Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Twilight tension17/09/24, 02:27 pmEeve
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty This is my revenge {23/09/22, 10:07 pm}

First topic message reminder :




X od samego początku walczył ze swoją orientacją i dopiero pogodził się z nią na studiach, kiedy poznał tam swojego obecnego partnera. Spędzali ze sobą najlepszego chwile i mimo nielicznych kłótni, zawsze szybko się godzili. X przeżywał swoje pierwsze razy właśnie z nim.
Teraz między nim a X zmieniło się wiele, przestali rozmawiać, spędzać ze sobą tyle czasu, jak kiedyś. Na początku X myślał, że to ze względu na pracę partnera, ale prawda była brutalniejsza, gdyż pewnego dnia mężczyzna oświadczył, że ma romans z kobietą i to z nią zamierza spędzić resztę życia. X załamuje się tą informacją i choć ciężko mu się pozbierać, to stara się jakoś żyć.
Jednakże, X ma też inne plany. Postanawia zemścić się na mężu, uwodząc jego ojca – Y, który nigdy nie przepadał za związkiem swojego syna z X, ponieważ był dość negatywnie nastawiony do tego typu związków. Mimo tego X postanawia uwieść Y, który stara się go odtrącać. Co jeśli Y przegra walkę i sam zauroczy się młodym X? Czy syn Y rzeczywiście stanie między nimi będąc niezadowolonym z obrotu spraw? Dodajmy jeszcze to, że jego plan zaczyna się w chwili zamieszkania z Y pod jednym dachem.

X -  imię i nazwisko @Kurokocchin
Y - imię i nazwisko @Yoshina




THIS IS MY REVENGE.



NC



Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 24/09/22, 07:56 pm, w całości zmieniany 1 raz

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {23/06/24, 11:32 am}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Zaciągnął się powietrzem, gdy poczuł dłoń Liama na swoim członku. Odchylił do tyłu głowę i ze świstem wypuścił wdech, czując ogromną przyjemność. Prychnął, słysząc prośbę chłopaka i nachylił się do niego, podgryzając skórę na ramieniu.
        - Jesteś moim jebanym u l u b i e ń c e m - zaakcentował ostatnie słowo jęcząc cicho, gdy poczuł jak powoli Liam nadzieja się na niego. Było mu tak cholernie przyjemnie. Nagle z kawiarni wyszła kobieta i od razu spojrzała w ich stronę. Zawstydzona, orientując się co się dzieje, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Miller jednak stłamsił ją swoim groźnym, bacznym wzrokiem, więc jasnowłosa szybko czmychnęła, spuszczając głowę w dół.
         - Jesteś tak cholernie ciasny - wydyszał, zaciskając obie ręce na biodrach Liama. Nie pieprzył się z tym. Poruszał ostro biodrami tyle na ile był w stanie. Chciał go po prostu zerżnąć. Szybko i ostro. Dać upust pragnieniu. Nie miał ochoty czuć później bolących jaj tylko dlatego, że nie pozwolił chłopakowi chociażby mu obciągnąć.
         - Pieprz mnie, Liam. Jakby jutro miało nie nadejść - wychrypiał, łapiąc znów za jego męskość. Zacisnął na niej stanowczo dłoń i zaczął nią poruszać w górę i dół, czasem drażniąc kciukiem otwór. Krążył nim wokół wzgórka, drażnił, obserwując które jego ruchy najbardziej podobały się Moore.
         - Weź go głęboko, do końca - rozkazał, mając w dupie, że auto wręcz zaczęło się poruszać.
         - Liam, kurwa. Zaraz dojdę - oznajmił po dłuższym czasie, stękając i ocierając czoło z potu. Było duszno, śmierdziało ich potem i seksem, ale Denver miał to gdzieś. Teraz pragnął tylko poczuć spełnienie. W nim. I tak się stało. Chwilę później napiął się, zastygł na moment, a potem ruszył jeszcze biodrami parę razy pod wpływem orgazmu, a potem całkowicie rozluźniony opadł na siedzenie.
         - Mój ulubieniec - powiedział rozbawiony -Tylko leniwy co do nauki - dodał, chcąc zrobić mu mały przytyk.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {23/06/24, 05:23 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        Nie mogłem powstrzymać jęków, które co chwile uciekały z moich ust, a serce biło jak szalone, kiedy w mojej głowie powtarzało się to jedno słowo "ulubieniec". Szczerze mówiąc wątpiłem, że kiedyś do tego dojdzie, ale jak widać było trzeba postawić na szczerość, nieco powiedzieć o sobie, choć zapewne zainteresowanie Denvera pojawiło się wcześniej. Tylko kiedy? Zawiesiłem na nim swoje zamglone spojrzenie pełne pożądania i uśmiechnąłem się zanim z moich ust wyrwał się kolejny jęk, jak tylko poczułem go w sobie jeszcze głębiej. Denver nie był delikatny, ale to mi wcale nie przeszkadzało. I tak czułem wszystko co chciałem.
- Denver - wyszeptałem jego imię, ruszając biodrami w górę i dół. Szybko, ale dokładnie wykonywałem ruchy, aby w końcu porządnie na nim usiąść i zrobić kilka kolistych ruchów. - Szkoda, że teraz siebie nie widzisz - uśmiechnąłem się, całując jego usta, aby zaraz ugryźć lekko dolną wargę mężczyzny.
        Znów zacząłem poruszać biodrami, przechylając głowę na bok, aby za bardzo nie uderzać o górę samochodu. Czułem, jak jego penis we mnie pulsuje, jak mój w jego dłoni. Rozkosz rozchodziła się po całym ciele przez stymulację, którą mi dawał. Pot spływał po moim kręgosłupie, a w oczach pojawiły się drobne łzy, kiedy czułem go głęboko. Odchyliłem się nieco do tyłu, kładąc wolną dłoń na swoim podbrzuszu, kiedy jęki roznosiły się po całym samochodzie, jak i pewnie poza nim. Seks na parkingu nie był moim marzeniem, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia. Liczył się Denver i zaspokojenie własnych potrzeb.
- J-ja też - wysapałem, patrząc na niego z góry. Doszedłem w tej samej chwili co Miller, wydając z siebie przeciągły jęk, kończąc w jego dłoni i na ubraniach, kiedy to jego sperma znalazła się we mnie. Opadłem na blondyna, wsłuchując się w jego ciężki oddech, w bisie serca, które szalało tak, jak moje. To było dobre, aż za dobre.
- Hej... Nie możesz  narzekać na moje stopnie - mruknąłem, zamykając na moment oczy. Musiałem się uspokoić, jednakże nie było to takie proste. Czułem, jak wszelkie emocje kumulują się na raz i robiło mi się słabo. - Lepiej mi powiedz co mam teraz zrobić. Rozerwałeś mi ubrania, a chcę ci przypomnieć, że nie mam nic na zmianę, doszedłeś we mnie i nie chcę ci pobrudzić cholernego siedzenia - powiedziałem, podnosząc się do siadu.
        Poczułem, jak jego penis się ze mnie wysuwa, ale tym się nie przejąłem. Spojrzałem na jego rozpaloną twarz, więc pogładziłem go po rumianym policzku. Co jak co, ale nie mogłem się powstrzymać od tych drobnych pieszczot.
- Twoje ubrania też nie są za czyste - powiedziałem wskazując na ślad spermy. - Nie ma jednak czego żałować - zaśmiałem się. Mimo wszystko czułem wewnętrzny spokój.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {30/06/24, 07:26 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         To było złe. To było pieprzonym błędem, którego mógł żałować do końca życia, a mimo to pozwolił się opętać przez tego małego demona.
        Prychnął z rozbawieniem i ściągnął swoją koszulę, którą wyścielił siedzenie i tym samym pomógł usiąść na niej Liamowi. Cudów nie będzie, ale lepsze to niż nic. Odpalił samochód i spojrzał za siebie, aby wyjechać z parkingu.
        - Mogę, bo jestem twoim nauczycielem - odparł szczerze rozbawiony, wjeżdżając na główną drogę.
        - Żałować? Nikt nigdy nie żałował ze mną seksu, Liam. To by uraziło moją męską dumę - burknął niby to urażony, marszcząc brwi. Był świadom swoich umiejętności. Nawet, gdy był egoistyczny w łóżku. Byłoby o wiele gorzej, gdyby Susan jednak była w domu, ale tę kobietę tyle lat, by wiedzieć, że nie będzie jej w domu. Cóż, przynajmniej tak myślał, bo za cholerę nie pomyślałby o jej zdradzie. Zwłaszcza, gdy tak wiele razy gardziła takowym zachowaniem. Czy jednak to zrobiła? Czy dobieranie się było już zdradą? Czy niewinny pocałunek, a może obciągnięcie komuś fiuta? Nie miał zielonego pojęcia, ale to co zrobił Miller spokojnie można było ogłosić zdradą. Dojechali na miejsce. Denver wjechał na podwórko prosto do garażu, aby jak najmniej rzucać się w oczy innym.
        - Zostań, upewnię się, że nikogo nie ma i przyniosę jakieś ubrania - mruknął, wysiadając z auta i ruszył do domu. Zajęło mu chwilę zanim wrócił z czystymi ciuchami.
        - Trzymaj - podał je Moore, samemu wychodząc na ogród gdzie odkręcił wodę, aby oblać się nieco wodą i przy okazji podlać krzaki Susan.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {05/07/24, 08:35 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        Chciałem go poprawić, że jest tymczasowym nauczycielem, ale skoro dał mi swoją koszulę i dzięki temu mogłem oglądać jego nagi tors oraz mięśnie, które napinały się, kiedy ściskał kierownicę.
- Oh, gdyby nie to, że dajesz mi takie widok to bym się zaczął z tobą droczyć z tym żałowaniem - parsknąłem śmiechem, po czym usiadłem wygodniej na siedzeniu pasażera. Czułem się nieco niekomfortowo, ale głównie przez świadomość, że miałem w sobie jego spermę. To nie było przyjemne, ani podniecające, a mogliśmy wykorzystać gumki, które... No tak, zostały u mojego kumpla, który zapewne będzie się cieszył od ucha do ucha, jak to zobaczy. Sam miałem ochotę szczerzyć się, jak głupi, ale powstrzymywałem się przy Denverze, aby nie myślał, że jestem z siebie bardzo dumny.
        Dojechaliśmy do domu. Było dość cicho w okolicy, a kiedy wjechaliśmy do garażu, całkowicie zrobiło się cicho. Silnik przestał pracować, zaś Denver wyciągnął kluczyk, rzucając do mnie parę słów.
- Dobrze, w razie czego wejdę przez okno - parsknąłem śmiechem, wiedząc, że to by się nie udało. Spadłbym i zapewne coś bym sobie złamał przy okazji. Nogę, rękę, kręgosłup... Oparłem głowę o zagłówek i zamknąłem na trochę oczy,  kiedy je otworzyłem Denver znów był przy samochodzie z czystymi ubraniami.
- Dziękuję - posłałem mu delikatny uśmiech, po czym odprowadziłem go wzrokiem do ogrodu. Oczywiście, najlepiej byłoby wejść do domu i pierwsze co zrobić, to wziąć prysznic, ale nie chciałem ryzykować tym, że jak tylko przekroczę prób drzwi to Susan nagle pojawi się w domu i zobaczy moje rozdarte spodnie oraz bieliznę.
        Wysiadłem z samochodu, krzywiąc się, kiedy spojrzałem na koszulę Denvera, zapewne ją spali. Zdjąłem spodnie z bielizną i założyłem na tyłek świeże ubrania, zgarniając wszystkie brudne rzeczy w jedną kupkę. Spodnie i gacie pójdą do kosza, ale było trzeba je wyrzucić tak by Susan niczego nie zauważyła. Wszedłem do ogrodu, patrząc chwilę, jak Miller pielęgnuje ogród by w końcu do niego podejść.
- Idę wziąć prysznic, jeśli będziesz miał ochotę... Nie zamknę drzwi - posłałem mu niewinny uśmiech i ruszyłem do środka. Wiedziałem, że nie skorzysta, za duże byłoby ryzyko, a i tak już wystarczająco mnie dopieścił.
        Wrzuciłem swoje ubrania oraz koszulę Denvera do swojego pokoju, po czym wziąłem sobie inne rzeczy, zdając sobie sprawę, że to, co miałem aktualnie mogło się już ubrudzić. Zamknąłem się w łazience, pozbywając się natychmiast wszystkiego, ale za nim wszedłem pod prysznic, przyjrzałem się każdej malince, każdemu ugryzieniu, muskając je wszystkie opuszkami palców. Moje policzki pokryły się rumieńcem, więc by się ochłodzić, udałem się w końcu pod prysznic.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {10/07/24, 08:21 am}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Stał, nadal podlewając kwiatki. Uśmiechnął się pod nosem na zaczepne słowa Liama i jedynie pokiwał głową w rozbawieniu. Moore był zabawny, jeśli myślał, że mężczyzna pójdzie za nim i dołączy do prysznica. Nie. Nie mógł na to sobie pozwolić i tak już pozwalał na zbyt wiele, a ta myśl mocno go otrzeźwiła.
        - Denver, co ty wyprawiasz - westchnął ciężko, przecierając twarz dłonią, gdy w okolicy nie było już chłopaka. Skończył podlewać krzaki, zerkając od czasu do czasu na okno od łazienki, kiedy to usłyszał czyiś głos. Spojrzał w stronę przejścia na drugą stronę domu widząc swojego syna.
       - Tato? Co ty robisz? - spytał, widząc jak jest ubrany.
       - Mieszkam. I podlewam kwiaty, nie widzisz? Jest dzisiaj gorąco - mruknął z posępną, zlodowaciałą miną. Zakręcił wodę i zaczął zwijać wąż ogrodowy, który po chwili zawiesił na specjalnym haku.
       - A ty, młody? Zwykle nie przychodzisz tu bez zapowiedzi - zwrócił mu uwagę, bo było to faktycznie zaskakujące. Zwykle się zapowiadał, albo pytał, czy ten śmieć jest w domu, bo nie chce się na niego natknąć.
       - Przyjechałem do mamy. Ma zaraz wrócić - oznajmił, nadal bacznie obserwując ojca, jakby czegoś szukał. - Zmieniłeś się - wypalił nagle, a Denver drgnął niezauważalnie.
       - Młodszy nie będę - mruknął z lekką kpiną, kierując do domu. - Chodź, poczekasz na matkę w środku
       - Nie to miałem na myśli - mruknął pod nosem i ruszył za ojcem do środka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {10/07/24, 07:01 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        Denver nie skorzystał z mojej propozycji przyjścia do mnie pod prysznic. Wiedziałem, że wyczerpałem jego dobroć do mnie, ale było to nawet zabawne. W domu chciał się pilnować, aby Susan go nie nakryła, ale kiedy kobieta nie może niczego zobaczyć, ani na niczym go przyłapać? Denver nie miał oporów, dotykał mnie, całował, jakby to było najważniejsze na całym świecie. Czyżby kobieta nie dawała mu już tego, czego pragnie? Nie chciałem sprawdzać, jaka Susan potrafi być w łóżku. Nie interesowała mnie jako kobieta, miała naprawdę dobry charakter i zwyczajnie się pogubiła, chyba myśląc, że dla niej zmienię orientację i nawrócę się jak jej syn. Parsknąłem pod nosem na samą myśl, że miałbym spróbować czegokolwiek z dziewczyną. Nigdy mnie nie pociągały fizycznie.
        Zacząłem się ubierać, kiedy do moich uszu dotarły głosy z dolnego piętra. Dwa męskie i dwa bardzo znajome oraz podobne głosy. To nie byłą Susan, żaden sąsiad z niezapowiedzianą wizytą czy jego znajomi. Jego by tego brakowało by Harry staną w progu tego domu. Denver by go zabił na miejscu. Nie to siedziało w mojej głowie, kiedy słuchałem, że ta dwójka ze sobą rozmawia. Michael i Denver. Pod jednym dachem, ale to nic dziwnego, w końcu Michael tutaj mieszkał, a ja tylko zajmowałem jego pokój, aby miech dach nad głową. Spojrzałem na swoje lustrzane odbicie. Malinki, ugryzienia... W głowie zaczął się tworzyć głupi, ale ciekawy pomysł. Chęć zobaczenia ich reakcji była bardzo kusząca, dlatego jeden ręcznik owinąłem wokół bioder, specjalnie wybierając ten mniejszy, by jak najwięcej odkrywał, zakrywając jedynie to, co konieczne. Drugi zarzuciłem na swoje ramiona, by reszta wody nie znalazła się na podłodze.
        Wyszedłem z łazienki, a kiedy schodziłem po schodach udawałem, że wycieram włosy by mężczyźni nie wiedzieli, że zdaję sobie sprawę z obecności Michaela.
- Co do - urwał, wiedząc, że lepiej nie bluźnić przy ojcu. Patrzył na mnie, ale nie widziałem w jego oczach odrazy, a iskierki, które były mi tak znajome. Oh, Michael. Zaśmiałem się w duchu, po czym posłałem pytające spojrzenie Denverowi.
- Nie wiedziałem, że masz gościa. Miło cię widzieć, Michael. Gdzie twoja księżniczka? - uśmiechnąłem się leniwie, przekrzywiając nieco głowę. - Nie rób takiej miny, jakbyś nigdy mojego ciała nie widział, dupku - westchnąłem zrezygnowany, po czym wyminąłem ich by udać się do kuchni. Czułem wewnętrzną radość, dumę, że obaj zawiesili na mnie swój wzrok.
- I ty mu pozwalasz tak paradować? Zaraz coś mnie trafi - usłyszałem, kiedy nalewałem soku do szklanki.
        Jak miło. Bardzo, ale to bardzo miło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {12/07/24, 09:47 am}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Liam koncertowo odstawił teatrzyk na oczach obu Millerów i Denver z pewnością mając teraz w ustach jakiś napój, wyplułby go ochlapując połowę mieszkania, ale zamiast tego zlustrował od dołu do góry Moore. Dwukrotnie, starając powstrzymać swój żarłoczny wzrok. Do tego widać było dość świeże malinki, które dostrzegł sam Michael. Denver widział reakcję syna. Nadal Liam nie był mu obojętny, a przynajmniej w tej sferze fizycznej. Cóż, było to dziwne uczucie, gdy mężczyzna myślał o tym, że oboje przelecieli tą samą osobę.
        - Nie pozwalam - odpowiedział, nie mogąc powstrzymać lekkiego rozbawienia. Jego syn był niezwykle oburzony. Złościł się. Za Denvera. - I dobrze wiesz, że zrobił to specjalnie przed tobą - położył dłoń na ramieniu syna i zaprowadził do salonu, gdzie dalej w spokoju chcieli kontynuować rozmowę. Nie minęło pięć minut, a do domu wróciła również Susan, prawie zderzając się z Liamem w kuchni. Nadal w ręcznikach.
        - L-Liam?! Cczemu chodzić tak ubrany? - pisnęła zaskoczona, widząc swoich chłopów siedzących w salonie. Nie uszło jej uwadze, że blondyn nie miał nic na sobie z górnej części garderoby.  - I czemu ty... wy chyba nie...
       - Podlewałem kwiaty - odpowiedział z ciężkim westchnięciem Denver, a Michael przytaknął.  - Jak było?
       - W porządku. Kochanie, jesteś głodny? Zaraz coś ugotuję - podeszła do syna, składając na jego czole pocałunek, a potem dość niepewnie podeszła do męża. Wymienili się porozumiewawczo spojrzeniami i jego również ucałowała w polik, wracając do kuchni.
       - Liam, proszę cię. Idź na górę i ubierz się przyzwoicie - poprosiła błagalnie czując się niesamowicie zażenowana.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {12/07/24, 08:05 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        "Specjalnie przed tobą". Czy naprawdę chodziło mi o Michaela? A może to właśnie Denvera chciałem sprowokować by patrzył na mnie tak żarłocznie, jak jeszcze chwilę temu? Uśmiechnąłem się pod nosem, odkładając sok do lodówki i wziąłem szklankę do dłoni, aby upić niewielki łyk. Odwróciłem się z zamiarem potowarzyszenia pozostałym w rozmowie, ale kiedy Susan się nagle przede mną pojawiła, o mało co nie wypuściłem z szklanki z dłoni.  Patrzyłem na kobietę, która zlustrowała mnie swoim spojrzeniem. Chciało mi się śmiać, tym bardziej że dostrzegłem lekki rumieniec na jej policzkach. Nie sądziłem, że będę tak działać na każdego Millera w tym domu. Michael, Denver i biedna Susan, na którą nigdy bym nie spojrzał w taki sposób, jak na pozostała dwójkę.
        Spojrzałem na Denvera, ukrywając za szklanką uśmieszek, który jasno by mówił, że jednak coś między nami zaszło. Zamierzałem jednak trzymać język za zębami i nie wydać się w żaden inny sposób. Dlatego przyglądałem się wszystkiemu z boku, ignorując ostrzegawcze spojrzenie Michaela. Mógł mówić, jak  to mną gardzi, ale jego reakcja na moje nagie ciało, a na dodatek pokryte malinkami, mówiła wszystko. Biedny Michael, miałem kogoś lepszego na oku. Bardziej męskiego, dojrzałego.
- Pewnie, choć twojemu synowi prawie szczęka opadła, kiedy mnie zobaczył, więc nie wiem, czy będzie szczęśliwy - uśmiechnąłem się niewinnie, po czym dopiłem sok. - Cóż, i tak nie mam ochoty towarzyszyć wam w tej rodzinnej sielance - powiedziałem, a w moim oczach pojawił się ślad bólu, czegoś nieprzyjemnego. Sam siebie wykluczałem, ale wcale nie chciałem spędzać czasu z całą trójką.
        Ruszyłem przed siebie, czując na sobie wzrok całej trójki. Patrzyli na moje odkryte nogi, na malinki i nadal lekko wilgotne włosy, ale na szczęście nie mogli zauważyć mojej twarzy, która nie wyrażała zadowolenia, żadnej radość czy chociażby podniecenia. Byłem... smutny. Naprawdę, bo wiedziałem, że to nie należy do mnie, że to wszystko było chwilę i z dnia na dzień może zniknąć. Denver nie  był mój, należał do Susan, choć okazał przy mnie trochę słabości. To irytowało najbardziej.
- Oh... - wyszło z moich ust, kiedy poczułem chłód na pośladkach. Ręcznik się poluźnił i opadł na schody, kiedy wchodziłem. Pochyliłem się, nie dbając o to, że wszystko widzą, dla Denvera i Michaela nie było to nic nowego, dla Susan pewnie też nie skoro podglądała mnie w łazience.
- Liam - Michael powiedział to takim tonem, jakby naprawdę miał ochotę mnie właśnie zabić. Parsknąłem śmiechem i odwróciłem się w jego stronę.
- Nie zrobiłem tego specjalnie, dla ciebie nie warto się tak wysilać - uśmiechnąłem się niewinnie i ruszyłem do łazienki, gdzie zostały moje ubrania.
         Przebrany wróciłem do swojego pokoju, rzucając się od razu na łóżko. Nie chciałem schodzić na dół, nie interesowało mnie o czym będę mówić, czy będą mnie komentować, a moje poruszać inny temat. Wsunąłem słuchawki do uszu i zamknąłem oczy. Wschód słońca był cudowny, ale czułem się nadal zmęczony, więc puściłem muzykę z nadzieją, że ta mnie uśpi.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {14/07/24, 11:54 am}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Denver nie przypominał siebie samego w tym całym towarzystwie. I był pewien, że żona to zauważyła. Normalnie byłby pierwszą osobą, która szybko naprostowałaby zachowanie Moore, ale zamiast tego był neutralny. Jedynie obserwował wojowniczą naturę kobiety, która usiłowała go przepędzić. Widać, że starała się zrehabilitować po prawie zdradzie. Czuł się z tym źle, bo on sam zdradził kobietę swojego życia kilka razy.
        Blondyn cały zesztywniał widząc jak tyłek Liama zaświecił przed ich oczami. I nie tylko on. Michael od razu ryknął w jego stronę z pretensjami. Za to długowłosy... cóż. Mężczyzna nie poznawał go. Był jakiś inny. Odważniejszy, psotny. Może był taki cały czas, ale sytuacja go przygniatała i chodził częściej zdołowany niżeli szczęśliwy. Z jednej strony był to dobry znak. Z drugiej zaś... miał przejebane na własne życzenie. Ledwo powstrzymał się od zerkania w jego stronę. Widział jak żona paliła buraka. Jakby pierwszy raz widziała fiuta. Zakryła się gazetą modową, trzęsącymi się rękoma. Blondyn jedynie westchnął ciężko, czekając aż ucichnie i sam prowokator zniknie u góry.
        - Dlaczego nic nie zrobiłeś - fuknęła żona w stronę Denvera.
        - Bo cały ten czas kłóciłaś się ze mną, że powinienem odpuścić, a gdy to zrobiłem, masz do mnie pretensje - to było jedyne dobre wytłumaczenie na jaki wpadł najszybciej. A do tego trafne.
        - Nie dość, że trzymacie mojego byłego, to jeszcze pozwalacie mu tak się szarogęsić! - warknął syn, zaciskając mocno szczękę.
        - Wtedy to było co innego! - odburknęła Susan.
        - No tak, wtedy jeszcze miałaś ochotę nadziać się na jego kutasa - odparł poirytowany Denver.
        - Co?! - oboje wytrzeszczyli oczy. Kobieta, bo powiedział to przy synu, i syn, bo dowiedział się o jednym z sekretów swoich rodziców.
        - Kochanie! Jak mogłeś mi to zrobić!
        - Mamo! Czy ty chciałaś przelecieć mojego byłego?!
        - Cicho bądź! To są sprawy między mną, a twoim ojcem! - warknęła.
        - Zajebie go! Zajebię! - mruczał, wstając na równe nogi, aby wbiec na górę, ale Denver w jednej chwili złapał go za nadgarstek.
        - Jeśli go tkniesz, urządzę tobie piekło - ostrzegł syna, a całą dwójkę zamurowało.
        - Denver... czy ty... i on... - kobieta pobladła, padając tyłkiem z powrotem na siedzenie. - Boże... nie... powiedz, że to o czym myślę... - załkała drżącym głosem.
        - Nie wiem o czym myślisz - odparł twardo, nie okazując ani grama słabości. - I nadal uważam, że powinien jak najszybciej się wyprowadzić. Chyba widzicie, do czego prowadzi jego obecność? Otwórzcie oczy. Mówiłem o tym od początku - ochłonęli. Syn wyrwał się z uścisku, tracąc ochotę na cokolwiek. Spuścił jedynie wzrok, prychając pod nosem, a Susan całkowicie zanurzyła się w fotelu, jakby chciała się w nim schować.
        - Tak, masz rację. Musi się wyprowadzić - przytaknęła. - Muszę z nim porozmawiać - mówiła automatycznie bez wyrazu emocji.
        - To chyba nie najlepszy dzień na odwiedziny - zauważył Denver, a syn patrząc na matkę, przytaknął.
        - Pójdę już - oznajmił, widząc jak ojciec wstaje, aby odprowadzić go do drzwi. - Znam drogę, poradzę sobie - dodał, a Denver niepewnie usiadł, unosząc jedną brew ku górze. Znał swojego syna, a jednak postanowił mu zaufać. I pożałował tego, bo gdy tylko chłopak znalazł się na korytarzu, wbiegł na schody pokonując je w zawrotnym tempie.
        - Kurwa! uduszę! - Denver wystrzelił na górę, a Susan zaraz za nim z piskiem zmartwienia, krzycząc do syna, aby nie robił nic głupiego.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {15/07/24, 09:40 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        Nie byłem świadomy co dzieje się na dole. Wiedziałem, że sporo namieszałem, ale nie spodziewałem się Susan w domu, przynajmniej nie o takiej godzinie. Tak samo Michael... Wiadomo, był to jego dom rodzinny, miał prawo odwiedzać swoich rodziców, bo to ja tutaj byłem darmozjadem. Przewróciłem się na drugi bok, twarzą w stronę ściany i nuciłem pod nosem lecącą w słuchawkach piosenkę.
        Nie usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju, dopiero kiedy poczułem mocne szarpnięcie, otworzyłem szeroko oczy będąc w szoku. Zobaczyłem wściekłe spojrzenie swojego byłego chłopaka, a chwilę po tym uderzył mnie pięścią w twarz. Upadłem z powrotem na łóżko z głośnym jękiem oraz z metalicznym posmakiem, więc prawdopodobnie rozciąłem sobie język albo policzek, ale nie miało to znaczenia, ponieważ Michael ponownie mnie dopadł, dociskając mnie do łóżka. Jego dłoń zacisnęła się na mojej szyi, więc zacząłem drapać jego rękę.
- Pusz... Michael - wymamrotałem, wbijając mu mocno palce w skórę. Strach ogarnął całe moje ciało, czułem, jak zaczyna brakować mi tlenu.
- W co ty pogrywasz, Liam? Co za grę prowadzisz?! - krzyknął, zaciskając jeszcze mocniej palce. - Jesteś zwykłą dziwką, Liam! - jego oczy płonęły w złości, a w moich pojawiły się łzy, dużo łez, które zaczęły spływać po czerwonej skórze.
        Po chwili poczułem ulgę. Palce mnie opuściły, tak samo ciężar Michaela. Przekręciłem się na bok, łapczywie łapiąc powietrze. Chciał mnie zabić, widziałem to w jego oczach. Może i nadal w jakiś sposób mnie pożądał, ale to mieszało się z czymś innym, czymś chorym i cholernie niebezpiecznym.
- Poje... - wziąłem głęboki wdech, nie będąc nic w stanie powiedzieć. Czułem się tak, jakby jego dłonie nadal się zaciskały na mojej szyi. Spojrzałem załzawionymi oczami na cała trójkę. Denvera, Michaela i nawet Susan, która wyglądała na przestraszoną tym wszystkim.
        Chciałem namieszać i namieszałem. Podsunąłem się pod ścianę, podsuwając kolana pod samą brodę, a palce wsunąłem we włosy, zaciskając je na nich mocno.  Czułem się znów, jak chłopiec, który był  ofiarą niejednego debila myślącego, że jest ode mnie lepszy. Michael nie miał prawda, tym bardziej że wiedział co przeszedłem, wiedział, jak bardzo miałem trudną przeszłość.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {21/07/24, 04:17 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Gniew. To on napędzał Denvera, który jeszcze nigdy w życiu odkąd mieszkał w tym domu nie pokonał tylu schodów w tak krótkim czasie. Wpadł z hukiem do pokoju syna, widząc go nad Liamem, który rozpaczliwie walczył o odrobinę oddechu.
        - Michael! - ryknął rozwścieczony. Jedną ręką chwycił za kołnierz syna i silnym szarpnięciem pociągnął go do tyłu, Słyszał jak szwy się rozpruwały, ale młodziak ledwo drgnął, zapierając się ile sił w nogach. Mężczyzna zacisnął ze zgrzytem szczękę, łapiąc chłopaka za nadgarstek. Wykręcił go, a ten z krzykiem bólu w końcu puścił. Ojciec nie odpuścił, odciągnął jego, rzucając nim o podłogę. Michael wstał na równe nogi, ale wtedy poczuł iście mocne uderzenie w policzek. Jego głowa odskoczyła, a sam przetoczył się do tyłu, wpadając na ścianę, zaraz obok wpadającej do środka matki.
        - Chronisz go?! Ty też?! Co? Daje ci dupy?! - wrzasnął z wyrzutem Michael, rozwścieczając tym samym jeszcze mocniej ojca. Patrzył na niego z taką kpiną i uśmieszkiem, że blondyn zacisnął mocno pięść.
        - Najwidoczniej za lekko tobie przyjebałem - z mrożącą krew w żyłach wściekłością spojrzał spod byka na syna, a temu wręcz odeszły wszelakie kolory z twarzy. Pobladł gwałtownie, tak szybko, jak Denver niwelujący jakąkolwiek odległość między ich dwójką.
        - Denver! - Susan stanęła między nimi  w ostatniej chwili, ale blondyn jedynie ją odsunął, jakby była lekkim mebelkiem stojącym mu na przeszkodzie.
        - Zajmij się Liamem - spojrzał zza ramienia to na nią, to na kulącego chłopaka. - Muszę porozmawiać z synem - dodał, słysząc jego kpiące prychnięcie.
        - Nie mam za - zaczął, ale wtedy Denver znów dopadł go swoim silnym uściskiem. Zmiażdżył materiał pod szyją chłopaka i pociągnął go do innego pokoju, aby nikt nie widział i nie słyszał wszystkiego, co miał zrobić fizycznie jak zarówno psychicznie synowi. Nie tak wychował tego niewdzięcznika.
       - Boże, oni się pozabijają - zrozpaczona Susan podeszła do Liama. - Liam, wszystko dobrze? No już, cichutko. Już po wszystkim - chciała go jakoś uspokoić. Wyglądał tak krucho, tak maleńko... było jej żal chłopaka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {23/07/24, 08:16 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        Zamknąłem oczy, starając się uspokoić, nieco rozluźnić, ale ich krzyki wcale mi w tym nie pomagały. Czułem złość na Michaela, na Denvera, na siebie, a nawet na Susan. I to wszystko mieszało się z przerażeniem przez które powróciły wspomnienia zakopane gdzieś w otchłani umysłu. Wziąłem głęboki wdech by zaraz zrobić wydech. Szyja nadal okropnie bolała, a wrażenie, że coś się zaciska na niej, wcale nie zniknęło.
        Spojrzałem na Susan i naparłem bardziej na ścianę, kiedy ta się do mnie zbliżyła. Patrzyłem na nią, na jej zatroskaną minę. Nie zasługiwała na to wszystko, na moją głupią zemstę. W końcu to Michael zawinił, nie ona, nie Denver.
- N-nie... - przełknąłem gulę w gardle. - Nie dotykaj mnie, nie zbliżaj się do mnie - szepnąłem, patrząc jej prosto w oczy.
- Liam, skarbie - powiedziała łagodnym głosem, wyciągając do mnie swoją dłoń, ale szybko ją odtrąciłem nie dbając o to, czy zrobiłem to mocno czy nie.
- Nie waż się mnie dotknąć! - krzyknąłem i jak oparzony podniosłem się z łóżka. Spanikowany zacząłem patrzeć po łóżku by znaleźć telefon, ale ten leżał na podłodze, więc szybko po niego sięgnąłem. Musiałem wyjść, musiałem stąd zniknąć jak najszybciej.
- Liam, spokojnie - zaczęła spokojnie, stojąc w miejscu. Patrzyła co robiłem, ale nie powstrzymywała mnie, gdzie niechlujnie wrzucałem parę rzeczy do plecaka. - Gdzie ty się wybierasz? Nie możesz wyjść w takim stanie - powiedziała, ostatecznie łapiąc mnie za nadgarstek. Znieruchomiałem, wbijając wzrok na jej dłoń.
        Wyrwałem się kobiecie i zbiegłem na dół, pośpiesznie ubierając tenisówki.
- Liam! - usłyszałem za sobą zaniepokojony głos, ale mało mnie to interesowało. Nie mogłem tutaj zostać, dlatego nie zwlekając dłużej, wybiegłem z domu, nie do końca wiedząc gdzie się udać. Jak najdalej, w końcu i tak nie będą mnie szukać, chcieli pozbyć się problemu, więc im to zamierzałem ułatwić.
        Znalazłem się w parku, zmęczony, zdyszany, z krwią w kącikach ust oraz metalicznym posmakiem na języku. Usiadłem na ławce, chowając twarz w drżących dłoniach.
       Czułem, jak łzy spływają mi z kącików oczu, chciało mi się krzyczeć, ale sam już nie wiedziałem dlaczego i na kogo. Telefon się rozdzwonił i zignorowałem pierwsze połączenie, nawet drugie było mi obojętne, ale za trzecim spojrzałem na wyświetlacz i zacisnąłem usta w wąską linię by przed zakończeniem połączenia odebrać.
- Cześć, mamo - powiedziałem, siląc się na spokojny ton głosu.
- Cześć, kochanie. Jak się trzymasz?
- Dobrze, u mnie wszystko w porządku, a u was? Tęsknicie trochę za mną? - zapytałem z wymuszonym śmiechem, wolną dłonią wycierając załzawione oczy.
- Ojciec złapał małe przeziębienie, ale tak to nic poważnego. Dobrze się odżywiasz? Mam nadzieję, że nie imprezujesz za często.
- Mamo, za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że jestem nadal twoim małym kujonkiem - parsknąłem, pozwalając sobie na chwilę spokoju. Głos mamy był dla mnie kojący i żałowałem, że nie ma jej teraz przy mnie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {03/08/24, 03:50 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Wściekły zatrzasnął za sobą drzwi, nie bacząc na to, czy je zniszczy. Pchnął syna na małżeńskie łóżko, a on z gniewem zmieszanym ze strachem wpatrywał się w swego rozzłoszczonego ojca.
        - Nie tak cię wychowałem! - ryknął, zaciskając solidnie pięści.
        - Owszem, ty w ogóle mnie nie wychowywałeś! - odburknął, biorąc na siebie gromiący wzrok blondyna. - Więc nie masz prawa mnie teraz pouczać! - odpyskował, a ten nie mogąc dać wiary w to co się dzieje, znów dopadł do syna i wymierzył mu siarczystego liścia w policzek.
        - Jeszcze jedno niewłaściwe słowo, a pożałujesz - ostrzegł go, ledwo panując nad sobą. Nie miał zielonego pojęcia jakim cudem zagnieździło się w nim tyle złości. - Czemu go zaatakowałeś?
        - Bo go nienawidzę! Paraduje nago po domu! To nie jestem normalne! - nie mógł zaprzeczyć. Dobrze znał panujące tu zasady i wiedział dlaczego Liam zrobił, co zrobił.
        - Wiesz, że zrobił to celowo! Żeby cię sprowokować, a ty się dałeś jak małe dziecko
        - No i? Miałem do tego prawo, skoro ty to zlewałeś!
        - Bo jestem dojrzalszy od ciebie! - warknął zaciekle, słysząc jakieś hałasy za ścianą, ale nie mógł teraz nic zrobić. Musiał pozwolić Susan wszystko ogarnąć, ogarnąć Liama.
        - Właśnie widzę twoje bycie dojrzałym. Mama wszystko mi powiedziała! Rozwodzicie się? - to całkowicie ugasiło gniew ojca. Zesztywniał, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Na szczęście w chwili, gdy już otwierał usta, do środka weszła żona.
        - Nie mogłam nic zrobić, kochanie. Liam... spakował parę rzeczy do torby i wyszedł - nie była pewna czy powinna im przeszkadzać. Zobaczyła zaczerwieniony polik syna, a potem zwróciła uwagę na Denvera. - Mam wyjść?
        - Co mu powiedziałaś o nas? - spytał, oczekując odpowiedzi.
        - O naszej kłótni i o tym, że prawdopodobnie się rozstaniemy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {04/08/24, 11:52 am}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

        Rozmowa z mamą była czymś kojącym dla moich emocji. Była dla mnie ogromnym wsparciem wraz z ojcem, dlatego powoli się uspokajałem kiedy z nią rozmawiałem. Ciepły i matczyny głos chyba zawsze miał taką siłę, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Pożegnałem się z rodzicielką i spojrzałem w niebo. Widziałem, jak ludzie mi się przyglądają, zapewne zauważając ślad na szyi. Uścisk jego palców wcale nie był delikatny i jeśli nie zostałby żaden siniak, to byłby istny cud. Nie do końca wiedziałem co ze sobą zrobić. Wybrałem numer do przyjaciela, który nie był szczęśliwy, że dzwonię o tak "wczesnej" godzinie.
- A już myślałem, że ten blondasek cię zamordował. Jak się bawiłeś? - zapytał i gdyby nie mój koszmarny humor, to pewnie parsknąłbym śmiechem.
- Wszystko było wspaniałe do czasu aż nie wróciliśmy - szepnąłem, decydując się streścić wszystko. Seks z Denverem w samochodzie, pojawienie się Michaela i to, jak go sprowokowałem, a później to, jak ten dupek się na mnie rzucił.
        Chwila milczenia nie była dla mnie dużym zaskoczeniem.
- Nie mam gdzie się podziać - wydusiłem z siebie. Nie chciałem włazić na głowę przyjacielowi, ale kogo miałem prosić? Z nikim nie jestem tak blisko, jak z nim. Harry odpadał, bo Denver by mnie zabił, jakby się dowiedział, choć wiedziałem, że Harry bardzo chętnie przyjąłby mnie pod swój dach.
- Stary, wiesz, że... Nie mam tutaj za bardzo miejsca - powiedział i tego właśnie się obawiałem. Oczywiście, że nie miał miejsca.
- Jasne, rozumiem - szepnąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogłem wrócić do rodzinnego domu, bo musiałem przecież chodzić na zajęcia, ale też nie mogłem tak od razu wrócić.
- Liam...
- Wszystko okej, Luca. Sorki, ale musze zadzwonić gdzie indziej, widzimy się na uczelni - powiedziałem i zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyłem się. Zamknąłem oczy, ściskając mocniej telefon w dłoni. Potrzebowałem chwili by obmyślić jakiś plan, ale nic nie wydawało się na tyle dobre.
        Podniosłem się z miejsca, czując, jak zmęczenie mnie coraz bardziej dopada, ale w końcu nie mogłem zasnąć na ławce. Korciło mnie by napisać do Denvera, aby dać mu znać, że wszystko jest w porządku, ale to był cholernie zły pomysł. Może nie powinienem tak po prostu wybiegać z domu? Pokręciłem głową, nie chcąc dłużej o tym myśleć, ale nie było  to takie proste, bo jednak moje myśli cały czas krążyły wokół Denvera. Od początku chciałem wszystko zniszczyć, ale kiedy to już się stało... Ani trochę nie czułem satysfakcji. Może jednak zemsta wcale nie musi byś słodka. Czułem gorycz, rozczarowanie i to wcale nie było przyjemne.


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 14/08/24, 08:27 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {11/08/24, 03:29 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Dwa kolejne dni były dosłownie piekłem dla blondyna. Nie szukał Liama, bo niby gdzie? Poza tym to byłoby zbyt dosłowny przekaz dla jego żony. Z resztą, czy go faktycznie to obchodziło? Gdyby chciał lepszych relacji z Susan, to przez te dwie cholerne noce nie spałby u przyjaciela. Nie uciekałby od niej i od problemów, a tak, załatwił sobie zwolnienie lekarskie na tydzień i upijał się w puszkowych, tanich piwach nie bacząc na marudzącego bruneta.
        - Denver, na litość boską. Czy ty siebie dziś w lustrze widziałeś? - spytał z jęknięciem, łapiąc za leżącą na oparciu kanapy bluzę. Blondyn jedynie spiorunował go wzrokiem. - Ogarnij się chłopie. Gdzie twoje jaja? - doprecyzował, a ten znów przechylił puszkę, zgniatając ją w pięści.
        - Wystarczy mi twoja morda. Nie potrzebuję jeszcze swojej - odburknął, słysząc jedynie westchnienie politowania i zatrzaskiwane drzwi. Został sam. Tego mu trzeba było. Siedział tak bez celu kolejne dwie godziny, aż ta pustka zagłuszana lecącym programem w telewizji była już zbyt uciążliwa. Sięgnął po komórkę z dresowych spodni. Rozładowana. Cmoknął i rzucił ją w kąt kanapy. Wstał z ciężkim stęknięciem i faktycznie, postanowił się ogarnąć. Zajęło mu to ponad godzinę, a w tym czasie podpiął smartfona do ładowania. Po jego włączeniu ekran został zbombardowany licznymi powiadomieniami. To od żony, to od syna. Ale nic od Liama. Zagryzł dolną wargę. Ten fakt najbardziej go niepokoił. I nienawidził się za to. Obiecał sobie, że ten gówniarz nigdy nie wtargnie mu do głowy, a ten już zdążył w niej się zakorzenić. Niczym chwast.
         Odczytał kilka najnowszych wiadomości, z których wiedział, że żona się martwi, a sam gówniarz nie wrócił do mieszkania. Syn również był rozwścieczony i napisał, że nie chce więcej widzieć na oczy ojca. Cóż, Denver potrafił zrozumieć pobudki syna. Co gorsza, gdyby wiedział do czego faktycznie doszło i jak rozgrzewał go wewnętrznie Liam...
         - Kurwa - musiał z tym skończyć nim będzie za późno. Nie. Było już za późno w momencie, gdy pierwszy raz przeleciał chłopaka.
         Przetarł twarz ze zmęczenia i pozbierał parę rzeczy, wychodząc z mieszkania przyjaciela. Nie mógł tak dalej się zachowywać. Postanowił pierw wrócić na piechotę do domu, licząc może w duchu, że... świat jest o wiele mniejszy niż się wszystkim wydaje i napotka na tę długowłosą pchłę. Ale co dalej? Co powinien zrobić, powiedzieć? Nie wiedział.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {14/08/24, 08:47 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

       Zamknąłem oczy, które były opuchnięte od łez. Czerwone ślepia, worki pod oczami. Znalezienie hostelu nie było problemem, miałem swój pokój, łazienkę, serwowali również dobre śniadania, a właścicielka była sympatyczną staruszką, która lubiła rozmawiać o swoich wnukach, ale mimo wszystko brakowało mi widoku Denvera. Jego skwaszonej miny, dużego ego, ale również pięknego uśmiechu i tej seksownej zadziorności. Kilka razy przyłapałem się na tym, jak wpatruję się w kontaktu, na nazwę "Przystojny dupek" i korciło bym zadzwonił albo chociaż napisał wiadomość. On jednak tego nie zrobił, więc czemu ja miałbym? To nie miało sensu, przecież nie zależało mu na mnie, nie musiał się mną przejmować, a jednak znów chciało mi się płakać, że olał mnie, nawet nie zapytał się, czy żyję.
       Na uczelni również go nie było, więc nawet nie miałem szansy z nim porozmawiać, a Michaela... Unikałem, jak pieprzonego ognia, bo nie chciałem na niego wpaść za żadne skarby. Bałem się, że ten bez nadzoru tatusia ponownie rzuciłby się na mnie z łapami i dokończył swoje dzieło. Tego dnia zdecydowałem się jednak wrócić do domu Millerów. Nie dlatego, że chciałem z nimi zostać dłużej, głównie myślałem o zabraniu rzeczy, wyprowadzeniu się, bo w końcu nie było tam miejsca dla mnie. Od początku to wiedziałem i wcale nie byłbym zaskoczony, gdybym zobaczył w środku szczęśliwą rodzinę. Zagryzłem dolną wargę, kierując się z uczelni prosto pod dom Millerów.
       Kiedy byłem prawie na miejscu, uniosłem głowę i znieruchomiałem widząc Denvera, który sam nie wyglądał w najlepszym stanie i również skądś wracał. Przełknąłem gulę w gardle, powstrzymując się przed rzuceniem się w jego ramiona, jak jakiś zakochany głupek. Byliśmy pod jego domem. Domem, w którym na pewno była Susan i czekała na niego. Podszedłem bliżej i spojrzałem na blondyna. Zacisnąłem usta i pociągnąłem nosem. Naprawdę chciałem go przytulić.
- Cześć, widzę... - urwałem, słysząc jak bardzo mam zachrypnięty głos. Odchrząknąłem i posłałem blondynowi delikatny uśmiech. - Widzę, że nie tylko ja pomyślałem o powrocie do domu, chociaż... Oboje wróciliśmy zupełnie z innych powodów - powiedziałem, patrząc smutno na dom.
       Znów miałem łzy w oczach, ale tylko jedna spłynęła po policzku. Nie mogłem tutaj zostać i choć wiedziałem, że hostel nie jest rozwiązaniem na dłużej, to musiałem znaleźć coś innego. Zniknąć stąd, choć jednocześnie.... Cholernie zależało mi na Denverze, ale jednocześnie wiedziałem, że mu nie zależy na mnie. To przykre, bo to jednak on miał się we mnie zakochać, ale najwidoczniej wyszło na odwrót, chociaż... Rozwaliłem rodzinę, częściowo osiągnąłem sukces, ale wcale mnie to nie cieszyło.
- Chciałem z tobą pogadać, Denver, naprawdę, ale... Zabrakło mi odwagi - szepnąłem, patrząc na mężczyznę. Nie miało już to większego znaczenia.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {17/08/24, 04:38 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Nie wiedział co robi. Nogi same poniosły go w stronę domu,  a przed nim dosłownie zamarł, widząc Liama. Los naprawdę drwił z blondyna, posyłając tego gówniarza przed drzwi w tym samym czasie, w którym on postanowił wrócić. Tylko do czego? Do wkurwionej żony? Musiał z nią porozmawiać i wyjaśnić wszystko. Zakończyć zaczęte tematy i w końcu ruszyć w stronę jakiejś decyzji, którą chciał podjąć po tym wszystkim. Jednak nie przewidział jednego: że Moore pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie.
        Podszedł do drzwi, spojrzał na Liama, który nie wyglądał zbyt dobrze i zaczął grzebać w kieszeni za kluczami.
        - Możliwe - odszukał klucze, ale nie otworzył drzwi. Zatrzymał się przed zamkiem, zerkając znów na chłopaka.
        - Przyszedłeś po swoje rzeczy? Czy jednak... chcesz zostać? - spytał, choć wątpił, aby Susan pozwoliła mu nadal tu mieszkać, a on nie powinien się temu sprzeciwić. Zwłaszcza, że od początku tego pragnął. Sprzeciw w takiej chwili, to jak przyznanie się do zdrady.
        Przetarł sztywny kark, czując że zaraz by w nim coś strzyknęło, gdyby tylko nim poruszał.
        - Nie wiem, czy to odpowiedni moment na rozmowę, Liam. Jeśli nadal chcesz, możemy się umówić na spotkanie. W jakiejś restauracji, albo piwiarni - celowo zaznaczył miejsca publiczne. Nie chciał zostać sam na sam z Moore. Nie po tym co zaszło. Denver musiał otrzeźwieć, obudzić się z tego snu, który okazał się koszmarem. Dlatego podjął decyzję, nim chłopak odpowiedział i wsadził kluczyk, otwierając drzwi. Rozchylił je mocniej, zapraszającym gestem czekając, aż to Liam pierwszy wejdzie do środka.
        - Liam? - nagle na korytarzu pojawiła się Susan z patelnią w ręku, którą wycierała ścierką. - Denver? - jej oczy niemalże wyskoczyły z orbity.
        - Hej. Właśnie trafiłem na niego. Chyba nie wiedział, czy przyjść - zagaił, a ta niepewnie spoglądała raz na jednego, raz na drugiego.
        - Hmm. Obiad prawie gotowy. Jeśli jesteś głodny, Liam, znajdzie się również porcja dla ciebie
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {17/08/24, 09:00 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

       Zatrzymałem się za Denverem, czując się dziwnie z jego pytaniem. Nie wiedziałem co chcę mu opowiedzieć i jaką odpowiedź on chce usłyszeć. Wzruszyłem ramionami, patrząc gdzieś w bok.
- Raczej zabiorę swoje rzeczy, nie ma tu miejsca dla mnie - powiedziałem, powstrzymując się przez wypuszczeniem łez. Pociągnąłem nosem, a na kolejne słowa moje serce na moment się zatrzymało by zaraz rozpaść się na drobne kawałeczki. Wyznaczył oczywistą dla mnie granice i choć chciało mi się śmiać, bo jeszcze kilka dni temu miło spędziliśmy ze sobą czas, to jednak nic nie powiedziałem. Spuściłem głowę, biorąc się w garść.
       Wszedłem do środka, a na swoje imię podniosłem głowę by spojrzeć na kobietę, a zaraz na patelnię, którą miała w ręku. Gdyby nie sytuacja, to zapytałbym się, czy szykuję się z atakiem na mnie. Skinąłem głową, po czym odłożyłem ostrożnie plecak i zdjąłem buty.
- Nie chcę wam przeszkadzać - zacząłem i spojrzałem na Susan z delikatnym uśmiechem. - Postaram się jak najszybciej spakować - powiedziałem i byłem zdziwiony zaskoczona miną kobiety.
- Wyprowadzasz się? Boże, dziecko... - powiedziała. Mimo wszystko była za dobrą kobietą. - Chodźcie zjeść, porozmawiamy - dodała i skierowała się do kuchni. Spojrzałem pytająco na Denvera, ale zaraz niepewnie ruszyłem za kobietą. Nawet jeśli Susan nie chciała mnie pozbywać dachu nad głową, to ja nie zamierzałem dłużej tutaj zostawać. Denver jasno dał mi znać, że nasza relacja w żaden sposób się nie zmieni, dlatego nie mogłem oglądać tej dwójki, ratującej swoje małżeństwo.
       Usiadłem do stołu, patrząc na ciepłe jedzenie, które kobieta naszykowała. Jak tylko wszyscy znaleźli się przy stole, odgarnąłem kosmyk włosa z czoła i nieco się zgarbiłem.
- Smacznego - powiedziałem cicho i zacząłem jeść, ale jak tylko Susan się odezwała, straciłem apetyt.
- Gdzie zamierzasz pójść, Liam? - zapytała, na co się skrzywiłem.
- Nie wiem, pewnie zostanę w hostelu, a jak nie... To wrócę do rodziców, rzucę studia albo zawieszę je na jakiś czas - wzruszyłem ramionami, po czym spojrzałem na Denvera. - Ewentualnie odnowię stare kontakty, ktoś może się znajdzie, kto będzie miał dla mnie trochę miejsca - powiedziałem, przypominając sobie od razu o jednej osobie, ale zrobiłem to głównie by zobaczyć reakcję Denvera, mógł się domyślić lub nie, o kogoś mi chodziło.
- Nie musisz od razu-.
- Wybacz, Susan, ale... Po tym co mi zrobił Michael... Nie wiem co go tak sprowokowało i na pewno nie była to wina tego, że byłem w samym ręczniku. Próbował mnie zabić, nie wyobrażam sobie wpaść na niego tutaj - powiedziałem i spojrzałem na jedzenie. - Chciałbym zjeść i zacząć się pakować, nie chcę dłużej siedzieć wam na głowie - dodałem z wymuszonym uśmiechem.
       Naprawdę  ciężko było mi tutaj wiedzieć. Ich towarzystwo mnie męczyło. Współczujący, ale jednocześnie zdenerwowany wzrok Susan wcale mi w niczym nie pomagał.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {18/08/24, 02:12 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Denver poszedł na górę, wziął szybki prysznic, aby się odświeżyć i przebrał w szare dresy oraz białą koszulkę. Z jeszcze wilgotnymi włosami zszedł i usiadł do stołu, który był dość bogato zastawiony. Siedział jak zwykle na swoim ulubionym miejscu. Obok siedziała żona, a na przeciw niej... cóż, zmartwiony, skurczony Liam. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Denverowi było mu go żal. Młodzieniec przechodził katusze. Ba, częściowo przypominał mu jego samego w pierwszym roku szkolnym. Jednak... cały bunt i błędy jakie wówczas robił zostały mu odpuszczone, a Susan naprostowała go dość szybko. Dlatego ją tak bardzo pokochał. Za jej charakter. Była aniołem w ludzkiej skórze.
         Teraz jednak oboje mieli związane ręce. Liam już zbyt mocno namieszał, a co gorsza ten mały gnojek nie chciał wyjść z głowy nauczyciela.
         Susan postanowiła nie kontynuować. Bała się, że w każdej chwili Miller może pomyśleć, że jej nadal zależy. Miała chwilę słabości, ale nadal ważniejsza była dla niej rodzina, więc odpuściła romanse. Zwłaszcza, że Moore ewidentnie nie był nią zainteresowany, jednakże... przerzuciła podejrzliwy wzrok na męża, który ukradkiem zerkał na długowłosego, a potem westchnęła ciężko.
         - Pójdę pozmywać - przerwała tę grobową ciszę podczas całego posiłku i wstała od stołu, tym samym zwracając w końcu na siebie uwagę Denvera. - Pomożesz mi? - spytała, a widząc zakaz sprzeciwu w jej spojrzeniu, blondyn przytaknął, zbierając nieco więcej naczyń niż ona sama i oboje ruszyli do kuchni. Kobieta puściła wodę, wrzucając do zlewu kilka naczyń, gdy Denver wrzucał resztki do kosza.
         - Więc... nie mieliśmy okazji wrócić do tego tematu, gdy uciekłeś do kumpla... - zaczęła niepewnie, wlepiając wzrok talerz, który pucowała dość niespiesznie - Czy ty i Liam... zrobiliście to? - spytała, przełykając głośno ślinę, a Denver na krótką chwilę zamarł, wrzucając resztki do kosza. Musiała znać odpowiedź, po prostu musiała.
         - Niezależnie od mojej odpowiedzi i tak w twojej głowie zrodziła się odpowiedź - powiedział, wkładając kolejny talerz do zlewu. Była w tym prawda. Nawet, gdyby skłamał, kobieta nadal myślałaby, że go przeleciał. Nawet, gdyby faktycznie tego nie zrobił, ona stworzyła własną odpowiedź, której miała zamiar się trzymać.
         - Nigdy już tobie nie zaufam, tak jak ty mnie - ścisnęła mocniej gąbkę. - Naprawdę... powinniśmy się rozwieść - te słowa zawisły nad ich głowami. Niczym gęste, burzowe chmury. Oboje w tym samym momencie spojrzeli na siebie. Czytali sobie z oczu świadomi, że ani jedno nie chciało tego, ale to był najlepszy wybór.
         - Susan, ja... - przerwał ciszę, ale w tym samym momencie usłyszeli kroki.
         - Zrób coś dla mnie. Odwieź go do hostelu. Niech nie targa ze sobą bagaży, a jak wrócisz... porozmawiamy już na poważnie - przytaknął na jej słowa. Wytarł ręce o ręcznik kuchenny i ruszył w stronę przedpokoju.
         - Liam, podwiozę cię - oznajmił, chwytając za kluczyki. - To rozkaz Susan, a kobietom lepiej się nie sprzeciwiać - zażartował z bladym uśmiechem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {20/08/24, 09:03 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

       Cisza, jaka zapadła przy stole była denerwująca, ale najwyraźniej żadne z nas nie chciało tego przerwać.  Zjadłem wszystko, najszybciej jak to było możliwe i podziękowałem wstając od stołu. Poszedłem na górę, zauważając, że w pokoju panował porządek. Moje rzeczy leżały ułożone, jakby czekał tutaj na mnie. Rozejrzałem się po pokoju, czując coraz większą rozpacz. Odchyliłem głowę do tyłu, przecierając rękawem bluzy oczy i zabrałem się za pakowanie. Wyciągnąłem torby, które wrzucone były na dno szafy i nie dbałem o to, że w nich tworzył się bałagan. Nie chciałem tutaj zostawać dłużej, dlatego każdą rzecz wrzucałem. Z niczym nie obchodziłem się delikatnie, ale to po prostu nie miało znaczenia.
       Podsunąłem wszystko pod drzwi i wyprostowałem się, rozglądając się po pokoju. Nie było to moje miejsce, ani ten pokój, ani łazienka, kuchni czy salon. Nie byłem częścią tej rodziny, zlitowali się tylko nade mną, a ja zrobiłem wszystko by zniszczyć ich szczęśliwe i spokojne życie. Zacisnąłem usta i ruszyłem jeszcze do szafy. Było w nim pudło zostawione przez Michaela, pokazywał mi je, kiedy wpadaliśmy czasami na obiad, kiedy jako para byliśmy tutaj mile widziany przez Susan. Nigdy nie chciał zabierać go ze sobą, ponieważ wiedział, że kobieta czasami do niego zagląda. Patrzyłem na zdjęcia uśmiechniętego dziecka. Rodziców, którzy kochali go całym sercem, ale również było tam jedno zdjęcie z naszej pierwszej randki, kiedy złapała nas ulewa. Mój śmiech rozbrzmiał w mojej głowie, słowa Michaela przebijały się, a uśmiech zawitał na mojej twarzy. Oddałem mu wszystko, każdy kawałek siebie, ale teraz zdjęcie było wspomnieniem, każda chwila z nim spędzona, słowa, które wypowiedział. Pociągnąłem nosem i zostawiłem pudełko, kiedy udałem się na dół.
       Rzuciłem wszystko w przedpokoju i zacząłem ubierać buty. Nie chciałem się żegnać, choć powinienem mimo wszystko podziękować, przeprosić, ale to, jak przyznanie się do błędu. Spojrzałem na Denvera zaczerwionymi i podpuchniętymi oczami.
- Było trzeba odmówić - szepnąłem, odwracając od niego wzrok i zgarnąłem swoje rzeczy. Nie pożegnałem się z Susan, nie powiedziałem nic. Wyszedłem z domu i skierowałem się do garażu gdzie czekał jego samochód. Wrzuciłem rzeczy do bagażnika i na tylne siedzenie, po czym zająłem miejsce pasażera z przodu, podając adres na który ma jechać.
       Cisza znów zawisła, ale wszystko co chciałem powiedzieć, każdy scenariusz, jaki tworzyłem w swojej głowie... Wszystko kończyło się źle. Kłótnią, szarpaniną. Nie widziałem niczego pozytywnego.
- Co zamierzacie zrobić? - zapytałem, chcąc przerwać krępującą ciszę. Wiedziałem, że rozmowa o nim i Susan wcale nie wprawi mnie w lepszy humor.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {01/09/24, 10:31 am}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Zacisnął szczękę, słysząc uwagę Liama, ale nie skomentował tego. Jako dorosły, choć raz w ostatnim czasie postanowił tak się zachować, więc jedynie sięgnął po klucze i wyszedł zaraz za młodym. Odblokował kluczykiem samochód, aby Moore mógł wrzucić wszystkie bagaże i usiadł na miejsce kierowcy. Wsadził klucze do stacyjki, przekręcił je, odpalając silnik, a potem wbił podany mu adres. Nie było to jakoś specjalnie daleko, ale wystarczająco, by nie myśleć o tym domu.
         Wyjechał z posesji, nawet nie patrząc na długowłosego. Po prostu jechał, mając w głowie jego pytanie. W końcu westchnął od tej męczącej ciszy, która tylko go trawiła nieznośnym poczuciem winy.
         - To, co mamy zamiar zrobić przedyskutujemy jak wrócę. Z resztą to sprawy dorosłych. Masz teraz własne zmartwienia - nie potrafił być subtelny, ani delikatny, a jednak starał się to właśnie robić w tej chwili. Nie miał ochoty kłócić się jeszcze z Liamem, choć na język cisnęło się mu: A co cię to obchodzi?
          - Stać cię na wynajem? Mówiłeś, że nie masz kasy, ani pracy - zauważył Denver, choć nie spodziewał się zbytnio odpowiedzi. Zwłaszcza po tym wszystkim i tym, co mu przed chwilą powiedział. Mimo to czuł się winien. Dodał swoją cegiełkę do tych wszystkich awantur oraz przykrych sytuacji. Nie liczył w związku w tym na szczerą odpowiedź Liama, jednak nadal w nią wierzył. Potrzebował jej, aby samemu nie czuć tego okrutnego ścisku w sercu. W końcu... Moore od jakiegoś czasu nie był mu całkiem obojętny i zrozumiał to tamtego dnia pod prysznicem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {01/09/24, 07:41 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

       Przewróciłem oczami na jego "sprawy dla dorosłych", jakby wcale mnie to nie dotyczyło. Westchnąłem zrezygnowany, zsuwając się nieco bardziej na siedzeniu. Nie zamierzałem ciągnąc go za język, nie widziałem w tym sensu skoro i tak od razu mnie zbywał. Wiedziałem, że tak będzie, a jednak... część mnie miało nadzieję, że bardziej się mną zainteresuje, że będzie się martwić i nie będzie traktował mnie jak małe dziecko, które nie jest w stanie rozmawiać o dorosłych sprawach.
- Zabrałem ci z portfela - powiedziałem poważnie, choć wcale nie było w tym prawdy.
       Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się, mając ochotę jeszcze bardziej to wszystko zepsuć. Skoro i tak już nic nie ma sensu, ani znaczenia.
- To skąd mam pieniądze to nie twoja sprawa, Denver. Równie dobrze mogę puszczać się na prawo i lewo, ale nadal to nie dotyczy ciebie - powiedziałem, spuszczając wzrok na swoje dłonie, które drżały, dlatego zacisnąłem palce na swoich udach by nieco się uspokoić. - I nie udawaj, że w ogóle cię to interesuje, masz w dupie to wszystko i mnie - wydusiłem z siebie, zauważając, że prawie dotarliśmy na miejsce. Chciałem stąd uciec jak najszybciej, zostawić to wszystko za sobą i zniknąć. - Nie interesowałeś się gdzie jestem przez pieprzone dwa dni, ale w sumie to nic dziwnego, od początku chciałeś pozbyć się takiego robaka, jak ja z domu. W końcu... Do tego doszło, więc teraz nie twoja sprawa jak zarobię pieniądze na hostel i czy wyląduje na ulicy czy nie - powiedziałem, odpinając w końcu pas, kiedy zaparkował samochód.
       Mimo tego nie wysiadłem z samochodu będąc blisko płaczu, nie sądziłem, że tak wszystko się potoczy, że pojawiają się we mnie jakieś uczucia poza zemstą. Pokręciłem głową i wytarłem dłonią oczy.
- Denver... To, co było między nami nie było dla mnie żadną zabawą ani odskocznią, pojawiły się prawdziwe uczucia, ale najwidoczniej znów źle wybrałem - patrzyłem na budynek przez szybę, trzymając dłoń na klamce. - Poradzę sobie, więc skup się na innych, a nie na mnie - szepnąłem i uśmiechnąłem się do niego. Chciałem sięgnąć do niego i móc go pocałować ostatni raz, ale jeśli tylko bym to zrobił, to zadałbym sobie jeszcze większy ból.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {02/09/24, 08:00 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Żyłka na czole Denvera zapulsowała od riposty Liama. W normalnej sytuacji by się roześmiał. Ale teraz był na złym miejscu i w złym humorze. Blondyn starał się jak mógł panować nad sobą oraz zachowaniem. Normalnie już by się wściekł. Obrzucił wyzwiskami oraz obelgami chłopaka i wykopał za drzwi jadącego samochodu, ale nie. Jak dorosły znosił wszystko. Cholernie dzielnie, a co w zamian miał? Brak szacunku.
         Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale Liam za nic nie pozwolił mu na to, jakby świadomy, że słowa blondyna całkowicie go uciszą, a nie chciał tego. Niechętnie Miller zamknął usta, zacisnął szczękę i słuchając wywodów, skupił na reszcie drogi.
         Myśl, że ktoś obcy, jakiś fajfus z klubu, pierwszy lepszy miałby dotknąć Moore dając mu marne grosze... budziła w mężczyźnie najmroczniejsze emocje. Mógł śmiało wyobrazić sobie jak właśnie rozjeżdża jednego z takich kutasów i rozrzuca parę papierków na jego rozjechaną twarzyczkę, a potem spluwa gęstą śliną. Potrafił wyobrazić sobie jak kastruje jednego z nich, albo obija mu mordę do nieprzytomności, aż własna matka go nie pozna. Miał... okropnie silne zapędy mordercze. Bo uświadomił sobie, że nikt nie miał prawa do Moore poza nim samym. Nawet jeśli Liamowi się to nie podobało.
          Zacisnął kurczowo dłonie na kierownicy, gdy ten wypluł słowa, że go nie obchodzi. Nawet nie wiedział jak cholernie się mylił. Gdyby go nie obchodził, nie tknąłby go. Nie pytał, czy wszystko dobrze, nie pobiegł za swoim durnym synem i nie wpierdolił mu. Nie stanąłby po stronie Moore tylko rodziny, a odkąd ten głąb zamieszkał z nimi... ciągle, krok po kroczku przechodził na jego stronę i to cholernie irytowało Denvera.
          Zaparkował samochód nieco zbyt nagle. Poczuł jak nimi szarpnęło, ale zignorował to. Zgasił silnik, nawet nie spuszczając wzroku z widoku przed sobą. Miał poniekąd rację. Nie pomyślał o nim ani przez chwilę i gdyby na ułamek sekundy nie otrzeźwiałby, to pewnie dalej gniłby u znajomego. Jednak był dorosłym. Musiał się ogarnąć, dlatego był teraz gdzie był.
          Przełknął głośno gorzką ślinę, słysząc jak ten wyciera oczy od łez.
          Wysłuchał ostatnich zdań monologu Liama i... pozwolił mu odejść. Siediał sztywno jak struna, gdy ten się wypakowywał, aby potem zniknąć, a blondyn... siedział dalej wryty, zamrożony w posąg, odtwarzając wszystko co do tej pory usłyszał. Choć wbijał sobie do głowy, że powinien być dorosły, to w odpowiednim momencie zabrakło mu odwagi. Nie. W tym momencie nie było najlepszego wyjścia. Co miał zrobić? Wyznać mu uczucia? Przyznać się, że poczuł coś do chłopaka? Mając żonę, dziecko i kilka lat więcej na karku? Zrujnowałby życie im obu, a tak oboje pocierpią i zapomną. Wyleczą się z tej pieprzonej choroby, jebanego zauroczenia, bo co to innego mogło być?
         - Masz rację Liam. Znów źle wybrałeś - przytaknął mu szeptem i pierdolnął w kierownicę, a potem wycofał autem i wrócił na drogę główną, ciskając mordercze spojrzenie w samochody przed nim. Był zagubiony. Pierwszy raz odkąd... odkąd był gówniarzem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {03/09/24, 08:14 pm}

This is my revenge - Page 8 Oie_6n10

       Padłem na łózko po tym, jak zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem wszystko na podłogę. Denver nie zrobił nic by mnie zatrzymać. W żaden sposób nie zareagował na moje słowa, milczał przez cały czas, ale dla mnie była to oczywista odpowiedź. Skuliłem się na łóżku, pozwalając by emocje puściły, by łzy obficie zaczęły spływać po mojej skórze. Na co liczyłem? Nie powinienem niczego od niego oczekiwać, a jednak miałem nadzieję, że mnie zatrzyma, że uwięzi w swoich ramionach, a może nawet, że pójdzie ze mną do pokoju. Nie na seks, a po prostu po to by pobyć ze mną, by zapewnić mnie, że nie jestem mu wcale obojętny. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Denver również coś do mnie czuje, że nie kochał się ze mną dla zabawy, bo było tak dobrze...Nasze ciała idealnie ze sobą pracowały, ale najwidoczniej on nadal wolał się oszukiwać.
- Kurwa! - krzyknąłem, uderzając pięścią o materac. Czułem się potwornie, ale nie mogłem przecież wrócić do jego domu, nie mogłem wyznać jemu i Susan całej prawdy, że na początku była to tylko gra, zemsta, która poszła w zapomnienie, kiedy coś prawdziwego do niego poczułem.
       Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do Lucka. Odebrał od razu, nawet nie musiałem się specjalnie wysilać.
- Chcesz się ze mną nawalić? Tak porządnie bym nie pamiętał co się działo? - zapytałem i nie czekałem długo na odpowiedź. Rozłączyłem się i doprowadziłem się do ładu. Nie mogłem tak leżeć i rozpłakiwać, nie mogłem użalać się nad sobą, bo znowu nie wyszło mi w miłości. W końcu... Nie daleko pada jabłko od jabłoni i choć Denver mnie nie zdradził, to nadal odrzucił. Ubrałem czarne jeansy, które dobrze podkreślały mój tyłek, dobrałem do tego bordowy siateczkowy top, na który narzuciłem czarną oversizową koszulę i podwinąłem rękawki nieco przed łokieć. Zamiast okularów włożyłem soczewki i pozwoliłem sobie na zrobienie intensywnej czarnej kreski, aby nieco wyostrzyć oko, podkreślając rzęsy tuszem. Ubrałem białe trampki i spojrzałem na godzinę. Było idealnie.
        Weszliśmy do klubu i od razu otoczył nas zapach alkoholu, papierosów i zmieszanych perfum czy potu. Spojrzałem na Lucka, który uśmiechał się od ucha do ucha, po czym klepnął mnie w tyłek.
- Chcesz dzisiaj zaliczyć? - zapytał przystawiając usta do mojego ucha, abym lepiej go słyszał przy głośnej muzyce.
- Chcę się nawalić, ale dobrym sprzętem też nie pogardzę - uśmiechnąłem się, choć moje oczy nadal wyglądały na smutne. Wyciszyłem telefon, aby żaden dźwięk mnie nie rozpraszał i ruszyliśmy najpierw do baru, aby wypić kolejka za kolejką. Nie wiem, w którym momencie przyjaciel zabrał mnie na parkiet, aby tańczyć na nim kusząc innych. Nie raz potrafiliśmy w tańcu być tak blisko, ale głównie dlatego by zwrócić na siebie uwagę innych, choć bardziej to Luca pomagał mi jeszcze zanim poznałem Michaela. Poczułem, jak ktoś układa dłonie na moich biodrach, zachodząc mnie od tyłu. Ciepły oddech owiał moje ucho, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Można? - zapytał, a ja spojrzałem przyjacielowi oczy. Skinęliśmy głową i Luca zaraz zniknął mi z oczu.
- Jesteś dżentelmenem, że pytasz? - zaśmiałem się, ocierając się o niego, kiedy kręciłem biodrami.
- A chcesz by  tak było?
- Nie, dzisiaj to nie ma dla mnie znaczenia - powiedziałem, odchylając nieco głowę do tyłu. Dostrzegłem jego blond włosy, w które wsunąłem palce. Nie były tak miękkie, jak te u Denvera.
       Zamknąłem oczy, chcąc wyrzucić go ze swojej głowy i pozwoliłem by moje ciało samo mnie poniosło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {04/09/24, 06:34 pm}

This is my revenge - Page 8 Denver10
         Wszedł, nie trzaskając drzwiami. Susan gotowała właśnie wodę na herbatę, dostrzegając potężną sylwetkę męża, który dosłownie wyrósł w przejściu do kuchni. Myślała, że wyczyta z niego choć namiastkę emocji. Była z nim od lat, ale dziś, w tej chwili nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Dlaczego? Bo jeszcze nigdy nie widziała go w tak niebezpiecznie stoickim spokoju. Położył powoli klucze od auta na blacie, nie spuszczając z niej wzroku. Krocząc w jej stronę, zatrzymał się zaledwie parę centymetrów od jej cycków. Wystarczyło lekko się nachylić, a otarłby się o nie swoją napiętą klatką.
         - Zdradziłem cię - wyznał, gdy w tym samym momencie pstryknął guzik od czajnika. Susan zaciągnęła się powietrzem. Czuła, jak cała drżała od tego wyznania. Od chłodnego, lecz szczerego głosu. Uśmiechnęła się blado, wręcz nerwowo. To była pierwsza reakcja na jaką mogła sobie pozwolić, gdy mąż czekał na to, co miała zamiar zrobić. Wiedziała. Jakaś cząstka niej czuła, że do tego doszło, a i tak żal ścisnął jej serce, a w oczach pojawiły się łzy.
          - Z nim? - spytała, a jego brak odpowiedzi był głośniejszy niż cisza zalegająca między nimi. - Ile razy? - dopytała, choć nie była pewna, czy to miało jakiekolwiek znaczenie.
          - Wiele - odpowiedział, a ta załkała, pociągnęła nosem, a potem potakując jak w transie, chwyciła za kubek, ciskając nim w Denvera. Ten jednak odchylił się, robiąc unik, a naczynie roztrzaskało się z hukiem o ścianę za nim.
          - Ty świnio! Pierdolony chuju! - ciskała w niego wyzwiskami, aby tylko sobie ulżyć. Nie obchodziło już ją, że sama lepsza nie była. Różnica jednak była kolosalna, bo ona koniec końców nie oddała swego ciała. W przeciwieństwie do niego. - JAK MOGŁEŚ?! - wrzeszczała, tym razem bijąc go pięściami w pierś. - Tyle wycierpiałam... tak się starałam! Nie byłam dla ciebie wystarczająca?! Jestem za stara?! Brzydka!? Pomarszczona?! Myślałam, że... myślałam... - traciła siłę, opadając na kolana, a Denver razem z nią, by podtrzymać żonę. - Że wybiłam ci z głowy... kutasy - bąknęła, ciągnąc na nosie. - Nienawidzę cię... nienawidzę z całego serca - bełkotała, wyjąc z płaczem, który raz się nasilał, raz złabnął.
         - Nie ty jedyna - przyznał, głaszcząc ją po głowie. - Zawiodłem wszystkich - dodał.
         - Nie dotykaj mnie! - ryknęła, odsuwając się, aż upadła na tyłek. - Brzydzę się tobą! - wręcz zabijała go wzrokiem - Wynoś się! Nie chcę cię widzieć na własne oczy! - nie mógł znieść tej nienawiści w jej oczach, dlatego bez słowa wstał, poprawiając swoją wymiętoloną koszulkę.
         - Przenocuje u znajomego... tylko wezmę parę rzeczy na zmianę i... - zerknął na rozrzucone szkło - Posprzątam to - i tak zrobił. Zamiótł pozostałości po szklance, spakował w torbę na siłownię najpotrzebniejsze rzeczy i nim zniknął z domu, usłyszał ostatnie słowa od Susan.
         - Chcę rozwodu, z twojej winy - nie patrzyła na niego, myjąc dłonie pod wodą w kranie
        Minęły dwa tygodnie. Susan zgłosiła pismo o rozwód i czekała na termin. Denver w tym czasie pomieszkiwał u kolegi, starając poukładać swoje zjebane życie. Po co było mu to wyznanie? Nie wiedział, ale czuł taką potrzebę. Dusiła go już ta sytuacja udawanego, idealnego związku oraz rodziny. W szkole nie widywał Liama. Musiał się doskonale ukrywać, albo wagarować. Nie robił mu z tym problemu. Zwyczajnie wpisał chłopakowi dwie piątki z zaliczeń, na których go nie było. Na dzisiejszych zajęciach również go nie widział. Pakował właśnie notatki do teczki, gdy jeden z chłopaków podszedł do niego. Byli sami, całkowicie, co nie mogło nic dobrego oznaczać.
         - Dzień dobry profesorze Miller - zaczął dość niepewnie. - Ostatnio słabo poszły mi zaliczenia i pomyślałem, że...
         - Poprawkę możesz napisać za miesiąc - zaczął, słysząc dziwne prychnięcie z jego strony, co go mocno zainteresowało. Uniósł więc wzrok na bruneta, który właśnie grzebał w komórce.
         - Źle się zrozumieliśmy. Chciałbym, aby je Pan poprawił, chyba że... mam pochwalić się tymi zdjęciami - przystawił mu do nosa wyświetlacz, gdzie widniały fotki jak brał Liama w samochodzie przed knajpą. Blondyn pobladł. Na szczęście nie było widać twarzy Moore, ale to i tak wystarczający dowód na zdradę. Jednak co go to obchodziło? Brał rozwód, więc te zdjęcia nic mu nie zrobią.
         - Zejdź mi z oczu gówniarzu. Jeśli masz czelność mi grozić i szantażować, licz się z myślą, że te oceny równie dobrze mogę zmienić na pały. - chłopak cmoknął w niezadowoleniu. Schował komórkę i wyszedł, ostrzegając Denvera, że tak tego nie zostawi, a Millera stać było jedynie na... ciężkie westchnięcie, po czym zapiął teczkę i wyszedł.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 8 Empty Re: This is my revenge {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach