Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Podziwiałem Dove za tą jej stanowczą decyzję. Nie wahała się zrobić tego, czego pragnęła, była gotowa stawić czoła przeciwnościom, jakim z pewnością przyjdzie nam się zmierzyć. Uśmiechnąłem się nieco bardziej. Być może właśnie ta jej stanowczość oraz zdecydowanie doprowadza ją do sukcesu. Jeśli tego właśnie chciała, nie zamierzałem ustępować kroku. Nie przeszkadzało mi również to, iż zapewne będę znajdować się bardziej w jej cieniu. W końcu hotel należy do niej oraz jest sygnowany jej nazwiskiem, nie zamierzałem wtrącać się w coś, na czym się nie znałem. Mogłem co najwyżej doradzić, jeżeli będzie potrzebować mojej rady lub czegoś dopilnować.
- Obiecuję ci. Będziemy razem rozwiązywać takie problemy - kiwnąłem głową, nie wiedząc co miałbym więcej powiedzieć. Nie było powodów, abym nie ufał Dove. Była o wiele rozsądniejsza niż wiele innych kobiet w jej wieku. Wciąż się o nią martwiłem i zapewne nadal będę, ked sk zdecydowanie zasługiwała teraz na więcej swobody w podejmowaniu własnych decyzji.
- Jesteś pewna, że chcesz nosić pierścionek po mamie? - spytałem, powoli wracając do przerwanej kolacji. - Mogę kupić ci nowy, taki, jaki sobie wybierzesz - zaproponowałem. Nie widziałem w tym problemu. W końcu miał być zaręczynowy, a mężczyzna raczej nie oświadcza się pierścionkiem po zmarłej matce swojej ukochanej. Co prawda nikt nie będzie wiedział jaki pierścionek Dove nosi na palcu, dlatego dałem jej swobodny wybór. W końcu to też nie miały być prawdziwe zaręczyny.
- Obiecuję ci. Będziemy razem rozwiązywać takie problemy - kiwnąłem głową, nie wiedząc co miałbym więcej powiedzieć. Nie było powodów, abym nie ufał Dove. Była o wiele rozsądniejsza niż wiele innych kobiet w jej wieku. Wciąż się o nią martwiłem i zapewne nadal będę, ked sk zdecydowanie zasługiwała teraz na więcej swobody w podejmowaniu własnych decyzji.
- Jesteś pewna, że chcesz nosić pierścionek po mamie? - spytałem, powoli wracając do przerwanej kolacji. - Mogę kupić ci nowy, taki, jaki sobie wybierzesz - zaproponowałem. Nie widziałem w tym problemu. W końcu miał być zaręczynowy, a mężczyzna raczej nie oświadcza się pierścionkiem po zmarłej matce swojej ukochanej. Co prawda nikt nie będzie wiedział jaki pierścionek Dove nosi na palcu, dlatego dałem jej swobodny wybór. W końcu to też nie miały być prawdziwe zaręczyny.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Propozycja Williama była kusząca. W końcu, kto by odmówił nowej biżuterii? Najwyraźniej ja, bo pokręciłam głową. Nie dlatego, ponieważ nie chciałam czegoś nowego. Uznałam, że dzień dzisiejszy nie miało sensu coś kupować.
- Kupujesz nowe mieszkanie, w którym do tego chcesz trochę pozmieniać przed przeprowadzką. Nie będę wyciągała od ciebie dodatkowych pieniędzy. Po za tym, nie lubię byle czego. Wiem, że brzmię, jak rozpieszczona dama, ale jeżeli chodzi o pewne rzeczy to wolę mieć ich mniej, ale lepszej jakości lub dokładnie jak mi się podoba. - po za tym, ten pierścionek miał jedynie przekonać innych do naszej zmyślonej bajeczki. Po co wkładać pieniądze na takie rzeczy?
- Pamiętasz, jak kiedyś tobie wspomniałam, że po śmierci rodziców Sebastian nie chciał mi dać pieniędzy na nowe buty czy suknie? Chyba się przyzwyczaiłam do tego, że nie mam za wiele opcji w garderobie i tak jest mi teraz wygodniej. Wolę zainwestować w hotel lub na teatr. Dlatego zajmij się apartamentem. Lepiej abyś zadbał o swój nowy dom, prawda? - odłożyłam widelec na bok. Nie miałam ochoty zjeść całą moją porcję dlatego delikatnie przysunęłam swój talerz w stronę Williama, gdyby przypadkiem był bardziej głodny.
- O której jutro kończysz pracę? - zapytałam, w głowie zaczynając planować sobie następny dzień.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Jak uważasz - wzruszyłem ramionami. Uniosłem lekko brwi, widząc, że tak szybko skończyła jeść. Zdecydowanie jadła mniej niż zazwyczaj i trochę mnie to zastanawiało dlaczego. - Choć trochę uważam, że to przykre, że przez Sebastiana zachowujesz taki minimalizm. Oczywiście lepiej jest mieć mniej, a bardziej wartościowe, ale odmawiasz sobie zdecydowanie więcej niż powinnaś - przyznałem. Tak właśnie to widziałem. Jedyne w co tak naprawdę inwestowała Dove, to były książki. Jedyna rzecz, na jaką sobie nie żałowała. Większość drobnych przyjemności odsuwała na bok.
- O siedemnastej. Pójdę później na małe zakupy i możemy sobie w domu zrobić kolację zamiast zwiedzać kolejne restauracje - wspomniałem rozbawiony. Te wszystkie razy, gdy nie jedliśmy w domu, mogłem zliczyć na palcach jednej ręki. - Muszę przyznać, że miałem mnóstwo okazji do nauki gotowania. Kupiłem sobie nawet książkę kucharską i potrafię zrobić coś więcej niż gulasz. Jak chcesz, jeśli nie, mogę wziąć nam coś gotowego - uśmiechnąłem się z przekąsem. Pamiętałem doskonale pierwszy dzień, gdy coś ugotowałem dla Dove. Chyba żadne z nas nie było do końca zadowolone z tego dania, mimo iż było całkiem zjadliwe. Wciąż jednak daleko mi było do umiejętności chociażby Anny.
- Chcesz jeszcze deser? - spytałem, gdy podsze kelner. Mężczyzna pytał, czy potrzebujemy więcej wina, jednak na to od razu pokręciłem głową. Nie miałem w planie pić więcej niż nieco do obiadu. Wystarczyło nam to, co mieliśmy.
- O siedemnastej. Pójdę później na małe zakupy i możemy sobie w domu zrobić kolację zamiast zwiedzać kolejne restauracje - wspomniałem rozbawiony. Te wszystkie razy, gdy nie jedliśmy w domu, mogłem zliczyć na palcach jednej ręki. - Muszę przyznać, że miałem mnóstwo okazji do nauki gotowania. Kupiłem sobie nawet książkę kucharską i potrafię zrobić coś więcej niż gulasz. Jak chcesz, jeśli nie, mogę wziąć nam coś gotowego - uśmiechnąłem się z przekąsem. Pamiętałem doskonale pierwszy dzień, gdy coś ugotowałem dla Dove. Chyba żadne z nas nie było do końca zadowolone z tego dania, mimo iż było całkiem zjadliwe. Wciąż jednak daleko mi było do umiejętności chociażby Anny.
- Chcesz jeszcze deser? - spytałem, gdy podsze kelner. Mężczyzna pytał, czy potrzebujemy więcej wina, jednak na to od razu pokręciłem głową. Nie miałem w planie pić więcej niż nieco do obiadu. Wystarczyło nam to, co mieliśmy.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zmarszczyłam odrobinę brwi. Nie widziałam powodu dlaczego miało być Williamowi przykro. Odmawiam sobie zdecydowanie więcej niż powinnam? Sama tak nie uważałam. W końcu, żyłam dosyć komfortowo. Może nie żyłam w podobnych luksusach co Helen czy Wolfgrond, ale nie były to kolosalne różnice. Po za tym, nawet gdybym sobie na więcej pozwoliła to sama nie wiedziałam co kupić? Więcej butów? Była to... nie taka głupia myśl. Przydałoby się coś na cieplejsze sezony. Jednak nie na tym chciałam się skupić.
Poprosiłam kelnera o creme brulee i gdy odszedł od naszego stołu spojrzałam ponownie na Williama. Nauczył się gotować? Zaintrygował mnie tym.
- Coś gotowego? I miałabym przepuścić okazję aby William Lightwood ponownie dla mnie coś ugotował? Mowy nie ma. Skoro się chwalisz swoimi umiejętnościami zdecydowanie wolę spróbować coś od ciebie. - po za tym, do restauracji zawsze mogę pójść, a nie każdego dnia mam okazję zjeść posiłek od Williama.
Kelner wrócił szybko z małym deserem i postawił go na środku stołu. Od razu pochyliłam się w stronę deseru z małą łyżką w dłoni. Dawno nie miałam creme brulee. Ciekawe czy wciąż tak znakomicie smakuje? Czy wciąż może sprawić, że tymczasowo ten świat wydaje się być równie słodki i idealny, jak sam deser?
Przymknęłam oczy, gdy wzięłam pierwszą łyżkę pełną kremu i cukru. Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć pod nosem. Zdecydowanie wciąż bajecznie smakowało. Otworzyłam oczy, gdy byłam gotowa na więcej. Wiedziałam, że William nie przepadał za słodkimi rzeczami, więc śmielej niż poprzednio delektowałam się deserem niż pytać czy sam nie ma ochoty.
- A jednak jest niebo na ziemi - skomentowałam żartobliwie. Mogło to być bardziej zabawne dla Williama niż dla kogoś innego. - Jak to jest możliwe, że nie lubisz słodkich rzeczy? Cukier jakoś ciebie skrzywdził? Złamał tobie serce? Porwał ulubionego pluszaka z dzieciństwa?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tym razem zdecydowanie nie będzie to tylko wrzucenie składników do garnka i czekanie aż się ugotują. Aż dziwne było, jakich połączeń używano, które nie przyszłyby mi na myśl, a razem smakowały wyśmienicie. Zacząłem już powoli obmyślać, co mógłbym zrobić. Coś niezbyt skomplikowanego, żebym zaraz nie zepsuł, ale też niezbyt oczywistego i za prostego. Osobiście zjadłbym cokolwiek, aby było ciepłe… nie byłem zbyt wybredny w tej kwestii.
Zamiast od razu odpowiedzieć, przyglądałem się Dove z jaką radością zabrała się do deseru. Trochę zabawne było patrzeć jaką przyjemność potrafiło jej sprawić to niewielkie danie. Zostawiłem cały deser dla niej. Nie ze względu na to, że dla mnie było za słodkie bądź nie miałem ochoty, tylko nie chciałem zabierać jej tej przyjemności z każdego kolejnego kęsa.
- Każdy ma własną definicję nieba - odpowiedziałem rozbawiony. Można uznać, iż creme brulee był czymś takim dla Dove. To widać po jej rozanielonej minie.
- Nic mi nie zrobił cukier. Od zawsze tak miałem. Mama tak mnie nauczyła, ona też nie przepadała za słodkim. I tak już mi zostało. Poza tym zęby od tego bolą - odpowiedziałem szczerze, mając w pamięci smak kruchego ciasta z kwaśnymi owocami. Większość osób zdecydowanie wolałaby słodkości. - Nie wiem, czy zasmakowałby ci bardziej kwaśny deser niż to, co jadasz na co dzień. Nie każdy to lubi - powiedziałem, zadowalając się kolejnymi kluskami w ramach swojego deseru.
- Przyjdź na osiemnastą. Będę mieć chwilę, żeby trochę przyszykować wszystko i nie wpuszczać się do zimnego mieszkania. Jak chcesz, to weź ze sobą książkę do czytania na dobranoc, albo poczytam ci tą o kotach - zaproponowałem. Zacząłem co prawda trochę ją czytać, ale jakoś niespecjalnie potrafiłem przyswoić tak wiele informacji o kotach. Zapamiętywałem tylko co ciekawsze fragmenty i zabawniejsze ryciny.
Zamiast od razu odpowiedzieć, przyglądałem się Dove z jaką radością zabrała się do deseru. Trochę zabawne było patrzeć jaką przyjemność potrafiło jej sprawić to niewielkie danie. Zostawiłem cały deser dla niej. Nie ze względu na to, że dla mnie było za słodkie bądź nie miałem ochoty, tylko nie chciałem zabierać jej tej przyjemności z każdego kolejnego kęsa.
- Każdy ma własną definicję nieba - odpowiedziałem rozbawiony. Można uznać, iż creme brulee był czymś takim dla Dove. To widać po jej rozanielonej minie.
- Nic mi nie zrobił cukier. Od zawsze tak miałem. Mama tak mnie nauczyła, ona też nie przepadała za słodkim. I tak już mi zostało. Poza tym zęby od tego bolą - odpowiedziałem szczerze, mając w pamięci smak kruchego ciasta z kwaśnymi owocami. Większość osób zdecydowanie wolałaby słodkości. - Nie wiem, czy zasmakowałby ci bardziej kwaśny deser niż to, co jadasz na co dzień. Nie każdy to lubi - powiedziałem, zadowalając się kolejnymi kluskami w ramach swojego deseru.
- Przyjdź na osiemnastą. Będę mieć chwilę, żeby trochę przyszykować wszystko i nie wpuszczać się do zimnego mieszkania. Jak chcesz, to weź ze sobą książkę do czytania na dobranoc, albo poczytam ci tą o kotach - zaproponowałem. Zacząłem co prawda trochę ją czytać, ale jakoś niespecjalnie potrafiłem przyswoić tak wiele informacji o kotach. Zapamiętywałem tylko co ciekawsze fragmenty i zabawniejsze ryciny.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Całkowicie zapomniałam, że kupił sobie tą książkę o kotach. Jeszcze ją miał? Nie wiem, czemu mnie to zaskoczyło. Dobrze, że o tym wspomniał. Przyniosę ze sobą inną książkę, tak w razie czego, gdybym uznała, że te wszystkie informacje o kotach nie są przydatne w przypadku Vincenta. Zapewne każdy właściciel tak myśli, ale uważałam, że Vincent to wyjątkowy kot.
Ucieszyło mnie to, że wspomniał o swojej mamie. Każdy kawałek informacji czy nawet najmniejsze jego wspomnienie było dla mnie ważne, bo chciałam jak najwięcej o nim wiedzieć. Myślałam, że już sporo o nim wiedziałam i wtedy nagle wyszło, że William nie jest tylko moim przyjacielem, ale również stróżem. I jak teraz się okazuje, wciąż były pewne szczegóły, o których nie wiedziałam. Ciekawe, dlaczego jego matka nauczyła go nie przepadać za cukrem?
- Dobrze, będę na osiemnastą - przytaknęłam.
Gdy niestety nie było więcej deseru westchnęłam ciężko i odłożyłam łyżkę. Dzisiejszy dzień był przyjemny i nie mogłam sobie przypomnieć kiedy ostatnio czułam się taka... spokojna? Normalna? Chociaż nie, wiedziałam doskonale kiedy ostatnio tak się poczułam i wtedy William również był obok. Dlatego niechętnie musiałam stwierdzić, że czas wrócić do domu.
- Ja zapłacę - i za nim William mógł zaprotestować podałam pieniądze kelnerowi. Jak wspomniałam wcześniej, lepiej aby William przeznaczył pieniądze na swoje nowe mieszkanie. Zapewne gdybyśmy się nie umówili spotkać to nie przyszedłby do restauracji na kolację.
Kiedy tylko wyszliśmy z restauracji zaczęłam powoli kierować się w stronę domu aby przedłużyć jeszcze trochę wspólny czas. Było już całkiem ciemno dlatego sięgnęłam go po jego dłoń, ściskając ją delikatnie.
- Dziękuję, że zgodziłeś się spotkać. Mam nadzieję, że zoo się tobie spodobało.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Próbowałem zachować powagę, widząc rozczarowanie malujące się na twarzy Dove. Jej mina była dość zabawna i nie mogłem powstrzymać choć małego uśmiechu, patrząc jak zgarnia i zjada resztkę kremu. Wyglądała niczym mała dziewczynka, ale nie domagała się więcej przysmaku.
Przestało mi być jednak do śmiechu, gdy sama zapłaciła za cały rachunek. Zmarszczyłem lekko brwi, co było właściwe jedyną oznaką mojego niezadowolenia. Nic nie chciałem mówić na głos, by nie kłócić się przy ludziach. Z resztą, mogłem znaleźć inny sposób, aby wyrazić swoje niezadowolenie z takich działań. Może przestałem być bogaczem, to jednak nie znaczyło, że nie byłem w stanie zapłacić w restauracji. Jeszcze nadarzy się okazja, póki co słowem się nie zająknąłem w tym temacie.
Po wyjściu z restauracji w chwilowym milczeniu szliśmy w stronę domu Dove. Zwróciłem na nią swoją uwagę, gdy złapała moją dłoń i się odezwała.
- Nie rozumiem, dlaczego mi dziękujesz. Przecież nie zrobiłem tego wbrew sobie, ani nawet nie musiałaś nalegać na to spotkanie. Z tego co pamiętam, to oboje chcieliśmy się spotkać. Czuję się trochę jak dziecko, którego mama się pyta, czy smakował mu obiad. A przecież na naszym spotkaniu wyszło coś zupełnie innego. Raczej… no wiesz… - umilkłem, szukając odpowiedniego słowa, ale jakoś nie potrafiłem tego nazwać. Schadzką? Chyba jedyne określenie, jakie przyszło mi do głowy, gdyż rzeczywiście spotykamy się bardziej potajemnie niż otwarcie.
- Mam przez to również nadzieję, że nam obojgu w równym stopniu podobała się wycieczka do zoo - powiedziałem, tym razem lekko się uśmiechając w stronę Dove i mocniej ściskając jej dłoń.
Przestało mi być jednak do śmiechu, gdy sama zapłaciła za cały rachunek. Zmarszczyłem lekko brwi, co było właściwe jedyną oznaką mojego niezadowolenia. Nic nie chciałem mówić na głos, by nie kłócić się przy ludziach. Z resztą, mogłem znaleźć inny sposób, aby wyrazić swoje niezadowolenie z takich działań. Może przestałem być bogaczem, to jednak nie znaczyło, że nie byłem w stanie zapłacić w restauracji. Jeszcze nadarzy się okazja, póki co słowem się nie zająknąłem w tym temacie.
Po wyjściu z restauracji w chwilowym milczeniu szliśmy w stronę domu Dove. Zwróciłem na nią swoją uwagę, gdy złapała moją dłoń i się odezwała.
- Nie rozumiem, dlaczego mi dziękujesz. Przecież nie zrobiłem tego wbrew sobie, ani nawet nie musiałaś nalegać na to spotkanie. Z tego co pamiętam, to oboje chcieliśmy się spotkać. Czuję się trochę jak dziecko, którego mama się pyta, czy smakował mu obiad. A przecież na naszym spotkaniu wyszło coś zupełnie innego. Raczej… no wiesz… - umilkłem, szukając odpowiedniego słowa, ale jakoś nie potrafiłem tego nazwać. Schadzką? Chyba jedyne określenie, jakie przyszło mi do głowy, gdyż rzeczywiście spotykamy się bardziej potajemnie niż otwarcie.
- Mam przez to również nadzieję, że nam obojgu w równym stopniu podobała się wycieczka do zoo - powiedziałem, tym razem lekko się uśmiechając w stronę Dove i mocniej ściskając jej dłoń.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zaśmiałam się krótko aby ukryć swoje lekkie zażenowanie. Faktycznie, mogło to tak zabrzmieć. Po chwili jednak trochę spoważniałam. Najwyraźniej moje słowa go odrobinę zaskoczyły i mógł nie zrozumieć dlaczego chciałam mu podziękować za kolejne spotkanie. Nauczyłam się aby lepiej wyjaśnić takie rzeczy od razu aby nie wyszło z tego większych nieporozumień.
- Masz rację, chyba trochę zabrzmiałam, jak czyjaś matka. Nie zamierzałam tobie to powiedzieć, ale... Gdy powiedziałeś, że masz mi za złe za te ostatnie tygodnie strasznie mnie to zabolało. Zabolało, bo byłam zbyt skupiona na moim własnym bólu i nie pomyślałam o tobie. Chcę to naprawić, abyś ponownie nie poczuł się w jakimś sensie samotny lub zdradzony. - nie wiedziałam czy dokładnie tak wtedy się poczuł, ale nawet jeżeli nie byłoby dokładnie to tylko coś podobnego nie zmieniłoby to tego, że chciałam naprawić to co sama zepsułam. Dlatego też zaproponowałam zoo, bo wiedziałam, że chciał pójść do cyrku, a zoo było trochę podobne.
- Nie jestem w tym najlepsza, ale próbuję wymyślić różne sposoby aby tobie pokazać, że jest mi przykro. Nie słowami, ale czynami. - spuściłam wzrok, wpatrując się jak z każdym krokiem z pod spódnicy widziałam część swoich brązowych butów. Były trochę brudne, powinnam poprosić Annę aby je wyczyściła za nim ponownie wyjdę na miasto.
- Jeżeli masz pomysły to docenię jakieś wskazówki - dodałam po chwili żartobliwym tonem, podnosząc wzrok i spoglądając na Williama z lekkim uśmiechem. Oczywiście żartowałam, nie oczekiwałam nic takiego z jego strony. Sama musiałam bardziej się postarać i być bardziej kreatywna.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Niepotrzebnie - powiedziałem po dłuższej chwili milczenia. Nie potrafiłem wymyślić nic innego. Trochę mnie zaskoczyło to wyznanie i to nawet w ten mniej pozytywny sposób. Przez to zniknął uśmiech z mojej twarzy, zastąpiony zamyśleniem. Prawda, że miałem za złe Dove jej wcześniejsze zachowanie, ale też nie potrzebowałem, aby w jakiś sposób mi to wynagradzała. Bolało lecz z drugiej strony należało już to do przeszłości.
- Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że zdradzana żona, czy tam mąż, potrafią wybaczyć małżonkowi te wszystkie skoki w bok. Myślałem, że chodzi wyłącznie o kwestie związane z dobytkiem, dziećmi, tego co powie rodzina bądź obcy, którzy zaraz zaczną oceniać, że przecież aranżowane małżeństwa i tak nie są budowane na uczuciach. Teraz potrafię zrozumieć, przynajmniej część tych osób - zatrzymałem się na chwilę, gdy byliśmy poza zasięgiem blasku pobliskiej latarni. Puściłem dłoń Dove tylko po to, by delikatnie ująć jej twarz w swoje dłonie i spojrzeć jej w oczy.
- To boli, kiedy rani cię ktoś najbliższy, ale jeszcze bardziej boli strata ukochanej osoby. Rozumiesz? - pogładziłem kciukami policzki Dove i lekko się do niej uśmiechnąłem. - Nie potrzebuję, abyś coś próbowała mi wynagrodzić, udowodnić, abyś wciąż czuła się źle z tego powodu i pokazywała, że jest ci przykro. Chciałbym, żebyś była przy mnie i robiła to, na co masz ochotę, a nie wciąż zadręczała się. Zostawmy to już za sobą, zacznijmy od początku, Dovie - nachyliłem się, całując ją krótko w czoło, a potem objąłem ramionami. Może to nie będzie najłatwiejsze lecz skoro chcieliśmy spróbować być ze sobą, musieliśmy dać z siebie więcej niż dotychczas.
- Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że zdradzana żona, czy tam mąż, potrafią wybaczyć małżonkowi te wszystkie skoki w bok. Myślałem, że chodzi wyłącznie o kwestie związane z dobytkiem, dziećmi, tego co powie rodzina bądź obcy, którzy zaraz zaczną oceniać, że przecież aranżowane małżeństwa i tak nie są budowane na uczuciach. Teraz potrafię zrozumieć, przynajmniej część tych osób - zatrzymałem się na chwilę, gdy byliśmy poza zasięgiem blasku pobliskiej latarni. Puściłem dłoń Dove tylko po to, by delikatnie ująć jej twarz w swoje dłonie i spojrzeć jej w oczy.
- To boli, kiedy rani cię ktoś najbliższy, ale jeszcze bardziej boli strata ukochanej osoby. Rozumiesz? - pogładziłem kciukami policzki Dove i lekko się do niej uśmiechnąłem. - Nie potrzebuję, abyś coś próbowała mi wynagrodzić, udowodnić, abyś wciąż czuła się źle z tego powodu i pokazywała, że jest ci przykro. Chciałbym, żebyś była przy mnie i robiła to, na co masz ochotę, a nie wciąż zadręczała się. Zostawmy to już za sobą, zacznijmy od początku, Dovie - nachyliłem się, całując ją krótko w czoło, a potem objąłem ramionami. Może to nie będzie najłatwiejsze lecz skoro chcieliśmy spróbować być ze sobą, musieliśmy dać z siebie więcej niż dotychczas.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie byłam do końca przekonana do jego porównania naszej sytuacji do niewiernego małżeństwa. Na początku nie wiedziałam co chciał przez to powiedzieć i nawet gdy wytłumaczył miałam wrażenie, że na mojej twarzy tkwiła kwaśna mina. Jednak próbowałam uspokoić własne uczucia i zrozumieć jego tok myślenia. Może po prostu nie miał do czego innego porównać naszą sytuację skoro jest taka... wyjątkowa, można było tak to ująć.
Po za tym, też uważałam, że całkowita utrata Williama byłaby większym ciosem niż gdyby on mnie skrzywdził. Podobnie było ze Sebastianem. Nieważne ile razy się kłócimy i jakie okrucieństwa mi powie to wciąż chciałam go mieć w swoim życiu.
Zacznijmy od początku. Tylko, że na początku William nie mówił do mnie Dovie. Byłam przekonana, że specjalnie użył to zdrobnienie, bo wiedział, że to lubię i chciał mnie jakoś uspokoić lub przekonać do swoich słów. I kuźwa nieźle mu to wychodziło.
- Jesteś pewien, że chcesz zacząć od początku? Czy powinnam się tobie przedstawić? - podroczyłam się z nim trochę, uśmiechając się do niego szeroko. - Skoro sam zaoferowałeś abym robiła to co chciała... - postanowiłam skorzystać z tego, że tymczasowo nikogo innego nie było na ulicy i skradłam krótki pocałunek z jego ust.
Chociaż może nie powinnam była, bo od razu zapragnęłam więcej. Wiedziałam, że za tym tęskniłam, ale dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak bardzo tego potrzebowałam. Wciąż z uśmiechem na twarz wpatrywałam się w jego usta, lewy policzek, nos, oczy.
- Nie wiem czy mogę zacząć od początku. Nie jestem na tyle cierpliwa. - byłam pewna, że William nie miał na myśli aby zacząć wszystko od początku. On pewne również nie był wystarczająco na to cierpliwy, chociaż na pewno był w tym lepszy ode mnie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, że owszem, byłem pewien swoich słów, choć może nie od aż takiego początku, poczułem ust kobiety na swoich. Trochę dziwnie było znów poczuć jej pocałunki, po tylu tygodniach przerwy. Wcale nie przestało to być miłe czy niemal wręcz naturalne dla nas, a jednak ta przerwa coś zmieniła. Coś, czego jeszcze nie potrafiłem pochwycić i ująć słowami.
Nie za bardzo odwzajemniłem ten pocałunek. Nie dlatego, że nie chciałem, bo chciałem i to bardziej niż pozwalały nam na to okoliczności, dlatego wcześniej niczego takiego nie próbowałem. Zdawałem sobie sprawę, że nie odczuwałem aż tak silnej potrzeby, dopóki Dove nie zaczęła.
- Może nie od takiego początku, gdzie rzucałaś we mnie butami - wyznałem. Uśmiech Dove był wyjątkowo zaraźliwy. Cieszyłem się, że w końcu mogłem zobaczyć ją uśmiechniętą, a nie nadal smutną i rozżaloną. - Nie dałbym rady wytrzymać kolejne pół roku w oczekiwaniu na ciebie - powiedziałem, po czym wypuściłem Dove ze swoich objęć. Wolałem nie kusić losu dopóki nie przedstawiliśmy się oficjalnie jako narzeczeni. Ponownie ująłem jej dłoń i na nowo ruszyliśmy w stronę jej domu.
- Będę musiał jutro poważniej skupić się na pracy, bo za bardzo mnie rozpraszacz. Nawet jeżeli ciebie nie ma w pobliżu, to moje myśli są przy tobie. Tym bardziej, że przyjdzie mi gotować te nowości - zaśmiałem się cicho, splatając nieco palce naszych dłoni. - Już nie mogę się doczekać jutra. Może w końcu usnę spokojnie, mając cię przy sobie, bo nie tylko ty jedna źle sypiasz - pogłaskałem ją po włosach. - Masz może ochotę na jutro na kolację na coś specjalnego? - spytałem. Nie będę mieć za wiele czasu na zrobienie czegoś więcej niż jedno danie. Chciałbym zrobić coś, co i jej posmakuje.
Nie za bardzo odwzajemniłem ten pocałunek. Nie dlatego, że nie chciałem, bo chciałem i to bardziej niż pozwalały nam na to okoliczności, dlatego wcześniej niczego takiego nie próbowałem. Zdawałem sobie sprawę, że nie odczuwałem aż tak silnej potrzeby, dopóki Dove nie zaczęła.
- Może nie od takiego początku, gdzie rzucałaś we mnie butami - wyznałem. Uśmiech Dove był wyjątkowo zaraźliwy. Cieszyłem się, że w końcu mogłem zobaczyć ją uśmiechniętą, a nie nadal smutną i rozżaloną. - Nie dałbym rady wytrzymać kolejne pół roku w oczekiwaniu na ciebie - powiedziałem, po czym wypuściłem Dove ze swoich objęć. Wolałem nie kusić losu dopóki nie przedstawiliśmy się oficjalnie jako narzeczeni. Ponownie ująłem jej dłoń i na nowo ruszyliśmy w stronę jej domu.
- Będę musiał jutro poważniej skupić się na pracy, bo za bardzo mnie rozpraszacz. Nawet jeżeli ciebie nie ma w pobliżu, to moje myśli są przy tobie. Tym bardziej, że przyjdzie mi gotować te nowości - zaśmiałem się cicho, splatając nieco palce naszych dłoni. - Już nie mogę się doczekać jutra. Może w końcu usnę spokojnie, mając cię przy sobie, bo nie tylko ty jedna źle sypiasz - pogłaskałem ją po włosach. - Masz może ochotę na jutro na kolację na coś specjalnego? - spytałem. Nie będę mieć za wiele czasu na zrobienie czegoś więcej niż jedno danie. Chciałbym zrobić coś, co i jej posmakuje.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie mogłam ukryć mojego zadowolenia słysząc jego komentarz o skupieniu na pracy. Czy to było złe, że spodobały mi się jego słowa i chciałam aby tak zostało? To chyba przez tą zazdrość, którą łatwo uspokoić takimi wyznaniami. Może dlatego, ponieważ czułam podobnie. Najczęściej myślałam o nim, gdy byłam zmęczona siedzeniem nad papierami lub tuż przed snem. Zapewne w takich momentach najbardziej go potrzebowałam.
- Hmm może małą pieczeń z warzywami? Lub coś z serem. Ostatnio Anna przynosi mi w misce winogrona z kawałkami sera i czasami przed snem mam ochotę na więcej. Wiem, że to nie jest odpowiednie na kolację, więc cokolwiek z serem mnie zadowoli. - nie wiedziałam czy moja odpowiedź była pomocna, ale postanowiłam być szczera. - Zjem cokolwiek przygotujesz. Tak się chwalisz swoimi umiejętnościami, więc jestem pewna, że będzie smakowało.
Tak jak on, ja również nie mogłam się doczekać jutrzejszego dnia. Lubiłam się budzić obok niego i przez chwilę zostać trochę dłużej w łóżku i porozmawiać o czymkolwiek. Nie sądziłam, że tego mi tak zabraknie po naszej wycieczce do Birmingham.
Dlatego też poczułam mieszankę ciężkim emocji, gdy dotarliśmy pod bramę. Nie chciałam się z nim żegnać, ale wmawiałam sobie, że im szybciej wejdę do domu tym szybciej minie noc i ponownie się z nim zobaczę.
- Wróć bezpiecznie do domu i powodzenia w pracy. Nie myśl o mnie za dużo, dobrze? - posłałam mu zadziorny uśmiech, śmiało patrząc mu w oczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiwnąłem głową, przyjmując propozycję Dove. Coś z serem, najlepiej pieczeń i warzywa. To nie było nic wykwintnego czy specjalnie trudnego do zrobienia. A skoro ostatnio tak zasmakowała w serach, to nie widziałem potrzeby, aby jej odmawiać. Wiedziałem przynajmniej co będzie jej smakować.
- Oh, to będzie bardzo trudne zadanie, by nie myśleć o tobie za dużo - zaśmiałem się na te słowa. Zapewne będę myślał więcej im bliżej będzie nasze spotkanie. Już dzisiaj będę musiał zacząć wszystko planować, aby zdążyć w tak krótkim czasie jutro wszystko przygotować.
- Ale obiecuję, że będę uważać i z zamyślenia nie wpadnę pod pędzący powóz - ucałowałem Dove na pożegnanie w czoło. Nie w usta, na to znajdzie się czas może jutro. Będziemy mieć go więcej niż teraz i zdecydowanie nie będziemy musieli się ukrywać i obawiać, że ktoś nas przyłapie.
- Ty też bezpiecznie do mnie wróć. I nie najadaj się na wieczór winogron z serem. Miłych snów, Dove - uśmiechnąłem się lekko i tym razem również odprowadziłem wzrokiem kobietę aż do samych drzwi. Mimo wszystko wciąż się ciągle o nią martwiłem, kiedy nie było jej przy mnie. Niechętnie się z nią rozstawałem, mimo iż miałem teraz własne życie i nie mogłem ciągle jej pilnować. To też było dla mnie trudne, by przestawić się.
Po powrocie do domu posprzątałem mieszkanie. Nie było tego za wiele, bo dbałem o porządek i szybko skończyłem. Znalazłem odpowiedni przepis, który w jakiś sposób łączył rzeczy, o których wspomniała Dove (po ub raczej połączyłem dwa w jeden), a przed snem jeszcze raz zrobiłem w myślach listę zakupów na jutrzejszy dzień.
- Oh, to będzie bardzo trudne zadanie, by nie myśleć o tobie za dużo - zaśmiałem się na te słowa. Zapewne będę myślał więcej im bliżej będzie nasze spotkanie. Już dzisiaj będę musiał zacząć wszystko planować, aby zdążyć w tak krótkim czasie jutro wszystko przygotować.
- Ale obiecuję, że będę uważać i z zamyślenia nie wpadnę pod pędzący powóz - ucałowałem Dove na pożegnanie w czoło. Nie w usta, na to znajdzie się czas może jutro. Będziemy mieć go więcej niż teraz i zdecydowanie nie będziemy musieli się ukrywać i obawiać, że ktoś nas przyłapie.
- Ty też bezpiecznie do mnie wróć. I nie najadaj się na wieczór winogron z serem. Miłych snów, Dove - uśmiechnąłem się lekko i tym razem również odprowadziłem wzrokiem kobietę aż do samych drzwi. Mimo wszystko wciąż się ciągle o nią martwiłem, kiedy nie było jej przy mnie. Niechętnie się z nią rozstawałem, mimo iż miałem teraz własne życie i nie mogłem ciągle jej pilnować. To też było dla mnie trudne, by przestawić się.
Po powrocie do domu posprzątałem mieszkanie. Nie było tego za wiele, bo dbałem o porządek i szybko skończyłem. Znalazłem odpowiedni przepis, który w jakiś sposób łączył rzeczy, o których wspomniała Dove (po ub raczej połączyłem dwa w jeden), a przed snem jeszcze raz zrobiłem w myślach listę zakupów na jutrzejszy dzień.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie potrafiłam opisać uczucia, gdy powiedział abym bezpiecznie do niego wróciła. Niby to coś prostego, słowa, które nie powinny były wywołać u mnie żadnej reakcji. A jednak głupie serce zabiło mocniej i chyba w tym momencie pokochałam Williama bardziej niż poprzednio.
Może też dlatego nie mogłam zasnąć. Moje własne myśli były przeciwko mnie, nie pozwalając mi odpocząć. Po raz pierwszy od dłuższego czasu sięgnęłam po książkę aby przeczytać kilka rozdziałów z nadzieją, że w pewnym momencie zasnę. Najwyraźniej mi się udało, bo obudziłam się z książką na twarz. Prawdziwa elegancja, Dove.
Śniadanie spędziłam sama w ciszy. Anna mnie powiadomiła, że Sebastian wyszedł wcześnie rano na spotkanie. Jasne. Spotkanie. Było to trochę śmieszne i smutne, że Sebastian musiał się ukrywać. Niby z Williamem byliśmy w podobnej sytuacji, ale przynajmniej mieliśmy opcję aby być jakoś otwarci ze swoimi uczuciami.
Brak Sebastiana w domu oznaczało, że mogłam bez problemu rozejrzeć się i spróbować znaleźć biżuterię mamy. Nie prosiłam Annę o pomoc, bo kobieta zadałaby mi mnóstwo pytań, którymi wolałam się nie przejmować. Jednak nic nie znalazłam. Pamiętam dokładnie pudełko ozdobione w złoto, gdzie mama trzymała swoje pierścionki i kolczyki, ale nie było go ani w jej starym pokoju, ani w biurze taty. Może było na strychu. Lub z jakiegoś powodu w pokoju Anny.
Zamierzałam to sprawdzić następnego dnia, po moim powrocie od Williama. Musiałam się zająć innymi sprawami i mieć czas aby spakować małą walizkę. Wzięłam ze sobą kilka rzeczy, których potrzebowałam i zapewne William nie miał u siebie.
Gdy wychodziłam z domu Sebastiana wciąż nie było. Powiadomiłam Annę, że zostaję u Helen na noc nie tłumacząc się za wiele. Anna jedynie westchnęła, machnęła ręką i wróciła do zamiatania podłogi w korytarzu.
Musiałam się pilnować aby nie pobiec do mieszkania Williama. Zmusiłam się aby iść powoli i nawet trochę się spóźnić aby dać mu więcej czasu na przygotowywanie kolacji. Nie byłam pewna godziny, gdy dotarłam na miejsce i zapukałam do jego drzwi. Spuściłam wzrok, patrząc na swoje buty. Wysokie buty, które William chciał abym ubrała w dzień kiedy poszliśmy do teatru. I pończochy. Nie wiem, czemu je ubrałam. To nie tak, że czegoś oczekiwałam. Może zrobiłam to z czystej ciekawości i aby zobaczyć jego reakcję. Jeżeli w ogóle zauważy. W co wątpię, bo William mógłby to ujrzeć jedynie gdybym uniosła wystarczająco wysoko spódnicę co aktualnie było co najmniej komiczne i żenujące.
Pokręciłam głową, próbując odgonić te myśli. To tylko kolacja. I wspólne spanie obok abyśmy oboje mogli spokojnie spać. Nieważne, jak dziwnie mogło to dla kogoś zabrzmieć. Nie powinnam była mieć żadnych innych oczekiwań, nawet jeżeli nie mogłam przestać o tym myśleć.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W pracy naprawdę nie do końca mogłem się skoncentrować. Przynajmniej pod koniec, gdy już nie było klientów, a ja sprzątałem listki i ziemię, jaką niechcący rozstałem. W głowie wciąż miałem wszystko, co musiałem zrobić w dość krótkim czasie.
Dzięki sporządzonej liście zakupów szybko się z tym uwinąłem. W domu też praktycznie od razu mogłem zająć się gotowaniem. Drewno do pieca już też miałem uszykowane, wystarczyło rozpalić. Przez to, że przepis miałem obmyślony wczorajszego dnia, wiedziałem co robić i nie musiałem się długo zastanawiać nad kolejnymi krokami. Z zaskoczeniem zauważyłem, że było to zaskakująco łatwe i szybkie, kiedy miałem gotowy plan.
Postawiłem na stole wysokie kieliszki na wino. Wybrałem podobne do tego, jakie zamówiła Dove w restauracji. Ani za słodkie, ani zbyt kwaśne, dla mnie też było odpowiednie. Najzabawniejszym było i tak to, że najwięcej czasu zajęło mi przygotowanie stołu. Wydawał mi się taki pusty, gdy stały na nim jedynie naczynia. W restauracjach zawsze coś jeszcze było. Świece miałem tylko zwykłe, żadne ozdobne, tak samo z jakiegoś powodu nie posiadałem wazonu na cięte kwiaty… Cóż, postawiłem więc niewielką doniczkę, w której rosły lilie, ozdabiając ją czerwoną wstążką. Tego akurat mi nie brakowało, gdyż dość często znajdowałem wstążki w kieszeniach po powrocie z pracy.
Kiedy pieczeń z warzywami już się piekła, zacząłem robić "coś z serem" co było gęstym sosem. Właściwie jeszcze nic nie było gotowe, gdy Dove zapukała do drzwi. Dlaczego jeszcze to robiła, zamiast po prostu wejść? Musiałem zostawić na chwilę gotowanie, aby podnieść i otworzyć jej drzwi. Nie potrafiłem ukryć przy tym szerokiego uśmiechu, jaki pojawił się na mojej twarzy.
- Dobry wieczór, panno Parker - przywitałem kobietę, odsuwając się od drzwi, by spokojnie weszła. Dopiero wtedy przekręciłem klucz w zamku. - Moje drzwi stoją dla ciebie otworem, nie musisz pukać, aby wejść - powiedziałem, po czym nachyliłem się, aby tym razem bez żadnych oporów zabrać z jej ust dłuższy pocałunek. I pewnie gdyby nie gotujący się sos, nie przestałbym tak szybko.
- Czuj się jak u siebie. Rób co chcesz, ja muszę jeszcze skończyć naszą kolację - uśmiechnąłem się po raz kolejny i wróciłem do kuchenki, gdzie ledwie zdążyłem zdjąć sos, aby się nie przypalił.
Dzięki sporządzonej liście zakupów szybko się z tym uwinąłem. W domu też praktycznie od razu mogłem zająć się gotowaniem. Drewno do pieca już też miałem uszykowane, wystarczyło rozpalić. Przez to, że przepis miałem obmyślony wczorajszego dnia, wiedziałem co robić i nie musiałem się długo zastanawiać nad kolejnymi krokami. Z zaskoczeniem zauważyłem, że było to zaskakująco łatwe i szybkie, kiedy miałem gotowy plan.
Postawiłem na stole wysokie kieliszki na wino. Wybrałem podobne do tego, jakie zamówiła Dove w restauracji. Ani za słodkie, ani zbyt kwaśne, dla mnie też było odpowiednie. Najzabawniejszym było i tak to, że najwięcej czasu zajęło mi przygotowanie stołu. Wydawał mi się taki pusty, gdy stały na nim jedynie naczynia. W restauracjach zawsze coś jeszcze było. Świece miałem tylko zwykłe, żadne ozdobne, tak samo z jakiegoś powodu nie posiadałem wazonu na cięte kwiaty… Cóż, postawiłem więc niewielką doniczkę, w której rosły lilie, ozdabiając ją czerwoną wstążką. Tego akurat mi nie brakowało, gdyż dość często znajdowałem wstążki w kieszeniach po powrocie z pracy.
Kiedy pieczeń z warzywami już się piekła, zacząłem robić "coś z serem" co było gęstym sosem. Właściwie jeszcze nic nie było gotowe, gdy Dove zapukała do drzwi. Dlaczego jeszcze to robiła, zamiast po prostu wejść? Musiałem zostawić na chwilę gotowanie, aby podnieść i otworzyć jej drzwi. Nie potrafiłem ukryć przy tym szerokiego uśmiechu, jaki pojawił się na mojej twarzy.
- Dobry wieczór, panno Parker - przywitałem kobietę, odsuwając się od drzwi, by spokojnie weszła. Dopiero wtedy przekręciłem klucz w zamku. - Moje drzwi stoją dla ciebie otworem, nie musisz pukać, aby wejść - powiedziałem, po czym nachyliłem się, aby tym razem bez żadnych oporów zabrać z jej ust dłuższy pocałunek. I pewnie gdyby nie gotujący się sos, nie przestałbym tak szybko.
- Czuj się jak u siebie. Rób co chcesz, ja muszę jeszcze skończyć naszą kolację - uśmiechnąłem się po raz kolejny i wróciłem do kuchenki, gdzie ledwie zdążyłem zdjąć sos, aby się nie przypalił.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- Panie Lightwood - przywitałam się z nim odwzajemniając jego uśmiech. Chciałam mu powiedzieć, że byłoby to niegrzeczne tak po prostu wchodzić do jego mieszkania, ale gdy tylko mnie pocałował zapomniałam o wszystkim. Uniosłam dłoń aby objąć jego szyję, ale zanim mogłam go dotknąć William się odsunął aby wrócić do gotowania.
Postanowiłam skorzystać z jego oferty i zrobiłam to, co chciałam, czyli rozejrzałam się po jego mieszkaniu, odkrywając pokoje, w których wcześniej nie widziałam. Gdy znalazłam jego sypialnię tam zostawiłam swoją walizkę pod ścianą. Każdy pokój w jego mieszkaniu było zdecydowanie mniejsze od salonu, kuchni, czy nawet łazienki w moim domu. Jednak uznałam, że wciąż było wystarczająco miejsca dla jednej osoby. Może nawet dla dwóch. Również zauważyłam przygotowany stół z liliami. Lilie. Ciekawe, czy pamiętał, że są to jedne z moich ulubionych kwiatów czy był to jedynie przypadek? Tak czy inaczej, uśmiechnęłam się pod nosem.
Znalazłam Williama w kuchni. Musiałam przyznać, że dziwnie mu to wszystko pasowało. Nawet gdy gotował w moim domu , nawet gdy nie miał najlepszych umiejętności w gotowaniu to wciąż naturalnie to wyglądało.
W tej części mieszkania było zdecydowanie cieplej, więc odpięłam i zdjęłam lekki sweter, który był odpowiedni na trochę chłodniejsze wieczory.
- Co robisz? - zapytałam, zauważając mieszankę przyjemnych zapachów. Podeszłam bliżej, ciekawa co przygotowywał. Stojąc za nim oparłam brodę o jego ramię, obserwując jak gotuje. Nagle przypomniałam sobie jego słowa z poprzedniego dnia. Że za bardzo go rozpraszam. Nawet jeżeli nie było mnie w pobliżu?
Uśmiechnęłam się złośliwie zanim złożyłam kilka krótkich lecz wciąż czułych pocałunków na jego szyi. Za tym też tęskniłam.
- Wszystko tak dobrze pachnie. Chyba miałeś rację co do swoich umiejętności w gotowaniu. Zwracam tobie honor. - powiedziałam, przerywając swoje pocałunki i wciąż się uśmiechając.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słyszałem jak Dove zwiedza resztę mieszkania. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. W końcu musiała wiedzieć jak wszystko tu wygląda, skoro miała czuć się zupełnie swobodnie, jak u siebie. Jakoś tak przyjemnie było wiedzieć, że rozgościła się tak dobrze.
Zdążyłem przemierzać pieczone warzywa, by nie wysuszyły się ani nie spaliły, a potem zabrałem się za doprawianie sosu, gdy zjawiła się obok Dove. Uniosłem dłoń, by pogładzić kobietę po głowie po tym, jak oparła ją o moje ramię.
- To, co chciałaś. Pieczeń i coś z serem - chciałem się zaśmiać, ale wtedy poczułem jej pocałunki na szyi. Wstrzymałem podświadomie oddech, ciesząc się tą chwilą. Każdy taki jej gest przyprawiał mnie o dreszcze i sprawiał, że chciałem więcej. Było to więcej niż miłe. I zdecydowanie najlepsze w tym wszystkim było to, że niczego nie musieliśmy sobie odmawiać.
- Mhm, zaczekaj z pochwałami aż zjesz, bo jeszcze zdążę coś zepsuć - wyznałem z lekkim śmiechem. Przecież przy takim rozpraszaniu z jej strony nietrudno było o czymś zapomnieć, coś przypalić bądź przesolić. Dlatego odstawiłem na szafkę obok gotowy sos, dzięki czemu mogłem całą swoją uwagę poświęcić Dove. Na pieczeń jeszcze nie czas, potrzebowała przynajmniej z pół godziny w piekarniku.
Odwróciłem się przodem do Dove, składając swoje ręce na jej biodrach i przysuwając ją do siebie.
- Nie miałem jedynie czasu, by przyrządzić nam deser. Masz jakiś pomysł na to? - spytałem zadziornie, po czym przesunąłem ustami od jej ucha, wzdłuż linii szczęki, zatrzymując się przy kąciku ust.
Zdążyłem przemierzać pieczone warzywa, by nie wysuszyły się ani nie spaliły, a potem zabrałem się za doprawianie sosu, gdy zjawiła się obok Dove. Uniosłem dłoń, by pogładzić kobietę po głowie po tym, jak oparła ją o moje ramię.
- To, co chciałaś. Pieczeń i coś z serem - chciałem się zaśmiać, ale wtedy poczułem jej pocałunki na szyi. Wstrzymałem podświadomie oddech, ciesząc się tą chwilą. Każdy taki jej gest przyprawiał mnie o dreszcze i sprawiał, że chciałem więcej. Było to więcej niż miłe. I zdecydowanie najlepsze w tym wszystkim było to, że niczego nie musieliśmy sobie odmawiać.
- Mhm, zaczekaj z pochwałami aż zjesz, bo jeszcze zdążę coś zepsuć - wyznałem z lekkim śmiechem. Przecież przy takim rozpraszaniu z jej strony nietrudno było o czymś zapomnieć, coś przypalić bądź przesolić. Dlatego odstawiłem na szafkę obok gotowy sos, dzięki czemu mogłem całą swoją uwagę poświęcić Dove. Na pieczeń jeszcze nie czas, potrzebowała przynajmniej z pół godziny w piekarniku.
Odwróciłem się przodem do Dove, składając swoje ręce na jej biodrach i przysuwając ją do siebie.
- Nie miałem jedynie czasu, by przyrządzić nam deser. Masz jakiś pomysł na to? - spytałem zadziornie, po czym przesunąłem ustami od jej ucha, wzdłuż linii szczęki, zatrzymując się przy kąciku ust.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie oczekiwałam, że przygotuje dosłownie to co chciałam. Raczej myślałam, że moja odpowiedź zainspiruje go do czegoś podobnego, może nawet prostszego. Nawet jeżeli nie będzie dobrze smakowało, nawet jeżeli jakoś to zepsuje to i tak zjem z uśmiechem na twarzy. No, może krzywym uśmiechem, ale nie będę narzekać, bo William przygotował to specjalnie dla mnie.
Dla mnie to wszystko robił po pracy i zaczęłam się zastanawiać dlaczego. Bo mnie kochał? Czy to był taki rodzaj miłości, o których jedynie się słyszy od innych lub czyta się w książkach?
Podczas, gdy on składał pocałunki objęłam go ramionami w pasie. Wciąż się uśmiechałam, tym razem z innego powodu. Gdy złożył pocałunek w kąciku moich ust nie pozwoliłam mu za bardzo się odsunąć, odnajdując jego usta. Było to dziwnie naturalne, jak łatwo było zapomnieć o wszystkim, jak jego usta były niemalże idealnie dopasowane do moich, jak w takim momencie wszystko wydawało się być proste.
O co mnie wcześniej pytał? O deser?
Przerwałam ten dłuższy pocałunek aby się z nim podroczyć.
- Nie prosiłam o deser - przypomniałam mu, podnosząc jedną dłoń aby objąć jego policzek. - Ale możliwe, że przyniosłam ze sobą jakieś dobrocie dla ciebie, panie Lightwood. Może nie do końca słodkie, ale coś co potrafi zaspokoić pewne fantazje. - przeniosłam obie dłonie na jego nadgarstki aby odsunąć je ze swoich bioder. Uniosłam jego lewą dłoń abym mogła się jej przyjrzeć, próbując zignorować moje własne zabandażowane palce. Było widać po jego dłoni jaką miał pracę. Zdecydowanie nie wyglądały, jak dłonie Sebastiana. Dłonie, które jedynie musiały odpowiednie trzymać filiżankę z herbatą i trzymać pióro.
- Trzeba poczekać na deser po kolacji. Jestem pewna, że potrafisz być cierpliwy, prawda? - dodałam, przenosząc swoje spojrzenie na jego twarzy, odnajdując jego oczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wiedziałem, że Dove odwzajemni mój pocałunek, a mimo to uśmiechnąłem się, jakbym się tego wcale nie spodziewał. Od długiego czasu tak mi tego brakowało, że najchętniej wcale nie wypuścił bym Dove ze swoich objęć. A ona teraz zaczęła jeszcze się ze mną droczyć i odsuwać. Zdążyłem tylko złożyć krótki pocałunek na wnętrzu jej dłoni zanim ją zabrała.
- "Pewne fantazje?" - spytałem rozbawiony, patrząc jak kobieta przygląda się mojej dłoni. Nie za bardzo wiedziałem, co miała na myśli. Przyniosła ze sobą jakąś walizkę lecz założyłem, że miała w niej tylko ubrania na zmianę. Aż zacząłem się zastanawiać, czy wzięła ze sobą coś więcej i co miałoby to być. - Dla mnie wystarczy, że przyniosłaś siebie samą - wysunąłem dłoń z jej, tylko po to by teraz zamienić się rolami i tym razem to ja obejmowałem jej dłoń swoją. Znów po raz kolejny ucałowałem każdy z osobna palec, który miała wcześniej złamany przez Roberta. - Jesteś dla mnie wystarczającą dobrocią. I fantazje spełniać też potrafisz - odwzajemniłem jej spojrzenie, nie odrywając ust od jej dłoni. Nie powiedziałem wprost, co miałem na myśli lecz jej palce również potrafiły "spełniać fantazje", nawet jeżeli jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Potrafię być cierpliwy - westchnąłem na końcu. - Ale nie kiedy jesteś tak blisko i robisz takie rzeczy - po tym po raz ostatni zabrałem pocałunek z jej ust i dopiero się odsunąłem. Deser po kolacji, nie na odwrót. - Jeszcze trochę czasu musimy poczekać aż wszystko się upiecze, chodźmy więc napijmy się trochę wina. Wziąłem takie, jak zamówiłaś wczoraj, bo nie wiem, jakie lubisz. A tamto było całkiem niezłe - uśmiechnąłem się lekko, po czym złapałem jej dłoń i zaprowadziłem do stołu, gdzie otworzyłem wino.
- "Pewne fantazje?" - spytałem rozbawiony, patrząc jak kobieta przygląda się mojej dłoni. Nie za bardzo wiedziałem, co miała na myśli. Przyniosła ze sobą jakąś walizkę lecz założyłem, że miała w niej tylko ubrania na zmianę. Aż zacząłem się zastanawiać, czy wzięła ze sobą coś więcej i co miałoby to być. - Dla mnie wystarczy, że przyniosłaś siebie samą - wysunąłem dłoń z jej, tylko po to by teraz zamienić się rolami i tym razem to ja obejmowałem jej dłoń swoją. Znów po raz kolejny ucałowałem każdy z osobna palec, który miała wcześniej złamany przez Roberta. - Jesteś dla mnie wystarczającą dobrocią. I fantazje spełniać też potrafisz - odwzajemniłem jej spojrzenie, nie odrywając ust od jej dłoni. Nie powiedziałem wprost, co miałem na myśli lecz jej palce również potrafiły "spełniać fantazje", nawet jeżeli jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Potrafię być cierpliwy - westchnąłem na końcu. - Ale nie kiedy jesteś tak blisko i robisz takie rzeczy - po tym po raz ostatni zabrałem pocałunek z jej ust i dopiero się odsunąłem. Deser po kolacji, nie na odwrót. - Jeszcze trochę czasu musimy poczekać aż wszystko się upiecze, chodźmy więc napijmy się trochę wina. Wziąłem takie, jak zamówiłaś wczoraj, bo nie wiem, jakie lubisz. A tamto było całkiem niezłe - uśmiechnąłem się lekko, po czym złapałem jej dłoń i zaprowadziłem do stołu, gdzie otworzyłem wino.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Usiadłam przy stole, grzecznie czekając aż w moim kieliszku pojawi się wino. Nie było to moje ulubione wino, ale pasowało do wczorajszego dnia i spodziewałam się, że dzisiaj będzie podobnie. Jednak samo tak wino nie przypadło mi do gustu. Dlatego bardziej skupiłam się na swoim towarzystwie. Słowa Williama bardziej mi się spodobały niż chciałam do tego przyznać. Zwłaszcza to, że nie potrafił być cierpliwy w pewnych momentach. Jakoś mnie to nie powstrzymało od moich następnych słów:
- Uwierz mi, jestem całkowicie świadoma tego, że jestem dla ciebie dobrocią. Lubię spełniać twoje fantazje. - odłożyłam kieliszek na stół i oparłam się łokciem o stół, delikatnie kładąc brodę na wierzchu swojej dłoni. Lekko zmrużyłam oczy, spoglądając na Williama. - Co powiedziałeś przed teatrem? Coś o pończochach? I chyba coś jeszcze. Pamiętasz? - udawałam trochę głupią, ale byłam pewna, że mój uśmiech mnie zdradzał.
Miałam niczego nie oczekiwać, co? Idiotka. Zaraz się okaże, że to ja miałam mniejszą cierpliwość. Niczym rozpieszczony bachor, chciałam zjeść deser przed kolacją. Musiałam zmienić temat, skupić się na czymś innym.
Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam ponownie na lilie na stole. Wolną ręką sięgnęłam po kwiaty, dotykając je delikatnie opuszkami palców.
- Pamiętałeś, że lubię lilie? Wiesz, są to jedne z moich ulubionych kwiatów. Kiedyś mieliśmy w domu portret ślubny naszych rodziców i mama miała bukiet zrobiony z różnych białych kwiatów, głownie lilie. Bardzo do niej pasowały. Miała łagodne rysy twarzy. Sama przypominała takie lilie. - i mimo tego, że nie marzyłam o małżeństwie to kiedyś też chciałam być panną młodą, pięknie ubrana, z cudownym bukietem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
A więc robiła to z premedytacją. Z czystą złośliwością wypowiadała się o tej swojej dobroci oraz pończochach. Dobrze pamiętałem co wtedy powiedziałem. Nie sądziłem, że ona też to zapamiętała tak dobrze i w dodatku zamierzała wykorzystać dzisiejszego wieczoru. Może po cichu, gdzieś w środku liczyłem na to lecz nie sądziłem, że rozegra to w taki sposób. Musiałem zacisnąć usta, aby nie zobaczyła tego szerokiego, zdradliwego uśmiechu, jaki sam cisnął się na moją twarz, choć podejrzewałem, że drgający kącik mówił aż za wiele. Starałem się przy tym nie nastawiać zbytnio na to "spełnianie fantazji", mimo że jakoś niespecjalnie mi to wychodziło. Ująłem więc swój kieliszek z winem i usiadłem naprzeciwko niej.
- Lilie, niezapominajki i hortensje, żadnych róż - delikatnie się tym razem uśmiechnąłem, gdy Dove wspomniała o swojej mamie. Czy to był powód, dla którego tak polubiła te kwiaty? Nie wiedziałem. Kiedyś wspominała, że jej mama zawsze miała bukiet świeżych kwiatów w wazonie. Może właśnie zazwyczaj znajdowały się w nim lilie. Historię niezapominajek, które kupował jej ojciec już znałem. Zostały tylko hortensje. Czy miały one związek z Sebastianem dla odmiany? Byłoby to dość zabawne.
- Twoje rysy również są łagodne. Nawet jak zaczynasz krzyczeć, wtedy wychodzi z ciebie złośnica, a i tak masz uroczy wyraz twarzy - zrobiłem powoli kilka łyków wina, aby nie zauważyła mojego rozbawienia. - A kiedy śpisz, to już w ogóle wyglądasz słodko, aż nie mogę od ciebie oderwać wzroku. Często tak uroczo marszczysz nosek, zwłaszcza jak śni ci się coś miłego - odstawiłem kieliszek na stół i przyglądałem się Dove, nieco przekrzywiając głowę. Kiedy się rumieniła też wyglądała uroczo, choć tego nie widuję zbyt często.
- Lilie, niezapominajki i hortensje, żadnych róż - delikatnie się tym razem uśmiechnąłem, gdy Dove wspomniała o swojej mamie. Czy to był powód, dla którego tak polubiła te kwiaty? Nie wiedziałem. Kiedyś wspominała, że jej mama zawsze miała bukiet świeżych kwiatów w wazonie. Może właśnie zazwyczaj znajdowały się w nim lilie. Historię niezapominajek, które kupował jej ojciec już znałem. Zostały tylko hortensje. Czy miały one związek z Sebastianem dla odmiany? Byłoby to dość zabawne.
- Twoje rysy również są łagodne. Nawet jak zaczynasz krzyczeć, wtedy wychodzi z ciebie złośnica, a i tak masz uroczy wyraz twarzy - zrobiłem powoli kilka łyków wina, aby nie zauważyła mojego rozbawienia. - A kiedy śpisz, to już w ogóle wyglądasz słodko, aż nie mogę od ciebie oderwać wzroku. Często tak uroczo marszczysz nosek, zwłaszcza jak śni ci się coś miłego - odstawiłem kieliszek na stół i przyglądałem się Dove, nieco przekrzywiając głowę. Kiedy się rumieniła też wyglądała uroczo, choć tego nie widuję zbyt często.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uśmiech zaczął znikać z mojej twarzy, gdy wymieniał moje ulubione kwiaty i to, że nie lubię róż. Później jedynie wpatrywałam się w niego, jak w obraz. Jakoś mnie to poruszyło. Do tego wyznał, że mnie obserwuje, gdy śpię? Nawet nie chodziło co dokładnie powiedział, ale jak to powiedział.
Wzięłam łyk wina, czując suchość w gardle i dać sobie trochę czasu na odpowiedź. Chociaż nie miałam bladego pojęcia, jak na to odpowiedzieć. Opisał to wszystko w tak romantyczny sposób, gdyby dobrać inne słowa to można by było z tego napisać wiersz.
- Złośnica? - powtórzyłam za nim, śmiejąc się krótko. - Masz szczęście, że cię lubię, bo inaczej powiedziałabym mojemu bratu, że ktoś mi się przygląda w nocy - zażartowałam. Raczej Sebastian miałby do mnie pytania, jak w ogóle William znalazł się w moim pokoju o takiej porze. Lepiej aby nigdy się nie dowiedział, że spaliśmy obok siebie w Birmingham.
- Masz ulubione kwiaty? Czy raczej po pracy w kwiaciarni uznałeś, że nienawidzisz całej tej roślinności? - ponownie zażartowałam, bo było widać po jego mieszkaniu, że wciąż przepada za taką pracą. I był w tym naprawdę dobry. Ciekawe, czy do kwiaciarni przychodzą różne damy nie tylko po kwiaty, ale aby również się z nim zobaczyć? Czy próbują go zagadać? Poflirtować? Zacisnęłam palce trochę mocniej na szklance od wina. Na pewno tak nie jest. Niepotrzebnie wyobrażam sobie takie rzeczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zaśmiałem się krótko na wspomnienie o Sebastianie. Dobrze wiedziałem, że zareagowałby na te słowa, aż zanadto intensywnie, robiąc kłopoty zarówno mi, jak i Dove. Stąd też wiedziałem, że tego nie zrobiłaby. Przynajmniej narazie, dopóki nie postanowimy wprowadzić w życie naszego rzekomego narzeczeństwa. I tak będziemy musieli jeszcze to dokładniej omówić przed wyjazdem do Paryża. W dodatku właśnie zdałem sobie sprawę z jeszcze jednego, znacznie poważniejszego problemu, jakim była moja praca. Dove nie musiała się przejmować czymś tak przyziemnym, a dla mnie było to ważne, bo nie mogłem sobie tak po prostu porzucić pracy. Tym bardziej, że nie pracowałem tam długo i zapewne z łatwością zostałbym zastąpiony. Musiałem o tym też porozmawiać. Ale najpierw z właścicielką, dopiero potem z Dove. W tym momencie nie zamierzałem psuć naszego nastroju tą dość trudną rozmową.
- Nie mam ulubionych kwiatów. Wybieram po prostu te, które według mnie się nadają i potrafią stworzyć coś ładnego z całą resztą. Bo nawet coś, czego nie lubisz, może do danego pomieszczenia pasować o wiele lepiej niż ulubiony kwiat i będzie to lepiej wyglądać. I wcale to nie tak, że mogę nie lubić swojej pracy. Choć przyznam, że na początku było mi ciężko - uśmiechnąłem się do własnych myśli. Z czasem, szczególnie teraz, byłem wdzięczny Dorothy, że z taką zaciętością wpajała mi tą wiedzę. Jakby wiedziała, że kiedyś mi się to w życiu przyda.
- Tak samo zadziwia mnie, że część ludzi myśli, że niektóre kwiaty są przeznaczone tylko w jednym konkretnym celu - powiedziałem. - Trochę za smutne uważam też to, że gdy mężczyzna przychodzi do kwiaciarni, to z ogólnej rozmowy jedyny wniosek to "daj pan jakiekolwiek kwiaty". Kobiety zdecydowanie bardziej emocjonalnie podchodzą do takiego zakupu. I często szybciej podejmują decyzję. Chcesz się jeszcze napić? Czy wolisz herbaty? - spytałem, widząc, że Dove opróżniła swój kieliszek.
- Nie mam ulubionych kwiatów. Wybieram po prostu te, które według mnie się nadają i potrafią stworzyć coś ładnego z całą resztą. Bo nawet coś, czego nie lubisz, może do danego pomieszczenia pasować o wiele lepiej niż ulubiony kwiat i będzie to lepiej wyglądać. I wcale to nie tak, że mogę nie lubić swojej pracy. Choć przyznam, że na początku było mi ciężko - uśmiechnąłem się do własnych myśli. Z czasem, szczególnie teraz, byłem wdzięczny Dorothy, że z taką zaciętością wpajała mi tą wiedzę. Jakby wiedziała, że kiedyś mi się to w życiu przyda.
- Tak samo zadziwia mnie, że część ludzi myśli, że niektóre kwiaty są przeznaczone tylko w jednym konkretnym celu - powiedziałem. - Trochę za smutne uważam też to, że gdy mężczyzna przychodzi do kwiaciarni, to z ogólnej rozmowy jedyny wniosek to "daj pan jakiekolwiek kwiaty". Kobiety zdecydowanie bardziej emocjonalnie podchodzą do takiego zakupu. I często szybciej podejmują decyzję. Chcesz się jeszcze napić? Czy wolisz herbaty? - spytałem, widząc, że Dove opróżniła swój kieliszek.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Obserwowałam Williama podczas gdy opowiadał o kwiatach i pracy w kwiaciarni. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego mnie interesowało. Nigdy wcześniej bym tak uważnie nie słuchała czegokolwiek na temat kwiaciarni. Bo po co mi taka wiedza? Ani nie potrzebne mi do życia, ani do biznesu. Zapewne chodziło o to, że William lubił tą pracę. Moje głupie serce było tak w nim zakochane, że nawet gadanie o czymś co kiedyś uznałabym za nudne teraz było ciekawe.
- Poproszę wino - nawet nie zauważyłam, że wypiłam zawartość kieliszka.
- Masz rację. Jest to smutne. W końcu, kwiaty powinny być prezentem od serca, a nie traktowane niczym niechciany obowiązek. Po części dlatego nie szukałam kogoś dla siebie, bo nie chciałabym być z kimś kto tak podchodzi do romantycznych gestów czy próby aby zadowolić matkę, narzeczoną lub żonę. - westchnęłam pod koniec i gdy ponownie pojawiło się wino w mojej szklance wypiłam odrobinę. - Ale na szczęście ty mi się trafiłeś - dodałam, uśmiechając się do niego lekko. - Spadłeś mi z nieba. Czy raczej... - uniosłam lekko brew, próbując sama jakoś to sobie wytłumaczyć. Czy piekło faktycznie istnieje głęboko pod ziemią? - Tak czy inaczej, wiem, że mi się poszczęściło. - wolałam dalej nie ciągnąć tego całego tematu o niebie, piekle i demonach. Innym razem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dolałem wina do kieliszka Dove, a potem do swojego własnego. W takim tempie wypijemy wszystko przed zjedzeniem kolacji. Jakoś nie przeszkadzało mi to, dlatego nic nie wspomniałem. Zaśmiałem się tylko na słowa Dove. Spadłeś mi z piekła ? To brzmiało śmiesznie, komicznie wręcz i nie mogłem powstrzymać swojego śmiechu. Gdyby tak ktoś stał z boku i to usłyszał, to by uznał nas jeszcze za głupców.
- Cieszę się, że mimo wszystko postanowiłem wrócić i zostać tu - uśmiechnąłem się lekko, choć tamtego dnia wcale nie było mi do śmiechu. Wyrywanie skrzydeł było czymś bolesnym, czego żałowałem początkowo, ale teraz, wiedząc do czego to doprowadziło, pewnie podjąłbym taką samą decyzję, zapewne z mniejszym żalem.
- Chyba czas najwyższy wyciągnąć naszą pieczeń - uznałem, spoglądając na zegarek. Upiłem jeszcze łyk wina zanim wstałem od stołu i poszedłem do kuchni. Przez gruby ręcznik wyciągałem z piekarnika gorącą blachę, na której piekło się jedzenie. Byłem zadowolony z efektów. Mięso było miękkie, a warzywa nie przypalone i wciąż smaczne. Może nieco nawet zbyt miękkie, ale to pewnie przez zbyt długi czas pieczenia. Ważne, że się nie rozpadały na widelcu. Podgrzałem tylko sos, który podałem w osobnym naczyniu. To, że ja wolałem go mniej, nie znaczyło, że Dove również i niech sobie weźmie tyle, ile będzie potrzebować.
- Smacznego - powiedziałem, stawiając przed kobieta jedzenie. - Mam nadzieję, że moje zdolności są lepsze niż wtedy, gdy gotowałem ci za pierwszym razem - uśmiechnąłem się szeroko, siadając na swoim wcześniejszym miejscu.
- Cieszę się, że mimo wszystko postanowiłem wrócić i zostać tu - uśmiechnąłem się lekko, choć tamtego dnia wcale nie było mi do śmiechu. Wyrywanie skrzydeł było czymś bolesnym, czego żałowałem początkowo, ale teraz, wiedząc do czego to doprowadziło, pewnie podjąłbym taką samą decyzję, zapewne z mniejszym żalem.
- Chyba czas najwyższy wyciągnąć naszą pieczeń - uznałem, spoglądając na zegarek. Upiłem jeszcze łyk wina zanim wstałem od stołu i poszedłem do kuchni. Przez gruby ręcznik wyciągałem z piekarnika gorącą blachę, na której piekło się jedzenie. Byłem zadowolony z efektów. Mięso było miękkie, a warzywa nie przypalone i wciąż smaczne. Może nieco nawet zbyt miękkie, ale to pewnie przez zbyt długi czas pieczenia. Ważne, że się nie rozpadały na widelcu. Podgrzałem tylko sos, który podałem w osobnym naczyniu. To, że ja wolałem go mniej, nie znaczyło, że Dove również i niech sobie weźmie tyle, ile będzie potrzebować.
- Smacznego - powiedziałem, stawiając przed kobieta jedzenie. - Mam nadzieję, że moje zdolności są lepsze niż wtedy, gdy gotowałem ci za pierwszym razem - uśmiechnąłem się szeroko, siadając na swoim wcześniejszym miejscu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach