Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
The MazeDzisiaj o 11:36 amEeve
incorrect loveDzisiaj o 09:04 amYoshina
From today you're my toyWczoraj o 09:22 pmYoshina
This is my revengeWczoraj o 09:04 pmYoshina
The Arena of HellWczoraj o 02:28 pmNoé
Where is my mind?17/05/24, 09:40 pmEeve
New Generation17/05/24, 03:01 pmLadyFlower
Charm Nook 16/05/24, 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
3 Posty - 18%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty This is my revenge {23/09/22, 10:07 pm}

First topic message reminder :




X od samego początku walczył ze swoją orientacją i dopiero pogodził się z nią na studiach, kiedy poznał tam swojego obecnego partnera. Spędzali ze sobą najlepszego chwile i mimo nielicznych kłótni, zawsze szybko się godzili. X przeżywał swoje pierwsze razy właśnie z nim.
Teraz między nim a X zmieniło się wiele, przestali rozmawiać, spędzać ze sobą tyle czasu, jak kiedyś. Na początku X myślał, że to ze względu na pracę partnera, ale prawda była brutalniejsza, gdyż pewnego dnia mężczyzna oświadczył, że ma romans z kobietą i to z nią zamierza spędzić resztę życia. X załamuje się tą informacją i choć ciężko mu się pozbierać, to stara się jakoś żyć.
Jednakże, X ma też inne plany. Postanawia zemścić się na mężu, uwodząc jego ojca – Y, który nigdy nie przepadał za związkiem swojego syna z X, ponieważ był dość negatywnie nastawiony do tego typu związków. Mimo tego X postanawia uwieść Y, który stara się go odtrącać. Co jeśli Y przegra walkę i sam zauroczy się młodym X? Czy syn Y rzeczywiście stanie między nimi będąc niezadowolonym z obrotu spraw? Dodajmy jeszcze to, że jego plan zaczyna się w chwili zamieszkania z Y pod jednym dachem.

X -  imię i nazwisko @Kurokocchin
Y - imię i nazwisko @Yoshina




THIS IS MY REVENGE.



NC



Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 24/09/22, 07:56 pm, w całości zmieniany 1 raz

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {12/11/23, 05:07 am}

This is my revenge - Page 6 Denver10
        Miał kiedyś zasadę nie pieprzenia się po kłótni. Przeprosinowy seks podobno był najlepszą rzeczą pod słońcem, ale on nigdy jej nie skosztował. Żelazna zasada Millera zdawała się być nie do zdarcia, nawet w tej sytuacji. Nie miał zamiaru wydobywać z siebie tych mocznych emocji, ani przyjąć ich od żony. Pogodzili się i nic poza tym. Oboje uznali, że będą na okresie próbnym, a jeśli ich stosunki nie ocieplą się, to będą myśleć o podjęciu kolejnych kroków. Najważniejsze było, aby Susan nie dała powodu mężowi do obaw, że ta nadal kręci dupą przed nosem Liama, zaś on sam musiał wpoić sobie do łba, że nic nie czuje do tego gówniarza. Nieopierzonego gokucika. W obu przypadkach potrzebował czasu oraz dużo wytrzymałości.
        Oboje nie usłyszeli otwieranych drzwi, ale hałąsu upadającej komórki nie dało się zignorować. Susan spojrzała pytająco na męża. Wyglądała, jakby cała ata afera nie istniała i jedynie niepokój malował się teraz na jej twarzy.
        - Zostawiłęś go na zewnątrz? - wycedziła przez zęby, a Denver jedynie wzruszył ramionami. - Zdurniałeś, to nadal dzieciak - wstała nagłe, krocząc szybko w stronę korytarza. Martwa cisza zaniepokoiła Millera, jednak nim przeszedł połowę drogi, żona wpadła na niego, odbijając się, jakby właśnie napotkałą ścianę wyrośniętą z podłogi. Była przerażona, zaniepokojona i widać było, że nie chce tracić kolejnych sekund na wyjaśnienia Denverowi o co chodzi. Dlatego poszła szybkim krokiem do kuchni, wygrzebując z szuflady apteczkę pierwszej pomocy i zniknęła, wdrapując do góry, prosto do pokoju Liama.
        Miller zmarszczył brwi, zbyt wolno rejestrując co mogło się stać i ruszył w ślady za żoną, chwilę później stając w progu drzwi, podpierając się o framugę.
        - Matko boska, Liam, kto ci to zrobił? - spytała z madczyną nadopiekuńczością w głosie, namaczając wacik wodą utlenioną, aby pozbyć się krwi z pękniętej wargi chłopaka.
        - Jak ty wyglądasz, powinniśmy zadzwonić na policję - nie myślała za wiele, a raczej każdą myśl wypowiadała na głos. Nawet jeśli nie była ona sensowna. - Denver, nie stój tak i zrób coś - pisnęła, odwracając się w stornę blondyna, a świat nagle stanął w miejscu. Czas zatrzymał się, bo właśnie odniosła wrażenie, że zobaczyła potwora w ludzkiej skórze. Ociekał nieokiełznaną wściekłościa, jakby ktoś zakłócił jego spokój, jego domowy azyl oraz naruszył nietykalność domowników. Denver zaciskał mocno szczękę, a wyraźne jej rysy jeszcze bardziej uwydatniły kości. Zęby zgrzytały, tak samo jak zaciskająca się kurczowo pięść, a na rękach wyłaniały się grube żyły od wysiłku jaki wkładał, aby naprężyć wściekle mięśnie. Gdyby wzrok mógł zabijać, cały świat ulotniłby swe ostatnie tchnienie od spojrzenia meżczyzny. Wściekłość wylewała się z niego, gdy spoglądał na ich dwójkę spod byka, zastanawiając się, czy w ogóle powinien się odezwać, bo być może zabrzmi zbyt szorstko, zbyt wściekle, ale nie mógł ukryć wściekłości, tego demona wiercącego się wewnątrz. Nie przed żoną, która go tak znała.
        Mrożące krew w żyłach spojrzenie przeniosło się na żonę, która twardo je zniosła, a potem znów spojrzał na Liama i to w jakim był stanie. Żałował, że go zostawił, a nie kazał wrócić do środka, do domu. W końcu mógł kazać mu założyć słuchawki, zrobić cokolwiek, aby nie podsłuchiwał ich. Przecież nie miało być niczego więcej poza rozmową.
        - Pamiętasz ich twarze? - wycedził przez zęby, gdy Susan przyklejała kolejny plaster na twarz chłopaka. Miller przysiągł sobie, że znajdzie tych dupków i własnoręcznie zdzieli tak, aby własna matka ich nie poznała. Co gorsza, miał ochotę zdzielić samego siebie za tak idiotyczny pomysł, który spowodował co spowodował.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {14/11/23, 11:27 am}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Z okropnym bólem i trudem dotarłem do "swojego" pokoju. Rzuciłem wszystko na bok, poczłapując się do łóżka, jednakże nie położyłem się na nim. Bałem się, że wszystko pobrudzę krwią oraz innym brudem, który się mnie trzymał. Najprościej było pójść do łazienki i tak wziąć szybki prysznic albo długa i odprężającą kąpiel. Zacisnąłem usta, patrząc lekko przerażonym wzrokiem na swoje dłonie, które drżały od tego wszystkiego. Potrzebowałem spokoju, ciszy, może zmiany otoczenia albo pieprzonego snu. Nie było mi to jednak dane, kiedy dostrzegłem Susan. Spanikowana kobieta trzymała przy sobie apteczkę. Nawet nie zapukała do drzwi, tylko weszła, jak do siebie, co w sumie mnie przestało dziwić. To jej dom, nie mój.
        Westchnąłem, po czym posłałem jej delikatny uśmiech, kiedy w kilka sekund znalazła się przy mnie.
- To nie jest konieczne… - wyszeptałem, mówiąc o apteczce, którą zaczęła otwierać. Nie miała powodu by się o mnie troszczyć, w końcu to z mojej winy pokłóciła się ze swoim mężem, a na dodatek to ja chciałem go jej odebrać. Mimo tego, poczułem przyjemne ciepło widząc, jak bardzo się martwi.
- Nie ma sensu dzwonić na policję, nic mi się nie stało - powiedziałem spuszczając wzrok, aby zaraz syknąć, kiedy poczułem nasączony wacik przy ustach. Atmosfera była dziwna, na tyle, że nie miałem nawet odwagi spojrzeć na Denvera, który stał w drzwiach i patrzył na wszystko z boku. Zapewne obwiniał się, że to jego wina, ale to nie była prawda. Najwidoczniej sam sobie na to zasłużyłem i to nie tak, że nie miałem styczności z przemocą już wcześniej, ale o tym w sumie wiedzieli nieliczni i wątpiłem by Michael opowiadał rodzinie, jak wyglądało wcześniej moje życie.
        Pozwoliłem dalej opatrywać się kobiecie i choć sprawiało mi to nieco więcej bólu, to wiedziałem, że rany zostaną oczyszczone i na pewno szybciej wszystko się zagoi. Podniosłem wzrok na Denvera, dopiero teraz widząc, jak wygląda. Zadrżałem i nie wiem czy to ze strachu czy może z innego powodu, ale nie chciałem mu podpaść, choć jednocześnie nie było sensu mówić prawdę. Gdyby doszło do tego, że to ich syn mógł za tym stać… Z jednej strony dobrze, bo chodziło mi o to by zniszczyć ich wszystkich, ale z drugiej posiadałem głupie uczucia i to był największy błąd.
- Wzięli mnie z zaskoczenia, nie miałem czasu im się przyglądać - powiedziałem i choć kłamałem, to nie czułem się z tym źle. Nie chciałem w to mieszać Denvera, tym bardziej że teraz nie wyglądał na trzeźwo myślącego. - Nie jestem mięśniakiem, ani nie wiem jak się bronić… Najwidoczniej bycie gejem jest dla innych problemem - wzruszyłem ramionami, udając, że to właśnie było powodem bójki, a raczej ataku.
- Zdejmij bluzę - usłyszałem, kiedy Susan skończyła przyklejać ostatni plaster. Uniosłem brew w zaskoczeniu, po czym spojrzałem na Denvera.
- Potrzebuję odpoczynku.
- Liam, zdejmij tą cholerną bluzę! - uniesiony ton głosu kobiety sprawił, że wzdrygnąłem się na łóżku. Podniosłem się z miejsca, a z moich ust wyrwało się sykniecie. Na co komu to było.
        Powoli pozbyłem się bluzy, ukazując tworzące się siniak na brzuchu, ale i klatce piersiowej czy rękach.
- Kilka dni i śladów nie będzie - uśmiechnąłem się lekko, ale prawda jest taka, że powstrzymywałem się od płaczu. Nie chciałem tego robić przy nich.

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {18/11/23, 03:34 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
        Denver przyglądał się uważnie śladom na ciele Liama, odruchowo przecierając twarz dłonią. Tym samym nabierając głębszego wdechu, a gdy było już po wszystkim, spojrzał na żonę, która pozbierała wszystkie rzeczy, chcąc wyjść i zostawić chłopaka samego, aby czasem blondyn nie pomyślał, że coś planuje.
       - Zostanę jeszcze, może mi powie kto to był - szepnął, napotykając jej spojrzenie. Ona jedynie skinęła głową, wychodząc. Denver odbił od framugi i zamknął za sobą drzwi, Podszedł do biurka, rozsiadając wygodnie na krześle.
       - Skoro wiedziałeś, że wiedzą kim jesteś, to przynajmniej przypuszczasz kto to mógł zrobić - nie był głupi. Skoro przyśmiewczo wspomniał o byciu gejem, to znaczy, że ktoś ich albo nasłał, albo byli to jego znajomi, a przynajmniej prześladowcy szkolni. Tak czy siak, Denvera rozrywała wściekłość. Z wielu powodów. Nienawidził znęcania się nad słabszymi. Sam nie był święty, ale nigdy nie robił czegoś takiego z zamysłem skrzywdzenia kogoś bez powodu.
        - Przepraszam - wyszeptał po dłuższej chwili walki z wewnętrznym sobą. W końcy gdyby nie jego prośba, Liam siedziałby bezpiecznie w domu, a tak ma zamartwiającą się żonę oraz uszkodzonego chłopaczka w swoich czterech ścianach. W miejscu, które miało być bezpieczne dla każdego.
        Nienawidził samego siebie za to wszystko. Czuł jak traci ziemię pod stopami. Tracił kontrolę nad wszystkim co go otaczało. Nad życiem, nad utopijną normalnością. Mógł obwiniać o to pojawienie się Moore, ale on sam był winien wszystkiemu, że dał się złapać w sidła świeżości, jak jego własna żona.
       Normalność nie była dla niego, a to wszystko tylko utwierdzało go w fakcie.
       - Jeśli chcesz wziąć parę dni chorobowego, wypiszę tobie usprawiedliwienie. Znajomy podrzuci mi też L4. Jest lekarzem rodzinnym. Mocno cię poobijali, powinieneś zostać w domu i dojść do siebie - nie do końca wiedział co powinien mówić, co powinien robić. Czuł się niezręcznie, coraz bardziej, z czasem, kiedy gniew znikał, a pojawiała się troska.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {20/11/23, 08:24 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Nie założyłem bluzy, jak tylko oględziny moich siniaków zostały zakończone. Rzuciłem bluzę na łóżko, unosząc lekko brew na słowa Denvera. Naprawdę sądził, że powiem mu kto to zrobił? Nie miało to znaczenia, w końcu to nie pierwszy raz kiedy obrywam. Podszedłem do szafy, aby założyć luźniejszą koszulkę. Każdy ruch sprawiał mi ból. Spojrzałem na Denvera, który rzeczywiście ze mną został i chyba chciał się dowiedzieć kto za tym stoi.
- Nie wiem kim oni byli, może dowiedzieli się na uczelni, że jestem gejem, nie mam pojęcia, Denver - powiedziałem, czując się lekko zirytowany tym wszystkim. Nie chciałem mówić, że podejrzewam jego syna. Choć to nie on mnie pobił, to nigdy nic nie stało na przeszkodzie, aby kogoś na mnie nasłał. Nie podobało mu się to, że zajmuję miejsce w jego starym pokoju, ani to, że jestem za blisko Denvera. To nie była zazdrość, bo w końcu miał tą dziwkę, z którą mnie zdradził.
        Moja brew drgnęła jeszcze raz, kiedy przeprosiny padły z ust mężczyzny. Spojrzałem na niego niedowierzając w to, co właśnie usłyszałem. Podszedłem do Denvera i ująłem jego twarz dłońmi. Nie miało dla mnie teraz znaczenia czy mnie odepchnie, czy wyzwie, że jestem najgorszy. Po prostu wiedziałem, że ten dureń obwinia się o to, a nie powinien. To mogło się przydarzyć każdemu, każdego dnia i o każdej porze.
- Za co ty przepraszasz? - zapytałem, patrząc prosto w jego oczy. Owszem, nie chciałem by oglądał mnie w takim stanie, tym bardziej że teraz musiałem wyglądać brzydko na twarzy. - To nie twoja wina, okej? Skoro to się stało, to i tak by do tego doszło, Denver. Nie przepraszaj, bo nie masz za co, chociaż to całkiem ładnie brzmi z twoich ust - zaśmiałem się dla rozluźnienia sytuacji i w końcu puściłem jego twarz. Miałem ochotę go pocałować, wtulić się w niego, ale świadomość tego, że i tak by mnie odepchnął, nie pozwoliła mi na zrobienie kroku w tym kierunku. Wróciłem na łóżko i palcami dotknąłem opatrunków na twarzy.
- Nie chcę dać nikomu satysfakcji... Może i powinienem siedzieć w domu, ale jeśli nie pojawię się na uczelni, to uznają, że się wystraszyłem - powiedziałem. Byłem świadomy tego, że ludzie na pewno zwrócą na mnie uwagę. Niektórzy będą pytać co się stało albo szeptać między sobą. Można powiedzieć, że byłem do tego przyzwyczajony, choć odkąd studiuję, to nie spotykałem się z tym często, ale nadal pamiętam wzrok innych w liceum i nie tylko. Nie chciałem zdecydowanie do tego wracać, bo mogło to  skończyć się znowu dla mnie źle, może nawet i gorzej.
        Był jeszcze jeden powód dlaczego nie chciałem siedzieć w domu. Susan - ona była tym powodem. Co prawda, wydawało mi się, że kobieta będzie się bardziej pilnować, ale nie ufałem jej.
- Nie obraź się, ale chciałbym zostać sam, chyba że masz ochotę położyć się ze mną i poprzytulać, nie narzekałbym - uśmiechnąłem się lekko, ale od razu syknąłem. Szczerze? Potrzebowałem się do kogoś przytulić i wypłakać, ale Denver odpada, Susan również, a nie miałem siły by do kogoś iść, dlatego potrzebowałem zostać sam, ponieważ czułem, że zaraz puszczą mi emocje.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {25/11/23, 01:08 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
        Milczał przez dłuższą chwilę, a jego grobową ciszę przerwało głębokie, zmęczone westchnięcie wskazujące, że poddał się względem stadani Liama i zwyczajnie skrzyżował ręce na piersi, aby pozostawić po sobie pozory zwycięstwa.
        - Dobrze - powiedział chłodno, wychodząc z pokoju.
        Kolejne dni mijały spokojnie. Susan latała wokół Denvera jak ćwierkająca papużka, ale widać było czasem jak zerka w stronę chłopaka, jakby myślała nad czymś intensywnie. Syn odwiedził ich raz razem ze swoją dziewczyną, na co Liam wolał nie schodzić z góry. Nikt nie usiłował zmienić tego układu, jakby każdy poddał się temu, że oboje się nie pogodzą. Miller zapowiedział swojej żonie spotkanie z kumplami. Nie musiał dopowiadać, iż jak zwykle, gdy za dużo wypił, nie wróci do domu. O ile tak będzie. Denver jednak wiedział, że nie wróci. Znałtego powód. W końcu młody Moore zapowiedział mniej więcej kiedy mają odbyć swoją randkę i dlaczego nie wrócą na noc do domu. Blondyn jedynie mógł na to wszystko werschnąć. W końcu przyjął propozycję. Nie wiedział co powiedział młodziak Susan, ale koniec końców miał go podwieźć do kolegi, aby nie ciągać się po tramwajach czy busach, bo znów mógł zostać zaatakowany.
        Denver ubrał schludną koszulę, która opinała jego dobrze zbudowane ciało. Czarne spodnie, śliskie i błyszczące oraz krawat. Nie wyglądało to jak zwykłe wyjście z kumplami. Na to wszystko zarzucił cienki płaszcz, do którego kieszeni powciskał pare niezbędnych rzeczy. Schodząc na dół, zerknął na zegarek na swym nadgarstku, czekając aż Liam łaskawie zejdzie na dół. Żony nigdzie nie było, więc odetchnął lekko z ulgą. Nie miał ochoty z nią dyskutować o swoim "prawie podwójnym życiu".
       - Liam, ile jeszcze? - spytał, lekko poirytowany. Nie lubił czekać zbyt długo na drugą osobę.
       Zastukał nogą, słysząc nagle jak schodzi, a jego oczy poszerzyły się gwałtownie, kiedy dostrzegł chłopaka. Odchrząknął, chowając ręce do kieszeni. - Dobrze wyglądasz - przyznał. Była to pierwsza część randki. Denver uważał, że powinien pochwalić wygląd Moore, tka jak robiło się to z kobietą na peirwszej randce. Brakowało tylko kwiatów, ale tym się nie martwił. Nie byli małolatami. Zawsze mógł je kupić później.
       - To jak, jedziemy? - spytał, otwierając drzwi wejściowe.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {27/11/23, 07:24 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Kiedy zostałem sam w pokoju, położyłem się na łóżku i od razu skuliłem z cichym stęknięciem. Dalej czułem ból, wcale nie czułem się lepiej, ale nic nie mogłem na to poradzić. Poczułem, jak po moim policzku spłynęła pierwsza łza, po czym kolejna i następna. Schowałem twarz w poduszkę, aby stłumić swój płacz. Nie chciałem nikogo niepokoić, tym bardziej że nie chciałem by ktokolwiek widział mnie w tym żałosnym stanie.
        Niestety nie mogłem w magiczny sposób pozbyć się śladów po napadzie, dlatego przez kolejne dni chodziłem z opatrunkami, co inni oczywiście zauważyli. Nie odpowiadałem jednak na zaczepne pytania, nawet te od Michaela, który wyglądał na dumnego, widząc mnie w takim stanie. Dlatego nie wyszedłem do nich, kiedy ten przyszedł ze swoją dziewczyną do rodziców. Chciałem go unikać, choć świadomość, że ten dupek jest pode mną... Aż miało się ochotę zrobić wszystko by zepsuć radosne chwile, ale jednocześnie nie chciałem drażnić Denvera, ponieważ mieliśmy mieć randkę. Dość szybko zleciał czas do naszego wspólnego wyjścia, choć Susan nie była tego świadoma. Nikt nie był poza naszą dwójką. Impreza u przyjaciela... Niby nic dziwnego, bo w końcu studenci dość często imprezują jeśli mają czas, jednakże Denver wychodził również tego samego dnia, o tej samej godzinie  co ja. To już za bardzo według mnie było podejrzane, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia, bo chciałem spędzić miło czas z mężczyzną, o ile ten nie będzie zbyt denerwujący. Co jak co, ale Denver miał swój specyficzny charakter i w sekundę jest w stanie zniszczyć komuś humor. Zamiast jednak na negatywnych myślach, skupiłem się na przygotowaniach do wyjścia, a miałem kompletną pustkę w głowie. Co chwilę coś zmieniałem, bo nie grało ze sobą, a czasu miałem coraz mnie. Ostatecznie, ubrałem białą koszulę oraz czarne spodnie, które podkreśliły moje nogi oraz pośladki. Dopełniłem całą stylizację białymi butami oraz bordowym swetrem przekładanym przez głowę. Wysunąłem kołnierz koszuli na zewnątrz i palcami przeczesałem włosy, które chciałem pozostawić w lekkim nieładzie. Wcisnąłem przód swetra w spodnie, a na nadgarstku umieściłem zegarek, zaś na szyi pojawił się srebrny wisiorek. Sięgnąłem po perfumy, którymi delikatnie się spryskałem i spojrzałem na swoje odbicie, będąc zadowolony z tego, co powstało.
        Widząc godzinę, zabrałem telefon oraz niezbędne dokumenty, po czym zszedłem na dół akurat wtedy, kiedy Denver zaczął się niecierpliwić. Uśmiechnąłem się lekko, widząc jego reakcję na mój widok, a jego słowa sprawiły, że na moich polikach pojawił się rumieniec.
- Dziękuję, ty również dobrze wyglądasz - powiedziałem, po czym skinąłem głową. - Tak, chodźmy - uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem do samochodu mężczyzny. Susan nigdzie nie było, choć i tak uważałem, że dla mnie jej obecność nic by nie zmieniła. Może jedynie byśmy bardziej się przy niej pilnowali i Denver by mnie nie skomplementował, ale pewnie zrobiłby to, gdybyśmy zniknęli już z oczu kobiety.
        Wsiadłem do samochodu i od razu podałem adres Denverowi, aby wiedział gdzie jechać. Sama ulica mogła nic mu nie mówić, tym bardziej, że mieliśmy jechać poza miasto, w którym nie tylko mieliśmy mieć randkę, ale również zostać na noc w hotelu. Cieszyłem się, że na twarzy nie miałem już śladów po tym napadzie, jednakże jeszcze kilka siniaków widniało na ciele, ale te nie były narażone  na spojrzenia innych.
- Będziemy jechać z dobrą godzinkę, chyba że wpadniemy w jakiś korek. Chcesz po drodze kupić coś do przekąszenia? - zapytałem, zerkając na mężczyznę. Puściłem cicho muzykę, aby przypadkiem nas nie zagłuszała. - Mam nadzieję, że jak przyjedziemy to wszystko będzie przygotowane - powiedziałem, czując radość, ale również stres. Nie miałem jak dopilnować by wszystko było idealne, dlatego byłem zdany na ludzi, którzy wiedzieli czego chcę i mieli wszystko zorganizować. W końcu to nie były małe pieniądze, ale chciałem spędzić jeden z lepszych wieczorów, w obecności Denvera. Może to dziwne. bo w końcu Denver mnie nie znosił, ale byłem coraz bardziej przekonany, że tylko udaje. Co jak co, ale gdyby naprawdę się uparł, to byśmy teraz nie jechali na randkę.    
- Czuję się trochę jak dziecko czekające na nagrodę - powiedziałem rozbawiony. Oczy jednak błyszczały mi z podekscytowania, a serce biło nieco szybciej. Myślałem o tym, jak o prawdziwej randce, choć kiedy patrzyłem na obrączkę Denvera, to wiedziałem, że to tylko moja wyobraźnia.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {10/12/23, 11:10 am}

This is my revenge - Page 6 Denver10
          Weszli do samochodu. Denver przeczytał adres i wbił go w komputer samochodowy, a damski głos od razu rozkazał skręcić mu w prawo podczas wyjazd z podjazdu. Nie kłócił się z kobietą. Ogólnie, blondyn postanowił, że dzisiejszego dnia będzie zduszał swój humorek w zarodku i z szczerą ciekawością zobaczy jakie będą tego owoce. Słodkie, czy kwaśne?
         - Zajedziemy na stację. I tak muszę zatankować - przyznał, wciskając kierunkowskaz w lewo i gdy tylko miał okazję, wjechał na poprzeczną ulicę. Jechali pietnaście minut. Poczekali trzy kolenje, aby móc w końcu zaparkować i wyjść z auta. Całą drogę Miller nie odezwał się słowem. Nie czuł takiej potrzeby. Poza tym nie odnosił wrażenia, że będzie dobrze się bawił. Traktował to jako lekki przymus. W końcu ta randka była jedynie zapłatą za fatygę jaką zrobił mu Liam, aby nie gadać z żoną.
         - Wiesz na co masz ochote? - spytał, gdy z auta wysiadł również chłopak. Denver trzymał już pistolet wciśnięty do baga, patrząc jak licznik szybko przeskakuje z cyfry na cyfrę. Zastanawiał się co tak naprawdę wymyślił Liam. Mieli kawał drogi i wątpił, aby sam jeździł gdzieś i bawił w dekorowanie, więc mężczyzna stawiał na gotowca. Randka w jednym miejscu? A może spacerowa z miejsca na miejsce? Ale czy to byłoby jego wymarzoną randką? Moore chciał dzień swoich marzeń, a robienie kilometrów raczej nie było tym czymś. W ogóle, Denver nie rozumiał samego siebie czemu tak bardzo chciałrozgryźć tę zagadkę skoro za nie całą godzinę dowie się wszystkiego. Bawił się jak idiota w detektywa zamiast zapytać Liama o plany.
          Westchnął ciężko, zdruzgotany swoimi głupimi rozmyślaniami, a pistolet odskoczył. Blondyn odłożył na swoje miejsce przedmiot, patrząc ile naliczyło i ruszył w stronę wejścia na stację, razem z chłopakiem. Ciepłe powietrze i zapach hot dogów od razu ich uderzył.
         Sięgnął po wodę gazowaną i paczkę gum do żucia, które świetnie działały na niszczenie apetytu, a potem zaczął niczym jakiś ochroniarz chodzić za chłopakiem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {17/12/23, 09:58 am}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Wysiadłem z samochodu, zawieszając swoje spojrzenie na Denverze. Delikatny uśmiech nie znikał mi z twarzy, nawet jeśli blondyn nie miał ochoty wdawać się w większą dyskusję, to nie miało to dla mnie na tyle znaczenia by mój dzień został popsuty. Miller musiałby naprawdę zrobić z siebie dupka.
- Na razie nie - powiedziałem, czekając, aż Denver zatankuje do końca. Owszem, chciałem kupić dwie rzeczy, tak na wszelki wypadek, ale nie mogłem tego zrobić przy Denverze, bo na pewno będzie chciał wtedy zawrócić do domu. Nie planowałem, że coś się między nami wydarzy, jednakże kto wie... Denver nieco się zmienił. Może nie był idealny, ale nie traktował mnie tak samo, jak na początku. Widziałem te wszystkie zmiany i on sam nie mógł zaprzeczyć, że ich nie było.
        Weszliśmy do środka, więc rozejrzałem się po półkach, aby dostrzec to, czego tak naprawdę szukałem. Spojrzałem na Denvera, który to skończył sobie dobierać rzeczy, więc ruszyłem na dział ze słonymi przekąskami i sięgnąłem po orzeszki w karmelu. Uwielbiałem tą słodycz zmieszaną z solą. Wziąłem też małą butelkę wody i ruszyłem do kasy, odkładając wszystko na ladę.
- Skoczę jeszcze do toalety, więc idź do samochodu - uśmiechnąłem się do mężczyzny, po czym zwróciłem się do pracownicy, aby wskazała mi toaletę. Poszedłem tam, choć nie miałem takiej potrzeby. Czekałem, aż Denver zapłaci za zakupy i zniknie z środka, abym mógł kupić to, co potrzebowałem. Wyszedłem, jak tylko zobaczyłem, że mężczyzny już nie ma i poszedłem między półki z higieną intymną i nie tylko. Przykucnąłem szukać odpowiednich prezerwatyw oraz niewielkiego lubrykantu, który mogłem łatwo w kieszeni schować. Podszedłem do kasy, kiedy to kobieta spojrzała na mnie z lekkim rumieńcem na twarzy, kasując produkty. Nie wiem co tworzyła w swojej głowie, ale całkiem uroczą miała reakcję po zobaczeniu prezerwatyw. Już dwa razy miałem styczność z penisem Denvera, więc dobrze wiedziałem jakie wybrać. Cóż, raczej i tak nie spodziewam się cudów, że coś się niespodziewanego wydarzy.
        Schowałem wszystko do kieszeni, wyciągając jeszcze batonika, gdyby Denver widział, że coś jeszcze kupuję.
- Za mało słodkiego - zaśmiałem się, wskazując na batonik i usiadłem na miejscu pasażera, aby tym razem Denver ruszył już bez żadnych przystanków.
        Na miejsce dojechaliśmy nieco przed czasem. Znajdowaliśmy się na parkingu, z którego mogliśmy spokojnie dojść na plażę. Szum wody było już słychać, kiedy wyszliśmy z samochodu. Wiadomo, plaża najlepiej prezentowała się latem gdzie gorące słońce prażyło naszą skórę nadając kolorów. Teraz jednak gwieździste niebo oraz widoczny księżyc wyglądał najlepiej. Żadnych  chmur, które mogłyby nam zasłaniać nocne niebo. Złapałem Denvera za dłoń.
- Mam tutaj znajomych, którzy pomogli mi wszystko zorganizować, już nie raz planowałem coś takiego, ale wyszło, jak wyszło - powiedziałem nieco smutno, po czym poprowadziłem go na plażę. Nie było nikogo. Już w oddali można było dostrzec palące się pochodnie. Znajomy miał małą knajpkę na plaży, a że i tak mieli zamknięte przez jakiś czas, to zgodził się użyć mi co nieco na ten wieczór. Im bliżej byliśmy, tym więcej można było dostrzec. Koc z kilkoma poduszkami, aby można było wygodnie się oprzeć. Płatki róż, leżały rozsypane, ale piasek również był pokryty małymi lampeczkami, które dodawały klimatu. Dopiero po chwili dostrzegłem mężczyznę, który czekał na nasze przyjście.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnąłem się lekko, puszczając dłoń Denvera. Objąłem mężczyznę, po chwili się odsuwając od niego.
- Każdy z nas jest zajęty, ale przynajmniej mogę ci się odwdzięczyć za ostatnie. Rozgośćcie się i zostawcie resztę mi - powiedział, zerkając na Denvera. Skinąłem głową i patrzyłem, jak kieruję się w stronę knajpki, w której paliło się niewielkie światło.
        Odwróciłem się do Denvera, po czym zdjąłem buty oraz skarpetki, odkładając wszystko na bok, a raczej rzucając. Zająłem miejsce na kocu i poklepałem miejsce obok siebie.
- Zawsze chciałem takiej randkę. Może to nie jest nic niesamowitego czy oryginalnego, ale kiedy w końcu zaznałem nieco szczęścia w swoim życiu, to nie myślałem o niczym innym, niż o randkach w takich miejscach. Niebo jest piękne, szum wody uspokaja.... Sam klimat jest taki, jaki lubię - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Denver nie musiał mnie kochać, choć ja do tego dążyłem, to wiedziałem, że to nie będzie takie proste. On traktował to jak zwykłą przysługę.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {29/12/23, 08:52 am}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Wsiadł do auta z cichym stęknięciem. Odkręcił wodę i upił z butelki pare większych łyków. Rzucił ją z powrotem na tylne siedzenia, zerkając przez szybę na Liama, który kupował coś jeszcze batonikiem. Blondyn westchnął, opierając głowę o zagłówek. Co właściwie sobie myślał? Nigdy nie zachowywał się tak bezmyślnie. Nie. Zachowywał, ale za dzieciaka. Myślał, że jak już sięgnął po swoje marzenia, to nie wpadnie na nic tak idiotycznego. Randka? Zdrada żony? Nic mu nie brakowało, więc dlaczego tak bardzo godził się na zagrywki młodego? Odpowiedź przyszła do mężczyzny parę dni temu, lecz nadal uważa ją za nie śmieszny żart. Paplał się w bagnie, jak dzieciak nieświadomy tego jak mocno zaczyna tonąć.
         - Czyli randka na wytrawno - skomentował, odpalając auto i ruszając dalej we wskazany adres. Zaparkował na opustoszałym parkingu, zastanawiając, czy czasem zaraz nie zostanie otumaniony i zgwałcony. Zerknął podejrzanie na Moore i odpiął po chwili namysłu pasy. Młodziak nie miałby z nim najmniejszych szans.
        Wysiedli z auta, a do Denvera od razu doszedł przyjemny szum wody oraz świeża bryza. Zapach iglic był równie przyjemny. Wiedział już, że byli blisko wody. Tego zapachu i wiatru nie szło pomylić  niczym innym.
       - A więc masz znajomych? - zaśmiał się uszczypliwie, nie mogąc odpuścić lekkiego sarkazmu w stronę Liama, całkiem ignorując dłoń, która powędrowałą do jego własnej. Obiecał, że zniesie wszystko, więc tak zrobi.
       - No, postarali się - przyznał, gdy szli w stronę migoczących pochodni. - Romantyczny wieczór na plaży. Kąpielówek nie brałem - zauważył pół żartem, bo i tak nie miał zamiaru pływać. Woda z pewnością była lodowata o tej porze roku.
        Podeszli bliżej, a Liam od razu przywitał się uściskiem z nieznajomym. Blondyn jedynie skinął głową na powitanie, pozostając w swojej kamiennej, niewzruszonej postawie. Wymienili parę zdań, a chwilę później oboje zostali sami. Zapewne na krótki czas. Mężczyzna spojrzał jak Moore z szaleńczą prędkością pozbywa się obuwia, nie pacząc gdzie posyła oba buty i ruszył na koc wyścielony poduchami. Denver szybko złapał się na tym, że kąciki ust dgrnęły w nijaki uśmiech, który nie zdążył się rozrosnąć, bo ten zaraz go opuścił. Rozwiązał oba buty, kładąc je obok jednego z kątów koca, a skarpetki cisnął do ich środka. Usiadł na kocu, czując jak jego tyłek zapada się lekko w piasku. Oparł wygodnie jedną rękę o kolano, zaś z drugiej uczynił podporę z tyłu pleców. Spojrzał na bezchmurne niebo, musząc przyznać w duchu, że widok był naprawdę satysfakcjonujący,
        - Liczy się gest Liam, a nie sposób zaskoczenia drugiej osoby. Ciężko w tych czasach o oryginalność, gdy ludzkość wymyśliła tak wiele sposobów na romantyczne chwile - odpowiedział lekko ściszonym głosem, aby nieco rozluźnić pdodenerwowanego chłopaka.
       - I tak... zaskoczyłeś mnie. Nie spodziewałem się z twojej strony plaży, bardziej... no nie wiem... kręgli? - parsknął, bo właściwie nie miał zielonego pojęcia czego mógłby się po nim spodziewać. Randka w domku na drzewie? Nie byli dziećmi.
       - Ładne miejsce. Dawno nie byłem na plaży - jego mina złagodniała, a ramiona odprężyły. - Może nawet zorganizuję wakację nad morzem - mruknął, lekko zapadając się w myśli o spędzeniu jakoś wakacji.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {31/12/23, 12:24 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Kątem oka widziałem, jak Denver patrzy w gwieździste niebo i wyglądał na bardziej zrelaksowanego niż mogłoby się wydawać. Widok spokojnego blondyna był naprawdę cudowny, bo między nami nie było aż tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. I choć czasami czułem dziwny niepokój w jego obecności, to coraz bardziej lubiłem tą jego spokojną stronę, co jednak nie zmienia tego, że Denver miał swój charakterek, który lubiłem. Było w tym coś podniecającego.
- Kręgli? - parsknąłem śmiechem, czując się nieco lepiej po jego słowach. Chciałem go zaskoczyć i skoro się udało, to było najważniejsze. Miał w sumie rację, że w tych czasach ciężko o oryginalność, ale skoro podobało mu się miejsce, to nie mogłem narzekać, że nie jestem oryginalny. - Miałbym zabrać cię do miejsca gdzie na pewno byś mnie ograł? Mam dwie lewe ręce do takich rzeczy - powiedziałem z lekkim uśmiechem, patrząc na niego uważnie. Co jak co, ale taka rywalizacja mogła być ciekawa, jednakże wolałem spędzić wieczór w taki sposób. Szum fal, zapach lasu oraz niebo pełen gwiazd i bez żadnej chmury.
        Mój uśmiech jednak szybko zniknął, kiedy wspomniał o wakacjach nad morze. Na pewno nie brał mnie pod uwagę, a Susan i swojego syna z jego dziewczyną. Coś zakuło mnie w sercu, ale miałem czas by to zmienić. Denver na razie nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mogę spokojnie zastąpić jego żonę, ale to się zmieni.
- Masz na to czas, na pewno wszyscy się ucieszą, ale nie rozmawiajmy o tym - powiedziałem wbijając spojrzenie w morze.
- Deska serów, niektóre są robione przez mojego wujka, ale zapewniam, że smakują obłędnie. Przyniosłem też trochę owoców i krakersy - usłyszałem za sobą, więc odwróciłem się i zrobiłem znajomemu nieco miejsca, aby ładnie to ułożył między mną, a Denverem. - Zostawcie jednak nieco miejsca na główne danie - uśmiechnął się, po czym sięgnął po wino i dwa kieliszki, do których rozlał nieco trunku.
- Denver prowadzi, więc nie wiem czy będzie chciał pić - powiedziałem, na co wzrok przyjaciela spoczął na blondynie.
- Przecież możecie przenocować na górze, zostawię wam klucze - uśmiechnął się szeroko, a ja lekko się zarumieniłem. Wiedziałem, że przyjaciel miał na górze sypialnie oraz łazienkę, bo czasami tan nocował kiedy za bardzo zaszalał na mieście i nie chciał w takim stanie pokazywać się rodzicom. Nie sądziłem, że będzie chciał nam w tak prosty sposób udostępnić całe pomieszczenie. Oczywiście, żaden z nas by go nie okradł.
- Myślę, że to dobry pomysł. Nie lubię pić jako jedyny w towarzystwie - powiedziałem, patrząc na Denvera.
        Mężczyzna wręczył nam kieliszki, odkładając wino na bok, ale tak by nie wpadło w piasek, po czym znowu zostawił nas samych, tłumacząc, że zostawił coś na patelni. Sięgnąłem po winogrono, które od razu trafiło w mojego usta, po czym zrobiłem to samo z kawałkiem jakiegoś sera. Nie byłem ich znawcą, ani ogromnym fanem, ale jako przekąska sprawdzały się idealnie.
- Jeśli nie chcesz, to możemy znaleźć jakiś hotel, ale chyba rozsądniej byłoby już tutaj zostać. Rano widoki są również nieziemskie - uśmiechnąłem się, chcąc jakoś przekonać Denvera. Będziemy musieli spać razem, chyba że wygoni mnie na podłogę, co było możliwe.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {06/01/24, 11:22 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         - Zawsze mógłbym nauczyć cię grać. Kto wie, może kiedyś przyda się tobie umiejętność grania w kręgle - odpowiedział dość obojętnie, lekko, czując jak chłonie tę spokojną atmosferę, a ona sama na niego oddziałowywuje. - Pewnie dałbym tobie potem raz wygrać, żebyś nie wpadł w depresję. Zawsze daję każdemu raz wygrać - mruknął, bo taka była prawda. Był dobry w kręglach, ale swoje prawdziwe umiejętności pokazywał jedynie w gronie silnych przeciwników. W innych sytuacjach dopasowywał się do reszty grupy, od czasu do czasu grając gorzej na tyle, aby nikt nie zdołał zauważyć, że po prostu dawał za wygraną.
        Blondyn zerknął kątem oka na Moore, gdy urwał temat o urlopie. Mężczyzna myślał jeszcze o dodaniu, że pod uwagę brał jeszcze tego upierdliwca, któy zatruwał mu życie, ale postanowił to przemilczeć. Do wakacji była masa czasu, a nie wiadomo było co się wydarzy. Sytuacja z Susan nadal nie była łatwa, a sam Liam nie potrafił pogodzić się ze swoim ex. Mrzonka o przyjemnych wakacjach była zbyt niepewna aby o niej mówić i ją planować.
        Denver spojrzał na ładnie udekorowaną tacę z przystawkami, a na widok butelki wina uniósł brew ku górze. Nie chciał pić, bo jednak był kierowcą, a dodatkowo nie przepadał za winem. Już miał zamiar się uśmiechnąć, gdy Liam sprawnie to zauważył, ale jego przyjaciel zniweczył wszystkie plany. Blondyn krzywił się dłuższą chwilę, kiedy oba kieliszki były napełniane.Nie miał wyboru jak zgodzić się na jedną lampkę wina. Zawsze w najgorszym razie mógł wsiąść za kółkiem, bo za aprę godzin wino puści. Jako jedyny z wielu alkoholi, jego procenty znikały z organizmu bardzo szybko.
         - Na spokojnie, mamy czas. Nie będę też dużo pił. Jedynie dla towarzystwa - uspokoił Moore, sięgając po kieliszek i czekając aż on sam podniesie swój.
         - Za randkę - powiedział, stykając o siebie oba brzegi kieliszków i upił niewielki łyk cieczy, zagryzając jej smak kawałekim sera.
         - Naprawdę smaczny - zauważył, lekko zaskoczony smakiem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {11/01/24, 07:03 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Denver chyba nie myślał o tym by nocą wracać do jego domu... Jeśli tak, to na pewno nie chciałem mu na to pozwolić. Co jak co, ale nie było sensu wstrzymywać się z piciem skoro mieliśmy gdzie przenocować, a na pewno widoki z rana również są niesamowite. Morska bryza zawsze sprawiała, że dzień stawał się lepszy. Moje oczy delikatnie zalśniły, kiedy mężczyzna wzniósł toast. Bardziej to jego słowa sprawiły, że poczułem motyle w brzuchu. Co jak co, ale nie sądziłem, że te słowa przejdą mu przez gardło. Od początku wiedziałem, że Denver tak na to nie patrzy i choć ja to nazywałem randką, on wcale nie musiał.
- Za randkę - powtórzyłem stukając się z nim kieliszkiem. Na moich polikach pojawił się soczysty rumieniec, a usta wygięły się w delikatny uśmiech. Nie zapomniałem o sercu, które nagle mi przyśpieszyło.
        Upiłem łyk smacznego wina i spojrzałem na Denvera, który wyglądał na bardziej rozluźnionego, niż mogłem sobie wyobrazić.
- Serwują tutaj naprawdę dobre alkohole, mój przyjaciel ceni sobie smak wina i to porządnie, prawdziwy z niego smakosz, ale sery to prawdziwa petarda. Miałem okazję dwa razy skosztować, teraz to już w sumie trzeci - powiedziałem, po czym spojrzałem na butelkę, którą nam zostawił. Osobiście nie znałem się na winach, nie byłem ich wielbicielem, ale też nie grymasiłem, kiedy ktoś mi je podawał. Po prostu wolałem słodkie drinki albo piwo czy shoty, ale sery... Gdyby nie to, że na desce znajdowały się niewielkie kawałki czy plastry, to pewnie pochłonąłbym je w całości. Na szczęście nie mogliśmy też się przejadać, bo w końcu mieliśmy dostać danie główne i ostatecznie deser.
- Wiesz... Myślę, że nie ma sensu szukać noclegu skoro mamy taką okazję. Co prawda miałem kilka hoteli na oku, a też nie chcę byś wracał niewyspany samochodem, więc siedzenie tutaj do rana odpada -- powiedziałem dość poważnie, po przysunąłem się do Denvera. - Widoki z rana też tutaj są na pewno ładne, kto wie... Może załapiemy się na wschód słońca? W sumie nie pogardziłbym tym - uśmiechnąłem się, sięgając po kolejny kawałek sera, ale nie trafił on do moich ust, a do ust Denvera. Ostatecznie i tak on zdecyduje co zrobimy, ale mogliśmy zostać.
        Zabrałem palce, które lekko musnęły jego wargę i umoczyłem usta w winie, biorąc większy łyk. Ta cisza była relaksująca. Może to przez szum fal, a może zwyczajnie czułem się dobrze w tym towarzystwie.
- Jednak takie wyjście ze mną nie jest najgorsze, co? - zapytałem rozbawiony. Denver myślał o mnie, jak o jakimś robaku, to na pewno, ale przecież nie byłem taki straszny. No, może musiał obawiać się jednego, że rzucę do na niego i zacznę się dobierać do jego rozporka. Cóż, na pewni sam nie mógł na to narzekać, nie wyglądało wtedy by było mu źle.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {01/02/24, 07:40 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Denver nadal miewał to nieprzyjemne uczucie w żołądku. Nie wiedział jak je dokładnie określić, ale przypominało niestrawność. Zwłaszcza w tym momencie. Czy był to powód świadomości częściowej zdrady żony? A może świadomość, iż Liam uśmiechając się w ten a  nie inny sposób wyglądał naprawdę ślicznie i  z pewnością wolał go w takiej wersji. Nie był pewien, dlatego wolał te pytanie zatopić w solidnym łyku wina, od którego powstrzymywał się, aby nie skrzywić wina. Było smaczne, ale nadal nie było to piwo, albo mocny drink.
          - Upiłem już nieco alkoholu, więc nie będę siadał za kierownicę. Skorzystamy z oferty twojego przyjaciela - przyznał się, znów upijając nieco wina, tym samym biorąc do ust kawałek sera. - Nigdy nie widziałem wschodu słońca nad plażą. Zawsze były to zachody. Zwyczajnie... nie jestem porannym ptaszkiem, gdy nie trzeba - kątem oka zerknął na Liama, który był bardzo blisko. Czuł wyraźnie jego perfumy. Zaskakująco przyjemne dla nosa.
         - Nie jest - przyznał z lekkim przytaknięciem. Było całkiem nieźle, a sam Moore nie był zbyt natrętny.
        - Więc, opowiedz mi coś o sobie. Co lubisz poza objadaniem się serem i podrywaniem moich znajomych - prychnął lekko rozbawiony, kładąc się na plecy, aby podziwiać gwiazdy. Widok ten powodował, jakby czas znacznie zwolnił.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {01/02/24, 08:42 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Miałem coraz większe wrażenie, że cała moja zemsta szła w zapomnienie. Owszem, chciałem by ta rodzina się rozsypała i by Denver zakochał się we mnie bym mógł złamać jego serce w odpowiednim czasie, ale ten wieczór... Nie mogłem narzekać. Miałem wrażenie, że mężczyzna pokazuje nieco inną soją stronę. Zapewne to dla tego, że nie chciał psuć mojej randki swoim wrednym charakterem.
- Obiecuję, że cię obudzę. Nawet z łóżka wyciągnę byśmy tylko wspólnie obejrzeli - powiedziałem radośnie, czując coraz większe podekscytowanie tym, że to ze mną zobaczy wschód słońca. Co prawda, zawsze uważałem, że to zachody są bardziej magiczne, ale nie raz wschód słońca wprawił niebo w śliczne kolory.
        Obserwowałem Denvera, kiedy kład się na kocu, zaś ja objąłem ręką swoje nogi, opierając brodę o kolana. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale szybko je zamknąłem, czując jak na policzkach pojawia się soczysty rumieniec.
- Byłem zagubiony, okej? Nie planowałem nikogo... podrywać - powiedziałem cicho. - Ale musisz przyznać, że niektórzy bardziej byli mną zainteresowani, niż ja nimi - dodałem ze śmiechem, zerkając na mężczyznę. Nie uważałem, że każdy z nich był gejem albo chociaż bi, ale jak na faceta i tak miałem wyjątkowo delikatne rysy twarzy, no i długość moich włosów mogłaby zmylić. Nie myślałem jednak o tym by je ściąć, bo dobrze w nich się czułem. Postanowiłem dołączyć do mężczyzny i obróciłem się tak by leżeć na brzuchu, ale jednocześnie miałem dobry widok na Denvera. Nie sądziłem, że będzie chciał mnie lepiej poznać, ale skoro miałem mu powiedzieć coś o sobie, to oznaczało dobry znak. Małe światełko w tunelu powoli stawało się większe.
- Hm, od czego by tutaj zacząć. Mam dobre, ale i smutne historie, w końcu moje życie w gimnazjum czy liceum nie było usłane różami głównie przez moją orientację, ale to chyba temat na inny dzień, na pewno nie taki, bo jedynie popsuję sobie humor - powiedziałem, wbijając wzrok w kieliszek z winem. - Lubię koty, te urocze i włochate bestie zawsze kradły moje serce. Te bezdomne, jak i domowe, sam kiedyś chciałbym mieć minimum dwa. Nie przepadam za ostrym jedzeniem, ale za to kocham desery, znam kilka fajnych miejsc gdzie serwują wyjątkowe słodkości - uśmiechnąłem się, nie do końca wiedząc czy takich informacji ode mnie oczekuje. - Wiesz, że mam bliznę na biodrze? Po lewej stronie, to był wypadek w gimnazjum, przynajmniej tak uważają wszyscy poza mną. Zostałem na tyle mocno popchnięty na asfalt, że zdarło mi skórę - skrzywiłem się, patrząc na Denvera.
        Szybko jednak się wyprostowałem, kiedy zobaczyłem przyjaciela idącego z dwiema drewnianymi tacami. Nie mieliśmy stolika, więc tak byłoby najwygodniej jeść.
- Oh, pamiętasz strój pokojówki? To nie pierwszy raz, kiedy miałem coś takiego na sobie. Łóżkowe sprawy mogą być jeszcze ciekawsze - powiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Uznam, że tego nie słyszałem - zaśmiał się kolega, który wręczył nam tace z ciepłym jedzeniem. Był to stek w tajemniczym sosie, który wymyśliła jego mama i nie chciał nigdy zdradzić sekretu. Do tego pieczone ziemianki i lekka, orzeźwiająca sałatka. - Desery są w lodówce, ja będę się już zbierał. Udanej nocy - uśmiechnął się znacząco, na co przewróciłem oczami i pożegnałem się.
- Ładnie to wszystko wygląda - powiedziałem, zerkając na Denvera. - Jeśli chcesz o coś konkretnego zapytać, pytaj i nie pogardzę, jak sam opowiesz mi co nieco o sobie - uśmiechnąłem się, upijając jeszcze łyk wina, zanim zacząłem jeść.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {01/02/24, 09:20 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Prychnął na zapewnienia Liamia. Ten chłopak zdecydowanie nie wiedział o czym mówił. Bezpieczniejsze zdawało się wybudzanie niedźwiedzia z zimowego snu. Takiego wygłodniałego i wściekłego, ale dość rozespanego, aby nie ogarnąć gdzie powinien od razu zarzucać łapą. Denver był o wiele gorszy. Ofiara mogła mieć mniejszego i gorszego pecha w zależności, którą nogą wstałby mężczyzna, ale nigdy nie byłoby tej dobrej opcji. Nigdy. Budzenie blondyna polegało na słuchaniu marudzenia, siłowaniu się z tą zbitą kupą mięśni, a w najgorszym razie jego złość, która.. cóż tu już bywało równie.
        - Powodzenia - cmoknął jedynie w powietrze na samą myśl jak Moore będzie rano siłował się z kołdrą.
       Miller słuchał uważnie chłopaka, nawet jeśli nie wyglądało na to. Z ukrycia zerkał na niego, a przeskakujący wzrok świetnie ukrywała lekka ciemność wokół nich. Nawet sam Denver był kiedyś zagubiony, więc w pewnym sensie rozumiał jak się czuł chłopak.
        - Niezauważyłem wcześniej blizny - zmarszczył lekko brwi, uświadamiając sobie dopiero po fakcie, że tym samym przyznawał się do tego, że pamiętał nagiego Liama. - Będziesz musiał mi ją pokazać. W zamian... hm... pokażę tobie swoją - zaproponował, choć jego nie była ani trochę ekscytująca.
        Podparł się łokciami z tyłu, zaciekawiony skąd ta nagła reakcja Moore i dopeiro po chwili zauważył zbliżającego się "kelnera".
        - Przyłączam się - parsknął Denver na słowa chłopaka. Czuł lekkie zażenowanie tą sytuacją. To, jak mógł wyglądać tak stary chłop w oczach gówniaka, do tego spotykając się z gówniakiem. Oni mogli być jego synami!
       - Hmmm... - westchnął w chwili zastanowienia, oglądając talerz z ich główną atrakcją - Właściwie to nie miałem zbyt ciekawego życia, no może poza paroma... złamaniami prawa - potarł swój kark, zaczynając kroić niezwykle miękkie mięso. - Raz włamaliśmy się na szkolny basen. Wnieśliśmy kilka beczek bimbru i... kilka z nich wpadły do wody. Skończyło się na naganie i sprzątaniu całego basenu, któy walił bimbrem - parsknął na samo wspomnienie o tym. Nie wspomniał jednak, że prawie utopił swoją żonę, wrzucająć do wody, bo nie wiedział, że ta nie potrafi pływać.
        - Pewnie gdyby ktoś w tamtym momencie powiedziałby mi, że skończę jako nauczyciel to pewnie wyśmiałbym go w twarz - dodał, kosztując mięsa i mruknął w zadowoleniu. - Świetne. Dawno nie jadłem nic tak dobrego - przyznał szczerze, a w oczach wręcz błyszczały mu gwiazdy.
        - Dlatego uważaj co robisz na uczelni... ściany mają uszy i oczy - ostrzegł Liama, wytykając go widelcem. Tak, gdy ten coś naskrobie to zdecydowanie Denver o tym się dowie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {03/02/24, 05:23 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Świadomość, że Denver rozpamiętywał mnie nagiego, wprawiała mnie w lekki zachwyt. Na pewno nie zwracał uwagi na to czy mam jakieś blizny, tym bardziej że nagiego widział mnie dwa razy, chyba dwa. Nawet jeśli było tego więcej, to nie miało to dla mnie znaczenia. Bardziej jednak byłem zaskoczony faktem, że chciał ją zobaczyć. Nie przeszkadzało to. Pogodziłem się z blizną, choć wiele razy myślałem nad zakryciem jej tatuażem, ale nigdy nie miałem pomysłu, co takiego mogłoby się znaleźć na jej miejscu. Nie mogło to być nic małego, bo blizna była dość spora. Na szczęście nie byłem jedynym posiadaczem blizn w naszym gronie i szczerze mówiąc sam chyba nie wyłapałem, że Denver jakąś ma. Może była na tyle mała, że aż niezauważalna albo zwyczajnie ukryta w takim miejscu, że byłoby trzeba się przyjrzeć lub sam posiadacz musiałby pokazać, co było całkiem możliwe. Tak czy inaczej, skinąłem głową,  dając mu znać, że bardzo chętnie.
        Uniosłem wzrok na Denvera, uśmiechając się delikatnie, kiedy przyznał się do złamania paru praw, co według mnie było dość zabawne, bo nie spodziewałbym się tego po nim. Co prawda, każdy z czegoś wyrasta i choć Denver był teraz ułożony i miał swoje zasady, to prawdopodobnie tęsknił za tą "wolnością". Każdy ponosił jakieś konsekwencje, ale dla mnie to nie miało znaczenia, ponieważ każdy miał coś za uszami.
- Myślę, że nie jeden w takim basenie by się chętnie znalazł - zaśmiałem się, wyobrażając sobie młodego Denvera włamującego się na basen. Cóż, na pewno kara była i tak delikatna, bo mogłoby to się skończyć dużo gorzej. Przez chwilę chciałem znaleźć się w tej samej przeszłości do Denver, bo sam nie mogłem powiedzieć, że miałem takie ciekawe przygody. Starałem się unikać kłopotów, plus teraz każdy skupiał się na studiach, zaś przed nimi... Nie miałem nic ciekawego.
- Będziesz musiał pochwalić mojego kolegę, zostawić jakąś miłą karteczkę czy coś - uśmiechnąłem się delikatnie słysząc komplement z ust mężczyzny. Nie był on skierowany do mnie, ale na pewno twórca tego dania obrośnie w piórka. - Może i  ściany mają uszy oraz oczy, ale biurko czy podłoga już nie - uśmiechnąłem się szerzej, biorąc kolejny kawałek soczystego mięsa do ust. Mogłem się domyślić o co dokładnie chodzi Denverowi, ale nie może mi powiedzieć, że mu się nie podobało. Bardzo dobrze wspominam sobie jego dreszcze, które próbował ukryć, no i w końcu dzięki mnie się podniecił, gdyby było inaczej, to raczej by mu nie stanął.  
- Jestem grzecznym studentem, który nie sprawia kłopotów, a na pewno nie włamuje się na basen z beczkami bimbru - powiedziałem rozbawiony. Nie zamierzałem mu dogryzać, w końcu to na pewno były fajne wspomnienia i dobrze, że Denver je stworzył, kiedy miał taką możliwość.
        Talerz szybko się zrobił pusty, tak samo butelka z winem. Spojrzałem do tyłu na morze, po czym zadrżałem przez delikatny chłód, które objął całe moje ciało.
- Co powiesz na krótką kąpiel w morzu zanim wejdziemy do środka? Nie możemy zmarnować takiej okazji, a samemu byłoby niebezpiecznie - powiedziałem. Nie byłem pijany, ale szczerze mówiąc bardziej bałem się, że Denver nagle by zniknął zostawiając mnie tutaj samego. Najlepsza kąpiel byłaby nago, ale tego chciałem mu zaoszczędzić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {13/02/24, 09:51 am}

This is my revenge - Page 6 Denver10
        Denver ledwo powstrzymał prychnięcie z rozbawienia. Jednak w kącikach oczu nadal było widać delikatną zmarszczkę, a jego oczy przewróciły się delikatnie w bok, aby uciec od Liama.
        - Czy grzeczny i nie sprawiający kłopotów... cóż, polemizowałbym z tym - chrząknął, odkładając pusty kieliszek z winem i przeciągnął się leniwie. Zastałe stawy to najgorsze uczucie dla Denvera. Przez nie czuł, że robi się coraz starszy. Może dlatego tak chętnie uczęszczał na siłownię. Tam czuł się dobrze. pozytywnie zmęczony. I bóle krzyżowe miały swoje wytłumaczenie!
        - Pływać powiadasz? - powtórzył jakby w lekkim zamyśleniu, spoglądając na chmury wiszące nad nimi. Nawet nie wiedział kiedy one tam się znalazły. Jednak mógł domyślić się, iż spędzili na plaży znacznie więcej czasu niż brał to pod uwagę.
       - Cóż, może dzięki niej nieco otrzeźwiejesz - zabłysnął szeregiem jasnych zębów i wstał na równe nogi podając pomocną dłoń Liamowi. Niespiesznie zaczął rozpinać jedną dłonią guziki koszuli, rzucając ją na koc, po czym pozbył się skarpetek i rozpinając pasek od spodni skierował się w stronę brzegu.
        - Nie guzdraj się. To był twój pomysł, a woda będzie ciepła - urwał, odwracając się do niego, gdy uporał się już z paskiem. - Zawsze jest. Podczas deszczu - zobaczył lekko zaskoczoną minę chłopaka i wyciągnął dłoń, czując jak krople wody zaczynają nabierać na intensywności. Nie miał zamiaru przejmować się rzeczami. Wyschną, a skoro Liam tak bardzo chciał popływać, to Miller miał zamiar mu to dać. Nie kosztowało to wiele mężczyzny. Wręcz liczył, ze chłopak otrzeźwieje i odpuści sobie w końcu startowanie do jego osoby. Różnica wieku i to kim oboje byli... było niedopuszczalne. Niemożliwe, aby się mogło cokolwiek z tej relacji rozwinąć, a myśli blondyna brzmiały, jakby chciały przekonać o tym bardziej jego niżeli młodziaka.
        Dlatego tez Denver pozostał w samych bokserkach i wszedł po kolana do wody, zbierając z tafli nieco cieszy i chlapiąc się nią, rozsmarowując niczym krem do opalania.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {18/02/24, 04:34 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Parsknąłem śmiechem, kiedy nie zgodził się z moimi słowami. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że taki nie byłem, ale znowu też nie byłem jakimś chuliganem, więc na leżałem to tego mniejszego zła. Na dodatek Denver na tych zajęciach nie wyglądał wcale na zniechęconego. Dobrze ukrywał podniecenie na swojej twarzy, ale jego ciało jednak sporo zdradzało. Samo to, że mu stanął dzięki mnie było na to dowodem.
- Nie potrzebuję otrzeźwienia, chyba... Nie, na pewno nie - powiedziałem, przyjmując jego pomocną dłoń i wstałem z koca. Przyglądałem się uważnie Denverowi, kiedy ten zaczął się rozbierać. Nie mogłem powiedzieć, że jego ciało było brzydkie. Ładne zbudowane, odpowiednie umięśnione i idealne proporcje. Jak na swój wiek, to był naprawdę zadbany. Co prawda, żyjemy w czasach, kiedy to każdy chce zadbać o siebie jak najlepiej, więc to nic dziwnego, że właśnie patrzyłem na piękne ciało, jakby wyrzeźbił je utalentowany człowiek.
        Przełknąłem gulę w gardle, zatrzymując swoje spojrzenie na twarzy Denvera. Pojedyncze krople deszczu, a raczej jego początek zaczynał zderzać się z moją skórą, kiedy ściągnąłem z siebie górną część garderoby, ukazując zdecydowanie mniej umięśnione ciało. Szczupłe, ale bez widocznych zarysów mięśni, raczej kości.
- Podziwiałem widoki, już idę - uśmiechnąłem się lekko, ale z nutą zadziorności, po czym pozbyłem się reszty ubrań, pozostając ostatecznie w bokserkach. Czułem, że tej nocy i tak się ich pozbędę, ale nie teraz i też to nie moje dłonie je ze mnie zsuną. Ta myśl sprawiła, że chciałem jak najszybciej znaleźć się w środku i wykorzystać to, co było w kieszeni moich spodni. Ruszyłem do wody, nie bawiąc się w przyzwyczajanie swojego ciała do temperatury wody. Chwyciłem Denvera za nadgarstek i pociągnąłem go dalej, aby wszedł głębiej, ale chyba zrobiłem to za mocno, bo oboje straciliśmy równowagę przez co znaleźliśmy się pod wodą. Wynurzyłem się pozwalając sobie na szczery śmiech, po czym przetarłem dłońmi twarz, aby pozbyć się zbyt dużej ilości wody na skórze.
- Myślałem, że będzie zimniejsza, ale jest przyjemna - powiedziałem, patrząc na Denvera, który również się wynurzył. Poza wodą, która nas otaczała, pojawił się deszcz. Krople były większe i liczniejsze, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Przyjrzałem się uważnie blondynowi, podziwiając jego ciało, na którym były krople wody. W tym wydaniu prezentował się jeszcze lepiej, chociaż już to zauważyłem, kiedy razem braliśmy prysznic.
        Szybko jednak odchyliłem głowę do tyłu, chcąc zobaczyć czy nadal widać jakieś gwiazdy, ale chmury całkowicie je przysłoniły. Podpłynąłem do Denvera, aby zatrzymać się przed nim i uniosłem dłoń by złapać za zielonego glona.
- Do twarzy ci w zieleni - parsknąłem śmiechem, odrzucając to gdzieś daleko. Choć było to zabawne, to jednak w dotyku było to obrzydliwe. - Profesorze, o dziwo jesteś dobrym towarzyszem na randki - wyszeptałem, patrząc na jego usta. Korciło mnie by go pocałować, nawet bardzo, ale ostatecznie zagryzłem dolną wargę i odsunąłem się od Denvera. Nie przeszkadzał mi deszcz, nawet cieszyłem się, kiedy krople deszczu uderzały o i tak mokrą skórę. Na pewno nie będziemy siedzieć tutaj długo, inaczej moglibyśmy się pochorować i miałem nadzieję, że przyjaciel na zapomniał o rozgrzaniu kominka.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {26/02/24, 05:55 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Prychnął na komentarz o podziwianiu widokó. Gdzieś z tył€ głowy przypuszczał, że miał na myśli właśnie jego, ale zdrowy rozsądek wyrzucał taką możliwość. Nie chciałrobić większych nadzieji, nie chciał jeszcze bardziej mieszać w głowie blondyna.
        Kolejny raz ochlapał się wodą, gdy Liam zaczął podchodzić, ale mężczyznę mocno zaskoczył, łapiąc za nadgarstek i ciągnąc głębiej.
        - Czekaj, jest za zimna! - zaprotestował, ale jego stopa zakopała się w piachu i oboje runęli pod taflę wody. Zamykając szczelnie powieki, wynurzył się w znacznie gorszym humorze niżeli chłopak. Miał ochotę spiorunować go wzrokiem, ale jedynie westchnął z lekkim uśmieszkiem, odgarniając mokre włosy do tyłu. To było takie dziecinne.
        - Więc nie jesteś ciepłą kluchą - zauważył na głos, obserwując jak ten podpływa i sięga po coś... jak się okazało zielonego.
        - Bardzo zabawne, a wiesz co oznacza kolor zielony? - spytał, unosząc brwi do góry. - Nadzieję - mówiąc to, patrzył mu prosto w oczy i po chwili uderzył dłonią o wodę, rozpryskując ją proso w stronę Moore.
        - Znam swoją wartość. Nie jedna osoba zabiłaby dla takich chwil jaką dostałeś - mruknął, obserwując Liama i położył się leniwie na wodzie, dryfując. Przymknął powieki, delektując spokojem i szumem wody. Uwielbiał ten dźwięk, kochał naturę, która łągodziła objawy bólu głowy od ciągłego myślenia. A teraz miał o czym. O ukochanej Susan oraz upierdliwym Moore.
       - Powiedz mi Liam, jakie masz na siebie plany po studiach? - spytał nagle poważnie. W końcu chłopak nie mógł wiecznie u nich mieszkać. Denver nawet tego nie chciał. Obecność Moore była problemem w wielu kwestiach. Nadal istniało spięcie między synem, a chłopakiem. Do tego ta cała sytuacja z Susan i faktem, że Denver ją zdradził z swoim uczniem. Nic nie było w porządku. Liam oczarowałcałą rodzinę zsyłając na nią same problemy, a Miller... im dłużej był Liam, tym trudniej było go odganiać.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {03/03/24, 09:01 am}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Zaśmiałem się, zamykając oczy, kiedy Denver postanowił mnie ochlapać. To było naprawdę miłe uczucie, że widziałem go w innym świetle. Był zupełnie inne, niż na co dzień, choć ostatnio i tak poznawałem jego lepszą stronę. Nadal miał swój charakterek, którym mnie kąsał, ale chyba sam to lubiłem, bo nie brałem do siebie na poważnie jego słów.
- Dobrze jest mieć nadzieję, chyba to głównie trzyma człowieka przy życiu - szepnąłem, patrząc w niebo. Krople deszczu dotykały mojej i tak mokrej skóry. Zmrużyłem oczy, patrząc w księżyc, który ładnie przebijał się przez szare chmury.
        Uniosłem brew, rozbawiony jego słowami. Skromny, bardzo skromny Denver, ale się nie mylił. Może widzi lub nie, ale wiele osób robiło do niego maślane oczy z nadzieją, że ten ich zauważy. Stanowczy i chłodny charakter blondyna na pewno niczego nie ułatwiał.
- Wiem, gdybyś tylko wiedział o czym dziewczyny szepczą na twój temat, faceci też, ale mniejsza grupka. Mają bujną wyobraźnię, w końcu gdzie ten twój zabójczy uśmiech? Albo oczy, jak u słodkiego kotka - parsknąłem pod nosem, chociaż sam wiedziałem, że w tym wszystkim kryło się ziarnko prawdy. Zagryzłem dolną wargę, obserwując Denvera. Jeden z przystojniejszych wykładowców, a niewielu ich jest, oczywiście nie licząc kobiet, na które nie zwracałem w ogóle uwagi. Jednakże, gdyby tak postawić Denvera obok takiego profesora Johnsona, to wielu miałoby dylemat. Obaj przystojni, choć zupełnie różni z wyglądu. Denver blondyn, zaś Johnson kruczoczarne. Wyobraziłem sobie ich obu i zacząłem porównywać. Kolor oczu, kształt ust, rysy twarzy. Choć szukałem w każdym zalety, ale i wady, to nadal obaj byli tak samo przystojni. Nieco za bardzo się rozmarzyłem, wyobrażając sobie nieco więcej niż zamierzałem, ale na szczęście pytanie Denvera wyrwało mnie z tego stanu, więc znów spojrzałem na niego.
        Rozumiałem skąd wzięło się to pytanie. Co prawda, jeszcze studiowałem, ale dobrze wiedziałem, że Denver nie chciał mnie w swoim domu, chociaż może ostatnio tylko tak sobie wmawiał. Gdyby nie to, że mężczyzna jest tak uparty, to pewnie dawno już by mnie u niego nie było.
- Jeszcze nie wiem. Może zatrudnię się w jakimś muzeum albo będę pomagał w galerii sztuki, chciałbym też zwiedzić parę miejsc głównie dla zabytków, ale to będzie musiało zaczekać, ponieważ potrzebuję pieniędzy - powiedziałem. Studia z historii sztuki nie dawały jakiś dużych możliwości, ale wierzyłem, że znajdę pracę w jakimś muzeum albo galerii sztuki. Chciałem widzieć siebie, opowiadającego o rzeźbach, obrazach czy o samych autorach wszystkich dzieł. Oczywiście, musiałem mieć jakiś plan B, gdyby coś poszło nie tak, ale nie myślałem jeszcze o tym, choć to ostatni rok. Właśnie... Nie zostało mi tak dużo czasu żeby poderwać Denvera. Kilka miesięcy dzieli mnie od tego, że zostanę wykopany z jego domu i to jakoś... nie cieszyło mnie.
- Zimno mi, idę do środka - szepnąłem, czując, że na mojej twarzy pojawił się cień smutku. - Lepiej też chodź, bo jeszcze się rozchorujesz, staruszku - dodałem, starając się uśmiechnąć, ale nie wyszło.
        Wyszedłem z wody, po czym doszedłem do naszego koca i zebrałem rzeczy, które były mokre od deszczu. Skrzywiłem się, zerkając jeszcze w stronę morza. Nie chciałem go zostawiać samego, więc czekałem aż Denver również się ruszy.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {12/03/24, 03:33 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Potajemnie lustrował ciało Liama, które wystawało z wody. Był smukły, ale widać było zarysy mięśni. Długie włosy migotały w blasku księżyca, opadając delikatnie na taflę, a usta, ta subtelnie rozchylone, kusiły niemiłosiernie. Na tyle mocno, że blondyn złapał się, że zbyt długo wpatruje się w nie.
        - W porządku - przytaknął, obserwując jak ten powoli wychodzi z wody, uwydatniając resztę swojego ciała, a Miller uśmiechnął się pod nosem. - Galeria sztuki, co? Mógłby nawet pozować - zakpił z własnych, wypowiedzianych na głos słów. Coraz częściej świadom był swojej słabości do młodzieńca. Sama napięta sytuacja z żoną tego nie ułatwiała. Wręcz przeciwnie. Nauczyciel czuł jak coraz bardziej go ciągnie do Moore. Jednak nie mógł tego przyznać na głos. Ale mimo to podczas dzisiejszej randki naprawdę poczuł, że odpoczywa.
        - Nie jestem taki stary jak się tobie wydaje - krzyknął, samemu idąc do brzegu. Chwycił swoje rzeczy, przysłaniając się nimi instynktownie, a potem zlustrował od dołu do góry Liama.
        - Prowadź do królewskiej komnaty, mój Panie - teatralnym ruchem skłonił się, nie odrywając wzroku od chłopaka i ruszył za nim do środka domku. Nie chciał za bardzo nabrudzić, więc jak tylko znaleźli się w środku, blondyn od razu zajął łazienkę. Zakluczył się w niej, nie chcąc, aby sytuacja z hotelu się powtórzyła, a wiedział, iż z powodu alkoholu i atmosfery był gotów złamać obietnicę przy ołtarzu kolejny raz.
         Gdy wyszedł, uwolnił ciepło, które rozlało się po pokoju. Z ręcznikiem przywieszonym do pasa i drugim na głowie, pocierał swoją czuprynę, odnajdując wzrokiem Moore.
         - Twoja kolej - podszedł do niego, widząc coś dziwnego w jego oczach. Zmartwienie. Zmarszczył niezadowolony brwi. To miała być Jego wymarzona randka, a nie wyglądał, jakby był z niej zadowolony. Miller westchnął ciężko, przymykając powieki, a gdy je otworzył, wyraz twarzy stał się całkiem inny. Nieprzenikniony, jakby chciał odczytać wszystko z długowłosego.
        - Idź weź prysznic, inaczej się rozchorujesz. Będę czekał - powiedział gardłowo, zatrzymując wzrok na jego ustach. Ujął w dłoń podbródek Moore i uniósł jego twarz, głaskając kciukiem wargę. - No dalej - skinął głową, aby go pospieszyć - Inaczej się rozmyślę i nici z masażu - uśmiech zagościł na krótko w jego kąciku ust i podszedł do okna, aby zasłonić je żaluzjami.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {13/03/24, 07:49 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Uniosłem brew, patrząc zaskoczony na Denvera, kiedy odegrał rolę jakiegoś podwładnego. Nie byłem w stanie powstrzymać parsknięcie, które wyszło z moich ust, ale ugryzłem się w język zanim powiedziałem coś nieodpowiedniego.  
- Myślałem, że uważasz mnie za jakąś księżniczkę, ale to też pasuje - powiedziałem z delikatnym uśmiechem na twarzy. Spojrzałem jeszcze na pozostawione rzeczy, ale zaraz ruszyłem do niewielkiej chatki, która stanowiła dolną część knajpy, zaś na drugim piętrze była niewielka sypialnia  z łazienką i liczyłem na to, że była tutaj ciepła woda. Wszystko było utrzymane w ciepłych kolorach oraz miał klimacik takiego górskiego domku, choć bez charakterystycznych wzorów czy futrzanych dywanów. Kominek został rozpalony wcześniej, więc było przyjemnie ciepło.
        Rozwiesiłem ubrania na fotelu, który stał bliżej komika i spojrzałem na ogień. Nie bawiłem się źle. Naprawdę cieszyłem się z tej randki, ale świadomość, że nie miałem za wiele czasu by działać, jakoś mnie dobijało. A może fakt, że niedługo będę musiał wyjść z domu Denvera i nigdy tam nie wrócę? Na samą myśl przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Zacisnąłem usta w wąską linię i zamknąłem oczy. Sam nie do końca wiedziałem co jest tego powodem. Szczerze mówiąc coraz mniej miałem ochotę się mścić, bo polubiłem Denvera i chyba nawet za bardzo. To dziwne, bo w końcu blondyn od początku mną gardził i nienawidził mnie, bo jego syn spotykał się z drugim chłopakiem. Ciche westchnięcie wyszło z moich ust, a palcami przeczesałem wilgotne włosy. Spojrzałem na Denvera, który wyszedł z łazienki i przełknąłem gulę w gardle. Policzki zrobiły się ciepłe, zaś mój wzrok zsunął się niżej na ręcznik. Nie trwało to jednak długo, ponieważ po chwili mężczyzna znalazł się przy mnie. Jego dotyk palił, a słowa echem odbijały się w mojej głowie. Nie było to żadne wyznanie miłości, nic z tych rzeczy, ale przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Czy Denver wiedział co robi? To jak ujął moją brodę, jak jego kciuk pogładził moją dolną wargę. Wszystko mnie paliło. Miejsce które dotykał i te które nie zostały przez niego muśnięte. Czułem, jak serce przyśpiesza, dlatego skinąłem głową i zamknąłem się w łazience, chcąc uciec od tej sytuacji.
        Bardzo dobrze znałem to uczucie i wcale mi się nie podobało. Można było to uznać za normalną reakcję, kiedy atmosfera była dość dziwna i ciężko było mi ją nazwać, ale nie, to nie było to.
- Głupie serce - powiedziałem pod nosem i zdjąłem z siebie bokserki, wchodząc pod ciepły natrysk, uspokajając nie tylko swoje serce, ale i ciało. Działało, choć na mojej twarzy miałem cały czas szeroki uśmiech.
        Wyszedłem z łazienki owinięty jedynie w ręcznik. Spojrzałem na Denvera, który rzeczywiście czekał, a nie poszedł spać.
- Więc... masaż? - zapytałem niepewnie, zerkając na swoje spodnie, w których nadal miałem zakupy ze stacji. - Ty mnie czy ja ciebie? - dodałem, bo szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać. Jakoś ciężko było mi sobie wyobrazić Denvera, który mnie masuje. Jego długie palce sunące po mojej rozgrzanej skórze ugniatające spięte miejsce... To, jak schodzą niżej, coraz niżej by później znalazły się pod ręcznikiem na pośladkach. Znów się rumieniłem i miałem ochotę przez to ściąć własną głowę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {24/03/24, 03:44 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Zasłonił okno. Kochał prywatność i nie trawił, gdy ktoś podglądał. Owszem, czasem było to miłe uczucie. Ta ekscytacja przyłapania, ale teraz? Gdy miał żonę? Nie potrzebował skandalu na skalę światową. Poza tym, nie planował nic takiego dzisiejszej nocy. Jego postanowienie było cholernie silne, nie do przełamania. Przynajmniej tak uważał, dopóki Liam nie wyszedł z łazienki w samym ręczniku.
         - Masaż - powtórzył, kierując wzrok tam, gdzie uciekły jego oczy i zaklął w duchu. Czy on miał w spodniach? Tak, na pewno. To miałoby sens. Pozostanie dłużej na stacji.
        - Ja - sięgnął po tłusty olejek rozgrzewający, który stał na meblu. Było tu zaskakująco wszystko przygotowane, przemyślane. - Połóż się - dodał, widząc jak Liam nadal przetwarza te słowa, jakby nie dawał wiary, że naprawdę to mężczyzna miał zamiar go wymasować. - No dalej, bo masz minę, jakbyś świętego Mikołaja zobaczył i zmagał się z wyrytą świadomością, że to niemożliwe, bo on nie istnieje - parsknął śmiechem z ironią, podchodząc do chłopaka. Przyłożył dłoń do jego klatki piersiowej, a dziwny dreszcz przeszedł od koniuszków, aż po czubek głowy Denvera.
         Cholera
         Blondyn poczekał, aż długowłosy ułoży się wygodnie brzuchem na materacu, a potem sam usiadł na rogu, patrząc jak chłopak nadal lekko się peszy. Cóż, nie mógł go winić. W końcu nauczyciel był nieprzewidywalny, a tu sam inicjował ich zbliżenie. Jak nigdy.
         - Może być zimne z początku - ostrzegł, choć porcję, którą rozlał na dłoni rozmasował w niej, aby rozgrzać olej, a potem ostrożnie ułożył swe ręce na ramionach Liama. Delikatnie masował, ugniatał spięte mięśnie, a potem leniwie prześlizgnął się wzdłuż kręgosłupa, wbijając kciuki między odcinkiem lędźwiowo krzyżowym. Dokładnie tam, gdzie robiło się wklęśnięcie nad ręcznikiem, tam, gdzie biały materiał oddzielał idealnie rozpoczynający się tyłem od całej reszty pleców. Rozchodząc się dłońmi na boki, zataczał koła po obu stronach, docierając aż do łopatek, wokół których podróżował palcami, wracając na barki. Nie wrócił jednak znów do środka pleców, a rozjechał dłonie po ramionach i płynął dalej wzdłuż lekko zarysowanych bicepsów, kończąc na nadgarstkach, gdzie znów wbił kciuki, rozcierając nimi linię, jakby zarysowywał ściśniętą bransoletkę.
         - Jesteś niewiarygodnie spięty - zauważył, wzdychając cicho pod nosem i wstał, aby zaraz znaleźć się okrakiem nad chłopakiem. Nabrał kolejną porcję olejku, zaczynając od nowa zabawę w błądzenie po jego ciele, aby nie ominąć ani centymetra. Zdawało mu się, jakby mięśnie pod jego dotykiem drżały, ale ignorował to. Zdawało się być to najlepszą jego decyzją.
        Najlepszą, ale nie tą, w której trzymał się doszczętnie długo, aby przetrwać własny pomysł. Może chciał sobie coś udowodnić. Pokazać, że jednak nie ma słabości do chłopaka. Do płci męskiej. Nawet konkretnie do Moore. Ale mylił się. Nim zrozumiał co zrobił, było już za późno. Całkowicie oddał się chwili. Jego oczy pociemniały, zaszły mgłą, a ruchy dłońmi stały intensywniejsze, nasycone niewypowiedzianymi słowami i pożądaniem. Usiadł na jędrnym tyłku Liama, błądząc po śliskim ciele. Jego skóra błyszczała i była cholernie delikatna. Jednak nadal... ostatnią myśl miał surowo zakotwiczoną na dnie swej nieugiętej woli. Nie tknie go. Nie tknie W Ten sposób.
         - Skończone - usatysfakcjonowany z dobrej roboty, zabrał ręce z ciała Liama, zerkając na godzinę. czterdzieści minut, a miał wrażenie, jakby minął zaledwie kwadrans.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {25/03/24, 08:39 pm}

This is my revenge - Page 6 Oie_6n10

        Wszystko było dziwne. Atmosfera, sam Denver i to, jak na patrzył w moim kierunku. Czułem bardzo dobrze jego wzrok na sobie, lustrował mnie, choć wcale nie musiał. Niby nie był zainteresowany, ale przez to wszystko wydawało się, że jest inaczej. Ciągnęło  go do mnie, choć nie chciał się do tego przyznać.
- Dziwisz się mi? Mam wrażenie, że ktoś mi ciebie podmienił - zaśmiałem się, ale nie zamierzałem dłużej zwlekać, tym bardziej że, jak tylko poczułem jego palce na swojej skórze, przyjemne ciepło skumulowało się w podbrzuszu. Wystarczył jego dotyk by rozpalić moje ciało, a kiedy będzie mnie masował? Bałem się, że moje ciało mnie za bardzo zdradzi, ale również bałem się tego, że tylko ze mną pogrywa i kiedy już się położę, to wyjdzie stąd albo zwyczajnie położy się obok i zaśnie zostawiając mnie zdezorientowanego.
        Spięty położyłem się na łóżku, brzuchem na materacu. Nie wiedziałem czego tak naprawdę mogę się spodziewać po Denverze, bo zwykle nie był chętny do takich rzeczy. Odtrącał mnie w każdy możliwy sposób, zniechęcał do siebie, pokazywał, jak bardzo mną gardzi. Więc czemu przez cały czas mam wrażenie, że to tylko maska, którą zakłada? Chce udawać szczęśliwego męża, który odchował swoje dziecko, ale zdradził Susan już dwa razy. Odgarnąłem włosy z karku, aby przypadkiem ich niczym nie natłuścił, po czym skinąłem głowa na informację, którą mi podał. Rzeczywiście poczułem zimno, które sprawiło, że zadrżałem. Mimo lekkiego chłodu, dotyk Denvera był cudowny. Ciche pomruki uchodziły z moich ust, kiedy moje ciało momentami drżało od jego palców. Każdy nacisk, każde sunięcie palcami po ciele... Przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele, a moje policzki zapłonęły, ukazując rumieniec.
- O rany... - mruknąłem, czując niesamowitą przyjemność z masażu. Serce  biło szybciej i żałowałem, że nie jestem w stanie zobaczyć Denvera. Jaką minę robił? Czy to masowanie mnie sprawiało mu jakąś satysfakcję? Robił to na pewno bardzo dokładnie, dbając o każdy spięty mięsień. Jęk wyszedł z mojego gardła, na co zawstydziłem się jeszcze bardziej, ale musiałem przyznać, że dłonie blondyna działały cuda. Czułem się odprężony, niesamowicie zrelaksowany. Wszelkie obawy zniknęły, oddając miejsce na przyjemność, która coraz bardziej pobudzała moje ciało.
        Dotyk Denvera stał się bardziej... intensywny? Stopniowo zmieniał nacisk, jego palce nie błądziły po ciele, szukając spiętych miejsc, a jego ciężar na moim ciele jedynie mnie w tym uświadomił. Przełknąłem gulę w gardle, aby zaraz z moich ust uciekły jęki, które za wszelką cenę chciałem stłumić, mocniej wciskając twarz w poduszkę.
- Denver - wymamrotałem, zastanawiając się, czy mężczyzna wiedział co robi. Czułem, jak dolna partia ciała jeszcze bardziej zaczęła reagować na ten przyjemny dotyk, więc jak tylko dłonie zniknęły, poczułem się niespełniony, niezadowolony. Zadrżałem, oddychając ciężej. Gdyby masował mnie dalej, to zapewne doszedłbym od samego masażu.
- Z-zejdź ze mnie... - wyszeptałem, czując cały czas jego ciężar na sobie. Zabrał dłonie, ale nadal czułem, jak na mnie siedzi. - Muszę... Muszę skorzystać z łazienki, Denver, więc złaź - powiedziałem zdecydowanie głośniej. Moja twarz płonęła, całe ciało paliło.
        Było mi głupio, że przez masaż dostałem erekcji. Pierwszy raz, bo wcześniej mi się to nie zdarzyło. Czy to przez sam masaż czy może świadomość, że Denver mnie masował? Zrobił to specjalnie? Chciałem go zapytać, chciałem by znów przekroczył granicę, ale jednocześnie nie chciałem niczego na nim wymuszać. Zemsta schodziła na drugi plan wraz z rozkochaniem go w sobie, teraz chciałem pozbyć się  erekcji, ale Denver był cięższy niż sądziłem i nie miałem pieprzonej siły go z siebie zrzucić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {29/03/24, 05:40 pm}

This is my revenge - Page 6 Denver10
         Stwierdzenie Liama było cholernie słuszne. Sam Miller miał wrażenie, jakby go podmieniono, a przynajmniej wymieniono twardy dysk w głowie. Cały czas o tym myślał, starając przy masażu. Nie lubiałrobić niczego na półgwizdka, dlatego zrobiłco potrafił i jak najlepiej. Dlatego właśnie chciał również dać najlepszą randkę na świecie Liamowi, ale bez spektakularnego końca. Nie zawsze było ono potrzebne, aby zapamiętać coś na długo i miło, a sam posiadając wiele doświadczenia... musiał zwalczyć wszystkie swoje pokusy i przemyślenia. To nie tak, że przestał nienawidzić, czy brzydzić się chłopakiem. Blondyn popełniłkilka błędów. Owszem, czuł coś do chłopaka, ale nadal zdrowy rozsądek kazał mu trzymać je na uwięzi. Te uczucia i emocje, które wzbudzał w nim długowłosy. I to popadnięcie w myśli spowodowały, że nie drgnął, gdy Liam prosił, aby wstał. Dopiero po chwili, gdy dostrzegł nieco jego zarumienioną twarz, uśmiechnął się zwycięsko.
        - Oooch, a co? Posiusiasz się w łóżku jak małe dziecko? - spytał zarozumiale, łapiąc za jego nadgarstki, aby uniemożliwić mu próbe ucieczki. - A może chcesz dwójkę? - nachylił się, szepcząc mu do ucha ciepłym powietrzem - A może... coś ci stanęło tam na dole? - mruknął z nutką podejrzliwości, samemu unosząc biodra nieco wyżej, aby chłopak nie poczułniczego na swoich pośladkach, co by mogło zdradzić Denvera. Był mężczyzną. Niestety, kiedyś lubiłnawet płęć męską i jego ciało nadal to pamiętało, a teraz jasno dawało o tym znać. Ale nie chciał wydać siebie. Ciało nie słuchało Millera, żyło własnym życiem, więc kutas nie rozumiał, że dziś w nic się nie zamoczy.
        - Proszę bardzo - odpuścił, choć nie od razu. Uniósł nogę, przenosząc ją na drugą stronę ciała Liama i przekręcając się na bok, uwolnił chłopaka, pozwalajac mu uciec do łazienki. - Tylko bądź dyskretny, cokolwiek tam będziesz robił - powiedział z rozbawieniem.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

This is my revenge - Page 6 Empty Re: This is my revenge {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach