Strona 21 z 21 • 1 ... 12 ... 19, 20, 21
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
_________________________
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
_________________________
On - Noé
Ona - Yulli
_________________________
Opowiadanie jest kontynuacją Guardian Demon
Pierwsza część
Druga część
_________________________
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
_________________________
On - Noé
Ona - Yulli
_________________________
Opowiadanie jest kontynuacją Guardian Demon
Pierwsza część
Druga część
- Postacie:
- Jess - przyjaciółka, współlokatorka Nadine, chirurg plastyczny
Matt - chłopak Jess, pediatra
Mia - przyjaciółka Nadine
Yasmine i Kyle - sąsiedzi Dominica, znajomi Matta
Elliott - znajomy Dominica z zajęć
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
O której…
No raczej jak skończę pracę i trochę się ogarnę. Z tego co pamiętałem, to Nadine wieczorem również nie grała w Parker Hotel i miała trochę więcej wolnego czasu. Czekanie do samego wieczora również nie miało sensu. W końcu zmrok zapadał już bardzo szybko, a ciotka będzie mieć sporo czasu na przygotowanie tego, co będzie chciała.
Przyjdź na 17 - odpisałem po chwili namysłu, po czym wytarłem blaty kuchenne i umyłem podłogę, na której znajdowało się niemal wszystko to, co było chwilę wcześniej w naszych talerzach. Chyba czas zacząć obawiać się armagedonu, jaki zastanę tu jutro po powrocie z pracy.
Ten niestety zaczął się już przed pracą. To był jedyny czas, kiedy mogłem ciotce w czymkolwiek pomóc. A poszliśmy na zakupy do pobliskiego marketu. Wspólnie uznaliśmy, że nie zdąży zrobić sama wszystkiego w tak krótkim czasie, dlatego kupiliśmy trochę gotowego ciasta i innych słodkości, których według Abi, nie mogło zabraknąć na stole. Darowaliśmy sobie za to indyka. Z dwóch prostych przyczyn - Abi nie potrafiła go przyrządzić i nie miałby kto zjeść tak dużej ilości mięsa. Zadowoliliśmy się tylko jednym udkiem, które miało zostać upieczone w przyprawach. I nie mogło zabraknąć sosu żurawinowego, który mogłem jeść dosłownie ze wszystkim; zarówno z pieczonym mięsem jak i z ciastem drożdżowym. Zrobiliśmy też zapas coli, ciotka wybrała dla urozmaicenia jakiś sok. Najgorzej było przynieść to wszystko do domu. Trochę wyklinałem na siebie, że przecież nie musieliśmy robić zapasów na cały tydzień, wystarczyło na dwa dni. A potem będę musiał dojadać resztki przez najbliższe dni, żeby nic się nie zmarnowało. Abi zapowiedziała się tylko na cztery, co po części przyjąłem z ulgą.
Przez następne kilka godzin w pracy czułem, jakby krok w krok podążało za mną fiołkowe spojrzenie jasnowłosego gościa. W Parker Hotel organizowano uroczysty świąteczny obiad dla gości, toteż zjawili się chyba wszyscy. Sala po prostu pękała w szwach, a każdy z obsługi uwijał się tak szybko, jak tylko mógł. Tym razem nikt również nie żałował sobie alkoholu. Z czasem przestałem zwracać uwagę na cokolwiek, co było mi zbędne aż dziwny gość przestał mieć dla mnie znaczenie. Czas wystarczająco szybko mi minął w takiej atmosferze. Wracając do domu zastanawiałem się tylko nad tym, co zastanę w domu po przybyciu i ile sprzątania na mnie czekało.
No raczej jak skończę pracę i trochę się ogarnę. Z tego co pamiętałem, to Nadine wieczorem również nie grała w Parker Hotel i miała trochę więcej wolnego czasu. Czekanie do samego wieczora również nie miało sensu. W końcu zmrok zapadał już bardzo szybko, a ciotka będzie mieć sporo czasu na przygotowanie tego, co będzie chciała.
Przyjdź na 17 - odpisałem po chwili namysłu, po czym wytarłem blaty kuchenne i umyłem podłogę, na której znajdowało się niemal wszystko to, co było chwilę wcześniej w naszych talerzach. Chyba czas zacząć obawiać się armagedonu, jaki zastanę tu jutro po powrocie z pracy.
Ten niestety zaczął się już przed pracą. To był jedyny czas, kiedy mogłem ciotce w czymkolwiek pomóc. A poszliśmy na zakupy do pobliskiego marketu. Wspólnie uznaliśmy, że nie zdąży zrobić sama wszystkiego w tak krótkim czasie, dlatego kupiliśmy trochę gotowego ciasta i innych słodkości, których według Abi, nie mogło zabraknąć na stole. Darowaliśmy sobie za to indyka. Z dwóch prostych przyczyn - Abi nie potrafiła go przyrządzić i nie miałby kto zjeść tak dużej ilości mięsa. Zadowoliliśmy się tylko jednym udkiem, które miało zostać upieczone w przyprawach. I nie mogło zabraknąć sosu żurawinowego, który mogłem jeść dosłownie ze wszystkim; zarówno z pieczonym mięsem jak i z ciastem drożdżowym. Zrobiliśmy też zapas coli, ciotka wybrała dla urozmaicenia jakiś sok. Najgorzej było przynieść to wszystko do domu. Trochę wyklinałem na siebie, że przecież nie musieliśmy robić zapasów na cały tydzień, wystarczyło na dwa dni. A potem będę musiał dojadać resztki przez najbliższe dni, żeby nic się nie zmarnowało. Abi zapowiedziała się tylko na cztery, co po części przyjąłem z ulgą.
Przez następne kilka godzin w pracy czułem, jakby krok w krok podążało za mną fiołkowe spojrzenie jasnowłosego gościa. W Parker Hotel organizowano uroczysty świąteczny obiad dla gości, toteż zjawili się chyba wszyscy. Sala po prostu pękała w szwach, a każdy z obsługi uwijał się tak szybko, jak tylko mógł. Tym razem nikt również nie żałował sobie alkoholu. Z czasem przestałem zwracać uwagę na cokolwiek, co było mi zbędne aż dziwny gość przestał mieć dla mnie znaczenie. Czas wystarczająco szybko mi minął w takiej atmosferze. Wracając do domu zastanawiałem się tylko nad tym, co zastanę w domu po przybyciu i ile sprzątania na mnie czekało.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Próbowałam poprawić swój nastrój przed kolacją u Dominica. W końcu były święta, po co jeszcze bardziej zrujnować świąteczną atmosferę. Dlatego spędziłam pierwszą połowę dnia szukając jakieś prezenty na ostatnią chwilę. Większość sklepów były zamknięte lub nie miały za wiele opcji na prezenty dla Dominica i jego ciotki, więc musiałam być bardziej kreatywna.
Dla Abigail kupiłam bilet na koncert słynnej orkiestry w Londynie. Jako, że znałam kogoś kto grał na skrzypcach dla orkiestry udało mi się kupić bilet ze zniżką. Z prezentem dla Dominica miałam trochę większy problem. Nie chciałam dać mu byle co, ale równocześnie nic zbyt wielkiego.
Gdy dotarłam do jego mieszkania na kolację miałam w torbie dwie białe koperty. Stojąc przed drzwiami do mieszkania uświadomiłam sobie, że byłam trochę nerwowa. Nie byłam pewna dlaczego. Poczułam lekką ulgę, gdy otworzyły się drzwi i ujrzałam twarz ciotki Dominica. Od razu poczułam znajomy zapach przypraw i moja ciekawość odsunęła wcześniejsze nerwy na bok.
- Wchodź, wchodź - Abigail przywitała mnie po koreańsku co było kolejną miłą niespodzianką. Ściągnęłam płaszcz, a na twarzy Abigail pojawił się szeroki uśmiech, nie komentując nic na głos. Spojrzałam w dół, zastanawiając się, czy może nie powinnam była ubrać długiej sukni przylegającej do ciała w kolorze wiśni.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytałam, próbując nie myśleć za wiele na temat mojego wyboru sukni. I tak nie mogłam teraz zmienić swojej decyzji.
- Wszystko jest już prawie gotowe. Idź usiądź do stołu. Dominic! - Abigail odpowiedziała po angielsku. - Nadine przyszła! - dodała i puściła do mnie oczko zanim wróciła do kuchni.
Mimo tego, że byłam nie jeden raz w mieszkaniu Dominica, z jakiegoś powodu tym razem czułam się jakoś niekomfortowo. Jakbym stała na środku pokoju całkowicie nago.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Co kupiłeś Nadine na prezent? - spytała ciotka, kiedy tylko przekroczyłem próg mieszkania. Zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół, a ja na chwilę zastygłem w połowie rozpinania płaszcza. Jakoś nie wpadłem na żaden taki pomysł. Mieliśmy spędzić święta razem i tyle. Nie umawialiśmy się na żadne prezenty i niczego takiego od nikogo nie oczekiwałem.
- Ale dlaczego? - spytałem, wręczając ciotce papierową torbę.
- TO chcesz jej dać? - uniosła głos gdy obejrzała zawartość.
- Oczywiście, że nie. Kupiłem pudding, bo go lubię, a wiem, że robisz koreańskie żarcie, gdzie nie ma na to miejsca - Abigail wywróciła oczami, po czym machnęła ręką z niezadowoleniem. Nie dała mi też zdjąć grubego odzienia, wręczając mi kawałek kartki.
- Jestem w trakcie gotowania, a brakuje mi tych składników. Idź szybko na ostatnie zakupy. I nie zapomnij o prezentach! - krzyknęła już z kuchni, nie dając mi możliwości na dyskusję. Spojrzałem na kilka rzeczy zapisanych na kartce. Naprawdę drobnostki, bez których mogliśmy się obejść. Chociaż podejrzewałem, że nie dałaby mi żyć, gdybym coś pominął z listy. Mogłem wykreślić tylko ten nieszczęsny pudding. Jak widać nie zapomniała o tym lecz już brakowało czasu, by go przyrządzić. Zapiąłem więc z powrotem płaszcz, poprawiłem szalik.
- A ty co chcesz na prezent? - zapytałem już z dłonią na klamce. Myślałem, że nie otrzymam odpowiedzi, kiedy po chwili dosłyszałem teatralne westchnięcie.
- Świeczkę. Lubię długą kąpiel przy ładnym aromacie. Wybierz jakiś przyjemny zapach. Tylko nie cynamon! - zastrzegła od razu.
Dobrze, że największe galerie były jeszcze czynne. I w sumie coraz bardziej żałowałem, że wciąż nie zainwestowałem w samochód, choć moim największym zmartwieniem był prezent dla Nadine. Patrzyłem co ludzie kupowali, co mieli w swoich koszykach i wózkach. W większości były to zabawki dla dzieci. Zdarzały się też zestawy gotowych kosmetyków i perfum, co raczej byłoby najgorszym, co mógłbym wybrać. Jakieś drobiazgi, śnieżne kule, niektórzy dla swoich partnerek wybierali bieliznę, inni gadżety, również widziałem jak ktoś kupił wieczne pióro. Żadna z tych rzeczy nie pasowała mi do Nadine. W większości czasu spędzonego w galerii po prostu snułem się, oglądając towary i wymyślając różne epitety na tego, kto w ogóle wymyślił dawanie sobie prezentów. W głowie miałem tylko kwiaty i jakąś melodyjkę puszczaną z pozytywki.
Dove zawsze najbardziej cieszyła się z bukietu jej ulubionych kwiatów.
Ta przelotna myśl mnie tylko zirytowała jeszcze bardziej.
- Kwiaty, Williamie? - spytałem sam siebie, co było dość głupie. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem do sklepu, który początkowo zignorowałem. I bynajmniej nie była to kwiaciarnia.
- A dla mnie tylko świeczka? - uniosła wzrok Abigail znad trzymanego prezentu, jaki wybrałem dla Nadine.
- Pytałem się co byś chciała. Ale przynajmniej dzięki tobie znalazłem coś dla Nadine - wzruszyłem ramionami. Jasne, miałem dla niej coś więcej niż świeczka, ale nie musiała o tym jeszcze wiedzieć. Ciotka pokręciła głową, po czym zaczęła przerzucać prezenty pod choinką. Znaczy… raczej zapakowane w kolorowy papier puste pudełka, stojące pod drzewkiem dla ozdoby, bo prawdziwymi prezentami raczej by tak nie rzucała. Odnalazła największe z nich, a po otwarciu delikatnie wcisnęła do środka zapachowy mydlany bukiet***.
Zostawiłem ją samą w salonie, kierując się do kuchni. Tak jak myślałem, przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy.
- Abi…
- Skończę i ci pomogę! - krzyknęła z pokoju, kiedy zakładałem fartuch, by nie ubrudzić sobie koszuli. W pierwszej kolejności posprzątałem stół, na którym były chyba wszystkie składniki, jakich używała do gotowania. Od mąki i makaronu, poprzez pikantny sos i ziarna sezamu. Potem ustawiłem na nim garnki z kuchenki. Te przypalone resztki przyprawiały o szczególny ból głowy. Nie wspominając o wnętrzu piekarnika, które pewnie będzie wymagało trzykrotnego szorowania, ale na razie coś tam się piekło. Do tego pełny zlew, pełna zmywarka i dzwonek do drzwi…
Zanim zdążyłem poprosić ciotkę o ich otwarcie, już usłyszałem jak przekręca klucz i wita się z gościem.
- Nadine przyszła! - no jakbym nie wiedział albo nie usłyszał. Ugryzłem się w język przed wypowiedzeniem tych słów na głos.
- Cudownie. A teraz chodź tu i łap za ścierkę, bo będzie czekała na nas do nocy - odkrzyknąłem. Ciotka zaraz zjawiła się w kuchni i na szczęście zabrała do pomagania.
- Ja już tu skończę, idź - powiedziała po kilku minutach. Spojrzałem na nią niepewnie lecz nie czekałem aż się powtórzy. Większość już została posprzątana. Abi wspomniała jeszcze o przyprawianiu dań i postanowiłem się nie wtrącać.
- Cześć - przywitałem się z Nadine, kiedy na chwilę zajrzałem do salonu. Wyglądała na dość zakłopotaną. I jednocześnie olśniewająco w tej swojej sukni. Zdaje się, że kiedyś ubrała ją (lub podobną) na jeden ze swoich koncertów w Parker Hotel. Zawsze wyglądała niesamowicie w swoich kreacjach. Niczym gwiazda na czerwonym dywanie. Lekko się zmieszałem, łapiąc się na tym, że przyglądałem się jej przez cały ten czas.
- Czuję się przy tobie jak Kopciuszek przy księciu - mruknąłem cicho, żeby Abigail tego nie usłyszała. - Wybacz też, że musisz jeszcze czekać. Po prostu myślałem, że szybciej skończymy. Nakryję tylko do stołu i pójdę na szybki prysznic. A Abi niech zrobi resztę - mówiłem, wyciągając z szafki świąteczny obrus. Mi jakoś specjalnie na tym nie zależało, by był ozdobny lecz ciotka bardzo przywiązywała uwagę do takich detali.
- Ale dlaczego? - spytałem, wręczając ciotce papierową torbę.
- TO chcesz jej dać? - uniosła głos gdy obejrzała zawartość.
- Oczywiście, że nie. Kupiłem pudding, bo go lubię, a wiem, że robisz koreańskie żarcie, gdzie nie ma na to miejsca - Abigail wywróciła oczami, po czym machnęła ręką z niezadowoleniem. Nie dała mi też zdjąć grubego odzienia, wręczając mi kawałek kartki.
- Jestem w trakcie gotowania, a brakuje mi tych składników. Idź szybko na ostatnie zakupy. I nie zapomnij o prezentach! - krzyknęła już z kuchni, nie dając mi możliwości na dyskusję. Spojrzałem na kilka rzeczy zapisanych na kartce. Naprawdę drobnostki, bez których mogliśmy się obejść. Chociaż podejrzewałem, że nie dałaby mi żyć, gdybym coś pominął z listy. Mogłem wykreślić tylko ten nieszczęsny pudding. Jak widać nie zapomniała o tym lecz już brakowało czasu, by go przyrządzić. Zapiąłem więc z powrotem płaszcz, poprawiłem szalik.
- A ty co chcesz na prezent? - zapytałem już z dłonią na klamce. Myślałem, że nie otrzymam odpowiedzi, kiedy po chwili dosłyszałem teatralne westchnięcie.
- Świeczkę. Lubię długą kąpiel przy ładnym aromacie. Wybierz jakiś przyjemny zapach. Tylko nie cynamon! - zastrzegła od razu.
Dobrze, że największe galerie były jeszcze czynne. I w sumie coraz bardziej żałowałem, że wciąż nie zainwestowałem w samochód, choć moim największym zmartwieniem był prezent dla Nadine. Patrzyłem co ludzie kupowali, co mieli w swoich koszykach i wózkach. W większości były to zabawki dla dzieci. Zdarzały się też zestawy gotowych kosmetyków i perfum, co raczej byłoby najgorszym, co mógłbym wybrać. Jakieś drobiazgi, śnieżne kule, niektórzy dla swoich partnerek wybierali bieliznę, inni gadżety, również widziałem jak ktoś kupił wieczne pióro. Żadna z tych rzeczy nie pasowała mi do Nadine. W większości czasu spędzonego w galerii po prostu snułem się, oglądając towary i wymyślając różne epitety na tego, kto w ogóle wymyślił dawanie sobie prezentów. W głowie miałem tylko kwiaty i jakąś melodyjkę puszczaną z pozytywki.
Dove zawsze najbardziej cieszyła się z bukietu jej ulubionych kwiatów.
Ta przelotna myśl mnie tylko zirytowała jeszcze bardziej.
- Kwiaty, Williamie? - spytałem sam siebie, co było dość głupie. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem do sklepu, który początkowo zignorowałem. I bynajmniej nie była to kwiaciarnia.
- A dla mnie tylko świeczka? - uniosła wzrok Abigail znad trzymanego prezentu, jaki wybrałem dla Nadine.
- Pytałem się co byś chciała. Ale przynajmniej dzięki tobie znalazłem coś dla Nadine - wzruszyłem ramionami. Jasne, miałem dla niej coś więcej niż świeczka, ale nie musiała o tym jeszcze wiedzieć. Ciotka pokręciła głową, po czym zaczęła przerzucać prezenty pod choinką. Znaczy… raczej zapakowane w kolorowy papier puste pudełka, stojące pod drzewkiem dla ozdoby, bo prawdziwymi prezentami raczej by tak nie rzucała. Odnalazła największe z nich, a po otwarciu delikatnie wcisnęła do środka zapachowy mydlany bukiet***.
Zostawiłem ją samą w salonie, kierując się do kuchni. Tak jak myślałem, przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy.
- Abi…
- Skończę i ci pomogę! - krzyknęła z pokoju, kiedy zakładałem fartuch, by nie ubrudzić sobie koszuli. W pierwszej kolejności posprzątałem stół, na którym były chyba wszystkie składniki, jakich używała do gotowania. Od mąki i makaronu, poprzez pikantny sos i ziarna sezamu. Potem ustawiłem na nim garnki z kuchenki. Te przypalone resztki przyprawiały o szczególny ból głowy. Nie wspominając o wnętrzu piekarnika, które pewnie będzie wymagało trzykrotnego szorowania, ale na razie coś tam się piekło. Do tego pełny zlew, pełna zmywarka i dzwonek do drzwi…
Zanim zdążyłem poprosić ciotkę o ich otwarcie, już usłyszałem jak przekręca klucz i wita się z gościem.
- Nadine przyszła! - no jakbym nie wiedział albo nie usłyszał. Ugryzłem się w język przed wypowiedzeniem tych słów na głos.
- Cudownie. A teraz chodź tu i łap za ścierkę, bo będzie czekała na nas do nocy - odkrzyknąłem. Ciotka zaraz zjawiła się w kuchni i na szczęście zabrała do pomagania.
- Ja już tu skończę, idź - powiedziała po kilku minutach. Spojrzałem na nią niepewnie lecz nie czekałem aż się powtórzy. Większość już została posprzątana. Abi wspomniała jeszcze o przyprawianiu dań i postanowiłem się nie wtrącać.
- Cześć - przywitałem się z Nadine, kiedy na chwilę zajrzałem do salonu. Wyglądała na dość zakłopotaną. I jednocześnie olśniewająco w tej swojej sukni. Zdaje się, że kiedyś ubrała ją (lub podobną) na jeden ze swoich koncertów w Parker Hotel. Zawsze wyglądała niesamowicie w swoich kreacjach. Niczym gwiazda na czerwonym dywanie. Lekko się zmieszałem, łapiąc się na tym, że przyglądałem się jej przez cały ten czas.
- Czuję się przy tobie jak Kopciuszek przy księciu - mruknąłem cicho, żeby Abigail tego nie usłyszała. - Wybacz też, że musisz jeszcze czekać. Po prostu myślałem, że szybciej skończymy. Nakryję tylko do stołu i pójdę na szybki prysznic. A Abi niech zrobi resztę - mówiłem, wyciągając z szafki świąteczny obrus. Mi jakoś specjalnie na tym nie zależało, by był ozdobny lecz ciotka bardzo przywiązywała uwagę do takich detali.
- ***kwiaty:
Coś w tym stylu. Wiesz, jak są te fancy bukiety, którymi się nie myjesz, bo ci szkoda, ale od czasu do czasu psikasz wodą, żeby
pachniało xD
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Moja niezręczność zniknęła w momencie, gdy do pokoju wszedł Dominic. Nie miałam szansy za długo się zastanowić co to mogło znaczyć.
- Nie ma problemu, mogę poczekać - byłam i tak wdzięczna, że mnie zaprosili. Nie potrafiłabym w takiej sytuacji na cokolwiek narzekać.
Gdy Dominic poszedł wziąć prysznic skorzystałam z okazji aby wyciągnąć z torebki dwie białe koperty, jedna dla Abigail, a druga dla Dominica. Zostawiłam koperty z prezentami na wolnych krzesłach przy stole. Nie byłam do końca przekonana czy moje prezenty będą udane, ale lepsze to niż nic. Bilet na orkiestrę dla Abigail, a dla Dominica dwa bilety na spektakl broadwayowski, "Upiór w operze". Była to moja ulubiona historia i sztuka od kiedy mój ojciec zabrał mnie i moje rodzeństwo na jej otwarcie w Londynie. Podczas gdy moim braciom się nudziło, ja wciąż czułam niedosyt. Miałam nadzieję, że Dominicowi chociaż w połowie spodoba się produkcja.
Abigail weszła do pomieszczenia nosząc gorące jedzenie. Znajome zapachy były teraz znacznie mocniejsze, a głód się powiększył. Zaproponowałam jej pomóc z resztą dań, na szczęście kobieta nie protestowała.
- Wszystko cudownie wygląda - skomentowałam siadając do stołu.
- To bardzo uprzejme z twojej strony. Muszę przyznać, że... - kobieta nie dokończyła zdania, zauważając kopertę ze swoim imieniem. - A co to?
- Prezent od Mikołaja.
Przez chwilę Abigail zamilkła. Po jej twarzy było widać, że nie była pewna czy powinna teraz otworzyć prezent, czy poczekać. Abigail najwyraźniej nie była najbardziej cierpliwą osobą na świecie.
- No gdzie jest ten Dominic? - kobieta mruknęła. - Jak długo można brać prysznic?
Zaśmiałam się lekko chociaż w rzeczywistości nie minęło dużo czasu od kiedy Dominic poszedł się przygotować na kolację. Dlatego spróbowałam trochę rozproszyć myśli Abigail i zaczęłam zadawać więcej pytań na temat jej podróży.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 21 z 21 • 1 ... 12 ... 19, 20, 21
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|