X od samego początku walczył ze swoją orientacją i dopiero pogodził się z nią na studiach, kiedy poznał tam swojego obecnego partnera. Spędzali ze sobą najlepszego chwile i mimo nielicznych kłótni, zawsze szybko się godzili. X przeżywał swoje pierwsze razy właśnie z nim.
Teraz między nim a X zmieniło się wiele, przestali rozmawiać, spędzać ze sobą tyle czasu, jak kiedyś. Na początku X myślał, że to ze względu na pracę partnera, ale prawda była brutalniejsza, gdyż pewnego dnia mężczyzna oświadczył, że ma romans z kobietą i to z nią zamierza spędzić resztę życia. X załamuje się tą informacją i choć ciężko mu się pozbierać, to stara się jakoś żyć.
Jednakże, X ma też inne plany. Postanawia zemścić się na mężu, uwodząc jego ojca – Y, który nigdy nie przepadał za związkiem swojego syna z X, ponieważ był dość negatywnie nastawiony do tego typu związków. Mimo tego X postanawia uwieść Y, który stara się go odtrącać. Co jeśli Y przegra walkę i sam zauroczy się młodym X? Czy syn Y rzeczywiście stanie między nimi będąc niezadowolonym z obrotu spraw? Dodajmy jeszcze to, że jego plan zaczyna się w chwili zamieszkania z Y pod jednym dachem.
X - imię i nazwisko @Kurokocchin
Y - imię i nazwisko @Yoshina
NC
Gdy dotarli na miejsce, Miller obrał bezpieczną opcję, czyli milczenie. Choć wzrok kobiety był przeszywający, mężczyzna nie dał się zwieść i brał na klatę tłumaczenia Liama.
- Chwili? - spytał, wchodząc do pokoju chłopaka. - Wygląda jakbyś toczył zażarty bój - parsknął, nie mogąc dać wiary, że Moore był aż takim bałaganiarzem. - Chyba powinienem przemyśleć parę kwestii - mruknął, uważając gdzie stąpa - Nie znajdę jakiejś zeszło miesięcznej kanapki, prawda? - spytał, chcąc dalej naśmiewać się z studenta. Cóż, sam kiedyś nie był święty, ale to? Przerastało oczekiwania blondyna.
- Mogę skorzystać z łazienki? Czy tam też powinienem zamknąć oczy? - prychnął, chcąc wziąć szybki prysznic.
Powstrzymałem się przed przewróceniem oczami, ale zdecydowałem się rzuć niego koszulką, którą trzymałem akurat dłoni.
- Nie żartuj tak sobie, nawet miesiąc tutaj nie jestem - powiedziałem, po czym spojrzałem na drzwi od łazienki. - Możesz i chyba... nie powinno być tam nic, co by cię wystraszyło - mruknąłem rozbawiony i zrobiłem mu miejsce, aby mógł spokojnie przejść do łazienki. Zanim jednak zniknął za drzwiami, stanąłem przy nim i pocałowałem go przelotnie w usta. Na moich polikach pojawił się delikatny rumieniec, a twarz została przyozdobiona uśmiechem.
- Nie siedź tam za długo, sam będę musiał skorzystać, jak tylko tu ogarnę - powiedziałem i odszedłem do niego, wracając do swojego bałaganu.
Nie bawiłem się w składanie ubrań. To, co mogłem powiesiłem na wieszakach i włożyłem do szafy, a resztę wrzuciłem na półki modląc się by zaraz nic nie wypadło. Pokój stawał się czystszy, ale przydało by się odkurzyć i umyć podłogę. Nie chciałem jednak hałasować tak późno, dlatego wyszedłem na chwilę z pokoju i podszedłem do drzwi, które były najbliżej schodów. Otworzyłem je, wyciągając od razu szczotkę do zamiatania i szufelkę. Wróciłem z całym sprzętem do swojego pokoju, czując ulgę, że Denver jeszcze nie postanowił wyjść. Na szybko zamiotłem podłogę, wyrzucając cały brud do niewielkiego kosza. W brzuchu głośniej mi zaburczało, więc się za niego złapałem i westchnąłem, podchodząc do ładowarki, aby podłączyć telefon. Kiedy ten się ładował, wyciągnąłem z szafy czystą bieliznę oraz przydługą koszulkę, w którą zamierzałem się przebrać i czekałem aż Denver wyjdzie. Nie za bardzo miałem dla niego ubrania na przebranie, ale mogliśmy zawsze skorzystać pralni na dole.
Opadłem na łóżko nieco zmęczony, ale i głodny. Zamknąłem oczy, skupiając się na tym, jak spokojnie bije moje serce. Czułem się szczęśliwy, bo obaj wpadliśmy po uszy. Cóż, początkowo nie sądziłem, że Denver rozwali własne małżeństwo, że pójdzie za mną, że da się uwieść. Wydawał się taki odporny, taki niechętny do mnie... Ruszyłem do łazienki, lekko się niepokojąc co tak długo mu tam zajmuje.
- Denver, zamówmy chińszczy- - urwałem, jak tylko zobaczyłem go w samym ręczniku. Nie był to nowy widok, ale za to było to na pewno fakt, że mył zęby moją szczoteczką. - Mogłem dać ci czystą - powiedziałem lekko rozbawiony, po czym zamknąłem za sobą drzwi i zacząłem się rozbierać. Podszedłem do niego i oparłem brodę o jego ramię, patrząc na nasze odbicie w lustrze. - Zamówmy chińszczyznę, jestem głodny, a raczej właścicielka nic już nam nie upichci - pocałowałem go w ramię i odsunąłem się.
Wszedłem pod prysznic, puszczając od razu letnią wodę. Nie krępowała mnie już ta nagość, nie przeszkadzało mi to, że Denver sunął swoim wzrokiem po moim ciele. Szczerze mówiąc bardzo mi się to podobało.
- Nie brzydzę się ciebie, Liam - odpowiedział, lustrując jak chłopak rozbiera się do naga, a potem ląduje pod prysznicem. Z łobuzerskim uśmieszkiem wyszedł z łazienki. Sięgnął po swoją komórkę i zamówił im po chińszczyźnie. Obie inne żeby Liam mógł wybrać, którą wersje chce, a do tego rozgrzewające zupki pikantne oraz sajgonki. Po złożeniu zamówienia wyciągnął z swojej teczki laptopa. Odpalił Netflixa, wyszukując jakiegoś interesującego filmu i tak rozwalony na łóżku czekał, aż chłopak wyjdzie.
Ziewnął, podparty jedną ręką, gdy ktoś zadzwonił na komórkę. Z zadowoleniem, nadal ręcznikiem na biodrach zszedł po zamówienie, a gdy wrócił, Moore był już poza łazienką.
- Długo ci zajęło - mruknął, choć nie miał żadnych wyrzutów. Usiadł na materacu, wyciągając kolejno zamówione rzeczy.
- Nie chciałem tobie przerywać. Wybierz, na co masz ochotę - powiedział, całując go w skroń.
Zerknąłem przez ramię na Denvera, który wychodził z łazienki, kiedy ja brałem letni prysznic. Wróciłem do mycia swojego ciała bardzo dokładnie. Pozwoliłem sobie na nieco relaksu, masując dokładnie skórę głowy, co zdecydowanie najbardziej mnie odprężało. Dzień był dość... męczący i to nie tylko kwestia tego, jak długo uprawialiśmy seks w magazynku, ale sama sprzeczka z Michaelem mnie wymęczyła. Nadal miałem w głowie jego słowa i wiedziałem, że w jakiś sposób się zemści. Nie chciałem ograniczać kontaktu z Denverem, najchętniej w ogóle bym się nie ukrywał, ale jak na razie byłem jego studentem, a on moim wykładowcą i to było po prostu nieetyczne.
Wyszedłem spod prysznica, ręcznikiem wycierając włosy. Ubrałem czystą bieliznę i koszulkę, po czym wyszedłem z łazienki zostawiając ręcznik na ramionach, aby pochłaniał ostatnie kropelki wody z włosów. Stanąłem jednak w miejscu zauważając brak Denvera, ale jego rzeczy pozostały. Od razu wiedziałem, że nie uciekł, zostawiając mnie po tym wszystkim zranionego, ale poczułem mały niepokój. Na szczęście mężczyzna wrócił do pokoju, wnosząc do niego przyjemny zapach chińszczyzny. Uśmiechnąłem się, siadając przy nim na łóżku i spojrzałem na pudełka.
- Nie przepadam za ostrym, więc wezmę to - powiedziałem, podnosząc jedno pudełko, w którym był ryż z wołowiną i różnymi warzywami. Zalałem nieco dodatkowym sosem słodkim i zgarnąłem sztućce. - Przygotowałeś nawet film? - zapytałem, zerkając na laptopa, po czym na Denvera. Posłałem mu delikatny uśmiech. - Jaki romantyk z ciebie - szepnąłem, ale nie było to w formie złośliwości.
Podobało mi się to, że chciał zrobić nam miły wieczór, a nie po prostu walnąć się na łóżko i pójść spać. Co prawda, obaj byliśmy na pewno zmęczeni, a po jedzeniu się tylko pogorszy, ale filmem nigdy bym nie pogardził.
- Mm, ale się w ustach rozpływa. Tego mi było trzeba - powiedziałem, kiedy wziąłem pierwszy kęs. - Chcesz spróbować? Spokojnie taka porcja starczyłaby na naszą dwójkę - zerknąłem na mężczyznę, który po kąpieli wyglądał jeszcze lepiej, choć delikatne zmęczenie malowało się na jego twarzy. Miałem ochotę znów go pocałować, ale tego nie zrobiłem, a jedynie oparłem głowę o jego ramię. Nie były to idealne warunki na naszą wspólną noc, ale wolałem to, niż gdybyśmy mieli się od razu rozstać po wyjściu z uczelni.
Gdy Liam wybrał swoje pudełko, Denver zadowolił się ostrzejszą opcją. Dla niego było to jak najbardziej na plus. Lubił pikantne rzeczy. Chwycił za pałeczki, wymieszał dokładnie ostry makaron i wsunął sporą porcję do ust.
- Nie, dzięki. Nie chcę dostać cukrzycy - parsknął, włączając start na laptopie, a napisy na ekranie ruszyły. Dawno tego nie robił. Dawno temu nie bawił się w nastrojowe wieczory. O ile ten można było tak nazwać. Warunki nie były idealne, ale blondyn czuł dziwne uczucie spokoju. Na tyle silne, że zaczynało dawać oznaki zmęczenia.
Kątem oka zerknął jak chłopak opiera głowę o jego ramię, a kącik ust Millera lekko uniósł się do góry. Zwracając swą uwagę z powrotem na monitor, wziął kolejny kęs makaronu i wciągnął jego wystające końcówki z głośnym siorbnięciem.
- I co dalej... Liam? - szepnął nieco głośniej swoje myśli, orientując się zbyt późno, że naprawdę wydostały się z jego ust, świadom, że właśnie zepsuł wszystko co przygotował.
Odpowiadał mi taki wieczór, choć wolałbym coś sam ugotować, to jednak jak na takie warunki nie mogłem narzekać. Był tutaj Denver, który nie uciekł zaraz po tym, jak mnie przeleciał, a mógł to zrobić... Mógł mnie zostawić tam samego, jasno dając do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, że był to jakiś rodzaj pożegnania, zakończenia tego wszystkiego. Tak się jednak nie stało, bo był przy mnie, jedliśmy dobrą chińszczyznę i oglądaliśmy film. Wspólnie w moim aktualnym łóżku.
Jego pytanie wyrwało mnie z dobrej chwili, choć po chwili zrozumiałem, że nie planował o to pytać, przynajmniej nie na głos. Powstrzymałem śmiech, który by go zapewne zdenerwował. Odstawiłem pudełko z jedzeniem na stolik nocny, jednocześnie odsuwając się od Denvera i usiadłem po turecku, wbijając wzrok w swoje dłonie. Nie wiedziałem co powiedzieć, jakiej odpowiedzi oczekuje i czego możemy się teraz spodziewać. Wiedziałem, że dojdzie do tej rozmowy, ale bałem się jej, bo... Co jeśli nic z tego nie będzie? Bałem się, że znów stracę wszystko, ale jednocześnie nie było sensu milczeć i ignorować sytuacji w której się znaleźliśmy.
- Szczerze mówiąc? Nie mam pojęcia, Denver - powiedziałem, tym razem patrząc w jego oczy. Pochyliłem się do laptopa by zatrzymać film, ale zaraz znów wróciłem na swoje miejsce i patrzyłem na niego z delikatnym uśmiechem i z małą nadzieją w oczach. - Nie chcę rezygnować ze studiów, nie chcę wracać do rodziców, nie chcę stracić ciebie, choć to wszystko jest takie powalone - zaśmiałem się, ale zaraz znów spoważniałem. - Nie możemy zignorować faktu, że jesteś ode mnie starszy, że wykładasz tymczasowo na uczelnie, gdzie studiuję, ani tego, że byłem z twoim synem, ale... - zatrzymałem się na moment, po czym przysunąłem się do niego i ująłem dłońmi jego twarz. Cały czas się uśmiechałem. - Mimo tego chcę spróbować, oboje wiemy, że będzie nas ciągnęło do siebie, że odpuszczenie nie będzie takie łatwe, za daleko to poszło by ot tak z tego zrezygnować. Zależy mi na tobie. Myślę o tobie codziennie, chcę być przy tobie i czuć twoje ciepło, chcę sprawić, że się uśmiechniesz - wyszeptałem, pocierając kciukiem jego polik. - Jednakże, ty też musisz tego chcieć. Na pewno nie będzie łatwo, ale nie robimy niczego złego - uśmiechnąłem się.
Liczyłem na to, że Denver czuje to samo, że nie zrezygnuje ze mnie tylko dlatego, że nasza relacja nie powinna mieć miejsca. Będziemy musieli się ukrywać, nie pójdziemy na randkę do restauracji, nie pokażemy się publicznie razem trzymając się za ręce. Ryzykowaliśmy wiele, ale ja chciałem podjąć to ryzyko, dla niego byłem w stanie zrobić wszystko, ale nie tylko moje zdanie się liczyło. Denver sam musiał wiedzieć, czy tego chce, jeśli nie... Zrezygnuję. Będzie ciężko, nawet bardzo, ale nie mogłem go do niczego zmusić. Zawsze mogłem zaczekać... Studia w końcu skończę, on też przestanie wykładać, wtedy nikt nie będzie mógł się wtrącać.