Strona 20 z 20 • 1 ... 11 ... 18, 19, 20
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wzruszyłem lekko ramionami, kiedy z karczmy do naszych uszu doszedł głośny okrzyk bólu, który był bardziej jak wycie zranionego zwierzęcia. Eri żądała pytanie, jakie dręczyło najbardziej ją jak i zapewne samego burmistrza. Anatole zbladł nagle, jakby zjadł coś nieświeżego. Jego oczy utkwione były w drzwiach prowadzących do karczmy, jakby mógł nimi przejrzeć grube drewno i dowiedzieć się, co tam się właśnie stało.
- Proszę, droga wolna. Nie będziemy pana zatrzymywać - uśmiechnąłem się łagodnie, jakby chodziło o coś błahego i trywialnego, a nie o czyjeś zdrowie. Wzrok burmistrza był trochę niepewny, a kroki jeszcze bardziej, gdy już ruszył do drzwi i powoli naciskał klamkę. Zdecydowanie nie był osobą przyzwyczajoną do tego typu widoków. Dla nas krew była prawie codziennością, szczególnie ta demonów. Zdarzało się, że i ludzka, gdy widzieliśmy co te obce byty robiły z ludzkimi ciałami. Czekałem tylko aż wypadnie stamtąd i zacznie wymiotować pod oknem, lecz wcale do tego nie doszło.
- Usiądziemy? - zaproponowałem Eri, wskazując na ławkę znajdująca się pod dość sporą, otartą werandą w jednym z jej końców przy długim stole. Na drugim końcu były dwa stoły z krzesłami.
- Chyba spadnie nam dzisiaj śnieg - mruknąłem, patrząc w niebo przysłonięte ciemnymi, grubymi chmurami. Dlatego też mogło być nieco cieplej niż przez ostatnie kilka dni. Słuchając różnego rodzaju okrzyków z tawerny, naszły mnie pewne wspomnienia. Nieprzyjemne wspomnienia z naszych pierwszych miesięcy po opuszczeniu sierocińca. Czas, który był dla mnie najgorszy i najbardziej bolesny. Dni, które wyryły się w mojej pamięci, a jednocześnie zlewały w jedno. Wtedy też było zimno, ciemno i dość przygnębiająco. W dodatku nie mieliśmy ciepłego kąta, do którego mogliśmy wrócić, nie mieliśmy nic…
- Wcale nie jest mi go szkoda - powiedziałem cicho, kiedy znów usłyszeliśmy pełen bólu krzyk. Nie obchodziło mnie, co tam się z nim działo. Nie miałem litości dla takich osób. Choć wraz z Eri nie mieliśmy w zwyczaju podnosić broni na ludzi bądź rozwiązywać ich osobiste problemy, tak zdarzały się wyjątki, takie jak ten obecny. Nigdy nie zamierzałem dopuścić, aby ktoś położył swoje brudne łapska na Eri i skrzywdził ją w ten sposób lub w jakikolwiek inny. Zawsze robiłem wszystko, żeby nie działa się jej krzywda. Wszystko, bez względu na cenę jaką musiałem zapłacić.
Zacisnąłem mocniej usta i chwyciłem dłoń Eri w swoją, zaplatając lekko nasze palce. A miało być tak spokojnie. Wystarczyło nam jeszcze dziesięć minut, a wynieślibyśmy się stąd. Teraz musieliśmy czekać aż sytuacja się uspokoi, żeby zabrać swoje rzeczy z pokoju i by Anatole znalazł dla nas czas.
- Proszę, droga wolna. Nie będziemy pana zatrzymywać - uśmiechnąłem się łagodnie, jakby chodziło o coś błahego i trywialnego, a nie o czyjeś zdrowie. Wzrok burmistrza był trochę niepewny, a kroki jeszcze bardziej, gdy już ruszył do drzwi i powoli naciskał klamkę. Zdecydowanie nie był osobą przyzwyczajoną do tego typu widoków. Dla nas krew była prawie codziennością, szczególnie ta demonów. Zdarzało się, że i ludzka, gdy widzieliśmy co te obce byty robiły z ludzkimi ciałami. Czekałem tylko aż wypadnie stamtąd i zacznie wymiotować pod oknem, lecz wcale do tego nie doszło.
- Usiądziemy? - zaproponowałem Eri, wskazując na ławkę znajdująca się pod dość sporą, otartą werandą w jednym z jej końców przy długim stole. Na drugim końcu były dwa stoły z krzesłami.
- Chyba spadnie nam dzisiaj śnieg - mruknąłem, patrząc w niebo przysłonięte ciemnymi, grubymi chmurami. Dlatego też mogło być nieco cieplej niż przez ostatnie kilka dni. Słuchając różnego rodzaju okrzyków z tawerny, naszły mnie pewne wspomnienia. Nieprzyjemne wspomnienia z naszych pierwszych miesięcy po opuszczeniu sierocińca. Czas, który był dla mnie najgorszy i najbardziej bolesny. Dni, które wyryły się w mojej pamięci, a jednocześnie zlewały w jedno. Wtedy też było zimno, ciemno i dość przygnębiająco. W dodatku nie mieliśmy ciepłego kąta, do którego mogliśmy wrócić, nie mieliśmy nic…
- Wcale nie jest mi go szkoda - powiedziałem cicho, kiedy znów usłyszeliśmy pełen bólu krzyk. Nie obchodziło mnie, co tam się z nim działo. Nie miałem litości dla takich osób. Choć wraz z Eri nie mieliśmy w zwyczaju podnosić broni na ludzi bądź rozwiązywać ich osobiste problemy, tak zdarzały się wyjątki, takie jak ten obecny. Nigdy nie zamierzałem dopuścić, aby ktoś położył swoje brudne łapska na Eri i skrzywdził ją w ten sposób lub w jakikolwiek inny. Zawsze robiłem wszystko, żeby nie działa się jej krzywda. Wszystko, bez względu na cenę jaką musiałem zapłacić.
Zacisnąłem mocniej usta i chwyciłem dłoń Eri w swoją, zaplatając lekko nasze palce. A miało być tak spokojnie. Wystarczyło nam jeszcze dziesięć minut, a wynieślibyśmy się stąd. Teraz musieliśmy czekać aż sytuacja się uspokoi, żeby zabrać swoje rzeczy z pokoju i by Anatole znalazł dla nas czas.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Przyjęłam propozycję Caspera, by usiąść i poczekać, na rozwój sytuacji. I tak nie mieliśmy innego wyjścia, bo nie zamierzaliśmy opuszczać mieściny bez wynagrodzenia za wykonaną pracę. Tym bardziej że pieniądze bardzo by nam się przydały jeśli nie zamierzaliśmy brać zbyt wielu misji w zimie. Zanosiła się, najzimniejsza pora roku w sumie już dawała coraz więcej oznak mroźnym chłodnym powietrzem czy sporadycznymi opadami śniegu. Jeszcze nie były one tak dokuczliwe, ale tylko czekać aż nabierze to większego rozpędu. Usiedliśmy w milczeniu, nasłuchując tylko krzyków zza ściany karczmy. Burmistrz poszedł tam już chwilę temu, by zapobiec większej katastrofie. Choć nadal nie do końca wiedzieliśmy, co stało się tamtemu pijakowi.
- Nieważne, jaką nauczkę otrzymał, i tak jestem zdania, że będzie to za mała kara za jego przewinienia. To nie zwróci godności tamtym kobietom, które on przez lata tłamsił. Wiem, nie jestem od wydawania wyroków, ale znasz mnie… mam alergię na takie osoby- powiedziałam, na chwilę zaciskając mocno usta. Na jego gest splatający nasze dłonie posłałam mu czułe spojrzenie, mocniej zaciskając palce. Westchnęłam tylko głośno na jego słowa.
- Jedyne czego chcę to wyruszyć stąd przed południem. Bo inaczej dotrzemy do nas najwcześniej nad ranem. A w nocy lubią wyłazić wilki i inne stwory. A to jest znacznie gorsze od śniegu po kostki- odparłam. Bo śnieg nie jest taki zły. Wolę go od spotkania z jakąś dziką zwierzyną, by nie dać się zaatakować.
Nagle drzwi karczmy otworzyły się z hukiem, wyszedł z niej burmistrz i dwa osiłki wlokące ledwo przytomnego sprawcę tego zamieszania. Zobaczył nas.
- Zabieramy go do celi w moim biurze. Zostanie przesłuchany i na podstawie jego zeznań jak i mieszkańców dostanie zasłużoną karę. Proszę o wybaczenie panie Reeve i pani Verecio za dość długie czekanie- przeprosił nas, dając znać, osiłkom by prowadzili, go przodem. Zauważyłam, że miał zakrwawioną rękę jak i szyję. Zmrużyłam lekko oczy, by słuchać wyjaśnień Anatole. Ten podrapał się po brodzie. Uznając, że jednak streści nam to, co zastał w karczmie.
- Przebili mu dłoń na wylot ostrzem, już mieli brać się za gardło, ale w porę ich powstrzymałem. Nie było łatwo rozdzielić ten podjudzony tłum. Ale reszta już została w moich jak i mieszkańców rękach. Nie traćmy więc czasu, zapraszam do mego biura po zapłatę. Lepiej miejmy to już z głowy- zapowiedział, najwyraźniej chcąc, nas się już stąd pozbyć. W sumie nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo mocno. Wstałam z ławki, otrzepując ubranie. Nadal trzymałam dłoń Caspera w swojej. Tak było mi cieplej i przyjemniej.
- Zielarka zna się, na swojej robocie fachowo zatamowała krwawienie temu zbirowi. Ma pan rację, im szybciej opuścimy to miejsce, tym lepiej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas pan męczył zeznaniami?- spytałam burmistrza. Ten odwrócił się w naszym kierunku, bo szedł przodem, spojrzał na nas.
- Wystarczy mi to, co opowiedzieliście w karczmie. Poza tym paru świadków widziało cale zdarzenie. Więc nie potrzebuję was do dalszego postępowania- wyjaśnił. Co mnie bardzo uspokoiło, bo nie zamierzałam spędzać tu kolejnych godzin. Już miałam dość nieprzyjemnych stąd wspomnień. Choć były też i te dobre między mną i Casperem oczywiście.
- Nieważne, jaką nauczkę otrzymał, i tak jestem zdania, że będzie to za mała kara za jego przewinienia. To nie zwróci godności tamtym kobietom, które on przez lata tłamsił. Wiem, nie jestem od wydawania wyroków, ale znasz mnie… mam alergię na takie osoby- powiedziałam, na chwilę zaciskając mocno usta. Na jego gest splatający nasze dłonie posłałam mu czułe spojrzenie, mocniej zaciskając palce. Westchnęłam tylko głośno na jego słowa.
- Jedyne czego chcę to wyruszyć stąd przed południem. Bo inaczej dotrzemy do nas najwcześniej nad ranem. A w nocy lubią wyłazić wilki i inne stwory. A to jest znacznie gorsze od śniegu po kostki- odparłam. Bo śnieg nie jest taki zły. Wolę go od spotkania z jakąś dziką zwierzyną, by nie dać się zaatakować.
Nagle drzwi karczmy otworzyły się z hukiem, wyszedł z niej burmistrz i dwa osiłki wlokące ledwo przytomnego sprawcę tego zamieszania. Zobaczył nas.
- Zabieramy go do celi w moim biurze. Zostanie przesłuchany i na podstawie jego zeznań jak i mieszkańców dostanie zasłużoną karę. Proszę o wybaczenie panie Reeve i pani Verecio za dość długie czekanie- przeprosił nas, dając znać, osiłkom by prowadzili, go przodem. Zauważyłam, że miał zakrwawioną rękę jak i szyję. Zmrużyłam lekko oczy, by słuchać wyjaśnień Anatole. Ten podrapał się po brodzie. Uznając, że jednak streści nam to, co zastał w karczmie.
- Przebili mu dłoń na wylot ostrzem, już mieli brać się za gardło, ale w porę ich powstrzymałem. Nie było łatwo rozdzielić ten podjudzony tłum. Ale reszta już została w moich jak i mieszkańców rękach. Nie traćmy więc czasu, zapraszam do mego biura po zapłatę. Lepiej miejmy to już z głowy- zapowiedział, najwyraźniej chcąc, nas się już stąd pozbyć. W sumie nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo mocno. Wstałam z ławki, otrzepując ubranie. Nadal trzymałam dłoń Caspera w swojej. Tak było mi cieplej i przyjemniej.
- Zielarka zna się, na swojej robocie fachowo zatamowała krwawienie temu zbirowi. Ma pan rację, im szybciej opuścimy to miejsce, tym lepiej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas pan męczył zeznaniami?- spytałam burmistrza. Ten odwrócił się w naszym kierunku, bo szedł przodem, spojrzał na nas.
- Wystarczy mi to, co opowiedzieliście w karczmie. Poza tym paru świadków widziało cale zdarzenie. Więc nie potrzebuję was do dalszego postępowania- wyjaśnił. Co mnie bardzo uspokoiło, bo nie zamierzałam spędzać tu kolejnych godzin. Już miałam dość nieprzyjemnych stąd wspomnień. Choć były też i te dobre między mną i Casperem oczywiście.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiwnąłem głową, zgadzając się w pełni z Eri. O ile lepiej by się żyło, gdyby takich ludzi nie było na świecie lub było ich zdecydowanie mniej. Miałem z nimi za dużo do czynienia i zbyt wiele zostało napsutej krwi, bym nie czuł odrazy.
Co do powrotu do domu, takie beznadziejne czekanie również nie było mi na rękę. Też bym najchętniej opuścił już to miejsce, wrócił do własnego mieszkania. Jakie to wszystko było upierdliwe, od samego początku, od spotkania pary demonów aż po dzień dzisiejszy.
- Nie mamy aż tak daleko - mruknąłem, spoglądając ponownie w niebo. Może i tak było lecz i mnie po nocach nie uśmiechało się wracać. Eri miała rację z tymi wilkami. Poza tym jeżeli zerwie się jakaś śnieżyca, spanie pod gwiazdami byłoby zbyt wielką udręką. To już nie te czasy, że nie mieliśmy żadnego wyboru. Miałem wrażenie, że zrobiliśmy się już na tyle wygodni, iż takie ekstremalne warunki wychodziły poza nasze granice.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się burmistrza i kilku ludzi. Obojętnie przyglądałem się jak prowadzili pół przytomnego mężczyznę, słuchając przy tym krótkiej rozmowy Eri z burmistrzem.
- Pójdę po nasze bagaże, żeby nie tracić więcej czasu - powiedziałem, puszczając dłoń Eri i zostawiając ją na chwilę. Całe szczęście, że spakowaliśmy się przed śniadaniem. Wystarczyło tylko zabrać torby, zamknąć pokój i oddać klucz karczmarzowi. Nasz pobyt również opłaciliśmy z góry na początku, więc wymieniliśmy ze sobą nieprzychylne spojrzenia. Sala nagle wydała się pusta i wielka, kiedy ludzie opuścili to miejsce.
- Trzymaj, ubierz się - podałem Eri jej płaszcz zanim ruszyliśmy śladami burmistrza.
Jego dom, w którym znajdowało się wspomniane wcześniej biuro oraz cela, był najbardziej okazałym budynkiem w miasteczku. Nie zdziwiło mnie to. Zazwyczaj największe i najlepsze budynki były w posiadaniu włodarzy miast. Szczególnie tych mniejszych, w których nie mieściły się główne siedziby różnych innych ważnych osobistości.
Po wejściu do środka przywitał nas zapach gotowanego jedzenia, buchający ogień z dużego, kamiennego kominka, a także grupa mieszkańców, która tu przyszła przed nami. Główna izba była salonem z wielkim stołem pośrodku. Zapewne to tutaj przeprowadzane były narady miasta, gdyż można było pomieścić tu naprawdę sporą ilość osób.
- Zapraszam za mną - odezwał się Anatole, który wyłonił się z grupki, której coś tłumaczył. Mieszkańcom chyba nie do końca podobały się jego słowa, gdyż część z nich była wyraźnie oburzona. Burmistrz poprowadził nas do bocznych drzwi, gdzie znajdował się mały gabinecik.
- Proszę, oto wasza zapłata. Coś jeszcze potrzebujecie? - zapytał, wręczając mieszek z pieniędzmi. Zanim odpowiedziałem, otworzyłem go, przeliczając błyszczące monety. Zawsze uznawałem zasadę ograniczonego zaufania, szczególnie jeżeli w grę wchodziły pieniądze.
- Nie, wszystko się zgadza, nic więcej stąd nie potrzebujemy - uznałem, chowając pieniądze. Pożegnaliśmy się z burmistrzem, opuszczając jego gabinet.
- Dziękujemy - usłyszeliśmy czyjś okrzyk z tłumu, który podchwyciło kilka osób. - Uwolniliście nas od dwóch demonów jednocześnie. - przeniosłem wzrok na Eri, wymieniając z nią spojrzenie. Tego bym nie uznał za naszą specjalną zasługę. Po prostu facet miał pecha, że wybrał sobie Eri na swój cel.
- Z ludzkimi demonami jesteście w stanie walczyć sami. Nie zawsze samotnie, ale razem możecie osiągnąć więcej - odpowiedziałem mając na myśli to, jaką presję wywarli razem na burmistrzu, biorąc od razu sprawy we własne ręce. Potrzebowali tylko małego bodźca.
Co do powrotu do domu, takie beznadziejne czekanie również nie było mi na rękę. Też bym najchętniej opuścił już to miejsce, wrócił do własnego mieszkania. Jakie to wszystko było upierdliwe, od samego początku, od spotkania pary demonów aż po dzień dzisiejszy.
- Nie mamy aż tak daleko - mruknąłem, spoglądając ponownie w niebo. Może i tak było lecz i mnie po nocach nie uśmiechało się wracać. Eri miała rację z tymi wilkami. Poza tym jeżeli zerwie się jakaś śnieżyca, spanie pod gwiazdami byłoby zbyt wielką udręką. To już nie te czasy, że nie mieliśmy żadnego wyboru. Miałem wrażenie, że zrobiliśmy się już na tyle wygodni, iż takie ekstremalne warunki wychodziły poza nasze granice.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się burmistrza i kilku ludzi. Obojętnie przyglądałem się jak prowadzili pół przytomnego mężczyznę, słuchając przy tym krótkiej rozmowy Eri z burmistrzem.
- Pójdę po nasze bagaże, żeby nie tracić więcej czasu - powiedziałem, puszczając dłoń Eri i zostawiając ją na chwilę. Całe szczęście, że spakowaliśmy się przed śniadaniem. Wystarczyło tylko zabrać torby, zamknąć pokój i oddać klucz karczmarzowi. Nasz pobyt również opłaciliśmy z góry na początku, więc wymieniliśmy ze sobą nieprzychylne spojrzenia. Sala nagle wydała się pusta i wielka, kiedy ludzie opuścili to miejsce.
- Trzymaj, ubierz się - podałem Eri jej płaszcz zanim ruszyliśmy śladami burmistrza.
Jego dom, w którym znajdowało się wspomniane wcześniej biuro oraz cela, był najbardziej okazałym budynkiem w miasteczku. Nie zdziwiło mnie to. Zazwyczaj największe i najlepsze budynki były w posiadaniu włodarzy miast. Szczególnie tych mniejszych, w których nie mieściły się główne siedziby różnych innych ważnych osobistości.
Po wejściu do środka przywitał nas zapach gotowanego jedzenia, buchający ogień z dużego, kamiennego kominka, a także grupa mieszkańców, która tu przyszła przed nami. Główna izba była salonem z wielkim stołem pośrodku. Zapewne to tutaj przeprowadzane były narady miasta, gdyż można było pomieścić tu naprawdę sporą ilość osób.
- Zapraszam za mną - odezwał się Anatole, który wyłonił się z grupki, której coś tłumaczył. Mieszkańcom chyba nie do końca podobały się jego słowa, gdyż część z nich była wyraźnie oburzona. Burmistrz poprowadził nas do bocznych drzwi, gdzie znajdował się mały gabinecik.
- Proszę, oto wasza zapłata. Coś jeszcze potrzebujecie? - zapytał, wręczając mieszek z pieniędzmi. Zanim odpowiedziałem, otworzyłem go, przeliczając błyszczące monety. Zawsze uznawałem zasadę ograniczonego zaufania, szczególnie jeżeli w grę wchodziły pieniądze.
- Nie, wszystko się zgadza, nic więcej stąd nie potrzebujemy - uznałem, chowając pieniądze. Pożegnaliśmy się z burmistrzem, opuszczając jego gabinet.
- Dziękujemy - usłyszeliśmy czyjś okrzyk z tłumu, który podchwyciło kilka osób. - Uwolniliście nas od dwóch demonów jednocześnie. - przeniosłem wzrok na Eri, wymieniając z nią spojrzenie. Tego bym nie uznał za naszą specjalną zasługę. Po prostu facet miał pecha, że wybrał sobie Eri na swój cel.
- Z ludzkimi demonami jesteście w stanie walczyć sami. Nie zawsze samotnie, ale razem możecie osiągnąć więcej - odpowiedziałem mając na myśli to, jaką presję wywarli razem na burmistrzu, biorąc od razu sprawy we własne ręce. Potrzebowali tylko małego bodźca.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 20 z 20 • 1 ... 11 ... 18, 19, 20
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|