Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Just the two of usDzisiaj o 11:34 amTroianx
New GenerationDzisiaj o 11:10 amEeve
Where is my mind?Dzisiaj o 11:09 amEeve
Charm Nook Wczoraj o 05:49 pmKass
Zajazd pod Smoczą Łapą Wczoraj o 02:38 pmMrocznykot
LiesWczoraj o 01:32 pmRusek
From today you're my toy24/04/24, 07:40 pmKurokocchin
This is my revenge24/04/24, 07:22 pmKurokocchin
Run fast23/04/24, 11:40 pmCalinda
Kwiecień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930     

Calendar

Top posting users this week
5 Posty - 21%
4 Posty - 17%
3 Posty - 13%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Triton and the Wizard {21/07/22, 06:52 pm}

First topic message reminder :

Triton and the Wizard
BL - FANTASY - KOMEDIA
Tryton przez podstęp jego rodziny, zostaje wydalony z królestwa syren za niejaką zdradę ich rasy. Zostaje brutalnie wyrzucony na ląd, na którym odnajduje go Magik. Czarodziej od razu bierze go pod swoje skrzydła i uczy, jak żyć wśród ludzi.

W rolę Maga, czyli Phyrina Hutsona,  wcieli się Yoshina, zaś w rolę Trytona, czyli Nerinea Ashbanea, wcieli się Kurokocchin
by emme




Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/04/24, 06:08 pm, w całości zmieniany 4 razy

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {11/02/24, 11:23 am}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Nie było ciężko zauważyć, że lubi moje obie odsłony, w końcu moje syrenia forma zdecydowanie przykuła jego uwagę już na samym początku, ale i tak te słowa sprawiły, że zrobiło mi się cieplej. Lubiłem dostawać komplementy od niego, choć widziałem, jak na mnie patrzył, to chętnie słuchałem każdego słowa, kiedy zachwycał się nawet głupią łuską. Zapewne, gdybym go zabrał do swojego miejsca, umarłby ze szczęścia widząc tyle pięknych ogonów czy może nawet włosów. Każdy z nas był wyjątkowy.
       Rozumiałem słowa maga, więc skinąłem głową, aby wiedział, że już nie będę przepraszać za coś tak... normalnego. Co prawda, miałem wrażenie, że momentami wychodzę na jakiegoś napaleńca, któremu za mało takich pieszczot. Dla mnie ta miłość to było coś nowego, każdy dotyk, pocałunek... Niby takie samo, a jednak czułem się tak, jakby to był pierwszy raz. Zakochałem się po uszy, tego byłem pewien.
- To chyba przez to, że jestem cały cudowny - powiedziałem rozbawiony, patrząc uważnie w oczy Phyrina. Różniliśmy się, było to widać już na pierwszy rzut oka, ale jednak dzięki temu dopełnialiśmy się. Dawałem do życia maga nieco zabawy, może nawet i energii oraz porządku, zaś on mi dawał spokój i poczucie bezpieczeństwa oraz zdecydowanie rodzinną atmosferę to  chyba przez to, że był ode mnie starszy i zdecydowanie bardziej się znał na życiu oraz dbał o mnie.
       Całowałem jego usta z ogromną chęcią i zadowoleniem. Nie myślałem o tym, że za ścianą ktoś jest i w każdej chwili może tu wejść. Lubiłem te niewinne czułości z Phyrinem, więc zapominałem o całym świecie, delektując się każdym pocałunkiem i dotykiem. Moje ciało zadrżało, kiedy przycisnął moje biodra do siebie. Czułem go wyraźnie, a to sprawiło, że moje poliki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
- Dla mnie możesz być napalonym gówniarzem, nie będę miał nic przeciwko - uśmiechnąłem się, wydając z siebie ciche pomruki. - Kocham każdą twoją wersję, nawet tą, kiedy tak się zaczytasz, że mnie nie dostrzegasz, nawet tego z jaką dokładnością cię wtedy obserwuję. Masz czasami ciekawe mimiki - powiedziałem rozbawiony, po czym ucałowałem jego polik, palcami sunąc cały czas przy linii spodni. Spojrzałem w dół, po czym podniosłem się nieco, aby zawisnąć nad Phyrinem. Ucałowałem krótko jego usta, dłonią rozpinając jego spodnie. Nie śpieszyłem się, robiłem to powoli, oglądając jak nierówno unosi się klatka piersiowa maga. Uśmiechnąłem się, przejeżdżając palcami po jego męskości, ale przez materiał bokserek. Widziałem w jego oczach czego chce i to sprawiało, że czułem coraz większą satysfakcję.
- Czuję bardzo dokładnie, ale nie jesteś w tym sam - szepnąłem, jeszcze raz złączając nasze usta w dłuższym pocałunku. Wsunąłem dłoń pod bokserki, po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz, jak tylko poczułem jego penisa pod palcami. Przygryzłem dolną wargę Phyrina i spojrzałem prosto w jego oczy. - Tylko bądź cicho - uśmiechnąłem się zadziornie, łapiąc pewniej za sztywną męskość i zacząłem poruszać dłonią, zajmując się jednocześnie jego szyją, bo wiedziałem, że Phyrin poradzi sobie z własnymi jękami.
       Nie trwaliśmy tak jednak długo, ponieważ drzwi otworzyły się z taką szybkością, że chyba w coś uderzyły. Odsunąłem się gwałtownie od maga, przerażony niespodziewanym gościem i od razy narzuciłem na niego koc, zanim Thames znalazł się na łóżku między nami.
- Nerine! Miałem koszmar... Śniło mi się, że cię straciłem, że zostałeś zabity... Tak się bałem... - łkał, przytulając się do mnie. Posłałem Phyrinowi niepewne spojrzenie, po czym zerknąłem na wysokość jego krocza. Serce biło mi jak szalone, bo choć nie wyglądało na to, że Thames cokolwiek zauważył, to jednak zawsze mogło być inaczej. Przełknąłem gulę w gardle, klepiąc księcia uspokajająca po plecach.
- To tylko sen, Thames. Jak widzisz jestem tutaj cały i zdrowy, nikt mnie nie zabił - wyszeptałem, próbując uspokoić swoje serce. Przyjaciel spojrzał na mnie zaczerwionymi oczami i zaczął mi się przyglądać z każdej strony.
- T-tak, ale to było takie realistyczne. Normalnie czułem, jakbym trzymał cię w swoich ramionach... Martwego... Rany, to było okropne - jęknął, na nowo się we mnie wtulając. Przymknąłem powieki, mając ochotę wykopać od razy przyjaciela stąd, ale wiedziałem, że raczej z nas nie będzie chciał wrócić do tego, co zaczęliśmy.
- Thames, idź spać... Wszyscy jesteśmy zmęczeni - wyszeptałem, a widząc, że chłopak ani drgnął, odsunąłem go od siebie. - To tylko sen, jak tylko rano się obudzisz, to będę tutaj, pewnie przygotowując śniadanie. Nie będziemy w trójkę tutaj spać, łóżko jest na to za małe - dodałem z nadzieją, że książę zrozumie, że nie może tutaj zostać.
- A jakbyś zamienił się z Balticem? - zapytał, na co otworzyłem szerzej oczy i tym razem mocniej go od siebie odsunąłem.
- Naprawdę myślisz, że pozwolę by inny koleś spał z moim facetem? Nie, wracaj do łóżka - powiedziałem stanowczo i widziałem, jak Thames niechętnie się zwleka z łóżka.
       Zauważyłem, że wbijał wzrok w Phyrina, ale nadal miałem nadzieję, że niczego się nie domyślił.
- Mam ich coraz bardziej dość... - mruknąłem, opadając na łóżko. Coraz bardziej zaczynałem dostrzegać plusy w tym, że zawsze jesteśmy tutaj sami. Inni tylko przeszkadzają.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {14/02/24, 10:29 am}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
         Czuł okropnie paląca potrzebę dotknięcie Nerine, ale wiedział iż ten ruch zepsuje wszystko, a był naprawdę ciekaw co zrobi chłopak. Czy sięgnie tam rękoma, czy zacznie mu walić, czy weźmie go do tych ciepłych, wilgotnych ust. Mag pragnął wykorzystać w całości Ashbane, ale przede wszystkim przyjąć jego sposób okazywania miłości. Dlatego czekał. Gorączkowo, mając ochotę wypchnąć biodra, aby tylko poczuć dokładniej dotyk niebieskogłowego. Przynajmniej do czasu, bo z tyłu głowy cały czas zastanawiał się nad słowami kochanka. Nad swoimi minami, kiedy czytał księgi, wzbogacając swoją wiedzę.
        Owszem, mógł przytaknąć na całkowite zgubienie się w lekturach. Kochał czytać, więc wielokrotnie sam łapał się na tym, że nie słuchał co do niego mówi tryton, albo co robił.  Jednak czy robił dziwne miny? Nie przypominał sobie.
     - Miny? Jakie miny? - nie wytrzymał, pytając. Ciekawość zjadała go od środka, a brak odpowiedzi chłopaka tylko wzmogła głód wiedzy mężczyzny. Oddał pocałunek, dość niedbale chcąc go szybko zakończyć i usłyszeć pożądającą odpowiedź. Ale nadal jej nie było. Podniecenie mieszało się z ciekawością. Przestawał kontrolować równomierny oddech. Pragnął wielu rzeczy na raz i nie wiedział o którą bardziej ponaglić kochanka. Rozwalał go. Fizycznie i psychicznie.
       - A nie jestem? - sapnął, znów oddając pocałunek, a kiedy poczuł jak dłoń trytona wślizguje się pod materiał, zaczerpnął z świstem powietrze, wstrzymując na dłuższy moment powietrze. Wypuścił je dopiero, kiedy Ashbane nachylił się do jego szyi, zaczynając poruszać dłonią po męskości. Ach, był to cudowny dotyk. Czuć było większą pewność trytona. Jego chwyt był mocny, a ruchy odpowiednio szybkie. Nie to co na początku, gdy mag musiał obchodzić się z ukochanym jak z jajkiem. Było to równie cudowne, ale czasem brakowało mu większej pikanterii, po którą mógł sobie teraz sięgać.
       - Och, Nerine - sapnął, wzdychając z rozkoszy, gdy nagle tryton odskoczył jak poparzony, zakrywając Hutsona pościelą. Ten zerknął na niego lekko zdezorientowany, dopiero po chwili rozumiejąc co się stało. Przyjemność tak przyćmiła mu zmysły, że całkowicie zapomniał o zakneblowaniu drzwi miotłą i teraz pluł sobie w twarz za tak wielki błąd. W miarę starannie zaciągnął bokserki na tyłek, siadając po turecku na łóżku, aby zrobić największej zarazie tej pracowni więcej miejsca. Jeśli kiedykolwiek myślał, iż Paskuda był zarazkiem, to teraz Phyrin uważał to włochate zwierzątko za mniejsze zło. Największym rakiem był Thames. Zwłaszcza teraz. Łkający o stracie Nerine. Hutson nie był zbyt bystry jeśli chodziło o relacje międzyludzkie, ale tu ewidentnie zaczynał dostrzegać coś podejrzanego. Ta relacje nie była normalna. Przynajmniej jak na te ludzkie, ale i tak miał zamiar zwrócić uwagę Ashbane. Ewentualnie samemu Thamesowi, gdyby w końcu wytrącił maga z równowagi. Nadal trzymała go mała myśl. Cholernie cienka, że być może po rozgniewaniu księcia miałby na karku przed swoim domem rybie wojsko, a słonecznikowa roślinka mogłaby nie pomieścić w żołądku tylu ciał.
        Hutson drgnął słysząc niedorzeczną propozycję Thamesa. Spojrzał na obu trytonów z uniesioną głową i miną jakby zobaczył co najmniej kosmitów. Zamienić? Chyba jaja sobie robią. Jak niby miałby pozwolić na zamianę? Po takich słowach tym bardziej upewnił się co do zamiarów księcia i tym bardziej nie miał zamiaru pozwolić im na dłuższy, bliższy kontakt.
        Obserwował jak tryton zwleka się z łóżka, a potem znika w pokoju. Mag wytrzymał jego intensywny wzrok, samemu nie pokazując nic po sobie. gdy tylko zostali sami, zerknął na Nerine i usiadł obok niego, obejmując go i przyciągając do swojego boku.
        - Jeszcze trochę. Wytrzymasz, ale... - przerwał, zastanawiając się, czy powinien to mówić. Ta myśl była tak niedorzeczna. Wątpił w to, ale przypuszczenia miały pokrycie z tym co czytał jakiś czas temu o związkach. - Wydaje mi się, ze nie jesteś obojętny Thamesowi. Bardzo... klei się do ciebie - zauważył. Nie chciał wyjść na zazdrosnego dupka. Ufał Nerine, ale nadal widok jak ktoś go sobie przywłaszczał do siebie niezwykle denerwowało maga.
       - A wracając do tematu - zmienił nagle swój ton. - Co miałeś na myśli mówiąc, że robię miny? Jakie one są? Nie przypominam sobie, abym jakieś robił - spojrzał wymownie na Nerine, dostrzegając u niego lekkie rozbawienie i tym bardziej zmarszczył czoło, słysząc jego odpowiedź.
        - Dokładnie takie - wytknął go palcem, a Hutson tym bardziej zmarszczył brwi, robiąc minę jakby kompletnie nie rozumiał o co chodzi, a widząc naśladującego go trytona, jedynie westchnął, przecierając twarz dłonią.
        - Wcale tak nie robię - zaprotestował, słysząc również i jego protest. - No dobrze. Następnym razem zrób mi zdjęcie na dowód - dodał, kładąc się na plecy, tym samym ciągnąc za sobą ciało kochanka. Nie miał już ochoty na konsumowanie Nerine. Wolał po prostu wtulić się w ukochanego i pójść spać zaraz po drobnej dyskusji z nim, aby choć trochę milej zakończyć dzisiejszy dzień.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {18/02/24, 05:33 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Słowa Phryina cały czas dudniły w mojej głowie, odbijając się echem. „Klei się do ciebie” - ja tak tego nie widziałem. Z Thamesem zawsze byliśmy blisko, w końcu byłem jego opiekunem oraz najlepszym przyjacielem. Nie mieliśmy jasno postawionych granic, ale też nigdy nie wychodzili poza mianem przyjaciół, może braci. Więc dla mnie było to coś normalnego, zaś da Phryina wcale nie musiało. Nie chciałem jednak się z nim o to kłócić, choć na pewno poruszyłbym temat Baltica, który również lepił się do maga, a ten mu na to pozwalał. Oni byli dla siebie obcy, a ja z Thamesem już nie. Traktowałem go, jak przyjaciela i nic więcej. Byłem jednak wdzięczny, że Phyrin szybko zmienił temat.
- Zrobię, nawet milion i to z każdej perspektywy - zaśmiałem się krótko, dając się pociągnąć magowi na łóżko. Nakryłem nas,  po czym objąłem Phryina. - Będziemy mieli co wspominać na starość - wyszeptałem.  Złożyłem na jego szyi krótki pocałunek i zamknąłem oczy, czując jak dopada mnie zmęczenie. Jeszcze chwilę temu byłem gotowy na coś innego, ale najwidoczniej nerwy szybko odbierają energię. Zasnąłem szybko, ale za nim to zrobiłem, z moich ust wyszło ciche „kocham cię”.
       Byliśmy coraz bliżej dnia, kiedy to trytoni mieli wrócić do królestwa. Nikt niechciany nie pojawił się przed naszą pracownią, oskarżając o uprowadzenie Thamesa, a to była niesamowita ulga. Wiedziałem jednak, że jak tylko Thames z Balticem tam wrócą, to dostaną karę. W końcu książę nie powinien ot tak znikać, a jego dorada nie powinien mu w tym pomagać.
- Nerineee, co porobimy? Może wyjdziemy znowu na miasto? Chętnie zjadłbym coś lokalnego - powiedział Thames, starając się pomóc mi przy zmywaniu. Chłopak wycierał naczynia by te były suche, ale nawet to szło mu kiepsko. Wolałem by to  Phyrin był tym pomocnym, ale nie mogłem cały czas trzymać Thamesa na dystans. Starałem się to robić, ale i tak nie byłem w stanie uciec przed jego objęciami czy delikatnym dotykiem, choć czułem wtedy na sobie spojrzenie Phyrina, tak jak pewnie i on czuł moje, kiedy Baltic był za blisko niego. Ten różowy karaluch niesamowicie mnie denerwował, kiedy chciał pomocy TYLKO od Phyrina i cały czas można było słyszeć „Phyrin to, Phyrin tamto”... Choć oni się dobrze nie znali. Czułem, jak we mnie się gotuje, ale starałem się tego nie pokazywać i po prostu obserwowałem.
- Nie sądzisz, że bardzo dobrze się dogadują? - usłyszałem, więc podniosłem wzrok i zerknąłem na Phyrina, który coś tłumaczył Balticowi, wskazując na coś w książce.
- Phryin jest po prostu... miły. Nie ma w tym nic dziwnego - powiedziałem, odwracając wzrok i skupiłem się na zmywaniu.
- Ale dobrze razem wyglądają, widziałem, jak Phyrin nie raz zerkał na Baltica. Nie przeszkadza ci to? - Zagryzłem dolną wargę, po czym spojrzałem na Thamesa. Oczywiście, że mi to przeszkadzało, choć nie do końca wiedziałem o jakich spojrzeniach mówi książę. Zwykle to Baltica przyłapywałem na tym, że patrzy rozmarzonym wzrokiem na maga, ale może coś mi umknęło? Ciężko było mi wierzyć, że wystarczy jakikolwiek tryton by Phyrin się zainteresował, ale jednak jakaś obawa się pojawiła.
- Nie robią nic złego - szepnąłem, zakręcając wodę. Wytarłem rękawiczki o ręcznik, po czym z cichym syknięciem odlepiłem je od swojej skóry.
Podszedłem do stołu przy którym siedzieli i zapukałem o drewno, zwracając ich uwagę na siebie.
- Idziemy do morza, dołączysz Baltic? - zapytałem, zerkając na Phyrina. Nie pytałem maga ze względu na to, że nie musiał już nas pilnować. Zawsze był mile widziany i dobrze o tym wiedział.
- Hm, może później, chciałbym, żeby Phyrin my wyjaśnił jeszcze co nieco - uśmiechnął się delikatnie, niby to przypadkiem muskając dłoń maga. Zmarszczyłem brwi, po czym podszedłem do Phyrina od tyłu i nachyliłem się nad nim, odchylając lekko głowę do tyłu, aby złożyć na jego ustach pocałunek. Nie byłe intensywny, ale nie chciałem robić takich  scen przed pozostałymi.
- Jak coś to wołaj - szepnąłem, posyłając mu delikatny uśmiech i machnąłem do Thamesa, który nie wyglądał na szczęśliwego.
       Wyszedłem z pracowni, czując za sobą obecność księcia, po czym rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było, ale nie mogliśmy się dziwić, skoro pogoda nie była najlepsza na siedzenie na plaży. Ruszyłem do wody, zrzucając z siebie ubrania i zaraz dołączył do mnie Thames. Bardzo dokładnie widziałem go pod wodą i kiedy on mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko, podpływając.
- Stęskniłem się za tym widokiem - zaśmiał się, dotykając moich łusek. - Jak zawsze piękne - powiedział, na co prychnąłem.
- Nie zapomnij, że każdy z nas jest piękny, w końcu nasza rasa i z tego słynie - powiedziałem z uśmiechem.
       Zaczęliśmy pływać w tą i z powrotem, ciesząc się tą chwilą jak najlepiej. Wiedziałem, że niedługo będą musieli wracać i choć się cieszyłem, to jednak bałem się, że znów zatęsknię za domem. Teraz to Phryin był moją rodziną, a ta pracownia należała do nas. Tutaj również był mój dom.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {18/02/24, 09:51 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
         Kolejne kilka dni mijało dość szybko. Phyrin nieco z dystansem przyglądał się temu jak Thames niszczył barierę bliskości z Nerine. Ufał jednak kochankowi, dlatego jedynie obserwował, aby czasem te obślizgłe rączki nie powędrowały zbyt nisko. Było to jednak dość trudne, bo jego uwagę zaprzątał również Baltic oraz odzywająca się czasem Makoto późnymi godzinami, aby zrelacjonować informację odnośnie Paskudy. Ta bestia dosłownie niszczyła wszystko za sobą, a on tkwił tutaj z dwójką trytonów. Irytowało go to niemiłosiernie. Jeszcze bardziej fakt, iż tęsknił za Paskudą.
         Ten dzień zapowiadał się normalnie. Mag siedział przy okrągłym stole lekko zawalonym fiolkami i woreczkami z ziołami, a w niewielkim kociołku gotowały się połączone składniki. U swego boku miał Baltica pomagającemu mu w uzupełnieniu informacji o ich rasie. Był dobrą encyklopedią. Hutson miał w końcu możliwość zetknięcia tego co powiedział mu Nerine z drugą stroną, aby potwierdzić parę rzeczy.
         Zaaferowany stukotem o drewniany blat, Hutson spojrzał na stojącego przy nich Nerine. Palcem trzymając kartkę papieru, gdzie przerwał czytanie. Oboje spojrzeli na trytona, a Baltic porozumiewawczo pokiwał głową, odprawiając ich z kwitkiem.
         - Zaraz powinno skończyć się gotować - mag zerknał do kociołka widząc jak bulgoczące bąbelki rozpryskują się na tafli gęstego czegość. Chciał wrócić do zapisków, ale najwidocznije niebieskowłosy miał inne plany. Zaszedł maga od tyłu, zmuszając go ruchem rąk, aby spojrzał na niego. Phyrin od razu ukąszony morską głębią jego tęczówek, zamarł, pozwalając na namiętny pocałunek. Stęknął wręcz w jego usta, oblizując dolną wargę, kiedy odczepili się od siebie. Nie mógł powstrzymać lekkiego rozbawienia. Fakt afiszowania się i nakreślania swojej pozycji w tym miejscu Nerine osiągnął do perfekcji, ale magowi nie rpzeszkadzało to. Nie widział w końcu nikogo więcej poza Ashbane. Świat wokół wydawał się szary i tylko on dodawał mu kolorów.
         Długo wpatrywał się w drzwi, za któymi zniknęli. Dopiero chrząknięcie Baltica wybudziło maga z transu.
         - Pamiętasz moją propozycję? - spytał, nawijając kosmyk włosów na długi, szczupły palec. Hutson milczał obserwując go uważnie. - Na zebranie kilku próbek mojego ciała - dodał z lekkim, jakby nieiwinnym uśmieszkiem, a rumieniec zaatakował jego lico.
         - Tak, pamiętam - przytaknął. - Chcesz zrobić to teraz? - spytał, widząc jak ten kiwa głową. Mag westchnął ciężko, zamykając księgę z notatkami i zmarszczył brwi, odsuwając się na krześle. Wstał, widząc jak Baltic rozweselony robi to samo, wręcz podrygując i odrywając pięty od podłogi. Krótkowłosy sięgnął po kilka niezbędnych kubeczków, a potem wyłączył palnik na którym gotował się specyfik. Baltic już znajdował się w pokoju Nerine, ściągając z siebie ubrania. Mag nie widział w tym nic złego. To była nauka. Badania, które potrzebowały pewnych poświęceń, a on nie trzymał w sobie zadnych emocji spoglądając na prawie nagiego trytona. To go tylko utwierdzało w fakcie, iż Nerine był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju i nie z tego powodu zakochał się w chłopaku.
         Mag odkręcił wodę, zatykając przy tym korek. Wanna szybko napełniła się do połowy, a Baltic zamknął drzwi od pokoju. Stanął przed białą wanną, spoglądając przez ramię na mężczyznę. Objął się, czując jakby niepewność i krępację. Nawet jeśli była ona tylko udawana, aby wzbudzić coś w Hutsonie, a on? Patrzył beznamiętnie, wyczekując aż ten wejdzie do wody.
         - Trochę się wstydzę - rumieniec pnął się po jego karku w górę, aż do czubków uszu. W końcu ściągnął z siebie również majtki, świecąc bladymi pośladkami. Wszedł do środka i w jednej chwili nogi połączyły się w jeden, gruby ogon pełen różowych łusek. Jego płetwa była inna niż Nerine. Grzbiet posiadał drobniejszy, a uszy mniej wyciągnięte. Był też drobniejszej budowy.
          - Bądź... delikatny - bąknął, przykłądając dłoń do ust, kiedy Hutson podszedł bliżej, obglądając ciało trytona.
          - Postaram się - zapewnił, muskając opuszkami palców łuskowaty ogon, a Baltic jęknął, zduszając ten dźwięk w zamkniętych ustach. Mag wiedział jak bardzo wrażliwe był ich części ciała, dlatego nie chciał za bardzo ingerować, ale aby pobrać próbki musiał... musiałdotykać Baltica w różnych miejscach. Sunął więc dłonią, aby znaleźć kilka luźniejszych łusek, które wyrywał, aby po chwili wrzucić je do pojemniczka. Różowowłosy nie szczędził dziwnych dźwięków jak zarówno wygięć ciałem, aż w końcu obrócił się brzuchem do dołu, uwieszając ręce wokół szyji maga.
          - To istne tortury, Phyrinie - zajęczał mu do ucha, ale mag to ignorował. Jedynie zmarszczył brwi w niezadowoleniu, łamiąc końcówkę jego ucha. Potrzebował jeszcze śluzu...
          - Sam to zaproponowałeś - powiedział beznamiętnie.
         - Wiem. Nie spodziewałem się, że to będzie takie intensywne. Wszysko mnie... pali. Nawet tam na... dole - wyciągnął się bardziej, szepcząc mu do ucha. Mag chciał odsunąć się jak popażony, ale Baltic doskonale to wyczuł. Umocnił swój chwyt, aby mu na to nie pozwolić i łapiąc jego dłoń, zaczął nią kierować w dół po swoim ciele.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {19/02/24, 07:22 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Siedzieliśmy na chłodnych piasku, chcąc nieco przeschnąć. Żaden z nas nie myślał by czołgać się w rybiej formie do pracowni.
- Wiesz... Ostatnio Phyrin zwrócił uwagę, że za bardzo się do mnie kleisz - zacząłem spokojnie, zerkając na Thamesa, aby sprawdzić czy zwrócił na mnie uwagę. - Ja uważam to za coś normalnego, w końcu zawsze byliśmy razem, spędzaliśmy ze sobą naprawdę sporo czasu, ale... Czy aby na pewno tylko ja patrzę na to pod kątem przyjaźni? - zapytałem i choć na początku widać było w oczach Thamesa radość, tak teraz mogłem wyczytać z jego twarzy zupełnie inne emocje. Zawstydzenie, niepewność. Wiedziałem co to oznaczało, ale jednak chciałem usłyszeć to od niego, nie zamierzałem naciskać, ale wydaje mi się, że szczerość w tym przypadku było najlepszym rozwiązaniem, bo i tak raczej szybko się nie zobaczymy.
- Od zawsze cię podziwiałem. Uwielbiam twój uśmiech, Nerine, twoje błyszczące oczy, twoje ciepło... Na początku trochę tego nie rozumiałem, ale w końcu... W końcu zrozumiałem, że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem, ja... - urwał, obserwując jak jego ogon zmienia się w nogi, więc podkulił je, obejmując rękoma. - Zakochałem się w tobie i boleśnie przeżywałem to, że cię ode mnie zebrali. Gdybyś nie był tutaj, a tam... - mruknął, a w jego oczach pojawiły się łzy. Patrzyłem na niego, mając wyrzuty sumienia, ale zaraz przysunąłem się do niego i objąłem rękoma jego twarz. Wiedział, że nie odwzajemniam tego samego, ale i tak nie uciekł przed moim dotykiem. Otarłem jego łzy.
- Nie ma co gdybać, Thames. Ja... Aktualnie kocham Phyrina, a ty jesteś dla mnie niczym brat. Nie chcę by ta sytuacja to zmieniła i jestem pewien, że tam ustawi się do ciebie kolejka chętnych.
- Oni nie będą tobą, ty jesteś wyjątkowy - wyszeptał, na co zagryzłem policzek od środka. Milczeliśmy, nieco dłużej niż było to planowane, więc ostatecznie ubraliśmy się i ruszyliśmy do pracowni.
       Do środka weszliśmy po cichu, zmarszczyłem brwi zauważając, że Phyrina nie ma przy stole, ale w sumie to bym jeszcze zrozumiał gdyby nie fakt, że Baltica również nie było przy stole. Dziwne...
- O cholera. Baltic! - krzyknął Thames patrząc na coś, co było w moim pokoju. Podbiegłem do niego szybko, ale przyjaciel mnie zatrzymał przez co szarpałem się z nim krótką chwilę by spojrzeć na Phryina i różowego karalucha. Znieruchomiałem, a przez moment zapomniałem jak się oddycha. Mój wzrok spoczął na dłoni maga, która spoczywała w konkretnym miejscu i nawet nie cofnęła się, kiedy prawie tam dziurę swoim spojrzeniem.
- N-Nerine... - poczułem dłoń na swoim ramieniu, ale szybko ją odtrąciłem, odsuwając się od Thamesa. Wrzało we mnie, miałem ochotę krzyczeć, choć w oczach pojawiły się łzy. Patrzyłem na Phyrina nie dowierzając w to, co widzę.
- Co to ma, kurwa, znaczyć?! - krzyknąłem, będąc lekko zaskoczony własnym głosem. Nie brzmiałem, jak ja, głos był dziwny, jakby mówił to ktoś zupełnie inny. Poczułem nieprzyjemne mrowienie, po czym spojrzałem, jak poszczególne łuski pojawiają się na dłoniach, a paznokcie nieco się wydłużyły.
- To, co widzisz, szkoda, że nam przeszkodziliście.
- Baltic... Nie, zamknij się.
- Teraz mam się zamknąć? Sam chciałem bym zbliżył się do Phyri- - Nie dokończył a raczej to ja mu na to nie pozwoliłem. W sekundę znalazłem się przy nich i szarpnąłem Phyrinem, który poleciał gdzieś na łóżko, zaś wolna dłoń znalazła się na gardle trytona. - Pu... Puszczaj, k-kurwa - wydusił z siebie, ale ja tylko mocniej zacisnąłem palce na jego szyi.
- Bo Balticu mogłem spodziewać się wszystkie, ale ty? - zapytałem, patrząc na maga ze smutkiem w oczach, choć po głosie nie można było w ogóle go wyczuć. - Wystarczy ci byle jaki tryton byś się zadowolił? Nie jestem już taki wyjątkowy, kiedy inni tej rasy cię otaczając, co? - dodałem, nie przejmując się duszącym Balticem, ale przeniosłem na niego wzrok. Jego twarz zrobiła się czerwona, zaś jego paznokcie boleśnie wbijały się w moją skórę. Poluźniłem uścisk, ale tylko dlatego by wyciągnąć go z tej pieprzonej wanny i dopiero teraz dostrzegłem próbki. Zaśmiałem się gorzko, puszczając Baltica i podniosłem pojemniczki, przyglądając się uważnie przedmiotom, które mimo wszystko było mi bardzo znajome.
       Serce okropnie mnie bolało, wściekłość wręcz krzyczała. Sądziłem, że Phyrin potrafi się powstrzymać, ale jak widać myliłem się.
- Historia lubi się powtarzać... - szepnąłem, miażdżąc jeden z pojemników, który rozsypał się na podłogę. Spojrzałem na maga. - Dlaczego to jego poprosiłeś? Ja ci już nie wystarczam? Dobrze wiesz, że... - przerwałem, kiedy śmiech Baltica rozniósł się po całym pokoju. Posłałem mu wściekłe spojrzenie, po czym złapałem za jego włosy, powstrzymując się by nie roznieść całej tej pracowni.
- Najwidoczniej nie jesteś wart jego uwagi, nie protestował, kiedy zaproponowałem mu siebie, co nie, Phyrin? Ciebie też jego dłonie doprowadzały do szału? - uśmiechnął się szeroko, nim jego policzek zaczął zdobić ślad po paznokciach. Wzrok zaszedł mi mgłą, mając coraz większą ochotę roznieść wszystko i wszystkich. Baltica jednak się śmiał, prosto w moją twarz, kiedy moje serce rozpadało się na kawałki. Byli zdecydowanie za blisko i nie rozumiałem dlaczego Phyrin wziął do badań jego! Miał mnie, nie byłem wystarczający? Dobrze wiedział, że zawsze się zgodzę na to by wziął jakieś próbki do badań, więc czemu... Dla mnie to było zbyt intymne, żeby robić to z kimś innym, tym bardziej że Phyrin wiedział, jak często takie badania się kończyły.
        Łzy spłynęły po moich policzkach, dyszałem ciężko, serce boleśnie obijało się o żebra. Ta dłoń Phyrina na powstającej u Baltica erekcji, ich bliskość. Nie wyglądał na kogoś, kto się przed tym bronił.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {19/02/24, 08:29 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
       - Nie dam się zwodzić - jego zlodowaciały głos zatrzymał Baltica w szoku. Wybałuszył oczy, mrugając nerwowo powiekami. Patrzył na twarz Hutsona. Nieustępliwe spojrzenie jasno mówiło, że te wszystkie gierki nei robiły na nim wrażenia, a wręcz obrzydzały mężczyznę. Jakby zmęczony tą zabawą, westchnął przeciągle, odkładając na bok fiolkę.
          - Jak to możliwe, że jesteś tak obojętny - zagryzł dolną wargę, czując jak emocje powoli opadają, a mag nadal patrzył prosto w poszerzone źrenice trytona. Miłość - te niewypowiedziane słowo dudniło w głowie różowowłosego. To było coś, czego nigdy nie mógłby pojąć, bo wiedział, że doświadczenie czegoś tak absurdalnego graniczyło się z cudem. Prędzej można było  o tym przeczytać w książkach. Wyobrazić sobie opisujące te uczucia słowa. A jednak zobaczenie tego w czyiś oczach sprawiło nie lada zamęt w oczach Baltica. Poczuł zazdrość, a jednocześnie złość. Nie mógł kogoś posiąść tylko dlatego, że kto inny był szybszy, a miejsce w tak ciasnym sercu starczyło tylko dla jednej osoby. Nie kochał Hutsona. Miał być jedynie trofeum. Miał tylko pomóc Thamesowi w osiągnięciu celu...
         Mag poczuł tę chwilę słabości u trytona. Chciał ją wykorzystać, nagiąć tę absurdalną różnicę w sile i oswobodzić rękę, ale w tym samym momencie drzwi zaskrzypiały. Klamka opadła, a w progu drzwi zjawił się Thames. To był ułamek sekundy, który posłał kolejną myśl Hutsonowi. Tam, gdzie był Thames, był i Nerine. Nie pomylił się. Zaraz doskoczył do niego niebieskowłosy, a widok jego spojrzenia zatrzymał czas Phyrinowi. Świat zamarzł. Głucha cisza owiała go całego, pozwalając zrozumieć w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł. Tak okrutnie dwuznacznej, że nie było możliwości z niej racjonalnie wybrnąć. Cieniutki pisk rozbiłszkalną kopułę pod którą skrył się umysł mężczyzny. Wszystko nabrało gwałtownego tempa. W jednej chwili Nerine doskoczył do nich, plując jadem, słusznymi lub nie - przypuszczeniami i pretensjami do ich dwójki. Uderzyły one w maga jak ręka trytona, która posłąłą go na łóżko. Stęknął, łapiąc łapczywie powietrze w rozpalone płuca. Ściskało go od środka. Ból przeszył całe ciało Phyrina. Złąpał się za promieniujące miejsce, siadając na łóżku. Obserwował, schodząc stopami na ziemię. Nerine popadłw obłęd. Nie poznawał ukochanego, któy zawzięcie zaciskał swoje szponiaste dłonie na szyji spanikowaneego Baltica.
         Zrobił zaledwie dwa kroki. Sięgnął sztuczną dłonią do Ashbane, ale po chwili uchronił nią twarz od rozpryskującej się wody, gdy wywlekał z taką łątwością cielsko Baltica z wanny prosto na podłogę.
        - Nie - wydusił z siebie. Słowa palił mu gardło, kąsiły, aż do krwi. Tak samo jak kąsiłgo Nerine. Zadając Phyrinowi nieznany mu dotąd ból. Myśl o utracie trytona to jedno, ale świadomość jego wiecznej nienawiści... mag poczułsię mały, kruchy, ale z drugiej strony budziło się w nim coś mrocznego. Gniew, opdobny do tego, gdy widział go razem z Thamesem. Szczątki ich przekrzykujących zdań docierały do niego, łącząc wszystko, ukłądając w dość chaotyczną, ale sensowną całość. Upozorowali to wszystko, ale dlaczego?
        Serce dudniło Hutsonowi w piersi. Nie mógłdalej stać. Niewidzialna siła pchnęła go ku Nerine. Objąłgo ciasno, niczym wygłodniały wąż dusiciel. Całę jego ciało drżało z obawy o ukochanego. W obawie przed jego utratą.
        - NERINE! Otrząśnij się! To nie tak! - krzyczał, ale chwilę później jakimś cudem niebieskowłosy wywinął się niczym giętki kocur, raniąc mu twarz. Hutson spojrzał na niego zaskoczony, przykładając powoli dłoń do pulsującego miejsca.
        Widok złamanego w pół Ashbane roztrzaskał Phyrina na milion kawałeczków.
        - Ty głupcze - zazgrzytał zębami, zaciskając mocno szczękę. - Nie widzę poza tobą świata - zmarszczył groźnie brwi. Nie chciał tego robić, ale w obawie przed głupimki ruchami trytona, wyciągnął swoją różdżkę i nim ten zdołał coś powiedzieć, zamachnął nią. Wiszące nad łóżkiem wstęgi dostały własnego życia. Wyginały się pod wpływem wyobraźni maga, aby zaraz owinąć się wokółtrytona i rzucić go na ziemię. Thames wykorzystał całe zamieszanie, uciekając z pracowni razem z Baltickiem. Hutson raptownie padła na kolana, patrząc na ciało Nerine znajdujące się pod nim. Wściekłość buchała z oczu. Morskie fale tak okrutnie wzburzone. Huragan... morska nawałnica była gotowa utopić cały świat, a Phyrin.. gotó był go mu oddać. Wpił się w jego usta, pozwalając się w nie zranić.
        - Nie da się ciebie zastąpić. Tylko ciebie dotykam w Ten sposób, Nerine! Nie chciałem... - jego agresywny głos mięknął. Nie potrafił być tak wściekły na ukochanego jak on na niego. - Nie chciałem, żebyś poczuł się wykorzystany. Nie chciałęm cię traktować jak jakieś zwierzę... do testów - głos mu się łamał.
         - Błagam.... uspokój się - zajęczał rozpaczliwie, czując jak zaraz spłonie w udrękach, które niosło spojrzenie Ashbane.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {20/02/24, 07:54 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Przez wściekłość nie zauważyłem, kiedy znalazłem się w objęciach Phyrina. Krzyknąłem coś, sam nie do końca wiedziałem co wyszło z moich ust. Ryk? Może imię tego pieprzonego karalucha, a może nawet imię Phyrina, który ciasno mnie obejmował. Jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem, ale nawet to nie pozwoliło bym się uspokoił. Zacząłem się wyrywać. Rzucać z jednej do drugiej strony, ponieważ wcale nie byłem słaby. Phyrin powinien dobrze wiedzieć, że coś takiego nie powstrzyma mnie całkowicie. Moje paznokcie zetknęły się z jego skóra, tworząc rany.
- Puszczaj mnie! - krzyknąłem, starając się odepchnąć maga od siebie. Nie chciałem go słuchać, nie teraz, kiedy moim jedynym marzeniem było rozszarpanie Baltica na strzępy. To on był moim głównym powodem złości, choć Phyrin nie zachował się wcale lepiej. Nie rozumiałem, dlaczego zrobił coś takiego. Nie wyglądało to tak, jakby miało skończyć się na samych badaniach.
       Zamknąłem oczy, a w oczach pojawiły się wszystkie sytuacje, kiedy byli blisko siebie. Rozmowy, spojrzenia... Niby nic nieznaczący dotyk, ale czy rzeczywiście tak było?
- Nie oszukuj mnie! Gdyby tak było, gdyby... - Oddech stał się jeszcze cięższy, a po chwili sapnąłem zaskoczony, kiedy zostałem powalony na ziemię. Zmarszczyłem brwi, czując delikatny ból w plecach, ale nawet to nie powstrzymało mnie przed próbą wyrwania się.
- Nawet nie myśl by stąd uciekać! Zabiję cię, Baltic! - krzyknąłem za trytonem, widząc, jak idzie razem z Thamesem, który najwidoczniej chciał się jak najszybciej ulotnić. Zagryzłem dolną wargę, znowu ruszając rękoma, ale wstęgi nawet trochę nie puściły. Posłałem Phyrinowi spojrzenie pełne nienawiści, ale szybko pojawił się zaskoczenie, ale i dziwne, przyjemne mrowienie w okolicach brzucha. Przyjąłem pocałunek, przestając się szarpać, ale choć na moment zapomniałem co się dzieje, to i tak moje delikatność szybko się skończyła, gryząc boleśnie usta maga. Widziałem, jak krew pojawia się na jego dolnej wardze. Uścisk w klatce piersiowej był nie do zniesienia, już nie przez samą sytuację, a głos Phyrina, który się łamał. Widziałem po nim, jak się poddaje, jak próbuje złagodzić sytuację. Serce bolało mnie jeszcze bardziej, kiedy te prośby do mnie dotarły.
       Zacisnąłem usta, boleśnie wbijając pazury w swoje dłonie. Czułem, jak krew wydostaje się spod skóry, ale to i tak nie pomagało.
- Uwolnij mnie, Phyrin! Rozszarpię tego gnoja! - powiedziałem, unosząc na tyle swój głos by Baltic na pewno mnie usłyszał. Chciałem tego bardziej niż spokoju, ale wiedziałem, że Phyrin tego nie zrobi. Widziałem to w jego oczach, że choć nie podobało mu się to, to i tak nie zamierzał mnie uwolnić. Zamknąłem oczy, oddychając spokojniej, na tyle by moje serce się uspokoiło. Zniknęły pazury, zniknęły łuski. Na twarzy nie było widać wściekłości, lecz smutek i żal.
- Myślisz, że bym ci odmówił? Nie. Nigdy nie czułem się jak zwierzę do testów, NIGDY - powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo. W moich oczach pojawiły się kolejne łzy, zaś usta drżały od wszystkich emocji. - Dla mnie to coś... Coś intymnego. Miałem być wyjątkowy, miałem być dla ciebie jedyny, a jednak wolałeś prosić kogoś innego! Nie wyglądało to tak, jakbyś nie chciał. Jesteś magiem, do jasnej cholery! - zawyłem. Chciałem zakryć twarz rękoma, aby nie musiał patrzeć na moją okropną twarz, ale nie mogłem, bo moje ręce były trzymane przez wstęgi. - Nie ogranicza cię bransoletka, nic cię nie ogranicza! A jednak go nie odepchnąłeś! Co miałem sobie pomyśleć, jak was zobaczyłem? Że to nic takiego? Nawet przez moment nie pomyślałeś, jak Baltic na ciebie patrzy? Od samego początku próbował, nie wierzę, że tego nie zauważyłeś - szepnąłem, czując jak zaczyna drapać mnie w gardle. Jeszcze tego brakowało bym stracił głos. Choć to nie miało większego znaczenia, bardziej obchodziło mnie to, dlaczego tak to wszystko musiało wyglądać. Dlaczego wątpiłem w Phyrina, dla którego miałem być wszystkim? Nie rozumiałem tego, w końcu wierzyłem w jego wyznania, w każde słowo, które skierował do mnie. Czy to przez strach, że ktoś inny zawróci mu w głowie? Chciałem to zrozumieć, dowiedzieć się dlaczego tak jest, ale jednocześnie bałem się dnia, kiedy rzeczywiście mag spojrzy na kogoś tak, jak patrzył na mnie.
       Przyjrzałem się uważnie jego twarzy, czekając aż słowa wyjdą z jego ust. Dopiero teraz dostrzegłem jego zraniony policzek i szyję. Rozcięta warga, ślad po mojej dłoni, kiedy pchnąłem go na łóżko. Załkałem, czując powoli obrzydzenie do siebie samego. Nie panowałem nad sobą i to chyba jeszcze bardziej mnie dobiło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {20/02/24, 09:29 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Słowo za słowem.
        Każde z nich uporczywie kąsiło, gryzło, aż do krwi duszę Phyrina. Tylko raz czuł jak go coś tak bardzo rozdziera od środka i myślał wówczas, że już nigdy nie ujrzy tej cudownej twarzy. Tych magicznych oczu, które pożerały go żywcem, pochłaniały w mroczną, bezdenną głębię oceanu.
        Jego oczy drżały zalane słoną wodą tworzącą szklankę, lodową, przez którą nie mógł się przebić. Nerine stał się nieosiągalny, niedostępny, a próby Hutsona nie zdawały się czynić postępów. Serce ściskało się. Każde jego dudnięcie powodowało okrutny ból. Bum. Bum - i znów to piorunujące ukłucie. Ten okropny widok, to spojrzenie, ta mina... Phyrin pragnął mu powiedzieć, aby tak na niego nie patrzył, bo sam miał ochotę złamać się, schować, zakopać. Popełnił olbrzymi błąd, który namacalnie czuł na swojej twarzy. Krew spływała wolno, łaskocząc płonącą skórę. Widok zrozpaczonego, tracącego zaufanie do maga Nerine wbijał cierń, głęboko pod skórę mężczyzny. Wbijał się w duszę, która wykrwawiała się razem z uchodzącymi łzami z oczu Ashbane.
         Puściłby go. Uwolnił. Zrobiłby wszystko co tylko by chciał kochanek, ale nie tym razem. Strzelające kości wiedział, że byłby to teraz największy błąd. Nawet, gdyby on sam chciał pozbyć się  tych wkurzających trytonów. To one zatruły ich uczucia, nadszarpnęły zaufanie. A jednak uświadomiło to również Phyrina, że nadal byli osobno, oddzieleni niewidzialną ścianą. Bolała go myśl, iż chłopak nie potrafił mu zaufać. Po tym wszystkim co dla niego zrobił. Po tych wszystkich latach, które stracił, aby go uratować. Nie miał wiele czasu. Przebłyski tamtego świata coraz częściej mu o tym przypominały. Może właśnie dlatego coś w nim w końcu pękło.
       Jesteś wyjątkowy. Cały czas jesteś w moich oczach.
       Wolałem, bo jesteś zbyt ważny, żebym mógł pomyśleć o tobie inaczej. Przedmiotowo.

       Chodź wiele cisnęło się na usta Phyrina, to ani jedna myśl nie przebiła tej bariery. Niewypowiedziane słowa pozostawały w spojrzeniu maga. Dudniły ogłuszająco, otępiająco. Jednak Nerine miał rację. Ten nieskazitelny fakt wstrząsnął Hutsonem. Odsunął się lekko od Ashbane,. patrząc ze zdziwieniem. Przerażeniem. Był magiem. Nie posiadał bransolety, kajdan. Przynajmniej fizycznie. Mentalnie wciąż je miał. Zapominał o ciążącej ozdobie na nadgarstku, nie zapominał jednak o szkodach jakie wywoływała magia, która przyciągała problemy niczym magnes.
        I znów. Coś pękło w mężczyźnie. Jego karbinowe tęczówki zalśniły. Iskra oburzenia rozlała się, a źrenice rozciągnęły się, pochłaniając kolory, pozostawiając jedynie głęboką czerń. Gęste brwi Hutsona zmarszczyły się w grymasie i już nie patrzył z bólem na kochanka. Uraził go. Doszczętnie. Ten ból. Hutson nie mógł go sobie darować. Czemu niby tylko Nerine mógł pluć jadem, wyrzucać z siebie gorzkie żale? A on miał być ich odbiorcą? Słuchał go, więc teraz chciał, aby i on słuchał jego.
       - Jak śmiesz... - warknął, zgrzytając szczęką i pierwszy raz pokazał swoją najszczerszą złość. Zrzucił maskę, nie kryjąc się z lęgnącą w żołądku trucizną, kwasem obezwładniającym żyły, dostającym się prosto do serca.
       - Znów to robić?! - zacisnął kurczowo dłonie na jego rękach z płonącą wściekłością. -Najpierw Kenta, a teraz to?! Czy zawsze będziesz rzucał się na innych, gdy tylko wyobrazisz sobie coś więcej?! Ile razy będziesz karmił się złudzeniami?! Może ty naprawdę chcesz, żebym cię zdradził?! - ryknął tak głośno, że cały zadrżał w środku.
        - Kenta nie ma nic z tym wspólnego! To nie to samo, Phyrin... To nie tak, ja... Boję się tego po prostu, że zainteresujesz się kimś innym - czuł jak głos wibruje, jak z trudem łka odpowiedź, ale Hutson był już zaślepiony złością.
        - Owszem, ma! - zaprzeczył, a kolejne zmarszczki pojawiły się na nosie. - Nie rozśmieszaj mnie! Zainteresuję kimś innym?! Kocham cię idioto! Poświęciłem połowę własnego życia dla C I E B I E ! - podniósł się, patrząc na Nerine z góry tym nienawistnym wzrokiem. Kochał go, ponad swoje życie, ale nie mógł teraz... nie mógł odpuścić. Za daleko zaszedł, za dużo powiedział. Nie było odwrotu. Między nimi powstała gromiąca cisza. Naelektryzowane powietrze iskrzyło, wdzierając się przez ich nozdrza do płuc.
        - Może powinienem - szepnął głośno, spuszczając wzrok. Chowając go za kosmykami ciemnych włosów, a więzy straciły na swej mocy. Tak samo jak siła oraz gniew w rękach maga. Po prostu... stracił siły, wyszły z niego niczym powietrze z balona.
       Zamarł. Pogrążony w smutku, złości, żalu, że powiedział coś tak parszywego na głos. Tylko po to, aby skrzywdzić Nerine.
       - Co? Ż-żartujesz teraz? Niby co powinieneś?! Zostawić mnie? Cofnąć czas by nie poświęcać się dla mnie? - podniósł się patrząc  prosto w oczy maga. -Przepraszam, że najwidoczniej jestem dla ciebie takim wielkim problemem! Jakbyś nie zauważył, ja ciebie też kocham, dlatego się tak cholernie boję!
       - Strach ma różne oblicza - szepnął, przypominając sobie jeden z najgorszych momentów w swoim życiu i podniósł wzrok na ukochanego. Kochał go. Cholernie, dlatego to wszystko tak bardzo bolało. - I nigdy nie cofnąłbym czasu. Nigdy nie zmieniłbym tego co zrobiłem dla ciebie, bo cię kocham i choć wkurza mnie okropnie widok ciebie z Thamesem, to to znoszę! Sam jesteś ślepy! Głupcze! Sam nie widzisz jak szuka twojej uwagi! Jak nas rozdziela! Idź, idź do swojego kochanego Thamesa! W końcu to nie to samo co ja i Kenta! Prawda?! Idź, zejdź mi z oczu - na koniec brzmiał już na całkiem zrezygnowanego, wydartego z emocji, z mocy, aby kontynuować ten spór.
        Głucha cisza opętała Phyrina, a kiedy uniósł wzrok nie widział już niebieskiej otchłani, a jedynie pustą przestrzeń pokoju, a zaraz po tym obraz zadrżał niczym ten urwany na kamerze w galerii. Stał się mroczniejszy, chłodniejszy, a w rogu stanęła dobrze mu znana sylwetka. Nemezis. Patrzyła wyczekująco, cierpliwie. Obserwowała go.
        Otrząsnął się, łapiąc za czoło zlane zimnym potem.
        - Przepraszam cię Nerine, ale... - jego szept przypominał drżenie strun - Wolę byś mnie znienawidził niż opłakiwał do końca życia..-. przyznał się z bladym, gorzkim uśmiechem, a jego ciało zapłonęło od mocy jaką z siebie wylał. Chwycił za różdżkę, a potem kawałek papieru, rysując pospiesznie drzwi. Przyczepił do podłogi, spluwając na nią gęstą śliną, a te powiększyły się. Otworzył je solidnym kopniakiem, widząc w środku wnętrze swojego mieszkania w mieście i wskoczył, a drzwi zamykając się za nim zniknęły. Pozostawiając pracownię na pastwę losu trzem trytonom.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {21/02/24, 07:24 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Z każdym kolejnym słowem pękałem na coraz więcej kawałeczków. Strach, żal i smutek nawet na chwilę nie chciały opuścić mojego ciała, mieszając się ze wściekłością. Bało mnie każde słowo wypowiedziane przez Phyrina. Jego gniewa, jego nie zrozumienie. Miałem wrażenie, że lada moment nie będzie co zbierać, bo oboje się rozsypiemy. Nie tak to powinno wyglądać, a jednak obaj brnęliśmy w kłótnie, która dla żadnego z nas dobrze się nie skończy.
       Zacisnąłem ust, czując jak po raz kolejny tego dnia łzy obficie spływają po moich polikach. Patrzyłem na maga, nie potrafiąc wydusić z siebie nic więcej. Słuchałem go, wszystko docierało do mnie ze zdwojoną siłą i choć może miał rację co do Thamesa, to ja jednak potrafiłem odrzucić trytona, a on?
- Tego właśnie chcesz? Dobrze... - szepnąłem, rozsypując się całkowicie. Wyminąłem go, wychodząc z pokoju, po czym z pracowni. Nie mogłem oddychać, czułem, jak powoli brakuje mi sił, a świeże powietrze, choć dawało nieco przyjemności, to jednak nadal ciężko było mi nabrać powietrza. Opadłem na kolana, zaciskając palce na piasku, który i tak wysypywał się między nimi. Rozpłakałem się na dobre, wolną ręką zasłaniając usta, aby nie wydać z siebie żadnego głośnego dźwięku. Poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu i choć miałem nadzieję, że był to Phyrin, to niestety na jego miejscu stał Thames. Posłałem mu wściekłe spojrzenie, odtrącając jego dłoń.
- Nerine - wyszeptał moje imię, ale ja nie byłem w stanie nic powiedzieć. W głowie miałem cały czas słowa Phyrina.

Poświęciłem połowę własnego życia dla Ciebie.

Może powinienem.

Zejdź mi z oczu.


       To wszystko echem odbijało się w mojej głowie, nasilając się i słabnąć na zmianę.
- Nerine, oddychaj... Proszę... Wdech, wydech - słyszałem Thamesa, wraz z jego pomocą próbowałem uspokoić się, ale choć przez chwilę mi się udało, to ponownie zaniosłem się płaczem. Zawaliłem, choć to nie ja byłem winien tej sytuacji. To nie ja poprosiłem Baltica o próbki, to nie ja dałem mu pozwolenie by był za blisko. Thames... To ich pieprzona wina. Osób, które uważałem, że przyjaciół, a wbili mi nóż w plecy.
- Macie się stąd wynosić. Nie chcę was jutro widzieć, to przez was... Przez was jest to wszystko. Tego chciałeś? Chciałeś oglądać moje cierpienie? - zapytałem, nie patrząc na chłopaka, który niespodziewanie się ode mnie odsunął.
- To nie tak, ja... Nerine, ja naprawdę... - zacinał się, próbując odnaleźć odpowiednie słowa. - Przepraszam - powiedział ostatecznie, na co zaśmiałem się gorzko, czując jak łzy na nowo tworzą się w moich oczach.

Zejdź mi z oczu.

       Wsunąłem palce we włosy, zaciskając się na nich boleśnie. Chciałem wyrzucić to wszystko z głowy, ale nie byłem w stanie. Podniosłem się z piasku, choć zrobiłem to niezgrabnie, chwiejąc się.
- Przeprosiny nic tutaj nie zmienią, więc mam nadzieję, że jutro już nie będę musiał na was patrzeć - powiedziałem, a mój głos był przepełniony chłodem. - Baltic... Niech on lepiej mi nie wchodzi pod nogi. Nadal chcę go rozszarpać - wyszeptałem i wróciłem do pracowni z nadzieją, że Phyrin tam będzie. Nie chciałem tak tego kończyć, nie chciałem się z nim kłócić, bo było to coś okropnego. Po magu nie było jednak śladu.
- Phyrin? - wydusiłem z siebie, zaglądając do łazienki, do durnej szafy, nawet do lodówki. - Phyrin! - krzyknąłem, ale to nie miało żadnego sensu. Jego tutaj nie było. Gdzie mógł pójść? Do Makoto? Do mieszkania w mieście? Może do lasu? Było tyle miejsc, ale obawiałem się głównie jednego.
- Kenta... - wyszeptałem do siebie, czując, jak całe moje ciało drży w strachu, że to właśnie tam udał się Phyrin. Wierzyłem w to, że nie jest na tyle głupi, ale co jeśli zamierzał tam pójść? Wyżali się i co? Kenta nie spróbuje go pocieszyć? Wykorzystałby okazję, w końcu to lis, na dodatek nie przepadał za mną.
- Nie, nie, nie... - mamrotałem pod nosem, krążąc po pokoju, zastanawiając się co zrobić. Iść i go szukać? Mogłem, choć zapewne pierwsza osoba, która mnie zobaczy w takim stanie od razu każe mi wracać do domu i czekać.
       Usiadłem na łóżku, patrząc nieobecnym wzrokiem w sufit. Thamesa i Baltica nie było, zapewne poszli się przewietrzyć albo zdecydowali się wrócić już dzisiaj tam skąd przyszli. To ich wina. Zaplanowali to i dałem się na to nabrać. Byłem zły na siebie, miałem ochotę sam sobie strzelić z liścia, ale zamiast tego, boleśnie wbijałem paznokcie w skórę aż w końcu skończyłem na skubaniu łusek, które w złości nie chciały tak łatwo zniknąć. Bolało, ale jakoś mnie to trochę uspokajało, dlatego położyłem się na łóżku, czując zapach Phyrina na pościeli. Otuliłem się tym wszystkim, łkając do poduszki. Nie było mi jednak ciepło. Brakowało mi go, jego czułych słówek, głupich tekstów, na które prawie zawsze przewracałem oczami albo dawałem mu lekkiego kuksańca w brzuch, ciepłego dotyki i pocałunków. Chciałem by znów zaczął bawić się moimi włosami, komplementując się na milion sposobów. Potrzebowałem go by czuć się pewnie i bezpiecznie, a jednocześnie kochany. Zniszczyłem wszystko, co piękne przez moment... Zazdrości. Uczucie, które niszczyło bez skrupułów.
       Otulony z każdej strony zapachem Phyrina i wyczerpany, ostatecznie usnąłem, ale za to w mojej głowie powstały nowe koszmary, które zamierzały męczyć mnie całą noc.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {21/02/24, 08:25 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Za nic nie mógł zasnąć. Tysięczny raz obrócił się na drugi bok, ale po pięciu minutach wrócił na poprzedni. To znów nie było to, czego potrzebował do zaśnięcia. Opadł na plecy, spoglądając beznamiętnie w pociemniały od nocy sufit. Westchnął głęboko, udręczony swoimi myślami. Dobrze wiedział czego mu trzeba. Ciepła Nerine. Jego ciała, które tak cudownie pasowało do niego. Przy nim wszystko było jakieś łątwiejsze, prostrze. Noc nie była tak przygnębiająca, rozciągająca w nieskończoność. Przy nim widział błękit, spokojne morze i szum, któy utulał do snu. Jego delikatne pieszczoty przykrywały puchem. To jak położyć się w puszyste, chłodne chmury. Głos zaś był niczym promienie słońca. Przyjemnie ogrzewały serce powodując ten letarg. Idealny stan do snu.
        A jednak nie miał przy sobie tej ostatniej części układanki. Nie miałswojej drugiej połówki. Zostawiłgo, porzucił w najgorszy możliwy sposób. Upodlił go, kazał wynosić się, a potem zniknął. Czy go szukał? Czy był w pracowni? Może odszedł razem z trytonami?
       Nienawidził siebie. Zagryzł wargę, marszcząc nos i cmoknął, znów orbacając się w bok i obejmując ciasno. Kołdra splątała każdą kończynę maga. Było mu obrzydliwie ciepło, a zarazem zimno. W końcu poddał się swojej udręczonej głowie. Wstał leniwie z spuszczoną głową, ukrywając posępną minę pod kosmykami włosów. Wyszedł na korytarz, aby sięgnąć do lodówki. Czuł suchość w gardle. Po omacku odnalazł przełącznik i blask wiszącej lampy subtelnie rozświetlił pomieszczenie. Phyrin rozglądnął się, napotykając stopą o coś leżącego na podłodze. Zwrócił ku temu wzrok, unosząc lekko palce.
        - No tak, zapomniałem posprzątać... ech, później. Nie chce mi się - mruknął neizadowolony, otwierając lodówkę. Całkowicie zignorował rozwalony stolik na środku salonu, poduszki z wyprutym lekko wnętrzem, pociągnięte zasłony, które popuszczały oczka z haczyków. Jedynie książki nie zostały dotknięte niszczycielską mocą Phyrina, gdy ze złości zaczął wszystko rozwalać. Ominął szkło na podłodze, nalewając sobie wody i wypił połowę zawartości szklanki jednym duszkiem.
        Kolejnego dnia nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Postanowił zrobić coś przełomowego i spróbował posprzątać bałagan jaki narobił zeszłej nocy. Przynajmniej w taki sposób mógł zająć swoje myśli. Na czymkolwiek tylko nie Nerine, ale jak na złość... czasem jakby go słyszał. W południe poczuł głód i jedynie miałsił zamówić chińszczyznę do mieszkania. Zjadł tylko połowę, tracąc apetyt. Wypił kilka piw, ale one tylko pogorszyły. Jego serce ścisnęła tęsknota. Był wsciekł, że tak bardzo uzależnił się od tej niebieskiej rybki.
        Wieczorem miał totalnie dość. Chciał zacząć wyrywać sobie włosy. Dopadały go pytania: Gdzie jest Nerine? Co robi? Jak się czuje? Czy nadal obwinia go, albo siebie o to wszystko? Czy ci dwoje nadal z nim byli?
        Wcisnął dłonie do kieszeni płaszcza i wyszedł z domu. Przemierzał opustoszałe uliczki, zmierzając do centrum. W głowie miał tylko jedno konkretne miejsce, w którym od dawna go nie było. Staromodny dom, z którego biły ciepłe kolory różu oraz czerwieni malowały kawałek chodnika. Hutson ścisnąłmocno klamkę, wchodząc do środka i wszystkei dźwięki uderzyły go z impetem. Muzyka, pół nagie kobiety przechadzajace się po korytarzu...
        Może powinienem - Może powinien, ale wiedział, że nie wybaczy sobie, a tym bardziej Ashbane. Przełknął ślinę, podchodząc do recepcji, gdzie siedziała o obfitym biuście rudowłosa kobieta. Włosy miała spięte w dwa grube warkocze, a piegi wręcz błyszczały zza złotych oprawek okularów.
         - Phyrin, tyle czasu cię tu nie widziałam - zaćwiergotała, machając powiekami, a przydługawe, doczepiane rzęsy zatrzepotały. - Pokłóciłeś się z ukochanym? - spytała, na co ten w odpowiedzi drgnął zaskoczony. Skąd mogła wiedzieć? Cóż, w domu publicznym wszystkie ściany miały uszy, Jednak Kenta... nigdy nie zdradzał nikomu o czym rozmawiali. Nigdy nie mówił kim był Hutson.
         - Pewnie przyszedłeś do Kenty. Musisz poczekać, jest zajęty - wskazała ruchem dłoni czerwoną kanapę, na której siedział jakiś mężczyzna z kocią kobietą na kolanach. Niczym własny cień posłusznie usiadł, jak najdalej nich, podpierając podbródek o rękę. Spoglądałmartwym, znudzonym wzrokiem na to wszystko i czuł, że nie tu powinien być. A mimo to poczekał i po dwudziestu minutach stanąłon. Zaskoczony, wpatrzony w maga tak samo jak to robił Nerine. Dopiero teraz potrafiłto dostrzec. Otulony czerwonym kimonem, wyciągnął ku niemu rękę, a Hutson ją przyjął, pozwalając poprowadzić do czystej sypialni. Zjechał wzrokiem w dół na ich splecione dłonie i dziwny, napięty dreszcz przeszedł go. Było coś nie tak w tym uścisku. Rozterka, a jednak i troska. Kenta nie trzymał Hutsona tak jak zawsze. Weszli do pomieszczenia. Phyrin wszedł głębiej, gdy lis zamknął za nimi drzwi. Na klucz. Ciemnowłosy zsunął z ramion płaszcz, odkładając go na fotel i usiadł na łóżku, obserwując byłego kochanka.
         - Dlaczego przyszedłeś? - to było piorunująco ważne pytanie. Kenta nie chciał robić sobie nadziei, którą właśnie delikatnie obecność maga zainicjowała.
         - Nie mogłem zasnąć - Kenta od razu wiedział, że za tym słowem kryje się coś więcej, ale przemilczał. Kochał Hutsona od lat i nauczył się odczytywać emocje z wyrazu twrarzy. I teraz widział to doskonale. Uczucia, jakie jeszze nigdy mu nietowarzyszyły, które kiedyś chłopak źle interpretował.
         - Czy chcesz, żebym się Tobą zajął? - spytał, widząc potaknięcie. Uśmiechnął się smutno, podszedł bliżej, stając między jego nogami. Chciał klęknąć, ale spojrzenie Phyrina zbiło go z tropu.
         - Kenta... co się dzieje? - apytał, a to spowodowało, że zaczął chlipać, walcząc z cisnącymi się łzami do oczu. Szloch, a potem kolejny nie pomagał. Złamany lis padł na kolana, chowając twarz w jego nogach.
         - Jestem okropnym ojcem, Phyrin - zaczął, a reszta słów sama zaczęła płynąć. Niczym puszczona tama. Mówiłmu wszystko. Jak głupio począł, jak wmieszał w to syna i teraz robi najokrutniejsze rzeczy, żeby tylko Beliad nie zabawił się jego niewinną duszą jeszcze bardziej a Phyrin... słuchał z podniesioną głową w sufit, pozwalając by łzy spływały mu po policzkach cienkimi strumyszkami. W ciszy, słuchając płaczu Kenty.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {22/02/24, 08:22 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Obudziłem się z okropnym bólem nie tylko głowy, ale i całego ciała.
- Phyrin... - wyszeptałem imię maga, a nie słysząc odpowiedzi, pomacałem miejsce koło siebie, ale nikogo nie było. Otworzyłem niechętnie oczy, powoli podnosząc się do siadu. Było pusto i cicho. Żadnego gadania, chodzenie i niepotrzebnego uderzania różnymi przedmiotami. Phyrin nie siedział przy stole i nie czytał, nie było go również w kuchni, ani nie brał kąpieli. Poczułem, jak całe ciepło szybko znika, a chłód wstępuje na jego miejsce. Czemu myślałem, że jak się obudzę, to ujrzę Phyrina? Nie wrócił i zapewne nie zamierzał szybko wracać, dlatego ze zdwojoną siłą na nowo wszystko we mnie uderzyło. Otarłem pojawiającą się łzy, czując pod palcami, że mam napuchnięte oczy. Pociągnąłem nosem, niechętnie wstając z łóżka, aby rozejrzeć się za Thamesem lub Balticem, ale ich również nie było.
- Zostałem całkiem sam - szepnąłem do siebie i żałowałem, że Paskuda nigdzie się nie kręcił. Nie dość, że brakowało mi kocura, to jeszcze miałem zatęsknić za Phyrinem. Załkałem, czując na nowo ból w sercu.
       Oparłem ręce o stół, po czym spojrzałem na kartę, która została zapisana ładnym pismem księcia. W naszym języku. Początkowo zamierzałem zgnieść kartę i ją wyrzucić, ale chociaż powinienem rzucić na to okiem, aby zrozumieć dlaczego postąpili w taki, a nie inny sposób.


Drogi Nerine, wiem, że mnie nienawidzisz i masz do tego prawo. Postąpiłem... Postąpiliśmy źle, ale nie wiedziałem, że wyjdzie z tego wszystkiego taka okropna sytuacja. Nie wiem co we mnie wstąpiło, bo przecież widziałem, jak szczęśliwy jesteś. Może właśnie to mnie zabolało, że uśmiechałeś się tak cudownie do kogoś innego. Przepraszam cię za to, chciałbym ci powiedzieć to  wszystko w oczy, ale widziałem w nich twoją nienawiść, dlatego z samego rana udaliśmy się do morza, aby wrócić do domu. Baltic... Zrozumiał, że przesadził, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie jego zachowania. Mimo tego, mamy nadzieję, że między tobą a Phyrinem się ułoży. Wyglądaliście razem  tak cudownie, zakochani, szczęśliwi i naprawdę nie chcę by to się skończyło przez takich głupców, jak ja i Thames. Nie liczę na twoje wybaczenie, lecz wiedz, że jeszcze nie raz chętnie cię... Was odwiedzę, jeśli tylko mi na to pozwolicie, wtedy przeproszę was osobiście. Dziękuję za waszą gościnę i jeszcze raz bardzo przepraszamy.

~ Thames

P.S. Phyrin naprawdę cię kocha. Widziałem to w jego oczach, jeśli moje zachowanie wszystko zaprzepaściło, pozwolę ci mnie rozszarpać.

~ Baltic


       Zacisnąłem palce na kartce papieru, patrząc jak ten powoli staje się mokry. Zgniotłem papierek i wyrzuciłem do kosza. Wiedziałem, że mój wczorajszy szał dał im do myślenia, szkoda, że tak późno i teraz sam nie wiedziałem na czym stoję. Dlatego czekałem. Krążyłem po pracowni, starając się znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale nie byłem w stanie. Wszystko przypominało mi jego, gdzie nie poszedłem unosił się zapach jego perfum. Dusiłem się tutaj, ale to tylko dlatego, że za bardzo za nim tęskniłem. Gdzie był? Co robił? Z kim? Chciałem wyjść stąd i go poszukać, ale do centrum miasta było za daleko i choć wychodziłem czasami sam, to nadal miałem jakiś kontakt  z magiem. Mogłem się zgubić, wpaść w jakieś tarapaty i on by nawet o tym nie wiedział. Na pewno był w mieszkaniu, na pewno nie poszedł mnie zdradzać. Ufałem mu, choć pewnie gdybym mu teraz to powiedział w twarz, to by mnie wyśmiał. Skoro tak mu ufałem, to czemu wczorajszego dnia wpadłem w szał? Nie znałem na to odpowiedzi.
       Spojrzałem w spokojne niebo, ciemne, ozdobione gwiazdami i świecącym księżycem. Phyrina nie było, a ja nie miałem już siły by płakać. Opatuliłem się ciepłym kocem, choć nadal było za zimno. Zwróciłem uwagę na jedzenie na stole, które przykryłem folią. Zupa już nie parowała, zaś soczysty stek na pewno stracił swój obłędny smak, którym mag nie raz się zachwycał. Liczyłem cały czas na to, że wróci, że będę mógł wpaść w jego ramiona, przeprosić za wszystko i rozpłakać się na nowo, ale ze szczęścia, że mnie nie opuścił. Jednakże, jeśli chciał tu wrócić, a nie mógł przeze mnie, to powinien mi o tym powiedzieć. W końcu to jego pracownia, od początku należała do niego, a ja byłem gościem. Wolną dłonią złapałem na naszyjnik i obróciłem kryształ w palcach. Nie zasłużyłem na jego dobre serce, na jego szczery uśmiech, na szczere „Kocham Cię”... Na nic nie zasługiwałem, bo byłem chodzącym problemem.
- Wróć do mnie - szepnąłem, chowając twarz między kolana. Kolejna samotna noc, kolejne koszmary, od których nie mogłem uciec. Miałem cichą nadzieję, że chociaż Phyrin może spokojnie spać.
       Następnego dnia wcale nie wyglądałem lepiej. Podkrążone oczy, blada skóra oraz włosy w nieładzie. Czułem się brudny, choć brałem kąpiel. Dokuczało mi zmęczenie, co było widać po mojej twarzy, dlatego nie ucieszył mnie widok Makoto, która rozpromieniona stanęła pod drzwiami pracowni. Na mój widok zmarkotniała.
- Rany, Nerine, co się stało? Źle wyglądasz! Gdzie Phyrin? - zapytała, a moje usta zadrżały. Nie miałem komu się wyżalić, Makoto również była przyjaciółką Phyrina, więc czy to było sprawiedliwe bym to ja jej się wygadał? Nie zastanawiałem się nad tym długo ponieważ słowa same zaczęły wychodzić z ust, kiedy weszliśmy w głąb pracowni. Zaparzyła nam herbaty i słuchała bardzo uważnie, nie próbując nawet się wtrącać w moje zdania, które były mówione bez żadnego ładu. Drżałem, płakałem i wtulałem się w drobniejszą dziewczynę, która klepała mnie uspokajająco oraz szeptała słowa, które miały dodać mi otuchy.
       Siedzieliśmy tak długo i choć wygadałem się jej, to nie czułem by ciężar ze mnie spadł. Chciałem by to Phyrin się pojawił, ale coraz bardziej traciłem nadzieję.
- Sprowadzę go tutaj. Jak sam nie chce przyjść to trzeba użyć siły - powiedziała pewna siebie, stoją w drzwiach, gdyż zbierała się już do wyjścia. Pokręciłem głową lekko speszony.
- Nie, jeśli będzie chciał to sam wróci, a jak nie to... To ja zawsze mogę pojechać do mieszkania, potrzebuje czasu... Chcę mu go dać - wyszeptałem, zaś dziewczyna westchnęła zrezygnowana i jeszcze raz mnie przytuliła.
- Dobrze, ale jedz odpowiednio, mam wrażenie, że cię ubyło, Nerine. Jeśli będziesz potrzebował podwózki do miasta, przylecę jak najszybciej - uśmiechnęła się, po czym złożyła delikatny pocałunek na moim poliku i pożegnaliśmy się. Przez moment delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, ale szybko wróciłem do rzeczywistości.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {22/02/24, 09:33 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Głaskał czubek głowy Kenty, czasem zaczepiając niechcąco o spuszczone do tyłu uszy. Cały drżał, a Phyrin jeszcze nigdy nie czuł się tak beznadziejnie bezsilny z powodu lisa oraz trytona. Oboje byli dla niego ważni, ale gdyby miał wybierać... zawsze padło by na tego jednego...
        - Ciii... już dobrze. Będzie dobrze. Jakoś to naprawię - szeptał, czując jak ten kiwa przecząco głową w jego nogach,
        - Nie chcę byś mi pomagał, bo znów... będziesz miał problemy - bełkotał między szlochnięciami.
        - Kocham Nerine, ale ty również jesteś dla mnie ważny, Kenta - dodał, widząc jak ten niepewnie i powoli unosi głowę, aby spojrzeć w oczy maga, aby upewnić się do prawdziwości słów.
        - Nie rozumiesz Phyrin. Kocham cię, nie potrafię patrzeć na ciebie inaczej...
        - Wiem. Chodź dziś do mnie. Do mieszkania. Potrzebuję... - zrobił niewielką przerwę. - Ucieczki.
        - Dla ciebie Phyrin wszystko...
        I tak zrobili. Mag wrócił do mieszkania, a późnym wieczorem dołączył do niego Kenta. Czuł się obco, niezręcznie. Cały czas czuł, jakby zaraz zza rogu miał wyskoczyć na niego tryton, ale nic takiego się nie działo. Osobno wzięli prysznic, zjedli kolację oraz obejrzeli film. Jednak to wszystko nie pomogło Hutsonowi zapomnieć. Stargany myślami, błądzeniem gdzieś daleko, Kenta w końcu postanowił zająć się magiem tak jak tego chciał. Wstał z kanapy, wyciągając do niego rękę i zaprowadził prosto do sypialni. Oboje usiedli na krańcu miękkiego materaca. Niezręcznie spięci.
        - Mam wrażenie, jakbym go zdradzał - mruknął niezadowolony, wahając się, czy aby to najlepszy pomysł.
        - Będzie dobrze. To nic złego, Phyrin - uśmiechnął się blado, opeirajac o zagłówek. Zachecającym ruchem dłoni nakazał magowi położyć się obok, a ten tak zrobił. Wtulił się obok, a zaraz spod lisa wyłonił się długi, srebrny ogon, który otulił Hutsona do snu. - Potrzebujesz odpocząć. Wyglądasz jak wrak człowieka - szeptał, gładząc go po włosach, a oczy oraz włosy lisa zaczęły połskiwać blaskiem księżyca. - A teraz przymknij oczy i zaufaj mi. Stworzę dla ciebie cudowny świat - Kenta usłyszałgłębokie westchnięcie.
        - Zaśmijmy razem, Kenta. Ty również tego potrzebujesz - szepnął, ale nie usłyszał odpowiedzi, pogrążając się w głębokim, spokojnym śnie. W takim, jaki obiecałmu Kenta. Phyrin siedział nad brzegiem z książką w rękach, obserwując jak Nerine pływa w wodzie, zapraszając go do siebie. Z uśmiechem odłożył księgę na bok i ściągając ubrania ruszył do wody...
        - Śpij spokojnie - ułożył policzek na jego głowie, samemu zapadając w sen, płtki i czujny, aby nie zapaść się w wieczne zaklęcie własnej mocy.
        Kiedy się obudził, Kenty już nie było. Zastałpuste mieszkanie i jedyny ślad po lisie stał na kuchennym blacie w postaci śniadania. Phyrin uśmiechnął się ponuro, postanawiając zjeść cokolwiek w ciągu tych paru dni. Usiadł więc, odwijając folię i wziął pierwszy kęs, słysząc wibracje telefonu. Sięgnął po niego niechętnie, odbierając telefon. Od razu na odległość, spodziewając się uniesionego głosu.
         - Gdzie jesteś, ty skończony kutachongu?! - Makoto nigdy nie dało się z nikim pomylić, a do tego jej wyszukane słownictwo powodowało, że Phyrin miał ochotę...
         - Może tak dwa tony ciszej? Obudzisz sąsiadów - mruknął, czując zaraz jak coś przewróci się w jego żołądku. Odpuścił smacznie wyglądającą jajecznicę.
         - A wiesz, że świnia z ciebie? Jak mogłeś to zrobić tak cudownej istotce jak Nerine!. Wykreślam cię z listy znajomych!
         - Makoto - westchnął ciężko. - Jestem tego świadomy - nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzał niepewnie, zastanawiając się kto to mógł być. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że - zaczął, kierujac do drzwi. Otworzył je powoli, widząc ubraną na biało dziewczynę. Tuptała o podłogę ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, a spod kapelusza ciskała piorunami w maga. Niby taka drobna i maleńka, a jednak zdawała sie być groźniejsza od samego demona.
         - TYYYY - wytknęła go palcem. Położyła opuszkę na jego piersi. Poczułten piekący gorąc dna kotłą piekielnego. Jakby mogłą go od tego spalić żywcem. Za jego wszelkie winy - Tyyyy
         - Tak ja - przytaknął, robiąc krok za krokiem w tył, aby ją wpuścić do środka.
         - Jak mogłeś coś takiego mu powiedzieć! Powinieneś wrócić z kwiatami w zębach i na kolanach błągać o wybaczenie! - zatrzasnęła za sobą drzwi. - Co tak pachnie? - zmieniła nagle  temat.
         - Chcesz? Nie mam apetytu, a szkoda aby się zmarnowało.
         - Chcę! Zaraz, nie zmieniaj tematu! - mimo to poszłą do kuchni, siadając na miejsce Hutsona i od razu zaczęła pałąszować jedzenie.
         - Wiem, że przesadziłem, ale... to wszystko jest takie nowe dla mnie. Nigdy nie byłem zazdrosny. Ten związek, ta relacja jest dla mnie całkowicie nowa. Czasem się gubię. Nie wiem co zrobić. Brak mi doświadczenia - wstawiłem wodę na gorącą herbatę.
         - To nie mi powinieneś się spowiadać
         - Nie pyskuj młoda - spojrzał na nią zza ramienia, gdy zalewał dwa kubki.
         - Nerine wygląda jak wrak. Jakby miał zaraz uschnąć, a ty... wcale nie lepiej - zaczęła machać widelcem w powietrzu. - Siedzi sam, jak odludek w pracowni. tęskni, obwinia siebie
         - Ale to nie jego wina... - zacisnął kurczowo pięść na uchwycie i postawiłoba naczynia na blacie.
         - Kochasz go? - spojrzała z śmeirtelną powagą w oczach, a Phyrin wręcz zaciągnął się z syknięciem powietrzem.
         - Kocham. Wybaczy mi? - odpowiedź widział w tęczówkach Makoto. Wybaczy. Kto z miłości nie wybacza różnych rzeczy? A jednak mag obawiał się tego. Strach gnieździł się w jego wnętrzu. Co, jeśli złamie się na widok Nerine? Jak on teraz wyglądał? Miał podpuchnięte oczy jak on? Sypiał? Jadł?
         - Jesteś moim cennym przyjacielem. Phyrin, idź do niego. Miej więcej odwagi. Bądź mężczyzną - klepnęła go w ramię i rozmawiali jeszcze przez jakiś czas zanim w końcu rozstali się w progu drzwi. Mężczyzna długo rozmyślał nad wszystkim, zbierając swoją odwagę. Nigdy nie miał z niczym problemu, a teraz był kłębkiem nerwów. Miał już plan ułożony w głowie. Pół dnia spędził na realizację i ostatecznie z wilklinowym koszykiem oraz bukietem niebieskich róż złapał najbliższy autobus. Wróćił, tak jak obiecywał Makoto. Wszedł cicho do pracowni, odkładając rzeczy na stolik. Drzwi do pokoju Nerine były zamknięte. Wiedział, że tam jest. Serce stanęło mu w gardle. Słyszał jak waliło. To dudnienie zagłuszało wszelakie inne dźwięki. Sięgnął do klamki, która... sama nagle się opuściła.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {25/02/24, 06:57 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Potrzebowałem zajęcia, czegoś, dzięki czemu nie będę cały czas myślał o tej całej pochrzanionej sytuacji. Wziąłem się za porządki, zaczynając od zmienienia pościeli oraz wstawienia prania. Związałem włosy w niedbały kok, kiedy wziąłem się za wycieranie kurzy oraz ogólnie za odkurzanie czy mycie podłogi. Muzyka roznosiła się po pracowni, ale ja nie czułem ani krzty radości. Trochę nuciłem pod nosem, trochę ruszałem biodrami do muzyki, ale jednak z tyłu głowy miałem coś, co mówiło mi, że nie miałem prawa do chwili zapomnienia. Mimo tego sprzątałem dalej, starając się nie zniszczyć nic, na co mag mógłby się pogniewać. Phyrin podchodził z ostrożnością do swoich ksiąg czy fiolek z eliksirami albo z pojemniczkami, w których były cenne produkty. Nie mogłem jednak przejść obojętnie obok grubej warstwy kurzu, która rzuciła się moim oczom. Pokręciłem głową, krzywiąc się, kiedy szary pyłek znalazł się na moim palcu. Szybko go otrzepałem i zabrałem się za staranne wysprzątanie regału.
       Wszystko się skończyło, kiedy sięgnąłem po jedną z książek. Usiadłem z nią w swoim pokoju, zainteresowany fabułą, która w krótki sposób została napisana z tyłu książki. Romans z wątkami fantasy, ale i czymś, czego sam nie mogłem określić. Z niesamowitą uwagą czytałem treść książki, co jakiś czas zatrzymując się, aby nabrać powietrza. Kartka po kartce, a oczy śledziły uważnie każde słowo, każdą sytuację, która wydawała się być urocza, ale jednocześnie niebezpieczna. Zakazana miłość, która nie do końca była taka zakazana. Reguła stworzona przez przodków, która nie mogła zostać zniszczona przez nikogo, a jednaj młodsze pokolenie chciało się jej pozbyć za wszelką cenę. Przełknąłem gulę w gardle, wczuwając się w każdą sytuację oraz uczucia bohaterów, kiedy to natrafiłem na scenę, w której to główni bohaterowie mieli uprawiać seks. Policzki mnie zapiekały, więc rozejrzałem się po pokoju, ale szybko sobie przypomniałem, że Phyrina tutaj nie ma, a to wprawiło mnie w smutek. Odchyliłem głowę do tyłu, zagryzając policzek od środka. Pociągnąłem nosem i wróciłem do czytania, ale nie byłem w stanie się skupić, choć opisane sceny sprawiały, że moje policzki pokrywały się mocniejszym rumieńcem, a po plecach przechodziły przyjemne dreszcze. Czułość, delikatność... Te cudowne słowa, które Phyrin nie raz mówił do mnie. Wszystko przypominało nasz każdy raz, nasze czułości, delikatne pieszczoty, szeptane słówka do ucha i niewinne, gorące pocałunki.
       Zagryzłem dolną wargę i odłożyłem z ostrożnością książkę na bok, przypominając sobie każdy dotyk Phyrina. Jego muskanie palcami mojej rozgrzanej skóry, jego pocałunki, które zostawiały palące ślady. Przełknąłem gulę w gardle, czując przyjemne mrowienie w okolicy podbrzusza. Chciałem sięgnąć pod materiał bielizny, chciałem sprawdzić, czy własny dotyk będzie tak samo przyjemny, jak dłoń Phyrina zaciskająca się wokół mojego penisa. Mimo tego, powstrzymałem się, czując jak na nowo ogarnia mnie smutek i wyrzuty sumienia. Zamiast myśleć, jak to wszystko ratować, to myślałem o czymś... takim.
       Podniosłem się z łóżka, chcąc wrócić do sprzątania i złapałem za klamkę. Otworzyłem drzwi, zatrzymując się w progu, kiedy przede mną stał Phyrin. Patrzyłem na niego w szoku, po czym uszczypnąłem się w dłoń. To nie sen.
- Phyrin... - wyszeptałem imię kochanka, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie kontrolowałem tego, nie potrafiłem ich powstrzymać, kiedy zaczęły spływać po polikach jedna za drugą. - Phyrin... - wyszeptałem jeszcze raz, po czym rzuciłem się na nieco,  przywierając od razu ustami do jego ust, obejmując dłońmi jego twarz. Phyrin, był tutaj. Wrócił do mnie, wrócił... Odsunąłem od niego twarz, obejmując go i wtuliłem się zapłakany w jego klatkę piersiową.
- J-jesteś... Wróciłeś... Phyrin, ty naprawdę tu jesteś - szeptałem, czując jak szloch wstrząsa całym moim ciałem. Moje serce biło szybciej z radości, kiedy czułem zapach maga, czułem jego ciepło, jego bijące serce. Miałem ochotę roztopić się przed nim z tego szczęścia, które na nowo zaczęło mnie otaczać, ale coś sprawiło, że odsunąłem się od maga. Spojrzałem na kwiaty, po czym na Phyrina i sapnąłem.
- O nie... Źle wyglądam, n-nie patrz na mnie! - pisnąłem, zakrywając dłońmi twarz. W końcu dobrze pamiętałem własne odbicie w lustrze. Blada skóra, podkrążone, zaczerwienione oczy, wysuszone usta. Wyglądałem okropnie, brzydko i odpychająco. Nie chciałem by Phyrin takiego mnie widział, chciałem by widział tego Nerine, którego miał na co dzień. - C-cieszę się, że wróciłeś. Bałem się... Martwiłem się, że mnie znienawidzisz już na zawsze - mówiłem, zakrywając cały czas twarz. Chciałem go objąć, pocałować, zatopić palce w jego włosach, poczuć jego gorący oddech na mojej skórze, ale wyglądałem teraz okropnie. - Tak bardzo za tobą tęskniłem - załkałem.
        To było kilka dnia. Dwa? Trzy? W sumie to przestałem zwracać na to uwagę, ale czułem się tak, jakby to była wieczność, ale na szczęście nic nie zostało przekreślone. Gdyby tak było, to Phyrin nie stałby przede mną z kwiatami.

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {26/02/24, 11:12 am}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Zastygłw bezruchu, a karbinowe tęczówki jeździł z góy na dół po Nerine, badając najdrobniejszy szczegół jego wyglądu. Wyglądał beznadziejnie. Zmęczony, targany myślami i emocjami. Widać to było po nim gołym okiem. A jednak w głowie Phyrina gnieździła się tylko jedna myśl, kiedy tak stał zakłopotany, świaodm swego wyglądu. Był piękny. Nieważne, czy jego włosy były ułożone, czy fikuśnie, neidbale splątane w kuca. Czy miał podkrążone oczy czy nie, czy jego skóra wyglądała zdrowo, czy jak teraz, szaro. Zawsze, w każdym calu dla maga tryton był piękny. I tylko on. Biło z niego ciepło, jakiego mężczyzna nie potrafił określić słowem, a które przyciągało nieustannie go do niebieskowłosego.
        Delikatny uśmiech wypełzł na usta Hutsona, a chwilę później bez opamiętania, ciało Ashbane wpadło w objęcia maga. Bezwłocznie oddał każdą cząstkę siebie, odwzajemniając pocałunek. To ciepło, ten zapach. Miał ochotę wychrypnąć "Nareszcie". Nareszcie znó mógł go poczuć. Ciepło, bicie serca, usłyszeć ten głos. Spojrzeć w te cudowne, błękitne oczy. Dlatego bez namysłu objął trytona, kłądąc twarz na jego głowie, zaciągając łapczywie zapachem, jakby miał być to ostatni raz.
        Zamrugał lekko zdezorientowany, gdy ciepło ciała zniknęło, pozostawiając po sobie chłód i odległość między nimi. Mag spojrzał na trytona, posyłając mu pytające spojrzenie, a po chwili prychnął rozbawiony na widok zachowania ukochanego. Odwrócił się więc, korzystając z tego, że Ashbane zakrywałsobie twarz. Sięgnął po bukiet kwiatów i zniwelował między nimi odległość. Czuł jak pąki róż zaczynają tracić miejsce wokółsiebie, gdy napierał na nie, aby być jak najbliżej Nerine. Kwiatowy mur nie dawałza wygraną, wbijając swe kolce w ich ciała. Szczypiąc ich, budząc z transu widzenia wyłącznie siebie nawzajem.
         - Jesteś piękny, Nerine - szepnął miękko, łapiąc za jedną z jego dłoni i przysunął ją do swoich ust. Delikatnie muskając wargami skórę. - Kocham cię w każdej postaci, ale to już chyba mówiłem - uśmiechnąłsię, przytulając policzek do dłoni, a tym samym przymknął powieki.
         - Popełniłem błąd. Wybaczysz mi? Jestem niedoświadczony w związkach. Czasem ciężko zrozumieć mi wytyczone bez słowa granice. Ale nie chciałem potraktować cię przedmiotowo, to był jeden z dwóch powodów, dla którego chciałem wziąć próbki od Baltica. Drugim była chęć porównania dwóch innych trytonów. Czy obie próbki zachowają się tak samo. Nerine... nigdy bym cię nie zostawił - spojrzał prosto w te czerwone, lśniące od tafli łez oczy. Był piękny pod każdym względem. - Nigdy bym cię nie zdradził. Przynajmniej świadomie - prychnął lekko rozbawiony. - Przyjmiesz te róże? - spytał, nie odrywając spojrzenia od Ashbane.
         Hutson starał nie okazywać po sobie nerwów. Owszem, Nerine wyglądał na ucieszonego, szczęśliwego powrotem maga, ale nadal nie miał pewności, czy mu wybaczy. Nadszarpał zaufanie, o ile ono w ogóle było. Nawet jeśli nie istniało, Phyrin wiedział, że musi je wypracować. Inaczej takie kłótnie będą ich codziennością. Zwłaszcza tam, gdzie miał zamiar ich zabrać. Zwłaszcza podczas podróży w poszukiwaniu Paskudy.
         Odetchnął z ulgą, słysząc pozytywną odpowiedź. Nie mogąc przestać cieszyć się tą bliskością Nerine, schował dłoń do kieszeni płaszcza, upewniajac, czy zawiniątko nadal tam było. Przełknął głosno gulę i wyciągnął dłoń. Sięgnąłzdrową dłonią w stronę miotły, a ta od naporu intensywnego spojrzenia maga, przyfrunęła, wczepiajac się w jego twardą dłoń.
         - Pewnie jesteś głodny - zauważył, niechętnie odsuwając trytona od siebie. Sięgnął po koszyk wiklinowy i poprowadził za rączkę ukochanego do wyjścia. Słońce powoli opadało, rozlewając na błękitnym niebie odcienie różu oraz złota. - Dlatego zjemy sobie coś... mam nadzieję dobrego na świeżym powietrzu - oznajmił, zatrzymując na piasku. Zawiesił koszyk na miotle, a potem sam usiadł, zapraszając Nerine do siebie.
         - Muszę się przyzwyczaić - miał na myśli magię. Używanie jej częściej niż jest to potrzebne. - Chodź - dodał zachęcająco i chwilę później wzbili się w powietrze. Niespiesznie przelątując nad koronami drzew, które po pewnym czasie zamieniły się w betonowe wieżowce. Zatrzymali się dopiero w centrum miasta, na dachu, o którym wspominał parę dni temu Nerine. Chciał tu spędzić czasm we dwoje, a Hutson uznałto miejsce idealne, to zjedzenia kolacji. gdy stanęli stopami na powierzchni, miotła straciła swoją moc, opadając na kafelki. Phyrin nic sobie z tego nie robiąc, wyciągnął koc, rozkładając go, a potem z wewnętrznej kieszeni, trzymając różdżkę w zębach, zaczął wyciagać wiele poduszek. Przypominało to czarną dziórę, taką samą jak kobiece torebki, które mieściły więcej niż mogło się wydawać.
         - Mam nadzieję, że będzie smakowało - był lekko nerwowy. Nie był wybitnym, a nawet średnim kucharzem, dlatego włąsnoręccznie robione dania... potrafiły spowodować wielogodzinne przesiadywanie na toaletowym tronie. A mimo to starał się jak potrafił, aby koreczki nie wyglądały zbyt beznadziejnie. Cóż, przypominały te robione przez małe dzieci, ale było w nich coś... uroczego. Potem sięgnął po termos z ciepłym naparem, a następnie koszyk z owocami oraz kanapkami poucinanymi w krzywe trójkąty. Jednak głównym daniem był sam makaron, któy nadal ciepły, tworzył na przezroczystym wieczku parę od ciepła.

Tego samego dnia:
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {02/03/24, 07:13 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Miałem wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy. Czułem radość, ale i obawę. Chciałem jeszcze raz rzucić się na Phyrina, poczuć jego miękkie usta albo chociaż zapach jego perfum. Zagryzłem wargę i choć miałem zasłoniętą twarz, to wydawało mi się, że mag był coraz bliżej mnie. Wcale się nie myliłem, kiedy poczułem, jak kolce wbijając się w moją skórę, podrażniając ją. Jednakże, nawet to nie sprawiło, że zabrałem dłonie. Wyglądałem okropnie, a przy Phyrinie zawsze chciałem być idealny, nieskazitelny, po prostu piękny i po pierwszych słowach myślałem, że się rozkleję. Z radości, ze szczęścia, że mam kogoś takiego, jak on. Patrzyłem na niego uważnie, zaciskając usta, ostatecznie zabierając drugą dłoń z twarzy. Moje serce zabiło jeszcze szybciej, a moja skóra nabrała lekkich czerwonych kolorów. Jedno muśniecie na dłoni wystarczyło by mnie rozpalić. Uśmiechnąłem się z ulgą, powstrzymując łzy, które tym razem miały być ze szczęścia. Ciepło jego skóry sprawiło, że czułem motyle w brzuchu. Te  jednak przygasły, kiedy zaczął mówić dalej. Uśmiech zniknął z mojej twarzy, choć wiedziałem, że Phyrin nie chce nic złego powiedzieć. Nie mogłem jednak ukryć, że obrazy z tamtego dnia do mnie wracały z każdym jego słowem.
- Przyjmę i oczywiście, że ci wybaczę - powiedziałem, kiedy skończył mówić. Spojrzałem na niego z ulgą wymalowaną na twarzy i pogładziłem kciukiem jego policzek. - Następnym razem powiedz mi o tym i nigdy nie myśl, że potraktujesz mnie przedmiotowo. Dobrze wiesz, że nie mam z tym problemu i... Nie wszystkie próbki się zmarnowały, nadal możesz je porównać - szepnąłem. Nie miałem pewności, czy zebrał wszystko, ale to, co się uchowało to leżało wśród jego eliksirami. Czy nadawało się to jeszcze do czegoś? - I wiem, że zrobili to celowo. Oboje, więc przepraszam, że byłem taki ślepy i zacząłem całą tą awanturę - dodałem, patrząc to na niego, to na bukiet róż.
       Oboje musieliśmy nad tym wszystkim popracować. Cała ta zazdrość, to nieporozumienie... Nie mogliśmy doprowadzić ponownie do takiej sytuacji. Nikt nie mówił, że związek jest idealnie, ale to, co się wydarzyło było... niezdrowe dla naszej psychiki. Źle zareagowałem, choć pewnie Phyrin nie byłby oazą spokoju gdyby mnie zastał w takiej dwuznacznej sytuacji. Odłożyłem bukiet na bok, wracając wzrokiem do Phyrina, kiedy to dostrzegłem przy nim miotłę. Uniosłem brew, po czym skinąłem głową, nie do końca wiedząc co chodzi mu po głowie. Dałem się poprowadzić na zewnątrz i oczywiście zwróciłem uwagę na niebie, które nabrało niesamowitych barw.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Przełknąłem gulę w gardle, po czym zająłem miejsce za Phyrinem, obejmując go w talii. Oparłem policzek o jego plecy, obserwując kolory nieba, kiedy zaczęliśmy lecieć. Przyjemne ciepło otoczyło moje ciepło, choć powinienem czuć jedynie chłodny wiatr. Bliskość Phyrina mnie relaksowało, uspokajało. Brakowało mi tego uczucia przez te kilka dni, kiedy go nie było i teraz chciałem je nadrobić, delektując się bliskością, którą mi daje.
       Zatrzymaliśmy się, więc ostrożnie zszedłem na dach, patrząc uważnie na maga. Dobrze znałem to miejsce i czułem, że się rozpływam. Patrzyłem na jego przygotowania, po czym parsknąłem śmiechem, widząc, jak trzyma różdżkę w zębach. Ten widok był nawet seksowny, choć lepiej byłoby różdżkę zastąpiła róża. Zaraz jednak przypomniałem sobie o tym, jak wyglądam. Spojrzałem w dół, patrząc na za duży sweter i dresy. Niechlujne włosy, worki pod oczami... Suche usta. Wyglądałem tragicznie w takim miejscu, w takiej chwili. Gdyby tylko uprzedził mnie gdzie idziemy, to od razu bym się przebrał, trochę ogarnął, aby jakoś wyglądać, jednakże, kiedy spojrzałem na to, co przygotował Phyrin, zaśmiałem się. Cały stres ze mnie uszedł, więc podszedłem do Phyrina i pocałowałem go czule w usta.
- Postarałeś się - szepnąłem w jego usta, patrząc uważnie w jego oczy. Ująłem dłońmi jego policzki i jeszcze raz go pocałowałem. - Wyglądają uroczo, te krzywe kanapeczki, nieidealne koreczki... Jest idealnie - uśmiechnąłem się, po czym pociągnąłem go w dół, abyśmy razem usiedli. Spojrzałem na wszystko jeszcze raz i zagryzłem dolną wargę. Było widać, że wszystko przygotował sam. Phyrin, który przy pierwszym spotkaniu przywitał mnie zupą ze wszystkiego. Znowu się zaśmiałem, zauważając, że te rzeczy są tak nieidealne, jak my. Mamy swoje zalety, ale i wady i dlatego to mnie tak bawiło.
- Gdybyś mi dał trochę więcej czasu, to bym doprowadził się do porządku... Wyglądam okropnie - westchnąłem, sięgając po makaron, który był jeszcze ciepły, więc najlepiej było zacząć od niego. - Ładnie pachnie, aż jestem w szoku, że sam to wszystko zorientowałeś - powiedziałem, otwierając pojemniczek przez co zapach zrobił się jeszcze intensywniejszy, ale pachniało wyśmienicie.
       Wziąłem trochę makaronu na widelec i spróbowałem. Policzki mi się zarumieniły, kiedy poczułem pierwszy smak, a za nim kolejne przyprawy. Makaron był ugotowany idealnie, a dodatki ani nie były za suche, ani za słone. Przyprawy dobrze się ze sobą komponowały, więc ponownie nabrałem na widelec i podsunąłem go do ust Phyrina.
- Spróbuj, jest wyśmienite - uśmiechnąłem się szeroko, czując, jak radość z życia do mnie wraca. Była to zasługa nie tylko jedzenia, ale i samego Phyrina. Był tutaj przy mnie i zrobił to wszystko dla mnie... Dla nas. Nie mogłem sobie wymarzyć innego wieczoru i choć nie byłem ubrany odpowiednio na takie wyjście, to nie mogłem narzekać. Jednakże, z tyłu głowy miałem tyle pytań do maga, ale najbardziej interesowało mnie jedno.
- Byłeś w mieszkaniu przez cały ten czas? - zapytałem spokojnie, aby nie myślał, że o coś go podejrzewam. Co prawda, jego słowa nadal echem rozchodziły się w mojej głowie, ale ufałem Phyrinowi i wiedziałem, że nie skrzywdzi mnie, chyba że dam mu do tego powód, a do tego nie chciałem doprowadzić. Przyszłość z Phyrinem to coś, czego naprawdę pragnę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {12/03/24, 05:46 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Postarał się - to było małe niedopowiedzenie jeśli chodziło o Phyrina. Mag prawie spalił aneks kuchenny, walcząc z kuchenką gazową. Palnik za nic w świecie nie chciał się załączyć. Do tego całe gotowanie, szukanie przepisów, odmierzanie przypraw i całej reszty z precyzją chirurgiczną. Ani grama więcej, ani mniej. Do tego jak się okazało, tępe noże były znacznie groźniejsze niż te naostrzone. Mag prawie stracił palce zdrowej ręki, bo ta chora przyjęła kilka razy ostrze na siebie. Jednak czego nie robi się dla drugiej osoby? Hutson był gotów zrobić wiele, ale z pewnością nie tyle, aby przykładowo wcisnąć się w spódniczkę i zatańczyć jak baletnica. Szanował siebie.
        - To był taki zamysł - skłamał i widać było to po nim. Nawet nie ukrywał, patrząc na krzywe trójkąciki i pozwolił pociągnąć się w dół na koc. Usiadł w miarę wygodnie, podkurczając jedną nogę, gdy drugą wyciągnął przed siebie.
           - Nie było trudno, gdy ma się dostęp do Internetu - przyznał, czując jak duma go rozpiera z zachwytu, że niespodzianka się udała.
        - Wyglądasz cudownie. Jest w tym coś... seksownego. W tym jak wyglądasz - spojrzał na kochanka. Jego nie idealny wygląd sprawiał, że coś trzepotało w brzuchu maga. Ten Nerine, w luźnych ubraniach z rozczochraną fryzurą był niezmiernie podniecający. Inna strona trytona przyciągała niezwykle mocno uwagę Hutsona.
        Z napięciem wpatrywał się jak pierwszy kęs makaronu znika w ustach Nerine i dopiero po jego uwadze odetchnął z ulgą,  orientując, że przez moment wstrzymywał oddech. Przy ich pierwszym spotkaniu nie popisał się zbytnio. Zupa ze wszystkiego, która żyła własnym życiem nie zachęcała. Nawet próba zmuszenia niebieskowłosego do jej zjedzenia nie wypaliła, a teraz sam wciskał w siebie jedzenie, które mag ugotował.
         - Na pewno? Zrobiłem go głównie dla ciebie - lekko zaskoczony spoglądał na nawinięty makaron i na Ashbane, ostatecznie wzdychając w lekkim uśmiechu. - Cóż, skoro tak bardzo chcesz mnie nakarmić - dopowiedział sobie, sięgając dłonią do nadgarstka ukochanego i podtrzymując go, otworzył usta, zbierając z widelca nawinięty makaron. Nie spuszczając wzroku z tego czarującego błękitu w oczach trytona, odsunął się nieznacznie, ale nadal trzymając za rękę i przełknął jedzenie.
         - Masz rację. Jest dobre - mruknął, znów pochylając się i całując rybkę. - Ale ty smakujesz lepiej - wyszeptał w jego wargi, gdy skończył je smakować i w ten niemalże zamarł na pytanie posłane w jego stronę.
         Zmrużył z powagą oczy, prostując się i spoglądając przed siebie na rozciągające światła lamp, na oświetlone niektóre okna, na samochody i przecinające powietrze gołębie.
        - Nie byłem - odpowiedział szczerze, świadom, że mimo pojednania, nadal mieli niewyjaśnione sprawy. Nie chciał, aby Nerine dręczyły pytania, ale równie pragnął jego zaufania, o które musiał zawalczyć. Jednak... co musiałby uczynić, by je zyskać? Odpowiedzieć na wszystko? Nie mógł. Posiadał tajemnice, których nie mógł wyjawić. Nie chciał bowiem, aby znów stała się rybce krzywda.
           - Nerine - przez ułamek sekundy zerknął kątem oka w jego stronę. - Jeśli masz pytania, pytaj. Nie chcę, aby niewiedza cię pożarła - z gromiącą powagą wrócił do obserwowania nieba, tracąc jakąkolwiek ochotę na jedzenie. Cóż, wystarczająco nawąchał się zapachów już w kuchni, więc już wtedy napełnił swój brzuch. Gotujący nigdy nie lubili swojej kuchni, ale cieszyło ich, gdy inni ją chwalili.
          - Byłem u Kenty - przyznał po dłuższej ciszy. Wiedział, że tryton chce wiedzieć gdzie był, ale bał się o to spytać. Stąd było to wymijające pytanie wcześniej. Nie spojrzał po tych słowach na ukochanego, bo wiedział, że złamie się, gdy zobaczy jak ten się rozsypuje na tysiąc kawałków. - Nie mogłem spać. Chodziłem jak zombie. Potrzebowałem... poukładać myśli - przerwał, podciągając pod siebie kolano, o które oparł rękę, wlepiając wzrok w dachówkę. - Kenta ma pewnego rodzaju dar. Tworzy sny, których dana osoba najbardziej potrzebuje, a ja potrzebowałem ciebie - z ostatnim słowem, wywołując kochanka, spojrzał na niego, a serce wręcz stanęło mu w gardle na ten widok. - Nie mogłem mieć cię blisko siebie, więc chociaż tak mogłem... oszukując siebie mieć cię przy sobie. Ale do niczego nie doszło, przysięgam - z śmiertelną powagą nie spuszczał wzroku z Ashbane.
         - Czy jest coś jeszcze? Chcesz wiedzieć coś jeszcze?- chciał, aby zapytał go o coś, cokolwiek, aby tylko mógł udowodnić jak bardzo kocha trytona. Nawet jeśli tak spieprzył. I nagle zadrżał, łapiąc za głowę, gdy za plecami niebieskowłosego dostrzegł postać Nemezis.
        - NIE!  - ryknął, zrywając się częściowo z ziemi, a po chwili śmierć zniknęła. Zlany zimnym potem usiadł, czując jak wszelkie siły z niego uchodzą. Drżał, łapiąc się za włosy. - Przepraszam - szepnął. - Nie chciałem cię przestraszyć - sapnął z posępnym uśmiechem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {16/03/24, 05:09 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Phyrin lubi moje oczy, ale na pewno one nie pokazywały takich uczuć, jakie było widać w oczach maga. Na moje poliki wkradł się zdradliwy rumieniec, kiedy patrzyliśmy w sobie oczy. Jego dotyk palił przyjemnym ciepłem i czułem, jak dzięki temu robi mi się gorąco. Niby nic, kilka dni rozłąki, ale obaj tęskniliśmy. Widać było to po nas i zapewne gdyby ktoś nam się przyglądał, zauważyłby tęsknotę wypisaną na naszych twarzach. Usta Phyrina były cudowne, idealnie dopasowywały się do moich, składając na nich pocałunek. Poczułem ciepło, które rozchodziło się po brzuchu, tworząc dziwne mrowienie. Jednakże, mojej uwadze nie umknęło jego spięte ciało. Uśmiech zniknął z twarzy, kiedy usłyszałem jego odpowiedź. Nie był... Zamknąłem na chwilę oczy chcąc uspokoić myśli, które na nowo chciały wywołać burzę w mojej głowie. Nie chciałem popełnić tego samego błędu, nie chciałem kłócić się na randce, którą mnie zaskoczył i mimo wszystko było naprawdę miło. Tęskniłem za Phyrinem. Serce mi o tym przypominało, jak i mózg, ale ten z kolei kłócił się z zazdrością i zacząłem sobie wyobrażać Phyrina w ramionach kogoś innego. Nie  powinienem tego robić, ale jego słowa, które padły w pracowni, jego nieobecność... Pod wpływem chwili, emocji mógł zrobić wszystko, ale część mnie wierzyła, że w magu był rozsądek i nie zrobiłby mi tego nawet po złości. Nie chce mnie ranić, więc czemu miałby mnie zdradzić? Ufałem Phyrinowi, po prostu moja wyobraźnia stawiała przede mną najczarniejsze scenariusze. To obawy o to, że zostanę porzucony, że znudzi się mną, choć widziałem jaką miłością mnie darzy.
       Przełknąłem nerwowo gulę w gardle, słysząc imię jego poprzedniego kochanka. Mieli więź, którą ciężko będzie zerwać. Phyrin na pewno przy jakimś problemie szedł do niego, jak i pewnie Kenta przychodził do maga. Pomagali sobie nawzajem. I choć bałem się, że  zrobili coś więcej, to znosiłem każde kolejne słowo, które padło z ust Phyrina. Oczy mi się zaszkliły, bo choć było teraz dobrze, to jednak nadal coś we mnie siedziało. Nie chciałem czuć złości czy smutku, chciałem pozbyć się jakichkolwiek obaw, które wpływały na mnie tylko negatywnie. I choć czułem się nieco zdradzony, to nie mogłem powstrzymać lekkiego uśmiechu. Zaśmiałem się przez łzy, wycierając je z polików oraz przetarłem oczy. Nie zamierzałem się wkurzać, bo w końcu myślał o mnie. To mnie chciał widzieć w swoich snach, chciał czuć moją bliskość. Gdybym to jednak ja do niego przyszedł i trzymał w swoich ramionach... Sen byłby bardziej rzeczywisty. Obaj musieliśmy popracować nad tym wszystkim, ale mimo tego chciałem go mieć przy sobie. Nie dlatego, że był najbliższą mi osobą tutaj, na lądzie. Phyrin posiadał wiele zalet, które mógłbym wymieniać w nieskończoność, ale wciąż byłem zły i nie zamierzałem zwiększać jego ego miłymi słówkami. Spojrzałem na Phyrina pociągając nosem, po czym zmarszczyłem brwi.
- Phyrin? Co się dzieje? - zapytałem, widząc, jak nagle podnosi się z koca. Jego ciało drżało. Strach? Odwróciłem głowę chcąc zobaczyć, czy coś nie dzieje się za nami. Niczego tam nie było. Ani za mną, ani dalej, więc skąd taka reakcja u maga? Widział coś, czego ja nie mogłem dostrzec? Przełknąłem gulę w gardle i odłożyłem pojemnik z makaronem, który już był nieco chłodniejszy, ale nadal zjadliwy. Nie miałem jednak apetytu na nic. Spojrzałem na Phyrina i przysunąłem się do niego. Złapałem za jego nadgarstki i ucałowałem dłonie, aby palce, trzymające włosy, nieco się poluźniły. Odsunąłem jego ręcę, po czym usiadłem okrakiem na kolanach Phyrina i spojrzałem prosto w jego oczy. Ułożyłem dłonie maga na wysokości serca, aby mógł poczuć, jak szybko ono bije. Zmartwiłem się jego zachowaniem, nie widziałem go już dawno tak przerażonego.
       Puściłem jego nadgarstki i przysunąłem się bliżej, abyśmy mogli stykać się nosami bez większego wyciągania się.
- Nie przepraszaj, nie zrobiłeś nic złego,  choć nie rozumiem skąd taka reakcja u ciebie - szepnąłem stawiając na łagodny ton głosu. Pogładziłem dłonią jego policzek, przejeżdżając kciukiem pod jego okiem. - Coś się dzieje, widziałeś coś? - zapytałem zmartwiony, zapominając już o tym, że rozmawialiśmy na zupełnie inny temat. Nie chciałem robić z nim wywiadu i upewniać się, że mnie nie zdradził. Ufałem mu, wierzyłem w jego słowa, że skończyło się tylko na przytulaniu, a to mogłem przeboleć. Jeśli jednak Kenta próbował wykorzystać chwilę słabości Phyrina... Rozszarpię go.
       Złożyłem na ustach maga pocałunek zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Objąłem jego szyję rękoma, pogłębiając pocałunek, kiedy dostałem ciche pozwolenie, ale szybko go zakończyłem, opierając swoje czoło o jego i przymknąłem oczy.
- Kocham Cię, Phyrin - wyszeptałem, przejeżdżając palcem po jego dolnej wardze i spojrzałem w jego oczy. - Ufam ci i wiem, że nie chcesz mnie ranić, więc wierzę, że nic więcej się nie wydarzyło, ale to... Ta twoja reakcja sprzed chwili - mówiłem, odsuwając się nieco od niego, ale nadal pozostałem na jego kolanach. Jedzenie było dobre, cała ta niespodzianka była niesamowita, ale martwiłem się i to bardzo.  - To nie było normalne, jednakże... Jeśli nie chcesz o tym mówić, uszanuję to - posłałem mu delikatny uśmiech. Co prawda, chciałem wiedzieć wszystko. Co widział, a może słyszał. Sam niczego nie widziałem, więc nie mogłem nie myśleć o jego reakcji. Drżące ciało, ten krzyk. Palce zaciskające się na włosach, przerażenie w jego oczach.
       Nie mogłem jednak naciskać na niego. Jeśli nie chciał mówić, to zamierzałem to uszanować, nawet jeśli ciekawość będzie zjadać mnie od środka.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {23/03/24, 11:40 am}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Koszmary były okrutnie rzeczywiste. Każda sekunda poza ciałem powracała do umysłu maga, potęgując wszystko co wtedy czuł. Wspomnienie za wspomnieniem.  Jedno za drugim malowało w końcu sensowną całość od chwili, gdy przebudził się w szpitalnym łóżku. Nie był w stanie ogarnąć swego drżenia. Siedział sparaliżowany, karcąc siebie samego za swoją nagłą reakcję. Zapewne niepokojąc tym samym Nerine. Nie pomylił się wiele. Chwilę później tą ogłuszającą ciszę przeciął zmartwiony głos trytona. Nie spojrzał na niego, wbijając przerażony wzrok w podłogę, ale poczuł jak ten sięga po rozdygotane dłonie wczepione we włosy. Nie walczył z nim, czując kojące ciepło oraz bicie serca kochanka.
          Przymknął powieki, nabierając głębszego wdechu i przetrzymał tlen w płucach dłużej, wypuszczając je bardzo powoli. To tylko... właśnie, co? Czym były te chwilowe wizje Nemezis? Mag głowił się przez moment w końcu rozumiejąc, a prawda tak nim wstrząsnęła, że nie był gotów jej wypowiedzieć na głos przed Ashbane.
         Całym sobą przyjął pieszczotę niebieskiej rybki, czując kojący dotyk na czole. Uśmiechnął się nieznacznie w kącikach ust, zaplatając ręce za plecami ukochanego.
        - To tylko... nie wiem jak wyjaśnić. Jakby żywe koszmary - nie dodawał nic więcej. Nie chciał bardziej martwić Nerine. Zwłaszcza czymś, na co oboje n nie mieli wpływu, a Phyrin pragnął nader wszystko, aby między nimi nic się nie zmieniło.
       Kolejne dni spędzili na przygotowaniach do podróży. Hutson spakował im dwa plecaki, a sam za pomocą magii tkania poprawił płaszcz, pogrubiając go ciepłą podszewką. Była już jesień.  Żółknące liście powoli zaczynały opadać, ścieląc podłoże lśniącą na złoto-czerwono poszewkę. Makoto świetnie spisała się, dostarczając informację gdzie aktualnie znajduje się Paskuda i jak olbrzymie zniszczenia pozostawił za sobą. Mag wiedział, że przy odrobinie szczęścia dotrą do niego, gdy ten będzie przed bramami królestwa smoków.
         - Czeka nas długa droga - poprawił ramiączka plecaka, stojąc w kałuży deszczu. Zerknął na stojącego obok niego Nerine w żółtym płaszczu przeciwdeszczowym. Przypominał mu kaczuszkę, taką samą jak te, które wrzuca się do wanny, a wysokie kalosze tylko utwierdzały go w tym przekonaniu. Stali w kolejce przed statkiem towarowym, którym mieli dopłynąć do Aleriny, a stamtąd już drogą powietrzną do bram Henerola, które prowadziły prosto w objęcia świata smoków.
         - Wszystko będzie dobrze, uważaj, aby nie zmoknąć - chwycił go za dłoń, gdy nastała ich kolej i ostrożnie przeszli po niestabilnym podeście. Zeskoczyli do środka statku. Hutson rozejrzał się po innych osobach, które postanowiły skorzystać z tego sposobu przekroczenia granicy. Na wodach szalały sztormy, więc zwykłe statki wycieczkowe nie pływały, a im się spieszyło.
        - Schrońmy się pod pokładem - zaproponował, nie puszczając dłoni Ashbane zakrytą gumowymi rękawiczkami. Odnaleźli schodki pod pokład. Pochylając głowy nisko, aby ominąć wiszące siatki oraz liny, zeszli na dół, mijając stojące beczki z towarem.
        - Statki towarowe są nasycone magią. Widzisz ten kryształ? - ściągnął z głowy kaptur, wskazując palcem na błyszczący kamień zamocowany na suficie, obwiązany łańcuchami z wyrytymi runami. - Gdy nadchodzą wysokie fale, pojawiają się bariery, które odbijają większość wody wpadające na pokład, a także poprawiają stabilność. Dzięki temu jest mniejsza szansa na przewrócenie statku. -  a przynajmniej w teorii, ale tego wolał już nie dodawać. Te bariery były drogie, a dostawy towarów zbyt pilne, aby przeczekiwać dni, a nawet tygodnie, aż zła pogoda na oceanie się zmieni.
         - Czekają nas trzy dni na morzu - usiadł na jednej ze skrzyni, czując powoli jak żołądek wywraca się mu do góry nogami od bujania, a nadal byli przycumowani. Wiedział co go czeka i mentalnie zaczynał się do tego przygotowywać.
          - Coś czuję, że nawet leki tu nie pomogą - oparł głowę o ścianę, wzdychając głęboko, aby zniwelować nagle pojawiające się mdłości. Było ich niewielu. Niewielu desperatów, ale na tyle dużo, aby każdy zajął suchy skrawek pomieszczenia i nic nie zostawił dla kolejnych dwóch par, które z skwaszoną miną skończyli na stosie siana, które było zniesione dla paru zwierząt jakie przewozili. Nie były to idealne warunki. Nie mieli gdzie spać, nie mieli co jeść, poza paroma kromkami, które zrobili, ale to był najmniejszy problem. Mag nie mógł pokazywać, że posiada magiczne sztuczki. Ludzie... źle reagowali na magię, zwłaszcza tam, gdzie się wybierali.
         - Musisz coś wiedzieć odnośnie Aleriny, państwa, do którego się wybieramy - zaczął, słysząc jak odpalają silnik. - To miejsce nie lubi magii. Każda magiczna istota jest traktowana jak podległy. Niewolnik. Na szczęście w dowodzie masz, że jesteś człowiekiem - tyle dobrego było w tym fakcie, bo dzięki temu mogli obrać szybszą trasę do celu. Gdyby nie to, oboje nie mogli wejść do Aleriny.
        - Jeśli źle się poczujesz - zaczął, a ktoś zagłuszył go głośnym dźwiękiem wypuszczania zawartości żołądka. Zerknął w stronę mężczyzny, który głową nurkował do pustej beczki. - No właśnie, to tam możesz się nachylić - wskazał palcem na beczkę, która została ofiarą wymiocin podczas tej "wycieczki".
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {26/03/24, 09:36 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Cieszyła mnie podróż, w którą mieliśmy wyruszyć, choć jednocześnie bałem się, że spotkanie z Paskudą będzie nieprzyjemne. Mimo wszystko nie mogłem się doczekać chwili, kiedy znów go spotkam. Co prawda, mógł już nie przypominać tego pulchnego kotka, którego uwielbiałem głaskać, a Phyrin jedynie mnie w tym uświadamiał, kiedy mówił co i jak.
       Spojrzałem w pochmurne niebo, kiedy krople deszczu nie miały okazji już zetknąć się z moją odkrytą skórą. Twarz nie była niczym osłonięta, jedynie kapturem od płaszcza przeciwdeszczowego, więc gdybym w ulewę spojrzał w niebo tak, jak teraz, to na pewno moje nogi zmieniłby się w ogon.
- Przy tobie ta podróż minie zdecydowanie szybciej, nim się obejrzymy, będziemy na miejscu - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na Phyrina. Między nami było dobrze, nawet bardzo dobrze. Wszystko wróciło do normy, choć chyba częściej mówiliśmy o tym, co czujemy i to okazywaliśmy. Nie tylko miłość i pożądanie. Złość, smutek... Chciałem by nasz związek był naprawdę udany i wiedziałem, że jeśli będziemy mówić sobie o wszystkim, to wyjdzie to nam na dobre. Oczywiście, nieobecność innych trytonów na pewno nam w tym pomoże, ale nie wracałem do tego tematu, tak samo, jak Phyrin. Bardziej jednak skupiałem się na „żywych koszmarach” maga. Niby nie brzmiało to jakoś okropnie, bo w końcu oboje wiele przeszliśmy i na pewno zmęczenie mogło zrobić swoje, ale jednak coś mi się w tym nie podobało. Nie skarżył się na to więcej, ale czy czegoś przede mną nie ukrywał?
       Ruszyłem za  Phyrinem, przełykając gulę w gardle. To miała być moja pierwsza podróż statkiem i choć w wodzie czułem się pewnie, tak na bujającej łajbie już trochę mniej. Trzymałem się blisko kochanka, uważając by na nikogo nie wpaść. Nie chciałem za bardzo zwracać na siebie uwagi, ale na szczęście nie było tutaj tłumów i wyglądało na to, że każdy zajmował się własnym interesem.
- To na pewno mnie nie uspokaja. Małe szanse, ale jednak zawsze jakieś są - westchnąłem, patrząc na kryształ. Statek w mojej wyobraźni nie wyglądał na pewno tak, kiedy Phyrin mówił mi o podróży, która nas czeka. Nie mogłem jednak liczyć na wieczne luksusy, ale chociaż miałem nadzieję na osobny pokój, gdzie moglibyśmy zachowywać się swobodniej. Nawet jeśli inni mieli nas totalnie gdzieś, to jednak  nadal wolałem mieć nieco więcej prywatności. Zająłem miejsce obok maga, zastanawiając się, jak długo będę musiał w tym siedzieć. Zapewne przez cała podróż, ponieważ statek nie wyglądał na taki idealny i woda zawsze mogła jakaś się tutaj dostać. Zdecydowanie kiedy indziej będziemy potrzebować prawdziwego rejsu statkiem. Może w towarzystwie innych? No i oczywiście, Paskudy, o ile zechce z nami wrócić.
- Szkoda, że nie mogliśmy wybrać innego transportu, ten nie jest zły, ale będziesz się teraz męczył z tymi mdłościami - szepnąłem, patrząc na niego uważnie i splotłem nasze palce, kryjąc nieco pod swoim płaszczem, aby nikt się nie przyczepił. Lepiej zachować nieco ostrożności.
       Zdjąłem kaptur z głowy, ukazując swoje niebieskie włosy, które nieco się potargały od tego wszystkiego. Zwróciłem na siebie uwagę innych, ale skupiałem się wyłącznie na Phyrinie i jego mdłościach. Nie do końca wiedziałem, jak mu pomóc, dlatego pamięcią sięgał wszystkich tekstów, które były wykorzystywane w hipnozie. Nic nie było na mdłości, ale zawsze mogłem stworzyć własny tekst, aby mu się polepszyło.
- Nie wyczują we mnie żadnej magii, nawet tam moja rasa jest dla nich nieodkryta, Phyrin, a jeśli coś pójdzie nie tak, to nas obronię, tym razem to ja będę bohaterem, ale bez peleryny - uśmiechnąłem się, po czym spojrzałem na płaszcz. - Ewentualnie bohaterem w kaczym płaszczu - zaśmiałem się, ale zaraz skrzywiłem się na widok i dźwięk, który mnie nie motywował do niczego. To było po prostu obrzydliwe i nie chciałem by Phyrin również skończył w taki sposób. Ja czułem się dobrze, żadnych mdłości.
       Przybliżyłem się do Phyrina, opierając głowę o jego ramię. Wiedziałem, że coś muszę zrobić,  aby mu się polepszyło, dlatego mocniej ścisnąłem jego dłoń.
- Mogę cię zahipnotyzować, będziesz świadomy wszystkiego co dzieje się wokół, bo skupię się jedynie na twoich mdłościach. Musisz się jedynie zgodzić - wyszeptałem, ale nie musiałem długo czekać na odpowiedź. To było nawet urocze, bo wiedziałem, jak bardzo Phyrin chce poznać moją rasę. To będzie pierwszy raz, kiedy użyję na nim hipnozy i również dawno tego nie robiłem. - Zamknij oczy i skup się tylko na moich słowach, a raczej melodii - uśmiechnąłem się lekko, nie zabierając głowy z jego ramienia, otworzyłem ponownie usta. Nie był to jednak ludzi głos, a spokojna melodia zaczęła roznosić się po statku wraz ze słowami. Nie tylko Phyrin zazna spokoju, ale również inni.

Wypływamy na szerokie wody,
Zatopmy w niezapomnianym zapomnieniu,
Niech nasz oddech uspokaja,
Niech nasze serca biją równo.

Cichy spokój czeka za horyzontem,
Tam, gdzie morze sama siebie ukoiło,
Ale w ciemnościach czai się niewidzialny wróg,
Choroba morska, która dusi każdego.

Wściekłość fal i szum wiatru,
To wrzawa, która wewnętrzny spokój trwoży,
Płyniemy na falach bólu i niepokoju,
Ale musimy pożegnać tę chorobę dziś.


       Zamknąłem usta, czując jak łuski otuliły moją twarz, więc nasunąłem kaptur na głowę i podniosłem się, aby spojrzeć na Phyrina nic nie mówi, ale czułem, że hipnoza podziałała. Miałem nadzieję, że głównie na niego.
- Czujesz się lepiej? - zapytałem, przyglądając się mu uważnie. Jego twarz wydawała się być spokojniejsza, ale bałem się, że hipnoza mogła podziałać za mocno lub w niekorzystny sposób. - Hipnoza pryśnie, jak tylko zejdziemy ze statku - powiedziałem, co chyba powinienem zrobić już na samym początku, ale wyleciało mi z głowy.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {31/03/24, 01:41 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Zaufanie maga było niepojęte, ale podobno miłość była ślepa, więc łatwo mógł sobie wytłumaczyć te nierozsądne posunięcia, które wielokrotnie zrobił w stronę Nerine. Jednym z nich było właśnie przytaknięcie na propozycję hipnozy. Skąd miał wiedzieć, że tryton nie zrobi mu nic złego? Cóż, miał już tuzin takowych możliwości, a Ashbane... nie skrzywdziłby nawet muchy. No, nie licząc Kenty.
        Oparł się wygodniej o ścianę pokładu, zadzierając głowę do góry. Zaciągnął głęboko powietrze do nozdrzy, czując ten okropny zapach zmieszanych produktów. Trzy dni, to tylko trzy dni.
        Przymknął powieki, uśmiechając pod nosem, kiedy Nerine oparł o jego ramię głowę, zaczynając śpiewać przyjemną dla ucha melodię. Zdążył już zapomnieć jak piękny miał głos, który świetnie pasował do wyglądu rybki. Nie dziwota, że inne podmorskie stworzenia miały do niego słabość. Westchnął, starając się myśleć o czymś przyjemnym, a przyjemne ciepło zaczęło rozlewać się po wnętrzu maga. Czuł, jak obca, lecz subtelna magia rozprzestrzenia się, panosząc gdzie tylko popadnie. Atakowała koniuszki palców, mrowiąc, skórę i stawiając włoski do pionu. Ciągnęła się niczym napięta sprężyna w górę, powodując szybsze bicie serca, które z czasem zwolniło, oddając temu dziwnemu uczuciu.
         Gdy niebieska rybka ucichła, Hutson z podejrzliwością uniósł jedną powiekę, zerkając na twarz kochanka delikatnie pokrytą łuskami. Przez moment czuł, jak serce skacze mu do gardła, ale brak reakcji innych dał mu do zrozumienia, że nikt tego nie zauważył.
         - Tak, dziękuję - odpowiedział, kładąc rękę na czubku jego głowy i mimo dzielącego ich materiału, poczochrał go po niej, a potem przyciągnął do siebie trytona, nie zważając na reakcję innych, którzy sami zdawali się lekko przy mroczeni od piosenki Ashbane.
         - Jestem trochę zmęczony - przyznał, przymykając na nowo powieki, oddając się po chwili w objęcia Morfeusza. Minęła godzina, potem dwie, a Phyrin nadal spał, lekko chrapiąc pod nosem. Najwidoczniej podświadomość sama zdecydowała, że lepiej przespać parę godzin, niż sprawdzać jak dobra jest hipnoza Nerine.
         - Wygląda jak woskowa lalka - cień dziewczynki przykrył twarz maga. Była niska, blada o drobnej budowie. Na sobie miała zniszczoną, białą koszulkę po kolana. To była ta sama dziewczynka, która spotkała płaczącego trytona przed kawiarnią.
         - Co to była za piosenka? - spytała, kucając i dźgając w policzek Hutsona, który ani drgnął od dotyku zimnego palca długowłosej.
         - I śpi jak lalka - zauważyła, tym razem przechodząc spojrzeniem na Ashbane.


        Doliny Smoczego Królestwa
         Basowy pomruk wydobył się z gardła Ifryta. Z naszpikowanej kłami paszczy sączyła się krew. Innych smoków, których truchła leżały na zielonej polanie. W jego zwężonych oczyskach odbijała się czarna sylwetka postaci w wysokim cylindrze, a płaszcz zarzucony na ramiona rozpościerał się niczym nietoperze skrzydła. Gorączkowa atmosfera gnieździła się między nimi, ściskana od niewypowiedzianych słów. Każde z nich czekało na ruch drugiej strony, ale nikt nie odważył się go zrobić.
         - Zejdź. Mi. Z. Drogi - rozgrzmiał rozwścieczony, ranny smok, ale postać ani drgnęła. Cisza dłużyła się, a Ifryt w końcu z braku cierpliwości zrobił krok w przód, wprawiając ziemię w drgania. Postać uniosła lekko głowę do góry, odsłaniając swój błękitny wzrok spod kapelusza.
         - Była moją córką - powiedziała, nadal stojąc niczym mur, a Paskuda drgnął, marszcząc pysk jeszcze bardziej. - Sama...
         - Nie masz prawa wypowiadać jej imienia!
         - Wiem, że ją kochałeś
         - Nic nie wiesz - schylił swój łeb, zbliżając się tym samym niebezpiecznie blisko kobiety. Jego obrzydliwy oddech rozwiał uwięzione pod kapeluszem włosy. - Nic o niej nie wiedziałaś. Zrobiłaś z niej marionetkę
         - Gdyby nie to, dawno by umarła, a tak...
         - Skazałaś ją na wieczne cierpienie i tęsknotę za prawdziwą "Ja" - dokończył, a na jej kamiennej twarzy zawitała na sekundę zmarszczka niezadowolenia.
         - Dlatego masz zamiar zniszczyć całe królestwo? Z jej powodu? To samobójstwo, Ifrycie
         - Nie tobie decydować. Była dzieckiem
         - Umierającym!
         - Dlatego lepiej zostać więźniem własnego ciała i maga, który robi z tobą co zechce?! Lepiej nie mieć kontroli nad samym sobą?!
         - A bo ty jakąkolwiek kontrolę miałeś, bawiąc się w zakazane romanse - podniosła głos, na co smok potrząsnął wściekły głową, rozrzucając ślinę zmieszaną z krwią na wszystkie strony.
         - Zabiję ich, zostanę nowym królem i zniszczę tą chorą hierarchię.
         - Więc będę musiała cię powstrzymać. Na rozkaz Królowej - uniosła obie dłonie, a Ifryt rozprostował skrzydła, szykując na atak kobiety. Znał ją doskonale, wiedział, czym będzie chciała go zaatakować, dlatego musiał czym prędzej wzbić się w powietrze. Niestety, nie zdążył. Jego ciało ani drgnęło. Zaniepokojony spojrzał na swój cień, który zdawał się spętany.
         - Jebani lalkarze - warknął z trudem, rozgrzewając w paszczy ogień.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {05/04/24, 08:34 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Mrowienie skóry jasno wskazywało, że na mojej skórze pojawiły się łuski. Nie były tak liczne, jak w trakcie mojej naturalnej postaci, ale w końcu używałem swojej zdolności, więc musiały się ukazać. Na szczęście żółty płaszcz bardzo dobrze osłaniał moją twarz, a reszta ciała i tak była zakryta, aby nie ryzykować tym, że woda mnie sięgnie. Ostatnie czego na tę chwilę chcemy to moja przemiana. Rybi ogon zwróciłby uwagę innych i wątpiłem, że skończyłoby się to dobrze, a nie chciałem by Phyrin musiał znów mnie chronić.
- Wiem, niektóre hipnozy tak na człowieka działają - szepnąłem, oglądając kątem oka, jak mag zamyka oczy. - Dlatego też często rybacy znikają, umierając na wodzie - dodałem, choć wiedziałem, że Phyrin może mnie już nie słyszeć. Hipnozy mogą działać pozytywnie, ale również negatywnie. Moc zwykle była wykorzystywana by zabić tych, którzy byli blisko odkrycia naszej rasy. Zapewne niektórzy zdawali sobie sprawę z tego, że gdzieś się ukrywamy, że na pewno istniejemy, ale nasza rasa miała na wieki pozostać tajemnicą. Głównie dla bezpieczeństwa.
       Zamknąłem oczy, chcąc również nieco się zdrzemnąć. Szybko usnąłem, uśpiony spokojnym oddechem Phyrina. Mój sen jednak nie trwał długo, kiedy statek mocniej się rozbujał. Przetarłem oko dłonią, ziewając niewyspany. Rozejrzałem się dookoła, wzdrygając się na słowa dziewczynki. Jej głos mi coś przypominał, wrażenie, że gdzieś go słyszałem narastał z pytaniem obcej dziewczynki. Zamrugałem parę razy, patrząc na nią zaskoczony, zdezorientowany. Spojrzałem na Phyrina, który na szczęścia spał, choć widok dziewczynki nieco mnie niepokoił. Wróciłem wzrokiem do niej, marszcząc lekko brwi. Nie było jej tutaj wcześniej, ale jak mogła pojawić się znikąd skoro nikt nie przewidywał postoju.
- Krótka piosenka na chorobę morską - powiedziałem, pomijając fakt, że była to hipnoza, choć nie da się ukryć, że nie było to z tym powiązane albo z jakąś magią. - Kim jesteś? - zapytałem, mocniej ściskając dłoń Phyrina, aby w razie czego móc uciekać razem z nim. To spotkanie przy kawiarni, kiedy płakałem i teraz to... Kim ona była? Jeszcze ta zniszczona koszula po kolana, drobna budowa, blada jak ściana... Wyglądała niczym zjawa, może duch.
- Nie pamiętam - powiedziała, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło. Nie wie kim jest? Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Dziewczynka wyglądała na świadomą tego, co działo się wokół niej, jest osobą myślą, więc jak to możliwe, że nie pamięta kim jest? Straciła pamięć? A może rzeczywiście jest duchem? - A dokąd płyniecie?
- Nie wiem, czy mogę ci zdradzić. Nauczyłem się nie ufać każdej osobie, którą spotkam na swojej drodze - powiedziałem z lekką niepewnością. Wszystko wydawało się takiego dziwne i coraz bardziej myślałem nad tym by wybudzić Phyrina ze snu. Nie radziłem sobie z dziwnymi ludźmi, a dziewczynka taka była. Choć może nie było to miłe z mojej strony, ale nie mogłem pozbyć się tego wrażenia.
- Nie ufasz mi? Dobrze. Sama sobie nie ufam - zaśmiała, na co ja się wzdrygnąłem. Nie był to przerażający śmiech, ale bardziej niepokoiły mnie jej słowa. - A nauczysz mnie tej piosenki? - zapytała. Widziałem w jej czerwonych oczach ciekawość oraz ekscytację. Przez chwilę poczułem chęć powiedzenia jej całej prawdy, a nawet nauczenia piosenki, bo była tylko dzieckiem, a przynajmniej na takie wyglądała. Pomimo dziwnego zachowania, wydawała się po prostu zagubiona.
       Nie mogłem jednak tego zrobić. Wiele się wydarzyło i wiedziałem, że najlepiej jest trzymać język za zębami. Narażałem nie tylko siebie, ale i maga, może nawet wyspę smoków, bo nie miałem pojęcia do czego jej te wszystkie informacje.
- Nie mogę tego zrobić, trzeba mieć do tego pewne zdolności - szepnąłem patrząc na nią coraz bardziej podejrzliwie. Nie podobało mi się to, więc coraz mocniej ściskałem dłoń Phyrina. - Naprawdę nie pamiętasz kim jesteś? Każdy ma jakieś imię  - stwierdziłem. Może tylko się ze mną droczyła, sprawdzała ile jestem w stanie jej powiedzieć. Była zagadką, którą chciałem rozwiązać.
- Szkoda - powiedziała bez większego przekonania, na dodatek wcale nie było tego po niej widać. Pokiwała przecząco głową, mówiąc. - Nadaj mi jakieś - nachyliła się nade mną, mając na twarzy tajemniczy uśmiech. Przełknąłem gulę w gardle, po czym odwróciłem od niej wzrok, kiedy coś uderzyło na górze. Uniosłem wzrok, lekko się niepokojąc tym hałasem. Chciałem byśmy w całości dotarli na miejsce.
- Ojej, ciekawe co to. Chodźmy sprawdzić! - klasnęła w dłonie, wstając, po czym zaczęła biec na górę.
- Czekaj! To niebezpieczne! - krzyknąłem za nią i podniosłem się z miejsca. Zatrzymała mnie dłoń Phyrina, jednakże ten jeszcze smacznie spał. Patrzyłem to na niego, to na schody na których zniknęła dziewczynka. Nie chciałem zostawiać go samego, ale nie chciałem mieć dziecka na sumieniu, nawet jeśli było trochę dziwne... - Zaraz wrócę - szepnąłem do śpiącego kochanka i puściłem jego dłoń. Nasunąłem bardziej kaptur na głowę, pociągając za wystające sznurki, aby ciasno przylegał do mojej twarzy.
       Ruszyłem na górę skąd dobiegał hałas. Nie było więcej zainteresowanych, jak ja, dziewczynka i paru rybaków, którzy próbowali coś wyłowić z wody. Zmarszczyłem brwi, ponieważ wiedziałem, że chodzi o jakąś rybę, a to mi się nie podobało. Te istoty nie były świadome, że mały przysmak może pozbawić je życia.
- Co tu się dzieje? - zapytałem nieco zaniepokojony.
- O, kolejny chłop do pomocy. Choć no tu i nam pomóż, wyłowić to grube cacko! - krzyknął, machając na mnie ręką. Obrzydzenie pojawiło się na mojej twarzy i cofnąłem się o parę kroków, na co obcy mężczyzna westchnął. - Kolejny delikatniś.
       Patrzyłem na wszystko z obrzydzeniem, coraz bardziej mając ochotę wskoczyć do wody i uratować rybę, z którą tak się męczyli. Musiała być spora, bo mniejsze łatwiej dawało się wyciągnąć z wody.  Nie mogłem jednak zrzucić z siebie ubrań i ot tak znaleźć się wodzie. Phyrin zaniepokoiłby się moim zniknięciem, a na dodatek niespokojne wody wcale by mi nie pomogły dotrzeć do celu by tam móc się z nim spotkać.
- I raz, i dwa i trzy! - krzyknął jeden z mężczyzn, po czym spojrzałem na rybę, która znalazła się na pokładzie. Hałas był okropny, kiedy cielsko uderzyło o podłogę. Wziąłem głęboki wdech, czując jak moje ciało lekko drży, kiedy patrzyłem na rybę, walczącą o powrót do wody. Rzucili siatkę na rybę, obciążając ją ciężkimi skrzyniami.
- To okropne... - mruknąłem pod nosem. Wiedziałem, że będą ucztować z tej ryby i zwykle nie przeszkadzało mi przygotowywanie mięsa dla Phyrina, ale te oczy szukały we mnie pomocy. Wyciągnąłem dłoń, ale szybko ją zabrałem. - Przepraszam, nie mogę nic zrobić - szepnąłem, czując żal nie tylko do rybaków, ale również do siebie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {12/04/24, 11:30 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Pięćdziesiąt lat dla człowieka, to jak minuta dla wampira.
        - Ha! Będzie kolacyjka! - białowłosa podskoczyła radośnie, klaszcząc w dłonie. To jedyny moment, gdy na jej twarzy zagościł chwilowy uśmiech po czym spojrzała znów znudzenie na trytona. Przyglądała mu się uważnie, chcąc wyczytać co czuje. Ale nie potrafiła. Nie rozumiała, dlaczego miałby cierpieć na widok kolacji. Czemu ból malowany na twarzy tak ją irytował. To tylko zwierzę, a one umierają. Tak jak ludzie. Wszyscy ginęli. Tylko nie ona.
        - Czemu mu współczujesz? To tylko kawałek mięsa - stwierdziła, starając się rozwikłać zagadkę, którą był tryton. Burza całkowicie się rozszalała. Wiatr porywał kaptury oraz czapki rybaków. Puste skrzynie lawirowały między mężczyznami, a biała ryba nieustannie rzucała się chcąc uwolnić z siatki, ale jedynie zaplątywała się w nią jeszcze bardziej. Statek bujał się raz w jedną, raz w drugą stronę, wlewając nieco wody do środka, a dziewczynka stała. Stała na przeciwko Nerine, gdy krzywizna pioruna dzieliła za nią czarne niebo, a w świetle rozbłysku jej oczy zalśniły przerażającą intensywnością czerwieni. Niczym krew płynąca w ludzkich żyłach. Na ułamek sekundy nie wyglądała na niewinne, zagubione dziecko, a potwora, który spokojnie mógłby zostać nazwany jedną z fal apokalipsy.
       - Ty też - zrobiła krótką przerwę, gdy grzmot zadrgał ich ciałami. - Nim jesteś - uśmiechnęła się krwiożerczo, gdy uwięziona ryba tuż za nią znów mocniej się szarpnęła, jakby wyczuła coś cholernie niebezpiecznego oraz mrocznego. Cóż z tak ogromną rządzą mordu...
       - Uważajcie! - jeden z rybaków wrzasnął, upadając twardo na tyłek, gdy stworzenie wzbierając swe siły uniosło wysoko ogon. Siatka naprężyła się mocno, a w paru miejscach puściły wiązania. Skrzynie zsunęły się. Niektóre rozsypując na kawałki po zderzeniu z pokładem. Zakleszczona ofiara machnęła ogonem zakończonym ostrymi kolcami. Akurat w momencie, gdy jeden z mężczyzn szedł z siekierą, aby je odrąbać. Nie zdążył. Nie miał szans. Ryba widząc go kątem oka trafiła idealnie w człowieka, wyrzucając go za burtę z przebitym na wylot brzuchem w trzech miejscach, a potem przecinając ze świstem powietrze zamachnęła się w drugą stronę. Prosto na ich dwójkę.
       - Erik! Harpun! - przekrzykiwali się, a dziewczynka w ostatniej chwili popchnęła trytona do tyłu na beczki z sikaczem, który tutejsi nazywali winem. Kolejny grzmot niemalże zamroził wszystkich w miejscu. Ryba, zdyszana i wycieńczona zostawiła wbite kolce w ciele białowłosej, która stała wpatrzona na Ashbane, chcąca zrozumieć to jego zaskoczenie, a może nawet przerażenie.
       - Ach, no tak. To chyba śmiertelny uraz - zauważyła robiąc dwa kroki do przodu, a ostre i ubrudzone od krwi kolce wysunęły się z jej ciała. - Łaskocze - powiedziała beznamiętnie, jakby znużona tym wszystkim. Rybacy obudzili się z transu. Otrzepali swoje głowy i sięgając po harpuny uśmiercili stworzenie. Dziewczynka jedynie przejrzała swoją jedyną odzież marszcząc lekko nosek.
        - Na czym my to... ach właśnie - przyłożyła palec do ust, zastanawiając się nad czymś i znów podeszła do trytona. - Scarlet. Niech to będzie moim imieniem - podała mu dłoń, cała przemoczona.
        - Co tu się dzieje?! - nagle spod pokładu wybiegł spanikowany, zdyszany od pokonania wszystkich stopni jednym susem mag. Z rozczochraną fryzurą i podkrążonymi oczami rozejrzał się po pokładzie, szybko łącząc kropki i już żałował, że pozwolił sobie na chwilę odprężenia. Zignorował leżące truchło, choć od razu je poznał. Te ryby były rzadkością. Ich mięso trafiało do najdroższych, szanowanych restauracji, zaś kości do zagorzałych kolekcjonerów. Skórę zaś wykorzystywano w limitowanych ubraniach, za które gwiazdy płaciły krocie, aby przespacerować się na moment po czerwonym dywanie.
       - Nerine, wszystko w porządku? - podbiegł do swojej niebieskiej rybki, po drodze prawie upadając od poślizgu. Wyglądał zabawnie, machając rękoma w powietrzu, aby odzyskać równowagę. Szybkim spojrzeniem zbadał, czy trytonowi nic nie było, a dopiero potem zwrócił się do nadal stojącej z wyciągniętą dłonią dziewczynką.
       - Kim jesteś? - spytał, zachowując ogromną ostrożność. Jego oczy delikatnie rozświetliły przemykające runy, na co białowłosa odpowiedziała tym samym. Jej oczy rozjaśniły się krwistoczerwoną poświatą, a w tym momencie Phyrin rozszerzył delikatnie usta w niedowierzaniu.
       - Nie ładnie podglądać - zauważyła bez cienia uśmiechu. Dostrzegła, że chciał prześwietlić jej przepływ mocy magicznej, aby sprawdzić kim była i co najważniejsze, jak potężna. Najgorsze było to, że zdążył to zobaczyć zanim rozsypała jego zaklęcie. Miał ochotę zakląć pod nosem. Choć smuga, która ją spowijała nie wyglądała na gęstą i szerzącą daleko za jej ciało, to on już wiedział, że to tylko była przykrywka. Tłumiła swoją moc, aby nie wychylać się. Jej czerwone oczy, białe włosy i nienaturalnie jasna cera. Ta beznamiętność i spokój roztaczający na twarzy:
        - Jesteś wampirem - stwierdził, a ona nadal milczała, zabierając jedynie wystawioną do Nerine dłoń.
        - Jestem Scarlet - powiedziała po dłuższej chwili milczenia.
        - Nerine, znasz ją? - spytał, patrząc na ukochanego.
        - Ej ty! - nagle wtrącił się do nich jeden z rybaków. - Tak ty - powtórzył, gdy poczuł na sobie spojrzenie Hutsona. - Chodź nam pomóż jeśli chcecie kolację
        - Zaraz przyjdę - odpowiedział, aby szybko zbyć mężczyznę przemokniętego do ostatniej nitki.


Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {14/04/24, 08:55 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Oie_7h10

       Czułem narastając gulę w gardle i rozpacz, której nie mogłem powstrzymać. Ryba rozumiała, że nie mogę nic zrobić, ale jednak miałem wrażenie, że to, że trzymam się z daleka, pozbawi kogoś życia i nie mówiłem tutaj o rybie, której łuski lśniły mimo pogody.
- To nie jest tylko kawałek mięsa - szepnąłem, czując obrzydzenie również do dziewczynki. I pomyśleć, że taki los spotyka tysiące ryb każdego dnia lub inne zwierzęta. Dlatego pozostawaliśmy w ukryciu, bo wiedzieliśmy, że jeśli nas schwytają, to będą trzymać jak zwierzęta w zoo lub zabiją nas by mieć nasze mięso. Pogoda stawała się jeszcze gorsza i uważałem, że powinniśmy wrócić na dół, głównie dlatego, że miała coś złego się stać. Spojrzałem dziewczynce w oczy i to był błąd. Jej czerwone oczy stały się jeszcze bardziej krwiste, jakby burza podsycała ten kolor czerwieni.
- Nim? - zapytałem, skupiając wzrok na tym, co się działo w tle. - Nie! - krzyknąłem, widząc, jak mężczyzna idzie w stronę ryby, kiedy ta się szarpała. Zamknąłem oczy i wstrzymałem oddech, kiedy mężczyzna znalazł się za statkiem. Martwy, pewnie zjedzony przez inne ryby. Wziąłem głęboki wdech, wypuszczając powietrze ustami.
       Otworzyłem oczy w chwili, kiedy zostałem popchnięty na beczki. Jęknąłem z bólu, pocierając tył głowy dłonią, po czym spojrzałem na to, co działo się przede mną. Otworzyłem szerzej oczy, powstrzymując krzyk, kiedy białowłosa została przebita kolcami przez rybę. Zakryłem dłonią usta, oddychając ciężej, szybciej. Patrzyłem to na nią, to na rybę, która traciła siły przez brak wody.
- Co? J-jak? To... - urwałem, patrząc uważnie na dziewczynkę, która nie wyglądała na przejętą tym, co się stało. Krew brudziła jej białą sukienkę, a kiedy szła w moim kierunku zostawiała po sobie krople krwi. Przełknąłem gulę w gardle, przesuwając się nieco do tyłu, czując nadchodzące niebezpieczeństwo. Uratowała mnie, ale jednak jej obecność mi się nie podobała. Pojawiała się znikąd, zachowywała  się dziwnie, zadawała niepotrzebne pytania. Nie pasowała mi od początku. Spojrzałem na jej wyciągniętą dłoń. Scarlet. Powstrzymałem się przed odtrąceniem jej dłoni, ale również jej nie ścisnąłem się. Bałem się to zrobić, strach rozchodził się po całym moim ciele i jak najszybciej chciałem się wycofać.
- Phyrin - mruknąłem, patrząc w kierunku dobiegającego hałasu i poczułem ulgę, a na mojej twarzy pojawiła się nadzieja. Powstrzymałem się przed rzuceniem się na jego szyję, więc wydusiłem z siebie. - Tak, nic mi nie jest - uśmiechnąłem się delikatnie, łapiąc jego dłoń, aby przypadkiem nie myślał by mnie tu zostawić.
Wampir? Słyszałem o nich nie raz, bo czytaliśmy o każdej rasie, ale nigdy nie rozpoznałbym wampira na ulicy. To było moje pierwsze spotkanie z kimś tej rasy i kiedy patrzyłem na dziewczynkę i jej czerwone oczy... W sumie wszystko by się zgadzało.  Jej wygląd, zachowanie, to że nie padła po tym, jak ryba ją przebiła na wylot.
- Tak, znaczy nie... Nie wiem - odpowiedziałem na pytanie Phyrina, czując na sobie spojrzenie maga. Widziałem zmartwienie na jego twarzy, bo żaden z nas nie chciał stracić tego drugiego. - To już drugi raz, kiedy ją widzę, ale nie wiedziałem kim jest i czym - powiedziałem zgodnie z prawdą, patrząc na Phyrina. Zapewne musiał być przerażony, kiedy nie zobaczyłem mnie u swojego boku. Wiedziałem, że to zły pomysł iść na górę i zostawiać go tam samego. Miał prawo być na mnie zły.
- Tym razem nie płaczesz - powiedziała dziewczynka, a ja poczułem, jak moje poliki płoną i od razu zacząłem wyjaśniać Phyrinowi.
- Pamiętasz, jak poszliśmy z moimi przyjaciółmi na jedzenie? Wyszedłem z knajpy i tam... Pierwszy raz ją zobaczyłem. Pojawiła się znikąd tak, jak tym razem - powiedziałem, patrząc na dziewczynkę, która dla mnie nadal była zagadką. Wampirzyca o imieniu Scarlet, choć zapewne nie było to jej prawdziwe imię.
       Zbliżyłem się bardziej do maga, aby moje usta znalazły się przy jego uchu. Nie pamiętam, jak ze słuchem i wampirów, ale nie miało to dla mnie znaczenia.
- Nie miałem pojęcia, że jest wampirem, to pierwszy raz kiedy jakiegoś widzę, ale... Od początku wydawała mi się dziwna. Przepraszam, że zostawiłem cię tam na dole - wyszeptałem do jego ucha, po czym odsunąłem się od niego, patrząc na martwą rybę. Przełknąłem gulę w gardle i zacisnąłem mocniej dłoń na dłoni Phyrina. - Mogę wrócić na dół? Nie chcę na to patrzeć - zapytałem, ignorując na razie obecność dziewczynki. Nie wiem, czego ona od nas chciała, pojawiała się nagle i to przed nami. Niepokoiła mnie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {23/04/24, 04:59 pm}

Triton and the Wizard - Page 8 Psx_2013
        Mag był zaniepokojony. Powodem był nie tylko fakt, że obudził się bez rybki u swego boku. W głowie miał wiele możliwości i najgorszą była przemiana w trytona, ale na dole było w miarę sucho, a sam Nerine nie był na tyle głupi, aby dopuścić do czegoś takiego. Dlatego nie widząc sensu zniknięcia kochanka, poznał swoje nowe limity sprinterskie, gdy w ciągu paru sekund znalazł się na górze odnajdując niebieską czuprynę.
         Czuł jak jego dłonie drżą ze strachu. Nieznajomy wampir, który uczepił się Nerine z niewiadomych przyczyn. Do tego umierająca ryba za maga plecami... gorzej być już nie mogło.
         - Nic nie szkodzi Nerine. Miałeś prawo nie wiedzieć - uspokajał go, muskając delikatnie ustami jego dłonie. Szeptanie było bez celu. Mag zdawał sobie sprawę, że wampirzyca wszystko słyszała, ale zachował to dla siebie. Ona to ignorowała, a on nie chciał bardziej zażenować ukochanego. Jednak, wieczne istoty zawsze miały cel podążania za kimś. Scarlet również musiała mieć, a Hutson musiał się tego dowiedzieć, dlatego odruchowo spojrzał kątem oka na białowłosą. Ta zaś dzielnie czekała, obserwując ich, jednocześnie rozciągając swoją szmatę, aby przyjrzeć powstałym dziurom.
         - Idźcie razem na dół. Z jakiegoś powodu uczepiła się ciebie - postanowił dać Nerine błyskawiczną instrukcję, bo sam musiał pomóc zabić i posprzątać po zwierzynie.
        - Postaraj się dowiedzieć, czemu i nie bój się. Gdyby chciała Cię zabić, zrobiłaby to już dawno - spojrzał prosto w oczy Ashbane. Przyłożył dłonie do jego twarzy, aby upewnić się, czy na pewno wszystko zrozumiał, a potem ruszył w stronę rybaków, którzy już rzucali w niego wyzwiskami za tak późne dołączenie.
        Wampirzyca odprowadziła wzrokiem maga, a potem otrzepując swój ubiór podeszła bliżej trytona.
        - Idziemy? - spytała, wyciągając rękę w stronę rybki, ale chłopak nie podał swojej. Białowłosa nie mogła mu się dziwić, ale mimo wszystko coś w niej zamigotało. Dziwne uczucie, które człowiek uznałby za urazę. Było jej po prostu przykro, ale nie pokazała tego po sobie. Z nadal beznamiętną miną poszła przodem w stronę schodów zmierzających pod pokład. Nie tracąc równowagi na chwiejnej podłodze zeszła na sam dół, zwracając na siebie uwagę innych ludzi. Nic dziwnego, skoro miała na sobie zakrwawione ubrania, choć po ranach nie było ani śladu. Te zdążyły się już zasklepić.
         - Czy mam coś na twarzy, że oni tak się na mnie patrzą? - spytała, odwracając w stronę Nerine. Nie rozumiała ich. Tego, co ich tak bardzo ciekawiło, ale była pewna jednego. Jeśli zaraz nie przestaną, to rzuci się im do gardeł. Nie lubiła wzroku obcych skierowanego na siebie. Tak samo jak zamkniętego miejsca z sporą ilością ludzi, a raczej zwierzyny. Szum ich krwi, metaliczny zapach ciepłej cieczy - to wszystko cholernie irytowało dziewczynkę. Mimo to godnie znosiła tortury, skupiając swą uwagę głównie na trytonie. Nie znała go, a widziała zaledwie parę razy, a mimo to poczuła potrzebę podążania za nim. Nie był jej rodziną. Nie zakochała się w nim. Był obcy, kompletnie, a jednak podświadomość pchnęła wampirzycę, aby poszła za chłopakiem. Nic nie pamiętała. Była lekko zagubiona, zdezorientowana. Nie wiedziała co ze sobą zrobić i tym czasem, który tylko marnowała na nic nie robieniu. Na chodzeniu bez celu i zaspakajaniu pragnienia. Zawsze napełniając brzuszek zapadała w sen. Nie pamiętała nic, aż do kolejnego wieczoru.
        - Nerine, opowiesz mi bajkę? Albo zaśpiewasz? - spytała, siadając na jednej ze skrzyni, machając nogami jak małe dziecko i z pewnością nie jedną osobę nabrałaby na swą niewinność oraz delikatność. Gdyby nie te ubrania, gdyby nie krwiste spojrzenie spod gęstych rzęs, które w przyciemnionym pomieszczeniu przypominało wzrok demona. Było w nich coś... coś nieodgadnionego. Obcego i tajemniczego. Coś, co kazało trzymać się z dala dla własnego dobra.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 8 Empty Re: Triton and the Wizard {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach