Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
The MazeDzisiaj o 11:36 amEeve
incorrect loveDzisiaj o 09:04 amYoshina
From today you're my toyWczoraj o 09:22 pmYoshina
This is my revengeWczoraj o 09:04 pmYoshina
The Arena of HellWczoraj o 02:28 pmNoé
Where is my mind?17/05/24, 09:40 pmEeve
New Generation17/05/24, 03:01 pmLadyFlower
Charm Nook 16/05/24, 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty This is my revenge {23/09/22, 10:07 pm}

First topic message reminder :




X od samego początku walczył ze swoją orientacją i dopiero pogodził się z nią na studiach, kiedy poznał tam swojego obecnego partnera. Spędzali ze sobą najlepszego chwile i mimo nielicznych kłótni, zawsze szybko się godzili. X przeżywał swoje pierwsze razy właśnie z nim.
Teraz między nim a X zmieniło się wiele, przestali rozmawiać, spędzać ze sobą tyle czasu, jak kiedyś. Na początku X myślał, że to ze względu na pracę partnera, ale prawda była brutalniejsza, gdyż pewnego dnia mężczyzna oświadczył, że ma romans z kobietą i to z nią zamierza spędzić resztę życia. X załamuje się tą informacją i choć ciężko mu się pozbierać, to stara się jakoś żyć.
Jednakże, X ma też inne plany. Postanawia zemścić się na mężu, uwodząc jego ojca – Y, który nigdy nie przepadał za związkiem swojego syna z X, ponieważ był dość negatywnie nastawiony do tego typu związków. Mimo tego X postanawia uwieść Y, który stara się go odtrącać. Co jeśli Y przegra walkę i sam zauroczy się młodym X? Czy syn Y rzeczywiście stanie między nimi będąc niezadowolonym z obrotu spraw? Dodajmy jeszcze to, że jego plan zaczyna się w chwili zamieszkania z Y pod jednym dachem.

X -  imię i nazwisko @Kurokocchin
Y - imię i nazwisko @Yoshina




THIS IS MY REVENGE.



NC



Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 24/09/22, 07:56 pm, w całości zmieniany 1 raz

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {12/06/23, 04:52 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
       Blondyn czuł niepokojące szczęście, dlaczego? Bowiem kolejne dni były zastraszająco spokojne. Nie widział zbyt często Liama. Cały czas się mijali, a z powodu większej ilości godzin oraz spotkań wykłądowców, Miller wracał sam do domu, wiec nie musiał wozić za darmo czyjejś dupy. Nawet nei zaczynał tematu, kiedy młody Moore ma zamiar się wyprowadzić, bo zwyczajnie o nim zapominał. Nie był już taką kulą u nogi, a sam blondyn musiał poukłądać sobie myśli po przypomnieniu sobie tak szokującej nocy w hotelu. Niby to tylko obciąganie gały, ale jednak pozwolił na to. Obiecał sobie jedno, że już nigdy nie doprowadzi siebie do takiego stanu w obecności chłopaka. Dziś jednak po zajęciach postanowił wstąpić na siłownię, a tam spotkał znajomego. Oboje biegnąc na bieżni rozmawiali o lekkich tematach, dopóki ten zapomniał się i palnął coś, czego po chwili pożałował.
       - Harry nieźle się spodobał Liamowi. Podobno mieli upojną noc - zaśmiał się, ale szybko serce utknęło mu w gardle, gdy dostrzegłmordercze spojrzenie Denvera. - Znaczy się... nie to... w sensie...
       - Harry przeleciał Liama? - warknął nie panując nad mordem w oczach. Miał w dupie Liama, gdzieś fakt, że robił z siebie dziwkę, ale tu chodziło o Harrego. To był powód wściekłości blondyna. - Zajebię... jak psa - rozgorączkowany zszedł z bieżni, zarzucając na ramię ręcznik.
      - Denver! D-dokąd idziesz?!
      - Czy to nie oczywiste? - nawet nie odwrócił się do przyjaciela.
      - O kurwa... przejebane - panicznie wyciągnął komórkę z kieszeni, wybierając numer do Harrego. - Odbierz idioto...kurwa maaać
     Mimo minionych lat doskonale pamiętał adres przyjaciela. Dotarcie tam zajęło mu o połowę szybciej niż zwykle. Wkroczył jak najdelikatniej do środka, zatrzymując przed drzwiami, czekając aż ten je otworzy, a gdy tak się stało, kopnął nogą drzwi, a Harry runął na ziemię z głośnym hukiem. Denver nei czekając wszedł do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Widząc strach w oczach przyjaciela, przykucnął nad nim okrakiem, łapiąc za szmaty u lekko podnosząc do swej twarzy.
       - Ty popaprany zboczeńcu, czy to prawda?!
       - O-o co ci chodzi Denver?
       - Podobno zaliczyłeś Liama
       - Aaa... o to chodzi, coś ty... tylko urządziliśmy miłą pogawędkę - oznajmił, a w tym czasie rozbrzmiał dzwonek komórki, która wypadła z kieszeni Harrego. Wyświetlacz rozbłysnął, a na nim ukazało się zdjęcie nagiego Moore. Ciśnienie gwałtownie podskoczyło do góy, a blondyn z stęknięciem podniósł się, nie zostawiając przyjaciela na ziemi. Nie puszczając go, złapał za krzesło i odsunął je, pchając na nie Harrego.
        - A więc? O czym ro-zma-wia-li-ście? - zmrużył niebezpiecznie powieki, chodząc powoli w tą i z powrotem. - Dopiero byłem na siłowni, więc nadal jestem rozgrzany. Więc? Słucham!
       - O dawnych latach... szkolnych - przerwał, ale widząć zniecierpliwienie postanowił kontynuować. Wiedział, że mężczyzna nie będzie się stronił przed rozkwaszeniem mu twarzy - Wypytywał o ciebie, więc mu powiedziałem, że zabawiałeś się z facetami - nagle zobaczył jak pięść zaczyna się do niego zbliżać. Obsrany odwróćił wzrok, ale ręka nie spotkała się z jego twarzą.
       - Jeśli jeszcze raz dowiem się, że masz z nim kontakt, zabiję. To groźba, Harry - blondyn z obrzydzeniem popatrzył na jego mokre krocze. Zlał się ze strachu. Westchnął, opanowałswe nerwy i wyszedł spokojnie z mieszkania, a Harry opadł na ziemię bezwładnie, wykończony psychicznie tym spotkaniem.
        Miller wracając do domu cały czas zastanawiał się co tak naprawdę Haryy powiedział Liamowi. Z pewnością nie prawdę, bo kto by się przyznał do swoich przestępstw? Musiał to wyjaśnić, ale jak? Wyszłoby, że się interesuje tym, ale z drugiej strony brudzenie swojego wizerunku również nie było dobre. Cholera.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {15/06/23, 09:54 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Przez następne kilka dni spotkałem się z Harrym jeszcze ze dwa razy, choć w głowie cały czas miałem Denvera, to nie czułem, że to jest zdrada. Nas nic nie łączyło, choć miałem wrażenie, że blondyn coś sobie przypomniał, bo robił wszystko by nie spotkać mnie na swojej drodze. Trochę czułem się z tym źle, ale przecież nie mogłem nic z tym zrobić. Pewnie, gdybym się do niego zbliżył, to by mnie zabił. Zaś Harry pozwalał mi na moment zapomnieć o całym świecie. Seks z nim bym zajebisty, ale na pewno nie zamierzałem tego robić na dłuższą metę. Tym bardziej, że jego fantazje były szalone, a ja nie przepadałem za grupowym seksem. Dzielić się kimś z innymi osobami? Nie, nawet jeśli to tylko seks, to nie widziało mi się brać w tym udziału, co jasno dałem mu do zrozumienia.
        Tego dnia nie miałem nic w planach, więc krążyłem z sypialni do kuchni, aby dolać sobie sok czy coś przekąsić. Telefon od Harry'ego niego mnie zaskoczył, więc udałem się do swojego pokoju, aby tam na spokojnie porozmawiać. Denvera nie było, ale za to Susan bawiła się w ogrodnika, rozmawiając z kimś jednocześnie przez telefon. Niby w środku nikogo nie było, ale czułem się pewniej, kiedy rozmawiałem w sypialni.
- Co jest? Dzisiaj się nie spotykamy - powiedziałem, jak tylko odebrałem połączenie od mężczyzny. Jego głos drżał, a oddech był przyspieszony. Jeśli właśnie uprawiał seks i rozmawiał ze mną przez telefon, to tylko utwierdzi mnie w przekonaniu, jaki z niego zboczeniec.
- Denver wie… On…
- Spokojnie, weź głęboki wdech i mów. Co Denver wie? - zapytałem nie rozumiejąc o co dokładnie chodzi. Harry zaczął się uspokajać,a w tle słyszałem szum wody oraz chluśnięcie, więc pewnie obmywał twarz.
- Wie, że spałeś ze mną i o tym, że znasz jego sekret. Kurwa, ten człowiek prawie mnie zabił! - uniósł ton swojego głosu, jednakże nie zwróciłem na to większej uwagi. Jedynie spiąłem się i nie, nie tym, że Denver wie, że Harry mnie zaliczył, a tym, że poznałem jego sekret.
- Nie zaprzeczyłeś? Przecież mogłeś powiedzieć, że nic nie robiliśmy i rozmawialiśmy o jakiś pierdołach! Ja pierdole, Harry… Przecież jak tylko mnie zobaczy to mi łeb odetnie - mruknąłem, osuwając się na ziemię. Co za dupek… Ale naprawdę zareagował tak mocno tylko dlatego, że dowiedziałem się prawdy? Przecież to nie był jakiś mocny sekret. Pieprzył się z innymi kolesiami, co w tym strasznego?
- Zaprzeczyłem, ale zobaczył mój wyświetlacz w telefonie. No wiesz… zrobiłem ci zdjęcie jak spałeś, jest naprawdę ład - nie pozwoliłem mu dokończyć, rozłączając się. Czyli zaraz będę miał tutaj wściekłego Denvera na karku? Ja pierdole… Nie chcę jeszcze wąchać kwiatków od spodu!
        Zszedłem do kuchni, szukając czegoś mocniejszego i znalazłem, robiąc z tego mocniejsza mieszankę, dodając niewielką ilość coli. Sobie zrobiłem mniej mocnego, ale Denverowi na pewno to się przyda. Planowałem z nim porozmawiać, co z tego będzie… zobaczymy. Dlatego, jak tylko usłyszałem, że podjeżdża, udałem się do garażu, gdzie trafiłem na niego. Widziałem jego minę, która mówiła mi, jak bardzo jest wkurzony, ale to nie sprawiło, że się wycofałem.
- Hej… - powiedziałem cicho, po czym wcisnąłem mu szklankę, aby za szybko mi nie uciekł. Zapewne by mnie olał i tyle go widziałem. - Harry do mnie dzwonił, ale nie chce o tym rozmawiać - dodałem, klepiąc miejsce obok siebie na czymś co chyba było stołem takim do pracy, cholera wie, nie znam się na tym.
        Wbiłem wzrok w swoją szklankę, zastanawiając się, jak to wszystko ubrać w słowa. Co miałem mu powiedzieć?
- Wiesz, że powiedział mi o waszych szkolnych latach. Nie powinienem się w to mieszać, ale naprawdę to jest dla ciebie takim sekretem? Już wolałbym uprawiać seks z przypadkowymi kolesiami, niż być dręczony - powiedziałem dość spokojnie, zerkając na Denvera by widzieć jaką minę robi. - Nie wiem ile Harry mi zdradził, ale powiedział tyle, że latałeś za nim, pokazał ci to i owo, a później z innymi sypiałeś. Rozumiem, że chcesz być idealnym mężem, ale każdy eksperymentuje i to chyba nic złego - uśmiechnąłem się lekko, mając nadzieję, że mnie nie zabije. Swoimi słowami mogłem jedynie pogorszyć jego nastrój.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {16/06/23, 01:01 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Zagotowany niczym wściekły pies, Denver wjechał nazbyt szybko do garażu, ostro hamując. Ktoś pomyślałby, że ledwo dał radę zatrzymać auto, ale on dobrze wiedział co robi. Wjeżdżał tu od paru lat, więc instynktownie wiedział jak ma to robić, aby nie uszkodzić auta. Zgasiłsilnik i wychodząc trzasnął drzwiami. Zmarszczka na czole nie schodziła mu odkąd dowiedział się od przyjaciela co zaszło między Liamem, a Harrym. Sam fakt, iż mężczyzna skłamał gówniaka byłcholernie wkurwiający. Stanął wyprostowany, a ciało jeszcze mocniej wyeksponowało sie pod wciśniętą do spodni koszulą. Z góry otaksował spojrzeniem Moore, nie odpowiadając mu na przywitanie. Cały czas myślał, co powinien teraz zrobić. Droga do domu zdawała się być zbyt krótka.
         Uniósł pojedynczą brew, patrząc na wciśniętą mu do dłoni szklankę. Czuł woń alkoholu i prychnął z politowaniem. Chcieli go udobruchać drinkiem, na któego sam zarobił? Kpina.
         Prychnął, gdy Liam poklepał miejsce obok siebie. Mimo to chciał wygodniej się usadowić, więc oparł się o samochód, krzyżując ręce i upijając mały łyk. Drink był cholernie mocny.
         Jego mordercze spojrzenie nie łagodniało ani na chwilę. Poczekał aż okularnik skończył mówić i wtedy podszedł bliżej, z ciężkim westchnięciem odbijając się tyłkiem od pojazdu. uniósł szklankę nieco niżej, aby ta robiła za granicę między nimi i ujął jego podbródek palcami, zmuszając aby popatrzył mu prosto w lodowate spojrzenie.
         - Naprawdę uważasz, że zrobiłbym z siebie szkolną dziwkę? - spytał z niedowierzaniem w głosie. - Harry cię okłamał. Nie zbliżaj się do niego jeśli życie tobie miłe - zbliżył się jeszcze bardziej, czując oddech Moore na swojej twarzy. - Nie jest taki cudowny za kogo się podaje - z lekkim szarpnięciem puścił Liama i odwrócił w stronę wyjścia, ale zatrzymał się w połowie kroku i spojrzał raz jeszcze na chłopaka. W jednej chwili zamachnął się ręką, a zawartość szklanki poleciała na niego.
         - Nie zyczę sobie, żebyś zaliczał moich przyjaciół. Posłuchaj rady starszego i lepiej skasuj to zdjęcie w jego komórce, jeśli nie chcesz zbey altało po internecie - mruknął i skierował się do swojej ukochanej w ogrodzie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {16/06/23, 06:12 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Nie przejąłem się tym, że nie zajął miejsca obok mnie a naprzeciwko. Jeśli nie chciał siadać koło mnie to trudno. Chciałem z nim po prostu porozmawiać i zrozumieć, dlaczego robi z tego tak wielki sekret. Okej, nie musi niczego mówić Susan, choć kobieta była bardziej tolerancyjna od niego, a to nie ona miała założoną maskę pod którą ukrywała swoją orientację. Chce wierzyć czy nie, pocałował mnie w hotelu. Pierwszy wykonał ruch, całując mnie pod prysznicem. Czemu miałem wtedy nie skorzystać? Byłem podniecony tak, jak on. I nie może zwalić tego na alkohol, bo to, jak teraz się zachowuje nie świadczy tylko o tym, że jest wkurzony bo znam jego sekret. Owszem, może niepotrzebnie w to brnąłem, ale co w tym złego, że chcę o nim wiedzieć więcej? Wiem, że do zemsty nie jest mi potrzebna wiedza o jego przeszłości, ale im lepiej zna się wroga, tym łatwiej coś zrobić. Choć czy aby na pewno blondyn był moim wrogiem? Nie lubi mnie, to na pewno, ale nie jestem w stanie powiedzieć, że ja go też.
        Zdziwiłem się, kiedy podniósł moją głowę, chwytając za podbródek. Spojrzałem w jego oczy, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie podobało mi się to spojrzenie, ale zamiast na tym, skupiłem się na słowach mężczyzny.
- N-nie, to nie tak... Nie to miałem na myśli - wymsknęło mi się, kiedy kontynuował. Moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się szybki i nierówny. Chciałem się odsunąć, ale moje ciało nawet nie drgnęło. Harry mnie okłamał? W sumie komu miałem wierzyć? Denver nic o sobie nie mówi, a jego przyjaciel zdradza sekret, które tak mocno kryje.
- Denver... - mruknąłem, chcąc wstać i ruszyć za nim, aby móc z nim porozmawiać o tym wszystkim. Jednakże, zatrzymuję się, kiedy zawartość ze szklanki ląduje na mnie, nie pozbywając się szoku z twarzy. Zacisnąłem palce, jak i usta starając się nic nie powiedzieć. Dlaczego ten dupek musi taki być? Staram się z nim normalnie porozmawiać, zrozumieć go!
- Kurwa... - powiedziałem pod nosem, po czym podszedłem do niego i również wylałem na niego zawartość swojej szklanki. - Może to pomoże ci ochłonąć - powiedziałem do niego, widząc jak ten się zatrzymuje. W moich oczach pojawiły się łzy, sam nie wiem z jakiego powodu, ale byłem okropnie wkurzony na tego dupka.
- To kogo będę zaliczać, a kogo nie, to nie twoja sprawa. Harry sam chętnie dał mi swój numer, zachęcił mnie do tego bym do niego dzwonił! I co cię obchodzi moje zdjęcie? Martwisz się o mnie?Hah, to niemożliwe, bo jesteś dupkiem bez jakichkolwiek uczuć! - krzyknąłem, nie odwracając od niego wzroku. Miałem gdzieś czy Susan nas usłyszy, czy ten nie. - Nie jesteś też moim ojcem by mówić mi z kim mam się pieprzyć. Dlaczego nie mogę chociaż przez chwilę poczuć się lepiej? Bo to twój przyjaciel? Proszę cię... Co to za przyjaciel, który gada bzdury na twój temat? - uniosłem brew.
        Wytarłem dłońmi oczy, czując na sobie obrzydliwy zapach alkoholu. Zajebiście teraz będę musiał iść się umyć, żeby to z siebie zmyć. Ja pierdole, jestem coraz bliżej rzucenia tego wszystkiego.
- Wiesz co... Zapomnij o tym wszystkim. Pójdę do Harry'ego, przynajmniej on nie będzie prawić mi morałów skoro sam nie jest lepszy, ale chociaż jest szczery z samym sobą - powiedziałem, wymijając mężczyznę, aby wyjść z garażu i udać się prosto pod prysznic. - Nie wrócę na noc, tego możesz być pewny - dodałem, łapiąc za klamkę. Czułem, że moje palce drżą, a łzy nie przestają napływać do oczu. Cholera, jakie to wszystko jest głupie.
        Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem, że Denver mnie chwyta i po chwili przerzuca przez ramię. Zmarszczyłem brwi, uderzając go lekko w plecy.
- Postaw mnie na ziemię! Puszczaj! - krzyknąłem, ale blondyn nic sobie z tego nie robił. Wierzgałem się, uderzałem go otwartą dłonią w plecy, robiłem to delikatnie, aby jednak nie zrobić mu żadnej krzywdy. Nim się zorientowałem, byłem w swoim pokoju, leżałem na łóżku, kiedy to Denver przygniótł mnie do materaca całym swoim ciałem. Odwróciłem głowę, aby nie patrzeć mu w oczy. Czego on jeszcze ode mnie chce?
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {16/06/23, 06:42 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Klamka zapadła. Denver właśnie w tej jednej chwili stracił całkowicie samokontrolę. Bez namysłu, mając w dupie, czy Susan go zobaczy, czy usłyszy krzyki Liama, chwycił tego gówniaka na ramię i niczym worek ziemniaków zaniósł do starego pokoju syna, rzucając na łóżko Moore. Nie trwało to długo, a znalazł się po chwili nad nim, przygniatając własnym ciężarem.
         - Nie dziwota, że mój syn nie chciał z tobą być. Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor - zauważył, zaciekle broniąc się, aby Liam nie uciekł. Był cały przemoczony, tak samo jak długowłosy, ale nie obchodziło go to. Nie on będzie spał w tej pościeli.
         - Zamknij się w końcu - ostrzegł i widząc tylko jeden sposób na uciszenie chłopaka, wpił się w jego usta, wpychając język do gardła Liama. Badając je i poznając na nowo z nieco bardziej trzeźwym umysłem. Odkleił się od niego nim ten wpadł na pomysł ugryzienia blondyna w język i łapiąc oba nadgarstki w jedną rękę wziął głęboki wdech.
         - Jakbyś zauważył, to jestem wściekły za to, że za moimi plecami myszkujesz - w końcu nie było to zbyt uprzejme szukać po jego znajomych informacji na temat Millera. - Harry jest przyjacielem tylko z nazwy i nic poza tym. Oszukał mnie kiedyś, wykorzystał i uzależnił od siebie, a ja jak głupi się dawałem. Teraz zapewne bierze się za ciebie - blondyn nie miał pojęcia dlaczego tak to go irytuje.
         - Więc nie bądź głupi i nie wpadaj w kolejne problemy. To ci nie pomoże zapomnieć o moim synie - nie wiedział co sie działo w głowie Liama. Nie rozumiał czym się kierował. Po co była ta cała farsa. Sam zaczynał nie ogarniać samego siebie. Tych wszystkich sprzecznych sygnałów. Nie chciał mieć styczności z rudzielcem, a jednak cały czas szedł po niego, gdy ten coś odpierdalał. Jak jakiś pieprzony ojciec.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {18/06/23, 01:04 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Zacisnąłem usta, kiedy Denver wspomniał o swoim synu, a moim byłym chłopaku. Nic nie wie o naszym związku, nigdy nie słuchał Michaela i nie ma prawa mówić, że to przeze mnie zdradził mnie z jakąś dziwką.
- Że niby to moja wina?! Nie rozśmieszaj mnie! Nawet nie wiesz, jak wyglądał nasz związek, nic nie wiesz, bo tylko nas krytykowałeś, ja... - urwałem, kiedy kazał mi się zamknąć. Nie powstrzymałem łez, które zaczęły uciekać z kącików oczu. Naprawdę chciałem stąd wyjść, zostawić ich wszystkich by po prostu znaleźć pocieszenie u kogoś innego. To, co jednak zrobił blondyn zaskoczyło mnie na tyle, że na moment wstrzymałem oddech. Otworzyłem szerzej oczy, rozchylając usta, aby miał lepszy dostęp do środka  by badać je swoim językiem. Chciałem chwycić go za policzki, aby nie myślał nawet o tym by się ode mnie odsunął, ale nie zdążyłem, gdyż chwycił mojego nadgarstki i powoli odsunął się ode mnie, ale nie jakoś bardzo. Nadal czułem jego oddech na swojej skórze, kiedy to policzki piekły mnie od rumieńców.
        Słuchałem go uważnie, choć wzrok skupiłem na jego ustach, które nadal wydawały się kuszące. Po moim ciele przeszedł dreszcz, a palce zacisnęły się, kiedy ten nadal trzymał mnie za nadgarstek.
- C-chciałem po prostu lepiej cię poznać - powiedziałem cicho, ledwie słyszalnie, ale Denver był blisko mnie, więc na pewno wiedział co powiedziałem. Czułem się jednak zaskoczony tym, jaką znajomość miał z Harrym. O tym mężczyzna na pewno nie wspomniał w naszej rozmowie. Zrzucił jakby całą winę na Denvera, choć to nie on w żaden sposób zawinił. Przełknąłem gulę w gardle, patrząc uważnie na blondyna.
- Przepraszam... - wydusiłem z siebie, nie odrywając wzroku od niego. - Harry całkowicie inaczej mi to przedstawił... Przykro mi, że cię to spotkało, Denver i... - urwałem, zastanawiając się czy ta rozmowa coś między nami zmieni. Rozumiem skąd miał uprzedzenie do homoseksualistów, ale musiał wrzucać wszystkich do tego samego worka? Chociaż cholera... Sam nie jestem lepszy skoro chcę się zemścić na Michaelu wykorzystując do tego blondyna. Powinienem przestać? Nie wiem czemu, ale zaczęło mi się to wszystko podobać. Reakcje Denvera, to jak momentami potrafi ściągnąć z siebie maskę, kiedy nie ma nigdzie Susan. - Dziękuję - powiedziałem, starając się uśmiechnąć, ale zrezygnowałem z tego, bo moje kąciki ust jedynie marnie drgnęły, ale szybko znów opadły. Zacisnąłem usta w linie i wziąłem głęboki wdech.
- Nie wiem co mam robić, chcę zapomnieć o Michaelu, ale nie potrafię. Jako pierwszy pokazał mi, że bycie gejem nie musi wiązać się z tym, że będą dręczony, a każdy będzie wytykał mnie palcem, śmiejąc się prosto w twarz - zacząłem mówić, nie do końca rozumiejąc, dlaczego chcę mu powiedzieć wszystko. Może przez to, że on był ze mną szczery? - Rozumiem twoją nienawiść do takich osób, jak Harry, ale nie wszyscy są tacy. Sam swoje przeszedłem, moje życie szkolne nie było usłane różami - powiedziałem, po czym odchyliłem nieco głowę do tyłu, aby spojrzeć na swoje nadgarstki.
        Denver wyznał mi prawdę i byłem mu za to wdzięczny, to oczywiste, że prędzej mu uwierzę, niż takiemu Harry'emu, który i tak już swoje pokazał, po tym, jak spotkaliśmy się jeszcze kilka razy.
- Nie  chcę walczyć o to, kto miał gorzej, ale skoro to mi powiedziałeś, to pozwól, że sam ci wyznam co nieco, może bardziej zrozumiesz, dlaczego tak bardzo boli mnie to rozstanie - powiedziałem, mając nadzieję, że chętnie mnie wysłucha, choć wcale nie musiał. Zacząłem mu jednak opowiadać wszystko, o koszmarach w szkole i co mnie w niej spotkało, o tym, jak wiele razy próbowałem ze sobą skończyć oraz o tym, że dopiero na studiach mnie zaakceptowali, a sam jego syn pokazał mi, że mogę być w szczęśliwym związku. Spędziłem z Michaelem naprawdę miłe lata, każdy dzień związku doceniałem, nie chcąc tego stracić.
- Zdrada i to zerwanie, całkowicie mnie rozbiło i po prostu chciałem jeszcze raz poczuć się chciany, nie miało dla mnie znaczenia kto, to będzie skoro mogłem chociaż na chwilę o nim zapomnieć. Trafił się Harry, to miał być tylko czysty seks, ale teraz znów będę się zadręczał myślami o Michaelu... Naprawdę chcę o nim zapomnieć - powiedziałem.
        Może to było nieco śmieszne, bo w końcu mieszkałem teraz z jego rodzicami, ale nie miałem gdzie się podziać. Nie chodziłem do pracy, a nikt ze znajomych nie miał jak mnie  przyjąć. Mogłem starać się o akademik, ale wszystko było zapełnione, a lista rezerwacji również nie była krótka. Rodzice mojego ex byli ostatnią deską ratunku i choć nadal posiadam swój plan, to mam wrażenie, że powoli to nie tylko chodzi tu o zemstę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {18/06/23, 02:38 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Poluźnił uścisk, gdy Liam posmutniał i straciłwerwę do ucieczki. Denver nie do końca był zadowolony ze sposobu, ale liczył się teraz efekt, a nie to w jaki sposób go osiągnął. Zwyczajnie chciał mieć ten problem z głowy, więc słuchając Moore odsunął się z łagodnym wyrazem twarzy. Usiadł wygodnie na łóżku, wysłuchując do końca chłopaka. Całej opowieści o tym jak żył, co go spotkało i dlaczego tak bardzo przywiązał się do syna Millera. Blondyn potrafił to zrozumieć. W końcu sama Susan była jego własnym promykiem w ciemności.
         Może właśnie z tego powodu mężczyzna poczuł się jak w skórze Liama. Widział w nim zagubioną cząstkę siebie, dlatego przełknął gulę nienawiści, słuchając czy czasem kobieta nie weszła do domu. Narobili nie małego zamieszania, a do tego czuć było ten specyficzny zapach testosteronu w pokoju.
        - Masz na sobie niewidzialne kajdany - przerwał ciszę jaka zapanowała od dłuższego czasu, nie spoglądając nawet w stronę młodego. Po prostu dał się ponieść swoim wnioskom, mówiąc co myśli. - Jednak uważam, że są jedynie złudzeniem. Przyzwyczajeniem i mają swoją moc jedynie dzięki twojemu złudzeniu - uśmiechnął się nieznacznie w kącikach ust. Tak samo on uważał kiedyś o Haryym. Nie widział świata poza nim i poza jego penisem. Wszystko jednak się zmieniło, gdy przyjaciel przestawił mu Susan. Pierwsze spotkanie nie było niczym specjalnym. Poznał ją, zaciekawił, ale potem, nieoczekiwanie zaczęła coraz częściej pojawiać się w jego życiu, zaskakujac na każdym kroku. Nie była zwyczajną kobietą. Potrafiła namieszać mężczyznom w głowach. I wiedział, że Michael odziedziczył to po niej. Stąd potrafił dać wiarę słowom Liama o całej zdradzie.
        - Postanowiłem - wstał z szelmowskim uśmiechem z niesłychanie dobrym humorem i spojrzał z góry na raczkujące dziecie. - Jako, że to mój syn. Wezmę za niego odpowiedzialność. Jeśli chcesz, możesz wszystkei myśli skierować na mnie. Skoro szukasz kogoś, dzięki komu nie będziesz myślał o Michaelu. I to nie tak, że się dam tak łatwo. Mam żonę, dziecko, więc myślę, że nim się poddasz, uczucia do niego zbledną i będziesz mógł zacząć od nowa - dumnie wskazał palcem na samego siebie. Był gotów zostać ofiarą, ale z pazurami, broniącą się przed paszczą lwiątka. Był gotów zostać skarbem dla pirata, lecz nieosiągalnym, po który będzie dążył chłopak.
        - A więc? Co ty na to? - spytał, chcąc usłyszeć jego odpowiedź, kiedy to drzwi od domu trzasnęły. Susan. Pewnie wróciła do mieszkania zaniepokojona tymi wrzaskami po powrocie męża.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {18/06/23, 06:08 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Mówienie mu o tym wszystkim nie było dla mnie najlepszym sposobem by zapomnieć o przeszłości. Nie wdawałem się w jednak głębsze szczegóły, bo na pewno ta chwilą, którą mi dał nie wystarczyłaby, aby opowiedzieć dokładne sposoby znęcania się innych nade mną. Zostałem ofiarą tylko dlatego, że byłem innej orientacji. Momentami wracałem do tego wszystkiego, ale kiedy miałem Michaela to zapominałem o wszystkim co złe. Wszystko to jednak zostało zniszczone, kiedy mnie zdradził, po czym porzucił. Szukanie pocieszenia u innych, to jedyny sposób na jaki mnie stać. Wiem, że to mogłoby mnie bardzo zgubić, jak i narazić na niebezpieczeństwo, ale chciałem wyrzucić chłopaka z głowy, żyć tą pieprzoną zemstą. Co prawda, nie wiedziałem co teraz zrobić. Odpuścić? To oznaczałoby, że się poddałem i nie potrafię nawet dotrzymać słowa, które sobie złożyłem.
        Spojrzałem na Denvera, kiedy ten w końcu zdecydował się coś powiedzieć. Podniosłem się do siadu, wycierając dłońmi oczy, jeszcze bardziej doprowadzając do tego by były czerwone.
- Ciężko jest się od kogoś odzwyczajać, kiedy ta osoba pokazała ci, że można kochać i być kochanym - powiedziałem. Nie powiem, między mną a synem Denvera zdarzały się kłótnie, ale to o takie drobiazgi, że później sami śmialiśmy się z własnej głupoty. Dobrze wiem, że ten chłopak ma więcej dobrych stron, niż złych, ale zranił mnie, bo ja naprawdę zakochałem się w tym dupku. Ostatnio nie było między nami najlepiej, oddalaliśmy się od siebie, a kiedy ja próbowałem to zmienić, to on mi tylko to utrudniał. Zdradził mnie, a mógł po prostu ze mną zerwać by nie ranić jeszcze bardziej. Oddałem mu siebie całego, a teraz zostałem porzucony i prowadzę tą gadkę z jego ojcem. Rany, co za beznadziejna sytuacja. Szybko jednak zmieniłem swoje nastawienie, patrząc na blondyna z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- C-co? - zapytałem, jakby nie docierało do mnie to, co właśnie powiedział. Denver siebie słyszał? Nie był pijany, ani nic. Nie spałem, nie był to żaden z moich snów, choć postanowiłem uszczypnąć się w rękę, aby sprawdzić czy na pewno nie śnię. To rzeczywistość.
- Czy ty siebie słyszysz, Denver? T-to... - urwałem, bo nie wiedziałem jak mam na to wszystko odpowiedzieć. Chciał narazić się swojej żonie i Michaelowi tylko dlatego, że ja potrzebowałem skupić się na kimś innym, niż jego syn? To... Oznaczało, że mogę dalej myśleć o zemście i nie będę czuł, że go wykorzystuję. Sam się podłożył, więc wie co to oznacza.
        Podniosłem się z łóżka, po czym parsknąłem śmiechem i podszedłem do Denvera. Słyszałem, że ktoś wchodzi na górę, dlatego ująłem twarz mężczyzny i pocałowałem go w usta. Odsunąłem się, kciukiem przejeżdżając po jego dolnej wardze i zabrałem ręce do tyłu, kiedy Susan chwyciła za klamkę.
- Obyś tego później nie żałował. Nie możesz się wycofać w trakcie, to jedyna zasada - powiedziałem, posyłając mu zadziorny uśmiech, po czym spojrzałem przez jego ramię na zaskoczoną Susan.
- Co wy tutaj robicie? I co to za hałasy były? - zapytała, po czym podeszła bliżej, machając ręką przy twarzy. - Piliście alkohol? Strasznie śmierdzicie, oboje do mycia, ale to już - powiedziała, po czym zbliżyła się do Denvera, aby pocałować go w usta, ale szybko się odsunęła. Zapewne nie chciała całować go, kiedy śmierdział alkohole.
- Pójdę pierwszy - uśmiechnąłem się lekko, po czym otworzyłem jeszcze okno, aby przewietrzyć pokój i wygrzebałem z szafy czyste rzeczy. Wbiłem ostatni raz spojrzenie w Denvera i z lisim uśmiechem minąłem go, kierując się prosto do łazienki. Jeszcze nie wiedział w co się wpakował.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {20/06/23, 05:07 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Reackaj Liama niesamowicie rozbawiła Denvera. Mimo to powstrzymał się od głośnego rozesmiania i patrzył jak ten młodziak szczypie się w rękę, aby udowodnić przed samym sobą, że nie śni. Cóż, potrafił zrozumieć to zachowanie. Sam siebie zaskoczył takim wyznaniem, ale był gotów się poświęcić. Ufał samemu sobie. Wiedział, że nie poczuje nic do tego chłystka. Miał kochająca żonę, samodzielnego syna, dach nad głową i małą pchle zwana Liam. Z takimi robactwa i szło się uwikłać. Dlatego był gotów na to poświęcenie. Dzięki temu miał większa szanse na pozbycie się Moore z mieszkania, gdy tylko ten przetrawi swoją przeszłość.
        - Jestem w pełni dyspozycyjny, młodzieńcze - zapewnił z kpiacym uśmieszkiem. Był zdrowy fizycznie i psychicznie. Doskonale wiedział co właśnie powiedział i w co chciał brnąć, a mimo to długowłosy zaskoczył blondyna, gdy wstał i złączył ich usta w pocałunku.
       Chciał odpowiedzieć na jego slowa, ale w tym momencie do pokoju weszła Susan i zimny pot zlał całe plecy mężczyzny.
        - Musiałem coś sobie z młodym wyjaśnić. Dostał. Gorsza ocenę z mojego przedmiotu - to było pierwsze kłamstwo, które powiedział prosto w twarz żonie, gdy tylko Liam wyszedł z pokoju. Ta jedynie westchnlea, zgarniając przydlugawa grzywkę do tyłu. Była cała brudna od ziemi.
      - Co ja z wami mam, wy chyba nigdy się nie dogadacie - jęknęła, a Denver objął czule kobietę, przyciagajac do siebie.
        - W końcu zaczynasz to rozumieć? - rozbawiony ucałował ją w czoło - To jak? Wspólną kąpiel? - spytał, aby udobruchac swoją ukochana na co ta uśmiechnęła się szerzej.
        - Chyba nie mam wyjścia - Sudan całkowicie zgodziła się na ten plan, a resztę dnia spędzili razem.
        Nadszedł poniedziałek. Denver od samego rana uświadczył życiowego pecha. Z początku zaplatał się we własną bieliznę na podłodze. Rozbił w łazience mydelniczke, a na śniadaniem stłukł ulubiony kubek.
        - Brakuej jeszcze czarnego kota na drodze - mruknął, gdy Susan podsuwała mu talerz że śniadaniem, wołając również Liama.
        - Kochanie, potrzebuje dzisiaj auta. Poradzisz sobie? - spytała, całując cuzle w czoło męża.
        - Nic na to nie poradzę myszko. Pojadę busem, albo pociągiem -  odpowiedział z zadziwiająco dobrym humorek, kosztując najpierw dobrze usmażonego boczku. Uwielbiał ten rodzaj mięsa. Było cienkie, chrupiące i pełne smaku.
        - Dziś nie będziesz woził tyłka w moim aucie - Denver od razu odezwał się do Liama, całkowicie ignorując przywitanie się. Mimo tego co powiedział, nie miał zamiaru jakoś specjalnie zmieniać swojego zachowania względem niego choć musiał przyznać, że lekko przymykał oczy na niektóre sprawy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {24/06/23, 09:11 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Następnego dnia, od samego rana byłem w niesamowitym humorze. Zapomniałem już o Harrym, od razu mu wczoraj pisząc, że koniec z naszym układem, jednocześnie strasząc, że jeśli nie usunie mojego zdjęcie i zacznie ono gdzieś krążyć w internecie, to osobiście zajmę się tym, by przeżył piekło. Zrobił zdjęcie bez mojej zgody, a Denver zawsze mógł być moim świadkiem, że byłem na nim w trakcie snu. Serio, że też jego znajomy był kimś tak okropnym... Niby od początku nie wydawał mi się idealny, ale seks z nim był wyjątkowo przyjemny. Denver jednak kazał mi się skupić nie na Harrym czy jego synu, a na jego osobie. Nie mógł się wycofać, ale pewnie liczył na to, że ja szybko zapomnę o Michaelu. Nawet jeśli, to chyba nie sądził, że mu się do tego przyznam? Prędzej świnie zaczną latać, niech się pomęczy, skoro sam się podłożył.
        Zszedłem na dół, ogarnięty już na uczelnię. Miałem w głowie pewien plan, który zamierzałem zrealizować. Co prawda, wątpiłem w to, że Denver będzie zadowolony, ale miałem wolną rękę, a na dodatek nie będzie mógł zareagować na to negatywnie, bo tylko narobiłby sobie, jak i mnie problemów.
- Dzień dobry - przywitałem się z pozostałymi domownikami, po czym spojrzałem na naszykowane przez Susan śniadanie. Bardzo ładnie pachniało, ale nie usiadłem do stołu, tylko najpierw zrobiłem sobie ciepłą kawę. Może byłem wyspany i w dobrym humorze, ale kawką nigdy nie pogardzę.
- Hm, jakoś to przeboleję, to nie tak, że nigdy nie jeździłem komunikacją miejską - wzruszyłem ramionami, po czym usiadłem do stołu, posyłając Denverowi delikatny uśmiech. - To raczej dla ciebie może być trudne. Odnajdziesz się? Będę mógł cię potrzymać za rączkę, aby żaden zboczeniec cię nie zmacał, tacy się niestety zdarzają - westchnąłem, zerkając na rozbawioną Susan, która szybko się powstrzymała, kiedy napotkała wzrok blondyna. Cóż, zapewne bardziej by się mnie obawiał, niż jakiegoś obcego typa, który dotknąłby jego tyłka. Postanowiłem się już więcej nie odzywać, aby w spokoju zjeść śniadanie.
        Zajęcia na uczelni odbywały się bez większego szału. Zapowiedziano nam kolejne grupowe projekty, więc od razu dobrałem się z odpowiednimi osobami, aby nie wszystko zostało na mojej głowie.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Zabije cię... Jak nie teraz, to na pewno po zajęciach - odezwał się Luck, który, choć popierał zemstę, to jednak nie chciał, abym się niepotrzebnie narażał. Zdradziłem mu swój plan i od początku nie był z niego zachwycony.
- Nie zrobi tego, powiedzmy, że wczoraj między nami powstała pewna umowa - uśmiechnąłem się lisio, co zainteresowało mojego przyjaciela, ale niestety, nie było nam dane dłużej porozmawiać. Michael stanął naprzeciwko mnie, patrząc na mnie, jak na jakąś odrazę.
- Jak długo zamierzasz zostać u moich rodziców? - zapytał, posyłając mi, jak i Luce nienawistne spojrzenie.
- Ciężko mi pogodzić studia z jakąś normalną pracą, a moi rodzice też nie zarabiają milionów, by opłacać mi nawet durną kawalerkę, o akademik na razie nie mam co się starać. Przygarnęli mnie i jak na razie nie jestem dla nich przeszkodą. Jeśli zechcesz przyjść z tą dziwką do nich, to ja wyjdę, tylko niech ktoś mnie uprzedzi - powiedziałem, po czym chłopak chwycił mnie za beżową koszulę, zaciskając na niej swoje duże dłonie. - Ups, źle ją nazwałem? Dla mnie właśnie jest kimś takim - wzruszyłem ramionami i pewnie, gdyby nie Luck, to na pewno Michael by mi przyłożył.
- Muszę chyba przegadać im do rozumu. Mój ojciec na pewno chętnie się ciebie pozbędzie - powiedział, na co parsknąłem śmiechem.
- Powodzenia - uśmiechnąłem się, po czym zabrałem jego ręce i minąłem go.
        Pożegnałem się również z przyjacielem, żeby udać się do sali wykładowej. Zdobycie zapasowego klucza było proste, wystarczyło się uśmiechnąć, zatrzepotać rzęsami i powiedzieć, że czegoś się zapomniało. Wszedłem do sali, upewniając się, że to ta odpowiednia i nikogo w niej rzeczywiście nie ma. Dobrze już znałem, kiedy i gdzie ma wykłady Denver, dlatego wrzuciłem swoje rzeczy po biurko, po chwili samemu się tam wciskając. Na pewno go zaskoczę, a że biurko jest zabudowane od drugiej strony, to nikt się nawet nie zorientuję, że tutaj jestem. Poza Denverem, który nawet nie będzie mógł uciec. Na trzeźwo na pewno będzie wszystko lepiej czuł.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {27/06/23, 04:06 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
        - Nie pogardzę twoim doświadczeniem w pozbywaniu się problemów w autobusie - uniósł krzaczastą brew, gdy ustami nurkował w kubku wystudzonej kawy i wysiorbał dawkę kofeiny prawie do końca, odkładając naczynie na bok. Susan od razu zabrała pusty kubek z napisem "Smile" i wstawiła do zmywarki chcąc zachować jak najlepszy pożądek. W końcu dopiero co robiła porządki, a Denver jakoś nigdy nie potrafił trafić do tej cudownej maszyny. Jego naczynia lądowały wyłącznie w zlewie i nigdzie indziej. Mimo to długowłosa zauważyła, że między tą dwójką coś się zmieniło i była wielce zadowolona, gdyż mąż nie zionął już ogniem z ust, ani nie ciskał w chłopaka piorunami. Z tym przekonaniem nie bała się już zostawić tej dwójki samej pod jednym dachem z myślą, że mogą się pozabijać nawzajem.
        - Jak ty to robisz, że dzieciaki są tak usłuchliwe - rudowłosa kobieta o obfitym biuście osunęła się w kanapie z cichym jęknięciem, gdy Denver kończył przeglądać przygotowaną prezentację na zajęcia. Niechętnie oderwał wzrok z monitora na wykłądowczynię, której spódnica podwinęła się nieco za mocno do góry.
        - Pokazuję im tylko kto jest Panem - dostrzegając jej wzrok na sobie, wrócił do monitora i zapisując zmiany zamknął sprzęt. W tym samym czasie wybiła równa godzina dziesiąta, więc nie czekając na komentarz zabrał swoje rzeczy kierując do sali wykładowej, przy której czekali już studenci. Mijając ich wyglądał jak goryl mijający małe gorylądka, a myśl  o tym nieziemsko rozbawiła mężczyznę. Wpuścił wszystkich do środka, kierując do swojego biurka. Położył laptop na blacie, pisząc kredą trzy na tablicy trzy terminy, po czym pchnął ją do góry, wymieniając tym samym na drugą, czystą. Chciał, aby wszyscy widzieli doskonale te daty, zapowiadając głośno, iż są to dni, gdy zrobi sprawdziany z wiedzy, a oceny zdobyte z nich będą punktowane jako bonusy do ogólnej oceny z testu kfalifikującego, a gdy skończył słuchać narzekań zapisujących to uczniów, podłączył laptopa do rzutnika i otworzył go w końcu siadając na miękki fotel i jakie zdziwienie wymalowało się na twarzy Denvera, gdy poczuł pewną przeszkodę. Jakby coś miękkiego przypadkowo kopnął. Kątem oka zerknął co tam się kryje, a raczej kto i niemalże zamarł, panikując w duchu, co nie uszło uwadze innym.
       - Coś się stało?
       - Nie, nic, uderzyłem się - odchrząknął, zabierając głęboki wdech przez co wyglądał na zdecydowanie bardziej spiętego i szeorkiego w klatce piersiowej. Ktoś śmiało mógłby uznać, że guziki w koszuli doznawały kryzysu, jakby miały zaraz strzelić.
      - Co ty tu robisz, do cholery - szepnął, kątem oka zerkając na zadowolonego Liama, jednocześnie włączając pierwszy slajd, przedstawiając omawiany dziś temat. Czuł w kościach, że to nie skończy się dobrze. Miał okazję go wygodnić spod biurka, ale teraz... było już za późno. Nie mógł tego zrobić, bo każdy zinterpetowałby to źle! Zdecydowanie na niekorzyść mężczyzny.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {29/06/23, 07:08 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Czułem, że miejsca jest wystarczająco, ale i tak musiałem dobrze się wcisnąć w kąt, aby Denver mnie nie zauważył. Gdyby to zrobił, to na pewno nie krępowałby się tym, aby mnie przedstawić pozostałym. Więc musiałem zrobić wszystko, by za szybko nie zorientował się, że zajmuję miejsce pod jego biurkiem Czekał jednak nieco znudzony, ale jednocześnie podekscytowany, aż wykład się rozpocznie. Usłyszałem, jak drzwi się otwierają, a do pomieszczenia wchodzą studenci, jak i blondyn, który zaczął najpierw rozkładać się ze swoim sprzętem, by zaraz zacząć pisać coś na tablicy. Czułem, jak uśmiech tylko się poszerza, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Co jak co, ale miałem ochotę parsknąć na całą salę, ale nie mogłem, bo wydałaby się moja obecność.
        Zauważyłem, jak Denver zbliża się do biurka, po czym siada na krześle, przysuwając się bliżej. Cicho jęknąłem, kiedy mnie kopnął. Szybko jednak zakryłem usta, patrząc na Denvera, który w końcu mnie zauważył. Pomachałem do niego, posyłając mu niewinny uśmiech . Wysunąłem się nieco, opierając dłonie o podłogę, by znaleźć się między nogami mężczyzny.
- Skupiam na tobie uwagę - uśmiechnąłem się lisio, po czym spojrzałem na jego krocze, ale szybko wróciłem wzrokiem do twarzy mężczyzny. - Postaraj się nas nie wydać - powiedziałem szeptem, czując się zupełnie niewinny. Wiedziałem, że narażam siebie, ale i jego, jednakże zamierzałem sprawić, aby było mu dobrze.
- Zrelaksuj się, bo coś zauważą - westchnąłem, sięgając dłońmi do jego paska, po czym rozporka. Przysunąłem bliżej go do siebie, abym przypadkiem nie wystawał ponad biurko i zębami złapałem za gumkę jego bokserek, które nieco zsunąłem, aby tylko jego męskość znalazła się na wierzchu. Owiałem oddechem penisa, zauważając, jak dreszcz przechodzi po ciele mężczyzny, co tylko wprawiło mnie w lepszy nastrój.
- Pomogę ci przypomnieć, jak się czułeś pod prysznicem - wyszeptałem, składając delikatny pocałunek na samej główce, by po chwili przejechać językiem po całej długości. Wziąłem go do ust, pomagając sobie jedną dłonią, aby podtrzymać penisa i zacisnąłem usta wokół męskości. Ze spokojem zacząłem poruszać głową, aby przypadkiem przez gwałtowny ruch nie uderzyć o biurko. Wzrokiem obserwowałem reakcję Denvera, który nie mógł całkowicie skupić się na wykładzie, kiedy utrudniałem mu w taki sposób. Naprawdę liczyłem na to, że nikt nas nie przyłapie. Blondyn również nie będzie mógł się podnieść z miejsca, chyba że zdąży dojść i doprowadzi swój dół do ładu, udając, że właśnie nie osiągnął orgazmu. Zapewne widok, jak się powstrzymuje, będzie niesamowity.
        Zassałem się na samej główce, palcami pocierając prącie, jak i wędzidełko prącia, które również trącałem językiem. Wolną dłonią zdjąłem okulary oraz odgarnąłem część włosów, aby było mi wygodniej. Na nowo wziąłem go całego do gardła, czując, jak brakuje mi tlenu z każdym głębszym ruchem. Cały czas jednak obserwowałem mężczyznę, chcąc zapamiętać każdą jego reakcję.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {02/07/23, 03:40 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
          Uniósł pojedynczą brew ku górze, czując w sobie niesamowicie wiele mieszanych uczuć, a jednym z nich była namiastka podniecenia, gdy Liam znalazł się między nogami z tym lisim wzrokiem błyszczącym zza okrągłych okularów. Z niedowierzaniem przyglądał się w ciszy jak młody Moore dobiera się do jego penisa, wyciągając go po chwili na wierzch, otulając ciepłym oddechem, a ciało blondyna zareagowało automatycznie. Przyjemny impuls drgnął powoli puchnącym kutasem, a Denver ledwo powstrzymał głęboki westchnięcie. Wyobraźnia, która tworzyła nadchodzące możliwości tylko wszystko pogarszała.
           - No dobrze, zaczniemy od pierwszego tematu - Denver nie mógł dłużej milczeć. Z ostatnimi słowami Liama w głowie, odbijającymi się niczym echo, zaczął tłumaczyć pierwszy podpunkt, czując jak ciepło ust rozchodzi się po całym penisie. Miał ochotę pchnąć biodrami, aby członek znalazł się jeszcze głębiej. Ręka świerzbiła by wplątać palce w długie włosy chłopaka i nadać mu odpowiedniego tempa. Zamiast tego musiał trzymać się na wodzy, omawiając pierwszy temat zajęć, co niesłychanie doprowadzało go do szału. Każda szara komórka krzyczała i pracowała na najwyżsyzch obrotach byle tylko nie zdradzić ciała, które wytrwale udawało, jakby nikogo pod biurkiem nie było.
          - A-ach - widać było po ułożeniu ust co chciał powiedzieć, co ledwo słyszalnie ubiegło mu z gardła, gdy Liam wkładał go całego z jednym, stałym ruchem. Miller przeskoczył na kolejny slajd, potem kolejny, każąc uczniom przepisywać tekst, a gdy oni byli nim zajęci, zwrócił swą uwagę na Liama. Jego ręka powędrowała do jego głowy i łapiąc go, poruszył znacząco biodrami, czując ten przyjemny opór i zassanie ustami. Z lisim uśmieszkiem patrzył na chłopaka z góry, doskonale pamiętająć jak dobrze było mu wtedy pod prysznicem, co tylko wszystko pogarszało. Miał przez to ochotę pójść dalej, ale zajęcia mu na to nie pozwalały. Nie tylko one. W końcu był po ślubie. Nosił tego dowód na swoim palcu. Więc dlaczego na to sobie pozwalał?
           Z wyzywającym wzrokiem patrzył jak usta i język Moore rozpieszczają jego męskość powodując nieznaczne reakcje na twarzy i cuele Millera. Nie wiedział ile już minęło, ale było mu cholernie dobrze i czuł, że lada moment mógł dojść, a mimo to powstrzymywał to z całych sił.
         - Szybciej - stęknął, odchylajac się nieco bardziej na krześle, tak aby nie było to dla nikogo podejrzane i chłonął narastającą w nim przyjemność i ciśnienie, które coraz mocniej kumolowało się w podbrzuszu. W końcu poległ. W jednej chwili całe napięcie zniknęło, a usta Liama wypełnił swoim nasieniem, delikatnie poruszając biodrami. Jęk przyjemności zdusił między zaciśniętymi zębami, a szeroki, kwaśny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Widać było w jego tęczówkach, że nie miał zamiaru odpuścić tego Liamowi. Chowając opadniętego penisa do bokserek, zapiął spodnie i czekał, grzecznie, aż zajęcia się skończą. Wtedy, gdy tylko ostatni uczeń zniknął za drzwiami, Denver wstał i łapiąc za rękę Liama, wyciągnął go spod biurka, przytwierdzając do go blatu. Z zadowoleniem patrzył na jego wypięty tyłek, niepuszczając nadgarstka. Z zadowoleniem przywarł swym kroczem do jego zacnego tyłka, wzdychając głęboko w zastanowieniu.
          - Chyba zasłużyłeś na karę - mruknął, pochylajac się nad nim, całkowicie ignorując to, że mogli zrobić burdel na biurku i pozrzucać dokuemnty i inne bibeloty. Wsunął swoją dłoń do spodni długowłosego, krążąc palcem wokół dziurki, jednocześnie nadgryzając płatek ucha Liama.
         - Jak ci się wydaje? Chcesz dostać piątkę z plusem, czy może skończyć na tróji - szepnął z iście zadowalającym głosem, dziwiąc się samemu sobie, że miał zamiar pójść dalej, ale z jednej strony sprawdzał zadziorność Liama. Jak ten był gotów daleko zabrnąć.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {06/07/23, 06:44 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Reakcja blondyna wcale mnie nie zaskoczyła. Widziałem po jego minie, jak bardzo to mu się podoba, a może to była kwestia tego, że byliśmy w sali i prowadził właśnie wykłady? Nie mogłem się uśmiechnąć, choć bardzo chciałem. Poruszałem głową, językiem sunąć po penisie mężczyzny. Obserwowałem go cały czas, powstrzymując się przed odsunięciem głowy, by parsknąć śmiechem. Przejechałem językiem po główce, kiedy to poczułem jego dłoń na swojej głowie. Spojrzałem na niego pytająco, zaciskając mocniej palce na jego udzie, jak tylko poruszył biodrami. To jednak był znak, że muszę dalej poruszać głową, zasysając usta na penisie mężczyzny. Modliłem się w duchu, by nikt nie zorientował się po zachowaniu Denvera lub zwyczajnie się nim zaniepokoił. Co jak co, ale ostatnie czego chcę, to tego by ktoś podszedł od tej strony, aby sprawdzić, czy przypadkiem wykładowca nie gorączkuje. Wtedy na pewno z mojego ukrywania się byłoby nici.
        Skupiłem się na penisie w moich ustach, choć czułem na sobie uważnie spojrzenie Denvera. To, że mnie obserwował, nie było niczym dziwnym, dlatego poruszałem głową, czasami pozwalając, by główka penisa ocierała się o mój policzek po wewnętrznej stronie. Odsunąłem się na moment od Denvera, aby posłać mu zadziorny uśmiech.
- Jak sobie życzysz - wyszeptałem i znów wziąłem penisa do ust od razu do samego końca. Poczułem, jak łzy pojawiają się w moich oczach, kiedy za każdym razem wchodził tak samo głęboko. Spojrzałem na Denevera, czując, jak jego męskość pulsuje pod moim językiem i po chwili poczułem, jak sperma dociera do mojego gardła. Kiedy skończył, odsunąłem się od niego, patrząc jeszcze na męskość, z której zlizałem pozostałości nasienia i kciukiem wytarłem kącik swoich ust, posyłając mężczyźnie szeroki uśmiech. Jego zadowolenie na twarzy było zaskakujące, ale jednocześnie przyjemne dla oka. Poprawiłem okulary, po czym spojrzałem w dół na swoje krocze. Byłem lekko pobudzony, ale nie liczyłem na to, że Denver zechce mi pomóc. Mimo tego nie mogłem teraz wyjść spod biurka, aby udać się do łazienki, gdzie sam bym się tym zajął. Na szczęście zajęcia zaraz się skończyły, a ja zostałem wyciągnięty spod kryjówki, po czym od razu przycisnął mnie do biurka. Wydałem z siebie pomruk zadowolenia, choć jednocześnie byłem zaskoczony. Czułem, jak chętnie na mnie napiera, więc wypiąłem się jeszcze bardziej, nie spodziewając się, że do tego w ogóle dojdzie. Denver mimo wszystko nie wydawał się zainteresowany takimi zabawami ze mną. Rozochociłem go, to na pewno, ale mam nadzieję, że nie zapomniał, gdzie jesteśmy.
- Tak myślisz? Wydaje mi się, że powinna to być nagro - urwałem, kiedy poczułem, gdzie znalazły się jego palce. Poczułem, jak moje policzki się zarumieniły, za usta zacisnęły w wąską linię. Cholerny Denver.
- Piątka z plusem brzmi bardziej kusząco, choć zależy, co się pod tym kryje - uśmiechnąłem się delikatnie, układając głowę na bok, aby widzieć choć trochę pochylającego się nade mną Denvera. Cicho jęknąłem, czując, jak palce mężczyzny krążą wokół dziurki. - Może jednak najpierw zamkniesz drzwi? Pod biurko nikt ci nie zajrzy, ale do sali wejdzie ci każdy - powiedziałem.
        Wolną dłoń wykręciłem tak, aby palcami musnąć polik mężczyzny, ale szybko zabrałem rękę, czując, jak to bardzo niewygodne. Moja twarz coraz bardziej robiła się czerwona, a ciało lekko drżało, kiedy palce Denvera bardziej naciskały na wejście. Przełknąłem gulę w gardle i posłałem uśmiech mężczyźnie.
- Muszę wziąć za to odpowiedzialność, jeśli ta kara będzie przyjemna, chcę jej doświadczyć - wyszeptałem, odwracając głowę w stronę drzwi. Jeśli Denver ich nie zamknie, to naprawdę będziemy mogli zacząć się martwić. Co jak co, ale jest to jednocześnie podniecające.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {16/07/23, 09:45 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Uśmiechnął się tajemniczo, patrząc z góry na Moore, odnajdując w tym niepokojące podniecenie. To w jaki sposób prezentował się zawstydzony Liam był kuszący i napawał tylko jeszcze większą ochotę zagalopowania się dalej, ale blondyn cały czas był trzeźwy umysłem. Nawet jeśli pozwolił sobie na to i na nic innego. Nawet jeśli nie miał za bardzo wyjścia jak wytrzymać tę brudną zabawę pod biurkiem, to w głowie miał postanowienie.
         - Odważnie - mruknął, pochylając się nieco nad nim, gdy ten łapczywie szukał bliskości, poddając się jak tylko przegrał z niewygodną pozycją. Mimo to zerkał na nauczyciela,
         - Nie uważasz, że ten dreszczyk jest podniecający, gdy ktoś może wejść? - spytał z nieziemskim zadowoleniem i błyskiem w oczach po czym wyprostował się i przemknął dłońmi po wypiętych pośladkach chłopaka, aby na koniec klepnąć w jeden z nich. Dźwięk był tak słodki, że Denver aż mruknął.
         - Zadowoliłeś mnie swoją odpowiedzią. Dostaniesz piątkę za starania - nagle odsunął się, pozostawiając Liama w takim stanie i spakował swoje rzeczy, aby udać do sali wykładowcóe na małą kawę. Zwyczajnie chciał uciec przed tym, do czego mógł się posunąć. W końcu miał żonę. Cały czas o tym pamiętał.
        - Nie spiesz się, masz jeszcze dziesięć minut - dodał z lisim uśmieszkiem na odchodne i zniknął za drzwiami dumny z siebie.Reszte zajęć starał się specjalnie omijać Liama, nawet jeśli byli zmuszeni razem wracać autobusem. Nie było to najgorsze, bo raczej Liam nie zrobiłby czegoś w miejscu publicznym. Tak... w końcu robienie loda pod biurkiem w czasie wykładu wcale nie było publiczne. Tak czy siak Denver miał dobry humor. Po skończeniu zajęć, oczekując na Liama porozmawiał jeszcze przez telefon z żoną, gdy podszedł do niego syn, mając pewną prośbę.
        - Oblej go.
        - Nie mieszaj mnie w wasze problemy. Zapomnij o nim. Masz dziewczynę, prawda? Co ci on przeszkadza?- spytał i po minie syna zrozumiał jak dziwnie to musiało brzmieć z jego ust, a w ten w oddali dostrzec można było samego Moore.
        - Namieszał tobie w głowie
        - Nie żartuj sobie
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {20/07/23, 08:06 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Miałem wrażenie, że ta chwila okropnie się dłużyła. Zachowanie Denvera nie było takie, jak na co dzień, choć rozumiałem, że sam do tego doprowadziłem. Zagryzłem lekko dolną wargę, czując, jak mężczyzna cały czas napiera na mnie swoim ciałem, a oddech wykładowcy otula moją skórę.
- Jest, ale tutaj to zbyt niebezpieczne - powiedziałem, mając nadzieję, że blondyn zrozumie, co do niego mówię. Czułem, jak ciężar znika ze mnie, zaś dłoń Denvera znajduje się na moich pośladkach. Jęknąłem, kiedy w nie klepnął i spojrzałem na niego z wymalowanym rumieńcem na twarzy. Wyprostowałem się jednak szybko, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie mówisz poważnie... - mruknąłem, patrząc, jak mężczyzna się zbiera. Zacisnąłem usta tak, jak palce i uderzyłem pięścią o biurko, kiedy Denver wyszedł z sali. - Kurwa - powiedziałem pod nosem, po czym odchyliłem głowę do tyłu, wzdychając. Nie wiem czego oczekiwałem, ale to było pewne, że nie będziemy się pieprzyć na tym biurku. A szkoda, bo sam nabrałem na to ochoty, nawet bez zamykania drzwi, aby mieć ten lekki dreszczyk. Poprawiłem swoje ubrania i wyszedłem z sali, oddając klucz na swoje miejsce.
        Zajęcie minęły spokojnie i choć próbowałem dorwać Denvera, to niestety nie mogłem go nigdzie znaleźć. Naprawdę nie rozumiałem, dlaczego przerwał... Owszem, nie planowałem niczego więcej, poza lodem pod biurkiem, ale na samą myśl, że blondyn mógł mnie przelecieć, robiło mi się gorąco.
- Dzisiaj też wracasz z Denverem?  - zapytał Luck, który czegoś intensywnie szukał w swoim telefonie. Nie miałem żadnych planów, ale też nie miałem ochoty nigdzie wychodzić ze znajomymi. Byłem padnięty po wykładach i liczyłem teraz na spokojny powrót, jak i walnięcie się do łóżka.
- Tak, wybacz, ale nawet jeśli chcesz gdzieś iść, do dzisiaj opadam... Czuję się wykończony - westchnąłem, poprawiając okulary, po czym spojrzałem na przyjaciela, który stanął w miejscu, marszcząc przy tym brwi.
- W takim razie macie towarzystwo. Patrz, pewnie próbuje zmieszać cię z błotem - wskazał na Denvera oraz Michaela.
- Nie wydaje ci się, że on się boi? Albo może jest zazdrosny? W sumie to byłoby całkiem zabawne - powiedziałem, na co przyjaciel przewrócił oczami. - Dobra, dobra, to do zobaczenia - uśmiechnąłem się do niego i skierowałem się do Denvera, który rozmawiał ze swoim synem.
- Tylko nie zrób niczego głupiego - usłyszałem, na co parsknąłem śmiechem.
        Stanąłem przy mężczyznach i zerkałem na nich z uśmiechem. Michael się skrzywił, a Denver wydawał się raczej zwyczajny. Choć kto wie, może nadal w jego głowie siedziała dzisiejsza sytuacja.
- Zaczynam mieć wrażenie, że nie pogodziłeś się z naszym rozstaniem, choć sam mnie wyrzuciłeś - powiedziałem i widząc, że chłopak chce coś powiedzieć, zacząłem kontynuować. - Twoi rodzice mnie przygarnęli, nie będę całe życie z nimi mieszkać, nie musisz się martwić, nie zajmę twojego miejsca, nawet nie chcę. O swojego tatę też się nie martw, nie tknę go - uśmiechnąłem się, czując satysfakcję z miny, jaką zrobił Michael.
- Jesteś pojebany - mruknął, po czym spojrzał na ojca. - Przemyśl moje słowa - powiedział do mężczyzny, po czym ulotnił się, zostawiając mnie samego z Denverem.
- Wracamy? - zapytałem, ale nie czekałem na odpowiedź. Co jak co, ale naprawdę byłem zmęczony i może teraz zamierzałem udawać, że nic się nie wydarzyło, ale w głowie nadal miałem moment, kiedy przycisnął mnie do biurka. Cholera, to było takie podniecające.
        Oczywiście, o tej godzinie autobus był przepełniony, więc z Denverem staliśmy blisko siebie. Spojrzałem na mężczyznę, zastanawiając się, czy wyobrażał sobie Susan, kiedy mu obciągałem? Co jeśli tak? Wtedy oznacza, że niczego nie osiągnąłem.
- Co nagadał ci twój syn? Pewnie marudził, że nadal z wami mieszkam - westchnąłem, odwracając głowę, jednocześnie uważają,  by nikt za bardzo się na mnie nie pchał. Co jak co, ale nie lubiłem czegoś takiego, ale musiałem to przeboleć do momentu, aż wysiądziemy.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {26/07/23, 06:01 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Blondyn miał niewzruszoną postawę. Całkowicie zamkniętą na przekonania syna, co jasno pokazywałswoją wypiętą dumnie piersią i skrzyżowanymi rękoma. Sam wzrok nie krył swojego zdania, mimo iż Denver jeszcze myślami był w innym miejscu. Składał sobie pokłony, był z siebie dumny, że zachował się tak a nie inaczej. Ten wyraz twarzy Liama był niezwykle satysfakcjonujący. Takiej miny smutnego szczeniaka nigdy nie widział. No może poza sklepem, gdy odmawiałsynowi kupienia superaśnej zabawki, bo jako ojciec wiedział jak się to skończy. Pobawi się, a za pare godzin rzuci w kąt, bo będzie nudna. Tutaj jednak widać było rozgoryczenie decyzją Millera, co niezwykle radowało nauczyciela. Choć nie powinno, ale naprawdę uważał, że go przeleci w sali? Miejsce to jedno, bo jednak jasnowłosy wielokrotnie szalał w miejscach publicznych i to nie byłoby wyjątkiem. Był gotów zaryzykować, ale problemem był tu ten ktoś, gdzie miał zakisić przysłowiowego ogórasa.
        - Zważaj na słowa mój koleszko - nadal słysząc co drugie słowo wypowiadane przez syna, Denver jasno wyraził swoje zdanie do tego, co zaczynał mówić coraz głośniej poddenerwowany Michael. Miller uniósł pojedynczą, gęstą brew ku górze, a krew zmroziła się w żyłach młodzieńca. Mimo to nadal kontynuiował, bardziej bacząć na słownictwo, gdy ktoś zaczął do nich podchodzić. Nauczyciel tylko kątem oka zerknął na znajomą sylwetkę, w milczeniu słuchając jak wymieniają się zdaniami.
         - Pamiętaj synu - gdy tylko Liam zaczął odchodzić po skończonej rozmowie, Denver położył dłoń na ramieniu rozgorączkowanego syna. Dobrze znał to spojrzenie. Podstęp  izemsta rodziła się w jego głowie. Powoli kiełkowała. - Nie tędyk droga. Ciesz się tym, co masz. Twój staruszek nie jest głupi - zapewnił i ruszył w stronę przystanku autobusowego, krocząc cały czas za Moore, jakby nie chciał się do niego przyznać, choć w prawdzie miał lenia, aby doganiać chłopaka. Po drugie: miał całkiem wporządku widoki.
        Wsiedli do zatłoczonego autobusu, na co Denver nie byłzbytnio ucieczony. Czuł jak zamykające się za nim drzwi prawie szczypią go w tyłek od tego ścisku,a  morderczy wzrok staruszki wytwarzał w jego umyśle obraz jak ta kobieta z siłą goryla wypycha go kopniakiem na zewnątrz, aby zrobić sobie więcej miejsca. Zabawne. Środki transportu są tak zabawne.
       - To co zwykle - odpowiedział od niechcenia, gdy autobus potrząsnął pasażerami najeżdzając na dziurę i wszyscy tracąc równowagę powdapali na siebie. Tak samo Liam prosto na Millera, któy spojrzałz góry na chłopaka.
       - Widzę, że naprawdę nie masz wstydu - prychnął pod nosem, lekko unosząc kącik ust do góry, jakby właśnie kpił sobie z niego.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {02/08/23, 12:49 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Michael naprawdę mógł sobie odpuścić i tak nie mieszkał z rodzicami, tylko z tą swoją dziwką... Miałem ochotę nagadać mu jeszcze raz, jak i jego dziewczynie, ale było szkoda strzępić sobie język na takich ludzi.
- Może kiedyś się znudzi - powiedziałem, po czym otworzyłem szerzej oczy, kiedy wpadłem na Denvera po tym, jak autobus wpadł w jakąś dziurę. Mocno nami zatrzęsło, a ludzie którzy wpadli na mnie, pchnęli mnie prosto na blondyna. Uniosłem spojrzenie do góry, aby zwrócić uwagę na twarz Denvera.
- Żeby to jeszcze była moja wina... - westchnąłem nieco zrezygnowany, po czym wtuliłem jeszcze na trochę nos w zagłębieniu jego szyi. - Jednakże, nie narzekam na to, ładnie pachniesz - wyszeptałem, prostując się. Posłałem blondynowi niewinny uśmiech, po czym przecisnąłem się przez ludzi, aby mężczyzna przypadkiem mnie nie dopadł. Co jak co, ale wiedziałem, że Denver był zdolny do uderzenia mnie, dlatego wcale bym się nie zdziwił, jakbym oberwał. Wolałem jednak tego uniknąć, tym bardziej że w głowie nadal miałem to, co wydarzyło się w na wykładzie. Cóż, szkoda, że Denver nie dokończył swoich działań, ale nic straconego, jeszcze zmieni zdanie.
        Dotarliśmy do domu, gdzie Susan kończyła przygotowywać obiad. Miałem nadzieję, że kobiety nie będzie w domu, tym bardziej, że ostatnio zachowywała się dziwnie. Jasno określałem się ze swoją orientacją, a ta najwidoczniej próbowała mnie poderwać. Obserwowałem, jak Denver wita się z żona, żałując, że to nie ja jestem na jej miejscu. Szybko jednak straciłem tym zainteresowanie, kiedy telefon zaczął dzwonić w mojej kieszeni. Spojrzałem na wyświetlacz, krzywiąc się lekko. Nie wiedziałem czego Harry ode mnie chce, ale to już kolejny raz, kiedy próbuje się ze mną skontaktować.
- Pójdę się przebrać i zaraz zejdę na obiad, nacieszcie się sobą - powiedziałem to ze sztucznym uśmiechem i z ogromnym bólem. Wolałem, by Denver nacieszył się mną, ale mogłem mu jedynie posłać nieco smutne, ale i zmęczone spojrzenie. Udałem się na górę, gdzie pozbyłem się ubrań, zostając w bieliźnie i oddzwoniłem do Harry'ego, który od razu odebrał.
- Mówiłem, że masz dać mi spokój - powiedziałem, czując lekkie zdenerwowanie tym wszystkim.
- Naprawdę chcesz by to tak się skończyło? To było tylko jedno niewinne zdjęcie, a Denver... Było minęło, byłem głupi, a musisz przyznać, że seks ze mną ci się podobał - usłyszałem, siadając na łóżku i spojrzałem w sufit.
- Harry, daj sobie spokój... Znajdź sobie kogoś innego, na pewno będzie wielu chętnych - zacząłem, po czym położyłem się na łóżku. Denver miał rację, że jestem zagubiony, ale też seks był dla mnie najlepszym rozwiązaniem, by nie myśleć o rozstaniu. - Jeśli nie przestaniesz do mnie wydzwaniać, to naprawdę zablokuję twój numer. Chyba nie chcesz by Denver znów coś zauważył? Za mało od niego oberwałeś? - zapytałem i milczenie było sensowną odpowiedzią na pytania. Gdyby Denver usłyszał, że rozmawiam z Harrym, to pewnie nie tylko ja bym dostał, ale i jego kolega. Czemu mieliśmy sobie szkodzić?
-  Okej, ale w razie czego, zawsze możesz do mnie przyjechać - usłyszałem i rozłączyłem się. Odrzuciłem telefon na bok i cicho jęknąłem. Denver nie był łatwy. Może i zrobiłem mu laskę, ale nic w zamian nie dostałem. Jednostronna przyjemność wcale nie była taka fajna, ale Harry nie był dobrym rozwiązaniem, a szukanie kogoś do łóżka też nie było w moim stylu.
        Podniosłem się łóżka, zakładając materiałowe szorty i luźną koszulkę, związałem włosy w luźny kok, po czym poprawiłem okulary, które nieco zsunęły się z mojego nosa. Wyszedłem  z pokoju, kierując się od razu na dół.
- Ładnie pachnie - uśmiechnąłem się lekko, zerkając na Susan, po czym na stół. Wszystko było przygotowane, więc nawet nie było sensu, by pytać ją, czy jej pomóc.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {08/08/23, 03:07 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Zaskoczony słowami Liama zamrugał oczami, patrząc jak po chwili ten ucieka z zasięgu blondyna. W normalnych sytuacjach złapałby go za kołnierzyk i pociągnął z powrotem aby nawciskać kilka moralnych zasad, ale przecież on sam nie był lepszy. Nie po tym co zrobił z Liamem będąc żonaty i nie po tym co teraz tworzyło się w jego głowie.
       - Ładnie pachnie... - powtórzył cicho pod nosem, nie mając jednak na myśli swoich perfum, które zawsze wybierała mu Susan, a o tym co miał na sobie Moore. Denver nienawidził mocnych zapachów, które gryzły w nos. Byłfanem raczej tych delikatnych, ale nie za słodkich, raczej odświeżających, a Liam znalazł takie perfumy, które były idealnie pomiędzy tym wszystkim. Co gorsza, w głowie blondyna utworzyła się myśl, źe ten zapach niesłychanie pasuje do Moore.
        Wrócili oboje do domu, a Miller od razu rozpoczął swój dzienny rytuał po powrocie do domu. Objął czule swoją ukochaną w szerokie ramiona, kątem oka zerkając na Liama jak zerka na komórkę i napis upartego rozmówcy dobijającego się do niego.
       - Tylko nie siedź za długo - mruknęła słodko Susan, gdy Denver obdarowywał ją całusem w polik. Oboje poszli do kuchni i jak mało kiedy, Miller zacząłpomagać znosić ciężkie naczynia na stół, gdy sama Susan rozkłądała puste talerze z sztućcami. Gdy tylko wszystko było skończone, podskoczyłą po kilka większych łyżek, aby na spokojnie móc nałożyć sobie danej rzeczy na swój talerz, a w tym czasie zszedł Liam.
       - Świetny timing - machnęła drewnianą łyżką rozchichotana i zaprosiła chłopaka do salonu, wcześniej lustrując go od dołu do góry. Wszyscy usiedli przy stole. Kobieta włączyła cicho telewizor, aby coś szło w tle. Doskonale wiedziała jak wyglądały spotkania z towarzystwem Denvera, a tu jeszcze na domiar złego był Liam.
       - Jak było w szkole? - zagaiła, widząc jak Denver nagle lekko panikuje zatrzymując trzymaną łyżkę z ziemniakami w powietrzu nim ostatecznie rzucił je na swój talerz.
       - Uczniowie jak zwykle dokazywali swoimi pomysłowościami - oznajmił, choć nie był pewien, czy pytanie było konkretnie do niego i ukradkiem zerknął na Moore, nabijając na widelec kawałek mięsidła.
       - To chyba dobrze, że młodzież rozpiera energia - zaśmiała się, patrząc na długowłosego, aby ponaglić go z odpowiedzią.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {12/08/23, 08:54 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Nie umknęło mojej uwadze to, jak Susan lustruje mnie wzrokiem. Było to dość dziwne, bo nie spodziewałem się tego, że może ktoś młodszy się jej spodobać. Mama Michaela zawsze wydawała się być spokojną i ułożoną osobą, więc co sobie aktualnie teraz myślała? Miałem wrażenie, że jej zachowanie nie doprowadzi do niczego dobrego, choć sam planowałem rozbić małżeństwo, zgarniając Denvera dla siebie. Jednakże, nie chciałbym, żeby Susan próbowała mnie poderwać, to i tak nie miałoby żadnego sensu.
        Swoje spojrzenie mimo wszystko skupiłem na pysznie wyglądającym jedzeniu, ale również blondynie, który wydawał się bardziej zestresowany, niż zwykle. Co prawda, Susan mogła niczego nie zauważyć, ale ja jednak widziałem, że Denver nie pasuje temat, który kobieta rozpoczęła. Owszem, mogłem powiedzieć jej teraz wszystko, ale nie miałem żadnych dowodów, więc Denver mógłby to spokojnie przekręcić w jakiś głupi żart. Na dodatek sam siebie bym udupił, więc czemu teraz tak ryzykować? Nabiłem kawałek mięsa, który wsunąłem po chwili do ust, delektując się soczystym smakiem. Posłałem mężczyźnie delikatny uśmiech, po czym spojrzałem na Susan, która nie odpuszczała, posyłając mi znaczące spojrzenie.
- Zajęcia były dość ciekawe i... przyjemne - powiedziałem, na moment się zamyślając, po czym znów otworzyłem usta. - Denver jest naprawdę świetnym wykładowcą, mówi innym, że mają się zająć tym czy tamtym i to robią - uśmiechnąłem się, kątem oka obserwując blondyna. Spędziłem z nim jedne zajęcia i w końcu byłem świadkiem tego, że z pewnych przyczyn nie mógł normalnie prowadzić zajęć. Cóż, Susan o tym nie będzie wiedziała, przynajmniej nie teraz.
- Dobrze wiedzieć, mam nadzieję, że nie będą na ciebie później narzekać - zaśmiała się.
- Wątpię, naprawdę jest niesamowity i na pewno ma dobry wpływ na studentów, potrafi się nimi zaopiekować - powiedziałem, akcentując wyraźnie ostatnie słowo. Po chwili jednak skupiłem się na jedzeniu, więc nie zwracałem uwagi na Susan, ani Denvera. Jedzenie było wyjątkowo dobre, choć w sumie kobieta miała rękę do gotowania.
- Liam - usłyszałem głos Susan, więc spojrzałem na nią, a ta wskazała na swój kącik ust i nie do końca rozumiałem o co chodzi. - Ubrudziłeś się - powiedziała z lekkim rozbawieniem.
        Zaskoczony dotknąłem palcami prawego kącika ust, po czym lekko się zarumieniłem, kciukiem wycierając resztki jedzenia. Nieśmiało wytarłem o chusteczkę, którą podała mi kobieta i dojadłem to, co zostało na moim talerzu.
- Jedzenie było naprawdę dobre, jak skończycie to posprzątam, w końcu nie możesz robić wszystkiego sama - uśmiechnąłem się lekko, na co Susan odpowiedziała tym samym, dodając, że jestem naprawdę kochany.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {13/08/23, 02:05 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
         Denver z zaintrygowaniem obserwował swoją żonę i jej bijące madczyne ciepło w kierunku Liama. Nic by nie wzbudziło wątpliwości blondyna, gdyby nie fakt ostatnio zaistniałych sytuacji. Kobieta zaczynała zdawać się być jeszcze bliżej niż kiedyś chłopaka. Owszem, była wielką fanką sprawiedliwości, a co za tym idzie, wspierała osoby poszkodowane. Stawałą za nimi murem, jak w czasach szkolnych za Millerem, jednak tutaj, w tym przypadku Denver zaczynał czuć coś więcej. Innego rodzaju zainteresowanie swojej żony młodym Moore. Jednak nie miał zamiaru cokolwiek z tym robić z dwóch powodów. Jednego: był ciekaw jak to się potoczy, a drugim była orientacja chłopaka i fakt, że większą uwagę skupiał teraz na nim. Przynajmniej tak mu się zdawało.
         - Idę pod prysznic - oznajmił, wstając od stoł€ i zostawiając wszystko jak było, poszedł na górę. Być może celowo, a może zwyczajnie miałdosyć obecności długowłosego.
         - Ach, to było naprawdę smaczne. Czas posprzątać - Susan spojrzała zadowolona na Liama, rozciągając leniwie na krześle z rękoma do góry. - Poznosisz naczynia do zlewu? - spytała, patrząc jak chłopak grzecznie robi to o co go poprosiła. Aż przykro jej się zrobiło, że Michael nie był tak posłuszny i przyjemny. Jednak znała tego powód. Był wychowywany przez ojca, a wpajane mu zasady nie pozwalały na coś takiego. Domem zajmowały sie kobiety, zaś utrzymaniem mężczyźni. Z ciężkim westchnięciem wstała, zabierając kilka szklanek i zachodząc od tyłu Moore, oparła się o niego, przygniatajac swoje piersio o plecy młodzieńca i nachylając się wsadziła do zlewu szklanki.
        - Jesteś taki smukły - szepnęła lekko rozmażona, sunąc dłonią po jego ręce, aby po chwili spleść ich palce razem.
        Denver siedząc w sypialni z ręcznikiem na biodrach odebrał telefon od syna, który poprosił go o małą pomoc i pożyczenie wiertarki. Blondyn zgodził się i wyłączając telefon zaczął schodzić na dół, aby wszystko przygotować gdy syn z jego krwi i kości przyjdzie po potrzebne urządzenie, a wtedy usłyszał dziwne hałasy dochodzące z kuchni.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {15/08/23, 01:49 pm}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Odprowadziłem Denvera wzrokiem, po czym zerknąłem na kobietę, aby ta nie poczuła się ignorowana i posłałem jej delikatny uśmiech.
- Tak, oczywiście, odpocznij sobie trochę, napracowałaś się - powiedziałem i od razu zacząłem zbierać naczynia. Nie brałem wszystkiego naraz, bo jednak nie chciałem niczego rozbić. Podszedłem do zlewu, wkładając do niego część naczyń, po czym wróciłem do stołu po kolejne rzeczy, nucąc pod nosem, bo chciałem nieco zagłuszyć panującą ciszę, ale też lepiej mi się „pracowało”, kiedy nuciłem sobie piosenki. To dlatego też często sprzątam w słuchawkach, ale jakbym je teraz założył, to byłoby to niegrzeczne z mojej strony, bo jednak Susan tutaj była, choć liczyłem na to, że pójdzie do Denvera. Co jak co, ale momentami nie czułem się przy niej komfortowo i to nie tak, że kobieta robiła coś złego, ale to przez to wrażenie, że próbuje mnie poderwać. Powinna wiedzieć, że nie zmienię orientacji, bo tego nie da się tak po prostu zmienić, tym bardziej kiedy jest ona już dawno odkryta i zaakceptowana.
        Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem ciężar na swoich plecach, kiedy puściłem wodę, aby umyć naczynia. Stałem, jak zahipnotyzowany pozwalając Susan na dotykanie mnie. Nie czułem jednak przyjemności, jak przy dłoniach Michaela czy samego Denvera, to nie był też dotyk, który chciałem czuć od kobiety. Obrzydzenie malowało się na mojej twarzy, choć nie mogła tego zobaczyć. Spojrzałem na nasze dłonie i zmarszczyłem brwi.
- Susan, masz męża, a ja jestem gejem - powiedziałem, odwracając się w stronę kobiety, co nie było najlepszym pomysłem, bo ta jeszcze bardziej na mnie naparła, mocno trzymając moją dłoń. Jeśli Denver by teraz to zobaczył, to na pewno zostałbym wyrzucony z ich domu.
- Skąd wiesz? Przecież nigdy nie próbowałeś z kobietą - uśmiechnęła się lekko, kierując moją dłoń na swoją pierś i choć próbowałem wyrwać dłoń, to kobieta nie odpuszczała.
- S-susan, opanuj się - szepnąłem, starając się nie podnosić na nią głos, ale kiedy jej dłoń wylądowała na moim kroczu, nie mogłem się powstrzymać i odepchnąłem ją. Lekko bo lekko, ale widziałem jej niezadowolone spojrzenie. - Nie interesuję się kobietami, i nie jestem też zainteresowany tobą... Nie rozum- - urwałem, czując jak usta kobieta stykają się z moimi. Położyłem dłonie na jej ramionach, zaciskając delikatnie na nich palce.
        Otworzyłem jednak szerzej oczy, kiedy dostrzegłem Denvera stojącego za plecami kobiety i patrzącego na to wszystko. Odsunąłem od siebie Susan, puściłem ją i wytarłem usta ręką, jakbym czuł odrazę. Okej, sam nie byłem święty i podrywałem jej męża, ale Susan przesadziła.
- Nie rób tego więcej, ani trochę nie pociągają mnie kobiety, więc nie wiem co roi się w twojej głowie, ale chyba musisz się komuś wytłumaczyć - wskazałem palcem na Denvera, nie zamierzałem tłumaczyć siebie, bo ja nic nie zrobiłem. To kobieta się do mnie dobrała, choć blondyn powinien wiedzieć, że ja na pewno jej nie pocałuję skoro wolałem mężczyzn.
- Zapewne każesz mi się wynieść - spojrzałem na Denvera i choć miałem spokojny głos, to naprawdę bałem się tego, że zwyczajnie weźmie moje rzeczy i wystawi przed dom. To by oznaczało, że nie mam jak się na nim skupić, ani też nie będę miał dachu nad głową. Znalezienie noclegu nie będzie łatwe, ale zawsze jest opcja, choć wolałbym nie przekraczać progu mieszkania Harry'ego.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {25/08/23, 11:00 am}

This is my revenge - Page 4 Denver10

         Prysznic był zbawieniem dla mężczyzny. Odświeżony i ubrany w białą koszulkę z krókimi spodenkami o pastelowym kolorze zaczął schodzić na dół. Do spełnienia brakowało mu tylko zimnego piwa, a jedno zawsze stało w drzwiach lodówki. Na wypadek, gdyby blondynowi strzeliła nagła ochota jak dziś. Zadowolony zaczął schodzić na dół, gdy usłyszał uniesiony głos Liama. Zdecydowanie ostrożniej i ciszej przebrnął ostatnie schodki, zastygając w bezruchu na widok przed nim. Oczy nie mogły go mylić. Właśnie teraz. W jego domu, własna żona dobierała się do młodego gówniaka. I to jeszcze, gdy on sam był w domu! Co za... no tak. Sam nie był lepszy. Choć zdawał się spokojny i niewzruszony niczym skała, ociekał ze wściekłości. Jednak czekał i obser3wował, opierając się bokiem o ramę drzwi. Dostrzegł, że został zauważony, ale ani nie drgnął, ani nie ruszył się z miejsca. Tylko obserwował i myślał co właściwie powinien teraz zrobić. Najłatwiej byłoby wyrzucić żonę za drzwi, ale czy faktycznie powinien? Nie był święty, więc nie mógł jej za ostro potraktować. Jednak na siłe dobierała się do kogoś. To prawie jak gwałt.  
        Spojrzał kątem oka na Moore. Widać było panikę Potem skierował wzrok na przerażoną Susan. Postanowił.
        Z ciężkim westchnięciem odbił się od ramy i złapał za nadgarstek Liama ciągnąć go z powrotem do blatu i oparł go tyłkiem o niego. Wymownie spojrzał na kobietę, a jego postawa jasno mówiłą, aby patrzyła co robi i ani myślała odchodzić, bo mocno tego pożałuje. Nogą rozkraczył powoli Moore, ujmując jego brodę ręką. Z niebezpiecznym uśmieszkiem prychnął pod nosem, mrużąć powieki i zbliżył się, jakby chciałgo pocałować, ale zatrzymał się w ostatniej chwili, pozostawiając jedynie gorący oddech na jego skórze. Susan miała ochotę spuścić głowę ze wstydu, gdy Denver wolnym ruchem przyległ do ciała Moore, aby wzbudzić w nim pożądanie.
        - Nie można kogoś zmuszać do pocałunku. Sztuka uwodzenia nie jest prosta - szepnął i wpił się delikatnie w usta chłopaka, pogłębiając coraz mocniej pocałunek, ostatecznie badając zachłannie wnętrze jego ust językiem. W końcu odsunął się, dając im obu zaczerpnąć powietrza, a cienka nitka śliny długo łączyła ich kąciki ust, aż ostatecznie puściła, nie mogąc już bardziej się rozciągnąć.
        - Tak to się robi - pinformował, skinając Liamowi, że jeśli tylko chce, może odejść. Najpierw musiał rozmówić się z kobietą. Wyciągnął piwo z lodówki, otworzył je i upił kilka łyków, podpierając się o blat kuchenny. Nie spojrzał ani przez moment na rozdygotaną Susan.
        - Jak chcesz to zakończyć? - spytał bez owijania w bawełnę. Teraz może byli kwita, przynajmniej jeśli chodziło o przyłapanie drugiej strony, ale wiedział, że nie będzie mógłżyć z nią pod jednym dachem. Tak, nie był lepszy, ale raz zrobił to pijany, drugi został zmuszony podczas lekcji. Nigdy nie miał w głowie zdrady w przeciwieństwie do Susan.
        Zerknął na nią, na zbitego psa z spuszczoną głową. Mieli dorosłego dzieciaka, nie mieli kredytów, więc mogło pójść ze wszystkim lekko.
        - To twoja wina - Denver milczał, choć w duchu miał ochotę ją wyśmiać. - To wszystko przez ciebie
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {28/08/23, 10:48 am}

Liam  Moore
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.


        Chciałem zakończyć tą bezsensowną szopkę, tym bardziej że to Susan wszystko zainicjowałała. Denver wiedział, że nie pociągają mnie kobiety, ona również, ale najwidoczniej nie dotarło to do niej skoro zdecydowała się do mnie dobierać. Na dodatek Denver był w domu, więc nie wiem co kobieta chciała zyskać swoim zachowaniem. Byłem gotowy pójść już na górę do pokoju, kiedy to blondyn niespodziewanie złapał mój nadgarstek zmuszając do powrotu na blat. Posłałem mu pytające spojrzenie, nie rozumiejąc do końca co chce zrobić. Poczułem, jak jego noga wsuwa się między moje, a jego palce lądują na brodzie. Przełknąłem gulę w gardle, czując jak moje serce przyśpiesza. Patrzyłem w jego oczy co chwilę zjeżdżając wzrokiem na usta Denvera, który zdawały się być niebezpiecznie blisko. Przez myśl przeszło mi milion opcji, ale czy mogłem spodziewać się takiego zachowania? Nie. Denver nakładał swoją maskę przed żoną, a teraz widzą, jak ona całuje mnie postanawia zrobić to samo? Wszystko na to wskazywało.
Kiedy przyległ do mojego ciała, uchyliłem lekko usta, chcąc zaprotestować. Bawili się mną, jak chcieli, a na obecną chwilę nie miałem ochoty na żarty. Słuchałem Denvera, który nie mówił tego wszystkiego do mnie, a do swojej żony, która stała zawstydzona za jego plecami. Nie widziałem tego, ale sam bym się tak czuł będąc na jej miejscu.
- Oszalałeś… - wyszeptałem, czując jak powoli miękną mi kolana od tego wszystkiego. Już dawno nie czułem się tak podniecony czymś, ale nie robiłem sobie wielkich nadziei. Nie mogłem.  Kiedy jednak nasze usta zostały złączone, zacisnąłem mocniej palce na blacie, odwzajemniając pocałunek. Serce przyspieszyło jeszcze bardziej, a policzki stały się rumiane. Miałem ochotę objąć go, przyciągając go do siebie jeszcze bardziej, ale nie potrafiłem zrobić tego na oczach kobiety. Chciałem się zemścić, odebrać jej męża, zniszczyć wspaniałe relacje rodzinne, ale do cholery jasnej… nadal posiadam serce, nigdy też nie byłem mściwy. Oddech stał się nierówny, a oczy były wpatrzone w zadowolonego z siebie Denvera. Spojrzałem po chwili na Susan i zakryłem usta przedramieniem, jakbym je wycierał, choć wcale nie miałem tego na myśli. Policzki paliły żywym ogniem, więc zwinąłem się jak najszybciej z kuchni, zostawiając małżeństwo sam na sam. Mogłem być świadkiem ich rozmowy, ale nie potrafiłem w tym momencie stać tam i słuchać tego wszystkiego.
Zamknąłem za sobą drzwi i od razu osunąłem się na podłogę. Palcami dotknąłem wilgotnych ust, przypominając sobie na nowo to, co zaszło w kuchni.
- Cholera - mruknąłem do siebie, czując, jak łzy napływają do moich oczu. Cieszył mnie ten pocałunek, bardzo mi się podobał i był przyjemny, ale bardzo dobrze znałem swoje ciało i to, jak zareagowało na to wszystko, świadczy o jednym. - Ja pierdole… Nie mogę się w nim zakochać - mówiłem do siebie, powstrzymując się od krzyku. Dobrze wiem, że się mną tylko zabawił, aby dać nauczkę żonie. Przecież Denver mną gardził, nie cierpiał mnie, od początku chętnie chciał się mnie pozbyć. Nagle by mu się odwidziało? Na pewno nie.
Przez dobre dwie godziny nie wyszedłem z pokoju. Nie miałem ochoty wpaść na Susan ani Denvera, choć wiedziałem, że nie mogę cały czas ich unikać. Nawet przez myśl mi przeszło, że wyprowadzka byłaby rozsądna, ale gdzie? Naprawdę nie miałem gdzie iść. Rodzice nie mieszkali tutaj, znajomi również nie mieli miejsca u siebie, a nikogo z rodziny tutaj też nie mam. Bez pracy też mi nikt pokoju nie będzie chciał wynająć. Byłem w sytuacji bez wyjścia, ale może Denver wcale mnie nie wyrzuci. Gdyby tego chciał, to na pewno przyszedłby od razu powiedzieć mi, abym się pakował. Zszedłem na dół, mając nadzieję, że na nikogo nie trafię. W domu było cicho, ale nic dziwnego skoro dzisiaj tyle się wydarzyło. Za oknem było już ciemno i szczerze mówiąc miałem ochotę zaczerpnąć zwyczajnie świeżego powietrza. Włożyłem słuchawki do uszu i wyszedłem do ogrodu, aby tam schować się pod drzewem. Słońce nie raziło, ani nie grzało, ale ta miejscówka była całkiem fajna.

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {04/09/23, 03:17 pm}

This is my revenge - Page 4 Denver10
      Denver uniósł jedną brew ku górze, patrząc jak Liam znika, uciekając prawdopodobnie do swojego pokoju, a raczej starego pokoju jego syna. Nie chciał robić awantury na jego oczach. Nawet jeśli to włąśnie jego ona dotyczyła. Miał na tyle szacunku d oswej żony, iż wolał mu tego oszczędzić. Jak zaróno jej samej i sobie samemu. Nie wiedział, czy opanuje swoje emocje, a co dopiero kobieta, która już zaczęła zrzucać winę na niego. Ha, najlepiej.
      - No dobrze, to teraz wyjaśnij mi co masz na myśli mówiąc: "To wszystko przez ciebie" - potrzedł zdecydowanie bliżej kobiety, aby naprzeć na nią swoją wielkością i dać jej do zrozumienia jakie ma w tym stanowisko. Ta od razu zrozumiała swój błąd, przełkając głośno ślinę, ale nie mogła ulec, nie mogła się poddać po tym co on sam zrobił na jej własnych oczach.
     - To co słyszysz, to twoja wina Denver. Zaniedbujesz mnie - słysząc to, prawie wybuchnął śmiechem.
     - Ja? Przypomnieć mam kto upierał się, żeby go tu trzymać? - uniósł się nieznacznie, chcąc przypomnieć Susan czyj był to za genialny plan i w ten poczuł przebłysk inteligencji. Może od samego początku miała zamiar dobrać się do chłopaka, skoro tak walecznie walczyła o przenocowanie go. Susan szybk odostrzegła to w oczach blondyna.
    - Ha, dobre sobie. Nie jestem dziwką! Może to ty już się z nim kiedyś przeleciałeś, skoro tak bardzo nie chciałęś go tutaj - od razu zanegowałą to, co chciał powiedzieć, ale jeszcze nie wyszło z mężczyzny ust.
    - Susan, nie drażnij mnie - ostrzegł, czując jak go to ugodło, ale ta nie odpuszczała.
    - Dobrze wiem co działo się w szkole. Sama cię z tego wyciągnęłam!
    - Nie ma to tu nic do rzeczy! Chciałąś mnie zdradzić!
    - Zaniedbujesz mnie!
    - Robię o co mnie prosisz, zarabiam żeby dobrze nam się żyło i pieprzę cię codziennie! Prawie mdlejesz z rozkoszy i jeszcze śmiesz mi mówić, że - nagle usłyszał plaśnięcie. Jego twarz delikatnie przesunęła się w bok, a policzek momentalnie zapiekł. Z ledwością opanował swój wybuch, mieląc językiem po bolącym poliku. Nie trwało to długo. W końcu kobiety nie miały wiele siły, ale duma Denvera właśnie zostałą nadszarpnięta. Miller spojrzał z mordem w oczach na swą żonę z szklankami w oczach.
    - Wynoś się, najlepiej do matki. Na parę dni - oznajmił z chłodem.
    - Taki mam zamiar - odburknęła, czując, że to nie jest najlepszy pomysł, bo nie czuła się pewna po tym co pokazał przed jej oczami, ale nadal chciała mu ufać, wiedząc jak zjebała. Wolała zniknąć, odetchnąć i dać szansę na to samo mężowi. Dlatego poleciała na górę, pakować się, a gdy byłą już gotowa, Denver odwiózł ją do teściowej. Po powrocie zostawił auto rpzed domem, wchodząc przez ogródek do mieszkania. Jednak idąc w tym kierunku dostrzegł Liama, więc podszedł do niego.
    - Głodny? - spytał z dłońmi schowanymi w keiszeni
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 4 Empty Re: This is my revenge {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach