Strona 13 z 14 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Amazi & Yoshina
Amazi & Yoshina
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przekroczył granice. A więc nie było już odwrotu. Nie mógł się od tak wycofać. Wstać zostawić maga z hasłem "sory faktycznie przesadziłem, zapomnijmy o tym", stwierdzić, że był to głupi pomysł, że dał się podpuścić Louisowi. W końcu czy sam wpadłby na taki pomysł? Czy zrobiłby tak odważny krok? Pewnie nie. Nie miał doświadczenia, nie miał pojęcia czy by to im pomogło. W sumie nadal jej nie miał, opierał swoja decyzję na podpowiedzi nauczyciela. Oparł się o jego doświadczenie. Czy dobrze? Czarodziej nie był pierwszym lepszym, znał się na temacie i przecież nie powiedział mu tego dla żartu, by im dokuczyć. On też wiedział, że innej opcji nie mieli.
I choć okoliczności na coś takiego powinny być zupełnie inne, im nie dany był ten komfort. Tego w tym wszystkim Cedrik żałował najbardziej. Nie, że robił co robił, a w jakich warunkach to robił, w jakich okolicznościach.
Spoglądał na twarz Abla kiedy ten się odzywał, jednak po pojedynczych słowach nie następowało nic więcej. A ciało maga i jego jęki mówiły same za siebie. Zwłaszcza kiedy Cedrik wysunął go z ust i się odsunął., biodra czarodzieja same się uniosły jakby ponaglając i namawiając do kontynuacji, jakby szukały jego ust.
Delikatnie przygryzł wargę widząc odchylona, zaczerwienioną twarz blondyna, ten zamykał oczy, a więc pewnie starał się przenieść myślami w inne miejsce bądź wyobrażał sobie kogoś innego zgodnie z jego zaleceniem. Cóż... to było mało istotne, najważniejsze, by było mu dobrze, a reakcje ciała mu to zdradzały.
Ułożył się wygodniej miedzy jego nogami i ponownie wsunął prącie do swoich ust. Czas drażnienia się z magiem już się skończył. Przeszedł do konkretniejszych ruchów poruszając całą głową w górę i dół, zaciskając wargi i przesuwając nimi po całej jego długości, co jakiś czas zatrzymywał się, by possać sam czubek penisa, robiąc to dopieszczał trzon dłonią.
Co jakiś czas jego spojrzenie uciekało na twarz Abla, nie kontrolował tego choć sam chciał zamykać swoje oczy, był zbyt ciekaw jego reakcji, jego mimiki podczas tego wszystkiego co robił. Choć czuł, że było to głupie, chciał ujrzeć jego oczy, złapać z nim ten krótki kontakt wzrokowy. ujrzeć w jego spojrzeniu rozkosz jaką mu dawał. Choć tam pewnie była sama złość, na to do czego się dopuścił.
Nie wiedział jak długo to wszystko trwało, starał się być dokładny, by każdy z jego ruchów wykonany był w konkretnym celu, jakim było dostarczenie jak najprzyjemniejszych doznań blondynowi. A kiedy poczuł nagłe napięcie narastające w ciele maga dobrze wiedział, że udało mu się. Z zaciekawieniem spojrzał na reakcje jego ciała, na jego twarz, podczas gdy nie przerywał pieszczot. Przygotowany, spokojnie przełknął efekty rozkoszy czarodzieja, bez pośpiechu oblizał jego prącie i pozostawił na nim subtelnego całusa. Chciał nawet tymi drobnymi gestami dostarczyć mu trochę przyjemności, następnie nasunął na niego bieliznę i nieco się podniósł. Przesunął w górę i położył swoją twarz na jego brzuchu robiąc sobie z niego poduszkę, objął maga w pasie i przymknął na moment oczy. Sam był cały czerwony, a jego emocje wyrażało silnie łopoczące serce, które starał się uspokoić. Teraz pozostał ten najtrudniejszy moment, do którego próbował się odważyć.
- Zaraz cię rozwiążę... daj się tylko nacieszyć ostatnimi chwilami życia... - powiedział dość spokojnie, na bardzo krótki moment spoglądając na Abla, bo ponownie zamknął oczy i umościł się wygodniej na jego brzuchu.
I choć okoliczności na coś takiego powinny być zupełnie inne, im nie dany był ten komfort. Tego w tym wszystkim Cedrik żałował najbardziej. Nie, że robił co robił, a w jakich warunkach to robił, w jakich okolicznościach.
Spoglądał na twarz Abla kiedy ten się odzywał, jednak po pojedynczych słowach nie następowało nic więcej. A ciało maga i jego jęki mówiły same za siebie. Zwłaszcza kiedy Cedrik wysunął go z ust i się odsunął., biodra czarodzieja same się uniosły jakby ponaglając i namawiając do kontynuacji, jakby szukały jego ust.
Delikatnie przygryzł wargę widząc odchylona, zaczerwienioną twarz blondyna, ten zamykał oczy, a więc pewnie starał się przenieść myślami w inne miejsce bądź wyobrażał sobie kogoś innego zgodnie z jego zaleceniem. Cóż... to było mało istotne, najważniejsze, by było mu dobrze, a reakcje ciała mu to zdradzały.
Ułożył się wygodniej miedzy jego nogami i ponownie wsunął prącie do swoich ust. Czas drażnienia się z magiem już się skończył. Przeszedł do konkretniejszych ruchów poruszając całą głową w górę i dół, zaciskając wargi i przesuwając nimi po całej jego długości, co jakiś czas zatrzymywał się, by possać sam czubek penisa, robiąc to dopieszczał trzon dłonią.
Co jakiś czas jego spojrzenie uciekało na twarz Abla, nie kontrolował tego choć sam chciał zamykać swoje oczy, był zbyt ciekaw jego reakcji, jego mimiki podczas tego wszystkiego co robił. Choć czuł, że było to głupie, chciał ujrzeć jego oczy, złapać z nim ten krótki kontakt wzrokowy. ujrzeć w jego spojrzeniu rozkosz jaką mu dawał. Choć tam pewnie była sama złość, na to do czego się dopuścił.
Nie wiedział jak długo to wszystko trwało, starał się być dokładny, by każdy z jego ruchów wykonany był w konkretnym celu, jakim było dostarczenie jak najprzyjemniejszych doznań blondynowi. A kiedy poczuł nagłe napięcie narastające w ciele maga dobrze wiedział, że udało mu się. Z zaciekawieniem spojrzał na reakcje jego ciała, na jego twarz, podczas gdy nie przerywał pieszczot. Przygotowany, spokojnie przełknął efekty rozkoszy czarodzieja, bez pośpiechu oblizał jego prącie i pozostawił na nim subtelnego całusa. Chciał nawet tymi drobnymi gestami dostarczyć mu trochę przyjemności, następnie nasunął na niego bieliznę i nieco się podniósł. Przesunął w górę i położył swoją twarz na jego brzuchu robiąc sobie z niego poduszkę, objął maga w pasie i przymknął na moment oczy. Sam był cały czerwony, a jego emocje wyrażało silnie łopoczące serce, które starał się uspokoić. Teraz pozostał ten najtrudniejszy moment, do którego próbował się odważyć.
- Zaraz cię rozwiążę... daj się tylko nacieszyć ostatnimi chwilami życia... - powiedział dość spokojnie, na bardzo krótki moment spoglądając na Abla, bo ponownie zamknął oczy i umościł się wygodniej na jego brzuchu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zacisnął oczy najmocniej jak mógł, a z gardła wydobył się ochrypły jęk zmieszany z jednym imieniem.
- Cedrik - Abel w jednej chwili doszedł. Poczuł rozkosz. Cały czas ją czuł, a w głowie tylko szumiały mu dźwięki i obrazy Podległego. Nie potrafił myśleć o nikim innym, ale... nie tego chciał. A raczej nie w ten sposób. Czuł się z jednej strony świetnie. Jakoś dziwnie usatysfakcjonowany, wymęczony, Jednocześnie wypoczęty, pełen sił. Z drugiej strony kipiała w nim nienawiść do Cedrika. Do tego, że zrobił to tylko dla wygranej, że nie było w tym uczuć tylko maszynowa robota. Tak przynajmniej uważał. Dlatego właśnie beznamiętnie wpatrywał się w sufit. Bez emocji, pusto, jakby już na niczym mu nie zależało. Nie reagował. Zlał słowa Podległego, choć na krótką chwilę pomyślał o przywaleniu mu, gdy tylko go uwolni.
- Cedrik - odezwał się bo długiej ciszy, bojąc, że ten zaśnie zostawiając maga w nie wygodnej pozycji. - Nadgarstki - upomniał się, a podległy w końcu rozwiązał blondyna. Ten usiadł na łóżku i rozmasować dłonie, wzdychając ciężko. Spuścił wzrok na swoje krocze, a potem bose stopy.
- Obiecaj mi, że to ostatni raz jak mnie tak dotykasz - być może źle złożył zdanie - Nienawidzę cię za to... zabrałeś mi pierwszy raz bez mojej zgody i to za... - zakpił sobie pod nosem - Namową Louisa - pokiwał głową. - Rozczarowałeś mnie - westchnął i po chwili dodał, nie chcąc słuchać tłumaczeń Podległego. Czuł, że mimo szczerych intencji, źle by je odebrał. - I nie tłumacz się mi. Chodźmy lepiej. Nie chcę tu dłużej zostawać - zaczął się ubierać i nie czekając na Cedrika, wyszedł z pokoju.
Kolejne walki wygrali. Wbrew temu, że Abel się dąsał, oboje mogli poczuć silniejszą więź. Było to tak przykre, że wystarczyła głupia fizyczność, akt miłosny, aby tak odnowić siły. Cedrik był okrutnie posłuszny. Nie wyskakiwał do przodu bezmyślnie. Pilnował się, choć musiał nieco mocniej się nagimnastykować, wygrać. Nie było również sensu ukrywać zdolności, które pokazał światu, choć nadal skradzioną magię Nemezis, ukrywał. Kolejne dni były równie chłodne. Abel nie chciał bliskości, nie chciał spać razem z Cedrikiem. Minął im w ten sposób cały tydzień, aż do ogłoszenia listy finalistów.
- Abel! Udało wam się! - rozweselona przyjaciółka przytuliła maga.
- Nie zaszedłbym tak daleko, gdyby nie Cedriki - odpowiedział Abel.
- I tak finał będzie mój - oznajmił dumnie Sento.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z pozoru tak prosta czynność, a tak namieszała mu w głowie. Nie potrafił się poruszyć. Wtulał się w jego brzuch jakby to miało mu pomóc. Chciał go objąć, podnieść się i zamknąć go w swoich ramionach, ale nie mógł sobie na to pozwolić i tak już narozrabiał. Dobrze wiedział, że przekroczył sporą granicę. Odebrał Ablowi kolejny pierwszy raz. Drugi raz zdecydował za niego i po prostu go sobie wziął. Doskonale wiedział, że blondyn będzie mieć o to pretensje, że to może go zaboleć i to uderzało w emocje Cedrika. Ta myśl, że mógł go tym skrzywdzić. Choć postarał się by było mu jak najlepiej, dobrze wiedział, że reakcje ciała były jednym, a to co mag miał w głowie było zupełnie czymś innym i na to nie miał wpływu. A raczej jego zachowanie miało. Jego czyny na pewno się odbijały w tym. I sądził, ze nie były to pozytywne wydźwięki.
Słysząc ponaglenie nie przedłużał, wstał i siadł obok Abla odwiązując sznurek z jego nadgarstków, a kiedy ten odzyskał swobodę ciemnowłosy siedział i po prostu czeka niczym na skazanie. Nie bał się krzyku, ani gniewu, bał się obojętności i żalu.
To co usłyszał było właśnie tym czego obawiał się podległy najbardziej. Blondyn nie krzyczał, nie uderzył go co byłoby dużo prostsze. Chłód jego tonu i słowa jakie wypowiedział uderzyły ostrzej niż stal. Nie dziwił się temu. Na pewno go zranił. Był tego świadom, kiedy zaczynał. Widział jakie mogą być konsekwencje, a jednak to zrobił, łudząc się, że zakończy się to nieco lepiej.
- Nie mogę... - odparł jedynie, nie zamierzał dyskutować ani się kłócić. Bolało go również, że nie mógł spełnić prośby Abla. Nie miał pojęcia co przyniesie im dalsza część turnieju. Skoro już teraz zrobił coś takiego, odebrał mu ten pierwszy raz, to byłoby zmarnowanie potencjału, co jeśli wprzyszłości będzie podobna potrzeba? Sam Cedrik czuł jak Ablowi wróciła część sił. To było coś chorego, sytuacja w której ich realcja uległa pogorszeniu dała im polepszenie więzi, polepszenie kontraktu. Ta czysta fizyczność była tu tak ważna? Czy w tym co zrobił było coś emocjonalnego? Dla Cedrika nie była to mechaniczna czynność, choć pobudka było zwycięstwo, nie traktował tego w tens posób, nie zrobiłby tego gdyby jego magiem był ktoś inny.
W milczeniu opuścili pokój, a następne walki poszły po ich myśli. Faktycznie coś tak katastrofalnego dla ich relacji poprawiło kontrakt, Abel odzyskał część sił, a Cedrik mógł nimi lepiej gospodarować. Odnieśli zwycięstwa, po których musieli wrócić do codzienności. A ta nie była już tak sielankowa.
Abel wyznaczał jasne granice, Cedrika to nie dziwiło, nie wchodził więc w drogę zranionemu magowi. Dużo mniej rozmawiali ich rozmowy w zasadzie składały się do prostych komunikatów i komend. Nie spali juz razem, fizyczny aspekt ich kontraktu mocno na tym cierpiał, jednak póki nie musieli brać udziału w walkach ciemnowłosy szanował te prywatność blondyna. Nie był nachalny i do niczego nie namawiał. A i bał się momentu kiedy ta fizyczność znów będzie im potrzebna, naprawdę liczył, by zaznali już spokoju.
Dzień ogłoszenia wyników był drobną ulgą, ale i spięciem.
Cedrik stał obok rozmawiających przyjaciół i słuchał ich rozmowy. Nie dziwił go zachwyt Yuki, dziwiła jednak odpowiedź Abla. Mimo wszystko nie spodziewał się doboru takich słów, nie odpowiedział na to, nie reagował, nie przypominał im, że jest obecny tuż obok. Słowa Sento nieco wzburzyły Cedrika, od razu chciał odgryźć się rudzielcowi, jednak się powstrzymał, nie było mu to do niczego potrzebne. A prawda była taka, że nie wiedział jak to będzie. Wiedział, ze zrobi naprawdę wiele by Abel mógł wygrać co już na pewno dowiódł, był gotów na bardzo wiele, by dotrzymać obietnicy mu danej. By spłacić dług, jednak nie chciał tego podkreślać. Nie chciał, by Abel wiedział, że zaczął traktować ich kontrakt na poważnie. Ta więź była dla niego czymś ważnym, jednak nie chciał przez to wpływać na Abla, on miał swoje plany. A ich zwycięstwo miało być jedynie narzedziem do tych planów.
Słysząc ponaglenie nie przedłużał, wstał i siadł obok Abla odwiązując sznurek z jego nadgarstków, a kiedy ten odzyskał swobodę ciemnowłosy siedział i po prostu czeka niczym na skazanie. Nie bał się krzyku, ani gniewu, bał się obojętności i żalu.
To co usłyszał było właśnie tym czego obawiał się podległy najbardziej. Blondyn nie krzyczał, nie uderzył go co byłoby dużo prostsze. Chłód jego tonu i słowa jakie wypowiedział uderzyły ostrzej niż stal. Nie dziwił się temu. Na pewno go zranił. Był tego świadom, kiedy zaczynał. Widział jakie mogą być konsekwencje, a jednak to zrobił, łudząc się, że zakończy się to nieco lepiej.
- Nie mogę... - odparł jedynie, nie zamierzał dyskutować ani się kłócić. Bolało go również, że nie mógł spełnić prośby Abla. Nie miał pojęcia co przyniesie im dalsza część turnieju. Skoro już teraz zrobił coś takiego, odebrał mu ten pierwszy raz, to byłoby zmarnowanie potencjału, co jeśli wprzyszłości będzie podobna potrzeba? Sam Cedrik czuł jak Ablowi wróciła część sił. To było coś chorego, sytuacja w której ich realcja uległa pogorszeniu dała im polepszenie więzi, polepszenie kontraktu. Ta czysta fizyczność była tu tak ważna? Czy w tym co zrobił było coś emocjonalnego? Dla Cedrika nie była to mechaniczna czynność, choć pobudka było zwycięstwo, nie traktował tego w tens posób, nie zrobiłby tego gdyby jego magiem był ktoś inny.
W milczeniu opuścili pokój, a następne walki poszły po ich myśli. Faktycznie coś tak katastrofalnego dla ich relacji poprawiło kontrakt, Abel odzyskał część sił, a Cedrik mógł nimi lepiej gospodarować. Odnieśli zwycięstwa, po których musieli wrócić do codzienności. A ta nie była już tak sielankowa.
Abel wyznaczał jasne granice, Cedrika to nie dziwiło, nie wchodził więc w drogę zranionemu magowi. Dużo mniej rozmawiali ich rozmowy w zasadzie składały się do prostych komunikatów i komend. Nie spali juz razem, fizyczny aspekt ich kontraktu mocno na tym cierpiał, jednak póki nie musieli brać udziału w walkach ciemnowłosy szanował te prywatność blondyna. Nie był nachalny i do niczego nie namawiał. A i bał się momentu kiedy ta fizyczność znów będzie im potrzebna, naprawdę liczył, by zaznali już spokoju.
Dzień ogłoszenia wyników był drobną ulgą, ale i spięciem.
Cedrik stał obok rozmawiających przyjaciół i słuchał ich rozmowy. Nie dziwił go zachwyt Yuki, dziwiła jednak odpowiedź Abla. Mimo wszystko nie spodziewał się doboru takich słów, nie odpowiedział na to, nie reagował, nie przypominał im, że jest obecny tuż obok. Słowa Sento nieco wzburzyły Cedrika, od razu chciał odgryźć się rudzielcowi, jednak się powstrzymał, nie było mu to do niczego potrzebne. A prawda była taka, że nie wiedział jak to będzie. Wiedział, ze zrobi naprawdę wiele by Abel mógł wygrać co już na pewno dowiódł, był gotów na bardzo wiele, by dotrzymać obietnicy mu danej. By spłacić dług, jednak nie chciał tego podkreślać. Nie chciał, by Abel wiedział, że zaczął traktować ich kontrakt na poważnie. Ta więź była dla niego czymś ważnym, jednak nie chciał przez to wpływać na Abla, on miał swoje plany. A ich zwycięstwo miało być jedynie narzedziem do tych planów.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ktoś zapukał do drzwi domostwa Abla. Ojciec otworzył drzwi zdziwiony widokiem obcego mężczyzny z jasnowłosa młodą kobietą o obojętnym wyrazem twarzy. Czuł jak jej spojrzenie go przeszywa.
- W czym mogę pomóc? - spytał, a Louis uśmiechnął się radośnie.
- Witam, jestem nauczycielem państwa syna. Czy zastałem obojgu rodziców? - spytał, a mężczyzna przytaknął, wpuszczając ich do środka. Weszli do kuchni, gdzie matka Abla właśnie szykowała obiad.
- W czym możemy pomóc? - spytał mężczyzna, a Nemezis zastygła z blaskiem zaskoczenia w oczach. Kobieta odwróciła się i zamarła równie imponująco jak Nemezis, a ta uśmiechnęła się łobuzersko.
- Jak się uchowałaś? - spytała pełna podziwu, widząc zakłopotanie kobiety. Ona wiedziała. Tamta również. Obie zdawały sobie sprawę kim są.
- Czy Abel... - zaczęła niepewnie.
- Tak sądzę. Z pewnością odziedziczył po Tobie, wnuczko
- Wnuczko?! - mężczyźni krzyknęli zaskoczeni równocześnie.
- Jestem z mojego rodu, który wyginął. Choć czuję od niej resztki krwi, to nadal ta moc w niej płynie, a to znaczy, że...
- Abel jest niebezpiecznie potężny. Jak Cedrik. Oboje są... - urwał Louis.
- Mieszankę wybuchową - dokończyła zachwycona Nemezis.
- To się jeszcze okaże - fuknął Abel, pozwalając, aby Sento zawiesił ramię na jego barkach.
- Ano - potwierdził, gdy Yuki klasnęła w dłonie, aby skupić na sobie uwagę wszystkich.
- Chodźmy na lody! Ja stawiam. Za wasze zwycięstwa! - powiedziała radośnie i ruszyli w stronę miasta. Po zimnych deserach rozdzielili się. Abel odetchnął, czując nadal tę napiętą atmosferę między nimi.
- Cedrik... - zaczął, ale pokiwał głową. - Już niedługo - szepnął, dając mu do zrozumienia, że niedługo oboje będą wolni.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Choć wygrali wszystkie starcia ich więź, a raczej kontrakt był silniejszy i sprawniejszy. To nie mogli tego powiedzieć o panujacej atmosferze. Ten jeden dzień tak wiele popsuł, jednocześnie tyle naprawiając. Zbliżyło ich to do zwycięstwa, jednak zupełnie przekreśliło ich samych.
Nie uczestniczył w żywych dyskusjach, ani rozmowach. Ożywiał sie dopiero będąc pytanym o coś bezpośrednio. Zjadł lody w zamyśleniu, jego spojrzenie stale wodziło po okolicy, jakby wczuwał się w rolę typowego Poległego. Kiedy to pan odpoczywał, a on musiał zachować czujność, robić za typowego ochroniarza, nie towarzysza.
Wraz z rozejściem się grupy przyjaciół zrobiło się na nowo niezręcznie. Dość mocno Cedrika zdziwił fakt, że Abel postanowił przełamać tę ciszę. Zwrócił ku niemu ciemne tęczówki, a słysząc stwierdzenie poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku, jednak nie dał tego po sobie poznać. Skinął niemrawo głową.
- Owszem... wygram to dla ciebie i tym samym spłacę dług. Będziesz miał mnie z głowy - przyznał mu rację i nieco kwaśno się uśmiechnął pod nosem. Patrzył przed siebie na uliczkę, którą szli.
- Daleko stąd jest ta Akademia? - dopytał w jakiś sposób chcąc podtrzymać już zaczętą przez maga rozmowę.
Nie uczestniczył w żywych dyskusjach, ani rozmowach. Ożywiał sie dopiero będąc pytanym o coś bezpośrednio. Zjadł lody w zamyśleniu, jego spojrzenie stale wodziło po okolicy, jakby wczuwał się w rolę typowego Poległego. Kiedy to pan odpoczywał, a on musiał zachować czujność, robić za typowego ochroniarza, nie towarzysza.
Wraz z rozejściem się grupy przyjaciół zrobiło się na nowo niezręcznie. Dość mocno Cedrika zdziwił fakt, że Abel postanowił przełamać tę ciszę. Zwrócił ku niemu ciemne tęczówki, a słysząc stwierdzenie poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku, jednak nie dał tego po sobie poznać. Skinął niemrawo głową.
- Owszem... wygram to dla ciebie i tym samym spłacę dług. Będziesz miał mnie z głowy - przyznał mu rację i nieco kwaśno się uśmiechnął pod nosem. Patrzył przed siebie na uliczkę, którą szli.
- Daleko stąd jest ta Akademia? - dopytał w jakiś sposób chcąc podtrzymać już zaczętą przez maga rozmowę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Coś zabolało Abla. Cierpka prawda z ust Cedrika była gorzka, pełna żalu i zatruwająca umysł maga. Będzie miał go z głowy. Będzie miał go z głowy - te słowa odbijały się echem w jego głowie. Nie chciał tego. Nawet, gdy był tak bardzo wściekły na Podległego po tym co zrobił. Mimo to Librabia chciał tego. Kroku dalej w ich znajomości tylko nie na takich zasadach. Obawiał się jednak, że rzeczywiście gdyby nie ten szalony krok, to nadal stali by w miejscu, a mimo to... nadal był wściekły i nie miał zamiaru się tłumaczyć.
Westchnął ciężko, widząc jak Podległy sili się na rozmowę i minął go szybkim krokiem.
- Nie, a co? Chcesz zobaczyć? Nic poza murami nie będzie widać. To całkowicie zamknięty przed innymi obiekt - odpowiedział, nie zerkając ani przez chwilę na chłopaka. Cały kompleks akademii był zamknięty. Chroniony wysokimi murami, a te zaś pokryte gęstymi, wysokimi tujami. Mag wiedział jak wygląda wszystko w środku tylko dlatego, że akademia robiła dni otwarte kilka razy w ciągu roku i widział ten przepiękny dobytek od środka.
- Lepiej wracajmy do domu, zanim... skusimy los - z ostatnimi słowami zerknął przez ramię i ruszył w stronę domu. Zajęło im to dłużej niż wcześniej. Być może sam blondyn obijał się z powodu zaprzątania głowy myślami, ale te szybko wyparowały, gdy zobaczył spanikowanych rodziców w kuchni.
- Coś się stało? - spytał, widząc jak matka podbiega i obejmuje go. - Mamo? -
- Już myślałam, że...
- Czy coś się stało? - spytał, patrząc na ojca.
- Porwano Yuki - odpowiedział, a Abel wręcz odpłynął. Zamarł na te słowa.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Szli bardzo powoli, jednak żaden z nich nie spoglądał na drugiego skupieni byli na drodze. Choć tak dobrze znali te uliczki to sprawiali wrażenie jakby musieli czuwać nad trasą do domu maga. Ciemnowłosy jakby w odruchu skinął głową na odpowiedź o Akademii.
- Czyli schowasz się tam przed całym światem - stwierdził zastanawiając nad tym - ale to dobrze... będziesz bezpieczny - dodał. Myśl, że nawet nie będzie mógł odwiedzić blondyna czy z odpowiedniej odległości dojrzeć go, skontrolować czy wszystko u niego będzie dobrze wprowadziła Podległego w osowiały nastrój. Nie miał pojęcia jak poradzi sobie po tej rozłące. Nigdy wcześniej nie przypuszczał, że obdarzy jakiegokolwiek maga takim uczuciem, takim przywiązaniem... Naprawdę szczerze zależało mu na czarowniku. Co wydawało mu się nieprawdopodobne, a jednak się stało.
- Jasne... - mruknął jedynie na wzmiankę o powrocie i kuszeniu losu. Cóż sporo miał w tym racji, co aż ukuło Cedrika w żołądku. Z nim nigdy nie mógł czuć się w pełni bezpieczny. Jak Podległy by się nie starał, nie był wszechmogący. A zajście na diabelskim młynie mocno go o tym uświadamiało. Choć wzmocnił się od tamtej pory, krok jaki podjął dla wsparcia ich kontraktu był krokiem, który ich podzielił, jednak obecnej siły nikt nie mógł podważyć. Gospodarka energii stała się płynna i oszczędna, ekonomiczna, Cedrik czuł to podczas walk czy treningów. Mógł zrobić o wiele więcej zupełnie mniejszym kosztem. Abel robił ogromne postępy, zgrywali się coraz lepiej... Dlatego myśl, że miało być to niebawem zakończone doskwierała Cedrikowi jeszcze bardziej.
Po wejściu do mieszkania po prostu w milczeniu szedł za swoim magiem. Taką rolę teraz przybierał, jego cienia. Nie chciał się narzucać ze swoją osobą, było to mieszkanie Abla, w którym czuł się teraz dziwnie... jak intruz. Kiedy Abel podszedł do zmartwionych rodziców Cedrik stanął w wejściu. Nie wiedział czy powinien być obecny przy takich rozmowach, już na pierwszy rzut oka było widać, że coś się stało. A mimo to nie chciał odejść i całe szczęście nie musiał długo czekać na sedno zajścia.
Informacja o porwaniu Yuki w pierwszej chwili lekko w niego uderzyła. Czy mogła być to jego wina? Czy handlarze, aż tak by kombinowali? Użyli przyjaciółki Abla do szantażu? Do zmuszenia ich, do unieważnienia kontraktu? Było to możliwe... jednak jakoś Cedrikowi nie pasujące. Fakt, że porwano samotną Podległą miał wiele więcej znaczeń. Mogło być to kompletnie nie zależne od nich, coś nie związanego z nimi. Nie mógł w końcu uważać się za pępek świata, wokół którego kręciły się wszystkie wydarzenia. Podlegli od zawsze byli porywani, wywożeni i sprzedawani gdzieś z dala od swoich domów. To działało, działa i będzie działać. System był chory... A władze niewiele z tym robiły, w końcu nawet ci najwyżej postawieni magowie korzystali z takich "aukcji" te rzadko kiedy były organizowane legalnie z dobrowolnie biorącymi w tym udział Podległymi. Te najapetyczniejsze kąski podawane były pod stołem, z dala od spojrzeń społeczeństwa. A potem układano piękną historyjkę o odratowanych z ubogich rodzin bądź odkrytych talentach gdzieś daleko, by opinia publiczna nie dziwiła się na często egzotyczne panny i chłopców u boków wysoko postawionych czarowników.
Czasem sam Cedrik zastanawiał się w czyje ręce, by trafił gdyby nie uciekł. Kto i za ile by go kupił? I jaką historyjkę, by otrzymał? Często miał to w głowie, zwłaszcza kiedy spacerowali po mieście, mijali licznych ludzi, a raczej licznych magów. On widział jedynie potencjalnych panów, którzy mogli by go mieć za odpowiednią sumę pieniędzy... Co dziś mogło się z nim dziać? Do czego mógłby być zmuszany? Oczywistym było dla niego, że nie robiłby nic z własnej woli. Zmuszono by go do kontraktu, a potem nie miałby już wyjścia... Tak niewiele go dzieliło od takiego losu. Był już prawie gotowy do aukcji, osiągnął odpowiednią "dojrzałość", na którą czekali handlarze, by wziąć za niego jak najwięcej. Wiedział, że już rozgłaszane były wici o sprzedaży go, magowie zaczynali jeszcze przed "premierą" negocjować ceny, oferować, by zaklepać sobie go, niektórzy nawet zawczasu przychodzili sobie obejrzeć oferowane "zwierzątko". To było tak uwłaczające...
Dlatego myśl, że ten cały proces miał spotkać Yuki ruszył Cedrikiem, ten świat nie był przyjemny. To doświadczenie zostawiało wiele śladów na psychice.
- Jeśli naprawdę ją porwano... to wiem gdzie ją zabrano... w tym mieście są dwa takie miejsca, a jeśli nikt nie skontaktował się z Ablem... to Yuki będzie w tym drugim... - powiedział przerywając panującą ciszę. Nie chciał dodać nic więcej, jeśli mógł pomóc wyjawiając informacje co do systemu działającego u handlarzy mógł powiedzieć wszystko. Czy to pomoże? Nie miał pojęcia, jednak może dzięki temu Abel będzie miał choć namiastkę nadziei, że dziewczynie nic się nie stanie.
- Czyli schowasz się tam przed całym światem - stwierdził zastanawiając nad tym - ale to dobrze... będziesz bezpieczny - dodał. Myśl, że nawet nie będzie mógł odwiedzić blondyna czy z odpowiedniej odległości dojrzeć go, skontrolować czy wszystko u niego będzie dobrze wprowadziła Podległego w osowiały nastrój. Nie miał pojęcia jak poradzi sobie po tej rozłące. Nigdy wcześniej nie przypuszczał, że obdarzy jakiegokolwiek maga takim uczuciem, takim przywiązaniem... Naprawdę szczerze zależało mu na czarowniku. Co wydawało mu się nieprawdopodobne, a jednak się stało.
- Jasne... - mruknął jedynie na wzmiankę o powrocie i kuszeniu losu. Cóż sporo miał w tym racji, co aż ukuło Cedrika w żołądku. Z nim nigdy nie mógł czuć się w pełni bezpieczny. Jak Podległy by się nie starał, nie był wszechmogący. A zajście na diabelskim młynie mocno go o tym uświadamiało. Choć wzmocnił się od tamtej pory, krok jaki podjął dla wsparcia ich kontraktu był krokiem, który ich podzielił, jednak obecnej siły nikt nie mógł podważyć. Gospodarka energii stała się płynna i oszczędna, ekonomiczna, Cedrik czuł to podczas walk czy treningów. Mógł zrobić o wiele więcej zupełnie mniejszym kosztem. Abel robił ogromne postępy, zgrywali się coraz lepiej... Dlatego myśl, że miało być to niebawem zakończone doskwierała Cedrikowi jeszcze bardziej.
Po wejściu do mieszkania po prostu w milczeniu szedł za swoim magiem. Taką rolę teraz przybierał, jego cienia. Nie chciał się narzucać ze swoją osobą, było to mieszkanie Abla, w którym czuł się teraz dziwnie... jak intruz. Kiedy Abel podszedł do zmartwionych rodziców Cedrik stanął w wejściu. Nie wiedział czy powinien być obecny przy takich rozmowach, już na pierwszy rzut oka było widać, że coś się stało. A mimo to nie chciał odejść i całe szczęście nie musiał długo czekać na sedno zajścia.
Informacja o porwaniu Yuki w pierwszej chwili lekko w niego uderzyła. Czy mogła być to jego wina? Czy handlarze, aż tak by kombinowali? Użyli przyjaciółki Abla do szantażu? Do zmuszenia ich, do unieważnienia kontraktu? Było to możliwe... jednak jakoś Cedrikowi nie pasujące. Fakt, że porwano samotną Podległą miał wiele więcej znaczeń. Mogło być to kompletnie nie zależne od nich, coś nie związanego z nimi. Nie mógł w końcu uważać się za pępek świata, wokół którego kręciły się wszystkie wydarzenia. Podlegli od zawsze byli porywani, wywożeni i sprzedawani gdzieś z dala od swoich domów. To działało, działa i będzie działać. System był chory... A władze niewiele z tym robiły, w końcu nawet ci najwyżej postawieni magowie korzystali z takich "aukcji" te rzadko kiedy były organizowane legalnie z dobrowolnie biorącymi w tym udział Podległymi. Te najapetyczniejsze kąski podawane były pod stołem, z dala od spojrzeń społeczeństwa. A potem układano piękną historyjkę o odratowanych z ubogich rodzin bądź odkrytych talentach gdzieś daleko, by opinia publiczna nie dziwiła się na często egzotyczne panny i chłopców u boków wysoko postawionych czarowników.
Czasem sam Cedrik zastanawiał się w czyje ręce, by trafił gdyby nie uciekł. Kto i za ile by go kupił? I jaką historyjkę, by otrzymał? Często miał to w głowie, zwłaszcza kiedy spacerowali po mieście, mijali licznych ludzi, a raczej licznych magów. On widział jedynie potencjalnych panów, którzy mogli by go mieć za odpowiednią sumę pieniędzy... Co dziś mogło się z nim dziać? Do czego mógłby być zmuszany? Oczywistym było dla niego, że nie robiłby nic z własnej woli. Zmuszono by go do kontraktu, a potem nie miałby już wyjścia... Tak niewiele go dzieliło od takiego losu. Był już prawie gotowy do aukcji, osiągnął odpowiednią "dojrzałość", na którą czekali handlarze, by wziąć za niego jak najwięcej. Wiedział, że już rozgłaszane były wici o sprzedaży go, magowie zaczynali jeszcze przed "premierą" negocjować ceny, oferować, by zaklepać sobie go, niektórzy nawet zawczasu przychodzili sobie obejrzeć oferowane "zwierzątko". To było tak uwłaczające...
Dlatego myśl, że ten cały proces miał spotkać Yuki ruszył Cedrikiem, ten świat nie był przyjemny. To doświadczenie zostawiało wiele śladów na psychice.
- Jeśli naprawdę ją porwano... to wiem gdzie ją zabrano... w tym mieście są dwa takie miejsca, a jeśli nikt nie skontaktował się z Ablem... to Yuki będzie w tym drugim... - powiedział przerywając panującą ciszę. Nie chciał dodać nic więcej, jeśli mógł pomóc wyjawiając informacje co do systemu działającego u handlarzy mógł powiedzieć wszystko. Czy to pomoże? Nie miał pojęcia, jednak może dzięki temu Abel będzie miał choć namiastkę nadziei, że dziewczynie nic się nie stanie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nigdy nie myślał, że ten chory system panujący w jego mieście tak mocno w niego trafi. Słyszał pogłoski o porwaniach, które starannie tuszowano. W końcu było to nielegalne, ale teraz sam na własnej skórze przekonał się jak bardzo ten świat był maleńki. Yuki. Jego kochana, maleńka Yuki. Dobra dusza. Dlaczego? - to słowo cały czas obijało się w jego głowie i ciągle napływały inne odpowiedzi. Wszystkie skrajnie różne i ani jedna rozsądnie realistyczna.
Z tego okrutnego transu rozbudził go głos Cedrika. Spojrzał na niego z nadzieją w oczach. Nie mógł jej zostawić na pastwę losu. Co za drań ją porwał? Przecież ona uczęszczała do szkoły! Jak to usprawiedliwią, a rodzice? Boże, co oni muszą teraz przeżywać.
- Cedrik... błagam, pomóż mi ją znaleźć - powiedział z nadzieją w oczach, przełykając głośno ślinę. Nie mógł odpuścić. Nie jej. Gdy chodziło o przyjaciół, mag był gotów poświęcić bardzo wiele. Nawet, gdyby porwano Cedrika... właśnie. Nawet, gdyby jego zabrano, Abel szukałby pomocy i sposobu na odnalezienie go.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie miał pojęcia jak ugryźć ten temat. Spojrzał niepewnie po rodzicach Abla, a kiedy ci próbowali podnieść na duchu swojego syna Cedrik opuścił kuchnię. Dobrze wiedział, że w tym przypadku słowa "Wszystko będzie dobrze", nie zadziałają. Nie w przypadku handlarzy ci nie odpuszczali, nie kiedy mieli już to czego chcieli.
Ciemnowłosy wszedł do pokoju Abla i siadł na łóżku zastanawiał się, czemu celem została Yuki, co wyróżniało dziewczynę na tle innych Podległych? Magia wody nie była czymś niezwykłym, jednak bywała potężna, jednak sama dziewczyna nie należała do potężnych Podległych. Musiało więc chodzić o coś więcej jak jej potencjał bitewny, chodziło tu raczej o bardziej prymitywne motywy, była to w końcu ładna dziewczyna, młoda, a do tego czysta. Cedrik był pewien tego, że była dziewicą, zważywszy na jej zainteresowanie Ablem. A więc to musiał być motyw. Po prostu komuś się spodobała.
Cedrik zmarszczył brwi, nie wiedział czy powinien o tym rozmawiać z Ablem. Wiedział jednak, że powinien coś zrobić, jakoś pomóc, bo inaczej dziewczyna nie skończy zbyt dobrze.
Kiedy mag wrócił do swojego pokoju oczy Cedrika od razu zwróciły się ku niemu.
- Można sprawdzić czy jest w miejscu, na jakie stawiam... w takich sprawach trzeba działać szybko... by nie zdążyli jej gdzieś wywieźć... - od razu zaczął Cedrik, musiał uświadomić Abla co do powagi sytuacji. Wiedział, że mag był przejęty losem jaki spotkał jego przyjaciółkę, jednak nie zdawał sobie sprawy, z tego jak okrutnie działał ten system, proces którego Podległy doświadczył na własnej skórze, który wielokrotnie obserwował i nie życzył takiego losu nikomu zwłaszcza Yuki, dlatego chciał reagować i działać.
Zszedł z łóżka podchodząc do blondyna.
- Wiem, że to sprawa, dla strażników... ale oni nigdy nie docierają na czas... a moglibyśmy tam tylko zajrzeć... sprawdzić czy tam jest... - mówił dość przejęty szukając odpowiednich słów, nie chciał narazić swojego maga, jednak zaistniała sytuacja nie miała bezpiecznych rozwiązań.
Ciemnowłosy wszedł do pokoju Abla i siadł na łóżku zastanawiał się, czemu celem została Yuki, co wyróżniało dziewczynę na tle innych Podległych? Magia wody nie była czymś niezwykłym, jednak bywała potężna, jednak sama dziewczyna nie należała do potężnych Podległych. Musiało więc chodzić o coś więcej jak jej potencjał bitewny, chodziło tu raczej o bardziej prymitywne motywy, była to w końcu ładna dziewczyna, młoda, a do tego czysta. Cedrik był pewien tego, że była dziewicą, zważywszy na jej zainteresowanie Ablem. A więc to musiał być motyw. Po prostu komuś się spodobała.
Cedrik zmarszczył brwi, nie wiedział czy powinien o tym rozmawiać z Ablem. Wiedział jednak, że powinien coś zrobić, jakoś pomóc, bo inaczej dziewczyna nie skończy zbyt dobrze.
Kiedy mag wrócił do swojego pokoju oczy Cedrika od razu zwróciły się ku niemu.
- Można sprawdzić czy jest w miejscu, na jakie stawiam... w takich sprawach trzeba działać szybko... by nie zdążyli jej gdzieś wywieźć... - od razu zaczął Cedrik, musiał uświadomić Abla co do powagi sytuacji. Wiedział, że mag był przejęty losem jaki spotkał jego przyjaciółkę, jednak nie zdawał sobie sprawy, z tego jak okrutnie działał ten system, proces którego Podległy doświadczył na własnej skórze, który wielokrotnie obserwował i nie życzył takiego losu nikomu zwłaszcza Yuki, dlatego chciał reagować i działać.
Zszedł z łóżka podchodząc do blondyna.
- Wiem, że to sprawa, dla strażników... ale oni nigdy nie docierają na czas... a moglibyśmy tam tylko zajrzeć... sprawdzić czy tam jest... - mówił dość przejęty szukając odpowiednich słów, nie chciał narazić swojego maga, jednak zaistniała sytuacja nie miała bezpiecznych rozwiązań.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jak zbity pies wrócił do swojego pokoju. Chłopaki nie płaczą, ale on właśnie miał na to ochotę. Przetarł wilgotne oczy, bo Yuki była dla niego jak siostra. Cholernie ważnie. Zawsze przy nim była w trudnych sytuacjach, a jej uśmiech powodował, że problemy zawsze wydawały się mniejsze. Teraz jednak jej nie było i kto wie, czy kiedykolwiek wróci. Nie mógł tego tak zostawić. Czy był odważny, bo dojrzał? Czy był odważny, bo miał świadomość potęgi swego Podległego?
Spojrzał na Cedrika z pewną siebie miną. Z postanowieniem w oczach.
- Nie traćmy czasu - ruszył do swojej szafy, aby wyciągnąć mniej rzucające się w oczy ubrania. Musiał schować swój gniew do chłopaka. Teraz ważniejsza była Yuki i odnalezienie jej. Cedrik miał rację. Straż nie znajdzie jej na czas. O ile w ogóle to zrobią. O ile... nie. Tę myśl postanowił wytrącić przez pokiwanie głową. Nie mógł wątpić w rycerstwo ludzi, do których pragnął dołączyć.
Rzucił ciemną koszulką w twarz Cedrikowi, samemu ściągając górną część garderoby i zastąpił ją również tym samym tishertem.
- Zabierz mnie tam. Chcę na własne oczy przekonać się, że nic jej nie jest, że ją znajdziemy. Że... to nie przez nas znalazła się w tej sytuacji - podszedł do Podległego, prosząc swym zdeterminowanym wzrokiem, aby mu pomógł w odnalezieniu Yuki zanim faktycznie stanie się jej krzywda.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Widząc determinację u swojego maga nie miał wątpliwości co do wyruszenia na rekonesans. Musieli rozeznać się w sytuacji, sprawdzić, czy dziewczyna trafiła w ręce handlarzy, by móc zareagować na czas. Podległy z doświadczenia wiedział, że wszelkie straże nigdy nie docierały na czas, a jeśli Yuki zostanie wywieziona... nigdy już jej nie znajdą, Podążenie za tak pokręconymi szlakami przewozów były nie do namierzenia. Czasem przewożono Podległych tradycyjnie, a czasem korzystano z portali, a ciężko określić która z metod była gorsza, dlatego najczęściej te były mieszane.
Złapał rzuconą koszulkę, tu Abel miał rację musieli stać się mało zauważalni, nierozpoznawalni. Bez zbędnej zwłoki zmienił ubranie, narzucając na ramiona dodatkowo ciemną, gładką bluzę z kapturem, on jako Podległy był bardziej charakterystyczny zwłaszcza w konkretnych kręgach.
Aby nie martwić rodziców Abla oboje zbliżyli się do okna. Logicznym było, że nie chcieli ich nigdzie puścić martwiąc się o swojego syna. Sam Cedrik źle czuł się z myślą, że właśnie narazi blondyna, jednak doskonale też wiedział, jak ogromny żal mag by do niego miał, gdyby milczał i kazał mu siedzieć w pokoju. Ich relacja już była wrakiem, strzępkiem, który ledwie się trzymał, może egoistycznie Cedrik myślał, że swą pomocą odkupi winy.
Ciemnowłosy wyszedł pierwszy, zwinnie poradził sobie i sprawdził okolicę przed tym jak wyszedł Abel. Naciągnął na swoją głowę kaptur, po czym oboje ruszyli w tę część miasta, o której Cedrik wolał zapomnieć, a nie uda się to nigdy. Wiedział, że w tych okolicach były dwie grupy, handlarze, którzy nękali jego byli przyjezdnymi, stacjonującymi w różnych miastach po trochu, jednak w Alteros była stacjonarna grupa, taka, do której ten teren należał i to właśnie oni ograniczali tych przyjezdnych, przez co ci nie mogli otwarcie zapolować na Cedrika, nie mogli ściągnąć uwagi strażników na czarny rynek, na którym nie oni władali. Choć akcja na diabelskim młynie i tak była niewiarygodnie śmiała. Za pewne komuś puściły nerwy, a może była to jedynie przestroga? Ciężko było to zrozumieć, jednak pewnym było, że porwania tutejszych Podległych byłyby dokonane przez tutejszych handlarzy. Nikt nie łowiłby w nie swoim stawiku.
- Będzie trzeba trochę się powspinać... dasz radę? - zapytał dość cicho Abla kiedy już spacerowali po tak szemranej okolicy, Cedrik dobrze wiedział jak się dostać do tej części miasta, czarne rynki zawsze miały ten sam schemat zaklęć osłaniających.
Złapał rzuconą koszulkę, tu Abel miał rację musieli stać się mało zauważalni, nierozpoznawalni. Bez zbędnej zwłoki zmienił ubranie, narzucając na ramiona dodatkowo ciemną, gładką bluzę z kapturem, on jako Podległy był bardziej charakterystyczny zwłaszcza w konkretnych kręgach.
Aby nie martwić rodziców Abla oboje zbliżyli się do okna. Logicznym było, że nie chcieli ich nigdzie puścić martwiąc się o swojego syna. Sam Cedrik źle czuł się z myślą, że właśnie narazi blondyna, jednak doskonale też wiedział, jak ogromny żal mag by do niego miał, gdyby milczał i kazał mu siedzieć w pokoju. Ich relacja już była wrakiem, strzępkiem, który ledwie się trzymał, może egoistycznie Cedrik myślał, że swą pomocą odkupi winy.
Ciemnowłosy wyszedł pierwszy, zwinnie poradził sobie i sprawdził okolicę przed tym jak wyszedł Abel. Naciągnął na swoją głowę kaptur, po czym oboje ruszyli w tę część miasta, o której Cedrik wolał zapomnieć, a nie uda się to nigdy. Wiedział, że w tych okolicach były dwie grupy, handlarze, którzy nękali jego byli przyjezdnymi, stacjonującymi w różnych miastach po trochu, jednak w Alteros była stacjonarna grupa, taka, do której ten teren należał i to właśnie oni ograniczali tych przyjezdnych, przez co ci nie mogli otwarcie zapolować na Cedrika, nie mogli ściągnąć uwagi strażników na czarny rynek, na którym nie oni władali. Choć akcja na diabelskim młynie i tak była niewiarygodnie śmiała. Za pewne komuś puściły nerwy, a może była to jedynie przestroga? Ciężko było to zrozumieć, jednak pewnym było, że porwania tutejszych Podległych byłyby dokonane przez tutejszych handlarzy. Nikt nie łowiłby w nie swoim stawiku.
- Będzie trzeba trochę się powspinać... dasz radę? - zapytał dość cicho Abla kiedy już spacerowali po tak szemranej okolicy, Cedrik dobrze wiedział jak się dostać do tej części miasta, czarne rynki zawsze miały ten sam schemat zaklęć osłaniających.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przytaknął, zbliżając się bardziej do Cedrika, dzięki czemu czuł się nieco bezpieczniej w tej szemranej okolicy. Był tu w końcu tylko raz w życiu i to za dnia, a teraz, pod osłoną nocy to nie wyglądało za dobrze. Przestraszył się, kiedy usłyszał szmer w jednej z uliczek, przez co przywarł do Podległego jeszcze bardziej, stykając się ramionami.
- Przepraszam - lekko odsunął się od niego, widząc jak szczur przeciął im drogę.
- Powspinać? - powtórzył z nadzieją, że Cedrik tylko żartował, ale jego mina szybko zesłała na maga wiadro prawdy. - Nie wiem, chyba tak. - skłamał. Nigdy nie wspinał się wyczynowo. Co gorsza nawet na szkolnym wychowaniu fizycznym był w tym beznadziejny. Nie potrafił nawet podciągnąć się ani razu na drążku. Na samo okrutne wspomnienie tych czarnych dni, spochmurniał.
- Gdybym nie dawał rady, użyję zaklęcia - oznajmił, choć nie był pewien, czy ono zda egzamin. Co prawda mogło wspomóc wytrzymałość mięśni, ale nie było co się oszukiwać. Abel w każdej dziedzinie magii był poniżej średniej.
- To miałeś na myśli, mówiąc wspinaczkę? - spytał, gdy dotarli do pewnej, wysokiej przeszkody. Jeśli jego zdaniem to było trochę... to było to Trochę duże niedopowiedzenie.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik szedł w pełni skupiony na drodze, znał ten teren, jednak nie mogli dać się nikomu zauważyć, a przynajmniej nikomu istotnemu. Wykrywanie aur w tym miejscu było mocno utrudnione, tak liczne aury w dodatku używano zaklęć zakłócających, a to działało w obie strony. Oni mieli problem w wykryciem innych, jak i inni nie mogli wykryć ich. Dlatego w takim miejscu mogło się być anonimowym, nawet potężni magowie i Podlegli przechadzali się uliczkami nie wykrywani.
Ciemnowłosy prowadził maga obrzeżem rynku, nie chcieli pakować się w jego środek, potrzebowali dobrego dostępu do siedziby handlarzy, a tego z frontu by nie uzyskali. Skupiony na drodze, aż lekko się spiął kiedy poczuł nagłe pchnięcie w ramię. Spojrzał kontrolnie na Abla, a słysząc jego przeprosiny lekko się uśmiechnął, jednak nic sam nie odpowiedział, nie było sensu mówić "będzie dobrze" czy "trzymaj się blisko". Oboje wiedzieli co trzeba robić.
Na pytanie o zdolności wspinaczkowe zwątpił w swój plan. Abel odpowiedział dość niepewnie, jednak nie mieli innej opcji. Po dotarciu pod wysoki płot jedyną szansą było wdrapanie się na jeden z budynków wąskiej uliczki.
- Handlarze zajmują różne części rynku, jednak w tej zwykle trzymają Podległych. Po dachach uda nam się podejść pod same klatki, może z nich uda się wypatrzyć Yuki... - poinstruował Abla o swoim planie po czym podszedł pod drewniany płot tuż przy jego łączeniu z budynkiem.
- Wejdę pierwszy i się rozejrzę... sprawdzę czy jest bezpiecznie... po czym zejdę i ci pomogę... - rzucił cicho w stronę blondyna po czym poprawił naciągnięty na głowę kaptur i zwinnie oraz cicho wspiął się po płocie na budynek, sięgając rynny, parapetu i przechodząc po nim na dach budynku. Było widać, że miał w tym wprawę, że takie czynności były dla niego równie proste co chodzenie i bieganie. Na krótki moment zniknął z oczu Ablowi, przeszedł się po dachu, praktycznie kucając, nie chciał by ktoś go zauważył, do krawędzi praktycznie się przyczołgał i wyjrzał na część należącą do magazynów handlarzy. Widział spacerujące pojedyncze osoby, ale okolica była spokojna, strażnicy niezbyt uważni i raczej przechadzali się w swoich prywatnych sprawach niż pilnowali terenu. Z tej odległości nie mógł jednak dostrzec miejsca z przetrzymywanymi Podległymi, musieli przejść kawałek dalej. Spokojnie przyjrzał się potencjalnej drodze jaką powinni pokonać, po czym wrócił do Abla, równie sprawnie i tą samą drogą schodząc do niego.
- Jest spokojnie, wystarczy, że będziemy cicho, a nie ściągniemy niczyjej uwagi... Widziałeś jak wchodziłem? Gdzie stawiałem nogi? Pokieruję cię i pomogę podsadzę... - zapewnił, by mag nie musiał się stresować. Podszedł od razu pod płot i splótł dłonie w tak zwany "koszyczek", by podsadzić Abla, dzięki temu nie będzie musiał wspinać się po płocie, a od razu sięgnie do parapetu. Ciemnowłosy upewnił się, że w pokoju za oknem nikogo nie było.
Ciemnowłosy prowadził maga obrzeżem rynku, nie chcieli pakować się w jego środek, potrzebowali dobrego dostępu do siedziby handlarzy, a tego z frontu by nie uzyskali. Skupiony na drodze, aż lekko się spiął kiedy poczuł nagłe pchnięcie w ramię. Spojrzał kontrolnie na Abla, a słysząc jego przeprosiny lekko się uśmiechnął, jednak nic sam nie odpowiedział, nie było sensu mówić "będzie dobrze" czy "trzymaj się blisko". Oboje wiedzieli co trzeba robić.
Na pytanie o zdolności wspinaczkowe zwątpił w swój plan. Abel odpowiedział dość niepewnie, jednak nie mieli innej opcji. Po dotarciu pod wysoki płot jedyną szansą było wdrapanie się na jeden z budynków wąskiej uliczki.
- Handlarze zajmują różne części rynku, jednak w tej zwykle trzymają Podległych. Po dachach uda nam się podejść pod same klatki, może z nich uda się wypatrzyć Yuki... - poinstruował Abla o swoim planie po czym podszedł pod drewniany płot tuż przy jego łączeniu z budynkiem.
- Wejdę pierwszy i się rozejrzę... sprawdzę czy jest bezpiecznie... po czym zejdę i ci pomogę... - rzucił cicho w stronę blondyna po czym poprawił naciągnięty na głowę kaptur i zwinnie oraz cicho wspiął się po płocie na budynek, sięgając rynny, parapetu i przechodząc po nim na dach budynku. Było widać, że miał w tym wprawę, że takie czynności były dla niego równie proste co chodzenie i bieganie. Na krótki moment zniknął z oczu Ablowi, przeszedł się po dachu, praktycznie kucając, nie chciał by ktoś go zauważył, do krawędzi praktycznie się przyczołgał i wyjrzał na część należącą do magazynów handlarzy. Widział spacerujące pojedyncze osoby, ale okolica była spokojna, strażnicy niezbyt uważni i raczej przechadzali się w swoich prywatnych sprawach niż pilnowali terenu. Z tej odległości nie mógł jednak dostrzec miejsca z przetrzymywanymi Podległymi, musieli przejść kawałek dalej. Spokojnie przyjrzał się potencjalnej drodze jaką powinni pokonać, po czym wrócił do Abla, równie sprawnie i tą samą drogą schodząc do niego.
- Jest spokojnie, wystarczy, że będziemy cicho, a nie ściągniemy niczyjej uwagi... Widziałeś jak wchodziłem? Gdzie stawiałem nogi? Pokieruję cię i pomogę podsadzę... - zapewnił, by mag nie musiał się stresować. Podszedł od razu pod płot i splótł dłonie w tak zwany "koszyczek", by podsadzić Abla, dzięki temu nie będzie musiał wspinać się po płocie, a od razu sięgnie do parapetu. Ciemnowłosy upewnił się, że w pokoju za oknem nikogo nie było.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Skinął głową na znak, że rozumie, a chwilę później został pozostawiony sam sobie w ciemnościach obcej uliczki. Przełknął głośno ślinę zlękniony tą samotnią, lecz nie wzbraniał się przed tym. Mógł zaprotestować, złapać za krawędz bluzy Cedrika, ale nie zrobił tego. Nie był przecież cipą. Nie mógł okazywać strachu, bo kimże by wtedy był? Cipą. Abel Librabia, cipa, Ten, który od maleńkiego pragnął sięgnąć szczytu, ten, który zaszedł tak daleko w turnieju, chcąc dołączyć do najodważniejszcy, a bał się zostać sam na moment na ciemnej uliczce. Cipa.
Skurczyl ramiona, jakby to miało mu pomóc w ochronieniu się przed zimnym powiewem wiatru i niepewnością. Zadarł brodę ku górze, obserwując jak Cedrik zgrabnie wspina się na szczyt, a potem znika za horyzontem dachówek. Przeklął pod nosem, rozejrzał nerwowo w obie strony i oczekiwał jego rychłęgo powrotu. Minuta, dwie - ciągnęły się nieubłaganie, aż po wieczny kres jego żywota. Młody mag już tracił cierpliwość, że ich plan ma jakiekolwiek szanse powodzenia, aż tu nagle dostrzegł sylwetkę Podległego. Nawet nie wiedział, że przestał na moment oddychać. Wziął głębszy dech dopiero, gdy ten znalazł się obok niego.
- Widziałem - przytaknął, choć wątpił, że zdoła zrobić tak szeroki rozkrok jak sam Cedrik. Był zdecydowanie niższy i mniej rozciągnięty niż Podległy. Jednak wstyd było się przyznać właśnie w tym momencie. Prędzej przewidywał, że spodnie pękną mu w kroczu aniżeli sięgnie stopą do parapetu, a potem rynny, którą wspomagał się wcześniej Cedrik, by wspiąć na szczyt. Mimo to, spocony ze stresu jak świnia, wziął głęboki wdech, jakby to w nim wzbierała się cała siła przekonania o wykonaniu tego iście szalonego wyczynu i położył brudnego buta w utworzony koszyk. Położył obie dłonie na ramionach Cedrika, modląc, aby ten nie wyczuł jak mocno był wilgotne, a potem spojrzał na pierwszy cel swojej wspinaczki. Lekko podskakiwał, nie odrywając drugiej stopy od podłoża, chcąc nadać nieco tempa swojemu ciału. Chciał wyliczyć, ile potrzebował sił, choć wiedział, że musiał wykrzesać je dosłownie do cna i w ten, gdy miał już zamiar odbić się od ziemi, usłyszał obce głosy. Spanikował. Na tyle, że nie myśląc trzeźwo, na jednej noce w podskokach wcisnął się w wąski przesmyk między dwoma budynkami, łapiąc w pięść za kołnierz bluzy Cedrika i wciągając go zaraz za sobą.
- Cholera - sapnął, zalany zimnymi potami ze stresu. Podległy stał na przeciw niego. Czuł jak ich klatki piersiowe ocierają się o siebie w nierónych oddechach. Magowi było cholernie duszno i ciasno. Niekomfortowo od tej cholernej bliskości. Panikował, że może czuć jego strach, a co gorsza... powoli rosnące podniecenie tą sytuacją. Adrenalina była bezlitosna dla jego ciała i pragnął, aby Cedrik ani drgnął w tym momencie.
Para przechodniów z lampą wyciągniętą na przód, na wyciągnięcie ręki, przeszła obok nich. Delikatna smuga światła prześlizgnęła się po twarzy przerażonego blondyna, by zaraz zniknąć za zakrętem. Zastanawiał się przez moment, dlaczego właściwie robią to po cichu, skoro mogli wpaść niczym huragan. Ale czy to było orzsądne? Bynajmniej.
- Poszli sobie? - spytał, patrząc szklistymi oczami w twarz Cedrika, a potem niepewnie wyjrzał. Wyszedł z wnęki biorąc chaust powietrza. - Dobra, zróbmy to szybko zanim znów ktoś tu przyjdzie - ponaglił Podległego i tym razem bez przygotowań, skorzystał z pomocy towarzysza, zaczepiając się o parapet. Złapał za rynnę dla równowagi i patrząc w górę na kolejny parapte, przekląłw duchu. Dźwignął się, wspomógł magią wzmacniającą i jakimś cudem, cholera wie, wspiął się na dach. Opadł plackiem na dachówkę, łapiąc łapczywie powietrze, a po chwili uspokojenia swojego rozszalałego serca, wyjrzał na widok zaraz po drugiej stronie budynku, w poszukiwaniu znajomej twarzy.
- Jak myślisz, mają jeszcze gdzieś klatki? - spytał, nie mogąc dać wiary na to, co widział. Udręczone, skąpane we własnym gównie i błocie Podległych. Jedni byli w lepszym stanie, jakby świeżo złapani, inni zaś, zdawali się siedzieć tu miesiącami. Przykry widok.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik czekał cierpliwie, aż Abel będzie gotowy się wspiąć. Nie zamierzał go w tym poganiać, spoglądał co jakiś czas na jego twarz, która teraz była tuż przed nim, jednak nie chciał tak przyglądać się blondynowi i uciekał wzrokiem ku celowi ich wspinaczki. Obaj zauważyli nadchodzących ludzi, jednak to Abel zareagował wciągając ich dwójkę w wąską wnękę budynku . Jak dotąd serce Cedrika biło spokojnie, nie raz musiał się gdzieś przekradać, ucieczka przed handlarzami była jak jego druga natura. Stała się czymś naturalnym, dlatego był spokojny nawet w tak normalnie stresującej sytuacji. Jednak fakt, że znalazł się tak blisko maga nie był już niczym naturalnym, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Serce natychmiast przyspieszyło, waląc w jego piersi niczym młot. Sekundy niewiarygodnie zaczęły się dłużyć, a ciało Podległego w pełni zamarło, wręcz odbierając mu zdolność oddychania, dopiero kiedy Abel opuścił wnękę Cedrik pozwolił sobie na otrzeźwiający wdech. Nie był w stanie nic mówić, jedynie popatrzył na Abla, który szykował się do ponownej próby wspięcia na dach. To zmotywowało go, by się poruszyć i podejść do blondyna, aby mu pomóc.
Teraz poszło znacznie szybciej, mag bez chwili zwłoki wsparł się na nim i wybił w górę, a tam z niewielkimi trudami, ale dostał się na dach, Cedrik ruszył tuż za nim, by go asekurować w razie problemów i pomóc w podciągnięciu się.
Kiedy obaj już byli na dachu padło pytanie, ciemnowłosy zastanowił się chwilę i przyjrzał lepiej rozkładowi tutejszych budynków i klatek. Handlarze mieli stałe zwyczaje i to miejsce nie odbiegało od standardowego rozkładu. W końcu po co zmieniać dobrą metodę.
- Na pewno bliżej małej przystani... korzystają z jeziora... nocą transportując Podległych na drugą stronę i wtedy wywożąc. Kwestia czy zamierzają ją wywieźć... chodź tędy... z tamtej strony dostaniemy się bliżej... - Cedrik wskazał dachy budynków, po których powinni przejść, po czym powoli ruszył w tamtą stronę. Nie szli przy samej krawędzi, by nie było ich widać, a dodatkowo musieli być lekko pochyleni, im niżej tym mniej zauważalni i stabilniejsi na chwiejnych dachówkach. Podległy szedł przodem, aby rozpoznawać bezpieczne przejście, sprawdzać, gdzie było można postawić nogę, a gdzie lepiej było pominąć dany obszar.
Pośpiech nie był tu wskazany, a więc po ostrożnym dotarciu na wybrane przez ciemnowłosego miejsce mogli podczołgać się pod krawędź i rozejrzeć. Tu również nie było widać zbyt wielu ludzi,, a dzięki światłu jakie ci nosili ze sobą, byli dobrze widoczni zwłaszcza z góry.
- Nowych zwykle trzyma się gdzieś tu... - szepnął do Abla skinieniem głowy wskazując mu odpowiedni obszar, na którym powinni wypatrywać dziewczyny.
Teraz poszło znacznie szybciej, mag bez chwili zwłoki wsparł się na nim i wybił w górę, a tam z niewielkimi trudami, ale dostał się na dach, Cedrik ruszył tuż za nim, by go asekurować w razie problemów i pomóc w podciągnięciu się.
Kiedy obaj już byli na dachu padło pytanie, ciemnowłosy zastanowił się chwilę i przyjrzał lepiej rozkładowi tutejszych budynków i klatek. Handlarze mieli stałe zwyczaje i to miejsce nie odbiegało od standardowego rozkładu. W końcu po co zmieniać dobrą metodę.
- Na pewno bliżej małej przystani... korzystają z jeziora... nocą transportując Podległych na drugą stronę i wtedy wywożąc. Kwestia czy zamierzają ją wywieźć... chodź tędy... z tamtej strony dostaniemy się bliżej... - Cedrik wskazał dachy budynków, po których powinni przejść, po czym powoli ruszył w tamtą stronę. Nie szli przy samej krawędzi, by nie było ich widać, a dodatkowo musieli być lekko pochyleni, im niżej tym mniej zauważalni i stabilniejsi na chwiejnych dachówkach. Podległy szedł przodem, aby rozpoznawać bezpieczne przejście, sprawdzać, gdzie było można postawić nogę, a gdzie lepiej było pominąć dany obszar.
Pośpiech nie był tu wskazany, a więc po ostrożnym dotarciu na wybrane przez ciemnowłosego miejsce mogli podczołgać się pod krawędź i rozejrzeć. Tu również nie było widać zbyt wielu ludzi,, a dzięki światłu jakie ci nosili ze sobą, byli dobrze widoczni zwłaszcza z góry.
- Nowych zwykle trzyma się gdzieś tu... - szepnął do Abla skinieniem głowy wskazując mu odpowiedni obszar, na którym powinni wypatrywać dziewczyny.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel mrużąc powieki starał się wyostrzyć wzrok, ale na niewiele mu to się zdawało. Nie zważając na nic, wyszeptał drobne zaklęcie, aby poprawić widoczność i wóczas zauważył dwie sylwetki stojące przy jednej z klatek. Była zasłonięta czarną kotarą. Ewidentnie na kogoś czekali. Pociągnął za skrawek bluzy Cedrika, aby wskazać mu interesujące go miejsce, gdy do dwóch mężczyzn podeszłą zakapturzona postać. Wymienili się zdaniami. Dwaj handlarze uśmiechnęli się w odpowiedzi, przytaknęli, a potem chwycili za połę materiału i ściągnęli ją. Wtedy serce Ashbane załomotało na widok przyjaciółki spętanej linami z utkaną szmatą w ustach. Drżała, brudna i zapłakana, ale jej strach się nasilił, gdy rozpoznałą twarz trzeciej postaci.
- Kto to? - spytał zaintrygowany Abel, ale po chwili postać zsunęła kaptur z głowy, a mag zamarł. Cały świat zatrzymał się przed jego oczami na widok czerwonej czupryny.
- Nie... nie, nie, nie. To nie może być prawda - to nie mógł być naprawdę on, ale jednak. We własnej osobie. - Sento... - to imię wywołało u niego okrutny ból. Teraz jednak wszystko zdawało się mieć sens. Jego znajomość czarnego rynku, zaprowadzenie na niego i ta ilość podwładnych. Tak silnych u jego boku. Zmieniał je jak zużyte skarpetki. - Kurwa - Abel pobladły schował się, nie mogąc znieść widoku, chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie jakaś postać stanęła okrakiem nad nim z widocznym mordem w oczach.
- A kogo my tu mamy - powiedziała, wysuwając z pochwy swój miecz. Podległa, białowłosa podległa Sento.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik po pociągnięciu przez Abla skupił się uważniej na wskazanym przez maga miejscu. Po krótkiej chwili zdjęto kotarę z obserwowanej przez nich klatki, a w środku siedziała dziewczyna. Yuki... a więc udało im się ją znaleźć. Podległy odczuł sporą ulgę, że jego przypuszczenia były słuszne, że zabrał Abla w dobre miejsce. Teraz tylko musieli wydostać z tego miejsca przyjaciółkę blondyna. Ciemnowłosy rozglądał się za drogą, kiedy to czarodziej ponownie zwrócił jego uwagę. Sento. To imię było kluczowe, Cedrik od razu skupił spojrzenie na rudej czuprynie, która wyłoniła się z pod kaptura jednej z postaci przy klatce. A więc to on był zleceniodawcą... no cóż. Takie porwania zwykle są na zlecenia, choć Cedrik wolał myśleć, że była przypadkową ofiarą tego chorego cyklu. Widok przyjaciela Abla mocno go zaskoczył, jednak nie na tyle, by sparaliżować. Był już przyzwyczajony do zdrady, odczuł ją bardzo boleśnie na własnej skórze, dlatego ten fakt przyjął dość prosto. Wiedział, że będzie to coś trudnego dla Abla, dlatego sam odsunął się od krawędzi przechodząc dalej i szukając obejścia, kiedy towarzystwo się rozejdzie będą mogli tam zejść. Potrzebowali więc dobrej trasy, rozeznania.
Ciemnowłosy nie zdążył za wiele zrobić, ani się oddalić, kiedy poczuł czyjąś aurę tak blisko. Obrócił się i dostrzegł kobietę stojącą nad Ablem i sięgającą po broń. Tu miał spory problem, oni się nie uzbroili... a zdolność jaką podkradł Nemezis już w nim wygasła... nie mógł sięgnąć po bicz. A zadziałać musiał szybko, w starciu z ostrzem nie miałby jak się bronić, a nie mogli sobie pozwolić na trudną potyczkę, która ściągnęłaby uwagę wszystkich. Byliby bez szans tylko we dwójkę w siedlisku handlarzy. Jego kalkulacja była szybka, instynktowna i nielitościwa. Ich życie za życie głupio wypełniającej rozkazy podległej, może niewolnicy, może zaślepionej idiotki, to nie miało znaczenia. Zagrażała im.
Ciało Cedrika ruszyło równie szybko, ona stanęła nad Ablem, a on stanął za nią. Ramieniem objął jej ciało utrudniając sięgnięcie po broń, drugą dłonią zasłonił usta i pociągnął energicznie w tył, by wciągnąć ją na dalszą część dachu. Mając pewność, że nie będzie ich widać z dołu uwolnił ze swego ciała niebywale silny ładunek elektryczny. Jeden impuls. O mocy na jaką jeszcze nigdy sobie nie pozwolił, pod wpływem, którego trzymane ciało natychmiast zesztywniało i chwilę później całkiem zwiotczało. Położył bezwładną dziewczynę. Była nieprzytomna, ale czy kiedykolwiek się obudzi? Mógł sprawdzić tętno, zamiast tego sięgnął po jej broń, przepiął pas z nią na swoje biodra, ta mogła im się przydać. Miał zamiar po tym odejść, jednak widząc jej otwarte oczy zamarł, przełknął nerwowo ślinę i zamknął jej powieki, po czym dłoń zsunął z twarzy na szyję i sprawdził puls. Tego nie było, impuls zatrzymał serce. Przygryzł lekko wargę i spojrzał na Abla, jego dłoń lekko zadrżała jednak położył ją na piersi podległej i puścił w nią kolejne tym razem znacznie słabsze wyładowanie, które szarpnęło bezwładnym ciałem i wznowiło akcję serca.
- Nie wiem czy przeżyje... - szepnął w stronę Abla, jej śmierć od razu zawiadomiłaby Sento, ten pewnie już odczuł, że coś się wydarzyło, a może Cedrik był na tyle szybki, że rudzielec jedynie stracił ją z radaru?
- Jeśli tu zostaniemy może być tylko więcej ofiar... jesteś tego świadomy? To ostatnia szansa by się wycofać? Wiemy, gdzie jest... możemy ściągnąć pomoc... - powiedział Cedrik zadziwiajaco spokojnie przedstawiając możliwe opcje. To nie tak, że się nie bał, strach towarzyszył mu większość życia, przez co mężczyzna bardzo dobrze sobie z nim radził. Potrafił spokojnie pomyśleć i przekalkulować swoje możliwości, co pomagało w stresujących sytuacjach, dzięki tej umiejętności nie ekscytował się podczas walk, przynajmniej zazwyczaj.
Ciemnowłosy nie zdążył za wiele zrobić, ani się oddalić, kiedy poczuł czyjąś aurę tak blisko. Obrócił się i dostrzegł kobietę stojącą nad Ablem i sięgającą po broń. Tu miał spory problem, oni się nie uzbroili... a zdolność jaką podkradł Nemezis już w nim wygasła... nie mógł sięgnąć po bicz. A zadziałać musiał szybko, w starciu z ostrzem nie miałby jak się bronić, a nie mogli sobie pozwolić na trudną potyczkę, która ściągnęłaby uwagę wszystkich. Byliby bez szans tylko we dwójkę w siedlisku handlarzy. Jego kalkulacja była szybka, instynktowna i nielitościwa. Ich życie za życie głupio wypełniającej rozkazy podległej, może niewolnicy, może zaślepionej idiotki, to nie miało znaczenia. Zagrażała im.
Ciało Cedrika ruszyło równie szybko, ona stanęła nad Ablem, a on stanął za nią. Ramieniem objął jej ciało utrudniając sięgnięcie po broń, drugą dłonią zasłonił usta i pociągnął energicznie w tył, by wciągnąć ją na dalszą część dachu. Mając pewność, że nie będzie ich widać z dołu uwolnił ze swego ciała niebywale silny ładunek elektryczny. Jeden impuls. O mocy na jaką jeszcze nigdy sobie nie pozwolił, pod wpływem, którego trzymane ciało natychmiast zesztywniało i chwilę później całkiem zwiotczało. Położył bezwładną dziewczynę. Była nieprzytomna, ale czy kiedykolwiek się obudzi? Mógł sprawdzić tętno, zamiast tego sięgnął po jej broń, przepiął pas z nią na swoje biodra, ta mogła im się przydać. Miał zamiar po tym odejść, jednak widząc jej otwarte oczy zamarł, przełknął nerwowo ślinę i zamknął jej powieki, po czym dłoń zsunął z twarzy na szyję i sprawdził puls. Tego nie było, impuls zatrzymał serce. Przygryzł lekko wargę i spojrzał na Abla, jego dłoń lekko zadrżała jednak położył ją na piersi podległej i puścił w nią kolejne tym razem znacznie słabsze wyładowanie, które szarpnęło bezwładnym ciałem i wznowiło akcję serca.
- Nie wiem czy przeżyje... - szepnął w stronę Abla, jej śmierć od razu zawiadomiłaby Sento, ten pewnie już odczuł, że coś się wydarzyło, a może Cedrik był na tyle szybki, że rudzielec jedynie stracił ją z radaru?
- Jeśli tu zostaniemy może być tylko więcej ofiar... jesteś tego świadomy? To ostatnia szansa by się wycofać? Wiemy, gdzie jest... możemy ściągnąć pomoc... - powiedział Cedrik zadziwiajaco spokojnie przedstawiając możliwe opcje. To nie tak, że się nie bał, strach towarzyszył mu większość życia, przez co mężczyzna bardzo dobrze sobie z nim radził. Potrafił spokojnie pomyśleć i przekalkulować swoje możliwości, co pomagało w stresujących sytuacjach, dzięki tej umiejętności nie ekscytował się podczas walk, przynajmniej zazwyczaj.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To trwało zaledwie sekundy. Abel jedynie mrugnął, a za podległą stał już Cedrik, niosąc potężny impuls paraliżującego prądu przez ciało kobiety. Jego pobranie mocy było tak silne, że mag przez moment nie potrafił złapać oddechu. Spoglądał jak wiotkie ciało opada, a chłopak jakby nigdy nic, jak gdyby miał niewyobrażalną wprawę sięgnął po broń. Przypiął do siebie, sprawdzając stan podległej. Zachowywał przy tym niewiarygodny spokój, co jeszcze bardziej przestraszyło blondyna.
- Nie obchodzi mnie to - przyznał twardo. Nie obchodził go los tej podległej. Służyła Sentowi, świadoma co czyni. Wiedział jedno, ich przyjaźń właśnie dobiegła końca. Choć wciąż liczył, że to jakaś pomyłka, że został w to wciągnięty, ale podległa wszystko wyjaśniła. Wiedziała co tu robią i nie wskazywało nic na to, aby była temu przeciwna.
- Nie zostawię jej tu. Nie chcę... - wiedział, że to egoistyczne, ale nie miał zamiaru patrzyć jak cierpi, jak ucieka z jego rąk, bo postanowił pójść po pomoc. A jeśli by jej nie otrzymał? Zakon, do którego chciał się udać śmierdział podstępem. Co, jeśli oni i miasto pozwalali po cichu na to wszystko? Wpakowali by się w jeszcze większe gówno, idąc prosto do paszczy lwa, a tak to tylko mieli nadepnąć mu na ogon.
Nie chciał. Po prostu nie chciał, aby ktokolwiek z jego przyjaciół, bliskich przechodził przez to co Cedrik, dlatego zmarszczył brwi, gotów postawić się przeciwko tym dupkom. Wyciągnął swoją różdżkę i skinął do podległego w geście gotowości.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik przyglądał sie zdecydowanemu wyrazowi twarzy swojego maga. Abel choć z początku zaskoczony nie przejął się losem jaki zgotował podległej Cedrik. A więc miało to szansę się udać jeśli czarownik nie zamierzał go ograniczać barierami moralnymi. Ciemnowłosy był honorowy, jednak takie sytuacje wymagały czasem podstępu, a czasem ubrudzenia sobie rąk. Choć po raz pierwszy miał podczas tego do dyspozycji swoje zdolności, wcześniej jedynym atrybutem było mocne ciało, nad którym skrupulatnie trenował. Ale jeszcze nigdy nie był w tak dobrej formie jak dziś, jak przy boku Abla. Kiedy żywił się prawidłowo oraz trenował z naprawdę świetnym nauczycielem i godną siebie przeciwniczką.
- Dobrze.... Nie damy rady, jeśli pójdziemy tam oboje... wskażę ci drogę... podejdziesz jak najbliżej klatki i poczekasz... ja pójdę tam i odciągnę ich uwagę... Będziesz wiedział kiedy zacznę... wtedy jak ruszą w moją stronę, będziesz miał swobodę do uwolnienia Yuki, ewentualnie przygotuj jakieś zaklęcie gdyby zostawili jednego strażnika przy jej klatce. Może coś usypiającego? - zaczął wszystko tłumaczyć podczas tego kiedy drobnym nożem jaki wyjął z pochwy na udzie nieprzytomnej naciął jej nadgarstek i spił z niego łyk krwi. Nie wiedział, czy Podległa przeżyje, a jeśli by tak nie było, jej zdolności się nie zmarnują, zostaną przejęte przez nowego właściciela jakim właśnie się stał. - Jak ją uwolnisz musicie uciekać tamtędy... spotkamy się na altanie w parku za ulicą handlową... wyciągnij ją i ucieknijcie... nie oglądaj się za siebie, nie czekaj na mnie... dotrę tam... - poinformował pewny siebie, taki przynajmniej się wydawał. Wskazał dłonią obie drogi jakie Abel powinien pokonać, tę do klatki, a następnie droge ucieczki, która powinna być dla nich najlepsza.
- Dobrze.... Nie damy rady, jeśli pójdziemy tam oboje... wskażę ci drogę... podejdziesz jak najbliżej klatki i poczekasz... ja pójdę tam i odciągnę ich uwagę... Będziesz wiedział kiedy zacznę... wtedy jak ruszą w moją stronę, będziesz miał swobodę do uwolnienia Yuki, ewentualnie przygotuj jakieś zaklęcie gdyby zostawili jednego strażnika przy jej klatce. Może coś usypiającego? - zaczął wszystko tłumaczyć podczas tego kiedy drobnym nożem jaki wyjął z pochwy na udzie nieprzytomnej naciął jej nadgarstek i spił z niego łyk krwi. Nie wiedział, czy Podległa przeżyje, a jeśli by tak nie było, jej zdolności się nie zmarnują, zostaną przejęte przez nowego właściciela jakim właśnie się stał. - Jak ją uwolnisz musicie uciekać tamtędy... spotkamy się na altanie w parku za ulicą handlową... wyciągnij ją i ucieknijcie... nie oglądaj się za siebie, nie czekaj na mnie... dotrę tam... - poinformował pewny siebie, taki przynajmniej się wydawał. Wskazał dłonią obie drogi jakie Abel powinien pokonać, tę do klatki, a następnie droge ucieczki, która powinna być dla nich najlepsza.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie chciał się żegnać z Cedrikiem, ale jego słowa wskazywały, że może już nie wrócić.
- Będę czekał, Cedrik - powiedział stanowczo, patrząc prosto w jego oczy z wolą walki jaką mało kiedy posiadał. Blondyn nie widział innej możliwości. Chciał Podległego widzieć żywego, a nie martwego. Nawet jeśli musiałby się doczłapać do niego za pomocą jednej ręki. Miał wrócić i koniec tematu.
Biorąc głęboki wdech i odwracając się plecami do chłopaka, ruszył we wskazanym kierunku. Ostrożnie i cicho. Bez pośpiechu, aby nikt go nie przyłapał. W końcu teraz musiał bronić się sam. Obszedł dookoła teren górą, uważając pod nogi, aby nie ześlizgnąć się przez luźne dachówki. Przy klatce z pochodnią stał jeden z strażników. Mówił coś do dziewczyny, a potem z rechotem, który wykorzystał mag, zadźwięczał dłonią o kraty. Abel skradł się za dwie spore beczki, a potem stanął za plecami strażnika, szepcząc zaklęcie. Końcówką różdżki dźgnął go, a ten nagle zamykając oczy, osunął się na ziemię. Librabia złapał go prędko pod pachami, aby upadające ciało nie narobiło zbyt dużego hałasu.
- Cii - uciszył przyjaciółkę, która podreptała do krat. Abel zaczął obmacywać kieszenie strażnika, ale nie było tam kluczy. Zaklął pod nosem. Nie znał ani jednego zaklęcia na otwieranie zamków. Poza tym klatki mogły być zaczarowane. - Poczekaj, zaraz znajdę klucz - obiecał, kierując się do jednego z namiotów w poszukiwaniu pęku kluczy.
- Będę czekał, Cedrik - powiedział stanowczo, patrząc prosto w jego oczy z wolą walki jaką mało kiedy posiadał. Blondyn nie widział innej możliwości. Chciał Podległego widzieć żywego, a nie martwego. Nawet jeśli musiałby się doczłapać do niego za pomocą jednej ręki. Miał wrócić i koniec tematu.
Biorąc głęboki wdech i odwracając się plecami do chłopaka, ruszył we wskazanym kierunku. Ostrożnie i cicho. Bez pośpiechu, aby nikt go nie przyłapał. W końcu teraz musiał bronić się sam. Obszedł dookoła teren górą, uważając pod nogi, aby nie ześlizgnąć się przez luźne dachówki. Przy klatce z pochodnią stał jeden z strażników. Mówił coś do dziewczyny, a potem z rechotem, który wykorzystał mag, zadźwięczał dłonią o kraty. Abel skradł się za dwie spore beczki, a potem stanął za plecami strażnika, szepcząc zaklęcie. Końcówką różdżki dźgnął go, a ten nagle zamykając oczy, osunął się na ziemię. Librabia złapał go prędko pod pachami, aby upadające ciało nie narobiło zbyt dużego hałasu.
- Cii - uciszył przyjaciółkę, która podreptała do krat. Abel zaczął obmacywać kieszenie strażnika, ale nie było tam kluczy. Zaklął pod nosem. Nie znał ani jednego zaklęcia na otwieranie zamków. Poza tym klatki mogły być zaczarowane. - Poczekaj, zaraz znajdę klucz - obiecał, kierując się do jednego z namiotów w poszukiwaniu pęku kluczy.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Patrzył prosto na twarz Abla, a kiedy ten zaczął odchodzić przygryzł lekko dolną wargę wpatrując się w jego plecy. Po tym zrobił głębszy wdech i ruszył w przeciwnym kierunku. Nie miał pojęcia czy to im się uda, jedyne co założył jego plan to ucieczkę Abla i Yuki. Musiał ściągnąć jak najwięcej osób, odciągnąć ich od klatki Yuki. Był bardzo sprawny fizycznie, miał ogromne doświadczenie w takich wspinaczkach, dlatego przedostanie się na drugą stronę pod osłoną nocy, nie było niczym trudnym. Dotarł do sporej ilości beczek i skrzyń, towary jakimi handlowały zbiry? A może ich zapasy? Co by to nie było utrata tego musiałaby ich zaboleć... Dlatego nad jego dłonią pojawił się płomień, który z pomocą Cedrika rozprzestrzenił się po wielu drewnianych pakunkach. Ciemnowłosy jednak nie miał pojęcia, że ogień tak szybko zacznie się rozprzestrzeniać, a na domiar tego, jedna ze skrzyń była wypełniona czymś łatwopalnym i doszło do potężnego wybuchu. Samego Cedrika odrzuciło to spory kawałek, wylądował pod jednym z budynków co paradoksalnie mu pomogło, bo zbiegający się handlarze nie mieli jak go zobaczyć.
Krzyki ludzi i ogólny chaos zaczął przebijać się do ogłuszonego ciemnowłosego. Podniósł się i kucnął, a to od razu nim zachwiało i z cichym syknięciem oparł się o wątpliwą konstrukcję ze skrzyń. Te które rozsadziło wypełnione były bronią, a wybuch rozrzucił odłamki we wszystkie strony, kilka z odłamków trafiło Cedrika, dlatego siadł opierając się o beczkę. Wokoło zbierało się coraz więcej dymu, więcej ludzi, mógł mieć problem się wydostać. Bez wahania oddarł sobie kawałek rękawa i zasłonił nim nos i usta, by filtrować dym i by lepiej ukryć twarz wraz z naciągniętym kapturem. Drugi rękaw oderwał, by przewiązać nim trafioną odłamkami nogę, a kolejnym ramię. Zaciskał zęby, jednak póki odłamki tkwiły w jego ciele nie mógł się uzdrowić.
Dym skutecznie maskował jego obecność Potrafił się ukrywać i przekradać, magom znacznie trudniej było ukryć swoją aurę, te podległych głownie pochodziły od czarodziejów i łączących ich kontraktów, a w takiej odległości od Abla, Cedrikowi było znacznie łatwiej się ukryć. Kamuflować.
Wykorzystywał zamieszanie i gęsty dym, na to by przekradać się coraz dalej, by dotrzeć do miejsca najbardziej dogodnego dla niego teraz do wspinaczki. Wszyscy biegali i w chaosie próbowali ugasić zaistniały pożar.
Wyczekał odpowiedniego momentu i zaczął się wspinać, chciał wykorzystać dym, który był idealną osłoną. Jednak podczas wspinaczki nie poszło mu tak jak powinno przez zranienia. Podciągając się poczuł zbyt silny ból, a przez to prawie spadł. Całe szczęście sprawną ręką udało mu się utrzymać, niestety zrzucił coś na ziemię, a roztrzaskiwany przedmiot od razu zwrócił uwagę krzątających się na dole handlarzy.
- INTRUZ!!! - krzyknął jeden, a Cedrik już wiedział, że czas skradania się skończył. Zmobilizował swoje siły, aby wdrapać się na dach budynku, opuszczając tym samym plac handlarzy. Zobaczył jak kilku ludzi zaczęło wspinać się za nim, dlatego umieścił na skraju dachu ścianę ognia i ruszył dalej. Padło kilka strzałów, wiele z nich świsnęło tuż przy jego uchu, czuł dodatkowe zranienie na ciele, jednak teraz nie miało to większego znaczenia. Dopływ adrenaliny pomógł mu zignorować ból. Miał nadzieję, że Ablowi i Yuki się udało, że przetrzymał ich wszystkich wystarczająco długo, by im się udało. Nie mógł ruszyć prosto na wyznaczone miejsce. Dlatego obrał drogę okrężną, musiał zgubić na rynku ewentualny pościg.
Nie miał pojęcia ile czasu to trwało, jednak resztkami sił, a głównie swoją siłą woli kierował kroki do miejsca spotkania, do wyznaczonego przez niego samego parku, a tam altany, w której miał nadzieję, że chowali się jego przyjaciele, chyba mógł ich tak określić.... choć nie był pewny, nie po ostatnich wydarzeniach.
Krzyki ludzi i ogólny chaos zaczął przebijać się do ogłuszonego ciemnowłosego. Podniósł się i kucnął, a to od razu nim zachwiało i z cichym syknięciem oparł się o wątpliwą konstrukcję ze skrzyń. Te które rozsadziło wypełnione były bronią, a wybuch rozrzucił odłamki we wszystkie strony, kilka z odłamków trafiło Cedrika, dlatego siadł opierając się o beczkę. Wokoło zbierało się coraz więcej dymu, więcej ludzi, mógł mieć problem się wydostać. Bez wahania oddarł sobie kawałek rękawa i zasłonił nim nos i usta, by filtrować dym i by lepiej ukryć twarz wraz z naciągniętym kapturem. Drugi rękaw oderwał, by przewiązać nim trafioną odłamkami nogę, a kolejnym ramię. Zaciskał zęby, jednak póki odłamki tkwiły w jego ciele nie mógł się uzdrowić.
Dym skutecznie maskował jego obecność Potrafił się ukrywać i przekradać, magom znacznie trudniej było ukryć swoją aurę, te podległych głownie pochodziły od czarodziejów i łączących ich kontraktów, a w takiej odległości od Abla, Cedrikowi było znacznie łatwiej się ukryć. Kamuflować.
Wykorzystywał zamieszanie i gęsty dym, na to by przekradać się coraz dalej, by dotrzeć do miejsca najbardziej dogodnego dla niego teraz do wspinaczki. Wszyscy biegali i w chaosie próbowali ugasić zaistniały pożar.
Wyczekał odpowiedniego momentu i zaczął się wspinać, chciał wykorzystać dym, który był idealną osłoną. Jednak podczas wspinaczki nie poszło mu tak jak powinno przez zranienia. Podciągając się poczuł zbyt silny ból, a przez to prawie spadł. Całe szczęście sprawną ręką udało mu się utrzymać, niestety zrzucił coś na ziemię, a roztrzaskiwany przedmiot od razu zwrócił uwagę krzątających się na dole handlarzy.
- INTRUZ!!! - krzyknął jeden, a Cedrik już wiedział, że czas skradania się skończył. Zmobilizował swoje siły, aby wdrapać się na dach budynku, opuszczając tym samym plac handlarzy. Zobaczył jak kilku ludzi zaczęło wspinać się za nim, dlatego umieścił na skraju dachu ścianę ognia i ruszył dalej. Padło kilka strzałów, wiele z nich świsnęło tuż przy jego uchu, czuł dodatkowe zranienie na ciele, jednak teraz nie miało to większego znaczenia. Dopływ adrenaliny pomógł mu zignorować ból. Miał nadzieję, że Ablowi i Yuki się udało, że przetrzymał ich wszystkich wystarczająco długo, by im się udało. Nie mógł ruszyć prosto na wyznaczone miejsce. Dlatego obrał drogę okrężną, musiał zgubić na rynku ewentualny pościg.
Nie miał pojęcia ile czasu to trwało, jednak resztkami sił, a głównie swoją siłą woli kierował kroki do miejsca spotkania, do wyznaczonego przez niego samego parku, a tam altany, w której miał nadzieję, że chowali się jego przyjaciele, chyba mógł ich tak określić.... choć nie był pewny, nie po ostatnich wydarzeniach.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel przegrzebywał szuflady biurka, kiedy usłyszał jakieś wybuch. Spanikował, świadom, że Cedrik zaczął działać. Musiał się pospieszyć. Wyciągnął różdżkę, nie mogąc tracić więcej czasu. Próbował użyć zaklęcia otwierania zamków, ale nic z tego. W końcu zirytowany, zwyczajnie zaczął niszczyć mebel, ostatecznie po dużym wysiłku przegrzebując wszystkie rozsypane rzeczy, ale wciąż nic. Zaklął. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie mogły być klucze. Wyszedł z namiotu, dostrzegając kłęby dymu, które zbliżały się również do nich. Zaklął pod nosem, rozglądnął po biegających handlarzach i ukrył za kilkoma skrzyniami. Poszukał kogoś, do kogo były przyczepione klucze i znalazł! Co gorsza, był to sowicie umięśniony mężczyzna. Zakradł się za niego, ale ten w nieodpowiednim momencie obejrzał się za siebie. Blondyn w panice zaczął uciekać z powrotem pod klatkę przyjaciółki. Przytwierdzając swe plecy do krat, zrobił w odpowiednim momencie unik. Wymienił się niemalże miejscami z przeciwnikiem, a potem ruszył w ucieczkę. Mężczyzna dając się na to nabrać, ruszył za nim, ale po chwili padł jak długi na ziemię. Spojrzał się za siebie, na Yuki trzymającą go za kostkę. I to był jego błąd, bo chwilę później Abel celnie przywalił mu nogą od zniszczonego biurka prosto w głowę. Mężczyzna stracił przytomność. Librabia przykucnął, odpiął klucze i już zgarbiony podreptał do zamka. Dym unosił się nad ich głowami. Dziewczyna czekała, chcąc uspokoić przyjaciela, ale jego ręce drżały i utrudniały trafienie do dziurki. W końcu zamek puścił. Abel odrzucił go, uwalniając Podległą, ale w ten...
- Ty... nie spodziewałem się ciebie - na ich drodze stanął Sento. Yuki schowała się za plecy Abla, który kucał wryty z nerwów. Jego przyjaciel, Sento... dlaczego właśnie on.
- Mogłem się domyślić, że masz coś z tym związanego. Zostaw nas! - ostrzegł Abel, ale Sento jedynie wybuchnął śmiechem.
- Dobre żarty. Nie dość, że sprzątnąłeś mi sprzed nosa najlepszego Podległego, którego chciałem kupić, to jeszcze teraz Yuki? Jesteś zbyt zachłanny, Abel - warknął, chcąc przywołać podopieczną, ale tej nie było. Widział na jego twarzy nie lada zaskoczenie. Cmoknął w niezadowoleniu. - Oddaj mi ją.
- Nie - zaprotestował, odwracając się do przyjaciółki. - On chce ciebie, jeśli... - nie musiał kończyć. Dziewczyna przytaknęła wpijając się w jego usta, czując przyjemne mrowienie. To była zaledwie chwila, a ich kontrakt został przypieczętowany. Rozzłoszczony Sento rzucił się w ich stronę, lecz Yuki stanęła przed Ablem w jego obronie, łapiąc pięść rudzielca i coraz mocniej ją zaciskając.
- Puść nas, albo cię zabiję, Sento - warknęła ostrzegawczo, widząc rozczarowanie w jego oczach i popchnęła go do tyłu. Chłopak odszedł, a ona pomogła Ablowi wstać na nogi, eskortując po cichu do wyjścia.
Gdy byli poza obozem, Abel wyszeptał, gdzie mają dotrzeć. Podległa od razu ruszyła w tamtym kierunku, sadzając maga na ławeczce. Widziała jak pot perlił się na jego czole, jak walczy z tym, że teraz musiał znosić moc dwóch podległych. Ciężko dysząc, lecz mimo to cieszyła się z tego. Choć przez chwilę miała go częściowo dla siebie. Częściowo był jego, a znak fali na własnej ręce jasno na to wskazywał.
- Cedrik - zauważyła Podległego z oddali. Pomachała mu, rozglądając, czy nikt go nie śledził. Na szczęście byli sami i... cali.
- Ty... nie spodziewałem się ciebie - na ich drodze stanął Sento. Yuki schowała się za plecy Abla, który kucał wryty z nerwów. Jego przyjaciel, Sento... dlaczego właśnie on.
- Mogłem się domyślić, że masz coś z tym związanego. Zostaw nas! - ostrzegł Abel, ale Sento jedynie wybuchnął śmiechem.
- Dobre żarty. Nie dość, że sprzątnąłeś mi sprzed nosa najlepszego Podległego, którego chciałem kupić, to jeszcze teraz Yuki? Jesteś zbyt zachłanny, Abel - warknął, chcąc przywołać podopieczną, ale tej nie było. Widział na jego twarzy nie lada zaskoczenie. Cmoknął w niezadowoleniu. - Oddaj mi ją.
- Nie - zaprotestował, odwracając się do przyjaciółki. - On chce ciebie, jeśli... - nie musiał kończyć. Dziewczyna przytaknęła wpijając się w jego usta, czując przyjemne mrowienie. To była zaledwie chwila, a ich kontrakt został przypieczętowany. Rozzłoszczony Sento rzucił się w ich stronę, lecz Yuki stanęła przed Ablem w jego obronie, łapiąc pięść rudzielca i coraz mocniej ją zaciskając.
- Puść nas, albo cię zabiję, Sento - warknęła ostrzegawczo, widząc rozczarowanie w jego oczach i popchnęła go do tyłu. Chłopak odszedł, a ona pomogła Ablowi wstać na nogi, eskortując po cichu do wyjścia.
Gdy byli poza obozem, Abel wyszeptał, gdzie mają dotrzeć. Podległa od razu ruszyła w tamtym kierunku, sadzając maga na ławeczce. Widziała jak pot perlił się na jego czole, jak walczy z tym, że teraz musiał znosić moc dwóch podległych. Ciężko dysząc, lecz mimo to cieszyła się z tego. Choć przez chwilę miała go częściowo dla siebie. Częściowo był jego, a znak fali na własnej ręce jasno na to wskazywał.
- Cedrik - zauważyła Podległego z oddali. Pomachała mu, rozglądając, czy nikt go nie śledził. Na szczęście byli sami i... cali.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ucieczka nie była niczym prostym, kilka razy musiał podjąć małą potyczkę nim udało mu się w pełni zgubić handlarzy w uliczkach rynku. Kluczył jakiś, czas opuszczając tamten teren i kierując się w miejsce spotkania dopiero mając sto procent pewności, ze nikt za nim nie podąża. Nie chciał mieć ogona, który doprowadziłby kogoś do Abla. Nie do jego maga. Doskwierał mu brak możliwości regeneracji, potrzebowałby zbyt wielu sił, by wypchnąć z ran odłamki, musiał je najpierw wyjąć. Materiał, którym przewiązał ramię i nogę zupełnie przemókł krwią. Te na tułowiu nie były lepsze, przez co szybko tracił siły. Widząc zostawiane za sobą ślady krwi po prostu je palił, niszczył, a przy pierwszej możliwej okazji ukradł jakieś ubrania wywieszone przy czyimś domu, swoje porzucając w pierwszym napotkanym kontenerze na śmieci. Wszystko byle nie zostawić śladów, które mogły kogoś za nim poprowadzić. Praktycznie dotarł do parku kiedy i nowe ubrania zaczęły przemakać, nie miał już sił na walkę z tym. Czuł coś dziwnego, jednak nie wiedział czym to dokładnie było, jednak jakby Abel był odleglejszy, a to go martwiło. Ich połączenie znacznie osłabło. Czy było z nim wszystko dobrze? Czy nic mu nie zrobili? Martwił się, a to napędzało go, by dotrzeć na miejsce. Walczył z silną chęcią zaśnięcia.
Kiedy dotarł do altany i ujrzał tam zarówno Yuki jak i Abla mógł wreszcie odetchnąć. Oparł się ciężko o futrynę drewnianego zadaszenia i trzymając się za najbardziej uciążliwe miejsce na ramieniu siadł ciężko w środku.
- Cieszę się, że wam się udało... - mruknął i spojrzeniem przemknął po ich dwójce, skupiając wzrok na Ablu, widział, że ten nie wyglądał najlepiej.
- Wszystko dobrze? - zapytał. Zamierzał pobrać trochę energii od maga, jednak widząc go w takim stanie wstrzymał się z tym. Podczas drobnych potyczek zaleczył niewielkie skaleczenia bądź bardziej dotkliwe rany, jednak te z odłamkami jedynie zasklepiał, by nie stanowiły silnie krwotocznego zagrożenia. Chciał się nimi poprawnie zając dopiero przy Ablu, będąc obok pobrałby najmniej jego sił, ale w obecnej sytuacji z tego zrezygnował. Był wyczerpany, a mimo to adrenalina nie pozwalała mu się uspokoić.
Kiedy dotarł do altany i ujrzał tam zarówno Yuki jak i Abla mógł wreszcie odetchnąć. Oparł się ciężko o futrynę drewnianego zadaszenia i trzymając się za najbardziej uciążliwe miejsce na ramieniu siadł ciężko w środku.
- Cieszę się, że wam się udało... - mruknął i spojrzeniem przemknął po ich dwójce, skupiając wzrok na Ablu, widział, że ten nie wyglądał najlepiej.
- Wszystko dobrze? - zapytał. Zamierzał pobrać trochę energii od maga, jednak widząc go w takim stanie wstrzymał się z tym. Podczas drobnych potyczek zaleczył niewielkie skaleczenia bądź bardziej dotkliwe rany, jednak te z odłamkami jedynie zasklepiał, by nie stanowiły silnie krwotocznego zagrożenia. Chciał się nimi poprawnie zając dopiero przy Ablu, będąc obok pobrałby najmniej jego sił, ale w obecnej sytuacji z tego zrezygnował. Był wyczerpany, a mimo to adrenalina nie pozwalała mu się uspokoić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel widząc sylwetkę Cedrika, odetchnął z ulgą. Czuł, jakby zaraz miał się rozpłakać ze szczęścia. Nie rozumiał tego stanu u siebie. Do tej pory nie sądził, że będzie siedział jak na szpilkach w obawie, że ten nie wróci, lecz ciągle czuł ich połączenie, wciąż więc posiadał nadzieję.
- Co ci jest? - podszedł do niego, czując lekkie zawroty głowy, ale ignorował je. Ważniejsze dla niego było dotarcie do Podległego. Wystarczyło zatrzymać się kilka cali od niego, a już czuł przyjemne ciepło, którym emanował. Blondyn zaczął go oglądać, Poniósł jedną rękę, zajrzał za jego plecy, zlustrował nogi i talię, potem twarz, aż w końcu zatrzymał na rękę, którą podtrzymywał.
- Zajmę się tym - poinformował, wyciągając rękę, a wówczas jeden rękaw się podwinął, ukazując nowe znamię kontraktu - z Yuki. Mag zastygł, zauważył, gdzie powędrowało spojrzenie Cedrika. Sama Yuki wyczuła nagłe napięcie, więc postanowiła się wtrącić.
- Cedrik... nie mieliśmy wyjścia. Sento nas dopadł i... - podeszła niepewnie, kiedy Abel przełykając gorzejącą ślinę przyłożył dłonie do jego rany, aby skupić na leczeniu jej. - To moja wina. Wymusiłam to na Ablu - spuściła głowę, czując nieopisany ciężar. Wcześniej nie myślała o tym w żaden sposób. Nie, to było kłamstwo. Pragnęła tego od zawsze. Być Abla. Nigdy nie myślała, że kontrakt może być takim intensywnym odczuciem. Jakby sam Abel siedział w niej i ją rozgrzewał.
- To tylko przejściowe. Gdy tylko odpu - blondyn urwał, łapiąc się za głowę, a potem tracąc równowagę opadł na klatkę piersiową Cedrika. - Przepraszam - wysapał, lekko zdyszany, rozgorączkowany.
- Co ci jest? - podszedł do niego, czując lekkie zawroty głowy, ale ignorował je. Ważniejsze dla niego było dotarcie do Podległego. Wystarczyło zatrzymać się kilka cali od niego, a już czuł przyjemne ciepło, którym emanował. Blondyn zaczął go oglądać, Poniósł jedną rękę, zajrzał za jego plecy, zlustrował nogi i talię, potem twarz, aż w końcu zatrzymał na rękę, którą podtrzymywał.
- Zajmę się tym - poinformował, wyciągając rękę, a wówczas jeden rękaw się podwinął, ukazując nowe znamię kontraktu - z Yuki. Mag zastygł, zauważył, gdzie powędrowało spojrzenie Cedrika. Sama Yuki wyczuła nagłe napięcie, więc postanowiła się wtrącić.
- Cedrik... nie mieliśmy wyjścia. Sento nas dopadł i... - podeszła niepewnie, kiedy Abel przełykając gorzejącą ślinę przyłożył dłonie do jego rany, aby skupić na leczeniu jej. - To moja wina. Wymusiłam to na Ablu - spuściła głowę, czując nieopisany ciężar. Wcześniej nie myślała o tym w żaden sposób. Nie, to było kłamstwo. Pragnęła tego od zawsze. Być Abla. Nigdy nie myślała, że kontrakt może być takim intensywnym odczuciem. Jakby sam Abel siedział w niej i ją rozgrzewał.
- To tylko przejściowe. Gdy tylko odpu - blondyn urwał, łapiąc się za głowę, a potem tracąc równowagę opadł na klatkę piersiową Cedrika. - Przepraszam - wysapał, lekko zdyszany, rozgorączkowany.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Widząc Abla poczuł ulgę, wszystko co zrobił nie było na marne, jego mag był bezpieczny. Jakby ogromny ciężar spadł z jego barków, po to by po chwili przygniótł go jeszcze cięższy problem.
Kiedy czarodziej podszedł Cedrik pozwolił mu się zbliżyć, wiedział, że trzeba wyjąć odłamki z ran, aby te mogły zostać zaleczone. uwierały i bolały, a więc nie chciał dyskutować, Chciał oddać się w ręce swojego maga, jednak wtedy jego spojrzenie zatrzymało się na ręce blondyna, widniał na niej znak, jednocześnie znajomy i zupełnie obcy. Poczuł przenikający chód w swoich ciele, oddech ugrzązł mu w płucach, a wraz z tłumaczeniami Yuki uświadamiał sobie, że rozdzierający ból w piersi nie wywołany jest przez rany.
Nie potrafił się odezwać, zacisnął zęby kiedy Abel się na nim wsparł. W głowie miał mętlik, nie rozumiał czemu poczuł taki ból, czumu świat osuwał mu się spod nóg. Przecież wiedział, że taki był finał tej historii. Myślał jednak, że wydarzy się po tym jak on już odejdzie, że nie będzie musiał na to patrzeć.
Przełknął ślinę i to pomogło mu odblokować gardło.
- Nie trać na mnie sił - stwierdził po czym posadził go na ławce w altance.
- Yuki zabierz go do domu...- rzucił spoglądając na dziewczynę, po czym sam się odsunął od Abla i zaczął wychodzić z altanki.
- Pójde do Luisa, by pomógł mi wyjąć odłamki z ciała - wyjaśnił dobrze wiedząc, że nie jest to zadanie do samotnego wykonania. W ręce Yuki nie był w stanie się powierzyć, a Abel sam był zbyt słaby by wykonać coś tak precyzyjnego. Z resztą nie chciał być teraz przy nich, nie chciał na to patrzeć. Czuł osłabiająca się nić porozumienia między nimi, ich więź, ale nie spodziewał się, że powód tego był tak poważny.
Nie słuchał już niczego po prostu ruszył w drogę. Musiał przejść kawałek, by dotrzeć do domu ich nauczyciela.
Kiedy czarodziej podszedł Cedrik pozwolił mu się zbliżyć, wiedział, że trzeba wyjąć odłamki z ran, aby te mogły zostać zaleczone. uwierały i bolały, a więc nie chciał dyskutować, Chciał oddać się w ręce swojego maga, jednak wtedy jego spojrzenie zatrzymało się na ręce blondyna, widniał na niej znak, jednocześnie znajomy i zupełnie obcy. Poczuł przenikający chód w swoich ciele, oddech ugrzązł mu w płucach, a wraz z tłumaczeniami Yuki uświadamiał sobie, że rozdzierający ból w piersi nie wywołany jest przez rany.
Nie potrafił się odezwać, zacisnął zęby kiedy Abel się na nim wsparł. W głowie miał mętlik, nie rozumiał czemu poczuł taki ból, czumu świat osuwał mu się spod nóg. Przecież wiedział, że taki był finał tej historii. Myślał jednak, że wydarzy się po tym jak on już odejdzie, że nie będzie musiał na to patrzeć.
Przełknął ślinę i to pomogło mu odblokować gardło.
- Nie trać na mnie sił - stwierdził po czym posadził go na ławce w altance.
- Yuki zabierz go do domu...- rzucił spoglądając na dziewczynę, po czym sam się odsunął od Abla i zaczął wychodzić z altanki.
- Pójde do Luisa, by pomógł mi wyjąć odłamki z ciała - wyjaśnił dobrze wiedząc, że nie jest to zadanie do samotnego wykonania. W ręce Yuki nie był w stanie się powierzyć, a Abel sam był zbyt słaby by wykonać coś tak precyzyjnego. Z resztą nie chciał być teraz przy nich, nie chciał na to patrzeć. Czuł osłabiająca się nić porozumienia między nimi, ich więź, ale nie spodziewał się, że powód tego był tak poważny.
Nie słuchał już niczego po prostu ruszył w drogę. Musiał przejść kawałek, by dotrzeć do domu ich nauczyciela.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 13 z 14 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach