wątpiłam, by to tak zostawił. Wiedziałam, że zostało nam jeszcze sporo prania i czas uciekał, ale na tę chwilę przerwałam tę czynność. Odczucie, które mnie paraliżowało, dopiero teraz zaczęło ze mnie schodzić. Nie chciałam znów zetknąć się z tym paskudztwem. Naprawdę świat bez nich byłby jeszcze lepszy. Albo, chociaż przyjemniejszy dla mnie.
- Nie śmiej się, nie obchodzi mnie to. Może, mieć nawet wnuki po prostu go zabierz! Zabierz go po prostu, nie chce go widzieć!-krzyczałam spanikowana. Na szczęście Cas zdecydował się w końcu mnie uratować przed tym stworem. Z paniką w oczach patrzyłam, jak bierze go na ręce i odnosi gdzieś w krzaki. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że miałabym dotknąć coś tak paskudnego. Gdy wrócił, od razu zadał mi pytanie, którego mogłam się spodziewać. Teraz ja postanowiłam być dla niego złośliwa. Za to, że się ze mnie śmiał.
- Na nic nie zasłużyłeś. Trzeba było się ze mnie nie śmiać. Zapomnij o nagrodzie- odwróciłam się plecami do niego wyraźnie urażona.Nie obchodziło mnie, że teraz zachowywałam się jak mała dziewczynka. By, czymś zająć ręce zaczęłam wykręcać jedną ze swoich bluzek z nadmiaru wody. Naprawdę mnie tym swoim zachowaniem uraził. Nie spojrzałam na niego, nawet nie wiedziałam, jak zamierza załagodzić sytuację. Bo wątpiłam, by to tak zostawił. Wiedziałam, że zostało nam jeszcze sporo prania i czas uciekał, ale na tę chwilę przerwałam tę czynność. Odczucie, które mnie paraliżowało, dopiero teraz zaczęło ze mnie schodzić. Nie chciałam znów zetknąć się z tym paskudztwem. Naprawdę świat bez nich byłby jeszcze lepszy. Albo, chociaż przyjemniejszy dla mnie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Reakcja Eri jakoś niespecjalnie mnie zdziwiła. Trochę nawet się tego spodziewałem, gdyż pająki były czymś, z czego nigdy nie żartowała. Tak jak teraz, gdzie rzeczywiście wydawała się wystraszona. Od najmłodszych lat zabierałem od niej pająki. Zaakceptowałem ten jej lęk, choć nigdy nie potrafiłem zrozumieć skąd się to wzięło. Czasami zastanawiałem się, czy gdyby przyszło nam zmierzyć się z demonem, który przybrał kształt wielkiego pajęczaka, to Eri potrafiłaby się z nim zmierzyć, czy by uciekła. Tego pytania wolałem jej nie zadawać. Zapewne trudno byłoby znaleźć odpowiedź nie będąc w takiej sytuacji, poza tym pewnie obraziłaby się.
- Dobrze, już nie będę - powiedziałem poważnym tonem, chociaż za jej plecami wciąż było mi wesoło. By trochę załagodzić sytuację uklęknąłem obok zajętej koszulką Eri. Objąłem ją ramieniem i ucałowałem krótko w policzek.
- Przecież wiesz, że zawsze je od ciebie zabiorę. I nigdy nimi w ciebie nie rzucałem, jak chłopaki w sierocińcu. Więc chyba nie jestem taki zły, co? - spytałem. Ułożyłem głowę na ramieniu Eri, a wolną ręką złapałem jej dłoń. Krótka przerwa nam się przyda, czemu nie. Nawet jeżeli zostało jeszcze trochę tego prania, to przecież mogliśmy to skończyć później lub nawet jutro. Nie planowaliśmy w końcu przyjmować żadnych zleceń przez najbliższy czas, a nie mając pełnych zapasów również nie mogliśmy jeszcze wyjechać. Tak więc sądziłem, że najbliższe dwa-trzy dni spędzimy spokojnie w naszym mieszkaniu.
- Dla ciebie pokonam hordę pająków - powiedziałem rozbawiony lecz mówiłem wszystko całkiem poważnie. To, że czasem śmiałem się z Eri nie znaczyło, że czegoś bym dla niej nie zrobił. Wystarczyło jej jedno słowo. Była mi na tyle bliska, że nie miałbym oporów przed niczym.
- Dobrze, już nie będę - powiedziałem poważnym tonem, chociaż za jej plecami wciąż było mi wesoło. By trochę załagodzić sytuację uklęknąłem obok zajętej koszulką Eri. Objąłem ją ramieniem i ucałowałem krótko w policzek.
- Przecież wiesz, że zawsze je od ciebie zabiorę. I nigdy nimi w ciebie nie rzucałem, jak chłopaki w sierocińcu. Więc chyba nie jestem taki zły, co? - spytałem. Ułożyłem głowę na ramieniu Eri, a wolną ręką złapałem jej dłoń. Krótka przerwa nam się przyda, czemu nie. Nawet jeżeli zostało jeszcze trochę tego prania, to przecież mogliśmy to skończyć później lub nawet jutro. Nie planowaliśmy w końcu przyjmować żadnych zleceń przez najbliższy czas, a nie mając pełnych zapasów również nie mogliśmy jeszcze wyjechać. Tak więc sądziłem, że najbliższe dwa-trzy dni spędzimy spokojnie w naszym mieszkaniu.
- Dla ciebie pokonam hordę pająków - powiedziałem rozbawiony lecz mówiłem wszystko całkiem poważnie. To, że czasem śmiałem się z Eri nie znaczyło, że czegoś bym dla niej nie zrobił. Wystarczyło jej jedno słowo. Była mi na tyle bliska, że nie miałbym oporów przed niczym.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Na wspomnienie o tamtych dzieciakach z sierocińca aż znowu przeszedł przez moje ciało chłodny dreszcz. Nienawidziłam ich za to, że jak tylko odkryli, czego się bałam, to wykorzystywali, to na każdym kroku. Nie raz miałam tego stwora we włosach czy w łóżku co sprawiło, że mój lęk do nich tylko się pogłębił. A nasze kochane opiekunki w ogóle nie zwracały, na to uwagi. A wręcz miałam wrażenie, że nawet po cichu akceptowały to jak mnie dręczono. Mnie i Casa, bo byliśmy inni. I w sumie to pozwoliło nam się tak dobrze do siebie dopasować. Dwoje odmieńców wśród reszty przeciętniaków w tamtym sierocińcu. Uparcie nie zwracałam uwagi na to jak mnie obejmuje czy kładzie głowę na ramieniu. Jedynie jego pocałunek na policzku spowodował cień uśmiechu. Który szybko zniknął, bo przecież miałam być na niego obrażona, prawda? Tylko czy potrafiłam się tak naprawdę na niego obrazić? Bardzo w to wątpiłam.
- Zawsze byłeś inny od tamtych matołów. I zawsze jako dziecko ci się dziwiłam. Dlaczego akurat wziąłeś sobie za cel chronić mnie przed nimi? Tam każdy dbał zwykle o siebie. W sumie nasza dwójka pokazała, że nie zawsze tak musi być- podsumowałam, to wspominając, jak później nie przestaliśmy się ze sobą trzymać. A wręcz nasza więź stała się znacznie silniejsza.
Zacisnęłam lekko palce trzymanej przez niego dłoni. Nie ukrywałam, że było mi przyjemnie. Tym bardziej że teraz nie musiałam zastanawiać się, czy dany gest jest właściwy, czy też nie. Wczorajszy wieczór oraz noc pozwoliła nam na większą swobodę między nami. Ale czy jesteśmy pewni, czego naprawdę chcemy? Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, bo nic nas nie goniło. Przez ranę Casa i zbieranie składników musieliśmy być na dłużej w domu. Dawno nas tak długo w nim nie było i to była przyjemna odmiana.
- Nie mówmy już o nich. Wystarczy mi to, że widok jednego z nich sprawił, że zaczęłam panikować. Ich wygląd to coś paskudnego. Dobrze, że już go nie ma- dodałam, czując sporą ulgę. Zerknęłam na pranie, nie bardzo miałam ochotę wszystko teraz prać. Równie dobrze możemy dokończyć to jutro. Wieczorem tu wrócimy lub rano zbierzemy, co wyschło i skończymy to co zostało. Taki pomysł nagle pojawił mi się w głowie.
- Co ty na to byśmy dziś wyprali, tylko większą część rzeczy. A jutro dokończyli? I tak wątpię byśmy dali radę ogarnąć wszystko na raz. Tym razem mamy więcej rzeczy do prania niż zwykle- zerknęłam na brudne rzeczy, które czekały na pranie. Uniosłam rękę, za którą mnie trzymał i przyłożyłam do policzka. Kojące ciepło i ta jego powaga w głosie, sprawiły, że nie mogłam się już na niego złościć.
- Dobra skończmy to co nas tu sprowadziło. Im szybciej skończymy, tym szybciej wrócimy do domu, by odpocząć- mówiąc to, połaskotałam Casa po szyi. Na razie wolałam nie prowokować ani niczego w nas nie rozbudzać.
- Zawsze byłeś inny od tamtych matołów. I zawsze jako dziecko ci się dziwiłam. Dlaczego akurat wziąłeś sobie za cel chronić mnie przed nimi? Tam każdy dbał zwykle o siebie. W sumie nasza dwójka pokazała, że nie zawsze tak musi być- podsumowałam, to wspominając, jak później nie przestaliśmy się ze sobą trzymać. A wręcz nasza więź stała się znacznie silniejsza.
Zacisnęłam lekko palce trzymanej przez niego dłoni. Nie ukrywałam, że było mi przyjemnie. Tym bardziej że teraz nie musiałam zastanawiać się, czy dany gest jest właściwy, czy też nie. Wczorajszy wieczór oraz noc pozwoliła nam na większą swobodę między nami. Ale czy jesteśmy pewni, czego naprawdę chcemy? Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, bo nic nas nie goniło. Przez ranę Casa i zbieranie składników musieliśmy być na dłużej w domu. Dawno nas tak długo w nim nie było i to była przyjemna odmiana.
- Nie mówmy już o nich. Wystarczy mi to, że widok jednego z nich sprawił, że zaczęłam panikować. Ich wygląd to coś paskudnego. Dobrze, że już go nie ma- dodałam, czując sporą ulgę. Zerknęłam na pranie, nie bardzo miałam ochotę wszystko teraz prać. Równie dobrze możemy dokończyć to jutro. Wieczorem tu wrócimy lub rano zbierzemy, co wyschło i skończymy to co zostało. Taki pomysł nagle pojawił mi się w głowie.
- Co ty na to byśmy dziś wyprali, tylko większą część rzeczy. A jutro dokończyli? I tak wątpię byśmy dali radę ogarnąć wszystko na raz. Tym razem mamy więcej rzeczy do prania niż zwykle- zerknęłam na brudne rzeczy, które czekały na pranie. Uniosłam rękę, za którą mnie trzymał i przyłożyłam do policzka. Kojące ciepło i ta jego powaga w głosie, sprawiły, że nie mogłam się już na niego złościć.
- Dobra skończmy to co nas tu sprowadziło. Im szybciej skończymy, tym szybciej wrócimy do domu, by odpocząć- mówiąc to, połaskotałam Casa po szyi. Na razie wolałam nie prowokować ani niczego w nas nie rozbudzać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie wiedziałem. Po prostu nie wiedziałem skąd wzięła się ta więź między nami, dlaczego od początku wytworzyliśmy ją taką silną i dlaczego czułem się tak odpowiedzialny za Eri. Może to dlatego, że jako dziecko nigdy nie zaznałem ciepła i miłości, zawsze będąc sam. A kiedy zjawiła się Euricia, która jako jedyna nie znienawidziła mnie na wejściu, chciałem nawiązać z nią więź. Mieć kogoś bliskiego, o kogo mogłem się martwić i kto martwił się o mnie. Ale… o tym przecież doskonale wiedziała.
Uśmiechnąłem się, gdy poczułem uścisk jej dłoni na swojej. Był to znak, że już przestała się gniewać tylko udawała. I to też zaledwie przez dosłownie kilka sekund, bo gdy się ponownie odezwała, już w jej głosie nie było ani odrobiny złości.
- Chyba czytamy sobie w myślach. Dokładnie o tym samym twraz pomyślałem - zaśmiałem się na wspomnienie o praniu. Zdecydowanie nasza więź pozwała nam czytać w sobie jak w książkach, bez żadnych słów.
Pogłaskałem policzek Eri, gdy tylko uniosła wyżej moją dłoń. Chyba znalazłem sobie nowe, ulubione zajęcie. Zaraz po intensywnych zbliżeniach…
Zdecydowanie bardzo spodobał mi się nowy stan rzeczy. Ten dotyk, wciąż przyjemny lecz również czuły i wywołujący dreszcze, gdy tylko palce Eri znalazły się na mojej skórze.
- Wracajmy. Pójdziemy jeszcze na małe zakupy i zrobię twoje ulubione ptysie, co ty na to? Kolację już mamy więc niczym więcej nie musimy się przejmować - uśmiechnąłem się i zanim wstałem, znów złożyłem krótki pocałunek na policzku Eri. To kolejna czynność, którą mogłem dodać do nowo polubionych.
Wstałem, trzymając równocześnie dłoń Eri i pomagając jej się podnieść. Zabrałem też miskę z niedokończonym praniem. Udało nam się zrobić jego większą część, także na jutrzejszy dzień nie mieliśmy już tak wiele. Gdy szliśmy w stronę mieszkania, minęła nas w biegu grupka dzieci. Widząc nas zwolniły, przywitały się i dopiero wróciły do biegu. Dzieciaki mieszkały w tym samym budynku co my, były więc przyzwyczajone do naszej obecności i nawet się nie bały. Co więcej, czasem przychodziły po radę, co wydawało mi się dość śmieszne. W końcu miały od tego swoich rodziców, a także starsze rodzeństwo.
Uśmiechnąłem się, gdy poczułem uścisk jej dłoni na swojej. Był to znak, że już przestała się gniewać tylko udawała. I to też zaledwie przez dosłownie kilka sekund, bo gdy się ponownie odezwała, już w jej głosie nie było ani odrobiny złości.
- Chyba czytamy sobie w myślach. Dokładnie o tym samym twraz pomyślałem - zaśmiałem się na wspomnienie o praniu. Zdecydowanie nasza więź pozwała nam czytać w sobie jak w książkach, bez żadnych słów.
Pogłaskałem policzek Eri, gdy tylko uniosła wyżej moją dłoń. Chyba znalazłem sobie nowe, ulubione zajęcie. Zaraz po intensywnych zbliżeniach…
Zdecydowanie bardzo spodobał mi się nowy stan rzeczy. Ten dotyk, wciąż przyjemny lecz również czuły i wywołujący dreszcze, gdy tylko palce Eri znalazły się na mojej skórze.
- Wracajmy. Pójdziemy jeszcze na małe zakupy i zrobię twoje ulubione ptysie, co ty na to? Kolację już mamy więc niczym więcej nie musimy się przejmować - uśmiechnąłem się i zanim wstałem, znów złożyłem krótki pocałunek na policzku Eri. To kolejna czynność, którą mogłem dodać do nowo polubionych.
Wstałem, trzymając równocześnie dłoń Eri i pomagając jej się podnieść. Zabrałem też miskę z niedokończonym praniem. Udało nam się zrobić jego większą część, także na jutrzejszy dzień nie mieliśmy już tak wiele. Gdy szliśmy w stronę mieszkania, minęła nas w biegu grupka dzieci. Widząc nas zwolniły, przywitały się i dopiero wróciły do biegu. Dzieciaki mieszkały w tym samym budynku co my, były więc przyzwyczajone do naszej obecności i nawet się nie bały. Co więcej, czasem przychodziły po radę, co wydawało mi się dość śmieszne. W końcu miały od tego swoich rodziców, a także starsze rodzeństwo.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Owszem nie podobało mi się to, że się na początku droczył, zamiast mi pomóc. Ale liczyło się, że to zrobił ,więc uznałam, że nie będę już mu tego wypominać. Nie mogliśmy sobie odmówić drobnych czułości, których, przed którymi się wcześniej wstrzymywaliśmy. Bo były zarezerwowane tylko dla naszych partnerów. Sama byłam zaskoczona, że daliśmy się tam wtedy ponieść. Spodziewałam się, że nigdy to nie nastąpi. A jak widać, oboje tego potrzebowaliśmy. Tej bliskości, choć żadne z nas tego nie dostrzegało.
Z tych myśli wyrwał mnie głos Caspera, aż musiałam na niego spojrzeć. Naprawdę teraz tym bardziej miałam wrażenie, że jesteśmy do siebie zbyt podobni. Pewnie to przez to, że spędziliśmy ze sobą prawie całe nasze życie.
- Czasem mnie to wręcz niepokoi, że aż tak dobrze odgadujemy myśli tego drugiego. Ale potem myślę, że wbrew pozorom ułatwia to też wiele spraw- podsumowałam gdy jak sam przyznał , miał taki sam pomysł dotyczący prania.
Zanim zabraliśmy się znowu, do pracy nie mógł sobie odmówić kolejnego dotyku na mej skórze. Posłałam na to tylko lekki uśmiech w jego stronę. Skończyliśmy z większością ciuchów i było jeszcze dość jasno. Nawet nie zerknęłam, o której wyszliśmy z domu. Choć pewnie było wczesne popołudnie. Bo słońce nadal dość mocno grzało. Rozwiesiłam pranie, by wyschło, lepiej korzystać ze słońca, póki jeszcze jest na niebie. Usiedliśmy na chwilę wykończeni. Propozycja Caspera lekko mnie zaskoczyła, w ten bardzo przyjemny sposób. Złapałam go mocniej za rękę, gdy pomagał mi wstać.
- I tak czekają nas zakupy, więc nie mam nic przeciwko. Hmm tylko czemu mam wrażenie, że tymi słodkościami chcesz mnie udobruchać za twoje zachowanie nad rzeką?- spytałam, kiedy byliśmy już niedaleko mieszkania. Tu zastaliśmy dzieci sąsiadów, którzy zawsze cieszyli się na nasz widok. Zdarzało się nawet, że zapraszaliśmy ich na herbatę i ciastka jak jakieś mieliśmy. Jedna z dziewczynek nim odbiegła dziwnie na nas spojrzała, ale po chwili dobiegła, do rodzeństwa. A my weszliśmy do mieszkania, by odstawić, to co było niepotrzebne.
- Wiesz może, dlaczego Sonya się tak na nas dziwnie spojrzała?- mój wzrok skierowałam na Casa. Wtedy przyszła mi do głowy pewna myśl, a jeśli one słyszały to co się tutaj działo? Co prawda nie zachowywaliśmy się głośno, ale kto wie jakiej grubości są tu ściany?
- Nie mów mi, że… mogły coś usłyszeć?- zapytałam go wprost. Niby była taka możliwość, ale wolałam, by jednak to nie było to. Zgarnęłam pieniądze, wręczając je brunetowi. Teraz zakupy, mieliśmy w pobliżu zaufane do tego miejsce. Wyszliśmy z domu, tym razem tak po prostu złapałam go za rękę. Nie umiałam uwolnić się od jego bliskości. Choćby w ten drobny sposób.
- Zazdroszczę ci tego, że masz talent do słodkości. Ja niestety mimo wysiłków nadal często przypalam ciastka- mruknęłam gdy byliśmy już na miejscu, by zakupić potrzebne nam na tę chwilę produkty.
Z tych myśli wyrwał mnie głos Caspera, aż musiałam na niego spojrzeć. Naprawdę teraz tym bardziej miałam wrażenie, że jesteśmy do siebie zbyt podobni. Pewnie to przez to, że spędziliśmy ze sobą prawie całe nasze życie.
- Czasem mnie to wręcz niepokoi, że aż tak dobrze odgadujemy myśli tego drugiego. Ale potem myślę, że wbrew pozorom ułatwia to też wiele spraw- podsumowałam gdy jak sam przyznał , miał taki sam pomysł dotyczący prania.
Zanim zabraliśmy się znowu, do pracy nie mógł sobie odmówić kolejnego dotyku na mej skórze. Posłałam na to tylko lekki uśmiech w jego stronę. Skończyliśmy z większością ciuchów i było jeszcze dość jasno. Nawet nie zerknęłam, o której wyszliśmy z domu. Choć pewnie było wczesne popołudnie. Bo słońce nadal dość mocno grzało. Rozwiesiłam pranie, by wyschło, lepiej korzystać ze słońca, póki jeszcze jest na niebie. Usiedliśmy na chwilę wykończeni. Propozycja Caspera lekko mnie zaskoczyła, w ten bardzo przyjemny sposób. Złapałam go mocniej za rękę, gdy pomagał mi wstać.
- I tak czekają nas zakupy, więc nie mam nic przeciwko. Hmm tylko czemu mam wrażenie, że tymi słodkościami chcesz mnie udobruchać za twoje zachowanie nad rzeką?- spytałam, kiedy byliśmy już niedaleko mieszkania. Tu zastaliśmy dzieci sąsiadów, którzy zawsze cieszyli się na nasz widok. Zdarzało się nawet, że zapraszaliśmy ich na herbatę i ciastka jak jakieś mieliśmy. Jedna z dziewczynek nim odbiegła dziwnie na nas spojrzała, ale po chwili dobiegła, do rodzeństwa. A my weszliśmy do mieszkania, by odstawić, to co było niepotrzebne.
- Wiesz może, dlaczego Sonya się tak na nas dziwnie spojrzała?- mój wzrok skierowałam na Casa. Wtedy przyszła mi do głowy pewna myśl, a jeśli one słyszały to co się tutaj działo? Co prawda nie zachowywaliśmy się głośno, ale kto wie jakiej grubości są tu ściany?
- Nie mów mi, że… mogły coś usłyszeć?- zapytałam go wprost. Niby była taka możliwość, ale wolałam, by jednak to nie było to. Zgarnęłam pieniądze, wręczając je brunetowi. Teraz zakupy, mieliśmy w pobliżu zaufane do tego miejsce. Wyszliśmy z domu, tym razem tak po prostu złapałam go za rękę. Nie umiałam uwolnić się od jego bliskości. Choćby w ten drobny sposób.
- Zazdroszczę ci tego, że masz talent do słodkości. Ja niestety mimo wysiłków nadal często przypalam ciastka- mruknęłam gdy byliśmy już na miejscu, by zakupić potrzebne nam na tę chwilę produkty.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Może masz takie wrażenie, ale pamiętaj, że obiecałem ci je jeszcze zanim wróciliśmy do domu - wyjaśniłem, co było też prawdą. W końcu mieliśmy po powrocie porządnie odpocząć i zjeść coś dobrego, co sami sobie zrobimy. Bardzo brakowało mi tych drobnych rzeczy.
W mieszkaniu głowę Eri zaprzątnęły myśli dotyczące naszej małej sąsiadki. Sam nie zwróciłem uwagi na to, jak dziewczynka nam się przyglądała. Wydawało mi się, że tak jak zawsze, bez specjalnych dziwactw.
- Nie wiem, Eri. Przecież nie unosiłaś głosu prawie wcale. Może łóżko za bardzo nam skrzypiało? - rzuciłem rozbawiony taką myślą. Miałem bardziej interesujące zajęcie niż słuchanie, czy faktycznie łóżko było głośniejsze od nas samych. Z drugiej strony Sonya i jej rodzina mieszkali tuż za ścianą, a te przepuszczały czasem więcej dźwięków niż byśmy chcieli. Z resztą, my ze swojej strony również nie raz słyszeliśmy chwile uniesień innych sąsiadów, zatem jakoś niespecjalnie przejąłem się myślą, że teraz to oni mogli słyszeć nas.
Wychodząc z mieszkania nie spodziewałem się takiego drobnego gestu, jaki wykonała Eri. Nigdy nie chodziliśmy razem za rękę. Może w dzieciństwie, ale to się nie liczyło. Było to jednak bardzo miłe, dlatego wzmocniłem nieco ten uścisk poprzez splecenie palców naszych dłoni.
- Dlatego masz od tego mnie - mruknąłem z uśmiechem. U gospodarza zakupiliśmy potrzebne jaja, mleko i trochę mąki. Nigdy nie trzymaliśmy takich rzeczy w domu, zawsze kupując je świeże w razie potrzeby. Ciągle byliśmy w rozjazdach, dlatego tylko by się u nas psuło, a szkoda jedzenia. Musiałem puścić dłoń Eri, by spakować produkty do płóciennej torby, jaką mieliśmy ze sobą. Kupiliśmy również kilka innych drobiazgów, o których zapomnieliśmy wczoraj, odebraliśmy jedno z zamówień. Tak więc wracając do mieszkania już nie trzymaliśmy się za ręce, mając je zajęte zakupami.
- Jak ja się cieszę, że tylko raz na jakiś czas robimy tak duże zakupy - westchnąłem, czując ból ramion od tego ciężaru. Podczas naszej nieobecności na szczęście nie zdążyło wygasnąć w piecu, było więc przyjemnie i ciepło. Nie czekałem też długo zanim wziąłem do pracy nad odpowiednim ciastem.
W mieszkaniu głowę Eri zaprzątnęły myśli dotyczące naszej małej sąsiadki. Sam nie zwróciłem uwagi na to, jak dziewczynka nam się przyglądała. Wydawało mi się, że tak jak zawsze, bez specjalnych dziwactw.
- Nie wiem, Eri. Przecież nie unosiłaś głosu prawie wcale. Może łóżko za bardzo nam skrzypiało? - rzuciłem rozbawiony taką myślą. Miałem bardziej interesujące zajęcie niż słuchanie, czy faktycznie łóżko było głośniejsze od nas samych. Z drugiej strony Sonya i jej rodzina mieszkali tuż za ścianą, a te przepuszczały czasem więcej dźwięków niż byśmy chcieli. Z resztą, my ze swojej strony również nie raz słyszeliśmy chwile uniesień innych sąsiadów, zatem jakoś niespecjalnie przejąłem się myślą, że teraz to oni mogli słyszeć nas.
Wychodząc z mieszkania nie spodziewałem się takiego drobnego gestu, jaki wykonała Eri. Nigdy nie chodziliśmy razem za rękę. Może w dzieciństwie, ale to się nie liczyło. Było to jednak bardzo miłe, dlatego wzmocniłem nieco ten uścisk poprzez splecenie palców naszych dłoni.
- Dlatego masz od tego mnie - mruknąłem z uśmiechem. U gospodarza zakupiliśmy potrzebne jaja, mleko i trochę mąki. Nigdy nie trzymaliśmy takich rzeczy w domu, zawsze kupując je świeże w razie potrzeby. Ciągle byliśmy w rozjazdach, dlatego tylko by się u nas psuło, a szkoda jedzenia. Musiałem puścić dłoń Eri, by spakować produkty do płóciennej torby, jaką mieliśmy ze sobą. Kupiliśmy również kilka innych drobiazgów, o których zapomnieliśmy wczoraj, odebraliśmy jedno z zamówień. Tak więc wracając do mieszkania już nie trzymaliśmy się za ręce, mając je zajęte zakupami.
- Jak ja się cieszę, że tylko raz na jakiś czas robimy tak duże zakupy - westchnąłem, czując ból ramion od tego ciężaru. Podczas naszej nieobecności na szczęście nie zdążyło wygasnąć w piecu, było więc przyjemnie i ciepło. Nie czekałem też długo zanim wziąłem do pracy nad odpowiednim ciastem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Casper całkiem swobodnie traktował to, że sąsiedzi mogli nas usłyszeć. Może ja też powinnam się tym tak nie przejmować? Tylko że jakoś nie potrafiłam. Pewnie dlatego, że to dla mnie zupełnie nowa sytuacja i też przez to, że to był Cas, czyli ktoś dużo ważniejszy od moich poprzednich miłostek i chciałam, by to, co się między działo było prywatne i tylko dla nas. A spojrzenia sąsiadów w pewien sposób obdarłyby to z tej prywatności. Tak po prostu czułam.
- Nawet tak nie żartuj. Już wolę myśleć, że po prostu to moje przywidzenie, bo dawno tych dzieciaków nie widziałam. Bo inaczej może być …interesująco- mruknęłam, wiedząc, że pewnie będziemy obiektem plotek w naszym budynku. Zwykle nikt tam nie wścibia nosów w nie swoje sprawy, ale my od samego początku wzbudzaliśmy pewne zainteresowanie. Dwójka ludzi odmiennej płci zakupiła mieszkanie, a nie są ani rodzeństwem, ani parą. Nawet nie wiedziałam, czy Cas o tym słyszał, czy po prostu nauczył się to ignorować. Mnie to na początku strasznie krępowało te pytania, jednej z sąsiadek i naszej administratorki kim my właściwie jesteśmy. Niby pytanie było zadane w delikatny sposób, ale i tak ciekawiło mnie czy to faktycznie było normalne.
- Wybacz zamyśliłam się w sumie kiedy się tam wprowadziliśmy od samego początku wzbudzaliśmy niezłe zainteresowanie. Nawet nasza kochana sąsiadka z samej góry szukała w tobie partii dla swej córki . To akurat było dość zabawne- zaśmiałam się, gdy wracaliśmy już z zakupami do domu. Tym razem nie spotkaliśmy już nikogo. Więc tamte niezręczne myśli o naszej nocy mogły na ten moment przestać siedzieć w mej głowie. Ledwo doniosłam swoją torbę, stawiając ją obok zakupów, które niósł Casper.
- I tak zostajemy tu na dłużej. Bo nie wyjadę stąd na nasz urlop, póki twoje ramie nie będzie, na tyle sprawne jak powinno. A niestety ciągle je nadwerężasz- westchnęłam, bo wiedziałam, że nie robi tego specjalnie. Po prostu mamy za dużo do ogarnięcia. A sama nie byłabym w stanie niektórych rzeczy zrobić.
Dałam Casperowi wolną drogę do przygotowania, słodkiego przysmaku. Sama wolałam się w to nie mieszać, bo jeszcze bym coś zepsuła. Zakupy zajęły nam sporo czasu, słońce niedługo miało chylić się ku zachodowi. Dlatego uznałam, że zacznę podgrzewać dla nas kolację. A słodkie będzie idealnym deserem po niej. Na stole też stała fiolka z miksturą , którą pokazałam Casowi przy obiedzie.
Cały czas też gorączkowo myślałam, czy to dobry pomysł na kolejną, tego typu noc. Czy nie lepiej bym uciekła po kolacji do swej sypialni, póki będę mieć na to szanse? Jednak miałam przeczucie, że Cas może przewidzieć taką sytuację.
- Nawet tak nie żartuj. Już wolę myśleć, że po prostu to moje przywidzenie, bo dawno tych dzieciaków nie widziałam. Bo inaczej może być …interesująco- mruknęłam, wiedząc, że pewnie będziemy obiektem plotek w naszym budynku. Zwykle nikt tam nie wścibia nosów w nie swoje sprawy, ale my od samego początku wzbudzaliśmy pewne zainteresowanie. Dwójka ludzi odmiennej płci zakupiła mieszkanie, a nie są ani rodzeństwem, ani parą. Nawet nie wiedziałam, czy Cas o tym słyszał, czy po prostu nauczył się to ignorować. Mnie to na początku strasznie krępowało te pytania, jednej z sąsiadek i naszej administratorki kim my właściwie jesteśmy. Niby pytanie było zadane w delikatny sposób, ale i tak ciekawiło mnie czy to faktycznie było normalne.
- Wybacz zamyśliłam się w sumie kiedy się tam wprowadziliśmy od samego początku wzbudzaliśmy niezłe zainteresowanie. Nawet nasza kochana sąsiadka z samej góry szukała w tobie partii dla swej córki . To akurat było dość zabawne- zaśmiałam się, gdy wracaliśmy już z zakupami do domu. Tym razem nie spotkaliśmy już nikogo. Więc tamte niezręczne myśli o naszej nocy mogły na ten moment przestać siedzieć w mej głowie. Ledwo doniosłam swoją torbę, stawiając ją obok zakupów, które niósł Casper.
- I tak zostajemy tu na dłużej. Bo nie wyjadę stąd na nasz urlop, póki twoje ramie nie będzie, na tyle sprawne jak powinno. A niestety ciągle je nadwerężasz- westchnęłam, bo wiedziałam, że nie robi tego specjalnie. Po prostu mamy za dużo do ogarnięcia. A sama nie byłabym w stanie niektórych rzeczy zrobić.
Dałam Casperowi wolną drogę do przygotowania, słodkiego przysmaku. Sama wolałam się w to nie mieszać, bo jeszcze bym coś zepsuła. Zakupy zajęły nam sporo czasu, słońce niedługo miało chylić się ku zachodowi. Dlatego uznałam, że zacznę podgrzewać dla nas kolację. A słodkie będzie idealnym deserem po niej. Na stole też stała fiolka z miksturą , którą pokazałam Casowi przy obiedzie.
Cały czas też gorączkowo myślałam, czy to dobry pomysł na kolejną, tego typu noc. Czy nie lepiej bym uciekła po kolacji do swej sypialni, póki będę mieć na to szanse? Jednak miałam przeczucie, że Cas może przewidzieć taką sytuację.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Najtrudniejszym zadaniem było odpowiednie uformowanie ciasta na blaszce w odpowiednie kształty. Dziś postawiłem na małe, podłużne niczym eklerki. Nigdy nie robiłem ich w dużych ilościach, gdyż też dla nas wiele nie trzeba było. Wolałem zawsze zrobić mniej niż za dużo, by się zmarnowało. Szczególnie obecnie, gdy musieliśmy sięgnąć do naszych ostatnich oszczędności.
W międzyczasie, gdy w piecu wyrastały eklerki, ugotowałem do nich słodki budyń jaki lubiła Euricia, a także nieco kwaśną polewę z malin. Lubiłem łączyć takie smaki, aby samą słodycz przełamać czymś innym. Eri postanowiła też odgrzać dla nas kolację. Było ciemno, kiedy skończyliśmy jeść kolację. Nasze słodkości potrzebowały jeszcze ostygnąć przez kilka minut zanim będziemy mogli je zjeść.
- Może idź za ten czas się wykąpać, a ja zbiorę pranie. Jeszcze deszcz zacznie padać, a szkoda naszej pracy - oznajmiłem zabierając ze sobą miskę, z której uprzednio wyciągnąłem pozostałe brudne jeszcze ubrania. Oboje czuliśmy się chyba wystarczająco zmęczeni, by nie zwlekać z ostatnimi sprawami. Wolałem usnąć na kanapie przed kominkiem już wykąpany, niż dopiero musieć się myć w chłodnej wodzie i marznąć tuż przed snem.
Dzisiejsza noc nie była tak ciemna. Księżyc jasno oświetlał moją drogę, dzięki czemu bez problemów odnalazłem całe nasze pranie. Na szczęście wiatr nic nie porozrzucał i nie musiałem szukać koszul po najbliższej okolicy. Wracając słuchałem za to dźwięków naszej wioski. Ktoś spieszył się drogą do domu, ktoś inny nawoływał dzieci, aby w końcu skończyły się bawić i wracały. Gdzieś indziej szczekał pies, a naszego budynku słyszałem głośne śmiechy i rozmowy. Bywały momenty, gdy naprawdę zazdrościłem innym rodzinnych relacji. Tego, że zawsze byłem tylko ja i Eri, bo żadne z nas nie miało żadnej rodziny. Czasem zastanawiałem się jakby to było, gdybyśmy mogli spędzać czas wspólnie w większym gronie. Co prawda mieliśmy jakichś tam znajomych, których zapraszaliśmy do siebie czasem lecz to zupełnie coś innego.
Eri nie było w salonie, gdy wróciłem. Może poszła rzeczywiście się umyć bądź przebrać do pokoju. Odstawiłem zatem miskę i poszedłem do części przeznaczonej na kuchnię, skąd zabrałem sobie jednego eklerka. Użyłem nieco malinowej polewy i zjadłem ze smakiem. Z rozbawieniem uznałem, że był to przepis, który zawsze tak dobrze mi wychodził przez wzgląd na to, że najczęściej właśnie to piekłem.
W międzyczasie, gdy w piecu wyrastały eklerki, ugotowałem do nich słodki budyń jaki lubiła Euricia, a także nieco kwaśną polewę z malin. Lubiłem łączyć takie smaki, aby samą słodycz przełamać czymś innym. Eri postanowiła też odgrzać dla nas kolację. Było ciemno, kiedy skończyliśmy jeść kolację. Nasze słodkości potrzebowały jeszcze ostygnąć przez kilka minut zanim będziemy mogli je zjeść.
- Może idź za ten czas się wykąpać, a ja zbiorę pranie. Jeszcze deszcz zacznie padać, a szkoda naszej pracy - oznajmiłem zabierając ze sobą miskę, z której uprzednio wyciągnąłem pozostałe brudne jeszcze ubrania. Oboje czuliśmy się chyba wystarczająco zmęczeni, by nie zwlekać z ostatnimi sprawami. Wolałem usnąć na kanapie przed kominkiem już wykąpany, niż dopiero musieć się myć w chłodnej wodzie i marznąć tuż przed snem.
Dzisiejsza noc nie była tak ciemna. Księżyc jasno oświetlał moją drogę, dzięki czemu bez problemów odnalazłem całe nasze pranie. Na szczęście wiatr nic nie porozrzucał i nie musiałem szukać koszul po najbliższej okolicy. Wracając słuchałem za to dźwięków naszej wioski. Ktoś spieszył się drogą do domu, ktoś inny nawoływał dzieci, aby w końcu skończyły się bawić i wracały. Gdzieś indziej szczekał pies, a naszego budynku słyszałem głośne śmiechy i rozmowy. Bywały momenty, gdy naprawdę zazdrościłem innym rodzinnych relacji. Tego, że zawsze byłem tylko ja i Eri, bo żadne z nas nie miało żadnej rodziny. Czasem zastanawiałem się jakby to było, gdybyśmy mogli spędzać czas wspólnie w większym gronie. Co prawda mieliśmy jakichś tam znajomych, których zapraszaliśmy do siebie czasem lecz to zupełnie coś innego.
Eri nie było w salonie, gdy wróciłem. Może poszła rzeczywiście się umyć bądź przebrać do pokoju. Odstawiłem zatem miskę i poszedłem do części przeznaczonej na kuchnię, skąd zabrałem sobie jednego eklerka. Użyłem nieco malinowej polewy i zjadłem ze smakiem. Z rozbawieniem uznałem, że był to przepis, który zawsze tak dobrze mi wychodził przez wzgląd na to, że najczęściej właśnie to piekłem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Dzień minął nam zdecydowanie za szybko. Wszystko przez to, że spaliśmy do około południa, potem śniadanie jak i obiad minęły też szybciej niż zwykle. Nie licząc już ile czasu, zajęło nam pranie czy późniejsze zakupy. Nie wiedzieć czemu mimo teraz wieczornej pory nie czułam się zmęczona. Ręce owszem mrowiły trochę od tego prania. Tak samo i ramiona, ale ten ból dało się znieść. Był niczym od obrażeń, które czasem zadawały nam demony. A pro po demonów. Musiałam przecież ocenić stan rany Caspera nim pójdziemy spać. Może i nie byłam lekarzem, ale trochę się na tym znałam. Nie raz leczyłam jego obrażenia gdy lekarza nie było w pobliżu. Zajęłam się odkładaniem umytych naczyń na półki gdy Cas zdecydował się zebrać nasze pranie z dworu.
- Dobry pomysł, ja w tym czasie skończę sprzątać do końca kuchnię. Tylko wiesz, uważaj na siebie i nie zgrywaj bohatera- mówiąc to, miałam na myśli, by nie natknął się na jakichś pijaczków idących do pobliskich tawern. Dobrze, że żadne z nas nie lubiło tego typu rozrywek. Umyłam stół oraz podłogę, bo tak zakurzonej tak dawno nie wdziałam. Nieco tym zmęczona poszłam do siebie uporządkować szafę, by zrobić miejsce na półce i włożyć rzeczy, które przyniesie Cas. Trochę to trwało, bo gdy wyszłam z pokoju, zastałam bruneta pałaszującego nasz deser. Sama chętnie sięgnęłam, po jednego z nich korzystając, też z polewy, którą zrobił. To się nie zmieniło miał w tym talent.
- Gdybyś nie został tym, kim jesteś, musiałbyś iść na cukiernika. To jest wspaniałe. Tego smaku nie da się opisać, wyszły ci naprawdę dobre- mówiąc to, oblizałam palce z kremu, który na nich został. Aż miałam ochotę na jeszcze jednego, więc sięgnęłam, po niego też zjadając. Było mi teraz za słodko, ale nie przejmowałam się tym. Umyłam ręce, wycierając je o ręcznik. Dołożyłam dwa drwa do kominka, by na dłużej starczyło. Spojrzałam na Caspera.
- Jak zjesz to przed kąpielą i spaniem chce obejrzeć twoje ramię. I nie przyjmuje odmowy. Chyba że chcesz bym, jutro poprosiła o wizytę doktora Marcha?- spytałam nieco złośliwie mężczyznę. Wiedziałam, że za nim nie przepadał. Ale w sumie był to jedyny medyk, który mógł być śmiało nazywany lekarzem, a nie szarlatanem. Miałam też już w planach wziąć solidną kąpiel . Tak dawno nie byłam w naszym mieszkaniu, że jakoś nie chciało mi się teraz go opuszczać. Poza tym wypada też jutro odebrać pocztę, bo pewnie coś do nas przyszło.
- Masz już odłożone pieniądze dla naszej administratorki? Czy zapłacimy jej, jak już będziemy wyjeżdżać na urlop? Nigdy nie pamiętam, jak się z nią umawiałeś w tym temacie- przyznałam. Bo co tu ukrywać, to nie ja załatwiałam formalności. Tym zwykle zajmował się u nas Cas.
- Dobry pomysł, ja w tym czasie skończę sprzątać do końca kuchnię. Tylko wiesz, uważaj na siebie i nie zgrywaj bohatera- mówiąc to, miałam na myśli, by nie natknął się na jakichś pijaczków idących do pobliskich tawern. Dobrze, że żadne z nas nie lubiło tego typu rozrywek. Umyłam stół oraz podłogę, bo tak zakurzonej tak dawno nie wdziałam. Nieco tym zmęczona poszłam do siebie uporządkować szafę, by zrobić miejsce na półce i włożyć rzeczy, które przyniesie Cas. Trochę to trwało, bo gdy wyszłam z pokoju, zastałam bruneta pałaszującego nasz deser. Sama chętnie sięgnęłam, po jednego z nich korzystając, też z polewy, którą zrobił. To się nie zmieniło miał w tym talent.
- Gdybyś nie został tym, kim jesteś, musiałbyś iść na cukiernika. To jest wspaniałe. Tego smaku nie da się opisać, wyszły ci naprawdę dobre- mówiąc to, oblizałam palce z kremu, który na nich został. Aż miałam ochotę na jeszcze jednego, więc sięgnęłam, po niego też zjadając. Było mi teraz za słodko, ale nie przejmowałam się tym. Umyłam ręce, wycierając je o ręcznik. Dołożyłam dwa drwa do kominka, by na dłużej starczyło. Spojrzałam na Caspera.
- Jak zjesz to przed kąpielą i spaniem chce obejrzeć twoje ramię. I nie przyjmuje odmowy. Chyba że chcesz bym, jutro poprosiła o wizytę doktora Marcha?- spytałam nieco złośliwie mężczyznę. Wiedziałam, że za nim nie przepadał. Ale w sumie był to jedyny medyk, który mógł być śmiało nazywany lekarzem, a nie szarlatanem. Miałam też już w planach wziąć solidną kąpiel . Tak dawno nie byłam w naszym mieszkaniu, że jakoś nie chciało mi się teraz go opuszczać. Poza tym wypada też jutro odebrać pocztę, bo pewnie coś do nas przyszło.
- Masz już odłożone pieniądze dla naszej administratorki? Czy zapłacimy jej, jak już będziemy wyjeżdżać na urlop? Nigdy nie pamiętam, jak się z nią umawiałeś w tym temacie- przyznałam. Bo co tu ukrywać, to nie ja załatwiałam formalności. Tym zwykle zajmował się u nas Cas.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Lata praktyki. Szkoda, że nic innego tak nie powala na kolana - uśmiechnąłem się nieco na ten drobny komplement. Fakt, żadne z nas nie było super kucharzami, często zdarzały nam się wypadki w kuchni jeśli zachciało nam się w niej eksperymentować. Potrafiliśmy zrobić proste, smaczne dania, ale nic skomplikowanego. W dodatku każde z nas miało swoje popisowe danie. Eri kurczaka w ziołach, a ja właśnie ten deser.
- To już chociaż po kąpieli, żebym nie zamoczył opatrunku - uznalem, biorąc się za trzeci kawałek. Dawno nie jadłem nic słodkiego i czasem brakowało mi tego smaku.
- Mhm, jutro do niej pójdę - dobrze, że Eri mi o tym przypomniała. Zapomniałem całkowicie o tej opłacie. Płaciliśmy zawsze w terminie, a jeśli wiedziałem, że nas dłużej nie będzie, opłacałem z góry pewien okres. Administratorka była bardzo skrupulatna i dokuczała dopłatę za każdy dzień opóźnienia, dlatego pilnowałem tego. W końcu dzięki niej żyło nam się całkiem spokojnie i nie musieliśmy się martwić, że ktoś mógłby nas okraść.
Później Eri poszła się kąpać, a ja w międzyczasie zrobiłem porządek z praniem. Poskładane schowałem do swojej szafy, a ubrania Eri położyłem na jej łóżku. Również zmieniłem swoją pościel, którą rankiem musiałem zdjąć i wyprać. Od razu przypomniały mi się tamte chwile, ale… również to, że Euricia chciała odpocząć, dlatego wolałem odpuścić i nie robić sobie nadziei.
Moja rana wcale nie była w takim złym stanie. Co prawda goiła się gorzej niż te zwykłe lecz w końcu została zrobiona i zanieczyszczona przez demona, nie było więc co się dziwić. Z tego powodu po mojej kąpieli Eri szybko uwinęła się z opatrunkiem, dzięki czemu mogliśmy pójść spać i odpocząć.
Następny ranek już był bardziej… zwyczajny. Wstałem pierwszy, co nie było niczym nowym. Euricia zawsze lubiła długo spać. Pościeliłem łóżko, ubrałem się, a po porannej toalecie zabrałem się za czyszczenie pieca i rozpalanie w nim na nowo. Całe szczęście w poprzednim miesiącu zadbaliśmy o zapasy drewna i nasza piwnica była nim wypełniona niemal po brzegi. Nie licząc szafki przy drzwiach, gdzie trzymaliśmy słoiki z przetworami. Tak na cięższe czasy.
Kiedy ogień już zajął grubsze drwa, wyszedłem po kilka rzeczy na śniadanie. Zupy zostało nam tylko na obiad, a potrzebowałem świeżego pieczywa, kilka jajek i trochę masła, by zrobić nam jajecznicę. Cebula jeszcze została z wczoraj. W domu otworzyłem wszystkie okna, by wywietrzyć mieszkanie przy okazji. Podczas smażenia słyszałem przez to krzątaniny u sąsiadów. Zapachy sugerowały, że również przygotowywali posiłki. Wielu mężczyzn wychodziło też do pracy. Pracowali na targowisku lub w pobliskim tartaku oraz u kamieniarza. Większość zdecydowanie również w polu, zbierając plony przed nadejściem zimy. Przy tym zadaniu pomagały im kobiety, a często i starsze dzieci. Nasze miasteczko nie należało do biednych ani zbyt bogatych, ale posiadało za to mądrego sołtysa, dzięki czemu było w miarę samowystarczalne. Właśnie dlatego razem z Eri postanowiliśmy się tutaj osiedlić. Pomijając fakt zamkniętego kręgu po drugiej stronie strumienia, to potrzebowaliśmy spokoju. Z dala od prawdziwych egzorcystów, dzięki czemu nie narzekaliśmy na brak pracy, a także z dala od króla i jego ludzi, który mógłby nas kontrolować.
- Eri, wstawaj już! - zapukałem do jej drzwi, po czym lekko je uchyliłem. - Śniadanie gotowe - powiedziałem, widząc jak zaczyna się już wiercić w łóżku. Dopiero potem naszykowałem dwa talerze, a na trzecim umieściłem resztę wczorajszych ptysi.
- To już chociaż po kąpieli, żebym nie zamoczył opatrunku - uznalem, biorąc się za trzeci kawałek. Dawno nie jadłem nic słodkiego i czasem brakowało mi tego smaku.
- Mhm, jutro do niej pójdę - dobrze, że Eri mi o tym przypomniała. Zapomniałem całkowicie o tej opłacie. Płaciliśmy zawsze w terminie, a jeśli wiedziałem, że nas dłużej nie będzie, opłacałem z góry pewien okres. Administratorka była bardzo skrupulatna i dokuczała dopłatę za każdy dzień opóźnienia, dlatego pilnowałem tego. W końcu dzięki niej żyło nam się całkiem spokojnie i nie musieliśmy się martwić, że ktoś mógłby nas okraść.
Później Eri poszła się kąpać, a ja w międzyczasie zrobiłem porządek z praniem. Poskładane schowałem do swojej szafy, a ubrania Eri położyłem na jej łóżku. Również zmieniłem swoją pościel, którą rankiem musiałem zdjąć i wyprać. Od razu przypomniały mi się tamte chwile, ale… również to, że Euricia chciała odpocząć, dlatego wolałem odpuścić i nie robić sobie nadziei.
Moja rana wcale nie była w takim złym stanie. Co prawda goiła się gorzej niż te zwykłe lecz w końcu została zrobiona i zanieczyszczona przez demona, nie było więc co się dziwić. Z tego powodu po mojej kąpieli Eri szybko uwinęła się z opatrunkiem, dzięki czemu mogliśmy pójść spać i odpocząć.
Następny ranek już był bardziej… zwyczajny. Wstałem pierwszy, co nie było niczym nowym. Euricia zawsze lubiła długo spać. Pościeliłem łóżko, ubrałem się, a po porannej toalecie zabrałem się za czyszczenie pieca i rozpalanie w nim na nowo. Całe szczęście w poprzednim miesiącu zadbaliśmy o zapasy drewna i nasza piwnica była nim wypełniona niemal po brzegi. Nie licząc szafki przy drzwiach, gdzie trzymaliśmy słoiki z przetworami. Tak na cięższe czasy.
Kiedy ogień już zajął grubsze drwa, wyszedłem po kilka rzeczy na śniadanie. Zupy zostało nam tylko na obiad, a potrzebowałem świeżego pieczywa, kilka jajek i trochę masła, by zrobić nam jajecznicę. Cebula jeszcze została z wczoraj. W domu otworzyłem wszystkie okna, by wywietrzyć mieszkanie przy okazji. Podczas smażenia słyszałem przez to krzątaniny u sąsiadów. Zapachy sugerowały, że również przygotowywali posiłki. Wielu mężczyzn wychodziło też do pracy. Pracowali na targowisku lub w pobliskim tartaku oraz u kamieniarza. Większość zdecydowanie również w polu, zbierając plony przed nadejściem zimy. Przy tym zadaniu pomagały im kobiety, a często i starsze dzieci. Nasze miasteczko nie należało do biednych ani zbyt bogatych, ale posiadało za to mądrego sołtysa, dzięki czemu było w miarę samowystarczalne. Właśnie dlatego razem z Eri postanowiliśmy się tutaj osiedlić. Pomijając fakt zamkniętego kręgu po drugiej stronie strumienia, to potrzebowaliśmy spokoju. Z dala od prawdziwych egzorcystów, dzięki czemu nie narzekaliśmy na brak pracy, a także z dala od króla i jego ludzi, który mógłby nas kontrolować.
- Eri, wstawaj już! - zapukałem do jej drzwi, po czym lekko je uchyliłem. - Śniadanie gotowe - powiedziałem, widząc jak zaczyna się już wiercić w łóżku. Dopiero potem naszykowałem dwa talerze, a na trzecim umieściłem resztę wczorajszych ptysi.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Przystałam na jego decyzję i zajęłam się opatrunkiem po tym jak wrócił z kąpieli. Robiłam to tak delikatnie by go nie kusić i nie przypominać w żaden sposób o tym, że rozważał dziś kolejną tak samą intensywną noc. Bo tak naprawdę nie czułam się na nią w pełni sił. Za bardzo nas poniosło, bym nie czuła skutków jeszcze dzisiaj. Tym bardziej że moje ciało od dawna nie miało tego rodzaju aktywności. Cieszyłam się, że uszanował moją decyzję i jednak żadnym bardziej intymnym gestem nie zagarnął do swej sypialni. Gdy tylko skończyłam się zajmować raną, poszłam się wykąpać. Co trochę trwało, bo nie chciało mi się wychodzić z łazienki. Gdy tylko ją opuściłam, ubrana w koszulę nocną zastałam ubrania z dworu pozostawione na łóżku. Od razu umieściłam je w szafie i odkorkowałam fiolkę z miksturą. To, że dziś do niczego nie dojdzie, nie znaczy, że nie muszę jej brać. Teraz już tak będzie, muszę znów do niej przywyknąć.
- Obrzydlistwo potwornie słone- skrzywiłam się po jej opróżnieniu. Poszłam zwyczajnie spać. Padłam tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy to się zdarzyło. Ale jedno wiedziałam na pewno przyjemnie spało mi się we własnym łóżku. I najchętniej sypiałabym w nim cały czas, ale niestety nie zawsze było to możliwe. Zwłaszcza gdy mieliśmy zlecenia z dala od domu.
Nie wiem, ile spałam, ale obudził mnie głos Casa każącego mi wstać na śniadanie. Ten już był na nogach? Ale jak to? Czyżbym tym razem ja spała do późna? Czułam się, jakbyśmy zamienili się rolami. Podniosłam się na łóżku spoglądając na Caspera.
- Już wstaję, daj mi się ogarnąć. To trochę zajmie- po czym wstałam z posłania, od razu je ścieląc. Podeszłam do szafy, dziś postawiłam, na sukienkę była skromna i granatowa z grubym materiałem wiązanym w talii. Poza tym miała guziki na dekolcie o jeden zapinany z tyłu. Po wykonaniu porannych czynności w łazience pojawiłam się na śniadaniu. Zajmując miejsce, przy stole.
- Coś nie tak? Mam się przebrać?- spytałam, widząc, jak patrzy, w co się ubrałam. Co prawda rzadko ją nosiłam. Ale miałam na ten moment dość spodni. Może i były praktyczne, ale dziś byliśmy w domu. Zajęłam się śniadaniem. By następnie zerknąć znów na Casa z lekkim rozbawieniem.
- Wiesz, co mnie rozbawiło? Zawsze byłeś dociekliwy, chciałeś, wiedzieć co się dzieje. Tak jak wtedy w kuchni, ale chyba nie przewidziałeś, że dowiesz się czegoś takiego, a raczej, że oboje odkryjemy coś takiego – zauważyłam, nie przestając się lekko uśmiechać. Czy żałowałam? Oczywiście, że nie.
- Mamy jeszcze w najlepszym wypadku cztery w najgorszym tydzień przebywania w domu. Dawno na tak długo nie wracaliśmy. Ale nie ukrywam, że tęskniłam za tym miejscem na ziemi, które zostało naszym domem.
Kończyłam śniadanie, by następnie złapać za słodkość, której nie mogłam się oprzeć. Choć nawet ptysie były niczym w porównaniu z…
- One są bardzo słodkie, ale znam coś, co jest jeszcze słodsze od nich- mówiąc to, spojrzałam wymownie na Casa, a raczej na jego usta. I to nie z powodu tamtego miodu. Tylko naprawdę tak uważałam.
- Obrzydlistwo potwornie słone- skrzywiłam się po jej opróżnieniu. Poszłam zwyczajnie spać. Padłam tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy to się zdarzyło. Ale jedno wiedziałam na pewno przyjemnie spało mi się we własnym łóżku. I najchętniej sypiałabym w nim cały czas, ale niestety nie zawsze było to możliwe. Zwłaszcza gdy mieliśmy zlecenia z dala od domu.
Nie wiem, ile spałam, ale obudził mnie głos Casa każącego mi wstać na śniadanie. Ten już był na nogach? Ale jak to? Czyżbym tym razem ja spała do późna? Czułam się, jakbyśmy zamienili się rolami. Podniosłam się na łóżku spoglądając na Caspera.
- Już wstaję, daj mi się ogarnąć. To trochę zajmie- po czym wstałam z posłania, od razu je ścieląc. Podeszłam do szafy, dziś postawiłam, na sukienkę była skromna i granatowa z grubym materiałem wiązanym w talii. Poza tym miała guziki na dekolcie o jeden zapinany z tyłu. Po wykonaniu porannych czynności w łazience pojawiłam się na śniadaniu. Zajmując miejsce, przy stole.
- Coś nie tak? Mam się przebrać?- spytałam, widząc, jak patrzy, w co się ubrałam. Co prawda rzadko ją nosiłam. Ale miałam na ten moment dość spodni. Może i były praktyczne, ale dziś byliśmy w domu. Zajęłam się śniadaniem. By następnie zerknąć znów na Casa z lekkim rozbawieniem.
- Wiesz, co mnie rozbawiło? Zawsze byłeś dociekliwy, chciałeś, wiedzieć co się dzieje. Tak jak wtedy w kuchni, ale chyba nie przewidziałeś, że dowiesz się czegoś takiego, a raczej, że oboje odkryjemy coś takiego – zauważyłam, nie przestając się lekko uśmiechać. Czy żałowałam? Oczywiście, że nie.
- Mamy jeszcze w najlepszym wypadku cztery w najgorszym tydzień przebywania w domu. Dawno na tak długo nie wracaliśmy. Ale nie ukrywam, że tęskniłam za tym miejscem na ziemi, które zostało naszym domem.
Kończyłam śniadanie, by następnie złapać za słodkość, której nie mogłam się oprzeć. Choć nawet ptysie były niczym w porównaniu z…
- One są bardzo słodkie, ale znam coś, co jest jeszcze słodsze od nich- mówiąc to, spojrzałam wymownie na Casa, a raczej na jego usta. I to nie z powodu tamtego miodu. Tylko naprawdę tak uważałam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strój Eri trochę mnie zaskoczył. To nie tak, że nie widywałem jej w sukienkach, po prostu używała ich dość rzadko. W pracy preferowała spodnie ze względu na ich praktyczność. Kiedy wracaliśmy do domu bywało różnie lecz tą sukienkę widywałem najrzadziej ze wszystkich. Zapomniałem nawet, że w ogóle taką miała, dopóki jej nie ubrała. Wyglądała w niej… po prostu inaczej. Nie jak partnerka w pracy, bardziej jak partnerka w życiu.
Posłałem jej uśmiech, kręcąc lekko głową. Nie widziałem powodów, dla których miałaby się przebierać. Wręcz przeciwnie, powinna tak ładnie ubierać się częściej.
- Wiesz Eri, bardzo żałuję tamtego wieczoru, że wydarzył się tak późno - powiedziałem to, co chyba oboje sobie myśleliśmy. Niepotrzebnie szukaliśmy szczęścia u boku kogoś innego, skoro mieliśmy siebie na co dzień.
- Poza tym widzę, że się dzisiaj dobrze wyspałaś i wypoczęłaś - powiedziałem w odpowiedzi na jej słowa odnośnie słodkości, po skończeniu śniadania, gdy pozostał nam już tylko deser.
- Ale nie drażnij się ze mną w ten sposób, bo dziś też czeka nas pracowity dzień - po zjedzeniu ptysia zostały jeszcze dwa, które przesunąłem wraz z talerzem w stronę kobiety. Zebrałem za to resztę brudnych. - John mówił, że rankiem dostarczy nam zamówione kamienie i te sproszkowane również więc powinien być lada moment. Mamy też pranie do skończenia. Muszę odwiedzić administratorkę i chyba powinniśmy zawitać do zielarza, bo nasze zapasy maści przeciwbólowej skończą się zanim moje ramię wydobrzeje - mówiłem, wyjaśniając Eri plany na dzisiejszy dzień. Również w ten sposób próbowałem nie myśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdybyśmy nie musieli nic więcej robić. Stanąłem przy kobiecie, chcąc zabrać od niej pusty talerz. Lecz zanim to zrobiłem nachyliłem się bliżej niej i ująłem delikatnie dłonią jej twarz, by na mnie spojrzała.
- Jednak jeśli będziesz dalej się tak ze mną droczyć, to wieczór mamy cały dla siebie - mruknąłem cicho, składając przy tym na ustach Eri pocałunek. Cóż, dla mnie ich smak tak samo nie miał sobie równych. Dopiero wtedy odsunąłem się i zabrałem za sprzątanie po śniadaniu.
Posłałem jej uśmiech, kręcąc lekko głową. Nie widziałem powodów, dla których miałaby się przebierać. Wręcz przeciwnie, powinna tak ładnie ubierać się częściej.
- Wiesz Eri, bardzo żałuję tamtego wieczoru, że wydarzył się tak późno - powiedziałem to, co chyba oboje sobie myśleliśmy. Niepotrzebnie szukaliśmy szczęścia u boku kogoś innego, skoro mieliśmy siebie na co dzień.
- Poza tym widzę, że się dzisiaj dobrze wyspałaś i wypoczęłaś - powiedziałem w odpowiedzi na jej słowa odnośnie słodkości, po skończeniu śniadania, gdy pozostał nam już tylko deser.
- Ale nie drażnij się ze mną w ten sposób, bo dziś też czeka nas pracowity dzień - po zjedzeniu ptysia zostały jeszcze dwa, które przesunąłem wraz z talerzem w stronę kobiety. Zebrałem za to resztę brudnych. - John mówił, że rankiem dostarczy nam zamówione kamienie i te sproszkowane również więc powinien być lada moment. Mamy też pranie do skończenia. Muszę odwiedzić administratorkę i chyba powinniśmy zawitać do zielarza, bo nasze zapasy maści przeciwbólowej skończą się zanim moje ramię wydobrzeje - mówiłem, wyjaśniając Eri plany na dzisiejszy dzień. Również w ten sposób próbowałem nie myśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdybyśmy nie musieli nic więcej robić. Stanąłem przy kobiecie, chcąc zabrać od niej pusty talerz. Lecz zanim to zrobiłem nachyliłem się bliżej niej i ująłem delikatnie dłonią jej twarz, by na mnie spojrzała.
- Jednak jeśli będziesz dalej się tak ze mną droczyć, to wieczór mamy cały dla siebie - mruknąłem cicho, składając przy tym na ustach Eri pocałunek. Cóż, dla mnie ich smak tak samo nie miał sobie równych. Dopiero wtedy odsunąłem się i zabrałem za sprzątanie po śniadaniu.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Czego jak czego, ale teraz byłam pewna, że szukanie kogoś dla siebie mieliśmy już zakończone. W sumie gdyby nie tamta noc, zapewne nadal byśmy wplątywali się w związki bez przyszłości. Lub łudzili się z kimś innym, że to ta jedyna dla nas osoba. Tamten namiętny czas pokazał nam, że cały czas byliśmy w błędzie. I to tylko dlatego, że baliśmy się zaryzykować. Owszem istniała obawa, że Cas mnie odrzuci, bo nie byłam w jego typie czy coś w tym stylu. Nie wiedziałam, czy on kiedykolwiek myślał o mnie w tych kategoriach co ja czasem o nim? Jedyne co mnie powstrzymywało, było to, że traktowałam go jak rodzinę i uważałam to za nienormalne by czuć coś takiego do niego. Na to co dam przyznał posłałam mu szczery uśmiech myślałam tak samo jak on. Na moją niewinną zaczepkę zareagował, tak jak się mogłam tego spodziewać.
- Przecież zawsze się z tobą drażnię i to się nie zmieni Cas. Może jedynie zmieniło się to, że lepiej wyłapujesz ukryte w tym podteksty. A może to ta jedna noc ze mną już ci w tym sporo pomogła?- spytałam go, mrużąc lekko oczy. Jednak miał rację, nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Nie, kiedy mamy tyle do roboty. I jeszcze tyle spraw do załatwienia. Pocieszałam się tym, że im więcej zrobimy w najbliższych dniach, tym więcej spokoju czeka nas później. I to była jedna z lepszych wiadomości.
- Nie ma co, dzisiaj też mamy sporo rzeczy w planach. W sumie jak zawsze kiedy wracamy do domu. Tylko tym razem nie było nas dłużej niż zwykle- podsumowałam, licząc, że jednak to była ostatnia tak długa wyprawa. Nie chodziło o to, że tego nie lubiłam. Bo praca zawsze mnie nakręcała i uwielbiałam poznawać nowe miejsca. Tylko powrót później wymagał ode mnie trochę czasu, by się ponownie przyzwyczaić do tych domowych odgłosów.
Nie wiedziałam, czy Cas też miewał takie problemy czy tylko ja byłam tak wrażliwa, przez to, że wyczuwanie energii czy aur towarzyszyło mi na co dzień. Zjadłam resztę ptysiów, zanim jednak odebrał ode mnie talerz, poczułam dotyk jego palców na mej skórze. Patrzyliśmy, sobie w oczy. A jego kolejne słowa sprawiły, że przez moje ciało przeszedł wyczuwalny dreszcz. Który tylko się wzmógł przez jego pocałunek. Który trwał zdecydowanie za krótko. Gdy tylko poszedł umyć resztę naczyń, wstałam z krzesła i podeszłam do niego, wtulając się w jego plecy. Nie mogłam się przed tym powstrzymać.
- I kto tu kogo drażni? Mam ci przypomnieć, że tamtejsza noc na dobre też się zaczęła od twojego pocałunku? Jesteś okrutny, tak się nade mną znęcając- udawałam, że się na niego skarżę ciekawa jego reakcji. Nie było mi jednak dane jej poznać, bo rozległo się charakterystyczne pukanie do drzwi. Naprawdę teraz?
- To na pewno John miałeś rację z tym jego dość wczesnym pojawieniem się u nas- mówiąc to, odkleiłam się od jego ciała, by przyjąć naszego dobrego znajomego dostawcę.
- Przecież zawsze się z tobą drażnię i to się nie zmieni Cas. Może jedynie zmieniło się to, że lepiej wyłapujesz ukryte w tym podteksty. A może to ta jedna noc ze mną już ci w tym sporo pomogła?- spytałam go, mrużąc lekko oczy. Jednak miał rację, nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Nie, kiedy mamy tyle do roboty. I jeszcze tyle spraw do załatwienia. Pocieszałam się tym, że im więcej zrobimy w najbliższych dniach, tym więcej spokoju czeka nas później. I to była jedna z lepszych wiadomości.
- Nie ma co, dzisiaj też mamy sporo rzeczy w planach. W sumie jak zawsze kiedy wracamy do domu. Tylko tym razem nie było nas dłużej niż zwykle- podsumowałam, licząc, że jednak to była ostatnia tak długa wyprawa. Nie chodziło o to, że tego nie lubiłam. Bo praca zawsze mnie nakręcała i uwielbiałam poznawać nowe miejsca. Tylko powrót później wymagał ode mnie trochę czasu, by się ponownie przyzwyczaić do tych domowych odgłosów.
Nie wiedziałam, czy Cas też miewał takie problemy czy tylko ja byłam tak wrażliwa, przez to, że wyczuwanie energii czy aur towarzyszyło mi na co dzień. Zjadłam resztę ptysiów, zanim jednak odebrał ode mnie talerz, poczułam dotyk jego palców na mej skórze. Patrzyliśmy, sobie w oczy. A jego kolejne słowa sprawiły, że przez moje ciało przeszedł wyczuwalny dreszcz. Który tylko się wzmógł przez jego pocałunek. Który trwał zdecydowanie za krótko. Gdy tylko poszedł umyć resztę naczyń, wstałam z krzesła i podeszłam do niego, wtulając się w jego plecy. Nie mogłam się przed tym powstrzymać.
- I kto tu kogo drażni? Mam ci przypomnieć, że tamtejsza noc na dobre też się zaczęła od twojego pocałunku? Jesteś okrutny, tak się nade mną znęcając- udawałam, że się na niego skarżę ciekawa jego reakcji. Nie było mi jednak dane jej poznać, bo rozległo się charakterystyczne pukanie do drzwi. Naprawdę teraz?
- To na pewno John miałeś rację z tym jego dość wczesnym pojawieniem się u nas- mówiąc to, odkleiłam się od jego ciała, by przyjąć naszego dobrego znajomego dostawcę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Oboje drażniliśmy się wzajemnie. I wcale nie trzeba było nam wiele. Mały pocałunek, drobny dotyk, by na nowo rozbudzić nasze wyobraźnie. Pewnie gdybym nie miał obecnie zajętych rąk, Eri nie przytulała się do pleców tylko normalnie, a do drzwi nie pukał John, jej usta z pewnością należałyby do mnie przez najbliższy, długi czas. Lub chociaż gdyby wyeliminować ten ostatni problem, też byłoby dobrze. Niestety w obecnej sytuacji nie mogliśmy pozwolić sobie na żadne czułości.
Odłożyłem ostatni talerz na czystą ściereczkę, aby wysechł, podczas gdy Eri otwierała drzwi naszemu dostawcy. Zjawił się wraz ze swoimi dwoma synami. Każdy z nich dźwigał pokaźny worek z niezbędnymi nam materiałami do pracy.
- Polecamy się na przyszłość - powiedział zdyszany John, gdy zrzucił ze swych barków worek i ustawił go we wskazanym miejscu.
- Jasne. Macie u nas usługi z rabatem - uśmiechnąłem się lekko żartując.
- Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał z nich skorzystać - machnął ręką ręką nie bardzo zadowolony z obiecanego rabatu, po czym cała trójka wróciła do swojej pracy. Za towar zapłaciłem wcześniej i na szczęście nie musieliśmy już nic dopłacać. Po wyjściu mężczyzn spojrzałem ponownie na Eri. Moje ciało wciąż odczuwało jej ciepły dotyk i chciało go więcej.
- Eri, weź mydło, idziemy nad strumień - pokręciłem głową, chcąc odgonić od siebie wszystkie te myśli. Zapakowałem do miski wszystkie niewyprane ubrania. Najpierw to, co musiało zostać zrobione. Potem cała reszta. Pierwsze obowiązki, później przyjemności. Tak działaliśmy i tak powinno pozostać. Poza tym im szybciej się z tym uwiniemy, tym więcej pozostanie czasu tylko dla nas.
Odłożyłem ostatni talerz na czystą ściereczkę, aby wysechł, podczas gdy Eri otwierała drzwi naszemu dostawcy. Zjawił się wraz ze swoimi dwoma synami. Każdy z nich dźwigał pokaźny worek z niezbędnymi nam materiałami do pracy.
- Polecamy się na przyszłość - powiedział zdyszany John, gdy zrzucił ze swych barków worek i ustawił go we wskazanym miejscu.
- Jasne. Macie u nas usługi z rabatem - uśmiechnąłem się lekko żartując.
- Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał z nich skorzystać - machnął ręką ręką nie bardzo zadowolony z obiecanego rabatu, po czym cała trójka wróciła do swojej pracy. Za towar zapłaciłem wcześniej i na szczęście nie musieliśmy już nic dopłacać. Po wyjściu mężczyzn spojrzałem ponownie na Eri. Moje ciało wciąż odczuwało jej ciepły dotyk i chciało go więcej.
- Eri, weź mydło, idziemy nad strumień - pokręciłem głową, chcąc odgonić od siebie wszystkie te myśli. Zapakowałem do miski wszystkie niewyprane ubrania. Najpierw to, co musiało zostać zrobione. Potem cała reszta. Pierwsze obowiązki, później przyjemności. Tak działaliśmy i tak powinno pozostać. Poza tym im szybciej się z tym uwiniemy, tym więcej pozostanie czasu tylko dla nas.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Szczerze zaskoczyło mnie to, ile tego wszystkiego zamówiliśmy. Wiedziałam, że to się nie zmarnuje i lepiej mieć zapas. Ale wolałam nawet nie myśleć, ile pieniędzy na to poszło. Nasza profesja do tanich nie należała a poza tym składniki, których używaliśmy, też musiały być dobrej jakości. Gdyż słabe materiały nie zawsze mogły dobrze zadziałać. Może dlatego tak dobrze sobie radziliśmy? Bo nie żałowaliśmy pieniędzy, by zapewnić sobie jak i innym bezpieczeństwo? Zapewne poczęstowałabym ich herbatą za pomoc, gdyby nie to, że spieszyli się do pracy. A do nas miał z tym zamówieniem po drodze do niej. Uśmiechnęłam się do nich gdy po dostarczeniu naszego zamówienia mieli wychodzić.
- Na pewno jeszcze nie raz skorzystamy z twojej pomocy. Jesteś jednym z najlepszych dostawców w miasteczku- pochwaliłam go, na co John mrugnął tylko do mnie po przyjacielsku. Po czym wyszedł wraz z synami. Spojrzałam na Casa, wypada zabrać te składniki do naszego małego gabinetu. Już miałam to zasugerować gdy brunet kazał mi zabrać mydło, bo wypadało dokończyć pranie naszych rzeczy. Póki słońce było na niebie, trzeba było korzystać z ładnej pogody.
- Już biorę, im szybciej wszystko ogarniemy, tym lepiej dla nas- uśmiechnęłam się do niego zadziornie. Nie wiem jak w jego przypadku, ale mi nadal było trochę gorąco przez dotyk z jego skórą. Wyszliśmy z mieszkania gotowi do dokończenia jutrzejszego prania. Droga nad rzekę nie trwała długo. Po chwili zabraliśmy się do pracy, nie patrząc na siebie, by nie kusić nawzajem.
- Muszę przyznać, że pranie jest najmniej ulubioną czynnością. Nie dość, że jest męczącą, to jeszcze zajmuje strasznie dużo czasu- stwierdziłam, patrząc jak coraz mniej ubrań, czeka na upranie. Kiedy Cas dalej się tym zajmował, ja natomiast rozwieszałam, mokre ciuchy na sznurze licząc, że szybko wyschnął. Pomogłam Casperowi z resztą rzeczy, trochę dla żartu zamoczyłam palce w wodzie i przejechałam nimi, po jego włosach mocząc mu je delikatnie. Zaśmiałam się, widząc jak minimalne, krople spływają mu po policzku.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać- uciekłam z resztą ubrań, w stronę sznurka kończąc jego rozwieszanie. Wytarłam mokre ręce o sukienkę. Nie było możliwości, by między nami kompletnie nic się nie wydarzyło, nawet wśród tych zwykłych czynności. Nadal nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Na pewno jeszcze nie raz skorzystamy z twojej pomocy. Jesteś jednym z najlepszych dostawców w miasteczku- pochwaliłam go, na co John mrugnął tylko do mnie po przyjacielsku. Po czym wyszedł wraz z synami. Spojrzałam na Casa, wypada zabrać te składniki do naszego małego gabinetu. Już miałam to zasugerować gdy brunet kazał mi zabrać mydło, bo wypadało dokończyć pranie naszych rzeczy. Póki słońce było na niebie, trzeba było korzystać z ładnej pogody.
- Już biorę, im szybciej wszystko ogarniemy, tym lepiej dla nas- uśmiechnęłam się do niego zadziornie. Nie wiem jak w jego przypadku, ale mi nadal było trochę gorąco przez dotyk z jego skórą. Wyszliśmy z mieszkania gotowi do dokończenia jutrzejszego prania. Droga nad rzekę nie trwała długo. Po chwili zabraliśmy się do pracy, nie patrząc na siebie, by nie kusić nawzajem.
- Muszę przyznać, że pranie jest najmniej ulubioną czynnością. Nie dość, że jest męczącą, to jeszcze zajmuje strasznie dużo czasu- stwierdziłam, patrząc jak coraz mniej ubrań, czeka na upranie. Kiedy Cas dalej się tym zajmował, ja natomiast rozwieszałam, mokre ciuchy na sznurze licząc, że szybko wyschnął. Pomogłam Casperowi z resztą rzeczy, trochę dla żartu zamoczyłam palce w wodzie i przejechałam nimi, po jego włosach mocząc mu je delikatnie. Zaśmiałam się, widząc jak minimalne, krople spływają mu po policzku.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać- uciekłam z resztą ubrań, w stronę sznurka kończąc jego rozwieszanie. Wytarłam mokre ręce o sukienkę. Nie było możliwości, by między nami kompletnie nic się nie wydarzyło, nawet wśród tych zwykłych czynności. Nadal nie mogłam przestać się uśmiechać.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach