Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Rzuciłam chłodnym spojrzeniem w stronę Williama. Po co on próbował mnie przekonać aby zmieniła zdanie i mój plan?
- Na szczęście, nie będę musiała się martwić Sebastianem. Jest na kolacji. - odparłam. Brat na szczęście wyszedł kilka minut przed mną i w ogóle się nie zainteresowałam tym co robiłam w swoim pokoju. Nawet mnie nie powiadomił, że wychodzi. Może był w pośpiechu? Tak czy inaczej, nie mogłam narzekać.
- No dobrze, mów - poddałam się, zatrzymując się na chwilę. Spojrzałam w dół na swój ubiór i szczerze, nie myślałam, że było z nim coś złego. Wyglądałam trochę jak Sebastian, gdy był nastolatkiem.
- Ubrana jestem, jak mężczyzna, włosy mam upięte pod kapeluszem, wzięłam rękawiczki w razie czego gdyby ktoś uznał, że mam zbyt kobiece dłonie. O czymś zapomniałam? - skrzyżowałam ramiona. Miałam nadzieję, że gdybym się przedstawiła jako bardzo młody dziedzic majątku to nikt nie weźmie pod uwagę, że mam bardziej kobiecą urodę.
- O ile dobrze pamiętam to masz mi pomóc - dodałam, domagając się szczerej odpowiedzi od Williama.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Może o tym, że wciąż masz kobiecy głos? Całkiem rozpoznawalny, kobiecy głos. I rysy twarzy - zacząłem mówić. - Gdybyśmy szli do jakiejś speluny obić komuś mordę albo okantować w pokera, nawet przedstawiłbym cię jako swojego młodszego brata. Ale, na Boga, kobieto, idziemy do miejsca gdzie każdy nas zna, a ciebie to aż za bardzo. Samo przebranie to za mało - wyrzuciłem z siebie, prawie na jednym tchu. Chciałem w jakiś sposób jej pomóc, ale nie poprzez ślepe robienie tego, co mi podyktuje.
Odnosiłem wrażenie, że cały plan Dove powstał pod wpływem chwili i emocji, gdy dowiedziała się o nietypowym romansie brata. Mogłem zrozumieć jej wzburzenie, może nawet rozczarowanie i żal. I pewnie irytacja, że nie miała do dyspozycji nikogo innego oprócz mnie, ale na to nie było wpływu. Działając tak pochopnie mogła narobić więcej szkód niż się czegoś dowiedzieć.
- Sądzę, że w pierwszej kolejności potrzebujesz lepszego… wszystkiego, by grać rolę mężczyzny. Spróbuj w tym przebraniu zmylić najpierw swoje przyjaciółki, wtedy bez słowa zabiorę cię do klubu i gdzie tylko zechcesz. Może najpierw pomyślmy, co możesz zrobić jako ty? - bo przecież nic nie zrobiłaś, nawet nie próbowałaś i nie chciałaś mnie słuchać. Ale to zatrzymałem dla siebie.
I właściwie dopiero teraz zastanowiłem się, dlaczego tak się stało, że od razu chciała trafić do klubu? Przecież to było pierwsze o czym pomyślała i chciała wprowadzić w życie. Dziwne było jej zachowanie.
Odnosiłem wrażenie, że cały plan Dove powstał pod wpływem chwili i emocji, gdy dowiedziała się o nietypowym romansie brata. Mogłem zrozumieć jej wzburzenie, może nawet rozczarowanie i żal. I pewnie irytacja, że nie miała do dyspozycji nikogo innego oprócz mnie, ale na to nie było wpływu. Działając tak pochopnie mogła narobić więcej szkód niż się czegoś dowiedzieć.
- Sądzę, że w pierwszej kolejności potrzebujesz lepszego… wszystkiego, by grać rolę mężczyzny. Spróbuj w tym przebraniu zmylić najpierw swoje przyjaciółki, wtedy bez słowa zabiorę cię do klubu i gdzie tylko zechcesz. Może najpierw pomyślmy, co możesz zrobić jako ty? - bo przecież nic nie zrobiłaś, nawet nie próbowałaś i nie chciałaś mnie słuchać. Ale to zatrzymałem dla siebie.
I właściwie dopiero teraz zastanowiłem się, dlaczego tak się stało, że od razu chciała trafić do klubu? Przecież to było pierwsze o czym pomyślała i chciała wprowadzić w życie. Dziwne było jej zachowanie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Prychnęłam na jego sugestie. Oczywiście, że mam kobiecy głos. Myślał, że będę od razu do niego mówiła niskim tonem? Dopóki za dużo ludzi nie było w pobliżu nie zamierzałam się tym martwić.
- Chcesz, abym wieczorem zapukała do drzwi kobiet, które mieszkają same, przebrana za faceta? Tak, to na pewno świetnie pójdzie. - pewnie wezwą inspektora Silvera za nim pomyślą aby otworzyć mi drzwi.
- Po za tym nie mam czasu aby przetestować takie rzeczy. Sebastian jest dzisiaj zajęty i nie wiem kiedy będzie kolejna szansa abym poznała bardziej jego towarzystwo. Nie mogę z nimi rozmawiać, jako Dove, bo szybciej mój brat się o tym dowie i nic do jasnej cholery się nie dowiem. - miałam powoli dosyć szukania sposobów abym znalazła potrzebne mi informacje. Gdybym tylko nie była kobietą to wiele spraw by mi to ułatwiło. No, ale niestety jest, jak jest i nie mam za wielkiej wiedzy na temat klubu dżentelmenów.
- Skąd mam wiedzieć, że wszyscy mnie znają? Nigdy tam nie byłam, nie wiem kto chodzi do tego waszego klubu. - czy właśnie nie w tym był cały problem i dlatego potrzebowałam pomocy Williama?
Mrugnęłam kilka razy, uświadamiając sobie dopiero teraz, że podniosłam głos. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić za nim ponownie zwróciłam się do Williama.
- Będę potrzebowała bardziej konkretnych i realistycznych rad - dodałam ciszej i spokojniej.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Stanie i kłócenie się na środku ulicy nie było najlepszym rozwiązaniem. Każdy mógł nas usłyszeć, a w dodatku nie uszliśmy jeszcze za daleko od domu Dove. Dlatego mimo niezgodności w naszych zdaniach, ruszyłem dalej przed siebie, by nie robić scen.
- Byłaś na przyjęciu. Jakieś dziewięćdziesiąt procent obecnych tam mężczyzn należy do klubu. Zdaje się, że znałaś całkiem sporą grupę z nich. A nawet jeśli ty ich nie znałaś, to nie jest powiedziane, że oni ciebie również - to nawet nie było kłamstwo. Też miałem sytuacje, kiedy ktoś mnie rozpoznawał, a ja go w ogóle. Gdzie trzeba było wziąć pod uwagę fakt, iż Dove znali od lat, mnie zaledwie od tygodni.
- Co ci się tak spieszy? - warknąłem w końcu. - Sebastian ci nie ucieknie. Tak długo ukrywał skutecznie swój romans, że nawet ty nie zauważyłaś. Co cię tak napędza? Nie rozumiem, wytłumacz mi. Ledwie trzy dni temu się o tym dowiedziałaś, a już chcesz mieć wszystko podane jak na tacy. Co takiego strasznego tam znalazłaś? - zapytałem w końcu, nieco zirytowany postawą Dove.
Zachowywała się jak taka rozpieszczona dama, która musi mieć wszystko na już i teraz, a każdy ma tańczyć tak, jak ona sobie zażyczy.
- Nie rób nieprzemyślanych kroków. Bardziej tym zaszkodzisz niż znajdziesz odpowiedzi - westchnąłem. Szukanie kochanka Sebastiana, do tego plotki, jakie krążyły na jej - na nasz, temat… to zaczynało przerastać moje najgorsze oczekiwania.
- Byłaś na przyjęciu. Jakieś dziewięćdziesiąt procent obecnych tam mężczyzn należy do klubu. Zdaje się, że znałaś całkiem sporą grupę z nich. A nawet jeśli ty ich nie znałaś, to nie jest powiedziane, że oni ciebie również - to nawet nie było kłamstwo. Też miałem sytuacje, kiedy ktoś mnie rozpoznawał, a ja go w ogóle. Gdzie trzeba było wziąć pod uwagę fakt, iż Dove znali od lat, mnie zaledwie od tygodni.
- Co ci się tak spieszy? - warknąłem w końcu. - Sebastian ci nie ucieknie. Tak długo ukrywał skutecznie swój romans, że nawet ty nie zauważyłaś. Co cię tak napędza? Nie rozumiem, wytłumacz mi. Ledwie trzy dni temu się o tym dowiedziałaś, a już chcesz mieć wszystko podane jak na tacy. Co takiego strasznego tam znalazłaś? - zapytałem w końcu, nieco zirytowany postawą Dove.
Zachowywała się jak taka rozpieszczona dama, która musi mieć wszystko na już i teraz, a każdy ma tańczyć tak, jak ona sobie zażyczy.
- Nie rób nieprzemyślanych kroków. Bardziej tym zaszkodzisz niż znajdziesz odpowiedzi - westchnąłem. Szukanie kochanka Sebastiana, do tego plotki, jakie krążyły na jej - na nasz, temat… to zaczynało przerastać moje najgorsze oczekiwania.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Lekko ugryzłam dolną wargę. Wcale nie podobało mi się w kierunku, w którym szła ta rozmowa. Gdzieś popełniłam błąd, tylko sama nie byłam pewna gdzie. Zaczęłam się obawiać, że jedynym sposobem, aby William dał mi jakąś bardziej praktyczną radę, niż tylko "potrzebujesz wszystkiego lepszego" to powiedzieć mu o biznesie. A tego chciałam uniknąć. Kuźwa.
Dogoniłam Williama i złapałam go za nadgarstek, ciągnąc go do jednej z mniejszych i ciemniejszych ulic pomiędzy budynkami. Puściłam go i rozejrzałam się dookoła aby upewnić się, że nikt nas nie usłyszy. Prawda była taka, że byłam bardziej zażenowana i zmartwiona sekretem naszego biznesu, niż życia romantycznego mojego brata. Gdyby ktoś, jak Wolfgrond by się dowiedzieli o naszej sytuacji...
- Śpieszę się, bo nie mam za dużo czasu - gdybym go miała to nie byłabym w takiej sytuacji z Williamem. Zamknęłam oczy na chwilę. Dałam sobie ostatnią szansę aby zmienić zdanie, aby znaleźć inne rozwiązanie. Na moje nieszczęście nic nie przychodziło do głowy.
Otworzyłam oczy, wpatrując się w Williama.
- Sebastian stracił dużą część oszczędności z naszego hotelu. Nie wiem jak i kiedy, ale jeżeli sprawa się nie wyprostuje to będziemy w bardzo nieciekawej sytuacji pod koniec wiosny. Dlatego zorganizował kolację, na którą ciebie zaprosił. Wallflower i inni to potencjami sponsorzy hotelu.
Zmrużyłam oczy, czując żal i złość w sercu.
- Uważasz mnie za rozpieszczoną dziewuchę, która musi mieć "wszystko podane na tacy". Jeżeli faktycznie chcesz naszej przyjaźni to zalecam abyś zaczął inaczej myśleć o swoich przyjaciołach, bo gdybym nie szła za plecami Sebastiana, gdybym nie dołączyła do Widows Circle, gdybym nie czytała dokumentów po nocach mając czternaście lat to Sebastian nie miałby czym pisać swoje listy miłosne. - wzięłam krok bliżej do Williama, nie zważając na co raz mniejszy dystans pomiędzy nami. Nigdy nie oczekiwałam aby ktoś zauważył moją pracę po ciemku, więc nie wiem czemu akurat słowa Williama mnie zabolały.
- Po raz pierwszy bezpośrednio proszę kogoś o pomoc w takiej sprawie, więc uwierz mi gdybym mogła to bym znalazła inne rozwiązanie, ale jak wcześniej wspomniałam nie mam za dużo czasu. Sebastian może nie ucieknie, ale moja... nasza przyszłość może nam uciec. Dlatego proszę cię ładnie, mój aniołku, daj mi praktyczne i bardziej szczegółowe rady, abym bardziej przypominała mężczyznę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Byłem zaskoczony, kiedy Dove złapała mój nadgarstek i zaciągnęła w boczną uliczkę. Nie podejrzewałem jej o nic głupiego, po prostu to było dziwne. Dopiero w panującym półmroku, wpatrując się w jej oczy zrozumiałem, że to, o czym chciała mi powiedzieć było dla niej ważniejsze niż sekret miłosny Sebastiana.
Słyszałem w jej głosie wyraźny żal i smutek. Również złość i wyrzuty w moim kierunku. W ciszy więc wysłuchałem wszystkiego, co miała mi do powiedzenia. Gdybym przerwał, czułem, że wtedy mogłaby się zablokować i niczego więcej bym nie usłyszał ponad złośliwości. I musiałem przyznać, że nie potrzebowałem tym razem potwierdzenia prawdziwości jej słów. Po prostu… to było takie przeczucie. Nie złościłem się na nią, bo pierwszy raz nie udawała nic przede mną.
Po dłuższym milczeniu, gdy już skończyła mówić, nie od razu zareagowałem. Bo co miałem powiedzieć? Wiele rzeczy cisnęło mi się na usta, tych przyjemnych i tych mniej przyjemnych. Dove była tak blisko mnie, nie miałem więc problemów, by wyciągnąć dłoń i dotknąć jej policzka.
- Przyjaźń działa w dwie strony. Nie mogę być dla ciebie dobrym przyjacielem, kiedy mnie okłamujesz i nie mówisz prawdy. Gdybym wiedział wczoraj to, co wiem dzisiaj, nie miałbym takich wątpliwości i bylibyśmy lepiej przygotowani. Ale mówią, że lepiej późno niż wcale, dlatego dziękuję ci, że jednak się na to zdobyłaś - przyznałem. Nie do końca było to to, co chciałem wyznać, ale z grubsza oddawało moje myślenie. Cieszyłem się, że mi zaufała, ale jednocześnie czułem się urażony, za takie traktowanie. I trochę może odczuwałem małe zwycięstwo, że w końcu udało jej się schować dumę i wyznać prawdę, ale o tym już nie mogła się dowiedzieć.
- Mieszkam niedaleko, chodźmy, poprawię trochę twój wygląd, nie będę robić tego na środku ulicy i w ciemnościach - tym razem to ja złapałem Dove za nadgarstek, po czym szybkim krokiem ruszyłem w odpowiednim kierunku. - Nie zrobię z ciebie mężczyzny w pięć minut, ale może nie będziesz wyglądać tak podejrzanie.
Słyszałem w jej głosie wyraźny żal i smutek. Również złość i wyrzuty w moim kierunku. W ciszy więc wysłuchałem wszystkiego, co miała mi do powiedzenia. Gdybym przerwał, czułem, że wtedy mogłaby się zablokować i niczego więcej bym nie usłyszał ponad złośliwości. I musiałem przyznać, że nie potrzebowałem tym razem potwierdzenia prawdziwości jej słów. Po prostu… to było takie przeczucie. Nie złościłem się na nią, bo pierwszy raz nie udawała nic przede mną.
Po dłuższym milczeniu, gdy już skończyła mówić, nie od razu zareagowałem. Bo co miałem powiedzieć? Wiele rzeczy cisnęło mi się na usta, tych przyjemnych i tych mniej przyjemnych. Dove była tak blisko mnie, nie miałem więc problemów, by wyciągnąć dłoń i dotknąć jej policzka.
- Przyjaźń działa w dwie strony. Nie mogę być dla ciebie dobrym przyjacielem, kiedy mnie okłamujesz i nie mówisz prawdy. Gdybym wiedział wczoraj to, co wiem dzisiaj, nie miałbym takich wątpliwości i bylibyśmy lepiej przygotowani. Ale mówią, że lepiej późno niż wcale, dlatego dziękuję ci, że jednak się na to zdobyłaś - przyznałem. Nie do końca było to to, co chciałem wyznać, ale z grubsza oddawało moje myślenie. Cieszyłem się, że mi zaufała, ale jednocześnie czułem się urażony, za takie traktowanie. I trochę może odczuwałem małe zwycięstwo, że w końcu udało jej się schować dumę i wyznać prawdę, ale o tym już nie mogła się dowiedzieć.
- Mieszkam niedaleko, chodźmy, poprawię trochę twój wygląd, nie będę robić tego na środku ulicy i w ciemnościach - tym razem to ja złapałem Dove za nadgarstek, po czym szybkim krokiem ruszyłem w odpowiednim kierunku. - Nie zrobię z ciebie mężczyzny w pięć minut, ale może nie będziesz wyglądać tak podejrzanie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Znieruchomiałam, gdy poczułam dłoń Williama na policzku. Możliwe, że nawet wstrzymałam oddech. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Podejrzewałam, że może podnieść głos, wyśmiać mnie lub w jakiś inny sposób wyznać, że mi nie wierzy i pewnie coś jeszcze przed nim ukrywam. I pewnie jeszcze małe sekrety gdzieś tam były, tak mało znaczące, że sama o nich zapomniałam.
William o dziwo był wyrozumiały i spokojny. Nie byłam pewna co się zmieniło. Bez słowa pozwoliłam mu zaprowadzić nas do jego domu. Dopiero wtedy sobie uświadomiłam, że nie znałam jego adresu. Anna jakoś go znalazła, więc byłam ciekawa czy Sebastian kiedykolwiek odwiedził przyjaciela.
Gdy William otworzył drzwi pozwoliłam sobie powolnym krokiem rozejrzeć się, ciekawa jak żyje William. Uświadomiłam sobie, że nie miał stałej służby przy sobie co miało w sumie sens i nie wiem co innego sobie wyobraziłam. Jednak jeden szczegół mnie bardziej zaskoczył. Nie widziałam nigdzie żadnych obrazów czy pamiątek, które mogły należeć do jego rodziny. Wiedziałam, że nie miał za wiele bliskich, ale wydawało mi się, że chociaż jego matka była dla Williama bardzo ważna. A tu nic.
Było to dosyć smutne. Może dlatego w dziwne sposoby szukał towarzystwa? Czy miał aż tak samotne życie?
- Trochę tu pusto - skomentowałam, podchodząc bliżej do Williama.
- Może powinieneś zaadaptować kota. Lub kupić kilka roślin. - cokolwiek aby dać temu miejsce trochę więcej życia.
- Albo może chociaż znajdź sobie partnerkę. Podobno kobiety mają lepsze oko do takich rzeczy. - dodałam pół żartem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po przejściu przez park zaraz znaleźliśmy się przed budynkiem mieszkalnym. Moje mieszkanie na szczęście znajdowało się tylko na pierwszym piętrze i nie musieliśmy biegać po schodach za wysoko. Również cieszyłem się z faktu, że znalazłem wtedy czas i chętną osobę do sprzątania. I że nie zdążyłem nabrudzić. Co prawda było to już jakiś czas temu, dlatego jedynym mankamentem było trochę kurzu. I porozwieszane ubrania w salonie…
Nie można mieć wszystkiego.
- Większość czasu i tak spędzam w pracy niż w domu - zacząłem, zapalając kolejną lampę, by jak najbardziej rozjaśnić pomieszczenie. - Kot by pewnie zdechł z głodu, a rośliny uwiędły bez wody - i wcale nie było to kłamstwo. Całe dnie i noce spędzałem z Dove, nie było mi tu nic potrzebne, o co miałbym się dodatkowo martwić.
- Mówiłem ci, że nie potrzebuję i nie poszukuję partnerki. Zdejmij ten płaszcz i marynarkę - nakazałem, a widząc jak była ubrana, wiedziałem mniej więcej, co dalej. - Ale jeśli uważasz, że kobiety mają lepszy gust, sama możesz coś tu… nie wiem, pozmieniać. Ja i tak głównie tylko tu śpię - mówiłem, przeszukując wszystkie swoje szuflady. Zdarzało mi się, że nie wszystko zawsze odkładałem na swoje miejsce, a potem tego szukałem. Tak było i tym razem.
W końcu znalazłem szelki do spodni, które rzuciłem na łóżko. Z salonu przyniosłem jeszcze szeroki bandaż i nożyczki.
- Twoim największym problemem jest twoja kobiecość. Więc wybacz mi teraz moją bezpośredniość, ale, jak sama mówiłaś, nie mamy za dużo czasu - z tymi słowami uniosłem do góry ręce kobiety. Nie zamierzałem kazać jej się całkiem rozbierać, mimo iż byłoby to pewnie dla niej wygodniejsze niż owijanie piersi bandażem na koszuli. Byłoby to dla niej zbyt niezręczne, o ile w ogóle wcześniej nie kazałaby mi się wypchać.
Poprawiłem spodnie, unosząc je tak wysoko na ile mogłem, zakładając przy okazji szelki i odpowiednio je mocując. Żeby zamaskować wcięcia w talii wyciągnąłem po bokach koszulę. Na to marynarka, którą miała. Moja niestety byłaby dużo za duża, musieliśmy korzystać z tego, co było. Pozbyłem się też krawatu. Po prostu mi do niej nie pasował. Zamiast tego znalazłem fular z delikatnego materiału w odcieniu błękitu, którym owinąłem jej szyję. Poprawiając kołnierzyk uważałem, by nie odsłonić zbyt wiele ciała. Potem jeszcze srebrne spinki do mankietów, chusteczka do kieszeni na klapie marynarki. Na przydługie spodnie też zaradziłem spinkami. Wybrałem najciemniejsze, które starałem się ukryć w bucie.
- Nie spadają ci buty? Może potrzebujesz coś, żeby je od środka wypełnić? - spytałem. Dove miała drobniejszą nogę od Sebastiana. Nawet tego młodszego, co od razu zauważyłem po obuwiu.
Nie można mieć wszystkiego.
- Większość czasu i tak spędzam w pracy niż w domu - zacząłem, zapalając kolejną lampę, by jak najbardziej rozjaśnić pomieszczenie. - Kot by pewnie zdechł z głodu, a rośliny uwiędły bez wody - i wcale nie było to kłamstwo. Całe dnie i noce spędzałem z Dove, nie było mi tu nic potrzebne, o co miałbym się dodatkowo martwić.
- Mówiłem ci, że nie potrzebuję i nie poszukuję partnerki. Zdejmij ten płaszcz i marynarkę - nakazałem, a widząc jak była ubrana, wiedziałem mniej więcej, co dalej. - Ale jeśli uważasz, że kobiety mają lepszy gust, sama możesz coś tu… nie wiem, pozmieniać. Ja i tak głównie tylko tu śpię - mówiłem, przeszukując wszystkie swoje szuflady. Zdarzało mi się, że nie wszystko zawsze odkładałem na swoje miejsce, a potem tego szukałem. Tak było i tym razem.
W końcu znalazłem szelki do spodni, które rzuciłem na łóżko. Z salonu przyniosłem jeszcze szeroki bandaż i nożyczki.
- Twoim największym problemem jest twoja kobiecość. Więc wybacz mi teraz moją bezpośredniość, ale, jak sama mówiłaś, nie mamy za dużo czasu - z tymi słowami uniosłem do góry ręce kobiety. Nie zamierzałem kazać jej się całkiem rozbierać, mimo iż byłoby to pewnie dla niej wygodniejsze niż owijanie piersi bandażem na koszuli. Byłoby to dla niej zbyt niezręczne, o ile w ogóle wcześniej nie kazałaby mi się wypchać.
Poprawiłem spodnie, unosząc je tak wysoko na ile mogłem, zakładając przy okazji szelki i odpowiednio je mocując. Żeby zamaskować wcięcia w talii wyciągnąłem po bokach koszulę. Na to marynarka, którą miała. Moja niestety byłaby dużo za duża, musieliśmy korzystać z tego, co było. Pozbyłem się też krawatu. Po prostu mi do niej nie pasował. Zamiast tego znalazłem fular z delikatnego materiału w odcieniu błękitu, którym owinąłem jej szyję. Poprawiając kołnierzyk uważałem, by nie odsłonić zbyt wiele ciała. Potem jeszcze srebrne spinki do mankietów, chusteczka do kieszeni na klapie marynarki. Na przydługie spodnie też zaradziłem spinkami. Wybrałem najciemniejsze, które starałem się ukryć w bucie.
- Nie spadają ci buty? Może potrzebujesz coś, żeby je od środka wypełnić? - spytałem. Dove miała drobniejszą nogę od Sebastiana. Nawet tego młodszego, co od razu zauważyłem po obuwiu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Może i William miał rację. Kot i rośliny by za długo nie przeżyły bez właściciela. Ale aż tak często nie ma go w domu? Miałam wrażenie, że William ma za dużo wolnego czasu i dlatego jakoś na siebie wpadamy cały czas. Jakoś nie mogłam tego rozgryźć. Już i tak miałam pewne podejrzenia co do niego i im więcej czasu z nim spędzam tym mam co raz więcej pytań niż odpowiedzi.
Zacisnęłam usta i próbowałam ukryć moje zażenowanie, gdy William podszedł do mnie z bandażem. Moja kobiecość była problemem? Wiedziałam co miał na myśli, ale nie mogłam się powstrzymać od dodania chociaż małego komentarza.
- A ty się dziwisz, że podejrzewam o twoje problemy z podrywaniem kobiet - rzucanie żarcikami pomogło mi poczuć się bardziej komfortowo w tej dosyć niezręcznej sytuacji.
Obserwowałam Williama w ciszy próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Kto wie kiedy taka wiedza może ponownie się przydać? Do tego najwyraźniej miałam bardzo małą wiedzę na temat mody mężczyzn. Jednak nie zamierzałam się obwiniać. W końcu miałam w swoim życiu tylko Sebastiana i raczej nie będę pytać brata, jak się ubiera. No cóż, teraz również miałam Williama, ale nasza znajomość była odrobinę skomplikowana.
- Już o tym pomyślałam - odpowiedziałam, gdy zapytał na temat obuwia. Musiałam wepchnąć stare chustki co pomogło, ale już mogłam poczuć, że pod koniec nocy będę musiała przeżyć nie małe bóle.
Niedaleko stało lustro. Przyjrzałam się swojemu odbiciu i faktycznie od ramion w dół przypominałam bardziej młodego, może trochę wychudzonego mężczyznę. Twarz jednak wciąż była kobieca.
- Podejrzewam, że nie masz przy sobie pudru lub węgla? - zapytałam, spoglądając w stronę Williama. Zrobiło mi się trochę głupio, bo William faktycznie miał rację. Nie byłam do końca przygotowana. Jednak musiałam zaryzykować i poświęcić czas, energię czy nawet stopy aby dowiedzieć się, jak bardzo Sebastian namieszał i jak mogę to odkręcić.
- Dziękuję - wydusiłam z siebie. Zazwyczaj nie pozwalałam sobie być zależna od mężczyzn. Wręcz przeciwnie, chciałam jeszcze bardziej się oddalić od takich sytuacji.
- Wiem, że nie musisz mi pomagać. Cieszy mnie to, że Sebastian znalazł sobie dobrego przyjaciela, który nawet ryzykuje swoją reputację - to prawda, w pewnych aspektach mogłam być spokojniejsza wiedząc, że Sebastian ma w swoim otoczeniu kogoś takiego. W takich momentach bez problemu zazdrościłam Sebastianowi. Każdy by chciał mieć przy sobie kogoś na kim zawsze mogą polegać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiwnąłem głową, gdy Dove już rozwiązała ten problem. To już kilka zaoszczędzonych minut.
- Nie mam. Przynieś swoje na następny raz albo powiedz wcześniej, to kupię - uśmiechnąłem się do niej na wspomnienie o kosmetykach. - Dlatego nie zdejmuj kapelusza i nie rzucaj się w oczy zbytnio. Trzeba pomyśleć o jakiejś peruce na przyszłość - uznałem. Przy okazji wyciągnąłem spod jej kapelusza kilka co krótszych kosmyków, by nie wyglądała tak dziwacznie z upiętymi włosami. Przecież to było widać.
- Podziękujesz mi jeśli wszystko się uda. I nie robię tego dla Sebastiana. Dla ciebie, bo to ty do mnie przyszłaś z problemem - i ogólnie byłem bardziej niż pewien, że Wallflower maczała w tym palce. Skąd w innym przypadku miałaby znaleźć się z mężem na kolacji? Czy to nie jeden ze sposobów jej działania? Sponiewierać ofiarę przed jej… skonsumowaniem.
Kiedy wszystko już było gotowe z wyglądem Dove, pogasiłem lampki i wyszliśmy z mieszkania. Do klubu nie było super daleko, ale i nie najbliżej. Mieliśmy jakieś dwadzieścia minut do rozpoczęcia spotkania, a nic się przecież nie stanie, jeżeli spóźnimy się kilka minut.
- Masz gotową dla siebie jakąś historię? - spytałem cicho. Ulicami niewiele osób spacerowało w takie zimno, ale zawsze ktoś mógł się znaleźć, kto szedł w tym samym kierunku co my.
- Nie mam. Przynieś swoje na następny raz albo powiedz wcześniej, to kupię - uśmiechnąłem się do niej na wspomnienie o kosmetykach. - Dlatego nie zdejmuj kapelusza i nie rzucaj się w oczy zbytnio. Trzeba pomyśleć o jakiejś peruce na przyszłość - uznałem. Przy okazji wyciągnąłem spod jej kapelusza kilka co krótszych kosmyków, by nie wyglądała tak dziwacznie z upiętymi włosami. Przecież to było widać.
- Podziękujesz mi jeśli wszystko się uda. I nie robię tego dla Sebastiana. Dla ciebie, bo to ty do mnie przyszłaś z problemem - i ogólnie byłem bardziej niż pewien, że Wallflower maczała w tym palce. Skąd w innym przypadku miałaby znaleźć się z mężem na kolacji? Czy to nie jeden ze sposobów jej działania? Sponiewierać ofiarę przed jej… skonsumowaniem.
Kiedy wszystko już było gotowe z wyglądem Dove, pogasiłem lampki i wyszliśmy z mieszkania. Do klubu nie było super daleko, ale i nie najbliżej. Mieliśmy jakieś dwadzieścia minut do rozpoczęcia spotkania, a nic się przecież nie stanie, jeżeli spóźnimy się kilka minut.
- Masz gotową dla siebie jakąś historię? - spytałem cicho. Ulicami niewiele osób spacerowało w takie zimno, ale zawsze ktoś mógł się znaleźć, kto szedł w tym samym kierunku co my.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Przytaknęłam do Williama. Ciężko ukryć fakt, że to ja poprosiłam Williama o pomoc. Może to był znak, że popełniłam błąd? W końcu, to raczej Sebastian powinien prosić o pomoc, a nie ja. Obawiałam się tego co mój brat mógł jeszcze przede mną ukrywać. Dwa sekrety oznaczały, że prawdopodobnie jest ich znacznie więcej.
- Tak, mam - odpowiedziałam na jego pytanie. Odchrząknęłam trochę za nim dodałam, zniżając ton mojego głosu.
- Nazywam się Adam Brockton, mam 22 lata i przeprowadziłem się do Londynu aby zainwestować w nowy biznes. Odziedziczyłem dużo pieniędzy od zmarłego ojca, więc chcę jakoś skorzystać z okazji. Słyszałem, że nowy hotel ma się otworzyć w mieście i dlatego mam pytania dotyczące właściciela. - szepnęłam w kierunku Williama. Według mnie fałszywa historyjka wcale nie była taka zła. Przez ostatnie kilka lat co raz więcej osób pojawia się w Londynie, szukając lepszego i bogatszego życia.
- Więc co zazwyczaj robicie w klubie? Jedyne co sobie wyobrażam to gry w karty, papierosy i alkohol. - przyznałam, bo w takich warunkach zazwyczaj widziałam Sebastiana na przyjęciach.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Nie jest źle - przyznałem, słysząc zmyśloną historię. Po mieście krążyło tyle plotek, że wystarczyło tylko dobrze sprzedać to, co się chciało. Poza tym coś takiego nie było niczym nowym. Całkiem sporo inwestorów i biznesmenów znalazło się w taki sposób.
- I narkotyki - wypaliłem, pół żartem pół serio. - Raz nawet się znalazły dzi… znaczy, panie do towarzystwa. Musisz być gotowa na wszystko. Ogólnie większość się spotyka, żeby odpocząć od codziennych obowiązków i zmartwień - wzruszyłem ramionami.
- Każdy ma swoje powody. Jedni odpoczywają, niektórzy szukają pocieszenia i słuchaczy, a jeszcze inni załatwiają interesy. Tak w sumie to trzymaj - po krótkich poszukiwaniach wyciągnąłem z kieszeni zapałki i poczęstowałem Dove papierosem. Nigdy nie widziałem jej z tą używką, podejrzewałem zatem, że nigdy tego nie robiła.
- Pachniesz zbyt kobieco - skomentowałem. Nie pomyślałem o tym wcześniej, by dać jej swoich perfum zamiast tego. Poza tym lepiej żeby nauczyła się to robić przy mnie niż na miejscu, jeżeli ktoś inny ją poczęstuje.
- I narkotyki - wypaliłem, pół żartem pół serio. - Raz nawet się znalazły dzi… znaczy, panie do towarzystwa. Musisz być gotowa na wszystko. Ogólnie większość się spotyka, żeby odpocząć od codziennych obowiązków i zmartwień - wzruszyłem ramionami.
- Każdy ma swoje powody. Jedni odpoczywają, niektórzy szukają pocieszenia i słuchaczy, a jeszcze inni załatwiają interesy. Tak w sumie to trzymaj - po krótkich poszukiwaniach wyciągnąłem z kieszeni zapałki i poczęstowałem Dove papierosem. Nigdy nie widziałem jej z tą używką, podejrzewałem zatem, że nigdy tego nie robiła.
- Pachniesz zbyt kobieco - skomentowałem. Nie pomyślałem o tym wcześniej, by dać jej swoich perfum zamiast tego. Poza tym lepiej żeby nauczyła się to robić przy mnie niż na miejscu, jeżeli ktoś inny ją poczęstuje.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Papierosy. Alkohol. Narkotyki. Gdy zapewnie na pieniądze. Prostytutki. Jakoś nie byłam zaskoczona. Miałam niskie oczekiwania do mężczyzn, ale wciąż jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Sebastiana w takim otoczeniu. Alkohol i gry to jedno, ale narkotyki i prostytutki? Nie był święty, ale zawsze uważałam, że był lepszy od ludzi takich, jak Robert, czy jego ojciec. Chociaż oni byli najgorsi z możliwych.
Uniosłam lekko brew, gdy William podał mi papierosa i zapałki. Po chwili wytłumaczył, że pachnę zbyt kobieco co prawie mnie rozbawiło. Byłam ciekawa co to znaczyło. Pewnie mieszanka różnych olejów w kąpieli i perfumy, które używałam przed wyjściem na miasto.
Papieros nie był mi obcy. Raz ukradłam jednego Sebastianowi, gdy miałam szesnaście lat i wcale mi się nie spodobało. Kilka razy również spróbowałam w towarzystwie Widows Circle. Helen nauczyła mnie, jak poprawnie trzymać papieros i wdychać aby nie wyjść na idiotkę. Mimo tego wcale nie było to przyjemne doświadczenie.
Jednak posłuchałam się Williama i zapaliłam papierosa. Za pierwszym wydechem zrobiłam kwaśną minę, ale wiedziałam, że będę musiała bardziej kontrolować swoje reakcje w towarzystwie innych. O dziwo tym razem nie było aż tak źle. Nie wiem czy chodziło o rodzaj papierosów czy może papieros po prostu się przydał w bardziej stresującej sytuacji, ale jakoś mogłam przeżyć ten nieprzyjemny smak w ustach.
- Chyba mój anioł stróż na prawdę za tobą nie przepada - zażartowałam, uśmiechając się pod nosem.
- Chociaż może to w sumie i lepiej. Ułatwi to robotę aniołom i wszystkim świętym aby zdecydować co ze mną zrobić. - mruknęłam, podnosząc papieros ponownie do ust. Daleko mi było do wzorowej damy, byłam tego świadoma. Aktualna sytuacja była idealnym przykładem tego co kobiety nie powinny robić. Nawet jeżeli popełniam te wszystkie "grzechy" dla dobra mojej rodziny wątpię, że zostaną mi wybaczone.
- Nigdy nie zapytałam co chcesz w zamian za pomoc - uświadomiłam sobie.
- I wątpię, że nic z tego nie chcesz. Więc może pieniądze? Darmowe pobyty w hotelu? Plakietka z twoim imieniem przy wejściu?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Roześmiałem się na wzmiankę o aniele stróżu. Gdyby tylko wiedziała jak wielki to był paradoks, że to właśnie jej własny stróż namawiał ją do używek… no i przecież nikt jeszcze za samo palenie papierosów nie trafił do piekła. Zapewne gdyby sam Jezus chodził po dzisiejszym świecie, też by palił. Nawet anioły to robiły.
Kobiecie udało się rozbawić mnie jak jeszcze nigdy wcześniej. Minęło kilka chwil nim ostatecznie przestałem się podśmiewać pod nosem. Spowodowało to kolejne pytanie kobiety. Nie mogłem jej powiedzieć, dlaczego tak naprawdę to robiłem i że wcale nie chciałem od niej zapłaty. Bo co właściwie mógłbym od niej chcieć? Nie miała nic, co mogłaby mi zaoferować.
- Czy twoje przyjaciółki też czegoś oczekują w zamian za pomoc? - zapytałem, spoglądając w kierunku Dove. - Jeżeli w ten sposób postrzegasz przyjaźń, to naprawdę, bardzo ci współczuję. I to w sumie przykre, że musisz się nauczyć tego od kogoś takiego jak ja - kto nie miał w życiu przyjaciół.
Potarłem dłonią skroń, czując znajomy ból głowy. Fakt, nigdy ich nie miałem. Nie wspominając o piekle, bo to nie było miejsce do nawiązywania znajomości na całe życie. Dość długie życie.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiłem, nie czekając na odpowiedź kobiety. Chyba nawet nie chciałem jej usłyszeć. Pokierowałem ją w stronę wysokich, dobrze oświetlonych drzwi. Najpierw wchodziło się do pubu, całkiem zatłoczonego o tej porze. Muzyka, głośne rozmowy, dym tytoniowy, drinki, gdzieś ktoś się kłócił.
Poprowadziłem Dove w stronę wydzielonej części, która znajdowała się przy półokrągłym barze. Przed ciężką, ciemnozieloną kotarą stał nasz strażnik. Miał płacone za to, by pilnował, aby nikt niepożądany nie przekroczył "progu" do Klubu.
Przywitałem się z nim skinieniem głowy. Już mnie znał, nie musiałem się legitymować i tłumaczyć.
- On jest ze mną - rzuciłem zawczasu, nim mężczyzna zdążył zagrodzić Dove drogę. Złapałem ją za nadgarstek, nieco przyspieszając jej ruchy, i wprowadzając do miejsca, gdzie tak bardzo chciała się znaleźć.
Kobiecie udało się rozbawić mnie jak jeszcze nigdy wcześniej. Minęło kilka chwil nim ostatecznie przestałem się podśmiewać pod nosem. Spowodowało to kolejne pytanie kobiety. Nie mogłem jej powiedzieć, dlaczego tak naprawdę to robiłem i że wcale nie chciałem od niej zapłaty. Bo co właściwie mógłbym od niej chcieć? Nie miała nic, co mogłaby mi zaoferować.
- Czy twoje przyjaciółki też czegoś oczekują w zamian za pomoc? - zapytałem, spoglądając w kierunku Dove. - Jeżeli w ten sposób postrzegasz przyjaźń, to naprawdę, bardzo ci współczuję. I to w sumie przykre, że musisz się nauczyć tego od kogoś takiego jak ja - kto nie miał w życiu przyjaciół.
Potarłem dłonią skroń, czując znajomy ból głowy. Fakt, nigdy ich nie miałem. Nie wspominając o piekle, bo to nie było miejsce do nawiązywania znajomości na całe życie. Dość długie życie.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiłem, nie czekając na odpowiedź kobiety. Chyba nawet nie chciałem jej usłyszeć. Pokierowałem ją w stronę wysokich, dobrze oświetlonych drzwi. Najpierw wchodziło się do pubu, całkiem zatłoczonego o tej porze. Muzyka, głośne rozmowy, dym tytoniowy, drinki, gdzieś ktoś się kłócił.
Poprowadziłem Dove w stronę wydzielonej części, która znajdowała się przy półokrągłym barze. Przed ciężką, ciemnozieloną kotarą stał nasz strażnik. Miał płacone za to, by pilnował, aby nikt niepożądany nie przekroczył "progu" do Klubu.
Przywitałem się z nim skinieniem głowy. Już mnie znał, nie musiałem się legitymować i tłumaczyć.
- On jest ze mną - rzuciłem zawczasu, nim mężczyzna zdążył zagrodzić Dove drogę. Złapałem ją za nadgarstek, nieco przyspieszając jej ruchy, i wprowadzając do miejsca, gdzie tak bardzo chciała się znaleźć.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
No cóż, moje przyjaciółki nie prosiły o coś w zamian od razu. Wszystkie byłyśmy w umowie, że będziemy sobie pomagać. Nawet gdybym je poprosiła o pomoc w tej sytuacji to wiedziałam, że nie oczekiwały nic ode mnie za pomoc. Jednak nie miałam za dużo czasu, więc musiałam poprosić Williama. Z mężczyznami jest inaczej. Oni zawsze czegoś chcą.
Ale może i w tym przypadku się myliłam, bo William nie miał żadnych oczekiwań. Było to dla mnie dosyć zaskakujące i na chwilę pozwoliłam sobie uwierzyć, że faktycznie chce nawiązać jakąś przyjaźń. Wspomniał o tym kilka razy, ale jakoś ciężko mi było to całkowicie zaakceptować.
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce. Nigdy nie byłam w takim miejscu, więc to wszystko było dla mnie nowe. Próbowałam za dużo się nie rozglądać i zachowywać się dosyć naturalnie... cokolwiek to znaczyło.
Po drugiej strony kotary atmosfera była bardziej intensywna. Czuć było papierosy i alkohol bardziej, niż przy samym wejściu do budynku. William miał rację. Było tu kilka znajomych twarzy co oznaczało, że musiałam ich unikać. Na szczęście byli zajęci graniem w karty. Wyglądało na to, że grali w pokera.
Postanowiłam usiąść przy jednym z wolnych stolików i rozejrzeć się za nim zaplanuję kolejny krok.
- A ktoś ty? - usłyszałam ochrypły głos. Przy stoliku obok siedział mężczyzna w średnim wieku. Po tym, jak ledwo siedział na krześle i jego niewyraźniej twarzy było widać, że miał odrobinę za dużo alkoholu, a jeszcze pełno miał przed sobą na stole.
- Adam Brockton. A pan?
- Pan? - facet prychnął.
- Znalazła się chłopaczyna, pewnie nie jesteś z miasta. Wychowałeś się w jakimś pałacyku, co? Nie zaimponujesz mi swoją grzecznością. - pod koniec machnął ręką i sięgnął po pełen kufel z piwem.
- Nie mam w planach nikomu imponować... No może oprócz panu Parkerowi. Jest on gdzieś tu przypadkiem? - zapytałam chociaż dobrze znałam odpowiedź.
- Dzięki Bogu nie ma - mruknął pod nosem. Jego odpowiedź mnie zaintrygowała, jednak za nim mogłam zapytać mężczyzna wstał, ledwo przeszedł kilka kroków w prostej lini i usiadł ciężko obok mnie. Od razu wyprostowałam plecy, cofając się odrobinę od niego.
- Po co szukasz młodego Parkera? - facet zmrużył oczy, przyglądając mi się. O nie, czyżby mnie rozpoznał? Miałam nadzieję, że był na tyle pijany aby jego pamięć i wzrok go zmyliły.
- Przypominasz mi Sebastiana, zwłaszcza gdy był małym kurduplem - czyli ten mężczyzna znał Sebastiana przez długi czas? Nie wyglądał znajomo, nie wiedziałam kim on był.
- Sebastian to mój kuzyn - wystrzeliłam z kłamstwem, które nie do końca przemyślałam.
- Na prawdę? - mężczyzna uniósł brwi.
- Trochę wyglądasz, jak mieszanka Sebastiana i tej jego siostry. Tak czy inaczej, lepiej wyjdź. Nie potrzebujemy kolejnego z przeklętą krwią. -
O czym on gadał? Ponownie nie mogłam go zapytać, bo tym razem facet spojrzał na Williama.
- Po co go tutaj przyprowadziłeś? Kręcisz się przy Parkerach cały czas. Tak, słyszałem plotki na temat twojego romansu z tą młodą jędzą. Straciłeś całkowicie rozum? Nic przydatnego nie wyjdzie z tego związku, każdy o tym wie. Jedno gorsze od drugiego.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam, jak zareagować na słowa mężczyzny. Wiedziałam, że było pełno plotek na temat mnie i Sebastiana, ale nigdy nie widziałam aby ktoś z taką nienawiścią o nas mówił. No może oprócz rodziny Wolfgrond.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kuzynem… też wymyśliła. Miałem ochotę pacnąć kogoś za taką gadkę. "Kuzynem pana Parkera". Gdyby nie było to takie ważne, roześmiałbym się jeszcze. Dove za to tylko się właśnie dowiedziała, że nie jest zbyt lubiana w tym środowisku. I Sebastian. A z nimi chyba ja, skoro tak strasznie pluł jadem.
Słuchając tej gadki wziąłem dla siebie i dla kobiety drinka. Nie chciałem przesadzać z ilością alkoholu, dlatego dla Dove było go nieco mniej.
- Co się czepiasz, Jackson? - podszedłem bliżej tej dwójki, wręczając szklankę kobiecie. Usiadłem na krześle naprzeciw nich, wbijając spojrzenie w mężczyznę.
- Może tobie Wolfgrond mózg wyprał? Albo zazdrościsz mi, bo sam jesteś za stary na taką młodą, a twoja stara już nie taka sprawna jak kiedyś, co? - prychnąłem.
- Ty to chyba na głowę upadłeś, Lightwood. Kijem bym takiej nie tknął, a co dopiero do łóżka zabrał - machnął ręką, mocząc ponownie usta w szklance z alkoholem. - Ale skoro ty lubisz takie poużywane, twoja sprawa.
- Wcale nie była użyta. I nie miała w piwnicy ołtarza, jak mi to grzecznie kiedyś sugerowałeś. Nie wiem, czego ty chcesz. Może oświeć nas, jaśnie panie, swą wiedzą w tym zakresie. Powiedz co wiesz, może obaj pójdziemy po rozum do głowy - wskazałem tu na siebie i na Dove. Oboje byliśmy ciekawi, co sprawiało taką niechęć i odpychało ludzi od Parkerów, dobijając ich tonami plotek.
Słuchając tej gadki wziąłem dla siebie i dla kobiety drinka. Nie chciałem przesadzać z ilością alkoholu, dlatego dla Dove było go nieco mniej.
- Co się czepiasz, Jackson? - podszedłem bliżej tej dwójki, wręczając szklankę kobiecie. Usiadłem na krześle naprzeciw nich, wbijając spojrzenie w mężczyznę.
- Może tobie Wolfgrond mózg wyprał? Albo zazdrościsz mi, bo sam jesteś za stary na taką młodą, a twoja stara już nie taka sprawna jak kiedyś, co? - prychnąłem.
- Ty to chyba na głowę upadłeś, Lightwood. Kijem bym takiej nie tknął, a co dopiero do łóżka zabrał - machnął ręką, mocząc ponownie usta w szklance z alkoholem. - Ale skoro ty lubisz takie poużywane, twoja sprawa.
- Wcale nie była użyta. I nie miała w piwnicy ołtarza, jak mi to grzecznie kiedyś sugerowałeś. Nie wiem, czego ty chcesz. Może oświeć nas, jaśnie panie, swą wiedzą w tym zakresie. Powiedz co wiesz, może obaj pójdziemy po rozum do głowy - wskazałem tu na siebie i na Dove. Oboje byliśmy ciekawi, co sprawiało taką niechęć i odpychało ludzi od Parkerów, dobijając ich tonami plotek.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nigdy nie jest to przyjemne słuchać na swój temat takie plotki. Nieważne ile razy mogłem usłyszeć, że daleko mi do damy, czy też jestem ciężarem dla Sebastiana, z czasem nie było łatwiej. Jednak musiałam odłożyć swoje uczucia na bok. Skupiłam się na tym co Jackson miał do powiedzenia na temat mnie i mojego brata.
- Oboje nie jesteście stąd, ale zapewnie kuzyn zna tą historię - mruknął, zerkając na mnie na chwilę za nim spojrzeniem wrócił do Williama.
- Czy ktokolwiek tobie powiedział dlaczego Sebastiana rodzice nie żyją? Oboje zmarli na potworną chorobę, gdy młody Parker miał ileś tam lat... W sumie, nie pamiętam ile... Był za młody aby nagle odziedziczyć biznes po ojcu. To dziwne, prawda? I stary Parker, jak i jego żona oboje zmarli z powodu choroby, a ich dzieciakom nic się nie stało. Zdrowiutkie i silne. - mężczyzna pokręcił głową, jakby same wspomnienia go męczyły.
Sama spuściłam wzrok, próbując zignorować moje własne wspomnienia z tamtych dni. Czasami wolałam całkowicie zapomnieć.
- Nie ma pana i pani Parkera, czyli co? Czyli Sebastian z młodą głową musi się zając domem, siostrą i pracą. Ta cała nieprzydatna pizda same kłopoty mu robi od samego początku, więc pomyślałem sobie "No dobrze, zlituję się nad biedaczyną i dopowiem Sebastianowi co i jak z prowadzeniem biznesu". Chociaż tak mu pomogę, nie? A ten co? Wyśmiał mnie mówiąc, że sam nie mam o niczym bladego pojęcia... Może miał w tym jakąś tam rację. - wziął kolejny łyk alkoholu. Jackson wydawał się być dosyć smutnym człowiekiem.
- Ale wcale nie jest lepszy - zaśmiał się krótko.
- Teraz sam nie wie za co się złapać, bo albo pieniądze poszły w karty lub kto wie na co tam jeszcze. Słyszałem plotkę, że wysyła pieniądze gdzieś tam cholera wie gdzie aby wspierać młodego artystę czy coś tam... Nie pamiętam. Idiota, zamiast znaleźć żonę z bogatego domu lub nawet sprzedać tą swoją siostrę do jakiegoś hrabi siedzi w tym bagnie. Jestem pewien, że oboje są przeklęci i noszą za sobą same nieszczęścia.
Nie wiedziałam, jak ułożyć to sobie wszystko w głowie. Potrzebowałam chwili i wypiłam połowę swojej szklanki. Dziękowałam w myślach, że William pomyślał i coś nam przyniósł.
- Zobaczysz, Lightwood - dodał Jackson z uśmieszkiem pod nosem.
- Ta Parker wyssie z ciebie pieniądze i zdrowie. Wrócisz tu z niczym i powiesz mi "Wiesz co? Miałeś rację." A ty, paniczu Brockton, lepiej sprawdź czy ty również nie masz nad sobą czarną chmurę.
Zmusiłam się do lekkiego śmiechu i wypiłam do końca zawartość szklanki. Nie mieli tego więcej? Albo chociaż drugi papieros by się przydał.
- To zapewnie tylko plotki - dodałam, próbując wyglądać na rozbawioną.
- Plotki, tak jak dobre kłamstwa, zawsze mają w sobie ziarenko prawdy
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tym razem, z uniesionymi brwiami, słuchałem co Jackson miał ciekawego do powiedzenia. Nie znałem historii śmierci rodziców Parkerów. Zbyt mnie ten temat nie dotyczył, a i do stróżowania nie była mi potrzebna taka wiedza. Jednak skoro już coś zaczął gadać, wysłuchałem. Od Dove nie miałem co liczyć na zwierzenia, przynajmniej od obcych ludzi coś się mogłem dowiedzieć. A fakt, że połowa z jego słów była oszczerstwami…
Westchnąłem, zrezygnowany. Śmierć z choroby nie była niczym nowym, niczym specjalnym o czym trzeba by rozsiewać plotki i dopowiadać sobie niezliczone historie.
Widziałem też zagubienie w oczach Dove. Trochę było mi jej szkoda, że musiała się nasłuchiwać tego wszystkiego. Kobieta szybko opróżniła swoją szklankę, dlatego zabrałem z jej dłoni puste naczynie, wciskając swoją, jeszcze pełną. Nie zdążyłem nawet łyka zrobić.
- Nie przesadzaj, Jackson. Nie mów mi, że wierzysz w coś takiego. Ludzie chorują, zawsze chorowali, nie zmienisz tego - a co, jeżeli to nie była zwykła choroba tylko jakiś pożeracz? Ta myśl mnie zmroziła. Za Parkerami rzeczywiście mogła ciągnąć się jakaś czarna chmura.
- Powiadasz też, że nasz drogi Sebastian zainteresował się sztuką. Dlaczego więc nie lokalną tylko szuka atrakcji poza miastem? I co to za jakiś artysta? - zapytałem, na co Jackson wzruszył ramionami, a później czknął.
- Skąd mam wiedzieć? Zapytaj go sam, skoro to twój przyjaciel. Albo tej jego siostry, w końcu to też twoja kochanka. Eh, wy młodzi, gówno jeszcze wiecie o życiu - podniósł się przy pomocy oparcia kanapy, a potem chwiejnym krokiem opuścił nas bez pożegnania.
- Masz jeszcze ochotę dalej szukać? - zapytałem kobiety, przysiadając się do niej na sofie. Już coś tam wiedzieliśmy. Niewiele, bo niewiele, jednakże był już jakiś punkt zaczepienia.
Westchnąłem, zrezygnowany. Śmierć z choroby nie była niczym nowym, niczym specjalnym o czym trzeba by rozsiewać plotki i dopowiadać sobie niezliczone historie.
Widziałem też zagubienie w oczach Dove. Trochę było mi jej szkoda, że musiała się nasłuchiwać tego wszystkiego. Kobieta szybko opróżniła swoją szklankę, dlatego zabrałem z jej dłoni puste naczynie, wciskając swoją, jeszcze pełną. Nie zdążyłem nawet łyka zrobić.
- Nie przesadzaj, Jackson. Nie mów mi, że wierzysz w coś takiego. Ludzie chorują, zawsze chorowali, nie zmienisz tego - a co, jeżeli to nie była zwykła choroba tylko jakiś pożeracz? Ta myśl mnie zmroziła. Za Parkerami rzeczywiście mogła ciągnąć się jakaś czarna chmura.
- Powiadasz też, że nasz drogi Sebastian zainteresował się sztuką. Dlaczego więc nie lokalną tylko szuka atrakcji poza miastem? I co to za jakiś artysta? - zapytałem, na co Jackson wzruszył ramionami, a później czknął.
- Skąd mam wiedzieć? Zapytaj go sam, skoro to twój przyjaciel. Albo tej jego siostry, w końcu to też twoja kochanka. Eh, wy młodzi, gówno jeszcze wiecie o życiu - podniósł się przy pomocy oparcia kanapy, a potem chwiejnym krokiem opuścił nas bez pożegnania.
- Masz jeszcze ochotę dalej szukać? - zapytałem kobiety, przysiadając się do niej na sofie. Już coś tam wiedzieliśmy. Niewiele, bo niewiele, jednakże był już jakiś punkt zaczepienia.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wzięłam szklankę od Williama z wielką przyjemnością. Jakoś strasznie sucho zrobiło mi się w gardle. Wypiłam wszystko co było w szklance po czym westchnęłam. Nie było to rozsądne już wychodzić. Nie wiem kiedy będzie kolejna okazja aby tutaj przyjść i dopytać się o Sebastiana. Ale przynajmniej mam jakąś nową informację.
Ten artysta. Dlaczego Sebastian wysyła mu pieniądze? Czy to kochanek czy nie, gdybym mogła znaleźć tego mężczyznę i dowiedzieć się w jaki sposób uzyskał dostęp do pieniędzy Sebastiana miałabym dowody i świadka na jego sekrety. Wtedy nie będzie miał żadnej wymówki. Może nawet przekonam go, aby przekazał mi połowę biznesu zamiast jakąś tam jej część.
Przytaknęłam w stronę Williama.
- Możemy iść - powiedziałam cicho, gotowa aby złapać trochę świeżego powietrza.
Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz wzięłam głęboki wdech ciesząc się czystym i chłodnym powietrzem. Spróbowałam się trochę uspokoić i rozluźnić mięśnie. Jednak z każdym krokiem bliżej do domu było mi ciężej utrzymać maskę, która kryła za wiele emoji.
- Ummm - odchrząknęłam, zatrzymując się na chwilę i odwracając się w stronę Williama.
- Dziękuję za pomoc. Twoje mieszkanie jest w tamtym kierunku, prawda? Oddam tobie twoje rzeczy... Albo wyślę Annę aby tobie przyniosła. Powiem jej, że Sebastian pożyczył.
Zacisnęłam usta, czując jak gardło powoli się zamyka. Nie przez papierosa czy alkohol. Co raz trudniej było mi ukryć moje zdenerwowanie i smutek. Schowałam lekko drżące dłonie do kieszeni marynarki i zmusiłam mały uśmiech.
- Dobranoc, Williamie - szepnęłam i szybkim krokiem skierowałam się ponownie w stronę domu, mając nadzieję, że dotrę tam jak najszybciej.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Patrzyłem na Dove i niemal czułem ogarniający ją smutek. Czy właśnie w ten sposób działało stróżowanie? Nikt nie uprzedził mnie o "skutkach ubocznych". Wątpiłem, by wszystkie emocje były moje. Wcześniej niezbyt byłem zdolny do smucenia się czy współczucia komuś. Z drugiej strony, to na jakim etapie znajomości byliśmy, bym miał ją pocieszać? Dove wciąż traktowała mnie jak znajomego, który jej pomaga. Nie byłem nikim bliskim, żadną rodziną, mężem czy inną osobą, która bardziej się do tego nadawała.
Dlaczego więc czułem się tak źle z myślą, że miałem ją zostawić samą? Wiedziałem, że nikomu o tym nie powie. Zdecydowanie nie Annie, która zaraz wszczęłaby alarm, nie Sebastianowi, którego cała sprawa dotyczy, ani przyjaciółce, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Zostanie z tym sama. A Vincent będzie słuchał jej chlipania przez noc, nie mogąc samemu zmrużyć oka lub (co gorsza) mieć wyrzuty sumienia, których mieć nie powinien.
- Zaczekaj chwilę - nie wytrzymałem w końcu i dogoniłem kobietę. Wmawiałem sobie, że ode mnie do jej domu jest całkiem spory kawałek drogi i jest dość późno, więc lepiej nie ryzykować. Tym bardziej, że sam dałem jej alkoholu.
- Pozwól, że cię odprowadzę - nie czekając na odpowiedź, ująłem ją pod ramię. - Nie mogę zostawić cię samej w takim stanie. I nie próbuj się mnie pozbyć - nie byłem najlepszy w pocieszaniu, bo to była kolejna rzecz, której nie potrzebowałem robić w życiu. W przypadku Dove to już w ogóle nie wiedziałem czy coś mówić, czy lepiej milczeć. Dlatego ograniczyłem się do wyciągnięcia wolnej ręki i ułożenia jej na ramieniu kobiety.
- Przykro mi, że musiałaś słuchać tych okropieństw. Nikt nie powinien was obwiniać za coś, na co nie mieliście wpływu. Ludzie są okrutnie zawistni. A jeżeli będziesz chciała się jeszcze gdzieś wybrać, daj mi tylko znać.
Dlaczego więc czułem się tak źle z myślą, że miałem ją zostawić samą? Wiedziałem, że nikomu o tym nie powie. Zdecydowanie nie Annie, która zaraz wszczęłaby alarm, nie Sebastianowi, którego cała sprawa dotyczy, ani przyjaciółce, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Zostanie z tym sama. A Vincent będzie słuchał jej chlipania przez noc, nie mogąc samemu zmrużyć oka lub (co gorsza) mieć wyrzuty sumienia, których mieć nie powinien.
- Zaczekaj chwilę - nie wytrzymałem w końcu i dogoniłem kobietę. Wmawiałem sobie, że ode mnie do jej domu jest całkiem spory kawałek drogi i jest dość późno, więc lepiej nie ryzykować. Tym bardziej, że sam dałem jej alkoholu.
- Pozwól, że cię odprowadzę - nie czekając na odpowiedź, ująłem ją pod ramię. - Nie mogę zostawić cię samej w takim stanie. I nie próbuj się mnie pozbyć - nie byłem najlepszy w pocieszaniu, bo to była kolejna rzecz, której nie potrzebowałem robić w życiu. W przypadku Dove to już w ogóle nie wiedziałem czy coś mówić, czy lepiej milczeć. Dlatego ograniczyłem się do wyciągnięcia wolnej ręki i ułożenia jej na ramieniu kobiety.
- Przykro mi, że musiałaś słuchać tych okropieństw. Nikt nie powinien was obwiniać za coś, na co nie mieliście wpływu. Ludzie są okrutnie zawistni. A jeżeli będziesz chciała się jeszcze gdzieś wybrać, daj mi tylko znać.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spojrzałam zaskoczona na Williama z zaskoczeniem gdy ten nagle się znalazł obok mnie. Czy aż tak było widać po mnie, co na prawdę czuję? Nie wiedziałam jak inaczej odebrać "nie mogę cię zostawić w takim stanie". Przytaknęłam więc, nie widząc jak go odgonić nawet gdybym chciała. A chciałam? Chyba nie.
Sebastian był moim najlepszym przyjaciel i wsparciem od kiedy tylko pamiętam. Jednak od śmierci rodziców pewne sprawy się zmieniły. Jak wspomniał pijany Jackson, Sebastian musiał zając się wszystkim i nie mógł być cały czas przy mnie. Chyba właśnie od tego momentu brakowało mi takiej bliskiej przyjaźni.
W ciszy dotarliśmy pod bramy domu. Doceniałam słowa Williama, ale obawiałam się, że jeżeli się odezwę usłyszy mój drżący głos. Ale musiałam teraz coś powiedzieć. Spojrzałam w stronę domu. Wyglądało na to, że tylko Anna już wróciła i krążyła po salonie. Musiałam znaleźć inny sposób aby wejść do domu. Pewnie od tyłu, od ogrodu. Miałam nadzieję, że kobieta nie zamknęła drzwi od balkonu, które specjalnie zostawiłam otwarte. Wiedziałam, że to znaczyło sen w bardzo chłodnym pokoju, ale jedynie było mi żal Vincenta.
- Możesz mi z czymś jeszcze pomóc? - zapytałam cicho Williama i skierowałam nas na tyły domu. Sama bym jakoś przeskoczyła przez ceglany płot, ale z trudem. Za nim jednak skorzystałam z pomocy Williama odwróciłam się w jego stronę z lekkim uśmiechem. Objęłam go i pozwoliłam sobie odrobinę się w niego wtulić. Oparłam lekko głowę o jego ramię i przymknęłam na chwilę oczy. Pomimo tego, że jego ubrania były nasiąknięte zapachem, który teraz zawsze będzie mi się kojarzył z klubem wcale nie było nieprzyjemne. Byłam w nim mieszanka czegoś innego, nie byłam pewna czego, czy to jego perfumy czy coś innego, ale mi się podobało.
- Dziękuję - szepnęłam. Nie musiał mi zaufać, nie musiał się zgodzić na pomoc i na moje może nie do końca przemyślane plany.
- Mam nadzieję, że Sebastian nie będzie za bardzo obrażony, że skradłam mu przyjaciela - dodałam, lekko rozbawiona własnymi słowami.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Podeszliśmy pod samą bramę posiadłości Parkerów. Nie byłem pewien w jaki sposób chciała wrócić do domu. Chyba nie pokazać się Annie w takim wydaniu. Zaczęłaby zadawać za dużo pytań i pewnie zaraz od razu opowiedziała Sebastianowi o wszystkim. Raczej nie o to chodziło.
Zgodziłem się pomóc w jeszcze jednej sprawie dzisiejszego dnia. Idąc na tyły domu do ogrodu, nie musiała nawet mówić o co chodzi. W końcu wyszła głównymi drzwiami podczas nieobecności domowników, a wracała po cichu, by nikt nie zauważył.
Dove jak zwykle potrafiła mnie zaskoczyć. Zazwyczaj robiła to w niezbyt przyjemny sposób, jednak teraz…
Teraz stałem i pierwszy raz nie wiedziałem co zrobić. Nawet kiedy się złościłem, zawsze było coś do zrobienia, co przyszło mi do głowy. Tym razem potrafiłem tylko odwzajemnić uścisk. Nieco może niezdarnie ułożyłem dłonie na jej plecach, czując się tak dziwnie. Skąd brało się to ciepło, jakie odczuwałem w środku? Poczucie dobrze spełnionego obowiązku, czy coś na kształt tej przyjaźni? A może coś innego, czego jeszcze nie rozumiałem.
Uśmiech, jakim obdarzyła mnie Dove, był dla mnie wystarczającą zapłatą. Co więcej: mogłem za niego zrobić co tylko chciała, aby tylko częściej w ten sposób się uśmiechała.
- Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko, skoro to ty zrobiłaś - odpowiedziałem.
Kiedy wypuszczałem Dove z objęć, przez myśl przeszło mi, iż szkoda, że tak krótko to trwało. Ale to było tylko chwilowe.
- Miłej nocy - pożyczyłem jej, pomagając przeskoczyć mur. Dopiero słysząc jej oddalające się kroki, wróciłem do bycia Vincentem. I do ponownego przywitania Dove w uchylonych drzwiach balkonowych pokoju.
Zgodziłem się pomóc w jeszcze jednej sprawie dzisiejszego dnia. Idąc na tyły domu do ogrodu, nie musiała nawet mówić o co chodzi. W końcu wyszła głównymi drzwiami podczas nieobecności domowników, a wracała po cichu, by nikt nie zauważył.
Dove jak zwykle potrafiła mnie zaskoczyć. Zazwyczaj robiła to w niezbyt przyjemny sposób, jednak teraz…
Teraz stałem i pierwszy raz nie wiedziałem co zrobić. Nawet kiedy się złościłem, zawsze było coś do zrobienia, co przyszło mi do głowy. Tym razem potrafiłem tylko odwzajemnić uścisk. Nieco może niezdarnie ułożyłem dłonie na jej plecach, czując się tak dziwnie. Skąd brało się to ciepło, jakie odczuwałem w środku? Poczucie dobrze spełnionego obowiązku, czy coś na kształt tej przyjaźni? A może coś innego, czego jeszcze nie rozumiałem.
Uśmiech, jakim obdarzyła mnie Dove, był dla mnie wystarczającą zapłatą. Co więcej: mogłem za niego zrobić co tylko chciała, aby tylko częściej w ten sposób się uśmiechała.
- Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko, skoro to ty zrobiłaś - odpowiedziałem.
Kiedy wypuszczałem Dove z objęć, przez myśl przeszło mi, iż szkoda, że tak krótko to trwało. Ale to było tylko chwilowe.
- Miłej nocy - pożyczyłem jej, pomagając przeskoczyć mur. Dopiero słysząc jej oddalające się kroki, wróciłem do bycia Vincentem. I do ponownego przywitania Dove w uchylonych drzwiach balkonowych pokoju.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Na szczęście Anna nie zamknęła drzwi od balkonu. Przy wejściu przywitał mnie Vincent, którego podrapałam pod pyszczkiem. Dopiero wtedy zauważyłam, że nie ma na sobie obroży z dzwonkiem. Długo już go nie nosi? Może Anna mu zdjęła? Pewnie wie gdzie jest, więc na spokojnie rano znowu się założy.
Znalazłam w garderobie prawie całkowicie puste pudło po starych butach. Butów dawno nie ma, ale zostawiłam pudełko w razie czego. Tam schowałam wszystkie rzeczy Williama, aby nikt ich nie znalazł i żeby się nie zgubiły. Uśmiechnęłam się pod nosem wspominając, gdy dostał ode mnie z buta w głowę. Kilka tygodni później, pomaga mi się przebrać za faceta aby odkryć sekrety mojego brata.
Odłożyłam pudełko w bezpieczne miejsce i skończyłam się przebierać, chowając stare ciuchy Sebastiana do jednej z szuflad. Umyłam szybko twarz i schowałam się pod kołdrę. Było zimniej niż myślałam i Anna najwyraźniej zapomniała zapalić w kominku. Dlatego gdy tylko Vincent wskoczył na łóżko wzięłam go w dłonie i ułożyłam go blisko siebie, zakrywając nas kołdrą.
- Wiem, że pewnie się tobie to nie podoba, ale tylko dzisiaj - szepnęłam do kota, który był znacznie cieplejszy niż ja. Zamknęłam oczy, marząc o tym, że kot jest na tyle duży, że mogłabym bez problemu się w niego wtulić i ogrzać.
Sen mieszał się ze wspomnieniami. Siedziałam przy pianinie, patrząc w dół na moje dłonie. Były mniejsze, ale mimo tego mogłam grać spokojniejszą melodię. Całkiem nieźle mi to szło i byłam z siebie dumna. Jednak dopiero gdy usłyszałam znajomy głos moje serce prawie wybuchło z radości.
- No proszę - mój tata ułożył dłoń na moim plecach, spoglądając na nuty przede mną.
- Masz talent, Dovie. Jednego dnia będzie z ciebie prawdziwa pianistka.
- Na prawdę?
Mój ojciec przytaknął z ciepłym uśmiechem.
- Zobaczysz. Będziesz grać dla całej Europy. Pograj coś jeszcze. - poprosił i z radością zagrałam trochę trudniejszy kawałek. Jednak był krótszy. Gdy skończyłam spojrzałam przez ramię aby zobaczyć reakcję taty, ale nie był w pokoju.
- Tato? - zawołałam wychodząc na korytarz. Nie było go w jadalni, ani w kuchni. Poszłam schodami do góry i sprawdziłam jego bibliotekę. Wstrzymałam oddech widząc tatę nieprzytomnego na środku pokoju.
- Tato? - lekko nim potrząsnęłam. Nic.
- Mamo! - zawołałam, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
- Mamo! Sebastian! Coś jest z tatą. -
Nikt nie przyszedł. Nie wiedziałam, jak mu pomóc. Chciałam, ale nie wiedziałam co było nie tak i jak mogłam to naprawić. Nie pamiętam kiedy przyszły łzy i prawie całkowicie je zignorowałam.
- Nosisz za sobą same nieszczęścia - nowy głos ledwo kojarzyłam, ale nie mogłam rozpoznać. Mimo tego przeszła mnie gęsia skóra, gdy usłyszałam lodowaty kobiecy głos.
- Biedna mała Dove. Jak długo jeszcze będziesz siebie męczyć?
Obudziłam się nagle, tuż przed słońcem. Wzięłam głęboki wdech i wydech, próbując się uspokoić. Jednak nie mogłam powstrzymać kolejnych łez. Chociaż teraz, gdy reszta domu śpi, pozwoliłam sobie schować twarz w poduszkę i wydusić z siebie każdą kroplę smutku i żalu za nim pojawi się kolejna fala.
Dalej już nie zasnęłam. Przez cały ranek czułam się zmęczona i miałam wielkiego doła. Nie mogłam nawet zerknąć do biblioteki i przeszukać papiery Sebastiana, bo cały czas tam siedział co mnie tylko bardziej zdenerwowało. Nie mogłam siedzieć w domu, więc postanowiłam spędzić trochę czasu na mieście, w pobliskiej restauracji. Wzięłam sobie stolik przy oknie i popijając herbatę czekałam na swoje zamówienie. Może Jackson miał rację i wisi nade mną jakaś czarna, ponura chmura?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove nie była w najlepszej kondycji po przebudzeniu. Nie wiedziałem, co jej się śniło, ale przez sen coś marudziła. Raz się uśmiechnęła, a później zaczęła płakać. Czy to przez tamten wieczór coś jej się śniło? Szkoda, że nie potrafiłem wnikać w cudze sny. Niektóre z demonów nawiedzały ludzi w taki sposób, co zawsze wydawało mi się śmieszne, a teraz byłoby całkiem przydatne.
Snułem się za kobietą cały dzień. Nawet gdy weszła do kawiarni, czekałem na nią grzecznie przy drzwiach. Pilnowałem jej, jak przystało. Całe szczęście w tych ostatnich, niezbyt przyjemnych dla niej dniach, nie spotkała tego prostaka Wolfgronda, ani wiedźmy Wallflower. Miała czas dla siebie lecz może lepiej byłoby, gdyby spędziła go z kimś bliskim? Sebastian miał inne sprawy na głowie niż spędzanie czasu z siostrą.
Dlatego właśnie przez ostatnie dni nie opuszczałem Dove na krok. Nawet pozwoliłem Annie założyć sobie tą durną obrożę z dzwoneczkiem. Przynajmniej dopóki nie ruszałem się z domu, a sama pogoda nie nastrajała pozytywnie do wyjść.
Wyszedłem tylko raz na spotkanie Klubu. Marznący deszcz lał się z nieba od rana i nie było widoków na jego zaprzestanie, dlatego też bez większych obaw opuściłem Dove na ten krótki czas. Tym bardziej, że chciałem przyjrzeć się bliżej Sebastianowi, zwrócić na niego większą uwagę. Z kim najwięcej rozmawiał, o czym rozmawiał i jak się zachowywał.
. Na powitanie przyszedł mi jako pierwszy Jackson. Ciekawy był gdzie zgubiłem nowego przyjaciela. Wyznałem, że chłopak musi się jeszcze zastanowić po tych rewelacjach. Poza tym musiałem szybko urwać tą rozmowę, żeby nic nie doszło do Sebastiana. Od razu by to przejrzał.
Po krótkim przywitaniu się z Parkerem i zamienieniu kilku słów, zacząłem nasłuchiwać. Jeden z mężczyzn nawet śmiał się ze mnie, iż nie jestem w najlepszym nastroju, skoro siedziałem sam, nie szukając towarzystwa. Ktoś parsknął, że pewnie pokłóciłem się z kochanką. Przyuważyłem przy tym nieciekawą minę Sebastiana, ale na tym się skończyło. Dzisiejszego wieczoru więcej uwagi poświęcał Bentleyowi. Praktycznie całą. Nie wyglądali przy tym na zakochaną parę, ale wiele takich par nie wygląda na zakochanych.
- ... i jak to sobie wyobrażasz? - mówił ściszonym głosem Bentley. Wydawał się nieco poddenerwowany, a Sebastian za to zirytowany.
- Wszystko się ułoży, nie panikuj.
- A jeśli nie? Przecież to kupa kasy, Sebastianie!
- Zaufaj mi, ta wystawa w Birmingham to będzie strzał w dziesiątkę, nie musisz się przejmować - dodał Sebastian, ewidentnie chcąc już zakończyć ten temat. Później zaczęli jeszcze rozmawiać o mało istotnych sprawach, choć wciąż mogłem wyczuć drobne napięcie między nimi.
Snułem się za kobietą cały dzień. Nawet gdy weszła do kawiarni, czekałem na nią grzecznie przy drzwiach. Pilnowałem jej, jak przystało. Całe szczęście w tych ostatnich, niezbyt przyjemnych dla niej dniach, nie spotkała tego prostaka Wolfgronda, ani wiedźmy Wallflower. Miała czas dla siebie lecz może lepiej byłoby, gdyby spędziła go z kimś bliskim? Sebastian miał inne sprawy na głowie niż spędzanie czasu z siostrą.
Dlatego właśnie przez ostatnie dni nie opuszczałem Dove na krok. Nawet pozwoliłem Annie założyć sobie tą durną obrożę z dzwoneczkiem. Przynajmniej dopóki nie ruszałem się z domu, a sama pogoda nie nastrajała pozytywnie do wyjść.
Wyszedłem tylko raz na spotkanie Klubu. Marznący deszcz lał się z nieba od rana i nie było widoków na jego zaprzestanie, dlatego też bez większych obaw opuściłem Dove na ten krótki czas. Tym bardziej, że chciałem przyjrzeć się bliżej Sebastianowi, zwrócić na niego większą uwagę. Z kim najwięcej rozmawiał, o czym rozmawiał i jak się zachowywał.
. Na powitanie przyszedł mi jako pierwszy Jackson. Ciekawy był gdzie zgubiłem nowego przyjaciela. Wyznałem, że chłopak musi się jeszcze zastanowić po tych rewelacjach. Poza tym musiałem szybko urwać tą rozmowę, żeby nic nie doszło do Sebastiana. Od razu by to przejrzał.
Po krótkim przywitaniu się z Parkerem i zamienieniu kilku słów, zacząłem nasłuchiwać. Jeden z mężczyzn nawet śmiał się ze mnie, iż nie jestem w najlepszym nastroju, skoro siedziałem sam, nie szukając towarzystwa. Ktoś parsknął, że pewnie pokłóciłem się z kochanką. Przyuważyłem przy tym nieciekawą minę Sebastiana, ale na tym się skończyło. Dzisiejszego wieczoru więcej uwagi poświęcał Bentleyowi. Praktycznie całą. Nie wyglądali przy tym na zakochaną parę, ale wiele takich par nie wygląda na zakochanych.
- ... i jak to sobie wyobrażasz? - mówił ściszonym głosem Bentley. Wydawał się nieco poddenerwowany, a Sebastian za to zirytowany.
- Wszystko się ułoży, nie panikuj.
- A jeśli nie? Przecież to kupa kasy, Sebastianie!
- Zaufaj mi, ta wystawa w Birmingham to będzie strzał w dziesiątkę, nie musisz się przejmować - dodał Sebastian, ewidentnie chcąc już zakończyć ten temat. Później zaczęli jeszcze rozmawiać o mało istotnych sprawach, choć wciąż mogłem wyczuć drobne napięcie między nimi.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Kolejne dni były męczące. Wróciły regularne koszmary, których nie miałam od lat i byłam pewna, że nie będę musiała się nimi przejmować. Tylko znaczyło, że źle mi się spało po nocach. Do tego pogoda była paskudna i senna, więc zasypiałam wciągu dnia aby odespać stracone godziny przez koszmary. Jednak wciąż nie czułam się najlepiej i nawet wysłałam Annę, aby przeprosiła za mnie George'a, ale nie miałam ochoty wychodzić na jakieś przyjęcia otwarcia nowej restauracji. Zaproszę go na obiad lub na jakieś inne wyjście, gdy pogoda i mój humor się poprawią.
Cały czas czekałam na dobry moment abym mogła spędzić więcej czasu w biurze Sebastiana bez ryzyka, że ktoś mnie przyłapie. Sebastiana pokój był tuż obok biblioteki, więc nie chciałam ryzykować, gdy wszyscy spali. Po za tym, sama chciałam odpocząć. Mimo tego miałam wrażenie, że nie ważne ile mogłabym spać to i tak byłam zmęczona.
Jednak chyba bycie cierpliwym się opłaciło. Wiedziałam, że prędzej czy później Sebastian będzie musiał wyjść wieczorem do swojego tam klubu. Nawet przyłapałam go, jak próbował cicho wyjść z domu.
- Gdzie idziesz? - zapytałam, udając głupią.
- Do banku
- O tej porze? W taką pogodę?
Sebastian wzruszył ramionami i wyszedł. Spojrzałam w kierunku kuchni, gdzie Anna była zajęta gotowaniem kolacji i nuciła jakąś tam melodię pod nosem. Ruszyłam w stronę schodów nie chcąc tracić czasu. Zamknęłam za sobą drzwi do biblioteki i podeszłam do biurka gdzie wcześniej znalazłam papiery, ale nic pod biurkiem nie było. Mój brat chyba nigdy nie przestanie utrudniać mi życia.
Zaczęłam otwierać szuflady przeszukując najróżniejsze dokumenty. Szukałam głównie rachunków lub potwierdzeń od banku, że Sebastian wyciągnął pieniądze. Usiadłam na podłodze, przeglądając wszystkie dokumenty jeszcze raz. Na pewno coś tutaj jest, coś czego wcześniej nie zauważyłam.
- R.L. - szepnęłam do samej siebie. Przez ostatni rok Sebastian regularnie wysyłał pieniądze do kogoś z tymi inicjałami. W najróżniejszych kwotach, pojedynczo nie było to dużo pieniędzy, ale z czasem niezłą sumkę można było podliczyć.
Wyciągnęłam z biurka notatnik z informacjami związanymi z biznesem, które zapisał sobie Sebastian.
- Ralph Locke - wyrwałam pustą stronę z notatnika i zapisałam jego imię oraz daty i kwoty pieniędzy, które były mu wysłane. Ciekawe czemu Sebastian nie zapisał jego adres? Wszystkie inne imiona na tej liście miały takie informacje.
Posprzątałam po sobie i gdy wszystko było na swoim miejscu wyszłam i zeszłam na dół. Weszłam do swojej sypialni i usiadłam na łóżku wpatrując się w imię na kartce.
Kto by mógł wiedzieć kim jest Ralph Locke? Może Jackson? Podobno pomagał czy raczej chciał pomóc Sebastianowi z biznesem. Zdecydowałam udać się do Williama następnego dnia i ponownie poprosić go o pomoc. Przynajmniej teraz wiedziałam, gdzie mieszkał.
Po śniadaniu skierowałam się w stronę mieszkania Williama. A raczej próbowałam sobie przypomnieć dokładną drogę i w którym budynku mieszkał. Mogłam zapytać się Anny, ale wolałam aby nie zadawała mi dodatkowych pytań. Dlatego musiałam zaufać swojej pamięci. Zapukałam do drzwi, które nie wyglądały nieznajomo i miałam nadzieję, że to William jest po drugiej stronie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach