Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 01:58 amYulli
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:53 amSeisevan
LiesWczoraj o 11:14 pmRusek
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
incorrect loveWczoraj o 01:34 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Blood, drugs and you in the middle30/04/24, 10:16 pmTroianx
You're Only Music30/04/24, 08:25 pmKass
Charm Nook 30/04/24, 06:58 pmKass
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 17%
3 Posty - 17%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Charm Nook {12/04/24, 10:13 pm}

Charm Nook  Bd936e2a7f13e2c482e30ad62ccf6e7fb5d62b93
                                                                                                          Inspirowane książką i filmem "Rzeźbiarz Łez"
Charm Nook  914f7751fef59a346f832d3370f81543

Sierociniec “Charm Nook” jest miejscem ciepłym i bezpiecznym, jedynie z pozoru. Musi w końcu sprawiać pewne wrażenie, jeśli dzieci, którym się nie poszczęściło miały znaleźć kiedyś swoją rodzinę. Aczkolwiek… w rzeczywistości każdy, nawet najmłodszy mieszkaniec powiedziałby śmiało, że “Charm Nook” wcale nie jest takie urokliwe jak opisują, a wręcz jawi się jako ich najgorszy koszmar.

Nadeleine Teivel, właścicielka sierocińca, potocznie zwana przez wszystkich “Panią Domu” jest zdecydowanie najmroczniejszą jego częścią. Jest niczym dementor, wysysający z otaczających ją dzieci radość i chęć do życia. Powodem nie są wyłącznie restrykcyjne zasady panujące w “Charm Nook” czy odbieranie młodym mieszkańcom jakiejkolwiek swobody w działaniach - jest nim wykorzystywanie słabości i psucie ich marzeń. “Pani Domu” wie wszystko o dzieciach zamieszkujących jej sierociniec, nic nie jest w stanie jej umknąć i nic nie da się przed nią ukryć. Nikt nie wie, co dokładnie stoi za jej srogim światopoglądem i nienawiścią do tych młodych istot. Ale jedno jest pewne - są jednostki, które traktuje odmiennie od całej reszty.

Pan ulubieniec (@Kass) został podrzucony pod drzwi sierocińca jeszcze jako paromiesięczne dziecko, które pani Teivel przygarnęła z największą radością. Nadeleine pielęgnowała jego rozwój jak najdroższy kwiat w tej spalonej kwiaciarni, chcąc by czuł się chciany. I był, zarówno przez wiele rodzin, jak i “Panią Domu”, z którą był na tyle zżyty, że zawsze odmawiał wszelkim potencjalnym adopcjom. Chociaż może nie to było prawdziwym powodem? Jest oczami i uszami sierocińca, co sprawia, że “Pani Domu” jest ze wszystkim na bieżąco. Jednakże rola, którą odgrywa w tym przedstawieniu niechlubnie sprawia, że spoglądając w lustro widzi potwora. Potwora, o którym Nadeleine Teivel zawsze mu opowiadała i którego sama stworzyła. Jest jednak jedna osoba, do której On ma słabość, a co ukrywa zarówno przed tą osobą, jak i przed biczem “Pani Domu”.

Pan znienawidzony (@Aku) jest osobą, którą z niewiadomego powodu pani Teivel obrała sobie za kozła ofiarnego. Wobec niego stosowane są zawsze najsroższe kary, niezależnie od tego czy rzeczywista wina za przewinienie leży po Jego stronie. Odkąd tylko Jego stopa stanęła w sierocińcu marzył o tym, aby ktoś Go stąd zabrał, jednak żadna rodzina nie ofiarowała mu tego szczęścia. Pozostawało mu jedynie patrzeć jak jego przyjaciele znajdują nowe domy, podczas gdy On sam zmuszony był dorastać w koszmarnym “Charm Nook”. To właśnie przy Nim najczęściej kręci się pan ulubieniec, jakby tylko czekając w cieniu na okazję, by upodlić Jego życie jeszcze bardziej. I panu znienawidzonemu zostaje się tylko zastanawiać, jaki jest rzeczywisty powód, dla którego Pan ulubieniec w bezpośrednim starciu tylko dla niego jest taki chłodny i zdystansowany.  


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 22/04/24, 07:19 pm, w całości zmieniany 8 razy
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {14/04/24, 02:50 pm}

Can't even tell if I love or hate you more, you've got me addicted

prawie 18 lat
mieszkaniec Charm Nook
urodziny: 29.12
biseksualny
185 cm wzrostu
Lyall Blaze
✚ Wychował się w sierocińcu pod skrzydłami pani Teivel, która nadała mu imię i nazwisko, a jako datę jego urodzin przyjęto dzień, w którym został znaleziony w koszyczku u bram Charm Nook. Od zawsze zauważał, że pani Domu traktuje go o wiele lepiej niż resztę dzieci, co dawało mu swego poczucie wyjątkowości. Nadeleine tchnęła go swoją ambicją, nauczyła go dbać o rośliny, grać na pianinie, czasem częstowała go smakołykami tuż przed obiadem, a za dzieciaka zdarzyło się, że czytała mu bajki do snu. Mogłoby się zdawać, że byli naprawdę blisko, jednak gdy dziesięcioletni Lyall nazwał ją swoją “mamą” przepaść między nimi stała się jasna. Do dziś pamięta z jakim impetem odskoczyła jego głowa, gdy go siarczyście spoliczkowała. Od tamtej pory jest również świadomy, że system kar dotyczy też jego i to powód, dla którego powinien być grzeczny.

Ma dobre stopnie, potrafi się ładnie wysławiać w obecności osób dorosłych, można u niego dostrzec także wysoką kulturę osobistą. Jest to jednak maska pana idealnego, pod którą kryje wszystkie swoje małe manipulacje. Kłamliwie obietnice zdają się opuszczać jego usta co dzień, starając się w ten sposób ugłaskać osóbki, które wcześniej pani Teivel kazała mu ukarać. Niektórzy układają się gładko pod jego słowa, czując jego wyższość w hierarchii Charm Nook. Są jednak i buntownicy, którym Lyall chętnie spędza sen z powiek, starając się złamać ich do reszty.

Jego światopogląd na rzeczy dobre i złe jest wyjątkowo zaburzony i momentami może się zdawać, że Lyall nie wie, jaką krzywdę wyrządza innym. Jest raczej egoistyczny i skupia się głównie na własnym cierpieniu, które skrywa głęboko pod warstwą własnej sztuczności. Nie ma wokół siebie nikogo, komu mógłby powiedzieć o swoich odczuciach, dlatego gdy zaczyna się nimi dusić, wyżywa się na rówieśnikach wokół. I robi to całkowicie bezwstydnie, ponieważ pani Teivel nauczyła go, że te dzieci zasługują na takie traktowanie i nie powinien w ogóle czuć się z tego tytułu winny. Jest jednak jedna osoba, która budzi w nim nieznane dotąd odczucia i jest nią Noah.

Odkąd pamięta niesamowicie irytował go fakt, że mimo wielu krzywd przez które przeszedł Henderson, wciąż potrafi się uśmiechnąć i być życzliwym. Z tej frustracji pragnął jedynie zmyć to szczęście z jego twarzy, jednak wszelkie podejmowane przez niego działania nigdy nie były satysfakcjonujące. Pragnął jego towarzystwa i jego bliskości, wyobrażał ją sobie i śnił o niej i wkrótce jego pragnienia stały się na tyle absurdalne (w jego mniemaniu), że starał się zdystansować od chłopaka. Coś niewytłumaczalnego jednak ciągle go do niego ciągnie i dopiero gdy złamał nos jednemu z chłopców, który mawiał bezpruderyjne rzeczy za plecami Hendersona, zdał sobie sprawę z tego, co mu leży na sercu. Że jest obsesyjnie chory na punkcie Noah.
more
✚ stara się nawiązywać jedynie takie relacje, które w przyszłości staną się dla niego jakkolwiek wartościowe,
✚ jest wyjątkowo mściwy, zwłaszcza go ktoś zagrozi jego planom lub osobom, na którym mu zależy
✚ w wolnym czasie grywa na pianinie lub uprawia rośliny w oranżerii 

code by EMME




Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 20/04/24, 02:39 pm, w całości zmieniany 8 razy
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {15/04/24, 10:48 pm}


N O A H       H E N D E R S O N         Charm Nook  Tumblr_m7w2n46Pdl1r6o8v2

płeć: mężczyzna   wiek: 18 lat
data urodzenia: 23 maja
znak zodiaku: bliźnięta
orientacja: homoseksualny
stan cywilny: wolny
zamieszkanie: Charm Nook - sierociniec

wzrost: 183 cm   waga: 70 kg
włosy: brązowe   oczy: niebieskie
sylwetka: szczupła   karnacja: blada
znaki szczególne: brak

introwersja
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 80%
pewność siebie
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 30%
ambicja
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 90%
empatia
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 100%
szczerość
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 80%
cierpliwość
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 60%
upartość
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 70%

ciekawostki:
■ Do sierocińca trafił mając siedem lat. Jego mama jest narkomanką, a ojciec pijakiem. Wiele razy był bity, zamykany na klucz, musiał znosić wieczne wrzaski, bójki między rodzicami i płacz. Na każdym kroku dawali mu do zrozumienia, że jest nikim i tylko wszystkim zatruwa życie. Kiedy wpadł w szał i potłukł butelki z alkoholem, a narkotyki spłukał w kiblu, dostał sromotne lanie i oddano go do sierocińca.

■ Jest bardzo zamknięty w sobie, ale mimo wszelkiego zła, które go dotknęły w życiu nie jest w stanie wyzbyć z siebie głębokiej wrażliwości, którą posiada. Zawsze stara się wszystkim pomóc najlepiej jak potrafi kosztem samego siebie. Jest niezwykle emocjonalny, ale stara się tego po sobie nie pokazywać. Swój ból i smutek wyraża poprzez śpiew i grę na gitarze.

■ Kompletnie nie wierzy w siebie, wręcz nienawidzi w sobie absolutnie wszystkiego, przez co jest niezwykle autodestrukcyjny. Często przemyca do sierocińca różnego rodzaju używki, co często wiąże się z okropnymi konsekwencjami ze strony pani Teivel.

■ Lyall Blaze jest jego największym wrogiem i choć Noah nie jest mściwą osobą, tak niekiedy nie jest w stanie znieść jego zachowania względem niego i zdarza mu się buntować, co zwykle kończy się dla niego jeszcze gorszą karą, niż na samym początku.

■ Będąc dzieckiem udało mu się przemycić do sierocińca chustkę, którą miał przewiązaną do obroży jego piesek. Ma ją do dzisiaj i chroni ją jak tylko potrafi. Jest jego najcenniejszym przedmiotem i jedynym wspomnieniem istoty, którą prawdziwie kochał i nieraz płacze z tęsknoty za zwierzęciem, które dodawało mu otuchy w trudnych chwilach.

■ Swoją orientację seksualną odkrył zupełnie przypadkiem, gdy jeden z chłopców w sierocińcu okazał mu wsparcie i go przytulił. Długo nie mógł tego zapomnieć i raz pod wpływem chwili chciał go pocałować. Niestety nie skończyło się to najlepiej. Chłopcy wpadli w srogą bójkę i od tamtej pory każdy nazywa go "pedałem" i spluwa na niego, albo przynajmniej krzywi się na jego widok.

■ Na ciele posiada liczne blizny z dzieciństwa, kiedy dochodziło do ataków na niego ostrymi przedmiotami, albo przypalano na nim papierosy.

■ Głęboko pragnie bezinteresownej miłości i akceptacji, jednak przez tyle lat nie udało mu się trafić do żadnej rodziny zastępczej. Przez ciągłe odrzucenie i złe traktowanie stracił już wszelką nadzieję na lepsze życie i coraz częściej myśli o samobójstwie.

I    am    crazy,       I    am    messy
total     p s y c h o     in  the  head
You destroyed me just to leave me
and  I  felt  like   I   w a s   d e a d
       Stop fuckin’ with my head       


elirose
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {17/04/24, 07:21 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Every time we talk, it just hurts so bad ‘cause I don’t know what we are… — nuci pod nosem Lyall, przygrywając jedną ze znanych mu piosenek na pianinie. Siedzi wówczas w oranżerii, otoczony roślinami, które od dłuższego czasu toczy nieznana mu choroba. Zrobił już dla nich wszystko, jednak ich stan niewiele się zmienił. Po odcinał zasuszone liście, zmienił glebę i detergenty, których dotąd używał, aczkolwiek wciąż nie potrafił stwierdzić dlaczego rośliny w ogóle zachorowały. Jednak im więcej czasu z nimi spędzał, zaczynał odnosić wrażenie, że trawi je dokładnie ta sama choroba, którą czuł w środku. — We say we’re friends, but I’m catching you across the room. It makes no sense, ‘cause we’re fighting over what we do and there’s no way that I’ll end up being with you, but friends don’t look at friends that way — śpiewa dalej, choć jego głos nie jest zbyt melodyjny. Nigdy nie był zbyt utalentowany muzycznie i jedynym co jakkolwiek łączyło go z muzyką, było stare pianino pani Teivel. Od dawna nie widziało stroiciela i choć nie wszystkie dźwięki brzmiały tak, jak by sobie tego życzył, to wciąż potrafił wydobyć z instrumentu te najlepsze brzmienia.
_____— Lyall, Pani Domu chciałaby widzieć cię w swoim gabinecie — mówi cichy głos, wyłaniający się od strony wejścia do oranżerii. Blaze nie odwraca głowy w kierunku przybysza, aby wiedzieć, że nowinę przynosi Mel. Piętnastolatek, który dzieli z nim pokoju w zamian za Gregory’ego, którego w zeszłym tygodniu zabrali nowi rodzice. Mel był grzeczny, nie psuł planów Lyalla i nie zadawał niepotrzebnych pytań, dlatego ten był w stanie tolerować jego towarzystwo, nie spotkała go jeszcze żadna krzywda. Był dobrym chłopcem na posyłki, ufnym, wiernym i przede wszystkim  n a i w n y m. A młodzieńcza naiwność to coś, co najłatwiej było wykorzystać.
_____Idę — odpowiada krótko, kończąc grać piosenkę. Nie obawia się, że Mel słyszał rozpacz w jego głosie gdy śpiewał, bo nastolatek nie mógł wiedzieć o kim wówczas myślał. Nikt nie wiedział, co siedzi w głowie Blaze'a, ani co kryje się pod subtelnym uśmiechem, gdy przemierza korytarze sierocińca, nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego. Tak też powinno zostać, tylko tak sekrety były z nim bezpieczne.
_____Mija Mela w progu oranżerii bez słowa, kierując się wprost do gabinetu pani Teivel. Minę ma ściągniętą, skupioną, ponieważ nie wie jaką kwestię kobieta chce z nim poruszyć. Bezwiednie pociera palcami plastry na swoich dłoniach i rany na kostkach. Jedne powstały od ostatniej bójki, co do której wielu przypisywało mu winę, choć publicznie kara za nią nigdy go nie dosięgła. Drugie zaś - rany cięte zasłonięte plastrami - były niby przypadkowym aktem autoagresji podczas niedzielnego obiadu, gdy Lyall starał się odwrócić uwagę wściekłej pani Domu od wyraźnego spóźnienia Noah. Powinien znaleźć sobie inny sposób na zwrócenie światła reflektorów w swoim kierunku, inaczej przed końcem zimy skończy cały pocięty.
_____— Tak, tak… Wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Nie ma się o co martwić — mówi pani Teivel do słuchawki czarnego stacjonarnego telefonu, gdy Blaze przekracza próg jej gabinetu. W pierwszej chwili ma zamiar rozsiąść się na kanapie pod ścianą, jednak jego uwagę przykuwa obraz za oknem. Dostrzega grupę dzieci bawiącą się na dziedzińcu, a wśród nich miedzianowłosego Ronalda, któremu Lyall zeszłej nocy podrzucił węża do pokoju. Mimo porannego mierzenia się z najgorszym koszmarem, Ron zdawał się być dumny z siebie. A przynajmniej tyle można było stwierdzić, widząc jak ochoczo opowiadał o czymś innym dzieciom oraz z jaką uwagą one go słuchały. Oznaczało to tylko jedno: że nie wyciągnął żadnych wniosków z lekcji, którą wymierzył mu Lyall.
_____— W piątek przyjedzie kontrola, aby sprawdzić stan dzieci przed przyjazdem nowych rodziców. Dopilnuj, aby nikt nic nie wywinął przez ten tydzień, zwłaszcza w piątek. Musimy wypaść nienagannie — mówi pani domu, zwracając się tym razem w kierunku Lyalla, który odrywa wzrok z okna i spogląda na kobietę. Uśmiecha się subtelnie, podchodząc bliżej, gdy Nadeleine siada na skraju biurka, wyciągając w jego kierunku dłoń. Jej smukłe palce wkrótce dotykają jego klatki piersiowej, aby w końcu opaść na ramieniu. I choć spojrzenie pani Teivel jest niemal czułe, to czuje jak jej długie paznokcie przebijają się przez materiał koszulki i wbijają w skórę niczym ciernie. —  Szczególną uwagę zwróć na Hendersona, z nim zawsze są największe problemy.
_____Tak zrobię, ciociu. Możesz zostawić resztę w moich rękach — mówi spokojnie, niemal lakonicznie, nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy. Normalnie uchodzi raczej za osobę bardzo pewną siebie - tak przynajmniej mogliby o nim powiedzieć jego rówieśnicy i otaczające go dzieciaki, jednak przed obliczem pani domu od zawsze czuł się mały. Teraz nawet mniejszy, kiedy jawnie zaczął ją okłamywać co do niektórych swoich przedsięwzięć. Gdyby wiedziała czy pozwoliłaby mu spać spokojnie?
_____— Dobrze, skarbie. Wiedziałam, że zawsze mogę na ciebie liczyć — rzuca kobieta, a Lyall kładzie dłoń na jej odpowiedniczce, którą pani Teivel wciąż zaciska na jego ramieniu. Dopiero wówczas wypuszcza go ze swoich szponów. Zsuwa się z blatu, aby zaraz podejść do regału i wyciągnąć nowe dokumenty, dając niewerbalną informację, że to wszystko co miała do powiedzenia. Nim jednak Blaze zdąży opuścić gabinet, dodaje. — Pamiętaj, że obiad jest dzisiaj godzinę wcześniej, nie spóźnij się.

_____Lyall mógłby okłamywać się wielokrotnie, ale wszystkie drogi jakie jest w stanie obrać, zawsze prowadzą do Noah. Podświadomie zawsze szuka jego towarzystwa, choć ich konfrontacja jeszcze nigdy nie skończyła się dobrze. Podąża za echem jego syreniego śpiewu, którego Blaze zwykł słuchać w sekrecie, pozwalając się zahipnotyzować i wpadając jeszcze bardziej w te żałosne uczucie, którym go darzy. Tym razem również zastaje go w śpiewnym akompaniamencie w jednej z pustych sal. Otwiera drzwi bezszelestnie, wkradając się do środka pomieszczenia. Opiera się biodrem o jeden ze stolików, zakładając ręce na piersi i zamyka oczy, oddając się zapomnieniu. Jakby cel, dla którego szukał Noah na chwile przestawał istnieć, a przynajmniej dopóki śpiew nie cichnie. Jego obecność została zauważona. Nastaje najwyższy czas, aby przybrać na twarz jedną ze swoich wyćwiczonych masek, jednak gdy jego oczy spotykają się z oczami Noah, jego serce na chwile staje. Te niebieskie spojrzenie od zawsze zdawało się przewiercać go na wylot, a on sam czuł się przed nim całkowicie nagi. Choć było to jedynie jego odczucie, Henderson nie mógł wiedzieć, że nagość w znaczeniu przenośnym i dosłownym mogłaby odkryć całą prawdę, skrywaną przez lata pod maską obojętności. Prawdę, której Blaze nieraz sam się obawiał i przed którą starał się wystrzegać. Odwraca głowę w przeciwną stronę odchrząkując znacząco, jakby moment sprzed chwili w ogóle nie istniał.
_____A myślałem, że wiesz, że w żadnym zakamarku sierocińca, nie da się przede mną ukryć — mówi z cieniem rozbawienia w kierunku Noah. Gdy ponownie łapie jego spojrzenie jest już na nie przygotowany, a jednak wciąż nie może wyjść z podziwu, że w tej szklanej tafli jest w stanie ujrzeć samego siebie w dwóch skrajnych odsłonach. Jako beznadziejnie chorego człowieka z powodu absurdalnej miłości oraz potwora, który nie omieszka żadnej okazji, aby wykorzystać cudze słabości. Jest to jednak wyłącznie jego odczucie i ciekawość w jaki sposób widzi go Noah popycha go do następnego pytania.
_____Nienawidzisz mnie? — Pytanie jest raczej proste, a poprzedzone wieloma sytuacjami z przeszłości nie powinno stanowić problemu. Lyall ma nadzieję, że Henderson go nienawidzi, ponieważ dzięki temu jego życie jest łatwiejsze. Łatwiej mu mierzyć się z bólem i odrzuceniem, niż przyjąć inną postawę, niż ta dotychczasowa. Bo nawet chwilowy kontakt fizyczny z Noah mógłby przyspieszyć bicie jego serca i z czasem zapędy coraz trudniej jest mu powstrzymać. Choć bił i drapał albo rozkazywał Hendersonowi trzymać się od niego z daleka, to Blaze sam z siebie i tak zmniejsza między nimi dystans - tak jak w tym momencie. Powoli i spokojnie, jakby czając się na swoją ofiarę.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {17/04/24, 10:44 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____Po tylu latach spędzonych w sierocińcu Noah znał każdy najmniejszy zakamarek i pozornie ukryte pomieszczenia, w których szukał ubłaganie chwili samotności i spokoju. Z dala od wszystkich dzieciaków. Z dala od pani Teivel. Z dala od Lyalla Blaze’a.
_____Lyall Blaze. Na samą myśl o chłopaku skręcało go w żołądku. Miał wrażenie, że już od jego pierwszych dni spędzonych w sierocińcu ten chłopak go szczerze znienawidził i obrał za swoją ofiarę. Henderson nigdy nie potrafił zrozumieć skąd bierze się w ludziach tak silne uprzedzenie i jad bez wyraźnego powodu. W końcu nigdy nie zachowywał się w sposób, który mógł zostać odebrany w sposób negatywny. Wręcz przeciwnie. Miał w sobie tyle empatii, że do każdego zwracał się z życzliwością i chętnie pomagał w potrzebie. Jednak nie poznał absolutnie nikogo, kto odwzajemniałby to samo względem niego. Po osiemnastu latach życia nie potrafił już wierzyć, że kiedykolwiek pojawi się ktoś, kto obdarzy go miłością, którą tak rozpaczliwie pragnął przez cały ten czas. Zdążył uwierzyć, że nie ma w nim nic wartościowego; że jest zwykłym śmieciem i popychadłem, któremu należy się wszystko co najgorsze, bo to właśnie dostawał każdego dnia. Sam już nie wiedział co było większym piekłem: jego patologiczna rodzina, czy patologiczny sierociniec, do którego trafił. Gdzie by nie był wszędzie musiał znosić obelgi, przemoc i odrzucenie. Przez dłuższy czas wierzył, że jedynie rodzina zastępcza jest w stanie go uratować. Wyobrażał sobie wtedy duży dom, ciepły kominek i miękki koc, na którym leży i wsłuchuje się w dźwięki przygotowywanego przez mamę posiłku. Słodkiego psiaka, który wskakuje na niego i liże go po twarzy. Prawdziwy spokój i niewysłowioną radość. Poczucie bycia potrzebnym i kochanym.
_____Kończąc osiemnaście lat przestał wierzyć w cuda. Dobrze wiedział, że jego szanse na adopcje maleją wprost proporcjonalnie do jego rosnącego wieku. W końcu nie był już małym, uroczym dzieckiem, którego można wychować. Był już dorosłym, częściowo ukształtowanym nastolatkiem, z którym zdecydowanie trudniej zbudować więź.
_____Noah w nadziei, że zyska nieco więcej czasu ukrył się w pokoju za schodami, do którego dawno już nie zaglądał. Liczył na to, że Lyall w pierwszej kolejności przetrząśnie pomieszczenia, w których ostatnimi czasy częściej przebywał. Usiadł na stoliku przy oknie i wpatrując się w rosnącą na zewnątrz roślinność postanowił trochę pośpiewać. Tylko to potrafił robić i tylko to pomagało mu się wyciszyć. Muzyka. Tekst. Emocje. Nie potrafił ich zbyt dobrze wyrażać i walcząc z myślami o ucieczce w używki uporczywie skupiał się na śpiewie. Po krótkim czasie w końcu udało mu się w nim zatracić. Popaść w przyjemny trans, w jakim ludzie zwykle bywają podczas medytacji. Być gdzieś daleko, z dala od koszmarnej rzeczywistości. Odfrunąć w odmęty własnej wyobraźni do bezpiecznego miejsca, w którym nic mu nie grozi.
_____Do momentu, gdy usłyszał cichy dźwięk za plecami. Noah odwrócił się za siebie i skrzyżował się spojrzeniami z blondynem. Odruchowo wstał ze stolika i zaczął się cofać, gdy rówieśnik począł kroczyć w jego kierunku. Naraz poczuł na nowo spinające się mięśnie w całym jego ciele. Gdy przykleił się plecami do ściany, zacisnął dłonie w pięści wciąż wpatrując się spod długich rzęs na swojego wroga. Przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadał. Czuł się osaczony, jak ofiara w pułapce. Miał zdecydowanie zbyt mało miejsca na potencjalną ucieczkę, a zagoniony do samej ściany jego szanse były wręcz nikłe. Z każdym krokiem Blaze’a skracającym odległość między ich dwójką czuł się coraz bardziej nerwowo. Nie miał pojęcia czego mógł się po nim spodziewać. Za każdym razem było inaczej. Może tym razem miał lepszy dzień?
_____A jak sądzisz? — odbił pytanie, które wydawało mu się dość oczywiste. Nigdy nikogo nie nienawidził bardziej niż jego. Jednak mimo tego nie potrafił być tak samo mściwy i wstrętny jak on.
_____Gdy Lyall był już zdecydowanie zbyt blisko, Noah poczuł jak kurczy się w sobie i resztki pewności siebie, której i tak miał niewiele odpływa z niego całkowicie. Dopiero wtedy odwrócił wzrok i zwiesił głowę. Nie miał siły się z nim konfrontować. Nie dzisiaj.
_____Po co przyszedłeś tym razem? — zapytał ciszej, nie unosząc głowy. — Podrwić sobie ze mnie? Pobić? Ukarać? — Henderson przygryzł dolną wargę i przymknął powieki ze zmęczenia. — Jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej, to rób co chcesz i zostaw mnie w spokoju. — Zauważając buty Lyalla naprzeciwko swoich, mimowolnie uniósł głowę do góry. Bał się z jaką reakcją się spotka, ale mimo to wolał ją jakoś odczytać z jego mimiki twarzy i względnie się przygotować na to, co miało niebawem nadejść. — Podobno miałem się do ciebie nie zbliżać — przypomniał niepewnym głosem. — Dlaczego w takim razie ty się zbliżasz do mnie? — Zaraz jednak pożałował tych słów i znów zaczął nerwowo podgryzać wargę. Dotarło do niego, że to pytanie mogło zostać przez niego odebrane w prowokujący sposób, nawet jeśli nie miał takich intecji.
_____Kurwa mać.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {18/04/24, 08:25 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Zapędza Hendersona w kozi róg całkowicie bezwiednie, szukając u siebie potencjalnej rzeczy, która mogłaby go zatrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego. Jednak nim zdąży wymyślić wymówkę, Noah znajduje się już na wyciągnięcie ręki. Pozostaje mu tylko obserwować tą jego nerwową postawę, krzyczącą o więcej wolnej przestrzeni, której Lyall nie jest obecnie w stanie mu ofiarować.
_____A jak sądzisz? Ta odpowiedź z początku go nie satysfakcjonuje, ponieważ nie bez powodu chciał usłyszeć te dwa słowa właśnie z ust chłopaka. Szybko jednak dochodzi do wniosku, że rzeczywistość nie może być odmienna od tego o czym myślał. Być może coś w mniemaniu pani Teivel świadczyło o jego swoistej wyjątkowości, acz w rezultacie też był jednym z dzieci sierocińca Charm Nook. Chłopcem, którego marzenia nie mogły się ziścić, którego pragnienia nie miały żadnego znaczenia. Wobec tego nie mógł oczekiwać litości nawet od samego siebie. Gdyby Noah Henderson powiedział, że go nie nienawidzi pozostawiłby w sercu Lyall'a miejsce na nadzieję, że jego grzechy mogą zostać wybaczone. Że może z całych sił pragnąć chłopca, którego krzywdzi z własnej ułomności. Jednak jego nadzieja zostaje zgaszona, pozostawiając dobrze znajomy mu żal. Tak długo jak dryfował wyłącznie po falach, które sam tworzył, mógł czuć się bezpieczny.
_____—  Bo nie mogłem się powstrzymać —  mówi, gubiąc kontakt wzrokowy, gdy przystawiony do ściany Noah spuszcza głowę. A gdy podnosi ją z powrotem z tą zagryzioną wargą, Lyall czuje że robi mu się gorąco. Jakiś prąd schodzi w dół jego kręgosłupa, a jego spojrzenie skupia się wyłącznie na tych spierzchniętych ustach. Jego frustracja seksualna niepożądanie wzrasta i  ledwie udaje mu się odepchnąć od siebie chęć, dotknięcia opuszkami palców maltretowaną przez zęby chłopaka wargę i powiedzenia, że nie powinien tak robić. Nie był jednak na stanowisku, które pozwalałoby mu podjąć takie działania. —  A ty… Wierzę, że nie chciałbyś zobaczyć do czego byłbym zdolny, kiedy całkowicie stracę kontrolę —  dodaje, nie mając najmniejszego zamiaru, aby wyjaśnić Hendersonowi co ma przez to na myśli.
_____Chwilę później łapie z nim kontakt wzrokowy, przypominając sobie po co właściwie do niego przyszedł. Miał sprawdzić czy Noah nic nie przeskrobał i czy jest w jednym kawałku. Był cały, zdrowy i wyraźnie nieszczęśliwy z powodu jego towarzystwa, czyli wszystko się zgadzało i było na swoim miejscu. Jednak jego mała misja nie kończyła się w tym miejscu, nie byłby sobą, gdyby zwyczajnie zostawił chłopaka w spokoju. Jak już ciemnowłosy zainsynuował, mógłby zacząć z niego drwić albo zwyczajnie go pobić, jednak ta poddańcza postawa podpowiadała mu, że to nie przyniosłoby mu żadnej satysfakcji.
_____—  W piątek przyjdzie kontrola, więc sprawdzam w jakim jesteś stanie. Pani domu życzy sobie, aby przeszła nienagannie… I jeśli chcesz w końcu znaleźć nowy dom, musimy się postarać, żeby właśnie tak było —  rzuca spokojnie, odsuwając się o krok w tył. Nienawidził myśli, że Henderson rzeczywiście mógłby zostać zabrany z Charm Nook. Jeśli pewnego dnia zwyczajnie zniknie, Blaze wpadnie w szał. Jeśli nie będzie w stanie go nigdzie znaleźć, coś w nim umrze albo ktoś przez to umrze. Jego spojrzenie ciemnie opanowane wstrętem. Może być nienawidzony, może dusić się jeszcze przez wiele lat tym palącym pragnieniem, może cierpieć najgorsze katusze, ale tylko i wyłącznie jeśli będzie mógł obserwować Noah, chociażby z daleka. Te jasne zlęknione spojrzenie i syreni śpiew były jedynym co przynosiło mu ukojenie, gdy jego serce zajmowała choroba, a wszystko czego dotknął – gniło.
_____Zrobił następny krok w tył. Czuł, że ten niewielki dystans, który dzielił dotychczas z Noah jest dla niego niebezpieczny, że rosnąca w nim ekscytacja jest niezdrowa.
_____—  Obiad jest godzinę wcześniej, nie spóźnij się tym razem —  informuje go jeszcze, pocierając znów plastry na swoich palcach. Wiedząc o kontroli nie mógł sobie pozwolić na następne cięcie, zwłaszcza w tak niewielkim odstępie czasu od ostatniego. Tym razem zamiast zmartwionego spojrzenia pani Teivel mógłby spodziewać się z nią poważnej rozmowy na temat swoich autodestrukcyjnych działań, które wcześniej nie miały miejsca. Kobieta z pewnością chciałaby zbadać podłoże jego zachowania, sprawdzić przez co jej idealny chłopiec się zmienia. A to temat, którego nie chciał, żeby zgłębiała. Musiał powziąć wszelkie środki ostrożności.
_____Wychodząc z pokoiku pod schodami, uśmiecha się półgębkiem w kierunku zdezorientowanego Noah, który najpewniej spodziewał się całkowicie innego obrotu spraw. Cóż, Lyall też nie zakładał, że bliskość zacznie na niego oddziaływać tak bardzo i że będzie musiał coś z tą frustracją zrobić.

_____Przy obiedzie zajmuje miejsce u boku Lany, z którą zdarzało mu się spółkować jeszcze rok temu, zanim zaczęła flirtować z Gregory’m. Jednak jej ukochanego albinoska już nie było i Lyall mógł na tym skorzystać. Nie zamierza przebierać w słowach, aby zasygnalizować jej swoje żądanie, zamiast tego bezwstydnie wsuwa swoją dłoń pod jej spódniczkę pod stołem. Przyczynia się tym do jej zachłyśnięcia przeżuwanym dotąd kęsem posiłku.
_____—  Lyall… —  syczy cicho, łapiąc jego dłoń zapobiegawczo, zanim ta znajdzie się w niepożądanym miejscu. —  Później… Proszę —  mruczy błagalnie, nie chcąc zdradzić ciekawskim spojrzeniom skierowanym w ich stronę, co spowodowało u niej taką reakcję. Blaze kiwa głową i powolnie przesuwając opuszkami palców po jej udzie, w końcu kładzie swoją dłoń na stole. Później jego wzrok szuka Noah, skupiając się na tym na tyle, że puszcza mimo uszu następne słowa Lany. Ta w rezultacie szczypie go w przedramię, zwracając na siebie rozgniewane spojrzenie.
_____—   Nie możesz tak robić, zwłaszcza przy ludziach —  szepcze Lana, marszcząc brwi. Mimo wszystko na jej poliki wkrada się rumieniec, a Lyall wobec tego nie ma wątpliwości, że małe igraszki przy publiczności mogłyby być dla dziewczyny ekscytujące.
_____—  Nie mogę? —  odpowiada pytaniem, insynuując że nie jest mu w stanie niczego zabronić. Aby dodać swojej wypowiedzi niemej kpiny, unosi jedną brew do góry.
_____—  Wiesz o co mi chodzi. Przyjdę wieczorem, znajdź Mel’owi jakieś zajęcie na ten czas —  rzuca, odsuwając się z krzesłem bardziej na bok by znaleźć się poza zasięgiem ciekawskich dłoni Lyall’a i przyczynia się tym samym do jego rozbawionego prychnięcia. Mimo wszystko czuje się spokojniejszy, wiedząc że osiągnie swój cel i niebawem rozładuje kotłujące się w nim napięcie. Lyall stosunki z Laną traktuje jedynie jako spełnianie swoich podstawowych potrzeb życiowych, nie noszą one za sobą znamion ekscytacji. Nie reaguje na nią tak jak na Noah, który obudził w nim to zajadłe pożądanie, szukające możliwego ujścia.
_____Gdy podnosi wzrok znad swojego talerza, zaciskając nóż w jednej z dłoni, to właśnie jego szuka spojrzeniem, aby w końcu odetchnąć z ulgą. Udało mu się zdążyć przez nadejściem pani Teivel, która wkracza do jadalni z informacją o piątkowej kontroli na ustach.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {19/04/24, 03:53 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

t h e m e    s o n g
_____ Wydawało mu się, że był przygotowany na każdą ewentualność i reakcję ze strony chłopaka. Przez te wszystkie lata spędzone jako ofiara przemocy i stalkingu, opanował do perfekcji sztukę obserwacji. Czasami miał wrażenie, że nawet mikro mimika twarzy nie jest w stanie przejść jego uwadze. I zauważył. Coś. Sam dokładnie nie potrafił nazwać, co to było. Jakiś błysk w jego oczach, drobne drgnienie w kącikach ust. Coś, co w połączeniu z jego słowami dało mu tak bardzo sprzeczny i abstrakcyjny sygnał, że uznał to za wynik swojej tendencji do nadinterpretacji. Bo właściwie jak miał zrozumieć jego stracenie kontroli? O czym on właściwie mówił? Lyall wielokrotnie zachowywał się względem niego tak, jak miał ochotę i nie zauważył w nim żadnych oporów przed spełnianiem swoich zachcianek. Wręcz przeciwnie. Henderson uważał, że Blaze zawsze robił dokładnie to, czego pragnął i nikt, ani nic nie było w stanie mu się sprzeciwić. Stał więc przy ścianie zupełnie zdębiały i odprowadził spojrzeniem chłopaka, kompletnie nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Miał wrażenie, że jego zmęczony umysł płatał mu figle, a jego brak intymnych kontaktów z kimkolwiek podpowiadały mu niestworzone pomysły. W końcu sam się do siebie zaśmiał. Przecież to głupie. Nie dość, że jest kompletnie nieatrakcyjny i wychudzony, to przecież go nienawidził i nie przejawiał żadnych zapędów homoseksualnych. Noah nie raz widział, jak tamten podrywał inne dziewczyny i był pewien, że uprawiał z nimi seks.
_____Ja to mam czasem pojebane myśli – powiedział do siebie i pokręcił z niedowierzaniem głową. Chyba już zdecydowanie za często spędzał czas ze swoim wrogiem i zbyt mocno odczuwał frustrację z niespełniania intymnych potrzeb, że nachodziły go takie spostrzeżenia.
_____ Korzystając z ponownej chwili samotności wrócił na swoje miejsce na stole i na nowo rozpoczął swą pieśń.


_____ Na obiad zdążył w ostatniej chwili. Zawsze miał problem z poczuciem czasu i wielokrotnie na wszystko się spóźniał, co skutkowało reprymendą ze strony pani Teivel i zamknięciem na klucz w pokoju bez żadnego posiłku. Tym razem jednak los się do niego uśmiechnął i wewnętrznie poczuł ulgę, że uda mu się w końcu zjeść coś pożywnego. Ostatnie dni były dla niego ciężkie i można by rzec, że pościł, co przy jego wadze nie było najszczęśliwszym pomysłem. Był pewien, że już i tak nabawił się anemii, bo czuł się wiecznie osłabiony i każde wstanie z pozycji siedzącej skutkowało zawrotami głowy.
_____ Zajął miejsce z dala od reszty dzieciaków, gdzieś w rogu stołu, przy którym siedział tylko Michael. Chłopak zauważając dosiadającego się Noah, skrzywił się na jego widok z obrzydzeniem i wstał na równe nogi.
_____Uważaj, bo się oblejesz, pedale – warknął i strącił jego talerz z zupą. Cała zawartość posiłku rozlała się po całej koszuli i prysła mu do oczu. Michael zaśmiał się głośno, a wraz z nim reszta grupy. Henderson spokojnie wytarł twarz rękawem i rozejrzał się dookoła siebie. Kiedy skrzyżował swoje spojrzenie z Lyallem, miał wrażenie, że jemu najmniej było do śmiechu. Może był nim zażenowany? Tego nie wiedział. Wiedział za to, że Lana siedząca obok niego i płomiennie się rumieniąca nawet nieszczególnie była zainteresowana zupną katastrofą, wlepiając maślane oczy w blondyna.
_____ Kiedy Noah po krótkim ogłoszeniu pani Taivel odszedł od stołu, wiedział, że dzisiejszego wieczora miał szansę na ucieczkę od rzeczywistości bez nadzoru swojego wroga.
_____ Uśmiechnął się do siebie i zniknął za drzwiami stołówki, gdy jeszcze wszyscy jedli swój posiłek.


_____ Do wieczora zachowywał się nienagannie. Nawet nieszczególnie chował się przed Lyallem, by mógł go sobie w spokoju obserwować i poczekać, aż Lana zaciągnie go w jakieś ustronne miejsce. Kiedy kątem oka przyuważył dziewczynę, ubrana była w obcisłą sukienkę i kabaretki. Zachichotała coś pod nosem i głaskała chłopaka po klatce piersiowej. Kiedy para zniknęła za winklem, Noah czym prędzej wyciągnął z kieszeni narkotyk, którego uprzednio zabrał ze swojej skrytki w sypialni. Niepozorna tabletka z logiem Mitsubishi przypominała pudrową landrynkę, jednak w istocie była czymś znacznie bardziej niebezpiecznym. Noah włożył ją sobie do ust i jak najszybciej przepił wodą z butelki, by extasy nie zdążyła przylgnąć do jego języka lub gardła i przepalić zawartą w niej chemią. Teraz wystarczyło poczekać, aż strawi się w żołądku i zacznie działać. W tym czasie ruszył przed siebie w poszukiwaniu najlepszej kryjówki z dala od wścibskich oczu. Miejsca, w którym mógł całkowicie ponieść się nowym doznaniom bez żadnego niepokoju związanym z byciem przyłapanym. Ostatecznie postanowił schować się w opuszczonej sali na strychu. Trzeba było najpierw otworzyć zamek w drzwiach do przedsionka, ale Noah nauczył się majstrować przy wytrychach i żadne zamknięcie nie stanowiło dla niego przeszkody. Po kilku minutach usłyszał znajome kliknięcie, złapał za klamkę i wpełzł do środka zamykając za sobą najpierw jedne, a później drugie drzwi. Dzięki nim miał pewność, że nikt go nie usłyszy z korytarza.
_____ Cieszył się, że udało mu się przebrać w czarny T-shirt i bojówki zapinane na pasek. Dzięki temu miał możliwość się mniej zgrzać i zawsze mógł ewentualnie coś z siebie ściągnąć, gdyby chciał odtajać od przepocenia. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał piosenkę One True God – Lovely Drug, którą puścił przez głośnik i ustawił, aby odtwarzała się w zapętleniu. Odłożył urządzenie na stolik i przymykając powieki począł podrygiwać z jednej nogi na drugą w rytm puszczanej melodii. Z każdą minutą jego ruchy stawały się coraz bardziej śmiałe, gdy przyjemne uczucie błogości, wolności i swego rodzaju intymności poczęło rozlewać się po jego klatce piersiowej. Czuł, jak każde zmartwienie, każda troska, cały ból jego jestestwa i smutek całkowicie go opuszczają. Całkowicie poddał się temu przyjemnemu uczuciu, kręcąc biodrami i wplątując chude palce we włosy, odchylając do tyłu głowę.
_____Our limbs a tangled embrace, your words becoming a maze, it's like you want me to lose… - zaczął śpiewać, uśmiechając się do siebie i kołysząc na boki. – The more I'm becoming you, the more you take it away, I'm crazy just cus I'm starving… – Wsunął dłoń pod koszulkę i musnął opuszkami palców skórę na swoim brzuchu. Przyjemne ciepło rozlało się po całym jego ciele. Gdyby tylko miał możliwość w końcu kogoś dotknąć. Wyobrażał sobie, jak by to było móc pocałować innego chłopaka, dotykać siebie nawzajem, uprawiać seks. Nigdy nie miał możliwości zrobić niczego i wiedział, że jeśli nie ucieknie z sierocińca do klubu dla gejów, to albo skończy w grobie, albo jako dwudziestojednoletni prawiczek. – You're a lovely drug… Think I've had enough…
_____ Kiedy otworzył oczy zdał sobie sprawę, że został właśnie przyłapany na gorącym uczynku i to na dodatek podczas tańca o lekkim zabarwieniu erotycznym. Noah uśmiechnął się słodko i wyciągnął dłoń spod koszulki.
_____Czy ty zawsze musisz wchodzić w najmniej odpowiednim momencie? – zapytał z rozbawieniem spoglądając na niego swoimi rozszerzonymi źrenicami. – Ja Ci nie przeszkadzałem – dodał, zauważając, że Lyall był równie zgrzany, co on pod wpływem narkotyku. Noah zaśmiał się radośnie i zupełnie nie przejmując się niczym, podszedł tanecznym krokiem w stronę blondyna pełen serdeczności i chęci zabawy, jak z prawdziwym przyjacielem. Zupełnie, jakby zapomniał, że jest jego największym wrogiem. – Chodź, zatańcz ze mną – zachęcił. Kosmyk włosów opadł mu do oczu. – Jak widzisz, czasami tracenie kontroli jest bardzo uwalniające – palnął bez namysłu i złapał go za dłoń. Czując szorstką teksturę opuścił wzrok na jego zaklejone plastrami palce i nagle zmarkotniał. Przez krótką chwilę się nie odzywał, tylko potarł kciukiem opatrzone rany. – Nie krzywdź siebie, Lyall – powiedział, spoglądając mu w oczy. – To niczego nie zmienia. Musisz siebie traktować, jak swojego przyjaciela, a nie wroga – powiedział przejętym głosem. Sam bardzo dobrze wiedział jak to jest balansować na krawędzi autodestrukcji, do której bardzo często doprowadzał. Dlatego właśnie zrobiło mu się przykro na myśl, że Blaze mógł przechodzić przez to samo piekło.
_____ Noah uśmiechnął się łagodnie. Zdał sobie sprawę, że zaciska szczękę tak mocno, że na drugi dzień nie będzie w stanie przeżuć ani kęsa śniadania.
_____ Henderson wpatrywał się chwilę mu w oczy i puścił jego dłoń, po czym parsknął gromkim śmiechem.
_____Ale masz minę! – niemal krzyknął z rozbawienia, zginając się ze śmiechu. – Zupełnie, jakbyś się zakochał! – Po chwili w końcu się zreflektował i uniósł dłonie w obronnym geście. – Żartuję, nie spinaj się tak. To jak, zatańczysz ze mną? – zapytał ponownie i cofając się od Lyalla na nowo zaczął się kołysać i nucić dalszą część piosenki.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {19/04/24, 10:09 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Na wieczorne spotkanie z Laną rezerwuje półgodziny spokoju w czterech ścianach własnego pokoju. Uważa, że tyle powinno mu starczyć, żeby się zadowolić, w końcu chodzi jedynie o załatwienie podstawowych potrzeb. Lyall nie ma w końcu całej nocy do poświęcenia, a ich spotkanie wcale nie ma charakteru randki, choć dziewczyna mogła stwierdzić inaczej, gdy posyłał jej spojrzenia z finezyjnym uśmiechem podczas obiadu. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Lana byłaby szczęśliwa, gdyby Blaze dał jej szansę. Która nie byłaby szczęśliwa, skoro ulubieniec pani Teivel może załagodzić ich karę za szwędanie się po nocy? Jednak Lyall nie ma tyle miejsca w swoim sercu, a sztuczne relacje są mu całkowicie zbędne.
_____Mel nie jest zbyt zadowolony z faktu, że Blaze wyrzuca go na określony czas z pokoju, jednak z większym zrezygnowaniem spotyka się prośba o śledzenie Hendersona. Gdy tylko w rozmowie pojawia się wspomnienie o Noah, Mel przystaje w półkroku, spoglądając z niezrozumieniem na współlokatora. Z początku to imię nic mu nie podpowiada, jednak Lyall zawsze ma to samo, dziwne spojrzenie, gdy chodzi o wychudzonego chłopca, za którym zawsze kroczy.
_____—  Po co mam go śledzić? —  pyta, szurając butami o posadzkę. —  Nie umiem być zbyt dyskretny, od razu mnie zauważy —  mruczy jeszcze pod nosem, zastanawiając się jakby miało to w ogóle wyglądać.
_____Pani Teivel prosiła, abym obserwował jak się sprawuje — rzuca, uważając że użycie Pani Domu jako swojego powodu, wywrze na Melu odpowiednią presję. Nie myli się również w tym przypadku, bo mimo że chłopiec kręci nosem jeszcze przez dłuższą chwilę, to ostatecznie się zgadza. I tak nie miałby nic do roboty przez te pół godziny, a nie jest z tych, którzy potrafią usiedzieć w miejscu dłużej niż przez minutę.
_____— Przez kontrolę? — dopytuje młodszy, jednak Lyall nie odpowiada na jego pytanie. Jego spojrzenie skupia się na Michael’u, którzy idzie przed nimi z kubkiem pełnym świeżo zalanej, wrzącej herbaty. Doskonale pamięta w jaki sposób chłopak potraktował Noah podczas obiadu i nie jest w stanie puścić płazem zachowania tego typu. — Lyall? — Mel dalej stara się zwrócić jego uwagę, ale jest już w połowie drogi do wymierzenia kary. Całkowicie nie przypadkowo szturcha z impetem ramię zapatrzonego w kubek chłopca, który oblewa się herbatą. Wrzątek zalewa jego bluzę i jedną z rąk, ostatecznie kończąc wraz z kubkiem na podłodze. Dźwięk rozbijającego się naczynia przyciąga spojrzenie innych dzieciaków, zaczynają szeptać, a Blaze uśmiecha się w pełni satysfakcji pod nosem.
_____— Co do kurwy! — krzyczy rówieśnik, sycząc przy tym przeciągle. Gorąc wżera się w jego skórę, ale nic poza tym. Nie zostaną mu po tym żadne ślady – szkoda – Lyall gdyby mógł wylałby na niego butelkę kwasu, aby zapamiętał, że żeby przeżyć musi znać swoje miejsce. Michael podrywa głowę do góry, aby zobaczyć delikwenta, który na niego wpadł, jednak gdy jego wzrok pada na zadowolonego z siebie Blaze’a, jego gniew blednie, a ślina grzęźnie mu w gardle.
_____Posprzątaj to — rozkazuje Lyall, kopiąc odbryzgiem szkła, które dostało mu się pod nogi. Michael spogląda na niego jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym odwraca się z zamiarem pójścia do kuchni po szufelkę i zmiotkę, jednak Blaze zachodzi mu drogę. — Pozbieraj szkło — rzuca z naciskiem na ostatnie słowo.
_____— Ale… Pójdę tylko po miotłę — tłumaczy chłopiec, ale Lyall dalej stoi w tym samym miejscu, jakby wrósł w posadzkę. Michael szybko uświadamia sobie, czego oczekuje i pewnie śmiałby się sprzeciwić, gdyby nie wiedział do czego jest zdolny. Kuca przy potłuczonym kubku, zbierając jego resztki palcami, które szybko kończą pokaleczone.
_____Był niegrzeczny, więc spotkała go kara — mówi Blaze, widząc jak Mel otwiera usta, aby zadać pytanie. — Chodźmy — dodaje, aby przejść tuż przed Michaelem rozdeptując szkło na jeszcze mniejsze odłamki.
_____— Co zrobił? — pyta Mel, a Lyall zastanawia się chwilę, zauważając przy tym że jego młodszy kolega niespodziewanie staje się zbyt ciekawski. Mimo wszystko pod naporem tego niewinnego spojrzenia decyduje się ugiąć. Cokolwiek powie, Mel nie będzie w stanie użyć tego przeciwko niego.
_____Położył ręce na czymś, co należy do mnie.

_____Do wieczora spędza czas na obserwowaniu innych dzieciaków, w celu sprawdzenia czy żadne z nich nie sprawia tego dnia widocznych problemów – w końcu nie może skupiać się wyłącznie na Noah. Byłby wówczas zbyt oczywisty. Składa częściowy raport pani Teivel, która cieszy się z wyników jego obserwacji, choć ruga go za akcję z Michaelem. Prosi go, aby przez ostatnie dnie powściągał się od metod, które kończą się choć kroplą przelanej krwi. Lyall zwiesza głowę z pokorą, choć za maską idealnego chłopca szczerzy się do siebie, jak głupi do sera. Kwas jednak byłby lepszym rozwiązaniem – przechodzi mu przez myśl. I nieważne jak mroczne jest to przekonanie, spojrzenie ma czyste, świeże, skruszone.
_____Wracając do swojego pokoju, spotyka Lanę już na korytarzu. Dziewczyna odziana w skąpą sukienkę i kabaretki, w których Lyall niebawem wyrwie dziury; lgnie do niego jak mucha do lepu. Ona kładzie dłonie na jego torsie, a on przyciąga ją do pocałunku, zauważając kątem oka cień Noah znikającego za rogiem. Już w tym momencie wie, że nie będzie mógł się skupić.
_____— Co ja ci mówiłam o publicznych… — zaczyna Lana, ale Lyall jest niecierpliwy i zamyka jej usta następnym pocałunkiem, zanim bez słowa zaczyna ciągnąć ją do pomieszczenia. Nie mają czasu do stracenia.
_____— Lyall… — mruczy, ale zaraz przy jej ustach znajduje się jego palec. Spogląda jej w oczy przez dłuższą chwilę, jakby szukając w nich czegoś. Czegoś równie pociągającego, jak jasne spojrzenie Noah, które widzi za każdym razem, gdy zamknie oczy. Jednak za każdym razem, gdy Lana otwiera usta, wyobrażenie rozmywa się. Poza tym jego imię w jej ustach brzmi jak trucizna.
_____Shhhh — ucisza ją, wpychając kciuk między jej wargi. — Skup się, nie mamy całej nocy — przywołuje ją do porządku, zjeżdżając drugą dłonią w dół jej talii, aby podciągnąć sukienkę do góry i wsunąć palce w dziury w kabaretkach. Pociąga za delikatny materiał, aż puszcza parę oczek; w międzyczasie całując jej szyję. Czuje na jej ciele gęsią skórkę i zastanawia się czym jest spowodowana. Czy to z jego powodu? Czy może ten pokój przypomina jej o Gregory’m? Układa Lanę na najbliższym materacu, samemu pochylając się nad nią.
_____— To łóżko Mela — zauważa, przełykając głośno ślinę, a Lyall śmieje się pod nosem. Jest pewien, że zmieszała ją całkowicie inna myśl.
_____Mmmh, ciekawe co powiedziałby Greg, gdyby widział jak cię na nim pieprzę — szepcze, sięgając pod jej sukienkę. Szybko się orientuje, że nie założyła majtek. — Przygotowałaś się. Dobrze — dodaje, przygotowując ją na przyszłe doznania. I choć wije się pod nim z przyjemności, to zasiane między nimi ziarno zwątpienia jest wyczuwalne pod naciskiem jego palców.
_____— Nie wspominaj o nim — błaga Lana, czując łzy pod powiekami. Widać, że od roku zmagała się z próbą zapomnienia o słodkim albinosku, który skradł jej serce. O chłopcu, który nie chciał jej jedynie wykorzystać. O chłopcu, który chciał umieć ją pokochać. Po zerwaniu tak soczystego i świeżego owocu, trudno jest karmić się resztkami po obiedzie. Kiedy odszedł próbowała wielu rzeczy, żeby zapomnieć i w końcu pragnęła znaleźć zapomnienie w zimnych objęciach Blaze’a. Jednak przez ten rok pozwoliła sobie również zapomnieć, z jakim skurwysynem ma do czynienia. Nieważne jak bardzo ją pociąga, ani że wie jak zrobić jej dobrze – jeszcze lepiej wie jak uderzyć w czuły punkt.
_____Ty też już nic nie mów, nie spotkaliśmy się, żeby rozmawiać — rzuca, pozwalając by Lana ściągnęła z niego spodnie, podczas gdy sam dobrze bawi się rozrywając jej kabaretki do reszty. Przymyka oczy, gdy wykonuje pierwsze ruchy na jego wpół twardym członku, a gdy je otwiera dostrzega jej zagryzioną wargę. To od razu przypomina mu o Noah, o jego zdezorientowanym i przerażonym spojrzeniu, gdy myślał że powiedział zbyt wiele. Oblewa go znajoma fala gorąca i całe to ciepło kumuluje się na dole.
_____Gdy zatapia się w Lanie, z jego gardła wydobywa się głośne sapnięcie. Jej ciasne ścianki zaciskają się na nim, gdy się porusza, jakby same wciągając go głębiej.
_____— Lyall… Ah! — kwili dziewczyna, obejmując jego szyję ramionami, gdy Blaze dociska ją do siebie mocniej, wykonując szybkie ruchy biodrami. — Wolniej… proszę Lyall — Czuje jak jej uda trzęsą się, a mięśnie zaciskają na nim jeszcze bardziej. Nie odpycha go, ale chce go wypchnąć.
_____Mhmm — mruczy, wychodząc z niej. Ta pozycja pozostawia Lanie zbyt wiele możliwości ingerencji w jego działania, nie podoba mu się to. Wraca dopiero po obróceniu jej na brzuch. — Bądź ciszej, bo usłyszą cię za ścianą. Nie chcesz publiczności, a jednak robisz słuchowisko. Ekscytuje cię to, tak jak myślałem — śmieje się, zaplatając palce w jej długie ciemne włosy, gdy przyciska jej głowę go pościeli. Teraz, gdy nie widzi jej twarzy jest mu łatwiej się skupić, choć nie potrafi wyobrazić sobie Noah w jej miejscu, na tej pościeli. Nie wyobraża sobie obchodzić z nim w tak przedmiotowy sposób, jakby samo rzucenie chłopca na łóżko, mogło go połamać.
_____Wedle życzenia Lany zrzuca z tempa, w zamian robiąc wolne, ale głębokie pchnięcia. Składa suche pocałunki na jej plecach i wciska palce pod jej biodrami, trzymając miednicę w twardym uścisku. Aby w końcu po dłuższej chwili w tej pozycji uzyskać długo wyczekiwane spełnienie. Jednak potrzebował mniej czasu niż dotąd uważał, ale musi to być spowodowane faktem jak długo utrzymywał się w tym niezdrowym napięciu. Wysuwa się z Lany jeszcze przed szczytem, zalewając lepką substancją jej pośladki, rąbek sukienki i przede wszystkim pościel między jej nogami. Mel będzie wściekły.
_____— Nie byłeś taki… przy naszym ostatnim razie. Zauważyłam to już wcześniej, jesteś zadumany. Myślisz o czymś, albo o kimś — insynuuje Lana, obracając się na plecy, żeby skrzyżować spojrzenie z doprowadzającym się do porządku Lyallem.
_____Może ci się wydawać, że coś o mnie wiesz — parska w odpowiedzi, zrzucając z siebie koszulkę, która kończy w kuble na pranie. Podciąga spodnie, nim siada na biurko, opierając ręce za sobą. — Może nawet byłbym ciekawy twoich spostrzeżeń, ale nasz temat na dzisiaj urywa się tutaj. Muszę zmienić pościel zanim wróci Mel.

_____— Zgubiłem go — To pierwsze co słyszy od swojego współlokatora, gdy ten wchodzi wyraźnie niepocieszony do pokoju. Siada na wymienionej już pościeli, nie podejrzewając nawet jak bezpruderyjny akt miał tam miejsce zaledwie dziesięć minut wcześniej.
_____Jak to go kurwa zgubiłeś? — pyta Lyall, zakładając nową koszulkę. Jego ciało nie wyraża najmniejszego spięcia, a jednak słowa które wypowiada tną niczym brzytwa. Miał w planach wziąć prysznic, jednak Mel uderza go swoją wypowiedzią niczym obuchem.
_____— Spuściłem go na chwilę z oczu, widziałem tylko jak wchodził na górę. A Pani Teivel… nie pozwala nam wchodzić na górę — tłumaczy młodszy, strzelając kostkami w palcach. Blaze wzdycha ciężko, przewracając oczyma, po czym wychodzi naprędce. Mel poinformował go, że Noah gdzieś się spieszył, a Lyall wyczuwa w tym wszystkim kłopoty. Z wypowiedzi współlokatora może się jedynie domyśleć, dokąd zmierzał Henderson i jedynym rozsądnym rozwiązaniem jakie przychodzi mu do głowy jest stara, zakurzona salka na strychu. Tylko jak się tam dostał, skoro nawet Pani domu przed laty zgubiła do niej klucz?
_____Biegnie po schodach jak poparzony, spodziewając się najgorszego i gdy dopada do pokoiku, staje w progu jak wryty. Jego wzrok przebiega po szczupłej sylwetce Noah, który błądzi dłońmi pod swoją koszulką zatopiony w dość sugestywnym tańcu. I kiedy Henderson dostrzega go takiego oniemiałego, nie ma na jego twarzy nawet cienia wstydu. Coś zdecydowanie jest nie tak.
_____Nie przeszkadzałbyś mi, Lana co najwyżej byłaby mniej zadowolona z tej idei — mówi z równym rozbawieniem, zamykając za sobą drzwi, zanim wkracza w głąb pomieszczenia. Wciąż w dozie zaskoczenia, postanawia wybadać sytuację, zanim zdecyduje jak powinien się zachować i co zrobić w takiej sytuacji. Choć dopiero co spełnił swoje potrzeby, znów odnosi wrażenie, że pragnienie wraca do niego ze zdwojoną siłą.
_____Noah z taką łatwością łapie go za dłoń, zachęcając do tańca, a Blaze ma wrażenie, że znajduje się w innej rzeczywistości. Przez słowotok rówieśnika nie ma wystarczająco dużo czasu, aby stwierdzić czy przypadkiem nie śni. Nie jest w stanie się skupić choćby na jednej myśli, jego głowa jest niewyobrażalnie pusta, gdy Henderson znajduje się tak blisko, poruszając biodrami nieprzerwanie w rytm muzyki. Dodatkowo zalewany jest rollercoasterem emocji, nie swoich, choć i jego własne w tej chwili wariują, widząc Noah na zmianę wyluzowanego, zmartwionego i śmiejącego się do rozpuku. Przy jego ostatnich słowach marszczy brwi, nie czuje żartu w wypowiedzi, wręcz przeciwnie — czuje się przejrzany.
_____Najlepiej by było gdybyś zaczął się stosować do swoich rad — mówi, bezwiednie splatając swoje palce z tymi chłopaka, jednak ten zaraz wyślizguje mu się i wraca na środek parkietu, dalej wywijając do muzyki. Lyall odnajduje przyjemność w przyglądaniu się, jak Noah tańczy i śpiewa. Sprawia wrażenie naprawdę żywego, delikatnego, a wręcz nierealnego. To pierwszy raz, gdy Blaze widzi go w takim wydaniu, więc nie powinno się wydawać dziwne, że nie potrafi się w tym odnaleźć. A zwłaszcza, że przypadkiem staje się częścią czegoś, co od lat usiłuje zniszczyć. W tej sytuacji ma potencjał zwyczajnie się wycofać, jednakże ruchy Noah, sposób w jaki obejmuje swoje ciało, sprawia, że Lyall sam chce go dotknąć, a jego nogi zmierzają w przeciwnym kierunku, niż początkowo zakłada.
_____Podchodzi bliżej, łapiąc energicznego chłopca za podbródek, aby lepiej mu się przyjrzeć i dopiero, gdy utrzymuje go na sekundę w miejscu, dochodzi do niego co jest grane. Tonie w tych rozszerzonych źrenicach, uświadamiając sobie, że Noah jest zwyczajnie naćpany. Kompletuje wszystkie elementy układanki i na tyle, na ile pozwalała mu wiedza o takich stanach – potrafi zrozumieć emocje targające ciemnowłosym. Nie byłby sobą, gdyby nie pozwolił sobie wykorzystać tej sytuacji. Tak wygadanego i pragnącego jego towarzystwa Noah nie będzie w stanie szybko znowu zobaczyć.
_____Co chcesz, żebym zrobił? — pyta głupio, bo choć Lyall doskonale rozumie muzykę, a tekst piosenki lecącej w zapętleniu zna już niemal na pamięć — mimo że słyszy ją pierwszy raz w życiu; totalnie nie umie tańczyć. A już na pewno nie w tym wyuzdanym stylu, który ujrzał po przekroczeniu progu strychowego pokoiku.
_____Czemu uważasz, że wchodzę w najmniej odpowiednim momencie? — dopytuje, puszczając podbródek rówieśnika, aby podnieść dłoń wyżej i zgarnąć ciemne kosmyki opadające mu na oczy. —  Na twoim miejscu cieszyłbym się, że to właśnie ja cię tu znalazłem.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {20/04/24, 12:11 am}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Z każdą chwilą czuje, jak narkotyczne doznania coraz bardziej potęgują na sile, a obraz za jego mętnym spojrzeniem coraz bardziej się rozmywa. Przyłapuje się na tym, że zatracając się w nich coraz mniej docierają do niego wypowiadane przez Lyalla słowa. Przebudza się dopiero w momencie, w którym czuje jego dotyk na swoim podbródku. Wlepia wówczas swoje ślepia w jego własne, a niepokojący prąd przepływa przez jego ciało. Czuje, że to złe i niezdrowe uczucie, ale jego naćpany umysł nie potrafi już myśleć logicznie. Zamiast tego wpatruje się w jego ciemne tęczówki o wiele za długo niż powinien. Przygląda się z uważnością całej jego twarzy i pojmuje, że jego kompan jest w istocie całkiem atrakcyjny. Zawiesza wzrok na jego pełnych ustach i przez myśl przechodzi mu pytanie, jakie by to było uczucie, gdyby zetknął je ze swoimi. Brak kontaktu z innymi chłopcami coraz bardziej zaczynał mu ciążyć i doszukiwał się okazji nawet w tak niestosownym przykładzie, jakim był jego własny wróg. Nie dlatego, że żywił względem niego miłosne uczucia, lecz z ciekawości, z braku, z tęsknoty za bliskością w każdym jej wymiarze.
_____Chciałbym żebyś… – zaczyna powoli. Resztki trzeźwego umysłu jednak sprowadzają go na ziemię i podnosi z powrotem swój wzrok do jego oczu. – Zatańczył – mówi w końcu. – Ze mną – powtarza. Coraz trudniej jest mu się skupić na tym, co właściwie dzieje się dookoła niego i na przemian przymyka powieki, zatraca w błogości, by po chwili je uchylić i sprowadzić się na ziemię. – Ja też nie umiem tańczyć. Po prostu musisz pozwolić dźwiękom przepłynąć przez twoje ciało – instruuje, uśmiechając się lekko. – Chodź, pokażę ci – mówi, po czym ujmuje go za dłonie i jeszcze bardziej skraca między nimi dystans. Unosi ich dłonie na wysokości ramion i przestępując z jednej nogi na drugą kołysze ich dwójkę na boki w takt wygrywanej z głośnika melodii. – Widzisz? To nie takie trudne – mówi zachęcająco, po czym delikatnie go szturcha kolanem w nogę. – Tylko unikaj bycia kłodą. Więcej luzu, biodra też się ruszają, nie stoją w miejscu. – Sam prezentuje ruchy i coraz śmielej wiruje z Blazem po pomieszczeniu śmiejąc się z radości, którą mu to sprawia. W końcu przyspiesza kroku, by w końcu potknąć się o własną sznurówkę i wpaść prosto na blondyna. Opiera się czołem o jego ramię i chichra się jeszcze głośniej z własnej niezdarności. Instynktownie obejmuje chłopaka i to na nowo budzi w nim nieznane uczucia, pogłębiając tym samym to żarliwe uczucie potrzeby bliskości, którą tak rozpaczliwie potrzebował. Cichnie wówczas i zastyga na kilka chwil w uścisku, dopóki nie dochodzi do jego nozdrzy charakterystyczny zapach. Wącha wówczas bezwstydnie jego szyję, chcąc się upewnić, czy dobrze go odczytuje. – Pachniesz spermą – puentuje bez żadnych oporów i odsuwa się w końcu od chłopaka. Cofa się o kilka kroków i odwraca głowę na bok.
_____Pytałeś w czym mi przeszkodziłeś – przypomina i oddala się już całkowicie w lęku przed samym sobą, że z powodu braku jakichkolwiek barier spowodowanych przez narkotyk mógłby już całkowicie stracić kontrolę i zrobić coś, czego żałowałby do końca swojego życia w Charm Nook. – Tak się składa, że też potrzebuję… – urywa w końcu i kładzie się plecami na blacie stołu. Wzdycha do siebie, próbuje odnaleźć się w chaosie własnych myśli i doznań, ale po raz kolejny wszystko się rozmywa, a on zapada się w sobie. Unosi ręce do góry i wpatruje we własne dłonie. Wszystko wiruje mu przed oczami, a całe ciało wydaje mu się lekkie, jak z waty. Silna potrzeba ruchu popycha go do podrygiwania obiema nogami w miejscu, by znaleźć sobie jakiekolwiek ujście.
_____Jakie to jest uczucie, Lyall? – pyta ciszej, gdy z niewiadomych przyczyn chłopak stoi już przed nim i wpatruje się w niego w dziwny sposób. – Całować się? Dotykać? – pyta dalej. – Uprawiać seks? – Noah podnosi się do siadu i spogląda Blaze’owi w oczy. – Jak bardzo to jest przyjemne? – dopytuje ze szczerym zaciekawieniem. – Przeszkodziłeś mi, bo też tego potrzebuję – mówi w końcu otwarcie. – Ty możesz mieć to na zawołanie, a ja mam osiemnaście lat i nawet nikogo nie pocałowałem. – Henderson wstaje na nogi i po raz kolejny przyłapuje się na przyglądaniu jego twarzy. – Także tak. Przeszkodziłeś mi. Skoro nikt mnie nie chce i skończę jako dwudziestojednoletni prawiczek, to chociaż mógłbyś dać mi czasem możliwość spuścić z kija – dokańcza i ostentacyjnie omija blondyna, by wrócić do swojego zaciekłego tańca, którym jakkolwiek próbuje wyrazić wszystko, co nim w tym momencie targało, a było tego mnóstwo. Błogość, przyjemność, pożądanie, tęsknota, żarliwość, ekstaza. Wszystko na przemian rezonowało przez całe jego ciało i jednocześnie sprawiało mu niezwykłą przyjemność, jak również niesamowite poczucie braku. To ostatnie w końcu powoduje, że zatrzymuje się w miejscu już całkowicie zdyszany. Czuje, jak pot ścieka ciurkiem po jego czole, a gorąco bije z każdego zakamarka jego ciała. Był pewien, że miał już doszczętnie rozpalone policzki. Mlaszcze językiem czując suchość w ustach. Kieruje się wówczas do stojącej na stoliku butelki z wodą. Odkręca korek i pociąga kilka łyków, jednak przerywa po chwili i uśmiecha się wyzywająco w stronę kolegi. Ostentacyjnie wyciąga z kieszeni kolejną tabletkę i kładzie na języku pokazując mu ją z satysfakcją i nim ten zdąży do niego dobiec, udaje mu się ją połknąć i przepić wodą.
_____Ups – komentuje z udawanym poczuciem winy, gdy Lyall jest już blisko widocznie rozgniewany. – Ukarzesz mnie?  – pyta wyzywająco i uśmiecha się uroczo, jakby co najmniej wręczał mu laurkę na urodziny. Ostatecznie po raz kolejny zatapia się w jego ciemnych tęczówkach i kiedy jego resztki racjonalnego umysłu właśnie zdążyły odfrunąć do odległej galaktyki, kładzie palec wskazujący mu na ustach nakazując milczenie. – Nie psuj dobrej zabawy. Proszę – mówi grzecznie i przeczesuje mu włosy, by bardziej go zdezorientować. Zauważa, że są przyjemnie miękkie w dotyku. Ma ochotę to powtórzyć, ale się powstrzymuje. – Nigdy wcześniej tego nie zauważyłem, ale masz… Piękne oczy – dodaje, lekko przekrzywiając głowę. – W ogóle jesteś całkiem atrakcyjny. – Wpatruje się jeszcze przez kilka sekund, po czym znowu zaczyna się śmiać. – Przepraszam, ale jest taaaak przyjemnie. Też powinieneś kiedyś spróbować, jakie to uczucie. Jak chcesz, to mogę dać ci jedną – proponuje. Uśmiecha się ponownie, po czym łapie za telefon i zatrzymuje zapętloną piosenkę. – Chyba już wystarczy w kółko tego samego. Czego byś posłuchał? – Łapie ponownie za butelkę i z przykrością rejestruje, że jest już pusta. To niedobrze. Jeśli nie będzie się wystarczająco nawadniać jest duże ryzyko, że w końcu zwymiotuje. – Kto pierwszy wkurwi panią Teisel i narobi większego hałasu biegnąc po wodę? Ja wygrywam – mówi wesoło nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swoich poczynań i rusza biegiem w kierunku drzwi.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {20/04/24, 01:16 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Lyall nie musi ćpać, żeby być na haju. Wystarcza mu Noah wijący się u jego boku i lecąca w tle muzyka nadająca hipnotycznego charakteru ich zbliżeniu. Choć jego umysł niespętany jest  wpływem zewnętrznym i tak odnosi wrażenie, że się zatraca; że tonie. Wstrzymuje oddech, gdy dystans między nimi zostaje skrócony jeszcze bardziej. Stara się skupić na poczynaniach chłopca, przewidzieć ruchy, jednak otępienie mu na to nie pozwala. To tak jakby Noah oddechem wślizgiwał się pod jego skórę, płynął w żyłach, zamieszkał w płucach i wbijał paznokcie w mięsiste serce. Pozwala się prowadzić, poznając tajniki tańca, do którego został pociągnięty i gdy przyjmuje do rozumowania podstawy jest już za późno. Zatraca się jeszcze bardziej.
_____… I don’t know where you begin, but I know you’ve got a toxic touch… — nuci, odnajdując w słowach piosenki idealny opis sytuacji, w której się znajduje. Otacza Noah ramionami, gdy ten potyka się i wpada na niego, a oddech na szyi sprawia, że niemal kręci mu się w głowie. Parska cicho, na informację, że nosi na sobie ślady zeszłego stosunku i nie dziwi go te spostrzeżenie. Sam też czuje na sobie lepki pot, który posklejał już kosmyki jego włosów i przykleja koszulkę do jego torsu. Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby wziął prysznic przed wyjściem na poszukiwania Noah, ale co gdyby się spóźnił? Co jeśli ktoś znalazł chłopca wcześniej, co gdyby zemdlał albo przedawkował? Wizje tego typu przywołują go do porządku, wsuwając lejce kontroli z powrotem w zaciśniętą pięść. Kręci głową, jakby otrząsając się z amoku – i już wie, że stoi na krawędzi i zaraz spadnie.
_____Czego potrzebujesz..? — dopytuje, nie słysząc od razu wyraźnej odpowiedzi. Poza tym nie wie czy Noah zdaje sobie z tego sprawę, ale momentami mówi ciszej i Lyall zmuszony jest się do niego zbliżyć, aby usłyszeć więcej. Zagania go do siebie, co najmniej jakby postawił pułapkę i jedyne co Blaze może powiedzieć, to to że działa. Odpowiedź, którą otrzymuje niekoniecznie go zaskakuje w swoim jestestwie, co zwyczajnie zdumiewa, ponieważ Noah odpowiada mu o tym z taką lekkością, z rzeczywistym bezdennym  p r a g n i e n i e m. To nie jest wyznanie, które mógłby otrzymać od trzeźwego Noah, no chyba że doprowadzonego do wystarczającej presji. I to, że chciałby wiedzieć, odrobinę go przytłacza, bo lepiej niż o tym mówić, lepiej to pokazać.
_____A co? Chcesz spróbować? — pyta, śmiejąc się pod nosem. Wystarczy mu przypomnieć sobie, że niezależnie od tego jak bardzo zatraca się w Noah, i tak obecnie ma więcej kontroli. Wszystkie karty sytuacyjne leżą w jego rękach i może je użyć do woli, aby sprawdzić jak zachowa się drugi chłopak i do czego dąży. — Mam ci pokazać…? Jak to jest całować się, dotykać, uprawiać seks — naigrywa się z Noah, zakładając jedną z tych swoich obłudnych masek, bo nawet gdyby Henderson dał mu teraz przyzwolenie na cokolwiek, Lyall nie ruszyłby go palcem. Nie może przyczynić się do czegoś, co następnego dnia mogłoby drastycznie zwiększyć przepaść między nimi. No i nie czuje się gotowy, żeby spróbować. Bo w momencie gdy marzy lub śni mu się podjęcie jakichś kroków w kierunku chłopaka, Blaze ma większą świadomość ruchu. Wydaje mu się, że wie co powinien zrobić i to on oddziałuje na Noah, a nie – daje się zatracić i traci doszczętnie zmysły.
_____Rozchyla nogi Hendersona, aby odnaleźć sobie między nimi miejsce, gdy ciemnowłosy podnosi się do siadu na blatu stołu, gdzie wcześniej leżał. Układa jedną z dłoni na udzie, obleczonym czarnym materiałem, przyglądając się swoim zaplastrowanym palcom, zanim podnosi wzrok by przyjrzeć się lepiej Noah, który nie daje mu żadnej odpowiedzi. Może jakaś cząstka niego w środku panikuje? A może zwyczajnie puszcza jego słowa mimo uszu, przez stan, w którym obecnie się zajmuje. Co by nie było, ciemnowłosy znów wyślizguje mu się spod dłoni i ucieka na środek pomieszczenia oddając się grającej muzyce. O tyle, o ile piosenka jest dobra przy ostatnich pięciu powtórkach, Lyall czuje że ma jej już wyraźnie dość. Nie śmie, jednak jej wyłączyć, gdy Noah tańczy. Może tylko zająć miejsce na blacie stolika, uważnie taksując spojrzeniem wyginające się do rytmu ciało, obserwując jak wypaca z siebie wszystkie emocje i uwalnia od rozpaczy. Gdyby tylko istniał sposób, by mógł osiągnąć taki stan bez sięgania po narkotyki… Bo przecież Lyall nie może pozwolić mu na takie akcje, którymi może przysporzyć sobie i wszystkim więcej kłopotów. Musi znaleźć dobry moment, aby zabrać mu pigułki i nie dopuścić do tego, że weźmie choćby jedną więcej.
_____Kurwa — klnie pod nosem, dopadając do ciemnowłosego, gdy orientuje się, że zaprzepaszcza właśnie swoją okazję. Choć teraz przynajmniej jest pewien, że Henderson trzyma pigułki w kieszeni, naprawdę blisko siebie. — Mhm, zwiążę cię — odpowiada z dozą sarkazmu, liżąc palec który Noah podstawia mu pod usta. Tym razem nie dając się zwieść temu uroczemu spojrzeniu. Następnie słyszy już tylko komplementy i czuje dotyk na swoich włosach, gdy Noah używa spokojnie swojej swobody w ruchach, jakby był ciekawski i chciał zwiedzić wszystkie nieznane mu dotąd zakamarki. I choć budzi to dozę irytacji w Blazie, to zwyczajnie pozwala mu na to, bo nie całkiem ujdzie mu to płazem kiedy wytrzeźwieje.
_____Kto pierwszy wkurwi panią Teisel i narobi większego hałasu biegnąc po wodę? Ja wygram — słyszy te słowa nawet pod zamkniętymi oczami, a słowa wychodzą do jego głowy obydwojgiem uszu. Że kurwa, co? — mówi do siebie, obserwując chwilę na moment przed opuszczeniem Noah pomieszczenia. Lyall wzdycha ciężko, przewracając oczami zanim rusza tuż za nim. Jak tak dalej pójdzie pani Domu zamknie go w piątek w piwnicy i uda, że wcale nie mają takiego dzieciaka na stanie sierocińca.
_____Stój ogierze, bo słabo się to dla ciebie skończy — mówi, gdy dopada do biegnącego przed nim roześmianego Noah. Nie zachowuje się zbyt najciszej – z zamiarem zrobienia widomego hałasu – ale jeśli wpadną na stróży nocnych to nie mają żadnych szans się wytłumaczyć. Niby Lyall ma tę moc i dzięki swoim układom z panią Teivel potrafi ugłaskać absolutnie każdego – jednak biegając z naćpanym chłopcem po nocy nie wypada zbyt dobrze. Musiałby go zgłosić, a serce podpowiada mu, że tą opcje należy wykluczyć.
_____Shhhh — ucisza go dodatkowo, zakrywając dłonią jego usta, gdy tylko dostrzega światło latarki na końcu korytarza. W ten sposób nie mają najmniejszych szans, aby przesmyknąć się do kuchni bez zostania zauważonymi. Lyall czuje jak Noah szarpie mu się, wbijając paznokcie w ramiona, dlatego musi podjąć szybką decyzję, którą okazuje się zabranie go najbliższej łazienki. Gdy tylko znajdują się w drzwiach, Henderson wyrywa mu się i biegnie w kierunku kranu, podczas gdy Lyall zamyka ich od środka, aby niespodziewanie nie napatoczyli się na gości.
_____Jesteś czasem do reszty pojebany, naprawdę… — zaczyna Lyall, bo gdy tylko adrenalina odrobinę opada, czuje jak spływa na niego czyste wkurwienia. Jest wiele rzeczy, z którymi jest w stanie walczyć, ale Pani Teivel? Jest jak boss, którego nigdy nie był w stanie pokonać. Płot, którego w życiu nie przeskoczy. — Wolałbym sobie nawet nie wyobrażać, co pani domu zrobiłaby, znajdując u ciebie narkotyki. Zwłaszcza przed piątkową kontrolą. O mój boże, gdybyś nażarł się tego świństwa w piątek, wrzuciłaby cię żywcem do grobu. Co z traktowaniem siebie samego jak przyjaciela, a nie wroga? Nie masz żadnego instynktu przetrwania, Noah — wyrzuca z siebie Lyall, napędzając się jeszcze bardziej, aby w końcu zdać sobie sprawę z tego, że jego słowa płyną z kurewskiego zmartwienia. A te potęguje się jeszcze bardziej, gdy zauważa wyraźny brak reakcji ze strony Hendersona. — Noah? — pyta, dochodząc bliżej, aby zaraz musieć złapać jego omdlałe ciało.
_____Noah, ej… obudź się… Noah — powtarza jak mantę, klęcząc na podłodze z wiotkim ciałem w rękach. Na szczęście jest w stanie poczuć jego puls i ginący w gardle, słaby oddech. Tym tańczeniem i biegiem musiał wykorzystać całe pokłady energii, której nie mógł sobie dostarczyć nawet podczas popołudniowego obiadu. — To wszystko przeze mnie — szepcze, ogarniając włosy z jego czoła. I choć obiecał sobie, że nigdy nie zrobi nic, kiedy Noah nie jest w pełni świadomy, to tym razem nie powstrzymuje się. Muska ustami jego odsłonięte czoło, a później rozchylone usta.
_____Nawet się nie dowiesz, że pęka mi serce, gdy widzę cię takiego. — szepcze do siebie samego, zabierając od Noah kolorowe tabletki, które chowa do własnej kieszeni.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {20/04/24, 07:36 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Noah otwiera powoli oczy. Zdezorientowany rozgląda się dookoła siebie i zauważa, że leży w swoim łóżku. Spogląda na telefon. Dziewiąta rano. Marszczy brwi. Czuje się skołowany, kompletnie nie może się odnaleźć w rzeczywistości i zrozumieć co właściwie się stało. Postanawia przypomnieć sobie, co wcześniej robił. Pamięta strych. Tabletki. Taniec. Wspomnienia przychodzą do niego jak przez mgłę. Nie pamięta wszystkich szczegółów, a granica między snem, a jawą zaciera się w jego umyśle. Chciałby wierzyć w to, że to tylko głupi wytwór jego wyobraźni. Oblewa się rumieńcem, gdy przypomina mu się, jakie bzdury wygadywał Blaze’owi. Wspomina jego dotyk, to jak rozszerzył mu nogi i położył dłoń na udzie. Ogarnia go wstyd, gdy słowa Lyalla dzwonią mu w uszach.
_____ Mam ci pokazać…? Jak to jest całować się, dotykać, uprawiać seks?
_____Gorąc oblewa mu twarz i sam nie wie co go bardziej w tym wszystkim krępuje: to, że dał pożywkę do drwin, czy jego pewność siebie i dotyk. Dreszcze przeszły mu wzdłuż kręgosłupa, gdy przywołał obraz Lyalla liżącego jego palec. Czy to było normalne? Czuł się beznadziejnie, kompletnie oszołomiony i głupi. Przecież heteroseksualny chłopak nigdy by się tak nie zachował, tylko kpił z dystansu. Co to miało znaczyć?
_____ Od dudniących myśli rozbolała go głowa. Ilość sprzecznych sygnałów ze strony rówieśnika doprowadzają go do gorączki. Wstaje i rusza do łazienki, by ochlapać twarz zimną wodą. Gdy podnosi wzrok do lustra, z jego ust wydobywa się jęknięcie. Całą twarz aż po końce uszu miał czerwone, niczym dorodna piwonia. Jak on ma funkcjonować dzisiejszy dzień? Przecież nie da rady spojrzeć mu w oczy, skoro sama myśl o ich spotkaniu tak bardzo go krępowała. Bał się ich konfrontacji i tego, że będzie zmuszony się tłumaczyć ze wszystkich słów i poczynań, które miały miejsce poprzedniego dnia. Na samą myśl, że Lyall przypomni mu o swoich pięknych oczach, żołądek wywija mu koziołka.
_____Ale ze mnie kretyn… — jęczy chowając twarz w dłoniach. Ma ochotę zniknąć, uciec, schować się. Cokolwiek, co pozwoli mu odizolować się od Lyalla. Wie jednak, że to niemożliwe. Nie ma miejsca w sierocińcu, którego by nie znał. Wszystko w nim krzyczy, ale wie, że nie ma innego wyboru. Postanawia więc go ignorować na tyle, na ile będzie to możliwe.
_____ Całkowicie rozpalony wchodzi pod prysznic i odkręca chłodną wodę, która tryskając z deszczownicy ugasza pożar pod jego skórą. Noah nie może uciec od własnych myśli. Obraz wciskającego mu się między nogi i liżącego w palec chłopaka raz po raz atakują jego głowę. Kiedy czuje spływającą krew prosto do swojego penisa, przymyka oczy i łapie za swój stwardniały członek, by w końcu sobie ulżyć. Czuje się koszmarnie z myślą, że podniecił się własnym wrogiem, jednak nic nie mógł na to poradzić. W końcu to była pierwsza namiastka jakiegokolwiek zbliżenia z drugim chłopakiem.
_____ Kiedy wytryskuje prosto na kafelki, głos Lyalla wciąż odbija się echem w jego głowie.


_____ Po raz pierwszy w życiu przychodzi na śniadanie przed czasem. Ma nadzieję, że jego nietypowe zachowanie opóźni jego spotkanie z Blazem. Na Boga, już i tak wcześniej czuł się zawstydzony konfrontacją z nim, ale po sytuacji w łazience jest pewien, że będzie to jeszcze trudniejsze. Boi się jego spojrzenia, że przejrzy go na wylot i wyczyta z jego własnych oczu do czego się dzisiaj dopuścił. Nie. Nie mógł na to pozwolić. Czuje, że to złe. Nie rozumie dlaczego tak na to wszystko reaguje, skoro szczerze go nienawidzi.
_____ Noah wciska się w najgłębszy kąt, jaki tylko jest możliwy. Łapie za kanapkę i odgryza kawałek. Krzywi się z bólu, który promieniuje mu w całej szczęce. Dziubie kilka gryzów, po czym rezygnuje i chowa jedzenie do kieszeni. Pośpiesznym krokiem wymija inne dzieci i stara się nie rozglądać, by nawet przez przypadek nie zauważyć Lyalla.
_____ Korzystając z pogody postanawia wyjść na dziedziniec. Rusza w stronę rosnącej na końcu wierzby płaczącej i wspina się na wyższe gałęzie, by się zrelaksować i ułożyć myśli w samotności. Czuje, jak wzbiera się w nim uczucie lęku, jak ze stresu boli go żołądek i wali mu serce na myśl, że Lyall go znajdzie. A znajdzie na pewno. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
_____ Im dłużej myśli, tym coraz bardziej głupieje. Nic z zachowania i ze słów rówieśnika mu się nie klei. Kiedy przypominają mu się jego ostatnie słowa nim stracił przytomność, ma wrażenie, jakby Blaze się o niego martwił, ale przecież to nie miało żadnego sensu. Nic nie miało sensu.
_____ Kiedy na nowo czuje, jak twardnieje mu członek na wspomnienie Lyalla, jęczy z zażenowania. Co jest z nim nie tak? Jeśli Blaze go znajdzie w takim stanie, i nie daj Boże wejdzie za nim na drzewo, to ten widok będzie niczym gwóźdź do jego trumny, w której już i tak od dawna leżał i czekał na śmierć. Ma pecha wyssanego z mlekiem matki i gdy słyszy szuranie butów o ziemię, panicznie kładzie dłoń na kroczu i stara się upchać obrzmiałe miejsce gdzieś głęboko między udami. Nie, nie, nie, nie!
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {21/04/24, 04:11 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Gdy tylko wraca do swojego pokoju po odniesieniu bezwładnego ciała Noah w bezpieczną przestrzeń, decyduje się w końcu odświeżyć. Oblewa ciało zimną wodą, pragnąc wrócić do zdrowych zmysłów, jednak jego głowę raz po raz atakuje obraz omdlewającego chłopca. Jest przerażony, a gorycz winy rozdziera go na malutkie kawałeczki. Stoi tak bez ruchu przez prawie dwadzieścia minut, aż jego ciało zaczyna się trząść od uciekającego ciepła. Drżące palce, z których zjeżdżają zmoczone plastry; ledwie są w stanie zakręcić kurek, gdy stwierdza, że już dość. Nabawienie się hipotermii sprawi, że nie będzie w stanie wyściubić nosa spod kołdry następnego dnia, a zmierzenie się z rzeczywistością w końcu jest jego największą karą.
_____Przez wydarzenia w nocy nie potrafi zasnąć, zresztą nawet pod ciepłą pierzyną czuje każdą odmrożoną kość. Gdy Mel budzi się przed ósmą, aby zdążyć na śniadanie, zauważa wciąż śpiącego Lyall’a, który nie reaguje na dźwięk budzika. Wydaje mu się to dziwne, ponieważ Blaze zawsze budzi się przed pierwszym sygnałem, dlatego decyduje się go obudzić. Mimo wszystko wszelkie jego starania spalają na panewce i odpuszcza sobie. Lyall’a nie było kiedy sam kładł się spać, więc zapewne wrócił późno.

_____Kurwa mać — klnie pod nosem, gdy tylko sprawdza godzinę na telefonie. Jest już na tyle późno, że na pewno nie ominie go kara pani Teivel, a jeszcze gorzej, że nie zdąży niczego zjeść przed spotkaniem z nią. Zakopuje się bardziej w kołdrze, zastanawiając się czy nie lepiej by było zwyczajnie gnić w łóżku i udać obłożnie chorego. Co wcale nie byłoby takie trudne, ponieważ czuje po sobie lekkie oznaki przeziębienia. Jednak wystarczającym powodem do wyciągnięcia go z łóżka staje się ciekawość – chce zobaczyć Noah, sprawdzić w jakim jest stanie.
_____Przebiera się w świeże ubrania, doglądając swojego odbicia w lustrze i niemal automatycznie przypominają mu się wczorajsze słowa Noah. W ogóle jesteś całkiem atrakcyjny. Parska pod nosem, uśmiechając się do samego siebie. Co jak co doskonale zdaje sobie sprawę z własnej atrakcyjności i dotąd niejednokrotnie słyszał taką opinię. Jednak w ustach ciemnowłosego te wyznanie brzmi inaczej, łechce jego ego i cieszy tego zakochanego chochlika w środku. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłem, ale masz… Piękne oczy. Podchodzi bliżej lustra, aby lepiej przyjrzeć się własnemu odbiciu, albo raczej tym dwóm ciemnym punktom, których mówił wówczas Noah. Oczy Lyall’a są ciemnobrązowe, a momentami niemal całkowicie czarne. Tylko przy odpowiednim naświetleniu widać w nich jaśniejsze refleksy i możliwe, że tylko wtedy można w nich dostrzec odbicie skrzywdzonej duszy.
_____Co w nich niby takiego pięknego — zastanawia się, aby zaraz pokręcić głową, wyrzucając całkowicie tą aluzję ze swoich myśli. Cokolwiek, co Noah mówi tej nocy najprawdopodobniej nie ma żadnego odbicia w tym, co sądzi o nim w rzeczywistości. — Nienawidzi cię, nie rób sobie najmniejszej nadziei — mówi do siebie, chcąc zgnieść w zarodku jakikolwiek potencjał, że mogłoby być inaczej. Bo w ich relacji nigdy nie powinno być miejsca na inne emocje. Nie po tym co zrobił i od czego nadal nie odstępuje. W tym ciemnym mściwym spojrzeniu nie może być nic pięknego. Kończy zakładać na siebie bluzę, gdy do pokoju zagląda pani Teivel.
_____— Nie było cię na śniadaniu — zauważa, a jej ton wskazuje na to, że jest silnie nim zawiedziona. Zamyka za sobą drzwi, przekręcając w nich zamek, nie chcąc aby ktokolwiek im przeszkadzał. — Jestem wobec ciebie bardzo pobłażliwa, Lyall. Powinieneś być mi za to wdzięczny, ale z tego co ostatnio obserwuję… — mówi spokojnie, podchodząc do niego. Pani domu jest wysoką kobietą, jednak w tych czarnych szpilkach przewyższa go niemal o głowę, sprawiając że czuje się tak absurdalnie mały. Jakby się kurczył sam w sobie. Jej spojrzenie jest ostre, kryjące za sobą niemą groźbę. — Powiedz mi, kochanie… Gdzie leży problem? Masz ostatnią szansę, żeby wytłumaczyć mi, dlaczego jesteś taki niegrzeczny — kontynuuje, a jej spokojny głos i zawarte w wypowiedzi czułe zwrotny są niczym sygnał, że jeśli się teraz nie przyzna, nie będzie miał już takiej możliwości nigdy. Będzie go torturować po wsze dni, a jedyne o czym będzie mógł myśleć to, o byciu grzecznym kochanym chłopcem, którym musi być w jej oczach.
_____Jestem chory — mówi, a głos zapada mu się w krtani, gdy tylko otwiera usta. Jestem chory, bo kocham kogoś, kogo powinienem nienawidzić.Mam gorączkę, dlatego nie było mnie na śniadaniu — tłumaczy, podnosząc dłoń do swojego czoła. Jego dłoń jest ciepła, dlatego trudno mu stwierdzić czy to co mówi jest prawdą. Nie mniej jednak czuje się chory, ciąga nosem, a cienie pod jego oczami powstałe od niskiej jakości snu, może mogłyby potwierdzić jego chorobę. — Przepraszam, ciociu. J-ja…
_____Pani Teivel podchodzi bliżej, a gdy wyciąga w jego kierunku Lyall odruchowo odsuwa się od tyłu. Jej dłoń jest na wysokości jego twarzy, więc obawia się, że znowu go uderzy. Mimo wszystko nie może się w nieskończoność cofać – tuż zanim jest lustro, w którym się wcześniej przeglądał. Przełyka głośno ślinę, gdy kobieta dalej zbliża się do niego bez słowa, aby w końcu położyć chłodną dłoń na jego czole. Muska opuszkami palców jego skórę, a następnie jego policzki. Minę ma nieodgadnioną. Cmoka znacząco, zanim podejmuje dalszą wypowiedź
_____— To prawda. Masz lekką gorączkę — potwierdza Nadeleine, odsuwając się, aby przyjrzeć się chłopcu od stóp do głów. — Powinieneś był mi to zgłosić przed śniadaniem, gorączka nie upoważnia cię do łamania zasad, Lyall.
_____Wiem. Przepraszam, ciociu. To się więcej nie powtórzy — mówi Blaze, wbity plecami w lustro za sobą. Obawia się tego co ma nastać niebawem. Wątpi, że po takich słowach pani Teivel zwyczajnie zrezygnuje z ukarania go. To że nie pojawia się na śniadaniu to tylko jedno z jego przewinień, ukarał Michaela z własnego egoistycznego widzi mi się, nie wspominając o tym nawet pani Domu. Ale ta już o tym wiedziała, jeszcze zanim przyszedł złożyć raport. Musiała zauważyć, że zaczyna ukrywać przed nią pewne rzeczy, że z jakiegoś powodu stał się zbyt frywolny.
_____— Przyjdź w trakcie kolacji do mojego gabinetu — rzuca Pani Teivel, wciąż sunąc dłonią po jego policzku. Czuje jak kanciasty sygnet, który nosi kobieta kłuje go w skórę, przy każdym ruchu. Wychodzi na to, że chmurka groźby będzie wisiała nad nim przez cały dzień, zanim w ogóle dowie się, co chodzi po głowie pani Domu. Po tym już zostawia go samego, a Lyall osuwa się na podłogę i kuli się pod ścianą. Ma wrażenie, jakby ciężki zapach perfum pani Teivel wtacza się pod jego skórę, niczym naznaczenie, mówiące że nie ma drogi ucieczki od swojego stwórcy. Pani Domu zadba, żeby zgnieść jego bunt w zarodku. Zdusi jego wszelką chęć do życia, aż zostanie z niego posłuszna kukiełka, pusta w środku.

_____— Chciałam sprawdzić, dlaczego nie było cię na śniadaniu, ale widziałam, że pani Teivel mnie uprzedziła. Gdyby nie chodziło o ciebie, Lyall, niemal bym się zdziwiła, że jesteś w jednym kawałku — mówi Lana, która wyciąga go do ogrodu. Pogoda tego dnia naprawdę dopisuje, ciepłe jesienne słońce wisi wysoko na niebie, a wokół nie widać najmniejszej deszczowej chmurki. Blaze mimo wszystko wolałby zastać burzę. Wówczas zaszyłby się pośród więdnących roślin w oranżerii i pozwoliłby sobie przygrywać smutne melodie. Chęć na poszukiwanie Noah zbrzydła mu po wizycie Pani Domu, a niewątpliwie musiałby się wysilić, aby go znaleźć. Dotąd nie udaje mu się go zauważyć w żadnym zakamarku.
_____Kierują się na tyły ogrodu i siadają w zacienionym miejscu na ławeczce w sąsiedztwie starej płaczącej wierzby. Lyall odchyla głowę do tyłu, widząc mroczki przed swoimi oczyma. Czuje się słabo przez fakt, że nie udało mu się nic zjeść do tej pory, a o kolacji też raczej może już zapomnieć, skoro pani Teivel chce się z nim zobaczyć w tym czasie.
_____Nie czuje się, jakbym był w jednym kawałku. I uprzedzając twoje kolejne pytanie - zaspałem — rzuca Lyall, podnosząc głowę, aby spojrzeć na zaskoczoną Lanę. Dziewczyna jest jedną z niewielu bliższych mu osób w sierocińcu, takich z którymi rzeczywiście może podyskutować na jakiś temat. Nie nazwałby ich przyjaciółmi, ponieważ Lyall nie jest osobą, która ze szczególną chęcią opowiada o sobie, ale ze znajomości z nią wyciąga pewne znane już wszystkim benefity. — Zasnąłem dopiero nad ranem.
_____— Pewnie szlajałeś się gdzieś po nocy, a trzeba było zostać ze mną — mówi Lana, wydymając lekko poliki.
_____I to jeszcze jak! Tańczyłem do psychodelicznej muzyki, wciągając krak — mówi z rozbawieniem, a zaraz głośno kicha, zasłaniając twarz dłonią. Jeszcze tego by brakowało, żeby się publicznie osmarkał. — Żartuję, ale tak… To był bardzo wyczerpujący wieczór — dodaje, wiedząc że nie może w rozmowę wplątać zbyt wielu wiarygodnych szczegółów, ale częściowo nie mógł się powstrzymać, zwłaszcza przez minę, jaką robi słuchająca go Lana. I chociaż to nie on brał narkotyki zeszłego wieczora, to gdy przypomina sobie wszystko, co działo się między nim i Noah, tak właśnie się czuje. Jakby nie był sobą i nie panował nad sytuacją.
_____— Niemal bym ci uwierzyła, bo tylko ty byłbyś w stanie przemycić takie rzeczy do sierocińca, bez większego problemu — zauważa Lana, pozostawiając Lyall’owi pole do zastanowienia się, jak właściwie Noah sprowadził to gówno do środka, albo raczej skąd znalazł na to pieniądze. — Ale wątpię, że pani Teivel aprobowałaby ten pomysł, gdyby znalazła u ciebie narkotyki — dodaje, a Lyall czuje gęsią skórkę pod rękawami bluzy. Bo fakt, że wściekła pani Domu mogła przeszukać jego pokoju jest całkiem prawdopodobny i cóż, bez większego problemu wpadnie wówczas na woreczek kolorowych tabletek, które ukradł wczoraj od Noah. Względnie lepiej, żeby to jego spotkała kara…
_____Może będzie miała dla mnie chociaż odrobinę litości przez te przeziębienie — mówi, kichając jeszcze raz. Tym razem wyciąga chusteczkę z kieszeni, głośno wydmuchując nos. Ten zimny prysznic był jednak najgłupszą rzeczą, na jaką wpadł. Lana podaje mu butelkę wody, z której upija łyk, przyglądając się płaczącej wierzbie przed nimi, aż w końcu dostrzega kogoś siedzącego na jednej z wyższych gałęzi. Z początku odnosi wrażenie, że mu się przywidziało, dlatego z ciekawości pochodzi bliżej, aby w końcu w zgarbionej posturze rozpoznać Noah. Uśmiecha się pod nosem, nie wierząc że ten uciekł przed nim nawet na drzewo.
_____Wiesz, że wierzby są symbolem śmierci, smutku i nędzy? Ludzie mawiają, że właśnie na niej kryją się demony i złe duchy… — mówi do Lany, nie odwracając wzroku od skulonej postury na jednej z gałęzi, a przynajmniej dopóki nie łapie kontaktu wzrokowego z Noah. Uśmiecha się pod nosem.
_____— Naprawdę? Będziesz mi teraz przeprowadzać lekcję z przyrody? — pyta głupio Lana, wciąż siedząc na ławce. Podciąga podkolanówki, spoglądając na Lyall’a jakby upadł na głowę. — Ta gorączka już siada ci na łeb.
_____To lekcja ze sztuki, nie z przyrody. I tak to jest rozmawiać z totalną ignorantką, w tym zakresie.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {21/04/24, 05:13 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Zastyga w bezruchu mając nadzieję, że nie dopuści się żadnym niechcianym dźwiękiem do zdradzenia swojej obecności. Stłumione odgłosy rozmowy w końcu stają się coraz bardziej wyraźne i Noah wyłapuje w nich głos Lyalla i Lany. Szuka wzrokiem gdzieś pomiędzy gałęziami ich postaci i zdaje sobie sprawę, że siadają akurat niedaleko niego i to w miejscu, w którym był najmniej zasłonięty przez listowie. Henderson czuje, jak serce wali mu jak młotem. Wysyła modlitwy do niebios, by zlał się z drzewem, jak kameleon. Jednocześnie wsłuchuje się w wymianę zdań swoich rówieśników i dziwi się nieobecności Blaze’a na śniadaniu. To było do niego niepodobne. Dlaczego miałby nie móc zasnąć? Panika przybiera na sile, gdy gorączkowo zastanawia się, czy zrobił poprzedniego dnia coś jeszcze, o czym nie pamięta, a mogło to spowodować taką reakcję ze strony blondyna. A co jeśli wcale nie zemdlał, tylko urwał mu się film? W tym stanie przecież mógł zrobić i powiedzieć absolutnie wszystko, i to na swoją niekorzyść, co już i tak udało mu się osiągnąć. Gdy słyszy wzmiankę o tańczeniu do psychodelicznej melodii i wciągania kraku ma ochotę prychnąć, ale dusi ją w zarodku.
_____ Kiedy znów spogląda w ich kierunku czuje, jak spinają mu się wszystkie mięśnie. Właśnie został perfidnie zdemaskowany. Czując na sobie spojrzenie ciemnych tęczówek przełyka ślinę i na nowo gorąc oblewa jego twarz. Ma szczerą nadzieję, że z takiej odległości nie było to widoczne. Upierdliwe wizje Lyalla wróciły ze zdwojoną mocą uciskając mu spodnie. Boże, za jakie grzechy muszę być dojrzewającym nastolatkiem, który nigdy nie zamoczył? – jęczy w duchu. Pomimo zawstydzenia stara się przywdziać na twarz nonszalancką minę i kiedy słyszy historię o symbolice wierzb przewraca ostentacyjnie oczyma. Nie była to informacja, która jakkolwiek by go zaskakiwała zważywszy na fakt, że sam czuł się, jak uosobienie śmierci, smutku i nędzy. Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. I tak pewnie skończy w piekle i będzie prześladować Blaze’a jako demon, czy inna istota nadprzyrodzona. Może stałby się poltergeistem i ruszał przedmiotami, żeby tamten posikał się w spodnie ze strachu? Ta wizja nieco rozluźnia jego wewnętrzne napięcie. Uśmiecha się pod nosem i wyciąga telefon, w które wlepia swoje ślepia. Nie ma zamiaru grać w jego durne gierki. Będzie czekać tak długo, jak będzie trzeba, aż w końcu znudzi mu się ubieganie o jego uwagę i sam się stamtąd ulotni. Wycisza dźwięki i włącza pasjansa, by zabić czas i przekierować swoją uwagę na coś innego. Gra tak długo, aż dwójka znajomych kończy dyskusję między sobą. Podnosi wówczas wzrok z ekranu i odprowadza ich spojrzeniem. Lana kierowała się w stronę budynku, a Lyall ruszył gdzieś w drugą stronę, w kierunku bocznego wejścia, albo przynajmniej tak mu się wydawało. Wyłącza telefon i chowa go do kieszeni. Dla pewności siedzi jeszcze na drzewie z dobre piętnaście minut. W końcu decyduje się zejść. Robi to powoli i trochę pokracznie. Czuje, jak drżą mu wszystkie mięśnie wycieńczone głodem i zbyt dużą aktywnością. Gdyby nie boląca żuchwa może udałoby mu się chociaż dokończyć konsumować kanapkę, ale nie zanosiło się na to. Będzie ją musiał jeść na raty, albo poczekać do obiadu i zadowolić się zupą.
_____ W końcu opada na trawnik i próbuje uspokoić przyspieszony oddech. Czuje się, jak siedemdziesięcioletni emeryt bez jakichkolwiek sił i kondycji. Kiedy doprowadza się do porządku strzepuje brud ze spodni i przeczesuje dłonią włosy, które opadły mu na oczy. Odnotowuje w umyśle, że musi w końcu je przyciąć, bo są już zbyt długie, choć i tak czuł się zadowolony z myślą, że dzisiaj nie były tak niesforne jak zawsze i ładnie się układały. Rozgląda się kontrolnie i oddycha z ulgą, że jego wroga nigdzie nie było w zasięgu wzroku. Uśmiechnięty rusza w stronę budynku, a gdy wyłania się za winkiel podskakuje jak oparzony i łapie za klatkę piersiową.
_____Ja pierdolę, Lyall – oznajmia głupio, gdy jego największa zmora wręcz wyrasta z ziemi tuż przed nim. Rozedrgane serce na nowo tańczy mu kankana pod żebrami, już nic nie wspominając o innych fizycznych odczuciach związanych z ich spotkaniem.
_____ Eeee… – duka i odwraca się do niego plecami. Kompletnie nie wie jak ma się zachować, czuje się przerażony, upokorzony, zawstydzony i skrępowany. – Czy ty nie możesz dać mi spokoju chociaż jeden jebany dzień? – pyta wyraźnie zirytowany. Nieco prościej jest mu przybrać taką postawę, gdy nie musi patrzeć mu w oczy. – Albo wiesz co? Sam się obsłużę i sobie stąd pójdę, a ty nie wiem, idź do łóżka jęczeć z gorączki, czy coś – dodaje w końcu i nie patrząc się za siebie rusza w kierunku bocznego wejścia do budynku.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {21/04/24, 06:28 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Wiedząc gdzie znajduje się Noah, może w końcu odetchnąć z dozą ulgi. Wcześniej pozostawało mu tylko się zastanawiać, gdzie jego rówieśnik ukrywa się tym razem oraz co robi. A przede wszystkim w jakim jest stanie… Ponieważ zeszłego wieczora rozeszli się w dość martwej atmosferze. Lyall szczerze obawiał się, co może być następstwem tego typu sytuacji, ale skoro krnąbrny Noah miał wystarczająco energii, żeby wdrapać się na drzewo, to raczej nie powinien się martwić. Wraca na ławkę, przysiadając się tym samym do oburzonej Lany, robiącej mu wykład na temat swojego poczucia sztuki. A którego Blaze totalnie nie może w niej odnaleźć, w końcu nie każda sztuka jest sobie równa.
_____— A właśnie, bo widzisz… W przyszły weekend myślimy nad zrobieniem jakiejś małej popijawy. Myślisz, że dałbyś radę ogarnąć nam alkohol? — pyta cicho Lana, nachylając się w jego kierunku. Lyall spogląda na nią spod lekko uchylonych rzęs, marszcząc czoło w zastanowieniu. Wyjście poza teren sierocińca to pikuś, jednak nikt z miejsca by mu nie sprzedał, chyba że w jednej z bardziej szemranych okolic. W tym wypadku musiałby odświeżyć swoje kontakty.
_____Zobaczę co da się zrobić. Tylko postarajcie się to zrobić tak, żeby nie ściągnąć uwagi pani Teivel. Ja nie jestem na stanowisku, by udzielać zgody na coś takiego — mówi, jasno sygnalizując że nie zamierza brać udziału w tym przedstawieniu, jeśli zostanie ono ujawione. Lana przygląda mu się przez dłuższą chwilę, Lyall wydaje jej się spięty i nie swój, ale decyduje się zważać na swoje słowa i nie dopytywać. Zna blondyna na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że chęć dowiedzenia się o nim więcej, donikąd ją nie doprowadzi. Lyall od zawsze i na zawsze będzie stanowić dla niej pewnego rodzaju tajemnicę, okraszoną kłamstwem i pół-prawdami.
_____— Ubierz się cieplej, jeśli zamierzasz siedzieć dłuższej na dworze; albo… w sumie i tak jesteś już chory — mówi dziewczyna, zanim podejmuje krok w stronę głównego wejścia, zostawiając Lyalla pośrodku skrzyżowania dróg. Przewraca oczami na cień troski w jej głosie. W gruncie rzeczy Blaze jest ostatnią osobą, o którą powinna się martwić, powinna się martwić o siebie.
_____Sam też kieruje się do bocznego wejścia, jednak całkowicie niespodziewanie do jego głowy napływają wspomnienia z wczoraj. A wraz z nimi Noah, obecnie czający się w czuprynie jesiennie złotych liści płaczącej wierzby. Przystaje w pół kroku, decydując schować się za winklem budynku, w której mieści się letnia kuchnia. Ma nadzieję, że dobrze odczytuje sygnały i jego rzekoma nieobecność w ogrodzie staje się okazją dla Noah, by ukryć się w innym miejscu. Ma rację, bo po piętnastu minutach ciemnowłosy prawie na niego wpada.
_____Nie ma się czego bać, to tylko ja… zawsze wpadający w najmniej odpowiednim momencie — mówi, z pełną naturalnością wykrajając kwestie z ich ostatniego spotkania. Jest ciekaw, ile Noah pamięta z tego co mu mówił, czy może pamiętał wszystko? — Czy mój poziom atrakcyjności wzrósł do takiego poziomu, że nie możesz już na mnie patrzeć? — dodaje, wbijając tępe spojrzenie w plecy niższego chłopaka. Totalnie nie podoba mu się to, że zażenowany Noah nie chce spojrzeć mu w oczy. Chociaż czy sam na jego miejscu miałby odwagę, gdyby z własnej głupoty powiedział zbyt wiele? Takie rzeczy lepiej zostawić wyłącznie rozważaniom.
_____Ej! A co jeśli wolę pojęczeć z innego powodu, nie chcesz mi pomóc? — mówi jeszcze, nie mogąc się powstrzymać, bo zdanie wypowiedziane przez Noah daje mu idealne pole do popisu. Mimo wszystko nie czekał na niego, żeby się wyłącznie ponabijać, dlatego też nie może pozwolić mu przez sobą uciec. Decyduje się pójść jego śladami, ale trzymanie się w dużym dystansie sprawia, że niemal gubi go w tłumie. Przystaje na korytarzu, rozglądając się wokół kolorowych głów, aby w końcu dostrzec podrygującą ciemną czuprynę znikającą za rogiem.
_____Chcesz się bawić w kotka i myszkę? No bez jaj — burczy pod nosem Lyall, przyspieszając kroku. Od gorączki kręci mu się odrobinę w głowie, a delikatny wysiłek fizyczny sprawia, że zaczyna jeszcze mocniej odczuwać chłód pod skórą. W końcu jednak udaje mu się dogonić Noah i pociągnąć go z impetem w swoją stronę. Przez to też niemal traci równowagę, uderzając czołem o jego ramię i lądując w jego ramionach.
_____Nie jestem w dobrej kondycji na taki maraton, więc przestań zwiewać — rzuca, oddychając ciężko. Trzyma Noah na tyle blisko siebie, że ten z pewnością jest w stanie usłyszeć serce głośno dudniące mu za klatką żeber. — Teraz już całkowicie poważnie… Czy… um… dobrze się czujesz po wczoraj? Zemdlałeś w łazience — rzuca głupio, marszcząc czoło. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że takie pytanie brzmi dziwnie w jego ustach, ale musi wiedzieć.  A to jedyny sposób, który przychodzi mu do głowy, aby wyciągnąć z Noah potrzebne mu informacje.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {21/04/24, 07:57 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Noah ma wrażenie, że właśnie iści się jego największy koszmar, jakiego sobie od rana wyobrażał. Nie ma najmniejszej ochoty odpowiadać na jego zaczepki. Dobrze wie, że sam sobie naważył piwa, którego musi teraz wypić. Nie miał żadnej wątpliwości, że Lyall nie omieszka przypomnieć mu wszystkie słowa, które wypowiedział pod wpływem narkotyku. Wzbudza to w nim jeszcze większą złość, która powoli poczyna przyćmiewać związany z sytuacją wstyd. Szybkim krokiem wpada na korytarz i pełznie między tłumem dzieci w nadziei, że zniknie mu z oczu. Ma już serdecznie wszystkiego dosyć. Brak samotności doskwiera mu tak mocno, że wypala mu trzewia. Ile można wytrzymać ciągłego śledzenia? To było chore i czuje, że przez to popada w coraz większe paranoje. Doskwiera mu brak możliwości odizolowania i ciągłe naruszanie prywatności. Kiedy Lyallowi w końcu udaje mu się go złapać, Noah nie przejmuje się już ich bliskością. Wbija parę wściekłych tęczówek prosto w jego piękne oczy i wyszarpuje mu się z uścisku.
_____Od kiedy zaczęło cię to w ogóle obchodzić? – mówi wściekle i odpycha go od siebie, aż tamten musi złapać równowagę. – Pierdol się, Lyall.
_____ Nie daje mu już żadnej możliwości na reakcję, wchodzi w tłum i znika mu z zasięgu wzroku.


_____ Obiad udaje mu się tym razem zjeść w spokoju. Gdzieś między drugim, a trzecim posiłkiem dojada bułkę ze śniadania. Kiedy wchodzi na chwilę do swojego pokoju, spogląda w ogromne lustro i podnosi koszulkę do góry. Ze smutkiem zauważa, że wygląda znacznie gorzej niż przy ostatnim ważeniu; widać mu było wszystkie żebra. Śledzi wzrokiem podłużne blizny po cięciach, które otrzymał od ojca i tych własnych, które zadał sobie, gdy w rozpaczy nie wiedział w jaki inny sposób mógłby dać jej ujście. Opuszkami palców muska ślady po oparzeniach, gdy gaszono na nim papierosy i przez krótką chwilę łzy napływają mu do oczu. Obrazy z przeszłości wciąż są w nim żywe, jakby z każdym wspomnieniem przeżywał je na nowo.
_____ Nim wychodzi z pokoju wyciąga z szuflady wsuwki do włosów. Przypomina sobie bowiem o tym, że Lyall ukradł mu jego własność poprzedniego wieczoru. Własność, którą niejednokrotnie będzie chciał użyć, by ocalić siebie od wewnętrznego cierpienia. Zmienia więc zasady gry i tym razem to on wyrusza na poszukiwania Blaze’a. Odnajduje go na pierwszym piętrze, gdy pani Taivel kładzie dłoń na jego ramieniu i nakazuje przyjść do swojego gabinetu. Noah spogląda na zegarek i uśmiecha się do siebie wiedząc, że zaraz rozpoczyna się godzina kolacji. To znaczy, że ma swój moment i odpowiednią ilość czasu, by się ze wszystkim wyrobić. Rusza na odpowiednie piętro i zauważa, że nikt już nie krząta się po korytarzu. Prawdopodobnie wszyscy są już w drodze do stołówki. Odnajduje odpowiednie drzwi, wsuwa drucik do zamka, majstruje przy nim kilka chwil i bez problemu wchodzi do środka. Pomieszczenie zdecydowanie wyróżniało się na tle jego własnej sypialni. Komfort wydawał się na wyższym poziomie, chłopcy mieli dwa wygodne łóżka i ogromne okno, w których nie tkwiły kraty. Pokój Noah bardziej przypomina wyglądem celę.
_____ Od razu rozpoznaje, które miejsce należy do Lyalla. Chwilę szuka w szafce i odnajduje gdzieś głęboko schowane w szufladzie upragnione zawiniątko z tabletkami. Uśmiecha się pod nosem i chowa go do kieszeni spodni.
_____Nim wychodzi z pokoju, w miejsce pakunku kładzie liść płaczącej wierzby.


_____Na kolację nie udaje mu się zdążyć, jednak ku jego szczęściu rozchodzi mu się to tym razem po kościach, bowiem pani Teivel po rozmowie z Blazem została w swoim gabinecie i nie przyszła sprawdzić obecności dzieci na ostatnim posiłku. Wkrada się na stołówkę z myślą, by zabrać ze sobą jedną z zostawionych kanapek, ale zauważa, że wszystko już zostało wysprzątane, a pomieszczenie było opustoszałe. Normalnie zignorowałby ten fakt i poczekałby do śniadania, jednak czuje się już dość mocno osłabiony i wynędzniały przez ciągłe poszczenie. Jest pewien, że w ciągu tygodnia udało mu się schudnąć przynajmniej pięć kilogramów, co przy jego wzroście świadczyło o dużej niedowadze. Postanawia więc poszukać prowiantu w letniej kuchni. Może gdzieś po szafkach zostawił ktoś coś, co nadawałoby się do zjedzenia? Henderson nie oczekiwał niczego wykwintnego. Przy poziomie jego wygłodzenia jedzenie surowej marchewki byłoby już najprzyjemniejszym doświadczeniem tego dnia.
_____Powolnym krokiem snuje się przez korytarze sierocińca. Wiele dzieciaków pochowało się już w swoich pokojach, by wesoło pogawędzić o jutrzejszym dniu. A był to wyjątkowy dzień, ponieważ każdy z nich miał szansę wyrwać się z tego paskudnego miejsca i trafić do rodziny zastępczej. Noah markotnieje na samą myśl o adopcji. Kiedyś tryskał radością i nie mógł doczekać się dni wizyt, ale nie teraz. Cały jego entuzjazm umarł w zarodku, a nadzieja została kompletnie pogrzebana.
_____Kiedy uchyla drzwi od kuchni zauważa leżącego plecami na stole Lyalla. Początkowo irytuje się na jego widok, jednak po krótkiej chwili zdaje sobie sprawę z tego, że coś jest z nim nie tak. Większość osób na jego miejscu zignorowałaby swojego wroga, ale wysoko rozwinięta empatia i wrażliwość Noah popycha go w stronę blondyna, aż w końcu staje tuż przy nim i spogląda z góry na jego pusty wyraz twarzy.
_____Umm… Wszystko gra? – pyta niepewnie. Nie za bardzo wie, jak właściwie się zachować, ani jakich użyć słów. Tym bardziej po sytuacji, w której sam odrzucił jego troskę względem niego. – Wyglądasz… Dziwnie – dodaje i chcąc zwrócić na siebie uwagę rówieśnika dźga go palcem między żebra.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {21/04/24, 09:41 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Mógł się spodziewać, że tak jawne okazanie zainteresowania względem stanu fizycznego chłopca nie obejdzie się bez wyraźnej reakcji. Mógł się powstrzymać przed nabijaniem się ze słów, które ten wypowiedział pod wpływem narkotyku – wtedy z pewnością jego troska wypadłaby trochę lepiej. Ledwie udaje mu się utrzymać równowagę na nogach, gdy Noah odpycha go od siebie, a słowa, które wypowiada tną jak brzytwa. Lyall stoi jeszcze przez dłuższy czas w tym samym miejscu, mając ochotę zdzielić się po twarzy. Za jawne okazanie słabości, bo znowu niepostrzeżenie pozwala emocjom wziąć górę, zachowuje się zbyt wylewnie i wysyła mieszane sygnały.
_____Tak jest… Powininiśmy trzymać się od siebie z daleka — mruczy pod nosem, kucając przy posadzce, gdy zaczyna mu się kręcić w głowie. W końcu siada pod ścianą, starając się przeczekać moment, aż jego stan się ustabilizuje.

_____Do obiadu leży w łóżku, czując się jeszcze gorzej. Bierze tabletki na gorączkę, aby się jej pozbyć, albo chociaż odrobinę zbić, żeby zdobyć jasność umysłu.  Nos ma już niemal całkowicie czerwony od ciągłego dmuchania w szorstki papier toaletowy, ale to już raczej coś czego nie uniknie do końca przechodzenia przez swoją małą chorobę.
_____— Jesteś pewien, że nie potrzebujesz lekarza? — pyta Mel, trzymając się od niego z dala, nie chcąc się przypadkiem zarazić. Nie jest pewien czy nie lepiej byłoby zostawić Lyalla w spokoju, jednak z drugiej strony, gdy patrzy na niego takiego pochorowanego, robi mu się szkoda współlokatora. Kto wie, może będzie chciał napić się wody, a nie będzie nikogo kto by podał mu szklankę? Dla takich właśnie sytuacji ma się współlokatorów, czyż nie?
_____Nic mi nie jest. Prześpię się jeszcze. Obudzisz mnie bliżej obiadu? — pyta, a Mel zamaszyście kiwa głową. Zakłada słuchawki, żeby nie przeszkadzać Blaze’owi i włącza sobie jakąś gierkę na telefonie, żeby czas mu szybciej upłynął. Tym razem łatwo udaje mu się obudzić Lyall’a, który podrywa się z łóżka jak oparzony, patrząc od razu na godzinę. Jakby miał flashbacki z rana i stres, że znowu się na coś spóźni. Kiedy jednak orientuje się w jakiej jest sytuacji, wypuszcza z siebie powietrze z wyraźną ulgą.
_____— Chodźmy, żebyśmy zdążyli na ciepłe — motywuje Mel, widząc powolne ruchy Lyalla. Wspólnie przychodzą na posiłek, rozchodząc w rozbieżne strony zaraz po wejściu w strefę jadalną. Mel do swoich znajomych, a Lyall przysiada się do Lany, tak jak to zwykle bywa. Dostaje wówczas na twarz bardzo nieprzychylnym komentarzem, jednak nie ma w sobie wystarczająco energii, żeby się odgryźć. Przynajmniej zdawać by się mogło, że rzeczywiście udało mu się zbić gorączkę.
_____— Wyglądasz jak kawałek gówna.
_____Przypominam, dopiero co pieprzyłaś się z tym kawałkiem gówna — rzuca Blaze i tak naprawdę jest to jedyne, na co go stać. Czuje się wyraźnie przeforsowany i nie ma większej chęci na towarzyskie rozmówki, dlatego gasi każdą następną wypowiedź Lany, próbującą nakłonić go do podjęcia konwersacji. Zjada cały posiłek, jak to zauważył wcześniej Mel – póki ciepły. Dodaje mu to zdecydowanie więcej sił do działania, jednak rzeczywisty wpływ pożywienia udzieli mu się najprawdopodobniej za parę godzin.
_____— Niebawem twoja wizyta u smoczycy, życzę powodzenia — mówi Lana, zanim podnosi się ze swojego miejsca z zamiarem wyjścia. Lyall piorujuje ją spojrzeniem przez określenie, którego użyła, bo chociaż pani Teivel potrafiła być przerażająca i miała ich wszystkich w garści, to Blaze jest osobą, która zawdzięczna jej najwięcej. Nie jest więc skory używać równie znieważającego określenia.
_____Uważaj na słowa — syczy, zostając jeszcze przy stole. Jak to ma w zwyczaju szuka spojrzeniem Noah, a gdy jego oczy trafiają na posturę chłopaka, szybko odwraca wzrok. Pierdol się, Lyall – znów słyszy w swojej głowie rozgniewany ton Noah, ale uśmiecha się pod nosem. Gdyby mógł to pewnie w tamtym momencie powiedziałby, że mogą pierdolić się razem.

_____Czuje nad sobą ciężar nadchodzącej burzy, gdy tylko dostrzega sylwetkę pani Teivel na pietrzym piętrze. Wsuwa się z parapetu okna, prostując się, gdy kobieta kładzie swoją szczupłą dłoń, przypominając mu, że widzą się niebawem w jej gabinecie. Czuć po niej cień jakiejś stonowanej wesołości, a gdy spogląda za okno, uśmiecha się jakoś szerzej. Lyall dostrzega w niej coś nienaturalnego, ale nie śmie spytać, co takie się wydarzyło, co wprawia panią domu w tak dobry humor. Również podąża wzrokiem za okno, aby dostrzec grupę ludzi z zewnątrz, kręcących się w okolicy budynku orażerii. Mimo wszystko nie budzi to w nim trwogi, jeszcze nie.
_____O wyznaczonej porze stuka trzykrotnie w płaszczyznę drzwi do gabinetu, po czym wsuwa się do środka niczym cień. Zasiada na obitej w skórę kanapie, czując ogromny stres, jakby usiadł na gwoździach.
_____— Lyall… Mój słodki mały chłopiec. Przyjęłam cię pod swój dach, otoczyłam dobrą opieką, wychowałam cię jak własnego syna, dałam ci swoje serce na dłoni — zaczyna pani Teivel, obrócona do niego plecami. Przesuwa palcami po regałach z książkami i segregatorami pełnymi dokumentów, jakby w zastanowieniu. —  Jestem w stanie przymknąć oko na to, że nie stosujesz się do niektórych zasad sierocińca. Że szwędzasz się po nocy, że opuszczasz posiłki… Ale łamanie fundamentalnych zasad, tych między nami; jest nie do przyjęcia, Blaze — druga część jej wypowiedzi jest ostrzejsza od poprzedniej. Zresztą pani Teivel zwraca się do niego po nazwisku, a zdarzyło się tak tylko raz wcześniej – w momencie, w którym wyznaczyła między nimi wyraźną granicę.
_____— Lojalność. Szczerość. Ogłada. — wymienia pani domu, odwracając się w końcu w jego kierunku. Ściąga powoli okulary do czytania, odkładając je na biurko, aby móc lepiej przyjrzeć się zdębiałemu Lyall’owi. Jej mina jest ściągnięta, widać jak podczas zawieszonej między nimi ciszy, zaciska szczękę co jakiś czas. Jakby chciała na niego nakrzyczeć i z trudem utrzymywała fason. —  Nie wiem, co ostatnimi czasy tak nieodpowiednio na ciebie wpływa, ale z tego co do tej pory zaobserwowałam, nie umiesz spełnić żadnej z tych cech. Zatajanie prawdy to też kłamstwo, mój drogi. W tym wypadku nie mogę przejść obojętnie wobec twoich działań — kontynuuje, a Lyall głośno przełyka ślinę. Czeka już tylko, żeby kobieta ogłosiła w jaki sposób go ukaże, ale między nimi znowu na dłuższy moment zawisa głucha cisza.
_____Spędzę dzisiajszą noc w piwnicy? — pyta, próbując zgadnąć co może go czekać, ale pani Teivel kiwa przecząco głową, cmokając pod nosem. Oboje wiedzą, że zamknięcie Lyalla w piwnicy to jedna z łagodniejszych kar za równie karygodne zachowanie.
_____— Skontaktowałam się ze ekipą, która specjalizuje się w pielęgnacji ogrodów, w tym wypadku kogoś kto zrobiłby coś z tym pruchłem, które rośnie w oranżerii. Nie zadbałeś o te rośliny, Lyall. Dlatego do rana ich tu nie będzie, ale zostaną posadzone nowe.
_____—  Do rana ich tu nie będzie… A-ale dlaczego! Ja naprawdę się starałem, żeby ozdrowiały, gdybym dostał jeszcze trochę czasu, one… One — mówi z przejęciem Lyall, nie rozumiejąc co pani Teivel chce mu przekazać. A te rośliny… Cóż jest to jedna z niewielu rzeczy, o które rzeczywiście starał się zadbać. Spędził z nimi wiele godzin, rozmawiał z nimi, przywiązał się do nich. Co z tego, że na chwilę przestały być piękne! Rośliny potrzebują czasu, on też potrzebował go więcej, z nimi…
_____— W momencie, gdy coś się nie sprawdza, jest już brzydkie i nie da się na to patrzeć, trzeba się tego pozbyć. Mówię tu też o tobie, kochanie. Nie mam użytku z chłopca, który jawnie mi się sprzeciwia, więc jeśli nie weźmiesz się za siebie, to ktoś inny zajmie twoje miejsce — mówi spokojnie pani domu, a Lyall podrywa się z siedzenia podchodzą do kobiety, czuje rozrywającą go rozpacz. Jak to ktoś zajmie jego miejsce? Lyall jest w sierocińcu Charm Nook od zawsze, wychował się w tym miejscu, był tym miejscem. Nie ma nikogo lepszego na tytuł ulubieńca, nie ma nikogo kto mógłby go zastąpić. A jednak… Pani Teivel stawia na szali całą jego tożsamość, jakby była niczym.
_____Nie możesz… — zaczyna, choć sam jeszcze nie jest do końca pewny, co chce powiedzieć.
_____— Nie mogę? —  odpowiada kobieta, uśmiechając się szeroko. Jest w stanie odczytać sarkazm w jej głosie i przypomina sobie, że całkiem niedawno sam taki był. Kiedy wsuwał dłoń pod spódniczke Lany podczas obiadu i insynuował, że nie jest kimś kto mógłby mu zabronić robić to co mu się podoba. Teraz doskonale jest w stanie zobaczyć w sobie odbicie pani domu, że są dokładnie tacy sami. Z  tymże jemu jedynie wydawało się, że ma jakąś władzę, a Nadeleine rzeczywiście ją posiadała. Mogła go znieść w nic niewarty proch i sprawdzić, że zniknie.
_____— Wydawało mi się, że nie muszę ci przypominać: to ja nadałam ci imię, to ja cię stworzyłam! Nie masz żadnego prawa, żeby podważać moje decyzje. To jest ostatni gwizdek, Lyall. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz — rzuca na koniec kobieta, już z wyraźnie wzburzonym głosem. Lyall trzęsie się przed nią, nie mogąc utrzymać kamiennej twarzy. Czuje, że do oczu napływają mu łzy, dlatego odwraca się w przeciwnym kierunku i bierze głęboki oddech. I następny i następny, aż wszystkie emocje z niego zejdą, pozostawiając jedynie pustą skorupę.
_____Nie zawiodę, pani — mówi w końcu, po czym wychodzi spokojnie z pomieszczenia. Ale gdy tylko zamyka drzwi, zaczyna biec w bliżej nieokreślonym kierunku. Na korytarzu mija dzieciaki wracające do swoich pokoi po kolacji. Lawiruje między nimi, w końcu zgrzany wypadając na dwór i kieruje się do letniej kuchni. Jesienią już praktycznie nikt tam nie zagląda, dlatego powinno to być odpowiednie miejsce, w którym będzie w stanie zaznać trochę samotności. Kładzie się na jednym ze stolików, spoglądając w biały sufit i czeka, aż te wszystkie emocje do niego wrócą. Nie mógł ich przecież tłumić w nieskończoność. A gdy nadchodzi ten moment łzy znowu kumulują mu się pod powiekami, pozwala im spłynąć, chociaż przeciera je zaraz rękawem bluzy.
_____Oh, jak bardzo pragnął, aby wszystko wróciło do normy. Aby znowu był tym idealnym, posłusznym chłopcem w oczach pani Teivel. Może gdyby tak było, pozwoliłaby mu wybrać nowe rośliny do oranżerii? Sam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie już nic dla nich zrobić, choć kiedy stał twarzą w twarz z oskarżeniem, że nie zadbał o nie, bardzo chciał się z tego wykłamać. Wiedział, że trzeba się ich pozbyć, ale był tak cholernie zżyty z tą głupią orażerią, z klimatem, który dawały mu te rośliny, że pojawienie się nowych, nieznanych mu roślin, wzbudza w nim pewien niesmak. I jeszcze ta aluzja… Że jest dokładnie jak te rośliny. Swoimi działaniami sprawia, że jego wyjatkowość znika i staje się tylko bezwartościowym karaluchem, którego pani Teivel w końcu zgniecie i wyrzuci. A jeśli rzeczywiście zabierze mu tożsamość i zechce żeby zniknął, to gdzie się podzieje? Czy wyrzuci go z sierocińca, żeby zaznał życia na ulicy? Jak bezpański pies?
_____Zasłania twarz przedramieniem, gdy słyszy głos Noah wchodzącego do letniej kuchni. W pierwszej chwili ma nadzieję, że się przesłyszał, jednak chłopiec odzywa się jeszcze raz. Lyall przez moment zostaje w bezruchu, jedynie pociągając nosem. Ciemnowłosy przypomina mu jednak o swojej obecności, poprzez dźgnięcie między żebra.
_____Zjeżdżaj stąd — mówi, a głos załamuje mu się w gardle, jedynie podkreślając fakt, że dopiero co prawie się popłakał do reszty. Jego słowa są słabe, więc jedynie bardziej zaciekawiają Noah, zamiast go odstraszyć. Lyall wciąż czuje jego obecność i choć gdzieś w środku cieszy się z tego, że chłopak jest z nim w tych trudnych chwilach, to też z drugiej strony potęguje wściekłość. Bo wszystko co go spotyka zaczęło się właśnie przez niego i to głupie uczucie w piersi, które ściska go za każdym razem, gdy Noah dzieje się krzywda.
_____Powiedziałem zjeżdżaj stąd, masz problem ze słuchem?! — warczy Blaze, podnosząc się do siadu. Spogląda w te zdezorientowane, pełne troski oczy i czuje, jak spływa na niego cała gorycz, którą tak długo czuł w środku. Uczepia się palcami koszulki drugiego chłopca, zanim mówi dalej. — To wszystko przez ciebie. Przez ciebie wszystko się sypie. Musiałeś się pojawić, huh? Musiałeś pojawić się w tym jebanym sierocińcu i zniszczyć mi życie? Gdyby nie ty… Byłoby tak jak dawniej, nie musiałbym przez to przechodzić — rzuca, a jego dłonie zaczynają się trząść z całej wzbierającej się w nim złość. W końcu odpycha od siebie Noah, zagryzając wargi niemal do krwi. Ma ochotę powiedzieć mu o wszystkim, co do tej pory zrobił i dlaczego się tego dopuścił, ale wie że to niczego nie zmieni. To go nie uratuje, nie ma już nic co mogłoby go uratować. —  Chciałbym, żebyś przestał mnie dręczyć, przestał doprowadzać do szaleństwa, żebyś wyszedł z mojej głowy. Chciałbym, żebyś zniknął.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {22/04/24, 04:50 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że każda sierota, która tkwiła w Charm Nook przechodzi przez swoje własne piekło, o którym on sam nie ma pojęcia, jednak widok Lyalla w akcie słabości działa na niego na tyle silnie, że zapada się w sobie i nie potrafi tego udźwignąć. Nigdy dotąd nie widział go w takiej odsłonie. Kiedy blondyn zrywa się do siadu i zaciska palce na jego koszulce czuje, jak ogarnia go strach. Jednak dopiero słowa, które wypluwa mu w twarz tym pełnym bólu rozwścieczonym głosem tną go doszczętnie na drobne kawałki. Przykłada dłoń do miejsca na koszulce, za który go szarpał i wpatruje się w niego całkowicie roztrzęsiony. Może nawet wykrzyczałby mu w twarz, że to Blaze przez cały ten czas nie daje mu spokoju, a on za każdym razem próbuje go unikać, ale słowa grzęzną mu w gardle. Lyall bowiem trafił we wszystkie słabe punkty Noah, który pełen bólu wpatruje się rozedrganymi oczyma w jego własne. To wszystko przez ciebie. Chciałbym żebyś zniknął.
_____ Henderson wycofuje się powoli, jego rozbiegane oczy nie mogą znaleźć sobie miejsca, a rozdzierające ukłucie w piersi zabiera mu oddech. Nie rozumie co takiego zrobił, że doprowadza drugiego chłopaka do takiego stanu, jednak to nie było w tym momencie ważne. Blaze bowiem aktywował w drugim nastolatku wspomnienia z dzieciństwa, gdy ojciec raz po raz smagający go paskiem od spodni powtarzał dokładnie takie same słowa. To wszystko przez ciebie. Chciałbym żebyś zniknął.
_____ Gdy czuje na plecach opór, spuszcza wzrok i próbuje się uspokoić. Oddech ma już na tyle przyspieszony, że jest pewien nieuchronnego nadejścia ataku paniki. Dłonią nieudolnie szuka klamki, którą w końcu udaje się odnaleźć i naciska ją, by po chwili wyjść z pomieszczenia i zamknąć drzwi za sobą. Czuje, jakby świat wirował mu przed oczami, a sam trwał w poczuciu kompletnego odrealnienia. Rusza na wewnętrznym autopilocie w stronę swojego pokoju. Jego krok jest chwiejny, czuje się, jakby był pijany. Piszczy mu w uszach, serce łomocze szybko i mocno; ma wrażenie, że zaraz wyrwie mu się z piersi. Jego oddech przypomina już bardziej hiperwentylację, która sprawia, że ciemnieje mu cały obraz. Rosnąca w nim panika wrzeszczy w nim tak głośno, że ma wrażenie nieuchronnie zbliżającej się śmierci. Całą drogę potyka się o własne nogi, upada na posadzkę, wstaje i rusza dalej. I choć boi się własnego końca, to jednocześnie nie pragnie niczego bardziej od niego.
_____ To wszystko przez ciebie. Chciałbym żebyś zniknął.
_____ Noah wchodząc do sypialni postanawia umrzeć.


_____ Siedząc na parapecie, wpatruje się tępo w pogodę za oknem. Pogoda jest równie nijaka, jak stan, w którym się znajduje. Popielate obłoki leniwie suną po niebie całkowicie zakrywając słońce. Zanosi się na deszcz, jednak wszystko trwa w jego niemym oczekiwaniu. Obraz wydaje się nie zmieniać, zupełnie jakby czas stanął w miejscu. Nawet wiatr gdzieś zniknął i wszystkie drzewa stoją w bezruchu. Noah przeżył dzisiejszą noc i pierwsze śniadanie, chociaż znowu nic nie jadł pomimo wewnętrznych obietnic, że zadba o pilnowanie posiłków. Zawieszony w letargu popada we własną dysocjację. Umysł próbuje zrobić wszystko, by jeszcze jakoś trwał, jeszcze miał siłę na kolejny dzień. I choć wszyscy biegają roześmiani na korytarzu z wypiekami na twarzy rozmawiając o wizycie potencjalnych rodziców, to Noah nikogo nie słucha. Twarz ma nieodgadnioną, bez żadnego wyrazu. Nie wie nawet od ilu godzin już siedzi tak na kamiennym parapecie miętoląc w dłoniach czerwoną chustkę. To jedyne sensoryczne doświadczenie wlewa w niego resztki spokoju. Do jego nozdrzy dochodzi zapach mokrego psa, a w głowie jawi się obraz słodkiego rudego szczeniaczka, który pełen radości podskakuje przy nim próbując go rozśmieszyć, gdy siedział smutny na podłodze. Tęsknota wżera się w jego klatkę piersiową, niczym kwas i tego dnia czuje się samotny, jak nigdy dotąd. Gdyby tylko Rusty tu był… Jego obecność zmieniłaby w nim absolutnie wszystko, tego był pewien. Teraz pozostał mu po nim tylko skrawek materiału, który przeżuty czasem nadawał się już na śmietnik. Jedyna najcenniejsza rzecz, jaką posiada. Jedyne wspomnienie miłości, szczęścia i przyjaźni, które pamięta.
_____Jaki smutny pedałek – słyszy za sobą drwiący głos Vincenta. Noah odwraca się w jego kierunku, jednak mimika jego twarzy wciąż pozostaje niezmiennie pusta. Nie wyraża absolutnie niczego. Nie dotykają go jego słowa, ani kpiący uśmieszek wklejony na bladej twarzy platynowego blondyna. – Co, zazdrosny, że znowu ktoś lepszy znajdzie dom, a nie ty? – dodaje złośliwie, a ostatnie słowo przeciąga w taki sposób, by Henderson odczuł, że jest najniższy w hierarchii, gdzieś na poziomie gnijących śmieci na dnie śmietniska. Noah jednak nie odpowiada, zamiast tego wraca ponownie spojrzeniem do zastygłego w bezruchu pejzażu za oknem. Jego ignorancja na zaczepkę wyraźnie irytuje Vincenta, który liczył na bardziej dramatyczną reakcję ze strony swojej ofiary. Zauważa trzymany przez bruneta przedmiot i postanawia czym prędzej wziąć go we własne posiadanie.
_____A to co za kawał szmaty? – pyta kpiąco i wyrywa chłopcu chustkę z dłoni. Zrozpaczony Noah wstaje na równe nogi i już doskakuje do swojego oprawcy, gdy nagle dwójka innych chłopaków łapie go pod ramiona miażdżąc w uścisku.
_____Oddawaj to, Vincent! – krzyczy przerażony, na co ten wybucha śmiechem i podchodzi wolnym krokiem do okna. Łapie za klamkę i otwiera je na oścież, a usta wykrzywiają mu się w pełen satysfakcji uśmiech.
_____Co? – pyta niewinnym głosem wychylając rękę ze swoją zdobyczą tuż za okno. – To? – pyta, wskazując palcem drugiej ręki na chustkę, by po chwili ostentacyjnie wypuścić ją z dłoni. Noah czuje, jak ogarnia go tak zatrważający ból, strach i rozpacz, jakiej nigdy dotąd nie odczuł.
_____NIE! – krzyczy tak głośno, że zdziera sobie gardło. Jego wrzask odbija się echem po korytarzach, a wszystkie dzieci cichną, odwracając głowę w jego kierunku. – Nie, nie, nie, nie, nie! – wrzeszczy w amoku i pomimo swojej anemicznej postawy nagle wyrywa się chłopcom z uścisku. Adrenalina w jego żyłach dodaje mu nadnaturalnych sił i mimo ich prób ponownego złapania, on za każdym razem wyszarpuje im się z rąk i biegnie w stronę okna. Przestaje myśleć logicznie. Nie słyszy wołania swojego imienia, by się opamiętał. Przed oczami ma tylko słodkiego Rusty’ego, jego niewinne oczka i merdający ogonek.
_____ Gdy wyskakuje z okna lecąc z trzeciego piętra na twarzy czuje jego mokry język, a w dłoniach miękką sierść. Słodkie szczekanie wyznające mu miłość, że jest przy nim.
_____ Gdy roztrzaskuje kości upadając na trawnik, w głowie ma tylko Rusty’ego.
_____ Krztusi się krwią i nim traci przytomność zdaje sobie sprawę, że śmierć pachnie mokrym psem.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {22/04/24, 07:09 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____W obecnym momencie nie potrafi przejąć się tym, jaki odbiór przynoszą jego słowa. Widok Noah działa jak konik na jego emocje, które siedzą wystarczająco długo, skotłowane gdzieś w ciemnych zakamarkach jego wnętrza. Duszą go od lat, co prawda w totalnie innej postaci, jednak wypowiadając je na głos - zwyczajnie nie potrafi się inaczej określić. Całkowicie wyłącza świadomość, że Noah nie ma większego wpływu na to, co dzieje się w jego życiu. Że to co go spotyka jest winą tego, że nie umie już utrzymać swoich uczuć na uwięzi. Kiedy Henderson w końcu spełnia jego prośbę i wychodzi z letniej kuchni, Lyall kładzie się z powrotem na stole, a łzy na nowo napływają mu do oczu. Mija jeszcze trochę czasu, nim całkowicie ostudza własną wściekłość, na której miejsce wpływają wyrzuty sumienia. Stanowczo powiedział o parę słów za dużo, słów o bardzo negatywnym wydźwięku, bo tak naprawdę ostatnim czego mógłby w świecie pragnąć, jest zniknięcie Noah. I tak jak za każdym pieprzonym razem, jest zbyt późno, aby mógł odkręcić całą sytuację. Drzwi za ciemnowłosym chłopem zamknęły się już dawno, zostawiając wiecznie pogrążającego się Blaze’a w uwłaczającej samotności.


_____Pogoda następnego dnia tylko podbija jego grobowy nastrój. Czuje się jeszcze bardziej pusty, niż dnia powszedniego, niczym taka marionetka, którą pani Teivel może poruszać, pociągając za odpowiednie sznurki. Gdy nadchodzi godzina kontroli, Lyall pojawia się na dziedzińcu schludnie ubrany, obdarowując dorosłych delikatnym uśmiechem. Towarzyszy im podczas obchodu, starając się dopilnować, aby każde z dzieciaków przedstawiło się ze swojej najlepszej strony. Stara się sprawiać wrażenie, że rzeczywiście zależy mu, aby jego rówieśnicy znaleźli nowy dom, gdy przyjdą pierwsi rodzice, sprawdzić jak radzą sobie pociechy z sierocińca Charm Nook.
_____Gdy nadchodzą rodzice, w końcu udaje mu się wymknąć, a nogi niosą go wprost do oranżerii. Zastaje ją pustą, całkowicie ogołoconą z roślin, a stojące pośrodku stare pianino pani Teivel przysłonięte szarą zwiewną woalką, zasmuca go jeszcze bardziej. Podchodzi powolnie bliżej, odsłaniając jego część, sunie palcami po klawiszach, słysząc jego nienastrojony dźwięk. Krzywi się, odnosząc wrażenie, że wcześniej brzmiało jakoś lepiej. Ciche westchnienie ciśnie mu się na usta, gdy z powrotem osłania je materiałem, aby zaraz wyjść bocznym wyjściem wprost do ogrodu. Nie zwraca uwagi na padający na niego deszcz, ponieważ jego uwagę szybko zwraca sylwetka, leżąca na trawie. Nie, nie, nie, nie! To nie może być prawda!
_____Zrywa się do biegu, a gdy trafia wprost na skulonego na ziemi Noah, opada ciężko na kolana. Łapie go za ramiona, aby obrócić drobne ciało w swoją stronę i wówczas dostrzega krew spływającą z kącika jego ust. Ze wstępnej obserwacji jest w stanie stwierdzić, że ma złamaną rękę, parę żeber, a może też i nogę. Odruchowo podnosi głowę do góry, sądząc że z jakiegoś powodu musiał wypaść z okna, a gdy dostrzega przerażoną twarz Vincenta, patrzącą na nich z góry, czuje jak coś w nim pęka. Trzęsącą się dłonią ściera krew z twarzy chłopaka, po czym mruga kilkakrotnie mając nadzieję, że ten obraz zniknie sprzed jego twarzy, jednak nic bardziej mylnego. Ciało Noah leży niemal martwe w jego ramionach, a on natychmiast traci resztki zdrowego rozsądku. Kołysze Noah jak do snu, uspokajając jak po najgorszym koszmarze. Powtarza niczym mantrę, że wszystko będzie dobrze, ale sam w to nie wierzy.
_____— O mój boże…! — woła głos zaskoczonej pani Teivel, która najpewniej dostrzegła jego czuprynę przez okno. Kobieta przykłada dłoń do ust, udając zmartwioną, gdy wokół niej kotłują się zainteresowani wydarzeniem rodzice. Choć Lyall doskonale wie, że pod tą wyuczoną maską jest szczęśliwa, że do tego doszło.
_____Niech ktoś zadzwoni po karetkę! — woła Lyall, trzymając Noah blisko siebie. Jest zbyt roztrzęsiony, by wydobyć z siebie choćby gram wyjaśnienia. Nie zna okoliczności, w których dochodzi do tego zdarzenia, ale potrafi przywołać do siebie pewne spekulacje i wszystkie dążą do myśli, że stało się tak przez niego. W końcu jeszcze wczoraj powiedział mu, że niczego nie pragnie bardziej, niż tego, żeby zniknął. A teraz gdy rzeczywiście dochodzi do takiej możliwości, nie potrafi sobie poradzić. Gdy dorośli wzywają karetkę, a pani Teivel stara się uspokoić tłum rodziców, Lyall totalnie nie zwraca na nich uwagi. Piszczy mu w uszach, oddech zapada mu się w piersi - a w głowie słyszy jedyną słuszną mantrę. To wszystko przez ciebie. Sam jesteś sobie winien. Chciałeś, żeby zniknął i teraz naprawdę może zniknąć z twojego życia. Rzeczywiste zniknięcie Noah zabije w nim resztę pozytywnych emocji, które jeszcze żyją gdzieś w środku. Doprowadzi do szaleństwa, albo sprawi, że sam umrze.
_____Nie reaguje, gdy ratownicy odsuwają go od ciała Noah, aby zabrać go do szpitala. Wciąż nie wykazuje większych reakcji, gdy zostaje pociągnięty na korytarz, a pani Teivel znajduje się tuż przy nim, przytulając go. Jest oniemiały. Zresztą, jest tylko nastoletnim chłopcem, który mimo wyrządzania wielu krzywd, nigdy nie miał prawdziwej śmierci przed oczami. Aż do tego momentu. Do chwili, gdy jego miłość umiera.  

_____Parę godzin po tym incydencie, nadal jest totalnie wyprany z emocji. W tym czasie Pani Teivel zabiera go do swojego gabinetu, częstuje go herbata i przykrywa kocem, obserwując go dokładnie z daleka. Nie podejrzewa nawet, przez co przechodzi jej kochany chłopiec i chociaż sceneria, w jakiej znalazła Hendersona nie wzbudza w niej żadnych negatywnych emocji, podejrzewa, że był to widok, na który Lyall nigdy nie czuł się przygotowany. Niezależnie czy chodziło o te popychadło, czy o jakiekolwiek z dzieci. Blaze podnosi na nią martwe spojrzenie dopiero, gdy udaje mu się podejść do sprawy bez większych emocji. W końcu uczy się tego niemal od dziecka, ukrycie się za maską fałszerstwa nie jest takie trudne, gdy nie ma przy nim Noah. I tym bardziej, jeśli Noah już nie będzie.
_____— Wierzę, że to dla ciebie szok, Lyall. Ale musisz mi powiedzieć, co się wydarzyło, abym mogła wydać jakieś oświadczenie w tej sprawie. Tabun zmartwionych rodziców nadal rozchodzi się po sierocińcu, oczekując wyjaśnień. A ja nie mogę siedzieć tu z tobą całego dnia — mówi rzeczowo pani Teivel, wstając z siedzenia. Choć nie pokazuje tego po sobie, sama też jest na szpilkach, ponieważ reputacja sierocińca może stać przez to na włosku. Żeby w tak ważnym dniu, wydarzyło się coś podobnego! Nie do pomyślenia.
_____Widziałem Vincenta w oknie na trzecim piętrze. To on go zepchnął, jestem tego pewien. Przez tyle czasu, przez ile gnębiłem tego frajera wiem, że nie byłby w stanie wyskoczyć sam z siebie — odpowiada cicho, ale z całym przekonaniem do swojej racji. Kurczy nogi na kanapie i kładzie na nich głowę, wbijając tępo wzrok w ścianę. —  Przepraszam, ciociu. Nie byłem w stanie dopilnować, żeby wszystko wyszło nienagannie, tak jak chciałaś.
_____— Odegrałeś swoją rolę w tym przedstawieniu, chłopcze — mówi po chwili ciszy pani domu, podchodząc do skulonego Lyalla, żeby położyć dłoń na jego ramieniu. Chłód jej ręki trupiej dłoni jest poczuć nawet przez odzienie, dokładnie tak, jakby właśnie obejmowała go śmierć. — Pójdę wszystkich uspokoić, ty powinieneś wrócić do swojego pokoju. Poślę po ciebie Mela — mówi kobieta, biorąc głęboki wdech. Blaze przymyka na chwilę oczy, aby zebrać się w sobie i odezwać się jeszcze przed jej wyjściem.
_____Nie ma takiej potrzeby, czuję się dobrze. Należało mu się — rzuca, a te słowa ledwie przeciskają mu się przez usta. Stara się utrzymać kamienną twarz, gdy pani Teivel uśmiecha się do niego, zostawiając go samego. A Lyall niemal się dusi dopiero co wypowiedzianymi słowami. Nie może jednak zostawić tej sprawy w tym miejscu, musiał się za niego zemścić, w oczekiwaniu na jakieś wieści ze szpitala. Ma szczerą nadzieję, że będzie jeszcze w stanie spojrzeć w te słodkie niebieskie oczy, wiecznie patrzące na niego z dozgonną nienawiścią. Jest w stanie za nie zabić i jeśli jest szansa, że Bóg dzięki temu zabierze kogoś innego na drugą stronę, Lyall jest gotów się do tego przymierzyć.

_____Pani Teivel zbiera wszystkich w głównej sali wizytacyjnej, aby wytłumaczyć wszystkim zebranym sytuację, która miała miejsce. Nie opowiada jednak o swoich spekulacjach, a zamiast tego oświadcza, że sprawą zajmie się policja. O jej słowach przekazuje mu Lana, na którą natyka się przed swoim pokojem tego samego dnia przed kolacją. Dziewczyna stara się okazać blondynowi wsparcie,  bo sama nie jest w stanie stwierdzić, jakby zareagowała, gdyby znalazła ciało pedałka w takim stanie. Mimo wszystko nie szczędzi sobie oszczerstw w jej kierunku, a Blaze chcąc zachować pozory wtóruje jej, choć jego głos pozostaje chłodny i nieprzenikniony. Lana przyjmuje to jako sposób na poradzenie sobie z sytuacją.
_____Nie spędzają ze sobą zbyt wiele czasu, Lyall bez problemu ją zbywa, mówiąc że wolałby pobyć w samotności, a ta samotność miała oznaczać knucie planu, jak pozbyć się Vincenta z tego świata. Okazja pojawia się właściwie sama, gdy natyka się na niego myszkującego po nocy na trzecim piętrze.
_____Też chcesz skoczyć? — pyta Lyall, stojąc w najbardziej zacienionej części korytarza. Vincent przestraszony odwraca się w jego kierunku, jednak nie dostrzega jego postury w pomieszczeniu, jego wzrok jest zbyt przyzwyczajony do światła.
_____— Blaze… To nie tak jak myślisz! On sam skoczył! — krzyczy Vincent, gorączkowo starając się znaleźć drogą ucieczki. Lyall pojawia się praktycznie znikąd i dręczy go niczym nocna zjawa. Jakby nie wystarczyło, że odkąd zobaczył martwe ciało Hendersona, nie potrafił nic przełknąć. Nie chce widzieć w tym wszystkim swojej winy, nie chce mieć z tym nic wspólnego, ale strach zżera go od środka. Kiedy przyjdzie co do czego, jego kumple pewnie wykażą jego winę. Ale czuje, że nawet to byłoby lepsze, niż Lyall Blaze.
_____Jak dobrze, że wiesz dlaczego przyszedłem — mówi blondyn, a jego głos ocieka zajadłym rozbawieniem.— Nie skoczyłby sam, pomogłeś mu. Co zrobiłeś, Vincent? — dopytuje, zbliżając się, a jego nienaturalnie wyprostowana sylwetka pojawia się, gdy przechodzi koło odsłoniętego okna. Ma mocno ściągniętą szczękę i to na niej Vincent skupia swój wzrok. Oczy Lyalla są niewidoczne w mroku, co jeszcze bardziej podbija wyobrażenie o nim, jak o demonie, który przyszedł po jego duszę. Vincent wywraca się o dywan, który podwija się pod jego nogami, a z jego ust wydobywa się zduszony szloch.
_____— Nic nie zrobiłem! Naprawdę, on… sam wyskoczył z tego jebanego okna! Ja tylko… J-ja… — mówi Vincent, wstając na chwiejne nogi, aby znowu zacząć się cofać. Ucieka przed swoją winą, tak daleko jak tylko się da. Jednak Blaze nie odstępuje go na krok.
_____Przyznaj się, Vin. Wyjdzie ci to na dobre. Widziałem cię w oknie trzeciego piętra, jesteś winny. Nieważne czy rzeczywiście go wypchnąłeś czy nie. Pani Teivel nie jest zadowolona, zrób jej tą przyjemność i przyznaj się — mówi Lyall, podchodząc bliżej, czując że Vincent nieubłaganie zbliża się do krawędzi schodów, których nie jest w stanie zobaczyć.
_____— To tylko jakiś głupi pedałek, totalna niedorajda życiowa, nie róbmy z tego od razu takiej tragedii — wyrzuca z siebie Vincent, jego następna wypowiedź zostaje poza klekoczącymi zębami, które wybija sobie podczas upadku w dół. Zresztą nie tylko one zostają uszkodzone. Blaze opiera się o barierkę przy granicy schodów i spogląda w dół, w całkowitą ciemność. Spadający Vincent ma dźwięk gruchoczących kości i smak słodkiej zemsty.
_____Zapamiętaj jedno, Vin. A będziesz wspominać moje słowa do końca swojego nędznego życia, jeśli ktokolwiek przyjdzie ci na ratunek. Tak skończy każdy, kto ruszy to co należy do mnie. A ciebie w szczególności, będę dręczyć nawet po śmierci.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {23/04/24, 07:14 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Gdy nadchodzi dzień jego powrotu do sierocińca ogarnia go smutek. Większość ludzi nie cierpi być w szpitalu i zwykle nie mogą się doczekać wypisu, ale nie Noah. Trzy miesiące spędzone w tym miejscu dały mu więcej spokoju, niż kiedykolwiek byłby w stanie go osiągnąć w Charm Nook. Kości zrosły się poprawnie i ku zaskoczeniu wszystkich lekarzy dość sprawnie wrócił do siebie. Paradoksalnie kończy swój pobyt w jeszcze lepszym stanie, niż był przed wypadkiem. Kroplówki i regularnie podawane posiłki poprawiły jego sylwetkę. Nareszcie nie był wychudzony, osiągnął taką wagę, o jakiej marzył przez wiele lat. Dotąd ziemista cera przybrała blasku i w końcu nie miał spierzchniętych, poranionych warg, które miał w zwyczaju podgryzać ze stresu. W ogólnym rozrachunku wyglądał, jakby wracał z sanatorium, a nie z placówki medycznej po wyskoku z trzeciego piętra.
_____ Noah siedzi na krzesełku i bawi się trzymaną w dłoniach chustką Rusty’ego. Pielęgniarka, pani Molly strzyże mu włosy nożyczkami, gdyż zarósł już całkowicie. Słyszy dźwięki cięć, a ciemne włosy opadają na szpitalną podłogę.
_____Wiesz, skarbeńku, gdybym tylko miała warunki, czas i pieniądze, to bardzo chętnie bym cię przygarnęła do siebie – zagaja chłopca. Noah wie, że mówi to z uprzejmości, niż prawdziwej chęci. Widział niejednokrotnie troskę w jej oczach, ale przemawiało z niej głównie dobre serce.
_____Dziękuję, pani Molly. To miłe – odpowiada spokojnie, z należytą grzecznością. Chwilę trwają w ciszy przełamywanej odgłosem tnących nożyczek.
_____Czy przychodził ktoś tutaj? W odwiedziny? – pyta tym razem Noah. Nie może wyzbyć się z pamięci leżącej na stoliczku chustki i wazonu, w którym tkwiły gałązki wierzby, gdy po raz pierwszy przebudził się w szpitalnym łóżku.
_____ Pani Molly przerywa strzyżenie na krótką chwilę i zastanawia się głęboko.
_____Ach, tak – mówi wreszcie, stając naprzeciwko, by podciąć mu grzywkę. – Był tu taki chłopiec. Przystojny kawaler, taki blondynek, dosyć wysoki, o ciemnych oczach. Bardzo często tu przychodził zanim udało nam się ciebie wybudzić. Strasznie nas wszystkich wystraszyłeś, że wpadłeś w śpiączkę! Całe szczęście, że udało ci się z tego wykaraskać – dodaje zatroskana.
_____Tak, mam wielkie szczęście – odpowiada beznamiętnie. Dobrze wie, że w jego przypadku jest zupełnie na odwrót. Nie widział sensu swojego istnienia i wewnętrznie czuł pewną dozę rozczarowania budząc się na sali, że jest zmuszony powrócić do tego piekielnego sierocińca.
_____O! I gotowe! – oznajmia zadowolona pani Molly. Uśmiecha się od ucha do ucha i gestem dłoni pogania nastolatka w stronę lustra. – No, już. Idź zobaczyć, czy ci się podoba. Moim zdaniem jest o wiele lepiej, w końcu widać te twoje piękne oczyska!
_____ Noah przegląda się w wiszącym na ścianie lusterku i przeczesuje palcami włosy.
_____Jest idealnie. Dziękuję, pani Molly.


_____ Do sierocińca przyjeżdża samochodem prowadzonym przez panią Teivel. Siedząc na tylnych siedzeniach cała ich droga trwa w grobowym milczeniu. Atmosfera była tak gęsta, że Noah mógłby ją ciąć nożem. Dopiero zatrzymując się przy murach Charm Nook, pani domu gasi silnik i nie patrząc na chłopca zabiera głos.
_____Będę z tobą szczera, smarkaczu – mówi chłodno. – Miałam szczerą nadzieję, że w końcu już nie będę się musiała z tobą użerać i na ciebie patrzeć. – Noah siedzi w milczeniu ze wzrokiem wbitym w szybę. – Ale widocznie jesteś, jak cholerny karaluch, który przetrwa absolutnie wszystko – cedzi przez zęby, a chłopca przechodzą dreszcze po całym ciele. – Jeśli jeszcze raz będziesz prowokować inne dzieci, zamknę cię w piwnicy na miesiąc. A teraz wysiadaj i zejdź mi z oczu.
_____ Noah kuli się w sobie na samą myśl, że tyle czasu miałby spędzić w zamknięciu, dygotając z zimna, cierpiąc z głodu i odchodząc od zmysłów przez wiecznie panującą ciemność. Drżącą dłonią łapie za klamkę i wychodzi z samochodu zamykając za sobą drzwi. Czuje, jak cały spokój, którego odczuwał w szpitalu odchodzi od niego całkowicie. Rozmowa z panią Teivel działa na niego, jak kubeł zimnej wody. Wchodząc do budynku czuje, jak wracają do niego wszystkie negatywne emocje. Niemal dusi się od napięcia, które ogarnia jego ciało, gdy wchodzi na korytarz. Wszystko krzyczy mu w piersi, by stamtąd uciekał, albo kolejny raz wyskoczył przez okno. Gdy reszta dzieciaków w końcu zauważa jego obecność najpierw zapada grobowa cisza, a później każdy szepta po sobie i wskazuje go palcem. Gdy przypadkiem wpada na szesnastoletnią Katie, ta oblewa się rumieńcem i ucieka w podskokach. Henderson unosi brew do góry i uznaje to za dziwne. O co mogło jej chodzić? Czy naprawdę wystarczyło trochę odpocząć i przytyć, by nagle stać się w czyichś oczach atrakcyjnym?
_____ Rusza przed siebie bez konkretnego celu. Nie potrafi tego zrozumieć, ale nogi same kierują go do oranżerii. Dobrze wie, że jedyną osobą, która tam przebywa najczęściej jest Lyall, jednak jakaś część jego umysłu czuje brak jego obecności, której nie jest w stanie pojąć. Mimo, że ma serdecznie dość jego osoby, to jednocześnie nie potrafi wyobrazić sobie życia bez ich spotkania. Czuje patologiczną więź z drugim chłopakiem, którą nie potrafi zerwać i gdy w końcu go dostrzega stojącego przy nowych roślinach, których Noah nie znał, na jego usta wkrada się niekontrolowany uśmiech. Zaskakuje go to i próbuje zachować względną powagę, ale nie może powstrzymać iskierki radości, która w nim zakiełkowała na jego widok. Chwilę wpatruje się w jego plecy i pracujące pod koszulką mięśnie, gdy dogląda roślin w doniczkach. Nagle przypominają mu się słowa pani Molly o jego wizytach w szpitalu i instynktownie zaciska palce na chustce trzymanej w kieszeni spodni. Ma wiele pytań, na które nie zna odpowiedzi, jednak żadne nie przechodzi przez jego gardło. Po prostu stoi przy wejściu do oranżerii i obserwuje go z daleka, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. Gdy Blaze w końcu odwraca się w jego kierunku, Noah mruży oczy, a kącik ust lekko mu drży.
_____Cześć, Lyall.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {23/04/24, 09:12 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Tego pamiętnego dnia, w którym Vincent spada ze schodów, Lyall stoi nad nim jeszcze przez dłuższą  chwilę, patrząc z wyjątkowo nienawistnym błyskiem w oku. W końcu jednak wzywa pomóc, a dźwięk karetki nadjeżdżającej drugi raz tego samego dnia spędza sen z powiek Pani Teivel. Znów zastaje go w takiej samej sytuacji, trzymając następne połamane ciało w ramionach. I choć tym razem również wydaje się totalnie roztrzęsiony, pod załamanym wyrazem twarzy kryje  się diabelski uśmiech.
_____Przyszedłem na trzecie piętro, chcąc zbadać wcześniejsze wydarzenie i natknąłem się na Vincenta. Myślę, że czuł się winny, dlatego tam wrócił i dlatego kiedy mnie zobaczył, zaczął uciekać. Biedaczek, zagapił się na mnie i zapomniał o schodach, później słyszałem już tylko jak spada i znalazłem go w takim stanie — opowiada, ciężko przełykając ślinę, gdy Pani Teivel ściąga go na bok, aby dowiedzieć się co wydarzyło się tym razem. Jego historia przechodzi gładko, skoro już wcześniej założyli, że Vin jest winnym wcześniejszej sytuacji, choć kobieta uważnie mu się przygląda, szukając na jego twarzy cienia fałszu. Nie może go jednak dostrzec, bo gdy tylko Blaze przywołuje przed swoje oczy ciałko Noah, które trzymał w ramionach parę godzin wcześniej, nie może obejść się bez wiernej paniki. Ostatecznie pani domu odsyła go do pokoju, zostawiając resztę sprawy w rękach policji.
_____W niedzielę tego samego tygodnia wszyscy jak jeden mąż pojawiają się o ósmej w kościele, aby pomodlić się za swoich kolegów, których stan obecny jest im nieznajomy. Wiadomości na temat kondycji ich zdrowia i życia dostaje tylko pani Teivel, która nie uchyla rąbka tajemnicy, i Lyall wie że robi to specjalnie. Sam też nie ma żadnego wglądu w kartotekę pacjentów, a nie śmie jej o to zapytać, aby przypadkiem nie zdradzić swojego szczerego zainteresowania. Wygłasza przemowę w imieniu poszkodowanych kolegów, namawiając dzieci z sierocińca Charm Nook, aby regularnie się za nim modliły, a także za siebie, żeby więcej takich zdarzeń w sierocińcu nie było.
_____Mimo własnych pokrzepiających słów nie pojawia się przez następne niedziele w kościele, a nawet jeśli wychodzi z takim zamiarem, to nigdy do niego nie trafia. Nogi kierują go do szpitala, gdzie wiernie odwiedza Noah, obserwując jego stan. Od przemiłej pani Molly dowiaduje, że Henderson ma wysokie ryzyko zapadnięcia w śpiączkę na czas nieokreślony. Serce mu się ściska na tą wieść, jednak głęboko wierzy, że jego słodki Noah z tego wyjdzie. Po pewnym czasie zaczyna zbierać w wazonie przy jego łóżku gałązki płaczącej wierzby, podejrzewając że w ten sposób nakreśli swoją obecność w szpitalu. Dokładnie tak, jak ciemnowłosy naznaczył ją u niego w pokoju, zostawiając po sobie mały listek - jedyny i możliwie, że ostatni prezent, jaki był w stanie  dostać od Noah.

_____Dzień w dzień męczą go koszmary, w których na nowo i na nowo odtwarza scenę, gdy natyka się na niemal martwego Noah. W niektórych chłopiec zwyczajnie znika w jego dłoniach, pozostawiając po sobie szary kurz, a w innych obwinia go za wszystko co się stało. Lyall za każdym razem budzi się z krzykiem, spędzając sen z powiek biednego Mela, który za to daje mu popalić za dnia. W wyniku tego pani Teivel znajduje Mel’owi współokatora w jego wieku, a Blaze’a przenosi do mniejszego pokoju na piętrze, żeby jego ataki paniki nie dotykały innych mieszkańców sierocińca. I właściwie na tym jednym szczególe kończą się jej zmartwienia, ponieważ Lyall na co dzień jest dokładnie taki sam, jaki był.
_____Spędza dużo czasu na nauce, pielęgnuje nowe kwiaty, które pojawiają się w oranżerii - bez najmniejszego zająknięcia się. Przygrywa smutne melodie na pianinie, które w ciągu pierwszego miesiąca po zdarzeniach z tamtego dnia; w końcu doczekało się wizyty stroiciela. W końcu jest lojalny, szczery i wykazuje się ogładą, czyli spełnia wszystkie warunki, które stawia przed nim pani Teivel. Mogłoby się wydawać, że jest dokładnie tak samo jak dawniej, ale nie jest. Lyall jest pustą marionetką, wykonującą polecenia, nie mającą najmniejszej siły mścić się na innych. Jest mniej towarzyski, zdecydowanie bardziej markotny, a przynajmniej dopóki nie zaczyna wychodzić poza sierociniec. Gdy w końcu udaje mu się wzbudzić dość zaufania w pani domu, a swoje wyniki utrzymuje w nienagannej kondycji, może sobie na to pozwolić. Spotyka się ze znajomymi, których zwykł nazywać “kontaktami”, a którzy wcześniej często kupowali mu alkohol, który przemycał do sierocińca. Pozwala mu to nie myśleć obsesyjnie o Noah, kiedy przestaje odwiedzać go w szpitalu z wiedzy, że ten się wybudza. Gdyby ten przebudził się, w momencie gdy Lyall ściskał go mocno za rękę, nie wiedziałby co powiedzieć i nie zwyczajnie nie chce doprowadzić do sytuacji, w której miałby z siebie wyrzucić te wszystkie skołtunione emocje.

_____— Cześć, Lyall — słyszy za sobą, gdy pracuje przy roślinach w oranżerii. Przez ostatnie trzy miesiące udaje mu się do nich przyzwyczaić i otoczyć je podobna miłością do tych, które były wcześniej. Nie czuje jednak już tej samej pasji, wykonuje czynności z tym związane raczej dość mechanicznie. Od razu rozpoznaje głos za sobą i możliwe, że właśnie przez to nie odwraca się od razu. Cały nieruchomieje, spoglądając daleko w przestrzeń. Przez te wszystkie noce spędzone na koszmarach, przepłakane w poduszkę i dnie, gdy modlił się o zdrowie i szybki powrót Noah, panicznie bał się ich następnego spotkania. Po tym wszystkim z zrobił. Bierze parę głębokich oddechów, zanim odwraca się w kierunku chłopca, a jego widok przyspiesza jego rytm serca.
_____Na pierwszy rzut oka zauważa, że Noah wygląda zdrowiej. Ma świeżo przystrzyżone włosy, które odsłaniają jego piękne błękitne spojrzenie, które Lyall tak bardzo kocha. I kochać nie przestał, bo jakby mógł. Nie przestałby nawet, gdy to jego przez te trzy miesiące pochłonął piach. A może teraz zakochuje się na nowo?
_____Cześć, Noah — mówi spokojnym głosem, choć stan euforii, w którym się teraz znajduje jest daleko od upragnionego spokoju. — Dobrze wyglądasz… — rzuca, nie wiedząc za bardzo jak poprowadzić tę rozmowę. Od zawsze to on zaczepiał Hendersona i doskonale wiedział co powiedzieć, ale aktualnie ma wyraźny problem, żeby połączyć litery w słowa, a słowa w zdania. Ich spotkanie po tych trzech długich miesiącach, będących dla niego katuszami, wydaje mu się totalnie odrealnione. I choć obiecywał sobie, że tym razem będzie się trzymać od Noah z daleka, żeby nie zapewnić powtórki z rozgrywki; obecnie nie jest taki pewien, czy będzie to wykonalne. — Ja… — chce powiedzieć, że cieszy się na jego widok, ale ostatecznie się powstrzymuje. Zagryza wargę, miętosząc ją długo między zębami, zanim ponawia swoją próbę. — Dobrze cię znowu widzieć — rzuca w końcu, odwracając się jak gdyby nigdy nic z powrotem do swoich roślinek, choć nie ponawia czynności pielęgnacyjnych. Zamyka oczy, mając nadzieję, że Noah ucieknie przed nim, jak to zawsze miał w zwyczaju. Ukryje się przed nim w jakimś zakamarku sierocińca, którego jeszcze nie zna, choć takiego pewnie nie ma. Ma nadzieję, że pozwoli mu się pogrążyć w cierpieniu, zostawiając go ze złą karmą i tym demonem z płaczącej wierzby, który wyżera mu serce.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {23/04/24, 10:26 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Jest w tym spotkaniu coś wyjątkowego, choć Noah nie do końca potrafi to nazwać i zrozumieć. W końcu jego świat obrócił się do góry nogami. Dotąd lata nienawiści przeradzały się w przyjacielską troskę, tak zupełnie mu nieznaną. Nikt dotychczas nie przejawiał podobnego zachowania względem niego, a tak o to jego największa nemezis przyniosła mu wartościową dla jego serca chustkę i z pełną determinacją ryzykowała gniewem pani Teivel regularnie przychodząc w odwiedziny do szpitala. Zasiało to ziarno niepewności w sercu Hendersona, który wiedziony instynktem podchodzi wolnym krokiem do swojego rówieśnika i staje tuż obok niego, wpatrując się w roślinność. Pojawia się między nimi nieco niezręczna cisza, jednak Noah odnajduje w tym namiastkę spokoju i komfortu.
_____Ciebie też… Dobrze widzieć – odpowiada w końcu, choć podobnie jak Lyall nie do końca potrafi się odnaleźć w tej sytuacji. Chciałby zapytać go o wszystko, okazać wdzięczność za okazane mu zainteresowanie, ale nie potrafi tego wyrazić. – Dziękuję – mówi w końcu. – Za wszystko – dodaje po chwili, choć bardzo by chciał dokładniej to sprecyzować. Powiedzieć o chustce. O jego wizytach. O gałązkach wierzby utkwionych w wazonie obok szpitalnego łóżka. I choć wszystko ciśnie mu się na usta, to w ogólnym rozrachunku nie potrafi o tym powiedzieć w nadziei licząc, że chociaż to krótkie podziękowanie wyraża wszystko, co się pod nim kryje. – Nie zrobiłem tego z twojego powodu.
_____ Miał bardzo dużo czasu w szpitalu na przemyślenia i doszedł do wniosku, że wizyty chłopaka mogły być spowodowane poczuciem winy. W końcu dzień przed wypadkiem powiedział mu, że chciałby, by zniknął. I choć bardzo go to zabolało i aktywowało traumę, którą w sobie nosił, to nie chciał, by tamten się tym wszystkim zadręczał. Fakt, jego psychika tamtego dnia była na kryzysowym poziomie, jednak skoczył i tylko i wyłącznie ze względu na Rusty’ego. Nie było nikogo, ani niczego, co byłoby bliższe jego sercu. I tylko to odcięło mu zdrowy rozsądek.
_____ Ciężko mu spojrzeć w oczy Lyalla, więc rozgląda się po całej oranżerii. Rzadko do niej przychodził, ale wydaje mu się, że wszystko wygląda inaczej. Nigdy nie znał się na roślinach, ani nie miał okazji o żadne zadbać. To miejsce od zawsze było świątynią Blaze’a i nikt inny się nimi nie zajmował oprócz niego. Widzi pełno kwiatów doniczkowych, sukulenty, paprotki i inne zielone krzewy, których nie potrafi nazwać. Jego uwagę zwraca jedna z nich o wydłużonych, intensywnie zielonych liściach oraz ozdobnych kwiatach o mlecznym kolorze, które przypominają mu wyglądem małe skrzydełka.
_____Podoba mi się – oznajmia, ujmując w dłoń jedno z jego kwiatów. – Co to takiego? Ma jakieś znaczenie? Skoro wierzba jakieś ma, to zakładam, że inne roślinki też jakieś mają.
_____ Dopiero wtedy decyduje się spojrzeć mu w twarz i czuje, jak tonie w tych ciemnych, jak noc tęczówkach, z których ciężko mu było cokolwiek wyczytać. Przypomina sobie wówczas taniec na strychu i utwierdza się w przekonaniu, że mimo narkotycznego uniesienia wszystko co mówił na temat jego wyglądu było szczere. Rzeczywiście Lyall był przystojnym nastolatkiem i ciężko mu było tego nie przyznać. Wcześniej nie patrzył na niego w ten sposób, ale z jakiegoś powodu od ich pamiętnego tańca jego aparycja coraz bardziej zaczyna zwracać jego uwagę.
_____Tyle lat próbuję od ciebie uciec, a jak ciebie nie ma, to wydaje mi się wszystko jakieś puste… – wyznaje i przez kilka sekund zatapia się w jego spojrzeniu, reflektując się, że mogło to zabrzmieć dość dziwnie. Odchrząkuje i przekierowuje wzrok z powrotem na roślinkę. Muska palcami jej zielone liście. – Dawno mnie nikt tak nie wkurwiał, aż się za tym stęskniłem w tym spokojnym szpitalu – dodaje, próbując zmienić wydźwięk swojej wypowiedzi. – Chociaż to podobno ja jestem tym demonem, albo złym duchem siedzącym na wierzbie.
_____ Zahipnotyzowany skrzydlatym kwieciem, bada dotykiem swoich palców każdy skrawek roślinki, nie mogąc wyjść z jej podziwu. Nie wygląda spektakularnie, ale w jego oczach wygląda wyjątkowo. Gdyby mieszkał poza sierocińcem na pewno chciałby mieć przynajmniej jedną w swoim domu.
_____I jak? Nauczyłeś się w końcu tańczyć? – pyta, gdy po raz kolejny zawisa między nimi niezręczna cisza. Po chwili jednak zdaje sobie sprawę, że wspomnienie pamiętnego wieczoru na nowo bombarduje jego głowę obrazami Lyalla wpychającego mu się między nogi i liżącego palec. Czuje, jak na nowo ogarnia go wstyd, a w połączeniu z jego słowami i troską, którą mu okazał w szpitalu sieje spustoszenie w jego umyśle. Przez chwilę nawiedza go myśl, że może Lyall wcale go nie nienawidzi. A co jeśli…?
_____Um… To… Widzimy się na kolacji? – pyta ostatecznie, po raz kolejny spoglądając na Blaze’a z zamiarem wyjścia z oranżerii. Ma nadzieję, że nie wyczyta z jego oczu myśli, które kłębiły się w jego umyśle.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {24/04/24, 07:02 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Serce Lyalla przyspiesza tempa, gdy słyszy za sobą kroki, zbliżające się w jego stronę. Nie musi nawet otwierać oczu, aby wiedzieć, że Noah znajduje się obok niego i nie ma najmniejszej chęci uciec. Uważa, że to dziwne - jakby nagle po tych trzech miesiącach bez żadnych kontaktów ich role się odwróciły. To teraz Blaze nie pragnie niczego bardziej, niż ukryć się w najciemniejszym zakątku sierocińca, tak aby Henderson nie mógł go dosięgnąć. W przeciwnym wypadku zwyczajnie pęknie, i wyleje się z niego ten cały żal, który znosił pod jego nieobecność. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to właśnie troska jaką okazał chłopakowi od chwili jego wypadku, stawia go w takiej, a nie innej sytuacji. I choć nienawidzi tego, że stąpa po krawędzi, to gdyby miał cofnąć się w czasie - najpewniej postąpiłby dokładnie tak samo.
_____Myślę, że każdy postąpiłby tak na moim miejscu — odpowiada, chcąc zabrzmieć jakby wszystko co robi do tej pory, nie miało żadnego ukrytego motywu. Jakby przez tą chwilę przemawiał przez niego prosty altruizm, do którego każdy człowiek w większym lub mniejszym stopniu jest zdolny. Aczkolwiek, gdyby miał postawić te słowa przed Laną, Vincentem lub Michaelem, nie byłby taki pewien, czy jego wypowiedź brzmi jakkolwiek wiarygodnie.
_____Otwiera oczy dopiero przy następnej wypowiedzi ciemnowłosego, a właściwie… Spogląda na niego w pełnym niedowierzaniu. Nie zrobiłem tego z  twojego powodu. Choć słyszy te słowa głośno i wyraźnie, to jednak nie potrafi sobie ich zwyczajnie uświadomić. Bo nawet jeśli… Jeśli Henderson rzeczywiście nie został wypchnięty przez Vincenta i przy tym nie chciał popełnić samobójstwa i zwyczajnie zniknąć, to  dlaczego? Lyall wciąż odnosi wrażenie, że dołożył do tego jakąś swoją cegiełkę. Zresztą obiecywał sobie chronić chłopca, a jednak dopuścił do tego wszystkiego. Uśmiecha się pod nosem, ale jeszcze naprawdę długi czas nie będzie potrafił sobie wybaczyć.
_____To… biały skrzydłokwiat. Symbolizuje miłość i wierność — mówi krótko, przyglądając się uważnie Noah. Czuje się niemal jakby jego słowa stały na równi z wyznaniem swoich uczuć. — Jest niezwykle trwałym kwiatem, ma zdolność do zakwitania w nawet najtrudniejszych warunkach. Mówi się, że to odzwierciedla siłę i odporność prawdziwej miłości. — kontynuuje, łapiąc zaraz ciekawskie spojrzenie chłopaka. Ma przygotowaną jeszcze jedną kwestię, ale zostaje z lekko uchylonymi ustami, zaskoczony bliskością między nimi. Minęło sporo czasu, odkąd mógł zobaczyć oczy Noah z tak bliska, a zwłaszcza nie patrzące na niego z jawną nienawiścią i wstrętem. — A poza tym poprawia jakość powietrza, oczyszczając je z toksyn. To też pewnie można by podciągnąć pod jakąś symbolikę — dodaje, odchrząkując, aby zaraz przekierować wzrok z powrotem na omawianą roślinę. Wyciąga dłoń, aby również złapać kwiatek między dłonie, jednak przy tej czynności jego palec uciera się o dłoń drugiego chłopaka. Czuje prąd przechodzący mu wzdłuż ciała, uświadamiający jedynie, że Noah stojący u jego boku nie jest senną zjawą. Następnym, tym razem słodkim snem, który niebawem miałby się zamienić w koszmar.
_____Wyznanie, które pada z ust ciemnowłosego nie jest dla niego aż tak zaskakujące z uwagi na fakt, że przez ostatnie lata Lyall dopilnował, aby spędzili ze sobą każdą najmniejszą chwilę. To naturalne, że brak kontaktu pozostawia pustkę, nawet jeśli kogoś się szczerze nienawidzi. Lyall nawet nie stara się szukać w słowach Noah innego znaczenia, a gdy ten dopowiada następną kwestię, odnosi wrażenie, że wszystko wraca do normalności. Wraz z jego pewnością siebie.
_____Jesteś nim. Złym duchem siedzącym na wierzbie — rzuca, co jest widocznie silniejsze od niego. Nawiązuje tym zdaniem do swoich koszmarnych nocy, o których Noah i tak prędzej czy później się dowie. Obecnie dzieci w sierocińcu dzielą się na trzy grupy: te, które obawiają się Lyalla, który przechodzi przemianę z mściciela na bezwzględnego kata; te, które uważają, że zmiękł, ponieważ miewa koszmary, i te które w połączeniu dwóch pierwszych ciągle szepczą i spekulują, że zepchnął Vincenta ze schodów. — Inaczej gałązki z wazonu nie ściągnęłyby cię z powrotem na ziemię — dodaje, mimo wszystko nie chcąc się przed Noah obnażyć. Być może okazał troskę i delikatnie zmienia swoje podejście wobec chłopaka, ale to nie znaczy, że nagle stanie się bardziej wylewny. Wciąż nie jest gotów zaaplikować zmiany, inaczej grunt osunął by mu się spod nóg. Pytanie dotyczące tańca sprawia, że również do niego wraca wspomnienie tego pamiętnego wieczoru na strychu i tym razem nie utrzymuje spokojnej miny. Parska wesoło pod nosem, kręcąc przecząco głową, pozostając ciągle w tym samym miejscu, gdy Noah zaczyna się wycofywać.
_____Wciąż jestem w tym beznadziejny. Czekam, aż dasz mi więcej lekcji. Do zobaczenia później — rzuca z wyraźnym rozbawieniem, które znika gdy tylko Noah wychodzi z oranżerii. Za chwilą błogą radością znowu wstawia się panika i wyrzuty sumienia, która zmusza go aby usiąść na chłodnych kafelkach. Chowa twarz w dłoniach i zamyka oczy, biorąc głębokie oddechy, aby po paru minutach odkryć rumianą twarz i zaczesać włosy do tyłu. Powrót Noah budzi w nim tornado sprzecznych emocji. Niektóre nakazują mu zniszczyć otaczającą ich radość i szczęście, że mogą znowu się zobaczyć, natomiast drugie pragną pozostać w tej błogości - egoistycznie sądzi, że dość się nacierpiał. I jeszcze nie jest pewien, która strona w ostateczności wygra.
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {25/04/24, 07:40 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____ Skrzydłokwiat.
_____ Noah kierując się w stronę stołówki uznaje nazwę roślinki za równie wyjątkową, co jej wygląd i znaczenie. Dobrze mu się kojarzy, jak składnik do eliksirów z uniwersum Harry’ego Pottera. Symbolika skrzydłokwiatu stała w opozycji do płaczącej wierzby, na którą niegdyś się wspinał. Uznaje to za całkiem zabawne, że wszystko w nim pełne jest sprzeczności, nawet gusta dotyczącej flory. Ciekawi go, dlaczego podświadomie wybrał akurat roślinę symbolizującą miłość i wierność. Uznaje jednak po chwili, że to musiał być tylko zwykły zbieg okoliczności.
_____ Na stołówce wciąż odczuwa, że znajduje się w centrum uwagi wszystkich zgromadzonych dzieci i nastolatków. Powoli zaczyna mu ciążyć to ciągłe szeptanie za plecami i wytykanie palcami. Wcześniej też był na językach ludzi, jednak nie do tego stopnia. Zwykle każdy traktował go jak powietrze, co bardzo mu odpowiadało mogąc wtopić się w otoczenie. Nie czuje się komfortowo z tą zmianą. Nie potrafi się w niej odnaleźć. Przez chwilę nawet tęskni do ich drwin i rozlewania zupy na koszulkę, bo przynajmniej były to zachowania mu znane. Mimo przykrych konsekwencji były codziennością Noah, w której znał swoje miejsce.
_____ Z przyzwyczajenia siada tam gdzie zawsze; w najodleglejszym kącie, jaki tylko jest możliwy, gdzie nie siedzieli jego rówieśnicy i mógł we względnym spokoju skonsumować swój posiłek. Na stoliku leży już talerz z tostami i jajkiem sadzonym, a tuż obok kubek z ciepłą herbatą. Kiedy łapie za chleb i przykłada go sobie do ust, zastyga w bezruchu widząc, jak naprzeciwko niego, jakby nigdy nic dosiada się Lana. Zgarnia włosy za ucho i uśmiecha się lekko.
_____ – Cześć, Noah – mówi. – Dobrze widzieć, że już ci lepiej.
_____ Henderson wpatruje się w dziewczynę przez krótką chwilę, po czym odgryza kawałek trzymanego w dłoni tosta. Ma wrażenie, że świat już kompletnie zwariował od momentu jego przybycia. Nigdy dotąd Lana nie utrzymywała z nim kontaktu. Nikt w zasadzie nie chciał rozmawiać z wyrzutkiem sierocińca. Wszyscy woleli się trzymać Lyalla, to on tutaj rządził. Nagły akt uprzejmości ze strony dziewczyny uznaje co najmniej za niepokojący. W spokoju konsumuje posiłek i popija łyk herbaty, zachowując się, jakby nie usłyszał pytania.
_____ – Okej, rozumiem – oznajmia po chwili i kładzie ręce na blacie stolika. – Wiem, że to dziwne zachowanie z mojej strony, ale chciałam z tobą o czymś porozmawiać. Chodzi o Lyalla.
_____ Wzmianka o chłopaku w końcu zwraca uwagę Noah i spogląda w stronę rozmówczyni.
_____ – Nie uważasz, że ostatnimi czasy dość dziwnie się zachowuje? – pyta. – To znaczy… Chodzi mi o czas przed twoim wypadkiem.
_____ Henderson podnosi brew ku górze.
_____To znaczy? – pyta, nie do końca rozumiejąc, co mogła mieć na myśli.
_____ – Naprawdę nie zauważyłeś tego? – Lana przygląda mu się zdecydowanie zbyt badawczo, zupełnie jakby chciała coś wyczytać z jego twarzy. – Za każdym razem, jak wpadasz w kłopoty, to magicznym trafem Lyall zwraca na siebie swoją uwagę. W co wy pogrywacie?
_____ Noah całkowicie ta wiadomość wybija z pantałyku. Mruga kilkukrotnie oczami z zaskoczenia.
_____Nie wiem o co ci chodzi, Lana – odpowiada. – Pierwsze słyszę, nie rozumiem co miałbym mieć z tym wspólnego. Przecież przez cały czas próbuję od niego uciec, to on w kółko mnie nawiedza i napsuł mi dostatecznie krwi w tym jebanym sierocińcu. – Odkłada tosta na talerzyk. – Nie wiem co próbujesz mi udowodnić, ale to nie ze mną powinnaś o tym rozmawiać, tylko z nim. Ja nie mam z tym nic wspólnego.
_____ Dziewczyna wpatruje się jeszcze przez kilka dobrych sekund, po czym wzdycha ciężko.
_____ – W porządku – mówi ze zrezygnowaniem. – Po prostu chciałam się upewnić. Dziwnie to wszystko wygląda.
_____Racja. Dziwnie to wszystko wygląda – odpowiada tępo, odprowadzając wzrokiem Lanę, która wstaje z krzesełka i odchodzi na swoje miejsce, by zjeść kolację.


_____ Po posiłku Noah snuje się po korytarzach nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Nie wie, dokąd ma pójść, gdzie się zaszyć, czym się zająć. Powrót do sierocińca wydaje mu się cięższy niż myślał, a niepokojąca informacja na temat Lyalla jedynie pogłębia chaos panujący w jego umyśle. Wcześniej kompletnie tego nie zauważał, ale po rozmowie z Laną wygrzebuje wspomnienia z pamięci i coraz więcej dostrzega zależności między jego wypadkami, a poczynaniami Blaze’a. Czuje się całkowicie zagubiony. Chłopak dawał mu tak dużo sprzecznych sygnałów, że nie obecnie nie wie, co powinien o tym wszystkim myśleć. Musi w końcu poznać prawdę. Postanawia wyciągnąć z Lyalla wszystkie odpowiedzi. W końcu kiedyś musi się przyznać o co tak naprawdę chodzi.
_____ Dziwi się widząc, jak Mel wchodzi do sypialni z innym chłopakiem. Zazwyczaj o tej godzinie wszystkie dzieciaki wybierały się do łóżka. Nie było mowy o żadnych wizytach na pogaduchy. Czy Lyall zmienił pokój? Kolejna zagadka do rozwiązania. Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Kolejna dziwna sytuacja, której Noah nie potrafi zrozumieć.
_____ Zabiera ze swojej sypialni gitarę i rusza na strych w poszukiwaniu samotności.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {26/04/24, 05:49 pm}

Charm Nook  Be72d6425bc335e2c993db22b27c0606c78183d0

_____Dotąd wszystkie maski jakie może przybrać na twarz, ma wyćwiczone na pamięć. Więc nawet jeśli coś idzie nie po jego myśli, zwyczajnie potrafi to ukryć. Jednak obezwładniające go przez ostatnie miesiące poczucie winy, zwyczajnie zakrada się w jego oczach, a gdy Noah wychodzi z oranżerii wyłania się na światło dzienne. Lyall się nim krztusi i choć usilnie stara się je stłumić, udaje mu się dopiero po kilku minutach. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma sensu nadinterpretować sytuacji, jednak wobec swoich małych ataków paniki jest zwyczajnie biedny. Naturalnie zostały spowodowane jego problemami ze snem, które na jakiś czas przeniosły się na kłopoty z rozróżnieniem czy znajduje się wciąż we śnie, czy już na jawie. Rozmowa z Noah zdaje mu się totalnie odrealniona, wręcz nienaturalna, co może stać za powodem jego samopoczucia.
_____Gdy w końcu całkowicie się uspokaja, kończy czynności pielęgnacyjne roślin i sprząta swoje miejsce pracy. Przy tym ciągle wraca spojrzeniem do białego skrzydłokwiatu, który zostaje wybrany spośród wszystkich kwiatów rosnących w oranżerii. Miłość i wierność Lyall uważa za dość pospolitą symbolikę, zwłaszcza że skrzydłokwiat łatwo można zastąpić inną rośliną. Jednak Noah mógł wybrać wszystko… A wybrał najsłabiej kwitnące łodygi w całej oranżerii. Wolał o tym nie wspominać, skoro przypadła brunetowi do gustu i może powinien teraz poświęcić jej więcej czasu?
_____— Dzisiaj wieczorem znajdziesz dla mnie czas, czy znowu wychodzisz do swoich znajomych na zewnątrz? — pyta zgryźliwie Lana, na którą wpada tuż przed kolacją. Jeszcze do niedawna pytała czy może wyjść z nim i poznać jego znajomych, a teraz już zaczyna wściekać się o jego wyjścia. Coraz trudniej mu ocenić, czego ta dziewczyna właściwie od niego chce.
_____Nie wychodzę, ale mam już plany — zbywa ją, kierując się prosto do jadalni.  Lana od dłuższego czasu stara się zwrócić jego uwagę, jednak na marne. Lyall w procesie wycofywania się z życia społecznego sierocińca, łatwo zrywa z nią kontakty. Zarówno te towarzyskie, jak i fizyczne, a dziewczyna zaczyna go nachodzić z nadzieją, że zwróci na nią swoją uwagę. A przynajmniej tak z początku Blaze odczytuje jej zamiary, jednak z czasem zauważa, że Lana zwyczajnie zaczyna węszyć w jego kręgach. Może to przez Grega, o którym Blaze zwykł wspominać, a może przez to, że w jej mniemaniu Lyall jest dziwnie zadumany? Co by nią ostatecznie nie kierowało, obecnie doprowadziło ją do Noah.
_____Zajmuje swoje ulubione miejsce w jadalni i niemal od razu zauważa Lanę przysiadającą się jak gdyby nigdy nic do Hendersona. Lyall siedzi zbyt daleko, aby usłyszeć wymianę zdań między nimi, ale po reakcji Noah potrafi stwierdzić, że dziewczyna próbuje sprzedać mu jakąś krzywą akcję. Dotyczas próbowała już wielu rzeczy, aby móc lepiej odczytać Blaze’a, który pozostaje dla niej zawsze tak samo nieprzystępny. Zdaje się, że i tym razem nie udaje jej się pozyskać zbyt wielu informacji. Jednak gdy odchodzi od stołu, spojrzenie blondyna pozostaje utkwione w Noah, jest ciekaw o czym rozmawiali i co powoduje u niego tak zdezorientowaną i zamyśloną minę. Powinien wybrać bezpieczną opcję i spytać o to Lanę, jednak ta zamiast zająć miejsce u boku Lyalla, jak to kiedyś miała w zwyczaju, obecnie zasiada na starym miejscu Vincenta. Jej akcje mogą przyciągnąć burzowe chmury, jednak Blaze nie potrafi wziąć jej całkowicie poważnie. W końcu cokolwiek by mu zarzuciła, może się z tego łatwo wyłgać.

_____Po kolacji nogi niosą go na strych, gdzie zwykł bywać coraz częściej. Nie tylko przez pamiętną noc, którą spędza tam z Noah, ale także dlatego z uwagi na świadomość, że nikt nie pomyśli, aby tam zajrzeć. Rozsiada się na jednym ze stolików, włącza muzykę i zamyka oczy. Z playlisty wybiera się piosenka, którą Henderson zapętlił w kółko, a za którą Lyall w tamtym momencie nie szczególnie przepadał. Jednak kiedy znalazł ją poprzez wpisanie jednej z linijek tekstu, które zapamiętał do wyszukiwarki i posłuchał jeszcze parę razy, stała się jedną z jego ulubionych. Śpiewa “Lovely drug” cicho pod nosem, kiedy do jego uszu dobiega dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie odwraca się w tamtym kierunku, w obawie że został przyłapany i cóż został, ale to nie powód do strachu. Kto inny mógłby go tu znaleźć, jeśli nie właśnie Noah?
_____To prawie jak deja vu. Tylko jeszcze nie zacząłem tańczyć — mówi, uśmiechając się pod nosem. Decyduje się wyłączyć lecącą w tle piosenkę, zanim spogląda w kierunku ciemnowłosego. Dopiero wówczas zauważa gitarę w jego rękach. — Czyli jednak nie znalazłeś dojścia na strych tamtej nocy randomowo. Tak mi przykro, zdążyłem przez ostatnie trzy miesiące cię podsiąść — dodaje, zagajając spokojnie rozmowę. Od ich ostatniego spotkania w oranżerii, po uporządkowaniu wszystkich myśli i emocji, nie ma większego problemu, aby się wysłowić. Chociaż wciąż nie może wyjść z podziwu, jak dobrze Noah obecnie wygląda. — To jak, zatańczysz ze mną?
Aku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {29/04/24, 11:55 pm}

NOAHhendersonI am crazy, I am messy
total psycho in the head
You destroyed me just to leave me
and I felt like I was dead
Stop fuckin’ with my head
Emme's Codes

_____Rozmowa z Laną podczas dzisiejszej kolacji wciąż nie daje mu spokoju. Coraz bardziej poddaje się wrażeniu, że jego poprzednie kwestionowanie intencji Lyalla nie było tylko i wyłącznie wybrykiem jego własnej wyobraźni, a realnym zjawiskiem zauważanym również przez osoby trzecie. I chyba to przeraża go w tym wszystkim najbardziej. Cała rzeczywistość, którą sobie do tej pory ukształtował drży teraz w posadach, a zagubiony Noah nie wie zupełnie jak się w niej odnaleźć. Potrzebuje mieć jasność, stabilny grunt pod nogami, by przystosować się do nowej sytuacji, o ile było to w jakikolwiek sposób możliwe. Nigdy dotąd nie przewidywał, by jego największy wróg mógłby kiedykolwiek stać się jego sprzymierzeńcem. Jedno wie na pewno: potrzebuje odpowiedzi. Prosto ze źródła.
_____Gdy otwiera drzwi od pokoiku na strychu nie podejrzewa, że okazja na rozmowę przyjdzie tak szybko.
_____Nie spodziewałem się, że aż tak bardzo się za mną stęskniłeś, by tu przesiadywać i odtwarzać tą piosenkę – odpowiada z większym chłodem w porównaniu do ich pierwszego spotkania w oranżerii. Nagle cała magia pryska, jak bańka mydlana, po której jakby nie było nawet śladu. Przez krótką chwilę wpatruje się w swojego rówieśnika, po czym ściąga przewieszoną przez ramię gitarę i odkłada na blacie stolika.
_____Jeśli chcesz, by to było deja vu, to musisz zacząć pierwszy – dodaje po chwili, a na twarzy wykwita mu złośliwy uśmieszek. – Na pewno dobrze pamiętasz co robiłem, gdy wchodziłeś wtedy do środka, skoro o tym wspominasz.
_____Sam nie do końca rozumie, dlaczego sam go prowokuje, ale odnajduje w tym pewną dozę satysfakcji. Ma poczucie, że jeśli chce osiągnąć swój cel, to sam musi wpasować się w grę, którą rozgrywa Lyall. Dobrze wie, że Blaze tego nie zrobi. Podchodzi więc wolnym krokiem w jego stronę. Zatrzymuje się dopiero bezpośrednio przy nim, gdy stoi na wyciągnięcie ręki. Noah przekrzywia głowę na bok, jak zaciekawiony psiak.
_____Widzę, że chyba muszę ci przypomnieć, jak to dokładnie było. – Henderson zaskakuje samego siebie swoim nagłym przypływem śmiałości, gdy łapie jedną dłoń chłopaka i wsuwa mu delikatnie pod koszulkę. Wolną ręką łapie za jego drugą dłoń i wplątuje mu palce we włosy. Po raz kolejny miękkość blond kosmyków robi na nim wrażenie, jak tamtego wieczora. – Teraz już sobie przypominasz? – pyta, gdy odchyla mu lekko głowę do tyłu, samemu przy tym pochylając się tuż obok jego ucha. Zastyga w miejscu przez kilka drobnych chwil. – Dlaczego mnie kryłeś przez cały czas, Lyall? – mówi i dopiero wówczas go puszcza. Wraca do pierwotnej pozycji, z której może bezproblemowo patrzeć mu w oczy starając się z nich – lub jakiegokolwiek drgnięcia mięśni na jego twarzy – wyczytać cokolwiek, co potwierdziłoby słowa Lany. Cokolwiek, co potwierdziłoby jego przypuszczenia.
_____Nie wie dlaczego, ale podskórnie przeczuwa, że dojście do prawdy wcale nie będzie takie proste, jakby sobie tego życzył. Czuje, że narasta w nim frustracja, ale stara się ją zdusić w zarodku, by nie dać po sobie niczego poznać. Nie ma pojęcia jak mógłby go zmusić do wyznania, ale czuje, że tylko to jest w stanie uspokoić chaos, który wykiełkował mu w środku i rozrywał na drobne części. Przypomina sobie pozaklejane plastrami palce chłopaka, gdy tamtego dnia spóźnił się na obiad. Czy zrobił to sobie specjalnie? Czy byłby w stanie posunąć się aż tak daleko, by ranić siebie samego w geście ochrony? Dlaczego? Kim w takim razie był dla niego Noah? I po co była ta cała gra i wszystkie te sytuacje, w których się nad nim pastwił, skoro nie życzył mu źle?
_____Gdy przypomina sobie szpital, chustkę Rusty’ego i utkwione w wazonie gałązki wierzby, ma wrażenie, że coś wrzeszczy mu w piersi. Ma ochotę zdzielić rówieśnika po twarzy, wykrzyczeć wszystko, co leży mu na sercu, a jednocześnie przytulić i podziękować za okazaną mu troskę, której nigdy dotąd nie zaznał. Czuje, że powoli zapada się w sobie, a niepokój i lęk alarmuje wszystkie jego zmysły. Przecież jest jego wrogiem. Na pewno nie może mieć dobrych intencji. A nawet jeśli jest inaczej, to co to właściwie zmienia? Przecież Noah nie może tak po prostu paść mu w ramiona i w pełni zaufać jego cudownej przemianie. Tyle lat wykorzystywania dość mocno pozostawiło na nim piętno, by mógł jakkolwiek uwierzyć w tą słodko-gorzką wizję, w której w końcu komuś na nim zaczęło zależeć.
_____Tylko dlaczego mimo tego wciąż ma nadzieję, że tak właśnie jest?
_____Tym razem to ty wybierasz piosenkę. – Wskazuje palcem leżący na stoliku telefon. – Wtedy z tobą zatańczę.
_____Gdy Lyall nachyla się nad telefonem, Noah wędruje wzrokiem po całym jego ciele w poszukiwaniu odpowiedzi. Czegokolwiek. Skrawka wyjaśnienia. Iskierki nadziei.
_____Gdy z głośnika telefonu wydobywają się pierwsze nuty melodii, Noah nie odnajduje niczego z nich.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Charm Nook  Empty Re: Charm Nook {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach