Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Musiałam sama przed sobą przyznać, że praktycznie nigdy nie robiłam tego typu gestów. Teraz było inaczej i to pewnie przez to, że po raz pierwszy widziałam tak oddaną sobie rodzinę. W niektórych miejscach, gdzie ich ratowaliśmy przed demonami, strony obwiniały się o to nawzajem, tutaj tak nie było. Widać i czuło się tu prawdziwą miłość i przywiązanie. Dlatego ten w sumie chyba trzeci raz w życiu zdecydowałam się na taki, a nie inny krok.
- Nic tu nie wyczuwam podejrzanego, poza tym ohydnym zapachem- powiedziałam, gdy znaleźliśmy się sami w piwnicy. Cas wskazał mi na jedną z beczek, musiał ją otworzyć z moją w sumie niewielką pomocą. To, co z niej wylazło, spowodowało u mnie krótki krzyk przerażenia. Który automatycznie został przez Casa stłumiony. Co to za paskudztwo?
- Chyba z ich kapusty nic nie będzie, tę beczkę opanowało robactwo- oznajmiłam, patrząc na to, z czym będą musieli się mierzyć. Na pewno czeka ich sprzątanie. Trzeba będzie poinformować o tym rodzinę. Zerknęłam, do kolejnej z nich buraki były całe nietknięte, idealne na obiad dla rodziny.
- Nic tu nie wyczuwam. Mam wrażenie, że piwnica tłumi wszystkie złe moce. Co zwykle mnie zaskakuje. Bo to zwykle w piwnicach czaiło się największe zło. Poza tamtymi przedmiotami nie wyczuwam, by demony miały bardziej otwartą bramę, by tu wrócić. Poza tym obsydian powinien im pomóc- zauważyłam, mając nadzieję, że tak właśnie jest. Ale nie stałam w miejscu, obejrzałam uważniej pomieszczenie, coś się zmieniło, drgnęłam nerwowo. Cofając się trochę.
- Cas? Czy ta puszka była tu wcześniej?- spytałam, mężczyznę wskazując na regał, gdzie były pędzle i parę puszek z farbą. Jedna była otwarta i to ona mnie w sumie zaintrygowała. Wolałam się upewnić czy dobrze myślę. Co dwoje oczu to nie jedna. Gorzej jak Cas nie będzie znał odpowiedzi na moje pytanie. Poza kamykiem, lusterkiem, talerzem. Z tego wyczuwałam coś innego. Bardziej…ukrytego? Albo to znowu moje odczucia robią mi figle. Ze wzrokiem może i było lepiej, ale nadal oczy były lekko nazbyt wrażliwe.
- Jak wrócimy do naszego pokoju, muszę znowu użyć tych kropli od tego doktorka. Albo znów ten okład, którym mnie uraczyłeś. Wszystko przyjmę, byleby odzyskać do końca ten przeklęty wzrok- mruknęłam, nadal się lekko tym irytując. Dlaczego akurat mi się musiało to przytrafić?
- Nic tu nie wyczuwam podejrzanego, poza tym ohydnym zapachem- powiedziałam, gdy znaleźliśmy się sami w piwnicy. Cas wskazał mi na jedną z beczek, musiał ją otworzyć z moją w sumie niewielką pomocą. To, co z niej wylazło, spowodowało u mnie krótki krzyk przerażenia. Który automatycznie został przez Casa stłumiony. Co to za paskudztwo?
- Chyba z ich kapusty nic nie będzie, tę beczkę opanowało robactwo- oznajmiłam, patrząc na to, z czym będą musieli się mierzyć. Na pewno czeka ich sprzątanie. Trzeba będzie poinformować o tym rodzinę. Zerknęłam, do kolejnej z nich buraki były całe nietknięte, idealne na obiad dla rodziny.
- Nic tu nie wyczuwam. Mam wrażenie, że piwnica tłumi wszystkie złe moce. Co zwykle mnie zaskakuje. Bo to zwykle w piwnicach czaiło się największe zło. Poza tamtymi przedmiotami nie wyczuwam, by demony miały bardziej otwartą bramę, by tu wrócić. Poza tym obsydian powinien im pomóc- zauważyłam, mając nadzieję, że tak właśnie jest. Ale nie stałam w miejscu, obejrzałam uważniej pomieszczenie, coś się zmieniło, drgnęłam nerwowo. Cofając się trochę.
- Cas? Czy ta puszka była tu wcześniej?- spytałam, mężczyznę wskazując na regał, gdzie były pędzle i parę puszek z farbą. Jedna była otwarta i to ona mnie w sumie zaintrygowała. Wolałam się upewnić czy dobrze myślę. Co dwoje oczu to nie jedna. Gorzej jak Cas nie będzie znał odpowiedzi na moje pytanie. Poza kamykiem, lusterkiem, talerzem. Z tego wyczuwałam coś innego. Bardziej…ukrytego? Albo to znowu moje odczucia robią mi figle. Ze wzrokiem może i było lepiej, ale nadal oczy były lekko nazbyt wrażliwe.
- Jak wrócimy do naszego pokoju, muszę znowu użyć tych kropli od tego doktorka. Albo znów ten okład, którym mnie uraczyłeś. Wszystko przyjmę, byleby odzyskać do końca ten przeklęty wzrok- mruknęłam, nadal się lekko tym irytując. Dlaczego akurat mi się musiało to przytrafić?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Skinąłem głową, zgadzając się z przyjaciółką. Pożywienie z beczek raczej nie będzie się już nadawać do spożycia. Kury z zagrody zapewne będą mieć ucztę, takie robaki to w końcu dla nich najlepszy przysmak. Skrzywiłem się, żałując, że nie sprawdziliśmy tego miejsca przed posiłkiem. Byliśmy przyzwyczajeni do różnych odorów jakie ciągnęły za sobą demony, lecz niektóre wciąż budziły większą odrazę i niesmak.
Właściwie chciałem jak najszybciej się już wynosić z tego miejsca, kiedy Eri zadała dość dziwne pytanie. Powiodłem spojrzeniem do wskazanego miejsca, po czym pokręciłem głową. Nie, nie widziałem tutaj nic oprócz zapasów. Poczułem na plecach większy chłód. Nie to, żeby ciarki przeszły przez moje ciało, po prostu temperatura widocznie się obniżyła. Płomień świecy mocniej zachybotał.
Zbliżyłem się do Eri, aby lepiej przyjrzeć się farbie. Nie była zaschnięta. Wyglądało, jakby ktoś dopiero co ją otworzył. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w końcu rodzina naprawiała swój dom, jednak w żadnym z pokoi nie widziałem, aby gdzieś była świeżo położona farba. Poza tym nikt nie zostawiłby jej tak otwartej, bo potem będzie nieprzydatna.
- To nawet nie śmierdzi farbą - mruknąłem, biorąc w dłoń otwartą puszkę. Przekazałem spodek ze świecą w ręce Eri, samemu mocząc odrobinę palec w cieczy. Bez problemów roztarłem między palcami brudnoczerwoną breję, która zamiast się trzymać, zaczęła powoli spływać w dół mojej dłoni.
- Obrzydlistwo - wzdrygnąłem się. Przez smród gnijącego jedzenie nie potrafiłem określić zapachu tego czegoś, jednak wiedziałem już co to jest. Odstawiłem pojemnik z powrotem na półkę. Wtedy coś ciamknęło zwracając naszą uwagę. To wypełzające robaki, które po wydobyciu się z beczki zbliżały się coraz bliżej nas, zamiast rozchodzić się w różne strony. Jeden, który podszedł pod nasze nogi, został zmiażdżony butem. Czułem, jak pod podeszwą rozplaskuje się, a oczami wyobraźni widziałem zieloną, kleistą maź jaka pozostała. Cofnąłem się o krok, pociągając za sobą Eri. Miałem ochotę wyjść lecz dostrzegłem coś, czego zdecydowanie tu nie było.
- Chyba jednak zjawiliśmy się w dobrym momencie. Do rana demony znów opętałyby to miejsce - wskazałem na przeciwległą ścianę, na której powstał napis z czerwonej cieczy. Był świeży, niezastygnięte krople krwi spływały ku ziemi. To demoniczne pismo, dobrze nam znane, choć jeszcze nie potrafiliśmy go dobrze rozszyfrować. Niewiele ksiąg wspominało na ten temat. Wiedza ta była pilnie strzeżona i stanowiła temat tabu. Podejrzewałem, że te znaki rozszyfrować potrafili tylko wysoko ustawieni inkwizytorzy bądź egzorcyści. Niemniej jednak szukaliśmy sposobów, aby się tego nauczyć. Być może ułatwiłoby to nam komunikację z demonami, dzięki czemu można by było łatwiej dowiedzieć się, czego szukały na ziemi.
- Trzeba jak najszybciej oczyścić przedmioty. I spalić te robale zanim one zeżrą nas - burknąłem, rozdeptując następnego i następnego. - Chodźmy stąd, trzeba się przygotować - powiedziałem, łapiąc Eri pod rękę i wychodząc z piwnicy.
Właściwie chciałem jak najszybciej się już wynosić z tego miejsca, kiedy Eri zadała dość dziwne pytanie. Powiodłem spojrzeniem do wskazanego miejsca, po czym pokręciłem głową. Nie, nie widziałem tutaj nic oprócz zapasów. Poczułem na plecach większy chłód. Nie to, żeby ciarki przeszły przez moje ciało, po prostu temperatura widocznie się obniżyła. Płomień świecy mocniej zachybotał.
Zbliżyłem się do Eri, aby lepiej przyjrzeć się farbie. Nie była zaschnięta. Wyglądało, jakby ktoś dopiero co ją otworzył. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w końcu rodzina naprawiała swój dom, jednak w żadnym z pokoi nie widziałem, aby gdzieś była świeżo położona farba. Poza tym nikt nie zostawiłby jej tak otwartej, bo potem będzie nieprzydatna.
- To nawet nie śmierdzi farbą - mruknąłem, biorąc w dłoń otwartą puszkę. Przekazałem spodek ze świecą w ręce Eri, samemu mocząc odrobinę palec w cieczy. Bez problemów roztarłem między palcami brudnoczerwoną breję, która zamiast się trzymać, zaczęła powoli spływać w dół mojej dłoni.
- Obrzydlistwo - wzdrygnąłem się. Przez smród gnijącego jedzenie nie potrafiłem określić zapachu tego czegoś, jednak wiedziałem już co to jest. Odstawiłem pojemnik z powrotem na półkę. Wtedy coś ciamknęło zwracając naszą uwagę. To wypełzające robaki, które po wydobyciu się z beczki zbliżały się coraz bliżej nas, zamiast rozchodzić się w różne strony. Jeden, który podszedł pod nasze nogi, został zmiażdżony butem. Czułem, jak pod podeszwą rozplaskuje się, a oczami wyobraźni widziałem zieloną, kleistą maź jaka pozostała. Cofnąłem się o krok, pociągając za sobą Eri. Miałem ochotę wyjść lecz dostrzegłem coś, czego zdecydowanie tu nie było.
- Chyba jednak zjawiliśmy się w dobrym momencie. Do rana demony znów opętałyby to miejsce - wskazałem na przeciwległą ścianę, na której powstał napis z czerwonej cieczy. Był świeży, niezastygnięte krople krwi spływały ku ziemi. To demoniczne pismo, dobrze nam znane, choć jeszcze nie potrafiliśmy go dobrze rozszyfrować. Niewiele ksiąg wspominało na ten temat. Wiedza ta była pilnie strzeżona i stanowiła temat tabu. Podejrzewałem, że te znaki rozszyfrować potrafili tylko wysoko ustawieni inkwizytorzy bądź egzorcyści. Niemniej jednak szukaliśmy sposobów, aby się tego nauczyć. Być może ułatwiłoby to nam komunikację z demonami, dzięki czemu można by było łatwiej dowiedzieć się, czego szukały na ziemi.
- Trzeba jak najszybciej oczyścić przedmioty. I spalić te robale zanim one zeżrą nas - burknąłem, rozdeptując następnego i następnego. - Chodźmy stąd, trzeba się przygotować - powiedziałem, łapiąc Eri pod rękę i wychodząc z piwnicy.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Te robale definitywnie coś opętało, ciężko było stwierdzić czy ktoś je kontrolował, czy same wiedziały, że mają nas dopaść. Nienawidziłam robactwa, a te były wyjątkowo ohydne. Cas rozdeptał ich kilkanaście, ale to nie był koniec.
- Zajmijmy się tym jak najszybciej. A co do tamtej cieczy pozbędziemy się je, jak oczyścimy przedmioty- powiedziałam, mocniej się go trzymając. Wolałam trzymać się blisko niego. Dopiero gdy wyszliśmy szybko z piwnicy, zastaliśmy rodzinę chyba, na nas czekała. Uśmiechnęłam się lekko do dzieci.
- Lepiej tui zostańcie, zajmiemy się oczyszczaniem przedmiotów. Potem znowu porozmawiamy- zapewniłam ich wychodząc z Casem na dwór. Co jak co, ale lepiej to zrobić w pewnej odległości od domu. Sami o trym wiedzieliśmy najlepiej. Szlam już nie trzymając się bruneta, nie chciałam uchodzić za słabą. Spojrzałam na swego przyjaciela.
- Czterysta metrów stad jest niewielki zagajnik. Myślę, że drzewa będą stanowić dodatkową ochronę podczas oczyszczania. Trochę o tym czytałam, pora wykorzystać naturalną barierę, jaką daję nam natura- zasugerowałam.
Na miejscu zrobiłam krąg, posypując go lekko sproszkowaną kredą, kładąc w środku przedmioty. Wyciągnęłam dłoń z lekko połyskującym kryształem.
- Weź drugi z nich, powinien być jeszcze jeden. Niestety nasze zapasy się cholernie uszczupliły. Dobrze, że mamy jeszcze trochę pieniędzy w pokoju- przypomniałam sobie o tym, że niestety tym razem mamy więcej wydatków niż zwykle. Gdy przystąpiliśmy do akcji, z przedmiotów zaczął wydobywać się czarny dym. Otoczył nas, ale tez nie pochłaniał ,leśna ochrona zdawała się spełniać swoją rolę w jakimś tam stopniu. Kamyk pękł na pół, lusterko zostało, na razie nienaruszone a z talerza został pył. Niestety te przedmioty za bardzo opętała energia, demonów by mogły przetrwać. Tak czasem było, że przedmioty ulegały zniszczeniu. Ta procedura bywała wyczerpująca, tym bardziej że nie byliśmy w szczytowej formie po ostatnim starciu.
- Jeszcze tylko jedna inkantacja i ten dym powinien zniknąć. Jeśli nie, to będziemy musieli zastosować cały jeden kryształ na to- nie byłam zachwycona z tej opcji. Ale czy była inna metoda? Nie mogliśmy dotknąć dymu. Mogliśmy jedynie go oczyścić.
- Zajmijmy się tym jak najszybciej. A co do tamtej cieczy pozbędziemy się je, jak oczyścimy przedmioty- powiedziałam, mocniej się go trzymając. Wolałam trzymać się blisko niego. Dopiero gdy wyszliśmy szybko z piwnicy, zastaliśmy rodzinę chyba, na nas czekała. Uśmiechnęłam się lekko do dzieci.
- Lepiej tui zostańcie, zajmiemy się oczyszczaniem przedmiotów. Potem znowu porozmawiamy- zapewniłam ich wychodząc z Casem na dwór. Co jak co, ale lepiej to zrobić w pewnej odległości od domu. Sami o trym wiedzieliśmy najlepiej. Szlam już nie trzymając się bruneta, nie chciałam uchodzić za słabą. Spojrzałam na swego przyjaciela.
- Czterysta metrów stad jest niewielki zagajnik. Myślę, że drzewa będą stanowić dodatkową ochronę podczas oczyszczania. Trochę o tym czytałam, pora wykorzystać naturalną barierę, jaką daję nam natura- zasugerowałam.
Na miejscu zrobiłam krąg, posypując go lekko sproszkowaną kredą, kładąc w środku przedmioty. Wyciągnęłam dłoń z lekko połyskującym kryształem.
- Weź drugi z nich, powinien być jeszcze jeden. Niestety nasze zapasy się cholernie uszczupliły. Dobrze, że mamy jeszcze trochę pieniędzy w pokoju- przypomniałam sobie o tym, że niestety tym razem mamy więcej wydatków niż zwykle. Gdy przystąpiliśmy do akcji, z przedmiotów zaczął wydobywać się czarny dym. Otoczył nas, ale tez nie pochłaniał ,leśna ochrona zdawała się spełniać swoją rolę w jakimś tam stopniu. Kamyk pękł na pół, lusterko zostało, na razie nienaruszone a z talerza został pył. Niestety te przedmioty za bardzo opętała energia, demonów by mogły przetrwać. Tak czasem było, że przedmioty ulegały zniszczeniu. Ta procedura bywała wyczerpująca, tym bardziej że nie byliśmy w szczytowej formie po ostatnim starciu.
- Jeszcze tylko jedna inkantacja i ten dym powinien zniknąć. Jeśli nie, to będziemy musieli zastosować cały jeden kryształ na to- nie byłam zachwycona z tej opcji. Ale czy była inna metoda? Nie mogliśmy dotknąć dymu. Mogliśmy jedynie go oczyścić.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wraz z Eri nie marnowaliśmy czasu i od razu zabraliśmy się do działania. Zgodziłem się z nią co do miejsca przeznaczonego do oczyszczenia przedmiotów. Natura bywała niezwykle przydatna, a ciemne lasy często nie były takie złe, jak je przedstawiano w wioskowych legendach.
Na szczęście mieliśmy tylko trzy przedmioty. Podejrzewałem, że dziwne znalezisko z piwnicy również będzie potrzebowało oczyszczenia, na co pójdzie większość resztek z naszych zapasów. Będziemy musieli radzić sobie z tym, co zostało. Oznaczało to więcej pracy dla nas, ale przecież bywaliśmy w gorszych sytuacjach.
- Mam nadzieję, że to wystarczy - mruknąłem, dokańczając wraz z Eri kolejną inkantację. Zamiast jednak zużywać ostatni z kamieni, posypałem lustro popiołem drzewnym, co dało całkiem niezły efekt. Minęło jeszcze kilka minut zanim wszystko zostało dokładnie oczyszczone. Otrzepałem z resztek popiołu lustro, które niestety pękło w lewym dolnym rogu. Było jednak nadal zdatne do używania, szczelina nie była aż tak wielka. Zabrałem też dwie części kamienia, aby oddać je chłopcu. Co do talerza mieliśmy już złe wieści dla gospodyni. Przyjęła to ze spokojem, kiwając lekko głową. Talerz ten musiał nie być na tyle ważną pamiątką.
- Będziemy potrzebować pomocy przy wyniesieniu tych beczek z piwnicy. Ich zawartość jest niebezpieczna, trzeba to spalić - zwróciłem się do małżeństwa.
- Ale… to nasze zapasy na zimę - lekko przeraziła się kobieta, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Przykro mi. To już nie są wasze zapasy, a pokarm dla pomniejszych demonów. Z resztą, sami się przekonacie - powiedziałem, dając im po jednym czarnym kamieniu, by w międzyczasie nic nie mogło ich zbyt łatwo opętać. To samo zrobiłem wobec dzieci i kiedy każdy miał swój kamyk w dłoni, ponownie weszliśmy do pomieszczenia.
Wnętrze piwniczki zdecydowanie wstrząsnęło rodziną. Podczas gdy wyciągaliśmy to całe paskudztwo, starsze z dzieci miały za zadanie zadeptywać każdego robaka, jaki się wymknął. Dzięki tej współpracy sprawnie się ze wszystkim uporaliśmy. Pozostało nam tylko użyć ostatniego kamienia i ognia, który miał pochłonąć całe zło.
Na szczęście mieliśmy tylko trzy przedmioty. Podejrzewałem, że dziwne znalezisko z piwnicy również będzie potrzebowało oczyszczenia, na co pójdzie większość resztek z naszych zapasów. Będziemy musieli radzić sobie z tym, co zostało. Oznaczało to więcej pracy dla nas, ale przecież bywaliśmy w gorszych sytuacjach.
- Mam nadzieję, że to wystarczy - mruknąłem, dokańczając wraz z Eri kolejną inkantację. Zamiast jednak zużywać ostatni z kamieni, posypałem lustro popiołem drzewnym, co dało całkiem niezły efekt. Minęło jeszcze kilka minut zanim wszystko zostało dokładnie oczyszczone. Otrzepałem z resztek popiołu lustro, które niestety pękło w lewym dolnym rogu. Było jednak nadal zdatne do używania, szczelina nie była aż tak wielka. Zabrałem też dwie części kamienia, aby oddać je chłopcu. Co do talerza mieliśmy już złe wieści dla gospodyni. Przyjęła to ze spokojem, kiwając lekko głową. Talerz ten musiał nie być na tyle ważną pamiątką.
- Będziemy potrzebować pomocy przy wyniesieniu tych beczek z piwnicy. Ich zawartość jest niebezpieczna, trzeba to spalić - zwróciłem się do małżeństwa.
- Ale… to nasze zapasy na zimę - lekko przeraziła się kobieta, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Przykro mi. To już nie są wasze zapasy, a pokarm dla pomniejszych demonów. Z resztą, sami się przekonacie - powiedziałem, dając im po jednym czarnym kamieniu, by w międzyczasie nic nie mogło ich zbyt łatwo opętać. To samo zrobiłem wobec dzieci i kiedy każdy miał swój kamyk w dłoni, ponownie weszliśmy do pomieszczenia.
Wnętrze piwniczki zdecydowanie wstrząsnęło rodziną. Podczas gdy wyciągaliśmy to całe paskudztwo, starsze z dzieci miały za zadanie zadeptywać każdego robaka, jaki się wymknął. Dzięki tej współpracy sprawnie się ze wszystkim uporaliśmy. Pozostało nam tylko użyć ostatniego kamienia i ognia, który miał pochłonąć całe zło.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Informacje o tym, że zniszczyliśmy talerz, nie sprawił jakoś dużej przykrości. Zapewne się spodziewała, że tak to się może skończyć. Na szczęście kamyk i lusterko były oczyszczone i mogli ich już używać. Niestety ważniejsza misja była jeszcze przed nami. A mianowicie pozbyć się tych przeklętych beczek z robakami. Poinstruowaliśmy ich, co mają robić. Taka współpraca była na ten czas nieoceniona. Z pomocą rodziny wynieśliśmy beczki na dwór, by je podpalić. Dzieci rozdeptywały robale a ja ustawiłam beczki z Casem tuż za domem.
- To co? Jesteś gotowy? Lepiej zrobić to już w tej chwili- powiedziałam wyjmując używając ognia by spalić je tak szybko jak będzie to możliwe. Jasny płomień pojawił się na niedużej pochodni. Którą podpaliliśmy, przyłożyłam ją do beczek, a te od razu zajęły się, powodując, kolejne pojawienie się czarnego dymu. A wraz z nim wyłoniła się twarz z zielonymi ślepiami. Takiego samego jak wtedy w lesie. Wystarczyło, jednak by prześwietliło go światło kryształu, a byt zniknął. Nie trwało to długo, tym razem nie było żadnych problemów. Choć robaki się nie poddawały, nie miały szans z płomieniami. Nie wiem, ile to trwało, gdy już spaliły się one na popiół.
- Chyba już po wszystkim niczego więcej tu już nie ma. Myślę, że możemy już stąd iść. Nasza robota jest już tu skończona- dodałam, czując lekką ulgę. Sporo energii na tym straciliśmy, jak i środków, które nam pomagały w egzorcyzmach. Przeczesałam, włosy palcami dogaszając ogień, który zaczął trawić trawę przy resztkach drewna. Schowałam resztki kryształu do kieszeni.
- Pora na nas i tak dość długo tu zabawiliśmy. Zdecydowanie za długo. Nie wiem jak ty, ale ja jestem wykończona.
Wypadało już wracać do naszego pokoju, by oszacować, ile nam zostało, przedmiotów naszej pracy.
- Dawno nie robiliśmy zakupów. Trzeba będzie pozamawiać sporo przedmiotów. Czeka nas kolejny ogromny wydatek. Zanim pojedziemy w dalszą drogę. No, chyba że po drodze znasz zaufane miejsce, gdzie można to nabyć?- spytałam go wprost. Cas miał, różne znajomości ze mną było trochę gorzej pod tym względem.
Gdy skończyliśmy swoje zadanie, spotkaliśmy się ostatni raz z rodziną.
- Na nas już czas. Uważajcie na siebie. Ten kamień będzie was chronił. Takie jest jego zadanie. Gdy go zachowacie, w domu nie ma, szans by zło was dopadło- wyjaśniłam dzieciom. Rodzice też zrozumieli powagę sytuacji. Nie żartowaliśmy, a to był w sumie jedyny sposób, by zapewnić im ochronę.
- To co? Jesteś gotowy? Lepiej zrobić to już w tej chwili- powiedziałam wyjmując używając ognia by spalić je tak szybko jak będzie to możliwe. Jasny płomień pojawił się na niedużej pochodni. Którą podpaliliśmy, przyłożyłam ją do beczek, a te od razu zajęły się, powodując, kolejne pojawienie się czarnego dymu. A wraz z nim wyłoniła się twarz z zielonymi ślepiami. Takiego samego jak wtedy w lesie. Wystarczyło, jednak by prześwietliło go światło kryształu, a byt zniknął. Nie trwało to długo, tym razem nie było żadnych problemów. Choć robaki się nie poddawały, nie miały szans z płomieniami. Nie wiem, ile to trwało, gdy już spaliły się one na popiół.
- Chyba już po wszystkim niczego więcej tu już nie ma. Myślę, że możemy już stąd iść. Nasza robota jest już tu skończona- dodałam, czując lekką ulgę. Sporo energii na tym straciliśmy, jak i środków, które nam pomagały w egzorcyzmach. Przeczesałam, włosy palcami dogaszając ogień, który zaczął trawić trawę przy resztkach drewna. Schowałam resztki kryształu do kieszeni.
- Pora na nas i tak dość długo tu zabawiliśmy. Zdecydowanie za długo. Nie wiem jak ty, ale ja jestem wykończona.
Wypadało już wracać do naszego pokoju, by oszacować, ile nam zostało, przedmiotów naszej pracy.
- Dawno nie robiliśmy zakupów. Trzeba będzie pozamawiać sporo przedmiotów. Czeka nas kolejny ogromny wydatek. Zanim pojedziemy w dalszą drogę. No, chyba że po drodze znasz zaufane miejsce, gdzie można to nabyć?- spytałam go wprost. Cas miał, różne znajomości ze mną było trochę gorzej pod tym względem.
Gdy skończyliśmy swoje zadanie, spotkaliśmy się ostatni raz z rodziną.
- Na nas już czas. Uważajcie na siebie. Ten kamień będzie was chronił. Takie jest jego zadanie. Gdy go zachowacie, w domu nie ma, szans by zło was dopadło- wyjaśniłam dzieciom. Rodzice też zrozumieli powagę sytuacji. Nie żartowaliśmy, a to był w sumie jedyny sposób, by zapewnić im ochronę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Drewniane beczki błyskawicznie zajęły się podłożonym ogniem. Dla pewności szybko usypałem krąg ochronny, by nic nie mogło się z niego wydostać. Wolałem być zapobiegawczy w tej sprawie. Nikt z nas nie potrzebował dodatkowej pracy, nie mając za dużo środków do wypędzania niechcianych gości. Nasze poczynania zgromadziły wokół kilku gapiów, zainteresowanych obecnymi wydarzeniami, co dodatkowo mogłoby skomplikować nam cały proces. Demon na końcu wyraźnie zaznaczył swoją obecność zanim Eri skończyła z nim na dobre. Nie obyło się bez kilku okrzyków bądź innych "ochów". Raczej nie co dzień można było oglądać wypędzanie, a tym ludziom zdarzyło się już to widzieć drugi dzień z rzędu.
- Mhm, niedawno wstaliśmy, a już najchętniej wróciłbym do łóżka - odparłem. Oboje byliśmy w nie najlepszej kondycji, a w pokoju czekały na nas jeszcze artefakty do ponownego oczyszczenia. Nie podobała mi się ta wizja, nawet jeżeli było to konieczne.
- W tych stronach nie znam żadnego sprzedawcy. Jutro odpoczniemy, a następnego dnia z samego rana wracamy do domu. Tam zrobimy zapasy, bo nie zamierzam nigdzie się wybierać nie mając pełnego ekwipunku - nasz wypoczynek mógł poczekać kilka dodatkowych dni. W końcu od tego zależało nasze bezpieczeństwo.
Chwilę później żegnaliśmy się z rodziną, udzielając im ostatnich rad. Zapadł już zmrok, nie było też nic więcej do zrobienia, udaliśmy się w drogę powrotną do naszej karczmy.
- Głodny jestem. Zatrzymajmy się najpierw na kolacji, bo ta zupa… smaczna, ale zdecydowanie za mało jak dla mnie. A jak wtedy wspomniałaś o tych domowych obiadkach, aż przypomniałem sobie twojego kurczaka pieczonego w ziołach - uśmiechnąłem się, po czym rozbawiony złapałem Eri pod rękę, by wspólnie tak iść. - Nikt nie potrafi zrobić tak wspaniałego dania z kilku pokrzyw i mięty tak jak ty. W zamian mogę zrobić ptysie z kremem i owocami. Wiem, że je lubisz, dlatego liczę na smaczny obiad po powrocie - może Eri nie była najlepszą kucharką, potrafiła jednak niektóre dania zrobić perfekcyjnie, aż chciało się po nich talerze wylizywać.
- Mhm, niedawno wstaliśmy, a już najchętniej wróciłbym do łóżka - odparłem. Oboje byliśmy w nie najlepszej kondycji, a w pokoju czekały na nas jeszcze artefakty do ponownego oczyszczenia. Nie podobała mi się ta wizja, nawet jeżeli było to konieczne.
- W tych stronach nie znam żadnego sprzedawcy. Jutro odpoczniemy, a następnego dnia z samego rana wracamy do domu. Tam zrobimy zapasy, bo nie zamierzam nigdzie się wybierać nie mając pełnego ekwipunku - nasz wypoczynek mógł poczekać kilka dodatkowych dni. W końcu od tego zależało nasze bezpieczeństwo.
Chwilę później żegnaliśmy się z rodziną, udzielając im ostatnich rad. Zapadł już zmrok, nie było też nic więcej do zrobienia, udaliśmy się w drogę powrotną do naszej karczmy.
- Głodny jestem. Zatrzymajmy się najpierw na kolacji, bo ta zupa… smaczna, ale zdecydowanie za mało jak dla mnie. A jak wtedy wspomniałaś o tych domowych obiadkach, aż przypomniałem sobie twojego kurczaka pieczonego w ziołach - uśmiechnąłem się, po czym rozbawiony złapałem Eri pod rękę, by wspólnie tak iść. - Nikt nie potrafi zrobić tak wspaniałego dania z kilku pokrzyw i mięty tak jak ty. W zamian mogę zrobić ptysie z kremem i owocami. Wiem, że je lubisz, dlatego liczę na smaczny obiad po powrocie - może Eri nie była najlepszą kucharką, potrafiła jednak niektóre dania zrobić perfekcyjnie, aż chciało się po nich talerze wylizywać.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Słowa Casa niezbyt mnie uradowały, bo to oznaczało, że wyprztykamy się z zapasów do oczyszczania niemalże do cna. Tego nam tylko brakowało, by jakaś większa akcja się nam przyszykowała i na mur-beton nie damy rady się obronić. Nie, żebym była pesymistką czy coś, po prostu znałam naszego farta. Zawsze albo prawie zawsze wychodziło coś dodatkowego. Poza tym mieliśmy spędzić tu jeszcze jeden wieczór, bo medyk miał do nas zajrzeć, by ocenić czy jest poprawa. Jak u mnie jakaś na pewno zaszła tylko nie byłam pewna czy będę widzieć tak samo dobrze jak wcześniej.
- Też nie wyobrażam sobie udać się w dalszą drogę bez potrzebnych nam składników. To wręcz proszenie losu o rychły zgon. Nie chcę wiedzieć, jakby się to wszystko skończyło. Do nas jest strasznie daleko, czy jest sens wracać do siebie? Może uda nam się spotkać z jednym z handlarzy czy dostawców gdzieś w połowie drogi?- zasugerowałam Casowi, gdy już pożegnaliśmy się z rodziną. Co jak co, ale moja znajoma mogła faktycznie potrzebować pomocy. Uśmiechnęłam się gdy mężczyzna zaczął wychwalać moją kuchnię, która przecież nie była wcale ąz tak perfekcyjna. Popełniałam sporo błędów.
- Och przestań. Bo tamtego sosu grzybowego drugi raz byś nie spróbował, wyszedł mi strasznie gorzki poprzednim razem - skrzywiłam się na samą myśl o nim. Co do kurczaka jego jeszcze ani razu nie zepsułam, póki co. Co do słodyczy od Casa na nie zawsze byłam chętna.
- A ty jak zawsze musisz wspominać o deserze, który ci zawsze dobrze wychodzi - nie ukrywałam, że go naprawdę bardzo lubiłam.
- Coś czuję, że po posiłku będzie oczyszczanie artefaktów i spanie do rana jak dzieci. Bo oboje jesteśmy solidnie wykończeni- na te słowa mocniej owinęłam rękę Casa wokół swej talii, by mieć, stabilniejszy grunt.
W ten sposób wróciliśmy, do karczmy gdzie podeszłam do kontuaru, zza którego wyglądał karczmarz.
- Witam, W czym mogę pomóc?- spytał od razu uprzejmie w moją stronę. Czemu wszyscy faceci zachowywali się inaczej dla mnie a inaczej dla Caspera?
- Witam, Poprosimy o posiłek do pokoju najlepiej dla dwóch osób. Do tego coś ciepłego do picia, może być ta sama herbata co wcześniej. Proszę też o świeże ręczniki oraz wodę przyda nam się to na noc- wymieniłam swe życzenia.
- Chyba o niczym nie zapomniałam?- spytałam Casa, patrząc nad niego znad ramienia. Wolałam, by mnie poprawił w razie konieczności.
- Posiłek będzie za ponad godzinę, dostarczymy go od razu, jak będzie gotowy- zapewnił karczmarz. Starał się jak mógł, co było wyraźnie widać.
- Dziękuję, w takim razie idziemy do pokoju- poinformowałam, licząc na chwilę odpoczynku przed posiłkiem.
- Też nie wyobrażam sobie udać się w dalszą drogę bez potrzebnych nam składników. To wręcz proszenie losu o rychły zgon. Nie chcę wiedzieć, jakby się to wszystko skończyło. Do nas jest strasznie daleko, czy jest sens wracać do siebie? Może uda nam się spotkać z jednym z handlarzy czy dostawców gdzieś w połowie drogi?- zasugerowałam Casowi, gdy już pożegnaliśmy się z rodziną. Co jak co, ale moja znajoma mogła faktycznie potrzebować pomocy. Uśmiechnęłam się gdy mężczyzna zaczął wychwalać moją kuchnię, która przecież nie była wcale ąz tak perfekcyjna. Popełniałam sporo błędów.
- Och przestań. Bo tamtego sosu grzybowego drugi raz byś nie spróbował, wyszedł mi strasznie gorzki poprzednim razem - skrzywiłam się na samą myśl o nim. Co do kurczaka jego jeszcze ani razu nie zepsułam, póki co. Co do słodyczy od Casa na nie zawsze byłam chętna.
- A ty jak zawsze musisz wspominać o deserze, który ci zawsze dobrze wychodzi - nie ukrywałam, że go naprawdę bardzo lubiłam.
- Coś czuję, że po posiłku będzie oczyszczanie artefaktów i spanie do rana jak dzieci. Bo oboje jesteśmy solidnie wykończeni- na te słowa mocniej owinęłam rękę Casa wokół swej talii, by mieć, stabilniejszy grunt.
W ten sposób wróciliśmy, do karczmy gdzie podeszłam do kontuaru, zza którego wyglądał karczmarz.
- Witam, W czym mogę pomóc?- spytał od razu uprzejmie w moją stronę. Czemu wszyscy faceci zachowywali się inaczej dla mnie a inaczej dla Caspera?
- Witam, Poprosimy o posiłek do pokoju najlepiej dla dwóch osób. Do tego coś ciepłego do picia, może być ta sama herbata co wcześniej. Proszę też o świeże ręczniki oraz wodę przyda nam się to na noc- wymieniłam swe życzenia.
- Chyba o niczym nie zapomniałam?- spytałam Casa, patrząc nad niego znad ramienia. Wolałam, by mnie poprawił w razie konieczności.
- Posiłek będzie za ponad godzinę, dostarczymy go od razu, jak będzie gotowy- zapewnił karczmarz. Starał się jak mógł, co było wyraźnie widać.
- Dziękuję, w takim razie idziemy do pokoju- poinformowałam, licząc na chwilę odpoczynku przed posiłkiem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spotkać się z handlarzem w połowie drogi? Nie bardzo widziałem w tym sens. Przecież mieliśmy wracać prosto do domu, zrobić wszystkie zapasy i dopiero wyruszyć na jakiś odpoczynek. Najlepiej gdzieś równie daleko, gdzie nikt nas nie znał. A potem obiecałem Eri znaleźć tą jej znajomą osobę, dlatego nie widziałem potrzeby, by po drodze robić zakupy u nieznanego nam handlarza. Chyba że tylko trochę, na niespodziewane przypadki po drodze, co czasem się zdarzało. Kiedy kupowaliśmy większe ilości materiałów, wolałem udać się do kogoś zaufanego, kto nie podmieni nam części towaru na nic nie warte śmieci. A nasi stali dostawcy doskonale zdawali sobie sprawę, że to ważne i lepiej, żebyśmy nie dostali trefnego produktu. Postanowiłem jednak tą opcję przegadać z nią, gdy ponownie uprze się na szybkie zakupy.
- Pewnie tak - przyznałem z trochę już mniejszym zapałem. Zużyliśmy dziś ostatni kamień oczyszczający, musieliśmy użyć więc innej metody.
Po złożeniu zamówienia u karczmarza liczyłem, że szybciej spełni nasze prośby. Niestety patrząc na pełną izbę klienteli mogłem zrozumieć, skąd tak długi czas oczekiwania. Może po zrobieniu tego, co do nas należało, przestaliśmy być na tyle ważnymi klientami. Bywało i tak.
- Kąpiel. Może być po posiłku - dodałem tylko do listy życzeń, po czym wróciliśmy do naszego pokoju. Zapaliłem mały kinkiet znajdujący się przy drzwiach, który oświetlił pomieszczenie jasnym blaskiem.
- Zróbmy to od razu. Wątpię, żeby po jedzeniu i kąpieli chciało mi się jeszcze palcem kiwnąć w stronę artefaktów. A ty śpiochu padniesz na poduszkę i cię już nie dobudzę - rzuciłem krótko, znając za dobrze nasze przyzwyczajenia. Mogliśmy robić dużo i przez bardzo długi okres czasu bez snu czy odpoczynku, jednak jeżeli już nadarzyła się do tego okazja, traciliśmy wszelkie chęci do życia, dopóki odpowiednio nie mogliśmy wypocząć lub wysłać się przez kilkanaście godzin. Nasza praca dawała nam dużo satysfakcji, jednocześnie będąc niezwykle wyczerpującą.
Nie czekając na to, aż Euricia zmieni te plany, wyciągnąłem schowane w szafie przedmioty.
- Na zewnątrz? Zrobimy mały krąg, po czym go spalimy. Obejdzie się bez sprzątania i zajmie mniej czasu - zaproponowałem, wyciągając z torby wszystkie rzeczy, które uznałem za potrzebne do tego zadania. Kończyła się nam nawet kreda i popiół.
- Pewnie tak - przyznałem z trochę już mniejszym zapałem. Zużyliśmy dziś ostatni kamień oczyszczający, musieliśmy użyć więc innej metody.
Po złożeniu zamówienia u karczmarza liczyłem, że szybciej spełni nasze prośby. Niestety patrząc na pełną izbę klienteli mogłem zrozumieć, skąd tak długi czas oczekiwania. Może po zrobieniu tego, co do nas należało, przestaliśmy być na tyle ważnymi klientami. Bywało i tak.
- Kąpiel. Może być po posiłku - dodałem tylko do listy życzeń, po czym wróciliśmy do naszego pokoju. Zapaliłem mały kinkiet znajdujący się przy drzwiach, który oświetlił pomieszczenie jasnym blaskiem.
- Zróbmy to od razu. Wątpię, żeby po jedzeniu i kąpieli chciało mi się jeszcze palcem kiwnąć w stronę artefaktów. A ty śpiochu padniesz na poduszkę i cię już nie dobudzę - rzuciłem krótko, znając za dobrze nasze przyzwyczajenia. Mogliśmy robić dużo i przez bardzo długi okres czasu bez snu czy odpoczynku, jednak jeżeli już nadarzyła się do tego okazja, traciliśmy wszelkie chęci do życia, dopóki odpowiednio nie mogliśmy wypocząć lub wysłać się przez kilkanaście godzin. Nasza praca dawała nam dużo satysfakcji, jednocześnie będąc niezwykle wyczerpującą.
Nie czekając na to, aż Euricia zmieni te plany, wyciągnąłem schowane w szafie przedmioty.
- Na zewnątrz? Zrobimy mały krąg, po czym go spalimy. Obejdzie się bez sprzątania i zajmie mniej czasu - zaproponowałem, wyciągając z torby wszystkie rzeczy, które uznałem za potrzebne do tego zadania. Kończyła się nam nawet kreda i popiół.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Gdy byliśmy już w pokoju, zanim Cas zebrał artefakty, podeszłam do niego z tym nieco złośliwym uśmiechem na ustach.
- Nie zapominaj, że jutro przychodzi nasz drogi doktorek. Na pewno już nie może się doczekać, aż nas zbada, zwłaszcza mnie. I nadal nie mam gotowej dla niego odpowiedzi- powiedziałam, nie ukrywając, że nie jest mi to na rękę. Co jak co, ale na serio w tym miejscu nie miałam ochoty na żadne randki. Ale było coś w nim, że nie umiałam wprost odmówić. Ech muszę się tego nauczyć.
- Ty to masz talent do psucia humoru i posiadania, choć chwilki dla relaksu. Rozumiem, że jest to pilne. Ale sami jesteśmy zmęczeni, a co jak pomylimy, inkantacje przez to? Dobra pójdziemy za karczmę i to zrobimy uparciuchu- zgodziłam się na to, choć miałam obawy, by robić to w tym momencie. To nie tak, że nie rozumiałam powagi sytuacji i im szybciej, tym lepiej. Tylko że wtedy bardzo łatwo o pomyłkę. Bo odzywa się u nas i głód i zmęczenie, a to jest najgorszym z możliwych połączeń.
– Ej wcale tak twardo nie śpię, zdarza mi się, ale tutaj wątpię, by tak było. Skoro za jakiś czas mamy dostać jedzenie. Czekaj weźmiemy jeszcze ten płyn. Do spalenia tego się on na pewno przyda- wzięłam fiolkę z granatowym płynem. Wyszliśmy z karczmy, kierując się za nią, by zatrzymać się paręnaście metrów dalej. Wykonałam krąg na piasku, patykiem posypując go kredą oraz posypałam ją tuż przy naszych stopach dla ochrony. Cas położył przedmioty w kręgu. Polałam je płynem i podpalony patyk wrzuciłam do artefaktów, które zaczęły trzeszczeć i skrzyć się jak skry u kowala. Wyciągnęłam dłoń, w stronę płomieni wymawiając kilka mocniejszych słów pomocnych w oczyszczaniu. Płomień nazywany blaskiem oczyszczenia miał za zadanie odkazić artefakty zmyć z nich ślady demonów. Po chwili ogień wygasał, a dwa z artefaktów zostały nienaruszone natomiast trzeci, którym była karafka, zupełnie się spaliła. Pierścionek jak i kielich pozostały w jednym kawałku.
- Będę musiała zrobić więcej tego płynu oczyszczającego. Tylko że ta praca na dwa tygodnie, by go dobrze uwarzyć. Nie lubię czegoś, co jest tak pracochłonne. A tobie tego nie zlecę, nie jesteś ekspertem w odmierzaniu składników- westchnęłam, bo niektóre rzeczy co tu kryć spoczywały na mnie.
- Zabierzmy to i wracajmy do karczmy. W jednym masz rację, mam ochotę na krótką drzemkę. Przynajmniej w tej chwili, bo nie wiem, czy w nocy zasnę- przeciągnęłam się, czując, jak ledwo trzymam się na nogach. W takich chwilach jak te dostrzec w nas można to, że jesteśmy ludźmi. Z niezwykłymi umiejętnościami, ale jednak ludźmi.
Gdy znaleźliśmy się w pokoju, po prostu padłam na łóżko.
- Obudź mnie na obiad, będę ci za to wdzięczna- mruknęłam, zamykając oczy. Byłam wykończona.
- Nie zapominaj, że jutro przychodzi nasz drogi doktorek. Na pewno już nie może się doczekać, aż nas zbada, zwłaszcza mnie. I nadal nie mam gotowej dla niego odpowiedzi- powiedziałam, nie ukrywając, że nie jest mi to na rękę. Co jak co, ale na serio w tym miejscu nie miałam ochoty na żadne randki. Ale było coś w nim, że nie umiałam wprost odmówić. Ech muszę się tego nauczyć.
- Ty to masz talent do psucia humoru i posiadania, choć chwilki dla relaksu. Rozumiem, że jest to pilne. Ale sami jesteśmy zmęczeni, a co jak pomylimy, inkantacje przez to? Dobra pójdziemy za karczmę i to zrobimy uparciuchu- zgodziłam się na to, choć miałam obawy, by robić to w tym momencie. To nie tak, że nie rozumiałam powagi sytuacji i im szybciej, tym lepiej. Tylko że wtedy bardzo łatwo o pomyłkę. Bo odzywa się u nas i głód i zmęczenie, a to jest najgorszym z możliwych połączeń.
– Ej wcale tak twardo nie śpię, zdarza mi się, ale tutaj wątpię, by tak było. Skoro za jakiś czas mamy dostać jedzenie. Czekaj weźmiemy jeszcze ten płyn. Do spalenia tego się on na pewno przyda- wzięłam fiolkę z granatowym płynem. Wyszliśmy z karczmy, kierując się za nią, by zatrzymać się paręnaście metrów dalej. Wykonałam krąg na piasku, patykiem posypując go kredą oraz posypałam ją tuż przy naszych stopach dla ochrony. Cas położył przedmioty w kręgu. Polałam je płynem i podpalony patyk wrzuciłam do artefaktów, które zaczęły trzeszczeć i skrzyć się jak skry u kowala. Wyciągnęłam dłoń, w stronę płomieni wymawiając kilka mocniejszych słów pomocnych w oczyszczaniu. Płomień nazywany blaskiem oczyszczenia miał za zadanie odkazić artefakty zmyć z nich ślady demonów. Po chwili ogień wygasał, a dwa z artefaktów zostały nienaruszone natomiast trzeci, którym była karafka, zupełnie się spaliła. Pierścionek jak i kielich pozostały w jednym kawałku.
- Będę musiała zrobić więcej tego płynu oczyszczającego. Tylko że ta praca na dwa tygodnie, by go dobrze uwarzyć. Nie lubię czegoś, co jest tak pracochłonne. A tobie tego nie zlecę, nie jesteś ekspertem w odmierzaniu składników- westchnęłam, bo niektóre rzeczy co tu kryć spoczywały na mnie.
- Zabierzmy to i wracajmy do karczmy. W jednym masz rację, mam ochotę na krótką drzemkę. Przynajmniej w tej chwili, bo nie wiem, czy w nocy zasnę- przeciągnęłam się, czując, jak ledwo trzymam się na nogach. W takich chwilach jak te dostrzec w nas można to, że jesteśmy ludźmi. Z niezwykłymi umiejętnościami, ale jednak ludźmi.
Gdy znaleźliśmy się w pokoju, po prostu padłam na łóżko.
- Obudź mnie na obiad, będę ci za to wdzięczna- mruknęłam, zamykając oczy. Byłam wykończona.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Niestety nasze artefakty były w nieco gorszym stanie niż się spodziewałem. Sądziłem, że uda nam się je wszystkie po prostu oczyścić, by następnie nadal móc ich używać. Jeden jednak poszedł z dymem, zostawiając po sobie tylko kupkę popiołu. Szkoda, bo lubiłem tą karafkę. Ostatnio dość intensywnie pracowaliśmy, stąd też pewne nieprawidłowości i opóźnienia w oczyszczeniu naszych prywatnych rzeczy. Nie pierwszy raz to się zdarzyło, stąd też nie rozpaczałem za bardzo za tym. Będzie kolejna. Nie było nas stać, by każdy z przedmiotów jakich używaliśmy, był specjalnie wykonany. Tak jak nasze długie sztylety. Były solidnie wykonane ze specjalnej mieszaniny i nawet jeśli nabierały złej energii, to były praktycznie niezniszczalne. Minusem był koszt samych surowców, nie wspominając o odpowiednim fachowcu.
- Jesteś niesprawiedliwa - mruknąłem, gdy zarzuciła mi, iż nie potrafiłem dokładnie odmierzać. Potrafiłem, po prostu Euricia zajmowała się tym zawsze i był tylko jeden incydent, gdy coś poszło mi nie tak.
- Chyba kolację - uniosłem lekko brwi po rozmowie w pokoju. Eri nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy rozległo się pukanie do naszych drzwi. Poszedłem je otworzyć i moim oczom ukazała się córka karczmarza, trzymająca dwie porcje jedzenia oraz dzbanek z wodą. Postawiła je na stoliku mówiąc coś jeszcze o kąpieli. Miała być za chwilę gotowa, co mnie chyba bardziej ucieszyło niż posiłek.
- Wstawaj Eri - usiadłem na krześle, biorąc swoją porcję kaszy. Nie zdążyła usnąć, potrafiłem stwierdzić, kiedy to jest tylko zmęczenie bądź udawanie.
- Pomożesz mi jeszcze ze zmianą opatrunku - powiedziałem, zajadając się kolacją.
Eri miała rację mówiąc, że uśniemy jak dzieci. Nawet świecące po twarzy słońce nie było w stanie mnie rankiem obudzić, a jedynie przekręciłem się na drugi bok, po czym znów zasnąłem. Dobiegające z dołu hałasy również nie były w stanie mnie obudzić. Słyszałem tylko jak Eri coś zaczęła się kręcić na swoim łóżku i to na tyle. Tak naprawdę otworzyłem oczy, gdy zacząłem potrzebować maści przeciwbólowej. Głód wcale nie był tym, co mnie męczyło. Zwlokłem się z zawrotami głowy, jakbym wypił za dużo alkoholu. Po obmyciu rany usiadłem z powrotem na swoim łóżku, smarując całe ramię.
- Eri, chyba czas, żebyś i ty wstała - zacząłem, przypominając sobie o czymś. - Musisz się przygotować zanim wróci twój adorator - zaśmiałem się krótko, by po chwili też zrobić się poważniejszym. - A tak naprawdę, to jak tam z twoim wzrokiem?
- Jesteś niesprawiedliwa - mruknąłem, gdy zarzuciła mi, iż nie potrafiłem dokładnie odmierzać. Potrafiłem, po prostu Euricia zajmowała się tym zawsze i był tylko jeden incydent, gdy coś poszło mi nie tak.
- Chyba kolację - uniosłem lekko brwi po rozmowie w pokoju. Eri nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy rozległo się pukanie do naszych drzwi. Poszedłem je otworzyć i moim oczom ukazała się córka karczmarza, trzymająca dwie porcje jedzenia oraz dzbanek z wodą. Postawiła je na stoliku mówiąc coś jeszcze o kąpieli. Miała być za chwilę gotowa, co mnie chyba bardziej ucieszyło niż posiłek.
- Wstawaj Eri - usiadłem na krześle, biorąc swoją porcję kaszy. Nie zdążyła usnąć, potrafiłem stwierdzić, kiedy to jest tylko zmęczenie bądź udawanie.
- Pomożesz mi jeszcze ze zmianą opatrunku - powiedziałem, zajadając się kolacją.
Eri miała rację mówiąc, że uśniemy jak dzieci. Nawet świecące po twarzy słońce nie było w stanie mnie rankiem obudzić, a jedynie przekręciłem się na drugi bok, po czym znów zasnąłem. Dobiegające z dołu hałasy również nie były w stanie mnie obudzić. Słyszałem tylko jak Eri coś zaczęła się kręcić na swoim łóżku i to na tyle. Tak naprawdę otworzyłem oczy, gdy zacząłem potrzebować maści przeciwbólowej. Głód wcale nie był tym, co mnie męczyło. Zwlokłem się z zawrotami głowy, jakbym wypił za dużo alkoholu. Po obmyciu rany usiadłem z powrotem na swoim łóżku, smarując całe ramię.
- Eri, chyba czas, żebyś i ty wstała - zacząłem, przypominając sobie o czymś. - Musisz się przygotować zanim wróci twój adorator - zaśmiałem się krótko, by po chwili też zrobić się poważniejszym. - A tak naprawdę, to jak tam z twoim wzrokiem?
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Dla mnie to w sumie nadal był obiad, ale tego nie skomentowałam. Bo zwyczajnie nie miałam na to siły. Spojrzałam na niego słuchając tego co mówił.
- Dobrze, pomogę ci z tym opatrunkiem. Widzę, że sam sobie z tym nie poradzisz. Ale nie teraz okej? Teraz chcę pospać- mruknęłam. Choć nie dane mi było długo zażywać drzemki, bo posiłek przyszedł, szybciej niż się spodziewałam. Zsunęłam się z łóżka, jak tylko Cas zawołał mnie na jedzenie. Sięgnęłam po swoją porcję, jedząc znacznie sycący posiłek niż poprzedni.
- I tego mi brakowało. Tym to się na pewno najem- przyznałam, popijając jedzenie. Co jak co, ale dopiero teraz zrozumiałam, jak byłam wyczerpana i głodna. Zwykle nie jadłam dużo, teraz było inaczej. Musiałam jakoś odzyskać utraconą energię. Zerknęłam na oczyszczone przedmioty.
- Możemy już je w sumie schować. Nie będą kusić ciekawskich oczu
Po posiłku oraz kąpieli zmusiłam Casa, by zdjął górną część ubioru. Każda dziewczyna by się pewnie od razu zmieszała lub chichotała jak nienormalna a widok jego dobrze zbudowanej sylwetki. Każda, poza mną, przywykłam już do oglądania go w takim wydaniu. Zwłaszcza gdy opatrywałam jego rany. Cas nie był typem mięśniaka, ale na pewno też nie był kimś po kim nie widać, że dba o siebie. Zajęłam się opatrunkiem, najpierw oczyściłam ranę co trochę piekło. A potem zabandażowałam ją tak starannie jak tylko mogłam. Poklepałam go po drugim ramieniu.
- Gotowe a teraz padnij na kolana z wdzięczności- zaśmiałam się, widząc jego reakcje. Bo nie był pewien czy to na poważnie, czy po prostu żartowałam. Na dowód tego drugiego, pokierowałam go prosto do łóżka.
Sama po szybkiej kąpieli ogarnęłam się do snu. Sen trwał długo, tylko coś koło późniejszej godziny zaczęłam się wiercić, nie mogąc dospać. Co zmusiło Caspera do pobudki. Mruknęłam coś, na jego słowa otwierając oczy.
- A miałam taki uroczy sen ty i ja i…- urwałam zmieszana nie, prawie tego nie powiedziałam co nie? Cholera! Udałam, że poprawiam potargane włosy, które i tak wypadało uczesać. Moja ręka sięgała do szczotki gdy pytanie Caspera sprawiło, że spojrzałam na niego, nie musiałam już mrużyć oczu.
- Tak jest bardzo duża poprawa. Reszta się pewnie wyleczy za dzień lub dwa do końca. Więc nie musisz się tym, martwić. Uszykowałam sobie bluzkę oraz spódnicę sięgającą za kolano. Do tego zwykle płaszcz jak wychodziliśmy i było w porządku.
- Starczy ci tej maści? Czy musimy prosić medyka o drugą?- spytałam go po dłuższym zastanowieniu. Choć w domu mieliśmy różne leki więc i maść się powinna znaleźć. Cas miał rację, powinnam się szybciej ogarnąć, bo medyk zastanie mnie w koszuli i będzie się ślinił jak większość facetów, o czym nie omieszkał mi wspomnieć brunet.
- Idę się uszykować. I poczekamy na jego przyjście w takim razie. Po czym poszłam się ubrać. Gdy wróciłam, sięgnęłam po picie, by pozbyć się suchości w gardle.
- Dobrze, pomogę ci z tym opatrunkiem. Widzę, że sam sobie z tym nie poradzisz. Ale nie teraz okej? Teraz chcę pospać- mruknęłam. Choć nie dane mi było długo zażywać drzemki, bo posiłek przyszedł, szybciej niż się spodziewałam. Zsunęłam się z łóżka, jak tylko Cas zawołał mnie na jedzenie. Sięgnęłam po swoją porcję, jedząc znacznie sycący posiłek niż poprzedni.
- I tego mi brakowało. Tym to się na pewno najem- przyznałam, popijając jedzenie. Co jak co, ale dopiero teraz zrozumiałam, jak byłam wyczerpana i głodna. Zwykle nie jadłam dużo, teraz było inaczej. Musiałam jakoś odzyskać utraconą energię. Zerknęłam na oczyszczone przedmioty.
- Możemy już je w sumie schować. Nie będą kusić ciekawskich oczu
Po posiłku oraz kąpieli zmusiłam Casa, by zdjął górną część ubioru. Każda dziewczyna by się pewnie od razu zmieszała lub chichotała jak nienormalna a widok jego dobrze zbudowanej sylwetki. Każda, poza mną, przywykłam już do oglądania go w takim wydaniu. Zwłaszcza gdy opatrywałam jego rany. Cas nie był typem mięśniaka, ale na pewno też nie był kimś po kim nie widać, że dba o siebie. Zajęłam się opatrunkiem, najpierw oczyściłam ranę co trochę piekło. A potem zabandażowałam ją tak starannie jak tylko mogłam. Poklepałam go po drugim ramieniu.
- Gotowe a teraz padnij na kolana z wdzięczności- zaśmiałam się, widząc jego reakcje. Bo nie był pewien czy to na poważnie, czy po prostu żartowałam. Na dowód tego drugiego, pokierowałam go prosto do łóżka.
Sama po szybkiej kąpieli ogarnęłam się do snu. Sen trwał długo, tylko coś koło późniejszej godziny zaczęłam się wiercić, nie mogąc dospać. Co zmusiło Caspera do pobudki. Mruknęłam coś, na jego słowa otwierając oczy.
- A miałam taki uroczy sen ty i ja i…- urwałam zmieszana nie, prawie tego nie powiedziałam co nie? Cholera! Udałam, że poprawiam potargane włosy, które i tak wypadało uczesać. Moja ręka sięgała do szczotki gdy pytanie Caspera sprawiło, że spojrzałam na niego, nie musiałam już mrużyć oczu.
- Tak jest bardzo duża poprawa. Reszta się pewnie wyleczy za dzień lub dwa do końca. Więc nie musisz się tym, martwić. Uszykowałam sobie bluzkę oraz spódnicę sięgającą za kolano. Do tego zwykle płaszcz jak wychodziliśmy i było w porządku.
- Starczy ci tej maści? Czy musimy prosić medyka o drugą?- spytałam go po dłuższym zastanowieniu. Choć w domu mieliśmy różne leki więc i maść się powinna znaleźć. Cas miał rację, powinnam się szybciej ogarnąć, bo medyk zastanie mnie w koszuli i będzie się ślinił jak większość facetów, o czym nie omieszkał mi wspomnieć brunet.
- Idę się uszykować. I poczekamy na jego przyjście w takim razie. Po czym poszłam się ubrać. Gdy wróciłam, sięgnęłam po picie, by pozbyć się suchości w gardle.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Skinąłem głową słysząc o lepszym stanie zdrowia Eri. Ulżyło mi z tego powodu. Nigdy tak się nie działo, dlatego tak się o nią niepokoiłem. Ciekawe, co było tego powodem. Może któryś z demonów miał na tyle silną moc, by w taki sposób wpłynąć na kobietę. Wszystko było możliwe. Mieliśmy o wiele większą odporność od zwykłych ludzi, ale nie byliśmy niezniszczalni. Zawsze istniała jakaś malutka szansa, że to któreś z nas zostanie opętane z pozornie bezpiecznego przedmiotu.
- Jeśli się chłopak nie obrazi, kiedy otrzyma odmowę, to chętnie wziąłbym od niego jeszcze trochę maści - przyznałem z lekkim rozbawieniem. Może wspomnę o tym zanim dostanie odmowną odpowiedź. Kto wie, jak zareaguje mężczyzna, którego duma została właśnie urażona.
Korzystając z okazji po wyjściu Eri, sam również przebrałem się w coś bardziej wyjściowego. Zanim nałożyłem koszulę ułożyłem na ranie czysty ręcznik, by maść wsiąkała w niego zamiast w mój ubiór. Poza tym zaraz miał przyjść medyk, bez sensu byłoby zakładać nowy opatrunek. Potem usiadłem przy stole, popijając resztę wczorajszej wody, jaka pozostała w dzbanku. Patrzyłem, jak Eri robi to samo po powrocie i sobie o czymś przypomniałem.
- Eri, ty i ja, co możemy razem robić uroczego? - spytałem, nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy. Zachowałem przy tym poważną minę, nie dając po sobie poznać, że jednak te słowa mnie mimo wszystko bawiły.
- Oczywiście były takie momenty w naszym życiu, na przykład kiedy pokochałaś warkoczyki i kazałaś mi je sobie pleść każdego dnia. Niestety nie mam pojęcia, co tym razem mogłaś śnić… uroczego - drgnęła mi trochę warga, mimowolnie unosząc się do góry lecz mimo to uparcie zachowywałem powagę.
- Jeśli się chłopak nie obrazi, kiedy otrzyma odmowę, to chętnie wziąłbym od niego jeszcze trochę maści - przyznałem z lekkim rozbawieniem. Może wspomnę o tym zanim dostanie odmowną odpowiedź. Kto wie, jak zareaguje mężczyzna, którego duma została właśnie urażona.
Korzystając z okazji po wyjściu Eri, sam również przebrałem się w coś bardziej wyjściowego. Zanim nałożyłem koszulę ułożyłem na ranie czysty ręcznik, by maść wsiąkała w niego zamiast w mój ubiór. Poza tym zaraz miał przyjść medyk, bez sensu byłoby zakładać nowy opatrunek. Potem usiadłem przy stole, popijając resztę wczorajszej wody, jaka pozostała w dzbanku. Patrzyłem, jak Eri robi to samo po powrocie i sobie o czymś przypomniałem.
- Eri, ty i ja, co możemy razem robić uroczego? - spytałem, nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy. Zachowałem przy tym poważną minę, nie dając po sobie poznać, że jednak te słowa mnie mimo wszystko bawiły.
- Oczywiście były takie momenty w naszym życiu, na przykład kiedy pokochałaś warkoczyki i kazałaś mi je sobie pleść każdego dnia. Niestety nie mam pojęcia, co tym razem mogłaś śnić… uroczego - drgnęła mi trochę warga, mimowolnie unosząc się do góry lecz mimo to uparcie zachowywałem powagę.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Prychnęłam rozbawiona, przecież to było tak dawno, jak jeszcze miałam te naście lat. Jakim cudem on to nadal pamiętał? A może pamiętał, bo nadal go to bawiło? Ciężko było stwierdzić, te wspomnienia były jednymi z nielicznych, przy których naprawdę dało się wyczuć, jak blisko ze sobą byliśmy. Bo nikt poza mną i Casem nie mógł dotykać moich włosów. Byłam na tym punkcie przewrażliwiona.
- Mogliśmy robić wiele rzeczy. Ale teraz w sumie to już nieistotne. Poza tym to był tylko sen- wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem na twarzy. Medyk pojawił się jakąś godzinę później i niestety najpierw postanowił mnie zbadać.
- Dzień dobry, Jak tam samopoczucie?- spytał na powitanie z tym lekki uśmiechem, który był spowodowany tym, że znów mnie widzi. Bo na pewno nie chodziło o Casa. Na niego na razie zwrócił tylko znikomą uwagę przy powitaniu.
- Czuję się znacznie lepiej. Nie mam już problemu ze wzrokiem. Mogę powiedzieć, że widzę bardzo dobrze- oznajmiłam w chwili gdy medyk pochylił się nade mną, by przyjrzeć się oczom. Chyba odzyskały już normalny kolor. Jego ręką błądziła pod oczami, analizując wszystko uważnie.
- Przydałaby się jeszcze jedna maść dla mojego partnera- poprosiłam, by nie zapomnieć.
- Zdaje się, że faktycznie wszystko jest w porządku, bardzo mnie to cieszy- oznajmił, uważnie mnie obserwując. Mogłam się mu przyjrzeć, był przystojny, ale jakoś nie zwracałam na to aż takiej uwagi. Gdy skończył ze mną, zwrócił się do Casa. Wyjął coś ze swojej torby zapewne by pozbyć się szwów, lub ocenić czy jest to dobry moment na to. Poza tym też pudełeczko z maścią.
- Co do pana, radzę za dwa dni zmienić szwy. Jeszcze będą potrzebne przez tydzień. Rana się leczy, ale lepiej nie ryzykować infekcji. Bo może być gorzej.- podsumował gdy obejrzał uważniej ranę. Tym razem trochę się tym zajmował. Nim ponownie wrócił do mnie z tym spojrzeniem, które zwiastowało to czego się obawiałam. I jak się
- Przemyślała pani moją propozycję, by się wspólnie czegoś napić? Pani towarzystwo sprawiłoby mi przyjemność- powiedział, licząc najwyraźniej, że się zgodzę. Co miałam
mu powiedzieć? Zatkało mnie, spojrzałam medykowi, prosto w oczy. By po chwili zacząć układać wymówkę.
- Właściwie ja…- spojrzałam na Casa ponad ramieniem lekarza. Liczyłam na jego interwencję. Musiał mi jakoś pomóc. Sam zasugerował, że może to zrobić…
- Mogliśmy robić wiele rzeczy. Ale teraz w sumie to już nieistotne. Poza tym to był tylko sen- wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem na twarzy. Medyk pojawił się jakąś godzinę później i niestety najpierw postanowił mnie zbadać.
- Dzień dobry, Jak tam samopoczucie?- spytał na powitanie z tym lekki uśmiechem, który był spowodowany tym, że znów mnie widzi. Bo na pewno nie chodziło o Casa. Na niego na razie zwrócił tylko znikomą uwagę przy powitaniu.
- Czuję się znacznie lepiej. Nie mam już problemu ze wzrokiem. Mogę powiedzieć, że widzę bardzo dobrze- oznajmiłam w chwili gdy medyk pochylił się nade mną, by przyjrzeć się oczom. Chyba odzyskały już normalny kolor. Jego ręką błądziła pod oczami, analizując wszystko uważnie.
- Przydałaby się jeszcze jedna maść dla mojego partnera- poprosiłam, by nie zapomnieć.
- Zdaje się, że faktycznie wszystko jest w porządku, bardzo mnie to cieszy- oznajmił, uważnie mnie obserwując. Mogłam się mu przyjrzeć, był przystojny, ale jakoś nie zwracałam na to aż takiej uwagi. Gdy skończył ze mną, zwrócił się do Casa. Wyjął coś ze swojej torby zapewne by pozbyć się szwów, lub ocenić czy jest to dobry moment na to. Poza tym też pudełeczko z maścią.
- Co do pana, radzę za dwa dni zmienić szwy. Jeszcze będą potrzebne przez tydzień. Rana się leczy, ale lepiej nie ryzykować infekcji. Bo może być gorzej.- podsumował gdy obejrzał uważniej ranę. Tym razem trochę się tym zajmował. Nim ponownie wrócił do mnie z tym spojrzeniem, które zwiastowało to czego się obawiałam. I jak się
- Przemyślała pani moją propozycję, by się wspólnie czegoś napić? Pani towarzystwo sprawiłoby mi przyjemność- powiedział, licząc najwyraźniej, że się zgodzę. Co miałam
mu powiedzieć? Zatkało mnie, spojrzałam medykowi, prosto w oczy. By po chwili zacząć układać wymówkę.
- Właściwie ja…- spojrzałam na Casa ponad ramieniem lekarza. Liczyłam na jego interwencję. Musiał mi jakoś pomóc. Sam zasugerował, że może to zrobić…
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wcale się nie zdziwiłem widząc jak Eri została pierwsza obejrzana i potraktowana… cóż, te jego maślane oczka mówiły wszystko. Może bardziej liczył na spotkanie na jedną noc, jak większość mężczyzn, którzy wzrokiem niemal pożerali kobietę. Ten może był uprzejmy wobec niej, ale nie potrafił trzymać rąk przy sobie. Spodziewałem się, że gdyby nie moja obecność, jego dłonie byłyby bardziej natarczywe, nachalne, wykorzystując słabość Eri. Nie rozumiałem ich toku myślenia. Sądzili, że kobieta, która na co dzień para się walką z demonami, ulegnie pierwszemu lepszemu amantowi, który okaże jej swoje zainteresowanie. Niezwykle często widziałem takie zachowanie, co sprawiało, że zaczynałem powoli tracić wiarę w to, że mężczyźni nie myślą tylko o jednym. Nie żebym postępował cnotliwie, po prostu od razu uprzedzałem swoje partnerki co do moich oczekiwań, nie mydliłem żadnej oczu herbatką lub spacerkiem w świetle księżyca.
Podziękowałem za otrzymaną maść. Była nieprzyjemna, ale pomagała uśmierzyć ból. Lekarz stracił mną zainteresowanie po udzieleniu porady. Już wtedy zdawał się być myślami przy Eri. Nie myliłem się, od razu przeszedł do "ataku". Wcale nie przeszkadzała mu moja obecność, nawet jeśli Euricia po raz kolejny chwilę wcześniej nazwała mnie swoim partnerem, nie wyprowadzając mężczyzny z błędu. Może w ogóle nie chciał widzieć tego błędu, pewny siebie. W końcu która kobieta mogłaby mu się oprzeć? Irytowali mnie tacy narcyzi.
Euricia wyglądała za to… no, jak nie ona. Jak wystraszona dziewczynka, która potrzebowała pomocy. Ostatni raz widziałem ją w takim stanie wiele lat temu. W dniu, w którym wyrzucono nas z sierocińca, była bardzo roztrzęsiona. Zupełnie jak teraz, niemal z paniką w oczach. Dlatego podszedłem do nich, uznając, że naprawdę Eri nie żartowała i musiałem uratować swoją damę w opałach. Trochę mnie to bawiło, ale ją widocznie nie. Wzrok kobiety nie umknął jego uwadze i odwrócił się w moim kierunku, kiedy tylko zjawiłem się obok.
- Drogi doktorze, Euricia chciała powiedzieć, że nie jest zainteresowana spotkaniem z panem. Nie szuka wrażeń ani męskiego ramienia, bo już takie ma - na "potwierdzenie" swoich słów ująłem dłoń Eri, na której miała oczyszczony wczorajszego wieczoru pierścionek, pokazując to mężczyźnie. W białym złocie tkwiły trzy kamienie oczyszczające, ale on nie znał prawdziwego zastosowania biżuterii. - Euricia zgodziła się zostać moją narzeczoną, a w niedalekiej przyszłości żoną, dlatego proszę już zostawić ją w spokoju i nie robić sobie większych nadziei - miałem wrażenie, że dopiero w tym momencie naprawdę poświęcił mi swoją uwagę. Spojrzał na mnie tak, jakbym co najmniej zaszlachtował mu matkę na jego oczach. Więc należał do tych, co się obrażają jeśli nie dostaną tego, czego chcą. Niestety dla niego Eri nie była rzeczą, którą mógł posiadać, a potem wyrzucić, kiedy już się znudzi. Starałem się być dość uprzejmy, za to w jego wzroku nie było ani trochę uprzejmości.
- Jesteś kolejnym alfonsem, co przywłaszcza sobie kobiety? Czy może ona jest małą dziwką i ugania się za każdym? - uśmiechnął się złośliwie, a w jego oczach błysnęło coś, czego tam być nie powinno.
- Eri, krąg! - wypuściłem w jednej chwili jej dłoń, by w następnej złapać lecące w moim kierunku szponiaste łapsko.
- Wczoraj byłeś jeszcze normalny - wyrzuciłem z siebie, szarpiąc się z opętanym.
- Wczoraj byłem jeszcze miły! - warknął, kłapiąc zębami. Potknąłem się o krzesło przez co wpadliśmy na stół, który złamał się pod naszym ciężarem.
- [i]One wszystkie takie są! Zasługują na karę, ladacznice! Wiesz, co jej zrobię, kiedy z tobą skończę?! [i]- zaśmiał się w głos. Wiedział, gdzie uderzyć, żeby mnie zabolało. W końcu opatrywał mnie i na chwilę obecną znał mój słaby punkt.
- Naprawdę myślisz, że ci na to pozwolę? - syknąłem przez zaciśnięte zęby. Widziałem postać Eri, ale nie bardzo mogłem dostrzec, co robiła. Dostrzegłem za to kątem oka kiekich będący naszym artefaktem, którego nie schowałem. W torbie nie było co szukać, tam i tak nic już nie było. A mężczyzna uderzony w twarz artefaktem widocznie osłabł, dając mi większą przewagę. Tylko szkoda kielicha, bo jego delikatne metalowe brzegi wygięły się.
Podziękowałem za otrzymaną maść. Była nieprzyjemna, ale pomagała uśmierzyć ból. Lekarz stracił mną zainteresowanie po udzieleniu porady. Już wtedy zdawał się być myślami przy Eri. Nie myliłem się, od razu przeszedł do "ataku". Wcale nie przeszkadzała mu moja obecność, nawet jeśli Euricia po raz kolejny chwilę wcześniej nazwała mnie swoim partnerem, nie wyprowadzając mężczyzny z błędu. Może w ogóle nie chciał widzieć tego błędu, pewny siebie. W końcu która kobieta mogłaby mu się oprzeć? Irytowali mnie tacy narcyzi.
Euricia wyglądała za to… no, jak nie ona. Jak wystraszona dziewczynka, która potrzebowała pomocy. Ostatni raz widziałem ją w takim stanie wiele lat temu. W dniu, w którym wyrzucono nas z sierocińca, była bardzo roztrzęsiona. Zupełnie jak teraz, niemal z paniką w oczach. Dlatego podszedłem do nich, uznając, że naprawdę Eri nie żartowała i musiałem uratować swoją damę w opałach. Trochę mnie to bawiło, ale ją widocznie nie. Wzrok kobiety nie umknął jego uwadze i odwrócił się w moim kierunku, kiedy tylko zjawiłem się obok.
- Drogi doktorze, Euricia chciała powiedzieć, że nie jest zainteresowana spotkaniem z panem. Nie szuka wrażeń ani męskiego ramienia, bo już takie ma - na "potwierdzenie" swoich słów ująłem dłoń Eri, na której miała oczyszczony wczorajszego wieczoru pierścionek, pokazując to mężczyźnie. W białym złocie tkwiły trzy kamienie oczyszczające, ale on nie znał prawdziwego zastosowania biżuterii. - Euricia zgodziła się zostać moją narzeczoną, a w niedalekiej przyszłości żoną, dlatego proszę już zostawić ją w spokoju i nie robić sobie większych nadziei - miałem wrażenie, że dopiero w tym momencie naprawdę poświęcił mi swoją uwagę. Spojrzał na mnie tak, jakbym co najmniej zaszlachtował mu matkę na jego oczach. Więc należał do tych, co się obrażają jeśli nie dostaną tego, czego chcą. Niestety dla niego Eri nie była rzeczą, którą mógł posiadać, a potem wyrzucić, kiedy już się znudzi. Starałem się być dość uprzejmy, za to w jego wzroku nie było ani trochę uprzejmości.
- Jesteś kolejnym alfonsem, co przywłaszcza sobie kobiety? Czy może ona jest małą dziwką i ugania się za każdym? - uśmiechnął się złośliwie, a w jego oczach błysnęło coś, czego tam być nie powinno.
- Eri, krąg! - wypuściłem w jednej chwili jej dłoń, by w następnej złapać lecące w moim kierunku szponiaste łapsko.
- Wczoraj byłeś jeszcze normalny - wyrzuciłem z siebie, szarpiąc się z opętanym.
- Wczoraj byłem jeszcze miły! - warknął, kłapiąc zębami. Potknąłem się o krzesło przez co wpadliśmy na stół, który złamał się pod naszym ciężarem.
- [i]One wszystkie takie są! Zasługują na karę, ladacznice! Wiesz, co jej zrobię, kiedy z tobą skończę?! [i]- zaśmiał się w głos. Wiedział, gdzie uderzyć, żeby mnie zabolało. W końcu opatrywał mnie i na chwilę obecną znał mój słaby punkt.
- Naprawdę myślisz, że ci na to pozwolę? - syknąłem przez zaciśnięte zęby. Widziałem postać Eri, ale nie bardzo mogłem dostrzec, co robiła. Dostrzegłem za to kątem oka kiekich będący naszym artefaktem, którego nie schowałem. W torbie nie było co szukać, tam i tak nic już nie było. A mężczyzna uderzony w twarz artefaktem widocznie osłabł, dając mi większą przewagę. Tylko szkoda kielicha, bo jego delikatne metalowe brzegi wygięły się.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Czułam gorący dreszcz na ciele, w momencie gdy Cas zdecydował się mnie jednak uratować od randki z doktorkiem. Tylko sposób, w jaki to zrobił szczerze, mnie zaskoczył. Bez skrępowania czy, też cienia zawahania się oznajmił mu wprost, że jestem z nim zaręczona. Nie protestowałam, a wręcz postanowiłam grać swoją rolę, choć czułam, że po tym czeka nas bardzo ciekawa pogadanka. Cas pewnie trzymał moją dłoń z pierścionkiem, by medyk mu się przyjrzał. Kiedy w końcu dotarło do niego, że nie ma u mnie szans, wpadł w szał. I teraz wszystko zrozumiałam, spojrzałam na Casa, sama wstając, z krzesła wycofując się, w stronę okna.
- Dlatego czułam się przy nim dziwnie i nie mogłam mu odmówić. Próbował mnie opętać przeklęty demon- powiedziałam partnerowi. Na słowa o kręgu zgarnęłam sakiewkę z resztą tego co nam zostało. Sypnęłam fluorytem na drzwi, by odciąć mu drogę ucieczki. Po czym kredą wyznaczyłam granice, by nie mógł się do mnie przedostać. Walka Casa z doktorkiem robiła się, coraz bardziej zażarta zniszczyli stół oraz krzesło. Demon próbował go dorwać, by go unieszkodliwić. Słowa tego bytu na mój temat tylko mną zjuszyły naprawdę, tak o mnie myślał? No to już na pewno nie pozwolę mu, by odszedł spokojnie.
- Cas nie mamy wyjścia, musimy użyć tej bardziej bolesnej dla niego metody. Nie mamy już płynu oczyszczającego- oznajmiłam, wyciągając rękę w stronę demona, wypowiadając kilka inkantacji, by go unieruchomić. Demon oberwał artefaktem i znieruchomiał, dzięki czemu Cas mógł swobodniej oddychać, mimo ran, które wcześniej odniósł i teraz je tylko nadwerężył. Tylko kiedy myśleliśmy, że wszystko idzie zgodnie z planem, ten potwór rzucił się na mnie, powalając na podłogę. Czułam na sobie, ciężar jego ciała odruchowo przyłożyłam mu do szyi pierścionek z oczyszczającymi kamieniami. Na co krzyczał, jakby ktoś przypalał go żelazkiem. Nie mogłam się ruszyć, ale nadal wymawiałam inkantacje, przez co udało mi się go z siebie zrzucić. Demon cofał się, aż wpadł na popiół, który zaczął wydzierać zły byt z jego ciała.
- Zapłacicie mi za to zwłaszcza ty mała suko! Jesteś zwykłą ladacznicą!- demom ugiął się pod wpływem naszych umiejętności i opuścił ciało doktorka, przez co on stracił przytomność. Nadal leżałam na podłodze, nie mogąc się podnieść. Te inkantacje naprawdę mnie wyczerpały.
- Pomożesz mi wstać? Ta podłoga nie jest najwygodniejsza- wyciągnęłam rękę w stronę Casa. Gdy stanęłam, pewniej na nogach zerknęłam na doktorka.
- Nie powinien zbyt wiele pamiętać. Bo nie wiem kiedy został zupełnie opętany. Musimy pogadać, ale to jak już będziemy zupełnie sami kochanie- rzuciłam, drocząc się z nim. Póki co musieliśmy, poczekać aż doktorek się ocknie. Co mogło nastąpić za parę minut lub parę godzin.
- Trochę was poniosło, czeka nas kolejne pokrywanie kosztów szkód- rozejrzałam się, dużo ich nie było, ale kolejne paręnaście monet w plecy…
- Dlatego czułam się przy nim dziwnie i nie mogłam mu odmówić. Próbował mnie opętać przeklęty demon- powiedziałam partnerowi. Na słowa o kręgu zgarnęłam sakiewkę z resztą tego co nam zostało. Sypnęłam fluorytem na drzwi, by odciąć mu drogę ucieczki. Po czym kredą wyznaczyłam granice, by nie mógł się do mnie przedostać. Walka Casa z doktorkiem robiła się, coraz bardziej zażarta zniszczyli stół oraz krzesło. Demon próbował go dorwać, by go unieszkodliwić. Słowa tego bytu na mój temat tylko mną zjuszyły naprawdę, tak o mnie myślał? No to już na pewno nie pozwolę mu, by odszedł spokojnie.
- Cas nie mamy wyjścia, musimy użyć tej bardziej bolesnej dla niego metody. Nie mamy już płynu oczyszczającego- oznajmiłam, wyciągając rękę w stronę demona, wypowiadając kilka inkantacji, by go unieruchomić. Demon oberwał artefaktem i znieruchomiał, dzięki czemu Cas mógł swobodniej oddychać, mimo ran, które wcześniej odniósł i teraz je tylko nadwerężył. Tylko kiedy myśleliśmy, że wszystko idzie zgodnie z planem, ten potwór rzucił się na mnie, powalając na podłogę. Czułam na sobie, ciężar jego ciała odruchowo przyłożyłam mu do szyi pierścionek z oczyszczającymi kamieniami. Na co krzyczał, jakby ktoś przypalał go żelazkiem. Nie mogłam się ruszyć, ale nadal wymawiałam inkantacje, przez co udało mi się go z siebie zrzucić. Demon cofał się, aż wpadł na popiół, który zaczął wydzierać zły byt z jego ciała.
- Zapłacicie mi za to zwłaszcza ty mała suko! Jesteś zwykłą ladacznicą!- demom ugiął się pod wpływem naszych umiejętności i opuścił ciało doktorka, przez co on stracił przytomność. Nadal leżałam na podłodze, nie mogąc się podnieść. Te inkantacje naprawdę mnie wyczerpały.
- Pomożesz mi wstać? Ta podłoga nie jest najwygodniejsza- wyciągnęłam rękę w stronę Casa. Gdy stanęłam, pewniej na nogach zerknęłam na doktorka.
- Nie powinien zbyt wiele pamiętać. Bo nie wiem kiedy został zupełnie opętany. Musimy pogadać, ale to jak już będziemy zupełnie sami kochanie- rzuciłam, drocząc się z nim. Póki co musieliśmy, poczekać aż doktorek się ocknie. Co mogło nastąpić za parę minut lub parę godzin.
- Trochę was poniosło, czeka nas kolejne pokrywanie kosztów szkód- rozejrzałam się, dużo ich nie było, ale kolejne paręnaście monet w plecy…
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Najgorsze w tym wszystkim był moment, gdy demon rzucił się do Eri, powalając ją w jednym momencie zanim zdążyłem zareagować. Na szczęście kobieta równie szybko użyła pierścienia "zaręczynowego". Wspólnymi siłami oraz inkantacjami w końcu udało nam się pozbyć demona. Oczywiście jak to każdy demon, musiał najpierw złorzeczyć przed opuszczeniem ludzkiego ciała. Gdybyśmy za każde takie gadanie dostawali srebrną monetę, mielibyśmy wypełniony nimi po brzegi basen.
Kiedy było już po wszystkim, pomogłem Eri podnieść się na nogi, mimo iż sam ledwo stałem na swoich. Częściowo musiałem się jej przytrzymać.
- Trzeba więc pozbyć się zbędnego świadka - mimo wszystko próbowałem uśmiechnąć się w stronę Eri, tylko niezbyt mi to wyszło. Jedynie chciałem się położyć i najlepiej zapaść w kilkudniowy sen. Byłem zmęczony, a ramię pulsowało bólem.
- Chyba jednak przed rozmową będziesz musiała mnie znowu posklejać. Doktorkowi nie bardzo to wyszło - mruknąłem ciszej. Nie było mi do śmiechu, by kontynuować zabawę w narzeczonych. Odsunąłem się od kobiety, by przekroczyć nieprzytomnego mężczyznę i usiąść ciężko na łóżku. W tym momencie drzwi otworzyły się z impetem, ukazując nam sylwetkę karczmarza.
- Co tu… co… jak… ? - wydusił z siebie, obrzucając cały ten bajzel panujący w pokoju. Musieliśmy nieźle hałasować, skoro przybiegł do nas karczmarz, mając przy tym pełne ręce roboty na dole przy gościach.
- Demon - wyjaśniłem, szturchając stopą doktorka. - Ale już dobrze. Zabierzcie go stąd - nie miałem siły na większe, dokładniejsze tłumaczenia. Chciałem powiedzieć, że zapłacimy za szkody albo żeby chcielibyśmy się przenieść do innego pokoju, ale nie dałbym już rady na żadne przeprowadzki.
- Jasne… zawołam tylko kilku chłopców - tych kilku chłopców wyglądało jak przerażone, przerośnięte mięśniami dziewczynki, ale szybko się uporali. Oprócz nieprzytomnego lekarza zabrali również połamane meble. Zostały tylko dwa łóżka, szafa i my.
- Chyba już na zawsze pozostaniesz moim lekarzem - powiedziałem w stronę Eri, rozpinając koszulę. Na szczęście przed tym wszystkim zostawił maść przeciwbólową.
Kiedy było już po wszystkim, pomogłem Eri podnieść się na nogi, mimo iż sam ledwo stałem na swoich. Częściowo musiałem się jej przytrzymać.
- Trzeba więc pozbyć się zbędnego świadka - mimo wszystko próbowałem uśmiechnąć się w stronę Eri, tylko niezbyt mi to wyszło. Jedynie chciałem się położyć i najlepiej zapaść w kilkudniowy sen. Byłem zmęczony, a ramię pulsowało bólem.
- Chyba jednak przed rozmową będziesz musiała mnie znowu posklejać. Doktorkowi nie bardzo to wyszło - mruknąłem ciszej. Nie było mi do śmiechu, by kontynuować zabawę w narzeczonych. Odsunąłem się od kobiety, by przekroczyć nieprzytomnego mężczyznę i usiąść ciężko na łóżku. W tym momencie drzwi otworzyły się z impetem, ukazując nam sylwetkę karczmarza.
- Co tu… co… jak… ? - wydusił z siebie, obrzucając cały ten bajzel panujący w pokoju. Musieliśmy nieźle hałasować, skoro przybiegł do nas karczmarz, mając przy tym pełne ręce roboty na dole przy gościach.
- Demon - wyjaśniłem, szturchając stopą doktorka. - Ale już dobrze. Zabierzcie go stąd - nie miałem siły na większe, dokładniejsze tłumaczenia. Chciałem powiedzieć, że zapłacimy za szkody albo żeby chcielibyśmy się przenieść do innego pokoju, ale nie dałbym już rady na żadne przeprowadzki.
- Jasne… zawołam tylko kilku chłopców - tych kilku chłopców wyglądało jak przerażone, przerośnięte mięśniami dziewczynki, ale szybko się uporali. Oprócz nieprzytomnego lekarza zabrali również połamane meble. Zostały tylko dwa łóżka, szafa i my.
- Chyba już na zawsze pozostaniesz moim lekarzem - powiedziałem w stronę Eri, rozpinając koszulę. Na szczęście przed tym wszystkim zostawił maść przeciwbólową.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Długo nie czekaliśmy aż te hałasy, sprowadzą do nas karczmarza. Nawet zaskoczyło mnie, że nie pojawił się parę chwil wcześniej. Tylko wtedy pojawienie się go mogło sprowadzić na nas problemy, bo jak demon próbowałby wejść w kolejne ciało. Wolałam nawet sobie tego nie wyobrażać. Casper zlecił mężczyźnie, by zabrał stąd nieprzytomnego lekarza. Co uczynili wezwani przez niego pomocnicy. Cały ten bałagan trzeba będzie ogarnąć.
- Pokryjemy wszelkie zniszczenia, proszę się tym nie martwić. Jak tylko będziemy opuszczać to miejsce, wszystko uregulujemy- zapewniam gdy znowu przyszedł, by się upewnić, że z nami wszystko w porządku. Uspokojony zostawił nas samych. Casper ściągnął koszule, rana w dwóch miejscach otworzyły, się szwy nie wytrzymały. Co nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
- Jak widać, moje zszywanie musi być, tym do którego musisz przywyknąć. Może kiedyś nabiorę takiej wprawy, jakiej oczekujesz- podsumowałam, dotykając brzegów rany w bardzo subtelny sposób, by nie sprawić mu dodatkowego bólu. Tylko czy nie wypada najpierw tego oczyścić? Przetarłam ranę delikatnie wodą, by zszyć to, co zostało naruszone. Trochę to trwało, ale poradziłam sobie, tak jak mogłam. Po czym uśmiechnęłam się do niego nieco zadziornie.
- To gdzie mnie zabierzesz na tę zaręczynową kolację? Rzekomo jestem twoją narzeczoną. Szkoda tylko, że o tym nie wiedziałam- droczyłam się z nim wyraźnie rozbawiona. Po czym pochyliłam się tak, że dzieliły nas od siebie zaledwie, centymetry w ten sposób mogłam patrzeć w jego oczy i dostrzec w nich niemalże wszystko.
- No cóż, kochanieTak między nami to gdyby to było, prawdą miałbyś naprawdę przechlapane. A zapewne chciałbyś jeszcze trochę pożyć czyż nie?- spytałam go nadal nieco tym wszystkim, rozbawiona. Ten pomysł Casa poprawił mi humor, ale spowodował też dziwny niepokój. Bo jednak prawdę, mówiąc, nigdy nie patrzyłam, na niego tak jak na mnie wymusił te parę chwil temu. Już oczami wyobraźni widziałam jak, wszystkie jego kochanice duszą mnie we śnie, bo śmiałam stanąć między nimi.
Dotknęłam ręką potylicy, trochę mnie bolała po uderzeniu w podłogę. Choć nie był to ból, którego nie dało się nie przeżyć. Usiadłam obok niego na łóżku.
- Już nawet nie zwykli ludzie, ale i demony mają mnie za obiekt westchnień. Fakt mam w kim przebierać z drugiego kręgu piekła? A może śmiertelnik ze słabą odpornością na opętanie? - wymieniłam nieco ironicznie.
- Jeszcze tego brakuje by i ciebie jakaś demonica chciała zaciągnąć do łóżka, by zjeść twoją duszę- dodałam, czując, że wydarzyło się tu zbyt dużo.
- Pokryjemy wszelkie zniszczenia, proszę się tym nie martwić. Jak tylko będziemy opuszczać to miejsce, wszystko uregulujemy- zapewniam gdy znowu przyszedł, by się upewnić, że z nami wszystko w porządku. Uspokojony zostawił nas samych. Casper ściągnął koszule, rana w dwóch miejscach otworzyły, się szwy nie wytrzymały. Co nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
- Jak widać, moje zszywanie musi być, tym do którego musisz przywyknąć. Może kiedyś nabiorę takiej wprawy, jakiej oczekujesz- podsumowałam, dotykając brzegów rany w bardzo subtelny sposób, by nie sprawić mu dodatkowego bólu. Tylko czy nie wypada najpierw tego oczyścić? Przetarłam ranę delikatnie wodą, by zszyć to, co zostało naruszone. Trochę to trwało, ale poradziłam sobie, tak jak mogłam. Po czym uśmiechnęłam się do niego nieco zadziornie.
- To gdzie mnie zabierzesz na tę zaręczynową kolację? Rzekomo jestem twoją narzeczoną. Szkoda tylko, że o tym nie wiedziałam- droczyłam się z nim wyraźnie rozbawiona. Po czym pochyliłam się tak, że dzieliły nas od siebie zaledwie, centymetry w ten sposób mogłam patrzeć w jego oczy i dostrzec w nich niemalże wszystko.
- No cóż, kochanieTak między nami to gdyby to było, prawdą miałbyś naprawdę przechlapane. A zapewne chciałbyś jeszcze trochę pożyć czyż nie?- spytałam go nadal nieco tym wszystkim, rozbawiona. Ten pomysł Casa poprawił mi humor, ale spowodował też dziwny niepokój. Bo jednak prawdę, mówiąc, nigdy nie patrzyłam, na niego tak jak na mnie wymusił te parę chwil temu. Już oczami wyobraźni widziałam jak, wszystkie jego kochanice duszą mnie we śnie, bo śmiałam stanąć między nimi.
Dotknęłam ręką potylicy, trochę mnie bolała po uderzeniu w podłogę. Choć nie był to ból, którego nie dało się nie przeżyć. Usiadłam obok niego na łóżku.
- Już nawet nie zwykli ludzie, ale i demony mają mnie za obiekt westchnień. Fakt mam w kim przebierać z drugiego kręgu piekła? A może śmiertelnik ze słabą odpornością na opętanie? - wymieniłam nieco ironicznie.
- Jeszcze tego brakuje by i ciebie jakaś demonica chciała zaciągnąć do łóżka, by zjeść twoją duszę- dodałam, czując, że wydarzyło się tu zbyt dużo.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Euricia za każdym razem starała się delikatnie zajmować moimi obrażeniami. Tym razem było tak samo. Co prawda nie sprawiało to, że ból był mniejszy, ale przynajmniej wiedziałem, że mogłem zawsze na nią liczyć i jej najlepsze starania. Może też nie chciałbym być na tyle często ranny, by nabrała wprawy w szywaniu mnie. Jakoś nie odczuwałem potrzeby sprawiania sobie kolejnych ran.
A Eri nadal nie dawała mi spokoju z tą narzeczoną. Przecież gdybym powiedział, że jest moją siostrą, nikt by mi nie uwierzył. Między nami nie było żadnego podobieństwa, poza tym siostra nie nazywa brata swoim partnerem. Ja tylko podtrzymałem gierkę jakiej użyła wobec lekarza.
- Znajdziemy jakąś miłą restaurację kiedy w końcu wyjedziemy na wakacje. Możemy uznać to za nasz tydzień przedślubny - uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi na ten zarzut.
Miałem ochotę się położyć lecz zanim to zrobiłem, Eri usiadła obok mnie. Tuż przy poduszce, więc nawet zablokowała mi dostęp do wygodnego ułożenia się. I na nowo zaczęła gadać. Chyba zbyt spodobał jej się ten pomysł na droczenie się ze mną. W każdym razie uznałem, że w takim przypadku jej kolana mogły posłużyć mi zamiast poduszki. Położyłem się na plecach, kładąc głowę na jej udach i westchnąłem krótko.
- Naprawdę przejmujesz się demonami? Już ci przecież mówiłem, że w tej sferze to ja mogę być twoim demonem, nie potrzebujesz obcego bytu - uśmiechnąłem się trochę złośliwie, po czym przymknąłem oczy. W sumie to wcale nie było tak źle na jej kolanach.
- Poza tym naprawdę uważasz, że miałbym przechlapane będąc twoim narzeczonym? Przeżyłem z tobą dwadzieścia cztery lata, od czternastu wspólnie mieszkamy, wspólnie pracujemy, gotujemy, sprzątamy. Uważasz, że pierścionek na palcu coś by między nami zmienił? Może tyle, że moglibyśmy zacząć dzielić wspólne łóżko. Chociaż tu też bym nie był taki pewny, bo przecież nadal nam się to zdarza - powiedziałem, zdając sobie sprawę, że przecież miałem rację. Jakby tego było mało, to doszedłem do wniosku, że nasza więź jest lepsza niż nie jednego małżeństwa. Nie kłóciliśmy się ze sobą za bardzo, wspólnie robiliśmy mnóstwo rzeczy, troszczyliśmy się o siebie i nie ograniczaliśmy się nawzajem. To… dziwne uczucie mnie dopadło.
A Eri nadal nie dawała mi spokoju z tą narzeczoną. Przecież gdybym powiedział, że jest moją siostrą, nikt by mi nie uwierzył. Między nami nie było żadnego podobieństwa, poza tym siostra nie nazywa brata swoim partnerem. Ja tylko podtrzymałem gierkę jakiej użyła wobec lekarza.
- Znajdziemy jakąś miłą restaurację kiedy w końcu wyjedziemy na wakacje. Możemy uznać to za nasz tydzień przedślubny - uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi na ten zarzut.
Miałem ochotę się położyć lecz zanim to zrobiłem, Eri usiadła obok mnie. Tuż przy poduszce, więc nawet zablokowała mi dostęp do wygodnego ułożenia się. I na nowo zaczęła gadać. Chyba zbyt spodobał jej się ten pomysł na droczenie się ze mną. W każdym razie uznałem, że w takim przypadku jej kolana mogły posłużyć mi zamiast poduszki. Położyłem się na plecach, kładąc głowę na jej udach i westchnąłem krótko.
- Naprawdę przejmujesz się demonami? Już ci przecież mówiłem, że w tej sferze to ja mogę być twoim demonem, nie potrzebujesz obcego bytu - uśmiechnąłem się trochę złośliwie, po czym przymknąłem oczy. W sumie to wcale nie było tak źle na jej kolanach.
- Poza tym naprawdę uważasz, że miałbym przechlapane będąc twoim narzeczonym? Przeżyłem z tobą dwadzieścia cztery lata, od czternastu wspólnie mieszkamy, wspólnie pracujemy, gotujemy, sprzątamy. Uważasz, że pierścionek na palcu coś by między nami zmienił? Może tyle, że moglibyśmy zacząć dzielić wspólne łóżko. Chociaż tu też bym nie był taki pewny, bo przecież nadal nam się to zdarza - powiedziałem, zdając sobie sprawę, że przecież miałem rację. Jakby tego było mało, to doszedłem do wniosku, że nasza więź jest lepsza niż nie jednego małżeństwa. Nie kłóciliśmy się ze sobą za bardzo, wspólnie robiliśmy mnóstwo rzeczy, troszczyliśmy się o siebie i nie ograniczaliśmy się nawzajem. To… dziwne uczucie mnie dopadło.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Zachichotałam cicho, gdy wykorzystał moje kolana jako awaryjną poduszkę. Głównie dlatego, że skrycie taki był mój plan. O czym nie musiał przecież wiedzieć. Miałam okazję, zatopić palce w jego włosach lubiłam to robić. Tylko jego pomysł ze świętowaniem naszych „zaręczyn” niezbyt mi pasował. Ale nie przestałam się uśmiechać. Wszystko to było naprawdę dość zabawne.
- Hmm mogłabym się na to zgodzić. Ale chyba mam lepszy pomysł na świętowanie naszych „rzekomych zaręczyn”. Co powiesz na wyjazd nad jezioro Vesna? W sumie ostatni raz byliśmy tam na moje dziewiętnaste urodziny. Chętnie bym powtórzyła tamto ognisko- na te najbardziej istotne słowa użyłam dość wymownego tonu. Jakoś nie mogłam się przed tym powstrzymać.
Cas najwyraźniej już zasypiał, mi to nie przeszkadzało, niech się wyśpi, o ile rana mu na to pozwoli. Bo nie byłam pewna czy jej rwanie nie wybudzi go ze snu.
- Nie wiem, czy sobie zasłużyłam na mego osobistego demona. Ale wiec, że aż kusisz, bym tak cię cały czas nazywała. Nie kuś losu, Cas rzekomo z nim się nie zadziera- upomniałam go, poważniejąc na tę chwilę. Co jak co, ale los bywał cholernie przewrotny.
Słowa bruneta odnośnie naszej relacji na przełomie tych wszystkich lat miały w sobie mnóstwo prawdy. Ale też sprowadził na mnie pewnego rodzaju obawy. Czy on czasem ich nie miał? Westchnęłam tylko cicho i przestałam go gładzić po włosach, zabierając rękę.
- No prawdę, mówiąc niewiele, nam brakuje, do bycia prawdziwą parą. Tylko nie wiem, czy w tych innych sferach byśmy się dogadali. Może i żyjemy razem, ale żyjemy też obok siebie. I w sumie nigdy cię nie zapytałam, dlaczego niechętnie współpracujesz z innymi? Czasem dobrze nabyć inne doświadczenia. Choć nie chciałabym doświadczyć takich samych jak wtedy gdy wyrzucono nas z sierocińca i musiałeś być tym bardziej odpowiedzialnym za naszą dwójkę
Nie wiedziałam, co tak naprawdę działo się wtedy w jego głowie. Bo nagle musiał zapewnić byt nie tylko sobie, ale też i mi. Bo, mimo że razem pracowaliśmy, to do szesnastego roku życia nie mogłam tego robić oficjalnie. Musieliśmy kombinować, przez dwa lata by nas nie rozdzielono. Bym znowu nie trafiła do przytułku.
- W sumie raz wyczułam od ciebie coś dziwnego. Pamiętasz Clarka, który chciał zabrać mnie na weekend do Tulcox? Twoja aura miała wtedy tak niepokojące uczucie, że wolałam mu odmówić, niż by tamten biedak skończył w szpitalu- podsumowałam.
- Hmm mogłabym się na to zgodzić. Ale chyba mam lepszy pomysł na świętowanie naszych „rzekomych zaręczyn”. Co powiesz na wyjazd nad jezioro Vesna? W sumie ostatni raz byliśmy tam na moje dziewiętnaste urodziny. Chętnie bym powtórzyła tamto ognisko- na te najbardziej istotne słowa użyłam dość wymownego tonu. Jakoś nie mogłam się przed tym powstrzymać.
Cas najwyraźniej już zasypiał, mi to nie przeszkadzało, niech się wyśpi, o ile rana mu na to pozwoli. Bo nie byłam pewna czy jej rwanie nie wybudzi go ze snu.
- Nie wiem, czy sobie zasłużyłam na mego osobistego demona. Ale wiec, że aż kusisz, bym tak cię cały czas nazywała. Nie kuś losu, Cas rzekomo z nim się nie zadziera- upomniałam go, poważniejąc na tę chwilę. Co jak co, ale los bywał cholernie przewrotny.
Słowa bruneta odnośnie naszej relacji na przełomie tych wszystkich lat miały w sobie mnóstwo prawdy. Ale też sprowadził na mnie pewnego rodzaju obawy. Czy on czasem ich nie miał? Westchnęłam tylko cicho i przestałam go gładzić po włosach, zabierając rękę.
- No prawdę, mówiąc niewiele, nam brakuje, do bycia prawdziwą parą. Tylko nie wiem, czy w tych innych sferach byśmy się dogadali. Może i żyjemy razem, ale żyjemy też obok siebie. I w sumie nigdy cię nie zapytałam, dlaczego niechętnie współpracujesz z innymi? Czasem dobrze nabyć inne doświadczenia. Choć nie chciałabym doświadczyć takich samych jak wtedy gdy wyrzucono nas z sierocińca i musiałeś być tym bardziej odpowiedzialnym za naszą dwójkę
Nie wiedziałam, co tak naprawdę działo się wtedy w jego głowie. Bo nagle musiał zapewnić byt nie tylko sobie, ale też i mi. Bo, mimo że razem pracowaliśmy, to do szesnastego roku życia nie mogłam tego robić oficjalnie. Musieliśmy kombinować, przez dwa lata by nas nie rozdzielono. Bym znowu nie trafiła do przytułku.
- W sumie raz wyczułam od ciebie coś dziwnego. Pamiętasz Clarka, który chciał zabrać mnie na weekend do Tulcox? Twoja aura miała wtedy tak niepokojące uczucie, że wolałam mu odmówić, niż by tamten biedak skończył w szpitalu- podsumowałam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiechnąłem się delikatnie na wspomnienie ogniska nad jeziorem. Tak, to były bardzo przyjemne chwile. W tamtych czasach rzadko kiedy któreś z nas mogło sobie pozwolić na odpoczynek lub beztroskę, mieliśmy mnóstwo zmartwień. Lecz tamtego dnia udało nam się zapomnieć o tym wszystkim choć na chwilę, dlatego chyba oboje wspominaliśmy tak dobrze tamten dzień.
- Po co zmieniać coś, co jest dobre i sprawdzone? Przestań mówić takie rzeczy. Dobrze wiesz, że nie zamienię cię na nikogo innego. Nawet jeśli by był dziesięć razy bardziej utalentowany od ciebie. Nie chcę nikogo innego, rozumiesz? - otworzyłem oczy, aby napotkać spojrzenie przyjaciółki. Mój ton głosu może i był nieco oschły i poważny, jednak nie potrafiłem nigdy w ten sposób na nią spoglądać. Mój wzrok z jakiegoś powodu zawsze był łagodny, nawet jeżeli mnie denerwowała.
- Nie podobał mi się Clark. Za bardzo cwaniakował. W jego ręce nie powierzyłbym kociaka, a co dopiero ciebie - przyznałem w końcu, po czym uniosłem dłoń, by pochwycić rękę, którą chwilę wcześniej zabrała z moich włosów, by znów poczuć ciepło jej dłoni na swojej skórze.
- Masz rację. Lubię kiedy tak robisz. I może nie mówię ci wielu rzeczy, tak samo jak ty mi, ale to nie znaczy, że mam ochotę szukać wrażeń u boku kogoś innego. Cholernie by mi cię brakowało. Nikt tak jak ty nie potrafi czytać mi w myślach. Nikt tak jak ty mnie nie rozumie i nikt tak jak ty nie potrafi poprawić mi humoru jednym gestem lub słowem - westchnąłem, po raz kolejny zamykając oczy. Odwróciłem się na bok. Czułem już tylko zmęczenie. Skąd Eri brała tyle sił na dyskusje? Ledwie mogłem zmusić się do odpowiadania, a teraz już tylko sen mnie ogarniał.
- Nikomu nie ufam tak jak tobie, dlatego nie próbuj mnie opuszczać, bo ci na to nie pozwolę - mruknąłem jeszcze cicho zanim zasnąłem.
- Po co zmieniać coś, co jest dobre i sprawdzone? Przestań mówić takie rzeczy. Dobrze wiesz, że nie zamienię cię na nikogo innego. Nawet jeśli by był dziesięć razy bardziej utalentowany od ciebie. Nie chcę nikogo innego, rozumiesz? - otworzyłem oczy, aby napotkać spojrzenie przyjaciółki. Mój ton głosu może i był nieco oschły i poważny, jednak nie potrafiłem nigdy w ten sposób na nią spoglądać. Mój wzrok z jakiegoś powodu zawsze był łagodny, nawet jeżeli mnie denerwowała.
- Nie podobał mi się Clark. Za bardzo cwaniakował. W jego ręce nie powierzyłbym kociaka, a co dopiero ciebie - przyznałem w końcu, po czym uniosłem dłoń, by pochwycić rękę, którą chwilę wcześniej zabrała z moich włosów, by znów poczuć ciepło jej dłoni na swojej skórze.
- Masz rację. Lubię kiedy tak robisz. I może nie mówię ci wielu rzeczy, tak samo jak ty mi, ale to nie znaczy, że mam ochotę szukać wrażeń u boku kogoś innego. Cholernie by mi cię brakowało. Nikt tak jak ty nie potrafi czytać mi w myślach. Nikt tak jak ty mnie nie rozumie i nikt tak jak ty nie potrafi poprawić mi humoru jednym gestem lub słowem - westchnąłem, po raz kolejny zamykając oczy. Odwróciłem się na bok. Czułem już tylko zmęczenie. Skąd Eri brała tyle sił na dyskusje? Ledwie mogłem zmusić się do odpowiadania, a teraz już tylko sen mnie ogarniał.
- Nikomu nie ufam tak jak tobie, dlatego nie próbuj mnie opuszczać, bo ci na to nie pozwolę - mruknąłem jeszcze cicho zanim zasnąłem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie skomentowałam już jego słów w żaden sposób. Bo w sumie co miałabym powiedzieć? Wszystko, co bym mogła rzec, sama wypowiedział nim, ja zdążyłam to zrobić. Dalej gładziłam go, po włosach pozwalając, zasnąć. Sama przysunęłam się plecami, do ściany by mógł się wygodniej ułożyć, zasypiając. Przykryłam nas kocem, pozwalając samej zasnąć. I tak w sumie minęła nam noc.
Obudziłam się wcześnie rano, niebo lekko zaróżowiło się, za chwilę miało wstać słońce. Lekko odsunęłam, jego ciało z siebie dając mu dalej spać. Sama ogarnęłam ubrania, na dziś, i poszłam się wykąpać. Woda była letnia, co tylko przyspieszyło poranną toaletę. Ubrana w bluzkę z długim rękawem i spódnicę usiadłam na jedynym całym krześle. Rozczesałam włosy, czekając, aż Cas sam się obudzi, przy okazji przygotowałam maść oraz bandaż. Bo nie byłam pewna, czy będzie go jeszcze potrzebował. Gdy się obudził, podeszłam do niego.
- Zejdę na dół, by przynieśli nam coś do jedzenia. Podróż z pustym żołądkiem to fatalny pomysł. Przy okazji dowiem się, ile musimy zapłacić za te zniszczenia. Ogarnij się w tym czasie- poleciłam brunetowi. Jednak zanim odeszłam, stanęłam przy drzwiach. Dość długą chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Cas co by się nie działo i tak nie zamierzałam cię zostawiać. Zbyt wiele nas łączy bym mogła wyrzucić to do kosza. Chodziło mi raczej o coś podobnego do treningu z kimś innym. Nie mów, że nigdy o tym nie myślałeś- mówią to, posłałam mu niepewny uśmiech.
- Zejdę na dół, przygotowałam, Ci na szafce nocnej maść jakbyś jej potrzebował. Później ocenie, czy twoje rany wymagają dodatkowego opatrzenia przed podróżą- po czym wyszłam, z pokoju schodząc na dół.
Karczmarz skinął głową na mój widok, podeszłam do lady.
- W czym mogę służyć?- był w miarę uprzejmy w stosunku do mnie. Westchnęłam tylko by ułożyć w myślach listę potrzebnych rzeczy na ten moment.
- Prozę o śniadanie, lekkie nic niezbyt ciężkiego. Tak, wiem, że stół uległ uszkodzeniu, jednak może znalazł, by się jeden tak na tę godzinę góra dwie? Poza tym proszę o wystawienie rachunku za wszystko. Uregulujemy go, jak tylko będziemy opuszczać to miejsce- wymieniłam na ten moment wszystko, co zapamiętałam.
- Wszystko zostanie spełnione za niecałą godzinę- oznajmił mężczyzna.
- Bardzo dziękuję, to zaczekamy na górze - po czym wróciłam do pokoju. Ogarniając swoje brudne ubrania, chowając je do torby. Powoli ogarniałam pokój, byśmy mniej czasu spędzili na pakowaniu się im szybciej to zrobię tym lepiej.
Obudziłam się wcześnie rano, niebo lekko zaróżowiło się, za chwilę miało wstać słońce. Lekko odsunęłam, jego ciało z siebie dając mu dalej spać. Sama ogarnęłam ubrania, na dziś, i poszłam się wykąpać. Woda była letnia, co tylko przyspieszyło poranną toaletę. Ubrana w bluzkę z długim rękawem i spódnicę usiadłam na jedynym całym krześle. Rozczesałam włosy, czekając, aż Cas sam się obudzi, przy okazji przygotowałam maść oraz bandaż. Bo nie byłam pewna, czy będzie go jeszcze potrzebował. Gdy się obudził, podeszłam do niego.
- Zejdę na dół, by przynieśli nam coś do jedzenia. Podróż z pustym żołądkiem to fatalny pomysł. Przy okazji dowiem się, ile musimy zapłacić za te zniszczenia. Ogarnij się w tym czasie- poleciłam brunetowi. Jednak zanim odeszłam, stanęłam przy drzwiach. Dość długą chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Cas co by się nie działo i tak nie zamierzałam cię zostawiać. Zbyt wiele nas łączy bym mogła wyrzucić to do kosza. Chodziło mi raczej o coś podobnego do treningu z kimś innym. Nie mów, że nigdy o tym nie myślałeś- mówią to, posłałam mu niepewny uśmiech.
- Zejdę na dół, przygotowałam, Ci na szafce nocnej maść jakbyś jej potrzebował. Później ocenie, czy twoje rany wymagają dodatkowego opatrzenia przed podróżą- po czym wyszłam, z pokoju schodząc na dół.
Karczmarz skinął głową na mój widok, podeszłam do lady.
- W czym mogę służyć?- był w miarę uprzejmy w stosunku do mnie. Westchnęłam tylko by ułożyć w myślach listę potrzebnych rzeczy na ten moment.
- Prozę o śniadanie, lekkie nic niezbyt ciężkiego. Tak, wiem, że stół uległ uszkodzeniu, jednak może znalazł, by się jeden tak na tę godzinę góra dwie? Poza tym proszę o wystawienie rachunku za wszystko. Uregulujemy go, jak tylko będziemy opuszczać to miejsce- wymieniłam na ten moment wszystko, co zapamiętałam.
- Wszystko zostanie spełnione za niecałą godzinę- oznajmił mężczyzna.
- Bardzo dziękuję, to zaczekamy na górze - po czym wróciłam do pokoju. Ogarniając swoje brudne ubrania, chowając je do torby. Powoli ogarniałam pokój, byśmy mniej czasu spędzili na pakowaniu się im szybciej to zrobię tym lepiej.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Obudziłem się, gdy tylko Eri zaczęła się ruszać. Zabrakło mi ciepła jej dotyku, a chłodna poduszka to już nie było to samo. Kiedy kobieta zniknęła za drzwiami łazienki, przekręciłem się na plecy z cichym jękiem. Zesztywniałe ramię dawało o sobie znać przy każdej próbie poruszenia się. Najchętniej nie wychodziłbym z łóżka przez najbliższe kilka dni lecz to niestety nie było moje łóżko.
- Jasne - mruknąłem na słowa o ogarnięciu się. W końcu mieliśmy zaraz wracać do domu. Szczerze mówiąc już nie mogłem się doczekać, kiedy będziemy mogli po prostu nie przejmować się niczym.
Podniosłem się powoli do siadu, czując zawroty głowy. Posłałem również pytające spojrzenie w stronę Eri, kiedy ta stała w drzwiach, najwyraźniej się nad czymś intensywnie zastanawiając.
- Nigdy o tym nie myślałem - powiedziałem cicho za zamykającymi się drzwiami. Taka była prawda. Spotkałem wiele osób na swojej drodze, jedni mający jakieś pojęcie o demonach, drudzy żadne, lecz nie przyszło mi na myśl, aby zmienić partnera w pracy. Nawet tymczasowo. Może gdyby Euricia z jakiegoś powodu zaniemogła na długo, wtedy potrzebowałbym kogoś, ale zastanawiałbym się nad tym dopiero jakby przyszło co do czego.
Idąc za jej radą najpierw poszedłem umyć. Eri nieźle nachlapała w pomieszczeniu. Musiałem się też zadowolić zimną wodą z miski, bo tylko tyle było czystej. Na przemycie twarzy i rany wystarczyło. Maść też była bardzo dobrym pomysłem. Jej zapach szczypał w oczy, ale przynajmniej zaczęła pomagać po kilku minutach.
Chwilę później wróciła Eri i zaczęliśmy powoli zbierać swoje rzeczy. Nie było co odwlekać tego w czasie. Nasze ubrania nie przedstawiały się w najlepszym stanie. Przez cały pobyt zdążyliśmy zabrudzić wszystko, nie mając czasu na zrobienie prania. A może trzeba było. Teraz już było za późno na to. Ostatnia torba wylądowała spakowana przy łóżku, a po kilku minutach dostaliśmy nasze śniadanie. I niewielki stolik. Karczmarz spojrzał na nas, jakby chciał powiedzieć byśmy znów czegoś nie rozwalili, lecz ostatecznie milczał. Tym razem zamierzaliśmy być grzeczni.
- Eri, załóż mi tylko opatrunek i wracajmy do domu. Już nie mogę się doczekać - powiedziałem, gdy skończyliśmy jeść.
- Jasne - mruknąłem na słowa o ogarnięciu się. W końcu mieliśmy zaraz wracać do domu. Szczerze mówiąc już nie mogłem się doczekać, kiedy będziemy mogli po prostu nie przejmować się niczym.
Podniosłem się powoli do siadu, czując zawroty głowy. Posłałem również pytające spojrzenie w stronę Eri, kiedy ta stała w drzwiach, najwyraźniej się nad czymś intensywnie zastanawiając.
- Nigdy o tym nie myślałem - powiedziałem cicho za zamykającymi się drzwiami. Taka była prawda. Spotkałem wiele osób na swojej drodze, jedni mający jakieś pojęcie o demonach, drudzy żadne, lecz nie przyszło mi na myśl, aby zmienić partnera w pracy. Nawet tymczasowo. Może gdyby Euricia z jakiegoś powodu zaniemogła na długo, wtedy potrzebowałbym kogoś, ale zastanawiałbym się nad tym dopiero jakby przyszło co do czego.
Idąc za jej radą najpierw poszedłem umyć. Eri nieźle nachlapała w pomieszczeniu. Musiałem się też zadowolić zimną wodą z miski, bo tylko tyle było czystej. Na przemycie twarzy i rany wystarczyło. Maść też była bardzo dobrym pomysłem. Jej zapach szczypał w oczy, ale przynajmniej zaczęła pomagać po kilku minutach.
Chwilę później wróciła Eri i zaczęliśmy powoli zbierać swoje rzeczy. Nie było co odwlekać tego w czasie. Nasze ubrania nie przedstawiały się w najlepszym stanie. Przez cały pobyt zdążyliśmy zabrudzić wszystko, nie mając czasu na zrobienie prania. A może trzeba było. Teraz już było za późno na to. Ostatnia torba wylądowała spakowana przy łóżku, a po kilku minutach dostaliśmy nasze śniadanie. I niewielki stolik. Karczmarz spojrzał na nas, jakby chciał powiedzieć byśmy znów czegoś nie rozwalili, lecz ostatecznie milczał. Tym razem zamierzaliśmy być grzeczni.
- Eri, załóż mi tylko opatrunek i wracajmy do domu. Już nie mogę się doczekać - powiedziałem, gdy skończyliśmy jeść.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie czekaliśmy długo na posiłek, albo tak mi się wydawało, bo zajęci pakowaniem nie zwracaliśmy na to zbyt dużej uwagi. Było jeszcze tyle do ogarnięcia, że gdy przyszła pora posiłku, dotarło do mnie, jak bardzo głodna byłam. Posiłek był lekki, ale miał coś w sobie, że dodawał też energii. Zjadłam wszystko ze swojego talerza, wyraźnie zadowolona mogłam zacząć już ten dzień.
- Usiądź wygodniej, przyjrzę się jej i opatrzę w takiej sytuacji- zgodziłam się z nim. Rana wyglądała dużo lepiej niż wcześniej. Szwy będę mogła zdjąć w domu.
- Mam dobrą wiadomość, w domu pozbędziesz się już szwów. Widzę, że już nie są wymagane. Rany się leczą. Nie powinno być źle – oznajmiłam, zakładając nowy opatrunek po użyciu maści, by jakoś to zabezpieczyć.
Nadeszła pora opuszczenia tego miejsca. Wzięłam torbę i swoją torebkę na ramię, i zeszłam na dół, z sakiewką u paska. Lepiej już zająć się pokrywaniem kosztów naszego pobytu w tym miejscu. Karczmarz od razu się zatrzymał na nasz widok. Zapewne ogarniał mnóstwo spraw z gośćmi czy śniadaniem dla nich.
- Ile jesteśmy winni za wszystko?- spytałam mężczyznę, biorąc sakiewkę do ręki. Było w niej sporo monet, ale to była nasza cała wypłata z tego miejsca.
- 590 za całość mogę obniżyć do 560 najwyżej- wymienił sumę, która była wprost katastrofalna. Na początku chciałam oznajmić, że więcej niż 500 nie zapłacę, ale ugryzłam się mocno w język. Co jak co ale ta karczma miała pewne standardy.
- Już chwileczkę, za chwilę zapłacimy- wybrałam konkretną sumę z sakwy. Odliczone 560 podałam karczmarzowi. Ten skinął głową, że wszystko się zgadza. Zerknęłam na Casa, chowając resztę pieniędzy w bezpieczne miejsce.
- Nie traćmy już tu więcej czasu. Sama chce już pobyć trochę w moim pokoju. Wiesz jeden pokój z tobą to nic złego, ale trzeba też pobyć samemu- mrugnęłam do niego , opuszczając z nim karczmę i kierując się na zachód.
Jedna z krótszych dróg do naszego domu. Cholernie mi go brakowało i naszego niedużego miasta, które nawet nad ranem nie zawsze potrafiło spać.
- Jak pomyśle, że czekają nas spożywcze zakupy, lub te alchemiczne to aż mnie głowa boli. Stanowczo czeka nas sporo ogarniania jak i czynsz za nasze lokum. Znowu wydamy tyle, że nie zostanie nam prawie nic do końca miesiąca- podsumowałam czując, że tym razem czeka nas miesiąc pod kreską.
- Usiądź wygodniej, przyjrzę się jej i opatrzę w takiej sytuacji- zgodziłam się z nim. Rana wyglądała dużo lepiej niż wcześniej. Szwy będę mogła zdjąć w domu.
- Mam dobrą wiadomość, w domu pozbędziesz się już szwów. Widzę, że już nie są wymagane. Rany się leczą. Nie powinno być źle – oznajmiłam, zakładając nowy opatrunek po użyciu maści, by jakoś to zabezpieczyć.
Nadeszła pora opuszczenia tego miejsca. Wzięłam torbę i swoją torebkę na ramię, i zeszłam na dół, z sakiewką u paska. Lepiej już zająć się pokrywaniem kosztów naszego pobytu w tym miejscu. Karczmarz od razu się zatrzymał na nasz widok. Zapewne ogarniał mnóstwo spraw z gośćmi czy śniadaniem dla nich.
- Ile jesteśmy winni za wszystko?- spytałam mężczyznę, biorąc sakiewkę do ręki. Było w niej sporo monet, ale to była nasza cała wypłata z tego miejsca.
- 590 za całość mogę obniżyć do 560 najwyżej- wymienił sumę, która była wprost katastrofalna. Na początku chciałam oznajmić, że więcej niż 500 nie zapłacę, ale ugryzłam się mocno w język. Co jak co ale ta karczma miała pewne standardy.
- Już chwileczkę, za chwilę zapłacimy- wybrałam konkretną sumę z sakwy. Odliczone 560 podałam karczmarzowi. Ten skinął głową, że wszystko się zgadza. Zerknęłam na Casa, chowając resztę pieniędzy w bezpieczne miejsce.
- Nie traćmy już tu więcej czasu. Sama chce już pobyć trochę w moim pokoju. Wiesz jeden pokój z tobą to nic złego, ale trzeba też pobyć samemu- mrugnęłam do niego , opuszczając z nim karczmę i kierując się na zachód.
Jedna z krótszych dróg do naszego domu. Cholernie mi go brakowało i naszego niedużego miasta, które nawet nad ranem nie zawsze potrafiło spać.
- Jak pomyśle, że czekają nas spożywcze zakupy, lub te alchemiczne to aż mnie głowa boli. Stanowczo czeka nas sporo ogarniania jak i czynsz za nasze lokum. Znowu wydamy tyle, że nie zostanie nam prawie nic do końca miesiąca- podsumowałam czując, że tym razem czeka nas miesiąc pod kreską.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Momenty, kiedy więcej wydawaliśmy niż zarabialiśmy, były najgorsze. Z bólem serca patrzyłem jak kolejne monety zmieniały właściciela. Nie wspominając o tym, jak wiele jeszcze wydatków na nas czekało, tak jak wspomniała Eri. Zastanawiałem się, co musielibyśmy sprzedać w razie gdyby brakło nam pieniędzy. Wiedziałem, że niektórzy dostawcy mogli nam parę dni poczekać z zapłatą lecz też nie mogliśmy nadwyrężać ich zaufania. W końcu w planach mieliśmy parę dni wolnego, musieliśmy za wszystko zapłacić w terminie.
Było bardzo późno kiedy dotarliśmy do naszego mieszkania. Od dawna zapadła noc. Wieczór był chłodny i nieprzyjemny, gdy na trawie osiadły krople wody. Na ulicach zapalono tylko nieliczne latarnie, nikt nie spacerował tylko gdzieniegdzie szczekał pies.
Nasze mieszkanko na szczęście znajdowało się na najniższym poziomie i nie musieliśmy dodatkowo wspinać się po schodach. Księżyc dawał wystarczająco wiele światła, by można było na spokojnie wejść do środka i zapalić kinkiet ścienny znajdujący się przy drzwiach. Potem zrzuciłem swoją torbę przy szafie.
- Mam nadzieję, że sąsiadki dzieciaki nie zrobią nam pobudki skoro świt - mruknąłem, otwierając okno, aby nieco wywietrzyć panujący w środku zaduch. - Planuję spać do południa. A potem załatwimy zakupy. Padam na twarz i ty pewnie też. Jestem tak zmęczony, że nawet nie czuję bólu - pożaliłem się trochę. Czułem za to mały głód, ale przecież nie mieliśmy obecnie nic do jedzenia. Musiałem wytrzymać do jutra. Chyba nie będzie to takie trudne. Kąpiel również mogła poczekać. Rozpalanie w kominku, grzanie wody i sama kąpiel trwałoby zapewne do samego rana.
- Miłych snów, Eri. Może jak całkiem wyzdrowieję, to pokażę ci drzemiącego we mnie demona, kochanie - zaśmiałem się, posyłając przy okazji kobiecie całusa, zanim zniknąłem w swoim pokoju.
Było bardzo późno kiedy dotarliśmy do naszego mieszkania. Od dawna zapadła noc. Wieczór był chłodny i nieprzyjemny, gdy na trawie osiadły krople wody. Na ulicach zapalono tylko nieliczne latarnie, nikt nie spacerował tylko gdzieniegdzie szczekał pies.
Nasze mieszkanko na szczęście znajdowało się na najniższym poziomie i nie musieliśmy dodatkowo wspinać się po schodach. Księżyc dawał wystarczająco wiele światła, by można było na spokojnie wejść do środka i zapalić kinkiet ścienny znajdujący się przy drzwiach. Potem zrzuciłem swoją torbę przy szafie.
- Mam nadzieję, że sąsiadki dzieciaki nie zrobią nam pobudki skoro świt - mruknąłem, otwierając okno, aby nieco wywietrzyć panujący w środku zaduch. - Planuję spać do południa. A potem załatwimy zakupy. Padam na twarz i ty pewnie też. Jestem tak zmęczony, że nawet nie czuję bólu - pożaliłem się trochę. Czułem za to mały głód, ale przecież nie mieliśmy obecnie nic do jedzenia. Musiałem wytrzymać do jutra. Chyba nie będzie to takie trudne. Kąpiel również mogła poczekać. Rozpalanie w kominku, grzanie wody i sama kąpiel trwałoby zapewne do samego rana.
- Miłych snów, Eri. Może jak całkiem wyzdrowieję, to pokażę ci drzemiącego we mnie demona, kochanie - zaśmiałem się, posyłając przy okazji kobiecie całusa, zanim zniknąłem w swoim pokoju.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Podróż do naszego lokum była długa i męcząca oboje byliśmy tak zmęczeni, że jedyne czego chciałam to paść na swoje łóżko i spać do późnego południa. Jak sam Cas przyznał, miał podobne do mnie plany. Posłałam mu zmęczony uśmiech.
- Widzę, że nasze plany są bardzo podobne w tym jednym przypadku. Musimy się dobrze wyspać, by rano lepiej funkcjonować- stwierdziłam, czując jak ledwo, dojdę do swojego pokoju. Na szczęście nie miałam do niego zbyt daleko.
- Zobaczymy czy o tym nie zapomnisz kochanie- mruknęłam, wskrzeszając, z siebie resztki zadziorności. Po czym sama zamknęłam się w swoim pokoju, zrzuciłam z siebie ciuchy, przebierając tylko w koszule, by po chwili zasnąć. Spałam w najlepsze, zakrywając się szczelnie pościelą. Tak dobrze mi się spało, że obudziłam się, gdy słońce wisiało już wysoko na niebie. Mruknęłam, niewyraźnie błądząc ręką w stronę szafki nocnej, na której stał zegar. Zmrużyłam oczy, by zerknąć, na wskazówki było coś po jedenastej. Po raz pierwszy od tak dawna wstawałam o tak późnej godzinie. Zsunęłam się z łóżka, ubierając na siebie tylko dłuższy sweter na koszulę nocną. Co jak co, ale bez kawy lub gorącej herbaty nie umie funkcjonować. Zagrzałam wodę, szykując sobie coś ciepłego do picia. Cas zapewne jeszcze śpi, nie planowałam go budzić. Czekając, aż woda się ugrzeje, poszłam do siebie, biorąc szczotkę, rozczesując włosy. Związałam je, tylko niedbale by opadały na ramię. Z uszykowaną herbatą usiadłam przy stole, planując co na dziś mamy do roboty. Na pewno zakupy oraz spotkanie z dostawcami jak będą dziś dostępni. Poza tym za dwa tygodnie czeka nas znów zapłata czynszu. Co jak co ale kobieta, która nam je wynajmuje, bywała cholerną służbistką taką samą co my. Westchnęłam tylko, czekając, aż Cas się pojawi, miałam w planach zorganizowanie mu pobudki, jak nie wstanie w ciągu trzech godzin. Nie chciało mi się, na razie ubierać miałam na to, jeszcze czas. O dziwo dzieciaki sąsiadów nie hałasowały na tyle głośno, by było to uciążliwe. Wstałam, kierując się do kolejnego pomieszczenia, które było naszym malutkim biurem. A raczej pomieszczeniem z jednym biurkiem, dwoma szafkami gdzie mieliśmy nasze księgi oczyszczone artefakty i inne cenne rzeczy. W tym i schowaną w sekretnym miejscu szkatułkę z pieniędzmi, które służyły nam na wydatki gdy byliśmy w domu na nasze zwykłe codzienne potrzeby. Jak czynsz czy zakupy. Z niezadowoleniem zobaczyłam, że niewiele nam tu zostało.
- Dawno tu nic nie odkładaliśmy. Powinny być gdzieś jeszcze jakieś pieniądze. Wątpię, że to wszystko, co mamy w domu- dodałam, zabierając jedną z trzech sakiewek do kuchni. Przedtem, odkładając resztę na swoje miejsce.
- Widzę, że nasze plany są bardzo podobne w tym jednym przypadku. Musimy się dobrze wyspać, by rano lepiej funkcjonować- stwierdziłam, czując jak ledwo, dojdę do swojego pokoju. Na szczęście nie miałam do niego zbyt daleko.
- Zobaczymy czy o tym nie zapomnisz kochanie- mruknęłam, wskrzeszając, z siebie resztki zadziorności. Po czym sama zamknęłam się w swoim pokoju, zrzuciłam z siebie ciuchy, przebierając tylko w koszule, by po chwili zasnąć. Spałam w najlepsze, zakrywając się szczelnie pościelą. Tak dobrze mi się spało, że obudziłam się, gdy słońce wisiało już wysoko na niebie. Mruknęłam, niewyraźnie błądząc ręką w stronę szafki nocnej, na której stał zegar. Zmrużyłam oczy, by zerknąć, na wskazówki było coś po jedenastej. Po raz pierwszy od tak dawna wstawałam o tak późnej godzinie. Zsunęłam się z łóżka, ubierając na siebie tylko dłuższy sweter na koszulę nocną. Co jak co, ale bez kawy lub gorącej herbaty nie umie funkcjonować. Zagrzałam wodę, szykując sobie coś ciepłego do picia. Cas zapewne jeszcze śpi, nie planowałam go budzić. Czekając, aż woda się ugrzeje, poszłam do siebie, biorąc szczotkę, rozczesując włosy. Związałam je, tylko niedbale by opadały na ramię. Z uszykowaną herbatą usiadłam przy stole, planując co na dziś mamy do roboty. Na pewno zakupy oraz spotkanie z dostawcami jak będą dziś dostępni. Poza tym za dwa tygodnie czeka nas znów zapłata czynszu. Co jak co ale kobieta, która nam je wynajmuje, bywała cholerną służbistką taką samą co my. Westchnęłam tylko, czekając, aż Cas się pojawi, miałam w planach zorganizowanie mu pobudki, jak nie wstanie w ciągu trzech godzin. Nie chciało mi się, na razie ubierać miałam na to, jeszcze czas. O dziwo dzieciaki sąsiadów nie hałasowały na tyle głośno, by było to uciążliwe. Wstałam, kierując się do kolejnego pomieszczenia, które było naszym malutkim biurem. A raczej pomieszczeniem z jednym biurkiem, dwoma szafkami gdzie mieliśmy nasze księgi oczyszczone artefakty i inne cenne rzeczy. W tym i schowaną w sekretnym miejscu szkatułkę z pieniędzmi, które służyły nam na wydatki gdy byliśmy w domu na nasze zwykłe codzienne potrzeby. Jak czynsz czy zakupy. Z niezadowoleniem zobaczyłam, że niewiele nam tu zostało.
- Dawno tu nic nie odkładaliśmy. Powinny być gdzieś jeszcze jakieś pieniądze. Wątpię, że to wszystko, co mamy w domu- dodałam, zabierając jedną z trzech sakiewek do kuchni. Przedtem, odkładając resztę na swoje miejsce.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach