Strona 20 z 21 • 1 ... 11 ... 19, 20, 21
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wzruszyłem lekko ramionami, kiedy z karczmy do naszych uszu doszedł głośny okrzyk bólu, który był bardziej jak wycie zranionego zwierzęcia. Eri żądała pytanie, jakie dręczyło najbardziej ją jak i zapewne samego burmistrza. Anatole zbladł nagle, jakby zjadł coś nieświeżego. Jego oczy utkwione były w drzwiach prowadzących do karczmy, jakby mógł nimi przejrzeć grube drewno i dowiedzieć się, co tam się właśnie stało.
- Proszę, droga wolna. Nie będziemy pana zatrzymywać - uśmiechnąłem się łagodnie, jakby chodziło o coś błahego i trywialnego, a nie o czyjeś zdrowie. Wzrok burmistrza był trochę niepewny, a kroki jeszcze bardziej, gdy już ruszył do drzwi i powoli naciskał klamkę. Zdecydowanie nie był osobą przyzwyczajoną do tego typu widoków. Dla nas krew była prawie codziennością, szczególnie ta demonów. Zdarzało się, że i ludzka, gdy widzieliśmy co te obce byty robiły z ludzkimi ciałami. Czekałem tylko aż wypadnie stamtąd i zacznie wymiotować pod oknem, lecz wcale do tego nie doszło.
- Usiądziemy? - zaproponowałem Eri, wskazując na ławkę znajdująca się pod dość sporą, otartą werandą w jednym z jej końców przy długim stole. Na drugim końcu były dwa stoły z krzesłami.
- Chyba spadnie nam dzisiaj śnieg - mruknąłem, patrząc w niebo przysłonięte ciemnymi, grubymi chmurami. Dlatego też mogło być nieco cieplej niż przez ostatnie kilka dni. Słuchając różnego rodzaju okrzyków z tawerny, naszły mnie pewne wspomnienia. Nieprzyjemne wspomnienia z naszych pierwszych miesięcy po opuszczeniu sierocińca. Czas, który był dla mnie najgorszy i najbardziej bolesny. Dni, które wyryły się w mojej pamięci, a jednocześnie zlewały w jedno. Wtedy też było zimno, ciemno i dość przygnębiająco. W dodatku nie mieliśmy ciepłego kąta, do którego mogliśmy wrócić, nie mieliśmy nic…
- Wcale nie jest mi go szkoda - powiedziałem cicho, kiedy znów usłyszeliśmy pełen bólu krzyk. Nie obchodziło mnie, co tam się z nim działo. Nie miałem litości dla takich osób. Choć wraz z Eri nie mieliśmy w zwyczaju podnosić broni na ludzi bądź rozwiązywać ich osobiste problemy, tak zdarzały się wyjątki, takie jak ten obecny. Nigdy nie zamierzałem dopuścić, aby ktoś położył swoje brudne łapska na Eri i skrzywdził ją w ten sposób lub w jakikolwiek inny. Zawsze robiłem wszystko, żeby nie działa się jej krzywda. Wszystko, bez względu na cenę jaką musiałem zapłacić.
Zacisnąłem mocniej usta i chwyciłem dłoń Eri w swoją, zaplatając lekko nasze palce. A miało być tak spokojnie. Wystarczyło nam jeszcze dziesięć minut, a wynieślibyśmy się stąd. Teraz musieliśmy czekać aż sytuacja się uspokoi, żeby zabrać swoje rzeczy z pokoju i by Anatole znalazł dla nas czas.
- Proszę, droga wolna. Nie będziemy pana zatrzymywać - uśmiechnąłem się łagodnie, jakby chodziło o coś błahego i trywialnego, a nie o czyjeś zdrowie. Wzrok burmistrza był trochę niepewny, a kroki jeszcze bardziej, gdy już ruszył do drzwi i powoli naciskał klamkę. Zdecydowanie nie był osobą przyzwyczajoną do tego typu widoków. Dla nas krew była prawie codziennością, szczególnie ta demonów. Zdarzało się, że i ludzka, gdy widzieliśmy co te obce byty robiły z ludzkimi ciałami. Czekałem tylko aż wypadnie stamtąd i zacznie wymiotować pod oknem, lecz wcale do tego nie doszło.
- Usiądziemy? - zaproponowałem Eri, wskazując na ławkę znajdująca się pod dość sporą, otartą werandą w jednym z jej końców przy długim stole. Na drugim końcu były dwa stoły z krzesłami.
- Chyba spadnie nam dzisiaj śnieg - mruknąłem, patrząc w niebo przysłonięte ciemnymi, grubymi chmurami. Dlatego też mogło być nieco cieplej niż przez ostatnie kilka dni. Słuchając różnego rodzaju okrzyków z tawerny, naszły mnie pewne wspomnienia. Nieprzyjemne wspomnienia z naszych pierwszych miesięcy po opuszczeniu sierocińca. Czas, który był dla mnie najgorszy i najbardziej bolesny. Dni, które wyryły się w mojej pamięci, a jednocześnie zlewały w jedno. Wtedy też było zimno, ciemno i dość przygnębiająco. W dodatku nie mieliśmy ciepłego kąta, do którego mogliśmy wrócić, nie mieliśmy nic…
- Wcale nie jest mi go szkoda - powiedziałem cicho, kiedy znów usłyszeliśmy pełen bólu krzyk. Nie obchodziło mnie, co tam się z nim działo. Nie miałem litości dla takich osób. Choć wraz z Eri nie mieliśmy w zwyczaju podnosić broni na ludzi bądź rozwiązywać ich osobiste problemy, tak zdarzały się wyjątki, takie jak ten obecny. Nigdy nie zamierzałem dopuścić, aby ktoś położył swoje brudne łapska na Eri i skrzywdził ją w ten sposób lub w jakikolwiek inny. Zawsze robiłem wszystko, żeby nie działa się jej krzywda. Wszystko, bez względu na cenę jaką musiałem zapłacić.
Zacisnąłem mocniej usta i chwyciłem dłoń Eri w swoją, zaplatając lekko nasze palce. A miało być tak spokojnie. Wystarczyło nam jeszcze dziesięć minut, a wynieślibyśmy się stąd. Teraz musieliśmy czekać aż sytuacja się uspokoi, żeby zabrać swoje rzeczy z pokoju i by Anatole znalazł dla nas czas.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Przyjęłam propozycję Caspera, by usiąść i poczekać, na rozwój sytuacji. I tak nie mieliśmy innego wyjścia, bo nie zamierzaliśmy opuszczać mieściny bez wynagrodzenia za wykonaną pracę. Tym bardziej że pieniądze bardzo by nam się przydały jeśli nie zamierzaliśmy brać zbyt wielu misji w zimie. Zanosiła się, najzimniejsza pora roku w sumie już dawała coraz więcej oznak mroźnym chłodnym powietrzem czy sporadycznymi opadami śniegu. Jeszcze nie były one tak dokuczliwe, ale tylko czekać aż nabierze to większego rozpędu. Usiedliśmy w milczeniu, nasłuchując tylko krzyków zza ściany karczmy. Burmistrz poszedł tam już chwilę temu, by zapobiec większej katastrofie. Choć nadal nie do końca wiedzieliśmy, co stało się tamtemu pijakowi.
- Nieważne, jaką nauczkę otrzymał, i tak jestem zdania, że będzie to za mała kara za jego przewinienia. To nie zwróci godności tamtym kobietom, które on przez lata tłamsił. Wiem, nie jestem od wydawania wyroków, ale znasz mnie… mam alergię na takie osoby- powiedziałam, na chwilę zaciskając mocno usta. Na jego gest splatający nasze dłonie posłałam mu czułe spojrzenie, mocniej zaciskając palce. Westchnęłam tylko głośno na jego słowa.
- Jedyne czego chcę to wyruszyć stąd przed południem. Bo inaczej dotrzemy do nas najwcześniej nad ranem. A w nocy lubią wyłazić wilki i inne stwory. A to jest znacznie gorsze od śniegu po kostki- odparłam. Bo śnieg nie jest taki zły. Wolę go od spotkania z jakąś dziką zwierzyną, by nie dać się zaatakować.
Nagle drzwi karczmy otworzyły się z hukiem, wyszedł z niej burmistrz i dwa osiłki wlokące ledwo przytomnego sprawcę tego zamieszania. Zobaczył nas.
- Zabieramy go do celi w moim biurze. Zostanie przesłuchany i na podstawie jego zeznań jak i mieszkańców dostanie zasłużoną karę. Proszę o wybaczenie panie Reeve i pani Verecio za dość długie czekanie- przeprosił nas, dając znać, osiłkom by prowadzili, go przodem. Zauważyłam, że miał zakrwawioną rękę jak i szyję. Zmrużyłam lekko oczy, by słuchać wyjaśnień Anatole. Ten podrapał się po brodzie. Uznając, że jednak streści nam to, co zastał w karczmie.
- Przebili mu dłoń na wylot ostrzem, już mieli brać się za gardło, ale w porę ich powstrzymałem. Nie było łatwo rozdzielić ten podjudzony tłum. Ale reszta już została w moich jak i mieszkańców rękach. Nie traćmy więc czasu, zapraszam do mego biura po zapłatę. Lepiej miejmy to już z głowy- zapowiedział, najwyraźniej chcąc, nas się już stąd pozbyć. W sumie nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo mocno. Wstałam z ławki, otrzepując ubranie. Nadal trzymałam dłoń Caspera w swojej. Tak było mi cieplej i przyjemniej.
- Zielarka zna się, na swojej robocie fachowo zatamowała krwawienie temu zbirowi. Ma pan rację, im szybciej opuścimy to miejsce, tym lepiej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas pan męczył zeznaniami?- spytałam burmistrza. Ten odwrócił się w naszym kierunku, bo szedł przodem, spojrzał na nas.
- Wystarczy mi to, co opowiedzieliście w karczmie. Poza tym paru świadków widziało cale zdarzenie. Więc nie potrzebuję was do dalszego postępowania- wyjaśnił. Co mnie bardzo uspokoiło, bo nie zamierzałam spędzać tu kolejnych godzin. Już miałam dość nieprzyjemnych stąd wspomnień. Choć były też i te dobre między mną i Casperem oczywiście.
- Nieważne, jaką nauczkę otrzymał, i tak jestem zdania, że będzie to za mała kara za jego przewinienia. To nie zwróci godności tamtym kobietom, które on przez lata tłamsił. Wiem, nie jestem od wydawania wyroków, ale znasz mnie… mam alergię na takie osoby- powiedziałam, na chwilę zaciskając mocno usta. Na jego gest splatający nasze dłonie posłałam mu czułe spojrzenie, mocniej zaciskając palce. Westchnęłam tylko głośno na jego słowa.
- Jedyne czego chcę to wyruszyć stąd przed południem. Bo inaczej dotrzemy do nas najwcześniej nad ranem. A w nocy lubią wyłazić wilki i inne stwory. A to jest znacznie gorsze od śniegu po kostki- odparłam. Bo śnieg nie jest taki zły. Wolę go od spotkania z jakąś dziką zwierzyną, by nie dać się zaatakować.
Nagle drzwi karczmy otworzyły się z hukiem, wyszedł z niej burmistrz i dwa osiłki wlokące ledwo przytomnego sprawcę tego zamieszania. Zobaczył nas.
- Zabieramy go do celi w moim biurze. Zostanie przesłuchany i na podstawie jego zeznań jak i mieszkańców dostanie zasłużoną karę. Proszę o wybaczenie panie Reeve i pani Verecio za dość długie czekanie- przeprosił nas, dając znać, osiłkom by prowadzili, go przodem. Zauważyłam, że miał zakrwawioną rękę jak i szyję. Zmrużyłam lekko oczy, by słuchać wyjaśnień Anatole. Ten podrapał się po brodzie. Uznając, że jednak streści nam to, co zastał w karczmie.
- Przebili mu dłoń na wylot ostrzem, już mieli brać się za gardło, ale w porę ich powstrzymałem. Nie było łatwo rozdzielić ten podjudzony tłum. Ale reszta już została w moich jak i mieszkańców rękach. Nie traćmy więc czasu, zapraszam do mego biura po zapłatę. Lepiej miejmy to już z głowy- zapowiedział, najwyraźniej chcąc, nas się już stąd pozbyć. W sumie nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo mocno. Wstałam z ławki, otrzepując ubranie. Nadal trzymałam dłoń Caspera w swojej. Tak było mi cieplej i przyjemniej.
- Zielarka zna się, na swojej robocie fachowo zatamowała krwawienie temu zbirowi. Ma pan rację, im szybciej opuścimy to miejsce, tym lepiej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas pan męczył zeznaniami?- spytałam burmistrza. Ten odwrócił się w naszym kierunku, bo szedł przodem, spojrzał na nas.
- Wystarczy mi to, co opowiedzieliście w karczmie. Poza tym paru świadków widziało cale zdarzenie. Więc nie potrzebuję was do dalszego postępowania- wyjaśnił. Co mnie bardzo uspokoiło, bo nie zamierzałam spędzać tu kolejnych godzin. Już miałam dość nieprzyjemnych stąd wspomnień. Choć były też i te dobre między mną i Casperem oczywiście.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiwnąłem głową, zgadzając się w pełni z Eri. O ile lepiej by się żyło, gdyby takich ludzi nie było na świecie lub było ich zdecydowanie mniej. Miałem z nimi za dużo do czynienia i zbyt wiele zostało napsutej krwi, bym nie czuł odrazy.
Co do powrotu do domu, takie beznadziejne czekanie również nie było mi na rękę. Też bym najchętniej opuścił już to miejsce, wrócił do własnego mieszkania. Jakie to wszystko było upierdliwe, od samego początku, od spotkania pary demonów aż po dzień dzisiejszy.
- Nie mamy aż tak daleko - mruknąłem, spoglądając ponownie w niebo. Może i tak było lecz i mnie po nocach nie uśmiechało się wracać. Eri miała rację z tymi wilkami. Poza tym jeżeli zerwie się jakaś śnieżyca, spanie pod gwiazdami byłoby zbyt wielką udręką. To już nie te czasy, że nie mieliśmy żadnego wyboru. Miałem wrażenie, że zrobiliśmy się już na tyle wygodni, iż takie ekstremalne warunki wychodziły poza nasze granice.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się burmistrza i kilku ludzi. Obojętnie przyglądałem się jak prowadzili pół przytomnego mężczyznę, słuchając przy tym krótkiej rozmowy Eri z burmistrzem.
- Pójdę po nasze bagaże, żeby nie tracić więcej czasu - powiedziałem, puszczając dłoń Eri i zostawiając ją na chwilę. Całe szczęście, że spakowaliśmy się przed śniadaniem. Wystarczyło tylko zabrać torby, zamknąć pokój i oddać klucz karczmarzowi. Nasz pobyt również opłaciliśmy z góry na początku, więc wymieniliśmy ze sobą nieprzychylne spojrzenia. Sala nagle wydała się pusta i wielka, kiedy ludzie opuścili to miejsce.
- Trzymaj, ubierz się - podałem Eri jej płaszcz zanim ruszyliśmy śladami burmistrza.
Jego dom, w którym znajdowało się wspomniane wcześniej biuro oraz cela, był najbardziej okazałym budynkiem w miasteczku. Nie zdziwiło mnie to. Zazwyczaj największe i najlepsze budynki były w posiadaniu włodarzy miast. Szczególnie tych mniejszych, w których nie mieściły się główne siedziby różnych innych ważnych osobistości.
Po wejściu do środka przywitał nas zapach gotowanego jedzenia, buchający ogień z dużego, kamiennego kominka, a także grupa mieszkańców, która tu przyszła przed nami. Główna izba była salonem z wielkim stołem pośrodku. Zapewne to tutaj przeprowadzane były narady miasta, gdyż można było pomieścić tu naprawdę sporą ilość osób.
- Zapraszam za mną - odezwał się Anatole, który wyłonił się z grupki, której coś tłumaczył. Mieszkańcom chyba nie do końca podobały się jego słowa, gdyż część z nich była wyraźnie oburzona. Burmistrz poprowadził nas do bocznych drzwi, gdzie znajdował się mały gabinecik.
- Proszę, oto wasza zapłata. Coś jeszcze potrzebujecie? - zapytał, wręczając mieszek z pieniędzmi. Zanim odpowiedziałem, otworzyłem go, przeliczając błyszczące monety. Zawsze uznawałem zasadę ograniczonego zaufania, szczególnie jeżeli w grę wchodziły pieniądze.
- Nie, wszystko się zgadza, nic więcej stąd nie potrzebujemy - uznałem, chowając pieniądze. Pożegnaliśmy się z burmistrzem, opuszczając jego gabinet.
- Dziękujemy - usłyszeliśmy czyjś okrzyk z tłumu, który podchwyciło kilka osób. - Uwolniliście nas od dwóch demonów jednocześnie. - przeniosłem wzrok na Eri, wymieniając z nią spojrzenie. Tego bym nie uznał za naszą specjalną zasługę. Po prostu facet miał pecha, że wybrał sobie Eri na swój cel.
- Z ludzkimi demonami jesteście w stanie walczyć sami. Nie zawsze samotnie, ale razem możecie osiągnąć więcej - odpowiedziałem mając na myśli to, jaką presję wywarli razem na burmistrzu, biorąc od razu sprawy we własne ręce. Potrzebowali tylko małego bodźca.
Co do powrotu do domu, takie beznadziejne czekanie również nie było mi na rękę. Też bym najchętniej opuścił już to miejsce, wrócił do własnego mieszkania. Jakie to wszystko było upierdliwe, od samego początku, od spotkania pary demonów aż po dzień dzisiejszy.
- Nie mamy aż tak daleko - mruknąłem, spoglądając ponownie w niebo. Może i tak było lecz i mnie po nocach nie uśmiechało się wracać. Eri miała rację z tymi wilkami. Poza tym jeżeli zerwie się jakaś śnieżyca, spanie pod gwiazdami byłoby zbyt wielką udręką. To już nie te czasy, że nie mieliśmy żadnego wyboru. Miałem wrażenie, że zrobiliśmy się już na tyle wygodni, iż takie ekstremalne warunki wychodziły poza nasze granice.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się burmistrza i kilku ludzi. Obojętnie przyglądałem się jak prowadzili pół przytomnego mężczyznę, słuchając przy tym krótkiej rozmowy Eri z burmistrzem.
- Pójdę po nasze bagaże, żeby nie tracić więcej czasu - powiedziałem, puszczając dłoń Eri i zostawiając ją na chwilę. Całe szczęście, że spakowaliśmy się przed śniadaniem. Wystarczyło tylko zabrać torby, zamknąć pokój i oddać klucz karczmarzowi. Nasz pobyt również opłaciliśmy z góry na początku, więc wymieniliśmy ze sobą nieprzychylne spojrzenia. Sala nagle wydała się pusta i wielka, kiedy ludzie opuścili to miejsce.
- Trzymaj, ubierz się - podałem Eri jej płaszcz zanim ruszyliśmy śladami burmistrza.
Jego dom, w którym znajdowało się wspomniane wcześniej biuro oraz cela, był najbardziej okazałym budynkiem w miasteczku. Nie zdziwiło mnie to. Zazwyczaj największe i najlepsze budynki były w posiadaniu włodarzy miast. Szczególnie tych mniejszych, w których nie mieściły się główne siedziby różnych innych ważnych osobistości.
Po wejściu do środka przywitał nas zapach gotowanego jedzenia, buchający ogień z dużego, kamiennego kominka, a także grupa mieszkańców, która tu przyszła przed nami. Główna izba była salonem z wielkim stołem pośrodku. Zapewne to tutaj przeprowadzane były narady miasta, gdyż można było pomieścić tu naprawdę sporą ilość osób.
- Zapraszam za mną - odezwał się Anatole, który wyłonił się z grupki, której coś tłumaczył. Mieszkańcom chyba nie do końca podobały się jego słowa, gdyż część z nich była wyraźnie oburzona. Burmistrz poprowadził nas do bocznych drzwi, gdzie znajdował się mały gabinecik.
- Proszę, oto wasza zapłata. Coś jeszcze potrzebujecie? - zapytał, wręczając mieszek z pieniędzmi. Zanim odpowiedziałem, otworzyłem go, przeliczając błyszczące monety. Zawsze uznawałem zasadę ograniczonego zaufania, szczególnie jeżeli w grę wchodziły pieniądze.
- Nie, wszystko się zgadza, nic więcej stąd nie potrzebujemy - uznałem, chowając pieniądze. Pożegnaliśmy się z burmistrzem, opuszczając jego gabinet.
- Dziękujemy - usłyszeliśmy czyjś okrzyk z tłumu, który podchwyciło kilka osób. - Uwolniliście nas od dwóch demonów jednocześnie. - przeniosłem wzrok na Eri, wymieniając z nią spojrzenie. Tego bym nie uznał za naszą specjalną zasługę. Po prostu facet miał pecha, że wybrał sobie Eri na swój cel.
- Z ludzkimi demonami jesteście w stanie walczyć sami. Nie zawsze samotnie, ale razem możecie osiągnąć więcej - odpowiedziałem mając na myśli to, jaką presję wywarli razem na burmistrzu, biorąc od razu sprawy we własne ręce. Potrzebowali tylko małego bodźca.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Zarzuciłam płaszcz na ramiona, postanawiając go zupełnie ubrać, jak już będziemy na dobre opuszczać to miejsce. Dobrze, że Casper zdecydował się, wziąć z nami nasze bagaże byśmy nie musieli się cofać bez sensu. Droga do budynku, w którym sprawował władze burmistrz, nie zajęła jakoś sporo czasu. Tak damo jak i dopełnienie wszelkich formalności w jego biurze. Było już po wszystkim. Nim jednak opuściliśmy gabinet Anatole, spojrzałam na niego.
- Mam nadzieję, że tego oprycha spotka zasłużona kara. Bo inaczej może być pan pewien, że dojdzie do samosądu- rzuciłam na odchodne. Na co on aż potarł szyję bardzo tym niespokojny. Wiedział, że mam rację, to było pewne. - Bezpiecznej podróży wam życzę- powiedział, żegnając nas. Gdy tylko opuściliśmy jego gabinet z tłumu, który był obecny w Sali, posypały się podziękowania. Nie powiem bym była tym bardzo zaskoczona. Mieszkańcy tutaj poza paroma wyjątkami byli naprawdę mili i uprzejmi skorzy do pomocy.
- Mam mieszane uczucia co do tego miasteczka przez to wszystko- powiedziałam gdy wyszliśmy z budynku i mogłam, w końcu zupełnie założyć płaszcz bardzo dokładnie go zapinając. I zakładając też rękawiczki na dłonie. Mogliśmy w końcu wracać do domu i to w sumie mnie najbardziej cieszyło.
- Jak myślisz, dwa dni nam wystarczą, by wszystko zorganizować do naszego urlopu? Wypada, by March jutro usunął ci te szwy, skoro rana już się praktycznie zagoiła- dodałam, zastanawiając się nad tym wszystkim. Droga do nas zapowiadała się w drobnym śniegu i mroźnym wietrze. Ale nie narzekałam, przecież bywało znacznie gorzej, to teraz nas nie zniechęcało. A nawet, zmuszało nas do zachowania większej czujności, by nie stracić równowagi, przez pojawiający się na trawie śnieg. Nie przepadałam za zimą albo raczej za podróżami w niej, ale urlop nam się przecież należał. Milczałam dłuższy czas, złapałam się za głowę i syknęłam cicho, mrużąc, lekko oczy. Miałam dziwny przebłysk coś jakby podniszczona kuchnia w jakimś domu i kobietę siedzącą przy stole z małą blond dziewczynką. Była wyraźnie zbyt spokojna jak na swój wiek nie bawiła się, tylko obserwowała kobietę, zapewne jej matkę. Nagle usłyszałam trzask drzwi i wizja się urwała
Poczułam, jak ciężko oddycham, jakby ktoś z całej siły ścisnął mi płuca na parę sekund. Co to… do cholery było? Wydawało mi się, że znałam to miejsce… ale skąd? To nie była kuchnia, sierocińca tam było do przesady czysto, dbano o to jak można było najlepiej w takim miejscu.
- Nic… mi nie jest. Ale to było… dziwne- powiedziałam do Caspera. By był obok mnie, nawet nie zwróciłam na to uwagi w pierwszej chwili. Bo byłam zbyt oszołomiona obrazem, który pojawił się przed moimi oczami chwilę temu. Zamrugałam oczami i na moje usta wrócił nieco zadziorny uśmiech, by zamaskować nadal mój szok i niepokój. Udając, że wszystko jest w porządku, podniosłam głowę i ruszyłam szybciej przed siebie. Nie miałam zamiaru do tego wracać. Nie teraz gdy mieliśmy sporo drogi przed sobą do Emertii.
- Mam nadzieję, że tego oprycha spotka zasłużona kara. Bo inaczej może być pan pewien, że dojdzie do samosądu- rzuciłam na odchodne. Na co on aż potarł szyję bardzo tym niespokojny. Wiedział, że mam rację, to było pewne. - Bezpiecznej podróży wam życzę- powiedział, żegnając nas. Gdy tylko opuściliśmy jego gabinet z tłumu, który był obecny w Sali, posypały się podziękowania. Nie powiem bym była tym bardzo zaskoczona. Mieszkańcy tutaj poza paroma wyjątkami byli naprawdę mili i uprzejmi skorzy do pomocy.
- Mam mieszane uczucia co do tego miasteczka przez to wszystko- powiedziałam gdy wyszliśmy z budynku i mogłam, w końcu zupełnie założyć płaszcz bardzo dokładnie go zapinając. I zakładając też rękawiczki na dłonie. Mogliśmy w końcu wracać do domu i to w sumie mnie najbardziej cieszyło.
- Jak myślisz, dwa dni nam wystarczą, by wszystko zorganizować do naszego urlopu? Wypada, by March jutro usunął ci te szwy, skoro rana już się praktycznie zagoiła- dodałam, zastanawiając się nad tym wszystkim. Droga do nas zapowiadała się w drobnym śniegu i mroźnym wietrze. Ale nie narzekałam, przecież bywało znacznie gorzej, to teraz nas nie zniechęcało. A nawet, zmuszało nas do zachowania większej czujności, by nie stracić równowagi, przez pojawiający się na trawie śnieg. Nie przepadałam za zimą albo raczej za podróżami w niej, ale urlop nam się przecież należał. Milczałam dłuższy czas, złapałam się za głowę i syknęłam cicho, mrużąc, lekko oczy. Miałam dziwny przebłysk coś jakby podniszczona kuchnia w jakimś domu i kobietę siedzącą przy stole z małą blond dziewczynką. Była wyraźnie zbyt spokojna jak na swój wiek nie bawiła się, tylko obserwowała kobietę, zapewne jej matkę. Nagle usłyszałam trzask drzwi i wizja się urwała
Poczułam, jak ciężko oddycham, jakby ktoś z całej siły ścisnął mi płuca na parę sekund. Co to… do cholery było? Wydawało mi się, że znałam to miejsce… ale skąd? To nie była kuchnia, sierocińca tam było do przesady czysto, dbano o to jak można było najlepiej w takim miejscu.
- Nic… mi nie jest. Ale to było… dziwne- powiedziałam do Caspera. By był obok mnie, nawet nie zwróciłam na to uwagi w pierwszej chwili. Bo byłam zbyt oszołomiona obrazem, który pojawił się przed moimi oczami chwilę temu. Zamrugałam oczami i na moje usta wrócił nieco zadziorny uśmiech, by zamaskować nadal mój szok i niepokój. Udając, że wszystko jest w porządku, podniosłam głowę i ruszyłam szybciej przed siebie. Nie miałam zamiaru do tego wracać. Nie teraz gdy mieliśmy sporo drogi przed sobą do Emertii.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Szybko pożegnaliśmy się z mieszkańcami, chcąc jak najszybciej wrócić do swoich własnych spraw. Przeszliśmy przez mały ryneczek, a ja rzuciłem Eri lekko niezadowolone spojrzenie. Dobrze wiedziałem, że czas najwyższy, by pozbyć się szwów. Najlepiej, by zrobiła to Eri. W końcu to nie byłby pierwszy raz i byłoby już z głowy. Ale skoro Eri już zdążyła z nim wszystko załatwić, nie miałem za wiele do powiedzenia. Przynajmniej w międzyczasie będzie mogła spotkać się z Annabelle i zrobić coś ze swoimi włosami, dzięki czemu nie będzie mi marudzić nad uchem. Każde z nas otrzyma trochę czasu dla siebie. Bo nawet jeżeli byliśmy tak blisko ze sobą, to czasem trzeba było od siebie odpocząć. Chociaż te kilka godzin.
- Myślę, że damy radę w dwa dni - kiwnąłem głową. Raczej mieliśmy tylko te dwie rzeczy do załatwienia - moje ramię oraz włosy Eri. Jeżeli jutrzejszego dnia wszystko załatwimy, to bez problemów następnego ranka będziemy mogli wyruszyć nad jezioro. Vesna zapewne o tej porze roku nie będzie zachęcało do kąpieli, lecz brak gryzących owadów zrekompensuje ten szczegół. Oraz odwiedzających. Nie będzie wycieczek nad jezioro, krzyków i innych pijackich przyśpiewek. To w sumie był najlepszy czas na nasz wypoczynek bez ludzi i bez demonów.
Zauważyłem, że z Eri coś się zadziało. Jakby nagle mocno rozbolała ją głowa, dlatego zaraz znalazłem się bardzo blisko niej w razie potrzeby. Na szczęście kobieta szybko się otrząsnęła i mogliśmy iść dalej. Przez jakiś czas uważniej ją obserwowałem, czy aby już nic więcej takiego się nie będzie działo. Na szczęście wszystko było już w porządku.
Do naszego mieszkania dotarliśmy jeszcze przed całkowitym zapadnięciem zmroku. Wystarczająco się spieszyliśmy, przez co nie odczuwaliśmy jeszcze chłodu. To jednak nie był jeszcze czas na odpoczynek. Póki było wystarczająco jasno należało przynieść drewna i rozpalić ogień w kominku. Na koniec zajęliśmy się zakupami, co może nie do końca było najlepszym pomysłem. Od piekarza udało nam się dostać jakieś resztki pieczywa tuż przed zamknięciem, a w drodze powrotnej trochę sera i mleka. Nie było co się dziwić. Najlepsze zakupy i świeże produkty można było dostać rano, a im później, tym gorzej. Przynajmniej mieliśmy coś na kolację. Kiedy Eri zajęła się przygotowaniem posiłku, przyniosłem ze studni wody na herbatę oraz do kąpieli. Cała podróż była bardziej męcząca niż praca, jedyne więc na co jeszcze miałem ochotę to porządny i długi sen.
- Myślę, że damy radę w dwa dni - kiwnąłem głową. Raczej mieliśmy tylko te dwie rzeczy do załatwienia - moje ramię oraz włosy Eri. Jeżeli jutrzejszego dnia wszystko załatwimy, to bez problemów następnego ranka będziemy mogli wyruszyć nad jezioro. Vesna zapewne o tej porze roku nie będzie zachęcało do kąpieli, lecz brak gryzących owadów zrekompensuje ten szczegół. Oraz odwiedzających. Nie będzie wycieczek nad jezioro, krzyków i innych pijackich przyśpiewek. To w sumie był najlepszy czas na nasz wypoczynek bez ludzi i bez demonów.
Zauważyłem, że z Eri coś się zadziało. Jakby nagle mocno rozbolała ją głowa, dlatego zaraz znalazłem się bardzo blisko niej w razie potrzeby. Na szczęście kobieta szybko się otrząsnęła i mogliśmy iść dalej. Przez jakiś czas uważniej ją obserwowałem, czy aby już nic więcej takiego się nie będzie działo. Na szczęście wszystko było już w porządku.
Do naszego mieszkania dotarliśmy jeszcze przed całkowitym zapadnięciem zmroku. Wystarczająco się spieszyliśmy, przez co nie odczuwaliśmy jeszcze chłodu. To jednak nie był jeszcze czas na odpoczynek. Póki było wystarczająco jasno należało przynieść drewna i rozpalić ogień w kominku. Na koniec zajęliśmy się zakupami, co może nie do końca było najlepszym pomysłem. Od piekarza udało nam się dostać jakieś resztki pieczywa tuż przed zamknięciem, a w drodze powrotnej trochę sera i mleka. Nie było co się dziwić. Najlepsze zakupy i świeże produkty można było dostać rano, a im później, tym gorzej. Przynajmniej mieliśmy coś na kolację. Kiedy Eri zajęła się przygotowaniem posiłku, przyniosłem ze studni wody na herbatę oraz do kąpieli. Cała podróż była bardziej męcząca niż praca, jedyne więc na co jeszcze miałem ochotę to porządny i długi sen.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nadal głęboko w środku odczuwałam dziwny niepokój związany, z obrazami których doświadczyłam w drodze powrotnej. Co to… miało być? Gdzie była ta kuchnia? Dlaczego nie widziałam więcej szczegółów? Nic z tego nie rozumiałam, poza tym, że ta kobieta… czułam, że znałam ją, ale kim była? Za dużo o tym myślałam, pewnie to nie było nic istotnego, zwykły omam ze zmęczenia. Tak to sobie po cichu wmawiałam. Poza tym co miałabym powiedzieć Casperowi? „Hej miewam jakieś podejrzane wizje. Ale z moją głową jest wszystko okej. „Z miejsca pewnie by pomyślał, że jest ze mną coś nie tak a jak nie to pewnie kazałby mi iść do Marcha z tym. A czułam, że on raczej by mi z tym nie pomógł. To był mój problem, który wolałam jednak ukryć. Lepiej nie zadręczać Casa moimi nieistotnymi jak dla mnie problemami.
Zakupy do domu zrobiliśmy w miarę szybko, bo o tej porze raczej wszyscy się już zamykali, by iść do domu i spędzać czas z rodziną. Miałam w planach jutro zrobić zakupy no i lekkie zapasy na podróż na urlop, bo w tamtym domu raczej będziemy musieli się sami zaopatrzyć w coś na posiłek. Będąc w mieszkaniu, zdjęłam płaszcz i rzuciłam nasze torby na kanapę w salonie. Nie miałam za bardzo ochoty ich teraz rozpakowywać. Byłam na to stanowczo zbyt zmęczona. Gdy Cas poszedł, po wodę ja zajęłam się wyjmowaniem pieczywa oraz szykowaniem stołu do naszej skromnej kolacji. Cieszyłam się, że w końcu byliśmy w domu. Byłam tak zajęta przygotowaniami, że nawet nie zauważyłam powrotu Caspera i tego jak rozpalił ogień w kominku. Postawiłam na stole talerze sztućce pieczywo oraz masło i ser, a nawet i… miód, który się nam ostał w szafce. Wstawiłam wodę na herbatę czekając na nią spojrzałam na Caspera z lekkim uśmiechem na ustach. Uniknęliśmy załamania pogody.
- W sumie jakby nie patrzeć dokonaliśmy w tamtym miasteczku kolejnej zmiany na lepsze. Choć wolałabym, by mój wygląd aż tak nie przyciągał. Wiem, że już to mówiłam, ale nadal nie rozumiem, co ci idioci we mnie widzą?- przygryzłam lekko wargę, samą tego nie rozumiejąc. Nie byłam jakaś wyjątkowa. Zwykła kobieta o bardzo bladej cerze długich kręconych blond włosach i szarych oczach. Nic, co by mogło przykuć na dłużej uwagę.
- Rozumiem cię, że się mną interesujesz. Znasz mnie praktycznie większość życia. Ale oni? Po jednej chwili i już?- pokręciłam głową, szykując dla nas herbatę, by następnie z nią podejść do stołu i zająć przy nim miejsce.
- Częstuj się, to nasza uczta powitalna- zaśmiałam się, bo za toast musiała nam wystarczyć herbata. Ale to zawsze było lepsze niż nic. Posmarowałam, kawałek pieczywa masłem dając na niego łyżkę miodu.
- Wiesz, o czym pomyślałam? Jutro do południa ogarniemy, nasze sprawy ty Marcha ja swoje włosy a po południu pouczę cię alchemii co ty na to?- spytałam Caspera o zdanie na ten temat
Zakupy do domu zrobiliśmy w miarę szybko, bo o tej porze raczej wszyscy się już zamykali, by iść do domu i spędzać czas z rodziną. Miałam w planach jutro zrobić zakupy no i lekkie zapasy na podróż na urlop, bo w tamtym domu raczej będziemy musieli się sami zaopatrzyć w coś na posiłek. Będąc w mieszkaniu, zdjęłam płaszcz i rzuciłam nasze torby na kanapę w salonie. Nie miałam za bardzo ochoty ich teraz rozpakowywać. Byłam na to stanowczo zbyt zmęczona. Gdy Cas poszedł, po wodę ja zajęłam się wyjmowaniem pieczywa oraz szykowaniem stołu do naszej skromnej kolacji. Cieszyłam się, że w końcu byliśmy w domu. Byłam tak zajęta przygotowaniami, że nawet nie zauważyłam powrotu Caspera i tego jak rozpalił ogień w kominku. Postawiłam na stole talerze sztućce pieczywo oraz masło i ser, a nawet i… miód, który się nam ostał w szafce. Wstawiłam wodę na herbatę czekając na nią spojrzałam na Caspera z lekkim uśmiechem na ustach. Uniknęliśmy załamania pogody.
- W sumie jakby nie patrzeć dokonaliśmy w tamtym miasteczku kolejnej zmiany na lepsze. Choć wolałabym, by mój wygląd aż tak nie przyciągał. Wiem, że już to mówiłam, ale nadal nie rozumiem, co ci idioci we mnie widzą?- przygryzłam lekko wargę, samą tego nie rozumiejąc. Nie byłam jakaś wyjątkowa. Zwykła kobieta o bardzo bladej cerze długich kręconych blond włosach i szarych oczach. Nic, co by mogło przykuć na dłużej uwagę.
- Rozumiem cię, że się mną interesujesz. Znasz mnie praktycznie większość życia. Ale oni? Po jednej chwili i już?- pokręciłam głową, szykując dla nas herbatę, by następnie z nią podejść do stołu i zająć przy nim miejsce.
- Częstuj się, to nasza uczta powitalna- zaśmiałam się, bo za toast musiała nam wystarczyć herbata. Ale to zawsze było lepsze niż nic. Posmarowałam, kawałek pieczywa masłem dając na niego łyżkę miodu.
- Wiesz, o czym pomyślałam? Jutro do południa ogarniemy, nasze sprawy ty Marcha ja swoje włosy a po południu pouczę cię alchemii co ty na to?- spytałam Caspera o zdanie na ten temat
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tak jak Eri nie rozumiała, skąd wzięło się zainteresowanie mężczyzn jej osobą, tak ja nie rozumiałem, dlaczego ona nadal nie potrafiła dostrzec swojej urody. Czemu wciąż sądziła, że nie ma w niej nic wyjątkowego, co by przyciągało męskie spojrzenia. Fakt, niektórym wystarczyło tylko tyle, by kobieta była kobietą, żeby się z nią zabawić. Tamci jednak wydawali się bardziej wybredni i zdecydowanie chodziło o wygląd Eri.
Słuchałem tych słów, nie do końca wiedząc, jak miałbym wytłumaczyć kobiecie oczywiste fakty. Podczas gdy ona szykowała kolację, ustawiłem jeszcze wodę nad ogniem do kąpieli. Zanim zjemy, akurat się nagrzeje.
- To dobry pomysł - zgodziłem się na przedstawiony plan dnia. Usiadłem obok Eri, biorąc w jedną dłoń kromkę chleba, a drugą smarowałem ją masłem. - Nie zapomnij o treningu przed śniadaniem. Trzeba wykorzystać zdobyte miecze - przypomniałem kobiecie, spoglądając na rzucone dwa kawałki drewna tuż obok naszych bagaży. Na lepsze będziemy musieli jeszcze poczekać dwa tygodnie, ale na ten czas te idealnie się sprawdzą.
- Poza tym nie rozumiem, co to znaczy, że skoro znam cię prawie całe życie, to się tobą interesuję - nałożyłem na swoją kanapkę trochę białego sera, który na końcu polałem miodem. Dzięki temu było to słodkie, ale nie za słodkie. Na końcu posłałem Eri przeciągłe spojrzenie. - Jak długo cię znam, tak długo mnie interesujesz. Co nie działało w drugą stronę. Daruj sobie zatem ten argument, bo nie ma podstaw - ugryzłem kawałek chleba, nadal wpatrując się w Eri. - Co nie zmienia tego, że cieszę się, że żaden inny mężczyzna przede mną cię na tyle nie zainteresował. Myślę, że chyba trochę im to utrudniałem - jeśli tak dobrze się zastanowić, nigdy nie lubiłem, gdy kręcili się przy Eri. Zawsze wolałem mieć ją przy sobie i tylko dla siebie.
- W końcu łatwo zwrócić uwagę na kogoś takiego jak ty - mruknąłem cicho, nachylając się bardziej w stronę Eri i zbliżając swoją twarz do jej, by zabrać sobie z jej ust krótki lecz mocny pocałunek. Następnie wróciłem do przerwanego jedzenia, jak gdyby nigdy nic. Potrafiłem się opanować i nie inicjować zbliżeń przez każdy, bardziej intensywny pocałunek w przeciwieństwie do tego, co mówiła wcześniej Eri.
Słuchałem tych słów, nie do końca wiedząc, jak miałbym wytłumaczyć kobiecie oczywiste fakty. Podczas gdy ona szykowała kolację, ustawiłem jeszcze wodę nad ogniem do kąpieli. Zanim zjemy, akurat się nagrzeje.
- To dobry pomysł - zgodziłem się na przedstawiony plan dnia. Usiadłem obok Eri, biorąc w jedną dłoń kromkę chleba, a drugą smarowałem ją masłem. - Nie zapomnij o treningu przed śniadaniem. Trzeba wykorzystać zdobyte miecze - przypomniałem kobiecie, spoglądając na rzucone dwa kawałki drewna tuż obok naszych bagaży. Na lepsze będziemy musieli jeszcze poczekać dwa tygodnie, ale na ten czas te idealnie się sprawdzą.
- Poza tym nie rozumiem, co to znaczy, że skoro znam cię prawie całe życie, to się tobą interesuję - nałożyłem na swoją kanapkę trochę białego sera, który na końcu polałem miodem. Dzięki temu było to słodkie, ale nie za słodkie. Na końcu posłałem Eri przeciągłe spojrzenie. - Jak długo cię znam, tak długo mnie interesujesz. Co nie działało w drugą stronę. Daruj sobie zatem ten argument, bo nie ma podstaw - ugryzłem kawałek chleba, nadal wpatrując się w Eri. - Co nie zmienia tego, że cieszę się, że żaden inny mężczyzna przede mną cię na tyle nie zainteresował. Myślę, że chyba trochę im to utrudniałem - jeśli tak dobrze się zastanowić, nigdy nie lubiłem, gdy kręcili się przy Eri. Zawsze wolałem mieć ją przy sobie i tylko dla siebie.
- W końcu łatwo zwrócić uwagę na kogoś takiego jak ty - mruknąłem cicho, nachylając się bardziej w stronę Eri i zbliżając swoją twarz do jej, by zabrać sobie z jej ust krótki lecz mocny pocałunek. Następnie wróciłem do przerwanego jedzenia, jak gdyby nigdy nic. Potrafiłem się opanować i nie inicjować zbliżeń przez każdy, bardziej intensywny pocałunek w przeciwieństwie do tego, co mówiła wcześniej Eri.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Przez chwilę jedliśmy w milczeniu, zanim zdecydowałam się skomentować jego słowa. Przełknęłam, kolejny kęs pieczywa nim się odezwałam.
- Nie zapomniałam o treningu, ale liczyłam, że dasz mi się, chociaż wyspać tak do ósmej? Miło by było, byś był tak uprzejmy- rzuciłam, zadziornie by nie rwał mnie na trening ledwo o wschodzie słońca. Tym bardziej że sam pewnie chciał się wyspać po podróży. Może chciał uchodzić za wytrwałego, ale mnie nie umiał nabrać, zauważyłam, że sam ledwo trzymał się na nogach. Mimo że posiłek dodawał trochę energii, to on wystarczył tylko po to, by po jakimś czasie iść się umyć i po prostu paść na łóżko, by zasnąć. I taki miałam w sumie zamiar.
Gdy tak rozmawialiśmy, uśmiechnęłam się do niego lekko na jego komentarz, że żaden inny mężczyzna przed nim jakoś bardzo mnie nie zainteresował.
- Pewnie to dlatego, że w każdym z nich szukałam podobnych cech charakteru do twoich. Ale nie ma co się oszukiwać, takich jak ty mężczyzn jest bardzo mało… albo nawet nie ma ich wcale. Więc to… musiałeś być ty- wzruszyłam lekko ramionami ze znaną jemu we mnie zadziornością. Ledwo to odpowiedziałam, a Cas nachylił się bardziej w moją stronę, by mnie pocałować, był to krótki, ale mocny pocałunek, który dał lekki dreszcz. Nie był jednak jednym z tych, które aż tak lubiły mnie rozpalać, bo… znałam jego zamiary w nim. Gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, oblizałam wargi, czując na nich nadal jego wyraźny smak. Jego nie dało się zapomnieć, był zbyt wyraźny.
- Powiedz prawdę, skoro jesteśmy już razem … czy poza Clarkiem czułeś kiedykolwiek zazdrość, że ktoś może ci mnie odebrać? Bo o nim to wiem, tak samo jak ty wiesz u Ciebie o Alice. Ale… czy był ktoś jeszcze? - spytałam go tak w sumie z czystej ciekawości niż z przytyku. Bo widok Casa zazdrosnego lub to ukrywającego nie był chyba częstym zjawiskiem. Albo… był bardzo dobrym aktorem. O tyle dobrze, że zawirowania, uczuciowe i niepewność z tym mieliśmy już za sobą. Bo kolejnego roku czy dwóch lat już bym nie wytrzymała. Dobrze, że wtedy Cas przejął inicjatywę, ja bym się nie odważyła.
Piłam herbatę, kończąc kolejny kawałek pieczywa, tyle mi w zupełności wystarczyło. Spojrzałam na Caspera myśląc o czymś bardzo konkretnym.
- Może razem pójdziemy się umyć, by zaoszczędzić trochę czasu i szybciej pójść spać? Obiecuję żadnych niedozwolonych ruchów- rzuciłam, drocząc się z nim w ten sposób. No cóż, poradzę, tego nie mogłam sobie odmówić. Nie byłabym po prostu sobą. Rozbawiona obserwowałam reakcję Casa.
- Nie zapomniałam o treningu, ale liczyłam, że dasz mi się, chociaż wyspać tak do ósmej? Miło by było, byś był tak uprzejmy- rzuciłam, zadziornie by nie rwał mnie na trening ledwo o wschodzie słońca. Tym bardziej że sam pewnie chciał się wyspać po podróży. Może chciał uchodzić za wytrwałego, ale mnie nie umiał nabrać, zauważyłam, że sam ledwo trzymał się na nogach. Mimo że posiłek dodawał trochę energii, to on wystarczył tylko po to, by po jakimś czasie iść się umyć i po prostu paść na łóżko, by zasnąć. I taki miałam w sumie zamiar.
Gdy tak rozmawialiśmy, uśmiechnęłam się do niego lekko na jego komentarz, że żaden inny mężczyzna przed nim jakoś bardzo mnie nie zainteresował.
- Pewnie to dlatego, że w każdym z nich szukałam podobnych cech charakteru do twoich. Ale nie ma co się oszukiwać, takich jak ty mężczyzn jest bardzo mało… albo nawet nie ma ich wcale. Więc to… musiałeś być ty- wzruszyłam lekko ramionami ze znaną jemu we mnie zadziornością. Ledwo to odpowiedziałam, a Cas nachylił się bardziej w moją stronę, by mnie pocałować, był to krótki, ale mocny pocałunek, który dał lekki dreszcz. Nie był jednak jednym z tych, które aż tak lubiły mnie rozpalać, bo… znałam jego zamiary w nim. Gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, oblizałam wargi, czując na nich nadal jego wyraźny smak. Jego nie dało się zapomnieć, był zbyt wyraźny.
- Powiedz prawdę, skoro jesteśmy już razem … czy poza Clarkiem czułeś kiedykolwiek zazdrość, że ktoś może ci mnie odebrać? Bo o nim to wiem, tak samo jak ty wiesz u Ciebie o Alice. Ale… czy był ktoś jeszcze? - spytałam go tak w sumie z czystej ciekawości niż z przytyku. Bo widok Casa zazdrosnego lub to ukrywającego nie był chyba częstym zjawiskiem. Albo… był bardzo dobrym aktorem. O tyle dobrze, że zawirowania, uczuciowe i niepewność z tym mieliśmy już za sobą. Bo kolejnego roku czy dwóch lat już bym nie wytrzymała. Dobrze, że wtedy Cas przejął inicjatywę, ja bym się nie odważyła.
Piłam herbatę, kończąc kolejny kawałek pieczywa, tyle mi w zupełności wystarczyło. Spojrzałam na Caspera myśląc o czymś bardzo konkretnym.
- Może razem pójdziemy się umyć, by zaoszczędzić trochę czasu i szybciej pójść spać? Obiecuję żadnych niedozwolonych ruchów- rzuciłam, drocząc się z nim w ten sposób. No cóż, poradzę, tego nie mogłam sobie odmówić. Nie byłabym po prostu sobą. Rozbawiona obserwowałam reakcję Casa.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Do końca nie rozumiałem, dlaczego oboje się tak zachowywaliśmy. Mieliśmy siebie na wyciągnięcie ręki, a i tak szukaliśmy wspólnych cech u zupełnie innych osób. To było głupie i dość dziecinne, a przecież mógłbym śmiało stwierdzić, że byliśmy odrobinkę za starzy na takie podchody. Westchnąłem tylko, nie zaprzątając sobie dłużej tym głowy. Przynajmniej nie dziś.
- Oczywiście, że tak - odparłem, przełykając ostatni kęs kanapki zanim zabrałem się za smarowanie następnej. Cóż to za naiwne pytanie. - Każdy twój partner mógł mi cię odebrać. Najbardziej mnie drażniło, kiedy był czarujący i zabawny, a ty tak lekko z nimi rozmawiałaś - wyznałem, nie czując przy tym choćby cienia zażenowania. - Ale sam nie byłem lepszy, zmieniałem kobiety co noc, więc to nie dawało mi żadnego prawa, żebym w jakiś sposób miał cię upominać. Nie jesteś moją własnością tylko partnerką - dokończyłem. Taki stan rzeczy trwał u nas latami. Przez chwilę zastanowiłem się, co by było, gdybym wcześniej wyznał Eri swoje uczucia. Jeszcze zanim ona zdała sobie sprawę ze swoich. Zapewne byłoby strasznie niezręczne i mogłoby mieć niemały wpływ na naszą relację. Niekoniecznie pozytywny.
- Przekonałaś mnie, szczególnie tą ostatnią obietnicą - mruknąłem ironicznie, z uśmiechem na twarzy. Teraz już nie musieliśmy się krępować. Z resztą, z naszej dwójki to i tak zawsze Eri bardziej dbała o swoją prywatność, nawet wcześniej nie widziałbym problemów we wspólnej kąpieli.
- Pozwolisz jednak, że przygotowanie kąpieli zostawię na twojej głowie. Wyszedłbym na pięć minut, zobaczyć jak miewa się nasz krąg, żeby w nocy nie mieć przykrej niespodzianki - kończąc swój posiłek, schowałem resztę masła do szafki, pozostawiając puste talerze na stole. Sprzątanie było raczej ostatnim, na co aktualnie któreś z nas miałoby ochotę. Zostawiłem pół kubka niedopitej herbaty na później, jak wrócę.
- Tylko nie zaczynaj beze mnie - rzuciłem zadziornie, narzucając przy tym płaszcz na ramiona i zabierając ze sobą małą latarenkę.
- Oczywiście, że tak - odparłem, przełykając ostatni kęs kanapki zanim zabrałem się za smarowanie następnej. Cóż to za naiwne pytanie. - Każdy twój partner mógł mi cię odebrać. Najbardziej mnie drażniło, kiedy był czarujący i zabawny, a ty tak lekko z nimi rozmawiałaś - wyznałem, nie czując przy tym choćby cienia zażenowania. - Ale sam nie byłem lepszy, zmieniałem kobiety co noc, więc to nie dawało mi żadnego prawa, żebym w jakiś sposób miał cię upominać. Nie jesteś moją własnością tylko partnerką - dokończyłem. Taki stan rzeczy trwał u nas latami. Przez chwilę zastanowiłem się, co by było, gdybym wcześniej wyznał Eri swoje uczucia. Jeszcze zanim ona zdała sobie sprawę ze swoich. Zapewne byłoby strasznie niezręczne i mogłoby mieć niemały wpływ na naszą relację. Niekoniecznie pozytywny.
- Przekonałaś mnie, szczególnie tą ostatnią obietnicą - mruknąłem ironicznie, z uśmiechem na twarzy. Teraz już nie musieliśmy się krępować. Z resztą, z naszej dwójki to i tak zawsze Eri bardziej dbała o swoją prywatność, nawet wcześniej nie widziałbym problemów we wspólnej kąpieli.
- Pozwolisz jednak, że przygotowanie kąpieli zostawię na twojej głowie. Wyszedłbym na pięć minut, zobaczyć jak miewa się nasz krąg, żeby w nocy nie mieć przykrej niespodzianki - kończąc swój posiłek, schowałem resztę masła do szafki, pozostawiając puste talerze na stole. Sprzątanie było raczej ostatnim, na co aktualnie któreś z nas miałoby ochotę. Zostawiłem pół kubka niedopitej herbaty na później, jak wrócę.
- Tylko nie zaczynaj beze mnie - rzuciłem zadziornie, narzucając przy tym płaszcz na ramiona i zabierając ze sobą małą latarenkę.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Prawie się zaśmiałam na jego komentarz odnośnie tego, że będę grzeczna w kąpieli. Ale niech mówi, co chce, zamierzałam dotrzymać słowa, to miało być tylko wspólne ogarnięcie się przed snem. Poza tym naprawdę czułam się lekko zmęczona. Miałam wrażenie, że to ta wizja wyssała ze mnie troszkę energii.
- Dobrze, może tak być, przygotuję kąpiel, a ty sprawdź krąg. Jednak czuję, że wszystko jest w porządku, skoro niczego nie wyczuliśmy- przyznałam, zgarniając już naczynia do zlewu po naszej kolacji. Zostawiając kubek z herbatą Casa nietkniętym. Zmywaniem zajmę się rano, teraz nie miałam na to ani siły, ani ochoty. Kiedy Cas zbierał się do wyjścia i był już ubrany w swój płaszcz, podeszłam do niego, dając mu lekkiego całusa.
- To do zobaczenia w łazience, będę tam na ciebie czekać. Nie martw się, nie zacznę bez ciebie. Tylko wróć tak szybko… jak to możliwe- dodałam z tym lekkim uśmiechem na ustach. Po czym obserwowałam go, jak opuszczał mieszkanie. Skoro mi przypadła role uszykowania kąpieli to postanowiłam się tym zająć. Najpierw zaniosłam do łazienki ręczniki oraz moją koszulę nocną jak i jemu przyniosłam coś do przebrania na noc. Co jak co, ale odkąd już byliśmy, razem jeszcze bardziej swobodnie chodziłam po jego pokoju podczas jego nieobecności niż wcześniej. Kiedyś mieliśmy lekką, choć nie pisaną zasadę, że możemy wchodzić do siebie gdy tego drugiego nie ma tylko w ostateczności. Lub gdy pierwsze poprosi o to tego drugiego, by coś w nim sprawdzić. Na szczęście te czasy minęły i już bez krępacji mogliśmy to robić. Z uszykowaniem dla nas gorącej wody postanowiłam, trochę poczekać by nie ostygła za bardzo. Dlatego też przyniosłam też flakony z olejkami, by ta kąpiel była znacznie przyjemniejsza i pozwoliła, nam się całkiem odprężyć. Po chwili zdecydowałam się jednak zdjąć większość ubrań i szykując wodę, zostałam w samej bieliźnie. Nalałam gorącej wody, wlewając do niej tylko kilka kropel jednego z olejków, przez co w łazience uniósł się orzeźwiający przyjemny zapach, który lekko rozbudzał, ale pozwalał też się zrelaksować. Tak też czekałam na powrót Caspera a sądząc po tym, że nie miał do kręgu daleko, spodziewałam się go za naprawdę bardzo, bardzo niedługo. Po jakichś kilkunastu minutach zdawało mi się, że usłyszałam ponownie drzwi wejściowe. Co oznaczało, że chyba już wrócił z nocnego obchodu.
- Jestem już w łazience- powiedziałam, by wiedział, gdzie mnie szukać. Obiecałam nie zaczynać bez niego, ale kto mówił, że nie mogę zdjąć z siebie większości ubrań? Zajęłam się dolewaniem gorącej wody. Potrzebowaliśmy gorącej odświeżającej nas kąpieli. Z tym zamiarem sięgnęłam już rękami swej bielizny, by ją powoli z siebie zdjąć.
- Dobrze, może tak być, przygotuję kąpiel, a ty sprawdź krąg. Jednak czuję, że wszystko jest w porządku, skoro niczego nie wyczuliśmy- przyznałam, zgarniając już naczynia do zlewu po naszej kolacji. Zostawiając kubek z herbatą Casa nietkniętym. Zmywaniem zajmę się rano, teraz nie miałam na to ani siły, ani ochoty. Kiedy Cas zbierał się do wyjścia i był już ubrany w swój płaszcz, podeszłam do niego, dając mu lekkiego całusa.
- To do zobaczenia w łazience, będę tam na ciebie czekać. Nie martw się, nie zacznę bez ciebie. Tylko wróć tak szybko… jak to możliwe- dodałam z tym lekkim uśmiechem na ustach. Po czym obserwowałam go, jak opuszczał mieszkanie. Skoro mi przypadła role uszykowania kąpieli to postanowiłam się tym zająć. Najpierw zaniosłam do łazienki ręczniki oraz moją koszulę nocną jak i jemu przyniosłam coś do przebrania na noc. Co jak co, ale odkąd już byliśmy, razem jeszcze bardziej swobodnie chodziłam po jego pokoju podczas jego nieobecności niż wcześniej. Kiedyś mieliśmy lekką, choć nie pisaną zasadę, że możemy wchodzić do siebie gdy tego drugiego nie ma tylko w ostateczności. Lub gdy pierwsze poprosi o to tego drugiego, by coś w nim sprawdzić. Na szczęście te czasy minęły i już bez krępacji mogliśmy to robić. Z uszykowaniem dla nas gorącej wody postanowiłam, trochę poczekać by nie ostygła za bardzo. Dlatego też przyniosłam też flakony z olejkami, by ta kąpiel była znacznie przyjemniejsza i pozwoliła, nam się całkiem odprężyć. Po chwili zdecydowałam się jednak zdjąć większość ubrań i szykując wodę, zostałam w samej bieliźnie. Nalałam gorącej wody, wlewając do niej tylko kilka kropel jednego z olejków, przez co w łazience uniósł się orzeźwiający przyjemny zapach, który lekko rozbudzał, ale pozwalał też się zrelaksować. Tak też czekałam na powrót Caspera a sądząc po tym, że nie miał do kręgu daleko, spodziewałam się go za naprawdę bardzo, bardzo niedługo. Po jakichś kilkunastu minutach zdawało mi się, że usłyszałam ponownie drzwi wejściowe. Co oznaczało, że chyba już wrócił z nocnego obchodu.
- Jestem już w łazience- powiedziałam, by wiedział, gdzie mnie szukać. Obiecałam nie zaczynać bez niego, ale kto mówił, że nie mogę zdjąć z siebie większości ubrań? Zajęłam się dolewaniem gorącej wody. Potrzebowaliśmy gorącej odświeżającej nas kąpieli. Z tym zamiarem sięgnęłam już rękami swej bielizny, by ją powoli z siebie zdjąć.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Oczywiście nie zamierzałem spędzać na sprawdzaniu kręgu wieczności. Tak jak wspomniała Euricia, nic żadne z nas nie wyczuło, ale to również nie znaczyło, że nic się nie działo. Poprzednim razem tak samo było, tylko przez przypadek zauważyłem, iż coś było nie tak. Udało nam się wtedy powstrzymać demona, a teraz po kilku dniach nieobecności tym bardziej chciałem sprawdzić, czy nic nie zostało naruszone. Po otrzymanym buziaku odpaliłem jeszcze latarenkę od kawałka drewna z kominka, po czym opuściłem nasze mieszkanie.
Krąg był właściwie w zasięgu wzroku, gdyby nie zasłaniały go drzewa. Dzięki temu z daleka już dostrzegłem drżący płomień trzymany przez jedną z dwóch postaci. Obie sylwetki znajdowały się dość blisko, ale jednak wystarczająco daleko od kręgu. To zdecydowanie nie był nikt, kto chciałby go uszkodzić.
- Witajcie, panowie. Coś niepokojącego zaobserwowaliście? - zagadnąłem dwóch strażników, zbliżając się do nich. W świetle ich lampy mogłem dostrzec brudno zielony kolor mundurów, grube, czarne rękawice oraz równie grube szaliki i czapki na głowach. Obaj mężczyźni spojrzeli na mnie nieufnie, nie rozpoznając mnie od razu. Jeden z nich zastukał wysokimi butami, robiąc dwa kroki w moim kierunku.
- Pan Reeve - mruknął ten drugi, gdy lepiej dostrzegł moją twarz w blasku małego płomienia.
- Tak. Właśnie wróciliśmy i przyszedłem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - wyjaśniłem swoje późne przybycie w to miejsce, żeby przypadkiem nie pomyśleli, iż w jakiś sposób zamierzałem ich kontrolować. Znaczy… zamierzałem, ale nie musieli o tym wiedzieć.
- Wszystko wydaje się być w porządku - powiedział ten z lampą, zerkając przez ramię na majaczący w cieniu krąg.
- Jakieś zmiany na kamieniach? - zapytałem, mijając ich powolnym krokiem. Na to już nie znaleźli odpowiedzi. Spojrzeli jedynie po sobie. Nie oczekiwałem, że będą w stanie stwierdzić, czy coś się zadziało. Zapytałem z ciekawości. - Chcecie sprawdzić ze mną? - stanąłem na brzegu kręgu, dopiero teraz odwracając twarz ku nim. W ich ruchach mogłem dopatrzyć się niepewności, ale kto o zdrowych zmysłach nie odczuwałby choć odrobiny strachu?
- Spokojnie, faktycznie nic się nie dzieje. Jeżeli jesteście ciekawi, mogę pokazać wam na co zwracać szczególną uwagę. Nie musicie wkraczać poza wyznaczone linie. Właściwie nawet nie jest to wskazane - wzruszyłem ramionami, samemu stając w środku kręgu i podchodząc do każdego z wyrytych znaków, by je ocenić. Usłyszałem cichą naradę tej dwójki i po chwili obaj stanęli w bezpiecznej odległości lecz na tyle blisko, by móc wszystko dokładnie widzieć. Strażnicy byli młodzi, zapewne nawet jeszcze młodsi ode mnie, a co za tym idzie bardziej zainteresowani. Starsi nie posiadali takiego zapału. Woleli wszystko robić starym, sprawdzonym sposobem, niekoniecznie wykazując chęci do nauki nowych rzeczy.
- Najważniejszy jest kolor znaków. Obecnie jest mdły, niemal niewidoczny, taki być powinien. Jeżeli zaczyna być intensywniejszy lub co gorsza - im bardziej przybiera barwę czerwieni, tym jest gorzej i powinniście niezwłocznie nas o tym poinformować - mężczyźni pokiwali głowami, wodząc oczami za tym, co im pokazywałem. - Zwracajcie uwagę czy w kamieniach z runami nie ma szczelin lub nie są w inny sposób uszkodzone. Ostatnio ktoś próbował je rozbić. Całe szczęście byliśmy na miejscu i mogliśmy zapobiec nieszczęściu. I na końcu linie. Jeżeli nikt się tu nie kręci, są idealnie widoczne. Deszcz czy śnieg nie są w stanie ich zakryć. Tylko ludzka ręka może tego dokonać. Jeżeli zostaną zasypane, możecie je delikatnie oczyścić, najlepiej jakimś grubym patykiem, nie dotykajcie ich dłońmi. I tylko te zewnętrzne, nikomu nie wolno wchodzić do środka oprócz mnie i Euricii.
- A co się stanie jeżeli znajdziemy się w środku? - usłyszałem pytanie, nad którym nawet nie musiałem się zastanawiać.
- To może być pułapka. Dopóki zewnętrzne linie są w całości, nic nie powinno wyjść ze środka. Ale jeżeli samowolnie wkroczysz między nie, padniesz łatwym łupem dla demona. Albo zostaniesz wciągnięty w otchłań, albo opętany, dzięki czemu demon z łatwością wyjdzie na świat, mając nieograniczoną niczym wolność. Nie wiem, czy któryś z was pamięta, co tu się działo przed naszym przybyciem…
- Pamiętamy - mruknął jeden z nich i opatulił się szczelniej szalikiem, jakby samo wspomnienie wywoływało zimne dreszcze.
- Właśnie. Wyobraź więc sobie, że to, co chciało ostatnio stąd wyjść było sto razy gorsze. Dlatego musieliśmy zwrócić się do Iskendera o tą drobną pomoc. Wy też powinniście zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji, dlatego mówię wam o tym wszystkim - wyjaśniłem. Wolałem, aby strażnicy wiedzieli o co dokładnie chodzi i na co bacznie zwracać uwagę.
Spędziliśmy jeszcze kilka minut na rozmowie. Oni patrzyli, a ja kończyłem oględziny przy blasku lampy. Później rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Ja zadowolony, że zaraz będę mógł odpocząć, a oni przejęci całą sytuacją.
Zaraz po wejściu do mieszkania przywitał mnie znajomy zapach olejku, jaki zazwyczaj używała Eri do swoich kąpieli. Ona je lubiła i relaksowała się przy nich, a ja z drugiej strony nie potrzebowałem ich. Ten zapach mi nie przeszkadzał, był dość intensywny lecz nie przeszkadzał mi w niczym.
- Już idę - odpowiedziałem, słysząc słowa Eri. Przekręciłem tylko klucz w drzwiach i zamknąłem na zasuwkę, by nikomu nie przyszła żadna głupota do głowy i odwiedzanie nas w środku nocy. Zostawiłem przy drzwiach buty, a płaszcz oraz sweter powiesiłem na jednym z kilku haczyków do tego przeznaczonych. Przechodząc przez salon zasłoniłem okna i dołożyłem drewna, by za szybko nie zgasł ogień i było nam nadal przyjemnie ciepło. Zauważyłem też, że Eri otworzyła drzwi naszych pokoi, by i tam doszło ciepło z pieca.
Z ulgą wszedłem do łazienki i panującego tu półmroku. Na małej szafce stała zapalona świeczka, dzięki której nie było tu całkiem ciemno. Zapach był tu bardzo wyraźny, a para od razu osiadła na mojej twarzy. Nie skomentowałem tego, że Eri już wchodziła do wanny, kiedy zacząłem zdejmować resztę ubrań. Odwróciłem wzrok od jej jędrnego ciała, starając się o nim nie myśleć. Zamiast tego z cichym westchnięciem zanurzyłem się w gorącej wodzie już chwilę później. Od razu poczułem, że moje mięśnie zaczynają się rozluźniać.
- Chyba potrzebujemy większej wanny - uśmiechnąłem się w stronę Eri, gdy już moja skóra przyzwyczaiła się do wyższej temperatury. Starałem się wyprostować nogi na tyle, na ile było to możliwe w naszej obecnej sytuacji, ale po drugiej stronie siedziała Eri. Grzeczna Eri, co mnie nieco rozbawiło, wywołując drobny uśmiech na twarzy. Oparłem się plecami o brzeg, przymykając lekko oczy. Jeżeli istniało jakieś niebo, mogło ono dla mnie właśnie tak wyglądać.
Krąg był właściwie w zasięgu wzroku, gdyby nie zasłaniały go drzewa. Dzięki temu z daleka już dostrzegłem drżący płomień trzymany przez jedną z dwóch postaci. Obie sylwetki znajdowały się dość blisko, ale jednak wystarczająco daleko od kręgu. To zdecydowanie nie był nikt, kto chciałby go uszkodzić.
- Witajcie, panowie. Coś niepokojącego zaobserwowaliście? - zagadnąłem dwóch strażników, zbliżając się do nich. W świetle ich lampy mogłem dostrzec brudno zielony kolor mundurów, grube, czarne rękawice oraz równie grube szaliki i czapki na głowach. Obaj mężczyźni spojrzeli na mnie nieufnie, nie rozpoznając mnie od razu. Jeden z nich zastukał wysokimi butami, robiąc dwa kroki w moim kierunku.
- Pan Reeve - mruknął ten drugi, gdy lepiej dostrzegł moją twarz w blasku małego płomienia.
- Tak. Właśnie wróciliśmy i przyszedłem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - wyjaśniłem swoje późne przybycie w to miejsce, żeby przypadkiem nie pomyśleli, iż w jakiś sposób zamierzałem ich kontrolować. Znaczy… zamierzałem, ale nie musieli o tym wiedzieć.
- Wszystko wydaje się być w porządku - powiedział ten z lampą, zerkając przez ramię na majaczący w cieniu krąg.
- Jakieś zmiany na kamieniach? - zapytałem, mijając ich powolnym krokiem. Na to już nie znaleźli odpowiedzi. Spojrzeli jedynie po sobie. Nie oczekiwałem, że będą w stanie stwierdzić, czy coś się zadziało. Zapytałem z ciekawości. - Chcecie sprawdzić ze mną? - stanąłem na brzegu kręgu, dopiero teraz odwracając twarz ku nim. W ich ruchach mogłem dopatrzyć się niepewności, ale kto o zdrowych zmysłach nie odczuwałby choć odrobiny strachu?
- Spokojnie, faktycznie nic się nie dzieje. Jeżeli jesteście ciekawi, mogę pokazać wam na co zwracać szczególną uwagę. Nie musicie wkraczać poza wyznaczone linie. Właściwie nawet nie jest to wskazane - wzruszyłem ramionami, samemu stając w środku kręgu i podchodząc do każdego z wyrytych znaków, by je ocenić. Usłyszałem cichą naradę tej dwójki i po chwili obaj stanęli w bezpiecznej odległości lecz na tyle blisko, by móc wszystko dokładnie widzieć. Strażnicy byli młodzi, zapewne nawet jeszcze młodsi ode mnie, a co za tym idzie bardziej zainteresowani. Starsi nie posiadali takiego zapału. Woleli wszystko robić starym, sprawdzonym sposobem, niekoniecznie wykazując chęci do nauki nowych rzeczy.
- Najważniejszy jest kolor znaków. Obecnie jest mdły, niemal niewidoczny, taki być powinien. Jeżeli zaczyna być intensywniejszy lub co gorsza - im bardziej przybiera barwę czerwieni, tym jest gorzej i powinniście niezwłocznie nas o tym poinformować - mężczyźni pokiwali głowami, wodząc oczami za tym, co im pokazywałem. - Zwracajcie uwagę czy w kamieniach z runami nie ma szczelin lub nie są w inny sposób uszkodzone. Ostatnio ktoś próbował je rozbić. Całe szczęście byliśmy na miejscu i mogliśmy zapobiec nieszczęściu. I na końcu linie. Jeżeli nikt się tu nie kręci, są idealnie widoczne. Deszcz czy śnieg nie są w stanie ich zakryć. Tylko ludzka ręka może tego dokonać. Jeżeli zostaną zasypane, możecie je delikatnie oczyścić, najlepiej jakimś grubym patykiem, nie dotykajcie ich dłońmi. I tylko te zewnętrzne, nikomu nie wolno wchodzić do środka oprócz mnie i Euricii.
- A co się stanie jeżeli znajdziemy się w środku? - usłyszałem pytanie, nad którym nawet nie musiałem się zastanawiać.
- To może być pułapka. Dopóki zewnętrzne linie są w całości, nic nie powinno wyjść ze środka. Ale jeżeli samowolnie wkroczysz między nie, padniesz łatwym łupem dla demona. Albo zostaniesz wciągnięty w otchłań, albo opętany, dzięki czemu demon z łatwością wyjdzie na świat, mając nieograniczoną niczym wolność. Nie wiem, czy któryś z was pamięta, co tu się działo przed naszym przybyciem…
- Pamiętamy - mruknął jeden z nich i opatulił się szczelniej szalikiem, jakby samo wspomnienie wywoływało zimne dreszcze.
- Właśnie. Wyobraź więc sobie, że to, co chciało ostatnio stąd wyjść było sto razy gorsze. Dlatego musieliśmy zwrócić się do Iskendera o tą drobną pomoc. Wy też powinniście zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji, dlatego mówię wam o tym wszystkim - wyjaśniłem. Wolałem, aby strażnicy wiedzieli o co dokładnie chodzi i na co bacznie zwracać uwagę.
Spędziliśmy jeszcze kilka minut na rozmowie. Oni patrzyli, a ja kończyłem oględziny przy blasku lampy. Później rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Ja zadowolony, że zaraz będę mógł odpocząć, a oni przejęci całą sytuacją.
Zaraz po wejściu do mieszkania przywitał mnie znajomy zapach olejku, jaki zazwyczaj używała Eri do swoich kąpieli. Ona je lubiła i relaksowała się przy nich, a ja z drugiej strony nie potrzebowałem ich. Ten zapach mi nie przeszkadzał, był dość intensywny lecz nie przeszkadzał mi w niczym.
- Już idę - odpowiedziałem, słysząc słowa Eri. Przekręciłem tylko klucz w drzwiach i zamknąłem na zasuwkę, by nikomu nie przyszła żadna głupota do głowy i odwiedzanie nas w środku nocy. Zostawiłem przy drzwiach buty, a płaszcz oraz sweter powiesiłem na jednym z kilku haczyków do tego przeznaczonych. Przechodząc przez salon zasłoniłem okna i dołożyłem drewna, by za szybko nie zgasł ogień i było nam nadal przyjemnie ciepło. Zauważyłem też, że Eri otworzyła drzwi naszych pokoi, by i tam doszło ciepło z pieca.
Z ulgą wszedłem do łazienki i panującego tu półmroku. Na małej szafce stała zapalona świeczka, dzięki której nie było tu całkiem ciemno. Zapach był tu bardzo wyraźny, a para od razu osiadła na mojej twarzy. Nie skomentowałem tego, że Eri już wchodziła do wanny, kiedy zacząłem zdejmować resztę ubrań. Odwróciłem wzrok od jej jędrnego ciała, starając się o nim nie myśleć. Zamiast tego z cichym westchnięciem zanurzyłem się w gorącej wodzie już chwilę później. Od razu poczułem, że moje mięśnie zaczynają się rozluźniać.
- Chyba potrzebujemy większej wanny - uśmiechnąłem się w stronę Eri, gdy już moja skóra przyzwyczaiła się do wyższej temperatury. Starałem się wyprostować nogi na tyle, na ile było to możliwe w naszej obecnej sytuacji, ale po drugiej stronie siedziała Eri. Grzeczna Eri, co mnie nieco rozbawiło, wywołując drobny uśmiech na twarzy. Oparłem się plecami o brzeg, przymykając lekko oczy. Jeżeli istniało jakieś niebo, mogło ono dla mnie właśnie tak wyglądać.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Dopiero gdy znaleźliśmy się w wannie, musiałam z całą stanowczością przyznać, że tego mi właśnie mi było trzeba odświeżającej kąpieli. Ona nie tylko pomagała się zrelaksować i w pełni odprężyć, ale też była faktycznie, pewną formą odpoczynku. A tego dużo niestety w naszym szalonym życiu nie mieliśmy. Dlatego cieszyłam się z każdej drobnej chwili jak z tej wspólnej kąpieli. Nie ukrywam, ale czułam już ulgę, że nie muszę przed nim zakrywać ciała ani czekać aż on się wykąpie lub na odwrót. Bycie ze sobą ułatwiało nam wiele spraw, na które dopiero teraz zwracałam tak bardziej uwagę. Obserwowałam jego ciało z dość niewinnym wyrazem twarzy, który do mnie raczej nie pasował. Bo wyszło podczas naszych nocy, że… raczej daleko mi do niewiniątka. Ale tylko Cas wzbudzał we mnie to wszystko, ze nie miałam go dość. Tym razem jednak obiecałam być w pełni grzeczną i trzymać ręce i nie tylko je przy sobie. Wiedział, że dotrzymam słowa i nie będę go kusić. Przynajmniej nie świadomie. Złapałam za jeden z flakonów z olejkiem, których używałam do kąpieli, by obmywać nim swoje ciało, wykonując przy tym bardzo dokładne ruchy, by zmyć z siebie cały kurz i inne tego typu rzeczy.
- Jak tam krąg? Iskender spełnił swoją obietnicę i ktoś miał oko na krąg?- spytałam go, by uzyskać informacje, które mnie interesowały i liczyłam, że odciągnie to uwagę Caspera od mojego ciała. Ślepa nie byłam widziałam bardzo dobrze, gdzie patrzył, ale nie mogłam go przecież za to winić. Tylko no… nie planowałam niczego poza kąpielą, o czym on doskonale wiedział. Myłam dalej swoje ciało, by nie czuć śladów na swoim ciele po podróży.
- Częstuj się, trochę tu tego przyniosłam. A sama woda, by zmyć, z siebie wszystko nie wystarczy- wskazałam mężczyźnie, dwa jeszcze inne flakony by mógł sobie użyć, czego tylko chciał. Tym razem nie myłam włosów, nie były, jeszcze w najgorszym stanie bym musiała się nimi zajmować. Co przyjęłam ze sporą ulgą, bo czekałam tylko na to, aby je trochę skrócić, wtedy dbanie o nie będzie zdecydowanie znacznie łatwiejsze. Dopiero teraz poruszyłam temat, o którym wspomniał Casper, miał w tym trochę racji to z tą wanną, nie miałabym nic przeciwko temu by była trochę większa. Jakoś sobie radziliśmy, ale można się tym w sumie zająć za jakiś czas, bo teraz nie było za bardzo kiedy. Zastanowiłam się nad tym kiedy moglibyśmy mieć na to fundusze.
- W sumie wiosną zbieramy całkiem sporo misji. Jak będzie ich tyle samo co zwykle. Lub troszkę mniej to może na lato… uda nam się to zrealizować. Nie, żeby mnie cieszyło, że tyle demonów wyłazi głównie wiosną, ale dzięki temu możemy sobie na więcej pozwolić. Co pomaga nam na rozrywki od czasu do czasu- powiedziałam na spokojnie. Mój wzrok ciągle obserwował Caspera. Aż miałam ochotę się z nim podroczyć dla żartu, lekko go chlapałam, nie tak by trafiło go w oczy czy coś, ale tak by widzieć uśmiech na jego twarzy.
- Stresujesz się jutrzejszą alchemią? Jak tak to nie masz czym. Obiecuję być cierpliwą nauczycielką. Może nawet zaskoczysz mnie swoimi umiejętnościami - mrugnęłam do niego, by podnieść go na duchu.
- Jak tam krąg? Iskender spełnił swoją obietnicę i ktoś miał oko na krąg?- spytałam go, by uzyskać informacje, które mnie interesowały i liczyłam, że odciągnie to uwagę Caspera od mojego ciała. Ślepa nie byłam widziałam bardzo dobrze, gdzie patrzył, ale nie mogłam go przecież za to winić. Tylko no… nie planowałam niczego poza kąpielą, o czym on doskonale wiedział. Myłam dalej swoje ciało, by nie czuć śladów na swoim ciele po podróży.
- Częstuj się, trochę tu tego przyniosłam. A sama woda, by zmyć, z siebie wszystko nie wystarczy- wskazałam mężczyźnie, dwa jeszcze inne flakony by mógł sobie użyć, czego tylko chciał. Tym razem nie myłam włosów, nie były, jeszcze w najgorszym stanie bym musiała się nimi zajmować. Co przyjęłam ze sporą ulgą, bo czekałam tylko na to, aby je trochę skrócić, wtedy dbanie o nie będzie zdecydowanie znacznie łatwiejsze. Dopiero teraz poruszyłam temat, o którym wspomniał Casper, miał w tym trochę racji to z tą wanną, nie miałabym nic przeciwko temu by była trochę większa. Jakoś sobie radziliśmy, ale można się tym w sumie zająć za jakiś czas, bo teraz nie było za bardzo kiedy. Zastanowiłam się nad tym kiedy moglibyśmy mieć na to fundusze.
- W sumie wiosną zbieramy całkiem sporo misji. Jak będzie ich tyle samo co zwykle. Lub troszkę mniej to może na lato… uda nam się to zrealizować. Nie, żeby mnie cieszyło, że tyle demonów wyłazi głównie wiosną, ale dzięki temu możemy sobie na więcej pozwolić. Co pomaga nam na rozrywki od czasu do czasu- powiedziałam na spokojnie. Mój wzrok ciągle obserwował Caspera. Aż miałam ochotę się z nim podroczyć dla żartu, lekko go chlapałam, nie tak by trafiło go w oczy czy coś, ale tak by widzieć uśmiech na jego twarzy.
- Stresujesz się jutrzejszą alchemią? Jak tak to nie masz czym. Obiecuję być cierpliwą nauczycielką. Może nawet zaskoczysz mnie swoimi umiejętnościami - mrugnęłam do niego, by podnieść go na duchu.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Mhm - mruknąłem na odpowiedź. - Jacyś młodzi, spotkaliśmy się przy kręgu. Wytłumaczyłem im na co zwracać uwagę i wydawali się rozumieć powagę sytuacji. Poza tym wiem, że umawialiśmy się z Iskenderem na dziesięć dni, ale przed wyruszeniem nad Vesnę chciałbym rzucić okiem na raporty z tych paru dni - wyjaśniłem Eri, krótko streszczając cały przebieg naszej rozmowy. Byłem ciekaw, co strażnicy pisali w raportach. Na co zwracali uwagę, jak wiele szczegółów wymieniali, co można było im jeszcze podpowiedzieć.
- Mhm - mruknąłem po raz kolejny na wspomnienie o olejkach do mycia ciała. Uchyliłem jedną powiekę, ale zaraz znów ją zamknąłem, skupiając się na razie na odpoczynku, a nie oczyszczaniu ciała. Gdyby tylko ktoś ciągle podgrzewał wodę w wannie, nie musiałbym z niej wychodzić przez bardzo długi czas. Czułem potrzebę po prostu nic nie robienia, ale Eri chyba to przeszkadzało. Najpierw zaczęła mnie chlapać, a później próbowała zagadywać ma śmierć. Czasem zastanawiałem się, jak to było możliwe, że się z tego powodu nigdy nie kłóciliśmy. Eri wiecznie rozgadana, a ja znacznie rzadziej. Wolałem milczeć, podczas gdy ona… cóż, milczała zawsze wtedy, gdy chciałem usłyszeć jej głos.
- Może zarobimy na tyle, że już wiosną wymienimy - otworzyłem oczy, ziewając przy tym oraz jedną dłonią osłaniając twarz przed mocniejszym chlapnięciem.
- Nie rozmawiajmy o pracy. Jakby nie spojrzeć, twoja alchemia jest jej dużym procentem. A bez kompletu eliksirów raczej nigdzie się nie ruszymy - powiedziałem, bo oboje znaliśmy ten fakt. Może mieliśmy wyruszyć w celu wypoczynku lecz zawsze musieliśmy być zabezpieczeni pod tym względem. Nigdy nie wiadomo, kiedy zza rogu wyskoczy demon i trzeba będzie go czymś oślepić lub ogłuszyć.
Dopóki Eri trzymały się żarty, wiedziałem, że nie zaznam spokoju. Dlatego powolnym ruchem sięgnąłem po stojący bliżej flakonik, nabierając z niego odrobinę płynu i myjąc dłońmi swoje ciało. Nie sądziłem, że ta gorąca kąpiel tak mnie rozleniwi i sprawi, że najchętniej zasnąłbym w tej wannie.
- Jeśli się odwrócisz, to umyję ci plecy - zaproponowałem z lekkim uśmiechem na ustach. Może miała rację, że lepiej umyć się od razu, bo później jeszcze bardziej nie będzie się chciało. - Spokojnie, postaram się być grzeczny - obiecałem od razu, nawiązując do jej wcześniejszych słów. Miałem zamiar być grzeczny. Przynajmniej teraz, dopóki padałem ze zmęczenia.
- Mhm - mruknąłem po raz kolejny na wspomnienie o olejkach do mycia ciała. Uchyliłem jedną powiekę, ale zaraz znów ją zamknąłem, skupiając się na razie na odpoczynku, a nie oczyszczaniu ciała. Gdyby tylko ktoś ciągle podgrzewał wodę w wannie, nie musiałbym z niej wychodzić przez bardzo długi czas. Czułem potrzebę po prostu nic nie robienia, ale Eri chyba to przeszkadzało. Najpierw zaczęła mnie chlapać, a później próbowała zagadywać ma śmierć. Czasem zastanawiałem się, jak to było możliwe, że się z tego powodu nigdy nie kłóciliśmy. Eri wiecznie rozgadana, a ja znacznie rzadziej. Wolałem milczeć, podczas gdy ona… cóż, milczała zawsze wtedy, gdy chciałem usłyszeć jej głos.
- Może zarobimy na tyle, że już wiosną wymienimy - otworzyłem oczy, ziewając przy tym oraz jedną dłonią osłaniając twarz przed mocniejszym chlapnięciem.
- Nie rozmawiajmy o pracy. Jakby nie spojrzeć, twoja alchemia jest jej dużym procentem. A bez kompletu eliksirów raczej nigdzie się nie ruszymy - powiedziałem, bo oboje znaliśmy ten fakt. Może mieliśmy wyruszyć w celu wypoczynku lecz zawsze musieliśmy być zabezpieczeni pod tym względem. Nigdy nie wiadomo, kiedy zza rogu wyskoczy demon i trzeba będzie go czymś oślepić lub ogłuszyć.
Dopóki Eri trzymały się żarty, wiedziałem, że nie zaznam spokoju. Dlatego powolnym ruchem sięgnąłem po stojący bliżej flakonik, nabierając z niego odrobinę płynu i myjąc dłońmi swoje ciało. Nie sądziłem, że ta gorąca kąpiel tak mnie rozleniwi i sprawi, że najchętniej zasnąłbym w tej wannie.
- Jeśli się odwrócisz, to umyję ci plecy - zaproponowałem z lekkim uśmiechem na ustach. Może miała rację, że lepiej umyć się od razu, bo później jeszcze bardziej nie będzie się chciało. - Spokojnie, postaram się być grzeczny - obiecałem od razu, nawiązując do jej wcześniejszych słów. Miałem zamiar być grzeczny. Przynajmniej teraz, dopóki padałem ze zmęczenia.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Z naszej rozmowy wynikało, że naszym jedynym bardziej znaczącym wydatkiem w przeciągu kilku miesięcy będzie wymiana wanny na większą. Dobrze wiedzieć, że teraz będziemy mieć konkretny cel, na co zbierać fundusze i już nie tylko na wakacje czy składniki lub zakupy spożywcze, ale też na coś, co będzie nam służyć przez wiele naprawdę wiele lat. Kiwnęłam głową, zgadzając się z tym. Bo w sumie też liczyłam, że pod koniec wiosny zrealizujemy ten cel.
- Myślę, że uda nam się to zrealizować w tym właśnie czasie. I nie będziesz już aż tak narzekać, że gnieciemy się w zbyt małej wannie- mrugnęłam do niego lekko tym rozbawiona. Bo nie ukrywam, że trochę mnie to bawiło. Jak i jego reakcja na to, że go lekko ochlapałam, w sumie trochę zabawy nie zaszkodzi. A to i tak było naprawdę, bardzo niewinne znając naszą dwójkę. Obserwowałam go, jak sam zajął się myciem swego ciała, czymś, co ja zajmowałam się chwilę temu, ale nadal nie dokończyłam. Dopiero teraz zdecydowałam się, rozważyć jego słowa odnośnie sprawdzenia raportów od strażników. Jutro mamy dość napięty dzień całkiem sporo do roboty. Bo trening z rana później ja pójdę ogarnąć włosy a on do Marcha na zdjęcie szwów. Wypadało też zrobić zakupy, bo mieliśmy tylko tyle, co dziś na kolację. Westchnęłam, zastanawiając się jak to wszystko pogodzić.
- Cas… mógłbyś sam pójść do Iskendera sprawdzić raporty od strażników? Bo nie wiem ile zajmie mi ogarnianie tych włosów a od Marcha masz tam stosunkowo blisko. A nie ma sensu, byś na mnie czekał, skoro dobrze wiesz, na co zwrócić uwagę w nich. Ja może w drodze powrotnej zrobiłabym, zakupy jak ustalimy, czego potrzebujemy, na obiad i kolacje. Co ty na to?- spytałam go. W ten sposób ogarniemy więcej i nie będziemy niczego opóźniać bez sensu. Na jego słowa o byciu grzecznym przy myciu mi pleców prychnęłam rozbawiona. Ale w sumie skoro chciał, to nie miałam nic przeciwko temu.
- Ty grzeczny? Okej zaryzykuje, bo nie wszędzie dosięgnę. Więc czyń swoją powinność kochanie - rzuciłam, odwracając się plecami do niego. Jak tak bardzo chce, to nie zamierzam mu w tym przeszkadzać, a i szybciej ogarniemy się do snu, co też ma spore znaczenie. Kiedy poczułam jego dotyk na mej skórze, uśmiechnęłam się tylko lekko, ale nie pozwalałam, by mnie to rozbudziło. Bo planowałam po kąpieli iść niemal od razu spać. Zgadywałam, że Cas też miał dokładnie taki sam zamiar. A jak nie to… będzie musiał, bo ja naprawdę czułam, się bardziej zmęczona niż wcześniej sądziłam.
- Myślę, że uda nam się to zrealizować w tym właśnie czasie. I nie będziesz już aż tak narzekać, że gnieciemy się w zbyt małej wannie- mrugnęłam do niego lekko tym rozbawiona. Bo nie ukrywam, że trochę mnie to bawiło. Jak i jego reakcja na to, że go lekko ochlapałam, w sumie trochę zabawy nie zaszkodzi. A to i tak było naprawdę, bardzo niewinne znając naszą dwójkę. Obserwowałam go, jak sam zajął się myciem swego ciała, czymś, co ja zajmowałam się chwilę temu, ale nadal nie dokończyłam. Dopiero teraz zdecydowałam się, rozważyć jego słowa odnośnie sprawdzenia raportów od strażników. Jutro mamy dość napięty dzień całkiem sporo do roboty. Bo trening z rana później ja pójdę ogarnąć włosy a on do Marcha na zdjęcie szwów. Wypadało też zrobić zakupy, bo mieliśmy tylko tyle, co dziś na kolację. Westchnęłam, zastanawiając się jak to wszystko pogodzić.
- Cas… mógłbyś sam pójść do Iskendera sprawdzić raporty od strażników? Bo nie wiem ile zajmie mi ogarnianie tych włosów a od Marcha masz tam stosunkowo blisko. A nie ma sensu, byś na mnie czekał, skoro dobrze wiesz, na co zwrócić uwagę w nich. Ja może w drodze powrotnej zrobiłabym, zakupy jak ustalimy, czego potrzebujemy, na obiad i kolacje. Co ty na to?- spytałam go. W ten sposób ogarniemy więcej i nie będziemy niczego opóźniać bez sensu. Na jego słowa o byciu grzecznym przy myciu mi pleców prychnęłam rozbawiona. Ale w sumie skoro chciał, to nie miałam nic przeciwko temu.
- Ty grzeczny? Okej zaryzykuje, bo nie wszędzie dosięgnę. Więc czyń swoją powinność kochanie - rzuciłam, odwracając się plecami do niego. Jak tak bardzo chce, to nie zamierzam mu w tym przeszkadzać, a i szybciej ogarniemy się do snu, co też ma spore znaczenie. Kiedy poczułam jego dotyk na mej skórze, uśmiechnęłam się tylko lekko, ale nie pozwalałam, by mnie to rozbudziło. Bo planowałam po kąpieli iść niemal od razu spać. Zgadywałam, że Cas też miał dokładnie taki sam zamiar. A jak nie to… będzie musiał, bo ja naprawdę czułam, się bardziej zmęczona niż wcześniej sądziłam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po chwili zastanowienia zgodziłem się na propozycję Eri. W sumie miała ona więcej sensu. Pozwoli nam to zaoszczędzić więcej czasu i załatwić więcej spraw. Cóż… nie do końca miałem pojęcie, jak będzie wyglądać zmiana fryzury blondynki, ale podejrzewałem, że rzeczywiście dość długo. W końcu doskonale wiedziałem ile zajmowała jej pielęgnacja tych włosów i że to wcale może nie być takie szybkie. Poza tym mogłem się domyślić, że Eri nie miałam ochoty na rozmowę z Iskenderem. Traktował nas z góry, a w szczególności ją, gdyż drażniło go, iż kobieta mogła pełnić taki zawód. Nie mówił nigdy o tym na głos lecz widziałem ten wzrok u wielu mężczyzn. Podejrzewałem, że i mnie popsuje całkiem sporo nerwów zanim będę mógł się z nim dogadać.
- Dobrze, rano ustalimy dokładny plan działania - kiwnąłem głową, nie mając teraz ochoty na rozmyślanie nad tym, co jeszcze było w planach. A zapewne znajdzie się całkiem sporo, jeżeli już zaczniemy się zastanawiać.
- Powinność? - uniosłem lekko brwi, choć Eri siedząc do mnie tyłem już nie mogła tego zauważyć. Nabrałem ponownie trochę mydlin na dłonie. Osobiście nie zwracałem uwagi na takie szczegóły jak zapach czy kolor więc wziąłem pierwsze, co wpadło mi w ręce. Jeżeli Eri chciała jakiś konkretny, mogła od razu o tym mówić.
- Oficjalnie jesteśmy sobie obcy więc nie mam żadnej powinności, kochanie- powiedziałem lekko rozbawiony, obmywając jej gładką, jasną skórę, gdzieniegdzie skażoną blizną. Na szyi dostrzegłem również już blednące ślady po naszych ostatnich… przyjemnościach.
- Ale nie miałbym nic przeciwko… - zacząłem, kończąc mycie jej pleców. Na końcu opłukałem je i przysunąłem się bliżej, obejmując Eri. Ułożyłem dłonie na jej brzuchu, a ustami delikatnie przywarłem do różowawych śladów na szyi i ramieniu, składając tam drobne pocałunki. Według moich standardów mogłem to zaliczyć do “bycia grzecznym”, bo przecież niczego więcej nie oczekiwałem. - ...gdybyś kiedyś chciała narzucić mi jakąś powinność - uśmiechnąłem się, delikatnie sugerując jej coś więcej. Wiedziałem, że nie chciała małżeństwa, że się go po prostu bała, jak mówiła o tym Anabelle. Dlatego jeszcze na nic nie naciskałem. Co wcale nie oznaczało, że kiedyś nie chciałbym poruszyć z nią tego tematu. No… choć pierścionek nieświadomie nosiła, co było dla mnie jednocześnie super frustrujące oraz odrobinę zabawne. Nie w ten sposób miała go otrzymać. I nie w takim dniu, nie w takich okolicznościach, nie po tej przykrej rozmowie, jaką musieliśmy wtedy przejść. Jednak jej bezpieczeństwo było dla mnie ważniejsze.
- Dobrze, rano ustalimy dokładny plan działania - kiwnąłem głową, nie mając teraz ochoty na rozmyślanie nad tym, co jeszcze było w planach. A zapewne znajdzie się całkiem sporo, jeżeli już zaczniemy się zastanawiać.
- Powinność? - uniosłem lekko brwi, choć Eri siedząc do mnie tyłem już nie mogła tego zauważyć. Nabrałem ponownie trochę mydlin na dłonie. Osobiście nie zwracałem uwagi na takie szczegóły jak zapach czy kolor więc wziąłem pierwsze, co wpadło mi w ręce. Jeżeli Eri chciała jakiś konkretny, mogła od razu o tym mówić.
- Oficjalnie jesteśmy sobie obcy więc nie mam żadnej powinności, kochanie- powiedziałem lekko rozbawiony, obmywając jej gładką, jasną skórę, gdzieniegdzie skażoną blizną. Na szyi dostrzegłem również już blednące ślady po naszych ostatnich… przyjemnościach.
- Ale nie miałbym nic przeciwko… - zacząłem, kończąc mycie jej pleców. Na końcu opłukałem je i przysunąłem się bliżej, obejmując Eri. Ułożyłem dłonie na jej brzuchu, a ustami delikatnie przywarłem do różowawych śladów na szyi i ramieniu, składając tam drobne pocałunki. Według moich standardów mogłem to zaliczyć do “bycia grzecznym”, bo przecież niczego więcej nie oczekiwałem. - ...gdybyś kiedyś chciała narzucić mi jakąś powinność - uśmiechnąłem się, delikatnie sugerując jej coś więcej. Wiedziałem, że nie chciała małżeństwa, że się go po prostu bała, jak mówiła o tym Anabelle. Dlatego jeszcze na nic nie naciskałem. Co wcale nie oznaczało, że kiedyś nie chciałbym poruszyć z nią tego tematu. No… choć pierścionek nieświadomie nosiła, co było dla mnie jednocześnie super frustrujące oraz odrobinę zabawne. Nie w ten sposób miała go otrzymać. I nie w takim dniu, nie w takich okolicznościach, nie po tej przykrej rozmowie, jaką musieliśmy wtedy przejść. Jednak jej bezpieczeństwo było dla mnie ważniejsze.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie przeszkadzało mi, co weźmie do umycia mi pleców, bo każdy z flakonów miał w sobie płyn używany jedynie do kąpieli. Powinnam zrobić jeszcze kilka takich środków, chociaż wykonanie ich jest bardzo czasochłonne. Dlatego robiłam ich tylko klika i wystarczyło nam to na dwa lub trzy miesiące. Może nawet i tego nauczę Casa, jak już pouczę go robienia mikstur, których używamy do walki. Zgodziłam się, go w tym podszkolić licząc, że nie będę tego żałować. Mój partner był zdolny, miał talent do wielu rzeczy w naszej pracy, więc i w tym przypadku powinien dać sobie z tym radę. Mruknęłam cicho, czując, jak dokładnie mył moje plecy, jego dotyk też potrafił mnie bardzo zrelaksować.
- Skoro tak chętnie to zaproponowałeś, to nie umiałam ci odmówić. Poza tym dobrze wiesz, że uwielbiam twój dotyk, i to się nie zmieni- powiedziałam, by miał co do tego pewność. Słyszałam, co mówił i gdy spłukał mydliny z mego ciała poczułam jego dłonie na moim brzuchu jak i jego delikatne pocałunki na mojej szyi i ramieniu był to czuły i przyjemny gest. Nawet bym dodała, że mnie lekko rozbudził, ale nie na tyle bym chciała coś na dłużej zdziałać lub zrobić coś intensywniejszego. Nadal odczuwałam zmęczenie, którego nie potrafiłam całkiem odgonić z mego ciała. Zaśmiałam się cicho.
- A żebyś wiedział, że kiedyś coś ci narzucę, … nie znasz dnia ani godziny kiedy to nastąpi. A wtedy, będziesz żałował, że coś takiego mi… zasugerowałeś- mruknęłam sugestywnie, by miał się na baczności. Najchętniej nie opuszczałabym wanny ani jego ramion, to było wszystko, czego było mi trzeba. Tak niewiele mi wystarczyło, by mnie usatysfakcjonować.
- Cas nie kuś losu… obiecałam, być grzeczna pamiętasz? A doprowadzasz do… – rzuciłam, uprzedzając go, że mam jednak zamiar dotrzymać tego słowa. Wolałam jednak urwać swoją jawnie sugestywną myśl, by nie dawać mu pretekstu do bardziej śmiałego działania z jego strony. Bo jemu naprawdę niewiele trzeba było, by zacząć działać w bardziej śmiały lub konkretny sposób. Wierzyłam, jednak że zmęczenie wygra i jednak poza krótkimi czułościami nie zdziałamy niczego więcej. Tym bardziej że jutro mamy naprawdę sporo do zrobienia. Woda z czasem traciła swoją wysoką temperaturę, chcąc nie chcąc trzeba zakończyć tę kąpiel. O czym oboje wiedzieliśmy. Chciałam wtulić się w jego ramiona, czuć jego ciepło i zasnąć.
- To co? Dziś śpimy u mnie? Czy wolisz jednak spać sam we własnym łóżku?- spytałam go, dając mu oczywisty wybór. Ja chyba nie musiałam mówić, co bym wolała. Znał mnie i wątpiłam, by nie skorzystał z mojej niezbyt ukrytej propozycji. Tym bardziej że praktycznie od razu użyłam liczby mnogiej czyż nie?
- Skoro tak chętnie to zaproponowałeś, to nie umiałam ci odmówić. Poza tym dobrze wiesz, że uwielbiam twój dotyk, i to się nie zmieni- powiedziałam, by miał co do tego pewność. Słyszałam, co mówił i gdy spłukał mydliny z mego ciała poczułam jego dłonie na moim brzuchu jak i jego delikatne pocałunki na mojej szyi i ramieniu był to czuły i przyjemny gest. Nawet bym dodała, że mnie lekko rozbudził, ale nie na tyle bym chciała coś na dłużej zdziałać lub zrobić coś intensywniejszego. Nadal odczuwałam zmęczenie, którego nie potrafiłam całkiem odgonić z mego ciała. Zaśmiałam się cicho.
- A żebyś wiedział, że kiedyś coś ci narzucę, … nie znasz dnia ani godziny kiedy to nastąpi. A wtedy, będziesz żałował, że coś takiego mi… zasugerowałeś- mruknęłam sugestywnie, by miał się na baczności. Najchętniej nie opuszczałabym wanny ani jego ramion, to było wszystko, czego było mi trzeba. Tak niewiele mi wystarczyło, by mnie usatysfakcjonować.
- Cas nie kuś losu… obiecałam, być grzeczna pamiętasz? A doprowadzasz do… – rzuciłam, uprzedzając go, że mam jednak zamiar dotrzymać tego słowa. Wolałam jednak urwać swoją jawnie sugestywną myśl, by nie dawać mu pretekstu do bardziej śmiałego działania z jego strony. Bo jemu naprawdę niewiele trzeba było, by zacząć działać w bardziej śmiały lub konkretny sposób. Wierzyłam, jednak że zmęczenie wygra i jednak poza krótkimi czułościami nie zdziałamy niczego więcej. Tym bardziej że jutro mamy naprawdę sporo do zrobienia. Woda z czasem traciła swoją wysoką temperaturę, chcąc nie chcąc trzeba zakończyć tę kąpiel. O czym oboje wiedzieliśmy. Chciałam wtulić się w jego ramiona, czuć jego ciepło i zasnąć.
- To co? Dziś śpimy u mnie? Czy wolisz jednak spać sam we własnym łóżku?- spytałam go, dając mu oczywisty wybór. Ja chyba nie musiałam mówić, co bym wolała. Znał mnie i wątpiłam, by nie skorzystał z mojej niezbyt ukrytej propozycji. Tym bardziej że praktycznie od razu użyłam liczby mnogiej czyż nie?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Byłem pewien, że wcale nie będę niczego żałować, jeżeli Eri się zdecyduje. Dla mnie to nic by nie zmieniło. Wytrzymaliśmy ze sobą tyle lat, byłem więc pewien, że wytrzymamy ze sobą już do końca życia. Nie ważne jaki plan wpadnie Eri do głowy. Właściwie… chyba właśnie na to czekałem. Może dlatego nie wyszło nam z Alice. Tylko że już nie było co o tym rozmyślać. Słyszałem ostatnio od naszej wspólnej znajomej, że zaczęła spotykać się z kimś z sąsiedniej wioski. Życzyłem jej więc jak najlepiej.
- Gdybym nie kusił losu, nadal byśmy spali w osobnych łóżkach i brali osobną kąpiel - mruknąłem rozbawiony, przypominając sobie w jakim momencie użyła dokładnie tych samych słów. - Czasem warto zrobić coś nieprzemyślanego - dodałem, wracając ustami do całowanego ramienia. Było to spokojne i nie liczyłem za specjalnie na nic więcej. Po prostu zrobiłem to, na co miałem ochotę.
- A gdybym chciał spać we własnym łóżku, przyszłabyś do mnie, czy zostałabyś w swoim? - zapytałem zadziornie, wypuszczając w końcu Eri z objęć. Zaczęła się już nieco wiercić, a woda straciła na cieple. Lepiej było wyjść zanim całkiem zrobi się zimno i nieprzyjemnie. Zanim jednak to zrobiłem, jeszcze spłukałem resztki olejku z rąk. Przydałoby się też na koniec wyszorować naszą wannę…
Byłem lekko podłamany ilością pracy, jaką zostawiliśmy sobie na następny dzień. Przez to trzeba było wstać wcześnie i zapewne późno położymy się spać. Biorąc pod uwagę to, że wiecznie mieliśmy sterty prania rzucone w kąt, grubą warstwę kurzu na półkach i braki w eliksirach, jutrzejszy dzień zapowiadał się bardziej pracowicie niż te, gdy polowaliśmy na demony.
- Może być u ciebie - uznałem na końcu, jak już wyszedłem z wanny i zacząłem wycierać swoje ciało. Wolałem nie robić tego z Eri, bo znów skończymy śpiąc do południa. A potem… kto wie.
- Tylko zrobię sobie jeszcze herbaty na noc. Chcesz też? - spytałem, ubrany już w piżamę. Ręcznikiem zebrałem wodę rozchlapaną po podłodze i zawiesiłem go na brzegu wanny.
- Gdybym nie kusił losu, nadal byśmy spali w osobnych łóżkach i brali osobną kąpiel - mruknąłem rozbawiony, przypominając sobie w jakim momencie użyła dokładnie tych samych słów. - Czasem warto zrobić coś nieprzemyślanego - dodałem, wracając ustami do całowanego ramienia. Było to spokojne i nie liczyłem za specjalnie na nic więcej. Po prostu zrobiłem to, na co miałem ochotę.
- A gdybym chciał spać we własnym łóżku, przyszłabyś do mnie, czy zostałabyś w swoim? - zapytałem zadziornie, wypuszczając w końcu Eri z objęć. Zaczęła się już nieco wiercić, a woda straciła na cieple. Lepiej było wyjść zanim całkiem zrobi się zimno i nieprzyjemnie. Zanim jednak to zrobiłem, jeszcze spłukałem resztki olejku z rąk. Przydałoby się też na koniec wyszorować naszą wannę…
Byłem lekko podłamany ilością pracy, jaką zostawiliśmy sobie na następny dzień. Przez to trzeba było wstać wcześnie i zapewne późno położymy się spać. Biorąc pod uwagę to, że wiecznie mieliśmy sterty prania rzucone w kąt, grubą warstwę kurzu na półkach i braki w eliksirach, jutrzejszy dzień zapowiadał się bardziej pracowicie niż te, gdy polowaliśmy na demony.
- Może być u ciebie - uznałem na końcu, jak już wyszedłem z wanny i zacząłem wycierać swoje ciało. Wolałem nie robić tego z Eri, bo znów skończymy śpiąc do południa. A potem… kto wie.
- Tylko zrobię sobie jeszcze herbaty na noc. Chcesz też? - spytałem, ubrany już w piżamę. Ręcznikiem zebrałem wodę rozchlapaną po podłodze i zawiesiłem go na brzegu wanny.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Przyznaję, ten jeden raz kuszenia losu okazał się dla nas bardzo pomocny i jak się okazało wart ryzyka. Ale wiedziałam, że nie zawsze tak przecież będzie. Jednak tę uwagę wolałam zachować tylko i wyłącznie dla siebie. Nie chciałam, by kuszenie losu weszło nam już w nawyk, bo ciężko będzie nad tym zapanować. Zdecydowałam się tylko na jeden konkretny komentarz.
- Nie należy uzależniać się od nieprzemyślanych decyzji. Raz, na jakiś czas nie zaszkodzą, ale lepiej nie dawać im się zbyt często ponieść- powiedziałam tak na przyszłość dla naszej dwójki. Choć i tak czułam, że jak przyjdzie co do czego to i tak jawnie na upartego to zignorujemy. Jego pytanie odnośnie spania w jego pokoju sprawiło, że sama też chciałam być zadziorna.
- Tak spałbyś w nim sam i tęsknił za mną, co sprawiłoby, że szybko byś do mnie zawędrował i znalazł się w moim łóżku- przyznałam zadziornie Casowi. Po czym wypuścił mnie ze swych objęć, co wykorzystałam, by się odsunąć. Czas w końcu wyjść z wanny i się ubrać, bo woda robiła się chłodniejsza. Po chwili jako pierwsza wyszłam z wanny, sięgając po jeden z ręczników, Cas zrobił to samo tuż za mną. Wytarłam bardzo dokładnie swoje ciało, zakładając od razu koszulę nocną. Na samą myśl o spaniu we własnym, łóżku poczułam sporą ulgę i moje ciało po kąpieli faktycznie było odprężone. Cas zajął się ogarnianiem, sprzątania po naszej kąpieli ja odstawiłam flakony na półkę, by nikt w nie z nas nie wdepnął podczas doprowadzania łazienki do porządku. Gdy skończyliśmy pracę, Cas wspomniał o herbacie. Pokręciłam głową.
- Nie dziękuję, nie chcę już nic do picia. Ale ty masz niedopitą herbatę na stole w kuchni. Wstaw tylko wodę na piecu, żeby ci się podgrzała, to będziesz mieć cieplejszą- zasugerowałam, by tak właśnie teraz zrobił. Przeczesałam włosy palcami, by zgarniając swoje ubrania wyjść z łazienki do swej sypialni.
- Czekam u siebie, dołącz tak szybko jak to możliwe. Może nie zasnę, zanim nie przyjdziesz- dodałam, drocząc się z nim w ten oczywisty dla nas sposób. Wyszłam i poszłam do siebie, odkładając ubrania na szafkę, przy drzwiach Samej wsuwając się pod kołdrę i układając na poduszce. Nim jednak poszłam spać, zapaliłam tu świecę, by przejrzeć notatki z podróży. Czasem coś sobie zapisywałam, tak było i w tym przypadku. Opisałam w nim swoją wizję, która nawiedziła mnie gdy wracaliśmy do domu. Zdecydowałam się je zapisywać, by dowiedzieć się, jak często się one pojawiają. Poza tymi dwoma wizjami nie miałam ich praktycznie wcale. Z notatnikiem zastał mnie Cas, nawet nie miałam pojęcia, ile tak czasu spędziłam. Spojrzałam na niego.
- Przeglądam ostatnio zapisaną miksturę, ale muszę przyznać, że mój mózg chyba poddaje się zmęczeniu- wyznałam, odkładając go na stolik i zgasiłam świecę. Pozwalając, Casperowi zająć miejsce obok mnie w łóżku.
- Nie należy uzależniać się od nieprzemyślanych decyzji. Raz, na jakiś czas nie zaszkodzą, ale lepiej nie dawać im się zbyt często ponieść- powiedziałam tak na przyszłość dla naszej dwójki. Choć i tak czułam, że jak przyjdzie co do czego to i tak jawnie na upartego to zignorujemy. Jego pytanie odnośnie spania w jego pokoju sprawiło, że sama też chciałam być zadziorna.
- Tak spałbyś w nim sam i tęsknił za mną, co sprawiłoby, że szybko byś do mnie zawędrował i znalazł się w moim łóżku- przyznałam zadziornie Casowi. Po czym wypuścił mnie ze swych objęć, co wykorzystałam, by się odsunąć. Czas w końcu wyjść z wanny i się ubrać, bo woda robiła się chłodniejsza. Po chwili jako pierwsza wyszłam z wanny, sięgając po jeden z ręczników, Cas zrobił to samo tuż za mną. Wytarłam bardzo dokładnie swoje ciało, zakładając od razu koszulę nocną. Na samą myśl o spaniu we własnym, łóżku poczułam sporą ulgę i moje ciało po kąpieli faktycznie było odprężone. Cas zajął się ogarnianiem, sprzątania po naszej kąpieli ja odstawiłam flakony na półkę, by nikt w nie z nas nie wdepnął podczas doprowadzania łazienki do porządku. Gdy skończyliśmy pracę, Cas wspomniał o herbacie. Pokręciłam głową.
- Nie dziękuję, nie chcę już nic do picia. Ale ty masz niedopitą herbatę na stole w kuchni. Wstaw tylko wodę na piecu, żeby ci się podgrzała, to będziesz mieć cieplejszą- zasugerowałam, by tak właśnie teraz zrobił. Przeczesałam włosy palcami, by zgarniając swoje ubrania wyjść z łazienki do swej sypialni.
- Czekam u siebie, dołącz tak szybko jak to możliwe. Może nie zasnę, zanim nie przyjdziesz- dodałam, drocząc się z nim w ten oczywisty dla nas sposób. Wyszłam i poszłam do siebie, odkładając ubrania na szafkę, przy drzwiach Samej wsuwając się pod kołdrę i układając na poduszce. Nim jednak poszłam spać, zapaliłam tu świecę, by przejrzeć notatki z podróży. Czasem coś sobie zapisywałam, tak było i w tym przypadku. Opisałam w nim swoją wizję, która nawiedziła mnie gdy wracaliśmy do domu. Zdecydowałam się je zapisywać, by dowiedzieć się, jak często się one pojawiają. Poza tymi dwoma wizjami nie miałam ich praktycznie wcale. Z notatnikiem zastał mnie Cas, nawet nie miałam pojęcia, ile tak czasu spędziłam. Spojrzałam na niego.
- Przeglądam ostatnio zapisaną miksturę, ale muszę przyznać, że mój mózg chyba poddaje się zmęczeniu- wyznałam, odkładając go na stolik i zgasiłam świecę. Pozwalając, Casperowi zająć miejsce obok mnie w łóżku.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Powstrzymanie śmiechu okazało się niemożliwe, kiedy Eri zaczęła tłumaczyć swoje zdanie. Może coś w tym było i miała rację, że teraz już nie potrafiłbym zasnąć w łóżku sam, bez jej obecności. A stało się to w tak krótkim czasie. Gdyby ktoś mi powiedział, że to się zmieni w przeciągu kilku dni… raczej bym nie wyśmiał, ale mocno się zastanowił, czy miałoby to rację bytu. W końcu nigdy nic takiego nas nie łączyło, a od bycia przyjaciółmi do bycia kochankami przeszliśmy bardzo płynnie. Po prostu z dnia na dzień, właściwie to z minuty na minutę, gdy szykowaliśmy kolację, a już chwilę później nie mogliśmy się od siebie oderwać. Nie rozmawialiśmy o tym, ale i też nie musieliśmy. Po prostu zaczęliśmy być bardziej sobą, w każdej sferze naszego życia.
- Tylko kilka minut - odpowiedziałem z uśmiechem. Już nic innego nie planowałem oprócz szybkiego położenia się do łóżka.
Też myślałem o sposobie, o którym wspomniała Eri. Herbata zdążyła już dawno ostygnąć, dlatego dolałem do niej ciepłej wody z czajnika. Była akurat do picia. Po kilku łykach odstawiłem kubek, podłożyłem trochę drewna do ognia i poszedłem do pokoju Eri.
- Miksturę? Nie mówiłaś, że nad czymś nowym pracujesz - mruknąłem, kiedy zabrakło światła świecy. Zmarszczyłem lekko brwi, bo coś nie do końca mi pasowało. Byłem jednak za bardzo zmęczony, aby próbować rozwikłać tą zagadkę.
- Ale jutro mi wszystko pokażesz - powiedziałem ostatecznie, licząc na jutrzejszy dzień. Wsunąłem się do łóżka blondynki, obejmując ją dokładnie ramionami i przy okazji kradnąc z jej ust dość długi pocałunek. - Może jutro przed snem pomęczę cię trochę bardziej - obiecałem zadziornym tonem, mocniej ściskając jej ciało w swoim objęciu. Dzisiejszy wieczór naprawdę miło się skończył. Nie było zimno, nikt nas nie niepokoił. Jedynie zmęczenie sprawiło, że od razu zamknąłem oczy, nie czekając aż zrobi to Eri. Mieliśmy na spokojnie pójść spać, tak też się stało.
Miałem tylko wrażenie, że ledwo zamknąłem oczy, a już zaczął się poranek. Z niezadowoleniem poprawiłem kołdrę, gdyż chłód lekko przeszkadzał. Na tyle, że nie chciało się wystawiać spod kołdry choćby najmniejszego palca. Ukryłem też twarz w ramieniu Eri, próbując zatrzymać jak najwięcej ciepła. Udawałem też, że nie dostrzegam jej wiercenia się w łóżku, przyciskając jej ciało jeszcze bardziej do swojego. Tak w ramach buntu, by jeszcze nie wstawać i jej też na to nie pozwolić.
- Tylko kilka minut - odpowiedziałem z uśmiechem. Już nic innego nie planowałem oprócz szybkiego położenia się do łóżka.
Też myślałem o sposobie, o którym wspomniała Eri. Herbata zdążyła już dawno ostygnąć, dlatego dolałem do niej ciepłej wody z czajnika. Była akurat do picia. Po kilku łykach odstawiłem kubek, podłożyłem trochę drewna do ognia i poszedłem do pokoju Eri.
- Miksturę? Nie mówiłaś, że nad czymś nowym pracujesz - mruknąłem, kiedy zabrakło światła świecy. Zmarszczyłem lekko brwi, bo coś nie do końca mi pasowało. Byłem jednak za bardzo zmęczony, aby próbować rozwikłać tą zagadkę.
- Ale jutro mi wszystko pokażesz - powiedziałem ostatecznie, licząc na jutrzejszy dzień. Wsunąłem się do łóżka blondynki, obejmując ją dokładnie ramionami i przy okazji kradnąc z jej ust dość długi pocałunek. - Może jutro przed snem pomęczę cię trochę bardziej - obiecałem zadziornym tonem, mocniej ściskając jej ciało w swoim objęciu. Dzisiejszy wieczór naprawdę miło się skończył. Nie było zimno, nikt nas nie niepokoił. Jedynie zmęczenie sprawiło, że od razu zamknąłem oczy, nie czekając aż zrobi to Eri. Mieliśmy na spokojnie pójść spać, tak też się stało.
Miałem tylko wrażenie, że ledwo zamknąłem oczy, a już zaczął się poranek. Z niezadowoleniem poprawiłem kołdrę, gdyż chłód lekko przeszkadzał. Na tyle, że nie chciało się wystawiać spod kołdry choćby najmniejszego palca. Ukryłem też twarz w ramieniu Eri, próbując zatrzymać jak najwięcej ciepła. Udawałem też, że nie dostrzegam jej wiercenia się w łóżku, przyciskając jej ciało jeszcze bardziej do swojego. Tak w ramach buntu, by jeszcze nie wstawać i jej też na to nie pozwolić.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Mimowolnie przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy Cas objął mnie ramionami i poczułam dość długi pocałunek na ustach. Krótko go odwzajemniłam, by nas nie nakręcać, bo jednak byliśmy też zmęczeni. Na jego dość wymowną sugestię dotyczącą jutrzejszej nocy zaśmiałam się cicho.
-Doprawdy? A co jak tak cię wykończę alchemią, że nie będziesz miał na to siły?- spytałam sugestywnie, się z nim jawnie drocząc. Bo cóż może miałam lekko niecne plany wobec niego. Tego to on już na pewno nie wiedział. Nie musiałam czekać długo, aż Cas zaśnie w sumie, ja też byłam tak wykończona, że zasnęłam chwilę po nim. I spało mi się po prostu znakomicie, wręcz idealnie.
Ocknęłam się jakiś czas po wschodzie słońca, poruszyłam się lekko by, zerknąć na zegar na ścianie, którą mamy godzinę. I niestety nie było dane zrobić mi nic więcej, bo poczułam, jak Cas przyciska moje ciało bardziej do swojego, zapewne bym jeszcze nie wstawała, ale zdradził tym, że już nie spał. Przejrzałam go, o czym pewnie doskonale wiedział. Zaśmiałam się cicho.
- Wiem, że już nie śpisz. Ale okej pozwolę nam jeszcze poleżeć tak z godzinkę. Bo nawet mi jest zbyt przyjemnie by jeszcze wstawać- ten raz mu uległam. Mimo że nie robiłam tego często i bywałam dla niego okrutna z rana. Przez tę godzinę każde z nas stopniowo się rozbudzało, by móc jakoś funkcjonować. Wplotłam, lekko swoje drobne palce w we włosy Casa lekko je gładząc by go lepiej rozbudzić i móc spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęłam się, do niego widząc, że zaczyna to odnosić wymagany rezultat. To czasem działało. Wysunęłam dłoń z jego czarnych kosmyków.
- Dzień dobry, kochanie. Mam nadzieję, że się wyspałeś. To co? Ciepła herbata na rozbudzenie, a potem się ubieramy?- spytałam go, czekając, aż przyjmie moją propozycję. Po herbacie możemy iść równie dobrze na trening, a potem na zakupy, by mieć coś na śniadanie. Taki był w sumie plan ode mnie.
Przeciągnęłam się, jak kot na łóżku czując, jak moje ciało tego potrzebowało. Obserwowałam, mego partnera jak powoli budzi się do życia. Sama usiadłam, na łóżku czując, że zyskuję trochę energii po tak przyjemnym śnie.
- Po treningu pójdziemy od razu na zakupy co ty na to? Nie chcę się ruszać z domu więcej razy niż to konieczne- zasugerowałam Casperowi, by zmusić już jego umysł do jakiegoś wysiłku z rana. Może i byłam trochę okrutna, ale cóż miał czas, się do tego przyzwyczaić. A ja już się nie zmienię, za późno na to.
-Doprawdy? A co jak tak cię wykończę alchemią, że nie będziesz miał na to siły?- spytałam sugestywnie, się z nim jawnie drocząc. Bo cóż może miałam lekko niecne plany wobec niego. Tego to on już na pewno nie wiedział. Nie musiałam czekać długo, aż Cas zaśnie w sumie, ja też byłam tak wykończona, że zasnęłam chwilę po nim. I spało mi się po prostu znakomicie, wręcz idealnie.
Ocknęłam się jakiś czas po wschodzie słońca, poruszyłam się lekko by, zerknąć na zegar na ścianie, którą mamy godzinę. I niestety nie było dane zrobić mi nic więcej, bo poczułam, jak Cas przyciska moje ciało bardziej do swojego, zapewne bym jeszcze nie wstawała, ale zdradził tym, że już nie spał. Przejrzałam go, o czym pewnie doskonale wiedział. Zaśmiałam się cicho.
- Wiem, że już nie śpisz. Ale okej pozwolę nam jeszcze poleżeć tak z godzinkę. Bo nawet mi jest zbyt przyjemnie by jeszcze wstawać- ten raz mu uległam. Mimo że nie robiłam tego często i bywałam dla niego okrutna z rana. Przez tę godzinę każde z nas stopniowo się rozbudzało, by móc jakoś funkcjonować. Wplotłam, lekko swoje drobne palce w we włosy Casa lekko je gładząc by go lepiej rozbudzić i móc spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęłam się, do niego widząc, że zaczyna to odnosić wymagany rezultat. To czasem działało. Wysunęłam dłoń z jego czarnych kosmyków.
- Dzień dobry, kochanie. Mam nadzieję, że się wyspałeś. To co? Ciepła herbata na rozbudzenie, a potem się ubieramy?- spytałam go, czekając, aż przyjmie moją propozycję. Po herbacie możemy iść równie dobrze na trening, a potem na zakupy, by mieć coś na śniadanie. Taki był w sumie plan ode mnie.
Przeciągnęłam się, jak kot na łóżku czując, jak moje ciało tego potrzebowało. Obserwowałam, mego partnera jak powoli budzi się do życia. Sama usiadłam, na łóżku czując, że zyskuję trochę energii po tak przyjemnym śnie.
- Po treningu pójdziemy od razu na zakupy co ty na to? Nie chcę się ruszać z domu więcej razy niż to konieczne- zasugerowałam Casperowi, by zmusić już jego umysł do jakiegoś wysiłku z rana. Może i byłam trochę okrutna, ale cóż miał czas, się do tego przyzwyczaić. A ja już się nie zmienię, za późno na to.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Miałem wrażenie jakby minęła zaledwie minuta odkąd się rozbudziłem do momentu, w którym musiałem wstawać. A raczej byłem do tego zmuszany przez Eri. Niby mówiła, że da nam jeszcze godzinkę lecz chyba jak sobie ją miałbym wyobrazić…
Westchnąłem nieszczęśliwie, kiedy zaczęła drażnić moje włosy. Otworzyłem ostatecznie oczy, przyglądając się jak Euricia powoli wysuwa się z moich objęć, rozciąga i siada na łóżku.
- Mmm… może najpierw trening - mruknąłem, zmuszając swój umysł do jakiegokolwiek wysiłku. Ciepła herbata przed treningiem nie była według mnie dobrym pomysłem. Najpierw trzeba by było rozpalić w piecu, a samo to ciepło potrafiło bardzo rozleniwić i zniechęcić do wszystkiego.
- Potem zakupy i herbata. Inaczej nie ruszę się z domu, bo będzie mi za ciepło - jakby teraz nie było lecz to postanowiłem sobie darować. Miło byłoby spędzić cały dzień w łóżku, nie musząc robić absolutnie nic. Ale na to będzie czas podczas naszych małych wakacji, na które mieliśmy wyruszyć już jutro. I chyba tylko ta myśl sprawiła, że podniosłem się do siadu.
- Przecież nie będę dwa razy w piecu rozpalać. Raz na herbatę, a drugi raz po treningu na czas śniadania. Ubieraj się, idziemy - mruknąłem, mając również w pamięci całą listę zadań do zrobienia. Zanim się całkiem podniosłem, lekko ucałowałem Eri w policzek. Podszedłem do okna, by odsłonić zasłony i wpuścić do pokoju więcej światła dziennego. Jednak widok, jaki ujrzałem, niespecjalnie mi się spodobał. Lekko się skrzywiłem widząc jak ziemię pokrywa cienka warstwa śniegu. Jeszcze nie było go na tyle dużo, by móc lepić śnieżki lecz leniwie spadające płatki zapowiadały, iż w najbliższym czasie ma się to zmienić. Liczyłem, że chociaż zdążymy wyruszyć w podróż, a tu takie rozczarowanie.
Otworzyłem już usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale w porę się powstrzymałem. Przecież to nie był mój pokój i to ja miałem wyjść po jakieś ciepłe ubrania.
- Daję ci dziesięć minut, kochanie. Będę czekać w salonie - uśmiechnąłem się nieco złośliwie w stronę Eri zanim wyszedłem z jej pokoju. Ja swoją herbatę miałem jeszcze w salonie. Nie ważne, że całkowicie zimna. Zrobiłem kilka łyków zanim zacząłem się ogarniać do wyjścia.
Westchnąłem nieszczęśliwie, kiedy zaczęła drażnić moje włosy. Otworzyłem ostatecznie oczy, przyglądając się jak Euricia powoli wysuwa się z moich objęć, rozciąga i siada na łóżku.
- Mmm… może najpierw trening - mruknąłem, zmuszając swój umysł do jakiegokolwiek wysiłku. Ciepła herbata przed treningiem nie była według mnie dobrym pomysłem. Najpierw trzeba by było rozpalić w piecu, a samo to ciepło potrafiło bardzo rozleniwić i zniechęcić do wszystkiego.
- Potem zakupy i herbata. Inaczej nie ruszę się z domu, bo będzie mi za ciepło - jakby teraz nie było lecz to postanowiłem sobie darować. Miło byłoby spędzić cały dzień w łóżku, nie musząc robić absolutnie nic. Ale na to będzie czas podczas naszych małych wakacji, na które mieliśmy wyruszyć już jutro. I chyba tylko ta myśl sprawiła, że podniosłem się do siadu.
- Przecież nie będę dwa razy w piecu rozpalać. Raz na herbatę, a drugi raz po treningu na czas śniadania. Ubieraj się, idziemy - mruknąłem, mając również w pamięci całą listę zadań do zrobienia. Zanim się całkiem podniosłem, lekko ucałowałem Eri w policzek. Podszedłem do okna, by odsłonić zasłony i wpuścić do pokoju więcej światła dziennego. Jednak widok, jaki ujrzałem, niespecjalnie mi się spodobał. Lekko się skrzywiłem widząc jak ziemię pokrywa cienka warstwa śniegu. Jeszcze nie było go na tyle dużo, by móc lepić śnieżki lecz leniwie spadające płatki zapowiadały, iż w najbliższym czasie ma się to zmienić. Liczyłem, że chociaż zdążymy wyruszyć w podróż, a tu takie rozczarowanie.
Otworzyłem już usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale w porę się powstrzymałem. Przecież to nie był mój pokój i to ja miałem wyjść po jakieś ciepłe ubrania.
- Daję ci dziesięć minut, kochanie. Będę czekać w salonie - uśmiechnąłem się nieco złośliwie w stronę Eri zanim wyszedłem z jej pokoju. Ja swoją herbatę miałem jeszcze w salonie. Nie ważne, że całkowicie zimna. Zrobiłem kilka łyków zanim zacząłem się ogarniać do wyjścia.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Trening był czymś, na co nie ukrywam, bardzo czekałam. By całkiem nie zardzewieć i być bardziej wyćwiczona było to najlepszą formą aktywności poza… wiadomo czym między nami. Na samą myśl o tym drugim nadal zdarzało się, że miewałam lekkie rumieńce na twarzy. Choć do nieśmiałych osób nie należałam to jednak dopiero przy Casperze byłam w tym bardziej… swobodna? Tak, tak to można było określić. Skinęłam głową na jego słowa.
– Dobrze, to w takim razie pozwól mi się ubrać, bo nie wiem, co dokładnie założyć by było mi w miarę wygodnie- oznajmiłam po tym jak dał mi całusa i podszedł do okna, odsłaniając zasłony. Więcej światła spowodowały tylko lekki grymas na mej twarzy, bo nie przewidziałam, że jest już aż tak jasno. Ale cóż trzeba się przygotować. Gdy Cas podał, co będziemy robić, w pierwszej kolejności miałam już z grubsza, rozplanowany dalszy ciąg dnia. A to oznaczało, że w domu po śniadaniu spotkamy się dopiero po południu może nawet przed wieczorem. Bo niewiadomi ile mu zajmie u Iskendera. Co do Marcha, to tylko zdjęcie szwów więc nie powinno długo potrwać. Gdy Cas opuścił, mój pokój podeszłam, do szafy, by wybrać odpowiednie ubranie. Nie chciałam zakładać czegoś bardzo grubego, bo na treningu się zgrzeję, więc nie było to najlepszą opcją. Ale Też nie mogłam się ubrać w nic bardzo cienkiego czy lekkiego. Stałam przy szafie i wybrałam koszulę z nieco grubszego materiału oraz trochę cieplejsze spodnie niż na jesień. Do tego wybrałam, tylko trochę lżejszy płaszcz był wygodniejszy, ale też nie krępował zanadto ruchów. Do tego zgarnęłam rękawiczki, a planowałam założyć te, w których chodziłam obecnie. Uznając, że tak mogę, wyjść wyszłam z pokoju. Musiałam trochę poczekać na Caspera gdy uszykowany zjawił się w holu, zakładałam właśnie buty. Włosy tylko lekko przewiązałam, by mieć je na jednym ramieniu. Byliśmy w sumie gotowi do wyjścia, ciekawa co zaplanował.
- To, co dziś robimy na początek naszego treningu?- spytałam, go zaciekawiona co pierwsze zaplanował na naszą rozgrzewkę przed treningiem. Wypoczęta i gotowa do działania czułam się znakomicie.
- Przyznaj, sam czekałeś na ten trening, by rozładować całe to napięcie z tamtego miasteczka- dodałam. Znałam go nie od dziś i czułam, że jeszcze nie do końca przetrawił sytuacje z burmistrzem jak i tamtymi pijaczkami. Miałam wrażenie, że żałował, iż bardziej nie nadzorował tej sprawy do końca. Mimo że postanowił zostawić to w rękach mieszkańców, którzy na pewno też łaskawi dla niego nie planowali być. Uszykowani wyszliśmy z domu, zatrzymując się tuż przed budynkiem. Decyzję co konkretnie zamierzamy, robić zostawiłam mu. Mnie wystarczyło cokolwiek, byleby utrzymać formę. Która była całkiem niezła, ale nadal więcej od siebie wymagałam.
– Dobrze, to w takim razie pozwól mi się ubrać, bo nie wiem, co dokładnie założyć by było mi w miarę wygodnie- oznajmiłam po tym jak dał mi całusa i podszedł do okna, odsłaniając zasłony. Więcej światła spowodowały tylko lekki grymas na mej twarzy, bo nie przewidziałam, że jest już aż tak jasno. Ale cóż trzeba się przygotować. Gdy Cas podał, co będziemy robić, w pierwszej kolejności miałam już z grubsza, rozplanowany dalszy ciąg dnia. A to oznaczało, że w domu po śniadaniu spotkamy się dopiero po południu może nawet przed wieczorem. Bo niewiadomi ile mu zajmie u Iskendera. Co do Marcha, to tylko zdjęcie szwów więc nie powinno długo potrwać. Gdy Cas opuścił, mój pokój podeszłam, do szafy, by wybrać odpowiednie ubranie. Nie chciałam zakładać czegoś bardzo grubego, bo na treningu się zgrzeję, więc nie było to najlepszą opcją. Ale Też nie mogłam się ubrać w nic bardzo cienkiego czy lekkiego. Stałam przy szafie i wybrałam koszulę z nieco grubszego materiału oraz trochę cieplejsze spodnie niż na jesień. Do tego wybrałam, tylko trochę lżejszy płaszcz był wygodniejszy, ale też nie krępował zanadto ruchów. Do tego zgarnęłam rękawiczki, a planowałam założyć te, w których chodziłam obecnie. Uznając, że tak mogę, wyjść wyszłam z pokoju. Musiałam trochę poczekać na Caspera gdy uszykowany zjawił się w holu, zakładałam właśnie buty. Włosy tylko lekko przewiązałam, by mieć je na jednym ramieniu. Byliśmy w sumie gotowi do wyjścia, ciekawa co zaplanował.
- To, co dziś robimy na początek naszego treningu?- spytałam, go zaciekawiona co pierwsze zaplanował na naszą rozgrzewkę przed treningiem. Wypoczęta i gotowa do działania czułam się znakomicie.
- Przyznaj, sam czekałeś na ten trening, by rozładować całe to napięcie z tamtego miasteczka- dodałam. Znałam go nie od dziś i czułam, że jeszcze nie do końca przetrawił sytuacje z burmistrzem jak i tamtymi pijaczkami. Miałam wrażenie, że żałował, iż bardziej nie nadzorował tej sprawy do końca. Mimo że postanowił zostawić to w rękach mieszkańców, którzy na pewno też łaskawi dla niego nie planowali być. Uszykowani wyszliśmy z domu, zatrzymując się tuż przed budynkiem. Decyzję co konkretnie zamierzamy, robić zostawiłam mu. Mnie wystarczyło cokolwiek, byleby utrzymać formę. Która była całkiem niezła, ale nadal więcej od siebie wymagałam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ostatnimi czasy za bardzo się rozleniwiłem. Wiedziałem, że to wcale nie było za sprawą ramienia, które już wcale mi nie dokuczało. Może czasem tylko lekko swędział ślad gojącej się rany i powstającej blizny. Cała moja niechęć była spowodowana nową relacją, jaką nawiązaliśmy z Eri. I może po troszku pogody. Najchętniej nie wychodziłbym z mieszkania. I zapewne gdyby było nas na to stać, tak właśnie bym uczynił. Niestety mogliśmy pozwolić sobie jedynie na kilka dni odpoczynku.
Stojąc przed szafą nie miałem dylematu co na siebie ubrać. Nieco grubsze spodnie, ciepła koszula z długim rękawem oraz przylegający kaftan, który nie ograniczał moich ruchów i nie zawadzał zbyt dużą ilością materiału. Kupowanie ubrań na wymiar miało całkiem sporo plusów. Wolałem mieć ich mniej, a dobrze skrojonych i w dobrej jakości, niż jak miałbym kupować nowe co chwila lub łatać jedne po kilka razy.
Po wyjściu z pokoju od razu trafiłem na Eri zakładającą buty.
- Nie wiem. Nie mam ułożonego żadnego planu - odparłem, samemu również ubierając swoje wysokie, zimowe buty. - Ale masz rację. Potrzebuję trochę rozładować emocje w jakiś sposób, skoro mi nie ułatwiłaś tego zadania - mrugnąłem okiem w stronę Eri, trochę rozbawiony. Faktycznie trochę żałowałem, że wszystko tak się potoczyło, mimo iż takie rozwiązanie było najlepsze dla wszystkich. Zanim wyszliśmy zabrałem ze sobą kupione wcześniej drewniane miecze, by móc je już wypróbować. Położyłem je na ławce przed budynkiem.
- Najpierw mała rozgrzewka, potem trochę pobiegamy i na końcu dopiero poćwiczymy fechtunek - uznałem, odchodząc kawałek dalej, gdzie mieliśmy więcej miejsca. Potrzebowaliśmy trochę porozciągać mięśnie, rozgrzać się. Na szczęście nie było wiatru tylko lekki mróz, przez który skrzypiał śnieg pod naszymi nogami. To miał być zwykły, niezbyt wymagający trening. Trochę ćwiczeń, trochę fechtunku. Starałem się dostosować go jak najbardziej do możliwości Eri, jednocześnie nie przeciążając jej. Mieliśmy zbyt wiele spraw na głowie dzisiejszego dnia, żeby stracić tyle energii z samego rana. Może blondynka miała jej więcej ode mnie lecz nie planowałem tego sprawdzać. Tak więc po ćwiczeniach zacząłem pokazywać Eri odpowiednie pozycje i ruchy z bronią przy walce wręcz. Po naszym ostatnim treningu mniej więcej wiedziałem czego jej było potrzeba i przed następnym sparingiem chciałem ją najpierw czegoś nauczyć.
Stojąc przed szafą nie miałem dylematu co na siebie ubrać. Nieco grubsze spodnie, ciepła koszula z długim rękawem oraz przylegający kaftan, który nie ograniczał moich ruchów i nie zawadzał zbyt dużą ilością materiału. Kupowanie ubrań na wymiar miało całkiem sporo plusów. Wolałem mieć ich mniej, a dobrze skrojonych i w dobrej jakości, niż jak miałbym kupować nowe co chwila lub łatać jedne po kilka razy.
Po wyjściu z pokoju od razu trafiłem na Eri zakładającą buty.
- Nie wiem. Nie mam ułożonego żadnego planu - odparłem, samemu również ubierając swoje wysokie, zimowe buty. - Ale masz rację. Potrzebuję trochę rozładować emocje w jakiś sposób, skoro mi nie ułatwiłaś tego zadania - mrugnąłem okiem w stronę Eri, trochę rozbawiony. Faktycznie trochę żałowałem, że wszystko tak się potoczyło, mimo iż takie rozwiązanie było najlepsze dla wszystkich. Zanim wyszliśmy zabrałem ze sobą kupione wcześniej drewniane miecze, by móc je już wypróbować. Położyłem je na ławce przed budynkiem.
- Najpierw mała rozgrzewka, potem trochę pobiegamy i na końcu dopiero poćwiczymy fechtunek - uznałem, odchodząc kawałek dalej, gdzie mieliśmy więcej miejsca. Potrzebowaliśmy trochę porozciągać mięśnie, rozgrzać się. Na szczęście nie było wiatru tylko lekki mróz, przez który skrzypiał śnieg pod naszymi nogami. To miał być zwykły, niezbyt wymagający trening. Trochę ćwiczeń, trochę fechtunku. Starałem się dostosować go jak najbardziej do możliwości Eri, jednocześnie nie przeciążając jej. Mieliśmy zbyt wiele spraw na głowie dzisiejszego dnia, żeby stracić tyle energii z samego rana. Może blondynka miała jej więcej ode mnie lecz nie planowałem tego sprawdzać. Tak więc po ćwiczeniach zacząłem pokazywać Eri odpowiednie pozycje i ruchy z bronią przy walce wręcz. Po naszym ostatnim treningu mniej więcej wiedziałem czego jej było potrzeba i przed następnym sparingiem chciałem ją najpierw czegoś nauczyć.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
O dziwo i ku mojemu zaskoczeniu mimo naszej rozgrzewki jak i sparingu oraz treningu nadal miałam w sobie sporo energii. Może to dzięki słońcu, które próbowało co chwilę przebić się przez chmury lub myśl, że coraz lepiej posługuje się bronią i robię znacznie mniej błędów niż wcześniej. Casper był w tym po prostu znakomitym instruktorem i potrafił wykrzesać ze mnie energie, potrzebną do działania. Dlatego ten trening mogliśmy uznać za udany.
- Tym razem nie udało ci się mnie tak szybko zmęczyć jak ostatnio. Mam wrażenie, że moje ciało przyzwyczaja się już do tej małej rutyny – powiedziałam, podsumowując to najlepiej, jak potrafiłam na ten moment. Obecnie czekały nas zakupy, by nie chodzić, po sprawunki dwa razy w ciągu dnia omówiliśmy po treningu, że kupimy od razu coś na obiad, a nie tylko na śniadanie. Mieliśmy przy sobie trochę pieniędzy, by móc za wszystko zapłacić. Zahaczyliśmy, o piekarnię potem poszliśmy na stragan, by kupić parę produktów potrzebnych na śniadanie jak i po parę warzyw na obiad. Bo tym razem zdecydowałam się ugotować coś innego niż zwykle. Poszłam też do zielarza po parę ziół, by dodać je do smaku oraz przyjemnego aromatu.
- Teraz nie kupujmy mięsa, jutro wyjeżdżamy, więc nie ma sensu tym razem, go obrabiać jak będziemy w domu. Poza tym mamy za dużo na głowie by tracić czas i na to- podsumowałam niosąc zakupy tak samo jak i Casper. W sumie cała wyprawa na te zakupy zajęła nam też więcej czasu niż sądziłam, że zajmie. Albo to trening potrwał troszkę dłużej, niż zakładałam. Ciężko było, mi teraz stwierdzić co było tego przyczyną. Droga do domu jednak trwała znacznie krócej, mimo że mieliśmy co nieść i rozmawialiśmy po drodze. Znowu powróciło do mnie wspomnienie wizji, którą ujrzałam gdy wracaliśmy do domu ta… mała dziewczynka z matką… w zaniedbanej kuchni. Zatrzymałam się, czując, że od tego wszystkiego zbyt… intensywnego myślenia o tym zaczyna mnie boleć głowa. To było tak intensywne i niedające mi spokoju. Dlaczego teraz ciągle o tym myślę? O co w tym chodzi? Nie miałam pojęcia, ile tak stałam, ale gdy poczułam czyjś dotyk, gwałtownie odskoczyłam do tyłu. Zamrugałam oczami i dotarło do mnie, że tym, kto mnie dotknął był… Casper. Najwyraźniej znów za bardzo zatopiłam się we własnych myślach.
- C-Cas?- wyjąkałam niepewnie, nie teraz to już nawet udawać nie potrafiłam. Coś się ze mną działo… ale do cholery co to było? Jedno wiedziałam, na pewno chciałam się już znaleźć w domu i się uspokoić.
- Tym razem nie udało ci się mnie tak szybko zmęczyć jak ostatnio. Mam wrażenie, że moje ciało przyzwyczaja się już do tej małej rutyny – powiedziałam, podsumowując to najlepiej, jak potrafiłam na ten moment. Obecnie czekały nas zakupy, by nie chodzić, po sprawunki dwa razy w ciągu dnia omówiliśmy po treningu, że kupimy od razu coś na obiad, a nie tylko na śniadanie. Mieliśmy przy sobie trochę pieniędzy, by móc za wszystko zapłacić. Zahaczyliśmy, o piekarnię potem poszliśmy na stragan, by kupić parę produktów potrzebnych na śniadanie jak i po parę warzyw na obiad. Bo tym razem zdecydowałam się ugotować coś innego niż zwykle. Poszłam też do zielarza po parę ziół, by dodać je do smaku oraz przyjemnego aromatu.
- Teraz nie kupujmy mięsa, jutro wyjeżdżamy, więc nie ma sensu tym razem, go obrabiać jak będziemy w domu. Poza tym mamy za dużo na głowie by tracić czas i na to- podsumowałam niosąc zakupy tak samo jak i Casper. W sumie cała wyprawa na te zakupy zajęła nam też więcej czasu niż sądziłam, że zajmie. Albo to trening potrwał troszkę dłużej, niż zakładałam. Ciężko było, mi teraz stwierdzić co było tego przyczyną. Droga do domu jednak trwała znacznie krócej, mimo że mieliśmy co nieść i rozmawialiśmy po drodze. Znowu powróciło do mnie wspomnienie wizji, którą ujrzałam gdy wracaliśmy do domu ta… mała dziewczynka z matką… w zaniedbanej kuchni. Zatrzymałam się, czując, że od tego wszystkiego zbyt… intensywnego myślenia o tym zaczyna mnie boleć głowa. To było tak intensywne i niedające mi spokoju. Dlaczego teraz ciągle o tym myślę? O co w tym chodzi? Nie miałam pojęcia, ile tak stałam, ale gdy poczułam czyjś dotyk, gwałtownie odskoczyłam do tyłu. Zamrugałam oczami i dotarło do mnie, że tym, kto mnie dotknął był… Casper. Najwyraźniej znów za bardzo zatopiłam się we własnych myślach.
- C-Cas?- wyjąkałam niepewnie, nie teraz to już nawet udawać nie potrafiłam. Coś się ze mną działo… ale do cholery co to było? Jedno wiedziałam, na pewno chciałam się już znaleźć w domu i się uspokoić.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Naszych wspólnych treningów było zaledwie kilka lecz skoro Eri tak szybko zaczęła się do nich przyzwyczajać, to tylko lepiej dla niej. W końcu nie zamierzałem już zaprzestawać, nawet podczas naszych wolnych dni. Teraz jak już miałem sprawne ramię, nie było powodów, by wciąż zaprzestawać treningów. Wcześniej robiłem to każdego dnia, bez względu na pogodę. Zaprzestawałem na jakiś czas tylko wtedy, gdy dopadała mnie większa kontuzja.
Potem udaliśmy się na małe zakupy. Skoro Eri pasował taki obiad na szybko, nie skomentowałem tego. Na razie tylko śniadanie i trochę obowiązków, potem dopiero obiad i cała reszta. Już ułożyłem sobie w głowie plan działania, nie za bardzo uwzględniając w nim Eri, skoro miała zamiar spotkać się z przyjaciółką. Wracając z zakupów zacząłem dzielić się tym z blondynką lecz ona jakby mnie nie słuchała.
- Na jutro upoluję dla nas szczury rzeczne na obiad - powiedziałem coś zupełnie głupiego, by sprawdzić swoje przypuszczenia. Szczurzyzna smakowała paskudnie i nie miałem tego już nigdy w planach, a reakcja Eri była dosłownie żadna. Wyglądała jakby miała zaraz stracić przytomność, dlatego delikatnie zabrałem od niej torbę z zakupami, na co również nie zwróciła uwagi. To mnie trochę zaniepokoiło, bo nigdy tak się nie zachowywała. Delikatnie więc chwyciłem ją za ramię, żeby w jakiś sposób ją “obudzić” lecz wtedy Eri ocknęła się i odskoczyła na bok, jakby zobaczyła ducha. I właściwie tak też wyglądała. Zrobiła się bledsza niż zazwyczaj, a jej rozbiegany wzrok nie od razu potrafił skupić się w jednym miejscu.
- Dasz radę iść? - spytałem. Nie czekając na odpowiedź przeniosłem wszystkie zakupy do jednej ręki, a drugą chwyciłem kobietę pod ramię w razie jakby zachciało jej się zemdleć. - Chodź, odpoczniesz trochę, zrobię ci herbaty - powiedziałem, prowadząc ją powoli w stronę naszego mieszkania. Co chwila spoglądałem na twarz Eri. Nadal była blada i miała lekko przyspieszony oddech, nie wyglądała przynajmniej już jakby miała upaść.
Po powrocie od razu posadziłem ją w salonie na kanapie.
- Połóż się na chwilę, odpocznij. I powiedz mi, co ci się właściwie stało? Jesteś głodna? Czy może, wbrew twoim słowom, zmęczyłaś się bardziej niż przyznajesz? - mówiłem, jednocześnie zabierając się za czyszczenie pieca i rozpalanie ognia. Wstawiłem też wodę na herbatę i zabrałem się za przyrządzanie śniadania.
Potem udaliśmy się na małe zakupy. Skoro Eri pasował taki obiad na szybko, nie skomentowałem tego. Na razie tylko śniadanie i trochę obowiązków, potem dopiero obiad i cała reszta. Już ułożyłem sobie w głowie plan działania, nie za bardzo uwzględniając w nim Eri, skoro miała zamiar spotkać się z przyjaciółką. Wracając z zakupów zacząłem dzielić się tym z blondynką lecz ona jakby mnie nie słuchała.
- Na jutro upoluję dla nas szczury rzeczne na obiad - powiedziałem coś zupełnie głupiego, by sprawdzić swoje przypuszczenia. Szczurzyzna smakowała paskudnie i nie miałem tego już nigdy w planach, a reakcja Eri była dosłownie żadna. Wyglądała jakby miała zaraz stracić przytomność, dlatego delikatnie zabrałem od niej torbę z zakupami, na co również nie zwróciła uwagi. To mnie trochę zaniepokoiło, bo nigdy tak się nie zachowywała. Delikatnie więc chwyciłem ją za ramię, żeby w jakiś sposób ją “obudzić” lecz wtedy Eri ocknęła się i odskoczyła na bok, jakby zobaczyła ducha. I właściwie tak też wyglądała. Zrobiła się bledsza niż zazwyczaj, a jej rozbiegany wzrok nie od razu potrafił skupić się w jednym miejscu.
- Dasz radę iść? - spytałem. Nie czekając na odpowiedź przeniosłem wszystkie zakupy do jednej ręki, a drugą chwyciłem kobietę pod ramię w razie jakby zachciało jej się zemdleć. - Chodź, odpoczniesz trochę, zrobię ci herbaty - powiedziałem, prowadząc ją powoli w stronę naszego mieszkania. Co chwila spoglądałem na twarz Eri. Nadal była blada i miała lekko przyspieszony oddech, nie wyglądała przynajmniej już jakby miała upaść.
Po powrocie od razu posadziłem ją w salonie na kanapie.
- Połóż się na chwilę, odpocznij. I powiedz mi, co ci się właściwie stało? Jesteś głodna? Czy może, wbrew twoim słowom, zmęczyłaś się bardziej niż przyznajesz? - mówiłem, jednocześnie zabierając się za czyszczenie pieca i rozpalanie ognia. Wstawiłem też wodę na herbatę i zabrałem się za przyrządzanie śniadania.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 20 z 21 • 1 ... 11 ... 19, 20, 21
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach