Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Wczoraj o 10:56 pmAku
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
Alteros06/05/24, 08:04 amYoshina
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
7 Posty - 33%
6 Posty - 29%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Triton and the Wizard {21/07/22, 06:52 pm}

First topic message reminder :

Triton and the Wizard
BL - FANTASY - KOMEDIA
Tryton przez podstęp jego rodziny, zostaje wydalony z królestwa syren za niejaką zdradę ich rasy. Zostaje brutalnie wyrzucony na ląd, na którym odnajduje go Magik. Czarodziej od razu bierze go pod swoje skrzydła i uczy, jak żyć wśród ludzi.

W rolę Maga, czyli Phyrina Hutsona,  wcieli się Yoshina, zaś w rolę Trytona, czyli Nerinea Ashbanea, wcieli się Kurokocchin
by emme




Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/04/24, 06:08 pm, w całości zmieniany 4 razy

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {14/01/23, 02:51 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
      Obserwował uważnie trytona, aby sam się czasem nie skaleczył. Pilnował również obu kopytnych, aby czasem Fanfatar niczego nie wywinął. Krótkowłosa natomiast ze strachu ściskała dłonie ukochanego, wpatrując w swą nogę, którą Phyrin zgrabnie wydostał z uścisków szczęk. Nie wyglądała najgorzej, ale mogło być lepiej, gdyby nie adrenalina spowodowana szokiem. Mag nie zastanawiał się zbędnie nad tym wszystkim. Musiał zająć się raną, więc niezwłocznie zaczął ją oczyszczać z brudu. Posmarował mniejsze rany maścią, a głębsze zszył, okłądając gazami, a całość owinął jałowym bandażem. Na koniec odetchnął z ulgą, wycierając pot z czoła. Był z siebie niesłychanie dumny, ale również niebieskiej rybce należały się pochwały. Gdyby nie on, roboty byłoby o wiele więcej. Hutson przyznał sam sobie, że jednak czasem warto mieć pomocną dłoń u swego boku.
       Mężczyzna uniósł delikatnie swe brwi ku górze, patrząc na dłoń rybki, która wylądowała na jego własnej. Było to dziwne, lecz nie uciekł, bo nim nawet o tym pomyślał, ciszę przerwała Ciraalda.
       - Trochę odpoczynku i będzie jak nowa - odpowiedział, uśmiechając się pocieszająco do pacjentki. Nie było w tym ani grama kłamstwa. Phyrin nie lubił oszukiwać ofiar wypadku, więc nawet jeśli szczerość nie malowana była w jasnych kolorach, wolał przekazać suche fakty. Jego karminowe tęczówki powędrowały z powrotem do trytona, gdy zaczął oglądać pułapkę, a sam mag na ślepo wrzucał wszystkie rzeczy z powrotem do torby.
        - W lesie chodzą słuchy o twoim nowym podopiecznym . Nie chcę być niegrzeczny, ale czy to prawda? Masz pomocnika? - Fanfatar nie mógłsobie odpuścić tego pytania, a widząc minę maga, szybko spuścił wzrok, czując dłoń swej narzeczonej na plecach.
       - To mój pomocnik. Jak widzisz, przydał się - odpowiedział, wiedząc doskonale, że niewiele o nim wiedzą i ciekawi są większych szczegółów. Niestety, Hutson nie mógł zdradzić niczego o swoim pacjencie. Nerine był trytonem, zagadkową rasą spotykaną tak niewiele razy, że cokolwiek z nimi zwiazane trafiało na półki z rzadkimi przedmiotami. Nie mówiąc już o kolokwialnych, wysokich cenach.
        Cała trójka spojrzała zaskoczona na Nerine, nie spodziewając się tego, co właśnie usłyszeli. Hutson odnalazł morską głębię oczu trytona, szukając w nich drugiego dna w tych słowach i czuł nosem, iż chłopak czegoś mu nie mówi. Być może na wzgląd młodej pary kochanków. Nie tracąc więc chwili dłużej, podniósł swe szanowne cztery litery, zarzucił na ramię torbę i spojrzał przepraszająco na jelonki.
        - Lecznicze zioła załątwią sprawę z powracającym bólem. Środki przeciwbólowe puszczą za godzinę, ale nie ma czym się martwić. Za trzy dni ściągnijcie opatrunki. Jeśli rany będą obrzęknięte i zaczerwienione, albo zaczną piec, zawiadomcie mnie - choć był pewien swoich zdolnoci, musiał przekazać im procedurę na wypadek, gdyby do rany wdarło się zakazenie. Wolałdmuchać na zimne, nizeli potem słuchać, że na jego dłoniach spoczęła krew niewinnej.
        - Jesteśmy twoimi dłużnikami, Phhyrinie Hutson - skinęli głową, a mag podszedł bliżej rybki, popychając delikatnie ręką w stronę gęstych zarośli, aby mogli się nieco oddalić. Pomysł w poszukiwaniu innych pułapek nie był wcale taki zły. Jeśli byli tu kłusownicy, to w stu procentach zastawili tego cholerstwa jeszcze więcej. Mag nie przejmował się, gdyby złapali w sidła wiewiórkę, czy inne dzikie zwierzę, ale zagrozone wyginięciem rasy magiczne, to co innego. Makoto udusiłaby go własnymi rękami, gdyby przyczynił się do zagłądy jednej z tych cudownych ras.
        - Coś się stało? Wydajesz się nie mówić całej prawdy. Coś zauważyłeś znajomego? - spytał, gdy znaleźli się wystarczająco daleko od obojgu narzeczonych. W lesie nie było ani śladu obcych podeszw, czy złamanych gałęzi. Mag nie wiedział, czy idą w dobrym kierunku, ale przeszukanie kilku metró kwadratowych nikomu nie powinno zaszkodzić. Hutson zatrzymał się przy jednym z drzew, patrząc na niebieską rybkę i zwisającego nad jego głową pająka. Magowi przypomniało się, jak tryton wystraszył sie od głupiej myszy, więc robactwo też w jakiś sposób musiało być dla niego przerazające.
       - Nerine, coś jest przy... twojej twarzy - dodał, wkazując palcem na coś obok jego ucha. Czarny, owłosiony pajęczak zsunął się na swej utkanej nici niżej, zwabiony ruchem niebieskowłosego. Phyrin był spokojny, w stoickim opanowaniu patrzył jak Nerine przekręca głowę idealnie w stronę pająka, niemalze się z nim zderzając.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {15/01/23, 01:38 pm}

Nerine Savloy Ashbane


         Widziałem po wzroku maga, że wie o tym, że coś ukrywam, ale nie zaskoczyło mnie to, Spędzamy ze sobą każdy dzień, dlatego mógł z łatwością odczytać moje zatajanie jakiś informacji. Czy jednak chciałem opowiadać mu o moim wyroku oraz o tym, jak więzili mnie w lochach? Nie robili nic okropnego, nie ucierpiałem na tym, po prostu żyłem przez kilka dni w zamknięciu, aż do procesu, który ostatecznie odbył się szybciej, niż myślałem.
- Do zobaczenia. Uważajcie na siebie - uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy zauważyłem, że mag chce już iść. Pomachałem jeszcze na pożegnanie, po czym dałem się popchnąć Phyrinowi. Na szczęście zrobił to delikatnie i nie musiałem się bać, że stracę równowagę, a nawet jeśli, to jakoś zbytnio się tym nie przejmę.
         Szliśmy przez gęsty las, więc rozglądałem się za zastawionymi pułapkami, które mogły się tutaj walać. Zwykle były ustawiane dość blisko siebie, aby ofiara złapała się w którąkolwiek, ale tego nie chcieliśmy, dlatego sami musieliśmy być ostrożni, aby w jakąś nie wejść. Mag, wydawał się nieco rozkojarzony, zaś ja byłem bardzo skupiony na pułapkach i dopiero po chwili dotarło do mnie pytanie mężczyzny, którego się spodziewałem. Spuściłem głowę, zastanawiając się, czy moje słowa cokolwiek zmienią, ale raczej nie. Nie liczyłem na żadne współczucie, litość... Tęskniłem za swoim domem, nawet jeśli tak mnie potraktowano.
- Huh? Co? - zmarszczyłem brwi, idąc za wzrokiem palca Phyrina, odwróciłem głowę i spojrzałem na pająka, który był okropnie blisko mnie. Pisnąłem zaskoczony, po czym pobiegłem za maga, aby jak najdalej znaleźć się od pająka, który był obrzydliwy. Czy tylko mnie przerażały te owłosione nogi oraz ich główki? - D-dlaczego nie powiedziałeś, że to pająk?! - krzyknąłem zza pleców maga, trzymając się jego ramion i patrząc w stronę pająka, jakby miał nagle się powiększyć i znów przy mnie znaleźć, co było raczej niemożliwe. Sprawdzał moją reakcję?
- Ugh, nienawidzę owadów, a tym bardziej pająków - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i puściłem w końcu maga, wydając z siebie po chwili krótki okrzyk. - Patrz! - powiedziałem do maga, po czym wskazałem pułapkę, która znajdowała się od nas kilka kroków po prawo. Na szczęście jeszcze nikt w nią nie wpadł.
         Wziąłem pierwszy lepszy patyk, co prawda szukałem dłuższego i takiego znalazłem, po czym podszedłem do pułapki i wrzuciłem do niej część drzewa, aby zaraz szczęki wydały głośny dźwięk zderzenia się ze sobą. Skrzywiłem się, gdyż zadzwoniło mi w uszach.
- Mamy jak je rozbroić? - zapytałem, zastanawiając się, czy w ogóle za drugim razem są możliwe do użytku. Nie znałem się na tym, ale jeśli łatwo jest przywrócić do poprzedniego stanu, to najlepiej byłoby je usunąć, choć może to zająć sporo czasu, jeśli rzeczywiście jest ich dużo w tym lesie.
- Odpowiem teraz na twoje pytania - powiedziałem, po czym podszedłem do maga i spojrzałem na swoje dłonie, które jeszcze  były tłuste od mazi, ale nie przejąłem się tym. - Bardzo dobrze wiem czym zostały wysmarowane pułapki. Jest to mieszanka rośliny morskiej z pewnymi ziołami z lądu. Nie wiem czy ma jeszcze dodatkowe substancję, ale swoje rośliny poznam nawet po dotyku, a po zapachu tym bardziej - zacząłem, podnosząc wzrok na Phyrina, który był zainteresowany tym, co mówię. Wytarłem dłonie o ubranie i westchnąłem, wiedząc, że zdradzę mu nieco więcej o tym, co się wydarzyło. Prawda jest taka, że to jemu mogłem zaufać, zaopiekował się mną i do tej pory nikomu nie zdradził czym jestem, ani nawet nie próbował sprzedać.
- Często ta maź jest stosowana u nas. Głównie na więźniów, którzy się stawiają. Osłabia zmysły oraz moce, można powiedzieć, że człowiek jest wtedy, jak kukiełka. Mówisz do niej, ale ona cię nie rozumie. Nie ma śmiertelnej dawki, ale.. Zastanawiam się, jak to znalazło się na lądzie. Te rośliny nie występują na płytkich wodach, zwykle w głębinach, gdzie dostęp mają głównie wodne istoty - powiedziałem. Mogło to brzmieć strasznie, ale w końcu nie raz słyszałem, że jakaś syrena czy tryton wyszli na ląd i nie wrócili. Robili tutaj swoje biznesy? Możliwe, nic nie wiem na ten temat. - Tak czy inaczej, ta maź została też wykorzystana na mnie, ale nie dlatego, że się stawiałem, a dlatego, że śpiewem mogłem im wszystkim namieszać w głowie, dlatego też odebrali mi tą zdolność. Wtedy... Pierwszego dnia... - urwałem, czując się źle z tym, do czego mam się przyznać, choć chyba mag sam wiedział, co próbowałem zrobić.
         Spuściłem głowę, po czym odgarnąłem niechciany kosmyk.
-  Chciałem użyć na tobie moją moc, ale nie zadziałało i to właśnie dlatego, że mi ją odebrano, a raczej zablokowano - wyjaśniłem. - Przepraszam, byłem wtedy przerażony - dodałem, patrząc uważnie na maga. Wątpiłem w to, że na mnie nakrzyczy, ale musiałem go przeprosić, bo inaczej czułbym się źle przez resztę dnia. Chciałem, by wiedział, że jest mi przykro, ale też musiał zrozumieć, że nie mogłem inaczej zareagować, kiedy byłem w obcym miejscu. Cieszę się, że nie wziął mnie na targ i nie sprzedał, a mógł to zrobić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {15/01/23, 09:26 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
      Karbinowe tęczówki zalśniły, a w kącikach oczu pojawiły się drobne zmarszczki od uśmiechu. Zaraz po nim, z ust maga wydobyło się prychnięcie na widok reakcji niebieskiej rybki. Czy powinien mu wcześniej powiedzieć, co skrada się do niego z góry? Być może, ale nie czuł takiego obowiązku. W końcu był to zwykły robal, a takie małe stworzonko bardziej bało się takiego wielkoluda, piszczącego w niepogłosy. A gdzie tu zjeść coś tak dużego? Nawet gdyby pająk postanowił dziabnąć trytona, najpewniej wstrzykniętą truciznę wystaczyłoby rozchodzić. Dlatego Hutson nie obawiał się ewentualnych śladów po małych igiełkach zwanych kłami. Po drugie: miał niezmierną ochotę zobaczyć zachowanie Nerine i dzięki temu wiedział, że chłopak bał się, albo po prostu brzydził robactwa.
      - Nie byłem pewien co to było - skłamał, a wraz z tym odwrócił wzrok gdzieś w bok. Często miewał to w swym zwyczaju. Mag po prostu nie potrafił oszukiwać, ale teraz długowłosy nie widział jego twarzy, więc śmiało mógł mówić, co mu ślina na język przyniosła. Jakby tego było mało, droczenie się z trytonem przynosiło coraz większą satysfakcję Phyrinowi. Choć z początku był obojętny na obcowanie z pacjentem, a zarazem obiektem badań, tak teraz odnajdywał w tym przyjemność. Nadal nie było to tym samym, co zatruwanie życia Paskudzie. Tam, to mag czuł jak kule złości ciskane są w sierściucha, gdy udaje mu się go poirytować. Ta rozkosz i błogość w stanie niewazkości byłą nie do opisania, dlatego nie mół obu podpiąć do jednej łątki. Nerine nie był irytujący. Krótkowłosy wiedział, ze z czasem jaki razem spędzają coraz bardziej przyzwyczaja się do chłopaka, a podświadomość wzbraniała go przed tym. Przecież rybka w każdej chwili mogła odejść. Mag nie znałani dnia, ani godziny, ale wiedział iz to nastąpi. Nie mógł wiecznie mieszkać z takim staruszkiem wpatrzonym w książki. Hutson był nudny - podobno.
      - Spokojnie, pewnie wystraszył się ciebie bardziej niz ty jego - roześmianym głosem, spróbował zerknąć w stronę chłopaka, ale nie widział niczego poza jego dłońmi na swych ramionach. Jak za sprawą zaczarowanej różdżki, wrócił wspomnieniem do tego dnia, gdy egoistycznie wodził palcami po skórze trytona, a ten sam nie wiedział, czy kazać Hutsonowi przestać.
       - Ale kto by pomyślał, że potrafisz tak szybko uciekać - dodał żartobliwie, patrząc jak niebieskowłosy nadal się dąsa, co było dość urocze w oczach Phyrina. Nie odrywając od niego wzroku, spoglądał jak zaczyna podchodzić do znalezionej pułapki. W głowie meżczyzny ziściła się przykra myśl, której chciał uniknąć. Nadal nie wiedział kogo mógł obarczyć winą za rozstawione metalowe szczęki. Osó mogło być wiele, a najpewniej postawiłby na Beliada. To on składał zamówienia na interesujące okazy i dobrze wiedział kto zamieszkiwał lasy, ale czy aby na pewno prosiłby o tak prostacki sposób na łowy? Nigdy nie wiadomo co się złapie, więc raczej chodziło tutaj o mniejszą, prywatną grupę. Ciemnowłosy nie miał zielonego pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Ten problem mógł go przerosnąć, zwłaszcza, ze był sam. Częściowo, bo Nerine nie chciał w to zbytnio wplątywać. Sam nie chciał do końca brać w tym udziału, obawiając się spotkania z demonem.
       Obserwował jak Nerine wygrzebuje odpowiednio długi oraz gruby patyk, który rzucił idealnie w mechanizm uruchamiający pułapkę. Ostre, niczym kły rekina szczęki od razu zatrzasnęły się z metalowym wydźwiękiem, aż mag poczułten nieprzyjemny posmak w ustach. To z pewnością mogło boleć. Nie chciałby nic sobie wsadzić między te zęby.
       - Niestety, tylko ręcznie, a i tak pewnie znów je nastawią, jeśli zostawimy wszystko w taki sposób. Co gorsza mogą zmienić ich miejsce - pokiwał głową, wsuwając kciuka między zęby. Z namysłem mruczał pod nosem, marszcząc swe czoło. Naprawdę chciał odnależć w tym złoty środek, ale sami nie są wstanie przeszukać całego lasu. Co prawda istniały zaklęcia, ale mag nie mógł nadszarpywać dobroci rady.
       Nagle z zamyślenia wytrąciła go niebieska rybka, chcąc odpwoeidzieć na pytanie, które odwlekł w czasie, nie dostając odpowiedzi wcześniej. Nie spodziewał się tego po nim, że jednak nabierze odwagi i postanowi powiedzieć coś więcej o swojej przeszłości. Z pewnością tamto życie nadal wypalało smutek u Nerine, zaś z drugiej strony tęsknotę za rodziną, przyjaciółmi, czy samym faktem, iz był to jego dom rodzinny. Był trytonem, a nie człowiekiem, choć czasem szło się zapomnieć.
       Wsłuchiwał się dokładnie w wyjaśnienia niebieskowłosego. Maź, o której wspominał było czymś nowym dla Hutsona, więc wytęrzał słuch, aby zanotować wszystko. Najdrobniejsze słowo. Jego ambicja poznania specyfiku, sposobu przygotowania go coraz mocniej pobudzała ciekawość, którą pomału łagodził Savloy. Przekrzywił lekko głowę, gdy tryton zaczął mieć problemy z wymową, a raczej z przyznaniem się do tego, co miał zamiar zrobić przy ich pierwszym spotkaniu. Dla Hutsona nie była to zadna nowość. Widział po zachowaniu rybki, że chciał rzucić na niego jakieś zaklęcie, ale mu nie wyszło i jasno dał mu to wtedy do zrozumienia. Chłopak miał wówczas szczęście ze swojej nieudanej próby, choć gdyby faktycznie zdołał oczarować śpiewem maga, kto wie jak by się to skończyło. To była zwykła samoobrona - tak tłumaczył Nerine Phyrin.
      - To naturalne, ze chciałeś się bronić - odpowiedział lekko zakłopotany tą rozmową. Widział w oczach Nerine, ze chłopak potrzebuje odpowiedzi, przygarnięcia przeprosin i dania sygnału, iz wszystko jest dobrze. Że mag wcale się nie gniewa i dawno to zakopał w swojej głowie. Tak też z resztą było. Nie mieli co rozpamiętywać. Nikomu nic się nie stało, pomijając Paskudę.
      - Byłeś w obcym miejscu, u boku człowieka. Cały ten czas karmiono was wiedzą jacy jesteśmy okropni - cóż, było w tym sporo racji. Nerine nie spotkał się jeszcze ze wszystkimi mozliwymi charakterami ludzkości, a to mogłoby w bliskiej przyszłości mocno wstrząsnąć rybką.
      - Nie gniewam się. Pewnie sam bym zrobił to samo na twoim miejscu, ale ta substancja... jest problematyczna. Będę musiał zgłosić to radzie - westchnął ciężko, drapiąc się po czuprynie. Czuł, jak ziemia pod jego nogami zamienia się w bagno gówna, do którego nie chciał wpaść. - Póki co, zajmijmy się usunięciem tylu pułapek ile zdołamy. Z pewnością twój podwodny świat ma coś z tym wspólnego. Cóż, nie jesteś najwidoczniej sam na suchym dnie - uśmiechnął się do trytona. Nie wiedział, czy ta wiadomość go ucieczy. Wiedza o własnej rasie mogła być kojąca, ale czy oni faktycznie mieli dobre intencję? Jeśli poznaliby sekret Nerine, jednego ze swoich, czy byliby dla niego mili? A moze rzuciliby się na niego z pazurami?
       - Jak wrócimy, ugotuje nam zupę - oznajmił, czując, ze nic konkretnego nie będzie mógł zjeść. Zupa zdawała się być idealnym posiłkiem, choć umiejętności maga... wołały o pomstwe do nieba. - I trzeba sprawdzić czy Paskuda wrócił - dodał, wyciągając pojemniczek z patyczkiem, aby nabrać nieco mazi do badań, po czym wygrzebał spod cienkiej warstwy ziemi metalowy łańcuch i wkopany pręt, który trzymał całą konstrukcję w bezruchu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {19/01/23, 11:21 am}

Nerine Savloy Ashbane


         Podoba mi się to, że przy Phyrinie mogę czuć się tak swobodnie. Niby nie minęło dużo czasu od mojego pojawienia się na lądzie, ale nie oszukujmy się, to w jego towarzystwie spędzam najwięcej czasu. Nawet zdążyłem zauważyć, że w uroczy sposób marszczy brwi, kiedy na czymś się skupia. Nie znałem go jeszcze dobrze, ale czułem się wyjątkowo bezpiecznie w jego obecności, choć nie mogłem stracić czujności. Może i mag nie zamierzał mnie skrzywdzić, ale to nie oznacza, że inni tego nie zrobią. Na razie nikt poza nim nie wie, że jestem trytonem, ale czy to się zmieni? Nie mogłem tego przewidzieć. Dobrze było mi tak, jak jest. Pewnie, za domem tęskniłem, tutejsze rzeczy mnie ciekawiły, owady, pająki czy szczury brzydziły. Jak na razie mag nie zamierzał mnie wyrzucać, ale czy tak naprawdę będę w stanie kiedyś odejść? Zwykle przywiązuje się szybko do innych, gdyby tak nie było, to zapewne moje zaufanie do Phyrina by nie istniało. Nie mówiłbym mu tego wszystkiego, nie uczyłbym go swojego języka, który może mu się przydać, kiedy spotka na drodze jakieś inne syreny. Kto wie, może to nawet uratować mu życie, jeśli będzie zagrożone albo wręcz przeciwnie. Wszyscy wiedzą, jakie stosunki z lądem ma moja rasa. To przykre, że jesteśmy zamknięci na nowe sojusze, choć skoro polują na naszą rasę, to też nie można się zbytnio dziwić, że wolimy spędzić wieczność pod wodą.
         Wybaczenie moich początków, to było coś czego potrzebowałem. Mag niby przyjął to ze zrozumieniem, ale prawda jest taka, że ani razu nie poruszyliśmy tego tematu. Może nie było to konieczne? Możliwe, ale przynajmniej mam teraz czyste sumienia i Phyrin miał pewność, że nie wejdę hipnozą do jego umysłu.
- Dziękuję, że mi wybaczyłeś - powiedziałem to, mając na twarzy łagodny wyraz, a kąciki ust poszły lekko do góry. Naszym priorytetem było jednak coś innego i musieliśmy jak najszybciej się z tym uporać, aby nie spędzić nocy w lesie. Na dodatek kot mógł już wrócić…
- Nie będą cię wypytywać skąd o niej wiesz? - zapytałem. Cóż, mag tworzy wiele rzeczy, więc pewnie mógł zbadać substancje, która miała osłabiać ofiarę. - Mogę ci rozpisać wszystko na temat tego - powiedziałem. Nie byłem zachwycony, że coś, co było tylko do użytku przez moją rasę, znalazło się na lądzie. Rozumiałem też to, że Phyrin musiał zgłosić tego typu rzeczy i może to i lepiej, ale czy w ten sposób ktoś nie dowie się, że zna jakąś syrenę lub trytona? Bałem się tego, bo nie chciałem, aby z mojego powodu coś mu się stało. Nie chciałem jednak martwić o tym Phyrina, bo w razie czego będę w stanie go ochronić. Czy będzie to konieczne? Mag zapewne poradziłby sobie lepiej bez mojej pomocy.
- Mam nadzieję, że Paskuda się na nas nie obrazi, że nie zastał nas w domu - skrzywiłem się lekko na samą myśl, gdyż polubiłem tego kocura. Chyba wziął mnie na swojego sprzymierzeńca, co było naprawdę kochane. Nie pytałem dlaczego smok jest aktualnie kotem, ale chyba nie było to takie istotne skoro sam Phyrin o tym nie mówił.
         Zbieranie pułapek zajęło nam sporo czasu, aż sam byłem zaskoczony, że tyle ich było. Czasami ustawione pojedynczo, a czasem blisko siebie, aby ktoś się w nie złapał. Sam o mało w jedną nie wpadłem, ale Phyrin szybko zareagował odciągając mnie na bok. To było przykre, że odbywały się jeszcze polowania, w tych czasach, gdzie różne rasy starały się żyć w jednym społeczeństwie. Chyba rola łowcy nie zniknie, tak samo czarny rynek, na których pewnie można było wszystko znaleźć. Phyrin tam chodził? Nie chciałem go o to pytać.
- Jestem zmęczony, nie sądziłem, że będzie tego tyle, a nawet całego lasu nie przeszliśmy - powiedziałem będąc zniesmaczony tym wszystkim. Wykończonym wzrokiem spojrzałem na maga, któremy chyba również brakowało siły. A może rozmyślał ktoś za tym stoi? Nigdy nie wiem, co dzieje się w jego głowie. Na szczęście byliśmy już pod domem. Na niebie było pełno gwiazd, a w oddali można usłyszeć szum morza i obejrzeć fale, które w delikatny sposób uderzały o brzeg. Delikatnie uśmiechnąłem się, czując nagłą ochotę wskoczenia do wody, ale powstrzymałem się, przypominając sobie o tym, że Phyrin chciał ugotować zupę… Wolałem być przy tym i w razie czego mu pomóc.
         Wszedłem pierwszy do środka i rozejrzałem się za kotem, którego nie było na wejściu.
- Wróciliśmy! - krzyknąłem, aby poinformować zwierzaka, który zaraz wygrzebał się z mojego pokoju. Skrzywiłem się, widząc, jak pogoń slima za nim go wymęczyła, ale również ucieszyłem się, że przyszedł do mnie i wskoczył na ręce tak, jak miał to ostatnio w zwyczaju.
-Jak dobrze, że jesteś cały - uśmiechnąłem się i przytuliłem kota do siebie. Dopiero teraz poczułem nieprzyjemny zapach i delikatnie odłożyłem go na podłogę, aby podejść do maga. - Będzie trzeba go umyć - wyszeptałem do ucha mężczyzn, aby Paskuda tego nie usłyszał. Co jak co, ale chyba nam wszystkim przydałaby się.kąpiel i to dość długa.
- Ale najpierw jedzenie. Pomogę ci! - oznajmiłem radośnie, po czym klasnąłem w dłonie. Na szybko umyłem ręce, od razu wybierając je w ręcznik, bardzo dokładnie.
Co jak co, ale dla maga mogło być problematyczne to, jakbym ogonem rozwalił się po całej kuchni.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {19/01/23, 05:55 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
      Phyrin zdecydowanie nie należał do osób, które długo trzymały urazę. Przynajmniej do rzeczy błahych. Co prawda tamtego dnia na szali postawione było życie maga, więc normalni ludzie uznaliby to za coś bardzo istotnego. Jednak mag nie był normalny. Nie bez powodu nikogo nie miał, nie bez powodu uciekał od zgiełku miastowego. W otoczeniu magii czuł się najlepiej. W pracowni było cicho, spokojnie, choć co było kiedyś, nie miało już miejsca bytu. Nie żałował jednak przygarnięcia trytona. Coraz więcej informacji zapełniało puste stronnice notatnika. Wiedział coraz więcej, spisując również słowa Meridańskiego, ojczystego języka Nerine. Poznawał nowy świat, nową rasę, a to powodowało, że Hutson coraz bardziej zakochiwał się w podwodnym świecie. Jednak wiedział jedno, nie mógł przywiązywać się do niebieskiej rybki. Rozstania są bolesne, a takowe z pewnością kiedyś nadejdzie.
       - Nie będę mówił wszystkiego - uspokoił pacjenta. Rada powinna wiedzieć o takich rzeczach. Hutson koniec końców nie był z nimi na ściezce wojennej. Owszem, mieli inne intencję, inne sposoby osiągania celów, ale jednak chcieli dobrze dla świata. Poza tym mogli pomóc w odnalezieniu sprawcy, a to było priorytetem dla Phyrina. - Dlatego nie masz co się martwić. Nie będą wiedzieć o pochodzeniu mazi, dopóki sami do tego nie dojdą, albo mi nie zlecą - tak, pieniądz grał tu kluczową rolę i mag chciał jakoś zarobić na tym. Rada często zdawała mu zlecenia, za które sowicie płącili, a to była idealna do tego okazja. - Jeśli to nie problem. Każda informacja się przyda - uśmiechnął się w stronę trytona, ciesząc w duchu, że był tak skory do pomocy. Jakby nie patrzyć, dając informację o takich specyfikach narażał swoją rasę. Więc, czy chłopak był na tyle naiwny, głupi, czy po prostu nie interesował się losami swoich pobratymców? Cóż, mag nie miałzielonego pojęcia co myśleć o rybce. Zawsze go zaskakiwał i w pewnych momentach mocno przypominał jego samego za dzieciaka. Nawet do teraz, Phyrin nie zmienił się zbyt wiele, ślepo pomagając każdemu, kto tego potrzebował. Ashbane był w tym temacie bardzo podobny.
       - Myślę, że po tym maratonie będzie mu to wszystko jedno - uśmiechnął się nikczemnie na samo wspomnienei o smoku. Nienawidził go całym sercem, a sprawianie mu problemów było niczym zimny okład na ranę. Nawet zapomniał o tym, że biedak gdzieś tam walczył o swe przetrwanie przed zboczonym slimem.
       Oboje zebrali kilka metalowych pułapek, które w rozbrajaniu były naprawdę uciążliwe. Nie tylko Nerine poczuł tego skutki. Mag już dawno by odpuścił, ale ze względu na niebieską czuprynę, zwalczał swe lenistwo, sięgając po kolejną i kolejną szczękę. Finalnie, wyczerpani postanowili wrócić do domu, gdzie o dziwo w środku wyczekiwał ich Paskuda. Widok tego sierściucha mocno zasmucił maga, ale wpadając na cudowny pomysł, który miał swoje pokrycie, podszedł do jednego regału z księgami, wygrzebując strzykawkę oraz fiolkę z tajemniczym płynem.
       - O tak, umyjemy, ale zanim wyląduje w wannie, czeka go pocałunek z igłą - z złowieszczym, zadowolonym uśmiechem spojrzał na kocura trzymanego przez Nerine. Widział tą panikę w oczach smoka. Widział, iz bardziej od kąpieli obawiał się szprycy w swe zapchlone dupsko. - Kto wie jakie zarazki przenosił slime. Moze go ugryzł? - zaczął tłumaczyć, zbliżając się coraz blizej do Nerine, nie odrywając wzroku od kota.
       Hutson wymęczony po starciu z obiadem wyszedł z łazienki, mogąc w końcu zaczerpnąć świeżego powietrza. Połamany niczym staruszek, usiadł z powrotem do stołu, chwytając za pióro i umoczył je w atramencie, chcąc dokończyć notatki o trytonach. Jednak jego dłoń ani nie drgnęła, gdy zamyślił się nad tym wszystkim. Nostalgia, która nim zawładnęła podsunęła magowi wspomnienie. Jedno, a zaraz po nim kolejne. Jak gdyby dziś, miał przed oczami ich pierwsze spotkanie. Jak Nerine po przebudzeniu chciał go zaczarować swym śpiewem. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby faktycznie zdołał to zrobić. Już pierwszego dnia podjął się nauki chodzenia na dwóch nogach, a kolejnego niczym gladiator wyszedł na czołowe z obcym miejscem, przedmieściami. Hutson mimowolnie uśmiechnął się, gdy pomyślał o radości rybki, gdy pierwszy raz stanął o własnych siłach, kiedy gardził przygotowaną zupą. W obu przypadkach magowi było ciepło, ale z różnych powodów. Równie dobrze wypaloną miał noc, gdy tryton poszedł zanurzyć się w morzu. Zaskakując mężczyznę, nawet nie uciekł, a zmusił go do dołączenia. Phyrin zdecydowanie nie załował tamtej decyzji. Całkowicie dał się oczarować pięknu Nerine. To jak finezyjnie się poruszał, jak się uśmiechał, a na dodatek dał błądzić po swym ciele...
       Krókowłosy gwałtownie zalał się czerwienią na twarzy. Świadom tego, uciekł wzrokiem w bok, zakrywając usta dłonią. Czuł, jak poliki nieubłaganie pieką. Na jego szczęście rybki nigdzie nie było. Był sam, mogąc całkowicie oddać rozpamiętywaniu wszystkiego. Zabawnym dniem były również zakupy. Pani Perindson nie dawała ani chwili wytchnienia chłopakowi. Co ściągał jedno, od razu wciskała mu w dłonie kolejny ciuszek. Zakończeniem spaceru było pyszne śniadanie i urocza pomyłka kelnerki. Mina Nerine w tamtym momencie była bezbłędna. Tak samo, gdy spotkał samą Makoto, a ten wulkan energii za nic nie chciał mu odpuścić. Jednak Hutson zatrzymał się dłuzej na kolacji i tym, jak bezwstydnie obmacywał dłoń trytona. Wracając do tego pamięcią, czuł się nieco źle, ale nie miał odwagi zapytać o to pacjenta. Wszystko wieńczyło się sytuacją z slimem i wpadnięciem Fanfatara. Cóż, zdecydowanie odkąd zagościłtu chłopak, zycie maga stało się bardziej ekscytujące.
       Odchylił się na krześle, spoglądając na sufit. W pracowni zrobiło się czysto. Księgi były poukładane, wszystko miało swoje miejsce, a to za sprawą rybki. Czuł się nieco dziwnie w takim miejscu, które do niego nie pasowało. Phyrin i organizacja? Śmieszne. I tym samym przypomniał sobie o paru istotnych rzeczach, kiedy spoglądnął na rysunek rybiego penisa, którego narysował mu kiedyś na piasku Ashbane. W tym samym momencie ktoś zastukał do okna. Phyrin odruchowo skierował wzrok w przyczynę dźwięku i zastygłw bezruchu, widząc brązową sowę z listem w pysku. Zamarł. Wiedział doskonale co to było. Sowa podreptała na parapecie, a potem wzbiła się w powietrze. Nie tracąc czasu, mag zerwał się na równe nogi, podbiegając do łazienki, gdzie zamknął prędko okno, biegnąc do kolejnego, aby bron boze sowa nie wrzuciła listu. Nie mógł go odebrać. Za wszelką cenę. Zatrzasnął drzwi wejściowe, a swą dupą zakrył otwór na listy. Krótki trzepot skrzydeł, głos Nerine i mężczyzna pobladł.
       - Nerine, nie! - otworzyłz hukiem drzwi, widząc zdezorientowanego chłopaka z listem w ręku i zadowoloną sową siedzącą na niskim ogrodzeniu. Nie siedziała długo, widząc irytację na Hutsonie. Odfrunęła, a ten opadł z sił załamany. Przyłozyłdłoń do czoła, zabierając od niego powód tego całego zamieszania. Widział jak koperta sklejona była czerwonym woskiem z pieczątką rady. Wiedzieli juz. Chcieli aby przyszedł i odebrał nową bransoletę, więc przy okazji powie im o metalowych szczękach. Cóż, przynajmniej tyle pozytku będzie z wyprawki.
       - To list z rady. Czeka nas wycieczka do centrum - wiedział, ze tryton będzie się dobrze bawił. Nowe miejsce, nowi ludzie, wszystko nowe i obce, a to oznaczało dla Phyrina tylko jedno: kłopoty. Rozdwojenie jaźni i najlepiej stworzenie klona pilnującego tą rybkę.
       - Właśnie, przypomniałem coś sobie. Pamiętasz, jak obiecałej spełnić jedną rzecz za zniszczdenie moich ubrań? - spojrzał na niebieską czuprynę z góry, a w jego oczach pojawiło się coś niebezpiecznego.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {22/01/23, 08:22 pm}

Nerine Savloy Ashbane


         Leżałem bokiem na łóżku, w jednej dłoni trzymając książkę z przepisami, zaś drugą miziałem kota, który wtulił się w moje ciało. Choć niektóre słówka nadal były dla mnie trudne, to i tak chciałem nauczyć się lepiej gotować, aby nasze posiłki były bardziej urozmaicone. Na szczęście było wiele możliwości, a tego, co nie rozumiałem, zaznaczałem w kółko, aby później Phyrin mi je wytłumaczył. Na samą myśl o magu na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Ciekawość mężczyzny była urocza, tam samo jego uśmiech albo skupiona mina. Mógłbym go oglądać godzinami, a i tak by mi się to nie znudziło, tym bardziej, że lubiłem z nim przebywać, a co za tym idzie pomagać, choć nie zawsze mnie potrzebował. Może dlatego, że też musieliśmy od siebie trochę odpoczywać? Co prawda, każdy w swoim pokoju, ale nadal można było to uznać za drobną separację.
- Phyrin jest uroczy, prawda? - Spojrzałem na Paskudę, którzy otworzył na mnie swoje ślepia. Wiedziałem, że mnie rozumie, ale nie mógł nic odpowiedzieć, a szkoda, bo czasami chciałbym, aby mi w czymś doradził. Skoro był smokiem, to musiał żyć już wiele lat. Czy kiedyś moja rasa również była tak zamknięta na resztę świata? Mógłbym o to zapytać przodków, ale... Skąd mógłbym wiedzieć, czy mówią prawdę? Westchnąłem zrezygnowany, skupiając się z powrotem na książkę, która zaczynała już przynudzać, kiedy studiowałem kolejny przepis.
         Spojrzałem w stronę szybko, kiedy usłyszałem stukanie. Podniosłem się gwałtownie, ku niezadowoleniu kota i podszedłem do okna, widząc całkiem urocze stworzenie.  Sowa trzymała list i najwidoczniej domagała się wpuszczenia, bo po raz kolejny stuknęła w szybę, kiedy stałem wystarczająco blisko. Zaskoczony tym widokiem, otworzyłem okno, wpuszczając stworzenie do środka, które od razu wręczyło mi list.
- Wow, nie wiedziałem, że sowy roznoszą pocztę - powiedziałem mając na twarzy szeroki uśmiech. Spojrzałem na list, który był dla mnie nie do odszyfrowania, po czym mój wzrok zatrzymał się na Phyrinie, który wszedł do pokoju, jakby działo się coś strasznego.  Posłałem mu pytające spojrzenie, po czym znów zwróciłem uwagę na sowę, która odleciała, jak tylko mag wszedł do pokoju. Po wzroku mężczyzny mogłem jasno zrozumieć, że zrobiłem coś nie tak, ale nie do końca wiedziałem o co chodzi. Odebranie listu było zbrodnią? Od kiedy?
- Centrum?! Ale super! - powiedziałem uradowany tą wiadomością. Już trochę tam nie byliśmy, a chciałem więcej zwiedzić, dlatego ta informacja naprawdę mnie ucieszyła. Zamknąłem okno, po czym zwróciłem się do maga, który nadal nie wyglądał na  zachwyconego tym, że dostał list. Od rady. Oh, czyli... Coś naskrobał? A może chodziło o pojawienie się tajemniczej istoty? Pułapki? Byłem ciekawy o co chodziło, ale raczej będę musiał zapytać o to maga, jak tylko zakończy się ich spotkanie. Wątpię bym był mile widziany tam, tym bardziej, że na razie znały mnie pięć osób, w tym mag, który wiedział, że jestem trytonem.
         Podałem magowi list, wzdrygając się, kiedy zobaczyłem jego oczy. Chwilę musiałem pomyśleć nad jego słowami, ale dość szybko się spiąłem, przypominając sobie, że faktycznie tak było. Przełknąłem gulę w gardle, odwracając wzrok. Jego oczy świeciły dość niebezpiecznie, jakby szykował dla mnie ciężkie wyzwanie albo... Znów chce zbadać moje ciało? Zadrżałem, przypominając sobie jego ciekawski dotyk, który o dziwo był dla mnie przyjemny. To, z jakim zainteresowaniem przyglądał się mojemu ciało, błądząc palcami po rozgrzanej skórze. Moje policzki pokryły się rumieńcem, ale szybko potrząsnąłem głową i uważnie spojrzałem na zadowolonego z siebie maga.
- Tak, pamiętam, ale... Nie sądziłem, że tak szybko będziesz coś dla mnie miał - powiedziałem z lekką obawą w głosie. Nigdy nie wiedziałem, co siedzi w głowie maga, jakie ma myśli... Dlatego momentami mnie przerażał, choć wcale nie powinno tak być. Nie narażał mnie na żadne niebezpieczeństwo, więc skąd te obawy i strach? Chciał mnie podesłać radzie, aby to na mnie zwrócili uwagę, a nie na niego?
- Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że wpadłeś na jakiś głupi pomysł i zaczynam się bać - zaśmiałem się nieco nerwowo, po czym spojrzałem na kota, aby szukać w nim jakiegoś ratunku, ale on był bardziej zainteresowany swoją łapą, niż dziwną miną Phyrina.
         Skrzywiłem się lekko. Może i siłę mieliśmy podobną, ale mag dodatkowo mógł używać magi, więc raczej miałbym marne szanse w przepychankach, a też nie mogłem złamać danego słowa, które było dla mnie ważne. Co jak co, ale zawsze dotrzymywałem swoich obietnic i skoro powiedziałem mu, że zrobię co zechce, to tak miało być. Co prawda, nieco mnie to martwiło, ale przecież nie rzuci mnie na pożarcie lwom, prawda?
- Wiem, że nie odpuścisz, więc... Co mam dla ciebie zrobić? - zapytałem, a przez moją głową przeszły najgorsze scenariusze, choć było kilka takich, co wydawały mi się ciekawe oraz przyjemne. Musiałem jednak je szybko wyrzucić z głowy, aby nie zdradzić się rumieńcami czy lekkim drżeniem ciała.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {24/01/23, 09:42 am}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
      Masz ci los - tylko te słowa odbijały się donośnym echem w głowie maga, widząc radość buchającą niczym wulkan wystrzeliwujący w górę lawę. Nie musiał być najmądrzejszym człowiekiem świata, aby domyślić się reakcji trytona na wieść o wyprawce w centrum. Choć Nerine miał już raz kontakt z miastem, to nadal były to obrzeża, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi, a ulice nie są tłoczne. Krótkowłosy nawet przez chwilę zastanawiał się nad smyczą dla niebieskiej rybki. Jakby nie było, pomysł nie wydawał się całkiem zły i do skreślenia, bo jak tu niby upilnować tyle skumulowanej energii w ryzach? To zdecydowanie nie było na miarę Hutsona. On nie potrafił upilnować nawet Paskudy, ale może powodem był fakt, iż nawet nie chciał, a tu chodziło jednak o kogoś bardzo istotnego dla przyszłości nauki. Dla zaspokojenia ciekawości maga, bo od wielu lat nic nie sprawiało mu tak wielkiej przyjemności jak poznawanie świata Ashbane.
       - Cóż, też nie sądziłem, ale dzisiejsze przesiadywanie nad papierami przypomniało mi o paru rzeczach - i to bardzo istotnych rzeczach, które od dłuższego czasu zastanawiały mężczyznę, ale nigdy nie było odpowiedniej okoliczności do zgłębienia zagadnień. Jakby nie było, ciemnowłosy dbał o zdrowie psychiczne jak zarówno fizyczne rybki. Nie był skończonym gnojem, choć gdyby nie jego silny altruizm pewnie przywiązałby Nerine do stołu i poszukiwał odpowiedzi na nurtujące pytania. Jednak tak nie było. Chłopak był momentami tak uroczy i niewinny, że w Hutsonie budziły się najdelikatniejsze emocje i poczucie winy, gdyby faktycznie tak zrobił. Niebieskowłosy nie był rybą, którą mógł oskrobać i wybebeszyć. Nie był również świnią, czy królikiem na patelnię. Nawet nie był irytujący jak Paskudnik. Njazwyczajniej w świecie zaczynał nieświadomie przywiązywać się do rybki przez co pozwalał mu na bardzo wiele i pewnie gdyby ten zaczął nic nie robić w mieszkaniu, nadal nie miałby pretensji. Prawdopodobnie.
       - Głupi pomysł? Nie ma głupich pomysłów. Są tylko głupie odpowiedzi - zaśmiał się w tajemniczym uśmiechu grozy. Zwykle trudno było rozczytać intencje maga. Jego beznamiętna mina nie schodziłą mu z twarzy, lecz teraz kipiał emocjami. Miał wypisane dosłownie wszędzie jakei ma plany dla Nerine i niekoniecznie mogłyby mu się one spodobać.
       - Jedynie zrelaksować. Tyle musisz zrobić - wyprostował się, opanowując samego siebie i ściągnął rękawiczki z dłoni. To jedyna rzecz jaka przetrwała po starciu z slimem, bo zwyczajnie nie miał ich wtedy na sobie, a Hutson straszliwie marznął w dłonie. Wiecznie były chłodne, jakby krew tam nie dochodziła. - Tak więc zaczynam - oznajmił głębokim głosem, odkładając bezpalczaste rękawiczki na komodę w pokoju Nerine i zbliżył się do niego na niebezpiecznie bliską odległość. Tę samą, co podczas robienia wspólnej kolacji. A może i tę granicę przeciął, zaczynając czuć na sobie oddech chłopaka. Nie zwlekał, zniecierpliwiony efektami swego badania wziął na ręce trytona zanim ten zdążył zmienić zdanie. Nie żeby miał jakieś wyjście. W końcu przytaknął na to życzenie. Lekko stęknął, podrzucając go w swych rękach, aby wygodniej się w nich usadowił i zrobiłkilka kroków, zatrzymując nad wanną. Wsadził ciało niebieskiej rybki do środka, patrząc na niego z góry, a uśmiech niemalże wymykał się spod kontroli maga.
       - Rozbieraj się - oznajmił, lustrując od góry do dołu Ashbane. Postanowił mu w tym pomóc, aby przeciąć granicę wstydu u trytona. Stając na końcu wanny, chwycił za nogawki spodni ciągnąc je do siebie. Czuł opór rybki, ale nie ustępował, słuchając tych wszystkich obelg z jego strony. Zgodził się na wszystko, prawda? Ostatecznie pozbył się dolnej garderoby trytona i nie zwlekając puścił wodę, aby po chwili niebieskowłosy zamienił się w swą prawdziwą postać. Zadowolony ze swojego osiagnięcia spojrzał na niebieskowłosego, który trzymał się kurczowo rantów wanny, jakby miał zaraz przepaść pod wodą. Był to niezmiernie uroczy widok, ale Hutson nie dał się temu oczarować. Usiadł na bocznej krawędzi pół dupkiem, zarzucając również część nogi i nachylił lekko w stornę podmorskich tęczówek Nerine. Miał wrażenie jakby zaraz miały go połknąć i otulić, odbierając ostatnie tchu z płuc.
       Sięgnął dłonią, ostrożnie i powoli, aby nie przestraszyć Nerine, muskając opuszkami policzek trytona. Niespiesznie badał skórę, miękką i delikatną, odsłaniając ucho z długich włosów. Nie było podobne do tego, co przed przemianą. Zafascynowany chłonął każdy najdrobniejszy szczegół, aby go wypalić dokładnie w pamięci, a później przenieść na papier. Masując delikatnie ucho, nie ukrywał swego zafacynowania, po czym niespieszno przejechał po lini żuchwy, lądując kciukiem na dolnej wardze chłopaka. Jeździł opuszką z jednego kącika do drugiego, mocno zamyślony powtarzającym się w głowie pytaniem: Czy powinien? Ostatecznie, przywarł kciukiem do grónej wargi i lekko pchnął ją do góry. Nerine miał niesłychanie miękkie usta. I jakże jędrne. Ani jedno pęknięcie nie miało miejsca na zaróżowionej części. Pochłonięty tym wszystkim wsunął palec do środka, kłądąc go na języku i robiąć na nim okrężne ruchy. Wilgotny i giętki, lekko chropowaty. Może bardziej niż u zwyłych ludzi. Nie zaprzestając badania ust, karbinowe tęczówki Hutsona na moment powędrowały ku górze, napotykając się z spojrzeniem Nerine. Phyrin był zaskoczony jak twarz chłopaka poczerwieniała. Rozumiał, że mogło być to dziwne i niekomfortowe, ale rybka musiała wytrzymać.
      - Jesteś piękny - Hutson nie miał problemu wyznawać prawdę. Choć komplementowanie nie przychodziło mu zbyt często, to jednak naprawdę uważał trytona za kogoś pięknego. Może ta rasa już tak po prostu miała, a może mag miał słabość do rybek. Tak jak do puchatych ogonków i uszek?
       Gdy skończył sprawdzać uzębienie i całą resztę wnętrza ust trytona, wysunął powoli kciuk spomiędzy dwóch rzędów białych ząbków, urywając po chwili ciągnącą się nitkę śliny. Jego wzrok prześlizgnął się z twarzy niebieskowłosego w dół, na tors, który prześwitywał przez nie ściągniętą na czas koszulkę. Spojrzenie maga zatrzymało się na moment na sterczących sutkach, a w kącikach ust pojawił się tajemniczy uśmieszek. Mimo to postanowił to miejsce zachować na później. Co innego bardziej ciekawiło mężczyznę. Owszem, chciał na własne oczy zobaczyć jak wyglądał penis Ashbane, bo rysunek na piasku niezmiernie mocno pobudził jego wyobraźnię, ale doskonale pamiętał opór rybki. Mimo to, pamiętał również w jaki sposób mógł się pokazać, więc sunąc palcem po obojczyku, a potem lini na środku piersi, zjechał po sam pepek, okrążając go i wodząc wzdłuż lekko zarysowywującej lini ogona. Łuski stopniowo zaczynały okrywać jego ciało. To tam para nóg była połączona w piękny, silny ogon lekko wystający z wanny. Dodatkowe boczne płetwy ściśnięte bo bokach, częściowo wyrzucone na zewnątrz łudząco przypominały rozrzucone firany. Karbinewe oczy Hutsona doskonale pamiętały jak ten efekt działał na jego zmysły pod wodą. Nic dziwnego, że te stworzenia z taką łatwością skradały mężczyzn z łodzi, wodząc swym urokiem. Złote pasma w łączyły się na samym środku tworząc jakby naszyjnik, ozdobę całego ogona. Zaś reszta złotych symboli równolegle rozłozonych pionowo prowadziły dłoń jak zarówno wzrok Phyrina do płetwy, nerwowo poruszającej się od czasu doczasu. Jakby od jego dotyku. Od pierwszego dnia mag zadawał sobie to jedno pytanie i mimo wszystko wytrzymał bardzo długo w niewiedzy. Aż sam był zaskoczony, iż tak późno postanowił to sprawdzić. Czy to wina tych wszystkich zawirowań w ostatnim czasie? Być może.
       - Intrygujące - stwierdził, gdy połaskotał płetwę. W sumie nie tylko ją. Musiał wstać, aby sięgnąć do niej i pomiziać tak, aby sprawdzić, czy Tryton i tam ma tendencję do łaskotek. Czy zareaguje równie impulsywnie jak przy stopach. Odpowiedź jaką ofiarował mu Nerine była wystarczająco zadowalającą, dlatego wrócił do poprzedniej pozycji, wsuwając dłon po przemokniętą koszulkę, pobudzając wszystkie zmysły, aby wyczuć jakieś zmiany na torsie. Jednak nie spotkał na swej drodze nic poza poruszającą się klatką od nierównomiernych oddechów i sutków, o które niechcąco zaczepił.
      - Przepraszam - spojrzał niepewnie na niebieskowłosego, którego kosmyki włosów były dosłownie wszędzie. Czerwony, jakby zasapany wyglądał bardzo podniecająco, budząc pewnego rodzaju zmysły Hutsona, ale ten szybko wyrzucił niegrzeczne pomysły ze swej głowy, gotów je nawet spełnić. Nie mógł, ale wiedział, że w najbliższym czasie będzie musiał odwiedzić Kentę, bo jeszcze rzuci się na niewinnego Ashbane. A tego oboje nie chcieli.
      - khem, khem - kaszlnął, czując się dość niekomfortowo, zastanawiając czy nie przesadził i czy nie powinien jakoś się odwdzięczyć rybce. - Cóż. Jestem tobie naprawdę wdzięczny za to. Jeśli chcesz, możesz również zbadać moje ciało. Pewnie również cię ono ciekawi - w końcu któegoś ranu przypatrywał się mu z ciekawością. Dotykając nawet polika, gdy spał. Phyrin czując się dość niepewnie w tej sytuacji, chciał aby jednak tryton zgodził się na tę propozycję. Mag miałby chociaż czyste sumienie.
       Czekając więc az rybka złapie oddech i przypomni sobie jak się mówi, nie przestawał wodzić wzrokiem po innych częściach ciała, tych nie przypominających ludzkich częściach, błądząc przy tym dłonią. Całkiem nieświadomie.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {25/01/23, 08:27 pm}

Nerine Savloy Ashbane


         Słowa maga wcale mnie nie uspokajały, wręcz przeciwnie, nabierałem większej chęci, żeby się wycofać. Miał czyste zamiary? Ha, śmiechu warte.
- Nie podoba mi się to - skrzywiłem się lekko, patrząc na wyraz twarzy Phyrina. To nie tak, że się go bałem, ale widząc jego oczy, miałem ochotę po prostu stąd uciec. Co zamierzał zrobić, że potrzebował, abym się zrelaksował? Przełknąłem gulę w gardle nie cofając się do tyłu, kiedy zaczął do mnie podchodzić.
- Phyrin! - krzyknąłem, kiedy wziął mnie na ręce. Uczepiłem się jego szyi, aby przypadkiem nie spaść. Poczułem, że się rumienię, tym bardziej, że zwykle mnie tak nie nosił. Zaraz jednak zrozumiałem, dlaczego mnie niósł i gdzie. Spojrzałem na wannę, po czym na maga, szukając odpowiedzi na męczące mnie pytania. Nie protestowałem, kiedy wkładał mnie do wanny, jednakże kolejne słowa, ani trochę się mi nie spodobały. A gdzie moja prywatności? Owszem, widział mnie już nagiego, ale to było co innego!
- Żartujesz sobie? N-nie ma opcji - powiedziałem, krzywiąc się po tym, jak mój głos zadrżał. Złapałem za spodnie, trzymając je jak najmocniej, aby tylko mag się ich nie pozbył. - Oszalałeś?! Głupku! Nie wolno! Phyrin, cholera... - jęknąłem zrezygnowany, tym bardziej, że zaraz moje spodnie zniknęły z tyłka, więc zasłoniłem się rękoma, czując, że moje policzki jeszcze bardziej pieką. Co za małpa!
         Powoli moje nogi zanikały, a zamiast nich pojawił się niebieski ogon ze złotymi akcentami. Na ciele zaczęły pojawiać się łuski, a włosy wydawały się jeszcze dłuższe. Uszy zmieniły swój kształt przypominając wachlarze lub skrzydła motyli. Nie rozumiałem dlaczego chciał mnie widzieć w tej postaci. Miał na to wiele okazji, więc czemu akurat teraz i to w taki sposób? Moja twarz złagodniała, jednakże jeszcze chwilę zajęło mi uspokojenie oddechu. Nie było to jednak możliwe, gdyż dłonie maga zaczęły dotykać mojego policzka. Spojrzałem na mężczyznę nieco pytające, czując, jak serce nieprzyjemnie uderza o żebra, a twarz przypomina z koloru dojrzałego pomidora. Dobrze, że na uszach nie było tego widać, jednakże to wcale nie oznaczało nic dobrego... Wolałem by nie wywoływał we mnie takich reakcji, miałem mieszane uczucia przez jego zachowanie. Wydałem z siebie cichy pomruk, czując się wyjątkowo dobrze z jego dotykiem. To, jak patrzył na mnie oraz sprawdzał każdą zmianę na moim ciele miało swój urok, którym byłem oczarowany. Nikt nigdy nie patrzył na mnie z takim zafascynowaniem, jak Phyrin, którego oczy aż tryskały z ciekawości. Sam nie byłem w stanie oderwać od niego wzroku, choć najchętniej zakopałbym się w piasku i z niego nie wychodził, ale nie mogłem uciec, nie w tej postaci.
- Phyrin - wyszeptałem imię maga, który dalej badał moją twarz, zatrzymując kciuk na ustach. Zapewne widział to, jak przełykam ślinę, może nawet czuł mój oddech na swojej skórze. Czemu mi to robił? Czułem, jak dreszcz przechodzi po moim ciele, a z ust wydobywa się cichy jęk, kiedy palec zaczął badać mój język. Nie było to przyjemne uczucie, ale nie marudziłem. Pozwoliłem mu przebadać moją jamę ustną, otwierając szerzej usta, aby miał lepszy wgląd. Nie sądziłem, że środek czymś różni się od ludzkiego, ale zapewne chciał zaspokoić jedynie swoją ciekawość. Było w tym coś podniecającego i nieco przerażała mnie ta myśl.
         Moje oczy lekko zalśniły, kiedy usłyszałem komplement od maga, którego na pewno się nie spodziewałem. Był taki spokojny, taki uśmiechnięty... Polubiłem go, a jego słowa zdecydowanie były szczere. Nie byłem jednak w stanie nic odpowiedzieć, po prostu błądziłem za nim wzrokiem, czując, że robi mi się gorąco, choć byłem w wodzie, która nie była jakoś bardzo ciepła. Zagryzłem lekko dolną wargę, czując jak dłoń Phyrina schodzi w dół. Powstrzymałem się od westchnięcie, które w każdej chwili mogło uciec z moich ust, pozostawiając dziwne pytania w głowie maga. Poruszyłem nerwowo płetwą, kiedy zaczął łaskotać w tym miejscu. Może nie było, jak przy stopach, ale zwyczajnie chciałem, aby nie tam sięgały jego dłonie.
- Phyrin... N-nie - wydusiłem z siebie, zakrywając dłonią usta. Spojrzałem na swój ogon, mając ochotę się schować. Wiedziałem co się dzieje, wiedziałem, dlaczego jest mi tak gorące i z jakiego powodu moje ciało stało się wrażliwe. Z moich ust wydobył się pojedynczy jęk, kiedy palcami musnął moje sutki. Odchyliłem przy tym głowę do tyłu, zsuwając wolną dłoń na ogon, aby zakryć penisa, który powoli się ujawniał. Cholera... Dlaczego akurat teraz? Czy mag był świadomy co właśnie robi? Zostawiał po sobie palące uczucie, sprawiał, że całe moje ciało drżało z rozkoszy. Nawet trącił palcami moje sutki! Zacisnąłem usta, po czym zamknąłem oczy, czując, że zaraz zapadnę się ze wstydu.
         Pokręciłem głową, na znak, że nie chcę go teraz badać. Miałem na głowie zupełnie inny problem, niż to, że właśnie zostałem zmacany, co było głównym powodem mojego stanu.
- Phyrin, j-ja... - zacząłem, czując, że moja twarz nabiera nowych kolorów, po czym złapałem go za rękę, która nie przestała błądzić po moim ciele. O dziwo, ani razu nie zjechał nią tam, gdzie aktualnie nie powinien, a jednak chciałem, aby tam się znalazła. - D-dlaczego to zrobiłeś? Głupku... Rany - powiedziałem, czując, jak łzy napływają do moich oczu, po czym odsłoniłem swojego penisa, który wyjątkowo różnił się od ludzkich członków.
- Co ja mam teraz zrobić? - zapytałem, gdyż nigdy wcześniej tego nie robiłem. Wbiłem wzrok w maga, po czym puściłem jego dłoń. Dlaczego tak bardzo chciałem, aby jego palce zbadały również to miejsce? Przecież to dziwne, na pewno nie miał takich zamiarów. - P-pomożesz mi? - zapytałem, zanim zdążyłem porządnie się nad tym zastanowić. Zasłoniłem twarz dłońmi, chcąc jeszcze bardziej się ukryć, ale nie było to możliwe. Cholerny Phyrin!  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {28/01/23, 10:14 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
       Karbinowe źrenice pochłonęła czarna dziura rozpychająca się w oczach Hutsona, gdy tryton chwycił za jego nadgarstek, aby zatrzymać bezmyślne błądzenie po jego ciele. Czuł jak przez ten cały czas wypalał swój dotyk na ciele rybki, tworząc w tym wszystkim jakąś osobistą satysfakcję. Zwłaszcza, iż chłopak mocno na wszystko reagował. Patrzenie jak jego twarz coraz mocniej czerwienieje, jak słodko wymawiał imię nie mogąc wykrztusić nic więcej. Czy mag chciał przestać? Nie. Czy chciał coś tym zyskać? Tak - informacje, odpowiedzi na nurtujące pytania. I dostawał je kawałek po kawałku z rytmem ruchów, które zatrzymał Nerine. Phyrin spojrzał na zakłopotanego Ashbane, lekko marszcząc przy tym brwi, bo jednak nie rozumiał czego tak bardzo wstydził się chłopak? Dotyku? Był on obrzydliwy? Czy ludzkie ciało było aż tak odrażające dla trytonów? Nie. Maga oczu nie dało się oszukać. Czas jaki poświęcił na badaniu ciała i doświadczenie w łóżku jasno podpowiadało co się tworzyło w głowie długowłosego, a mimo to mag nadal nie był zadowolony z efektów. Do czasu. Na nieszczęście trytona mężczyzna był bardzo cierpliwi i delikatny, więc ostatecnie przeszył wzrokiem niebieskowłosego, gdy ten puścił go wykrztuszając na ogół głupie pytanie, ale przecież nie istniały takowe. Jedynie odpowiedzi mogły był idiotyczne, a rybka po prostu nie wiedziałą co chciał osiągnąć. Wzrok maga powędrowałleniwie w dół. Z chłodnym wyrazem dostrzegł coś, czego przed tem nie widział i od razu skojarzył co mogło to oznaczać. Mruknął pod nosem z lekkim, lisim uśmieszkiem, wracając kątem oka na speszonego Nerine.
        Co zrobił? Sprawdzał jedynie każdy centymetr ciała trytona. "Nieświadomie" go podniecając, ale cała ta reakcja Nerine była dziwna, zapalając alarmującą lampkę nad głową Hutsona. Nie był głupi, więc prędko połączył kropki, przejeżdżając wilgotną dłonią po swych włosach, aby niezdarne kosmyki zaczesać do tyłu, by nie utrudniały mu podziwiania ciała chłopaka.
        - Wezmę za to odpowiedzialność. Musisz się tylko rozluźnić - oznajmił delikatnym głosem, łapiąc za nadgarstki trytona, aby odsłonić jego twarz i kciukiem wytarł w kącikach oczu wzbierające się łzy. Nerine był okrutnie uroczy, okrutnie piękny w tej postaci i mag z trudem powstrzymywał się przed swoimi popędami. Był wygłodniały. Jak rekin.
        - To twój pierwszy raz, prawda? - spytał z subtelnym uśmiechem, nie odrywając oczu od niebieskich tęczówek Ashbane. Jak zwykle czuł jak wpada do głębokiego morza, a fale i wir podwodny ciągnie jego bezwładne ciało na samo dno, aby zakopać w piachu. Na zawsze. Hutson oprzytomniał, chrząkając jakby chciał pozbyć się przywartej do gardła flegmy i wrócił wzrokiem do penisa rybki. Tak odmiennego do tych, które dotychczas widział. Usiadł wygodniej na skraju wanny, bardziej na jej środku, aby łatwo sięgnąć do cennych dla niego miejsc. Phyrin podjął się wyzwania, własnego, które stworzył w czeluściach swego umysłu. Musiał jakoś odpokutować za bycie wrednym egoistą, więc wyciągnął schowaną różdżkę i chwyciłją w lewej ręce. W tęczówkach zawirowały rozmaite symbole mieniące na złocisty, subtelny kolor, a cała dłoń stała się o parę stopni cieplejsza. Opuszkiem dotknął mostka Nerine i leniwie schodził nim w dół, niżej i niżej, coraz wolniej, czasem zbaczając z drogi, aby spowodować dreszcze na ciele trytona. Ciągle drażniąc skórę oraz łuski, uciekał przed dotknięciem gotowego i sterczącego penisa. Cały czas na niego patrzył, podziwiając jego rozmairy i całokształt. Nadal nie zapominając co chciał zrobić. Palcem znalazł się obok, aż skończył pod spodem wypełzającego znaleziska i sunął wzdłuż niego ku górze po sam koniuszek. Pieszcząc go delikatnie, powoli, z czasem zaczął mocniej uciskać jeżdżąc dłonią w górę i dół, nasłuchując reakcji Nerine. Chciał, aby skosztował jak najwięcej przyjemności.
       - Patrz, chłoń dotyk, chłoń wzrokiem wszystko i nie powstrzymuj się - wyszeptał całkowicie skupiony na sprawianiu niebieskiej rybce przyjemności. Cały czas uważnie słuchał pojękiwań i reakcji Nerine, aby wiedzieć co mu się podoba. Czasem zwalniał w mocnym uścisku, czasem przyspieszał rozgrzewając go jeszcze mocniej w swej dłoni. Momentami puszczał, patrząc czy tęskni za dotykiem, czy pchał swój ogon za uciekającą dłonią, a gdy reakcje Ashbane były zadowalające, Hutson czuł jak uśmiech odzwierciedla usatysfakcjonowanie jego działań. Pstryknął palcami w koniuszek penisa, znów go drażniąc na rozmaite sposoby, aż wstał, pochylając nad chłopakiem, aby ich spojrzenia prawie się ze sobą zetknęły.
       - Kończymy? - spytał, szepcząc mu do ucha, które lekko przygryzł i tracąc wszelkie hamulce, złapał całą dłonią penisa Nerine w pewnym siebie uścisku stopniowo przyspieszając ruchami, aż niebieska rybka nie wydała z siebie chrypliwego okrzyku, oddając spazmatycznym drganiom. Mag wyprostował się dumny z siebie, patrząc na ubrudzoną dłoń spermą. Nie umył dłoni. Wręcz zaczął bawić się białą cieczą między palcami z uśmiechem. Kątem oka zerknął na rozpalonego, wycieńczonego Nerine.
       - Bez pośpiechu, odpocznij i się umyj. Za dwa dni czeka nas wyprawka do centrum. Będziesz potrzebował duuużo sił - schował swą różdżkę, zabrał rękawiczki oraz list i zniknął za drzwiami. Pozostawiając rybkę, jak i ciekawskiego Paskudę, który wszystkiemu przyglądał się z komody, ostrząc na niej swoje pazurki. Czy Hutson tym się przejmował? Nie, bo to był tylko kot. Tak jakby.
       Ostatnia osoba zasiadła na swe miejsce przy okrągłym mahoniowym stole z szkłem na blacie, aby wpadające za dnia słońce nie uszkodziło tej głębokiej barwy drewna. Kilka postawionych szklanek były częściowo opróżnione z podanej wcześniej wody dla rady. Cała przeszklona ściana zakryta była grubymi kotarami, nie pozwalając dotrzeć najdrobniejszym promykom do środka. Z resztą od paru godzin było już ciemno, a jedynym światłem w mieście były reklamowe banery oraz ledowe nazwy knajp wiszące na wieżowcach. Gwar pomału cichł, ludzie tracili zainteresowanie tematami równie szybko jak blondynka z upiętym na głowie kokiem. Avys chciała znać odpowiedź wyłącznie na jedną rzecz. Westchnęła znudzona, poprawiając się wygodniej w swym krześle tak, aby nie wygnieść białej sukni. Czuła spojrzenie córki, która przywdziewając spokojną maskę na twarz nie wiedziała gdzie skupić swą uwagę. Delifras jedynie stał za plecami kobiet, spoglądając na otwierane drzwi, w których pojawił się wyczekiwany gość. Mag bił niesamowitym entuzjazmem, lecz nikogo tym nie zarażał. Głowa rady jedynie spiorunowała go wzrokiem za to, iż musieli na niego czekać. Jak zwykle.
       - Skąd mam pewność, że tym razem zadziała? - głęboki, basowy głos rozbrzmiał po sali uciszając wszystkich. Nie dając nawet dojść do głosu Optopiusowi trzymającego w dłoni nowy wynalazek. Nową bransoletę. Mężczyzna zatrzymał się lekko zaskoczony zachowaniem kobiety, ale nie miał się czemu dziwić. To była setna próba wytworzenia niezawodnej bransolety. Nie tak, żeby każda była badziewna i nie spełniała swych wymogów. Problem tkwił w istotach posiadających znacznie większy indeks magii w swym ciele, a blondynka ponad wszystko chciała kontrolować stworzenia magiczne. Zwłaszcza magów.
       - Tym razem nałożyłem wiele zaklęć i pieczęci, a na koniec nasyciłem własną magią. Phyrina zdolności ugną się nad mym wynalazkiem. Daję słowo - zadowolony pomachał w dłoni swą bransoletą, kła
dąc na stół i przesuwając w stronę głowy rady. Jej czarne niczym smoła źrenice leniwie przesunęły się na obiekt dzisiejszego tematu i z cichym mruknięciem wzięła do rąk świecidełko.
      - Był twym uczniem, prawda? - inny członek rady postanowił dołączyć do dyskucji.
      - To nie ma nic do rzeczy. Oboje skrywamy przed sobą tajemnice. Aby mieć przed kimś przewagę należy ukrywać swego asa w rękawie. Poza tym maleńki Hutson pawa się w starej magii, a nie nowoczesnej. To jak stanie w miejscu, gdy cały świat idzie do przodu - Mag doskonale znał swego byłego ucznia. Mimo nieokazywania mu zainteresowania, uważnie go obserwował. Phyrin miał zdolności, lecz źle je wykorzystywał. Optopiusowi było niezmiernie przykro, iż młodzieniec niepodzielał zdania nauczyciela. Gdyby nie oddzielne interesy, oboje nadal byliby razem i tworzyli cudowne przedmioty przyszłości, pływając w bogactwach jakie mógł zaoferować im świat, a tak krókowłosy gnił w swej chacie nad plażą, uciekając od przyszłości tego miasta.
      - Stara czy nie, imię Phyrin Hutson jest dość znane w mieście - zaś ktoś ukąsił ego Optopiusa, nawilżając sobie gardło paroma łykami wody z szklanki. Mag szybko zlokalizował odważną osóbkę, piorunując ją swym morderczym wzrokiem. Zawsze w koncu czuł się lepszym od ucznia.
      - Nie dziwota, skoro pomaga dosłownie każdemu - wzruszył ramionami, jakby go to w ogóle nie ruszało. - Ayvs - dodał, patrząc kobiecie prosto w oczy. - Tym razem samo wyrzucenie fali magii z ciała nie spowoduje zerwania bransolety - zapewnił z tajemniczym uśmieszkiem, a blondynka zadarła swą brodę, przyjmując nowy wynalazek. To nie tak, że miała czas, aby kazać magowi ją poprawić. Hutson miał przyjść za dwa dni z wiadomościami i po nową branosele.
      - Niech będzie. Jeśli tym razem nie wytrzyma dwóch tygodni... - urwała w namyśle - nałożymy na ciebie karę - nie wiedziałą jednak jeszcze jaką, ale widać było po mężczyźnie, że nie w smak była mu ta informacja. Lubił swoje dotychczasowe, leniwe życie, a utrata go byłaby doprawdy upierdliwa.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {31/01/23, 08:04 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Wzrok maga był hipnotyzujący. Początkowo nie chciałem by tak się wpatrywał, ale zaraz przestało mi to przeszkadzać. Nadal miałem ochotę zapaść się pod ziemię, bo w końcu nigdy nie sądziłem, że tak drobny dotyk, tym bardziej badający moje ciało, podnieci mnie do tego stopnia. Cóż, Phyrinowi łatwo było mówić, żebym się rozluźnił. Czułem się cholernie spięty, a moje ciało lekko drżało pod wodą, chcąc zapaść się najlepiej w piachu. Spojrzałem na maga, po czym skinąłem głową.
- T-tak - powiedziałem, patrząc uważnie w oczy maga. Chciał wziąć za to odpowiedzialność. Sam prosiłem go o pomoc, ale teraz kiedy o tym myślę... Czy to w porządku? Znamy się mało i choć mag powiedział, że nikogo nie ma, to jednak to nie było wcale fair. Przełknąłem gulę w gardle, która co chwilę powracała. Obserwowałem maga, który coś czarował na swojej dłoni, a kiedy położył ją na mojej skórze, poczułem przyjemne ciepło, które powoli rozeszło się po moim ciele. Obserwowałem jego dłoń, chłonąc dotyk. Z moich ust wydobywały się krótkie pomruki zadowolenia, a ciało drżało, kiedy palce maga zbliżały się do mojego penisa, ale dość szybko znikały, wędrując gdzieś zupełnie indziej.
         Złapałem się wanny, kiedy objął dłonią męskość, a z moich ust wydostał się dość głośny jęk. Ten dotyk był tak cudowny, że nie mogłem się powstrzymać. Gdyby ktoś teraz mnie zobaczył, to na pewno by mnie nie poznał. Kolejne jęki wychodziły z gardła, kiedy dłoń Phyrina sunęła po moim penisie, jakby dla niego nie było to nic nowego.
- Phyrin... - wyjęczałem, czując, jak kolejna fala dreszczu przechodzi przez całe moje ciało kumulując się w jednym miejscu. Zagryzłem dolną wargę, obserwując ruchy jego dłoni oraz ciekawskie oczy maga, które aż lśniły z tego wszystkiego. Jego skupienie było dość zabawne, ale urocze, a palce działały cuda na penisie, który pulsował w dłoni maga.
- H-hahh - wyjęczałem do ucha maga, kiedy był wystarczająco blisko mnie. On sobie ze mną pogrywał, prawda? Co za... Zacisnąłem mocniej dłonie na brzegach wanny, czując jak osiągam orgazm, a z mojego gardła wydobywa się głośny oraz przeciągły jęk. Ciężko oddychając, spojrzałem na wodę, na której pojawiła się biała sperma, po czym spojrzałem na Phyrina i jego dłoń.
- Phyrin, co ty... - jęknąłem, patrząc, jak bawi się cieczą, co ani trochę nie było pocieszające dla mnie. Wpatrywałem się w jego plecy, kiedy wychodził, po czym odwróciłem się do kota, który nadal siedział z nami w jednym pomieszczeniu. - Cholera - mruknąłem do siebie, po czym zanurzyłem swoją twarz w wodzie, chcąc schować się przed wszystkimi.

         Podróż do miasta wydawała mi się ciekawą opcją. Nie pytałem maga o list, ani o to z kim musi się spotkać, bo wiedziałem, że i tak nie będę tam mile widziany, więc będę miał okazję kupić nowy płaszcz magowi. Co prawda, byłem w szoku, kiedy dał mi swoją kartę, ale rzeczywiście nie miałem sam za co kupić rzeczy, których potrzebowałem. Jak tylko Phyrin zniknął w budynku, uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a zachwyt nie znikał z oczu. Ulice były mniej zatłoczone, ale to wcale mi nie przeszkadzało, tym bardziej, że na każdym kroku znajdowały się jakie sklepy, piekarnie. W oczy rzuciło mi się jedno miejsce, które było wyjątkowo kolorowe i oświetlone różowym oraz czerwonym światłem.
- Sex Shop? - zmrużyłem oczy, nie bardzo rozumiejąc co mogło się tam znajdować, ale postanowiłem zajrzeć tam, jak tylko wrócę z płaszczem, więc ruszyłem do odpowiedniego sklepu. Nie, nie był to butik Pani Perindson, choć bardzo chciałem do niej iść, ale jak tylko minąłem jeden ze sklepów, to od razu poczułem, że chcę tam wejść. Moda męska, garnitury, płaszcze z dobrego materiału... Skórzane teczki oraz inne akcesoria, które mógł założyć każdy pan. Wiedziałem, że mag potrzebował czegoś, co nie będzie ograniczać mu ruchu, ale jednocześnie coś, co będzie dobrze na nim wyglądać.
-Mogę w czymś pomóc? - usłyszałem za sobą, kiedy przeglądałem jeden z płaszczów.
- Tak! Znaczy się... - ukryłem rumieńca, kiedy zrozumiałem, że moja reakcja była za głośna, po czym spojrzałem na kobietę. - Szukam płaszcza dla mojego przyjaciela. Musi to być coś lekkiego i raczej szukam czegoś w ciemniejszym kolorze. Mniej więcej mojego wzrostu, trochę wyższy - powiedziałem, wyjaśniając kobiecie to i owo oraz odpowiadając jej na pytania. Co prawda, nie znałem wymiarów Phyrina, ale wiedziałem, że płaszcz musi być nieco większy, niż na na mnie. W końcu jego ubrania pierwszego dnia były dla mnie nieco luźne.
         Kobieta przygotowała dla mnie kilka modeli, więc mogłem się im dokładnie przyjrzeć. Dopiero jednak przy trzecim płaszczu spojrzałem na cenę i lekko się skrzywiłem. Mimo tego, mój uśmiech na nowo pojawił się na twarzy, aby kobieta nie myślała, że to ceny mnie przeraziły.
- To jednak nie to, co szukam. Bardzo dziękuję za pomoc - powiedziałem, po czym wyszedłem ze sklepu. Może i mag nie dał mi limitu do wykorzystania, ale jednak nie chciałem pozbywać go całych pieniędzy na karcie, dlatego udałem się do Pani Perindson, którzy przyjęła mnie do siebie z szerokim uśmiechem. Wyjaśniłem kobiecie sytuację z płaszczem, a ta od razu wygrzebała coś, co magowi się spodoba. Ufałem staruszce, gdyż znała Phyrina lepiej ode mnie i wiedziała, co się spodoba mężczyźnie. Może to nie był ten sam płaszcz, który nosił, ale ten również był ładny.
- Jest idealny - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, czując pod palcami delikatny materiał. Uściskałem kobietę, która wręczyła mi torbę z płaszczem. Rozejrzałem się jeszcze trochę po sklepie, pilnując ile mi czasu zostało. Choć miałem go jeszcze sporo, to chciałem jeszcze wejść do sklepu, który wcześniej rzucił mi się w oczy.
         Wróciłem w umówione miejsce, skąd skierowałem się prosto do sklepu z kolorowymi neonami. Same witryny sklepu było zasłonięte czerwoną kotarą, jedynie stała tablica o godzinach otwarcia, jak i ewentualnych promocjach. Wchodząc do środka zauważyłem jak dwie kobiety patrzyły się na mnie z lekkim rozbawienie. Nie bardzo rozumiałem ich zachowanie, ale jedynie wzruszyłem ramionami, po czym od razu po przekroczeniu progu, poczułem słodkawy zapach ze świeć, a pomieszczenie nie było tylko kolorowe, ale wypełnione przeróżnymi rzeczami, niekoniecznie takimi, które się używa na co dzień. Moja twarz zalała się rumieńcami, kiedy dostrzegłem coś, co wygląda, jak penis. Nim jednak udało mi się wyjść dopadł mnie pracownik sklepu, który był niewiele starszy ode mnie. Ubrany w przezroczystą koszulkę, pod którymi kryły się tatuaże, jak i kolczyki w sutkach. Jego ręce, jak i szyja również posiadała tatuaże, zaś na twarzy i uszak znajdowało się parę cudeniek, które dodawały mężczyźnie ciekawego charakteru.
-Dzień dobry, czy potrzebuje pan mojej pomocy? - zapytał z szerokim uśmiechem, a ja nie bardzo wiedziałem, jak mam zareagować. Chciałem stąd wyjść, ale jednak ciekawość była silniejsza.
- Szczerze mówiąc, pierwszy raz jestem w takim sklepie - powiedziałem, lekko zakłopotany, a uśmiech mężczyzny jeszcze bardziej się poszerzył.
-Więc oprowadzę, szukamy czego dla kobiety? Mężczyzny? To i to? - zapytał, na co wzruszyłem ramionami, rozglądając się po przeróżnych zabawkach czy strojach. - W takim razie proszę za mną, jestem pewien, że coś znajdziemy – powiedział, po czym zaczęliśmy krążyć między półkami. Odpowiadał na każde pytanie zadane przeze mnie, kiedy chciałem dowiedzieć się co to było i do czego służyło. Kajdanki, kneble czy pejcze... Przeróżne wibratory oraz dilda. Moja twarz robiła się jeszcze bardziej czerwona, ale jednocześnie ręce sięgały po przedmioty, które chciałem przetestować. Sam. Bez pomocy Phyrina.
- Um, czy ludzie naprawdę z tego wszystkiego korzystają? Przecież to jest ogromne - powiedziałem wskazując na dildo, które przypominało mackę ośmiornicy, na dodatek było wielkości mojej ręki. Czy ktoś naprawdę tyle w siebie mieścił? Gdzie?
-Są klienci, którzy używając zabawek tej wielkości, ale to już raczej dla osób, które lubią takie ekstremalne rzeczy. Zapewne nie jesteś w tym jakoś bardzo doświadczony, więc na początek polecam coś mniejszego, delikatniejszego - powiedział, zaprowadzając mnie do półki gdzie stały przedmioty normalnych rozmiarów bez żadnych dziwacznych rzeczy dodatków czy kształtów
- Mogę się jeszcze raz sam rozejrzeć? - zapytałem, a widząc zgodę ze strony mężczyzny, poczułem ulgę, że mogę sam ze sobą popatrzeć na to wszystko. Sprzedawca poszedł zajmować się kolejną osobą, więc ja miałem czas na wybór i z niego skorzystałem, wrzucając to, co akurat wpadło mi w oko.
         Przeróżne przedmioty oraz stroje znalazły się w koszyku.
- To będzie wszystko - powiedziałem, a na mojej twarzy dalej widniały delikatne rumieńce, które na moment nie chciały zniknąć.
- Dorzucę w gratisie żel rozgrzewający oraz olejek do masażu. Oh, jeszcze te świeczki. Pobudzają zmysły – uśmiechnął się wrzucając kolejną rzecz do torby, na których na szczęście nie widniało logo firmy, bo chyba spaliłbym się ze wstydu, gdyby Phyrin to znalazł.
- Dziękuję bardzo - powiedziałem, po czym podałem kartę, aby z niej skorzystać.
- Hah, zazdroszczę osobie, która z tobą będzie. Masz dobry gust, sam chętnie bym cię wszystkiego nauczył – powiedział. Na te słowa zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony, dlatego odebrałem pośpiesznie kartę i rzucając krótkie „do widzenia”, wyszedłem ze sklepu, czując, że muszę ochłonąć. Odsunąłem się jak najdalej od sklepu, po czym usiadłem na ławce, chcąc zaczekać na niej na maga.
         Mój wzrok zatrzymał się na moich nowych nabytkach, które musiałem dobrze ukryć przed Phyrinem. Nadal źle się czułe z tym, że pomógł mi dojść, że z takim zainteresowaniem patrzył na moją spermę, którą zapewne wziął do badań. Wziąłem głęboki wdech, po czym spojrzałem w górę, aby móc wpatrzyć się w słońce, które dawało po oczach. Opuściłem wzrok, dopiero wtedy, kiedy usłyszałem swoje imię, a mag stanął przede mną. Zostawiłem torby na ławce, po czym podniosłem się z miejsca i uścisnąłem maga. Wyglądał, jakby nie stała mu się żadna krzywda. Wrócił w całym kawałku, a to chyba najważniejsze.


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 05/02/23, 06:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {02/02/23, 06:10 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Delikatne trzaśnięcie dało sygnał magowi, że drzwi dobrze się zamknęły, a na jego twarzy wykwitł błogi uśmieszek. Hutson wpatrzony w białą ciecz, bawił się nią nieustannie, umieszczając ostatecznie w pustej fiolce i zamknął ją szczelnie chowając do skrytki na kształt jednej z grubych ksiąg, gdzie były również łuski trytona. Nadal trzymając lewą dłoń na grzbiecie okładki, zerknął w dół poniżej linii pasa na wypukłość pulsującą od czasu do czasu, aby rozepchać się w spodniach jeszcze bardziej. To była tylko kwestia czasu, aż sam podnieci się od słodkiego jęczenia niebieskowłosego. Ciało wiło się tak rozkosznie podniecająco, iż nie było opcji powstrzymać swych zapędów. Mag świadom był co go czeka za chwilę w drugiej łazience. Zmuszony był własnoręcznie poradzić sobie z interesem w gaciach, więc nie zwlekał dłużej, zamykając za sobą drzwi, póki sam Nerine nie zdążył się pozbierać.
        - Zapamiętaj je dobrze, a potem wciśnij zielony guziczek - karbinowe tęczówki badawczo spoglądały na chłopaka, jakby chciały odczytać przyszłość, której tak bardzo obawiał się Hutson. Nic w tym dziwnego. Był to drugi raz w mieście dla trytona, a ten miał spędzić parę godzin sam w tej dźungli. Co prawda nadal nie było to centrum. Phyrin zwątpił w swoje plany i nieznacznie je pozmieniał, wysiadając kilka przecznic przed budynkiem rady i prawdziwego centrum, gdzie było znacznie więcej ludzi. Stąd, z tego przystanku Ashbane nie miał daleko do Pani Perindson, a to był już spory plus, bo gdyby rybka miała problemy znalazłaby szybko drogę do kobieciny. Jej złote serce z pewnością nie pozwoliłoby przejść obojętnie obok potrzebującego. Zwłaszcza, że był to uczeń maga. A mimo to mężczyzna niepewnie oddał w łapki Nerine swoją najcenniejszą kartę kredytową bez limitu. Zawsze tak pięknie lśniła, gdy ją wyciągał z portfela, iż z najprawdziwszym bólem serca oddawał przedmiot rybce. Jednak była to znacznie lepsza, bezpieczniejsza opcja od wzięcia chłopaka ze sobą do paszczy lwa. Choć nikt nie wiedział kim był długowłosy, to istniała rasa na tym przeklętym świecie mogąca dostrzec prawdę. On sam szczerze nienawidził tych stworzeń mając z nimi do czynienia na własnej skórze. Nie rozwodząc się dłużej nad swymi niepewnościami, odwrócił się na pięcie w stornę wejścia do budynku towarowego. Pewnym krokiem przeciął go, wychodząc z drugiej strony i wsiadł w taksówkę, aby po pietnastu minutach wysiąść przed rpawdziwym celem podróży. Westchnął zmęczony na samą myśl co go czeka. Co prawda myślał nad wszystkim przez te dwa dni, ale samo wyobrażanie sobie toczonej z Avys słownej wojny powodowało ubytek cząstki Hutsona, a dokładniej ochoty postawienia stopy w tym miejscu. Na szczęście stojącego przed wejściem  strażnika, mag dość szybko pokonał pierwsze schody, lądując na korytarzu z licznymi sofami dla oczekujących gości oraz długą na trzy metry recepcją, zza której wystawała ledwo widoczna, młoda dama.
        - Witam, w czym mogę służyć? - spytała z miłym głosem i doskonale wyuczonym uśmiechem, jakby godzinami stała przed lustrem w łazience. Hutson spojrzał na nią beznamiętnie, wywołując na jej twarzy delikatne speszenie.
       - Ja do Avys - z lekkim poirytowaniem w głosie podrapał się po czubku głowy, a recepcjonistka podskoczyła w miejscu, zaskoczona w jaki sposób opisał dyrektorkę budynku.
       - Pana nazwisko? - spytała, wystukując listę umówionych na dzisiaj osób. Jednak była ona prawie pusta. Widniało tam tylko jedno nazwisko, które po chwili wypowiedział mag. Dziewczyna bez chwili zwłoki chwyciła za telefon, dając znać o przybyciu Hutsona i poprosiła, aby poczekał na jednej z sof. Krókowłosy podziękował, lecz nie usiadł wiedząc kto zaraz zjawi się przed nim. Nie minęło pięć minut, a wysoki blondyn w idealnie wyprasowanym mundurze stanął w dwuczęściowych drzwiach, otwierając oba skrzydła swoimi długimi rękoma.
       - Delifras, nic się nie zmieniłeś - oznajmił z lisim uśmieszkiem na co mężczyzna jedynie odchrząknął, jakby miał zamiar powiedzieć coś, od czego mógł się udusić.
       - Mnie również miło cię widzieć - nie ukrywał swego niezadowolenia, robiąc miejsce Hutsonowi w przejściu.
       - Tego nie powiedziałem - dodał, gdy mijał strażnika, na co ten zacisnął kurczowo pięść, powstrzymując od trzepnięcia gościa w ten magiczny czerep. Zawsze uważał magów za zadufane w sobie persony, ale ten tutaj był wyjątkowo wkurzający. Bardziej niż Optopius.
       - Jak ty to robisz? - spytał, gdy przemierzali długi korytarz wiodący do windy. Phyrin jedynie mruknął, kątem oka spoglądając na niego, bo nie wiedział co miał dokładnie na myśli, a opcji było wiele. Czy pytał w jaki sposób kiedyś udało mu się zakraść do biura Avys? A może chciał poznać sztuczkę kradzieży majtek? Wszystko co przychodziło na myśl magowi było błędne z tym, co chwilę później wyjawił człowiek. - Jak radzisz sobie z ściaganiem bransolet? Jesteś stałym bywalcem - westchnął z ironią w głosie, wciskając przycisk, a szyny zaczęły zsuwać z góry metalową skrzynię.
       - Tak jakoś. Chyba sprzęty mnie nie lubią - pomachał zniszczonym przedmiotem nadal uczepionym na jego nadgarstku i po chwili wsiedli do windy, jadąc na wybrane piętro. Hutson przyglądał się jak czerwone cyfry zmieniają się powoli. Zdecydowanie zbyt wolno jak na jego cierpliwość w obecności upierdliwca. - A jak tam sprawy z Alarice? - spytał, a blondyn cały zesztywniał.
       - Nic ci do tego
       - Huuuuh - mruknął zadowolony widąc reakcję strażnika i nie miał zamiaru mu tego odpuścić. - Radzę w końcu zrobić ten krok do przodu, bo ten aniołek całkiem skradnie jej serduszko - zmrużył powieki, słysząc typowe piknięcie, a drzwi zaczęły się otwierać.
       - Lepiej pilnuj własnego tyłka! - uniósł się, zapominając całkiem gdzie są, napotykając po chwili ciekawskie spojrzenia pracowników. Kaszlnął, opanowując się i udając jakby nic tutaj nie zaszło. Poprawił kołnierz munduru, ruszając jako pierwszy, a zadowolony mag zaczął śledzić jasnowłosego. Dobry humor jaki sobie wypracował mag szybko zniknął, gdy poczuł tę ciężką atmosferę gnieżdżącą za drewnianymi drzwiami z złotymi akcentami. Przygotowując się mentalnie na zderzenie z falą zwną Avys, wszedł do środka. Światło dzienne zastąpił biały żyrandol wiszący nad okrągłym stołem. Mag podszedł bliżej do stojącego w centrum pokoju mebla, spoglądając spod zmrużonych powiek na blondynkę podpeirającą się łokciami o blat. Jej badawczy wzrok wwiercał się w duszę mężczyzny. W przeciwieństwie do Alarice, która posyłała sympatyczny uśmiech. Córka i matka. Woda i ogień, a podobno jabłko spada blisko jabłoni.
        - Same z tobą problemy, Hutson - surowy głos kobiety rozbrzmiał echem po sali, jeżąc włoski na rękach maga.
        - Taki już mój urok, osobisty - odpowiedział beznamiętnie, ściągając starą bransoletę. Nie chciał przeciągać tego spotkania, a powodów miał wiele. Więcej niż kiedykolwiek. Jego myśli ciągle krążyły wokół niebieskiej rybki. Gdzie był? Co robił? Czy był grzeczny i czy wpadł w jakieś tarapaty? Może pomylił jakiś przedmiot? Cóż, miał nadzieję, że rybka nie przyniesie nic podejrzanego ze sobą do domu. Jak ostatnio. Bądź co bądź mag nie chciał stracić kolejnej pary ubrań. Czuł, jak zaczyna zbierać go przeziębienie.
        - Podobno masz jakąś sprawę do rady - wzrok Avys przeszedł z sylwetki Phyrina na bransolete, którą przesunął w stornę kobiet. O dziwo jedynych w pomieszczeniu. Zwykle na takich spotkaniach była cała rada.
        - Owszem. Znaleziono duże ilości pułapek na zwierzęta. Stado Dahili na nie wpadło - nie musiał mówić więcej, dostrzegając zainteresowanie w oczach jasnowłosej. Jako głowa rady musiała wiedzieć co się dzieje w mieście. Znać ważniejsze istoty, ludzi, aby torować sobie kolejne ścieżki do korony, a także dla zdobycia lepszych kontaktów. - Martwi mnie jednak środek zastosowany na zaciskach - nie przerywał póki widział ciekawość u kobiety. Musiał mówić szybko, krótko i na temat. - Składniki, z których maź pochodzi nienależy do tutejszych roślin. Nie mam pojęcia skąd pochodzą - ta delikatna sugestia musiała wystarczyć jako zapalnik dla Avys. Przekierowując swój wzrok na córkę, widział w niej niepokój i chęć pomocy w tej sprawie, ale dłoń blondynki nadal energicznie pieściła nową bransoletę, zakopując nadzieję maga o uwolnieniu się choć na chwilę przed kleszczami władzy.
        - Rozumiem. Zbadamy to. Opracowanie składu mazi pozostawiam w toich rękach. W ciągu dwóch tygodni chcę znać odpowiedź - stanowczy głos nie pozwolił wydusić z maga ani jednego słowa więcej. Rzuciła jakby od niechcenia w stronę Hutsona nowym nabytkiem, obserwując uważnie, aby właściwie ją założył. Skrzywił się, okręcając ją w rękach, jakby byłto jakiś zarazek i niechętnie wsunął dłoń w szeorki otwór. Minęło kilka sekund, a średnica pierścienia skurczyła się, aby nie spaść. Trzy wtopione kryształy zabłysnęły, a zamknięcie strzeliło, wydając końcowe pyknięcie. Blondynka uśmiechnęła się zadowolona, rozluźniając swe spięte barki.
        - To najnowsza zabawka twojego nauczyciela. Zaskocz nas - rzuciła wyzwaniem w stronę Phyrina, na co odpowiedział potakującym skinieneim głowy. Nie miał zamiaru długo męczyć się bez magii. Kochał ją, więc od razu po powrocie usiądzie do zniszczenia ograniczenia, ale teraz musiał wrócić jak najszybciej do rybki.
        - Słyszałam, że masz ucznia - córka zaskoczyła maga. Zwykle nie miała zwyczaju odzywania się do przybyszy, lecz ciekawość zrzerająca ją od środka była silniejsza. Krókowłosy spojrzał na nią, to na matkę, wzdychając ciężko. Nie myślał, iż droga pantoflana była aż tak szybka.
        - Owszem - odpowiedział zbyt sztywno. Z zbyt surowym spojrzeniem, co od razu wyłapała Avys.
       - Przyprowadź go do nas następnym razem. Chętnie go poznam - dodała, a chwilę później ich ścieżki rozdzieliły się. Mag wyszedł, zaczerpując ulicznego powietrza, przywołując taksówkę, która ruszyła na podany adres. Całą drogę Hutson oglądał nową ozdobę nadgarstka i wiedział na pierwszy rzut oka, iż nie będzie łatwo. Optopius naprawdę się postarał.
       Wysiadł z pojazdu, płacąc gotówką jaką miał w kieszeniu. Rozprostował swe kości i odszukał spojrzeniem błękitnej czupryny, którą trudno było niezauważyć nawet z takiego daleka. Phyrin nieświadomie uśmiechnął sie pod nosem, chowając dłonie w kieszeniach spodni i podszedł do okienka z lodami, zamawiając dwa różne smaki. Zaszedłswoją rybkę od tyłu, pochylając na tyle, aby dostrzegł jego twarz i wystawił oba wafelki z zimnym deserem w środku. Kręconym.
       - Którego chcesz? - spytał, czując ogromną ulgę, że nic nie stało się Ashbane. W przeciągu jednej chwili przepatrzył wzrokiem, czy czasem nie upadł i nie przeciął skóry. Czy czasem do tyłka nie miał przyczepionego obcego psa, albo robactwa po czym obszedł go i usiadł obok, podając wybranego loda. Zarzucił nogę na nogę, spoglądając kątem oka na dwie torby sporych rozmiarów. Ciekawość Hutsona zaiskrzyła w tęczówkach, ale nadal panując nad tym, wrócił wzorkiem do krajobrazu przed sobą.
        - Zakupy udane? Mam nadzieję, że nie musiałeś długo czekać - wsunął czubek zimnego loda między wargi, ssąc go i odrywając. - Zajedziemy jeszcze do mojego mieszkania. Muszę sprawdzić pocztę i czy wszystko jest na swoim miejscu - a potem będą mogli spokojnie wrócić do pracowni, gdzie Hutson czuł się najlepiej. - Rozmawiałem o znalezionych pułapkach. Rada pomoże i zapłaci za spisanie składników mazi - póki co streszczał połowicznie spotkanie, robiąc niewielką przerwę, gdy musiał wspomnieć o nowej bransolecie. - Dostałem też prezent - pomachał biżuterią przed nosem niebieskiej rybki. - I od teraz nie mogę czarować - na twarzy maga pojawił się krzywy uśmiech. Najgorsza rzecz jaką można było zrobić osobie pokroju Phyrina, właśnie go dosięgła. Mimo to był przyzwyczajony do tego. Co prawda uprzykszało życie, ale póki nie groziło im niebezpieczeństwo, nie myślał zbytnio nad sposobami zniszczenia bransolety. Miał czas. Przynajmniej teraz.
       - Zjedzmy lody i ruszajmy w drogę - poczochrał po głowie trytona, znów umaczając usta w zimnym deserze.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {05/02/23, 05:35 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Zaskoczony lodami, wziąłem takie co wyglądało na czekoladowe. Od razu się rozpromieniłem, kiedy chłodna przekąska trafiła do moich ust.
- Dziękuję - powiedziałem, delikatnie się przy tym uśmiechając, po czym zerknąłem na maga, który intensywnie się mi przyglądał. Było to zabawne, ale i jednocześnie urocze. Musiał się martwić, czy przypadkiem nic mi się nie stało, ale tym razem byłem naprawdę uważny i też nikogo nie zaczepiałem, ani nie przyprowadziłem ze sobą niczego podejrzanego. Jedynie płaszcz i zabawki, ale Phyrin nie musiał wiedzieć, co znajduje się w drugiej torbie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czy spodziewała się również płaszcza, choć to raczej całkiem możliwe.
- Tak, zakupy udanie i nie, sam niedawno tutaj przyszedłem - uśmiechnąłem się, smakując po raz kolejny loda, który był naprawdę smaczny. Przejechałem po chłodnej słodkości, która momentami mroziła mózg, dając przy tym dziwne odczucia. Na dodatek ucieszyło mnie to, że w końcu zobaczę mieszkanie maga. Wspominał, że rzadko tam jest, więc i ja jeszcze nie miałem okazji się tam znaleźć. Panował tam taki sam bałagan? Co prawda, w domku na plaży podłoga była bardziej widoczna, a wszystko inne miało swoje miejsce na półkach czy blacie. Co jak co, ale cieszyłem się, że w tak krótkim czasie, dość szybko udało mi się uporządkować.
- To dobrze, że nie robisz tego za darmo, chociaż tak naprawdę wynik już masz - powiedziałem, po czym zerknąłem na bransoletkę, która zdobiła jego nadgarstek. - Było to konieczne? Twoja magia jest naprawdę przydatna, nie rozumiem tych ograniczeń... - westchnąłem, lekko się krzywiąc. Cóż, sam nie miałem na to wpływu oraz też do końca nie rozumiem, jak działają zasady w tym świecie. U mnie również były pewne zakazy, ale żadnych ograniczeń w zdolnościach, które posiadaliśmy.
         Skinąłem głową, delikatnie się rumieniąc, kiedy jego dłoń znalazła się na mojej głowie. Nadal pamiętam, jak te dłonie dotykały mojego penisa. Dziwiłem się, że Phyrin wtedy nie czuł obrzydzenia. W końcu, w postaci trytona, penis zdecydowanie się różnił od ludzkiego i nie wiedziałem, czy każdy chciałby dotknąć i zbadać. Mag wydawał się być wtedy wyjątkowo skupiony, jednocześnie pokazując mi, jak to się robi. Mój rumieniec się jedynie poszerzył, więc dokończyłem loda, aby nieco się schłodzić, co pewnie ani trochę nie pomogło.
         Mieszkanie maga mnie zaskoczyło. Porządek, który tutaj panował, aż bił blaskiem po oczach. Na dodatek kawalerka miała swój ciekawy klimat, ciemne meble bardzo ładnie prezentowały się na całym tle, zaś podobało mi się to, że kuchnia i salon są ze sobą połączone. Poszedłem zajrzeć za każde drzwi, jedne prowadziły do łazienki, zaś drugie do sypialni. Nie rozumiałem, dlaczego mag nie mógł tutaj pracować. Wystarczyłoby, żeby magią wyciszył hałasy, które mogłyby dobiegać z zewnątrz.
- Jest tutaj bardzo ładnie, aż dziwię się, że nie chcesz tutaj być - powiedziałem, kiedy wyszedłem z sypialni, po czym spojrzałem na maga, który przeglądał pocztę. Usiadłem na kanapie, nie przestając się rozglądać dookoła siebie. Jakoś tak nie mogłem przestać podziwiać tego wszystkiego. Może dlatego, że tutaj było aż za czysto, jak na Phyrina? Cicho się zaśmiałem przez własne rozmyślenia, po czym wzrokiem pognałem na dwie torby, które stały nietknięte. Poczułem ulgę, bo cieszyło mnie to, że mag mimo wszystko cenił sobie moją prywatność i nie zaglądał ciekawski w torby. Podniosłem się z miejsca, aby wziąć jedną z toreb, oczywiście upewniając się wcześniej, że to właśnie w tej jest płaszcz, który był dla maga.
         Stanąłem naprzeciwko Phyrina, po czym wysunąłem torbę z płaszczem przed siebie.
- Wiem, że ten nie będzie znaczył dla ciebie tyle, co poprzedni, ale mam nadzieję, że się spodoba - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym zaczekałem, aż mag odbierze ode mnie torbę. Kiedy to zrobił, usiadłem na kanapie wpatrywałem się w niego, aby zobaczyć, czy rzeczywiście jemu się spodoba. Uważałem, że to idealny krój dla maga oraz ciemny kolor idealnie komponował się z jego codziennymi ubraniami.
- Najlepiej będzie, jakbyś od razu przymierzył, chcę wiedzieć, jak na tobie leży - powiedziałem, nieco wyczekująco na niego patrząc. Byłem zadowolony, że udało mi się kupić płaszcz i w to tak ekspresowym tempie. Co prawda, wiele zasługuję Pani Perindson, ale o tym Phyrin akurat nie musiał wiedzieć, choć pewnie sam zauważy, że to właśnie od kobieciny.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {09/02/23, 07:27 am}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Ciężki kamień spadł z serca Phyrina, gdy usłyszał, że zakupy na mieście były wyjątkowo udane. ale w swej roli sponsora popełnił kolosalny błąd, dość oczywisty,  który normalnie nie miałby miejsca, gdyby mag miał chociaż minimalne doświadczenie w związkach. Bowiem główną zasadą było nie dawanie swojej karty na zakupy. Zwłaszcza takiej bez limitu, ale to była tylko kwestia czasu, aż niczego nieświadomy Hutson, robiąc standardowe miesięczne opłaty zauważy zniknięcie nienaturalnie sporej kwoty pieniędzy i choć rozwiązanie tej zagadki zajmie mu nieco czasu, to w ostatecznym rozrachunku pojmie kiedy, gdzie i dlaczego cyferki tak szybko były ściągane. Czy wtedy wizja kosztownych zakupów Nerine będzie miała jakikolwiek sens? Zapewne nie, a nawet jeśli, to mag powinien mieć pretensje wyłącznie do siebie, że niewiele myśląc dał swą złotą kartę w łapki rybki, ale na tamtą chwilę chciał zwyczajnie, jak najszybciej pozbyć się z głowy chłopaka i na spokojnie zająć sprawą rady miasta. Nie mniej jednak aktualnie Phyrin cieszył się razem z Ashbane, który robił coraz większe postępy w przystosowywaniu się do życia w nowym społeczeństwie.
        Wgryzł się w kawałek chrupiącego wafelka, dziękując w duchu, iż nie musiał robić za zakupową przyzwoitkę, bo naprawdę, szczerze z całego swojego serca nie miał ochoty grzać niewygodnej ławki w oczekiwaniu, aż rybka skończy zakupy. Dlatego była to kolejna część za i przeciw pomysłowi, który finalnie zrealizował, nie czując jeszcze jego skutków ubocznych.
        Całe rozpamiętywanie ich dość długiej rozłąki spowodował, że Hutson kątem oka odnalazł dwie torby, ciekaw ich zawartości, ale zmęczenie wywołane spotkaniem samej Avys przyczynił się do chwilowego odpuszczenia tego tematu. W końcu rzeczy zakupione były za jego gotówkę, więc siłą argumentów miał prawo zobaczyć co znajdowało się w środku, a najlepszym momentem była pracownia, gdzie Nerine po prostu musiał rozpakować rzeczy. Coś jednak nieustannie dręczyło maga. Gdzieś z tyłu głowy miał maleńką nadzieję zgadnąć zawartość jednej z puszek pandory. Tylko z jednego powodu. Pragnął, aby chociaż jedna rzecz okazała się prezentem dla niego. Czemu było to tak istotne? Sam Phyrin tego nie potrafił pojąć, ale chciał dostać coś od niebieskowłosego. Chociażby paragon po zakupach.
       Zmrużył na moment swe powieki, ukrywając pod gęstymi rzęsami karbinowe tęczówki. Uważnie wsłuchał się w słowa trytona, przypominając sobie o rozpisanym składzie mazi.
      - Jednak rada nie musi o tym wiedzieć - obdarował Nerine subtelnym uśmiechem, dumny ze swego genialnego planu. Jakby nie patrzyć ostatnio Hutson miewał, na pozór, same dobre pomysły. Ten jednak miał finalnie pozwolić magowi zarobić. Brutalnie szybko i łatwo, a to tylko za zasługą dobroci chłopaka. I widział minę Nerine, który mógł nie do końca rozumieć zamiary mężczyzny. Jednak on nie miał mu tego za złe, gdyż tryton nie należał do tej części świata, suchego lądu, na którym główną rolę odgrywały pieniądze. Dlatego właśnie Hutson chciał wykorzystać zdobyte wcześniej informacje na ich korzyść. Za informację się płaciło, a skoro rada wielokrotnie wykorzystywała maga - nie wspominając już o haniebnym traktowaniu go względem nakładanej bransolety - to i mag nie czuł wyrzutów sumienia odpłacając się tym samym.
      - Ludzie robią wiele niepojętych rzeczy, a próba zrozumienia tego nie ma najmniejszego sensu, bo jakkolwiek szukać będziesz uzasadnienia ich poczynań, to finalnie usłyszysz egoistyczne pobudki  - którymi było dążenie do władzy, kontroli, czy zwykłego posiadania tego, co inni nie mają. Ilekroć Hutson rozdrabniał wszystkie czynniki na drobne, w rezultacie otrzymywał to samo. Nawet jeśli sam tłumaczył to strachem przed nieznanym. Niczym się nie różniło to od zanieczyszczania naturalnego środowiska Nerine. Lenistwo, egoizm, czy brak świadomości? Było tego zbyt wiele, a temat ludzi nie był na godzinę, czy dwie. Pozatym Phyrin chciał lepiej spożytkować czas aniżeli na usprawiedliwianiu rasy ludzkiej. Dlatego skończył podziwiać kunszt jednego z grzechów człowieka, który bezwstydnie zdobił jego nadgarstek i wrzucił koniec wafla do ust, dostrzegając jak niebieskowłosy nabiera kolorów na polikach. Widok ten przypomniał mu o ostatnich igraszkach w wannie. Od tamtego momentu oboje udawali jakby nic się niewydarzyło. Co prawda, Hutson nie widział zastrzezen gdyby rybka chciała o coś zapytać, bo to z perspektywy lekarza nie było niczym szczególnym. Nawet sam kształt narządów rozrodczych. Wyglądały inaczej niż u ludzi, ale to sprawiało, iż Phyrin odczuwał nieokiełznaną satysfakcję zabawy tą częścią ciała. Jednak to wszystko nasuwało pytanie magowi. Czy Nerine nadal czuł się komfortowo w jego obecności?
        Uliczki oraz budynki, które mijali coraz bardziej przypominały mężczyznie gdzie był i jak blisko miał do swojego prawdziwego mieszkania. Nowoczesna kamienica z blokami po kilkanaście pięter wyciągały się ku bezchmurnemu niebu. Mag od razu skierował ich do odpowiedniej klatki, przywołując windę, która poniosła gości na ósme piętro. Hutson zatrzymał się przed ciemnymi drzwiami, zaglądając pod wycieraczke za kluczami. Wedle ustaleń, zamówiona sprzataczka po skończonej robocie miała go tam zostawić. Z zadowoleniem ukrytym pod beznamiętną maską, mag wpuścił jako pierwszego do swego lokum trytona. Huragan zwany Ashbane od razu zaczął wpadać kolejno z pokoju do pokoju, zapewne nie mogąc pojąć istniejącego tu porządku. Nic dziwnego. W końcu mag nie słynął z przechodzenia pozytywnie testu białej rękawiczki. Z wyciągniętą wcześniej pocztą stanął wygodnie przed wyspą kuchenną z dwoma czarnymi hokerami, które oddzielały część salonową od jadalnej. Pozwalając Nerine robić istny plac zabaw z mieszkania, kolejno otwierał koperty, marszcząc brwi w niezadowoleniu na widok podpisu samego Beliada. Wiedział co to oznaczało. Drogie zamówienie na narkotyki. Zapewne wielu nie zgadzałoby się z tym co robił mężczyzna, ale czy faktycznie to on powinien ponosić za to odpowiedzialność, albo mieć na sumieniu ofiary uzależnienia? Nie. Koniec końców nikogo nie zmuszał do kupowania tego cholerstwa. Nikomu też nie wciskał proszku do buzi. To był ich własny wybór. Krótkowłosy produkował swe maleństwa dla uśmieżenia bólu, a nie po to, aby ktoś myślał, że jedzie na jednorożcu, gdy faktycznie siedział z głową w muszli klozetowej. Jednak demon zawsze potrzebował dziesięciu porcji w wiadomym celu - dla nielegalnych walk.
      - Czuję się tu obco -połowicznie słuchając Nerine, odpowiedział zgodnie z prawdą, gdyż mag nigdy nie czuł się komfortowo w mieście. Nieważne ile wysiłku wkładał w dekorowanie mieszkania, to zawsze coś mu nie pasowało. Ciągle było coś nie tak, co obrzydzało mu zamieszkiwanie centrum. A może po prostu czuł się samotny? Może dźwięki zza oknami przyprawiały mężczyznę o ból głowy? Zapomniał, w każdym bądź razie, bowiem minęły prawie dwa miesiące odkąd nie był w tym miejscu.
      Nagle z całej zadumy wyrwał go szelest torby. Poszerzone źrenice zwróciły się w stronę Nerine, a potem na trzymaną w jego rękach puszke pandory. Z błyskiem ciekawości oraz niepewności, jakby nie był pewien, czy naprawdę było to dla niego, odebrał prezent, od razu wyciągając z dna tajemnicze zawiniątko. Nie kryjąc zachwytu, pozwolił kącikom ust unieść się do granic swych możliwości, aż poliki zaczęły piec od naprężenia ich. Rozłożył sporych rozmiarów płaszcz przed sobą, dokładnie zwracając uwagę na detale i mógł stwierdzić, z ręką na sercu, że Ashbane spełnił tlącą się w nim nadzieję na prezent. Niestety rybka nie mogła dostrzec wypisanego zadowolenia na twarzy maga, gdyż gruba warstwa materiału zgrabnie wszystko zakrywała. Zakup chłopaka doskonale wpadał w gust maga. Ta dziecięca radość raząca po oczach całkiem zbiła Hutsona z równowagi.
        Mentalnie przyczepiając plakietkę "moje, nie ruszać, bo zabije" zarzucił nowy płaszcz wedle prośby chłopaka, lecz z ukrytym zadowoleniem. Nie szczerzył się już jak głupi do sera, przez co trudno było wyczytać, czy faktycznie prezent spodobał się Hutsonowi.  Powoli okręcając się wokół własnej osi, eksponował świeżutki towar na sobie. Poprawił rękawy, przejechał po materiale jakby prostował go od wszelakich zagnieceń, a na koniec stanął, czekając aż końce materiału uspokoją się, zwisając luźno w dół od swego ciężaru.
      - Nie ma to jak dostać prezent kupiony za własne pieniądze - prychnął rozbawiony na tę myśl, chcąc być lekko uszczypliwy w stronę rybki. - Dziekuje - dodał, otwierając lodówkę, gdzie stało kilka butelek z zimnym napojem. Skoro już tu byli, mogli nieco odpocząć, dlatego mężczyzna otworzył dwie szklane buteleczki, odpalając telewizje na dużym, wiszącym ekranie. Przesiedzieli tak kilka godzin, zamówili coś do jedzenia, a gdy zaczynało się ściemniać, Hutson musiał zakończyć ich biesiade. Ze schowka zabrał kluczyki do auta, bowiem tracąc magiczne zdolności, potrzebował zamiennego środka transportu. Wysłużona miotła bez grama magii nie mogła nawet drgnąć, a co dopiero latać. Z nastawieniem, że dzisiejszy dzień pomimo wielu problemów był udany, Hutson podszedł do drzwi wejściowych i toworzył je na oścież chcąc wyjść z mieszkania, lecz coś, a raczej ktoś mocno zaskoczył ciemnowłosego, który wręcz zastygł.
     - Phyrin! - w przeciwieństiwe do Hutsona, Kenta widząc znajomą twarz rzucił się w ramiona kochanka, powalając go na podłogę. Z znanym dla lisiej rasy piskiem zaczął wcierać swó polik w twarz maga, ani myśląc o puszczeniu go. W końcu nie spodziewał się, że go zastanie.To był setny raz, kiedy postanowił sprawdzić, czy ktoś był w mieszkaniu i od samego początku nastawiał się, iż zostanie odprawiony z kwitkiem, ale nie tym razem. Teraz miał w uścisku swego maga. Czuł jego zapach, ciepło.
        - Tęskniłem! Jak mogłeś zniknąć bez słowa. Nawet komórki ze sobą nie zabrałeś! - po chwili doszło do niego coś jeszcze, jednak nie dane mu było odwrócić wzroku, gdyż nieznana siła nagle odepchnęła go od ukochanego, a Phyrin już wiedział: będą kłopoty.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {14/02/23, 09:00 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Czekałem cierpliwie na jakąkolwiek reakcję na prezent ode mnie, jednakże nie byłem w stanie nic zobaczyć, gdyż Phyrin zasłaniał całego siebie płaszczem, który dostał się w jego ręce. Nerwowo miętoliłem w palcach koszulkę, kiedy mag oglądał płaszcz z każdej strony. Nie zdradził mi, czy prezent mu się podoba, czy trafiłem w jego gusta. Milczał, a ja coraz bardziej czułem się mniej pewnie swojego wyboru. Chciałem zapytać, ale czy powinienem naciskać? Cóż, chciałem po prostu usłyszeć, że jest zadowolony, że prezent się udał, ale... Za bardzo się martwiłem tym wszystkim, choć pewnie nie powinienem. W końcu jednak Phyrin zdecydował się założyć na siebie nowy nabytek, więc posłałem mu zachęcający uśmiech, przyglądając się uważnie mężczyźnie, które twarz nic nie zdradzało. Czułem się tym faktem lekko zawiedziony, ale skoro nie grymasił, to mogłem uznać, że mu się podoba. Uwaga maga jednak sprawiła, że moje poliki pokryły się czerwienią. Wbiłem spojrzenie w podłogę, bo rzeczywiście głupio to wyglądało i może powinienem zaczekać, aż zacznę posiadać własne pieniądze?
- Kupiłbym za swoje, ale nie mam... Odpracuję to, masz moje słowo - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, gdyż zwykłe „dziękuję”, poprawiło mi humor. Mag rozumiał moją sytuację i na pewno zwrócił uwagę na to w żartach, ale jakoś tak... Poruszyło mnie to? Wiem, że inaczej nie mogłem płacić za zakupy, jak kartą Phyrina, który miał dostęp do pieniędzy. Co prawda, na początku nie wiedziałem, jak korzysta się z karty, ale znowu nie było to tak bardzo skomplikowane i szybko załapałem. Wystarczyło obserwować maga.
         Nie spodziewałem się, że spędzimy tutaj trochę czasu, ale przyjemnie się siedziało, oglądając to, co aktualnie było w telewizji. Może to było zwykle nic nie robienia, ale miło było spędzić czas z magiem, który nie siedział nosem w książkach lub zamówieniach od klientów. Liczyłem na więcej takich sytuacji, gdzie będziemy mogli wspólnie usiąść, obejrzeć coś i po komentować, nawet jeśli nie było takiego potrzeby. Czułem się jednak zmęczony zakupami oraz całą tą podróżą do miasta, a po jedzeniu zawsze ma się ochotę zdrzemnąć i sam najchętniej bym to teraz zrobił, ale Phyrin oznajmił, że czas wracać. W sumie trochę się zasiedzieliśmy, a kot na nas na pewno w domu czeka. Z cichym westchnięciem podniosłem się z łóżka i poszedłem naszykować się do wyjścia.
         Jak tylko byłem ubrany, musiałem wrócić do salonu, gdzie zostawiłem torbę i wtedy usłyszałem jakiś hałas dobiegający z przedpokoju, a po chwili huk, który mnie zaniepokoił. Podbiegłem do przedsionka, patrząc ze zdziwieniem na leżącego maga. W sumie to by mnie jakoś nie zaskoczyło, gdyby nie obcy, który znajdował się na nim. Poczułem, jak zaczyna się we mnie gotować. Pojawiła się złość, ale i zazdrość, że ktoś inny był tak blisko maga. Zacisnąłem palce w pięści, wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni i poczułem przypływ siły. Nie miałem pojęcia, jak teraz wyglądam, ale nie myślałem długo. Machnąłem ręką, kierując całą moc na nieznajomego, który w sekundę zniknął z Phyrina, a ja spokojnym krokiem doszedłem do obcego, który był przyklejony do ściany. Moja dłoń szybko znalazła się na szyi chłopaka, ściskając ją lekko, przynajmniej dopóki jeszcze bardziej mnie nie wkurzy.
- Kim jesteś? - zapytałem, zbliżając swoją twarz, to wierzgającego chłopaka. Wystarczyło trochę siły, bym ponownie uderzył nim o ścianę. - Nie będę się powtarzał w nieskończoność. KIM JESTEŚ? - powtórzyłem, jasno i wyraźnie zadając mu pytanie, na które nie chciał odpowiedzieć.
-P-phyrin! Ugh... - wymamrotał, więc odwróciłem twarz w stronę maga, ale szybko moje spojrzenie zniknęło z jego osoby, powracając na blednącego nieznajomego. Moje palce mocniej zacisnęły się na szyi. - Puszczaj! T-to boli – powiedział, jednakże ja ani drgnąłem. Nie podobało mi się, że ktoś był blisko maga, tym bardziej, że to nie wyglądało to na zwykłe, przyjacielskie powitanie. Phyrin mówił, że nie ma nikogo. Oszukał mnie? Jeśli tak, to czemu mnie dotykał? Pomógł nawet dojść... Czy to tylko i wyłącznie dlatego, że byłem dla niego nieznaną istotą? Obiektem badań? Nie wiem czemu, ale poczułem, że łza zbiera mi się w oku, której szybko się pozbyłem, przecierając oko wolną dłonią.
- Nadal nie usłyszałem odpowiedzi. Coś ty za jeden?! - krzyknąłem.
- K-kenta – odpowiedział, ale to mi nie wystarczyło. Nie powiedział kim jest dla maga, ale puściłem go, czując na sobie ciężkie spojrzenie Phyrina, którego słowa do mnie nie docierały, jak i dłonie mężczyzny, którymi próbował mnie powstrzymać od duszenia jego znajomego. Musiałem puścić Kente, który powoli tracił siłę.
         Wbiłem wzrok w lisa, którzy trzymał się za szyję, kaszląc przy tym okropnie.
- Co to za wariat? Kogoś ty sprowadził? - padły pytania z ust mężczyzny, więc spojrzałem na niego, marszcząc przy tym brwi. Miał jeszcze siłę mówić, więc nie było tak źle. Cóż, powinien się cieszyć, że go nie zabiłem, ale jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, moje emocje opadły, a dłonie zaczęły lekko drżeć.
- Phyrin... - mruknąłem pod nosem. Spojrzałem na maga, czując, że nie przejdzie obok tego obojętnie. Przełknąłem gulę w gardle, po czym odwróciłem się na pięcie i usiadłem na kanapie, chcąc być dalej od nich, jak i nieco się uspokoić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {17/02/23, 03:55 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         W słowniku maga istniało pewne powiedzenie, które idealnie opisywało sytuację w jakiej się nieszczęśliwie znalazł. Między Scyllą a Charybdą pasowało tu idealnie. Nieważne jakiego wyboru by dokonał, leżąc powalony na ziemi i tak nasrałby pod siebie. Stając po stronie Kenty, miałby problemy ze strony trytona. Nie wiadomo dlaczego tak to przeczuwał, bo jednak rybka była tylko pacjentem zamieszkującym jego pracownię od zaledwie miesiąca. Normalnie nikt nie pokusiłby się o stwierdzenie, że powstało między nimi jakieś przywiązanie, ale Phyrin dobrze o tym wiedział, że coś wisiało nad ich głowami. Czy miał zamiar coś z tym robić? Aktualnie nie, bo meżczyzna jak to u niego bywało, bardziej zapatrzony był wynikami testów nad zdobytą ostatnio spermą Nerine. Jakby nie było, poczynania Hutsona mogły być źle odebrane przez chłopaka. Więc dobrą opcją byłoby stanąć po stronie trytona. Jednakże tym samym naraziłby wieloletnią znajomość z lisim Kentą. Był on nie tylko kochankiem rozładowującym napięcie, ale i dobrym informatorem. Dlatego, mag leżał na ziemi, podparty łokciami z tyłu pleców, wyczekując rozwoju sytuacji, która nadeszła zaskakująco szybko. Wyściskiwany do bólu wytrzymałości, jakimś cudem dał radę obrócić swą twarz nieco za siebie, aby dostrzec kątem oka niebieskowłosego Ashbane, a widok jego przerażającej, wściekłej miny zmroził krew w żyłach maga. Wiedział, że nie musiał nawet dokonywać wyboru, aby mieć przesrane. Czuł się, jakby właśnie był żonaty i został przyłapany na zdradzie. Czemu? Phyrin nie miał czasu nad deduckją tych skojarzeń, bo minęła zaledwie sekunda, a Kenta został zmieciony w stronę ściany, gdzie Nerine od razu go przyszpilił siłą swych rąk. Słysząc pytanie niebieskiej rybki, Hutson zaczął powoli zbierać się z ziemi, świadom swej bezbronności. W końcu odebrano mu magię. Mógł liczyć jedynie na zdolności kochanka, albo samoistne uspokojenie Nerine, lecz na to ostatnie nic nie wskazywało. Mężczyzna postanowił wziąć sprawę we własne ręce. Wzbierając w sobie odwagę, podszedł bliżej do pacjenta, łąpiąc za ramiona.
      - Nerine, puść go - oznajmił lekko przejęty sytuacją. Widział, jak nim miota, robił co chcę dzięki swej sile. Nie miał pojęcia, że trytony były aż tak silne. Poza tym wściekłość chłopaka w ogóle nie była zrozumiana przez Phyrina. Nie wiedział, dlaczego tak się zezłościł. W koncu nic złego mu nie zrobił. Kenta jedynie wpadł w jego ramiona, ciesząc z spotkania. Może jednak właśnie w tym był problem? - Nerine! - uniósł lekko głos, lecz mag miał wrażenie, jakby mówił do ściany. Z gromiącym wyrazem twarzy skupił swą magię, nakierowując w jeden punkt na ręku, aby rozładować ją na bransolecie. Ta jednak ani drgnęła. Jej konstrukcja nie zmieniła się, a Phyrin cmoknął w niezadowoleniu. Niestety, usunięcie jej nie będzie tak proste jak wcześniej.
       Mag nieustannie starał się uspokoić rybkę, która po usłyszeniu imienia neiznajomego, odpuściła. Niebieskowłosy spojrzał na Hutsona, jakby skruszony, po czym wydukał z siebie jego imię, znikając z powrotem w salonie. W głowie maga zakotłowała się niewiedza, jakiej nienawidził doświadczać. Wiedział, iż nie był dobrym towarzystwem, a kolaboracje z innymi były mu obce i słąbo w nich wypadał. Ta jednak była inna, ponieważ dotyczyła konkretnie jego osoby, wręcz była wynikiem całej tej nieprzyjemnje sytuacji.
      - Kto to jest? - Kenta wykrztusił z siebie słowa z ochrypłym głosem, obejmując obolałe gardło i patrząc gniewnie wzrokiem za ramie maga, jakby dzięki temu mógł wywołać kataklizm na Ashbane.
      - Mój nowy uczeń - odpowiedział jakby nigdy nic, odsuwając drżące dłonie lisa, aby przypatrzyć się czerwonym śladom. Skrzywił się, świadom, iż pokaz siły trytona będzie widoczny przez dłuższy okres czasu. To był pierwszy raz, gdy długowłosy zaskoczył Hutsona, ale w negatywnym tego znaczeniu. - Zaczekaj tutaj, przyniosę szklankę wody - wstał na róne nogi, idąc w stronę kuchni. Nalał nieco wody z kranu, zatrzymując przy kanapie, gdzie siedział pacjent. Mag milczał, wymownie spoglądając na niego. Rozmowa o tym nie mogła ich ominąć. Hutson wiedział, że muszą sobie coś wyjaśnić, a przynajmniej tą sytuację. Podszedł do opartego o ścianę Kente, podając ostrożnie szkalnkę, a ten upił z niej nieco cieczy, wzdychając ciężko.
       - Przepraszam - odezwał się ze skruchą w głowie, ale uszaty jedynie pokiwał głową z bladym, niemrawym uśmiechem.
       - To nie twoja wina. Nie przepraszaj za niego
       - Mylisz się. Jestem za niego odpowiedzialny - Phyrin zaprzeczył na słowa kochanka, widząc w nim dziwną minę, jakby przejrzał go, jakby zrozumiał coś, co ciągle umykało magowi.
       - Poradzę sobie. Idź do niego - poklepał po ramieniu Hutsona, a ten dość niepewnie wstał, wracając do salonu. Spojrzał na cicho siedzącego trytona, wzdychając ciężko, jakby mentalnie przygotowywał się do trudnej, rodzicielskiej rozmowy.
      - Nerine - odezwał się dość niepewnie, siadając obok niego. Oparł wygodniej łokcie o kolana, splatając w spójny koszyk dłonie, gdzie bawił się kciukami, skupiając na nich swój wzrok. - Co w ciebie wstąpiło? Czemu tak się zachowałeś? To przyjaciel - ani jedno słowo nie było kłamstwem. Kenta był przyjacielem, a nie wrogiem jak rada miasta, dlatego tym bardziej Phyrin nie mógł pojąć swym rozumem zachowania ze strony Ashbane. Przecież lis nie rzucił się na nich z nożem. Radośnie piszczał, wtulał się w niego. Niestety, normalnie dla każdego byłoby to jasne, ale Phyrin nie był normalnym magiem. On bowiem nigdy się nie zakochał. Nie wiedział co to miłość, czy zazdrość. Wiedział o tym tyle, co dziecko uczące się raczkować, czy mówić.
       - Nerine? - czując zbyt długo zalegającą między nimi ciszą, spojrzał na niebieskowłosego, dość niepewnym spojrzeniem, jakby miał zaraz stracić swego pacjenta. Jakby miał zaraz wybiec i zniknąć. Poniekąd nie chciał tego. Wiedział, że to nieuniknione, lecz mag nie chciał stracić Nerine, tak samo jak Kenty.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {22/02/23, 08:41 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Siedziałem na kanapie, nie interesując się tym, co dzieje się wokół mnie. Czułem się źle z tym, że mag musiał widzieć mnie w takim stanie, ale jednocześnie czułem, że wcale tak źle nie postąpiłem. Lis rzucił się na Phyrina, był blisko... Za blisko niego. Czy tak zachowywali się znajomi? Kochankowie już tak. Zacisnąłem usta, patrząc w podłogę. Wiedziałem, że mag mi nie odpuści i prędzej czy później porozmawia ze mną na ten temat. Trochę nie podobało mi się to, że Phyrin zdecydował się najpierw pomóc lisowi, zamiast pójść za mną, ale... To nie mi stała się krzywda. Byłem cały, bez żadnych śladów. Przełknąłem gulę w gardle, nie mając odwagi, by spojrzeć na to, co działo się w przedpokoju, w którym jeszcze niedawno trzymałem Kente za szyję, a mag przerażony leżał na podłodze. Zdecydowanie bałem się tego, że zechce mnie wyrzucić. W końcu kto chciałby z kimś takim żyć pod jednym dachem. Gdzie pójdę? Nie miałem innego miejsca, ale chyba nie zdziwiłbym się, gdyby Phyrin rzeczywiście zechciał pozbyć się mnie ze swojego domku na plaży.
         Wzdrygnąłem się, kiedy z ust maga padło moje imię. Czyli jednak teraz był czas na  rozmowę? Nie odpowiedziałem, nawet nie raczyłem spojrzeć w jego kierunku, bo bałem się, że zobaczę w jego oczach wściekłość, coś w rodzaju obrzydzenia, pogardy. Sam do koniec nie wiem, czemu zareagowałem w taki sposób. Czy byłem zazdrosny, że ktoś jeszcze może być blisko maga? Makoto jasno określiła się ze swoim stanowiskiem i nie kleiła się do Phyrina. Na dodatek, sam mag nie interesował się kobietami z tego, co mi było wiadomo. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że mag na mnie nie krzyczał. Zadawał pytania tak, jakby sam nie miał odwagi się odezwać. Wystraszyłem go? Przecież to nie tak, że miałem rzucić się na niego z łapami, nie zrobiłbym tego. Nie odpowiedziałem jednak na żadne pytanie padające z ust mężczyzny, jakbym w ogóle go nie słuchał i po prostu ignorował jego obecność. Sam bałem się odezwać, bo nie wiedziałem, czy uzna moje wytłumaczenie za rozsądne. Wbiłem mocniej paznokcie w dłonie i spuściłem jeszcze bardziej głowę, czując, że chcę stąd uciec. Prawdopodobnie wstałbym i wyszedł bez słowa idąc... Gdzieś, no właśnie nie do końca wiedziałem gdzie miałbym pójść. Kolejne słowo, którym było moje imię, dotarło do moich uszu. Czułem na sobie spojrzenie maga, który czekał na moje wytłumaczenie. Westchnąłem, po czym sam spojrzałem na Phyrina, który wyglądał na... Zmartwionego. Nie tego się spodziewałem. Naprawdę myślałem, że będzie biła od niego wściekłość, ale on nie krzyczał, nie bił mnie, nie mówił, że nie chce mnie pod swoim dachem. Siedział obok mnie, chciał zrozumieć dlaczego to zrobiłem. Starał się jakoś do mnie dotrzeć.
- Ja... - zacząłem, jednakże nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wbiłem ponownie wzrok w swoje dłonie, po czym podniosłem się z kanapy i zacząłem krążyć, nie czując się wcale spokojniejszy. Nie szedłem w stronę przedpokoju, bo nie chciałem trafić na Kente, który pewnie doszedł już do siebie.
- Nie wyglądało to na scenę wszystkich przyjaciół. Na dodatek ktoś dla mnie obcy rzuca się na ciebie, przymila... Ja... Nie chciałem tego oglądać. Nie wiedziałem, czy chce zrobić ci krzywdę i na dodatek widać, że nie jesteście tylko przyjaciółmi - powiedziałem, po czym zatrzymałem się przed magiem. - Mówiłeś, że nikogo nie masz, a prawda chyba jest inna - dodałem, zerkając w stronę przedpokoju, w którym siedział lis i zapewne wszystkiego słuchał. Jeśli teraz by się wtrącił, to na pewno wylądowałby na ścianie jeszcze raz.
         Wróciłem wzrokiem do maga i spojrzałem na niego przepraszającego, ale jednocześnie sam czułem się zraniony.
- Nie wiem skąd we mnie tyle złości, jednakże po ostatnim co... No wiesz, wydarzyło się w wannie... Ja … Naprawdę... - urwałem, czują, że nie mogę z tego siebie wydusić. Poczułem, że robi mi się gorąco, więc dotknąłem swoje policzki, które paliły. - Przepraszam, n-nie powinienem tego robić - powiedziałem, po czym uklęknąłem na kolanach i położyłem głowę na kolanach maga.
- T-to się więcej nie powtórzy, obiecuję - wydusiłem z siebie. Całe moje ciało drżało, bo nie wiedziałem, jak zareaguje mag na moje słowa. Jeśli coś ich łączyło, to chciałem o tym więcej. Chyba zapomniałem, że dla Phyrina jestem tylko ciekawym stworzeniem, o którym chce wiedzieć, jak najwięcej.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {25/02/23, 02:06 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Opróżnił szklankę z wodą, czując jak gardło nie pulsuje i nie piecze od wcześniejszego uścisku niebieskowłosego. Kenta dość szybko pozbierał się z podłogi, bardzo cicho, aby nie dać powodu do niepokoju osobom w salonie. Wiedział, że gdyby mag usłyszał szelest, prędko znalazłby się przy nim, aby sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku, a nie mógł tego uczynić. Lisi chłopak doskonale to wyczuł. Na palcach stóp podszedł bliżej w stronę pomieszczenia głównego, opierając o chłodną ścianę i nasłuchując swymi uszami, aby zorientować się co oboje wyrabiają. Nic jednak poza słowami Phyrina nie docierały do Kenty. Gęste, rude rzęsy opadły wraz z powiekami, przykrywając intensywność tęczówek kochanka, który pogrążył się w zastanowieniu, bo to był w końcu pierwszy raz, gdy zobaczył mężczyzne z kimś innym niż nim. Pridebrace doskonale znał życiorys Hutsona. Wiedział, że omija on integracje międzyludzkie, gdy nie są nimi jego klienci, a ten młodzieniec zdecydowanie na takiego nie wyglądał. Na dodatek rzucił się w jego stronę jak dziki zwierz, wypytując kim jest. I Kenta nie wiedział co miał na myśli, do czasu, aż buźka obcego nie otworzyła się na maga. Ścisnął więc odruchowo dłoń na swym luźno zwisającym ramieniu, a paznokcie przedłużyły się w iście zwierzęce, ostre szpony.
       Phyrin dawał wystarczająco dużo czasu niebieskiej rybce, aby ta ostatecznie wyjaśniła swe zachowanie. Niestety zbliżała sie już granica cierpliwości Hutsona, więc gotów był zacząć, wstać na równe nogi, aby zając czymś swój narastający wewnętrzny stres, ale w tym samym momencie Nerine w końcu zrobił ruch, dezorientując nieco mężczyznę. Hutson zerknął na trytona, na jego kurczowo zaciskające się dłonie, a potem wyprostował się na kanapie, jakby w ten sposób chciał uniknąć zderzenia z nagle wstającym Ashbane. Oczy przybrały kształ złotych monet, wyskakując niemalże ze swej orbity. Śledził swym wzrokiem okrążenia Nerine, licząc je w pamięci, ale po trzecim kółku zrezygnował, musząc bardziej skupić swój umysł na słowach, które cały czas nie miały sensu. Dla Phyrina jedno wykluczało drugie. Potrafił pojąć samoobrone, potrafił ogarnąć swą głową instynkt obrony osoby ważnej dla drugiej, ale niebieskowłosy raz mówił, że sytuacja wyglądała słodko, jakby dorbze się znali, a za chwile to negował, że obcy Kenta mógłgo zaatakować, a ten zrobiłto dla dobra maga. Nic tu dla Phyrina nie miało sensu. Miał istny mętlik w głowie, być może ten sam co tryton zatrzymujący się nagle i odszukujący blasku karbinowych tęczówek maga.
       Miał ochotę wtrącić swe trzy grosze do rozmowy, ale zamiast tego milczał, pozwalając wyżalić się pacjentowi do samego końca. Przeczuwał, że jeśli teraz powiedziałby cokolwiek, Nerine niewydusiły z siebie wszystkiego i nadal gdzieś w nim lęgnęłaby się niepewność, poczucie niespełnienia na odpowiedzi ze strony Hutsona. Dlatego siedział cicho, nie uciekając wzrokiem od spojrzenia niebieskowłosego. Pewnie siebie wpatrywał się w jego oceaniczne oczy, tak złudnie, cudownie przypominające podmorski świat. Hutson nigdy nie mógł nacieszyć się tym widokiem.
       Mruknął cicho pod nosem w zastanowieniu, łącząc pojedyncze słowa dukane przez nabierającego kolorów Nerine i wtedy neico go olśniło. To był pierwzy raz rybki i musiał bardzo to przeżywać, a koniec końców nie wyjaśnili sobie tego zajścia. Phyrin miał pomóc pozbyć się problemu, więc zrobił to, ale nie emocjonalnie jak prawdopodobnie zrobił to sam Ashbane. Jednak teraz coś gotowało się w środku maga. Widok trytona dotykającego swą rozpaloną twarz był dziwnie podniecający. Jednak nie mógł o tym myśleć. Nie w takiej sytuacji, nie przy Kencie. Co by było, gdyby nagle rzucił się na Nerine? Co, gdyby on tego nie chciał? Mag jedynie zaspokoiłby swój chwilowy popęd, a niebieska rybka miałaby jedynie kolejną dawkę pytań bez odpowiedzi.
       Uniósł swe ręce do góry, gdy Nerine podszedł nurkując twarzą na kolanach. Hutson zastygł w bezruchu, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Nigdy w takiej sytuacji nie wylądował, a teraz było za późno na czytanie książki tego typu. Mimo to poczuł potrzebę zanurzenia dłoni w gęstych, miękkich kosmykach włosów rybki. Jak zahipnotyzowany pozwolił, aby dłonie zaczęły opadać, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się. Dosłownie kilka milimetrów od pierwszych włosków. Czemu? Powodem było jedynie przyłapanie zaglądającego do nich Kenty. Hutson musiał być stanowczy jeśli chciał nauczyć czegoś trytona. Nie mógł ciągle pozwalać mu na wszystko. Takie zachowanie było złe, nawet jeśli chłopak obiecał tego już nigdy nie robić. Zabrał więc dłonie, skrzyżoł ręce na swej piersi i przyłożył jedną dłoń do swego gładkiego podbrudka, gładząc go w zastanowieniu.
      - Hmm... Makoto też się rzucała, ale zdążyłem uniknąć jej ataku. teraz niestety nie mam magii - westchnął, zerkając z góry na czuprynę niebieskowłosego.
      - Nie kłamałem, Nerine - mówił głębokim ,spokojnym głosem - Nie mam nikogo. Tak samo nigdy się nie zakochałem, ale jestem tylko istotą żywą. Mam swoje potrzeby, a Kenta pomagał mi je zaspokajać - ściszył nieco głos, czując się dziwnie, tłumacząc to ze świadomością, że lis jest zaraz obok i może wszystko słyszeć. - Tak samo jak ja tobie - dodał, opierając ręce o obki kanapy, przenosząc swój wzrok na sufit. Nie mógł mu przecież powiedzieć, że nie miałby nic przeciwko, gdyby zamiast Kenty, Nerine mógł mu pomagać w tych sprawach. Byłoby to głupie i nieodpowiedzialne. Nie mógłby być już dla niego pacjentem, przedmiotem badań, a czymś więcej. Hutson po głębszym zastanowieniu nie wiedział, czy w ogóle jest nadal kimś takim. Niestety, mag w jakimś stopniu przywiązał się do rybki, pozwalając mu na tak wiele. Gdyby zobaczył go teraz poprzedni uczeń, jego szczęka opadłaby po samą ziemię. Kto by pomyślał, że Hutson zapłąci z własnej kieszeni na rzeczy dla ucznia, kto by pomyślał, że od tak pozwoli komuś mieszkać ze sobą. Był miły, był pomocny, ale bez przesady. Na myśl, że Ashbane miałby odejść robiło się mężczyźnie przykro.
      - Hutson, ja może... lepiej już pójdę - nagle wzystko przerwał Kenta, czując jak staj esię coraz większym piątem kołem u wozu.
      - Odezwe się jeszcze do ciebie - mag złożył obietnicę, a lisi mężczyzna skinął głową, wychodząc z budynku. Phyrin westchnął ciężko, patrząc na trytona. - Na nas też już czas. Powinniśmy się zbierać, chyba że chcesz coś jeszcze dodać. Może masz jakieś pytania - krókowłosy poprawił kołnierzyk płaszcza, który przyjemnie otulał jego skórę, chroniąc kark od chłodnego popiewu wiatru, któy wtargnął podczas wychodzącego Kenty.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {26/02/23, 08:45 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Chciałem, aby Phyrin wsunął palce w moje włosy, delikatnie je przeczesując. Potrzebowałem jego bliskości, a raczej zapewnienia, że wybaczy mi takie zachowanie. Niestety nic takiego nie nadeszło, więc mocniej wcisnąłem polik w jego kolana, słuchając go uważnie. Miałem zamknięte oczy, więc nie wiedziałem co dzieje się wokół mnie. Nie chciałem patrzeć na Kente, który w każdej chwili może pojawić się w zasięgu mojego wzroku. Na dodatek słowa maga nie pomagały mi się uspokoić. Lis pomagał jemu tak, jak on mnie? Zmarszczyłem brwi na tą informację, choć nadal nie rozumiałem tego zdenerwowania. Pogubiłem się w tym wszystkim i powoli czułem, że naprawdę źle postąpiłem. Nie miałem prawa atakować jego przyjaciela, ale to wszystko...
- P-przepraszam - wydusiłem z siebie jeszcze raz, choć to nie jego powinienem przepraszać. Nie miałem jednak odwagi podnieść się z miejsca i pójść do Kenty, aby powiedzieć to jedno słowo. Wiedziałem, że lis nie będzie zadowolony, w końcu go skrzywdziłem, ale i tak nie dbałem o to. Zależało mi na magu, nawet bardziej, niż innym mogło się wydawać.
         Głos lisa sprawił, że się wzdrygnąłem. Pocieszył mnie fakt, że wychodzi, jednakże miałem ostatnią szansę, aby go przeprosić.  Wątpiłem, że jak zrobię to później to zostanie mi to przebaczone, ale kolana maga były tak wygodne. Nie ruszyłem się dalej, tylko pozwoliłem magowi odpowiedzieć na słowa Kenty. Cóż, nie zamierzałem się wypowiadać na ten temat, jednakże miałem nadzieję, że Phyrin nie będzie patrzył na mnie z obrzydzeniem. Wiem, że źle zrobiłem.
- Nie, możemy wracać. Chyba już wszystko wiem - powiedziałem, po czym niechętnie podniosłem głowę z jego kolan. Choć nie miałem odwagi, to zdecydowałem się spojrzeć na maga. Nadal w jego oczach nie było gniewu, ale i tak czułem się, że tak szybko mi tego nie zapomni. - Chodźmy - dodałem. Podniosłem się z podłogi i wziąłem swoją torbę z zabawkami.
         Do domu wróciliśmy w ciszy. Nie czułem się na tyle dobrze, by jakiekolwiek słowa przeszły przez moje gardło. Na dodatek nie chciałem udawać, że jest lepiej i że zapomniałem o tym co zrobiłem, bo jeszcze Phyrin pomyślałby, że jestem jakimś psychopatą ze zmiennym nastrojem. Ucieszyłem się, kiedy znaleźliśmy się na plaży, a zaraz w domku, gdzie powitał mnie kot. Przygarnąłem go od razu na ręce, co wywołało u mnie delikatny uśmiech.
- Pójdę do siebie, jeśli będziesz czegoś potrzebować, to zawołaj mnie - odwróciłem się w stronę maga, nie pozbywając się z twarzy uśmiechu. Nie czekając na odpowiedź Phyrina, wszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą od razu drzwi. Odłożyłem torbę na podłogę, a z kotem udałem się od razu na łóżko. Położyłem go jednak obok siebie, zaś sam ułożyłem się na brzuchu, zatapiając twarz w poduszce. Miałem ochotę krzyczeć, ale opanowałem się, aby przypadkiem nie zaniepokoić Phyrina, który na pewno rozmawiał teraz z Kentą przez telefon lub zajmował się czymś innym. Dalej nie potrafiłem przetrawić tej informacji, że lis pomagał mu w zaspokojeniu potrzeb. Nie miał nikogo, ale myślałem, że nie patrzy tylko na przyjemność... Czułem się z tym wszystkim dziwnie, przypominając sobie jednocześnie, jak mi pomógł w zaspokojeniu się. Jęknąłem do poduszki, starając się uporządkować wszystkie myśli. Nie miałem nastroju do niczego, jednocześnie przypominając sobie, jak palce maga sprawnie zajmowały się moim penisem. Poczułem, że robi mi się sucho w ustach, a serce przyśpiesza. W głowie pojawił się jednak obraz Kenty, rzucającego się na maga.
- Jestem okropny, co ja sobie w ogóle myślałem? - mruknąłem do siebie, wolną dłonią smyrając kota po brzuchu, który patrzył na mnie ciekawskimi oczami. Chciałbym, aby moje słowa docierały do zwierzaka, ale jakoś trudno było mi uwierzyć, że tak właśnie jest.
         Podniosłem się w końcu z łóżka, aby pójść nalać sobie czegoś do picia. Kiedy otworzyłem drzwi, zauważyłem maga, intensywnie coś przeglądającego  w telefonie. Wzdrygnąłem się, kiedy jego wzrok padł na mnie, a zaraz usłyszałem swoje imię. Nie wiedziałem, o co mu chodzi, dopóki nie zapytał o torbę, nie, nie o tą w której był wcześniej płaszcz. Poczułem, jak moje poliki nabierają rumieńców, a dłonie od razu zaczynają drżeć. Czemu był taki podejrzliwy, jeśli chodzi o drugą torbę? Czyżby wszystko się zapisywało na karcie? Każdy wydatek? Przełknąłem gulę w gardle.
- W torbie? N-nic ciekawego, naprawdę - powiedziałem, wycofując się do swojego pokoju, bo akurat Phyrin podniósł się z miejsca i skierował się w moją stronę. Nie wierzył mi? Cóż, nic dziwnego, zachowywałem się dość podejrzliwie. - Phyrin, tam naprawdę nic nie ma. P-parę ubrań, uwierz mi - dodałem, widząc, że to wcale nie powstrzymuje maga. Złapałem za torbę, kiedy on również ją podniósł, zaczęliśmy się szarpać z nią i widziałem, że żaden z nas nie odpuszczał. Nie chciałem, aby Phyrin odkrył co się kryło w środku i choć miałem sporo siły, tak teraz czułem, że przegrywam.
- Phyrin - wymamrotałem, a kiedy z kolejny raz oboje szarpnęliśmy za torbę, puściłem ją, a cała jej zawartość wylądowała na magu, który upadł na podłogę. - N-nie! - krzyknąłem, jakby to miało mi w czymś pomóc, ale widząc, jak wszystkie przedmiotu zakupione w sklepie dla dorosłych leżą na magu, miałem ochotę zapaść się pod ziemie. Zakryłem twarz dłońmi, nie potrafiąc spojrzeć w oczy Phyrina, którego mina wyrażała więcej, niż można byłoby się spodziewać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {27/02/23, 03:54 am}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Nie było sensu tkwić dłużej w mieszkaniu, dlatego zgadzając się na słowa Nerine, mag zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bez których teraz nie mógł sobie poradzić z dwóch powodów. Jednym były kluczyki do samochodu. Przemieszczanie się bez środka transportu z plaży do miasta było strasznie czasochłonne, a bez magi nie mógł korzystać z miotły. Zostając okradzionym ze swych wrodzonych zdolności musiał również polegać na komórce. Poza tym Kenta oraz pozostali udusiliby go, gdyby znów ją zostawił na długi czas. Lisi kochanek to jedno, ale demon powodował nieprzyjemne ciarki na karku mężczyzny.
      Gdy tylko upewnił się, że obie rzeczy bezpiecznie spoczęły w odmentach głębokich kieszeni plaszcza, wyszedł zaraz za długowłosym, zakluczajac za sobą drzwi na trzy obroty. Dla pewności złapał jeszcze za klamkę, przypatrując luźno zwisającej bransolecie, a w głowie tworzyły się już kolejno plany jak usunąć tę uciążliwą rzecz. Całą drogę przebyli w milczeniu, co lekko zaniepokoiło maga. W końcu rybka była bardzo ciekawska i jeszcze nie miał okazji jechać w samochodzie, a mimo to nie wykazywał zainteresowania, pogrążony we własnym świecie. Hutson zaintrygowany tym faktem od czasu do czasu zerkał w jego stronę, jednak sam nie odezwał się ani razu. Nie czuł takiej potrzeby. Stawiał, iż zalegająca cisza była lepszym wyborem dla ich dwójki. Zwłaszcza dla Nerine, który musiał przetrawić to, co zrobił. Mag nie mógł ugiąć się przed swym postanowieniem.
       Samochód zaparkował jak najbliżej mógł, dzięki czemu do domku na plaży mieli zaledwie dwadzieścia minut piechotą, a gdy tylko weszli do środka, Ashbane od razu wycofał się do swojego pokoju. Phyrin jedynie przytaknął, zajęty swoimi własnymi sprawami. Nie ufał na tyle rybce, aby nie skontrolować wydatków. Pandora trzymana w rękach niebieskowlosego cały czas nie dawała mu spokoju, więc gdy tylko upewnił się, iż ma składniki potrzebne do stworzenia tabletek dla Beliada, usiadł na krześle przeglądając historie płatności z konta bankowego, a kiedy jego karbinowym oczom wyskoczyły czerwone liczby wskazujące ubytki, jego twarz momentalnie pobladła. Spodziewał się sporych zakupów. Jakby nie było płaszcz musiał swoje kosztować, jednakże druga kwota przeważała dwukrotność pierwszej, a to już było podejrzane.
      - NE-RI-NE - z każdym wydźwiękiem jego imienia przesuwał swą głowę w stronę chłopaka, który właśnie wyłonił się ze swego pokoju, nieświadomy tego co go właśnie czekało.
      - Cały czas miałeś dwie torby. W jednej był płaszcz, a co było w drugiej? - spytał z świdrującym wzrokiem nie mając zamiaru odpuścić rybce. Owszem, tryton zarabiał na siebie, lecz kwota jaką przefurtał na zakupach znacznie przewyższała to, co do tej pory uzbierał. Ashbane nadal nie miał dowodu, nadal nie posiadał konta bankowego, więc wszelkie pieniądze trzymał u siebie w pokoju bądź sam mag miał je w swoim posiadaniu na koncie, pamiętając ile z tej puli należy się chłopakowi. Teraz jednak był na minusie, nadszarpują tym samym sumę samego Phyrina.
         Widząc reakcje Nerine nie miał zamiaru odpuścić dopóki nie usłyszy satysfakcjonującej odpowiedzi. Poza tym samo zachowanie rybki jasno świadczyło, że miał coś do ukrycia, co tylko pofsydalo żar tlący się w magu. Nie ugięty wstał na równe nogi, odkładając komórkę na stole zaraz obok różdżki, która była mu chwilowo zbędna. Krok za krokiem szedł w stronę swojego pacjenta, który rytmicznie z nim robił kroki do tyłu, pozostawiając między nimi niezmienną odległość.
        - Parę ciuszków nie kosztuje takiej fortuny i nie mieści się w takiej torebeczce - oskarżycielsko z żyłka na czole wytknął palcem torbę leżącą obok łóżka i bez chwili namysłu złapał za puszkę pandory, za którą sekundę później złapał sam tryton. Mag nie miałby normalnie szans z Ashbane. Jego trytonskie zdolności, naturalna siłą zdecydowanie przeważały nad ludzkimi predyspozycjami Hutsona, a jednak tym razem poczuł jak adrenalina przybyła mu na ratunek, pozwalając być jakimkolwiek przeciwnikiem dla rybki.
        - Nerine! - niczym bliźniaki syjamskie wypowiedzieli jednocześnie swoje imiona i tryton w końcu puscil torbę. Mag przez ułamek sekundy był dumny z siebie, ale przez kolejne pół pojął w jakiej sytuacji sie znalazł, po czym w kolejnej leżał plackiem na ziemi z rozsypanymi na sobie gadżetami. Ostatecznie, puszka pandory otworzyła się przed Hutsonem, a ten krzywiąc się z bólu tyłka i pleców, podparl się łokciami z tyłu, nieco podciągając do góry, aby mieć lepszy widok na wszystko. Pierw swe spojrzenie na Nerine, który zakrywal speszony swą twarz dłońmi. Potem czarne niczym smoła źrenice zjechały w dół, na swój wlasny tors, który zdobiły dziwne, na pierwszy rzut oka niezidentyfikowane rzeczy.
      - co to, do cholerny... jest - spytał, chwytając dwoma palcami, jakby właśnie miał złapać za jakiegoś zarazka, kawałek biało-czarnego materiału. Zmrużył swe powieki uświadamiając sobie, że jest to stanik krówkowego wdzianka dla dorosłych. Strój mucki. Na ten widok oczy Hutsona prawie wypadły z orbity, a szczęka znalazła niemalże na podłodze. Tak przynajmniej się czuł, a minimum powa tego była widoczna gołym okiem na twarzy maga, który cały czas usiłował znaleźć sensowne wytłumaczenie tego wszystkiego.
        - Zrozumiem naprawdę wszystko, Nerine. Twoja ciekawość do lądu, ale wytłumacz mi proszę, gdzie i dla kogo chcesz to ubierać? - spytał walcząc z rozbawieniem, które coraz bardziej laskoto podniebienie Phyrina. Sam Paskudnik zaintrygowany zabawkami, zeskoczyl na podłogę, sięgając łapką po pasy leżące przy lewej dłoni maga.
        - No proszę, kenebl, obroża, a nawet szpicruta. Nie powiesz mi chyba, że nie wiesz do czego tw rzeczy służą. Zaskakująco dobrze są dobrane - zmrużył lisio powieki, uśmiechając niebezpiecznie w kącikach ust i złapał za mały bat zakończony serduszkiem. Hutson dopiero teraz zrozumiał gdzie się rozdzielili. Niedaleko był sek shop, który z pewnością zwrócił uwagę rybki swoimi kolorowymi neonami i pstrokatymi napisami. Phyrin zrozumiał swój karygodne błąd, ale nie mógł odpuścić sobie podręczęnia rybki za te zakupy. Tak sprośne swoją drogą.
        - Nie myślałem, ze jesteś takim zbereznikiem, Nerine - usiadl na tyłku, wygrzebując z sterty ubranek korki analne, w tym jednemu w kształcie lisie go ogona. Spojrzał znów wymownie na chłopaka. Sięgając po wibratorek, z którym podszedł do Ashbane.
          - Jeśli chcesz, mogę pokazać tobie jak ich używać - dodał, kładąc czubek sztucznego penisa między obojczykami chłopaka, włączając go i zjeżdżając po samą granicę bokserek.
        - Co ja z tobą mam - westchnął jakby z politowaniem, kiwając głową i wręczył wibratorek do rąk rybki, samemu zaczynając zbierać rzeczy z podłogi z powrotem do torby. - Najpierw robisz takie zboczone zakupy, a potem odstawiasz awanturę o przyjaciela. Co mam z tobą zrobić, Nerine? Co tobie chodzi po tej główce? - strzelał bardziej retorycznymi pytaniami, coraz bardziej śmiejąc się z tej sytuacji, bo dosłownie nie miał sił do swego zabawnego pacjenta, który akurat tym musiał się zainteresować.
          - Ludzie są bardzo pomysłowi, prawda? - zerknął na rybkę, podnosząc tym razem zaciski na skutki, które obracał sobie między palcami.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {27/02/23, 07:14 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Patrzyłem co się dzieje przez szpary między palcami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, bo to było okropnie zawstydzające. Phyrin miał nigdy nie dowiedzieć się o tych rzeczach, więc czemu aż tak był ciekawy zawartością torby? Cholera, a mogło być tak pięknie.
- P-proszę... Nic nie mów - powiedziałem, czując, że już nie tylko policzki mam czerwone, a całą twarz wraz uszami i szyją. Miałem nadzieję, że mag odpuści i zostawi sprawę za sobą, po prostu wracając do robinia zamówień czy innych rzeczy, ale nie... Musiał dodać coś od siebie, bo przecież za mało byłem zażenowany sytuacją. Jeszcze to, że te wszystkie rzeczy wylądowały na nim. Przełknąłem gulę w gardle, zabierając dłonie z twarzy i spojrzałem na maga, który wyglądał na rozbawionego. Co go tak bawiło?
- Nie zamierzałem komukolwiek się w tym pokazywać, n-naprawdę - wydusiłem z siebie, czując, że muszę się jakoś obronić. Spodobało mi się, więc wziąłem, nie nosiłbym tego dla kogoś, a dla siebie, kiedy pewnie nie byłoby maga w okolicy. Sam Phyrin wie, że poza małym gronem, nie znam tutaj nikogo.
- No... - powiedziałem, odwracając wzrok. - Trochę mi opowiedział o tym pracownik sklepu, a-ale wziąłem bo wygląda ładnie i nadal nie do końca wiem, co się z tym dokładnie robi - skrzywiłem się lekko.
         Patrzyłem, jak Phyrin podnosi szpicrutę zakończoną serduszkiem. Jego uśmiech był niebezpieczny, widziałem to i szczerze mówiąc w jakimś stopniu trochę mi się podobał. No, może nie to, że maga bawi wpadka z seks shopem, ale naprawdę wziąłem tylko to, co wpadło mi w oko. Stroje wyglądały ciekawie, same gadżety czy zabawki również. Nie tylko chodziło o kolor czy użyteczność.
- Nie jestem! Phyrin, proszę - jęknąłem, czując się jeszcze bardziej zawstydzony. Miałem ochotę przykucnąć i zebrać te wszystkie rzeczy z powrotem do torby, ale mag już wszystko widział, więc nawet, jakbym to zrobił, to nic by to nie zmieniło.
- C-co? - Zrobiłem duże oczy, słysząc propozycję maga. Nie do końca wiedziałem, czy mówi szczerze, czy po prostu sobie ze mnie żartuje. Moje ciało jednak zadrżało, kiedy poczułem wibracje. Zacisnąłem usta w wąską linię i zamknąłem oczy, czując, że niechciane głosy planowały uciec z mojego gardła. Danie mu satysfakcji w tym momencie, to ostatnia rzecz, jaką bym chciał. Spojrzałem na wibrator, który znalazł się w mojej dłoni i od razu go wyłączyłem, odrzucając na łóżko, jakbym się tego brzydził albo po prostu bał. W pokoju zrobiło się gorąco albo to ja byłem cały rozpalony i dlatego czułem wyższą temperaturę.
- Po prostu wszedłem do tego sklepu. Wyróżniał się na tle innych i zaciągnęła mnie tam ciekawość. Na początku chciałem wyjść, a-ale pracujący tam chłopak mnie dopadł i wszystko mi pokazał oraz opowiedział co i jak. Później sam się rozejrzałem - powiedziałem, choć nie rozumiałem dlaczego mu to wszystko mówię. Czułem się trochę, jak na jakieś spowiedzi, ale naprawdę nie chciałem, by mag myślał o mnie, jak o jakimś zboczeńcu. Nigdy tego nie robiłem, więc też byłem trochę tego ciekawy, ale przecież o tym mu nie powiem. Jeszcze nie oszalałem. - Sporo rzeczy przykuło moją uwagę i wziąłem to, co najbardziej mi się spodobało, nie do końca wiedząc, jak to wszystko działa - nadąłem lekko policzki, patrząc na maga, który zbierał pozostałe przedmioty. Co jak co, ale było mi teraz naprawdę głupio. Może atmosfera nieco się rozluźniła, ale czułem się teraz okropnie zawstydzony.
         Przykucnąłem zaraz obok niego, patrząc na klipsy, po czym na mężczyznę, którego cała sytuacja naprawdę bawiła. Szturchnąłem go lekko w ramię, po czym pomogłem mu zebrać to, co zostało. Na szczęście nie było tego dużo.
- U nas nie ma takich rzeczy, może jedynie liny, ale... Nigdy nie widziałem, by ktoś używał takich rzeczy. Tutaj, jak wszedłem to nieco się przeraziłem - powiedziałem, spuszczając głowę i zabrałem torbę, która wylądowała wysoko na półce. - Wiesz, że mają tam coś podobnego do macki ośmiornicy? I to nie takiego małego. Jak ludzie to w sobie mieszczą? - zapytałem, ale zaraz skrzywiłem się, bo to było dziwne pytanie. To nie tak, że powinienem się tym interesować, dlatego podszedłem do maga i oparłem czoło o jego ramię, wzdychając.
- Nie śmiej się już, ja tu staram nie zapaść się pod ziemię - wyszeptałem. Pozwoliłem sobie nieco zostać w tej pozycji, po czym usiadłem na brzegu łóżka i wbiłem wzrok w Phyrina. Cóż, wiedziałem, że szybko mi nie zapomni tego, co zrobiłem lisowi, ale cieszyłem się, że na jego twarzy pojawił się uśmiech oraz to, że mogłem usłyszeć jego śmiech.
- P-powinienem to oddać? - zapytałem. Cóż, jeśli mag uzna, że to konieczne to nie zamierzałem protestować, bo to w końcu były jego pieniądze, a ja je wykorzystałem w taki sposób.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {28/02/23, 03:46 am}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Coraz obszerniejsze tłumaczenie się ze strony Nerine było zabawne. Zwłaszcza, że mag o nie nie wypytywał. Z tego powodu czuł się nieco jak ojciec przyłapujący swojego syna na czymś złym i lekkomyślnym. Przynajmniej z punktu widzenia młodzieniaszka, bo sam ojciec sam za tych czasów święty nie był, więc nie widział w tym nic złego, a mimo to pewna granica komfortu była tu przekroczona, powodując nie małe zamieszanie. Odczucie tak dwojako rozumiane w przypadku ich obojga. Z jednej strony był Phyrin rozbawiony tym wszystkim. Owszem, z początku gniewał się na chłopaka, ale nie mógł być długo zły z powodu jego ciekawskiej strony. Na dodatek każdy w pewnym wieku interesował się tymi sprawami. Mag po prostu miał ten okres dawno za sobą w przeciwieństwie do Nerine, a to tym bardziej przyprawiało mężczyznę o miłe, nostalgiczne wspominki jak to z kumplami zaglądali do damskiej przebieralni.
        - Jesteś jak sroka - skomentował, gdy niebieskowłosy szturchnął go w ramię, nie przestając się przy okazji uśmiechać. Phyrin dostał właśnie cenną lekcje upodobań rybki jak zarówno fakt, że prawdopodobnie wszelakie liny i pasy wziął ze sobą, bo były mu znane u siebie. Mag nie mógł pojąć dlaczego taki tryton jak on nie miał doświadczenia w tych tematach. Czyżby w podwodnym świecie był nieatrakcyjny? Gdyby tak było, Hutson osobiście zszedłby na dół i wyprawił lekcję dobrego smaku, wpajając nowy kanon piękna. Jednak czy było to tego warte? Wówczas każdy interesowałby się Nerine, a tak miał go tylko dla siebie. Swój własny, prywatny obiekt badań. Uroczy i jakże niewinny z brakiem doświadczenia w niektórych sprawach. W ten Phyrin doznał pewnego, krótkiego przebłysku w umyśle przepełnionym nieistotnymi teraz rzeczami.
       Dlaczego chciałbym mieć go na wyłączność?
         To pytanie długo zaprzątało głowę mężczyzny, aż rybka nie oderwała go opisem mackowego przedmiotu, który bardzo wzbudził w nim zainteresowanie. Hutson od razu oprzytomnial, spoglądając na trytona, mimowolnie wyobrażając go sobie stojącego prze taką macką. Byłaby dla niego nie lada wyzwaniem.
        - To raczej nie było dla zwykłych ludzi, ale kto go tam wie skoro nawet rękę potrafią wepchnąć - głośno myśląc przyglądał się jak chłopak stawia spakowaną z powrotem torbę wysoko na szafę jakby to miało w czymś pomóc. To nie tak, że Phyrin by się do niej znowu dobrał. Były to rzeczy rybki, do tego dobrze wiedział co tam się znajdowało, więc nie miał potrzeby znów kłaść swoich rąk na puszce pandory. Raz otwarta nie robiła już takiego szoł.
        Wstał na równe nogi, ciesząc w duchu, że w końcu Ashbane czuł się lepiej po małym incydencie w domu maga. Spotkanie z Kenta nie wyszło zbyt dobrze jak z samą Makoto, a niesmak między nim, a pacjentem ciągle był wyczuwalny, to teraz ta dziwna, gęsta i nieprzyjemna atmosfera wyparowała, pozostawiając niezręczność, uroczo wymalowaną na twarzyczce rybki, który cały czas z tym walczył.
       Lekko zaskoczony zastygł w bezruchu, gdy Nerine oparł swe czoło o ramię Hutsona, ciężko wzdychając, jakby właśnie uszło z niego życie. Było to tak urocze i zabawne, iż Phyrin nie mógł się powstrzymać od błogiego uśmiechu w kącikach ust. Dlatego trwał tak dopóki tryton nie postanowił odsunąć się od niego, zbierając resztki swej godności.
        - Zostaw. Może się przyda - choć na język cisnęło się całkiem inne slowo: Z pewnością, to mag darował je sobie. Nie chciał przecież aby rybka padła na zawał. - Pójdę do ogródka. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać - dodał na odchodne, znikając z pokoju Nerine, dając mu na dziś spokój.
         Kolejne dni mijały bardzo szybko. Phyrin zajęty był tworzeniem pigułek dla Beliada, a w wolną środę umówił się z Kentą na zacieśnianie więzów. Z tego też powodu od rana nie miał nic w planach poza studiowaniem ksiąg oraz zaopiekowaniem się swoim zarostem przed randką. Nawet ślepy zauważyłby, iż cos się działo, dlatego nie chcąc niepokoić bardziej Nerine, mag przed wyjściem zaglądnął do niego, wcześniej pukając do drzwi.
        - Wychodzę spotkać się z Kentą. Wrócę za kilka godzin. Pamiętaj żeby nikogo nie wpuszczać - nie widział sensu ukrywać powodu wyjazdu z pracowni. W końcu już wcześniej wyjaśnił jakie relacje łącza go z lisem, a mag czuł dużą potrzebę zaspokojenia tego, co właśnie siedziało mu w głowie.
      Hutson jak zwykle odwiedził burdel w którym pracował kochanek. Choć kiedyś poprosił go o spotykanie się w innym miejscu, mag odmówił. Tak samo jak nie pozwolił robić tego mężczyźnie za darmo ani pocałować się w usta. To były zasady Phyrina jakie musiał uszanować Kenta. Zwykle zabezpieczenie, przed zakochaniem jednego z nich. Co niekoniecznie podziałało. Przynajmniej u uszatego.
      Chowając ręce w kieszeniach płaszcza, wszedł do środka witając się skinieniem głowy z recepcjonistką. Kobieta Leopard od razu poznała stałego klienta, więc jedynie podała numer pokoju gdzie mógł zastać swoją lubę. Mijając kilku ludzi, poszedł na główny salon gdzie gurowala ostra czerwień oraz przydymione, ciepłe światło. Wszędzie roztaczała się mgła dymu zmieszana z olejkami eterycznymi. Mężczyzna odziany jedynie w stringi przygrywał leniwą muzyczkę, a zaraz obok niego, z opartą głową o ramię dziwki siedział potencjalny klient, błądzący dłonią po udzie grajka. Było tłoczno, zdecydowanie bardziej niż zwykle. Hutson nie skupiając się na obcych, odnalazł schody do góry gdzie znajdowały się sypialnie. Odnajdując te podpisane numerem "69", wszedł bez pukania. Widząc Kente leżącego ponetnie w stosie poduszek, ściągnął z siebie płaszcz, odkładając na pikowane krzesło. Liczne świece unoszące się w powietrzu były jedynym źródłem światła w pomieszczeniu.
      - Tęskniłem - wymruczał, przeciągając się leniwie, zaraz po tym machajav zachecajaco dłonią, aby mag dołączył do niego.
        - Jak szyja? - spytał, podchodząc bliżej, a kochanek uklęknął przed Phyrinem, błądząc dłońmi po jego brzuchu. Irytujący materiał nie pozwalał mu poczuć dokładnie ciepła skóry mężczyzny, więc z niecierpliwością płonącą w lisich oczach wślizgnął swe palce pod bluzkę, łapiąc za pasek spodni i przyciągając bliżej biodra do siebie.
      - Lepiej, ale lekarz zabronił mi nadwyrężać gardło - odpowiedział przepraszająco, niemogąc dzisiejszego razu obdarowywać swymi jękami kochanka.
      - Najważniejsze, że nic poważnego się nie stało mag nachylił się nad Kentą, zmuszając, aby ten opadł na plecy w miękka  gorę poduszek i złączył ich dłonie, sunąć koniuszkiem nosa po szyji w dół, aż na odsłonięty obojczyk, który podgryzl. - Jak zwykle postarałeś się - zaśmiał się nieznacznie, komentując wyczarowany przez lisa klimat. Hutson miał zamiar odwdzięczyć się tym samym uszatemu, aby ten raz był niezapomniany. Wyrył w pamięci Kenty każdy dotyk, od którego jego ciało drżało, dotykał tak, jakby był filigranową lalką, która mogła pęknąć od samego powiewu powietrza. To właśnie powodowało, że Kentą coraz bardziej zakochiwał się w mężczyźnie, jednakże dzisiejsze spotkanie było inne. Znacznie intensywniejsze, głębsze, jakby podczas seksu rozmawiali ze sobą bez słów. Gdy skończyli, opadając wyczerpani na poduchy, lis zaczął bladzic palcem po torsie Hutsona.
      - Czy to... - nie musiał kończyć dostrzegając odpowiedź w karbinoeych tęczówkach ukochanego. Wiedział, że to już nigdy się nie powtórzy. To było rozstanie, które miało być niezapomniane dla nich obojgu. Lis jedynie prychnal lekko zawiedziony, winę zwalając na nic innego jak obcego, który rzucił się niedawno na niego jak dzikie zwierzę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {05/03/23, 12:44 am}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Śmiesznie było czuć zażenowanie, a jednocześnie ulgę. Cieszyłem się, że mag mnie całkowicie nie odtrącił. Wiedziałem, że potrzebuje czasu, w końcu zawaliłem dzisiejszy dzień i było mi z tego powodu głupio, ale nie musiałem się bać, że wyrzuci mnie z domu i zostawi samego sobie, abym sobie radził bez niego. To naprawdę była dla mnie spora ulga, która pojawiła się wraz z całą tą sytuacją z zabawkami.
- Przyda? Rany, Phyrin - jęknąłem, po czym znów byłem zmuszony zakryć twarz dłońmi i pokręciłem głową. Skąd ta sugestia, że mogą się przydać? Nawet nie wiedział czy coś planuję, czy nie... Na pewno nie w jego obecności. Nie potrafiłbym tym, tym bardziej, że mag miał przecież Kente, a ja byłem... Kim? Musiałem zacząć chyba przyzwyczajać się do tego, że jestem tylko obiektem badań, ciekawą istotą, o której wie teraz tylko mag.
- Dobrze, nie przemęczaj się - posłałem mężczyźnie delikatny uśmiech. Jak tylko zostałem sam, położyłem się na łóżku i wcisnąłem zawstydzoną twarz w poduszkę, zagłuszając nią swój krzyk. Kocur przyszedł wtulić się w mój bok, jednakże ja nawet nie miałem siły, aby zacząć go miziać.
         Przez następne dni, nasza relacja była zdecydowanie lepsza. Żaden z nas nie wspominał już o torbie i jej zawartości oraz o tym, co zaszło w mieszkaniu maga. Wiedziałem, że jeśli spotkam kiedyś Kente, to będę musiał go przeprosić, aby mag mi całkowicie wybaczył. Sam jednak dawałem z siebie wszystko, starając się, jak najlepiej wykonywać zadania dawane przez Phyrina. Chciałem być przydatny, a jednocześnie nie naciskać na mężczyznę, który również miał sporo na głowie. Akurat przeglądałem książkę, kiedy do pokoju wpadł mag. Podniosłem się do siadu, przyglądając się mu z delikatnym uśmiechem, ale dość szybko on znikł.
- Oh... Dobrze. Baw się dobrze, Phyrin - powiedziałem, wymuszając uśmiech. Choć życzyłem mu dobrej zabawy, to jednak coś w środku zabolało, a ja nie do końca wiedziałem o  co chodzi. Mag jasno powiedział, co łączy go z lisem, a ja nie powinienem się w to wtrącać. Spuściłem wzrok, dopiero teraz dostrzegając palce zaciskające się mocno na okładce książki.
- Cholera! - powiedziałem do siebie, wzdychając, kiedy zauważyłem małe wgniecenia. Nie panowałem nad  tym, ale zwykle nie miałem z tym problemu, dopiero wtedy, kiedy pojawił się Kenta... Zacisnąłem usta, podnosząc wzrok na Paskudnika, który tym razem nie leżał ze mną na łóżku, a na komodzie, wyciągnięty na całą długość. Podniosłem się z miejsca, chcąc znaleźć sobie zajęcia, a dość szybko wpadłem na pomysł by pójść do lasu, poszukać pułapek. Mag mówił, abym nikogo nie wpuszczał, a o wychodzeniu nie było nic mowa, dlatego nie uważałem, że mam jakiś zakaz. Mimo tego, napisałem kartkę, aby mag wiedział gdzie jestem, gdyby wrócił przede mną.  Spojrzałem na kota, który stał za mną i przyglądał się moim poczynaniom, więc przykucnąłem i pomiziałem go za uchem.
- Wychodzę na trochę, przypilnuj pracowni, dobrze? - uśmiechnąłem się lekko, po czym wyprostowałem się i wyszedłem z domku, aby udać się w las. Co prawda, z Phyrinem sprawdziliśmy już niektóre miejsca, ale i tak przeszedłem się po nich, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie pojawiły się nowe pułapki. Na szczęście żadnych nie było, dlatego nucąc pod nosem, szedłem dalej, rozbrajając każdą pułapkę, którą napotkałem na drodze. Znów o mało co sam w jedną nie wpadłem, ale tym razem sam musiałem się zorientować. Co jak co, ale nie byłoby dobrze, gdybym wpadł w jedną z nich, kiedy mag był daleko od domu, a nawet nie miałbym jak kogoś zawiadomić.
         Szelest w krzakach nieco mnie rozproszył, jednocześnie sprawiając, że całe moje ciało spięło się, nie do końca wiedząc, co może z nich wyjść. Przełknąłem gulę w gardle, patrząc uważnie na poruszającego się krzaki. Byłem gotowy uciec lub rzucić kijem w to coś, ale na szczęście był to zająć, który na mój widok sam się spłoszył i uciekł w drugą stronę. Zaśmiałem się, po czym opadłem na kamień, który znajdował się niedaleko mnie. Nie miałem pojęcia ile krążyłem po lesie w poszukiwaniu pułapek, ale znalazłem ich naprawdę dużo. Odchyliłem głowę do tyłu, patrząc w niebo przez gałęzie drzew. Było mało widoczne, co miało swoje plusy, bo nie było tak gorąco. Kolejny szelest dobiegł moje uszy, więc wyprostowałem się na kamieniu, rozglądając dookoła siebie. Nim jednak ktoś wyłonił się zza drzewa, naostrzony patyk znalazł się przy gardle mężczyzny.
- Coś ty za jeden? - zapytałem, przyglądając się zaskoczonemu mężczyźnie, który unosił ręce w geście obronnym.
-Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. Jestem Kian, trochę ci się już przyglądam. Co właściwie robisz? - Kątem oka zerknął na pułapki, które ciągnąłem za sobą przez długi czas.
- To chyba nie twoja sprawa. Nie zwierzam się obcym - zmarszczyłem brwi, nawet na chwilę na zabierając patyka wymierzonego w jego stronę. Ktoś mnie obserwował, a to chyba nie było normalne zachowanie.
-Czy możesz to opuścić? Nie zamierzam cię skrzywdzić, po prostu... Mógłbym pomóc. Ciągnięcie tego musi być upierdliwe – uśmiechnął się, jednakże ja nie przestałem nabierać podejrzeń. Mimo tego, odsunąłem patyk, wracając na kamień, na którym wcześniej siedziałem.
- Ktoś zostawia pułapki w lesie, więc chodzę po nim i je niszczę. Nie chcę by komuś stała się krzywda. Trzeba być bez serca by robić takie rzeczy - powiedziałem, zerkając na nieznajomego, który wyglądał na rozbawionego moimi słowami. Uniosłem brew, na co ten machnął ręką, abym się nie przejmował.
-To miłe z twojej strony. Może chcesz, abym ci pomógł? We dwóch pójdzie szybciej i na pewno będzie ci lżej – zaproponował, siadając tuż obok mnie. Przyjrzałem się mu uważnie, dokładnie studiując wzrokiem jego twarz i nie tylko. Przystojny oraz młody chłopak z dobrze zbudowanym ciałem. Wysoki, wyższy ode mnie.  Ciemne włosy, jasnozielone oczy oraz blizna przechodząca przez wargi. Zatrzymałem na niej dłużej wzrok, a słysząc głos mężczyzny, wróciłem go jego oczu.
-Ciekawi cię moja blizna? Głupi wypadek w trakcie zabawy – uśmiechnął się, zaś ja skinąłem głową. -Zdradzisz mi może swoje imię? - zapytał, a ja przez chwilę zacząłem się wahać. Nie chciałem, aby Phyrin pomyślał, że na prawo i lewo rozdaję swoją tożsamość, ale nie czułem zagrożenia.
- Nerine.
-Ładne imię, niespotykane – stwierdził, przekrzywiając lekko głowę.
         Rozmawialiśmy chwilę, po czym wróciłem do zbierania pułapek, w czym Kian mi pomógł. Część pułapek zabrał ze sobą, zaś ja udałem się do pracownik, w której mógł już na mnie czekać niespokojny mag. I wcale się nie pomyliłem, bo zobaczyłem Phyrina siedzącego przy stole.
- Oh, witaj w domu.  Nie sądziłem, że tak wcześnie wrócisz - powiedziałem, otrzepując dłonie z ziemi.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {12/03/23, 06:45 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Lisie uszka drgnęły, gdy Kenta zamyślił się nad spotkaniem z magiem, który wyszedł zaledwie kwadrans temu. Nadal nagi, okryty jedynie niedbale częścią czerwonej pościeli, spoglądał zamglonymi oczyma w sufit i leniwie lewitujące płomyczki. Kochanek naprawdę ciężko napracował się nad dzisiejszym spotkaniem, tak długo wyczekiwanym, a finał mimo wszystko nie skończył się jak chciał. Może Hutson nie był tego świadom. Gdyby był, z pewnością czyny uświadczyłyby światła dziennego przez usta. Tak namiętnie całujące skórę, wypalające każdy ślad. Mężczyzna westchnął, zakrywając twarz dłonią, a cierpki uśmieszek wypełznął w kącikach ust, tworząc subtelne dziurki w polikach. Czuł się żałośnie. Tak głupio zakochany w osobie, która nigdy nieodwzajemniła uczucia. To nie tak, iż Kenta nie powiedział o swoich uczuciach Phyrinowi. Jakby to było dziś, pamiętał doskonale ten wieczór, gdy wyjawił swoją miłość. Oczywiście mag wytłumaczył mu to w sposób bardzo naturalny, naukowy z punktu widzenia lekarza, ale on wiedział swoje. To nie było na tle psychicznym, że w końcu ktoś nie traktował go jak zwykłą dziwkę. Kenta po prostu zakochał się drugi raz w swoim życiu i to w niewłaściwej osobie, a mimo to nie mógł zapomnieć przez te lata o magu. Pamiętał również słowa jakimi go obdarował w odpowiedzi:

[   Nigdy się nie zakochałem, ale droga wolna.
Rozkochaj mnie w sobie, jeśli zdołasz.
Chętnie dowiem się jak to jest.
I zaznam prawdziwego szczęścia.   ]

      Kencie nigdy się to nie udało. Ktoś, jakiś obcy zrobił to za niego.
      - Ugh! Tak nie może być! - purpurowy jak burak usiadł wyprostowany, marszcząc brwi i zaciskając w wąską linię usta. Nie mógł tak po prostu oddać Hutsona tej niebieskiej żmiji.  - Poczekaj no... - zacisnął kurczowo pięść na pościeli, piorunując swym wzrokiem drzwi, jakby zaraz za nimi stał Nerine.
     Hutson dawno nie czuł takiego spokoju ducha i rozluźnienia cielesnego. Czuł, że spotkanie z Kentą bardzo mu pomogło, ale gdzieś z tyłu głowy coś nie dawało mu spokoju. Mimo namiętnego spotkania, nad którym bardzo się starał, czuł jakby wszystko było mu mimo wszystko obojętne. Puste podniecenie wisiało nad jego głową, a wszelakie ruchy zdawały się być zwyczajnie wyuczone, jakby ciało samo z siebie wiedziało co robić, gdy on sam myślami uciekał gdzie indziej. Niekoniecznie świadom gdzie. Phyrin jednak nie myślał nad tym zbyt długo. Bardziej interesujące zdawało mu się planowanie reszty wolnego dnia. Miał sporo materiałów do nadrobienia, a ostatnia książka o nekromancji była doprawdy pouczająca.
      - Wróciłem - oznajmił przekraczając próg wejścia, ale nikogo nie zastał w pracowni. Przynajmniej nikogo, kogo chciałby zobaczyć. Podejrzliwym wzrokiem przemknął po pomieszczeniu, czując napięcie mięśni. Normalnie nie przejmowałby się zniknięciem pacjenta, a jednak szybszym krokiem poszedł do sypialni niebeiskowłosego z nadzieją, że go tam zastanie, ale jedynie co tam było - żywego - to Paskuda wpatrujący w maga jak w jakiegoś skończonego debila. Mężczyzna zmrużył pogardliwie powieki, patrząc na futrzaka z góry, dostrzegając, iż ten coś mieli w swoim pysku. Przejęty tym faktem złapał go za fraki, podniósł na wysokość swej twarzy i wymownie kazał wypluć to, co trzymał w gębie. Jednak kocur nie miał zamiaru ugnąć się przed swoim "Panem", ignorując go całkowicie, wyzywając do pojedynku na spojrzenia.
      - Ty niewdzięczny pchlarzu - warknął, łapiąc za boki pyszczka i siłą zaczął otwierać mu paszczę, a gdy ta była już nieco uchylona, kot miauknął, dławiąc jakby kłakiem, ale zamiast wypluć zawartość, którą pożerał, plunął kulą ognia, która rozprysnęła się centymetry przed Phyrinem, prawie sięgając twarzy.
     - A jednak dalej masz coś ze smoków - parsknął nie ustępując. Ostatecznie wyciągnął kawałek kartki, której nie był wstanie rozczytać. Z pewnością pismo należało do rybki, ale było tak rozmyte i zwęglone, iż Phyrin odpuścił rozszyfrowywanie jej. Najchętniej wrzuciłby kota do kominka, którego nie miał. Jedyną, realną opcją był mięsożerny słonecznik, do któego podszedł, wymownie spoglądając na trzymaną kulkę sierści. Pasuka spojrzał niepewnie na roślinę, jakby sam nie był pewien, czy mag rzeczywiście były wstanie zrobić coś takiego, ale kogo miałby oszukiwać? Co mu zależało? Miałby wyrzuty sumienia? Ależ skąd! W końcu kot zawsze irytował Hutsona, a to wystarczający powód aby się go pozbyć. Sierściuch czując jak koniec ogona niebezpiecznie zbliża się do ostrych zębów główki, zaczął rozpaczliwie wymachiwać swymi łapami. Jakby miało to w czymś pomóc. Jakby dzięki temu mógł latać i skrzydła wcale nie byłyby mu do tego potrzebne.
      - Gdyby nie dane słowo Samarze, dawno wąchałbyś kwiatki od spodu - gromiącym spojrzeniem odsunął Paskudę od kwiatka, rzucając go na ziemię. Ten otrzepał się, lecz nie syknął na maga i uciekł z powrotem do pokoju niebieskiej rybki. Hutson czuł okropny posmak goryczy w swych ustach. Wściekły, nieznający położenia swojego pacjenta usiadł do stołu, łącząc dłonie w koszyczek, o który się oparł, wpatrując ostatecznie w drzwi wejściowe do pracowni. Chciał dać czas rybce, świadom swoich słów. Może poszedł zażyć kąpieli, może zrobił sobie spacerek? Nie mógł przecież trzymać trytona na uwięzi. Na plaży niby było bezpiecznie. Nie patrząc na rozstawiane pułapki od jakiegoś czasu. Nikt nie wiedział kim jest, więc nie powinno być problemu. Chłopak miał swój rozum, nieprawdaż? Z jakiegoś powodu, Hutson wiedział o tym, a mimo wszystko czuł niepokój. Minuta za minutą okropnie się dłużyły, a zadowolony, energiczny Paskuda wcale nie pomagał w uspokojeniu się krótkowłosego. Czas minął, miał zamiar wstać od stołu i poszukać zagubionej istotki. Nawet jeśli postanowił odejść. Z pewnością coś napisał na kartce. Czyżby list pożegnalny? Cóż, Phyrin nie miał jak się dowiedzieć. Już unosił swój kuferek do góry, gdy klamka od drzwi zaskrzypiała, a w progu pojawiła się znajoma postać. Nerine. Magowi nie umknął ten drobny szczegółotrzepywanie dłoni. Tak samo ciemna ziemia, która nie znajdowała się na plaży, a za domkiem w lesie. Myśl, iż tam spacerował chłopak nie była kolorowa dla Hutsona.
      - To źle? - spytał, jakby sugerował zepsucie rybce planów. Walczył sam ze sobą, aby spytać gdzie był, co robił, ale z drugiej strony nie chciał wyjść na wścibskiego. Do tego poczuł dziwną ulgę, że jednak tryton wrócił i nie zniknął bez śladu.
      Westchnął ciężko, zmęczony mętlikiem w głowie. Musiał się go pozbyć, a najlepszym sposobem były testy nad eliksirami, które sam tworzył. Czarować nie mógł, skupić się na czytaniu również nie był wstanie, więc opcja została tylko jedna.
      - Paskuda zjadł jakąś kartkę. Nie wiem co to było - oznajmił, jakby tym samym chciał podkusić Nerine o wyjaśnienia, o powiedzenie co kryło się na kartce papieru.
      - Do tego... - wstał, podchodząc do jednego z regałów gdzie stały gotowe, podpisane fiolki. - Chciałbym sprawdzić kilka eliksirów. Czy działają jak powinny - chwycił za podstawkę, w której wylądowało parę "trunków" i postawił je na stole. - Zagramy w papier kamień i nożyce. Kto przegra, pije - uśmiechnął się niewinnie, choć w środku gotował się ze złości, iż rybka zniknęła z pracowni nic wcześniej nie mówiąc.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {16/03/23, 07:38 pm}

Triton and the Wizard - Page 3 Image10

         Od razu zaprzeczyłem głową na jego sugestię, posyłając mu delikatny uśmiech.
- Ani trochę. Cieszę się, że już wróciłeś. Rozmawianie z Paskudą nie sprawia tak dużej frajdy skoro tylko ja mówię - powiedziałem nie odwracając od niego spojrzenia nawet na moment. - Po prostu nie sądziłem, że tak wcześnie wrócisz... Byłeś na spotkaniu z Kentą - dodałem. Nie chciałem poruszać tego tematu, tym bardziej, że byłem w dobrym humorze. Nie wiem, co dokładnie działo się na ich spotkaniu, ale mogłem się domyślić, że nie prowadzili tylko rozmowy. Mimo to, mag wrócił do mnie, nie został na noc z lisem, a to coś oznaczało. Może nie miał też po prostu w zwyczaju zostawać ze swoimi kochankami, ale po prostu świadomość, że wrócił tutaj, do mnie, do swojej pracowni i Paskudnika. Cieszył mnie ten fakt.
         Spojrzałem na kota, który pożarł moją kartkę z wiadomością dla Phyrina, gdyby właśnie wrócił przede mną. Zmarszczyłem brwi i już wiedziałem, że nie będzie miał dzisiaj mizianka.
- Nie wolno zjadać cudzych kartek. Coś ty sobie myślał? - Zapytałem, lecz kot jakoś tym się zbytnio nie przejmował, więc westchnąłem i wróciłem wzrokiem do maga. - Byłem pozbierać pułapki. Trochę ich było, ale nie zauważyłem żadnych nowych w tych miejscach gdzie zebraliśmy wcześniej - powiedziałem. Nie widziałem sensu by mówić Phyrinowi o przypadkowym chłopaku, którego spotkałem. Mag zapewne nie chciał tego słuchać albo po prostu niepotrzebnie by się martwił. Skrzywiłem się lekko, kiedy mag wspomniał o eliksirach. Wcześniej sam mi polecił bym po nic nie sięgał, więc się go słuchałem, a teraz mieliśmy stać się testerami? Nie wiem czemu, ale nie podobała mi się ta myśl, choć... Wydaje się być to w jakiś sposób. A jeśli któryś z nas od tego się przekręci? Przerażała mnie ta myśl.
- Jesteś pewien, że to bezpieczne? Nie otrujemy się? - zapytałem, choć mag wyglądał na przekonanego, że tak się nie stanie, ale jednak gdzieś z tyłu głowy u mnie to siedziało. Westchnąłem nieco zrezygnowany, ale i zmęczony. Trochę się dzisiaj narobiłem przy pułapkach i najchętniej wziąłbym kąpiel, aby zmyć z siebie cały brud. Miałem wrażenie, że nawet we włosach mam mech.
- Tylko nie oszukuj, nie chcę być jedynym testerem - skrzywiłem się lekko, siadając naprzeciwko maga, który szykował trunki do testów. Spojrzałem na kolorowe zawartości. Ładnie się prezentowały, ale jeśli się od tego nie przekręcimy, to będzie cud.
         Jak tylko oboje byliśmy gotowi, zaczęliśmy zabawę od gry w kamień, papier i nożyce. Na szczęście nie było mi to obce, bo pod wodą również tak się bawiliśmy. Pierwszą rundę jednak to ja przegrałem, więc znowu spojrzałem na eliksiry, który mnie nie zachęcały do siebie. Mimo tego, sięgnąłem po fiolkę, która miała różową zawartość. Przełknąłem gulę w gardle, po czym przechyliłem fiolkę, aby wypić eliksir. Skrzywiłem się przy tym, gdyż w smaku nie było to najlepsze. Ucieszyłem się, że jednak nie było żadnego efektu, a przynajmniej tak myślałem do czasu, aż nie zrobiło mi się za gorąco. Nie było jakoś zimno, ale normalnie czułem, jakbym cały płonął. Złapałem się za koszulkę, aby nią się nieco powachlować, po czym wstałem by nalać sobie wodę. Musiałem uważać, by nie ochlapać się nią, bo nie chciałem zmieniać swoich nóg w ogon. Na szczęście udało mi się wypić całą zawartość.
- Okropieństwo, rany... Jak gorąco - jęknąłem niezadowolony, po czym wróciłem na swoje miejsce. Miałem nadzieję, że te efekty nie będą trwać za długo. Kolejna runda i znów moja przegrana. Tym razem fiolka sprawiła, że miałem napady śmiechu, co nawet mnie rozbawiło i to tak na serio. Kolejna runda przyniosła moje zwycięstwo, więc to mag musiał przetestować jeden z eliksirów. Zrobiło mi się przykro, kiedy w jego oczach pojawiły się łzy, które po chwili obficie zaczęły spływać po policzkach. Rzeczywiście to wszystko było dość zabawne, a kot musiał się nam dziwić, gdyż cały czas przyglądał się nam z boku. Kolejny eliksir, który okazał się wypałem, tak samo było z następnym.
         Przez moment miałem już dość, ale tym razem to ja przegrałem, więc spojrzałem na niewielką ilość pozostawionych fiolek. Miałem wrażenie, że od ich wypicia mieszało mi się już nieco w głowie.
- To na pewno bezpieczne, że je tak mieszamy? - uniosłem brew, starając nie patrzeć w stronę maga. Przełknąłem gulę w gardle i sięgnąłem po fiolkę, którą zaraz opróżniłem. Po wypiciu jej, nie zauważyłem żadnych efektów, więc musiała być niewypałem., ewentualnie działanie mogło pojawić się z opóźnieniem. Przegrana Phyrina była moim zwycięstwem, więc czekałem, aż mag po raz kolejny wypije jedną z fiolek, co też uczynił. Czekałem na jakikolwiek efekt i się doczekałem. Moje oczy zabłysnęły, kiedy kocie uszy pojawiły się na włosach maga. Wyglądały na prawdziwe i musiały takie być, choć wywołane eliksirem. Zapewne efekt niepożądany, ale nie miało to dla mnie teraz większego znaczenia, ponieważ Phyrin wyglądał z nimi naprawdę uroczo.
- Wow - wydusiłem z siebie, po czym podniosłem się z miejsca i podszedłem bliżej maga, wyciągając rękę w stronę uszu. Niepewnie ich dotknąłem, zastanawiając się czy zareagują. Dlatego cofnąłem rękę, kiedy te drgnęły. - Niesamowite. Do twarzy ci w nich - powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. Pewniej złapałem za kocie ucho, gładząc je swoimi opuszkami palców. Teraz Phyrin mógł się utożsamiać z Paskudą, choć nie wiem, który z nich bardziej by tego nie zniósł.
- Ciekawe, jak długo z tobą zostaną - odezwałem się, nie odrywając wzroku od uszu, które nachalnie macałem. Urocze.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {18/03/23, 11:32 am}

Triton and the Wizard - Page 3 Psx_2013
         Karbinowe tęczówki pochłonięte czarną źrenicą do granic swych możliwości uważnie spoczęły na postaci Nerine, który pokiwał przecząco na słowa maga, tłumacząc po chwili swoje ukryte myśli i te mocno zadowoliły mężczyznę w środku. Nie pokazał tego po sobie. Ze swą naturalnie obojętną i znudzoną postawą obserwował niebieską rybkę, a  w duchu wręcz drżał, że chłopak jednak lubi towarzystwo starego Hutsona. Zawsze uważał, iż nie był dobrym towarzystwem. Zwłaszcza u tych młodych. Jego fascynacja nauką nie była dla każdego intrygująca. Wiele młodych kosztowała rozrywki w przygodach, wygłupach i piciu niedozwolonych substancji. Cóż, Phyrin po części spełniał ostatnią regułę, ale nikomu się tym nie chwalił, bo eksperymentowanie na samym sobie nie było dobrym pomysłem, jednakowoż Paskuda jasno wyraził ostatnio swoje zdanie o wlewaniu w niego litrami testowych próbek eliksirów.
      Krótkowłosy przez chwilę poczuł dziwną atmosferę, uważnie obserwując Nerine, gdy ten wspomniał o Kencie. Mag wiedział jak bardzo aktualnie jest to wrażliwy temat, więc nie miał zamiaru ciągnąć pacjenta za język, gdy tego nie chciał. Sam nie czuł potrzeby tłumaczenia się z czegokolwiek. Oboje byli dorośli. Phyrin z samego początku powiedział, iż nikogo nie ma, że w nikim nie jest zadurzony, ale jest nadal człowiekiem i potrzebuje zaspokajać swoje potrzeby. Najlepiej z kimś innym niżeli z własną ręką, a Ashbane powinien doskonale to zrozumieć po ostatnich igraszkach w wannie. Może właśnie w tym był problem? Ta myśl utknęła na dłuższą chwilę w głowie maga.
      Hutson oparł się o podparcie krzesła, krzyżując w zadowoleniu ręce na torsie, przytakując lekko głową i patrząc z góry siarczyście wykwintnym uśmieszkiem w stornę besztanego Paskudy przez samego Nerine. NIKT nie miał pojęcia jaka satysfakcja rodziła się w Phyrinie. Radość, tak gęsta jak ślina po jedzeniu nabierała na swej sile, aby ostatecznie plasnąć w twarz swojego największego wroga, by poczuł smak głębokiej nienawiści drugiej osoby. Oj tak, mag doprawdy cieszył się, że w końcu oberwało się gadzinie za te wzystkie wybryki i tym razem nie miał gdzie szukać pomocy, bo Phyrin był najgorszą opcją. Tylko coś tu śmierdziało mężczyźnie, bowiem wyczuwał szczyptę sarkazmu i żartobliwości u rybki, a może to tylko jego wyobraźnia i niedowierzanie, że jednak potrafił coś takiego zrobić kotu? Być może.
     - Dobrze, że nie ma ich w starych miejscach - uśmiechnął się delikatnie w stronę długowłosego, choć jedna myśl nie dawała mu spokoju. Skoro nie rozstawiali pułapek w starych miejscach, to domyślili się o osobach, które im przeszkadzają. A to BYŁ już problem. Hutson musiał zachować czujność, ponieważ mogli ich szukać, sprawdzać okolicę. Co prawda wokół pracowni rozciągnięta była bariera, ale funkcjonowała dla zwykłych ludzi, którzy nawet by nie pomyśleli o istnieniu takiej w miejscu jak to. Łowcy to inna bajka. Posiadali sposoby na wykrycie zaburzeń przestrzennych, więc odkrycie chmury magii w jednym miejscu nie stanowiło wielkiego kłopotu. Drugą sprawą był fakt, iż Phyrin stracił swoją magię, za której pomocą mógł obronić mieszkańców. Mięsożerna roślina miała swoje plusy. Nie bez powodu mag ją pielęgnował w swojej pracowni. Potrafiła w mgnieniu oka rozciągnąć swe korzenie i pochwycić ofiarę. Sama głowa słonecznika z ostrymi jak brzytwa zębami mogła urosnąć na tyle, by wciągnąć dorosłego jelenia. Pewnie ktoś się zastanowi po co tak niebezpieczna ozdoba w mieszkaniu. I to jeszcze w sypialni! Odpowiedź była banalna. Soki z liści tych kwiatów były częstym składnikiem w eliksirach, a właścicielowi tego "zielska" nie chciało się latać co chwile do miasta po nowe zasoby płynu. Wystarczyło pamiętać o podlewaniu. Co było kłopotliwe, ale gdy pamiętasz, aby nakarmić coś, co może pożywić się samym tobą, to pamięć od razu lepiej pracuje. Paskuda? Hutson myślał, iż kocur będzie bardziej użyteczny. Przynajmniej tak zachwalała go Samara, iż mężczyzna naprawdę dał w to wiarę. Opowiadanie o jego przykrej przeszłości, a raczej głupocie i swędzącym kroczu było przykre. Phyrin nie chciałby tak skończyć. Szkoda było mu smoka. Jego słodkie, wielkie oczka przekupiły dobre serce maga, ale już po tygodniu zrozumiał w jakie gówno się wpakował. Nadal jednak liczył, że faktycznie klątwa zostanie przełamana, ale bez tchnienia nie miał o czym marzyć. Chociaż ostatnia kula ognia, która szybko się rozprysnęła przed twarzą Hutsona zwiastowała coś nowego. Myślał, iż był to zwykły kłaczek spowodowany stresem kota, gdy chciał wrzucić jego drobne ciałko do słonecznika. Ostatecznie, smok nie był dobrym stróżem. Mógł jedynie zdezorientować przeciwników swą szeroką dupą i fałdką tłuszczu na brzuchu zanim roślina złapałaby niechcianego gościa w swoje sidła. Zostaje jeszcze tryton, ale sama myśl o pacjencie skreśliła go z listy potencjalnych ochroniarzy pracowni. Ta podmorska rasa słynęła ze swoich zdolności hipnozy, a Nerine ją stracił. Był wyłącznie czystą siłą fizyczną, która mogła nawet nie znać sztuk walki. Hutson poczuł swą bezsilność w temacie. Musiał szybko zniszczyć bransolete i odzyskać swoje moce.
      Gdy postawił stojak z licznymi eliksirami na stole, spojrzał pytająco na niebieską rybkę, a potem z powrotem na kolorowe fiolki. Czy były one bezpieczne? Oczywiście, że nie! Jak coś, co było mieszanką różnych składników mogło być bezpieczne? Hutson chciał otrzymać pewien efekt, mieszał odpowiedzialne za to rzeczy i liczył, iż wyobrażenie będzie miało efekt wizualny. Mało kiedy to się udawało, ale zawsze wyciągał z tego wnioski. I nie była to zmiana profesji.
     - Cóż, po coś je testujemy. Wszystko może się wydarzyć - uśmiech jaki zagościł na twarzy mężczyzny ni jak miał się do sytuacji. To jak zjeść komuś ostatni budyń i słodko się uśmiechnąć, że jest niewinny tej zbrodni.
     - Bez obaw. Nie jestem taki - zapewnił, siadając do stołu i zaczęli swoją grę. Po pierwszej wygranej wizja kolejnych rund napawała optymizmem Phyrina. Z uniesioną brwią patrzył jak niepewnie rybka sięga po różową fiolkę, a mag uśmiechnął się w kąciku ust. Dobrze wiedział co kryła zawartość i jakie efekty miała spowodować. Kolor również miał swoje znaczenie. Nie bez powodu dodawano farbki do cieczy. Gdyby klienci dostawali surowy produkt do ręki, pomyśleliby, że to jakieś odpady. Smak, czy zapach również grał swoją rolę. Niektóre śmierdziały kupą inne zaś padliną. Oczywiście nie wszystkie, ale Hutson wybierając się na zakupy wiedział co kryło się za ładną butelką, słodkim zapachem, czy intensywną, głęboką czerwienią.
     - Obrzydliwe, prawda? - prychnął rozbawiony, widząc skrzywioną minę pacjenta, a potem to jak zaczynał wachlować się swoją koszulką, nabierając tym samym kolorów na twarzy. Niczemu winny chłopak wstał od stołu idąc w kierunku aneksu kuchennego, aby jak najszybciej schłodzić się szklanką wody z kranu. W tym czasie mag zanotował efekty eliksiru rozgrzewającego, który zdecydowanie miał za silny efekt, ale z drugiej strony mógł go podkręcić i zrobić z tego dobrą trutkę na zimowe szkodniki, a gdyby tak dodać do niego drobinki lawy? To dopiero byłaby bomba!
      Niestety nie mógł wiele myśleć nad swoimi wybujałymi fantazjami, bo po chwili Ashbane wrócił na swoje miejsce gotów bardziej lub mniej na kolejną rundkę, którą wygrał na niekorzyść mężczyzny. Phyrin z ciężkim westchnięciem wziął pierwszy lepszy z brzegu, aby było bardziej sprawiedliwie i nie myśląc czym on jest, wypił do dna, czując jak po chwili łzy zaczynają wzbierać się w oczach. Słone, pojedyncze krople zaczęły zamieniać się w wodospad Niagarę, który ustał dopiero po piętnastu minutach. To był jedyny tester, w którym Hutson nie miał zamiaru nic zmieniać. Kolejne fiolki opróżniali jedną po drugiej, aż niebieska rybka poczuła kryzys. Może nawet ten żołądkowy. Phyrin nie miał z tym problemu. Z wiekiem zahartował swój organizm, więc był przyzwyczajony do picia w takich ilościach rozmaitych substancji. Nie to co chłopak.
      - Hm... patrząc na ich zawartość, niektóre składniki są trujące. Jak grzyby muchomory wywołujące halucynacje i inne tego typu rzeczy. W połączeniu z... - urwał, widząc minę rybki i wiedział, że już dawno powinien się zamknąć. - Śmiało możemy mieszać - z cierpkim uśmieszkiem odwrócił wzrok, gdy niebieskowłosy przechylił kolejną fiolkę, po której nic się nie wydarzyło, a to akurat było zaskakujące, ponieważ najpewniejszy był eliksiru na prawdomówność. Mocniejszego, działającego znacznie dłużej od aktualnych, dostępnych w sklepach. Może jednak potrzebował więcej czasu, aby przeniknąć do krwiobiegu. Mag wiedział, iż koniec końców dowie się prawdy, choć patrząc na naturę trytona mógł się mylić, bo jeśli chłopak był odporny? Albo nigdy nie okłamał maga? Tego nie przewidział.
     Zaszczyt wypicia ostatniego testera przypadł Phyrinowi. Ciemnowłosy z wypiętą klatką do przodu poprawił kołnierzyk swojego nowego, ukochanego płaszcza i złapał za szklaną fiolkę. Przypatrywał się jej przez dłuższy czas wiedząc dobrze co tam siedzi i co ma wywołać. Z jednej strony poczuł ulgę, że jednak Nerine nie zostanie kanibalem własnego kawałka ciała. Łuska, która była zmielona i dodana do wywaru miała wywołać przemianę w trytona. Mag cały czas chciał lepiej zbadać głębiny, zobaczyć obce światu życie, a nawet popływać razem z pacjentem. Niestety to, co pojawiło się na ciele mężczyzny nie było rybią częścią. Puchata para uszu wyskoczyła nagle spod kosmyków włosów, wywierając nie małe wrażenie na Nerine. Phyrin ze zrezygnownaym spojrzeniem skupił się nieco na nowym dodatku, zastanawiając jak to właściwie mogło się stać. Czyżby jakiś niechciany włosek Paskudy wpadł do mikstury? Możliwe. Mag jednak zaczął szukać w tym wszystkim pozytywów. Słyszał znacznie wyraźniej. Był wrażliwszy na dźwięki, więc od razu zareagował na odsuwające się krzesło, gdy Ashbane wstał z miejsca. To bardzo zaalarmowało Hutsona, a sam błysk w błękitnych tęczówkach pacjenta nie wskazywał na nic dobrego. Wypisane miał na swej twarzy niecne zamiary, przed którymi mag lekko się odchylił do tyłu, ale nie uciekł. Pozwolił dotknąć uszy będąc samemu ciekaw reakcji. Kocie uszko drgnęła w odpowiedzi na chłodne palce Nerine, a przyjemny dreszczyk przemknął po ciele maga.
       - Do twarzy? - powtórzył, czując intensywny dotyk dłoni Ashbane. Z początku nie podobało się to Hutsonowi. Miał wrażenie, że robi za puchatą maskotkę, a był dorosłym magiem! Nie był zwierzątkiem do macanka, ale kiedy niebieskowłosy zaczynał trafiać w bardziej przyjemne miejsca, mężczyzna zaczął zmieniać zdanie. Opuszki palców pacjenta były coraz cieplejsze, rozmasowując delikatną skórę wewnątrz uszu. Nawet okrągłe tarcie pod włos było czymś elektryzująco przyjemnym.
      - Nie przestawaj - stanowczym głosem spojrzał na Nerine, choć postawa Phyrina była znacznie bardziej uległa. Jakby ciało zaczynało rozpływać się od przyjemnych doznań. - Wyżej, jeszcze trochę, o tak, tam. O dokładnie tak - instruował rybkę gdzie ma miziać i tak do czasu, aż jego lewa noga nie drgnęła. To był sygnał, aby skończyć tę zabawę.
      - Nie mam pojęcia, ale nie tak miało to wyglądać - odchrząknął, wstając na równe nogi i odłożył do zlewu stojak z pustymi fiolkami. Przez chwilę zamyślił się nad nimi, po czym wrócił spojrzeniem do rybki, jakby właśnie o coś go oskarżał. Poniekąd tak było. Był nieco zażenowany tą sytuacją. Jak łatwo dał się ponieść magicznym rączką Ashbane. Jego dotyk był intensywny, przyjemny, tak cholernie mocno, że najchętniej wróciłby na krzesło i oddał się kolejnej fali przyjemności. Po części rozumiał teraz Kente i inne stworzenia z uszami bądź ogonami. Jeśli one również to odczuwały, były w istnym raju. Mag im tego zazdrościł.
     - Czy jak dotykam twoich uszu i ogona czujesz tą samą przyjemność? - spytał musząc znać odpowiedź na to pytanie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 3 Empty Re: Triton and the Wizard {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach