Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
incorrect loveDzisiaj o 09:04 amYoshina
From today you're my toyWczoraj o 09:22 pmYoshina
This is my revengeWczoraj o 09:04 pmYoshina
The MazeWczoraj o 06:29 pmLadyFlower
The Arena of HellWczoraj o 02:28 pmNoé
Where is my mind?17/05/24, 09:40 pmEeve
New Generation17/05/24, 03:01 pmLadyFlower
Charm Nook 16/05/24, 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Where is my mind? {30/07/23, 05:12 pm}

First topic message reminder :

w h e r e   i s   m y    M I N D    ?
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
Where is my mind? - Page 2 40235610
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
ladyflower as muggle - born
eeve  as     pure - blood

Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Re: Where is my mind? {05/05/24, 07:31 pm}

Edison Parkinson


         Uśmiechnął się szerzej, gdy Lisa skinęła głową, zgadzając się z nim pójść na kolacje do Slughorna. No, to mamy to!
         Po zajęciach miał zamiar udać się prosto do dormitorium, jednak został zatrzymany przez Masona Williamsa. W pierwszej chwili nie bardzo wiedział o co może mu chodzić. Co kombinuje? On coś kombinuje? Eddie wywrócił oczami, nie czując się zobowiązany do tłumaczenia temu dupkowi czegokolwiek, i już miał zamiar odejść, ale został złapany za ramię. No dobrze… Tak będziemy się bawić.
         – Och, sorry, nie wiedziałem, że mówisz do mnie. Myślałem, że jakieś kocię płacze za mamą. – strząsnął z siebie jego ramię – Przypomnij mi, Wlliams, kiedy otwarcie dokuczałem jakiemuś mugolakowi? Ale tak aktywnie, a nie tylko stojąc gdzieś obok? – może to nie był do dumy, w końcu wciąż kumplował się z ludźmi, którzy dokuczali i gnębili czarodziejów mugolskiego pochodzenie, ale sam nigdy nie brał w tym udziału. Stał obok. Nie robił nic, żeby to przerwać, ale sam nie robił też nic, czym mógłby ich skrzywdzić. Dźgnął Masona palcem w pierś – Jak tak się o nią martwisz, lepiej powiedz mi, gdzie byłeś, kiedy wczoraj wieczorem dostała ataku paniki na błoniach, co? Gdzie byli twoi koledzy tak burzący się tym, co się stało z tamtymi mugolami? Bo jakoś żadnego nie widziałem w pobliżu, kiedy ją uspokajałem. – ostatni raz dźgnął go palcem, a następnie odepchnął lekko. Na tyle mocno, żeby go od siebie odsunąć, ale na tyle słabo, żeby nie stracił równowagi – Lisa jest sympatyczna. Dobrze się z nią bawiłem, póki nie ujebał ją jadowity pająk. Nie mam wobec niej żadnych niecnych zamiarów, Gryfiaku.
         Posłał mu ostatnie spojrzenie i odwrócił się ostatecznie, po czym odszedł. Naprawdę… Wiedział, że nie był święty, wiedział, że nie walczył z przypiętymi mu łatkami i pozwalał ludziom uważać go za typowego Ślizgona, ale bez przesady. Nie był potworem.
         Udał się prosto do dormitorium, tak jak pierwotnie zamierzał, ale tylko po to, żeby zostawić szkolną torbę i wymienić ją na sprzęt na trening. Ślizgoni mieli dziś zaplanowany sparing - mieli się podzielić na dwie drużyny ze składem rezerwowym i rozegrać krótki meczyk. W szatni nastroje były całkiem nieźle, aż nie spotkali się na boisku. Tam się okazało, że z tytułu, że Malfoy był za bardzo pochłonięty biadoleniem, że jest ranny (nie raczył wspomnieć, że jest ranny z winy dziewczyny, co Eddie na przykład uważał za dość istotne) i mają tylko rezerwowego szukającego, Harpera. Dłuższy moment debatowali czy w takim razie grają mecz bez szukających i złotego znicza, czy wypuszczą tylko Harpera czy może któryś z rezerwowych-rezerwowych pobawi się w szukającego. A jeśli to ostatnie to kogo, bo to przecież nie może być, że dadzą Harperowi za wyzwanie jakiegoś nieogara.
         – Ja mogę być drugim szukającym. – oznajmił, wywracając oczami. Kilka osób spojrzało na niego zdziwionych.
         – Jesteś w składzie wyjściowym jako ścigający. – wytknął mu Urquhart, kapitan.
         – Ale na drugim roku grałem jako szukający. Póki czyjś tatuś nie posm– – stojąca obok niego pałkarka ze składu rezerwowego szturchnęła go łokciem w bok, uciszając. Spojrzał na Mackenzie, a ta pokręciła lekko głową. Byli na tym samym roku, razem zaczynali swoją przygodę w szkolnej reprezentacji i oboje na trzecim roku zostali zdegradowani na pozycje rezerwowe, bo Malfoy musiał wcisnąć siebie i kolegów do pierwszego składu. Eddie’mu udało się wrócić do pierwszego składu na czwartym roku, ale Mackenzie już na zawsze pozostała w rezerwie. Parkinson wziął krótki wdech – Na drugim roku byłem wyjściowym szukającym, a na trzecim rezerwowym. To tylko trening, nic się nie stanie, jak zamiast mnie jakiś rezerwowy zagra jako ścigający. To i tak mój ostatni rok, niech zaczną ćwiczyć.
         Urquhart przez chwilę zdawał się wahać, ale w końcu skinął głową, zgadzając się na taki układ. Na początku myślał, że to, że od czterech lat gra wyłącznie jako ścigający nie wpłynie mocno na jakość jego gry jako szukający. W końcu jeszcze cztery lata temu był całkiem niezły… Pomyłka. Przez pierwsze pół godziny krążył nad boiskiem, próbując wypatrzeć znicz, ale i tak pierwszy był Harper. Wyłącznie dzięki większej zwinności i szczęściu, masie szczęścia, Eddiemu udało się chwycić złotą piłeczkę nim zrobił to drugi.
         – Może to dobrze, że nie jesteś już naszym szukającym. – zażartowała Mackenzie, kiedy razem wracali do zamku – Widziałam twoją minę. Myślałam, że się rozpłaczesz.
         – Pfff! – parsknął głośno, co poniosło się echem po pół pustym korytarzu – To była zmyłka, żeby Harper poczuł się pewniej i wtedy uderzyć!
         – Aha, jasne, Parkinson. – roześmiała się – Słuchaj, Eddie, robisz coś w piątek? Bo…
         Eddie stracił na chwilę skupienie, kiedy wychylając się lekko przez barierkę zauważył ruch w dole. Lisa.
         – Um, sorry, Mackenzie… Coś sobie… przypomniałem… – machnął koleżance dłonią na pożegnanie, odwrócił się i szybko zbiegł po schodach. Nie zwrócił uwagi na zaskoczone, lekko smutne spojrzenie jakie otrzymał w odpowiedzi.
         Zszedł już spokojnym krokiem na dół, gdzie jego nowa koleżanka klęczała, czyszcząc zbroje czy inny szort kurzący się od wieków w tym zamku.
         – Cześć, Gryffindor! Jak się bawicie? – kucnął koło niej – Dużo ci zostało? Może bym ci pomógł, żeby szybciej poszło?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Re: Where is my mind? {07/05/24, 08:03 am}

L I S A               Q U I N N

               Dziewczyna zgłosiła się do woźnego, który wydawał się rozbawiony tym, że będzie musiał dać jej jakąś karę. Pewnie Snape’owi udało się go wcześniej o tym poinformować, bo od razu wręczył jej środki do czyszczenia oraz kubeł z wodą i zaprowadził na jeden z najdłuższych korytarzy, gdzie znajdowało się dużo dekoracyjnych zbroi, obrazów i posążków, które Lisa miała wyczyścić na błysk, nie używając przy tym ani grama magii. A upewniając się, że nie będzie z niej korzystać, Filch postanowił zostawić przy niej jego kotkę, Panią Norris, która bacznie obserwowała każdy jej ruch swoimi świecącymi czerwonymi ślepiami.
                 Westchnęła ciężko i zabrała się za pracę chcąc się wyrobić do kolacji. Na szczęście, z tej perspektywy miała całkiem dobry widok na boisko, przez co mogła chwilę poobserwować trening Ślizgonów. Lekko zmrużyła oczy chcąc upewnić się czy dobrze widzi. Eddison Parkinson wyraźnie nie grał na pozycji ściągającego. Nie miał w dłoni kafla i nie krążył wokół pozostałych ścigających tylko uważnie obserwował otoczenie. Ponownie przejechała wzrokiem po całej drużynie i uśmiech zawitał na jej twarzy nie widząc nigdzie Malfoya. Czyżby wciąż zbierał się po ich bójce? Znając go to pewnie zrobił więcej zachodu niż było to konieczne. W końcu przecież nie uszkodziła go aż tak mocno.
                Usłyszała cichy pomruk i odwróciła się przez ramię zerkając na kotkę, która niespokojnie poruszyła swoim ogonem.
               -Już, już… Biorę się do pracy – powiedziała przewracając oczami i zajęła się czyszczeniem.
               Właśnie czyściła jedną z wielu zbroi ozdabiających korytarz, kiedy obok niej pojawił się Parkinson. Uniosła na niego wzrok i zaśmiała się cicho słysząc jego słowa.
               -Doskonale! Zawsze marzyłam o tym, aby spędzić wieczór w rycerskim towarzystwie – rzuciła rozbawiona przemywając nagolenniki. Następnie zerknęła na panią Norris i wróciła spojrzeniem z powrotem do chłopaka.
              -Cóż… Nie wolno mi jedynie używać magii to wyczyszczenia tego gów… znaczy tych eksponatów – poprawiła się i odchrząknęła     -O pomocy innego ucznia nie było mowy, więc skoro już się oferujesz to proszę bardzo.
             Wyciągnęła w jego kierunku czystą gąbkę oraz płyn i posłała mu szeroki ale wdzięczny uśmiech.
             -Powinnam chyba w duchu dziękować, że Filch nie przydzielił mnie do czyszczenia kibli – wiedziała, że kiedyś woźny przydzielił taką karę uczniowi z Ravenclaw. Nie pamiętała o co dokładnie chodziło ale chyba wszedł za bardzo na ambicję Snape’owi, który najwyraźniej chciał go jak najpodlej ukarać. Nawet nie chciała sobie wyobrażać jak sprzątanie tego syfu mogło wyglądać w męskiej albo w łazience Marty, która co chwila ją zalewała.
              -Widziałam wasz trening quidditcha – zagadała kiedy podeszła do kolejnego eksponatu tym razem za gablotą.
              -Malfoy się nie pokazał? Przecież nie połamałam mu ręki ani nogi. Z lekko wygiętym nosem mógłby z łatwością grać – uśmiechnęła się dumnie, bo pomimo tego, że teraz odbębniała szlaban za to przewinienie, to mimo wszystko nie żałowała niczego.
               -Nikt nie pomyślał, że to sabotaż? W końcu jutro rozgrywamy między sobą mecz. A może Malfoy cudem ozdrowieje do tego czasu? – przetarła kilkukrotnie szybę starając się nie zostawić na niej ani jednej smugi. Normalnie mogła przetrzeć to tylko raz, ale miała w sobie jakąś krztę perfekcjonizmu i chciała, aby wszystko było wyczyszczone dokładnie.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Re: Where is my mind? {08/05/24, 08:14 pm}

Edison Parkinson


         Odłożył pod ścianą torbę zalatującą mieszanką potu i świeżego powietrza (o ile to w ogóle możliwe). Żeby nie śmierdziało za mocno, ale wciąż znajdowało się w zasięgu jego wzroku i nikt nie mógł mu tego zawinąć. Przyjął od Lisy gąbkę i zaczął pucować ubrudzoną zbroję.
         Szczerze powiedziawszy… to aż dziwne, że nikt tak nie pomyślał. A może właśnie o to chodzi Malfoyowi? Udaje ciężko poturbowanego,  żeby potem oskarżyć Gryfonów o sabotaż?
         – Pokazał, pokazał. – przyznał niechętnie – I nie żałował wspomnieć jaki to on nie jest biedny i obolały. – pokręcił głową – Nie wiem. Nawet jeśli nie, to mamy jeszcze zapasowego szukającego, Harpera. Jest głupi, ale wzrok ma niezły, może nie będzie tak źle. – zamoczył gąbkę w płynie i zmienił pozycję, nachylając się mocniej, żeby mieć lepszy dostęp do ciemnych zakamarków zbroi – Ej, chcesz się założyć o to, kto zdobędzie jutro więcej bramek? Ty kontra ja. Przegrany stawia zwycięzcy kremowe piwo na następnym wyjściu do Hogsmeade. – czasami zakładał się tak z kolegami z drużyny, ale zwykle kończyło się to tym, że byli średnio zgrani na boisku, więc w końcu musieli z tego zrezygnować. A przecież z Lisą i tak rywalizował, i tak. Nie musieli ze sobą współpracować, więc nie powinno być problemu.
         – No… – chrząknął nieco zażenowany – Oczywiście, jeśli chcesz… Pewnie nie jesteś teraz w nastroju na wygłupy, w końcu twój tato… – urwał, nie wiedząc jak wybrnąć. Mało komfortowo. Zapomniał, że to może nie być najlepszy moment.
         Skończył z jedną zbroją i podszedł do kolejnej, zastanawiając się.
         – Sorry, to… Było trochę gówniane. Zapomnij. Nie chciałem… być… no wiesz… – zaśmiał się nerwowo – … “Ślizgonem”. – dodał, starając się obrócić wszystko w żart.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Re: Where is my mind? {11/05/24, 12:00 pm}

L I S A               Q U I N N

           Popatrzyła na niego z lekkim zaciekawieniem. Zakład? No może i mogłaby się tego podjąć. Szczególnie, że jedyne co mogła na tym stracić to kilka srebrnych sykli. Otwierała usta, aby mu odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła słysząc o swoim ojcu. Jej dłoń, która czyściła gablotę zatrzymała się. Wyraźnie się spięła, zacisnęła mocno szczękę, a jej wzrok skupił się na swoich palcach, które kurczowo zacisnęły wilgotną ścierkę. Myśli o śmierci jej ojca znalazły sobie miejsce, gdzieś z tyłu jej głowy, a teraz, kiedy o nim wspomniał, wypłynęły na światło dzienne sprawiając, że Lisa znów poczuła to nieprzyjemne uczucie bólu w klatce piersiowej. Z trudem przełknęła ślinę, która ledwo spłynęła po jej ściśniętym gardle. Czuła jak łzy wzbierają jej się pod powiekami, więc zamrugała kilkukrotnie próbując je odgonić.
           Wiedziała, że nie zrobił tego celowo. Wiedziała, że nie chciał jej w żaden sposób zranić. Wzięła głęboki wdech, dopiero zdając sobie sprawę, że przez ten cały czas wstrzymywała powietrze. Następnie powoli je wypuściła, nie chcąc mu pokazywać, że w jakikolwiek sposób ją to dotknęło. Już raz był świadkiem jej nieciekawego stanu. Nie chciała, aby to się powtórzyło.
             -W porządku, Eddie. Chętnie podejmę się wyzwania – powiedziała skupiając się teraz jedynie na czyszczeniu szkła. Nie spoglądała w jego kierunku. Miała wrażenie, że jeśli by teraz na niego spojrzała to znów musiałaby walczyć z cisnącymi się łzami.
              -To trudny czas. Nawet bardzo ale… Nie mogę się załamywać. On by tego nie chciał – dodała cicho przechodząc tym razem do ramy obrazów, które dokładnie przetarła, nie zostawiając na nich ani grama kurzu.
             Uporali się ze wszystkim w miarę szybko. Pewnie gdyby nie jego pomoc, to Lisa przegapiłaby kolację. Złożyli wszystkie środki czystości i czekali, aż pani Norris pobiegnie po Filcha, który oceni ich ciężką pracę.
             -Miałeś rację – odezwała się po chwili, opierając się plecami o parapet przy oknie   -Nie powinnam cię była oceniać. Przepraszam.
              Zerknęła na niego uważnie. Zawsze jej się wydawało, że był taki sam jak jego koledzy. Próżny, arogancki, uważający się lepszy od innych, no i przede wszystkim nienawidzący mugolaków i mugoli. Teraz jednak pokazywał się jej z zupełnie innej strony.
             -Ale to, że cię lubię wcale nie znaczy, że dam ci fory w jutrzejszym meczu. Mamy nowego obrońcę i jestem pewna, że obroni każdą twoją bramkę – zaśmiała się. Mówiąc szczerze nie wierzyła w to, że Ron Weasley mógłby być dobrym kandydatem na obrońcę, jednak pozytywnie ją zaskoczył na ostatnim treningu. Udało mu się obronić większość bramek i pokonać konkurencję. Nawet Cormaca McLagenna, na którego stawiała, zanim Ron nie dosiadł miotły i nie pojawił się przy obręczach.
           Po chwili na korytarzu zjawił się woźny, który z uwagą przyglądał się każdemu detalowi wystawionych na korytarzu ozdób. Przejechał palcem po każdym z nich doszukując się jakiegokolwiek brudu, ale kiedy nic nie znalazł, wydał z siebie cichy pomruk niezadowolenia.
            -Jesteś wolna Quinn – mruknął, na co blondynka uśmiechnęła się szeroko.
            -Dzięki za pomoc, Parkinson – szepnęła kierując się wzdłuż korytarza   -Idziemy na kolację? Umieram z głodu.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Re: Where is my mind? {17/05/24, 09:40 pm}

Edison Parkinson


         Pokiwał głową, schylając się po swoją torbę i razem skierowali się w kierunku Wielkiej Sali.
         – Ta, słyszałem, Weasley, nie? Jego starsi bracia dawali nam nieraz w kość jako pałkarze. – sam dostał od nich tłuczkiem z raz czy dwa – Nie chcę go oceniać, nim zobaczę go w akcji, może mnie zaskoczyć, ale jest dość chuderlawy. Oliver Wood bronił waszej bramki, no, samym sobą. – wzruszył ramionami. Nie był pewien, czy dobrze przekazuje to, co chciał powiedzieć. Tak, lubił analizować grę innych. Po prostu sprawiało mu to przyjemność, porównywanie pewnych cech czy zdolności, aby ocenić kto w danych warunkach ma większe szanse na zwycięstwo. W każdym razie, Ron Weasley nie wydawał mu się podręcznikowym przykładem obrońcy. Jego postura wskazywała bardziej na właśnie ścigającego ewentualnie pałkarza. Na obrońcę był nieco za szczupły, ale na szukającego za wysoki, zbyt długi.
         – Swoją drogą, dzięki, że się zgodziłaś na tą kolację u Ślimaka. Ojciec myśli, że jak za jego czasów to był prestiż, to teraz też. Bez urazy, ale chcę, żeby najadł się trochę wstydu, jak na spotkaniu dla Nadętych Bubków, któryś z ojców moich kumpli z domu powiedział mu coś w stylu “uuu,  Patrick, słyszałem, że twój synalek poszedł na kolację do Slughorna z dziewczyną z nie-czarodziejskiej rodziny”. Poważnie, jakby, wiesz, pewnie zaraz stracę cały urok osobisty, jaki zyskałem w twoich oczach, ale mój ojciec totalnie zeświruje, jak się dowie, że zaprosiłem na “niby randkę” mugolaczkę. – oczywiście, trochę załagodził obraz sytuacji. Jakby ta sytuacja w kręgach, w których obracał się jego ojciec, mogłaby ujśc wyłącznie za temat nieszkodliwych docinek i żarcików.  W rzeczywistości, Eddie poważnie może zszargać opinię ojca, jeśli rozejdzie się, że poszedł ze szlamą na kolację do Slughorna.
         Weszli do Wielkiej Sali i Eddie bez skrępowania skierował się do stołu Gryfonów. Nie raz siadał z Krukonami czy Puchonami, kiedy akurat spotykał się z dziewczyną z któregoś z tych domów i nigdy nie było z tym większych problemów.
         Aż do dzisiaj.
         – Ee, sorka, to… stół Gryfonów. – spojrzał z lekkim zaintrygowaniem na chłopca w okrągłych okularach. On i towarzyszący mu członkowie gryfońskiej drużyny Quidditcha wyglądali na nieco skonfundowany tym, że chciał się do nich przysiąść.
         – Ta, wiem, Potter. – zaśmiał się ciut zażenowany – Ale, no wiesz, może mógłbym z wami usiąść? – zerknął na Lisę, szukając u niej wsparcia – Nie mam zamiaru psuć wam nastrojów! Po prostu chciałem pogadać jeszcze chwilę z Lisą!
         Spojrzenie Bliznowatego nieco złagodniało, chociaż wciąż wyglądał na czujnego.
         – Sorry, mieliśmy obgadać strategię na jutro…
         – Kumam! – uniósł dłoń, dając mu sygnał, że nie musi kończyć – Spoko! Odpuszczam! – już miał się wycofać i udać się do stołu swojego domu, ale właśnie w tym momencie wyrósł przed nim Mason Williams. Oh…
         – To stół Gryffindoru, Parkinson.
         Eddie wywrócił oczami nim zdążył się powstrzymać.
         – Kurwa! Serio? Kolory zawsze mi się jebią… – potrząsnął głową i na chwilę się rozproszył, bo zobaczył na stole talerz z bułkami drożdżowymi. Bez cienia wstydu chwycił jedną i od razu się w nią wgryzł – No, w każdym razie, do jutra, Lisa. Powodzenia z byciem kapitanem, Potter. – machnął na pożegnanie dłonią dwójce Gryfonów, którzy wykazali się minimalną uprzejmością i udał się do swojego domu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Where is my mind? - Page 2 Empty Re: Where is my mind? {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach