Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Najwyraźniej Williamowi taki układ pasował. Jakoś to miało swoją własną nazwę. Próbowałam sobie przypomnieć, jak jedna z kobiet z Widows Circle usłyszała plotkę o znajomej, która była w podobnej sytuacji. Przyjaciele z korzyściami? Przyjaciele z przywilejem? Jakoś tak to chyba było. Jej przypadek był bardziej dramatyczny i ekstremalny, z tego co pamiętałam.
Jedyne co wciąż sprawiało pewien niepokój było małe wyznanie ze strony Williama. Nie mogłabym go winić jeżeli byłoby mu ciężko zapomnieć, ale...
Nie dokończyłam własnej myśli ponownie rozproszona i bardziej skupiona na Williamie. Objęłam jego twarz dłońmi i odwzajemniłam kolejny jego pocałunek. Nasze tempo było teraz zdecydowanie wolniejsze i byłam niemalże pewna, że było to spowodowane moim własnym zmęczeniem. Ten mały "eksperyment' zadziałał i całkowicie zapomniałam o koszmarze.
Nie byłam pewna kiedy, ale musiałam w pewnym momencie przyciągnąć Williama aby sam mógł ułożyć się na materacu, jednocześnie nie odsuwając się od niego.
- Chyba trzeba chociaż spróbować znowu zasnąć - szepnęłam blisko jego ust i podniosłam dłoń aby zaczesać do tyłu jego włosy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Miło było odczuć, że Dove mimo wszystko się nie zniechęciła, że oddawała kolejny pocałunek z równym zaangażowaniem. Może nieco inaczej to już wyglądało, nie łapaliśmy rozpaczliwie powietrza. Jednak wciąż jej dotyk wywierał na mnie ten sam efekt.
Mogła zrobić ze mną co chciała, dlatego nawet nie pomyślałem o tym, aby zaprotestować, kiedy musiałem położyć się obok niej na materacu. Ułożyłem się wygodnie na boku, jedną rękę wsuwając pod głowę Dove, drugą kładąc na jej biodrze.
- Jesteś okrutna - odszepnąłem w odpowiedzi. Zagryzłem wargę, aby zaraz ponownie nie rzucić się do jej ust, niczym jakieś wygłodniałe zwierzę. Kolejne ciarki przeszły po moich plecach, kiedy tylko Dove dotknęła moich włosów.
- Najpierw robisz ze mną te wszystkie rzeczy, a teraz każesz iść spać? Tak po prostu? - z jednej strony wydało mi się to całkiem zabawne, że z taką łatwością pozwoliłem jej się owinąć wokół palca. Z drugiej było to odrobinę przerażające, że udało jej się to uczynić w ciągu jednej chwili.
- Czy to właśnie nie podchodzi pod okrucieństwo? - spytałem, pozwalając sobie zjechać dłonią z biodra na łydkę, gdzie znajdował się skraj jej koszuli nocnej i tam póki co ją pozostawić. Uśmiechnąłem się lekko, układając usta na ramieniu Dove. Wiedziałem, że sen tej nocy tak szybko do mnie nie przyjdzie, nawet gdybym miał spać sam.
Mogła zrobić ze mną co chciała, dlatego nawet nie pomyślałem o tym, aby zaprotestować, kiedy musiałem położyć się obok niej na materacu. Ułożyłem się wygodnie na boku, jedną rękę wsuwając pod głowę Dove, drugą kładąc na jej biodrze.
- Jesteś okrutna - odszepnąłem w odpowiedzi. Zagryzłem wargę, aby zaraz ponownie nie rzucić się do jej ust, niczym jakieś wygłodniałe zwierzę. Kolejne ciarki przeszły po moich plecach, kiedy tylko Dove dotknęła moich włosów.
- Najpierw robisz ze mną te wszystkie rzeczy, a teraz każesz iść spać? Tak po prostu? - z jednej strony wydało mi się to całkiem zabawne, że z taką łatwością pozwoliłem jej się owinąć wokół palca. Z drugiej było to odrobinę przerażające, że udało jej się to uczynić w ciągu jednej chwili.
- Czy to właśnie nie podchodzi pod okrucieństwo? - spytałem, pozwalając sobie zjechać dłonią z biodra na łydkę, gdzie znajdował się skraj jej koszuli nocnej i tam póki co ją pozostawić. Uśmiechnąłem się lekko, układając usta na ramieniu Dove. Wiedziałem, że sen tej nocy tak szybko do mnie nie przyjdzie, nawet gdybym miał spać sam.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uniosłam lekko brew słysząc jego małe pretensje. Okrucieństwo? Zachowywał się jakbym coś my skradła lub specjalnie chciała go tak pomęczyć. Gdyby sytuacja była trochę inna to pewnie sama bym chciała dalej kontynuować. Rzeczywistość jednak była inna.
- Przyjechaliśmy do Birmingham specjalnie aby dowiedzieć się czy ten cały Ralph Locke to kochanek mojego brata i czy dlatego wysyła mu pieniądze. Nie wiem, jak ty, ale osobiście zamierzałam być wypoczęta na takie spotkanie. - przypomniałam Williamowi, zabierając dłoń z jego włosów.
- Może jestem okrutna, ale nie pod tym względem. W końcu oboje zgodziliśmy się, że nic to nie znaczy i nie jesteśmy w taki sposób zobowiązani do niczego, nie uważasz? - wiedziałam, jak mogło to zabrzmieć i chciałam aby lepiej, bardziej łagodnie to wyszło. Westchnęłam ciężko. To zdecydowanie nie była pora dnia, czy raczej nocy, abym kontynuowała tą rozmowę. Dlatego przykryłam nas kołdrą i odwróciłam się na drugi bok.
- Dobranoc, Williamie - szepnęłam pod koniec, zamykając oczy i zmuszając samą siebie aby ponownie zasnąć.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przecież wiedziałem… doskonale o tym wiedziałem lecz z trudem powstrzymałem się przed dodaniem czegoś więcej. To nie tak, że planowałem męczyć Dove i nie dawać jej spać po nocach. No, może gdyby tylko mi na to pozwoliła, zapewne tak bym zrobił, ale nie o to chodziło. Dlaczego przerwała dopiero teraz?
- Dobranoc - westchnąłem ciężko, przekręcając się na brzuch. Wsunąłem ręce pod poduszkę, ukrywając w niej twarz. Próbowałem się jakoś uspokoić i być może usnąć na chwilę. Niezbyt mi to wychodziło. Zaciskałem i prostowałem palce, próbując zająć czymś myśli. Czymś innym niż bliskość Dove i to wszystko, na co mi nie pozwoliła. Doszedłem później do wniosku, że może to i lepiej? To w końcu nie powinno się zadziać, ale mój rozum chyba wziął sobie dzień wolnego.
Wolałem się nie kręcić z boku na bok, aby nie obudzić Dove. Mogłem wrócić też na kanapę i tam swobodnie się męczyć z brakiem snu, ale właściwie obiecałem, że zostanę. Westchnąłem w poduszkę po raz kolejny.
Musiało minąć już trochę czasu, bo zacząłem powoli odczuwać senność, a zmęczenie uderzyło we mnie chyba ze zdwojoną siłą. Kiedy myślałem, że zaraz zasnę, Dove zaczęła się wiercić na łóżku. Uniosłem więc powieki, aby przez chwilę ją obserwować. Nie wiedziałem, czym było to spowodowane. Czy po prostu szukała wygodniejszej pozycji do snu, czy znów zaczął ją dręczyć koszmar. W każdym razie odwróciłem się na bok i przysunąłem bliżej jej pleców, aby następnie ją objąć i przytulić. Zaraz potem zasnąłem z twarzą ukrytą w jej włosach i ramieniu. Przynajmniej mogłem mieć pewność, że nieważne jak mocno będę spać, to się obudzę, gdy Dove postanowi wstać.
- Dobranoc - westchnąłem ciężko, przekręcając się na brzuch. Wsunąłem ręce pod poduszkę, ukrywając w niej twarz. Próbowałem się jakoś uspokoić i być może usnąć na chwilę. Niezbyt mi to wychodziło. Zaciskałem i prostowałem palce, próbując zająć czymś myśli. Czymś innym niż bliskość Dove i to wszystko, na co mi nie pozwoliła. Doszedłem później do wniosku, że może to i lepiej? To w końcu nie powinno się zadziać, ale mój rozum chyba wziął sobie dzień wolnego.
Wolałem się nie kręcić z boku na bok, aby nie obudzić Dove. Mogłem wrócić też na kanapę i tam swobodnie się męczyć z brakiem snu, ale właściwie obiecałem, że zostanę. Westchnąłem w poduszkę po raz kolejny.
Musiało minąć już trochę czasu, bo zacząłem powoli odczuwać senność, a zmęczenie uderzyło we mnie chyba ze zdwojoną siłą. Kiedy myślałem, że zaraz zasnę, Dove zaczęła się wiercić na łóżku. Uniosłem więc powieki, aby przez chwilę ją obserwować. Nie wiedziałem, czym było to spowodowane. Czy po prostu szukała wygodniejszej pozycji do snu, czy znów zaczął ją dręczyć koszmar. W każdym razie odwróciłem się na bok i przysunąłem bliżej jej pleców, aby następnie ją objąć i przytulić. Zaraz potem zasnąłem z twarzą ukrytą w jej włosach i ramieniu. Przynajmniej mogłem mieć pewność, że nieważne jak mocno będę spać, to się obudzę, gdy Dove postanowi wstać.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
To wszystko mogło być snem i bym w to całkowicie uwierzyła. Miałabym wtedy mieszane uczucia, ponieważ to co się wydarzyło trochę komplikowało sytuację. Z drugiej strony jakoś tym się nie martwiłam.
Gdy otworzyłam oczy pierwsze co ujrzałam był widok z okien. Na niebie było jedynie kilka chmurek, a słońce jasno świeciło. Z doświadczenia jednak wiedziałam, że taka pogoda mogła być mylna i temperatura wciąż mogła być dosyć niska.
Ruszyłam się trochę i dopiero wtedy spojrzałam odrobinę na bok aby ujrzeć czyjeś ramię wokół mnie. Czyli to nie był wymysł mojej wyobraźni. Najwyraźniej William nie spał za głęboko, bo sam powoli zaczął się wiercić. Usiadłam przyciągając nogi bliżej siebie i ułożyłam swoje ramiona wokół kolan, obserwując jak William się budzi. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam go przeprosić za to, że ponownie go obudziłam, ale jakoś nie widziałam w tym wielkiego sensu.
- Dzień dobry - szepnęłam i odwróciłam wzrok aby spojrzeć jeszcze raz przez okno. Brakowało mi takiego słońca, które łagodnie potrafiło ciebie rozgrzać. Wstałam z łóżka i skrzywiłam się odrobinę, gdy poczułam mocny ból głowy. No tak, tego mogłam się spodziewać.
Usiadłam na krześle przy oknie pod takim kątem aby móc poczuć trochę słońca na twarzy i ramionach. Zerknęłam ukradkiem w stronę ulic, ciekawa czy ponownie jest pełno osób na mieście.
- Wygląda na to, że mamy sporo czasu przed wystawą. Dobrze by było coś zjeść. - zaproponowałam, ponownie patrząc w stronę Williama. - Mamy bilety powrotne do Londynu? Jeżeli nie to powinniśmy mieć czas aby tym się zająć. I zobacz. Tym razem nie ma śnieżycy. Chyba się tobie poszczęściło. - pozwoliłam sobie z nim podroczyć. Wciąż uważałam, że stracił rozum idąc po bilety w najgorszych warunkach. Teraz jednak mogłam również się z tego śmiać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tak jak myślałem, obudziłem się dopiero wraz z Dove. Nie miałem siły się podnieść, jedynie zabrałem swoją rękę, aby mogła swobodnie wydostać się spod kołdry.
- Dzień dobry - odpowiedziałem, jednak zamiast się ruszyć i wstać z łóżka, przekręciłem się na brzuch, aby na nowo ukryć twarz w poduszce. Najchętniej wróciłbym do snu, a jeszcze chętniej, gdyby Dove była grzeczna i zrobiła to samo. Ale mimo to czekała nas wystawa i nie mogliśmy tego przegapić, dlatego nie marudziłem.
Na wzmiankę o śniadaniu mruknąłem coś niewyraźnie. Nie czułem się wcale głodny, a jedynie miałem wrażenie, iż sam byłbym zdolny wypić cały dzbanek wody.
- Bardzo zabawne. Mówiłem ci, że tylko wtedy miałem wolne - tym razem odwróciłem twarz w kierunku Dove, by mogła mnie zrozumieć. - Trochę wdzięczności - parsknąłem, rzucając w kobietę jedną z wolnych poduszek.
- Ale masz rację, wypadałoby kupić bilety powrotne - dopiero teraz usiadłem i się przeciągnąłem najpierw. Zdecydowanie zbyt wiele przejąłem od Vincenta. Spanie na brzuchu, przeciąganie się zaraz po przebudzeniu, brakowało jeszcze codziennej porcji ryby i mleka.
Przeniosłem spojrzenie na Dove siedzącą przy oknie. Podobało mi się w jaki sposób słońce oświetlało jej twarz. Uśmiechnąłem się, kiedy przypomniało mi się, że nocą księżyc w podobny sposób to robił.
- W takim razie idę się przebrać - powiedziałem, podchodząc do swojej walizki, aby wybrać sobie czyste ubrania.
- Dzień dobry - odpowiedziałem, jednak zamiast się ruszyć i wstać z łóżka, przekręciłem się na brzuch, aby na nowo ukryć twarz w poduszce. Najchętniej wróciłbym do snu, a jeszcze chętniej, gdyby Dove była grzeczna i zrobiła to samo. Ale mimo to czekała nas wystawa i nie mogliśmy tego przegapić, dlatego nie marudziłem.
Na wzmiankę o śniadaniu mruknąłem coś niewyraźnie. Nie czułem się wcale głodny, a jedynie miałem wrażenie, iż sam byłbym zdolny wypić cały dzbanek wody.
- Bardzo zabawne. Mówiłem ci, że tylko wtedy miałem wolne - tym razem odwróciłem twarz w kierunku Dove, by mogła mnie zrozumieć. - Trochę wdzięczności - parsknąłem, rzucając w kobietę jedną z wolnych poduszek.
- Ale masz rację, wypadałoby kupić bilety powrotne - dopiero teraz usiadłem i się przeciągnąłem najpierw. Zdecydowanie zbyt wiele przejąłem od Vincenta. Spanie na brzuchu, przeciąganie się zaraz po przebudzeniu, brakowało jeszcze codziennej porcji ryby i mleka.
Przeniosłem spojrzenie na Dove siedzącą przy oknie. Podobało mi się w jaki sposób słońce oświetlało jej twarz. Uśmiechnąłem się, kiedy przypomniało mi się, że nocą księżyc w podobny sposób to robił.
- W takim razie idę się przebrać - powiedziałem, podchodząc do swojej walizki, aby wybrać sobie czyste ubrania.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Złapałam poduszkę, którą we mnie rzucił. Uśmiechnęłam się pod nosem, rozbawiona jego reakcją. Przecież byłam wdzięczna. To nie znaczyło, że nie mogłam przy okazji trochę się z nim podroczyć. Trochę mnie cieszyło to, że mimo tego co się wczoraj wydarzyło to nie zmieniło to w jakiś sposób naszej przyjaźni.
Również musiałam się przebrać i przygotować. Wstałam z krzesła i gdy tylko William miał swoje ciuchy ułożyłam dłonie na jego ramionach, delikatnie pchając go w stronę drzwi.
- Zaraz wyjdę. Potrzebuję kilka minut. - dałam mu znać i poklepałam po plecach za nim zamknęłam za nim drzwi. Zazwyczaj nie miałam tyle energii z rana, ale byłam dosyć niecierpliwa i może nawet odrobinę zdenerwowana przed spotkaniem Ralpha Locke'a. A przynajmniej miałam szczerą nadzieję, że mężczyzna będzie na własnej wystawie.
Ubrałam czystą suknię, do której nie potrzebowałam gorsetu. Przez ostatnie kilka dni nosiłam głównie takie suknie abym mogłam sama sobie z nimi poradzić chociaż musiałam przyznać, że zaczęłam powoli tęsknić za lepiej ułożonymi sukniami. Ta przynajmniej miała grubszą wstążkę nad talią, więc chociaż trochę dodawała kształtu. Więcej czasu zajęły mi włosy. Musiałam tak je upiąć abym mogła w razie czego bez problemu założyć coś na głowę. Ponownie zatęskniłam za sprawnymi palcami Anny, która była w tym wszystkim znacznie lepsza.
Jedyne co jeszcze potrzebowałam był mój płaszcz, który zostawiłam w drugim pokoju. Podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam, sprawdzając czy William był również gotowy.
- Mógłbyś podać mi mój płaszcz? - poprosiłam, uśmiechając się łagodnie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wywróciłem tylko oczami, kiedy Dove zaczęła mnie wyganiać szybko za drzwi. Przecież nie zamierzałem zostać i ją podglądać albo przebierać się w jej towarzystwie. To już byłoby zapewne ponad jej nerwy i przede wszystkim zbyt krępujące.
Po wyjściu z sypialni w pierwszej kolejności skierowałem swe kroki w stronę łazienki. Zauważyłem tam, że ktoś już wszystko uprzątnął po kąpieli, powiesił świeże ręczniki oraz zostawił wodę w miedzy. Była jeszcze letnia, ktoś musiał więc zrobić to całkiem niedawno.
Dopiero potem wróciłem do pokoju, przebierając się w czyste ubrania. Tamte musiałem później spakować i znów przynieść kolejną porcję brudnych do mieszkania. Na szczęście buty i płaszcz były suche oraz czyste.
- Płaszcz? - spytałem Dove, gdy ta wychyliła się zza drzwi. Uniosłem brwi, choć nie mogła tego dostrzec, gdyż bardziej byłem skupiony na sznurowaniu butów. - Chcesz zjeść śniadanie na mieście? Myślałem, że pójdziemy do hotelowej restauracji - odparłem. W sumie było mi to obojętne gdzie więc niezbyt mi to przeszkadzało.
- Jak chcesz, ale najpierw potrzebuję chociaż szklankę wody. I sądzę, że ty tak samo - uśmiechnąłem się nieco złośliwie w jej kierunku. Sama wypiła całkiem sporo alkoholu poprzedniego wieczoru, musiało jej się chcieć pić tak samo. Podałem Dove jej płaszcz, gdy tylko skończyłem z butami.
Po wyjściu z sypialni w pierwszej kolejności skierowałem swe kroki w stronę łazienki. Zauważyłem tam, że ktoś już wszystko uprzątnął po kąpieli, powiesił świeże ręczniki oraz zostawił wodę w miedzy. Była jeszcze letnia, ktoś musiał więc zrobić to całkiem niedawno.
Dopiero potem wróciłem do pokoju, przebierając się w czyste ubrania. Tamte musiałem później spakować i znów przynieść kolejną porcję brudnych do mieszkania. Na szczęście buty i płaszcz były suche oraz czyste.
- Płaszcz? - spytałem Dove, gdy ta wychyliła się zza drzwi. Uniosłem brwi, choć nie mogła tego dostrzec, gdyż bardziej byłem skupiony na sznurowaniu butów. - Chcesz zjeść śniadanie na mieście? Myślałem, że pójdziemy do hotelowej restauracji - odparłem. W sumie było mi to obojętne gdzie więc niezbyt mi to przeszkadzało.
- Jak chcesz, ale najpierw potrzebuję chociaż szklankę wody. I sądzę, że ty tak samo - uśmiechnąłem się nieco złośliwie w jej kierunku. Sama wypiła całkiem sporo alkoholu poprzedniego wieczoru, musiało jej się chcieć pić tak samo. Podałem Dove jej płaszcz, gdy tylko skończyłem z butami.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Widząc, że William był prawie gotowy wyszłam z pokoju i podeszłam trochę bliżej.
- Możemy tam iść - uznałam, gdy zaproponował restaurację w hotelu. - Ale nie zamierzam ponownie wrócić do pokoju tylko po płaszcz. Wezmę go ze sobą abyśmy mogli iść kupić bilety od razu po śniadaniu. - takie latanie w tą i z powrotem wcale by mi nie pasowało. No chyba, że William chciał biegać tu i tam chociaż wątpiłam.
Woda zdecydowanie by się przydała. Było mi sucho w gardle, jakbym spędziła cały dzień na upalnym letnim słońcu. Woda i herbata zdecydowanie by się przydały.
Ubrałam swój płaszcz i zaczęłam się rozglądać za swoimi butami. Nie pamiętałam gdzie je ostatnio zostawiłam. Może służba hotelowa gdzieś je dała? Uśmiechnęłam się do Williama lekko skrępowana.
- Nie widziałeś nigdzie moich butów? Może są pod kanapą? - spojrzałam w kierunku mebla za nim ponownie przeniosłam swój wzrok na Williama. - Mógłbyś sprawdzić? - poprosiłam. Sama nie chciałam ubrudzić dopiero co ubranej sukni.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- No dobrze, skoro tak - wzruszyłem ramionami, zgadzając się z kobietą. Jeśli tak stawiała sprawę, wziąłem również swój płaszcz, by później nie biegać specjalnie za nim. Miałem w planie od razu wyjść, ale Dove gdzieś zapodziała swoje buty.
Ręce mi opadły. Miałem ochotę się roześmiać, tak po prostu. Rozbawiła mnie ta jej bezradność. Może nawet nieco rozczuliła? Dove zdawała się wyglądać niczym mała dziewczynka, która właśnie coś przeskrobała i starała się być miła dla swoich rodziców, by uniknąć kary.
Buty znalazłem we wskazanym miejscu. Prawie. Jeden tam był, drugi znalazłem kawałek dalej, bliżej fotela niż kanapy.
- Usiądź, pomogę ci je założyć - wskazałem na kanapę, uprzednio zabierając z niej koc, pod którym spędziłem część nocy. Wraz z poduszką odłożyłem go na drugi koniec sofy. Będę musiał poprosić kogoś z obsługi i małe sprzątanie, bo nanieśliśmy wczoraj nieco błota do pokoju.
Tak jak mówiłem, pomogłem Dove z jej butami. Wiedziałem, że równie dobrze sama mogłaby to zrobić, ale szybciej było, gdy zasznurowałem jej wysokie buty. Upewniłem się jeszcze, czy nie zawiązałem ich za mocno. Dziwne było to uczucie. Robiłem to już wcześniej oczywiście, ale… to było wcześniej. Teraz, zanim puściłem drugą z jej nóg, nie mogłem się powstrzymać aby nie przesunąć dłonią po łydce, a na końcu złożyć krótki pocałunek pod kolanem przez materiał jej pończochy. Zrobiłem to pod wpływem impulsu, który był silniejszy ode mnie.
- Chodźmy na śniadanie zanim będzie za późno - powiedziałem, uśmiechając się lekko. Potem odsunąłem się od Dove, zabrałem z oparcia krzesła swój płaszcz i mogliśmy wyjść z pokoju.
Ręce mi opadły. Miałem ochotę się roześmiać, tak po prostu. Rozbawiła mnie ta jej bezradność. Może nawet nieco rozczuliła? Dove zdawała się wyglądać niczym mała dziewczynka, która właśnie coś przeskrobała i starała się być miła dla swoich rodziców, by uniknąć kary.
Buty znalazłem we wskazanym miejscu. Prawie. Jeden tam był, drugi znalazłem kawałek dalej, bliżej fotela niż kanapy.
- Usiądź, pomogę ci je założyć - wskazałem na kanapę, uprzednio zabierając z niej koc, pod którym spędziłem część nocy. Wraz z poduszką odłożyłem go na drugi koniec sofy. Będę musiał poprosić kogoś z obsługi i małe sprzątanie, bo nanieśliśmy wczoraj nieco błota do pokoju.
Tak jak mówiłem, pomogłem Dove z jej butami. Wiedziałem, że równie dobrze sama mogłaby to zrobić, ale szybciej było, gdy zasznurowałem jej wysokie buty. Upewniłem się jeszcze, czy nie zawiązałem ich za mocno. Dziwne było to uczucie. Robiłem to już wcześniej oczywiście, ale… to było wcześniej. Teraz, zanim puściłem drugą z jej nóg, nie mogłem się powstrzymać aby nie przesunąć dłonią po łydce, a na końcu złożyć krótki pocałunek pod kolanem przez materiał jej pończochy. Zrobiłem to pod wpływem impulsu, który był silniejszy ode mnie.
- Chodźmy na śniadanie zanim będzie za późno - powiedziałem, uśmiechając się lekko. Potem odsunąłem się od Dove, zabrałem z oparcia krzesła swój płaszcz i mogliśmy wyjść z pokoju.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Usiadłam grzecznie, jak kazał. Nie musiał mi pomóc z zawiązywaniem, ale nie protestowałam. O dziwo jemu znacznie szybciej to wychodziło. Do tego sam zaproponował, więc nie było sensu odmówić.
Uniosłam brwi, gdy złożył krótki pocałunek pod moim kolanem. Co to było? Po co to zrobił? Wpatrywałam się w niego, nie wiedząc jak zareagować. Ostatecznie zdecydowałam, że nie musiałam komentować. William już wstał i stał przy drzwiach, gotowy aby iść na śniadanie. Poprawiłam spódnicę sukni i wyszłam za nim z pokoju.
W ciszy dotarliśmy do restauracji. Zdążyliśmy na śniadanie bez problemu. Wybrałam dla nas miejsce przy oknie. Lubiłam popatrzeć na to co się działo na ulicy i przy okazji mogłam wciąż cieszyć się słońcem bez martwienia się o chłodniejszy wiatr.
Zamówiłam sobie bardziej typowe śniadanie z herbatą. Kelner najpierw do nas wrócił ze szklankami z wodą, na które chyba oboje niecierpliwie czekaliśmy.
- Chciałabym coś zaproponować - odezwałam się po dłuższej chwili. - Po wczorajszej nocy powinniśmy uzgodnić pewne zasady. Również uważam, że jeżeli spotkanie z Ralphem dobrze pójdzie nie będziemy musieli dalej odgrywać roli zakochanych... Tak czy inaczej, myślę, że powinniśmy pewne rzeczy omówić aby zapobiec potencjalnych nieporozumień. - a przynajmniej to było dla mnie bardziej sensowne podejście do tej całej sytuacji.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Usiadłem naprzeciw Dove przy stoliku, który wybrała. Niewielki stolik pod oknem znacząco się różnił od tego, przy którym spędziliśmy wczorajszą kolację. Tutaj mogliśmy bardziej na spokojnie porozmawiać i zdecydowanie nie ściągając na siebie wszystkich spojrzeń. Dodatkowo zauważyłem, że Dove lubiła się wygrzewać do słońca.
Na śniadanie nie brałem nic szczególnego, po prostu to, co polecił kelner. Nie odczuwałem aż takiego głodu, to tylko wodę przyjąłem z radością i ulgą.
Kiwnąłem głową, słysząc o uzgodnieniu pewnych reguł. Dla mnie to jeszcze było trochę za wcześnie na te tematy, ale skoro już Dove rozpoczęła, wypadało to omówić raz a dobrze.
- Uważam, że nawet jeśli rozmowa z nim pójdzie nie po naszej myśli, sądzę, że udawanie zakochanych w dalszym ciągu nie będzie mieć za bardzo sensu. Ściągniemy na siebie tylko gniew i kolejne kłopoty. Wtedy trzeba będzie wymyślić coś innego, ale póki co odłóżmy ten temat, gdy będziemy mieli więcej informacji po wystawie - uznałem. Do tej pory trzymaliśmy się myśli, że ten cały Ralph powie nam coś ciekawego na temat Sebastiana. Dalszy plan będziemy układać zależnie od uzyskanych informacji.
- Ale masz rację, powinniśmy przynajmniej ustalić coś odnośnie wczorajszej nocy - zgodziłem się, dopijając resztkę swojej wody.
- Chyba oboje się trochę pogubiliśmy i nie do końca było wiadomo co z tym zrobić - złożyłem dłonie na stole, wbijając spojrzenie w Dove. - Nie wiedziałem, czego ode mnie oczekujesz. Sama przecież doszłaś do wniosku, że "tylko spanie" stało się dziwne. I nie wiem, czy to ja źle zrozumiałem, czy ty dałaś mi błędne sygnały, co miało być tą "poprawą nastroju". No i… - westchnąłem krótko, przeczesując włosy dłonią. W międzyczasie zjawił się kelner z naszym zamówieniem, dlatego odczekałem chwilę z kontynuacją myśli aż ten odejdzie.
- Zrobiłaś to tylko raz, pod wpływem chwili, czy chciałabyś tak częściej?
Na śniadanie nie brałem nic szczególnego, po prostu to, co polecił kelner. Nie odczuwałem aż takiego głodu, to tylko wodę przyjąłem z radością i ulgą.
Kiwnąłem głową, słysząc o uzgodnieniu pewnych reguł. Dla mnie to jeszcze było trochę za wcześnie na te tematy, ale skoro już Dove rozpoczęła, wypadało to omówić raz a dobrze.
- Uważam, że nawet jeśli rozmowa z nim pójdzie nie po naszej myśli, sądzę, że udawanie zakochanych w dalszym ciągu nie będzie mieć za bardzo sensu. Ściągniemy na siebie tylko gniew i kolejne kłopoty. Wtedy trzeba będzie wymyślić coś innego, ale póki co odłóżmy ten temat, gdy będziemy mieli więcej informacji po wystawie - uznałem. Do tej pory trzymaliśmy się myśli, że ten cały Ralph powie nam coś ciekawego na temat Sebastiana. Dalszy plan będziemy układać zależnie od uzyskanych informacji.
- Ale masz rację, powinniśmy przynajmniej ustalić coś odnośnie wczorajszej nocy - zgodziłem się, dopijając resztkę swojej wody.
- Chyba oboje się trochę pogubiliśmy i nie do końca było wiadomo co z tym zrobić - złożyłem dłonie na stole, wbijając spojrzenie w Dove. - Nie wiedziałem, czego ode mnie oczekujesz. Sama przecież doszłaś do wniosku, że "tylko spanie" stało się dziwne. I nie wiem, czy to ja źle zrozumiałem, czy ty dałaś mi błędne sygnały, co miało być tą "poprawą nastroju". No i… - westchnąłem krótko, przeczesując włosy dłonią. W międzyczasie zjawił się kelner z naszym zamówieniem, dlatego odczekałem chwilę z kontynuacją myśli aż ten odejdzie.
- Zrobiłaś to tylko raz, pod wpływem chwili, czy chciałabyś tak częściej?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Mogłam się zgodzić na to, że nasze małe przedstawienie można omówić później. Chociaż już teraz mogłam przyznać rację Williamowi, że tak czy inaczej nie będziemy musieli dalej udawać.
Dlatego skupiłam się na drugim, równie ważnym temacie. Odczekałam chwilę po pytaniu Williama. To była szansa aby całkowicie z tego wszystkiego się wycofać i może faktycznie zapomnieć o całej sprawie. Chociaż wciąż słyszałam jego słowa niczym odległe echo w głowie. Chyba już nie umiałbym zapomnieć o tym, że coś się stało. Przymknęłam na chwilę oczy, próbując odgonić tą myśl.
- Tak powiedziałam? - otworzyłam oczy, komentując na temat spania razem. - Miałam na myśli, że sam fakt, że ciebie prosiłam abyś ze mną został i spał w łóżku dziwnie brzmiało. W końcu, ty chciałeś aby tak było od początku i to ja miałam z tym jakiś problem. O to mi chodziło. - wyjaśniłam mu, uśmiechając się lekko. Jego ostatnie pytanie było nie aż takie proste.
- Pod wpływem chwili - odpowiedziałam, będąc z nim szczera. - Chciałam zapomnieć o moim koszmarze i pod wpływem alkoholu uznałam, że można było to rozwiązać w taki sposób. Najwyraźniej miałam rację. - w końcu, zasnęłam i spałam całkiem dobrze aż do ranka.
- A ty? Chciałbyś częściej? - zapytałam, sięgając po herbatę. - Nie będę ciebie oceniać, więc możesz być ze mną szczery. Jesteś wdowcem, masz prawo czuć pewną samotność i brak. Do tego masz ten akcent, który wątpię, że tobie pomaga z panienkami. - uśmiechnęłam się wrednie pod koniec, popijając swoją herbatę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
O to chodziło.
Więc doprawdy, bardzo niefortunnie się złożyło, jak kilka słów może mieć różne znaczenia w innym kontekście. Cóż, moja wina lecz już nie komentowałem.
Na szczęście (tak jak powiedziała wczoraj) dla niej nie było to niczym na poważnie, a tylko czymś całkiem niezobowiązującym. O tym wiedziałem od razu, co zaliczyłem na plus.
- I co, lepiej się poczułaś, wypominając mi po raz kolejny mój akcent? - zapytałem nagle zirytowany postawą Dove. Potrafiła być złośliwa i bardzo uszczypliwa jeżeli tylko chciała. Nie byłem tu po to, aby szukać sobie kochanki czy wysłuchiwać odnośnie moich rzekomych spotkań, czy też ich braku, z innymi kobietami. Nigdy nawet się jej nie zwierzałem w tych sprawach.
- Poza tym z tego co wiem, sama nie jesteś zbyt rozchwytywana wśród mężczyzn i sama nie darzysz ich specjalnym zainteresowaniem. Więc czy to również nie twoją samotność i brak odczuwałem w każdym twoim kolejnym geście? - spytałem, unosząc wzrok na Dove i spoglądając jej prosto w oczy. - Przypomnieć ci kto ściskał moje ramię, jakbym miał za chwilę uciec? Kto przez cały ten czas obejmował mnie ramionami i w równym stopniu był zaangażowany w kolejne pocałunki? Nie przeczę, że robiłaś to z czysto samolubnych intencji, ale nie uwierzę, że kompletnie nic z tego nie czerpałaś - powiedziałem, dopiero po tym biorąc w dłoń widelec, na który nabiłem kawałek smażonego jajka.
Więc doprawdy, bardzo niefortunnie się złożyło, jak kilka słów może mieć różne znaczenia w innym kontekście. Cóż, moja wina lecz już nie komentowałem.
Na szczęście (tak jak powiedziała wczoraj) dla niej nie było to niczym na poważnie, a tylko czymś całkiem niezobowiązującym. O tym wiedziałem od razu, co zaliczyłem na plus.
- I co, lepiej się poczułaś, wypominając mi po raz kolejny mój akcent? - zapytałem nagle zirytowany postawą Dove. Potrafiła być złośliwa i bardzo uszczypliwa jeżeli tylko chciała. Nie byłem tu po to, aby szukać sobie kochanki czy wysłuchiwać odnośnie moich rzekomych spotkań, czy też ich braku, z innymi kobietami. Nigdy nawet się jej nie zwierzałem w tych sprawach.
- Poza tym z tego co wiem, sama nie jesteś zbyt rozchwytywana wśród mężczyzn i sama nie darzysz ich specjalnym zainteresowaniem. Więc czy to również nie twoją samotność i brak odczuwałem w każdym twoim kolejnym geście? - spytałem, unosząc wzrok na Dove i spoglądając jej prosto w oczy. - Przypomnieć ci kto ściskał moje ramię, jakbym miał za chwilę uciec? Kto przez cały ten czas obejmował mnie ramionami i w równym stopniu był zaangażowany w kolejne pocałunki? Nie przeczę, że robiłaś to z czysto samolubnych intencji, ale nie uwierzę, że kompletnie nic z tego nie czerpałaś - powiedziałem, dopiero po tym biorąc w dłoń widelec, na który nabiłem kawałek smażonego jajka.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uśmiech stopniowo znikł z mojej twarzy. Oh? Chyba niechcąco nadepnęłam na jego dumę lub jakiś inny czuły punkt. Najwyraźniej nie był to temat, do którego mogłam dorzucić kilka żartów, więc spoważniałam. Może powinnam była bardziej to potraktować, jak umowę biznesową. Postanowiłam nie pozwolić sobie na złość czy irytację. Może innym razem.
- Dobrze. Przepraszam za to co powiedziałam o twoim akcencie. - może się czasami z niego nabijałam, chociaż osobiście uważałam, że mu pasował i był przyjemny do ucha. Jednak nie musiał wiedzieć i teraz tym bardziej nie zamierzałam się z nim dzielić moimi własnymi opiniami na ten temat.
- To, że wypomniałam fakt, że jesteś wdowcem nie wykluczało, że ja również nie miewam... nazwijmy to moment słabości. Jak każdy człowiek bywam samotna. - często nawet we własnym domu miałam wrażenie, że nie miałam przy sobie nikogo. Nie było to całkowitą prawdą, a przynajmniej jeszcze. - Więc masz rację. Miałam z tego jakąś tam przyjemność i tak, odczuwałeś moją samotność i brak. - i chciałam dodać, że jedynie to czuł, ale nie chciałam być nieuprzejma aż do takiego stopnia. Po za tym możliwe, że nie byłaby to całkowita prawda.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - zauważyłam po tym, gdy mogłam bardziej wytłumaczyć jak to wyglądało z mojej strony. Wzięłam kilka kawałków jedzenia za nim ponownie spojrzałam w stronę Williama, pochylając się odrobinę w jego stronę i opierając policzek o swoją dłoń.
- Chciałbyś abym częściej ciebie obejmowała, zaangażowana w każdy pocałunek?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove tylko potwierdziła moje słowa, przyjmując bardziej poważną postawę. Nie oczekiwałem od niej głębokich przemyśleń lub szczerych do bólu wyznań, po prostu czasem mogła sobie darować takie docinki.
Sądziłem więc, że skoro sobie wyjaśniliśmy tą kwestię i oboje zajęliśmy się chwilowo posiłkiem, to temat został zamknięty. Ale i tu Dove mnie lekko zaskoczyła, ponawiając go chwilę później.
- Właściwie od ciebie też nie uzyskałem konkretnej odpowiedzi - wytknąłem, mieszając swoją herbatę. Powiedziała jedynie, iż zrobiła to pod wpływem chwili, nie uściśliła, czy chciała poprzestać na tym jednym razie.
- Ale niech będzie, mogę odpowiedzieć pierwszy. Nie. Nie chcę, żebyś mnie częściej obejmowała i całowała - ująłem filiżankę w dłonie. Moje słowa nie były kłamstwem. I potrzebowałem chwili, aby to sobie poukładać w głowie i dopiero później wytłumaczyć Dove.
- Nie zrozum mnie źle, było… miło i przyjemnie i chętnie bym to wszystko powtórzył. Problem w tym, że przy następnym razie mógłbym nie chcieć zrozumieć odmowy i grzecznie iść spać - zmrużyłem lekko oczy, przyglądając się kobiecie. Teraz było całkiem spokojnie, mogliśmy rozmawiać bez przeszkód, a ja nie odczuwałem tak silnych emocji. Były co prawda gdzieś tam stłumione lecz już bez obaw, że wybuchną i nie będę w stanie ich powstrzymać.
- Nie czuję tego kiedy rozmawiamy, kiedy na ciebie patrzę, kiedy cię przytulam lub trzymam twoją dłoń. Lecz kiedy ta twoja dłoń ląduje na moim kolanie, a twoje usta na moich… - pokręciłem głową, nie kończąc myśli. Nie mogłem tak igrać, by potem wszystkiego żałować. Lub co gorsza jakbym miał skrzywdzić Dove. Miałem ją chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwa i to z powodu mojej własnej niepohamowanej żądzy.
- Nie kocham cię, Dove, ale przecież nie trzeba kogoś kochać, żeby go pożądać - powiedziałem. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy więc zająłem się kończeniem śniadania.
Sądziłem więc, że skoro sobie wyjaśniliśmy tą kwestię i oboje zajęliśmy się chwilowo posiłkiem, to temat został zamknięty. Ale i tu Dove mnie lekko zaskoczyła, ponawiając go chwilę później.
- Właściwie od ciebie też nie uzyskałem konkretnej odpowiedzi - wytknąłem, mieszając swoją herbatę. Powiedziała jedynie, iż zrobiła to pod wpływem chwili, nie uściśliła, czy chciała poprzestać na tym jednym razie.
- Ale niech będzie, mogę odpowiedzieć pierwszy. Nie. Nie chcę, żebyś mnie częściej obejmowała i całowała - ująłem filiżankę w dłonie. Moje słowa nie były kłamstwem. I potrzebowałem chwili, aby to sobie poukładać w głowie i dopiero później wytłumaczyć Dove.
- Nie zrozum mnie źle, było… miło i przyjemnie i chętnie bym to wszystko powtórzył. Problem w tym, że przy następnym razie mógłbym nie chcieć zrozumieć odmowy i grzecznie iść spać - zmrużyłem lekko oczy, przyglądając się kobiecie. Teraz było całkiem spokojnie, mogliśmy rozmawiać bez przeszkód, a ja nie odczuwałem tak silnych emocji. Były co prawda gdzieś tam stłumione lecz już bez obaw, że wybuchną i nie będę w stanie ich powstrzymać.
- Nie czuję tego kiedy rozmawiamy, kiedy na ciebie patrzę, kiedy cię przytulam lub trzymam twoją dłoń. Lecz kiedy ta twoja dłoń ląduje na moim kolanie, a twoje usta na moich… - pokręciłem głową, nie kończąc myśli. Nie mogłem tak igrać, by potem wszystkiego żałować. Lub co gorsza jakbym miał skrzywdzić Dove. Miałem ją chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwa i to z powodu mojej własnej niepohamowanej żądzy.
- Nie kocham cię, Dove, ale przecież nie trzeba kogoś kochać, żeby go pożądać - powiedziałem. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy więc zająłem się kończeniem śniadania.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Według mnie odpowiedziałam na jego pytanie. Nie byłam pewna czego jeszcze ode mnie oczekiwał i sama nie wiedziałam co jeszcze bym mogła dodać.
Ponownie skupiłam się na rozmowie zamiast na jedzeniu, próbując to wszystko jakoś sobie ułożyć w głowie. Nie było to jednak dla mnie trudne zrozumieć, że jeżeli chodziło o nasze oczekiwania czy pragnienia w tym akurat się różniliśmy. William miał doświadczenie z relacjami bardziej fizycznymi, ja natomiast nigdy nie miałam partnera, więc moje doświadczenie było limitowane. I może dlatego jakoś nie miałam wielkiej potrzeby czy ochoty to zmienić skoro przez cały ten czas jakoś sobie radziłam. Może dlatego nie rozumiałam czy czułam tego "pożądania". Chociaż przez sekundę przypomniałam sobie swoje własne myśli z poprzedniej nocy. Chyba pijana ja brała pod uwagę aby zmienić nasze relacje na bardziej intymne.
- Cóż... dziękuję za twoją szczerość - musiałam od czegoś zacząć za nim dodałam więcej od siebie. - Jak powiedziałeś, było przyjemnie, ale... Aktualnie nie potrzebuję czegoś więcej niż to co zaszło wczoraj. - spuściłam wzrok, czując ukłucie poczucia winy. Nie chciałam urazić czy też sprawić Williamowi jakikolwiek ból, ale również nie chciałam kłamać czy siebie do czegokolwiek zmuszać.
- Mam nadzieję, że nie zrozumiesz mnie źle. Szanuję cię i uważam, że jesteś przystojny i czarujący. Po prostu nie mam aktualnie zamiarów na takie ryzyko. - uśmiechnęło się nerwowo. - W sensie, no wiesz, ryzyko ciąży. Zapewnie sam nie masz planów aby zostać rodzicem. - skrzywiłam się trochę i żałowałam, że nie ugryzłam się w język. W końcu to był dla Williama delikatny temat.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Dove, już wczoraj zrozumiałem, że nie masz ochoty na nic więcej - wywróciłem oczami, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. W końcu skończyło się na zwykłym spaniu, niczym konkretnym.
- Ale przynajmniej wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie ma między nami niedopowiedzeń - powstrzymałem się od dodania, iż trochę żałowałem, że nie byliśmy zgodni w tej kwestii. Nie powinienem o tym nawet myśleć, a co dopiero opowiadać o tym Dove. To, co czułem wczoraj, już nie miało prawa się powtórzyć. Dobrze, że wyznaczyliśmy sobie jasne granice. Bo może i mógłbym zgodzić się na kilka pocałunków i objęć, jednak o ile dla niej było to wystarczające, tak dla mnie już nie. Nie zamierzałem się zadręczać. W imię czego? Lubiłem Dove, ale nie do tego stopnia, aby spełniać jej zachcianki i drobne przyjemności, samemu się męcząc.
Na następne słowa kobiety miałem ochotę się roześmiać. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to rozbawiło. Dlatego aby to zamaskować wsadziłem sobie do ust kolejną porcję jedzenia, gryząc się przy okazji w język. Mój śmiech mógłby tylko urazić Dove, a ona mówiła całkiem poważnie.
- Masz rację, nie chciałbym zostać ojcem - powiedziałem, gdy już się uspokoiłem. W ogóle nie pomyślałem o tym wcześniej, czy byłbym w stanie zrobić kobiecie dziecko. Lecz jeżeli spojrzeć na to z innej strony, to mając ludzkie ciało, teoretycznie byłoby to możliwe. W praktyce nie chciałem się o tym przekonywać.
- Ale wiesz, że zbliżenie nie musi kończyć się ciążą. Może nie masz doświadczenia, ale zapewne kiedyś rozmawiałaś o tych sprawach z przyjaciółkami. Mówiły ci o tym, że są pewne środki zapobiegające ciąży? To tak na przyszłość dla twojej informacji, jakbyś kiedyś chciała, a jednak się zbyt bała - trochę dziwnie się czułem, mówiąc o tym Dove. Byłem świadkiem kilku spotkań kobiet z Widows Circle, ale na żadnym z nich nie poruszały tego tematu. Co nie znaczy, że o tym wcześniej nie rozmawiały. Poza tym zdawałem sobie sprawę, że głównie kobiety nie posiadały takiej wiedzy. Przecież ich rolą było rodzić dzieci, a nie się przed tym wzbraniać. Nikt więc ich nie informował i nie pytał o zdanie. A jeśli Dove już posiadała taką wiedzę, nic nie szkodziło jej tego powtórzyć.
- Ale przynajmniej wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie ma między nami niedopowiedzeń - powstrzymałem się od dodania, iż trochę żałowałem, że nie byliśmy zgodni w tej kwestii. Nie powinienem o tym nawet myśleć, a co dopiero opowiadać o tym Dove. To, co czułem wczoraj, już nie miało prawa się powtórzyć. Dobrze, że wyznaczyliśmy sobie jasne granice. Bo może i mógłbym zgodzić się na kilka pocałunków i objęć, jednak o ile dla niej było to wystarczające, tak dla mnie już nie. Nie zamierzałem się zadręczać. W imię czego? Lubiłem Dove, ale nie do tego stopnia, aby spełniać jej zachcianki i drobne przyjemności, samemu się męcząc.
Na następne słowa kobiety miałem ochotę się roześmiać. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to rozbawiło. Dlatego aby to zamaskować wsadziłem sobie do ust kolejną porcję jedzenia, gryząc się przy okazji w język. Mój śmiech mógłby tylko urazić Dove, a ona mówiła całkiem poważnie.
- Masz rację, nie chciałbym zostać ojcem - powiedziałem, gdy już się uspokoiłem. W ogóle nie pomyślałem o tym wcześniej, czy byłbym w stanie zrobić kobiecie dziecko. Lecz jeżeli spojrzeć na to z innej strony, to mając ludzkie ciało, teoretycznie byłoby to możliwe. W praktyce nie chciałem się o tym przekonywać.
- Ale wiesz, że zbliżenie nie musi kończyć się ciążą. Może nie masz doświadczenia, ale zapewne kiedyś rozmawiałaś o tych sprawach z przyjaciółkami. Mówiły ci o tym, że są pewne środki zapobiegające ciąży? To tak na przyszłość dla twojej informacji, jakbyś kiedyś chciała, a jednak się zbyt bała - trochę dziwnie się czułem, mówiąc o tym Dove. Byłem świadkiem kilku spotkań kobiet z Widows Circle, ale na żadnym z nich nie poruszały tego tematu. Co nie znaczy, że o tym wcześniej nie rozmawiały. Poza tym zdawałem sobie sprawę, że głównie kobiety nie posiadały takiej wiedzy. Przecież ich rolą było rodzić dzieci, a nie się przed tym wzbraniać. Nikt więc ich nie informował i nie pytał o zdanie. A jeśli Dove już posiadała taką wiedzę, nic nie szkodziło jej tego powtórzyć.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Oh.
No tak, kiedyś Margaret coś wspominała o takich rzeczach, ale nie do końca wytłumaczyła jak to wszystko działa. Nawet w książkach, które czytałam nie było zbyt konkretnego opisu, jeżeli w ogóle. Może ta opcja mogłaby zmienić moją opinię na ten temat, bo w sumie jedyne czego nie chciałam to nagle zostać rodzicem, ale ostatecznie uznałam, że już nie miało to zbyt wielkiego sensu aby dalej kontynuować tą rozmowę. William wyglądał na bardziej spokojnego i nie chciałam ponownie go urazić czy zdenerwować.
- Kiedyś coś wspominały... - mruknęłam, popijając swoją herbatę. Nie miałam ochoty dokończyć swojego śniadania. Jakoś straciłam apetyt. Natomiast Williamowi chyba zasmakowało jedzenie w restauracji. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, dokańczając herbatę i odłożyłam filiżankę.
- No dobrze, skoro mogliśmy sobie pewne rzeczy wyjaśnić to możemy teraz skupić się na wystawie i powrocie do domu. Chyba, że chcesz jeszcze coś dodać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pokręciłem przecząco głową. Nie miałem nic więcej jej do powiedzenia w tym temacie. Mogliśmy już rzeczywiście zająć się tym, co mieliśmy na dzisiaj w planach.
- Mamy jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia wystawy, możemy więc zająć się najpierw zakupem biletów - uznałem, spoglądając na zegar wiszący na ścianie. W dodatku dworzec nie był daleko stąd i mogliśmy uwinąć się z tym całkiem szybko i sprawnie, być może nawet w godzinę. Zostałoby nam więc sporo czasu.
Po ubraniu płaszczy mogliśmy wyjść na zewnątrz. Mimo słonecznego dnia było bardzo mroźno i od razu schowałem dłonie do kieszeni. Promienie słoneczne odbijały się od śniegu i wręcz oślepiały swoim blaskiem, a ludzi na ulicach było jeszcze więcej niż wczorajszego dnia. W końcu do festynu świątecznego doszła ta wystawa więc ludzie tłumnie zjechali do Birmingham.
Niestety ta liczba również miała swoje odbicie na dworcu. Niemal każde okienko posiadało długi ogon kolejki. Odszukanie odpowiedniego było najprostszym zadaniem. A potem musieliśmy odczekać swoje wśród tego całego gwaru, pisków, krzyków i nawoływania sprzedawców gazet oraz innych drobnostek.
W okienku dowiedzieliśmy się, że najbliższe wolne bilety są na przejazd nocny z dwudziestego trzeciego na dwudziestego czwartego grudnia. To już szybciej nam będzie wynająć jakiś powóz…
- A jak zapłacę podwójnie? - spytałem w ostateczności gotów zapłacić nieco więcej. Sprzedająca młoda kobieta westchnęła, jakby miała dość kolejnych natrętów. - Bardzo proszę. Moja ukochana siostra - tu objąłem Dove ramieniem - ma tego dnia swoje przyjęcie urodzinowe. Głupio by było, jakby się nie pojawiła na nim, a jej…
- Dwudziesty pierwszy, godzina piętnasta, bilety o połowę droższe i bez gwarancji miejsc siedzących - tak jakby trochę lepiej. Dotarlibyśmy pojutrze na noc więc ogólnie nie byłoby takiej tragedii.
- Co lepiej ci pasuje? - zapytałem Dove pod naglącym spojrzeniem kasjerki.
- Mamy jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia wystawy, możemy więc zająć się najpierw zakupem biletów - uznałem, spoglądając na zegar wiszący na ścianie. W dodatku dworzec nie był daleko stąd i mogliśmy uwinąć się z tym całkiem szybko i sprawnie, być może nawet w godzinę. Zostałoby nam więc sporo czasu.
Po ubraniu płaszczy mogliśmy wyjść na zewnątrz. Mimo słonecznego dnia było bardzo mroźno i od razu schowałem dłonie do kieszeni. Promienie słoneczne odbijały się od śniegu i wręcz oślepiały swoim blaskiem, a ludzi na ulicach było jeszcze więcej niż wczorajszego dnia. W końcu do festynu świątecznego doszła ta wystawa więc ludzie tłumnie zjechali do Birmingham.
Niestety ta liczba również miała swoje odbicie na dworcu. Niemal każde okienko posiadało długi ogon kolejki. Odszukanie odpowiedniego było najprostszym zadaniem. A potem musieliśmy odczekać swoje wśród tego całego gwaru, pisków, krzyków i nawoływania sprzedawców gazet oraz innych drobnostek.
W okienku dowiedzieliśmy się, że najbliższe wolne bilety są na przejazd nocny z dwudziestego trzeciego na dwudziestego czwartego grudnia. To już szybciej nam będzie wynająć jakiś powóz…
- A jak zapłacę podwójnie? - spytałem w ostateczności gotów zapłacić nieco więcej. Sprzedająca młoda kobieta westchnęła, jakby miała dość kolejnych natrętów. - Bardzo proszę. Moja ukochana siostra - tu objąłem Dove ramieniem - ma tego dnia swoje przyjęcie urodzinowe. Głupio by było, jakby się nie pojawiła na nim, a jej…
- Dwudziesty pierwszy, godzina piętnasta, bilety o połowę droższe i bez gwarancji miejsc siedzących - tak jakby trochę lepiej. Dotarlibyśmy pojutrze na noc więc ogólnie nie byłoby takiej tragedii.
- Co lepiej ci pasuje? - zapytałem Dove pod naglącym spojrzeniem kasjerki.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Siostra? Musiałam się powstrzymać aby nie wybuchnąć śmiechem. Ukochana siostra... Też sobie wymyślił historyjkę. Ale najwyraźniej zadziałało, bo niczym w magiczny sposób znalazły się bilety na wcześniejszy pociąg.
- Druga opcja lepiej brzmi - uśmiechnęłam się łagodnie do kobiety, której najwyraźniej wszystko było jedno. Natomiast dla mnie było ważne abym dotarła z powrotem do domu przed bankietem i abym miała wystarczająco czasu na rozmowę z moim bratem. W sensie, moim prawdziwym bratem.
Gdy tylko William zapłacił za bilety mogliśmy już na spokojnie odejść od całego tłumu.
- Gdy wrócimy do Londynu podlicz ile jestem tobie za wszystko winna - poprosiłam, nie chcąc mieć u nikogo żadnych finansowych długów, nawet u Williama.
- Szczerze mówiąc myślałam, że będę miała więcej czasu aby porozmawiać z Sebastianem. Gdyby nie wyskoczył z tymi całymi zaręczynami byłabym odrobinę spokojniejsza, a teraz będę musiała z nim "powalczyć" o moją własną wolność i biznes. Do tego tuż przed świętami. - nie byłam pewna czemu dzieliłam się tym wszystkim na głos. Może z nerwów? Zaczęłam bawić się swoimi palcami i ostatecznie odwróciłam się w stronę Williama.
- Masz przy sobie papierosy? - chyba po raz pierwszy prosiłam kogokolwiek o coś takiego, ale nie mogłam zapomnieć pewnej ulgi, którą poczułam, gdy poszliśmy z Williamem do klubu dżentelmenów
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie było mi żal wydawać pieniędzy. Szkoda mi było jedynie tego, że droższe bilety powinny oznaczać lepszą klasę i wygodę, a nie gniecenie się wraz z innymi pasażerami. Cóż, chyba właśnie w ten sposób się dorabiano na takich jak my spóźnialskich, dlatego kobieta nie robiła nam większych problemów z dodatkowymi biletami. Gdyby nie zależało nam tak na czasie, za te pieniądze moglibyśmy mieć lepszy komfort podróży.
- To tylko bilet - wywróciłem oczami, nie chcąc od niej pieniędzy ani w żaden inny sposób się targować. - Ja załatwiłem przejazd, ty pobyt, jesteśmy kwita - zakończyłem, nie chcąc wdrażać się w temat.
- Będziesz mieć bardzo mało czasu - zgodziłem się z Dove. Byłem ciekaw, co w tym momencie robił Sebastian w sprawie swojej siostry. Martwił się o nią? Czy może wściekał i tworzył kolejne plany na to, jak ją jeszcze bardziej ograniczyć? I jaki przy tym jad sączyła mu do ucha Wallflower? Mnie to również zaczęło martwić, gdy tylko o tym pomyślałem. Szczególnie ta ostatnia opcja była najgorsza.
- Wiesz, że to brzydki nałóg? - zapytałem, szukając jednak po kieszeniach papierosów. Zdawało mi się, że jeszcze coś miałem. Zamyśliłem się na chwilę, podając w końcu Dove zarówno papierosa jak i zapałki. Nie zamierzałem przy tym prawić jej morałów, że damie tak nie wypada. Chyba była na tyle duża, by to rozumieć.
- Zastanawiam się… bo tak wszystko jest zaplanowane na powrót, a co jeśli Sebastian zjawi się na wystawie? - skrzywiłem się na samą myśl. - Przyznaj, że jeżeli ten Ralph w rzeczywistości jest jego kochankiem, to taka opcja nie jest niemożliwa. Choć zdecydowanie wolałbym go tu nie ujrzeć, szczególnie w takich okolicznościach.
- To tylko bilet - wywróciłem oczami, nie chcąc od niej pieniędzy ani w żaden inny sposób się targować. - Ja załatwiłem przejazd, ty pobyt, jesteśmy kwita - zakończyłem, nie chcąc wdrażać się w temat.
- Będziesz mieć bardzo mało czasu - zgodziłem się z Dove. Byłem ciekaw, co w tym momencie robił Sebastian w sprawie swojej siostry. Martwił się o nią? Czy może wściekał i tworzył kolejne plany na to, jak ją jeszcze bardziej ograniczyć? I jaki przy tym jad sączyła mu do ucha Wallflower? Mnie to również zaczęło martwić, gdy tylko o tym pomyślałem. Szczególnie ta ostatnia opcja była najgorsza.
- Wiesz, że to brzydki nałóg? - zapytałem, szukając jednak po kieszeniach papierosów. Zdawało mi się, że jeszcze coś miałem. Zamyśliłem się na chwilę, podając w końcu Dove zarówno papierosa jak i zapałki. Nie zamierzałem przy tym prawić jej morałów, że damie tak nie wypada. Chyba była na tyle duża, by to rozumieć.
- Zastanawiam się… bo tak wszystko jest zaplanowane na powrót, a co jeśli Sebastian zjawi się na wystawie? - skrzywiłem się na samą myśl. - Przyznaj, że jeżeli ten Ralph w rzeczywistości jest jego kochankiem, to taka opcja nie jest niemożliwa. Choć zdecydowanie wolałbym go tu nie ujrzeć, szczególnie w takich okolicznościach.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wiedziałam, jak to wyglądało palić tak otwarcie wciągu dnia. Jednak aktualnie mało mnie to interesowało. W Londynie może bym jeszcze się powstrzymała, bo znacznie więcej osób mnie znało.
- Wiesz, że o to nie pytałam? - odpowiedziałam może nie do końca przyjemnym tonem czego od razu pożałowałam. Miał rację co do Sebastiana. Nie byłoby to zaskakujące gdyby się okazało, że przyjechał odwiedzić i wspierać swojego kochanka. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? Miałam wrażenie, że ciśnienie mi tylko się podniosło razem ze stresem. Na szczęście ten "brzydki nałóg", którym był papieros przyszedł z pomocą. Westchnęłam, próbując ignorować spojrzenia małej grupy kobiet, które dziwne się na nas patrzyły.
- Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli się martwić o Sebastiana, a przynajmniej nie dzisiaj. Również wolałabym się z nim nie zobaczyć.
Szliśmy przez jedną z głównych ulic miasta, na której było całkiem sporo sklepów. Spojrzałam kątem oka na różne wystawy butów, książek, drobiazgów do domu, zabawek dla dzieci -- pełno tego było. Nie zamierzałam robić kolejnych zakupów, ale zatrzymałam się, gdy ujrzałam coś znajomego.
Była to mała pozytywka z koliberkiem. Kiedyś miałam podobną, niemalże identyczną. Dostałam ją od babci, gdy byłam mała. Wiedziałam, że nie mogła to być ta sama, ale byłam ciekawa czy grała z niej podobna melodia.
- Poczekaj - na chwilę złapałam ramię Williama, podchodząc bliżej do okna. Chciałam chociaż najpierw dokończyć papierosa za nim weszłam do środka.
- Mamy jeszcze trochę czasu przed wystawą, prawda? Chciałabym się trochę rozejrzeć.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
A no właśnie, żadne z nas wcześniej nie wpadło na pomysł, że Sebastian też mógłby się tu zjawić. Dlatego lepiej być czujnym i w razie potrzeby dostrzec go zanim on dostrzeże nas.
Mieliśmy wystarczająco wiele czasu, nie musieliśmy się więc spieszyć na otwarcie wystawy. Dostosowałem swój krok do tempa Dove, kiedy ta idąc rozglądała się dookoła. Wyglądała dość zabawnie w odbiciach witryn z tym papierosem w ręku. Wiele mijających nas osób spoglądało na ten niecodzienny widok. Znaczy, właściwie tylko ci, którzy dostrzegli ten drobny szczegół, patrzyli z pewnym niesmakiem. Kiedy Dove zatrzymała się przed jedną z wystaw, przystanął również starszy jegomość. Wytrzeszczył na nas oczy i otworzył usta tylko po to, by je zamknąć, gdy napotkał mój wzrok. Po co jakiś starzec miał strofować Dove? Dobrze jedynie, że stałem bardziej bokiem i kobieta nie mogła dostrzec mojego wyrazu twarzy. Zapewne uciekłaby jak tamten dziadzio.
- Jasne, skoro chcesz - wzruszyłem ramionami, a kiedy skończyła palić weszliśmy do sklepu. Z zewnątrz nie zwróciłem nawet uwagi co było napisane na szyldzie. Widziałem tylko jak Dove wpatrywała się w drewniane, zrobione pudełko z jakimś ptakiem na wieczku.
Wchodząc do środka zrozumiałem, że nie był to sklep z zabawkami, jak założyłem, a antykwariat. Oferowane tu przedmioty były wyjątkowe i z pewnością właściciel nieźle je wycenił. Gdy Dove zajęła się oglądaniem pozytywki jak się okazało, rzuciłem okiem na resztę towaru. I na wysokie ceny, jakie były wypisane na karteczkach. Kompletnie się na tym nie znałem, lecz uznałem, że nawet za najpiękniejszy sekretarzyk nie wydałbym tyle pieniędzy.
- Witam naszych gości. Mogę w czymś pomóc? - zza jednego z zastawionych regałów wyłonił się mężczyzna, zapewne właściciel. Był dość wysoki i szczupły, ze szpakowatymi włosami i krótkim dwudniowym zarostem.
- Dzień dobry. My… znaczy… hm, Dove? - zwróciłem się do niej. Również mężczyzna zainteresował się oglądanym przez nią przedmiotem.
Mieliśmy wystarczająco wiele czasu, nie musieliśmy się więc spieszyć na otwarcie wystawy. Dostosowałem swój krok do tempa Dove, kiedy ta idąc rozglądała się dookoła. Wyglądała dość zabawnie w odbiciach witryn z tym papierosem w ręku. Wiele mijających nas osób spoglądało na ten niecodzienny widok. Znaczy, właściwie tylko ci, którzy dostrzegli ten drobny szczegół, patrzyli z pewnym niesmakiem. Kiedy Dove zatrzymała się przed jedną z wystaw, przystanął również starszy jegomość. Wytrzeszczył na nas oczy i otworzył usta tylko po to, by je zamknąć, gdy napotkał mój wzrok. Po co jakiś starzec miał strofować Dove? Dobrze jedynie, że stałem bardziej bokiem i kobieta nie mogła dostrzec mojego wyrazu twarzy. Zapewne uciekłaby jak tamten dziadzio.
- Jasne, skoro chcesz - wzruszyłem ramionami, a kiedy skończyła palić weszliśmy do sklepu. Z zewnątrz nie zwróciłem nawet uwagi co było napisane na szyldzie. Widziałem tylko jak Dove wpatrywała się w drewniane, zrobione pudełko z jakimś ptakiem na wieczku.
Wchodząc do środka zrozumiałem, że nie był to sklep z zabawkami, jak założyłem, a antykwariat. Oferowane tu przedmioty były wyjątkowe i z pewnością właściciel nieźle je wycenił. Gdy Dove zajęła się oglądaniem pozytywki jak się okazało, rzuciłem okiem na resztę towaru. I na wysokie ceny, jakie były wypisane na karteczkach. Kompletnie się na tym nie znałem, lecz uznałem, że nawet za najpiękniejszy sekretarzyk nie wydałbym tyle pieniędzy.
- Witam naszych gości. Mogę w czymś pomóc? - zza jednego z zastawionych regałów wyłonił się mężczyzna, zapewne właściciel. Był dość wysoki i szczupły, ze szpakowatymi włosami i krótkim dwudniowym zarostem.
- Dzień dobry. My… znaczy… hm, Dove? - zwróciłem się do niej. Również mężczyzna zainteresował się oglądanym przez nią przedmiotem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Odwróciłam się w stronę nowego głosu. Najwyraźniej to musiał być właściciel sklepu. Uśmiechnęłam się do niego lekko za nim ponownie spojrzałam na pozytywkę.
- Czy mogę bliżej się przyjrzeć? - zapytałam. Mężczyzna przytaknął i wziął ze swojej ładnie zaprezentowanej wystawy małe pudełko. Postawił go na małym stole, twarzą do mnie.
- Ta pozytywka została stworzona dosyć niedawno dla jednej z księżniczek we Szwecji. Prezent na urodziny. Jednak z jakiegoś powodu klient zmienił zdanie i pozytywka została sprzedana za znacznie niższą cenę.
Było to dla mnie dosyć dziwne dlatego zapytałam dlaczego wartość przedmiotu nie poszła w górę, skoro to był prezent dla kogoś z rodziny królewskiej. Właściciel sklepu powoli otworzył pozytywkę, gdzie małe figurki koliberków stały w miejscu. Również nie grała żadna melodia.
- Praca nigdy nie była dokończona. Wciąż pięknie się prezentuje z zewnątrz, ale to tylko tyle. Ale macie akurat szczęście, ponieważ nie jeden raz naprawiałem wiele przedmiotów i mógłbym nastawić jakąkolwiek melodię panienka sobie zażyczy. Za dodatkową opłatę, oczywiście.
Była to kusząca propozycja.
- Jest pewna melodia, która grała z pozytywki od mojej babci. Nie znam nazwy melodii, ale chyba część pamiętam.
- Będę potrzebował nut. Inaczej nie będę mógł za wiele zrobić.
No tak, to miało sens.
- Jakaś inna melodia również by mi pasowała. Ile by to wszystko kosztowało?
Gdy usłyszałam odpowiedź mężczyzny niemalże zachłysnęłam się powietrzem. Nie miałam na razie takich pieniędzy i nie będę miała takich oszczędności dopóki nie przejmę chociaż połowę biznesu rodzinnego. Jeżeli w ogóle mi się uda.
Mój tymczasowy entuzjazm zgasł. Spojrzałam ponownie na pozytywkę. Była na prawdę ładna, ale nie mogłam sama sobie wytłumaczyć takiego wydatku. Miałam przeczucie, że mogę żałować jeżeli nie kupię tej pozytywki. W końcu, nie wiedziałam czy kiedykolwiek znajdę podobną.
Uśmiechnęłam się ponownie do mężczyzny.
- Dziękuję, ale może innym razem.
Mężczyzna przytaknął, jakby oczekiwał ode mnie takiej odpowiedzi. Zamknął pozytywkę i postawił ją z powrotem na miejsce. Postanowiłam rozejrzeć się jeszcze po sklepie, ale co jakiś czas wzrokiem wracałam do pozytywki przy oknie. Ostatecznie uznałam, że może najlepiej było wyjść ze sklepu.
- Chyba skończyłam. A ty? - podeszłam bliżej do Williama, powoli kierując się w stronę drzwi.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach