Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Amazi & Yoshina
Amazi & Yoshina
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mag miał całkowicie złe przeczucie co do jednostki, a słowa Cedrika jedynie potwierdziły go w tym przekonaniu. Kiedyś, w nieodległym czasie pragnął do nich dołączyć. Właśnie dlatego startował do turnieju. Był jedyną przepustką, aby tam się dostać. Do elity. Do szkoły, w której nigdy nie będzie musiał martwić się o pieniądz. Liczył, że tym samym zmieni coś na tym świecie. Chociażby postrzeganie Podległych, ale to jak potraktowali ciemnowłosego...
- Darmowa czy nie, będą problemem. Nemezis chciała anonimowość, a jeśli będą nas obserwować... sprawdzą nauczyciela, a tym samym będą węszyć odnośnie Nemezis - przełknął gorzką gulę w gardle, uświadamiając sobie jak zaczynają pomału wplątywać w swoje problemy innych.
- Ten fakt nie jest pocieszający - uśmiechnął się blado na wzmiankę o długości przesłuchania. Sam Abel zauważał, że inni szybciej byli puszczani niżeli on sam. Tak jakby czegoś szukali.
- Cedrik, skopmy im wszystkim dupska - prychnął, zerkając na Podległego. Tak, nie mogli się rozpraszać. W końcu w kolejnym tygodniu rozpoczyna się kolejny etap turnieju.
- I dzięki za dzisiaj. Było fajnie. Nawet te hardcorowe atrakcje na koniec, ale następnym razem... nie umilaj nam tak czasu - klepnął go w ramię i lekko wyprzedził chłopaka o kilka kroków do przodu.
- Darmowa czy nie, będą problemem. Nemezis chciała anonimowość, a jeśli będą nas obserwować... sprawdzą nauczyciela, a tym samym będą węszyć odnośnie Nemezis - przełknął gorzką gulę w gardle, uświadamiając sobie jak zaczynają pomału wplątywać w swoje problemy innych.
- Ten fakt nie jest pocieszający - uśmiechnął się blado na wzmiankę o długości przesłuchania. Sam Abel zauważał, że inni szybciej byli puszczani niżeli on sam. Tak jakby czegoś szukali.
- Cedrik, skopmy im wszystkim dupska - prychnął, zerkając na Podległego. Tak, nie mogli się rozpraszać. W końcu w kolejnym tygodniu rozpoczyna się kolejny etap turnieju.
- I dzięki za dzisiaj. Było fajnie. Nawet te hardcorowe atrakcje na koniec, ale następnym razem... nie umilaj nam tak czasu - klepnął go w ramię i lekko wyprzedził chłopaka o kilka kroków do przodu.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jego głowa była przepełniona nadmiarem myśli. Nie było to dobre, jednak nie potrafił tak po prostu wszystkiego odsunąć. Udawać, że nic się nie wydarzyło. Był przybity i przygnębiony, doskonale wiedząc, że ten wieczór mógłby być normalny i przyjemny od początku do końca, gdyby Abel spędził go z kimś innym. Z kimś nie tak problematycznym. Ciągnące się stale za nim kłopoty były niczym część jego natury, której ogromnie nie chciał, ale nie miał na nią wpływu.
Co jakiś czas spoglądał na swojego maga. Wiedział, ze ten nie chciał, by ciemnowłosy się zadręczał, ale on inaczej nie potrafił. Był za bardzo świadom wszystkich wydarzeń wokół nich. Wiedział, że to on ściągał na Abla niebezpieczeństwo, z jego winy były te problemy, a mimo to blondyn potrafił posłać mu uśmiech czy zażartować. Nadal chciał go przy sobie. To zastanawiało Cedrika, czym było to wszystko spowodowane? Czy tak bardzo zależało mu na wygranej turnieju? Cedrik mu to obiecał, miał dla niego zwyciężyć, czy czarownik gotów był ryzykować, by zapewnić sobie tą wygraną? Fakt kontrakt z Cedrikiem go mocno obciążał, jednak dawał realne szanse na zwycięstwo, którego by nie miał z taką Yuki czy innym Podległym jej pokroju. Nie chciał ubliżać dziewczynie, jednak potrafił przeliczyć realne zdolności poszczególnych jednostek. A sama Nemezis uświadomiła ich jak cennym nabytkiem był ciemnowłosy. Czy to kierowało blondynem? Ta chęć zwycięstwa tak go napędzała? Cóż... co by to nie było, miało się zakończyć po turnieju...
- Nie pomyślałem o tym... możemy mieć problem z treningami... - przyznał rację czarodziejowi, a kiedy usłyszał kolejne słowa nikle się uśmiechnął kącikiem ust i popatrzył na rękę, którą został poklepany. Ruszył spokojnie za kompanem.
- Mimo wszystko... też dobrze się bawiłem... - przyznał prawie zrównując krok z blondynem.
Nie podejmował dalszych tematów kiedy wrócili do mieszkania Abla, Cedrik od razu udał się do łazienki, by przemyć ciało po tym wszystkim, jego rany były już zaleczone przez Abla i jego własna zdolność, jednak na ubraniach i skórze pozostała krew, którą chciał jak najszybciej z siebie zmyć.
Będąc już czystym wszedł do sypialni maga i od razu skierował się do łóżka, był zmęczony i nawet się z tym nie krył. Czymś innym była walka na arenie, a czymś innym walka o przetrwanie na szczeblach karuzeli.
- Ten handlarz... jego ciało... był na zupełnie innym poziomie... Jak myślisz spotkamy w turnieju kogoś potrafiącego przyjąć wyższą formę? - zapytał spokojnie, kiedy Abel znalazł się w jego pobliżu.
Co jakiś czas spoglądał na swojego maga. Wiedział, ze ten nie chciał, by ciemnowłosy się zadręczał, ale on inaczej nie potrafił. Był za bardzo świadom wszystkich wydarzeń wokół nich. Wiedział, że to on ściągał na Abla niebezpieczeństwo, z jego winy były te problemy, a mimo to blondyn potrafił posłać mu uśmiech czy zażartować. Nadal chciał go przy sobie. To zastanawiało Cedrika, czym było to wszystko spowodowane? Czy tak bardzo zależało mu na wygranej turnieju? Cedrik mu to obiecał, miał dla niego zwyciężyć, czy czarownik gotów był ryzykować, by zapewnić sobie tą wygraną? Fakt kontrakt z Cedrikiem go mocno obciążał, jednak dawał realne szanse na zwycięstwo, którego by nie miał z taką Yuki czy innym Podległym jej pokroju. Nie chciał ubliżać dziewczynie, jednak potrafił przeliczyć realne zdolności poszczególnych jednostek. A sama Nemezis uświadomiła ich jak cennym nabytkiem był ciemnowłosy. Czy to kierowało blondynem? Ta chęć zwycięstwa tak go napędzała? Cóż... co by to nie było, miało się zakończyć po turnieju...
- Nie pomyślałem o tym... możemy mieć problem z treningami... - przyznał rację czarodziejowi, a kiedy usłyszał kolejne słowa nikle się uśmiechnął kącikiem ust i popatrzył na rękę, którą został poklepany. Ruszył spokojnie za kompanem.
- Mimo wszystko... też dobrze się bawiłem... - przyznał prawie zrównując krok z blondynem.
Nie podejmował dalszych tematów kiedy wrócili do mieszkania Abla, Cedrik od razu udał się do łazienki, by przemyć ciało po tym wszystkim, jego rany były już zaleczone przez Abla i jego własna zdolność, jednak na ubraniach i skórze pozostała krew, którą chciał jak najszybciej z siebie zmyć.
Będąc już czystym wszedł do sypialni maga i od razu skierował się do łóżka, był zmęczony i nawet się z tym nie krył. Czymś innym była walka na arenie, a czymś innym walka o przetrwanie na szczeblach karuzeli.
- Ten handlarz... jego ciało... był na zupełnie innym poziomie... Jak myślisz spotkamy w turnieju kogoś potrafiącego przyjąć wyższą formę? - zapytał spokojnie, kiedy Abel znalazł się w jego pobliżu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wrócili do domu, a cała drogę jaką przebrnęli w milczeniu, Abel poświęcił swoim myślom. Potrzebował odpowiedzi i to jak najszybciej. Między nim, a Cedrikiem nie było dobrze. Czuł do zbyt dobrze. Widział, że oboje są wrakami od swoich niepewnych myśli. Od nie dokończonych tematów, których nikt nie miał odwagi poruszyć. Bali się. Oboje, a młody mag coraz mocniej przywiązywał się do podległego. Na tyle, że nie wyobrażał sobie jego odejścia po turnieju. Niestety... nie mógł go powstrzymać od odejścia. Cedrik tego chciał, potrzebował. Oboje mieli całkowicie inne plany na przyszłość.
Gdy ciemnowłosy wrócił z łazienki, Abel zajął ją bez chwili zastanowienia. Nie brał długiej kąpieli. Wziął szybki prysznic, bo zmęczenie było na tyle silne, że gotów był zasnąć nawet pod prysznicem. Umyty, przebrany wrócił do pokoju, zamykając za sobą drzwi i gasząc światło. Zaczął pakować kilka książek do torby, kiedy to Cedrik przerwał rozciągającą się niemiłosiernie ciszę między nimi. Odruchowo wzdrygnął się, zaskoczony głosem chłopaka. Przestając pakować rzeczy, spojrzał w jego stronę i uśmiechnął nieznacznie.
- Na pewno - nie chciał kłamać. Wiedział, że w finałach, a nawet w pół finałach, które na nich czekały, pojawiały się takie przypadki. W końcu nie byle kto wygrywał turniej. Mag mógłby rzec, że ta forma była niezbędna do wygrania, a oni... nawet wstyd było o czymś takim pomyśleć.
- Kontrakty, które potrafią stworzyć taką więź, aby podległy się przemienił... są najpotężniejsze, wręcz idealne. Niewielu to potrafi. Sam Podległy musi być potężny, a sam Pan... cóż, jestem pewien, że kogoś takiego spotkamy, czemu pytasz? Obawiasz się ich? - przysiadł na łóżku obok Cedrika, odszukując jego wzroku.
- Gdyby ten podległy nie uciekł... możliwe, że byśmy zginęli - musiał to powiedzieć na głos. Tak właśnie uważał. Że umrą. - Chciałbym, abyśmy zdołali osiągnąć taki poziom więzi, ale wydaje mi się, że mieliśmy za mało na to czasu. Możemy mieć nadzieję, że nikogo takiego nie będzie i, że... aktualna nasza siła wystarczy - sam siebie oszukiwał. Sento brał udział w turnieju, a on podobno potrafił osiągnąć ten poziom. Ze swoją ulubioną Podległą, którą miał od początku.
Gdy ciemnowłosy wrócił z łazienki, Abel zajął ją bez chwili zastanowienia. Nie brał długiej kąpieli. Wziął szybki prysznic, bo zmęczenie było na tyle silne, że gotów był zasnąć nawet pod prysznicem. Umyty, przebrany wrócił do pokoju, zamykając za sobą drzwi i gasząc światło. Zaczął pakować kilka książek do torby, kiedy to Cedrik przerwał rozciągającą się niemiłosiernie ciszę między nimi. Odruchowo wzdrygnął się, zaskoczony głosem chłopaka. Przestając pakować rzeczy, spojrzał w jego stronę i uśmiechnął nieznacznie.
- Na pewno - nie chciał kłamać. Wiedział, że w finałach, a nawet w pół finałach, które na nich czekały, pojawiały się takie przypadki. W końcu nie byle kto wygrywał turniej. Mag mógłby rzec, że ta forma była niezbędna do wygrania, a oni... nawet wstyd było o czymś takim pomyśleć.
- Kontrakty, które potrafią stworzyć taką więź, aby podległy się przemienił... są najpotężniejsze, wręcz idealne. Niewielu to potrafi. Sam Podległy musi być potężny, a sam Pan... cóż, jestem pewien, że kogoś takiego spotkamy, czemu pytasz? Obawiasz się ich? - przysiadł na łóżku obok Cedrika, odszukując jego wzroku.
- Gdyby ten podległy nie uciekł... możliwe, że byśmy zginęli - musiał to powiedzieć na głos. Tak właśnie uważał. Że umrą. - Chciałbym, abyśmy zdołali osiągnąć taki poziom więzi, ale wydaje mi się, że mieliśmy za mało na to czasu. Możemy mieć nadzieję, że nikogo takiego nie będzie i, że... aktualna nasza siła wystarczy - sam siebie oszukiwał. Sento brał udział w turnieju, a on podobno potrafił osiągnąć ten poziom. Ze swoją ulubioną Podległą, którą miał od początku.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Był wdzięczny za to, że mag nie próbował mydlić mu oczu. A więc wyższą formę osiągali już uczniowie biorący udział w turnieju. Wiadomym było, że nie każdy to potrafił, jednak po to był właśnie turniej. By odłowić te zdolniejsze jednostki od słabszych. Teraz naprawdę ciekawym było, do której z tych grup należeli, co z tego, że obaj byli potężni, jak ich więź była płytka, zbyt świeża... I nie była to ich wina, po prostu tak krótko się znali, mieli tak mało czasu.. Inni znali się całymi latami i przez to byli ze sobą zżyci.
W milczeniu obserwował blondyna kiedy ten siadł obok niego. Obrócił się w jego stronę i podniósł by usiąść i zrównać z nim spojrzenie.
- Nie boję się.... z czym miałbym się zmierzyć to, to zrobię... - odparł zgodnie z prawdą. Nigdy by nie przypuszczał, że powie coś takiego do czarodzieja, że gotów będzie walczyć w jego imieniu z taką zawziętością. W końcu to nie on chciał tego zwycięstwa, ale z jakiegoś powodu pragnął zapewnić je Ablowi. I nie chodziło tu o zwykłą spłatę długu za pomoc jakiej mu udzielił. Chciał, by mag spełnił swoje marzenia, mógł iść drogą, którą sam sobie obierał.
- Nie ma co gdybać nad tym co mogło być. Żyjemy, a więc daliśmy radę... podczas turnieju też damy... - powiedział dość frywolnie, choć podczas ataku był przerażony i nie przez strach przed wrogiem, a przez troskę o Abla. To, że w każdej chwili ktoś mógł wpaść i go skrzywdzić było okrutne, ale fakt, że był celem handlarzy właśnie przez niego ogromnie męczyło Cedrika. Ciężko było się nie zadręczać.
- Wiem, że tego czasu mamy niewiele... jednak już jak daleko zaszliśmy... - zaczął i przysunął się do blondyna, oparł swoje czoło o jego - ja wiem... a nawet czuję... że nie jesteśmy sobie jak obcy. Mamy ogromne szansę, już w jak krótkim czasie osiagnęliśmy tak wiele... Ja naprawdę chcę pomóc ci spełnić to marzenie... nie chodzi tu już o zwykłą spłatę długu... Chcę by ci się udało i zrobię wszystko, by tak sie stało. Wydaje mi się, że ta chęć powinna być silniejszym napędem do więzi niż samo polecenie. Dlatego nie rozumiem co nas tak blokuje... na pewno też to czujesz, coś nas dzieli i to mocno - w końcu zaczął, któryś z nich musiał zacząć, było to nie możliwe, że blondyn tego by nie czuł, musiał wiedzieć, mieć z tyłu głowy.
- Moja obecność cię naraża... jestem tego świadomy... martwi mnie to... ale chce ci pomóc. Jednak jeśli czujesz, że powinienem odejść wcześniej... zrozumiem... - w końcu to wydusił powoli odsunął od niego swoje czoło, by muc spojrzeć na jego twarz.
W milczeniu obserwował blondyna kiedy ten siadł obok niego. Obrócił się w jego stronę i podniósł by usiąść i zrównać z nim spojrzenie.
- Nie boję się.... z czym miałbym się zmierzyć to, to zrobię... - odparł zgodnie z prawdą. Nigdy by nie przypuszczał, że powie coś takiego do czarodzieja, że gotów będzie walczyć w jego imieniu z taką zawziętością. W końcu to nie on chciał tego zwycięstwa, ale z jakiegoś powodu pragnął zapewnić je Ablowi. I nie chodziło tu o zwykłą spłatę długu za pomoc jakiej mu udzielił. Chciał, by mag spełnił swoje marzenia, mógł iść drogą, którą sam sobie obierał.
- Nie ma co gdybać nad tym co mogło być. Żyjemy, a więc daliśmy radę... podczas turnieju też damy... - powiedział dość frywolnie, choć podczas ataku był przerażony i nie przez strach przed wrogiem, a przez troskę o Abla. To, że w każdej chwili ktoś mógł wpaść i go skrzywdzić było okrutne, ale fakt, że był celem handlarzy właśnie przez niego ogromnie męczyło Cedrika. Ciężko było się nie zadręczać.
- Wiem, że tego czasu mamy niewiele... jednak już jak daleko zaszliśmy... - zaczął i przysunął się do blondyna, oparł swoje czoło o jego - ja wiem... a nawet czuję... że nie jesteśmy sobie jak obcy. Mamy ogromne szansę, już w jak krótkim czasie osiagnęliśmy tak wiele... Ja naprawdę chcę pomóc ci spełnić to marzenie... nie chodzi tu już o zwykłą spłatę długu... Chcę by ci się udało i zrobię wszystko, by tak sie stało. Wydaje mi się, że ta chęć powinna być silniejszym napędem do więzi niż samo polecenie. Dlatego nie rozumiem co nas tak blokuje... na pewno też to czujesz, coś nas dzieli i to mocno - w końcu zaczął, któryś z nich musiał zacząć, było to nie możliwe, że blondyn tego by nie czuł, musiał wiedzieć, mieć z tyłu głowy.
- Moja obecność cię naraża... jestem tego świadomy... martwi mnie to... ale chce ci pomóc. Jednak jeśli czujesz, że powinienem odejść wcześniej... zrozumiem... - w końcu to wydusił powoli odsunął od niego swoje czoło, by muc spojrzeć na jego twarz.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Co to za uczucie? Boże... nie. Wyłącz! Anuluj! Cały się pocę! Za blisko. Zaraz zemdleje! Powietrza! POWIETRZA!
Myśli kotłowały się w głowie Abla, gdy Cedrik zbliżył się bardziej do maga. Niesłychany gorąc zaczął gnieździć się w środku. Dłonie się pociły. Powietrze zdawało się być benzyną wlewaną do płonących płuc. Było mu duszno, było mu piekielnie niezręcznie, a Cedrika oczy błyszczały. Cudownie mieniły w świetle księżyca. W głowie pulsowało, w uszach szumiało i prawie nic nie przyjmował do siebie z tego, co mówił Podległy. Prawie nic. Wyłączył się w sumie w momencie, gdy słowa ciemnowłosego dawały podkładkę do wyobrażenia sobie, że coś między nimi jest. Coś więcej, niż tylko przyjaźń, czy chęć odpłacenia za uratowanie życia.
To było niewłaściwe. Pod każdym kątem. Nie ważne jak na to spojrzeć. Abel nie mógł! A jednak... wiedział, wiedział, że tak właśnie jest. Co gorsza, musiał przed samym sobą przyznać moment, w którym już poczuł coś do Cedrika. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale ta dla niego taka była. To właśnie spowodowało, że kontrakt między nimi zaistniał. Dlatego mag się zgodził...
W głowie miał tylko trzy słowa. Kurwa. Zakochałem się. I tyle wystarczyło, aby ani drgnął podczas monologu Cedrika. I aby spocić się jak świnia. I aby nie mieć odwagi tego przyznać. Nie teraz. Na pewno nie teraz, kiedy dopiero to sobie uświadomił w stu procentach.
- Nie - pokiwał głową, a jego głos łamał się niemiłosiernie. - Chcę to dokończyć. Zaszliśmy już tak daleko - to dawało mu czas, aby uspokoić swoje emocje. Poukładać myśli na spokojnie, mimo tak burzliwego czasu.
- Na pewno nie jesteśmy sobie obcy. Widziałem twoje gołe dupsko tyle razy, że mógłbym nazwać nas małżeństwem - prychnął, chcąc rozluźnić atmosferę i uspokoić samego siebie. A jednocześnie... uśpić czujność Cedrika.
- Nie wiem co nas blokuje... może to się zmieni podczas walk, podczas treningu? Nie wiem, ale znajdziemy rozwiązanie - zapewnił, choć dobrze już wiedział, że to on był temu winien. On ich blokował. Przyznanie się z uczuciami, które darzył do Cedrika. Nie wiedział jak to zrozumieć. Zawsze podobały mu się dziewczyny. To na widok ich ciał był pobudzony, a przy kumplach uśpiony. Jednak przy Podległym było inaczej. Zawsze, kiedy był obok, zgarniał najwięcej uwagi maga.
- Jesteś pewnie zmęczony, chodźmy lepiej spać. Za niedługo czekają nas kolejne trzy walki - położył się, szczelnie zakopując pod pościelą.
Myśli kotłowały się w głowie Abla, gdy Cedrik zbliżył się bardziej do maga. Niesłychany gorąc zaczął gnieździć się w środku. Dłonie się pociły. Powietrze zdawało się być benzyną wlewaną do płonących płuc. Było mu duszno, było mu piekielnie niezręcznie, a Cedrika oczy błyszczały. Cudownie mieniły w świetle księżyca. W głowie pulsowało, w uszach szumiało i prawie nic nie przyjmował do siebie z tego, co mówił Podległy. Prawie nic. Wyłączył się w sumie w momencie, gdy słowa ciemnowłosego dawały podkładkę do wyobrażenia sobie, że coś między nimi jest. Coś więcej, niż tylko przyjaźń, czy chęć odpłacenia za uratowanie życia.
To było niewłaściwe. Pod każdym kątem. Nie ważne jak na to spojrzeć. Abel nie mógł! A jednak... wiedział, wiedział, że tak właśnie jest. Co gorsza, musiał przed samym sobą przyznać moment, w którym już poczuł coś do Cedrika. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale ta dla niego taka była. To właśnie spowodowało, że kontrakt między nimi zaistniał. Dlatego mag się zgodził...
W głowie miał tylko trzy słowa. Kurwa. Zakochałem się. I tyle wystarczyło, aby ani drgnął podczas monologu Cedrika. I aby spocić się jak świnia. I aby nie mieć odwagi tego przyznać. Nie teraz. Na pewno nie teraz, kiedy dopiero to sobie uświadomił w stu procentach.
- Nie - pokiwał głową, a jego głos łamał się niemiłosiernie. - Chcę to dokończyć. Zaszliśmy już tak daleko - to dawało mu czas, aby uspokoić swoje emocje. Poukładać myśli na spokojnie, mimo tak burzliwego czasu.
- Na pewno nie jesteśmy sobie obcy. Widziałem twoje gołe dupsko tyle razy, że mógłbym nazwać nas małżeństwem - prychnął, chcąc rozluźnić atmosferę i uspokoić samego siebie. A jednocześnie... uśpić czujność Cedrika.
- Nie wiem co nas blokuje... może to się zmieni podczas walk, podczas treningu? Nie wiem, ale znajdziemy rozwiązanie - zapewnił, choć dobrze już wiedział, że to on był temu winien. On ich blokował. Przyznanie się z uczuciami, które darzył do Cedrika. Nie wiedział jak to zrozumieć. Zawsze podobały mu się dziewczyny. To na widok ich ciał był pobudzony, a przy kumplach uśpiony. Jednak przy Podległym było inaczej. Zawsze, kiedy był obok, zgarniał najwięcej uwagi maga.
- Jesteś pewnie zmęczony, chodźmy lepiej spać. Za niedługo czekają nas kolejne trzy walki - położył się, szczelnie zakopując pod pościelą.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wyrzucił z siebie tak wiele emocji. Nie mógł być na to wszystko obojętny, nie jeśli chcieli wygrać. Czuł, że coś ich dzieliło, że czegoś sobie nie mówili. Chciał odkopać ten problem, może razem, by do tego doszli. Zganiał to na lęk przed handlarzami. To wydawało mu się najrozsądniejsze. W końcu dobrze się dogadywali, bardzo dobrze... Cedrik czuł się przy Ablu tak swobodnie. Cieszył się, że mógł tu z nim być, że to dla niego walczył, na niego trafił tamtego dnia. Wiedział, że po turnieju będzie musiał odejść, a nawet tego nie chciał. Tak dobrze było mu w towarzystwie Abla. A więc mimo tak dobrej relacji skąd brała się blokada? A może to było właśnie przez niego? Przez to, że podświadomie nie chciał odchodzić. Dobrze wiedział, że wraz z wygraną w turnieju to co było teraz dobiegnie końca. Może tak bardzo nie chciał odchodzić, że blokował ich więź, sabotując tym samym szansę na zwycięstwo. Ogromnie źle poczuł się z tą myślą. Jednak nie mógł tego powiedzieć Ablowi. Nie mógł grać na jego poczuciu sprawiedliwości i dobroci, bo pewnie tak by było. Pewnie i pozwoliłby mu zostać i co dalej? Byłby jak to piąte koło u wozu. Abel chciał kontraktu z kimś kogo będzie kochać, z kimś z kim stworzy tę najwspanialszy rodzaj więzi. Najczystszy i najsilniejszy. Nie mógł mu w tym wadzić. Cedrik chciał jego szczęścia, musiał więc odejść.
Odpowiedź Abla odrobinę go uspokoiła, a więc mógł spokojnie zostać do końca turnieju. I Abel chciał, by dalej walczyli razem. Trochę podniosło go to na duchu.
Nikle się uśmiechnął słysząc, że rozmowa zostaje szybko ucięta, kolejne słowa były ogromnie zabawne, dlatego parsknął śmiechem i przewrócił oczami.
- Nie ukrywaj mój "mężusiu", że ci się ono nie podoba. Ja wiem, że jego widok odmienił twoje życie i zrewolucjonizował twoje mokre sny - powiedział zadziornie, po czym sam zaczął układać się do snu.
- Fakt... ukrywać nie będę... że jestem padnięty... - mruknął owijając się kołdrą.
- Ale śmiem stwierdzić, że na buziaka na dobranoc to jak najbardziej sobie dziś zapracowałem. A więc gdzie mój buziak na dobranoc. Nie ma takiego odwracania się do mnie dupskiem owiniętym szczelnie kołdrą! - też chciał rozładować te napięta atmosferę, dlatego pomęczył trochę blondyna wdrapując się na niego i sam złożył mokrego całusa na jego policzku, po którym dopiero się roześmiał dumny z siebie i normalnie już ułożył na łóżku.
Odpowiedź Abla odrobinę go uspokoiła, a więc mógł spokojnie zostać do końca turnieju. I Abel chciał, by dalej walczyli razem. Trochę podniosło go to na duchu.
Nikle się uśmiechnął słysząc, że rozmowa zostaje szybko ucięta, kolejne słowa były ogromnie zabawne, dlatego parsknął śmiechem i przewrócił oczami.
- Nie ukrywaj mój "mężusiu", że ci się ono nie podoba. Ja wiem, że jego widok odmienił twoje życie i zrewolucjonizował twoje mokre sny - powiedział zadziornie, po czym sam zaczął układać się do snu.
- Fakt... ukrywać nie będę... że jestem padnięty... - mruknął owijając się kołdrą.
- Ale śmiem stwierdzić, że na buziaka na dobranoc to jak najbardziej sobie dziś zapracowałem. A więc gdzie mój buziak na dobranoc. Nie ma takiego odwracania się do mnie dupskiem owiniętym szczelnie kołdrą! - też chciał rozładować te napięta atmosferę, dlatego pomęczył trochę blondyna wdrapując się na niego i sam złożył mokrego całusa na jego policzku, po którym dopiero się roześmiał dumny z siebie i normalnie już ułożył na łóżku.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel nie mógł powstrzymać uśmiechu na zadziorny komentarz Cedrika. Na szczęście ten nie widział jego reakcji i uniesionych z tego rozbawienia brwi, pod którymi przewracał oczami.
- Oj i to jeszcze jak. I nie da się tego ukrywać, skoro co chwilę mi o tym przypominasz. Mężusiu - parsknął, nie wytrzymując. Bywały właśnie takie chwile, kiedy ta dziwna, napięta atmosfera i wstyd znikały. Zamiast stresować się bliskością Podległego, mag po prostu czerpał z tego przyjemność i czuł się... po prostu bezpiecznie. Szczęśliwie. Jak mało kiedy. - A może powinienem nazywać cię żonką? - odwrócił się na plecy, aby lepiej widzieć ciemnowłosego - Czy dałbyś mi wtedy cyca na dobranoc? - wybuchnął śmiechem, nie mogąc uwierzyć, że powiedział to na głos.
Zaskoczony patrzył jak Cedrik ze zwinnością czarnej pantery wdrapuje się na niego i szybko składa pocałunek. Cóż, dalekie to było od cycka, ale kto powiedział, że właśnie tego chciał. Zaczerwieniony, dziękując ciemnością, które może ukrywały tą reakcję ciała, odwrócił głowę w stronę chłopaka. Całkowicie nie spodziewał się tego całusa.
- Owijam swoje dupsko w obawie przed twoim pytongiem. Nie mogę się skupić na śnie, gdy mnie nim dźgasz - odpyskował, musząc zostawić swoje ostatnie zdanie. Miał to w swoim honorze. To on musiał kończyć każdą wymianę ich zdań.
- Oj i to jeszcze jak. I nie da się tego ukrywać, skoro co chwilę mi o tym przypominasz. Mężusiu - parsknął, nie wytrzymując. Bywały właśnie takie chwile, kiedy ta dziwna, napięta atmosfera i wstyd znikały. Zamiast stresować się bliskością Podległego, mag po prostu czerpał z tego przyjemność i czuł się... po prostu bezpiecznie. Szczęśliwie. Jak mało kiedy. - A może powinienem nazywać cię żonką? - odwrócił się na plecy, aby lepiej widzieć ciemnowłosego - Czy dałbyś mi wtedy cyca na dobranoc? - wybuchnął śmiechem, nie mogąc uwierzyć, że powiedział to na głos.
Zaskoczony patrzył jak Cedrik ze zwinnością czarnej pantery wdrapuje się na niego i szybko składa pocałunek. Cóż, dalekie to było od cycka, ale kto powiedział, że właśnie tego chciał. Zaczerwieniony, dziękując ciemnością, które może ukrywały tą reakcję ciała, odwrócił głowę w stronę chłopaka. Całkowicie nie spodziewał się tego całusa.
- Owijam swoje dupsko w obawie przed twoim pytongiem. Nie mogę się skupić na śnie, gdy mnie nim dźgasz - odpyskował, musząc zostawić swoje ostatnie zdanie. Miał to w swoim honorze. To on musiał kończyć każdą wymianę ich zdań.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To było coś, co między ich dwójką rozładowywało wszelkie nieprzyjemne napięcie, gdzie ta niekomfortowa atmosfera odpływała na bok. Obaj lubili sobie pożartować i trochę się powygłupiać. Żarty te jednak bardzo rzadko zakrawały na takie tematy. Dlatego Cedrik, aż zamrugał niedowierzając po usłyszeniu tej jawnej prowokacji.
- Żoneczki i cycka ci się zachciało? - zaczął obracając się w jego stronę już po wcześniejszym buziaku. Oczywistym było, że nie przyglądał się twarzy Abla w tym półmroku.
Kolejne słowa maga były już tylko wisienką na torcie tego szoku jaki doznał Podległy. Ho! Ho! Ho! Po jakiego kalibru żarciki jego czarodziej zaczął sięgać. Aż z początku zrobiło mu się trochę głupio. Bo czy było to możliwe? Że nieświadomie przez sen coś takiego się działo? U każdego faceta zdarzały się nocne wzwody, ale czy mogło być to tak niekomfortowe dla Abla? Czy po prostu robił sobie z niego jaja? Czy były to żarty czy prawdziwy powód policzki Cedrika lekko się zaczerwieniły, a następnie nadęły. On tego tak nie zostawi!
- Żoneczka, cycusie i jeszcze dźgania pytongiem? No no, ktoś tu nam się rozkokosił! - podniósł się do siadu. Nie zamierzał tego tak zostawić! Skoro już Abel leżał na plecach ciemnowłosy to wykorzystał i usiadł na jego biodrach okrakiem.
- Muszę cię niestety rozczarować, ale taki pakiet życzeń nie jest możliwy - zaczął krzyżując ramiona na swojej piersi.
- Bo jeśli życzysz sobie żoneczki i dostępu do moich piersi, to musisz się dobrze zająć swą małżonką i sam ją dźgnąć swoim pytongiem - odpowiednio pokazał siebie, swój tors, a następnie zabujał biodrami, by wskazać mu jego sprzęt i miejsce na niego. Przeczesał swoje włosy i lekko się wyprężył lekko skacząc po jego biodrach. - Tak byś chciał? - patrzył na niego wyzywająco. Nie ma co nie odpuści mu takich żarcików! Po prostu szedł na całość! Wszystko ku tej drobnej zemście! By ostatnie słowo było właśnie jego!
- Czy może marzy ci się mój pytong, no to za żoneczkę tu nie porobię kotku i wtedy to ja zajmę się tobą, a ta kołderka cię nie ocali... - pochylił się nad nim opierając rękami po obu stronach jego twarzy.
- Więc? Która z opcji bardziej cię kusi? A może wolisz zmienne odgrywanie roli? Hmmm? Raz nade mną, a raz pode mną? - z pełną premedytacji miną patrzył w jego oczy wisząc nad jego twarzą.
- Żoneczki i cycka ci się zachciało? - zaczął obracając się w jego stronę już po wcześniejszym buziaku. Oczywistym było, że nie przyglądał się twarzy Abla w tym półmroku.
Kolejne słowa maga były już tylko wisienką na torcie tego szoku jaki doznał Podległy. Ho! Ho! Ho! Po jakiego kalibru żarciki jego czarodziej zaczął sięgać. Aż z początku zrobiło mu się trochę głupio. Bo czy było to możliwe? Że nieświadomie przez sen coś takiego się działo? U każdego faceta zdarzały się nocne wzwody, ale czy mogło być to tak niekomfortowe dla Abla? Czy po prostu robił sobie z niego jaja? Czy były to żarty czy prawdziwy powód policzki Cedrika lekko się zaczerwieniły, a następnie nadęły. On tego tak nie zostawi!
- Żoneczka, cycusie i jeszcze dźgania pytongiem? No no, ktoś tu nam się rozkokosił! - podniósł się do siadu. Nie zamierzał tego tak zostawić! Skoro już Abel leżał na plecach ciemnowłosy to wykorzystał i usiadł na jego biodrach okrakiem.
- Muszę cię niestety rozczarować, ale taki pakiet życzeń nie jest możliwy - zaczął krzyżując ramiona na swojej piersi.
- Bo jeśli życzysz sobie żoneczki i dostępu do moich piersi, to musisz się dobrze zająć swą małżonką i sam ją dźgnąć swoim pytongiem - odpowiednio pokazał siebie, swój tors, a następnie zabujał biodrami, by wskazać mu jego sprzęt i miejsce na niego. Przeczesał swoje włosy i lekko się wyprężył lekko skacząc po jego biodrach. - Tak byś chciał? - patrzył na niego wyzywająco. Nie ma co nie odpuści mu takich żarcików! Po prostu szedł na całość! Wszystko ku tej drobnej zemście! By ostatnie słowo było właśnie jego!
- Czy może marzy ci się mój pytong, no to za żoneczkę tu nie porobię kotku i wtedy to ja zajmę się tobą, a ta kołderka cię nie ocali... - pochylił się nad nim opierając rękami po obu stronach jego twarzy.
- Więc? Która z opcji bardziej cię kusi? A może wolisz zmienne odgrywanie roli? Hmmm? Raz nade mną, a raz pode mną? - z pełną premedytacji miną patrzył w jego oczy wisząc nad jego twarzą.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Przestań się tak kręcić - czerwony po same uszy postanowił ratować sytuację i powstrzymać owsiki w tyłku Cedrika przed nadmiernym poruszaniem. Dlatego zacisnął dłonie na biodrach Podległego, przyciskając go mocniej do swojego krocza, aby w końcu ten przestał po nim skakać i doprowadzać maga do szaleństwa.
- Widzę, że dobrze się bawisz prowokując mnie - zmarszczył brwi, mocniej zaciskając palce na jego ciele. - Może jednak poza tymi dwoma pakietami jest trzeci, w którym to ty chcesz mnie posmakować? - odpowiada z uśmiechem na twarzy, nie chcąc się poddać w tej grze w pozory. Czuł, jak pytong zaczyna mu budzić się do życia, ale nie walczył z tym. Ignorował, świadom, że Cedrik może już to wyczuwać pod sobą.
- A więc? Chciałbyś przekonać się która opcja nas obu kusi i odpowiada? - spytał, wytrzymując spojrzenie ciemnowłosego. Mimo wszystko czuł jak atmosfera i gorące powietrze niemalże doprowadza maga do zemdlenia.
- Choć wątpię, że dałbyś radę tyle wyskakać na mnie - nie myślał. Nic nie myślał. Niczym naćpany aktualną atmosferą mówił co mu ślina na język zanosiła. - A może twoim zboczeństwem jest rozdziewiczenie mnie. Podnieca cię fakt, że obok śpią moi rodzice? Żoneczko? Skarbie? Cedriku? - szepcze z taką obietnicą, jakby naprawdę dawał tym słowom pokrycie, a potem uniósł lekko głowę, aby sięgnąć do ust chłopaka i złożyć na nich delikatny pocałunek.
- Widzę, że dobrze się bawisz prowokując mnie - zmarszczył brwi, mocniej zaciskając palce na jego ciele. - Może jednak poza tymi dwoma pakietami jest trzeci, w którym to ty chcesz mnie posmakować? - odpowiada z uśmiechem na twarzy, nie chcąc się poddać w tej grze w pozory. Czuł, jak pytong zaczyna mu budzić się do życia, ale nie walczył z tym. Ignorował, świadom, że Cedrik może już to wyczuwać pod sobą.
- A więc? Chciałbyś przekonać się która opcja nas obu kusi i odpowiada? - spytał, wytrzymując spojrzenie ciemnowłosego. Mimo wszystko czuł jak atmosfera i gorące powietrze niemalże doprowadza maga do zemdlenia.
- Choć wątpię, że dałbyś radę tyle wyskakać na mnie - nie myślał. Nic nie myślał. Niczym naćpany aktualną atmosferą mówił co mu ślina na język zanosiła. - A może twoim zboczeństwem jest rozdziewiczenie mnie. Podnieca cię fakt, że obok śpią moi rodzice? Żoneczko? Skarbie? Cedriku? - szepcze z taką obietnicą, jakby naprawdę dawał tym słowom pokrycie, a potem uniósł lekko głowę, aby sięgnąć do ust chłopaka i złożyć na nich delikatny pocałunek.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik nie wiele sobie zrobił z protestów Abla. Jedyną reakcją był poszerzający się uśmiech satysfakcji na jego twarzy. Obaj mieli ciężki dzień, bardzo ciężki, więc ta chwila wygłupów i prowokacji była im naprawdę potrzebna. Choć dla Podległego były to czyste żarty. Nie miał pojęcia, że zapędzą się w ten sposób w takie rejony. Nie spodziewał się w końcu po magu podjęcia takich żartów, kontynuowania tego, a wręcz podczas tej drobnej rywalizacji w zawstydzaniu kolejnych kroków.
Przytrzymany lekko się zaśmiał.
- No, no czuję, że lubisz mieć kontrolę... - jego ton był dość zadziorny. Dalej był dość swobodny mimo, że spodobał mu się ten gest. Sam fakt dłoni czarodzieja na swoich biodrach był dość elektryzujący. Samego jego zadziwiło, jak silnie zadziałała na niego uwaga i dotyk blondyna, jednak postarał się to ukryć, w końcu sam rozpoczął te gierki.
- Nie da się ukryć, że to bardzo kuszące - odparł mu z uśmiechem - i nie powiesz mi, że i ciebie to nie kusi - mruknął dodając nieco ciszej patrząc prosto w jego oczy. Poczuł mocniej zaciskające się na nim palce, a poprzez mocniejszy docisk wyczuł i coś więcej. W jednej sekundzie jego źrenice się zwęziły, a oczy otworzyły szerzej, po to by w drugiej powrócić do normy. Nagła fala gorąca rozlała się po jego ciele, czuł żar w swojej piersi i podbrzuszu. Czemu w pokoju było nagle tak duszno?
po kolejnych prowokacyjnych słowach Abla ciemnowłosy poczuł lekkie pieczenie na swoich policzkach, jednak nawet nie drgnął, nie chciał się odsunąć i przegrać w tej gierce. Już na język pchała mu się odpowiedź, ale wtedy Abel dodał coś jeszcze, a jego zatkało. Popatrzył na maga niedowierzając, że ten rzucił właśnie takim hasłem. Jak on nie da rady? Czy on naprawdę prowokował go w te stronę? To przecież, tak jakby chciał by mu udowodnić, że się mylił. Ta myśl dużo mocniej zawstydziła Cedrika niż ten by się tego spodziewał. Świadomość, że mag prowokował go do zrobienia tego. W końcu powinien dać mu nauczkę za takie powątpiewania w jego umiejętności, ale czy na pewno?
Mrugnął i otrząsnął się trochę z tego szoku, uśmiechnął się równie zadziornie i uchylił usta do odpowiedzi.
- Ty naprawdę się...- zaczął, ale wtedy Abel zaczął znów go prowokować. Podległy zamarł z lekko uchylonymi ustami słysząc argumenty jakie zaczął wysnuwać sobie mag, a to jak wyszeptał te kilka słów. Hasło nawiązujące do żonki było czymś śmiesznym, jednak skarbie? Choć w żartach, to miło było usłyszeć coś takiego. A wisienką na torcie było jego imię. Jego imię wyszeptane w ten sposób tuż przed pocałunkiem jakim go czarodziej obdarował. Serce zabiło te kilka razy dużo mocniej niż zwykle.
Ten krótki i czuły całus dał mu chwilę na pozbieranie myśli. Choć nie było to tak proste, przecież nie mógł dać się pokonać w zaczętej przez siebie gierce. Kto by pomyślał, że Abel zrobi się tak dobrym zawodnikiem do prowokacyjnych żartów. Jednak czy dalej mogli nazwać to żartami? To było już lekko za ich granicą.
- Czyżbym został zdemaskowany? Bo jak można spokojnie żyć przy magu dziewicy? Samemu będąc dziewicą? No nie jestem w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o poskakaniu na tobie - mówił praktycznie szepcząc mu do ust. Nie mógł się powstrzymać od takiego podroczenia się z nim. Dlatego kontynuował te prowokacje. Trochę sobie żartując.
- Muszę cię jednak rozczarować, ale nie podnieca mnie fakt, obecności twoich rodziców... niestety przez to nie udowodnię ci dziś, jak wytrwałym skoczkiem bym był, bo na pewno nie cichym... - mruczał kusząco, czuł wybrzuszenie pod sobą, myśl o jego podnieceniu uruchomiła i rozbudzenie własnego krocza. Walczył z tą silna pokusą poruszenia biodrami. Jednak jego ciało nawet nie drgnęło.
- A może prowokujesz mnie do tego, bo sam lubisz ryzykowna zabawę? Hmmm ta adrenalinka czy nas nakryją czy nie? Może to właśnie cię tak podnieca? - musnął swoimi wargami jego wargi i podczas swych słów docisnął swe biodra do niego, napinając przy tym pośladki, był przytrzymywany, a więc ruch ten był ograniczony, mógł polegać jedynie na docisku i lekkim bujnięciu bioder.
Złożył na jego ustach całusa, po którym przygryzł jego wargę i podniósł się. Musiał zwiększyć dystans, wciąż na nim siedział i był trzymany, jednak wisząc tak nad magiem robiło mu się ogromnie duszno. Czuł silne wypieki na swojej skórze, dlatego tak doceniał fakt mroku w pokoju, że oboje tak dokładnie nie widzieli swych twarzy, jedynie oczy. Te tak przyjemnie mieniły się w tym słabym blasku księżyca.
- Chyba spodobała ci się ta perspektywa... mój magu... mój Ablu...- mruknął prawie szeptem patrząc na niego. Sam czuł ciarki wypowiadając te słowa. Jego imię wypowiedziane przez siebie takim tonem. Położył swoje dłonie na jego rękach, sam nie wiedział czy chciał je zabrać czy może uniemożliwić ich zabranie. Po prostu za nie złapał i nic więcej nie zrobił patrząc na blondyna, nie ustępował mu spojrzeniem.
Przytrzymany lekko się zaśmiał.
- No, no czuję, że lubisz mieć kontrolę... - jego ton był dość zadziorny. Dalej był dość swobodny mimo, że spodobał mu się ten gest. Sam fakt dłoni czarodzieja na swoich biodrach był dość elektryzujący. Samego jego zadziwiło, jak silnie zadziałała na niego uwaga i dotyk blondyna, jednak postarał się to ukryć, w końcu sam rozpoczął te gierki.
- Nie da się ukryć, że to bardzo kuszące - odparł mu z uśmiechem - i nie powiesz mi, że i ciebie to nie kusi - mruknął dodając nieco ciszej patrząc prosto w jego oczy. Poczuł mocniej zaciskające się na nim palce, a poprzez mocniejszy docisk wyczuł i coś więcej. W jednej sekundzie jego źrenice się zwęziły, a oczy otworzyły szerzej, po to by w drugiej powrócić do normy. Nagła fala gorąca rozlała się po jego ciele, czuł żar w swojej piersi i podbrzuszu. Czemu w pokoju było nagle tak duszno?
po kolejnych prowokacyjnych słowach Abla ciemnowłosy poczuł lekkie pieczenie na swoich policzkach, jednak nawet nie drgnął, nie chciał się odsunąć i przegrać w tej gierce. Już na język pchała mu się odpowiedź, ale wtedy Abel dodał coś jeszcze, a jego zatkało. Popatrzył na maga niedowierzając, że ten rzucił właśnie takim hasłem. Jak on nie da rady? Czy on naprawdę prowokował go w te stronę? To przecież, tak jakby chciał by mu udowodnić, że się mylił. Ta myśl dużo mocniej zawstydziła Cedrika niż ten by się tego spodziewał. Świadomość, że mag prowokował go do zrobienia tego. W końcu powinien dać mu nauczkę za takie powątpiewania w jego umiejętności, ale czy na pewno?
Mrugnął i otrząsnął się trochę z tego szoku, uśmiechnął się równie zadziornie i uchylił usta do odpowiedzi.
- Ty naprawdę się...- zaczął, ale wtedy Abel zaczął znów go prowokować. Podległy zamarł z lekko uchylonymi ustami słysząc argumenty jakie zaczął wysnuwać sobie mag, a to jak wyszeptał te kilka słów. Hasło nawiązujące do żonki było czymś śmiesznym, jednak skarbie? Choć w żartach, to miło było usłyszeć coś takiego. A wisienką na torcie było jego imię. Jego imię wyszeptane w ten sposób tuż przed pocałunkiem jakim go czarodziej obdarował. Serce zabiło te kilka razy dużo mocniej niż zwykle.
Ten krótki i czuły całus dał mu chwilę na pozbieranie myśli. Choć nie było to tak proste, przecież nie mógł dać się pokonać w zaczętej przez siebie gierce. Kto by pomyślał, że Abel zrobi się tak dobrym zawodnikiem do prowokacyjnych żartów. Jednak czy dalej mogli nazwać to żartami? To było już lekko za ich granicą.
- Czyżbym został zdemaskowany? Bo jak można spokojnie żyć przy magu dziewicy? Samemu będąc dziewicą? No nie jestem w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o poskakaniu na tobie - mówił praktycznie szepcząc mu do ust. Nie mógł się powstrzymać od takiego podroczenia się z nim. Dlatego kontynuował te prowokacje. Trochę sobie żartując.
- Muszę cię jednak rozczarować, ale nie podnieca mnie fakt, obecności twoich rodziców... niestety przez to nie udowodnię ci dziś, jak wytrwałym skoczkiem bym był, bo na pewno nie cichym... - mruczał kusząco, czuł wybrzuszenie pod sobą, myśl o jego podnieceniu uruchomiła i rozbudzenie własnego krocza. Walczył z tą silna pokusą poruszenia biodrami. Jednak jego ciało nawet nie drgnęło.
- A może prowokujesz mnie do tego, bo sam lubisz ryzykowna zabawę? Hmmm ta adrenalinka czy nas nakryją czy nie? Może to właśnie cię tak podnieca? - musnął swoimi wargami jego wargi i podczas swych słów docisnął swe biodra do niego, napinając przy tym pośladki, był przytrzymywany, a więc ruch ten był ograniczony, mógł polegać jedynie na docisku i lekkim bujnięciu bioder.
Złożył na jego ustach całusa, po którym przygryzł jego wargę i podniósł się. Musiał zwiększyć dystans, wciąż na nim siedział i był trzymany, jednak wisząc tak nad magiem robiło mu się ogromnie duszno. Czuł silne wypieki na swojej skórze, dlatego tak doceniał fakt mroku w pokoju, że oboje tak dokładnie nie widzieli swych twarzy, jedynie oczy. Te tak przyjemnie mieniły się w tym słabym blasku księżyca.
- Chyba spodobała ci się ta perspektywa... mój magu... mój Ablu...- mruknął prawie szeptem patrząc na niego. Sam czuł ciarki wypowiadając te słowa. Jego imię wypowiedziane przez siebie takim tonem. Położył swoje dłonie na jego rękach, sam nie wiedział czy chciał je zabrać czy może uniemożliwić ich zabranie. Po prostu za nie złapał i nic więcej nie zrobił patrząc na blondyna, nie ustępował mu spojrzeniem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Krew szumiała mu w uszach. Serce dudniło, a jego echo rozchodziło się po umyśle maga. Oczy nie potrafiły skupić się na jednym, błądząc po twarzy Cedrika w dół, w stronę zaciśniętych dłoni na jego ciele. Trzymał się, jakby puszczenie go zależało od tego, czy oboje spadną w przepaść.
Otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu, a tęczówki rozbłysły przypominając szkiełka. Dziewica. To słowo niesamowicie wstrząsnęło Ablem. Słyszał plotki o czystości Podległych. Te, które miały potencjał nie wykorzystywano seksualnie w niewoli. Miały dzięki temu większą cenę, ponieważ - jak to uważali - pierwszy kontrakt zawsze był tym najsilniejszym. Librabia miał własną teorię co do tego, a była nią intensywność przechodzenia wszystkich pierwszych razy połączonych. Tak jak teraz. Każdy pierwszy raz, gdy byli blisko siebie i robili krok do przodu, intensywność każdej pieszczoty, słowa był niesamowicie elektryzujący. Własne ciało nie słuchało maga. W tej okrutnej ciszy dałby sobie urwać głowę, że Cedrik słyszy dosłownie każdy ruch, każde przełknięcie śliny. Dosłownie wszystko. Nawet to, co działo się w jego gaciach.
Miał ochotę odpowiedzieć, odgryźć się, ale głos ugrzązł mu w gardle, a kiedy Cedrik musnął jego wargi, dociskając biodra, wtedy mag całkowicie się rozpadł. Jęknął od dreszczu przyjemności, odchylając głowę do tyłu. Kolejny pocałunek i nagle stracił na sobie ten przyjemny ciężar.
- Twój... - brzmiał na lekko zaskoczonego tymi słowami. Szept był ledwo słyszalny, ale cholernie podziałał na Abla. Nie spodziewał się tych słów, a tym bardziej własnego imienia. Jego oczy pociemniały. W jednej chwili puścił Cedrika, ale tylko po to, aby zamienić się z nim rolami. Z nie wiadomo skąd, miał na tyle siły, albo zwyczajnie ciemnowłosy był w szoku i nie spodziewał się tej przepychanki. W jednej chwili Abel nagle był nad Cedrikiem, wisząc okrakiem nad nim.
- Nie wiem kto kogo bardziej prowokuje, ale - wysapał, kładąc ręce po obu stronach głowy Cedrika - Komuś to wychodzi - dodał, czując jak z trudem nabiera tchu. - I... cholera... podnieca mnie wszystko. Myśl o rodzicach, o byciu cicho... o ... - czując jak okrutnie piecze go twarz, usiadł w końcu na Podległym, chowając twarz zaraz pod jego uchem. Miziając delikatną skórę szyi czubkiem nosa, zaciągał się zapachem Cedrika. - O tobie - dokończył, muskając tym razem ustami. Pocałunek za pocałunkiem, każdy był delikatnie mocniejszy, a dłoń Abla mimowolnie odnalazła gumkę od spodni Podległego. Wślizgując się pod koszulkę zaczął piać się ku górze, schodząc pocałunkami do zagłębienia szyi, gdzie nadgryzł ją delikatnie. Nie myślał. Nie zastanawiał się nad niczym. Dał się ponieść emocją, które nim teraz targały.
Chciał coś sobie udowodnić, upewnić się jednej rzeczy i im dalej brnął tym lepiej zdawał sobie sprawę, że... Cedrik nie był mu obojętny. Nie był też dla niego tylko przyjacielem.
Otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu, a tęczówki rozbłysły przypominając szkiełka. Dziewica. To słowo niesamowicie wstrząsnęło Ablem. Słyszał plotki o czystości Podległych. Te, które miały potencjał nie wykorzystywano seksualnie w niewoli. Miały dzięki temu większą cenę, ponieważ - jak to uważali - pierwszy kontrakt zawsze był tym najsilniejszym. Librabia miał własną teorię co do tego, a była nią intensywność przechodzenia wszystkich pierwszych razy połączonych. Tak jak teraz. Każdy pierwszy raz, gdy byli blisko siebie i robili krok do przodu, intensywność każdej pieszczoty, słowa był niesamowicie elektryzujący. Własne ciało nie słuchało maga. W tej okrutnej ciszy dałby sobie urwać głowę, że Cedrik słyszy dosłownie każdy ruch, każde przełknięcie śliny. Dosłownie wszystko. Nawet to, co działo się w jego gaciach.
Miał ochotę odpowiedzieć, odgryźć się, ale głos ugrzązł mu w gardle, a kiedy Cedrik musnął jego wargi, dociskając biodra, wtedy mag całkowicie się rozpadł. Jęknął od dreszczu przyjemności, odchylając głowę do tyłu. Kolejny pocałunek i nagle stracił na sobie ten przyjemny ciężar.
- Twój... - brzmiał na lekko zaskoczonego tymi słowami. Szept był ledwo słyszalny, ale cholernie podziałał na Abla. Nie spodziewał się tych słów, a tym bardziej własnego imienia. Jego oczy pociemniały. W jednej chwili puścił Cedrika, ale tylko po to, aby zamienić się z nim rolami. Z nie wiadomo skąd, miał na tyle siły, albo zwyczajnie ciemnowłosy był w szoku i nie spodziewał się tej przepychanki. W jednej chwili Abel nagle był nad Cedrikiem, wisząc okrakiem nad nim.
- Nie wiem kto kogo bardziej prowokuje, ale - wysapał, kładąc ręce po obu stronach głowy Cedrika - Komuś to wychodzi - dodał, czując jak z trudem nabiera tchu. - I... cholera... podnieca mnie wszystko. Myśl o rodzicach, o byciu cicho... o ... - czując jak okrutnie piecze go twarz, usiadł w końcu na Podległym, chowając twarz zaraz pod jego uchem. Miziając delikatną skórę szyi czubkiem nosa, zaciągał się zapachem Cedrika. - O tobie - dokończył, muskając tym razem ustami. Pocałunek za pocałunkiem, każdy był delikatnie mocniejszy, a dłoń Abla mimowolnie odnalazła gumkę od spodni Podległego. Wślizgując się pod koszulkę zaczął piać się ku górze, schodząc pocałunkami do zagłębienia szyi, gdzie nadgryzł ją delikatnie. Nie myślał. Nie zastanawiał się nad niczym. Dał się ponieść emocją, które nim teraz targały.
Chciał coś sobie udowodnić, upewnić się jednej rzeczy i im dalej brnął tym lepiej zdawał sobie sprawę, że... Cedrik nie był mu obojętny. Nie był też dla niego tylko przyjacielem.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Patrzył na Abla cały przejęty własnymi słowami. Naprawdę powiedział coś takiego na głos? Jego mag, jego Abel.... to była tak silnie elektryzująca myśl. Zaskoczyły go emocje jakie w nim to wywołało. Bo czemu zapragnął, by był jego? Tylko jego... Wiedział, że nigdy nie będzie Podległym do kontraktów zbiorczych. Nie potrafił współpracować i się dzielić. Jednak czemu w ten sposób pomyślał o Ablu? Przecież to było coś na chwilę, więc dlaczego tak łaknął jego uwagi? Jak podniecało go to skupione na nim spojrzenie, przymglone spojrzenie. Twój. Jakby dopytał, a ciemnowłosy przygryzł lekko dolną wargę, czy powinien ugryźć się w język? Pewnie i tak, ale nie chciał.
- Aktualnie mój... i tylko mój - podkreślił. To było silniejsze od niego, podkreślenie tej granicy, swojej zaborczości. W jakiej relacji i nie ważne na jak długo byli, teraz Abel był jego magiem, jego magiem i niczyim innym.
Usłyszany jęk był tak cholernie podniecający, że aż przełknął nerwowo ślinę. Musiał się opanować. Robili to dla żartu. Taki był przecież pierwotny zamysł, by podroczyć się trochę i rozładować te nieprzyjemną atmosferę. Wspólne wyjście był czymś ogromnie przyjemnym. Ich randką.... niestety ta zakończyła się jak zakończyła. Tymi drobnymi wygłupami Cedrik chciał poprawić im obu nastrój, jednak nie miał w zamyśle TAKIEGO poprawiania sobie nastroju. Nie miał pojęcia czy były to dalej żarty. Zwłaszcza kiedy jego ciało wylądowało na miękkim materacu łóżka, a czarodziej zawisł na nim, chwilę później siadając. Ciemne tęczówki obserwowały to w przejęciu, usta były lekko uchylone od szoku. Czy mógł to dalej nazwać wygłupami? Czy zamierzali się teraz zawstydzać? Sprawdzali wzajemne granice cierpliwości? Czy jedynie żartem tłumaczyli sobie tę bliskość, której oboje zapragnęli co zdradzały zawartości ich spodni, pobudzone zawartości...
Zdecydowanie pewniej się czuł będąc na górze, z tej perspektywy nie wiedział co go czeka. To Abel miał teraz pole do manewru, co go zaskoczyło, niemniej od tego co usłyszał. Przygryzł dolną wargę słysząc te słowa. Podnieca mnie... myśl o tobie. To zestawienie słów wywołało tak silne ukłucie w żołądku, że aż powietrze ugrzęzło w płucach. Po to by kolejny czyn maga wypchnął je agresywnie kiedy to jego usta musnęły delikatną skórę jego ucha.
Ciało zadrżało pod wpływem dotyku wślizgującej się pod koszulkę dłoni. I jeszcze te pocałunki! Co on wyprawiał?! Jego skóra zaczęła płonąć, a on czując delikatne podgryzanie, które przebiło się przez te wszystkie bodźce, aż jęknął cicho mocno zaskoczony taką nagłą pieszczotą.
- Ja mówiłem.... że nie będę cicho...- przełknął nerwowo ślinę próbując rozproszyć Abla od wykonywanych czynności. Nie mając pojęcia co ten zamierzał. To było cholernie podniecające, aż ciało ciemnowłosego drżało momentami od nadmiaru tych emocji. Tak silne odczucia, którym ciało poddawało się po raz pierwszy, to wszystko doprowadzało do szaleństwa. Dlatego musiał się wtrącić, dlatego po prostu przyciągnął maga do pocałunku. Żarliwego i namiętnego. Tak czuł się pewniej, nie musząc myśleć o tym co zaraz zaserwuje mu mag, choć jego ciało było rozpalone i chłonęło chętnie dotyk jego dłoni, tak ciemnowłosy próbował to pojąć. Czemu tak silnie reagował. Były to w końcu zwykłe czynności. Zwykłe jak na takie zbliżenie. Już nie raz się całowali i było to czymś przyjemnym, jednak nie tak elektryzującym kiedy do pocałunków doszła ta cała otoczka bliskości i dodatkowych dotyków. Dlatego całował go jakby nie miało być jutra, jakby tym pocałunkiem chciał okazać mu swoje podniecenie. Był to grunt jaki obaj już znali, na jaki sobie nie raz pozwolili, dlatego nie przyniosło to żadnej trudności Cedrikowi. Jego dłoń wylądowała na talii Abla, po to by druga wplotła się w jego włosy i gładziła kark
- Aktualnie mój... i tylko mój - podkreślił. To było silniejsze od niego, podkreślenie tej granicy, swojej zaborczości. W jakiej relacji i nie ważne na jak długo byli, teraz Abel był jego magiem, jego magiem i niczyim innym.
Usłyszany jęk był tak cholernie podniecający, że aż przełknął nerwowo ślinę. Musiał się opanować. Robili to dla żartu. Taki był przecież pierwotny zamysł, by podroczyć się trochę i rozładować te nieprzyjemną atmosferę. Wspólne wyjście był czymś ogromnie przyjemnym. Ich randką.... niestety ta zakończyła się jak zakończyła. Tymi drobnymi wygłupami Cedrik chciał poprawić im obu nastrój, jednak nie miał w zamyśle TAKIEGO poprawiania sobie nastroju. Nie miał pojęcia czy były to dalej żarty. Zwłaszcza kiedy jego ciało wylądowało na miękkim materacu łóżka, a czarodziej zawisł na nim, chwilę później siadając. Ciemne tęczówki obserwowały to w przejęciu, usta były lekko uchylone od szoku. Czy mógł to dalej nazwać wygłupami? Czy zamierzali się teraz zawstydzać? Sprawdzali wzajemne granice cierpliwości? Czy jedynie żartem tłumaczyli sobie tę bliskość, której oboje zapragnęli co zdradzały zawartości ich spodni, pobudzone zawartości...
Zdecydowanie pewniej się czuł będąc na górze, z tej perspektywy nie wiedział co go czeka. To Abel miał teraz pole do manewru, co go zaskoczyło, niemniej od tego co usłyszał. Przygryzł dolną wargę słysząc te słowa. Podnieca mnie... myśl o tobie. To zestawienie słów wywołało tak silne ukłucie w żołądku, że aż powietrze ugrzęzło w płucach. Po to by kolejny czyn maga wypchnął je agresywnie kiedy to jego usta musnęły delikatną skórę jego ucha.
Ciało zadrżało pod wpływem dotyku wślizgującej się pod koszulkę dłoni. I jeszcze te pocałunki! Co on wyprawiał?! Jego skóra zaczęła płonąć, a on czując delikatne podgryzanie, które przebiło się przez te wszystkie bodźce, aż jęknął cicho mocno zaskoczony taką nagłą pieszczotą.
- Ja mówiłem.... że nie będę cicho...- przełknął nerwowo ślinę próbując rozproszyć Abla od wykonywanych czynności. Nie mając pojęcia co ten zamierzał. To było cholernie podniecające, aż ciało ciemnowłosego drżało momentami od nadmiaru tych emocji. Tak silne odczucia, którym ciało poddawało się po raz pierwszy, to wszystko doprowadzało do szaleństwa. Dlatego musiał się wtrącić, dlatego po prostu przyciągnął maga do pocałunku. Żarliwego i namiętnego. Tak czuł się pewniej, nie musząc myśleć o tym co zaraz zaserwuje mu mag, choć jego ciało było rozpalone i chłonęło chętnie dotyk jego dłoni, tak ciemnowłosy próbował to pojąć. Czemu tak silnie reagował. Były to w końcu zwykłe czynności. Zwykłe jak na takie zbliżenie. Już nie raz się całowali i było to czymś przyjemnym, jednak nie tak elektryzującym kiedy do pocałunków doszła ta cała otoczka bliskości i dodatkowych dotyków. Dlatego całował go jakby nie miało być jutra, jakby tym pocałunkiem chciał okazać mu swoje podniecenie. Był to grunt jaki obaj już znali, na jaki sobie nie raz pozwolili, dlatego nie przyniosło to żadnej trudności Cedrikowi. Jego dłoń wylądowała na talii Abla, po to by druga wplotła się w jego włosy i gładziła kark
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Odpowiadał na żarliwe pocałunki Cedrika, chłonąc to ciepło i wilgoć. Dłonie podległego elektryzowały skórę, której dotykały, ale mag nie uciekał. Przyjmował wszystko, jakby jutro miało nie nadejść. Dopiero teraz pojął co to było za uczucie. Za każdym razem, gdy to robili, choć nie tak intensywnie. Myślami, mimowolnie wrócił do pierwszego spotkania z Cedrikiem. Znów, jakby całkowicie zapomniał, poczuł to uczucie, kiedy ich usta zetknęły się razem. To samo uczucie, ten sam skurcz, te same motyle w brzuchu.
Odsunął się, lustrując lekko zdezorientowany twarz Podległego. W uszach mu szumiało, głowa pulsowała, a myśli... one wykrzykiwały jedną rzecz. Taka, której nie mógł wyznać na głos. Przynajmniej nie teraz. Nie był na to gotowy. Wiedział, że jeśli Cedrik to usłyszy, to ich cały plan się zrujnuje. Nie chciał ryzykować. Mieli oboje cele do osiągnięcia.
- Cedrik - głos Abla drżał. Mimo tych wszystkich pocałunków czuł suchość w ustach. - Powinniśmy iść spać - przełknął głośno ślinę, ześlizgując się z jego cholernie umięśnionego, twardego ciała na miękki materac. Odwrócił się do podległego plecami, wiedząc, że nie zniesie spojrzenia mu teraz w twarz. Nie po tym co zaszło. To nie było tylko droczenie. Obnażyli to, co chcieli zrobić sobie nawzajem. Librabia nie chciał przekroczyć granicy. Nie chciał przelecieć Cedrika, czy też dać się mu przelecieć. Nie wiedział. Nie miał zielonego pojęcia jak to wygląda! Czy dałby radę w ogóle wytrzymać? Czy Cedrik dałby radę wsadzić? A jeśli.. boże. Abel chciał zapaść się pod ziemię. Gdyby był tam brudny?
Na samą myśl o tym wszystkim zakrył się pościelą po sam czubek głowy.
- Dobranoc - bąknął, podkurczając nogi do piersi.
Odsunął się, lustrując lekko zdezorientowany twarz Podległego. W uszach mu szumiało, głowa pulsowała, a myśli... one wykrzykiwały jedną rzecz. Taka, której nie mógł wyznać na głos. Przynajmniej nie teraz. Nie był na to gotowy. Wiedział, że jeśli Cedrik to usłyszy, to ich cały plan się zrujnuje. Nie chciał ryzykować. Mieli oboje cele do osiągnięcia.
- Cedrik - głos Abla drżał. Mimo tych wszystkich pocałunków czuł suchość w ustach. - Powinniśmy iść spać - przełknął głośno ślinę, ześlizgując się z jego cholernie umięśnionego, twardego ciała na miękki materac. Odwrócił się do podległego plecami, wiedząc, że nie zniesie spojrzenia mu teraz w twarz. Nie po tym co zaszło. To nie było tylko droczenie. Obnażyli to, co chcieli zrobić sobie nawzajem. Librabia nie chciał przekroczyć granicy. Nie chciał przelecieć Cedrika, czy też dać się mu przelecieć. Nie wiedział. Nie miał zielonego pojęcia jak to wygląda! Czy dałby radę w ogóle wytrzymać? Czy Cedrik dałby radę wsadzić? A jeśli.. boże. Abel chciał zapaść się pod ziemię. Gdyby był tam brudny?
Na samą myśl o tym wszystkim zakrył się pościelą po sam czubek głowy.
- Dobranoc - bąknął, podkurczając nogi do piersi.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czy zwykły pocałunek ze swoim magiem był w stanie wywołać taki wachlarz najróżniejszych emocji? Czy kontrakty były, aż tak potężne, by w tak nachalny sposób na nich oddziaływać. Wymuszać na ich ciałach dane reakcje, odczucia? Bo jak inaczej miał tłumaczyć sobie to co tu się działo? Zwykłe trochę dwuznaczne wygłupy przerodziły się w coś takiego? To nie były już żarty i obaj zdawali sobie z tego sprawę. Cedrik nie miał pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji, emocje pchały go w to dalej, choć wiedział, że nie powinien. Nie powinien wciągać w to Abla, że mogło to być wbrew czarodziejowi, a mimo to jego śmiałe reakcje i odpowiedzi zachęcały Podległego.
Uderzenia serca były tak silne, że ogłuszały ciemnowłosego, dlatego z trudem przebiło się do niego wypowiedziane po serii pocałunków imię. Tak podniecająco drżącym głosem, który wywołał dreszcz na ciele ciemnowłosego. Słowa jakie nastąpiły po tym były niczym wiadro zimnej wody. Przełknął on nerwowo ślinę i pozwolił blondynowi się odsunąć, zejść z siebie i położyć się obok plecami do niego. Spojrzał na tył jego głowy i poczuł się paskudnie. Przesadził... wiedział to. Przygryzł do krwi swoją dolną wargę. Był na siebie wściekły, że w taki sposób pozwolił sobie na rozładowanie frustracji, przecież mógł go skrzywdzić. A co jeśli to zrobił?
- Tak.. jesteśmy zmęczeni... - zaczął niepewnie i położył dłoń na okrytym pościelą ramieniu maga.
- Wybacz, trochę przesadziłem... nie przejmuj się tym. To tylko zmęczenie... - spróbował ich wytłumaczyć, by Abel nie czuł się źle z tym co zrobili. Nie chciał mieszać mu w głowie. Nie taki był jego zamiar. Pojmował, że byli różnych orientacji i nie chciał, wprowadzać maga w aż taki dyskomfort i tak ten bardzo się naginał przez ich kontrakt. I co w tym temacie nie myślał sobie Cedrik nie powinien tak robić. Szanował decyzje Abla, nie mógł ich naginać czy nimi manipulować przez swoje "przeczycie".
Zabrał rękę i sam się położył lekko okrywając pościelą. Oblizał dolną wargę z paru kropel krwi, a skóra na niej zaczęła się już zrastać. Przetarł dłonią twarz, po czym zamknął oczy i już nie niepokoił maga.
- Dobrenoc - odpowiedział na pożegnanie i spróbował zasnąć, co absolutnie nie należało do prostych czynności po takim dniu pełnym wrażeń od początku do samego końca.
Kolejne dni były zdecydowanie spokojniejsze obaj wrócić musieli do szkoły, a po zajęciach ćwiczyli na własną rękę. Nie mieli pojęcia czy ktoś ich obserwuje czy Straż miała ich na oku, czy handlarze kręcili się w okolicy. A nie chcieli narażać Nemezis i Louisa. Ta dwójka przekazała im naprawdę wiele wiedzy, którą teraz musieli utrwalać.
Cedrik po prostu się starał dla maga, próbował mu wynagrodzić to co się wydarzyło. Nie powracał rozmowami do tamtego dnia, a tym bardziej wieczoru. Po prostu chciał okazać, że wszystko było w porządku, że to nie zmieniło nic między nimi. Było jak wcześniej, nie oczekiwał od blondyna niczego poza przyjaźnią, która miał nadzieję była miedzy nimi.
Kiedy nadszedł dzień kolejnej tury w turnieju i czekały ich trzy następne walki Podległy był spokojny. Pojedynki go nie stresowały, wiedział przecież, że da z siebie wszystko. A to musiało wystarczyć, może ich kontrakt nie był zbyt wybitny, trwał krótko i był słaby, jednak oni byli silnymi jednostkami i wiedział, ze dadzą radę. Poprzednio wygrali wszystkie trzy walki, z dzisiejszych trzech musieli wygrać jedna, by przejść dalej, wystarczyło mieć większość z sześciu walk. A więc cztery zwycięstwa już zapewniały im kolejny etap turnieju.
W tym wszystkim najgorsza była niewiedza, nikt nie wiedział z kim walczy, aż do momentu wywołania przez prowadzącego. Ciemnowłosy czuł na sobie liczne spojrzenia, poprzednie walki poszły im nieźle i zaskoczyli wielu magów wzbudzając spore zainteresowanie i ciekawość.
Siedząc na trybunach i czekając na swoją kolei Cedrik starał się nie patrzeć na nikogo, spojrzenia innych były rozpraszające, a wiec zupełnie zignorował ten fakt, skupiając swoje myśli na swoim magu i tym co działo się na arenie. Obserwacja walk była czymś bardzo istotnym i pzzydatnym. W końcu dzięki temu zyskiwali jakiś pogląd na osoby biorące udział w zawodach.
Kiedy nareszcie zostali wezwani do swojej walki, Cedrik starał się ogromnie ukryć ekscytację. Dla ludzi postronnych wyglądał jak zrelaksowany, spokojny i rozluźniony, jednak Abel, który już trochę go znał mógł dostrzec to napięcie ciała, z pozoru luźnego, a jednak twardego jak struna. Nawet kiedy już stał na arenie i patrzył na przeciwnika. Nie kojarzył ani Podległego ani jego pani, musieli być z poza szkoły. Jednak to nie było istotne, walka się rozpoczęła, a ich rywale dość szybko odpuścili. Nie było tu nad czym się rozwodzić. Cedrik wiedział, że szybki i mocny start dawał te sporą przewagę by zaskoczyć i przytłoczyć przeciwnika. To właśnie miało miejsce w tym pojedynku. Ciemnowłosy wykonywał polecenia Abla wiedział, że i za to przyznawane były punkty od komisji ich stale oceniającej.
Uszli bez szwanku z czego Cedrik był ogromnie zadowolony. Więc kolejną rundę mieli już zapewnioną, a mimo to nie zamierzał odpuścić sobie w kolejnych walkach. Dlatego kiedy po raz drugi stanęli na arenie wiedział, że da i tym razem z siebie wszystko.
Nie spodziewał się jednak spotkać kogoś znajomego. To było jak wiadro zimnej wody ujrzeć Podległego, którego poznał za czasów swojej niewoli. Dobrze go pamiętał i dobrze pamiętał upokarzającą aukcję jakiej został poddany rudzielec. Krew od razu zawrzała w Cedriku, a jego spojrzenie skupiło się na magu. To było coś zupełnie nowego. Ciemnowłosy stracił swój stoicki spokój, wyczekiwał jedynie na rozpoczęcie walki, a kiedy to nastało zupełnie zignorował Podległego. Nie chciał zrobić krzywdy chłopakowi, w przeciwieństwie do jego maga... Oj temu chciał zrobić o wiele więcej...
Stracił kontrolę, zupełnie ignorował polecenia Abla, te były teraz nieistotne, nie docierały do niego. Jego spojrzenie było skoncentrowane na wrogim magu, który na wszelkie sposoby musiał ratować się przed atakami, tak rzadkimi na tym etapie turnieju. Cedrik to wiedział, a i tak parł na czarownika, jakby coś go opętało, jego białka oczu zaszły czernią, a on nie widział nic innego poza rywalem, którego chciał zmieść z powierzchni ziemi, zadać mu ból, za krzywdy jakiś doświadczył jego dawny znajomy. Furia jaka w nim się przebudziła była nie do opanowania.
Rudy podwładny starał się ratować swojego maga, który wielokrotnie obrywał od agresywnych i niebywale niestabilnych ataków. Te nawet gołym okiem pobierały nierozważna ilość energii, były dużo silniejsze niż musiały być. Był to niesamowity pokaz ich siły, jednak czy czarodziej był przygotowany na taki pokaz ze strony swojego Podległego, który bez uprzedzenia po prostu wyszarpywał z niego chorendalne ilości magii? Oczywiście, że nie...
Ogień, elektryczność i bicz... po który nawet nie powinien już sięgać. Ta zapożyczona od Nemezis zdolność była już praktycznie zatarta, już opuszczała jego ciało, a on mimo to po nią sięgnął co kosztowało go ogromną ilość sił. Wszystko, byle jak najmocniej dokopać przeciwnemu magowi, temu który bezwstydnie przyszedł na aukcję i licytował niewolnika, to jak przy tym się zachowywał, bezczelnie... Cedrik był już wtedy tak ogromnie zły, ze rudzielec trafił do kogoś tak zepsutego i paskudnego. Współczuł chłopakowi, dobrze wiedząc że tylko tak może zakończyć jego męki w dalszych etapach turnieju. A może by tak trwale udało mu się uszkodzić czarownika? Ta myśl tak ogromnie go napędzała. Nie zwrócił nawet uwagi na to jak się zdemaskował, jaką sensację wzbudził. Prowadzący w szoku podkreślał wyliczając ilość zdolności jakich używał Cedrik. Doliczono się trzech... już trzech, które były nie spotykane wręcz nierealne, a nie wiedzieli jeszcze o regeneracji... Wśród uczniów zaczęły rozchodzić się pytania. "Skąd Abel wziął takiego Podległego?". To były bardzo dobre pytania. Czy tacy Podlegli w ogóle byli? Liczne dyskusje ożywionych trybun skupionych na Ablu i walce jaka rozgrywała się w tak nietypowy sposób.
Uderzenia serca były tak silne, że ogłuszały ciemnowłosego, dlatego z trudem przebiło się do niego wypowiedziane po serii pocałunków imię. Tak podniecająco drżącym głosem, który wywołał dreszcz na ciele ciemnowłosego. Słowa jakie nastąpiły po tym były niczym wiadro zimnej wody. Przełknął on nerwowo ślinę i pozwolił blondynowi się odsunąć, zejść z siebie i położyć się obok plecami do niego. Spojrzał na tył jego głowy i poczuł się paskudnie. Przesadził... wiedział to. Przygryzł do krwi swoją dolną wargę. Był na siebie wściekły, że w taki sposób pozwolił sobie na rozładowanie frustracji, przecież mógł go skrzywdzić. A co jeśli to zrobił?
- Tak.. jesteśmy zmęczeni... - zaczął niepewnie i położył dłoń na okrytym pościelą ramieniu maga.
- Wybacz, trochę przesadziłem... nie przejmuj się tym. To tylko zmęczenie... - spróbował ich wytłumaczyć, by Abel nie czuł się źle z tym co zrobili. Nie chciał mieszać mu w głowie. Nie taki był jego zamiar. Pojmował, że byli różnych orientacji i nie chciał, wprowadzać maga w aż taki dyskomfort i tak ten bardzo się naginał przez ich kontrakt. I co w tym temacie nie myślał sobie Cedrik nie powinien tak robić. Szanował decyzje Abla, nie mógł ich naginać czy nimi manipulować przez swoje "przeczycie".
Zabrał rękę i sam się położył lekko okrywając pościelą. Oblizał dolną wargę z paru kropel krwi, a skóra na niej zaczęła się już zrastać. Przetarł dłonią twarz, po czym zamknął oczy i już nie niepokoił maga.
- Dobrenoc - odpowiedział na pożegnanie i spróbował zasnąć, co absolutnie nie należało do prostych czynności po takim dniu pełnym wrażeń od początku do samego końca.
Kolejne dni były zdecydowanie spokojniejsze obaj wrócić musieli do szkoły, a po zajęciach ćwiczyli na własną rękę. Nie mieli pojęcia czy ktoś ich obserwuje czy Straż miała ich na oku, czy handlarze kręcili się w okolicy. A nie chcieli narażać Nemezis i Louisa. Ta dwójka przekazała im naprawdę wiele wiedzy, którą teraz musieli utrwalać.
Cedrik po prostu się starał dla maga, próbował mu wynagrodzić to co się wydarzyło. Nie powracał rozmowami do tamtego dnia, a tym bardziej wieczoru. Po prostu chciał okazać, że wszystko było w porządku, że to nie zmieniło nic między nimi. Było jak wcześniej, nie oczekiwał od blondyna niczego poza przyjaźnią, która miał nadzieję była miedzy nimi.
Kiedy nadszedł dzień kolejnej tury w turnieju i czekały ich trzy następne walki Podległy był spokojny. Pojedynki go nie stresowały, wiedział przecież, że da z siebie wszystko. A to musiało wystarczyć, może ich kontrakt nie był zbyt wybitny, trwał krótko i był słaby, jednak oni byli silnymi jednostkami i wiedział, ze dadzą radę. Poprzednio wygrali wszystkie trzy walki, z dzisiejszych trzech musieli wygrać jedna, by przejść dalej, wystarczyło mieć większość z sześciu walk. A więc cztery zwycięstwa już zapewniały im kolejny etap turnieju.
W tym wszystkim najgorsza była niewiedza, nikt nie wiedział z kim walczy, aż do momentu wywołania przez prowadzącego. Ciemnowłosy czuł na sobie liczne spojrzenia, poprzednie walki poszły im nieźle i zaskoczyli wielu magów wzbudzając spore zainteresowanie i ciekawość.
Siedząc na trybunach i czekając na swoją kolei Cedrik starał się nie patrzeć na nikogo, spojrzenia innych były rozpraszające, a wiec zupełnie zignorował ten fakt, skupiając swoje myśli na swoim magu i tym co działo się na arenie. Obserwacja walk była czymś bardzo istotnym i pzzydatnym. W końcu dzięki temu zyskiwali jakiś pogląd na osoby biorące udział w zawodach.
Kiedy nareszcie zostali wezwani do swojej walki, Cedrik starał się ogromnie ukryć ekscytację. Dla ludzi postronnych wyglądał jak zrelaksowany, spokojny i rozluźniony, jednak Abel, który już trochę go znał mógł dostrzec to napięcie ciała, z pozoru luźnego, a jednak twardego jak struna. Nawet kiedy już stał na arenie i patrzył na przeciwnika. Nie kojarzył ani Podległego ani jego pani, musieli być z poza szkoły. Jednak to nie było istotne, walka się rozpoczęła, a ich rywale dość szybko odpuścili. Nie było tu nad czym się rozwodzić. Cedrik wiedział, że szybki i mocny start dawał te sporą przewagę by zaskoczyć i przytłoczyć przeciwnika. To właśnie miało miejsce w tym pojedynku. Ciemnowłosy wykonywał polecenia Abla wiedział, że i za to przyznawane były punkty od komisji ich stale oceniającej.
Uszli bez szwanku z czego Cedrik był ogromnie zadowolony. Więc kolejną rundę mieli już zapewnioną, a mimo to nie zamierzał odpuścić sobie w kolejnych walkach. Dlatego kiedy po raz drugi stanęli na arenie wiedział, że da i tym razem z siebie wszystko.
Nie spodziewał się jednak spotkać kogoś znajomego. To było jak wiadro zimnej wody ujrzeć Podległego, którego poznał za czasów swojej niewoli. Dobrze go pamiętał i dobrze pamiętał upokarzającą aukcję jakiej został poddany rudzielec. Krew od razu zawrzała w Cedriku, a jego spojrzenie skupiło się na magu. To było coś zupełnie nowego. Ciemnowłosy stracił swój stoicki spokój, wyczekiwał jedynie na rozpoczęcie walki, a kiedy to nastało zupełnie zignorował Podległego. Nie chciał zrobić krzywdy chłopakowi, w przeciwieństwie do jego maga... Oj temu chciał zrobić o wiele więcej...
Stracił kontrolę, zupełnie ignorował polecenia Abla, te były teraz nieistotne, nie docierały do niego. Jego spojrzenie było skoncentrowane na wrogim magu, który na wszelkie sposoby musiał ratować się przed atakami, tak rzadkimi na tym etapie turnieju. Cedrik to wiedział, a i tak parł na czarownika, jakby coś go opętało, jego białka oczu zaszły czernią, a on nie widział nic innego poza rywalem, którego chciał zmieść z powierzchni ziemi, zadać mu ból, za krzywdy jakiś doświadczył jego dawny znajomy. Furia jaka w nim się przebudziła była nie do opanowania.
Rudy podwładny starał się ratować swojego maga, który wielokrotnie obrywał od agresywnych i niebywale niestabilnych ataków. Te nawet gołym okiem pobierały nierozważna ilość energii, były dużo silniejsze niż musiały być. Był to niesamowity pokaz ich siły, jednak czy czarodziej był przygotowany na taki pokaz ze strony swojego Podległego, który bez uprzedzenia po prostu wyszarpywał z niego chorendalne ilości magii? Oczywiście, że nie...
Ogień, elektryczność i bicz... po który nawet nie powinien już sięgać. Ta zapożyczona od Nemezis zdolność była już praktycznie zatarta, już opuszczała jego ciało, a on mimo to po nią sięgnął co kosztowało go ogromną ilość sił. Wszystko, byle jak najmocniej dokopać przeciwnemu magowi, temu który bezwstydnie przyszedł na aukcję i licytował niewolnika, to jak przy tym się zachowywał, bezczelnie... Cedrik był już wtedy tak ogromnie zły, ze rudzielec trafił do kogoś tak zepsutego i paskudnego. Współczuł chłopakowi, dobrze wiedząc że tylko tak może zakończyć jego męki w dalszych etapach turnieju. A może by tak trwale udało mu się uszkodzić czarownika? Ta myśl tak ogromnie go napędzała. Nie zwrócił nawet uwagi na to jak się zdemaskował, jaką sensację wzbudził. Prowadzący w szoku podkreślał wyliczając ilość zdolności jakich używał Cedrik. Doliczono się trzech... już trzech, które były nie spotykane wręcz nierealne, a nie wiedzieli jeszcze o regeneracji... Wśród uczniów zaczęły rozchodzić się pytania. "Skąd Abel wziął takiego Podległego?". To były bardzo dobre pytania. Czy tacy Podlegli w ogóle byli? Liczne dyskusje ożywionych trybun skupionych na Ablu i walce jaka rozgrywała się w tak nietypowy sposób.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kolejne dni mijały dość szybko. Oboje byli uważni, trenując po cichu. Nie rzucając się w oczy nikomu, kto mógłby ich obserwować. Tura turniejowa przyszła szybko, ale mag nie stresował się tak mocno jak wcześniej. Słuchał przyjaciół, słuchał szeptów w szkole odnośnie ludzi, którzy się zakwalifikowali i wiedział, że powinni dać sobie radę. Przynajmniej z większością.
Nie był w błędzie, gdy rozpoczął się turniej. Bez problemu pokonali pierwszego przeciwnika, a Librabia nawet się nie spocił. Był zadowolony. Delikatny, skromny uśmiech czaił się w jego kącikach ust, ale szybko zniknął, gdy po rozpoczęciu kolejnej walki, Cedrik bez niczego ruszył zaciekle na wroga i to nie Podległego, a samego maga.
- Cedrik! Stój! Ja się nim zajmę! - krzyknął, ale zdawał się go nie słyszeć. Zirytowany zacisnął pięści, posyłając ostrą komendę do jego umysłu, ale nawet ją zignorował.
- Kurwa! - przeklnął, odskakując, kiedy wróg zdając sobie sprawę, że nic nie wskóra, postanowił zaatakować Abla. Podległy przeciwnika ruszył prosto na blondyna. Abel zasłonił ciało tarczą, a ta przyjęła trzy pociski po czym rozsypała się na drobne kawałki. Przy kolejnym, odskoczył, a w oczach pojawiły mu się mroczki. Cedrik nie patrzył. Opętany walką, co w ogóle nie było do niego podobne, rzucał zaklęciami, które mieli trzymać na późniejszą część turnieju.
- Co mu odbiło?! - sarknął do siebie, unikając kolejnego ciosu rudzielca, a potem sam zamachując się różdżką wyczarował kilka kul ognia z podstawowego zaklęcia co mogło wyglądać śmiesznie. Podległy z łatwością ich uniknął. Abel kaszlnął krwią, zatoczył się do tyłu, kiedy Cedrik zaczął wyczarowywać bicz.
- Tylko...nie....to - jęknął. Nawet nie zauważył, kiedy chłopak pojawił się przed nim, zasłaniając widok Cedrika. Wycelował pięść prosto w polik maga, a ten obrócił się wokół własnej osi i padł na kolana. Splunął krwią, dostrzegając zęba na piaszczystej ziemi.
- CEDRIK! TY JEŁOPIE! - nagle na trybunach rozległ się wrzask. Abel zerknął w ich stronę. Na stojącą, ubraną na czarno postać. Louis. A obok niego Nemezis z widocznie zmarszczonymi z niezadowolenia brwiami. Cóż, nie było co się dziwić skoro liczni ludzie widzieli jej zdolność w rękach Cedrika.
- Zakończmy to - powiedział rudzielec, wyciągając zza pleców ostrze. Jego końcówka zaświeciła niebezpiecznie i zamachnął się. W ostatniej chwili Abel złapał wyciągnął ręce przed siebie. Zimny metal przebił się na wylot przez dłonie, zatrzymując przed twarzą. Oboje zaczęli się siłować, a mag powoli tracił siły.
- Ce...dri...k... - wysapał, czując jak wysysana z niego moc zaczyna sięgać ostatecznych granic, a przed nimi wisiała jeszcze jedna walka.
Nie był w błędzie, gdy rozpoczął się turniej. Bez problemu pokonali pierwszego przeciwnika, a Librabia nawet się nie spocił. Był zadowolony. Delikatny, skromny uśmiech czaił się w jego kącikach ust, ale szybko zniknął, gdy po rozpoczęciu kolejnej walki, Cedrik bez niczego ruszył zaciekle na wroga i to nie Podległego, a samego maga.
- Cedrik! Stój! Ja się nim zajmę! - krzyknął, ale zdawał się go nie słyszeć. Zirytowany zacisnął pięści, posyłając ostrą komendę do jego umysłu, ale nawet ją zignorował.
- Kurwa! - przeklnął, odskakując, kiedy wróg zdając sobie sprawę, że nic nie wskóra, postanowił zaatakować Abla. Podległy przeciwnika ruszył prosto na blondyna. Abel zasłonił ciało tarczą, a ta przyjęła trzy pociski po czym rozsypała się na drobne kawałki. Przy kolejnym, odskoczył, a w oczach pojawiły mu się mroczki. Cedrik nie patrzył. Opętany walką, co w ogóle nie było do niego podobne, rzucał zaklęciami, które mieli trzymać na późniejszą część turnieju.
- Co mu odbiło?! - sarknął do siebie, unikając kolejnego ciosu rudzielca, a potem sam zamachując się różdżką wyczarował kilka kul ognia z podstawowego zaklęcia co mogło wyglądać śmiesznie. Podległy z łatwością ich uniknął. Abel kaszlnął krwią, zatoczył się do tyłu, kiedy Cedrik zaczął wyczarowywać bicz.
- Tylko...nie....to - jęknął. Nawet nie zauważył, kiedy chłopak pojawił się przed nim, zasłaniając widok Cedrika. Wycelował pięść prosto w polik maga, a ten obrócił się wokół własnej osi i padł na kolana. Splunął krwią, dostrzegając zęba na piaszczystej ziemi.
- CEDRIK! TY JEŁOPIE! - nagle na trybunach rozległ się wrzask. Abel zerknął w ich stronę. Na stojącą, ubraną na czarno postać. Louis. A obok niego Nemezis z widocznie zmarszczonymi z niezadowolenia brwiami. Cóż, nie było co się dziwić skoro liczni ludzie widzieli jej zdolność w rękach Cedrika.
- Zakończmy to - powiedział rudzielec, wyciągając zza pleców ostrze. Jego końcówka zaświeciła niebezpiecznie i zamachnął się. W ostatniej chwili Abel złapał wyciągnął ręce przed siebie. Zimny metal przebił się na wylot przez dłonie, zatrzymując przed twarzą. Oboje zaczęli się siłować, a mag powoli tracił siły.
- Ce...dri...k... - wysapał, czując jak wysysana z niego moc zaczyna sięgać ostatecznych granic, a przed nimi wisiała jeszcze jedna walka.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W uszach po prostu mu szumiało, bicie serca było tak głośne tak silne, że wszystko zagłuszało, a jego wzrok skupiony był tylko na tym jednym magu. Na wrogu, którego chciał zniszczyć. Pozbawić życia... Więc właśnie tak wyglądała furia? Szał, któremu nigdy wcześniej się nie poddał, a który dziś zupełnie go opanował. Nie potrafił się zatrzymać, krew w nim wrzała, poczuł coś tak pierwotnego, jakby obudziło się coś co latami było tłumione. Jego krew wrzała, buzowała w tak brutalnym ataku czuł się wybitnie dobrze. Co gorsza bawił się ofiarą. Nie wymierzał kończących ciosów, chciał zadać mu jak najwięcej cierpienia. Przypalał i uderzał, rzucał nim niczym szmacianą lalką. Krzyki z zewnątrz nie docierały, nawet kiedy Podległy przeciwnika gdzieś się zapodział nie zostało to przez Cedrika zauważone. Furia była zbyt dzika. Zbyt niepochamowana. Przysłoniła wszystko inne.
Dopiero kiedy w jego umyśle zabłąkało się jego imię wypowiadane przez tracącego siły Abla kątem oka obejrzał się za siebie. Stał nad mocno poobijanym wrogiem, który miał już problem choćby stanąć, a tych prób nawet nie podejmował wiedząc, że zaraz runie na ziemię. Wróg zwyczajnie grał na zwłokę, chcąc by jego Podległy zadał szybki cios drugiemu magowi.... Ablowi... Oczy Cedrika otworzyły się szerzej, a on poczuł się jakby spadał z bardzo dużej wysokości w czeluści niebytu. Otoczenie Abla się rozmyło widział tylko blondyna i siłującego się z nim przeciwnika. Widział to ostrze przebite przez dłonie czarownika. Ciężko było określić co poczuł, tak wiele emocji się przelało przez ciało, od strachu, wstydu, szoku, wściekłości, jednak już nie na te walkę nie na rywala, a na samego siebie. To było niczym wiadro lodowatej wody, które było mu teraz potrzebne. Jednak czy konieczne? Wystarczyło się opanować... nie dopuścić do czegoś takiego. Nie poddawać się pierwotnym instynktom, nigdy nie miał z tym problemu. Fakt, że rośli w siłę, ale czy aż tak by się zmieniał? Nawet teraz gdy był świadomy swego błędu miał problem uspokoić ciało. Tak pobudzone komórki, skóra go aż mrowiła, nakłaniała do dalszych ataków, czuł drżenie mięśni, które tego pragnęły. Nie mógł się uspokoić, ale resztkami rozsądku ruszył nie na leżącego przed sobą maga, a drugiego podległego. Tak starał się, by go nie skrzywdzić, by nic mu nie zrobić, a ten tak potraktował Abla... przez jego głupotę... jego własną... Ta myśl bolała dużo bardziej niż ostrze wbite w ciało. Znał ten ból i wiedział, że wybrał by ten...
Wściekle zamachnął się biczem, a ten owinął się wokół pasa Podległego, a wtedy silnie nim pociągnął, rudzielec został szarpnięty w tył, nie spodziewał się tego co ułatwiło sprawę. Powinien po tym podejść do Abla, sprawdzić jego stan, coś jednak mu nie pozwoliło. Czuł jakby żar w jego wnętrzu dalej chciał nim sterować. Coś silnie w nim zakorzenionego kierowało go nie do pomocy, a do ataku. Ta bestia w nim pragnęła zemsty, odwetu... Dlatego zaatakował, bicz ponownie poleciał na rudzielca, ten jeszcze leżąc przyjął go na przedramię, próbował przytrzymać, a wtedy impuls elektryczny przebiegł po biczu i uderzył w przeciwnika silniej niż ciemnowłosy to planował. Wystraszyło to jego samego, dlatego zwolnił broń, a ta chwilę później się rozpadła. Odwołał ją. Jego własne zachowanie go przeraziło, jak mógł poddać się czemuś takiego na arenie? Na turnieju? Obaj przeciwnicy leżeli, nie miał pojęcia czy zamierzali się podnieść, może tak? Jednak dobijanie ich nie należało w decyzji Podległego, nie... o takich rzeczach decydowali magowie ich panowie. Taki był tu układ świata, za posłuszeństwo zyskiwało się punkty. Wcześniej tak się o to starał, a podczas tej jednej walki zrobił wszystko czego nie powinien... ignorował polecenia i zostawił swojego Pana... I czemu? Przez te bestię, która go opanowała, chęć zemsty i furia tylko to czuł. Jednak teraz to odpływało, schodziło przyćmione strachem o Abla. Jego oczy powróciły do normalnego, pierwotnego wyglądu.
Stał chwilę i patrzył na rywali, widać było w nim dużą zmianę, znów był opanowany, znów był sobą, jakby te chwile temu na ranie stała zupełnie inna osoba. Podszedł spokojnie do Abla jego spojrzenie było skruszone, jednak nic nie mówił, nie było to odpowiednie miejsce na słowa. Dlatego jak należało po prostu stanął przed Ablem i przyklęknął gotowy przyjąć polecenia od niego. Musiał okazać uległość, by odrobinę odratować ich sytuację. Czuł jak Abel był słaby, jak wiele z niego energii wyszarpał, dlatego trwał w oczekiwaniu. Blondyn stał, zakrwawiony, ale stał, a to przeciwnicy leżeli... Cedrik klęczał tuż przy nim, niczym pies czekający przy nodze pana na pozwolenie do ataku. Jedyną różnicą było to, że Cedrik nie szczekał. Milczał, z lekko spuszczoną głową, jednak spojrzeniem skierowanym przed siebie. Niczym biegacz przed startem. Chciał być tak blisko, by w razie czego zareagować, by Abel mógł wesprzeć się na jego ramieniu albo by on zdążył go złapać...
- Wybacz... - szepnął bardzo cicho, tak by usłyszeć mógł to tylko mag.
Widownia na trybunach jak i sami organizatorzy nie wiedzieli co się wydarzyło, choć mimika paru osób z komisji była opanowana i skonsternowana, jakby wiedzieli co za zjawisko tu ujrzeli, mimo, że sam Cedrik nie wiedział.
Trwali tak krótką chwilę, choć dla ciemnowłosego każda sekunda trwała całe godziny. Dłużący się czas zaczął być odliczany, a komisja jednogłośnie orzekła, że ich rywale przegrali. Oczywiście nie dostali za wygraną tylu punktów co zwykle, nieposłuszne zachowanie Cedrika kosztowało ich cenne punkty. Choć Podległy spodziewał sie jeszcze niższego wyniku, nie możliwe, by zostali potraktowani łagodniej. Dlatego powód nurtował ciemnowłosego, nie był to jednak czas na takie myśli.
Jak tylko opuścili arenę, zeszli z oczu innym znikając w korytarzu pod trybunami, nim Abel zdążył cokolwiek powiedzieć ten objął go przejęty. Czuł jego osłabienie, jakby go zamroczyło. Podtrzymał go.
- Przepraszam... ja... ja nawet nie wiem co powiedzieć... - nie próbował wymyślać wymówek. Był przejęty i wręcz wystraszony tym co się stało. Nie rozumiał co się wydarzyło, dlaczego tak go zamroczyło? Dlaczego czuł coś tak silnego i czemu nie potrafił tego opanować, mimo, że umysł krzyczał, on parł dalej na wroga i się bawił.
Podprowadził maga do siedziska pod ścianą korytarza, ławki w tym miejscu były przewidziane z wiadomych powodów. Posadził go i sam przy nim przykucnął, choć bał się jego spojrzenia to patrzył na jego twarz.
Dopiero kiedy w jego umyśle zabłąkało się jego imię wypowiadane przez tracącego siły Abla kątem oka obejrzał się za siebie. Stał nad mocno poobijanym wrogiem, który miał już problem choćby stanąć, a tych prób nawet nie podejmował wiedząc, że zaraz runie na ziemię. Wróg zwyczajnie grał na zwłokę, chcąc by jego Podległy zadał szybki cios drugiemu magowi.... Ablowi... Oczy Cedrika otworzyły się szerzej, a on poczuł się jakby spadał z bardzo dużej wysokości w czeluści niebytu. Otoczenie Abla się rozmyło widział tylko blondyna i siłującego się z nim przeciwnika. Widział to ostrze przebite przez dłonie czarownika. Ciężko było określić co poczuł, tak wiele emocji się przelało przez ciało, od strachu, wstydu, szoku, wściekłości, jednak już nie na te walkę nie na rywala, a na samego siebie. To było niczym wiadro lodowatej wody, które było mu teraz potrzebne. Jednak czy konieczne? Wystarczyło się opanować... nie dopuścić do czegoś takiego. Nie poddawać się pierwotnym instynktom, nigdy nie miał z tym problemu. Fakt, że rośli w siłę, ale czy aż tak by się zmieniał? Nawet teraz gdy był świadomy swego błędu miał problem uspokoić ciało. Tak pobudzone komórki, skóra go aż mrowiła, nakłaniała do dalszych ataków, czuł drżenie mięśni, które tego pragnęły. Nie mógł się uspokoić, ale resztkami rozsądku ruszył nie na leżącego przed sobą maga, a drugiego podległego. Tak starał się, by go nie skrzywdzić, by nic mu nie zrobić, a ten tak potraktował Abla... przez jego głupotę... jego własną... Ta myśl bolała dużo bardziej niż ostrze wbite w ciało. Znał ten ból i wiedział, że wybrał by ten...
Wściekle zamachnął się biczem, a ten owinął się wokół pasa Podległego, a wtedy silnie nim pociągnął, rudzielec został szarpnięty w tył, nie spodziewał się tego co ułatwiło sprawę. Powinien po tym podejść do Abla, sprawdzić jego stan, coś jednak mu nie pozwoliło. Czuł jakby żar w jego wnętrzu dalej chciał nim sterować. Coś silnie w nim zakorzenionego kierowało go nie do pomocy, a do ataku. Ta bestia w nim pragnęła zemsty, odwetu... Dlatego zaatakował, bicz ponownie poleciał na rudzielca, ten jeszcze leżąc przyjął go na przedramię, próbował przytrzymać, a wtedy impuls elektryczny przebiegł po biczu i uderzył w przeciwnika silniej niż ciemnowłosy to planował. Wystraszyło to jego samego, dlatego zwolnił broń, a ta chwilę później się rozpadła. Odwołał ją. Jego własne zachowanie go przeraziło, jak mógł poddać się czemuś takiego na arenie? Na turnieju? Obaj przeciwnicy leżeli, nie miał pojęcia czy zamierzali się podnieść, może tak? Jednak dobijanie ich nie należało w decyzji Podległego, nie... o takich rzeczach decydowali magowie ich panowie. Taki był tu układ świata, za posłuszeństwo zyskiwało się punkty. Wcześniej tak się o to starał, a podczas tej jednej walki zrobił wszystko czego nie powinien... ignorował polecenia i zostawił swojego Pana... I czemu? Przez te bestię, która go opanowała, chęć zemsty i furia tylko to czuł. Jednak teraz to odpływało, schodziło przyćmione strachem o Abla. Jego oczy powróciły do normalnego, pierwotnego wyglądu.
Stał chwilę i patrzył na rywali, widać było w nim dużą zmianę, znów był opanowany, znów był sobą, jakby te chwile temu na ranie stała zupełnie inna osoba. Podszedł spokojnie do Abla jego spojrzenie było skruszone, jednak nic nie mówił, nie było to odpowiednie miejsce na słowa. Dlatego jak należało po prostu stanął przed Ablem i przyklęknął gotowy przyjąć polecenia od niego. Musiał okazać uległość, by odrobinę odratować ich sytuację. Czuł jak Abel był słaby, jak wiele z niego energii wyszarpał, dlatego trwał w oczekiwaniu. Blondyn stał, zakrwawiony, ale stał, a to przeciwnicy leżeli... Cedrik klęczał tuż przy nim, niczym pies czekający przy nodze pana na pozwolenie do ataku. Jedyną różnicą było to, że Cedrik nie szczekał. Milczał, z lekko spuszczoną głową, jednak spojrzeniem skierowanym przed siebie. Niczym biegacz przed startem. Chciał być tak blisko, by w razie czego zareagować, by Abel mógł wesprzeć się na jego ramieniu albo by on zdążył go złapać...
- Wybacz... - szepnął bardzo cicho, tak by usłyszeć mógł to tylko mag.
Widownia na trybunach jak i sami organizatorzy nie wiedzieli co się wydarzyło, choć mimika paru osób z komisji była opanowana i skonsternowana, jakby wiedzieli co za zjawisko tu ujrzeli, mimo, że sam Cedrik nie wiedział.
Trwali tak krótką chwilę, choć dla ciemnowłosego każda sekunda trwała całe godziny. Dłużący się czas zaczął być odliczany, a komisja jednogłośnie orzekła, że ich rywale przegrali. Oczywiście nie dostali za wygraną tylu punktów co zwykle, nieposłuszne zachowanie Cedrika kosztowało ich cenne punkty. Choć Podległy spodziewał sie jeszcze niższego wyniku, nie możliwe, by zostali potraktowani łagodniej. Dlatego powód nurtował ciemnowłosego, nie był to jednak czas na takie myśli.
Jak tylko opuścili arenę, zeszli z oczu innym znikając w korytarzu pod trybunami, nim Abel zdążył cokolwiek powiedzieć ten objął go przejęty. Czuł jego osłabienie, jakby go zamroczyło. Podtrzymał go.
- Przepraszam... ja... ja nawet nie wiem co powiedzieć... - nie próbował wymyślać wymówek. Był przejęty i wręcz wystraszony tym co się stało. Nie rozumiał co się wydarzyło, dlaczego tak go zamroczyło? Dlaczego czuł coś tak silnego i czemu nie potrafił tego opanować, mimo, że umysł krzyczał, on parł dalej na wroga i się bawił.
Podprowadził maga do siedziska pod ścianą korytarza, ławki w tym miejscu były przewidziane z wiadomych powodów. Posadził go i sam przy nim przykucnął, choć bał się jego spojrzenia to patrzył na jego twarz.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Miał wrażenie, jakby film się urwał. Słyszał stłumione dźwięki, widział rozmazany obraz twarzy Cedrika. Był blisko, pilnował go, jakby ten zaraz miał paść. No tak. Co w tym dziwnego. Czuł jakby miał zejść. Wyssany niemalże do cna usiadł na ławeczce i stęknął z tego wysiłku, a nawet bólu. Mięśnie go paliły, a koście zdawały się być znacznie kruchsze. Sapnął. Raz, potem drugi, ocierając czoło ręką.
- Milcz - warknął, zaskakując samego siebie jak oschle zabrzmiał. Był wściekły. Cały się w sobie gotował po tym co zaprezentował Cedrik. - Czy ty... - zaczął, unosząc wzrok na chłopaka, a furia zamroczyła jego zdrowy rozsądek. W jednaj chwili zacisnął ręce na jego ciuchach, przyciągając bliżej siebie. Ich nosy niemalże się stykały ze sobą.
- Czy ty zgłupiałeś do reszty?! - wycedził przez zaciśnięte zęby, marszcząc brutalnie groźnie swoją twarz. Wodził wzrokiem po licu Cedrika, chcąc wyszukać każdej emocji, która na niego wypełzała. - Cedrik! Do cholery! Prawie mnie zabiłeś! Co w ciebie wstąpiło?! - nie potrafił być delikatny. Złamał się. Stracił kontrolę tak samo jak podległy na arenie. Chciał wiedzieć co go skłoniło do tego, ale nie był w stanie normalnie rozmawiać. Złość, niczym trucizna zatruwała jego ciało.
- Nie poznaję cię - odepchnął go, a nagły obraz przez jego oczami zamurował Abla. Przez ułamek sekundy widział mrok. Czerń, gdzie znajdowała się nić. ich więź. Czerwona, połyskująca, naprężona i grubsza niż kiedykolwiek i drgnęła z groźnym brzdękiem, jakby zaraz miała się urwać. Wiedział. Ta krótka chwila wystarczyła, aby cały zapał złości opadł. Tak jak on. Usiadł z powrotem nie wiedząc nawet, kiedy wstał.
- Wszystko gra? - nagle z cienia wyłonił się Louis z Nemezis ssącą zimnego loda na patyku. Obserwowała ich, choć niby beznamiętnie, to w oczach widać było nikły cień zainteresowania.
- Nie - zaczął Abel, nie dając głosu Cedrikowi. - Nic nie jest w porządku - warknął, chowając twarz w dłoniach.
- Milcz - warknął, zaskakując samego siebie jak oschle zabrzmiał. Był wściekły. Cały się w sobie gotował po tym co zaprezentował Cedrik. - Czy ty... - zaczął, unosząc wzrok na chłopaka, a furia zamroczyła jego zdrowy rozsądek. W jednaj chwili zacisnął ręce na jego ciuchach, przyciągając bliżej siebie. Ich nosy niemalże się stykały ze sobą.
- Czy ty zgłupiałeś do reszty?! - wycedził przez zaciśnięte zęby, marszcząc brutalnie groźnie swoją twarz. Wodził wzrokiem po licu Cedrika, chcąc wyszukać każdej emocji, która na niego wypełzała. - Cedrik! Do cholery! Prawie mnie zabiłeś! Co w ciebie wstąpiło?! - nie potrafił być delikatny. Złamał się. Stracił kontrolę tak samo jak podległy na arenie. Chciał wiedzieć co go skłoniło do tego, ale nie był w stanie normalnie rozmawiać. Złość, niczym trucizna zatruwała jego ciało.
- Nie poznaję cię - odepchnął go, a nagły obraz przez jego oczami zamurował Abla. Przez ułamek sekundy widział mrok. Czerń, gdzie znajdowała się nić. ich więź. Czerwona, połyskująca, naprężona i grubsza niż kiedykolwiek i drgnęła z groźnym brzdękiem, jakby zaraz miała się urwać. Wiedział. Ta krótka chwila wystarczyła, aby cały zapał złości opadł. Tak jak on. Usiadł z powrotem nie wiedząc nawet, kiedy wstał.
- Wszystko gra? - nagle z cienia wyłonił się Louis z Nemezis ssącą zimnego loda na patyku. Obserwowała ich, choć niby beznamiętnie, to w oczach widać było nikły cień zainteresowania.
- Nie - zaczął Abel, nie dając głosu Cedrikowi. - Nic nie jest w porządku - warknął, chowając twarz w dłoniach.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wstyd,. To było główna emocja trapiąca teraz Cedrika. Jak mógł pozwolić sobie na coś takiego? Nie był w stanie tego zrozumieć. Zawsze tak chłodno podchodził do wszystkiego, tak rozważnie analizował, planował każdy ruch. A tu? Zadziałał jak rozjuszone zwierzę. Nie potrafił porównać swojego zachowania do niczego innego. Jak wściekła bestia skupił się na wrogim magu. I to przez stare sprawy. A nawet chcąc odpłacić mu za krzywdy jakie wyrządził jego koledze z niewoli, czemu się tak bawił? Czemu zaatakował następnie i jego? Chciał jedynie odciągnąć go od Abla, a zrobił mu krzywdę. Impuls elektryczny jakiego użył był niepotrzebny, na pewno zbyt silny. Zmarnował niepotrzebnie kolejne dawki energii swojego maga, po to by zadać ból kolejnej osobie. Osobie, której bronił. W końcu gdyby nie chęć tej ochrony, nie byłoby tego szału. Nie byłoby tego całego zamieszania. Więc jak mógł zachować się aż tak nielogicznie? Niczym zwykły hipokryta i furiat. Nie miał pojęcia, że był w stanie do czegoś takiego. A to go przeraziło. Czuł lęk przed tym co zaszło, lęk i wstyd. A co jeśli coś takiego by się powtórzyło na kolejnych walkach?
Lodowaty ton Abla wywołał nieprzyjemny chłodny dreszcz na jego kręgosłupie, wiedział, że mag był zły.
Przyciągnięty do niego nie potrafił wypowiedzieć żadnego słowa, był tak zmieszany i zażenowany sam sobą. Tak przejęty tym wszystkim, że po odepchnięciu po prostu wylądował na podłodze. Nie potrafił odpowiedzieć, nie wiedział co miał powiedzieć. Powoli zebrał się do siadu z podłogi. Zaciskał mocno szczękę, chciał się odezwać. Szukał odpowiednich słów, czuł jak emocje go zalewały.
- Ja.... on... bo ja znam go... - tyle zdołał wydusić, chciał powiedzieć znacznie więcej. O handlarzach i aukcji, o wstydzie i krzywdzie, o swoim gniewie i tym czymś co w nim on obudził. O tej wewnętrznej bestii, której ryk wręcz słyszał i czuł w całym ciele. Jak go zaślepiła. Jednak milczał, przybycie ich trenera zupełnie odebrało mu chęci do kontynuacji wyjaśnień.
- Zachowałem się nierozważnie, dałem ponieść się emocjom. Nie ma wytłumaczenia na błąd jaki popełniłem, mogę tylko przeprosić... - powiedział w końcu, kątem oka uciekł w kierunku Nemezis i Louisa. Sam Cedrik nie miał pojęcia o tym, że jego oczy podczas walki zmieniły swą barwę, jednak czy ktoś to wyłapał? Ich zainteresowanie mogło na to wskazywać. Jednak Cedrik nic nie mówił, nie wiedział jak to zacząć. Bo czy normalnym było coś takiego? Jakby drzemała w nim druga osoba, która na czas walki postanowiła przejąć kontrolę nad ciałem.
- Wyczerpałem ogrom jego energii... pomógłbyś go uzdrowić? - zapytał pokornie Louisa, rany Abla nie mogły zostać zbagatelizowane, przebite dłonie czy uszkodzenie na szczęce, tyle było widoczne gołym rzutem oka, a mogło być tego więcej. Z tą świadomością było okropnie Podległemu. To wszystko nie wydarzyłoby się gdyby podszedł do walki tak jak powinien. Podwładny przeciwnika nie powinien móc nawet się zbliżyć do jego czarownika. On go po prostu zostawił tam... zostawił samego na pastwę wroga. Kim przeciwnik by nie był, był podczas walki rywalem, wrogiem, który chciał wygranej, a więc był gotów na wiele. Cedrik zaciskał dłonie na swoich nogach nie wstając z podłogi, jego ręce aż drżały z tych emocji, nie potrafił podnieść już spojrzenia na nikogo z nich, mimo, że jego oczy były już normalne, to co widział również powróciło do normy.
Lodowaty ton Abla wywołał nieprzyjemny chłodny dreszcz na jego kręgosłupie, wiedział, że mag był zły.
Przyciągnięty do niego nie potrafił wypowiedzieć żadnego słowa, był tak zmieszany i zażenowany sam sobą. Tak przejęty tym wszystkim, że po odepchnięciu po prostu wylądował na podłodze. Nie potrafił odpowiedzieć, nie wiedział co miał powiedzieć. Powoli zebrał się do siadu z podłogi. Zaciskał mocno szczękę, chciał się odezwać. Szukał odpowiednich słów, czuł jak emocje go zalewały.
- Ja.... on... bo ja znam go... - tyle zdołał wydusić, chciał powiedzieć znacznie więcej. O handlarzach i aukcji, o wstydzie i krzywdzie, o swoim gniewie i tym czymś co w nim on obudził. O tej wewnętrznej bestii, której ryk wręcz słyszał i czuł w całym ciele. Jak go zaślepiła. Jednak milczał, przybycie ich trenera zupełnie odebrało mu chęci do kontynuacji wyjaśnień.
- Zachowałem się nierozważnie, dałem ponieść się emocjom. Nie ma wytłumaczenia na błąd jaki popełniłem, mogę tylko przeprosić... - powiedział w końcu, kątem oka uciekł w kierunku Nemezis i Louisa. Sam Cedrik nie miał pojęcia o tym, że jego oczy podczas walki zmieniły swą barwę, jednak czy ktoś to wyłapał? Ich zainteresowanie mogło na to wskazywać. Jednak Cedrik nic nie mówił, nie wiedział jak to zacząć. Bo czy normalnym było coś takiego? Jakby drzemała w nim druga osoba, która na czas walki postanowiła przejąć kontrolę nad ciałem.
- Wyczerpałem ogrom jego energii... pomógłbyś go uzdrowić? - zapytał pokornie Louisa, rany Abla nie mogły zostać zbagatelizowane, przebite dłonie czy uszkodzenie na szczęce, tyle było widoczne gołym rzutem oka, a mogło być tego więcej. Z tą świadomością było okropnie Podległemu. To wszystko nie wydarzyłoby się gdyby podszedł do walki tak jak powinien. Podwładny przeciwnika nie powinien móc nawet się zbliżyć do jego czarownika. On go po prostu zostawił tam... zostawił samego na pastwę wroga. Kim przeciwnik by nie był, był podczas walki rywalem, wrogiem, który chciał wygranej, a więc był gotów na wiele. Cedrik zaciskał dłonie na swoich nogach nie wstając z podłogi, jego ręce aż drżały z tych emocji, nie potrafił podnieść już spojrzenia na nikogo z nich, mimo, że jego oczy były już normalne, to co widział również powróciło do normy.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tłumaczenia Cedrika nie dochodziły do świadomości maga. Całkowicie je ignorował, jak całą resztę. Nawet ból nie był już aż tak upierdliwy. Zwyczajnie siedział i zastanawiał się, czy tylko wyobrażał sobie lepszą więź między nimi. Co on sobie myślał? Że są przyjaciółmi? Że między nimi może coś być więcej? Nie. Cedrik właśnie to udowadniał. Pokazał blondynowi, że są jedynie partnerami, a po turnieju to wszystko się skończy, bo Podległy nadal... żył w cieniu starego siebie.
Louis przyjrzał się jak Abel nie reaguje. Spojrzał na Nemezis, która przytaknęła głową i podeszła do chłopaka. Wyciągnęła rękę nad jego głowę, a subtelne, białe światło pojawiło się pod jej dłonią. Rany Librabii powoli zaczynały się scalać, a Louis z dłońmi w kieszeniach podszedł do Cedrika.
- Nie sądzę, że będziecie w stanie dziś już walczyć, ale przed wami jeszcze dwa pojedynki i nie możecie już ani jednego przegrać. Aż do finałów - powiedział ze śmiertelną powagą, a potem pochylił się nad Podległym. - Kochasz go? - szepnął, zerkając ukradkiem na Abla. - Bo jeśli tak, to polecałbym go zerżnąć inaczej nie przekroczycie stojącego przed wami muru i przegracie. - westchnął ciężko, prostując się, gdy Nemezis kończyła leczyć Abla.
- Co tam bełkoczesz, Louis? - warknął nadal zły blondyn, lecz ciekaw o czym szeptali.
- Nic godne twej uwagi, kurduplu - odpowiedział dumny z siebie, widząc liczne zmarszczki na twarzy maga. - A skoro wróciła tobie witalność, polecam wam się pogodzić. To nie czas na miłosne kłótnie
- Co?! - Abel nagle poczerwieniał. - Piłeś coś, że tak bredzisz?! Jakie miłosne kłótnie! Cedrik całkowicie mnie zbył! Prawie zginąłem z braku many! - tym razem brzmiał już jak wkurzony nastolatek bez grama rozbawienia w głowie.
- Abel - upomniała go nagle Nemezis, zaskakując tym samym wszystkich. - Jesteś dużym chłopcem - pogładziła go po głowie i wróciła do Louisa. - A ty Cedrik, nie pozwól, abym straciła wiarę w młode pokolenie smoków - zmrużyła powieki, lustrując uważnie chłopaka.
Louis przyjrzał się jak Abel nie reaguje. Spojrzał na Nemezis, która przytaknęła głową i podeszła do chłopaka. Wyciągnęła rękę nad jego głowę, a subtelne, białe światło pojawiło się pod jej dłonią. Rany Librabii powoli zaczynały się scalać, a Louis z dłońmi w kieszeniach podszedł do Cedrika.
- Nie sądzę, że będziecie w stanie dziś już walczyć, ale przed wami jeszcze dwa pojedynki i nie możecie już ani jednego przegrać. Aż do finałów - powiedział ze śmiertelną powagą, a potem pochylił się nad Podległym. - Kochasz go? - szepnął, zerkając ukradkiem na Abla. - Bo jeśli tak, to polecałbym go zerżnąć inaczej nie przekroczycie stojącego przed wami muru i przegracie. - westchnął ciężko, prostując się, gdy Nemezis kończyła leczyć Abla.
- Co tam bełkoczesz, Louis? - warknął nadal zły blondyn, lecz ciekaw o czym szeptali.
- Nic godne twej uwagi, kurduplu - odpowiedział dumny z siebie, widząc liczne zmarszczki na twarzy maga. - A skoro wróciła tobie witalność, polecam wam się pogodzić. To nie czas na miłosne kłótnie
- Co?! - Abel nagle poczerwieniał. - Piłeś coś, że tak bredzisz?! Jakie miłosne kłótnie! Cedrik całkowicie mnie zbył! Prawie zginąłem z braku many! - tym razem brzmiał już jak wkurzony nastolatek bez grama rozbawienia w głowie.
- Abel - upomniała go nagle Nemezis, zaskakując tym samym wszystkich. - Jesteś dużym chłopcem - pogładziła go po głowie i wróciła do Louisa. - A ty Cedrik, nie pozwól, abym straciła wiarę w młode pokolenie smoków - zmrużyła powieki, lustrując uważnie chłopaka.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czuł gniew Abla, mimo, że nie był w stanie podnieść spojrzenia, to wyraźnie go odczuwał i ani trochę się mu nie dziwił W końcu zawiódł jego zaufanie. Sam był zły na siebie, pierwszy raz odczuł coś tak silnego. Coś tak przejmującego kontrolę. To było wręcz przerażające, tkwiło w nim coś tak pierwotnego, co bez trudu zmusiło go do przekroczenia pewnych granic, do sprzeciwienia się Ablowi. Miał jawny dowód na to, że faktycznie był smokiem. Te nie bez powodu były trudne w kontraktach i niebezpieczne dla swoich magów, w końcu ci słabsi nie byliby w stanie przeżyć tak inwazyjnego połączenia. Cedrik dobrze wiedział jak destrukcyjny dla ich stabilności był w tym momencie, a to dowodziło siły Abla, o której kiedyś wspomniał Louis. Choć blondyn uważał się za przeciętnego, nie był przeciętny... nie dość, że poradził sobie z taką absorpcja mocy to jeszcze był w stanie odpierać ataki. Był o wiele silniejszy niż sam ciemnowłosy przypuszczał.
Siedział w milczeniu kątem oka zarejestrował jak Nemezis podjęła działania uzdrawiające blondyna, a ich nauczyciel zmierzał do Podległego. Cedrik nie podnosił głowy, nie spojrzał na Louisa, kiedy ten się pochylił nad siedzącym na podłodze Podwładnym. Czekał na te kilka słów, które miałyby go zbesztać, podkreślić jak zawiódł ich oczekiwania. Zamiast tego usłyszał po prostu podsumowanie ich sytuacji. Zacisnął mocniej swoje dłonie na materiale spodni, wiedział, że mieli przechlapane. Abel posiadał resztki sił, nawet jak odpocznie nie wiele uda im się odzyskać, na pewno za mało, by Cedrik mógł podjąć jakieś działania nie robiąc jednocześnie krzywdy Ablowi. I wtedy Louis zadał pytanie, choć nie oczekiwał na nie odpowiedzi. Zaskoczone spojrzenie Cedrika uniosło się, by spojrzeć na twarz nauczyciela, a ten kontynuował wywołując tym silny skurcz w żołądku Podległego. Był tak zszokowany, że z lekko uchylonych ust nie padło żadne słowo, żadna odpowiedź, jedynie ściągnął lekko brwi. Czy możliwym było, że się przesłyszał? Nie... nie miał wątpliwości co do słów jakie padły. Przełknął nerwowo ślinę i jego spojrzenie odruchowo powędrowało na Abla, kiedy ten się odezwał do ich nauczyciela. Policzki ciemnowłosego pokryły się lekką czerwienią, którą było można odczytać w najróżniejszy sposób od zawstydzenia po wstyd. Na nowo Cedrik spuścił twarz, by długie ciemne kosmyki jego włosów ją nieco zakryły. W milczeniu siedział i przysłuchiwał się wymianie ich zdań. Miał jeszcze większy mętlik w głowie. Jednak Louis nie powiedział mu tego bez powodu. W tym mogła być ich szansa... Wzmocnienie więzi, to lepsza gospodarka siłami, mniejsze zużycie, płynniejszy przepływ energii, byliby wydajniejsi, w dodatku taka bliskość pomagała w odzyskiwaniu sił. Wspomagała procesy samoregeneracyjne. Podległy przygryzł dolną wargę zaskoczony i zawstydzony tym o czym myślał, co rozważał i brał pod uwagę. Czy o to chodziło Louisowi, by namieszać mu jeszcze bardziej w głowie?
Oburzenie Abla nie było niczym dziwnym. W końcu Cedrik go tam zostawił, nie reagował na jego wezwania, ograbiał z energii i nie pomagał w odparciu ataku wroga. Zawiódł po prostu go zawiódł. Tym co jednak zaskoczyło ciemnowłosego była Nemezis. To jak uciszyła Abla, następnie zwracając się do Cedrika. Czy ona odnosiła się do tego, co powiedział mu Louis? Przecież wiedziała, że w obecnej sytuacji nie mieli szans... a i tak to powiedziała. To w niego dodatkowo uderzyło, przez co zaczerwienienie zmieniło się w bladość. Naprawdę oboje go na to nakierowywali, dawali tę podpowiedź co do wyjścia z ich sytuacji.
Wziął głęboki powolny wdech i wydech, po którym wstał z podłogi.
- Wybaczcie... zawiodłem i dlatego nie pozwolę by się to powtórzyło. Nadal mamy szansę...- jego wzrok odruchowo uciekł w stronę Louisa, a z niego przeniósł go na Abla. - ale musisz odpocząć... wykorzystajmy tym razem przydzielony pokój, na trybunach będzie ci ciężko się zregenerować.. - powiedział spokojnie, jego opanowanie powracało do niego. Chciał pokazać Ablowi, że mimo swojego zachowania się nie poddał, nie zamierzał odpuścić, w końcu obiecał Ablowi wygrać dla niego ten turniej, nie mógł więc odpuścić po pierwszym potknięciu. Cóż pojął już, że był smokiem, a ciągła walka z drzemiącą w nim bestią nie była dobra, jak dotąd z nią wygrywał, ale właśnie doświadczył tego co dzieje się kiedy to ona wygra. Nie miał szans... musiał to skończyć. Już wiedział, że była to taka natura jego specyfika i musiał nauczyć się z tym współpracować nie walczyć.
- Dziękuję za pomoc... ale czy moglibyście nas już zostawić? - był bezpośredni, jak to on. W jego tonie nie było nic nieuprzejmego, po prostu nie bawił się w podchody, spojrzał spokojnie na Louisa i Nemezis z wdzięcznością na kobietę, z lekkim wahaniem na nauczyciela. Jednak ten wskazał mu pewną opcję. Czy z niej skorzysta? Sm jeszcze nie wiedział, jednak potrzebowali chwili spokoju, tego był pewien.
Poczekał cierpliwie, aż po paru komentarzach ich mentorzy odejdą, a kiedy zostali sami ciemne tęczówki Podległego znów przeniosły się na blondyna.
- Rozumiem, że jesteś wściekły... to jednak mało istotne. Ważniejsze jest dla mnie to, że cię zawiodłem... nadszarpnąłem zaufanie... całkiem mnie tam zaćmiło... nie jestem z tego zadowolony... - mówił spokojnie stając przed nim i kucnął przed jego nogami, by spojrzeć na jego twarz.
- Nie jestem ideałem i nie mam ogromnego doświadczenia... dla nas obu to coś nowego... jesteś moim pierwszym magiem... wybacz, że to na tobie się uczę...- ujął jego dłoń w swoje dwie z początku pewnie i mocno, tak, by mu jej nie wyszarpnął, jednak z każdą chwilą ten nacisk malał i przeradzał się w czułe i troskliwe muskanie skóry swoimi opuszkami palców. Jakby chciał go uspokoić i podkreślić swoją obecność.
- Podobno jestem Smokiem, takie numery są wpisane w moją naturę... nie bez powodu Smoki są trudne w kontraktach i niebezpieczne dla magów... o czym wiesz... jednak wybacz, że doświadczyłeś tego na sobie...sam nie wiedziałem, że coś takiego może się wydarzyć...- jego głos jakby na moment się lekko załamał. Wziął głębszy wdech i podniósł się siadając obok maga, nie puścił jego dłoni, stale ją gładząc i to na niej skupił swoje spojrzenie.
- Wiem, że mogło się to zakończyć tragedią... i nawet nie chce o tym myśleć. Dlatego tym bardziej będę się starać, by się to nie powtórzyło... ale musisz mi w tym pomóc. Jesteś dużo silniejszy niż myślisz. Abel - przełknął nerwowo ślinę i podniósł na niego spojrzenie. - Ty ustałeś. Dodatkowo odpierałeś ataki. I dalej tu siedzisz i ze mną rozmawiasz... Masz w sobie ogromną siłę. Daj mi więc te szansę na dotrzymanie obietnicy. Proszę... dam radę... my damy radę... ale chodź i odpocznij...- zdjął jedna dłoń z jego ręki utrzymując ja już tylko w jednej, natomiast drugą uniósł do policzka Abla, który ujął, by obrócić jego twarz w swoja stronę, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. Choć zachowywał spokój i opanowanie był ogromnie przejęty. Sam nie spodziewał się takich silnych emocji ze swojej strony. Wpatrywał się w jego zielone oczy, aż w przypływie uczuć i pod wpływem nagłego impulsu zbliżył się, by złączyć ich usta w czułym pocałunku, po którym objął maga, zamykając w swoich ramionach najszczelniej jak sie dało, wplótł mu dłoń we włosy lekko je gładząc.
- Przepraszam... przeraża mnie myśl, że cię zraniłem i że mogłem cię stracić...- dodał pod wpływem emocji, te słowa było można dwojako interpretować, co w tym momencie mało obchodziło Cedrika.
Siedział w milczeniu kątem oka zarejestrował jak Nemezis podjęła działania uzdrawiające blondyna, a ich nauczyciel zmierzał do Podległego. Cedrik nie podnosił głowy, nie spojrzał na Louisa, kiedy ten się pochylił nad siedzącym na podłodze Podwładnym. Czekał na te kilka słów, które miałyby go zbesztać, podkreślić jak zawiódł ich oczekiwania. Zamiast tego usłyszał po prostu podsumowanie ich sytuacji. Zacisnął mocniej swoje dłonie na materiale spodni, wiedział, że mieli przechlapane. Abel posiadał resztki sił, nawet jak odpocznie nie wiele uda im się odzyskać, na pewno za mało, by Cedrik mógł podjąć jakieś działania nie robiąc jednocześnie krzywdy Ablowi. I wtedy Louis zadał pytanie, choć nie oczekiwał na nie odpowiedzi. Zaskoczone spojrzenie Cedrika uniosło się, by spojrzeć na twarz nauczyciela, a ten kontynuował wywołując tym silny skurcz w żołądku Podległego. Był tak zszokowany, że z lekko uchylonych ust nie padło żadne słowo, żadna odpowiedź, jedynie ściągnął lekko brwi. Czy możliwym było, że się przesłyszał? Nie... nie miał wątpliwości co do słów jakie padły. Przełknął nerwowo ślinę i jego spojrzenie odruchowo powędrowało na Abla, kiedy ten się odezwał do ich nauczyciela. Policzki ciemnowłosego pokryły się lekką czerwienią, którą było można odczytać w najróżniejszy sposób od zawstydzenia po wstyd. Na nowo Cedrik spuścił twarz, by długie ciemne kosmyki jego włosów ją nieco zakryły. W milczeniu siedział i przysłuchiwał się wymianie ich zdań. Miał jeszcze większy mętlik w głowie. Jednak Louis nie powiedział mu tego bez powodu. W tym mogła być ich szansa... Wzmocnienie więzi, to lepsza gospodarka siłami, mniejsze zużycie, płynniejszy przepływ energii, byliby wydajniejsi, w dodatku taka bliskość pomagała w odzyskiwaniu sił. Wspomagała procesy samoregeneracyjne. Podległy przygryzł dolną wargę zaskoczony i zawstydzony tym o czym myślał, co rozważał i brał pod uwagę. Czy o to chodziło Louisowi, by namieszać mu jeszcze bardziej w głowie?
Oburzenie Abla nie było niczym dziwnym. W końcu Cedrik go tam zostawił, nie reagował na jego wezwania, ograbiał z energii i nie pomagał w odparciu ataku wroga. Zawiódł po prostu go zawiódł. Tym co jednak zaskoczyło ciemnowłosego była Nemezis. To jak uciszyła Abla, następnie zwracając się do Cedrika. Czy ona odnosiła się do tego, co powiedział mu Louis? Przecież wiedziała, że w obecnej sytuacji nie mieli szans... a i tak to powiedziała. To w niego dodatkowo uderzyło, przez co zaczerwienienie zmieniło się w bladość. Naprawdę oboje go na to nakierowywali, dawali tę podpowiedź co do wyjścia z ich sytuacji.
Wziął głęboki powolny wdech i wydech, po którym wstał z podłogi.
- Wybaczcie... zawiodłem i dlatego nie pozwolę by się to powtórzyło. Nadal mamy szansę...- jego wzrok odruchowo uciekł w stronę Louisa, a z niego przeniósł go na Abla. - ale musisz odpocząć... wykorzystajmy tym razem przydzielony pokój, na trybunach będzie ci ciężko się zregenerować.. - powiedział spokojnie, jego opanowanie powracało do niego. Chciał pokazać Ablowi, że mimo swojego zachowania się nie poddał, nie zamierzał odpuścić, w końcu obiecał Ablowi wygrać dla niego ten turniej, nie mógł więc odpuścić po pierwszym potknięciu. Cóż pojął już, że był smokiem, a ciągła walka z drzemiącą w nim bestią nie była dobra, jak dotąd z nią wygrywał, ale właśnie doświadczył tego co dzieje się kiedy to ona wygra. Nie miał szans... musiał to skończyć. Już wiedział, że była to taka natura jego specyfika i musiał nauczyć się z tym współpracować nie walczyć.
- Dziękuję za pomoc... ale czy moglibyście nas już zostawić? - był bezpośredni, jak to on. W jego tonie nie było nic nieuprzejmego, po prostu nie bawił się w podchody, spojrzał spokojnie na Louisa i Nemezis z wdzięcznością na kobietę, z lekkim wahaniem na nauczyciela. Jednak ten wskazał mu pewną opcję. Czy z niej skorzysta? Sm jeszcze nie wiedział, jednak potrzebowali chwili spokoju, tego był pewien.
Poczekał cierpliwie, aż po paru komentarzach ich mentorzy odejdą, a kiedy zostali sami ciemne tęczówki Podległego znów przeniosły się na blondyna.
- Rozumiem, że jesteś wściekły... to jednak mało istotne. Ważniejsze jest dla mnie to, że cię zawiodłem... nadszarpnąłem zaufanie... całkiem mnie tam zaćmiło... nie jestem z tego zadowolony... - mówił spokojnie stając przed nim i kucnął przed jego nogami, by spojrzeć na jego twarz.
- Nie jestem ideałem i nie mam ogromnego doświadczenia... dla nas obu to coś nowego... jesteś moim pierwszym magiem... wybacz, że to na tobie się uczę...- ujął jego dłoń w swoje dwie z początku pewnie i mocno, tak, by mu jej nie wyszarpnął, jednak z każdą chwilą ten nacisk malał i przeradzał się w czułe i troskliwe muskanie skóry swoimi opuszkami palców. Jakby chciał go uspokoić i podkreślić swoją obecność.
- Podobno jestem Smokiem, takie numery są wpisane w moją naturę... nie bez powodu Smoki są trudne w kontraktach i niebezpieczne dla magów... o czym wiesz... jednak wybacz, że doświadczyłeś tego na sobie...sam nie wiedziałem, że coś takiego może się wydarzyć...- jego głos jakby na moment się lekko załamał. Wziął głębszy wdech i podniósł się siadając obok maga, nie puścił jego dłoni, stale ją gładząc i to na niej skupił swoje spojrzenie.
- Wiem, że mogło się to zakończyć tragedią... i nawet nie chce o tym myśleć. Dlatego tym bardziej będę się starać, by się to nie powtórzyło... ale musisz mi w tym pomóc. Jesteś dużo silniejszy niż myślisz. Abel - przełknął nerwowo ślinę i podniósł na niego spojrzenie. - Ty ustałeś. Dodatkowo odpierałeś ataki. I dalej tu siedzisz i ze mną rozmawiasz... Masz w sobie ogromną siłę. Daj mi więc te szansę na dotrzymanie obietnicy. Proszę... dam radę... my damy radę... ale chodź i odpocznij...- zdjął jedna dłoń z jego ręki utrzymując ja już tylko w jednej, natomiast drugą uniósł do policzka Abla, który ujął, by obrócić jego twarz w swoja stronę, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. Choć zachowywał spokój i opanowanie był ogromnie przejęty. Sam nie spodziewał się takich silnych emocji ze swojej strony. Wpatrywał się w jego zielone oczy, aż w przypływie uczuć i pod wpływem nagłego impulsu zbliżył się, by złączyć ich usta w czułym pocałunku, po którym objął maga, zamykając w swoich ramionach najszczelniej jak sie dało, wplótł mu dłoń we włosy lekko je gładząc.
- Przepraszam... przeraża mnie myśl, że cię zraniłem i że mogłem cię stracić...- dodał pod wpływem emocji, te słowa było można dwojako interpretować, co w tym momencie mało obchodziło Cedrika.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nemezis spojrzała na Cedrika i przytaknęła beznamiętnie. Nigdy nie była dobra w okazywaniu uczucia, a co dopiero objawianiu zainteresowania innymi osobami, ale tu było nieco inaczej. W końcu Cedrik był z czarnego rodu, a ona ostatnią z białego. Louis tylko westchnął. Pokiwał głową i oboje poszli, pozostawiając ich dwójkę samą. Ablowi nie było to za nic w świecie na rękę. Zacisnął mocno wargi w cienką linię, a jego zęby zazgrzytały. Poruszał odratowanymi rękami, widząc delikatne ślady blizn. Nie były duże i ledwo widoczne, a jednak... były i wiedział, że już do końca życia będą mu przypominać o tej sytuacji. Nawet bez nich nie mógłby wyprzeć z głowy tego wszystkiego. To był pierwszy raz, gdy tak bardzo rozczarował go Podległy.
Drgnął na pierwsze słowa Cedrika. Uraził go kolejny raz. Spojrzał z urazą na niego. Jak nieistotne?! Jak śmiał tak powiedzieć. I już miał coś powiedzieć, ale zamilkł, bo Cedrik kontynuował swój wywód.
- Już to mówiłeś - mruknął, a w jego głosie nadal było słychać irytację, jednak pozwolił ciemnowłosemu przykucnąć bliżej, słuchając dalej co miał do powiedzenia. Pozwolił mu się nawet dotknąć, ciekaw co pocznie dalej. Dotyk dłoni Cedrika wręcz parzył mentalnie maga, ale ten gorąc powoli łagodniał. Delikatne muskanie opuszkami palców zaczynał ugłaskiwać sobie względy chłopaka. Powoli... nie chciał, aby zabierał te okropne łapska, które go niedawno skrzywdziły. Był gotów nawet powiedzieć, żeby nie przestawał, bo nastała błogość tuliła blondyna powoli do snu. Jednak szybko oprzytomniał. Nie mógł dać się tak udobruchać przez głupi dotyk Podległego.
- Nie mogłem nic zrobić... - pomyślał na głos, jakby myślami był gdzie indziej, dając się pocałować i objąć przez Cedrika. Czuł się lekko wypruty z emocji. Okrutna obojętność przejęła nad nim kontrolę i choć widział i czuł całym sobą skruchę Podległego... to nie potrafił zrobić tego samego.
- Chodźmy. Powinienem się zdrzemnąć - westchnął ciężko, przymykając na moment powieki i wstał chwiejnie na równe nogi, kierując ich dwójkę do jednego z pokoi. Poprosił kobietę w korytarzu o klucz, a tak dała go do jednego z wolnych pomieszczeń. Korytarz był wąski i zdobił go jedynie długi, czerwony dywan. Zapalone świece migotały nad ich głowami, a Abel chwilę później odnalazł ich pokój. Otworzył drzwi, wpuszczając jako pierwszego Cedrika. Inni pomyśleli by, że oszalał. Kto to widział, wpuszczać jako pierwszego Podległego. Jeszcze ktoś inny pomyślałby, że jakim prawem w ogóle go tam wpuszcza. Powinien warować jak pies przed drzwiami z miską wody, ale Abel... on był inny. Dla niego Cedrik był kimś innym i bał się tego coraz bardziej.
Drgnął na pierwsze słowa Cedrika. Uraził go kolejny raz. Spojrzał z urazą na niego. Jak nieistotne?! Jak śmiał tak powiedzieć. I już miał coś powiedzieć, ale zamilkł, bo Cedrik kontynuował swój wywód.
- Już to mówiłeś - mruknął, a w jego głosie nadal było słychać irytację, jednak pozwolił ciemnowłosemu przykucnąć bliżej, słuchając dalej co miał do powiedzenia. Pozwolił mu się nawet dotknąć, ciekaw co pocznie dalej. Dotyk dłoni Cedrika wręcz parzył mentalnie maga, ale ten gorąc powoli łagodniał. Delikatne muskanie opuszkami palców zaczynał ugłaskiwać sobie względy chłopaka. Powoli... nie chciał, aby zabierał te okropne łapska, które go niedawno skrzywdziły. Był gotów nawet powiedzieć, żeby nie przestawał, bo nastała błogość tuliła blondyna powoli do snu. Jednak szybko oprzytomniał. Nie mógł dać się tak udobruchać przez głupi dotyk Podległego.
- Nie mogłem nic zrobić... - pomyślał na głos, jakby myślami był gdzie indziej, dając się pocałować i objąć przez Cedrika. Czuł się lekko wypruty z emocji. Okrutna obojętność przejęła nad nim kontrolę i choć widział i czuł całym sobą skruchę Podległego... to nie potrafił zrobić tego samego.
- Chodźmy. Powinienem się zdrzemnąć - westchnął ciężko, przymykając na moment powieki i wstał chwiejnie na równe nogi, kierując ich dwójkę do jednego z pokoi. Poprosił kobietę w korytarzu o klucz, a tak dała go do jednego z wolnych pomieszczeń. Korytarz był wąski i zdobił go jedynie długi, czerwony dywan. Zapalone świece migotały nad ich głowami, a Abel chwilę później odnalazł ich pokój. Otworzył drzwi, wpuszczając jako pierwszego Cedrika. Inni pomyśleli by, że oszalał. Kto to widział, wpuszczać jako pierwszego Podległego. Jeszcze ktoś inny pomyślałby, że jakim prawem w ogóle go tam wpuszcza. Powinien warować jak pies przed drzwiami z miską wody, ale Abel... on był inny. Dla niego Cedrik był kimś innym i bał się tego coraz bardziej.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik dobrze wiedział, że Abel należał do upartych osób i mimo pozorów miał twardy charakter, który nie pozwalał mu tak szybko ulegać, odpuszczać. To dodatkowo informowało Podległego o tym jak bardzo mag czuł się skrzywdzony. Tu nie wystarczy proste przepraszam, by było dobrze. Ciemnowłosy dobrze to wiedział. Musiał naprawdę udowodnić Ablowi, że sytuacja się nie powtórzy, by ten choć trochę podreperował zaufanie do niego. Nie wiedział czy i kiedy mu się to uda, jednak chciał próbować. W końcu nie mógł pozwolić na powtórkę, na ponowne przejęcie kontroli przez coś tak pierwotnego i tak głęboko w nim siedzącego. Jak pomyślał sobie o tej ciemnej, mglistej zasłonie jaka przesłoniła mu widoczność miał ciarki. Był to lęk połączony z ekscytacją. Choć może nie powinien tak o tym myśleć, odczucia były silniejsze, ta drapieżna moc go zafascynowała. Nie widział niczego poza swoim celem, tylko ten był jaskrawym czerwonym punktem w otaczających szarościach i czerniach.
Kiedy Abel wstał Cedrik uczynił to samo od razu za nim ruszając. Niezbyt przyglądał się korytarzowi jakim szli, w głowie miał miały mętlik wywołany słowami Louisa. Czy go kochasz? To jedno pytanie odbijało się echem w umyśle. Choć było to coś tak prostego, ciemnowłosy miał z nim problem. Choć z początku przypuszczał, że odpowiedź jest prosta i oczywista " nie " to jego ciało zacisnęło gardło i nie pozwoliło mu tego powiedzieć. Jego cały organizm miał przed tym opory. A to samo zmusiło Cedrika do zastanowienia się nad tym. Wcześniej tego tak nie postrzegał. Miał Abla za swojego maga, za kogoś wobec kogo miał dług, może pozwoli zaczynał traktować go jak przyjaciela? Jednak miłość? Dobrze wiedział, że Abel był heteroseksualny, a nawet jeśli był bi to nie chciał tej części siebie dopuścić. Czemu więc wiedząc to wszystko pozwoliłby sobie na takie uczucie jak miłość? Przecież z góry było to skazane na niepowodzenie? Czemu w ogóle zaczął się tak angażować? Nie raz słyszał śmieszne hasła "serce nie sługa" i takie tam inne potwierdzające tezę, że serce nie słuchało się rozsądku. Jednak nie przypuszczał nigdy, że sam może paść ofiarą tych powiedzonek. Czy on naprawdę się zadurzył? Na pewno coś czuł. W końcu jak silnych emocji doznał kiedy zobaczył rannego Abla. Bał się. Nigdy wcześniej nie czuł tej emocji. A to jeszcze w stosunku do innej osoby bojąc się, że mógłby go stracić.
Przygryzł dolną wargę, dość mocno uderzyły w niego te przemyślenia. Dlatego kiedy weszli już do pokoju, dał Ablowi chwilę spokoju. Patrzył jak ten podchodzi do łóżka i po prostu na nie pada. Był wyczerpany i było to zrozumiałe. Cedrik niepewnie zamknął za nimi drzwi i przekręcił kluczyk w zamku, po czym westchnął i spojrzał przez ramię na leżącego Abla. Miał opory, nie miał pojęcia czy Louis go nie podpuszczał. Czy tym jednym czynem jeszcze bardziej nie popsuje ich relacji. Bardzo mu na niej zależało i dotarło to do niego. Jednak jeśli to miał być jedyny sposób na odratowanie ich sił. Czekały ich jeszcze walki, które musieli wygrać.
Podszedł powoli i siadł na brzegu łóżka.
- Pomogę ci z tym... będzie ci wygodniej... - mruknął w ramach wyjaśnienia i zaczął zdejmować buty magowi. Następnie rozpiął i zsunął z niego spodnie i na koniec pomógł w zdjęciu koszulki, która nosiła ślady krwi po walce. Po tym nakrył Abla przyjemną w dotyku kołdrą. Widać było, że organizatorzy dbali o swoich zawodników, pokoje może nie były z najwyżej pułki, jednak wszystko w nich było zadbane i schludne.
Sam Cedrik zdjął swoje buty, następnie wysunął ze spodenek sznurek i położył go na małej szafeczce przy łóżku. Zdjął spodenki i koszulkę, po czym ułożył się przy magu, ostrożnie wślizgując się pod kołdrę. Był lekko spięty, serce waliło mu jak dzwon, a on nadal bił się ze swoimi myślami. Jednak zawiódł i musiał to jakoś naprawić. Czy był to dobry czy katastrofalny sposób, był pewny, że pomoże on odzyskać siły Ablowi.
Dlatego ostrożnie ułożył się blisko niego, jakby chciał podkreślić swoją obecność, mag mógł być zły, ale jego Podległy nigdzie się nie wybierał, chciał być tu z nim. Na początku położył dłoń na jego ramieniu i delikatnie je muskał, trzymał twarz na sąsiedniej poduszce i patrzył się na jego twarz. Powoli opuszkami palców wędrował z ramienia na bark chłopaka, następnie zsunął się nimi na obojczyk, którego kształt subtelnie zarysowywał. Chciał oswoić go ze swoim dotykiem, zdawał sobie sprawę, że ten z początku może być drażniący dla czarodzieja. Jednak cierpliwie i powoli ośmielał się na krok dalej. Obserwował przy tym jego twarz, czy już balansował na granicy cierpliwości czy jednak relaksowało to maga i pozwalał sobie na odpoczynek ulegając zmęczeniu. Nie mógł jednak dać mu jeszcze zasnąć, musiał najpierw sprawić, by ciało poczuło błogość, a odpoczynek dzięki niej będzie wydajniejszy.
Widząc opuszczone powieki i spokój na twarzy Abla dyskretnie sięgnął po zostawiony na szafce obok sznurek. Po tym powrócił do łagodnych pieszczot, na jego skórze, a kiedy dłoń znalazła się już na szyi powoli się podniósł i zawisł nad zmęczonym czarodziejem. Wiedział, że jego mina nie będzie zadowolona, jednak postanowił coś zrobić. Ułożył dłoń na jego policzku i złączył ich usta w pocałunku, nie pozwolił się odsunąć. Chwycił dłonie maga i umieścił je nad ich głowami. Wykorzystał chwilę zaskoczenia i związał jego nadgarstki, a sznurek przywiązał do ramy łóżka. Wiedział, że zmęczony blondyn nie będzie miał sił się z nim uporać. Swoim torsem lekko przycisnął pierś Abla do miękkiego materaca, kontynuował czuły i dość namiętny pocałunek, podczas którego wsunął na niego swoją nogę i umieścił ją między udami maga, tym samym lekko je rozchylając. To pozwoliło mu oprzeć swoje udo o krocze blondyna. Czuł się jak wariat, w takim momencie zaczynając takie gierki, jednak jeśli tego potrzebowali był gotowy przyjąć na siebie tą irytację i gniew i przekierować ja na nieco inne odczucia niż czysta złość.
Po pocałunku lekko skubnął jego dolną wargę, po czym zaczął składać subtelne całusy na linii jego żuchwy kierując się do ucha, którego płatek musnął wilgotnymi ustami.
- Nie pozwolę byśmy przez mój wybryk przegrali... pomogę ci się zrelaksować.... myśl o osobie, z którą chciałbyś teraz być... - szepnął mu do ucha, a ciepłe powietrze odbiło się od nagiej skóry. Czubek języka zahaczył figlarnie o płatek ucha, pod którym został złożony czuły całus, pozostawiający na skórze wilgotny ślad. Po nim nastąpił zaraz obok drugi. Szyja maga była obsypywana subtelnymi pocałunkami. Dłonie ciemnowłosego przemknęły po odsłoniętym ciele maga. Oj wiedział jak ten zaraz się wścieknie, dlatego wolał w razie czego go przytrzymać i zająć dodatkowymi bodźcami. Sam maiła wrażenie, że zwariował, jednak oboje dobrze wiedzieli, że ten moment prędzej czy później nastąpi, jednak okoliczności były tragiczne, to nie mieli wielkiego wyjścia.
Kiedy Abel wstał Cedrik uczynił to samo od razu za nim ruszając. Niezbyt przyglądał się korytarzowi jakim szli, w głowie miał miały mętlik wywołany słowami Louisa. Czy go kochasz? To jedno pytanie odbijało się echem w umyśle. Choć było to coś tak prostego, ciemnowłosy miał z nim problem. Choć z początku przypuszczał, że odpowiedź jest prosta i oczywista " nie " to jego ciało zacisnęło gardło i nie pozwoliło mu tego powiedzieć. Jego cały organizm miał przed tym opory. A to samo zmusiło Cedrika do zastanowienia się nad tym. Wcześniej tego tak nie postrzegał. Miał Abla za swojego maga, za kogoś wobec kogo miał dług, może pozwoli zaczynał traktować go jak przyjaciela? Jednak miłość? Dobrze wiedział, że Abel był heteroseksualny, a nawet jeśli był bi to nie chciał tej części siebie dopuścić. Czemu więc wiedząc to wszystko pozwoliłby sobie na takie uczucie jak miłość? Przecież z góry było to skazane na niepowodzenie? Czemu w ogóle zaczął się tak angażować? Nie raz słyszał śmieszne hasła "serce nie sługa" i takie tam inne potwierdzające tezę, że serce nie słuchało się rozsądku. Jednak nie przypuszczał nigdy, że sam może paść ofiarą tych powiedzonek. Czy on naprawdę się zadurzył? Na pewno coś czuł. W końcu jak silnych emocji doznał kiedy zobaczył rannego Abla. Bał się. Nigdy wcześniej nie czuł tej emocji. A to jeszcze w stosunku do innej osoby bojąc się, że mógłby go stracić.
Przygryzł dolną wargę, dość mocno uderzyły w niego te przemyślenia. Dlatego kiedy weszli już do pokoju, dał Ablowi chwilę spokoju. Patrzył jak ten podchodzi do łóżka i po prostu na nie pada. Był wyczerpany i było to zrozumiałe. Cedrik niepewnie zamknął za nimi drzwi i przekręcił kluczyk w zamku, po czym westchnął i spojrzał przez ramię na leżącego Abla. Miał opory, nie miał pojęcia czy Louis go nie podpuszczał. Czy tym jednym czynem jeszcze bardziej nie popsuje ich relacji. Bardzo mu na niej zależało i dotarło to do niego. Jednak jeśli to miał być jedyny sposób na odratowanie ich sił. Czekały ich jeszcze walki, które musieli wygrać.
Podszedł powoli i siadł na brzegu łóżka.
- Pomogę ci z tym... będzie ci wygodniej... - mruknął w ramach wyjaśnienia i zaczął zdejmować buty magowi. Następnie rozpiął i zsunął z niego spodnie i na koniec pomógł w zdjęciu koszulki, która nosiła ślady krwi po walce. Po tym nakrył Abla przyjemną w dotyku kołdrą. Widać było, że organizatorzy dbali o swoich zawodników, pokoje może nie były z najwyżej pułki, jednak wszystko w nich było zadbane i schludne.
Sam Cedrik zdjął swoje buty, następnie wysunął ze spodenek sznurek i położył go na małej szafeczce przy łóżku. Zdjął spodenki i koszulkę, po czym ułożył się przy magu, ostrożnie wślizgując się pod kołdrę. Był lekko spięty, serce waliło mu jak dzwon, a on nadal bił się ze swoimi myślami. Jednak zawiódł i musiał to jakoś naprawić. Czy był to dobry czy katastrofalny sposób, był pewny, że pomoże on odzyskać siły Ablowi.
Dlatego ostrożnie ułożył się blisko niego, jakby chciał podkreślić swoją obecność, mag mógł być zły, ale jego Podległy nigdzie się nie wybierał, chciał być tu z nim. Na początku położył dłoń na jego ramieniu i delikatnie je muskał, trzymał twarz na sąsiedniej poduszce i patrzył się na jego twarz. Powoli opuszkami palców wędrował z ramienia na bark chłopaka, następnie zsunął się nimi na obojczyk, którego kształt subtelnie zarysowywał. Chciał oswoić go ze swoim dotykiem, zdawał sobie sprawę, że ten z początku może być drażniący dla czarodzieja. Jednak cierpliwie i powoli ośmielał się na krok dalej. Obserwował przy tym jego twarz, czy już balansował na granicy cierpliwości czy jednak relaksowało to maga i pozwalał sobie na odpoczynek ulegając zmęczeniu. Nie mógł jednak dać mu jeszcze zasnąć, musiał najpierw sprawić, by ciało poczuło błogość, a odpoczynek dzięki niej będzie wydajniejszy.
Widząc opuszczone powieki i spokój na twarzy Abla dyskretnie sięgnął po zostawiony na szafce obok sznurek. Po tym powrócił do łagodnych pieszczot, na jego skórze, a kiedy dłoń znalazła się już na szyi powoli się podniósł i zawisł nad zmęczonym czarodziejem. Wiedział, że jego mina nie będzie zadowolona, jednak postanowił coś zrobić. Ułożył dłoń na jego policzku i złączył ich usta w pocałunku, nie pozwolił się odsunąć. Chwycił dłonie maga i umieścił je nad ich głowami. Wykorzystał chwilę zaskoczenia i związał jego nadgarstki, a sznurek przywiązał do ramy łóżka. Wiedział, że zmęczony blondyn nie będzie miał sił się z nim uporać. Swoim torsem lekko przycisnął pierś Abla do miękkiego materaca, kontynuował czuły i dość namiętny pocałunek, podczas którego wsunął na niego swoją nogę i umieścił ją między udami maga, tym samym lekko je rozchylając. To pozwoliło mu oprzeć swoje udo o krocze blondyna. Czuł się jak wariat, w takim momencie zaczynając takie gierki, jednak jeśli tego potrzebowali był gotowy przyjąć na siebie tą irytację i gniew i przekierować ja na nieco inne odczucia niż czysta złość.
Po pocałunku lekko skubnął jego dolną wargę, po czym zaczął składać subtelne całusy na linii jego żuchwy kierując się do ucha, którego płatek musnął wilgotnymi ustami.
- Nie pozwolę byśmy przez mój wybryk przegrali... pomogę ci się zrelaksować.... myśl o osobie, z którą chciałbyś teraz być... - szepnął mu do ucha, a ciepłe powietrze odbiło się od nagiej skóry. Czubek języka zahaczył figlarnie o płatek ucha, pod którym został złożony czuły całus, pozostawiający na skórze wilgotny ślad. Po nim nastąpił zaraz obok drugi. Szyja maga była obsypywana subtelnymi pocałunkami. Dłonie ciemnowłosego przemknęły po odsłoniętym ciele maga. Oj wiedział jak ten zaraz się wścieknie, dlatego wolał w razie czego go przytrzymać i zająć dodatkowymi bodźcami. Sam maiła wrażenie, że zwariował, jednak oboje dobrze wiedzieli, że ten moment prędzej czy później nastąpi, jednak okoliczności były tragiczne, to nie mieli wielkiego wyjścia.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Poduszka. Dla Abla w tej chwili była cudem świata. Największym. Czymś, czego potrzebował najbardziej. Dlatego wchodząc do pokoju od razu walnął się na wyrko, chowając twarz w miękkiej pierzynie. Odetchnął głęboko z ulgą, czując jak ta miękkość, zimna i śliska wyciąga z niego pierwsze zmartwienia.
Mruknął niezrozumiale odpowiedź, słysząc Cedrika. Nadal był na niego wściekły. Nie chciał od ciemnowłosego zupełnie niczego, ale wycieńczenie sprawiło, że na moment pozwolił sobie na obojętność w jego kierunku. Buty nie były niczym złym. Spodnie już włączyły lekką czerwoną lampkę, a koszulka... ledwo usiadł żeby podnieść ręce do góry, ale zrobił to. W końcu leżał w czystej pościeli w brudnych od walki ubraniach. Jedynie w majtasach, wskoczył pod kołdrę, przymykając powieki, aby całkowicie się zrelaksować. Myślał, że Podległy da mu już spokój. Tak jak zawsze to robił, kiedy się pokłócili, albo zrobił coś złego. Jednak blondyn słyszał wyraźnie jak ten się rozbiera. Panika w ciele maga rosła coraz bardziej. Słuch wytężał aby wiedzieć co robi Cedrik. Każdy szmer, ruch był intensywniejszy i powodował dziwne, niepokojące ciarki w ciele Librabi.
Materac ugiął się pod ciężarem Cedrika, a mag zmarszczył brwi. Nie wiedział co ten dureń miał w planie zrobić, a mimo to ani drgnął. Dopiero, gdy poczuł delikatne muśnięcie na ramieniu, zadrżał. Nie spodziewał się tego. Nie podobało mu się to, a jednak milczał i nadal nie ruszał, jakby sprawdzał co ma zamiar zrobić Podległy.
Ciało Abla powoli przestało tężeć od dotyku. Relaksował się, świadom, że ciemnowłosy nie ma złych zamiarów. Mag uwielbiał mizianko. Było dla niego tak przyjemne, że wręcz usypiające, zwłaszcza, gdy Cedrik trafiał w Te idealne punkty. Westchnął rozluźniony, tracąc całkowicie czujność i to w tym momencie go najbardziej pokarało.
Otworzył szeroko oczy w zaskoczeniu, gdy Cedrik gwałtownie znalazł się nad nim, łącząc ich usta. W zielonych tęczówkach maga błysnęło przerażenie. Chciał zepchnąć, odtrącić od siebie Podległego, ale był znacznie silniejszy i ani myślał to robić.
- C-co t.tt-ty robisz?! - wydukał uniesionym głosem, kiedy Cedrik przywiązywał jego nadgarstki nad głową. Wierzgał nogami, drżąc się, aby go puścił i rozwiązał, ale ten go bezczelnie ignorował. Czy on właśnie miał zostać zgwałcony?! Czy Cedrik naprawdę miał zamiar ukraść mu bycie dumnym prawiczkiem?! Nie tak to miało wyglądać. Nie chciał tego! Cholera! Nie w ten sposób przynajmniej!
- Cedrik! - warknął, zgrzytając zębami ze złości, ale on znów wepchnął język do jego gardła. Abel jęknął zaskoczony tym chorym zachowaniem Cedrika. Walnął się w głowę jak nic! Odbiło mu. Może łyknąć coś na potencję i teraz mu się chciało! Kurwa. Abel był w dupie, a za niedługo mógł mieć coś w dupie! Jasny gwint, on nawet nie miał czystego tyłka! Nie był gotowy na to wszystko!
Sapnął, czując jak Cedrik robi sobie miejsce między jego nogami. Poczuł wyraźniej jego ciepło, a także coś... co miał nadzieję, że nie było tym, co myślał.
- Twój wybryk?! - spojrzał wściekle na chłopaka. - Gdyby nie twój wybryk nie byłoby teraz tego! Zejdź ze mnie! Rozwiąż mnie, Cedrik! - nadal się wzbraniał, choć coś między jego nogami mówiło co innego. Jednak tamto coś nie myślało racjonalnie! Nie słuchało go!
- Do jasnej cholery! - zaklął, szarpiąc dłońmi, ale te ani drgnęły. Chciał pokręcić biodrami, żeby zrzucić Podległego, ale ten nic cosie nie robił, dalej pieszcząc ciało maga, który czasem wydobywał z siebie dźwięki zadowolenia, za które sam karcił siebie w duchu.
Mruknął niezrozumiale odpowiedź, słysząc Cedrika. Nadal był na niego wściekły. Nie chciał od ciemnowłosego zupełnie niczego, ale wycieńczenie sprawiło, że na moment pozwolił sobie na obojętność w jego kierunku. Buty nie były niczym złym. Spodnie już włączyły lekką czerwoną lampkę, a koszulka... ledwo usiadł żeby podnieść ręce do góry, ale zrobił to. W końcu leżał w czystej pościeli w brudnych od walki ubraniach. Jedynie w majtasach, wskoczył pod kołdrę, przymykając powieki, aby całkowicie się zrelaksować. Myślał, że Podległy da mu już spokój. Tak jak zawsze to robił, kiedy się pokłócili, albo zrobił coś złego. Jednak blondyn słyszał wyraźnie jak ten się rozbiera. Panika w ciele maga rosła coraz bardziej. Słuch wytężał aby wiedzieć co robi Cedrik. Każdy szmer, ruch był intensywniejszy i powodował dziwne, niepokojące ciarki w ciele Librabi.
Materac ugiął się pod ciężarem Cedrika, a mag zmarszczył brwi. Nie wiedział co ten dureń miał w planie zrobić, a mimo to ani drgnął. Dopiero, gdy poczuł delikatne muśnięcie na ramieniu, zadrżał. Nie spodziewał się tego. Nie podobało mu się to, a jednak milczał i nadal nie ruszał, jakby sprawdzał co ma zamiar zrobić Podległy.
Ciało Abla powoli przestało tężeć od dotyku. Relaksował się, świadom, że ciemnowłosy nie ma złych zamiarów. Mag uwielbiał mizianko. Było dla niego tak przyjemne, że wręcz usypiające, zwłaszcza, gdy Cedrik trafiał w Te idealne punkty. Westchnął rozluźniony, tracąc całkowicie czujność i to w tym momencie go najbardziej pokarało.
Otworzył szeroko oczy w zaskoczeniu, gdy Cedrik gwałtownie znalazł się nad nim, łącząc ich usta. W zielonych tęczówkach maga błysnęło przerażenie. Chciał zepchnąć, odtrącić od siebie Podległego, ale był znacznie silniejszy i ani myślał to robić.
- C-co t.tt-ty robisz?! - wydukał uniesionym głosem, kiedy Cedrik przywiązywał jego nadgarstki nad głową. Wierzgał nogami, drżąc się, aby go puścił i rozwiązał, ale ten go bezczelnie ignorował. Czy on właśnie miał zostać zgwałcony?! Czy Cedrik naprawdę miał zamiar ukraść mu bycie dumnym prawiczkiem?! Nie tak to miało wyglądać. Nie chciał tego! Cholera! Nie w ten sposób przynajmniej!
- Cedrik! - warknął, zgrzytając zębami ze złości, ale on znów wepchnął język do jego gardła. Abel jęknął zaskoczony tym chorym zachowaniem Cedrika. Walnął się w głowę jak nic! Odbiło mu. Może łyknąć coś na potencję i teraz mu się chciało! Kurwa. Abel był w dupie, a za niedługo mógł mieć coś w dupie! Jasny gwint, on nawet nie miał czystego tyłka! Nie był gotowy na to wszystko!
Sapnął, czując jak Cedrik robi sobie miejsce między jego nogami. Poczuł wyraźniej jego ciepło, a także coś... co miał nadzieję, że nie było tym, co myślał.
- Twój wybryk?! - spojrzał wściekle na chłopaka. - Gdyby nie twój wybryk nie byłoby teraz tego! Zejdź ze mnie! Rozwiąż mnie, Cedrik! - nadal się wzbraniał, choć coś między jego nogami mówiło co innego. Jednak tamto coś nie myślało racjonalnie! Nie słuchało go!
- Do jasnej cholery! - zaklął, szarpiąc dłońmi, ale te ani drgnęły. Chciał pokręcić biodrami, żeby zrzucić Podległego, ale ten nic cosie nie robił, dalej pieszcząc ciało maga, który czasem wydobywał z siebie dźwięki zadowolenia, za które sam karcił siebie w duchu.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czuł się źle z tym co robił. Protesty Abla niczego nie ułatwiały, jednak dobrze spodziewał się takiej reakcji. Byli pokłóceni, a on właśnie wbrew magowi zamierzał przekroczyć jedną z granic. Powinna być to decyzja ich obu, podjęta w zupełnie innych okolicznościach. Jednak nie mieli na to możliwości. Obiecał czarodziejowi zwycięstwo, a więc nie mogli przegrać przez jego wybryk. Nie miał pojęcia jak to wpłynie na ich relację, jednak miał pewność, że więź między ich ciałami się wzmocni. Jednak czy ich emocje jej po prostu nie zablokują? Louis na pewno był świadomy wszystkich plusów i minusów takiej sytuacji, a i tak polecił to Podległemu i to w tak bezpośredni sposób.
Nie był w stanie odpowiadać Ablowi, jego policzki pokryte były soczystym rumieńcem, w sporym stopniu wstydził się tego co robił, kilka razy przez myśl przeszło mu, by się wycofać, wtedy jednak ciało maga zaczęło reagować dając mu jasne sygnały, że jego czyny nie były jedynie złe.
- Obiecałem ci zwycięstwo, a więc nie pozwolę byśmy przegrali. To jest nam potrzebne, a więc pozwól mi zadbać o swojego maga - zmusił się w końcu, by coś odpowiedzieć. Zawisł na krótką chwilę nad jego twarzą.
- Chcesz to zamknij oczy i wyobraź sobie kogoś innego, chce by było ci po prostu dobrze... - dodał i musnął nosem jego policzek sam na krótką chwilę przymykając swoje powieki. Nie było to nic łatwego i dla niego samego. Dłonią powiódł wzdłuż ciała czarodzieja i zatrzymał ją na jego biodrze, które lekko zaczął ugniatać. Czuł pod swoim udem, że krocze blondyna reagowało, dlatego bardzo ostrożnie poruszał nogą, by to podsycać. Westchnął cicho, a ciepłe powietrze rozbiło się na skórze szyi Abla, uchylił powieki i spojrzał krótko na jego zielone oczy, serce biło mu tak mocno, że czuł ból w piersi, jakby to chciało wyskoczyć. Przełknął nerwowo ślinę i na nowo przymrużył oczy, zaczął składać pocałunki na szczęce i szyi maga, schodząc nimi nieco niżej na jego obojczyki i pierś, przy której zatrzymał się na dłuższą chwilę. Niepewnie wargami musnął sutek, zapoznawał się z reakcjami ciała czarodzieja. Chciał skupić się na tych dla niego najprzyjemniejszych, jednak musiał je najpierw znaleźć i poznać. Zsunął swoje udo z krocza chłopaka tylko po to, by móc w to miejsce przesunąć swoją dłoń. Powoli opuszkami sunął po materiale, obrysowując wyraźną wypukłość, dotyk ten był nikły, delikatny, pobudzający, jednak nie dający żadnych konkretnych odczuć, których ciało powinno zacząć się domagać.
Samemu Cedrikowi zrobiło się duszno i poczuł twardość i w swoich bokserkach to jednak ignorował czuł się z tym wszystkim tak dziwnie. Tak nieswojo, a jednocześnie go to podniecało. Myśl, że był tu właśnie z Ablem go podniecała. Choć sam nie spodziewał się po sobie takich odczuć. To teraz kiedy spoglądał na twarz blondyna i miał te świadomość bliskości jego ciała czuł żar w swojej piersi. Gorące, rozlewające się po piersi uczucie, które koiło ból walącego ze stresu serca.
Podniósł się pozostawiając lekko wilgotny od pieszczot sutek i zawisł nad twarzą maga, wpił się w jego usta. Pocałunek ten był dość powolny, jakby leniwy, jednak czuły i namiętny, był w pełni na nim skupiony, w tym też momencie jego dłoń płasko położyła się na wypukłości w bokserkach i lekko ją potarła. Zaczął przesuwać swoja ręką w górę i dół miarowo i bez pośpiechu.
Zaczął swymi ustami zsuwać się na szyję maga następnie obojczyk, mostek i schodził coraz niżej. Swoje ciało ułożył między jego rozchylonymi nogami, a dłoń z krocza przesunął na biodro, które zaczął uspokajająco gładzić. Jego usta zsunęły się na podbrzusze, aż dotarły do krawędzi bokserek, tu jego ciemne oczy odruchowo spojrzały w górę na twarz Abla. Uśmiechnął się łagodnie, jednak z chwilą ten uśmiech nabrał figlarności. Chyba zaczynało do niego docierać jak miał przechlapane. Już stresował się na myśl o rozwiazaniu dłoni maga, a przecież będzie musiał to zrobić. Czy zostanie wtedy zbluzgany? Może ukatrupiony? Chyba zaczynało wchodzić w Podległego coś na kształt rezygnacji i obojętności, co by nie miało go czekać liczyło sie to co miał w tej chwili, a chciał dać przyjemność swojemu czarodziejowi. Jakie okoliczności go do tego nie pchnęły, chciał naprawdę dać tę rozkosz "partnerowi".
Przeczesał dłonią swoje włosy, by zaczesać je na jedna stronę szyi, by mu nie przeszkadzały. Tym samym odsłonił symbol umieszczony na jego szyi, który był widocznym dowodem ich kontraktu. Podległy zrobił to celowo, dobrze wiedział, że magów to podniecało, widok tych symboli, tego, że Podległy należał do nich, każdy mężczyzna był wzrokowcem, a widok tego tylko dodawał pikanterii do odczuć. Samemu Cedrikowi to nie przeszkadzało, nawet czuł delikatne porządanie na myśl, że ten symbol łączył go właśnie z Ablem. Zawsze myślał, że znak ten wywoływać będzie u niego wstyd i złość, w tym przypadku jednak było inaczej. Z dumą prezentował znak kontraktu wyryty na jego skórze szyi i nie zamierzał go ukrywać.
Skubnął wargami materiał na szczycie wypukłości. Już miał przechlapane, więc czego by nie zrobił już nie zmieni swojej sytuacji, dlatego przestał się ograniczać. Skupił się w pełni na swoim celu. Przejechał czubkiem nosa po całej długości uniesionego materiału, czuł ogrom pobudzenia jaki się pod nim krył. Jak Abel nie protestował jego ciału się to podobało. I miał na to bardzo twardy dowód.
Chwycił zębami krawędź bokserek i je zsunął z blondyna. Patrzył podczas tego na jego twarz, choć sam był zaczerwieniony od emocji, nie mógł sobie darować takiego widoku. A kiedy znajdował się już nad jego przyrodzeniem jego oddech rozbił się na czubku główki, którą musnął językiem, zanim powoli wsunął ja do ust. Wykonał kilka finezyjnych i zmyślnych wzorów na ssanej główce po czym wysunął ją powoli z ust. Na nowo spojrzał na twarz Abla podczas gdy przesunął się na jego udo, które skubnął lekko zębami, a następnie ucałował w tym miejscu. Ciężko było ukryć, że jak już sobie tak nagrabił to chociaż pobawi się tą sytuacją z magiem. Nie mógł przecież pozwolić, by ten ich "pierwszy" raz był płytki i mechaniczny. Chciał dać czarodziejowi pakiet dobrych wspomnień z tej chwili, wiele rozkoszy, którą będzie mógł wspominać. Czy tego będzie chciał czy nie, rozkosz jakiej miał zaznać musiała zostać mu w pamięci. A na polu obsługi prącia nie było lepszych niż mężczyźni, którzy doskonale wiedzieli jak zająć się tym czułym elementem ciała. Z jaką kobietą Abel, by później nie był, będzie pamiętać kto był autorem "najlepszego" loda w jego życiu. Dlatego się starał, by pokazać blondynowi, że i z mężczyzną może być mu dobrze. A przynajmniej tak żartobliwymi myślami sam rozładowywał swój stres, który coraz mniej mu doskwierał.
Nie był w stanie odpowiadać Ablowi, jego policzki pokryte były soczystym rumieńcem, w sporym stopniu wstydził się tego co robił, kilka razy przez myśl przeszło mu, by się wycofać, wtedy jednak ciało maga zaczęło reagować dając mu jasne sygnały, że jego czyny nie były jedynie złe.
- Obiecałem ci zwycięstwo, a więc nie pozwolę byśmy przegrali. To jest nam potrzebne, a więc pozwól mi zadbać o swojego maga - zmusił się w końcu, by coś odpowiedzieć. Zawisł na krótką chwilę nad jego twarzą.
- Chcesz to zamknij oczy i wyobraź sobie kogoś innego, chce by było ci po prostu dobrze... - dodał i musnął nosem jego policzek sam na krótką chwilę przymykając swoje powieki. Nie było to nic łatwego i dla niego samego. Dłonią powiódł wzdłuż ciała czarodzieja i zatrzymał ją na jego biodrze, które lekko zaczął ugniatać. Czuł pod swoim udem, że krocze blondyna reagowało, dlatego bardzo ostrożnie poruszał nogą, by to podsycać. Westchnął cicho, a ciepłe powietrze rozbiło się na skórze szyi Abla, uchylił powieki i spojrzał krótko na jego zielone oczy, serce biło mu tak mocno, że czuł ból w piersi, jakby to chciało wyskoczyć. Przełknął nerwowo ślinę i na nowo przymrużył oczy, zaczął składać pocałunki na szczęce i szyi maga, schodząc nimi nieco niżej na jego obojczyki i pierś, przy której zatrzymał się na dłuższą chwilę. Niepewnie wargami musnął sutek, zapoznawał się z reakcjami ciała czarodzieja. Chciał skupić się na tych dla niego najprzyjemniejszych, jednak musiał je najpierw znaleźć i poznać. Zsunął swoje udo z krocza chłopaka tylko po to, by móc w to miejsce przesunąć swoją dłoń. Powoli opuszkami sunął po materiale, obrysowując wyraźną wypukłość, dotyk ten był nikły, delikatny, pobudzający, jednak nie dający żadnych konkretnych odczuć, których ciało powinno zacząć się domagać.
Samemu Cedrikowi zrobiło się duszno i poczuł twardość i w swoich bokserkach to jednak ignorował czuł się z tym wszystkim tak dziwnie. Tak nieswojo, a jednocześnie go to podniecało. Myśl, że był tu właśnie z Ablem go podniecała. Choć sam nie spodziewał się po sobie takich odczuć. To teraz kiedy spoglądał na twarz blondyna i miał te świadomość bliskości jego ciała czuł żar w swojej piersi. Gorące, rozlewające się po piersi uczucie, które koiło ból walącego ze stresu serca.
Podniósł się pozostawiając lekko wilgotny od pieszczot sutek i zawisł nad twarzą maga, wpił się w jego usta. Pocałunek ten był dość powolny, jakby leniwy, jednak czuły i namiętny, był w pełni na nim skupiony, w tym też momencie jego dłoń płasko położyła się na wypukłości w bokserkach i lekko ją potarła. Zaczął przesuwać swoja ręką w górę i dół miarowo i bez pośpiechu.
Zaczął swymi ustami zsuwać się na szyję maga następnie obojczyk, mostek i schodził coraz niżej. Swoje ciało ułożył między jego rozchylonymi nogami, a dłoń z krocza przesunął na biodro, które zaczął uspokajająco gładzić. Jego usta zsunęły się na podbrzusze, aż dotarły do krawędzi bokserek, tu jego ciemne oczy odruchowo spojrzały w górę na twarz Abla. Uśmiechnął się łagodnie, jednak z chwilą ten uśmiech nabrał figlarności. Chyba zaczynało do niego docierać jak miał przechlapane. Już stresował się na myśl o rozwiazaniu dłoni maga, a przecież będzie musiał to zrobić. Czy zostanie wtedy zbluzgany? Może ukatrupiony? Chyba zaczynało wchodzić w Podległego coś na kształt rezygnacji i obojętności, co by nie miało go czekać liczyło sie to co miał w tej chwili, a chciał dać przyjemność swojemu czarodziejowi. Jakie okoliczności go do tego nie pchnęły, chciał naprawdę dać tę rozkosz "partnerowi".
Przeczesał dłonią swoje włosy, by zaczesać je na jedna stronę szyi, by mu nie przeszkadzały. Tym samym odsłonił symbol umieszczony na jego szyi, który był widocznym dowodem ich kontraktu. Podległy zrobił to celowo, dobrze wiedział, że magów to podniecało, widok tych symboli, tego, że Podległy należał do nich, każdy mężczyzna był wzrokowcem, a widok tego tylko dodawał pikanterii do odczuć. Samemu Cedrikowi to nie przeszkadzało, nawet czuł delikatne porządanie na myśl, że ten symbol łączył go właśnie z Ablem. Zawsze myślał, że znak ten wywoływać będzie u niego wstyd i złość, w tym przypadku jednak było inaczej. Z dumą prezentował znak kontraktu wyryty na jego skórze szyi i nie zamierzał go ukrywać.
Skubnął wargami materiał na szczycie wypukłości. Już miał przechlapane, więc czego by nie zrobił już nie zmieni swojej sytuacji, dlatego przestał się ograniczać. Skupił się w pełni na swoim celu. Przejechał czubkiem nosa po całej długości uniesionego materiału, czuł ogrom pobudzenia jaki się pod nim krył. Jak Abel nie protestował jego ciału się to podobało. I miał na to bardzo twardy dowód.
Chwycił zębami krawędź bokserek i je zsunął z blondyna. Patrzył podczas tego na jego twarz, choć sam był zaczerwieniony od emocji, nie mógł sobie darować takiego widoku. A kiedy znajdował się już nad jego przyrodzeniem jego oddech rozbił się na czubku główki, którą musnął językiem, zanim powoli wsunął ja do ust. Wykonał kilka finezyjnych i zmyślnych wzorów na ssanej główce po czym wysunął ją powoli z ust. Na nowo spojrzał na twarz Abla podczas gdy przesunął się na jego udo, które skubnął lekko zębami, a następnie ucałował w tym miejscu. Ciężko było ukryć, że jak już sobie tak nagrabił to chociaż pobawi się tą sytuacją z magiem. Nie mógł przecież pozwolić, by ten ich "pierwszy" raz był płytki i mechaniczny. Chciał dać czarodziejowi pakiet dobrych wspomnień z tej chwili, wiele rozkoszy, którą będzie mógł wspominać. Czy tego będzie chciał czy nie, rozkosz jakiej miał zaznać musiała zostać mu w pamięci. A na polu obsługi prącia nie było lepszych niż mężczyźni, którzy doskonale wiedzieli jak zająć się tym czułym elementem ciała. Z jaką kobietą Abel, by później nie był, będzie pamiętać kto był autorem "najlepszego" loda w jego życiu. Dlatego się starał, by pokazać blondynowi, że i z mężczyzną może być mu dobrze. A przynajmniej tak żartobliwymi myślami sam rozładowywał swój stres, który coraz mniej mu doskwierał.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W głowie miał jedno: ZABIJE LOIUSA!
Stęknął, uniósł głowę, aby spojrzeć na schodzącego niżej Cedriks, a z jego ust nie mógł powstrzymać stęknięć i sapnięć. Było mu dobrze, a Podległy wymuszał swoimi pieszczotami reakcje, których wstydził się mag. Chciał wyobrazić sobie kogoś innego, cholernie, ale co zamknął powieki, widział przed sobą partnera kontraktu. Cholera! To było tak pojebane. Tak niedorzeczne. Przecież Abel kochał kobiety! Nigdy nie śnił mu się ktoś z fiutem między nogami, a teraz tak było! Miał jeszcze nadzieję, że to tylko koszmar, że Cedrik nie ma zamiaru zgwałcić swego pana, ale... nadzieja matką głupich. To wszystko było rzeczywistością.
- Cedrik - jęknął, widząc ten kurewsko podniecający widok jego twarzy blisko krocza. Mocno odrzucił głowę do tyłu, prosto w poduszkę, a jego kutas znowu drgnął. Ten widok był zbyt podniecający. Tak samo fakt, że widział łączący ich symbol na jego szyi. Cholera jasna. Abla palił każdy centymetr ciała. Chciał tego, a zarazem nie. Był zły na siebie, zły na Podległego. Chciał zamienić się w kukłę i nic nie czuć. Być obojętny, ale nie potrafił.
Spalił się ze wstydu, gdy ciemnowłosy uwolnił członka spod ostatniej warstwy materiału. Czerwony niczym burak znów spojrzał na Cedrika, jak męczył jego kutasa, jak go pieścił i brał do ust.
- Kurwa - wyjęczał, szarpiąc rękoma, ale sznur nie puścił. Uparcie trzymał ręce nad jego głową. Zaciskał mocno powieki. Był wściekły. Chciało mu się płakać, że Cedrik zrobił to tylko pod sugestią Louisa, że poświęcał się, aby wygrać turniej. Mag nie chciał takiej ceny. Jego pierwszy raz miał być wyjątkowy z osobą, którą kochał, a nie z rozsądku, aby zagwarantować im wygraną. Myślał, że się popłacze, ale powstrzymywał cisnące się łzy do oczu. Ciało paliło, pragnęło więcej rozkoszy, a ta przyćmiewała mu rozsądek. Odruchowo, bez kontroli pchnął biodrami do góry, stęskniony za lepkimi, gorącymi ustami Cedrika.
Stęknął, uniósł głowę, aby spojrzeć na schodzącego niżej Cedriks, a z jego ust nie mógł powstrzymać stęknięć i sapnięć. Było mu dobrze, a Podległy wymuszał swoimi pieszczotami reakcje, których wstydził się mag. Chciał wyobrazić sobie kogoś innego, cholernie, ale co zamknął powieki, widział przed sobą partnera kontraktu. Cholera! To było tak pojebane. Tak niedorzeczne. Przecież Abel kochał kobiety! Nigdy nie śnił mu się ktoś z fiutem między nogami, a teraz tak było! Miał jeszcze nadzieję, że to tylko koszmar, że Cedrik nie ma zamiaru zgwałcić swego pana, ale... nadzieja matką głupich. To wszystko było rzeczywistością.
- Cedrik - jęknął, widząc ten kurewsko podniecający widok jego twarzy blisko krocza. Mocno odrzucił głowę do tyłu, prosto w poduszkę, a jego kutas znowu drgnął. Ten widok był zbyt podniecający. Tak samo fakt, że widział łączący ich symbol na jego szyi. Cholera jasna. Abla palił każdy centymetr ciała. Chciał tego, a zarazem nie. Był zły na siebie, zły na Podległego. Chciał zamienić się w kukłę i nic nie czuć. Być obojętny, ale nie potrafił.
Spalił się ze wstydu, gdy ciemnowłosy uwolnił członka spod ostatniej warstwy materiału. Czerwony niczym burak znów spojrzał na Cedrika, jak męczył jego kutasa, jak go pieścił i brał do ust.
- Kurwa - wyjęczał, szarpiąc rękoma, ale sznur nie puścił. Uparcie trzymał ręce nad jego głową. Zaciskał mocno powieki. Był wściekły. Chciało mu się płakać, że Cedrik zrobił to tylko pod sugestią Louisa, że poświęcał się, aby wygrać turniej. Mag nie chciał takiej ceny. Jego pierwszy raz miał być wyjątkowy z osobą, którą kochał, a nie z rozsądku, aby zagwarantować im wygraną. Myślał, że się popłacze, ale powstrzymywał cisnące się łzy do oczu. Ciało paliło, pragnęło więcej rozkoszy, a ta przyćmiewała mu rozsądek. Odruchowo, bez kontroli pchnął biodrami do góry, stęskniony za lepkimi, gorącymi ustami Cedrika.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach