Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie wiedziałam jakim rodzicem był William. Próbowałam go nie pytać o takie rzeczy, bo był to dosyć delikatny temat. Nie zmieniało to faktu, że byłam teraz ciekawa i nawet wyobraziłam sobie go jako ojca. Powiedział mi kiedyś, że nie kochał swojej żony, ale czy kochał swoją córkę? Gdy się urodziła, czy był szczęśliwy czy niepewny? Rozczarowany, że nie urodził mu się syn? Czy chciał ją rozpieszczać czy wolał aby ktoś inny zajął się dzieckiem?
William, którego dzisiaj znałam był osobą pełnej troski i uważałam, że był podobnym rodzicem. Ten temat sam naturalnie wyszedł i chciałam skorzystać z sytuacji aby go zapytać o córkę, ale rozmowa szybko się zmieniła na coś równie poważnego. Zrobiło mi się go ponownie żal, co najwyraźniej było teraz czymś regularnym. Obwiniałam za to jedynie naszą sytuację. Przemyślałam trochę jego słowa, głównie niepewna tego, czy powinnam odpowiedź poważnie czy spróbować trochę rozluźnić atmosferę.
- Kto powiedział, że nie podzielam? Wiem, że nigdy nie powiedziałam tego bezpośrednio... - spojrzałam na dwa orangutany, gdzie jeden siedział plecami do drugiego, a ten za nim delikatnie zaczął coś skubać w sierści pierwszego. - Ale czy potrzebne są słowa aby samemu zobaczyć, że się w tobie zakochałam? - dodałam ciszej. Nie wiedziałam kto był wokół nas, chociaż głównym powodem mojego szeptu była moja własna nieśmiałość. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. Czułam się trochę głupio i niepewnie.
- Masz rację. Masz tylko mnie, ale wcale nie musi tak być. Jeżeli szukasz uroczej, miłej pani, która nie ma połamanych palców i połamanej duszy to przecież ci nie zabronię, ani nie powstrzymam. Chcę abyś był szczęśliwy, abyś miał kogoś kto potrafiłby o ciebie zadbać. Dlatego tak strasznie próbuję wrócić do Dove, którą kiedyś byłam, która mogła o ciebie zadbać, oddać tobie cząstkę siebie. - westchnęłam ciężko, czując rosnący ból w sercu.
- Jednak jeżeli potrzebujesz czegoś teraz, czegoś więcej to szczerze wątpię, że będziesz miał problem kogoś znaleźć. - tu spojrzałam ponownie w jego kierunku ze smutnym uśmiechem. - Przecież jesteś przystojny i czarujący. Już kogoś sobie znalazłeś, a jak nie ja to bez problemu znajdzie się ktoś inny. Ah, i jeżeli szukasz bardziej męskiej przyjaźni i wolisz unikać mojego brata, zaprzyjaźnij się z inspektorem lub jego asystentem. Nie przepadają za klubowym towarzystwem i są raczej spokojniejsi od mojego brata i jego towarzystwa.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Na chwilę wstrzymałem powietrze, słuchając wyznania Dove. Wcześniej może faktycznie podświadomie coś czułem, że może ze strony Dove również nie kończyło się tylko na przyjaźni. Jednak po tym wszystkim, co się działo ostatnimi tygodniami (czy raczej nie działo się nic), byłem przekonany, że dla niej nawet nasza przyjaźń stanowi trudny temat. Próbowała, widziałem to i doceniałem, ale nie sądziłem, że mogłoby to być coś więcej ponad niezdarną próbę przywrócenia tego, co -jak mi się wydawało- straciliśmy nieodwracalnie.
- Myślałem, że to, co zaszło tamtego dnia, przerosło cię i… - zamknąłem usta po kilku chwilach, nie potrafiąc dokończyć zdania. Myślałem, że miała mnie po części dość, a ona próbowała naprawić tamtą relację. Nie wiedziałem, co na to powiedzieć. Było między nami tyle niedopowiedzeń i nie wszystkie sprawy zostały wyjaśnione, że przestałem liczyć na coś więcej.
- Dovie, głuptasie - szepnąłem, zanim objąłem ją mocno w pasie, aby następnie unieść ją lekko i obrócić się kilka razy. - Kocham twoje połamane palce - powiedziałem tuląc Dove do siebie i wcale nie mając ochoty jej wypuścić. - Kocham twoją połamaną duszę i nie chcę żadnej innej, uroczej ani miłej pani w swoim życiu. Nie chcę, żebyś się smuciła ani płakała, żebyś się do czegoś zmuszała. Myślałem, że już nie jestem dla ciebie na tyle ważny, bo przecież… nie jestem zwykłym człowiekiem - oparłem policzek na głowie Dove i przymknąłem oczy.
- Myślałem, że to, co zaszło tamtego dnia, przerosło cię i… - zamknąłem usta po kilku chwilach, nie potrafiąc dokończyć zdania. Myślałem, że miała mnie po części dość, a ona próbowała naprawić tamtą relację. Nie wiedziałem, co na to powiedzieć. Było między nami tyle niedopowiedzeń i nie wszystkie sprawy zostały wyjaśnione, że przestałem liczyć na coś więcej.
- Dovie, głuptasie - szepnąłem, zanim objąłem ją mocno w pasie, aby następnie unieść ją lekko i obrócić się kilka razy. - Kocham twoje połamane palce - powiedziałem tuląc Dove do siebie i wcale nie mając ochoty jej wypuścić. - Kocham twoją połamaną duszę i nie chcę żadnej innej, uroczej ani miłej pani w swoim życiu. Nie chcę, żebyś się smuciła ani płakała, żebyś się do czegoś zmuszała. Myślałem, że już nie jestem dla ciebie na tyle ważny, bo przecież… nie jestem zwykłym człowiekiem - oparłem policzek na głowie Dove i przymknąłem oczy.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Otworzyłam szerzej oczy, gdy nagle poczułam jego ramiona, a po chwili, jak moje stopy tracą kontakt z ziemią. Mieliśmy szczęście, że było mało osób i nikt tego nie zauważył, bo jak inaczej to wytłumaczyć? Ale szybko ta myśl została zastąpiona inną. William wydawał się być teraz bardziej szczęśliwy, a jego szczęście mnie cieszyło.
Gdy tylko mogłam stanąć na własnych nogach byłam przekonana, że William wypuści mnie ze swoich ramion, ale najwyraźniej się myliłam. Nie przeszkadzało mi to. Również go objęłam, wtulając się i ukrywając twarz w jego płaszczu. Przymknęłam na chwilę oczy, czerpiąc radość z jego słów, ciepła i dotyku.
- Szczerze mówiąc też tak myślałam. A raczej uznałam, że nie powinnam chcieć naszej przyjaźni i czegokolwiek więcej, że byłabym największą wariatką jeżeli to co wtedy się wydarzyło nie zmieniło mojego uczucia do ciebie. I może jestem wariatką, może straciłam swój rozum całkowicie, ale nie zmieniło to prawdy. - odsunęłam głowę odrobinę abym mogła spojrzeć na jego twarz. - Po za tym, nigdy nie powiedziałam, że nie jesteś dla mnie ważny. Zawsze byłeś i zawsze będziesz.
Usłyszałam, jak jakieś dzieci idą w naszym kierunku, zapewne ze swoimi rodzicami. Odsunęłam się od Williama, bo było to nieodpowiednie, gdyby ktoś nas teraz zobaczył w swoich ramionach. Do tego nie byłam pewna, czy czułabym się komfortowo tak publicznie okazywać moje uczucia. Jednak nie miałam problemu aby sięgnąć ponownie po jego dłoń i ścisnąć ją mocno.
- Dziękuję, że jesteś ze mną szczery o swoich uczuciach i przemyśleniach. Naprawdę to doceniam. Postaram się być równie z tobą otwarta.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wcale nie miałem ochoty wypuścić Dove. Pragnąłem nacieszyć się tą chwilą, co niestety nie było mi dane. Słysząc czyjeś głosy, kobieta od razu się ode mnie odsunęła. No tak, raczej nikt nie powinien nas widzieć w takiej sytuacji, chociaż przecież nie robiliśmy nic niestosownego. Przytulanie nie było niczym złym, nawet jeśli oficjalnie nic nas nie łączyło.
- Po prostu nie wiem, czy bym potrafił po raz kolejny stanąć na nogach, gdybym stracił znów najbliższą mi osobę - odwzajemniłem uścisk dłoni. Wydało mi się to trochę nawet śmieszne, gdyż to było czymś bardziej wskazującym na naszą więź niż zwykłe przytulanie. - Chociaż rozum podpowiadał mi coś zupełnie innego niż to, co zrobiłem - powiedziałem ciszej. Pociągnąłem Dove lekko w przeciwną stronę alejką. Po drodze rzeczywiście minęliśmy widocznie małżeństwo z dwójką dzieci, które z okrzykami podbiegły do zagrody z orangutanami. Już współczułem biednym zwierzętom tych wrzasków.
- Chodźmy jeszcze do tygrysa. A później może na jakąś kolację? - spytałem, spoglądając w pochmurne niebo. Wieczory wciąż były zimne, do tego słońce już schowało się za horyzontem i nie sądziłem, abyśmy po tym czasie zobaczyli jeszcze jakieś zwierzęta. One zapewne też już chciały odpocząć w swoich posłaniach od krzykliwych odwiedzających. - Bo nie wiem jak ty, ale ja zjadłbym coś więcej ponad ciastko - westchnąłem, a potem i tak poczęstowałem Dove słodkimi ptysiami. Musiałem również puścić jej dłoń, aby samemu móc wyciągnąć z torebki wspomniane ciastko.
- Po prostu nie wiem, czy bym potrafił po raz kolejny stanąć na nogach, gdybym stracił znów najbliższą mi osobę - odwzajemniłem uścisk dłoni. Wydało mi się to trochę nawet śmieszne, gdyż to było czymś bardziej wskazującym na naszą więź niż zwykłe przytulanie. - Chociaż rozum podpowiadał mi coś zupełnie innego niż to, co zrobiłem - powiedziałem ciszej. Pociągnąłem Dove lekko w przeciwną stronę alejką. Po drodze rzeczywiście minęliśmy widocznie małżeństwo z dwójką dzieci, które z okrzykami podbiegły do zagrody z orangutanami. Już współczułem biednym zwierzętom tych wrzasków.
- Chodźmy jeszcze do tygrysa. A później może na jakąś kolację? - spytałem, spoglądając w pochmurne niebo. Wieczory wciąż były zimne, do tego słońce już schowało się za horyzontem i nie sądziłem, abyśmy po tym czasie zobaczyli jeszcze jakieś zwierzęta. One zapewne też już chciały odpocząć w swoich posłaniach od krzykliwych odwiedzających. - Bo nie wiem jak ty, ale ja zjadłbym coś więcej ponad ciastko - westchnąłem, a potem i tak poczęstowałem Dove słodkimi ptysiami. Musiałem również puścić jej dłoń, aby samemu móc wyciągnąć z torebki wspomniane ciastko.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Przytaknęłam, zgadzając się na plan aby zobaczyć tygrysa, a później iść na kolację. Jeszcze kilka minut temu nie spodziewałam się, że William będzie chciał spędzić ze mną więcej czasu. Cieszyło mnie to, że się myliłam. Przyjęłam od niego ciastko mimo tego, że nie miałam zbyt wielkiej ochoty na ptysia. Wzięłam gryza bardziej z grzeczności aby nie poczuł się urażony.
- Możemy iść na kolację. Może na kluski? Czy tym razem masz ochotę na coś innego? - zapytałam, idąc w stronę klatki tygrysa. Wielkie zwierze spało w cieniu, ale było widać jego wielkie łapy czy jak głęboko oddycha. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że mały Sebastian myślał aby zabrać takie zwierze do nas do domu. Anna by zawału dostała. Przy tygrysie pies to żaden problem. Może w taki sposób uda mi się przekonać dom do nowego zwierzaka.
Wpatrywaliśmy się w śpiącego tygrysa przez jakiś czas, podczas gdy coś innego krążyło po mojej głowie.
- Czy wciąż masz do mnie żal, że nie wróciłam szybciej do Londynu? Że nic nie powiedziałam tamtej nocy? - spytałam, spoglądając na Williama kątem oka. To chyba najbardziej mnie zabolało i zawsze będę źle się czuła, bo nie potrafiłam lepiej na to wszystko zareagować.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Mogą być kluski - zgodziłem się z uśmiechem. Zabawne, że wciąż pamiętała co mi smakowało. Ale i ja również pamiętałem, co lubiła. - A jeśli chcesz, możemy na deser wziąć creme brulee - przyznałem. Jak dla mnie było to nieco za słodkie, ale z Dove chyba wszystko miało inny smak.
Tygrys, do którego zaprowadziła mnie Dove, był równie imponującym zwierzęciem jak cała reszta. Może i był mniejszy od takiego słonia lub hipopotama, ale byłem pewien, że swoją kocią zwinnością przewyższał wszystkie inne spotkane zwierzęta. Gdybym wcześniej widział tygrysa, może bardziej bym się postarał i Vincent wyglądałby bardziej imponująco. Wielkie kocisko jednak spało w najlepsze, nie racząc nas nawet najmniejszym spojrzeniem. Dostrzegałem tylko jak od czasu do czasu drgały mu wąsy.
Moje podziwianie wielkiego kota przerwała Dove swoim pytaniem. Oderwałem wzrok od zwierzęcia, by zwrócić go na kobietę. Mój uśmiech wyraźnie przygasł, gdy ponownie zaczęła temat, który uważałem za dość nieprzyjemny zarówno dla niej, jak i dla mnie.
- Trochę - powiedziałem w końcu, odrywając od niej spojrzenie. - Próbowałem zrozumieć twoje zachowanie. Miałem na to długie tygodnie… i jedynym wnioskiem, do jakiego doszedłem było to, że ten dzień skreślił całkowicie naszą znajomość, a ty zaczęłaś brzydzić się mnie do tego stopnia, że nie uznałaś nawet za odpowiednie powiedzieć mi tego, choćby pisząc to w liście. Uważałem, że zasługuję na kilka słów wyjaśnienia, nawet jeżeli miałyby być bardzo nieprzyjemne. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo przedłużyłaś swój wyjazd, bo planowałaś być tam o wiele krócej. Ale czy to by coś zmieniło? Powiedz, co cię skłoniło do przyjścia do mnie? - westchnąłem, opierając się o murek, który dodatkowo odgradzał zwiedzających od klatki.
Tygrys, do którego zaprowadziła mnie Dove, był równie imponującym zwierzęciem jak cała reszta. Może i był mniejszy od takiego słonia lub hipopotama, ale byłem pewien, że swoją kocią zwinnością przewyższał wszystkie inne spotkane zwierzęta. Gdybym wcześniej widział tygrysa, może bardziej bym się postarał i Vincent wyglądałby bardziej imponująco. Wielkie kocisko jednak spało w najlepsze, nie racząc nas nawet najmniejszym spojrzeniem. Dostrzegałem tylko jak od czasu do czasu drgały mu wąsy.
Moje podziwianie wielkiego kota przerwała Dove swoim pytaniem. Oderwałem wzrok od zwierzęcia, by zwrócić go na kobietę. Mój uśmiech wyraźnie przygasł, gdy ponownie zaczęła temat, który uważałem za dość nieprzyjemny zarówno dla niej, jak i dla mnie.
- Trochę - powiedziałem w końcu, odrywając od niej spojrzenie. - Próbowałem zrozumieć twoje zachowanie. Miałem na to długie tygodnie… i jedynym wnioskiem, do jakiego doszedłem było to, że ten dzień skreślił całkowicie naszą znajomość, a ty zaczęłaś brzydzić się mnie do tego stopnia, że nie uznałaś nawet za odpowiednie powiedzieć mi tego, choćby pisząc to w liście. Uważałem, że zasługuję na kilka słów wyjaśnienia, nawet jeżeli miałyby być bardzo nieprzyjemne. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo przedłużyłaś swój wyjazd, bo planowałaś być tam o wiele krócej. Ale czy to by coś zmieniło? Powiedz, co cię skłoniło do przyjścia do mnie? - westchnąłem, opierając się o murek, który dodatkowo odgradzał zwiedzających od klatki.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie mogłam winić Williama za jego przemyślenia i jak sam tłumaczył sobie sytuację. Po części miał rację. Mogłam napisać do niego list. Chociaż może nie do końca by go zrozumiał z moim koślawym pisaniem lewą ręką. Nie mogłam również poprosić kogoś o pomoc z pisaniem, bo jak miałabym wytłumaczyć jego zawartość służbie? Będąc zbyt dyskretną William mógłby również źle mnie zrozumieć. Jak tu nie spojrzeć i tak byłoby nieciekawie.
- Masz rację, zasługiwałeś - zgodziłam się z nim i uniosłam prawą dłoń, spoglądając na zawinięte białym materiałem palce. Miałam nadzieję, że niedługo nie będę tego potrzebować. Według lekarza w hotelu przez moją niecierpliwość aby używać prawą dłoń do wszystkiego jedynie spowolniłam ten cały proces.
- Powinnam była coś napisać, nawet jeżeli list byłby prawie nieczytelny - zmusiłam się do małego uśmiechu. Zapewne Vincent potrafiłby lepiej napisać swoim pazurem niż ja lewą ręką.
- Widziałam, że Sebastian radził sobie z tym wszystkim lepiej ode mnie i nie potrafiłam zrozumieć dlaczego. Dlaczego nie mogłam spać po nocach, dlaczego czegoś mi brakowało, dlaczego nie mogłam z tym wszystkim jakoś się pogodzić? Byłeś jedyną osobą, która znała odpowiedzi na moje pytania, które mnie męczyły po nocach. Myślę, że również poszłam do ciebie, ponieważ może trochę podświadomie byłam ciekawa czy również tęskniłeś za tym wszystkim i chciałam się dowiedzieć na czym staliśmy, co to wszystko dla nas znaczyło.
Westchnęłam ciężko, opuszczając dłoń i odwróciłam wzrok od Williama, obserwując śpiącego tygrysa.
- Kilka razy tobie wspomniałam, że szukałam cząstkę siebie, że czegoś mi brakowało i nie mogłam być znowu całkowicie sobą. Myślę, i to jest jedynie moja teoria, że ta cząstka mnie została z tobą. I teraz tak myślę, że nigdy jej nie odzyskam, bo już zawsze będzie należeć do ciebie. - dziwne było w tym to, że nie wiedziałam kiedy to się zaczęło. Przy pierwszym pocałunku? Przy pierwszym żarcie? Gdy po raz pierwszy zasnęłam w jego ramionach?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ukryłem twarz w dłoniach i się roześmiałem. Tak po prostu, tłumiąc jedynie dłońmi śmiech, aby nie zwracać na nas żadnej uwagi. Dookoła panowała cisza więc musiałem się powstrzymać od głośniejszych reakcji.
- Przepraszam - wydusiłem z siebie po chwili. Chciałem jakoś szybko się ogarnąć, aby wytłumaczyć Dove moje zachwianej, co by nie poczuła się przypadkiem urażona, bo wcale nie to miałem na myśli.
- Po prostu uważam to za całkiem zabawne, że zaledwie wczoraj pomyślałem dokładnie to samo. W tobie mam odpowiedź na wszystkie moje pytania. Dlaczego nie mogłem spać, ani jeść, dlaczego nie mogłem wrócić do zdrowia, dlaczego ta pustka wewnątrz mnie wcale nie chciała zniknąć, dlaczego wciąż za tobą tęskniłem, dlaczego nie posłuchałem rozumu, który kazał mi rzucić wszystko i odejść, a zamiast tego zostałem i zgadzałem się na każde kolejne nasze spotkanie. Uznałem, że nawet jeżeli bym zdecydował się zacząć wszystko od nowa i przekreślić całe dotychczasowe życie w Londynie, to i tak część mnie zostanie przy tobie, a część będzie opłakiwać to, co stracone - wyciągnąłem rękę, by ponownie delikatnie chwycić dłoń Dove w swoją. - I wiesz co? Myślę, że faktycznie znaleźliśmy tą cząstkę ciebie przy orangutanach - zażartowałem nieco, nawiązując do naszej rozmowy z przedwczoraj. W sumie jedno nie wykluczało drugiego i tak naprawdę dopiero teraz wszystko zaczęło się układać.
- Przepraszam - wydusiłem z siebie po chwili. Chciałem jakoś szybko się ogarnąć, aby wytłumaczyć Dove moje zachwianej, co by nie poczuła się przypadkiem urażona, bo wcale nie to miałem na myśli.
- Po prostu uważam to za całkiem zabawne, że zaledwie wczoraj pomyślałem dokładnie to samo. W tobie mam odpowiedź na wszystkie moje pytania. Dlaczego nie mogłem spać, ani jeść, dlaczego nie mogłem wrócić do zdrowia, dlaczego ta pustka wewnątrz mnie wcale nie chciała zniknąć, dlaczego wciąż za tobą tęskniłem, dlaczego nie posłuchałem rozumu, który kazał mi rzucić wszystko i odejść, a zamiast tego zostałem i zgadzałem się na każde kolejne nasze spotkanie. Uznałem, że nawet jeżeli bym zdecydował się zacząć wszystko od nowa i przekreślić całe dotychczasowe życie w Londynie, to i tak część mnie zostanie przy tobie, a część będzie opłakiwać to, co stracone - wyciągnąłem rękę, by ponownie delikatnie chwycić dłoń Dove w swoją. - I wiesz co? Myślę, że faktycznie znaleźliśmy tą cząstkę ciebie przy orangutanach - zażartowałem nieco, nawiązując do naszej rozmowy z przedwczoraj. W sumie jedno nie wykluczało drugiego i tak naprawdę dopiero teraz wszystko zaczęło się układać.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spojrzałam w dół na nasze dłonie, czując ponownie jego dotyk. Nie mogłam się powstrzymać i ponownie uśmiechnęłam się pod nosem. Miło było usłyszeć jego słowa. Były one dziwnie podobne do tego co sama doświadczyłam przez ostatnie tygodnie i w pewnym sensie potwierdzały moją teorię. Czy jest więc szansa, że im więcej będę z nim spędzała czasu to wrócą moje wcześniejsze pasje i zainteresowania?
- Cieszę się, że zostałeś - przyznałam. Gdybym zapukała do jego drzwi i nikt by nie odpowiedział nie wiedziałabym, jak zareagować. Gdybym dowiedziała się, że Williama nie było więcej w Londynie zapewne bym od razu pomyślała, że wrócił do piekła i już nigdy więcej co nie zobaczę. No, może nie nigdy więcej. Wątpiłam, że pójdę bezpośrednio do nieba.
- I cieszę się, że orangutany to takie romantyczne zwierzęta - zażartowałam i uniosłam wzrok z szerszym uśmiechem na twarzy. - To co z tą kolacją? Przez tego ptysia jedynie urósł mi apetyt. - i po tych słowach samą siebie zaskoczyłam. Jednak taka była prawda. Byłam głodna i chętnie bym coś zjadła. Może nawet po porządnej kolacji będę miałam ochotę na deser? Dałam swojego niedokończonego ptysia z powrotem do torby aby skończyć później.
Zaczęłam delikatnie ciągnąć Williama od klatki tygrysa i powoli skierowałam się w stronę wyjścia. Dopiero teraz zauważyłam, jak szybko zrobiło się ciemno. Kolejny dzień tak szybko minął. Na szczęście ten zdecydowanie kończył się lepiej od poprzednich. Zdecydowanie lepiej od wczorajszego dnia. Uśmiech znikł z mojej twarzy, przypominając sobie rozmowę z moimi przyjaciółkami.
- Poszłam do Widows Circle aby zapytać o Wallflowersów - postanowiłam wspomnieć o tym skoro William zaproponował abym sprawdziłam sytuację z ich pieniędzmi. - W sumie to nie miałam szansy ich zapytać o informacje, bo gdy tylko usiadłam powiadomiły mnie, że nie oczekują mojej obecności na kolejnych spotkaniach - tak chyba można było delikatnie to ująć. - Według nich moje życie jest teraz znacznie lepsze i nie potrzebuję ich wsparcia. - dodałam z nutką sarkazmu.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zgodziłem się z Dove, że najwyższa pora iść już na wspomnianą kolację. Może nie był to niewiadomo jak męczący dzień, ale zdecydowanie odczuwałem głód. Szczególnie, że dzisiejszego dnia pominąłem niemal całkowicie śniadanie i obiad.
- Przykro mi z tego powodu - powiedziałem, szczerze zaskoczony postawą jej przyjaciółek. Chociaż z drugiej strony, jeśli spojrzeć na ich zachowanie w dniu, gdy oficjalnie zapoznała mnie z nimi Dove, jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło. Większość z nich wydawała się… delikatnie mówiąc niezadowolona i nie do końca szczęśliwa. Gdzie więc ta gadka o tym, że Dove jest dla nich niczym siostra i nie pozwolą jej skrzywdzić, a teraz co? Same ją krzywdziły. Nie powiedziałem jednak tego na głos, Dove musiała i tak wystarczająco kiepsko to przyjąć i mieć własne zdanie w tym temacie. Z resztą, patrząc po minie, a także tonie jej głosu, Dove doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo hipokrycko to wszystko brzmiało.
- Twoje… przyjaciółki są… no cóż, delikatnie to ujmując niepoważne. Nigdy ci tego nie powiedziałem na głos, ale teraz chyba mogę - przeniosłem spojrzenie na kobietę. - Zawsze uważałem, że ten wasz cały Widows Circle jest dziwny. No bo przecież od początku byłyście tylko wy. Nie słyszałem ani nie widziałem, aby jakakolwiek inna kobieta była jego członkinią. A przecież ubogich wdów jest pełno. Czy to krąg dla wybranych? "Ty jesteś brzydka, ciebie nie chcemy, ale ty już jesteś fajna?" A może to jakaś próba uzależnienia tych kobiet od siebie wzajemnie, a skoro wyłamałaś się z tych ram, to już nie jesteś mile widziana? Nigdy nie potrafiłem zrozumieć jak to działało. Słuchałem waszych rozmów i dziwiłem się, o jakich błahostkach rozmawiacie, a nie zdarzyło się, abyście poruszały poważniejsze tematy. Może nie robiły tego akurat przy tobie? - ścisnąłem odrobinę mocniej dłoń Dove, kierując się do restauracji znajdującej się w pobliżu. Przez myśl mi przeszło, że wspólnie zwiedzimy chyba każdą restaurację w tym mieście.
- Takie jest moje wrażenie. Twój poprzedni stróż również mnie ostrzegał przed Widows Circle, ale nie rozumiałem, co miał na myśli. Właściwie do tej pory nie rozumiem. Chyba że miał na myśli drobne kradzieże… i te wszystkie niefajne rzeczy jakie robiłaś z tamtymi kobietami, o których mi opowiadałaś, a których z grzeczności nie przytoczę - zastanowiłem się. W końcu nie słyszałem za specjalnie pozytywnych opinii. Ciekawy więc byłem skąd to się wszystko wzięło i jak wiele było z tego prawdą.
- Przykro mi z tego powodu - powiedziałem, szczerze zaskoczony postawą jej przyjaciółek. Chociaż z drugiej strony, jeśli spojrzeć na ich zachowanie w dniu, gdy oficjalnie zapoznała mnie z nimi Dove, jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło. Większość z nich wydawała się… delikatnie mówiąc niezadowolona i nie do końca szczęśliwa. Gdzie więc ta gadka o tym, że Dove jest dla nich niczym siostra i nie pozwolą jej skrzywdzić, a teraz co? Same ją krzywdziły. Nie powiedziałem jednak tego na głos, Dove musiała i tak wystarczająco kiepsko to przyjąć i mieć własne zdanie w tym temacie. Z resztą, patrząc po minie, a także tonie jej głosu, Dove doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo hipokrycko to wszystko brzmiało.
- Twoje… przyjaciółki są… no cóż, delikatnie to ujmując niepoważne. Nigdy ci tego nie powiedziałem na głos, ale teraz chyba mogę - przeniosłem spojrzenie na kobietę. - Zawsze uważałem, że ten wasz cały Widows Circle jest dziwny. No bo przecież od początku byłyście tylko wy. Nie słyszałem ani nie widziałem, aby jakakolwiek inna kobieta była jego członkinią. A przecież ubogich wdów jest pełno. Czy to krąg dla wybranych? "Ty jesteś brzydka, ciebie nie chcemy, ale ty już jesteś fajna?" A może to jakaś próba uzależnienia tych kobiet od siebie wzajemnie, a skoro wyłamałaś się z tych ram, to już nie jesteś mile widziana? Nigdy nie potrafiłem zrozumieć jak to działało. Słuchałem waszych rozmów i dziwiłem się, o jakich błahostkach rozmawiacie, a nie zdarzyło się, abyście poruszały poważniejsze tematy. Może nie robiły tego akurat przy tobie? - ścisnąłem odrobinę mocniej dłoń Dove, kierując się do restauracji znajdującej się w pobliżu. Przez myśl mi przeszło, że wspólnie zwiedzimy chyba każdą restaurację w tym mieście.
- Takie jest moje wrażenie. Twój poprzedni stróż również mnie ostrzegał przed Widows Circle, ale nie rozumiałem, co miał na myśli. Właściwie do tej pory nie rozumiem. Chyba że miał na myśli drobne kradzieże… i te wszystkie niefajne rzeczy jakie robiłaś z tamtymi kobietami, o których mi opowiadałaś, a których z grzeczności nie przytoczę - zastanowiłem się. W końcu nie słyszałem za specjalnie pozytywnych opinii. Ciekawy więc byłem skąd to się wszystko wzięło i jak wiele było z tego prawdą.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Rozumiałam opinię Williama na temat Widows Circle, ale nie oznaczało to, że się z nim zgadzałam.
- Zawsze chodziło głównie o informacje. Wiedza oznacza, że masz wybór, masz jakiś punkt wyjścia w momencie, gdy ktoś rzuci w twoim kierunku szantażem lub sprawy pójdą w przeciwnym kierunku. Każda z nas zbiera informacje w inny sposób, każda ma jakiś inny talent czy znajomości, z którego inne mogłyby również skorzystać. - kiedyś miałam podobne pytanie, gdy Helen ogłosiła, że Wendy do nas dołączy. Wcześniej nie interesował mnie ten cały proces czy dlaczego podjęła taką decyzję, a nie inną, bo byłam wdzięczna za ich obecność.
- W momencie kiedy za wiele osób ma dostęp do tego samego źródła informacji, do sekretów, które do pewnego stopnia powinny pozostać sekretami nie ma z nich żadnego zysku. Nie jest to najbardziej sprawiedliwe i na pewno więcej kobiet by z tego skorzystało, ale Widows Circle pracuje na podstawie "coś za coś". Możesz czerpać z korzyści, ale co ty możesz zaoferować? - nie każda osoba w mieście ma coś co by się przydało lub było czymś naprawdę wyjątkowym.
Nie oczekiwałam, że William od razu to wszystko zrozumie. W sumie, nie musiał i nie musiał zgadzać się z tym co robiły moje przyjaciółki. Głównie rozmawiałyśmy o tym co się działo w mieście, jakie plotki krążyły, co było prawdo, a co wymysłem czyjejś wyobraźni i jak mogłybyśmy uzyskać więcej informacji. Kto mógłby posiadać odpowiedzi na nasze pytania i jak mogłybyśmy ich "przekonać" do gadania.
- Nie jestem mile widziana, bo mam teraz pieniądze, których wcześniej nie miałam i kogoś kto chce o mnie zadbać. Bycie samym, wdową czy sierotą, jest pewnego rodzaju wymaganiem aby być w Widows Circle. Sam powiedziałeś, jest pełno ubogich wdów i domyślam się, że Helen uznała, że byłoby lepiej gdyby ktoś inny skorzystał ze wspólnej współpracy niż ja.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jakoś niespecjalnie mnie dziwiło to, że Dove broniła tamtych kobiet. W końcu mogłem zrozumieć jej postępowanie i tok myślenia, szczególnie że pomogły jej, gdy tego potrzebowała. Z mojej perspektywy wyglądało to dość nieciekawie. Może dlatego, że byłem tylko obserwatorem i nie uczestniczyłem w tym wszystkim.
- Rozumiem to, ale kradzieże i podpalenia raczej nie wpisują się w obrazek zdobywania informacji. Pewnie do obaw przed poznaniem sekretów przez większą ilość osób, dochodzi obawa, że same mogłyby stać się obiektem szantaży - skrzywiłem się lekko na tą myśl. Mogłem uznać, że rozejście się dróg Dove oraz Widows Circle po części mnie ucieszyło, a po części zmartwiło, gdyż zapewne mocno to wpłynęło na samą Dove. Do tego te spotkania stanowiły ważną część w jej życiu.
- Z resztą, nieważne. Z pewnością jest ci przykro z tego powodu, a ja nie mam jakoś specjalnie złych doświadczeń z nimi. Tak sobie myślę, że jeśli będziesz przez to cierpieć na nadmiar czasu, to może znajdziemy sobie jakiś inny sposób na zabicie czasu? Mi też się czasem przyda wyjście do ludzi, skoro również nie uczęszczam dłużej do klubu. Może pójdziemy nauczyć się robić gliniane naczynia? Albo nauki szydełkowania? - parsknąłem na samą myśl. Jakoś niespecjalnie widziałem siebie z drutami w dłoniach i włóczką na kolanach. - Co ty na to? - spytałem już tuż przed wejściem do restauracji.
- Rozumiem to, ale kradzieże i podpalenia raczej nie wpisują się w obrazek zdobywania informacji. Pewnie do obaw przed poznaniem sekretów przez większą ilość osób, dochodzi obawa, że same mogłyby stać się obiektem szantaży - skrzywiłem się lekko na tą myśl. Mogłem uznać, że rozejście się dróg Dove oraz Widows Circle po części mnie ucieszyło, a po części zmartwiło, gdyż zapewne mocno to wpłynęło na samą Dove. Do tego te spotkania stanowiły ważną część w jej życiu.
- Z resztą, nieważne. Z pewnością jest ci przykro z tego powodu, a ja nie mam jakoś specjalnie złych doświadczeń z nimi. Tak sobie myślę, że jeśli będziesz przez to cierpieć na nadmiar czasu, to może znajdziemy sobie jakiś inny sposób na zabicie czasu? Mi też się czasem przyda wyjście do ludzi, skoro również nie uczęszczam dłużej do klubu. Może pójdziemy nauczyć się robić gliniane naczynia? Albo nauki szydełkowania? - parsknąłem na samą myśl. Jakoś niespecjalnie widziałem siebie z drutami w dłoniach i włóczką na kolanach. - Co ty na to? - spytałem już tuż przed wejściem do restauracji.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc propozycję Williama. Było to urocze, że myślał, że będę miała tyle wolnego czasu abym poczuła się znudzona. Równie urocze było to, że chciał razem coś porobić. Poczekałam aż usiedliśmy przy stole aby podzielić się z nim swoim zdaniem. Wciąż się uśmiechając spojrzałam przez okno obok, wpatrując się, jak starsza para przechodzi obok mocno w siebie wtulona.
- Szydełkowanie mogłoby być ciekawe - przyznałam, wracając wzrokiem do niego. - Może udałoby mi się coś zrobić dla Vincenta lub dla twojego szczeniaka. - nie byłam pewna czy było to praktyczne, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.
- Nie wiem ile wolnego czasu będę miała przy pracy z nowym hotelem. Zapewne ty również jesteś zmęczony po swojej pracy. Ale jeżeli tak cię ciągnie do czegoś artystycznego to mogę kupić płótno oraz farby. Może Sebastian zasponsoruje nasze dzieła? - zażartowałam, ale moja propozycja aby razem spędzić dzień lub tylko wieczór na malowaniu był całkiem poważny.
Spojrzałam na kartę dań i gdy podszedł kelner zamówiłam kluski z czterema różnymi rodzajami sera. Kelner polecił do tego jakieś tam wino, na które się zgodziłam. Gdy podawałam mu swoją kartę zauważyłam, jak spojrzał na moje palce i zatrzymał na nich swój wzrok bardziej niż tego chciałam. Mogłam tego się spodziewać, bo ludzka natura jest dosyć ciekawska. Nie zmieniało to faktu, że ułożyłam dłoń na kolanie, ukrywając ją od ciekawskich spojrzeń.
- Powiedz mi, gdzie znalazłeś nowe mieszkanie? Będę musiała szybciej skorzystać z twojej propozycji aby zostać u ciebie na noc abym mogła w niej spędzić chociaż jedną.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Możemy wydziergać mu różowy sweterek na chłodniejsze dni - zaśmiałem się trochę złośliwie. Skoro już to nie ja będę musiał się tym męczyć i nosić wszystkie te dziwactwa, które wymyśla Dove, chętnie sam mogłem w tym uczestniczyć. A nawet dodać jakieś ładne ozdoby do ubranka. Tak w ramach małej zemsty.
Słuchałem pomysłu Dove i się nad tym musiałem dłużej zastanowić. Nie chodziło mi o coś konkretnie artystycznego, a jedynie o coś, dzięki czemu mogliśmy spędzić wolne chwile. Po części też po to, żeby nie wpadło nic głupiego do głowy.
- Po co ci płótno, mogę odstąpić ci jedną ze ścian w salonie w nowym mieszkaniu. Planuję je wszystkie wybielić, a jeżeli jedna będzie jakoś pomalowana, to może to tylko pozytywnie wpłynąć. Będzie pasować do poduszek - zaśmiałem się, chociaż to wcale nie był taki głupi pomysł. Nie potrzebny mi żaden artysta, skoro mogliśmy się przy tym wspólnie bawić, a przy okazji zrobić coś pożytecznego.
- Albo zrobię je wszystkie w ciemnym odcieniu, a tą jedną pomalujemy. A co do nowego mieszkania, to pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim się tam przeniosę, bo chciałbym jeszcze zmienić podłogi. I poprawić balkon, jeżeli mi się uda. Więc śmiało wpadnij do starego jeśli będziesz chciała spędzić ze mną noc - uśmiechnąłem się lekko zadziornie, zdając sobie doskonale sprawę jak dwuznacznie brzmiały moje słowa. Nie czułem nic takiego w tej chwili, ale wiedziałem, że Dove raczej nie będzie potrzebowała za wiele czasu, aby się to zmieniło, jeśli tylko będzie chcieć.
- A za kilka dni idę ustalić całą resztę i odebrać klucze, możesz iść ze mną jeżeli chcesz - zaproponowałem pod wpływem chwili. Wcześniej o tym nie pomyślałem, bo z góry uznałem, że zajmę się wszystkim sam. Ale jak Dove będzie chciała wybrać się ze mną, nie widziałem problemu.
Słuchałem pomysłu Dove i się nad tym musiałem dłużej zastanowić. Nie chodziło mi o coś konkretnie artystycznego, a jedynie o coś, dzięki czemu mogliśmy spędzić wolne chwile. Po części też po to, żeby nie wpadło nic głupiego do głowy.
- Po co ci płótno, mogę odstąpić ci jedną ze ścian w salonie w nowym mieszkaniu. Planuję je wszystkie wybielić, a jeżeli jedna będzie jakoś pomalowana, to może to tylko pozytywnie wpłynąć. Będzie pasować do poduszek - zaśmiałem się, chociaż to wcale nie był taki głupi pomysł. Nie potrzebny mi żaden artysta, skoro mogliśmy się przy tym wspólnie bawić, a przy okazji zrobić coś pożytecznego.
- Albo zrobię je wszystkie w ciemnym odcieniu, a tą jedną pomalujemy. A co do nowego mieszkania, to pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim się tam przeniosę, bo chciałbym jeszcze zmienić podłogi. I poprawić balkon, jeżeli mi się uda. Więc śmiało wpadnij do starego jeśli będziesz chciała spędzić ze mną noc - uśmiechnąłem się lekko zadziornie, zdając sobie doskonale sprawę jak dwuznacznie brzmiały moje słowa. Nie czułem nic takiego w tej chwili, ale wiedziałem, że Dove raczej nie będzie potrzebowała za wiele czasu, aby się to zmieniło, jeśli tylko będzie chcieć.
- A za kilka dni idę ustalić całą resztę i odebrać klucze, możesz iść ze mną jeżeli chcesz - zaproponowałem pod wpływem chwili. Wcześniej o tym nie pomyślałem, bo z góry uznałem, że zajmę się wszystkim sam. Ale jak Dove będzie chciała wybrać się ze mną, nie widziałem problemu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie spodziewałam się propozycji Williama aby użyć jego ścianę w nowym mieszkaniu. Była to kusząca propozycja. Zapewne gdybym miała ponownie pięć lat i ktoś zaoferował mi, że mogę pomalować ściany bez namysłu bym zaczęła szukać farby i pędzle. Niestety, moje umiejętności w malowaniu nie są tak dobre, jak moje szkice.
- Nie jestem pewna czy chcesz abym malowała twoją ścianę. Chyba, że sam zdecydujesz wzory i kolory. I nie będziesz mógł narzekać, że coś się tobie nie podoba. - żal mi było zrujnować w taki sposób jego nowe mieszkanie, nawet jeżeli można by było zamalować te mniej piękne dzieła na ścianie.
Byłam pod wrażeniem gdy William wspomniał o zmianach, które chciał w nowym mieszkaniu. Już takie rzeczy zdecydował? Może też powinnam podejmować decyzje z hotelem z większą pewnością siebie. William mnie zainspirował i zmotywował abym dłużej nie zwlekała z decyzją nowego budynku.
- W takim razie przyjdę jutro - zdecydowałam, gdy kelner wrócił z butelką wina. Podziękowałam mu i sięgnęłam po kieliszek. Wolałam skorzystać z jego oferty szybciej niż później, ponieważ byłam niewyspana. Było to wciąż dla mnie dziwne, że potrzebowałam mieć kogoś przy sobie abym miała szansę odpocząć przez całą noc.
- Chętnie pójdę, jeżeli czas mi na to pozwoli. Chcesz abym poszła z tobą dla towarzystwa czy z innego powodu? - ostatnio ciężko mi było do końca wiedzieć, jak będzie wyglądać mój dzień. Wolałam niczego nie obiecywać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Nie rozumiem, czym się przejmujesz - odparłem, słysząc wątpliwości Dove, które wydały mi się nieco niedorzeczne. Przecież ścianę zawsze można zamalować jeżeli dzieło nie przypadnie nam do gustu. - Powiemy, że to obraz Rubensa lub Rembrandta, za czasów, gdy byli początkującymi uczniami - parsknąłem cichym śmiechem, żeby nie zwracać na nas uwagi innych klientów czy pracowników. - Poza tym miło jest mieć coś, czego nie mają inni. A raczej niewielu decyduje się na tak odważny krok - uśmiechnąłem się lekko, gdy podszedł do nas kelner z winem oraz kieliszkami. Zdecydowanie własnoręcznie malowany obraz na ścianie nie jest czymś, co się spotyka w każdym domu. Do tego nie zamierzałem ponownie zmieniać mieszkania więc mogłem sobie z tą ścianą zrobić co chciałem.
Zgodziłem się z Dove skinieniem głowy. Mogło być jutro, nie przeszkadzało mi to. Choć może bym trochę wolał, aby przyszła, gdy następny dzień miałbym mieć wolny. Moglibyśmy spędzić wspólnie więcej czasu, ale przecież będzie więcej takich dni. Miałem taką nadzieję.
- Do towarzystwa. Potrafię załatwić sam takie sprawy - odpowiedziałem trochę zgryźliwie lecz z drobnym uśmiechem. Może wiele rzeczy wciąż nie do końca rozumiałem, ale wiele się też nauczyłem. - Jeśli nie dasz rady, to spokojnie, wtedy zaprowadzę cię dopiero na gotowe mieszkanie - powiedziałem, po czym tak samo jak Dove nalałem sobie wina. Zdjąłem również płaszcz, gdyż na sali było całkiem ciepło. I całkiem sporo osób o tej porze. Ogólnie było tu całkiem przyjemnie. Trafiliśmy też na stolik przy ścianie tuż pod lampą, a za ozdobę służył mały kwiatek w żółtej doniczce. Chociaż bardziej niż kwiatek przypominało to trawę.
- Czy ludzie nie obchodzą niedługo kolejnych świąt? - spytałem, patrząc na roślinkę. Przecież jakoś tak to wszystko wyglądało. - Jakoś początkiem wiosny z tego co pamiętam.
Zgodziłem się z Dove skinieniem głowy. Mogło być jutro, nie przeszkadzało mi to. Choć może bym trochę wolał, aby przyszła, gdy następny dzień miałbym mieć wolny. Moglibyśmy spędzić wspólnie więcej czasu, ale przecież będzie więcej takich dni. Miałem taką nadzieję.
- Do towarzystwa. Potrafię załatwić sam takie sprawy - odpowiedziałem trochę zgryźliwie lecz z drobnym uśmiechem. Może wiele rzeczy wciąż nie do końca rozumiałem, ale wiele się też nauczyłem. - Jeśli nie dasz rady, to spokojnie, wtedy zaprowadzę cię dopiero na gotowe mieszkanie - powiedziałem, po czym tak samo jak Dove nalałem sobie wina. Zdjąłem również płaszcz, gdyż na sali było całkiem ciepło. I całkiem sporo osób o tej porze. Ogólnie było tu całkiem przyjemnie. Trafiliśmy też na stolik przy ścianie tuż pod lampą, a za ozdobę służył mały kwiatek w żółtej doniczce. Chociaż bardziej niż kwiatek przypominało to trawę.
- Czy ludzie nie obchodzą niedługo kolejnych świąt? - spytałem, patrząc na roślinkę. Przecież jakoś tak to wszystko wyglądało. - Jakoś początkiem wiosny z tego co pamiętam.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uniosłam lekko brew słysząc.
- Porównujesz moje artystyczne umiejętności do Rubensa i Rembrandta? - było to dla mnie zabawne. Było do bardziej dramatyczne porównanie, więc zgadywałam, że jedynie żartował. Wyglądało na to, że Williamowi bardziej na tym zależało niż przypuszczałam. Dlatego nie zamierzałam się sprzeciwiać czy kręcić nosem.
Wzięłam kolejny łyk wina, gdy William zapytał o świętach. Musiałam się przez chwilę zastanowić.
- Święto? Sama nie jestem pewna. - mruknęłam i odłożyłam kieliszek na bok. Nie byłam zbyt religijna, nie śledzę wszystkich świąt zbyt dokładnie, chociaż może powinnam głównie ze względu na biznes. Wcześniej zajmował się tym menadżer hotelu, ale również powinnam się tym zainteresować.
- Nie sądziłam, że jesteś fanem świąt. Czy powinnam jakoś się przygotować? Czy będziesz miał kolorowe ozdoby w twoim apartamentowcu na każde święto? - zapytałam z zadziorny uśmiechem. Po chwili jednak zrozumiałam dlaczego William mógłby być zainteresowany świętowaniem takich rzeczy. Przypuszczałam, że William nie miał szansy celebrować w piekle. W niebie może jeszcze by to przeszło, wydawało się to bardziej naturalne. Po raz kolejny zapragnęłam wiedzieć więcej o piekle, co William tam widział, co tam robił przez ponad trzysta lat, zamiast cały czas się domyślać. Tym razem sobie odpuściłam pytań aby nie zepsuć nikomu humoru i aby dzień zakończył się bardziej pozytywnie.
- Ah, pamiętaj, że na początku przyszłego miesiąca wyjeżdżamy do Paryża - nagle sobie o tym przypomniałam. Zdecydowanie musiałam zająć się tym co mogłam związanym z hotelem i zostawić instrukcje Sebastianowi, który obiecał mieć wszystko na oku. Tylko sama musiałam podjąć decyzję. Musiałam również zobaczyć czy suknia, którą zamówiłam jakiś czas temu specjalnie na tą wycieczkę jest gotowa.
- Zapewne Diana będzie miała dla ciebie mnóstwo pytań. Przygotuj się na jej przesłuchanie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Nie, nie będę ozdabiał mieszkania - powiedziałem powoli i z namysłem. Wcale nie widziałem powodów, dla których miałbym to robić i właściwie nie rozumiałem, po co ludzie to robili. To tylko kolejne święta, nie interesowało mnie ani ozdabianie czegokolwiek, ani uczestniczenie w tych szopkach. To było dobre dla ludzi. Skoro w ten sposób oddawali cześć swojemu Bogu, to zdecydowanie ich sprawa. Osobiście nie było mi tęskno do tego elementu życia ludzkiego.
- Pamiętam, że moja córka to lubiła, bo pozwalaliśmy jej zjeść słodkie ciasto na śniadanie. I że zakwitały już wtedy pierwsze kwiaty po zimie - mruknąłem, zastanawiając się nad nazwą tego święta, bo gdzieś mi to umknęło. Słuchałem też o wyjeździe do Paryża, o którym wspomniała mi Dove. Nie zostało nam wcale tak wiele czasu. Myślałem, że wyjazd będzie później i będę mógł na spokojnie się przeprowadzić i urządzić. Teraz jednak będę musiał się pospieszyć, jeśli chciałem zdążyć z tym wszystkim przed wyjazdem. Byłoby to najlepsze rozwiązanie, jeśli przez ten okres nie chciałem płacić równocześnie za utrzymanie dwóch mieszkań.
- Dlaczego Diana miałaby mieć do mnie tyle pytań? Zdaje się, że już zdążyła mi ich mnóstwo zadać ostatnim razem. Może dla bezpieczeństwa ustalmy zawczasu pewne kwestie tego, co nas łączy, bo jeśli nasze wersje będą się różnić, to dopiero będzie miała z nas ubaw - i świeże ploteczki dla swojego kółka zainteresowań zwanego Widows Circle, tego byłem więcej niż pewny. Zdecydowanie i tak będziemy po powrocie na ich językach, bez względu na to, co jej powiemy i co się wydarzy. - W ogóle powiedziałaś jej już, że też mam się wybrać z wami?
- Pamiętam, że moja córka to lubiła, bo pozwalaliśmy jej zjeść słodkie ciasto na śniadanie. I że zakwitały już wtedy pierwsze kwiaty po zimie - mruknąłem, zastanawiając się nad nazwą tego święta, bo gdzieś mi to umknęło. Słuchałem też o wyjeździe do Paryża, o którym wspomniała mi Dove. Nie zostało nam wcale tak wiele czasu. Myślałem, że wyjazd będzie później i będę mógł na spokojnie się przeprowadzić i urządzić. Teraz jednak będę musiał się pospieszyć, jeśli chciałem zdążyć z tym wszystkim przed wyjazdem. Byłoby to najlepsze rozwiązanie, jeśli przez ten okres nie chciałem płacić równocześnie za utrzymanie dwóch mieszkań.
- Dlaczego Diana miałaby mieć do mnie tyle pytań? Zdaje się, że już zdążyła mi ich mnóstwo zadać ostatnim razem. Może dla bezpieczeństwa ustalmy zawczasu pewne kwestie tego, co nas łączy, bo jeśli nasze wersje będą się różnić, to dopiero będzie miała z nas ubaw - i świeże ploteczki dla swojego kółka zainteresowań zwanego Widows Circle, tego byłem więcej niż pewny. Zdecydowanie i tak będziemy po powrocie na ich językach, bez względu na to, co jej powiemy i co się wydarzy. - W ogóle powiedziałaś jej już, że też mam się wybrać z wami?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Jeżeli William uważał, że Diana nie będzie próbowała wyciągnąć od niego więcej informacji to bardzo się mylił. Diana potrafiła być sprytna i ciekawa niczym kot. Nie ukrywała swojej ciekawości co William już sam się przekonał. W jednej jednak William miał rację. Trzeba ustalić co powiemy Dianie, gdy rzuci w nas pytaniami.
- Ah, czyli nie możemy jej powiedzieć, że jesteś demonem, który spędził ostatnie ponad trzysta lat w piekle dopóki nie wysłali cię tutaj aby być moim stróżem, ponieważ mój poprzedni stróż nie wytrzymał, i gdzieś pomiędzy swoimi obowiązkami zacząłeś pragnąć czegoś innego i okazało się, że to pragnienie nie było jednostronne i aktualnie jesteśmy w nietypowej sytuacji, bo żadne z nas nie chce małżeństwa, nie oczekuje wielkiej miłości, ale gdyby ktoś się dowiedział o naszych relacjach to sami wcisnęliby nam obrączki na palce? - uśmiechnęłam się do niego szeroko. Kątem oka zauważyłam naszego kelnera, który postawił przed nami jedzenie i poczekałam aż odejdzie za nim dodałam:
- W takim razie, panie Lightwood, co według ciebie nas łączy? - zapytałam, sięgając po sztućce. - I nie, nie powiedziałam jej, że będziesz. Nie było jej na ostatnim spotkaniu. Ostatnio ją widziałam w teatrze. - wtedy uznałam, że powinnam z nią się spotkać aby przynajmniej ustalić plany podróży i dowiedzieć się od niej jak powinnam się przygotować. Może przy okazji potwierdzi moje teorie dlaczego Helen zdecydowała wykopać mnie z Widows Circle.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Szturchnąłem lekko stopę Dove swoją pod stołem. To było złośliwe z jej strony lecz nie miałem jej nic takiego za złe. Bardziej zrobiłem to dlatego, że sama również robiła coś takiego. Jej słowa brzmiały bardzo ironicznie, jednak były prawdą. Prawda, w którą i tak nikt by nam nie uwierzył. Ludzie tylko stukaliby się w czoła z naszej głupoty i wymysłów.
- To dobre pytanie, panno Parker - przyznałem lekko rozbawiony miną, jaką zrobiła Dove. Nabiłem na widelec jedną kluskę. Była jeszcze gorąca więc kontynuowałem myśl zanim ją zjadłem. - Nie nazwałbym nas przyjaciółmi z przywilejami, bo to jednak wykracza już ponad to. Jak wspomniałaś, małżeństwa również żadne z nas nie pragnie. Ale przecież bycie lub nie bycie małżeństwem nie jest wskaźnikiem tego, jak bardzo kochasz drugą osobę. To też kwestia tego, jak wiele chcesz jej wyjawić. Chcesz przed Dianą wciąż udawać przyjaciół czy wprost powiedzieć, że jesteśmy w pewnego rodzaju związku? - spytałem, zajadając się serowymi kluskami.
- Do tego jestem całkiem pewien, że zaraz Sebastian się o wszystkim dowie. A ja nie mam pojęcia, jak miałbym się z nim obchodzić - westchnąłem po dłuższej chwili. Sebastian stanowił dla mnie wielką zagadkę. Raz mówił jedno, innym razem drugie, a później znów wracał do pierwotnego zdania. Jakoś nie sądziłem, aby choć w połowie zależało mu na znajomości ze mną tak, jak Dove. Trochę byłoby przykro, gdyby wciąż się upierał jak ostatni osioł co do swojego postanowienia, nadal uważając mnie za wroga. Z drugiej strony gdyby tak było, nie miałem zamiaru go o coś prosić lub przepraszać. Jeśli nie potrafił zrozumieć i przetrawić pewnych informacji i zdarzeń, nie miałem na to wpływu. Więc obchodzenie się z nim jak z jajkiem też nie miałoby większego sensu.
- To dobre pytanie, panno Parker - przyznałem lekko rozbawiony miną, jaką zrobiła Dove. Nabiłem na widelec jedną kluskę. Była jeszcze gorąca więc kontynuowałem myśl zanim ją zjadłem. - Nie nazwałbym nas przyjaciółmi z przywilejami, bo to jednak wykracza już ponad to. Jak wspomniałaś, małżeństwa również żadne z nas nie pragnie. Ale przecież bycie lub nie bycie małżeństwem nie jest wskaźnikiem tego, jak bardzo kochasz drugą osobę. To też kwestia tego, jak wiele chcesz jej wyjawić. Chcesz przed Dianą wciąż udawać przyjaciół czy wprost powiedzieć, że jesteśmy w pewnego rodzaju związku? - spytałem, zajadając się serowymi kluskami.
- Do tego jestem całkiem pewien, że zaraz Sebastian się o wszystkim dowie. A ja nie mam pojęcia, jak miałbym się z nim obchodzić - westchnąłem po dłuższej chwili. Sebastian stanowił dla mnie wielką zagadkę. Raz mówił jedno, innym razem drugie, a później znów wracał do pierwotnego zdania. Jakoś nie sądziłem, aby choć w połowie zależało mu na znajomości ze mną tak, jak Dove. Trochę byłoby przykro, gdyby wciąż się upierał jak ostatni osioł co do swojego postanowienia, nadal uważając mnie za wroga. Z drugiej strony gdyby tak było, nie miałem zamiaru go o coś prosić lub przepraszać. Jeśli nie potrafił zrozumieć i przetrawić pewnych informacji i zdarzeń, nie miałem na to wpływu. Więc obchodzenie się z nim jak z jajkiem też nie miałoby większego sensu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Czy chciałam abyśmy dalej się ukrywali? To było ważne pytanie i nie miałam na nie od razu odpowiedzi. Do tego ta cała sytuacja pomiędzy Sebastianem i Williamem... A raczej brak jakiejkolwiek sytuacji, bo wątpiłam, że Sebastian potrafi przymknąć oko na fakt, że William nie jest człowiekiem. Nie wiedziałam, jak Sebastian układał sobie takie rzeczy w głowie, bo w końcu po jakimś czasie nie miał większego problemu z przeszłością Williama. Jednak chyba ciężko porównywać demona do członka mafii.
- Niby masz rację, co do małżeństwa i tak dalej, ale na pewno jesteś świadom, że większość tak nie myśli - zjadłam pierwszą kluskę i dopiero po chwili kontynuowałam. - Opinia większości nie powinna na mnie wpływać, wiem o tym. Będę musiała nauczyć się aby nie zwracać za dużo uwagi na takie rzeczy. Tylko jak to zbalansować z śledzeniem reputacją hotelu? Muszę wiedzieć o czym mówią inni, a jest ciężko oddzielić plotki na mój temat od biznesu. W końcu, imię mojej rodziny jest w nazwie hotelu. - zjadłam drugą kluskę i sięgnęłam ponownie po kieliszek z winem. Było to całkiem przyjemne połączeniem z różnymi serami, ale nie mogłam do końca nacieszyć się kolacją. Byłam bardziej skupiona na moich własnych myślach i rozmowie.
- Z drugiej strony, nie wiem czy chcę się ukrywać. Czy przy kolacjach w większym gronie powinnam ciebie przedstawiać, jako mój narzeczony? Partner? I tak, Sebastian również będzie problemem, ale lepiej aby się dowiedział po naszym powrocie z Paryża. Do tego czasu może uda nam się coś wymyślić. - taki plan na ten czas mi nie przeszkadzał.
Po chwili zaśmiałam się odrobinę pod nosem i zakryłam usta dłonią, nagle sobie coś uświadamiając.
- Wiesz, tyle książek czytałam o romansach. Każda para miała jakieś problemy, dramaty, ochy i achy, jednak jeszcze żadna z nich nie rozmawiała na takie tematy. Jeżeli mieli to autor zdecydował nie dodawać tej sceny. Najwyraźniej taka jest różnica pomiędzy fikcją, a rzeczywistością. Gdy się zakochasz nie oznacza to, że wszystkie twoje problemy czy zmartwienia znikną. - ciekawe, czy dlatego niektórzy kupują takie książki lub uwielbiają obrazy, które przedstawiają bardziej romantyczną wersję miłości.
- Tak czy inaczej - pokręciłam lekko głową i wróciłam do poprzedniego tematu. - Co ty myślisz? Chcesz wciąż udawać, że jedynie łączy nas przyjaźń? - tym razem ja zaczepiłam go pod stołem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Niestety bardzo dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że inni będą dziwnie się nam przyglądać oraz naszej relacji. Dla nich jest to niepojęte, jak dwoje ludzi może być ze sobą bez ślubu. Jeszcze zaczną głosić brzydkie plotki, co już w ogóle będzie przykre, tym razem dla nas.
Musiałem po raz kolejny przyznać rację Dove, gdy wspomniała o tym, że prawdziwe życie wcale nie wygląda jak pięknie napisana książka. W prawdziwym życiu było mnóstwo kłopotów, nierozwiązanych spraw oraz ludzie, którzy stawali na drodze we wszystkim.
W skupieniu wysłuchałem jej słów. Na zadane pytanie nie mailem konkretnej odpowiedzi, bo właściwie podzielałem wątpliwości kobiety. A może nawet miałem jeszcze więcej swoich. Zdecydowanie popsuło mi to trochę apetyt. Wypiłem więc kilka łyków wina zanim przemyślałem swoją odpowiedź i się odezwałem.
- Chciałbym móc "legalnie" trzymać cię za rękę idąc po mieście, nie ukrywając się przed twoim bratem i wszystkimi znajomymi, jak jacyś małolaci, którzy niewiele rozumieją. Ja za to rozumiem aż za wiele i w naszej sytuacji lepiej byłoby pozostać dla innych przyjaciółmi - westchnąłem krótko, przyglądając się w międzyczasie Dove. Ciekaw byłem, czy czuła tak samo.
- Przede wszystkim tak, jak mówiłaś, zaraz byśmy zostali okrzyknięci małżeństwem i każdy by tylko dopytywał o datę rzekomego ślubu. Wciąż wywierana byłaby na nas presja, niewiadomo jak inni odebraliby taki związek, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę naszą różnicę w statusie społecznym. Mogliby krzywo na nas spoglądać, jakbym próbował wykorzystać twoją sytuację finansową i zarobić albo w drugą stronę, jakbyś to ty mi płaciła za… towarzystwo. Bo przecież związki bez obrączek na palcach są podejrzane. Poza tym, jeśli już miałbym ci się kiedyś oświadczyć, to wolałbym mieć w tym jakieś doświadczenie, a nie pchać się w ciemno. Miłość nie zawsze wygrywa z rutyną dni powszednich, a będąc w małżeństwie moglibyśmy się znienawidzić. A tak zawsze jest jakaś furtka, by wszystkiego nie zaprzepaścić. Z ciężkim sercem to mówię, ale pozostanie w cieniu jest chyba jedyną rozsądną opcją - powiedziałem, odstawiając pusty już kieliszek. To również mogło nie przynieść pożądanych skutków, szczególnie dla nas. Nie widziałem rozwiązania, które zostałoby dobrze przyjęte przez wszystkich.
Musiałem po raz kolejny przyznać rację Dove, gdy wspomniała o tym, że prawdziwe życie wcale nie wygląda jak pięknie napisana książka. W prawdziwym życiu było mnóstwo kłopotów, nierozwiązanych spraw oraz ludzie, którzy stawali na drodze we wszystkim.
W skupieniu wysłuchałem jej słów. Na zadane pytanie nie mailem konkretnej odpowiedzi, bo właściwie podzielałem wątpliwości kobiety. A może nawet miałem jeszcze więcej swoich. Zdecydowanie popsuło mi to trochę apetyt. Wypiłem więc kilka łyków wina zanim przemyślałem swoją odpowiedź i się odezwałem.
- Chciałbym móc "legalnie" trzymać cię za rękę idąc po mieście, nie ukrywając się przed twoim bratem i wszystkimi znajomymi, jak jacyś małolaci, którzy niewiele rozumieją. Ja za to rozumiem aż za wiele i w naszej sytuacji lepiej byłoby pozostać dla innych przyjaciółmi - westchnąłem krótko, przyglądając się w międzyczasie Dove. Ciekaw byłem, czy czuła tak samo.
- Przede wszystkim tak, jak mówiłaś, zaraz byśmy zostali okrzyknięci małżeństwem i każdy by tylko dopytywał o datę rzekomego ślubu. Wciąż wywierana byłaby na nas presja, niewiadomo jak inni odebraliby taki związek, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę naszą różnicę w statusie społecznym. Mogliby krzywo na nas spoglądać, jakbym próbował wykorzystać twoją sytuację finansową i zarobić albo w drugą stronę, jakbyś to ty mi płaciła za… towarzystwo. Bo przecież związki bez obrączek na palcach są podejrzane. Poza tym, jeśli już miałbym ci się kiedyś oświadczyć, to wolałbym mieć w tym jakieś doświadczenie, a nie pchać się w ciemno. Miłość nie zawsze wygrywa z rutyną dni powszednich, a będąc w małżeństwie moglibyśmy się znienawidzić. A tak zawsze jest jakaś furtka, by wszystkiego nie zaprzepaścić. Z ciężkim sercem to mówię, ale pozostanie w cieniu jest chyba jedyną rozsądną opcją - powiedziałem, odstawiając pusty już kieliszek. To również mogło nie przynieść pożądanych skutków, szczególnie dla nas. Nie widziałem rozwiązania, które zostałoby dobrze przyjęte przez wszystkich.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
W pewnym sensie ulżyło mi, że William zgadzał, że reakcjach innych nie było czymś co mogliśmy tak łatwo zignorować. Jednak wciąż posmutniałam, gdy usłyszałam, że lepiej by było utrzymać pewne rzeczy w sekrecie. Ukrywanie się potrafiło być ekscytujące, ale było również męczące.
- Myślisz, że świat kiedykolwiek się zmieni? Czy na zawsze pozostaniemy w cieniu? - mruknęłam pod nosem, opuszczając wzrok i wpatrując się w mały kwiatek na stole. Nie oczekiwałam żadnej odpowiedzi. Obawiałam się, że utknęliśmy w tej sytuacji i jedynym prostym rozwiązaniem byłoby zgodzić się na małżeństwo. Nie chciałam siebie zmuszać do niczego, ale może udałoby mi się siebie jakoś przekonać? Lub może w jakiś sposób przekonać innych?
Mała iskierka nadziei pojawiła się w moim sercu i podniosłam wzrok na Williama.
- Co jeżeli będziemy udawać, że jesteśmy zaręczeni? Tak, jak wcześniej udawaliśmy, że jesteśmy sobą zainteresowani aby inni skupili się bardziej na plotkach o nas, niż o Sebastianie. Powiemy, że czekamy ze ślubem aż otworzymy hotel skoro żadne z nas nie ma rodziny, która nawet mogłaby dać pieniądze na wesele. Albo możemy kupić jakieś tam obrączki, że niby obiecaliśmy sobie małżeństwo w przyszłości. Możemy sprzedać innym taką historyjkę, ale dla nas to może być dodatkowa biżuteria. - może nie był to najlepszy pomysł, ale chyba wolałabym spróbować coś takiego niż ukrywać się kto wie, jak długo.
- Nie zmieni to plotek na nasz temat, ale przynajmniej nie będzie to aż tak kontrowersyjne, jak trzymanie się za rękę bez pierścionka na palcu. To będzie taka... "kontrola uszkodzeń".
Oczywiście, trochę to mogło bardziej skomplikować nasze relacje, ale kiedy one takie nie były? Po za tym, dla innych te pierścionki czy pierścionek miałyby znaczenie, ale dla nas nie musiało to nic zmieniać. Do tego dawało nam to więcej czasu aby zobaczyć, gdzie to wszystko nas pokieruje.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie znałem odpowiedzi na zadane pytania. Może kiedyś postrzeganie takich par się zmieni lecz na chwilę obecną musieliśmy się zmierzyć z tym problemem. Gdybyśmy byli zwykłymi, szarymi ludźmi, zapewne niewielu by zainteresował tego typu związek. Każdy miał swoje zmartwienia i własne problemy na głowie. Jednak Dove była kimś znaczącym i zbyt wiele osób będzie się interesować jej życiem prywatnym.
Dlatego tak mnie zdziwiła jej następna propozycja. Zatrzymałem widelec w połowie drogi do talerza, przyglądając się uważnie Dove. Jej pomysł nie był do końca głupi, ale i tak zapewne wzbudzi pewne kontrowersje.
- Dove, wiesz dobrze, że zgodzę się na każdy twój pomysł, ale czy ty jesteś gotowa na to, co się stanie kiedy powiemy coś takiego? - spytałem, nie spuszczając z niej swojego spojrzenia. - Jesteś gotowa na ocenę obcych? Na ocenianie przez własnego brata? Tak samo jak ty chciałbym móc w spokoju się z tobą spotykać, kiedy i jak chcemy - westchnąłem, tym razem odwzajemniając jej wcześniejszą zaczepkę pod stołem. Jednak jedynie pogładziłem jej nogę swoją, posyłając kobiecie delikatny uśmiech. - Jednocześnie nie chcę, żebyś czuła się z tego względu niekomfortowo czy źle. Pamiętaj, że jeśli będziesz mieć przez to problemy, powiedz mi od razu o tym i wymyślimy wtedy coś innego. Zgoda?
Dlatego tak mnie zdziwiła jej następna propozycja. Zatrzymałem widelec w połowie drogi do talerza, przyglądając się uważnie Dove. Jej pomysł nie był do końca głupi, ale i tak zapewne wzbudzi pewne kontrowersje.
- Dove, wiesz dobrze, że zgodzę się na każdy twój pomysł, ale czy ty jesteś gotowa na to, co się stanie kiedy powiemy coś takiego? - spytałem, nie spuszczając z niej swojego spojrzenia. - Jesteś gotowa na ocenę obcych? Na ocenianie przez własnego brata? Tak samo jak ty chciałbym móc w spokoju się z tobą spotykać, kiedy i jak chcemy - westchnąłem, tym razem odwzajemniając jej wcześniejszą zaczepkę pod stołem. Jednak jedynie pogładziłem jej nogę swoją, posyłając kobiecie delikatny uśmiech. - Jednocześnie nie chcę, żebyś czuła się z tego względu niekomfortowo czy źle. Pamiętaj, że jeśli będziesz mieć przez to problemy, powiedz mi od razu o tym i wymyślimy wtedy coś innego. Zgoda?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wiedziałam, że taka decyzja wpłynie na more relacje z innymi i na moją reputację. Ale nie chciałam się ukrywać, a udawanie zaręczonych przez kilka lat było lepszą opcją, przynajmniej według mnie. Nie była to idealna sytuacja, byłam tego świadoma, i dlatego nie wiedziałam czy byłam całkowcie gotowa na reakcje innych. Zwłaszcza Sebastiana. Nie chciałam stracić brata. Nie chciałam aby nasze relacje tak się pogorszyły, że nie możemy być razem w jednym pokoju. Nie mogłam na to pozwolić i obiecałam sobie, że jeżeli będę musiała to będę walczyć z samym Sebastianem aby nasze relacje nie ucierpiały na długi okres czasu.
- Nie wiem, czy jestem gotowa. Ale wiem, że jesteś tego wart, William. Oboje zasługujemy na to aby zobaczyć, gdzie nasze uczucia i pragnienia nas pokierują. Po tym wszystkim co nas spotkało chyba możemy sobe pozwolić na trochę szczęścia, prawda? - pod koniec odwzajemniłam jego delikatny uśmiech.
- Obiecuję, że powiem tobie o jakichkolwiek problemach. Mam nadzieję, że zrobisz to samo. - nie wiedziałam czy William jedynie mnie widział jako ktoś kim trzeba się zająć i zaopiekować. Miałam nadzieję, że nie, bo chciałam aby widział nas jako sobie równych, coś w stylu partnerów, którzy mogli na sobie nawzajem polegać. Nie chciałam aby było to jednostronne.
Sięgnęłam po kieliszek z winem jednak za nim z niego wypiłam uśmiechnęłam się odrobinę szerzej do Williama.
- W takim razie chyba będę musiała się rozejrzeć za pierścionkiem. Może uda mi się jakiś znaleźć w starej biżuterii mamy. Chyba, że Sebastian pierwszy się do tego dobrał.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach