Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jego usta smakowały gumą do żucia i coca-colą, kiedy po raz pierwszy się całowaliście.
Później pojawił się posmak papierosów, który stopniowo nabierał na sile.
Powtarzałaś sobie ze to jedyny raz. Nie był.
Jego usta smakują czarną kawą i mocnymi papierosami.
Nienawidzisz tego smaku...
Heartstorm&Ladyflower
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
1.
Ostatnie połączenia
Melissa DawsonKomórka, 2 minuty temu
Chris WildeKomórka, 15 godzin temu
Mama(3) Komórka, 2 dni temu
Currently playing...Control
Notatka
- Test z matematyki
Zdjęcia
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ostatnie połączenia
ThomasKomórka, 4 godziny temu
CassieKomórka, 18 godzin temu
Archie(4) Komórka, 19 godzin temu
Currently playing...Fitzpleasure
Galeria
Ojciec - Philip McCoy - 59 lata - senator/bankier
Matka - Charlotte McCoy nee Walsh - 54 lat - malarka/ właścicielka galerii sztuki
Starszy SIostra - Madelyn McCoy - 25 lata - bizneswomen
Starszy brat - Thomas McCoy - 22 lata - student prawa
Młodszy Brat - Arthur McCoy- 16 lat - uczeń
Przyjaciel - Theodore Fitzpatrick - 17 lat - uczeń
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
S E B A S T I E N " B A S H " M C C O Y
“ I'm gonna do bad things Do it like it's nothing
Being bad has never felt so good I'm gonna do bad things ”[
“ I'm gonna do bad things Do it like it's nothing
Being bad has never felt so good I'm gonna do bad things ”[
Z głośników cicho pobrzmiewała muzyka. Pokój wypełniony był dymem. Zza zasłoniętych żaluzjami okien niemrawo przebijały się promienie popołudniowego słońca. Grupka nastoletnich chłopaków zgromadzona była w pokoju jednego z nich.Porasadzani po łóżku, krześle czy podłodzę milczeli pochłonieci własnymi sprawami. Jeden wpatrywał się tępo w sufit, inny zaciągał się skrętem i wypuszczał kółka z dymu, a kolejny niemal machinalnie przesuwał palcem po ekranie smartfona. Najmłodszy z nich, blondyn o kręconych włosach, siedział na parepacie. W rękach trzymał aparat fotograficzny, przeglądał zdjęcia, które dopiero co zrobił. Nawet surowe, bez obróbki, miały w sobie coś co przykuwało uwagę. W nudnej codzienności uchwyciły zaduch przedmieść, marazm nastoletnich lat, normalność i przeciętność maskowana markowymi ubraniami, a to wszystko dzięki twarzą już nie chłopięcy, ale jeszcze nie w pełni męskich.
- Ziemia do Archiego. - Głos Sebastien rozerwał na strzępy senną atmosfera panującą w pomiesczeniu. Starszy blondyn podniósł się na łóżku do pozycji. Pozostała dwójka bez żadnego zainteresowania na twarzy spojrzała to na jednego, to na drugiego z braci McCoy.- Pytałem czy wracasz ze mna do domu? - Archie pokręcił jedynie głową przebąkując coś pod nosem.
Miał już wstawać, gdy jego wzrok spotkał się z spojrzeniem Theo siedzącego na podłodze obok łóżka. Przyjaciel podał mu skręta, którego Bash przyjął bez chwili wahania. Podniósł się łóżka. Zaciągnął się parę razy. Jointa oddał Campbellowi siedzącemu na krześle.
- Do wieczora. - Pożegnał się zakładając szarą bluzę z kapturem.
Najkrótsza droga do domu prowadziła wzdłuż plaży. Pomimo ciepłej kwietniowej pogody mijał niewiele osób cieszących się ostatnimi promieniami słońca. Wiatr wiejący od oceanu rozwiewał jego włosy. Podwinął rękawy, w ręce trzymał swoje buty, piasek pod jego stopami był przyjemnie chłodny.
Dostrzegł Ariane, samotnie siedzącą na plaży. Bez problemu mógł udać, że jej nie zauważył. Pójść dalej lub tylko pomachać na przywitanie zamiast tego usiadł tuż obok, do ust wpakował sobie gumę do żucia.
- Przychodzisz dzisiaj do mnie czy wolisz zakuwać do testu z matematyki. - Rzucił zaczepnie szturchając ją łokciem. Bił od niego charakterystyczny zapach, a oczy były zaczerwienione. Ostatnie godziny spędził u Theodore w domu, gdzie razem z Campbellem i Archiem jarali marihuanę. - Chodź, mam jeszcze trochę trawy, zrobimy before.
Posiadłość państwa McCoy, ogromna, piętrowa, ogrodzona żywopłotem znajdowała się tuż przy plaży. Na jej teren prowadziły starę, drewniane schody, częsćiowo pokrytę piaskiem. Weszli na jej teren od strony oceanu przeszli przez równiutko wystrzyżony trawniki mijając basen. Panowała ciszą, dom był pusty.
- Rodzice są w Quebec City. Mama jest jedną z patronek jakieś wystawy. - Wyjaśnił wpisująć kod do alarmu.
Z kuchni zabrał dwie szklane butelki coca- coli. Jedną z nich podał dziewczynie. Drugą otworzył i upił parę łyków zanim jeszcze dotarli do jego pokoju.
- Przyłapaliśmy wczoraj Cassie u Theo. Dzisiaj też pewnie przyjdą razem. - Opowiadał skręcając blanta. Zapalił go, zaciągnął się i podał go Arianie. Wypuścił dym. Położył się na łóżku.
Czas mijał. Siedzieli w ciszy, ale ona mu nie przeszkadzało. Nie było z niej nic niekomfortowego, niezręcznego. Nie było tak, że nie mieli o czym rozmawiać, oni nie musieli o niczym rozmawiać. Ciche, wzajemne zrozumienie.
Słowa, które wypowiedziała zarezonowały z tyłu jego głowy. Wpatrywał się w sufit.
- Czemu nie.- Mruknął pod nosem. Bardziej mówił do siebie niż do niej. Ociężale wstał z łóżka. Blanta, którego trzymał w dłoni wrzucił do pustej butelki po coli. Sam nie wiedział co go do tego pchało. Chwycił za materiał swojej bluzy i podniósł go do góry. Zatrzymał się w połowie, spojrzał w oczy Ariany. Sekundy wydłużyły się w nieskończoność, atmosferą naglę niespodziewanie się zagęściła, będąc tak ciężką że niemal ciążyła mu na barkach. Wpatrywał się w nią intensywnie, a ciepło rozlewało się po jego podbrzuszu.
- Chcesz czy nie?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Początkowo Ariana miała zamiar spędzić weekend w domu, zakuwając do testu z matematyki, który miał stanowić sześćdziesiąt procent jej oceny semestralnej. Ostatnio zupełnie nie potrafiła skupić się na nauce, przez co zawaliła ostatnie dwa egzaminy. Nie wiedziała czy było to spowodowane jej ciągłymi kłótniami z obecnym chłopakiem, czy też jej podłym nastrojem, który dokuczał jej od kilku dobrych tygodni. Miała wrażenie, że samo podniesienie się z łóżka rano sprawiało jej ogrom wysiłku.
W każdym razie tego dnia postanowiła tylko zerknąć do nudnego podręcznika, a wieczór poświęcić na organizowaną przez Sebastiena imprezę na jachcie jego ojca. Musiała jakoś się przełamać, wyjść do ludzi i w końcu postarać się wyluzować. Powtórzyła sobie kilka wzorów, a kiedy już miała zamykać książkę, zadzwonił jej telefon. Zmarszczyła brwi widząc imię swojego chłopaka na wyświetlaczu i po dłuższym namyśle w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Aria? Jesteś tam? – usłyszała po chwili męski głos po drugiej stronie.
-Jestem – odpowiedziała po dłuższym milczeniu i oparła się o krawędź łóżka.
-Przepraszam. Wiesz, że nie chciałem cię skrzywdzić. Po prostu się zdenerwowałem i… Wiem, że to było nie w porządku. Kocham cię i nie chcę cię stracić – jego słowa sprawiły, że jej oczy zaszły łzami. To nie był pierwszy raz, kiedy Chris stosował wobec niej przemoc. Wcześniej jakoś starała to sobie tłumaczyć. Faktycznie myślała, że to ona była prowokatorką. Jej zachowanie zmuszało go przejawiania takich reakcji. Teraz jednak uważała, że to nie w niej był problem.
-Aria, proszę powiedz coś… Powiedz, że mi wybaczasz, a ja zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić – jego głos się powoli załamywał, a ona sama już nie wiedziała co ma z tym wszystkim zrobić. Przejechała powoli dłonią po sinym śladzie na jej przedramieniu i odetchnęła głęboko. Żebra do dziś dawały o sobie znać i za każdym razem, kiedy zmieniała ubrania krzywiła się na widok sporego siniaka w tamtym miejscu. Nie mogła tak po prostu zapomnieć o tamtej sytuacji.
-Ja… Muszę to przemyśleć. Potrzebuję czasu – wykrztusiła w końcu i się rozłączyła. Chciała z kimś o tym porozmawiać i się poradzić, ale okropnie się wstydziła. Nie chciała też, aby ludzie zaczęli pochopnie oceniać Christophera. Pomimo jego wad był naprawdę dobrym chłopakiem.
Musiała się przewietrzyć i oczyścić umysł z tych nieprzyjemnych myśli, które zaczęły nawiedzać jej głowę. Miała jeszcze trochę czasu do imprezy, więc postanowiła wyjść na plażę przed dom. Patrzenie na fale zawsze ją uspokajało. Drgnęła lekko, kiedy ktoś usiadł obok niej. Uśmiechnęła się lekko widząc Sebastiena, z którym przyjaźniła się od zawsze.
-Mam dość nauki jak na razie – rzuciła i podniosła się otrzepując z siebie piasek. Chyba potrzebowała w tej chwili jakiegoś towarzystwa.
Odkąd pamiętała uwielbiała odwiedzać dom McCoy’ów. Kiedyś był dla niej jak ogromny pałac i był idealny do zabawy w chowanego. Przyjęła od niego butelkę coli i upiła łyka. Kiedy dotarli do jego pokoju od razu rzuciła się na jego ogromne łóżko i przyjęła od niego skręta. Szczerze mówiąc nie przepadała na marihuaną, ale tego dnia tego właśnie potrzebowała. Zaciągnęła się porządnie i wypuściła kłąb dymu. Siedzieli przez dłuższy czas w ciszy, co wcale jej nie przeszkadzało. W pewnym momencie przypomniała sobie ostatnią rozmowę z jej przyjaciółką Melissą, która chwaliła się swoim pierwszym razem. Wtedy poczuła małe ukłucie zazdrości, że dziewczyna ma to już za sobą, a ona nadal waha się czy Chris jest odpowiednim facetem, aby przeżyć z nim pierwszy stosunek. Czuła jakby jej język jakoś samowolnie się rozwiązał i wypaliła chyba z najgłupszym zdaniem w swoim życiu.
-Mel opowiadała mi o swoim pierwszym razie. Też chciałabym mieć już to za sobą – rzuciła ponownie się zaciągając. Odwróciła się czując ruch na materacu. Na początku nie za bardzo wiedziała o co mu chodzi i co on właściwie wyprawia. Wpatrywała się w niego, kiedy zaczął zdejmować bluzę i dopiero do niej dotarło. Poczuła gorąc na swoich policzkach. Szczerze mówiąc to sama nie wiedziała czego w tym momencie chciała. Był jej przyjacielem. Najlepszym, ale przyjacielem. Nigdy nie myślała o nim w takich kategoriach, ale musiała przyznać, że był bardzo atrakcyjny. Zioło musiało na nią zacząć działać, bo zamiast odmówić, przysunęła się jeszcze bardziej do chłopaka i pomogła mu w pozbyciu się górnej części odzieży. Przybliżyła się jeszcze bardziej i nieco niepewnie złączyła ich usta w pocałunku. Od razu poczuła posmak miętowej gumy do żucia i słodkiej coli, która mieszała się z charakterystycznym posmakiem zioła.
Nogę przełożyła przez jego biodro i siedziała teraz na jego kolanach, dłońmi wędrując po materiale jego koszulki. Złapała za jej krawędź i jednym ruchem również się jej pozbyła pozwalając, aby i on pomógł z jej ubraniami.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
S E B A S T I E N " B A S H " M C C O Y
Koszulka chłopaka wylądowała na ziemi obok szarej bluzy. Jego włosy były zmierzwione i sterczały na wszystkie strony, policzki lekko zaczerwienione. Był w pełni zaabsorbowany dziewczyną, w pewien sposób zamroczony podnieceniem, które go ogarnęło. Ciepłe, niemal gorące dłonie wsunął pod bluzkę Ariany, sunął nimi w górę i w dół, co chwilę zahaczając o materiał biustonosza. Mokrymi pocałunkami schodził coraz niżej od ust dziewczyny poprzez linie żuchwy aż do szyi. W tym czasie powoli podwijał materiał jej bluzki. Kawałek po kawałku. Ciepło bijące z podbrzusza rozlało się po całym ciele. Był w ukropie. Niemal na wpół świadomie wyginał biodra ku Arianie. Prowadził wewnętrzną walkę między czymś sennym i zmysłowym, a szybkim, porywczym i dzikim.
Damska bluzka wylądowała obok jego ubrań. Odchylił się nieco do tyłu, głodnym wzrokiem pożerał roznegliżowane ciało dziewczyny. Położył dłoń na jej piersi, kciukiem pogłaskał fiszbin biustonosze. Ponownie złączył ich wargi. Przysunął dziewczynę do siebie. Przyciskając jej ciało do swojego.
Szybki zdecydowanym ruchem odwrócił ich na łóżku. Plecy Ariany opadły na łóżko, a on górował nad nią. Patrzył jej w oczy, gdy powoli rozpinał jej spodnie i zsuwał jej w dół. Dał jej czas, możliwość odwrotu, chociaż pewnie by umarł, gdyby ich zabawa skończyłaby się w tym momencie.
Leżała przed nim w samej bieliźnie. Podziwiał, całował, delikatnie kąsał zębami skórę, błądził dłońmi po całym ciele. Wsunął dłoń między jej uda, uniósł kącik ust czująć wilgoć i ciepło bijącę z tamtego miejsca. Pocałował ją przygryzając lekko jej dolną wargę, a dłonią wykonywał powolne posuwiste ruchy. Nie mogąc poradzić sobie z rozpięciem biustonosza jedną ręką, po prostu ściągnął go w dół. Kciukiem drażnił stwardniały sutek dziewczyn.
Spojrzał jej w oczy. Jedną dłonią sięgnął do jej ust, leniwie obrysowując ich kontur, drugą podwinął materiał jej majtek i wsunął w nią palca. Jednego, a później drugiego. Wykonywał rytmiczne, ale powolne ruchy. Po raz kolejny złączył ich usta w gorącym pocałunku.
Ugryzł delikatnie jej wargę, zanim się od niej odsunął, aby pozbyć się swoich spodni i bielizny. Nagi umiejscowił się pomiędzy jej nogami i pochylił się nad dziewczyną. Pocałował ją, a w tym czasie w nią wszedł. Westchnął w jej usta. Leniwie przeciskał się przez jej fałdy, pokonując opór, robiąc dla siebie miejsce. Wymagało to od niego wiele samokontroli, aby powstrzymywać się od mocnych szybkich pchnięć. Zacisnął pięść na prześcieradle tuż obok głowy Ariany. Wsunął się głębiej, jego biodra kołysały się w przód i w tył, brzuch stykał się z brzuchem dziewczyny. Z ust co jakiś czas wypadały ciche sapnięcia.
-Okey? - Spytał.
Ukrył twarz w jej włosach. Zacisnął dłoń na jej udzie. Wypychał i wycofywał biodra. Pokój wypełniony by dźwiękiem jęków, sapnięć i skrzypiącego łóżką. Jego ruch przyspieszyły, stały się chaotyczne. Jęknął głośno wtulając twarz w jej włosy. Doszedł. Pchnął jeszczę pare razy biodrami nim opadł na dziewczynę.
Był spocony, dyszał ciężko. Przymknął oczy i oblizał usta, gdy dotarło do niego, że właśnie uprawiał seks Arianą Jones. Mało tego, był pierwszym chłopakiem z którym to robiła. Wstał bez słowa i ubrał bokserki.
-Możesz się u mnie umyć. - Wskazał na drzwi prowadzące do jego prywatnej łazienki. - Czyste ręcznik są w pierwszej szafce po prawej.
Nie patrzył na dziewczynę. Z jednej z szuflad wyciągnął czystą bieliznę i wyszedł z pokoju. Skorzystał z łazienki w jednym z pokoi gościnnych. Cały czas myślał co teraz, jak ma się zachowywać w stosunku do Ariany i czy przyjaciółka czegokolwiek od niego oczekuję.
Gdy wrócił do siebie wciąż słychać było szum wody dobiegający spod prysznica. Szybko założył na siebie spodnie i koszulkę, które walały się na podłodzę. Jego wzrok padł na małe plamy krwi na prześcieradle. Zaklął w myślach.
Ściągał biały materiał z łóżka, gdy drzwi od łazienki otworzyły się.
-Słuchaj- Zaczął rozmasowując swój kark. - Podjadę później po tabletkę dzień po… Sorry, trochę mnie poniosło.- Zwinął pościel i rzucił pod ścianę. Później wyniesie ją do pralni.
W końcu spojrzał na Arianę.
-Nie chcę żadnych…- Urwał szukając słów. - Chodzisz z Chrisem… Po prostu dobrze się razem bawiliśmy, tak?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Kiedy jego usta sunęły się powoli po jej skórze miała wrażenie, że dryfuje między snem a rzeczywistością. Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu spraw, ale wiedziała, że już nie było odwrotu. Delikatne dreszcze przechodziły przez jej ciało, gdy czuła jego ciepłe dłonie wędrujące po jej nagiej skórze. Z trudem potrafiła uspokoić łomotanie serca, które z każdą kolejną chwilą biło coraz szybciej.
Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zarejestrowała momentu, kiedy znalazła się pod nim na poduszkach, odziana jedynie w jasną koronkową bieliznę. Jej blade policzki przybrały odcień mocnego różu czując na sobie jego przenikliwy wzrok pełen pożądania. Ona sama była rozpalona do granic możliwości. Miała wrażenie, że każda komórka w jej ciele iskrzy jak mały węgielek. Całowała go zachłannie jakby był ostatnią kroplą wody na morzu pustyni.
Drgnęła delikatnie, kiedy jego dłoń znalazła się w dolnych partiach jej ciała. Przez jej myśl przeszła chwila zwątpienia. Czy to co właśnie robią było dobre dla nich obojga? Zaraz jednak odrzuciła je wszystkie, gdy zagłębił w niej swoje palce. Nie mogła powstrzymać jęku, który wyrwał się z jej ust. Zacisnęła dłoń na pościeli. Przez jej ciało przechodziła coraz większa fala przyjemności kiedy czuła jego dotyk w jej wnętrzu.
Przez moment pomyślała, że to wszystko może być snem. Że to tylko fantazja, którą uroiła sobie w głowie. Jednak kiedy położyła dłoń na jego ramieniu i poczuła pod palcami gorąc jego skóry, wiedziała że to wszystko co się wokół niej dzieje jest prawdziwe. Pożądanie zdołało się przybrać fizyczną formę, mieszając się z powietrzem, które nagle zrobiło się jakby gęste. Gdy poczuła go w sobie w pewnym momencie zupełnie zapomniała jak się oddycha.
-Mhm… - tylko tyle zdołała z siebie wykrztusić.
Jej paznokcie mimowolnie wbiły się w jego skórę, a druga dłoń zatopiła się w jego włosach. Jej oddech pod wpływem doznań, stawał się coraz cięższy, a obezwładniająca fala gorąca paraliżowała jej zmysły. Czuła jego bliskość, każde spazmatyczne drżenie mięśni i gorąc jego rozgrzanego ciała. Kiedy poczuła nadchodzące spełnienie jej ciało samowolnie zaczęło drżeć. Mocno ścisnęła palce na jego włosach i jęknęła wprost w jego wargi czując przypływającą falę przyjemności.
Miała wrażenie jakby jej serce miało za chwilę wyskoczyć z jej piersi. Leżała nieruchomo przez dłuższą chwilę z wzrokiem skupionym na białym suficie i dopiero po kilku minutach jej ekstaza zaczęła przygasać. Powoli zsunęła nogi z łóżka i zgarnęła swoje ubrania z podłogi w głowie cały czas analizując co się wydarzyło. Weszła do kabiny prysznicowej pozwalając, aby gorąca woda spływała strumieniami po jej nagim ciele. Chyba jej umysł stawał się coraz bardziej przejrzysty i zaczynało do niej docierać to co właśnie zrobili.
-Cholera – rzuciła tylko cicho i oparła się o ściankę prysznica. Poczuła się… dziwnie. Jakby właśnie zrobiła coś co nie do końca jest zgodne z jej sumieniem. Postanowiła jednak na razie się tym nie zadręczać. I tak miała zbyt dużo spraw na głowie. Umyła się i już ubrana opuściła łazienkę. Miała tylko nadzieję, że ich relacja przez to wszystko nie stanie się niezręczna. Przyglądała mu się uważnie chłonąc każde wypowiedziane jego słowo. Zupełnie olała sprawę tabletki. Wiedziała, że o to akurat nie musi się martwić. Kolejne jednak zdanie sprawiło, że mimowolnie zadrżała. Chris. Boże, jak ona mu to wszystko wytłumaczy jak do siebie wrócą? I czy ona właściwie chciała do niego wracać. No i właściwie to chciała z Bash’em o nim porozmawiać, ale teraz, po tym wszystkim… To chyba nie miało sensu.
-Tak. To nic nie znaczyło – powiedziała przez nieco zaciśnięte gardło.
-Pójdę już. Widzimy się na imprezie – dotknęła delikatnie jego ramienia i posłała mu delikatny aczkolwiek nieco wymuszony uśmiech.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
S E B A S T I E N " B A S H " M C C O Y
Wieczorna cisza na przystani zakłócona była muzyką dobiegającej z jednego z jachtów. Na jego pokładzie zgromadzona była spora liczba nastolatków. W większym lub mniejszym stopniu upojenia i nie tylko upojenia. Bujając się w rytm muzyki dobiegającej z głośników nie czuli zimna przynoszącego przez morską bryzę. Większość z nich dobrze ubrana, bogata, z dobrych domu i ze świetlaną przyszłością, beztroska. Beztrosko bawiła się na jachcie ojca jednego z nich. Rozrywka dla zwykłych nastolatków raczej nieosiągalna.
Sebastien tańczył niemal na samym środku pokładu z Cherryl. Uroczą, drobną blondyneczką, która co chwile szeptała mu coś do ucha słodko się przy tym śmiejąc. Nie rozumiał większość wypowiadanych przez nią słów, zagłuszony przez muzykę i gwar rozmów. Uśmiechał się jednak co chwile udając, że udało jej się go rozbawić. Starał się być rozluźniony, starał się dobrze bawić, ale listek tabletek, który przyniósł ze sobą na imprezę ciążyły mu w kieszeni spodni.
Dostrzegł jakiś czas temu Adrianę. Przywitał się z nią jedynie skinieniem głowy. Z Cherryl uwieszoną na ramieniu oraz z kumplami wciąż kręcących sie w jego pobliżu nie miał się jak wyrwać. Nie zamierzał z nikim dzielić się wydarzeniami z dzisiejszego popołudnia, nawet z Theo, chociaż ten był jego najlepszym przyjacielem. Miało to pozostać jedynie między nim, a nią.
Nie żałował tego. Nie czuł wyrzutów sumienia w stosunku do Chrisa. Nigdy nie był z nim blisko. Jeden ze znajomych, którego widywał na imprezach, jednak w pewnym sensie go zdradził. Seks z Adrianą był czymś niewłaściwym, brudnym. Odczuwał dziwny ciężar na ramionach, gdy tylko o tym rozmyślał. Niepokoiły go komplikacje jakie jego zachowanie mogło przynieść, ale mimo to, gdyby mógł cofnąć. Gdyby mógł wrócić te kilka godzin wstecz do swojego pokoju, dusznego i wypełnionego dymem marihuany, którą wspólnie palili. Nie zmieniłby nic. Dalej uznałby jej słowa za propozycję, odwzajemniłbym jej pocałunek, przyciągnął ją do siebie, bo wtedy, chociaż to było brudne i niewłaściwe, nie miało to znaczenie, bo krew była gorętsza i płynęła szybciej, bo głowie szumiało bardziej niż po niezliczonych ilościach alkoholu, bo wyrwało go to z sennego marazmu, który na co dzień był jego życiem.
Wydawało mu się, że minęły wieki nim udało mu się uwolnić od znajomych. Cherryl porwały rozchichotane koleżaneczki, Theodore’a był tak zaabsorbowany tańcem że swoją Cassie, że jacht mógłby zacząć tonąć, a ten i tak by tego nie zauważył, a Campbell był już tak zjarany, że ledwo kontaktował z rzeczywistości.
Znalazł najdogodniejszą okazji, aby przemknąc przez tańczący tłum. Pojawił się przy Adrianie w chwili, gdy stała zupełnie sam tuż przy wejściu do nadbudówki. Skinął głową, aby poszła za nim. W środku muzyka była stłumiona, dało się przy tym myśleć, a nawet rozmawiać. Oblizał usta w charakterystyczny dla siebie sposób i oparł plecami o ścianę. Spojrzał dziewczynie w oczy.
- Jak się bawisz?
Upewniwszy się że nikt ich nie widzi wyciągnął z kieszeni listek tabletek i podał go przyjaciółce Nie ruszył się z miejsca. Wciąż świdrował ja wzrokiem, a przed oczami pojawiały obraz jej nagiego ciała. Przyjemny prąd podniecenia przebieg jego ciało.
- Siniaki? - Jego głos był zachrypnięty. Spojrzenie przeniósł na przedramię. - Skąd masz siniaki?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Wiedziała, że seks z Sebastienem był czymś niewłaściwym. Wyrzuty sumienia wręcz zżerały ją od środka. Zdawała sobie sprawę, że wtedy była pod wpływem marihuany, ale co nie zmieniało faktu, że jakaś część niej bardzo chciała to zrobić. Nie mogła zaprzeczyć, że było jej wtedy cudownie.
Stała przed lustrem i przyglądała się swojemu odbiciu. Przez długi czas zastanawiała się czy kreacja, którą wybrała na imprezę na jachcie jest odpowiednia. Obcisła czarna sukienka pokryta błyszczącymi cekinami zdecydowanie się wyróżniała. W końcu jednak stwierdziła, że nie będzie się przebierać i tak jak stała tak opuściła swój dom kierując się do portu.
Nie musiała nawet się rozglądać w poszukiwaniu odpowiedniej łodzi. Od razu usłyszała głośną muzykę i neonowe światła wydobywające się z jednej z nich. Aż była w szoku, że sąsiedzi nie skarżyli się na hałas i nie wezwali policji. Weszła na pokład starając się nie wpaść obcasem pomiędzy szparki desek. Od razu spostrzegła tańczącego na parkiecie Basha. Nie chciała z nim rozmawiać o tym co się stało kilka godzin temu. Może czuła lekki wstyd, który prawdopodobnie powiększyłby się gdyby chłopak postanowił poruszyć ten niewygodny temat. Pomachała mu tylko z oddali i skierowała się do minibaru. Dziś jak nigdy potrzebowała się napić. Na początek wolała nie przesadzać, więc poprosiła o zwykłego drinka. Parkiet był na tyle zatłoczony więc jak na razie odpuściła sobie tańce i przystanęła z boku sącząc ze słomki słodki sok z alkoholem przy okazji wypatrując Chrisa. Nie chciała przypadkowo na niego wpaść. Jeszcze nie była gotowa na rozmowę.
Przeleciało kilka piosenek, a ona już miała ruszyć po kolejną porcję alkoholu, kiedy obok niej zjawił się Sebastien. Posłusznie ruszyła za nim, a jej serce momentalnie przyśpieszyło. Bała się, że chciał porozmawiać o ich zbliżeniu. Starała się nie patrzeć w jego oczy. Wiedziała, że znali się na tyle długo, że potrafiłby z jej twarzy wyczytać dosłownie wszystko.
-Dobrze. Jak zawsze – powiedziała wodząc wzrokiem po resztce napoju alkoholowego. Zastygła momentalnie, kiedy wspomniał o siniakach. Mimowolnie przeniosła wzrok na swoje ręce i przeklęła w myślach. Powinna w jakiś sposób je zakryć, ale przez to wszystko zupełnie o tym nie pomyślała.
-To nic takiego. Nie przejmuj się – nie wiedziała jaką powinna zastosować wymówkę. Zupełnie nic jej nie przychodziło do głowy. Na całe szczęście uratował ją wchodzący do pomieszczenia Theo, który oznajmił, że jakiś koleś właśnie zwymiotował przy basenie.
-Mam nadzieję, że zatrudniłeś kogoś do sprzątania – zaśmiała się.
-Porwę cię do tańca później. Powodzenia – poklepała go po ramieniu z rozbawieniem i wróciła z powrotem na główny pokład. Wypiła jeszcze kilka shotów i od razu przy barze zaczepiła ją Melissa. Spora dawka alkoholu sprawiła, że Arianie udzielił się jej humor i zaraz obie szalały po parkiecie. Jej chłopak – Aaron, który pojawił się znikąd porwał je na bok i zaoferował coś zupełnie innego niż tylko śmierdząca marihuana. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni woreczek wypełniony białym proszkiem, który w mgnieniu oka znalazł się w jej drinku. Normalnie by po prostu odmówiła, ale ostatnie dni były dla niej tak gówniane, że odrobina szaleństwa chyba jej nie zaszkodzi. Sproszkowana substancja zaczęła działać niemalże od razu. Zupełnie przestała myśleć o wszystkim co do tej pory zaprzątało jej głowę. Chwilę potańczyła, a kiedy w zasięgu jej wzroku pojawił się Bash momentalnie do niego podeszła.
-Tutaj jesteś! Mówiłam, że cię porwę – powiedziała wesoło i pociągnęła go w kierunku tańczącego tłumu. Zarzuciła mu od razu ręce na szyję i biodrami zaczęła kołysać się w rytm muzyki tym razem już pewnie na niego spoglądając.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Bash McCoy
Odchylił lekko głowę do tyłu na tyle na ile pozwalała mu ściana nadbudówki jachtu za plecami. Przymrużył oczy oczekując czegoś jeszcze, chociażby głupiej wymówki: “Uderzyłam się o szafkę”; “ Weszłam w płot”; “ Poślizgnęłam się w wannie”. Czegokolwiek więcej. Pewnie by w to nie uwierzył, ale zawsze to byłoby coś. Nie otrzymał jednak nic i to właśnie było najbardziej niepokojące. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, postarać pociągnąć się ją za język, przeszkodził im Theo, niczym jak jej wybawca z opresji, a ona niemal od razu wykorzystała sposobność do ucieczki.
Pokręcił z rezygnacja, gdy gdziewczyna wyszła na podkład. Spojrzał na swojego przyjaciela. Przez chwile w milczeniu mierzyli się nawzajem wzrokiem. Znali się od wczesnego dzieciństwa, niemal całe swoje życie. Znali się jak łyse konie. Nie potrafili nigdy niczego na długo przed sobą ukrywać. Wystarczyło jedno spojrzenie Basha na Theo i Cassie podczas zimowych ferii, aby zrozumieć, że przyjaciel podkochuje się w dziewczynie. Tak samo przyłapanie McCoya z Ariana wystarczyło Theo, aby dostrzegł, że coś nie gra.
- Coś ty z nią odwalił?
Sebastien odbił się łokciami od ściany i wyprostował. Uniósł ręce do góry w geście poddania. Nie było co przed nim udawać, to i tak zdałoby się na nic.
- Brawo detektywie Fitzpatrick, dorwałeś przestępcę… Chodź, ogarniemy ten burdel.
Młody McCoy nie chciał i nie zamierzał rozmawiać z Theo. To była głupia głupotka, nic nieznacząca, a jego przyjaciel miał tendencję do wznoszenia takich rzeczy do skali życiowego problemu.
Impreza rozkręcała się w najlepsze. Lał się alkohol, w powietrzu unosił się zapach papierosów i trawy, a co poniektórzy sięgali również po mocniejsze środki. Sebastien pogrążony był w zabawie, nie zwracał zbytnią uwagę na to co się wokół niego dzieje, nie dostrzegał nawet tego, że przez cały wieczór nie widział swojego młodszego brata, Archiego. Jedynie Theodor dbał o to, aby nastolatkowie nie zdemolowali do końca jachtu państwa McCoy. Dobry, poczciwy, odpowiedzialny Theodor
Zaskoczyło go pojawienie się Ariany. Sądził, że będzie go unikać przez całą imprezę, zaszywając się gdzieś z Melissą czy Christopherem, więc sam jej nawet nie szukał. Bez oporu dał się pociągnąć za nią na parkiet. Położył dłonie na jej biodrach i bujał się wraz z nią w rytm muzyki. Wystarczyła chwila przyglądania się twarzy dziewczyny, aby zrozumieć, że z pewnością coś brał. Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Widzę, że bawisz się zdecydowanie lepiej niż ja.
Przyciągnął ją bliżej siebie. Bawili się wspólnie na środku pokładu. Jedno pijane, drugie naćpane. Bash co chwile się śmiał. Alkohol zawsze tak na niego wpływał, stawał się rozgadany, weselszy i w przeciwieństwie do wielu innych facetów mniej skory do sprzeczek czy bójek. Piosenki przemijały. Jedne taniec przeciągnął się w kolejny i jeszcze następny. Poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się i dostrzegł stojącego za nim Chrisa.
- Odbijamy. - Głos przybyłego chłopaka był miły i łagodny, ale na jego twarzy było widać pewnego rodzaju napięcie.
Sebastian uśmiechnął się do dziewczyny i odsunął od niej. Poklepał kolegę po plecach
- Proszę, oto twoja pani. - Rzucił półżartem i zostawił parę samą. Coś w podstawie Christophera jednak zaniepokoiło go na tyle, że cały czas starał się ich obserwować kątem oka.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Bawiła się wręcz znakomicie, a w jej głowie oprócz głośnej muzyki i roznoszących się dookoła chichotów innych gości, delikatnie szumiała rozchodząca się po jej organizmie substancja. Miała tak dużo energii, że ani na chwilę nie schodziła z Sebastienem z parkietu. Nie chciała, aby ten wieczór za szybko się kończył. W końcu nie myślała o otaczających ją problemach, a skupiała się jedynie na dobrej zabawie. Jej mina jednak szybko zrzedła, kiedy spostrzegła czającego się za plecami Basha, Christophera. Bez słowa przyjęła dłoń swojego chłopaka i zaczęła poruszać się w rytm muzyki starając się nie patrzeć mu w oczy.
-Ładnie wyglądasz – skomplementował ją. Nadal nie zamierzała utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego.
-Dziękuję… - powiedziała tylko cicho. Najwyraźniej chłopak spostrzegł, że coś było nie tak, więc objął ją ciaśniej w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
-Unikasz mnie. Nie myśl, że nie zauważyłem. Chciałem z tobą porozmawiać. Na spokojnie. Wiem, że miałem dać ci trochę czasu, ale ta niepewność wręcz zżera mnie od środka. Chciałbym wiedzieć czy mamy jeszcze szansę to wszystko naprawić – odparł i ujął jej policzki w dłonie zwracając jej wzrok ku sobie. Przez moment przyglądał się uważnie jej tęczówkom i lekko zmarszczył brwi.
-Brałaś coś? Kochanie rozmawialiśmy o tym. Miałaś nie dotykać się tego świństwa – Aria przewróciła oczami słysząc te słowa.
-Robisz teraz za moją matkę, Chris? Wiesz co? Nie chcę mi się z tobą gadać. Muszę się napić – ściągnęła jego dłonie z policzków i skierowała się w stronę baru, ale nie zaszła daleko, bo zaraz poczuła jak jego dłoń zaciska się na jej nadgarstku.
-Porozmawiajmy. Proszę. Musimy porozmawiać – odparł skruszony, a brunetka im bardziej na niego patrzyła tym bardziej była zła. Dlaczego nie mógł jej po prostu zostawić w spokoju?
-Chcesz gadać? Dobra – rzuciła czując przypływ odwagi prawdopodobnie przez prochy, które dostała od Aarona. Przeszli przez tłum tańczących ludzi i zaraz potem znaleźli się z powrotem w nadbudówce, gdzie muzyka była o wiele cichsza. Przez moment chodziła w tą i z powrotem zastanawiając się jak najlepiej ubrać w słowa to co chce powiedzieć.
-Chris… – zaczęła, ale momentalnie jej przerwał.
-Zanim cokolwiek powiesz chciałbym, żebyś wiedziała, że pracuję nad sobą. Wiem, że cię skrzywdziłem i wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia ale… Proszę cię. Błagam… Daj mi jeszcze jedną szansę. Obiecuję, że się zmienię i nigdy, przenigdy nie podniosę na ciebie ręki – podszedł bliżej. Dłonią pogładził dziewczynę po włosach i pochylił się, a następnie połączył ze sobą ich wargi. Przez chwilę poczuła falę przyjemności, która rozlała się po jej ciele. Nawet nieśmiało odwzajemniła pocałunek. Ale kiedy poczuła jak jego dłoń przesuwa się nieco niżej na jej talię i biodra, a pocałunkami schodzi coraz niżej na jej szyję i obojczyk włączyła jej się jakaś dziwna czerwona lampka.
-Zaczekaj – rzuciła starając się go odepchnąć, ale chłopak wcale nie zamierzał przestawać. Stał się jeszcze bardziej zachłanny i drugą dłonią zaczął majstrować przy jej suwaku od sukienki.
-Chris przestań. Powiedziałam przestań! – warknęła i kolanem uderzyła go prosto w podbrzusze. Kiedy chłopak zgiął się wpół, puścił ją więc rzuciła się do wyjścia. Zakręciło jej się w głowie kiedy uderzyła ją głośna muzyka i duszący zapach papierosów i marihuany.
Chwiejnym krokiem podeszła do burty statku i wychyliła się za barierkę próbując złapać kilka wdechów czystego powietrza.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sebastien McCoy
Ariana i Chrisem wydawali się skłóceni. Sebastien obserwował ich chwilę. Wcześniej zaniepokoiło go coś w zachowaniu chłopaka, to napięcie na jego twarzy, sposób w jaki na nich patrzył, sztucznie łagodny głos i przyklejony uśmiech. Jakiś alarm z tyłu głowy mówi Sebastianowi, że Christopher może być zagrożeniem, ale równie to niepokojące odczucie mogło być tylko i wyłącznie wynikiem działania sporej ilości wypitego alkoholu i wyjaranej trawy.
Campbell naglę pojawił się przy Sebastianie, zarzucił mu ramie przez szyje i przyciągnął do siebie gadając przy tym jakieś kompletne bzdury. Chłopcy zaczęli się ze sobą siłować, obaj się podśmiechiwać, krzyczeli jakieś głupoty, traktując to jako przyjacielską zabawę. Sebastianowi udało się w końcu wydostać z żelaznego uścisku jednego z przyjaciół. Odepchnął lekko od siebie Campbella, zmachany i zdyszany, ale z uśmiechem na twarzy. Przy nim stali Theodore i Cassie rozbawieni obserwując przekomarzanie chłopców. Cała czwórka zaczeła wymieniać się przyjacielskimi uszczepliwościami. Sebastien odwrócił się w stronę tańczących. Nie dostrzegł nigdzie wśród nich Arianę z Chrisem. Gdzieś zniknęli.
Zobaczył dziewczynę chwilę później, gdy razem z Cassie i Theo tańczyli, a raczej dziko skakali w rytm muzyki. Ariana niemal wypadła zza drzwi nadbudówki. Zmarszczył brwi nawet z odległości jaka ich dzieliła był wstanie dostrzec, że dziewczyną jest w nieciekawym stanie. Wydawała się zdecydowanie przesadzić z alkoholem i z tym co brała, cokolwiek to było. Nie zauważyła go w tłumie tańczących, przemykając w stronę burty jachtu. Ruszył za nią.
- Twoja impreza już się chyba skończyła, co? - Podobnie jak Ariana złapał za barierkę obiema rękami i wychylił za burtę. Przez krótką chwilę wpatrywał się w ciemną toń wody. - Zamówimy taksówkę, żeby cię odwiozła do domu? Chodź .- Dodał odpychając się od barierki.
- Ja się tym zajmę.- Sebastien usłyszał rozzłoszczony głos. Tuż za nimi stał Christopher świdrując Basha wzrokiem. - To nie twoja sprawa. - Warknął i próbował chwycić Arianę za ramię.
- Chwilą. - Przeszkodził mu Sebastien strącając jego dłoń. - Raczej powinieneś najpierw ochłonąć. Uspokój.
Chris nie wyglądał na kogoś, kto przejąłby się radą Sebastiana i może w innych okolicznościach wywiązałaby się z tego jakaś szarpanina, ale byli u McCoy. Na jego jachcie otoczeni przez jego znajomych. Natychmiast pojawili się przy nich Theo i Campbell, który jeszcze kilkanaście minut temu był kompletnie zjarany, teraz przyglądał się Chrisowi z niezwykle przytomny wzrokiem.
- Dobrze się bawicie? - Zagadnął Campbell, a w jego głosie było słychać pewną ostrzegawczą nutę.
Sebastien omiótł wzrokiem pokład. Cassie stała na uboczu oplecione ramionami i obserwowała ich zaniepokojona. Na szczęście reszta imprezowiczów wydawała się nie zauważać lekkiego zamieszania przy burcie. Sebastien oparł się plecami o barierkę.
- Wystarczy na dziś Chris, idź do domu… Idź. - Dodał stanowczej nim drugi chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć w ramach sprzeciwu.
Wszyscy obserwowali jak Christopher w akompaniamencie Campbella opuszcza pokład.
- Chodź - Zwrócił do Ariany. - Poczekasz w kajucie w spokoju na ubera.
Gdy przygotowywał się do imprezy specjalnie pozamykał kajuty, aby przypadkiem w trakcie bądź już po nie natknąć się na gździącą się parkę.
Otworzył drzwi do pomieszczenia i przepuścił dziewczynę przodem.
- Zostawię klucz. Możesz się położyć jak chcesz…Wszystko gra?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Świeże powietrze sprawiło, że zawroty głowy, które od dłuższego czasu nie dawały jej spokoju ustały. Przekrzywiła głowę w stronę Sebastiena, który wyrósł jak spod ziemi. Taksówka. Dom. Jej mózg powoli analizował wypowiedziane przez niego słowa. Nie chciała wracać do domu. Nie w takim stanie. Jej matka znowu prawiłaby jej morały o tym jaka to jest nieodpowiedzialna, a to było ostatnie czego potrzebowała. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć usłyszała za nimi znajomy głos Christophera. Odruchowo cofnęła się chcąc uniknąć jego uchwytu i stanęła jak najbliżej Basha. Objęła się ramionami i z niepokojem obserwowała rozgrywającą się scenę. Na całe szczęście nie wywiązała się żadna bójka. Na odchodne Chris rzucił jeszcze Arianie ostatnie spojrzenie, a kiedy opuścił pokład dziewczyna poczuła niemałą ulgę.
Ruszyła za Bashem w kierunku kajut. Była naprawdę zmęczona i jedyne o czym w tej chwili marzyła to po prostu się położyć.
-Nie chcę do domu. Mogę się przespać tutaj? Rano już mnie nie będzie, obiecuję – mruknęła przysiadając na niewielkim łóżku. Przejechała dłońmi po zmęczonej twarzy i westchnęła ciężko. Tak naprawdę nic nie grało. Przez ostatnie kilka dni była w totalnej rozsypce. Nic nie szło po jej myśli. Bała się komukolwiek zwierzyć ze swoich problemów. Bała się, że wyjdzie na totalną wariatkę. Bała się odrzucenia. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Bashowi mogła zaufać. Nie będzie jej oceniał i być może doradzi jej co powinna zrobić.
-Nie. Nie do końca – powiedziała cicho zdejmując z nóg niewygodne obcasy. Spora dawka alkoholu w jej organizmie nieco dodawała jej odwagi. Wskazała na miejsce obok siebie, a kiedy chłopak usiadł spuściła wzrok na swoje dłonie.
-Ja i Chris… Ostatnio często się kłócimy. On… Zrobił się bardzo zaborczy. Zaczął mnie kontrolować, sprawdzać mi telefon… Głównie o to były sprzeczki – odetchnęła i splotła ze sobą swoje palce.
-Te siniaki, które widziałeś… To on je zrobił. Za każdym razem, kiedy mnie skrzywdzi przeprasza i obiecuje, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Mówi jak bardzo mnie kocha i obsypuje prezentami. Ale to chyba nie jest miłość, prawda? – w końcu zmusiła się do uniesienia wzroku.
-Pogubiłam się strasznie w tym wszystkim i zupełnie nie mam pojęcia co powinnam zrobić. Boję się, że w pewnym momencie nie skończy się tylko na obitych żebrach – dodała czując jak oczy zachodzą jej łzami.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Bash McCoy
Zwilżył wargi językiem. Odprowadzenie Ariany na ubera była najwygodniejszą opcją. Wsadziłby ją do samochodu i mógłby wrócić na imprezę. Na imprezę, która wciąż trwała na pokładzie jachtu Gdyby zostawił ją teraz w kajucie, cały czas uwierałaby go myśl, że ona wciąż tu była. Miał inne plany odnośnie tego wieczora, nie obejmowały one w swej obszerności dziewczyny, jednak chciała zostać, a on się bezgłośnie na to zgodził. Takie małe ustępstwo. Może spowodowane drobnymi ukłuciami wyrzutów sumienia, przez to co wydarzyło się pomiędzy nimi tego popołudnia.
Zawahał się przez chwilę zanim usiadł obok Ariany. Odchylił się do tyłu i idealnie w momencie w którym dziewczyna zaczęła mówić plecy Sebastiena opadły na białą pościel. Patrzył tępo w sufit kajuty, sądził, że przyjdzie mu wysłuchać jakieś nudnej historii kłótni przyjaciółki z chłopakiem.
Zesztywniał, gdy temat zszedł na jej siniaki. Nie spodziewał się czegoś takiego usłyszeć. Wydawało mu się to takie dziwne, wręcz absurdalne. Znał Chrisa od dość dawna i z wyłączeniem dzisiejszej sceny zazdrości wydawał się normalnym chłopakiem, na pewno nie takim, który bije swoją dziewczynę, ale czy nie jest to częste, że ludzie dopuszczają się, rzeczy o których byśmi ich nie podejrzewali.
Podniósł głowę, wciąż leżąc na plecach podparł się lewym ramieniem. Wpatrywał się przez chwilę w plecy Ariany, przytłaczająca cisza jaka zapadła w kajucie po tym jak dziewczyna wyartykułować strach o swoje życie była mącona przez przytłumione muzykę dobiegającą do nich z pokładu. To wszystko sprawiało, że czuł się jakby zegar zwalnia, czas dziwnie zakrzywił.
Niemal na wpół świadomie dotknął dłonią jej pleców i powoli sunął wzdłuż kręgosłupa ku górze. Podniósł się, przysunął bliżej Ariany.
- Chris to chuj. Olej go. - Rzucił cicho. Jego ręce spoczęły na ramionach dziewczyny. Czuł pod palcami jak bardzo jest spięta, - Po dzisiejszej akcji nikt się nie zdziwi, że masz go dość. - Masował jej ramiona. - A gdyby się naprzykrzał, zawsze z Campbellem możemy z nim pogadać…
Usta Sebastiena zetknęły się z szyją Ariany wyciskając na skórze leniwy pocałunek. Dłonie zsunęły się z jej ramiona ku biodrom i przyciągnęły ją jeszcze bliżej chłopaka.
- Powinnaś się teraz odprężyć.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Przyjemny dreszcz przebiegł przez jej ciało, kiedy poczuła jak jego ciepłe dłonie suną po jej plecach. Poczuła się dziwnie ale alkohol i inne substancje tak jej buzowały w głowie, że nie zamierzała tego wszystkiego powstrzymywać. Zamruczała cicho, kiedy zaczął masować jej ramiona, a gdy złożył na jej szyi delikatny pocałunek przechyliła mimowolnie głowę dając mu przy tym nieco lepszy do niej dostęp. Wiedziała, że to co robią było złe, jednak mimo wszystko nie potrafiła przerwać tego co się pomiędzy nimi działo. Chyba nawet w podświadomości wiedziała, że to jest właśnie to czego teraz potrzebuje. Że to właśnie Sebastien – jej najlepszy przyjaciel może jej dać ciepło, bliskość i bezpieczeństwo, którego w tym momencie tak bardzo pragnęła.
Zwróciła swoją głowę ku niemu i przez chwilę wpatrywała się intensywnie w jego malinowe wargi, które wydawały jej się w tej chwili ogromnie kuszące. Atmosfera wokół nich zrobiła się tak gęsta, że Aria już nie wytrzymała tego napięcia i po prostu go pocałowała. Tym razem ten pocałunek nie był już tak nieśmiały i niepewny jak poprzednio, ale głęboki i namiętny. Nie miała pojęcia czy to co robi było wynikiem alkoholu czy uczuć, ale w tym momencie zupełnie jej to nie obchodziło. Szybko pozbyli się swoich ubrań pozostając jedynie w bieliźnie. Ariana nie zamierzała tym razem pozostać bierną, więc zanim Bash zdążył cokolwiek zrobić, ona delikatnie popchnęła go na łóżko, splotła ich dłonie ze sobą i wargami zaczęła powolną wędrówkę po jego skórze zjeżdżając coraz niżej i niżej, aż w końcu doszła do krawędzi jego bielizny. Serce łomotało jej w piersi jak szalone, ale mimo to nie zamierzała przestawać. Ściągnęła jego bokserki, pozwalając również aby i on pozbył się jej stanika oraz majtek, i zerknęła na niego szukając jakiegoś słowa sprzeciwu, a kiedy go nie uzyskała przeszła do działania. Może nie była zbyt doświadczona w tych sprawach, ale dużo nasłuchała się od swojej najlepszej przyjaciółki o tym jak można zadowolić faceta w kilku prostych krokach i to właśnie był jeden z nich. Dokładnie obcałowała każdy centymetr pomagając sobie przy tym jeszcze dłońmi, a kiedy jego męskość stała już na baczność usiadła mu na biodrach wydobywając z siebie ciche westchnienie, kiedy zagłębił się w niej.
Na jej policzkach widniały spore, czerwone rumieńce, a na czole i szyi pojawiły się nieznaczne kropelki potu. Nie wiedziała czy tylko jej jest tak gorąco czy może to pomieszczenie było zbyt nagrzane. W tle można było słyszeć głośną muzykę, która przebijała się przez ściany kajuty, ale w tym momencie Ariana zdawała się słyszeć tylko i wyłącznie ich bijące serca i ciężkie oddechy.
-Dobrze ci? – zapytała po chwili między westchnięciami. Ostatnio to on przejął kontrolę nad tym co się działo u niego w sypialni. Tym razem miała nadzieję, że i ona podołała zadaniu.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sebastien McCoy
一一一 Powinien przewidzieć, że właśnie tak to się skończy. Ciepła, wiosenna noc. Impreza na pokładzie jachtu jego rodziców. Oni oboje pod pokładem, zamknięci w dusznej kajucie i tak blisko siebie, dosłownie na wyciągnięcie ręki i okropnie pijani. To była tylko kwestia czasu, gdy zrzucą z siebie ubrania. Dzisiejszego popołudnia - to co zrobili - otworzyli drzwi, których już pewnie nigdy nie będą w stanie szczelnie zamknąć. Już zawsze będzie ich kusić to co się za nimi znajduję.
一一一 Z ich dwoje to on był tym trzeźwiejszy, w porównaniu do Ariany niemal trzeźwym. Czy powinien ją odepchnąć? Nie pozwolić żeby ściągnęła jego ubrania? Czy to oznaczało, że ją wykorzystuję? Jego ręce były takie szybkie i zwinne, ściągnął z niej, w pół nieświadomie ściągnął z niej sukienkę, a gdy była już półnaga, jej ciepła skóra przylegała do jego… Nie był w stanie się wycofać, nie umiał… Może był słaby, a może był po prostu złym gościem, ale delikatne, ciepłe dłonie prześlicznej, nagiej dziewczyny błądziły po jego ciele. Jak miał je odepchnąć?
一一一 Czuł ciepło i przyjemnie bolesne pulsowanie z podbrzusza. Z nie krytą ekscytacją pozwalał jej na wszystko co próbowała zrobić. Dostrzegał w jej ruchach pewną nieporadność, nie sposób było nie dostrzec, że niektóre rzeczy były dla niej dosyć nowe. Ariana była równocześnie urocza i seksowna. Obserwowanie i odczuwanie jak uczyć się na nim, było tak cholernie pociągające, że trudno było mu to opisać.
一一一 Jego dłonie błądziły po jej ciele, gdy go ujeżdżała. Uda, talia, piersi. Ują jedna pierś, kciukiem zataczał delikatnie, drażniące sutek okrężne ruch, wolna dłon chłopaka ponownie zsunęła się na udo Arianny, ścisnął je mocno, gdy dziewczyna ponownie na niego opadła, a on wsunął się głęboko. Z ust Sebastiana wyrwał się gardłowy jęk.
一一一 一一一 Mhmmm. 一 Wymruczał odpowiedź na jej pytanie. Dłonie chłopaka znalazł się na biodrach Ariany nadając jej ruchom właściwszy ruch. 一 Tylko trochę zwolnij… Śpieszy ci się gdzieś. 一 Wychrypiał. Słowa przerywane były słabymi pojękiwaniami i przyśpieszonym oddechem. Podniósł się do pozycji półsiedzącej, złączył ich usta w niedbałym, zachłannym pocałunku. Synchronizował ruch swoich bioder z jej, jego dłonie zaciskały się na jej ciele. U góry impreza trwała w najlepsze, nikt nie miał pojęcia co dzieję się tuż pod ich stopami.
一一一 Obudziło go chłód poranka. Obok niego leżała roznegliżowana Ariana. Kołdra leżała skotłowana przy stopach pary. Poprzedniego wieczoru było im gorąco i duszno. Na prześcieradle dostrzegł plamę zaschniętej spermy. Pokój śmierdział potem i seksem. Obrazy ich nagich, splecionych ciał powoli przebijały się do jego świadomości. Wziął głęboki wdech i wydech obserwując śpiącą dziewczynę. Przez malutkie okienko do kajuty wpadały nieśmiało pierwsze promienie słońca, na jachcie panowała cisza.
一一一 Wymknął się jak najciszej z pościeli. Drewniana podłoga pod jego gołymi stopami wydawała się lodowata. Parę szybkich kroków - omijając najbardziej skrzypiące panele - nim znalazł się w malutkiej łazience. Ostrożnie zamknął drzwi. Szum wody płynącej spod prysznica zagłuszył jego westchnienie. Ciepłe krople uderzały o jego ciało. Potrzebował zebrać myśli, ale nie pomagał mu w tym pulsujący ból głowy. Raz mógł być przypadkiem, głupim wybrykiem, ale drugi?
Ariana nie spała, gdy wyszedł z łazienki. Był wciąż nagi, nie widział sensu w fałszywej skromności czy pozorach przyzwoitości, nie po wczorajszej nocy i po południu. W kajucie było znacznie zimniej niż w łazience. Na jego rękach pojawiła się delikatna gęsia skórka.
一一一 一一一 Cześć. 一 Jego głos wciąż był lekko zachrypnięty po nocy. Nie zwracał uwagi na napięcie panujące w pomieszczeniu. Powoli założył bokserki i spodnie, spojrzał na dziewczynę dopiero. gdy zapinał pasek. 一 Dla jasności… Jesteśmy…? 一 Pytanie zawisło w powietrzu. Bash schylił się po lnianą koszulę.
一一一 一一一 Przyjaciółmi…
一一一 Kącik ust drgnął. Nie odrywając od Ariany wzroku włożył koszulę. Cisza w kajucie się przedłużała.
一一一 一一一 Idę na pokład, zajmę się sprzątaniem po imprezie. Możesz skorzysta z prysznica.
一一一 Zatrzymał się przy drzwiach z ręką na klamce. Ważył słowa, które miał zaraz wypowiedzieć.
一一一 一一一 Wiesz. 一 Zaczął powoli odwracając głowę w stronę dziewczyny. 一 Jutro popołudniem jacht będzie pusty. Możemy spędzić na nim czas. 一 Spojrzał na Arianne. Jego spojrzenie wyrażało to co nie zostało powiedziane na głos. 一 Jeśli byś chciała. 一 Dodał ciszej.
Wyszedł nie czekając na odpowiedź.
一一一
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Delikatnie zmarszczyła czoło czując jak promienie słońca wpadają wprost na jej twarz. Miała ochotę zasłonić się z powrotem kołdrą i ponownie zapaść w sen, ale jej dłoń nie mogła jej nigdzie znaleźć. Z trudem zmusiła się, aby uchylić powieki i dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że to co się wydarzyło poprzedniego wieczora nie było wcale snem. Leżała na łóżku całkiem naga w kajucie na jachcie Basha. Jej głowa bolała niemiłosiernie. Miała wrażenie, że zaraz jej eksploduje.
Spojrzała w kierunku drzwi prowadzących do łazienki i domyśliła się, że Sebastien właśnie jest w trakcie brania prysznica. Powoli uniosła się do siadu i okryła kołdrą szczelniej swoje nagie ciało. Skrawki wspomnień pojawiały jej się w głowie przez co było jej coraz bardziej wstyd za swoje zachowanie. Była pijana to fakt ale w głębi siebie wiedziała, że tego właśnie chciała. Tego potrzebowała. Nie zmieniało to jednak faktu, że zachowała się naprawdę nie w porządku i po raz kolejny uderzyły ją ogromne wyrzuty sumienia.
Usłyszała dźwięk uchylanych drzwi i jak szybko uniosła wzrok tak szybko później go opuściła widząc całkowicie roznegliżowanego Basha. Nie mogła powstrzymać delikatnych wypieków, które pojawiły się na jej policzkach.
-Hej… - odpowiedziała tylko cicho podciągając nogi pod brodę. Nie rozumiała jak on mógł być tak spokojny. Usłyszała jego pytanie i niewiele się zastanawiając niemalże od razu podała mu odpowiedź.
-Przyjaciółmi – rzuciła. Nie chciała niczego zmieniać między nimi. Uprawiali seks. Dwa razy. Ale to wcale nie znaczyło, że nagle mieliby zostać parą. Z doświadczenia wiedziała, że związek mógłby być dla nich skomplikowany. Podczas rozstania ich relacje na pewno by się pogorszyły, a ona za nic w świecie nie chciała tracić go jako przyjaciela.
Kiedy się ubrał w końcu mogła na niego spojrzeć. Niezbyt spodobało się jej jego zaproszenie. Ona nie była pierwszą lepszą dziewczyną z burdelu do wynajęcia. Zaraz jednak ta cała złość jej przeszła przypominając sobie, że sama mogła doprowadzić do tego, że on tak myślał.
Po zamknięciu drzwi chwilę jeszcze leżała w pościeli. Jednak kac zbyt długo dawał o sobie znać, więc uznała, że prysznic będzie dobrym pomysłem Była na pewno brudna i spocona, a już nawet sobie nie chciała wyobrażać jak mocno czuć było od niej alkoholem. Dlatego kiedy gorąca woda spłynęła po jej pełnym napięć ciele od razu lepiej się poczuła. Musiała przemyśleć co powinna zrobić dalej.
Ubrała się i wyszła na pokład. Zobaczyła Basha krzątającego się przy barze i zbierającego śmieci. Postanowiła również wziąć worek i mu pomóc, a przy okazji porozmawiać tym razem na trzeźwo. Ich wzrok spotkał się ze sobą, a Ariana przez krótki moment po prostu milczała zastanawiając się jak powinna zacząć. Wrzuciła kilka papierowych kubków do kosza i zerknęła na przyjaciela.
-Przepraszam. Zachowałam się jak totalna idiotka – powiedziała w końcu przechodząc za barek, gdzie było trochę rozbitego szkła.
-To nie powinno było się wydarzyć… - było jej potwornie gorąco, kiedy przypominała sobie sceny w dusznej kajucie. To mocne napięcie między nimi. I to jak było jej cudownie. Ukucnęła przy rozbitych szklankach i powoli zaczęła podnosić odłamki.
-No i… To co powiedziałam o Chrisie… Zapomnij o tym. Byliśmy pokłóceni, a ja byłam naprawdę zła i pijana.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sebastien McCoy
Poranek był znacznie chłodniejszy niż poprzedni wieczór, a może tak mu się przynajmniej wydawało bez ciał kilkunastu albo nawet kilkudziesięciu nastolatków stłoczonych na niewielkiej przestrzeni. Zmrużył powieki wychodząc na pokład. Było znacznie jaśniej niż by chciał. Głowa nieprzyjemnie, boleśnie pulsowała, a promienie porannego słońca drażniły jego oczy. Nie wspominając o mdłościach i silnym pragnieniu. Najchętniej wróciłby do domu, rzucił się na swoje łóżko i przespał przynajmniej pół dnia, ale przed nim dużo pracy, aby doprowadzić jacht do stanu przed imprezą zanim jego rodzice wrócą po południu z Kanady. Nie zamierzał się narażać na kolejne gadki umoralniające.
Miał kilka nieodczytanych wiadomości na messengerze. Parę od Cheryl, parę od Theo i jedną zdawkową od Archiego. Nie zamierzał na pewno sprzątać wszystkiego w pojedynkę. NIe było nawet jeszcze ósmej, ale nie miał żadnych oporów przed zadzwonieniem do przyjaciela i brata na grupowym czacie. Tylko Theodore odebrał. Jego zaspany, zachrypnięty głos wskazywał na to, że z pewnością nie był w lepszym stanie niż Sebastien.
一 Gdzie jesteś? Może łaskawie byś ruszył dupę i tu przyszedł?
Z telefonu dochodziło go marudzenie Theo, jakieś szmery w tle i niezrozumiały żeński głos. Sebastien bardziej skupił się na tym, aby w wbudowanej w pokład skrzynce przy sterzę znaleźć butelkę wody, niż na tym co mówił do niego przyjaciel.
一 Dobra, to ucałuj Cassie ode mnie w czółko i widzimy się za max pół godziny. 一 Zarządził głosem nieznoszącym sprzeciwu, gdy tylko Theodore skończył swój pełen narzekań monolog. W odpowiedzi usłyszał jedynie zirytowana, przeciągły jęk. 一 Ja jeszcze spróbuje złapać Archiego. 一 Rozłączył się bez zbędnych pożegnań.
Bash spróbował jeszcze parę razy zadzwonić do brata, tym razem na numer komórkowy, ale ten ani razu nie odebrał. Zrezygnowany westchnął, gdy kolejne sygnały pozostawały bez odpowiedzi. Czas mijał, on jeszcze nie zaczął sprzątać, a Ariana wciąż nie wyszła z kajuty. Na myśl o dziewczynie spojrzenie Sebastiena instynktownie powędrowało na chwilę ku wejściu pod podkład. Nikt się w nim jednak nie pojawił. Oderwał wzrok wejścia, zakończył nieudana próbę połączenia z bratem i wysla mu krótka wiadomość na komunikatorze internetowym, żeby pojawił się na jachcie ojca.
Rozejrzał się uważnie po pokładzie. Wszędzie porozrzucane papierowe kubeczki, gdzieniegdzie leżały kawałki szkła z rozbitych butelek czy resztki jedzenia i liczne plamy po rozlanych napojach i nie tylko. Sebastien przypomniał sobie o tym, że wczoraj musiał sprzątać czyjeś wymiociny, skrzywił się na samo wspomnienie. Zapowiadał się długi dzień.
Było mu zimno. Chuchnął ciepłym oddechem w zmarznięte już dłonie. Po prawdzie mógł zejść do kajuty i poszukać w niej jakieś bluzy, ale nie wiedział czy Ariane ucieszyłoby jego nagłe pojawienie się, więc postanowił poczekać, aż dziewczyna wyjdzie. Zabrał się do pracy, ruch chociaż trochę go rozgrzeje.
Zdziwił się, gdy Ariana pojawiła się przy nim, chociaż starał się nie dać tego po sobie poznać. Sądził, że czmychnie pośpiesznie z jachtu. Po prawdzie, nieco na to liczył, jej ciągła obecność niosła za sobą widmo dalszej rozmowy, a jego skacowany umysł nie miał na to najmniejszej ochoty. Nie miałby na to ochoty też w pełni trzeźwy czy kompletnie pijany. Nie lubił poważnych rozmów.
Sam nie zaczynał rozmowy, delektował się szumem morza, krzykiem mew w oddali, ale w końcu te dźwięki zakłóciły słowa wypowiadane przez Ariane. Jego brwi drgnęły lekko ku górze, gdy nazwała się idiotka. Nie przerywał jej, milczał pozwalając jej wyrzucić z siebie to co potrzebowała. Jeśli miałby się nad tym zastanowić, nie widział niczego złego w tym co się między nimi wydarzyło. Dobrze się bawił, Ariana nie oczekiwała od niego niczego więcej, a Chris okazał się śmieciem, którym nie powinien się przejmować. Dwójka znajomych, którzy niezobowiązująco umiliło sobie czas. Po co nadto to roztrząsać.
一 Przestań. 一 Rzucił ostrym tonem, gdy Ariana wspomniała o swoim chłopaku. Nie patrzył na nią zajęty zbieraniem pustych butelek i papierowych śmieci z barku. 一 Nie urwał mi się film. Doskonale pamiętam co wczoraj mówiłaś… I pamiętam twoje siniaki. 一 Dodał ciszej. 一 Dobrze wiesz, że miałem okazję przyjrzeć się każdemu z nich… Więc nie wkręcaj mi bajek o jakieś niewinnej kłótni, bo twój chłoptaś gotów był rzucić się na mnie z łapami jakby nie było Theo i Campbella. 一 Szybko się zirytował. Może to przez męczący go kac, może przez to, że cały czas było mu zimno. Wziął głęboki wdech i westchnął głośno. 一 Ariana. 一 Mówił już znacznie łagodniej. 一 Chris to skończony skurwysyn, pieprzyć go. Po chuj ci ktoś taki? A jak będzie zbyt upierdliwy to powiedz mi i z chłopakami z nim… Porozmawiamy… Przecież nie jesteś jedną z tych głupich lasek, które zawsze wierzą, że mogą zmienić złego chłopca. Weź się w garść. Skoro on…
Sebastien przerwał nagle. Na pokład jachtu wesołym, skocznym krokiem wszedł jego młodszy brat, Archie i od razu ruszył w ich stronę. Zdawał się nie zdawać sprawy z nie tęgiej miny jaką musiał mieć teraz Bash albo zrzucił ją na karb ilości wypitego przez niego alkoholu.
一 Siema. 一 Zawołał radośnie Archie, zatrzymał się w półkroku dostrzegając za barkiem Arianę. 一 Oo, cześć. Widzę, że bez litości, wszystkich zaciągasz do sprzątania... 一 Spojrzał na brata. 一 Jak masz rzygać to do worka. 一 Dodał rozbawiony.
Sebastien w odpowiedzi wcisnął mu do rąk worek ze śmieciami
一 Weź się do roboty. Idę po karcher i spłucze trochę pokład.
Archie został sam z Arianą. Spojrzał na dziewczynę, a potem na brata który zniknął pod podkładem. Ubrani tak samo jak poprzedniego wieczoru. Szybko zrozumiał, że ta dwójka musiała spędzić noc na jachcie, ale czy to była jego sprawa? Sam ewakuował się imprezy długo przed jej końcem.
一 Gbur z niego. 一 Rzucił do dziewczyny. 一 Mały kac i od razu jak chujek się zachowuje.
Chłopcy McCoy pogrążyli się w sprzątaniu ojcowskiego jachtu. Sebastien zauważył moment, w którym Ariana zeszła z pokładu i była to doskonała okazja, aby zamienić z nią parę słów z dala od uszu Archiego.
一 Poczekaj. 一 Zawołał za nią schodząc na ląd. 一 Posłuchaj… Wali mnie to co się między nami wydarzyło… Mieliśmy ochotę się pieprzyć, więc to zrobiliśmy. Jeśli chcesz udawać, że to nigdy nie miało miejsca spoko. Jeśli nie… 一 Zawiesił na chwilę głos, a w jego oczach pojawił się pewny niebezpieczny błysk, gdy jego oczy spotkały się z jej 一 Też spoko… Po prostu dobre sie bawiliśmy. 一 Dodał ciszej. 一 Nic to między nami nie zmienia, tak?.. Więc co w tym złego.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Przemilczała jego słowa. Sama nie wiedziała co odpowiedzieć. Wiedziała, że to co powiedziała o Christopherze nie wymazało się z jego pamięci. Ponownie chciała go wybielić. Chciała, aby ludzie myśleli, że był dobrym człowiekiem, ale ona chyba sama już w to nie wierzyła. Był dupkiem, który ją krzywdził. Sama siebie oszukiwała wmawiając sobie, że mógłby się zmienić. A okazywało się, że to ona wychodziła na idiotkę dając mu kolejną z szans, po czym kończyła z kolejnym siniakiem na ciele.
Przeniosła wzrok na Archi’ego , który pojawił się nagle na pokładzie. Przywitała go tylko nikłym uśmiechem i kontynuowała zbieranie potłuczonych butelek. Kątem oka patrzyła jak Bash znika pod pokładem.
-Chyba jest po prostu zmęczony… - skomentowała tylko słowa młodszego McCoy’a i pogrążyła się we własnych myślach.
Udało im się posprzątać naprawdę sporą część jachtu. Ariana nie zwracała uwagi na panujący na zewnątrz chłód. Może dlatego, że za każdym razem jak przypominała sobie o tym, co wydarzyło się ubiegłej nocy, robiło jej się naprawdę gorąco. Odłożyła kolejny worek ze śmieciami na bok, kiedy po chwili usłyszała dźwięk swojej komórki. Jej mama już powoli zamartwiała się jej długą nieobecnością w domu, więc postanowiła odpisać jej, że niedługo będzie.
-Na razie chłopaki – rzuciła biorąc swoje rzeczy i zeszła z pokładu. Zatrzymał ją głos Basha, który pośpiesznie za nią podążył. Nic to nie zmienia… - te słowa nie były dla niej zbyt przekonujące. Przecież to co się wydarzyło zmieniało wszystko. Nieustannie teraz patrząc na Basha będzie miała w głowie obrazy ich wspólnej nocy.
-To nic złego, po prostu… - wzięła głęboki wdech, a jej spojrzenie powędrowało na jego młodszego brata, aby upewnić się, że jest wystarczająco daleko, a następnie wróciło z powrotem do Sebastiena -To nie może się powtórzyć.
Ariana miała poczucie, że jej wewnętrzne zasady zostały w jakiś sposób zburzone. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co może się stać jeśli to wypłynie. Jej reputacja doszczętnie zostanie zniszczona, a Bash będzie tylko szczęściarzem, który zaliczył kolejną laskę. Tak to już było w tym świecie, szczególnie w liceum. Jeśli chłopak miał w swoim łóżku więcej niż jedną laskę wzbudzał podziw i szacunek. Jeśli natomiast role były odwrócone to kobieta była wytykana palcami i nazywana dziwką.
-Widzimy się w szkole – powiedziała jeszcze na odchodne i skierowała się do siebie do domu.
Przez większość dnia odsypiała swojego kaca. Na szczęście jej matka była wyrozumiała i nie dopytywała o to gdzie była ani co porabiała. Jedynie zostawiła jej na szafce wodę z aspiryną.
Na szczęście nie miała żadnych wiadomości od Chrisa, aż do poniedziałku. Z rana już bombardował ją wiadomościami na Messengerze. Nie miała zamiaru odpowiadać. Powinien chyba zrozumieć, że ich związek już nie miał przyszłości. Jeszcze dzisiaj mieli mieć test z matematyki. Miała nadzieję, że te kilka dni, które poświęciła na naukę wystarczą, aby go zdać.
Ogarnęła się, przed wyjściem zjadła jeszcze jednego tosta, a potem wsiadła do swojego czarnego mustanga, którego dostała na swoje szesnaste urodziny w zeszłym roku i podjechała pod budynek szkoły. Zanim jednak zdążyła przekroczyć jego progi, ktoś zakrył jej oczy dłońmi.
-No czeeeść! Jak tam, kochana? Jakoś szybko zniknęłaś na tej imprezie – usłyszała wesoły głos Melissy. Nie chciała jej się spowiadać z tego co się wydarzyło. Uśmiechnęła się lekko i złapała ją pod ramię.
-Trochę źle się poczułam po tym magicznym proszku od Aarona. Bash pozwolił mi się przespać w kajucie – nie do końca skłamała, ale wymijająco odpowiedziała na jej pytanie.
-No właśnie… Widziałam jak Campbell odprowadzał wkurzonego Chrisa do wyjścia. Pokłóciliście się? – spytała nieco zmartwiona.
Ariana westchnęła ciężko i powoli pokiwała głową.
-Można tak powiedzieć. Chyba… Powinniśmy to zakończyć. Nie pasujemy do siebie i zbyt często się kłócimy – mruknęła podchodząc do swojej szafki.
-Hm… Zmieniając ten depresyjny temat… W środę są twoje urodziny! Zarezerwowałam nam lożę w tym najnowszym klubie. Już się nie mogę doczekać! – Ariana miała wrażenie, że się zakrztusi wodą, którą właśnie piła.
-Myślałam, że umawialiśmy się, że w tym roku nie będziemy obchodzić moich urodzin… - mruknęła unosząc brew.
-Tak, tak… Ale nie mogę ci tego zrobić. Wszystko już jest przygotowane. No i też wszyscy już są zaproszeni. Nie możesz odmówić, Ari – brunetka westchnęła ciężko i popatrzyła na rozpromienioną przyjaciółkę. Może jednak było to jednak to, czego ona właśnie potrzebowała. Chwila rozluźnienia.
-No okej. Niech ci będzie – kątem oka dojrzała idącego korytarzem Sebastiena, więc czym prędzej zamknęła szafkę i skierowała się na pierwszą lekcję.
Udawało jej się unikać Sebastiena i Christophera przez dwie przerwy. Kiedy wymieniała książki poczuła silne ramiona obejmujące jej talię.
-Chyba już dosyć mnie ukarałaś tym milczeniem, co? – wybrzmiał znajomy głos Chrisa obok jej ucha. Poczuła nieprzyjemny dreszcz przebiegający przez jej plecy. Odwróciła się do niego, ale nie miała żadnej drogi ucieczki.
-Daj spokój, Chris. Nie ma sensu tego ciągnąć. Rozstańmy się i niech każdy pójdzie w swoją stronę – widziała jak jego mięśnie twarzy drgnęły, a kolor skóry lekko poczerwieniał. Dzwonek zadzwonił, a korytarz nieco się przerzedził.
-Co się wydarzyło między tobą, a McCoy’em? – zapytał cicho.
-Nic – jego dłoń uderzyła w front szafki zaraz obok jej głowy, a ona wręcz drgnęła.
-Nie kłam. Doskonale wiem, że zniknęłaś z nim pod pokładem i od tamtej pory już więcej nikt was nie widział na imprezie – kilka par oczu zwróciło się w ich kierunku, ale jedno spojrzenie Christophera sprawiło, że i oni zniknęli z korytarza.
-Zapytam jeszcze raz… Co się wydarzyło między tobą, a McCoy’em? – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Ariana rozejrzała się, szukając jakiegokolwiek sposobu na ucieczkę. Przerażał ją. Chłopak, którego kiedyś myślała, że kochała, naprawdę ją przerażał.
-Przestań. Przecież to jakiś absurd. Porozmawiamy jak się trochę uspokoisz – udało jej się go wyminąć i odejść na kilka kroków, ale chwilę później poczuła silny ucisk na nadgarstku. Pociągnął ją i wręcz rzucił na stojące szafki. Dźwięk uderzenia rozniósł się po całym korytarzu. Niefortunnie jej skroń zderzyła się z metalowym zamkiem, który rozciął jej skórę, z której pociekła karmazynowa ciecz. Brunetka jęknęła i skuliła się czując nieprzyjemny ból i zawroty głowy.
-O boże, Ariana przepraszam! Nie chciałem, ja tylko... - jego dłoń spoczęła na jej ramieniu, a ona odsunęła się od niego gwałtownie jakby jego dotyk palił jej skórę.
-Nie dotykaj mnie bo zacznę krzyczeć – syknęła dłonią ocierając strużkę krwi.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Ja bym jej posłuchał.
Archie McCoy stał na środku pustego korytarza. W ręku ściskał smartfona z rozświetlonym ekranem. Uważnie przyglądał się Chrisowi. Cała jego postawa była napięta, przypominał nastroszonego kota, który jeszcze się nie zdecydował czy uciec, czy zaatakować.
- Spadaj McCoy, to nie twoja sprawa.
Archie uśmiechnął się sztucznie i pokręcił głową Rzadko kiedy przypominał brata, ale teraz był do niego niezwykle podobny.
- Nie wydaje mi się, ale lepiej jakbyś ty sobie już poszedł.
Chris był rozzłoszczony, było to widoczne jak na dłoni. Ruszył w stronę Archiego. Młodszy chłopak ścisnął telefon trzymany w dłoni, niższy i drobniejszy, nie miałby szans w bójce, mimo tego nie cofnął się nawet o krok.
- Spierdalaj stąd, szczylu. - Warknął Chris i popchnął Archiego, ten zachwiał się do tyłu, ale utrzymał równowagę i odpowiedział tym samym. To jeszcze bardziej rozzłościło agresora, który chwycił Archiego i za poły koszuli i przyciągnął go do siebie. Zamachnął i już miał uderzać, gdy dwie pary silnych rąk chwyciły go i odciagnęły od szesnastolatka.
- Uspokój się, kurwa, bo zaraz zlecą się nauczyciele. - Theo ledwie powstrzymywał się przed krzykiem. Razem z Sebastianem siłowali się z wierzgającym Chrisem, aż w końcu rzucili nim o ścianę. Głowa chłopaka uderzyła głucho o beton. - Mówiłem żebyś się uspokoił.
Na drugim końcu korytarza pojawił się Campbell, zdyszany i przebrany w strój do ćwiczeń, przybiegł aż z hali sportowej. Trójka przyjaciół wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenie.
- Archie… W porządku ? - Sebastien zwrócił się do brata.
Theo próbował podnieść Chrisa z ziemi.
- Wystarczy na dziś.
W tym samym czasie uwagę Campbella przykuła Ariana a dokładniej rana na jej skroni. Podszedł bliżej przyglądając jej się uważnie.
- On to zrobił? - Splunął z odrazą.
Archie McCoy stał na środku pustego korytarza. W ręku ściskał smartfona z rozświetlonym ekranem. Uważnie przyglądał się Chrisowi. Cała jego postawa była napięta, przypominał nastroszonego kota, który jeszcze się nie zdecydował czy uciec, czy zaatakować.
- Spadaj McCoy, to nie twoja sprawa.
Archie uśmiechnął się sztucznie i pokręcił głową Rzadko kiedy przypominał brata, ale teraz był do niego niezwykle podobny.
- Nie wydaje mi się, ale lepiej jakbyś ty sobie już poszedł.
Chris był rozzłoszczony, było to widoczne jak na dłoni. Ruszył w stronę Archiego. Młodszy chłopak ścisnął telefon trzymany w dłoni, niższy i drobniejszy, nie miałby szans w bójce, mimo tego nie cofnął się nawet o krok.
- Spierdalaj stąd, szczylu. - Warknął Chris i popchnął Archiego, ten zachwiał się do tyłu, ale utrzymał równowagę i odpowiedział tym samym. To jeszcze bardziej rozzłościło agresora, który chwycił Archiego i za poły koszuli i przyciągnął go do siebie. Zamachnął i już miał uderzać, gdy dwie pary silnych rąk chwyciły go i odciagnęły od szesnastolatka.
- Uspokój się, kurwa, bo zaraz zlecą się nauczyciele. - Theo ledwie powstrzymywał się przed krzykiem. Razem z Sebastianem siłowali się z wierzgającym Chrisem, aż w końcu rzucili nim o ścianę. Głowa chłopaka uderzyła głucho o beton. - Mówiłem żebyś się uspokoił.
Na drugim końcu korytarza pojawił się Campbell, zdyszany i przebrany w strój do ćwiczeń, przybiegł aż z hali sportowej. Trójka przyjaciół wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenie.
- Archie… W porządku ? - Sebastien zwrócił się do brata.
Theo próbował podnieść Chrisa z ziemi.
- Wystarczy na dziś.
W tym samym czasie uwagę Campbella przykuła Ariana a dokładniej rana na jej skroni. Podszedł bliżej przyglądając jej się uważnie.
- On to zrobił? - Splunął z odrazą.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ariana Jones
Uniosła momentalnie wzrok, kiedy na pustym korytarzu pojawił się Archie. Poczuła jakby coś ścisnęło ją za żołądek.
-Dam sobie radę, Archie. Nie mieszaj się do tego – powiedziała, obawiając się o młodszego brata swojego przyjaciela. Dobrze wiedziała, że w takim stanie Chris, mógł mu zrobić poważną krzywdę. Szczególnie, że w pobliżu nie było żadnego nauczyciela, który by go powstrzymał. Próbowała się podnieść, kiedy jej chłopak ruszył w stronę McCoy’a, ale cały czas wirowało jej przed oczami. Podparła się rękami i pochyliła głowę, aby wziąć kilka głębokich oddechów, a kiedy Christopher chwycił Archie’go, chciała już wołać o pomoc, ale nagle, zza zakrętu pojawił się Bash w towarzystwie Theodore’a, którzy skutecznie oderwali napastnika. Chris głucho uderzył w ścianę i upadł. Poczucie winy momentalnie w nią uderzyło. Absolutnie nie chciała być powodem czyjejkolwiek bójki i tym bardziej nie chciała, aby przez nią ktokolwiek został ranny. Wpatrywała się półprzytomnym wzrokiem w leżącego na podłodze bruneta, nie zauważając przy tym Campbella, który pojawił się chwilę później. Odzyskała rezon dopiero słysząc jego pytanie skierowane w jej stronę. Odruchowo chciała zaprzeczyć. Chciała powiedzieć, że to nie była jego wina, ale nie było sensu chyba już udawać tego, co było widoczne gołym okiem. Zresztą, Archie był świadkiem ich kłótni, więc pewnie tak czy siak by się dowiedzieli.
Pokiwała jedynie głową, chcąc ukryć to poczucie wstydu, jakie wypłynęło na jej policzki.
-Nic mi nie jest – powiedziała cicho.
Kolejne minuty pamięta jak przez mgłę. Na korytarzu zjawił się dyrektor i widząc całe zamieszanie kazał im się natychmiast wytłumaczyć, a po krótkim objaśnieniu całej sprawy wysłał ją do pielęgniarki. Kobieta podała Arianie jakieś leki przeciwbólowe i zadzwoniła po jej matkę, która czym prędzej odebrała ją ze szkoły, twierdząc, że ona tego tak nie zostawi. Z tego co zrozumiała, kolejnego dnia miała odbyć się rozmowa w towarzystwie dyrektora oraz rodziców Christophera. Następnie zawiozła ją do domu. Próbowała porozmawiać z córką, dowiedzieć się więcej szczegółów na temat ich kłótni i tego co się właściwie dzieje w jej życiu, ale Aria po prostu milczała. Nie miała siły na konfrontację z matką. Była zmęczona, przytłoczona i jedyne o czym marzyła to łóżko. Więc kiedy tylko dotarły do domu, pierwsze co zrobiła to skierowała się do swojej sypialni. Krótka drzemka sprawiła, że czuła się nieco lepiej. Głowa już tak bardzo nie dawała o sobie znać. Zerknęła za okno, które wychodziło prosto na pokój Sebastiena. Co prawda odległość między domami wynosiła co najmniej trzydzieści metrów, ale i tak czasami mogli dostrzec siebie w oknach. Wyjęła telefon i przez moment zawahała się przed napisaniem wiadomości, ale z drugiej strony martwiła się o Archie’go, więc po chwili jej palce same wystukały wiadomość.
„Czy Archie’mu nic nie jest? Mam nadzieję, że dyrektor nie zawiesił was za bójkę”
Kliknęła wyślij i poszła do łazienki, aby wziąć szybki, gorący prysznic, aby rozluźnić swoje spięte mięśnie. Faktycznie może było to coś, czego potrzebowała. Chwila odprężenia. Kiedy wyszła spod prysznica przez chwilę przyglądała się swojemu odbiciu. Skrzywiła się lekko widząc rozcięcie na jej skroni. Pewnie jutro w szkole ludzie zasypią ją pytaniami. Chyba nie była na to gotowa. Westchnęła ciężko i owinęła się ręcznikiem, a następnie wróciła z powrotem do pokoju. „Jutro popołudniem jacht będzie pusty. Możemy spędzić na nim czas. Jeśli byś chciała” – słowa Sebastiena przebiły się do jej świadomości niczym grom, a ona mimowolnie zacisnęła ze sobą uda na samą myśl o tym, że znów byliby sami w tej ciasnej, dusznej kajucie. Nie, nie, nie, nie… To nie mogło się powtórzyć. Zerknęła na telefon.
Bash nadal nie odpisał na jej pierwszą wiadomość. Przygryzła dolną wargę i napisała kolejną.
”Wpadniesz? Potrzebuję z kimś porozmawiać. Albo z kimś pomilczeć. Jak wolisz.”
Chyba po prostu nie chciała być sama.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Bracia McCoy nie mieli w zwyczaju sprawiać problemów w szkole. Byli popularni, znani wśród uczniów, a co za tym idzie też kojarzeni przez kadrę nauczycielską, ale z pewnością nie należeli tych buntowniczych, sprawiających kłopoty chłopców. Po prawdzie, Arthur i Sebastien wciąż odcinali kupony z popularności ich starszego brata, Thomasa. Lubili go uczniowie, lubili go nauczyciele i lubił go dyrektor, a sympatię do niego przekuł na jego młodszych braci, którzy fizycznie byli do niego bardzo podobni. Przydało im się to przy sprawie z Chrisem i Arianą. Dyrektor pojawił się na korytarzu, a na jego widok Bash musiał przełknąć wiązankę przekleństw, ale na szczęście starszy mężczyzna odpowiednio odczytał sytuacje. Arianę wysłał do pielęgniarki, Christophera do gabinetu, a pozostałym chłopcom kazał wrócić na lekcje.
Sebastienowi mylnie mogło się wydawać, że incydent na szkolnym korytarzu im się upiecze, że ich obecność została zamieciona pod dywan, bo przecież dotyczyła tak naprawdę Chrisa i Ariany, a nie ich. Wystarczyło wrócić do domu, rodzice czekali przy stole w jadalni, irytacja widoczna na twarzy ojca. Bracia wymienili się spojrzeniami.
一 Dzwonili ze szkoły? 一 Zapytał Archie najbardziej niewinnym i łagodnym głosem jaki potrafił wykrzesać z siebie szesnastolatek.
一 Dzwonili. 一 Odparła matka. 一 Siadajcie, chyba musimy porozmawiać.
Bash i Archie podzieli się najbardziej ogólnikowa wersją wydarzeń z dzisiejszego dnia jaka tylko wpadła im do głowy. Nie chcieli ryzykować, nie wiedzieli co Chris i Ariana powiedzieli dyrektorowi i co ten przekazał ich rodzicom. Matka i ojciec nie byli zadowoleni, ale nie mogli ich ukarać, że stanęli w obronie koleżanki ze szkoły. Poważna rozmowa skończyła się wyłącznie sztampowym podsumowaniem, że problemów nie powinno rozwiązywać się przemocą.
Po rozmowie z rodzicami sprawdził swój telefon, który przez cały ten czas wibrował mu w kieszeni. Wśród wiadomości od Theodore’a i Cambella, którzy - spóźnieni - ostrzegali o tym, że dyrektor skontaktował się z ich rodzinami znalazły, się także dwa smsy od Ariany. Chciała, żeby do niej przyszedł. Nie powinien. Wewnętrzny głos podpowiadał mu, że nie powinien do niej iść. Zignorował to. Zepchnął w głąb świadomości.
“Przyjdę. Przemyć mnie do pokoju.”
Kilkanaście minut później wszedł do domu Ariany tylnym wejściem, przy który czekała już na niego Ariana. Wspólnie przemknęli w ciszy do jej pokoju na piętrze. Sebastien nie miał ochoty na spotkaniu z jej mamą. Pierwsze chwile ich spotkania przebiegli w milczeniu. Bash bez słowa położył się na łóżku dziewczyny, założył ręce za głowę i wpatrywał się w sufit.
一 Archie opowiedział jak wyglądała scena na korytarzu. 一 Przerwał milczenie. 一 Powiedziałaś… Prawdę? Mamie czy dyrkowi? No, bo przecież nie zamierzasz kryć Chrisa, prawda? 一 Podniósł się na łokciach. 一 Prawda? Sama wiesz, że już dawno powinnaś go zostawić… Spójrz na to co się ostatnio wydarzyło… Nawet nie chciałaś z nim sypiać, a tyle czasu byliście razem…
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach