Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
The MazeDzisiaj o 11:36 amEeve
incorrect loveDzisiaj o 09:04 amYoshina
From today you're my toyWczoraj o 09:22 pmYoshina
This is my revengeWczoraj o 09:04 pmYoshina
The Arena of HellWczoraj o 02:28 pmNoé
Where is my mind?17/05/24, 09:40 pmEeve
New Generation17/05/24, 03:01 pmLadyFlower
Charm Nook 16/05/24, 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty This is my revenge {23/09/22, 10:07 pm}

First topic message reminder :




X od samego początku walczył ze swoją orientacją i dopiero pogodził się z nią na studiach, kiedy poznał tam swojego obecnego partnera. Spędzali ze sobą najlepszego chwile i mimo nielicznych kłótni, zawsze szybko się godzili. X przeżywał swoje pierwsze razy właśnie z nim.
Teraz między nim a X zmieniło się wiele, przestali rozmawiać, spędzać ze sobą tyle czasu, jak kiedyś. Na początku X myślał, że to ze względu na pracę partnera, ale prawda była brutalniejsza, gdyż pewnego dnia mężczyzna oświadczył, że ma romans z kobietą i to z nią zamierza spędzić resztę życia. X załamuje się tą informacją i choć ciężko mu się pozbierać, to stara się jakoś żyć.
Jednakże, X ma też inne plany. Postanawia zemścić się na mężu, uwodząc jego ojca – Y, który nigdy nie przepadał za związkiem swojego syna z X, ponieważ był dość negatywnie nastawiony do tego typu związków. Mimo tego X postanawia uwieść Y, który stara się go odtrącać. Co jeśli Y przegra walkę i sam zauroczy się młodym X? Czy syn Y rzeczywiście stanie między nimi będąc niezadowolonym z obrotu spraw? Dodajmy jeszcze to, że jego plan zaczyna się w chwili zamieszkania z Y pod jednym dachem.

X -  imię i nazwisko @Kurokocchin
Y - imię i nazwisko @Yoshina




THIS IS MY REVENGE.



NC



Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 24/09/22, 07:56 pm, w całości zmieniany 1 raz

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {13/01/23, 05:08 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      Blondyn poczekał az chłopak na spokojnie wsiądzie do auta i z kierunkowskazem wyjechał z parkingu, rozluźniając sie dopiero na głównej drodze. W tym czasie wysłuchał cicho Liama, który sam zaczął tłumaczyć się z zajścia. Choć Denver wcale nie miał zamiaru o to wypytywać. Oboje byli dorośli i powinni umieć poradzić sobie ze swoimi problemami. Nie tak wychował swego syna, aby ten robił sceny i pozwalał na policzkowanie się przez p... no właśnie. To słowo nie mogło przejść mu nawet przez gardło, bo z drugiej strony Michael również przez pewien okres czasu przynalezał do takiej grupy, a raczej orientacji.
       - Przecież nawet nic nie powiedziałem - nikły uśmieszek pojawił się na beznamiętnej twarzy nauczyciela, gdy zjechał z dwupasmowej drogi w stronę osiedli bloków, za którymi rozciągały się później domki jednorodzinne. - Jesteście dorośli. Powinniście sami nauczyć się radzić sobie w takich sytuacjach i dojść do porozumienia. Jednak uwazam, ze to co robicie jest po prostu zalosne i dziecinne - zmruzył powieki i spiął ręce na kierownicy, gdy zatrzymali się na czerwonym, a kątem oka dostrzegł podejrzany ruch. Skupiony w połowie na lampie, spojrzał na niebezpiecznie zblizającego się Liama i jego rękę lądującą tam, gdzie nie powinna.
      - Ta - odpowiedział niby nie wzruszony, ale nie wiedział do końca jak zareagować na takie posunięcie Moore. Z jednej strony nie trawił tego chłopaka, ale czasem szło z nim normalnie zamienić parę zdań. Tylk ota orientacja, jego dziwne zachowania, sprawiało, ze czasami nie wiedziałco myśleć, a raczej czy powinien snuć pewne przypuszczenia. Jednak, czy taki okularnik miałby odwagę dobierać się do zonatego mężczyzny? Musiałby być skończonym kretynem.
      - Co do zajęć, nie myśl sobie, ze będziesz miał jakąś ulgę - zmieniłzgrabnie temat, ruszając autem do przodu. Minęli jeszcze dwa skrzyzowania i dojechali do domu. Denver nie odzywał się reszte drogi, wolał milczeć, pogrążony w myślach co dobrego zje na obiad. Ze przywita kchaną Susan, która będzie błyszczeć w jego oczach. Miller uwielbiał wracać dla takich momentów do mieszkania, bo wiedział, iz ktoś na niego zawsze czekał. Zwłąszcza, gdy kobieta miała drugą zmianę, a to zonaczało, że zostanie sam na sam z Liamem w domu.
      - Wróciliśmy - oznajmił, gdy wszedł jako pierwszy do domu, a zaraz za nim Moore. Susan wychyliła się zza drzwi kuchennych, witając obu i pytając jak minął dzień, po czym naszykowałą obu do stołu obiad.
      - Przepraszam, ze z wami nie zjem, ale i tak jestem juz spóźniona - w pośpiechu zaczęła narzucać na siebie płaszcz, cmokając męzusia w policzek. - Mam nadzieję, ze oboje byliście grzeczni. W lodówce stoi sernik, gdyby któryś z was chciał. Ja juz uciekam - zabrała klucze z korytarza u trzasnęła za sobą drzwiami. Denver zaś siedział z niezadowoloną miną przed swym talerzem, w myślach pytając siebie za jakie grzechy miał siedzieć z Liamem przy jednym stole. Sam na sam. W domu. Przecież on nie jest wstanie ręczyć za siebie, jeśli chłopak zrobi coś głupiego.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {15/01/23, 11:45 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


         Słowa Denvera powinny mnie zaboleć, powinienem czuć się urażony, ale miał rację. Zachowujemy się dziecinnie, ale to do jego syna nie dociera, że jest ostatnim dupkiem i powinno się inaczej związek zakończyć, a nie zdradzać mnie z jakąś pindą. Nie odzywałem się już przez resztę drogi, a przynajmniej do czasu, kiedy wspomniał o zajęciach, bo nie czułem takiej potrzeby, może tak naprawdę nie miałem ochoty się odzywać.
- Szkoda, a tak bardzo liczyłem na wyższe oceny, w końcu jestem niedoszłym zięciem ze złamanym sercem - zrobiłem smutną minkę, ale zaraz posłałem mu delikatny uśmiech. - Bardziej liczę na prywatne korepetycje, bo dla mnie te zajęcia to czarna magia. Notuje się wszystko, ale i tak nie wie się o co chodzi - powiedziałem, mając nadzieję, że nie uzna mnie po prostu za idiotę, ale... To Denver, na pewno już to zrobił.
         W domu roznosił się przyjemny zapach jedzenia, więc od razu poczułem się głodny.
- Susan, jesteś złotą kobietą. Dziękuję - uśmiechnąłem się do kobiety, zanim ta całkowicie wyautowało się z domu, zostawiając mnie i Denvera samego. Niezręczna cisza zagościła między nami, więc postanowiłem zjeść i czekałem aż Denver to uczyni, abym mógł pozmywać po nas brudne naczynia. Niech sobie nie myśli, że nic od siebie nie będę dawał. Jak tylko umyłem talerze, spojrzałem na mężczyznę.
- Pójdę się trochę pouczyć, jak będę potrzebny, to proszę mnie zawołać - uśmiechnąłem się delikatnie i udałem się na górę, gdzie przebrałem się w dresowe szorty oraz za dużą koszulkę, która spokojnie odsłaniała moją klatkę piersiową, kiedy się pochylałem. Związałem włosy w wysoki kucyk i poprawiłem okulary na nosie.  Wygodnie rozsiadłem się na łóżku i wziąłem pierwsze notatki z dzisiejszych zajęć, aby powtórzyć sobie materiał. Na zajęciach często trudno było mi się skupić, ale tutaj wcale nie było lepiej. Miałem okazję, szansę... Susan była w pracy, a ja zostałem sam z mężczyzną, którego miałem poderwać, ale nie chciałem od razu się na niego rzucać, a może właśnie powinienem? Szybciej bym oberwał po głowie, niż go uwiódł.
         Dopiero po jakieś niecałej godzinie zszedłem na dół, aby sprawdzić, co robi Denver, ale nie zastałem go na dole. Ukroiłem sernika dla siebie oraz dla mężczyzny, po czym znalazłem jakieś wino. Wyciągnąłem dwa kieliszki, aby przeleć do nich po niewielkiej ilości wina. Położyłem wszystko na tacy, którą również znalazłem i poszedłem na górę. Zapukałem najpierw do sypialni, ale nikt nie odpowiedział, więc zajrzałem do środka. Nie było tam Denvera, a łazienki były puste. Pozostawało więc jeszcze jedno miejsce, z którego dobiegały szelesty oraz dźwięki uderzania palcami o klawisze. Zapukałem, licząc na to, że nie zostanę zignorowany i o dziwo tak nie było. Delikatnie się uśmiechnąłem, po czym wszedłem do środka, podnosząc nieco tacę z ich zawartością, aby widział, że nie przychodzę z pustymi rękoma.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziałem, choć wiedziałem dobrze co robię. Podszedłem do biurka i odstawiłem tacę w wolnym miejscu. Zdjąłem z niej wszystko, a kiedy podawałem talerzyk, jak i kieliszek Denverowi, musiałem się po chwili, co sprawiło, że odsłaniałem swoją klatkę piersiową, w tym sutki. Czy robiłem to świadomie? Owszem. Już wcześniej zauważyłem, że mężczyzna wzdryga się na mój dotyk, ale mimo wszystko go nie odtrąca. Nie mogłem go jeszcze dobrze rozgryźć, ale wiedziałem, że coś ukrywa. Musi, inaczej by nie reagował z taką paniką.
         Odłożyłem tacę na podłogę, a ja sam, oparłem się tyłkiem o biurko, tuż przy Denverze. Kątem oka zerknąłem co robi na laptopie, ale raczej nie podejrzewałem go o jakieś strony z pornosami czy sprośne forum, co mogło by być całkiem ciekawym odkryciem. Stuknąłem się z jego kieliszkiem, po czym upiłem łyk wina, które o dziwo było wyjątkowo dobre. Widziałem, jak sięga po sernik, jak odkrawa widelczykiem kawałek i jak znika to w jego ustach. Bardzo dokładnie obserwowałem co robi, a po jego słowach, zaśmiałem się pod nosem.
- Urocze - wyrwało mi się, więc zaraz zakryłem usta z nadzieją, że tego nie usłyszał. Odchrząknąłem, po czym sam skosztowałem słynnego sernika Susan, który okazał się wyjątkowo dobry, lepszy od wypieków mojej mamy. - Nie jest pan zmęczony? Użeranie się ze studentami musi być męczące i jeszcze przenoszenie pracy do domu... - powiedziałem, przyglądając się uważnie twarzy mężczyzny, jak i jego sylwetce. Musiałem pilnować jego ruchów, gdyby w razie czego zechciał znów użyć siły. Nadal nie przeprosił mnie za sytuację w garażu, ale nie zamierzałem się tym dłużej przejmować. Żadne z nich nie wiedziało przez co przechodziłem w liceum, a nie zamierzałem opowiadać o swojej przeszłości. Nie było o czym.
- Może jakiś masaż? Jestem w tym podobno dobry - zaproponowałem, dopijając wino, po czym spojrzałem wyczekująco na mężczyznę. Wątpiłem, że się zgodzi, ale naprawdę wyglądał na spiętego, a może w ten sposób mógłbym u niego zaplusować. Cóż, gdybym nagle go dotknął i zaczął rozmasowywać ramiona... W sumie to nie taki głupi pomysł.
         Odepchnąłem się od biurka i stanąłem za nim, aby położyć dłonie na spiętych barkach mężczyzny. Zacząłem od rozmasowywania szyi, czując jak pod uciskiem palców mięśnie odpuszczają.
- Jak będzie za mocno, to proszę mówić - powiedziałem, a z mojej twarzy nie schodził uśmiech, który był najszczerszy, jaki mogłem w tej chwili mogłem zrobić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {16/01/23, 07:35 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      Jasnowłosy miał ochotę przewrócić oczami i splunąć za te słowa Liamowi w twarz. Wielokrotnie słyszał jakie dziwaczne i obrzydzające teksty posiadają osoby o innej orientacji, ale nie myślał, że faktycznie ktoś pokroju Moore miałby odwagę tak do niego zagadać o lepsze oceny. Po znajomości, to można dostać lepe w twarz i nic więcej, ale kolejne lekko zbiły mężczyznę z tropu. Korepetycje? Cóż, Denver skłonny był przytkanąć na to. Z wielu powodów. Pierwszym: chłopak miałby lepsze oceny, więcej potrafiłby w swoim życiu poza robieniem awantur w publicznych miejscach. Po drugie: może długowłosy szybciej by się wyprowadził mając jakieś szersze spektrum wiedzy dzięki niemu. Przez chwilę walczył z odpowiedzią, ostatecznie zamykając temat i nie odpowiadając na tą prośbę. Miller nie wiedział, czy chłopak sobie żartował.
       Po powrocie Denver czuł jak gęsta atmosfera kłębi się między nimi, gdy zostali sami. Pojawiła się w raz z zatrzaskującymi się drzwiami za Susan. Nienawidził tego, być sam na sam z chłopakiem. Nadal nie zapomniał ostatniego wypadku w spizarce, ale nie miał zamiaru tego rozpamiętywać i przepraszać beksę. Po prostu udawał jakby nic się nie wydarzyło, dlatego biorąc wszystko na swoją klatę, zabrał się za obiad po czym zniknął w czeluściach swojego prywatnego gabinetu. Zwykle przeiadywał w towarzystwie zony, bo nic ciekawszego do roboty nie miał, ale dziś było inaczej. Osoba towarzysząca była inna, więc zaszył się, zajmując notatkami i pracą nauczycielską, od czasu do czasu skacząc po rozrywkowych stronach, które go interesowały. Z tego wszystkiego stracił poczucie czasu, a z transu wybił go sam Liam w dość... nietypowym widowisku.  Czy Moore nie przeszkadzał? Nie, ale z pewnością nie był mile widziany w zaciemnionym pokoju. Mimo to Denver wpuścił okularnika, ciekaw co chciał zrobić z przyniesionymi fantami. Choć patrząc na lata doświadczenia, coś z tyłu głowy alarmowało blondyna, aby szybko spławić Moore. Niebieskie tęczówki mężczyzny zlustrowały od dołu do góry chłopaka, samoistnie, ale czego by się tu spodziewać? Był samcem, a oni zawsze reagowali na odkryte części ciała. Śledząc więc ruchy Moore, swe spojrzenie zawiesił na widok pod koszulką, gdy młodzieniec zaczął podawać mu kieliszek wraz z talerzykiem sowitej porcji sernika. Mimowolnie uniósł pojedynczą brew, dostrzegając w cieniu nawet sutki i nie wiedział, czy chłopak był tego świadom. Wiedział jedno, nie mógł zwrócić na to uwagi, bo zostałby złapany na gapieniu się, więc jedynie udawał głupa.
       Miller schował zakładki, których nie chciał, aby Liam zobaczył. Na szczęście zrobiłto juz wcześniej, więc nie wyglądał podejrzanie, lecz lekko mruknął w neizadowoleniu, gdy tyłek chłopaka znalazł sie oaprty o blat biurka. Tak robić mogła tylko jego zona w koszuli nocnej, gdy on za długo przesiadywał kiedyś przed pracą. Chcąc odłozyć kieliszek, Liam zdązył stuknąć o siebie oba naczynia. Denver jedynie westchnął ciężko, łapiąc za jego priorytet - sernik. Ukroił spory kawałek, wsuwając cudowny dese bogów do ust i całkowicie zapomniał się, ze był sam. Jego surowa, chłodna mina złagodniała. Wyglądała jakby dziecko dostało właśnie pełen worek słodyczy. Ten uśmiech i rozmazona minka mówiła sama za siebie.
       -  Umg, jakie to pyszne -. Denver odchrząknął, słysząc komentarz długowłosego, chcąc zapaść się pod ziemię jako dorosły mężczyzna, bo kto normalny reaguje tak na kawałek sernika?
       - To pierwszy dzień w szkole. Nie da się być zmęczonym, ale powrót w tak hałaśliwe miejsce jest upierdliwe - nie mówiąc o tym, ze kolejny upierdliwiec siedział w domu, więc moze Denver z tego wszystkiego nie czuł zmęczenia, gdyz cały czas był pombardowany emocjonalną huśtawką. Zjadając kolejny kawałek, poruszał ramionami, aby je niero rozluźnić. Siedząca praca była doprawdy niewdzięczną.
       - Nie trzeba - zaprotestował, lecz zdecydowanie za późno, gdyż Moore zdazył juz zajsć Denvera od tyłu i połozyć bez pozwolenia ręce na barkach. Mężczyzna spiął się jeszcze mocniej, jakby w samoobronie przed jego dłońmi, któe okazały się bardzo przyjemne. Ich dotyk był z jednej strony delikatny zaś z drugiej pewny siebie i stanowczy. Cóż, kazdy kto poczuł ten masaz na sobie miał racje, iz chłopak był w tym dobry. Nawet przez ułamek ekundy pomyslał, czy dłonie te potrafią zdziałać równiez cuda tam na dole, ale uświadamiając sobie o tak grzesznym pomyśle, szybko go sobie wypił z głowy. Był zonaty! Anty tęczy! Jak śmiał tak pomyśleć z obrączką na palcu?!
       - Jeśli chcesz, mogę cię nieco pouczyć jeśli masz z czymś faktycznie problem - oznajmił po dłuzszej chwili, usiłując skupić na pracy przed sobą, ale sunące dłonie Liama i wyobrazenie go za sobą nie dawały spokoju Denverowi.
       - Starczy - sięgnął dłonią po nadgarstki chłopaka, czując jak ten zapędza się nieco za daleko, ale uciekł jego uściskowi. - Muszę wracać do pracy - dodał chłodno, panując nad sobą, mimo lekkiego mętliku w głowie. Nie bez powodu chciał to zakończyć. Był tylko mężczyzną, ale wiernym mężem!
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {19/01/23, 07:50 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


         Czułem satysfakcję, że pod wpływem moich zdolności, ciało mężczyzny zdecydowanie się rozluźniało. Czułem to pod palcami, więc uśmiech nie schodził mi z twarzy. Cisza tym razem mi nie przeszkadzała, gdyż przy niej, człowiek mógł bardziej odpocząć. Nie sądziłem jednak, że Denver tak po prostu się podda. Bardziej spodziewałem się tego, że odtrąci moje dłonie, wstanie i wyciągnie mnie ze swojego gabinetu, łapiąc za szmaty. Czy mogłem to uznać za pewne pozwolenie? Cóż, osobiście nie miałem nic przeciwko, ponieważ chciałem, aby zakochał się we mnie. Wymaga to trochę czasu, ale jestem wstanie wytrzymać, chyba że rzeczywiście nic by się nie zmieniło, ale jakoś w to wątpiłem. Wystarczyło zauważyć, jak na mnie patrzył, kiedy wszedłem do środka albo kiedy pochylałem się, aby podać mu sernik, jak i kieliszek. Ktoś taki, jak ja wie, że się jest obserwowanym. Przez wiele lat znosiłem wzrok innych, więc wyczuwałem tego typu rzeczy, ale teraz to był dobry znak. Inaczej zwróciłby mi jakąś uwagę, a tego nie robił.
- Czyli robienie masażu się opłaca - powiedziałem nieco rozbawiony. - Chętnie skorzystam z prywatnych korepetycji, wtedy nie będę musiał błagać o lepsze oceny na koniec - dodałem, choć wizja siebie, błagającego Denvera o lepszą ocenę... Cóż, na pewno bym się postarał, aby postawił mi wyższą ocenę. Musiałem jednak wyrzucić teraz to z głowy, aby zbytnio się nie podniecić przez własną wyobraźnię, która była chwilowo dość bujna.
         Wzdrygnąłem się, kiedy Denver mnie zatrzymał. Masowanie jego ramion oraz szyi sprawiło mi sporą radość, może dlatego, że momentami jego ciało reagowało, jak Michaela? Pokręciłem głową nie chcąc myśleć o chłopaku.
- A wydawało mi się, że jest panu dobrze... Był pan taki zrelaksowany, spięte mięśnie opuściły pana - pochyliłem się nad jego uchem, wyszeptując to wszystko do środka. Uśmiechałem się przy tym delikatnie, nie potrafiąc się opanować. - Przez pracę na nic sprawdzi się mój masaż. Może na dziś wystarczy? - zapytałem, kładąc z powrotem dłonie na jego ramionach, ale zaraz zjechałem nimi w dół na klatkę piersiową mężczyzny, co spowodowało, że musiałem się pochylić. Czułem, jego głowę na swoim torsie, a dłonie powędrowały jeszcze w dół.
- Tutaj również mógłbym wymasować - wyszeptałem, owiewając oddechem jego ucho, po czym odsunąłem się od mężczyzny i zabrałem swój talerz z kieliszkiem. Zatrzymałem się po drugiej stronie biurka, patrząc uważnie na mężczyznę. - Cieszę się, że podobał się masaż, już nie będę przeszkadzać - powiedziałem i jak gdyby nigdy nic wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
         Dopiero za nimi czułem, jak bardzo mam rozpalone policzki, a serce bije mi, jak szalone. Już dawno nie musiałem nikogo uwodzić, a tym bardziej kogoś, kto bez chwili zastanowienia zrobiłby mi krzywdę. Przełknąłem gulę w gardle i zszedłem na dół, aby posprzątać po sobie. Cisza tym razem było nieco okropna, ale nie miałem ochoty już nigdzie wychodzić, a na dodatek czułem, że jestem zmęczony bardziej, niż mi się wydawało.
         Zająłem miejsce na kanapie, odpalając jakiś program rozrywkowy, po czym wyciągnąłem telefon, aby zdać przyjacielowi relację z tego, co się właśnie wydarzyło. Szkoda, że nie zwróciłem uwagi na twarz mężczyzny... Jak bardzo był zły? A może zamiast tego czuł podniecenie moimi słowami? Zagryzłem lekko dolną wargę, wyobrażając sobie, jak Denver nagle wstaje i przygniata mnie swoim ciałem do biurka, nie dbając o rozrzucone papiery czy odpalonego laptopa. Jego uścisk na moich nadgarstkach, usta na mojej szyi i noga między moimi nogami.
- Cholera - mruknąłem do siebie pod nosem, szczypiąc się w policzek, aby przestać o tym myśleć. Odwróciłem się na bok, aby skupić się na programie, który miał rozbawić widza, ale ja teraz w głowie miałem tylko profesora, co nie wróżyło nic dobrego.
         Powoli czułem, jak dopada mnie senność i oczy zamykały się, po czym gwałtownie otwierały, co działo się tak naprawdę co kilka sekund. Obraz stał się rozmazany, zaś chęć wytrzymania szybko zniknęła, więc zasnąłem na kanapie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {21/01/23, 01:36 am}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      To było oczywiste, przynajmniej dla grona przyjaciół Denvera. I tak, mężczyzna miał swoje grono którym się otaczał, ale nie zdazało się to zbyt często. Jednak oni znali pobudki blondyna i jego zgoda na korki była bardzo oczywista. Przynajmniej powód w tej sytuacji z Moore. Miller nie lubił chłopaka, równie dobrze mógł zamarznąć pod mostem z zimna. Mafia mogła go również porwać dla narządów. Nauczyciela to nie obchodziło. Jednak dla wyzszej sprawy, dla swego oczka w głowie, Susan, znosił chłopaka. Mimo, iz był on ex jego syna. Dlatego też nie mógł pozwolić, aby ktoś mieszkający w czterech ścianach Millerów miał wypisane słabe oceny. Blondyn nie mógł pozwolić na oblanie długowłosego. Z tego powodu wolał go przyuczać osobiście, a dzięki temu zawsze będzie gotowy na kartkówki, czy sprawdziany. Z czegoś w końcu musiał wystawić im ocenę. Studia studiami, ale z nich wypadałoby wyciągnąć coś więcej nzieli umiejętności ściągania i dawania łapówki za oceny. To był czysty powód, przez który Denver zgodził się poświęcić wolny czas na naukę Moore w domu. Zwyczajnie wstyd byłoby nauczycielowi trzymać takiego bałwana w domu. Zszargałby dobre nazwisko Millerów.
       Jak za sprawą pstryknięcia palcami, mężczyzna zmarszczył brwi i wrócił do teraźniejszości, gdy poczuł oddech chłopaka na sobie. Ciągle wiedział co się dzieje, czuł dziwną atmosferę jaką tworzył Liam, ale nie oddawał się temu. Tkwił w bezruchu, nadal, gotów powtórzyć swoje ostrzezenie. Zapewne bardziej dosadne niz poprzednio. Nie mniej jednsk czy to co robili było odpowiednie? Zdecydowanie nie. Gdyby nie fakt, iz byli sami w domu, Denver z pewnością wziąłby Moore za fraki i wyrzucił za drzwi jak jakieś zwierzę. A jednak siedział, cały spięty, czując w tym jakąś przyjemność, co jasno mu pipkało z tyłu głowy, ze nie powinien. Wiedział, ze Liam robiłto wszystko z premedytacją. Kusił ojca swego ex, tylko nie znał przyczyny.
       W głowie nastawiał się, że to juz koniec, że długowłosy odpuścił, ale w tym momencie jego dłonie zsunęły się jeszcze niżej Wzrok blondyna powędrował za długimi, szczupłymi palcami uwodziciela, czując jak gorąc zaczyna komulować się w podbrzuszu i ledwo powstrzymał bombę od wybuchnięcia. Patrzył na ręce, które wylądowały na udach, zbyt blisko krocza, wręcz na granicy. Miał juz interweniować, lecz w tym samym czasie, jakby to wyczuł, Moore uciekł, pozostawiając nauczyciela samego sobie. Z wlepioinym, tepym wzrokiem w zamkniete drzwi.
       Zamknął laptopa, a w pokoju zapadła całkowita ciemność. Widać było jednak jak sylwetka Denvera lekko się przesuwa. Jak opiera łokcie o blat biurka, a w złączonych dłoniach usadawia wygodnie dobrze zarysowaną brodę. Minę jaką przyowdział była nie do rozszyfrowana. Jakby zamknął swe myśli przed całym światem.
       Dokończył swoją pracę, po czym zmęczony przetarł oczy i zszedł na dół, dostrzegając śpiącego Liama na kanapie. Z kuchni wziął jabłko, podszedł do kanapy i półdupkiem usadowił się na jej podparciu, nogę zarzucając równie wysoko, leząco. W zastanowieniu obserwował jak chłopak smacznie sobie śpi, wgryzając się w owoc, sącząc jednocześnie miąsz, aby nie pociekł mu po brodzie na ubranie. Miał nieokiełznaną ochotę zrobić coś Moore. Zemścić na tym, co wyrabiał w pokoju. Mężczyźnie nie trzeba było wiele. Zaczął wsuwać nogę między oparcie, a plecy długowłosego i juz miał pchnąć go, by zleciał z kanapy, ale w tym samym czasie do domu weszła Susan. Rzucając torebkę na korytarzu, ściągnęła buty i weszła do salonu, dostrzegając swego męża jak okrywa kocem byłego ich syna. Uśmiechnęła się łagodnie, ciesząc na ten widok. Bo w końcu, jakby się dogadywali. Jednak to były tylko pozory jakie kreował Denver przed swą zoną. Podszedł do niej, ucałował w czoło i spytał jak było w pracy, oplatając w swym szeorkim uścisku.
      - Dali mi w kość, ale dałam radę - odpowiedziała obdarowując zalotnym uśmieszkiem swego meżczyznę i oboje udali się do sypialni. Miller czuł jak musi spuścić z siebie powietrze po tym jak Liam postanowił zabawić się kosztem nauczyciela. Blondyn ciekaw był co siedziało chłopcu w głowie. W końcu moze być ciekawie i miał zamiar zobaczyć jak to wszystko się potoczy. Oczywiście, przerywając tę załosna zabawę w kotka i myszkę we właściwym czasie.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {25/01/23, 01:30 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


         Obudziłem się, czując, jak po moim ciele przebiega nieprzyjemny dreszcz. Nie był on spowodowany zimnem czy jakimś nieznośnym przeziębieniem. Otworzyłem oczy, lekko zaskoczony tym, że byłem przykryty kocem. Czyżby Denver nieco złagodniał na moim punkcie? Trudno było mi w to uwierzyć, choć jego wczorajsza reakcja była całkiem urocza na mój masaż i ogólnie na dotyk. Nie mogłem pozbyć się uśmiechu, który towarzyszył mi od samej pobudki, choć od tego czasu minęło kilka minut. Susan zapewne nie wiedziała, co się wczoraj wydarzyło, nawet jeśli, nie było to nic wielkiego. Tak czy inaczej, Denver to typ osoby, co nie zrobiłby przykrości ukochanej. Co jest nawet kochane, ale musiałem to zniszczyć, a raczej chciałem. Bo czemu tylko mnie miało się oberwać przez zdradę ich syna? To tylko świadczy o złym wychowaniu, bo to nie tak, że to ja nie dawałem mu miłości. Co jak co, ale moje uczucia nigdy nawet na moment nie zniknęły, a ten po prostu się mną zabawił. Podniosłem się z kanapy, składając koc w idealną kostkę i odłożyłem go na bok, aby poprawić również poduszki, na których smacznie mi się spało. Po mieszkaniu nikt się nie kręcił, więc małżeństwo musiało jeszcze sobie smacznie spać. Starałem zachowywać się cicho, kiedy szedłem do łazienki, aby odświeżyć się przed zajęciami oraz korzystając z tego, że pozostali nie byli jeszcze na nogach.
         Stałem w kuchni, ubrany już na zajęcia i przygotowywałem śniadanie dla pozostałych, co potrafiłem, bo to głównie ja gotowałem, kiedy mieszkałem z Michaelem.
-Oh, myślałam, że jeszcze śpisz. Co dobrego przygotowujesz? Pomóc ci? - zapytała kobieta, więc podniosłem wzrok znad patelni i spojrzałem na Susan, która jeszcze nie przebrała się z piżamy.
- Poradzę sobie. Stwierdziłem, że skoro na razie tutaj mieszkam, to byłoby miło gdybym od czasu do czasu coś przygotował - powiedziałem z uśmiechem na twarzy, po czym wróciłem wzrokiem do jajecznicy, która dochodziła powoli do siebie. - Jeśli możesz, to zawołaj Denvera, jak się dowie, że to ja śniadanie robię, to zawału dostanie - zaśmiałem się, lekko wzdrygając się, kiedy dłoń kobiety znalazła się na moim ramieniu, a później plecach, dochodząc do lędźwi.
-Jesteś takim kochanym chłopakiem - uśmiechnęła się, po czym wróciła na górę, aby pójść po swojego męża. Nadal byłem lekko zaskoczony zachowaniem kobiety, bo zwykle tak się do mnie nie lepiła. Miała matczyne zamiary, to na pewno, bo w końcu było mnie jej szkoda. Jednakże, jeśli w jakimś stopniu była mną zainteresowana, to niestety, ale musiałem ją zmartwić. Nawet centymetr kobiecego ciała mnie nie podniecał. Przełożyłem ciepła jajecznice na talerze, dokładając do tego przyrumienione tosty oraz pastę z awokado. Znalazły się nawet smażone plastry bekonu, aby dopełnić jakoś przestrzeń na talerzach. Rozłożyłem wszystko na stół, kiedy pozostali zeszli na dół, więc dołożyłem również jedną zaparzoną kawę dla mężczyzny, a dla siebie i Susan przygotowałem herbatę.
-Czy Liam nie jest uroczy? Sam to wszystko przygotował.
- Haha, proszę mnie tak nie chwalić. Jeszcze rumieńców dostanę - powiedziałem chowając poliki za dłońmi i usiadłem razem z nimi do stołu, życząc smacznego.
         Miałem nadzieję, że Denver nie będzie wybrzydzał. Naprawdę się starałem przygotowując to wszystko i może nie było to śniadanie pełnego warzyw czy ogólnie zdrowych rzeczy, ale to najważniejszy posiłek dnia, więc musiał być syty.
-Jest pyszne, musisz mnie nauczyć, jak zrobić tą pastę. Zwykle kończy się na tym, że wyrzucam awokado do kosza - zaśmiała się kobieta, wskazując na zieloną pastę, która nie straciła swojego koloru przez sok z cytryny.
- Nie ma problemu, chętnie się tym podzielę - powiedziałem, zerkając w stronę Denvera. Smakowało mu czy może miał ochotę wszystko wyrzucić to kibla? Ciężko było mi ocenić po jego twarzy, w którą mogłem się wpatrywać przez cały czas, ale przypomniałem sobie o Susan i musiałem uważać, aby nie przyłapała mnie na niczym dziwnym.
- Tak w ogóle to dziękuje, że mnie w nocy przykryład kocem, nie zamierzałem zasypiać na kanapie - zaśmiałem nieco nerwowo, patrząc, jak kobieta patrzy na mnie zaskoczona, po czym uśmiecha się w stronę męża. Serio? Czyli to jednak Denver?
-Akurat tak się składa, że to nie byłam ja. Denver zadbał o to, aby nie było ci zimno. Jak chce, to potrafi być kochany - posłała mężowi zadziorny uśmiech, kiedy to na moich polikach pojawił się solidny rumieniec, którego trudno było ukryć, kiedy nawet spuściłem głowę. Czułem, że nawet uszy mam od tego czerwone. Co jak co, ale tego się nie spodziewałem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {27/01/23, 06:20 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      Błękitne tęczówki blondyna śledziły bacznie pośladki żony, gdy ta wstała z łóżka wielce rozleniwiona. Nikt nie miał ochoty wstawać, zwłaszcza po tak owocnej nocy. Najchętniej oboje skończyliby dziś w miękkiej pościeli, wracając do starych czasów, jak to kiedyś było, ale szara rzeczywistość i głosy dochodzące z dołu zmusiły ich do pogrzebania tych planów. Susan ogarniając się w miarę swych możliwości, zeszła jako pierwsza na dół. W tym tygodniu miała drugie zmiany, więc cały tydzień poza wieczorami musieli się mijać. Millerowi jednak to nie przeszkadzało. Dzięki temu odczuwał jeszcze większy niedosyt i potrzebę pobycia w towarzystwie kobiety. W końcu przy niej nigdy się nie nudził. Zaś jej uśmiech... był po prostu czarujący.
       Wstał i on biorąc szybki prysznic, a gdy skończył ogarniać się do pracy, zszedł na dół, czując już na schodach zapach jajecznicy i bekonu. Przywitał się z Liamem, posyłając jakby od niechcenia skinienie głową, po czym podszedł do ukochanej i ucałował ją czule w policzek, obejmując tym samym w pasie, a po tych wszystkich migdaleniach usiadł na swoje miejsce z dzisiejszą gazetą. Nauczyciel spojrzał na gotowy talerz. Wszystko wyglądało apetycznie, aż za bardzo co sprawiało, iż zaczynał snuć w umyśle podejrzenia. Z uniesioną brwią zerknął na żonę, potem na chłopaka, niepewnie nabierając na widelec pierwszy kęs. Wachał się długo, co było widoczne, a kobieta jedynie zaśmiała się pod nosem, zaczynając podchodzić do okularnika. Denver wsunął widelec do ust, robiąć dziwną, podejrzaną minę, gdy dostrzegł dziwne zachowanie i Susan. Nie chciał być niezmiernie zazdrsony, ale zdecydowanie jej ruch podpadł mężczyźnie. Była zbyt blisko, spoufalała się z Moore zbyt mocno.
       Prawie zakrztusił się kolejnym kęsem, kiedy Pani Miller wspomniała, kto tak naprawdę okrył chłopaka. Z tego wszystkiego musiał zapić wszystko kawą, aby ulżyć sobie w bólu. Przecież nie zrobił tego z własnej woli. On wręcz miał pragnienie zrzucenie Liama z jego kanapy, bo nie chciał, aby nim prześmierdła. To był zwyczajny pech, wredne zrządzenie losu, że Susan akurat musiała wrócić z roboty.
       - Raczej jak muszę - burknął chłodno, wracając na moment pamięcią do wczorajszego masażu. O dziwo czuł, jak jego ramiona są mniej spięte, ale nie mógł tego przyznać, ani podziękować. Tamta sytuacja była zbyt dwuznaczna i Denver miał ochotę splunąć gęstą śliną na własne odbicie w lustrze. Pozwolił mu na zbyt wiele, a sam Moore zagalopował się. Świadomie! Zdecydowanie blondyn postanowiłbyć bardziej czujny od tego dnia, a w razie koneiczności zareagować i nawet wypierdolić Liama za drzwi swego domu. Ten chłopak to chodzące problemy. Wiedział to już od pierwszego dnia jego przybycia.
       - Właśnie młody, zbieraj manatki, za dwadzieścia minut jedziemy do szkoły - słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Nie miał ochoty podwozić tyłka Moore, ale kobieta prosiłą go o to, gdy zasypiali wtuleni w siebie. Nie mógł odmówić.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {02/02/23, 07:00 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


         Zaśmiałem się, nie będąc ani trochę zaskoczony słowami mężczyzny. Nic dziwnego, że w jeden wieczór nic nie zmieniłem. No, może oprócz tego, że mężczyzna wyglądał na mniej spiętego, a to już była zasługa na pewno masażowi, który mu wczoraj zaserwowałem. Spojrzałem na niego ukradkiem, zastanawiając się, czy rzeczywiście chciał mnie przykryć czy może udusić w trakcie snu? Zastanawiała mnie jedna rzecz. Dlaczego Denver jasno mi nie daje do zrozumienia, że mu to przeszkadza? Zwykle hetero osoba, daje znać, że ta sama płeć ich nie interesuje, a jeśli to nie pomaga to przechodzą do czynu. To nie tak, że mężczyzna mówił mi, że jemu to się podoba, ale nie odtrącał mnie wczoraj. Nie dałem mu tej szansy, ale wydawał się być... Spokojny? Może za bardzo go rozluźniłem? Nie mogłem go o to zapytać, bo wiedziałem, że poruszenie tego tematu może źle się skończyć i to dla mnie.
- Oh... Dobrze, staruszku - uśmiechnąłem się szeroko, a śmiech Susan rozniósł się po pokoju. Czy było mi głupio? Ani trochę, ale wiedziałem, że i tak nie wypada tak mówić. - Przepraszam, zaraz będę gotowy - powiedziałem, składając przepraszająco dłonie i wstałem od stołu, jak tylko posiłek był zjedzony, aby pozmywać. Kobieta jednak dość szybko mnie powstrzymała.
-Ja to zrobię, wy się szykujcie – uśmiechnęła się delikatnie, zabierając ode mnie talerze. Nie protestowałem, nie widziałem sensu, dlatego wolałem dać kobiecie wolną rękę, niż naciskać, że jestem w stanie sam po sobie posprzątać.
         Poszedłem jeszcze do swojego aktualnego pokoju, po czym spakowałem do torby najpotrzebniejsze rzeczy, głównie notatki, z których musiałem się pouczyć. Poprawiłem swoje włosy oraz wypsikałem się perfumami, których zwykle nie oszczędzałem, ale jednocześnie z nimi nie przesadzałem. Nie lubiłem, jak zapach się ze mną ciągnął na kilometr lub więcej. Spojrzałem na godzinę, aby mieć pewność, że Denver nie odjedzie mi sprzed nosa, po czym zszedłem na dół nieco bardziej zadowolony, niż zwykle. Studia nadal w jakiś sposób mnie przerażały, ale im bliżej było końca, tym łagodniej się o tym wszystkim myślało. Na dodatek miałem teraz pod nosem Denvera, którego mogłem zaczepiać również w kierunku pomocy z jego przedmiotem. Co jak co, ale chyba sam nie chciał, abym wypadł źle na tle innych
- Jestem gotowy - uśmiechnąłem się do mężczyzny, po czym spojrzałem na Susan, która żegnała się ze swoim mężem. Powstrzymałem się przed skrzywieniem swoich ust, ale z trudem. Naprawdę im częściej ich razem widziałem w ten sposób, tym moja nadzieja, że Denver mnie zauważy, zdecydowanie malała. - Miłego dnia, Susan - zwróciłem się do kobiety, która życzyła mi tego samego i wyszedłem, aby dojść do samochodu mężczyzny. Czekałem, aż Denver odblokuje pojazd, a kiedy to zrobił, wrzuciłem torbę na tylne siedzenie, zaś sam zająłem miejsce z przodu i od razu zapiąłem pasy.
         Wyciągnąłem telefon, aby napisać wiadomość do przyjaciela, który od razu odpisał na wzmiankę o podwózce przez ojca Michaela. Lekko rozbawiła mnie jego entuzjastyczna reakcja w wiadomościach, ale zdążyłem się już przyzwyczaić do tego. Akurat Lu nie zaskakiwał mnie takimi emocjami, które momentami doprowadzają człowieka do łez. Zbyt długo się z nim znam, żeby jakoś na to reagować z przerażeniem, szybciej przewróciłbym oczami, niż powiedział mu, aby się zamknął i przestał niepotrzebnie podniecać. Schowałem telefon, zerkając na Denvera, który zajął miejsce kierowcy tam, gdzie było jego miejsce.
- Nie twierdzę, że mi takie podwózki przeszkadzają, ale nie boi się pan, że będą gadać? - zapytałem, patrząc, jak odpala silnik, po czym rusza. Co prawda, miałem gdzieś co sobie pomyślą pozostali, ale Denver mógłby na tym ucierpieć. Czy byłoby mi go szkoda? Może trochę, bo nie chciałem, aby jakieś nieprzyjemne plotki pojawiły się na jego temat, ale byłyby to jakieś plusy, bo na pewno one dotarłby do Michaela.
         Odpiąłem pas, po czym przekręciłem się na siedzeniu, aby sięgnąć do swojej torby. Wiedziałem, że było to niebezpieczne, ale nie przejąłem się tym jakoś bardzo. Tym bardziej, że Denver miał okazję podziwiać mój tyłek w opinających pośladki jeansach.
- Gumy? - zapytałem, kiedy wróciłem na swoje miejsce. Ponownie zapiąłem pas, po czym wyciągnąłem z paczki dwie gumy miętowe, aby mieć co rzuć, było to uzależniające. Wyciągnąłem rękę do Denvera, gdyby chciał skorzystać z gum.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {03/02/23, 04:59 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
         Poczuł jak Liam trafia w jego czułą strunę wypowiadając słowo "staruszek", a soczysta żyłka wyskoczyła jak na zawołanie w okolicy prawej skroni. Z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem zlustrował młodzieniaszka, zaklinając go w czeluściach swego umysłu. Och, gdyby tylko wiedział co ten staruszek potrafił zdziałać. Gdyby tylko wiedział, to szybko odwołałby te obelgi i kłaniał nisko po same kule, a wtedy Denver tylko zadręczałby go swą ciszą, zwlekanym przytaknięciem, aby mu wybaczyć.
        Czekając z zegarkiem na ręku odszukał wzrokiem Moore i oboje wyszli z domu. Blondyn jeszcze na szybkiego ucałował żonę zdając sobie sprawę, iż zobaczy ją dopiero w łóżku. Być może w seksownej koszuli nocnej i kusząco wypiętym tyłeczkiem. Na tę myśl Denver wcisnął przycisk na kluczykach i wrzucił na tył torbę z laptopem, wsiadająć za kierownicę, sprawdzając ukradkiem, jakby od niechcenia czy gryząca w tyłek pchła również wsiadła i zapięła pasy. Niestety wszystko z listy do wzięcia znajdowało się w środku na co blondyn tylko cmoknął, bardzo cicho i odpalił silnik, wyjeżdżając z podjazdu.
        - Zawsze możesz iść na pieszo - odpowiedział nie spuszczając z oczu drogi przed sobą. Denver nie lubił się rozpraszać, a sama rozmowa z Liamem była dla niego nieistotna na tyle, by chcieć patrzyć w jego stronę. To nie tak, że chciał brać go ze sobą, ale z dwojga złego wolał nie robić sobie problemów u ukochanej. Susan była aniołem przez którego mężczyzna spokorniał. Został ojcem, może nie idealnym, ale nigdy nikt z rodziny nie mógł powiedzieć, iż nie miał dachu nad głową, że brakło zupy w garnku, czy drobniaków na wypad ze znajomymi. Miller troszczył się o swoją rodzinę i potrafił znieść naprawdę wiele. Idealnym dowodem była siedząca obok pchła rozpinająca nagle pasy, aby sięgnąć po coś do tyłu. Denver siłą rzeczy spojrzał na opinające tyłek spodnie, idealnie odznaczające zaokrąglenia. Cóż, ciężko było na to nie spojrzeć, gdy prawie te cztery litery wylądowały na twarzy meżczyzny.
       - Nie wierć się tak - warknął czując rosnącą irytację. To jak wsadzenie termometru do gorącej wody. Czerwony wskaźnik rósł w błyskawicznym tempie. Jak cierpliwość nauczyciela do tego gówniaka.
       - Nie chcę gumy - odpowiedział błyskawicznie, jakby nawet nie przemyślał propozycji, tylko od razu odstrzelił ją nie dając temu nawet cienia szansy na powodzenie. Prawdą było, iż blondyn nie lubił żuć gumy w zamkniętych pomieszczeniach. Zwłaszcza, że nie miałgdzie jej wypluć, a on takie rzeczy wypluwał jak tylko traciły swój smak. Więc nie chciał. Tak po prostu. Był oto zbyt upierdliwe w tym momencie.
       - Poza tym nie dając im powodów, nie będą mieli o czym gadać - a druga sprawa, Miller nie uważał, aby ktokolwiek miał na to odwagę. - Biorę cię ze sobą tylko na wzgląd Susan. To nie w moim interesie, abyś miał jak dojeżdżać na studia - był śmeirtelnie poważny. Tak samo jak z ostatnią rozmową żony, gdy zapytał jak długo ten Liam ma zamiar być pijawką w ich domu. Wstawanie na równe nogi nie może być tak długie. Praca? Cokolwiek? Millera irytowało, iż wyżywiał ex własnego syna.
       Dojechali na miejsce. Denver stanął na specjalnym parkingu dla nauczycieli, znacznie bliżej wejścia głównego, gdzie stał z grupką znajomych syn. Nie uszło mu uwadze, gdy czerwonowłosy zaczął wychodzić z auta. Chłopak od razu poszeptał do znajomych, został szturchnięty w odpowiedzi, jakby na zachętę po czym ruszył w stronę Millera.
       - Cześć tato - przywitał się grzecznie z nienagannym uśmiechem i przeszedł obok byłęgo, szturchając w ramię - Że ci nie wstyd tak wykorzystywać moich rodziców. Świnio - wyszeptał mu do ucha, a zaraz dobiegli do niego kumple, niczym jakaś obstawa, gdyby Moore postanowił rzucić się na Michaela.
       Denver jedynie patrzył podejrzanie na zaistniałą sytuację nie wtrącając się, zbytnio.
       - Zaraz zaczną się zajęcia - oznajmił, zamykając auto i ruszył w stronę głównego wejścia, pozostawiając dwójkę nabuzowanych koczkodanów. Wolał się ulotnić, aby potem Susan nie suzyłą mu głowy. Jego tu nie było. Nic nie widział. Nic nie wiedział.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {12/02/23, 07:11 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Zabrałem opakowanie z gumami, kiedy mi odmówił, po czym spojrzałem przez szybę, aby patrzeć co dzieje się na ulicy. Oczywiście, musiałem się nieco nasłuchać, ale tym razem nie mogłem się z nim nie zgodzić.
- No tak, jak na prawdziwego męża przystało, słuchasz się żony. Szkoda, że inni nie potrafią być tak usłuchani i wierni - powiedziałem. Czułem nasilającą się złość za każdym razem, kiedy myślałem o swoim byłym. Lepiej by mi było, gdyby nie to, że patrząc na Denvera, widziałem również Michaela. Mieli bardzo podobne rysy twarzy, choć wydaje mi się, że starszy Miller miał ją przystojniejszą. Może dlatego, że Denver jest dojrzalszy? I tu nie chodzi tylko o jego wiek, ale ogólnie... Wygląd, zachowanie czy styl ubierania się. Nigdy nie zwracałem większej uwagi na dużo starszych mężczyzn, ale teraz moim obiektem zainteresowań był właśnie Denver. Miałem się zemścić, rozbić tą wspaniałą rodzinkę, co zapewne spowoduje, że wszyscy mnie znienawidzą, ale zemsta zawsze jest brutalniejsza.
- Cholera - mruknąłem pod nosem, widząc Michaela, który aktualnie rozmawiał ze swoimi znajomymi. Niechętnie wysiadłem z samochodu, od razu kierując się po swoją torbę na tylnym siedzeniu, sprawdzając czy jakieś rzeczy przypadkiem nie wypadły.
        Miałem już iść w swoją stronę, ale szybko zostałem zatrzymany, przez szok, kiedy małpa mnie szturchnęła.
- Odezwał się świętoszek. Nikogo nie wykorzystuję, przecież równie dobrze mogliby mnie olać. Nie zrobili tego, bo twoja mama jest przynajmniej dobra - powiedziałem, po czym spojrzałem po wszystkich znajomych twarzach. Parsknąłem śmiechem, kładąc dłoń na ramieniu Michaela. - Musisz mieć ochroniarzy? Boisz się, że taki pedał, jak ja cię pobije? Żałosne - powiedziałem nieco rozbawiony. Spojrzałem na Denvera i posłałem mu delikatny uśmiech.
- Miłego dnia, psorze - powiedziałem, zabierając rękę z ramienia byłego. Chciałem ich wszystkich wyminąć, ale droga została mi zagrodzona. Zmarszczyłem brwi, patrząc na Michaela, którego wzrok ani trochę się nie zmienił.
-Powinieneś odwalić się ode mnie i mojej rodziny. Wyjdzie to wszystkim na dobre,  chyba że, rzeczywiście chcesz poczuć to samo piekło, co dawniej. Pamiętasz płacz, kiedy mi o wszystkim mówiłeś? Można ci zapewnić powtórkę z rozrywki – powiedział. Nie dbał o to, by inni nie usłyszeli. Zacisnąłem mocniej palce na pasku torby i zacisnąłem usta w wąską linię. Naprawdę?
- Tylko na tyle cię stać? Groźba? Co ta dziewczyna z tobą zrobiła... Owinęła cię wokół swojego paluszka i przestajesz racjonalnie myśleć. Chcesz mi urządzić piekło? Śmiało, ale pamiętać, że odwdzięczę się dwa razy gorzej - uśmiechnąłem się do niego, po czym zaraz ktoś zawiesił swoje ramię na mnie. Spojrzałem na Lucka, który bacznie przyglądał się całej gromadce.
-Coś się dzieje? - zapytał, na co ja spojrzałem pytająco na Michaela. Niech może on zdecyduje.
-Nie, wszystko w porządku. Staramy się dogadać, prawda Liam? - uśmiechnął się. Westchnąłem, po czym zaśmiałem się lekko i wyminąłem ich, machając ręką, aby przyjaciel też się ruszył.
        Dopiero po kilku minutach zauważyłem, jak serce szybko mi wali, a dłonie nieprzyjemnie się pocą. Nie sądziłem, że jest do tego zdolny, a jednak. Czy mogłem mu wierzyć? Kto wie... Przecież nikt do końca nie wie, czego można się po niektórych spodziewać.
-Liam... Wszystko okej? Jesteś strasznie blady – powiedział, kładąc dłonie na moich ramionach i spojrzał uważnie w moje oczy.
- Tak, jest naprawdę dobrze. Chodź, nie chcę się na zajęcia spóźnić - uśmiechnąłem się, starając się ukrywać wszystkie swoje uczucia. Naprawdę miałem ochotę zwiać z wykładów i najchętniej zatopić się w jakimś jeziorze albo wpaść przypadkiem pod samochód.
        O dziwo, udało mi się uniknąć Michaela przez następne przerwy między wykładami. Trochę się bałem, że rzeczywiście może zrobić z mojego życia piekło, choć to nie byłoby w jego stylu. Mimo tego, bałem się. Nie mogłem przestać o tym myśleć, przypominając sobie wszystkie rzeczy, jakie mnie spotkały w przeszłości. Przez większość zajęć, wpatrywałem się w notatnik, w którym zamiast słów, powstawały różne wzroki, które nie miały żadnego sensu.
-Liam. Ziemia do Liama – usłyszałem przy swoim uchu, co sprawiło, że wzdrygnąłem się na krzesełku. - Co jest? Od rana jesteś jakiś nieswój... Zajęcia się skończyły, mamy teraz przerwę między wykładami. Idziesz z nami do centrum? - zapytała dziewczyna, która badawczo mi się przyglądała.
- N-nie... Znaczy, nie mam ochoty. Idźcie tym razem beze mnie. Widzimy się później - uśmiechnąłem się słabo, po czym na szybko wrzuciłem swoje rzeczy do torby i wyszedłem z sali. Nie do końca wiedziałem co ze sobą zrobić w trakcie przerwy, więc dałem się ponieść nogą i to nie tak, że wiedziałem gdzie aktualnie Denver miał zajęcia, po prostu przechodząc obok sali zauważyłem go siedzącego samotnie.
        Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi, po czym poprawiłem torbę na ramieniu.
- Wiem, że jestem tylko natrętną muchą, ale potrzebuję spokojnego miejsca. Mogę się zdrzemnąć? W kącie, nie będzie mnie pan widział, ani nic - powiedziałem, patrząc na niego prosząco. Chciałem, aby tym razem machnął po prostu ręką. Nie spodziewałem się, by Michael się tu pojawił, w końcu po co? Tak czy inaczej, potrzebowałem się uspokoić, uporządkować niechciane myśli.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {16/02/23, 07:22 am}

This is my revenge - Page 2 Denver10
         Czy faktycznie Denver słuchał się żony? W jakimś stopniu na pewno, ale nie był pantoflarzem, tak jak mogliby pomyśleć obcy, widząc go u boku kobiety. Susan była po prostu aniołem, któremu się nie odmawiało. Promieniowała na kilometr swym entuzjazmem oraz altruizmem, a uśmiech nigdy nie schodził z jej mlecznej twarzyczki. Ciągle chciała dobrze dla innych. Stawiała obcych, takich jak Liam ponad siebie. Być może nawet rodzinę i Pan Miller coraz bardziej zastanawiał się, czy ten młodzieniec nie użył jakichś brudnych sztuczek na kobiecie, aby przekonać do życia pod jednym dachem. Jednak jako mąż nie powinien również wątpić w swoją drugą połówkę. Obraziłby tym samym Susan i jej ciepłe serce, którego on nie posiadał. Zawsze był tym złym. W szkole, kiedy jeszcze był singlem uważany był za huligana, ale za to jak przystojnym. Nie miał co narzekać na zainteresowanie innych. Dlatego też był wybredny, a samo ego szybowało coraz wyżej niczym jastrząc polujący na swe ofiary. Jednak Susan działała na Denvera uspokajająco. Usypiała mroczne przeiwnienia i zapędy, a mężczyzna mógł poznawać swą drugą, przyjemniejszą stronę.
       Niestety miłe wspominki przerwało wtargnięcie kogoś do sali. Blondyn zerknął na wejście do pomieszczenia, odruchowo klikając na stronę, by ją ukryć. Nie chciał, aby ktokolwiek widział co scrolował aktualnie podczas długiej przerwy. Uniósł swą pojedynczą, gęstą brew, odprowadzając Liama do miejsca, gdzie się ułożył wygodniej do popołudniowej drzemki, a Millera przeszła dziwna myśl. Całkiem niepodobna do niego.
       - Nie myśl sobie, że cię obudzę na zajęcia - mruknął, wstając w miarę cicho od biurka i zakluczył salę. Nie z troski o chłopaka, a o to, by nikt więcej nie wlazł do sali. Nie miał ochoty na więcej uprzykrzających młodziaków. Do Moore z jakiegoś powodu zaczynał się przyzwyczajać. Chcąc nie chcąc, musiał go widywać czasem w mieszkaniu. Teraz i szkole, ale jeśli ukrycie go tutaj oznaczało niewysłuchiwanie żali w stronę Susan jak ciężko było w szkole, to wolał przemęczyć się te pół godziny. Normalnie, mógłby zacząć pobierać za to pieniądze. Z odsetkami.
       Upił łyk zimnej herbaty, wracając do przeglądania stron internetowych, kończąc na tak zwanym tiktoku, o którym tyle mówił syn. Z ciekawości Denver oglądał rozmaite głupstwa, czasem zboczeństwa, w między czasie odpisując na wiadomości meilowe, aż po kwadransie wyjrzał znad monitora laptopa na śpiącego Liama. Nie wyglądał na wypoczętego. Nie chciał też wiedzieć, jak skończyło się spotkanie z Michaelem.
       Odruchowo spojrzał na drzwi, słysząc jak ktoś szarpie za klamkę, a zaraz po tym rozległy się niezadowolone komentarze o zamkniętej sali. Miller westchnął przeciągle, układając wygodniej na fotelu i ustawił budzik, zamykając laptopa, na wypadek, gdyby ktoś ciekawski zamierzał do niego zaglądnąć. Pomysł chłopaka odnośnie krótkiego spanka nie byłtaki głupi. Z czujnocią przymknął swe powieki, zwalniając oddech na głębszy, rozmyślając co dziś będzie robił po pracy. Mały wypad na miasto, zwłąszcza wieczorem mógł miło odprężyć mężczyznę przed urokami monotonnej codzienności.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {23/02/23, 08:19 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Byłem szczęśliwy, że Denver mimo wszystko nie marudził na moje zostanie w sali. Owszem, mógł mnie wyprosić, ale tego nie zrobił, co było miłe z jego strony i na pewno zaplusowało u mnie. Co prawda, to nie miało większego znaczenia, bo miałem jeden cel, który musiałem w końcu zacząć realizować. Udałem się na jedno z wolnych miejsc, odkładając część rzeczy na sąsiednie krzesełko, a samemu podkładając sobie ręce pod głowę, aby móc wygodnie się ułożyć. Nie raz już spało się w trakcie przerw, w różnych pozycjach i miejscach, więc takie warunki i tak były jednymi z wygodniejszych, dlatego zamknąłem oczy i dość szybko usnąłem, oddając się w objęcia Morfeusza i dość głęboki sen. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo żaden dźwięk do mnie nie docierał.
        Obudziłem się, mając wrażenie, że przespałem dłużej, niż powinienem, ale widząc drzemiącego Denvera, od razu zrozumiałem, że wcale nie minęło dużo czasu. Spojrzałem na godzinę, aby upewnić się, że jednak nie ominąłem żadnych zajęć i wypuściłem powietrze, czując ulgę, że jeszcze zostało trochę czasu zanim będę musiał zatopić nos w notatniki.  Lekko zdziwił mnie fakt, że mężczyzna tak po prostu spał i to jeszcze w mojej obecności. Nie zamierzałem robić mu żadnej krzywdy, ale był do mnie uprzedzony. Po cichu podniosłem się z miejsca, zabierając od razu swoje rzeczy i podszedłem do biurka mężczyzny, siadając na brzegu, wcześniej odkładając ostrożnie torbę na ziemię.  Oczywiście bałem się, że biurko zaskrzypi, ale na szczęście nic takiego się nie stało, więc tylko mogłem się uśmiechnąć, że nic nie wybudzi na razie Denvera. Przyjrzałem się uważnie mężczyźnie. Jego usta, kości policzkowe, nawet brwi w idealnym kształcie. Włosy, które choć były jasne, nie pokazywały żadnego siwego pasemka. Ciekawe czy w jakiś sposób je farbował, czy jednak starość jeszcze dla niego była odległa? Co prawda, przy jasnych włosach słabo je widać, chyba że siwizna pokrywa większą część włosów. Powstrzymałem się przed zanurzeniem palców w jego kosmykach, ale za to przeszedłem spojrzeniem na jego usta, a chwilę po tym na szyję, która bardzo ładnie uwydatniała jabłko Adama. Wróciłem wzrokiem do ust, intensywnie się im przyglądając. Nieświadomie przygryzałem swoją dolną wargę, więc jak tylko się zorientowałem, przestałem, delikatnie się rumieniąc. Po chwili jednak dostrzegłem coś innego, spojrzałem na ucho Denvera, w którym był kolczyk. Pochyliłem się nieco do przodu, aby sprawdzić, czy w drugim również coś się znajduję i tak było. Zaskoczyło mnie to, ponieważ wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, co wydawało się być śmieszne, bo jednak miałem wiele okazji, aby je zauważyć. Może ich akurat nie nosił? Nie zagłębiałem się w to bardziej, ponieważ nie miało to większego znaczenia, choć... Nie ukrywam, coraz bardziej mnie pociągał. Niech jeszcze mi powie, że ma tatuaż, to już w ogóle mózg mi eksploduje.
        Wysunąłem dłoń do przodu, aby palcami musnąć jego policzki przez co musiałem bardziej pochylić się do przodu. I byłem naprawdę blisko, jednakże, jak tylko usłyszałem budzik, odskoczyłem, od razu upadając kolanami na podłogę, aby udawać, że zbieram swoje rzeczy do torby.
- R-rany, ale się wystraszyłem - powiedziałem, przełykając gulę w gardle, po czym podniosłem się z torbą i spojrzałem na mężczyznę. - Chciałem cię obudzić, ale wtedy zadzwonił budzik i myślałem, że zejdę na zawał - dodałem, czując, że moje poliki pokrywają się większym rumieńcem. Miałem nadzieję, że Denver to zignoruje albo po prostu rzuci to na strach, który w tej chwili rzeczywiście się pojawił. Co jeśli by mnie przyłapał? Nie chciałem wiedzieć, jak to by się dla mnie skończyło.
- Um... Skoro pan już nie śpi, a ja też jestem na chodzie, to będę już szedł, zaraz i tak się wykład zaczyna - powiedziałem z nieco nerwowym uśmiechem. Ponownie się wzdrygnąłem, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. Wyciągnąłem go i spojrzałem na wyświetlacz. Lekko się skrzywiłem, widząc zdjęcie mojego przyjaciela, który najwidoczniej dobijał się do mnie więcej razy, niż raz.
- Właśnie - powiedziałem, chowając telefon i patrząc uważnie na mężczyznę. - Ładnie panu w tych kolczykach - uśmiechnąłem się, nie odwracając wzroku. Część mnie wcale nie chciała stąd wychodzić.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {26/02/23, 11:48 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
       Denver nie był głupim starcem. Nawet jeśli miał już połowę życia za sobą, to doświadczenie jakie rosło z biegiem lat, zrywał z nienaganną dbałością i chłonął je jako najważniejsze od świata lekcje. Teraz jedna z nich doskonale się blondynowi przydała, gdy w delikatnym transie, świadom tego co dzieje się wokół niego, drzemał, odpoczywając na swój własny sposób. Choć z perspektywy trzeciej osoby wyglądal jakby spał, on jedynie wolniej oddychał, wyczekując dzwonka, ale zamiast niego usłyszał szelest. Z daleka, który mógł wytworzyć tylko Liam. Najbardziej upierdliwa osoba w życiu mężczyzny. Był niczym rzep uczepiony psiego ogona. Jak jego własny cień, choć to było już za dużo powiedziane. Tam, gdzie były kłopoty, jak za pomocą magicznego machnięcia rozdzka, był również młodzieniec. Jakby całkowicie prześladował nauczyciela. W domu, czy szkole. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, iż Miller zaczynał się przyzwyczajać do gryzącej go pchły. Być może właśnie dlatego nie przeszkadzała mu obecność Moore. Możliwe, iż z tego właśnie powodu postanowił biernie czekać na krok że strony ucznia, gdy ten zaczął podchodzić coraz bliżej, siadając swym zadkiem na biurku. Blondyn od razu zaczął myśleć jakich specyfików użyje, aby odkazic to miejsce. Zwykły płyn do szyb, czy mleczko do drewna, sam CIF... Wszystko zdawało się być niewystarczająco mocne. Nawet sam alkohol.
      Nawet brewka mu nie drgnęła. Siedział cały czas że skrzyżowanymi rękoma na piersi, aby te nie zwisały bezwładnie w dół. Było to okrutnie niewygodne, a samo mrowienie w kończynach trudne do pozbycia. Denver czuł namacalnie swym umysłem jak dzielącą ich przestrzeń maleje, wyczuwał jak Liam usiłuje sięgnąć jakiejś części jego, ale zanim do tego doszło, nim on sam postanowił zareagował, coś z pozoru niewinnego postanowiło pokazać swoje miejsce w tym wszystkim, przygrywając irytujący dźwięk. Idealnie nadający do postawienia kogoś na nogi. Jednak w tym przypadku dosłownie zwalił z nóg chłopaka, którego lądowanie na ziemi zaobserwował Denver. Spod przymrużonych powiek patrzył jak udaje, że zbiera coś z podłogi, a delikatny uśmiech sam cisnął się na usta, lecz bez powodzenia. Blondyn doskonale panował teraz nas swymi emocjami.
      - To dobrze. Znaczy, że spełnia swoje zadanie - w końcu taka była rola budzika. No może nie dosłownie doprowadzanie kogoś prawie do zawału. Tutaj głównym powodem było raczej zaskoczenie Liama, gdy usiłował zrobić coś nielegalnego, a mianowicie z molestować, dotknąć lekko mówiąc bez zgody, Denvera, a on sam nie miał zamiaru odpuścić tego tej małej pchełce.
      Dlatego też milczał, pozwolił wygadać się Liamowi, dostrzegając również pojawiający się rumieniec na twarzy. Długowłosy czasem zdawał się być wyjątkowo przewidywalny.
      - Dziękuję, Susan je wybierała - odpowiedział, wstając leniwie z krzesła. Wygrzebał z szuflady potrzebny kluczyk zdając sobie sprawę, że rudzielec nie wyjdzie przez za kluczone drzwi.
      - A teraz grzecznie mi powiesz co kombinowałeś przy moim biurku, inaczej stąd nie wyjdziesz - szepnął głębokim, stanowczym głosem, gdy znalazł się tuż za plecami Liama, gdy ten sięgnął po klamkę, czując opór.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {01/03/23, 04:25 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Serce nadal się nie uspokoiło, choć w myślach o to prosiłem. Bałem się, że jak Denver znajdzie się bliżej mnie, to usłyszy dudnienia w mojej piersi. Czy zostanie przyłapanym na przyglądaniu się tej osobie jest czymś strasznym? Tak i nie, ale dobrze wiedziałem, że mężczyzna by mi tak łatwo nie odpuścił. Było w tym coś pociągającego, no i miałem możliwość przeprowadzenia z nim rozmowy, nawet flirtu, którego na pewno by nie odwzajemnił, ale kto wie. Czasami ludzie podłapują i nie przejmują się tym, że z kimś są.
- Oh, no tak. Mam bardzo dobry gust - skomentowałem. Zawsze, kiedy padało imię jego żony, hamowało mnie to i namawiało, abym nie niszczył rodziny. Nie mogłem jednak sobie tego odpuścić. Pewnie, prościej byłoby zniszczyć nowy związek Michaela, ale to na rodzinie najbardziej mu zależało. Musi zaboleć i ja się o to postaram.
        Ruszyłem do drzwi z zamiarem wyjścia i udania się na następny wykład. Nic nie stało na przeszkodzie poza drzwiami, które okazały się być zamknięte. Szarpnąłem jeszcze raz za klamkę z nadzieją, że te magicznie się przede mną otworzą, ale nic takiego się nie stało. Zamknął nas tutaj? Same z siebie by się nie zatrzasnęły. Dlatego nieco mnie to zaniepokoiło. Co jak co, ale nie spodziewałbym się tego, że Denver tak po prostu zamknie nas tutaj samych. Może chciał, abym powtórzył swoje magiczny masaż po którym wczoraj wyglądał na zadowolonego? Ta myśl sprawiła, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, ale szybko znikł, kiedy poczułem mężczyznę za swoimi plecami. Poczułem, jak po moim ciele przebiega dreszcz, a serce na nowo przyśpiesza.
- J-ja? Nic, naprawdę - powiedziałem, choć miałem ochotę strzelić sobie za to, że mój głos drżał. Przecież nie kłamałem. - Chciałem pana obudzić, naprawdę nic przy biurku nie robiłem. O co mnie chce profesor oskarżyć? - nadąłem policzki, po czym odwróciłem się w jego stronę. Był blisko, na tyle, że widziałem jego idealnie rozłożone ocze czy kształtne usta. Znów mogłem patrzeć na jego twarz z bliska, choć teraz mężczyzna był tego świadomy. Czyżby wcale nie spał? Zaśmiałem się nieco nerwowo i zrobiłem krok do przodu, zmniejszając miedzy nami odległość. Musiałem unieść głowę do góry, aby dobrze go widzieć, ale to mi nie przeszkadzało. Palcem poprawiłem okulary, a kosmyk włosów odgarnąłem za ucho.
- Wcale nie spałeś, prawda? - uśmiechnąłem się niewinnie, po czym westchnąłem ciężko, przenosząc ciężar na lewą nogę. - Zapewniam, że przy biurku nic nie kombinowałem, po prostu chwilę się tobie przyglądałem, a to chyba nie jest zbrodnia. Rzadko kiedy mam okazję oglądać twoją twarz bez żadnego grymasu, a drzemiąc, wyglądałeś na takiego spokojnego, może nawet zrelaksowanego - powiedziałem, mając już dość zwracać się do niego na "pan". Co jak co, ale moglibyśmy sobie to darować już dawno temu. Prawdopodobnie będę żałował tego wszystkiego, co powiedziałem. Chciał prawdy, więc ją dostał, a czy weźmie sobie moje słowa do serca, to już inna sprawa. Chociaż wątpiłem to, że zwróci na to większą uwagę.  A szkoda, bo miałem wrażenie, że Denver jest podatny na komplementy oraz na rozpieszczanie go poprzez dotyk. Może i zwykle był dupkiem, to raczej dotyczyło tylko mnie. Nic dziwnego, mieszkałem u niego, choć był negatywnie nastawiony do takich, jak ja.
        Wysunąłem dłoń w jego stronę, po czym palcami musnąłem jego policzek i zaraz przesunąłem nimi do ucha.
- Dopiero teraz miałem szansę zauważyć, że nosisz kolczyki, a to zabawne, bo widujemy się codziennie. Może i nie powinienem tak ciebie obserwować, ale kto nie ma ochoty patrzeć na przystojnego mężczyznę? Który na dodatek wczoraj rozpływał się pod moim dotykiem - powiedziałem, nie zabierając dłoni. Patrzyłem prosto w jego oczy, aby sprawdzić czy jakoś zareaguje na moje słowa. Mógł się tego wyprzeć, ale jego ciało wczoraj go zdradziło. - Czy już teraz mogę iść? Nic więcej nie mam do powiedzenia - posłałem mu delikatny uśmiech, ale moja dłoń nawet nie drgnęła. Wiedziałem, że jesteśmy w sali, na uczelni, ale drzwi były zamknięte, więc nikt i tak by nie wszedł.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {02/03/23, 12:08 am}

This is my revenge - Page 2 Denver10
         Drżący głos Liama zdradzał go. Choć mówił jedno, wszystko wskazywalo, iż było inaczej, a Denver znał prawdę. Drzemiąc, w połowie świadom tego co dzieje się wokół niego wiedział więcej niż potrzebował, aby wiedzieć, że chłopak nie mówił wszystkiego, udając niewiniątko. Blondyn cały czas zastanawiał się w co pogrywa chłopak. Od jakiegoś czasu zaczynał być coraz śmielszy. Choć Miller wyrzucał z głowy ten niedorzeczny pomysł usidlania siebie wokół palca Moore, to opcja ta stawała się coraz bardziej realna, a nawet podparta dowodami. Długowłosy zawsze zmieniał swoje zachowanie, gdy było sam na sam.
        Uniósł podejrzliwe jedną brew słysząc jak ton Liama się zmienia na to, co zwykle, gdy przychodziło do ataku na Denvera. Nauczyciel wiedział, iż teraz chłopak pokazuje prawdziwa twarz, a przynajmniej tak mu, się zdawało. Chłopak był pełen tajemnic. Z jednej strony bal się głupiego węża, prawie płacząc w zamkniętym ganku. Przesadnie miły, aż do porzygu zgrywał idealnego lokatora, a gdy nikt nie patrzył... Był kimś takim jak teraz.
       Nie odpowiedział na to pytanie. Nie czuł takiego obowiązku, poza tym okularnik zdawał się sam połączyć kropki. Niewzruszony Denver słuchał co ma do powiedzenia ta pijawka zatruwająca mu życie od X czasu, aż w pewnym momencie głupio postanowił dotknąć policzka mężczyzny. Spojrzenie blondyna zmieniło się diametralnie. Ta zmiana była tak dobitna, że śmiało można było odczuć kilka stopni niżej w pomieszczeniu. Czarne niczym smola źrenice jasno dawały ostrzegawczy sygnał Liamowi, jednak on ślepo zapatrzony w swą wizję pewności siebie, nie oderwał swej dłoni, dalej brnąć w gówno, które się ładował.
      - Co ty sobie wyobrazasz? - ostrzegawczy głos zgromil ucznia, a szeroka dłoń Millera jednym zamachnięcie straciła niechcianą, obcą dłoń że swego lica. Nie skończył na tym. Chcąc pokazać dzielącą ich granicę i to, na co pozwala sam mężczyzna, tą samą ręką objął szyję gówniarza, przyciskając jego drobne ciało do drzwi.
      - Jeszcze raz mnie tak tkniesz pedale, a skończysz na ulicy, albo gorzej - nie skończył złotej myśli, jednak niebezpieczny uśmiech w kąciku ust jasno wskazywał, że Denver dobrze wiedział co chciał zrobić, gdyby Liam okazał swe nieposłuszeństwo.
      - Wstyd mi za syna, że dotknął takiego gówna. Zachowujesz się jak dziwka, zejdź mi z oczu - w czasie rozwodu nad tym wszystkim, nauczyciel wsunal do dziurki klucz, przekręcając go i otwierajac zamek. Dopiero wtedy puścił chłopaka, odsuwając się i nakazując spojrzeniem, aby odszedł nim blondyn zmieni swoje zdanie. Był potulny, był niewiarygodnie grzeczny i obojętny na poczynania Moore, ale teraz, tym razem z jakiegoś powodu mocno rozdrażnił nerwy Denvera. Sam nie wiedział czemu, bo jednak często miał pod kontrolą swoje zachowanie. Teraz jednak było inaczej. Liam oddziałowywał na niego, negatywnie.
      Po wszystkich zajęciach nie czekał na chłopaka. Bez dobrego humoru po prostu wsiadł do auta i odjechał na spotkanie z kumplami. Piwo po pracy było odświeżającym doświadczeniem, a samo streszczenie tego, co się aktualnie działo w swoim życiu odstresowujace. Dzięki temu mógł również podyskutować z znajomymi na temat problematycznego pisklaka lęgnącego się w domu Millerów. Wszystko w głowie Denvera układało się w cudowną całość, dopóki Susan nie wysłała wiadomości z prośbą jakiej nie mógł odmówić, bo koniec końców była to żona - oczko w głowie blondyna.



Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 12/03/23, 09:19 am, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {05/03/23, 12:44 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił. Spojrzałem na swoją odtrąconą dłoń, po czym na mężczyznę, który wyglądał na wyprowadzonego z równowagi. Nie do końca rozumiałem jego zachowanie, ale kiedy złapał mnie za szyję, przyciskając do drzwi, przeraziłem się. Złapałem za nadgarstek mężczyzny, siłując się z nim, ale robiłem to bardzo nieudolnie. Znów poczułem, jakby wracał do dawnych lat, kiedy byłem gnębiony przez własną orientację.
- Prze-przepraszam... - wydusiłem to z siebie, choć było to okropnie trudne, gdyż mężczyzna wcale delikatnie nie trzymał mnie za gardło. Widziałem powagę w jego oczach oraz w samym tonie głosu nie było słychać by żartował. Nazwanie mnie dziwką, a przy okazji gównem było upokarzające i obleśne. Zacisnąłem powieki, powstrzymując się przed łzami, które gromadziły się w kącikach oczu. Nabrałem powietrza, jak tylko mężczyzna mnie puścił, po czym spojrzałem na Denvera z odrazą, ale jednocześnie strachem w oczach.
- Do widzenia - wyszeptałem i wyszedłem z pomieszczenia przy okazji wpadając na parę osób. Przyśpieszyłem chód, a po chwili zacząłem biec, trzymając palce na swojej szyi. Strach mieszał się z podnieceniem, co ani trochę mi się nie podobało. Pierwszy raz czułem coś takiego.
-Oh, Liam! - usłyszałem, ale nie zatrzymałem się. Biegłem przed siebie, nie do końca patrząc na to gdzie się kieruję.
        Dopiero będąc na świeżym powietrzu, mogłem odetchnąć z ulgą. Rozejrzałem się, aby zobaczyć gdzie dokładnie jestem i nie była to uczelnia, ani jej tereny. Wyciągnąłem telefon, który cały czas wibrował od przychodzących wiadomości. Głównie od Lucka, który się o mnie martwił. Również Mia, jak i Damen nie dawali mi spokoju, dlatego napisałem na grupowym czasie, że nie będzie mnie na reszcie wykładów, gdyż słabiej się poczułem. Zablokowałem telefon, zajmując miejsce na wolnej ławce. Moja dłoń znalazła się na szyi, lekko rozmasowując obolałe miejsce. To, że tak się zachował nie było raczej dużym zaskoczeniem. Owszem, wystraszył mnie, ale to nie pierwszy raz. Tak czy inaczej, to jego słowa mnie zabolały. To okropne uczucie nawet na chwilę nie zniknęło ze mnie, dając mi jasno do zrozumienia, że całe to próbowanie nie miałem żadnego sensu.
- Kurwa - powiedziałem, co sprawiło, że jakaś staruszka się na mnie spojrzała, ale ja ją szybko zbyłem. Nie mogłem zostać w tym miejscu, a na wykłady nie było sensu wracać, dlatego podniosłem się z miejsca i ruszyłem prosto do domu państwa Millerów. Susan jeszcze była w środku, przygotowując się powoli do pracy. Nie ukrywała zaskoczenia na mój widok, jednakże ja jej szybko wyjaśniłem, że poczułem się nieco gorzej.
-Może powinnam zostać? Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - zapytała, zaś ja wydobyłem z siebie śmiech.
- Jesteś kochana, ale naprawdę poradzę sobie. Jestem dużym dzieckiem, nie musisz z mojego powody brać wolnego - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Kobieta odpuściła, a ja mogłem udać się do swojego pokoju. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię albo po prostu wtopić się w łóżko, aby nikt mnie nigdy nie szukał.
        Susan wyszła do pracy, a po Denverze nie było ani śladu. Wątpiłem, że na mnie czeka, ponieważ po dzisiejszej sytuacji na pewno by tego nie zrobił. Zdecydowałem się posprzątać w domu, aby dać coś od siebie, ale również po to, aby czymś się zająć. Wyciągnąłem ze swojej szafy strój pokojówki, który zagościł w moich rzeczach, kiedy to Michael mi to kupił. Na samo wspomnienie o tym dniu, aż się zaśmiałem, gdyż spanikowany o mało nie spuściłem stroju w toalecie. Ubrałem na siebie wdzianko, po czym zszedłem na dół. Włożyłem słuchawki do uszu, puszczając sobie muzykę wystarczająco głośno i zabrałem się za sprzątanie salonu. Co prawda, nie było dużego bałaganu, ale nawet takie codzienne wycieranie kurzu dobrze służy domownikom.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {11/03/23, 02:06 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
         W połowie drogi do domu Denver dostał wiadomość od swojej ukochanej żony, a raczej listę małych zakupów niezbędnych na jutrzejszy obiad oraz śniadanie. Kobieta uwielbiała świeże owoce oraz warzywa. Koktajle były codziennością w jej rytmie dnia, więc blondyn jedynie rozbawiony widokiem składnikó przewrócił oczami i skręcił w lewo na skrzyżowaniu. Na szczęście, niedaleko była również kawiarnia, więc po wykonaniu zadania od żonki, wstąpił po dużą late na wynos z ciastkiem. Obładowany w ten sposób, z papierową reklamówką w jednej ręce, w drugiej zas z kawą i ciastkiem stanął przed drzwiami wejściowymi. Czując brak trzeciej ręki, chwycił w zęby torebeczke z ciastkiem, a kawę jakoś uwiesił na jeszcze wolnych palcach lewej ręki. Prawą zaś wygrzebał klucze i wszedł do środka. Zrzucając buty w niedbały jak dla niego sposób. Zaniósł zakupy do kuchni, słysząc krzątajacego się Liama, który zgrabnie - świadomie lub nie- mijał go. Mężczyzna jedynie westchnął, ugryzł kawałek ciastka i schylił do dolnych szafek, aby schować paczkę makaronu. W tym czasie usłyszał kroki. Wyprostował się, sięgając po kawę i upił ją, nim wzrok wyłapał sprzątającego okularnika.
      W ułamku sekundy Miller wypluł połowę zawartości kawy z ust, zanim zakrył je wolną dłonią. Był w takim szoku, że ręka trzymająca kubek całkowicie zapomniała, że coś ma w ręku i lekko przechylając się, wylała ciepłą ciecz na spodnie. Blondyn syknął, klnąc pod nosem.
      - Co ty odpierdalasz? - spytał z gniewnym wyrazem twarzy, ale chłopak nie reagował. Żyłka na czole nauczyciela była coraz większa i większa. Wyglądała jakby zaraz miała eksplodować. Mimo to, szybko się uspokoił, rozumiejąc że Liam nic nie słyszy przez słuchawki. Cały czas odwrócony plecami był świetną ofiarą do lustrowania. Wzrok jasnowłosego leniwie snuł od zgrabnych kostek młodzieńca przez wyrobione łydki. Lustrował dopóki skóra nie zniknęła za warstwami wdzianka, które delikatnie, finezyjnie opadało na figurę Moore.
      Denver nie kontrolował swojego uśmiechu i uniesionej pojedynczej brwi, gdy upijał kolejny łyk kawy. Odstawił kubek, zmierzając w kierunku Liama, całkowicie zapominając, iż chwilę temu byłna chłopaka wściekły. Od tyłu... wyglądał jak kobieta. Długie włosy, kolorystycznie lekko przypominające te Susan, szczupłe nogi, a do tego, jedna z większych słabości Denvera - strój pokojówki. Zatrzymał się dopiero centymetry przed chłopakiem, a ten, gdy się wyprostował, wpadł plecami na tors nauczyciela. Blondyn niespiesznie ściągnął jedną słuchawkę z ucha pijawki domowej, mrucząc rozbawiony:
       - Chyba czujesz się już jak u siebie w domu, co? - nie odsunął się, czując jak jego tyłek lekko nabija się na jego Nadal spokojne krocze. - Potrzebuję ścierki, rozlałem kawę - dodał, dostrzegając w dłoniach okularnika porządaną rzecz. Jednak od potrzebował czystej. Susan zawsze zajmowała się porządkami, więc on sam nie miał zielonego pojęcia gdzie ich szukać.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {12/03/23, 08:49 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Sprzątanie nie było moim zajęciem marzeń, ale zdecydowanie Susan będzie miała mniej roboty. Czasami jej pomagałem w domowych obowiązkach, choć zawsze powtarzała, że nie muszę tego robić. Nie chciałem jednak żerować wyłącznie na jej dobru, bo nie oszukujmy się, Denver nie miał za wiele do powiedzenia, kiedy kobieta przygarnęła mnie z otwartymi ramionami. Dlatego przemierzałem mieszkanie słuchając muzyki na słuchawkach, przecierając wszystko z kurzu czy lecąc mopem. Strój pokojówki nie był do tego potrzebny, ale skoro byłem sam, to mogłem go w końcu raz na siebie założyć. Tym bardziej, że osobiście nie czułem się źle w takich rzeczach. Może na co dzień nie chodziłbym w damskich ubraniach, ale tak w domu to nie widziałem problemu.
        Nikogo nie spodziewałem się w  domu. Susan późno miała wrócić z pracy, zaś Denvera długo nie było, dlatego bez żadnych zmartwień nadal krzątałem się po pomieszczeniach, sprzątając dość dokładnie. Momentami nuciłem pod nosem, kiedy leciała jakaś ulubiona piosenka, zupełnie zapominając o całym świecie, dlatego wzdrygnąłem się, kiedy o coś uderzyłem plecami. Wzdrygnąłem się, a na głos Denvera lekko się zarumieniłem. Nie dość, że jego oddech łaskotał moje ucho, to jeszcze ciałem był blisko mnie. Przełknąłem gulę w gardle, czując każde uniesienie jego klatki piersiowej. Złapałem mocniej za kij od szczotki oraz ledwie powstrzymałem się od wypuszczenia ścierki z dłoni. Jak długo był w domu? Nie słyszałem by wchodził, ale w sumie miałem tak podgłośnioną muzykę, że pewnie bym nawet nie usłyszał dzwonka do drzwi. Dlaczego brzmiał na zadowolonego?
- T-to nie tak. Znaczy się... Chciałem po prostu jakoś się odwdzięczyć, że mogę tutaj mieszkać - powiedziałem, po czym odsunąłem się od mężczyzny, czując jak szybko mi serce bije. Moje poliki musiały być czerwone od stresu, ale też przez to, że przez moment byliśmy blisko siebie, a na dodatek Denver mnie obserwował. Może przez chwilę, ale nadal... O matko! Cały płonę ze wstydu.
- Ścierka? - przekrzywiłem głowę, patrząc na niego uważnie. I kiedy wzrok padał coraz niżej, mogłem zauważyć ślady po rozlanej kawie na jego ubraniach. - O rany, nic ci się nie stało? - zapytałem podchodząc do niego bliżej. Jeśli kawa była gorąca to mógł się oparzyć i nawet materiał go nie musiał wcale przy tym chronić. Skoro jednak Denver nie zwijał się z bólu, nie musiało go to boleć, ani mocniej uszkodzić.
- Zaraz przyniosę ścierkę, nie ruszaj się stąd - powiedziałem, po czym zostawiłem wszystko to, co trzymałem. Co prawda, miałem ścierkę, ale wolałem dać mu czystą, dlatego szybko pognałem do schowka, w którym znajdowały się wszystkie takie rzeczy. Wziąłem czystą szmatkę, którą namoczyłem w wodzie, jak przechodziłem koło łazienki.
        Wróciłem do Denvera dość szybko, bo czym bez chwili namysłu znalazłem się na kolanach, aby zacząć przecierać mokrą plamę pozostawioną przez kawę.
- Denver możesz się nie rusza- - urwałem, widząc twarz mężczyzny. Przez chwilę byłem w szoku, bo na twarzy blondyna nie widziałem grymasu niezadowolenia czy obrzydzenia, a pieprzony rumieniec. Zamrugałem parę razy, ale lekko czerwona zmiana nie zniknęła z jego twarzy. Nie rozumiałem dlaczego coś takiego pojawiło się na jego twarzy, dopóki nie zjechałem wzrokiem na jego krocze. Dosłownie moja twarz była przy jego kroczu, jak i dłoń, w której trzymałem ścierkę.
- Cholera! - odskoczyłem jak oparzony, upadając tyłkiem na podłogę. Moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, dopiero teraz rozumiejąc, co zrobiłem. - P-przepraszam, ja wcale nie z-zrobiłem tego specjalnie - zacząłem się tłumaczyć, bojąc się, że po dzisiejszym mężczyzna znów może wybuchnąć, a nie chciałem być znowu przyduszany.

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {15/03/23, 04:39 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
         - Na szczęście kawa była już letnia - Denver był bardzo rozbawiony zachowaniem Liama. To w jaki sposób był spesozny, jak jego lico nabierało coraz wyraźniejszej czerwieni. Z jakiegoś powodu podbudowywało to ego blondyna. Nadal dzieki temu czuł się jak mężczyzna w kwiecie wieku podobający się innym. Nawet jeśli druga strona była tą samą płcią. Mimo to, było to całkiem miłe, a swego zadowolenia nie ukrywał. Może dlatego, że nie był świadom jak kąciki ust delikatnie unoszą sie ku górze, krzywiąc w tak zwany dumny uśmieszek.
      Bacznie obserwował spanikowaną, biegającą na maksymalnych obrotach pokojóweczkę, aby samemu poznać serketne miejsce Susan na czyste ścierki. W końcu nie chciał jeszcze bardziej uwalić spodni do pracy, a na dodatek reakcja Liama była urocza. Przypominał nieco żonę. Zalataną, lekko niezdarną i roztrzepaną. Bujającą wiecznie w obłokach, ale jednak, jakby zatroskaną. Moore właśnie taki był w tej chwili. Zatroskany dla osoby, do której nie powinien żywić takich emocji.
      Mało tego Miller był w nie lada zaskoczeniu, gdy chłopak wracając z kawałkiem czystej szmatki zamiast ją podać, uklęknął samemu wycierając ciemne miejsce na materiale spodni. Blondyn zamarł, patrząc jak seksownie wygląda jego uczeń. Jego twarz, delikatna i głądka była niebezpiecznie blisko krocza. Na tak świetnej wysokości, a długie włosy aż prosiły, by za nie złapać, pociągnąć, zmusić do usadowienia kutasa w gorące, mokre usta. Do tego przebranie tylko potęgowało wizję Denvera, który tak naprawdę nie chciał tego robić, lecz Liam przypominał zbyt bardzo kobietę, a okulary... Miller zdecydowanie miał kolejny, nowy fetysz jaki poznał u siebie. Dlatego nie mógł przestać się wiercić, a poliki, dokładniej zaraz pod oczami, na wypukłych kościach policzkowych wylał się subtelny rumieniec. Patrzył na chłopaka spod zmruzonych oczu, jakby oddawał się temu wszystkiemu, chcąc aby w końcu przypadkiem trafił tam, gdzie trafić nie powinna jego ręka.
      - Robisz to specjalnie? - spytał, gdy usłyszał uwagę długowłosego, ale nie uciekał, nie odsuwał się, a jedynie patrzył na skupiopnego Moore. Dopóki nie zrozumiał co robi. Nieświadomy swoich czynów, dostając olśnienia odskoczył jak poparzony, lądując z hukiem na tyłku. Denver uniósłze zdziwienia jedną brew, prychając z rozbawienia i przyłożył do swych ust dłoń, jakby właśnie miał zamiar wyśmiać chłopaka.
     - Czerwienisz się, Moore. Specjalnie czy nie, zrobiłeś To - wsadził do kieszeni spodni rękę, aby ukryć powoli budzącego się członka. Nie mógł nic po sobie pokazać. To byłaby ogromna szkoda, a raczej problem, sytuacja jaką mógł wykorzystać Liam na jego niekorzyść.
      - Zachowujesz się jak dziewica. Nigdy nie miałeś tego w ustach? - spytał, podchodząc bliżej do niego. Nachylił się nad chłopakiem znacząco, zabierając powoli, zbyt powoli szmatkę z jego rąk. - Dalej poradze sobie sam - dodał z rozbawionym głosem, pozostawiajac chłopaka samego. Denver udał się prosto do łazienki gdzie wziął prysznic, a po odświeżającym umyciu się, wrzucił wszystkie rzeczy do kosza na bieliznę, wychodząc jedynie z ręcznikiem na biodrach.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {19/03/23, 08:03 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Nie mogłem pozbyć się rumieńca z twarzy, tym bardziej, że Denver wyglądał na zadowolonego z siebie. Czemu wcześniej mi nie przeszkodził? Mógł wciąż i wyrwać mi ścierkę, aby zrobić to samemu, ale nie... On pozwolił mi dotykać tych okolic. Nic dziwnego, że nawet Miller się zawstydził. Przełknąłem gulę w gardle, starając się nie patrzeć w kierunku mężczyzny, bo było mi zwyczajnie wstyd. W normalnych okolicznościach zapewne bym wykorzystał okazję, ale no... Po dzisiejszym nie wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać.
- Nie tylko ja się rumienię! - Krzyknąłem, oskarżając go o to samo. Dlaczego znów odbija się to tylko na mnie? To nie tak, że twarz Denvera była bez żadnej skazy. Sam się zawstydził, a może po prostu to mu się podobało? Nie, nie, na pewno nie.
        Poliki zaczęły jeszcze mocniej piec na słowa mężczyzny, który nawet na moment się nie hamował.
- Chyba nie chcesz znać odpowiedzi. Rany, Denver - jęknąłem, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Pozwoliłem zabrać mu szmatkę i nawet odprowadziłem go wzrokiem, ale po prostu... Ugh, dlaczego taki teraz był? Raczej spodziewałem się tego, że na mnie krzyknie czy nawet zagrozi, ale no... Nie zrobił tego. Chwilę mi zajęło zanim doprowadziłem się do porządku, ale to i tak nie sprawiło, że nie mogłem przestać o tym myśleć. Dobrze, że Susan nie było nigdzie w pobliżu, bo mogłaby sobie coś dziwnego pomyśleć. Owszem, planuję poderwać jej męża, ale kurde, tego akurat nie planowałem. Otrzepałem ręce o swój strój, lekko zagryzając dolną wargę. Musiałem w końcu pójść się przebrać, bo nie zamierzałem paradować w tym stroju przed mężczyzną. Zapewne mój widok wprawiał go o wymioty, więc chciałem, jak najszybciej to z siebie ściągnąć. Zanim to zrobiłem, to posprzątałem po sobie, odkładając rzeczy na miejsce, po czym skierowałem się do swojego pokoju. Nie spodziewałem się, że na korytarzu zastaną mnie takie widoki.
        Zlustrowałem Denvera, który był w samym ręczniku. Nie ukrywałem tego, że moje spojrzenie na dłużej została na jego biodrach. Otworzyłem lekko usta, będąc zaskoczonym, jak dobrze jego ciało wyglądało. Ślinisz się, Liam! Odruchowo wytarłem usta, jakbym rzeczywiście się ślinił na widok mężczyzny, ale te były suche.
- M-mogłem ubrać coś na siebie więcej, niż tylko ręcznik - powiedziałem, po czym przełknąłem gulę w gardle i ruszyłem dalej, wymijając mężczyznę, ze spuszczonym wzrokiem. Przez moment naprawdę zapragnąłem go dotknąć, dokładnie badając każdy centymetr jego ciała. Mogłem to zrobić, miałem okazję do zrobienia czegoś, ale sam dobrze wiem, że to za wcześnie. Jeśli od razu się na niego rzucę, to nie wygram tego. Muszę sprawić, by to on powoli zakochiwał się we mnie. Po chwili jednak się zatrzymałem i odwróciłem w jego stronę, po czym znów podszedłem do niego, celując palcem w jego nagi tors.
- Zastanawiam się, czemu wcześniej mnie nie powstrzymałeś... Podobało ci się? A może to takie ubranka cię kręcą? To i to? Gdyby tak nie było, to już dawno dostałbym ścierą po głowie albo byś się ode mnie odsunął z tym obrzydzeniem, którym mnie często darzysz - stwierdziłem, po czym posłałem mu delikatny uśmiech, patrząc prost w jego oczy. - W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni - dodałem. Dobrze wiedział co mam na myśli, więc nie zamierzałem mu tego tłumaczyć. Denver coś ukrywał i ciężko było mi uwierzyć, że w stu procentach jest hetero.
- A teraz wybacz, idę ściągnąć fartuszek.
        Wszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi, o które się oparłem. Osunąłem się na podłogę, czując, jak nogi się pode mną uginają. Miałem ochotę krzyczeć, bo nadal nie mogłem wyrzucić ze swojej głowy tego, co się stało. Denver mi nie przerwał. Pozwolić dalej wycierać plamę, choć dobrze wiedział, w jak niebezpiecznej sytuacji się znalazł. Pokręciłem głową, aby moje myśli wróciły do normy, po czym zdjąłem z siebie wszystko, zmieniając strój pokojówki na zwykły dres. Byłem głodny, ale musiałem przeczekać, bo nie wiedziałem, jak skończę, kiedy tylko wpadnę na mężczyznę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {22/03/23, 12:02 am}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      Spojrzał pytająco na zastygniętego w bezruchu Liama, zastanawiając się co chodzi mu po głowie. Postawa chłopaka aż prosiła się o upomnienie, ale dziś Denver wyjątkowo miał dobry humor. Mimo zaistniałej sytuacji, powrót do domu okazał się bardzo pozytywny. Choć nie powinien tak myśleć, było to prawdą i nie miał zamiaru oszukiwać samego siebie. Kochał Susan jak nikogo innego, ale jak każdy mężczyzna posiadał słabe punkty, a Moore trafił w jeden z największych. Sam blondyn przez chwilę zastanawiał się, czy czasem sam Liam nie miał czegoś takiego, widząc jak chłopak zatrzymuje się znacząco za długo w jednym miejscu, a potem wyciera usta, jakby ślinka mu pociekła.
      Uwaga długowłosego była słuszna. Miller zdecydowanie mógł coś na siebie ubrać, ale jakby nie było, to on był panem domu i mógł sobie chodzić nawet na golasa po mieszkaniu, świecąc swoim zacnym , dobrze wyrobionym tyłkiem. Co innego Liam. Był tylko pasożytem, którego blondyn miał już po dziurki w nosie.
      Dlatego nie skomentował uwagi ucznia. Jedynie z tajemniczym zadowoleniem zerkął na niego, gdy ten w popłochu go mijał, wsuwając w swoje mokre włosy dłoń, aby je nieco roztrzepać i pozbyć przy okazji nieco nadbmiaru wody. Sledząc nadal ruchy ex swego syna, odwrócił się za siebie, napotykając srogi palec okularnika na swym torsie. Uniósł swą krzaczastą brew ku górze w podziwiu, iż było na to stać Liama. Tego chłopaczka, który niedawno tak płakał skulony w ganku na widok węża, a raczej samego Denvera.
      W skupieniu słuchał Moore i jego pięciu minut nadętej odwagi, mówiąc na głos swoje domysły. Wyjawiając swoje pytanie, na które blondyn nie miał zamiaru odpowiadać. Bo po co. To wszystko nie miało większego sensu. Denver był zwyczajnie zaskoczony głupotą Liama i jego niespodziewanym atakiem na jego krocze. Co jak co, ale nikt normalnie nie leci z ścierką i nie klęka do "modlitwy" jakby był to dzień powszedni. Z pewnością Liam miał w tym doświadczenie, ale Denver nie chciał przekonywać się o tym na własnej skórze. Samo oskarżenie, że jabłko pada nie daleko od jabłoni bardzo ugodlo go w piers. Choć nie było ono mylne, ale blondyn nie chciał wracać do tych wspomnień, kiedy był młody i głupi. Chciał skupić się na tym, co miał teraz.
       Najlepszy na świecie mąż, ojciec piątkowego syna zarzucił na siebie bokserki oraz luźną koszule, schodząc na dół do kuchni, aby przed wyjściem na piwo zjeść coś sytego. Nie chciał skończyć pijany po paru głębszych, a do tego sam Liam z pewnością jeszcze niczego nie jadł. Miller nie był wyśmienitym kucharzem, ale potrafił zrobić coś z klarownym przepisem, więc wyciągając saszetkę z pomysłem na obiad, wyciągnął makaron, ser oraz śmietankę. Wszystkie składniki połączył ze sobą, włączając piekarnik, a gdy ten się nagrzał, wstawił zapiekankę do środka. Miał jeszcze nieco czasu do spotkania. Poza tym im później tym lepiej dla niego oraz wątroby. Kiedy zapiekanka była już gotowa, zawołał Liama, wyciągając naczynie żaroodporne. Z ubranym fartuchem i rękawicami na dłoniach, spojrzał w stronę wejścia, gdzie stał już chłopak. Zrzucił rękawice, odkładając niedbale na blat i wyciągnął dwa talerze, wbijając po chwili sporą, silikonową łyżkę w zapiekankę.
        - Nakladaj sobie, jesteś pewnie głodny - oznajmił oschle, ściągając z siebie fartuch. - I nie wyobrażaj sobie za wiele. - uprzedził chłopaka, zanim ten zdążył wysnuć jakieś dziwne teorie spiskowe, że może zmienił zdanie o nim, co... po części było prawdą, ale honor Denvera nie pozwalał mu powiedzieć tego na głos. Zwłaszcza przed długowłosym. Nałożył sobie porcje zaraz po Liamie, siadając na hokerze i wbijając widelec w kilka krótkich makaroników, które od razu zanurkowały w jego ustach. Plan był prosty. Zjeść, ubrać i wybyć nim Susan wróci z pracy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {26/03/23, 10:24 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Pozwoliłem nieco ochłonąć swoje głowie, korzystając z łazienki, gdzie wziąłem letni prysznic. Dzięki temu, moja myśli przestały skupiać się na całej sytuacji z Denverem oraz samym mężczyźnie, które wcześniej paradował w samym ręczniku. Miał do tego prawo, w stu procentach, ale cholera... Dlaczego musiał tak świetnie wyglądać? Michael odziedziczył po nim sylwetkę, jak nic, ale to Denver wyglądał korzystniej, może to przez dojrzałość, jaką wykazywał? Momentami zachowywał się okropnie oraz drażnił się ze mną tak, jak dzisiaj, ale nie mogłem powiedzieć, że zachowuje się jak jakieś dziecko.
- Hah, muszę wziąć się w garść - powiedziałem do siebie, jedną dłonią przeczesując wilgotne kosmyki włosów, zaś drugą podpierając się o umywalkę. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wzrok utkwiłem na swojej szyi, gdzie zaraz powędrowała moja dłoń. To było przerażające, ale jednocześnie podniecające. Może zrobiłem się nieco masochistyczny, ale nadal przerażało mnie to wszystko, tym bardziej, że Denver już nie raz pokazał co potrafi.
        Wyszedłem z łazienki, kierując się od razu do swojego pokoju, ubrany w dres. Nie miałem planów na resztę dnia, a też nie chciałem siedzieć z nosem w książkach czy notatkach. Napisałem na czacie grupowym, czy ktoś ma wolny wieczór, jednakże każdy był zajęty, na co jęknąłem niezadowolony. Moje życie towarzyskie się powoli pieprzyło, bo głównie spędzałem czas z moim byłym, kiedy byliśmy jeszcze razem, ale teraz... Potrzebowałem gdzieś wyjść, najchętniej do ludzi, upić się nieco, wybawić, może nawet kogoś poderwać na jedną noc. Usłyszałem, że Denver mnie woła, więc ruszyłem się z miejsca, choć najchętniej bym go unikał, ale no... Nie mogłem, mieszkałem u niego. Zszedłem na dół, a jak tylko wszedłem do kuchni, lekko się zdziwiłem. Denver, który stał w kuchni, w fartuszku i wyciągał coś z piekarnika. Zrobił kolację?
- Nie wyobrażam, jestem zaskoczony. To miłe jednak z twojej strony, nawet jeśli nie zrobiłeś tego konkretnie dla mnie - uśmiechnąłem się delikatnie, czując, jak lekko nabieram rumieńców. Cholera, kto by pomyślał, że przez coś takiego zrobi mi się miło. Może po prostu nie spodziewałem się Denvera w kuchni, tym bardziej gotującego. Nałożyłem sobie zapiekanki, zajmując miejsce na hokerze, po czym skosztowałem potrawy.
- Bardzo dobre - pochwaliłem mężczyznę, biorąc kolejny kęs. Kęs za kęsem, aż zapiekanka robiła się coraz mniejsza. Spojrzałem na Denvera, po czym przypomniałem sobie, że chyba miał gdzieś wychodzić, inaczej by się tak nie szykował. Cóż, wątpiłem w to, że zabierze mnie gdziekolwiek ze sobą, ale... Może powinienem spróbować? Najwyżej mnie oleje i spędzę samotnie czas w czterech ścianach.
- Wychodzisz gdzieś? Sam bym chętnie gdzieś poszedł, ale samemu to żadna zabawa - powiedziałem, grzebiąc w pozostałości po zapiekance. - Hah, gdyby nie to, że znajomi są zajęci, to pewnie też bym dzisiaj zniknął na noc z domu - dodałem, spuszczając głowę. Nie chciałem wychodzić sam, ale też nie mogłem wepchnąć się w spotkanie Denvera, tym bardziej, że czego ja się spodziewałem? On mnie nienawidzi, nie może na mnie patrzeć, a co dopiero gdzieś wychodzić do ludzi.
        Wziąłem swój talerz, po czym zszedłem z hokera, aby pójść pozmywać. Również to, co nabrudził Denver, bo skoro on coś ugotował, to ja mogłem posprzątać. Nie było to dla mnie problematyczne.
- Dziękuję za zapiekankę,  była naprawdę pyszna - powiedziałem, kiedy skończyłem zmywać i posłałem mężczyźnie delikatny uśmiech. Chciałbym zacząć się z nim dogadywać, to byłby pierwszy duży krok do tego, czego dążę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {26/03/23, 11:49 am}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      Żyłka na skroni Denvera pojawiała się i znikała z każdym kolejnym zdaniem chłopaka. Z jednej strony jego duma była dopieszczana pochwałami za zrobienie zapiekanki, która nie mogła nie wyjść! W końcu to zapiekanka. Makaron, który ludzie uwielbiają oraz ser, który wszyscy wręcz kochają! Więc co tu mogło pójść nie tak? Ano mogło i raz to się stało, gdy blondyn zapomniał o wstawionym daniu. Tym razem jednak pamiętał, bo to było bardzo istotne dla jego żołądka. Myślał, że zostanie jeszcze coś dla Susan, ale może to dobrze, iż cała została pochłonięta przez Liama. Swoją drogą, Miller dziwił się, gdzie to wszystko mieścił, a co ważniejsze, nic nie odkładało się na chłopaku. Ach ten młodzieńczy, zwariowany metabolizm. Czasem brakowało tego Denverowi. Gdyby nie starość, mógłby jeść co popadnie. Nie musiałby martwić się o spaleniu dodatkowych kalorii na siłowni.
      - Jeśli chcesz, możesz zabrać się ze mną. Ale płacisz za siebie - normalnie, ktoś znający zdanie o Moore ze strony Denvera właśnie teraz zbierałby szczękę z ziemi. Tak niedorzeczna propozycja nie mogła mieć miejsca. Jednakże! Cel uświęca środki! Nie bez powodu Denver rzucił tą propozycją w stronę chłopaka. Liczył, że ten upije się w klubie, ba, nawet mu w tym pomoże, potem go przypadkowo zgubi, albo nawet sam gdzieś polezie zahipnotyzowany czyjąś męską dupą. Dzięki temu raz na zawsze uwolni się od chłopaka. Nie jedni źle kończyli w takich miejscach. Bez kasy, ze zgubionymi dokumentami. Miller dobrze znał te mroczne historie. Sam był kiedyś świadkiem jednej z nich, choć nie był ofiarą. Wtedy wykazał się pierwszy raz w życiu dobrodusznością, za którą srogo zapłacił.
      - Masz pół godziny na ogarnięcie się - postawiłtwardo jeden jedyny warunek, który w razie konieczności planował naciągnąć do 45 minut. Wizja pustego pokoju od pijawki była nazbyt zachęcająca.
       Siedząc wygodnie na kanapie czekał aż chłopak zejdzie z góry. Gdy usłyszał w końcu szybkie kroki, wstał na równe nogi  ipodszedł do wyjścia, napotykając chłopaka. Blondyn lekko wzdrygnął się na widok ubioru okularnika. W czymś takim na pewno zostanie porwany - ta myśl tak słodko rozbrzmiewała w głowie mężczyzny.
      - Tylko bez chwalenia się Susan. Zabije mnie - bo zdecydowanie kobieta nie była za takimi spotkaniami, a Denver właśnie ciągnął w odmęty mroku niewinnego w oczach Susan Liama. Ile by to kazań za to usłyszał. Kochał swoją żonę, ale chciał sobie oszczędzić tych tłumaczeń jak powinno się przestrzegać młodzież przed takimi miejscami. Po godzinie byli już na miejscu. Denver zaparkował w okolicy, skad mieli pieć minut piechotą. Klub był mocno przepełniony. Muzyka wręcz dudniła w uszach, i nie tylko w nich.
      - Pierwszego postawię, na zachętę - mówił dość głośno do Liama, pchając go w stronę długiego, ozdobionego ledami baru, gdzie rozpoznał już swoich czterech kumpli do picia i marudzenia na swoje życie. Głównie ich, bo Denver nie miał co opowiadać. Przynajmniej tak było do pewnego momentu jego życia.
      - Sory za spóźnienie, ale wpadł mi do buta kakraluch - przywitał się z znajomymi, pokazując Liama, na co ci powitali go z wielkim entuzjazmem. Znali karalucha z paru opowieści.
      - No to szocik na powitanie! - klasnął w dłonie jeden z nich, a barmanka rozlała alko na kilka kieliszków.
      - Do dna!
      - Do dna - mruknął, zerkając na niechcianego lokatora, którego liczył zgubić dzisiejszego wieczoru.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {30/03/23, 07:02 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Początkowo myślałem, że się przesłyszałem, tym bardziej po dzisiejszej sytuacji na uczelni. Od samego początku wiem, że mnie nienawidzi, wystarczyło, że raz Michael mnie przedstawił i wszystko się zaczęło. Dlatego ciężko było mi uwierzyć w propozycję mężczyzny. Spojrzałem na niego więc zaskoczony, jakbym rzeczywiście się przesłyszał.
- Chętnie. Mogę płacić za siebie - powiedziałem z szerokim uśmiechem. Cóż, cieszyło mnie to, że Denver nieco złagodniał skoro chciał mnie zabrać ze sobą. To z litości? A może miał w tym jakiś plan? Szczerze mówiąc nie miało to dla mnie teraz większego znaczenia, bo to kolejna szansa, by się do niego zbliżyć. Co prawda, będą tam też jego koledzy, ale nie miało to większego znaczenia. Może sami mi coś na jego temat powiedzą.
- W zupełności mi to wystarczy - powiedziałem, po czym zerknąłem jeszcze na godzinę, aby wiedzieć o której mam być na dole.
        Bez chwili wahania, ruszyłem na górę od razu dostając się do szafy, aby tam znaleźć coś, co mógłbym założyć. Nie wiedziałem gdzie dokładnie idziemy, ale nie zamierzałem ubierać się sztywno. Cóż, miałem swoje stylizacje, które lubiłem zakładać na wyjścia na miasto, kiedy na co dzień starałem się nosić w miarę „normalnie”, jakkolwiek to każdy rozumie. Tym razem postawiłem jednak na czarną bluzę z kapturem, która odsłaniała mój brzuch, pod nią miałem prześwitującą koszulkę. Na  tyłek wcisnąłem czarne jeansy z przetarciami na nogawkach. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, przyglądając się sobie z każdej strony. Poprawiłem okulary na nosie, po czym nieco potargałem swoje włosy, dając im lekko objętości i nieładu, który nawet mi się spodobał.  Spryskałem się swoimi ulubionymi perfumami, po czym dorwałem jeszcze czarną nerkę, do której schowałem portfel oraz telefon. Spojrzałem na godzinę i poczułem lekką ulgę, że nie zajęło mi to więcej czasu, niż wyznaczył mi Denver, więc po chwili byłem na dole nieco bardziej podekscytowany, niż zwykle. Mężczyzna, jak zwykle dobrze się prezentował, ale zapewne, gdybym mu to powiedział, to jeszcze zmieniłby zdanie co do zabrania mnie ze sobą, więc wolałem nie ryzykować.
- Okej, będę trzymać gębę na kłódkę- powiedziałem, po czym ruszyłem za nim, by wsiąść do samochodu. Nieco mnie to zaskoczyło, bo wątpiłem, że Denver będzie siedział przy wodzie lub coli, ale najwyżej samochód zostanie i się po niego wróci, jak już wytrzeźwieje.
        Na miejsce dotarliśmy dość szybko, choć kawałek musieliśmy dojść, ale nie przeszkadzało mi to. Byłem tak szczęśliwy, że nawet nie myślałem o tym, że jest mi nieco za zimno. Skinąłem głową na słowa Millera, szeroko się uśmiechając. W klubie, jak to w klubie, było pełno ludzi tańczących, rozmawiających, pijących czy obściskujących się gdzieś przy ścianach, a nawet na parkiecie. Typowy klub, do których lubiłem chodzić, choć moje klimaty były zupełnie inne.
- Karaluch? - uniosłem lekko brew. Westchnąłem nieco zawiedziony, po czym zwróciłem się do jego kolegów. - Liam, miło mi was poznać - uśmiechnąłem się lekko, uważnie im się przyglądając. Czy on nawet znajomych musi mieć przystojnych?
- Do dna - powiedziałem, po czym przechyliłem kieliszek naraz. Lekko mnie to skrzywiło, ale szybko przeszliśmy do drugiego i trzeciego, aż przestałem liczyć.
        Nawet nie sądziłem, że dobrze będzie mi się rozmawiać ze znajomymi Denvera, którzy nawet dobrze mnie przyjęli. Może wcale nie byłem taki zły, jak w opowieściach Millera?
- Hah, Denver chyba przy was jest taki rozluźniony. Zwykle widzę go z miną, jakby chciał kogoś zabić, w sumie to mnie - zaśmiałem się, zerkając na mężczyznę, aby dobrze zapamiętać jego twarz, kiedy nie widzę obrzydzenia do mojej osoby czy zwykłego niezadowolenia, że oddycham tym samym powietrzem, co on. - Zawsze taki był? - zapytałem, stukając palcami o szklankę, w której miałem drinka.
-Jesteś nim bardzo zainteresowany, skoro tak o niego wypytujesz, ale to dobrze, może w końcu się przekona do ciebie. Wcale nie jesteś taki okropny, jak opowiadał – uśmiechnął się mężczyzna, kładąc dłoń na moim udzie. Jakby mi to nie przeszkadzało, tym bardziej, że uznałem to za zwykły gest pocieszenia, bo naprawdę musieli usłyszeć na mój temat wiele niemiłych słów.
- Oj tak, jestem wcieleniem zła - zaśmiałem się, upijając drinka przez kolorową słomkę. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, ponieważ kolega Denvera zaczął mi nieco opowiadać o nim. Głównie zabawne sytuacje, a ja tego słuchałem, śmiejąc się razem z nim. Kątem oka jednak obserwowałem Denvera, aby wiedzieć co robi.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {01/04/23, 01:16 pm}

This is my revenge - Page 2 Denver10
      Pierwsze lody szybko zostały przełamane dzięki szybkim shotom. Blondyn nie przejmował się mocno Liamem. W końcu miał swój niecny plan pozbycia się go w bardzo nie ładny sposób, tłumacząc się później, że nic mu do buźki nie wpychał. Sam brał. Plan idealny. Przynajmniej z pierwszego rzutu oka. Miller nie wiedział jednak, że dziś przyjaciele mieli zamiar dużo pić. Znacznie więcej niż zwykle, co odczuł po kilku większych drinkach. Gdy miał ich już dość, zamówił piwo i trzymając kufelk, kątem oka zerknął na Liama. Nie wiedział do końca dlaczego. Była to niby zwykła ciekawość jak sobie radzi. Do tego ukradkiem podsłuchiwał rozmowy z jednym z znajomych. W końcu wiedzieli o nim strasznie dużo, a ten nie chciał, aby Pewne rzeczy wyszły na jaw. Brał to pod uwagę od samego początku, ale pewne ryzyko należy zakładać, gdy chce się coś zyskać.
       - Słyszę, że piszecie o mnie biografię - przechylił się nieco w ich kierunku, mając po swej prawie kumpla, a zaraz za nim długowłosego Moore. - Nie wiedziałem, że jestem aż tak interesujący - mruknął, spoglądając na Liama spod zmrużonych powiek jakby chciał coś z niego wyczytać. Lekko podejrzliwy upił nieco złocistego płynu, nadal nie odrywając spojrzenia od chłopaka.
      - Oj i to jak! Gdyby tylko Liam znał twoje szkolne przeboje! Ha! - szturchnął w ramię nauczyciela.
      - Lepiej mu tego oszczędźmy - nutka ostrzegawczej groźby wydobyła się melodyjnie z ust Millera, a przyjaciel od razu zrozumiał co miał na myśli. - Idę się odlać - oznajmił, dopijając piwo, aby nie dać komuś okrutnej szansy dorzucić mu czegoś. Zawsze był przezorny, co dostrzegł jego przyjaciel. Gdy tylko blondyn zniknął w gąszczu ludzi, kolejny jego znajomy przesadził się na ciepłe siedzenie Miller,a aby mieć bliżej do Liama. Wszyscy byli niezmiernie go ciekawi. Denver nie często brał kogoś ze sobą. Zwłaszcza osobę, której nie znosi.
       - No dzieciaku! Gratulację! Nie często Denver przyprowadza kogoś ze sobą - roześmiał się, podpierając się o dłoń z widocznymi rumieńcami od nadmiaru alkoholu we krwi.
       - Zwłaszcza kogoś Takiego - dodał kolejny.
       - Dajcie mu spokój. Denver nie jest zły. Po prostu ma blokadę po tamtej sytuacji - wszyscy nagle zamilkli, patrząc w stornę Liama, jakby zastanawiali się, czy faktycznie warto mu to zdradzać.
       - Widzisz, kiedyś Denver...
       - Przestań! Jak się dowie, to nas zabije - szturchnął go jeden.
       - Co w tym złego? Sam byłem w to wmieszany - uśmiechnął się, znów kładąc dłon na udzie Liama.
       - Za dużo wypiłeś, idź się przewietrzyć lepiej - wstał, odciągając przyjaciela od baru prosto na zewnątrz, aby pooddychał sobie nieco tlenu, świeżego.
       - Cóż, nadal żyje starymi dziejami - mężczyzna wzruszył ramionami widząc pytające spojrzenie Moore, ale zatkał swe usta drinkiem, aby nie palnąć niczego za wiele.
       W tym czasie Denver stał w męskiej łazience, podpierając sie o blat umywalki, spoglądająć na swoje odbicie w lustrze. Widział jak jego twarz była rozluźniona z delikatnym uśmiechem w kącikach ust. Czuł się wyjątkowo dobrze. Procenty zaczynały działać i mimo braku marudzenia na Liama, odpoczywał. Nawet w jego obecności. Do tego był bardzo interesująco ubrany. Westchnął, odpinając dwa guziki swojej koszuli. Zawsze lubił być ubrany elegancko. Przemył swoje dłonie i przeczesał nimi swoje włosy, gdy te nadal były wilgotne.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 2 Empty Re: This is my revenge {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach