Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Relacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Tylko zauroczenie czy niebraterska miłość?
A może pozostanie fantazja oraz sekret, który na zawsze podzieli braci?
W opowiadaniu udział bierze Yoshina oraz Kurokocchin
Relacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Tylko zauroczenie czy niebraterska miłość?
A może pozostanie fantazja oraz sekret, który na zawsze podzieli braci?
W opowiadaniu udział bierze Yoshina oraz Kurokocchin
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Lekko zaskoczony spojrzałęm na brata, gdy chował komórkę do kieszeni. Wydawał się lekko... smutny? Może to tylko moje przypuszczenia, niepotrzebne szukanie czegokolwiek, co nie ma miejsca. Cóż, dopiero co wszystko wybuchło i oboje potrzebowaliśmy przegryźć wszystkie te emocje, wszystkie informacje bombardowane w nas z każdej strony.
- Hm.. często gęsto właściciele nie wystawiają wszystkich mieszkań na internet. Może jakieś będą jeszcze mieli dla ciebie - kusiło powiedzieć dla nas, ale nie mogło przejść mi to przez gardło. Cały czas z tyłu głowy miałem niepewność, poczucie winy, że źle postąpiłem przyjmując wyznanie Hayate. Jakby nie było... poznałem jego sekret i sama myśl, że będzie nadal to robił, gdy będziem w "związku"... o ile jesteśmy. Czy my właściwie... kim jesteśmy teraz dla siebie? Ech, chyba parą, prawda? A jeśli nie? Khe, nie wypadałoby teraz o to pytać. Wygłupiłbym się.
- Nie ufam tobie - mruknąłem, patrząc na brata spod byka, gdy mijaliśmy jedną z przecznic. Wolałem zabezpieczyć się w miarę wygodnymi butami, bo kto wie jak skończymy w poszukiwaniu odpowiedniego mieszkania.
- Cóż, jeśli to randka, to nie odmówię - parsknąłem dość cicho, gdy dotarliśmy na miejsce i pozwoliłem Hayate zająć się dogadaniem z pierwszą osobą, u której chciał obejrzeć mieszkanie. Obserwowałem jak brachol podchodzi do mężczyzn w garniturach. Wyglądali przerażająco, zwłaszcza ten łysy o ostrych rysach twarzy. Nie wyglądał na japończyka, a okulary nie pozwalały zidentyfikować w którą stronę patrzy. Aż rpzeszedł mnie dreszcz na samą myśl, iż może mnie obserwować, gdy wlepiałem w niego wzrok. Lekko zawstydzony tym faktem uciekłem wzrokiem, jakbym byłczemuś winien i podbiegłem do Hayate, gdy do mnie pomachał. Cholera, nie miałem pojęcia, że starszy Hasegawa będzie szukał takich drogich mieszkań. Ile on tak naprawdę zarabiał?
Cicho jak mysz pod miotłą chodziłem za bratem. Bardziej jak jego cień. Oglądałem każdy pokój w milczeniu, nie komentując niczego. Kobieta cały czas opowiadała o zaletach tego mieszkania, co znajduje się w okolicy, zapewniając odpowiednią ochronę oraz miejsce parkingowe, gdyby brat miał jeszcze samochód. To z pewnością zaleta. Samo mieszkanie nie było spore, ale nadal jasne i dobrze zagospodarowane.
Skończyliśmy w sypialni. Wszedłęm za Hayate do środka, patrząc na w połowie zagospodarowaną przestrzeń. Zaskoczył mnie, gdy przyciągnął mnie do siebie,, ale nie protestowałem, oddając pocałunek. Dość niepewnie, tak samo jak niepewny byłem uczuć co do tego mieszkania. Nie, ono było super. Chciałbym takie, ale... coraz częściej gryzło mnie sumienie. Czy to było w porządku?
- Jest... ładne. Ciężko mi oceniać, kiedy nie widziałem drugiego, ale nic mu nie brakuje - odpowiedziałem, podchodząc do okna, jakbym uciekał od dotyku brata. Czy to właśnie w tej sypialni, na tym łóżku będzie robiłte różne rzeczy przed kamerką? Tak, to mnie właśnie dręczy. Cholera. Nie powinienem...
- Hm.. często gęsto właściciele nie wystawiają wszystkich mieszkań na internet. Może jakieś będą jeszcze mieli dla ciebie - kusiło powiedzieć dla nas, ale nie mogło przejść mi to przez gardło. Cały czas z tyłu głowy miałem niepewność, poczucie winy, że źle postąpiłem przyjmując wyznanie Hayate. Jakby nie było... poznałem jego sekret i sama myśl, że będzie nadal to robił, gdy będziem w "związku"... o ile jesteśmy. Czy my właściwie... kim jesteśmy teraz dla siebie? Ech, chyba parą, prawda? A jeśli nie? Khe, nie wypadałoby teraz o to pytać. Wygłupiłbym się.
- Nie ufam tobie - mruknąłem, patrząc na brata spod byka, gdy mijaliśmy jedną z przecznic. Wolałem zabezpieczyć się w miarę wygodnymi butami, bo kto wie jak skończymy w poszukiwaniu odpowiedniego mieszkania.
- Cóż, jeśli to randka, to nie odmówię - parsknąłem dość cicho, gdy dotarliśmy na miejsce i pozwoliłem Hayate zająć się dogadaniem z pierwszą osobą, u której chciał obejrzeć mieszkanie. Obserwowałem jak brachol podchodzi do mężczyzn w garniturach. Wyglądali przerażająco, zwłaszcza ten łysy o ostrych rysach twarzy. Nie wyglądał na japończyka, a okulary nie pozwalały zidentyfikować w którą stronę patrzy. Aż rpzeszedł mnie dreszcz na samą myśl, iż może mnie obserwować, gdy wlepiałem w niego wzrok. Lekko zawstydzony tym faktem uciekłem wzrokiem, jakbym byłczemuś winien i podbiegłem do Hayate, gdy do mnie pomachał. Cholera, nie miałem pojęcia, że starszy Hasegawa będzie szukał takich drogich mieszkań. Ile on tak naprawdę zarabiał?
Cicho jak mysz pod miotłą chodziłem za bratem. Bardziej jak jego cień. Oglądałem każdy pokój w milczeniu, nie komentując niczego. Kobieta cały czas opowiadała o zaletach tego mieszkania, co znajduje się w okolicy, zapewniając odpowiednią ochronę oraz miejsce parkingowe, gdyby brat miał jeszcze samochód. To z pewnością zaleta. Samo mieszkanie nie było spore, ale nadal jasne i dobrze zagospodarowane.
Skończyliśmy w sypialni. Wszedłęm za Hayate do środka, patrząc na w połowie zagospodarowaną przestrzeń. Zaskoczył mnie, gdy przyciągnął mnie do siebie,, ale nie protestowałem, oddając pocałunek. Dość niepewnie, tak samo jak niepewny byłem uczuć co do tego mieszkania. Nie, ono było super. Chciałbym takie, ale... coraz częściej gryzło mnie sumienie. Czy to było w porządku?
- Jest... ładne. Ciężko mi oceniać, kiedy nie widziałem drugiego, ale nic mu nie brakuje - odpowiedziałem, podchodząc do okna, jakbym uciekał od dotyku brata. Czy to właśnie w tej sypialni, na tym łóżku będzie robiłte różne rzeczy przed kamerką? Tak, to mnie właśnie dręczy. Cholera. Nie powinienem...
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Widziałem po Seijim, że jest jakiś przygaszony. Nie do końca wiedziałem dlaczego, ale jeśli go zapytam, to powie mi? Jakoś w to wątpiłem, bo choć nie mogłem odczytać jego myśli, to jednak część mnie myślała, że chodzi o moją pracę. W domu nie mogłem pracować na kamerce, ale będąc na swoim już tak. Miałem jednak cichą nadzieję, że to nie jest to i tylko wszystko sobie wymyśliłem w głowie. Spojrzałem na niego z lekką obawą, kiedy podszedł do okna i zacisnąłem palce, czując, że powinienem ruszyć za nim i zapewnić go, że wszystko będzie dobrze. Cicho westchnął, po czym podniosłem się z łóżka i ostatecznie znalazłem się za nim. Nie dotknąłem go, nie przytuliłem. Nie chciałem jedynie narażać się na odrzucenie, bo nie wyglądało na to, by brat był w humorze.
Spojrzałem na widoki za oknem, które może nie były idealne, bo na ulicę, która była przysłonięta nieco drzewem, ale nadal nie były to widoki moich marzeń. Jednakże, jak za taką cenę w tej lokalizacji, to byłem w stanie się poświęcić.
- Nie chcę naciskać, Seiji, ale pamiętać, że nie ważne co chodzi ci po głowie, możesz ze mną o tym pogadać. Widzę, że coś jest nie tak, ale siłą nie będę z ciebie tego wyciągać - powiedziałem, kładąc dłoń na jego głowie i uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nasze niewyraźne odbicia w szybie. - Mogę się jedynie domyślać, o co chodzi, ale chcę wiedzieć od ciebie. Trzymanie tego w sobie wcale nie jest lepszym rozwiązaniem - dodałem, mierzwiąc lekko jego włosy, po czym zabrałem dłoń. Nie będziemy mieszkać razem, nie będzie mógł sprawdzać co robię, ani z kim jestem. Jednakże, nie mogłem cały czas mieszkać z rodzicami, a to, że pracowałem na kamerkach nie oznaczało, że zamierzam sprowadzać tutaj jakiś fagasów.
- Kocham cię - wyszeptałem do jego ucha, powstrzymując się przed pocałowaniem go w usta. Byłem szczery ze swoimi uczuciami, to nie tak, że zamierzałem mydlić mu oczy, ale upewnić się, czy to są właściwe uczucia. Gdyby tak nie było, to na pewno nie zerwałbym z Masaharu. Spojrzałem na godzinę i kliknąłem językiem. - Musimy iść do kolejnego mieszkania - powiedziałem, odsuwając się od brata, po czym pierwszy wyszedłem z pokoju, aby wrócić do właścicielki.
- I jak? Podoba się? - zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha, więc również posłałem jej uśmiech, ale bardziej delikatny.
- Mieszkanie jest ładne i funkcjonalne. Mam jeszcze jedno do odwiedzenia, ale obiecuję, że dam pani jeszcze dzisiaj znać, jak na razie to najlepsze mieszkanie, jakie widziałem - powiedziałem i najwidoczniej moje słowa jeszcze bardziej ucieszyły kobietę.
Jak tylko Seiji do mnie dołączył, pożegnałem się z kobietą i ruszyłem windą na dół. W międzyczasie sprawdziłem adres na który musimy się udać. Na szczęście było to blisko, więc spacerkiem spokojnie powinniśmy dojść na czas.
- Możesz sprawdzić co grają w kinach i wybierz coś, dostosuję się, o ile to nie będzie romansidło - powiedziałem z uśmiechem, po czym przepuściłem go w windzie i pożegnałem się z panami, którzy już nieco milej na nas patrzyli.
W drugim mieszkaniu znaleźliśmy się po około piętnastu minutach, było nieco mniejsze od poprzedniego, ale przez minimalizm wyglądało na duże. Właściciel od razu opowiadał o wszystkim. Okolica, sąsiedzi, pobliskie sklepy, a nawet kluby. Tutaj mieszkanie było utrzymane w bardziej ciemnych kolorach, co osobiście mi się bardziej podobało. Na dodatek okolica wydawała się nieco spokojniejsza i może nie było to tak chronione, jak poprzednie, ale blok miał swój monitoring, więc też nie było całkowicie niebezpieczne.
- Jeśli będziesz planował zrobić jakąś imprezę, to wystarczy uprzedzić sąsiadów. Nie robią o to problemów, o ile nie rozwala się klatki schodowej - uśmiechnął się, po czym przeprosił, kiedy nagle zaczął dzwonić mu telefon. Spojrzałem na brata i objąłem go ramieniem.
- To mieszkanie to chyba bardziej mój klimat, no i sypialnia jest większa od poprzedniej - powiedziałem, idąc jeszcze raz w stronę sypialni, ale zatrzymałem się przed łazienką, która nie była aż tak ciasna, jak wyglądało na zdjęciach. - Tamta właścicielka była bardzo miła, ale sam nie wiem... Co myślisz, Seiji? - zapytałem odwracając się do brata. Owszem, ostateczna decyzja należała do mnie, ale skoro Seiji ma być moim częstym gościem to chcę by również czuł się dobrze w mieszkaniu, które wybiorę.
Wyglądało na to, że po tym mieszkaniu wystarczyło podjąć decyzję i mogliśmy udać się na prawdziwą randkę. Choć, czy Seiji miał jeszcze na to ochotę? Siedziało coś w nim i naprawdę uważałem, że powinniśmy o tym porozmawiać. Jednakże, takie spędzanie wspólnie czasu może być dla nas rozluźniające. Kino, jakiś obiad w dobrej knajpie... Chciałem spędzić z nim, jak najwięcej czasu, bo będąc w domu, znów będziemy musieli wrócić do relacji braci.
- Boisz się trochę? - zapytałem w końcu, czując, że mogę coś naprawdę przegapić, a nie chciałem. Dopiero co wyznaliśmy swoje uczucia i nie chciałem by to wszystko poszło się jebać. W końcu nie tak łatwo będzie przestać kochać kogoś takiego.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Napięcie rozlało się po moim ciele, niczym gałęzie dzikich róż. Oplotły moje nogi i ręce, gdy tylko usłyszałem jak brat podnosi się z łóżka i podchodzi bliżej, a jego brak dotyku tylko ścisnął mocniej pętle na mojej szyji.
- Wiem - nie brzmiałęm zbyt przekonująco, ale ostatnie dni dały mi do zrozumienia, że mogę zaufać swojemu bratu. Normalnie każdy po takiej bombie jak ciąża dałby sobie spokój z drugą osobą. Odpuściłby, ale nie on. Hayate został i obiecał, że będzie wszystko dobrze. - Po prostu... wszystko dzieje się tak szybko - wydukałem z bladym uśmiechem, widząc jak się mnie przygląda w odbiciu okna. Cholera.
Zacisnąłem kurczowo dłoń na swoim udzie. Nie miał pojęcia o niczym. Jak mnie ściska żal, sumienie. Jak bardzo go pragnąłem. Jak mocno chciałem teraz schować się w jego ramionach.
Rozchyliłem usta, aby coś powiedzieć, ale jego kliknięcie językiem wszystko zniszczyło.
- Tak, chodźmy - przytaknąłem i ruszyłem w jego ślady. Jeszcze krótko porozmawialiśmy z właścicielką i ostatecznie skończyliśmy w windzie, w drodze do kolejnego lokum.
- Ale jak to? Nie chcesz poobściskiwać się przy romansidle? - zawetowałem, robiąc smutną minkę, ale brat miał rację, Romanse były nudne jak flaki z olejem. Zwłąszcza w tych czasach. Nie było niczego ciekawego, wartego uwagi, ale to tyczyło się również innych filmów. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i przeczesałem repertuar na dzisiejszy dzień.
- Co powiesz na kino akcji - spytałem, prawie wpadając na ochroniarza, gdy wychodziliśmy z windy. Koniec końców zamówiłem dla nas dwa bilety na środku, dość wysoko, aby nie widzieć niczyjej głowy na ekranie, a potem znaleźliśmy się już na kolejnym mieszkaniu. Nieco mniejszym od poprzedniego, w ciemniejszych kolorach.
- Ciebie to chyba tylko sypialnie interesują - przewróciłem oczami, żartując sobie z Hasegawy, kiedy ruszył znów w tamtym kierunku.
- Hm... jeśli chcesz poznać moje zdanie, to osobiście wolę większe mieszkania - pomyślałem o poprzednim i w sumie oba były przyjemne. Jakby nie było, w łóżku nie spędza się większości czasu, choć w naszym przypadku może być różnie. Nie będziemy mieli wiele czasu dla siebie. Ja szkoła, Hayate praca i odległość... akurat teraz, kiedy wyznaliśmy sobie uczucia. Czy to byłdobry pomysł?
- Ale tutaj z kolei jest więcej... atrakcji - przypomniałem sobie co mówił sprzedawca, zaglądając do łazienki, kiedy to Hayate zaskoczył mnie swoim pytaniem.
- Przepraszam, aż tak po mnie to widać? - spytałem. Nie chciałem psuć nam tego wypadu, a najwidoczniej tylko zamartwiałem niepotrzebnie brata. - Hayate... - odwróciłem się do niego, łapiąc za dłonie, które delikatnie masowałem kciukami. Spoglądałem na nie, bo wiedziałem, że nie wytrzymam tego świdrującego spojrzenia.
- Boję się, ale póki będziesz przy mnie... potrzebuje po prostu trochę czasu. Żeby to przegryźć. Wiesz... ty... Megumi... i cała reszta. Szkoła... praca... - uniosłem wzrok, uśmiechając się nieznacznie do Hayate. - Trochę się nazbierało. Nieważne, robię się głodny, a zaraz zaczynają nasz seans. Mam ochotę na popcorn carmelowy - zmieniłem temat, puszczając go jak tylko w okolicy pojawił się mężczyzna.
- Wiem - nie brzmiałęm zbyt przekonująco, ale ostatnie dni dały mi do zrozumienia, że mogę zaufać swojemu bratu. Normalnie każdy po takiej bombie jak ciąża dałby sobie spokój z drugą osobą. Odpuściłby, ale nie on. Hayate został i obiecał, że będzie wszystko dobrze. - Po prostu... wszystko dzieje się tak szybko - wydukałem z bladym uśmiechem, widząc jak się mnie przygląda w odbiciu okna. Cholera.
Zacisnąłem kurczowo dłoń na swoim udzie. Nie miał pojęcia o niczym. Jak mnie ściska żal, sumienie. Jak bardzo go pragnąłem. Jak mocno chciałem teraz schować się w jego ramionach.
Rozchyliłem usta, aby coś powiedzieć, ale jego kliknięcie językiem wszystko zniszczyło.
- Tak, chodźmy - przytaknąłem i ruszyłem w jego ślady. Jeszcze krótko porozmawialiśmy z właścicielką i ostatecznie skończyliśmy w windzie, w drodze do kolejnego lokum.
- Ale jak to? Nie chcesz poobściskiwać się przy romansidle? - zawetowałem, robiąc smutną minkę, ale brat miał rację, Romanse były nudne jak flaki z olejem. Zwłąszcza w tych czasach. Nie było niczego ciekawego, wartego uwagi, ale to tyczyło się również innych filmów. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i przeczesałem repertuar na dzisiejszy dzień.
- Co powiesz na kino akcji - spytałem, prawie wpadając na ochroniarza, gdy wychodziliśmy z windy. Koniec końców zamówiłem dla nas dwa bilety na środku, dość wysoko, aby nie widzieć niczyjej głowy na ekranie, a potem znaleźliśmy się już na kolejnym mieszkaniu. Nieco mniejszym od poprzedniego, w ciemniejszych kolorach.
- Ciebie to chyba tylko sypialnie interesują - przewróciłem oczami, żartując sobie z Hasegawy, kiedy ruszył znów w tamtym kierunku.
- Hm... jeśli chcesz poznać moje zdanie, to osobiście wolę większe mieszkania - pomyślałem o poprzednim i w sumie oba były przyjemne. Jakby nie było, w łóżku nie spędza się większości czasu, choć w naszym przypadku może być różnie. Nie będziemy mieli wiele czasu dla siebie. Ja szkoła, Hayate praca i odległość... akurat teraz, kiedy wyznaliśmy sobie uczucia. Czy to byłdobry pomysł?
- Ale tutaj z kolei jest więcej... atrakcji - przypomniałem sobie co mówił sprzedawca, zaglądając do łazienki, kiedy to Hayate zaskoczył mnie swoim pytaniem.
- Przepraszam, aż tak po mnie to widać? - spytałem. Nie chciałem psuć nam tego wypadu, a najwidoczniej tylko zamartwiałem niepotrzebnie brata. - Hayate... - odwróciłem się do niego, łapiąc za dłonie, które delikatnie masowałem kciukami. Spoglądałem na nie, bo wiedziałem, że nie wytrzymam tego świdrującego spojrzenia.
- Boję się, ale póki będziesz przy mnie... potrzebuje po prostu trochę czasu. Żeby to przegryźć. Wiesz... ty... Megumi... i cała reszta. Szkoła... praca... - uniosłem wzrok, uśmiechając się nieznacznie do Hayate. - Trochę się nazbierało. Nieważne, robię się głodny, a zaraz zaczynają nasz seans. Mam ochotę na popcorn carmelowy - zmieniłem temat, puszczając go jak tylko w okolicy pojawił się mężczyzna.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Seiji dobrze wiedział, że tu nie chodzi o obściskiwanie się przy romansidłach. Szczerze mówiąc nie rozumiałem dlaczego ludzie tak się jarają tą całą miłością na ekranach, jednocześnie nawzajem sobie sprawiając przyjemność poprzez pocałunki. Delikatne, jak i te namiętne. W kinie wolałem skupić się na filmie, a później pozwolić sobie na obściskiwanie się z Seijim po kątach. Na dodatek miałem wrażenie, że żaden z nas nie jest fanem tej kategorii, tym bardziej, kiedy sami mieliśmy swoje miłosne problemy, a raczej to, że nasz związek na pewno nie byłby zaakceptowany przez społeczeństwo. Nie dość, że para homoseksualna, to jeszcze rodzeństwo. Na szczęście dzieci z tego nie będzie, ale to nie zmienia faktu, że nie chciałem tak łatwo zrezygnować z tej miłości, którą darzyłem brata.
Parsknąłem śmiechem pod nosem na słowa Seiji'ego, który za bardzo się nie mylił.
- Interesuje mnie każdy kąt, w końcu każdy będzie do przetestowania - powiedziałem zanim chłopak zaczął mi mówić co bardziej jest w jego guście. Mogłem spodziewać się tego, że będzie preferował większe mieszkania, może głównie przez to, że bezpieczeństwo było tam nieco wyżej, niż zwykłe kamery, które pewnie i tak nie obejmowały całego osiedla.
- To fakt, że większe mieszkanie jest bardziej funkcjonalne, ale znowu tak, jak mówisz... Tutaj mam więcej atrakcji wokół, a cena też jest mniejsza - westchnąłem nieco zmęczony już tym oglądaniem. Na szczęście nie wpadło nic w międzyczasie, więc to oznaczało, że chciałem zdecydować się na któreś z tych. Trochę dziwnie się z tym czułem, bo w końcu chodziło o przeprowadzkę. Przeniesienie wszystkich moich gratów będzie wymagało małej ciężarówki, bo nie widziałem sensu zaśmiecać i tak małego samochodu ojca, a taksówką też przewozić nic nie chciałem, tak samo komunikacją miejską, bo jakby to wyglądało? Zająłbym przynajmniej z pół metra, jeśli rozłożyłbym się ze wszystkimi kartonami. Zamiast na tym, skupiłem się na słowach Seiji'ego. Ucieszyłem się, że zaczął w końcu mówić i byłem lekko zaskoczony, kiedy złapał mnie za dłonie. Myślałem, że nie będzie chciał mnie dotykać, a jednak to zrobił, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech i choć go nieco rozumiałem, to uważałem, że za dużo o tym wszystkim myślał.
- Masz czas by się z tym wszystkim przespać, ale będzie dobrze Seiji, w końcu masz mnie i zawsze będę cię wspierał - uśmiechnąłem się, kątem oka dostrzegając właściciela mieszkania. - Zaraz pójdziemy, daj mi chwilę - powiedziałem, idąc w kierunku mężczyzny, z którym postanowiłem zamienić parę zdań, ostatecznie decydując się na to mieszkanie. Sam nieco się tym wszystkim stresowałem, ale jednocześnie uważałem, że to bardzo dobra decyzja, tym bardziej, kiedy potrzebowaliśmy mieć cztery ściany, w których możemy czuć się bezpiecznie.
- Możemy umówić się na jutro, jeśli chodzi o papiery i zapłatę, muszę jeszcze co nieco załatwić, ale cieszę się, że się zdecydowałeś - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, na co odpowiedziałem tym samym. - Pierwsze własne mieszkanie. Spodoba ci się ta wolność od rodziców - zaśmiał się.
- Mam taką nadzieję - powiedziałem, zerkając na brata. - Jutro o dziesiątej będzie dobrze? - zapytałem, na co mężczyzna skinął głową i pożegnaliśmy się z nim, wychodząc z mieszkania. Byłem zestresowany, ale i podekscytowany.
Wychodząc z budynku, zadzwoniłem to poprzedniej właścicielki, aby przekazać jej negatywną odpowiedzieć. Słyszałem smutek w jej głosie, ale jednocześnie wiedziałem, że szybko kogoś znajdzie. Miała dużo chętnych.
- No to teraz do kina - powiedziałem nieco radośnie i objąłem brata ramieniem. - W sumie cieszę się, że mam to już za sobą, a raczej będę miał jutro. Będziesz musiał mi pomóc się spakować, przy okazji możemy wziąć parę twoich ubrań, byś coś u mnie miał - wyszeptałem do jego ucha. Wiedziałem, że wyprowadzka oznacza to, że nie będę miał pod ręką brata. Szkoła, praca... Kilometry dzielące nas od siebie, ale zawsze będzie mógł znaleźć miejsce w moim mieszkaniu, nawet w tygodniu zostanie na noc. Rodzice na pewno nie będą mieli nic przeciwko temu. Chociaż trochę bałem się go zostawić tam samego. Rodzice skupią cała uwagę na niego, a nie chciałem by przypadkiem dowiedzieli się o tym, że Seiji może zostać ojcem za parę miesięcy. Osobiście miałem nadzieję, że to się nie wydarzy, ale jeśli będzie inaczej... Będziemy musieli sobie jakoś z tym poradzić.
Dotarliśmy do kina, więc zatrzymałem się, spoglądając na brata.
- Kup bilety, ja wezmę jedzenie. Popcorn karmelowy, zgadza się? - uśmiechnąłem się szeroko, dając bratu gotówkę na kupienie biletów. Nie chciałem by przepadła nam rezerwacja, a parę osób stało już w kolejce do kasy. - Coś do picia też sobie życzysz? - zapytałem, zerkając w stronę drugiej lady, gdzie był spory wybór przekąsek i napoi. Nie do końca wiedziałem co chcę, dlatego przekrzywiłem głową z cichą nadzieją, że to mi pomoże się zdecydować. - Mogliby się ograniczyć do maksymalnie dwóch rzeczy w kinie... Tyle dobroci - jęknąłem, wracając wzrokiem na brata. Popcorn będzie miał on, więc może ja powinienem skusić się na nachosy z sosem serowym? Takie rozwiązanie byłoby najlepsze, ale sam nie byłem do końca pewien.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Jasne, z miłą chęcia tobie pomogę. Daj mi tylko znać, kiedy i o której. Nie chcę, żebyś sam wszystko zrobił, zwłaszcza, że... mam być tam... częstym bywalcem - ostatnie słowa z trudem mi przychodziły. Robiłęm większe przerwy niż chciałem, a głos mi drżał ze wstydu na myśl co tak naprawdę nami kieruje i co mieliśmy zamiar tam robić. Owszem, nie tylko seks, ale w tych czterech ścianach, które wybrał Hayate wszelakie granice między nami miały się zacierać. To, że byliśmy rodzonymi bracmi po fakt, że nie możemy okazywać soje uczuć przy innych. Tam mieliśmy być razem, bez oszustw, naturalni.
Do tego musiałem wziąć parę swoich ubrań. Cholera, powinienem zrobić małe zakupy. Nie mam nic ciekawego w szafie, a nie chcę chodzić w byle czym po mieszkaniu Hayate... boże... o czym ja myślę! Przecież nie będę kręcić dupą przed nim! Rany, chyba robię się czerwony, poliki mi płoną.
Miałem ochotę złapać się za twarz, ale w tym momencie poczułem jak Hayate kładzie swój ciężar ręki na mnie, aż lekko pochyliłem się do przodu, garbiąc. Zaskoczony spojrzałem na niego, a po chwili roześmiałem. Kocham go. Jako brata i jako...
W kinie stanąłem w kolejce za biletami, trzymając w łapach pieniądze brata, które wcisnął mi bez pytania. Z zmarszcoznymi brwami kłóciłem się w duchu, aby je oddać i samemu zapłacić, ale co ja będę oszukiwał... jestem spłukany. Może naprawdę powinienem znaleźć sobię pracę dorywczą. Nie wiem nawet czy naprawdę chcę iść na studia, bo każda moja decyzja będzie tylko dłużej trzymać Hayate w tym całym gównie kamerkowym.
- Tak, carmelowy i cole zero - oznajmiłem, lekko unosząc głos, aby mnie usłyszał i zerkałem jak bije się z myślami, aby podjać decyzję zakupu przekąsek. Wyglądał zabawnie oraz uroczo. Na tyle, że miałem ochotę go dotknąć i poczochrać po głowie.
- Tak, słucham - odwróciłem wzrok od brata na kasjerkę i podałęm jej numer rezerwacji, płacąc za bilety. Kiedy skończyliśmy ruszyliśmy w stronę sali, a ja rónając się z bratem umoczyłem dzioba w jego piciu.
- To będzie nasz pośredni pocałunek - zachichotałem, patrząc na niego z dołu, kiedy nadal byłem pochylony do jego picia i przełykając napój, oblizałem zdecydowanie za wolno dolną wargę, posyłając łobuzerksi uśmieszek bratu.
- Aaaa-ach, mam nadzieję, że film okaże się dobry. Niby ma pozytywne oceny, ale wiesz jak to ostatnio bywa. Firmy lubią kupować recenzje - mruknąłem, prostując się i patrząc na biały sufit.
- Ale jednego jestem pewien - z błyskiem w oku zerknąłem znów na brata, gdy podawałem bilety do sprawdzenia. - Chcę mieć z tobą swój pierwszy raz w kinie - szepnąłem, nacieszając się jego miną.
- No dalej, czerwony dywan czeka - zamachnąłem się ceremonialnie ręką, aby ruszył dalej po czerwonej wykładzinie kinowej.
Do tego musiałem wziąć parę swoich ubrań. Cholera, powinienem zrobić małe zakupy. Nie mam nic ciekawego w szafie, a nie chcę chodzić w byle czym po mieszkaniu Hayate... boże... o czym ja myślę! Przecież nie będę kręcić dupą przed nim! Rany, chyba robię się czerwony, poliki mi płoną.
Miałem ochotę złapać się za twarz, ale w tym momencie poczułem jak Hayate kładzie swój ciężar ręki na mnie, aż lekko pochyliłem się do przodu, garbiąc. Zaskoczony spojrzałem na niego, a po chwili roześmiałem. Kocham go. Jako brata i jako...
W kinie stanąłem w kolejce za biletami, trzymając w łapach pieniądze brata, które wcisnął mi bez pytania. Z zmarszcoznymi brwami kłóciłem się w duchu, aby je oddać i samemu zapłacić, ale co ja będę oszukiwał... jestem spłukany. Może naprawdę powinienem znaleźć sobię pracę dorywczą. Nie wiem nawet czy naprawdę chcę iść na studia, bo każda moja decyzja będzie tylko dłużej trzymać Hayate w tym całym gównie kamerkowym.
- Tak, carmelowy i cole zero - oznajmiłem, lekko unosząc głos, aby mnie usłyszał i zerkałem jak bije się z myślami, aby podjać decyzję zakupu przekąsek. Wyglądał zabawnie oraz uroczo. Na tyle, że miałem ochotę go dotknąć i poczochrać po głowie.
- Tak, słucham - odwróciłem wzrok od brata na kasjerkę i podałęm jej numer rezerwacji, płacąc za bilety. Kiedy skończyliśmy ruszyliśmy w stronę sali, a ja rónając się z bratem umoczyłem dzioba w jego piciu.
- To będzie nasz pośredni pocałunek - zachichotałem, patrząc na niego z dołu, kiedy nadal byłem pochylony do jego picia i przełykając napój, oblizałem zdecydowanie za wolno dolną wargę, posyłając łobuzerksi uśmieszek bratu.
- Aaaa-ach, mam nadzieję, że film okaże się dobry. Niby ma pozytywne oceny, ale wiesz jak to ostatnio bywa. Firmy lubią kupować recenzje - mruknąłem, prostując się i patrząc na biały sufit.
- Ale jednego jestem pewien - z błyskiem w oku zerknąłem znów na brata, gdy podawałem bilety do sprawdzenia. - Chcę mieć z tobą swój pierwszy raz w kinie - szepnąłem, nacieszając się jego miną.
- No dalej, czerwony dywan czeka - zamachnąłem się ceremonialnie ręką, aby ruszył dalej po czerwonej wykładzinie kinowej.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przyjąłem do siebie odpowiedź brata, którego słowa w żaden sposób mnie nie zaskoczyły. Popcorn karmelowy i cola, to był częsty zestaw Seiji'ego, kiedy szło się do kina. W sumie dzięki niemu sam polubiłem ten słodkawy smak, mieszający się ze słonym popcornem. Jednakże, bez sensu żebym brał dokładnie to samo, bo dobrze jest się wymienić czymś innym.
- Oh, przepraszam - powiedziałem, kiedy wpadłem zamyślony na jakąś dziewczynę, której szybko posłałem delikatny uśmiech. Na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec, jednakże szybko pojawił się jej chłopak, który spojrzał na mnie groźnie. Nie przejąłem się tym, bo w końcu byłem zainteresowany swoim bratem, więc nie patrzyłem na nikogo, jak na potencjalnego partnera czy partnerkę.
Dotarłem do kasy i od razu zamówiłem zestaw dla brata, a dla siebie wziąłem nachosy z sosem serowym oraz salsą oraz słone orzeszki i cole. O dziwo, udało mi się z tym wszystkim zabrać, choć to było niesamowite wyzwanie, aby nie wysypać czegoś albo co gorsze wylać. Dlatego ucieszyłem się, kiedy Seiji miał za sobą kupowanie biletu i wręczyłem mu jego zamówienie, aby nie myślał, że jest wolny od noszenia swojego. Zmrużyłem oczy, widząc jak sięga do mojego picia, zaś jego usta zaciskają się wokół słomki. Może nie był to widok moich marzeń, bo wolałem by te usta zajęły się czymś innym, ale i tak było to w jakiś sposób pociągając.
- Wolałbym inny sposób na całowanie się - uśmiechnąłem się delikatnie, mając ochotę złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, ale to nie było dobre miejsce. Mogliśmy minąć jakieś znajome twarze, a na dodatek byliśmy zbyt podobni do siebie, więc każdy od razu mógłby osądzić nas o pokrewieństwo. Dlatego musiałem się wstrzymać z własnymi myślami do czasu, aż nie znajdziemy chwili sam na sam. Sięgnąłem po jednego nachosa, zamaczając go w sosie serowym i od razu wylądował w moich ustach. Idealna chrupkość oraz wyrazistość serca sprawiło, że poczułem się, jak w niebie. Niby zwykła przekąska, ale jak coś się lubi, to po prostu się tym ekscytuje. Mój wzrok jednak zatrzymał się na bracie, po czym na pani, która sprawdzała bilety.
- C-czekaj, co? - zapytałem zaskoczony, a moje policzki pokryły się rumieńcem. Jego słowa były dwuznaczne i nie wiedziałem co dokładnie siedziało w jego głowie. Zagryzłem dolną wargę, kierując się przed siebie, choć wcale już tego nie chciałem.
- Każde miejsce jest dobre na pierwszy raz, no... może poza posterunkiem policji albo bankiem, ale bym nie narzekał - uśmiechnąłem się zadziornie do brata. Co prawda, to nie byłby nasz pierwszy raz, ale Seiji nie miał o tym żadnego pojęcia i jak na razie nie chciałem mu tego mówić, o ile w ogóle kiedykolwiek się o tym dowie. Bałem się, że to zniszczy nas całkowicie, bo byłem świadomy kim jest, nawet jeśli nie było to od razu, ale nie przerwałem, kiedy jego maska się zsunęła i kontynuowałem. Miałem wyrzuty sumienia, dlatego bałem się jego reakcji na to wszystko. Wolałem by żył bez świadomości, że już mieliśmy swój pierwszy raz i to w pieprzonym lesie na jakieś imprezie. Pod wpływem alkoholu, kiedy na pewno oboje byliśmy emocjonalni.
Spojrzałem na bilet, aby udać się na odpowiedni rząd oraz miejsce. Na szczęście sala nie była zapełniona, a przed nami nie siedział nikt, kto mógłby nam zasłonić widoki. Ułożyłem wszystko wygodnie, po czym spojrzałem na brata.
- A z tobą każdy film będzie fajny - wyszeptałem do jego ucha, pozwalając sobie, by moje usta delikatnie muskały płatek ucha. Upiłem spory łyk, patrząc jak na sali robi się powoli ciemniej, a na dużym ekranie zaczęły pokazywać się pierwsze reklamy, a w końcu pojawił się film, na który przyszliśmy. Nie wiedziałem co dokładnie wybrał Seiji, ale seans nie wydawał się być taki zły. Dużo się działo, a człowiek nie gubił się w fabule. Zaś pozwoliłem sobie by moja dłoń znalazła się na jego udzie, lekko je masując. Nie zamierzałem zrobić niczego złego, tym bardziej, że ludzi było więcej, niż się spodziewałem, a nie chciałem zostać przyłapany na czymś niestosownym.
Film dobiegł końca, a w sali zrobiło się jaśniej. Westchnąłem, ale nie dlatego, że bylem rozczarowany filmem, a raczej tym, że siedzenie w fotelu przez ponad godzinę nie należało do najprzyjemniejszych, kiedy nie można było się ułożyć w najwygodniejszej dla mnie pozycji.
- Nawet ciekawy był film, uwielbiam jak dają trochę śmiesznych momentów - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, zbierając się ze swojego miejsca. Dopiłem cole oraz zjadłem ostatniego nachosa, aby nie marnować jedzenia. - A tobie jak się podobało? Nie przysypiałeś, a to chyba dobry znak - dodałem, czekając aż brat ruszy się z miejsca i skierowałem się do wyjścia. Wyrzuciłem opakowania do kosza, a na zewnątrz rozciągnąłem wszystkie kończyny i chyba coś mi strzyknęło, na co jęknąłem lekko z bólu.
- Jedziemy już do domu czy masz ochotę coś zjeść? Ja chyba na razie jestem pełny, ale deserem nie pogardzę - powiedziałem, mierzwiąc włosy Seiji'ego. Bałem się, że brat może być nieco wymęczony przeze mnie. Nagła pobudka, wyskakiwanie z okna, a później ciągnięcie go z mieszkania do mieszkania, aż w końcu kino. Fajnie jednak spędzało się z nim czas mimo tych wszystkich jego zmartwień, szczerze mówiąc, liczyłem, że takie wyjścia pomogą mu się bardziej rozluźnić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zrobiłem wielkie oczy słysząc jak brat duka swoją odpowiedź. Czy on... naprawdę o tym pomyślał? Co za zboczeniec! Zwyrol jeden! Naprawdę myślał, że pozwolę mu na coś takiego w miejscu publicznym? Spaliłbym się ze wstydu, nie! Zapadł pod ziemie! A jakby ktoś nas przyłapał? Byłyby problemy... boze... nie tak to miało wyglądać! To nie ja miałem być czerwony jak burak, tylko on! Musiałem ochłonąć, zabrać kilka głębokich wdechów. Na szczęście powoli było ciemno, więc nie sądziłem, aby Hayate cokolwiek zauważył. Jakąkolwiek zmianę na mojej twarzy. Cholera, gorąco mi.
Całe zawstydzenie szybko ze mnie wyparowało, gdy myśli powędrowały do cholernej imprezy. Czułem się wtedy fatalnie, chciałem coś zmienić, może niekoniecznie na lepsze, ale chciałem coś ze sobą zrobić. Doznać impulsu, który obudziłby mnie z tej cholernej mani na punkcie brata oraz kamerek. To był mój pierwszy raz... z nieznajomym i nie myślałęm, że ktoś pod wpływem alkoholu był gotów tak o mnie zadbać. Delikatnie. Choć oboje się wtedy wykorzystaliśmy, to jednak było nam dobrze. Teraz pewnie cofnąłbym czas, ściągnął mu maskę, bo to nie fair, że tylko on widział moją twarz. Czy kiedykolwiek się już spotkaliśmy? Czy mnie rozpoznał? Czy kiedykolwiek dowiem się kim był? Nie miało to teraz znaczenia, bo miałem Hayate, ale przyznanie się do czegoś takiego byłoby upokarzające. Mieliśmy między sobą tajemnice. Ja i on. Dwaj bracia usiłujący poukładać swoje uczucia. Czy to... mogło się udać? Byłem szczęśliwy, z pewnością kocham starszego Hasegawę, ale boję się, że te tajemnice zaczną mnie zjadać od środka, psuć, a zgnity uśmiercę również uczucie jakie nas połączyło. W końcu tajemnice to tylko problemy...
Usiadłem na swoje miejsce, wygodnie usadawiając tyłek. Lekko się osunąłem, aby bardziej leżeć na krześle, po czym zapomniałem jak się oddycha. Zamarłem, śmeirtelnie, gdy poczułem usta oraz ciepły oddech na swoim uchu. Dreszcz przeszedł po moim ciele, a temperatura podskoczyła o pare stopni w górę.
- Hayate! - szepnąłem oburzony, zdzielając go ręką w ramię. - Ale to prawda - zacząłem, odchrząkowując i skrzyzowałem ręce na piersi. - Każdy film u mojego obku jest niezapomniany - mruknąłem z rpzesadnie zadartą brodą, zerkając ukradkiem na brata. Film się rozpoczął, a ja upiłem nieco picia ze słomki. Mój wzrok z początku uciekał co jakiś czas na brata. To jak przygryzał rurkę, sącząc colę, to jak wcinał nachosy... chciałem, aby te usta znalazły się na moich. Zadrżałem, gdy poczułem jego dłoń na udzie. Było to miłe, podniecające, ale czułem się przyłapany, mimo, iż Hayate nie zdawał sobie sprawy, jak słąbo ksupiam się na filmie,. Ostatecznie odpuściłem, dając się pochłonąć wielkiemu ekranowi.
- Przyznam, nie był zł, ale chyba wolę oglądać filmy w domu. Czuję się jak staruszek. Wszystkie gnaty mnie bolą - przyznałem, gdy puścili reklamy i przeciągnąłem się w fotelu, czując jak bardzo zdrętwiały jestem. Przeczekaliśmy, aż najbardzej gorliwi ludzie zejdą na dół, po czym samy opuściliśmy salę kinową. Wyrzuciliśmy śmieci, a ja obserwowałem jak plecy brata wyginają się, gdy rozciągał kości. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To był miły dzień. Spokojny, a przede wszystkim nasz. Czułem się lekko, jak piórko. Wypoczęty i zrelaksowany.
- Jasne, znam knajpę, którą chwalą, a jeszcze w niej nie byłem. Jest niedaleko - zaproponowałem z błyszczącymi oczami. - Ale wiesz bracie... - zacząłem szeptem, patrząc na niego chytrze - Że nie miałem na myśli wcześniej takiego pierwszego razu? Mówiłem o randce w kinie - dodałęm rozbawiony. Ogólnie czułem się najedzony, ale chciałem wykorzystać dzień do końca, bo gdy wrócimy do domu... wszystko będzie jak dawniej.
Ruszyliśmy w drogę. Właczyłem nawigację z komórki, bo nei pamiętałem dokładnie jak tam dotrzeć. Zajęło nam to nie całej piętnaście minut, z wskoczeniem do tramwaju, który pognał przez kilka przecznic. Nie chciało mi się już chodzić, a tak zaoszczędziliśmy trochę czasu.
Kawiarnia nie miała wiele ludzi, choć niewiele stolików było pustych. Kelnerka przywitała nas ciepłym uśmiechem, biorąc pod pachę dwa menu i prowadząc nas na jedno z wolnych miejsc. Podeszliśmy tam, a ja zastygłem, dostrzegając przed sobą znajomą twarz ślęczącą przy laptopie z uniesionym wzrokiem i równie zaskoczoną miną co moja.
- Sato...
- Seiji - uśmiechnął się, zaraz po tym dostrzegająć obok brata. - I Hayate - w jego oczach pojawiło się coś mrocznego, czego nie potrafiłem opisać, ale prędko zniknęło, jakby ukrył to przed nami. - Cóż za zbieg okoliczności - czułem gulę w gardle. Głupio mi było teraz odejść, a jeszcze bardziej głupio usiąść we dwójkę i go zignorować. Spojrzałem panicznie na Hayate, szukając w nim pomocy jak wyjść z tej opresji. Sato nie wiedział o nas. Nie wiedziałem jak zareaguje, zwłaszcza, że... cos między nami doszło.
Całe zawstydzenie szybko ze mnie wyparowało, gdy myśli powędrowały do cholernej imprezy. Czułem się wtedy fatalnie, chciałem coś zmienić, może niekoniecznie na lepsze, ale chciałem coś ze sobą zrobić. Doznać impulsu, który obudziłby mnie z tej cholernej mani na punkcie brata oraz kamerek. To był mój pierwszy raz... z nieznajomym i nie myślałęm, że ktoś pod wpływem alkoholu był gotów tak o mnie zadbać. Delikatnie. Choć oboje się wtedy wykorzystaliśmy, to jednak było nam dobrze. Teraz pewnie cofnąłbym czas, ściągnął mu maskę, bo to nie fair, że tylko on widział moją twarz. Czy kiedykolwiek się już spotkaliśmy? Czy mnie rozpoznał? Czy kiedykolwiek dowiem się kim był? Nie miało to teraz znaczenia, bo miałem Hayate, ale przyznanie się do czegoś takiego byłoby upokarzające. Mieliśmy między sobą tajemnice. Ja i on. Dwaj bracia usiłujący poukładać swoje uczucia. Czy to... mogło się udać? Byłem szczęśliwy, z pewnością kocham starszego Hasegawę, ale boję się, że te tajemnice zaczną mnie zjadać od środka, psuć, a zgnity uśmiercę również uczucie jakie nas połączyło. W końcu tajemnice to tylko problemy...
Usiadłem na swoje miejsce, wygodnie usadawiając tyłek. Lekko się osunąłem, aby bardziej leżeć na krześle, po czym zapomniałem jak się oddycha. Zamarłem, śmeirtelnie, gdy poczułem usta oraz ciepły oddech na swoim uchu. Dreszcz przeszedł po moim ciele, a temperatura podskoczyła o pare stopni w górę.
- Hayate! - szepnąłem oburzony, zdzielając go ręką w ramię. - Ale to prawda - zacząłem, odchrząkowując i skrzyzowałem ręce na piersi. - Każdy film u mojego obku jest niezapomniany - mruknąłem z rpzesadnie zadartą brodą, zerkając ukradkiem na brata. Film się rozpoczął, a ja upiłem nieco picia ze słomki. Mój wzrok z początku uciekał co jakiś czas na brata. To jak przygryzał rurkę, sącząc colę, to jak wcinał nachosy... chciałem, aby te usta znalazły się na moich. Zadrżałem, gdy poczułem jego dłoń na udzie. Było to miłe, podniecające, ale czułem się przyłapany, mimo, iż Hayate nie zdawał sobie sprawy, jak słąbo ksupiam się na filmie,. Ostatecznie odpuściłem, dając się pochłonąć wielkiemu ekranowi.
- Przyznam, nie był zł, ale chyba wolę oglądać filmy w domu. Czuję się jak staruszek. Wszystkie gnaty mnie bolą - przyznałem, gdy puścili reklamy i przeciągnąłem się w fotelu, czując jak bardzo zdrętwiały jestem. Przeczekaliśmy, aż najbardzej gorliwi ludzie zejdą na dół, po czym samy opuściliśmy salę kinową. Wyrzuciliśmy śmieci, a ja obserwowałem jak plecy brata wyginają się, gdy rozciągał kości. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To był miły dzień. Spokojny, a przede wszystkim nasz. Czułem się lekko, jak piórko. Wypoczęty i zrelaksowany.
- Jasne, znam knajpę, którą chwalą, a jeszcze w niej nie byłem. Jest niedaleko - zaproponowałem z błyszczącymi oczami. - Ale wiesz bracie... - zacząłem szeptem, patrząc na niego chytrze - Że nie miałem na myśli wcześniej takiego pierwszego razu? Mówiłem o randce w kinie - dodałęm rozbawiony. Ogólnie czułem się najedzony, ale chciałem wykorzystać dzień do końca, bo gdy wrócimy do domu... wszystko będzie jak dawniej.
Ruszyliśmy w drogę. Właczyłem nawigację z komórki, bo nei pamiętałem dokładnie jak tam dotrzeć. Zajęło nam to nie całej piętnaście minut, z wskoczeniem do tramwaju, który pognał przez kilka przecznic. Nie chciało mi się już chodzić, a tak zaoszczędziliśmy trochę czasu.
Kawiarnia nie miała wiele ludzi, choć niewiele stolików było pustych. Kelnerka przywitała nas ciepłym uśmiechem, biorąc pod pachę dwa menu i prowadząc nas na jedno z wolnych miejsc. Podeszliśmy tam, a ja zastygłem, dostrzegając przed sobą znajomą twarz ślęczącą przy laptopie z uniesionym wzrokiem i równie zaskoczoną miną co moja.
- Sato...
- Seiji - uśmiechnął się, zaraz po tym dostrzegająć obok brata. - I Hayate - w jego oczach pojawiło się coś mrocznego, czego nie potrafiłem opisać, ale prędko zniknęło, jakby ukrył to przed nami. - Cóż za zbieg okoliczności - czułem gulę w gardle. Głupio mi było teraz odejść, a jeszcze bardziej głupio usiąść we dwójkę i go zignorować. Spojrzałem panicznie na Hayate, szukając w nim pomocy jak wyjść z tej opresji. Sato nie wiedział o nas. Nie wiedziałem jak zareaguje, zwłaszcza, że... cos między nami doszło.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy nawet na moment. Może i kłóciliśmy się wiele razy oraz ostatnio między nami nie było najlepiej, ale miałem wrażenie, że mimo wszystko, byliśmy na dobrej drodze. Owszem, Seiji miał swoje problemy, jak i ja swoje oraz jeden wspólny, o którym nikt nie mógł się dowiedzieć. Pierwszy raz jestem zdania, że dobrze byłoby być adoptowanym albo w ogóle nie być częścią naszej rodziny, aby móc całemu światu pokazywać, jak bardzo go kocham. Musieliśmy się jednak z tym ukrywać i może w domu mieliśmy więcej swobody, ale w moim mieszkaniu będziemy mieć zdecydowanie więcej możliwości i nie chodziło mi tylko i wyłącznie o seks, ale nawet zwykłe przytulanie czy opieranie głowy o ramię drugiego mogłoby zacząć wydawać się dziwne. Rodzice nie mogli niczego zauważyć. Nikt nie mógł, choć Masaharu domyślił się, ale znałem go na tyle dobrze, że zostawi to dla siebie, chyba że... Nawet nie chciałem o tym myśleć.
Skinąłem głową na pierwsze słowa brata, kiedy wspomniał o knajpce, po czym poczułem, jak poliki na nowo zaczynają mnie piec. Odwróciłem głowę chcąc uniknąć jego spojrzenia.
- O-oczywiście, że wiedziałem o co ci chodzi - powiedziałem nieco zakłopotany. Moje reakcja zdradzała wszystko, jednakże co mogłem na to poradzić? - Tak czy inaczej, nie narzekałbym na pierwszy raz w kinie, no... Może nie w tym rzędzie co byliśmy - dodałem, patrząc w końcu na młodszego i posłałem mu delikatny uśmiech. Może byłem taki, bo chciałem dopieczętować nasz związek? Całkiem to możliwe, jednakże z tym musieliśmy się jeszcze trochę wstrzymać. - Prowadź braciszku - uśmiechnąłem się szeroko, cały czas mając rumiane policzki od swoich własnych myśli. Nazwał to randką, co mnie cholernie cieszyło. Wcześniej żaden z nas by tak tego wyjścia nie nazwał, ale teraz? Nie musieliśmy się ograniczać to „braterskich” wyjść.
Ruszyłem zaraz za bratem, dając mu się prowadzić do wybranego przez niego miejsca. Na początku myślałem, że pójdziemy spacerkiem, ale pokonanie kilka przecznic tramwajem na pewno pozwoliło nam zaoszczędzić trochę czasu. Cały czas byłem wpatrzony w brata, jak w obrazek i o dziwo, nie czułem się z tym nawet źle. Na szczęście dotarliśmy dość szybko na miejsce i od razu rozejrzałem się po kawiarni, która była przytulna. Kolorystyka oraz zapach kawy i ciast bardzo mi przypasowały, dlatego nie skupiłem się na gościach tego lokalu, idąc od razu za kelnerką. Zatrzymałem się dopiero w chwili, kiedy Seiji stanął w miejscu, patrząc zaskoczony na coś przed nami, a raczej na kogoś. Spojrzałem na Sato, który najwidoczniej pracował. Od razu mi się to nie spodobało, bo najchętniej unikałbym typa, jak ognia. Głównie dlatego, że dobrze wiedziałem o tym, że Seiji wpadł mu w oko, a ja nie mogłem mu właśnie wykrzyczeć, że jesteśmy razem. Zacisnąłem usta w wąską linię, kątem oka obserwując reakcję brata. Byłoby cholernie dziwnie, jakbyśmy teraz poszli do drugiego stolika.
- Tutaj panowie siadacie czy idziemy do drugiego stolika? - padło pytanie z ust kelnerki, która się do nas miło uśmiechnęła. Widać było, że nie naciska, ani nie pośpiesza, więc odpowiedziałem jej również uśmiechem.
- Myślę, że zostaniemy tutaj, chyba że tobie to będzie przeszkadzało? - skierowałem pytanie w stronę Sato, na co on sam się ocknął.
- Absolutnie nie - powiedział, wracając spojrzeniem do laptopa, aby po chwili coś poklikać i zamknął sprzęt, robiąc więcej miejsca na stole.
- W takim razie tutaj będzie dobrze - powiedziałem już do kelnerki, po czym spojrzałem na Seiji'ego, który chyba sam nie do końca wiedział co się dzieje. - Siadaj - dodałem, aby w końcu się ruszył. Mój ton wydawał się być miły, ale tak naprawdę chciałem złapać go za nadgarstek i zabrać gdzieś indziej.
Zająłem miejsce przy stoliku, odbierając menu od kobiety, po czym prześledziłem całą kartę, nie do końca wiedząc co wybrać. Straciłem ochotę na cokolwiek, jednakże nie chciałem wyjść przed bratem na zazdrośnika, tym bardziej że sam czułby się dziwnie z tym, jakbyśmy nagle się zwinęli z miejsca przez Sato.
- Pogodziliście się? Wydajecie się być w dobrym humorze - usłyszałem głos kolegi brata, więc powstrzymałem się przed uniesieniem brwi. Spojrzałem na niego, po czym na Seiji'ego.
- Nie byliśmy pokłóceni, przynajmniej nie na tyle, by się wiecznie do siebie nie odzywać. A dobry humor mamy dlatego, że właśnie wyszliśmy z kina i jesteśmy po oglądaniu mieszkania dla mnie - powiedziałem samemu nie do końca wiedząc, dlaczego mu to wszystko mówię. Może nie chciałem by padła niezręczna cisza?
Wróciła do nas kelnerka, aby zebrać zamówienie, więc wziąłem jedynie kawę z orzechowym syropem oraz sernik z karmelem. Skoro nie miałem ochoty rozmawiać z Sato, to zamierzałem się czymś zapchać. W końcu chłopak nie był moim kolegą, a brata, choć nadal mi się to nie podobało... Nie mogłem jednak zakazywać mu kontaktu z innymi, kiedy sam miałem swoich znajomych. Tutaj jednak było coś innego... Seiji podobał się Sato, a czy działało to w drugą stronę? Niby wyznaliśmy sobie uczucia, ale co jeśli między nimi coś się wydarzyło? Zagryzłem policzek od środka, starając się nie zabijać wzrokiem Sato, jakbym szukał u niego jakichkolwiek informacji. Jednak mogliśmy stąd uciec na samym początku.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Zostaniemy przy tym stoliku - czułem, że pobladłem i wyglądałem jak chodzące zoombie. Mogłem spodziewać się wszystkiego. Znajomych z klasy, kolegów Hayate, którzy chcieli wpaść na premierę filmu, ale nie. Ja musiałęm trafić na Sato! Cholera jasna. Błągam, żeby oni się nie pozabijali. Robienie scen przy ludziach było czymś, czego nie chciałęm w tej chwili. Kobieta uśmiechnęła się, jakby sama wyczuwała napiętą atmosferę. Usiadłem na wolne miejsce, gdy opamiętał mnie brat. Pomiędzy ich dwojgiem, na niezbyt wygodnym krześle. Odebrałem menu od kelnerki, od razu chowając w nim spojrzenie. Cisza była nieznośna, ale może jeydnie sobie wszystko wyoblrzymiałem.
Wzdrygnąłem się, jakbym miał coś na sumieniu od głosu Sato. Uniosłem niechętnie wzrok znad Menu, zerkając na Hayate. Przełknąłem gorzką gulę w gardle, uśmiechając blado.
- Och, czyli jeden z braciszków wkracza w dorosłe życie - Sato wyglądał jakby był w świetnej formie do żartów, a raczej drobnych złośliwości. Z resztą zawsze taki był, ale słowa kierowane do starszego Hasegawy przejawiały pewnego rodzaju złość ukrytą szczelnie za zasłoną uśmieszku niebieskowłosego. To było całkiem inne niż to, co kierował zawsze w moją stronę.
- Rodzice nie mogą tego przeżyć - mruknąłem, przypominając sobie jak matka świruje za każdym razem, gdy sięgamy po ten temat. Kelnerka przyszła do nas, zbierając zamówienie.
- Poproszę tartę na słono, a do tego Latte - powiedziałem, a po chwili wtrącił się Sato.
- A dla mnie jeszcze raz Cappucino - uśmiechnął się rozkosznie do kelnerki, która lekko zawstydzona schowałą uśmieszek za notesikiem i zbierając od nas menu, zniknęła.
- A ty, Seiji? Kiedy masz zamiar wyjść z rodzinnego gniazda? - dopytał niebieskowłosy, całkowicie skupiając uwagę na mnie.
- Ja? Nie wiem, nie myślę jeszcze o tym. Póki co muszę zgłosić nauczycielowi trzy szkoły, do których chcę się dostać. Potem będę myślał o reszcie - odpowiedziałem szczerze, bo tylko od decyzji szkół będę wiedział, czy muszę przeprowadzić się do akademików, czy czegokolwiek innego.
- A rozważyłeś moją propozycję? - spytał z lisim uśmieszkiem, gdy kelnerka podeszła z naszymi zamówieniami. Wzdrygnąłem się, zerkając na brata, aby sprawdzić jego reakcję. To brzmiało zdecydowanie zbyt dwuznacznie z ust przyjaciela.
- Ach, tak. Nadal się nad tym zastanawiam, ale jeśli nie będzie problemu... chętnie skorzystam. O ile mój brak doświadczenia nie będzie tobie przeszkadzał.
- Spokojnie, nadrobimy to - parsknął śmiechem, spoglądając znad filiżanki na mojego brata.
- Sato zaproponował mi pracę, żebym mógł dorobić sobie trochę pieniędzy. Miałbym pracować nad mangą, którą tworzą. Chce spróbować czegoś nowego poza pisaniem książek - wytłumaczyłem bratu, aby przypadkiem nie tworzył sobie niepotrzebnych historii w głowie. Nie żeby to robił, wyglądał na oazę spokoju, albo przynajmniej takiego grał. - Poza tym doświadczenie będzie dobrze wyglądało w piśmie do szkoły - dodałem, jasno dając do zrozumienia, że chcę spróbować sił w swoim hobby.
- A więc zdecydowałeś się już nad jakimś mieszkaniem? - zmienił tor rozmów, zaczepiając Hayate, aby nie wyszło, że jest piatym kołęm u wozu.
Wzdrygnąłem się, jakbym miał coś na sumieniu od głosu Sato. Uniosłem niechętnie wzrok znad Menu, zerkając na Hayate. Przełknąłem gorzką gulę w gardle, uśmiechając blado.
- Och, czyli jeden z braciszków wkracza w dorosłe życie - Sato wyglądał jakby był w świetnej formie do żartów, a raczej drobnych złośliwości. Z resztą zawsze taki był, ale słowa kierowane do starszego Hasegawy przejawiały pewnego rodzaju złość ukrytą szczelnie za zasłoną uśmieszku niebieskowłosego. To było całkiem inne niż to, co kierował zawsze w moją stronę.
- Rodzice nie mogą tego przeżyć - mruknąłem, przypominając sobie jak matka świruje za każdym razem, gdy sięgamy po ten temat. Kelnerka przyszła do nas, zbierając zamówienie.
- Poproszę tartę na słono, a do tego Latte - powiedziałem, a po chwili wtrącił się Sato.
- A dla mnie jeszcze raz Cappucino - uśmiechnął się rozkosznie do kelnerki, która lekko zawstydzona schowałą uśmieszek za notesikiem i zbierając od nas menu, zniknęła.
- A ty, Seiji? Kiedy masz zamiar wyjść z rodzinnego gniazda? - dopytał niebieskowłosy, całkowicie skupiając uwagę na mnie.
- Ja? Nie wiem, nie myślę jeszcze o tym. Póki co muszę zgłosić nauczycielowi trzy szkoły, do których chcę się dostać. Potem będę myślał o reszcie - odpowiedziałem szczerze, bo tylko od decyzji szkół będę wiedział, czy muszę przeprowadzić się do akademików, czy czegokolwiek innego.
- A rozważyłeś moją propozycję? - spytał z lisim uśmieszkiem, gdy kelnerka podeszła z naszymi zamówieniami. Wzdrygnąłem się, zerkając na brata, aby sprawdzić jego reakcję. To brzmiało zdecydowanie zbyt dwuznacznie z ust przyjaciela.
- Ach, tak. Nadal się nad tym zastanawiam, ale jeśli nie będzie problemu... chętnie skorzystam. O ile mój brak doświadczenia nie będzie tobie przeszkadzał.
- Spokojnie, nadrobimy to - parsknął śmiechem, spoglądając znad filiżanki na mojego brata.
- Sato zaproponował mi pracę, żebym mógł dorobić sobie trochę pieniędzy. Miałbym pracować nad mangą, którą tworzą. Chce spróbować czegoś nowego poza pisaniem książek - wytłumaczyłem bratu, aby przypadkiem nie tworzył sobie niepotrzebnych historii w głowie. Nie żeby to robił, wyglądał na oazę spokoju, albo przynajmniej takiego grał. - Poza tym doświadczenie będzie dobrze wyglądało w piśmie do szkoły - dodałem, jasno dając do zrozumienia, że chcę spróbować sił w swoim hobby.
- A więc zdecydowałeś się już nad jakimś mieszkaniem? - zmienił tor rozmów, zaczepiając Hayate, aby nie wyszło, że jest piatym kołęm u wozu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Komentarz Sato nie był wcale mi do niczego potrzebny. Jednakże moje przewrócenie oczami na pewno go w tym zapewniło, ponieważ nie było mi dane się odezwać. Słuchałem, jak ta dwójka prowadzi między sobą rozmowę. Trochę na mój temat, trochę na temat Seiji'ego. Nie podobało mi się to, że siedzieliśmy z tym dupkiem przy jednym stole. Robiłem to dla brata, którego nie chciałem w niczym ograniczać. Dopóki ten typ nie będzie się do niego dobierał, to będę grzeczny, ale jeśli jego dłoń wyląduje w niewłaściwy sposób na Seijim... Na pewno zacznie się we mnie gotować, ale co więcej będę mógł zrobić? Przecież nikt nie może wiedzieć o tym, że jesteśmy parą i to było wkurzające. Chciałem pokazać Sato, że nie ma żadnych szans, ale niestety... Irytujące.
Wzdrygnąłem się, kiedy niebieskowłosy wspomniał o propozycji. Kątem oka spojrzałem na chłopaka, w wolną dłoń łapiąc swoją kawę. Co to miało w ogóle oznaczać? O jaką propozycję chodziło? Czyżby ten dupek zaproponował coś niestosownego Seiji'emu? Przecież to nie miało sensu. Mój brat na pewno od razu by odmówił, jeśli by chodziło o jakieś romantyczne relacje, bo w końcu był zakochany we mnie. Objąłem ustami słomkę, po czym upiłem nieco swojej kawy. Stukałem palcami o stolik, ale na tyle delikatnie, by to nie przeszkadzało pozostałym. Czułem się nieco odrzucony, niepotrzebny tutaj i przez chwilę myślałem by po prostu wstać i wyjść, jednakże chciałem się dowiedzieć o co chodzi z tą propozycją. Zbyt dwuznacznie to brzmiało bym mógł to zignorować, ale na szczęście Seiji zdecydował się mi powiedzieć.
- Praca nad manga? - uniosłem brew, patrząc na brata to na Sato, któremu uśmiech nie znikał z twarzy. Zagryzłem policzek od środka, starając się nie powiedzieć na głos, co o tym wszystkim myślę. - Na pewno będzie to dobrze wyglądać na papierach, ale nadal jesteś licealistą, nie zapomnij, że masz szkołę - powiedziałem, po czym upiłem kolejny łyk. - W końcu bardzo dobrze rysujesz, ale nie wykorzystuj za bardzo mojego brata, Sato - zmrużyłem oczy, dając mu jasne ostrzeżenie. Wiem, mogło to źle wyglądać w oczach Seiji'ego, ale co miałem zrobić? Ciężko może być pogodzić liceum z pracą, nawet jeśli będzie ona dodatkowa, po godzinie w ciągu tygodnia, ale... Nie podobało mi się to. Teraz, kiedy między nami było dobrze, nie chciałem, aby ktoś trzeci stanął między nami. Miałem się przeprowadzić, a to już ograniczało nam wspólne spędzanie czasu.
- Tak, jutro podpisuję umowę. Kilka przecznic stąd. Blisko centrum i wszystkiego co mnie interesuje - powiedziałem, po czym zajrzałem do telefonu, aby podać osiedle, na którym zamierzam zamieszkać. Widziałem, jak Sato unosi brew ku górze, a ja dość szybko mogłem się domyślić o co chodzi. Kurwa
- To samo osiedle co ja, czyli musisz mieszkać niedaleko mnie, ale się złożyło - parsknął śmiechem, ale ja nie byłem wcale z tego zadowolony. Teraz mogłem udawać, że jakoś znoszę to spotkanie, ale nawet nie chciałem sobie wyobrażać co by było, gdyby Seiji któregoś dnia wpadł na Sato i zaprosił go do mnie. Zabiłbym niebieskowłosego, a do brata bym się nie odzywał.
- Świetna informacja - powiedziałem pod nosem.
Dojadłem ciasto i dopiłem kawę, po czym spojrzałem na brata. Nie miałem humoru już tutaj siedzieć. Głównie dlatego, że dopiero teraz dowiedziałem się o propozycji Sato, a na dodatek mieliśmy mieszkać blisko siebie. Mogłem jeszcze zrezygnować z mieszkania, ale nie chciałem tego robić, ze względu na to, że już się nastawiłem na mieszkanie w nim.
- Idę do toalety, dojedz to co masz i się zbieramy, chyba że chcesz zostać z Sato - powiedziałem, wstając od stołu, po czym spojrzałem na Seiji'ego. - Zastanów się i jak wrócę to dasz mi znać - dodałem, a mój głos wcale nie miał swojego przyjaznego tonu. Niepotrzebnie tak się wkurzałem czy obrażałem, ale chciałem spędzić wolny czas z bratem, a nie mogłem przez takiego jednego typa, którego cholernie nienawidziłem.
Poszedłem do toalety, która na szczęście była wolna i zamknąłem się w niej, opierając się dłońmi o umywalkę. Spojrzałem w lustro i kliknąłem językiem, widząc, jak niezadowolenie maluje się na mojej twarzy. Wystarczyła jedna osoba by popsuć mi resztę dnia, ale co miałem zrobić? Schyliłem się i oblałem twarz lodowatą wodą, aby nieco ochłonąć i wrócić do swojej naturalnej miny. Nie podobało mi się to, że Seiji miał być blisko Sato, pracując razem z nim. Zagryzłem dolną wargę, sięgając po ręcznik papierowy by wytrzeć nadmiar wody z twarzy. Wyszedłem z toalety, wracając do stolika przy którym zastałem tą samą dwójkę.
- Zostajesz czy wracamy razem? - zapytałem, wtrącając się w ich rozmowę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Moje włoski na rękach stanęły demba, a dreszcz przeszył ciało, rozlewając się po skórze głowy, co było okropnym uczuciem. Ledwo powstrzymałem otrzepanie się z tego uczucia, bo zbyt mocno dałbym po sobie znać, że reaguję na zachowanie brata. Widziałem jak się irytuje. Nie wiedziałem, czy stara się to ukryć, czy nie, ale znałem go zbyt dobrze. Z jednej strony było to urocze i pociągające, ale równie dobrze mogło doprowadzić do naszej pierwszej kłótni w związku. Jeszcze zdążylibyśmy się rozstać nim porządnie zaczęliśmy ze sobą chodzić.
- Nie śmiałbym. Będzie miał przystosowane godziny pracy do studiów - odpowiedział obronnie, a ja przytaknąłem. Sato chciał mi po prostu pomóc zarobić, aby odciążyć rodziców rachunkami. Nie wiedział jedynie, że głównie pomoże mi to nie ciągnąć kasy od Hayate, ale to mogło zostać póki co odłożone na bok. Im mniej wiedział przyjaciel, tym lepiej dla nas i całej rodziny.
Przysłuchiwałem się ich wymianie zdań, robiąc większe oczy, gdy zrozumiałem, że brat będzie mieszkał niedaleko Sato. Jakby nie było nigdy u niego nie byłem, więc nie miałem pojęcia gdzie mieszka. Cholera, jeśli kiedyś nas spotka razem...
- He? - wymcknęło mi się z ust, gdy starszy Hasegawa poszedł do łazienki, zostawiając mnie z pewnym niesmakiem w ustach. Czy to było ultimatum?! No chyba sobie jaja robicie! Co to za pokaz zazdrości? Żeby kazać mi wybierać... jaki tupet.
- Nadal uważasz, że jesteś dla niego tylko bratem? - Sato przyjrzał mi się uważnie, a mnie znów przeszły ciarki. Uśmiechnąłem się nerwowo, wciskając do ust większy kawałek ciasta.
- Jesteśmy braćmi Sato - stwierdziłem jedynie fakt, co zdawało się, iż zauważył. Sięgnął ręką do mojej twarzy, odgarniając kosmyk z czoła, a ja spojrzałem na chłopaka zaskoczony.
- Jesteście, ale chyba nie dla niego. Nie dość, że ma chłopaka, to jeszcze chce ciebie. Jestem zazdrosny - jego głos brzmiał bardzo miękko. Z lekkimi rumieńcami szybko wypiłem zawartość szklanki. Jednym duszkiem, wycierając usta w chusteczkę. Nie skończyłem jeść, zostawiłem resztkę, wstając od stołu, gdy tylko wrócił brat.
- Miłego dnia Sato - pożegnałem się z niebieskowłosym i ruszyliśmy do wyjścia. Cały pobyt w kawiarni był dla mnie stresujący. Miałem obok siebie dwóch chłopaków walczących o moją uwagę. Nie. Miałem swojego brata, chłopaka, oraz znajomego, z którym łączyły mnie dziwne relacje... jakby romantyczne, które nie miały dość czasu aby się rozwinąć, a teraz... byłem w związku o jakim nikt nie wiedział poza Masaharu.
Uczucie ściśniętego gardła minęło dopiero, gdy oddaliliśmy się nieco od kawiarni. Hayate nadal zdawał się zły, bez humoru. Musiałem to jakoś zmienić, wynagrodzić mu. To z mojej winy, z powodu znania Sato stało się co się stało.
- Nie miałem pojęcia, że mieszka w tej okolicy. Nigdy u niego nie byłem - powiedziałem lekko teatralnie, patrząc w niebo i robiąc szerokie kroki do przodu, co musiało wyglądać nieco zabawnie, a na penwo dziwnie.
- Nie dąsaj się - burknąłem, zerkając na brata. Wyprzedziłem go o dwa kroki i wykorzystując tę odległość, okręciłem się na pięcie prosto w jego stronę, aby zatrzymać Hayate. - Ale nie spodziewałem się, że będziesz zazdrosny - zmrużyłem powieki z zawadiackim uśmieszkiem. - Podoba mi się twoja zaborczość - przyznałem niechętnie, zbliżając się jeszcze bliżej, aż poczułem jego oddech na swojej twarzy.
- Ale nigdy nie zapominaj, że jestem twój - szepnąłem, zatrzymując wzrok na ustach brata i biorąc go pod pache z szeorkim uśmiechem pociągnąłem go do przodu, aby ruszył dupsko. - Nawet jeśli będę pracował nad mangą, to wciąż będę tylko stażystą. Sato na pewno nie będzie tam siedział. Ma o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, znając życie - mruknąłem, aby uspokoić jakoś Hayate. Nadal jednak panikowałem w środku. Mieszkanie Hayate... oby było jak najdalej od Sato.
- Nie śmiałbym. Będzie miał przystosowane godziny pracy do studiów - odpowiedział obronnie, a ja przytaknąłem. Sato chciał mi po prostu pomóc zarobić, aby odciążyć rodziców rachunkami. Nie wiedział jedynie, że głównie pomoże mi to nie ciągnąć kasy od Hayate, ale to mogło zostać póki co odłożone na bok. Im mniej wiedział przyjaciel, tym lepiej dla nas i całej rodziny.
Przysłuchiwałem się ich wymianie zdań, robiąc większe oczy, gdy zrozumiałem, że brat będzie mieszkał niedaleko Sato. Jakby nie było nigdy u niego nie byłem, więc nie miałem pojęcia gdzie mieszka. Cholera, jeśli kiedyś nas spotka razem...
- He? - wymcknęło mi się z ust, gdy starszy Hasegawa poszedł do łazienki, zostawiając mnie z pewnym niesmakiem w ustach. Czy to było ultimatum?! No chyba sobie jaja robicie! Co to za pokaz zazdrości? Żeby kazać mi wybierać... jaki tupet.
- Nadal uważasz, że jesteś dla niego tylko bratem? - Sato przyjrzał mi się uważnie, a mnie znów przeszły ciarki. Uśmiechnąłem się nerwowo, wciskając do ust większy kawałek ciasta.
- Jesteśmy braćmi Sato - stwierdziłem jedynie fakt, co zdawało się, iż zauważył. Sięgnął ręką do mojej twarzy, odgarniając kosmyk z czoła, a ja spojrzałem na chłopaka zaskoczony.
- Jesteście, ale chyba nie dla niego. Nie dość, że ma chłopaka, to jeszcze chce ciebie. Jestem zazdrosny - jego głos brzmiał bardzo miękko. Z lekkimi rumieńcami szybko wypiłem zawartość szklanki. Jednym duszkiem, wycierając usta w chusteczkę. Nie skończyłem jeść, zostawiłem resztkę, wstając od stołu, gdy tylko wrócił brat.
- Miłego dnia Sato - pożegnałem się z niebieskowłosym i ruszyliśmy do wyjścia. Cały pobyt w kawiarni był dla mnie stresujący. Miałem obok siebie dwóch chłopaków walczących o moją uwagę. Nie. Miałem swojego brata, chłopaka, oraz znajomego, z którym łączyły mnie dziwne relacje... jakby romantyczne, które nie miały dość czasu aby się rozwinąć, a teraz... byłem w związku o jakim nikt nie wiedział poza Masaharu.
Uczucie ściśniętego gardła minęło dopiero, gdy oddaliliśmy się nieco od kawiarni. Hayate nadal zdawał się zły, bez humoru. Musiałem to jakoś zmienić, wynagrodzić mu. To z mojej winy, z powodu znania Sato stało się co się stało.
- Nie miałem pojęcia, że mieszka w tej okolicy. Nigdy u niego nie byłem - powiedziałem lekko teatralnie, patrząc w niebo i robiąc szerokie kroki do przodu, co musiało wyglądać nieco zabawnie, a na penwo dziwnie.
- Nie dąsaj się - burknąłem, zerkając na brata. Wyprzedziłem go o dwa kroki i wykorzystując tę odległość, okręciłem się na pięcie prosto w jego stronę, aby zatrzymać Hayate. - Ale nie spodziewałem się, że będziesz zazdrosny - zmrużyłem powieki z zawadiackim uśmieszkiem. - Podoba mi się twoja zaborczość - przyznałem niechętnie, zbliżając się jeszcze bliżej, aż poczułem jego oddech na swojej twarzy.
- Ale nigdy nie zapominaj, że jestem twój - szepnąłem, zatrzymując wzrok na ustach brata i biorąc go pod pache z szeorkim uśmiechem pociągnąłem go do przodu, aby ruszył dupsko. - Nawet jeśli będę pracował nad mangą, to wciąż będę tylko stażystą. Sato na pewno nie będzie tam siedział. Ma o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, znając życie - mruknąłem, aby uspokoić jakoś Hayate. Nadal jednak panikowałem w środku. Mieszkanie Hayate... oby było jak najdalej od Sato.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wewnętrznie czułem się szczęśliwy, że Seiji zdecydował się ze mną wrócić. Nie zamierzałem go ograniczać, nie miałem do tego prawa, ale gdyby wybrał Sato, to na pewno nie byłbym szczęśliwy. Spojrzałem na Sato, kiedy brat skierował się do wyjścia. Widziałem, jak niezadowolenie maluje się u chłopaka, ale nie przejąłem się tym. Zostawiłem pieniądze za nasze zamówienie, nie dbając o to, że napiwek może być duży i odwróciłem się na pięcie, ruszając za Seijim. Opuszczenie kawiarni sprawiło, że przestałem być tak spięty. Nie tak wyobrażałem sobie pójście do tego miejsca, ale czasu nie cofniemy. Mimo tego, miałem obok siebie brata, który wybrał mnie, a nie niebieskowłosego, który pewnie teraz ma mi za złe, że tak wtrącam się w życie brata. Co jak co, ale nadal nie podobało mi się, że Seiji chce sobie u niego dorabiać na stażu... Mógłby pójść do kogoś innego, na pewno by go przyjęli, bo świetnie rysował, czego niejednokrotnie byłem świadkiem.
Spojrzałem na brata i choć miałem ochotę przewrócić oczami, to się powstrzymałem.
- To nie o to chodzi... Po prostu mi się to nie podoba - westchnąłem. Nie miałem do Seiji'ego o to pretensji. Mógł wiedzieć lub nie, nie miało to zwyczajnie znaczenia i to nie na niego byłem przecież zły. Zatrzymałem się, kiedy braciszek stanął przede mną. Spuściłem wzrok, aby lepiej widzieć jego oczy i choć kąciki ust chciały pójść do góry, to się powstrzymałem. Naprawdę nie chciałem dać mu tej głupiej satysfakcji, że to działa. Owszem, byłem zazdrosny, bo w końcu kto by nie był? Gdyby Sato wiedział, że jesteśmy teraz nie tylko braćmi, a parą, to na pewno też czułby zazdrość. Zacisnąłem usta w wąską linię, patrząc uważnie w jego oczy, ale i na usta, które były wyjątkowo blisko. Nie zignorowałem żadnego jego słowa, bo w końcu chciałem wiedzieć co takiego ma do powiedzenia. Podobała mu się moja zaborczość, dopóki nie jest przesadzona, to na pewno, ale jeśli stanie się to dla niego męczące? Nie chciałbym go przez to stracić.
- Ciężko nie być zazdrosnym, kiedy widzę, że podobasz mu się, Seiji - powiedziałem, patrząc na drogę przed sobą. Mogliśmy teraz iść do metra i wrócić po prostu do domu, choć godzina nie wydawała się najlepsza na podróż metrem, przez tłoki, jakie tam się tworzyły o tej porze. - Cieszę się, że będziesz miał staż, ale to naprawdę musi być Sato? Wiem, że mnie nie zdradzisz, ani nic, bo w końcu długo trzymałeś w sobie uczucia do mnie, co jest nawet urocze, a ja byłem ślepcem, ale zwyczajnie się martwię - dodałem, zatrzymując się na chwilę, aby zabrać jego rękę, bo na dłuższą metę było to niewygodne. Korciło mnie, by spleść nasze palce ze sobą, ale nie mogłem tego zrobić. Z Sato mógł trzymać się za ręce czy całować albo przytulać i może ktoś spojrzałby krzywo czy powiedział coś nieprzyjemnego, ale my mogliśmy dodatkowo narazić się na kogoś znajomego, czy to naszego czy rodziców. Ryzykowaliśmy bardziej.
- I na pewno nie zapomnę, że jesteś mój, nie oddałbym cię tak łatwo, ale nadal... To, że mam mieszkać blisko niego bardzo mnie wkurza. Jakiś pech za mną chodzi - mruknąłem niezadowolony, schodząc w dół schodami, aby znaleźć się w podziemiach. Nie chciałem jednak dłużej ciągnąć rozmowy o Sato, więc zaciągnąłem brata na chwilę w ustronne miejsce i pocałowałem go delikatnie i krótko w usta. - Za bardzo cię kocham, by pozwolić, aby ktoś inny cię miał - wyszeptałem do jego ucha, odsuwając się od niego. Posłałem mu niewinny uśmiech, po czym spojrzałem na godzinę. - Cholera, musimy się pośpieszyć - powiedziałem, łapiąc brata za nadgarstek i pociągnąłem go. Nie chciało mi się, czekając na kolejny przyjazd, tym bardziej, że chciałem zamknąć się z nim w pokoju i chociaż się poprzytulać.
Na szczęście dotarliśmy na czas i wcale nie byłem zaskoczony ilością osób. Niektórzy wpychali się na siłę, więc wszyscy czuli się, jak sardynki w puszcze. Przepchnąłem się z bratem na drugą stronę, aby Seiji mógł oprzeć się plecami o zamknięte drzwi.
- Rany, musze pomyśleć o samochodzie, bo nie wyobrażam sobie jeździć do rodziców w takim tłumie za każdym razem - westchnąłem, krzywiąc się, kiedy ktoś wbił mi łokieć w bok. Kobieta od razu mnie przeprosiła, na co odpowiedziałem lekkim uśmiechem. - Ładnie pachniesz - wyszeptałem, stojąc na tyle blisko brata, że czułem intensywność jego perfum. Moje dłonie znajdowały się po jednej i drugiej stronie brata, zaś nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą.
- Może obejrzymy dzisiaj jakiś film? Wiesz, wspólnie w jednym łóżku... Rodzice pewnie i tak będą już spać - uśmiechnąłem się delikatnie. Powinienem wrócić do kamerek, ale na to będę miał więcej czasu, jak tylko się przeprowadzę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zamrugałem lekko zaskoczony oczami. Podobałem się Sato. Możlwie, nie. To było pewne, ale i tak uważałem, że nie ruszy on bardziej do przodu jeśli na to nie pozwolę. Owszem, pozwalałem na różne rzeczy przyjacielowi, bo chciałem zapomnieć o bracie, ale teraz mam go dla siebie, całego. Poza tym sprawa z Sato nie pomagała mi wyprzeć z pamięci Hayate. Teraz jednak nie mógł wiedzieć z kim chodzę, kto ejst dla mnie tak blisko. A nie chciałem rezygnować z danej mi możliwości. Nawet jeśli ktoś uznałby to za wykorzystanie niebieskowłosego dla zdobycia pracy.
Słuchałem go uważnie i rozumiałem wszystkie wątpliwości, niepewność raczkującą w bracie. To nie było łątwe. To w co brnęliśmy było chore i nie akceptowane na świecie, a jednak... chcieliśmy być razem. Przecież dziecka sobie nie zrobimy.
Zaskoczył mnie, gdy nagle zaciągnął nas na bok w mało odwiedzany zaułek. Spojrzałem zaskoczony na Hayate, a ten złączyłnasze usta w krótkim pocałunku. Rumieniec od razu wylał się na moją twarz. Był taki nieznośny. Cały czas mnie zaskakiwał i zdawał się kimś kto nie mógł nacieszyć się tym wszystkim, nasycić, co mnie cieszyło, ale na litosć boską. Byliśmy w miejscu publicznym. To krępujące!
- Co ja z tobą mam - prychnąłem nieśmiało, gdy sprawdzał godzinę. - Jak się spóźnimy to tylko przez ciebie - wytknąłem mu i ruszyliśmy biegiem w stronę naszego peronu. Na szczęście w ostatniej chwili dotarliśmy na miejsce. Ledwo udało nam się wcisnąć do środka. Gdy tylko drzwi się zamknęły, oparłem się o nie, aby zaoszczędzić nieco centymetrów innym.
- Samochód to wygoda, zdecydowanie. Przynajmniej nie myślisz o tym, że zaraz zostaniesz przez kogoś zmacany - prychnąłem rozbawiony, mając tu na myśli własnego brata jako obmacywacza mojej osoby. Był cholernie blisko mnie, co tylko wzbudzało ochotę schowania rączek tam, gdzie nie powinno się ich chować. A mimo to musiałem coś z nimi zrobić, odreagować ten stres wzmagany w moim brzuchu. Dlatego palce wskazujące wsunąłęm do kieszonej jego spodni, lekko ciągnąć Hayate bliżej siebie z zadziornym uśmieszkiem.
- Ciesze się, ostatnio zmieniłem perfume - przyznałem, nie mogąc przestać wpatrywać się w jego piękne oczy.
- Mmm.... brzmi dobrze o ile faktycznie będziemy oglądać - zaśmiałem się, przeskakując wzrokiem to z oczu to na jego usta i z powrotem na oczy. - Nie mam nic przeciwko atrakcjom w trakcie seansu, ale zdajesz się naprawdę nienasycony - mruknąłem, czując jak zatrzymujemy się na przystanku, a hamowanie popchało mną lekko w bok i gdyby nie ręka brata, poleciałbym na osoby siedzące obok.
Słuchałem go uważnie i rozumiałem wszystkie wątpliwości, niepewność raczkującą w bracie. To nie było łątwe. To w co brnęliśmy było chore i nie akceptowane na świecie, a jednak... chcieliśmy być razem. Przecież dziecka sobie nie zrobimy.
Zaskoczył mnie, gdy nagle zaciągnął nas na bok w mało odwiedzany zaułek. Spojrzałem zaskoczony na Hayate, a ten złączyłnasze usta w krótkim pocałunku. Rumieniec od razu wylał się na moją twarz. Był taki nieznośny. Cały czas mnie zaskakiwał i zdawał się kimś kto nie mógł nacieszyć się tym wszystkim, nasycić, co mnie cieszyło, ale na litosć boską. Byliśmy w miejscu publicznym. To krępujące!
- Co ja z tobą mam - prychnąłem nieśmiało, gdy sprawdzał godzinę. - Jak się spóźnimy to tylko przez ciebie - wytknąłem mu i ruszyliśmy biegiem w stronę naszego peronu. Na szczęście w ostatniej chwili dotarliśmy na miejsce. Ledwo udało nam się wcisnąć do środka. Gdy tylko drzwi się zamknęły, oparłem się o nie, aby zaoszczędzić nieco centymetrów innym.
- Samochód to wygoda, zdecydowanie. Przynajmniej nie myślisz o tym, że zaraz zostaniesz przez kogoś zmacany - prychnąłem rozbawiony, mając tu na myśli własnego brata jako obmacywacza mojej osoby. Był cholernie blisko mnie, co tylko wzbudzało ochotę schowania rączek tam, gdzie nie powinno się ich chować. A mimo to musiałem coś z nimi zrobić, odreagować ten stres wzmagany w moim brzuchu. Dlatego palce wskazujące wsunąłęm do kieszonej jego spodni, lekko ciągnąć Hayate bliżej siebie z zadziornym uśmieszkiem.
- Ciesze się, ostatnio zmieniłem perfume - przyznałem, nie mogąc przestać wpatrywać się w jego piękne oczy.
- Mmm.... brzmi dobrze o ile faktycznie będziemy oglądać - zaśmiałem się, przeskakując wzrokiem to z oczu to na jego usta i z powrotem na oczy. - Nie mam nic przeciwko atrakcjom w trakcie seansu, ale zdajesz się naprawdę nienasycony - mruknąłem, czując jak zatrzymujemy się na przystanku, a hamowanie popchało mną lekko w bok i gdyby nie ręka brata, poleciałbym na osoby siedzące obok.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiechnąłem się szeroko na słowa brata i pochyliłem się nad nim jeszcze bardziej.
- Nie zamierzam macać cię przy tylu ludziach, a jeśli ktoś inny położyłby na tobie łapy, to miałby je połamane - powiedziałem z niewinnym tonem w głosie. Na tę chwilę to ja byłem bardziej narażony na obmacywanie, ponieważ Seiji był pilnowany przeze mnie. O tyle dobrze, że żaden z nas nie był dziewczyną, ponieważ te miały zdecydowanie gorzej. Prędzej zboczeniec poleci na krótką spódniczkę, niż na chłopaka. Co jednak nie oznacza, że to coś dobrego. Obmacywanie obcych ludzi i to jeszcze nieletnich nawet w jednym procencie nie było fajne. Nikt nie chciałby tego przeżywać, ale niestety dla niektórych nie miało to żadnego znaczenia.
Spojrzałem w dół, aby spojrzeć na palce brata, które wsunęły się do kieszeni moich spodni. Delikatny uśmiech nadal zdobił moją twarz i nie protestowałem, kiedy lekko pociągnął mnie do siebie. Rozstawiłem nieco bardziej nogi, aby przypadkiem nie podeptać brata i pogładziłem jego policzek. Uroczy.
- Naprawdę? - zapytałem będąc lekko zaskoczony, po czym ponownie zaciągnąłem się jego zapachem. - Rzeczywiście inaczej pachną, ale podobają mi się - wyszeptałem do jego ucha, odsuwając się po chwili od niego, aby lepiej widzieć twarz Seiji'ego. Widziałem, że pomysł z oglądaniem filmów mu się podobał i najwidoczniej nie tylko ja miałem zboczone myśli. Niby Seiji jest taki niewinny, a jednak sam mówi, że nie ma nic przeciwko. Na dodatek dostrzegłem, jak wzrokiem przeskakuje z jednego miejsca na drugie. Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale gwałtowne hamowanie mnie powstrzymało, ponieważ priorytetem było, aby Seiji nie wpadł na innych, ani inni na niego.
- Chyba myśli, że wozi kartofle w worku - westchnąłem zrezygnowany, po czym spojrzałem na brata, aby sprawdzić czy jest cały. Odgarnąłem kosmyk jego włosów i uśmiechnąłem się lekko. Niestety ludzie chcieli wysiąść, więc wyprowadziłem nas na przystanek, a jak tylko ludzie wysiedli, nie puszczając przez cały czas brata, wsiadłem do środka, ciągnąć go za sobą. W metrze zrobiło się nieco luźniej, więc pozwoliłem iść nieco bardziej w kąt, aby nie przeszkadzać innym przy wysiadaniu czy wsiadaniu. Do domu zostały nam jakieś dwa, może trzy przystanki.
- Dziwisz mi się, że jestem nienasycony? Mając ciebie obok ciężko jest się powstrzymać, tym bardziej, kiedy tak uroczo wyglądasz i to nie tylko z rana, a zawsze - powiedziałem szeptem, wracając do naszej rozmowy przed zatrzymaniem się. Nie obchodziło mnie teraz to, czy ktoś krzywo na nas patrzy, ale po prostu chciałem, by Seiji wiedział, jak na mnie działa i działał dużo wcześniej, ale dobrze się z tym ukrywałem.
Wysiedliśmy na odpowiednim przystanku, więc puściłem już brata. Im bliżej domu, tym więcej znajomych twarzy mogliśmy spotkać, a żaden z nas na pewno nie chciałby zostać przyłapany na trzymaniu się za ręce z bratem.
- Chętnie zrobiłbym sobie jakiś maraton filmowy, może Marvel albo Harry Potter? Choć prawdopodobnie w ogóle nie skupię się na tym, co puścimy - powiedziałem lekko rozbawiony, zerkając na brata. Nie chciałem ukrywać się z tym, że mam na niego ochotę. I może nie będziemy uprawiać seksu, ale są inne sposoby na bliskość bez konieczności wchodzenia w drugą osobę. - Ale tym razem oglądamy u ciebie, żebyś w razie czego znowu nie musiał uciekać przez okno - dodałem z uśmiechem. Prawda jest taka, że nie chciałem by stała mu się jakaś krzywda, bo znając dobrze Seiji'ego, za drugim razem wcale by tak dobrze nie było i w końcu skręciłby kostkę albo nadgarstek... Im mniej chłopak ryzykuje, tym bardziej jestem szczęśliwy, więc teraz moja kolej by się jakoś wykazać, jeśli rodzicielka będzie szukała mnie z samego rana.
Zatrzymałem się przed naszym domem i spojrzałem na niego nieco smutno. To normalna kolej rzeczy, że człowiek wyprowadza się od rodziców, ale jednak te wszystkie miłe i niemiłe wspomnienia wiązały się z tym miejscem. To nie tak, że nie będę mógł ich odwiedzać, ale po prostu będę sam w swoich czterech ścianach. Sam będę jadł posiłki i sprzątał, nie będę już słyszeć jak rodzice śmieszkują albo kłócą się o jakąś pierdołę. Nikt nie będzie na mnie czekał w mieszkaniu, jeśli wrócę po jakieś imprezie ledwo trzymając się na nogach. Nie zamierzałem się teraz cofnąć, ale na pewno trochę mi zajmie przystosowanie się to takiej samotności. Bez rodziców, brata... Bo wątpiłem w to, że codziennie będzie miał czas, aby mnie odwiedzać. Ma swoich przyjaciół, swoje życie i choć jestem jego częścią, to nie musi spędzać ze mną całe dnie. Dotknąłem palcami policzka, który był mokry od pojedynczej łzy. Parsknąłem śmiechem pod nosem i spojrzałem na brata.
- Kocham cię - powiedziałem i choć staliśmy pod domem to się tym nie przejąłem. Chciałem by to usłyszał zanim wejdziemy do środka. Od początku chciałem tej wyprowadzki, na początku po to, aby Seiji uwolnił się nieco ode mnie, później doszedł Masaharu, w którym niby byłem zakochany, a teraz skończę tam sam, jako chłopak własnego brata.
To etap w życiu, którego się nie spodziewałem, ale przynajmniej będziemy czuć się lepiej, jeśli będziemy mieć pewność, że rodzice nas nie przyłapią. W końcu planowałem dorobić klucz również dla brata, aby zawsze miał możliwość dostanie się do środka. Najpierw jednak chciałem spędzić z nim miło noc, by następnego dnia myśleć o pakowaniu się.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To co łączyło mnie oraz brata było skomplikowane. Możliwe, że ludzie przymknęliby oko na związek przyrodnich braci, ale nie tych rodzonych. To brzmiało zdecydowanie zbyt niedorzecznie. Pomijając fakt jak uzależniłem się od Hayate przez oglądanie jego występów na kamerkach. Choć wtedy jeszcze nie wiedziałem kto krył się za maską. Ppciągał mnie. Jego jęki, ciało, głos. Dosłownie wszystko. Spływający po ciele pot, połskujący w świetle lampy, ten zdyszany, nierównomierny oddech, zamglone spojrzenie, które było widać i drżące źrenice... na samą myśl czułem jak mi stawał. Jestem żałosny.
Nawet patrząc jak był ubrany, chroniąc mnie własnym ciałem przed ściskiem ludzi, przed upadkiem - było pociągające. Jego potrzeba chronienia mnie przed wszystkimi zdawała się być urocza. Inna. Czułem od niego ciepło, któego poszukiwałem, a nigdy nie znalazłem. Może moja fascynacja facetami była oszukana, może mógłbym być z kobietą, ale nigdy odpowiedniej nie znalazłem. Nawet Ona była pomyłką, sposobem, aby zapomnieć o Hayate, co nie wyszło. Seto... był kolejną ucieczką i gdyby nie wyznanie brata prawdopodobnie zgodziłym się być z nim. A przynajmniej spróbowałbym.
Gdy dotarliśmy przed dom, zatrzymałem się, wciskając klucze do zamka. Spojrzałem za siebie na brata, który był dziwnie cicho i zadrżałem, dostrzegając jego minę. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Stałem cicho w bezruchu, gdy ten otarł zbłąkaną łzę, szepcząc do mnie cudowne słowa.
- Ja również - odpowiedziałęm z ciepłym, delikatnym uśmiechem, przekluczając ostatecznie klucz. Wszedłem jako pierwszy do środka. Zrzuciłem z siebie wszystkie rzeczy, witając rodziców siedzących w salonie.
- I jak było? - spytała rodzicielka szczerze zafascynowana naszym wypadem z domu.
- Hayate nie szczędzi na wygodach - zażartowałem, drapiąc po głowie i usiadłem między ich dwojgiem.
- No to słucham, opowiadajcie - wyglądała jak dziecko, któemu miało się zaraz opowiedzieć bajkę. Ulubioną z resztą. Niestety oboje chcieliśmy uciec na górę i zamknąć się w moim pokoju, ale nie mogliśmy też jakoś za specjalnie zbywać rodziców. Dlatego Hayate zaczął im opowiadać, a gdy kończył, wstałem od nich, chcąc uszykować małą przekąskę. Mama to zauważyła, zaciekawiona, gdy sięgałem po dwie szklanki.
- A wy co planujecie? - spytała, zaglądając w moją stronę.
- Maraton filmowy - odpowiedziałęm bez namysłu. - Marvel albo Harry Pother - dodałem, dopiero po chwili rozumiejąc co powiedziałem. Te dwie opcje były ulubieńcami matki, a ona dałą to do zrozumienia radosnym śmiechem i klaśnięciem w dłonie, jakby już podjęła decyzję.
- Świetnie! Możemy dołączyć z ojcem? Posiedzimy razem, rodzinnie - słowo rodzinnie przechyliło szalę na jej stronę. Widziałem jej radosne, błyszzące spojrzenie. Pełne ekscytacji aż żal było odmówić. Cierpiała. Za niedługo jeden z jej synów miał wylecieć z gniazda, a zamykanie się przed nimi zdawało się być czymś okrutnym. My się naciesyzmy sobą. Będziemy mieli wiele okazji, ale oni... niekoniecznie. Godziny pracy mocno zlewają się z tymi Hayate.
- Cóż... jeśli nie przeszkadza wam siedzenie na podłodze... mój pokój jest ciasny - odpowiedziałem, zerkając na brata.
- W zadnym wypadku! - klasnęła w plecy ojca, na co ten się aż zakrztusił.
Nawet patrząc jak był ubrany, chroniąc mnie własnym ciałem przed ściskiem ludzi, przed upadkiem - było pociągające. Jego potrzeba chronienia mnie przed wszystkimi zdawała się być urocza. Inna. Czułem od niego ciepło, któego poszukiwałem, a nigdy nie znalazłem. Może moja fascynacja facetami była oszukana, może mógłbym być z kobietą, ale nigdy odpowiedniej nie znalazłem. Nawet Ona była pomyłką, sposobem, aby zapomnieć o Hayate, co nie wyszło. Seto... był kolejną ucieczką i gdyby nie wyznanie brata prawdopodobnie zgodziłym się być z nim. A przynajmniej spróbowałbym.
Gdy dotarliśmy przed dom, zatrzymałem się, wciskając klucze do zamka. Spojrzałem za siebie na brata, który był dziwnie cicho i zadrżałem, dostrzegając jego minę. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Stałem cicho w bezruchu, gdy ten otarł zbłąkaną łzę, szepcząc do mnie cudowne słowa.
- Ja również - odpowiedziałęm z ciepłym, delikatnym uśmiechem, przekluczając ostatecznie klucz. Wszedłem jako pierwszy do środka. Zrzuciłem z siebie wszystkie rzeczy, witając rodziców siedzących w salonie.
- I jak było? - spytała rodzicielka szczerze zafascynowana naszym wypadem z domu.
- Hayate nie szczędzi na wygodach - zażartowałem, drapiąc po głowie i usiadłem między ich dwojgiem.
- No to słucham, opowiadajcie - wyglądała jak dziecko, któemu miało się zaraz opowiedzieć bajkę. Ulubioną z resztą. Niestety oboje chcieliśmy uciec na górę i zamknąć się w moim pokoju, ale nie mogliśmy też jakoś za specjalnie zbywać rodziców. Dlatego Hayate zaczął im opowiadać, a gdy kończył, wstałem od nich, chcąc uszykować małą przekąskę. Mama to zauważyła, zaciekawiona, gdy sięgałem po dwie szklanki.
- A wy co planujecie? - spytała, zaglądając w moją stronę.
- Maraton filmowy - odpowiedziałęm bez namysłu. - Marvel albo Harry Pother - dodałem, dopiero po chwili rozumiejąc co powiedziałem. Te dwie opcje były ulubieńcami matki, a ona dałą to do zrozumienia radosnym śmiechem i klaśnięciem w dłonie, jakby już podjęła decyzję.
- Świetnie! Możemy dołączyć z ojcem? Posiedzimy razem, rodzinnie - słowo rodzinnie przechyliło szalę na jej stronę. Widziałem jej radosne, błyszzące spojrzenie. Pełne ekscytacji aż żal było odmówić. Cierpiała. Za niedługo jeden z jej synów miał wylecieć z gniazda, a zamykanie się przed nimi zdawało się być czymś okrutnym. My się naciesyzmy sobą. Będziemy mieli wiele okazji, ale oni... niekoniecznie. Godziny pracy mocno zlewają się z tymi Hayate.
- Cóż... jeśli nie przeszkadza wam siedzenie na podłodze... mój pokój jest ciasny - odpowiedziałem, zerkając na brata.
- W zadnym wypadku! - klasnęła w plecy ojca, na co ten się aż zakrztusił.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Oczywiste było to, że po przekroczeniu progu drzwi rodzicielka będzie ciekawa jak poszło z oglądaniem mieszkania. Wiedziałem, że rodzice chcą nas przy sobie trzymać jak najdłużej, jednakże nie mogłem cały czas siedzieć im na głowie, tym bardziej że potrzebowałem teraz więcej prywatności będąc z Seijim. Rodzice zwyczajnie nie mogli nas na niczym dwuznacznym przyłapać. Jeśli nabiorą podejrzeń... Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo to może zniszczyć naszą rodzinę.
- Wygoda jest najważniejsza, więc nie wiem o co ci chodzi, braciszku - powiedziałem rozbawiony, zajmując miejsce w fotelu. - Kto by się spodziewał, że będziesz taka ciekawska, mamo - uśmiechnąłem się szeroko, po czym zacząłem opowiadać oraz pokazałem jej zdjęcia mieszkania, aby wiedziała o czym mówię. Oczywiście podkreśliłem jej, że bardziej zależało mi na to by było blisko centrum, niż na nie wiadomo jakim metrażu. Całość prezentowała się naprawdę świetnie i na dodatek powiedziałem, że będą mogli obejrzeć je, jak tylko zaczniemy przenosić moje rzeczy. Widać było, że mamie nadal ten pomysł się nie podobał, choć na pewno cieszyła się również, że chcę postawić na samodzielność. Cóż, gdyby nie ta praca, jaką mam, to raczej za szybko bym sobie na to nie pozwolił. Musiałem wrócić do tej pracy, choć wiedziałem jakie zdanie ma na ten temat Seiji. Nie podobała mu się ta praca, że inni oglądali mnie w takich sytuacjach i za to płacili. Nie pieprzyłem się z nikim za pieniądze, nie spotykałem się ze swoimi obserwatorami, ale i tak kiedyś będę musiał z tym skończyć. Może nie będzie to jakoś szybko, ale na pewno nie będzie to praca na całe moje życie.
Spojrzałem na brata, który wykrakał nasze plany. Oboje dobrze wiedzieliśmy co spojrzenie rodziców nam mówi i choć lubiłem spędzać z nimi czas, tak teraz chciałem by się nie zgodzili. Na to było już za późno, a ja czułem wściekłość, której po sobie nie pokazałem. Nie planowałem nie wiadomo czego, ale chciałem po prostu spędzić miło czas z bratem, bez rodziców, bo przy nich nie będziemy mogli być parą, a rodzeństwem. Westchnąłem, czując wzrok Seiji'ego na sobie. Naprawdę nie chciałem by tym razem rodzice nam przeszkadzali, ale najwidoczniej nie było innego wyjścia.
- To już lepiej zostańmy w salonie. Będzie nam się wygodniej oglądało na dużym ekranie - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Był wymuszony, ale zbyt często z niego korzystałem by rodzice cokolwiek zauważyli.
- Haha, niech będzie. Choć dla nas najważniejsze jest to byśmy spędzali ze sobą raz na jakiś czas tak dzień - uśmiechnął się ojciec, po czym spojrzał po wszystkim. - Chętniej zobaczę maraton Harry'ego Pottera, już chyba z wieki nie oglądałem - zaśmiał się, na co skinąłem głową. Nie wyglądało na to by ktokolwiek jeszcze miał coś przeciwko, więc włączyłem odpowiednią zakładkę i wybrałem filmy Harry'ego Pottera, od pierwszej części do ostatniej.
- Coś do picia? - zapytałem, a jak tylko dostałem odpowiedź zawrotną, podszedłem do brata, który szykował dalej drobne przekąski. Położyłem dłoń na jego biodrze i pochyliłem się nieco do przodu, aby moje usta były blisko jego ucha. Oddechem na pewno połaskotałem jego skórę, bo widziałem, jak zadrżał od tego.
- To również nadrobimy w moim mieszkaniu - powiedziałem szeptem, po czym wyciągnąłem dwie szklanki, aby naszykować mamie wodę z cytryną, zaś tata zdecydował się na sok pomarańczowy. - I teraz już wiesz, dlaczego ta wyprowadzka będzie dobrą opcją. Kocham ich, ale jednak wolałbym móc się do ciebie przytulać - uśmiechnąłem się, po czym złapałem za pełne szklanki.
Odsunąłem się od brata, wracając do rodziców. Podałem im napoje, wracając na fotel. Jak tylko Seiji do nas dołączył, od razu puściłem pierwszą część serii. To jednak nie sprawiło, że przestałem zwracać uwagę na brata, który siedział między rodzicami. Wszyscy oglądaliśmy, a ojciec komentował niektóre momenty, które nagle mu się przypomniały. Nikt z nas na pewno nie oglądał tego pierwszy raz, ojciec odkąd wyszedł Harry Potter podobno był wszystkim zafascynowany, z wiekiem oglądał mniej, bardziej interesował się polityką czy wiadomościami ze świata. Na pewno ja odziedziczyłem po nim to zainteresowanie, bo pamiętam, jak pierwszy raz oglądaliśmy film wspólnie. Młodzi czarodzieje... Jakie dziecko nie byłoby zainteresowane?
Nawet nie wiem, kiedy skończyło się na tym, że rodzice zamówili trzy pizze, więc mogliśmy się nią zajadać przy trzeciej części. Nie byłem śpiący, bardziej jednak znudzony tym, że nie mogę objąć Seiji'ego, na którego co jakiś czas zerkałem. Żałowałem, że nie jesteśmy sam na sam, ale już niedługo rodzice nie będą mogli za szybko powtórzyć takiego dnia. Co jednak nie oznacza, że wraz z moją wyprowadzką, stracą jednego z synów.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie myślałem, że poznam kolejną seksowną stronę brata. Jego wściekłość bijąca z oczu była bezcenna. Na tyle silna, że docierając do mnie, wręcz zadrżałem. Brakowało chwili, abym padł od drżących kolan. Zazdrość? Zawiedzenie, że plany nie poszły po jego myśli? Urocze, kochane.
- Hayate ma dobry pomysł - przytaknąłem, wracając do szykowania przekąsek, których ilość musiałem potroić, bo niestety, ale ojciec siadając do telewizora potrafił wciągnąć sam paczkę chipsów bądź paluszków. Potrafiłem go zrozumieć. Człowiek oglądając coś ciekawego nie pilnował ilości pochłanianego jedzenia.
Zadrżałem od dotyku brata, zduszając w sobie jęk, kiedy tylko poczułem łaskotający mnie oddech.
- Nie myślałem, że jesteś takim milusińskim - szepnąłem rozbawiony, kończąc szykować dwie miski z mixem przystawek. Dołączyłem do restzy chwilę później, nalewając jeszcze sobie do szklanki wodę z dowma plasterkami cytryny. Rodzice obleźli mnie z obu stron jakbym to ja miał odlecieć z gniazda, co mnie bardzo bawiło. Przez cały czas oglądania czułem na sobie wzrok brata, ale nie zerkałem, bo obawiałem się własnej reakcji.
- Ostatni! - dzień przeprowadzki był pełen emocji. Gdyby nie poranna melisa matki, to pewnie wszyscy latali by po ścianach od jej siły wyrzutu. Nerwy, chaos i cała reszta... każdy był kłębkiem nerwów, a ja... w sumie bawiło mnie to. Ostatni karton. To był ostatni karton z pokoju brata. Ojciec zaklejał go taśmą, a ja dźwigając go, zostawiłem pomieszczenie puste. Z meblami, bo zawsze mógł wrócić i u nas nocować, ale jednak wszystkie bibeloty jechały z Hayate do nowego mieszkania. Ostrożnie zszedłem na dół, gdzie matka ściskała Hayate niczym boa dusiciel.
- Mamo, daj mu zaczerpnąć powietrza - parsknąłem, zerkając zza sporego kartonu.
- Nie pyskuj mały - fuknęła z udawaną obrazą.
- Uważajcie na drogę - oznajmił ojciec za moimi plecami, zabierając mi z rąk karton.
- Teraz? Czemu nie przed schodami? - mruknąłem widząc rozbawionego ojca. No ja dziękuję!
- Wrócę wieczorem, chyba że będziemy mieli dużo roboty, to jutro z rana - pojnformowałem, aby się niepotrzebnie nie martwili.
- Hayate ma dobry pomysł - przytaknąłem, wracając do szykowania przekąsek, których ilość musiałem potroić, bo niestety, ale ojciec siadając do telewizora potrafił wciągnąć sam paczkę chipsów bądź paluszków. Potrafiłem go zrozumieć. Człowiek oglądając coś ciekawego nie pilnował ilości pochłanianego jedzenia.
Zadrżałem od dotyku brata, zduszając w sobie jęk, kiedy tylko poczułem łaskotający mnie oddech.
- Nie myślałem, że jesteś takim milusińskim - szepnąłem rozbawiony, kończąc szykować dwie miski z mixem przystawek. Dołączyłem do restzy chwilę później, nalewając jeszcze sobie do szklanki wodę z dowma plasterkami cytryny. Rodzice obleźli mnie z obu stron jakbym to ja miał odlecieć z gniazda, co mnie bardzo bawiło. Przez cały czas oglądania czułem na sobie wzrok brata, ale nie zerkałem, bo obawiałem się własnej reakcji.
- Ostatni! - dzień przeprowadzki był pełen emocji. Gdyby nie poranna melisa matki, to pewnie wszyscy latali by po ścianach od jej siły wyrzutu. Nerwy, chaos i cała reszta... każdy był kłębkiem nerwów, a ja... w sumie bawiło mnie to. Ostatni karton. To był ostatni karton z pokoju brata. Ojciec zaklejał go taśmą, a ja dźwigając go, zostawiłem pomieszczenie puste. Z meblami, bo zawsze mógł wrócić i u nas nocować, ale jednak wszystkie bibeloty jechały z Hayate do nowego mieszkania. Ostrożnie zszedłem na dół, gdzie matka ściskała Hayate niczym boa dusiciel.
- Mamo, daj mu zaczerpnąć powietrza - parsknąłem, zerkając zza sporego kartonu.
- Nie pyskuj mały - fuknęła z udawaną obrazą.
- Uważajcie na drogę - oznajmił ojciec za moimi plecami, zabierając mi z rąk karton.
- Teraz? Czemu nie przed schodami? - mruknąłem widząc rozbawionego ojca. No ja dziękuję!
- Wrócę wieczorem, chyba że będziemy mieli dużo roboty, to jutro z rana - pojnformowałem, aby się niepotrzebnie nie martwili.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Co prawda, wieczór filmowy nie poszedł po mojej myśli, ale mimo wszystko miło było spędzić tak czas wspólnie z całą rodzinę. Kiedy się wyprowadzę nie będziemy mieli za często takiej możliwości, czego może mi brakować, ale to nie tak, że urwę z nimi kontakt. To byłoby niemożliwe, mama nie dała by mi o niej zapomnieć. Byłoby dziwne, gdyby nie dawała znać o sobie i byłem pewien, że będzie chociaż raz dziennie do mnie dzwonić, aby upewnić się, że sobie radzę. Nie miałem już pięciu lat, posiadałem świadomość i wiedziałem co robię. W tym momencie nie robiłem też tego wyłącznie dla siebie. Potrzebowałem przestrzeni, to na pewno, ale jednak potrzebowałem jej również dla tego by w spokoju móc nacieszyć się bratem bez żadnych podejrzeń ze strony osób trzecich. To był dobry pomysł, nawet bardzo, więc nie zamierzałem wycofywać się w ostatniej chwili.
Ogarnięcie wszelkich papierków poszło szybciej niż na początku sądziłem, więc w końcu dotarłem do dni, gdzie moje spakowane rzeczy pakowane były do samochodu. Nie byłem w tym wszystkim sam, gdybym był, to zdecydowanie dłużej mi by to zajęło. Poza meblami wziąłem tak naprawdę wszystko. Zostawiłem kilka plakatów, aby rodzice nie poczuli pustki w tym pokoju oraz książki czy mangi, które zdążyłem dawno temu przeczytać. Zawsze Seiji mógł sobie po nie sięgnąć, ale niech nie myśli, że zostawiłem tam coś z mocnymi scenami seksu, tego tam na pewno nie znajdzie.
Mama właśnie mnie ściskała na tyle mocno, że zaczynało brakować mi powietrza. Samotna łza spłynęła po jej policzku mocząc moją koszulkę. Objąłem ją, chowając w nos w jej, pachnących pomarańczą, włosach.
- Mamo, nie uciekam przecież za granicę - zaśmiałem się, choć sam czułem, że jakiś etap życia zamykam za sobą. Mając własne mieszkanie na pewno nie będę czuł tej rodzinnej atmosfery, tym bardziej że będzie tam po prostu sam. Seiji dotrzyma mi towarzystwa nie raz, to samo znajomi, którzy już ogłosili, że zrobią u mnie głośną parapetówkę.
- Wiem, ale po prostu dziwnie się czuję się z tym, że się wyprowadzasz - powiedziała, a ja tylko ze śmiechem poklepałem ją po plecach. Zrobiłem to delikatnie.
- Możecie mnie odwiedzać, ale uprzedź mnie wcześniej, najlepiej tak dzień, a nawet dwa dni przed... Mogę mieć plany, pamiętaj o tym - uśmiechnąłem się, a mama na moje słowa skinęła głową, podnosząc po chwili na mnie spojrzenie. Spojrzałem w jej zapłakane oczy i otarłem z łez. Skoro teraz tak wygląda, to co będzie, jak Seiji zdecyduje się wyprowadzić? Dostrzegłem brata z ostatnim kartonem, na co lekko się skrzywiłem. Niepotrzebnie tyle dźwigał. Rodzicielka niechętnie mnie puściła, kiedy ja powstrzymywałem śmiech.
- Daj mi jeszcze chwilkę - powiedziałem do brata mijając go i pobiegłem na górę. Może było to dziecinne, że szedłem pożegnać się z własnym pokojem. Nie będę miał pretensje, jeśli rodzice zdecydują go przemienić w coś innego. Rozejrzałem się po pustych półkach oraz biurku. Szafa od ubrań stała z lekko uchylonymi drzwiami za którymi również była pustka. Uśmiechnąłem się lekko, rozglądając się po pokoju w którym spędziłem część swojego życia.
Zamknąłem za sobą drzwi i wróciłem na dół. Ostatni karton spakowany był już do samochodu, który wynająłem, aby łatwiej było pomieścić wszystkie rzeczy. Nie oszukujmy się, do samochodu taty weszłyby maksymalnie cztery kartony, a ja nie miałem aż tak mało rzeczy.
- Jak tylko się rozpakuję, to was zaproszę, nie chcę byście przez kartony przeskakiwali - uśmiechnąłem się, przytulając najpierw ojca, po czym podszedłem do mamy i ucałowałem ją w czoło. - Zobaczymy się zanim zdążyć za mną zatęsknić, mamo - szepnąłem i odsunąłem się od niej. Zabrałem swoje ostatnie rzeczy i zwróciłem się do brata. - Do samochodu - powiedziałem i choć na mojej twarzy malowała się ulga, to nadal było we mnie to dziwne uczucie.
Oboje wsiedliśmy do samochodu, więc od razu go odpaliłem. Pomachałem do rodziców ostatni raz, po czym odjechałem spod domu.
- Nie myśl, że pozwolę ci dzisiaj wrócić do domu. Rozpakowywaniem też się nie przejmuj - uśmiechnąłem się niewinnie, po czym spojrzałem na niego, jak tylko zatrzymałem się na światłach. Położyłem dłoń na jego udzie. - Choć nie zdziwię się, jak padniemy od razu jak wniesiemy wszystkie kartony - powiedziałem. Przerażało mnie to, że ledwie co znieśliśmy wszystko do samochodu, a musieliśmy wnieść na górę. Na szczęście była winda, ale nie mogliśmy wszystkiego wziąć naraz, bo było ograniczenie wagowe.
Sprawnie dojechaliśmy na miejsce, więc zaparkowałem samochód tak, aby było nam łatwiej i szybciej. Dostrzegłem Rei'a oraz Yune, którzy stali pod blokiem. Ich widok sprawił, że się uśmiechnąłem.
- Pomoc nadeszła - zaśmiałem się, po czym wysiadłem z samochodu. - A mówiliście, że czasu nie macie. Nie ładnie tak oszukiwać - powiedziałem i przywitałem się z każdym po kolei.
- W dwójkę wieczność by wam to zajęło, jeszcze któremuś by się coś stało. Im więcej rąk do pomocy tym lepiej - wspomniała Yuna, po czym doskoczyła do Seiji'ego. - Nie chcę by ta śliczna twarz i rączki się przepracowały. No spójrzcie tylko, ociekasz słodyczą! - zawołała radośnie, kiedy to nasza dwójka powstrzymywała się od śmiechu. Posłałem bratu przepraszające spojrzenie i na pewno zamierzałem mu to wynagrodzić, jak tylko zostaniemy sami. Teraz jednak każdy chciał się wziąć do roboty, więc zaczęliśmy od zabrania kartonów do mieszkania.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Widok rozczulonych rodziców był z jednej strony zabawny, a z drugiej przygnębiający. Dawno nie miałem ochoty śmiać się, a jednocześnie płakać. Nawet nie chciałem pomyśleć co by było, gdybym jeszcze ja ogłosił wyprowadzkę. Matce pewnie pękłoby serce, a ja nawet nie miałbym sił im czegoś takiego zrobić. Jestem zbyt wygodny. Miałem gotowe obiady, w miarę posprzątane, choć weekendowe porządki nigdy mnie jakoś nie ominęły... ale jednak zawsze ktoś był w tych czterech ścianach i przypominał o sobie, aby zaczepić.
Przytaknąłem bratu, gdy mnie mijał, aby wskoczyć na górę i pewnie upewnić się, czy aby na penwo wszystko zabrał. Cóż, nie byłoby problemem jeszcze dowieźć brakujące rzeczy w wolnym czasie. Oboje rodzice spojrzeli na mnie. Ojciec nie tracąc czasu poszedłzanieść ostatni karton do auta, a ja zostałem z największą teraz przylepą. Matka pociągnęła nosem, a ja jeydnie przewróciłem oczami.
- Daj już spokój. Na pewno będzie wpadał na niedzielne obiadki - mruknąłem, a ta z złąmanym głosem odpowiedziała:
- Wiem - siliła się na uśmiech, ale widać było jak bardzo cierpki i wymuszony on był. Żal mi było rodzicieli, ale taka była kolej rzeczy. Znając życie, będzie chciała jakoś zapełnić pustkę w pokoju Hayate. Mama nienawidziła pustych pomieszczeń, a też nie będzie chciała pewnie zastawić pomieszczenia bibelotami, bo gdyby brat chciał przenocować w domu, to z penwością łóżko będzie na niego czekało. Po chwili wrócił ojciec obejmując mamę i przyciągając do siebie, a jeszcze ułamek później zszedł brat, ostatni raz zegnając się z rodzicami.
- Tak jest, szeryfie - zasalutowałem z łobuzerksim uśmieszkiem do Hayate i ubrałem bez pomocy rąk buty. Nie bałęm się o zniszczenie piętek, bo i tak był już w beznadziejnej formie. Ogółem... chyba powinienem kupić sobie w końcu nwoe buty.
Zarzuciłęm jeszcze kurtkę, niedbale, aby tylko się nią okryć, bo i tak zaraz miałem wejść do auta. Gdy tylko byliśmy w ciepłym wnętrzu, pomachaliśmy rodzicom i odjechaliśmy. Odetchnąłem z ulgą, czując jak cały ciężar właśnie spływa z moich ramion. Ja się denerwowałem, a co dopiero musiał mieć brat? Spojrzałem na niego z ciekawością, chcąc odczytać cokolwiek z twarzy.
- Nie myśl, że tak łątwo sobie ze mną poradzisz - odpowiedziałem z równie cwanym uśmieszkiem. Jeśli myślał, że mu odpuszczę i pozwolę na cokolwiek, to grubo się mylił. A neich cierpi! Nie dla psa kiełbasa! Dziś... cmoknąłem, lekko przygryzając dolną wargę, gdy jego dłoń wylądowała na mojej nodze. No dobra, zacznie się to jak tylko wejdziemy do jego mieszkania.
- Zapewne tak. Może zamóimy pizze jak skończymy? - zaproponowałem zadowolony, bo jednak opcja zjedzenia czegoś po skończonej robocie brzmiała dobrze, a nie miałbym sił ogarniać nam czegokolwiek własnymi rękoma do jedzenia. Gdy dotarliśmy pod wskazany numer spojrzałęm zdziwiony na brata, zastanawiając co ma na myśli. Od razu wyjrzałem przez szybę, dostrzegając znajome twarze.
- A mówiłeś, że nikogo nie będzie - mruknąłem, lekko marszcząc brwi. Nie przeszkadzało mi to, bo jednak mniej dzwigania dla mnie, a do tego szybciej załątwimy sprawę wnoszenia mebli. Wyszedłem zaraz po Hasegawie, żałując w momencie, kiedy Yuna doskoczyłą do mnie z niedźwiedzim uściskiem.
- Słodyczą? Serio? Yuna, nie jestem dzieckiem ani twoją młodszą siostrzycką - jęknąłem, zabijając wzrokiem chichrających chłopaków. Ja wam dam... poczekajcie tylko.
- Nie, ale mógłbyś. Nie miałabym za złe - dodała i po obgadaniu planu wnoszenia rzeczy, zabraliśmy się za robotę.
Przytaknąłem bratu, gdy mnie mijał, aby wskoczyć na górę i pewnie upewnić się, czy aby na penwo wszystko zabrał. Cóż, nie byłoby problemem jeszcze dowieźć brakujące rzeczy w wolnym czasie. Oboje rodzice spojrzeli na mnie. Ojciec nie tracąc czasu poszedłzanieść ostatni karton do auta, a ja zostałem z największą teraz przylepą. Matka pociągnęła nosem, a ja jeydnie przewróciłem oczami.
- Daj już spokój. Na pewno będzie wpadał na niedzielne obiadki - mruknąłem, a ta z złąmanym głosem odpowiedziała:
- Wiem - siliła się na uśmiech, ale widać było jak bardzo cierpki i wymuszony on był. Żal mi było rodzicieli, ale taka była kolej rzeczy. Znając życie, będzie chciała jakoś zapełnić pustkę w pokoju Hayate. Mama nienawidziła pustych pomieszczeń, a też nie będzie chciała pewnie zastawić pomieszczenia bibelotami, bo gdyby brat chciał przenocować w domu, to z penwością łóżko będzie na niego czekało. Po chwili wrócił ojciec obejmując mamę i przyciągając do siebie, a jeszcze ułamek później zszedł brat, ostatni raz zegnając się z rodzicami.
- Tak jest, szeryfie - zasalutowałem z łobuzerksim uśmieszkiem do Hayate i ubrałem bez pomocy rąk buty. Nie bałęm się o zniszczenie piętek, bo i tak był już w beznadziejnej formie. Ogółem... chyba powinienem kupić sobie w końcu nwoe buty.
Zarzuciłęm jeszcze kurtkę, niedbale, aby tylko się nią okryć, bo i tak zaraz miałem wejść do auta. Gdy tylko byliśmy w ciepłym wnętrzu, pomachaliśmy rodzicom i odjechaliśmy. Odetchnąłem z ulgą, czując jak cały ciężar właśnie spływa z moich ramion. Ja się denerwowałem, a co dopiero musiał mieć brat? Spojrzałem na niego z ciekawością, chcąc odczytać cokolwiek z twarzy.
- Nie myśl, że tak łątwo sobie ze mną poradzisz - odpowiedziałem z równie cwanym uśmieszkiem. Jeśli myślał, że mu odpuszczę i pozwolę na cokolwiek, to grubo się mylił. A neich cierpi! Nie dla psa kiełbasa! Dziś... cmoknąłem, lekko przygryzając dolną wargę, gdy jego dłoń wylądowała na mojej nodze. No dobra, zacznie się to jak tylko wejdziemy do jego mieszkania.
- Zapewne tak. Może zamóimy pizze jak skończymy? - zaproponowałem zadowolony, bo jednak opcja zjedzenia czegoś po skończonej robocie brzmiała dobrze, a nie miałbym sił ogarniać nam czegokolwiek własnymi rękoma do jedzenia. Gdy dotarliśmy pod wskazany numer spojrzałęm zdziwiony na brata, zastanawiając co ma na myśli. Od razu wyjrzałem przez szybę, dostrzegając znajome twarze.
- A mówiłeś, że nikogo nie będzie - mruknąłem, lekko marszcząc brwi. Nie przeszkadzało mi to, bo jednak mniej dzwigania dla mnie, a do tego szybciej załątwimy sprawę wnoszenia mebli. Wyszedłem zaraz po Hasegawie, żałując w momencie, kiedy Yuna doskoczyłą do mnie z niedźwiedzim uściskiem.
- Słodyczą? Serio? Yuna, nie jestem dzieckiem ani twoją młodszą siostrzycką - jęknąłem, zabijając wzrokiem chichrających chłopaków. Ja wam dam... poczekajcie tylko.
- Nie, ale mógłbyś. Nie miałabym za złe - dodała i po obgadaniu planu wnoszenia rzeczy, zabraliśmy się za robotę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Na wzmiankę o pizzy, oczywiście od razu skinąłem głową. Co jak co, ale po takiej pracy fizycznej będzie trzeba czymś zapełnić żołądki i na pewno będzie też to forma nagrody, choć nie ukrywam faktu, że bardzo chętnie inaczej bym go nagrodził. Obecność jednak dwójki przyjaciół w jakiś sposób pokrzyżowało moje plany, choć na pewno nie zamierzali zostawać na noc.
- Dobra, Yuna - powiedziałem cały rozbawiony, ocierając łezkę z kącika oczu. - Mniej gadania, bo nie skończymy do północy i na pewno nie chcę byś z mojego brata robiła siostrzyczkę - parsknąłem śmiechem, wyobrażając sobie Seiji'ego w tonie makijażu, peruce i jakimś uroczym ubranku. Nie miałem nic do tego, że ktoś się tak ubierał, nawet nie będąc dziewczyną i zapewne brat wyglądałby tak samo zabójczo, jak każdego dnia. Wystarczy, że wrzuci na siebie zniszczony dres, a i tak wygląda dla mnie pięknie.
Zabraliśmy się do roboty i oczywiście, Yuna chciała brać się za ciężkie rzeczy, choć dobrze wiedziała, że prędzej jej ręce odpadną, niż doniesie do windy pudło w całości. Wyznaczyłem jej lżejsze kartony czy torby z ubraniami, po czym wszyscy ruszyliśmy do budynku. Wiadomo, wykorzystanie windy było najlepszą opcją, choć miały one maksymalny ciężar i bałem się, że i tak ktoś będzie musiał iść schodami. Wcale się nie pomyliłem, kiedy wszyscy byliśmy w środku, zaś winda nie chciała ruszyć, nawet drzwi za nami się nie zamknęły.
- Yuna, przytyło ci się ostatnio? To niemożliwe byśmy przekroczyli wagę - usta Rei'a rozszerzyły się w delikatnym uśmiechu, zaś rękoma starał się broń przed pięścią dziewczyny, która próbowała go walnąć pewnie w brzuch albo bok.
- To na pewnie nie ja! - powiedziała oburzona, na co ja parsknąłem śmiechem. - Kamienie tam masz czy co? - zapytała, kierując to pytanie do mnie.
- Może mam, może nie - powiedziałem wystawiając język , po czym spojrzałem na kartony i wziąłem najpierw jeden, później drugi. - Teraz spróbujcie - uśmiechnąłem się delikatnie, a kiedy to podziałało, pomachałem im, dając jednocześnie znać, że pójdę schodami. Nie widziało mi się to, tym bardziej, że oznaczało to więcej ruchu schodami, ale ostatecznie jakoś sobie poradziłem, zdyszany dochodząc do nich.
- O rany, dychasz niczym smok - usłyszałem oraz dostrzegłem spojrzenie pełne litości.
- Następnym razem ty po schodach biegasz - mruknąłem do Rei'a, zaś ten uniósł ręce do góry w geście poddania się. - Zrobimy tak, dwie osoby teraz zejdą i wezmą parę kartonów do windy i dwie wrzucą do mieszkania te, będziemy się tak wymieniać - powiedziałem. Uważałem, że taki plan był dużo lepszy, no i na pewno wszystko sprawniej pójdzie. Nie będziemy musieli się martwić, że winda nie ruszy.
Zajęło nam to mniej czasu, niż na początku myślałem, dlatego czułem ogromną ulgę, kiedy wraz z Seijim, wsiedliśmy do windy z ostatnimi kartonami. Czułem się jednak okropnie zmęczony, pozbawiony jakiejkolwiek energii. Wypakowaliśmy się z windy i z ulgą opadłem na jeden karton, kiedy drzwi zostały na tę chwilę zamknięte. Nikt już nie musiał schodzić, a ja nie miałem nic nawet do picia by ich poczęstować. Musieli nacieszyć się na razie wodą z kranu.
- Muszę chyba zacząć więcej biegać - jęknąłem zrezygnowany. Ręce mi drżały od tych wszystkich ciężarów, ale nie tylko ja byłem padnięty. Spojrzałem na wszystkie zmęczone twarze, po czym wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie, wyciągając wcześniej telefon z kieszeni. - Zamówimy pizze i coś do picia, wybaczcie, że nie mam czym was teraz poczęstować, ale nawet ja nie mam siły by pójść do najbliższego sklepu - jęknąłem, otwierając aplikację z restauracjami.
- Ja muszę się zbierać, chciałem w sumie tylko pomóc, a kolację kiedy indziej mi postawisz.
- Tak samo u mnie, mam randkę i jak w godzinę się nie ogarnę to normalnie cię zabiję - pokazała język, na co parsknąłem śmiechem. Spojrzałem na Seiji'ego i choć nie przeszkadzała mi obecność przyjaciół, to nadal cieszyłem się, że będziemy mogli zostać sami. Czeka nas jeszcze rozpakowanie najpotrzebniejszych rzeczy albo mnie
- Szkoda, ale na pewno się wam odwdzięczę - powiedziałem z uśmiechem, niechętnie podnosząc się z kanapy, aby odprowadzić ich do drzwi. Uścisnąłem Rei'a oraz Yune, która nie mogła się powstrzymać i również przytuliła do siebie Seiji'ego. Ten widok nadal był zabawny, ale chyba zwyczajnie nie miałem siły nawet się zaśmiać. Jutro zapewne wszyscy będziemy mieć zakwasy.
Drzwi za przyjaciółmi się zamknęły, więc wróciłem do brata, po czym podałem mu telefon do ręki i musnąłem palcami jego policzek.
- Zamów to, na co masz ochotę, ja poproszę coś mięsnego i nieostrego. Muszę wziąć prysznic, bo wszystko się do mnie lepi - skrzywiłem się lekko, po czym posłałem mu niewinny uśmiech. - Nie będę narzekał, jak do mnie dołączysz, zostawię drzwi otwarte - puściłem do niego oczko i odwracając się uderzyłem o karton, a z moich ust wyszło przekleństwo. Sięgnąłem po jedną z toreb, w której miałem podstawowe kosmetyki oraz jakiś ręcznik, po czym do drugiej by móc zgarnąć czyste bokserki. Skierowałem się do łazienki, gdzie pozbyłem się wszystkich ubrań. Jak tylko poczułem ciepłą wodę na swoim ciele, poczułem się odprężony.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Dokładnie. Jestem przywiązany do swoich jaj - przytaknąłem, kiedy rozbawiony Hayate broniłmojej męskości przed Yuną.
Zaczęliśmy znosić kartony do windy. Stawialiśmy pokaźny mur , a w ostatnie cieśniny weslziśmy my, wciskając przycisk, ale metalowa puszka miała inne plany dla naszej czwórki jasno dając znać, że w środku znajduje się za duży ciężar. Boże... ja nie wiem, czy my czasem nie przenosiliśmy cegieł zamiast ubrań i innych dupereli.
Nie mogłem powstrzymać prychnięcia cisnącego się na moje usta od uwagi Reia. Zawsze jego cięte riposty były zabawne i potrafiły rozluźnić atmosferę, a tym bardziej rozzłościć dziewczynę. Patrzyłęm jak ci okładają się, szukając gdzieś komórki, aby nagrać tę dwójkę. Niestety byłem zbyt wolny. Ciężko było poruszać się będąc przygniecionym kartonami.
- Serio? Masz zamiar biec z tymi kartonami na górę? - zrobiłem wielkie oczy na brata, któy pomachał nam, gdy drzwi od windy zaczęły się zamykać. - Nie zostawiaj mnie samego z nimi! Wykastrują mnei! - wyjęczałem spanikowany, widząc jeszcze przez maleńką lukę uśmiech starszego Hayate, po czym puszka z ściśniętymi sardynkami ruszyła w górę.
- Ugh, nienawidzę tego uczucia - stęknęła Yuna, opierając o ściankę obok przycisków.
- Widzę, że lepiej się dogadujecie - zaczął Rei, na co zerknąłem na niego niepewnie. Czyżby obgadywali mnie? Ech... cóż, szło się tego domyśleć.
- Wydaje się tobie. Ciągle się kłócimy - odparłem, drapiąc po czuprynie, a drzwi od windy zaczęły się otwierać.
- W porządku, więc ja zejdę na dółi pomogę wnosić - zaproponowałem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Patrzecie jak się kłócą w pozytywny sposó powodowało, że... zazdrościłęm bratu takich dobrych znajomych. Moi... zniknęli. Byłem... sam. Nie miałem komu się żalić, komu powiedzieć o małych sekretach, czy o tym co mnie boli, a był sprawy, o których nie chciałem mówić bratu... Nie zaprzątając sobie dalej głowy tymi sprawami, ruszyłęm do roboty.
Po skończonej robocie wszyscy z satysfakcją zaczęli odpoczywać w mieszkaniu zapełnionym kartonami. Na szczęście część była podpisana, więc było wiadomo co gdzie było. Zidentyfikowanie najpotrzebniejszych rzeczy nie będzie problemem. Z bladym uśmiechem pożegnałem się z resztą. Nie miałem nawet sił uwalniać się od uścisku Yune.
- Może przyjdę... - odprowadziłem wzrokiem brata, kładąc jak długi na przyjemnie chłodną podłogę. Teraz dopiero poczułem ból kręgosłupa, któy w końcu się wyprostował. Odetchnąłem, wybierając nam dwie pizze oraz coś do picia, a na deser... tak, byłem grubasem. Miałem ochotę na czekoladowe ciastko z czekoladą w środku. Wedle życzenia, wziąłem Hayate mięsną pizzę, a sobie zwykłą peperoni z ananasem, a potem odłożyłem telefon, siadając po turecku i patrząc na światło bijące w korytarzu. Pójść, czy nie pójść? Niby dostałem pozwolenie, ale... czy to było okej? Nie wyjdę na zboczeńca? Na jakiegoś napaleńca?
Mimowolnie przygryzłem dolną wargę na samo wyobrażenie sobie ciała brata i od razu zrobiło mi się gorąco. Cholera! Będę tego żałował.
Z stęknięciem wstałem na równe nogi idąc do kuchni. Upiłem kilka łykó kranówy po czym z nabraną sztucznie pewnością siebie wszedłem do łazienki. Lustro było już solidnie zaparowane.
- Ale tu duszno - zauważyłem, ściągając z siebie kolejno ciuchy. Walnąłem je niedbale w kąt, podchodząc bliżej brata. Zlustrowałem go od dołu do góry. Na żywo wyglądał tak cholernie dobrze.
- Umyjesz mi plecy? - spytałem, stawiając pierwszy krok w jego stronę.
Zaczęliśmy znosić kartony do windy. Stawialiśmy pokaźny mur , a w ostatnie cieśniny weslziśmy my, wciskając przycisk, ale metalowa puszka miała inne plany dla naszej czwórki jasno dając znać, że w środku znajduje się za duży ciężar. Boże... ja nie wiem, czy my czasem nie przenosiliśmy cegieł zamiast ubrań i innych dupereli.
Nie mogłem powstrzymać prychnięcia cisnącego się na moje usta od uwagi Reia. Zawsze jego cięte riposty były zabawne i potrafiły rozluźnić atmosferę, a tym bardziej rozzłościć dziewczynę. Patrzyłęm jak ci okładają się, szukając gdzieś komórki, aby nagrać tę dwójkę. Niestety byłem zbyt wolny. Ciężko było poruszać się będąc przygniecionym kartonami.
- Serio? Masz zamiar biec z tymi kartonami na górę? - zrobiłem wielkie oczy na brata, któy pomachał nam, gdy drzwi od windy zaczęły się zamykać. - Nie zostawiaj mnie samego z nimi! Wykastrują mnei! - wyjęczałem spanikowany, widząc jeszcze przez maleńką lukę uśmiech starszego Hayate, po czym puszka z ściśniętymi sardynkami ruszyła w górę.
- Ugh, nienawidzę tego uczucia - stęknęła Yuna, opierając o ściankę obok przycisków.
- Widzę, że lepiej się dogadujecie - zaczął Rei, na co zerknąłem na niego niepewnie. Czyżby obgadywali mnie? Ech... cóż, szło się tego domyśleć.
- Wydaje się tobie. Ciągle się kłócimy - odparłem, drapiąc po czuprynie, a drzwi od windy zaczęły się otwierać.
- W porządku, więc ja zejdę na dółi pomogę wnosić - zaproponowałem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Patrzecie jak się kłócą w pozytywny sposó powodowało, że... zazdrościłęm bratu takich dobrych znajomych. Moi... zniknęli. Byłem... sam. Nie miałem komu się żalić, komu powiedzieć o małych sekretach, czy o tym co mnie boli, a był sprawy, o których nie chciałem mówić bratu... Nie zaprzątając sobie dalej głowy tymi sprawami, ruszyłęm do roboty.
Po skończonej robocie wszyscy z satysfakcją zaczęli odpoczywać w mieszkaniu zapełnionym kartonami. Na szczęście część była podpisana, więc było wiadomo co gdzie było. Zidentyfikowanie najpotrzebniejszych rzeczy nie będzie problemem. Z bladym uśmiechem pożegnałem się z resztą. Nie miałem nawet sił uwalniać się od uścisku Yune.
- Może przyjdę... - odprowadziłem wzrokiem brata, kładąc jak długi na przyjemnie chłodną podłogę. Teraz dopiero poczułem ból kręgosłupa, któy w końcu się wyprostował. Odetchnąłem, wybierając nam dwie pizze oraz coś do picia, a na deser... tak, byłem grubasem. Miałem ochotę na czekoladowe ciastko z czekoladą w środku. Wedle życzenia, wziąłem Hayate mięsną pizzę, a sobie zwykłą peperoni z ananasem, a potem odłożyłem telefon, siadając po turecku i patrząc na światło bijące w korytarzu. Pójść, czy nie pójść? Niby dostałem pozwolenie, ale... czy to było okej? Nie wyjdę na zboczeńca? Na jakiegoś napaleńca?
Mimowolnie przygryzłem dolną wargę na samo wyobrażenie sobie ciała brata i od razu zrobiło mi się gorąco. Cholera! Będę tego żałował.
Z stęknięciem wstałem na równe nogi idąc do kuchni. Upiłem kilka łykó kranówy po czym z nabraną sztucznie pewnością siebie wszedłem do łazienki. Lustro było już solidnie zaparowane.
- Ale tu duszno - zauważyłem, ściągając z siebie kolejno ciuchy. Walnąłem je niedbale w kąt, podchodząc bliżej brata. Zlustrowałem go od dołu do góry. Na żywo wyglądał tak cholernie dobrze.
- Umyjesz mi plecy? - spytałem, stawiając pierwszy krok w jego stronę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zamknąłem oczy delektując się każdym strumieniem wody, które spływało na moje ciało. Nie ukrywałem się z tym, że co jakiś czas zerkałem w stronę drzwi z nadzieją, że ujrzę w nich Seiji'ego, ale najwidoczniej nie planował się pojawić, przynajmniej nie teraz, bo nawet żadnych kroków nie udało mi się usłyszeć. Przejechałem palcami po swoim ramieniu lekko je rozmasowując. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, mając świadomość, że Seiji będzie na mnie czekał w salonie. Czułem ulgę, że moi przyjaciele wyszli, bo choć byłem zmęczony, to nadal mogłem się teraz czuć swobodniej przy bracie. Mieliśmy mieszkanie dla siebie i nie zamierzałem go do niczego namawiać, ale zawsze i tak mogliśmy sobie miło zaplanować wieczór. Jeśli zamówił jedzenie, to wystarczyło włączyć jakiś film albo jakiś program, z którego będziemy mogli się śmiać.
Nalałem płynu na dłoń, rozmasowując go po chwili delikatnie o drugą, po czym rozprowadziłem płyn po całym swoim ciele. Czułem się zdecydowanie mniej brudny i rozluźniony, ale brakowało mi Seiji'ego pod prysznicem. Przełknąłem gulę w gardle, kiedy w mojej wyobraźni pojawił się nagi brat. Poczułem przyjemne mrowienie w podbrzuszu, więc spojrzałem w dół. Nie chciałem wychodzić na zboczeńca, choć oboje wiedzieliśmy, że raczej do nich należę, ale w dobrym znaczeniu. Przeczesałem palcami włosy, po czym wzdrygnąłem się, kiedy usłyszałem głos brata. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy wyjrzałem zza szklanej ściany by spojrzeć na brata.
- Ogrzewam łazienkę dla ciebie - zaśmiałem się, wracając pod strumień wody, bo zrobiło się nieco chłodniej. Ucieszyłem się z faktu, że jednak postanowił do mnie przyjść i jak tylko tylko zobaczyłem brata przy sobie, poczułem, jak policzki nabierają rumieńców i to nie od ciepłej wody, a od widoków jakie miałem. Serce zabiło szybciej, zaś dłonią sięgnąłem do jego policzka.
- Nie tylko plecy mogę ci umyć - powiedziałem z niewinnym uśmiechem na twarzy, muskając palcami jego polik. Seiji był przyjemnie chłodny, więc przez moje ciało przeszedł dreszcz. - Odwróć się - dodałem, po czym odwróciłem się do niego plecami by sięgnąć po żel. Nałożyłem go sobie na dłonie i spojrzałem na brata, który stał już do mnie odwrócony plecami. Ułożyłem dłonie na jego ramionach, chcąc zacząć od nich, aby lekko je wymasować. Przejechałem po karku, schodząc dłońmi niżej przez cały kręgosłup, aż do pośladków. Przełknąłem gulę, obserwując własne ręce oraz każdy skrawek jego ciało. Zagryzłem dolną wargę, czując niesamowite pożądanie, kiedy widziałem, jak każdy mięsień brata się spina pod moim dotykiem.
Zmniejszyłem strumień wody, po czym objąłem go od tyłu, przylegając do niego plecami. Ucałowałem jego kark, a moje serce ponownie szybciej zabiło. To wszystko było takie miłe. Nawet jeśli chciałem by między nami wydarzyło się coś więcej, to lubiłem, że byliśmy tak blisko siebie. Zbliżyłem usta do jego ucha i przygryzłem delikatnie płatek, opierając się brodą o jego ramię.
- Szczerze mówiąc nie sądziłem, że przyjdziesz, ale cieszę się, że jest inaczej, bo mogę podziwiać twoje ciało - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym pocałowałem go w ramię i odsunąłem się. Nie chciałem by Seiji myślał, że wymagałem od niego czegoś więc. Zamierzałem trzymać rączki przy sobie, chyba że da mi całkowite pozwolenie albo chociaż powie, że mu to nie przeszkadza. Ledwie co otworzyliśmy się przed sobą z uczuciami. Dla mnie to nie była tylko zabawa i chciałem mu to pokazać. Ciągnęło mnie do niego, to było normalne, bo w końcu miałem atrakcyjnego brata. To dziwne, że tak szybko może zmienić się sposób patrzenia na kogoś... Kiedy nie byłem świadomy swoich uczuć, nigdy bym nie pomyślał, że ja i Seiji... Może nas cokolwiek więcej łączyć. Wiedziałem, że ta relacja nie jest dobra dla reszty świata, ale czy inni mnie obchodzi? Nigdy. Zawsze patrzyłem na swoje szczęście.
- Mamy dużo czasu zanim przyjadą z pizzą? - zapytałem, sięgając po prysznic i wpłukałem pianę z pleców brata oraz ze swojego torsu. - Jestem okropnie głodny - powiedziałem, choć nie do końca mówiłem o jedzeniu.
Chciałem zatopić się w jego ustach, posmakować nieco jego ciała, ale chciałem zobaczyć czy brat wykona jakiś ruch.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Rany. To naprawdę się działo. Nawet chłód mi nie przeszkadzał, gdy pozbyłem się wszystkich ubrań. Brat wyglądał idealnie. Jego ciało było cudownie zbudowane, wyprofilowane. Nie dziwota, że miał tyle fanów, a teraz był tylko mój. Tu i teraz. Dla mnie. Tylko przed moimi oczami i nikt nie miał do niego prawa. Moje własne myśli mnie zawstydzały. Na tyle mocno, że poliki zaczynały mnie piec, a w uszach słyszałem okropne dudnienie. Nogi był jak z waty. Ledwo trzymałem się pionu. Bałem się. Bałem, że to wszystko to tylko głupi sen, marzenie i zaraz się obudzę jak tylko zrobię krok w przó, aby go poczuć.
- Trochę przesadziłeś, bo jest tu jak w saunie - prychnąłem rozbawiony, choć głos mi delikatnie drżał. Powachlowałem się dłonią. Było tak duszno, tak gorąco, choć może sobie jedynie to wmawiałem, albo Hayate tak na mnie działał. Sam nie byłem tego pewien. Wziąłem głęboki wdech i zrobiłem pierwszy krok w stronę prysznica. Krok za krokiem, zatrzymałem się dopiero parę centymetrów przed nim, siląc, aby nie spojrzeć w gół. A tak cholernie kusiło!
- Mmm... - przymknąłem powieki, kiedy dotknął dłonią mojego rozpalonego policzka, a ciarki sparaliżowały mnie doszczętnie. Po chwili otworzyłem oczy, a brat stał już plecami do mnie. Miałem ochotę go dotknąć, przejechać palcem wzdłuż kręgosłupa, ale odpuściłem, grzecznie odwracając się tyłem. Tak jak prosił. Przełknąłem głośno ślinę, świadom, że nawet deszczownica nie była wstanie tego zagłuszyć.
- Ach, zimne - jęknąłem, czując zimny żel na swojej skórze, ale po chwili zacząłem mruczeć, gdy brat rozmasowywał go po karku. Było to cholernie przyjemne. Całe napięcie znikało pod jego dotykiem. Jednak w jego miejsce pojawiało się inne. Błyskawicznie szybko, gdy schodził dłońmi w dół, zatrzymując nad pośladkami. Spinałem się, wręcz drżałem chcąc pchnąć biodrami do tyłu, aby go poczuć. Pragnąłem tego, ale z drugiej strony bałem się zainicjować cokolwiek ze swojej strony. Nie chciałem wyjść na desperata i zboczeńca. Jednak... wbrew swojemu zachowaniu to coś na dole jasno podpowiadało na co ma ochotę. Cholera. W ogóle nie potrafiłem kontrolować swojego ciała!
Zamurowało mnie. W jednej chwili zamieniłem się w ścianę. Sztywną, twardą ścianę, kiedy poczułem jak ciało Hayate przylega do moich pleców i dałbym sobie uciąć głowę za to, co czułem między pośladkami! Rozchyliłem usta, ale ani słowo czy jęknięcie nie wydostało się z nich. Dopiero, gdy zęby brata zaatakowały moje ucho, jęknąłem donośnie.
- Szczerze, ja też nie sądziłem, że przyjdę - wydyszałem, podpierając ręce o zimną kafelkową ścianę. Chwilę później przyjemne ciepło zniknęło, a strumień wody zaczął zmywać ze mnie dotyk Hayate. Zagryzłem dolną wargę, siląc na samokontrolę. Zabrałem głębszy oddech, odwracając do brata.
- Hm... mniej niż godzinę - zastanowiłem się przez moment, patrząc na niego. Wyglądał tak cholernie seksownie. Nagi, mokry z... taki... gotowy... kurwa. Kurwa! - Mhm, ja też - przytaknąłem, przygryzając do bólu dolną wargę. jebać! Właśnie w jednej sekundzie zniszczyłem swoją samokontrolę i zrobiłem krok ku bratu, wpijając w jego usta. Ująłem jego twarz swoimi dłońmi, a kiedy poczułem pozwolenie, z porządaniem pogłębiłem pocałunek, wsuwając swój język do wnętrza jego ciepłych ust. Nie miałem wiele wprawy. Stresowałem się, ale pragnąłem go. Cholernie pragnąłem poczuć smak Hayate.
- Przepraszam - wydyszałem mu w usta, lekko przestraszony patrząc w jego oczy. - Pragnę cię. Cholernie. Tyle czekałem... Hayate - oparłem czoło o jego własne, śmiejąc się z tego jak bardzo byłem rozdygotany.
- Trochę przesadziłeś, bo jest tu jak w saunie - prychnąłem rozbawiony, choć głos mi delikatnie drżał. Powachlowałem się dłonią. Było tak duszno, tak gorąco, choć może sobie jedynie to wmawiałem, albo Hayate tak na mnie działał. Sam nie byłem tego pewien. Wziąłem głęboki wdech i zrobiłem pierwszy krok w stronę prysznica. Krok za krokiem, zatrzymałem się dopiero parę centymetrów przed nim, siląc, aby nie spojrzeć w gół. A tak cholernie kusiło!
- Mmm... - przymknąłem powieki, kiedy dotknął dłonią mojego rozpalonego policzka, a ciarki sparaliżowały mnie doszczętnie. Po chwili otworzyłem oczy, a brat stał już plecami do mnie. Miałem ochotę go dotknąć, przejechać palcem wzdłuż kręgosłupa, ale odpuściłem, grzecznie odwracając się tyłem. Tak jak prosił. Przełknąłem głośno ślinę, świadom, że nawet deszczownica nie była wstanie tego zagłuszyć.
- Ach, zimne - jęknąłem, czując zimny żel na swojej skórze, ale po chwili zacząłem mruczeć, gdy brat rozmasowywał go po karku. Było to cholernie przyjemne. Całe napięcie znikało pod jego dotykiem. Jednak w jego miejsce pojawiało się inne. Błyskawicznie szybko, gdy schodził dłońmi w dół, zatrzymując nad pośladkami. Spinałem się, wręcz drżałem chcąc pchnąć biodrami do tyłu, aby go poczuć. Pragnąłem tego, ale z drugiej strony bałem się zainicjować cokolwiek ze swojej strony. Nie chciałem wyjść na desperata i zboczeńca. Jednak... wbrew swojemu zachowaniu to coś na dole jasno podpowiadało na co ma ochotę. Cholera. W ogóle nie potrafiłem kontrolować swojego ciała!
Zamurowało mnie. W jednej chwili zamieniłem się w ścianę. Sztywną, twardą ścianę, kiedy poczułem jak ciało Hayate przylega do moich pleców i dałbym sobie uciąć głowę za to, co czułem między pośladkami! Rozchyliłem usta, ale ani słowo czy jęknięcie nie wydostało się z nich. Dopiero, gdy zęby brata zaatakowały moje ucho, jęknąłem donośnie.
- Szczerze, ja też nie sądziłem, że przyjdę - wydyszałem, podpierając ręce o zimną kafelkową ścianę. Chwilę później przyjemne ciepło zniknęło, a strumień wody zaczął zmywać ze mnie dotyk Hayate. Zagryzłem dolną wargę, siląc na samokontrolę. Zabrałem głębszy oddech, odwracając do brata.
- Hm... mniej niż godzinę - zastanowiłem się przez moment, patrząc na niego. Wyglądał tak cholernie seksownie. Nagi, mokry z... taki... gotowy... kurwa. Kurwa! - Mhm, ja też - przytaknąłem, przygryzając do bólu dolną wargę. jebać! Właśnie w jednej sekundzie zniszczyłem swoją samokontrolę i zrobiłem krok ku bratu, wpijając w jego usta. Ująłem jego twarz swoimi dłońmi, a kiedy poczułem pozwolenie, z porządaniem pogłębiłem pocałunek, wsuwając swój język do wnętrza jego ciepłych ust. Nie miałem wiele wprawy. Stresowałem się, ale pragnąłem go. Cholernie pragnąłem poczuć smak Hayate.
- Przepraszam - wydyszałem mu w usta, lekko przestraszony patrząc w jego oczy. - Pragnę cię. Cholernie. Tyle czekałem... Hayate - oparłem czoło o jego własne, śmiejąc się z tego jak bardzo byłem rozdygotany.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Liczyłem na to, że kiedy będzie u mnie, to częściej będziemy brać wspólnie prysznic czy kąpiel. W końcu wanna również tutaj była, więc byłoby szkoda z niej nie skorzystać wspólnie. Dzisiaj jednak chciałem na szybko wziąć prysznic by na resztę dnia móc w spokoju obejrzeć coś w telewizji, ewentualnie pograć z bratem, o ile w ogóle zechce zostać na noc.
- Czyli nie tak mało czasu - powiedziałem, a uśmiech nawet na moment nie schodził z mojej twarzy. Co prawda, jedzenie zawsze mogło być wcześniej, ale liczyłem na to, że dostawca jednak dostosuje się do podanego czasu, bo nie chciałem by ktoś mi przerwał takimi widokami, jakie miałem tutaj pod prysznicem.
Podniosłem spojrzenie na brata, po czym z lekkim szokiem cofnąłem się do tyłu, uderzając o kafelki. Odwzajemniłem pocałunek, układając dłonie na jego biodrach i przymknąłem oczy, chłonąc cały pocałunek oraz uczucie, które w niego włożył. Nie protestowałem, kiedy wsunął język do środka, wręcz przeciwnie, zachęciłem go do tego byśmy pogłębili pocałunek. Seiji napierał całym ciałem na mnie, przyciskając mnie bardziej do zimnej ściany. Jęknąłem, choć dźwięk został zagłuszony przez pocałunek. Otworzyłem na nowo oczy, kiedy Seiji odsunął się ode mnie. Zmarszczyłem brwi, nie do końca wiedząc skąd u niego te przeprosiny. Naprawdę sądził, że się mogę pogniewać? Gdyby tak było, od razu bym go odepchnął, w końcu to nie tak, że byłem od niego słabszy czy coś.
- Więc za co przepraszasz, głupku? - zapytałem, zaś na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przejechałem palcami po jego kręgosłupie by wsunąć palce w jego włosy, za które złapałem, odchylając jego głowę. - Nie przepraszaj, masz moją pełną zgodę na cokolwiek chcesz. Ten pocałunek... Był najlepszy, jak mogłem dostać - wyszeptałem prosto w jego usta by na nowo je ze sobą złączyć. Puściłem jego włosy, przyciągając go do siebie.
Całowałem go namiętnie, nieprzerwanie, czując każdy skrawek jego ciała, przylegający do mnie, wsunąłem kolano między jego nogi, pocierając krocze brata, aby rozkoszować się jego jękiem, więc odsunąłem się od niego, ale nie zabrałem nogi.
- Muszę wiedzieć czego dokładnie teraz pragniesz, dostosuję się, Seiji, zrobię co zechcesz - uśmiechnąłem się, gładząc jego policzek. Pragnąłem go tak samo, jak on mnie, a moja erekcja tylko to potwierdzała, jednakże... Nie mogłem zrobić czegoś, czego nie chce on. Zdanie Seiji'ego liczyło się dla mnie bardziej niż moje własne, dlatego patrzyłem na niego uważnie, zachęcająco ocierając się kolanem o jego krocze, kiedy sam czułem potrzebę, aby mnie dotknął. Mogłem zrobić to sam, ale zdecydowanie bardziej wolałem poczuć jego ciepły dotyk na swoim ciele, może nawet i usta, choć te mogę całować godzinami.
To wszystko było, jak jakiś mokry sen nastolatków, którzy poznawali nawzajem swoje ciała, jakby to było coś nowego, ale przyjemnego. Pocałowałem Seiji'ego ponownie, zębami delikatnie kąsając jego usta, a moje dłonie zjechały na jego talię, aby przylegał do mnie, jak najbardziej. Czułem, jak szybko bije serce brata, więc i on na pewno czuł moje. Widziałem pragnienie w jego oczach i byłem ciekawy czy on to samo dostrzegał w moich. Nie miałem śmiałości by go o to zapytać, tym bardziej że nie miałem wcale ochoty odrywać się od jego ust, ale musiałem by nabrać nieco powietrza. W łazience było coraz gorącej i to nie była zasługa wody, ta miała teraz przyjemnie letni strumień, który właśnie ochładzał nasze ciała, choć niepotrzebnie, bo i tak czułem, jakby to paliło.
Puściłem usta brata, po czym przyjrzałem się im uważnie, zjeżdżając wzrokiem na jego szyję coraz niżej. Przełknąłem gulę w gardle, widząc, że i on jest pobudzony i rozmiarowo cale nie był mniejszy ode mnie. Geny – pomyślałem przez co parsknąłem pod nosem.
- Mam normalnie motylki w brzuchu - powiedziałem, układając na brzuchu swoją dłoń. Już dawno się tak dobrze nie czułem. Przy Seijim mogłem przenosić góry, dodawał mi skrzydeł i na pewno sprawiał, że chciałem zachować się jak gówniarz, ale czekałem dzięki rozsądkowi, bo nie chciałem go w żaden sposób skrzywdzić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Byłem totalnym idiotą. Rzuciłem się na swojego brata jak jakiś wygłodniały zwierz. Jakbym był dzieckiem, które wyszło z szpitala po odwyku i dostało cukierka. I co zrobiło takie dziecko? Cóż, słabo się z tego nałogu oduczyło. Było mi głupio. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię przez to co zrobiłem, ale nie. Ostatniego gwoździa do trumny wbił roześmiany Hayate. Zgłupiałem. Totalnie. Przepadłem. Śmiał się ze mnie i uświadomił jakie głupie słowa powiedziałem. Miałem ochotę uciec. Zapaść pod ziemię, schować twarz w dłoniach, ale brat powstrzymał mnie przed tym.
Przyciągnął mnie tak zgrabnie, a z jego postawy biła pewność siebie i to cholerne doświadczenie, którego mi brakowało. Jego dotyk palił moją skórę, powodując, że ciało zaczynało drżeć. Walczyłem z samym sobą, aby nie uciec wzrokiem. Dzielnie wytrzymywałem spojrzenie starszego Hasegawy, przełykając głośno ślinę. Ledwo zdusiłem w gardle jęk, gdy odchylał moją głowę. Boże... on był tak cudowny. Widziałem w jego oczach czego pragnął i jak bardzo bawiła go ta sytuacja. To w jakiś sposób powodowało, że moje nogi zaczynały mięknąć, a jednocześnie męska duma zaczynała się burzyć chcąc zaprotestować przed nim i pokazać, że jednak mam odwagę, aby przejąć inicjatywę.
Rozchyliłem delikatnie usta, czując wyraźnie nasze ciała. Chciałem coś powiedzieć. Pewnie znów coś głupiego, ale Hayate zgrabnie uciszył moje usta własnymi. Odwzajemniłem leniwie pocałunek, a potem kolejny i następny, oddając się temu całkowicie. Przestałem już analizować wszystko. Po prostu oddałem się chwili, pozwalając, aby intuicja pchała mnie do czynów.
Jęknąłem doniośle, trzymając w zębach jego wargę, kiedy wsunął kolano między moje nogi, pocierając nim o krocze. To tylko jeszcze bardziej mnie napaliło. Moje kolejne pocałunki były ostrzejsze, głębsze i jasno mówiące jak bardzo go pragnę. W końcu odkleiliśmy się od siebie, a ja wiedziałem już czego chciałem. Nie. Wiedziałem od początku, ale potrzebowałem otuchy od brata, które mi właśnie dał. Mój wzrok pociemniał, zrobił się dziki, za mgłą. Pragnienie ogłuszyło mnie całkowicie, a zjeżdżający, śmiały wzrok Hayate tylko zniszczył ostatni blokujący mnie mur. Pękł, stopniał, wyparował.
- Pragnę poczuć twoje ciepło - sapnąłem, sięgając dłonią do jego penisa, podrażniając główkę, a potem łapiąc za jego obwód by zacząć poruszać dłonią w górę i dół. Czułem to napięcie mięśnia, jak próbował rozpychać się pod moim uściskiem. Jak pulsował... Pragnąłem poznać Hayate. Całe jego ciało. Dowiedzieć się co lubi, co spowoduje, że będzie krzyczał z rozkoszy moje imię. Cholera! Przepadłem przez tego idiotę!
- Odwróć się - rozkazałem, a gdy to zrobił, przykleiłem się do jego pleców, muskając czule jego ramię, gdy dłoń nadal pieściła jego męskość. Słuchałem uważnie jego reakcji, drugą dłonią obejmując go w pasie i przyciągając dokładniej do siebie. Błądziłem nią, szczypiąc jego sutki. Przy okazji starałem się przypomnieć sobie tamten wieczór na plaży, kiedy miałem swój pierwszy raz. Nie chciałem skrzywdzić Hayate. Wsadziłem dwa palce do jego ust, prosząc, aby je nawilżył, a potem lekko przyciskając dłoń do jego pleców, zmusiłem brata aby lekko wypiął tyłek. Krążyłem wokół dziurki, powoli wsuwając palec. Jeden po drugim, poruszając nimi powoli.
- O rany, Hayate. Jesteś taki ciasny - prychnąłem wyobrażając sobie jakie to będzie cudowne uczucie, gdy już się tam znajdę. W nim. Tak cholernie ciasnym bracie. - Gotowy? Przepraszam, nie mogę dłużej czekać - sapnąłem, śmiejąc się z własnych myśli. Potarłem dłonią własnego penisa, przykładając do tyłka ciemnowłosego. Spojrzałem na niego. Dyszał, tak rozkosznie, dla mnie. Był napalony z mojego powodu. Chciał tego co ja. Kochać się. Byliśmy tylko my. My oboje. I nikt więcej się nie liczył.
- Ty może masz motylki, ale ja mam istny huragan - prychnąłem i powoli wsunąłem się w niego, czując tę falę przyjemności. Zajęczałem, łapiąc obiema rękoma biodra brata, zaciskając na nich kurczowo swoje palce. Ach, jak tam było gorąco i ciasno. Było tak cudownie. Kurwa!
Objąłem brata w pasie, przyciągając tak, aby nasze ciała jak najlepiej do siebie przylegały.
- Kocham cię Hayate - wyszeptałem do jego ucha, a potem wyprostowałem się, zaczynając się w nim poruszać. Z początku powoli, potem nabierając coraz to szybszego tempa. Nie mogłem wytrzymać. Byłem napalonym egoistą chcącym posuwać brata tak jak zawsze to sobie wyobrażałem, ale wiedziałem, że nie dam rady. Nie wytrzymam. To wszystko było zbyt intymne, zbyt podniecające, a ja nie waliłem sobie od dłuższego czasu. Walczyłem ze sobą, ale jęki i widok ciała Hayate nie pomagał w tym. W końcu poczułem jak dochodzę. Nagle, nieoczekiwanie.
- Nie, nie niee... - zajęczałem załamany, spinając się, gdy obezwładnił mnie orgazm. - H-hayate - jęknąłem, robiąc ostatnie pchnięcia, a potem lekko zdyszany opadłem na jego plecy. Wysunąłem się powoli z jego cudownego wnętrza.
- Przepraszam. To było takie... cudowne, ze nie wytrzymałem dłużej - chciałem spalić się ze wstydu, ale pocieszeniem był fakt, że zawsze mogliśmy zrobić powtórkę z rozrywki.
- Zostałeś jeszcze ty... - szepnąłem, schodząc wzrokiem do jego męskości. Nie myśląc za wiele klęknąłem na kolana, łapiąc za jego penisa. Poruszałem dłonią powoli w górę i dół, podziwiając jego kształt, a potem zająłem się nim swoim językiem, kreśląc drogę od jąder po sam czubek, ostatecznie wkładając go do ust. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, a ja pragnąłem, aby Hayate również poczuł to rozrywające od środka spełnienie.
Przyciągnął mnie tak zgrabnie, a z jego postawy biła pewność siebie i to cholerne doświadczenie, którego mi brakowało. Jego dotyk palił moją skórę, powodując, że ciało zaczynało drżeć. Walczyłem z samym sobą, aby nie uciec wzrokiem. Dzielnie wytrzymywałem spojrzenie starszego Hasegawy, przełykając głośno ślinę. Ledwo zdusiłem w gardle jęk, gdy odchylał moją głowę. Boże... on był tak cudowny. Widziałem w jego oczach czego pragnął i jak bardzo bawiła go ta sytuacja. To w jakiś sposób powodowało, że moje nogi zaczynały mięknąć, a jednocześnie męska duma zaczynała się burzyć chcąc zaprotestować przed nim i pokazać, że jednak mam odwagę, aby przejąć inicjatywę.
Rozchyliłem delikatnie usta, czując wyraźnie nasze ciała. Chciałem coś powiedzieć. Pewnie znów coś głupiego, ale Hayate zgrabnie uciszył moje usta własnymi. Odwzajemniłem leniwie pocałunek, a potem kolejny i następny, oddając się temu całkowicie. Przestałem już analizować wszystko. Po prostu oddałem się chwili, pozwalając, aby intuicja pchała mnie do czynów.
Jęknąłem doniośle, trzymając w zębach jego wargę, kiedy wsunął kolano między moje nogi, pocierając nim o krocze. To tylko jeszcze bardziej mnie napaliło. Moje kolejne pocałunki były ostrzejsze, głębsze i jasno mówiące jak bardzo go pragnę. W końcu odkleiliśmy się od siebie, a ja wiedziałem już czego chciałem. Nie. Wiedziałem od początku, ale potrzebowałem otuchy od brata, które mi właśnie dał. Mój wzrok pociemniał, zrobił się dziki, za mgłą. Pragnienie ogłuszyło mnie całkowicie, a zjeżdżający, śmiały wzrok Hayate tylko zniszczył ostatni blokujący mnie mur. Pękł, stopniał, wyparował.
- Pragnę poczuć twoje ciepło - sapnąłem, sięgając dłonią do jego penisa, podrażniając główkę, a potem łapiąc za jego obwód by zacząć poruszać dłonią w górę i dół. Czułem to napięcie mięśnia, jak próbował rozpychać się pod moim uściskiem. Jak pulsował... Pragnąłem poznać Hayate. Całe jego ciało. Dowiedzieć się co lubi, co spowoduje, że będzie krzyczał z rozkoszy moje imię. Cholera! Przepadłem przez tego idiotę!
- Odwróć się - rozkazałem, a gdy to zrobił, przykleiłem się do jego pleców, muskając czule jego ramię, gdy dłoń nadal pieściła jego męskość. Słuchałem uważnie jego reakcji, drugą dłonią obejmując go w pasie i przyciągając dokładniej do siebie. Błądziłem nią, szczypiąc jego sutki. Przy okazji starałem się przypomnieć sobie tamten wieczór na plaży, kiedy miałem swój pierwszy raz. Nie chciałem skrzywdzić Hayate. Wsadziłem dwa palce do jego ust, prosząc, aby je nawilżył, a potem lekko przyciskając dłoń do jego pleców, zmusiłem brata aby lekko wypiął tyłek. Krążyłem wokół dziurki, powoli wsuwając palec. Jeden po drugim, poruszając nimi powoli.
- O rany, Hayate. Jesteś taki ciasny - prychnąłem wyobrażając sobie jakie to będzie cudowne uczucie, gdy już się tam znajdę. W nim. Tak cholernie ciasnym bracie. - Gotowy? Przepraszam, nie mogę dłużej czekać - sapnąłem, śmiejąc się z własnych myśli. Potarłem dłonią własnego penisa, przykładając do tyłka ciemnowłosego. Spojrzałem na niego. Dyszał, tak rozkosznie, dla mnie. Był napalony z mojego powodu. Chciał tego co ja. Kochać się. Byliśmy tylko my. My oboje. I nikt więcej się nie liczył.
- Ty może masz motylki, ale ja mam istny huragan - prychnąłem i powoli wsunąłem się w niego, czując tę falę przyjemności. Zajęczałem, łapiąc obiema rękoma biodra brata, zaciskając na nich kurczowo swoje palce. Ach, jak tam było gorąco i ciasno. Było tak cudownie. Kurwa!
Objąłem brata w pasie, przyciągając tak, aby nasze ciała jak najlepiej do siebie przylegały.
- Kocham cię Hayate - wyszeptałem do jego ucha, a potem wyprostowałem się, zaczynając się w nim poruszać. Z początku powoli, potem nabierając coraz to szybszego tempa. Nie mogłem wytrzymać. Byłem napalonym egoistą chcącym posuwać brata tak jak zawsze to sobie wyobrażałem, ale wiedziałem, że nie dam rady. Nie wytrzymam. To wszystko było zbyt intymne, zbyt podniecające, a ja nie waliłem sobie od dłuższego czasu. Walczyłem ze sobą, ale jęki i widok ciała Hayate nie pomagał w tym. W końcu poczułem jak dochodzę. Nagle, nieoczekiwanie.
- Nie, nie niee... - zajęczałem załamany, spinając się, gdy obezwładnił mnie orgazm. - H-hayate - jęknąłem, robiąc ostatnie pchnięcia, a potem lekko zdyszany opadłem na jego plecy. Wysunąłem się powoli z jego cudownego wnętrza.
- Przepraszam. To było takie... cudowne, ze nie wytrzymałem dłużej - chciałem spalić się ze wstydu, ale pocieszeniem był fakt, że zawsze mogliśmy zrobić powtórkę z rozrywki.
- Zostałeś jeszcze ty... - szepnąłem, schodząc wzrokiem do jego męskości. Nie myśląc za wiele klęknąłem na kolana, łapiąc za jego penisa. Poruszałem dłonią powoli w górę i dół, podziwiając jego kształt, a potem zająłem się nim swoim językiem, kreśląc drogę od jąder po sam czubek, ostatecznie wkładając go do ust. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, a ja pragnąłem, aby Hayate również poczuł to rozrywające od środka spełnienie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach