Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Dzisiaj o 03:36 pmAku
AlterosDzisiaj o 12:11 pmAmazi
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
8 Posty - 33%
7 Posty - 29%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Just the two of us {31/07/22, 06:08 pm}

First topic message reminder :

Just the two of us - Page 5 Unknown

Para nastolatków, mieszkająca gdzieś na prowincji w nietolerancyjnych rodzinach.


X - Troianx
Y - Natas

Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {03/02/24, 02:49 am}

Just the two of us - Page 5 74e03f74e75a42ebc5c992e5f9fc2c68

Nieważne, co by się działo, cokolwiek by Marcel nie powiedział i zrobić, zawsze mógł liczyć na wsparcie od Zbyszka, a tego teraz tak bardzo potrzebował. Nie umiał sobie wyobrazić samotnej nocy w swoim łóżku, w swoim pokoju, w którym było tyle nieprzepracowanych wspomnień sprzed kilku godzin. Na pewno nie umiałby zasnąć, płacząc z przerażenia i ze smutku. Ale szatyn, jak zawsze był tu i teraz. Gdyby tylko śluby homoseksulne były legalne, to już jutro blondyn biegłby do urzędu. Od tyłu lat był pewny, że to ten jedyny.
I doskonale pamiętał ich wspólne wizyty u dentysty. Gdy rodzice Zbysia kazali zabrać go wraz z Marcelem, tak przy okazji. Oboje, jeszcze bardziej głupsi niż teraz, chronili się nawzajem, oboje bojąc się dentysty i uruchamiając się na każdy bolesny ruch pana w kitlu, zwanego przez nich rzeźnikiem dla ludzi. Od tamtej chwili już nigdy nie zabrali ich na wspólną wizytę do lekarzy.
A teraz oddałby wszystko, aby go tak bardzo nie bolało, żeby nie musieć wymiotować. Jak każdy, bardzo tego nie lubiąc. Od razu zaczął się trząść, a ciało zaczeły oblewać zimne poty. Szybko w jego ustach i w gardle poczuł nieprzyjemny posmak, ustepujący uporczywemu pieczeniu. Jego organizm ciągle wyrzucał z siebie kolejne treści żołądkowe, aż już wyginał się nadare mnie, wymiotując zółcią, a potem już niczym.
Ciągle osuwał się w ramiona narzeczonego, aby zaraz znowu zgiąć się w stronę muszli klozetowej i po raz kolejny zwymiotować, a w międzyczasie po prostu ryczał, nie umiejąc poradzić sobie z ogromnym bólem, który doświadczało jego delikatne ciało.
W końcu jego wlasne ciało postanowiło zlitować się nad nim i pozwoliło mu się po prostu oprzeć o klatkę piersiowej kogokolwiek kto był za nim. Był taki wykończony - niewyspaniem, wydarzeniami, a jednocześnie wiedział, że palec nie pozwoli mu od tak zasnąć. A chcial tylko wtulić się w chłopaka, nie zwracając uwagi, że robi to na oczach swojej matki.
- Wiśnia... - wymruczał, patrząc się błagalnie w jego oczy, żeby mu tylko pomógł, a następnie posłusznie przełknął obie tabletki. Zaprzeczył ruchem głowy, zaciągając się zapachem szatyna. Tak naprawdę już nie miał nawet siły go objąć.
Bez żadnego oporu, pozwolił się zanieść narzeczonemu do łóżka, gdzie niecierpliwie czekał na jego powrót, w międzyczasie głaskając pieski. Były dla niego wspaniałe i takie opiekuńcze, zwłaszcza, jak jeden służył mu jako podpórkę na bolącą dłoń.
W końcu ułożył się w pozycji półleżącej na klatce piersiowej Zbysia.
- Troszkę - odpowiedział cicho, wgapiając się zmęczonym wzrokiem w mrok pokoju.
Tak dwójka kochanków spędziła kolejne minuty, nasłuchując ciszy, ale także trzymając się za rękę. W końcu, gdy tabletki skutecznie zadziałały, Marcel bardzo szybko odpłynął w błogą krainę snów, tam gdzie nic nie mogło go zaboleć ani nikt nie mógł go skrzywdzić.
**
Pierwszym widokiem tego poranka - jak mu się wydawało - była uśmiechnięta buzia Zbysia, patrzącego się na zaspanego blondyna z wykręconymi kosmykami we wszystkie strony.
Odwzajemnił buziaka z opóźnieniem, zostając z uformowanym dziubkiem po fakcie, dlatego też pociągnął ukochanego do drugiego buziaka z głośnym mlaśnięciem.
- Dzień dobry, słońce. - Jeszcze zwiewnął, zanim nie zobaczył, a raczej nie poczuł pięknie pachnącego posiłku. Wtedy na jego ustach pojawił się rozczulony uśmiech. I od razu zaburczało mu w brzuchu. - Dziękuję. Mógłbym tak codziennie się budzić. Z obiadem do łóżka i przystojnym chłopakiem - Zachichotał, klepiąc miejsce obok siebie. - Tylko trochę mnie ćmi, ale nie jest źle - odpowiedział już patrząc się na parujące danie.
Zapiekanka była jednym z jego ulubionych dań, a przy tym stosunkowo tania i prosta, bo wystarczyło tylko pokroić warzywa. Dlatego z tych dwóch powodów, nauczył ukochanego przygotowywać to danie. I oczywiście szybko załapał, a przy tym świetnie się ze sobą bawili, gotując razem. Można powiedzieć, że jest to Marcela hobby.
Nieużywanie dominującej ręki, spowolniło jedzenie, niemniej jednak odmówił pomocy Zbyszka. Miał prawo do spokojnego jedzenia, a nie dzielenia porcji między innymi.
- Mmm, naprawdę pyszne - skomentował, nabierając na widelec kawałek ziemniaka z fasolką szparagową oraz serem.- Pewnie nie spałeś już po tym, co nie? Zjemy i się zdrzemniesz - postanowił.
Porcja Marcela znikała w zastraszającym tempie i o dziwo, jak dla niego, zamierzał skończyć cały talerz. Zazwyczaj nie udawało mu się to, że względu na jego mały żołądek. Teraz nie wiedział, czy było to spowodowane tym, że zapiekanka była jego ulubioną czy to że po nocnych wymiotach, miał całkowicie pusty żołądek. Do tego herbata, która rozgrzewała każdą komórkę jego ciała.
- Dziękuje za wczoraj. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, w karetce i po tym wszystkim wieczorem czy w nocy. Tak się bałem... A ty bardzo mi wtedy pomogłeś Zresztą zawsze mi pomagasz. - Uśmiechnął się ciepło, głaszcząc jego policzek sprawną ręką, a wtedy z jednego oka pociekła mu drobna łza. - Spokojnie, to ze szczęścia - wytłumaczył, cicho chichocząc.
I wtedy jego ręką zawisla w powietrze, kiedy ktoś zapukał do ich drzwi. Kompletnie nie spodziewał się, że ktoś będzie chciał coś od nich. Rodzice Zbyszka bardzo rzadko wchodzili do pokoju, gdy spędzali czas razem, a w obecnej sytuacji wiedząc, co mogliby zastać w środku, mogło to grozić popaleniem ich gałek oczów.
- Tak? - odezwał się niepewnie, zerkając na Zbyszka.
We framudze stanęła szczupła blondynka o kręconych włosach, co było niemałym zaskoczeniem dla jej syna. Przez krótką chwilę patrzyła się na niego nieznajomym mu do tym matczynym spojrzeniem.
- Będę już wracała do domu - odezwała się w końcu, na co Marcel momentalnie się zestresował. On nie chciał tak szybko tam wracać. Nie miał w sobie tyle siły, by się z tym wszystkim zmierzyć, nie miał siły sprzątać tamten bałagan i sobie wszystko przypominać. I nie zdążył nacieszyć się swoim słoneczkiem.
- A j-ja... - W tym momencie zatrząsł mu się głos, gdy pod kołdrą szukał dłoni Zbyszka do złapania się jej. - Czy ja mogę tutaj zostać? Tylko jeszcze dzisiaj.
Zbyszka nie musiał pytać, bo wiedział, że ten pozwoliby mu nawet zamieszkać w tym pokoju, gdyby tylko tak można było
Tutaj czuł się najbezpieczniej. Tu nigdy nikt go nie oceniał, nikt nie krzyczał, nikt nie bił, a był wachlarz pocałunków, wesołych emocji i cudowne wspomnienia.
- Jeśli chcesz- odparła z lekkim uśmiechem, który też rzadko widział. Następnie pożegnała się jeszcze pomachaniem ręki, wprawiając blondyna w osłupienie i wyszła.
- Wow... - wykrztusił z siebie.
Po skończonym obiedzie, ruszył się do komody szatyna, wyciągając z niej ulubioną bluzkę i spodnie dresowe ze sznurkiem, o których wiedział, że nie będą mu zjeżdżały z tyłka. I tu też szybko zauważył, że rozbieranie się jedną ręką nie było takie proste.
- Pomożesz? - zapytał, ale zaraz się roześmiał. - No tak, w tej kwestii jesteś pierwszy. - dodał, wciąż chichocząc. A kiedy zauważył, że wzrok szatyna trochę dłużej zawiesił wzrok na nagim ciele, rzucił się na niego z gilgotkami, śmiejąc się jeszcze bardziej.- Ale mnie nie! Nie! - wydarł się, gdy Zbyś zaplanował odwet, co sprawiło przerodzenie się gilgotek w berka i rzucanie w szatyna poduszkami, aby tylko odeprzeć atak. No jak on mógł!
Niestety zabawa szybko została przerwana przez kolejne pukanie do drzwi.
- Marcel?! Wiśnia?! Możemy?! - usłyszeli głos przyjaciółki.
Zielone oczy wtedy z paniką spojrzały na te brązowe, aby teraz naprawdę pomógł mu się ubrać i to szybko.
- C-czekajcie!
W pośpiechu w końcu się ubrał z dużą pomocą szatyna, a wtedy z wypiekami na twarzy otworzył drzwi.
- Boże, Marcyś! Nic ci nie jest?! Wszystko w porze?! - zaczeły wypytywać ze łzami w oczach, rzucając się do przytulasa.
- Bardzo boli? Jak się czujesz? - dopytywał Przemek, który również dołączył się do grupowego uścisku. - Chodź tutaj Wiśnia! - zawołał.
- W nocy było bardzo źle, ale teraz jest dobrze- odparł, wzdychając z ulgą. Miał wspaniałych przyjaciół. Wszystkich. - A jak w szkole? Wszyscy już wiedzą?
- Ta. Niestety. Znowu jesteście na językach. Ale baba od matmy wyglądała naprawdę na zmartwioną.
- W końcu to jej pupilek, jej najlepszy uczeń - dodała Majka, krótko się śmiejąc. - Mamy twoje ulubione chipsy, żelki, truskawki, winogrona dla Wiśni..
- I wzięliśmy trochę gier! Uno, chińczyka, milionerów... - zaczął wymieniać chłopak.






Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {10/02/24, 10:51 am}

Zbyszek "Wiśnia" Wiśniewski

Widok łez zbierających się w kącikach oczu piegowatego, sprawiła, że serce szatyna zatrzymało się na kilka sekund. Jego powieki były zmęczone i wyraźnie zaczerwienione, przez co trudno było odgadnąć naturę słonych kropli, ale na szczęście ich właściciel szybko ja zdradził. Ciemnowłosy od razu odetchnął z uśmiechem łapiąc jego drobna buźkę w dłonie.
- Nie masz za co mi dziękować. Jeszcze do ślubu nam daleko, ale przysięgę złożyłem ci już dawno. I nawet jakbyś chciał, to nie dam ci spokoju. - Prychnął rozbawiony, na chwilę stykając ich czoła, po czym już odsunął się aby chłopak mógł w spokoju się najeść. Należało mu się po ten paskudnej nocy i zdążeniu w domu. - i nie ukrywam, nie spałem. Za dobrze mnie znasz. Ale nie jestem zmęczony, może potem się prześpimy. Albo oddasz mi swoje kolana za poduszkę, albo najlepiej pośladki. Tymi oczywiście nie pogardzę. - Dodał zaczepnie na rozluźnienie humoru blondyna i jedząc objął go ręką w pasie. Chciał go też trochę do siebie przyciągnąć, gdyby nie zjawienie się naprawdę niespodziewanego gościa. Myślał że może brat, a prędzej nawet dziadek, ale w drzwiach stanęła żeńska kopia Marcela. Zawsze nienawidził jak podobna była  ta kobieta do jego ukochanego. Jasne była jego matka, ale do tej pory nie była warta swojej roli w jego życiu. A teraz... Teraz Zbyszek już nie wiedział co miał myśleć. Ale wciąż łapał na nią nieufnie, dając jasno do zrozumienia, że za nią nie przepada. Nie zamierzał udawać.
  Choć musiał przyznać że po raz kolejny go zaskoczyła. Najpierw postawiła się ojcu blondyna, potem, pozwoliła Marcelowi nocować u niego,  teraz jeszcze bez najmniejszych oporów pozwalała mu zostać dłużej doskonale wiedząc, że spędzili noc w swoich ramionach. Co ona takie planowała?
- Czy ona czasami nie uderzyła się w głowę? - Spytał po wyjściu kobiety, sięgając brwi w niezadowolonym wyrazie. Innym możliwym wytłumaczenie było tylko porwanie przez kosmitów i podmienienie jej kopią. Nie było przecież szans, żeby zmieniła się po tylu latach...
  Podczas kiedy on snuł przeróżne dzikie teorie spiskowe, Marcel zabrał się za przebieranie, choć jego strój był przeuroczy i Zbyszek chętnie popatrzyłby na niego dłużej. Ale kiedy tylko został poproszony o pomoc w przebraniu, zerwał się z łóżka i doskoczył ochoczo do ukochanego od razu obejmując go w pasie tylko po to aby już lekko obniżyć jego spodenki, tym samym obnażając jego jędrne pośladki.
- Nie możesz mnie winić. - Wyszczerzył się łobuzersko, pomagając mu wyślizgnąć się z resztek ubrań, po czym zamiast zarzucić na nie nowe, postanowił znów troszeczkę go rozluźni. A tym razem zabiegiem buły łaskotki, ostatecznie przeradzające się w pogoń wypełnioną śmiechami i radosnymi krzykami. Właśnie takiego go lubił najbardziej. Radosnego, pozbawionego wszelkich zmartwień, niemalże płaczącego że śmiechu przez to jak bardzo bolały go policzki od uśmiechania się. Od teraz zamierzał już więcej nie dopuścić do tego aby ten zniknął z jego twarzy. Nie ważne do czego musiałby się posunąć.
- Więcej was matka nie miała? - Spytał marudnie na dźwięk kolejnych znajomych głosów za drzwiami, ale uśmiech na jego ustach tylko bardziej się powiększył. W ekspresowym tempie ubrał swojego ukochanego i siadł na wyrku obserwując jak dopadają go przyjaciele.
- Z tobą się nie przytulam. - Wytknął język do Patryka, który od razu odpowiedział mu tym samym i tylko później przytulił do siebie Majkę i blondyna.
  Oczywiście w szkole wszyscy już wiedzieli. Malo tego cała wieś wiedziała, tak jakby to była ich sprawa. Zbyszek prychnął na tą informację, ale nie skomentował. Nie chciał aby podejmowali ten temat, kiedy Marcel jeszcze w pełni się nie zregenerował. Zamiast tego dorwał się do reklamówki z winogronami i mierząc je krytycznym wzrokiem zwarzył je w ręku.
- Za tyle to możecie zostać tak zeeeeee... piętnaście minut. - Stwierdził od razu zjadając dwa, a trzecie wsunął między wargi piegowatego. A potem jeszcze czwarte i piąte. - Już ich prawie nie ma. - Pociągnął sztucznie nosem dając blondynowi jeszcze szóste winogrono, po czym zrobił unik przed ramieniem kolegi.
- Na mnie z łapami?! Zobaczymy jak będziesz ryczał w uno. Zero litości będzie. - Zarzekł wygrażając krótkowłosemu palcem.
  Podczas kiedy chłopcy zaczęli się przepychać i sobie docinać w imię rywalizacji, Majka skarciła ich z politowaniem w oczach i zabrała Marcela na łóżko, aby ten pomógł jej w przygotowaniu miejsca do gry. Całe szczęście łóżko Zbyszka należało do większych, dzięki czemu nie byli skazani na niewygodny stary parkiet będący podłogą jego pokoju. Ostatecznie i wojna Zbyszka z Patrykiem nie trwała długo i ten pierwszy postanowił skoczyć do kuchni po coś do picia. Woda, cola i herbata - powinny im wystarczyć. Pomyślał wracając do pokoju, gdzie już wszyscy na niego czekali gotowi do gry.
  Naturalnie tak jak zapowiedział na każdym kroku nie oszczędzał siedzącego obok Patryka. Przypłacił za to miejscem obok Piegowatego, ale zyskał satysfakcję z męczenia przyjaciela. Podczas pierwszej rundy jego zamiary były oczywiste, ale za drugiej postanowił użyć nieco okrutniejszego ruchu. Cierpliwie zbierał karty, udając niezadowolonego, a krótkowłosy za każdym razem śmiał się głupio z jego niedoli.
- Wiśnia, ty masz wyrzucać karty, a nie je zbierać! - Rozbawiony klepnął się w udo, dorzucając do puli zieloną kartę zostając z jedną. Zadufany wypiął do przodu pierś, pewny swojej wygranej, zakrzykując hasło nazwy gry. I na to właśnie czekał szatyn.
- Zmiana kierunku. - Oznajmił nagle rzucając kartę z dwoma strzałkami, wracając kolejkę do Patryka.
- Ej, ej dajesz mi wygrać od tak? - Parsknął wyciągając karę w stronę kupki, ale zasłoniła mu ją ręka Zbyszka, dokładająca kolejną, tym razem ze znaczkiem plus dwa.
- Nie skończyłem. - Uśmiechnął się niewinnie i dorzucił kolejną. I kolejną, nie przejmując się protestami ze strony swojej ofiary. I następną, jeszcze jedną... kolejne plus dwójki, a zaraz za nimi pięć plus piątek i skończył na zmianie koloru na zielony. Machnął mu przed nosem ostatnią kartą jaką miał w dłoni. - A zapomniałbym - Uno.
- Ty draniu! - Warknął Patryk z miną zbitego szczeniaka i chcąc nie chcąc zaczął dobierać karty.
- Patyczku, masz wyrzucać karty, a nie je zbierać. - Skomentował z uśmiechem rosnącą kupkę w dłoniach chłopaka.
- Jesteś okropny. - Westchnęła dziewczyna, po czym przeprosiła ich na chwile, kiedy zadzwonił jej telefon. Odebrała zdziwiona, po czym zerknęła na zegarek, a następnie na Marcela, trochę bijąc się z myślami. Wyraźnie szukała wymówki na zostanie choć chwilę dłużej z przyjacielem, ale też jak zawsze nie chciała kłopotać swojej matki.
  Szatyn wstał bez ostrzeżenia i zabrał jej komórkę.
- Dobry, Wiśniewski. Czy Majka może zostać na noc? Już późno i ciemno, nie ma potrzeby żeby ciocia się zrywała. Obiecuję, że w szkole będzie punktualnie... Ta, jest jeszcze Marcel i Patryk. Ok, dziękuję, dowi-
- No oddaj mi to! Halo? Mamo?... Naprawdę mogę? Dziękuję ci bardzo. Wpadnę jutro po plecak. - Uradowana dziewczyna od razu doparła Marcela, ocierając policzek o jego cudownie miękkie loki. - Marcyś mamy wielkie nocowanko!
- Ej, a dzięki czyjemu geniuszowi? - Spytał nachylając się nad naburmuszoną dziewczyną, która tylko bardziej przylgnęła do jego ukochanego.
- To pewnie cała szkoła Marcela. - Prychła, ale zaraz roześmiała się wyciągając rękę, aby rozczochrać czekoladową czuprynę wyższego. - Ale jak śpimy? Już teraz jest trochę ciasno.
- Zawsze mogę znowu wywalić Mateusza do kościoła, albo dmuchamy materac. - Zaproponował podchodząc w między czasie do szafy, która po otwarciu, ukazała pudełko od materacu na górnej półce. - Poduszki i koce jakieś się pewnie znajdą.
- A za piżamki pożyczymy sobie gatki Zbyśja. - Oznajmił Patryk, który zaprezentował wszystkim zebranym bokserki w serduszka wyłowione z komody. Za co też naturalnie oberwał poduszką w łeb. - Na to zezwolenia nie było. Rusz się i dmuchaj, albo śpisz na podłodze. I przykro mi, ale pompka ostatnio zaginęła gdzieś w stodole. - Uśmiechnął się niewinnie, rzucając pudełko przyjacielowi.
- Przecież tego do rana nie wydymię!
- No to na twoim miejscu bym się streszczał. - Szatyn wzruszył ramionami i przysiadł na łóżku. - A my zagramy sobie kolejną rundkę?
  Ale oczywiście jego słowa jednie były żartem. A przyjemniej tak w połowie. Dobrze wiedział, że blondyn nie pozwoli mu zostawić ich przyjaciela w potrzebie, tym bardziej że istniało ryzyko puszczenia pawia od nadmiernego wysiłku z dmuchania. Po dłuższej chwili, kiedy Patryk z trudem łapał dech, zlitował się nad nim i zmienił go. Zmienili się tak jeszcze pięć razy, po czym w końcu materac nadawał się do użytku. Oczywiście pod koniec przerodziło się to w dobrną kompetycję, o to któremu uda się napompować materac na maksa i tu o dziwo Zbyszek przegrał.
- Nasz atleta dzisiaj nie w formie. - Skomentowała Majka przeciągając się leniwie z ziewnięciem na ustach. To przerażające jak czas szybko uciekał przy dobrej zabawie, ale musieli zacząć powoli szykować się już do spania co przy czterech osobach pewnie trochę zajmie.
- Ej, jaka od razu zła forma. To Patyk oszukiwał... jak zawsze. - Prychnął urażony szatyn, a rozbawiony przyjaciel uderzył go w ramię poduszką.
- No nie dąsaj się już. Może niedługo będziesz mi mówił per Kapitanie? Lepiej wkupuj się w moje łaski.
  Oczywiście nie musiał długo czekać na zaakceptowanie zaproszenia do bitwy na poduszki. Mimo, że zbliżała się pora spania, aby byli wypoczęci na zajęcia, niestety chłopcy dalej mieli w sobie pełno energii. Nawet niewyspany Zbyszek, co widać było przy jego zręcznych unikach. Choć może odrobinę łapał go sen? Zmuszony do ziewnięcia, potknął się przy kolejnym ciosie i łapiąc się ostatniej deski ratunku jaką był Patryk, pociągnął go na materac. W tym też momencie rozległ się głośny huk, zaskakujący wszystkich, szczególnie Majkę, która podskoczyła instynktownie przed Marcelem, łapiąc go za ramiona. Ale chwila strachu automatycznie została zażegnana przez... pierdzenie jakie tworzyło gwałtownie wylatujące powietrze z materaca.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {10/03/24, 09:06 pm}

Just the two of us - Page 5 74e03f74e75a42ebc5c992e5f9fc2c68

- Wiem, wiem, pamiętam. - Uśmiechnął się ciepło. - Chciałem ci po prostu podziękować
Bardzo dobrze pamiętał słowa jego obietnicy w dniu, w którym Marcel zgodził się na nazywanie siebie swoim chłopakiem przez Zbysia. Niemniej jednak w tym momencie czuł, że musiał okazać mu wdzięczność. Tak wiele mu zawdzięczał od wczorajszego wieczoru. To, jak zjawił się nagle na miejscu, widząc, jak niższy ma kłopoty, to jak wspierał go w karetce i czekał na niego już w szpitalu. I przede wszystkim, jak się nim opiekował, a teraz przynosił mu posiłek prosto do łóżka.
- Nie słuchajcie go. Możecie zostać, ile chcecie - poprawił Zbyszka, wywracając oczami.
I chętnie wziął do buzi słodkie winogrona, ale już za którymś razem wcisnął je jemu, twierdząc, że to przecież specjalnie dla niego były kupione, a sam zabrał się za napychanie buzi kolorowymi żelkami w kształcie robaczków i czekoladowych ciastek w żółto-niebieskim opakowaniu oznaczonym bez glutenu.
Z jedną sprawną ręką było cholernie ciężko grać mu w uno, gdy karty ciągle zlatywały mu z ugiętych kolan, zwłaszcza, gdy na jego brzuchu leżał cały czas czarny łebek, jakby zaglądając w karty. Ale w przeciwieństwie do dwóch dogryzających sobie kumpli, jemu nie zależało aż tak na wygranej. Popijając cole i zajadając się smakołykami, cieszył się, że spędza ten czas ze swoimi przyjaciółmi. A niemyślenia od codziennych problemach właśnie potrzebował w obecnej sytuacji.
Owszem był zdziwiony, że ukochany nie siedział obok niego, ale tylko uśmiechał się z niedowierzania, gdy słyszał przekomarzanie się chłopaków, a nawet czasami śmiał się załamany. Los w końcu sprzyjał Zbyszkowi, sprawiając, że ten zajął pierwsze miejsce. A potem rozległ się telefon Majki, w którym oczywiście musiał brać udział ich urodzony aktor z dobrą gadką – Zbyszek.
Swoją drogą czasami był zdziwiony, że relacja jego ze Zbyszkiem nigdy nie wyglądała tak jak Patryka i Zbyszka. Ci prawie nigdy się nie tulili i często ze sobą rywalizowali, a przyjaźń Marcela z z szatynem od zawsze była innej natury. Wiec
Oczywiście ucieszył się równie mocno, gdy matka dziewczyny wyraziła zgodę, pomimo jutrzejszej szkoły. No i obecności trójki chłopaków w jednym pokoju. Każda inna mama by się tym przejmowała, ale rodzicielka dziewczyny wyznawała inną zasadę. W końcu jej ufała. No i dwójka z chłopców była stuprocentowymi gejami w szczęśliwym, wieloletnim związku.
Uściskał równie mocno dziewczyny, tuląc się w jej włosy.
- Ale super! - wykrzyczał blondyn, prawie nie skacząc z radości. - Nie zaprzeczam. - Zachichotał.
Już w ogóle nie pamiętał, kiedy ostatnio nocował ktoś u nich z ich małej paczki, dlatego tym bardziej się cieszył. Nawet jeśli mieli się dzisiaj nie wyspać.
Przecież ładne są – skomentował, broniąc gatków Zbysia. Te może nie były podarowane przez Marcela, ale w kolekcji szatyna można było znaleźć bokserki w bananki, kaczuszki, dinozaurki czy nawet takie w ogórki kiszone, a te wszystkie były podarowane właśnie przez blondyna! Ten był fanem takich dziwnych wzorów, co było często widać na jego skarpetkach czy w piżamkach.
Z przerażeniem obserwował, jak Patryk próbuje napompować materac, który zawsze był dmuchany pompką przez ojca Zbyszka. Zaraz też spojrzał nagląco na swojego chłopaka, by ten wreszcie mu pomógł. Oczywiście martwił się o tę dwójkę! Ale ani on, ani Majka nie mieli zamiaru im pomagać. Nie z ich beznadziejną kondycją!
Na ich oczach rozegrała się wielka bitwa na poduszki, która nie odbyła się bez śmiechów i chichotów Majki i Marcela. Jednakże obojgu z przerażeniem widzieli, jak nagle Zbyszek zalicza upadek, co obwieścił blondyn szybkim nabraniem powietrza. Tu przytulił przyjaciółkę, sam podskakując ze strachu, ale zaraz oboje wybuchnęli głośnym śmiechem, słysząc pierd, a co za tym idzie rozchodzące się powietrze. Najwidoczniej gdzieś musiała być dziura.
- No i praca na marne – skomentował, gdy już się uspokoił. - No i jednak śpimy wszyscy razem. Tylko nie przytulaj się w nocy do Wiśni! - dodał żartem, puszczając oczko w stronę Patryka.
-Fuj, za kogo ty mnie masz! - skomentował. - No jakoś się przemęcze... Chociaż obok będę miał jakąś laskę obok siebie[/i]
- Weź!! Nawet nie myśl tak o mnie!!
I znowu śmiechom nie było końca. W międzyczasie Marcel zaczął wygrzebywać z szafy Zbysia czegoś, co mogło służyć za piżamę dla ich trójki ku niedowierzającemu wzrokowi Zbyszka.
- No co? W czymś muszą spać – powiedział, jak gdyby nic. Dla siebie znalazł jedną z ulubionych koszulek chłopaka i kolejne spodnie na gumce. Koszulka była w kolorze zieleni z narysowanymi na niej czachami. Ot to, głupi nadruk. Dla Majki wynalazł zwykłą czarną bluzkę, która powinna zasłonić jej tylek, tak samo jak kolejne spodnie na gumce. Dla Patryka trafiła się biała bluzka z napisem „Los Angeles” i granatowe, materiałowe spodenki, bo wątpił, że ten będzie chciał paradować w samych bokserkach przy takim towarzystwie.
Pierwszymi w kolejce do mycia się była dwójka zakochanych.
- O jezu, dobrze, że kiedyś je u ciebie zostawiłem. - Podziękował sobie z przeszłości. W szafce w łazience znalazł kosmetyki idealnie dopasowane do jego blond kłaków, które aktualnie wyglądały, jak pobojowisko. Niektóre kosmyki były już lekko spuszone, tracąc swój skręt, a nasada włosów już powoli się przetłuszczała. To był definitywny znak, żeby je umyć. - Pójdziesz mi jeszcze po suszarkę? Może twoja matka ma? Tylko koniecznie z tą końcówką – poprosił, robiąc maślane oczka, a w odpowiedzi pozytywnej uśmiechnął się szeroko i ucałował go soczyście. - Dzięki, kocham cię! – zawołał za nim.
W tym czasie zabrał się za naszykowanie im wanny, dolewając do ciepłej wody trochę płynu do kąpieli o zapachu brzoskwiń. Nie zamierzał długo zabawić w kąpieli ze względu na ich czekających przyjaciół, jak i na swoje rany, ale choć trochę chciał umilić im czas.
Gdy odłożył suszarkę na miejsce, pomógł Zbyszkowi zdjąć z niego ubrania i oczywiście pierwsze, co zrobił, tuż po szerokim uśmiechu, było dotknięcie jego brzuszka. Tutaj akurat mu się nie spieszyło.
W końcu weszli do ciepłej wody, gdzie blondyn usiadł pomiędzy jego nogami, z uroczym uśmiechem obejmując go w szyi. Co chwilę sprzedawał mu krótkie buziaki z chichotem. Żałował, że nie mógł zacząć czegoś więcej, ale no tak, niedaleko byli ich przyjaciele, na pewno zmęczeni. Jak i nie chciał bardziej męczyć Zbyszka po nieprzespanej nocy.
Następnie odwrócił się tyłem prosząc o pomoc chłopaka w umyciu mu włosów. To od dawna uwielbiał. Gdy delikatnie jego dłonie sunęły mu po głowie, kręcąc się wokół loczków. Dalszą pielęgnacją zajął się sam. No i oczywiście nie mógł odmówić sobie umycia brzucha i ramion Zbyszka. To przecież też uwielbiał!
Następnie oboje umyli zęby, a później Marcel musiał jeszcze wysuszyć swoje kłaki.
- Jezu, ile można się pindrzyć! - jęknął zniesmaczony Patryk, kiedy wyłonili się zza rogu.
- Jak na gejów przystało; długo – Zaśmiał się blondyn, wpełzając pod ciepła kołdrą.
Czekając na Patryka, plotkował wraz ze Zbyszkiem i z Majką na różne tematy, a potem ze Zbyszkiem i z Patrykiem, aż wreszcie razem. Aż szkoda było iść spać, bo buzie ani na minutę się im nie zamykały, ale powoli wszystkich przygniatało zmęczenie. W końcu wszyscy uznali, że pora spać, co rusz ziewając – Marcel leżąc na samym brzegu i zajmując większą część łóżka, by wygodnie leżeć z ręką, obok niego Zbyszek pełniący rolę jego ochrony, a po drugiej stronie Majka i wreszcie Patryk. Zaś owłosione dzieci wylądowały wyjątkowe w swoich posłaniach.
- Dobranoc wszystkim – życzył, biorąc dłoń szatyna bliżej do siebie i ucałowując ją. - Dobranoc, Zbysiu.
- Dobranoc Zbysiu – przedrzeźnił Patryk, śmiejąc się nawet, gdy został uderzony przez Zbyszka.
**
- On tak zawsze? - Zaśmiała się Majka, próbując doprowadzić swoje włosy do porządku w czasie, gdy szatyn od kilku minut próbował ruszyć Marcela spod kołdry. Ten co rusz odganiał go dłonią niczym jakąś muchę lub chował się pod kołdrą, nie chcąc wstawać. Mimo że mieli odprowadzić tylko dwójkę przyjaciół do domu, a nie iść do szkoły. Ta ostatnia myśl niezbyt podobała się blondynowi. Nie chciał po prostu, aby szatyn narobił sobie niepotrzebnie zaległości. Jutro na pewno mu na to nie pozwoli.
W końcu blondyn postanowił wyleźć z łóżka, ale tylko po to, aby zawiesić się rękoma na szyi szatyna, któremu następnie pozwolił na ubranie go, niczym szmaciana lalka. Tylko ta lalka próbowała złapać jeszcze kilka minut snu.
- Jednak są plusy złamanego palca - skwitował.
W domu Majki cała czwórka zjadła śniadanie przy miłej rozmowie. Patryk ochoczo wcinał bezglutenowe tosty z awokado, krusząc na wszystkie strony. Ale teraz nikomu to nie przeszkadzało. W końcu podjechali pod dom Patryka, aby zabrał z niego swój plecak, a później wysadzono Marcela i Zbyszka prosto pod dom tego drugiego. Pozostali pojechali do szkoły.
Blondyn od razu wyciągnął szatyna na jego ogród, tak jak zawsze zachwycając się jego pięknem, bo jak coś takiego pięknego i kolorowego mogło istnieć?! Kochał każdą kolorową róże, każdego różowego goździka, każdą fioletową azalie.
Wypytując Zbyszka, pomógł mu w opiece nad kolorowym ogrodem. Tutaj wyrwał kilka chwastów, tutaj wypielił grządki, tam podlał szlauchem kilka roślin. A gdy uznał, że wielce się zmęczył, dobrał się do krzaczka poziomek i borówek, które jadł jeden za drugim. Te krzaczki też oczywiście kochał!
Następnie zarządzili obydwaj przerwę, chowając się przed słońcem w cieniu wielkiego dąba, kładąc się na trawie.
- Oooo, może pójdziemy? - zapytał, pokazując ekran telefonu, na którym wyświetlała się reklama dzisiejszego, nocnego maratonu horrorów. - Będę trzymał cię cały czas za rękę. - Zaśmiał się.
Jeszcze chwilę ze sobą porozmawiali, dopóki kręconowłosy nie zrobił się znowu śpiący. Opierając głowę o pierś ukochanego, w akompaniamencie śpiewów ptaków i przygrzewającego ich słońca, usnął. Wszystko ku zdziwieniu ojca Zbyszka, który zabrał się za sączenie porannej dawki kofeiny i widział ich z kuchennego okna.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {13/04/24, 09:05 pm}

Zbyszek "Wiśnia" Wiśniewski
 
- I ty chcesz kapitanować z tym swoim wielkim zadem? - Parsknął szatyn zbierając się z podłogi.
  Oczywiście nikt ze wspólnym spaniem nie miał najmniejszego problemu, chodziło głównie o wygodę i zagwarantowanie miejsca Marcelowi, aby jego chora ręka nie sprawiała mu bólu. Tego nie chciał żaden z uczestników nocowania, dlatego też każdy poza blondynem przygotowywał się mentalnie na sen w mocnym ściśnięciu. Ale oczywiście nie oznaczało to że zostanie z tego całkowicie wykluczony, w końcu mimo wszystko Zbyszek nie zasnął by spokojnie nie dotykając choćby skrawka jego ciała, tak by mogli dzielić się ciepłem swoich ciał, które pokochali.
  Ale były też i minusy tej imprezy. Oczywiście nie był zachwycony, kiedy Marcel zaczął rozdawać jego ciuchy na piżamy.
- Ta, ale wolałbym zobaczyć w nich ciebie, a nie Patyka. - Westchnął od razu poddając się przed ratowaniem rzeczy. - Może chociaż potem się na rozpałkę przydadzą. - Pociągnął aktorsko nosem i otarł niewidzialną łzę.

  Do mycia poszedł bardzo chętnie. Może i doskonale to maskował, ale zmęczenie spowodowane zarwaną nocką, w końcu zaczynało dawać o sobie znać. A zdradzały to nagłe kiwnięcia głową, kiedy siedział za spokojnie, lub powieki, które często przymykał na dłuższą chwilę, kiedy już nie był w stanie ich utrzymać.
- Żeby nie było, korzystam z nich, ale oszczędnie, bo to drogie cholerstwa. - Od razu rzucił wymówką, dla butelek, których zawartość ubywała ledwo do połowy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. - Tego dźgajca? Czego ja dla ciebie nie zrobię. - Parsknął z uśmiechem odbierając swoją zapłatę w postaci pocałunku. - Też cię kocham. - Odpowiedział i niezbyt chętnie opuścił łazienkę, aby skierować się do łazienki na parterze, która była znacznie mniejsza od tej górnej, ale w końcu służyła bardziej za toaletkę jego matki. Całe szczęście rodzice już dawno zwinęli się z salonu, dzięki czemu uniknął niezręcznej ciszy i krzywych spojrzeń, które tylko niepotrzebnie by go zdenerwowały.
  Po znalezieniu tego co chciał blondyn i oczywiście końcówki przypominającej szczotkę, wrócił do swojego ukochanego, gdzie to jego nozdrza zostały zaatakowane słodkim zapachem płynu. Ciepły i odprężający, dokładnie tego teraz potrzebował. Dlatego znów pozwalając swoim powiekom opaść, pozwolił aby Marcel powoli ściągnął z niego ubrania, czasem mu przy tym pomagając ze względu na ograniczoną mobilność w jednej ręce. Gdyby jego obrażenia były gorsze, na pewno nie pozwoliłby mu kiwnąć choćby palcem, ale skłamałby twierdząc, że też nie czerpał z tego drobnej przyjemności. W końcu obaj przyszli przyzwyczajeni do opiekowania się sobą wzajemnie.
  Jedyne co by zmienił to siniaki na jego drobnym ciele. Może i blondyn zdawał sobie sprawę z tych z przodu, jednak na plecach nie miał ich wcale mniej. Pokrywały całą jego bladą, delikatną skórę, a fragmentami nawet i ledwo mógł dostrzec jego piegi, które lubił liczyć. Westchnął głębiej, aby się opanować i chętnie zabrał się za mycie jego złotych loków, aby odgonić nerwy. Teraz nie była na nie pora. Teraz liczyło się aby Marcel wrócił do zdrowia i nie musiał się już niczym martwić.

  W drodze powrotnej Zbyszek już ledwo kontaktował. Ale i tak zamrugał z lekkim zaskoczeniem, kiedy Marcel tak dumnie - nawet jeśli to tylko podczas żartów - posłużył się stereotypem. Do tej pory nigdy by nie pomyślał, że użyje takich słów w obecności innego przedstawiciela płci męskiej. A teraz- i do tego tak odważnie, zadziornie nawet. Chyba jednak podzielenie się ich małym sekretem z Patrykiem wyjdzie im na dobre - pomyślał wsłuchując się w rozmowę i niezliczone plotki.
  Służąc za ochronę Marcela przed ściśnięciem, objął go delikatnie w pasie, zaraz cicho pomrukując, kiedy poczuł ciepłe wargi na swojej dłoni.
- Dobranoc Marcyś. Reszcie kolorowym koszmarów. - Mruknął już jedną nogą w krainie snów, ale jeszcze na tyle kontaktował, aby zamachnąć się poduszką w odpowiedzi na zaczepkę Patryka. Marcelowi uchodziło to na sucho, ale nie znaczyło to, że i jego przyjaciel zostanie potraktowany ulgowo.

...

- Zawsze. - Westchnął ciężko, kiedy trzymana noga, wymsknęła się z jego ręki i znów schowała pod kołdrę. - Czy ktoś mi wytłumaczy, jakim cudem on ma stuprocentową obecność? - Mimo że byli latami w związku, to wciąż było dla niego czymś niepojętym. Mimo swojego problemu ze wstawaniem, blondyn zawsze pojawiał się na porannych zajęciach, za wyjątkiem kilku przypadków spowodowanych jego problemami zdrowotnymi, ale na te miał zwolnienia i usprawiedliwienia. Ale kiedy już blondyn trochę oprzytomniał, Zbyszek wreszcie mógł pomóc mu się ubrać, na koniec oczywiście mierzwiąc jego złote loki, które po myciu wróciły odżyły. Nie było mowy żeby mógł powstrzymać się przed złożeniem na nich czułego pocałunku, nawet jeśli nie byli sami. Wręcz podobało mu się to, że już nie musiał się ukrywać ze swoimi uczuciami do Marcela w obecności Patryka. Miał pełną swobodę ruchu i wytchnienia i czuł, że blondyna również nie ogarnia panika.

  Na całe szczęście jednogłośnie zdecydowali zjeść śniadanie u Majki, oszczędzając przy tym wszystkim niezręcznej atmosfery, jaką bez wątpienia wywoływałby rodzice szatyna. A u dziewczyny zaś, zasiedli obok siebie i jedli jak jedna, duża rodzina. Taka z prawdziwego zdarzenia i o której każdy zawsze marzył. I choć musieli się po tym pożegnać z przyjaciółmi, ich humory były już w znacznie lepszym stanie, pozwalając zmierzyć im się z powrotem do domu Zbyszka.
  Zgodnie z prośbą Marcela, udali się do ogrodu szatyna. A raczej tego co z niego udało mu się odratować. Szczęście w nieszczęściu ojciec chłopaka skupił się tylko na jego przepięknych kwiatach, które nie wyglądały dla niego dostatecznie męsko. Za to krzewy i przeróżne jagody, czy też warzywa - łaskawie oszczędził. Ale bywały też i wyjątki, takie jak wieloletnia róża, która mimo wyrządzonych szkód szybko się odbiła, a nawet nie przeszkodziło jej wydać piękne kwiaty. To właśnie bukiet z niej był pierwszym jaki podarował Marcelowi na pierwszej randce. I wyglądały tak samo cudownie, jak na tle niezdarnie wystrojonego trzynastolatka, który wykradł matce żel do stylizowania włosów i użył go stanowczo za dużo.
  Po zarządzeniu przez niższego przerwy, nie protestując, sam chętnie legł na trawie, która to na jego polecenie miała kategoryczny zakaz bycia ścinaną na barbarzyńskie naście centymetrów. Dzięki temu było w niej pełno różnorodności od koniczynek, aż po dzikie kwiatki.
  - No dobraaaa, ale kto potem będzie ze mną spać przez najbliższy miesiąc? No chyba nie chcesz żebym wiecznie chodził niewyspany? - Uśmiechnął się przebiegle. Oczywiście prośba Marcela była dla niego wszystkim, ale chyba należała mu się za tak ciężką pracę jakaś nagroda, prawda? - I siedzisz mi na kolanach i dokarmiasz mnie popcornem, bo ręce będę miał zajęte ściskaniem ciebie. No chyba ze wolisz robić to ustami, to pewnie dłużej wytrzymam. - Wymieniał odliczając na palcach, a jego uśmiech poszerzył się z każdym dodanym żądaniem, od razu zdradzając jak dumny był ze swojego geniuszu. Dopiero po chwili jednak zorientował się, że jego rozmówca zasnął, co kompletnie go rozczuliło. Uwielbiał widzieć jak Marcel bez choćby cienia zawahania zachowywał się tak ufnie. Pogładził go delikatnie wierzchem dłoni po policzku, podziwiając jego uroczą śpiącą buźkę. I robiłby to pewnie przez kolejną godzinę, gdyby nie ruch w tle, którym okazał się jego własny ojciec, przyglądający się im z okna. Jasnym gestem środkowego palca kazał mu się odwalić, co o dziwo zostało zrozumiane i już po chwili mógł znów cieszyć się spokojem w obecności ukochanego.

...

  Ale niestety cały dzień nie mogli się wylegać. Zbyszek nalegał, aby Marcel wrócił do domu już po tym jak zostanie wysprzątany. Ewentualnie nawet zaoferował, że sam pomoże jego matce w ogarnięciu bałaganu, tylko żeby blondyn nie musiał przypominać sobie przykrych scen na widok roztrzaskanych elementów wystroju jego rodzinnego domu. Ale Marcel stanowczo upierał się przy pomaganiu, a również zależało mu na odnalezieniu pierścionka zaręczynowego. Z tym już Zbyszek nie mógł się sprzeczać. Mógł jedynie go wspierać i wspólnie z nim przez to przejść.
  Oczywiście zabrali też ze sobą psy, które również miały służyć jako wsparcie i rozproszenie dla piegusa, który już na sam widok ich radosnych mordek zapominał o całym bożym świecie. Wpuściła ich zaskoczona matka chłopaka, choć musiała przyznać, że samej pewnie zajęłoby to kilka dni, jak nie cały tydzień.
  I może szatyn widział całe zamieszanie z zewnątrz, jednak to co zastali w środku, nawet nie umywało się do tego co sobie wyobrażał. I to teraz, kiedy było już po wszystkim. A jak to musiało wyglądać w trakcie, kiedy ojcu chłopaka kompletnie odbiło... I to tak zachowywał się niby człowiek, który uważał się za rodzica. Ten który twierdził, że to Zbyszek najbardziej szkodził Marcelowi.
  Kiedy zagadywał chłopaka i o dziwo jego matkę, ogarnianie domu poszło naprawdę sprawnie. Nim się obejrzeli został już tylko pokój chłopaka, do którego udali się sami z psami. Objął delikatnie chłopaka w progu i pogładził dłonią jego loki.
- Już po wszystkim. Jestem przy tobie. - Wyszeptał uspokajająco, choć ze smutkiem krążył wzrokiem po zrujnowanej bezpiecznej oazie chłopaka. Obrazy, przybory, wszelkie rękodzieła. Wszystko co stworzyła jego przepiękna artystyczna dusza zostało zrujnowane. Ścisnął go odrobinę mocniej, jednak nim zdołał cokolwiek powiedzieć, mokry nos szturchnął dłoń blondyna. A kiedy ją otworzył, Rambo wypluł na nią dwa kawałki pierścienia.
- Marcel! Patrz! - Sam od razu chwycił jego rękę, aby drugą złożyć dwie połówki w całość. - Jasne, trochę się ukruszył, ale to nic z czym Majka miałaby problem. Założę się, że jeszcze dzisiaj da radę go naprawić. Wtedy trwało to długo, bo robiliśmy cały projekt i było kilka nieudanych, ale w końcu zajęło nam to może z godzinę. A teraz jeszcze będzie miała żywego modela, to uwinie się nawet nie w godzinę. - Wyszczerzył się zaraz czochrając złote loki chłopaka. Oczywiście cieszył się i to cholernie, ale był to też zabieg na rozproszenie jego czarnych myśli. W końcu przysiągł sobie, że nie pozwoli blondynowi rozpamiętywać najgorszych momentów. Nie tego potrzebował, kiedy stawał na nogi.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {27/04/24, 11:34 am}

Just the two of us - Page 5 74e03f74e75a42ebc5c992e5f9fc2c68

-Myślę, że ja mógłbym być chętny. - Zachichotał. Przed tym wszystkim, co się wydarzyło pomiędzy ich rodzinami, bardzo często prosił szatyna, aby został z nim na noc albo sam w nocy wkradał się do jego pokoju. Teraz najwidoczniej nic nie stało na przeszkodzie dwójce zakochanych, by codziennie móc spać razem. Matka Marcela bez jej małżonka, nie była tak negatywnie do nich nastawiona, wręcz sprawiała wrażenie, że chciała wszystko naprawić - między nią a jej jedynym  synem. Zaś rodzice Zbyszka też nie stanowili za dużego problemu, odkąd chłopak był w stanie się im postawić i, i tak zrobić wszystko po swojemu. - - Dobrze niech ci będzie. Całkiem dużo tych prośb!- -skomentował szczęśliwy.  Cieszył się na myśl o ich wspólnym wieczorze, ale jednocześnie był lekko zdziwiony, że narzeczony zgodził się bez zastanowienia. W końcu ten nie przepadal za horrorymi, podczas gdy blondyn je uwielbiał. Problemem był tylko powrót, gdyż tak wcześnie nie jeździły żadne autobusy do ich wsi. No i to że znowu Zbyszek nie pójdzie do szkoły, ale za to po cichu był mu wdzięczny. Że cały czas był obok, że miał z kim porozmawiać, a teraz się zdrzemnąć.
**
Po drzemce, uparcie nalegał, żeby poszli do jego domu, nawet ku propozycjom ukochanego, że on może pomóc jego matce, co bardzo docenial, zważywszy na ich nieciekawe stosunki. Ale to on czuł się w obowiązku, żeby jej pomóc. I nie wiedział na ile może wykorzystywać jej nagłą przemianę. Pozwoliła mu zostać u Zbysia na jeszcze jedną noc, a tu właśnie umawiali się na maraton horrorów i noc w hotelu. No i chciał poszukać najważniejszej dla niego rzeczy w pokoju- pierścionka.
W domu panował taki sam bałagan, jaki pamiętał, aż odechciewało mu się przebywać w tym pomieszczeniu. Na podłodze leżały odłamki ulubionego różowego wazonu matki, porozwalane poduszki, ale także potłuczone ramki ze zdjęciami rodzinnymi. Widział porozrzucane zdjęcia z pierwszych wakacji, gdy jako małe dziecko z bujnymi lokami był trzymany na ramionach swojego ojca. Było także zdjęcie z pierwszej komuni świętej czy zdjęcie jak siedział na murku ze stokrotkami we włosach i szczerzył się z wtedy krzywymi mleczakami, a niektórych z nich już nawet nie było. Był prawie pewny, że to zdjęcie widział w albumie Zbysia.
Te zdjęcia pochodziły jeszcze z jego najszczęśliwszego okresu, gdzie tata go nigdy nie zaczepiał, nie tworzył kompleksów, bo był przecież tylko dzieckiem, dopiero cechy męskie się wykształcały, a jego pasja do malowania była jeszcze w granicach normy, bo jak każde dziecko lubił kolorować kolorowanki czy rysować jakieś bohomazy. Czasami tęsknił za tym. Jego rodzice tak często się jeszcze nie kłócili, Zbyś mógł na spokojnie spać z nim w jednym łóżku, a nawet wspólnie się kąpać. Teraz, co prawda robili to samo, ale życie Marcela nie wyglądało tak samo. Obrazem tego było ostatnie wezwanie policji. Choć wszystko zaczęło się w jego pokoju.
Oderwał się od tych myśli, gdy Zbyś zaczął zagadywać ich dwójkę, co wywołało lekki uśmiech na twarzy jego narzeczonego. Oczywiście wiedział, co próbuje zrobić, co rusz wynajdując jakiś temat, gdy tamten się kończył. Niemniej jednak poddał się temu, zwłaszcza, gdy jego rodzicielka się śmiała. Takim sposobem posprzątanie głównej części domu było szybkie.
Ale najgorsza część była jeszcze przed nimi. Marcel nawet niechętnie wspinał się po schodach, co zauważyła jego matka, nawet proponując im pomoc. Blondyn od razu odmówił, nie chcąc, aby ta grzebała mu w rzeczach i zbierała te zniszczone. Było to dla niego wystarczająco trudne i ciężkie.
Całe szczęście u swojego boku miał ukochanego.
-Tak - szepnął niemrawo. - Tak, masz rację - powtórzył, jakby uspokajając siebie i lekko ściskając jego dłoń.  
Już miał pierwsze co zabierać się za poszukiwanie pierścionka, ale został uprzedzony przez mokry nos.
Zdziwiony, otworzył rękę, a w zamian otrzymał obśliniony przedmiot. Na ten widok momentalnie zaszkliły mu się oczy. Nie wiedział, czy ze wzruszenia czy ze smutku, ale niemniej jednak tę jedną łzę uronił. Choć wiedział, że jak na siłę zerwaniu go z palca, tak, że ten był połamany, nie było to tak wielkie zniszczenie.
- Tak myślisz? - zapytał z nadzieją w głosie, zaglądając głęboko w czekoladowe tęczówki. Chciał wierzyć w jego zapewnienia. - Nie chcę takiego drugiego. Chce ten - powiedział niczym rozpieszczone dziecko. - To z nim mi się oświadczyłeś. I nie chce go już nigdy więcej zdejmować - wytłumaczył.
Następnie podszedł do jednej z szuflad przy biurku, omijając bałagan i wyjął z niej opakowanie psich smakołyków. Zawsze jakieś opakowanie trzymał w pokoju, aby rozpieścić te dwie słodkie mordki. A teraz była idealna na to pora.
Widząc w ręce blondyna kwadrotowe mięsne kostki, psie dzieci od razu znalazły się przy nim.
- Taaak, zasłużyliście- powiedział dziecięcym głosikiem, podając im kilka przysmaczków do pyszczka i z uśmiechem obserwując ich chrupanie. - To co? Bierzemy się do roboty? - Zwrócił się do ich tatusia.
Tym razem praca szła im mozolnie, a w większości to Zbyś sprzątał, bo Marcel co rusz zatrzymywał się przy zniszczonych przedmiotów, przeżywając wszystko. Najbardziej przeżywał oczywiście porwane płótna, z których niewiele co zostawało. I wtedy z całych sił próbował wdawać się w rozmowę z szatynem, samemu ciągnąc go za język.
Ściany zawsze pełne obrazów, nagle opustoszały, odkrywając skrawki, których chłopak od dawna nie widział. A na tych wszystkich dziełach wkładał swoje całe serce i czas, a teraz leżały w strzępach. No i przybory - jak ołówki, które mogły być w środku połamane, jak podkręcane farby i wylane.
- Poprzytulamy się? - powiedział cicho i Uśmiechnął się lekko, gdy znalazł się obok. Zdecydowanie niższy potrzebował przerwy i czułości, dlatego odwrócił się do niego przodem, siadając między jego nogami i obejmując go swoimi wokół bioder, a zdrową dłoń powoli głaskając jego plecy. Wtedy przymknął powieki, już kompletnie nie mając ochoty na dalsze porządki. Potrzebował chwili na czułości I wdychania jego zapachu, żeby się uspokoić.  Po jakimś czasie jego dłoń oczywiście znalazła się pod koszulką szatyna znajdując swoje ulubione miejsca.
Nie był do końca pewny, ile czasu spędzili w swoich objęciach, ale to znacząco przedłużyło im sprzątanie.
- Zajrzysz do szafy i zobaczysz, czy nasze obrazy dalej tam są? - W końcu mruknął niemrawo, odsuwając się.
I czuł, jak ogromny ciężar z serca mu spada, gdy szatyn wyjął dwa obrazy, które wspólnie malowali nad morzem. Były one tak samo ważne, jak ich pierścionki, bo w końcu obiecali sobie, że powieszą je na ścianie w swoim wspólnym domu.
- Całe szczęście. - Westchnął, zrywając się na równe nogi. Wydawały się być w nienaruszonym stanie, co Marcyś z bliska przeanalizował. - Może masz ochotę na kolejną część sztuki z Marcelem? - zaproponował, podchodząc do biurka.  - Chyba jeszcze powinienem mieć gline - dodał, grzebiąc w szufladzie. - Tu jest! - Wyjął opakowanie i potrzebne im sprzęty, po czym jeszcze szybkim krokiem poszedł nalać im wody do kubka.
- Chce mieć z tym miejscem jeszcze mile wspomnienia. - Usiadł obok niego. - Tylko od razu mówię, że w rzeźbach nie jestem tak dobry - dodał, od razu rozpogodzony. W końcu miał po raz kolejny okazję stworzyć coś z ukochanym. A kochał sztukę, tak jak kochał Zbysia.
Szybko na pintereście znaleźli swoją inspiracje. Wybór padł na żabę czarodziejkę o spiczasty, fioletowym w żółte gwiazdki, a więc równie szybko blondyn zabrał się do roboty.
Zajął się zrobieniem żabiej głowy, zaraz zerkając na poczynania szatyna, do których zaraz dołączył. Usiadł za nim, obejmując go w pasie I zaglądając za ramię.
- Traktuj ją jak mnie - polecił z czułości, biorąc jego dłonie w obroty i tak próbując mu pomóc w zbudowaniu kapelusza. - Z  czułością, z uczuciem... - dodał. - A teraz daj buzi. - Uśmiechnął się szeroko, ale ku jego zdziwieniu usta Wiśni zbliżały się do ich żaby! Nie! - zaprotestował. - Mnie, mnie, głuptasie!! - Zaśmiał się głośno i nie przestał dopóki ich usta się nie zetknęły. Wtedy zamknął oczy, ciesząc się z tej chwili. - Jeszcze jeden - poprosił, a zaraz zamruczał niczym zadowolona kotka. - Gdzie się znajduje takich ideałów? Potrzebuje kopii dla Majki.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {28/04/24, 06:38 pm}

Zbyszek "Wiśnia" Wiśniewski


- Wiem, też nie chcę żebyś nosił drugiego. Nawet jeśli ponownie bym ci się oświadczył, to ten jednak jest ważniejszy. Naprawimy go, obiecuję. - Z tymi słowami musnął wargami czoło, schowane za złotymi lokami na chwilę przymykając powieki, aby zdusić zbierające się pierwsze łzy. Nie mógł sobie na nie teraz pozwolić, ale też doskonale rozumiał ból ukochanego. Nie był to kaprys z rozpieszczonej natury, a coś naprawdę ważnego. Z tym małym przedmiotem wiązała się tak poważna przysięga ich wspólnie spędzonego życia. Życia, które teraz musieli pozbierać i własnoręcznie naprawić, ale trzeba było tez patrzeć na dobre elementy. Ich największa przeszkoda zniknęła i długo nie powróci. Musieli z tego korzystać.
  Kiedy psy dostawały swoją zasłużoną nagrodę, Zbyszek zaczął zbierać pierwsze, cięższe elementy, jak drzwiczki szafek, które ukrywały dzieła Marcela. Odstawił je pod ścianę, zanotowując w myślach, żeby następnym razem wygrzebać z komórki zapasowe zawiasy, które na pewno gdzieś tam miał w swojej kolekcji "rzeczy które kiedyś mogą się jeszcze przydać". Zamierzał dopilnować, żeby pokój blondyna wrócił do stanu sprzed tych przykrych zdarzeń, tak aby nic mu o nim nie przypominało.
  Ale jednego wiedział, że nie będzie w stanie naprawić. Jego obrazów. Tego w co przelał tyle uczuć - zarówno tych wesołych, jak i przykrych. Zszycie ich, czy sklejenie nie wchodziło w grę. Jedynie tym bardziej by je zniszczył i sprawił, że stracą swoje znaczenia. Oczywiście miał pełne portfolio Marcela w swoim telefonie, ale to nie było to samo. Z całych sił starał się do zagadywać, aby tylko o niczym nieprzyjemnym nie pomyślał, ale nie było to łatwe, kiedy zbierał lata swojej pracy zniszczone przez człowieka, który miał go kochać bezwarunkowo tak jak na rodzica przystało.
  Słysząc jego cichą prośbę, rzucając to co aktualnie robił - w sekundę znalazł się przy jego boku, aby ciasno objąć jego drobne ciało. Pozwalając mu na wszystko co tylko mogłoby go uspokoić, sam zajął się jego złotymi lokami, które delikatnie gładził i przeczesywał, wiedząc jak bardzo uspakaja to blondyna.
- O to mnie nawet prosić nie musisz. - Wyszczerzył się, ściskając go na sekundę nawet mocniej, żeby tylko wywołać u niego chociaż drobne rozbawienie.
  Niechętnie odsunął się od chłopaka, ale nim całkowicie go puścił, oczywiście skradł szybki pocałunek z jego piegowatego policzka. I choć udawał się nie pokazywać tego po sobie, to z lekką obawą zajrzał do szafy w poszukiwaniu ich najnowszych wspólnych dzieł. Które na całe szczęście zostały nie zauważone przez ojca Marcela. Niewiele, kiedy patrzyło się na cały pokój zniszczeń, ale były to pierwsze dzieła jakie obiecali, że powieszą w ich wspólnym domu. Były niemalże tak samo ważne jak ich pierścionki.
- Oho! Co tym razem? - Spytał ochoczo od razu odkładając obrazki w bezpieczne miejsce, po czym wrócił do blondyna przyglądając się z ciekawością materiałom. - Stworzymy je razem, Marcyś. To i jeszcze wiele, wiele więcej. - Odparł z tym swoim szerokim, zaraźliwym uśmiechem. - Tak, tak, a mi wszystkie rośliny padają jak się ich dotknę. Proszę cię, ze mną nie musisz być taki skromniutki. Ja najlepiej wiem jak przerażający potrafi być twój artystyczny talent. - I nie kłamał. Marcel czegokolwiek się nie tknął co miało związek ze sztuką, to był niesamowity. To była jego natura, którą kochał bezgranicznie i Zbyszek wiele razy bywał o nią zazdrosny, ale koniec końców, ją uwielbiał.
  Oczywiście Zbyszek nie byłby sobą, gdyby troszeczkę nie podroczył się ze swoim cudownym nauczycielem.
- Tak jak ciebie mówisz, hm? Może lepiej nie? Bo mnie zaraz posądzisz o zoofilię. - Parsknął ale mimo to przybliżył się go gliniastej żabki, aby zaraz zostać od niej odciągniętym przez piegusa. - Instrukcje nie dokładne. Wystąpił błąd. przyjmuję zadanie - zacałować Marcela na śmierć! - Z rozbawieniem rzucił się na Marcela, posyłając go delikatnie na podłogę, przy czym oczywiście ubezpieczał go ręką na plecach i wpił się w jego drobne słodkie usta. Mimo że całowali się już setki razy, to i tak nigdy nie miał ich dość. Były małe, ale zarazem pełne i tak cudownie miękkie, że czasami miał ochotę je zjeść. Zresztą tak jak całego chłopaka, ale oczywiście musiał się pohamować.
- Nie ma. Ja Wiśnia jestem jedyny oryginalny w swoim rodzaju i to tylko dzięki twojej miłości. - Przy ostatnich słowach nabrał odrobinę powagi, ale to głównie przez czułość, jaka się z niego wylewała. Zaczepił jego wargi jeszcze raz, po czym zszedł niżej na jego drobny tors, aby wtulić się w niego tak, by móc usłyszeć głośne bicie jego serca. - Na zawał mi nie zejdziesz? - Parsknął napawając się tym cudownym dźwiękiem przeznaczonym tylko dla niego.
- Ale jak już przy Majce jesteśmy, to jakoś za godzinkę będą kończyć zajęcia? - Spytał podnosząc się, aby zawisnąć nad chłopakiem. - Odbierzemy ją? - Zaproponował nawet jeśli nie udało im się uporać z całym bałaganem, czy też żabką, ale ta musiała przecież wyschnąć. A bałagan poczeka i niestety nie ucieknie. Ale zanim choćby się ruszył, rozległo się głośne burczenie dobiegające z jego brzucha.
- Ale najpierw obiadek. - Wyszczerzył się całując go ostatni raz, po czym podniósł się wraz z chłopakiem, którego postawił na nogach, bo ten niestety nie chciał aby zaniósł go do kuchni na rękach. Odrobinę got o zasmuciło, ale w nagrodę dostał szybkiego buziaka na schodach, tuż przed wejściem do kuchni, w której to przebywała matka chłopaka.
  Przywitali się wciąż trochę niezręcznie, ale już nie tak źle jak na początku. Zbyszek przynajmniej starał się żeby kobieta nie poczuła jego niechęci, a to już spory progres. Rozmawiał normalnie tylko, nie skakał z radości. Wspólnie zdecydowali się na kopytka bezglutenowe w sosie z kapustą kiszoną. I wtedy kobieta powoli zaczęła zauważać drobne braki w kuchni.
- A pożyczyłem na śniadanie dla Marcela. Nasz wiejski sklep ma marna jakość. - Odparł bez przejęcia ujawniając swoją drobną kradzież, ale czego się nie robi dla dobra flaczków jego ukochanego. Poza tym to i tak był przecież kupione specjalnie dla blondyna.
  We trójkę gotowanie przebiegło znacznie szybciej niż się spodziewali, ale Zbyszek był zadowolony, bo szybko mógł zaspokoić swój głód. Chociaż jak zawsze nie spuszczał oka z blondyna. Od razu uprzedzając go, że kluski są bardzo gorące, lub kiedy odrobina sosu spłynęła mu po brodzie, szybko starł ją kciukiem. Na wszystko rodzicielka piegowatego przyglądała się bez słowa, ale za to z lekkim i łagodnym uśmiechem, który szatyn nawet pokusiłby się by określić jako rozczulony. Ale czy ta kobiet naprawdę była do tego zdolna? Mimo jej zmiany, wciąż nie był w stanie jej w pełni zaufać. Chciał żeby to była prawda, ale ludzie przecież tak szybko się nie zmieniają.
- Pozmywam. - Zarządził po skończonym posiłku, zabierając zebrane talerze z rąk kobiety, nie zważając na jej protesty.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Just the two of us - Page 5 Empty Re: Just the two of us {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach