Strona 2 z 21 • 1, 2, 3 ... 11 ... 21
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Było bardzo wcześnie i nikogo nie spotkałem na korytarzu. Słyszałem za to chrapanie z niektórych pokoi. Zdaje się, że poprzedniego wieczoru całkiem sporo osób odwiedziło karczmę. Więcej niż od początku, kiedy tu trafiliśmy. Podejrzewałem, że ludzie świętowali pozbycie się demonów, a sądząc po hałasach z wcześniej, to niedawno skończyli. I wcale się nie pomyliłem.
W głównym pomieszczeniu zastałem właściciela czyszczącego naczynia, a także dwie jego córki sprzątające stoły i podłogę. W momencie kiedy wszedłem wszystkie trzy pary oczu zwróciły na mnie swoją uwagę.
- Dzień dobry - odezwałem się pierwszy, podchodząc do kontuaru. Mężczyzna zmierzył mnie spojrzeniem, marszcząc brwi.
- Wszystko w porządku? - zapytał w odpowiedzi, wodząc oczami ode mnie po swoje córki. Miałem wrażenie jakby chciał on przekazać, że mają uciekać, byle z dala ode mnie. Jednak nie usłyszałem za sobą żadnego hałasu, oznaczało to tyle, że żadna z dziewczyn się nie poruszyła. Nawet nie wróciły do swoich zajęć.
- Jak widać nie bardzo. Potrzebujemy medyka. Im szybciej tym lepiej - powiedziałem, przytrzymując się kontuaru zdrową ręką. - Zapłacę ile trzeba tylko sprowadź dobrego medyka, a nie szarlatana.
- Cassie, idź - machnął ręką, po czym za moimi plecami rozległ się tupot i trzaśnięcie drzwiami. Najważniejsza sprawa została załatwiona. Odetchnąłem lekko.
- Do tego kąpiel, świeża pościel, dodatkowy koc, dużo wody i śniadanie. I chyba jakieś opatrunki, bo nie zostało nam wiele. Proszę tylko nie kazać za długo czekać - nie powiedziałem tego złośliwie, czy pretensjonalnym tonem, a mimo to mężczyzna dygnął, jakbym właśnie mocno na niego nakrzyczał. Cóż, nasz status dość często wywoływał takie właśnie reakcje, choć wraz z Eri staraliśmy się być względem tych ludzi przyjaźnie nastawieni. Bez powodów nie krzyczeliśmy, żadne z nas się nie unosiło honorem ani nie wymagaliśmy rzeczy niemożliwych do realizacji. Po tym, co przeszliśmy w sierocińcu, też nikogo nie dręczyliśmy ani nie traktowaliśmy podle.
- Dziękuję - powiedziałem jeszcze zanim odwróciłem się i poczłapałem z powrotem do pokoju. Nadal odczuwałem chłód lecz wiedziałem, że gorąca kąpiel bądź większa ilość ubrań tylko pogorszy mój stan. Po powrocie Eri od razu zasypała mnie pytaniami. Jakbym znał odpowiedzi na wszystko…
- Nie wiem. Myślę, że niedługo, bo karczmarz już posłał swoją córkę - słuchając Eri związałem dół koszuli z rękawem w ten sposób, by stworzyło prowizoryczne podparcie dla ręki. Łatwiej było mi znieść ból, gdy trzymałem ją wyżej.
- Zamówiłem dla nas śniadanie i wodę. Kąpiel też. Mam nadzieję, że jak przyjdzie tu dziewczyna zmienić pościel, to od razu pomoże ci się ubrać i uczesać. Daj ten pierścionek - ująłem dłoń Eri, by zdjąć z jej palca ten artefakt. - Może faktycznie masz rację i coś jest z nimi nie tak. Schowam je na razie w szafie - tak też zrobiłem. Pozbierałem wszystkie artefakty, po czym zapakowałem je w torbę i wcisnąłem na dno szafy.
- Uważasz, że jestem tak beznadziejny w karty, że ogram cię tylko kiedy nic nie widzisz? To niemiłe było - parsknąłem trochę rozbawiony, trochę dotknięty taką opinią. Może i wygrywała ze mną częściej niż ja z nią, ale to nie znaczyło, że jest ze mną aż tak źle.
Usiadłem obok kobiety lecz zanim zdążyłem zacząć nowy temat, usłyszeliśmy ciche pukanie drzwi. Po chwili zjawiła się w nich druga z córek karczmarza, niosąc ze sobą dzban wody i naręcze czystej pościeli. Miała ciasno związany warkocz ciemnych włosów i równie ciemne oczy. Wyglądała na jakieś czternaście lat.
- Ojciec już przygotowuje śniadanie - odezwała się cicho, trochę nieśmiało, po czym zabrała się do pracy.
W głównym pomieszczeniu zastałem właściciela czyszczącego naczynia, a także dwie jego córki sprzątające stoły i podłogę. W momencie kiedy wszedłem wszystkie trzy pary oczu zwróciły na mnie swoją uwagę.
- Dzień dobry - odezwałem się pierwszy, podchodząc do kontuaru. Mężczyzna zmierzył mnie spojrzeniem, marszcząc brwi.
- Wszystko w porządku? - zapytał w odpowiedzi, wodząc oczami ode mnie po swoje córki. Miałem wrażenie jakby chciał on przekazać, że mają uciekać, byle z dala ode mnie. Jednak nie usłyszałem za sobą żadnego hałasu, oznaczało to tyle, że żadna z dziewczyn się nie poruszyła. Nawet nie wróciły do swoich zajęć.
- Jak widać nie bardzo. Potrzebujemy medyka. Im szybciej tym lepiej - powiedziałem, przytrzymując się kontuaru zdrową ręką. - Zapłacę ile trzeba tylko sprowadź dobrego medyka, a nie szarlatana.
- Cassie, idź - machnął ręką, po czym za moimi plecami rozległ się tupot i trzaśnięcie drzwiami. Najważniejsza sprawa została załatwiona. Odetchnąłem lekko.
- Do tego kąpiel, świeża pościel, dodatkowy koc, dużo wody i śniadanie. I chyba jakieś opatrunki, bo nie zostało nam wiele. Proszę tylko nie kazać za długo czekać - nie powiedziałem tego złośliwie, czy pretensjonalnym tonem, a mimo to mężczyzna dygnął, jakbym właśnie mocno na niego nakrzyczał. Cóż, nasz status dość często wywoływał takie właśnie reakcje, choć wraz z Eri staraliśmy się być względem tych ludzi przyjaźnie nastawieni. Bez powodów nie krzyczeliśmy, żadne z nas się nie unosiło honorem ani nie wymagaliśmy rzeczy niemożliwych do realizacji. Po tym, co przeszliśmy w sierocińcu, też nikogo nie dręczyliśmy ani nie traktowaliśmy podle.
- Dziękuję - powiedziałem jeszcze zanim odwróciłem się i poczłapałem z powrotem do pokoju. Nadal odczuwałem chłód lecz wiedziałem, że gorąca kąpiel bądź większa ilość ubrań tylko pogorszy mój stan. Po powrocie Eri od razu zasypała mnie pytaniami. Jakbym znał odpowiedzi na wszystko…
- Nie wiem. Myślę, że niedługo, bo karczmarz już posłał swoją córkę - słuchając Eri związałem dół koszuli z rękawem w ten sposób, by stworzyło prowizoryczne podparcie dla ręki. Łatwiej było mi znieść ból, gdy trzymałem ją wyżej.
- Zamówiłem dla nas śniadanie i wodę. Kąpiel też. Mam nadzieję, że jak przyjdzie tu dziewczyna zmienić pościel, to od razu pomoże ci się ubrać i uczesać. Daj ten pierścionek - ująłem dłoń Eri, by zdjąć z jej palca ten artefakt. - Może faktycznie masz rację i coś jest z nimi nie tak. Schowam je na razie w szafie - tak też zrobiłem. Pozbierałem wszystkie artefakty, po czym zapakowałem je w torbę i wcisnąłem na dno szafy.
- Uważasz, że jestem tak beznadziejny w karty, że ogram cię tylko kiedy nic nie widzisz? To niemiłe było - parsknąłem trochę rozbawiony, trochę dotknięty taką opinią. Może i wygrywała ze mną częściej niż ja z nią, ale to nie znaczyło, że jest ze mną aż tak źle.
Usiadłem obok kobiety lecz zanim zdążyłem zacząć nowy temat, usłyszeliśmy ciche pukanie drzwi. Po chwili zjawiła się w nich druga z córek karczmarza, niosąc ze sobą dzban wody i naręcze czystej pościeli. Miała ciasno związany warkocz ciemnych włosów i równie ciemne oczy. Wyglądała na jakieś czternaście lat.
- Ojciec już przygotowuje śniadanie - odezwała się cicho, trochę nieśmiało, po czym zabrała się do pracy.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Próbowałam żartować, robić dobrą minę do tej fatalnej gry. Jednak nie było to zbyt proste ani przyjemne. W chwili, w której Cas zdjął mi z palca pierścionek, czułam się…naga? Niee to niewłaściwe określenie, ale taka jakaś pusta w środku. A może to ten artefakt chciał, bym tak się czuła? Niestety niedane mi jest znać motywy tych przedmiotów. A jedynie działanie, które sama zdradzą. Cas udzielił mi odpowiedzi na te dręczące mnie pytania, dobrze, że pomyślał o śniadaniu. Ja na tę chwilę tylko raz o nim myślałam. Westchnęłam tylko cicho.
- To trzeba poczekać, aż on się pojawi i nas zbada. Oj nie złość się, dobrze wiesz, że czasem mówię za dużo gdy się denerwuję. A musisz przyznać, że mam ku temu obecnie powód- rzuciłam, zwracając swój wzrok w stronę partnera. Który dołożył wszelkich starań, by artefakty nie było zbyt blisko naszej dwójki. Rozległo się pukanie do drzwi i weszła dziewczyna ze świeżą pościelą. Chcąc nie chcąc przesiadłam się na krzesło. Dziewczyna na widok krwi na mym ubraniu przełknęła nerwowo ślinę. Czy one muszą się patrzeć tam, gdzie nie powinny?
- To nie moja krew, mi nic takiego nie jest. Zajmij się dalej tym, co masz robić- odezwałam się w miarę łagodnie do niej. Na co ta wróciła do pracy. Gdy tylko zmieniła pościel, stanęła tuż obok mnie, niewyraźnie widziałam jej niepewność w oczach. Spojrzałam, na nią nie wiedząc, na co czeka.
- Mam pomóc pani w ubraniu się?- nagle zapytała. Czyżby Cas informował, że potrzebuję w tym pomocy? Pogadamy, sobie jak będziemy sami. Nie odpuszczę mu.
- Tak, możesz mi pomóc. Tam są moje rzeczy, zabierz je. Sama trafię do łazienki- mówiąc to, wstałam i udałam się za nią do pomieszczenia. Cały proces trwał dość długo, ale się udało mnie ogarnąć z jej pomocą. Spięła mi też włosy tak, że opadały na jedno ramię. Wróciłam z koszulą do pokoju. Gdzie powitało mnie śniadanie. Ile czasu mi to zajęło? Ważne, że przynieśli, co trzeba.
- Co prawda nie uda mi się ciebie teraz opatrzyć. Ale jak tylko mi się poprawi, to się przyjrzę ranie. Lekarz może tylko ocenić jej stan, ale wątpię, by znał się na leczeniu ran demona- wymieniłam, swoje wątpliwości chwytając za kubek z herbatą. Nie była najlepsza, ale wino teraz stanowczo odpadało. Zerknęłam też na stolik, gdzie były dwie rolki bandaży i jakaś buteleczka.
- Stanęli na wysokości zadania. Nie spodziewałam się, że tak szybko tyle zorganizują. Pamiętasz ostatnią wioskę? Na wodę czekaliśmy ze cztery godziny. A pościel przypominała siedlisko pluskiew- wzdrygnęłam się na tamto miejsce. Ale nie mieliśmy wyjścia, obyśmy nigdy nie musieli tam wracać.
- To trzeba poczekać, aż on się pojawi i nas zbada. Oj nie złość się, dobrze wiesz, że czasem mówię za dużo gdy się denerwuję. A musisz przyznać, że mam ku temu obecnie powód- rzuciłam, zwracając swój wzrok w stronę partnera. Który dołożył wszelkich starań, by artefakty nie było zbyt blisko naszej dwójki. Rozległo się pukanie do drzwi i weszła dziewczyna ze świeżą pościelą. Chcąc nie chcąc przesiadłam się na krzesło. Dziewczyna na widok krwi na mym ubraniu przełknęła nerwowo ślinę. Czy one muszą się patrzeć tam, gdzie nie powinny?
- To nie moja krew, mi nic takiego nie jest. Zajmij się dalej tym, co masz robić- odezwałam się w miarę łagodnie do niej. Na co ta wróciła do pracy. Gdy tylko zmieniła pościel, stanęła tuż obok mnie, niewyraźnie widziałam jej niepewność w oczach. Spojrzałam, na nią nie wiedząc, na co czeka.
- Mam pomóc pani w ubraniu się?- nagle zapytała. Czyżby Cas informował, że potrzebuję w tym pomocy? Pogadamy, sobie jak będziemy sami. Nie odpuszczę mu.
- Tak, możesz mi pomóc. Tam są moje rzeczy, zabierz je. Sama trafię do łazienki- mówiąc to, wstałam i udałam się za nią do pomieszczenia. Cały proces trwał dość długo, ale się udało mnie ogarnąć z jej pomocą. Spięła mi też włosy tak, że opadały na jedno ramię. Wróciłam z koszulą do pokoju. Gdzie powitało mnie śniadanie. Ile czasu mi to zajęło? Ważne, że przynieśli, co trzeba.
- Co prawda nie uda mi się ciebie teraz opatrzyć. Ale jak tylko mi się poprawi, to się przyjrzę ranie. Lekarz może tylko ocenić jej stan, ale wątpię, by znał się na leczeniu ran demona- wymieniłam, swoje wątpliwości chwytając za kubek z herbatą. Nie była najlepsza, ale wino teraz stanowczo odpadało. Zerknęłam też na stolik, gdzie były dwie rolki bandaży i jakaś buteleczka.
- Stanęli na wysokości zadania. Nie spodziewałam się, że tak szybko tyle zorganizują. Pamiętasz ostatnią wioskę? Na wodę czekaliśmy ze cztery godziny. A pościel przypominała siedlisko pluskiew- wzdrygnęłam się na tamto miejsce. Ale nie mieliśmy wyjścia, obyśmy nigdy nie musieli tam wracać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dobrze, że dziewczyna zajęła się moją przyjaciółką. Mi zapewne nie pozwoliłaby pomóc sobie w ten sposób. Uniosłaby się honorem i sama wszystko zrobiła. Byle jak i powoli, ale bez pomocy.
Poza tym trochę byłoby to krępujące nawet dla mnie, gdyby przyszło mi ją przebierać.
Usiadłem na krześle, gdy zostałem sam. Pozbyłem się brudnej koszuli i zacząłem rozwijać stary opatrunek. Skrzywiłem się, kiedy zaczął sam odlepiać się od ciała. Rana w żadnym stopniu nie zaczęła się choćby zasklepiać. W dodatku mój zmysł odczuwania demonów może nie był tak dobry, jak u Eri, ale wyjątkowo zacząłem czuć, że leczenie potrwa trochę dłużej niż zazwyczaj.
W tym momencie wszedł gospodarz z jedzeniem. Odwzajemnił moje spojrzenie, po czym postawił wszystkie przyniesione rzeczy na stole. Oprócz ręcznika, który rzucił w moją stronę.
- Chyba przyda się jeszcze jeden. Lub dwa - mruknął niepocieszony.
- Z pewnością - odparłem, owijając rękę czystym materiałem. - A to najlepiej spalić. Tylko proszę uważać, bo demonia posoka bardzo ciężko się zmywa - wskazałem na poszarpany i oblepiony płaszcz i wczorajszą koszulę, leżące w kącie. Usłyszałem ciężkie westchnięcie karczmarza, który zebrał brudne rzeczy i wyszedł.
Nie czekałem zbyt długo jak z łazienki wyszły obie kobiety. Euricia przebrana i odświeżona, choć nie wydawała się być za specjalnie szczęśliwa.
- Bardziej martwi mnie twój stan niż mój. Rany to nie pierwszeństwo, podczas gdy twoja utrata wyraźnego widzenia nie jest normalna. I nie znamy jej przyczyny - spojrzałem na Eri, uważnie przyglądając się jej ruchom. Musiało się jej już poprawić, skoro przestała obijać się o meble i bezbłędnie trafiła w kubek z herbatą, a nawet dostrzegła to, co przyniósł chwilę temu mężczyzna. Może faktycznie pomogło jej pozbycie się artefaktów.
- Nie wątpię w twoje umiejętności radzenia sobie z obrażeniami od demonów. Jednak jeżeli rana miałaby być zszywana, wolałbym, żebyś ty tego nie robiła. W tym nie masz jeszcze takiej wprawy - mruknąłem. Zdaje się, że tylko ja miałem tą przyjemność być łatanym przez Eri. Choć zdarzało się sporadycznie, że ludzie przychodzili do nas prosząc o jakieś rady bądź leki. W wioskach, gdzie nie było żadnych medyków, nawet podstawowa wiedza o leczeniu potrafiła uratować z opresji.
- No cóż, taka praca. Gdybyśmy byli wykwalifikowanymi egzorcystami, nikt nie ośmieliłby się zaproponować nam takich warunków. Oni mają większe poważanie i szacunek. Ale jeżeli spojrzeć na to z drugiej strony - przerwałem tylko na chwilę, by przyjąć dwa ręczniki. Kąpiel też już była gotowa. - Z drugiej strony gdybyśmy byli wykwalifikowanymi egzorcystami, mielibyśmy mniej pracy i o wiele mniejsze doświadczenie. W sumie to też nie zarabiamy najgorzej, choć faktycznie od niektórych ludzi branie pieniędzy to ostatnia podłość. Pamiętasz tego gościa, co zawołał taką kwotę, że sołtys musiał sprzedać połowę stada owiec? - zapytałem, pogryzając kawałek suchego chleba. - Na końcu i tak spartaczył, a my to naprawialiśmy po tym jak uciekł. Ci ludzie i tak już niewiele mieli, dlatego nie wzięliśmy zapłaty - pomijając udział w festynie, jaki zorganizowała potem wioska. Nakarmiono nas najlepszymi lokalnymi daniami, aż mieliśmy tego po dziurki w nosie. Często się zdarzało, że naszymi zleceniodawcami była grupa ludzi lub wybrany przez nich przedstawiciel. Pojedynczymi zleceniodawcami zazwyczaj byli ludzie zamożni lub bardzo zdesperowani.
Poza tym trochę byłoby to krępujące nawet dla mnie, gdyby przyszło mi ją przebierać.
Usiadłem na krześle, gdy zostałem sam. Pozbyłem się brudnej koszuli i zacząłem rozwijać stary opatrunek. Skrzywiłem się, kiedy zaczął sam odlepiać się od ciała. Rana w żadnym stopniu nie zaczęła się choćby zasklepiać. W dodatku mój zmysł odczuwania demonów może nie był tak dobry, jak u Eri, ale wyjątkowo zacząłem czuć, że leczenie potrwa trochę dłużej niż zazwyczaj.
W tym momencie wszedł gospodarz z jedzeniem. Odwzajemnił moje spojrzenie, po czym postawił wszystkie przyniesione rzeczy na stole. Oprócz ręcznika, który rzucił w moją stronę.
- Chyba przyda się jeszcze jeden. Lub dwa - mruknął niepocieszony.
- Z pewnością - odparłem, owijając rękę czystym materiałem. - A to najlepiej spalić. Tylko proszę uważać, bo demonia posoka bardzo ciężko się zmywa - wskazałem na poszarpany i oblepiony płaszcz i wczorajszą koszulę, leżące w kącie. Usłyszałem ciężkie westchnięcie karczmarza, który zebrał brudne rzeczy i wyszedł.
Nie czekałem zbyt długo jak z łazienki wyszły obie kobiety. Euricia przebrana i odświeżona, choć nie wydawała się być za specjalnie szczęśliwa.
- Bardziej martwi mnie twój stan niż mój. Rany to nie pierwszeństwo, podczas gdy twoja utrata wyraźnego widzenia nie jest normalna. I nie znamy jej przyczyny - spojrzałem na Eri, uważnie przyglądając się jej ruchom. Musiało się jej już poprawić, skoro przestała obijać się o meble i bezbłędnie trafiła w kubek z herbatą, a nawet dostrzegła to, co przyniósł chwilę temu mężczyzna. Może faktycznie pomogło jej pozbycie się artefaktów.
- Nie wątpię w twoje umiejętności radzenia sobie z obrażeniami od demonów. Jednak jeżeli rana miałaby być zszywana, wolałbym, żebyś ty tego nie robiła. W tym nie masz jeszcze takiej wprawy - mruknąłem. Zdaje się, że tylko ja miałem tą przyjemność być łatanym przez Eri. Choć zdarzało się sporadycznie, że ludzie przychodzili do nas prosząc o jakieś rady bądź leki. W wioskach, gdzie nie było żadnych medyków, nawet podstawowa wiedza o leczeniu potrafiła uratować z opresji.
- No cóż, taka praca. Gdybyśmy byli wykwalifikowanymi egzorcystami, nikt nie ośmieliłby się zaproponować nam takich warunków. Oni mają większe poważanie i szacunek. Ale jeżeli spojrzeć na to z drugiej strony - przerwałem tylko na chwilę, by przyjąć dwa ręczniki. Kąpiel też już była gotowa. - Z drugiej strony gdybyśmy byli wykwalifikowanymi egzorcystami, mielibyśmy mniej pracy i o wiele mniejsze doświadczenie. W sumie to też nie zarabiamy najgorzej, choć faktycznie od niektórych ludzi branie pieniędzy to ostatnia podłość. Pamiętasz tego gościa, co zawołał taką kwotę, że sołtys musiał sprzedać połowę stada owiec? - zapytałem, pogryzając kawałek suchego chleba. - Na końcu i tak spartaczył, a my to naprawialiśmy po tym jak uciekł. Ci ludzie i tak już niewiele mieli, dlatego nie wzięliśmy zapłaty - pomijając udział w festynie, jaki zorganizowała potem wioska. Nakarmiono nas najlepszymi lokalnymi daniami, aż mieliśmy tego po dziurki w nosie. Często się zdarzało, że naszymi zleceniodawcami była grupa ludzi lub wybrany przez nich przedstawiciel. Pojedynczymi zleceniodawcami zazwyczaj byli ludzie zamożni lub bardzo zdesperowani.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Cas przesadnie się o mnie martwił. Może i faktycznie było to niepokojące, ale jakoś sobie z tym poradzę. Ważne, że nie straciłam zupełnie wzroku, tylko częściowo miałam z nim problemy. Ale byłam dobrej myśli. Nie powinno, być gorzej niż jest. Taką miałam nadzieję. Bo być dla niego ciężarem to ostatnie, o czym marzę. Nie wspominając o tym, że wtedy mogę pożegnać się ze swoją dotychczasową pracą. Czemu nigdy nie może być, choć chwili spokoju?
- Przesadnie się o mnie martwisz Cas. Jest inaczej to fakt, ale przecież to się nie utrzyma. Odzyskam prawidłowe widzenie a wtedy, bez problemu oberwiesz za to w łeb. Albo wymyślę taką odzywkę, że przez miesiąc z szoku nie wyjdziesz- wzruszyłam lekko ramionami lekko zadowolona z tego co już zapewne będzie się szykować. Niech no tylko poczeka naprawdę bardzo niedługo.
- Wiesz, przyznaję szycie, nie należy do moich specjalizacji. Ale zauważ, że kiedy cię ostatnio zszywałam to szwy nie pękły tak szybko jak sądziłeś. Tylko no… nie lubię tego robić- westchnęłam, o czym doskonale wiedział. Widok jego ran czy blizn nie robił na mnie wrażenia, sama ich parę miałam. Tego nie dało się uniknąć w naszej pracy. Tak doskonale pamiętałam tamtą wioskę jak i sytuacje, którą musieliśmy ogarnąć.
- Tak doskonale to pamiętam jak i to jak zniknąłeś z jedną z dziewczyn na chwilę z tego festynu. Czyżby chciała ci „osobiście” podziękować za uratowanie jej matki?- spytałam się go, robiąc wymowną minę na tym jednym określonym słowie. Co jak co, ale nie oszukujmy się, Cas przyciągał sporo uwagi, byłam tego w pełni świadoma.
Jadłam, starając się wmusić do żołądka trochę więcej niż tylko pół kromki chleba. Jednak to było na nic, albo nie byłam głodna, albo za bardzo coś mnie niepokoiło.
- Poważani egzorcyści to szarlatani w płaszczach kościoła. Ich taktyki są inne i może mniej niebezpieczne. Ale nie zapominaj, że tacy nie mają doświadczenia w tym co ja mam od dziecka. Kto wie? Może to przez to rodzina się mnie pozbyła?- spojrzałam w okno, bo co pamiętałam za dziecka? Rodziców? Byli dla mnie już tylko szarymi cieniami. W sumie niczym więcej, może to i lepiej?
- Jedz, potrzebujesz sił, byś wytrwał badanie medyka. Na pewno nie będzie to głaskanie po główce, tylko dokładnie cię obejrzy. Co do mnie ma stanowczo mniej do oglądania- zachichotałam, próbując sobie wyobrazić, jak będzie mi się gapił na oczy.
- Przesadnie się o mnie martwisz Cas. Jest inaczej to fakt, ale przecież to się nie utrzyma. Odzyskam prawidłowe widzenie a wtedy, bez problemu oberwiesz za to w łeb. Albo wymyślę taką odzywkę, że przez miesiąc z szoku nie wyjdziesz- wzruszyłam lekko ramionami lekko zadowolona z tego co już zapewne będzie się szykować. Niech no tylko poczeka naprawdę bardzo niedługo.
- Wiesz, przyznaję szycie, nie należy do moich specjalizacji. Ale zauważ, że kiedy cię ostatnio zszywałam to szwy nie pękły tak szybko jak sądziłeś. Tylko no… nie lubię tego robić- westchnęłam, o czym doskonale wiedział. Widok jego ran czy blizn nie robił na mnie wrażenia, sama ich parę miałam. Tego nie dało się uniknąć w naszej pracy. Tak doskonale pamiętałam tamtą wioskę jak i sytuacje, którą musieliśmy ogarnąć.
- Tak doskonale to pamiętam jak i to jak zniknąłeś z jedną z dziewczyn na chwilę z tego festynu. Czyżby chciała ci „osobiście” podziękować za uratowanie jej matki?- spytałam się go, robiąc wymowną minę na tym jednym określonym słowie. Co jak co, ale nie oszukujmy się, Cas przyciągał sporo uwagi, byłam tego w pełni świadoma.
Jadłam, starając się wmusić do żołądka trochę więcej niż tylko pół kromki chleba. Jednak to było na nic, albo nie byłam głodna, albo za bardzo coś mnie niepokoiło.
- Poważani egzorcyści to szarlatani w płaszczach kościoła. Ich taktyki są inne i może mniej niebezpieczne. Ale nie zapominaj, że tacy nie mają doświadczenia w tym co ja mam od dziecka. Kto wie? Może to przez to rodzina się mnie pozbyła?- spojrzałam w okno, bo co pamiętałam za dziecka? Rodziców? Byli dla mnie już tylko szarymi cieniami. W sumie niczym więcej, może to i lepiej?
- Jedz, potrzebujesz sił, byś wytrwał badanie medyka. Na pewno nie będzie to głaskanie po główce, tylko dokładnie cię obejrzy. Co do mnie ma stanowczo mniej do oglądania- zachichotałam, próbując sobie wyobrazić, jak będzie mi się gapił na oczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zawsze uważałem, że Euricia była zabawna gdy się złościła. Mówiła przy tym całkiem sporo i miałem ochotę się z tego śmiać, choć nie robiłem tego zbyt często. Powód był prosty: ona mówiła to całkiem poważnie i tylko bardziej się później na mnie złościła. Często więc zatrzymywałem komentarze dla siebie. Mimo iż kobieta w swoich przytykach była dość złośliwa i to bardzo celnie do mnie trafiało. Szczególnie jeśli wyciągała na wierzch niewygodną prawdę.
- Mam oberwać za to, że się o ciebie martwię? - spytałem retorycznie. Ta, rozumiałem, że może chciała bym postrzegał ją jakoś inaczej, ale przecież nigdy jej nie matkowałem, a obecna sytuacja nie była normalna. Nie rozumiałem, dlaczego próbowała to bagatelizować.
- Szkoda, że ty w ten sam sposób nie korzystasz ze swojej urody i wdzięku, gdy dziewięciu na dziesięciu facetów z radością pozwoliłoby ci uczynić z siebie twoimi niewolnikami - parsknąłem, trochę dotknięty tym przytykiem. Nigdy nie wiedziałem, jak reagować kiedy Eri wypominała mi kobiety, z którymi spędzałem czas. Niby nie wtykaliśmy nosów nawzajem sobie w te sprawy, a jednak miałem wrażenie, że przyjaciółka za bardzo się tym interesowała.
Wstałem, by podejść do niej. Zdrową ręką objąłem jej plecy, nachylając się równocześnie, aby szepnąć jej do ucha.
- Może wtedy byłabyś mniej zrzędliwa - cmoknąłem ją w policzek, po czym szybko się odsunąłem. W końcu ręce miała całkiem sprawne, wolałem rzeczywiście nie oberwać.
- Idę się wykąpać, jak przyjdzie medyk niech najpierw ciebie obejrzy. Zjem jak wrócę - oznajmiłem. Na śniadanie i tak nie dostaliśmy nic ciepłego, nie miało więc co ostygnąć. Zabrałem ze sobą czysty ręcznik i jeszcze buteleczkę, o której wcześniej wspomniała Eri. Może zawartość nie była zbyt przyjemna w zapachu, ale za to świetnie oczyszczała.
- Mam oberwać za to, że się o ciebie martwię? - spytałem retorycznie. Ta, rozumiałem, że może chciała bym postrzegał ją jakoś inaczej, ale przecież nigdy jej nie matkowałem, a obecna sytuacja nie była normalna. Nie rozumiałem, dlaczego próbowała to bagatelizować.
- Szkoda, że ty w ten sam sposób nie korzystasz ze swojej urody i wdzięku, gdy dziewięciu na dziesięciu facetów z radością pozwoliłoby ci uczynić z siebie twoimi niewolnikami - parsknąłem, trochę dotknięty tym przytykiem. Nigdy nie wiedziałem, jak reagować kiedy Eri wypominała mi kobiety, z którymi spędzałem czas. Niby nie wtykaliśmy nosów nawzajem sobie w te sprawy, a jednak miałem wrażenie, że przyjaciółka za bardzo się tym interesowała.
Wstałem, by podejść do niej. Zdrową ręką objąłem jej plecy, nachylając się równocześnie, aby szepnąć jej do ucha.
- Może wtedy byłabyś mniej zrzędliwa - cmoknąłem ją w policzek, po czym szybko się odsunąłem. W końcu ręce miała całkiem sprawne, wolałem rzeczywiście nie oberwać.
- Idę się wykąpać, jak przyjdzie medyk niech najpierw ciebie obejrzy. Zjem jak wrócę - oznajmiłem. Na śniadanie i tak nie dostaliśmy nic ciepłego, nie miało więc co ostygnąć. Zabrałem ze sobą czysty ręcznik i jeszcze buteleczkę, o której wcześniej wspomniała Eri. Może zawartość nie była zbyt przyjemna w zapachu, ale za to świetnie oczyszczała.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Mrugnęłam nieco zaskoczona jego słowami. Jaka uroda? Jaki wdzięk do cholery? Czy to on ma problemy ze wzrokiem, czy ja? Nigdy bym się nie spodziewała, że powie do mnie coś takiego. Przez co… nie umiałam tak łatwo znaleźć jakiejś riposty. Czy on tak mnie, widział? Czy po prostu chciał mnie zdezorientować? Cas i jego słowa weź, je czasem ogarnij. W myślach użyłam kilku niezbyt miłych przekleństw.
- O czym ty mówisz? Wyglądam, zupełnie normalnie nie ma we mnie nic, co by ich mogło przyciągnąć. A nawet jeśli to…jakoś tego nie zauważam. To ty za szybko ulegasz, ja raczej tak nie umiem- wzruszyłam lekko ramionami. Taka była prawda, nawet nie wiem, czy chciałam się w coś wpakować tak na jedną noc. Tak byłam pod tym względem inna od Casa. Mojego ciała nie dotykał, nigdy nikt z kim nie byłam w poważnej relacji. Nie licząc mego partnera, ale jego znałam od dziecka, był mi bliski. Choć nie wiem, czy nie powinno być inaczej.
Drgnęłam, gdy nagle mężczyzna podszedł do mnie i objął moje plecy, by wyszeptać te słowa, których no tak troszkę się spodziewałam. Ale tego, że jego usta dotkną mego policzka to już nie. A to…idiota!!!
- Jesteś najbardziej niemożliwą osobą, którą muszę znosić Cas! Tak nie skończyłam jeszcze…Cas!- krzyknęłam za nim, ale już wyszedł. Serio on mnie kiedyś przyprawi o ból głowy lub stan przed zawałowy. Niee on chyba nie wiedział, że jego teksty czasem tak na mnie działały. Jak zwykle uciekł, a ja nie zdążyłam nawet niczym w niego rzucić.
Po dłuższej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść- powiedziałam, wmuszając w siebie kolejny kęs chleba.
- Przyszedłem z medykiem- oznajmił karczmarz. Mój wzrok skierował się na mężczyzn, skinęłam głową na powitanie.
- Witam, w czym konkretnie mogę pomóc?- spytał wprost, stawiając torbę na krześle. Westchnęłam, musiałam po krótce streścić co nam dolegało.
- Mój partner zaraz przyjdzie, jego też trzeba będzie zbadać. Jeśli o mnie chodzi, mam problem ze wzrokiem. Od rana bardzo słabo widzę- wyjaśniłam swoją dolegliwość. Medyk zacmokał krótko, wyjmując coś z torby. Po czym poczułam jego dotyk na swej twarzy. Zamrugałam oczami, nie był on nazbyt stary, powiedziałabym, że miał coś przed czterdziestką.
- Tęczówka jest bardzo mętna i podrażniona. Nie wygląda to źle, ale muszę się lepiej przyjrzeć- po tych słowach poświecił mi w oczy. W tym momencie też do pomieszczenia wszedł Cas.
- A to jest właśnie mój partner. Jego też trzeba będzie obejrzeć- powiedziałam, bo czułam się nieswojo, gdy medyk ciągle badał mi wzrok.
- O czym ty mówisz? Wyglądam, zupełnie normalnie nie ma we mnie nic, co by ich mogło przyciągnąć. A nawet jeśli to…jakoś tego nie zauważam. To ty za szybko ulegasz, ja raczej tak nie umiem- wzruszyłam lekko ramionami. Taka była prawda, nawet nie wiem, czy chciałam się w coś wpakować tak na jedną noc. Tak byłam pod tym względem inna od Casa. Mojego ciała nie dotykał, nigdy nikt z kim nie byłam w poważnej relacji. Nie licząc mego partnera, ale jego znałam od dziecka, był mi bliski. Choć nie wiem, czy nie powinno być inaczej.
Drgnęłam, gdy nagle mężczyzna podszedł do mnie i objął moje plecy, by wyszeptać te słowa, których no tak troszkę się spodziewałam. Ale tego, że jego usta dotkną mego policzka to już nie. A to…idiota!!!
- Jesteś najbardziej niemożliwą osobą, którą muszę znosić Cas! Tak nie skończyłam jeszcze…Cas!- krzyknęłam za nim, ale już wyszedł. Serio on mnie kiedyś przyprawi o ból głowy lub stan przed zawałowy. Niee on chyba nie wiedział, że jego teksty czasem tak na mnie działały. Jak zwykle uciekł, a ja nie zdążyłam nawet niczym w niego rzucić.
Po dłuższej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść- powiedziałam, wmuszając w siebie kolejny kęs chleba.
- Przyszedłem z medykiem- oznajmił karczmarz. Mój wzrok skierował się na mężczyzn, skinęłam głową na powitanie.
- Witam, w czym konkretnie mogę pomóc?- spytał wprost, stawiając torbę na krześle. Westchnęłam, musiałam po krótce streścić co nam dolegało.
- Mój partner zaraz przyjdzie, jego też trzeba będzie zbadać. Jeśli o mnie chodzi, mam problem ze wzrokiem. Od rana bardzo słabo widzę- wyjaśniłam swoją dolegliwość. Medyk zacmokał krótko, wyjmując coś z torby. Po czym poczułam jego dotyk na swej twarzy. Zamrugałam oczami, nie był on nazbyt stary, powiedziałabym, że miał coś przed czterdziestką.
- Tęczówka jest bardzo mętna i podrażniona. Nie wygląda to źle, ale muszę się lepiej przyjrzeć- po tych słowach poświecił mi w oczy. W tym momencie też do pomieszczenia wszedł Cas.
- A to jest właśnie mój partner. Jego też trzeba będzie obejrzeć- powiedziałam, bo czułam się nieswojo, gdy medyk ciągle badał mi wzrok.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pokręciłem tylko głową już za zamkniętymi drzwiami. Albo z Eri coś było nie tak, że nie dostrzegała wszystkich tych męskich spojrzeń, albo po prostu nie chciała ich widzieć przez co… no, też coś było z nią nie tak. Tak czy inaczej nie uznawałem się za osobę odpowiednią, aby jej to wytłumaczyć.
Tak przynajmniej myślałem dopóki po wyjściu nie napotkałem naszego konowała. Zmrużyłem lekko oczy, z góry go skreślając. Jakoś poczułem się bardzo nieswojo, gdy mężczyzna tak obejmował dłońmi twarz Eri. On sam zaszczycił mnie jedynie przelotnym spojrzeniem, zajmując się dalej "badaniem". Musiał być niewiele starszy ode mnie. Miał jasnobrązowe, nieco przydługie włosy, zielone oczy. Był szczupły, trochę niższy ode mnie i niewątpliwie należał do przystojnych mężczyzn, nawet ja musiałem to przyznać.
- Dzień dobry - przywitałem się, może trochę zbyt oschle, po czym usiadłem przy stole, uważnie przyglądając się jego pracy. Odpowiedział na moje przywitanie lecz żaden z nas nie zamierzał rozpoczynać rozmowy. Zwracał się tylko do Eri, tłumacząc co robił i jakie krople jej podał. Tylko raz mu przerwałem. Niedyskretnie zakaszlałem, kiedy jego ręka niepotrzebnie zsunęła się na jej ramię.
- Do wieczora wszystko powinno wrócić do normy - powiedział jakby chciał ją pocieszyć. Dopiero potem zainteresował się trochę swoim drugim pacjentem, choć miałem wrażenie, że zrobił to dość niechętnie. Może nawet zbyt niechętnie. A już zdecydowanie niedelikatnie. Zacisnąłem mocniej zęby, by przypadkiem nie wydać z siebie żadnego dźwięku, gdy po raz kolejny wbił igłę w moje ciało. Gdyby to była Eri, zapewne trochę bym jej pomarudził… właściwie to zawsze tak było, choć bez sprzeciwu poddawałem się jej zabiegom.
- Widzę tu takie same blizny jak u pani - mruknął pod nosem w pewnym momencie. Nie dało się ukryć, że oboje mieliśmy mniejsze lub większe blizny z różnych przyczyn. Niektóre powstały nawet w tym samym czasie i zapewne właśnie te miał na myśli mężczyzna.
- Jest pan bardzo spostrzegawczy - odpowiedziałem nieco zgryźliwie, gdyż mężczyzna najwidoczniej przywiązał całkiem sporą uwagę do wyglądu Eri.
- Tego wymaga mój zawód - wzruszył ramionami, zaciągając kolejny szew. Miałem nadzieję, że już ostatni.
Tak przynajmniej myślałem dopóki po wyjściu nie napotkałem naszego konowała. Zmrużyłem lekko oczy, z góry go skreślając. Jakoś poczułem się bardzo nieswojo, gdy mężczyzna tak obejmował dłońmi twarz Eri. On sam zaszczycił mnie jedynie przelotnym spojrzeniem, zajmując się dalej "badaniem". Musiał być niewiele starszy ode mnie. Miał jasnobrązowe, nieco przydługie włosy, zielone oczy. Był szczupły, trochę niższy ode mnie i niewątpliwie należał do przystojnych mężczyzn, nawet ja musiałem to przyznać.
- Dzień dobry - przywitałem się, może trochę zbyt oschle, po czym usiadłem przy stole, uważnie przyglądając się jego pracy. Odpowiedział na moje przywitanie lecz żaden z nas nie zamierzał rozpoczynać rozmowy. Zwracał się tylko do Eri, tłumacząc co robił i jakie krople jej podał. Tylko raz mu przerwałem. Niedyskretnie zakaszlałem, kiedy jego ręka niepotrzebnie zsunęła się na jej ramię.
- Do wieczora wszystko powinno wrócić do normy - powiedział jakby chciał ją pocieszyć. Dopiero potem zainteresował się trochę swoim drugim pacjentem, choć miałem wrażenie, że zrobił to dość niechętnie. Może nawet zbyt niechętnie. A już zdecydowanie niedelikatnie. Zacisnąłem mocniej zęby, by przypadkiem nie wydać z siebie żadnego dźwięku, gdy po raz kolejny wbił igłę w moje ciało. Gdyby to była Eri, zapewne trochę bym jej pomarudził… właściwie to zawsze tak było, choć bez sprzeciwu poddawałem się jej zabiegom.
- Widzę tu takie same blizny jak u pani - mruknął pod nosem w pewnym momencie. Nie dało się ukryć, że oboje mieliśmy mniejsze lub większe blizny z różnych przyczyn. Niektóre powstały nawet w tym samym czasie i zapewne właśnie te miał na myśli mężczyzna.
- Jest pan bardzo spostrzegawczy - odpowiedziałem nieco zgryźliwie, gdyż mężczyzna najwidoczniej przywiązał całkiem sporą uwagę do wyglądu Eri.
- Tego wymaga mój zawód - wzruszył ramionami, zaciągając kolejny szew. Miałem nadzieję, że już ostatni.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Czekałam cierpliwe, kiedy medyk badał mi wzrok. Jego dotyk powodował niezbyt przyjemne odczucia. A po podaniu mi kropli liczyłam, że będę lepiej widzieć. Wcisnął mi do ręki buteleczkę, w której były te krople. Jeszcze nie znałam ich ceny. Znając koszt i to, że na pewno był najlepszym medykiem w okolicy tani to on nie będzie. Wzdrygnęłam się, czując dłoń medyka na swoim ramieniu. Reakcja Casa nie uszła mej uwadze. Czy robił mi coś jeszcze mniej niestosownego? I wykorzystywał to tylko dlatego, że nie widzę? Po czym gdy skończył ze mną zajął się Casem.
- Pracujemy razem, więc nasze obrażenia są w dużej mierze bardzo podobne. Jednak ja nie jestem aż taką ryzykantką jak ten oto idiota- podsumowałam go w bardzo dobitny sposób. Jednak słowo idiota wypadło w moich ustach, nieco cieplej niż miałam taki zamiar. Szatyn kiwnął głową, oceniając ranę mego towarzysza. Podczas gdy szatyn zajął się szyciem rany na tyle na ile było to możliwe.
- Skończone, proszę uważać na tę rękę żadnych gwałtownych ruchów, bo szwy się otworzą. Zajrzę jutro wieczorem, by ocenić ranę i czy wzrok się u pani poprawił- mówiąc to, ciągle czułam, jak się na mnie patrzył.
- Dziękujemy za pomoc. Ile się należy za to wszystko?- spytałam, chcąc, by zostawił nas już samych. Odruchowo, sięgając do swej torby, po pieniądze.
- 250, ale może opuszczę trochę z ceny jeśli…znajdzie pani dla mnie trochę czasu- odparł medyk, wyraźnie czegoś ode mnie chcąc. Czy o tym mówił Cas?
- Zależy, co ma pan przez to na myśli. Zwykle jestem, bardzo zajęta mam niewiele czasu na co innego poza pracą- spytałam go wyczekująco. Po czym podałam Casowi sakiewkę z pieniędzmi.
- Zapłać, tyle ile zażądał, niestety nie widzę jeszcze na tyle, by odliczyć ile trzeba- przypomniałam mu o tym.
- Mam na myśli wspólny spacer lub napicie się czegoś mocniejszego. Oczywiście jak pani wydobrzeje- wyjaśnił dokładniej, o co mu chodziło. Nie przejmując się obecnością bruneta w pomieszczeniu. Był aż tak pewny siebie?
- Pozwoli pan, że przemyślę tę propozycję? Zwykle nie zgadzam się na coś takiego od razu- nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Dlaczego nie spławiłam go od razu?
- Dobrze więc poczekam do jutra. Na pewno pani wzrok wróci do normy. To tylko drobna infekcja, czasem się zdarza- oznajmił medyk. Chcąc mnie podnieść na duchu, trochę mu się to udało. Tylko że coś było nie tak, stanowczo nie tak.
- Pracujemy razem, więc nasze obrażenia są w dużej mierze bardzo podobne. Jednak ja nie jestem aż taką ryzykantką jak ten oto idiota- podsumowałam go w bardzo dobitny sposób. Jednak słowo idiota wypadło w moich ustach, nieco cieplej niż miałam taki zamiar. Szatyn kiwnął głową, oceniając ranę mego towarzysza. Podczas gdy szatyn zajął się szyciem rany na tyle na ile było to możliwe.
- Skończone, proszę uważać na tę rękę żadnych gwałtownych ruchów, bo szwy się otworzą. Zajrzę jutro wieczorem, by ocenić ranę i czy wzrok się u pani poprawił- mówiąc to, ciągle czułam, jak się na mnie patrzył.
- Dziękujemy za pomoc. Ile się należy za to wszystko?- spytałam, chcąc, by zostawił nas już samych. Odruchowo, sięgając do swej torby, po pieniądze.
- 250, ale może opuszczę trochę z ceny jeśli…znajdzie pani dla mnie trochę czasu- odparł medyk, wyraźnie czegoś ode mnie chcąc. Czy o tym mówił Cas?
- Zależy, co ma pan przez to na myśli. Zwykle jestem, bardzo zajęta mam niewiele czasu na co innego poza pracą- spytałam go wyczekująco. Po czym podałam Casowi sakiewkę z pieniędzmi.
- Zapłać, tyle ile zażądał, niestety nie widzę jeszcze na tyle, by odliczyć ile trzeba- przypomniałam mu o tym.
- Mam na myśli wspólny spacer lub napicie się czegoś mocniejszego. Oczywiście jak pani wydobrzeje- wyjaśnił dokładniej, o co mu chodziło. Nie przejmując się obecnością bruneta w pomieszczeniu. Był aż tak pewny siebie?
- Pozwoli pan, że przemyślę tę propozycję? Zwykle nie zgadzam się na coś takiego od razu- nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Dlaczego nie spławiłam go od razu?
- Dobrze więc poczekam do jutra. Na pewno pani wzrok wróci do normy. To tylko drobna infekcja, czasem się zdarza- oznajmił medyk. Chcąc mnie podnieść na duchu, trochę mu się to udało. Tylko że coś było nie tak, stanowczo nie tak.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zacisnąłem usta, przysłuchując się wymianie zdań pomiędzy tą dwójką. Dziwnie się czułem, gdy mężczyzna tak jawnie, bezczelnie i na moich oczach flirtował z Eri, a ona nie próbowała się go pozbyć? Czy tak właśnie to odczuwała, gdy ja interesowałem się innymi kobietami w jej towarzystwie? Cóż, mogłem teraz zrozumieć skąd więc wzięły się te wyrzuty oraz przytyki w moją stronę niemal za każdym razem, a czasem nawet i długo potem. Postanowiłem zatem, że zacznę robić to o wiele bardziej dyskretnie, a także nie będę przyjaciółce niczego wypominać.
Posłusznie zacząłem wyliczać odpowiednią kwotę z naszej sakiewki, zaciskając mocniej usta i zęby, by nie rzucić jakiegoś zgryźliwego bądź złośliwego komentarza. Oczywiście, że bym mógł. I zrobiłbym to, gdyby Eri tego potrzebowała, ale najwyraźniej w tej chwili nie chciała mojej pomocy w przepędzeniu adoratora. Czyżby przemyślała sobie moje wcześniejsze słowa? Nie sądziłem, że aż tak szybko wprowadzi je w czyn.
- Widzę, że ma pan maść przeciwbólową, proszę jej zatem używać. Tylko nie w nadmiarze - odezwał się, słysząc po raz kolejny moje niedwuznaczne kaszlnięcie, gdy jego dłoń ponownie znalazła się za blisko Eri.
- Dziękujemy bardzo. Do zobaczenia zatem jutro - wręczyłem mu pieniądze, żegnając się z mężczyzną.
- Widzisz, Eri, mówiłem ci, że podobasz się mężczyznom. Masz właśnie okazję spędzić całkiem miły wieczór z jednym z nich. Na spacerze bądź przy szklance czegoś mocniejszego - wzruszyłem ramionami, przywołując jego słowa. Przecież po pierwsze, to spotkanie nie musiało skończyć się w czyimś łóżku, a po drugie nie musiało kończyć się tylko na jednym.
- Tylko nie daj się nabrać na ściemy o miłości od pierwszego wejrzenia. Jeśli ktoś mówi coś takiego na pierwszej randce, to chodzi mu tylko o twoje ciało. Albo pieniądze - uśmiechnąłem się w stronę przyjaciółki, po czym usiadłem przy stole, by zjeść swoją część śniadania. Może po posiłku poczuję się lepiej, gdyż badanie wcale nie przyniosło mi ulgi.
- Poza tym to bardzo miłe, gdy tak czule mówisz o mnie w obecności obcych ludzi - zaśmiałem się krótko, mając na myśli tamtego "idiotę". Doskonale potrafiłem odróżnić "idiotę" od "idioty". Euricia zupełnie zmieniała ton głosu, gdy się troszczyła. Miała dość szorstkie podejście i niezbyt często pokazywała po sobie emocje. Może przed innymi w ten sposób potrafiła ukryć prawdę, ale ja znałem ją zbyt dobrze, aby była w stanie mnie okłamać.
Posłusznie zacząłem wyliczać odpowiednią kwotę z naszej sakiewki, zaciskając mocniej usta i zęby, by nie rzucić jakiegoś zgryźliwego bądź złośliwego komentarza. Oczywiście, że bym mógł. I zrobiłbym to, gdyby Eri tego potrzebowała, ale najwyraźniej w tej chwili nie chciała mojej pomocy w przepędzeniu adoratora. Czyżby przemyślała sobie moje wcześniejsze słowa? Nie sądziłem, że aż tak szybko wprowadzi je w czyn.
- Widzę, że ma pan maść przeciwbólową, proszę jej zatem używać. Tylko nie w nadmiarze - odezwał się, słysząc po raz kolejny moje niedwuznaczne kaszlnięcie, gdy jego dłoń ponownie znalazła się za blisko Eri.
- Dziękujemy bardzo. Do zobaczenia zatem jutro - wręczyłem mu pieniądze, żegnając się z mężczyzną.
- Widzisz, Eri, mówiłem ci, że podobasz się mężczyznom. Masz właśnie okazję spędzić całkiem miły wieczór z jednym z nich. Na spacerze bądź przy szklance czegoś mocniejszego - wzruszyłem ramionami, przywołując jego słowa. Przecież po pierwsze, to spotkanie nie musiało skończyć się w czyimś łóżku, a po drugie nie musiało kończyć się tylko na jednym.
- Tylko nie daj się nabrać na ściemy o miłości od pierwszego wejrzenia. Jeśli ktoś mówi coś takiego na pierwszej randce, to chodzi mu tylko o twoje ciało. Albo pieniądze - uśmiechnąłem się w stronę przyjaciółki, po czym usiadłem przy stole, by zjeść swoją część śniadania. Może po posiłku poczuję się lepiej, gdyż badanie wcale nie przyniosło mi ulgi.
- Poza tym to bardzo miłe, gdy tak czule mówisz o mnie w obecności obcych ludzi - zaśmiałem się krótko, mając na myśli tamtego "idiotę". Doskonale potrafiłem odróżnić "idiotę" od "idioty". Euricia zupełnie zmieniała ton głosu, gdy się troszczyła. Miała dość szorstkie podejście i niezbyt często pokazywała po sobie emocje. Może przed innymi w ten sposób potrafiła ukryć prawdę, ale ja znałem ją zbyt dobrze, aby była w stanie mnie okłamać.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Ten medyk jak na mój gust wyglądał na takiego, który łatwo się nie podda. Jak już coś sobie postanowi, to nie ma możliwości, by zmienił zdanie. Z jednej strony mi się to podobało, a z drugiej potrafiło dość mocno przytłoczyć. Nie rozumiałam siebie, dlaczego od razu mu nie odmówiłam, ścierając jego marzenia w proch? Zwykle się przed tym nie powstrzymywałam. Może chciałam znaleźć sobie jakieś inne towarzystwo? Nie byłam pewna czy dobrze odczytywałam niektóre z zachowań Casa, ale najwyraźniej chciał się pozbyć medyka tak szybko jak tylko mógł. Czyżby nie podobało mu się to, jak mężczyzna się w stosunku do mnie zachowywał? Kiedy wyszedł od razu, mój partner zaczął przypominać mi to, o czym wcześniej rozmawialiśmy. O tym nazbyt dużym zainteresowaniu nami przez płeć przeciwną. Naprawdę nie mógł mi tego odpuścić? Wywróciłam oczami na jego słowa, miał może w tym trochę racji, ale czy nie zauważył, że teraz mamy inne zmartwienia niż życie towarzyskie?
- A nie uważasz, że był trochę nachalny w stosunku do mnie? I nazbyt wiele sobie pozwalał, wykorzystując to, że nie widzę?- spytałam się go niezbyt z tego zadowolona. Co jak co wolałam mieć kontrolę nad tym co się wokół mnie dzieje. A z ograniczoną widocznością musiałam liczyć na czujność Casa.
- Szczerze? Wolałabym się z tobą napić tego drinka niż wychodzić z kimś, kogo nawet nie widziałam dobrze na oczy. Aż tak łatwo chcesz mnie oddać w ręce komuś, kogo nie znasz?- zwróciłam mu na to uwagę. Wiedziałam, że sam tak nie raz ryzykował, spotykając się z dopiero co poznanymi kobietami. Jednak ja nie byłam nim, więc nie byłam pewna czy czasem nie dam jutro kosza memu adoratorowi.
- Za kogo mnie masz? Za kogoś, kto jest w stanie, zrzucić ubrania jak tylko usłyszy kilka komplementów? Co jak co, ale nie ze mną te numery Cas- dodałam, by miał pewność, że nie zamierzam tak łatwo nikomu ulegać. Kończyłam jeść swoją kromkę chleba, popijając herbatą. Zarumieniłam się mimowolnie na jego uwagę i to jak się zaśmiał.
- Ach… Ucisz się, następnym razem nie będę tak miła- pogroziłam mu palcem z tym niezbyt groźnym wyrazem twarzy. Dlatego nie mógł wziąć mych gróźb na poważnie. Co on ze mną robił? Nie umiałam tego wyjaśnić.
- A co do mojego ciała, nie jest ono aż tak interesujące, by ktoś musiał je oglądać. Nadal twierdzę, że to faceci są bardziej ślepi niż ja w tej chwili
Na tym skończyłam swoją wypowiedź, zajmując się ostatnią dla mnie kromką chleba. Dotknęłam dłonią oczu, trochę piekły przez te krople.
- A nie uważasz, że był trochę nachalny w stosunku do mnie? I nazbyt wiele sobie pozwalał, wykorzystując to, że nie widzę?- spytałam się go niezbyt z tego zadowolona. Co jak co wolałam mieć kontrolę nad tym co się wokół mnie dzieje. A z ograniczoną widocznością musiałam liczyć na czujność Casa.
- Szczerze? Wolałabym się z tobą napić tego drinka niż wychodzić z kimś, kogo nawet nie widziałam dobrze na oczy. Aż tak łatwo chcesz mnie oddać w ręce komuś, kogo nie znasz?- zwróciłam mu na to uwagę. Wiedziałam, że sam tak nie raz ryzykował, spotykając się z dopiero co poznanymi kobietami. Jednak ja nie byłam nim, więc nie byłam pewna czy czasem nie dam jutro kosza memu adoratorowi.
- Za kogo mnie masz? Za kogoś, kto jest w stanie, zrzucić ubrania jak tylko usłyszy kilka komplementów? Co jak co, ale nie ze mną te numery Cas- dodałam, by miał pewność, że nie zamierzam tak łatwo nikomu ulegać. Kończyłam jeść swoją kromkę chleba, popijając herbatą. Zarumieniłam się mimowolnie na jego uwagę i to jak się zaśmiał.
- Ach… Ucisz się, następnym razem nie będę tak miła- pogroziłam mu palcem z tym niezbyt groźnym wyrazem twarzy. Dlatego nie mógł wziąć mych gróźb na poważnie. Co on ze mną robił? Nie umiałam tego wyjaśnić.
- A co do mojego ciała, nie jest ono aż tak interesujące, by ktoś musiał je oglądać. Nadal twierdzę, że to faceci są bardziej ślepi niż ja w tej chwili
Na tym skończyłam swoją wypowiedź, zajmując się ostatnią dla mnie kromką chleba. Dotknęłam dłonią oczu, trochę piekły przez te krople.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Oczywiście, że był nachalny, ale to ty musisz postawić jasne granice - odpowiedziałem. Może to jego głupia odwaga i charyzma sprawiły, że Eri nie potrafiła mu odmówić od razu, jednocześnie pozostając częściowo przy swoich przekonaniach i nie potrafiąc mu odmówić. I to chyba był największy problem kobiety. Oprócz mnie zdawała się nikogo do siebie nie dopuszczać, ani choćby myśli, że mogłaby się komuś tak po prostu podobać.
- Nie uważam, że jesteś łatwa. Dobrze, że dokonujesz takiej selekcji swoich przyszłych partnerów, ale zdecydowanie powinnaś bardziej uwierzyć w samą siebie - nie rozumiałem, skąd się wzięło u niej takie podejście. Po jej ostatnich słowach przeniosłem na nią swoje spojrzenie, przez dłuższą chwilę tylko się w nią wpatrując. Nie, nie byłem ślepy, tak samo jak inni mężczyźni, którym się podobała. Żałowałem, że dopiero teraz zwróciłem większą uwagę na kompleksy Eri w tej strefie. Może dlatego do tej pory nie była w stanie z nikim nawiązać dłuższej i bliższej relacji.
- Mimo wszystko będę zaszczycony, jeśli to ze mną postanowisz wybrać się na obiecaną randkę - wyznałem pół żartem. Niezależnie co postanowi Eri, nie zamierzałem tego krytykować bądź próbować zmienić jej zdanie.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, kiedy zaczęła pocierać dłońmi oczy. Trochę się zaczerwieniły przez to, jakby miała się zaraz rozpłakać. Otarłem też delikatnie samotną łzę z jej policzka. Najwyraźniej krople nie czyniły cudów i mogły nie być najlepszym rozwiązaniem. - Może chodźmy jeszcze odpocząć. Jest bardzo wcześnie, a my nie mamy za bardzo planów na dzień. Lepiej dobrze się wyspać - zaproponowałem, dokańczając swoje śniadanie.
- Nie uważam, że jesteś łatwa. Dobrze, że dokonujesz takiej selekcji swoich przyszłych partnerów, ale zdecydowanie powinnaś bardziej uwierzyć w samą siebie - nie rozumiałem, skąd się wzięło u niej takie podejście. Po jej ostatnich słowach przeniosłem na nią swoje spojrzenie, przez dłuższą chwilę tylko się w nią wpatrując. Nie, nie byłem ślepy, tak samo jak inni mężczyźni, którym się podobała. Żałowałem, że dopiero teraz zwróciłem większą uwagę na kompleksy Eri w tej strefie. Może dlatego do tej pory nie była w stanie z nikim nawiązać dłuższej i bliższej relacji.
- Mimo wszystko będę zaszczycony, jeśli to ze mną postanowisz wybrać się na obiecaną randkę - wyznałem pół żartem. Niezależnie co postanowi Eri, nie zamierzałem tego krytykować bądź próbować zmienić jej zdanie.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, kiedy zaczęła pocierać dłońmi oczy. Trochę się zaczerwieniły przez to, jakby miała się zaraz rozpłakać. Otarłem też delikatnie samotną łzę z jej policzka. Najwyraźniej krople nie czyniły cudów i mogły nie być najlepszym rozwiązaniem. - Może chodźmy jeszcze odpocząć. Jest bardzo wcześnie, a my nie mamy za bardzo planów na dzień. Lepiej dobrze się wyspać - zaproponowałem, dokańczając swoje śniadanie.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Przeczesałam włosy palcami, uważnie obserwując swojego rozmówce. Na tyle uważnie na ile pozwalał mi mój obecny stan zdrowia. A ten pozostawiał sporo do życzenia. Byłam uziemiona w pokoju wraz z Casem, dopóki nam się nie polepszy.
- Ciężko mi było teraz stawiać granice, skoro nadal widzę praktycznie tyle, co nic. Jednak ty zachowałeś czujność. Wyczuwałam, że nawet tobie się to nie podobało. A może się mylę?- spytałam Casa, by się upewnić ,czy miałam rację. Nie wiem, dlaczego w ogóle o to zapytałam. Może sama chciałam poznać jego odczucia związane z tym medykiem? Na chwilę obecną jak dla mnie był nachalnym podrywaczem, który zawsze osiąga dany cel. Tylko że w moim przypadku chyba spotka go rozczarowanie. Różniłam się od większości kobiet.
- Selekcji? Ja po prostu wiem, że związek z kimś, kto nie ma silnej odporności mentalnej, lub psychicznej nie ma szans. Mam wrażenie, że to, co przydaje mi się w pracy moja zdolność komplikuje sprawy te cóż bardziej prywatne. Ten medyk nie wygląda na takiego, który by to ogarnął- wzruszyłam ramionami. Nie wiem, czy właściwie to ujęłam, ale inaczej chyba na ten moment nie mogłam.
Cas zaskoczył mnie kolejnymi słowami, ale też sprawił ze miałam ochotę się lekko roześmiać. Dlatego cichy chichot wypełnił pomieszczenie. Ten jak coś powie to umie rozjaśnić ponury dzień. Choć teraz taki on zdecydowanie nie był.
- Tylko że w naszym wypadku to by była randka z demonami. Inaczej nie umiem nas sobie wyobrazić na zwykłej randce. No, chyba że tym demonem będziesz ty. To zmienia postać rzeczy- zażartowałam, chcąc, pociągnąć ten temat. Jednak szczypanie oczu mi to uniemożliwiło. Tak jak i reakcja Casa na to co się działo. To był tylko zwykły gest jak starcie łzy z policzka, a ja już nie mogłam oderwać od niego wzroku. Ech jak zwykle brunet przesadnie się martwił. Chciałam go nawet za to skarcić, że nie jestem przecież dzieckiem.
- To nic takiego, jak powiedział medyk zwykła infekcja. Choć nie wiem, czy można w to wierzyć- mruknęłam.
Kiedy wspomniał o spaniu zerknęłam na jego zszywaną rękę. Oby szwy nie puściły, choć wyglądały na mocne. Na tym się chyba znał, więc powinnam być spokojna.
– Niestety spanie razem teraz nie wchodzi w grę. Musisz uważać na rękę. A szkoda, bo aż przypomniały mi się nastoletnie czasy gdy mieliśmy tylko jedno łóżko. Dobrze, że żadnej ze swoich partnerek o tym nie wspominałeś, bo już w ogóle byłyby zazdrosne i to bardziej niż zwykle- podsumowałam. Choć czasem nadal nam się to zdarzało, to wtedy było to praktycznie większość czasu.
- Te oczy mnie wykończą, albo raczej ten brak prawidłowego widzenia. Aż mam ochotę ciągle je trzeć- powstrzymałam się jednak od tego. Rozwiązałam włosy, pozwalając im opaść bardziej swobodnie na ramiona.
- Ciężko mi było teraz stawiać granice, skoro nadal widzę praktycznie tyle, co nic. Jednak ty zachowałeś czujność. Wyczuwałam, że nawet tobie się to nie podobało. A może się mylę?- spytałam Casa, by się upewnić ,czy miałam rację. Nie wiem, dlaczego w ogóle o to zapytałam. Może sama chciałam poznać jego odczucia związane z tym medykiem? Na chwilę obecną jak dla mnie był nachalnym podrywaczem, który zawsze osiąga dany cel. Tylko że w moim przypadku chyba spotka go rozczarowanie. Różniłam się od większości kobiet.
- Selekcji? Ja po prostu wiem, że związek z kimś, kto nie ma silnej odporności mentalnej, lub psychicznej nie ma szans. Mam wrażenie, że to, co przydaje mi się w pracy moja zdolność komplikuje sprawy te cóż bardziej prywatne. Ten medyk nie wygląda na takiego, który by to ogarnął- wzruszyłam ramionami. Nie wiem, czy właściwie to ujęłam, ale inaczej chyba na ten moment nie mogłam.
Cas zaskoczył mnie kolejnymi słowami, ale też sprawił ze miałam ochotę się lekko roześmiać. Dlatego cichy chichot wypełnił pomieszczenie. Ten jak coś powie to umie rozjaśnić ponury dzień. Choć teraz taki on zdecydowanie nie był.
- Tylko że w naszym wypadku to by była randka z demonami. Inaczej nie umiem nas sobie wyobrazić na zwykłej randce. No, chyba że tym demonem będziesz ty. To zmienia postać rzeczy- zażartowałam, chcąc, pociągnąć ten temat. Jednak szczypanie oczu mi to uniemożliwiło. Tak jak i reakcja Casa na to co się działo. To był tylko zwykły gest jak starcie łzy z policzka, a ja już nie mogłam oderwać od niego wzroku. Ech jak zwykle brunet przesadnie się martwił. Chciałam go nawet za to skarcić, że nie jestem przecież dzieckiem.
- To nic takiego, jak powiedział medyk zwykła infekcja. Choć nie wiem, czy można w to wierzyć- mruknęłam.
Kiedy wspomniał o spaniu zerknęłam na jego zszywaną rękę. Oby szwy nie puściły, choć wyglądały na mocne. Na tym się chyba znał, więc powinnam być spokojna.
– Niestety spanie razem teraz nie wchodzi w grę. Musisz uważać na rękę. A szkoda, bo aż przypomniały mi się nastoletnie czasy gdy mieliśmy tylko jedno łóżko. Dobrze, że żadnej ze swoich partnerek o tym nie wspominałeś, bo już w ogóle byłyby zazdrosne i to bardziej niż zwykle- podsumowałam. Choć czasem nadal nam się to zdarzało, to wtedy było to praktycznie większość czasu.
- Te oczy mnie wykończą, albo raczej ten brak prawidłowego widzenia. Aż mam ochotę ciągle je trzeć- powstrzymałam się jednak od tego. Rozwiązałam włosy, pozwalając im opaść bardziej swobodnie na ramiona.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Musiałem się zgodzić z Eri co do medyka. Mężczyzna nie wydawał się być mentalnie odpowiednio silny, by zderzyć się z rzeczywistością z jaką mierzyła się Euricia na co dzień. Oczywiście istniał cień szansy, że oboje mogliśmy się mylić, ale jakoś niespecjalnie wierzyłem w taką opcję.
- Oh, Eri - zaśmiałem się, niemal zadławiając przy okazji herbatą. - Jeśli chcesz demona na randce, mogę nim dla ciebie zostać - dodałem, próbując jakoś się uspokoić. Nie sądziłem, aby kobieta odebrała moje słowa w dwuznaczny sposób. Raczej to ja miewałem te brzydsze myśli. Lubiłem sobie czasem pożartować z Eri lecz w taki sposób miewałem niezwykle rzadko okazję, dlatego nie mogłem odpuścić.
- Gdybym chwalił się na lewo i prawo, że zdarza nam się spać razem, każda by raczej uznała mnie za dziwaka albo kobieciarza. Lub przynajmniej za krzywoprzysięzce względem swojej partnerki . A jak już o tym mowa, to jeśli chcesz się wykręcić od randki z doktorkiem, mogę ci w tym pomóc. W końcu z tego co słyszałem, przedstawiłaś mnie jako swojego partnera, nie wyjaśniając nic więcej - zaproponowałem. Żadne z nas również nie powiedziało nic więcej w tym temacie. Musiał z góry założyć, że chodziło o bycie partnerami w pracy. Tylko że też nie zdziwił go nasz wspólny pokój, a także niewielkie zainteresowanie ubiorem. Gdybyśmy byli normalnymi współpracownikami, Eri raczej nie chodziłaby przy mnie w koszuli nocnej, a ja bez żadnej koszuli. Zdecydowana większość osób, z którymi spotykaliśmy się po raz pierwszy uważała nas przynajmniej za parę. Zdarzało się, że dla świętego spokoju nie wyprowadzaliśmy nikogo z błędu, szczególnie gdy byliśmy w podróży i potrzebowaliśmy zachować dla siebie szczegóły.
- Poczekaj chwilę, mam pomysł - z tymi słowami odprowadziłem Eri do jej łóżka. - Połóż się na plecach - poszedłem w tym czasie do łazienki, gdzie zostawiłem czysty ręcznik. Mieliśmy również miskę z chłodną wodą, za pomocą której zrobiłem zimny okład. Ułożyłem wilgotny materiał na oczach kobiety. Czasem zwykła woda czyniła większe cuda niż ziołowe mieszanki.
- Oh, Eri - zaśmiałem się, niemal zadławiając przy okazji herbatą. - Jeśli chcesz demona na randce, mogę nim dla ciebie zostać - dodałem, próbując jakoś się uspokoić. Nie sądziłem, aby kobieta odebrała moje słowa w dwuznaczny sposób. Raczej to ja miewałem te brzydsze myśli. Lubiłem sobie czasem pożartować z Eri lecz w taki sposób miewałem niezwykle rzadko okazję, dlatego nie mogłem odpuścić.
- Gdybym chwalił się na lewo i prawo, że zdarza nam się spać razem, każda by raczej uznała mnie za dziwaka albo kobieciarza. Lub przynajmniej za krzywoprzysięzce względem swojej partnerki . A jak już o tym mowa, to jeśli chcesz się wykręcić od randki z doktorkiem, mogę ci w tym pomóc. W końcu z tego co słyszałem, przedstawiłaś mnie jako swojego partnera, nie wyjaśniając nic więcej - zaproponowałem. Żadne z nas również nie powiedziało nic więcej w tym temacie. Musiał z góry założyć, że chodziło o bycie partnerami w pracy. Tylko że też nie zdziwił go nasz wspólny pokój, a także niewielkie zainteresowanie ubiorem. Gdybyśmy byli normalnymi współpracownikami, Eri raczej nie chodziłaby przy mnie w koszuli nocnej, a ja bez żadnej koszuli. Zdecydowana większość osób, z którymi spotykaliśmy się po raz pierwszy uważała nas przynajmniej za parę. Zdarzało się, że dla świętego spokoju nie wyprowadzaliśmy nikogo z błędu, szczególnie gdy byliśmy w podróży i potrzebowaliśmy zachować dla siebie szczegóły.
- Poczekaj chwilę, mam pomysł - z tymi słowami odprowadziłem Eri do jej łóżka. - Połóż się na plecach - poszedłem w tym czasie do łazienki, gdzie zostawiłem czysty ręcznik. Mieliśmy również miskę z chłodną wodą, za pomocą której zrobiłem zimny okład. Ułożyłem wilgotny materiał na oczach kobiety. Czasem zwykła woda czyniła większe cuda niż ziołowe mieszanki.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Dopiero po chwili dotarł do mnie sens i dwuznaczność wypowiedzianych przeze mnie słów. Czy ja naprawdę tak powiedziałam? Aż musiałam to odtworzyć w swojej głowie. Tak, dokładnie tak to zabrzmiało. Co nie zmieniało faktu, że pojęcie zwykłej randki między nami po prostu no…nie istniało. Bo co tu kryć żadne z nas nie wpisywało się w ramy normalnych ludzi. Śmiech Casa był tym, co zawsze sprawiało, że mój humor nawet najgorszy lekko się poprawiał.
– Kusisz, aż za bardzo bym chciała to sprawdzić. A może robisz to celowo, bym chciała się przekonać, jaki wtedy naprawdę jesteś?- spytałam go zadziornie. Prowokowanie siebie nawzajem w taki sposób raczej się nie zdarzało. Albo inaczej nie zdarzało się to w tak jawny sposób, że rezultat mógł być naprawdę różny. Nasze żarty były jedną z kilku form rozrywki gdy mieliśmy nadmiar wolnego czasu. Teraz mieliśmy go przez tak zwaną siłę wyższą.
- Aż tak widać, że nie jestem przekonana do spędzenia z nim czasu? Muszę przyznać, że już został skreślony, gdy nadmiernie mnie dotykał. Wiem, że mnie badał, ale no… niektóre gesty mógł sobie darować- przyznałam, by miał jasność sytuacji, jak się wtedy czułam. Jeszcze by tego brakowało, by wsadził mi łapy za koszulę. Raczej by się do tego nie posunął, ale nie widziałam, co się działo czyż nie?
- W sumie to…specjalnie tak cię przedstawiłam. By lekarz sam się domyślił, co nas może łączyć. Jak widać, nie załapał aluzji. Może wtedy też nie próbowałby dalej tego podrywu- dodałam po dłuższej chwili. W sumie propozycja Caspera byłaby mi na rękę tylko czy to był dobry pomysł? Nie umiałam mu odmówić, a to już świadczyło, że było ze mną, coś nie tak. Z moich myśli wyrwał mnie głos bruneta, podniosłam na niego wzrok, nadal mało co widziałam. Podszedł, do mnie wstałam i złapałam go za rękę, pomógł mi dojść do łóżka. Położyłam się na plecach, jak mi polecił po chwili, wrócił z miską z wodą nim, zapytałam, co chce zrobić, poczułam chłodny zimny materiał na oczach.
- Oby to w czymś pomogło. Nie chcę być dla ciebie ciężarem. To naprawdę jest potwornie irytujące. Gdy nie można nic wokół siebie zrobić- wyszeptałam, odruchowo zaciskając dłoń w pięść. Poczułam się bardzo senna, jakbym w ogóle nie przespała tej nocy, a było inaczej. Nawet kąpiel mnie nie rozbudziła.
- Cas te artefakty, one nie mogą tu zostać. Zajmijmy się nimi, jak tylko poczuję się lepiej. Nie chcę, by ich możliwa aura dała nam znowu o sobie znać. I prześpij się, sen pomoże w regeneracji ran.
Zasnęłam, czując, jak oczy nadal dają mi o sobie znać. Okład pomagał na tyle, bym mogła to na tę chwilę zignorować.
– Kusisz, aż za bardzo bym chciała to sprawdzić. A może robisz to celowo, bym chciała się przekonać, jaki wtedy naprawdę jesteś?- spytałam go zadziornie. Prowokowanie siebie nawzajem w taki sposób raczej się nie zdarzało. Albo inaczej nie zdarzało się to w tak jawny sposób, że rezultat mógł być naprawdę różny. Nasze żarty były jedną z kilku form rozrywki gdy mieliśmy nadmiar wolnego czasu. Teraz mieliśmy go przez tak zwaną siłę wyższą.
- Aż tak widać, że nie jestem przekonana do spędzenia z nim czasu? Muszę przyznać, że już został skreślony, gdy nadmiernie mnie dotykał. Wiem, że mnie badał, ale no… niektóre gesty mógł sobie darować- przyznałam, by miał jasność sytuacji, jak się wtedy czułam. Jeszcze by tego brakowało, by wsadził mi łapy za koszulę. Raczej by się do tego nie posunął, ale nie widziałam, co się działo czyż nie?
- W sumie to…specjalnie tak cię przedstawiłam. By lekarz sam się domyślił, co nas może łączyć. Jak widać, nie załapał aluzji. Może wtedy też nie próbowałby dalej tego podrywu- dodałam po dłuższej chwili. W sumie propozycja Caspera byłaby mi na rękę tylko czy to był dobry pomysł? Nie umiałam mu odmówić, a to już świadczyło, że było ze mną, coś nie tak. Z moich myśli wyrwał mnie głos bruneta, podniosłam na niego wzrok, nadal mało co widziałam. Podszedł, do mnie wstałam i złapałam go za rękę, pomógł mi dojść do łóżka. Położyłam się na plecach, jak mi polecił po chwili, wrócił z miską z wodą nim, zapytałam, co chce zrobić, poczułam chłodny zimny materiał na oczach.
- Oby to w czymś pomogło. Nie chcę być dla ciebie ciężarem. To naprawdę jest potwornie irytujące. Gdy nie można nic wokół siebie zrobić- wyszeptałam, odruchowo zaciskając dłoń w pięść. Poczułam się bardzo senna, jakbym w ogóle nie przespała tej nocy, a było inaczej. Nawet kąpiel mnie nie rozbudziła.
- Cas te artefakty, one nie mogą tu zostać. Zajmijmy się nimi, jak tylko poczuję się lepiej. Nie chcę, by ich możliwa aura dała nam znowu o sobie znać. I prześpij się, sen pomoże w regeneracji ran.
Zasnęłam, czując, jak oczy nadal dają mi o sobie znać. Okład pomagał na tyle, bym mogła to na tę chwilę zignorować.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pokręciłem głową, słysząc wytłumaczenia Eri. Nie umiałem się przy tym nie uśmiechnąć widząc, jaka potrafiła być przebiegła. A co jeśli częściej tak robiła, tylko o tym nie wiedziałem? Doprawdy, kto tu mógłby przed kim zgrywać demona? Zabawnym było, iż Eri wciąż potrafiła mnie nieźle zaskoczyć. Poznawanie jej w tych sferach mogło być dość intrygujące, nawet jeżeli miało się zakończyć tylko na kilku drobnych przytykach i złośliwościach. Zrozumiałem też, że bez sensu byłoby próbować zachęcać ją do spotykania się z innymi, skoro zawsze mogła przedstawić mnie jako swojego partnera.
- Już nie marudź tyle. Każde z nas ma czasem gorsze dni - wywróciłem oczami, gdy kolejny raz wspomniała, że miałaby być ciężarem. W obecnej sytuacji żadne z nas nie nadawało się do pracy.
- Oczyścimy je w drodze powrotnej - uspokoiłem przyjaciółkę. Zdarzało się, że raz oczyszczone ze złej aury ponownie jej nabierały podczas pracy, dlatego niektóre przedmioty wymagały częstszego oczyszczania. Skoro według Eri źle to na nią wpływało, nie mogłem tego zignorować i trzeba było zabrać się za to jak najszybciej.
Chwilę później Euricia już spała. Świadczyło to tylko o tym, jak bardzo była zmęczona. Patrząc jak śpi, miałem nieodpartą chęć położyć się obok i usnąć razem z nią. Jednak tak jak mówiła wcześniej, lepiej było uważać. I nie ubrudzić jej ponownie. Poza tym pewnie będzie do tego jeszcze jakaś okazja. Zanim wróciłem do swojego łóżka wymieniłem okład na jej oczach.
Okryłem się dodatkowym kocem, jednak bardzo szybko zrobiło mi się gorąco i niewygodnie. Podczas gdy Eri spała twardym snem, ja się męczyłem, budziłem na różne odgłosy, bolała mnie ręka i ciągle chciało mi się pić, jakbym przesadził z alkoholem. Nawet wstałem, aby zaciągnąć zasłony przed słońcem. Z trudem zignorowałem krzątaninę na dole. Pewnie karczmarz rozpoczął nowy dzień od pory obiadowej. Kiedy w końcu normalnie zasnąłem, miałem wrażenie, jakby trwało to zaledwie kilka minut.
- Eri, wypadałoby odwiedzić tamtą rodzinę, co była opętana - ziewnąłem, bardziej zmęczony niż przed położeniem się spać. Doczłapałem się do okna, odsunąłem zasłony. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi. - Wstawaj, Eri. Trzeba ich sprawdzić. Kilka znaków ochronnych namalować, teraz są wciąż bardzo wrażliwi. Mamy też jeszcze trochę tego obsydianu, nie? Trzeba im przekazać parę kawałków. No i jak tam twoje oczy? - spytałem na końcu, przenosząc spojrzenie na kobietę.
- Już nie marudź tyle. Każde z nas ma czasem gorsze dni - wywróciłem oczami, gdy kolejny raz wspomniała, że miałaby być ciężarem. W obecnej sytuacji żadne z nas nie nadawało się do pracy.
- Oczyścimy je w drodze powrotnej - uspokoiłem przyjaciółkę. Zdarzało się, że raz oczyszczone ze złej aury ponownie jej nabierały podczas pracy, dlatego niektóre przedmioty wymagały częstszego oczyszczania. Skoro według Eri źle to na nią wpływało, nie mogłem tego zignorować i trzeba było zabrać się za to jak najszybciej.
Chwilę później Euricia już spała. Świadczyło to tylko o tym, jak bardzo była zmęczona. Patrząc jak śpi, miałem nieodpartą chęć położyć się obok i usnąć razem z nią. Jednak tak jak mówiła wcześniej, lepiej było uważać. I nie ubrudzić jej ponownie. Poza tym pewnie będzie do tego jeszcze jakaś okazja. Zanim wróciłem do swojego łóżka wymieniłem okład na jej oczach.
Okryłem się dodatkowym kocem, jednak bardzo szybko zrobiło mi się gorąco i niewygodnie. Podczas gdy Eri spała twardym snem, ja się męczyłem, budziłem na różne odgłosy, bolała mnie ręka i ciągle chciało mi się pić, jakbym przesadził z alkoholem. Nawet wstałem, aby zaciągnąć zasłony przed słońcem. Z trudem zignorowałem krzątaninę na dole. Pewnie karczmarz rozpoczął nowy dzień od pory obiadowej. Kiedy w końcu normalnie zasnąłem, miałem wrażenie, jakby trwało to zaledwie kilka minut.
- Eri, wypadałoby odwiedzić tamtą rodzinę, co była opętana - ziewnąłem, bardziej zmęczony niż przed położeniem się spać. Doczłapałem się do okna, odsunąłem zasłony. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi. - Wstawaj, Eri. Trzeba ich sprawdzić. Kilka znaków ochronnych namalować, teraz są wciąż bardzo wrażliwi. Mamy też jeszcze trochę tego obsydianu, nie? Trzeba im przekazać parę kawałków. No i jak tam twoje oczy? - spytałem na końcu, przenosząc spojrzenie na kobietę.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Spałam w najlepsze, nie wiem, ile to trwało, ale pobudka nie była zbyt przyjemna. Więc postanowiłam się z nim podroczyć. Bo w sumie czemu nie.
- A gdzie słodkie słówko na pobudkę?- mruknęłam nieco rozczarowana, że go nie uświadczyłam. Cas jak zwykle potrafił zepsuć taki moment. Spytał co z moimi oczami, sięgnęłam po okład. Kiedy on mi go zmienił? I zamrugałam oczami, w końcu było znacznie lepiej, ale nadal nie na tyle bym była w pełni zadowolona.
- Znacznie lepiej już tak nie pieką i teraz tylko kontury są bardzo zamazane. Reszta wydaje się być lepiej widoczna- oznajmiłam i by to pokazać, przeszłam się po pokoju, tylko od czasu do czasu mrużąc oczy dla lepszej widoczności. Pora się ubrać, bo koszula nocna nie jest odpowiednia na tego rodzaju wyprawę. Tamta rodzina mieszkała trochę drogi stąd.
- Sprawdź moją torbę, tę lewą kieszeń tam powinien być woreczek z obsydianem. Niestety nie wiem, czy większości nie użyliśmy w rytuale- mówiąc to, sięgnęłam po bluzkę oraz resztę stroju, który miałam założyć.
Po czym udałam się do łazienki, zajęło mi to trochę więcej czasu, ale już miałam większą zgrabność w tym co robiłam. Włosy zostawiłam lekko splątane i tak się ciągle kręciły mimo mej jak zawsze na to irytacji.
- Co ty na to bym wyprostowała kiedyś te włosy? Wiem, że takie mi pasują, ale układanie ich to masakra, nawet dla mnie- złapałam za jeden z kosmyków gdy wróciłam do pokoju. Zdanie Caspera w sumie miało pewnego rodzaju znaczenie. Choć i tak to ja podejmę ostateczną decyzję.
- Co do oczyszczania artefaktów przyda nam się kreda i fluoryt jednak. Trzeba na niego złożyć zamówienie u naszego dostawcy. Aż dziw jak szybko te kamienie się zużywają. Patrząc, na to ile mamy zleceń, powinniśmy mieć u niego dożywotnią zniżkę- stwierdziłam to co w sumie kiedyś powiedział mój partner.
- Jest coś, co mnie niepokoi. Ale nie umiem określić co to takiego. Wracając do tamtej rodziny, znaki powinny pomóc. Albo przynajmniej zniechęcą byty do powrotu. Wskazałam Casowi łazienkę by poszedł się ubrać. Sama za to wyglądałam przez okno, nasłuchując gwaru z dołu. Jak widać, życie toczyło się dalej. Co mnie cieszyło. Nie było żadnych oznak tego co tak niedawno się rozegrało.
- To co? Gotowy?- spytałam, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Nie ma na co czekać. Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej
- A gdzie słodkie słówko na pobudkę?- mruknęłam nieco rozczarowana, że go nie uświadczyłam. Cas jak zwykle potrafił zepsuć taki moment. Spytał co z moimi oczami, sięgnęłam po okład. Kiedy on mi go zmienił? I zamrugałam oczami, w końcu było znacznie lepiej, ale nadal nie na tyle bym była w pełni zadowolona.
- Znacznie lepiej już tak nie pieką i teraz tylko kontury są bardzo zamazane. Reszta wydaje się być lepiej widoczna- oznajmiłam i by to pokazać, przeszłam się po pokoju, tylko od czasu do czasu mrużąc oczy dla lepszej widoczności. Pora się ubrać, bo koszula nocna nie jest odpowiednia na tego rodzaju wyprawę. Tamta rodzina mieszkała trochę drogi stąd.
- Sprawdź moją torbę, tę lewą kieszeń tam powinien być woreczek z obsydianem. Niestety nie wiem, czy większości nie użyliśmy w rytuale- mówiąc to, sięgnęłam po bluzkę oraz resztę stroju, który miałam założyć.
Po czym udałam się do łazienki, zajęło mi to trochę więcej czasu, ale już miałam większą zgrabność w tym co robiłam. Włosy zostawiłam lekko splątane i tak się ciągle kręciły mimo mej jak zawsze na to irytacji.
- Co ty na to bym wyprostowała kiedyś te włosy? Wiem, że takie mi pasują, ale układanie ich to masakra, nawet dla mnie- złapałam za jeden z kosmyków gdy wróciłam do pokoju. Zdanie Caspera w sumie miało pewnego rodzaju znaczenie. Choć i tak to ja podejmę ostateczną decyzję.
- Co do oczyszczania artefaktów przyda nam się kreda i fluoryt jednak. Trzeba na niego złożyć zamówienie u naszego dostawcy. Aż dziw jak szybko te kamienie się zużywają. Patrząc, na to ile mamy zleceń, powinniśmy mieć u niego dożywotnią zniżkę- stwierdziłam to co w sumie kiedyś powiedział mój partner.
- Jest coś, co mnie niepokoi. Ale nie umiem określić co to takiego. Wracając do tamtej rodziny, znaki powinny pomóc. Albo przynajmniej zniechęcą byty do powrotu. Wskazałam Casowi łazienkę by poszedł się ubrać. Sama za to wyglądałam przez okno, nasłuchując gwaru z dołu. Jak widać, życie toczyło się dalej. Co mnie cieszyło. Nie było żadnych oznak tego co tak niedawno się rozegrało.
- To co? Gotowy?- spytałam, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Nie ma na co czekać. Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słodkie słówko? Zapamiętałem sobie, by przy następnej pobudce coś wymyślić, wedle jej dzisiejszego życzenia. Obecnie nic ciekawego nie przychodziło mi do głowy, dlatego darowałem sobie odpowiedź.
Za to dobrze było usłyszeć, że Eri czuła się już lepiej i jej wzrok się polepszył. Nawet nie obijała się już o meble, co było dobrym znakiem. Miałem nadzieję, że do jutra całkiem wydobrzeje i będziemy mogli zająć się tą sprawą do końca, znaleźć przyczynę przez którą cała rodzina została opętana.
Po wyjściu kobiety do łazienki, przeszukałem torbę, faktycznie znajdując zaledwie parę sztuk wspomnianego kruszcu. Zdecydowanie pierwsze co zrobimy po powrocie do domu, to złożymy całkiem spore zamówienie. Lepiej mieć za dużo niż za mało, a nigdy nie wiedzieliśmy, kiedy będziemy potrzebować większej ilości.
Skorzystałem z okazji, gdy nie było Eri, aby samemu się przebrać w coś czystego. Przez myśl przeszło mi, by opłacić kogoś, kto zrobi nam pranie. Nazbierało się tego przez ostatnie kilka dni. Po wyjściu Eri zdecydowałem się umyć twarz chłodną wodą, co trochę pomogło mi w rozbudzeniu.
- Przeszukamy ich dom, może znajdziemy tam źródło twojego niepokoju - uznałem, zabierając torbę. Wolałem mieć więcej rzeczy przy sobie niż jakby miało mi czegoś zabraknąć w pracy. Po wyjściu z pokoju zamknąłem go na klucz, chowając następnie do kieszeni.
- A co do twoich włosów, to rób z nimi co chcesz, jeśli w ten sposób miałoby być ci wygodniej - zacząłem, gdy wychodziliśmy z karczmy. - Zawsze też możesz je ściąć - zaproponowałem. Wyciągnąłem też dłoń, by owinąć sobie wokół palca jeden z jej jasnych kosmyków. Ciężko było mi sobie wyobrazić Eri w krótkich włosach. Zawsze przecież miała je takie długie, dlaczego nagle teraz zachciała zmiany, nawet tak niewielkiej?
- Ale wiesz, miej w pamięci, że twój demon preferuje je w obecnej postaci - zaśmiałem się, pociągając nieco za trzymany kosmyk.
Za to dobrze było usłyszeć, że Eri czuła się już lepiej i jej wzrok się polepszył. Nawet nie obijała się już o meble, co było dobrym znakiem. Miałem nadzieję, że do jutra całkiem wydobrzeje i będziemy mogli zająć się tą sprawą do końca, znaleźć przyczynę przez którą cała rodzina została opętana.
Po wyjściu kobiety do łazienki, przeszukałem torbę, faktycznie znajdując zaledwie parę sztuk wspomnianego kruszcu. Zdecydowanie pierwsze co zrobimy po powrocie do domu, to złożymy całkiem spore zamówienie. Lepiej mieć za dużo niż za mało, a nigdy nie wiedzieliśmy, kiedy będziemy potrzebować większej ilości.
Skorzystałem z okazji, gdy nie było Eri, aby samemu się przebrać w coś czystego. Przez myśl przeszło mi, by opłacić kogoś, kto zrobi nam pranie. Nazbierało się tego przez ostatnie kilka dni. Po wyjściu Eri zdecydowałem się umyć twarz chłodną wodą, co trochę pomogło mi w rozbudzeniu.
- Przeszukamy ich dom, może znajdziemy tam źródło twojego niepokoju - uznałem, zabierając torbę. Wolałem mieć więcej rzeczy przy sobie niż jakby miało mi czegoś zabraknąć w pracy. Po wyjściu z pokoju zamknąłem go na klucz, chowając następnie do kieszeni.
- A co do twoich włosów, to rób z nimi co chcesz, jeśli w ten sposób miałoby być ci wygodniej - zacząłem, gdy wychodziliśmy z karczmy. - Zawsze też możesz je ściąć - zaproponowałem. Wyciągnąłem też dłoń, by owinąć sobie wokół palca jeden z jej jasnych kosmyków. Ciężko było mi sobie wyobrazić Eri w krótkich włosach. Zawsze przecież miała je takie długie, dlaczego nagle teraz zachciała zmiany, nawet tak niewielkiej?
- Ale wiesz, miej w pamięci, że twój demon preferuje je w obecnej postaci - zaśmiałem się, pociągając nieco za trzymany kosmyk.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie no ścinać nie miałam ich zamiaru jedynie może lekko podciąć by już się tak nie kręciły jak szalone. Podobno to pomagało, ale ile w tym było prawdy? Tego nawet ja nie wiedziałam. Ale co mi szkodzi spróbować. Niby Casper sam mi zasugerował, że mogę je ściąć, jednak po chwili sam przyznał, że lubi je takie, jakimi są. I czy on użył wyrażenia” twój demon?” No nie powiem, nie spodziewałam się, że będzie używał teraz tego określenia na swoją osobę.
- Coś czuję, że polubiłeś to określenie na swoją osobę. Póki co jak już mówiłam, chętnie poznam cię od tej skrywanej strony. Bo na pewno jakąś masz- oznajmiłam, zadziornie pokazując przy tym lekko język brunetowi.
Czy w tej chwili zachowywałam się dziecinnie? Może i tak, ale kto mi tego zabroni? Poważni mogliśmy, być w pracy poza nią mogliśmy lekko wyluzować. Sama wzięłam swoją torebkę, bo nie lubiłam jej zostawiać. Praktycznie bez niej się nigdzie nie ruszałam. Mężczyzna lekko pociągnął za trzymany przez niego kosmyk. Który okręcił się sam wokół jego palca. Zmora kręconych włosów.
- Nawet moje włosy zdają się podzielać twój punkt widzenia. One nigdy nie układają się tak, jak ja tego chcę- oswobodziłam włosy, kręcąc lekko głową.
Wyszliśmy z karczmy, kierując się w stronę tamtego domu. Po naszym rytuale zostały tylko resztki energii, która nadal jawnie chroniła to miejsce.
- Inkantacje zdały egzamin. Wyczerpały nas, ale nadal czuję ich ochronę. Powinno to wystarczyć na parę tygodni. To już coś, wątpię by tamte, byty tu wróciły- oceniłam skalę tego, co się działo tutaj nie tak dawno temu. Szliśmy w stronę tamtego domu. Przed domostwem dzieci bawiły się i śmiały, udało nam się je uratować. Na nasz widok zamarły, ale nie bały się, raczej nie wiedziały, jak się zachować.
- To nie ten rodzaj niepokoju czuję Cas. To coś innego, nie wydobywa się to z ich otoczenia. Wręcz przeciwnie tutaj jest to słabsze- wyszeptałam. Po czym uśmiechnęłam się lekko do dzieci. Na co jeden z chłopców zawstydził się widocznie.
- Cześć przyszliśmy sprawdzić, czy wszystko w porządku. Gdzie wasi rodzice?- spytałam, chcąc się upewnić czy i u nich nie ma dalej śladów opętania.
- W domu. Cassie zawołaj ich- zwrócił się do siostry, a ta wbiegła do środka. Czekając na nich, rozejrzałam się uważnie.
- Wypada najpierw spytać ich o zgodę, nim zaczniemy działać czyż nie? Powinni zrozumieć, że to dla ich bezpieczeństwa- dodałam. Czułam lekkie ukucie zazdrości, że są wszyscy razem, ja takiego dzieciństwa niestety nie miałam.
- Coś czuję, że polubiłeś to określenie na swoją osobę. Póki co jak już mówiłam, chętnie poznam cię od tej skrywanej strony. Bo na pewno jakąś masz- oznajmiłam, zadziornie pokazując przy tym lekko język brunetowi.
Czy w tej chwili zachowywałam się dziecinnie? Może i tak, ale kto mi tego zabroni? Poważni mogliśmy, być w pracy poza nią mogliśmy lekko wyluzować. Sama wzięłam swoją torebkę, bo nie lubiłam jej zostawiać. Praktycznie bez niej się nigdzie nie ruszałam. Mężczyzna lekko pociągnął za trzymany przez niego kosmyk. Który okręcił się sam wokół jego palca. Zmora kręconych włosów.
- Nawet moje włosy zdają się podzielać twój punkt widzenia. One nigdy nie układają się tak, jak ja tego chcę- oswobodziłam włosy, kręcąc lekko głową.
Wyszliśmy z karczmy, kierując się w stronę tamtego domu. Po naszym rytuale zostały tylko resztki energii, która nadal jawnie chroniła to miejsce.
- Inkantacje zdały egzamin. Wyczerpały nas, ale nadal czuję ich ochronę. Powinno to wystarczyć na parę tygodni. To już coś, wątpię by tamte, byty tu wróciły- oceniłam skalę tego, co się działo tutaj nie tak dawno temu. Szliśmy w stronę tamtego domu. Przed domostwem dzieci bawiły się i śmiały, udało nam się je uratować. Na nasz widok zamarły, ale nie bały się, raczej nie wiedziały, jak się zachować.
- To nie ten rodzaj niepokoju czuję Cas. To coś innego, nie wydobywa się to z ich otoczenia. Wręcz przeciwnie tutaj jest to słabsze- wyszeptałam. Po czym uśmiechnęłam się lekko do dzieci. Na co jeden z chłopców zawstydził się widocznie.
- Cześć przyszliśmy sprawdzić, czy wszystko w porządku. Gdzie wasi rodzice?- spytałam, chcąc się upewnić czy i u nich nie ma dalej śladów opętania.
- W domu. Cassie zawołaj ich- zwrócił się do siostry, a ta wbiegła do środka. Czekając na nich, rozejrzałam się uważnie.
- Wypada najpierw spytać ich o zgodę, nim zaczniemy działać czyż nie? Powinni zrozumieć, że to dla ich bezpieczeństwa- dodałam. Czułam lekkie ukucie zazdrości, że są wszyscy razem, ja takiego dzieciństwa niestety nie miałam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Poznać mnie od tej skrywanej strony? Byłem pewien, że Euricia tak tylko żartowała i faktycznie nie miała czegoś takiego w planach. W końcu tylko tak się droczyłem, nie myślałem, by na poważnie wdrożyć jakieś działania i zacząć opowiadać jej o tym, czym do tej pory żadne z nas się nie dzieliło.
Podczas drogi - tak jak słusznie zauważyła Eri - mogliśmy wyczuć energię, jaka została po wczorajszym dniu. Zwykły człowiek mógł tego nie czuć lecz każdy z choć podstawową wiedzą, mógł zrozumieć co tu się wydarzyło.
- Myślę, że jeśli nikt nie będzie się bawić w przywoływanie demonów, powinien zapanować tu spokój - przyznałem rację przyjaciółce. Czułem, że wciąż coś jest nie tak lecz to Eri potrafiła dokładniej określić skąd się to brało. Skoro stwierdziła, że to coś pochodzi z dalszego otoczenia, bardziej przydatne będą nam informacje, jakie mogliśmy uzyskać od rodziny.
- Wypadałoby, ale nie jest to konieczne - uniosłem brwi, spoglądając przez chwilę na Eri. W końcu to nasza praca i to, co robiliśmy, było dla bezpieczeństwa nie tylko tej rodziny, ale i wszystkich mieszkańców tej wioski. Mieliśmy prawo zażądać tego. Jeśli z jakiegoś powodu nam by się nie udało, podejrzewałem, że pozostali wieśniacy zlinczowaliby rodzinę i zmusili do otwarcia swych drzwi przed nami. To się zdarzało. Nikt nie chciał mieć w swym sąsiedztwie demona. Tak samo nikt by nie chciał powrotu tej zarazy, podejrzewałem więc, że wszyscy będą bardziej zwracać teraz uwagę na podejrzane przedmioty i osoby.
Na szczęście dziewczynka bardzo szybko wróciła ze swoimi rodzicami, nie musieliśmy długo czekać. Pierwszy wyszedł ojciec. Miałem wrażenie, że nogi lekko się pod nim ugięły, gdy nas zobaczył, a już z pewnością pobladł jeszcze bardziej niż był do tej pory. Zaraz za nim wyjrzała jego żona, bardziej śmiało i nie wyglądała na przerażoną.
- Dzień dobry. W czym możemy pomóc? - obdarzyła nas ciepłym uśmiechem.
- Witam. Przyszliśmy sprawdzić jak się czujecie. Chcieliśmy również porozmawiać i sprawdzić wasz dom, czy przypadkiem nie ma w środku nic, co mogłoby wam ponownie zagrażać. Możemy wejść? - zapytałem. Eri robiła to zbyt życzliwie, jakby to ktoś robił nam przysługę, a nie my komuś, dlatego jeśli ktoś miał być bardziej stanowczy, zazwyczaj byłem to ja.
- Oczywiście. Zapraszam. Przesuń się, kochanie - powiedziała do męża, popychając go delikatnie w stronę domu.
- Tak, tak, przepraszam. Proszę, wejdźcie - odchrząknął, po czym oboje weszli do domu, a my za nimi.
- Proszę wybaczyć ten mały bałagan, ale nie zdążyliśmy jeszcze wszystkiego posprzątać. Sąsiedzi trochę nam pomagali, jednak teraz na wieczór każdy już rozszedł się do swojego domu - zaczęła kobieta, wprowadzając nas do dużego pokoju. Już na pierwszy rzut oka widać było, że przebywały tu demony. Najpierw w oczy rzuciły mi się bruzdy na ścianach po pazurach, a także ciemniejsze plamy na podłodze, zapewne po krwi, które ktoś próbował już doszorować. Na środku pokoju stał spory stół nakryty czystym obrusem, a dookoła stało kilka krzeseł. Pod ścianą był kredens z talerzami i kubkami i właściwie były to jedyne meble.
- Musieliśmy niestety wyrzucić kanapę, bo już do niczego się nie nadawała. Ocalał też tylko ten jeden obraz - kobieta mówiąc to wskazała na spory obraz w drewnianej ramie. Przedstawiał jakieś swojskie widoki, zapewne strumień płynący nieopodal i okoliczne pola.
- Mamo, gotowe - z otwartych drzwi zapewne od kuchni, wyłoniła się najstarsza z córek. Trochę nieśmiało się przywitała z nami, po czym szybko wróciła.
- Może zjecie z nami kolację? Zaraz będzie na stole. W formie podziękowania, jesteście też w końcu naszymi gośćmi - gospodyni zadecydowała chyba już za nas, gdyż zaczęła rozstawiać na stole więcej talerzy.
- To może za ten czas rozejrzymy się trochę, jeśli nie macie nic przeciwko - powiedziałem, zerkając na Eri. Właściwie nie miałem nic przeciwko kolacji. Mogliśmy dzięki temu poobserwować domowników i porozmawiać, sprawdzić ich reakcje na niektóre sytuacje.
- Zaczniemy od mojego pokoju? - ożywił się chłopiec, znajdując się zaraz obok mnie. Jego duże, niebieskie oczy patrzyły na mnie jakoś tak… aż zrobiło mi się miłej.
- Jasne, moż…
- To niesprawiedliwe! Ja też chcę zacząć od mojego! - jego starsza siostra złapała się pod boki, trochę zła na brata. Po chwili jednak chyba wpadła na jakiś pomysł, gdyż podeszła do Eri, uczepiając się jej ręki.
- Może pani ze mną pójdzie? Anna pomaga mamie, ale ja pokażę nasz pokój, pani sprawdzi! - mi osobiście pasował nawet taki układ. Mogliśmy zrobić swoje szybciej, dlatego kiwnąłem głową w stronę Eri, zgadzając się na takie rozwiązanie.
Podczas drogi - tak jak słusznie zauważyła Eri - mogliśmy wyczuć energię, jaka została po wczorajszym dniu. Zwykły człowiek mógł tego nie czuć lecz każdy z choć podstawową wiedzą, mógł zrozumieć co tu się wydarzyło.
- Myślę, że jeśli nikt nie będzie się bawić w przywoływanie demonów, powinien zapanować tu spokój - przyznałem rację przyjaciółce. Czułem, że wciąż coś jest nie tak lecz to Eri potrafiła dokładniej określić skąd się to brało. Skoro stwierdziła, że to coś pochodzi z dalszego otoczenia, bardziej przydatne będą nam informacje, jakie mogliśmy uzyskać od rodziny.
- Wypadałoby, ale nie jest to konieczne - uniosłem brwi, spoglądając przez chwilę na Eri. W końcu to nasza praca i to, co robiliśmy, było dla bezpieczeństwa nie tylko tej rodziny, ale i wszystkich mieszkańców tej wioski. Mieliśmy prawo zażądać tego. Jeśli z jakiegoś powodu nam by się nie udało, podejrzewałem, że pozostali wieśniacy zlinczowaliby rodzinę i zmusili do otwarcia swych drzwi przed nami. To się zdarzało. Nikt nie chciał mieć w swym sąsiedztwie demona. Tak samo nikt by nie chciał powrotu tej zarazy, podejrzewałem więc, że wszyscy będą bardziej zwracać teraz uwagę na podejrzane przedmioty i osoby.
Na szczęście dziewczynka bardzo szybko wróciła ze swoimi rodzicami, nie musieliśmy długo czekać. Pierwszy wyszedł ojciec. Miałem wrażenie, że nogi lekko się pod nim ugięły, gdy nas zobaczył, a już z pewnością pobladł jeszcze bardziej niż był do tej pory. Zaraz za nim wyjrzała jego żona, bardziej śmiało i nie wyglądała na przerażoną.
- Dzień dobry. W czym możemy pomóc? - obdarzyła nas ciepłym uśmiechem.
- Witam. Przyszliśmy sprawdzić jak się czujecie. Chcieliśmy również porozmawiać i sprawdzić wasz dom, czy przypadkiem nie ma w środku nic, co mogłoby wam ponownie zagrażać. Możemy wejść? - zapytałem. Eri robiła to zbyt życzliwie, jakby to ktoś robił nam przysługę, a nie my komuś, dlatego jeśli ktoś miał być bardziej stanowczy, zazwyczaj byłem to ja.
- Oczywiście. Zapraszam. Przesuń się, kochanie - powiedziała do męża, popychając go delikatnie w stronę domu.
- Tak, tak, przepraszam. Proszę, wejdźcie - odchrząknął, po czym oboje weszli do domu, a my za nimi.
- Proszę wybaczyć ten mały bałagan, ale nie zdążyliśmy jeszcze wszystkiego posprzątać. Sąsiedzi trochę nam pomagali, jednak teraz na wieczór każdy już rozszedł się do swojego domu - zaczęła kobieta, wprowadzając nas do dużego pokoju. Już na pierwszy rzut oka widać było, że przebywały tu demony. Najpierw w oczy rzuciły mi się bruzdy na ścianach po pazurach, a także ciemniejsze plamy na podłodze, zapewne po krwi, które ktoś próbował już doszorować. Na środku pokoju stał spory stół nakryty czystym obrusem, a dookoła stało kilka krzeseł. Pod ścianą był kredens z talerzami i kubkami i właściwie były to jedyne meble.
- Musieliśmy niestety wyrzucić kanapę, bo już do niczego się nie nadawała. Ocalał też tylko ten jeden obraz - kobieta mówiąc to wskazała na spory obraz w drewnianej ramie. Przedstawiał jakieś swojskie widoki, zapewne strumień płynący nieopodal i okoliczne pola.
- Mamo, gotowe - z otwartych drzwi zapewne od kuchni, wyłoniła się najstarsza z córek. Trochę nieśmiało się przywitała z nami, po czym szybko wróciła.
- Może zjecie z nami kolację? Zaraz będzie na stole. W formie podziękowania, jesteście też w końcu naszymi gośćmi - gospodyni zadecydowała chyba już za nas, gdyż zaczęła rozstawiać na stole więcej talerzy.
- To może za ten czas rozejrzymy się trochę, jeśli nie macie nic przeciwko - powiedziałem, zerkając na Eri. Właściwie nie miałem nic przeciwko kolacji. Mogliśmy dzięki temu poobserwować domowników i porozmawiać, sprawdzić ich reakcje na niektóre sytuacje.
- Zaczniemy od mojego pokoju? - ożywił się chłopiec, znajdując się zaraz obok mnie. Jego duże, niebieskie oczy patrzyły na mnie jakoś tak… aż zrobiło mi się miłej.
- Jasne, moż…
- To niesprawiedliwe! Ja też chcę zacząć od mojego! - jego starsza siostra złapała się pod boki, trochę zła na brata. Po chwili jednak chyba wpadła na jakiś pomysł, gdyż podeszła do Eri, uczepiając się jej ręki.
- Może pani ze mną pójdzie? Anna pomaga mamie, ale ja pokażę nasz pokój, pani sprawdzi! - mi osobiście pasował nawet taki układ. Mogliśmy zrobić swoje szybciej, dlatego kiwnąłem głową w stronę Eri, zgadzając się na takie rozwiązanie.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
W momencie, w którym zobaczyłam ich rodziców, wiedziałam, że demony odcisnęły na nich swoje piętno. Wypędzenie ich uratowało, ale te ślady zostają jeszcze przez jakiś czas. Nie byłam pewna czy Cas o tym wiedział, czy to już była cześć bardziej moich umiejętności. Ciężko to ocenić, bo nigdy nie sprawdzałam na ile Casper wyczuwa pewne oznaki zagrożenia. Czy był w stanie zareagować szybciej ode mnie? Póki co kiedyś się o tym przekonamy. Rodzina była dla nas bardzo uprzejma mimo początkowego zawahania się okazywali nam szacunek. Nie tak jak w niektórych miejscach budziliśmy strach i chcieli się nas jak najszybciej pozbyć. Zamarłam, widząc, w jakim stanie jest salon. Czyżby tutaj wszystko się zaczęło? Wszystko na to wskazywało. Nim Casa dopadł chłopiec, wskazałam na jeden z talerzy w kredensie, wyróżniał się, miał inny malunek. Zdecydowałam się mu przyjrzeć, jak skończymy z resztą domu. Poza tym od razu dopadły nas dzieciaki, byśmy sprawdzili ich pokoje.
- Dobrze prowadź więc do niego- zgodziłam się, obserwując dziewczynę. Ta nie przestała trzymać się mej ręki. Jakbym była członkiem ich rodziny.
- Widzimy się tutaj po sprawdzeniu reszty domu- oznajmiłam brunetowi, dając się prowadzić dziewczynie do pokoju. Na miejscu nie wyczułam nic mrocznego…oprócz. Podeszłam do lusterka stojącego na szafce, były na nim dziwne smugi. Momentalnie poczułam coś…nieprzyjemnego.
- Skąd masz to lusterko?- spytałam dziewczynę. Ta niemal od razu odpowiedziała.
- Tata mi kupił na wyprzedaży na rynku ponad dwa tygodnie temu. Coś z nim nie tak?- spytała cicho, chyba przeczuwając, że zapytałam o nie nie bez powodu.
- Trzeba będzie je oczyścić, najlepiej z dala od domu. Wróci do ciebie gdy tylko to zrobimy. Obiecuje- powiedziałam, uśmiechając się lekko do niej.
- No…dobrze, ale je odzyskam?- upewniała się. Na co kiwnęłam głową. Dalej nie wyczułam nic niepokojącego. Zabrałam je ze sobą, by się tym zająć. Następna była sypialnia rodziców. Tutaj nic nie wyczułam, wszystko wydawało się być w porządku. Ale już wyczułam dwie rzeczy, a to zły znak.
- Pokażesz mi sypialnie najmłodszego z dzieci?- spytałam siostrę rodzeństwa. Ta kiwnęła głową, prowadząc mnie do tego pokoju. Tutaj jednak postanowiłam poczekać na Caspera. Co jak co, ale zmieniłam zdanie. I wolałam, byśmy spotkali się właśnie tutaj. A co do kolacji byłam na nią chętna, przy okazji oczyścimy przedmioty, i im je zwrócimy bez tych mrocznych odcisków. Tylko że to nie był ten niepokój, który odczuwałam. Co to było do cholery? Czy znałam na to odpowiedź? Niestety nie, ciągle czułam się dziwnie zamotana, nie lubiłam się tak czuć. Nie gdy musiałam być skupiona na pracy.
- Dobrze prowadź więc do niego- zgodziłam się, obserwując dziewczynę. Ta nie przestała trzymać się mej ręki. Jakbym była członkiem ich rodziny.
- Widzimy się tutaj po sprawdzeniu reszty domu- oznajmiłam brunetowi, dając się prowadzić dziewczynie do pokoju. Na miejscu nie wyczułam nic mrocznego…oprócz. Podeszłam do lusterka stojącego na szafce, były na nim dziwne smugi. Momentalnie poczułam coś…nieprzyjemnego.
- Skąd masz to lusterko?- spytałam dziewczynę. Ta niemal od razu odpowiedziała.
- Tata mi kupił na wyprzedaży na rynku ponad dwa tygodnie temu. Coś z nim nie tak?- spytała cicho, chyba przeczuwając, że zapytałam o nie nie bez powodu.
- Trzeba będzie je oczyścić, najlepiej z dala od domu. Wróci do ciebie gdy tylko to zrobimy. Obiecuje- powiedziałam, uśmiechając się lekko do niej.
- No…dobrze, ale je odzyskam?- upewniała się. Na co kiwnęłam głową. Dalej nie wyczułam nic niepokojącego. Zabrałam je ze sobą, by się tym zająć. Następna była sypialnia rodziców. Tutaj nic nie wyczułam, wszystko wydawało się być w porządku. Ale już wyczułam dwie rzeczy, a to zły znak.
- Pokażesz mi sypialnie najmłodszego z dzieci?- spytałam siostrę rodzeństwa. Ta kiwnęła głową, prowadząc mnie do tego pokoju. Tutaj jednak postanowiłam poczekać na Caspera. Co jak co, ale zmieniłam zdanie. I wolałam, byśmy spotkali się właśnie tutaj. A co do kolacji byłam na nią chętna, przy okazji oczyścimy przedmioty, i im je zwrócimy bez tych mrocznych odcisków. Tylko że to nie był ten niepokój, który odczuwałam. Co to było do cholery? Czy znałam na to odpowiedź? Niestety nie, ciągle czułam się dziwnie zamotana, nie lubiłam się tak czuć. Nie gdy musiałam być skupiona na pracy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Do końca nie wiedziałem, co Eri miała na myśli, wskazując na kredens z naczyniami. Nie miałem też czasu, aby lepiej się mu przyjrzeć, gdyż chłopiec zaraz pociągnąć mnie za rękę w stronę swojego pokoju. Przeszliśmy schodami na mały korytarzyk na piętrze, który również nosił oznaki przebywania demonów w tym miejscu. Chłopiec wybrał jedne z trzech par drzwi, po czym moim oczom ukazał się mały pokoik. Łóżko, szafa, kufer i małe biureczko z krzesłem wciśnięte w kąt przy oknie, do tego dwie wiszące półki z różnymi przedmiotami tam umieszczonymi. Skromnie i czysto. Nie wyglądało, jakby coś tu przebywało.
- Chcesz zostać rycerzem? - spytałem, dostrzegając drewniany miecz ćwiczebny.
- Tak! A przynajmniej wcześniej chciałem nim być - chłopiec zawstydził się nieco, ale wziął do ręki przedmiot, aby pokazać mi go.
- Ah, tak, a co się zmieniło, że już nie chcesz nim być? - drążyłem temat, biorąc w dłoń "ostrze".
- Chcę być taki jak ty! - zabrał ode mnie zabawkę, po czym zaczął walczyć z niewidzialnym przeciwnikiem. - A masz, zły demonie! - zamachnął się, uderzając w poduszkę. Jego ruchy bardzo przypominały trochę mój styl walki, przez co się zaśmiałem rozbawiony taką imitacją.
- Naprawdę widziałeś jak to robiłem? Myślałem, że jesteś nieprzytomny.
- Nie byłem. Cassie i Anna też, ale za bardzo się baliśmy i udawaliśmy - chłopiec wyraźnie posmutniał przy tych słowach, po czym odłożył swoją broń i usiadł na łóżku. Zrobiłem to samo, próbując jakoś go pocieszyć.
- Strach to nic złego. Też bardzo się bałem, kiedy wypędzałem pierwszego demona. Wcale nie był taki silny, a mimo wszystko ręce mi przy tym drżały.
- Nie chciałeś uciec?
- Pewnie, że chciałem. Ale była ze mną Eri. Jeszcze bardziej się bałem, że demon mógłby ją skrzywdzić, dlatego nie mogłem uciec.
- Też ją widziałem! Wyglądała jak czarodziejka, która zaklęciami przegania demony. To twoja dziewczyna? - zapytał nagle, zmieniając temat. Trochę mnie tym zaskoczył i przez patrzyłem na niego.
- Nie. Przyjaciółka. A teraz wróćmy do pokoju. Powiedz, zanim zaczęły dziać się te złe rzeczy, spotkałeś kogoś dziwnego? Albo może masz jakiś nowy przedmiot? - chłopiec zamyślił się na chwilę. Nie widziałem nic podejrzanego w jego pokoju, ale nie znaczy to, że nic takiego tu nie było. - Jakieś ubranie, zabawkę? - pokręcił głową. - Mogę zajrzeć do szafy? - po otrzymaniu zgody otworzyłem drzwi, przeglądając ubrania. Na dnie znajdowało się również kilka zabawek lecz nic niebezpiecznego. Przejrzałem półki, biurko, wyjrzałem też za okno. Na końcu zajrzałem pod łóżko i do kufra.
- Co to jest? - uniosłem brwi, widząc w środku jakieś dziwne kolorowe kamienie, bransoletkę z suszonych owoców jarzębinowych, starą sfatygowaną lalkę i kilka innych drobiazgów.
- To moje skarby - chłopiec chciał jak najszybciej zamknąć wieko skrzyni lecz nim to zrobił, wyjąłem z niego niebieski kamień. - Znalazłem go nad rzeką trzy tygodnie temu, nigdy wcześniej takiego nie widziałem. Piękny, prawda?
- Tak. I niebezpieczny, będę musiał go zabrać na jakiś czas. Jeśli uda mi się go oczyścić, oddam ci z powrotem, dobrze? - widać był niezbyt szczęśliwy z obrotu spraw, ale ostatecznie się zgodził.
- Nie martw się. Nawet jeżeli nie będę mógł ci go oddać, to trzymaj coś w zamian - wyciągnąłem z torby kawałek czarnego obsydianu, największy jaki udało mi się znaleźć. - To jest obsydian. Ma specjalne właściwości, które odstraszają demony. No i jeszcze nie masz takiego w kolekcji - to trochę poprawiło mu humor. Chwilę później wyszliśmy z pokoju i natrafiliśmy na dziewczyny. Uniosłem brwi na widok trzymanego przez Eri lustra, ale szybko zrozumiałem, dlaczego je miała. W odpowiedzi na jej niewypowiedziane pytanie wyciągnąłem z kieszeni kamień, pokazując go przyjaciółce.
- Został jeszcze ten pokój - odezwała się dziewczynka, otwierając przed nami ostatnie drzwi.
- Chcesz zostać rycerzem? - spytałem, dostrzegając drewniany miecz ćwiczebny.
- Tak! A przynajmniej wcześniej chciałem nim być - chłopiec zawstydził się nieco, ale wziął do ręki przedmiot, aby pokazać mi go.
- Ah, tak, a co się zmieniło, że już nie chcesz nim być? - drążyłem temat, biorąc w dłoń "ostrze".
- Chcę być taki jak ty! - zabrał ode mnie zabawkę, po czym zaczął walczyć z niewidzialnym przeciwnikiem. - A masz, zły demonie! - zamachnął się, uderzając w poduszkę. Jego ruchy bardzo przypominały trochę mój styl walki, przez co się zaśmiałem rozbawiony taką imitacją.
- Naprawdę widziałeś jak to robiłem? Myślałem, że jesteś nieprzytomny.
- Nie byłem. Cassie i Anna też, ale za bardzo się baliśmy i udawaliśmy - chłopiec wyraźnie posmutniał przy tych słowach, po czym odłożył swoją broń i usiadł na łóżku. Zrobiłem to samo, próbując jakoś go pocieszyć.
- Strach to nic złego. Też bardzo się bałem, kiedy wypędzałem pierwszego demona. Wcale nie był taki silny, a mimo wszystko ręce mi przy tym drżały.
- Nie chciałeś uciec?
- Pewnie, że chciałem. Ale była ze mną Eri. Jeszcze bardziej się bałem, że demon mógłby ją skrzywdzić, dlatego nie mogłem uciec.
- Też ją widziałem! Wyglądała jak czarodziejka, która zaklęciami przegania demony. To twoja dziewczyna? - zapytał nagle, zmieniając temat. Trochę mnie tym zaskoczył i przez patrzyłem na niego.
- Nie. Przyjaciółka. A teraz wróćmy do pokoju. Powiedz, zanim zaczęły dziać się te złe rzeczy, spotkałeś kogoś dziwnego? Albo może masz jakiś nowy przedmiot? - chłopiec zamyślił się na chwilę. Nie widziałem nic podejrzanego w jego pokoju, ale nie znaczy to, że nic takiego tu nie było. - Jakieś ubranie, zabawkę? - pokręcił głową. - Mogę zajrzeć do szafy? - po otrzymaniu zgody otworzyłem drzwi, przeglądając ubrania. Na dnie znajdowało się również kilka zabawek lecz nic niebezpiecznego. Przejrzałem półki, biurko, wyjrzałem też za okno. Na końcu zajrzałem pod łóżko i do kufra.
- Co to jest? - uniosłem brwi, widząc w środku jakieś dziwne kolorowe kamienie, bransoletkę z suszonych owoców jarzębinowych, starą sfatygowaną lalkę i kilka innych drobiazgów.
- To moje skarby - chłopiec chciał jak najszybciej zamknąć wieko skrzyni lecz nim to zrobił, wyjąłem z niego niebieski kamień. - Znalazłem go nad rzeką trzy tygodnie temu, nigdy wcześniej takiego nie widziałem. Piękny, prawda?
- Tak. I niebezpieczny, będę musiał go zabrać na jakiś czas. Jeśli uda mi się go oczyścić, oddam ci z powrotem, dobrze? - widać był niezbyt szczęśliwy z obrotu spraw, ale ostatecznie się zgodził.
- Nie martw się. Nawet jeżeli nie będę mógł ci go oddać, to trzymaj coś w zamian - wyciągnąłem z torby kawałek czarnego obsydianu, największy jaki udało mi się znaleźć. - To jest obsydian. Ma specjalne właściwości, które odstraszają demony. No i jeszcze nie masz takiego w kolekcji - to trochę poprawiło mu humor. Chwilę później wyszliśmy z pokoju i natrafiliśmy na dziewczyny. Uniosłem brwi na widok trzymanego przez Eri lustra, ale szybko zrozumiałem, dlaczego je miała. W odpowiedzi na jej niewypowiedziane pytanie wyciągnąłem z kieszeni kamień, pokazując go przyjaciółce.
- Został jeszcze ten pokój - odezwała się dziewczynka, otwierając przed nami ostatnie drzwi.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Na widok Casa skinęłam głową jak i na kamyk, który mi pokazał. Nie trzeba studiować ksiąg o ich tematyce, by wiedzieć, że ten był bardzo niebezpieczny. Na razie już nie dwa a trzy przedmioty w tym domu były zainfekowane złą energią. Demony wybierały niewinne przedmioty, by te potem wpadły w ręce niewinnych ludzi. Pozwoliłam się poprowadzić dziewczynie do ostatniego pokoju, w którym znalazłam się wraz z Casem. Ściany były tu mocno podrapane, poza łóżeczkiem szafą i fotelem pod oknem nie było tu zbyt wielu przedmiotów. Zabawki spoczywały na regale przy drzwiach. Dzieci nas obserwowały jakby, spodziewały się, że będziemy czarować. Tylko że tu…nic nie było. Zatrzymałam się przy regale, wyjmując jedną z książek.
- To ulubiona bajka Anny. Cały czas chce, byśmy ją jej czytali- wyjaśniła Cassie. Uśmiechnęłam się pokazując bajkę Casperowi „Calineczka” znałam tę bajkę. Odłożyłam ją na półkę. Nie była opętana przez złe moce.
- Też znam tę bajkę. Nawet czasem czytałam ją tam, gdzie się wychowałam- potargałam włosy chłopcu, na co ten się zarumienił u ukrył za Casem. Mrugnęłam jednak do niego trochę tym rozbawiona.
- Nie wstydź się, jesteś dużym chłopcem. Jak tak będziesz się zachowywał, to nigdy nie zdobędziesz dziewczyny- zwróciłam mu na to uwagę. Na co jego siostra roześmiała się tylko. Miłe dzieciaki, szkoda, że tyle musiały doświadczyć.
- Kolacja na stole. Zapraszamy- w progu stanęła matka rodzeństwa, zapraszając nas do stołu. Czy mogliśmy odmówić? Otóż nie wypadało.
- Już idziemy i dziękujemy za zaproszenie- oznajmiłam kobiecie. Ta zagoniła dzieciaki do mycia rąk i by zajęły miejsce przy stole.
- Pamiętasz nasze posiłki w sierocińcu? Ciągle nas izolowano tak, że musieliśmy jeść tylko w swoim towarzystwie- westchnęłam na tamto wspomnienie. Nie było zbyt miłe, ale przynajmniej nie jedliśmy w samotności.
- Coś wyczułam w salonie. Miej się na baczności, nasza kolekcja znalezisk powiększy się o jeszcze jeden przedmiot. Jeśli przeczucie mnie nie myli
Po czym skierowałam się do wyjścia z pokoju dziecięcego.
- To ulubiona bajka Anny. Cały czas chce, byśmy ją jej czytali- wyjaśniła Cassie. Uśmiechnęłam się pokazując bajkę Casperowi „Calineczka” znałam tę bajkę. Odłożyłam ją na półkę. Nie była opętana przez złe moce.
- Też znam tę bajkę. Nawet czasem czytałam ją tam, gdzie się wychowałam- potargałam włosy chłopcu, na co ten się zarumienił u ukrył za Casem. Mrugnęłam jednak do niego trochę tym rozbawiona.
- Nie wstydź się, jesteś dużym chłopcem. Jak tak będziesz się zachowywał, to nigdy nie zdobędziesz dziewczyny- zwróciłam mu na to uwagę. Na co jego siostra roześmiała się tylko. Miłe dzieciaki, szkoda, że tyle musiały doświadczyć.
- Kolacja na stole. Zapraszamy- w progu stanęła matka rodzeństwa, zapraszając nas do stołu. Czy mogliśmy odmówić? Otóż nie wypadało.
- Już idziemy i dziękujemy za zaproszenie- oznajmiłam kobiecie. Ta zagoniła dzieciaki do mycia rąk i by zajęły miejsce przy stole.
- Pamiętasz nasze posiłki w sierocińcu? Ciągle nas izolowano tak, że musieliśmy jeść tylko w swoim towarzystwie- westchnęłam na tamto wspomnienie. Nie było zbyt miłe, ale przynajmniej nie jedliśmy w samotności.
- Coś wyczułam w salonie. Miej się na baczności, nasza kolekcja znalezisk powiększy się o jeszcze jeden przedmiot. Jeśli przeczucie mnie nie myli
Po czym skierowałam się do wyjścia z pokoju dziecięcego.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W ostatnim pokoju niczego nie znaleźliśmy. Nie żeby było tu specjalnie w czym szukać. Tak jak w poprzednich pokojach było tu bardzo skromnie i niewiele rzeczy do przeszukania. Niestety jak widać wygląd pomieszczenia bardzo ucierpiał i było mało prawdopodobne, że rodzice chcieliby zostawić tu najmłodsze dziecko.
Spoglądałem jak Euricia przegląda książeczkę razem z dziećmi. Dobrze pamiętałem, że jako dziecko była zafascynowana książkami i choć krzywo na nas spoglądano, to szybko nauczyła się czytać. Czasem robiła to po cichu siedząc gdzieś w kąciku, a czasem, gdy byliśmy sami, czytała na głos.
Chwilę później przerwała nam matka dzieci, zapraszając już na kolację. Dzieciaki szybko pobiegły, a my powoli ruszyliśmy za nimi.
- Oh, Eri, do tej pory jadamy głównie w swoim towarzystwie, nie musisz tak tego rozpamiętywać. Chyba nie jest ci ze mną tak źle - uśmiechnąłem się w jej stronę, lekko dźgając przyjaciółkę palcem w bok. - Zanim się zjawiłaś, ciągle jadałem sam. Więc może to zabrzmi bardzo egoistycznie z mojej strony, ale cieszę się, że tam trafiłaś. No i chyba spodobało ci się to bardziej niż chcesz się przyznać, skoro nadal ze mną wytrzymujesz - wyciągnąłem rękę, by objąć Eri ramieniem i krótko ją uściskać. Patrząc na to z perspektywy czasu, gdybyśmy się nie spotkali w tamtym sierocińcu, pewnie nasze losy potoczyłyby się zupełnie inaczej, zapewne dużo gorzej, nie mając wsparcia u nikogo, będąc zupełnie z niczym.
- Nie zapominaj, że mamy też kuchnię do sprawdzenia. Widziałem jeszcze jedne drzwi, zdaje się, że do jakiejś piwnicy. No i przybudówka na zewnątrz - wyliczyłem kolejne miejsca. Niby niepozorne, jednak wszędzie mogliśmy trafić na coś nadzwyczajnego.
W salonie wszyscy już siedzieli przy stole. Gospodyni wskazała nam dwa wolne krzesła, zapewne miejsca przyszykowane na szybko, gdyż nie spodziewali się dodatkowych gości na kolacji. Ktoś nalał już zupy do talerzy, oprócz tego na półmiskach znajdowały się warzywa, głównie marchewka i ziemniaki. Nie widziałem mięsa. Było go tylko parę kawałków w gęstej zupie, co znaczyło, że jednak nie należeli do zamożnych ludzi. A mimo to przyjęli nas przyjaźnie. Zanim jednak mogliśmy zacząć jeść, wszyscy złożyli ręce do modlitwy. Zaskoczyło mnie to. Z Eri nie należeliśmy do zbyt wierzących osób, nie modliliśmy się przed posiłkami. Ani przed snem, ani rankiem… w ogóle uczęszczaliśmy na nabożeństwo tylko wtedy, kiedy zaszła taka potrzeba lub mieliśmy w tym interes. Mimo wszystko zrobiliśmy to samo co oni, choć zamiast wypowiadać słowa razem z rodziną, wolałem słuchać. Na końcu kobieta podziękowała za dary i posiłek, zaś jej mąż za otrzymaną pomoc i zdrowie, jakie z nimi pozostało. Kiedy słowa ucichły, a nikt nadal nie jadł, uniosłem głowę, by napotkać wpatrzone w nas oczy rodziny.
- Proszę, możecie również podziękować Bogu, nie krępujcie się - uśmiechnęła się matka.
- Nie ma takiej potrzeby - wyrzuciłem z siebie od razu, bo za co niby mamy dziękować? Jednak szybko się zreflektowałem, gdy dostrzegłem szok malujący się na jej twarzy. - Dołączamy się do waszych podziękowań, a także uniżenie prosimy Pana, by otoczył opieką ten dom oraz jego mieszkańców - wiedziałem, że czasem sytuacja wymagała odpowiednich środków. A zbyt pobożni ludzie potrafili być gorsi niż ci, co wyparli się wiary. Moje słowa widocznie poprawiły nastrój. Dopiero wtedy można było przejść do jedzenia.
Spoglądałem jak Euricia przegląda książeczkę razem z dziećmi. Dobrze pamiętałem, że jako dziecko była zafascynowana książkami i choć krzywo na nas spoglądano, to szybko nauczyła się czytać. Czasem robiła to po cichu siedząc gdzieś w kąciku, a czasem, gdy byliśmy sami, czytała na głos.
Chwilę później przerwała nam matka dzieci, zapraszając już na kolację. Dzieciaki szybko pobiegły, a my powoli ruszyliśmy za nimi.
- Oh, Eri, do tej pory jadamy głównie w swoim towarzystwie, nie musisz tak tego rozpamiętywać. Chyba nie jest ci ze mną tak źle - uśmiechnąłem się w jej stronę, lekko dźgając przyjaciółkę palcem w bok. - Zanim się zjawiłaś, ciągle jadałem sam. Więc może to zabrzmi bardzo egoistycznie z mojej strony, ale cieszę się, że tam trafiłaś. No i chyba spodobało ci się to bardziej niż chcesz się przyznać, skoro nadal ze mną wytrzymujesz - wyciągnąłem rękę, by objąć Eri ramieniem i krótko ją uściskać. Patrząc na to z perspektywy czasu, gdybyśmy się nie spotkali w tamtym sierocińcu, pewnie nasze losy potoczyłyby się zupełnie inaczej, zapewne dużo gorzej, nie mając wsparcia u nikogo, będąc zupełnie z niczym.
- Nie zapominaj, że mamy też kuchnię do sprawdzenia. Widziałem jeszcze jedne drzwi, zdaje się, że do jakiejś piwnicy. No i przybudówka na zewnątrz - wyliczyłem kolejne miejsca. Niby niepozorne, jednak wszędzie mogliśmy trafić na coś nadzwyczajnego.
W salonie wszyscy już siedzieli przy stole. Gospodyni wskazała nam dwa wolne krzesła, zapewne miejsca przyszykowane na szybko, gdyż nie spodziewali się dodatkowych gości na kolacji. Ktoś nalał już zupy do talerzy, oprócz tego na półmiskach znajdowały się warzywa, głównie marchewka i ziemniaki. Nie widziałem mięsa. Było go tylko parę kawałków w gęstej zupie, co znaczyło, że jednak nie należeli do zamożnych ludzi. A mimo to przyjęli nas przyjaźnie. Zanim jednak mogliśmy zacząć jeść, wszyscy złożyli ręce do modlitwy. Zaskoczyło mnie to. Z Eri nie należeliśmy do zbyt wierzących osób, nie modliliśmy się przed posiłkami. Ani przed snem, ani rankiem… w ogóle uczęszczaliśmy na nabożeństwo tylko wtedy, kiedy zaszła taka potrzeba lub mieliśmy w tym interes. Mimo wszystko zrobiliśmy to samo co oni, choć zamiast wypowiadać słowa razem z rodziną, wolałem słuchać. Na końcu kobieta podziękowała za dary i posiłek, zaś jej mąż za otrzymaną pomoc i zdrowie, jakie z nimi pozostało. Kiedy słowa ucichły, a nikt nadal nie jadł, uniosłem głowę, by napotkać wpatrzone w nas oczy rodziny.
- Proszę, możecie również podziękować Bogu, nie krępujcie się - uśmiechnęła się matka.
- Nie ma takiej potrzeby - wyrzuciłem z siebie od razu, bo za co niby mamy dziękować? Jednak szybko się zreflektowałem, gdy dostrzegłem szok malujący się na jej twarzy. - Dołączamy się do waszych podziękowań, a także uniżenie prosimy Pana, by otoczył opieką ten dom oraz jego mieszkańców - wiedziałem, że czasem sytuacja wymagała odpowiednich środków. A zbyt pobożni ludzie potrafili być gorsi niż ci, co wyparli się wiary. Moje słowa widocznie poprawiły nastrój. Dopiero wtedy można było przejść do jedzenia.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Casper podał jeszcze kilka miejsc, które musieliśmy sprawdzić. Na ten moment nie było to możliwe, bo zaproszono nas już do stołu. Byłam zaskoczona modlitwą przy stole, my nigdy tego nie robiliśmy. Słowa Casa odnośnie tego szczegółu były jak dla mnie wystarczające. Więc uznałam, że nie muszę się teraz odzywać. Zajęliśmy się posiłkiem, był skromny, ale naprawdę smaczny.
- To jest naprawdę dobre. Dawno nie jadłam tak typowego domowego obiadu. Ciągle jesteśmy w podróży – przyznałam rodzinie. Bo co tu kryć, dawno nie było nas w naszym mieszkanku, bym mogła dla nas gotować. Może nie byłam w tym jakoś znakomita, ale ani razu się niczym nie zatruliśmy, a to już coś. Wymienialiśmy z Casem lekkie uśmiechy, na wspomnienie tej małej chwilki paręnaście minut temu. Znowu poczułam się jak nastolatka, którą dopiero co pozbawiono dachu nad głową. Wtedy Cas też mnie objął, by mnie uspokoić. O dziwo, szybko mu się to wtedy udało. Bo miałam już tylko jego.
- Zniszczenia pomagają nam ogarnąć dzieci i sąsiedzi, ale nadal jest sporo do zrobienia. Niestety w jednym pokoju jest prawie wszystko do wyrzucenia- przyznała kobieta, patrząc na najmłodsze dziecko. Czułam spore współczucie dla tej rodziny. Więc po chwili sięgnęłam do łańcuszka były na mi dwie przywieszki. Jedna ze srebra w kształcie płatka śniegu, druga natomiast gwiazdę. Odpięłam płatek śniegu i położyłam go na stole. Kobieta jak i reszta rodziny patrzyli na mnie zaskoczeni. Skoczyłam jeść zupę, by wyjaśnić, co robię.
- Proszę to spieniężyć i za to zrobić remont. Co prawda to tylko srebro więc nie jest dużo warte. Ale na parę rzeczy powinno wystarczyć- oznajmiłam. Matka długo się wahała czy to przyjąć. Dla niej to było bardzo drogie.
- Dziękujemy, za wszelką pomoc z waszej strony. Jest panienka Aniołem- mówiąc to, wzięła zawieszkę i podeszła, by nieśmiałe przytulić.
- Skończyłam posiłek. Pozwolicie więc, że poproszę o tamten talerz. Trzeba będzie go oczyścić- wskazałam na jeden z paru talerzy na wystawce w kredensie.
- Proszę robić wszystko, co uważacie za konieczne, by zapewnić nam bezpieczeństwo- zgodził się ojciec rodziny. Podeszłam do kredensu i wzięłam tamten talerz. Były to już trzy rzeczy, całkiem sporo.
- To co? Kierunek Piwnica?- spytałam Caspera.
- To jest naprawdę dobre. Dawno nie jadłam tak typowego domowego obiadu. Ciągle jesteśmy w podróży – przyznałam rodzinie. Bo co tu kryć, dawno nie było nas w naszym mieszkanku, bym mogła dla nas gotować. Może nie byłam w tym jakoś znakomita, ale ani razu się niczym nie zatruliśmy, a to już coś. Wymienialiśmy z Casem lekkie uśmiechy, na wspomnienie tej małej chwilki paręnaście minut temu. Znowu poczułam się jak nastolatka, którą dopiero co pozbawiono dachu nad głową. Wtedy Cas też mnie objął, by mnie uspokoić. O dziwo, szybko mu się to wtedy udało. Bo miałam już tylko jego.
- Zniszczenia pomagają nam ogarnąć dzieci i sąsiedzi, ale nadal jest sporo do zrobienia. Niestety w jednym pokoju jest prawie wszystko do wyrzucenia- przyznała kobieta, patrząc na najmłodsze dziecko. Czułam spore współczucie dla tej rodziny. Więc po chwili sięgnęłam do łańcuszka były na mi dwie przywieszki. Jedna ze srebra w kształcie płatka śniegu, druga natomiast gwiazdę. Odpięłam płatek śniegu i położyłam go na stole. Kobieta jak i reszta rodziny patrzyli na mnie zaskoczeni. Skoczyłam jeść zupę, by wyjaśnić, co robię.
- Proszę to spieniężyć i za to zrobić remont. Co prawda to tylko srebro więc nie jest dużo warte. Ale na parę rzeczy powinno wystarczyć- oznajmiłam. Matka długo się wahała czy to przyjąć. Dla niej to było bardzo drogie.
- Dziękujemy, za wszelką pomoc z waszej strony. Jest panienka Aniołem- mówiąc to, wzięła zawieszkę i podeszła, by nieśmiałe przytulić.
- Skończyłam posiłek. Pozwolicie więc, że poproszę o tamten talerz. Trzeba będzie go oczyścić- wskazałam na jeden z paru talerzy na wystawce w kredensie.
- Proszę robić wszystko, co uważacie za konieczne, by zapewnić nam bezpieczeństwo- zgodził się ojciec rodziny. Podeszłam do kredensu i wzięłam tamten talerz. Były to już trzy rzeczy, całkiem sporo.
- To co? Kierunek Piwnica?- spytałam Caspera.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Eri miała rację, dawno nie mieliśmy okazji na przyrządzenie sobie czegoś, na co naprawdę mieliśmy ochotę. Cały czas ciągle pracowaliśmy, jeżdżąc od jednego miejsca do drugiego. Jeśli już udało nam się wrócić do mieszkania to tylko po to, aby się przespać lub zabrać z szafy kilka czystych ubrań. Jak już teraz o tym pomyślałem, to zdecydowanie pierwsze, co będziemy musieli zrobić, to posprzątać, wyprać ubrania. No… i zjeść coś smacznego. Zdecydowanie.
Słuchałem co mówiła gospodyni, a następnie z lekkim zdziwieniem spoglądałem, jak Euricia oddała jeden ze swoich wisiorków. Nie skomentowałem tego. Niezwykle rzadko się zdarzało, żebyśmy komuś tak pomagali. Owszem, praca za pół darmo bądź w szczególnych przypadkach całkiem bez zapłaty, ale żeby coś komuś dawać? Ostatnim razem zdaje się, że również Eri wpadła na taki pomysł. Cóż, niby nie biedowaliśmy i stać nas było na wszystkie nasze potrzeby, zdarzały nam się również gorsze dni, gdy trzeba było zacisnąć pasa… dlatego nie za bardzo byłem przychylny takim pomysłom. Musieliśmy płacić niemałe pieniądze za wszelkie niezbędne materiały, jak te kamienie bądź zwykła kreda lub inny popiół, których używaliśmy mnóstwo. Czasem trzeba było naostrzyć naszą broń bądź załatwić coś nowego. A nie kupowaliśmy byle czego. Jeśli miało nam służyć przy pracy, chronić nas oraz ludzi, nie mogliśmy pozwolić sobie na fuszerkę. Nie skomentowałem jednak decyzji Eri.
Po zjedzeniu zupy blondynka zabrała z kredensu talerz, który nie pasował do reszty. Sam idąc jej przykładem, zjadłem tylko to, co miałem na talerzu, nie prosząc o dokładkę. Będę musiał zamówić jeszcze coś w karczmie, gdyż zupa ledwie zagłuszyła burczenie w moim brzuchu.
- Chodźmy - zgodziłem się, po czym podeszliśmy do drzwi. Były dość ciężkie i masywne, by powstrzymać chłód przed opanowaniem domu. Gdy je otworzyłem, naszym oczom ukazały się schody prowadzące w ciemność. - Czy możemy… - nie dokończyłem mówić, kiedy kobieta już wiedziała, czego potrzebowaliśmy. Chwilę później miałem w dłoni świecę na niewielkiej podstawce. Jej płomień chybotał się, przez co musiałem iść ostrożnie, aby nie zgasł.
Piwnica jak to piwnica. Niska, o małej powierzchni, stały w niej trzy beczki, jakieś gotowe przetwory, trochę buraków i świeżej marchwi. Było dość czysto, żadnych szczurów bądź myszy. Widać, że zadbane pomieszczenie. Demony nie oszczędziły jednak i tego, choć w bardzo niewielkim stopniu. Zaledwie pojedyncze zadrapania. Nic nie wskazywało na coś złego. Mimo wszystko postanowiłem sprawdzić zawartość beczek, gdyż dość dziwny zapach się z nich wydobywał. Trochę takiej… zgnilizny. Wieczka były mocno przytwierdzone metalową obręczą, musiałem poprosić Eri o pomoc w otwarciu. Nie zdążyliśmy dobrze uchylić i zajrzeć do środka, gdy uderzył w nas obrzydliwy fetor, a ze szczeliny zaczęły wypełzać tłuste robaki.
Słuchałem co mówiła gospodyni, a następnie z lekkim zdziwieniem spoglądałem, jak Euricia oddała jeden ze swoich wisiorków. Nie skomentowałem tego. Niezwykle rzadko się zdarzało, żebyśmy komuś tak pomagali. Owszem, praca za pół darmo bądź w szczególnych przypadkach całkiem bez zapłaty, ale żeby coś komuś dawać? Ostatnim razem zdaje się, że również Eri wpadła na taki pomysł. Cóż, niby nie biedowaliśmy i stać nas było na wszystkie nasze potrzeby, zdarzały nam się również gorsze dni, gdy trzeba było zacisnąć pasa… dlatego nie za bardzo byłem przychylny takim pomysłom. Musieliśmy płacić niemałe pieniądze za wszelkie niezbędne materiały, jak te kamienie bądź zwykła kreda lub inny popiół, których używaliśmy mnóstwo. Czasem trzeba było naostrzyć naszą broń bądź załatwić coś nowego. A nie kupowaliśmy byle czego. Jeśli miało nam służyć przy pracy, chronić nas oraz ludzi, nie mogliśmy pozwolić sobie na fuszerkę. Nie skomentowałem jednak decyzji Eri.
Po zjedzeniu zupy blondynka zabrała z kredensu talerz, który nie pasował do reszty. Sam idąc jej przykładem, zjadłem tylko to, co miałem na talerzu, nie prosząc o dokładkę. Będę musiał zamówić jeszcze coś w karczmie, gdyż zupa ledwie zagłuszyła burczenie w moim brzuchu.
- Chodźmy - zgodziłem się, po czym podeszliśmy do drzwi. Były dość ciężkie i masywne, by powstrzymać chłód przed opanowaniem domu. Gdy je otworzyłem, naszym oczom ukazały się schody prowadzące w ciemność. - Czy możemy… - nie dokończyłem mówić, kiedy kobieta już wiedziała, czego potrzebowaliśmy. Chwilę później miałem w dłoni świecę na niewielkiej podstawce. Jej płomień chybotał się, przez co musiałem iść ostrożnie, aby nie zgasł.
Piwnica jak to piwnica. Niska, o małej powierzchni, stały w niej trzy beczki, jakieś gotowe przetwory, trochę buraków i świeżej marchwi. Było dość czysto, żadnych szczurów bądź myszy. Widać, że zadbane pomieszczenie. Demony nie oszczędziły jednak i tego, choć w bardzo niewielkim stopniu. Zaledwie pojedyncze zadrapania. Nic nie wskazywało na coś złego. Mimo wszystko postanowiłem sprawdzić zawartość beczek, gdyż dość dziwny zapach się z nich wydobywał. Trochę takiej… zgnilizny. Wieczka były mocno przytwierdzone metalową obręczą, musiałem poprosić Eri o pomoc w otwarciu. Nie zdążyliśmy dobrze uchylić i zajrzeć do środka, gdy uderzył w nas obrzydliwy fetor, a ze szczeliny zaczęły wypełzać tłuste robaki.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 2 z 21 • 1, 2, 3 ... 11 ... 21
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach