Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Twilight tensionWczoraj o 08:00 pmCarandian
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
From today you're my toy15/09/24, 06:22 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Unlucky Meeting15/09/24, 09:39 amKurokocchin
This is my revenge14/09/24, 05:50 pmKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
1 Pisanie - 100%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty This is my revenge {23/09/22, 10:07 pm}

First topic message reminder :




X od samego początku walczył ze swoją orientacją i dopiero pogodził się z nią na studiach, kiedy poznał tam swojego obecnego partnera. Spędzali ze sobą najlepszego chwile i mimo nielicznych kłótni, zawsze szybko się godzili. X przeżywał swoje pierwsze razy właśnie z nim.
Teraz między nim a X zmieniło się wiele, przestali rozmawiać, spędzać ze sobą tyle czasu, jak kiedyś. Na początku X myślał, że to ze względu na pracę partnera, ale prawda była brutalniejsza, gdyż pewnego dnia mężczyzna oświadczył, że ma romans z kobietą i to z nią zamierza spędzić resztę życia. X załamuje się tą informacją i choć ciężko mu się pozbierać, to stara się jakoś żyć.
Jednakże, X ma też inne plany. Postanawia zemścić się na mężu, uwodząc jego ojca – Y, który nigdy nie przepadał za związkiem swojego syna z X, ponieważ był dość negatywnie nastawiony do tego typu związków. Mimo tego X postanawia uwieść Y, który stara się go odtrącać. Co jeśli Y przegra walkę i sam zauroczy się młodym X? Czy syn Y rzeczywiście stanie między nimi będąc niezadowolonym z obrotu spraw? Dodajmy jeszcze to, że jego plan zaczyna się w chwili zamieszkania z Y pod jednym dachem.

X -  imię i nazwisko @Kurokocchin
Y - imię i nazwisko @Yoshina




THIS IS MY REVENGE.



NC



Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 24/09/22, 07:56 pm, w całości zmieniany 1 raz

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {04/09/24, 08:50 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Liczyłem na to, że wieczór w klubie skończy się dobrze, że uda mi się nieco ponieść i zapomnieć o Denverze, ale kiedy nieznajomy chłopak przyparł mnie do ściany całując w usta, nie czułem żadnych motyli w brzuchu. Olałem to jednak, pozwalając by jego dłoń sunęła po moim ciele, by wkradła się pod spodnie i bieliznę wśród innych ludzi, który nie przejmowali się nami. To nie było to. Czułem obrzydzenie do chłopaka i do siebie samego, czułem, że robię coś złego, że będę żałował, jak tylko będę trzeźwy, dlatego odepchnąłem od siebie nieznajomego i wybiegłem z klubu, łapiąc pierwszą lepszą taksówkę. Napisałem szybką wiadomość do przyjaciela, że wracam do siebie i że porozmawiamy następnego dnia. Nie miałem siły na nic. Myślałem, że to pozwoli mi zapomnieć o Denverze, o jego zachłannych, ale miękkich ustach, o dłoniach tak idealnych, że miało się ochotę cały czas trzymać z nim za ręce. Wpadłem po uszy, zakochując się w tym dupku i co z tego miałem? Nic. Złamane serce, ponownie zjechaną psychikę, bo nikt mnie nie chciał, nikt nie myślał o mnie poważnie.
       Minął tydzień, kiedy Susan zadzwoniła do mnie by się ze mną spotkać. Po jej głosie wiedziałem, że Denver musiał jej powiedzieć o nas i nie rozumiałem, dlaczego chciała się ze mną spotkać. Mimo tylu obaw, przyszedłem do kawiarni w której się umówiliśmy. Spojrzałem na kobietę, która była wyczerpana, ale i wściekła. Kiedy spojrzałem na nią, widziałem w jej oczach obrzydzenie. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem najpierw do kelnerki, prosząc o szklankę wody. Usiadłem przy stoliku, zerkając na swoje dłonie, aby unikać tylko spojrzenia kobiety.
- Denver jest z tobą? - zapytała, na co parsknąłem śmiechem. Naprawdę myślała, że jej mąż sypia ze mną w łóżku? Mnie też zostawił, olał mnie, choć można powiedzieć, że przez cały tydzień to ja olewałem jego. Nie przychodziłem na wykłady, które miałem z nim, ale on też nic nie robił by mnie upomnieć. Nie zależało mu, nic dla niego nie miało znaczenia.
- Nie, żyję sobie sam z resztą lokatorów hostelu. O tym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytałem, zerkając w końcu na Susan.
- To twoja wina. Doprowadziłeś do naszego rozstania, zjebałeś wszystko to, co było między mną a nim.
- Susan, proszę cię... To wcale nie musiałem być ja. To mógł być każdy, kto wpadły mu w oko. Owszem, nie powstrzymywałem go, dobrze się bawiłem, ale on mnie nie kocha. Nie został ze mną, pozwolił mi odejść, więc nie jesteś tu jedyną pokrzywdzoną.
- Jak śmiesz! Zniszczyłeś całe moje życie! - krzyknęła z piskiem odsuwając krzesło od stołu. Złapała za szklankę, którą przyniosła kelnerka i oblała mnie wodą. - Jesteś dziwką, Liam. Nie dość, że miałeś mojego syna, to jeszcze uwiodłeś mojego męża - powiedziała, odsuwając się od stolika. Nie odezwałem się, nie miałem jej nic do powiedzenia, więc wyszła, a ja zaraz po niej, jak tylko drżącymi rękoma opłaciłem rachunek.
       Miałem ochotę wyciągnąć telefon i zadzwonić do Denvera, ale zawiesiłem kciuk nad zieloną słuchawką. Nie mogłem tego zrobić, nie mogłem liczyć na jego pocieszenia, nie miałem nikogo, kto by mnie pocieszył.
       Kolejny tydzień minął na tym samym unikaniu Denvera. Nie przychodziłem na jego zajęcia, zaszywałem się wszędzie tam, gdzie się go nie spodziewałem. I choć znajomi widzieli zmianę w moim zachowaniu, komu nie byłem w stanie powiedzieć o tym, co się wydarzyło. Nawet Luca o niczym nie wiedział, choć wypytywał mnie o moją zemstę na Denverze. Szybko ucinałem temat, a ten go nie ciągnął. Nawet Michael się ode mnie odwalił, co było największym zaskoczeniem.
       Wystarczyły jednak kolejne trzy dni, by wszystko się zjebało, bo kiedy otworzyłem oczy z długiego snu, telefon nie przestawał mi wibrować. Sięgnąłem po urządzenie, zastanawiając się kogo niesie tak rano w czwartek. Luca, Mia, a nawet Damen intensywnie o czymś plotkowali na naszej grupce, ale nie to mnie zainteresowało, a uczelniane forum, które było głównie prowadzone przez studentów, ale wykładowcy również mieli do niego dostęp. Przełknąłem gulę w gardle, kiedy rozpoznałem samochód na zdjęciu i znajomą czuprynę oraz twarz. Zagryzłem dolną wargę na tyle mocno, że krew pociekła mi po brodzie.
- O kurwa - zerwałem się z łóżka, patrząc na nasz zdjęcie z samochodu Denvera. Tysiące komentarzy, tysiące polubień.... Nie czułem wcale ulgi, kiedy dotarło do mnie, że mojej twarzy nie widać, ale sam fakt, że takie zdjęcie wyciekło. Co jeśli było tego więcej?
       Od razu wybrałem numer do Denvera nie myśląc za wiele, ale ten nawet nie raczył odebrać.
- Co za chuj - mruknąłem do siebie, pisząc do niego wiadomość, aby wszedł na jebane forum uczelni.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {05/09/24, 06:45 pm}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Czy sufit zwany życiem mógłby zawalić się jeszcze mocniej nad głową Denvera? Ten stworzony z najmocniejszych tworzyw, zbudowany starannie z jak największą precyzją? Otóż tak, a to za pomocą samego Millera i głupich posunięć, których dopuścił się ostatnimi czasy. Minęło trochę czasu od groźby ucznia. Myślał, że mieli to za sobą, ale życie go sprostowało.
        - Dlatego prosimy o wyjaśnienia - właśnie siedział na dywaniku u dyrektora w towarzystwie paru nauczycieli. Cała sala, gdzie wykładowcy przesiadywali na kawce huczała od rozesłanych zdjęć na szkolnym forum. Oczywiście wieść musiała dotrzeć do dyrka, a tym samym plotki, że rzekoma osoba była uczniem bądź uczennicą.
        - To moje prywatne sprawy, dyrektorze. Nie powinienem spowiadać się z życia prywatnego - odparł twardo, czując jak telefon mu wibruje. Domyślał się, kto to mógł dzwonić, dlatego tym bardziej zignorował połączenie.
        - Owszem, dopóki to nie dotyczy uczniów naszej szkoły
        - Ma pan dowody? To tylko plotki. Jeden uczeń dostał słabą ocenę i postanowił się zemścić. Już to tłumaczyłem
        - Panie Miller, obawiam się, że to nie będzie wystarczające dla policji, gdy wieści wyjdą poza szkolne mury
        - Więc niech pan dyrektor tego dopilnuje, żeby nie wyszły -[ pochylił się w jego stronę, podpierając łokcie o kolana, splatając tym samym dłonie w koszyk. - Gdybym wiedział jak pańska uczelnia zszarga moje dobre imię, bo postanowiłem pójść wam na rękę i zastąpić kobietę w ciąży, to sprawy wyglądałyby z deczka inaczej. Za zniesławienie mojego imienia, mój prawnik z pewnością się z wami skontaktuje
         - Czy pan mi grozi?
         - Ostrzegam, bo jak widać, nie wiadomo kto to był. Nie macie dowodów, a ja poza szkołą mogę umawiać się z kim chcę. A czy zdradzam żonę, czy nie, to już tylko mój interes. Mam aktualnie inne problemy na głowie niżeli zajmowanie się niewychowanymi bachorami na tej pierdolonej uczelni
          -Proszę zważać na słowa!
         - Zważałem i co z tego mam? - spytał i nie dostając odpowiedzi, wstał z fotela. - Pójdę już. Moje godziny pracy właśnie dobiegły końca - zabrał teczkę i wyszedł z trzaskiem drzwi. Wyciągnął telefon, widząc nieodebrane połączenie od Liama oraz wiadomość, aby wszedł na forum. Dopiero się dowiedział - ta myśl wywołała kwaśny uśmiech na twarzy blondyna. Chłopak nie wiedział wielu rzeczy, które właśnie realizował Miller. Wystukał odpowiedź jednym kciukiem, wysłał wiadomość i wcisnął z powrotem komórkę do kieszeni spodni.
         Po dwóch godzinach był już na wskazanym miejscu. W parku, na ławeczce przy fontannie, stawiając dwa kubeczki kawy obok siebie. Czekał na Liama, nie licząc w sumie, że się pojawi. Co miałby mu powiedzieć? Co zrobić? Zniszczył mu małżeństwo, być może niedługo pracę. Powinien go zabić, znienawidzić, a zamiast tego po prostu chciał go zobaczyć, usłyszeć głos i wiedzieć na własne oczy, że nic mu nie jest. Że być może żyje mu się lepiej niż teraz samemu Denverowi.  Nie chciał pisać ani z nim rozmawiać. To byłoby nieodpowiedzialne. Zwłaszcza, że gdyby sprawa trafiła na policję, pierwsze co, sprawdziliby jego rozmowy telefoniczne oraz wiadomości. To byłby gwóźdź do trumny.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {05/09/24, 07:49 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Ignorowałem przychodzące wiadomości, próbując zrozumieć kto był na tyle głupi by zrobić nam zdjęcie w samochodzie i wstawić je na forum. Denver miał bardziej przerąbane, bo jego twarz była całkowicie odsłonięta, kiedy mnie przysłaniały nie tylko moje włosy, ale i sam Denver. Zapewne coś szeptałem mu do ucha, a może jęczałem, ale nie miało to większego znaczenia. Przejechałem dłońmi po twarzy, biorąc telefon do ręki i spojrzałem na najnowszą wiadomość od Lucka. Jego pytanie nie było dla mnie zaskoczeniem, ale wcale nie miałem ochoty przyznawać się, że to ja jestem na zdjęciu. To byłaby najgłupsza rzecz, jaką mógłbym zrobić w takiej sytuacji.
       Wygasiłem telefon i ruszyłem pod prysznic, aby nieco rozluźnić swoje ciało. Denver nie dawał znaku życia, ale mógł spać, chociaż... Zwykle o tej godzinie był już na nogach. Zagryzłem dolną wargę, czując na niej pulsujący ból po tym, jak przegryzłem ją do krwi. Umyłem się pod letnią wodą i spojrzałem na swoje odbicie, kiedy wycierałem się ręcznikiem. Wydawało mi się, że od kilku dni wyglądał lepiej. Cienie pod oczami zaczęły znikać, tak samo zaczerwieniania, ale w oczach dalej widać było ból, ale również przerażenie. Z  westchnięciem wyszedłem z łazienki, wycierając włosy by ponownie złapać telefon. Serce szybciej zabiło, kiedy dostrzegłem, że to mężczyzna do mnie napisał. Dłonie mi drżały, ale kiedy wszedłem w wiadomości zmarszczyłem brwi. Z jednej strony powinienem się cieszyć, że się spotkamy, ale z drugiej... Próbowałem sobie z tym wszystkim poradzić i znów miałem przez to upaść?
       Przyłożyłem telefon do czoła, siadając na łóżku. Powinniśmy się spotkać, ogarnąć co zrobimy, kiedy w końcu ktoś dojdzie do  tego kto jest z nim na zdjęciu, ale jednocześnie bałem się tego spotkania. Denver był nieprzewidywalny, mógł zrzucić całą winę na mnie... Choć tak naprawdę nikt nie powinien wpieprzać się w to, co robi poza uczelnią. Jest profesorem i powinien dawać przykład studentom, ale nadal był człowiekiem, który ma swoje życie.
       Naciągnąłem bardziej kaptur na czapkę, poprawiając od razu daszek by jak najwięcej zasłonić twarz. Park nie był najlepszym miejsce na spotkanie, bo ktoś z uczelni mógł się kręcić, ale nie było sensu zmieniać jego planów. Nie szukałem go długo. Jego blond włosy i cudowne oczy odnalazłbym z daleka, dlatego stanąłem przed nim, zerkając na dwie kawy. Uniosłem brew, przerzucając spojrzenie na niego.
- Zamierzasz oblać mnie kawą tak, jak Susan wodą? - zapytałem, delikatnie się przy tym krzywiąc. Znów czułem, jak oczy mnie pieką, choć obiecałem sobie, że nie będę więcej płakać, to jednak cała ta sytuacja na nowo pozwoliła by oczy mi się zaczerwieniły.
       Usiadłem obok niego na ławce, wycierając dłonią policzek i westchnąłem zmęczony.
- To zdjęcie... Wiesz kto je ma? Co jeśli ten ktoś ma ich więcej? - zapytałem, nie zerkając nawet na niego, ale głos mi drżał, co sam za dobrze słyszałem. - Jak... Jak się czujesz? - dodałem w końcu, bo mimo wszystko chciałem wiedzieć, jak Denver to znosi. Na pewno miał jakieś wiadomości albo może miał już pogadankę na uczelni. Martwienie się o niego to całkiem naturalna rzecz, tym bardziej że na razie to on był głównie narażony na plotki.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {07/09/24, 01:03 am}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Uniósł głowę, przesuwając leniwie wzrok z splątanych dłoni na zakapturzonego złodzieja. Nie, to nie złodziej, a jedynie Liam.
        - Susan się z tobą spotkała? - prychnął z niedowierzania co ta kobieta zrobiła. Pokiwał tylko głową i poklepał miejsce obok siebie - Siadaj, nie zamierzam cię niczym oblać - poczekał, aż ten usiądzie. - I ściągnij ten kaptur z głowy. Rzucasz się w oczy - z tymi słowami chwycił za materiał na jego głowie i go zwyczajnie zsunął.  Tak, jakby między nimi nic się nie zmieniło.
        - Najpierw napij się czegoś ciepłego - podał mu kubek z kawą i sam wziął własny, upijając nieco z nieco ciepłej cieczy. Milczał przez jakiś czas, aż w końcu zebrał się w sobie, wzdychając ciężko.
        - Domyślam się - rytmicznie wystukiwał rytm na kubeczku palcami, wlepiając wzrok w ciemne wieczko. - I nic tym nie zyska. Moje małżeństwo i tak jest zamkniętymi rozdziałem, a dyrektor szkoły... cóż. Nadal zastanawia się co ze mną zrobić - nie miał zielonego pojęcia, dlaczego mu to wszystko mówił. - Został mi rok nim wasza nauczycielka wróci do pracy, a nie ma nikogo na zastępstwo, do tego nikt nie wie, kim jest osoba siedząca na mnie okrakiem - znów upił łyk, odchylając się do tyłu, by spojrzeć w niebo.
         - Nigdy nie czułem się tak gównianie, a jednocześnie - przerwał, zerkając kątem oka na Liama. - Wolny - w kąciku ust pojawił się nieznaczny uśmieszek. - A ty? Nie widuję cię na swoich wykładach. Musisz zacząć na nie chodzić inaczej nie będę mógł ciebie przepuścić - spoważniał, tym razem nie spuszczając już z niego wzroku. Nie potrafił tego zrobić. Nie wiedział, kiedy znów go zobaczy, a dopiero po spotkaniu go zrozumiał, jak bardzo potrzebował obok siebie Moore. Jednak nie mógł się do tego przyznać.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {07/09/24, 08:34 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Obejmowałem dłońmi kubek z ciepłą kawą, jednocześnie słuchając Denvera. To wszystko nie wyglądało wcale kolorowo. Trochę nie rozumiałem tego, dlaczego dyrektor ma problem z tym, co Denver robi w swoim prywatnym samochodzie poza uczelnią, ale kto wie... Może złamał jakąś nieistotną zasadę, do której nikt nie przykłada większej uwagi. Upiłem łyk kawy, która nie była wystarczająco słodka, ale nie miałem nawet siły marudzić. Brakowało mi tego, jak się ze sobą droczymy, brakowało mi ogólnie naszych rozmów, bo nie można powiedzieć, że przed tym wszystkim nadal między nami było tragicznie.
       Zagryzłem dolną wargę, słysząc jego pytanie. Jego wykłady.
- Dyrektor... Nie powinien mieć problemu z tym, co robisz poza uczelnią. Ten dziad ewidentnie dawno nikogo nie przeleciał - westchnąłem, po czym wziąłem kolejny łyk z kubeczka, by nieco nawilżyć gardło. - I choć nikt nie wie, kto jest z tobą na zdjęciu... Nie mamy pewności, że na ma więcej zdjęć, chociaż do mnie nikt nie przyszedł, więc może jest szansa, że ma to tylko jedna - powiedziałem, prostując się, kiedy poczułem lekki ból w plecach. Nadal jednak nie spojrzałem na Denvera. Bałem się, że jak tylko to zrobię to coś we mnie pęknie. - Nie wiem też, czy chcę wracać na twoje wykłady. To wszystko jest dla mnie trudne, znoszenie Michaela to jedno, ale skupianie na tobie wzroku przez cały wykład... - zaśmiałem się, zaciskając mocniej palce na kubeczku.
       On chyba nie rozumiał, że dla mnie to nie jest proste. Jak mógłbym spokojnie wysiedzieć na jego zajęciach? Owszem, Denver na wykładach prawie się nie uśmiecha, ale ja wcale nie zakochałem się w jego uśmiechy. On podobał mi się taki, jaki był na co dzień. Poważny, irytujący oraz pewny siebie dupek, którego niestety uwielbiałem.  W końcu spojrzałem na niego, w jego oczy, bo cały czas mi się przypatrywał. Wyglądało to tak, jakby bał się, że zaraz zniknę.
- Szczerze mówiąc myślałem, by rzucić to wszystko w cholerę. Studia, to miasto... Wróciłbym do rodziców, zaczął od nowa - powiedziałem, oczarowany kolorem jego oczu. To była ucieczka. Chciałem uciec, poddać się. Wrócić do miejsca, które wyrządziło mi najwięcej krzywd, nie licząc domu i rodziny. - Tu... Nic, ani nikt na mnie nie czeka. Wszystko się tylko psuje. Każdej nocy płaczę, koszmary z dzieciństwa powróciły, a tym razem nie mam nikogo, kto przyjdzie do mnie w nocy i przegoni złe sny. Bycie tutaj nie ma sensu, Denver. Czuję się coraz bardziej zniszczony - powiedziałem, ale nie odwróciłem wzroku. Chciałem znaleźć w jego oczach nadzieję, że wcale mnie nie odrzuca, że jednak coś do mnie poczuł, że chce to kontynuować.
       To nie ja byłem najbardziej poszkodowany, to nie ja byłem w chorej sytuacji, bo moja twarz nie była widoczna na zdjęciu.
- Za dużo mówię o sobie, przepraszam - wyszeptałem, odpuszczając w końcu i wbiłem wzrok w swoje dłonie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {08/09/24, 07:59 am}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Liam nie miał racji. ale Denver to przemilczał. Zachował dla siebie ten światek nauczycielski, bo jednak szkoła szczyciła się pewną renomą, którą on zszargał, tworząc plotki o romansie z jednym z uczniów. Nawet jeśli były to tylko plotki, to wciąż mogły one zniszczyć dobre imię uczelni, a za tym szli rozwścieczeni rodzice oraz rozprawy sądowe. Jednym słowem: szkoła mogła nawet zostać zamknięta, a dyrektor wywalony bez możliwości powrotu do zawodu.
        - Ucieczka nie jest rozwiązaniem - przyznał, gdy chłopak znów uciekł wzrokiem. Upił znów odrobinę kawy, aby dać sobie czas do namysłu, a potem zacisnął mocno szczęki, powstrzymując się przed słowami, które mógł źle zrozumieć.
        - Czy to, że czekam aż wrócisz na zajęcia, nie jest wystarczające? - zapytał, zamiast tego co miał w głowie i wbił wzrok w fontannę. Chciał znów go widzieć, codziennie. Czuł jak brakowało mu jego widoku. Tego uśmiechu, tego spojrzenia oraz głosu. Tych długich włosów, a nawet wyzywających ubrań, gdy szli razem do klubu.
       - Liam, posłuchaj. Ja... - zaczął po chwili ciszy, gdy w jego kieszeni rozbrzmiał telefon. Spojrzał przepraszająco, wyciągając komórkę i zerkając kto dzwonił. - Muszę odebrać - wstał, odchodząc na parę kroków i odebrał. Wysłuchał uważnie osoby po drugiej stronie, kiwając przy tym głową i potwierdzając kilka rzeczy. - Przyjadę, o której? Nie wiem - zakończył rozmowę, ciskając telefon z powrotem do kieszeni. Podszedł do chłopaka, patrząc na niego z góry. Wyglądał źle. Przypominał wrak człowieka o którym wcześniej mówił. Tak, jakby przeżywał katusze, mimo że nic mu się nie stało. To nie on miał na głowie rozwód i wściekłą żonę. Zapewne niebawem i syna. To nie jemu sypała się reputacja w szkole. To nie on w najgorszym razie będzie musiał się wyprowadzić, aby znajomi go nie wytykali palcem, a mimo to... nadal było mu żal Moore, widząc jak męczy.
       - Mój ojciec zawsze mówił, że po burzy przychodzi słońce - schował dłonie do kieszeni spodni, zadzierając szczękę ku niebu. - Więc ja, czekam na to słońce, Liam. Na te, które jest teraz schowane w chmurach deszczu i grzmotów końca świata - zrobił niewielką pauzę. - Wróć na zajęcia. Nie musisz na mnie patrzyć, jeśli nie chcesz. Po prostu tam bądź - miał ochotę powiedzieć coś jeszcze, ale zamilkł i mając wrażenie, że ta rozmowa jest raczej zakończona, ruszył w swoją stronę. Skoro widok Denvera był dla Liama tak nieznośny, to wolał zejść mu z widoku.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {08/09/24, 11:04 am}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Pytanie Denvera nieco wybiło mnie z tropu, małe światełko pojawiło się w ciemności, a serce znów biło swoim rytmem. On tylko miesza w
w twojej głowie, Liam, robi ci złudną nadzieję.
Mimo tego, chciałem by naprawdę się o mnie troszczył, by zależało mu na tym, abym był na jego zajęciach. Czy gdyby chodziło o innego studenta, to nie zachowałby się podobnie? Na pewno zapytałby, kiedy wróci na wykłady, ale miałem wrażenie, że to pytanie miało również drugie dno, że jest pod tym podtekst, ukryte znaczenie, które wywołało motyle w moim brzuchu.
       Skinąłem głowa i wbiłem wzrok w jego plecy. Dorosły mężczyzna, który mógłby być moim ojcem, ale Denver wcale nie wyglądał na swój wiek. Idealna postawa, włosy w jasnym kolorze tak bardzo nie ukazywały powstającej siwizny. Nawet zmarszczki u mężczyzny były minimalne, dlatego on nie oddawał swojego wieku, który dla mnie i tak nie miał większego znaczenia. Zagryzłem dolną wargę, znowu czując delikatny ból w miejscu rany. Nie zasługiwałem na niego, nie zasługiwałem na nikogo, bo nikt  poza moim przyjacielem, nie wiedział o mojej zemście, gdyby Denver się o tym dowiedział... Znienawidziłby mnie, zostawił, wyzwał od najgorszych, ale zemsta poszła w zapomnienie i pojawiły się prawdziwe uczucia. To było... okropnie skomplikowane.
       Kiedy wrócił do mnie, chciałem zapytać, czy coś się stało, chciałem by wiedział, że ja też martwię się o niego, ale zaczął mówić. O słońcu, który wychodzi po burzy, dając mi do zrozumienia, że będzie jeszcze dobrze, że to nie jest koniec i życie nie kończy się na samych niepowodzeniach. On... Pieprzony Denver. Czułem, jak gardło mi się zaciska,, jak oczy intensywnie wpatrując się w jego odchodzącą sylwetkę. Po prostu tam bądź.
       Podniosłem się z ławki, zostawiając kubek z niedopitą kawą. Nie przejmowałem się tym, że ludzie są dookoła nas, że ktoś znajomy może wpaść na nas, nic nie było w stanie mnie powstrzymać przed złapaniem go za dłoń. Czułem się, jak w durnym filmie romantycznym, ale nie chciałem by tak po prostu odszedł.
- Denver - wypowiedziałem jego imię z czułością. - Czemu mi to robisz? Czemu brzmisz tak, jakby ci na mnie zależało? Nie mówisz tego głośno, ale w twoich słowach, w twoim głosie... - urwałem, patrząc na nasze dłonie. Ciepło jego skóry było przyjemne i zapragnąłem znaleźć się w jego ramionach. Nie mogłem tego zrobić w parku, nie mogłem go pocałować, bo ktoś znów mógłby nas przyłapać. Czy gdybym rzucił studia, to wtedy miałbym szansę? Nie narażałbym go na utratę zawodu, w końcu był bym tylko byłym studentem.
- Wrócę na twoje zajęcia, Denver, ale musisz mi obiecać, że zastanowisz się nad tym co czujesz - powiedziałem i nie puszczając jego dłoni, przyległem do jego pleców. - Nie możesz dawać mi mylnej nadziei, chcę wiedzieć na czym stoję - uśmiechnąłem się lekko, ale nie mógł tego zobaczyć.
       Puściłem jego dłoń i zrobiłem krok do tyłu. Jeśli on nie ogarnie swoich uczuć, to cały czas oboje będziemy chodzić rozbici, a ja mam dość tego, że ktoś mydli mi oczy.  [/b]
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {08/09/24, 11:48 am}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Zastygnął w bezruchu. Nie spodziewał się, że Liam nagle tak się zachowa i złapie go za rękę. Był jak ściana, jak rozgrzany kamień do czerwoności i tylko resztkami sił trzymał się na nogach, powstrzymując od odwrócenia się do chłopaka. Gdyby to zrobił... wszystko poszłoby się jebać.
        Spiął się, zaciągając powietrzem, gdy poczuł ciepło Moore. Patrzył twardo przed siebie, w duchu przyznając, że mu zależy, ale nie potrafi tego powiedzieć w bardziej oczywisty sposób. Nie byłby sobą, gdyby nagle wyskoczył z takimi błahymi słowami jak: kocham cię. To nie było w jego stylu.
         Ciepło nagle zniknęło, a na jego miejsce pojawiła się zimna pustka. Denver spojrzał zza ramienia na Liamia i szybko tego pożałował. Widok jego, tej nadziei w błyszczących oczach... kurwa, pragnął cholernie go przytulić.
         - Będę czekał, inaczej dostaniesz pałę za nieobecność - prychnął pod nosem, chcąc lekko rozładować to napięcie i zobaczyć uśmiech na twarzy chłopaka. - Muszę już iść - dodał, chowając ręce do kieszeni i ruszył przed siebie w stronę parkingów, gdzie zostawił auto. Wsiadł do niego i pojechał do domu Susan.
         Nie zajęło mu dużo czasu dotarcie na miejsce, ale sporo potrwało zanim wysiadł z auta i wszedł do mieszkania. O dziwo kobieta jeszcze nie wymieniła zamków. Cóż, jak mogła, skoro oficjalnie dom należał tylko do niego?
        - Jestem, co chciałeś? - wszedł do środka, napotykając osobę, z którą rozmawiał przez telefon. - Susan nie ma? - spytał syna, który stał w kuchni z złowieszczo, rozgniewaną miną.
        - Rozwodzicie się? - spytał patrząc na ojca jak na robaka. - Czy to przez tego padalca? Widziałem pieprzone zdjęcia. Nie pomyliłbym go z nikim innym. Patrzyłem na niego od tyłu wiele razy - te słowa strasznie rozgniewały Denvera. W paru krokach znalazł się przy synu, zaciskając pięść na jego kołnierzu.
        - Nie waż się tak odzywać - wywarczał przez zaciśnięte zęby.
        - Bo co? Znów mi wpierdolisz? - spytał, podejmując rękawicę ojca. W napięciu obaj stali, czekając aż któryś się złamie i o dziwo, był to starszy Miller. Z parsknięciem i niezadowoleniem odepchnął syna, podchodząc do lodówki, z której wyciągnął butelkę piwa. Otworzył ją za pomocą pierścionka zaręczynowego i upił kilka łyków zimnego trunku.
        - Serio, tato? Zamoczyłeś kutasa w tej samej dziurze co ja? - miał ogromne pretensję. - On nawet cię nie kocha! Zrobił to pewnie specjalnie, żeby się zemścić! - walnął pięścią w blat, a blondyna coś to ruszyło. Syn mógł mieć cholerną rację, ale nie przyznał mu tego na głos. - W ogóle... jak niby ty i on... przecież ty nienawidzisz pedałów! Zatruwałeś mi życie moim związkiem z Liamem!
         - Nie zrozumiesz, to było dawno temu - odparł, nie chcąc wracać wspomnieniami do czasów szkolnych. - Poza tym ton niżej jeśli chcesz ze mną rozmawiać - ostrzegł.
         - Wiesz co? Pierdol się. Przez ciebie mama cierpi - splunął na ziemię.
         - Twoja cudowna matka sama się do niego dobierała i chuj wie co by było, gdybym jej nie przyłapał na tym
         - Za to ona musiała usłyszeć z twoich ust, że ją zdradzałeś z Nim! Jakie to uczucie? Spać w jednym łóżku z osobą, którą... może jeszcze kochasz, a gdy ta zaśnie, leźć do łóżka kochanka za ścianą?! - Denver nie wytrzymał. Dopadł syna i zdzielił go po pysku. Ten zaś nienawistnie spojrzał na niego. - Nie wybaczę tobie tego - wysyczał, a Miller jedynie wyminął chłopaka, idąc na górę po resztę swoich rzeczy.
         - Nie jesteś już moim ojcem! Rozumiesz?! Nie chcę cię znać!
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {08/09/24, 04:56 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Od dłuższego czasu z mojego gardła nie wydostał się śmiech, ale tym razem nie mogłem się powstrzymać. Wiedziałem, że Denver go usłyszał i wiedziałem, że będzie czuł satysfakcję z tego, że mnie rozbawił, ale nadal byłem na niego zły, na siebie również. I choć chciałem by on to wiedział, to jednocześnie nie mogłem nie zareagować na ten tekst. Gdyby nie sytuacja, to pewnie bym mu odpowiedział, że wcale nie pogardziłbym pałą, ale powstrzymałem się, gryząc się w dobrej chwili w język.
- Do zobaczenia, Denver - uśmiechnąłem się, patrząc jak idzie. Spojrzałem w niebo i pierwszy raz od dwóch tygodni poczułem się dobrze. Ze sobą, z nim, jakby ta rozmowa wiele zmieniła. Zagryzłem policzek od środka i ruszyłem do hostelu.
       Następnego dnia tak, jak obiecywałem, pojawiłem się na wykładzie Denvera. Ludzie na szczęście nie zwrócili większej uwagi na moją nieobecność, bo byli bardziej zajęci zdjęciem moim i Denvera. Trochę bawiło mnie to, że nie byli świadomi tego, kto jest z nim na zdjęciu, ale jednocześnie... Było to bezpieczne, dla mnie i dla niego, bo nikt nie miał dowodu, że to ktoś z uczelni, a przez plotki i zniesławienie może tylko pogrążyć uczelnię. Spojrzałem na niego, kiedy opowiadał o kolejnym slajdzie. Prawda jest taka, że nie mogłem przestać się uśmiechać, kiedy nasze spojrzenia spotykały się ze sobą. Czułem ulgę, że go nie zawiesili, ale jednocześnie wiedziałem, że musi słuchać tych szeptów na korytarzu. Nawet na zajęciach ludzie potrafili być okropni, ale Denver nie dawał się wyprowadzić z równowagi.
       Kiedy wykład się skończył, zebrałem swoje rzeczy i zszedłem powoli po schodach, nie patrząc na Denvera. Nie chciałem by ktoś cokolwiek zauważył, ale kiedy zobaczyłem w drzwiach Michaela, przełknąłem gulę w gardle. Odwróciłem wzrok na mężczyznę, ale ten nie patrzył w moim kierunku. Spojrzałem jeszcze raz na Michaela i choć nic powiedział, to wiedziałem, że mam iść. Kiedy byłem wystarczająco blisko niego, złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć za sobą, zwracając na nas uwagę innych studentów.
- Hej! Michael! - zawołałem za nim, czując, jak jego palce mocniej się zaciskają. - Kurwa, puść mnie -  powiedziałem, nie wiedząc gdzie ten dupek mnie zabiera. O tej godzinie były już ostatnie wykłady, więc większość studentów wracała już do domu. Otworzył drzwi od sali gimnastycznej i wepchnął mnie do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Oszalałeś? Znowu ci się mózg przegrzał? - zapytałem, ale ten tylko mnie popchnął, czego się nie spodziewałem i wylądowałem na tyłku.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mam ochotę  cię zabić. Ty z moim ojcem? Naprawdę, Liam? Tak nisko upadłeś by pieprzyć się z nim? - zapytał i choć nikogo tutaj nie było, to echo roznosiło się okropnie. - To jakiś rodzaj zemsty? Przyznaj się, zrobiłeś to dlatego by zniszczyć moją rodzinę! - krzyknął i znów mnie popchnął, kiedy się podniosłem.
- Zamknij się! Co ty możesz o mnie wiedzieć? Zdradziłeś mnie i masz do mnie pretensje, że twój ojciec również to zrobił? Co mam ci powiedzieć? Może wprowadziłem się tam by zrobić ci po złości, ale... ale zakochałem się - powiedziałem ostatnie słowa ciszej i wbiłem wzrok w ziemie.
- Zakochałeś się? I to jest powód by niszczyć ich małżeństwo? Myślisz tylko o siebie, jesteś nikim więcej, jak dziwką, Liam - powiedział, a we mnie coś pękło. Wymierzyłem mu policzek na tyle mocno, że jego głowa się odwróciła w bok.
- Gdyby tego nie chciał, to by mnie nie dotknął, Michael. Na tym to właśnie polega, nie zmusiłem go, ani nie szantażowałem go niczym. Przeleciał mnie, bo tego chciał, tak, jak ty chciałeś przelecieć ją. Nie możesz pouczać ani mnie, ani jego skoro sam jest chuja wart! - krzyknąłem, przygotowując się na jakieś uderzenie, na kolejny wybuch jego złości.
       Nic jednak nie nastąpiło.
- Pożałujesz tego, Liam, oboje pożałujecie - powiedział, odchodząc wściekły. Spojrzałem na pulsującą dłoń, którą w niego uderzyłem, po czym podszedłem do schowka na sprzęt sportowy by tam nieco ochłonąć. Nie chciałem by ktokolwiek widział mnie ze łzami w oczach, nie chciałem by ktokolwiek teraz mnie zobaczył. Wcisnąłem się w kąt zaraz za materacami i odchyliłem głowę do tyłu. Michael na pewno zamierzał dotrzymać słowa, a tego się bałem. Co jeśli rozpowie, że to ja jestem na zdjęciu? Wszyscy by mu uwierzyli, w końcu dotyczy to jego ojca i byłego chłopaka.
       Rozpłakałem się, podsuwając kolana pod brodę i objąłem nogi. Już nie chciałem niszczyć życia Denverowi, nie chciałem pozbawiać go pracy, ani reputacji... Jeśli jednak dojdzie do tego, to zamierzam wziąć winę na siebie. W końcu nie raz słyszało się o tym, że student uwiódł wykładowczynie lub wykładowcę. Zawsze mogłem powiedzieć, że go szantażowałem, że nie miał pieprzonego wyboru albo mogłem wspomnieć o moim planie, a wtedy tylko sobie zniszczę życie i tak byłoby najlepiej.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {08/09/24, 07:54 pm}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Powoli w życiu Denvera zaczynało się układać. Miał wstępny termin rozprawy w sądzie. Wine uznali za wspólną, choć w głównej mierze była po stronie blondyna. Był gotów zrzec się domu, jako rekompensaty za zdradę. byle mieć święty spokój. Myślał nawet o wyjeździe, o zaczęciu w nowym miejscu, ale czy mógłby to zrobić, zostawiając za sobą dosłownie wszystko? Czy faktycznie nawet z synem nic już ko nie łączyło? Najwidoczniej więzy krwi to nie wszystko.
         Wszedł do sali jako pierwszy, a po paru minutach zaczęli zbierać się w niej uczniowie. Wyciągał notatki i otwierał laptopa, kiedy kątem oka zauważył wchodzącego Liama. Odruchowo uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z jego wizyty. Choć trochę żałował, że nie mógł postawić mu pały do dziennika elektronicznego. O dziwo, dobrze szło mu na wykładzie. Nawet irytował i stłamszał zaczepki uczniów, którzy chcieli popisać się świadomością o krążących ostatni zdjęciach. Na szczęście od tamtego momentu było cicho, a sam Denver wlepił parę słabych ocen chłopakowi, który był za to odpowiedzialny. Czuł dumę. W końcu miał wrażenie, że wszystko idzie dobrą stroną. Dwie godziny minęły bardzo szybko. Dzieciaki ucieszone, że dotrwały do końca, zaczęły zbierać się na kolejne zajęcia, gdy on sam pakował wszystkie manatki, po kryjomu zerkając na Moore. Liczył, że chłopak zostanie do końca, poczeka i porozmawia z nim jak zwykle. Zamknął teczkę, gdy zobaczył go przy drzwiach. Chwycił pod pachę laptopa, ale gdy się znów odwrócił do drzwi, jego już nie było. Zmarszczył brwi lekko zdezorientowany, niezadowolony i wyszedł z sali, zamykając ją na klucz. Oddał wszystko do pokoju. Postanowił zrobić sobie małą przerwę przed kolejnym wykładem, który miał odbyć się za godzinę, ale coś nie dawało mu spokoju. Postanowił przespacerować się po obiekcie, chcąc odszukać Liama. Nigdzie nie mógł go dostrzec, dopóki nie zauważył wracającego z kierunku sali sportowych syna. Jego uśmiech... Denver nie był głupi.
         - Szczeniak - warknął poirytowany i ruszył w tamtą stronę, szukając chłopaka. I znalazł go. Po długim przeszukiwaniu przebieralni oraz sali głównej, w końcu usłyszał jego głos. Podszedł do drzwi, zapukał do nich, opierając się o framugę, widząc w kącie cień chłopaka.
         - Można? - spytał, wchodząc do środka i zamykając drzwi, aby nikt im nie przeszkodził. Wyglądał podobnie, gdy go przestraszył pierwszy raz w mieszkaniu i Denver zastanowił się, ile razy musiał być dręczony.
         - Coś się stało? - spytał, czując się nieco winnym za stan Moore. Przykucnął przy nim okrakiem, palcem ocierając mokrą od łez powiekę. - Powiedz mi tylko kto, a nie zda u mnie przedmiotu
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {09/09/24, 07:24 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       To było pewne, że Michael dowie się kogo w samochodzie miał wtedy Denver. Za dobrze mnie znał by nie znalazł podobieństwa, bo w końcu byliśmy razem. Nie chciałem jednak by zniszczył życie własnemu ojcu, Denver i tak już wiele stracił. Żonę, reputację... Zapewne nawet i syna. O to chodził, od początku to był mój priorytet, ale wcale nie cieszyłem się z tego. Posypało się wszystko, a mogło posypać się jeszcze więcej.
       Wzdrygnąłem się, kiedy usłyszałem pukanie i choć nie powinienem się kryć, to jeszcze bardziej się zsunąłem, aby się ukryć. Denver jednak nie odpuszczał, nawet nie czekał na moją odpowiedź, tylko po prostu wszedł do środka, jak do siebie. Zamknął drzwi, co mnie zaskoczyło, ale zapewne nie chciał by ktoś nas razem przyłapał. Wbiłem w niego zaczerwienione oczy i pociągnąłem nosem, pozwalając by ten otarł moją powiekę. Ten gest był naprawdę przyjemny, ale nie mogłem powstrzymać prychnięcia.
- Oblejesz Michaela? - zapytałem, ale zaraz pokręciłem głową. - To nie ma znaczenia, od początku wiedziałem, że w końcu się dowie. Jego zachowanie... Nic nowego odkąd mnie zdradził - westchnąłem, sięgając po dłoń Denvera i pociągnąłem go lekko by usiadł obok mnie. Ryzykowaliśmy wiele, siedząc tutaj razem, ale potrzebowałem jego bliskości, bez tego było mi tylko gorzej.
       Oparłem głowę o jego ramię i zamknąłem oczy.
- Wygarnął mi to i owo, nazwał dziwką, ale... Chyba już mnie to mocno nie rusza. Nie zależy mi na nim w ogóle, jego słowa wcale już tak nie bolą, jak na początku - powiedziałem, po czym wziąłem głęboki wdech. - Bardziej martwi mnie jego groźba - mruknąłem i podniosłem głowę by spojrzeć w oczy Denverowi. - Powiedział, że oboje pożałujemy. Nie wiem do czego może być zdolny, ale jeśli coś pójdzie nie tak... Wezmę wszystko na siebie, wymyślę, że cię szantażowałem czy coś, wolę by to mnie wyrzucili, niż byś ty stracił pracę - uśmiechnąłem się lekko. Przy nim wszystko wydawało się inne, przyjemniejsze, ciekawsze. Może nadal momentami był dupkiem, ale nawet to nie powstrzymało mnie przed zakochaniem się w nim.
       Byłem tym wszystkim trochę zmęczony, ale obiecałem sobie, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzę.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {11/09/24, 10:53 am}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Usiadł koło ucznia, gdy ten złapał go za rękę i pociągnął do siebie. Z podkurczonymi, lekko rozchylonymi nogami spoglądał przed siebie, słuchając szlochania Liama. Miał ochotę sprać dupsko gówniarzowi. Raz, a porządnie, aby w końcu nauczył się szanowania innych. Jednak teraz nie był wystarczającym autorytetem. Zwłaszcza po tym, czego się dowiedział.
         Blondyn westchnął ciężko, spoglądając na szarawy, ciemny sufit, a potem zwrócił się ku Moore, czując na sobie jego wzrok. Był piękny. Nawet, gdy płakał. Czerwone, przekrwione i podpuchnięte oczy wbrew pozorom tylko odmładzały chłopaka. Dodawały mu pewnej niewinności, uroczej delikatności. Błyszczące krzywe na jego policzkach, ślady po spływających łzach powodowały, że Miller miał ochotę je wycałować. Niespiesznie, tak jak one same sunęły po jego skórze.
        - Głupi jesteś - mruknął ochryple, a czując tę suchość w gardle, odchrząknął i poczochrał chłopaka po czubku głowy. Nie zabrał jednak dłoni. Delikatnie przyciskając ją do głowy Liama, zmusił go, aby schylił się i przestał wywiercać mu dziurę między oczami.
        - Jestem dorosły i odpowiem za swoje czyny. Pamiętaj, że do tańca trzeba dwojga. Wiele uczennic zalecało się do mnie w starych czasach i ani razu nie uległem - oznajmił zaskakująco spokojnie i beznamiętnie, po czym zabrał swoją dłoń, aby otulić jej ciepłem dłoń Liama. Gładząc jego skórę kciukiem w pocieszającym geście. - Wiedziałem jak to mogło się skończyć, Liam. Nie jestem idiotą, a mimo to zaryzykowałem. Byłem gotów ryzyka i poświęcenia kariery - westchnął głęboko - Z resztą jestem tylko na zastępstwie. Dawno rzuciłem pracę nauczyciela. Zapomniałeś? - prychnął, chcąc wyglądać na osobę, która wszystko miała pod kontrolą. Poniekąd tak było. Miał plan. Myślał nad wyjazdem do innego miasta, może nawet kraju, gdyby zaszła takowa potrzeba. Najważniejsze, aby tylko nie zyskali dowodu, że faktycznie skonsumował bliskość z uczniem tej uczelni, bo wtedy mogło się to skończyć krótką odsiadką w więzieniu.
        - Więcej masz ty do stracenia. Nie bierz tego na siebie, tylko dlatego, że serce wywinęło tobie mało zabawny żart. Sam pozwoliłem tobie na wyżycie emocjonalnie na mnie. Zrzuciłeś emocje w moją stronę i tyle. Nikt się nie spodziewał, że poczujesz coś... więcej. Nie chciałbym jednak... - przerwał, zastanawiając jak dobrze ująć to w słowa. - Aby słowa syna okazały się prawdą, że zrobiłeś to dla zemsty - w końcu spojrzał prosto w jego oczy, chcąc doszukać się prawdy i niestety... dostrzegł ją, a ta... zmyła z jego twarzy uśmiech. Tak samo głosy za drzwiami.
        Nerwowo spojrzał w tamtą stronę. Nauczyciel dyskutował o czymś z uczniem. Podeszli do drzwi. Denver widział ich cienie za małym, matowym okienkiem, a potem pstryknięcie, które nie zwiastowało niczego dobrego. Sylwetki oddaliły się, a ten bez namysłu podszedł do drzwi i za nie szarpnął. Zamknięte, jak się patrzy.
        - Kurwa - przeklął, uświadamiając sobie, że nie wziął ze sobą nawet komórki.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {11/09/24, 07:54 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Miałem ochotę się zaśmiać, kiedy rozczochrał moje włosy i kiedy zmusił mnie bym dalej opierał głowę o jego ramię. W takich chwilach może czułem się nieco jak dziecko, ale zapewne moje uczucia co do Denvera dziecinne nie były. Czułem przyjemne mrowienie w całym ciele, policzki nabrały trochę koloru już nie od łez, które dokładnie mi wytarł. Zacząłem słuchać go uważnie, bo sam nic więcej nie miałem do powiedzenia. Uległ mi, wiedziałem o tym, że przeze mnie przekroczył granicę, może tylko dla mnie, ale może dla siebie samego. Nie miało to większego znaczenia, choć miałem wrażenie, że przez te słowa  chce mnie nazwać wyjątkiem, że jestem jedyny, dla którego przegrał walkę z rozsądkiem. Było to... pocieszające, a nawet miłe.
       Spojrzałem na nasze dłonie, pozwalając sobie na delikatny uśmiech, to uczucie naprawdę było przyjemne, ale nadal bałem się, że nie ma w tym większego znaczenia. Jest ode mnie dużo starszy, mógłbym być jego synem, ale jakoś nie mogłem sobie wyobrazić tego, że to z Michaelem siedzi w takiej sytuacji i czule gładzi jego dłoń. Nie, to zdecydowanie nie było w stylu Denvera, ale jednak przy mnie zachowywał się, jak nie on, jakbym odkrywał go na nowo.
- Nie zapomniałem, ale nadal masz swoją reputację, jeśli to się rozejdzie po mieście... Nie daliby ci spokoju - westchnąłem, wyobrażając sobie te wszystkie nagłówki, które oczerniają Denvera, choć tak naprawdę nikt nikogo do niczego nie zmusił. Przekroczyliśmy tylko granicę, obaj byśmy musieli ponieść tego konsekwencje.
       Zacisnąłem usta, kiedy Denver myślał cały czas o mnie. Chciał wziąć to na siebie, zadbać o to bym skończył studia, ale jego kolejne słowa sprawiły, że przestałem oddychać. Patrzyłem prosto w oczy mężczyzny, który mógł znać prawdę, którego mogłem zaraz stracić. Serce mi przyśpieszyło ze strachu i w gardle zaschło.
- J-ja... - wydukałem, patrząc, jak z jego twarzy znika uśmiech. Nie, nie mogę go stracić.
       Spojrzałem w stronę drzwi, jakby dopiero po chwili dotarło do mnie, że zostaliśmy zamknięci. Bardziej jednak byłem przerażony faktem, że Denver zna już prawdę, że nigdy mi nie wybaczy, że od razu mnie skreśli.
- Denver... - szepnąłem, zwracając na siebie jego uwagę. Przełknąłem gulę w gardle i zacząłem wyciągać telefon. - Poczekaj, może uda mi się za- - urwałem, po czym skrzywiłem się, kiedy zobaczyłem rozładowany telefon. Spojrzałem przepraszająco na mężczyznę, ale zaraz wróciłem do torby by znaleźć ładowarkę. - Kurwa, zapomniałem zabrać z pokoju ładowarki. Jesteśmy w dupie - mruknąłem, ale jednocześnie czułem dreszczyk emocji. Nasza dwójka zamknięta w magazynku na sprzęt sportowy. Parsknąłem śmiechem, zauważając jakie to idiotyczne, ale zaraz podniosłem się z miejsca i podszedłem do mężczyzny. Nie miałem pewności, czy uwierzy w moje kłamstwo, ale musiałem spróbować.
       Wziąłem jego dłoń i położyłem ją na swoim sercu, aby mógł wyczuć bicie mojego serca.
- Naprawdę uważasz, że zakochałem się w tobie dla zemsty? - zapytałem patrząc prosto w jego oczy. - Nie wiem co Michael ci nagadał, ale kocham cię Denver i znam siebie na tyle dobrze, że rozpoznam kiedy moje uczucia są prawą a kiedy kłamstwem. Gdyby to była zemsta, to już po mojej wyprowadzce pocałowałbym cię w dupę, ale zależy mi na tobie - uśmiechnąłem się delikatnie. pocierając kciukiem jego dłoń. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli kiedyś się o tym dowie, to będę skończony, ale nikt poza Lucą o tym nie wiedział, a przyjaciel przecież by mnie nie zdradził. - Michael chce nas skłócić, ale jeśli mi nie ufasz... Nie będę naciskał - szepnąłem, podchodząc do niego bliżej. Skierowałem spojrzenie na jego usta, ale zagryzłem jedynie dolną wargę, chciałbym jeszcze raz poczuć ich miękkość, ale bardziej powinniśmy skupić się na wyjściu stąd.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {14/09/24, 02:22 pm}

This is my revenge - Page 9 Denver10
         Przewrócił oczami widząc jak Liam niszczy ostatnia nadzieję ratunku. Los ewidentnie z nich kpił. Sytuacja rodem z filmu wyciągnięta. Dwoje ludzi zamkniętych w składziku na sportowe rzeczy. Cudownie. Jeszcze brakowało, żeby któremuś zachciało się srać.
        - Liam, nie teraz - zaczął, ale chłopak nie słuchał, podchodząc bliżej i przykładając  jego masywną dłoń do swojej piersi. Blondyn uważnie słuchał Moore, marszcząc przy tym nieznacznie czoło. Nie miało to teraz najmniejszego znaczenia. Ogólnie, dla Denvera nigdy nie było powodu, aby to rozkładać na czynniki pierwsze.
         - Nie rób tak - ostrzegł, widząc jak uczeń przygryza wargę, zerkając czasem na usta Millera. - Kurwa - sapnął i zachłannie wpił się w ciepłe wargi chłopaka. Niczym przyssawka, dźwięcznie odsunął się od Liama, przyglądając uważnie jego reakcji, a potem pchnął go na leżące za nim materace. Sam opadł na nie znów łącząc w zachłannym pocałunku ich usta. Opętany potrzebą, wsunął język między zęby, aby posmakować go jeszcze dokładniej, a swą dłoń, która jeszcze chwilę temu leżała na sercu Moore, teraz wpełzała pod warstwy ubrania, do gorącej skóry, kreśląc niewidoczny ślad dotyku, aż po samą górę, by odkryć jak najwięcej cudownego torsu.
         - Jeśli mnie teraz nie odepchniesz, nie przestanę - szepnął mu w usta na moment zastygając, aby zobaczyć co zrobi Liam. Uważnie z śmiertelną powagą wpatrywał się w jego lśniące oczy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {14/09/24, 05:50 pm}

This is my revenge - Page 9 Oie_6n10

       Powstrzymałem się od szerokiego uśmiechu, kiedy zabronił mi zagryzać dolną wargę. Było  tym coś zabawnego, ale jednocześnie wiedziałem, że to na niego działa. Dlatego nie przestałem a brnąłem w to dalej, czując satysfakcję, ale i również przeczuwałem, że blondyn coraz bardziej się przełamuje. Poczułem ulgę, kiedy w końcu mnie pocałował. Z mojego gardła wyrwał się jęk stłumiony przez jego usta. Czułem, jak na policzkach wyskakuje soczysty rumieniec, ponieważ skóra mnie paliła w tym miejscu. Spojrzałem w oczy Denvera, mając coraz większą ochotę się śmiać, ale ze szczęścia, bo nie wierzyłem, że zdecyduje się na ten krok, a tu proszę. Nawet nie dostrzegłem zawahania.
       Nie spuściłem z niego wzroku nawet wtedy, kiedy wylądowałem na materacach. Chciałem go obserwować, chciałem widzieć to jego pożądanie, które świeciło w jego oczach. Sam pewnie miałem podobne spojrzenie, dlatego nie marudziłem i nie pogrywałem sobie z Denverem, który świadomie zrobił krok w moim kierunku. Ułożyłem dłonie na jego szyi, chłonąc jego pocałunek, który odwzajemniałem z taką samą siłą. Przyjemnie było czuć jego ciężar na swoim ciele, brakowało mi tego... Brakowało mi wszystkiego, co było związane z nim, a teraz to miałem. Dla siebie i z nikim nie musiałem się dzielić.
       Zadrżałem, czując chłodne palce sunące po moim rozgrzanym ciele. Wyrwał mi się jęk, który ponownie został stłumiony przez mężczyznę. Szybko jednak zostałem opuszczony przez jego usta, zaś jego oddech połaskotał moją skórę. Patrzyłem uważnie w jego oczy, zaciskając usta, aby tylko nie zdradzić się swoim szerokim uśmiechem. Przesunąłem dłoń na jego polik, kciukiem muskając dolną wargę mężczyzny. Pragnąłem go i choć mogliśmy mieć problemy, to zamierzałem zaryzykować. Byłem gotów stracić wszystko byleby tylko z nim być. Wykorzystałem ciszę, która przerywana była jedynie przez nasze oddechy i zmieniłem naszą pozycję, aby to Denver leżał na plecach, kiedy to ja siedziałem okrakiem na jego biodrach.
- Zostałbym idiotą, gdybym teraz zrezygnował. Pragnę cię, Denver i nic nas w tej chwili nie powstrzyma - uśmiechnąłem się, pochylając nad jego twarzą by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Otarłem się tyłkiem o jego krocze, powoli rozpinając jego koszulę, aby móc palcami muskać jego nagą skórę. Westchnąłem zadowolony prosto w jego usta, po czym wyprostowałem się, aby pozbyć się górnej odzieży, którą odrzuciłem gdzieś na podłogę. Od razu wziąłem się za rozpinanie spodni, ponieważ nagość w jego obecności wcale mi nie przeszkadzała, ale... Uśmiechnąłem się szeroko, patrząc na mężczyznę z rozbawieniem.
- Przyznaj, że stęskniłeś się za moim tyłkiem, Denver. Chcę to od ciebie usłyszeć - powiedziałem, ocierając się cały czas o jego krocze, wykonując powolne i okrężne ruchy.
       Palcami muskałem jego odsłonięty brzuch, czując jak podniecenie narasta we mnie coraz bardziej. Spojrzałem w dół na swoją męskość, która również budziła się do życia, ale zdecydowanie potrzebowałem nieco się z nim podrażnić, chociaż nie ukrywam tego, że miałem ochotę usłyszeć od niego czego pragnie, za  czym zatęsknił i co chciałby ze mną zrobić. Może to jakiś fetysz, ale coś przeczuwałem, że będziemy mieć dużo czasu, aby spełnić część tych fantazji.
- Bo ja tęskniłem za tobą, śniłem i rozmyślałem o nas. Niektóre sny były całkiem ciekawe - pochyliłem się, szeptając mu do ucha. - Śniłem o twoim penisie głęboko wchodzącym we mnie, o tym, jak wsuwasz dłoń w moje włosy i za nie ciągniesz. O wielu innych rzeczach, które tobie się na pewno nie śniły. 
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 9 Empty Re: This is my revenge {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach