Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
AlterosDzisiaj o 06:34 pmYoshina
Charm Nook Dzisiaj o 03:36 pmAku
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
8 Posty - 32%
7 Posty - 28%
3 Posty - 12%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Careful, I bite {08/01/24, 05:31 pm}

carnevalee-freakshow-font

Careful, I bite Astarion-and-dark-urge-romance-appreciation-spoilers-v0-fg6or8yo4cpb1

                                     [ KASS - ASTARION ]                                        [ CARANDIAN - DURGE - CHRISTOPHER ]
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {08/01/24, 06:10 pm}

Careful, I bite 291372ddd83f8743116de46714703f3ca3b13f26
can we kill them? please, pretty please:


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 06/04/24, 01:05 am, w całości zmieniany 2 razy
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {09/01/24, 10:31 am}

Careful, I bite Acc5ace90d43b19c16865a1612b967dec440307b


Ostatnio zmieniony przez Carandian dnia 20/02/24, 10:05 pm, w całości zmieniany 2 razy
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {09/01/24, 06:41 pm}

Careful, I bite C5332df2e5b23919490b4b0c731cc3fd621787da

_____Może zrobimy sobie w końcu przerwę? Jak ludzie mogę chodzić tak cały dzień — marudził pod nosem, mając dozgonnie dość tego dnia. Odkąd wkroczyli do Szmaragdowego Gaju otaczały ich jedynie oczekiwania, którym Christopher i co najmniej połowa przedszkola, które za sobą ciągnęli; postanowiła sprostać z dobroci serca. Druidzi chcieli, aby pozbyli się uchodźców z Gaju, natomiast Zevlor i jego zgraja diabelstwa chcieli, aby znaleźli sposób na nie odgrodzenie gaju od reszty świata. Istniał tu wyjątkowy konflikt wewnętrzny i jeśli Astarion miałby już się opowiedzieć za którąś stroną, wstawiłby się za Kaghą. Ognisty temperament druidki nawet mu się podobał. Aczkolwiek… w istocie w ogóle nie obchodziły go ich nieistotne problemy, nie po to w ogóle wplątali się w walkę z goblinami pod bramą. Meritum ich wizyty było poszukiwanie pomocy lekarskiej, ze strony kogoś, kto posiada jakąkolwiek większą wiedzę na temat kijanki.
_____Prawdopodobnie nie pierwszy i nie ostatni raz doszedł do wniosku, że miał wyjątkowego pecha w życiu. Począwszy od swojego marnego wampirzego jestestwa, aż po śledzących go na każdym kroku ostępów Gurów. Ale bycie zarażonym kijanką łupieżców umysłu? To dopiero absurd. Najzwyczajniej w świecie nie potrafiłby w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że mógł swobodnie poruszać się w świetle dnia oraz wchodzić nie zaproszonym na tereny, których na wcześniejszych warunkach nie miałby możliwości odwiedzić.
_____— Musimy koniecznie znaleźć Zorru, diabelstwa mówiły, że widział Githyanki na szlaku. W szkółce na pewno znajdziemy odpowiedzi, których szukamy — upomniała się Lae’zel, całkowicie ignorując marudzenie kroczącego tuż za nią Astariona. Sam również nie podejmuje tematu szkółki, ponieważ trasę ich podróży wyznacza ich żądny krwi przyjaciel, którego wszyscy zgodnie mogliby wyznaczyć jako lidera grupy. Jednak był zmuszony przyznać, że jest ciekawy procedury, która mogła czekać ich szkółce Githyanki. Dotąd nie widział zbyt wielu przedstawicieli tego gatunku na oczy i ciekawość wiedzie go do rozważania, jak właściwie mogliby smakować. Coś podświadomie podpowiada mu, że byłoby to coś egzotycznego i intensywnego. W rozmarzeniu niemal wpadał na plecy Lae’zel, gdy zatrzymują się przed niską druidką, którą okazuje się być Nettie.
_____— Jak na moje powinniśmy trzymać się z dala od szkółki githyanki, już jedna to istny kłopot — bąka ShadowHeart, mierząc spojrzeniem ich towarzyszkę, a Astarion’owi wystarcza ułamek sekundy, aby dostrzec wyraźną niechęć w jej spojrzeniu.
_____— Myślę, że wybór nie należy do nas — odpowiada jej Wyll.
_____A ja myślę, że swój spór z naszą drogą Lae’zel możecie rozstrzygnąć w obozie. W końcu będzie działo się coś wartego uwagi. Jeśli utoczycie sobie wzajemnie krwi, nie zapomnijcie mi o tym wspomnieć — podsumował, ku niezadowoleniu obydwu zamieszanych. Być może wyniknęłaby z tego większa kłótnia, gdyby Chris nie zaczął rozmowy z Nettie. Skoro w końcu dotarli do interesującego ich punktu podróży, należało się skupić.
_____Sam postanowił nie udzielić się w rozmowie z druidką, a zamiast tego obserwować ją z ubocza. Pozwoliło mu to dostrzec coś, nie do dostrzeżenia na pierwszy rzut oka. A może to zdolność, którą można przypisać jedynie do jego gatunku. Jakby nie było - poczuł zapach strachu w powietrzu, gdy tylko Christopher wspomniał o byciu zarażonym kijanką łupieżców umysłu. Nettie zapewniła ich zaraz po tym, że postara się zrobić wszystko co w jej mocy, aby pomóc w tym temacie. Zaprowadziła ich do oddzielnego pomieszczenia, które wyłoniło się zza zaczarowanego bloku kamienia, imitującego jedną ze ścian.
_____Wkraczając do pokoju pierwszym co rzuciło się Astarion’owi w oczy były zwłoki drowa, leżącego na stole. Przeszedł go dreszcz, gdy tylko Nettie poinformowała ich, że ten również zarażony był kijanką. Jeśli mieli skończyć w podobny sposób, to był najwyższy czas na ewakuację, nim druidka postanowi zrobić im kuku.
_____Na twoim miejscu nie rozważałbym nawet kwestii przyzwolenia, by wsadziła mi tą gałązkę w oko — powiedział z odrazą w kierunku Christophera, który stał jako pierwszy do odstrzału. Towarzyszyło mu silne przeczucie, że Nettie wcale nie próbowała im pomóc, a zamiast tego wyeliminować potencjalne zagrożenie. Na szczęście mieli liczebną przewagę i niespotykanego asa w rękawie. Chris już przynajmniej dwukrotnie zaprezentował im swoją brutalną i nieprzewidywalną stronę, która niezmiernie przypadała Astarion’owi do gustu. Gdyby nie jego szybka reakcja, zapewne sam skusiłby się do odrąbania łapy, którą znaleźli przy tajemniczym glifie na skale. Dobrze mieć u swojego boku kompana, który myśli podobnie.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 06/04/24, 12:15 pm, w całości zmieniany 2 razy
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {13/01/24, 03:30 pm}

Careful, I bite 3e0ff4061fa044d6676964ec8571e71855539422

     Chciał tylko znaleźć uzdrowiciela, odzyskać pamięć, zrozumieć swoją chaotyczną naturę, lecz zamiast tego biegał od osoby do osoby służąc jako posłaniec. Sytuacja w azylu druidów była bardzo trudna, gospodarze chcieli wyrzucić bezbronnych uchodźców, uchodźcy życzyli sobie śmierci nowej przywódczyni miłośników natury, a jeszcze inni błagali świeżo przybyłą grupę podróżników o znalezienie zaginionego Mistrza Halsina. Nie do końca rozumiał skąd tyle próśb i żądań wobec kompletnie obcych, lecz z jakiegoś dziwnego porywu empatii nie potrafił wszystkim odmówić.
    Chodząc pomiędzy stronami konfliktu w końcu wydobył informację od jednego z diabelstw odnośnie uzdrowicielki. Nettie ponoć można było znaleźć zajmującą się swoimi sprawami w grocie, gdzie wcześniej Christopher prowadził rozmowę z chaotyczną przywódczynią druidów. Tyle godzin błądzenia i nareszcie miał jakiś konkret prowadzący do usunięcia kijanki, wyleczenia biednego, zjadanego umysłu. Zaaferowany nie zwrócił nawet większej uwagi na słowne przepychanki Lea’Zel z Posępną. Dla Chrisa liczyła się przede wszystkim Nettie, jej zdolności… I ani trochę nie przeczuwał w jak bardzo złą stronę zostanie rozwinięta rozmowa z druidką.
     Niskorosła kobieta wysłuchawszy grupy podróżników ściszonym głosem poprosiła, żeby poszli za nią. Zamknęła za nimi kamienne wejście tym samym oddzielając potrzebujących od reszty druidów siedzących w grocie. W dłoni trzymała podejrzaną gałązkę naszpikowaną kolcami, zadawała coraz więcej pytań, a Chris nabrał coraz większych podejrzeń, że Nettie wcale nie miała zamiaru im pomóc. Ewidentnie się czymś stresowała.
      — Co to jest? — spytał w końcu wskazując badyla. Niziołka wycofała rękę jakby chciała schować przedmiot, odpowiedziała tylko zdawkowe “to nic takiego”. Rudowłosy zrobił pierwszy krok na przód. Nie cofnęła się tylko przybrała postawę bardziej bojową.
      — Ty nam wcale nie chcesz nas wyleczyć, prawda? — nie potrzebował żadnych słów, w oczach Nettie dostrzegł całą prawdę. I może mógł poprawić rozmowę dalej, spróbować się jakoś dogadać, zapewnić druidkę o dobrych zamiar, lecz po co? Jej dziwne zachowanie było zbyt dziwne, a wiarygodności zdecydowanie nie dodawał leżący obok martwy drow. Sztylet wyciągnął szybko, bez wahania i wbił ostrze w skroń Nettie zanim ta zdążyła zareagować na szybki atak. Padła na kamienną posadzkę zalewając się krwią.
     — Erm, Chris? To było niepotrzebne. — Posępna walczyła ze sobą, żeby nie uderzyć barda w łeb w przypływie dezaprobaty. Wzruszył ramionami podziwiając przez kilka dłuższych sekund swoje dzieło. Nie przemyślał kilku kwestii - ktoś kiedyś to ciało znajdzie i rzecz jasna oni będą głównymi podejrzeniami, dodatkowo nie widział nigdzie wokół dźwigni, która mogłaby otworzyć wyjście…
     — No już, już, jestem pewien że była gotowa nas zabić jak tylko usłyszała o kijance. Ta śmierć to naturalna kolej rzeczy kiedy planujesz pozbawić mnie życia tak bezrefleksyjnie jak ona. — wytłumaczył swoje działanie, chociaż realnie niespecjalnie interesowała go opinia reszty drużyny. Oczywiście byli bardzo przydatnymi sojusznikami, sprawdzali się w walce, ale Chris myślał w pierwszej kolejności o własnym dobrobycie… Przynajmniej próbował być nakierowany na czubek własnego nosa.
     — Nettie odpadła, pytanie gdzie idziemy dalej? Ten cały Halsin ponoć mógłby nam pomóc, ale został pojmany przez gobliny… — zaczął gdybać na głos. Opadł na kamienne krzesło przy biurku pełnym szpargałów drudiki. Rozejrzał się po płaskiej powierzchni mając przeczucie, że właśnie tam znajdzie coś wartego uwagi. No i był on… Pasożyt w szklanej, zapieczętowanej butelce. Christopher złapał zamkniętego robala, po czym wrzucił go do swojego podróżnego tobołka kompletnie ignorując westchnięcie obrzydzenia wydobywające się z Lea’Zel. Zauważył też na szybko nabazgraną notatkę podpisaną imieniem zaginionego Mistrza.
      — No to już wiemy jak stąd wyjść.— z uśmiechem pokazał reszcie kawałek papieru, który miał przypominać Nettie o nakładaniu na głowę drzewnego diademu kiedy chciała otworzyć przejście w ścianie. Nonszalancko podniósł się z siedziska i podszedł do tracących ciepło zwłok. Z głowy druidki zdjął ozdobę, na szczęście dał radę to zrobić bez większego problemu. Pobrudził tylko nieco bardziej odzienie lepką krwią, lecz niespecjalnie przejął się tym faktem - niedawno stoczyli walkę z goblinami, więc raczej nikt nie powinien nabrać podejrzeń patrząc na czerwone plamy.
     — Musimy znaleźć Zorru, pamiętaj o tym. — sojusznicza githyanki wysłała Chrisowi spojrzenie pełne braku przestrzeni na odmowę. Kiwnął głową potwierdzając, że jak najbardziej jej potrzeba odwiedzenia szkółki jest istotna. Tylko najpierw bardzo, ale to bardzo chciał odpocząć w obozie.
     Rozejrzał się jeszcze po laboratorium Nettie i pozbierał kilka ciekawszych fantów. Kiedy był już pewien, że to najwyższy czas wyjść, ubrał na swoją głowę diadem zabrany trupowi. Podszedł do kamiennej ściany z zaskoczeniem obserwując jak ta ustępuje znikając pod ziemią. Operacja wyjścia oraz zamknięcia za sobą przejścia trwała kilka sekund. Nikogo akurat po drugiej stronie nie było, więc grupa podróżników nie musiała się nikomu tłumaczyć. Wydobył druidzą ozodbę ze swych włosów, a następnie złamał przedmiot w dłoni czyniąc go całkowicie bezużytecznym.
      — Astarionie, chcesz iść od razu do obozu, czy masz jeszcze siły na załatwianie spraw w Gaju? — zapytał całkowicie poważnie. Nie chciał bezrefleksyjnie ciągnąć za sobą zmęczonego, narzekającego elfa, więc w tamtym momencie bardzo potrzebował usłyszeć jaką blady sojusznik ma opinię. Personalnie sam odczuwał zmęczenie, zwłaszcza po wcześniejszych ekscesach związanych z targającą nim żądzą.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {14/01/24, 02:00 pm}

Careful, I bite C5332df2e5b23919490b4b0c731cc3fd621787da

______Christopher wyraźnie dostrzegł te same przesłanki z zachowania Nettie i nie zamierzał się oddać jej kontroli nad tą sytuacją. Astarion w tym czasie odnalazł sobie miejsce pod ścianą, przyglądając się z delikatnym uśmiechem na ustach, jak jego kompan zadaje kobiecie śmiertelny cios, w rezultacie którego niskorosła druidka padła na kamienną posadzkę, tworząc wokół swojej postury basen krwi. Reakcje pozostałych są naprawdę różne - od dezaprobaty ze strony Posępnej i degustacji Wylla, po uciechę Lae’zel i aprobatę Astarion’a, który przez dłuższą chwilę nie potrafił oderwać wzroku od zakrwawionej posadzki. Co prawda przez ostatnie godziny ciągle wsadzali kogoś pod ostrze, jednak zapach krwi na otwartej przestrzeni nie był tak nęcący jak w zamkniętym pomieszczeniu. Przypomniał mu jedynie o tym, jak dużo czasu minęło od jego ostatniego posiłku.
______— Mistrz Halsin jest już jakimś punktem zaczepienia, jeśli będziemy w okolicy siedliska goblinów, może warto sprawdzić co ma do powiedzenia — mówi Wyll, a Astarion jedynie kiwa potwierdzająco głową. W drodze szukania zbawienia przed rozwojem ceromorfozy poszukiwanie potencjalnego ratunku powinno stać na piedestale potrzeb. Zamiana w mackogębego potwora nieco go przerażała, a może nawet bardziej fakt, że znów byłby przez kogoś kontrolowany. Dopiero co udało mu się wyrwać ze szponów Cazadora, choć ten wciąż nawiedzał go w najgorszych koszmarach przypominając gdzie jest jego miejsce i kto jest jego panem. Póki mieli czas i nie znaleźli jeszcze lekarstwa na swoją przypadłość, Astarion zamierzał sprawdzać jakie cuda mogła zdziałać kijanka. Możliwość chodzenia w świetle dnia było już znaczną przewagą, wobec jego pana i reszty pomiotów, które mogły poruszać się na zewnątrz jedynie po zmierzchu.
______Gdy oderwał w końcu spojrzenie od martwego ciała, odwrócił się z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, jednak szybko natrafił na ścianę. No tak, Nettie otworzyła przejście za pomocą czarów, którymi Astarion nie władał. Podczas, gdy reszta rozglądała się po szpargałach, sam próbował znaleźć przestrzeń, którą mógłby odkluczyć albo podważyć, aby zręcznie otworzyć im przejście. Jednak nic bardziej mylnego, po paru minutach musiał zrezygnować z tego pomysłu. Tyle dobrego, że Christopher w tym czasie odnalazł lepsze rozwiązanie i za pomocą diademu druidki otworzył przejście bez trudu. Astarion wlepił wzrok w jego plecy, zagryzając dolną wargę. Musiał przyznać, że obecność barda była pomocna na wielu płaszczyznach - cieszył się, że przyszło im ze sobą współpracować. Dawało to większe prawdopodobieństwo przetrwania w trudnych warunkach.
______Chodźmy do obozu, Gaj nie zniknie z powierzchni ziemi w jedną noc — rzucił, przystając ramię w ramię z Christopherem. Jeśli mógł odebrać pałeczkę w podjęciu tej decyzji, wolał postawić na własną wygodę. Wyraźnie męczyła go bycie posłańcem, czy obrońcą tego schronienia. Owszem, powrót goblinów mógł zagrażać diabelstwom i druidom, jednak czy ich bezpieczeństwo leżało w ich interesie? Ani trochę. — Chyba, że chcemy jeszcze zrobić zapasy, na tego typu sprawy jeszcze znajdę energię.
______— Dobrze byłoby się rozejrzeć za zapasami mikstur leczniczych. W dolnej części groty widziałem stoisko pewnej staruszki, może ona mogłaby nam z tym pomóc — powiedział słynny Klinga Pogranicza, który przebywał w Szmaragdowym Gaju trochę dłużej, niż pozostała czwórka. Astarion kiwnął potwierdzająco głową, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy czekało ich następne starcie, a mikstury potrafiły uratować niejedną sytuację. Wyll stał się ich przewodnikiem aż do bazaru kobiety, która znana była jako ciotka Ethel.
______— W czym mogę pomóc, skarbeńku? — spytała, odwracając się do ich, gdy tylko pojawiają się w jej zasięgu.
______Chciałbym uzupełnić zapasy — odpowiedział, wyciągając ze swojego bagażu podręcznego sakiewkę z pieniędzmi. Na ten moment nie udało mu się zdobyć ich zbyt wiele, nawet mimo dyskretnego okradnięcia paru diabelstw. Uchodźcy byli biedni, więc trudno było się temu dziwić. Suma jaką posiadał mimo wszystko pozwalała na kupienie dwóch małych i jednej większej mikstury leczniczej. Po skończonym zakupie, odwrócił się do Christophera, stojącego nieopodal z rękoma założonymi na piersi.
______Idziemy? — spytał retorycznie Astarion, podejmując drogę z powrotem w miejsce, w którym rozbili swój obóz. Ciągłe odraczanie polowania w końcu doprowadziłoby go do szaleństwa, dlatego zamierzał skorzystać z możliwości, jaką bard przed nim otwierał. W trakcie ich podróży nie mógł zwyczajnie oderwać się od grupy i zapolować na jedno z błąkających się po równinie zwierząt. Jego zniknięcie na pewno zostałoby zauważone, a sekret jego natury zostałby ujawniony, czego wolałby uniknąć.
______Spacer w drogę powrotną jawi mu się już w o wiele przyjemniejszych kolorach, choć większą uciechę w jego krwistoczerwonych oczach można dojrzeć dopiero, gdy znajduje miejsce przy własnym namiocie. W tym czasie słońce na horyzoncie zaczęło chować się za widnokrąg, a jego towarzysze kładli się spać.
______Dla mnie to jeszcze nie czas na sen. Dużo się dzisiaj wydarzyło, muszę to przemyśleć. Możesz iść spać, będę trzymać wartę i upewnię się, że przez noc nie wyrosną ci żadne macki — rzucił czysto informacyjnie w kierunku Christophera, zmierzającego w jego stronę. Wydawało na to, że przed snem, zamierzał rozmówić się z każdym z osobna.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 06/04/24, 12:16 pm, w całości zmieniany 2 razy
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {22/01/24, 10:58 pm}

Careful, I bite 3e0ff4061fa044d6676964ec8571e71855539422


   Ciotka Ethel coś w nim obudziła… Stał bardziej z tyłu czekając, aż sojusznicy skończą zaopatrywanie i fantazjował o tym jak jednym, silnym pchnięciem wpycha wątłą staruszkę do stojącego obok niej kotła. Zapragnął usłyszeć jak jej skóra skwierczy zanurzona we wrzącej, oleistej mazi. Pewnie by bardzo głośno krzyczała, a w tej grocie mógłby słuchać cierpiętniczej arii rezonującej pomiędzy skalistymi ścianami. Na szczęście makabryczny obrazek pozostał tylko w głowie Christophera, w tym wypadku nieopanowanie żądzy sprowadziłoby na nich wszystkich ogromne kłopoty. Z pewnością cioteczka z arsenałem mikstur leczniczych była nierzadko wybawieniem dla diabelstw, stanęliby do walki widząc jak obcy elf beztrosko ją topi we własnych garze. Nie chciał zginąć przez mrok pulsujący pod czaszką.
    — Kochaniutki… Pamiętaj, że jak potrzebujesz pomocy to zawsze możesz do mnie przyjść. — Ethel złapała Chrisa za ramię, kiedy ten odchodził od niej wraz z sojusznikami, którzy załatwili z nią swoje własne sprawunki. Nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Cholera, gdyby tylko mógł to by chętnie zajął się staruszką, ona sama wręcz go do tego zachęcała swoją postawą, ale miał związane ręce. Inna sprawa, że “normalniejsza” część natury barda szeptała mu cichutko, iż nie tędy droga, powinien opierać się jak najdłużej podszeptom mordu.
    Dotarli całą grupą do obozu rozbitego niedaleko Gaju. Z ogromną radością schował się w swoim namiocie, który służył mu bardziej jako miejsce do przechowywania rynsztunku, niźli odpoczynku. Ubrał wygodne szaty składające się z kremowej koszuli z wiązanym dekoltem oraz ciemnych spodni. Zdjęcie lekkiego pancerza wywołało w ciele elfa przyjemne rozluźnienie. Był to znak, że mógł usiąść na czterech literach ze swą lutnią i zwyczajnie odpocząć po dniu pełnym przygód różnych. Kiedy wyszedł z namiotu, na środku obozowiska rozpalony został już ogień.
    — Uraczysz mni… nas na dobranoc jakąś ciekawą melodią? — zagaił go od razu Wyll wskazując na trzymany przez barda instrument. Christopher kiwnął głową. Niewiele pamiętał ze swojego życia, nie był w końcu pewien nawet własnego imienia, ale coś zostało - muzyka, a konkretniej umiejętność grania na instrumencie. Podejrzewał, iż sam mógł kiedyś coś komponować, może to była nawet jego największa pasja…
    — Zaraz bardzo chętnie zagram jakąś dobranockę, rybko. — odparł zostawiając lutnię opartą o zwalony pień drzewa. Ciemnoskóry mężczyzna z uśmiechem wrócił do rozkładania swojego posłania, zaś Chris ruszył na ostatnie rozmowy z towarzyszami. W pierwszej kolejności podszedł do Astariona, który o dziwo sam z siebie zaczął dialog widząc jak rudy elf stawia w jego kierunku pierwsze kroki.
     — Cóż, nie mam nic przeciwko wartowaniu, ale spróbuj chociaż trochę odpocząć tej nocy. Niewyspany możesz stanowić problem. — ten komunikat mógł zabrzmieć bardzo nieprzyjaźnie, jednak przez Chrisa przemawiał jakiś rodzaj troski, chociaż nie mógł powiedzieć z czego ona wynikała. Niespecjalnie wiedział co więcej mógłby wycisnąć z bladego elfa, więc po prostu życzył mu przyjemnej nocy, a sam odszedł w swoją stronę. Przed własnym odpoczynkiem potrzebował jeszcze zagaić nieco Posępną.
    Czarnowłosa dziewczyna od samego początku ich znajomości zdawała się coś ukrywać. Oczywiście wszyscy byli dla siebie nadal obcymi, jednak nie sądził, żeby ktokolwiek w przypadkowo złożonej drużynie rezonował równie tajemniczą aurą. Szczególnie Christophera interesował artefakt, którego temat za każdym razem bardzo szybko ucinała. Musiał być ważny, pytanie tylko dlaczego. Niestety pomimo podjęcia kilku prób, Posępne Serce nie odpowiedziała nic nowego, a jak już była znużona próbą wyciągnięcia z niej jakichś informacji to kazała bardowi po prostu spadać.
   Nieco poirytowany wrócił do swej ukochanej lutni, jednak wyjątkowo nie był w stanie nic zagrać, prawdopodobnie przez złość wywołaną nieudaną konfrontacją z jedną z towarzyszek. Niby miała słodką buzię, a pokazywała jędzowatą osobowość. Chris zdecydowanie nie lubił jak sytuacje konfliktowe nie szły po jego myśli. Tracił przez to inspirację, pozostawała tylko złość… Próbował jakoś te emocje rozładować szarpiąc za struny instrumentu, lecz nie przyniosło to żadnego skutku - tylko nieco zdenerwował Wylla, który grzecznie poprosił o zaprzestanie generowania hałasu.  W końcu naburmuszony Christopher zajął swoje posłanie niedaleko ogniska. Potrzebował długiej chwili na oddalenie się do krainy snu.
  Miał koszmary zasnute czerwoną posoką, widział wiele rzeczy, okrutnych, stawiających go najczęściej w roli kata, jednak w ostatniej scenie został ofiarą. Otworzył szeroko oczy, niby pod wpływem strachu wywołanego snem, ale bardziej wyglądało to na szczęśliwe przeczucie, że dzieje się coś… Niepokojącego.
    Zobaczył nad sobą dziwnie znajomą postać. Złapał mężczyznę jedną ręką za koszulę, a drugą wyjął spod poduszki sztylet i przyłożył ostrze do gardła napastnika. Zmrużył nieco oczy ze zdziwieniem stwierdzając, że właśnie był o krok od uśmiercenia Astariona, który wyglądał jakoś dziwnie. Na twarzy bladego elfa Chris dostrzegał coś wskazującego na ogromny głód, a pokaźne kły utwierdziły barda w przekonaniu, iż nie powinien opuszczać broni.
    — Co Ty właśnie próbowałeś zrobić, hm? — zapytał ściszonym głosem. Nie chciał obudzić reszty sojuszników dopóki nie usłyszał stosownych wyjaśnień. — Tylko bez żadnych ściem, pięknisiu, nie mam ochoty brudzić sobie Tobą rąk.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {31/01/24, 07:14 pm}

Careful, I bite C5332df2e5b23919490b4b0c731cc3fd621787da

______Upewniwszy się, że wszyscy towarzysze kładą się do snu, Astarion powoli zbiera się na swoje nocne łowy. Przemyka cichutko, niczym mysz pod miotłą wzdłuż ściółki, doglądając oznak obecności swojego potencjalnego posiłku. Na swoje nieszczęście w promieniu pierwszych stu metrów nie odnajduje nic ciekawego, co też zmusza go do rozeznania się głębiej. Mimo że cień nocy jest dla niego kryjówką, nie czuje się zbyt spokojnie. Z pełną ostrożnością stawia każdy krok, nasłuchując czy prócz swojej ofiary, nie natknie się na potencjalne zagrożenie. Tak jak dwieście lat temu, gdy został napadnięty przez zastęp Gurów wysłany przez wampirzego Lorda. Cazador z pewnością nie spocznie, dopóki Astarion nie wróci do zatęchłych komnat jego pałacu. Choć zapewne pierwszym co przyszłoby mu zobaczyć po tak długim czasie na wolności będą łańcuchy i bat Godey’a.
______Dopiero w okolicy opustoszałej wioski natyka się na niedużego dziczka, który nieświadomy czyhającego niebezpieczeństwa ryje kłami w ziemi w poszukiwaniu pożywienia. Wystarczy ułamek sekundy, a Astarion znajduje się tuż obok i przegryza się kłami przez twardą skórę zwierzęcia, wysysając z niego krew. Nie pozostawia po sobie suchej nitki. Ciecz jest ciepła i niezbyt sycąca, a on wciąż zbyt słaby by gonić za zwinną zwierzyną. Zmuszony jest obejść się ze smakiem i na tym skończyć swoje polowanie. Nie pocieszy wraca do obozu, licząc na to, że żaden z jego towarzyszy nie zwrócił uwagi na jego zniknięcie.
______Do obozu łatwo ściąga go wciąż tlące się ognisko, przy którym w śpiworach sypiają jego kompani. Siada przy swoim namiocie, przyglądając się jaskrawemu pobłyskowi ognia i zostaje na warcie, tak jak obiecał wcześniej Christopher’owi. Wciąż jest głodny, jednak w przeciwieństwie do warunków, w jakich zmuszony był egzystować w pałacu swojego pana, te są o wiele lepsze. Z uwagi na to nie miał w planach marudzić, jedynie pogodzić się z nieszczęsnym losem. Nawet ten drobny dzik lepszy niż przemoczony szczur, którego krew niemal wykręcała mu kiszki na drugą stronę. A także wciąż wpisywał się w zasady wyznaczone pomiotom przez Cazadora, do których Astarion po latach niewoli wciąż jest nieświadomie przywiązany.
______Po pierwsze nie pij krwi myślących istot. Po drugie bądź mi posłuszny we wszystkim. Po trzecie nie odstępuj mnie na krok, jeśli nie wydam takiego polecenia. Po czwartej zapamiętaj, że należysz od mnie na wieczność. Trzecie przykazanie już złamał, co więc na chwilę obecną powstrzymuje go przed złamaniem kolejnej zasady? Jeszcze przez dłuższy moment wpatruje się w trzaskające płomienie ogniska, zastanawiając się czy istnieje cokolwiek, co rzeczywiście mogłoby stanąć mu na drodze, jednak w rezultacie odpowiedź jest prosta. Nic nie było w stanie powstrzymać tego uporczywego uczucia głodu i ciekawości, jak smakuje krew płynąca w żyłach jego towarzyszy.
______Jak już wcześniej pozwalał sobie rozważać był ciekaw każdego z kompanów, jednak jego przy stojąc przed wyborem, decyduje się zasmakować Wyll’a. Już klęczy przy jego posłaniu, przyglądając się śpiącemu obliczu nieświadomego Klingi Pogranicza, jednak jego uwagę odwraca Chris, przewracający się na drugi bok. Jego Astarion jest ciekaw jeszcze bardziej i ostatecznie zmienia decyzję, po cichu zmieniając swoją pozycję. Mimo wszystko bard zdaje się przeczuwać sytuację, ponieważ gdy tylko wampir pochyla się nad jego szyją z wysuniętymi kłami; budzi się i wyciąga sztylet spod poduszki. Astarion automatycznie zaczyna żałować, że w ogóle pozwolił sobie na równie frywolne posunięcie. W jego lśniących oczach jawi się cień paniki, którego stara się nie okazać werbalnie, nawet jeśli Chris zamierzał wbić mu kołek w serce sekundę później.
______To nie tak jak myślisz, przysięgam! – mówi, próbując się nieco odsunąć, jednak Chris trzyma go twardo, dokładnie przyglądając się jego dalszym posunięciom. – Nie zamierzałem zrobić ci krzywdy… Potrzebuję tylko trochę krwi. Moje dzisiejsze polowanie nie było zbyt owocne, jestem zbyt słaby. Jeśli tylko pozwoliłbyś mi wypić kropelkę, będę bardziej przydatny nazajutrz. Proszę – szepcze, spoglądając szczerym i głodnym spojrzeniem na barda, od którego obecnie wiele zależało. Przede wszystkim to czy Astarion będzie w stanie po tej nocy zobaczyć jeszcze raz świt. Chris wygląda jednak na zmęczonego po aktywnie spędzonym dniu, więc nie wchodzi w głębszą dyskusję w tym temacie, a zamiast tego zgadza się na prośbę zaskoczonego wampira. Układa się z powrotem wygodnie na posłaniu, pozwalając aby w jego szyi zagłębiła się para ostrych kiełków.
______Astarion już po pierwszym łyku doznaje zdumiewającej sytości, od której niemal kręci mu się w głowie. Uczucie jest na tyle uzależniające, że nie jest w stanie się powstrzymać, a jego ssanie robi się bardziej łapczywe, przez co krople krwi spływają mu po brodzie. Sytość równała się wyraźnie poprawiającej się kondycji i sile, ponieważ poddany ekstazie Astarion przyszpila wijącego się pod nim Christophera do ziemi. A przynajmniej dopóki ten nie zaczyna jawnie wyrażać dezaprobaty wobec wampirzych działań. Jasnowłosy odsuwa się powolnie, z nieco zamglonym spojrzeniem i zadowolonym uśmiechem na twarzy. Nigdy dotąd nie czuł się tak rześko, a przy tym potężnie.
______To… jest niesamowite – mruczy pod nosem, aby zaraz podnieść się na równe nogi i spojrzeć na barda układającego się na nowo do snu. – Nie zapomnę ci tego. Dziękuję.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 06/04/24, 12:16 pm, w całości zmieniany 2 razy
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {20/02/24, 06:55 pm}

Careful, I bite 3e0ff4061fa044d6676964ec8571e71855539422

    Ledwo powstrzymał się od poderżnięcia gardła Astarionowi. Nie czuł już wobec niego złości, po prostu te czerwone, rozczulające, psie oczy budziły w nim żądzę. Zamrugał kilka razy ocucając się ze swych morderczych pragnień, po czym puścił materiał koszuli mężczyzny i podniósł swoje ciało do pozycji siedzącej. Poczuł na plecach strużkę potu, pozostałość po makabrycznych koszmarach, które jeszcze chwile temu zdawały się być bardzo realne. Westchnął uprzednio sprawdzając wzrokiem czy ich mała szarpanina przypadkiem nikogo nie obudziła. Kompanioni spali jak zabici, w tej niezręcznej sytuacji byli na szczęście tylko oni.
   — Słuchaj, jestem naprawdę wykończony i nie mam ochoty robić teraz afery, ale to co chciałeś zrobić to cios poniżej pasa. Poza tym potrzeba Ci trochę instynktu samozachowawczego, ten sztylet lubi krew. — zaczął utrzymując w tonie głosu nutę nieco moralizatorską. Tym razem Christopher się opanował i nie zanurzył ostrza w gardle Astariona, jednak sam jeszcze nie wiedział na ile jest w stanie powstrzymywać własną naturę o makabrycznym zabarwieniu. Schował sztylet pod poduszkę nie spuszczając wzroku z białowłosego towarzysza. Chciał dać sobie trochę czasu przed podjęciem ostatecznej decyzji w kwestii podarowania wampirowi własnej krwi, ale nie mógł grać na zwłokę w nieskończoność. Był wykończony.
   — Dobrze, zróbmy to, jeśli trochę mojej posoki da Tobie więcej siły to tym razem mogę zrobić wyjątek. — kiedy wypowiedział te słowa ciężka atmosfera pomiędzy mężczyznami nieco odpuściła. Rudy elf opadł na posłanie i zaczął się wygodnie układać. Nie czekał długo na ruch wampira, który z niesamowitą szybkością wpił swoje kły w szyję leżącego barda. Jego ciałem targnął silny spazm wywołany ostrym bólem, lecz po kilku sekundach kompletnie się rozluźnił znajdując w tej nowej sytuacji masochistyczną przyjemność. Ból, chłód, dreszcz. Zamknął oczy oddając się kompletnie chwili… I trwał tak dopóki nie zaczął odczuwać, że jego siły życiowe są na wykończeniu. Ledwo dał radę odepchnąć mężczyznę.
   — Niesamowite, hm… — patrzył spod przymrużonych powiek jak blady elf odchodzi w kierunku swojego miejsca w obozowisku. Kilka sekund później odpadł w błogi, niezmącony żadnymi przykrościami sen.

***

   Po bolesnej pobudce pełnej światłowstrętu oraz bolesnego dyskomfortu, pierwszym co zrobił było kąpielą w krystalicznie czystej wodzie rzeki Chiontar. Zimna woda, poza prozaicznym oczyszczeniem ciała z kurzu, pomogła też Christopherowi nieco się rozbudzić. Suma sumarum nie spędził nocy na regeneracyjnym śnie. Zmarznięte ciało wytarł czystą szmatą. Miał dziwne wrażenie, że ze strony obozowiska co jakiś czas towarzysze rzucali mu spojrzenia. Nie połączył tego w żaden sposób ze swoją nagością, bardziej zakładał, że chcieliby już wyruszać dalej i wyczekiwali aż bard skończy poranny rytuał. Nie wiedzieli jeszcze, iż ten nie ma zamiaru spieszyć się z podjęciem dalszej wędrówki. Najpierw chciał co nieco porozmawiać z Astarionem, musieli wyjaśnić między sobą kilka kwestii skoro tożsamość białowłosego wyszła na jaw. Wcisnął się w odzienie przeznaczone do paradowania po obozie, trochę nie wyobrażał sobie tak wcześniej pocić się w grubej przeszywanicy.
   — Astarionie, chciałbym z Tobą zamienić słówko. — oznajmił kiedy dotarł do namiotu towarzysza. Ruchem dłoni pokazał przestrzeń nieco oddaloną od wszędobylskich sojuszników. Oczywiście z nimi też prędzej czy później będzie trzeba pogadać, w końcu ślad zostawiony przez wampirze ugryzienie był wyraźnie widoczny. W końcu zaczną zadawać pytania, a lepiej sprawę załatwić na spokojnie, na własnych warunkach. Mężczyźni odeszli do miejsca, gdzie nikt nie mógł usłyszeć tego o czym mówią.
   — Słuchaj, ja nie mam nic przeciwko temu, że jesteś kim jesteś, ale musimy ustalić kilka rzeczy, dobrze? — sprawdził, czy elf na pewno go słucha. — Musisz wpoić sobie do głowy to, że absolutnie nie wolno Tobie tak po prostu atakować śpiących osób. Jak zobaczę, że znowu to robisz to się nie zawaham użyć broni. — mówił bardzo twardym głosem. Czuł w pewien sposób odpowiedzialność za grupę, nie mógł beztrosko ryzykować ich zdrowia, czy życia z powodu czyjegoś niepohamowanego apetytu. Oczywiście szkoda byłoby tracić tak dobrego sojusznika jak Astarion, acz jak będzie trzeba to bard bez większych problemów podejmie właściwą decyzję. Na tamten moment miał nadzieję, że się dobrze zrozumieją i ostatecznie będzie mógł zaufać wampirowi.
   — Poza tym to… Hm, czy Ty nie powinieneś przypadkiem płonąć od słońca? I co ze zgodą na wejście do pomieszczenia, to jest jakiś mit? — zapytał schodząc z tonu. Poczuł potrzebę prozaicznego zaspokojenia własnej ciekawości. W rzeczywistości o przedstawicielach dzieci nocy nie wiedział zbyt wiele, a nawet jeśli miał jakieś przebłyski wiedzy to zwyczajnie w świecie zdawały się być to raczej stereotypy niekoniecznie pasujące do Astariona.
  — Ah, jeszcze chciałbym coś dodać. Jeżeli będziesz potrzebował innej krwi niż ta zwierzęca to po prostu zapytaj, jestem gotowy na takie poświęcenie skoro dzięki temu jesteś silniejszy. — pozwolił sobie na delikatny, może nawet nieco pokrzepiający uśmiech.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {19/03/24, 06:36 pm}

Careful, I bite C5332df2e5b23919490b4b0c731cc3fd621787da

______Uczucie sytości nie mija nawet, gdy nad ich obozem nastaje jasny świt, który budzi ze snu wszystkich towarzyszy.  Astarion czuje cyrkulację siły i energii we własnym ciele, jest ona czymś dotąd mu nieznanym, ale również wartościującym i podnoszącym jego pewność siebie. Dumnie i z całą pewnością siebie staje twarzą w twarz zresztą towarzyszy, którzy najpewniej za jakiś czas nabiorą podejrzeń, co do śladów na szyi Christophera. Nie musi się jednak obawiać konsekwencji wczorajszego wyskoku z ich strony, wiedząc że bard będzie po jego stronie. A przynajmniej zamierzał ugrać sobie miejsce w jego łaskach.
______— ...chciałbym z tobą zamienić słówko — oznajmia rudowłosy w jego kierunku, wróciwszy na teren obozu po odświeżeniu się. Astarion przygotowujący się właśnie do dalszej wyprawy, podnosi na niego niby zaskoczone spojrzenie i kiwa głową na zgodę, nim przechodzą w bardziej ustronne miejsce. Nie wie jeszcze jakiej reakcji się spodziewać, zwłaszcza że z mimiki twarzy towarzysza nie może zbyt wiele odczytać. Mimo wszystko ma w zanadrzu parę własnych kwestii. Nim jednak zdobywa się wybranie jednej z wielu naszykowanych wcześniej opcji, rudowłosy zabiera głos wymieniając listę zasad, których musi przestrzegać. Niesamowicie schlebiałoby mu to, że Chris’owi nie przeszkadza jego prawdziwa natura, gdyby w tej wypowiedzi nie pojawiło się jakieś „ale”. Mógłby się spierać, jednak dopóki bycie pokornym odsłaniało przed nim przyszłe superlatywy, zamierza na nich skorzystać.
______Jak mówiłem wcześniej, to nie tak jak myślisz, nie jestem potworem. Zwykle żywię się leśnymi zwierzętami, takimi jak dziki czy koboldy. Tej nocy jednak mój apetyt i brak pokładów siły zagrały na sytuacji. Możesz mi zaufać, zrobię co w mojej mocy, aby taka sytuacja się nie powtórzyła — wyjaśnia otwarcie i zapewnia, że będzie nad sobą panować. Chociaż zapewne niejednokrotnie przejdzie mu to przez myśl. Jest ciekaw jak smakują inni i czy picie ich krwi przyniesie mu taką samą obezwładniającą przyjemność. Nie daje się jednak zwieść wybujałym wyobrażeniom, kiedy Christopher taksuje go tym podejrzliwym spojrzeniem.
______Naturalnie! Nie widziałem słońca od co najmniej dwustu lat, jednak – ktoś albo raczej coś – postanowiło zmienić zasady. Dzięki temu mogę cieszyć się wraz z wami rześkim porankiem. Co do zgody na wejście do pomieszczenia, nie jestem pewien… Nie wątpię jednak, że będziemy mieli wiele okazji, aby to sprawdzić — mówi, uśmiechając się pod nosem. Dodatkowo niezmiernie cieszy go fakt, że bard sam oferuje mu się na przyszłość i sam musi przyznać, że jest to zniewalająca propozycja. Na samą wieść niemal oblizuje usta.
______Swoją drogą, jak się czujesz po wczoraj? Masz niesamowite szczęście, że nie jestem prawdziwym wampirem. W przeciwnym razie obudziłbyś się o poranku w skórze wampirzego pomiotu, tak jak i ja; wraz z całym tym wampirzym pragnieniem – rzuca, utwierdzając Christophera w przekonaniu, że ich wczorajszy incydent nie przyniesie większych, niepożądanych problemów; o ile taka opcja w ogóle wcześniej przeszła przez głowę barda.
______Tak jak obiecałem rączki będę trzymać przy sobie, skarbie. A swoje czyny poprzedzać pytaniem o zgodę. Jednak trudno mi nie zastanawiać się, jak mogliby smakować inni. Weźmy za przykład naszą temperamentną Lae’zel, podejrzewam że miałaby naprawdę egzotyczny smak — parska z rozbawieniem, klepiąc Christophera po ramieniu, gdy wracając wspólnie na teren obozu, gdzie też szybko łapią kontakt wzrokowy zresztą zaciekawionych ich pogawędką towarzyszy.

______Na całe szczęście po powrocie na drogę dalszej wędrówki, ślad nie niesie ich z powrotem w progi Szmaragdowego Gaju, którego Astarion ma już po dziurki w nosie. Kierują się raczej na zachód, eksplorując teren na wzgórzu, nieopodal zgliszczy Nautoloidu, a następnie w kierunku szumiącej nieopodal rzeki i lasu. Białowłosy szybko rozpoznaje ten teren, przypominając sobie własne nocne, dość nieudane spotkanie. Następne ślady jego działań będą podane wszystkim na tacy – pozostałoby już tylko poczekać, kto będzie wystarczająco sprytny, aby połączyć ze sobą kropki. Zamyślony przez okoliczności Astarion dopiero po chwili letargu dostrzega scenę rozgrywającą się przed ich oczyma. Na ścieżce schodzącej ku rzece natykają się na dwójkę młodych ludzi, żegnających umierającego krasnoluda.
______— Jesteś najwierniejszym. Nie możesz umrzeć, proszę zostań z nami — błaga kobieta na granicy załamania, pochylając się nad konającym. Astarion zatrzymuje się w pół kroku z początku marszcząc brwi. Słowa, którymi się posługują niczego mu nie podpowiadają. Nie jest jednak na tyle dociekliwy by drążyć temat, zamiast tego pozostaje na uboczu, zakładając ręce na torsie. Znów pojawia się to dziwne poczucie spowodowane kijankom, jednak tym razem jego umysł nie łączy się z nowo poznanymi. W jakiś pokręcony sposób różnią się od siebie, a Astarion może doglądać odgrywającemu się przedstawieniu z uśmiechem i wiedzą, że nikt więcej poza Christopherem nie może wniknąć nieproszony do jego umysłu.
______— Ty! Ani kroku dalej! — przestrzega ich kobieta, na krok od ataku, jednak wszelkie jej poczytania zostają zatrzymane przez konającego mężczyznę, który zdaje się nawiązywać połączenie z Christopherem.
______— Poczekaj Brynna, może wśród nich jest jakiś lekarz… — rzuca towarzyszący jej kleryk, rozglądając po nich z cieniem nadziei.
______— Równie dobrze to mogą być bandyci — przestrzega go kobieta, sięgając ostrożnie do kabury z nożem. Wszelkie jej poczynania powstrzymuje krasnolud, wypowiadając swoje ostatnie słowa gasnącym już głosem.
______— Czekajcie… On… On jest najwierniejszym. Słuchajcie go, on może… On… — mamrocze mężczyzna, przymykając oczy na wieczność. Astarion jest wyraźnie skonfundowanym sytuacją z uwagi na to, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Co to w ogóle znaczy, że Christopher jest „najwierniejszym”? Zdaje się, że ich nowi towarzysze niedoli są rozeznani w sprawie odrobinę bardziej i może, oczywiście z czystej ciekawości, mogliby się dowiedzieć w tym temacie nieco więcej.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 06/04/24, 12:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {04/04/24, 05:38 am}

Careful, I bite 3e0ff4061fa044d6676964ec8571e71855539422

    — Hm, 200 lat bez słońca, to naprawdę kawał czasu. — powiedział pod nosem uważnie lustrując twarz wampira. — Na ten moment czuję tylko ból i osłabienie. Będziesz mi musiał jeszcze wytłumaczyć w przyszłości jak działa przemiana, to naprawdę interesujące. — Christopher z pewnością znalazłby więcej pytań, lecz ich edukująca rozmowa na temat krwiopijców zeszła na temat dość specyficzny. Jakim smakiem uraczyć by mogli ich sojusznicy? Kątem oka spojrzał na grupę osobników zebranych w obozowisku, przy czym bardzo intensywnie myślał nad odpowiedzią. Najbardziej w gust Chrisa tak na dobrą sprawę wpadł poczciwy Wyll. Taki dobry, ułożony, prawdziwy bohater, z pewnością mógłby mieć w sobie ciekawe, szlachetne nuty. Elf poczuł dziwne mrowienie pod czaszką, zastanawiając się nad spożywaniem czyjejś posoki odczuwał enigmatyczną przyjemność wymieszaną z ekscytacją. Nadal nie pamiętał ze swojej przeszłości kompletnie nic, a jednak… Ta potrzeba wtopienia zębów w delikatną skórę na szyi była znajoma, zupełnie jakby już to kiedyś robił.
    — Jeżeli ja miałbym wybierać to ciekawi mnie smak Klingi Pogranicza. — zdążył dorzucić krótki komentarz, nim dotarli do wyczekujących ich towarzyszy. Christopher postanowił poprosić Lea’zel o pozostanie w obozie, dzień wcześniej porządnie wszystkich wymęczyła swoim jęczeniem o odnalezieniu Zoru oraz szkółki, poza tym potrzebowali kogoś do pilnowania namiotów. Githyanki kilka minut próbowała przekonać rudowłosego do zabrania właśnie jej, lecz on nie uległ agresywnym prośbom.
    — Tsk, żebyś tylko tego nie pożałował. — po tych słowach awanturniczka odeszła w kierunku swojego namiotu, a stamtąd rzucała im piorunujące spojrzenia. Chris niewzruszony przebrał się tylko w lekką zbroję, tak na zapas - skoro w okolicy grasują gobliny to warto było zadbać chociaż o minimalne zabezpieczenie na wypadek walki.

***

    Całkiem polubił leśne powietrze zabarwione aromatami mchu i wilgoci bijącej od niedaleko położonej rzeki. Eksplorowanie terenu w okolicy Szmaragdowego Gaju ocenił na duży plus, chociaż bardziej ta wędrówka wyglądała jak rekreacyjny spacer. Po dłuższym czasie względnego spokoju, przed nimi na ścieżce znaleźli trzy postacie. Dwójka ludzi rozpaczała nad leżącym w piachu krasnoludem. Widocznie był ranny. Christopher przystanął nad ciałem targanym przez agonalne torsje oglądając z satysfakcją jak starszy mężczyzna umiera. Nim ten wydał z siebie ostatnie tchnienie, telepatycznie przekazał prośbę o zaopiekowanie się rodzeństwem, co wprawiło kijankę Chrisa w ruch.
    — Odszedł do Absolut. Och, niech ma go w opiece. Edowin, tak mi przykro. — kobieta zalana łzami odeszła kilka kroków od krasnoludzkiego mięsa… Mięsa? Bard nie potrafił pojąć dlaczego widok tego nieruchomego ciała stał się nagle tak bardzo apetyczny. To był kolejny raz kiedy jego myśli pełne mroku, zaczęły go przerażać. Chris głośno odchrząknął wracając do świata rzeczywistego.
    — Co tutaj się stało? — uniósł brew uważnie lustrując obcych. Rany martwego mężczyzny nie wyglądały na jakiś losowy wypadek tylko atak, raczej czegoś dużego. Głos zabrał ten, który wcześniej zasugerował towarzyszce zachowanie spokoju.
    — Szukaliśmy zbiegów, na rozkaz Absolutu, my… Zaatakował nas sowodźwiedź, ogromny jak solidna szopa. Nasz brat… Edowin, on… Najwierniejszy, powiedz nam proszę, co mamy zrobić? — Christopher kompletnie nie miał pojęcia o co chodzi z Absolutem, ani tym bardziej z Najwierniejszym, lecz zamierzał skorzystać z okazji do założenia maski sprzymierzeńca pogrążonej w żałobie dwójki nieznajomych.
   — To dlaczego, wy patałachy, nie pójdziecie pomścić brata? Gawra sowodźwiedzia musi być niedaleko. Ale zanim pójdziecie, co to za zbiegowie i po co ich szukacie? — zapytał z nadzieją, że wyciągnie od tych ofiar losu coś ciekawego. O Absolut planował dowiedzieć się czegoś więcej później, najlepiej u kogoś kto temu nie służy.
    — My… Sami nie damy rady, ale jak do nas dołączycie to możemy spróbować zabić bestię! — wyraźnie podekscytowany mężczyzna spojrzał na barda z uznaniem, jak i niemą prośbą. — A zbiegowie to… Ci, co uszli z życiem po katastrofie statku, rozbił się niedaleko. — kończąc wypowiedź wskazał czarny dym w oddali. Bard słysząc to poczuł stres, ogrom stresu, jednak nie zamierzał przechodzić do demaskowania siebie oraz sojuszników skoro mogli mieć w tych ludziach pomoc przy walce ze zwierzęciem zamieszkującym ten las.
   — Mhm, a po co wam oni? — ze zdziwieniem usłyszał, że ocaleńci z nautiloidu nie byli wcale aż tak istotni. Chodziło im o jakąś broń, którą ponoć mieli posiadać. Chris usłyszał za plecami nerwowy szmer, źródłem dźwięku była Posępna. Nim jednak ktokolwiek zdążył zareagować na gwałtowną zmianę w jej postawie, elf zapewnił obcych, że oczywiście będzie mieć te ich poszukiwania na uwadze, a tymczasem powinni ruszać do gawry i tam czekać na posiłki.
    — Zanim zadacie pytanie po co tym ludziom pomagać to uprzedzę z odpowiedzią - jaja sowodźwiedza są piekielnie dużo warte, więc żal nie skorzystać z takiej okazji do wzbogacenia się. — wyjaśnił, kiedy tylko Absolutyści zniknęli z ich pola widzenia. Podejrzliwie tylko zerkał na wyraźnie zmartwioną kleryczkę, już wcześniej nie miał żadnych wątpliwości, co do ilości sekretów skrywanych przez nią, lecz teraz zdecydowanie musiał w końcu jakoś przycisnąć sojuszniczkę do gadania. Ta broń mogła być artefaktem, więc jeżeli ktoś im zagrażał z powodu tego przedmiotu to potrzebował wiedzieć, co to jest. Kolejny temat do obgadania w obozie…
    Chris podszedł do zwłok krasnoluda chcąc sprawdzić, czy może nie miał przy sobie nic ciekawego. Niemalże od razu poczuł jak jakaś dziwna siła próbuje uparcie wejść do jego głowy, coś przekazać. Kijanka siedząca za okiem barda poruszyła sprawiając mu przy tym nieco bólu. Ciało Edowina znalazło się nagle z metr nad ziemią. Myśli rudego uderzyły różne wspomnienia nosiciela pasożyta, po czym larwa wylazła zza gałki ocznej trupa w momencie uderzenia o piaszczyste podłoże zwalistego cielska. Christopher szybko złapał “uciekiniera” prosząc któregoś z towarzyszy o podanie mu jakiejś buteleczki. Zamierzał zabrać kijankę w podróż, coś kazało mu sądził, że ta może być całkiem przydatna.
   — Dobrze, to by było na tyle. Idźmy do tego sowodźwiedzia, powinniśmy szybko się z nim uwinąć. — odparł łapiąc w dłoń plecak pozostawiony przy krasnoludzie, zawartość torby opływała w dużą ilość kiełbas oraz szynek. Pakunek podał Wyllowi, sam nie miał zamiaru niczego dźwigać.

***

    Im bliżej byli jaskini, tym więcej śladów ogromnego zwierzęcia znaleźli. U wejścia do gawry zastali Brynnę i Andricka, gotowych pomścić ukochanego brata. Nie mieli żadnego konkretnego planu, Christopher tylko uprzedził kultystów, że jak znajdą jaja sowodźwiedzia to on bierze je wszystkie. Żadne z nich nie wyraziło sprzeciwu.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {06/05/24, 06:54 pm}

Careful, I bite C5332df2e5b23919490b4b0c731cc3fd621787da

_____Postanawia trzymać się na uboczu, kiedy Chris rozmawia z sekciarskimi dziwolągami, których natykają na swojej drodze. Z rezygnacją przyjmuje też fakt, że są zmuszeni pomóc im w starciu z sowoniedźwiedziem. W drodze do jego legowiska Astarion wzdycha posępnie i przewraca oczyma, w pełni wyrażając swoją dezaprobatę. Dobra - może i suma, jaką otrzymają za parę jajek przebije oczekiwania, ale czy naprawdę muszą altruistycznie pomagać wszystkim wokół? Jak nie druidzi i nie diabelstwa, to teraz jacyś nawiedzeńcy nazywający ich “najwierniejszymi”. Dotąd jest świadom, że spędzając dwieście lat w pałacu Cazadora wiele nowości ze świata zewnętrznego go omija, jednak to przebija jego najśmielsze oczekiwania. Przynajmniej dobrze wiedzieć, że z jakiegoś powodu są poszukiwaniu. Powodu - którym najprawdopodobniej jest dziwna kostka, którą ShadowHeart trzyma w swoim plecaku. Jeśli rzeczywiście o to nią toczy się rozgrywka, Astarion byłby o stokroć szczęśliwy, gdyby znalazła się w jego rękach. Czy powinien ją podkraść? To pytanie, kłębi się w jego świadomości na tyle długo, że omal nie zatrzymuje się przed stromym zboczem góry. Chwieje się niepewnie, aż w końcu Wyll łapie go za łokieć przytrzymując w miejscu. Białowłosy ogląda się za ramię, spoglądając na towarzysza z ulgą widoczną na twarzy.
_____— Nie trać czujności — mruczy do niego Klinga Pogranicza, ale Astarion puszcza jego zdanie mimo uszu. Cóż, akurat tego jednego jest pewien i zamierza się zastosować. Nigdy nie wiadomo, ile jeszcze zagrożeń czyha na jego życie. Odkąd jest nieszczęśliwym posiadaczek kijanki, najprawdopodobniej tych niebezpieczeństw jest więcej niż zwykło być.
_____No i to jest ten wasz groźny sowoniedźwiedź? — mówi wampir, wskazując na małego niedźwiadka, kręcącego się pod kamiennym łukiem. Jest pewien, że atak z zaskoczenia wystarczyłby, żeby go zgładzić albo nawet żywego Astarion byłby w stanie go objąć ramionami i wynieść. Chociaż kto wie, może nawet coś tak małego, mogło zaszlachtować krasnoluda. Edwin? Edowin? Jakkolwiek on miał na imię. Lae’zel wyręcza go w zrobieniu pierwszego kroku, zbliżając się bardziej do sowiegoniedźwiedziątka i wtem przed ich oczyma rośnie jego mama. Wyraźnie rozwścieczona ponowną wizytą. W ten sam moment Astarion już rozumie, dlaczego sytuacja napotkanych wiernych potoczyła się w taki, a nie inny sposób. W ofensywnym i otwartym starciu białowłosy najprawdopodobniej nie miałby żadnych szans, dlatego idąc za myślą pierwotnego instynktu, zakrada się na wyższą półkę skalną, wybierając drogę ataku dystansowego. Wyciąga łuk zza pleców, naciąga strzałę i puszcza w trakcie boju, będąc całkowicie bezpiecznym, gdy sowoniedźwiedzica bierze duży zamach na Lae’zel, aby następnie doskoczyć do Wylla.
Pomagając drużynie, przemieszcza się na wyższym gruncie, dostrzegając w końcu nieduże legowisko, w którym leżą dwa jaja. Z tej pozycji niestety nie uda mu się ich zwinąć, dlatego w pierwszej kolejności muszą pokonać zwierzę. W boju pomaga również małe sowoniedźwiedziątko, jednak nawet Astarion nie ma serca do niego celować.
_____— Dobra robota. Bierzmy te jajka i zwijamy się stąd — mówi Lae’zel, gdy udaje im się ubić sowoniedźwiedzicę, którą później dodatkowo dobija jej własny miot. Astarion przygląda się małemu zwierzęciu z dozą smutnego uśmiechu na ustach. Tak to już jest w przyrodzie, że silniejsi zabijają słabszych, a słabszy zrobią wszystko, aby przetrwać.
_____— Może zabierzemy go do obozu? — proponuje Wyll, Astarion spogląda na niego jakby upadł na głowę. Zsuwa się przy tym z półki skalnej, aby zeskoczyć na grunt, nieopodal gniazda z jajami. Zostawia je do użytku Christophera, w końcu były jego pomysłem i ma nadzieję, że dostanie jakąś działkę za współudział w tej akcji.
_____Oczywiście, brakuje nam tylko maskotki obozowej — rzuca wampir sarkastycznie, spoglądając na Wylla, który przewraca oczyma, wyraźnie mając coś na końcu języka.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Careful, I bite Empty Re: Careful, I bite {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach