Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:36 amSeisevan
The Arena of HellDzisiaj o 12:33 amMinako88
LiesDzisiaj o 12:25 amRusek
A New Beginning Wczoraj o 11:58 pmYulli
Charm Nook Wczoraj o 09:51 pmKass
This is my revengeWczoraj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveWczoraj o 08:18 pmYoshina
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 08:01 amnowena
Triton and the Wizard01/05/24, 03:32 pmKurokocchin
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 3%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Triton and the Wizard {21/07/22, 06:52 pm}

First topic message reminder :

Triton and the Wizard
BL - FANTASY - KOMEDIA
Tryton przez podstęp jego rodziny, zostaje wydalony z królestwa syren za niejaką zdradę ich rasy. Zostaje brutalnie wyrzucony na ląd, na którym odnajduje go Magik. Czarodziej od razu bierze go pod swoje skrzydła i uczy, jak żyć wśród ludzi.

W rolę Maga, czyli Phyrina Hutsona,  wcieli się Yoshina, zaś w rolę Trytona, czyli Nerinea Ashbanea, wcieli się Kurokocchin
by emme




Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/04/24, 06:08 pm, w całości zmieniany 4 razy

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {07/10/22, 08:34 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Miałem ochotę trzepnąć maga w ramię, kiedy zaczął grozić dzieciom. Sam może nie byłem fanem dzieci, ale widać było, że słowa Phyrina je wystraszyły. Czy było mi ich szkoda? Może trochę, ale nie tak do końca...
- Och, czyli dzieci często się gubią... W sumie to ma jakiś sens - powiedziałem nieco zamyślony nad jego odpowiedzią. Co prawda, te czapeczki wyglądały śmiesznie, ale raczej nie chciałbym ich nosić. Wyglądałbym w tym pewnie dziwnie. Na kolejne słowa skrzywiłem się, czując jak skręca mnie w żołądku, kiedy mag podaje powody ich gili. Okropieństwo. Kto normalny robiłby coś takiego?
- Jesteś okropny, nie żartuj tak - nadąłem poliki i odwróciłem wzrok w drugą stronę. Chciałem poznać ten świat, byłem go ciekawy oraz jednocześnie przerażony. Nie wiedziałem, co na mnie tutaj czeka oraz czy moja rasa może być bardzo zagrożona, jeśli komuś powiem o swoim pochodzeniu. Może to tylko straszne historie, które nam opowiadają, aby nie wychodzić na ląd? Wydaje mi się, że sam Phyrin mówił, abym się nie wychylał. Nie zamierzałem narobić mu problemów, ale co jeśli ktoś wie, jak zlokalizować trytona? Nie miałem pojęcia, jak bardzo ludzie rozwinęli się w technologii i teraz pewnie będę mógł tego doświadczyć.
         Wzdrygnąłem się na dźwięk, który wydobył się z głośnika, po czym spojrzałem na maga, który wstał z miejsca, więc również to uczyniłem. Nie przejąłem się zbytnio kobietą, która prawiła morały magowi, bo bardziej byłem skupiony na otoczeniu. Podmorskie królestwo było piękne, ląd również miał swój urok, choć nie widziałem tylu kolorów co w swoim domu.
-  Dlaczego niektórzy tak się śpieszą? O rany! - krzyknąłem, ale szybko przeprosiłem Phyrina za ten wybuch, wskazując na psa. Pies. Prawdziwy pies, którego widziałem tylko na obrazkach w książkach. Miałem ochotę podbiec do tego włochatego stworzenia, ale powstrzymałem się, ponieważ mag mógł mnie za to ukarać. Jeszcze mi by wyczarował świński ogonek... Wystarczy mi rybi, kiedy zmieniam się w trytona. Skinąłem głową na znak zgody, po czym ruszyłem za magiem. Wiedziałem, że nieco go spowalniam, ponieważ przyglądałem się każdej napotkanej rzeczy i osobie. Mogłem śmiało powiedzieć, że uroda kobiet czy mężczyzn nieco się różniła oraz naszej, ale podobało mi się to, że większość z nich była różnorodna. Fascynowały mnie rośliny oraz zwierzaki, które miałem ochotę wyściskać za każdym razem, gdzie nas mijały. Zainteresowałem się nawet ulotką, która szpeciła jedno z drzew, więc szybko zerwałem i wyrzuciłem do najbliższego kosza. Hałas był nieco większy, ale było to do zniesienia. Nim się obejrzałem, byliśmy już na miejscu. Zacząłem się nieco stresować, bo nie wiedziałem co mnie tutaj czekało. Phyrin mówił o ubraniach, ale czy będzie coś, co mi się spodoba?  Nie wiem, czy byłem jakoś bardzo wybredny, bo zwykle nie musiałem nosić ciuchów. Weszliśmy do środka, więc rozejrzałem się po miejscu.  Wnętrzne było zadbane, a zapach tkanin był całkiem przyjemny. Dotknąłem delikatnego materiału, który zdobił jeden z manekinów i szybko zabrałem rękę, kiedy manekin się poruszył. Nie wiedziałem, czy był zaczarowany czy jednak z mojej winy, ale nie mogłem powstrzymać pisku. Zwróciłem uwagę na starszą kobietę, która uścisnęła maga, nawet nie zwracając większej  uwagi na mnie.
- Dzień dobry - przywitałem się, kiedy mag zdecydował się mnie pokazać. Kobieta długo nie zwlekała, po prostu wzięła mnie za rękę i pociągnęła do wiszących ubrań. Nie wiedziałem od czego  zacząć, bo było wszystkiego bardzo dużo. Spojrzałem do tyłu, aby mieć pewność, że Phyrin nadal tam jest. Posłałem mu delikatny uśmiech.
- Chciałbym coś kolorowego, mogą też być kolory czarne czy szare, ale nie chcę wyglądać tak całkiem smętnie. Ma pani bardzo ciekawe tkaniny - powiedziałem, przeglądając koszulki, do których mnie zaprowadziła.
- Rozumiem, na pewno coś dla ciebie znajdziemy. Z rozmiarem również nie powinno być problemu - uśmiechnęła się przyjaźnie. - I proszę, mów mi po imieniu. Edelain, a ty, chłopcze? - spojrzała na mnie, kiedy podawała mi kolejne ubrania. Chyba mogłem zdradzić jej swoje imię, bo to nic wielkiego.
- Nerine - powiedziałem, zerkając na ubrania, które mi podała. Były one w różnych kolorach. Ciemne, jasne, pastelowe. Kiedy doszliśmy do spodni, tutaj nie bardzo zamierzałem szaleć skupiłem się na ciemnych, szarych oraz jaśniejszych. Nie mogłem aż tak bardzo rzucać się w oczy, chociaż włosy mi tego nie ułatwiały. Musiałem zapytać Phyrinia, czy powinienem coś z tym zrobić.
         Kiedy miałem wystarczającą ilość ubrań, przynajmniej na ten moment, zostałem poprowadzony do przymierzalni. Kątem oka spojrzałem na maga, który siedział spokojnie. Kobieta zasunęła za mną zasłonę, mówiąc, że będzie mi podawać kolejne ubrania, a odrzucać te, które nie przypadną mi do gustu. Wybór był trudny, tym bardziej, że nie wiedziałem na jaki budżet mogłem sobie pozwolić i czy te ubrania były jakoś bardzo drogie. Mimo tego część rzeczy odrzuciłem, bo nie czułem się w nich dobrze, a resztę zostawiłem. Nie wiem, ile mi zajęło to przymierzanie, ale Phyrin wyglądał na znudzonego, kiedy wyszedłem z przymierzalni. Zauważyłem, że więcej było rzeczy na kupce "do kupienia".
- To wszystko mi się podoba, ale nie wiem jaki mam limit. Jeśli mi go podasz, to się do niego dostosuję - powiedziałem do maga, podchodząc do niego, kiedy kobieta poszła odkładać to, co mi nie przypadło do gustu. - I... Powinienem coś zrobić z włosami? Ściąć je nieco krócej albo ufarbować? Chyba istnieje u was coś takiego jak farba. Sam mówiłeś bym nie wychylał się z tłumu, ale mam wrażenie, ze z nimi zwracam na siebie za bardzo uwagę - dodałem, opierając się o ladę. Przekrzywiłem nieco głowę, zastanawiając się nad tym. Szczerze mówiąc nie chciałem ich tracić. Owszem są trytony z włosami krótkimi, ale je bardzo lubiłem swoje włosy. Trochę bałem się z nimi coś robić, ale czy nie były po prostu za długie?
- Czy szukamy czegoś jeszcze? - zapytała staruszka, a ja spojrzałem na maga. Ja osobiście już nic więcej nie potrzebowałem, chociaż nie wiedziałem, czy Phyrin czegoś nie potrzebował.
- W sumie buty i bielizna? - powiedziałem nieco pytająco, bo nie wiedziałem czy dobrze to nazywam. Staruszka nie wydawała się być zaskoczona tonem mojego głosu.
- Bieliznę pozostawię ci do wyboru, a buty masz tutaj - wskazała dłonią dział, więc od razu podszedłem do półek i zacząłem przeglądać. Nie bardzo rozumiałem dlaczego były różne cyferki, więc na początku poszedłem po jakąś bieliznę i kiedy tam skończyłem, znów podszedłem do maga.
         Tym razem zbliżyłem usta do jego ucha, bo nie chciałem głośno mówić.
- Phyrin, na butach są jakieś numerki i nie wiem o co z nimi chodzi... Pomożesz mi? - zapytałem szeptem, zerkając na kobietę. Wiedziałem, że było to niegrzeczne z mojej strony, ale i tak nie chciałem przyznać się do tego, że czegoś nie wiedziała. Mogłaby jeszcze nabrać jakiś dziwnych podejrzeń.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {08/10/22, 10:54 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Phyrin uważnie przyglądał się ich dwójce, widząc w nich tętniącą beztroskę. Zawsze, gdy przychodził do kobiety, odnosił wrażenie, jakby ten sklep był odcięty. Zagrodzony niewidzialnymi ścianami, a w ich objęciach życie oraz czas płynął wolniej, swobodniej. Wszystkie troski, zmartwienia zatrzymywały się przed wejściem, pozwalając cieszyć chwilą. Tą jedną, zabawną na swój sposób. Niebieskowłosy zdawał się dobrze bawić, wybierając pierwsze ubrania do przymierzenia, a gdy został pociągnięty w stronę przebieralni z kubką kolorowych materiałów, Hutson wiedział, że to dopiero początek i Pani Perindson tak łatwo mu nie odpuści. Oczywiście te zakupy najbardziej odczuje portfel maga, ale nie przejmował się tym zbytnio. Był zdania, że rybka prędko to odpracuje, obsługując klientów w bardzo szybkim czasie. Z resztą zabierając Trytona w to miejsce, dobrze wiedział jak to się skończy. Jednak był to jednorazowy wydatek. Z epwnością te wszystkie ubrania wystarczą chłopakowi na dłuższy czas, a jeśli zechciałby coś dokupić, dostanie wypłatę. Nie wybitnie wielką, bo jednak zmuszony będzie odciągnąć za nocleg i jedzenie, ale nie chciał pozostawiać pacjenta bez grosza. Nauczenie go wartości pieniądza było ważnym aspektem na przyszłość, aby ten później poradził sobie sam w tym wielkim świecie.
       Mag uśmiechnął się pod nosem, wygodniej umiejscowując swój polik w zagłębieniu dłoni, zastanawiając skąd kobiecina w podeszłym wieku miała tyle energi do działania. Tylko jeden raz w życiu nie widział na jej twarzy uśmeichu, kiedy przebyła ten kawał drogi do jego pracowni, w poszukiwaniu lekarstwa na stawy. Jak niby miał nie pomóc staruszce? Phyrin wbrew pozorom i jego beznamiętnej postawie, był niezmiernie delikatny i niepotrafił przejść obojętnie obok osoby potrzebującej. Jak widać, Nerine był kolejną ofiarą jego altruizmu.
       Z początku kubka z niechcianymi ubraniami przeważała nad drugą, ale ta szala prędko się przechyliła, gdy kobieta złapała swój rytm, wyczuwając co tak naprawdę wpada rybce w oko. Wraz z rosnącą liczbą ubrań, mina Hutsona stopniowo rzedła, ale wydany grosz był tego wart. Niebieskowłosy zdawał się być zadowolony. Zabawa w kupowanie zaczynała nurzyć maga, więc swą uwagę skierował za wielką szybę, gdzie przechadzali się ludzie. Nic nieświadome istotki, że przed ich nosami siedział sobie mag mogący przeszyć ich na wylot jednym machnięciem różdżki, a mimo to ciągle gryźli rasy magiczne, ciągle coś im nie pasowało. Zwykła chciwość, pragnienie staniecia na szczycie piramidy... Phyrin nie rozumiał tej materialnej pasji bycia najlepszym, ale nigdy nie był kimś słabym, bezbronnym. Co miał zrobić człowiek, gdy jakiś Sukkub wysysał z niego życie, albo kotołak przewazający swym ciężarem zacząłby wyjadać ich wnętrzności, kiedy jeszcze byl iwszystkiego świadomi? Nic, byli słabi, byli przstraszeni. To było jedyne wytłumaczenie jakie mógł dla nich znaleźć, jedyne jakie był gotów zaakceptować, nosząc przeklętą bransoletę, ukrucającą mu wolność do sięgania po magię, po czary. Po to, dla czego istniał.
       Z zamyślenia wytrącił go Nerine, gdy uwolnił się spod władzy staruszki. Kobiecina bez pytania po prostu poszła składać ciuszki w zgrabną kostkę, łądując do sporej troby. Nie pytała Phyrina, czy wszystko kupuje, ona to po prostu wiedziała, a nawet gdyby postanowił się temu sprzeciwić, miałą już w głowie utkaną odpowiedź, szybko zrzucającą maga na swoje miejsce. W końcu spzedawce nie łatwo przegadać.
       - Myślę, że nie mam tu za wiele do gadania - z beznamiętnością, nadal widniejącym znudzeniem wskazał palcem, dość dyskretnie na nucącą pod nosem Panią Perindson. - Weźmiemy wszystko, w końcu potrzebujesz ubrań. Przynajmiej na dłuższy czas będę miał z głowy ten problem - dodał, prostując się na krześle, skupiając uwagę na wspomnianych, niebeiskich włosach Nerine. Były naprawdę ładne, zadbane i zdrowe. Błyszczały w słońcu, a w wodzie... Hutson szybko otrząsnął się ze wspomnienia pod wodą. Było to zbyt niebezieczne na ten moment. Przeciągnął panującą między nimi ciszę, zastanawiając intensywnie nad tematem włosów Trytona. Było mu szkoda je skracać. Miały imponującą długość, a ich kolor był wyjątkowy. Pasował do rybki, do jego miejsca pochodzenia. Był niczym chodzący ocean, którego dusza snuła się w tęczówkach pacjenta.
       - Jeśli chcesz, można je podciąć, ale szkoda ich - mówiąc to, uciekł wzrokiem w stornę staruszki. Nie przywykł do słania sugestywnych komplementów osobom ledwo poznanym. - Z resztą tu na przedmieściach ludzie się znają. Pzynajmniej z widzenia, więc to normalne, że są tobą zaciekawieni. Jestes nowy, a w mieście jest sporo osób z innym kolorem włosów. Tam będziesz kimś normalnym - oparł sie o podparcie krzesła, odchylając się na nim do tyłu. Torba byłą wyjątkowo napchana. Na ten widok brew maga lekko drgnęła. Z pewnością w tym miesiącu nadszarpnie skarbonkę z oszczędnościami.
        Wstał, aby rozprostować kości, gdy Tryton poszedł w poszukiwaniu bielizny. Byli już przy mecie z zakupami i mag nie mógł doczekać się śniadania. Podszedł do regałów z butami, przyglądając się im nieco dokładniej. Może sam sobie jakieś niebawem kupi. Ciągle chodzi tylko w jednej parze, a były neico zuzyte, ale co miał poradzić. Bardzo je lubiał.
        - Bardzo grzeczny chłopak, to twój uczeń? - Pani Perindson podeszła do Hutsona, splatając dłonie i układając swobodnie z przodu na swej spódnicy. Mężczyzna spojrzał na nią lekko pytająco.
        - Powiedzmy, dopiero zaczyna - odpowiedział bez zbędnego myślenia nad tym. Taka wersja była najwygodniejsza i tłumaczyła prawie wszystko. Poza tym miał zaa sobą już jednego ucznia, który aktualnie wyruszył w podróż za swoim ciepłym kątem, więc historia o kolejnym nie zdawała się być czymś podejrzanym. Gotowy Nerine oddał w ręce staruszki bieliznę, która miała zamair schować, ale w ten do jej uszu dobiegł szept chłopaka. Phyrin dostrzegł to, obdarowując ją ciepłym, przepraszającym uśmiechem.
       - Wstydliwy chłopaeczk sie trafił - na te słowa jedynie zachichotała, sięgając po kolejną torbę na rzeczy, a ciemnowłosy jedynie westchnął, drapiąc po włoskach na karku.
       - Te cyferki oznaczają rozmiar stopy. Każdy ma inny rozmiar spodni, gaci, tak samo z stopami - mówił pół szeptem, tak aby nie zainteresować tym kobiety, a jednocześnie wytłumaczyć chłopakowi na czym polegają numery. Przyglądnął się stopą Trytona i lekkim pchnięciem za ramię posadził na pufie. Sam wybrał dwie pary butów, kładąc je obok niego.
       - Przymierz te, powinny pasować - dodał, wybierając jedną parę o dwóch różnych rozmiarach w razie gdyby pierwsze okazały się za małe. Widząc rybka myli "kapcie" przykucnął i zabrał od niego lewy but, któy cisnął w rpawą stopę i pomógł mu je ubrać. Z skupieniem związał sznurówki, sprawdzając czy obuwie dobrze siedzi.
       - Wygodne? Przejdź się trochę, jak coś zobaczymy inne - spojrzał na niego z dołu, wstając i otrzepując dolną część swojego płaszcza.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {12/10/22, 06:55 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Nie wiedziałem na ile będę "normalny'  w mieście. Owszem, ludzie różnie mogli wyglądać, ale nie wiem czy chciałem się wyróżniać. Co jeśli to sprawi nam jakiś kłopot? Musiałem się pilnować i na pewno nie zamierzałem nikomu mówić, że jestem trytonem. Gdyby było inaczej, prawdopodobnie musiałbym uciec i gdzieś się schować, a Phyrin mógłby być tylko przypadkową ofiarą, gdyby został zauważony ze mną. Jeśli jednak chodzi o włosy... Sam je lubiłem i ciężko byłoby mi się ich pozbyć. Może powinienem poszukać jakiś wygodnych upięć, aby nieco mniej mi przeszkadzały w codziennym życiu? Już dzisiaj mogłem zauważyć, że kobiety niosły różne fryzury, więc potrzebowałem o tym poczytać. To jednak sprawa do dłuższego przemyślenia, na dodatek mogę ją sobie zostawić na później.
         Miałem nadzieję, że staruszka się nie pogniewała za moje szepty, ale mag zdecydował się jej wytłumaczyć, dlaczego mówię do jego ucha. W sumie mogłem się z nim zgodzić, że byłem nieco wstydliwy. Musiałem jeszcze wiele się nauczyć, a nie chciałem pokazać, że nie wiem, co oznaczają te numerki na butach, dlatego uważnie słuchałem maga.
- Och, więc te numerki na ubraniach, to też rozmiary... - powiedziałem, po czym zastanowiłem się, czy dobrą bieliznę wybrałem. Sugerowałem się tym, co wydawało się dobre na moim tyłku, ale kątem oka mogłem zauważyć, że parę sztuk staruszka odrzuciła. Trochę krępowało mnie to, że kobieta przegląda coś takiego, ale bardziej skupiłem się na obuwiu. Posłusznie usiadłem, a raczej nie protestowałem kiedy mnie do tego zmusił. Spojrzałem na buty, po czym starałem się je założyć, ale mag mi w tym pomógł. Poczułem, jak policzki stają się ciepłe przez moją głupotę, po czym delikatnie się uśmiechnąłem. Phyrin nie komentował mojego zachowania oraz nie wiedzy, jaką aktualnie posiadałem. Skoro myliłem buty, to jeszcze długa droga była przede mną.
-  Wydają się dobre - powiedziałem, ale zaraz podniosłem się z miejsca i zacząłem iść. Przeszedłem się w tą i z powrotem, po czym usiadłem z powrotem, spoglądając radośnie na maga. -  Są idealne - oznajmiłem, po czym zdjąłem buty i spojrzałem na numer. Chciałem wybrać jeszcze chociaż jedną parę. Wzrokiem odnalazłem nieco kolorowe buty, który od razu mi sie spodobały. Nie mogłem zliczyć ile kolorów znajdowało się na materiale, ale nie miało to większego znaczenia.
-  Chciałbym jeszcze te  - odwróciłem się do maga, po czym wróciłem do staruszki, aby wręczyć jej dwie pary butów. Czułem się trochę źle, że tak naciągam maga na to, ale zamierzałem sobie zapracować, aby mu to oddać albo chociaż jakoś wynagrodzić.
- Lubisz się rzucać w oczy, chłopcze - uśmiechnęła się delikatnie, po czym sprawnie skończyła pakować pozostał ubrania. Trochę tego wszystkiego wyszło, a kwota nie wyglądała na taką małą. Spojrzałem na maga, zastanawiając się, czy nie wydał z mojego powodu za dużo. Wziąłem część torebek, po czym podziękowałem kobiecie i zwróciłem się do mężczyzny.
- Zaczekam na zewnątrz. Do zobaczenia, na pewno jeszcze tutaj przyjdę - uśmiechnąłem się szeroko to staruszki i wyszedłem na świeże powietrze. Delektowałem się promieniami słońca, zerkając na świat, który nie był moim domem. Ludzie byli tutaj obcy, a tereny nieznane. Zrobiłem parę kroków do przodu i nim się obejrzałem, znalazłem się na jezdni. Wzdrygnąłem się na trąbnięcie i przewróciłem się do tyłu, uderzając tyłkiem o chodnik.
- Patrz jak chodzisz! - krzyknął facet, po czym odjechał, jak gdyby nigdy nic. Przełknąłem gulę w gardle, po czym podniosłem się z miejsca i otrzepałem z kurzu. Syknąłem, kiedy poczułem ból, ale nie przejąłem się tym za bardzo.
         Kiedy mag wyszedł ze sklepu, spojrzałem na niego radośnie i złapałem pewniej za uchwyty toreb.
- Więc teraz idziemy na śniadanie? Jestem ciekawy co mają do wyboru. Torby nie będą nam przeszkadzać? - zapytałem, zerkając na nasze zakupy. Nie chciałem, aby były dla nas ciężarem, ale też nie mieliśmy gdzie je zostawić. Mimo tego, bardziej byłem zainteresowany śniadaniem, którego będę mógł skosztować.
- Będą mieli coś bez mięsa? W sumie chciałbym spróbować wszystkich bezmięsnych dań... Jest to w ogóle możliwe? - zamyśliłem się chwilę, po czym spojrzałem na maga, jakbym sobie o czymś przypomniał. -  Ach, dziękuję za to... No wiesz, za te ubrania, buty - powiedziałem. Doceniałem to, co dla mnie zrobił, choć dopiero co się poznaliśmy. Dziwię się, że nie wyrzucił mnie od razu, kiedy się obudziłem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {15/10/22, 12:32 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Mag nie miał zamiaru sprzeciwiać się potrzebą trytona. Jeśli chciał dwie pary butów, po prostu zgodził się na nie, przytakując głową. Pani Perindson zgrabnie z mistrzowską precyzją poskładała ubrania w kostkę, wrzucając je do torebek tak, aby nie doznały żadnych pognieceń. Ostatecznie skończyli na czterech pakunkach, ale nie przesadnie sporych, aby mieć trudności z ich utrzymaniem. Phyrin nieco pluł sobie w twarz, że nie poszli w pierwszej kolejności na śniadanie, ale nie chciał aby kawiarnie były przepełnione ludźmi. Nie było ich wiele na to miasteczko, więc w tych godzinach szczytu mieli sporo klientów. Ta godzina, czy dwie mogły zadecydować czy znajdą wolny stolik, czy nie.
      - Zaraz będę - odpowiedział niebieskowłosemu, wyciągając spod płaszcza portfel, z którego wygrzebał odpowiednią kwotę do zapłaty z małym procentem napiwku. - Reszty nie trzeba - uśmiechnął się do kobieciny, kiedy ta chciała już szukać drobnych.
      - Dziękuję Phyrinie, gdyby nie ty...
      - Proszę się nie martwić i przyjść do mnie w razie takiej konieczności - przerwał staruszce, aby nie kłopotała się za bardzo z wyjaśnieniami. Hutson nie przepadał za takimi formalnościami. Były one zbędne. Przecież pomagał bez oczekiwanej zapłaty. Nawet ciągłe podziękowania, czy pzeprosiny uznawał za cel do środka, dlatego nie lubił zbyt często tych słów. Jeden raz wystarczył, to nie tak, że mężczyzna musiał mieć je wypalone w pamięci. Dobrze wiedział kto mu dziękował, a kto nie. Kto w ten sposób był wart poświęcanego czasu, a staruszka zdecydowanie należała do grona, do którego znów wyciągnąłby pomocną dłoń. Zwłaszcza po naliczonym rabacie, którego udawał, że nie widzi.
       - Wpadnijcie jeszcze kiedyś. Mam świetne ubrania na ciebie - porpawiła zsuwające się z nosa okulary, gdy oboje usłyszeli niepokojący jazgot na zewnątrz. Spojrzeli przez okno, lecz nic interesującego poza zirytowanego kierowcy nie dostrzegli. Nie dziwota, skoro sama szyba ucinała częściowo chodnik, gdzie leżał sprawca tego małego chaosu.
      - Do usłyszenia Pani Perindson - pożegnał się z kobietą, wychodząc ze sklepu, a jego karbinowe tęczówki przytłoczyła głęboka czerń źrenic, kiedy znikąd pojawiła się sylwetka trytona. Był prawie pewien, że jeszcze przed chwilą go tu nie było. Ta zagadka długo trzymała maga w napięciu, gdy stał pośrodku otwartych drzwi, przyglądając uważnie pacjentowi, doszukując najmniejszych różnic, oznak czegoś niepokojącego. Jednak czy powinien się przejmować, skoro sam chłopak z szerokim uśmiechem trzymał tak kurczowo torby, jakby zaraz miał ktoś je ukraść? Może zwyczajnie Hutson był przewrażliwiony, świadom pochodzenia niebeiskiej rybki.
       - Spokojnie, odłożymy je na inne siedzenia - westchnął jakby z politowaniem, utrzymując delikatny grymas uśmiechu w kącikach ust i zamknął za sobą drzwi. Podszedł bliżej do trytona, aby nie zabierać całej szerokości chodnika dla siebie. Sam nie lubił takich osób, wiec nie miał zamiaru ich przypominać. Jeszcze mieliby okazję zwrócić mu na to uwagę. Gdy dotarł odpowiednio blisko chłopaka, wysłuchał jego słownej litani, nie pozwalając dojść magowi do słowa, póki sam nie skończy. Z doktorską uwagą obserwował swego pacjenta, zastanawiając czy czasem nie uderzył się gdzieś głową, wygadując takie głupoty.
      - Nie ma za co. Zapamiętaj, to tylko rzeczy - oznajmił, spoglądając mu prosto w oczy, widząc w nich odbicie morza, głębin w jakich dorastał. Phyrin wiedział, że gdyby nie jego profesja, gdyby był rybakiem, bez wahania pozwoliłby się pociągnąć za tymi hipnotyzującymi tęczówkami. Jakby przeszywały jego duszę, skażoną, zalaną krwią niewinnych.
      - Cóż, myślę, że potrzebowałbyś kilku żołądków, aby pomieścić wszystkie dania - prychnął rozbawiony, kładąc swoją dłoń na plecach chłopaka, aby wskazać mu kierunek w jakim mieli się udać i powoli ruszył przed siebie. - Chociaż, bardzo interesuje mnie wasza anatomia. Może macie ze dwa - ciągnął temat dalej, gdy nikogo w pobliżu nich nie było. Zblizali się do pasów dla pieszych, a kiedy światło lamp zaświeciło na czerwono, mag od razu złapał Nerine za kołnierzyk koszulki, ciągnąc do tyłu, aby się zatrzymał. Nie chciał tutaj mieć katastrofy, która później wylądowałaby na pierwszej stronie gazet. Kto wie, jak by wyglądało ciało chłopaka po śmierci, czy wróciłoby do rzeczywistego wyglądu? Ach, tyle pytań nachodziło myśli mężczyzny i wszystkie były bez odpowiedzi.
       - Nie można od tak wchodzić na ulicę. Dla nas przeznaczone są chodniki oraz pasy. Tam masz lapmę. Jak zaświeci człowiek na zielono, mozna przejść - dyskretnie nachylił się do trytona, wskazując palcem na sygnalizator, a gdy z powrotem zaświecił na zielono, ruszyli dalej.
       - Nie jadam często na mieście. Nie siedzę również w daniach bez mięsa, ale pewnie mają coś w menu - spojrzał kątem oka na czuprynę chłopaka, skręcając na rogu w lewo, potem w prawo, wciskając się w wąską uliczkę między dwoma wysokimi blokami. Z tamtąd wylądowali na sporym deptaku z sporą ilością donic, przepakowanymi zielenią oraz kwiatami, wokół których latały osy i inne owady. Ławki stały przy każdym posadzonym drzewie, wyciętym zgrabnie w kule, a na samym środku widniała pokaźna fontanna, rozpryskująca wodę do środka. Sześć statuł stało na jej brzegach, plując strumieniem, a każda z niej miała swoją własną historię.
       - To jest centrum przedmieści. Zjemy, zrobiym zakupy i wracamy do domu - oznajmił, kierując ich dwójkę do kawiarni mającej na podwórku kilka wolnych stolików, ukrytych pod szerokimi parasolami. Usiedli przy jednym z nich, kładąc torby na dwóch wolnych krzesełkach dostawionych do ich stolika. Nie musieli długo czekać na kelnerkę.
       - Dzień dobry, coś do picia na początek? Polecam dzisiaj ciasto marchewkowe - podała karty do rąk, wyciągając mały notesik.
       - Dziękujemy, musimy się zastanowić - Phyrin zgrabnie spławił na kilka minut kobietę, która z uśmiechem i skinieniem głowy odeszła, dając im czas na decyzję. - Umiesz czytac? - spytał, uświadamiając sobie dopiero teraz, że w sumie nie sprawdzał Nerine, czy faktycznie rozumie ich pismo. Język to jedna sprawa, ale pisownia to całkiem inna bajka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {16/10/22, 12:39 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Skoro tak mówił, to raczej nie musiałem przejmować się torbami. Jeśli znajdzie się na nie miejsce, to rzeczywiście nie będą nam w niczym przeszkadzały.
- Wiem, że ty to spostrzegasz, jak tylko rzeczy, ale wiesz... Dla mnie to coś więcej - uśmiechnąłem się delikatnie. Wiele dla mnie robił, choć tak naprawdę nie musiał. Byłem mu za to naprawdę wdzięczny i nawet nie wiedziałem, czy wynagrodzę mu to wszystko swoją pracą. Zapewne przeze mnie będzie miał tylko problemy. Nie wykonywałem nigdy takiej pracy, dlatego musiałem się jeszcze wiele nauczyć, ale zamierzałem dać z siebie wszystko.
-  Nie, mamy jeden żołądek, ale jestem ciekawy jego ograniczeń - powiedziałem, idąc razem z Phyrinem. Wiedział gdzie iść, dlatego wolałem za nim podążać. -  Oczywiście nie będę tego sprawdzał, bo nie chcę narobić ci kłopotów - dodałem, aby nie myślał, że naprawdę chcę sprawdzić te ograniczenia. Co jak co, ale w swoim domu nie jadłem dużo, miała na to wpływ woda oraz to, że wystarczały nam małe porcje. Teraz byłem w ludzkim ciele, więc nie wiedziałem ile musiałem zjeść, by czuć się wystarczająco najedzony.
         Gdyby nie reakcja maga, prawdopodobnie wyszedłbym na jezdnię wprost pod rozpędzone samochodu. Spojrzałem na maga, dziękując mu delikatnym uśmiechem. Starałem się ukrywać swoją ekscytację miejsce. Całe to otoczenie było ciekawe i pewnie  gdyby nie to, że chciałem pilnować się maga, to już zniknąłbym za pierwszym zakrętem, aby zwiedzić całe miasto. Na pewno bym się przy tym zgubił, a nawet nie miałbym jak się skontaktować z Phyrinem, więc wolałem się go trzymać.
- Rozumiem, czyli zielony ludzik jest dla nas, przyjąłem - powiedziałem. Cieszyłem się, że Phyrin chętnie mi wszystko tłumaczył. U nas nie było czegoś takiego, jak światła, na których syreny i trytony musieli się zatrzymywać. Czekałem, aż światło zmieni kolor i ruszyliśmy dalej, kiedy rzeczywiście zapaliło się zielone. Starałem się słuchać maga, który tym razem mówił o jedzeniu. Widziałem, co potrafił ugotować w domu, a raczej nie miał w lodówce dużo produktów, więc dziwiłem się, że nie jadł na mieście, zdecydowanie byłoby to dla niego lepsze, niż jedzenie resztek z lodówki z niewiadomego pochodzenia.
- Mam nadzieję, bo nie chciałbym czegoś z mięsem... Nie zamierzam zmienić swojego żywienie, chociaż jestem w ludzkiej formie - powiedziałem, zaciskając palce na rączkach od toreb. Nie chciałem ich przypadkiem zgubić, bo były dla mnie cenne, co dla innych mogłoby być dziwne, ale nie dla mnie. Przyglądałem się drodze, aby jak najlepiej zapamiętać trasę. Gdybym miał kiedykolwiek wyjść sam na miasto, to wolałem wiedzieć gdzie iść, aby się nie zgubić, dlatego trasę do sklepu staruszki zakodowałem. Jeśli rzeczywiście nie wiedziałbym, jak wrócić, to myślę, że kobieta pomogłaby mi w powrocie do domu maga.
- Wow - wydusiłem z siebie, kiedy moim oczom ukazała się fontanna, która najbardziej przykuła moją uwagę na całym deptaku. Miałem ochotę podbiec do niej i zanurzyć dłonie w wodzie, ale wiedziałem, że nie skończy się to dla mnie dobrze. Potrząsnąłem głową, aby się opanować i spojrzałem na plecy Phyrina, który skierował się do kawiarni.  Nawet nie zwróciłem uwagi na to, czy coś do mnie mówił. Minąłem fontanne, uważając, aby woda mnie nie pochlapała i ruszyłem za magiem, aby zająć jedno z wolnych miejsc. Torby odłożyłem na pozostałe siedzenia, po czym rozejrzałem się jeszcze raz po miejscu. Nie było dużo ludzi, a pogoda dopisywała, by siedzieć na zewnątrz. Wzdrygnąłem się, kiedy to stolika podeszła obca kobieta, która najwidoczniej pracowała w tej kawiarni. Spojrzałem na maga, kiedy odebrałam kartę z jakimiś nazwami. Nic z nich nie rozumiałem. Obok znajdowały się cyferki, które prawdopodobnie były cenami za daną rzecz. Przekrzywiłem nieco głowę chcąc nieco rozszyfrować zdania, ale marnie mi to szło. Niektóre rozpoznałem, bo jednak uczona nas niektórych języków, ale nigdy nie przykładałem do tego wagi, bo nie sądziłem, że kiedykolwiek się przyda. Pewnie to, że rozumiem maga i mogę z nim normalnie rozmawiać, zawdzięczam królowi. Na pewno postarał się, aby dopasować język do lądu, na który wypłynę.  Lekko się zarumieniłem i zacisnąłem palce na karcie, unosząc ja nieco, aby ukryć swoją twarz.
- Ciężko mi się to czyta, nie rozumiem tych słów - powiedziałem, wychylając nieco głowę znad karty, aby spojrzeć magowi w oczy.
         Miałem nadzieję, że to wyznanie nie będzie problemem dla maga, chociaż jeśli miałem być jego asystentem, to pewnie będę musiał się nauczyć czytać oraz pisać w ich języku.
-  Niektóre słowa są dla mnie jasne, ale to mógłbym zliczyć na palcach jednej dłoni. Nie mam problemu z rozmową, ale czytanie czy pisanie... Raczej nie potrafię tego robić. Wiesz, w wodzie posługujemy się zupełnie innym językiem - powiedziałem, po czym odłożyłem kartę. Mogłem zdać się na maga, aby mi coś wybrał i chyba tym razem będę musiał to zrobić. -  Zapewne w książkach jakoś nazywacie nasz język, ale my mówimy o nim Meridiański. Jeśli bym powiedział coś w tym języku, to automatycznie twój mózg przekształci to na twój język i mnie zrozumiesz, ale jeśli zobaczyłbyś pisownię, to musiałbym ci to wytłumaczyć albo nauczyć, ale król ma dar, aby dopasować naszą mowę do innej, skoro wylądowałem tutaj, to rozumiem ciebie oraz innych, a mój język jest taki, jak twój - dodałem, aby wyjaśnić mu na czym polega mój rodowy język. Mogłem mu jeszcze wiele na ten temat powiedzieć, ale nie chciałem go tym zanudzać, więc powstrzymałem się.
- Jeśli chodzi o jedzenie, to zdam się na tę chwilę na ciebie, ale proszę cię, by było bez mięsa i ryby też do tego zaliczam - uśmiechnąłem się delikatnie. Nie mieliśmy czasu na naukę czytania, ale zapewne będę musiał się tym zająć. Były jakieś specjalne książki do nauki?  A może wystarczyło słuchać kogoś, jak wypowiada dane słowo? Zapewne Phyrin mi to wyjaśni.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {16/10/22, 05:03 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Wygodnie oparty plecami o krzesło, ułożył sobie kartę menu na jednym kolanie, zarzucając przy tym nogę na nogę. W rytmicznym, leniwym rytmie machał stopą, słysząc w oddali cichą muzykę puszczaną w głębi restauracji. Obserwował kątem oka ludzi korzystających z wolnej chwili, kończąc swoje poranne posiłki przed pracą. Phyrin oczywiście mógł jadać częściej na mieście, ale zdawało mu się być to nie opłacalne finansowo, jak również czasowo. Dotarcie do przedmieści zajmowało godzinę drogi. Doliczając do tego powrót, jak samo skonsumowanie posiłku dziennie miał w plecy trzy godziny, nie licząc pory obiadowej, bo kolację zawsze mógł zjeść w domu, dlatego też nie był częstym klientem takich miejsc, lecz musiał sam przyznać, iż czasem dla odmiany pójście w takie miejsce mogło być bardzo relaksującym sposobem spędzenia czasu inaczej. Zwłaszcza w towarzystwie. Nawet przez chwilę pomyślał nad zabraniem Kenty w jakieś podobne tego typu miejsce, może niekoniecznie śniadaniową kawiarnię, ale zawsze było to lepsze od przesiadywania u niego w burdelu, czy u samego Phyrina w mieszkaniu, w którym właściwie dawno go nie było. Warto byłoby za jakiś czas sprawdzić, czy wszystko było na swoim miejscu.
       Karbinowe tęczówki maga powoli prześlizgnęły się z karty dań na lekko zawstydzonego, ukrywającego się za kartą trytona, który z trudem przyznał się do swojej słabości. Wszystko to jednak było winą samego Phyrina. Całkowicie nie przeszło mu wcześniej przez myśl, aby sprawdzić, czy chłopak potrafi czytać. Słysząc i widząc jak dobrze radzi sobie z mową, zdawał się uzmysławiać sobie, iż z samym alfabetem będzie równie dobrze. Nic bardziej mylnego. Hutson mimowolnie zrobił większe oczy, napotykając błękitne spojrzenie Nerine i czując bezsilność w samym sobie, podparł łokieć o ramię krzesła, umieszczając swój polik w dłoni. Uśmiechnął się delikatnie, pocieszająco, śmiejąc w duchu z samego siebie za taką głupotę. Niby uczony, niby mag o niesamowitej wiedzy, tysiącem ksiąg odłożonych w regał podpisanym "przeczytane", a popełnił tak banalny błąd, dając się jeszcze ukłuć szpileczką uroku rybki. Pomału zaczynał zastanawiać się, czy długa obecność trytona nie wpłynie na niego negatywnie. Zdecydowanie odczuwał pewnego rodzaju słabość do tej tajemniczej rasy, a sam Nerine zdawał się być bardzo ciekawym pacjentem. Pełnym niespodzianek, luk w wiedzy o świecie zewnętrznym, o którym zapewne czytał z podręczników spisywanych przez oosby żyjące jakiś czas tutaj, na lądzie. Ten rodzaj niewiedzy trytona doprowadzał Phyrina do pętli z jakiej niekoniecznie chciał wyskakiwać, a przy tego typu próbach, wpadał z powrotem do kolejnej kończąc na lini startu z nowo powstałymi pytaniami i powodami do działania, czy też podsuwania odpowiedzi niebieskowłosemu pod sam czubek nosa.
      - Meridiański, hm? Bardzo interesujące, chętnie dowiem się o tym więcej - w jego tęczówkach dostrzec można było iskierkę ciekawości, tej w najczystrzej postaci jak u małego dziecka widzącego najwspanialszą rzecz na świecie, za szkalną witryną i jedną myślą dudniącą w głowie, że musi ją mieć.
      - Mam nawet dobrą propozycję, na której skorzystamy oboje. Co powiesz na to, abyśmy codziennie uczyli się nawzajem alfabetu i po jednym słówku? - ciemnowłosy uznał tę propozycję za coś genialnego. W duchu gratulował sobie kiwnięciami głowy za taką wspaniałomyślność, na której oboje mogli skorzystać, a sama rybka nie poczułaby się z tym faktem tak źle, gdyby działało to wyłącznie w jedną stronę. Mężczyzna będąc tak krótko ze swoim "przedmiotem" zainteresowania mógł śmiało stwierdzić, że Nerine nie lubił być dłużnikiem, a tak przynajmniej w jakiś sposób spłaci swój dług wdzięczności, ucząc maga obcego wszystkim języka. Choć mogło się zdawać, iż nauka Meridiańskiego była bezcelowa, skoro język ten był automatycznie tłumaczony za pomocą nieznanej mu magii, to sam napotykając syrene na swej drodze po raz kolejny mógłby uratować swoją skórę, zaskakując ją swą znajomością ich kultury, pisma, samej wiedzy. Choć równie dobrze byłby to świetlany alarm do zgładzenia jego persony wiedzącej o ich głębinowym życiu zbyt wiele. Cóż, wszyscy wiedzieli, że Phyrin nie należałdo grona tych normalnych osób, a łapczywość posiadania wiedzy nadwyraz zwyciężała nad zdrowym rozsądkiem.
      - Bez mięsa... - powiedział bardziej sam do siebie, śledząc propozycję gdzie nie znajdowało się krwiste mięsiwo, czy też ryby. Na szczęście Hutsona parę propozycji znalazło się na końcowej liście dań i odetchnął z ulgą, obawiając się już, że zmuszeni zostaną do zmienienia knajpy. Jedne z nich bardzo zainteresowały maga, chcącego poznać wizualnie rozpisane poematy posiłków, ale czuł gdzieś w głębi siebie, że młodzieniec nie odważy się wsadzić do swego dzioba czegoś, co przypomina stworzenie, choć nim nie jest. Kiedyś takich posiłków nie było zbyt często, bowiem nadal na świecie liczebność ludzka przeważała nad innymi rasami, ale w tych sławniejszych restauracjach, zwykle na deptakach jakich sami się teraz znaleźli można było natrafić na takie rzeczy. Same napoje były czasem serwowane z wykreowanymi z magii wróżkami płwającymi w napoju. Oczywiście znikały po paru minutach, a klient mógł cieszyć się smakiem trunku, wcześniej ciesząc jeszcze oczy zjawiskowymi akrobacjami stworzonek w płynie między kawałkami owoców oraz kostek lodu. Phyrin zdecydowanie kiedyś zamówi takie cudeńko niebieskiej rybce, o ile przed tym nie wypali z jego pracowni.
      - Czy już panowie się zdecydowali? - kelnerka z powrotem wróciła do ich stolika, dostrzegając jak oboje przestają śledzić karty dań. Hutson odpowiadając równie przyjaznym uśmiechem, przytaknął głową, palcem jeżdżąc po wybranych numerach, jednocześnie wymawiając nazwy potraw. Oczywiście dla siebie musiał wybrać coś pożywnego, gdzie główną atrakcją talerza miało być mięso, zaś dla Nerine wyszukał czegoś delikatnie słodkiego, aczkolwiek puszystego. Na zwieńczenie śniadania dobrał dla ich dwojga deser, odświeżający, niwelujący słodycz oraz dwa zimne napoje.
       - To wszystko? Dziękuję bardzo, ładna z państwa para - dziewczyna schowała notesik, zamykając długopis jednym pstryknięciem w kulkę na jego szczycie, a Phyrin spojrzał kątem oka na chłopaka, zastanawiając się, czy czasem nie pomyliła go z dziewczyną. Nie skomentował tego. Jedynie odprowadził nieznajomą wzrokiem po same drzwi wejściowe do restauracji, nachylając nieco bardziej w stronę Nerine. Wyrzucił na stół kilka drobnych, chcąc wytłumaczyć mu, które z nich odzwierciedlają dane nominały i ich wartości rynkowe. Chciał przynajmniej tyle nauczyć go dzisiejszego dnia na mieście, nim pozwoli mu na nieco więcej swobody i zabawy w tym świetle przedmieści, na deptaku gdzie owocowało sporo kawiarni, sklepów, a sami mieszkańcy lubowali się tu spotykać przy fontannie, wyznając czasem nawet miłość przy bacznym spojrzeniu jednej z stojących figur, snującej powieści o wiecznym, szczęśliwym uczuciu. Dla mężćzyzny niewiele to znaczyło.

zamówienie:

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {18/10/22, 07:26 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Zauważyłem ciekawe spojrzenie maga, które było całkiem interesujące. Wiedziałem, że chętnie dowie się wszystkiego na temat mojej rasy oraz mojego podwodnego domu. Byłem gotów opowiedzieć mu o sobie, naszych tradycjach oraz jak wygląda królestwo. Sam byłem ciekawy lądu, więc nic dziwnego, że jego interesowało moje pochodzenie. Najchętniej bym go tam zabrał, aby pokazał na żywo piękno, które kryła woda. Może kiedyś będzie to możliwe, ale na tę  chwilę mógł jedynie wyobrazić sobie dzięki moim informacjom.
-  Oh, brzmi to naprawdę super. Jak najbardziej mi to odpowiada, chcę się nauczyć, jak najwięcej, abym mógł sobie sam jakoś radzić - powiedziałem z szerokim uśmiechem. Byłem zdeterminowany, tym bardziej, że miałem okazję uczyć się czegoś nowego, a na pewno czytanie mi w tym pomoże. Nie chciałem wyjść na jakiegoś głupka, gdybym musiał sam wyjść na miasto albo zwyczajnie załatwić coś dla maga. Skoro miałem być jego asystentem, to musiałem się tego nauczyć. Zawsze mogę go poprosić o wytłumaczenie danego słówka, ale zapewne nie zawsze przy mnie będzie siedział. A taka wymiana języków była czymś... Interesującym. Mogłem go nauczyć syreniej mowy oraz pisowni, więc w razie czego będziemy mogli porozumiewać się pismem, które inni nie odczytają.
-  Oczywiście, będę ci zapisywał, jak dane słowo się wymawia. Jeśli ty tego użyjesz, to jedynie zrozumieją cię syreny oraz trytony. Nie masz we krwi naszej rasy, więc gdybyś użył tego języka do wampirów czy elfów, to nie zrozumieliby nic - wyjaśniłem mu. Kiedy ja zacznę do niego mówić, to będzie rozumiał mój język w swoim, ale kiedy on użyje go w stosunku do innych, to nadal będzie brzmiało inaczej. Miałem nadzieję, że nie zacznie tego przekazywać innym, a zostawi tą informację dla siebie. Jeśli ktoś dowie się, że rozpowiadam o swojej rasie, to na pewno przyszliby i mnie zabili, nie mam co do tego wątpliwości. Dziwię się, że od razu tego nie zrobili.
         Śledziłem wzrokiem Phyrina, który aktualnie wybierał co dzisiaj zjemy na śniadanie. Sam byłem ciekawy, co mieli do zaoferowania, ale jedynie mogłem czekać, aż nasze zamówienie zostanie zrobione i przyniesione do stołu. Stukałem delikatnie palcami o stolik, aby tym czynem zbytnio nie denerwować maga, po czym spojrzałem na kobietę, która ponownie do nasz podeszła. Skupiłem wzrok na kwiatach, wsłuchując się w każde słowa mężczyzny, ale i tak niewiele mówiły mi te nazwy. Na pewno żywimy się inaczej, dlatego nazwy potraw mogły być dla mnie zupełnie obce. Kelnerka sprawni wszystko zapisała, po czym z jej gardła wyszły słowa, których chyba żaden z nas się nie spodziewał. Moje poliki pokryły się lekkim rumieńcem, zaś mój wzrok pognał za odchodzącą kobietą. Poczułem, jak serce szybciej mi zabiło, choć nie wiedziałem dlaczego tak mnie stresowało to stwierdzenie. To nie tak, że nasza rasa szybko się w kimś zakochuje, jednak po prostu... te słowa były rzucone z zaskoczenie, zwyczajnie nie spodziewałem się czegoś takiego. Wróciłem spojrzeniem do maga, kiedy ten zaczął coś do mnie mówić. Zauważyłem, że był bliżej, niż wcześniej przez co nie mogłem się skupić. Obserwowałem dokładnie jego twarzy - ruchy ust, oczu.... Wszystko wydawało się takie idealne, a usta sprawiały wrażenie miękkich. Czy gdybym go pocałował poczułbym, czy są lekko wilgotne? A może są suche, choć teraz tak ładnie wyglądają? Przełknąłem gulę w gardle, po czym westchnąłem. Nie chciałem, by pomyślał, że mnie zanudza, dlatego zarumieniony uciekłem gdzieś spojrzeniem.
-  Przepraszam, mógłbyś jeszcze raz? Przyznam, że skupiłem się na twoi... na czymś innym - powiedziałem, poprawiając się szybko, aby nie przyznać się do tego, że myślałem o jego ustach i całowaniu ich. Musiałem się opanować, aby niczego nie zauważył, ani żebym ja nie zrobił czegoś, czego mogę później żałować. Na szczęście mag ponownie zaczął mi mówić o monetach, a tym razem słuchałem uważniej, aby zapamiętać każde słowo.
         Przerwała nam znowu kelnerka, która przyniosła nasze napoje. Spojrzałem na nie, po czym napiłem się tego, który był dla mnie. Poczułem nieprzyjemny chłód na zębach i od razu się skrzywiłem. Smak był świetny, ale ten chłód był dziwny i ani trochę przyjemny.
-  To powinno być takie zimne? - zapytałem, wskazując na napój, po czym spojrzałem na maga. -  I o co chodziło z tą parą? Przecież nie wyglądamy na parę... To było dziwne. Może mówi każdemu, kto przyjdzie w dwie osoby do kawiarni? To normalne u ludzi? - Pytań było dużo, ale myślę, że mieliśmy wystarczająco czasy, by o tym porozmawiać. Dręczyły mnie słowa kelnerki. Chyba nie powinno się mówić takich rzeczy komuś obcemu, tym bardziej, że nas nie łączyły żadne relacje.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {21/10/22, 05:08 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Umowa jaką między sobą zawarli niebywale zadowalała mężczyznę, który dosłownie kochał zdobywać wiedzę, poszerzać swoje horyzonty o kolejne stronnice swych pamiętników, czy notesów. Wiedział również, że do jednego z nich musiał dorzucić informacje odnośnie anatomii Trytonów. Nie mieli dwóch żołądków. Choć z pierwszego punktu widzenia zdawało się być to głupie, to jednak w świetle medycyny miało to niezwykłą wagę. Jakakolwiek informacja o tej rasie była drogocenna. Za same łuski jakie trzymał w szufladzie mógł dostać sowitą nagrodę, ale Phyrin nie patrzył na zarobek, a wyniki eksperymentów, badań nad nimi. Ich zastosowanie było niezwykle szerokie, a ich granice nadal nie były odkryte. Syreny były niezwykłe, tajemnicze, co tylko wzniecało ogień w palenisku Hutsona. Sama myśl o tym wszystkim doprowadzała maga do szaleństwa, a jego słowa nabierały tempa, tłumacząc chłopakowi, który pieniądz jest ważniejszy, aż sam niebieskowłosy wytrącił go z równowagi. Phyrin spojrzał na pacjenta lekko pytająco, zastanawiając co właściwie mówił. Odchrząknął, chcąc ukryć swoje zmieszanie i zaczął od nowa, kończąc dopiero, gdy kelnerka przyniosła im napoje. Mag niespiesznie sięgnął po swoją szklankę, obserwując zachowanie niebieskiej rybki. Upił nieco napoju, odkładając go z powrotem na środek stolika, uśmiechając lekko pod nosem. Kolejna rzecz warta uwagi. Nerine nie lubił zimnego.
      - Tak, w upalne dni warto schłodzić się czymś zimnym. Jeśli chcesz, możemy się zamienić. Moje jest bez lodu - nie bez powodu zamówił dwa inne soki, nie wiedząc co dokładnie przypadnie chłopakowi do gustu. Nie spodziewał się jednak, że niebieskooki zwróci uwagę na poprzednie słowa dziewczyny, które wedle maga były warte zapomnienia. Kto by się w końcu przejmował kimś obcym, kimś kto sam siebie wprowadził w błąd. Phyrinowi było obojętne za kogo go uważała, ale najwidoczniej Nerine był niezmiernie tym zbulwersowany, więc uznał, że będzie musiał poświęcić parę minut na usprawiedliwienie obsługi. To nie tak, że miał coś lepszego do roboty.
      - Może pomyliła ciebie z dziewczyną? - spytał, wyobrażając sobie chłopaka w damskiej odsłonie. Najpewniej długość włosów pozostawiłby taką samą. Jedynie rysy twarzy bardziej by zaokrąglił, aby dodać mu miękkiego wyrazu. Oczy były idealne. Ilekroć spoglądał na nie, czuł na swej skórze dreszczyk wznoszący każdy włosek ku górze. Reagowały dokładnie tak jak igła w kompasie. Sama sylwetka była idealnie smukła, brakowało tylko krągłych piersi w rozmiarze D i kobieca odmiana Nerine była by już gotowa. Nawet makijaż byłby tu całkowicie zbędny. Ta myśl natchnęła na coś Hutsona. A gdyby tak wymyślić miksturę przemiany? To byłaby znakomita zabawa, a sama rybka zostałaby pierwszym mężczyzną zamienionym w kobietę. Z pewnością chłopak udusiłby maga własnymi rękoma.
      - Nie mniej jednak, uznała nas za parę. Na pewno nie mówi tego każdemu. Musiała przyglądać się nam od jakiegoś czasu. Z boku... możemy różnie wyglądać. Z tymi zakupami, tym jak rozmawiamy, jak zamawiam dla nas obojga - Phyrina coraz bardziej zastanawiało co skłoniło kobietę do takiej deduckji. Czy faktycznie zrobili coś, co zaalarmowało kelnerkę?
       - Albo jest skrytą fanką yaoiców. Wiesz, jak facet z facetem robią to i tamto - westchnął z politowaniem, czując jak życiodajna energia uchodzi z niego ciurkiem przez rozchylone delikatnie wargi. To ostatnie było najbardziej prawdopodobne. W końcu Hutson nie ukrywał się ze swoją orientacją. Może dziewczyna kojarzyła maga. Przecież na przedmieściach większość osób znała się wzajemnie, a plotki rozchodził się w diametralnie błyskawicznym tempie, więc to również była prawdopodobna opcja. Jedna z tych dwóch. Jednakże nie miał ochoty teraz oświadczać Nerine o swojej orientacji. Nie czuł takowej potrzeby. Jeszcze zacząłby stronić się przed nim, bojąc o swój tyłek, a przecież mag nie należał do tego rodzaju facetów.
      - Państwa zamówienie - po dłuższej chwili kelnerka doniosła zamówione jedzenie, stawiając mięsne danie przed Phyrinem, placuszki przed Nerine, a sam deser po środku nich z dwoma łyżeczkami, gdyby oboje chcieli skosztować posiłku. Skinęła głową i odeszła, pozostawiając ich w spokoju, aż do samego końca, gdy Hutson spojrzeniem dał znać, że skończyli i chcą zapłacić.
      Zbierając swoje wszystkie rzeczy, ruszyli prosto na mały ryneczek z prywatnymi stoiskami, gdzie tutejsi mieszkańcy sprzedawali swoje dobrodziejstwa. Maga interesowały tylko te, gdzie mógł dostać świeże mięso, ryby, a także warzywa oraz owoce. Pozwolił swojej rybce wybrać co tylko mu się spodoba, nie martwiąc już kolejnymi wydatkami. Skoro już szaleli, to do końca. Dopiero potem będzie się zastanawiał nad stanem konta. W zasadzie i tak dziś miała przyjść Makoto z pieniędzmi za zamówione eliksiry, dlatego też umysł maga był spokojny. W stoickiej harmonii, z rękoma pełnymi toreb skończyli w autobusie, wysiadając na ostatnim przystanku, gdzie wysoko na drzewie czekała na nich miotła. Phyrin odkładając pakunki na ziemię, skrzywił swoją twarz, zastanawiając jak właściwie ją teraz ściągnie, a to była dopiero połowa sukcesu. Drugą był fakt, że nie przemyślał przeciążenia jego latającej maszyny. W końcu każdy miał swoje granice, a ta dzisiejsza mogła zwiastować krótki lot do domu, niekoniecznie pod same jego drzwi.
      Walcząc z drzewem, trzęsąc nim i kopiąc, a nawet usiłując wdrapać, co wyglądało dość komicznie, zrzucił miotłę, rozmyślając jak rozłozyć sensownie na niej ciężar. Na sam tył zawiesił pakunki z ubraniami, wiedząc, że Nerine wyląduje bardziej po środku. Potem w odpowiedniej odległości wsunął opakowania z zakupami, a na końcu posadził ich samych. Niepewnie trzymając za koniec miotły, patrzył to na trytona, to na uginający się kij, gdy zaczynał wznosić ich oboju ku górze. Hutson nie miał zamiaru robić im wycieczki krajoznawczej. Chciał jak najszybciej dolecieć do domu, więc prosząc jedynie o mocny uścisk, ruszył do przodu, wzbijając się nad korony drzew, aby nie przykuwać zbytniej uwagi, gdyby ktoś ich widział. Nie chciał, aby niepotrzebne osoby znały miejsce jego pracowni. Mag miał wystarczająco dużo na głowie. Nie bez powodu uciekł z miasta w bardziej ustronne miejsce.
      Z niepewnym lądowaniem, Phyrin zaczął stykać swoje stopy z podłożem, robiąc szerokie kroki, oswajając się z wagą jaką ledwo unosiła miotła. Ostatecznie wylądowali, a torbom z jedzeniem nic powazniejszego się nie stało. Spojrzał przez ramię na Nerine, którego włosy były w istnym chaosie od podmuchu wiatru i odkładając wszystko na ziemię, wyciągnął spod płaszcza swoją różdżkę. Chwycił ją w zęby, łapiąc w ręce pakunki oraz miotłę, kierując do wejścia, gdzie stała już pewna postać. Bardzo niezadowolona, emanująca złowieszczą aurą. Dziewczyna odziana w biel stukała nerwowo nogą o ziemię, krzyżując ręce pod nie małym biustem, który lekko falował od drgań nogi. Phyrin szedł powoli, lustrując wzrokiem od dołu ku górze dziewczynę, zatrzymując na piorunującym spojrzeniu blondynki. Wiedział, że czekała już długo.
     - Phyrin! - nagle, jak to kobiety posiadały w swojej naturze, jej nastawienie odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Mordercze spojrzenie zastąpiła radość na widok maga, a szeroki, przyjacielski uśmiech zawitał w kącikach ust. Z wysokim piskiem, w podskokach zaczęła zbliżać się do przyjaciela, a ten wybełkotał coś, trzymając w zębach swój magiczny kijek. Tęczówki nabrały na swej wyrazistości, a przez ich średnicę mignęły jasne runy. Nim Makoto zdążyła jakkolwiek zareagować, spotkała na swej drodze niewidzialną ścianę, dosłownie parę centymetrów przed magiem. Nie odklejając swej twarzy od ścianki, spojrzała na Phyrina, jakby miała do niego żal.
      - Wstydziłbyś się! - fuknęła z rybimi ustami, ostatecznie odklejając się od niewidzialnej przeszkody.
      - Nie wstydzę - odpowiedział szybko, jak z automatu, gdy czarownica z stęknięciem podskoczyła lekko do góry, aby zawisnąć na ściance, podpierając ją pod swoimi pachami.
      - Gdzieś ty był tyle czasu? - spytała z lekkim wyrzutem, dostrzegając prawdopodobnie winowajcę tego wszystkiego. - Ach! A kto to taki? - w jej oczach pojawiło się coś niebezpiecznie ekscytującego, przez co Hutson poczuł uglę. Wiedział, że straciła nim zainteresowanie, przekierowując je na nikogo innego jak Nerine. Dlatego usunął barierę, a dziewczyna tupnęła elegancko na ziemię, obiegając maga, aby po chwili znaleźć się na przeciwko trytona. Nie bacząc na torby, złapała go za obie ręce, ściskając w przyjacielskim uścisku.
      - Jak ci na imię? Aa, jakiś ty śliczny, co tu robisz? Chyba nic ci nie zrobił ten drań, co? - wypytywała niczym detektyw na przesłuchaniu, podnosząc w tym czasie jedną z rąk rybki, badając jego pachę, zerkając od tyłu na plecy chłopaka, wąchając kosmyki włosów.
      - Ma na imię Nerine i pomaga mi w prowadzeniu sklepu. Makoto - mówił, podchodząc do drzwi, a gdy wypowiedział imię dziewczyny, spojrzał na ich dwójkę zza ramienia. - Daj mu spokój - dodał, otwierając nogą drzwi, a z mieszkania wyleciał Paskudnik, mrucząc zalotnie na powitanie, ale nie swojego pana, a samego trytona. Widząc to, Hutson poczuł pewną granicę w sobie. Jeszcze przed chwilą miał wystarczająco dużo dobrego humoru, aby jakoś ratować tę sytuację, ale widząc jak wszyscy go zlewają, zlał i ich, wchodząc do środka. Nie martwił się o Nerine. Póki blondynka nie wiedziała kim jest, był bezpieczny przed jej nieokiełznaną ciekawością. Phyrin kochał wiedzę, ale odnośnie zwierząt i gatunków istot, Makoto diametralnie go przewyzszała.
      - Jestem Makoto, miło mi - nie potrafiła okiełznać swojej radości. Nie częsot widywała kogoś w progach starego przyjaciela. Jak sama nie często tu przylatywała na swojej kryształowej miotle. Wiecznie nie miała czasu, goniąc za nowymi gatunkami roślin, czy istot zywych, a znając profesję Hutsona, podejrzewała pewną ewentualność w postaci Nerine. Nigdy nie mogła wrzucać gości mężczyzny do jednego wora. Zwłaszcza tak urokliwych jak jegomość.
      - Ha! Paskudnik! Przytyło ci się od naszego ostatniego spotkania - jasnowłosa widząc puchatą kulkę, puściła w końcu Nerine. Prawdziwy pasozyt tych czterech ścian zjezył się na jej widok, czym prędzej uciekając do środka, a dziewczyna pognała za nim, chcąc wyściskać puchatą kluchę, której tyle czasu nie widziała.
     - Phyrin! Ja chcę herbatkę ziołową! - krzyknęła radośnie, zrzucając pospiesznie buty przed wejściem.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {24/10/22, 07:22 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Choć picie było zimne, to nie skorzystałem z propozycji Phyrina z zamianą napoi. Wiedziałem, że przyzwyczaję się do tego, dlatego nie zamierzałem robić większego zamieszania.
-  Z dziewczyną... - powiedziałem pod nosem. Czy naprawdę wyglądałem tak kobieco? Mogły zmylić włosy, może nieco moje rysy twarzy, ale na pewno głos zdradzał, że jestem chłopakiem. Nie podobała mi się to, że ktoś obcy nas ocenia.
-  Yaoiców? To pewnie jakiś gatunek książki... Czyli, czyta coś, gdzie dwóch facetów uprawia seks i dlatego zrobiła z nas parę. To dziwne - skrzywiłem się lekko. Wiele rzeczy nie rozumiałem. Owszem, seks z mężczyznami nie był mi obcy, w sensie, nie byłem w tym doświadczony, ale nawet między trytonami dochodziło do stosunków oraz ślubów, tak samo było z syrenami. Związki z tą samą płcią są dla nas czymś normalnym, dlatego nie czułem się zniesmaczony, kiedy ktoś mi mówił o stosunku między mężczyznami czy kobietami. Sam w końcu darzę chłopaka uczuciami, choć teraz pozostało mi tylko o nim zapomnieć.
         Jedzenie było naprawdę dobre. Słodkie oraz pulchne, na dodatek rozpływały się w ustach. Okazało się, że to były placki z owocami i bitą śmietaną. Czułem się, jak w niebie z każdym kęsem, który trafiał do moich ust. Deser również był dobry, lekko kwaskowy, dzięki czemu nie czułem bym się zasłodził. Danie Phyrina również wyglądało na smaczne, ale przez mięso nie zamierzałem próbować. Chociaż skusiłem się na trochę żółtka, które smakowało dziwnie, ale zjadłem do końca. Dopiłem swój napój, który już tak nie chłodził moich zębów. Musiałem przyznać, że byłem najedzony oraz szczęśliwy, choć przerażała mnie myśl dalszych zakupów, które mag potrzebował, w sumie to oboje potrzebowaliśmy, bo jego lodówka świeciła pustkami, a coś musieliśmy jeść. Dlatego mój zachwyt targiem był bardzo duży. Można było znaleźć tam wiele ciekawych rzeczy. Nie było to same warzywa czy owoce, mięsa czy ryby, można było  dostać na targu różne błyskotki, materiały, nawet rzeczy robione własnoręcznie. Kiedy Phyrin przechadzał się po spożywczych stoiskach, ja zatrzymywałem się przy tych, które przykuły moje spojrzenie. Oczywiście, pilnowałem się dalej maga, aby przypadkiem go nie zgubić. Błyskotki były czymś, co najbardziej mnie interesowało. Lubiłem tego typu rzeczy, dlatego zamierzałem kiedyś ty wrócić. Mam nadzieję, że będę mógł sobie pozwolić na takie cuda. Teraz jednak musiałem dopilnować, by mag kupił takie produkty, aby były też dla mnie. Co jak co, ale nie chciałem codziennie zbierać wodorostów oraz innych morskich rarytasów, którymi mogłem się pożywić. Na szczęście nie kupował jedynie mięsa czy ryb oraz owoców morza, co mnie bardzo ucieszyło.
         Wróciliśmy do miotły, którą również dotarliśmy do domu Phyrina. Przez całą drogę miałem wrażenie, że trudniej mu się leci przez dodatkowy ciężar w postaci zakupów, ale nie marudził, przynajmniej nie robił tego głośno. W trakcie lotu przymknąłem oczy, pozwalając by wiatr dmuchał mi prosto w twarz oraz włosy, które latały w każdą możliwą stronę. Dopiero, jak stanęliśmy na piachu pozwoliłem sobie spojrzeć na otoczenie i poczułem ulgę, kiedy zobaczyłem domek. Moją uwagę przykuła kobieta. Cofnąłem się do tyłu, marszcząc brwi, kiedy zaczęła się zbliżać. Kątem oka obserwowałem maga, który mamrotał coś pod nosem, a po chwili mogłem zrozumieć w jakim celu. Mimo to, że było to dość zabawne, nie pozwoliłem sobie na śmiech. Stałem w bezpiecznej odległości, przysłuchując się ich rozmowie. Musieli się znać, ale to nie sprawiło, że przestałem być ostrożny. Dlatego wzdrygnąłem się, kiedy zbliżyła się do mnie i ot tak zaczęła mnie dotykać. Posłałem magowi pytające spojrzenie, czując się dziwnie z tą sytuacją. Zwykle sam byłem przylepą, ale nie byłem ufny w stosunku do kobiet.
-  M-mi również miło, jestem Nerine - przedstawiłem się w końcu. Co prawda, zrobił to za mnie Phyrin, ale i tak odpowiednio byłoby zacząć od tego. Wiedziałem, że nie mogłem jej powiedzieć jakiej jestem rasy, dlatego ugryzłem się w język zanim powiedziałem za dużo. Poczułem ulgę, kiedy kobieta mnie puściła, choć zrobiło mi się szkoda Paskudnika, który najwidoczniej nie cieszył się na widok Makoto.
         Poprawiłem torby, które trzymałem w dłoniach i ruszyłem do środka. Rozejrzałem się jeszcze po plaży, zanim zniknąłem za drzwiami, które od razu zamknąłem. Zaniosłem swoje torby z ubraniami do swojego pokoju, mówiąc sobie, że później się tym zajmę. Kiedy wyszedłem z pokoju, Paskudnik wskoczył na moje ręce, co mnie nieco rozbawiło, ale kot wyglądał na zrelaksowanego. Zacząłem głaskać go po grzbiecie, czasami zatrzymując się przy uszach, aby tam go nieco podrapać. Najwidoczniej podobało mu się to, więc nie przestawałem. Spojrzałem na towarzystwo, które siedziało w całym tym bałaganie.
-  Przepraszam, że pytam, ale.... Kim jesteś? - zapytałem, zerkając na kobietę. Musiała być blisko z magiem, choć ten twierdził, że jest samotnikiem. Czyżby mnie oszukał? Na dodatek musiałem wiedzieć, na ile mogę zaufać Makoto, choć i tak nie zamierzałem jej mówić, że jestem trytonem. -  Oh, może nie powinienem wam przeszkadzać? Jeśli potrzebujecie pobyć sami ze sobą, to wyjdę na plażę z kotem - powiedziałem, delikatnie się rumieniąc. Czyżbym miał im w czymś przeszkodzić? Mag wspomniał, że nikogo nie ma, ale nie wiedziałem jaki jest jego stosunek z Makoto. Może jednak była to jego kochanka i chcieli coś porobić? Pokręciłem głową, próbując pozbyć się rumieńca. Nie chciałem by wiedzieli, o czym pomyślałem. Choć rozbawienie Makoto dało mi jasno do zrozumienia, że nie taka jest ich relacja.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {27/10/22, 06:45 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Hutson niespiesznie podszedł do swojego aneksu kuchennego, dostrzegając pewnego rodzaju porządek, a przynajmniej jego podwaliny. Powód tego był znany każdemu. W końcu Nerine musiał jakoś zrobić sobie posiłek z wodorostów, a do tego potrzebował czystych naczyń oraz miejsca, które za chętnie nie gościło na blacie oraz zlewie. Mag już na dzień dobry dostrzegł różnicę w posiadaniu lokatora w swoich skromnych progach. Z zadowoleniem, głęboko schowanym w sobie, postawił pakunki na meblach, wstawiając wodę do czajnika na herbatę dla Makoto, a w tym czasie zaczął chować składniki do lodówki i szafek. Tym razem nie mógł spocząć jedynie na mięsie, czy rybach. Na kaszach oraz ryżach i paru rodzajów warzyw. Ze względu na chodzącą rybkę musiał wzbogacić półki o dodatkowe rzeczy. Na szczęście lodówka nie była mikroskopijna i spokojnie starczyła dla ich obojgu zapotrzebowań. Jego ciemne spojrzenie prześlizgnęło się w kierunku wpadającej jasnowłosej, która dorwała kocura lecącego jak na połamanie nóg pod stół. Jeszcze machał rozpaczliwie swoimi pulchnymi łapkami, gdy ta zaczęła go podnosić, wciskając w swe ramiona i chowając nos w puszku sierści na grzbiecie zwierzęcia. Phyrin byłwielce zaskoczony, że czarownica nic nie robiłą sobie z nadwagi czarnej kulki. Podnosiła go jak zabawkę ważącą ledwo kilogram, a to bydle miało spokojnie razy dziesięć!
      - Nic się tu nie zmieniło, no prawie - roześmiała się, rozglądając po pracowni, pozostawiając pewnego rodzaju pstryczek w nos dla przyjaciela.
     - Mógłbyś tu posprzątać. Zwłaszcza mając pomocnika - usiadła na krześle, wcześniej upewniając czy nic na nim nie ma. Raz popełniła ten błąd i ten jeden raz nauczył Makoto, aby być czujnym na każdym kroku. Zastanawiała się, czy Nerine miał już okazje być ofiarą panującego tu chaous, ale jej myśli rozwiazał widok drzwi, których poprzednim razem nie było. Tajemniczy uśmieszek zawitał na jej twarzy, a Paskudnik zeskoczył z jej kolan, uciekając do otwartej szafy.
      - Widziałam opatrunek na ramieniu Nerine - zagaiła, zastanawiając się nad prawdziwym powodem pojawienia się chłopaka. Phyrin nie był jedną z osób, która chętnie gościła u siebie obcych. Owszem, przejawiał ogromne pokłady altruizmu, ale jednak jego cztery ściany były sanktuarium. Niewielu tam wpuszczał, a niebieskowłosy nie zdawał się być otwartą na nowe znajomości osobą. Blondynka była niezmiernie dobrym obserwatorem i ewidentnie coś tu jej śmierdziało, ale mag nie miał zamiaru ją olśniewać. Miała wiedzieć tyle, ile potrzebowała. Reszta była zbędna.
     - Jak znajdę czas, to posprzątam, a co do opatrunku. To mały wypadek przy pracy. Nerine dopiero się uczy - zalazł kubek wrzątkiem, a wrzucone do niego suszone zioła wypłynęłu na górę, wypełniając pomieszczenie subtelnym zapachem. Hutson miał jedynie nadzieję, że aromat nie uderzy do głowy smoka.
     - Zazdroszczę mu. Nie często przyjmujesz uczniów - stękła, prawie kładąc na stole, śledząc kubek, który wylądował tuż  przed jej twarzą. W tym momencie do środka wszedł również Nerine, na którego zwróciła uwagę dwójka magów. Wyglądali zabawnie, odprowadzjąc go wzrokiem do samych drzwi jego pokoju. Całkowicie wytrącił ich z tematu, zwłaszcza Phryina. Nieco martwił się o to spotkanie, znając nadpobudliwość dziewczyny i... sekret rybki. Nie mniej jednak Hutson musiał przyznać, że od pojawienia się niebieskowłosego jego życie nabrało tempa, a w jego otoczeniu zrobiło się znacznie głośniej.
     - Ciebie nie chciałem, bo nie miałem czego cię nauczyć. Poza tym jesteś za głośna - z zmarszczonymi brwiami zasiadł na przeciwko przyjaciółki, a chwilę później dołączył do nich Nerine.
     - To było nie miłe - fuknęła, wyciągając rękę w stornę maga, ale był za daleko, aby jej pięść sprawiedliwości dosięgła ramienia mężczyzny. Nadęła więc jedynie poliki, przypominając gryzonia, a po chwili spojrzała na niebieską rybkę, zdecydowanie zakłopotaną swoimi słowami i jej obecnością. Blondynka od rauz zrozumiała aluzję. Nic dziwnego, w końcu była kobietą odganiającą adoratorów na każdym kroku. Stąd też La Saviori uśmiechnęła się tajemniczo do lokatora Hutsona, poprawiając swój kapelusz.
     - Chyba już ją przedstawiałem. To Makoto... - zaczął, lekko zdezorientowany, nie rozumiejąc w ogóle słów Nerine. Hutson, był niezmiernie głupi, a ta głupota spowodowała, ze Makoto wybuchnęła śmiechem, łamiąc się z bólu żołądka.
    - Nie o to mu chodziło - powiedziała w przerwach, gdy usiłowała uspokoić swój śmiech. Otarła krople łez z ich kącików, nadal prychając z rumieńcami na twarzy. Zdecydowanie ta dwójka była urocza. Dlatego postanowiła nieco się podroczyć. Zwłaszcza w stronę Nerine. Musiała go lepiej poznać i dowiedzieć, dlaczego Phyrinz decydował się wziąć chłopaka pod swój dach.
     - Jestem przyjaciółką Phyrina. Poznaliśmy się na studiach - wskazała kciukiem na nadal otępiałego Phurina, który usilnie starał się zrozumieć całą sytuację i samo zachowanie Nerine. - I jestem jego stałą klientką - dodała, a samo wpsomnienie tego spowodowało, że mag wstał z krzesła, idąc po spakowane w kartoniku fiolki z eliksirami, o które prosiła dziewczyna. - Poza tym... - zmruzyła lisio powieki, nachylając w stronę Nerine - Nawet gdybym czuła do niego miętkę, to na starcie jestem skreślona. On lubi chłopców - uśmiechnęła się tajemniczo, jakby jasno typowała zamiary Nerine. Miała niezwykłą cohotę zobaczyć raz jeszcze jego zakłopotanie, które przed chwilą pokazał, gdy źle ich ocenił, a przynajmniej ją. - Także spokojnie, masz moje wsparcie - pomachała ręką, prostując się i dmuchając na herbatę, aby przyspieszyć jej ochłodzenie. Cały czas nie odrywała spojrzenia od niebieskiej rybki, ciesząc swe oczka jego personą.
     - Chcesz coś do picia, Nerine? - Phyrin wrócił z pakunkiem, który połozył na stole, spoglądając pytająco na kobietę, to na niebieskookiego, zastanawiając co go właściwie ominęło. Żałował, że oderwał od nich uwagę, szukając odpowiedniego zlecenia, aby czasem nie pomylić paczek.
    - Siadaj, klapnij se! Nie gryzę - radośnie poklepała miejsce obok siebie. - I opowiadaj jak sie zyje z Phyrinem? ten staruszek jest bardzo specyficzny - zagaiła, napotykając gromiące spojrzenie maga.
     - Odezwała się ta młoda
     - Ja? No ba! Wiecznie! Przynajmniej mam stado facetów za sobą, a ty co? Znalazłbyś sobie kogoś w końcu
     - Heee?! Nie będziesz rządziła się moim zyciem prywatnym, Nilfo
     - Coś ty powiedział, zgrzybiały staruszku? przez moment zapomnieli o obecności Nerine, wytykając sobie rozmaite rzeczy, az w końcu oboje umilkli, spoglądając na chłopaka. Jak na zawołanie, zamrugali w idealnej harmonii, odchrząkując i uspokajając.
     - To na czym my... - podrapała się z iście przepraszającym uśmieszkiem, chcąc, aby rybka w końcu odpowiedziała na wcześniejsze pytanie. Takie wygadywanki był u nich normą, ale dla obcych mogły zdawać się czymś poważnym.



Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {01/11/22, 09:02 am}

Nerine Savloy Ashbane

         Wydawało mi się, że Phyrin z Makoto są bardzo zżyciu. Czułem się z tym dziwnie, bo byłem tutaj po prostu intruzem. Mag wziął mnie pod swój dach, ale trochę minie, zanim będę czuł się tutaj swobodniej, a nie, jak ktoś zupełnie obcy. Na dodatek wiedziałem, że ukrywanie mnie, a raczej mojej rasy, jest sporym problemem dla Phyrina, ale jak widać, nie zamierzał mówić nic swojej znajomej na temat tego, że jestem trytonem. Czuję dzięki temu ulgę, ale też wiedziałem, że może być to trochę męczące. Na co dzień nie spotka się trytona, szybciej syreny spotka się w trakcie pływania łodzią, bo zwykle to one uwodziły mężczyzn, choć były przypadki, kiedy to trytony wypływali na powierzchnię wody i swym śpiewem sprowadzali pod wodę śmiałków. Ludzi łatwo było zmanipulować, ale osobiście już teraz nie mogłem tego zrobić, dlatego, jeśli wpadnę tarapaty, nie sprawię, że ktoś zapomni o moim ogonie.
         Skrzywiłem się lekko na słowa maga, który najwidoczniej nie zrozumiał o co mi chodziło. Nie chciałem używać konkretnych słów, tym bardziej, że śmiech Makoto wcale nie dodawał mi pewności siebie. Dla Phyrina obecnie mogłem wyglądać dziwacznie. Utrata pewności siebie, mocno czerwone poliki, no i oczywiście wzrok, który błądził gdziekolwiek, byleby nie patrzeć na nich. Jedynie Paskudnik był na tyle dobry, że nie zszedł z moich rąk, więc mogłem dalej go głaskać i zająć czymś swoje dłonie. Dopiero, kiedy kobieta zaczęła mówić, spojrzałem na nią. Przyjaciele, stała klientka i nie czuje do niego miętki. Zakodowałem sobie te wszystkie słowa w głowie, również te, o orientacji maga. Mój wyraz twarzy jeszcze bardziej się zmienił. Spuściłem wzrok, po czym puściłem paskudnika, czując, jak moje ręce lekko drżą. Mam jej wsparcie? Co miała na myśli? Czy ona myślała, że między nami coś będzie? Ja i Phyrin? On... Wykazuje zainteresowanie moim ogonem, moją rasą, wątpię, by kiedykolwiek spostrzegał mnie, jak kogoś więcej, skoro tylko byłem ciekawym obiektem.
-  T-to... To nie tak, że potrzebuję jakiegoś wsparcia - powiedziałem ledwie słyszalnie. Wzdrygnąłem się na głos maga, czując się tak, jakbym został na czymś przyłapany. -  H-herbaty, poproszę - Mój głos drżał, co jeszcze bardziej mnie zirytowało, dlatego wziąłem głęboki wdech i wydech, aby zaraz spojrzeć na przekrzykującą się dwójkę przyjaciół. Usiadłem obok Makoto, ale nadal utrzymywałem swoją przestrzeń osobistą. Zauważyłem, że kobieta często wyciąga do kogoś ręce, a mnie już obmacała przed domem. Nie chciałem, by nachalnie badała moje ciało. Chwilę przysłuchiwałem się ich rozmowie, co sprawiło, że zawstydzenie przepadło, a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Byłem rozbawiony ich słowami oraz tym, jak nazywają siebie nawzajem. Było w tym coś uroczego, na dodatek można od razu stwierdzić, że między nimi jest silna więź przyjaźni. Trochę tego zazdrościłem, ale czemu? Jestem tutaj nowy, dopiero wszystkich poznaję.
         Zmarszczyłem brwi, kiedy oboje na mnie spojrzeli. Zrobiłem coś nie tak? Może krzywo na nich spojrzałem albo nieświadomie powiedziałem? Nie, raczej bym to zauważył.
-  Mogliście kontynuować, całkiem zabawnie się was oglądało - powiedziałem nadal rozbawiony, po czym zaczekałem, aż mag zrobi dla mnie herbatę i objąłem kubek z ciepłą cieczą. Od razu przyjemne ciepło rozeszło się po ciele, a na polikach pojawił się rumieniec, ale tym razem bardzo delikatny.
-  Mieszkam krótko z Phyrinem, ale jak na razie się dogadujemy. Dzisiaj zabrał mnie na zakupy i dobre jedzenie. Te naleśniki były takie pulchne i słodkie, a deser lekko kwaskowy, ale nadal dobry - powiedziałem, mając nieco rozmarzone spojrzenie. -  Co prawda, ten bałagan to istny koszmar, ale da się  coś z tym zrobić i dopilnować, aby więcej tak nie wyglądał dom. Dziwię się, że sam odnajduje się w tym wszystkim - dodałem, a na te słowa kobieta się zaśmiała.
-  Z Phyrina jest niezły bałaganiarz, chyba nie chcę zamienić ciebie w swoją gosposię, co? - zapytała, a jej wzrok cały czas błądził po całej mojej osobie. Czyżby w ten sposób mogła mnie rozgryźć? Raczej nie.
-  Nie, sam zaproponowałem, że mogę gotować i sprzątać, przynajmniej dzięki temu mogę mu się odwdzięczyć za pomoc, przygarnął mnie, kiedy... - W dobrym momencie ugryzłem się w język, widząc wzrok maga. Prawda nie mogła wyjść na jaw. -  Byłem w trudnej sytuacji i nie miałem gdzie się podziać, znalazł mnie, opatrzył tą niewielką ranę i pozwolił mi zostać, jako jego asystent. Phyrin jest dobrą osobą - uśmiechnąłem się delikatnie. Upiłem łyk ciepłej herbaty, czując, że atmosfera zrobiła się nieco zbyt intymna. Makoto miała na twarzy uśmieszek, kątem oka widziałem, jak sugestywnie porusza brwiami w stronę maga.
-  To naprawdę ciekawe co mówisz, a skąd jesteś? Masz może kogoś? Ile masz lat? I jesteś zbyt piękny, aby być zwykłym człowiekiem. Wampir? Może elf? - Zadała wiele pytań, ale to sugestie o rasie mnie przeraziły. Nie wyglądam, jak zwykły człowiek... Spojrzałem na maga z nadzieją, że jakoś uratuje mnie przed ostatnim pytaniem. Nie mogłem jej powiedzieć, że jestem trytonem.
-  Pochodzę z Farrun, to małe miasteczko, zapewne o nim słyszałaś, słynne jest z pięknych lasów i czystych wód - powiedziałem. Wiedziałem, że to miasteczko istniało.
         Może to dziwne, ale uczono nas o miejscach, gdzie wody były nieskazitelne oraz gdzie moglibyśmy się ukryć, gdyby nasze królestwo zostało zaatakowane. Mała ludność, duże lasy, pełno drzew i możliwości schronienia się tak, aby nikt nas nie widział. Mam nadzieję, że nic się nie zmieniło i to miejsce nadal jest tak samo piękne, jak nam przedstawiano. - Mam dwadzieścia dwa lata i nie mam nikogo, w sensie w ten romantyczny sposób - powiedziałem. Może to niegrzeczne było ignorować jej pytań dotyczące rasy, ale nie wiedziałem co mam powiedzieć. Porównać się do innych ras? Nie mogłem powiedzieć jej prawdy, musiałem dotrzymać słowa, które złożyłem magowi.
- Uu, czyli jesteś do wzięcia, Nerine. Nic dziwnego, że Phyrin się tobą zainteresował - powiedziała, wprawiając mnie o kolejne rumieńce na polikach. Usłyszałem jej chichota, więc miałem pewność, że tylko się ze mną droczy i właśnie takiej reakcji się po mnie spodziewała. - Naprawdę urocza istota z ciebie - dodała. Nie wiedziałem czy mam za to dziękować czy też olać i zmienić temat niedotyczący mojej osoby.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {07/11/22, 04:57 am}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Phyrin uniósł lekko pojedynczą brew, dość gęstą jak na typowe standardy u mężczyzn w jego rodzinie. Zapewne, gdyby poszedł do tak zwanego SPA, kobiety pracujące tam nie skubałyby jego pojedynczych włosków, a od razu wjechały z ciężkim arsenałem, przycinając je na starcie czymś na wzór kosiarki. Hutson od dziecka słyszał spore komplementy na temat jego gęstych włosów. Zdrowych i lśniących kosmyków. Nie jeden raz kochankowie zachwycali się dobrze zarysowaną klatką, podgryzając i ciągnąc za wyrastające na niej włoski, lekko kręcące w każdą możliwą stronę, ale to niezmiernie irytowało Hutsona, a raczej doznawał tak dziwacznego uczucia, że nie mogąc go dokładnie zrozumieć, postanowił regularnie je usuwać woskiem. Tak, ten mag bawił się w depilację dla własnego zdrowia psychicznego.
       Jego świdrujące, pytające spojrzenie przeniósł na speszonego Nerine, który wypuścił z uścisków kocura. Czarna klucha nie wyglądała na zachwyconą, ale nie mogła zbytnio narzekać, bo tak czy siak dzięki temu nie był maltretowany przez blondynkę kochającą ponad wszystko koty. Zwłaszcza te o długiej sierści. Mag zastanawiał się przez chwilę, czy powinien bardziej współczuć Paskudnikowi, czy jednak złotej rybce. Kto w tej sytuacji miałby bardziej przechlapane? Makoto miłowała się w puchatych zwierzątkach. Koty były na każdym rogu, więc w sumie swoje zapotrzebowanie uzupełnienia braków w mizianku mogła nadrobić zawsze, ale nacieszenie się kimś takim jak Nerine, rasą Trytonów, która była rozchwytywana w każdym zakątku świata mógł zdecydowanie górować nad całą resztą. Dlatego właśnie chciał ukryć tę informację przed przyjaciółką. Wiedział bardzo dobrze, że jasnowłosa nie będzie w stanie skrzywdzić chłopaka, chociażby dlatego, iż czuwał nad nim sam Phyrin, ale swoją osobą mogłaby niezmiernie zaniepokoić niebieskowłosego. Jej charakter był bardzo specyficzny i zawsze tam gdzie było głośno, była również i ona.
     Hutson bez zbędniejszego namysłu znów wrócił do swojego skromnego aneksu kuchennego, wstawiając wodę na herbatę dla siebie jak również pacjenta, tym razem przysłuchując się ich rozmowie. Na jego twarzy nadal widniał grymas po małej wymianie zdań z Makoto, lecz nie był on złowrogi. Nigdy jakoś nie potrafił złościć się na dziewczynę dłużej niż pięć minut, a tyle potrzebował na zaparzenie naparu z suszonych liści herbaty oraz kilku leśnych owoców, które nadawały delikatnie słodki posmak i przyjemny aromat. Phyrin nie chciał podawać tego samego co Makoto. Zioła jakie pijała były bardzo mocne i gorzkie, a nie znał na tyle dobrze Nerine, aby wiedzieć co lubił, więc nie chcąc słyszeć narzekania z któejkolwiek ze stron, po prostu postawił na bezpieczną kartę. W końcu kto nie lubił owocowych herbat?
     Ostrożnie podszedł do stolika z dwoma gorącymi kubkami. Położył jeden z nich przed niebieskowłosym, siadając zaraz obok niego, gdy ten zaczął odpowiadać na ogrom pytań Makoto. Niczym nadchodzący tajfun, zrzuciła na jego barki mase zagadnień, aby zbadać kim właściwie jest jegomość i dlaczego w sumie sam mag zgodził się na wzięcie Nerine pod swoje skrzydła. W końcu, jak sama blondynka zauważyła, niechętnie brał kogokolwiek za ucznia, choć samej rybki nie mógł za kogoś takiego uznać. Jednak ona sama nie musiała tego wiedzieć. Przynajmniej w tym momencie.
     - To tak zwany kontrolowany chaos - nagle Hutson poczuł potrzebę dodania swoich czterech groszy, chcąc jakoś wybronić się w ten sposób przed bezwzględnym osądem dwójki towarzyszy. Owszem, w pracowni panował istny burdel, a mag potrafił bardzo dobrze się w nim odnaleźć, ale zapewne gdyby Nerine przemieścił gdzie indziej choć jedną drobną rzecz, to cała harmonia ległaby w gruzach i mag nie byłby w stanie ognależć się w tym wszystkim. Czasem nawet bez złośliwości osób trzecich miewał problemy w odnalezieniu czegoś, co od pół roku nie gościło w jego rękach. Cóż, był jedynie człowiekiem i miał prawo czasem czegoś zapomnieć. Czasem jednak nie była to wina pamięci Hutsona, a puchatych łapek Paskudnika.
      Phyrin trzymając w obu dłoniach ciepły kubek, zaczął dmuchać delikatnie w gorącą ciecz, chcąc jak najszybciej ją schłodzić i upić pierwsze kilka łyków, ale jego rytuał przerwał Nerine, uświadamiając sobie co właśnie chciał powiedzieć, napotykając jednoznaczne spojrzenie maga. Nic by nie poradził, gdyby wygadał jak się spotkali dwa dni temu. Musiałby zwyczajnie posprzątać rozlane mleko i przyznać to małego oszustwa, ale na szczęście niebieska rybka zgrabnie wybrnęła z drobnego błędu, omijając szeorkim łukiem odpowiedź na temat swojej rasy. Mag upił w końcu łyk herbaty, widząc jak Makoto znacząco porusza w jego kierunku brwiami, na co jedynie westchnął z politowaniem. Wiedział dobrze co rodziło się w jej chorej główce i nie miał zamiaru nic z tych rzeczy spełniać, a przynajmniej w najbliższym czasie.
     - Wystarczy tego przesłuchania, Makoto - mag postanowił wtrącić się, wpaść ze swoim stanowczym zdaniem niczym rycerz na białym koniu. Co innego miał począć widząc stan Nerine i to jego proszące o ratunek spojrzenie. Miał dość blondynki, jak sam mag, więc pora była zakończyć zgrabnie to spotkanie z przyjaciółką, a jednocześnie klientką. Czarownica stęknęła w niezadowoleniu, dość teatralnie, lecz z idealnym wyuczeniem tego ruchu, sprawdzając swoje zamówienie, czy faktycznie się zgadza i wręczyła zapłatę w ręce Nerine, subtelnie do niego puszczając oczko.
     - Reszty nie trzeba - wstała od stołu, dopijając resztę herbaty z dna kubka, przytrzymując tym samym swój biały kapelusz, aby czasem nie zsunął się z jej głowy.
     - Farrun to śliczne miejsce. Czasem nad nim przelatywałam. Cóż, czas mnie nagli, ale następnym razem jak tu wpadnę, będziesz miał ochotę zobaczyć moje nowe znaleziska? - to słynne pytanie, które zwykle było kierowane w stornę przyjaciela, obdarowała samego Nerine, patrząc mu prosto w oczy. Phyrin odprowadził dziewczynę do wyjścia, a gdy ta odleciała na swej miotle, zamknął drzwi i poczekał jeszcze parę sekund, opierając się plecami o wejście i wzdychając jakby właśnie wrócił z pola.
     - Cóż... gratulacje. Właśnie obsłuzyłeś pierwszego klienta - uśmiechnął się delikatnie do rybki, odkładając pusty kubek po Makoto do zlewu, jak zwykle nie myjąc go po czym wrócił na swoje miejsce, czując jak dopiero teraz odpoczywa po dniu pełnym wrażeń.
      - Gdybyś kiedyś potrzebował pomocy, a Makoto byłaby w poblizu, przyjdź do niej. Pomoże tobie - spojrzał na chłopaka kątem oka, upijając kolejne parę łyków ciepłej cieczy, wieńcząc cichym sapnięciem.
      - I co o niej myślisz? O całym dzisiejszym dniu? - spytał, zastanawiając nad odpowiedziami Nerine. O tym, że ma zaledwie dwadzieściadwa lata i nikt nie jest bliski jemu sercu. To nie tak, że interesował się rybką w ten sposób. Hutson nie był tego typem osób. Jedyne, co powodowało u niego poruszenie to rubia forma pacjenta i myśl o poznaniu lepiej tej rasy. Trzymanie trytona u siebie w pracowni miało wiele powodów. Jedne były bardziej egoistyczne, drugie zaś mniej, ale jednak nie były one w stu peocentach bezwarunkowe i popchnięte przez aspekt seksualny. Co prawda Nerine był apetyczny, wpadał w pewnym sensie w gusta maga, ale nadal patrząc na niebieską rybkę w odmętach umysłu słyszał znaczące NIE.
      Phyrin zapatrzył się na swe dłonie trzymające kurczowo kubek, nadal ciepły. Dzień powoli się kończył, a Makoto pozostawiła go z myślą, że faktycznie powinnie wziąć się za posprzątanie pracowni. Jego spojrzenie przesunęło się nieznacznie na Nerine, chcąc zadać kolejne pytanie, czy czasem nie potrzebuje zamoczenia się w morskiej wodzie, ale przemilczał to, słuchając uważnie chłopaka. Teraz ważniejsze było jego zdanie. Gościa tego miejsca, a jednocześnie pacjenta, dla obcych - ucznia.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {11/11/22, 06:02 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Ucieszyłem się, kiedy mag zabrał głos, a Makoto dalej nie drążyła tematu. Chciałem mieć nieco więcej spokoju, więc go dostałem, ale i tak bałem się, że dziewczyna będzie dalej pytać o moją rasę, choć i tak nie zamierzałem jej o niej mówić. Tryton. Jedno słowo by wystarczyło, aby rozbudzić w niej jeszcze większa ciekawość to, że mag o mnie wie już jest wystarczająco niebezpieczne, a co dopiero gdyby dowiadywało się coraz więcej osób. Przełknąłem gulę w gardle, po czym wziąłem spory łyk herbaty, delektując się jej owocowym smakiem, który o dziwo mi podpasował.
- Och... - Z tym właśnie dźwiękiem przyjąłem zapłatę od kobiety. Bardziej jednak skupiłem się na powodzie puszczenia oczka do mnie, ale w głowie machnąłem na to ręką. Nie miało to większego znaczenia według mnie.
-  Tak, to bardzo śliczne miejsce - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym spojrzałem na nią zaciekawionymi oczami. - Chętnie zobaczę. Do widzenia, Makoto - powiedziałem, machając wolną dłonią do dziewczyny. Choć nieco mnie zestresowała oraz naruszyła moją przestrzeń osobistą, to nie wydawała się bardzo groźna. Moje pochodzenie miało zostać tajemnicą, a na dodatek od razu nie mogłem innym ufać. Myślę, że z czasem będę mógł spokojnie mówić o swojej rasie najbliższym osobom, chociaż nigdy nie wiadomo, czy nagle ktoś nie zmieni nastawienia z tego powodu. Syreny, jak i trytoni są  cennymi zdobyczami. Sam Phyrin mógłby sporo zyskać na mej osobie.
         Znów zostaliśmy sami. Phyrin, Paskudnik i ja. Kot wrócił na moje kolana, czując się mimo wszystko bezpieczniej na nich, więc znów zacząłem go głaskać, trafiając w ulubione miejsca przy których słodko mruczał.
- Nie zrobiłem nic wielkiego, jedynie porozmawiałem, o mało co nie mówiąc, że jestem trytonem... - powiedziałem, spuszczając wzrok na Paskude,który patrzył na mnie swoimi kocimi oczami. Nadal mam wrażenie, że polubił mnie głównie dlatego, że częściowo jestem rybą, co jest całkiem zabawną myślą. Pamiętam, jak poprzedniego wieczoru próbował zatopić we mnie swoje zęby.
- Zapamiętam, o ile nie będzie mnie za każdym razem obmacywać - skrzywiłem się lekko, widząc, że wywołałem rozbawienie u maga tymi słowami. - Makoto wydaje się być miła i pomocna, na pewno można jej zaufać, choć u mnie wymagać to będzie czasu. Przeszkadza mi nieco to, że jest taka ciekawska i prowokuje... Na dodatek wiem, że testowała mnie, co sprawiało jej satysfakcję, ale nie jest zagrożeniem, przynajmniej na pierwszy rzut oka tego nie widać - powiedziałem z nadzieją, że mag nie poczuje się urażony. Chciałem być szczery ze swoimi myślami, jeśli chodziło o Makoto, tym bardziej, że była kolejną nowo poznaną osobą. Phyrinowi też do końca nie ufałem, nadal znam go ledwie dwa dni, ale jako tako zaopiekował się mną, więc jestem mu wdzięczny. Na dodatek nie traktuje mnie w zły sposób, a to dobry znak, choć mógł mnie sprzedać, oskubać z łusek i pozbawić życia, zapewne to byłoby dla niego bardziej opłacalne.
- Dzień był dość intensywny, podróż do miasta to coś niesamowitego, choć latanie na miotle sprawia, że moje włosy są w okropnym nieładzie, ale jakoś to zniosę. Pani Perdinson jest tak sympatyczna i kochana, miło się u niej kupowało ubrania. No i też sporo się dzisiaj dowiedziałem. Jedzenie było dobre... Cały dzień mi się podobał poza obmacywaniem przez Makoto, ale następnym razem wiem czego się spodziewać, więc na pewno nie pozwolę jej się za bardzo do mnie zbliżyć, jedynie na wyciągnięcie mojej ręki - nadąłem policzki, po czym szybko się uśmiechnąłem, widząc, że mag mnie uważnie słuchał. - Dziękuję, że mogłem tak miło spędzić z tobą dzień - uśmiechnąłem się i odruchowo położyłem dłoń na dłoni maga. Dla mnie bliskość z drugim mężczyzną nie była nic wielkim, tym bardziej, że syn rodziny królewskiej często bawił się moimi włosami czy trzymał w swoich objęciach. Mag był dla mnie niedostępny, a kobiety nie sprawiały, że chciałem być przez nie dotykany, ich dłonie różniły się od męskich, były bardziej gładkie, delikatne i drobne.
         Zabrałem dłoń, po czym gwałtownie wstałem, zrzucając zaskoczonego kota ze swoich kolan. Spojrzałem na pieniądze, które wręczyła mi znajoma Phyrina. Nawet nie wiem, czy dała mi dobrą ilość, ale mag sam będzie mógł to ocenić.
- Co powiesz na to, abym naszykował coś do jedzenia albo możemy razem to zrobić? Obiecuję nie spalić ci domu - powiedziałem, zabierając swój kubek i odkładając go do zlewu. Oparłem się dłońmi o blat i zamyśliłem się chwilę, aby zastanowić się co przygotować. - Może tosty z awokado i jajkiem w koszulce? Jeśli chcesz mięsną wersję, to wystarczy kawałek szynki podsmażyć na patelni albo zapiec razem z chlebem - uśmiechnąłem się, kiedy do niego się odwróciłem. Nie miałem problemu z przygotowaniem mięsnych rzeczy, dlatego bez marudzeń mogłem przygotować dla niego mięsną wersję, kiedy dla siebie robiłem wegetariańską. Może to było coś prostego, jak na kolację, ale nic lepszego mi do głowy nie przyszło.
- Ewentualnie możemy sobie zrobić takie wrapy albo a'la burgery - powiedziałem, cały czas rozmyślając nad tym, co można było zjeść i się najeść. Paskudnik na pewno też chętnie by coś przekąsił.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {16/11/22, 03:18 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Z całą pewnoścą ciemnowłosy mag nie spodziewał się tak rozwiniętej i jakże szczegółowej odpowiedzi ze strony niebieskiej rybki, a w szczególności potwierdzenia tego, że dosłownie CAŁY dzień sprawił mu niesamowitą pociechę. Co jeszcze ciekawe, Phyrin nawet niezauważył w kącikach swych ust subtelnego uśmiechu, który wywołał sam entuzjazm Nerine, gdy to wszystko mówił. Karbinowe tęczówki, lekko przyćmione cieniem wiszących nad nimi kosmyków włosów, emitujących sople lodu jedynie potęgowały malowaną na twarzy mężczyzny błogość. Ten stan był tak przyjemny, że Hutson przez krótką chwilę wrócił do starych czasów, gdy naprawdę nieco obecności innych osób sprawiało mu nieopisaną radość. Być może w jakimś ułamku siebie tęsknił za tym wszystkim, ale pochłonięty pracą i księgami czekającymi w kolejce do przeczytania powodowały, że zwyczajnie o tym nie myślał. Po prostu zapominał o byciu samym, a gdy samotność zaczynała mu doskwierać, lądował w objęciach Kenty, którego swoją drogą bardzo długo nie widział i to była tylko kwestia czasu, aż sam przyjdzie ze swoją miękką, puchatą kitą. Tak bardzo z resztą uwielbianą przez maga. Gdyby nie okropny charakter domowego pchlarza, Phyrin z pewnością chętnie miziałby kocura, ciesząc miękkim dotykiem sierści, ale postawiony przed niektórymi sytuacjami, świadom był ich nietykalności oraz oporności na zmiany. Paskudnik był jedną z takich rzeczy. I nawet teraz Krókowłosy zerknął ukradkiem na puchatą kulkę rozkoszującą się dotykiem Nerine. To było całkiem zabawne, gdy smok ugryzł ogon Trytona, czując od niego zwyczajnie rybiznę. Sam mag był w stanie to wyczuć, ale zapach ten nie był na tyle intensywny, aby drażnił po nosie i powodował chęć wyrzucenia niebieskowłosego za drzwi. Poza tym zapach ten rozchodził się jedynie podczas przemiany w magiczną postać. Samo ludzkie ciało zdawało się być w jak najbardziej normalnym i idealnie odwzorowaniem człowieka. Hutson ciekaw był, czy magia ta jedynie oszukiwała zmysły wzroku, czy może faktycznie Nerine stawał się człowiekiem. Na samą tę myśl lekko przygryzł dolną wargę, kiedy chłopak wstał od stołu, proponując przygotowanie kolacji.
      - W sumie nie widzę problemu, aby tobie pomóc - przytaknął na propozycję chłopaka, podpierając się rękoma o stół, aby zaraz podnieść swe szanowne cztery litery i odsunąć krzesło do tyłu z lekkim, nieprzyjemnym dźwiękiem ocierania drewnianych nóg o podłogę. W tej jednej chwili spojrzał na swą dłoń, którą chwilę temu dotykał Nerine. Wcześniej pochłonięty całkowicie swoimi dedukcjami, nie za bardzo zwrócił na to uwagę, czując teraz dziwny posmak w ustach. Nie wiedział czym było to spowodowane, ale pewien był jednego, nie przywykł do takiej bliskości z drugą stroną. W sumie, to Hutson "oswojony" był jedynie z Kentą i to ejgo bliskość nie powodowała tak mieszanych odczuć jak ta od Nerine. Być może powodem była krótka znajomość, może fakt, że traktował go jak pacjenta, a zarazem żywą, chodzącą księge do przeczytania. W każdym bądź razie musiał sprawdzić jedną rzecz, inaczej nie byłby sobą. Ciekawość, chęć poznania odpowiedzi na dręczące go pytania powodowały, iż nadszedł ten moment obnażenia odpowiedzi. Z tym pewnym siebie postanowieniem podszedł do Nerine, niczego nieświadomego biedaka, którego raz już zmaltretował łaskotkami stóp. Tym jednak razem jego ofiarą miało być zdecydowanie inne miejsce, oddalone od dolnej partii ciała niczym południe od północy.
      - Wiesz, nie muszę jeść każdego dania z mięsem w roli głównej. Lubię mięso, w sumie pokusiłbym się na stwierdzenie, że je wielbię i nigdy bym nie oddał go w ofierze jakiemuś Bogowi, ale spokojnie mogę zjeść posiłek lub dwa bez tego cudownego składnika. Nie to żebym przez to wyzionął ducha, dlatego chętnie zjem tosty z awokado - bo to zawsze coś lepszego od zupki instant, albo sałatki Cezar, która nawet obok tego nie nelażała, gdy Hutson wielokrotnie takową wykańczał, nie robiąc nawet do niej sosu. Zwyczajnie kroił z pozoru niedbale warzywa, choć naprawdę się starał zrobić identyczne kawałki, ale nie wychodziło, mieszał je z sałatą rosnącą z tyłu domku i dodawał na koniec usmażonego kurczaka. Do robienia sosu był zbyt leniwy. Poza tym nie lubił bawić się w kuchni dłużej niż pół godziny, ale teraz było nieco inaczej, ponieważ w tych paru metrach sześciennych znajdowało się najcudowniejsze, najbardziej zagadkowe stworzenie świata. I stało tak po prostu, jakby nigdy nic, chcąc coś przygotować na kolację. To był wystarczający powód, aby magowi nie przeszkadzało zmarnowanie tam nieco więcej swego drogocennego czasu.
      Podszedł do chlebownika, wyciągnął zapakowane pieczywo idealnie pasujące na tosty i wrócił do niebieskiej rybki, zatrzymując nieco zbyt blisko. Sam chleb trzymany w jednej ręce, lekko wysunięty na przeciw z trudem znajdywał miejsce między nimi, wręcz jakby był wyliczony w umyśle Hutsona, tworząc granicę, jakiej nie powinien przekraczać. A jednak. Zrobił to i przekroczył, choć nie od razu. Najpierw wpatrywał się prosto w oczy chłopaka, intensywnie, jakby chciał odszukać w nich odpowiedzi na swoje pytanie, a raczej pozwolenia na to, co zamierzał zrobić. Owszem, Hutson zawsze był pod pewnym względem egoistą i w tej chwili miał zamiar to obwieścić przed trytonem, ale nadal walczył, chcąc zdusić w sobie ciekawość zwykłym wpatrywaniem w niebieską rybką, ale każdy widząc ich dwójkę wiedziałby, że to było niemożliwe. Sam Paskudnik siedząc na ciągle ciepłym od czyjejś dupy krześle, wpatrywał się intensywnie w domowników, zbyt długo stojących w jednej pozycji. Z zbyt długo zalegającą ciszą.
       Phyrin położył kawałek chleba tostowego na blat, pochylając się tym samym delikatnie w stronę Nerine, czując jego ciepły oddech na swojej skórze. Jego mina była nie wzruszona, bowiem skupiony był, aby odstawić produkt w odpowiednie, bezpieczne miejsce, a gdy wrócił do poprzedniej pozycji, sięgnął dłonią po dłoń niebieskowłosego, wyciągając ku sobie i patrząc na linie papilarne ciągnące się wzdłuż skóry, które przyciskał delikatnie własnymi palcami. Kciukiem delikatnie uciskał miejsca wrażliwe na dotyk, to one powodowały, że człowiek potrafił odpłynąć, doznając błogiego stanu rozluźnienia. Hutson doskonale wiedział gdzie się one znajdują dzięki wiedzy w jednej z książek o anatomii i rehabilitacji. Jednak nie skupiał się na doznaniach jakie chciał zobaczyć na twarzy Nerine. Jego celem było całkiem co innego. Choć po znalezieniu trytona na brzegu plaży i zaciągnięciu go do siebie, nie miał tak naprawdę czasu, aby dobrze go zbadać. Owszem, napatrzył się na ciało chłopaka, ale to wszystko. Maga interesował dotyk. Czy skóra była szorstka, czy gładka. Czy była twarda, czy jednak miękka. Dlatego z taką intensywnością wpatrywał się w skórę i to jak się zachowywała pod jego dotykiem. Była sprężysta, miękka i delikatnie wypychała napierające palce. Na domiar tego nie było ani śladu łusek, a sam zapach. Hutson dałby urwać sobię głowę, bo nie czuł nic poza wcześniej przygotowaną herbatą. To ona roznosiła subtelny, słodki zapach.
      Zjechał palcami niżej, do nadgarstka, nie przestając obmacywać ciała Nerine, ale tym razem postanowił zerknąć na chłopaka, aby sprawdzić, czy czasem nie mdleje, albo nie ma zamiaru go ugryźć. Jednak nie mogąc rozczytać jego miny, postanowił się upewnić pytaniem.
       - Czy przeszkadza to tobie? Jeśli tak, powiedz. Przestanę - choć nie mógł tego obiecać, bo odnajdywał w tym wszystkim jakąś chorą przyjemność.
       - Niesamowite - wyszeptał bardziej sam do siebie, dalej sunąc kciukiem wzdłuż ręki Nerine, zatrzymując dopiero przed pachą. Kusiło go sprawdzić, czy i tam niebieska rybka miała tendencję do łaskotek, ale zdusił to w sobie. Wrócił do dłoni trytona i unosząc całą rękę nad jego głowę, obrócił go tyłem do siebie, lekko napierając swym ciałem do jego. Drugą dłoń również położył na jego, pokierował nimi, aby złapał chleb oraz nóż i puścił długowłosego, przypominając sobie o czymś istotnym. O tym, że wychodząc ze sklepu Pani Perindson wziął jeszcze jedną rzecz. Rybka miała z czymś problem, a mag obiecał sobie rozwikłać go, gdy ten wykona swoje pierwsze zlecenie, którym była Makoto. Dlatego też z nienaganną ostrożnością o swój skarb, bo przecież nie chciał, aby trytonowi coś się stało, odgarnął kosmyki włosów za ucho, zgarniając również pozostałe. Celowo zachaczył o uszy, chcąc sprawdzić, czy również one wyglądają jak najabrdziej ludzko po czym jedną dłonią sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając frotkę do włosów. Gęstą czuprynę Nerine spiął w luźną kitę, uśmiechając się pod nosem. Był dumny z samego siebie. Z wynagrodzenia swojego pacjenta, rzekomo ucznia.
       - Teraz nie powinno być problemu - powiedział, całkowicie nie mając tu nic złego na myśli. Samo obmacanie ręki Nerine nie miało tu głębszego znaczeni poza zaspokojeniem ciekawości. Po prostu mag chciał to zrobić i zrobił to. Tak po prostu.
       - A więc zabierajmy się do pracy, ciekaw jestem jak będą smakować twoje tosty


Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {16/11/22, 07:58 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Może i wcześniej nie gotowałem, ale miałem przepisy w swojej głowie, które bardzo dokładnie zapamiętałem. Każdy produkt, każdy krok po kroku. Na dodatek miałem smak, więc wystarczyło spróbować przed samym podaniem, aby wiedzieć czy coś jest zjadliwe.
- To super, we dwóch raźniej - powiedziałem zadowolony, zerkając na awokado, które pod palcami było idealne. Miałem nadzieję, że środek wcale nie okaże się fałszywy. Odwróciłem się do maga, opierając się o blat. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy Phyrin nie okazał się takim okropnym mięsożercą, który musi do wszystkiego dodać mięso.
- Cieszę się, przynajmniej nie będziesz mi marudził, że nie ma w tym mięsa, ale w razie gdyby spodobała ci się moja kuchnia, to daj mi znać, a będę robił ci porcję z mięsem - powiedziałem, obracając w palcach awokado. Na szczęście nie było przy  tym dużo roboty wystarczyło zrobić z tego papkę, doprawić, naszykować tosty z chleba i jajka przy których było nieco więcej pracy, ale nadal łatwe do przygotowania.
         Wbiłem wzrok w mężczyznę, kiedy znalazł się wyjątkowo blisko, może nawet za blisko. Zaskoczyło mnie to nieco, tym bardziej, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Musiałem nieco odchylić głowę, aby lepiej go widzieć. Przełknąłem gulę w gardle, po czym lekko uchyliłem usta, aby wykrztusić coś z siebie, ale nie mogłem. Czułem, że moje policzki robią się nieco gorące. Nie spodziewałem się takiej bliskości, tym bardziej, że było to niepodobne do maga. Choć znam go krótko, to nie widziałem by czuł potrzebę dotykania się czy zwykłej bliskości. Przez chwilę był jeszcze bliżej, na tyle, że sam czułem jego oddech na swojej skórze. Wzrokiem pognałem na dłoń Phyrina, który ot tak zaczął mnie dotykać. Nie było to nic nadzwyczajnego, ale nikt mnie tak nie dotykał. Zacisnąłem usta w wąską linie, czując, jak dreszcz rozchodzi się po całym moim ciele. Serce zaczęło szybciej bić, czując lekki dyskomfort i niepewność. Nie mogłem oderwać wzroku od maga, który nie tylko badał mnie dłonią, ale i wzrokiem. Nawet na chwilę nie oderwał oczu od mojej skóry. Chciałem go zapytać czego tam szuka, ale żaden dźwięk nie wyszedł z moich ust. Uchyliłem usta, odwracając wzrok od dłoni maga. Zrobiło mi się nagle gorąco, cała twarz mnie paliła, ale i miejsca, które mag dotykał.
- Ah... - cichy, niespodziewany jęk wydostał się z moich ust przez co moja twarz jeszcze bardziej poczerwieniała. Zdałem sobie sprawę z jakiego powodu tak zareagowałem, sprawiał mi tym dotykiem przyjemność.
- Tak, znaczy nie... Nie wiem - zagryzłem dolną wargę, chcąc się po prostu zamknąć, aby nic więcej nie wyszło z moich ust w tej chwili. Oddech nieco przyśpieszył. Odczucie gorąca było nie do zniesienia, ale nie zabrałem ręki, nie odepchnąłem maga naznaczając swoją przestrzeń, która teraz całkowicie zniknęła. Kątem oka widziałem kota, który nam się przyglądał. Nim się zorientowałem, stałem tyłem do Phyrina. Ciężar jego ciała był znośny, ale czułem się niepewnie w tej sytuacji.
- C-czekaj - wydusiłem z siebie. Nie wiem, czy mnie posłuchał czy po prostu sam odpuścił, ale przestałem czuć jego dłonie na sobie. Odetchnąłem z ulgą, choć czułem, że to wcale nie poprawiło mojej twarzy, ani ciała, które teraz nieznośnie paliło. Nie spodziewałem się takiej reakcji po sobie, ale to może kwestia tego, że nikt od dawna nie dotykał mnie w podobny sposób? To wszystko wydawało mi się takie intymne... Wzdrygnąłem się, kiedy jego palce musnęły moje uszy, które i tak były już wystarczająco czerwone. Dotknąłem palcami swoich włosów, nie rozumiejąc o co chodzi Phyrinowi. Związał je.
-  Oh, masz rację, nie powinno - powiedziałem, ale ciszej niż zwykle. -  Tak, weźmy się do pracy - dodałem. Musiałem skupić się na czymś zupełnie innym, pozbyć się tych myśli oraz uczucia palącej skóry.
         Zajęcie się śniadaniem było czymś miłym. Nieco mała odmiana od tego, co było w moim królestwie oraz pewnie dla samego Phyrina, która raczej nie przygotowywał sobie takich rzeczy. Przydzieliłem magowi zajęcie się tostami, które miały być idealnie złociste i chrupkie. Kiedy z awokado została tylko przyprawiona papka, zająłem się jajkami, które podobno wymagały specjalnego traktowania w wodzie. Pierwszy raz to robiłem i raczej nie spodziewałem się cudów. Tak, jak myślałem, pierwsze jajko nadawało się do jedzenia, ale na pewno nie na nasze tosty, dlatego zostawiłem do ostygnięcia, gdyby ktoś się chciał pokusić na nie później. Drugie wyglądało już zdecydowanie lepiej, kiedy wpadło w wir, które zrobiłem w wodzie. Trzecie było jeszcze bardziej idealne, pozostałe dwa również wyszły bardzo dobrze.
- Gotowe - oznajmiłem z szerokim uśmiechem, zerkając na maga i jego tosty z chleba. Również wyglądały idealnie, więc rozejrzałem się za talerzami i wyciągnąłem je na blat. - Mam nadzieję, że w smaku też będzie dobre, żółtko powinno być płynne - powiedziałem. To gotwanie sprawiło mi sporą radość, tym bardziej, że robiliśmy to wspólnie. Niemal zapomniałem o tym, co się wydarzyło jeszcze jakiś czas temu, ale musiałem musnąć jego dłoń, na co moje policzki pokryły się nowymi rumieńcami.
         Przystroiłem nasze zapiekane chlebki pastą z awokado oraz jajkami. Wziąłem swój talerz w dłonie i usiadłem przy stole,  zabierając ze sobą jeden widelec, aby móc nim przekroić jajko. Liczyłem na to, że żółtko rzeczywiście będzie płynne.
- Smacznego - uśmiechnąłem się, po czym odgarnąłem kosmyk włosów za ucho.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {20/11/22, 06:35 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Mag nie miał zamiaru narzekać nad powierzonym mu zadaniu. Po prostu chwycił za kawałek chleba tostowego i pokroił w miarę równe plastry, zastanawiając nad tym jak mógł osiągnąć złocisty kolor i chrupkość. Choć z ostatnim nie było problemu. Wystarczyło przeciągnąć chleb na patelni, ale dobrze wiedział czym to się kończyło. Czarną spalenizną na wierzchu, a nie o to chodziło Nerine. Hutson nieco znał się na gotowaniu, ale to czy mu ono wychodziło było sprawą drugorzędną. Znajomość czegoś, a zdolność wykorzystania nie współgrały z mężczyzną. Przynajmniej w tej dziedzinie. Zamyślony westchnął głęboko, krzyzując dłonie na piersi, jedną z nich podpierając swą gładką brodę, którą zaczął gładzić. Kątem oka obserwował trytona, czując głęboko w sobie pewnego rodzaju niesmak. W końcu to on powinien być lepszy w gotowaniu, a nie rasa nie wychodząca na powierzchnię. To było niczym splamienie własnego honoru, dlatego też mag nie dał od razu za wygraną. Zaglądnął do lodówki i wyciągnął masło mając pewien plan w głowie. Posmarował kromki z obu stron cienką warstwą masła, a potem podsmażył je na rozgrzanej patelni. Całę skupienie poświęcił na wykonaniu jak najlepiej swego zadania. Nie mógł tego spieprzyć. Przecież były to tylko cholerne tosty! Wszystko wyglądało by inaczej, gdyby siedzieli w mieszkaniu Phyrina, gdzie całym tym opiekaniem zająłby się toster.
       Kończąc swoje, ciemnowłosy zaczął przyglądać się technice gotowania jajek, jaką zastosował Nerine. Z cichym podziwem w głosie, nachylał się znad ramienia chłopaka, obserwując jak ostrożnie wrzuca jajko po jajku, tworząc wokół żółtka płaszczyk ściętego białka. Istna koszulka.
       - Jesteś zaskakująco w tym dobry - stwierdził, przyglądając się wykończaniu ich kolacji. Wyglądała ona doprawdy imponująco i smakowicie. Hutson po prostu nie mógł doczekać się, aż będzie mógł ich spróbować. Kątem oka dostrzegł jak Nerine przypadkowo natrafia na jego dłoń i jak poparzony ucieka nią, łapiąc za gotowy talerz. Z lekko pytającym wyrazem twarzy wyciągnął drugi widelec, tym razem dla siebie samego i usiadł z kolacją przy stole, przyglądając niebieskiej rybce, która zdecydowanie zachowywała się podejrzanie, ale krótkowłosy nie miał zamiaru teraz o to pytać. Ważniejszą sprawą było zjedzenie pysznie wyglądającego tosta z jajkiem. Nie korzystając ostatecznie z sztućców, wziął do ręki ciepłą kromkę, wgryzając się w nią i wysiorbując większą część rozlewającego żółtka. Z zachwyconymi pomrukami przymknął powieki, rozkoszując smakowymi doznaniami, które dosłownie eksplodowały mu w ustach.
      - Uwielbiam surowe żółtko - stwierdził, oblizując ubrudzone wargi. - Naprawdę smaczne - dodał, uśmiechając się nieznacznie do trytona.
      Minął tydzień odkąd w progi maga zawitał pół człowiek, pół rybka. Rana na ramieniu Nerine zdążyła całkowicie się zagoić, a on sam wyglądał na znacząco bardziej zaklimatyzowanego z otoczeniem. Ciemnowłosy musiał przyznać, iż chłopak pojmował nową wiedzę bardzo szybko i nie musiał tłumaczyć mu wielokrotnie jednego i tego samego. Sam mag w tym czasie zanotował sporo informacji na temat tajemniczej rasy. Zgodnie z ich obietnicą, Nerine codziennie uczył mężczyznę jego języka, a on sam nauczał trytona pisowni. Tego dnia pozwolił niebieskiej rybce cieszyć się wolnością na dworze. Na tyle ufał chłopakowi, poza tym sam Paskudnik zdawał się go pilnować, a raczej bardzo lubić. Bardziej niz towarzystwo swojego właściciela. Poniekąd.
       Siedząc nad sporą garścią zerwanych w lesie ziół, oddzielał listki od gałązek. Wyciskał drobne kulki z kokonów i wszystko co go interesowało wrzucał do misy, gdzie miał zamiar rozgnieść składniki na maź, idealną do stworzenia rozgrzewającego żelu. Poza tym obok leżało jeszcze jedno zioło, a dokładniej roślina niezbędna do zamówienia Beliada, które przyszło w liście przycieponym do łapy sowy. Demon doskonale wiedział jak skutecznie poinformować maga bez konieczności odwiedzania go, gdy był poza miastem. Więc Hutson siedział tak przy stole, dość poirytowany, całkowicie ignorując drzwi od pokoju Nerine, które jak gdyby nic uchyliły się same z siebie. Marudząc pod nosem wrzucał kolejne ziarna, prawie kończąc tę monotonną robotę. Najchętniej kazałby trytonowi pomóc, ale zdawał się mieć własne bardzo istotne plany.
       Westchnął głęboko, odrzucając kolejny, pusty kokon, kiedy to poczuł coś przy nodze. Dziwnego, jakby zimnego, snującego niczym koci ogon. Bo w końcu co innego mogło to być. Nie szczur, bo tego jednego osobnika ostatnio trzepnął miotłą, gdy Nerine wrzeszcząc jak baba zobaczył go między swoimi nogami.
       - Teraz się do mnie łazisz, pchlarzu? - zmarszczył poirytowany pojedynczą brew, dostrzegając jak drzwi od domku otwierają się, a oparty łapkami o klamkę Paskuda zagląda do środka. Kot usiadł w progu wejścia, patrząc z lekko przekrzywioną główką na maga, a raczej na coś za nim. Bo jeśli to nie był szczur, ani Paskuda, to kto?
       Hutson podejrzliwie, z lekkim strachem w oczach spojrzał na dół, spoglądając na obślizgłą, dziwną mackę, a raczej gluta.
      - Choooolera - wysapał, uciekając nogą przed tym podejrzanym czymś. Nie czekał długo i chwilę później nadepnął na mackę, która znów podjęła próbę wślizgnięcia się pod nogawkę spodni. Niestety. To był wielki błąd. Kocur zachichotał, uciekając w popłochu na zewnątrz, a Phyrina nogi oplotły kolejne dwie macki, ciągnąc gwałtownie do tyłu, w czeluścia pokoju Nerine. Spanikowany mag, odruchowo chwyciłna blat stołu, ale nic mu to nie pomogło. Runął na ziemię jak długi, szukając po połach swojego płaszcza różdżki, która pechowo nadal lezała na meblu. Zapierając się swym ciałem zaglądnął do tyłu, patrząc na wystającego częściowo gluta. Slime.
      - Kurwa - zaklnął, czując pot na czole. Panicznie odwrócił się w stornę wyjścia, nabierjaąc jak najwięcej powietrza w płuca.
      - NERINE! NERINE! Chodź tu szybko! Ne-ri-ne! Coś ty przywlukł do MIESZKANIAAAA! - wrzeszczał na całą parę, broniąc przed mackami wślizgującymi się coraz wyzej i wyzej, a lico Hutsona zaczęło nabierać rózowego koloru.  - NERINE DO CHOLERY! - to były ostatnie słowa jakie wypuścił, gdy kolejna macka zakryła mu usta, wciągając ostatecznie ciało maga do środka pokoju, kulturalnie je zamykając za sobą. Paskuda zaś... podreptała wesoło do niebieskiej rybki, łasząc do jego nóg jakby nigdy nic.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {23/11/22, 07:08 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Pochwała od Phyrina była czymś, czego mocno potrzebowałem. Nie byłem pewny swoich umiejętności, bo to pierwszy raz, kiedy naprawdę gotowałem. Dlatego, ucieszyłem się, słysząc jego słowa. Dzięki nim, posiłek smakował dużo lepiej, a humor trzymał się mnie już do końca dnia.
         Pewnego wieczoru pozwoliłem sobie popływać nieco dłużej, kiedy mag był zajęty swoimi sprawami, a Paskudnik smacznie sobie drzemał w domku. Zanurkowałem nieco głębiej, szukając wzrokiem ciekawych rzeczy. Głównie znajdowałem jakieś śmieci, które zostały wyrzucone do morza. Nie podobało mi się to i chyba musiałem powiedzieć Phyrinowy, że zniknę na więcej, niż pół dnia, aby wysprzątać dno z tych niepotrzebnych śmieci. Nie miałem pewności, że mi pozwoli, ale zapytać zawsze mogłem. Zapomniałem jednak o śmieciach, kiedy moje spojrzenie przykuło coś na wpół przezroczystego, dopasowanego idealnie do wielkości mojej dłoni. Niepewnie dotknąłem tego palcem, wzdrygając się, kiedy poczułem, że jest to dość galaretowate. Meduza? Nie, na pewno nie było to nic takiego. Zafascynowany wziąłem tego dziwnego gluta w dłonie i wynurzyłem się z wody. Na szczęście nie odpłynąłem daleko. Rozejrzałem się, aby sprawdzić czy nikogo nie ma. Usiadłem na piasku z dala od wody, po czym badałem wzrokiem to coś, co miałem w dłoniach. Wyglądało zabawnie, na dodatek była to konsystencja podobna do galaretki, choć ta była bardziej przyjemna w dotyku.
- Ciekawe... - powiedziałem, wsuwając palec w dziwne stworzenie, które poruszyło się nieco gwałtowniej. Wzdrygnąłem się na to, po czym spojrzałem w niebo. Znam morskie stworzenia, ale to pierwszy raz widziałem na oczy. Podniosłem się z miejsca, kiedy mój ogon zmienił się w nogi i schowałem w dłoniach dziwnego gluta. Zamierzałem go pokazać  Phyrinowi, aby mag mógł na to spojrzeć, ale dzisiaj było już za późno, więc chciałem zrobić to następnego dnia, kiedy oboje będziemy wypoczęci.
         Kolejnego dnia podniosłem się z łóżka w dobrym humorze, zerkając kątem oka na stworzenie, które zamknąłem w plastikowym pojemniczku. Oczywiście, zostawiłem nieco uchyloną pokrywkę, aby się przypadkiem nie udusiło. Byłem gotowy na nowy dzień, który zapowiadał się całkiem dobrze. Pomoc magowi, nieco zabawy na piasku z kotem oraz nauka naszych języków. Bardzo szybko rozumiałem nowe słowa, a czytanie przychodziło mi z większą łatwością. Ćwiczyłem je razem z magiem, ale również samotnie, kiedy leżałem już w łóżku. Zaznaczałem wtedy te słówka, która sprawiały mi trudność i mag mi je tłumaczył.
         Jak tylko byłem wolny, pozwoliłem sobie wyjść na świeże powietrze, aby nieco zrelaksować się w promieniach słońca. Położyłem się na ciepłym piasku, zamykając oczy i wsłuchując się w szum morza oraz hałasy, które dobiegały z bardziej zaludnionej plaży. Słyszałem również zwierzęta, która grasowały w lesie. Nie chodziłem do niego za często, tym bardziej, że nadal nie wiedziałem co albo kogo mogę tam spotkać. Minął tydzień. Niby przyzwyczaiłem się do tego miejsca, ale jednak chwilami tęskniłem za swoim domem, może nie za rodziną, a Thamesem i przyjaciółmi. Nawet samą królową, która mnie uwielbiała. Otworzyłem szerzej oczy, po czym podniosłem się z piasku, kiedy dotarł do mnie głos maga. Nieco niewyraźny, ale jednak wiedziałem, że woła o pomoc. Spojrzałem na Paskudę, który, jak gdyby nigdy nic przyszedł się do mnie łasić, ale zmartwiło mnie to, że Phyrin nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Wbiegłem do środka, po czym zmarszczyłem brwi, kiedy nie dostrzegłem maga przy swoim stole, ani w kuchni czy na łóżku. Zajrzałem również do toalety i szafy, ale tam też nie było po nim śladu. Odwróciłem się do drzwi swojego pokoju i bez chwili wahania wszedłem do środka.
         Zatrzymałem się w progu, patrząc na to, co działo się przede mną. Macki, były owinięte wokół jego ciała, rozpuszczając ubrania, które miał na sobie. Jedna z nich znalazła się w ustach mężczyzna, druga mocno obejmowała go w talii, zaś trzecia znajdowała się na kroczu, gdzie nieco dłużej zatrzymałem swój wzrok. Przełknąłem gulę w gardle, po czym pokręciłem głową i spojrzałem w oczy Phyrina, który błagał nimi o pomoc.
- Przestań! Puszczaj go - powiedziałem, zwracając się do tego stwora, która wczoraj znalazłem. Co prawda było większe, no i miało macki, ale byłem pewien, że to jest to, co zostawiłem w swoim pokoju. Znajda z morza.
         Kiedy macki nie drgnęły, podszedłem bliżej, ale szybko zostałem zaatakowany jedną z nich. Spojrzałem na swój owinięty nadgarstek, po czym na maga, który ledwie wytrzymywał to wszystko. Szarpnąłem ręką na tyle mocno, że macka się ode mnie oderwała, po czym wybiegłem z pokoju, aby znaleźć odkurzacz. Nie wiedziałem, jak powinienem go pokonać, ale odkurzacz jako pierwszy przyszedł mi do głowy. Wziąłem sprzęt, po czym wróciłem do pokoju i od razu odpaliłem go na największą moc ssania. Usłyszałem coś w rodzaju pisku, ale glut bardo szybko znikał w odkurzaczu, zaś mag powoli stawał się wolny od zboczonych macek. Jak  tylko nic nie zostało, wyszedłem z pokoju i wrzuciłem odkurzacz do szafy, barykadując ją, gdyby to coś miało ochotę wyjść. Nie wiedziałem co z tym zrobić, ale teraz najważniejszy był Phyrin, więc pobiegłem do mężczyzny i przykucnąłem przy nim. Nieco ubrania na nim zostało, ale w większości był odsłonięty.
- Nic ci nie jest? Jesteś cały? - zapytałem, przyglądając się uważnie magowi, szukając jakichkolwiek ran, ale moje policzki jedynie pokryły się rumieńcami. Wbiłem ostatecznie wzrok w podłogę.
- P-przepraszam, ja... Ja nie wiedziałem, że to jest coś tak strasznego. Miałem ci to pokazać dzisiaj, a-ale zapomniałem - powiedziałem, starając się wytłumaczyć z tego wszystkiego, bo widziałem po minie maga, że czeka na jakieś wyjaśnienia.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {27/11/22, 03:13 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Slimy - te stworzenia są bardzo niedoceniane na świecie. Każdy kto zobaczył je pierwszy raz na oczy uznawał stworzenia za niegroźne i wielce urocze. Nic bardziej mylnego. Te magiczne istoty o galaretkowatym ciele potrafią narobić więcej szkód niż nie jeden potwór. Na ogół są to zwierzęta neutralne, świetnie znoszące ciepło i znacznie gorzej zimno. Gdy temperatura schodzi poniżej zera zamarzają, ale wciąż żyją. Dzięki swojej formie mogą urosnąć, a także zmaleć. Kopiują formy przedmiotów martwych oraz istot żywych, co właśnie jest powodem ich niezwykłości, a także bycia niebezpiecznym gatunkiem. Ich ciała często wykorzystuje się do kosmetyków. Świetnie nawilżają skórę, a samo zabicie Slima wbrew pozorom nie należy do najprostrzych. Dlatego Phyrin nie lubił tych stworzeń. Można było znaleźć je niemalże wszędzie, ale nigdy nie myślał, że jeden z nich wyląduje w pokoju Nerine. Powodem nie był fakt, iż rybka była niezwykle ciekawska i mogła go tu przytargać, a świadomość niewystępowania jedzenia Slimów w tych okolicach.
       - Cholera Ja-sna - mag mówił do siebie, zlany potem, gdy jeszcze koniuszkami palców trzymał się jednej z desek podłogowych, ale to nie mogło powstrzymać galaretowej mazi, która formowała swoje ciało w coś przypominającego ośmiornicę, albo nawet kałamarnice. Jedno odnóże Slima trzymało Phyrina za nogę, a gdy ten puścił ostatnią, dosłownie deskę ratunku, zawisł głową w dół, dyndając bezwładnie z wielce niezadowoloną miną. Każdą sekundę poświęcał na obmyślenie drogi ucieczki, sposobu na uwolnienie się z objęć stworzenia. I nagle doznał olśnienia, gdy krew zaczynała dopływać mu do mózgu, a skóra twarzy zaczynała przypominać coraz bardziej dojrzałego od środka buraka ćwikłowego. Znając wartość każdej chwili, w pośpiechu zaczął macać się po płaszczu, aby odnależć w jego połach ostatnią rzecz mogącą zrobić krzywdę zwierzęciu. Na nieszczęście Hutsona różdżka została na stole i ni jak, nie miał szans ją siegnąć. Drzwi były zamknięte, Nerine ani słuchy ani widu, a macka trzymająca go za nogę zaczynała się okręcać, leniwie sunąc po materiale spodni, mocno zaciskając się na ubraniu. Hutsona przeszedł dreszcz obrzydzenia, kiedy obślizgły glut dotarł do jego krocza, wślizgując pod koszulkę, zatrzymując dopiero na środku torsu. Druga zaś, jakby celowo zawisła na wysokości spojrzenia maga, a z jej ciało zaczynały wytwarzać wypustki, przyssawki. Hutson w przerażeniu wytrzeszczyłswe oczy, znów nabierając powietrza do swych płuc, przyspieszając grzebanie po kieszeniach płaszcza, ale Slime jakby to wyczuł i prędko zapętlił swoją drugą mackę wokółjego ciała, ściskając ręce do tułowia, aby nie mógł nimi ruszać.
      - NERINEE! - ostatni krzyk, bardzo gardłowy wydobył się z gardła Phyrina, gdy trzecia macka wsunęła się w jego usta, aby uciszyć mężczyznę. Wiła się wokół jego języka, przyssawała się do niego, a potem rozpychała w ustach, nadymając mu poliki. Nieco wychodziła, a potem znów wsuwała z powrotem, gdy reszta jej długości sunęła po ubraniach, topiąc je od dotyku. Ciemnowłosy jęczał z zatkanymi ustami, czując jak ślina zaczynała wyciekać w kącikach ust. Dławiąc się macką starał się ją ugryźć, ale galareta była sbyt mięsista, a jednocześnie galaretowata, aby przeciąć jedynie za pomocą zębów. Śmiało mógłby uznać, że to jego koniec. Duszony, czując się molestowany, a wręcz gwałcony, nigdy, nawet w najśmielszych wyobraźeniach nie wpadłby na taki pomysł swej śmierci.
       Pierwsza macka już dawno wypaliła dolne części materiałów. Jedynie druga, ściskająca jego ręce, nadal zdawała się nie ruszać. Do czasu, aż nie obróciła maga do góry, jakby go badała, obserowała. Hutson, cały czerwony ze złości i nie tylko, patrzył złowrogo na Slima. Cisnął w niego piorunujące spojrzenie, jakby mogło coś zrobić stworzeniu. Ono zaś nic sobie z tego nie robiło, sunąc po jego nagim ciele, od pasa w górę, przyssawając się do sutków, do wypukłych lini żeber.
      Z szklankami w oczach, z ostatnią tlącą się nadzieją w odmętach myśli, Hutson spojrzał kątem oka na drzwi, a jego modły spełniły się, pokazując w ich progu postać Nerine. Całe napięcie w Phyrinie znikło, ale tylko na moment, bo zaraz po pojawieniu się chłopaka, Slime od razu wyciągnął w jego stronę czwartą mackę, którą cały czas formował. Hutson, odnajdując resztki sił zaczął się wierzgać, mówiąc z pełbymi ustami do niebieskiej rybki. Ta zaś uwolniła się, znikając na dłuzszą chwilę za drzwiami. Ciemnowłosy przymknął powieki, zdając sie myśleć, ze to juz koniec. Tryton postanowił ratować własne życie i wcale nie miał mu tego za złe. Pojedyncze krople łez zebrały się w jego kącikach oczu i w ten usłyszał włączany odkurzacz. Nerine zassał Slima, a ten z piskiem, jakby odczuwalnego bólu, zaczął znikać w plastikowej rurce. Mag chwilę później runął na ziemię, twardo, prosto na goły tyłek, a jego ciało okrywały jedynie strzępki pozostałości po ubraniu. Ulubionym rzecz jasna. Niebieskowłosy znów zniknął, ale tym razem z odkurzaczem, wracając w pośpiechu i klęcząc tuż obok maga. Niezmiernie przejęty zaczął sprawdzać, czy magowi nie stało się nic poważnego. Cóż, jeśli upodlenie jego honoru nie było niczym poważnym, to Phyrin był całkowicie bezpieczny. Z pewnością z czasem wyjdą jakieś siniaki, gdy tylko ślady po przyssawkach znikną, ale duma Hutsona była bardzo zagorzała, dlatego dopiero po dłuzszej chwili ciszy postanowił spojrzeć na skruszonego Nerine. Tym swoim morderczym spojrzeniem. Był wściekły, a jednocześnie wdzięczny. Tuziny emocji mieszały się w jedną, zbitą kupę, której nie był wstanie opisać i odpowiednio zareagować. Dlatego mag westchnął ciężko, przeciągle, czując ulgę, że narazie był to koniec i nikomu nic nie groziło.
      - Rozumiem - kaszlnął, czując jak usta są rozepchane i obolałe, rozciągnięte do swych granic możliwości. Drżącą dłoń położył na czubku głowy trytona, wstając na równe nogi, dość ociężale, z stęknięciem, które zdusił między zaciśniętymi zębami. Pozostałości po ubraniach spadły na bose stopy Hutsona, wypalającego swe spojrzenie karbinowych tęczówek na Nerine.
       - Ale to był mój ulubiony płaszcz. Jedyny w swoim rodzaju - westchnął po raz kolejny, czując nostalgię. Miał olbrzymie sentymenty do tego odzienia. Chciał je odzyskać. Musiał też jakoś ukarać niebieskowłosego.
      - Za karę spełnisz moje jedno życzenie. Niezależnie jakie ono będzie - zabrał swą dłoń, spoglądając prosto w oczy chłopaka. Owszem, uratował go przed Slimem, ale nie zmieniało to faktu, że go przyprowadził i spowodował to wszystko. Musiał jakoś zapłacić za ten wybryk. - A teraz... pozbieraj resztki moich ubrań, a ja... - zatrzymał się w progu drzwi, widząc zabarykadowaną szafę. A on, nie mógł ubrać nic na siebie. Zmrużył powieki, patrząc na niebieską rybkę przez ramię. Obrócił się na pięcie w stronę komody z ubraniami i wygrzebał coś luźnego. Zarzucił na siebie różową koszulkę oraz spodenki w niebieskim odcieniu, nie bacząc na to jak zabawnie w tym wyglądał. To jedynie zdawało się dość wygodne, choć koszulka odkrywała pępek.
      Zabrał z głównego pokoju swoją różdżkę oraz białą kredę. Wrócił do pokoju Nerine, który skończył zbierać materiałna doraźną kupkę. Uklęknął obok, rysując pentagram wokół niego, wbijając w środek materiału różdżkę jak jakąś święczkę w tort. Patyk na swym czubku zapalił się, a Phyrin złączył dłonie do modłów, przymykając powieki i szeptając zaklęcie. Powtarzał je cały czas, do oporu, zerkając czasem czy coś się dzieje. Przez jego tęczówki snuły się rozmaite runy, połyskując złotym światłem, a potargany materiał jak leżał w strzępkach, tak leżał.
      Hutson cmoknął w niezadowoleniu. Materiału było zbyt mało, aby mógł je przywrócić do poprzedniego stanu.
      - No cóż... - odezwał się, nie wiedząc ostatecznie co powiedzieć. Zabrał różdżkę, chowając ją w połowie do spodni, któych gumka utrzymywała ją w bezruchu. - Było, minęło. Musimy coś zrobić z Slimem w szafie, bo długo tam nie usiedzi - mówiąc to, usłyszał jak niezadowolony Paskuda drapie pazurkami o drzwi do swojego domku, który zajmował niechciany gość.
      - Gdzie go w ogóle znalazłeś? - spytał Nerine, choć domyślał się odpowiedzi. Nie bez powodu Slime przywdziewał wygląd ośmiornicy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {01/12/22, 06:44 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         O dziwo, mag zachowywał się dość spokojnie. Ciężko mi było na niego patrzeć, ponieważ był nagi i nieco mnie to krępowało. Czułem się beznadziejnie z faktem, że  z mojej winy znalazł się w tej sytuacji i choć mógł mnie uderzyć czy nakrzyczeć, to nie zrobił tego. Spojrzałem ostatecznie na niego, kiedy dłoń mężczyzny znalazła się na mojej głowie. Chciałem pokazać mu, jak bardzo jest mi przykro i naprawić to, co uczyniłem.
- Prze... Przepraszam - powtórzyłem widząc jego minę. Zniszczyłem jego ubrania, co prawda, zrobił to slim, ale należał on do mnie. Dlaczego musiałem zabrać to stworzenie do domu? Mój wzrok zbadał całe nagie ciało Phyrina, tym razem bardzo badawczo. Nie ukrywałem swoich rumieńców, ponieważ byłem zafascynowany tym, jak mag wygląda.  Uważałem, że nasze ciała aż tak bardzo się od siebie nie różniły, ale sylwetka maga zdecydowanie bardziej mi się spodobała. Brzuch, uda... Oczywiście, zwróciłem też uwagę na jego zgrabne pośladki, ale szybko odwróciłem wzrok, bo wiedziałem, że mag wcale nie czuje się lepiej w tej sytuacji
- Zrobię co zechcesz, masz moje słowo - posłałem mu delikatny uśmiech, po czym podniosłem się z podłogi, aby spojrzeć na strzępki ubrań. Czy było tutaj wszystko? Zobaczymy.
         Na początku myślałem, że zbieranie kawałków ubrań będzie czymś łatwym, ale miałem wrażenie, że to wszystko było bez znaczenia. Nie mieliśmy pewności, że są wszystkie części. Jak bardzo slim je stopił? Gdybym tylko przybiegł wcześniej... Może wtedy łatwiej byłoby coś z tym zrobić, a tak to zbierałem drobne kawałki, by zaraz ułożyć je na niezgrabną kupkę pozostałych. Westchnąłem, zastanawiając się co zamierza zrobić z tym Phyrin. Czekałem na niego nieco niecierpliwie, ale nie mogłem go pośpieszać. Wyrzuty sumienia to bardzo okropne uczucie, które na pewno mi będzie towarzyszyło przez kilka następnych dni, ale jeśli spełnię jego życzenie...Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzi. Nie po to pracowałem nad naszą relacją, którą polubiłem, żeby schrzanić w taki sposób. Podniosłem wzrok znad kupi materiału, kiedy Phyrin wrócił do mnie ze swoją różdżką i nadal ubrany w moje cichy. No tak, w końcu do szafy wrzuciłem stwora, który obmacywał maga.
         Obserwowałem go niczym zaczarowany. Zauważyłem, że uwielbiam go obserwować w trakcie czarów czy rzucania zwykłych zaklęć albo nawet przy tworzeniu różnych mikstur, które czasami wydzielały nieprzyjemny zapach. Teraz również nie mogłem oderwać wzroku od samego maga, który był źródłem padających słów. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, aby mu przerwać, choć zawsze miałem wiele pytań. Czy zwykła osoba mogła nauczyć się magi? A może to było już we krwi danych osób, które mogły się nią posługiwać? Zapewne od razu dostałbym odpowiedzieć od niego, ale dzisiaj raczej nie był w humorze, aby męczyć go dodatkowo pytaniami. Spojrzałem na ubrania, a raczej ich strzępki. Zrozumiałem szybko, że chciał je naprawić za pomocą czarów, ale najwidoczniej nie poszło po jego myśli. Wbiłem paznokcie w uda, czując się z tym jeszcze gorzej. Spuściłem głowę i zamknąłem na chwilę oczy. Mag miał swój ulubiony płaszcz, a ja go zniszczyłem. Zacisnąłem usta w wąską linię, niepewnie podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Nie wiem co z nim zrobić, na początku nawet nie wiedziałem co to jest... Ja... - urwałem, cały czas obserwując reakcję Phyrina. Nie wydawał się wściekły, raczej smutny, może nawet nieco zmęczony. Przełknąłem gulę w gardle. -  Odkupię ci płaszcz, jeśli był robiony na zamówienie, to pójdę z tobą i opłacę go - powiedziałem. Nie wiedziałem, jak bardzo może mnie to kosztować, ale nie chciałem widzieć go takiego przygnębionego.
         Westchnąłem, po czym nerwowo się zaśmiałem na pytanie maga odnośnie slima. Myślę, że akurat teraz nie musieliśmy o tym rozmawiać, tym bardziej, że musieliśmy się go pozbyć tak, aby znów nie zaatakował któregoś z nas. Paskudnik nie był w ogóle pomocny, tym bardziej, że swoim drapaniem mógł tylko drażnić istotę w szafie.
- Pamiętasz, jak wczoraj poszedłem popływać? Pozwoliłem sobie wydłużyć czas i przykuło to moją uwagę. Nie wiedziałem co to jest, a w wodzie był całkowicie przejrzysty i miły w dotyku. Wziąłem do domu, ale nie sądziłem, że stanie się coś takiego... Rany, powinienem wcześniej się tym zająć, zapytać cię o to stworzenie i czy mogę zatrzymać w domu - powiedziałem. Obiecywałem przed nim oraz samym sobą, że nie będę robił nic głupiego, a jednak nie dotrzymałem słowa. Podniosłem się z miejsca, po czym wyciągnąłem dłoń do maga, aby pomóc mu wstać i podejść do szafy. Kot od razu się odsunął, chowając się za nami, choć wiedziałem, że raczej nie bał się galaretowatego potwora.
- Co zamierzamy z tym zrobić? Jeśli to wypuścimy, to może zaatakować kogoś innego - powiedziałem, zerkając na maga. Wolałem, by nie było żadnych ofiar, ale było już na to za późno i nawet nie wiem, jak mam za to odpokutować.  - Nasza siła na pewno go nie powstrzyma. Damy go na pożarcie? Zwrócimy do morza? A może... Zabijemy za pomocą magi? - zapytałem, patrząc cały czas na Phyrina. Wolałbym uniknąć zabicia, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to nie zamierzałem nikogo powstrzymywać. Sam nie miałem teraz żadnej zdolności,  nie mogłem nikogo zaczarować swoim śpiewem, broni też żadnej nie posiadałem, więc musiałem zdać się na maga i jego pomysł, co zrobić ze zboczonym slimem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {06/12/22, 05:54 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Skrzyżował ręce na piersi, jedną z nich unosząc ku górze, gładząc podbrudek w głębokim zastanowieniu. W tych paru minutach doszedł do wniosku, że kolejne morskie kąpiele, Nerine nie spędzi w samotności. Owszem, mag często leżakował na piaszczystej plaży, blisko wybrzeża gdzie niebieska rybka korzystała z dobrodziejstw morza, ale dzisiejszy wypadek przy pracy rozjaśnił mężczyźnie sytuację. Ten, lekko ponad tydzień mieszkania w pracowni nie świadczył, iż chłopak wiedział nieskazitelnie wiele rzeczy. Hutson zrozumiał swój błąd i być może dlatego aż tak bardzo nie był zły na niebieskowłosego. Ostatecznie oboje byli temu winni. On - bo zbyt mocno zaufał pacjentowi myśląc iż nie zainteresuje się niczym podejrzanym w okolicy. Rybka - zapomniała poinformować o nie proszonym gościu zamkniętym w jego pokoju na jedną noc, co spowodowało, że stali teraz przy szafie w dwójkę rozmyślając nad sposobem by pozbyć się szkodnika. W tych czterech ścianach mógł stąpać tylko jeden, włochaty leń, wyżeracz resztek z talerza, a zarazem doprawiacz porannej kawy swą długo hodowaną sierścią. Dlatego trzeci mieszkaniec również patrzył złowrogo na szafę, choć z bezpiecznej odległości. Slime bezczelnie zajmował jego kącik, przytulny i cieplutki. Zaś Phyrin całkowicie w tym wszystkim przegryzł gorzką prawdę o swym ukochanym czerwonym płaszczu. Tak, jego lata świetności dawno przeminęły, ale był to cenny prezent od rodziców. Ubranie było przy magu, gdy ten uczęszczał do szkoły, to był jedyny towarzysz wszystkich zbrodni, znak rozpoznawczy Hutsona, bo nikt inny czegoś takiego nie nosił. Płaszcz był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, a rybka najwidoczniej nie potrafiła tego zrozumieć, posypując otwartą ranę solą.
      Ciemnowłosy westchnął ciężko, wysłuchując lekko spanikowanego Nerine. Co zamierzali zrobić? Hutson miał jasno określony cel, który w dalszej części go nie interesował. Chciał jedynie pozbyć się stworzenia z pracowni, a co stanie się z tym dalej, nie interesowało go to. W przeciwieństwie do rybki. Tryton nie chciał, aby slime zagroził innym. Nie, żeby ktoś tu jeszcze był poza nimi i paroma istotami w lesie, ale te z pewnością sobie z nim poradzą. O to nie musieli się martwić. Głównym problemem było to, w jaki sposób wywabią slima z szafy. Jako, iż mebel był zaczarowany, to zwierzę nie mogło wyślizgnąć się przez szpary, ale nadal mogło wywazyć drzwi, a szkoda było robić kolejne zniszczenia. Mag nie chciał inwestować zbędnie w budynek, skoro tego nie wymagał.
      - Jestem ograniczony co do czarowania - te słowa z trudem przeszły przez gardło Hutsona. Był to odwiecznie wbijany gwóźdź, temat jakiego nie chciał rozwijać. Przez ten głupi rząd, głupią radę magowie byli ograniczani przez bransolety, a gdyby nie Optopius i chore poglądy to Phyrin dawno temu wpadłby do szafy z różdżką i ciskałby w slima kulami ognia, strzelając do niego jak ze strzelby. Ba! Nawet w tym całym szale chętnie zarzuciłby kotem trzymanym pod pachą! To byłaby już wisienka na torcie. Tak, to byłby najlepszy sposób na rozładowanie wkurwienia jakie gnieździło się głęboko w magu. Nie miałby żadnych zażaleń czy skrupułów. Jebać Optopiusa i tą całą Avys. Z pewnością na dniach dostanie informację o przyjeździe do stolicy, aby założyć nową bransoletę, dlatego właśnie nie chciał czarować. To był jeden z dwóch powodów.
     Spojrzał zamyślony na Nerine, który był bardzo przejęty tą sytuacją, gdy w tym czasie Hutson wyobrażał sobie sposoby na poskromienie swej złości. Nie było na to czasu. Westchnął ciężko, znajdując złoty środek w tym wszystkim, niekoniecznie zadowalający chłopaka.
      - Wiem jak się go pozbędziemy - spojrzał wymownie na niebieskowłosego, a w kącikach ust zalągł się tajemniczy, delikatnie mroczny uśmieszek, skrywany za podpartą dłonią. Pośpiesznie podszedł do jednego z regałów pełnego słojów. Małych i dużych. O ile pamięć Phyrina nie myliła, miał gdzieś jeszcze suszone owoce jakimi zajadały się Slimy. Dzięki nim każdy, no prawie każdy wyjdzie bez szwanku. Z zadowoleniem wysunął słoik, nieco siłując z wieczkiem, które nie chciało popuścić, ale finalnie wyciągnął pożądany materiał zbrodni. Zawinął je w woreczek foliowy, a z szuflady kuchennej wynalazł nitkę, wieńcząc poszukiwania spojrzeniem na zdezorientowanego tym wszystkim Paskudę.
      - Potrzeba nam jeszcze tylko jednej rzeczy - dodał, machając swoją przynętą w dłoni, a kocur nastroszył się, sycząc na maga. Ten nic sobie z tego nie robił i ruszył za okrągłą kluchą, całkowicie ignorując oburzenie ze strony Nerine.
     - No dalej Paskudo jedna, to są konieczne środki. Chyba chcesz odzyskać swój domek, co? - przekonywał zaklętego smoka, gdy bawili się w ganianego wokół stołu, aż zwierzę zatrzymało się, doznając olśnienia i poczucia, że może być ich bohaterem. Hutson zadowolony z szybkiego efektu, przywiązał do ogona kota przynętę na Slima po czym otworzył drzwi wyjściowe z budynku, ostatecznie z lekkim zmachaniem podchodząc do niebieskiej rybki. Położył swą dłoń na jego ramieniu, spoglądając głęboko prosto w oczy, tak złudnie przypominające morskie głębiny. Mag wiedział, ża za dobrze, że te tęczówki nigdy mu się nie znudzą.
      - Będziesz trzymał szafę, dopóki nie powiem tobie abyś ją otworzył - z mrożącą krew w żyłach powagą wyznaczył zadanie również dla Nerine, chwytając za miotłę, która tkwiła w klamkach drzwi szafy, aby Slim czasem z niej nie wyszedł. Hutson z wstrzymanym tchem odszedł nieco od Nerine, stając na przeciw szafy, w gotowości, gdyby stworzenie nagle wyskoczyło i chciało go zaatakować. Był jako pierwszy wabik, w razie wypadku, gdyby glut nie zainteresował się jedzeniem na Paskudzie, który grzecznie czekał przed drzwiami, gotowy wystartować do przodu ile w łapach miał. Mag umacniając uścisk na miotle, spojrzał na niebieską rybkę.
      - Nerine - przerwał przeciągającą się, nerwową ciszą - Nie duś tego w sobie zbyt długo. Po prostu wyciągnij z tego lekcję, a twój błąd będzie miał znaczenie - chciał jakoś uspokoić trytona, aby nie zamartwiał się niepotrzebnie tym wszystkim. Ludzie popełniali błędy, tak jak inne rasy.
      - Otwieraj - skinął głową, patrząc jeszcze ukradkiem na wszystkich, czy są gotowi, choć szczerze powiedziawszy nikt nie wiedział, czy faktycznie przy czymś takim można było byćgotowym. W końcu byłto Slima. Łątwiej było go złapać i odsprzedać, łatwiej było zadzwonić po kogoś, kto się tym specjalizuje niz samemu tym męczyć, ale to był Phyrin. Dziwny mag o dziwnym usposobieniu i sposobach radzenia z problemami. Mag z przeklętym smokiem w ciele kota i Trytonem wyrzuconym na brzeg morza. Całe to dziwaczne combo powodowało, że Slima nie miał z nimi szans.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {10/12/22, 10:50 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Słowa maga nieco mnie zaskoczyły. Ograniczony? Pierwszy raz o tym wspomina, ewentualnie wcześniej nie zarejestrowałem tych słów, co mogło być całkiem możliwe. W końcu wszystko było takie nowe dla mnie i codziennie wpadałem w nowy zachwyt czy zainteresowanie. Nie do końca wiedziałem, co mam powiedzieć, więc przemilczałem sprawę, uznając, że tak będzie lepiej, zanim dodatkowo jeszcze bardziej go wkurzę. Gdybym tylko mógł użyć swojego głosu do zahipnotyzowania slima, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, a tak to muszę wszystko zostawić na głowie maga i jedynie czekać w gotowości, aż da mi do wykonania jakieś zadanie.
         Długo jednak nie musiałem czekać, aż jakiś plan wpadnie do głowy mężczyzny i choć jego uśmiech wprawiał moje ciało w zimne dreszcze, to jednak wiedziałem, że pomysł jest dobry, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Obserwowałem go uważnie, zauważając, że czegoś intensywnie poszukuje, ale nawet nie mogłem mu pomóc, bo nie zdradził czego szuka. Kiedy dostał w swoje dłonie to, co poszukiwał, skrzywiłem się, widząc, jak zerka na kota. Nie podobało mi się to, że chce go wykorzystać do pozbycia się stworzenia.
- Phyrin, to na pewno dobry pomysł? - zmarszczyłem brwi, ale mag mnie ignorował. Nie zdziwiło mnie to, w końcu dzisiaj wystarczająco mu podpadłem, a na dodatek był zajęty przekonywaniem Paskudy, co poszło całkiem sprawnie i szybko. Najwidoczniej kocur chciał odzyskać swoje miejsce w szafie. Było to całkiem zabawne. Wzdrygnąłem się na dotyk maga, uważnie patrząc w jego oczy.
- Zrozumiałem, dam z siebie wszystko i nie schrzanię tego - uśmiechnąłem się lekko, po czym przelotnie spojrzałem na kota, który był w gotowości, dlatego i ja podszedłem do szafy, aby zacisnąć palce na uchwytach. Czekałem na sygnał Phyrina, ale on szybko nie nastąpił, za to inne słowa padły od mężczyzny, których w ogóle się nie spodziewałem. Nie gniewał się na mnie? Rozumiem, że na błędach trzeba się uczyć, ale o mało co nie został zgwałcony przez tego slima... I to z mojej cholernej winy. Mimo tego skinąłem głową i znów zacisnąłem palce na uchwytach.
         Wystarczył jeden sygnał, jedno słowo, abym wziął się w garść i pewnie otworzył szafę, cofając się od razu do tyłu, ale i tak straciłem równowagę, upadając na tyłek, kiedy slim wyszedł z szafy. Syknąłem, czując pulsujący ból w łokciu, ale nie tym się przejąłem. Dostrzegłem, że stworzenie kieruje się do maga, więc szybko podniosłem się z miejsca, aby podbiec do Phyrina i stanąć przed nim, aby w razie czego to mnie slim zaatakował. Kiedy jednak znalazłem się już przed magiem, stworzenie zainteresowało się czymś innym, niż nami. Odwróciło się w stronę kota i szybko pognało za Paskudnikiem, który wybiegł z domku, ile sił w łapach miał. Nadal uważałem, że użycie kota było niepotrzebne, ale w tym momencie nie było ani Paskudnika, ani niebezpiecznego slima, który mógłby nas zaatakować. Spojrzałem na maga z szerokim uśmiechem, po czym objąłem go za szyję, ale szybko się oderwałem, kiedy kolejny ból przeszedł po prawym łokciu.
- Miejmy nadzieję, że Paskuda wróci cały i zdrowy - powiedziałem, a uśmiech nie schodził mi z twarzy, chciałem, aby mój humor udzielił się magowi, choć wyglądał teraz na mocno zadowolonego z siebie. Osiągnęliśmy sukces i jakoś udało nam się wyjść z niebezpiecznej sytuacji, dlatego sam bardzo się cieszyłem.
- Wiem, że źle zrobiłem nie mówiąc ci o tym, co przyniosłem do domu, więc bardzo cię przepraszam, Phyrin. Wezmę odpowiedzialność za to, co się stało - powiedziałem spokojnie, patrząc wprost na maga. Chciałem, aby między nami było dobrze, w końcu mężczyzna pomógł mi i dał mi dach nad głową. Musiałem na pewno jakoś załatwić nowy płaszcz, choć dla niego nie będzie to samo. Czy była to ważna pamiątka po kimś? Nie miałem odwagi zapytać, dlatego postanowiłem przemilczeć to.
- Jak myślisz, za ile kocur wróci? Wykorzystanie go jest niemiłe, ale powiedzmy, że tym razem umknę na to oko - uśmiechnąłem się, zerkając na szafę, w której na szczęście żadne dziwne stworzenie się nie znajdowało.
         Przykucnąłem, żeby zebrać rzeczy, które wypadły z szafy, ale szybko się wyprostowałem, wyczuwając coś, czego zdecydowanie nie powinienem. Mój instynkt pozostał, ale przecież to niemożliwe, by ON pojawił się w takim miejscu. Nie wydostałby się z królestwa niezauważony, a może... Nie, na pewno nie przybędzie tutaj, aby oznajmić mi, że mogę wrócić do domu. To dziwne uczucie dość szybko się rozproszyło, dlatego mogłem śmiało uznać to za pomyłkę lub nieudaną próbę. W końcu Thames nie miałby po co się tutaj zjawiać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {20/12/22, 06:46 pm}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Zacisnął kurczowo knykcie na drewnianym kiju od miotły, a te aż pobladły, wydając typowy, świszczący dźwięk, gdy ocierały się do granic swych możliwości. Uścisk Phyrina był pewny, mocny, więc nie obawiał się stracenia przedmiotu z rąk, gdy w razie potrzeby zostanie zmuszony do zamachu na niebieskiego gluta. Jednak pewność widoczna w pozycji maga nieuwydatniała tego, co działo się aktualnie w środku. Ciemnowłosy wiedział doskonale, że po dzisiejszym akcie morderstwa na przeciwniku będzie musiał w jakiś sposób wynagrodzić trudy swej miotle. Ten magiczny przedmiot pracował w czterech ścianach najciężej, a pomiatany był na każdym kroku przez mężczyznę. Biedna, wysłużona miotła wykorzystywana do sprzątania, latania z przeciążeniem, gdy Phyrin brał dodatkowo Nerine na tyły. Nie wpsominając już o torbach zakupowych. Miotła była również poskramiaczką Paskudy, gdy ten wkurzał do granic możliwości Hutsona, czasem klinowała się w rączkach od szafy, a teraz była bronią. Aż dziw, że jeszcze nie skończyła w dwóch częściach na śmieciach. Dlatego Phyrin obiecał sobie jedną rzecz: porządnie wypastuje mleczkiem do drewna swoją kochaną miotłę, która dzielnie walczy z przeciwnościami losu, nie poruszając portfelem maga do zakupu nowej. W końcu inflacja podniosła ceny mioteł okrutnie wysoko i magowi nie było do śmiechu na myśl o wydaniu grosza na nowy przedmiot.
       Spiął swe barki, wzrok skupił na gwałtownie otwieranych drzwiach. Widział kątem oka jak Nerine pada na tyłek, lecz nie reagował. Nie mógł pozwolić dopaść się przez slima, więc wziął szeroki zamach z wikingowym okrzykiem na tyle, ile pozwalały mu płuca, a gdy miał zamiar machnąć, w ten tryton stanął między ich dwójką, wzbudzając pewnego rodzaju gniew w magu. W końcu nie taka była umowa. Z ledwnością powstrzymał swój zamach w połowie drogi do ciała niebieskiej rybki, a stworzenie z szafy zainteresowane kocurem, popełzło za nim, wpatrzone z miłością w przywiązane przysmaki do ogona Paskudy. Usta Phyrina delikatnie uchyliły się, wypuszczając przeciągłe westchnięcie ulgi. Poluźnił uścisk miotły, pozwalając, aby ta zawisła w jego jednej ręce, gdy sam Nerine odwrócił się ku niemu wielce uradowany, wpadając w ramiona. Mag był zaskoczony zachowaniem rybki, ale szybko przypomniał sobie, że było to u niego dość normalne. Wpływ endorfin robił swoje, dlatego ciemnowłosy nie przejął się tym zbytnio, przewracając dyskretnie oczami na słowa pacjenta, gdy kątem oka spojrzał na drzwi wyjściowe.
      - Faktycznie - odezwał się cicho. - Miejmy nadzieję - skłamał, dokańczając zdanie w myślach, bo doskonale wiedział, że treść lecąca w myślach, cisnąca słodko na usta nie byłaby zachwycająca. W końcu Phyrin nie trawił tego pchlarza ponad wszystko, a w oczach Nerine był cudowną, Fluffy maskotką, co ewidentnie Paskudnik wykorzystywał i było stanowczo nie na rękę magowi. Dlatego swą złość zdusił w zarodku. Widok wykorzystania smoka musiał mu na ten moment wystarczyć.
     - Tak wiem Nerine. Już się nie gniewam - kąciki ust delikatnie wygięły się ku górze, a swój karbinowy wzrok zawiesił na niebieksiej rybce, nie powstrzymując swej ochoty poczochrania go po czubku głowy. Gdy skończył, roześmiał się gardłowo na widok wielkiego, zabawnego chaosu jaki stworzył. Dawno tak się nie śmiał. Zwykle był beznamiętny, lecz emanował od niego spokój, czy też opanowanie. teraz jednak zwyczajnie czerpał zabawę z sytuacji. Być może myśl o uciekającym w popłochu Paskudnika była tego powodem. Cóż, trochę ruchu tej klusce nie zaszkodzi.
      - Hm... - mruknął w zastanowieniu, odkładając miotłę w kąt pokoju, zaraz przy szafie, przy której Nerine zaczął zbierać wyrzucone rzeczy.
      - Myślę, że wróci dopiero, jak go slime dopadnie - mruknął z zamyśleniu, prychając zaraz śmiechem. W końcu smok nie miał dobrej kondycji, ale przy tych okolicznościach z pewnością wygoni slima wystarczająco daleko, aby ten nie wrócił. Pewnie stworzenie dopadnie go, ugryzie w ogon i odpuści, bo zwyczajnie przestanie być interesujący. Po prostu, nie będzie miał jedzenia i wtedy, albo Paskuda wróci o resztkach sił, albo legnie gdzieś w zaroślach i wróci wieczorem, ofuczany na maga. Cóż, obie opcje pasowały Hutsonowi.
      - Nerine? - spytał, widząc jak ten nagle wstaje na równe nogi zaniepokojony, jakby coś wyczuł. Mag spoglądał na trytona podejrzliwie, lecz z namiastką troski. Przecież potrzebował chłopaka do zgłębiania wiedzy odnośnie rasy syren, a zachowanie niebieskowłosego zdecydowanie przeczyło jego spokojowi. Mag podszedł do niego bliżej, chwytając za jeden z łokci, aby oprzytomnieć dotykiem rybkę.
      - Wszystko dobrze? Na moment pobladłeś - spytał, oczekując szczerej odpowiedzi. Ciemnowłosy zdecydowanie wolał prawdziwość słów, ale nie miał zamiaru wymuszać z Nerine wiadomości. Nie na tym to polegało. Jeśli chłopak nie chciał na to odpowiadać, nie musiał. Phyrin wolał milczenie od nieszczerych słów, dlatego nie puszczał długowłosego, odszukując jego wzroku własnym.
       - Phyrin! - nagle ich wspólny spokój został zaburzony, ale nie kocurem, nie znaną każdemu Megumi, czy klientem, a młodym jeleniem, który wpadł z impetem do środka, potykając o własne nogi. Na szczęście kopytnego, miał miękkie lądowanie. Na nieszczęście Nerine, posłużył mu za amortyzator i oboje wylądowali w dwuznacznej pozycji. Wszystko byłoby niczym, gdyby nie to, co po chwili zrobił syczący z upadku jeleń, przyjmując ludzką postać młodzieńca z rogami na głowie. Hutson uniósł lekko zirytowany swą brew ku górze. Nienawidził, gdy obcy ludzie, a raczej stworzenia niszczą cenne dla niego rzeczy, choć w tym przypadku chodziło tu bardziej o trytona. Dlatego złapał za fraki ciemnego kimona gościa, ściągając go ze swego pomocnika.
       - A ty, to kto? - spytał, czując lekkie zmęczenie tym wpadaniem niezapowiedzianych osób. Dziś był kolejny, niespokojny dzień, a jeszcze nawet nie było obiadu.
       - Wybacz mi, proszę. Nieszczęśliwie potknąłem się o własne nogi. To nie było zamierzone - przepraszająco machał nogami, a gdy mag puścił jelenia, ten uklęknął na kolana, przykładając głowę do samej ziemi, przepraszając w tym geście samego Nerine. - Me imię Fanfatar. Jestem zaręczony z córką Dahili - Hutson słysząc imię Bóstwa zrobił wielkie oczy, bojąc się tego, co może usłyszeć za niedługo. - Proszę mi wybaczyć to nagłe zajście, ale potrzebna jest twoja pomoc - spojrzał zlany potem na mężczyznę, a później na niebieską rybkę. - Czyli to prawda... - szepnął sam do siebie, łapiąc się na tym, że za długo spogląda w stronę chłopaka, co jasno wskazywał wzrok Phyrina. Jeleń odchrząknął, przypominając sobie, że nie mogą marnować tutaj czasu. - Proszę pójdź ze mną. Moja ukochana wpadła w pułapkę myśliwską! Jestem... za słaby zeby móc ją z niej wyciągnąć - załgał, przypominając sobie jak nieudolnie szamotał się z zaciśniętymi szczękami metalowej ustrojstwa, a nie chciał, aby Ciraalda straciła kopyto. Musiała być idealna, nietknięta inaczej czułby się winien, że spoczywający na nim pech sięgnął również jej.
      - Rozumiem - odpowiedział beznamiętnie, pomagając wstać Nerine z ziemi. Nie mógł pozwolić, aby córce Dahili stała się krzywda. Młoda miała przejąć pałeczkę po matce, a jej charakter był do tego idealny. Jakby sam las pomógł urodzić Ciraalde, jakby była do tego stworzona. Tak samo jak jej matka.
       - Nerine, spakuj mi apteczkę - oznajmił, ubierając na swe dłonie rękawiczki, ale zastygł w bezruchu, gdy poczuł dziwne spojrzenie Fanfatar.
       - Przepraszam - uciekł wzrokiem, lecz nie na długo. Nie potrafił obejść się od wpatrywania w postać maga. Powody były dwa. Jeden dość przyziemny. To było ich pierwsze spotkanie, a Dahili snuła wiele opowieści o mężćzyźnie, zaś drugim był widok ubrań jakie miał na sobie. Mag zdawał się to rozumieć, ale nie miał czasu na zabawy w przebieranki. Sarna mogła się wykrwawić.
      - Pokaż nam drogę - stwierdził, a wszyscy skierowali się do wyjścia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {26/12/22, 04:28 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Wzdrygnąłem się, kiedy Phyrin mnie złapał. Spojrzałem na maga, który najwidoczniej był zaskoczony mogą reakcją, ale szybko zaśmiałem się nieco nerwowo, po czym spuściłem głowę. Niestety nie mogłem, a raczej nie chciałem mówić mu o moich podejrzeniach, które wolałbym, aby się nie sprawdzały. Thames zawsze był ciekawy świata na lądzie, gdyby mógł, to codziennie wychodziłby na ląd, aby spędzać czas wśród ludzi. Wielokrotnie razem wypływaliśmy nad wodę, aby z daleka móc obserwować co się dzieje na plażach, ale wyjście na ląd to jego marzenie, która zapewne z czasem spełni.
- Ah, nic, po prostu coś mi się przewidziało. Wybacz, jeśli cię zaniepokoiłem - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, spoglądając na maga. Chciałbym móc mu powiedzieć, że prawdopodobnie książę w podwodnego królestwa próbuje wydostać się na ląd, ale... Zwyczajnie nie chcę mówić o tym głośno. Mag zapewnia, że jest tutaj bezpiecznie, ale skąd miałem mieć pewność, że nikt nie podsłuchuje? Wolałem nie ryzykować i nie sprawić, by ktoś wyczekiwał na brzegu kolejnego trytona.
         Nasz spokój został przerwany, zaś ja kolejny raz wylądowałem na podłodze. Syknąłem, czując ból w głowie, jak i plecach, a na dodatek ciężar na moim ciele był mi obcy. Otworzyłem oczy, żeby spojrzeć na mężczyznę, który postanowił zrobić sobie ze mnie swoją poduszkę. Zaraz jednak mężczyzna został ze mnie ściągnięty, więc uniosłem się na łokciach, przyglądając się z tej pozycji wszystkiemu, co się działo przede mną. Mag musi być naprawdę silny, skoro z taką łatwością podnosi drugiego człowieka. Nie rozumiałem jednak tego, dlaczego ktoś obcy tak mi się przygląda... Mag dał mi jasno do zrozumienia, że jestem zagadką, przez co jestem interesujący. Może nie sam ja, ale mój wygląd czy rasa, jednakże o tym wiedział jedynie kot, jak i Phyrin. Czułem się niezręcznie, kiedy ktoś nieznajomy patrzył na mnie w taki sposób, jakbym był jakąś wystawą w galerii. Skorzystałem z pomocy maga i wstałem na równe nogi, sycząc przy tym, ale jedynie otrzepałem swoje ubrania i skinąłem głową, kiedy Phyrin wspomniał o apteczce. Od razu po nią poszedłem, starając się ignorować rogi, które wystawały z głowy mężczyzny. Pierwszy raz widziałem kogoś takiego, ale nie było czasu by wypytywać o rasę czy zagłębiać się w tajemnice rogów.
         Wróciłem do nich w pełnej gotowości, po czym sam jeszcze ubrałem buty, gdyż nie widziało mi się, abym chodził po lesie boso. Wolałem nie ryzykować tym, że coś wbije mi się w stopy i sam będę potrzebował pomocy. Towarzyszka Fanfatara była ważniejsza. Dlatego sam mężczyzna nie zwlekał i od razu wskazał nam drogę. Nie mogliśmy jednak iść spokojnie, więc każdy z nas biegł. Jeleniowaty, jak i Phyrin byli na przodzie, jednakże ja zdecydowanie za nimi nie nadążałem. Może i minął tydzień, ale moja kondycja wcale nie była lepsza. Bieganie sprawiało mi jeszcze trudność, tym bardziej, kiedy to była większa odległość. Mimo to nie zwalniałem, a dawałem z siebie wszystko, aby tylko nie zgubić pozostałych. Po chwili znaleźliśmy się przy rannej, więc dobiegłem do maga, aby podać mu apteczkę. Spojrzałem na ranę, krzywiąc się przy tym, ale zaraz zwróciłem uwagę na kobietę, która chyba sama musiała być przerażona. Nic dziwnego, wpaść w taką pułapkę... Musiało ja okropnie boleć. Aż sam sobie przypomniałem o swojej ranie, która dawno się zagoiła.
- Co powinienem zrobić, Phyrin? - zapytałem, po czym zerknąłem na Fanfatara, który siedział przy ukochanej. Podszedłem do niego i położyłem dłoń na jego ramieniu. - Będzie dobrze, nie musisz się martwić. Twoja kobieta jest w dobrych rękach - zapewniłem go, po czym wróciłem do maga i przykucnąłem przy pułapce. To bestialskie zachowanie ze strony ludzi... Skoro żyją w świecie różnych istot, to na cholerę zostawiają takie rzeczy? Czyżby ta rasa również była cenną zdobyczą przez łowców?
         Z lekkim zaskoczeniem patrzyłam na moje drżące dłonie. Pierwszy raz miałem styczność z taką raną, ogólnie z krwią, bo zwykle nasze rany w morzu szybko się goiły, a ja sam nie musiałem się tym zajmować. Musiałem jednak teraz pokazać, że też mogę być przydatny, bo mag prawdopodobnie potrzebował mojej pomocy.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {06/01/23, 11:11 am}

Triton and the Wizard - Page 2 Psx_2013
       Nie sprawdził czy Nerine spakował wszystkie potrzebne rzeczy, aby wykonać pierwszą pomoc. Nie zmienił również ubrań, stawiając na pierwszym miejscu zdrowie córki Dahili. Widząc zaś panike wymalowaną na twarzy Fanfatar wiedział, że sprawa jest nagląca, a rany jakie odniosła samica niezbyt pocieszające. Przejęty tym wszystkim Hutson wpadł jak poparzony w zarośla rozciągające się z tyłu pracowni. Starał się dogonić Fanfatara, ale jednocześnie gdzieś z tyłu głowy miał, aby pilnować również trytona, który mógłby się zgubić w tym labiryncie zieleni. Gdy dotarli na miejsce, krótkowłosa siedziała na ugniecionej od swego ciężaru trawie. Opryskana we krwi, najprawdopodobniej siłowała się z pułapką, która mocno wgryzła się w nogę. Phyrin zmarszczył brwi w niezadowoleniu, ale szybko ukrył swe emocje pod płachtą obojętności i medycznej profesjonalności. Ktoś musiał być tu o trzeźwych zmysłach, a jedyną osobą mogącą uratować dziewczynę był on sam. Ranę z pewnością będzie trzeba prawidłowo oczyścić, a mag nie uczył manualnych rzeczy rybki. Dlatego wszystko spoczywało na jego barkach, dość spiętych tym wszystkim.
       Przykucnął po jednej ze stron, na przeciwko Nerine oraz Fanfatara, patrząc to na dziewczyną, to na metalowe szczęki zaciskające się w jej nodze. Popełniła błąd, a nawet kilka, ale milczał, dostrzegając jej przerażone oczy wpatrujące się w niego jak w obrazek. Sięgnał po torbę, którą spakował tryton i zaciągnął w płuca solidną garść powietrza. Wygrzebał sporej wielkości strzykawkę z igłą i płynem w środku wspomagającym krzepnięcie krwi. Sporą ilość opatrunkó oraz gaz, które położył w opakowaniu blisko klęczącego Nerine. Zgrabnie pokazał swoje stanowisko w tym wszystkim, uspokajając Fanfatara, a przed tym pytając w czym ma pomóc. Cóż, ciemnowłosy postanowił obciążyć niebieską rybkę jedną z gorszych robót.
       - Witaj Ciraalda. Nie jest tak źle. Wyjdziesz z tego, tylko musisz słuchać moich poleceń. Ty również, Nerine - z wypowiadanym imieniem trytona, spojrzał poważnie prosto w jego oczy, które dziwnie na niego oddziałowywały. Tak uspokajająco. Być może powodem był fakt, iż łudząco przypominały morze, w które mag lubował się wpatrywać. Szum fal i błękit rozciągający się po sam horyzont były nieskazitelnie pięknym i błogim widokiem.
       - Też chciałbym jakoś pomóc - słowa narzeczonego spiorunowały ciało Hutsona, a blady uśmiech wykwitł w kąciku ust. Spojrzał na niego spode łba, gdy dłońmi oceniał sytuację zakleszczonej nogi, a kropelki potu zaszroniły się na jego skroniach. Wszystko, potrafił przyjąć każdą pomoc, ale nie od tego jelenia sprowadzajacego nieszczęście na wszystko, czego dotknie, i najwidoczniej chłopak zrozumiał to, wyczytał ze spojrzenia maga, bo chwilę później przymknął rozchylone usta i zacisnął piąstki na swych udach. Niestety, ale tu mógł jedynie patrzyć.
       - Fanfatar, złap swoją ukochaną za dłoń i uspokajaj - mimo wszystko Phyrin znalazł zastosowanie dla jelenia. Przynajmniej w tym nie powinien nikomu zaszkodzić. Tak przynajmniej sądził. W usta złapał strzykawkę, odsłonił długą igłę i ostrzegł o kłóciu. Wbij ją w paru miejscach, rozprowadzając środek znieczulający. Na szczęście w torbie było już parę rzeczy, więc mag wiedział bardzo dobrze, że niczego mu nie zabraknie. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.
       - Nerine, jesteś silny - oznajmił, nie odrywając wzroku od rany. - Chwycisz za dwa boki pułapki i ją rozciągniesz. Ja w tym czasie wyciągnę nogę. Musisz jednak zrobić to bardzo powoli, a ty Ciraaldo, postaraj się nie ruszać i krzyczeć dowoli - to musiała być gładka, precyzyjna akcja. Hutson bał się, że ostre zęby mogły uszkodzić główną żyłę, a poluzowanie jej spowodowałoby wylew i natychmiastową śmierć, a nie chciałby spotkać w takich okolicznościach Nemezis. O ile raczyłaby sie im ukazać. Miał jednak nadzieję, iż najgorszy scenariusz się nie spełni. Krwi było sporo, ale to tylko za sprawą szamotaniny dziewczyny. Na ich nieszczęście ze strachu przemieniła się w człowieka przez co kleszcze jeszcze bardziej wbiły się w mięśnie. Gdyby dalej była sarną, wszystko wyglądałoby inaczej.
       - Och... nie czuję już bólu - zaskoczona dziewczyna popatrzyłą na swoją nogę, a Hutson zrozumiał, że wstrzyknięty środek zaczął działać. Nie mogli tracić więcej czasu. Skinął do niebieskiej rybki, aby ten przygotowała się do rozpostarcia ramion szczęk, uważając tym samym na własne ręce. Phyrin przygotował sobie paczki z gazami, butle z wodą utlenioną, a będąc już gotowym, przetarł sobie łokciem spocone czoło. Jednak całe napięcie złamała Ciraalda ze swym nieoczekiwanym, nie na miejscu pytaniem.
       - Przepraszam, ale dlaczego jesteś tak ubrany? - mag zastygł, zduszając w sobie irytację, a Fanfatar od razu zaczął wymachiwać rękoma do narzeczonej, aby ta nie kontynuowała tego tematu.
       - Najdgrozsza, ludzie mają specyficzny gust. Nie drazmy tego - uśmiechał się do niej panicznie, a Hutson z spuszczoną głową, jakby lekko pogniewany ujął delikatnie kuślę córki Dahili.
       - Nerine, zaczynaj - powiedział z poważnym głosem i choć każdemu mogło się wydawać, że skupiony był na zadaniu, to tak naprawdę czuł się urażony komentarzem swojego ubioru. Zaczynał zastanawiać się, czy lepiej nie było, gdyby faktycznie poświęcił godzinę czasu na ogarnięciu sobie ubrań. Bo czemu by nie? Niech Ciraalda się wykrwawia, przezywa katusze bólu metalowych szczęk. Oni mają czas, prawda? Otrząsnał się jednak z transu, gdy tryton finalnie podjął się swego zadania.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {08/01/23, 12:37 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Ciężko było mi ukryć strach, który pewnie ode mnie bił. Starałem się być spokojny, ale na ziemi było za dużo krwi. To nie tak, że mnie ona brzydziła, po prostu nigdy nie widziałem takiej ilości. Pułapka również wyglądała na skomplikowaną. Przypominała nieco paszcze piranii, które miałem okazję nie raz zobaczyć w wodzie. Kobieta musiała bardzo cierpieć, kiedy wpadła w pułapkę. Wydaje mi się, że tylko jacyś łowcy byli w stanie zrobić coś takiego, jak porozkładać je w lesie pełnym zwierząt, jak i pewnie magicznych stworzeń. Nie podobało mi się to i zapewne rozsądnie byłoby przeszukać las, aby nikt inny nie złapał się w zostawioną pułapkę. Widać było po kobiecie, że cierpiała, a mężczyzna bardzo się o nią martwił. Phyrin jako jedynie wyglądał na spokojnego, może bardziej skupionego, kiedy padał nogę zranionej. Przełknąłem gulę w gardle, widząc igłę, która nie była mała. Skrzywiłem się lekko, kiedy igła zniknęła w ciele rannej, ale najwidoczniej było to koniecznie.
         Spojrzałem na maga, który wydał mi rozkaz, jednocześnie zdając sobie sprawę z mojej siły. I choć cieszyłem się, że mogłem się wykazać, to jednak bałem się, że coś zrobię źle. Zbadałem wzrokiem zębiska, które zakleszczyły się na nodze kobiety, myśląc nad sposobem chwycenia tego i rzeczywiście rozszerzenia tak, aby Phyrin miał czas na wyjęcie nogi. Było to wykonalne, ale wymagało dużego skupienia.
- Tylko ty siebie nie zrań, jeśli twoje dłonie na tym ucierpią, to będzie tragedia - powiedziałem, zerkając  w stronę maga, po czym zjechałem wzrokiem na dłonie mężczyzny. Szkoda by było, gdyby przez chwilę nie uwagi przeciął sobie dłonie, a w tym jakiś nerw. Wiedziałem już, jak złapać za pułapkę oraz ile użyć siły, aby rzeczywiście szczęki się rozszerzyły. Musiałem jedynie wytrzymać, aż mag usunie nogę i puścić. Ciraalda wydawała się być spokojniejsza, a po jej słowach można było wywnioskować, że w strzykawce znajdował się jakiś środek, który znieczulił nogę dziewczyny. Muszę przyznać, że to było całkiem rozluźniające, kiedy kobieta miała łagodniejszy wyraz twarzy oraz wyglądała tak, jakby się nie przejmowała pułapką, w którą wpadła. Jednakże jej kolejne słowa były tak niespodziewane, że parsknąłem śmiechem, ale powstrzymałem się przed kontynuowaniem go. To chyba było potrzebne, gdyż poczułem się zdecydowanie pewniej, kiedy atmosfera stała się luźniejsza, a cały stres zniknął. Tym bardziej, że strój Phyrina nie należał do niego i choć wyglądał nieco zabawnie, to jego ubranie powinno być najmniejszym zmartwieniem w tej chwili.
- Dobrze - powiedziałem.
         Chwyciłem za szczęki w odpowiednim miejscu, po czym powoli zacząłem je od siebie rozsuwać używając przy tym większości swojej siły. Skupiłem się na tym dość bardzo, jednocześnie zerkając na nogę rannej, która nie reagowała na to, co się właśnie działo. Miałem nadzieję, że środek od maga nie był za silny. Z głośnym jękiem udało mi się rozłożyć pułapkę aż do samej ziemi. Mój oddech stał się cięższy. Myślałem, że pójdzie gładko, ale jednak pułapka była solidnie zrobiona, chyba przygotowana na to, że ktoś silny może na nią trafić. Spojrzałem na maga, poganiając go wzrokiem, ponieważ w każdej chwili mogłem puścić szczęki. I zrobiłem to, kiedy noga znalazła się poza pułapką. Sam odskoczyłem, aby nie zranić swoich rąk, zaś metal głośno o siebie uderzył. Podparłem się rękoma z tyłu i odchyliłem głowę do tyłu. Chyba na dziś miałem dość wrażeń.
- Wszyscy są cali? - zapytałem, podnosząc się z miejsca, aby spojrzeć na pozostałych.
- T-tak, dziękuję – odpowiedział Fanfatar, po czym z ulgą spojrzał na swoją kobietę. - Już w porządku, kochanie – uśmiechnął się do niej. Ten widok jakoś mnie rozczulił, tym bardziej, że widać było po nich, że bardzo się kochają.
         Podszedłem do Phyrina, siadając obok niego, aby podtrzymać dla niego nogę dziewczyny, kiedy ten ją opatrywał. Cały czas patrzyłem na jego dłonie, które sprawnie radziły sobie z raną na nodze. Na co dzień nie widziałem tych ruchów długich palców, a było w tym coś fascynującego.
- Nerine, prawda? - usłyszałem kobiecy głos, po czym spojrzałem na poszkodowaną, która posyłała mi przyjacielski uśmiech. - Dziękuję, że przyszliście mi pomóc. Gdyby nie wy, to nie wiem co by się stało. Jesteś naprawdę silny, nie wiem czy znam kogoś, kto mógłby poradzić sobie z taką pułapką – powiedziała, a ja poczułem, że moje poliki się rumienią. To były naprawdę miłe słowa z jej strony, ale zupełnie nie wiedziałem, jak mam na to zareagować. Czyżby wszyscy przyjaciele Phyrina byli tacy mili?
- Dziękuję za komplement, ale myślę, że są silniejsi ode mnie, po prostu ja byłem po drodze - zaśmiałem się, patrząc, jak mag powoli kończy z opatrywaniem nogi. Odsunąłem się, kiedy wszystko było gotowe, po czym położyłem dłoń na dłoni Phyrina. - Nic sobie nie zrobiłeś, prawda? - zapytałem cicho, aby tylko on mógł mnie usłyszeć. Przyjrzałem się jego dłonią, które wyglądały na nieuszkodzone.
- Phyrinie, czy z moją nogą będzie dobrze? - zapytała dziewczyna, więc zabrałem rękę, jak oparzony, jakbym wyrwał się z transu.
         Wróciłem do pułapki, dotykając ją palcami, aby zbadać metal, z którego zostało wykonane. Zdziwiłem się, kiedy poza krwią, była wysmarowana czymś innym. Powąchałem palce, które były umazane czymś podejrzanym i dobrze znałem ten zapach.
- Powinniśmy przeszukać las, aby sprawdzić, czy nie ma więcej pułapek. Nie tylko skrzywdzi, ale i osłabi ofiarę. Nie wiem, czy na zwykle zwierzęta zadziała, ale ktoś się postarał, by osłabić ranne stworzenie - powiedziałem. Nie byłem profesjonalistą, ale dobrze znałem zapach morskich roślin zmieszanych z ziołami. Często wykorzystywano maź na niewolników, a raczej więźniów. Również mnie to dotknęło, ale wolałem tego nie mówić. - Nikt od tego nie umrze, ale Ciraalda może być osłabiona przez kilka dni - dodałem, patrząc na maga uważnie. Zapewne będzie chciał później wiedzieć skąd mam taką wiedzę i jak będziemy sami, to na pewno mu powiem. Nie mogłem jednak zdradzić swojego pochodzenia przy innych.  
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 2 Empty Re: Triton and the Wizard {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach