Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 09:54 pmSeisevan
Charm Nook Dzisiaj o 09:51 pmKass
A New Beginning Dzisiaj o 09:46 pmNoé
This is my revengeDzisiaj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveDzisiaj o 08:18 pmYoshina
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 15%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
2 Posty - 7%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Triton and the Wizard {21/07/22, 06:52 pm}

Triton and the Wizard
BL - FANTASY - KOMEDIA
Tryton przez podstęp jego rodziny, zostaje wydalony z królestwa syren za niejaką zdradę ich rasy. Zostaje brutalnie wyrzucony na ląd, na którym odnajduje go Magik. Czarodziej od razu bierze go pod swoje skrzydła i uczy, jak żyć wśród ludzi.

W rolę Maga, czyli Phyrina Hutsona,  wcieli się Yoshina, zaś w rolę Trytona, czyli Nerinea Ashbanea, wcieli się Kurokocchin
by emme




Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/04/24, 06:08 pm, w całości zmieniany 4 razy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {21/07/22, 09:32 pm}



Nerine Savloy Ashbane
Nerine jest najspokojniejszy ze swojego rodzeństwa. Jego niezdarność jest aż za bardzo widoczna, ale zawsze wychodzi z uśmiechem, kiedy coś mu się nie udaje. Wiele razy pokazał, że ma złote serce i każdy może liczyć na jego pomoc. Był znienawidzony przez starsze oraz młodsze rodzeństwa, zaś jego rodzice uważali go za problem. Mimo tego, Nerine zawsze powtarzał, że ich kocha. Za tym uśmiechem oraz radością krył się jednak smutek oraz nienawiść do samego siebie. Wiele osób powtarzało mu, że wszystko, co osiągnął udało mu się dzięki wyglądowi.  Nie brał tego nigdy do serca, bo znał swoją wartość, ale jednak momentami czuł się beznadziejnie i topił smutek w ramionach innych syren czy trytonach,  czego rodzice nie popierali. Nerine jest naprawdę towarzyski i stawia życie innych ponad swoje, ale przez zdradę rodziny jego zaufanie do innych zmalało.

• Jest trzecim synem w rodzinie Ashbane - ma dwóch starszych braci oraz starszą siostrę, jedną młodszą siostrę i jej brata bliźniaka.
• Jego zdolność hipnozy została odebrana wraz z wyrzuceniem na ląd. Nie może również zbytnio wypływał na morze oraz bardzo głęboko się zanurzać, gdyż jego zdolności oddychania pod wodą zostały zmienione na możliwości ludzkie.
• W blasku księżyca łuski Nerine, jak i jego włosy zaczynają lekko świecić.
• W Królestwie Feminks był muzykiem królewskiej rodziny, uczył również jednego z książąt.
• Przynajmniej raz dziennie musi skorzystać z morza, aby odpowiednio nawodniło jego ciało.
• Lubi uczyć się nowych rzeczy, głównie robi to z książek.
• Nienawidzi jeść mięsa i dotyczy to również ryb, ale za to jest fanem słodkich win.

183 cm | z ogonem 245 cm ★ 72 kg | z ogonem 158 kg ★ Hipnoza śpiewem ★ Królestwo Feminks ★ Tryton ★ 22 lata
—Hakrabi




postacie poboczne


Axel wywodzi się z rodziny łowców, jest wnukiem jednego z założyciela Związku Łowieckiego, dlatego też w przyszłości ma przejąć pałeczki po dziadku, który nadal działa. Axel jest dość tajemniczy, zwykle nie mówi za wiele, ale za to wykazuje się dużym sprytem oraz niesamowitą siłą. Jego ulubionym przedmiotem są sztylety, którymi w łatwy sposób może zaatakować swoją ofiarę oraz pozbyć czyjegoś życia. Mimo tego, że jest łowcą, lubi czasami spędzić czas przy filmach, kiedy akurat nie ma dla niego  zajęcia. Teraz miał jednak ważną rolę to spełnienia i choć Nerine zaczął mu się podobać, to jednak nie zapomniał kto jest jego celem.
człowiek - łowcaAxel


w trakcie tworzenia
inkubHarix


w trakcie tworzenia
wilkołakBeryn


w trakcie tworzenia
człowiekAurora


Choć mężczyzna jest spokojny oraz zawsze łagodnie się uśmiecha, to nie można zapomnieć, że ma też swoją ciemną stronę. Z łatwością jest w stanie pozbyć się nawet bliskiej mu osoby, co było głównym powodem jego ucieczki, aby nie zostać straconym. Dawniej zajmował się muzyką, czego nauczył również Nerine. Tak, Indra był nauczycielem niebieskowłosego, którego traktował, jak własnego brata. Teraz jest głową swojej rodziny, każdy pomysł musi zostać przez niego zaakceptowany.
trytonIndra


Niech uroczy wygląd syreny nikogo nie zmyli. Choć kobieta ma swój urok, to jest również niebezpieczna, co pozostali. Iluzją jest w stanie zniszczyć nie tylko ludzi, ale i pozostałe rasy, które pechowo na nią natrafiły. Wykorzystuje swoje zdolności, kiedy łowcy muszą kogoś pochwycić albo przeprowadzić z nimi wywiad. Poza tym, zajmuje się również tworzeniem przeróżnych substancji czy mikstur, które pomagają w łowach.
syrenaMarine


Młodszy brat Indry, który jest znany ze swojej siły.  Nie bez powodu okrzyknięto go najlepszym żołnierzem morskiej straży. Kailan lubi dokuczać innych, drażnić się z nimi, ale jednocześnie owijać wokół palca, aby jego ofiary tańczyły tak, jak on zagra. Nie oszczędza się w partnerkach czy partnerach. Jak się znalazł na lądzie? Kiedy Indra uznał, że trzeba uciekać, poszedł za nim tak, jak Chelda oraz Marine. Teraz zajmuje głównie brudną robotą, do której został stworzony, ale głównie po to by chronić osoby, które uważa za swoją rodzinę.
trytonKailan


Najcichsza z całej czwórki. Zwykle trzyma się z boku, obserwując dokładnie to, co się dzieje przed nią. Coś jednak było w niej ciekawego, skoro sama Marine się nią zainteresowała, tworząc kochającą się parę. Chelda jest posiadaczką zdolności panowania nad wodą, co można wykorzystać w mniej lub bardziej przydatny sposób. Nie podoba jej się jednak to, że współpracują z łowcami, ale nigdy nie wyraziła swojego zdania, bojąc się, że straci to, co najbardziej kocha.
syrenaChelda


Dwudziestoośmioletni tryton o wrednym uosobieniu. Rodzice od zawsze traktowali go najlepiej, poświęcając więcej uwagi niż pozostałym dzieciom.  Inteligentny, nieobliczalny. Zajmuje się trenowaniem straży, więc często nie ma go w rodzinnym domu. Nerine od małego był dla niego problemem, gdyż każdy chwalił urodę niebieskowłosego, zwracając głównie uwagę na niego. To nie jedyny powód przez który Nerine został znienawidzony. Zale będąc zakochany w Thamesie, zauważył, że Nerine za bardzo się do niego zbliżył, co było również powodem do wymyślenia sposobu, aby pozbyć się znienawidzonego brata.
najstarszy z braciZale


Syrena, uwodząca niejednego rybaka czy trytona. Wielu mężczyzn zostało jej ofiarami, którymi swobodnie może sterować, kiwając tylko palcem. Silny charakter dwudziestopięciolatki doprowadza do tego, że każdy chce jej  się podpasować. Talise nie uznaje związków, uważa to za nudne zobowiązanie,  dlatego często szuka rozrywki. W ten sposób pomogła Zale'owi w pomyśle na pozbycie się Nerine, szukając czegoś ciekawego do zajęcia.  
Jej obecność wśród pozostałych trytonów czy syren, wywołuje zawsze mieszane uczucia, gdyż nigdy nie wiadomo, czyim sercem się zabawi.
starsza siostraTalise


Ufny, przyjacielsko nastawiony. Dobre maniery ma we krwi, a serce nigdy nie było zrobione z lodu. Starszy o rok od Nerine, co sprawiło, że trytony złapali dość szybko ze sobą kontakt. Oczko w głowie rodziców oraz starszego brata, który troszczy się o niego aż za bardzo. Utalentowany muzycznie oraz ciekawy świata, ale może jedynie w tej kwestii liczyć na księgi i opowieści. Zakochany w Nerine.
drugi książęThames


Tryton to jeden z przyjaciół drugiego księcia, ale głównie zajmuje się opiekowaniem nim. Pilnuje go, doradza, a nawet powstrzymuje przed głupimi decyzjami. I choć jest niewiele starszy od niego, to cała rodzina królewska darzy go zaufaniem. Baltic może wydawać się poważny przez swoją rolę, ale taki nie jest. Często pozwalał Thamesowi szaleć, przymykając oczy na jego wybryki. Baltic lubi prowokować oraz zdobywać to, co wpadnie mu w oko. Jest typem romantyka, ale też lubi mówić o sobie oraz opowiadać o swoich przygodach.
tryton/opiekun ThamesaBaltic


Rówieśnik Nerine, którzy znają się od małego. Ich rodzice są dobrymi znajomymi, zaś oni od razu znaleźli między sobą nić porozumienia. Noelani pracuje w straży Królewskiej rodziny, ale obowiązki nie sprawiły, że relacja z przyjacielem upadła, a nawet się wzmocniła, kiedy każdy z nich wymieniał się nowymi doświadczeniami albo ciekawymi opowieściami z pracy. Noelani bywa zaborczy, ale stara panować się nad tym, jak i nad swoimi emocjami, które czasami potrafią wymknąć się spod kontroli.
przyjaciel NerineNoelani


Pelagia, choć nie wygląda, liczyło około sześćdziesięciu lat, nikt dokładnie nie wie ile jej wiek wynosi. Posiada dwie syrenie formy, pierwsza
łagodna, delikatna, druga - mroczna, z ostrymi pazurami oraz kłami, czarnymi oczami. Nie bez powodu została wybrana na strażniczkę skarbca, który do tej pory bardzo dobrze był przez nią chroniony. Dobra przyjaciółka rodziny królewskiej. Jest dość matczyna, więc wiele podwodnych istot może liczyć na jej wsparcie i dobrą radę.
strażniczka skarbcaPelagia


Oddana swoim poddanym, lubująca się w sztuce, głównie muzycznej. Swoim okiem dostrzegła talent Nerine, którego przydzieliła do jej syna. Kobieta o dobrym sercu. Nigdy nie pokazała, że czymś się martwi oraz ani jednej łzy nie uroniła przy innych. Sam Thames nigdy nie widział płaczącej matki. Pearl nad nie wierzy, by Nerine był zamieszany w cokolwiek złego, ale nie mogła zmienić decyzji męża, który wydał karę na niewinnym trytonie. Od tego czasu, wspiera Thamesa, który wielokrotnie mówił jej o skrywanych uczuciach.  
królowaPearl



Emme
POZOSTAŁE:


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 24/09/23, 07:57 pm, w całości zmieniany 11 razy
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {22/07/22, 11:48 am}

Triton and the Wizard Ornament-line
Triton and the Wizard Zoooo10

┌──────────────────────────┐

D  A  N  E     P  O  D  S  T  A  W  O  W  E

└──────────────────────────┘
       
                II  P H Y R I N  II  H U T S O N  II          U F N Y  |─█─────────────────────────────────────|  P O D E J R Z L I W Y
               II 29 lat  II  187 cm  II  10 maj  II          E M O C J O N A L N Y   |─────────────────────────█──────|  L O G I C Z N Y
               II m e z c z y z n a  II  h o m o II            Z A B A W N Y  |─────────────────────────────█─────────|  P O W A Ż N Y
               II   M A G   II   s a m o t n i k   II           S A M O L U B N Y  |────────────────────────────────█───|  A L T R U I S T A
               II  l e k a r z  II   a l c h e m i k  II          I N F A N T Y L N Y  |────────────────█─────────────────────| D O J R Z A Ł Y

┌──────────────────────────┐

Z  A     C  H  M  U  R  A  M  I

└──────────────────────────┘

Phyrin - to imię wyryte miał każdy kto widział już te czarujące, brązowe oczy z domieszką czerwieni. W ich tęczówkach tańcowały maleńkie kręgi, stygmaty oraz nazewnictwa zaklęć. Widać je było wyłącznie podczas używania magii. Jego krucze włosy jaśniały czerwienią na końcach, zaś sama skóra była oliwkowa i posiadała niezwykłą tendencję do nabierania ciemniejszego koloru, gdy tylko pozostawał dłużej na słońcu. Dzięki swojej przemianie materii nigdy nie musiał martwić się o okrągły brzuszek. Ma dobrze zbudowane ciało z widocznymi zarysowaniami mięśniami. Jego wzrost przykuwa spojrzenia innych, zaś on sam zdaje się być obojętny na wszystko wokół. Tyle wystarczy, aby każdy wiedział kim jest ta osoba. Z zawodu lekarz, z hobby alchemik. Phyrin Hutson został magiem, którego rodzice pokierowali do samego końca przyszłością syna. Jedynego syna. Mężczyzna bez jakichkolwiek marzeń, planów na przyszłość pozwalał Famili decydować do jakich szkół pojdzie i ku ich zaskoczeniu zawsze sobie radził. Niezależnie od tego jak prestiżowa by nie była. Noce przesiadywał przed książkami, na porannych śniadaniach ojciec uświadczał go o niezwykłych historiach jakie przeżył podczas podróży po świecie, zaś matka słuchała, patrzyła, planując przyszłość syna. Jednakże to dzięki kobiecie Phyrin poznał alchemię i to tej dziedzinie nauk postanowił oddać swe serce. Po śmierdzi rodziców wyprowadził się z wielkiego miasta, nie mogąc znieść tłumów, skupisk hałaśliwych ludzi, czy też małych grup innych ras. Zbudował pracownię w spokojnym lesie niedaleko plaży gdzie spędza większość czasu. Do domu wraca tylko, gdy musi i czegoś potrzebuje. Mag nie odmawia pomocy lekarskiej stworzeniom, które do niego zawitają. Chętnie dzieli się wiedzą i tworzy nowe mikstury oraz zaklęcia. Hutson wie, iż swe spełnienie życiowe odczuje dopiergo, gdy osiągnie najwyższy stopień wiedzy, lecz do tego czasu olśnić go powinno w strefie porządków domowych. Phyrin jest dość kontrowersyjnym magiem, który sięga bardzo często po nieoczywiste rozwiązania. Nie lubi, kiedy coś się marnuje, nie lubi, gdy nie zna odpowiedzi na nurtujące go pytania. Życie Hutsona z całą pewnością nie należy do tych spokojnych i cichych. Kłopoty, intrygi, wszelakie zawiłości sprowadzają na jego głowę goście, pacjenci, przepełniając myśli kolejnymi dawkami wiedzy. Tylko dlatego ciemnowłosy nie narzeka na swoje życie, bowiem nie jest ono nudne.

┌──────────────────────────┐

P  O  S  T  A  C  I  E     P  O  B  O  C  Z  N  E

└──────────────────────────┘

Triton and the Wizard 31138314
Triton and the Wizard 110
Triton and the Wizard 510
Triton and the Wizard 410
Triton and the Wizard 31138315
Triton and the Wizard 610
Triton and the Wizard 710
Triton and the Wizard 812
Triton and the Wizard 911

┌──────────────────────────┐

P   H  Y  R  I  N     I     P  O  W   I A  Z  A  N  I  A

└──────────────────────────┘


Paskuda / Ifryt - Przygarnął smoka pod swój dach za namową Samary
Makoto - Przyjaciółka z uczelni, z którą nadal utrzymuje kontakt
Beliad - zawarli kontrakt
Kenta - Kochanek na samotne wieczory
Isei - syn Kenty, któremu daje czasem prezenty w formie łakoci
Samara - Opiekunka, która wplątała go w smocze intrygi
Pani Perindson - kupuje u niej ubrania
Dahili - ? ? ?
Avys - istny wrzut na tylku, ale czesto przyjmuje od niej zlecenia
Optopius - Hutson był jego uczniem po studiach


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 04/11/23, 10:15 pm, w całości zmieniany 70 razy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {23/07/22, 10:24 pm}

Nerine Savloy Ashbane

  W głowie nadal mi się wszystko plątało i nie docierało do mnie to, co inni mówili. Zostałem zdradzony przez własną rodzinę, której szyderczy uśmiech cały czas pojawiał mi się przed oczami.
- Nerine Savloy Ashbane, czy wiesz jakie zagrożenie mogłeś na nas sprowadzić? Dopuszczenie się takiej zdrady jest jest dużym wykroczeniem i nie możemy zostawić tego bez słowa. Czy zanim zostanie wyznaczona ci kara, chcesz coś od siebie powiedzieć? - usłyszałem, więc spojrzałem zamglonym wzrokiem na króla, który teraz patrzył na mnie surowo. Nie zignorowałem również spojrzenia jego dzieci, a raczej jednego z synów, z którym miałem najlepsze relacje. Widziałem, że jest przerażony tym, co nastąpi, jakby wiedział jaką karę mi wymierzą.
- Nie, nie mam nic do powiedzenia - oznajmiłem, choć wiedziałem, że to duży błąd. Wszyscy teraz byli przeciwko mnie, a ja nie miałem nic na swoją obronę. Nie wierzyli w moje słowa, że ja tego nie zrobiłem, a to tylko moje rodzeństwo spiskowało między sobą. Nie zdziwiłbym się, gdyby rodzice również byli w to wtajemniczeni.
- Szkoda, myślałem, że znajdziesz odpowiednie wytłumaczenie na to, co zrobiłeś. Zawiodłem się na tobie i chyba nie tylko ja - powiedział. Król miał teraz nieco łagodniejszy ton, a ja dobrze wiedziałem kogo miał na myśli. Spuściłem głowę, po czym czekałem aż wymierzą mi karę. Trwało to krótko, ale miałem wrażenie, że kilka dni czekam na odpowiedź.
- Zdecydowaliśmy, że zostaniesz wydalony z Królestwa Feminks, abyś nigdy więcej nie zdradził rasy. Zostanie ci odebrana cześć zdolności, abyś nie mógł do nas powrócić - oznajmił. Poczułem, jak słone łzy spływają po moim poliku. - Nerine Savloy Ashbane, od dziś nie należysz do Królestwa Feminks. Niech fale poniosą cię do raju - powiedział głośniej, bardziej stanowczo. Po tym nie wiedziałem co się dzieje, miałem wrażenie, że wysysa ze nie całą energię, a później nie czuję nic poza falami, które pchają mnie w nieznanym mi kierunku.
    Czuję, jak moje ciało wraca do żywych. Nie czuję chłodnej wody czy silnych fal, a w pomieszczeniu jest przyjemnie ciepło. Różne dźwięki docierały do moich uszu, niektóre były mi nieznane, ale nie przestraszyły mnie one. Powoli otworzyłem oczy. Nie byłem w morzu, ani innym zbiorniku wody. Nie znalazłem się również w lesie czy plaży, ale zapach morza bardzo dobrze czułem. Wyglądało mi to na jakiś... Domek? Wygodne łóżko, zapach drewna i innych substancji. Powoli podniosłem się do siadu, aby zobaczyć gdzie jestem. Rozejrzałem się, czekając aż moje oczy przyzwyczają się do światła, które na początku nieco raziło. Zauważyłem, że mój ogon zamienił się w nogi, a na ramieniu był zrobiony opatrunek, który nieco barwił się na szkarłatny odcień. Dostrzegłem, że jestem nagi, więc moje poliku zalały się rumieńcem i od razu starałem się zasłonić czymkolwiek. Moje ciało nie było pokryte łuskami, uszy były ludzkie. Byłem zbyt ludzki. Dopiero jak porządnie okryłem się narzutą, dostrzegłem mężczyznę, który w dziwny sposób pilnował szafy. Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego uważnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, ale nic się nie odezwałem. Jedynie otworzyłem usta, aby wykonać hipnotyzującą piosenkę,  jednakże nic się ze mnie nie wydostało. Złapałem się za gardło, powoli rozumiejąc, że właśnie ta zdolność została mi odebrana. Hipnozą mogłem zażądać wszystkiego, nawet tego, by ten osobnik wszedł do morza i się zatopił.
    Wzdrygnąłem się, kiedy szafa się ruszyła, a mężczyzna jeszcze bardziej przykleił się do mebla.
- Kim jesteś? Gdzie się znalazłem? - zapytałem w końcu, kiedy zrozumiałem, że milczenie nie miało sensu. Nie był zwykłym człowiekiem, choć na takiego wyglądał, ale było w nim coś innego i chciałem się dowiedzieć kim on jest. Mogłem wyjść stąd nie mówiąc, ani słowa, ale nawet nie wiem, gdzie wyrzuciło mnie morze.
- Czemu leżałem nagi? Zrobiłeś mi coś? I co chowasz w tej szafie? - Nie przestawałem pytać, przez co nie dałem możliwości dojść mu do słowa. Ostatecznie patrzyłem się na niego pytająco. Nie wiedziałem, czy rozumie mój język, ale słowa nie były syrenie. Naprawdę miałem ludzkie cechy. Nogi, uszy, oczy... Głos - nie mówiłem syrenim językiem, co mnie przerażało. Wszystko mi odebrali? Przestałem być trytonem? Przeraziło mnie to, a łzy znów spłynęły po moim poliku. Straciłem wszystko i nie było powrotu.
    Przetarłem oczy dłonią, aby nie płakać przy obcej osobie. Gdyby był zwykłym człowiekiem, to na pewno nie zostawiłby mnie w tym miejscu. Ludzie byli okrutni. Nie tylko zaśmiecali morza i oceany, ale również byli chciwi, gdyby mogli,  to zrobiliby sobie zoo z magicznych istot tak, jak zrobili to ze zwykłych zwierząt. Co prawda inne rasy czy łowcy, również nie są bez grzechów. Nie wiedziałem do których należał mężczyzna, ale gdyby był łowcą, to na pewno zrobiłby wszystko, aby dostać mój ogon albo chociaż łuski.
 
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {24/07/22, 12:40 am}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Odziany w czerwony, letni płaszcz przemierzał brzeg plaży, pozostawiając po sobie ślady bosych stóp oraz dziur po wbijanym co jakiś czas, ostro zakończonym kiju. Gałąź ta nie służyła mu za podporę. Phyrin nie był siwym staruszkiem potrzebującym wsparcia rzeczy martwych, a nawet gdyby dobił do lat starości to z pewnością wynalazłby idealny środek zaradczy. W swym notesie, jednym z wielu, które walały się po kątach pracowni miał już kilka spisanych pomysłów, które czekały aż do nich przysiądzie, lecz miał sporo czasu na to. Bierzące sprawy były ważniejsze, a aktualnym priorytetem było dla maga odnalezienie upierdliwej, zatruwającej mu życie bestii, która zwiała na widok sporej strzykawki. Z widocznym niezadowoleniem na twarzy, wbił po raz kolejny przedmiot, licząc najszczerzej jak potrafił, że wbije tą końcówkę, którą starannie ostrzył prosto w odbyt stworzenia i jaki zawód oplutł go całego, kiedy żaden krzykliwy, płaczliwy dźwięk nie doszedł do uszu mężczyzny. Nie dał się ponieść swej flustracji. Przykucnął, przyglądając ledwo widocznym śladom stóp zwierzęcia i przemknął wzrokiem w kierunku, do którego zmierzały, a jego oczom ukazało się coś o wiele większego. Iskierka fascynacji uwiesiła się na czarnych jak smoła źrenicach, które poszerzyły się w niedowierzaniu. Musiał przetrzeć oczy, aby uwieżyć własnym oczom, aby wiedzieć, że faktycznie nie platają mu figla. Podszedł powoli, ostrożnie do pół człowieka, pół ryby, dźgając delikatnie kijem w niebieski, bogaty ogon.
      - Tryton - powiedział sam do siebie, oplatając chłodnym spojrzeniem istotę. Czytał bardzo wiele o syrenach i trytonach, ale nigdy nie widział ich na własne oczy. Ich rasa była strasznie tajemnicza i dumna. Żyli głęboko pod wodą, mieli dobrze ukryte królestwo, a ich zdolności powodowały, że prawie nikt nie wracał żywy po spotkaniu z nimi. Hutson miał teraz jednego z nich przed sobą, nieprzytomnego. Jego medyczne spaczenie wręcz błagało o wrzucenie tego wielkiego cielska na stół, a potem chwycić w lewą rękę nóż, zaglądając do środka Trytona, jednak druga część maga, ta bardziej dominująca od razu wybiła mu z głowy ten pomysł. Nie mogąc zostawić stworzenia tak po prostu na plaży na pastwę losu, wyciągnął spod płaszcza różdźkę, dość biedną bez zbędnych zdobień, z osadzonym na krawędzi kryształem, któy robił za katalizator. Gdyby nie ten mały kamyczek, Phyrin mógłby zrobić sobie krzywdę własną magią i to nie w przypadku zwykłych zaklęć, lecz tych, gdzie ciało ludzkie mogło doznać uszkodzeń, chciażby od ognia. Składając zaklęcie w czeluściach umysłu, w jego tęczówkach zatańczyły rozmaite symbole, a Tryton uniósł się metr nad ziemią. Lewitując zaczął śledzić ruchy meżczyzny, czym idące za kaczą matką młode.
       - Ciebie również to dotyczy - jego głos był głęboki oraz szorstki. Nie miał zamiaru łągodnie traktować zwierzęcia, którego tyle czasu szukał, a teraz ukrywało się za jednym z kilku kamieni na plaży, gdzie leżał Tryton. Phyrin zaniósł swojego nieprzytomnego pacjenta do chaty, która znajdowała się zaledwie kilometr od miejsca niesamowitego znaleziska. Domek ukryty był zaraz przed lasem, który przecinał ciepły piasek. Chroniony magiczną barierą nie był tak łatwo do odnalezienia, ale było kilka na to sposobów. Pozostawiając znalezisko na swoim łóżku, wrócił do poprzednich zajęć.
       Minęło kilka dobrych godzin, a Hutson zdążył już zasmakować kolejnych problemów. Poirytowany do granic możliwości, opierał się o starą szafę, z której wydobywały się dziwne, groźne dźwięki. Ryki, wrzaski, jakby ktoś na żywca zdzierał z zwierzęcia skórę. Z kropelkami potu zapierał się, zastanawiając które z nich jako pierwsze wyczerpie swoje pokłady energii. Liczył, iż będzie to te małe cholerstwo za drzwiami, które swą siłą poruszało biedną szafę chyboczącą od czasu do czasu na boki. To była kwestia czasu, aż nóżki mebla nie wytrzymają i złamią się, doprowadzając do fatalnych skutków.
       - Uspokój się Paskudo! - warknął, czując jak kolejne kopnięcie było mocniejsze, prawie odpychając maga. Poirytował bestię. - Bo nie dostaniesz kolacji! - dodał z zadziornym uśmieszkiem, katem oka dostrzegając ruch na łóżku. Za pomocą nogi, zrzucił stojącą niedaleko miotłę i wsunął ją w rączki szafy, blokując tym samym drzwiczki przed ich otwarciem. To powinno wystarczyć do czasu, aż rozprawi się ze śpiącą królewną, a raczej królewiczem. Pozwolił mu się wygadać, obserwując uważnie zachowanie Trytona. Phyrin był pełen podziwu patrząc na jego ludzką postać i zastanawiał się, czy w ten sposób oszukiwały wszystkich żyjących na lądzie. Czy inni tacy jak on byli w mieście pod przykrywką. Zanim jednak postanowił obrzucić pacjenta własnymi pytaniami, zdecydował się odpowiedzieć na jego własne.
       - Phyrin Hutson - odpowiedział krótko, spoglądając na zakrwawiony opatrunek. Musiał go wymienić. Obrócił się na pięcie, wyciągnął z komody zawalonej fiolkami apteczkę pierwszej pomocy i wrócił do Trytona.
      - Daj mi rękę, muszę zmienić opatrunek - oznajmił, ostrzegając chłopaka przed tym co zamierzał zrobić. Wiedział, że stworzenie mogło być nie ufne, więc gdy tylko zabrał się za rozwiązywanie bandaża, odpowiedział na kolejne jego pytania - Jesteś w moim mieszkaniu, znalazłem cię nad brzegiem plaży w twojej prawdziwej formie. Jesteś trytonem, prawda? I chciałeś coś mi zrobić - wraz z ostatnimi słowami, spojrzał prosto w jego błękitne oczy tak łudząco przypominające morskie głębiny. - Jak tak sobie tu smacznie spałeś, ja zajmowałem się swoimi codziennymi obowiązkami i ni stąd twój ogon zmienił się w ludzkie nogi. Nie miałem czasu cię okryć przez tego zasrańca w szafie. Nie otwieraj jej - związał nowy opatrunek, nieco mocniej niż była taka potrzeba, jakby tym gestem chciał przestrzec trytona przed otwarciem szafy i zaspokojeniem ciekawości.
       - No dobrze. teraz moja kolej - oznajmił, wstając z brzegu łóżka. Zakrwawiony, stary opatrunek wyrzucił do kosza, który znajdował się pod umywalką małego aneksu kuchennego. Całe pomieszczenie było mieszanką kilku pomieszczeń. Wśród regałów, które całkowicie zawładnęły ścianami widniały jedne drzwi, do łazienki. W pracowni Phyrin nie potrzebował wiele. Zwłaszcza, że był singlem. Wyłączył palnik, uspokajając gotującą się zupę z resztek jakie znalazł w lodówce. W duchu cieszył się, że Tryton stracił ogon, bowiem nie chciał aby całe mieszkanie przesiąknęło zapachem rybizny.
       - Jak się nazywasz, i dlaczego leżałeś nieprzytomny na plaży - Phyrin uważał, że należą mu się odpwiedzi na najistotniejsze, a zarazem najprostrze pytania. Nalewając do miseczki zupę, podszedł znów do trytona, kopiąc przy okazji nogą o szafę, aby uspokoić znów uwięzioną bestię i w końcu zapadła tak długo wyczekiwana przez maga cisza.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {24/07/22, 05:01 pm}

Nerine Savloy Ashbane

    Jego imię nic mi nie mówiło. Podwodne królestwo trzymało się z daleka od innych ras, od lądu. Byli jednak tacy, co wypływali i nie wracali, więc zawsze nam powtarzano, że zostali zabici nad powierzchnią. Nigdy nie wierzyłem w te bajki, ale nie mogłem też tego wykluczyć. Jak na razie jednak byłem cały, a żadna część mojego ciała nie została amputowana. Dlatego nabrałem podejrzeń, kiedy wspomniał o wymianie opatrunku. Choć nie byłem do końca przekonany, to widziałem jak opatrunek coraz bardziej robi się czerwony. Podałem mu rękę, ale obserwowałem go uważnie. Może i moje moce zostały odebrane, ale na spokojnie mogłem rozszarpać mu szyję, jeśli czegoś spróbuje. Jednakże, nic się nie działo. Phyrin grzecznie odpowiadał na moje pytania, a ja go słuchałem. Czyli znalazł mnie na plaży. Ciekawe jak daleko zostałem wyrzucony od domu? Chociaż... Nie powinienem już tego nazywać moim domem. Na pytanie czy jestem trytonem, skinąłem głową, a ciało lekko zadrżało, kiedy obwinił mnie, że chciałem coś mu zrobić. Hipnoza mogła być niebezpieczna, ale chciałem by jedynie wyznał mi całą prawdę. Równie dobrze mógł mnie oszukiwać od samego początku.
    Syknąłem, po czym gniewnie na niego spojrzałem. Mój wzrok jednak padł na szafę przed którą mnie ostrzegał. To z niej wydobywały się wcześniejsze dźwięki. Trzymał tam coś niebezpiecznego? Ciekawość podpowiadała mi, żebym wstał i zobaczył co kryje się w szafie, ale jednocześnie byłem na tyle dobrze wychowany, więc nie ruszyłem się z miejsca. Nie będzie przecież latami trzymać tej istoty w szafie, prawda?
- Nerine, więcej ci do szczęścia nie potrzeba - powiedziałem, po czym wbiłem wzrok w swojego dłonie. Nie czułem potrzeby opowiadania mu wszystkiego, na dodatek nadal mu nie ufałem, ale skoro on mi powiedział nieco o sobie, to i chyba mi wypadało odpowiedzieć na jego pytanie. Westchnąłem nieco zmęczony, choć czułem się tak, jakbym przespał kilka lat. Zacisnąłem palce na narzucie, chcąc się nią jeszcze bardziej otulić. W morzu nagość mi nie przeszkadzała, ale tutaj miałem przed sobą obcego mężczyznę. Dziwię się, że jeszcze nie wpadł na to, aby dać mi coś do ubrania.
- Nie zamierzam zanudzać długą historią - spojrzałem na niego niepewnie, chodź z drobną nadzieją, że powie, bym mu tego nie tłumaczył. -  Zostałem wydalony z królestwa za zdradę, której się nie dopuściłem. Z tego powodu znalazłem się na lądzie i nie ma szans, abym wrócił do siebie - powiedziałem. Nie chciałem mu zdradzać więcej szczegółów, tym bardziej, że nie znaliśmy się na tyle dobrze, by mu o wszystkim opowiadać. I tak nie zamierzałem dłużej tutaj zostać.
- Jestem zaskoczony, że widząc trytona nic więcej nie zrobiłeś, jedynie przyniosłeś mnie do siebie. My, syreny, nigdy nie ufaliśmy lądowi, ale też ląd nie ufał nam przez bajki, które są opowiadane. Nie każdy marynarz zaginął przez naszą hipnozę i przepraszam, że wcześniej próbowałem użyć jej na tobie, ale nawet to zostało mi odebrane - powiedziałem nieco bardziej tym przejęty. Zapewne, jak wejdę do morza, to znów pojawi się ogon i łuski, ale i tak nie czułbym się w pełni trytonem. -  Jednakże, nawet bez hipnozy jestem w stanie pozbawić cię życia, więc nie próbuj niczego zrobić - dodałem, patrząc na niego uważnie. Nie chciałem by myślał, że nic mu nie zagraża, bo jeszcze próbowałby coś mi zrobić. Spojrzałem na swoją opatrzoną rękę, zastanawiając się, jak ta rana powstała. Było wiele możliwości, jednakże stawiałem na uderzenie w jakąś skałę lub nawet wyrzucone szkło, na które nie raz natrafiałem, kiedy byłem pod wodą.
W końcu spojrzałem na zupę, która nic mi nie mówiła. Na dodatek nie wiedziałem co w niej było, a od obcych nie powinno się brać  jedzenia.
- Nie zjem tego, jeśli ma to w sobie jakiekolwiek mięso i tak, ryby też do tego zaliczam - powiedziałem. Może i nie powinienem wybrzydzać, ale nie zamierzałem zmieniać nawyku. Nie czułem się dobrze ze świadomością, że inni jedzą mięsa, ale też nie mogłem nikomu narzucać swojej diety.
    Na szczęście nie miałem też apetytu, więc nie musiałem się martwić tym, że Phyrin niczego innego dla mnie nie znajdzie. Nawet siłą nie zdołał by tego we mnie wepchnąć.
- Mógłbym prosić o jakieś ubrania? Nie zamierzam długo tutaj zostać, a nagi się stąd nie ruszę -  powiedziałem. Okej, pomógł mi, ale nie chciałem nadużywać jego gościnności. Jeśli się gdzieś ukryję, to na pewno nic mi nie będzie groziło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {24/07/22, 06:29 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Phyrin stał nad swoim gościem, który jasno wyrażał swoją niechęć do tego miejsca i posiłku jaki mu zaoferował. Jednakże nie miał zamiaru wpychać Trytonowi czegoś na siłę. Przynajmniej póki nie miał z tego żadnych korzyści. Mag spojrzał swoim zamyślonym wzrokiem na zawartość miski, gdzie pływały ostatnio zebrane grzyby, z których tworzył wywar hipnotyzujący na zamówienie dla pewnego jegomościa. Do tego wokół pojedynczego brokułu bulknął bąbel ciepłego powietrza, ochlapując pokrojoną w niedbałą kostkę marchew. Zastanawiał się, czy pływająca kość po hasającej wiewiórce zaliczała się do takowego mięsa, skoro bulion robił jedynie na kościach. Jego krzaczasta brew drgnęła ku górze, a odpychający kolor zupy jasno utwierdził mężczyzne w fakcie, iż zapewne sam by tego nie ruszył, gdyby nie znał składników z których została zrobiona. Cóż, nie miała smakować, a jedynie przywrócić witalność Trytona, ale po co miał się produkować dla kogoś tak niechętnego do współpracy.
      - Cóż, sam to zjem - z obojętnością wrócił się na środek pokoju, siadając okrakiem na krześle i wziął kilka łyków zupy. Nie była najgorsza, a przynajmniej nie tak zła na jaką wyglądała. Nerine, to było dość kobiece imię jak na te, co znał mag. Owszem o gustach sie nie rozmawiało. Bywało tak, iż jego pacjenci miewali doprawdy zabawne imiona, a okazywały się czymś niesamowitym w ich przekonaniu, wręcz oznaczały wybrańców wznoszących rasę na kolejny poziom ewolucji. Jak się to kończyło? Hutson nie miał zielonego pojęcia. Nie intersował się na tyle historią stworzeń, o których wiedział wystarczająco wiele. Na tyle, aby nie były wstanie go zaskoczyć. Wypił połowę zupy, przełknął kilka warzyw i mruknął w zamyśle, gdy niebieskowłosy zażądał odzieży.
      - Słuchaj, Nerine - wstał z cichym stęknięciem, podchodząc do szafy, w której znów bestia zaczęła się szamotać. Phyrin zdawał sobie sprawę, że pacjent nie zdawał sobie sprawy w jak beznadziejnej sytuacji został postawiony. To, czy mag postanowił mu to objaśnić zależało jedynie od jego humoru, a miał go dosyć sporo. Zwłaszcza, że ta olśniewająca istota sama sobie na głos wyjaśniała sytuację. Był w obcym miejscu, na lądzie do którego nie był przystosowany. Bez jedzenia, bez ubrań i ogona. Z nogami na których nigdy nie chodził. Bez zdolności dzięki którym jeszcze mógłby powalczyć o przetrwanie, gdyby zdołał oczarować Hutsona. Niestety ta najistotniejsza chwila przeminęła z wiatrem i rybka była aktualnie skazana na niego. Nie miał zamairu narzekać, wręcz w duchu cieszył się jak małe dziecko. Miał okazję podziwiać trytona w jednej z najbardziej okazalszych momentach. Oczywiście, wcześniej pobrał kilka łusek z jego ogona, ale nie musiał o tym wspominać, Oboje nie mówili całej prawdy.
      - Powiem Tobie teraz jak wygląda twoja sytuacja - walnął w szafę, ale tylko jeszcze bardziej rozwścieczył stworzenie. - Jesteś w obcym miejscu. Nie możesz wrócić do domu, masz nogi, z których pewnie nigdy nie korzystałeś. Nie znasz tego świata. Nie wiesz jak zdobyć jedzenie, gdzie iść i chcesz pewnie odejść od osoby, która jest jedynym twoim pewnikiem na przetrwanie - spojrzał wymownie w jego błękitne oczy, jasno dając mu do zrozumienia, że miał na myśli siebie. - Nie jestem jakimś napaleńcem, który rzuca się na rybi ogonek. Owszem, jesteś kimś wartym uwagi, ale teraz wyglądasz jak bezbronne, uczące się raczkować dziecko - chwycił za miotłę chcąc ją wysunąć. Dla Phyrina, Nerin był kolejnym z wielu pacjentów, któremu zamierzał pomóc i chcąc nie chcąc złota rybka musiała to zrozumieć. Z jednej strony cieszył się, iż rozumiał ludzki język. To niezwykle ułatwiało sprawę. - Dlatego bądź grzecznym chłopcem i nie gryź ręki, która cię karmi - jego głos spoważniał, ale nadal zdawał się być lekko zmęczony tym całym tłumaczeniem. Jeśli Nerine myślał, że Phyrin jest zwykłym człowiekiem o kruchym ciele to srogo się mylił. Z łatwością unieruchomił by Trytona prostym zaklęciem, ale tego asa w rękawie miał zamiar trzymać w rękawie. Pierw chciał upewnić się, czy czasem sam pacjent nie skrywa jeszcze jakichś tajemnic. Hutson był ufnym magiem, ale nie dla świeżo poznanych osób. Znajomi mogli wielokrotnie go oszukać, ale nie obcy.
      - Zapamiętaj sobie, to jest groźne stworzenie. Dostało niedawno solidną szprycę w swoje zapchlone dupsko, więc będzie okazywało agresję. Niech cię nie zwiedzie jego wygląd. To smok. Smok - powtórzył się odnośnie rasy zwierzęcia i wysunął szybko miotłę, gdy smok znów rzucił się na drzwi. Jednak tym razem zamiast się odbić, drzwi otworzyły się, a na zakurzony dywan przeturlała się puchata, czarna kulka futra, która rozłożyła się po chwili plackiem na ziemi, ukazując się w swej pełnej, kociej okrasie. Bestia otrzepała się z złowrogim spojrzeniem, któym uraczyła maga i fuknęła, spluwając śliną na podłogę. Hutson zazgrzytał zębami, rzucając w kota miotłą, a ten z sykiem zrobił unik, wskakując na meblościankę.
      - Zasrana Paskuda - warknął pod nosem, przypominając sobie po co w ogóle otworzył szafę. Dość niezwykłą szafę, której wnętrze mógł dostrzec Tryton. Była ona zaczarowana przez samego Phyrina i spełniała dwie funkcje. Z wierzchu miała zwyczajny pręt robiący za wieszak dla paru ubrań, dla których postanowił wypuścić Paskudę, smoka w kociej skórze, który swe imię zawdzięczał swojemu charakterowi, wrednemu i upeirdliwemu według maga. Głębiej jednak widać było spory, rozciągający się pokój. Jasny i kolorowy. Pełen miękkich kocy, poduszek i drapaków. Dosłowny raj dla każdego kota. Oraz grzejnik, aby smok czasem nie zmarzł. Hutson tak się postarał, a zwierzę za każdym razem okazywało niewdzięczność, ale to była raczej relacja na zasadzie kto sie czubi, ten się lubi. Inaczej nie znosiłby kota już drugi rok. Po prostu oddałby go treserce smoków. W końcu nic mu w zamian nie dała za opiekę nad nim. Nawet nie był winien tego jak skończył ten smok! Po prostu został wrobiony w niańkę nad upierdliwym dzieckiem, a drugie wciąż czekało na ubranie. Ciemnowłosy czując już nadchodzącą migrenę chwycił za luźną koszulkę oraz krótkie spodenki i rzuciłnimi prosto w twarz trytona. Zamknął szafę, podszedł do zupy i zamoczył w nich dwa palce, kiedy rybka wciąż nic nie widziała na oczy i podszedł do jego stóp, tak aby nie mógł do niego sięgnąć rękoma. Tak groźnymi podobno.
      - Porozmawiajmy zatem o twojej przyszłości w tym miejscu - oznajmił, gdy pacjent wygrzebał swoją głowę spod materiału ubrań i mokrymi palcami pogilgotał go po stopie. Efekt jaki otrzymał był bardzo zadawalający, a widać to było po nikczemnym uśmiechu maga.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {26/07/22, 07:57 pm}

Nerine Savloy Ashbane

    Nie miałem wyrzutów sumienia i nie było mi go szkoda. Musiał być świadomy tego, że nie każdy zechce zjeść to, co aktualnie poda. Może i byłem nieco głodny, ale wygląd zupy nie sprawiał, że chciałem się na nią rzucić. Na dodatek nie wiedziałem z czego jest zrobiona, a mężczyzna, nawet nie raczył mi powiedzieć. Mogłem jedynie podejrzewać, że zupa miała coś wspólnego ze zwierzętami. Podążałem za nim wzrokiem, chcąc go wysłuchać. Nie miałem powodu by to robić, ale nadal czekałem na ubrania, które chociaż trochę mnie osłonią. Najwidoczniej mężczyzna nie spieszył się z tym, a mi było coraz mniej komfortowo. Musiałem jednak go wysłuchać i nie mogłem się z nim nie zgodzić. Nigdy nie byłem na lądzie, więc nie wiedziałem jak poruszać nogami, choć wydawało się to całkiem łatwe na obrazkach z książek. I choć mogłem nimi ruszyć będąc na łóżku, to nie wiedziałem co będzie, jak z niego wstanę. Nie chciałem jednak przyznać mu racji. Nie może to być takie trudne, a jak będzie trzeba, to się przeczołgam. Miałem wrażenie, że ten człowiek jest kimś szalonym i w sumie pasował mi na kogoś, kto paprał się w magii. Zwykły człowiek nie zapuszcza się w takie miejsce. Na dodatek było tutaj wiele rzeczy, które wskazywały, że jest użytkownikiem magii. To był powód, aby bardziej mu nie ufać. Jest dla mnie dużym zagrożeniem, ale jednocześnie czuję, że w jakiś sposób chce mi pomóc. To dziwne, przecież nie ma z tego żadnych korzyści.
- Jak na razie, to mnie nie karmisz. Rozumiem, że jak tylko nauczę się chodzić, to będę wolny? Wątpię byś chciał mnie tutaj trzymać... Nie będziesz nic z tego miał. Jedynie kolejną gębę do wykarmienia, więc dlaczego mam ci zaufać? Może zanim zacznę chodzić pozbędziesz mnie ogona? Ty nie ufasz mi, a ja tobie - powiedziałem, patrząc na niego uważnie. Chciałem być z nim szczery w tej kwestii. Byliśmy dla siebie obcy, więc nie liczyłem na to, że zaczniemy się przyjaźnić.  
    Zmarszczyłem brwi, kiedy znów całe zainteresowanie przeszło na szafę i kryjące się w niej stworzenie. Smok? Ciężko było mi w to uwierzyć, kiedy zobaczyłem kota wypadającego z szafy na twardą podłogę. I choć wydawał się szalony albo raczej wściekły - nic dziwnego, to jednak miał w sobie pewien urok, który od razu mnie zachwycił. Oczy mi błysnęły i gdyby nie to, że moje nogi nie były mi jeszcze posłuszne, to pewnie podbiegłbym do  tego ko... Smoka i wygłaskał na śmierć. W morzu było pełno morskich zwierząt, nawet były takie puchate kulki, które chowały się przed większymi drapieżnikami, aby były bardzo miłe w dotyku, a ich ślina uzdrawiała. Nie wiem jak to było z tym stworzeniem, ale chciałem zanurzyć dłoń w tym czarnym futrze. Musiało być bardzo miękkie!
- H-hej! Nie traktuj tak zwierząt - krzyknąłem, kiedy zauważyłem, jak miotła leci na nic niewinne stworzenie. Moja złość jednak minęła, kiedy zauważyłem wnętrze szafy. Nie tylko były w niej ubrania, ale głębiej kryło się kolejne pomieszczenie, nieco ładniejsze od tego i... Czystsze. To jednak upewniło mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z jakimś magiem. Wróciłem na ziemię, kiedy w moją twarz zostały rzucone ubrania. Byłem w lekkim szoku, ale po chwili wzrokiem chciałem go zabić. Te ubrania były takie... zwykłe, ale czego się spodziewałem? Co prawda pod wodą nie mamy po co nosić ubrań, ale jednak świat ludzki wyobrażałem sobie pełen mody, ciekawych dodatków czy bogatych wzorów na ubraniach. Może to tylko moje wymysły? Tak czy inaczej nie będę wybrzydzać, bo chciałem coś w końcu ubrań na swoje nagie ciało. Po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz, a noga drgnęła. Spojrzałem na Phyrina, po czym mój wzrok padł na stopy. Co on właśnie mi zrobił?
-  Nie rób mi tak, to nieprzyjemne - powiedziałem, marszcząc przy tym brwi. Założyłem na siebie koszulkę, po czym spojrzałem na spodenki. Głupio mi było, ale nie wiedziałem jak je założyć. Wiedziałem, że przez nogi, ale te mnie nie słuchały. Przełknąłem ślinę i spojrzałem zawstydzony na mężczyznę.
-  M-możesz mi pomóc je ubrać? To nie takie łatwe, kiedy nogi ciebie nie słuchają - powiedziałem, spuszczając wzrok. Czułem się z tym dziwnie, ale no jakoś musiałem je ubrać, a zapewne trochę by mi to zajęło, gdybym sam zaczął się męczyć.
    O dziwo, mężczyzna mi pomógł, ale w między czasie moje poliki nabrały silniejszych rumieńców. Miał rację, że sam nie przeżyję na tym świecie. Skoro nie potrafiłem się ubrać, to jak miałbym się samodzielnie odnaleźć na lądzie? Na pewno już pierwszej nocy po opuszczeniu jego domu, zostałbym zaatakowany.
-  Dziękuję - powiedziałem, choć ciężko przeszło mi to przez gardło. -  Chyba nie za bardzo jest o czym gadać. Na razie muszę nauczyć się chodzić i zrozumieć, jak działają nogi i tak pewnie nie nadawałbym się na wyjście do ludzi czy innych istot - powiedziałem z lekkim smutkiem, który mimo wszystko towarzyszył mi od samego początku.
-  Zanim jednak przejdziemy do czegokolwiek... Oczekujesz czegoś w zamian? Mało kto robi coś za darmo, ale nie licz, że pozwolę ci na badanie mojego ogona czy innych trytonowych części - uprzedziłem go. Nie zamierzam być obiektem badawczym, ale coś innego mógłbym robić. Sprzątać, gotować, bo na pewno nie jadł dobrze, patrząc po tej zupie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {27/07/22, 05:44 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Phyrin całkowicie zignorował oburzenie złotej, a raczej w tym przypadku niebieskiej rybki. Nie miał on bowiem pojęcia ile nerwów kosztowało maga zaspokojenie futrzaka. Nawet gdyby trafił go miotłą, nie było by mu żal Paskudy. Wręcz roześmiałby się na całego, czując jak ułamek flustracji odchodzi gdzieś w eter. Dlatego nie uważał smoka za zwierzę. Coś takiego zwykle było nadziane na kij i dyndało nad ogniskiem, skwiercząc od wysokiej temperatury, ale pod tę kategorię zaliczał coś jeszcze: słodkie i urocze stworzonka. Niechętnie Hutson musiał przyznać, iż włochata kulka w połowie wpasowywała się w te normy, ale jego charakter oraz zdolności wkurwiania maga całkowicie oddalały Paskudę od zgarnięcia nalepki "Urocze zwierzątko".
      Łobuzerski uśmieszek nie schodził z twarzy Phyrina przez dłuższą chwilę. Cały czas notował w głowie nowinki na temat trytona, którego z chęcią uwięziłby w swoich czterech ścianach i nie oddawał jego "wolności" o której wcześniej wspominał. Być może tam na dole istniało coś takiego, ale nie w świecie, gdzie pieniądzem można było osiągnąć wszystko, a sam Hutson dobrze o tym wiedział. Nie bez powodu uciekł od miastowego zgiełku, lądując w pracowni nad plażą. Tak czy siak mag był zadowolony ze swoich poczynań. Dzięki mokremu gestowi zrozumiał dwie istotne rzeczy:
       Po pierwsze odruch bezwarunkowy działał bez zarzutu, czyli chłopak mógł chodzić. Miał dwie sprawne kończyny prawdopodobnie z potencjałem do łaskotek. Ciemnowłosego ciekawiło, czy posiadając płetwę również mógł odczuwać coś takiego, ale te pytanie pozostawił na późniejszą chwilę. Nerine nie wyglądał na osobę, któa teraz ochoczo odpowiadałaby na pytania. Poza tym druga sprawa wydawała się być nieco smutniejsza. Hutson nie wykluczał ostatecznie opcji przemiany w trytona, może rybka potrzebowała wiecej wody, albo potrafił to kontrolować. Co do ostatniego, Phyrin mocno powątpiewał. W końcu Nerine stracił ogon nieprzytomny, więc jak niby miał o tym zadecydować? Tę kwestię musiał rozwiązać i miał już dobry plan. Musiał jedynie poczekać do wieczora.
      Mężczyzna wyprostował się, katem oka spojrzał na kota z uniesioną nogą, którą dokładnie lizał. Z nieokiełznaną finezją, jakby liczył na jakieś brawa i podziwianie swej uroczej, spasionej dupy. Hutson nie chciał podglądać jak truton męczy się z odnalezieniem odpowiednich dziurek gdzie miał wsadzić głowę i ręce, ale ostatecznie słysząc oraz widząc jego utratę woli walki, postanowił pomóc.
       - A jednak potrafisz być uprzejmy... jak coś potrzebujesz - westchnął, lekko zgrywając się z trytonem i finalnie pacjent skończył w pełni ubrany. Zapracowany mag usiadł z powrotem na krzesło dojadając zupe, która nie była taka zła jak na to wskazywał jej wygląd.  Znudzony, lecz uważny oparł głowę o rękę spoczywającą na stole, wsłuchując w kolejną dawkę słów chłopaka. Jego głos był bardzo przyjemny dla ucha. Zapewne piosenki, które śpiewał w oceanie przyciagały mnóstwo podmorskich stworzeń i być może nie mógł odpędzić się od zalotnych syren. Hutson pierwszy raz widział trytona na włąsne oczy, ale musiał przyznać, iż to byłi stworzenie najpiękniejsze jakie dotąd widział. Nadal przed oczyma miał widok ogona Nerine. Długi, duży, lśniący, pełen detali, wręcz idealny, jakby pochodził z królewskiej rodziny.
      - Hm... - zamyślił się na moment jeszcze bardziej niżeli od momentu przebudzenia pacjenta. W dłoni zaczął bawić się swą gładką brodą, mierząc leniwie Nerine. Co mógł robić w domku? W sumie, Hutsonowi przydałaby się pomoc domowa. Jego mieszkanie wyglądało fatalnie już na pierwszy rzut oka. Meble miały kilka warstw kurzu, na ziemi walały się drobiazgi po eksperymentach. Wszelakie wolne przestrzenie zostały zajęte przez książki oraz probówki, czy sprzęt do wytwarzania mikstur. Zlew prawie pękał od nadmiaru brudnych talerzy, zaś łazienka... ona chyba była w najlepszym stanie. Phyrin potrafił wiele, posiadł olbrzymią wiedzę, lecz za nic w świecie nie potrafił przymusić się do sprzątania. Tylko, czy aby na pewno zostawienie porządków domowych w ręce Nerine był dobrym pomysłem? Czy takie rzeczy robiły stworzenia pod wodą? A co z gotowaniem? Jak wyglądał podwodny świat? Mag nie był do końca przekonany czy chce ryzykować zniszczeniem czterech ścian na sprawdzenie umiejętności rybki.
       - Nie potrzebuje niczego w zamian, ale przydała by mnie się pomoc przy sprzątaniu i przyjmowaniu zamówień od klientów - nie traktował tego jak usługi za jedzenie i dach nad głową. To była wyłącznie decyzja Nerine, czy postanowi pomóc. - Powiedz mi, co potrafisz robić? Znasz się na gotowaniu? Jeśli nie, będę musiał wszystko tobie tłumaczyć - myśl o chodzeniu za niebieskowłosym niczym małym dzieckiem zdawało się upierdliwe, ale Phyrin widział w tym pewien sens i spełnienie swojej dziwacznej ciekawości. - Najpierw jednak nauczymy cię chodzić - zamilkł w połowie, nie kończąc swej myśli i wstał na równe nogi, znikając na chwilę za jedynymi drzwiami w pomieszczeniu. Nie licząc tych wejściowych. Chwilę później wróciłz dosłownie jednym listkiem papieru toaletowego. Nigdzie na oczy nie widział czystej kartki, a specjalny pergamin był drogi, aby go marnować w taki sposób jak zamierzał. Jeszcze w pośpiechu przewrócił na stole pare rzeczy w poszukiwaniu czegoś do pisania. Przejrzał swój zbiór piór, mazaków i kred, decydując się na czarny węgiel. Czyszcząc skrawek mebla narysował pokracznie, krzywe drzwi. Z góry nieco ścięte. Rysowanie run, zaklęć nie sprawiały mu problemów, ale coś zwykłego... cóż, jak widać było to wyzwanie. Mimo to zadowolony ze swojej pracy podszedł do kawałka ściany, zaraz obok łóżka. Przepchał lekko regał, torując sobie idealnie dużo miejsca. Brakowało mu tylko jednej rzeczy.
       - Musisz mieć gdzie spać - wyjawił na głos swoje myśli. Nie mógł spać na jego własnym łóżku. Zerknął na mięsożerny słonecznbik w doniczce, który kłapał swym czarnym środkeim zaostrzonym ostrymi igiełkami. Dzięki niemu nie latały tu komary. Jak Hutson ich nieznosił. Zwłaszcza, gdy brzęczały nad uchem. Jego oczom rzucił się pojemnik na wodę, którym spryskiwał kwiat. jednak niepewnie sięgnął po przedmiot, zauważajac jeszcze jeden w innym miejscu. Prawie się pomylił. Poszedł po zieloną psikawkę. To tam była zwyczajna woda i wrócił na miejsce. Jeszcze spsikałby sobie dłoń kwasem.
       Stanął w lekkim rozkroku, skupił swoje myśli na tym, co chciał stworzyć i spsikał wodą kawałek papieru, który trzymał w dłoni, przytwierdzony do ściany. W jednej chwili papier wsiąknął w granatową farbę, a między regałami pojawiły się kolejne drzwi, kreatywnie krzywe, ale wystarczająco spore, aby wejść do środka bez najmniejszego problemu.
       - Tu będzie twój pokój - oznajmił, spoglądając na trytona. Powinien raczej go ostrzec, aby nie dotykał gołymi rękoma cieczy, albo nie pił nic poza wodą z kranu. Przynajmniej bez pytania. - Chodź, pomogę tobie wstać - dodał, chcąc sprawdzić czy Nerine jest na siłach, aby podjąć się pierwszej próby. Najwyzej zaniesie go do pokoju na rękach. Chłopak nie wyglądał na wybitnie ciężkiego.



Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 29/07/22, 07:13 pm, w całości zmieniany 2 razy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {29/07/22, 07:53 am}

Nerine Savloy Ashbane

   Nie wiem, jak na ladzie to wyglądało, ale wśród syren bycie miłym było czymś normalnym. Owszem, nawet wrogowie potrafili wykazać się dobrocią, jeśli mieli w tym swój interes i myślę, że wśród ludzi oraz innych ras również to panuje. Tak czy inaczej, sam bym sobie nie poradził, ewentualnie trwałoby to godzinami, a nie chciałem marnować tyle czasu na założenie zwykłych spodenek. Nigdy nie nosiłem ubrań, ozdoby oraz ewentualnie przezroczysty materiał w trakcie występów, który jedynie był zakładany na twarz, a raczej na pół twarzy, więc nadal nie mogłem nazwać tego ubraniem. Tutaj jednak nie mogłem chodzić nago czy z ogonem - do tego potrzebowałem zbiornika z wodą i na pewno ulice miasta nie były pokryte wodą, chyba że w trakcie deszczu, ale to nie dawało zbyt wielu możliwości.
    Przyglądałem się mu, kiedy nad czymś główkował. Czyżby nie wiedział czego ode mnie oczekuje? Nie pozwoliłem zrobić z siebie królika doświadczalnego, więc pewnie musiał wymyślić coś innego, ale nad czym się tu zastanawiać? Choć nie musiałem pod wodą sprzątać, to na pewno chętniej bym to robił, niż on. Przynajmniej nie było widać po tym miejscu, żeby kiwnął palcem w tym tygodniu, aby w domku panował porządek. Trochę przerażał mnie ten bałagan, bo można było się potknąć o własne nogi, choć jeszcze w swoim przypadku tego nie doświadczyłem.
-  Sprzątanie mogę jakoś ogarnąć, ale przyjmowanie zamówień… Na pewno będziesz musiał mi powiedzieć, jak to działa - powiedziałem. Nie wiedziałem o co mu do końca chodzi z tymi zamówieniami. Pracował dla innych? Tworzył mikstury czy coś? No i czy ludzie przychodzili osobiście, a może wysyłali listę z potrzebami? Musiał mi wyjaśnić na czym to polega i jakie dokładnie będzie moje zadanie. -  Nie gotowałem pod wodą, a raczej nie miałem takiej możliwości, ale czytałem dużo książek. Pamiętam sporo przepisów, ale nie wiem czy rozpoznałbym produkty po wyglądzie. Nazwy znam, ale bez żadnych obrazków - wyjaśniłem mu. Nie chciałem, aby miał dodatkowe zajęcia na głowie, jak uczenie mnie gotować. Na pewno bym sobie poradził i zrobił coś innego, niż tę marną zupę, w których było chyba wszystko. Nawet kurz, który unosił się w powietrzu. Tak, jak wspomniał. Najpierw muszę nauczyć się chodzić, aby cokolwiek zrobić. Przecież nie będę sprzątał z łóżka, bo nie dałbym rady, tak samo z gotowaniem.  
    Mag znów coś zaczął robić. Czyżby był roztrzepany? Co chwilę był czymś zajętym, nie dokańczając tego, co wcześniej  zaczął. Przyglądałem się Phyrinowi nieco z zachwytem. Nie, to nie przez papier, który trzymał w dłoni, a raczej tym, co z tego papieru powstało. Wypuściłem ze swoich usta zachwyt, po czym lekko się przekręciłem tułowiem, aby zajrzeć co jest w środku. Nie musiałem długo się domyślać, ponieważ zaraz mężczyzna wyjaśnił mi, że będzie to mój pokój. Z jednej strony się cieszyłem, bo nie będę musiał spać w tym bałaganie, a na dodatek odebrałbym miejsce spania magowi.
-  Niesamowite. Co jeszcze potrafisz? - zapytałem, po czym spojrzałem na jego dłonie, kiedy wyciągnął je ku mnie. Przełknąłem gulę w gardle, nieco się stresując tym, co może się wydarzyć. Niepewnie ruszyłem się z łóżka, niemal ciągnąć za sobą nogi.
    Próbowałem się podnieść dzięki pomocy magowi, ale pierwsza próba skończyła się na podłodze. Będzie to wymagało sporo pracy, ale jednocześnie miałem nadzieję, że szybko uda mi się stanąć na nogi i zacząć chodzić.
-  Przepraszam, spróbujmy jeszcze raz - powiedziałem, po czym zamknąłem na chwilę oczy. Chciałem sobie przypomnieć, jak porusza się mag oraz co odpowiada za poruszanie kończynami. Z rękoma nie było problemy, bo używałem ich również pod wodą, ale teraz zamiast ogona, miałem dwie długie kończyny.
    Z powrotem otworzyłem oczy i zacisnąłem pewniej dłonie, na rękach Phyrina. Choć nadal mój nogi drżały, to jakimś cudem udało mi się wstać. Stałem na niemal równych nogach, które były jak z galarety zrobione. Nie ukryłem uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy, obdarzyłem nim nawet maga, który musiał mnie podtrzymywać, aby znów nie upaść.
- Może to głupie, ale dziwnie się z tym czuję, jednocześnie jestem zadowolony, choć nogi zaczynają mnie boleć - powiedziałem.
    Wiedziałem, że będę musiał się do tego przyzwyczaić, ale chyba nawet ludzkie dziecko potrzebuje czasu, aż perfekcyjnie zacznie chodzić czy stać na równych nogach. Spojrzałem w dół, aby patrzeć, jak kończyny przyzwyczajają się do wysiłku, który im zafundowałem. Gdyby mnie Phyrin, to najprawdopodobniej nie wstałbym z podłogi. Co nie zmienia faktu, że to nieco dziwaczme przeżycie, ale pewnie dla osób, które dostałyby niespodziewanie ogon, też takie by było.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {29/07/22, 07:11 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Phyrin skinął głową i spojrzał na swoje cztery ściany, które były w karygodnym stanie. Nie było sensu się oszukiwać. Hutsonowi było lekko wstyd za to, ale tylko odrobinkę. Zawsze miał idealne wytłumaczenie na ten istniejący problem - brak czasu. Choć głupie pięć minut na popatrzenie jak roślinka wpieprza komara, który ubiegłej nocy karmił się jego krwią to zawsze czas znajdywał. Ta satysfakcja ginącego w agoni owada była miodem na serce maga. Zawsze wtedy mówił do krwiopijcy, czy warto było wbijać się w niego. Czy warto było wybierać właśnie to okno, te drzwi, a nie czarnego pchlarza prychającego właśnie na ciemnowłosego.
       Mężczyzna nie miał zamiaru zdradzać swoich umiejetności. Wystarczająco dał po sobie poznać, ba nawet chciał palnąć się w twarz za to jak prędko zniszczył swojego asa w rękawie. Nie chciał pokazywać po sobie kim jest, czym się zajmuje, a tu ze swojej głupiej nieuwagi, dobroci w kierunku nieufnego trytona tak po prostu wyczarował nowe pomieszczenie. Swoją drogą całkiem szykowne.  Sam nie był materialistą. Nie potrzebował wiele, ale jeśli miał okazję chociaż odrobinę rozpieścić innych, to robił to. W tym przypadku było podobnie. Dlatego pragnął prędko zanieść pacjenta do jego nowego lokum. Nie brał pod uwagę, że chłopakowi uda się stanąć na własnych nogach, ale ku jego zaskoczeniu tryton nie dał za wygraną i po nieudanej próbie, choć niepewnie z drżącymi kończynami oraz lekkim wsparciem Phyrina - stał. Stał pełen radości, satysfakcji ze swoich poczynań. Mag uśmiechnął się w duchu. Nareszcie niebieska rybka przestała płakać nad swym losem. Rozumiał, iż wszystko zwaliło się na jego głowę, że stracił dom, rodzinę, świat, który znał, ale z drugiej strony miał okazję zasmakować czegoś innego. Być może lepszego u boku Hutsona. Niezależnie jak długo miał zamiar tu zostać mag postanowił pokazać mu kawałek nowego świata. Musiał tylko uważać bowiem to nadal był tryton. Jedna z najbardziej rozchwytywanych ras na świecie.
      - Brawo, póki co wystarczy - oznajmił dumny z swojego gościa i sprawdzając samego siebie, wziął Nerine w ręce jak księżniczkę, przechodząc przez próg, obwieszczając jego oczom pokój - nowy dom dla ogoniastego. Był skromny, lecz nie pusty. Ściany ozdobione były jasnym błękitem z drobinkami, które mieniły się delikatnie w promieniach światła. Okno było z widokiem na morze i Phyrin zastanawiał się, czy aby na pewno byłto dobry pomysłdla jego gościa. Niekoniecznie mógł mieć ochotę spoglądać na stary dom, ale tylko to przychodziło ciemnowłosemu na myśl podczas tworzenia pomieszczenia. Łóżko było spore, dwuosobowe, a nad nim wisiało mutum białego materiału, które wijac się po suficie sunął w dół niczym kotara ochronna przed owadami. W sumie, zastanawiał się dlaczego sam sobie czegoś takiego nie sprawił, ale nie będzie przecież teraz bawił się w dekoranta mieszkania. Nie znał się na tym. Równie dobrze wszystko mogło być białę i czarne.
      - Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli chcesz jakichś zmian, daj znać, albo po prostu wyczarujemy nowy pokój - ostrożnie odłożył rybkę na miękki materac, spoglądając na lampkę nocną, którą sam stworzył. W okrągłej kuli na podeściku, pływała podmorska meduza, sztuczna co prawda, gdyż nie chciał słuchać od Nerine o ochronie środowiska i istot żywych jak w przypadku Paskudy. Prędzej sprawiłby, aby jego usta się zaszyły, albo sam stracił słuch na parę dni. Jakie to byłoby wygodne.
       - Nic dziwnego, że nogi bolą. Dotąd twój ogon nie musiał podtrzymywać całego ciała. Robiła to woda - stuknął palcami w szklaną bombkę, którą oplotła łuna światła. Delikatnego i ledwo widocznego w biały dzień. Całe szczęście dał radę unieść Nerine, lecz już czuł skutki tego wyczynu. Zdecydowanie się postarzał. Po raz setny spojrzał w piękne oczy trytona, a do pokoju wpadł radośnie sierściuch z słodkimi pomrukiwaniami. Zgrabnie, podrzucając swój kuferek zrobił kółko na nogach niebieskeij rybki, siadając na przeciw niego z wielkimi, czarnymi oczyma. Phyrin tylko przewrócił oczami. Na niego ten trik nie działał. Paskuda od dawna nie dostawał tego co chciał za tak tani chwyt poniżej pasa, ale tu świeczka była warta gry. Sierściuch mógł zdobyć sojusznika.
      - Co do zamówień. Od czasu do czasu przychodzą klienci. Wystarczy, że powtórzysz mi później co chcą, albo wręczysz pakunek podpisany ich imieniem. Zwykle płacą na samym początku przy składaniu zamówienia. - mag uważał, że Nerine spokojnie da sobie radę z tym zadaniem. Przecież to była jedna z podstaw w świecie. Wymiana handlowa. Czyżby i tego nie mieli tam u siebie pod wodą? Hutson zaczynałwątpić w cudowność podwodnego świata pacjenta, ale nie bez powodu ukrywali się przed wszystkimi.
     Westchnął ciężko, patrząc z góy na ich dwójkę. Nie miał pojęcia co począć. Zwłaszcza teraz. Musiał ukrywać rybkę póki nie zacznie chodzić, a wręcz biegać gdyby przyszła taka potrzeba.
       - Tu masz wannę. Ubikacja jednak jest w pokoju gdzie się obudziłeś. Raczej ją... znajdziesz - przejechał się po brodzie, podchodząc do komody zaraz obok sporej wanny. Zapewne gdyby tryton się przemienił, jego rybi ogon zacząłby wystawać, ale mag nie zdążył wcześniej oszacować długości chłopaka. Teraz był po prostu krótki. Tak jakby. - W komodzie zaś... - wysunął jedną z szufląd i jakie zdziwienie zar5ysowało się w oczach Hutsona. Najwidoczniej za mało się skupił, gdyż peirwsza jak i druga oraz pozostałe szuflady były puste. - Cholera - zaklnął pod nosem, ciężko wzdychając. Miał problem. Maleńki, ale jednak.
     - No cóż, jutro czekają mnie małe zakupy - klasnął w dłonie, odwracając się na pięcie. Nic raczej nie mogło się wydarzyć podczas jego nieobecności. Była roślinka, była osłona i smok...
     Phyrin spojrzał na miłosne mizianko obu jego mieszkańców i zastanawiał się czy powinien im przeszkodzić.
     - Masz jakieś pytania?- spytał, zamykając wszystkie szuflady, przeczuwając iż kilka z pewnością siedzi w głowie Nerine.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {30/07/22, 09:02 pm}

Nerine Savloy Ashbane

   Chciałem nauczyć się więcej, ale najwidoczniej mag miał inne plany, co nieco mnie rozsmuciło. Liczyłem na to, że już dziś będę mógł zwiedzić obcy dla mnie świat.
- C-co ty robisz? - zapytałem, kiedy wziął mnie na ręce. Odruchowo, objąłem rękoma jego szyję, żeby przypadkiem nie upaść. Czułem się dziwnie z tym, że mnie niósł, tym bardziej, że nie wymagałem tego od niego, ale prawdopodobnie inaczej nie dotarłbym do swojego obecnego pokoju. Myślałem, że dostanę zwykły, szary pokój, ale o dziwo Phyrin postarał się o coś więcej. Pomieszczenie było naprawdę ładne. Może nie było bogato umeblowane, ale wystarczająco. Miałem gdzie spać, a to teraz było najważniejsze. Choć brakowało mi regału z książkami, ale o to raczej nie muszę się martwić, bo widziałem sporo książek w poprzednim pokoju, ewentualnie jeśli będę miał możliwość, to przyniosę takie, które mi się spodobają. Ludzie chyba posiadają biblioteki, prawda? Na pewno zapytam o to maga, który zna lepiej ląd ode mnie.
- Pokój jest cudowny i nic bym tutaj nie zmienił. I jakie duże łóżko! - krzyknąłem zadowolony i gdybym był teraz w wodzie mając ogon, to prawdopodobnie zrobiłbym parę kółek z tej radości. Pod wodą nie miałem tak dużego łóżka, w sumie trudno było to nazwać łóżkiem, ale było to moje miejsce do spania. Syreny nie posiadają takich mebli jak ludzie, książki też nie są wykonane z papieru, a ze specjalnego materiału, który jest odporny na wodę. O to zadbały poprzednie pokolenia, żeby nam teraz żyło się dużo lepiej.
- Mam jednak nadzieję, że szybko się dostosuję. Nie chcę siedzieć tutaj zamknięty skoro mam możliwość poznania świata -  uśmiechnąłem się, patrząc cały czas uważnie na maga. Chyba nie zamierza trzyma mnie tutaj, jak w jakieś złotej klatce? Choć złotą klatką bym to nie nazwał, za tymi drzwiami dział się poważny horror.
   Mój wzrok przykuło coś zupełnie innego. Puchata, czarna kulka pojawiła się na moich kolanach, robiąc dziwne sztuczki albo po prostu szukało sobie wygodnego miejsca. Posłałem stworzeniu delikatny uśmiech i ostrożnie położyłem dłoń między uszami kota. Nie widząc żadnych sprzeciwień, zacząłem go drapać i miziać na zmianę. Jego futerko było naprawdę przyjemne w dotyku. I choć to kot przykuł moją uwagę na dłużej, to i tak uważnie słuchałem maga. Zajmowanie się zamówieniami nie wydawało się być trudne. Może na początku będę musiał potrzebować pomocy, ale z  czasem przyzwyczaję się do tej pracy. Nie kazał mi robić czegoś ciężkiego, za co jestem mu wdzięczny, bo nie chciałbym zepsuć jego reputacji, o ile jakąkolwiek posiadał.
- Wiesz, szczerze mówiąc nie potrzebuję wanny. Myślę, że kąpiel w morzu będzie dla mnie wystarczająca, na dodatek nie chciałbym czegoś zachlapać i boję się, że mógłbym się z niej nie wydostać - powiedziałem. Chciałem być z nim szczery i miałem nadzieję, że nie będzie przez to zły. Wanna była ciekawym pomysłem, ale nie dla syreny czy trytona, którzy są więksi  od takich wynalazków. Na dodatek wcześniej nie musiałem korzystać z wanny. Pływaliśmy w wodzie, więc jej nie potrzebowaliśmy. Na dodatek brud się nas nie trzymał, choć teraz na lądzie.... - Albo zostaw ją, może się jednak przydać - stwierdziłem, nie przestając głaskać kota po jego brzuchu. Na słowo "zakupy" wzdrygnąłem się, a oczy mi zaświeciły. Wzrok padł na maga, który raczej nie był zadowolony z mojej znajomości z kotem czy tam smokiem, serio nie miało dla mnie to większego znaczenia.
- Pójdziemy jutro do miasta? Możemy poćwiczyć jeszcze dzisiaj. Na pewno się nauczę chodzić. Jestem ciekawy, jak wyglądają zakupy na lądzie - uśmiech nie schodził mi z twarzy, a ręce przestały głaskać kota, który teraz też nie był zadowolony. Chciałem wstać i podejść do maga, ale wolałem na razie nie ryzykować kolejnym upadkiem. - Na dodatek potrzebujesz moich wymiarów - powiedziałem z ogromną powagą. W sumie nie mógł ich wyczarować? Nie wydałby pieniędzy, a chyba wyczarowanie ubrań jest dla niego możliwe. Nie wiem, jakim prawem kierują się magowie oraz na co ich stać, ale to tylko ubrania. Chociaż.... Zlustrowałem go od stóp do głowy i skrzywiłem się.
- Wolę sam wybrać sobie ubrania, jeśli to jest twój prawdziwy styl - powiedziałem. Szczerze mówiąc zaczynałem się bać, jakie ubrania mi przyniesie. Wiem, nie powinienem wybrzydzać, ale jeśli mam chociaż w ubraniach, to chcę dobrze wyglądać. Jako tryton, istota morska o pięknej urodzie - jesteśmy z tego znani. zwracałem dużo uwagi na to, jak wyglądam oraz jak wyglądają inni.
    Wziąłem kota na swoje kolana, stawiając go twarzą do maga i miziałam po ulubionych miejscach.  Byłem gotowy uczyć się chodzenia przez całą noc, jeśli to tylko pozwoli mi wyjść do miasta. Jak dużo jest tam ludzi? Czy trafię na inne rasy, które nie rozpoznają we mnie trytona? Na pewno musiałem być ostrożny czy to na lądzie czy w morzu, bo każdy mógł się pokusić na trytona. Szkoda, że zabrano mi możliwość hipnotyzowania śpiewem, wtedy miałbym jak się chociaż bronić.
-  W sumie... Masz kogoś? Nie chcę cię podrywać, ale wolę wiedzieć, jeśli mieszkać z drugą połówką. Ludzie podobno łatwo się zakochują - powiedziałem. Nie wiem, jak to wyglądało w praktyce, ale teraz miałem szansę się dowiedzieć. Skoro mag był chętny na odpowiadanie na moje pytanie, to zamierzałem wykorzystać daną szansę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {07/08/22, 12:37 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Pochwała Nerine niesamowicie milutko popieściła i tak już nadmuchane ego maga, gdy błękitne oczka coraz to bardziej błyszczały oglądając pokój, kawałek po kawałku, zostając ostatecznie na kulminacyjnym miejscu - łóżku. Faktem było, iż mężczyzna głównie na nim skupił swoją uwagę, chcąc aby było jak najwygodniejsze. Phyrin zawsze uczony był za młodu, iż dobry sen owocuje w późniejszej pracy, a mag bardzo często stawał dwiema lewymi nogami z braku snu, czy zbyt małej go ilości. Czym było to spowodowane? Z pewnością nie niewygodnym materacem, a sierściuchem, który lubował wsadzać swój ogon do kubka porannej kawy i wymiaukiwaniem serenady o piątej rano, kiedy miska z karmą była już pusta, a tak nie mogło przecież być. Co gorsza nie mógł winić Paskudnika za taki nawyk, bowiem sam nauczył tego smoka, rozpieszczając z samego początku ich "znajomości". Teraz Phyrin zbierał tego żniwa i za nic nie mógł oduczyć sierściucha wygód. Przecież miał łapy, miał kły oraz pazury, a także dobry wzrok, więc w czym był problem złapać chociażby od czasu do czasu grasujące myszy po podłodze? Nawet gdy zaczepiały jego ogon, ten grubas nie był wstanie po nie sięgnąć przez pulchną spyrkę brzuszną. Było to zabawne, ten widok ułomności zwierzęcia, a zarazem przygnębiające.
      Ciemnowłosy w zamyśleniu zaczął gładzić swoją gładką brodę, mrucząc pod nosem i przyglądając ich dwójce, a w głowie tworzyły się coraz to bardziej rozmaitsze rozgałęzienia możliwych wydarzeń, gdyby faktycznie zabrał ze sobą pacjenta do miasta. Co zabawniejsze, każda z nich kończyła się czarnym scenariuszem na co nie mógł nic poradzić. Nie musiał używać nawet jednego z wysoko poziomowych zaklęć, aby to wiedzieć. Nerine nie mógł teraz iść do miasta, a przynajmniej nie do jego centrum. Phyrin uznał, iż skoro rybce tak bardzo na tym zależy, to mógłby zaciągnąć niebieskowłosego do chociażby przedmieści gdzie było o wiele spokojniej i mniej tłoczno. Sam mag dobrze znał te okolice. Bywał często na zakupach, bo przecież nie było możliwości przeżyć samemu w takim miejscu. Co prawda posiadał mały ogródek za domem, ale to było zbyt mało na gotowanie codziennych posiłków. Poza tym magia była dosyć ograniczona dla takich osób jak on. Kontrola rady miasta mocno trzymała piecze nad istotami mogącymi oszukiwać, a nie ma co sobie wmawiać - magowie byli w tym mistrzami i jedynie mana mogła ich ograniczać, a Phyrin miał jej niesamowicie spore pokłady. Dlatego też każdy pokroju Hutsona nosił biżuterię blokującą nadużywanie magii. Na nieszczęście rady, Phyrin potrafił te zabezpieczenie ominąć, a dokładniej mówić przeciążyć i wiedział, że za niedługi czas będą kazać mu przyjść po kolejną bransoletę na rękę, ale do tego czasu miał przynajmniej tydzień. Nie zmieniało to faktu, iż mag nie chciał oszukiwać. Szanował pracę innych, dlatego zarabiał pieniądze, a także je wydawał w wymyślony przez ludzi sposób, których osobiście nie do końca lubował. Irytował go ich strach przed istotami magicznymi, ich strach pchający tą jedyną rasę do niszczenia oraz usilnego kontrolowania wszystkiego wokół. Natury nie da się posiąść w łapska. Ona zawsze znajdzie jakieś wyjście. Tej wiedzy ludzie nie potrafili przyswoić, niszcząc kolejne hektary ziem, domy Vivern, zwierzoludzi i wiele innych. To niesamowicie popsuło humor Phyrina, kiedy patrzył na trytona, który za niebawem mógł stracić po raz kolejny swój dom, jeśli faktycznie zostanie odnaleziony przez innych.
       - Czy to jakaś aluzja? - uniósł pojedynczą brew ku górze, chcąc wyłapać oznaki prześmiewsze ze strony Nerine, kiedy wspominał o wyglądzie, a raczej doborze ubrań przez Hutsona.
       - To bardzo wygodne wdzianko, jeśli nie chcesz, wyskakuj z nich - pomachał dłonią, aby ściągał podarowaną odzież i ani myślał żartować. Skoro niebieska rybka gardziła ciepłymi szmatkami z szafy, z której nawet nie myślał wypuścić sierściucha, to równie dobrze mógł ich tam obojgu wrzucić i mieć spokój na resztę dnia. Zwłaszcza, iż czekało na niego jeszcze jedno wazenie eliksiru dla nieznośnej Makoto, a terminowo zaczynał nie wyrabiać.
      - No dobrze - rozmasował sobie środeczek czoła, czując pulsującą żyłkę irytacji, która pomału była widoczna gołym okiem. Problemy coraz bardziej nawarstwiały się na głowie Hutsona, a on z ani jednym jeszcze sobie nie poradził. Musiał w końcu wziąć się w garść i zacząć likwidować stawiane przed nim problemy. Tak więc zrobił głęboki wdech i wydech. Ściągnął z ramion długi płaszcz po samą ziemię, zawieszając na krawędzi otwartych drzwi, robiąc to samo z bezpalczastymi rękawiczkami, odkładając obok lampki nocnej, po czym złapał tłustego kota za karczycho, zrzucając delikatnie na podłogę. Ten otrzepał się, fuknął teatralnie unosząc puchaty ogon do góry, chwaląc swoim otworem i wyszedł treptając po drewnianą podłogę.
      - Jeśli chcesz iść jutro ze mną po zakupy, to wstawaj. Czeka cię sporo nauki chodzenia - po raz drugi dzisiejszego dnia wyciągnął dłoń w stornę trytona, patrząc na niego z góry.
      - I wykład jak zachowywać się na mieście - zmarszczył brwi, czując jak popełnia malutki błąd, będąc przekonany o grzeczności rybki. Cóż, lepsze było szukanie pacjenta po swoim terenie niżeli głębinach. Zawsze podczas "kąpieli" w morzu mógł uciec. Sprawniej oraz szybciej niżeli na lądzie.
       - A co do zakochiwania. Nie mam nikogo. Tylko płytkie istoty zakochują się szybko, zdesperowane i stęsknione za szczęściem - odpowiedział na pytanie trytona. Phyrin nie wiedział co to miłość. Nigdy jej nie zaznał, choć i do prawiczków nienależał. Zawsze był zdania, że powinno się kosztować życia. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Uzależnienia były słabością. Hutson miał ich wiele, a jedną z nich była łapczywość wiedzy, którą teraz zaspokajał swym świeżutkim pacjentem.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {12/08/22, 06:18 pm}

Nerine Savloy Ashbane

    Nie zamierzałem go obrażać, ani wkurzać, ale chciałem mu przekazać, że musi nieco popracować nad swoim stylem. Wygoda to jedno, ale może ubrać się wygodnie i odpowiednie do tutejszych trendów. Może mniej się na tym znam, bo jedynie co miałem na pokaz ludzkiej mody, to obrazki, ale zdecydowanie wolałbym ubierać się w coś lepszego. Mimo tego, nie zamierzałem gardzić obecnym ubiorem, bo lepiej tak, niż gdybym miał nago przy nim siedzieć lub chodzić. Zapewne jak zniknie za tymi drzwiami, to będę miał święty spokój, aż do następnego dnia i znów będę siedział w samotności. Dalej nie wiem, jak mam się z tym wszystkim czuć.
- Nie zamierzam ich ściągać i pozwalać ci dalej oglądać moje nagie ciało, co jak co, ale wystarczająco już widziałeś – powiedziałem i miałem nadzieję, że nie będzie czuł do mnie żadnej urazy za to, co mu powiedziałem.
    Przyjrzałem się mu uważnie i byłem pewny, że będziemy musieli później poważnie porozmawiać na temat traktowania tego kota, smoka czy tym to było. Nie zmienia faktu, że futerko miał naprawdę puszyste i nie miałbym nic przeciwko, gdyby dłużej ze mną został, mogłem się nawet podzielić łóżkiem, w końcu bardzo duże było. Klasnąłem w dłonie zadowolony, po czym ująłem jego dłonie.
- Będę uważnie słuchał, wiem, że nie mogę się wychylać na lądzie. Nie zamierzam stracić ogona, więc będę grzeczny – uśmiechnąłem się lekko. Co prawda, byłem ciekawy, jak to wszystko tutaj wygląda, ale na pewno będę musiał sam siebie pilnować. Jeśli ktokolwiek dowie się, że jestem trytonem... Może źle się to skończyć dla mnie, czy nawet dla maga. Phyrin, jak na razie stara się mi pomóc, wyczarował nawet dla mnie ten pokój, no i nie pozwolił chować się w zaroślach, na zewnątrz. Nie znałem tej części świata i musiałem podążać za magiem, aby zacząć tutaj funkcjonować. Nie pogodziłem się z wygnaniem, bo nadal tęsknię za głębinami morza. I choć głupio mi przyznać, tęsknię za rodziną, która bardzo chętnie się mnie pozbyła.
- Więc, nie jesteś samotny? - zapytałem, choć moje pytanie mogłoby nie być na miejscu. Nie każdy lubił rozmawiać o swoich uczuciach czy samotności. Syreny zawsze były towarzyskie, choć były pojedyncze osoby, które wolały się izolować. Jednakże, nikt nie czuł się samotny, a miłość przychodziła niespodziewanie. Czy ja byłem zakochany? Tak, ale teraz te uczucia nie miały żadnego znaczenia i raczej nikogo nie pokocham tak, jak księcia.
    Nie chciałem jednak dłużej przeciągać, więc znów spróbowałem wstać i utrzymać się na nogach. Przychodziło mi to z większą łatwością, ale przy stawianiu kroków miałem większy problem. Nogi dalej drżały i chodziłem dość.. koślawie, ale starałem się. Dzięki Phyrinowi szło mi całkiem dobrze, nawet jeśli zdarzyło się, że parę razy straciłem równowagę i wylądowałem w jego ramionach. Na szczęście miałem nogi, a nie ogon, bo inaczej mógłbym go nieco przygnieść.
    Nie wiem, jak długo ćwiczyliśmy, ale coraz pewniej stawiałem kroki oraz panowałem nad własnymi nogami, które nie uginały mi się przypadkowo. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ponieważ dzięki temu byłem zdolny wyjść z nim do miasta.
- Możemy spróbować bez twojej pomocy? Czuję się nieco pewniej – powiedziałem, po czym puściłem jego ręce. Stałem prosto, może nieco bardziej zgarbiony, bo patrzyłem na swoje stopy. Po chwili spojrzałem przed siebie i zacząłem iść. Powoli, małymi kroczkami, ale szedłem. Podszedłem do maga i rzuciłem się mu na szyję, zamykając jego ciało w uścisku.
- Udało się, mogę chodzić bez twojej pomocy. O rany, jak ja się cieszę – uśmiechnąłem się szeroko, mocniej go ściskając. Po chwili jednak spoważniałem i odsunąłem się od niego, kiedy na mojej twarzy malował się rumieniec. - Przepraszam, poniosło mnie – powiedziałem i spojrzałem na mężczyznę. Mimo wszystko, bardzo cieszyłem się, że mogłem chodzić. Wiadomo, im więcej będę to praktykować, tym szybciej będzie to wyglądało normalnie. A teraz mogłem ćwiczyć bez niego.
    Nie ukrywałem swojego uśmiechu, ale zaraz spojrzałem za okno i widziałem, że jest późno, a w moim brzuchu  nieprzyjemnie zaburczało. Spojrzałem na Phyrina, po czym wróciłem wzrokiem na morze za oknem.
- Chcesz lepiej przyjrzeć się trytonowi? Potrzebuję coś zjeść i w morzu na pewno znajdę. Na dodatek potrzebuję morskiej kąpieli, więc zaliczę dwa w jednym – powiedziałem, odgarniając swoje włosy. Ludzi o tej godzinie powinno być mniej i mało kto pewnie zapuści się w takie miejsce. Na dodatek Phyrin miał okazję po raz kolejny zobaczyć trytona, przy okazji pilnując czy ktoś się nie kręci.
- Obiecuję, że nigdzie nie odpłynę. Nie mam dokąd, na dodatek trochę zaczynam cię lubić, ale tak tylko troszeczkę – uśmiechnąłem i już byłem gotowy zrzucić z siebie ubrania, aby ich nie zniszczyć. Jeśli się nie zgodzi, to najwyżej sobie dzisiaj odpuszczę, ale jutro już będę musiał wejść do morza, może nie za pożywieniem, ale dla morskiej wody. Ona będzie trzymać mnie przy życiu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {20/08/22, 02:39 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Mag uśmiechnął się pod nosem, przytakując w duchu trytonowi na wzmiankę o zobaczeniu wystarczająco dużo nagiego ciała niebieksiej rybki. Phyrin nie należał do wybornie spostrzegawczych osób, ale gdy miał już okazję nacieszyć swoje oczy ciekawymi widokami, a zdecydowanie Nerine miał czym się pochwalić, to po prostu korzystał. W tym przypadku było podobnie. Hutson od razu dostrzegł zarysowane mięśnie, szczupłe, a zarazem smukłe uda, dobrze ukształtowany tyłek. Miał wiele czasu na podziwianie ciałka pacjenta. Nawet jeśli niebieskowłosy nie wyraził na to zgody. Mężczyznę mało to interesowało. Zwłaszcza, kiedy pozbawiony domu chłopak musiał skończyć aktualnie na jego łaskach. I to nie tak, że mag był napalonym, niewyżytym samcem. Po prosut jego ciekawska strona pchała Phyrina do lekko nikczemnym zachowań.
       - Mam dla ciebie póki co trzy zasady - wystawił przed oczyma trytona dłoń, aby kolejno wystawiać po jednym palcu, gdy dzielił się swoimi złotymi myślami. Nie chciał mieć kłopotów z głową miasta, ani ulicznymi gangami, gdyby wyszło na jaw kim jest tak naprawdę Nerine. Dlatego tak ważne dla Hutsona były zasady, których powinien słuchać się jego nowy pacjent. Gangi nie były przelewką, zwłaszcza te, któe zajmowały się czarnym rynkiem, a ich prowadzącym był nikt inny jak sam Beliad. To on rządził nielegalnymi sprzedażami, niewolnictwem, uprowadzeniami, czy też podziemnymi walkami. Nigdy by nie pomyślał, że ten demon urośnie tak w siłę w zaledwie kilka lat odkąd go spotkał. teraz wolał unikać go niczym ognia.
       - Po pierwsze - zaczął stanowczym, chłodnym głosem, spoglądając prosto w te piękne błękitne oczy trytona - Nie wolno oddalać się tobie poza zasięg mojego wzroku - to była najważniejsza zasada jakiej miał pilnować długłowłosy. Hutson mógł próbować pomóc rybce w razie potrzeby, ale on sam musiał być w zasięgu czarów, które by rzucał, a zaklęcia na oślep były bardzo niebezpieczne dla osób trzecich. Każde zniknięcie nowego obiektu badań maga będzie zapalało mu czerwoną lampkę, na którą z pewnością błyskawicznie zareaguje, niewiele myśląc o konsekfencjach. - Po drugie: nie jedz ani nie pij niczego bez mojej wiedzy w tym domu, bo jeszcze coś sobie zrobisz - to była kolejna istotna kwestia. Wiele leżących rzeczy było trujących. Potrafiło zamienić kamień w złoto, albo człowieka w zwierzę, czy też odebrać głos, bądź wyleczyć z ciężkich chorób. Dlatego też nie chciał ryzykować popędami rybki, które z pewnością będzie posiadał podczas poznawania nowego świata. Przypadkowe wypicie mikstury było czymś banalnym, ale odwrócenie skutków, to już inna bajka, a wszystko kosztowało. - I po trzecie - urwał, uświadamiając sobie, że jeszcze trzeciej zasady w sumie nie zdążył wymyślić. - Dam tobie naszyjnik - dodał po prędku, prostując się i uwalniając Nerine z widoku palców Hutsona. - Ale pierw muszę go zrobić. Do tego czasu zniosę barierę otaczającą domek. Z naszyjnikiem będziesz widzieć pracownię, ale bez niego już nie. To taka ochrona przed niechcianymi gośćmi - rozmasował obolały kark, patrząc jak tryton aż błyszczy ciekawością oraz chęcią uczenia się chodzić. Nie mógł mu odmówić. Z jednej strony był to plus. Pacjent mógł szybciej zająć się swoimi pracami, co niezmiernie ułatwiłoby robotę Phyrinowi, ale z drugiej strony pilnowanie przez pierwsze dni, czy faktycznie nic sobie nie zrobi zdawało się być nieco problematyczne w oczach mężczyzny.
       - Samotność, to pojęcie względne. Samotnym można być na wiele sposobów. Nawet jeśli otaczasz się ludźmi, możesz być samotny. Nawet jeśli masz miłość swojego życia, możesz być samotny. Zauroczenie przemija, miłość wygasa i pozostają przyzwyczajenia. Tak przynajmniej piszą w książkach - odpowiedział beznamiętnie na pytanie niebieskowłosego. Choć nie czuł potrzeby odpowiadania na nie, to jednak myśli same wydostały się na zewnątrz. Być może dlatego, że od dawna z nikim nie spędził tyle czasu, a samo towarzystwo z Paskudą nie uznawał za coś zdrowego i pożytecznego. Poza tym kocur potrafił jedynie odmiaukiwać, a wymyślanie odpowiedzi nie było zbyt ciekawą zabawą dla maga. Ten czas wolał poświęcić na zgłębianiu kolejnych ksiąg przepełnionych tajnikami, których jeszcze nie poznał.
        Pozostawiając resztę nieistotnych kwesti na później, Hutson po raz kolejny pomógł Nerine w ćwiczeniach chodzenia. Musiał przyznać, iż był on wytrwały oraz uparty, więc grzecznie pozwalał mu samemu wybierać metodę oraz tempo w jakim stawiał kolejne kroki. Postępy były widoczne z czasem jaki im upływał, a z twarzy trynota nie schodził uśmiech nawet o milimetr. Mag, choć lekko zmęczony intensywnością oraz brakiem krótkich przerw, niezmiernie ucieszył się, kiedy rybka w końcu stanęła o własnych siłach, robiąc kilka kroków przód, finalnie lądując przy magu i zawieszając się na nim w uścisku radości. Hutson był niezmiernie zadowolony, że na dzisiejszy dzień został zwolniony z bycia nauczycielem, zwłaszcza iż czekały go jeszcze dwa zadania. Dokończenie wazenia mikstur dla Makoto oraz stworzenie kamienia dla Nerine. Oba te plany chciał ziścić dzisiejszego dnia, więc czuł już w kościach, ze dzisiejszej nocy nie spędzi w łóżku.
       - Niech będzie, ale idziesz o własnych nogach - przytaknął, czując lekki dyskomfort, kiedy tak tryton wpychał swoją osobę w strefę komfortu maga. Mimo to nie dał tego po sobie poznać, pochłonięty myślami na widok okazałości ogona trytona. Propozycja była nie do odrzucenia. Ciekawość Phyrina wzięła górą i mężczyzna od razu oswobodził się z uścisku rybki zabierając z drzwi swój płaszcz, któy zawiesił na ramionach, aby swobodnie zwisał po czym spojrzał na spuchiętego od nadmiaru kilogramów smoka.
        - Podnoś dupę klucho, idziemy zgubić pare kilogramów - oznajmił, a kot niezadowolony fuknął, lecz mimo to posłusznie wyszedł z pracowni, gdy mag otworzył główne drzwi. Przyjemna, chłodna bryza idąca od strony morza od razu wtargnęła do środka. Księżyc niczym zawstydzona księżniczka skrywał się zza chmurami, pozostawiając delikatną poświatę. Mimo to w niektórych miejscach na niebie gwiazdy wyraźnie błyszczały niczym klejnoty idealnie poukładane w sklepie jubilerskim na czarnym, aksamitnym jedwabiu. Do domku prowadziło małe, wąskie ogrodzenie mierzące zaledwie do kolan, za którym rosło sporo gatunków kolorowych kwiatów. Zaraz za nimi rozrastały się zielone krzewy zmieszane z piaszczystą plażą. Piasek był nadal ciepły od całodniowego wystawienia na słońce. Choć było już ciemno, a nikt zwykle nie spacerował tutejszą drogą, słychać było nocne zwierzęta. Ptactwo wirowało od czasu do czasu nad głowami maga oraz trytona, a zakochany w tym widoku kot usiłował je złapać, jakby wcale nie były kilak metrów nad jego głową. Rozbawiony całkowicie oddał się zabawie, gdy oni sami zdążyli już podejść do brzegu. Hutson nie ściągnął obuwia. Nie chciał moczyć swoich stóp, a później walczyć z przyklejonym do nich piaskiem. Łatwiej było po prostu zostawić obuwie przed wejściem do pracowni. Dlatego z uwagą i lekką niepewnością spoglądał na kolejne poczynania Nerine, nie ufając mu do końca w kwestii wieczornej kąpieli.
        - Czyli potrzebujesz zamoczenia się w morskiej wodzie? Jak często? - spytał zaciekawiony tej informacji. Nic nigdy nie pisano w książkach na ten temat, a sam niebieskowłosy jasno dał mu do zrozumienia, iż chcąc nie chcąc musiał zazyć słonej kąpieli dla dobra swojej skóry. Niczym za dawnych czasów psia, pustylna rasa, która raz w tygodniu serwowała sobie kąpiele w kozim mleku. Hutson odszedł na parę metrów od brzegu, gdzie znajdował się suchy piasek i usiadł, czując lekkie zmęczenie dzisiejszym dniem. Mógł odpocząć i przyglądnąć się uważnie drugiej odsłonie Nerine, której był niezmiernie ciekaw. Mimo pewnej obawy, chciał zaryzykować. Los wystarczająco duzo mu zaoferował. Mógł spotkać na własne oczy trytona. Zdobył jego próki łusek, a teraz... po prostu siedział i podziwiał jego piękno w blasku księżyca. Ile stworzenia na tym świecie dałoby aby znaleźć się na jego miejscu.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {25/08/22, 07:57 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Phyrin wydawał mi się mądry. Na pewno dużo więcej wiedział o tym świecie, bo w nim przebywał i choć był nieogarnięty, to jednak chciałem go słuchać, a przynajmniej przytakiwałem na każdą zasadę, którą mi mówił. Zamierzałem grzecznie się zachowywać, w końcu to nie był mój dom. Owszem, mieszkałem w nim teraz, ale równie dobrze Phyrin mógłby mnie wyrzucić od siebie. Bardziej jednak zastanawiałem się nad jego słowami o zakochaniu. Nie doświadczył tego? Skoro mówił, że tak jest książkach, to oznacza, że mag nigdy nie pokochał nikogo? Było w tym coś smutnego, ale jednocześnie byłem ciekawy, jakim cudem tak długo udało mu się wytrzymać w tej samotności. Nie wyglądał mi na kogoś, kto nie jest atrakcyjny dla innych, ale na pewno mógłby wyglądać lepiej. Mimo tego, nikt się wokół niego nie kręcił? Aż trudno było mi w to uwierzyć.
    Widziałem, jak zastanawia się nad moją prośbą. Nie ufał mi na tyle? Nic dziwnego, w końcu ledwie mnie zna i mogłem od razu wpakować go w jakieś kłopoty. Wystarczająco go dzisiaj wymęczyłem tą nauką oraz zapewne sporo magi zużył, aby mnie tutaj przenieść. Mimo tego, nie czekałem długo na jego odpowiedź, a ja niemal podskoczyłem zadowolony. Mogłem teraz chodzić, nie wiedziałem jak z bieganiem, ale nie śpieszno mi było biegać.
- Dziękuję, będę grzeczny - zapewniłem go jeszcze raz, po czym poszedłem za nim do wyjścia. Zamierzał zabrać ze sobą swojego towarzysza, więc posłałem kotu przyjacielski uśmiech i nuciłem cicho pod nosem, aby nikogo tym nie zdenerwować. Mogłem zanurzyć się w morzu, słonej wodzie, która w tym rejonie powinna być czysta, ale nigdy nie wiadomo. Równie dobrze mogę od razu zauważyć, jakieś wyrzucone śmieci. Nie raz w naszym królestwie były wysyłane osoby, które zajmowały się kontrolą czystości wód. Chciałem wierzyć, że ludzie kiedyś przestaną wyrzucać wszystko do wody. Przyjemny chłód owiał moją twarz, więc jeszcze radośniej przekroczyłem próg drzwi. O tej godzinie morze wydawało się ciche, spokojne, ale i tajemniczo. Gwiazdy odbijały się w tafli wody, a ja nie mogłem się powstrzymać, by od razu rzucić się do wody. Nie mogłem jednak pochopnie do wszystkiego podchodzić. Byłem teraz z Phyrinem i nie chciałem dać mu powodu do zmartwień, choć nie zdziwiłbym się, gdyby machnął po prostu na mnie ręką.
- Nigdy nie wychodziłem na ląd, ale uczono nas, że syreny i trytony minimalnie dwa razy w ciągu siedmiu dni muszą zanurzyć się w morzu czy oceanie, kiedy przebywają na lądzie. Zależy to od temperatury oraz szybkości wysychania. Chcę się teraz nawodnić, aby mieć pewność, że nie uschnę z dnia na dzień. Nie wiem, co jeszcze mi odebrali, równie dobrze, mogliby wysłać mnie tutaj na pewną śmierć, chociaż wiedziałem, że tak się nie stanie - powiedziałem, po czym spojrzałem na maga, kiedy siadał na piasku. Uważnie rozejrzałem się po otoczeniu i dopiero teraz mogłem zauważyć zieleń, która nas otaczała oraz chłodny piasek, który nieprzyjemnie drapał mnie w stopy, ale z drugiej strony było to ciekawe doświadczenie. - Mam nadzieję, że nie będę musiał robić tego częściej, ale wszystko się okaże, zobaczymy, jak szybko będę usychał przez brak morskiej wody - dodałem, po czym zacząłem zdejmować ubrania. Nie chciałem ich zamoczyć, ani rozerwać, na dodatek mag widział mnie już nago, więc jak zobaczy jeszcze raz, to chyba nic wielkiego się nie stanie.
         Zacząłem kierować się do wody, stawiając pewne kroki. Dopiero przy samym brzegu, odwróciłem się do Phyrina, by upewnić się, że jeszcze tam siedzi. Woda wydawała się być cieplejsza, niż pamiętam, ale nie stałem już dłużej w jednym miejscu. Wszedłem głębiej w wodę, po czym od razu się zanurzyłem. Pod wodą miałem cały czas otwarte oczy, więc oglądałem co działa się dookoła mnie. Przy brzegu mało co się stało, aż żałuję, że nie mogę go zabrać w podróż podwodną, bo pewnie sam bym długo pod nią nie wytrzymał. Wynurzyłem się  w pełni przemieniony i pomachałem do Maga, aby miał  pewność, że nigdy mnie nie wywiało.
- Nie chcesz do mnie dołączyć? Woda jest naprawdę przyjemnie ciepła - powiedziałem na tyle głośno by mnie usłyszał. Zrobiłem kilka kółek przez co mój ogon musiał rzucać się jemu w oczy. Chciałem go tu jakoś zaciągnąć, ale pewnie i tak nie dałbym rady, chyba że... Nie, obiecałem być grzeczny. A może jednak? Porzuciłem na tę chwilę ten pomysł, żeby zerwać parę jadalnej zieleni z dna morza. Będzie trzeba to sparzyć, aby pozbyć się możliwych zarazków, ale przynajmniej czymś zapełnię żołądek. Wyrzuciłem część na ląd, po czym spojrzałem w niebo, a później w dal morza. Jak daleko zostałem wyrzucony na brzeg? Może udałoby mi się dotrzeć do domu, ale... Oni mnie tam nie chcą.  
         Poczułem, jak łzy spływają po moich polikach, choć można byłoby to pomylić z kroplami zwykłej wody. Przetarłem oczy, po czym znów się uśmiechnąłem.
- Phyrin! Zbliż się do mnie~! - zawołałem radośnie, po czym odpłynąłem nieco dalej i ponownie się zanurzyłem. Głębiej i na dłużej. Nie powinienem sprawiać mu zmartwień, ale chciałem, aby wszedł do wody, może dzięki temu się uda.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {07/09/22, 05:22 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Hutson w swej głowie zanotował i zaszufladkował odpowiedź ze strony niebieskiej rybki, gdy siadał na nadal ciepłym piasku. Choć warstwy płaszcza nie pozwalały odczuć tej zmiany, to nagie dłonie maga już tak. W duchu żałował, że nie zabrał ze sobą swoich rękawiczek, lecz i one nie sprawdziłyby się z możliwościami drobnego piasku, który uporczywie potrafił wejść dosłownie wszędzie, nawet jeśli Phyrin szczelnie pozapinałby się z każdej strony, a szpary owinął taśmą. Dlatego też zmarszczył brwi, a z ust wydobył przeciągłe westchnięcie na samą myśl, aby pamiętać później o dokładnym otrzepaniu rąk. Jego brązowe tęczówki wpadające delikatnie w karminowy odcień wokół źrenic, prześlizgnęły się od bosych stóp Nerine po sam jego czubek głowy, spotykając błękitne spojrzenie trytona. Mężczyzna w ogóle nie poczuł zakłopotania, gdy leniwie, jakby od niechcenia lustrował pacjenta. Dla niego było to czymś naturalnym, zwłaszcza, iż na ułamek sekundy zawisnął swym wzrokiem na opatrunku, aby sprawdzić czy krew nadal sączy się z rany. Wciąż była ona świeża i choć kąpiel w słonej wodzie mogłaby wspomóc proces gojenia, to z drugiej strony mogło to również spowodować zakażenie, a nie było potrzeby oszukiwać samego siebie odnośnie zanieczyszczeń wód. Ludzie nie dbali o nie zbyt szczególnie. Być może był to jeden z powodów, dla których rasa Nerine była tak wrogo nastawiona na stworzenia po drugiej stronie.
       Mag, nie chcąc pokazywać zbytniego zainteresowania trytonem, jak i mylnego podpięcia do listy zboczenców, podparł się szczelniej rękoma z tyłu ciała, wzrok kierując w gwiezdziste niebo. Lekko rozmażony błądził swym spojrzeniem, nie przejmując w ogóle grubaśnym kotem, skaczącym po wydeptanych śladach ich dwójki. Nawet brew mu nie drgnęła, gdy Nerine pozbył się koszulki. Dla Hutsona ciekawszym widowiskiem były błyszczące perełki na niebie. W szczególności upatrzył sobie jedną z nich, a myśli powędrowały do starych czasów, kiedy jeszcze uczęszczał na studia, a jego towarzyszem wielu zbrodni była sama Makoto. Ciemnowłosy nie pamiętał w jaki dokładnie sposób się poznali. Czy było to na zajęciach, a może zaintrygowana dziewczyna po prostu podeszła do niego, kiedy grzebał w krzakach za dziwnym stworzonkiem. Teraz jednak wspomnienia otwarzały przed nim film z końcowych dni szkoły, gdy czarownica namówiła Phyrina na szalony i niemalże niemożliwy do wykonania pomysł łapania pyłku spadających gwiazd. Jednak po co to wszystko było? Tak abstrakcyjny i uciążliwy pomysł zdawał się nie owocować w nic konkretnego, ale ich dwójka była inna. Oboje uwielbiali dokonywać nieosiągalnych rzeczy, zaś Makoto pragnęła spełnić przesłanie jakie nosił ich wybryk. Albowiem z owego pyłku można było stworzyć własną gwiazdę niosącą w niebo obietnice wiecznej przyjaźni. Młodsza od Hutsona blondynka tak uwielbiała inność przyjaciela, iż w obawie przed urwaniem kontaktu uprosiła go o próbe zdobycia takowego pyłku. Sprawdzając na tuziny sposobów czas, kiedy gwiazdy zaczną spadać, czekali pod gołym niebem, wypatrując pyłku, subtelnie odłamywującego się od wiszących "pereł". Oczywiście nie udało się za pierwszym razem. Takie zjawisko było niesamowicie rzadkie, lecz ich dwójce nie brakowało wytrwałości i ostatecznie z siatkami na motyle w dłoniach oraz latającymi miotłami wyjechanymi od zamiatania klas szybowali po niebie, uganiając za pyłkiem. Połowę kłopotów mieli za sobą, uzbrojeni w fiolkę pełną głównego składnika. Jeszcze przez kilka dni uganiali się po lasach za małpim gónwem, prosząc również na kolanach królową jeleni o kawałek jej rogu. Hutson mimowolnie na wspomnienie klęczącej i zapłakanej Makoto, wykrzywił kąciki ust w subtelny uśmieszek, a oczy całkowicie skupiły się na mocniej błyszczącej gwieździe, której biel przełamywał delikatny róż błyszczyka czarownicy.
       Czując lekkie ciągnięcie za kawałek rękawa, mag całkowicie wrócił do teraźniejszości, skupiając wzrok na czarnej paskudzie z wielkimi oczami, wręcz błągającej o chwilę uwagi. Z prychnięciem pod nosem wykrzesał spod materiału swoją różdżkę i machając nią zachęcająco, rzucił dla smoka, który od razu ruszył w pogoni za nią. Hutson dość często bawił się w aportowanie z Paskudą, choć zwykle jego magiczny sprzęd do czarowania nie służył za patyk do obślinienia.
       - A tylko mi ją zgub, a wypatroszę jak rybę - ostrzegł z morderczym spojrzeniem, kiedy puchata kulka łapała już w pyszczek aportowaną rzecz, grzecznie przynosząc z pworotem i czekając na ponowienie rzutu. Mag posłusznie to zrobił, nie mając nic lepszego do roboty, po czym swe zainteresowanie skupił na Nerine, czując gęsią skórkę na rękach, że być może zbyt długą chwilę nie pilnował swojej rybki. Na szczęście ten nadal grzecznie pływał na widoku, szukając sobie pożywienia. Phyrin poczuł ulgę, gdy uświaodmił sobie, iż tryton jednak nie uciekł. Co prawda nie miał dokąd, ale ten niebieskowłosy osobnik zdążył już nakreślić na swej białej karcie kilka cech charakteru i zdecydowanie nie mógł mu odmówić upartości oraz wytrzymałości. Po tak długim uczeniu się chodzenia, Nerine zwyczajnie nurkował pod taflą wzburzonej wody, na kilka sekund uwydatniając swój piękny ogon nim również on zniknął w ciemnościach cieczy. Mag nie mógł oderwać od tego widoku oczu. Mieniące się łuski w świetle księżyca niemalże hipnotyzowały doktorka, a jego dolna szczęka nieświadomie lekko opadła, uwydatniając równiutkie, białe ząbki.
       Oprzytomniał dopiero, jak za trzecim razem Paskuda szturchnęła go głową, lekko podgryzając palec, w połowie zatopiony w chłodnym już piasku. Mag syknął, schował swoją różdżkę, odchrząkując, jakby drobinki piasku wtargnęły mu do gardła i musiał je w ten sposób zwilżyć. Smok za to bez obrazy majestatu podreptał do wyrzuconych na brzeg glonów, ostrożnie sięgając do nich swą łapką. Widząc ten zabawny widok, Phyrin postanowił wystraszyć zwierzę i w odpowiednim momencie klasnął, a futrzana kulka zjezona po czubek ogona podskoczyła do tyłu, sycząc do wilgotnych roślin. Roześmiany skupił się na Nerine, kiwając mu przecząco na propozycję wejścia do wody.
       Mag od razu wyczuł podstęp trytona, kiedy ten zaczął eksponować jeszcze bardziej swój ogon. Phyrin nie mógł zarzucić pacjentowi, że doprawdy miał czym się pochwalić i niezmiernie kusił mężczyznę do dołączenia. W końcu kto normalny miałby okazję zamoczyć się w spólnej "kąpieli" z pół rybką, z pół człowiekiem i wyjść z tego żywo? To nawet samce z wielu gatunków robactwa oddawało swe zycia dla jednej chwili uniesienia z płcią piękną. Hutson miał w tym przypadku nadal oddychać. Skuszony tą wizją przygryzł dolną wargę, myśląc jeszcze przez chwilę nad kilkoma opcjami. Co jeśli by się nie zgodził? Niebieska rybka mogła zrobić mu na złość i zniknąć. Z pewnością mag spróbowałby ją wyłonić z ukrycia za pomocą sierściucha. Dzięki magii uniósłby kociaka nad wodą, głośno oznajmując swe nieczyste zagranie. Gdyby zaś zgodził się na kąpiel, jaką miałby pewność, że chłopak nie spróbuje niczego głupiego? Juz raz chciał zaczarować maga. Moze tym razem da sobie radę i wpadnie w sidła trytona? Cóz, Hutson postanowił zaryzykować.
       - Niech stracę - westchnął, samemu sobie dziwiąc się, iż faktycznie poszedł na drugą opcję i zaczął ściągać z siebie płaszcz, kiedy to tryton znów zniknął pod powierznią wody. Ciemnowłosy zgrabnie pozbył się swojej garderoby, zostając jedynie w slipkach. Ostroznie podszedł do brzegu, wchodząc początkowo po kostki, aby sprawdzić, czy faktycznie woda jest w miarę przyjemna, a następnie wszedł głebiej po pas. Rozejrzał się wokół siebie, nadal nie widąc trytona, a coś z tyłu głowy zaczynało mu komunikować, aby zaczął być czujny.
       - Nerine? - zmarszczył brwi w neizadowoleniu, czując powoli narastającą panikę, wręcz obawę przed dwoma mozliwymi wydarzeniami i miał nadzieje, ze ani jedna się nie spełni.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {10/09/22, 07:33 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Uwielbiałem przebywać pod wodą, ale to chyba nic dziwnego skoro byłem trytonem. Doświadczyłem już, jak wygląda ląd, ciepły piasek, który nieprzyjemnie drapał gołe stopy oraz las, który się znajdował po drugiej stronie plaży. Wiedziałem jednak, że morze, to będzie miejsce w którym najlepiej będę się czuł. Może nie były to głębiny, w których mieszkałem, ale i tak mogłem cieszyć się tym, co miałem. Prawdopodobnie gdybym zbliżył się do Feminks, to od razu zostałbym wypędzony przez strażników. Na dodatek mogłem nie być w stanie zanurzyć się tak głęboko, a szkoda, bo inaczej mógłbym prosić o przywrócenie mi praw do własnego domu. Miałem nie wracać myślami do tych wydarzeń, ale nie pozbieram się tak szybko po tym, co się wydarzyło. Na ladzie miałem teraz Phyrina i Paskude, ale  czy będę w stanie odnaleźć się wśród ludzi? Nie mogę innym pokazywać swojej prawdziwej natury, nie wiem, czy powinienem nawet magowi, choć on i tak już widział moją trytonową postać, nie miałem obaw, że rzuci się na mnie i pozbędzie mnie ogona czy innych części, które udowodniały, że należę do morskiej rasy.
         Widziałem, jak czyjeś nogi wchodzą do wody. Domyśliłem się, że może być to mag, który zdecydował się do mnie dołączyć. Nie wynurzałem się, ponieważ nie czułem jeszcze takiej potrzeby. Dlatego odpłynąłem jeszcze dalej, aby przypadkiem mnie nie zauważył. Kiedy jednak usłyszałem jego zaniepokojony głos, to miałem ochotę się wynurzyć, ale wpadłem na zupełnie inny  pomysł. Podpłynąłem do niego  i wciągnąłem go pod wodę na tyle szybko, by nie zdążył zareagować. Pociągnąłem go nieco głębiej, aby móc swobodnie poruszać się w postaci trytona i spojrzałem prosto w jego oczy, szeroko się przy tym uśmiechając.
- Miej oczy szeroko otwarte i podziwiaj - powiedziałem, co nie było dla mnie trudne. Puściłem dłoń Phyrina i zacząłem pływać wokół niego. W wodzie moje łuski były bardziej lśniące i mieniły się momentami na fioletowo. Mógł nie widzieć tego dobrze kiedy pływałem, dlatego zatrzymałem się przed nim i wziąłem jego dłoń, aby móc nią pokierować po swoich łuskach, uszach, które teraz ani trochę nie przypominały te ludzkie, ostatecznie zatrzymując jego dłoń na swoim długim ogonie. Widziałem ciekawość w jego oczach, co nawet mi się podobało. Pamiętam, że ludzi nie potrafią bardzo długo oddychać pod wodą, chyba że są dobrze wyćwiczeni w tym, ale i tak zwykle nie przekracza to pięciu minut.
- Wynurzmy się - powiedziałem i jako pierwszy wynurzyłem się, ciągnąc za sobą maga. Domyślam się, że mógł sobie pomyśleć, że uciekłem, ale obiecałem, że tego nie zrobię. Wolałem nie ryzykować własnym życiem, by dostać się do dawnego domu. - Cieszę się, że do mnie dołączyłeś. Kąpiel o tej godzinie jest naprawdę przyjemna, woda wydaje się cieplejsze, niż myślałem albo może moje ciało już się do niej przyzwyczaiło - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym puściłem jego dłoń, którą cały czas trzymałem.
- Możesz na mnie nakrzyczeć za to zniknięcie, ale pomyślałem, że inaczej możesz nie wejść albo po prostu chciałem sprawdzić czy zaczniesz mnie szukać w głębinach, ale nie uciekłem, nie mam gdzie wracać - powiedziałem. Mówienie tego sprawiało mi ból, ale chciałem, by Phyrin zaufał mi w tej kwestii. Gdybym chciał uciec, to na pewno bym to zrobił, ale znałem niebezpieczeństwo, które czekało na samotnego trytona. Mag chce mi pomóc, zacząć mnie w jakiś sposób chronić, a ja potrzebuje dostosować się do życia na lądzie. Chciałem poznać lepiej miejsce, w którym od teraz będę mieszkać.
         Przyjrzałem się Phyrinowi i mogłem śmiało stwierdzić, że z mokrymi włosami wyglądał jeszcze lepiej. Od samego początku uważałem, że jest przystojny i zdania nie mogłem ot tak zmienić. Co innego z charakterem i sposobem traktowania swojego towarzysza, czyli Paskude, który stał na brzegu, uważając by nie zamoczyć łap, co wyglądało śmiesznie, kiedy odskakiwał od wody. Blask księżyca delikatnie oświetlał nasze twarze. W innym przypadku uznałbym ten moment za coś romantycznego, ale tutaj nie było takiej opcji, po prostu idealnie nas złapało.
- Chyba czas by wyjść, inaczej znów będziesz musiał mnie zanieść - powiedziałem. Wolałem tego uniknąć, bo już czułem się głupio, że w jakiś sposób musiał mnie doprowadzić do swojego domu. Ciągnął mnie po tym piachu? A może przerzucił przez ramię? Raczej w tej formie nie byłoby to możliwe, bo ważyło dużo więcej, niż bez ogona.
         Dopłynąłem do brzegu i przeczołgałem się na suchy piasek. Paskuda od razu mnie dopadł obwąchując głównie ogon. Czy nosiłem na sobie rybi zapach? Trudno było mi powiedzieć, bo w morzu wszystko pachniało tak samo. Opadłem plecami na piasek, aby patrzeć w niebo. Szybciej by było, gdybym miał ogniste zdolności, ale tak to muszę zdać się na powietrze oraz szybką pochłanialność wody w skórę. Czułem się jednak odprężony oraz wystarczająco nawodniony. Wystarczyło teraz zaspokoić głód i miałem nadzieję, że na lądzie znajdę dużo więcej opcji bezmięsnych, niż w swoim dawnym domu.
- Nie próbuj mnie jeść - powiedziałem do Paskudy z zamkniętymi oczami, kiedy poczułem, że coś wbija mi się ostrego w ogon. Uchyliłem jedno oko i zobaczyłem kota w otwartym pyskiem. - Chyba nie chcesz zjeść swojego jedynego sprzymierzeńca - posłałem mu delikatny uśmiech. Na pewno mnie zrozumiał, nie miałem w tym temacie żadnych wątpliwości. Pięć minut i powinienem wrócić do nóg.  Dobrze, że nie odebrali mi możliwości zmieniania ogona w nogi, bo inaczej musiałbym być zamknięty w mieszkaniu Phyrina, a prędzej czy później by mi to nie wystarczyło.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {13/09/22, 11:42 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Subtelnym spojrzeniem badał powierzchnie wody, jednocześnie muskając opuszkami palców jej wzburzone, drobne grzbiety. Tworzona na nich piana zatapiała długie palce maga, który nadal oswajał się z panującą w morzu temperaturą. Z wierzchu była przyjemnie ciepła, lecz im głębiej się zapadał, krocząc do przodu, tym większy czuł chłód. Mężczyzna niestety należał do grupy ciepło ludnych osób, więc jakakolwiek zmiana, zwłaszcza nienaturalna jak ta panującą w wodzie przyczyniała się do powstawania gęsiej skórki. Oczywiście mógł opleść swe nagie ciało cienką warstwą bariery, która szczelnie utrzymywałaby właściwą temperaturę, jednakże każdy znający maga wiedział, iż ten nie lubił nadużywać magii. Poza tym bez różdżki było to skomplikowane, a nie chciał ryzykować swoim zdrowiem, gdy tak naprawdę wystarczyło tylko poczekać, aż ciało oswoi się z panującą temperaturą.
   Czuł, jak jego bose stopy łapczywie pochłaniał piasek ułożony nierównomiernie od morskich prądów. Nie należało to do przyjemnego doznania, zwłaszcza, że Hutson kojarzył to z mulastym dnem w jeziorach. Glina w takich miejscach zmieszana z rybim gównem, prześlizgującym się między palcami był czymś nie do opisania. Trzeba było samemu tego doznać, aby zrozumieć kwintesencję chodzenia po takowym dnie. W morzu na szczęście jedyne, na co wpadał mag, to tylko muszle oraz kamienie, które kłoły ciemnowłosego od czasu do czasu. Przystanął, gdy woda zaczęła sięgać do jego pempka, To miejsce było bardzo wrażliwe na zmiany, więc Hutson od razu napiął swe mięśnie, kiedy większa fala uderzyła o jego tors, rozpryskując na wszystkie strony i prawie wpadając do oczu. Zaklnął pod nosem, znów wołając za Nerine i coraz mniej podobał mu się pomysł wejścia za nim do wody. W głowie Phyrina wytworzył się obraz powrotu na brzeg i zastosowanie wyjscia awaryjnego, w którym zamierzał posłużyć się Paskuda, w najlepsze bawiacym na plaży. Jednakże, Nerine w tym momencie, z idealnym wyczuciem czasu, złapał maga za nogę i wciągnął pod wode w błyskawicznym tempie. Zajęło mu to tak krótką chwilę, ze Hutson nawet nie zdążył zareagować, poza odruchowym, dość prymitywnym krzyknięciem.
       To był idealny pokaz zdolności niebieskiej rybki. Mężczyzna zdał sobie sprawę, że faktycznie w wodzie nie miałby z nim najmniejszych szans. Tryton był przerażająco zwinny i szybki w swoim naturalnym środowisku. Dlatego też mag od razu wziął sobie do serca wcześniejsze ostrzeżenie swojego nowiutkiego pacjenta, aby uważał na pazury. Z pewnością każdy, kto uszedł z życiem ze spotkania z tą rasą, powinien zawdzieczać im, że jednak z własnego kaprysu postanowiły wypuścić swą ofiarę. Nawet nie widział drobnej luki, możliwości rzucenia szybkiego czaru oszałamiającego pół czlowieka, pół ryby.
   Odruchowo, a raczej ze strachu, przymknął powieki, dopiero po paru sekundach otwierając je na nowo. Zamrugał kilkakrotnie, oswajając się z panującą w głębinach ciemnością, a ku jemu zaskoczeniu dostrzegł wielkie, okrągłe i błyszczące oczy Nerine. Emanowały subtelnym światłem, dzięki któremu mógł dokładnie je zbadać swym spostrzegawczym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie widział tak wyrazistych nitek w tęczówkach, tej nasyconej barwy, tak nietypowemu odcieniu błękitu. Same źrenice, delikatnie rozszerzone dodawały mu uroku osobistego, uwydatniając jeszcze bardziej gęste rzęsy, lekko zawijające się ku górze. Dopiero po chwili zrozumiał jak niebezpiecznie blisko znajdował się od twarzy Trytona. Uchylił swe usta w nie małym szoku, a z nich wydobyło się kilka bąbelków powietrza, które robiąc sobie prywatny wyścig, prędko uciekały na powierzchnie. Phyrin powędrował za nimi spojrzeniem, ale tylko na krótką chwilę. Jego główną uwagę nadal skradały teczówki chłopaka połączone z zabójczym combem, uśmiechem. Ta głębia byla tak nieskazitelna, że mag miał ochote się w nich zgubić. Jak zahipnotyzowany, wypalał w głowie każdy szczegół teczówek jak i samych źrenic trytona, calkowicie zapominając o oszczędzaniu tlenu w płucach.
       Niebieskowłosy odpłynął od maga, aby ukazać się w swej pełnej okrasie, a Phyrin dopiero teraz miał okazje zmierzyć wzrokiem długość swojego pacjenta, którego kosmyki niczym nitki rozgałęziały się, tworząc fauszywy obraz rozpostartej meduzy.  Włosy jak i ogon delikatnie lśnily,  przypominając języczki pewnego gatunku ryb, które swym światlem wabiły ofiary prosto do swej paszczy. Hutson poniekąd czuł się jak takowa ofiara. Calkowicie obezwładniony pięknem Trytona, wyrył w pamięci, iż chlopak mierzył okolo dwa i pół metra długości z ogonem. To prawie dwa razy tyle, co w ludzkiej postaci. Choć były to szacunkowe liczby, to mag wiedział, iż mocno się nie mylil. Oko do tych spraw miał całkiem dobre i wielokrotnie sie o tym przekonał. Jako alchemik musiał wiedzieć ile powinien zebrać ziół, jakiej długości korzenie, aby nie zabrakło żadnego ze skladników na wazenie mikstur. A skoro długość Nerine szacowana była na dwukrotność, to i waga musiała zmieniać się w proporcjonalny sposób. Jednym slowem, magowi trafil sie grubasek, a raczej sporych rozmiarów osobnik. Głupotą, więc by było, gdyby na pierwszym spotkaniu z rybką postanowiłby podnieść go o własnych siłach.
      Nie dało się ukryć fascynacji na twarzy Phyrina. Wręcz pozerał swym spojrzeniem Nerine, wywiercał dziurę w brzuchu. Ten zaś, zdawał sie czerpać z tego przyjemność. Cóż, raczej każdy lubił widzieć jak przypada komuś do gustu. Nawet, jeśli nie było w tym nic poza zaspokojeniem naukowej ciekawości. Jednakże mężczyzna dziwił się swemu pacjentowi, że tak ochoczo postanowił Przełamać lody i niechęć do całej tej sytuacji. Zdawal się być nieufnym stworzeniem, a teraz tak po prostu, pewien siebie eksponował swoje ciało przed nim. Oczywiscie Hutson nie śmiał skarzyć sie i narzekac na te mila odmiane. Może po prostu zrobił cos, co zmieniło zdanie niebieskowlosego?
       Mag powoli machał nogami, aby nie opaść głębiej na dno, oszczędzając znikające powietrze z płuc, aby przedluzyć tę błogą chwilę pod wodą. Z całą pewnością z osoby trzeciej wyglądało to na adoracyjny taniec. Jakby ogoniasta postać swym tańcem i pięknem chciała uwieść wytypowaną przez siebie ofiarę. Ta zaś świadomie, pławiąc się w chwili uniesienia pozwalała na to. Jednak Phyrin w rzeczywistości jedynie chłonął informacje, które gasily legnaca się w nim ciekawość od momentu spotkania Nerine. Ten zaś, po kilku okrążeniach wokół ciemnowlosego, podpłynął do niego bliżej i ujmując dloń maga, zaczął nią błądzić po swym ciele. Hutson czuł, jak cały drży, i to nie od zimna, a podniecenia. Jego usta rozchylały się coraz mocniej z każdą zmianą części ciała, jaką pozwal mu dotknąć i każdą z nich bacznie obserwował, utwierdzając sie w fakcie, że ta tajemnicza rasa była niesamowicie piękna.
       W pewnym momencie poczuł, jak sięga swego limitu. Cała ta chwila zdawała się trwać o wiele dlużej niż w rzeczywistości i choć chciałby ją przedłużyć o raz tyle, to nie mógł. Tak więc skinął głową na propozycje trytona i z jego pomocą, wynurzył się na powierzchnie, lapczywie zaczerpując świeżego powietrza. Uspokajajac sie, odgarnął z twarzy mokre kosmyki włosków, spoglądając na mówiącego Nerine. Sam w duchu niezmiernie się radował, że jednak podjął inną decyzję niżeli z początku planował. Dzięki temu miał okazje lepiej przyzjeć się gabarytom syrenki i mial do niego pytanie, które nie moglo poczekać zbyt dlugo.
      - Ochrzanienie ciebie nic by mi nie dało. Po prostu nie rób tego więcej, bo pewnie to zignoruje kolejnym razem - oznajmił dość chłodno, powoli płynąc do brzegu, gdzie chciał się ogrzać, gdy sam Nerine to zaproponował. Może i woda była przyjemna, ale zawsze wysjcie z niej wiązało się z zimną bryzą powietrza. Na szczęście dzisiejsza, letnia noc była wystarczajaco ciepła, aby Phyrin nie narzekal na gesia skorke i kichanie.
       Nie posiadając tak wygodnych w warunkach oceanicznych płetw, Phyrinowi zajęł o wiele dlużej dotarcie na brzeg, gdzie Nerine odpoczywał już, leżąc na plecach w piasku, śmiejąc się do wygłodniałego kocura. Wyszedł z wody całkowicie na ląd, wyciskając z bokserek nadmiar wody i skrzywił się, czując jak pierwsze suche drobinki piasku zaczynają się kleić do jego stóp. Nie usiadł, nie położył się obok trytona, a jedynie stanął, przyglądając się mu kolejny raz.
      - Powiedz mi, jak wy się w ogóle rozmnazacie. Nie widziałem u ciebie nic co by wskazywało na narzady rozrodcze - Phyrin od razu wypalił, jakby rozmawiał o pogodzie przy porannej kawie. Z jego medycznego punktu taki tema nie był niczym specjalnym, choć z pewnością czas w którym puścił swoje pytanie było beznadziejne. Ale czego można się było spodziewać po tak aspołecznym człowieku.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {18/09/22, 09:57 am}

Nerine Savloy Ashbane

         Nie miałem dużej styczności z ludźmi czy innymi rasami, można powiedzieć, że jedynie obserwowałem to wszystko z  daleka, ale dopiero teraz mogłem oglądać zachwyt, jaki widniał na twarzy maga. Zapewne reakcja byłaby podobna u każdego, kto syreny na żywo nie widział. Nie ukrywałem w tamtej chwili uśmiechu, bo podobała mi się jego reakcja. Czy chciałem by mnie podziwiano? Nie, ale teraz z Phyrinem miałem mieszkać, co prawda nie wiem na jak długo z nim zostanę, ale ten sekret mógł poznać. W sumie nie nazwałbym tego sekretem, bo nie było w tym nic nowego, że syreny czy trytony błyszczeli pod taflą wody. Nie każdy posiadał to w naturze, ale nie sprawiało to, że byli gorsi czy lepsi. Poza rodziną królewską każdy był równy sobie, jedynie wygnańcy nie byli dobrze traktowani, ale ta mroczniejsza strona morskiego królestwa była mi obca, aż do dnia mojego wygnania. Chciałem żyć w tej bańce mydlanej, w której wszystko było dobrze, ale teraz nie miało to już znaczenia. Nie mogłem wrócić do domu, musiałem się nauczyć żyć w innym środowisku, wśród ludzi i innych istot. Jak bardzo moje życie było zagrożone, jeśli ktoś zauważy we mnie trytona? Od lat było nam mówione, że każdy czyha na niedostępne królestwo, którego znalezienie granicy z cudem, tylko nielicznym udało się przekroczyć barierę, ale raczej żywo z tego nie wyszli.
         Miałem ochotę parsknąć śmiechem, ale spoważniałem. Jeśli by po raz drugi nie wszedł do wody, to nie byłoby w tym zabawy, a ja nie zamierzam się oddalać, chyba, że Phyrin wyrazi na to zgodę. Na dodatek ten chłodny głos nie pasowała do jego wcześniejszej reakcji na mój widok. Pokazałem mu co nieco i miałem nadzieję, że to go na jakiś czas zadowoli. Potrzebowałem chwili, żeby się ogrzać na piasku, kiedy cała woda zniknie, to wrócę do swoich nóg. Szczerze mówiąc, wolałbym zostać w tej postaci, ale było to niemożliwe. Gdybym miał ogon, to na pewno nie mógłbym wychodzić, a jedynie zostałbym zmuszony do siedzenie w domku maga. Dlatego nogi były teraz dla mnie ratunkiem w tej sytuacji. Nie wiem, czy powinienem się cieszyć, że to Phyrin mnie znalazł, nie wiem na ile sobie pozwolił, kiedy byłem nieprzytomny.
- To jedyny temat, który chciałeś poruszyć? Myślałem, że mimo wszystko znacie anatomię różnych istot, na pewno jest wiele wymyślnych na nasz temat - powiedziałem, po czym spojrzałem na niego i podparłem się rękoma, aby nieco ponieść się do siadu. Nie czułem żadnego skrępowania jego pytaniem. Rozmnażanie się było czymś normalnym dla każdego, więc czułem się swobodnie z mówieniem mu o tym.
- Nasze narządy rozrodcze są ukryte pod łuskami i pojawiają się w chwili podniecenia. U kobiet pojawia się otwór, zaś u mężczyzn penis, ale tego to  ci chyba nie muszę tłumaczyć. Od razu mówię, że nasze penisy, nie wyglądają, jak te ludzkie będąc w formie z ogonem, ale tego to ci nie pokażę, mogę jedynie narysować, jak mniej więcej wyglądają - powiedziałem i nie czekałem na jego reakcję, zanurzyłem palec w piasku, aby narysować, jak wygląda męskość u naszego gatunku. Był on dość długi i przypominał nieco wąski trójkąt. - Wszystko pojawia się w tym miejscu - wskazałem obszar na swoim ogonie, kreśląc na nim kółko.
- Poza tym wszystkim, seks wygląda tak, jak wasz, chociaż my w tej formie nie możemy sobie pozwolić na różne pozycje - uśmiechnąłem się lekko, po czym spojrzałem na swój ogon, który powoli wracała do nóg. Obserwowanie tego zjawiska zawsze mnie ciekawiło, ale nigdy nie miałem okazji się temu przyglądać.
         Kiedy tylko wróciły mi nogi, wzrokiem odszukałem porzucone ubrania i wstałem po nie. Nadal przychodziło mi to nieco z trudem, ale musiałem przywyknąć do wszystkich zmian, jakie naszyły. Ubrałem się, po czym podszedłem po wodorosty, które udało mi się zebrać z dna. Spojrzałem na Phyrina.
- Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś pytania, to śmiało, ale na ten temat już nie za wiele mogę ci powiedzieć - powiedziałem, po czym ruszyłem do domku. Mogłem mu opowiedzieć tyle, ile chciał, ale dzisiaj byłem już zmęczony, by siedzieć i mówić o anatomii syren czy naszych tradycjach. Na pewno będę mógł mu poświęcić więcej czasu, kiedy już wystarczająco odpocznę.
- Jeśli chodzi o moją ranę - zatrzymałem się, zerkając na maga przez ramię. - Ta kąpiel powinna pomóc w leczeniu - uśmiechnąłem się delikatnie. Wiedziałem, że Phyrin będzie myślał o zmianie opatrunku, ale poza jego zamoczeniem, to rana się nie otworzyła, więc wystarczyło go wymienić na suchy albo w ogóle nie zakładać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {18/09/22, 10:09 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Phyrin spojrzał prosto w oczy trytona, a pojedynczy kosmyk włosów spadł mu na oczy, lekko przysłaniając widok. Mimo to nie przeszkadzało to magowi. Dziś zdążył wystarczająco długo poobserwować złotą rybkę i mógłby śmiało stwierdzić, że zna praktycznie każdy zakamarek jego ciała. Długi, smukły, ale jednak umięśniony ogon. Jego łuski wyglądały na zdrowe. Nie posiadały dziwnych odbarwień, czy też blizn po walkach. Ciemnowłosy sam nie wiedział, czy pod wodą istniały stworzenia, które mogły im zagrażać. Chociażby rekiny. Mimo to, ciało trytona emanowało subtelnym światłem, nieziemkso przyciągającym. Jak same oczy. Imitujące uszy błony, płetwy na grzbiecie ogona i te wszelakie zdobienia. Długie, gęste włosy, finezyjnie wyginające od prądów wodnych. To wszystko łączyło się w idealną całość Nerine. Hutson był oczarowany tym widokiem i dokładnie wypalił go sobie w pamięci, aby później wszystko przenieść na pergaminy. Jako uczony nie mógł sobie tego odpuścić. Być może będzie nawet jedyną osobą jakiej dane będzie tak dokładnie zagłębić się w rasę trytonów.  Dla kolejnych pokoleń, dla nauki i zostania mędrcem, pragnął zagłębić się w poprzednie życie chłopaka i dokładnie je spisać. Na tyle, ile miał czasu dopóki on sam nie zdecyduje odejść.
      - Nie jedyny temat, mam więcej pytań, niż sądzisz - uśmiechnął się w pojedynczym kąciku ust, a w jego oczach pojawił się na moment tajemniczy błysk zwiastujący obietnice jakie miał niebawem spełnić. W chwili, gdy jego pacjent zaczął tłumaczyć sposób reprodukcji jego rasy, Phyrin zaczął pospiesznie układać kolejne pytania jakie do tej pory sobie nazbierał. Najchętniej zaglądnąłby mu do tych ust i sprawdził jakie ma zęby. Zbadałby dokładniej ich wiek, możliwości łusek w medycynie, albo ich sperme bądź śluz. Sama zdolność świecenia była niesamowita. W jaki sposób to robili? Co za to odpowiadało? Czy ich rasa łączyła się w pary na całe życie, a może lubowali mieć kilku partnerów jednocześnie? Jak bardzo Nerine był podobny do ludzi, a na ile do zwierząt? Co ciekawsze, ile z aktualnych zapisków miało rację bytu? Skoro nowo poznany tryton właśnie zaprzeczał pierwszym teorią rozmnazania się ich. Jeden z zapisków mężczyzny, który rzekomo widział jak te stworzenia kopulują twierdził, iż wychodziły na ląd i tam przemieniały się w ludzi, aby mieć jakiekolwiek narządy rozrodcze. Inni zaś mówili, że nie mają konkretnej płci i sami zachodzili w ciąże, co było parodią w umyśle Hutsona. Nawet nie brał takiego czegoś pod uwagę. Prędzej myślał o naturalnym systemie jaki zachowywały podwodne ssaki. Jednym słowem musiała być dziurka i kijek, a tryton właśnie to udowodnił. Komu innemu miałby dać wiarę jak nie samemu przedstawicielowi tej rasy? Owszem, chciałby zobaczyć to na własne oczy, ale nie chciał podniecać rybki. Nie chciał dostać łątki zboczeńca, którym nie był. Dla Hutsona współzycie było czymś, co śmiało mógł odstawić na bok i nie przejmować się zachciankami.
       Z uwagą spoglądał jak niebieskowłosy palcem nurkuje w piasku i kreśli długie linie, kształtujące wygląd ich narządów płciowych. Co prawda był on nieco inny od tego, co sobie wyobrażał. P,óźniej przeniósł swój wzrok na ciało Nerine, zawieszając czarne niczym smoła źrenice na miejscu, skąd podbno wychodził winowajca nowych pokoleń.
       - Bardzo interesuje mnie wasza religia, czy macie jakiegoś Boga, Bóstwo, ale śmiało możesz mi odpowiedzieć jutro. Po dzisiejszym dniu nam obu potrzebny jest sen - Phyrin przytaknął swemu pacjentowi, gdy ten zaczął zbierać swoje manatki. Sam nie mógł być gorszy, więc otrzepując swoje odzienie, zaczął je na siebie zarzucać. Największą uwagę skupił na skarpetkach oraz obuwiu, nie chcąc, aby jakiekolwiek ziarenko piasku wpełzło do środka, uprzykrzając życie magowi.
       Mężczyzna zatrzymał się w połowie kroku, gdy kierując się w stronę domku, Nerina nagle odwrócił się w jego stronę. Sam kot sprintem widząc gdzie zmierzają, popędził do przodu w radosnych podskokach i pomrukiwaniach.
       - Jeśli przeszkadza tobie mokry opatrunek, możemy go wymienić - z beznamiętnością na twarzy zlustrował opatrzone ramię, któe faktycznie nie wyglądało źle. Po krwi nie było śladu, choć równie dobrze mogła zostać zwyczajnie zmyta pod wodą. Mimo to nie przejmował się tym. Jeśli Tryton uważał, że z raną jest wszystko w porządku, postanowił mu zaufać. Dlatego też bez zbędnego wywodu, minął niebieskookiego kierując do swojej pracowni. Przed wejściem zostawił buty, s gdy tylko zaczął otwierać drzwi, złapał Paskudę zanim ten zdążył wbiec do środka. Unosząc kocura za karczycho do góry, otrzepał mu brudne od piasku łapska, marudząc coś pod nosem, że to brak wychowania i należy ogarnąć swoje łapy po czym puścił ofuczanego zwierzaka, samemu wchodząc do środka. Drzwi pozostawił otwarte dla Nerine, a sam zasiadł przed stołem, głęboko wzdychając. Miał jeszcze dzisiaj sporo pracy i nie mógł jej odłożyć na bok. Na szczęście rybka miała własny pokój gdzie mogła pójść spać, a sam mag dzięki temu nie będzie przeszkadzał podczas swej pracy. Wstał więc na róne nogi, uprzątując nieco miejsce pracy, gdy do środka wszedł również Nerine.
     - Gdybyś potrzebował pomocy przy twojej kolacji, daj znać - oznajmił, kłądąc dwie sporej grubości księgi na stół, parę probówek oraz skrzyneczke z rozmaitymi kamieniami. Odwiesił swój płaszcz na krzesło, ziewając szeroko. Zmęczenie dawało mu siwe znaki, lecz musiał resztkę energii przeznaczyć na stworzenie mikstury oraz kamienia dla Nerine.
       Sięgnął więc po pierwszą księgę, w której wyszukał przepisu na roztwór jaki zarządała sobie Makoto. Blondynka była dość wymajaącym klientem. Nie bez powodu przychodziła do przyjaciela z zleceniami. Wiedziała, iż nie pchnie jej byle czego, a po drugie była to świetna wymówka na króką pogawędkę i dowiedzenie się jak tam mija czas temu dziwnemu samotnikowi.
       Hutson przetarł dłońmi swą twarz, gdy w małym garnuszku gotowały się skłądniki, łąćząc w jendolitą całość. Od czasu do czasu mieszał je, aby nie przywarły do dna, a jego spojrzenie przemknęło w poszukiwaniu niebieskiej rybki, która była zadziwiająco za cicho. Nie był pewien, czy dalej walczył z wodorostami, czy może nawet nie usłyszał jak wrócił do swojego pokoju, aby odpocząć po ciężkim dniu.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {21/09/22, 07:17 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Domyśliłem się, że mógł mieć więcej pytań na temat naszej rasy. To, co pisali w książkach mogło się mijać z prawdą, a ja jednak jestem żywym źródłem. Byłeś świadomy tego, że nie powinienem się zdradzać ze wszystkim, ale uważałem, że dobrze będzie, kiedy lepiej pozna moją rasę, zwyczaje oraz inne rzeczy na nasz temat. Przynajmniej będzie znał prawdę, a nie kierował się mitami na nasz temat. Zapewne przeczytam książkę, która opisuje naszą rasę, ale ile razy wybuchnę śmiechem? Na pewno sporo.
- Na to mogę już ci teraz odpowiedzieć. Z tego co mi wiadomo, to nie mamy swojego boga czy bogów, nie jestem w stanie powiedzieć za wszystkich, bo niektórzy zwiedzili trochę świata i mogli sobie wybrać religię, w którą chcieli wstąpić, ale z góry nie mamy narzucone w kogo mamy wierzyć.  Osobiście nie wierzę w żadnych bogów, do których mógłbym się modlić. Głównie naszą wiarę przekazujemy królowi, ale nie nazwałbym go bogiem - powiedziałem. Jutro mogłem mu więcej powiedzieć o sobie i mojej rasie, ale  tak, jak powiedział, sen nam obu się przyda. Co prawda, ja miałem czas na drzemkę, ale mag na pewno był padnięty, choć podobno miał inne rzeczy do zrobienia.
- Jest lekko wilgotny, ale to nie sprawi, że zmienię się ponownie w trytona. Myślę, że nie ma takiej potrzeby -  uśmiechnąłem się delikatnie. Jeśli będzie taka potrzeba, to na pewno mu o tym powiem, ale jak na razie opatrunek nie powinien mi zaszkodzić, ewentualnie będzie później na mnie.
    Weszliśmy z powrotem do domku, po czym zamknąłem za sobą drzwi i spojrzałem na maga, który od razu usiadł do swojego stołu. Przyglądałem mu się uważnie i wcale nie wyglądał na chętnego do pracy. Zrobiło mi się go szkoda, bo musiał tym być czasami zmęczony.
-  Poradzę sobie, zrobię też porcję dla ciebie. Może to nic specjalnego, ale muszę lepiej poznać wasze produkty, by gotować coś innego, no i musimy zrobić jakieś zakupy - powiedziałem, zerkając na niego. Jego lodówka świeciła pustkami, a zupę jaką przygotował, musiała być z jakiś resztek. Dlatego wybranie jakiś warzyw oraz roślinnych zastępników mięsa, o których dużo czytałem. Musiałem jednak lepiej poznać się z produktami, które  mogłyby mi pomóc przeżyć. Na wodorostach długo nie pociągnę i Phyrin powinien o tym wiedzieć. Zabrałem się za przygotowywanie swojej kolacji. Sięgałem głównie po jakieś przyprawy, ale upewniałem się, że to nie jest jakiś magiczny proszek czy trucizna, bo nadal nie znałem dobrze tego miejsca i sam mag wspominał bym nie pił czegoś podejrzanego. Więc wziąłem do siebie Paskudę, aby swoim nosem potwierdzał czy mogę tego użyć. Wygotowanie wodorostów oraz ich podsmażenie, wydawało się dobrym pomysłem. Oczywiście, obchodziłem się ostrożnie z ogniem i wodą, bo nie chciałem, by nagle pojawił się mój ogon i uszkodził cokolwiek. Przeszukałem kilka szafek i znalazłem tam coś, co wyglądało na jakieś kluski, więc przeczytałem ich sposób przygotowania i wrzuciłem do rozgrzanej wody. Kątem oka przyglądałem się, jak pracuje Phyrin. Miałem mu pomagać i bałem się, że po prostu coś zepsuję. Kiedy wszystko było gotowe, wymieszałem ze sobą składniki, czyli makaron i wodorosty, po czym podałem do dwóch misek. Jedną podsunąłem magowi, gdyby głodniał, zaś drugą porcję wziąłem dla siebie, by zjeść i zapełnić swój żołądek.
    Resztę czasu spędziłem w swoim pokoju, przy zgaszonym świetle, cieszą się jedynie światłem księżyca. Byłem zmęczony, ale nie potrafiłem ot tak zasnąć. Głównie przez to, że mag cały czas był na nogach, choć była już noc. Coś pokusiło mi, by podejrzeć jego pracę, więc uchyliłem nieco drzwi i obserwowałem. Mieszał jakieś mikstury, które zapewne były dla jego klientów. Ciekawiło mnie co to było, ale nie chciałem przeszkadzać mu w pracy, więc wróciłem do swojego łóżka i po dłuższej próbie zaśnięcia, w końcu mi się udało.
    Obudziłem się, kiedy promienie słońce przedarły się przez niezasłonięte okno. Otworzyłem je nieco, aby wpuścić do środka chłone powietrze i delikatnie się uśmiechnąłem. Byłem wyspany oraz w dobrym humorze, choć dzień wcześniej zostałem wygnany ze swojego królestwa. Mimo tego, Phyrin mnie przygarnął, więc nie musiałem spać w lesie czy na piachu. Wyszedłem ze swojego pokoju, ostrożnie stawiając kroki. Nie wiedziałem czy mag jeszcze śpi, więc wolałem zachować się cicho. O dziwo, nikt się nie kręcił, ani nie mówił, więc spojrzałem na łóżko maga i delikatnie się uśmiechnąłem. Spał, więc nieco dłużej mu się przyjrzałem. Chciałem lepiej zobaczyć jego twarz, więc usiadłem przy łóżku i oparłem brodę o materac, aby nieco intensywnie się mu przyjrzeć. Naprawdę jest przystojny, nie sądziłem, że zwykły człowiek, no dobra, mag, może spodobać się trytonowi. W morzu pływało pełno pięknych mężczyzn oraz kobiet, a jednak dopiero teraz czuję, że kogoś uroda przykuła moją uwagę. On sam wczoraj mógł mnie podziwiać, więc ja chciałem teraz sobie dać chwilę. Odsunąłem się w chwili, kiedy Paskuda do mnie podszedł i usadowił się na nogach. Przywitałem się z nim, po czym wziąłem go na ręce i podniosłem się z podłogi. Wiedziałem, że nie miałem czego szukać w kuchni, ale głównie wstałem po to, aby przyjrzeć się jego pracy. Było pełno książek, jakiś fiolek pustych lub pełnych. Dziwne proszki, które na pewno by mi zaszkodziły, więc niczego nie dotykałem.
    Puściłem kota i znów podszedłem do śpiącego maga. Nie wiedziałem, czy powinienem go budzić, dlatego usiadłem tylko na brzegu łóżka, czekałem aż sam wybudzi się ze snu. Zwykle nie byłem taki cierpliwy, ale nie wiedziałem, jak mężczyzna zareaguje, kiedy nagle zacznę go budzić. Spojrzałem na niego i pochyliłem się nieco do przodu, palcami muskając jego policzka. Miał długie rzęsy, co chyba jest rzadkie u ludzi, ale mogłem się mylić. Nie widywałem nikogo z lądu, to mój pierwszy raz, kiedy z bliska widzę człowieka.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {24/09/22, 11:20 am}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Uśmiechnął się pod nosem, dostrzegając zamykające się drzwi, a na jego twarzy zakwitł delikatny uśmiech. Phyrin nie do końca rozumiał tego dziwacznego uczucia, powoli legnącego się gdzieś w środku, ale było ono na tyle przyjemne, że póki co nie miał zamiaru go usuwać, czy też niepokoić się nim. Zwyczajnie pozwolił mu tam być i sprawdzić co z tego wyniknie. Poza tym głowę miał zaprzątniętą innymi sprawami. Bardziej pilnymi z jego punktu widzenia. Spojrzał więc na gotową miksturę. Z zadowoleniem wyłączył palnik z cichym westchnięciem ulgi, odhaczając w głowie jedną z paru rzeczy jakie miał za zadanie skończyć przed pójściem spać. Czekając aż brunatna ciecz schłodzi się wystarczająco mocno, by móc ją przelać do mniejszych fiolek, wstał z krzesła i podszedł do jednego z wiely regałów. Wyciągnął z półki na wysokości jego ramion czarną księgę z pustą nalepką, gdzie mógł własnoręcznie napisać tytuł i usiadł z powrotem przy stole. Podsunął do siebie słoiczek z atramentem oraz wsadzonym w niego piórem sowy. Nie czekając długo napisał starannie oraz czytelnie "Trytony" i zatrzymał się na pierwszej stronie, zastanawiając jak spleść początek swoich zapisków na temat tej tajemniczej rasy. Choć pierwsze zdania z trudem splatał w rozsądną symfonię, to cała reszta szła już jak nóż po maśle. Nawet pokusił się o parę rysunków, aby pomóc wyobrazić sobie piękno ich ciała. Zatrzymał się dopiero, gdy chciał napisać o religii, zastanawiając się, co właściwie mógł tam napisać. Nie posiadali Boga, ale jednak mieli jakąś wiarę. W końcu każdy musiał w coś wierzyć. Zwykli ludzie mieli wiele swoich wizji. Jedni po prostu egzystencjonowali, przyjmując to co narzucała im większość ich znajomych inni zaś zakochani byli w bóstwach, które miały swoje osobne zadania. Jedne dbały o plony, inne zaś o pokój na świecie, zaś kolejne powodowały, że niebo spowijały ciemne chmury zwiastujące deszcz. Sam Hutson pokładał swoje życie jednemu Bogu - Śmierci. Jeden z najsprawiedliwszych Bogów, którego ręka z czasem dosięgała każdego, niezależnie czy był człowiekiem, istotą magiczną, rośliną, czy nawet przedmiotem. Dla niego samego Biblia była książką, historią spisaną przez wielu ludzi i nie widział w niej wiele sensu. Nie mniej jednak zdawał się nie zaprzeczać temu istnieniu, jak wszystkim innym. W końcu nie jednokrotnie udowodnił z Makoto, iż nawet najgłupsze treści mogą okazać się prawdą.
        Po skończonym spisaniu notatek oraz przelaniu mikstury do mniejszych fiolek, mag rozciągnął się niczym kocur, czując jak jego kości strzelają. Starość. Pewnie gdyby zapomniał czasem o tak błachej rzeczy jak rozciąganiu się, to nie czekając długo chodziłby skrzywiony jak staruszek po dziewiędziesiątce. Albo przynajmniej narzekałby na bóle krzyżowe. Nie mniej jednak to nie był koniec jego nocnej misji. Swe spojrzenie przesunął na skrzynkę z licznymi kamieniami szlachetnymi. Podparł brodę o rękę, przewracając palcami kamyczki, zastanawiając jaki wybrać. Który pasowałby do chłopaka najlepiej. Ostatecznie sięgnął po jeden z nich. Nie duży, ale i nie za mały. Z całej tej gromadki był średniej wielkiegości, lecz najbardziej zgrabny. Nieco go oszlifował z ostrych krawędzi, wypalił za pomocą różdżki wsad, aby wkręcić zawieszkę, przez którą pociągnął łańcuszek. Wiedział, po tak krótkim czasie u boku Nerine, że ten nie zachwyciłby się zwykłym naszyjnikiem na sznurku. Co prawda Phyrin nie miał zamiaru tworzyć arcydzieła godnego do postawienia w witrynie jubilerskiego sklepu. Co to, to nie. Po prostu zrobił coś, czego nie było wstyd nosić. Nawet na widoku, gdyby rybka by tak zechciała. Po skończonej pracy mag nawet znalazł nieco siły na uprzątnięcie tego bałaganu. Oczywiście nie rozpędził się mocno, gdyż jego sprzątanie skończyło się na wrzuceniu brudnych rzeczy do zlewu, odłożeniu ksiąg prawie na swoje miejsce i przetarciu na sam koniec stołu szmatką, która nie wiadomo ile czasu już leżałą na blacie kuchennym i co nią wycierał wcześniej. Pomijając ten fakt, z zadowoleniem spojrzał na zegar wiszący nad lodówką, a jego twarz pobladła. Miał dosłownie trzy godziny snu zanim jego plan dnia miał wejść w życie, więc postanowił go przedłużyć o kolejną, przesuwając śniadanie robione ręcznie w domu na te, które zjedzą na mieście. Z tą złotą, poprawiającą mu humor myślą poszedł spać, nie wiedząc nawet kiedy oddał się objęciom Morfeusza.
        Ciemnowłosego nie poruszył hałaśliwy kocur, brew mu nie drgnęła nawet przy chodzącym Nerine, choć zwykle od takich rzeczy jego czujność stawiała Hutsona na równe nogi. To dziś, w drodze wyjątku nadal spał, a swój alarm uruchomił dopiero, gdy na swym poliku poczuł obcy dotyk. W końcu nie powinien się spodziewać niczego poza pazurami, a to uczcie, tak delikatne i ciepłe z pewnością nienależało do kocich łap. Z tego też powodu, mag zaczął powoli przebudzać się ze snu. Otumaniony z powodu zbyt małej dawki godzin, zmarszczył swe brwi, mamrocząc coś pod nosem. Jego powieki powoli zaczęły unosić się ku górze, a niewyraźny, jasny obraz oślepił go na moment. Minęła chwila, by mógł normalnie widzieć świat przed nim, a raczej kogoś, kto zdecydowanie znajdował się zbyt blisko.
        - Ty chyba nie wiesz co to przestrzeń osobista, co? - stęknął, czując się jak na kacu i łapiąc Nerine za nadgarstek, odsunął jego rękę od swojej twarzy.
        - Ładnie to tak molestować kogoś podczas snu? - spytał, jakby poirytowany, choć ani odrobinę nie był zły na chłopaka. Rozumiał jego chłopięcą ciekawość świata, wyglądu ludzi, ale sam mógł się sobie przyjrzeć w lustrze i obmacać. Wyszłoby na to samo. Tak przynajmniej uważał Phyrin. Nie mniej jednak zrozumiał coś, gdy usiadł tyłkiem na łóżku, kładąc bose stopy na podłodze.
        - Tak w ogóle, to dzień dobry - dodał, nadal nie czując się najlepiej. Zrozumiał jednak, że nie takimi słowami powinien zaczynać dzisiejszy poranek. Niebieska rybka niczemu była winna. Hutson rozejrzał się po pomieszczeniu dostrzegając nadal leżący bałagan na stole, a migrena nagle oplotła jego ciało. Ciekawe, ile jeszcze tego, co pamiętał było wyłącznie obrazem stworzonym przez podświadomość. Kiedy rzeczywistość była tak naprawdę snem? W którym momencie odleciał?
         Zdruzgotany tą świadomością, podrapał się po głowie i wstał na równe nogi, dostrzegając naszyjnik pod stertą książek. Chociaż tyle. Przynajmniej dał radę wykonać plan dnia.
         - Dziś, pewnie jak wrócimy z miasta przyjdzie do nas klientka - spojrzał na niebieskowłosego, zarzucając na siebie białą koszulę z szafy. Nawet nie pamiętał, kiedy zrzucił z siebie wszystkie ubrania. Dosłownie wszystkie, gdyż Phyrin nie lubił spać w ciuchach. Bardzo go ograniczały, wpijały się, a sama nagość nie była mu obca. Przecież nie miał dziesięciu lat. Znał ludzką anatomię i niewielkie różnice, które istnieją między poszczególnymi gatunkami. Poza tym, nie miał czego się wstydzić.
        - Jesteś gotowy do wyjścia? Tak jak obiecałem, pojedziemy...a właściwie polecimy na miotle do przedmieści. Jest tam mniej tłumów. Zjemy tam również śniadanie. Kupisz sobie nieco ubrań, zobaczysz innych ludzi, ale proszę cię, nie świruj. Postaraj się zachowywać w miarę... normalnie - z całym tym wywodem spacerował po mieszkaniu, ubierając się w coś odpowiedniego. Co prawda nie szalał z doborem ubrań. Z resztą nie miał ich wiele, a swoje ulubione zwykle posiadał na wierzchu. Koniec końców czerwony płaszcz wylądował na jego ramionach. Nie mógł również zapomnieć o rękawiczkach, które były bardzo istotne podczas prowadzenia miotły. Będąc gotów, podszedł do miotły, którą wczoraj barykadował drzwi szafy i spojrzał na swojego pacjenta. Zlustrował go dokładnie, sprawdzając czy jest gotowy i czy ma przede wszystkim jakieś pytania.
         - Prawie bym zapomniał - zrobił lekko zaskoczoną minę, że nie pomyślał o tym od razu, gdy tylko zobaczył swój twór po przebudzeniu się i sięgnął ręką pod książki, gdzie schowany był łańcuszek z przymocowanym kamieniem. - Noś go cały czas. Dzięki niemu mieszkanie będzie widoczne dla twojego oka. Inaczej bariera sprawi, że go nie dostrzeżesz - podszedł do rybki niepewnie, wystawiając przed jego oczyma zawiniątko. Nie chciał go zakładać bez jego pozwolenia. Dlatego wyczekiwał na zgodę Nerine. Przed nimi czekała godzinna wyprawka do przedmieści. Pół godziny musieli lecieć nad lasem, a kolejne pół jechać autobusem od najbliższego przystanku, który był niedaleko czyjegoś rolniczego domku. Choć trasa zdawała się być upierdliwa, to mag wiedział, że sprawi ona wiele radości Trytonowi.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {25/09/22, 01:35 pm}

Nerine Savloy Ashbane

         Widziałem, jak mag przeze mnie wybudza się ze snu, ale i tak się nie odsuwałem. Obserwowałem go uważnie, jak marszczy brwi, ale szybko wyraz jego twarzy się zmieniał. Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy jego oczy spojrzały w moje. Wyprostowałem się, ale nie odrywałem wzroku od mężczyzny.
- Wcale cię nie molestowałem, po prostu chciałem sprawdzić, jaka w dotyku jest wasza skóra. Niby wyglądamy tak samo, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wasza skóra była inna - powiedziałem. Nie czułem, że zrobiłem coś źle. W naszym królestwie bliskość była czymś normalnym. Nie mieliśmy problemu z dotykiem czy badaniem swoich ogonów i innych rybich dodatków. Co prawda, często uważało się to za coś intymnego, ale większość z nas robiła to wyłącznie dla zaspokojenia swojej ciekawości. -  Dzień dobry - odpowiedziałem tym samym, szeroko się uśmiechając. Phyrin nie wyglądał na wypoczętego, ale zapewne długo siedział nad swoimi miksturami i księgami, więc mógł mieć pretensje wyłącznie do siebie. Sam nie mogłem nigdzie wyjść, przynajmniej teraz, kiedy jeszcze mi wystarczająco nie ufał, a ja sam nie znałem świata, w którym się znalazłem. Dzisiaj mieliśmy wyjść do miasta i byłem przygotowany na wszystko.
- Klientka? Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że jakoś się przydam - powiedziałem, będąc tą nowiną podekscytowany. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Phyrin nie miał na sobie nic. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ponieważ nie patrzyłem na jego ciało, a twarz i reszta mnie nie obchodziła. Nie krępował się swoją nagością w mojej obecności, kiedy to ja, czułem się dziwnie leżąc nago w jego łóżku. Nie kryłem się z tym, że zlustrowałem jego sylwetką, a mój wzrok zatrzymał się w jednym miejscu. Przełknąłem gulę w gardle i szybko odwróciłem wzrok, czując, że moje poliki nabierają kolorów.
    Lot na miotle brzmiał ciekawie, ale teraz nie miałem do tego głowy, więc jedynie skinąłem, mając w głowie obraz jego nagiego ciała, które było wystarczająco wysportowane. Pewnie gdybym patrzył się dłużej, mógłbym wyłapać każdy pieprzyk na jego ciele, czy jakieś blizny, które mógł posiadać. Postanowiłem jednak, że nie będę go obserwował, choć mag nie wyglądał by się tym miał przejmować.
- Postaram się zachowywać normalnie, wiesz... Wszystko będzie dla mnie nowe - powiedziałem, patrząc na niego, kiedy był już ubrany. Podniosłem się z jego łóżka i spojrzałem na samego siebie, zastanawiając się, czy powinienem poprosić go o inne ubrania. Nie były brudne, ani nic, więc chyba nie miało to żadnego znaczenia. W wodzie nie potrzebowałem ubrań, dlatego nie wiedziałem, czy mogłem tak wyjść, czy jednak będzie to komuś przeszkadzać. Zaciekawiony spojrzałem na przedmiot, który miał w dłoni. Był to naszyjnik, o którym już wczoraj wspomniał. Przyglądałem się uważnie kamieniowi, który miał mi pomóc w odnalezieniu domku. Musiałem go uważnie pilnować, bo inaczej wpadnę w kłopoty. Na dodatek nie chciałem zgubić czego, co mag dla mnie wykonał.
- Dobrze, obiecuję, że będę o niego dbać - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, po czym odwróciłem się tyłem do maga i odgarnąłem włosy, aby mógł swobodnie zapiąć naszyjnik. Kiedy to zrobił, wziąłem miedzy palce kamień i schowałem pod koszulkę. Nie było potrzeby, żeby go ukrywać, ale zwyczajnie nie pasował do mojej obecnej kreacji, więc nie  chciałem psuć uroku, jaki oddawał naszyjnik. Byliśmy gotowi do podróży, więc posłuchałem instrukcji Phyrina i zająłem miejsce za nim. Trochę mnie to przerażało, ponieważ to miał być mój pierwszy raz na miotle. Nie stracimy równowagi? A może okażę się być za ciężki na taki transport? Przestałem o tym myśleć, kiedy pojawiliśmy się wysoko nad ziemią. Miałem nie patrzeć w dół, ale się nie powstrzymałem i widok był przerażający, ale jednocześnie niesamowity. Czułem, jak dostaję gęsiej skórki, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Byłem pewniejszy, kiedy obejmowałem maga w pasie. Nie wiedziałem czy mu to utrudnia lot, czy też nie, ale sam polecił, abym się go trzymał. Wiatr przyjemnie łaskotał moją skórę oraz nieco rozwiewał włosy. Będę musiał coś z nimi zrobić, aby nie przeszkadzały nam w  takich podróżach. Nim się obejrzałem, podróż miotłą się zakończyła i mieliśmy się przesiąść w coś, co nazywało się autobusem. Już tutaj mogłem zauważyć spacerujących ludzi oraz biegające dzieci. Miałem wrażenie, że moje oczy za każdym razem błyszczały, kiedy widziałem coś nowego i zupełnie obcego.
     Najbardziej byłem zaskoczony, kiedy przed nami pojawił się długi pojazd. Zrozumiałem, że był to nas autobus, ponieważ mag bez krępacji wciągnął mnie do środka. Zajęliśmy miejsce, a ja nie mogłem przestać się rozglądać po wnętrzu. Siedziałem przy oknie, obserwując co działo się za nim, ale moje spojrzenie przykuły dzieci, którym głowy wystawały z nad siedzenia i intensywnie się w nas wpatrywały. Przyjrzałem się im uważnie, zatrzymując wzrok na ich kolorowe czapeczki zakończone wiatraczkiem u góry. Wskazałem na nie palcem i odwróciłem się do maga.
- Dlaczego dzieci to noszą? - zapytałem. Z powrotem zwróciłem uwagę na dzieci, które były lekko zasmarkane, na co się skrzywiłem.  Nie wyglądało to dobrze i miałem ochotę zwrócić im uwagę, ale się powstrzymałem. -  Wygląda w sumie to śmiesznie. Nie, nie gile, a te czapeczki - powiedziałem, delikatnie się uśmiechając. Nie wiem dlaczego tak intensywnie się na nas patrzyli, ale nie miałem co z tym zrobić. Może mój kolor włosów za bardzo się rzucał? Albo długość była za długa? Na pewno wyróżniałem się na tle tego wszystkiego, ale to nie był powód, aby wlepiać we mnie ciekawskie gały.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {03/10/22, 12:25 pm}

Triton and the Wizard Psx_2013
       Hutson nie wiedział czego mógł się spodziewać po zachowaniu Nerine. Tryton w nowym otoczeniu był nieprzewidywalny i prawdopodobnie nawet szamanka nie byłaby w stanie wywróżyć z szklanej kuli jego poczynań. Dla mężczyzny nie było w tym nic zabawnego. Sam nie zdziwiłby się, gdyby niebieskowłosy po zobaczeniu znaku dla samochodów podszedłby do niego i polizał, albo zaczął rozmawiać z głośnikiem nadającym wiadomości. Ta ostatnia myśl spowodowała mimowolnie delikatny uśmiech na twarzy maga, kiedy lądowali na ziemi, zwracając na siebie lekką uwagę bawiących się dzieci. Na przystanku było znacznie więcej osób niżeli mógł się tego spodziewać, dlatego też po zejściu z miotły postanowił zamaszyście zamachnąć się i wrzucić na drzewo niczemu winną miotłę, tak, aby nikt się nią niezainteresował do ich powrotu. Co prawda nie było to normalnym zachowaniem i wiele osób spojrzało na Phyrina jak na dziwaka, ale on wiedział lepiej o możliwości wścibskich ludzi. Jego ulubiona miotła została właśnie w ten sposób skradziona, a miała sporo włosia, które na ludzkie rozumowanie zwało się sporą ilością koni pod maską. Dlatego niewzruszony otrzepał swój ubiór i kupił im dwa bilety do przedmieści Heltson, wyczekując nadjeżdżającego pojazdu.
       Hutson złapał za nadgarstek pochłoniętego podziwianiem dosłownie wszystkiego Nerine i zaciągnął do środka pojazdu, pokazując aby usiadł przy oknie. W jakiś sposób wolał zagrodzić niebieską rybkę przed wszystkim innym, a sam usiadł na miejscu przy przejściu, jako ostateczna dywersja. Kątem oka spoglądał jak podziwiał widoki, czując narastającą irytację z powodu wścibskich dzieciaków, na któe sam Nerine zwróćił uwagę. Z jednej strony nie dziwił się małoletnim. Długowłosy znacząco odchodził od norm społecznych względem swojego wyglądu. Owszem, w wielkim mieście można było dostrzec takie osobliwości na każdym rogu, ale tam było znacznie więcej osób, a ile osób, tyle upodobań. Kolorowe włosy o rozmaitych cięciach, dziwne ubrania, niektóre przypominające takie, które wpadły pod kosiarkę. Miasto było dziwne, przepełnione rozmaitościami w przedmiotach jak rasach i choć ludzie dominowali, to dało się dostrzec zwierzęce części ciała u niektórych. Nerine więc był przedmiotem zainteresowania dzieci, co było całkowicie zrozumiałe, lecz Hutson nie lubił dzieci. Były pełne zarazków, brudu, a te w autobusie idealnie wpisywały się w tę charakterystykę.
       Zmrużył swe powieki, na moment zmieniając osobę swojego zainteresowania na Trytona, po czym znów spojrzał na niewstydzące się niczego dzieciaki. Westchnął przeciągle, jakby właśnie czymś się zmęczył i pochylił się do przodu, prawei stykając twarzą z jednym z dzieci.
      - Jeśli zaraz nie przestaniecie się gapić, wyczaruję wam świński ogon, taki baardzo różowiutki - uśmeichnął się złośliwie, szczerząc swoje białe zęby, a w ich wielkich, okrągłch oczach zalęgł się strach. Oboje schowali się z pworotem za swoimi siedzeniami, a mag w końcu poczuł rozlewający się po ciele relaks. To nie była pora na spinanie się sytuacjami w autobusie. Prawdziwy sprawdzian czekał go w przedmieściać.
      - Taka dekolarcja głowy. Niektóre noszą nawet czapki z wysoką flagą, żeby rodzice odnaleźli te bestyje w tłumie - odpowiedział na pytanie, chwilę zastanawiając się nad drugą częścią zwisającą pdo ich nosami. W końcu i na nie chłopak zwrócił uwagę, co było dobrawdy zabawne. Ciemnowłosy zastanawiał się, czy niebieska rybka znała się na żartach. Co prawda te odnośnie jego świata mogły być nieco dziwne, a wręcz niezrozumiałe dla Trytona, a nawet mogłyby wytworzyć w jego główce dziwne informacje na temat powierzchni.
       - Gile zostawiają sobie na przekąskę, jak zgłodnieją. Nawet przyprawiają nimi dania. Są słone jak sól - parsknął, spoglądając na reakcję rybki, po czym szybko odchrząknął.
      - Żartowałem - dodał poprędku, opanowując się. Poprawił się na siedzeniu, skrzyzował ręce na piersi i oddał się odpoczynkowi, dopóki nie dojechali na miejsce,.
      Autobus zatrzymał się, a z mikforonu wydobyła się nazwa przystanku. Mag wstał, dając tym samym sygnał Nerine, że tu kończy się ich przejażdżka i oboje wyszli na zewnątrz. Kobieta, która szła zaraz za nimi, szturchnęła wymownie Phyrina w ramię. Mag spojrzał na nią, dostrzegając za jej szeorkimi biodrami dwoje dzieciaków i nie musiał długo myśleć nad powodem jej zachowania. Gdyby nie fakt, iż czekały go inne zmartwienia, to pewnie wyciągnąłby różdżkę i spełnił legnącą w cieniu myśli zachciankę zobaczenia ogonków na dupkach tych gówniaków. Zamiast tego jedynie zaklnął pod nosem, odsuzkując niebieską czuprynę.
      - A oto przedmieścia Heltson - schował dłonie do kieszeni płaszcza i omiótł wzrokiem ulicę. Nie było tu wiele osób. Okolica była spokojna, ludzie niewyróżniali się zbytnio niczym konkretnym. Na ścianach wisiały reklamy sklepów, do których niektózy wchodzili, zaś inni wychodzili. Jedni pędzili do pracy, kolejni zamiatali przed wejściem do swojej posesji. Na pierwsze oko normalna dzielnica, w której nie tętniło jakieś specjalne życie, a magia jakby nigdy nie istniała. Nic bardziej mylnego. Hutson znał parę sklepów, które zaopatrywał w mikstury, a znając wcześniejszy komenatarz na temat swojego ubioru, wiedział że Tryton posuzkuje czegoś bardziej kolorowego, a jedyne barwne szmatki posiadała krawcowa dwie przecznice dalej.
      - Chodź, najpierw kupimy tobie ubrania, a potem coś zjemy - oznajmił, przerwyając chłopakowi pochłanianie całym sobą tego miejsca. Tak innego od jego podwodnego świata. Dla maga nie było to niczym nadzwyczajnym, więc średnio rozumiał czym niebieskowłosy tak się podniecał. Mimo to ignorował go, dopóki nikomu nie sprawiał kłopotów i nikt się nim zbytnio nieinteresował.
      Dojście do celu zajęło im dwa razy dłużej niżeli standardowo, bowiem Nerine ciągle skupiał na czymś swą uwagę, zwalniając kroku, bądź nawet się zatrzymując. Na szczęście ostatecznie zawitali pod szyldem Szwaczki Perindson. Phyrin złapał za mosiężną klamkę i otworzył drewniane drzwi, a zapach bawełny oraz innych tkanin uderzył go w nozdrza. Weszli do środka, gdzie stało kilka manekinów. Wszystkie ściany zajęte były wieszakami z ubraniami, kilka szatni stało przy kasie, pustej, gdzie nikogo nie było.
       - Już idę! - głos kobiety rozbrzmiał entuzjastycznie, a sama staruszka wyszła zza drzwi, gdzie znajdowała się pracownia oraz wejście do jej mieszkania znajdującego się piętro wyżej.  Poprawiła swoje okrągłe okulary, aby lepiej przypatrzyć się swoim klientom, a jej pomarszczone usta wygięły się w szeorki uśmiech. Siwa kobiecina podreptała do maga, uściskując go w szeorkim, przyjacielskim uścisku.
       - Tak, tak, ja również się cieszę - oznajmił, czując się lekko niekomfortowo. Nie lubił okazywania bliskości, zwłąszcza na oczach innych.
       - Phyrin! co cię tu sprowadza? Może coś do picia? Twoje zioła naprawdę zdziałały cuda. Stawy juz nie bolą! - oznajmiła, powijając swoją pstrokatą spódnicę, chwaląc swoimi pomarszczonymi kolanami.
       - Dobrze to słyszeć. Mój przyjaciel potrzebuje ubrań - odsunął się, pokazując za jego plecami długowłosego. Kobieta zlustrowała Trytona, nie ukrywając swojego zaskoczenia.
       - Oczywiście coś znajdziemy dla tego ślicznego chłoptasia. Chodź za mną. Masz coś konkretnego na myśli? - nie czekając złapała Nerine za rękę i pociągnęła do pierwszej ściany gdzie wisiało multum koszulek oraz bluz. Phyrin jedynie usiadł na miejsce kasjera i podparł brodę o rękę, uśmiechając na widok ich dwójki. Z jakiegoś powodu widok ten był miły dla oka.

Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard Empty Re: Triton and the Wizard {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach