Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Dzisiaj o 02:31 pmKass
AlterosDzisiaj o 12:11 pmAmazi
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
8 Posty - 35%
6 Posty - 26%
2 Posty - 9%
2 Posty - 9%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Triton and the Wizard {21/07/22, 06:52 pm}

First topic message reminder :

Triton and the Wizard
BL - FANTASY - KOMEDIA
Tryton przez podstęp jego rodziny, zostaje wydalony z królestwa syren za niejaką zdradę ich rasy. Zostaje brutalnie wyrzucony na ląd, na którym odnajduje go Magik. Czarodziej od razu bierze go pod swoje skrzydła i uczy, jak żyć wśród ludzi.

W rolę Maga, czyli Phyrina Hutsona,  wcieli się Yoshina, zaś w rolę Trytona, czyli Nerinea Ashbanea, wcieli się Kurokocchin
by emme




Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/04/24, 06:08 pm, w całości zmieniany 4 razy

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {12/08/23, 07:06 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Choć mogłem wydawać się pewny siebie, to jednak w środku byłem mocno zestresowany. Mag miał w tym wszystkim doświadczenie, zaś ja? Ani trochę. Wiedziałem jednak, że mogę pomóc mu się zaspokoić ręką, gdyż sam wtedy w wannie mi pomógł w ten sposób. Czułem się jednak przerażony tym wszystkim, ale jednocześnie podniecony, że mogę go dotknąć w taki sposób. Wiedziałem, że nie mogłem mu teraz wyznać własnych uczuć, prawdopodobnie nigdy nie będzie to możliwe, więc chciałem korzystać dopóki Phyrin nie znalazłam swojej miłości, wtedy na pewno nie będzie miejsca dla mnie.
- D-dobrze - uśmiechnąłem się lekko, delikatnie rumieniąc się, kiedy ucałował moją dłoń. Przełknąłem gulę w gardle, czując pod palcami twardą męskość mężczyzny, jak tylko moja dłoń z powrotem wylądowała na kroczu Phyrina. Zacząłem wykonywać delikatne ruchy, okrężne, nieśpieszące się. Kątem oka obserwowałem reakcję maga, chcąc mieć pewność, że jest mu przyjemne. Może i moje ruchy były niepewne, ale jednak nadal starałem się robić to najlepiej, jak potrafię. Nie wydawało się to trudne, dlatego nie przerywałem.
         Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, słysząc sapnięcie ze strony mężczyzny, w chwilki, kiedy poszedłem o krok dalej, wsuwając dłoń pod jego bieliznę. Palce teraz bardziej czuły rozgrzanego penisa, który drżał pod dotykiem. Spojrzałem na maga, kierując swój wzrok  na jego usta, wolną dłonią rozpinając spodnie, aby móc spokojnie wyciągnąć męskość spod materiały. Zwróciłem uwagę na sterczącą męskość, rumieniąc się na sam widok. Po słowach Phyrina, pewniej złapałem penisa, poruszając dłonią raz wolniej, raz szybciej, aby wrócić do stałego tempa. Uważałem, by nie użyć więcej siły, bo zrobienie mu krzywdy to ostatnia rzecz, jaką chcę zrobić.
- Huh? Do buzi? - zapytałem lekko zaskoczony i przerażony. Nie byłem pewien czy sobie poradzę, dlatego spojrzałem na Phyrina, aby mieć pewność, że naprawdę tego chce. Przełknąłem gulę w gardle i odgarnąłem niechciane kosmyki włosów, aby zejść głową niżej. Mając przed twarzami jego męskość nadal nie byłem pewien, że powinienem to robić, ale ostatecznie przełamałem się i przejechałem językiem po całej długości prącia. Szybko jednak wsunąłem penisa do ust, wzdrygając się na syknięcie mężczyzny. Posłałem mu przepraszając spojrzenie, teraz nieco pilnując, aby nie używać zębów. Zacząłem językiem sunąć po penisie mężczyzny, zaciskając usta nieco mocniej wokół kolegi. Wsłuchiwałem się w głos Phyrina, który jasno mówił mi, że podoba mu się to, co robię, choć miałem braki w czynności. Sam mag zaczął mi nieco pomagać w poruszaniu się, ale nie miałem mu za złe, choć serce przyśpieszyło, kiedy zacząłem brać go głębiej, ale nie na tyle głęboko, by było to dla mnie bolesne. Czułem, jak Phyrin drży przez poruszanie mojej głowy, dlatego dalej swoje robiłem, samemu czerpiąc z tego przyjemność.
         Zdziwiłem się jednak nieco, kiedy zabrał moją głowę, patrząc jak kończy z pomocą swojej ręki. Może jednak byłem w tym okropny skoro nie byłem w stanie sprawić by skończył? Dopiero słysząc słowa Phyrina, oderwałem wzrok od jego penisa, który był pokryty białą substancją, jak i dłoń, którą sobie dogadzał. Czułem, że robię się jeszcze bardziej czerwony, a dłonie wcisnąłem między swoje nogi, aby ukryć wzwód.
- O-oh, ja... Cieszę się - uśmiechnąłem się delikatnie. Nie miałbym nic przeciwko, by chodzić przy sprzątaniu w tych ubraniach, ale obawiam się, że nie zdążyłbym posprzątać, bo Phyrin na nowo by się mną zainteresował. Zaśmiałem się, widząc nieco zmieszanie na twarzy mężczyzny i skinąłem głową. Patrzyłem, jak wychodzi z pokoju, a kiedy zostałem w nim sam, sięgnąłem dłonią do tyły, aby pociągnąć za sznurek i wyciągnąć z siebie zabawkę. Wydałem z siebie cichy jęk, opadając na łóżko, aby wtulić twarz w poduszkę. Miałem ochotę krzyczeć z radości, ale nie chciałem, by mag mnie usłyszał. Serce dalej szybko biło, a ciało było rozgrzane od tego wszystkiego. Po tym, co się stało mogłem pewniej stwierdzić, że zakochałem się w magu, co uznawałem za złe, bo wiedziałem, że ten nie odwzajemnia moich uczuć. Wolałem nie mieć takiej reakcji, jaką miał z Kentą, ale jeśli dzięki temu będę mógł go kochać, jednocześnie nie mówiąc mu o tym, to chyba warto zaryzykować. Przekręciłem się na bok, sięgając do swojego penisa, który na nowo stał. Zacząłem poruszać po nim dłonią, rozbierając się jednocześnie z ubrania oraz ukrywając swoje jęki za przygryzionymi wargami. Doszedłem, brudząc swoją dłoń, jak i brzuch, więc spojrzałem na lepkie palce. Chciałem, aby Phyrin dotykał mnie częściej, doprowadzając mnie do szału swoimi palcami oraz ustami. Nie całowaliśmy się, ale nadal czułem jego rozgrzane i wilgotne wargi na swojej skórze. Naprawdę nie chciałem tego utracić.
         Od tego wydarzenia minęło cztery dni. I choć oboje mieliśmy to cały czas w głowie, to jednak żaden z nas nie poruszał tematu. Nie chciałem by mag o tym zapomniał, ale uważałem, że nie musimy o tym rozmawiać, aby czuć się lepiej. Wrócenie do normy było najlepszym pomysłem, choć moja głowa była pełna Phyrina i coraz więcej fantazjowałem o nim, czasami nawet w obecności samego maga. Tego dnia jednak miałem zadanie do wykonania, więc spojrzałem na maść, którą po chwili wrzuciłem do małej torebeczki do pozostałych leków. Maść była na stawy dla Pani Perindson, która niedawno złożyła zamówienie do maga. Nie byłem przekonany do tego, by wychodzić samemu, ale będąc wśród ludzi nie powinno stać się nic złego.
- Zaniosę zamówienie i wrócę od razu do domu, zastanów się co chcesz zjeść na kolację - uśmiechnąłem się do mężczyzny, kierując się do przedpokoju, aby tam ubrać buty. Spojrzałem jeszcze w lustro, poprawiając kitkę i odwróciłem się do maga. - M-możemy też dzisiaj wypróbować inne zabawki... O-oczywiście jeśli będziesz chciał - powiedziałem, rumieniąc się mocno, więc dodałem szybko. - Niedługo będę - wyszedłem z mieszkania, trzymając blisko siebie zamówienie staruszki.
         Na zewnątrz był spory ruch, może było spowodowane to zbliżającym się weekendem gdzie większość osób miało wolne, dlatego nieco pewniej ruszyłem przed siebie, uważnie patrząc na nazwy ulic, aby się nie zgubić. To nie pierwszy  raz, kiedy idę do kobiety, ale jednak z magiem było wszystko łatwiejsze. Nucąc pod nosem, nie zauważyłem zbliżającej się Samary, która chwyciła mnie za cienki sweter. Spojrzałem nieco zaskoczony na dziewczynę, na początku jej nie poznając, ale ostatecznie przypomniałem sobie gdzie ją widziałem.
- Nie chciałam cię przestraszyć - powiedziała, na co ja delikatnie się uśmiechnąłem. Nie do końca wiedziałem, jak powinienem z nią rozmawiać i o czym, bo to jednak był ktoś bliski Phyrina, ale Samara wydawała się nieco... Dziwna?
- Nic nie szkodzi, miło cię zobaczyć, ale nieco się śpieszę, muszę zamówienie dostarczyć - powiedziałem i poczułem, jak dziewczyna mnie puszcza i już miałem iść, ale wyciągnęła w moim kierunku rękę, trzymając w dłoni słodkość w postaci czekoladowej babeczki.
- Pomagam w promowaniu cukierni, która na nowo się otworzyła. Spróbuj i podziel się opinią - powiedziała, na co ja westchnąłem. Naprawdę się śpieszyłem, tym bardziej że obiecałem magowi szybko wrócić. Nie mogłem jednak zignorować dziewczyna, mając słabość do słodyczy, tym bardziej takich wypiekanych ciast czy babeczek.
- Niech będzie - uśmiechnąłem się lekko, łapiąc za serwetkę i wgryzłem się z babeczkę, która w smaku była naprawdę dobra. Policzki mi się lekko zarumieniły i nie kończąc na jednym kęsem, po chwili babeczka zniknęła. - Niesamowita. Idealne połączenie gorzkiej czekolady z karmelem, nie jest za słodkie, ale to nawet lepiej - powiedziałem, zaś Samara przyjęła to do wiadomości. - Będę już szedł, powiem o cukierni Phyrinowi, więc pewnie wpadniemy.
         Pomachałem do dziewczyny i udałem się w dalszą podróż do pani Perindson. Coś jednak było nie tak. Byłem dość blisko miejsca, ale w pewnym momencie poczułem, jak słabnę. W głowie zaczęło mi się kręcić, a widok stał się niewyraźny nieco zamglony. Podparłem się o ścianę, licząc na to, że to chwilowe i szybko przejdzie. Zatrzymałem się w zaułku, osuwając się na podłogę. Zaczynałem czuć się coraz gorzej, nie miałem siły się podnieść, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, tak samo ręce. Z dłoni wypuściłem pakunek dla staruszki i słysząc głosy, ruszyłem głową, ale i tak przestało do mnie docierać cokolwiek. Opadłem na zimny i brudny chodnik, tracąc przytomność. Wszystko zrobiło się czarne, a strach pojawił się w głowie wraz z zamknięciem oczu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {13/08/23, 09:01 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Beznamiętne, martwe spojrzenie utkwiło na plecach trytona, który pomału znikał w gąszczu przechodniów. Samara, nie wydając z siebie najdrobniejszego westchnięcia, ściagnęła z siebie fartuszek i wszystkie zbędrze rzeczy, razem z babeczkami wcisnęła do pobliskiego kosza na śmieci, kierując w stronę gdzie zniknął niebieskowłosy. Nie spieszyła się, wiedząc iż nie mógł daleko zajść. Krok za kroczkiem, dostrzegła czyjąś srebrzystą czuprynę z wystającymi uszami. Nieznajomy zerkał do jednego z zaułków, jakby kogoś tam znalazł. Samara od razu domyśliła się o kogo mogło chodzić, ale nadal bez zbędnej obawy ruszyła w tamto miejsce. Niczym zaprojektowany robot, pusta skorupa wypełniająca czyjeś zlecenie. Lisi nieznajomy odszedł, jakby wyczuł jej intencję. Wchodząc w rzucany cień zaułka, zatrzymała się przed trytonem, patrząc na niego z góry. Upewniając się, czy odpowiednio mocno odpłynął, złapała go za kostkę i zaczęła ciągnąć po ziemi. Nie trwało to jednak długo, bo zaledwie sto metrów, skąd jednym machnięciem ręki w górę przywołała nadjeżdżającą taksówkę. Mężczyzna miał mieszane uczucia widząc jak drobna dziewczynka pakuje rosłego faceta na tyły, prosząc o podwiezienie ich nad plażę. Mimo pewnych obaw, kierowca wolał posłusznie spełnić zachciankę w obawie o własne życie. Wolał się nie wtrącać. Samara miała tylko jeden cel. Donieść "towar" na wskazane przez pana miejsce. Nie rozumiała jednak, dlaczego mieszają się w ludzkie sprawy, skoro opiekunki smoków nie miały do tego prawa, jednakże słowo stworzyciela było najwyższej wagi i prędko zaprzestała swoich domyślań. Gdy dotarli na miejsce, dziewczynka zapłaciła kierowcy, zostawiając nieznaczny napiwek. Nie znała się dokładnie na wartości pieniądza. Wywlekła nieprzytomnego trytona z taksówki i w ten sam sposób zaciągnęła na gorący piasek. Szła w ten sposób jeszcze spory kawałęk, aż zaczęła dostrzegać w oddali znajomą sylwetkę. Heliot. Stworzyciel.
        - Świetnie Samaro. Zawsze mogę na ciebie liczyć - z zadowoleniem spojrzał na towar, który ze sobą przytachała.
       - Mam nadzieję, że nie rzucałaś się mocno w oczy - z lekkim powątpiewaniem zerknął na jasnowłosą, która pokiwała, że nie. Choć miał co do tego lekkie wątpliwości, to jednak zakończył tę dyskusję na cichym, rozbawionym westchnięciu. Musiał znowu popracować nad swą lalką. Ostatnio tylko sprawiała mu problemy. Na jego nieszczęście zyskała emocje i zajęło mu parę ładnych dni zanim ich się pozbył z jej ciała.
        Podszedł do Ashbane i za pomocą nogi obrócił go na plecy, dostrzegając lekki grymas. Wiedział, że środek przestaje działać. Bał się zbyt dużej dawki. Nie znał metabolizmu podwodnej rasy, a Beliad chciał go żywego. Cóż, słyszał iż chłopak stracił swe zdolności, więc w obliczu Samary nie miał z nią szans. Dlatego lalkarz nie obawiał się przebudzenia chłopaka, a kogoś innego.
        Hutson z gulą w gardle czytał linijkę za linijką nie mogąc dać wiary. Prawie wszystkie objawy zgadzały się z jego własnymi. Przejęty tym wszystkim zamknął książkę, przykłądając dłoń do ust. Z lekko zamyślonym wzrokiem odszukał grubą kluchę wylegującą się na kanapie w salonie i sprawdził godzinę. Nerine powinien już dotrzeć do poczciwej Perindson. Choć niechętnie, to puścił rybkę samego, aby ten nie czuł się niczym ptak w złotej klatce. Mag nie mógł całymi dniami go pilnować. Poza tym do kobiety nie było aż tak daleko. Sam tryton zdawał sie być oswojony z obecnymi "nowościami" miastowymi. Znał drogę, zasadę czerwonego oraz zielonego światła. Wiedział czym są pasy, a co najważniejsze, że z obcymi się nie rozmawia, a tym bardziej nie bierze cukierków. Brzmiało to trochę jak puszczenie małego dziecka do sklepu na rogu, ale Ashbane był takim dzieckiem. Zbyt dobrym i ufnym jak na te czasy. Może właśnie przez to zostało wywalony z rodzinnego domu. Phyrin co jakiś czas zastanawiał się nad tym bardziej, ale i tym razem coś mu przerwało. Telefon. Zerknął zaciekawiony na wyświetlarz, a karbinowe tęczówki zadrżały. Chwycił za czarne ustrojstwo i natychmiastowo odebrał połączenie.
        - Dzień dobry skarbie. Powiedz mi, kiedy Nerine przyjdzie z maścią, bo zaraz zamykam. Muszę zająć się wnuczkiem - drżący głos pani Perindson boleśnie obijał się echem w głowie maga.
        - Jeszcze go nie ma? - słysząc negatywną odpowiedź, rozłączył się i ruszył niczym strzała do wyjścia, przewracając krzesło, na którym siedział. Zaniepokojony Paskuda wstał na cztery łapki, ale zanim zdążył dobiec do drzwi, te zatrzasnęły się na dobre. Na nic mu były donośne miauknięcia. Phyrina już dawno nie było w bloku. Cały zdyszany z dudnieniem w uszach biegł w stronę sklepu Perindson, rozglądając wokół za niebieską czupryną, ale nigdzie nie widział Nerine. Jakby wyparował. Zdyszany, zlany potem przystanął, aby złapać tchu. Podparł się ręką o metalową ramę przystanku autobusowego, rozglądając jeszcze po okolicy i coś przykuło jego uwagę. Z lekko drżącymi nogami, bo niestety nie był przygotowany na zawodowy maraton spinterski, przykucnął przy jednmy z zaułków, zauważając dobrze mu znany woreczek. Pakunek dla kobieciny. Chwycił za niego i z bólem w kolanach wyprostował się, zachodząc neico spokojniej do sklepu. Wręczył zamówienie staruszce, która z niepokojem przyglądała się roztrzęsionemu magowi. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałą go w takim stanie z takim... wzrokiem.
        - Phyrinie... - wyciągnęła ku niemu rękę, ale ten jedynie uśmiechnął się do niej przygnębiająco z nutką przeprosin i obrócił na pięcie, wybiegając. Nie miał zielonego pojęcia gdzie szukać. Wiedział jednak, że ktoś go porwał. Beliad. Tylko gdzie go zabrał? Czy naprawdę demon sam pofatygowałby się do zdobycia trytona? Możliwe, ale prędzej wysłałby kogoś. W takim tłumie nie mogła być to obca osoba, a ktoś kogo znał sam Ashbane. Kto jednak odważyłby się zdradzić Hutsona? Grono powoli zawężało się w głowie maga, który nie przestawał biec i rozglądać za zgubą.
         - Wyspany? - Heliot klasnął w dłonie, widząc jak tryton coraz bardziej trzeźwieje i być może dochodzi do niego to, co mu powiedział. Miał tylko jedno zadanie po konsultacji z demonem. Czekać aż dotrze na miejsce po swoje nowe trofeum. Nie zdawało się to zbyt trudne, zważając na to, że nikt nie śledził Samary, a sam słynny Phyrin Hutson pozbawiony był magii, więc nie mógł ich znaleźć w tak dużym mieście i na tak długiej plaży. W sumie, to równie dobrze mógł nieco pobawić się rybką i go lekko poturbować na wypadek, gdyby chciał uciec. Bądź co bądź, gdy tylko beliad znudzi się chłopakiem, jego ciało dostanie mag i będzie mógł zrobić z niego kolejną lalkę. Rybią lalkę. Cóż za cudowna szansa, dar na zgłebienie podwodnego świata.
        - Rozgość się. Niedługo będzie tu Beliad - mruknął ,wciskając do kieszeni spodni ręce. - A do tego czasu, Samara... zabaw naszą rybkę - cmoknął, mrużąc lisio powieki.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {15/08/23, 11:08 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Powieki wydawały się być okropnie ciężkie do podniesienia, aby oczy ujrzały co się dzieje. Do moich uszu docierał męski głos, choć niewyraźny, więc nie słyszałem co mówi. Świadomość powracała z sekundy na sekundę, choć ciało odmawiało jakiegokolwiek ruchy, tam samo głowa okropnie bolała. Nie rozumiałem co się właśnie stało, jedynie pamiętam, że straciłem przytomność, ale dlaczego? Nie czułem się wcześniej źle, temperatura nie była też jakaś wysoka i dbałem o własne nawodnienie. Czyżby... Nie, to na pewno nie to. Samara przecież zna maga, więc czemu miałaby nam zaszkodzić? Nie wydawała się być wrogiem, choć miała dziwny charakter i się nie uśmiechała, to nadal nie  chciałem wierzyć w to, że mogła mi podać coś w tej babeczce, którą mi podarowała. Dlaczego to nas spotykało? Chciałem tylko spokojnie żyć będąc na lądzie, ale sprowadzam tylko nieszczęście na siebie, jak i Phyrina, który pewnie nie był niczego świadomy. Bardzo jednak niepokoił mnie nieznajomy głos oraz czyjeś intensywne spojrzenie, które czułem na swojej skórze. Głos na pewno nie należał do Beliada, ale nie mogłem go wykluczyć z udziału tego wszystkiego. W końcu to on właśnie na mnie polował, ale czemu Samara miałaby z nim współpracować?  
         Otworzyłem oczy, choć robiłem to powoli, to jednak w końcu zobaczyłem co takiego dzieje się przede mną. Miałem ograniczone ruchy, gdyż czułem, że moje ręce są związane, abym przypadkiem się nie rzucał. Nadal osłabiony zmarszczyłem brwi dostrzegając w tym wszystkim dziewczynkę, która wręczyła mi tą pieprzoną babeczkę. Podstęp.
- Kim... Kim jesteś? - zapytałem mężczyznę, który wydawał się być niesamowicie zadowolony z mojej obecności tutaj. Miałem rację, że nie jest to demon, ale dlaczego ktoś inny chciał mnie porywać? Owszem, zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli wieść o mnie rozniesie się po innych, to mogą mieć ochotę zapolować na trytona. Rzucałem się w oczy nie mając ogona, ale po to przeszliśmy do miasta, aby bardziej wtopić się w tłum i nie narażać się na większe niebezpieczeństwo. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi na pytanie, więc zacząłem się wiercić z nadzieją, że uda mi się uwolnić ręce, ale linki mocniej zacisnęły się na nadgarstkach za sprawą Samary.
- Bieliad? - mruknąłem pod nosem i wyrwałem się do przodu co spowodowało, że uderzyłem o podłogę. Miałem osłabione ciało i ledwie mogłem się ruszyć, co najwidoczniej rozbawiło mężczyznę. - Robicie to dla Beliada?! Jak możecie! - krzyknąłem, dziwiąc się, że byłem w stanie podnieść na nich głos. Spojrzałem na Samarę, która najwidoczniej nie martwiła się tym, że mnie nieco uszkodzi. Nie jestem w stanie się wyleczyć bez morza.
- Samaro, przecież ty i Phyrin... Pomogłaś nam ostatnio - zwróciłem się do dziewczynki, która wyglądała tak, jakby nie wyrażała żadnych emocji. Przerażające. Zahipnotyzowali ją?
- Wykonuję polecenia mojego Pana - usłyszałem, ale odpowiedź mi się nie spodobała. Co to miało oznaczać? Nie znałem jej, Phyrin też raczej mi o niej nie opowiadał, więc nie wiedziałem kim dokładnie jest albo czym się nawet stała. Nie można tak człowieka wyprać z emocji.
- Kim jest twój pan? - zapytałem, zaś Samara spojrzała na mężczyznę. Zwróciłem na niego uwagę, marszcząc przy tym brwi. - Kim jesteś? Kolejną zabawką Beliada? To co robicie nie jest właściwe! - krzyknąłem, próbując się podnieść, ale poczułem, jak linki otaczają moje ciało, a Samara nie próbuje się powstrzymywać w ranieniu mnie. Jęknąłem z bólu, opadając z powrotem na podłogę.
- Moje imię nie jest ci do niczego potrzebne, pewnie i tak za szybko się nie spotkamy, Nerine - uśmiechnął się lekko i podszedłem do mnie, łapiąc palcami za podbródek. - Lepiej się nie ruszaj za bardzo i nie próbuj niczego głupiego. Masz być żywy, to Beliad już później zdecyduje co z tobą zrobić, choć na jego zabawkę idealnie być się nadał - powiedział i zanim się odsunął, dodał. - Zazdroszczę mu, że będzie miał cię pod ręką. Taki okaz nie trafia się za często.
         Wyrwałem brodę z jego palców i spojrzałem wściekle na dwójkę. Samara poluźniła nieco linki, dając mi większą swobodę ruchu, zaś mężczyzna odsunął się, kierując się do stołu, z którego mógł wszystko widzieć. Wykończony przez środek, który mi podali i tak nie byłem w stanie za wiele zrobić, na dodatek mężczyzna wydawał mi się być podobny do Phyrina. Nie pod względem wyglądu czy charakteru, a  tym, że miał podobną energię do maga. Czyżby i on używał magi? Nie widziałem jednak żadnej bransoletki na jego nadgarstku, więc miał pełną swobodę do korzystania z niej. Przełknąłem gulę w gardle, zastanawiając się też nad wcześniejszymi słowami mężczyzny, która chciał, aby Samara mnie zabawiła. Nie rozumiałem tego, tym bardziej, że dziewczynka również nie wykonywała żadnego ruchu.
- Może sprawdzimy, jak długo jesteś w stanie wytrzymać bez wody? Zmiana ciebie w rybkę będzie dobrą okazją do sprawdzenie ile wart jesteś - usłyszałem, a Samara chyba uznała to za polecenia, bo dość szybko zostałem oblany wodą z wiadra.
         Nie chciałem by ktokolwiek widział mnie w tej postaci. Syrenia postać miała być tylko i wyłącznie dla oczu maga, a przynajmniej teraz, kiedy rozumiałem, że go kocham. Nie chciałem dzielić się tym z nikim innym, to Phyrin miał na mnie patrzeć ciekawskimi oczami, ale nie byłem w stanie powstrzymać swojej przemiany, więc patrzyłem, jak moje ciało pokrywa się łuskami, uszy zmieniając kształt, zaś rogi przebijają się przez włosy. Paznokcie były dłuższe, a zamiast dwóch nóg pojawił się ogon zakończony płetwami. Na szczęście w tej postaci mogłem spokojnie trochę wytrzymać bez wody.
- Już rozumiem zainteresowanie Phyrina - szept dotarł aż do moich uszu, więc podniosłem wzrok na mężczyznę. Znał maga tak, jak Samara? Więc czemu to robili? Beliad może i miał władze jako demon, ale nie można było tak się bawić czyimś życiem.
         Wróciłem do ludzkiej postaci, a co za tym szło pozostałem nagi. Niestety ubrania nie powracały na swoje miejsce, więc zmieniłem pozycję, zadając sobie nieco bólu, ponieważ Samara ponownie użyła linek.
- Mogę jakieś ubrania? - zapytałem, czując się zawstydzony. Po chwili zostały rzucone we mnie ubrania, więc Samara musiała mnie uwolnić pozwalając się ubrać. Wykorzystałem szansę, aby rzucić się na dziewczynkę, choć wcale tego nie chciałem, ale mężczyzna powstrzymał mnie swoją magią, paraliżując całe moje ciało.
- Grabisz sobie. Beliad chce cię żywego, ale jesteśmy w stanie zadać ci tak ból, że nie umrzesz od niego - powiedział i po chwili czułem, jak całe moje ciało przeszywa ból, doprowadzając do krzyku. Opadłem na podłogę, nie mogąc przestać krzyczeć. Choć żadne rany nie pojawiały się na ciele, to jednak ból rozchodził się do każdej części ciała, doprowadzając do szału.
- P-przestań! - krzyknąłem, czując jak powoli wszystko mija. Zamknąłem oczy, modląc się by Phyrin mnie nie znalazł. Znajdzie się w niebezpieczeństwie, a bez magi nie jest w stanie nic zdziałać. Tym bardziej, że teraz nie zamierzali mi oszczędzić bólu, więc kolejny krzyk wyrwał się z mojego gardła. Już chyba wolałbym umrzeć.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {15/08/23, 05:02 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Spanikowany zmarszczył brwi, przystając na uboczu, aby nie przeszkadzać przechodniom. Lekko zdyszany rozglądnął się po okolicy, przywracając wspomnienia w momencie opuszczenia mieszkania przez Nerine. Czy coś wyglądało podejrzanie? Nic, poza tą zawstydzoną miną trytona, gdy wspomniał o zabawkach. Mag mimowolnie na myśl o tym uśmiechnął się pod nosem. Rybka była urocza, ale nie mógł teraz myśleć o takich rzeczach. Musiał odnaleźć Ashbane nim coś mu się stanie. Niestety nie miał tyle czasu, aby przeszukiwać całe miasto. O Ile w ogóle znajdowali się w mieście.
         - Cholera! - warknął rozgniewany, uderzając pięścią o ścianę jednego z budynków, a bransoleta zazgrzytała, przypominając o sobie. Z złowieszczym wzrokiem zerknął na metalowe ustrojstwo, a do uszu Hutsona dotarł przeciągły, lekko zmęczony głos, a raczej miauknięcie. Zaskoczony zerknął w dół między swoje nogi od razu rozpoznając włochatąś kulkę z nadmiarem kilogramów.
          - Paskuda? - nie miał zielonego pojęcia w jaki sposób go odnalazł. Pomijając fakt wydostania się z mieszkania.
         - Miaaauuu - mruknął, ocierając się o nogę mężczyzny, a potem głośnej niuchając noskiem spojrzał znacząco w karabinowe oczy krótkowłosego. Przez jeden moment oczy maga zabłysły nadzieją, że kocur jest wstanie odnaleźć trytona niczym policyjny pies szukający narkotyków w pojazdach. Nie był pewien ile z tego było prawdziwe i czy faktycznie smok był gotów na coś takiego, ale patrząc co ostatnio się im przytrafiało, Phyrin nie miał śmiałości powątpiewać. Bowiem wszystko było możliwe. Poprawił swój kołnierzyk płaszcza i przytaknął towarzyszowi, zdając się całkowicie na jego łaskę. Pyszczek Paskudy zdawał się mówić z uśmiechem, aby mu zaufał i drobnymi kroczkami ruszył przed siebie. Kot nie miał specjalnych zdolności doszukiwania ludzi, ale intuicja coś mu podpowiadała. Połączony nierozrywalną relacją z Samarą wiedział, że coś jest na rzeczy. Czuł ją wyraźnie, i na tyle, na ile ją znał, wiedział iż coś jest na rzeczy, dlatego postawił na tę kartę. Potrzebował Nerine jako swojego jedynego sprzymierzeńca w mieszkaniu Hutsona.
         - Nic ci nie da mówienie do Samary. To tylko lalka - Heliot objaśnił rozweselony, patrząc jak kroczek po kroczku dziewczynka zbliża się do trytona. Był niezwykle dumny ze swojego dzieła. Inne lalki nie były tak mądre i posłuszne jak to ludzkie ciało, ale niestety jego obawy ziściły się niedawno po całej akcji ratunkowej słynnego Hutsona. Lalka nabrała uczuć. Choć mag uważał, że one kiełkowała już o wiele wcześniej. To wyjaśniałoby dlaczego uratowała przeklętego Ifryta. Działa wówczas wbrew jego woli. Nie wiedział jednak, że ten problem urośnie na tak sporą skalę przez co musiał tłumaczyć się Matce Smoków. Z resztą teraz będzie podobnie zważywszy na fakt, iż mieszał się w ludzkie intrygi, a co gorsza zgodził się na układ z samym demonem, Beliadem. Cóż, Heliot uważał, że i tak gra była warta świeczki.
         - Beliad niedługo powinien być. Samaro, obezwładnił syrenkę - pstryknął palcami z nikczemnym uśmieszkiem, gdy cień padał na jego ciało, a jasnowłosa przytaknęła ruszając biegiem na trytona. Nagle usłyszała jakiś dziwny szelest, dość nietypowy i wyczuwając niebezpieczeństwo, odskoczyła w ostatniej chwili do tyłu, gdy sufit zawalił się, a do środka wpadła kamienna kolumna. Kurz rozprzestrzenił się po całym pomieszczeniu uniemożliwiając zobaczenie cokolwiek na dłuższą chwilę. Heliot z zaintrygowani, choć przeczuwając o co może chodzić, zmrużył powieki, aby lepiej dostrzec sylwetkę stojącą u szczytu kolumny.
         - Kope lat Heliot - głos maga rozbrzmiał po pomieszczeniu, a dym prawie całkiem opadł na ziemię. Hutson z skrzyżowanymi na piersi rękoma zerknął przez ramię w dół na swoją przerażoną rybkę, ale nie uśmiechnął się. Z kamienną twarzą, wiedząc już, iż nic mu nie jest, zwrócił się z powrotem ku swoim przeciwnikom i otrzepując ukochany płaszcz lekko falujący, zeskoczył na ziemię.
         - Jak…
         - Tu się dostałem? Długa historia - zadowolony na widok miny przeciwnika, wskazał kciukiem na tyły, gdzie na kolumnie nadal siedział Ifryt z błyszczącymi od nasycenia magii oczyma.
         - Niemożliwe. Przecież ten smok nie ma tchnienia - zanegował mężczyzna nie mogąc zrozumieć jakim cudem to przeklęte stworzenie mogło czarować.
         - Chętnie bym z tobą podyskutował na ten temat, bo sam nie wiem jakim cudem ten smok wraca do siebie, ale mam pewne plany - mówiąc to zerknął znów na trytona, mając tu na myśli jego wcześniejsze słowa, gdy wychodził z zamówieniem dla Pani Perindson. - Więc zakończmy to szybko - uśmiechnął się do Heliota, na co ten prychnął lekceważąco.
         - Co ty chcesz mi zrobić? Jesteś bez mocy - parsknął, patrząc na Samarę.
         - Owszem, ale nie on - kocur zeskoczył i niczym napuszony lew podszedł powoli, pewnie stąpając po podłodze do nogi maga. Paskuda zerkał na postać Samary, a jego wzrok lekko posmutniał.
         - To już nie Samara - zauważył Hutson, poprawiając swoje rękawiczki na dłoniach. - No dobra, kończmy to Paskudny sierściuchu - wyszczerzyła swoje zęby do kocura - Nerine, trzymaj się z tyłu - oznajmił, a Ifryt wbił swoje ząbki w nogę maga. Złota, delikatna poświata okryła ciało mężczyzny, a Samara nie czekając dłużej machnęła ręką sprawiając w ruch swoje nitki, aby te ruszyły prosto na nich. Hutson przyklęknął, kładąc dłoń na podłodze, a przed nimi wyrosła gruba ściana ziemi, która powstrzymała atak dziewczynki przed sięgnięciem ich. Mimo to nie ustawała, wprawiając w szaleńczy wir tańca swoją broń. Hutson z całych sił starał się dotrzymać im tempa, mając nadzieję, że kocur wytrzyma to wszystko. Brunet ani myślał zrobił krok w tył wiedząc kto tam się znajduje. Niemalże niewidzialne nitki przemykali na milimetry koło jego twarzy. Słyszał ten dźwięczny świst przecinającego powietrza, a zaraz po tym brzdęk drżących żyłek.
         - SAMARA! - Heliot tracąc cierpliwość ryknął na dziewczynę. I w ten zaciekle ruszyła do przodu jeszcze mocniej szarżując swoją bronią. Mag niechętnie cofnął się o krok, czując jak Paskuda puszcza jego nogę z uścisku szczęk. Zerknął kątem oka na wycieńczonego kota, a potem na soją rybkę. Sytuacja nie wyglądała za dobrze.
         - Paskuda, uwolnij Nerine - rozkazał, a kocur przytaknął, podbiegając do niebieskowłosego, aby zniszczyć żyłki, które go kneblowały.
         - Phyrin - Hutson zadrżał, słyszcząc głos Samary i odruchowo odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna była niebezpiecznie blisko, a nitki niczym ostre pazury błyszczały przed jego oczyma. Głowa podpowiadała mu, że nie zdąży, a każdy mięsień ciała spiął się na tyle, że nie był wstanie nawet drgnąć. Dopóki nie dostał bodźca. Odruchowo zakrył się dłonią, a nitki weszły w ni ą niczym nóż w masło, odcinając całą dłoń. Krew rozprysnęła się na wszystkie strony, a mag zgarbił się, nasłuchując rechotu Heliota. Jednak Samara stała napięta w gotowości na kontratak.
         - Z czego się śmiejesz, Heliocie? - spytał Hutson, spoglądając na niego morderczym wzrokiem spod opadających kosmyków włosów. Dopiero teraz przeciwnik zrozumiał co się wydarzyło. Leżąca dłoń miała na sobie jedyną rzecz, która dawała im szansę na zwycięstwo. Bransoleta.
        Phyrin powoli zaczął się prostować, a wokół niego mdłym zaczął się unosić od podmuchów wiatru, tworząc krąg, który zaczął błyszcze ć i wręcz ociekać kolorową magią powoli pnącą się ku górze. Ciało Hutsona zachłannie zaczęło ją wchłaniać, a karabinowe tęczówki rozbłysły światłem. Rozmaite runy przemykały z kącika oczu do drugiego, a Phyrin prostując się wyciągnął rękę do przodu. Z palca momentalnie wystrzelił promień ognia, przed którym odskoczyła Samara, zaś sam Heliot stworzył barierę, która chwilę po skończonym ataku rozpadła się na maleńkie, szklane kawałki. Phyrin nie czekał. Od razu rzucając kolejne zaklęcia, usiłował trafić Samarę, czując na plecach niepokojące spojrzenie Paskudy. Wiedział, że chciał, aby oszczędził dziewczynę, ale po niej została tylko… skorupa.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {15/08/23, 08:45 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Słowa mężczyzny nieco mnie zaskoczyły. Cały byłem obolały, nieco zmęczony tymi torturami, które oboje mi zafundowali, choć to w sumie nic w porównaniu do tego, co się wydarzyło ostatnio. Spojrzałem wykończonym wzrokiem na Samarę. Lalka? Dziewczyna nie była ludzka? Jak na lalkę prezentowała się wyjątkowo dobrze, choć to słowo musiało kryć za sobą o wiele więcej. To dlatego zachowywała się tak dziwnie... Zero emocji wymalowanych na twarzy, obojętny wzrok. To było dość smutne, tym bardziej że ciężko było mi uwierzyć, że była tylko lalką. Mężczyzna przerabiał ludzi na lalkę? To chore, na pewno nienormalne.
- N-nie, nie zbliżaj się do mnie! Samaro, Phyrin ci tego nie wybaczy - powiedziałem, a śmiech mężczyzny rozniósł się po pomieszczeniu. Zamknąłem oczy, kiedy dziewczynka zaczęła biec, ale po chwili podłoga się zatrzęsła, więc spojrzałem w górę i nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Choć przez chwilę to nic nie było widać przez kurz, który się rozprzestrzenił. Przerażenie pojawiło się w moich oczach, kiedy zobaczyłem Phyrina i Paskudnę. Znów z mojego powodu narażali własne życia.
- Po co... Dlaczego? - wyszeptałem i byłem pewien, że mag mnie nie usłyszał. Widziałem jak na mnie zerka, pewnie po to, by sprawdzić, że żyję i w miarę dobrze się trzymam. - Phyrin...- wyszeptałem imię mężczyzny.
         Słuchałem ich rozmowy, nie do końca wiedząc, jak to wszystko się potoczy. Mogliśmy uciec, wykorzystując ich zaskoczenie, ale znowu mieli przewagę w poruszaniu się, jak i używania swoich zdolności. Nie wróciłem jeszcze do siebie, więc pewnie moja siła na nic by się tu teraz przydała, bo osłabione dawało o sobie znać nawet wtedy, kiedy podniosłem się do siadu, aby nie leżeć całkowicie w kurzu. Spokój maga nieco mnie zaskoczył, ale byłem w lepszym stanie, niż poprzednio, więc nie musiał się o mnie martwić tak, jak wtedy, kiedy niemal umierałem przez brak wody. Byłem ciekawy co Beliad zrobiłby z faktem, że potrzebowałem morskiej wody do życia, przeniósłby ją litrami, aby tylko mnie nie wypuszczać? Na szczęście był tutaj Phyrin zamiast demona, więc wiedziałem, że stąd wyjdziemy. Nie mogło być tak źle. Potrzebowałem kilku, może kilkunastu minut, aby dojść do siebie, a z tego co zrozumiałem, że kocur wykazywał swoje zdolności magiczne, co było zaskoczeniem dla wszystkich. Może nie dla samej Samary, który miała cały czas kamienną twarz. Patrzyłem, jak Paskuda zeskakuje na ziemię, zatrzymując się przy nodze maga. Chciałem zapytać, jaki ma plan, zaproponować nawet ucieczkę, ale wydawało mi się, że Phyrin tak po prostu stąd nie wyjdzie.
- Phyrin, uważaj na siebie - powiedziałem, przemieszczając się do tyłu i wbijając niespokojne spojrzenie w jego plecy. Bałem się, że naprawdę go skrzywdzą przez przewagę, którą posiadali. Wkurzało mnie to, że nie byłem w stanie stanąć z nim ramię w ramię w tej walce, ale musi pójść wszystko dobrze. Wiara w maga, jak i samego Paskudę. Poradzą sobie i wrócimy do domu zanim Beliad rzeczywiście się tu zjawi.
         Obserwowałem wszystko z tyłu, zastanawiając się skąd w kocie tyle magicznej mocy. Phyrin wspominał, że jest smokiem, ale nadal ciężko było mi w to uwierzyć. Jednakże, najwidoczniej mag nie oszukiwał w tej kwestii. Bardziej jednak skupiłem swoją uwagę na nitkach Samary, która nie odpuszczała, cały czas atakując Phyrina. Żadne z nich jednak nie odpuszczało, ale Samara nadal miała pewną przewagę nad mężczyzną. Nie podobało mi się, więc starałem się podnieść, próbując cały czas zniszczyć linki, które były owinięte wokół nadgarstków. Te jednak nie drgnęły, jedynie mocniej wbijając się w skórę na co syknąłem.
- Phyrin! - krzyknąłem do maga przerażony. Mężczyzna nie pozwalał, by Samara opadła z sił lub włączyć jakiekolwiek emocje w stosunku do Phyrina. - P-proszę! Przestańcie! - krzyknąłem, patrząc na Paskudę, który podbiegł do mnie, niszcząc nitki na nadgarstkach. Spojrzałem na kota i posłałem mu delikatny uśmiech. - Dziękuję - wyszeptałem i dźwignąłem się do góry, czując cały czas, jak nogi mi drżą. Podparłem się rękoma o ścianę i wbiłem wzrok w to, co działo się przede mną. To był moment, kiedy Phyrin został pozbawiony dłoni. Otworzyłem szerzej oczy, patrząc na krew, po czym na dłoń, która leżałem na podłodze. Serce mi przyśpieszyło, a w żołądku przekręciło się wszystko do góry nogami, sprawiając, że robi mi się niedobrze.
- Twoja... dłoń - szepnąłem, podchodząc bliżej maga, ale między mną a Phyrinem stanął Paskuda, który jasno mówił swoją postawą, że mam się trzymać z daleka. Jak mogłem na to wszystko patrzeć i nic nie zrobić? Phyrin właśnie stracił dłoń do jasnej cholery!
         Po chwili jednak skupiłem się na czymś innym, patrząc jak otoczenie wokół maga się zmienia. Spojrzałem jeszcze raz na podłogę, aby zrozumieć skąd to nagłe pojawienie się magi. Bransoletka, która nie pozwalała mu czarować. Nie miał jej, był jej pozbawiony i choć można byłoby się cieszyć, to jednak utrata dłoni nie brzmiała rozweselająco. Nadal jednak Phyrin ze swoją mocą był jeszcze bardziej niesamowity. Patrzyłem w niego, jak w obrazek, ale musiałem wziąć się w garść, bo co jeśli się wykrwawi?
- Phyrin! Uciekajmy, musimy coś z tym zrobić! - krzyknąłem do mężczyzny, aby mnie usłyszał. Nie chciałem, żeby stracił coś jeszcze. Ledwie co został poskładany, a już na nowo jest skrzywdzony, a to nie będzie tak łatwe do naprawy. Teraz jednak mogliśmy wykorzystać to, że Phyrin używa magi i uciec. Jak tylko byśmy stąd wyszli, to nie musielibyśmy martwić się o resztę. Przecież jeśli uniemożliwimy im wyjście stąd, to nie zaczną nas gonić. Był jednak jeszcze Beliad, który był już w drodze tutaj. Jeśli byśmy na niego trafili, to na pewno szansa zostałaby zniwelowana.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {17/08/23, 05:14 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Puchata kita swowolnie przeskakiwała płynnym ruchem z boku na bok, w rytm stawianych kroków przez Kente, który całkowicie pogrążony w myślach wpadł na kogoś bardzo niskiego.
        - Przepraszam - skinął głową, dopiero po chwili zerkając na blond czuprynę i to co wystawało spod niej, a na koniec zastygł dostrzegająć niezadowolone spojrzenie Beliada. Wszystko uderzyło w lisa jednocześniej. Najróżniejsze obawy oraz inne nieprzyjemne emocje, a co gorsza widok, który niedawno miał. Sumienie nizwykle go zaczęło podgryzać, uniemożliwiając ucieczkę z miejsca. Widział błysk w oczach demona, który od razu odczytał jego walkę w duszy.
         - Oooch, Kenta? Co tu robisz? - spytał podchwytliwie, świetnie zdając sobie sprawę z sytuacji. Czuł, że uszaty walczy ze swoją niesłuszną decyzją, którą było pozostawienie nieprzytomnego Ashbane w zaułku. Nie powinien tego robić. Kochał Phyrina i dla jego szczęścia powinien uratować wtedy Trytona, a nie odejść jakby nigdy nic. Czemu to zrobił? Z zazdrości? To go przecież nieusprawiedliwiało.
         Beliad mruknął pod nosem, zerkając jak lis odlatuje znowu daleko myślami i wzruszając ramionami postanowiłgo ominąć. Nie chciałtracić zbędnego czasu. W końcu coś wyjatkowego czekało na niego.
        - Zaczekaj! - nagle poczuł jak Kenta łapie go za skrawek ubrania, niepewnie, co całkowicie kontrastowało z przekazem malowanym na jego twarzy. Rozbitej na dwie połówki. Jedna ewidentnie chciała dokonać tego, co utworzyła w głowie, zaś druga ledwo powstrzymywała się przed płaczem z rozpaczy, że naprawdę to zrobi.
         - O co chodzi? - spytał, udając głupa. - Śpieszy mi się
         - Proszę, błagam! Nie idź - wyjąkał rozpaczliwie, padając na kolana, a spuszczoną głowę oparł o ciało demona.
         - Czemu niby? - wyszczerzył swe bialusieńkie kły, patrząc z góry na skulonego śmiecia.
         - On tam zginie. Znam go za dobrze. Phyrin... ma prawo do miłości - wyjąkał z łzami w oczach, szlochając co jakiś czas, ostatecznie unosząc głowę i patrząc demonowi prosto w oczy. To zaskakująco bardzo spodobało się Beliadowi, czego nie krył w żadnym stopniu.
         - W sumie... - nachylił się, ujmując w palce podbródek lisa. - Sam jestem ciekaw jak się to skończy - wysyczał złowieszczo, mając z tyłu głowy, że była to poniekąd szansa na zerwanie kontraktu z magiem. Jeśli jego desperacja sięgała tak daleko jak uważał Kenta, to prawdopodobnie w końcu Beliad doczeka tego pamiętnego dnia i Hutson naprawdę sięgnie po ich umowę. W końcu nie posiadał magii.
         - To... spojrzenie - oczy chłopaka niemalże wypadły z orbity, gdy dostrzegł to przerażające zadowolenie na twarzy demona. Wiedział, że już nigdy nie zapomni tego widoku wyrytego w jego duszy.
         - Spełnię twoją zachciankę. Za drobną opłatą - przysunął się jeszcze bliżej, a jego źrenice zwężyły się przypominając zwierzęce szpony zaś sama złocista barwa tęczówek została pochłonięta przez ciemną, koralową barwę krwi.

Triton and the Wizard - Page 6 Magic-power

        - Dlaczego jeszcze go nie ma?! - warknął sam do siebie rozwścieczony Heliot, a kolejna zmarszczka pojawiła się na jego twarzy. W końcu demon już dawno powinien się tu pojawić. Czyżby go wystawił? Jeśli tak, to postanowił sam zawłaszczyć sobie rybkę i nie baczyć na to, że zginie tutaj z ręki Samary.
        Hutson nagle odwrócił się do Ashbane, gdy dziewczynka odskoczyła od ostrych niczym brzytwa podmuchów powietrza, które wytworzył mag przez zamaszyste machnięcie ręką. Słyszał doskonale co do niego mówił, ale to nie było takie proste. Hutson zdawał sobie sprawę, że nie dadzą im szans na ucieczkę. Poza tym co im to da? Wrócą po nich. Musiał zakończyć to tu i teraz. A czemu musiał? Bo nie mógł pozwolić zginąć rybce. Być może jakiś czas temu jeszcze miałby na to wylane. Niechciałby przecież ryzykować aż tak własnym zdrowiem dla drugiej osoby, ale to był Ashbane. Jego złota rybka.
        - Nie damy rady - odpowiedział z przygnębiającym uśmiechem.
        - Dosyć tego! - Heliot ryknął, rozkładając ręce na boki. Miał dosyć tej przeciągającej się walki, więc postanowił sam przyłączyć się do walki. Przed nim zaczęła tworzyć się mazista kula połyskująca jasnym światłem w środku. Można było porównać ją do czarnej dziury, która przyciągała do siebie ofiary niespotykanym światłem. Ostrożnie ujął wystarczająco dużą kulę w dłonie i rzucił prosto w stornę dwójki przeciwników.
        - Cholera - syknął Phyrin, zbliżając się bardziej do Nerine i za pomocą machnięcia dłonią utworzył kolumnę, która była przezroczystą barierą. - Za nic z niej nie wychodź - ostrzegł śmiertelnie poważnie, patrząc na Paskudę stojącego przy nodze trytona. W błskawicznym tempie odwrócił się na pięcie do wroga, wystawiając rękę przed siebie. Nadlatująca kula niszczyła wszystko po drodze i nawet pozostałości po budynku, w którym byli znikały w jasnej otchłani. Hutson zacisnął ze zgrzytem zęby, zapierjaąc się nogami z całych sił, aby siła uderzeniowa go nie odepchnęła do tyłu. Gdyby wpadł do bariery, ta z pewnością rozpadłaby się od ataku Heliota. Walcząc z czasem wyinkatował pod nosem zaklęcie, a różowy kwiat o siedmiu płatkach stanął między nimi, przyjmując na siebie atak. Podmuch wiatru uderzył niemiłosiernie mocno w odsłonione nogi maga, który zachwiał się, prawie upadając na ziemię. Kula jednak nie zniknęła, a wytrwale napierała, niszcząc kolejno płatki kwiatu.  Samara nie miała zamiaru wzlekać i zaczęła biec w stronę mężczyzny w lini napiętego łuku chcąc zajść go od boku. Phyrin od razu to wyłapał. Nie mógł pozwolić sobie na zlanie dziewczynki. To ona była tu głównym niebezpieczeństwem. Heliot byłwyszkolony w sztuce lalkarskiej, a nie walki magicznej. Lalka jednak nie miała zamiaru zbliżać się do Hutsona. Będąc na odpowiedniej odległości wystrzeliła w jego kierunku swoje nici. Hutson błyskawicznie opuścił rękę, odskakując, gdy pozostał ostatni płatek. Z ledwością uniknął ataku, ale nie próżnował, gdy tylko upewnił się, że tarcza którą stworzył wytrzymała uderzenie rozładowanego zaklęcia Heliota. Kolejne zaklęcie posłał do ziemi, gdy tylko stopa zetknęła się z podłożem, a spod nóg Samary wystrzeliły grube plącza chcące ją złapać. Ta jednak zwinnie je ominęła w tancerskich podskokach i piruetach niczym zawodowa lekkoatletyczka.
        Zmęczony, zasapany Phyrin przetarł kącik ust rękawem lekko potarganego płaszcza, powoli czując zmęczenie. Zmierzył dokładnie przeciwników, którzy na moment dali mu wytchnąć, ale po nich nic nie widział. Żałował niemiłosiernie w tej chwili, że nie trenował swego ciała, które musząc znosić przepływ magii mocno się męczyło. Poza tym cholernie długo nie czarował przez tą przeklętą bransoletę.
        - Tylko tyle masz do zaoferowania, Heliocie? A podobno jesteś mistrzem w swym zawodzie - wyprostował się, traktując lekcewarząco maga. Chciał wytrącić go z równowagi i zaatakować, ale ten od razu rozszyfrował intencję Hutsona.
        - Niepowiedziałbym. Spójrz tylko na siebie. Nawet to co chronisz w ciebie powątpiewa - skinął głową, kusząc mężczyznę o zerknięcie za siebie na Nerine, drżącego z niepokoju. Wiedział jedno. Musiał to szybko zakończyć inaczej naprawdę będą w czarnej dupie. Ściągnął z siebie płaszcz podchodząc bliżej do bariery i rzucając materiał, pozwolił, aby spoczął na rybce.
         - Trochę wiary w starego człowieka - prychnął rozbawiony, zerkając wymownie na Paskudę, który przytaknął pyszczkiem. Hutson momentalnie spoważniał znów odwracając się do przeciwników. - Pochwalę się trochę tym co ostatnio znalazłem w pewnej księdze - sapnął, czując jak całe jego ciało płonie ze zmęczenia, a mięśnie ledwo trzymają kupy, prawie rozpadając na kawałeczki. Sama bariera chroniąca Nerine zdawała się połskiwać momentami, jakby miała zaraz się rozpaść.
          - Na niebiosa i stworzenia nimi włądające - zaczął głośno, a niebo nad ich głowami pociemniało. Tysiące czarnych teleportów zaczęło tworzyć się, czekając na jeden sygnał. Phyrin z zadowoleniem i uniesioną ręką ku górze skończył zaklęcie i machnął ręką w dół po samą ziemię. Wiedział, że może oberwać tym atakiem, ale musiał spróbować. Nie miał nawet pewności, czy zadziała, ale po chwili rozbrzmiał głośny grzmot, a z powstałych teleportów zaczęły spadać niczym burza niezliczone ilości broni. Samara od razu ruszyła przed siebie chcąc dopaść maga na króki dystans, omijając wbijające się w ziemię ostrza. Phyrin z gulą w gardle sięgnął po miecz ustawiając się obronnie, obserwując jak kolejne bronie zaczynają trafiać w dziewczynkę, a ta tracąc równowagę upada i daje się nadziać na kolejne, aż oderwało jej kończyny. Głowa przeturlała się nieco dalej, a obojętny wzrok Samary spoczął na Paskudzie, który wręcz rozpadał się z rozpaczy, walcząc, aby nie był otego po nim widać.
        Pyrin odetchnął, padając na kolana. Dopiero teraz mógł zaczerpnąć głębszego oddechu, który przywrócił mu nieco trzeźwość umysłu i spowodował, że nie padł całkowicie.
        - Phy, nie wydurniaj się Samaro - Heliot prychnął rozbawiony tą sceną, gdy kocur zaczął wydawać z siebie zrozpaczone dźwięki. Nie brzmiały one jak te u kotów, a wręcz jak u groźej bestii rozgoryczonej porażką. Kończyny zaczęły się poruszać, wydając z siebie drewniane dźwięki, gdy powoli niewidzialne nitki zaczęły składać lalkę. Hutson spojrzał na poruszające się palce Heliota, który poruszał nimi, naprawiając swoje dzieło życia.
         - W lalkach najcudowniejsze jest to, że słuchają bezgranicznie swego pana i łatwo je naprawić - oznajmił, a chwilę później Sama stała już na rónych nogach, cała, jak nowo narodzona. Słysząc w swym ciele rozkaz stworzyciela, który nadal połączone miał nici z jej ciałem, złapała za miecz chcąc sięgnąć nim po przeciwnika. Phyrin w odruchu zamachnął się swoim ostrzem, a ocierający się dźwięcznie metal o metal, zadrżał, wypadając z ich rąk.
        - Phyrin - prawdziwy głos Samary wydostał się z jej ust. Wiedział teraz, że lalka faktycznie była produktem doskonałym, ale nie dlatego, że była piękna, a dlatego, iż walczyła o swoją własną wolę. Wiedział również, że musiało byćjej ciężko, gdy walczyła i choćnie chciała tego, stworzyciel ją zmuszał.
         - W porządku Samaro, rozumiem - powiedział Phyrin. To były sekundy, ledwo zauważalne ludzkim okiem. Hutson dumnie stał wyprostowany patrząc na pojawiającą się, czerwoną linię, z której pociekła stróżka krwi. Zabawne, ludzkie ciało, martwa skorupa, niby bez duszy, a jednak z emocjami, któe nie chciały odejść. Czuł się zwycięsko mogąc zadrasnąć dziewczynę. Gorzka prawda była taka, że mag nigdy nie miał szans z nią na bliskim dystansie. Oszołomiony zerknął niżej na swoją klatkę piersiową, w której zanurzona była ręka przeciwniczki. Nic nie czuł, mózg jakby nie chciał zarejestrować tego, co się właśnie działo. Ciepło, okropny gorąc rozszerzał się z miejsca przebicia na całe ciało, a za nim podążał pulsujący ból rozdzierający Hutsona od środka. Powoli przestawał słyszeć krzyki, jedynie dudnienie pozostawało z nim w tej przeciągającej się chwili. Ciepło zaczynało mieszać się z zimnem. Rozpaczliwie starał się odnaleźć rytmiczne bicie serca, ale nie było jego. Być może zamazane burzą emocji, któe podnosiły mu ciśnienie. Był przerażony, bał się, że to jego koniec. Odwrócił się głową tyle na ile mógł, a gdy bariera za nim rozpadła się, Samara puściła trzymane w dłoni zawiniątko prosto do rąk Nerine. Nadal ciepły organ pracował, bijąc najmocniej jak tylko potrafił, jakby walczył o przetrwanie.
          Aaa... jakie to irytujące. Chciałbym tyle powiedzieć, a głos nie chce się wydostać z moich ust. Nerine... wybacz, tak bardzo chciałbym cię jeszcze przytulić... poczuć twoje ciepło. Jest mi tak zimno... - myśli Hutsona pomału zachodziły mgłą, tak samo jak karbinowy wzrok. Z ostatnim zabiciem serca, łza spłynęła z kącika oka maga, a z ust trysnęła krew, gdy chciał coś powiedzieć, ale jedynie się zakrztusił. Samara wyciągnęła swoją rękę, a Hutson padł na kolana, bezwładnie poruszając dłońmi. Usiadł na swych stopach i z opadniętą luźno głową, wpatrując beznamiętnie w swe brudne kolana... odszedł.
       - Żałosne - prychnął rozbawiony Heliot, wzdychając z ulgą, że to już koniec problemu. Teraz pozostał tylko Nerine.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {19/08/23, 06:56 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Odpowiedź Phyrina ani trochę mi się nie spodobała. Naprawdę uważał, że lepiej jest ryzykować własnym życiem, niż spróbować uciec?
- Phyrin - powiedziałem złamanym głosem, zanim krzyk mężczyzny rozniósł się po pomieszczeniu, uciszając każdego. Spojrzałem na Heliota, który postanowił przyłączyć się do walki, a to oznaczało, że będzie trudniej, niż z samą Samarą. Jęknąłem, czując, jak nogi nadal się pode mną uginają i kiedy chciałem zrobić krok do przodu, Paskuda złapał nogawkę dresów swoimi zębami. Spojrzałem na niego, by po chwili wzrok utkwić w magu, nie do końca go rozumiejąc.
- Hej! Pozwól mi sobie pomóc, nie jestem taki... słaby - wymamrotałem, upadając na kolana, jak tylko Phyrin utworzył barierę. Patrzyłem w plecy Phyrina, nie do końca rozumiejąc dlaczego tak ryzykuje... Może mnie zostawić, uciec w każdej chwili. W końcu to nie o niego im chodzi, a o mnie. Owszem, nie chciałem znaleźć się w rękach Beliada, ale jeśli to uratowałoby maga, to poświęciłbym się, pozwalając mu dalej żyć. W końcu to tylko utrata obiektu zainteresować, jaką była dla niego morska rasa. Na dodatek nie było to nic miłego, jak ukochana osoba męczy się w starciu z kimś innym. Nie dość, że mieli przewagę liczebną, to nie byli tak wymęczeni, jak Phyrin.
         Przełknąłem gulę w gardle, nie mogąc dłużej patrzeć na to wszystko i choć miałem ochotę krzyczeć do maga, to jednak żadne słowo nie wyszło z moich ust. Dźwięki, jak i światło, które padało, nie pozwalało mi całkowicie odwrócić wzroku od tego, co się działo przede mną. Heliot był silny i choć wierzyłem w maga, to nadal utracił przed chwilą dłoń. Aż dziwne, że mógł dalej walczyć, chroniąc mnie. Chęć pomocy mu była silna, ale część mnie czuła, że tylko bym przeszkadzał, więc siedziałem za barierą, patrząc na wszystko z przerażeniem. Czułem, jak łzy spływają po moich policzkach, a całe ciało drży z każdym natarciem na Phyrina.
- Kocie, musimy coś zrobić. Nie mogę na to patrzeć - spojrzałem na Paskudę, który akurat nie interesował się mną, a Samarą. Widziałem smutek w jego oczach, ale ja go nie podzielałem. Dziewczynka stanęła przeciwko Phyrinowi, atakując go i porywając mnie. Uważam, że nie należy jej się współczucie, ale też nie byłem z nią na tyle blisko by oceniać, najwidoczniej kocur czułe się zupełnie inaczej. Poczułem, jak płaszcz opada na moje ramiona, więc spojrzałem w górę na Phyrina. Zmęczona twarz, ślady po walce na ubraniach. Wyciągnąłem dłoń, zaciskając drżące usta. Chciałem go dotknąć, stanąć do walki tuż obok niego, ale nie miałem magicznej mocy, a siłą nic bym teraz nie zdziałał skoro moje ciało było osłabione.
- Wyjdziemy z tego cało - wyszeptałem do siebie, próbując się uśmiechnąć i zabrałem dłoń, otulając się szczelniej płaszczem maga. Zapach jego perfum znajdował się na materiale, więc chłonąłem go całym sobą, patrząc na to, co dzieje się przede mną. Zaklęcie maga było niesamowite, choć jednocześnie niebezpieczne, kiedy bronie zaczęły spadać z góry. Mogły go uszkodzić tak, jak barierę, którą stworzył. Przyciągnąłem do siebie Paskudę, starając się go ochronić przed widokiem samej Samary, ale nie było to proste, kiedy kot wszystko tak mocno przeżywał. Drapnięcie nie było takie bolesne, ale zabrałem dłonie, dając mu całkowitą wolność.
- Phyrin! - krzyknąłem widząc, jak ten pada na kolana i przysunąłem się bliżej bariery. To jednak nie był koniec. Przed nami stał Heliot, który naprawiał Samarę. Patrzyłem na to zaskoczony, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Dziewczynka po chwili stała na równych nogach, atakując Phyrina. Obserwowałem każdy ruch Samary, starając się myśleć, że Phyrin uniknie każdego ciosu zadany przez lalkę.
         To był jednak moment, kiedy krew prysnęła na kolumnę, a po drugiej stronie ciała Phyrina znajdowała się ręka. Może nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że przechodziła ona przez ciało maga. Otworzyłem szerzej oczy, a z gardła wydostał się rozpaczliwy krzyk. Bariera rozpadła się, a w moich dłoniach znalazło się coś, na co na początku nie zwróciłem uwagi. Spojrzałem w dół i moje serce na moment się zatrzymało. Spojrzałem ponownie na maga, po czym znowu na serce, które znajdowało się w moich dłoniach.
- Nie... Nie! - krzyknąłem, podnosząc się chwiejnie na równe nogi i podszedłem do Phyrina, jak tylko Samara odsunęła się od niego. Upadłem na kolana przy magu, czując jak łzy ograniczają mi widok na mężczyzną. Nie wiedziałem co mam robić, więc trzymałem w jednej dłoni serce, zaś drugą zmieniłem pozycję Phyrina na leżącą, aby głowę miał oparta na moich kolanach. Włożyłem drżącymi dłońmi serce tam, gdzie powinno się znajdować, pochylając się nad magiem.
- Phyrin... Phyrin... Błagam, otwórz oczy, proszę cię... N-nie, nie żartuj sobie ze mnie! - krzyknąłem, starając się, kombinować przy jego klatce piersiowej, jakby nagle miał się wybudzić i powiedzieć, że to wszystko to tylko sen. Widziałem, jak łzy kapią na jego twarz, więc ująłem ją swoimi dłońmi, nie mogąc powstrzymać swojego drżącego ciała, jak i głosu, które cały czas wypowiadało imię maga.
- Hej, obudź się... Jeszcze tyle musisz mnie nauczyć, Phyrin - szeptałem, nie przejmując się w ogóle otoczeniem. - Kocham cię, słyszysz mnie? Odpowiedz mi, nie musisz tego odwzajemniać, po prostu coś wyduś z siebie. Błagam, nie zostawiaj mnie, Phyrin - mówiłem dalej, patrząc na jego bladą twarz. Wbiłem wzrok w serce, które już nie było, a z dziury nadal sączyła się krew. Nie przejmowałem się tym, że moje dłonie są również pochłonięte czerwienią, liczył się mag. Jego zimne ciało, blada twarz, lekko rozchylone usta. Można było powiedzieć, że wygląda, jakby spał, ale... To nie było to.
- Tak bardzo cię kocham, głupku. Chcę być tylko twój, twoją rybką, chcę abyś dłońmi błądził po moim ciele, a nawet ogonie, chcę być mnie przytulił, wyszeptał do mnie czułe słówka. Proszę, nie zostawiaj mnie samego. Naprawdę... - urwałem, schylając się jeszcze niżej. Zacisnąłem mocno powieki, opierając czoło o czoło maga. - Kurwa. Phyrin! - krzyknąłem.
         Z ust wyszła czarna mgła, której nikt nie mógł zobaczyć poza mną. Dotknąłem palcami swojego gardła i pociągnąłem nosem, rozumiejąc co właśnie się stało. Owinąłem sobie czarną mgłę wokół palca, wbijając w nią swoje spojrzenie i choć nie było mi to śmiechu, to delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Zabiję ich - powiedziałem, patrząc na twarz Phyrina i podniosłem się z ziemi ostrożnie odkładając głowę na podłogę. Spojrzałem na Samarę i Heliota, który szczerzył się od ucha do ucha.
- Jakie to smutne, doprawdy rozczulające - parsknął, więc wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na Samarę, która szykowała się do ataku na mnie.
- Jesteście z siebie dumni? Pozbawiliście mnie jedynej osoby, dla której cokolwiek znaczyłem, kogoś, kogo kocham. Zapłacicie mi za to! - krzyknąłem i choć łzy nadal pogarszały moją widoczność to wystarczyło bym otworzył usta, abym mógł zacząć używać hipnozy na tych osobach. Choć śpiewałem w swoim języku, to oni słyszeli coś zupełnie innego. Helion chciał poruszyć lalką, aby mnie zaatakowała, jednakże ta ani drgnęła, co zaskoczyło mężczyznę. Mogłem wykorzystać Samarę przeciwko niemu, ale widząc Paskudę, który do niej podchodzi, nie wykonałem żadnego ruchu. Wykorzystałem jednak zaskoczenie Heliota, aby użyć na nim całej swojej siły. Kiedy klątwa została przerwana, moja szybkość również nieco się zmieniła, pozwalając sięgnąć maga, kiedy ten zaczynał rzucać zaklęcie. Złapałem go za szyję, przypierając do ściany.
- Zabiję was, zabiję, zabiję! - krzyknąłem w twarz mężczyźnie, który wolną ręką sprawił, że coś owinęło się wokół moich kończyn.
         Chwycił mnie za gardło i uderzył mną o podłogę, sprawiając mi tym ból, ale nie mogłem ot tak się poddać. Narkotyk nadal na mnie działał, jednakże spokojnie mogłem się wyrwać z zaklęcia mężczyzny, uderzając go w brzuch, otworzyłem usta by znów rzucić hipnozę, ale tym razem na niego, jednakże z moich ust nic się nie wydostało.
- I niby jesteście tak silną rasą? Zabawne - zaśmiał się, posyłając mnie kopnięciem do Phyrina. - Nie mogę cię zabić, nawet nie chcę, jesteś zbyt cenny - dodał, rzucając we mnie kolejne zaklęcie.
- N-nie poddam się - powiedziałem, wydając z siebie krzyk. Hipnoza puściła Samarę, najwidoczniej ta była jeszcze za słaba, aby utrzymać się na dłużej, więc Heliot wykorzystał szansę. Złapałem zimną dłoń Phyrina.
- Kocham cię - wyszeptałem, zanim wszystko zrobiło się czarne. Zacisnąłem palce na dłoni maga. Chciałem, aby przeżył, choć czy naprawdę była na to jakaś szansa? To wszystko przez Beliada, nawet nie miałem okazji wyznać uczuć Phyrinowi, kiedy ten żył! Co za okropne uczucie. Wszystko boli i choć straciłem przytomność, to łzy jeszcze wypływały z kącików oczu.


Chciałbym móc cię pocałować, nawet jeśli to by nas zniszczyło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {20/08/23, 08:26 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Hutson stał przed swoim ciałem. Pustą skorupą z wielką dziurą w klatce piersiowej. Dźwięki z ust Nerine boleśnie sięgały jego uszów, doprowadzając o niemiłosierny ból głowy, a jednak nadal był on w jakiś sposób odległy. Dziwne uczucie, którego nie potrafił zrozumieć. Jakby czuł, a jednocześnie nie. Od razu wysnuł wnioski, iż to z powodu swojej duchowej postaci. Nikt go nie widział. Był jedynie biernym obserwatorem wydarzeń.
        - Nerine - szepnął sam do siebie, a cienie zaczynały pożerać podłogę, pozostawiając jeden, jednolity, ciemny byt, który zaczął unosić się za plecami maga, tworząc wysoką istotę o niezdrowym, siwym kolorze skóry i wyniszczonym ciele od połowy klatki piersiowej. Widać było jej kości oraz wnętrzności, a wszelakie rany, czy oczy połyskiwały głębokim, jaskrawym turkusem. Szpiczasta korona  z kości wydostawała się spod falujących, czarnych włosów unoszących do góry, jakby jakaś siła je do siebie przyciągała. Phyrin spojrzał na nią, a ta w milczeniu wyciągnęła ku niemu swą wychudzoną dłoń z długimi, smukłymi palcami.
       - Nemezis - od razu wiedział jak ma na imię, choć nigdy nie widział stworzenia na oczy. Jedyna, nieubłagana istota, której każdy się boi - śmierć. Przyszła po niego. Nawet ona p otylu latach. Wiedział doskonale, że kiedyś go dorwie. Nikt nie może przed tym uciec. To jedyny sprawiedliwy byt na świecie.
       Patrzył na nią z zafascynowaniem. Choć zdawała się przerażająca, to była piękna i przyciągała do siebie tym spokojem. Hutson wiedział, że w jej objęciach odpocznie. W końcu poczuje błogość jakiej pragnęła jego dusza, ale wzrok cały czas zawracał do Nerine, który wciąż rozpaczał nad ciałem maga. Znów spojrzał na Nemezis z wyciągniętą uparcie ręką i spokojnie czekającą. W końcu Hutson złamał się pokusą. Jego stopy całkowicie okręciły się w stronę kobiety. Powoli wyciągał dłoń w jej kierunku, gdy nagle ktoś stanął między nimi, dotykając koniuszkiem palca z wyciągniętej ręki dłoni śmerci.
        - Nie tak prędko - uśmiechnął się cwanie Beliad, gdy tryton zaczął wstawać od martwego ciała Hutsona. Na jego ciele zaczął rozrysowywać się krąg, oznaczenie paktu jaki zawarł z samym demonem. Jednak nikt nie mógł tego zauważyć, bo zwyczajnie byli zajęci czym innym.
        - To jeszcze nie jego czas, Nemezis - cmoknął, widząc niezadowolenie u kobiety. - Ładnie się załatwiłeś, przyjacielu. Kto by pomyślał, że poświęcisz swoje życie czemuś innemu jak książkom - rozbawiony odwrócił się na pięcie do maga, kładąc swą dłoń na jego ramieniu, co było dość zabawne, bo ledwo do niej sięgał.
        - To wszystko twoja wina - wysyczał, choć jego twarz była beznamiętna.
        - Nie powiedziałbym tego, ale maczałem w tym palce - wzruszył ramionami, podchodząc do ciała i przykucnął, podpierając brodę o rękę. Cały czas uśmiechał się pod nosem, czując dwie postacie wpatrujące się w niego. Czekał, aż pieczęć zrobi pełen krąg, aby mógł ziścić ich kontrakt.
        - I po co to wszystko? - spytał, patrząc jak Nerine zmaga się z Samarą oraz Heliotem.
        - Z nudów. Ambicji. Kaprysu. Wybierz co tobie wygodne - wstał, widząc, że niewiele brakowało. Odwrócił się do przyjaciela, jedną nogą stojąc na ciele maga. - Na mnie już pora. Uratuję twoją rybkę, ale nie daj się złapać Nemezis do tego czasu. Nie jestem wszechmocny - zasalutował i wpadł do ciała jakby była głeboką dziurą.
        - Cholera - syknął, patrząc na rozgniewaną Nemezis, która nie mogła posiąść duszy Phyrina, a jednak nie miała zamiaru się poddać. Nawet, gdyby miała użyć siły.
        Paskuda stanął murem za leżącycm, nieprzytomnym Ashbane, warcząc na zbliżającą się Samarę. Ta jednak z obojętnością wypisaną na twarzy kopnęła kocura w bok, aby utorować sobie drogę do wyznaczonego celu. Pochyliła się nad ciałem trytona, a jej białe, cieniutkie niczym nitki kosmyki spłynęły po ramieniu, zwisając do samej ziemi. Wyciągnęła rękę, aby złapać za nadgarstek chłopaka, której dłoń złączona była z Phyrinem, ale wtedy coś, a raczej ktoś ją powstrzymał. Zaskoczona uniosła wzrok, czując na sobie oddech mężczyzny o krwistych tęczówkach.
        - Phyrin? - spytała, widząc jak uśmiecha się z pogadrą na jej słowo.
        - Nie ładnie tak przeszkadzać gołączebkom - prychnął, i odepchnął ją do tyłu. Niespiesznie wstał na róne nogi, czując jak ciało zdążyło już solidnie zdrętwieć. Fala uderzeniowa przemknęła od maga owiewając sporą część okolicy.
        - Sprawy nieco się skomplikowały Heliocie - mruknął, rozruszając kręgi szyjne oraz ramiona. - Niestety, ale mam kontrakt z Phyrinem i muszę go teraz wypełnić z małym... bonusem - robiąc przerwę zerknął na niebieskowłosego. Zrobił szeroki krok, aby przejść nad ciałem chłopaka, a dłonie spowiła czerń, kształtując ostre szpony na zakończeniach palców. Demon miał nadzieję, że zmęczone ciało wytrzyma jeszcze trochę, Nie miał wiele czasu, więc musiał to szybko zakończyć. W końcu kontrakt podlegał uratowaniu życia Phyrinowi, a nie komuś innemu.
        - Wykorzystałeś nas! - wrzasnął iście wściekle przeciwnik.
        - Bardziej bym powiedział, że zmienił się główny cel - westchnął i gwałtownie ruszył w stronę lalki. W ułamku sekundy skrócił między nimi odległość, uderzając pięścią prosto w dziewczynkę, która w ostatniej chwili wyciągnęła przed siebie ręce, przyjmując na siebie siłę ataku. Zaparła się nogami, które odpychane coraz mocniej zagłębiały się w ziemię. Heliot nie tracąc czasu sięgnął po swoją różdżkę, wyczarowywując kulę ognia i posłał ją od razu w walczącą ze sobą dwójkę przeciwników. Wymieniali się ciosami przez dłuższy czas, unikając kopnięć i prawych sierpowych, obrzucając się również od czasu do czasu nadal wbitymi brońmi w ziemię. Beliad odepchnięty od kopniaka Samary odsunął się do tyłu, czując jak pot zaczyna skraplać się na czole. Nie miał z nimi szans będąc w ciele Hutsona.
        - Długo nie wytrzyma - poruszał odrętwiałą dłonią. - Muszę tego użyć przyjacielu - mruknął w niezadowoleniu, wiedząc doskonale z czym to się wiązało. Wstał na równe nogi, biorąc głęboki, palący płuca oddech po czym wyciągnął dłonie, splatajac je w rozmaite symbole. Przymknął powieki, a gdy je otworzył, obramówka tęczówek zamieniła się w złotą tarczę zegara. Momentalnie, niezliczone ilości zegarów zaczęła pojawiać się na rzeczach. Ciele Nerine, podłodze, Samarze, ręce Heliota, na ptakach w locie, na wodzie oraz rybach. Dosłownie na wszystkim, a dotknięte tym zjawiskiem, zaczynały zwalniać, aż w końcu całkowicie się zatrzymały. Niespiesznie podszedł do lalki i pstryknięciem ręki wyrzucił jej głowę w siną dal. Oderwał ręce, rozgniatając w drobny mak, wyrwał wnętrzności, którymi były liczne zębatki, a gdy już z nią skończył, podszedł do Heliota. Główny zegar wiszący nad Phyrinem nadal tykał, wskazówka boleśnie przesuwała się dając do zrozumienia demonowi ile kradnie życia przyjacielowi.
         - Przerażająca zdolność - pomyślał na głos, nie wiedząc nawet skąd Hutson posiadł tę niewyobrażalną moc. Nigdy nie słyszał o tym zaklęciu, ale raz je dostrzegł, kiedy Phyrin wykorzystał zatrzymanie czasu, aby uciec od założenia bransolety. Czemu jednak ostatnio tego nie zrobił? Może nie chciał świadków? Może ukrywał tę zdolność przed wszystkimi?
        Zatrzymał się przed Heliotem, łapiąc w dłonie jego głowę i używając demonicznej siły, zmiażdżył mu głowę, jakby była zwykłym jabłkiem. Otrzepał dłonie z nadmiaru krwi, wzdychając z zadowolenia, że ma już po robocie. Podszedł do leżącego Nerine, skupiając swe zdolności na wyleczeniu ciała maga i przykucnął, odgarniając kilka kosmyków włosów z twarzy trytona.
        - Nie myśl sobie, że to koniec. Dbaj o tego głupka. Kiedyś znów się spotkamy i będziesz mój - sapnął i zamknął oczy, a ciało mężczyzny opadło bezwładnie na ziemię.
        Kenta wezwany przez Beliada przekroczył próg drzwi, zastygając w bezruchu na widok przed nim.
        - Och, świetnie, że jesteś. Właśnie świętujemy moje uwolnienie od kontraktu z Hutsonem. Chętnie bym cię zaprosił do nas, żebyś pouczył swojego synka jak to się robi, ale mam co do ciebie inne plany - syknął z zadowoleniem czerpiąc niezwykłą przyjemność na widok zdruzgotanego rodzica widzącego jak dwa smocze demony zabawiają się z chłopcem - Idź po te dwa wraki i upewnij się, że trafią do szpitala - mruknął, zbywając go machnięciem dłoni, dalej podziwiając widoki trójki ciał przed sobą.
        - T-tato - usłyszał tylko zduszony płacz, gdy wychodził.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {20/08/23, 07:03 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Nieśpiesznie otworzyłem oczy. Jasne światło dotarło do moich oczu, więc szybko je zmrużyłem, odwracając głowę na bok. Podniosłem się gwałtownie do siadu, widząc, że pomieszczenie zmieniło się całkowicie. Nie było to pole walki, a sala szpitalna, więc nie do końca rozumiałem dlaczego tutaj jestem.
- Phyrin... - wyszeptałem imię maga, cały czas czując w dłoniach jego zimne ciało. Dziura w jego piersi, krew... Pełno krwi. Spojrzałem na swoje dłonie, które drżały z przerażenia, ale i smutku. Gdzie jednak był Beliad? Samara czy nawet Heliot? Miałbym uwierzyć, że demon zabrał mnie do szpitala? Ile spałem? Co stało się z ciałem maga? Miałem tyle pytań, ale nikogo nawet nie było tutaj. Nikt na mnie nie czekał, pewnie nawet nikt nie wiedział co się stało. Jak wszyscy zareagują na śmierć Phyrina? Będą mnie obwiniać... W końcu to mnie ten głupek chciał chronić.
- Ne... Nerine! - usłyszałem krzyk w drzwiach, więc podniosłem wzrok do góry, patrząc na Makoto, która jednocześnie uśmiecha się od ucha do ucha i płacze. Podbiegła do mnie, ale powstrzymała przed rzuceniem się mi na szyję. - Jak dobrze, że się obudziłeś. O rany, tak wszyscy się martwili - powiedziała, wycierając swoje łzy. Moje usta zadrżały, zaś z gardła wydostał się jęk. W moment z moich oczy popłynęły łzy. Poczułem, jak Makoto obejmuje mnie smukłymi rękoma, przyciągając głowę do ramienia, abym mógł się wypłakać.
- P-przepraszam, Phy... Phyrin... On - mówiłem, choć tak naprawdę ledwie słowa wychodziły z moich ust.
- Phyrin żyje - usłyszałem kobiecy głos przy swoim uchu, więc oderwałem się od dziewczyny, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami.
- Jak to... Żyje? Przecież ja... Ja dotykałem jego zimnego ciała! Jego serce... Dziura w klatce piersiowej. Nikt tego by nie przeżył - mówiłem, błądząc oczami gdzie popadnie. Co to miało oznaczać? - M-mówisz tak by mnie pocieszyć? Nie wierzę! Muszę go zobaczyć! - krzyknąłem i oderwałem kroplówkę, aby wstać pośpiesznie z łóżka, ale nie na długo byłem w stanie utrzymać się na własnych nogach.
        Upadłem na podłogę, zaś Makoto szybko do mnie podbiegła, pomagając mi się podnieść z podłogi.
- Nie powinieneś wstawać z łóżka - powiedziała, ale mnie to nie obchodziło.
- Phyrin. Zaprowadź mnie do niego - spojrzałem na nią smutnym wzrokiem. Jeśli chciała mnie oszukać, to nie był to najlepszy sposób, ale jeśli to prawda? Chciałem w to wierzyć, ale musiałem przekonać się na własne oczy. Dotykałem jego zimne, nieruchome ciało. Jego serce przestało bić w moich dłoniach. Jak mógł to przeżyć?
- Dobrze, ale powoli okej? - powiedziała, na co skinąłem głową. Wyszliśmy z sali, powoli kierując się do windy, aby nią pojechać na wyższe piętro. Czułem, jak serce mi przyśpiesza, a z oczu znów zaczynają spływać łzy.
- Spokojnie, Nerine - uśmiechnęła się, prowadząc mnie do pojedynczego pokoju, gdzie już przez okienko mogłem go rozpoznać. Otworzyłem drzwi i osunąłem się na podłogę. Czułem ulgę, ogromną ulgę, że Phyrin to przeżył. Nie obchodziło mnie teraz, jak, ale cieszyłem się, że mam go przy sobie. - Phyrin jest w śpiączce, lekarz powiedział, że nie wie ile dokładnie to potrwa, ale wierzę w Phyrina i wiem, że ten dureń szybko do nas wróci. Zostawię was samych, ale wrócę niedługo po ciebie - powiedziała, na co skinąłem głową.
        Śpiączka. Lepsze to, niż śmierć. Podniosłem się powoli z podłogi i podszedłem do łóżka, na którym był mag. Uśmiechnąłem się, widząc jego śpiącą twarz i musnąłem palcami jego policzek, czując przyjemne ciepło, które biło od mężczyzny. Żywy.
- Phyrin, nie wiem, jak ci się udało, ale... O rany - zaśmiałem się, po czym podsunąłem sobie krzesełko do łóżka i splotłem nasze palce ze sobą, nadal czując ciepło. - Tak się cieszę. Nawet jeśli będziesz spał kilka lat, to nie przestanę cię kochać. Zaopiekuję się tobą najlepiej, jak potrafię - powiedziałem, nawet na moment nie zabierając ręki. I choć znów płakałem, to te łzy były spowodowane szczęściem.


tydzień później

         Czuję, jak kobiece dłonie dotykają moich ramion. Ciraalda wraz z Fanfatarem stali za mną, wymieniając ze sobą szepty. Minął tydzień od mojego wybudzenia, zaś mag dalej smacznie spał. Codziennie ktoś do niego przychodził, w sumie do nas, bo nie opuszczałem jego sali już od tygodnia, kiedy to moje badania sprawiły, że mogłem wrócić do domu. Nie byłem tak zniszczony, jak Phyrin, poza wycieńczeniem, jak i skutkami narkotyku, nic innego mi nie dolegało i nie musiałem zajmować dłużej szpitalnego łóżka.
- Nerine, powinieneś wrócić do domu - usłyszałem, ale nie oderwałem wzroku od śpiącej twarzy mężczyzny.
-Jak mam wrócić do domu? Będę tam sam, nawet nie wiem co stało się z Paskudą - powiedziałem lekko załamanym głosem. Może to przez mój wygląd tak się zachowywali, ale też nie wiedzieli ile ryzykuję nie udając się nad morze, w którym powinienem już dawno być. Starałem odpowiednio nawadniać się wodą, ale czułem, że to za mało.
-Musisz się przespać. Phyrin na pewno nie chciałby, żebyś siedział tutaj każdego dnia, bo to niedobre dla twojego zdrowia. Zaopiekujemy się nim, a ty odpocznij, weź porządną kąpiel, prześpij się - powiedziała, a ja dość niechętnie puściłem dłoń maga. Nie chciałem go tutaj zostawiać samego, ale może rzeczywiście mieli rację. Może też Paskuda będzie w domu? Wróciłby sam? Nie mam zielonego pojęcia. A jak wejdę do domu? Nawet nie mam kluczy.
- Makoto cię zabierze - uśmiechnął się mężczyzna, więc spojrzałem na tą dwójkę, która jasno mówiła wzrokiem, że nie muszę się martwić. Wiedziałem, że Phyrin jest w dobrych rękach, w końcu to jego przyjaciele, ale czy Samara również do nich nie należała? Nadal nikt mi nie powiedział, co się stało po tym, jak straciłem przytomność i kto nas sprowadził do szpitala. Byłem jednak zaskoczony tym, że przez cały tydzień nawet Kenta się nie pojawił.
         Makoto czekała na mnie przy taksówce, znała moją tajemnicę, więc od razu jej powiedziałem, że musimy skierować się nad morze. Co jeśli Phyrin obudzi się w każdej chwili? Nie chcę by widział mnie w takim stanie, dlatego kobieta od razu posłuchała. Podróż przebiegła nam w milczeniu, ale nie miałem tak naprawdę sił na rozmowę. Potrzebowałem snu, porządnego.
- Przy pracowni nadal jest postawiona bariera, więc śmiało możesz wejść do wody. Będę na brzegu i pamiętaj... Jak coś będzie nie tak, od razu wychodź z wody - uśmiechnęła się lekko, na co skinąłem głową. Wchodząc na plażę, zdjąłem buty, aby poczuć nagrzany piasek od słońca. Pracownia stała cały czas w tym samym miejscu, co mnie ucieszyło, ale to nie tutaj wrócę na czas, kiedy Phyrin jest w szpitalu. Droga stąd byłaby za długa. Zdjąłem z siebie wszystkie ubrania, nie przejmując się wzrokiem Makoto i wszedłem do wody, zanurzając się w niej. Dziewczyna nie była w stanie zobaczyć, jak wyglądam, choć wiedziałem, że jest ciekawa, to coś ją powstrzymywało by podejść bliżej wody.
          Nie byłem świadomy ile minęło, ale przerażony głos Makoto sprawił, że wynurzyłem się z wody nieco bardziej ożywiony. Posłałem jej delikatny uśmiech i wysunąłem się na brzeg, pozwalając jej zawiesić wzrok na moim ogonie i nie tylko.
- Nic dziwnego, że Phyrin nic nie mówił. Każdy chciałby zachować to dla siebie - uśmiechnęła się. - Przepraszam cię za to, co wydarzyło się na pikniku, nie miałam okazji ci tego powiedzieć - dodała i widziałem, że czuje się źle z tym wszystkim.
- Jesteśmy nieodkrytą rasą, więc rozumiem twoje zaciekawienie, po prostu wtedy poczułem się, jakbym był jakimś obiektem badań, ale nie zamartwiaj się tym - powiedziałem, delikatnie się uśmiechają.
Wróciliśmy do mieszkania Phyrina i nawet nie sądziłem, że Makoto znajdzie sposób, aby otworzyć drzwi, ale w końcu miała zdolności magiczne. Zostałem jednak sam w pustym mieszkaniu. Po kocie ani śladu, co mnie dodatkowo martwiło, bo co jeśli gdzieś się błąkał? Miałem nadzieję, że nic mu się nie stało.


miesiąc później

         Codzienne przychodzenie do szpitala zdecydowanie pozwalało mi nieco zająć czas, z którym nie byłem w stanie nic zrobić. Phyrin nadal spał, ale to nie oznaczało, że z nim nie rozmawiałem. Nie obchodziło mnie, że mi nie odpowiadał, tym bardziej, kiedy nie byłem tutaj sam mogłem porozmawiać z pozostałymi, którzy pomagali mi, jak tylko mogli, pozwalając mi również odpoczywać. Paskuda nadal nie wrócił do domu, o czym wszystkich poinformowałem i choć pomagali w poszukiwaniach, to kot nadal się nie odnalazł. Dzisiaj byłem sam, nieco zasłoniłem okno żaluzją, gdyż słońce dawało o sobie okropnie znać. Spojrzałem na maga, patrząc uważnie na jego brodę, która sam goliłem, więc bałem się, że gdzieś mogłem go zaciąć albo zrobiłem to niedokładnie.
- Wiesz, że wszyscy czekają, aż  się obudzisz? Niby taki samotnik z ciebie, a jednak otaczają cię niesamowici przyjaciele - uśmiechnąłem się, siadając na krześle. -Nie mogę się doczekać, aż znów się do mnie odezwiesz, Phyrin. Choć jestem tutaj codziennie, to nadal za tobą tęsknię - powiedziałem.
         Ująłem jego dłoń, aby kciukiem gładzić ją po zewnętrznej stronie. Otworzyłem usta, zaczynając śpiewać piosenkę. Serce delikatnie mi przyśpieszyło, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Chciałem by mag trzymał mnie w swoim ramionach, sprawić, że spodobałby się mój śpiew. Chciałem mu się pochwalić, że odzyskałem zdolności hipnotyzowania, a moja siła wzrosła jeszcze bardziej. Musiałem jednak czekać, choć nie wiedziałem ile. Naprawdę będę w stanie trwać u jego boku przez cały ten czas?
- O czym ty myślisz... - mruknąłem do siebie, czując złość na siebie samego, że w ogóle próbuję o tym rozmyślać. Zamknąłem usta, zerkając na nasze dłonie. Na początku myślałem, że to tylko moje przewidzenia, ale palce Phyrina ponownie zacisnęły się na moich.
- Phyrin? - zapytałem, po czym podniosłem wzrok na mężczyznę. Delikatny uśmiech, lekko przymrużone oczy, bo w końcu dopiero co się wybudził. - Phyrin! - krzyknąłem, po czym puściłem jego dłoń i rzuciłem się na niego, obejmując za szyję. Wiem, że nie powinienem, bo na pewno jest obolały, ale do jasnej cholery!
- Phyrin - wyszeptałem jego imię raz za razem, pozwalając by łzy ponownie spłynęły po policzkach.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {26/08/23, 10:04 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Demon nagle opuścił ciało maga, a ono opadło bezwładnie na ziemię. Tysiące tarcz zegarowych usytuowanych na wszystkim co istniało zaczęły powoli znikać, ale czas nadal stał w miejscu. Klatka piersiowa Phyrina nagle uniosła się do góry, a z wyschniętych ust wydał się cichy, zduszony jęk. Zdezorientowany uniósł głowę ponad klatkę piersiową dostrzegając stojącą zaraz obok wysoką postać Nemezis, która nie kryła swego niezadowolenia. Z braku sił opadłz powrotem głową na ziemię, patrząc w gołe niebo i wiszący nadal jeden, jego własny zegar i tykającą coraz wolniej wskazówkę. Uśmiechnął się z politowaniem nad samym sobą doskonale wiedząc co się wydarzyło.
        - Zasrany Beliad - splunął krwią, gdy promienie słońca przebijające się przez chmury padły na jego twarz, a zaraz po tym nad głową mężczyzny pojawiła się kolejna obca sylwetka. Długowłosa kobieta w białej sukni odzianej drobnymi częściami złotej zbroji, a do tego rozpostarte z tyłu skrzydła oraz tarcza przypominająca zegar. Wyglądała czysto, niczym bogini wrzechświata.
        - Phyrinie, przybyłam rozliczyć cię z twojego życia - spojrzała na niego z góry, lekko pochylając nad leżącym człowiekiem. - Obdarowaną moc użyłeś na miesiąc życia i sześć dni. Tyle właśnie zabieram tobie dzisiejszego dnia - w jej dłoniach pojawiła się kosa, którą przecieła wiszący nad nim zegar, a ten ostatecznie zniknął po zadanym ciosie. Nemezis patrzyła na to wszystko. Obie boginie, noc i dzień spoglądały sobie głęboko w oczy po czym bez słowa zniknęły, pozostawiając gęstą chmurę nieprzyjemnje atmosfery nad Hutsonem. Czas gwałtownie ruszył do przodu. Ptaki kontynuowały swój lot do ciepłych krajów. Dźwięki miasta zaczynały docierać do uszu ciemnowłosego, a zaraz po tym rozpaczliwy ryk Paskudy.
       - Paskuda! - z okrutnym bólem całego ciała odwrócił się na bok, wyginając lekko w łuk, aby odnaleźć w tym wszystkim kocura, który coraz mniej zaczynał go przypominać. Stworzenie ślęczało nad zwłokami Samary, a jego sierść gwałtownie zaczęła linieć. Ogon wydłużał się i pękał. Płąty skóry odpadały, zostawiając na wierzchu mięśnie nadal rosnące razem z kośćmi i resztą wnętrzności. Te powoli okrywane łuskami zaczęły tworzyć postać przerośniętego, czarnego smoka. Bardzo rozwścieczonego.
       - Paskuda... - Hutson nie mógł dać wiary na to co się właśnie działo przed jego oczyma. Klątwa rzucona na smoka została zerwana przez niego samego. Z rozpaczy za swoją opiekunką. Ifryt spojrzał na leżącego maga. Spojrzał mu prosto w oczy, wyzywająco, jakby chciał coś mu przekazać i po rozprostowaniu skrzydeł wzbił się w powietrze, znikając.
       - Kurwa... - opadł osłabiony, zakrywając twarz ręką. Zbyt wiele się działo i jego mózg nie mógł tego wszystkiego pojąć. Do tego tryton, właśnie. Tryton. - Nerine? Nerine! - zlany zimnym potem usiadł, czując złamaną rękę, a potem wykręconą kostkę. Nie tak miał działać jego kontrakt z demonem, a może po prostu już wcześniej wyzdrowiał, ale sam Beliad w jego ciele solidnie sobie poszalał? Cóż, Heliot nigdy nie był łatwym przeciwnikiem. Po krókiej chwili paniki dostrzegł go nieprzytomnego, pod samym jego nosem. Mag uśmiechnął się całkowicie uspokojony, dotykając wyciągniętej dłoni rybki. Zimna.
        - Nerine - szepnął, opadając na ziemię, widząc przed oczami mroczki i powoli zbliżającą postać z kicającym ogonem z boku na bok.
        Pływał w głuchej otchłani, tracąc poczucie czasu. Od czasu do czasu przebijały się do niego dźwięki z zewnatrz, ale nie potrafił na nie zareagować. Cokolwiek usiłował zrobić, czuł, iż nie odnosił żadnego skutku. Myślał więc, zastanawiał nad wszystkim co miało ostatnio miejsce. Szukał błędów, luk, gdzie mógł zrobić coś lepiej, ale nie mogło mu pomóc w tej chwili. Z resztą, Phyrin nie miał zamiaru używać swojej wyjątkowej magii. Jej cena była zbyt wysoka, a obawiał się, że niewiele życia mu już przez to pozostało. W pewnym momencie usłyszał cichy śpiew, który z czasem robił się coraz głośniejszy, a ciepły dotyk pojawił się nagle na jego dłoni. Zaskoczony spojrzał na nią, nie wiedząc skąd to się wzięło, a potem oślepiający blask w tunelu pochłonął całą przestrzeń. Ta zaś zmieniła się w dźwięki oraz obraz. Z początku lekko rozmazany. Usłyszał słowa Nerine. Nigdy nie mógłby ich pomylić z kimś innym i aż zachciało mu się śmiać. Jak zwykle tryton był ciekawski i wścibski. Nie otwierał szerzej oczu, czekał aż wzrok się wyostrzy i od razu odnalazł niebieską czuprynę. Błogi uśmiech mimowolnie pojawił się na twarzy Phyrina. Z skupieniem poruszył dłonią, czując jak bieg czasu zjadł mu część mięśni. Nie wiedział ile czasu spał, ale skoro stracił ich jakąś część, to z pewnością dłużej niż kilka dni. Ponowił próbę, widząc jak jego rybka zaczyna reagować, a serce wręcz mocniej zabiło, gdy dostrzegł ten zabójczy błękit w oczach i niedowierzanie na to, co właśnie widział tryton. To trwało sekundę, a długowłosy znalazł się w połowie na szpitalnym łóżku, wtulając w nadal obolałego po przebudzeniu maga. Phyrin stęknął, zakrztuszony ciężarem jak i własnym śmiechem, ale ani myślał o odepchnięciu Ashbane. Wręcz przeciwnie. Zacisnąłgo szczelnie w swoim uścisku, czując brak jednej dłoni. Nieprzyjemna pustka było irytująca. Nie wiedział jak sobie poradzić z tym faktem, że nie może złapać rybki tak, jakby tego chciał.
        Chłonął jego zapach przez dłuższy czas, tak samo jak głos, który brzmiał niczym lekka dla ucha muzyka. To ciepło i bliskość, tego najbardziej pragnął, gdy unosił się w otchłani. To właśnie dla tego momentu walczył z Heliotem, poświęcając własne życie, poświecając umowę z Beliadem.
       - Nerine - wyszeptał z lekko zachrypniętym głosem - Spójrz na mnie - powiedział, ale rybka niereagowała, jakby bała się, że ten znów mu zniknie. - Nerine - brzmiał na lekko rozbawionego, a gdy i to nie pomogło, lekko go od siebie odsunął, aby po chwili ująć między palce jego szpiczastą brodę i jednym, zwinnym, płynącym ruchem przysunąć go bliżej, na tyle, aby mógł poczuć jego wargi na swoich własnych. Niespiesznie pogłębił pocałunek, chłonąć go, jakby właśnie zabierał głeboki wdech w płuca, tak żarliwie wyczekiwany od dłuższego czasu. Nie chciał, aby pomyślał, iż to głupia pomyłka maga przez niedotlenienie mózgu. Skoro chciał wiedzieć co myślał, to właśnie mu pokazał. Myślał o nim, cały ten czas i o tym co zrobi, gdy tylko go zobaczy.
       Odsunął się, patrząc na twarz Ashbane, a w karbinowe tęczówki zaszkliły sie od napływanych łez. Hutson momentalnie wcisnął Nerine z powrotem w swój tors, obejmując go szczelnie, chyląc swą głowę, aby zanurzyć nos w miękkich włosach. Zaś zaraz za uchylonymi drzwiami stał promienny, schowany Octavius, widzący całą tę sytuację, machająć do nadchodzącej Makoto, aby im nie przeszkadzać i siłą odciągnął ją od drzwi, chcąc dać tej dwójce chwilę dla siebie.

Boginiii Czasu:
Ifryt:
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {27/08/23, 07:02 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Mój płacz roznosił się po całej sali. Cieszyłem się z faktu, że poza magiem nie ma tutaj nikogo innego, bo jedynie mógłbym przeszkadzać w odpoczynku. Ulga, która pojawiła się w moim ciele była niesamowita, a radość, choć niewidoczna, pojawiła się szybko, kiedy dotarło do mnie, że ten durny mag właśnie się obudził. Tęsknota, jaką długo  czułem, wydawała się znikać, a serce biło jeszcze szybciej, na tyle, że bałem się, że Phyrin je usłyszy. Nie chciałem go puścić, nie mogłem, bo zwyczajnie bałem się, że zniknie mi z oczu albo ponownie zapadnie w sen. Słowa maga do mnie nie docierały, choć wiedziałem, że coś mówi. Jego oddech miło łaskotał moją skórę, doprowadzając do gęsiej skórki, która pojawiła się na rękach. Miesiąc czekania, może trochę ponad, aż ten tutaj się wybudzi ze śpiączki. Mówiono nam, że możemy spodziewać się wszystkiego, nawet zaniku pamięci, czego najbardziej nie chciałem, bo wiedziałem, że z innymi skutkami pobocznymi poradziłbym sobie. Pokochałem maga takiego, jaki jest, więc nawet, jakby do końca życia potrzebował pomocy drugiej osoby, to na pewno bym go nie zostawił.
         Czując, jak odsuwa mnie od siebie, pociągnąłem nosem, patrząc na niego z lekkim uśmiechem na twarzy.
- T-tak bar... - urwałem, otwierając szerzej oczy, jak tylko nasze usta zetknęły się ze sobą. Nie wiedziałem co robić, dlatego pozwoliłem magowi działać, mając milion myśli na sekundę. Bo PHYRIN MNIE POCAŁOWAŁ! Czułem, jak serce na moment staje, by znów mocniej zabić, a całe ciało drżało od przyjemnego pocałunku, którym mnie obdarował. I choć nie trwało to wieczność, to nadal nic nie mogłem z siebie wydusić, patrząc zaskoczonym wzrokiem na Phyrina. Pozwoliłem mu na przyciągnięcie mnie do siebie, w głowie mając słowa mężczyzny, że pocałunki są zarezerwowanego dla osoby, którą pokocha. Nie docierało to do mnie, zwyczajnie nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, a choć mogłem go zapytać, to nie chciałem psuć chwili, w której teraz trwaliśmy. Pewnie później dostanę ochrzan, że rzucam się na biednego pacjenta, ale nawet to nie powstrzymało mnie przed objęciem mężczyzny. Robiłem to jednak delikatnie, aby go nie uszkodzić. Czułem motyle w brzuchu, radość doprowadzała do dziwnych wariaci w środku, ale nadal ciężko było mi się oderwać od maga. Musiałem jednak to zrobić, bo jednak nie wierzyłem w to, co się stało. Odsunąłem się, patrząc na Phyrina nieco oszołomiony, choć na pewno milion innych emocji mieszało się właśnie na twarzy.
- Ty... Pocałowałeś mnie - powiedziałem to, czując jak moje policzki nabierają rumieńców i to nie od płaczu. Wytarłem dłonią oczy i spojrzałem na swoją rękę, w którą się uszczypnąłem. Raz, ale nadal żyłem w tym pięknym śnie, z którego raczej nie chciałbym się wybudzić, ale nie oszukujmy się, dlaczego mag miałby mnie całować? Uszczypnąłem się drugi raz, po chwili trzeci, aż przestałem patrząc na Phyrina, robiąc się jednocześnie cały czerwony na twarzy.
- To nie sen - wyszeptałem, po czym zakryłem dłońmi twarz, która aż płonęła, jakby dopiero teraz dotarło do mnie to, co się wydarzyło. - O matko! Nie wierzę w to... Pocałowałeś mnie, a to oznacza... - zatrzymałem się, patrząc przez palce na Phyrina. Dopiero teraz dostrzegłem u niego łzy i choć wiedziałem, że powinienem zostać na krześle, to jednak potrzebowałem być bliżej niego.
         Usiadłem na brzegu łóżka szpitalnego i otarłem kciukiem jego łzy, posyłając mu szeroki uśmiech. Skoro on powiedział mi o swoich uczuciach, a raczej pokazał poprzez pocałunek, to chyba powinienem to odwzajemnić.
- Kocham cię, Phyrin. Już od jakiegoś czasu, ale teraz mogę ci to powiedzieć - wyszeptałem, pochylając się nad nim, aby na nowo złączyć nasze usta. Chciałem je posmakować jeszcze raz, zanim inni się tutaj zbiorą, aby powitać z powrotem przyjaciela. Odsunąłem się od niego, cały czas delikatnie się uśmiechając. - Spałeś miesiąc, cały ten czas przychodziłem do ciebie, zajmowałem się tobą, nawet rozmawiałem... Pewnie i tak mnie nie słyszałeś, ale i tak dzięki temu czułem się, że nadal jesteś z nami - powiedziałem, odszukując jego dłoń, nieco smutno patrząc na rękę u której nie było dłoni. Miałem ochotę na niego nakrzyczeć, że pojawił się tam, tracąc dłoń, ale i życie. Nadal nie wiem co do za cud, że nadal był wśród nad.
- Próbowałem też podciąć twoją grzywkę, ale szczerze mówiąc nie wygląda to idealnie, więc będzie trzeba pójść do fryzjera - zaśmiałem się, starając się powstrzymać łzy.
         Nadal chciałem mi się płakać, ale chyba już wystarczająco się wypłakałem. Nie chciałem mu teraz mówić o zniknięciu Paskudy, ani pytać co stało się z Heliotem i Samarą, choć co mag mógł mi powiedzieć? Sam był w tamtym momencie martwy.
- Tęskniłem za tobą głupku - powiedziałem, wolną dłonią przeczesując jego włosy. Powinienem teraz kogoś wezwać, aby sprawdzili stan maga, ale nie chciałem od niego odchodzić. Nawet, jeśli nie mogę położyć się obok niego, to i tak chcę być z nim tutaj przez cały czas. - Ale nie możesz się tak więcej narażać, masz zakaz - powiedziałem stanowczo, choć przez mój uśmiech mogło to wyglądać zabawnie. Nie pozwolę by ponownie doszło do podobnej sytuacji, tym bardziej tego, kiedy wiem co do mnie czuje. Jeśli bym go naprawdę stracił, sam bym tego nie przeżył. Przez tydzień byłem wrakiem człowieka, a co dopiero, jakby rzeczywiście mag nie przeżył.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {30/08/23, 08:10 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Czuł jak mentalnie rozpada się na miliony kawałeczków, ledwo utrzymując swoje ciało w ryzach, gdy obejmował Nerine, a na ustach nadal czuł smak morskiej wody oraz wylewnaych litrami łez z błekitnych oczu trytona. Nieopisane szczęście płonęło żywym ogniem wewnątrz maga, niemalże doprowadzając go do szaleństwa. Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Cały wręcz drżał, nie będąc pewien czy to z powodu tych wszystkich emocji, czy może osłabienia organizmu. Nie chciał, by Ashbane widział go w takim stanie, jednak ten mimo wszystko odsunął się, chwaląc tuzinem uczuć wymalowanych na swej twarzy.
         Z rozbawieniem przyglądał się i słuchał swojej rybki, która zaczęła się szczypać po ręce, nie mogąc dać wiary, że mężczyzna go pocałował. Cóż, Hutson również był w nie lada szoku, iż obdarzył kogoś Takim uczuciem, więc rozumiał oszołomienie rybki. Do tego nie był pewien co on sam do niego czuł. Czy w ogóle Nerine czuł coś podobnego do maga? Czy ich różnica wieku, a raczej gatunek mógł mocno przeszkadzać.
       - Jesteś uroczy - skomentował całe to zakłopotanie niebieskowłosego, gdy purpurowy jak burak zaczął zasłaniać się dłońmi. Najchętniej odsłoniłby mu twarz i lustrował każdy najdrobniejszy szczegół na twarzy, jednak dobrze wiedział jak to mogło się skończyć. Hutson obawiał się niezręcznej ciszy, ale Ashbane zaskoczył mocno maga, wyznając mu swoje własne uczucia. Słowa, te tak trudno wypowiadane dla Phyrina właśnie uciekły spomiędzy ust trytona i były kierowane właśnie do niego.
       Bez namysłu odpowiedział na kolejny pocałunek, czując przyjemne łaskotanie w żołądku. Fala pożądania ogarnęła ciemnowłosego, który chciał nieustannie chłonąć bliskość trytona. Tak, jakby było to ich pożegnanie, a nie przywitanie i przypieczętowanie wyznania. W głowie powtarzał sobie, że kocha Nerine, bardzo go kocha i jest gotów umrzeć, co już raz udowodnił, jednak nie wypowiadał tych słów na głos. Być może durnych obietnic, pustych dla niektórych słów. One wszystkie były kierowane ciszą, jednym, głębokim pocałunkiem i splatanymi ze sobą językami, które w szalonym tańcu i wolniejszymi przepychankami wirowały w ich złączonych ustach. Hutson po prostu nie potrafił nacieszyć się trytonem w tej jednej chwili. Nie potrafił odnaleźć ujścia swoich uczuć.
       - Pocałowałem, i nie jest to sen - prychnął rozbawiony, ujmując na moment jego dłoń, którą czule ucałował w wewnętrzną część, nieustannie patrząc prosto w oczy Nerine, jakby chciał odczytać go niczym jedną ze swoich książek i pozwolił mu mówić dalej, wzdychając ciężko na myśl ile go mogło ominąć. Miesiąc to dość sporo czasu, zaś wydarzenia po przebudzeniu się pamiętał jak przez mgłę.
      - Grzywkę...? - spojrzałw górę, macając się po czole, aby odszukać włosy, któe zaczynały się nieco wyżej niż normalnie, zdając się do tego być lekko krzywo. - Cóż, cud, że nic sobie nie zrobiłeś w ręce - dodał, patrząc na dłonie, czy były one całe. Znał Nerine i ten ogoniasty potrafił być niezłą niezdarą w niektórych sprawach. - Wybacz, ale nic nie pamiętam co do mnie mówiłeś, ale... możesz mi znó o tym wszystkim opowiedzieć, jeśli oczywiście chcesz - jego oddech zaczął się wyrównywać od tych wszystkich burzliwych emocji wywołanych wyznaniem.
       - Ja również tęskniłem, Nerine - szepnął, uśmiechając błogo - I chyba wiesz gdzie mam twój zakaz? - dodał łobuzersko, sięgając po włosy trytona, które leniwie zaczynały zsuwać się z dłoni maga. Ostrożnie przysunął je do swej twarzy, zaciagając zapachem lekkiego szamponu. Bardzo chciał je spiąć, własnoręcznie, ale nie miał takiej możliwości. Cholernej możliwości, przez zasrany brak dłoni. Już otwierał usta, aby zaproponować Ashbane wspólne leżakowanie na łóżku szpitalnym. Chciał odłączyć kroplówkę i posunąć się w bok, robiąć mu miejsce, ale do sali zawitał Octavian z Makoto. Blondynka od razu podbiegła z piskiem, obejmując w śmiertelnym uścisku przyjaciela, piszcząc rozmaite słowa jak bardzo się martwiła, po czym wyprostowała się z gilami pod nosem. Zaszlochała, podciągając nosem i wycierając w swój rękaw łzy.
       - Pomagałąm Nerine, durniu. Wisisz mi za opłąty mieszkania - dodała, z lekkim śmiechem, a Phyrin prychnął na te słowa. Cała Makoto.
      - Witamy wśród żywych, Hutsonie - Octavian podszedł niespiesznie w swoim białym kitlu, mazgając coś w teczce pacjenta. - Jak się czujesz?
       - Nadal jedną nogą w grobie - zażartował, zerkając co chwilę na Nerine, nie mogąc się napatrzeć. - Cieszę się, że zajeliście się moją rybką - powiedział na głos to, co zawsze chciał powiedzieć. Jego rybka. Jego tryton. Jego Nerine i nikogo innego. On go znalazł, on go rozkochał i pokochał. Był tylko jego.
      - Nerine nie był problematyczny i... nie odchodził za daleko - zerknął na niebieskowłosego. - Była też tu córka Ayvs. Podobno przegadała matce i zorganizowała tobie przepustkę jak ma Makoto. Koniec z bransoletami
       - Jesteś wolny, Phyrin - powtórzyła Makoto widząc niedowierzanie na twarzy Phyrina.
       - No dobrze - Octavian klasnął w dłonie, aby zwrócić uwagę innych na sobie - Nerine, Phyrin powinien coś zjeść i przejść się na krótki spacerek. Stracił dużo mięśni, pora rozprostować te kości - dał do zrozumienia trytonowi co powinien zrobić i łapiąc za kołnierzyk dziewczyny, pociągnął ją ze sobą do wyjścia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {01/09/23, 07:25 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Moje rumieńce dostawały rumieńców z każdym słowem maga, jak i dotykiem. Patrzyłem na swoją dłoń, którą ujął, aby ucałować. To wszystko wyglądało, jak sen. Co jak co, ale nie wierzyłem w to, że Phyrin może się we mnie zakochać, tym bardziej że nigdy nie pokazywał, że coś do mnie czuje. Najwidoczniej oboje woleliśmy zachować uczucia dla siebie, ale skoro mnie pocałował, to nie musiałem się powstrzymywać. Uśmiech nie schodził mi z twarzy i choć na mojej twarzy można było zauważyć zmęczenie, to promieniałem. Cóż, w końcu miałem powód do radości i nikt mi tego teraz nie odbierze.
- N-nie, nie zrobiłem - powiedziałem, odwracając wzrok. Nie zamierzałem powiedzieć mu prawdy, bo w końcu po to wchodziłem do morza, by rany się zagoiły, ale niech żyje ze świadomością, że jestem cały. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. - Na pewno opowiem, w końcu mam tobie tyle do powiedzenia, choć moja codzienność to w sumie szpital i ty - zaśmiałem się, rumieniąc się jeszcze bardziej. Cóż, nie mogłem go tak zostawić w szpitalu, owszem, były pielęgniarki, które na pewno by się nim zaopiekowały, ale czułem coś w rodzaju obowiązku. W końcu mag zrobił dla mnie tyle, że mogłem mu się chociaż tak odwdzięczyć.
         Serce znów szybciej zabiło, a łzy napłynęły do oczu. Tęsknił za mną, jakie to kochane.
- Nie mów tak, naprawdę byłem przerażony, nie chcę kolejny raz widzieć twojego martwego ciała - nadąłem policzki, wycierając dłonią oczy. Nie chciałem wcale myślami wracać do tego dnia, kiedy to wszystko się wydarzyło. Nie wiedziałem też co powiedzieć Phyrinowi na temat Paskudy i Samary czy nawet Heliota. A co z Beliadem? W końcu to on miał po mnie przyjść, a jakimś cudem znalazłem się w szpitalu. Nikt nic mi nie mówił, pewnie nikt nic nie wiedział na ten temat, bo ich tam nie było. A Beliad? Był jedyną osobą, która mogła coś wiedzieć.
         Patrzyłem jak mag zaciąga się zapachem moich włosów, co wprawiło mnie w nieco lepszy humor. Wiedziałem, że brak jednej dłoni go ograniczał, ale zawsze coś można pokombinować, a jaśniej mówiąc, wykonać protezę. Na pewno nie będzie łatwo się do niej przyzwyczaić, ale zawsze to dobre rozwiązanie. Odsunąłem się nieco od maga, kiedy do pokoju wpadła Makoto  wraz z Octavianem, który był chyba najspokojniejszy z nas wszystkich. Zaśmiałem się na słowa Makoto, po czym przytaknąłem.
- Oj gdyby nie ona, to pewnie nie jadłbym nic przez cały miesiąc - powiedziałem. Nie tylko pomagała w rachunkach, ale również w robieniu zakupów, kiedy to ja przesiadywałem prawie cały dzień w szpitalu. Pomagała nawet przy Phyrinie, jak i szukać Paskudy. Naprawdę każdy z nich był wsparciem nie tylko dla mnie, ale i maga. Czułem na sobie spojrzenie maga, więc podniosłem się z łózka i skupiłem się na słowach doktorka, bo chyba sam nie wierzył w to, co mówi. Co jak co, ale na pewno byłem dla nich problematyczny, na pewno przez pierwszy tydzień, bo nie mogli się mnie pozbyć z sali maga. Wiadomość o bransoletce również mnie uradowała, bo w końcu to przez nią moce maga były ograniczone. Może gdyby nie ona, to  nie musiałbym patrzeć na serce kochanka? Cóż, żyje i to jest dla mnie teraz najważniejsze.
- Oh,.. Jesteś pewien? Nie chcę by się przemęczył - powiedziałem, zatrzymując tymi słowami Octaviana, który spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Widać, że jest okazem zdrowia skoro tak się do ciebie przykleił - powiedział, a ja poczułem, jak robię się cały czerwony. Czyli widział. Kiedy zostaliśmy sami, spojrzałem na Phyrina i podszedłem do kroplówki, którą zakręciłem. Nie potrzebował już jej, bo był wśród żywych i musiał zjeść coś porządnego.
- To nie pierwszy raz, kiedy mam styczność z kroplówką. Octavian był naprawdę miły, pozwalając mi samemu wymieniać kroplówkę. Może zostanę zawodowym pielęgniarzem - zaśmiałem się, po czym ostrożnie wyciągnąłem igłę z ciała Phyrina. Sięgnąłem do szuflady gdzie były plastry i zakleiłem mu miejsce, gdzie powoli pojawiała się krew.
- Najchętniej sam bym ci coś ugotował, ale niestety nie mogę cię jeszcze do domu zabrać, więc musi ci wystarczyć szpitalna stołówka - powiedziałem, pomagając magowi podnieść się z łóżka. Naszykowałem mu również kapcie i szlafrok, gdyby było mu za zimno. W końcu mamy jesień. - Na szczęście jedzenie nie jest takie tragiczne - uśmiechnąłem się lekko.
         Poprowadziłem nas do stołówki, pilnując aby mag szedł powoli, oczywiście podtrzymując go. Mogłem go wziąć na wózek, ale musiał rozprostować kości. Same masaże za wiele nie pomagają, dlatego teraz musi sam pomóc sobie stanąć na nogi. Poprowadziłem Phyrina do stoliczka, po czym wróciłem się po dwie karty z menu, bo sam też dziś za wiele nie zjadłem, plus na pewno mag będzie się czuł głupio, jeśli tylko on będzie jadł.
- Powinieneś chyba wybrać coś lekkiego - powiedziałem, po czym westchnąłem. - Byłoby chyba lepiej, gdyby to pielęgniarki się tobą zajęły, znają się na tym wszystkim. Ja to bym ci nagotował tyle rzeczy, że najadłbyś się na cały tydzień - dodałem z małym rozbawieniem, samemu spoglądając w kartę. Zagryzłem lekko dolną wargę, wbijając ponownie wzrok w Phyrina. Cały czas się o niego martwiłem, bo w końcu dopiero co go odzyskałem. Może powinien jeszcze na jeden dzień zostać w łóżku? Wiem, że jego ciało mimo wszystko miało czas by się zregenerować, ale chciałem by całkowicie był zdrowy.
- Nadal czuję się tak, jakby to był sen... Zbyt piękny sen, z którego lada moment się wybudzę - powiedziałem. Miałem ochotę wstać i zamknąć go w swoich ramionach by całować przez długi czas. Mieliśmy tyle do zrobienia, ale jednocześnie wiedziałem, że na wszystko przyjdzie czas.  Małe kroczki są najlepsze.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {04/09/23, 04:36 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Mruknął pod nosem, lekko nie dając wiary słowom Nerine. Mieszkali razem zaledwie pare miesięcy, ale mag znał już na tyle dobrze rybkę, że wiedział, kiedy unika prawdy, ale nie miał zamiaru teraz mu suszyć głowy i wytykać drobnych kłamstewek. W końcu nie o to tu teraz chodziło.
         - Z miłą chęcią posłucham o wszystkim. Nawet jak goliłeś mi brodę - na samą myśl jak to mogło wyglądać spowodowało uśmiech na twarzy Phyrina. W końcu Ashbane nie miał w tym wprawy, a Hutson robił to maniakalnie w łazience, bo nie lubił swojego zarostu. Wolał być gładki i oszukiwać swój wzrok odnośnie swojego wieku na karku, a nie czuł się zacięty w żadnym miejscu, co najwyżej niedokładnie obdarty z włosków.
         - Nie zobaczysz, dopilnuję tego - obiecał. Nie brzmiał śmiertelnie poważnie, choć w rzeczywistości taki był. Koniec końców nie obowiązywał go już kontrakt z demonem, więc kolejna śmierć byłaby tą prawdziwą. Już nigdy nie zobaczyłby Nerine, nie usłyszałby jego głosu, ani nie zobaczył swoich przyjaciół. Wszystko byłoby skończone i ostatnią rzeczą jaką by zobaczył, to ostrze kosy Nemezis, oraz jej przeszywający, lodowaty wzrok. Na samą myśl o niej, przeszły go nieprzyjemne ciarki.
         - Ktoś tu jest zazdrosny - szepnął w stornę przyjaciela w kitlu, który zawstydził trytona. Dla maga nie było to nic nadzwyczajnego, okazywanie sobie uczucia, czułości nawet przy ludziach. Najchętniej wziąłby go do siebie, do łóżka i nie puszczał nawet podczas lekarskiej wizyty, ale widząc zawstydzenie niebieskowłosego, wolał mu tego oszczędzić. Przynajmniej narazie. Dopóki wiedział, że ma jeszcze szansę na nacieszenie się Nerine.
         - Jestem z ciebie dumny - skomentował, widząc jak ten radzi sobie z wyciągnięciem igły. Sam niestety nie byłby wstanie tego zrobić z powodu braku jednej dłoni. W grę więc wchodziła magia, której zaś nie chciał nadużywać, chcąc być na równi ze zwyczajnymi ludźmi. Dodatkowo rybka niesłychanie dobrze przystosowała się do życia na lądzie, dlatego bardzo chciał jasno dać mu do zrozumienia jak bardzo jest z niego dumny. - Chętnie zobaczyłbym cię w takim stroju - zażartował nieznacznie, czując jak z tego rozbawienia bolą go żebr.
         - Muszę to jakoś przeboleć - skomentował, siadając na łóżku, wyglądając przez okno na pogodę, gdy niebieskowłosy szykował magowi kapcie razem z szlafrokiem. Od razu skorzystał z ciepłęgo okrycia, nie chcąc zmarznąć na stołówce i ostrożnie wstał z niewielką pomocą ukochanego. Od razu poczuł jak ciężar ciała napiera na drżące i słabe kolana. Pierwsze kroki robił dość niepewnie, podpierając się mocno o ramię Nerine, ale gdy przekroczyli próg sali, Hutson zaczął powoli przypominać sobie jak to jest chodzić. Doszli do windy i wjechali na wyższe piętro, ostatecznie kierując do stołówki.
         - Czekanie na twoje jedzenie będzie udręką przy tych jałowych posiłkach - mruknął z niezadowoleniem, siadając przy stoliku i odebrał kartę menu z rąk trytona. Czuł zpaach jedzenia, które zamówili inni pacjenci siedzący w środku. Nie pachniało źle, ale wszystkie zmysły Phyrina jasno mu mówiły, że to jedzenie nie miało smaku. Przynajmniej jakiegoś konkretniejszego. Gotowane mięso, gotowane ziemniaki, zupy z lekką wkładką, a nawet jej brakiem. Jedzenie spzitalne było takie nudne.
         - Lekkiego? - uniósł zdziwiony wzrok znad karty, patrząc na Nerine, jakby właśnie sobie żartował z maga.
         - Przy nich wyzionąłbym ducha - powiedział śmiertelnie poważnie, co mogło zdawać się dość zabawne. W końcu Phyrin nie miał zamiaru odpuścić sobie mięsa. Nawet, gdyby miały nimi być gotowane pulpety w ala sosie pieczarkowym. W sumie, ta pozycja brzmiała na całkiem rozsądną i mężczyzna dłużej zastanawiał się nad wybraniem właśnie jej. Nie chciał paść od jedzenia lekkich rzeczy,. Miał nabrać sił, a nie dalej jej tracić od dietetycznego żarcia.
         Wrócił do wybierania dania, ale ostatecznie skończył właśnie na pulpetach z ziemniakami. Podniósł znów wzrok znad karty, czując, że ktoś wlepia w niego swoje zabójczo błękitne tęczówki. Milczał przez moment, zastanawiając, czy ma coś na twarzy, czy może jednak tryton nadal nie mógł pojąć swoim rozumiem, że ten żył i miał się w miarę dobrze. Phyrin uśmiechnął się do rybki subtelnie, podpierając policzek o rękę bez dłoni, zaś drugą, trzymając w niej menu, capnął w czubek głowy Ashbane, aby przywrócić go do porządku dziennego.
         - Jestem tu Nerine. Cały i zdrowy i nigdzie nie mam zamiaru uciec. No, prawie, bo stąd bym chętnie zwiał i zajął się tobą w mieszkaniu - złożył cichą obietnicę, kłądąc menu i pokazując palcem co chciałby zjeść. - Mam nadzieję, że są one z mięsa, a nie jakichś roślin dla vegan - dodał, nie przestając wpatrywać się w chłopaka. - Nerine, kocham cię i to nie sen, ale czuję, że zaraz padnę jak nic nie zjem - roześmiał się, opierając plecami o krzesło. - Masz coś dla siebie? - dopytał, myśląc o Paskudzie i o tym co się z nim stało. Pamiętał, że widział martwe ciała Heliota z Samarą. Pamiętał, ,jak Ifryt wrócił do swojej prawdziwej postaci, łamiąc pieczęć klątwy, co zdawało się niemożliwe, a jednak. Samara miała rację i łączące ich więzy opiekunki z smokiem były potężniejsze niż komukolwiek się zdawało. Niestety, teraz był to problem, bo zapewne Ifryt odleciał zemścić się na rasie smoków oraz samych lalkarzach, a to był już problem, którym musiał się zająć Phyrin. W końcu, chcąc nie chcąc, Paskuda należał teraz do niego. Mimo to nie miał zamiaru teraz zadręcząć tym wszystkim Nerine. Mieli trochę czasu, który musieli spędzić inaczej. Odwrotnie do tego, co działo się ostatnimi czasy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {07/09/23, 08:36 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Nie ukrywałem lekkiego rumieńca, kiedy w sumie pochwalił moje gotowanie. Owszem, nie byłem mistrzem patelni, ale na pewno lepiej gotowałem, niż osoby ze stołówki. Dlatego miło było usłyszeć taki komplement, tym bardziej, kiedy przez miesiąc się do mnie nie odezwał ani słowem. Nie był w stanie, dlatego teraz czułem, że musimy nadrobić to wszystko.
- Możliwe, ale nie możesz też przesadzać... Potrzebujesz energii, ale musisz rozsądnie jeść - ostrzegłem go, mając nadzieję, że chociaż w tym mnie posłucha. Dobrą opcją będzie gotować w domu i przynosić mu jedzenie tutaj, Octavian nie powinien się pogniewać, ani mi tego zabronić, ale na wszelki wypadek zapytam go o pozwolenie, przecież nie wiedziałem ile będzie musiał zostać w szpitalu. Niby wszystko wyglądało dobrze, poza brakiem dłoni, ale wolałem by dokładnie go przebadali. Co jak co, ale zostanie zabrany do domu, jak tylko będę miał pewność, że nie potrzebuje nadzoru lekarza.
         Cały czas jednak nie mogłem oderwać wzroku od maga, co chyba zauważył. Zarumieniłem się lekko, kiedy usłyszałem pierwsze zdanie, a ciąg dalszy był jeszcze bardziej zawstydzający, ale słuchałem dalej, czując jak radość mnie wypełnia od środka. Miałem ochotę krzyczeć z radości, zostać z nim sam na sam i wykorzystać idealnie taką chwilę.
- Przepraszam, po prostu... Aż ciężko mi w to wszystko uwierzyć, w końcu trzymałem w dłoniach twoje serce, to też nie był sen - powiedziałem, spuszczając głowę. Nadal uważałem, że nie ma sensu dalej go pytać o Samarę i Heliota, co on mógł wiedzieć? Westchnąłem nieco zmęczony tym wszystkim, po  czym delikatnie się uśmiechnąłem, zerkając w kartę. - T-tak, mam. Nie jest to nic szałowego, ale to jedyna opcja wege - zaśmiałem się, patrząc na sojowe kotlety w sosie śmietanowym z grillowanymi warzywami, jak i ziemniakami. Cóż, sam najchętniej zabrałbym go do solidnej restauracji. Mimo tego, podniosłem się z miejsca i podszedłem do lady, za którą stała niska kobieta. Przyjęła ode mnie zamówienie, więc odwróciłem do do Phyrina, aby mu pomachać. Szybko jednak odwróciłem się do niego plecami, aby przetrzeć oczy. To nadal było dla mnie, jak sen, z którego na pewno nie chcę się budzić. Phyrin nie żył, jego serce przestało bić, a całe ciało było zimne. Nie odpowiadał, nie oddychał, nie reagował po prostu na nic. Cud to mało powiedziane.
Wróciłem do stolika z jedzeniem i jedną tacę postawiłem przed magiem, drugą przed sobą.
- Smacznego - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Może odrobinę byłem zmęczony tym wszystkim, w końcu każdego dnia tutaj przy nim byłem, ale nie żałuje nawet sekundy, którą tutaj spędziłem.
         Dni jednak szybko mijały i choć mag wracał do sprawności, to ja na głowie miałem jeszcze inne rzeczy. Uważałem, że dobrze zrobi nam powrót do pracowni, tym bardziej, że bycie blisko morza będzie wygodniejsze dla mnie, a Phyrin zawsze będzie mógł mnie widzieć. Dlatego poprosiłem Makoto oraz pozostałych przy pakowaniu, jak i powolnym przenoszeniu rzeczy z jednego miejsca do drugiego. Na szczęście nie braliśmy jakoś dużo rzeczy, ale jednak trochę tego było. Codziennie przynosiłem również posiłki dla Phyrina, aby przypadkiem nie myślał o głodowaniu w szpitalu, więc w niektóre dni mogło być po mnie jeszcze bardziej widać zmęczenie, ale i tak z uśmiechem wchodziłem do sali, w której leżał, opowiadając mu w sumie o wszystkim co działo się przez miesiąc jego nieobecności. O tym, jak Makoto było zachwycona moim wyglądem oraz naszymi wzlotami, jak i upadkami, choć i tak pominąłem takie fakt, za które pewnie by mnie zlinczował.
- Razem z Makoto próbowaliśmy ogarnąć zamówienia, ale coś nam nie szło, mimo że trzymaliśmy się twoich receptur, co prawda część udało nam się załatwić, ale druga część nadal czeka, ale klienci są bardzo wyrozumiali - zaśmiałem się, krojąc kolejny kawałek jabłka, aby podzielić się nim z Phyrinem. - Z boku nie wygląda to tak, jakbyś miał tyle pracy. Podziwiam cię, że sam to tak naprawdę ogarniasz - powiedziałem, przyglądając się uważnie magowi. Proteza do jego dłoni miała być niebawem gotowa, co jeszcze bardziej mnie cieszyło, bo chyba oboje na to czekamy. Oczywiście, brak dłoni nie był też jakimś dużym problemem, ale na pewno sam mag będzie się pewniej  czuł z protezą.
         Minęło półtora tygodnia, więc Phyrin został wypisany ze szpitala. Na jego ręce widniała proteza, do której dokupiłem rękawiczki, gdyby chciał ją ukryć przed innymi, choć uważałem, że dodaje mu nieco uroku. Rzuciłem się mu na szyję i ucałowałem delikatnie w usta.
-  Wracamy w końcu do domu - powiedziałem, po czym zaprowadziłem nas do samochodu, w którym miejsce kierowcy było zajęte. Makoto dumnie siedziała w samochodzie, kiedy to tylne siedzenie, jak i bagażnik był zapełniony jeszcze rzeczami do pracowni.
- Siadaj z przodu, ja jakoś się wcisnę do tyłu - uśmiechnąłem się lekko, po czym poczekałem aż Phyrin wsiądzie do samochodu i zająłem miejsce z tylu, upychając parę rzeczy. Makoto musiała jechać powoli przez ciężkie rzeczy, ale nigdzie nam się nie śpieszyło, więc w spokoju dojechaliśmy na miejsce.
- Zostawię was samych, mam spotkanie z przyjaciółkami - uśmiechnęła się, puszczając nam oczko i wyciągnęła swoją laskę, aby zaraz zniknąć. Spojrzałem na naszą pracownię, po czym na Phyrina i szeroko się uśmiechnąłem. Dobrze było tutaj wrócić, choć nadal brakowało mi kocura. Chciałem, aby znów tutaj z nami był, nawet mógłbym być jego prywatnym masażystą.
- Starałem się ogarnąć wszystko przed twoim powrotem, ale nie jest idealnie - powiedziałem z lekko nerwowym śmiechem. - Chodźmy - dodałem, chwytając za dłoń Phyrina.
          Na pewno wpadniemy jeszcze na jakiś karton, ale chciałem po prostu zamknąć się w środku i nacieszyć się tym, że w końcu możemy okazać sobie uczucia bez podglądaczy. Takiej prywatności chyba najbardziej mi brakowało.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {12/09/23, 10:29 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Dni mijały dość szybko. Octavian znalazł osobę, która była w stanie zrobić protezę prawej ręki i po zdobyciu odlewu lewej dłoni, wziął się za pracę. Obiecał, że zlecenie wykona w ciągu tygodnia, więc Phyrin poczuł niewiarygodną ulgę, iż wyjdzie ze szpitala, przynajmniej wizualnie, cały. Pod nieobecność Nerine czytał kilka książek, świadom istnienia zaklęć iluzjonistycznych, które chciał nałożyć na protezę, aby nie rzucała się nikomu w oczy. W końcu nie musiał być już kneblowany bransoletami. Co prawda nie potrafił dać wiary w tą decyzję. Zbyt długo walczono z nim i specyficznym podejściem do jego pracy, aby teraz od tak mógł uwiezyć córce Ayvs.
         Tego poranka mag przebudził się znacznie wcześniej, dostrzegając w wazonie świeże kwiaty. Był to młody słonecznik, którego łupiny dopiero zaczynały barwić się na czarno. Dobrze znał ten kwiat i wiedział kto go zostawił. Uniósł wyżej swój wzrok, w kierunku drzwi, gdzie wystawała puchata końcówka lisiego ogona.
       - Nie chowaj się, wiem że tam jesteś - jego głos brzmiał na nieco rozbawiony, a jednak śmiertelnie spoważniał, gdy Kenta całkowicie wyłonił się zza ściany. - Przyszedłeś po nas, prawda? - pytanie brzmiał bardziej jak stwierdzenie, a odpowiedź lisa miała być jedynie potwierdzeniem jego słów i nie pomylił się, widząc jak mężczyzna unika odpowiedzi, jak zarówno samego spojrzenia byłego kochanka. Bo to dodatkowo dało do zrozumienia Hutsonowi, że również przyjaciel był wplątany w to wszystko. Westchnął zdruzgotany, uciekając wzrokiem za okno, a w tym momencie lis podbiegł do Phyrina, chowając twarz w pościeli. Kurczowo ściskał ją, a dźwięk zduszonego w kołdrze płaczu doszedł do uszu maga.
        - Przepraszam! Przepraszam! To wszystko moja wina, widziałem ich. Mogłem mu pomóc, zabrać go - łkał, błagając o przebaczenie Phyrina, ale on jedynie patrzył na niego i słuchał, zastanawiając nad wszystkim.
        Mag przyglądał się jak tryton oddzielał skórkę jakbłka od owocni, którą zaraz podzielił się z nim. Dziękując skinieniem głowy wziął do ust cienki plasterek, niespiesznie żując w ustach.
        - To nie są proste receptury. Wiele z nich jest mojego autorstwa - oznajmił, słuchając Ashbane. Niebieskowłosemu nie zamykała się buzia, co było dość zabawne, ale magowi to nie przeszkadzało. Dzięki temu wiedział ile go ominęło i o jak wielu sprawach by nie wiedział, gdyby nie opowieści rybki. Poza tym jego towarzystwo pozwalało nie myśleć o każdej powoli mijającej minucie w szpitalnym łóżku, a także w końcu utwierdziło w umyśle Hutsona, iż to wszystko nie było snem. Naprawdę pokochał kogoś jeszcze poza książkami, naprawdę poświęcił swój kontrakt za sprawą uczuć. Zaś sam demon... poświęcił kilka lat życia maga, aby zabić Heliota oraz Samarę. Mimo to Phyrin uważał, że ta cena była tego warta. Najchętniej połowę z pozostawionego mu czasu poświęciłby również na zniszczenie Beliada, jednak czy faktycznie był tego taki pewien? To nie tak, że nie byłby w stanie znaleźć środka zaradczego na demona.
         Po półtora tygodnia Phyrin stał przy drzwiach swojej sali mogąc się pożegnać z szpitalnym łóżkiem oraz Octavianem. Odebrał prezent od ukochanego, od razu zakłądając rękawiczki, bo poprzednie przez protezę nie pasowały już na jedną z dłoni.
        - Tak, czas wrócić do domu - przytaknął, obejmując w pasie rybkę, od razu odpowiadając na pocałunek. Ten czas pozwolił mu poukładać wszystkie myśli. Musiał znaleźć właściwy moment na powiedzenie trytonowi co stało się z tą dwójką, o ile go to interesowało. Ostatecznie nie pytał o dziewczynkę oraz maga, więc nie widział powodu spieszyć się z tym tematem. Jednak co do Paskudy... mogły spełnić się najgorsze przypuszczenia Hutsona, a to oznaczało, że powoli nadchodziła burza ukryta za pięknymi chmurami.
         Zeszli na dół z niewielką ilością rzeczy. Mag spojrzał na swój biedny, zapakowany po brzegi samochód i najgorszego kierowce za kierownicą. Najgorszy scenariusz kreował się w jego umyśle, a twarz powoli zaczęła blednąć rytmicznie z poszerzającym się uśmiechem jasnowłosej.
        - Pójdę jeszcze po morfinę - chciał okręcić się na pięcie z powrotem bo sporą dawkę znieczulenia, ale Makoto burknęłą do niego w odpowiedzi, że będzie grzeczna i wcale tak źle nie prowadzi. Podobno poprawiła się od ostatniego lata. Phyrin niechętnie zaryzykował, wsiadając z przodu. Nadal nie zabiła trytona, więc tym razem również powinna ich dowieźć całych na miejsce. Droga była dość znośna, a blondynka cały czas nawijała co robili, gdy on sam smacznie spał. Jakie cudowne, nowe gatunki znalazła, które zaś zmieniły swoje środowisko.
        Hutson wyszedł z auta, gdy byli już na miejscu. Spojrzał na czyste niebo, a potem oślepiające słońce. Słyszał znajomy szum wody, czuł tę chłodną bryzę, dźwięk mew i słony posmak w powietrzu. Byli w domu. W końcu był w pracowni.
        - Na pewno jest lepiej niżeli byłem sam - zażartował, dając się poprowadzić przez "ruchome" piaski dzielące ich od mety. Całą drogę spoglądał na czubek głowy Nerine, jak jego włosy rytmicznie falują z jednej strony na drugą, jak smugają swymi końcówkami zarys tyłka. Patrzył również na dłoń Ashbane, która była przyjemnie ciepła i pozwalała magowi myśleć, że nigdzie mu nie jest w stanie uciec. Ciepło, bezpieczeństwo i wiele innych emocji zaczęło powracać do Hutsona, tworząc przyjemną, błogą otoczkę, bańkę, z której nie chciał teraz uciekać.
         - Nerine - odezwał się, gdy długowłosy wkłądał klucz do zamka, chcąc nacisnąć na klamkę. Mag powstrzymał rybkę, kładąc swą prawą dłoń na jego,  zdrową ręką podpierając się o drzwi. Zrobiłkrok bliżej, ledwo muskając swym ciałem ciało ukochanego. Pochylił się, łaskocząc swym gorącym oddechem odkrytą skórę na szyji oraz ramieniu Nerine. Motylki w brzuchu coraz mocniej trzepotały swymi skrzydełkami, rozrywając Phyrina od środka.
         - Pragnę cię - szepnął, a wraz z tymi słowami zdrową ręką zanurkował pod jego koszulkę, błądząc ku górze swą chłodną dłonią. Badał swymi palcami każdy zarys mięśnia trytona, ostatecznie obejmując go w pasie i przyciągając do siebie. Pasował idealnie, a jego pośladki przyjemnie przyległy do bioder mężczyzny. Zwilżył usta językiem, muskając czule szyję ukochanego, dopiero teraz naciskając mocniej protezą na klamkę, aby otworzyć drzwi i wpuścić ich do środka. Nie pozwolił uciec Nerine. Od razu obrócił go, przytwierdzając plecami do zamkniętych drzwi pracowni. Przy okazji kopnął jeden z leżących obok kartonów, ale nie przejął się tym, całkowicie skupiony na twarzy zawstydzonego Ashbane.
         - Długo na to czekałem - mruknął, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Pożądał go jak nikogo innego, a codzienna myśl o tym, keidy wrócą i co będzie mógł z nim zrobić, tylko przyspieszała rosnące w spodniach maga napięcie. Zsunął z siebie jedną rękawiczkę, a potem drugą, unosząc ją wyżej, między ich twarze. Karbinowe tęczówki maga zaświeciły delikatną poświatą, a runy przemknęły przez sam środek oczu. Drewnianą protrezę zaczęła pokrywać skórą, a gdy sięgła już samych koniuszków, mag nią poruszał, jakby była żywą dłonią. - Tak lepiej - szepnął, ujmując palcami podbródek kochanka i od razu posmakował ust. Delikatny pocałunek przerodził się w głebszy i jjeszcze bardziej namiętny. Nie pozwolił odetchnąć rybce, kontynuując pocałunki. Chciał podzielić się z nim swoim pragnieniem, pokazać jak bardzo go kochał, jak bardzo chciał znaleźc się nad nim, skosztować go całego. W jednej chwili wsunął obie dłonie za plecy Nerine, zsuwając je na pośladki, któe złapał i jednym, pewnym ruchem podrzucił go, aby móc zanieść do sypialni, ale nim to zrobił, posadził kochanka na stole, robiąc tam nieco miejsca. Pospiesznie pozbył się ich wspólnych koszulek, dopiero teraz pozwalając zaczerpnąć im obu powietrza. Rozgrzanego tak samo mocno, jak płuca maga.
         - Nie myśl, że dam ci dzisiaj pospać - wysapał, wpatrując się prosto w jego oszałamiająco błękitne oczy. - Nie patrz tak na mnie inaczej całkiem się zatracę w twoich oczach - przyznał, znów smakując jego ust i łapiąc go na nowo za tyłek, ruszył w stronę pokoju Ashbane.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {17/09/23, 09:25 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Choć to nie był mój pierwotny dom, to nadal cieszyłem się, że mogę tu wrócić z Phyrinem, który każdego dnia wyglądał coraz lepiej. Jego brak dłoni nie była dla mnie żadnym problemem, tym bardziej, że miał jeszcze drugą i to sprawną. Owszem, proteza wchodziła w grę od początku, ale to głównie po to, aby mag czuł się z tym lepiej. Nie każdy musi akceptować utraty części ciała, ja się po prostu cieszyłem, że nadal żyje i mogę oglądać jego uśmiech każdego dnia.
- To fakt, takiego bałaganu to na pewno nie ma - zaśmiałem się, prowadząc go w stronę pracowni. Miałem ochotę tam wejść i wtulić się w jego ciało, posmakować kolejny raz jego ust i wyszeptać mu, jak bardzo go kocham. Widywałem go codziennie, siedziałem z nim wiele godzin, rozmawialiśmy, spacerowaliśmy i jedliśmy razem, ale nadal kiedy wracałem do mieszkania w mieście... Było tak pusto i zimno. Co prawda, wcześniej też spaliśmy osobno, ale sama obecność maga za ścianą mi odpowiadała, bo wiedziałem, że jest blisko mnie i w każdej chwili mogę do niego pójść i położyć się z nim pod pretekstem koszmarów.
         Przekręciłem kluch w drzwiach, puszczając dłoń Phyrina, aby chwycić klamkę. Zastygłem jednak szybko, kiedy usłyszałem swoje imię. W moment poczułem, jak robi mi się gorąco, głównie dlatego, że jego głos był przyjemny dla mojego ucha, a dłoń maga znalazła się na mojej. Czułem, jak blisko jest mnie, jak swoim ciałem napiera na moje plecy.
- Phyrin, c-co ty... - urwałem, czując jego oddech na swojej skórze, dostając jednocześnie dreszczy. Zacisnąłem usta, słysząc jego kolejne słowa. Moje poliki pokryły się rumieńcem. Miałem ochotę, odwrócić głowę, pocałować go, ale wydawałem z siebie jedynie jęk, kiedy dłonie Phyrina powędrowały pod moją koszulkę. Nadal byliśmy przed pracownią, ale dotyk jego dłoni były tak miłe, że nie chciałem go powstrzymywać. Po chwili poczułem, jak mocniej napiera na mnie oraz ustami błądzi po mojej skórze. Zagryzłem dolną wargę, aby stłumić kolejny jęk i nim się obejrzałem byłem w środku pracowni, przyciśnięty do drzwi.
- N-nie powinniśmy, dopiero wyszedłeś ze szpitala - powiedziałem, choć jednocześnie pragnąłem by nie przerywał. Patrzyłem, jak za pomocą magi zmienia swoją protezę, po czym skupiłem się na jego oczach. Octavian zapewnił mnie, że mag jest całkowicie zdrowy, ale jednocześnie bałem się, że skrzywdzę go w jakiś sposób, jeśli go nie powstrzymam. Phyrin nie zamierzał jednak odpuszczać, ponieważ szybko złączył nasze usta w pocałunku, który z każdym razem stawał się bardziej namiętny. Rękoma  objąłem jego szyję, aby mieć go jeszcze bliżej siebie. Serce biło jak szalone, oddech stawał się nierówny, a ciało bardziej rozgrzane.
         Jak tylko uniósł mnie do góry, spojrzałem na niego ostrzegawczo, zaciskając palce na jego ramieniu. Nie powinien mnie dźwigać, nie ważyłem mało, więc na pewno byłem dla niego ciężki. Kątem oka spojrzałem na stół, unosząc nieco brew do góry, jednocześnie wzdychając, kiedy pozbył się mojej koszulki. Moje poliki zrobiły się mocniej czerwone, zaś ja byłem coraz to bardziej podniecony.
- Ale... - urwałem, widząc determinację w oczach Phyrina, która była zmieszana z podnieceniem. Naprawdę nie chciałem, aby przeze mnie musiał znów lądować w szpitalu, ale jak mogłem się mu oprzeć skoro miałem go tylko dla siebie? Objąłem go rękoma wokół szyi i odwzajemniając pocałunek, wsunąłem palce w jego włosy, aby lekko za nie pociągnąć.
- Jeśli... Jeśli coś będzie nie tak, to od razu przerywamy i nie chcę słyszeć, że się mnie nie posłuchasz - powiedziałem ostrzegawczo, zanim znaleźliśmy się w moim pokoju.
         Poczułem, jak jestem układany na materacu, zaś Phryin znalazł się nade mną. Był to mój pierwszy raz... Z kimś kogo kocham i nieco się stresowałem, że nie będę wystarczający dla niego. Pogładziłem kciukiem polik Phyrina i przyciągnąłem go do pocałunku. Bałem się, choć jednocześnie wiedziałem, że mag będzie dla mnie delikatny.
- T-to mój pierwszy raz z kimś - wydusiłem z siebie zawstydzony. Phyrin mógł się domyślać, że z nikim wcześniej nie spałem. Nie wiedziałem, jak korzystać z zabawek, ani też jak dobrze zrobić mu loda, więc doświadczenia w tych sprawach również nie miałem. Nie mogłem się jednak powstrzymać przed zjechaniem palcami na jego nagą klatkę piersiową i brzuch. Chciałem go dotknąć, na nowo posmakować i dać z siebie wszystko, aby tylko doszedł dzięki mnie.
- Kocham cię, Phyrin, najmocniej na świecie - uśmiechnąłem się, zanim zatopiłem się w jego ustach.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {19/09/23, 03:47 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Nie potrafił powstrzymać rozbawienia od słów rybki, gdy tak twardo upierał się, aby nic sobie nie zrobił podczas oddania swojego zdrowego rozsądku żądzy skosztowania swojego ukochanego. Wszystkie wzbierające się uczucia do tej pory miały tylko jeden kulminacyjny moment na wybuchnięcie, i nadal Phyrin nie czuł usatysfakcjonowania z nich. Ciągle odczuwał niedosyt, pragnienie spełnienia, do którego teraz dążył, a rybka jak na złość chciała mu w tym wszystkim przeszkodzić. Niestety, choć z natury Hutson był niewiarygodnym  altruistą, czasem nawet aż do przesady, to miewał momenty jak te, że był niczym ściana, od której wszystko się odbijało, a on sam brnął dalej przed siebie, nieugięty.
         Nawet gdyby miał szwy i miałyby popękać, dopiąłby swego celu.
         Delikatnie ułożył na miękkim materacu niebieskowłosego, przyglądając jak jebwabna pościel zaczyna otulać pół nagie ciało rybki. Jej aksamitny dotyk i błyszcząca powierzchnia pięknie scalała się z połyskiem długich włosów oraz jasnej skóry ukochanego. Mag wręcz pożerał swym wzrokiem Nerine, dostrzegając jego niepewność, co zdawało mu się być niezmiernie urocze i tym bardziej budowało w mężczyźnie potrzebę zaopiekowania się Ashbane w tym miejscu. Nie mógł całkowicie stracić nad sobą kontroli. Musiał pilnować samego siebie, aby nie oddać się buzującym uczuciom. Pragnął go pochłonąć w swych ramionach, zanurzyć powoli i głęboko, a potek przyspieszyć raz za razem. Odpocząć i znów wrócić do tego samego na różne sposoby, jednak musiał pamiętać o jednej bardzo istotnej rzeczy. To był pierwszy raz trytona i nie mógł go wystraszyć. To miało być ich wspólne, miłe wspomnienie, a nie koszmar z ubiegłej nocy.
         Mruknął z zadowoleniem na pieszczotę Ashbane, gdy jego kciuk czule pobłądził po jego rozgrzanym policzku i bez zbędnego zawahania wtopił się w wilgotne usta długowłosego. Czuł w tym geście strach i niepewność rybki. Oddając w pocałunku odpowiedź, stanowczo, lecz czule naparł swymi wargami, smakując ich podczas przeciągania tej chwili i odrywając się niechętnie usłyszałto, czego się spodziewał po spojrzeniu w tę niebezipeczną błękitną otchłań tęczówek.
         - Jestem zaszczycony tym faktem - uśmiechnął się szczerze, a w jego oczach na nowo pojawiły się runy. Po chwili w pokoju zapadła ciemność, którą rozświetliła delikatna mgiełka o rozmaitych kolorach, przypominając tęczę. W powietrzu zaczęły unosić się meduzy oraz drobne rybki o rozmaitych kształtach. Zawieszone nad ich głowami siatki przeciw komarom falowały, jakby unosiły się właśnie w wodzie. te złudzenie optyczne było tym, czego chciał teraz Hutson, aby Nerine poczuł się jak pod wodą. W najlepiej mu znanym miejscu. Teraz nieosiągalnym z powodu kary od własnej rodziny.
          Mag stęknął, gdy dłoń trytona zaczęła zjeżdżać z klatki piersiowej na brzuch. Piorunujące uczucie niczym strzała zaczęła gnać rozpędzona jeszcze niżej, gdzie palce Ashbane jeszcze nie sięgały, a sam Hutson pragnął ich właśnie teraz, właśnie w tamtym miejscu. Z kolejnymi słowami długowłosego, Phyrin oparł swe czoło o czoło trytona, uśmiechając się do niego, ciesząc z całego serca na słowa, któe słyszał. Podobały mu się tak bardzo, że nie prędko zdołąły się nimi znudzić i z tym uśmiechem znów wtopił się w usta ukochanego, mrucząc przy okazji odpowiedź, której być może Nerine nie mógł zrozumieć, choć z pewnością się jej domyślał.
          Odnalazł zagubioną na swoim brzuchu dłoń Nerine i ujął ją czule swoją własną, ciągnąc z powrotem nad jego głowę i nie puszczając jej, naparł swymi biodrami na krocze rybki. Gardłowy dźwięk wydobył się z jego ust i rozbawiony tak silną reakcją samego siebie, schował swoją twarz w ramieniu kochanka. Czuł się jak młody szczeniak przechodzący swoje pierwsze zauroczenie, choć wiek zdecydowanie do tego nie pasował.
         - Nie wstydź się. Jeśli tylko masz na coś ochotę, zrób to. To nie pierwszy ani ostatni raz jak będziemy to robić - szepnął, przygryzając jego płatek ucha, lekko go jeszcze ssąc i zjechał niżej, kreśląc głębokimi pocałunkami ścieżkę, aż do zakończenia ramienia, skąd dalej popełznął swą dłonią, chcąc doprowadzić Nerine do przyjemnych dreszczy. Niechętnie puścił dłoń ukochanego, zjeżdżając nią niżej na tors, którym postanowił dokładniej się zająć, pieszcząc sutki, które zaraz zaczęły sterczeć. Ssąc je i bawiąc nimi między palcami słuchał uważnie Nerine, badając co mu się podoba, a czym jest lekko przerażony, nie znając jeszcze dokładnie tego uczucia i stopniowo schodził coraz niżej swym językiem, kreśląc mokrą ścieżkę na samym środku, krążąc wokół pępka i drażniąc palcami okolice dolnej odzieży, kusząc wtargnięciem pod nią, ale za każdym razem rezygnował z tego, pozostawiając na Ashbane uczucie pewnego rozgoryczenia i niedosytu. Unosiłswój wzrok w górę, na klatkę piersiową Nerine, która szaleńczo unosiła się i opadała, zza której mógł dostrzeć tę cudowną, zaczerwienioną po same uszy twarz. Radość rozpierałą go od środka, tak samo jak pragnienie znalezienia się w końcu w chłopaku, ale wiedział, że to jeszcze nie pora.
         Wstał z łóżka, czując ten owiewający go zewsząd chłód. Spojrzał w dół na rozkosznie wyglądającego kochanka i kciukiem przetarłkącik swych ust, wilgotny od całej tej zebranej śliny. Bez zwłoki zabrał się za rozpięcie rozporka i pozbycie się spodni, ale nadal pozostawiając bieliznę. Zanurzył swój nos w kroczu Nerine, muskając ustami jego przyrodzenie przez materiał, aż ostatecznie nie stanął i dopiero wtedy uwolnił penisa spod majtek, słysząc tę wydobywającą się z gardła trytona ulgę.
         - Rozluźnij się i chłoń przyjemności - powiedział miękkim głosem, łapiąc całą dłonią za przyrodzenie i zjechał nią w dół, zabierając nadmiar skórki. Pochylił się nieco bardziej, dmuchając gorącym oddechem w szczyt i zaraz z sporą ilością śliny zaczął ssać czubek, krążąc wokółniego językiem. Powoli wkładał go coraz głębiej, bawiąc na rozmaite sposoby przyrodzeniem Nerine niezapominając również o jądrach, którymi bawił się od czasu do czasu.
         Pozwolił odpocząć Nerine, zajmując się tym razem jego udem, które muskał delikatnie, trzymając je lekko ugięte, z dłonią w zgięciu po czym z powrotem wrócił do poprzedniej zabawy, chcąc doprowadzić trytona prawie do orgazmu, ale przerwał, gdy tylko był tego bliski. Hutson czuł jak w jego spodniach nie było już zawiele miejsca i wręcz chciał wybuchnąć z niecierpliwości, podniecająć się samemu na to wszystko co robił Ashbane, ale wisienka na torcie smakowałą najlepiej, gdy solidnie się do niej przygotowało.
         - Teraz kolej na palec - oznajmił, wracając nad Nerine i powoli wsunął jednego palca, po chwili poruszając nim w wnętrzu ukochanego. Czuł jakjest przyjemnie ciasny i wilgotny, jak gorąc oplata jego palec z każdej strony. Chętnie by już go zamienił na coś innego, ale wiedział, że tylko skrzywdzi rybkę. To nie była wystarczająca wielkość z jaką powinien się zaznajomić i oswoić, dlatego po chwyli dodał kolejnego. Mag chciał zrobić to wszystko klasycznie, ale wiedział, że nie odmówi trytonowi, gdyby zechciał dołączyć do tego wszystkeigo zabawki.
        - Ach - westchnął, ciesząc się słodkimi dźwiękami wydobywającymi się z ust Nerine, jak samym faktem, w jaki sposób jego ciało wiło się pod nim z rozkoszy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {24/09/23, 09:37 am}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Wszystko wydawało się takie niesamowite i choć miałem okropny stres, to nie chciałem by przestawał. Pragnąłem go coraz bardziej, a moje ciało reagowało na każdy jego dotyk i pocałunek.  Rozgrzany do czerwoności, zawstydzony... Właśnie taki aktualnie byłem, a Phyrin tak naprawdę nic jeszcze nie zrobił poza pocałunkami, jak i błądzeniem dłońmi po moim ciele, badając każdy centymetr ciała. Co będzie, jak rzeczywiście przejdziemy do konkretów? Serce już biło, jak szalone, a ciało drżało pod dotykiem maga. Otworzyłem usta, aby coś z siebie wydusić, ale zamilkłem, widząc co tworzy się przed moimi oczami. Spojrzałem na maga w zaskoczeniu, po czym znów na to, co było wokół nas.
- Niesamowite - wyszeptałem, zastanawiając się, czy jak tylko moja dłoń zetknie się z tą iluzją, to czy wszystko pryśnie jak bańka mydlana? Nie chciałem jednak tego sprawdzać, ponieważ było to na tyle piękne, że aż szkoda było psuć. Czułem się nieco mniej zestresowany, ale nadal obawiałem się, że wszystko zepsuje swoim brakiem doświadczenia. W końcu wcześniej miał Kente, doświadczonego lisa, z którym było mu dobrze. Źle, że właśnie teraz o tym myślę, ale mając milion emocji naraz, inaczej nie potrafię.
         Palcami sięgałem jego podburza, delektując się jego reakcją na mój dotyk. Był wrażliwy, choć to może kwestia tego, że naprawdę mnie pragnął i chciał, abym dotykał go więcej. Zagryzłem dolną wargę, patrząc w jego oczy, kiedy zetknął nasze czoła. Wolną dłoń ułożyłem na jego policzku, palcami gładząc skórę. Pocałunek był na tyle przyjemny, że byłem w stanie zapomnieć o całym świecie, skupiając się tylko na tym, na Phyrinie, który mamrocząc coś pod nosem, nieco mnie rozbawił, ale wiedziałem co chciał powiedzieć. Wystarczyło to wyczuć z jego ruchów czy pocałunków. Choć zwykle mag nie był mocno szczery z innymi, to w takiej chwili mogłem czytać z niego, jak z otwartej księgi. W końcu bycie tym jedynym ma swoje plusy. Niech żałują ci, co nie mogli posmakować tych idealnych ust. Jęknąłem, wyginając lekko plecy, kiedy mocniej naparł na moje krocze. Byłem już wystarczająco podniecony i mag najprawdopodobniej też, co dawało mi sporą satysfakcję. Nasze ciała reagowały na siebie nawzajem, więc nie można było powiedzieć, że nam się to nie podoba. Trochę zachowywaliśmy się, jak jakieś szczeniaki, ale to był mój pierwszy raz, a Phyrin miał pod sobą kogoś, kogo pokochał.
- W-wiem, ale... Ah, nie chcę niczego zepsuć - powiedziałem między jękami i pomrukami, kiedy ustami drażnił moją skórę. Nie mogłem powstrzymać się od drżenia, ani pohamować głosu, który roznosił się po pokoju. Zacisnąłem dłoń na pościeli, odchylając głowę do tyłu, kiedy jego usta zatrzymały się na sutku, doprowadzając mnie do jeszcze głośniejszych jęków.
- Phyrin - wyszeptałem jego imię, czując, jak przyjemność nawet na chwilę mnie nie opuszcza. Czułem, jak ciało staje się jeszcze bardziej rozgrzane w miejscach, które usta czy dłoń maga mnie dotyka.
         Oddychałem szybko, klatka unosiła się i opadała w niesamowitym tempie. Zatrzymałem wzrok na Phyrinie, który zostawił moje ciało w spokoju i patrzyłem gdzie jego dłonie lądują. Obserwowałem go, jak pozbywa się spodni, zostając w samej bieliźnie, jednakże już teraz mogłem zauważyć, jak jego penis odznacza się w bokserkach. Przełknąłem gulę w gardle, po czym zagryzłem dolną wargę tłumiąc jęk. Zgiąłem nieco nogi w kolanach, dłonią sięgając jego włosów, aby wsunąć w nie swoje smukłe i długie palce. Wydałem z siebie pomruk zadowolenia, czując jego oddech na swoim penisie.
- P-postaram się - powiedziałem, szybko jednak wydając z siebie jęk. Zacisnąłem palce na włosach maga, czując niesamowitą przyjemność w chwili, kiedy wziął penisa do usta. Dziwne uczucie, ale jednocześnie bardzo przyjemne. Phyrin wydawał się być zadowolony z moich reakcji, doprowadzając mnie cały czas do głośnych jęków, ale również do szeptania jego imienia między nimi. Czułem, że jestem coraz bliżej dojścia, więc nie chciałem by przerywał, abym mógł w końcu osiągnąć orgazm, ale mężczyzna miał zupełnie inne plany. Spojrzałem na nieco zniecierpliwiony i nieco zawiedziony, że przestał.
- Co? C-czekaj - wydusiłem z siebie, po chwili pozwalając by kolejny jęk wydostał się z mojego gardła, kiedy poczułem, jak wsuwa we mnie palec. Objąłem rękoma jego szyję, przyciągając go do siebie, aby usta mieć przy jego uchu. Pozwoliłem sobie, aby słyszał bardzo dokładnie jęki i pomruki, które wychodziły spomiędzy moich warg, roznosząc się po pokoju, a może i całej pracowni. Spiąłem się nieco, kiedy dodał kolejny palec i choć nie czułem bólu, to było to dziwne, choć to nie pierwszy raz, kiedy mam coś w sobie.
         Ująłem dłońmi jego twarz, aby pocałować go namiętnie, dzięki czemu mogłem również tłumić swój głos. Powoli jednak rozumiałem, że palce to za mało, więc odsunąłem go od siebie i spojrzałem śmiało w jego oczy, starając się uśmiechnąć, choć było to trudne, kiedy palcami zajmował się mną na dole.
- Phyrin - wyszeptałem jego imię, aby zwrócił na mnie uwagę, choć nie oszukujmy się, cały czas skupiał się na mnie, aby to mi było głównie dobrze, dlatego też chciałem, aby zaznał przyjemność. Jednakże, zamiast słów, wydostał się jęk, a sam byłem zaskoczony tym, że czułem jeszcze większą przyjemność. Czyżby dotarł palcami do miejsca, które potrafiło doprowadzić kogoś do niesamowitej rozkoszy? - Chcę mieć cię w sobie. Wejdź we mnie Phyrin, oboje tego pragniemy - powiedziałem, całując delikatnie jego usta, po czym nos i policzek. Objąłem go nogami w pasie, drżąc, kiedy znów trafił w to miejsce. - Szybko - dodałem, zsuwając dłonie na jego plecy.
         Nadal nieco się bałem, ale chciałem tego tak, jak on tego chciał. Wiedziałem, że i tak by mnie do niczego nie zmusił, ale nie oszukujmy się, w końcu i tak by musiało do tego dojść. Ból pewnie będzie chwilowy, bo w końcu penis maga różnił się wielkością od jego palców czy zabawki, której użyliśmy. Mimo tego, pragnąłem go i nie chciałem by skończyło się to na palcach.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {24/09/23, 04:02 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Kolejny dreszcz przeszedł przez ciało maga, gdy usłyszał własne imię wypowiadane z ust kochanka. Nie protestował, gdy ich usta łączyły się w jedno. Chętnie na nie odpowiadał, wcześniej nie robiąc tego w obawie, że Nerine może obrzydzać własny smak. Widząc jednak, że sam tego chciał, zagłebiał swój język w wnętrzu ust niebieskowłosego, mrucząc do nich w zadowoleniu.
         - Skoro nalegasz - nie mógł uspokoić swojego bicia serca oraz radości wypełzającej mu na twarz. Zamknięty w szczelnym uścisku trytona, wyciągnął swoje pasce, zsuwając z siebie bieliznę i od razu odsuzkując szparkę, wsunął się w nią powoli. Czuł wyraźnie jak ciepło zaczęło go pochłaniać zewsząd. Rybka była przyjemnie ciasna przez co mag czuł każdy ścisk, każdy ruch ciała kochanka.
         - Cholera, jesteś tak przyjemnie ciasny - wydyszał, stękając i powoli zaczął się poruszać w Ashbane. Rytmicznie przyspieszał, widząc jak ból rybki zamienia się w przyjemność. Sam czerpiąc z tego nieśłychaną przyjemność, zaczął się zatracać w uczuciu.
         Krople potu tworzyły się na ich skórach, spływając wilgotnymi ścieżkami, wpadając w zagięcia, sunąc po ich udach i brzuchach, gdy oboje poruszali się w nadany rytm. Oboje obdarowywali się jękami rozkoszy, ściskając się i drapiąc, czy podgryzając. Phyrin nie szczędził Nerine, robiąc mu kilka malinek, czy to z tyłu na karku, na wnętrzu uda, czy pośladku. Brał kochanka na rozmaite sposoby, sprawdzał jak bardzo jest rozciągnięty, próbując różnorakich pozycji, aż poczuł jak oboje są u szczytu swoich możliwości, granicy, przy której mieli zaraz wybuchnąć.
         - Nerine, dojdźmy razem - wysapał mu do ucha, patrząc prosto w te piękne, rozmyte od dawki przyjemności i zmęczenia oczy, po czym zatopił się w jego usta, wygodnie sadzając na sobie chłopaka, samemy siedząc okrakiem i rękoma trzymając za jego pośladki, unosił go w górę i w dół.
         - Nerine! - wyjęczał, przyspieszając na tyle ile miał jeszcze sił i w jednej chwili poczuł jak dochodzi w trytonie. Drżąc z przyjemności, uniósł głowę, opierajac brodę o klatkę kochanka i dysząc poczuł jak traci wszelakie siły. Przyjemne pulsacje zaczęły go obezwładniać i opadł na plecy cały zdyszany. Łapiąc w rozpalone płuca gorące powietrze, chciał opanować wirujący się przed nim świat. Z głupkowatym uśmiechem chłonął to cudowne uczucie, obejmując ciało trytona. Niespiesznie zaczął go pieścić swym dotykiem, głaszcząc plecy, ramiona oraz głowę, aby oboje mogli odetchnąć po tym cholernym rodeo.
         Spoglądał na sufit, na nieokreślony punkt, dostrzegając jak rybki stworzone za pomocą jego magii nadal pływały, dekorując całe otoczenie. Sięgnął po jedną i stuknął w nią, a ta przestraszona uciekła w inne miejsce. Nie był pewien, czy powinien psuć ten moment swoimi myślami, ale nie mogły dać mu spokoju, więc zebrał się w sobie po chwili.
         - To było cudowne, ty jesteś cudowny, Nerine - szepnął, odgarniając czule przyklejone do jego twarzy kosmyki włosów. Przyjemnie było mu nasłuchiwać bicia jego serca, które z czasem się uspokajało.
         - Tamtego dnia... nie pamiętam wszystkiego - zaczął lekko niepewnie. - wiem tylko, że spotkałem śmierć i uciekałem. Potem, kiedy wróciłem do ciała... leżałeś obok. Heliot i Samara... widziałem ich ciała, a raczej ich resztki - ucałował czubek głowy Ashbane, nie przestając go pieścić. Pomagało to magowi. Uspokajało go i pozwalało skupić myśli na tym, co chciał mu przekazać. Tryton nie pytał o to jeszcze ani razu, ale Hutson czuł potrzebę wyjaśnienia mu wszystkiego co widział. Poza tym był to wstęp do tego, co chciał niebawem zrobić.
         - Paskuda... przełamał klątwę. Najwidoczniej uczucia jakie łączyły go z opiekunką były bardzo silne. Prawdopodobnie będzie chciał zemścić się na lalkarzach i samej królowej smoków - urwał i przeturlał ich, aby znaleźc się tym razem nad Nerine, aby znów zatopić się w jego ustach i wysłuchać co ma do powiedzenia na ten temat. - Chcę go powstrzymać - spojrzał poważnie prosto w oczy ukochanego. Potrzebował wsparcia, usłyszenia, że to co chce zrobić jest słuszne.
         - Ale będę musiał wyjechać. Wyruszysz ze mną? - spytał i słysząc odpowiedź uśmiechnął się do rybki.
         - Nie myśl, że to koniec. Mówiłem, że nie dam tobie dziś spać - czując jak na nowo wzbierają się w nim siły do działania, zaczął błądzić rękoma po ciele Ashbane, zaczynając kolejną rundkę.
         Tak jak obiecał, nie dał za wiele spać niebieskiej rybce. Noc była ich, długa i wyczerpująca. Nawet nie wiedział ile razy doprowadził ukochanego do orgazmu, ile razy on sam oszalał, zatracając się w tym cudownym uczuciu euforii.
         Obudziły go poranne promienie słońca, wpadające przez okno prosto na ich zaspane twarze. Phyrin niechętnie poprawił się w łóżku, czując na sobie delikatny ciężar trytona. Widząc go, uśmiechnął się ciepło, wzdychając na samą myśl co wyprawiali przez te kilka godzin. Spojrzał na swoją protezę, krzywiąc się w niesmaku. Było to strasznie upierdliwe. Nic nie czuł, nie mógł nią za bardzo poruszać i jedynie magia mogła oszukać jego zmysły oraz oczy. Jednak pamietanie o tym, aby cały czas nakłądać zaklęcie i je podtrzymywać... było ono upierdliwe, niedorpacowane, a sam mag potrzebował w tym wszystkim wprawy, treningu. Mimo to cieszył się, że tka to wszystko się skończyło.
         - Zrobię dziś śniadanie. Pewnie jesteś obolały - mruknął, widząc jak jego kochana rybka przebudza się ze snu, wyczuwając ruch maga. - Masz jakieś życzenie, co byś chciał zjeść? - spytał, czując nieopisane szczęście na widok Nerine leżącego w łóżku, zaraz obok niego, wymęczonego i rozczochranego po seksie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {24/09/23, 06:32 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Dziwne uczuciu pustki towarzyszyło mi, kiedy wyciągnął ze mnie swoje palce, ale na długo nie pozostałem bez niczego. Spiąłem się lekko, kiedy zaczął we mnie wchodzić, powoli  i stopniowo, jakby dbał o to by za bardzo mnie nie bolało. Mimo tego, wygiąłem plecy, wbijając paznokcie w jego skórę, powstrzymując się przed urojeniem łzy. Odchyliłem głowę do tyłu, wstrzymując na moment oddech. Było to dziwne odczucie, nieco bolesne.
- B-boli - wyszeptałem, choć i tak nie chciałem by przerywał. Owszem, Phyrin mnie rozciągnął, ale to nie zmieniło faktu, że nieco i tak mnie bolało. Pewnie, gdyby nie użył wcześniej palców, to ból byłby nie do zniesienia.
         Z każdym ruchem maga, ból powoli znikał, a z moich ust wydobywały się jęki, które nieco zagłuszały dźwięk zderzających się ciał, a raczej skóry. Przestałem wbijać paznokcie w skórę Phyrina, dając mu zapewne nieco ulgi i pozwalając mu również na swobodne ruchy. Nie mogłem powstrzymać swojego głosu, wołając od czasu do czasu imię partnera, kiedy wszedł głębiej albo mocniej zassał się na mojej skórze, zostawiając po sobie ślad. Jego ruchy były szybkie, ale płynne, ustawiając sobie idealne tempo. Ciało wołało o więcej, rozgrzane, spocone i oznaczone przez Phyrina. Sam nie pozostałem bez winy, ponieważ udało mi się naznaczyć jego skórę soczystymi malinkami czy śladami zębów, kiedy był wystarczająco blisko mnie, jednocześnie trafiając w prostatę. Jego słowa ledwie do mnie docierały, jednakże nie protestowałem, kiedy po raz kolejny złączył nasze usta, sadzając mnie na swoich kolanach. Wsunąłem palce w jego włosy, nieco za nie ciągnąc i odwzajemniłem pocałunek, nieco poruszając biodrami, aby mu pomóc.
- Phyrin - wyszeptałem jego imię, prosto w jego usta, aby po chwili jęk wydostał się z mojego gardła, kiedy doszedłem, brudząc nasze brzuchu. Czułem, że mag doszedł we mnie, wypełniając mnie po brzegi. Opadłem głową na jego ramię, zabierając dłonie z jego włosów. Niesamowite. Zmęczony, spocony, ale za to spełniony, choć uczucie było tak naprawdę nowe, to jednak nadal nie było  to nic, co mógłbym żałować. Zamknąłem oczu, leżąc przy magu, jednocześnie starając się uspokoić. Ułożyłem dłoń na brzuchu Phyrina, ale szybko ją zabrałem, czując pod palcami moją własną spermę. Skrzywiłem się lekko, jednakże nie odsunąłem się od mężczyzny, słuchając jego komplementu.
- W sumie to dzięki tobie tak było, ja prawie nic nie zrobiłem - zaśmiałem się, choć słowa maga były dla mnie bardzo miłe i podnoszące na duchu. Zawsze mógł powiedzieć, że to najgorszy seks w jego życiu.
         Otworzyłem oczy, będąc lekko zaskoczony, że właśnie teraz porusza ten temat. To nie tak, że nie powinniśmy o tym rozmawiać, ale byłem pewien, że mag tak naprawdę nic nie wie, bo w końcu leżało jego martwe ciało. Podniosłem nieco głowę, aby patrzeć mu w oczy i słuchałem go uważnie, będąc zaskoczony, że wie co stało się z Heliotem i Samarą. Zostali zabici, jasno można to zrozumieć ze słów maga, ale widziałem, że trzyma w sobie coś więcej, dlatego pozwoliłem mu kontynuować. Będąc jeszcze bardziej zaskoczony kotem, a raczej smokiem. Nie ukrywałem swoje strachu, który pojawił się w moich oczach, bo ciężko było mi uwierzyć, że ten tłuścioch złamał klątwę i pozwolił by rozpacz nim zawładnęła.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Pomogę ci, w końcu chcę by Paskuda wrócił do domu, bez niego to już nie to samo - uśmiechnąłem się szeroko mimo zmęczenia. Ledwie co wyszliśmy z jednej sytuacji, a teraz mieliśmy zacząć podróżować. Oczywiście, nie puściłbym maga samego, nie teraz, kiedy nasze uczucia kwitną. Nie wiadomo ile poszukiwania zajmą, dlatego chciałem być z nim, tym bardziej, że moja hipnoza wróciła.
- Hej! Phyrin! - krzyknąłem rozbawiony i nieco zmęczony. Szybko jednak o tym zapomniałem, kiedy ponownie sprawne dłonie Phyrina zajęły się mną i nie tylko one. I choć chciałem być świadomy wszystkiego, to nawet nie wiedziałem, kiedy całkowicie odpłynąłem ze zmęczenia.
         Miałem ochotę nie ruszać się dzisiaj z łóżka. Czułem, jak obolałe mam ciało i przekręcenie się na bok sprawiało mi spory ból. Mimo tego, otworzyłem powoli oczy, czując, że mag już nie śpi. Uśmiechnąłem się lekko, słysząc, że chce przygotować dla nas śniadanie.
- Oj jestem obolały i to bardzo, chyba się nie ruszę z łóżka - powiedziałem, powoli przekręcając się na bok, aby móc lepiej oglądać twarz Phyrina. - Może jajecznica? Taka z pomidorami i ze szczypiorkiem, do tego tosty i dla mnie awokado - dodałem. To było w sumie pierwsze co przyszło mi do głowy, ale potrzebowałem czegoś solidnego, a że nie jadłem mięsa, to mogłem sobie pomóc taką jajecznicą.
         Zbliżyłem się nieco do Phyrina, aby złożyć na jego ustach krótki pocałunek i przygryzłem dolną wargę mężczyzny, wtulając się jeszcze chwilę w niego.
- Powinienem się umyć, ale nie mam siły wstać - zaśmiałem się. Czułem się brudny, bo w końcu padliśmy od razu po tym, jak skończyliśmy i żaden z nas nie myślał o tym, by się umyć. Nie tylko my byliśmy brudni, ale i pościel w której spaliśmy. - Za każdym razem będę taki obolały? - zapytałem będąc cały czas w dobrym humorze.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {25/09/23, 07:33 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Dobry humor nie opuszczał maga od samego rana. Być może powodem była leżąca tuż obok osoba, którą nie potrafił się nacieszyć przez całą upojną noc. Choć ciemnowłosy nie miał ochoty wychodzić z spod ciepłej kołdry, to wiedział, iż czekają na niego pewne obowiązki i musiał je wypełnił, bo jeśli nie on, to kto? Obolały Nerine? Chciał dać odpocząć swojemu kochankowi. Przez ostatni miesiąc to on obskakiwał Hutsona, więc ten chciał jakoś się zrewanżować, a śniadanie było idealną do tego sposobnością.
         - Przyniosę śniadanie do łóżka. Nie martw się o nic dzisiaj - mruknął zadowolony podczas pocałunku, resztkami siły woli wychodząc z łóżka. Zaciągnął na siebie wczorajszą bieliznę i podszedł do okna, aby uchylić je nieco i wymieszać świeże powietrze z tym zebranym smrodem. Choć Hutson uważał, że ten zapach nie był wcale taki koszmarny. Czuć było ich ciała, pot oraz całą resztę jaką wypracowali przez kilka godzin. Na samą myśl o tej nocy, Phyrin bez większego trudu potrafił przypomnieć sobie szczegół wijącego się ciała Nerine pod sobą, gdy bombardowany był przyjemnymi pchnięciami w jego punkt G.
         - Z czasem wyrobisz kondycję - powiedział, przerzucając przez głowę koszulkę. Nie przejmował się, że pachniała potem. Był brudny i miał zamiar szybko wskoczyć pod prysznic, gdy tylko wyjdzie z sypialni.
         - Woda morska z pewnością nie jest zbyt ciepła. Jak wytrzymujecie taką temperaturę? - spytał zaciekawiony, podchodząc już do drzwi wyjściowych.
         - Jajecznica z awokado, przyjąłem - uśmiechnął się łobuzersko i młodzieńczo z błskiem w oku jakiego od lat nie miał i zniknął po chwili za drzwiami, przeciągając zastygłe kości. Od razu pomaszerował do skromnej szafy, zaglądając do jej środka. Sięgnął po zwykłe, czarne spodnie z koszulką o takim samym kolorze, a gdy przesunął wieszaki, odsłonił widok na zaczarowany środek, raj dla kociego Paskudy i nagła nostalgia obezwładniła maga. tęsknił za tym irytującym dupskiem, za kitą lądującą w jego porannym kubku kawy. Brakowało mu sierści na wszelakich ubraniach, a ślady pazurów na starych meblach tylko piętnował to wszystko. Hutson westchnął cieżko, zamykając szafę i udając się do łazienki, wziął szybki prysznic.
         Czując się orzeźwiony ruszył do aneksu kuchennego, wyciągając niewielką patelnię. Wszystkie potrzebne składniki wyciągnął na blat i szykując jajka, pokroił w cienkie plastry awokado, rozkładając je na talerzu. Gdy tylko jajecznica była gotowa, zaczął smażyć dla siebie boczek. Gdy ten przyjemnie skwierczał, tworząc niesamowity zapach, Hutson postanowił nakarmić swój mięsożerny słonecznik. Złocista roślinka wesoło otwierałą swój pysk, szczerząc tysiącami ostrych jak szpilki kłów, a jej plącza niczym drobne rączki bujały się faliście ku górze, jakby chciały sięgnąć po trzymane przez mężczyznę robaki w palcach. Z zadowoleniem zrzucił kilka z nich, wracając do boczku i z dwoma talerzami wrócił do sypialni, siadając zaraz obok trytona. Podał mu jego talerz oraz sztućce. Splątał swe stopy razem, od razu pakując do ust plaster nadal gorącego boczku.
         - Jak pójdziesz się umyć wymienię pościel. Masz na dzisiaj jakieś specjalne życzenia, albo plany? - spytał, zerkając w stronę niebieskowłosego i widząc jak długie kosmyki zaczynają mu przeszkadzać, zebrał wszystkie delikatnie splatając w gruby warkocz.
         - Cieszę się, że ich nie ściąłeś. Są piękne i pasują tobie - szczerze skomplementował rybkę, wracająć do jedzenia śniadania. Nie miał na niego zbytnio ochoty, ale wiedział, że jeżeli je zignoruje, to dostanie repremendę i godzinny wykład od Ashbane, a to była ostatnia rzecz jaką dziś chciał dostać.
         - ZAMKNĄĆ BRAMĘ! - strażnik w złotej zbroji ryknął do swych podwładnych, którzy spanikowani zaczęli pchać z całych sił mosiężne skrzydła drzwi. Były one trzykrotnie wyższe od nich samych, a ciężar był niebywały. Przypominało to pchanie przez człowieka półtora tonowego samochodu. Różnica w poruszaniu była niewielka, a wysiłek wyciskany w ich rękach niewyobrażalnie duży. A mimo to dali radę. Zdążyli przed nadejściem czarnego smoka, który pozbywał głowy za pomocą swego ogona ich dowódcę. Bestia krocząc powoli w ich stronę zaczynała podnosić swój łeb, wypinając dumnie pierś do przodu. Jego majestatyczny wygląd coraz mocniej budował podziw, a zarazem strach w ludziach. Ich nogi drżały, ale nie od ziemi, którą wprowadzał w drgania, stąpając w ich kierunku. Zatrzymał się nagle  zniewielką dzielącą ich różnicą, patrząc na dwójkę z góry.
         - N...n-n-nie przepuścimy ć-ć-ć...-cię - jeden wręcz się zagotował ze strachu, czując ciepły mocz spływający po nodze. Smok jednak nic sobie z nich nie zrobił i jednym machnięciem łapy przepołowił strażników na pół. Przednimi kończynami stanął na zamknięte przejście, chcąc je otworzyć, ale ono ani drgnęło. Tego mógł się spodziewać po magicznej blokadzie nałożonej na nie automatycznie, gdy tylko obie połóki skrzydeł się połączą. Dlatego nie była tu potrzebna silna straż. Taką lepiej wykorzystać w innym miejscu, bliżej władcy, do któego było śpieszno bestii.
         Odpuścił. Wiedział, iż nic na to nie poradzi i musi szukać kolejnej drogi, sposobu na dotarcie do starego domu, a opcji znał wiele. Być może nawet więcej od samej królowej. Odwrócił się więc plecami do drzwi, pozostawiając miejsce całe we krwi i trupach, aby ziemia mogła je powoli wchłonąć.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {28/09/23, 07:08 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Patrzyłem na Phyrina, jak ubiera się w swoje ciuchy, lekko przygryzając dolną wargę. Miałem całą noc by podziwiać jego ciało, ale teraz również nie mogłem stracić takiej okazji. To nie był tylko seks, a miłość, czułem, ją od Phyrina i na pewno on czuł ją ode mnie. Nie sądziłem, że tak to wszystko się potoczy, ale nie mogłem narzekać, nawet nie chciałem, bo w końcu zakochałem się w nim po uszy.
- Oby tak było, bo nie chcę za każdym razem przeleżeć dzień w łóżku. Musimy nadrobić każdy stracony dzień - uśmiechnąłem się lekko. Oczywiście miałem na myśli randki, na które chciałem z nim pójść. Kino, jakaś dobra kolacja, spacery, a nawet weekendowe wyjazdy.
- Hm, myślę, że po prostu żyjąc pod wodą nasze ciała przyzwyczajają się do temperatury, chociaż i tak jestem fanem ciepłej wody - zaśmiałem się, po czym lekko się skrzywiłem, kiedy próbowałem usiąść na łóżku. Phyrina już jednak nie było w pokoju, więc jedynie westchnąłem, uśmiechając się przy tym delikatnie. Rozejrzałem się po sypialni, zaciskając palce na pościeli by od razu przypomnieć sobie, jak dobrze było mi z nim w nocy. Może trochę byłem zaskoczony energią, jaką mag posiadał, ale z drugiej strony zostałem miło wymęczony, zasypiając jak dziecko w jego ramionach.
         Zapachy z kuchni docierały do mojego nosa od chwili, kiedy Phyrin zaczął gotować. Chciałem wstać i mu pomóc, ewentualnie obserwować, jak radzi sobie w kuchni, ale nie miałem siły się ruszyć, na dodatek z każdym ruchem wykrzywiałem twarz w bólu. Na szczęście nie musiałem długo czekać na jego powrót, więc przywitałem go z uśmiechem w pokoju i aż oczy mi zabłysnęły na solidny talerz śniadania.
- Smacznego - powiedziałem, przejmując swoją porcję śniadania oraz sztućce, po czym spojrzałem na mężczyznę. Nie miałem pojęcia co możemy dzisiaj porobić, tym bardziej że miałem ochotę jedynie zostać w łóżku. Jednakże, nie mogłem pozwolić by Phyrin miał za mało ruchu, bo może i był już zdrowy, ale nadal był miesiąc w śpiączce.
- Może po prostu jakiś spacer? Na pewno zatęskniłeś za miastem, ale taki spacer po plaży też będzie dobry - uśmiechnąłem się lekko, odgarniając włosy, aby nie przeszkadzały mi w jedzeniu. Phyrin jednak szybko je przejął, ogarniając mi je w gruby warkocz. - Jaki kochany - mruknąłem ze śmiechem pod nosem.
- Wiele razy o tym myślałem, ale nie wiem, czy czułbym się dobrze w krótszych włosach. Plus ty lubisz się nimi bawić, jeśli miałbym je ściąć to za twoim pozwoleniem - powiedziałem, po czym pochyliłem się nieco w jego kierunku, aby ucałować go w polik. Chciałem w usta, ale ten miał je teraz zajęte śniadaniem. - Na dodatek, tobie ledwie co obciąłem, a co dopiero miałbym to u siebie zrobić - westchnąłem, patrząc na włosy mężczyzny. Co jak co, ale ze mnie żaden fryzjer nie będzie. - Musimy zorganizować przyjęcie w ramach wdzięczności za pomoc innym - rzuciłem pomysł, wracając do śniadania.
         Dwa tygodnie później rzeczywiście zorganizowaliśmy małą imprezę, gdzie zostało zaproszonych parę osób. Makoto, Octavian, Ciraalda z Fanfatarem, nawet Panią Perindson, której również byłem wdzięczny. Kenta dostał zaproszenie, ale najwidoczniej nie zamierzał przychodzić skoro byli wszyscy, przynajmniej ci, co osobiście znałem. Nie było Samary, ani Paskudy, ale tutaj... Niestety to nie było możliwe. Przygotowanie imprezy zostawiłem głównie w swoich rękach, szykując wszystko na plaży, aby móc wykorzystać tak ładną pogodę. Rozstawiłem dwa duże koce oraz wyniosłem mały stolik, aby postawić na nim niektóre przekąski, aby nie wszystko walało się po kocu.
- Nerine! Może ci w czymś pomogę? - usłyszałem radosny głos Makoto, która dopadła mnie w wejściu. Wszyscy już rozmawiali na zewnątrz, a ja tak naprawdę miałem już wszystko naszykowane.
- Poradzę sobie, ale dziękuję - uśmiechnąłem się lekko, po czym wszedłem do pracowni, aby zabrać ostatnie rzeczy z środka i wyszedłem na zewnątrz, dołączając o razu do Phyrina, którego objąłem od tyłu i pocałowałem w kark. Uważałem, że nie ma co ukrywać się z tym, że jesteśmy parą, tym bardziej że każdy już podejrzewał to odkąd wyszedł mag ze szpitala.
- Tak się cieszę, że wszyscy możemy się spotkać. Cali i zdrowi - powiedziałem, patrząc na Phyrina, kiedy stanąłem obok niego i splotłem nasze palce ze sobą. - W sumie cała ta impreza jest dla was, chociaż tak mogę wam podziękować za całą pomoc, więc bawmy się do rana, ale bez zgonów - zaśmiałem się.
         Wszyscy bawili się, jak chcieli chociaż też nie przesadzali. Nie planowaliśmy robić popijawy, ale jednak trochę tych trunków pojawiło się na stoliku. Jednakże ja, głównie skupiałem się na magu, co chwilę zerkając w jego kierunku. Jakoś dwa miesiące temu myślałem, że całkowicie go straciłem. Trzymając jego zimne serce, jak i ciało, bałem się tego, jak będzie wyglądało moje życie. Całkowita samotność, powrót do pustej pracowni albo znalezienie się w rękach  Beliada. Nie wracałem ani razu do tematu demona, bo zwyczajnie nie chciałem. Bałem się, że Beliad jeszcze nie skończył polować na mnie, więc dopóki jest dobrze, to chciałem nacieszyć się obecnością Phyrina. Usiadłem między jego nogami i odchyliłem nieco głowę do tyłu.
- Kenta nie chciał przyjść? Wiem, że jest w tobie zakochany, ale... Nie chcę by czuł się odtrącony przez wszystkich - powiedziałem. Nie musiałem już być zazdrosny o lisa, bo wiedziałem, że mag ot tak nie zmieniłby mnie na kogoś innego.
- Nerine, łap! - krzyknęła Makoto, podrzucając winogrono w moim kierunku, więc otworzyłem usta, aby złapać niewielki, zielony owoc, który trafił mnie w nos, po czym poturlał się po kocu. Śmiech kobiety rozniósł się po plaży, a wraz z nią poszli pozostali. Miło się na to wszystko patrzyło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {07/10/23, 07:38 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Psx_2013
         Magowi nie uśmiechał się za bardzo pomysł organizowania imprezy składającej się więcej niż z trzech osób, ale wiedział, że było to niezbędne. Suma sumarum, gdy doszło już do tego dnia, przestał żałować i myśleć o tym jak o irytującym zebraniu głośnych osób. Zwyczajnie chłonął rozradowane twarze przyjaciół, któzy wymieniali się swoimi przeżyciami, wcinając od czasu do czasu przekąski rozłożone na stole i zapijając je wybranym napojem.
        - Prawie zapomniałam - Makoto zaczęła grzebać coś ze swojej podręcznej torebeczki przewieszonej przez ramię na długim, koralowym pasku. Podała drobną książeczkę, którą otworzyłHutson z lekko zdziwioną miną, a gdy ją otworzył, dostrzegł dowód osobisty z zdjęciem samego Nerine oraz jego dane osobowe. Ciemnowłosy uśmiechnął się pod nosem dostrzegając to zadowolenie na uwiecznionej fotografii rybki.
        - Alarice Flatsworn wszystko zorganizowała. W ramach przeprosin - dodała, dźgając łokciem żebra przyjaciela na co on syknął, czując nieprzyjemny ból między nimi i schował dokumenty do kieszeni płaszcza.
        - Będę musiał jej podziękować - upił łyk owocowego soku, który przyjemnie szczypał po gardle dodając pewnego rodzaju orzeźwienia.
        - Pamiętaj też o kasce za zrobienie opłat - mrugnęła okiem i pobiegła w stronę Nerine, aby pomóć mu w noszeniu rzeczy. W tym momencie Hutson przypomniał sobie, że faktycznie miał coś takiego zrobić, ale całkowicie wypadło mu to z głowy. Z cichym westchnięciem wyszukał z dna kieszeni komórkę, do której obecności już się oswoił. Wszedł na aplikację bankową chcąc wyszukać numer konta przyjaciółki i pobladłcały widząc cyferki. Kątem oka zerknął na Ashbane, dochodząc do wniosku, że faktycznie będzie musiał zagonić go do roboty, albo samemu znaleźć lepszą robotę. Może dodatkowe godziny w szpitalu? Cóż, Octavian z pewnością byłby z tego zadowolony.
        - Naprawdę zmartwiłam się, gdy doszły mnie słuchy o twoim pobycie w szpitalu - poczciwa Pani Perindson wzięła jedno z kruchych ciastek, mocząc je w filiżance kawy, a potem powoli zaczęła je pochłaniać, gdy Phyrin wystawiał protezę, by przyjaciel po fachu mógł ją obejrzeć oraz magię, jaką na nią zastosował Phyrin.
        - Niesamowite - pochłonięty naturalnymi ruchami protezy, wyprostował się. Wyciągnął dłoń, a potem z wskazującego palca wyłoniła się malutka ośmiornicza macka, która oplotła jeden z palców. Hutson zadrżał od nieprzyjemnego dotyku, czując jak przyjaciel wysysa nieco magii, aby ją lepiej zrozumieć. Chciał już to zanegować, ale w tym samym momencie zaatakowała go niebieska rybka, obejmując w pasie i całując w kark, na co ciało maga od razu zareagowało silnym dreszczem. Mimo to nie dał tego po sobie poznać, nadal z twardą obojętnością oraz opanowaniem kontynuował rozmowę z staruszką, która dumna była z płaszcza jaki sprezentował mu Nerine.
         - Skoro wszyscy są już na miejscu - zaczął mag, czując jak Ashbane łapie go za rękę, a kącik ust niznacznie drgnął w subtelnym uśmiechu. - Znieśmy toast, za was. Bardzo wam dziękuję za wszystko - każdy z szeorkim uśmiechem od ucha do ucha wziął szklankę, z któej aktualnie pił i życząc sobie wszystkeigo najlepszego unieśli naczynia, kosztując trunków. Wspólnie spedzany czas gnał jak szalony. Każdy wymieniał się ciekawostkami, nikt się nie nudził, a zabawy zorganizowane w między czasie idealnie dopełniały wszystko wokół. W pewnym momencie Phyrin poczuł lekkie zmęczenie, więc usiadł na rozłożonym kocu, przyglądając się jak Makoto rzuca winogrona do ust Nerine, a ten z brawurowo nie trafia. Wszyscy się zaczęli śmiać. Blondynka wstała niechętnie i zaczęła chodzić za Octavianem, chcąc wymacać jego macki. Ten widok był doprawdy dziwny, bo zwykle to lekarz gonił za swoimi ofiarami, a nie na odwrót, ale co się dziwić zapałowi tej dziewczynie. Męczyła dosłownie każdego swoim wulkanem enerigi.
         - Wydaje mi się, że to bardziej skomplikowane - wymamrotał pod nosem mag, spoglądając na czubek głowy rybki i podparł się wygodnie rękoma z tyłu pleców, aby spojrzeć w delikatnie zachmurzone niebo. Potrafiłzrozumieć powody nieobecności Kenty i Phyrin wiedział, że nie chodziło tutaj wyłącznie o uczucia. Problemem było to, do czego się dopuścił lis. Teraz nie był wstanie spojrzeć ani byłęmu kochankowi, ani rybce prosto w oczy.
         - Nie myślmy o tym - przerwał temat, podnosząc się z cichym stęknięciem po czym wyciągnął rękę do ukochanego z iście seksownym uśmiechem. Wyglądał jakby to wszystko odjęło mu z dziesięć lat. Cały lśnił młodzieńczą siłą i ochotą do aktywnego spędzenia czasu, a dlaczego? Może powodem była lecąca piosenka z radia, którą tak bardzo lubił.
         - Zatańczmy - zaproponował, podciągając Ashbane, gdy tylko wyciągnął własną rękę. - Powolutku, raz i dwa, raz i dwa. Daj się prowadzić - nie był idealnym tancerzem, ale znał podstawy, które mogły go uratować w takich sytuacjach. Pani Perindson z wypiekami na twarzy patrzyła na ich dwójkę, oczarowana jak w obrazek, ledwo powstrzymując chichoty, gdy deptali sobie czasem po stopach.
         - Stań na moich stopach. Nie chcę skończyć jeszcze na wózku - zażartował, przyciągając jeszcze bliżej swojej piersi rybkę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {08/10/23, 06:21 pm}

Triton and the Wizard - Page 6 Image10

         Miło spędzało się czas w licznym gronie, choć uwielbiałem nasze bycie sam na sam z Phyrinem. Mimo tego, wszystkim należała się ta mała impreza na plaży, gdzie wraz z magiem czuliśmy się jak w domu. Chciałem oglądać ich twarze, spędzać z nimi czas oraz mieć pewność, że nikogo nie stracę. Nadal jednak czułem tęsknotę za Paskudą, więc musieliśmy zrobić wszystko, aby odnaleźć kocura i sprowadzić go do domu. Bez niego nie jest tak samo, choć mamy nieco więcej prywatności, to jednak nadal brakowało mi tego futrzaka, który uważał mnie za swojego sprzymierzeńca.
- Szkoda... Chciałbym się z nim pogodzić - powiedziałem, lekko zawiedziony słowami maga. Nie wiedziałem co się stało, że Kenta się nie pojawił. Skoro było to bardziej skomplikowane, to najprawdopodobniej nie chodziło tylko o miłość do Phyrina. Najlepiej byłoby całkowicie uciąć się od Kenty, ale trochę było mi go szkoda i naprawdę myślałem, że uda nam się dogadać. Małymi kroczkami, ale dojdziemy do jakiegoś porozumienia.
         Skinąłem głową na słowa Phyrina i delikatnie się uśmiechnąłem, widząc jak wyciąga do mnie dłoń. Przekrzywiłem głowę nieco w bok i ująłem jego dłoń, aby dać się podnieść do góry. Propozycja tańca była dla mnie zaskoczeniem, ale nie potrafiłem mu odmówić.
- Obawiam się, że mogę mieć dwie lewe nogi - zaśmiałem się, ale jednocześnie chciałem uprzedzić maga, że mogę nie być najlepszym partnerem do tańca. W wodzie było to coś zupełnie innego, miałem ogon zamiast nóg, ale też zwykle zajmowałem się muzyką niż tanecznymi występami, choć czasami i w nich uczestniczyłem. Teraz jednak było to dla mnie niemałe wyznanie, bo potrafiłem chodzić, biegać, nawet skakać, ale nigdy nie mieliśmy okazji zatańczyć. I oczywiście, że wychodziło to słabo, głównie z mojego powodu, bo nie wiedziałem, jak stawiać kroki, więc deptałem Phyrina, a nawet czasami on nadepnął mnie. Czułem, jak moja twarz robi się cała czerwona ze wstydu i chciałem przerwać ten cyrk, ale Phyrin mi na to nie pozwolił.
- M-musimy iść na jakieś lekcje tańca - powiedziałem, niepewnie patrząc na stopy maga. - Jak będzie ci ciężko, to mów, nie jestem aż taki lekki - uśmiechnąłem się delikatnie, stając stopami na stopach Phyrina. Spojrzałem w jego oczy, doszukując się nagłego bólu, ale nic takiego nie widziałem. Mógł to ukrywać, aby nie zrobić mi przykrości, ale przecież dobrze wiedziałem ile ważę.
- Kocham cię - wyszeptałem prosto w jego usta, nawet na moment nie zwracając uwagi na pozostałych. Czułem na sobie spojrzenia innych, ale to nie sprawiło, że chciałem uciec. Dobrze mi było tańcząc z Phyrinem, który całkowicie zdominował taniec, aż do końca samej piosenki.
- Widzisz, też czasami mógł mnie poprosić do tańca - nadęła policzki Ciraalda, lekko uderzając w bok Fanfatara. - Jesteście niesamowici - uśmiechnęła się w naszym kierunku.
- Na ślubie przetańczymy całą noc razem - odpowiedział Fanfatar. Ślub. W sumie nie kojarzę by mówili cokolwiek o ślubie, ale zapewne jeszcze to nie był ich czas.
- W sumie to Phyrin jest niesamowity, ja oddałem mu całkowite prowadzenie - zaśmiałem się, schodząc ze stóp maga, aby nie musiał dłużej czuć mojego ciężaru.
         Całe moje ciało się spięło, a uśmiech zniknął z twarzy zastąpiony niepokojem. Czułem, jak dreszcz przechodzi po moim ciele, bo choć nie byłem już związany z Królestwem, to jednak połączenie z księciem pozostało.
- Neeerineee! - usłyszałem krzyk, który nie dochodził od nikogo z zebranych osób. Spojrzałem na Phyrina, po czym odwróciłem się do tyłu. Rude włosy, sięgające ud, złota ozdoba, która znajdowała się na głowie, smukłe ciało, nieco wyższe ode mnie. Z ogonem czy bez nadal wyglądał tak samo, ale wszędzie bym go rozpoznał.
- Thames... - wyszeptałem nieco przerażony faktem, że książę znajdował się na lądzie. Zaraz za nim znajdował się ktoś jeszcze. Równie dobrze mi znany tryton, który był opiekunem Thamesa. Baltic. Choć niższy ode mnie, to przez swoją pewną postawę wydawał się większy od każdego z nas. Po chwili poczułem, jak długie ręce obejmują mnie, a radosny śmiech dochodzi do mojego ucha.
- Nerine, tak się cieszę, że w końcu mogłem się z tobą zobaczyć. Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłem za tobą - powiedział, odsuwając się nieco ode mnie. Byłem zaskoczony i nie wiedziałem, co mam powiedzieć, ani też jak wytłumaczyć innym kim są ci ludzie. Spojrzałem na Phyrina, po czym znów na księcia i przełknąłem gulę w gardle.
- Nie powinno ciebie tutaj być, co jeśli Królowa zauważy twoją nieobecność? I ty na to pozwoliłeś Baltic?! - krzyknąłem do trytona, który owijał kosmyk włosów wokół swojego palca, mało zainteresowany tym wszystkim.
- Też się cieszę na twój widok - powiedział, podchodząc bliżej. - Dobrze wiesz, że Thames potrafić zawracać głowę, musiałem w końcu coś zrobić bym przestał słuchać w kółko twojego imienia - westchnął.
- Kim oni są, Nerine? - usłyszałem i szczerze mówiąc nie wiem kto zadał to pytanie.
- Cześć! Jestem Thames, książę w Królestwie Feminks i try... - zasłoniłem usta chłopkowi, po czym zaśmiałem się nieco nerwowo.
- Pozwól mi mówić, wy cicho - wyszeptałem. Puściłem księcia i odwróciłem się w stronę pozostałych. - To jest Thames, zaś ten tutaj to Baltic.  To moi przyjaciele z domu, do którego nie mogę wrócić - powiedziałem.
          Widziałem, że Phyrin wie kim oni są, tak samo Makoto, która wiedziała o tym, że jestem trytonem. Na szczęście byli ubrani, choć obawiałem się, że cichy były kradzione, ale to nie miało znaczenia. Nie wiedziałem co zrobić w tym momencie. Zakończyć to wszystko i ogarnąć jakąś dwójkę niespodziewanych gości?
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 6 Empty Re: Triton and the Wizard {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach