Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
_________________________
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
_________________________
On - Noé
Ona - Yulli
_________________________
Opowiadanie jest kontynuacją Guardian Demon
Pierwsza część
Druga część
_________________________
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
_________________________
On - Noé
Ona - Yulli
_________________________
Opowiadanie jest kontynuacją Guardian Demon
Pierwsza część
Druga część
- Postacie:
- Jess - przyjaciółka, współlokatorka Nadine, chirurg plastyczny
Matt - chłopak Jess, pediatra
Mia - przyjaciółka Nadine
Yasmine i Kyle - sąsiedzi Dominica, znajomi Matta
Elliott - znajomy Dominica z zajęć
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mia była dziś w wyjątkowo radosnym nastroju. Miała w sobie mnóstwo energii, którą mogłaby obdarować przynajmniej ze dwie osoby. I zdawałoby się, że muzyka wcale jej nie przeszkadzała w zabawie. Nie zawsze tańczyła w jej rytm, czasem myląc również słowa lecz nikomu to nie zawadzało. Mogłem śmiało powiedzieć, że tańczyliśmy nie tylko ze sobą, ale również z innymi, a jednocześnie sami. Przestałem liczyć ile nam czasu minęło, nie zwracałem uwagi na mijające piosenki dopóki dobrze bawiłem się z Mią.
A przynajmniej do pewnego momentu. Kiedy to poczułem czyjąś dłoń, która złapała moją i okręciła, bym po chwili stanął twarzą w twarz z Elliottem.
- Pora na zmianę partnera - wyszczerzył się do mnie w uśmiechu. Początkowo się roześmiałem, myśląc, że to o mnie mu chodziło. Ale on zabrał mi Mię. Stałem przez chwilę zaskoczony takim obrotem sprawy. Złapałem się pod boki, chwilę przyglądając tej dwójce. Wyglądali jakby się już dobrze znali. Właściwie nie miałem pojęcia, czy ich znajomość zaczęła się dopiero dziś, czy może już wcześniej skądś się znali, nie pytałem. Wyglądali jednak jakby bardzo dobrze się dogadywali, może nawet lepiej niż ze mną. Trochę mnie to ukuło, choć ostatecznie postanowiłem nie psuć sobie zabawy. Jakiś czas jeszcze spędziłem wśród tańczących zanim poszedłem do pokoju z barem.
Rozglądałem się za znajomymi twarzami, ale nie było już ani Matta, ani dziewczyn w miejscu, gdzie widziałem je ostatnio. Postanowiłem jednak odpocząć chwilę przy drinku, opierając się na długiej ladzie. Wszystkie kanapy były zajęte. Znajdowało się tu o wiele więcej osób niż poprzednio. Bawiąc się pustą już szklanką, rozglądałem za kimś znajomym. Może przeszli gdzieś indziej, gdzie zamierzałem ich poszukać. Zanim jednak zdążyłem przejść do czynów, poczułem jak czyjaś ręka owija się wokół mnie. Dłoń mężczyzny znalazła się dość nisko na moim biodrze, zaś on sam przykleił się z drugiej strony. Uniosłem brwi, patrząc na czarnowłosego chyba wampira. To nie był ktoś, kogo znałem.
- Może jeszcze jednego? - zapytał i zanim zdążyłem coś powiedzieć, ten już zamawiał drinki. Po pół minuty trzymałem w dłoniach już napełnioną szklankę.
- Obserwuję cię od jakiegoś czasu, jesteś tu całkiem sama. Może zechciałabyś spędzić wspólnie miło czas? - nachylił się zbyt blisko, aż poczułem na policzku jego ciepły oddech. Odsunąłem się.
- Sorry, ale nie umawiam się z mężczyznami - powiedziałem, zdejmując z biodra jego rękę. Widziałem przy tym zaskoczenie malujące się na jego twarzy.
- Więc nie jesteś…
- Mhm, nie jestem. To tylko dobre przebranie - odpowiedziałem i ku mojemu zaskoczeniu, mężczyzna roześmiał się.
- Nic nie szkodzi. Ładnych chłopców też lubię - ponownie się zaśmiał, znów zbliżając się blisko, tym razem niemal przytykając swój nos do mojego. - Więc? Propozycja nadal aktualna.
- A ja nadal nie umawiam się z mężczyznami. Nie zmieniłem zdania w ciągu ostatnich dwóch minut - powtórzyłem, po raz kolejny się odsuwając. - Ale dzięki za drinka - machnąłem dłonią, wyplątując się z jego uścisku. Odszedłem od baru. Kątem oka jednak widziałem, że tamten powoli ruszył za mną. Świetnie. Jeszcze brakowało mi natręta na głowie. Nie dość, że nie mogłem znaleźć nikogo, by pokazać, że nie byłem tu sam, to jeszcze dorobiłem się amanta. Nawet Mia i Elliott gdzieś zniknęli.
- Już nie udawaj takiego niedostępnego - usłyszałem obok lecz starałem się zignorować tą niepożądaną obecność. - Gdybyś nie lubił się zabawić, nie ubrałbyś tej krótkiej kiecki - jego dłoń znów próbowała znaleźć miejsce na moim biodrze lecz od razu ją odepchnąłem.
- Chyba żyjesz w średniowieczu, gościu, skoro sukienka za kolana jest dla ciebie krótka. Daj mi już spokój. Mówiłem, że nie jestem zainteresowany - rzuciłem zirytowany jego zachowaniem i tym, że na złość był tak uparty.
- Oh… Nadine! - ulżyło mi, kiedy zauważyłem jej charakterystyczną perukę i zielony strój. Przyspieszyłem kroku, by zaraz znaleźć się przy niej. - W końcu was znalazłem - powiedziałem dość głośno, rzucając przez ramię złośliwe spojrzenie swojemu adoratorowi.
- Jak się czujesz? - spytałem, poświęcając teraz większą uwagę kobiecie.
A przynajmniej do pewnego momentu. Kiedy to poczułem czyjąś dłoń, która złapała moją i okręciła, bym po chwili stanął twarzą w twarz z Elliottem.
- Pora na zmianę partnera - wyszczerzył się do mnie w uśmiechu. Początkowo się roześmiałem, myśląc, że to o mnie mu chodziło. Ale on zabrał mi Mię. Stałem przez chwilę zaskoczony takim obrotem sprawy. Złapałem się pod boki, chwilę przyglądając tej dwójce. Wyglądali jakby się już dobrze znali. Właściwie nie miałem pojęcia, czy ich znajomość zaczęła się dopiero dziś, czy może już wcześniej skądś się znali, nie pytałem. Wyglądali jednak jakby bardzo dobrze się dogadywali, może nawet lepiej niż ze mną. Trochę mnie to ukuło, choć ostatecznie postanowiłem nie psuć sobie zabawy. Jakiś czas jeszcze spędziłem wśród tańczących zanim poszedłem do pokoju z barem.
Rozglądałem się za znajomymi twarzami, ale nie było już ani Matta, ani dziewczyn w miejscu, gdzie widziałem je ostatnio. Postanowiłem jednak odpocząć chwilę przy drinku, opierając się na długiej ladzie. Wszystkie kanapy były zajęte. Znajdowało się tu o wiele więcej osób niż poprzednio. Bawiąc się pustą już szklanką, rozglądałem za kimś znajomym. Może przeszli gdzieś indziej, gdzie zamierzałem ich poszukać. Zanim jednak zdążyłem przejść do czynów, poczułem jak czyjaś ręka owija się wokół mnie. Dłoń mężczyzny znalazła się dość nisko na moim biodrze, zaś on sam przykleił się z drugiej strony. Uniosłem brwi, patrząc na czarnowłosego chyba wampira. To nie był ktoś, kogo znałem.
- Może jeszcze jednego? - zapytał i zanim zdążyłem coś powiedzieć, ten już zamawiał drinki. Po pół minuty trzymałem w dłoniach już napełnioną szklankę.
- Obserwuję cię od jakiegoś czasu, jesteś tu całkiem sama. Może zechciałabyś spędzić wspólnie miło czas? - nachylił się zbyt blisko, aż poczułem na policzku jego ciepły oddech. Odsunąłem się.
- Sorry, ale nie umawiam się z mężczyznami - powiedziałem, zdejmując z biodra jego rękę. Widziałem przy tym zaskoczenie malujące się na jego twarzy.
- Więc nie jesteś…
- Mhm, nie jestem. To tylko dobre przebranie - odpowiedziałem i ku mojemu zaskoczeniu, mężczyzna roześmiał się.
- Nic nie szkodzi. Ładnych chłopców też lubię - ponownie się zaśmiał, znów zbliżając się blisko, tym razem niemal przytykając swój nos do mojego. - Więc? Propozycja nadal aktualna.
- A ja nadal nie umawiam się z mężczyznami. Nie zmieniłem zdania w ciągu ostatnich dwóch minut - powtórzyłem, po raz kolejny się odsuwając. - Ale dzięki za drinka - machnąłem dłonią, wyplątując się z jego uścisku. Odszedłem od baru. Kątem oka jednak widziałem, że tamten powoli ruszył za mną. Świetnie. Jeszcze brakowało mi natręta na głowie. Nie dość, że nie mogłem znaleźć nikogo, by pokazać, że nie byłem tu sam, to jeszcze dorobiłem się amanta. Nawet Mia i Elliott gdzieś zniknęli.
- Już nie udawaj takiego niedostępnego - usłyszałem obok lecz starałem się zignorować tą niepożądaną obecność. - Gdybyś nie lubił się zabawić, nie ubrałbyś tej krótkiej kiecki - jego dłoń znów próbowała znaleźć miejsce na moim biodrze lecz od razu ją odepchnąłem.
- Chyba żyjesz w średniowieczu, gościu, skoro sukienka za kolana jest dla ciebie krótka. Daj mi już spokój. Mówiłem, że nie jestem zainteresowany - rzuciłem zirytowany jego zachowaniem i tym, że na złość był tak uparty.
- Oh… Nadine! - ulżyło mi, kiedy zauważyłem jej charakterystyczną perukę i zielony strój. Przyspieszyłem kroku, by zaraz znaleźć się przy niej. - W końcu was znalazłem - powiedziałem dość głośno, rzucając przez ramię złośliwe spojrzenie swojemu adoratorowi.
- Jak się czujesz? - spytałem, poświęcając teraz większą uwagę kobiecie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jess parsknęła śmiechem na żart Jina. Gdybym nie miała jedzenia w ustach to bym do niej dołączyła. Musiałam przyznać, że jedzenie nie tylko świetnie wyglądało i pasowało do tematyki, ale również dobrze smakowało. Nie mogłam siebie winić za to, że wpychałam w siebie różne przysmaki, jak na przykład jakieś małe kremowe ptysie w kształcie oczu.
- Czyli nie muszę się martwić o gniew Zeusa lub, co gorsze, twoje niezadowolenie? - zapytał uśmiechnięty Jin, wpatrując się na moją twarz wypchaną ptysiem.
- Możesz mnie w tym zakopać i będę najszczęśliwszą kobietą na świecie - odpowiedziałam, gdy miałam taką możliwość. Mój komplement mu się na tyle spodobał, że objął mnie ramieniem i uścisnął do swojego boku. Przez chwilę mój policzek dotknął jego gołe torso i nie dało się uniknąć miny Jess, która obserwowała tą całą scen, która nie trwała dłużej niż kilka sekund. Jin poklepał mnie po głowie i puścił, gdy usłyszał, jak ktoś po niego woła.
- Zaraz wrócę - szybko powiedział i poszedł na drugi koniec pokoju.
- Na pewno myślisz, że nic do ciebie nie czuje? - zapytała Jess, gdy tylko Jin był wystarczająco daleko aby ją nie usłyszeć.
- Po za przyjacielską, niemalże bratnią czułością? - odpowiedziałam pytaniem. Na szczęście Jess nie mogła dalej kontynuować tematu i obie spojrzałyśmy na Dominica, który wyglądał na bardzo zadowolonego, że nas znalazł.
- Lepiej - posłałam mu delikatny uśmiech, jakby potwierdzić moją odpowiedź.
- Mówiłam, że nie powinnaś wychodzić na pustym żołądku.
- Przecież wiesz, że jedzenie u Jina jest zazwyczaj znakomite. Przyszłam na to przygotowana - po prostu nie byłam przygotowana na powrót ataków paniki. Jess wciąż nie wyglądała na przekonaną, ale skupiła się bardziej na Alicji.
- Mam nadzieję, że nie zgubiłeś Mię w Krainie Czarów... - powoli głos Jess zaczął się mieszać z innymi rozmowami i z muzyką w pokoju. Zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam bardzo znajomy śmiech. Spojrzałam przez ramię w kierunku, gdzie poszedł Jin, nie wierząc własnym uszom.
Jin powoli szedł z powrotem w naszym kierunku, a obok niego był mężczyzna w czarnym garniturze i z mocnym makijażem kościotrupa.
- George?
Wielki uśmiech znikł z twarzy mojego brata, gdy usłyszał mój głos. Przystanął na miejscu i spojrzał się na mnie, jakbym przyłapała go na morderstwie.
- Nadine?
Kątem oka zauważyłam, że Jess się odwróciła i prawie wzięła krok do tyłu widząc George'a.
- Co ty tu robisz? - zapytał George.
- Co ja tu robię? Co ty tu robisz?
- Jak to co? Miałby przegapić imprezę halloweenową Jina? - uśmiech ponownie pojawił się na jego twarzy i objął ramieniem kumpla. Jego odpowiedź mnie zabolała. Pamiętał o imprezie, ale nie pamiętał aby zadzwonić lub chociaż napisać w moje urodziny? Zacisnęłam dłoń na talerzu, próbując jakoś zapanować nad moim rozczarowaniem i smutkiem.
- Jess! - w pewnym momencie George zauważył moją przyjaciółkę i podszedł bliżej aby mocno ją uścisnąć. Dopiero wtedy poczułam od niego mieszankę alkoholu, papierosów i perfum, którymi zapewne próbował ukryć nieprzyjemny zapach papierosów.
Jess przywitała się z Georgem z mniej entuzjazmem, zapewne również pamiętając, że oprócz mamy on również się nie odezwał w moje urodziny. Nawet Jonathan, który nienawidzi mnie jakbym była jego wrogiem numer jeden napisał mi "Happy Birthday".
- A to jest...? - George spojrzał w kierunku Dominica, gdy puścił Jess.
- George, Dominic. Dominic, George - przedstawiłam ich i przy okazji Jin podszedł bliżej aby również się przywitać.
- Miło mi. Jestem bratem Nadine - George wyciągnął rękę w kierunku Dominica. - Ten najbardziej przyjazny.
Najbardziej przyjazny. Jasne. Raczej najbardziej nieogarnięty i największy szczęściarz z całej naszej czwórki.
- To ten co był w Los Angeles - dodała Jess w razie czego, gdyby Dominic nie pamiętał zdjęć, które pokazała mu kiedyś Mia.
- Los Angeles, San Diego, Miami. Z czasem to wszystko się miesza - zażartował, a jego śmiech jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Jego radość mnie zdenerwowała. To z jaką lekkością podchodził do życia i wszystkiego innego.
Odwróciłam się w kierunku stołu z jedzeniem, aby mieć powód i nie brać udziału w ich rozmowie oraz wypełnić swój talerz pysznościami. Lepiej to zjeść, niż spróbować odgryźć palec George'a.
- Czyli nie muszę się martwić o gniew Zeusa lub, co gorsze, twoje niezadowolenie? - zapytał uśmiechnięty Jin, wpatrując się na moją twarz wypchaną ptysiem.
- Możesz mnie w tym zakopać i będę najszczęśliwszą kobietą na świecie - odpowiedziałam, gdy miałam taką możliwość. Mój komplement mu się na tyle spodobał, że objął mnie ramieniem i uścisnął do swojego boku. Przez chwilę mój policzek dotknął jego gołe torso i nie dało się uniknąć miny Jess, która obserwowała tą całą scen, która nie trwała dłużej niż kilka sekund. Jin poklepał mnie po głowie i puścił, gdy usłyszał, jak ktoś po niego woła.
- Zaraz wrócę - szybko powiedział i poszedł na drugi koniec pokoju.
- Na pewno myślisz, że nic do ciebie nie czuje? - zapytała Jess, gdy tylko Jin był wystarczająco daleko aby ją nie usłyszeć.
- Po za przyjacielską, niemalże bratnią czułością? - odpowiedziałam pytaniem. Na szczęście Jess nie mogła dalej kontynuować tematu i obie spojrzałyśmy na Dominica, który wyglądał na bardzo zadowolonego, że nas znalazł.
- Lepiej - posłałam mu delikatny uśmiech, jakby potwierdzić moją odpowiedź.
- Mówiłam, że nie powinnaś wychodzić na pustym żołądku.
- Przecież wiesz, że jedzenie u Jina jest zazwyczaj znakomite. Przyszłam na to przygotowana - po prostu nie byłam przygotowana na powrót ataków paniki. Jess wciąż nie wyglądała na przekonaną, ale skupiła się bardziej na Alicji.
- Mam nadzieję, że nie zgubiłeś Mię w Krainie Czarów... - powoli głos Jess zaczął się mieszać z innymi rozmowami i z muzyką w pokoju. Zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam bardzo znajomy śmiech. Spojrzałam przez ramię w kierunku, gdzie poszedł Jin, nie wierząc własnym uszom.
Jin powoli szedł z powrotem w naszym kierunku, a obok niego był mężczyzna w czarnym garniturze i z mocnym makijażem kościotrupa.
- George?
Wielki uśmiech znikł z twarzy mojego brata, gdy usłyszał mój głos. Przystanął na miejscu i spojrzał się na mnie, jakbym przyłapała go na morderstwie.
- Nadine?
Kątem oka zauważyłam, że Jess się odwróciła i prawie wzięła krok do tyłu widząc George'a.
- Co ty tu robisz? - zapytał George.
- Co ja tu robię? Co ty tu robisz?
- Jak to co? Miałby przegapić imprezę halloweenową Jina? - uśmiech ponownie pojawił się na jego twarzy i objął ramieniem kumpla. Jego odpowiedź mnie zabolała. Pamiętał o imprezie, ale nie pamiętał aby zadzwonić lub chociaż napisać w moje urodziny? Zacisnęłam dłoń na talerzu, próbując jakoś zapanować nad moim rozczarowaniem i smutkiem.
- Jess! - w pewnym momencie George zauważył moją przyjaciółkę i podszedł bliżej aby mocno ją uścisnąć. Dopiero wtedy poczułam od niego mieszankę alkoholu, papierosów i perfum, którymi zapewne próbował ukryć nieprzyjemny zapach papierosów.
Jess przywitała się z Georgem z mniej entuzjazmem, zapewne również pamiętając, że oprócz mamy on również się nie odezwał w moje urodziny. Nawet Jonathan, który nienawidzi mnie jakbym była jego wrogiem numer jeden napisał mi "Happy Birthday".
- A to jest...? - George spojrzał w kierunku Dominica, gdy puścił Jess.
- George, Dominic. Dominic, George - przedstawiłam ich i przy okazji Jin podszedł bliżej aby również się przywitać.
- Miło mi. Jestem bratem Nadine - George wyciągnął rękę w kierunku Dominica. - Ten najbardziej przyjazny.
Najbardziej przyjazny. Jasne. Raczej najbardziej nieogarnięty i największy szczęściarz z całej naszej czwórki.
- To ten co był w Los Angeles - dodała Jess w razie czego, gdyby Dominic nie pamiętał zdjęć, które pokazała mu kiedyś Mia.
- Los Angeles, San Diego, Miami. Z czasem to wszystko się miesza - zażartował, a jego śmiech jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Jego radość mnie zdenerwowała. To z jaką lekkością podchodził do życia i wszystkiego innego.
Odwróciłam się w kierunku stołu z jedzeniem, aby mieć powód i nie brać udziału w ich rozmowie oraz wypełnić swój talerz pysznościami. Lepiej to zjeść, niż spróbować odgryźć palec George'a.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dobrze było słyszeć, że samopoczucie Nadine się poprawiło. Może dzięki temu będę mieć jeszcze jakąś okazję, by spędzić z nią trochę więcej czasu. Chyba że znów ewidentnie nie będzie chciała mi go poświęcić. Właściwie to przez myśl mi przeszło, czy dobrze zrobiłem odszukując dziewczyny. Szczególnie, gdy zjawił się ciemnowłosy mężczyzna, nazywający się bratem Nadine. Ich relacje rodzinne były mi zupełnie obce i niespecjalnie chciałbym w to wnikać. Było widać jak na dłoni, że niezbyt za sobą przepadają, a atmosfera zrobiła się kilka razy gęstsza.
- Aha, również miło poznać - odparłem trochę niezręcznie, ściskając przy tym wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Nie wiedziałem, który z braci jest "ten najbardziej przyjazny", a który najmniej. Przynajmniej dzięki informacji uzyskanej od Jess wiedziałem, że to ten od The Weekend. Jak widać również to ten, który bardzo lubił się przechwalać. Na mnie nie działały takie przechwałki. George brzmiał bardziej jak jakiś Don Juan, jak koleś, który próbował mnie poderwać chwilę temu. Pierwsze wrażenie było bardziej nijakie. Niespecjalnie go skreślałem, ale i nie wywarł na mnie żadnego wrażenia.
W dalszej części George zajął się rozmową głównie z jego półnagim znajomym. Z tej rozmowy wywnioskowałem, że był to ten sławny Jin, gospodarz dzisiejszej imprezy we własnej osobie. W dodatku cała czwórka się wyraźnie znała. Nadine co prawda ignorowała otoczenie, zaś Jess coś czasem wtrąciła. Nie miałem z nimi wspólnych tematów, nie miałem pojęcia o kim mówili, gdy zaczęli wspominać jeden ze wspólnych wypadów.
- Masz ochotę urwać się stąd? - spytałem Nadine. - Możemy chwilę gdzieś odpocząć albo nabrać świeżego powietrza - stanąłem bliżej niej, patrząc kątem oka jak opychała się przekąskami. Również wziąłem kawałek chipsa, choć na tym się skończyło. Nieco mnie zemdliło, zapewne od nadmiaru alkoholu. Był to ewidentny znak, że wystarczyło mi na dzisiejszy wieczór.
- Aha, również miło poznać - odparłem trochę niezręcznie, ściskając przy tym wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Nie wiedziałem, który z braci jest "ten najbardziej przyjazny", a który najmniej. Przynajmniej dzięki informacji uzyskanej od Jess wiedziałem, że to ten od The Weekend. Jak widać również to ten, który bardzo lubił się przechwalać. Na mnie nie działały takie przechwałki. George brzmiał bardziej jak jakiś Don Juan, jak koleś, który próbował mnie poderwać chwilę temu. Pierwsze wrażenie było bardziej nijakie. Niespecjalnie go skreślałem, ale i nie wywarł na mnie żadnego wrażenia.
W dalszej części George zajął się rozmową głównie z jego półnagim znajomym. Z tej rozmowy wywnioskowałem, że był to ten sławny Jin, gospodarz dzisiejszej imprezy we własnej osobie. W dodatku cała czwórka się wyraźnie znała. Nadine co prawda ignorowała otoczenie, zaś Jess coś czasem wtrąciła. Nie miałem z nimi wspólnych tematów, nie miałem pojęcia o kim mówili, gdy zaczęli wspominać jeden ze wspólnych wypadów.
- Masz ochotę urwać się stąd? - spytałem Nadine. - Możemy chwilę gdzieś odpocząć albo nabrać świeżego powietrza - stanąłem bliżej niej, patrząc kątem oka jak opychała się przekąskami. Również wziąłem kawałek chipsa, choć na tym się skończyło. Nieco mnie zemdliło, zapewne od nadmiaru alkoholu. Był to ewidentny znak, że wystarczyło mi na dzisiejszy wieczór.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słysząc jego propozycję spojrzałam kątem oka na Dominica. Nie powinnam się zgodzić na taki pomysł. Urwać się stąd mogło oznaczać kilka rzeczy, wliczając to czego obiecałam nie robić. Przynajmniej nie z Dominiciem. Nawet jeżeli nie miał nic przeciwko zabawie na jedną noc, nie mogłam sobie na to pozwolić.
Wyjście na świeże powietrze było bardziej niewinne i łatwiej było siebie przekonać aby uciec od reszty, przynajmniej na chwilę. Nie wiedziałam co zrobić z tym faktem, że George zdecydował się przylecieć z powrotem do Londynu nie z powodu moich urodzin lub chociaż rodzinnego turnieju tenisa, tylko dla imprezy. Jakby były rzadkie i było ich mało.
Jego znajomość z Jinem mnie zaskoczyła, nie spodziewałam się aby oboje się na tyle dobrze znali. Zapewne ta informacja zadowoli Matt'a, który już wcześniej szukał powodu aby zapoznać się z Georgem. Skoro mieli wspólnego znajomego spodziewałam się, że Matt nie przepadnie okazji aby się przedstawić mojemu bratu.
- George Hawford? - jakaś dziewczyna go zaczepiła i z jakiegoś powodu to również mnie zdenerwowało.
- Wiesz co? To nie głupi pomysł - odpowiedziałam Dominicowi. - Chodź - kiwnęłam w kierunku kuchni, gdzie nas zaprowadziłam i przez tylne drzwi wyszliśmy na porcz z widokiem na mały ogród Jina. Na zewnątrz była ławka aktualnie zajęta przez dwóch pijanych facetów, zbyt skupieni na własnych ustach i dłoniach aby zauważyć, że nie byli sami.
Na szczęście znałam dobrze miejsce Jina i wiedziałam, że była mniejsza ławka pod wierzbą, która stała na drugim końcu ogrodu.
- Możemy tam usiąść - wskazałam na ławkę. - Ostatnim razem przyszłyśmy tutaj z Jess, gdy gorzej się poczuła i wszystkie łazienki były zajęte - kto wie co wtedy było w jedzeniu, w drinkach lub w powietrzu, ale miałam wtedy wrażenie, że każdy chciał się dostać do czyjś spodni.
Znalezłyśmy to miejsce przez przypadek, ale obie później przyznałyśmy, że było to dobre miejsce aby się ukryć. Liście wierzby były niczym zasłony oddzielające od chaosu imprezy.
Z westchnieniem usiadłam na ławce, opierając plecy o drzewo.
- Nie widziałam George'a prawie dwa lata - mruknęłam pod nosem, niepewna co zrobić ze sobą i z moim bratem. Najlepiej nic, zapewne tego też chciał George. Może tak było najlepiej. Jednak jego beztroska i lekkomyślność wciąż mnie zabolała.
- Masz rodzeństwo? - zapytałam Dominica, biorąc do ust kolejnego ptysia.
Wyjście na świeże powietrze było bardziej niewinne i łatwiej było siebie przekonać aby uciec od reszty, przynajmniej na chwilę. Nie wiedziałam co zrobić z tym faktem, że George zdecydował się przylecieć z powrotem do Londynu nie z powodu moich urodzin lub chociaż rodzinnego turnieju tenisa, tylko dla imprezy. Jakby były rzadkie i było ich mało.
Jego znajomość z Jinem mnie zaskoczyła, nie spodziewałam się aby oboje się na tyle dobrze znali. Zapewne ta informacja zadowoli Matt'a, który już wcześniej szukał powodu aby zapoznać się z Georgem. Skoro mieli wspólnego znajomego spodziewałam się, że Matt nie przepadnie okazji aby się przedstawić mojemu bratu.
- George Hawford? - jakaś dziewczyna go zaczepiła i z jakiegoś powodu to również mnie zdenerwowało.
- Wiesz co? To nie głupi pomysł - odpowiedziałam Dominicowi. - Chodź - kiwnęłam w kierunku kuchni, gdzie nas zaprowadziłam i przez tylne drzwi wyszliśmy na porcz z widokiem na mały ogród Jina. Na zewnątrz była ławka aktualnie zajęta przez dwóch pijanych facetów, zbyt skupieni na własnych ustach i dłoniach aby zauważyć, że nie byli sami.
Na szczęście znałam dobrze miejsce Jina i wiedziałam, że była mniejsza ławka pod wierzbą, która stała na drugim końcu ogrodu.
- Możemy tam usiąść - wskazałam na ławkę. - Ostatnim razem przyszłyśmy tutaj z Jess, gdy gorzej się poczuła i wszystkie łazienki były zajęte - kto wie co wtedy było w jedzeniu, w drinkach lub w powietrzu, ale miałam wtedy wrażenie, że każdy chciał się dostać do czyjś spodni.
Znalezłyśmy to miejsce przez przypadek, ale obie później przyznałyśmy, że było to dobre miejsce aby się ukryć. Liście wierzby były niczym zasłony oddzielające od chaosu imprezy.
Z westchnieniem usiadłam na ławce, opierając plecy o drzewo.
- Nie widziałam George'a prawie dwa lata - mruknęłam pod nosem, niepewna co zrobić ze sobą i z moim bratem. Najlepiej nic, zapewne tego też chciał George. Może tak było najlepiej. Jednak jego beztroska i lekkomyślność wciąż mnie zabolała.
- Masz rodzeństwo? - zapytałam Dominica, biorąc do ust kolejnego ptysia.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zmieszanie na twarzy Nadine mówiło coś innego, jakby miała ochotę mi odmówić. Raczej bym nie rozpaczał z tego powodu, choć zapewne miłe również by to nie było. Znów pomyślałem, że nic by się jej nie stało, gdyby była bardziej szczera względem mnie, a nie wciąż mówiła coś innego niż robiła.
Ostatecznie jednak wyszliśmy z zatłoczonego pomieszczenia. Nadine chyba bardziej przez wzgląd na ucieczkę od brata, a ja po prostu i tak bym wyszedł, by się nieco ochłodzić. Kobieta musiała już korzystać z przejścia przez kuchnię skoro tak dobrze je znała i od razu wiedziała, gdzie prowadzić. Ogród był całkiem spory, a noc zbyt ciemna bym mógł dostrzec coś więcej niż te części, które były oświetlone przez światło padające z okien. Głównie widziałem tylko alejkę pod nogami oraz krzewy i drzewa po obu stronach. Gdzieś dalej majaczyła również biała figura lecz nie byłem w stanie ocenić co, lub kogo, przedstawiała.
Usiedliśmy pod wierzbą. Białe drewno nieco odznaczało się na tle, tak samo jak długie, wiotkie gałązki. W głowie od razu pojawił mi się obraz drzewa obsypanego zielenią, a pod nim dwie dziwnie ubrane postacie. Mógłbym w sumie coś takiego namalować… jeśli ten obraz nie wyparuje z mojej głowy.
- Nie ma to jak wspomnienia po imprezach - zaśmiałem się słysząc w jaki sposób kobiety znalazły to miejsce. Mój śmiech jednak szybko się urwał po następnym pytaniu.
- Nie mam - powiedziałem. Na początku chciałem na tym poprzestać lecz postanowiłem uściślić swoją odpowiedź. Wolałem nie usłyszeć od Nadine tekstu w stylu "szczęściarz z ciebie", czy tym podobne głupstwa. W dodatku jak widać Mia nie podzieliła się z przyjaciółką żadną wiedzą, skoro kobieta zadała mi to pytanie. - Moja siostra zginęła dwa lata temu w wypadku - odwróciłem wzrok od Nadine choć nie sądziłem, by była w stanie dostrzec moją reakcję w tych ciemnościach. Nie sądziłem, że każda wzmianka o niej nadal będzie tak samo boleć, a jednak. Zamiast brnąć dalej w ten temat lub milczeć w niezręczności, postanowiłem zadać Nadine pytanie odnośnie jej rodzeństwa.
- Ty za to nie wyglądasz na zachwyconą, kiedy widzisz swojego brata. Coś się wydarzyło między wami?
Ostatecznie jednak wyszliśmy z zatłoczonego pomieszczenia. Nadine chyba bardziej przez wzgląd na ucieczkę od brata, a ja po prostu i tak bym wyszedł, by się nieco ochłodzić. Kobieta musiała już korzystać z przejścia przez kuchnię skoro tak dobrze je znała i od razu wiedziała, gdzie prowadzić. Ogród był całkiem spory, a noc zbyt ciemna bym mógł dostrzec coś więcej niż te części, które były oświetlone przez światło padające z okien. Głównie widziałem tylko alejkę pod nogami oraz krzewy i drzewa po obu stronach. Gdzieś dalej majaczyła również biała figura lecz nie byłem w stanie ocenić co, lub kogo, przedstawiała.
Usiedliśmy pod wierzbą. Białe drewno nieco odznaczało się na tle, tak samo jak długie, wiotkie gałązki. W głowie od razu pojawił mi się obraz drzewa obsypanego zielenią, a pod nim dwie dziwnie ubrane postacie. Mógłbym w sumie coś takiego namalować… jeśli ten obraz nie wyparuje z mojej głowy.
- Nie ma to jak wspomnienia po imprezach - zaśmiałem się słysząc w jaki sposób kobiety znalazły to miejsce. Mój śmiech jednak szybko się urwał po następnym pytaniu.
- Nie mam - powiedziałem. Na początku chciałem na tym poprzestać lecz postanowiłem uściślić swoją odpowiedź. Wolałem nie usłyszeć od Nadine tekstu w stylu "szczęściarz z ciebie", czy tym podobne głupstwa. W dodatku jak widać Mia nie podzieliła się z przyjaciółką żadną wiedzą, skoro kobieta zadała mi to pytanie. - Moja siostra zginęła dwa lata temu w wypadku - odwróciłem wzrok od Nadine choć nie sądziłem, by była w stanie dostrzec moją reakcję w tych ciemnościach. Nie sądziłem, że każda wzmianka o niej nadal będzie tak samo boleć, a jednak. Zamiast brnąć dalej w ten temat lub milczeć w niezręczności, postanowiłem zadać Nadine pytanie odnośnie jej rodzeństwa.
- Ty za to nie wyglądasz na zachwyconą, kiedy widzisz swojego brata. Coś się wydarzyło między wami?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Prawie zakrztusiłam się ptysiem. Nie przez odpowiedź Dominica. Uświadomiłam sobie, jak moje pytanie mogło zabrzmieć. Nie potrafiłam sobie wyobrazić stracić moich braci. Nawet jeżeli nie mieliśmy dzisiaj najlepszych relacji, oprócz z Tommym, to wciąż mieliśmy więź zbudowaną przez wiele spędzonych razem lat. Wciąż wiedziałam, że gdzieś są, mają własne życia. Mimo naszej nieciekawej sytuacji miałam nadzieję, że jednego dnia znowu wszyscy znajdziemy się w tym samym pomieszczeniu i... Nie wiem czy kiedykolwiek usłyszę przeprosiny z ich ust, ale podobno nadzieja matką głupich jest.
Znałam ich przez całe moje życie. Nie wiedziałam, jak wyglądał świat bez nich.
- Przykro mi - odezwałam po chwili ciszy. Nie wiedziałam co innego mogła powiedzieć. Nie byłam najlepsza w pocieszaniu z trudnymi sprawami. Zazwyczaj to ja potrzebowałam wsparcia od innych.
- Tak i nie - odpowiedziałam na jego pytanie i spojrzałam w kierunku domu, skąd można było słychać muzykę i co jakiś czas czyjś śmiech. Moje relacje z Georgem zawsze były w jakiś stopniu skomplikowane. Mimo tego, że był tylko o rok starszy często mnie traktował, jak jakieś niechcianego bachora. W rzeczywistości to on był wciąż traktowany, jak najmłodsze dziecko w naszej rodzinie przez naszych rodziców. Przez kilka lat po moim urodzeniu, nasze ciotki, wujkowie, babcie, dziadkowie i wszyscy inni święci traktowali mnie, jak gwiazdę, jak jakieś cud z nieba. Mama bardzo chciała córkę, wszyscy o tym wiedzieli i byłam pewna, że niektóre ciotki również chciały kolejną dziewczynkę w rodzinie. Przeczuwałam, że przez jakiś czas George był zazdrosny i niezadowolony, że zabrałam mu tytuł najmłodszego dziecka Hawford.
Ale gdy zaczęłam chodzić do szkoły coś się zmieniło i mama znowu traktowała George'a niczym małe dziecko.
Mogłam to jakoś znieść. W sumie, nie miałam czasu aby domagać się czegoś, czego wiedziałam, że nie dostanę. Byłam zbyt zmęczona aby walczyć o swoje.
Do pewnego czasu.
- George potrafi być nieobecny. Fizycznie oraz mentalnie - był to najbardziej uprzejmy sposób w jakim mogłam go opisać. - Powiedzmy, że gdy go potrzebowałam on nic nie zrobił. Jedynie siedział i obserwował podczas gdy świat zawalił mi się na głowę - wciąż słyszałam echo krzyków, głównie moich, mamy i Jonathana, który stał w jej obronie. Tommy próbował załagodzić sytuację, taty dłoń była na moim ramieniu, a George... Siedział przy stole, pijąc swoje wino i patrzył na talerze na stole, jakby nie wiedział czy wolał dokładkę ziemniaków ze śmietaną czy z warzywami.
- Mimo tego, że wychowaliśmy się w tym samym domu, George zawsze był... inny. Jego życie zawsze było prostsze i wszystko jest mu wybaczone. Każda jedynka w szkole, każdy pęknięty wazon czy okno, każdy papieros - westchnęłam ciężko, gdy przed oczami pojawiły się sceny z dzieciństwa. - Chociaż trzeba przyznać, że dupek jest dobry w tenisa - kilka razy prawie z nim przegrałam, ale jeżeli coś dobrego wyszło z wymagających planów mojej matki to na pewno był to pewien stopień upartości i nienawiść do przegrywania.
- Mam trzech starszych braci - dodałam. Zazwyczaj ludzie wiedzieli o mojej rodzinie, ale nie byłam pewna ile Dominic słyszał o Hawford. - Jonathan, Tommy, George. I na sam koniec ja - niczym kwaśna wisienka, która zrujnowała cały tort.
Znałam ich przez całe moje życie. Nie wiedziałam, jak wyglądał świat bez nich.
- Przykro mi - odezwałam po chwili ciszy. Nie wiedziałam co innego mogła powiedzieć. Nie byłam najlepsza w pocieszaniu z trudnymi sprawami. Zazwyczaj to ja potrzebowałam wsparcia od innych.
- Tak i nie - odpowiedziałam na jego pytanie i spojrzałam w kierunku domu, skąd można było słychać muzykę i co jakiś czas czyjś śmiech. Moje relacje z Georgem zawsze były w jakiś stopniu skomplikowane. Mimo tego, że był tylko o rok starszy często mnie traktował, jak jakieś niechcianego bachora. W rzeczywistości to on był wciąż traktowany, jak najmłodsze dziecko w naszej rodzinie przez naszych rodziców. Przez kilka lat po moim urodzeniu, nasze ciotki, wujkowie, babcie, dziadkowie i wszyscy inni święci traktowali mnie, jak gwiazdę, jak jakieś cud z nieba. Mama bardzo chciała córkę, wszyscy o tym wiedzieli i byłam pewna, że niektóre ciotki również chciały kolejną dziewczynkę w rodzinie. Przeczuwałam, że przez jakiś czas George był zazdrosny i niezadowolony, że zabrałam mu tytuł najmłodszego dziecka Hawford.
Ale gdy zaczęłam chodzić do szkoły coś się zmieniło i mama znowu traktowała George'a niczym małe dziecko.
Mogłam to jakoś znieść. W sumie, nie miałam czasu aby domagać się czegoś, czego wiedziałam, że nie dostanę. Byłam zbyt zmęczona aby walczyć o swoje.
Do pewnego czasu.
- George potrafi być nieobecny. Fizycznie oraz mentalnie - był to najbardziej uprzejmy sposób w jakim mogłam go opisać. - Powiedzmy, że gdy go potrzebowałam on nic nie zrobił. Jedynie siedział i obserwował podczas gdy świat zawalił mi się na głowę - wciąż słyszałam echo krzyków, głównie moich, mamy i Jonathana, który stał w jej obronie. Tommy próbował załagodzić sytuację, taty dłoń była na moim ramieniu, a George... Siedział przy stole, pijąc swoje wino i patrzył na talerze na stole, jakby nie wiedział czy wolał dokładkę ziemniaków ze śmietaną czy z warzywami.
- Mimo tego, że wychowaliśmy się w tym samym domu, George zawsze był... inny. Jego życie zawsze było prostsze i wszystko jest mu wybaczone. Każda jedynka w szkole, każdy pęknięty wazon czy okno, każdy papieros - westchnęłam ciężko, gdy przed oczami pojawiły się sceny z dzieciństwa. - Chociaż trzeba przyznać, że dupek jest dobry w tenisa - kilka razy prawie z nim przegrałam, ale jeżeli coś dobrego wyszło z wymagających planów mojej matki to na pewno był to pewien stopień upartości i nienawiść do przegrywania.
- Mam trzech starszych braci - dodałam. Zazwyczaj ludzie wiedzieli o mojej rodzinie, ale nie byłam pewna ile Dominic słyszał o Hawford. - Jonathan, Tommy, George. I na sam koniec ja - niczym kwaśna wisienka, która zrujnowała cały tort.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słuchałem w ciszy opowieści Nadine o jej bracie. Nie chciałem jej przerywać, bo to była jedna z niewielu okazji, gdy mogłem dowiedzieć się o niej czegoś więcej i to od niej samej. Dla mnie nie miało znaczenia, czy to były miłe wspomnienia czy wręcz przeciwnie. Przecież świat nie opierał się tylko na tych przyjemnych doświadczeniach. I nawet ktoś taki jak Nadine doświadczył goryczy w swoim życiu.
- Bierność bywa gorsza od zdrady - mruknąłem cicho, nie starając się przy tym nawet na mały uśmiech. Wiedziałem jak to jest i rozumiałem Nadine. Czasem z rodziną dobrze wyglądało się tylko na zdjęciach, a wszystko to home było na pokaz. Jak u mnie. Szczęśliwe dzieci, szczęśliwi rodzice.
- Na pierwszy rzut oka widać, że George jest bardziej rozpieszczony od ciebie - tym razem posłałem w kierunku Nadine mały uśmiech. Często tak bywało, że jedno z rodzeństwa było większym ulubieńcem od pozostałych dzieci. W ten sposób tylko krzywdząc inne, choć rodzice często tego nie dostrzegali. Na szczęście mnie oraz Isabellę po równo ignorowano w ten sam sposób.
Podciągnąłem jedną nogę na ławkę, by zgiętą objąć ją rękami i oprzeć brodę na kolanie. Na chwilę zamyśliłem się, wpatrując w niewielki kawałek księżyca. Halloween, a księżyc nie był w pełni, jak często lubiano to przedstawiać. Jego blask nie sprawiał, że wszystko można było dostrzec, był na to zbyt słaby.
- Uważasz, że dziś naprawdę jest dzień, gdy zaciera się granica między światem żywych i umarłych? - spytałem, zmieniając ten dość przykry temat dla nas oboje. - Celtowie wierzyli, że tego dnia możesz spotkać zbłąkaną duszę. Dla katolików to pogaństwo, szyderstwo z dnia Wszystkich Świętych. Czy może należysz do tego grona ludzi, którzy mają to w nosie, tak jak ja? - obróciłem twarz w jej stronę. Nigdy nie słyszałem, aby mówiła o swojej wierze, czy przeciwstawiała się pewnym zachowaniom.
- Bierność bywa gorsza od zdrady - mruknąłem cicho, nie starając się przy tym nawet na mały uśmiech. Wiedziałem jak to jest i rozumiałem Nadine. Czasem z rodziną dobrze wyglądało się tylko na zdjęciach, a wszystko to home było na pokaz. Jak u mnie. Szczęśliwe dzieci, szczęśliwi rodzice.
- Na pierwszy rzut oka widać, że George jest bardziej rozpieszczony od ciebie - tym razem posłałem w kierunku Nadine mały uśmiech. Często tak bywało, że jedno z rodzeństwa było większym ulubieńcem od pozostałych dzieci. W ten sposób tylko krzywdząc inne, choć rodzice często tego nie dostrzegali. Na szczęście mnie oraz Isabellę po równo ignorowano w ten sam sposób.
Podciągnąłem jedną nogę na ławkę, by zgiętą objąć ją rękami i oprzeć brodę na kolanie. Na chwilę zamyśliłem się, wpatrując w niewielki kawałek księżyca. Halloween, a księżyc nie był w pełni, jak często lubiano to przedstawiać. Jego blask nie sprawiał, że wszystko można było dostrzec, był na to zbyt słaby.
- Uważasz, że dziś naprawdę jest dzień, gdy zaciera się granica między światem żywych i umarłych? - spytałem, zmieniając ten dość przykry temat dla nas oboje. - Celtowie wierzyli, że tego dnia możesz spotkać zbłąkaną duszę. Dla katolików to pogaństwo, szyderstwo z dnia Wszystkich Świętych. Czy może należysz do tego grona ludzi, którzy mają to w nosie, tak jak ja? - obróciłem twarz w jej stronę. Nigdy nie słyszałem, aby mówiła o swojej wierze, czy przeciwstawiała się pewnym zachowaniom.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spojrzałam na profil Dominica, gdy zaczął mówić o halloween. Wpatrywał się w księżyc i jakby same chciały zobaczyć co widział również moje oczy skupiły się na ledwie widocznym światełku nad nami. Zastanowiłam się nad swoją odpowiedzią przez chwilę.
Babcia i dziadek często opowiadali nam powieści o duchach. Znali całkiem sporo, jakby sami widzieli te duchy na oczy. Dziadkowie również wierzyli w mniejsze duszki, te dobre i te złe. Nie chodzili do szamana, jak niektórzy znajomi z ich małego miasta, ale wierzyli w różne talizmany, które przynoszą szczęście lub chronią od czegoś złego. Szkoda, że nie miałam niczego takiego na sobie dwa lata temu.
- Hmm raczej myślę, że zombie wyjdą z grobów i trzy wiedźmy z Salem przylecą aby rzucić na nas wszystkich klątwę - odpowiedziałam żartem. Odwróciłam wzrok od księżyca i uśmiechnęłam się do Dominica.
Teraz jego oczy wydawały się ciemniejsze, niczym dno oceanu pełne sekretów. Nie potrafiłam dokładnie opisać tego co czułam w towarzystwie Dominica. Z jakiegoś czułam się przy nim swobodnie co sprawiało, że kontrolowanie siebie, swoich myśli i czynów, było znacznie trudniejsze. Cząstka mnie chciała się z nim podzielić wszystkim, a jeszcze większa część mnie chciała go poznać w każdym wydaniu. Z jakiegoś powodu chciałam aby na tyle mi zaufał abym mogła być przy nim, gdy był smutny lub było mu ciężko i potrzebował wsparcia, pociechy lub odwrócenie uwagi.
Może byłam zauroczona Dominiciem. Czułam coś podobnego w liceum, gdy byłam zakochana w Irwinie Madey, ale wtedy byłam zupełnie inną osobą. Byłam młoda i nieświadoma jeszcze wielu rzeczy. Dzisiaj wiem, że to co czułam do Irwina było tymczasowe i tak na prawdę oparte na tej całej filozofii "zakazany owoc smakuje najlepiej".
- Wątpię, że naprawdę masz to wszystko w nosie. Inaczej nie przyszedłbyś tutaj i wziął te przebieranki tak na poważnie. A jednak tutaj jesteś, w kiecce i z makijażem - uśmiechnęłam się do niego szerzej. - Wiesz, te wszystkie święta, wliczając Wielkanoc lub Wigilię, według mnie każde ma inne znaczenie dla każdej osoby. Dla niektórych są to powody religijne, dla niektórych powód aby spędzić czas z najbliższymi, mieć okazję aby przetestować nowy przepis, albo udekorować inaczej dom i kupić najróżniejsze drobiazgi. Różne rzeczy sprawiają radość różnym ludziom. Więc myślę, że jednak przepadasz za halloween i masz do tego własny powód - nie oczekiwałam, że mi powie, że mam rację i zaraz wyjawi co najbardziej lubi w tym dniu. Osobiście lubiłam takie imprezy i jak wszyscy potrafią się przebrać. Albo zostać w domu i włączyć jakiś straszny film. Mieć powód do tego aby spróbować coś innego.
Babcia i dziadek często opowiadali nam powieści o duchach. Znali całkiem sporo, jakby sami widzieli te duchy na oczy. Dziadkowie również wierzyli w mniejsze duszki, te dobre i te złe. Nie chodzili do szamana, jak niektórzy znajomi z ich małego miasta, ale wierzyli w różne talizmany, które przynoszą szczęście lub chronią od czegoś złego. Szkoda, że nie miałam niczego takiego na sobie dwa lata temu.
- Hmm raczej myślę, że zombie wyjdą z grobów i trzy wiedźmy z Salem przylecą aby rzucić na nas wszystkich klątwę - odpowiedziałam żartem. Odwróciłam wzrok od księżyca i uśmiechnęłam się do Dominica.
Teraz jego oczy wydawały się ciemniejsze, niczym dno oceanu pełne sekretów. Nie potrafiłam dokładnie opisać tego co czułam w towarzystwie Dominica. Z jakiegoś czułam się przy nim swobodnie co sprawiało, że kontrolowanie siebie, swoich myśli i czynów, było znacznie trudniejsze. Cząstka mnie chciała się z nim podzielić wszystkim, a jeszcze większa część mnie chciała go poznać w każdym wydaniu. Z jakiegoś powodu chciałam aby na tyle mi zaufał abym mogła być przy nim, gdy był smutny lub było mu ciężko i potrzebował wsparcia, pociechy lub odwrócenie uwagi.
Może byłam zauroczona Dominiciem. Czułam coś podobnego w liceum, gdy byłam zakochana w Irwinie Madey, ale wtedy byłam zupełnie inną osobą. Byłam młoda i nieświadoma jeszcze wielu rzeczy. Dzisiaj wiem, że to co czułam do Irwina było tymczasowe i tak na prawdę oparte na tej całej filozofii "zakazany owoc smakuje najlepiej".
- Wątpię, że naprawdę masz to wszystko w nosie. Inaczej nie przyszedłbyś tutaj i wziął te przebieranki tak na poważnie. A jednak tutaj jesteś, w kiecce i z makijażem - uśmiechnęłam się do niego szerzej. - Wiesz, te wszystkie święta, wliczając Wielkanoc lub Wigilię, według mnie każde ma inne znaczenie dla każdej osoby. Dla niektórych są to powody religijne, dla niektórych powód aby spędzić czas z najbliższymi, mieć okazję aby przetestować nowy przepis, albo udekorować inaczej dom i kupić najróżniejsze drobiazgi. Różne rzeczy sprawiają radość różnym ludziom. Więc myślę, że jednak przepadasz za halloween i masz do tego własny powód - nie oczekiwałam, że mi powie, że mam rację i zaraz wyjawi co najbardziej lubi w tym dniu. Osobiście lubiłam takie imprezy i jak wszyscy potrafią się przebrać. Albo zostać w domu i włączyć jakiś straszny film. Mieć powód do tego aby spróbować coś innego.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zombie i wiedźmy. To… był jakiś pomysł, który mnie dość rozbawił. Widziałem, że Nadine mówiła to wszystko żartem lecz pewnie był ktoś, kto wierzył w takie rzeczy. Ludzie byli zdolni do wiary w różne dziwne rzeczy, a najlepszym tego dowodem była wiara w Latającego Potwora Spaghetti.
Mogłem zatem powiedzieć, że dla mnie to tylko zwykła impreza tylko w przebraniach. Szczerze nie wierzyłem, że Halloween miałoby jakiś duchowy sens, nie ważne w jakim wydaniu. Jednak słowa Nadine miały w sobie sporo sensu. Musiałem się zgodzić, iż każdy obchodził święta z swoich własnych powodów.
- Przyszedłem tu, bo nie lubię być sam - wyznałem cicho, odwzajemniając spojrzenie kobiety. - Przyszedłbym nawet jeśli byłoby to inne święto. Zawsze miałem Izzy, ale kiedy jej zabrakło… czuję taką pustkę. Nie potrafię jej niczym zapełnić, a próbowałem wszystkiego. Raz nawet wziąłem coś mocniejszego, ale podobno pod wpływem narkotyku tylko się rozpłakałem i nie mogłem przestać. Nie pamiętam tego, ale kiedy kumpel mi opowiadał, było mi tak strasznie wstyd, że już nigdy więcej nic nie brałem - uśmiechnąłem się niezręcznie na to wspomnienie. Na szczęście po alkoholu nie urywał mi się film i byłem względnie ogarnięty.
- Poza tym w taki dzień jak ten można sobie pozwolić na więcej. Mam na myśli, że nie musisz niczego udawać. Nawet jeśli coś komuś nie pasuje, to będzie myślał, że tak ma być i nie będzie tak surowo cię oceniać - chyba że zdecydowanie się z czymś przesadzi i zrobi tak złe wrażenie, że lepiej zapaść się pod ziemię.
- A co tobie sprawia radość? - spytałem, poświęcając całą uwagę Nadine. Na początku naszej znajomości uznałbym, że drogie prezenty i tona komplementów. Ale z czasem zrozumiałem, że Nadine nie była aż tak płytka i skrywała w sobie więcej smutku, niż chciałaby to po sobie pokazać.
Zanim jednak zdążyła mi odpowiedzieć, przysunąłem się bliżej niej, jakbym chciał jej powiedzieć coś w sekrecie.
- Bo raczej nie sądzę, aby była to ta ruda peruka. Ten kolor zdecydowanie nie jest twoim kolorem - uśmiechnąłem się szeroko, nieco zadziornie bawiąc się sztucznym kosmykiem. Może pasowało to do wyglądu postaci, gdzieś całość ładnie ze sobą współgrała, jednak nie do samej Nadine.
Mogłem zatem powiedzieć, że dla mnie to tylko zwykła impreza tylko w przebraniach. Szczerze nie wierzyłem, że Halloween miałoby jakiś duchowy sens, nie ważne w jakim wydaniu. Jednak słowa Nadine miały w sobie sporo sensu. Musiałem się zgodzić, iż każdy obchodził święta z swoich własnych powodów.
- Przyszedłem tu, bo nie lubię być sam - wyznałem cicho, odwzajemniając spojrzenie kobiety. - Przyszedłbym nawet jeśli byłoby to inne święto. Zawsze miałem Izzy, ale kiedy jej zabrakło… czuję taką pustkę. Nie potrafię jej niczym zapełnić, a próbowałem wszystkiego. Raz nawet wziąłem coś mocniejszego, ale podobno pod wpływem narkotyku tylko się rozpłakałem i nie mogłem przestać. Nie pamiętam tego, ale kiedy kumpel mi opowiadał, było mi tak strasznie wstyd, że już nigdy więcej nic nie brałem - uśmiechnąłem się niezręcznie na to wspomnienie. Na szczęście po alkoholu nie urywał mi się film i byłem względnie ogarnięty.
- Poza tym w taki dzień jak ten można sobie pozwolić na więcej. Mam na myśli, że nie musisz niczego udawać. Nawet jeśli coś komuś nie pasuje, to będzie myślał, że tak ma być i nie będzie tak surowo cię oceniać - chyba że zdecydowanie się z czymś przesadzi i zrobi tak złe wrażenie, że lepiej zapaść się pod ziemię.
- A co tobie sprawia radość? - spytałem, poświęcając całą uwagę Nadine. Na początku naszej znajomości uznałbym, że drogie prezenty i tona komplementów. Ale z czasem zrozumiałem, że Nadine nie była aż tak płytka i skrywała w sobie więcej smutku, niż chciałaby to po sobie pokazać.
Zanim jednak zdążyła mi odpowiedzieć, przysunąłem się bliżej niej, jakbym chciał jej powiedzieć coś w sekrecie.
- Bo raczej nie sądzę, aby była to ta ruda peruka. Ten kolor zdecydowanie nie jest twoim kolorem - uśmiechnąłem się szeroko, nieco zadziornie bawiąc się sztucznym kosmykiem. Może pasowało to do wyglądu postaci, gdzieś całość ładnie ze sobą współgrała, jednak nie do samej Nadine.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Rozumiałam go. Również nie lubiłam być sama. Nie miałam problemu aby w samotności spędzić poranek lub popołudnie, ale im dłużej byłam sama tym bardziej wpadałam w wiekiego doła. Nie uważałam siebie za ekstrawertyka. Po prostu potrzebowałam mieć chociaż jedną bliską mi osobę tuż obok. Obawiałam się co ze sobą zrobię, gdy Jess jednego dnia się wyprowadzi.
Zależało mi na tym aby mieć grono swoich ludzi. Biologiczna rodzina, czy nie, akurat to nie miało wielkiego znaczenia. Oczywiście, życie byłoby łatwiejsze gdybym miała dobre relacje z całą swoją rodziną, ale przynajmniej miałam Jess, Mię i Matta, którzy byli dla mnie niczym rodzina. Gdyby ich straciła zapewne straciłabym również samą siebie.
W pewnym momencie Dominic się przysunął i walczyłam sama ze sobą aby nie ruszyć się z miejsca. Z jednej strony chciałam się przybliżyć i skorzystać z jego ciepła. Z drugiej strony, ta poprzednia myśl, jak i wiele podobnych, sprawiła, że miałam ochotę utrzymać pewien dystans. W taki sposób lepiej kontrolować całą sytuację.
Ostatecznie ułożyłam dłonie pomiędzy swoimi udami, mocne je ściskając aby je ogrzać i abym przypadkiem nie sięgnęła po ramię Dominica. Lub jego usta. W taki sposób najlepiej i najszybciej bym się rozgrzała-
Nadine!
- Czy to zła pora aby tobie zdradzić, że planuję przefarbować włosy na rudy kolor? - zażartowałam zadowolona, że najwyraźniej poprawił mu się nastrój.
Co sprawia mi radość? Odwróciłam od niego wzrok aby lepiej się skupić i zastanowić nad odpowiedzią.
- Wieczory, gdy oglądam Love Island z kieliszkiem wina w dłoni i talerzem sera obok. Czasami Jess dołącza i wtedy komentujemy na głos co się dzieje na ekranie - miałam kilka takich wspomnień i był to jeden z moich ulubionych sposób aby na spokojnie spędzić czas z przyjaciółką, w komforcie swojego towarzystwa, bez stresu lub zmartwień.
- Gdy do muzeum przywożą nowe obrazy, nawet jeżeli są to tymczasowe wystawy, i mam szansę zobaczyć je na żywo, lepiej poznać ich historię - w głowie miałam listę obrazów, których jeszcze nie miałam szansy zobaczyć na własne oczy.
- Spędzanie czasu z rodziną.
Dopiero po tych słowach zauważyłam, że przez jakiś czas musiała się uśmiechać, bo gdy tylko te słowa wypadły z moich ust uśmiech znikł, a serce zrobiło się znacznie cięższe. Ponownie spojrzałam w kierunku domu, gdzie mój brat gdzieś tam pewnie pił, tańczył lub wymieniał się śliną z jakąś laską. Na samą myśl się skrzywiłam.
- Taka lista tobie wystarczy? Mogę dalej wymieniać - powiedziałam pół żartem, wzrokiem wracając do Dominica.
Zależało mi na tym aby mieć grono swoich ludzi. Biologiczna rodzina, czy nie, akurat to nie miało wielkiego znaczenia. Oczywiście, życie byłoby łatwiejsze gdybym miała dobre relacje z całą swoją rodziną, ale przynajmniej miałam Jess, Mię i Matta, którzy byli dla mnie niczym rodzina. Gdyby ich straciła zapewne straciłabym również samą siebie.
W pewnym momencie Dominic się przysunął i walczyłam sama ze sobą aby nie ruszyć się z miejsca. Z jednej strony chciałam się przybliżyć i skorzystać z jego ciepła. Z drugiej strony, ta poprzednia myśl, jak i wiele podobnych, sprawiła, że miałam ochotę utrzymać pewien dystans. W taki sposób lepiej kontrolować całą sytuację.
Ostatecznie ułożyłam dłonie pomiędzy swoimi udami, mocne je ściskając aby je ogrzać i abym przypadkiem nie sięgnęła po ramię Dominica. Lub jego usta. W taki sposób najlepiej i najszybciej bym się rozgrzała-
Nadine!
- Czy to zła pora aby tobie zdradzić, że planuję przefarbować włosy na rudy kolor? - zażartowałam zadowolona, że najwyraźniej poprawił mu się nastrój.
Co sprawia mi radość? Odwróciłam od niego wzrok aby lepiej się skupić i zastanowić nad odpowiedzią.
- Wieczory, gdy oglądam Love Island z kieliszkiem wina w dłoni i talerzem sera obok. Czasami Jess dołącza i wtedy komentujemy na głos co się dzieje na ekranie - miałam kilka takich wspomnień i był to jeden z moich ulubionych sposób aby na spokojnie spędzić czas z przyjaciółką, w komforcie swojego towarzystwa, bez stresu lub zmartwień.
- Gdy do muzeum przywożą nowe obrazy, nawet jeżeli są to tymczasowe wystawy, i mam szansę zobaczyć je na żywo, lepiej poznać ich historię - w głowie miałam listę obrazów, których jeszcze nie miałam szansy zobaczyć na własne oczy.
- Spędzanie czasu z rodziną.
Dopiero po tych słowach zauważyłam, że przez jakiś czas musiała się uśmiechać, bo gdy tylko te słowa wypadły z moich ust uśmiech znikł, a serce zrobiło się znacznie cięższe. Ponownie spojrzałam w kierunku domu, gdzie mój brat gdzieś tam pewnie pił, tańczył lub wymieniał się śliną z jakąś laską. Na samą myśl się skrzywiłam.
- Taka lista tobie wystarczy? Mogę dalej wymieniać - powiedziałam pół żartem, wzrokiem wracając do Dominica.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Twarz Nadine zmieniała się nieco z każdym następnym wypowiadanym słowem. To były dość proste czynności, niewymagające żadnych większych wysiłków, a jednak sprawiało jej to radość. Co prawda nie byłem w stanie dostrzec jej oczu lecz widziałem jak jej usta się uśmiechają, jak głos łagodnieje. Mogłem sobie wyobrazić, jak się odpręża przy lampce wina, siedząc sobie zrelaksowana na kanapie. Czy to kolejna myśl, przez którą znów nie będę potrafił malować nic innego niż samą Nadine? Ostatnio na warsztatach wszystko mi o niej przypominało i nawet borówki patrzyły na mnie tym jej ciemnym spojrzeniem.
- Oh, twoja lista jest dość skromna - zaśmiałem się krótko, nie zabierając z kobiety swojego spojrzenia. W normalnych okolicznościach zapewne odwróciłbym swój wzrok, onieśmielony taką bliskością. Jednak obecnie nie miałem nic przeciwko temu, nawet tej drobnej bliskości. Nie dotykałem Nadine choćby kolanem, a jednak w tym chłodzie odczuwałem jej ciepło i delikatne perfumy jakich używała. Może właśnie przez ich zapach zawsze wyobrażałem sobie Nadine wśród kwiatów.
- Ale jak już zaczęłaś mówić o muzeum, to bardzo chętnie bym z tobą się do takiego wybrał. Niekoniecznie by zobaczyć same obrazy. Słyszałem ostatnio, że Muzeum Brytyjskie wypożycza eksponaty z różnych muzeów i w przyszłym tygodniu będzie je wystawiać. Jeśli masz ochotę oczywiście. Jeśli nie, zabiorę ze sobą Elliotta - choć czułem, że wolałbym towarzystwo Nadine. Już kilka razy obiecałem sobie, że będę utrzymywać między nami większy dystans, ale za każdym razem o tym zapominałem, gdy zjawiała się w pobliżu. Jej obecność zdecydowanie zbyt mocno na mnie działała, a ja nie potrafiłem się temu oprzeć. Westchnąłem, trochę przytłoczony wszystkimi tymi myślami.
- Może nie jestem twoją rodziną albo bliskim przyjacielem, ale mimo to możemy spędzić razem miło czas. Zawsze chodzisz taka zamyślona, jesteś uprzejma, chłodna, ale tylko raz widziałem, żebyś była naprawdę uśmiechnięta i szczęśliwa. Chciałbym częściej widzieć cię taką szczęśliwą - wyznałem, ostatecznie przenosząc wzrok z jej twarzy na swoje ręce. Chyba tym razem już przesadziłem z tą swoją szczerością, gdyż dłużej już nie mogłem znieść jej spojrzenia. Jak widać nawet po alkoholu miałem pewne granice, których nie byłem w stanie przekroczyć. A przecież już nie dało się cofnąć wypowiedzianych słów.
- Oh, twoja lista jest dość skromna - zaśmiałem się krótko, nie zabierając z kobiety swojego spojrzenia. W normalnych okolicznościach zapewne odwróciłbym swój wzrok, onieśmielony taką bliskością. Jednak obecnie nie miałem nic przeciwko temu, nawet tej drobnej bliskości. Nie dotykałem Nadine choćby kolanem, a jednak w tym chłodzie odczuwałem jej ciepło i delikatne perfumy jakich używała. Może właśnie przez ich zapach zawsze wyobrażałem sobie Nadine wśród kwiatów.
- Ale jak już zaczęłaś mówić o muzeum, to bardzo chętnie bym z tobą się do takiego wybrał. Niekoniecznie by zobaczyć same obrazy. Słyszałem ostatnio, że Muzeum Brytyjskie wypożycza eksponaty z różnych muzeów i w przyszłym tygodniu będzie je wystawiać. Jeśli masz ochotę oczywiście. Jeśli nie, zabiorę ze sobą Elliotta - choć czułem, że wolałbym towarzystwo Nadine. Już kilka razy obiecałem sobie, że będę utrzymywać między nami większy dystans, ale za każdym razem o tym zapominałem, gdy zjawiała się w pobliżu. Jej obecność zdecydowanie zbyt mocno na mnie działała, a ja nie potrafiłem się temu oprzeć. Westchnąłem, trochę przytłoczony wszystkimi tymi myślami.
- Może nie jestem twoją rodziną albo bliskim przyjacielem, ale mimo to możemy spędzić razem miło czas. Zawsze chodzisz taka zamyślona, jesteś uprzejma, chłodna, ale tylko raz widziałem, żebyś była naprawdę uśmiechnięta i szczęśliwa. Chciałbym częściej widzieć cię taką szczęśliwą - wyznałem, ostatecznie przenosząc wzrok z jej twarzy na swoje ręce. Chyba tym razem już przesadziłem z tą swoją szczerością, gdyż dłużej już nie mogłem znieść jej spojrzenia. Jak widać nawet po alkoholu miałem pewne granice, których nie byłem w stanie przekroczyć. A przecież już nie dało się cofnąć wypowiedzianych słów.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Byłam zaskoczona słowami Dominica, jego szczerością oraz tym jak dobrze potrafił powiedzieć na głos moje własne myśli. Może to był powód dlaczego tak dobrze nam się spędzało razem czas mimo tego, że nie byliśmy do siebie podobni. Przynajmniej na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nie mamy za wiele wspólnego, ale im więcej spędzam z nim czas tym coraz bardziej zauważam pewne podobieństwa.
Spodobał mi się pomysł wspólnego wyjścia do muzeum. Głupio było mi się do tego przyznać, ale kiedyś tak sobie wyobrażałam sobie najbardziej idealne randki. Zawsze można było znaleźć temat do rozmów, bez pośpiechu można spędzić razem czas, usiąść później na kawę lub herbatę. Kilka razy widziałam starsze pary trzymające się za rękę i spacerując po muzeum. Gdybym mogła wybrać swoją przyszłość to taką bym sobie wybrała.
Ale to nie była randka i musiałam inaczej spojrzeć na pomysł Dominica.
- To nie taki głupi pomysł. Możemy iść w trójkę - zaproponowałam. - Zgaduję, że Elliott również mógłby z tego skorzystać.
Prawda była taka, że wolałam spędzić czas sama z Dominiciem, ale chyba będzie lepiej jeżeli będzie z nami chociaż jeszcze jedna osoba. Taka dodatkowa obecność pomoże mi utrzymać pewien dystans i nie pozwolić sobie na zbyt wiele. Poza tym, jeżeli Dominicowi nie podobają się moje małe flirty tu i tam to naturalnie chciałam to uszanować. Może Elliot byłby bardziej otwarty na takie delikatne zaczepki? Nie byłam nim zainteresowana, ale takie niewinne flirtowanie sprawiało mi pewnego rodzaju satysfakcję. Przy okazji może gdy zużyję tą energię na kimś innym moje myśli przestaną krążyć wokół biednego Dominica.
- Dlaczego? - zapytałam zanim zrozumiałam, że może moje pytanie mogło nie mieć za wiele sensu. - Dlaczego chcesz częściej mnie widzieć szczęśliwą? - jak sam powiedział, nie byliśmy rodziną lub przyjaciółmi. - Zazwyczaj ludzie skupiają się na własnym szczęściu, nie szukają tego u innych - przynajmniej takie miałam doświadczenie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pokiwałem głową, zgadzając się z pomysłem Nadine. Wyjście we trójkę może wcale nie było takim złym pomysłem. Lubiłem przebywać z Nadine, ale takie dłuższe wyjście tylko we dwoje mogłoby mnie chyba bardziej krępować. Szczególnie że nie miałem pewności, czy kobieta znów nie będzie zachowywać się jak do tej pory. Chociaż właściwie w obecnej sytuacji chyba bym tak nie uciekał od jej bardziej śmiałych zachowań. Tak myślałem. Rzeczowość mogłaby okazać się zupełnie inna.
Spodziewałem się również, że Nadine złapie mnie za słowa i w jakiś sposób się do tego odniesie. Dlaczego chciałem częściej widzieć ją szczęśliwą? Czy to nie było oczywiste? Bardzo mi się podobała, a poznając ją nieco lepiej uważałem, że na to po prostu zasługiwała. Oczywiście zatrzymałem te myśli dla siebie.
- Chyba nie jestem aż takim egoistą - uśmiechnąłem się trochę niezręcznie. Żaden inny ciekawy argument nie przychodził mi do głowy. Po części jednak to też było prawdą.
- Są ludzie, którzy widząc twoją radość życzą ci jak najgorzej, którzy z zawiści najchętniej wydrapaliby twoje oczy i zabrali szczęście siłą. Są też tacy, którzy są szczęśliwi nie mają nic i dzielą się tym niczym szczególnym z każdym, którzy również są zadowoleni widząc twój uśmiech. Ja nie należę do żadnej z tych grup. Po prostu potrafię uszanować innych i sądzę, że zasługujesz na więcej niż smutek w swoim życiu - próbowałem w ten dość racjonalny sposób wyjaśnić swoje wcześniejsze słowa, nie zdradzając ich prawdziwych intencji. Nadine mogłaby mnie wtedy uznać za hipokrytę lub jakiegoś dziwnego osobnika. No bo przecież który zdrowy mężczyzna nie skorzystałby z okazji, aby zacząć flirtować ze swoim obiektem westchnień?
- Wracajmy jeśli ci zimno - powiedziałem, by zmienić temat. Szukałem jakiejś wymówki i wtedy rzuciło mi się w oczy zachowanie Nadine, jak próbowała ogrzać dłonie. - Wybacz, że wyciągnąłem cię na ten chłód w takim stroju. Jakoś… nie pomyślałem - przyznałem, odrobinę zmieszany, że w ogóle do tego doszło. - Chyba że wolisz zostać, to zawsze mogę ci pożyczyć swoją sukienkę, mam pod nią dość długą koszulę - zażartowałem, wstając ostatecznie z ławki. Nadine wcale nie musiała marznąć, a miejsce na rozmowy mogliśmy również znaleźć w budynku.
Spodziewałem się również, że Nadine złapie mnie za słowa i w jakiś sposób się do tego odniesie. Dlaczego chciałem częściej widzieć ją szczęśliwą? Czy to nie było oczywiste? Bardzo mi się podobała, a poznając ją nieco lepiej uważałem, że na to po prostu zasługiwała. Oczywiście zatrzymałem te myśli dla siebie.
- Chyba nie jestem aż takim egoistą - uśmiechnąłem się trochę niezręcznie. Żaden inny ciekawy argument nie przychodził mi do głowy. Po części jednak to też było prawdą.
- Są ludzie, którzy widząc twoją radość życzą ci jak najgorzej, którzy z zawiści najchętniej wydrapaliby twoje oczy i zabrali szczęście siłą. Są też tacy, którzy są szczęśliwi nie mają nic i dzielą się tym niczym szczególnym z każdym, którzy również są zadowoleni widząc twój uśmiech. Ja nie należę do żadnej z tych grup. Po prostu potrafię uszanować innych i sądzę, że zasługujesz na więcej niż smutek w swoim życiu - próbowałem w ten dość racjonalny sposób wyjaśnić swoje wcześniejsze słowa, nie zdradzając ich prawdziwych intencji. Nadine mogłaby mnie wtedy uznać za hipokrytę lub jakiegoś dziwnego osobnika. No bo przecież który zdrowy mężczyzna nie skorzystałby z okazji, aby zacząć flirtować ze swoim obiektem westchnień?
- Wracajmy jeśli ci zimno - powiedziałem, by zmienić temat. Szukałem jakiejś wymówki i wtedy rzuciło mi się w oczy zachowanie Nadine, jak próbowała ogrzać dłonie. - Wybacz, że wyciągnąłem cię na ten chłód w takim stroju. Jakoś… nie pomyślałem - przyznałem, odrobinę zmieszany, że w ogóle do tego doszło. - Chyba że wolisz zostać, to zawsze mogę ci pożyczyć swoją sukienkę, mam pod nią dość długą koszulę - zażartowałem, wstając ostatecznie z ławki. Nadine wcale nie musiała marznąć, a miejsce na rozmowy mogliśmy również znaleźć w budynku.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć na słowa Dominica. Nie spodziewałam się tego. W sumie, to nie byłam pewna czego dokładnie mogłam się spodziewać. Dotknęły mnie jego słowa. Dlatego też wpatrywałam się w niego, jak w obrazek, nawet gdy wstał z ławki i pewnie czekał na jakąś reakcję z mojej strony. Dopiero wtedy się ocknęłam i stanęłam obok niego.
- Nie musisz przepraszać. Przecież nie wyciągnąłeś mnie siłą - nie widziałam powodu do jego przeprosin. Nawet jeżeli wyjście na dwór było jego pomysłem to dobrowolnie się zgodziłam nie biorąc pod uwagę chłodniejszą temperaturę.
- Jess by mnie udusiła gdybym ubrała coś innego. Catwoman i Poison Ivy przychodzą w pakiecie - odpowiedziałam na jego ofertę. Widziałam, że takie rzeczy zależały Jess, więc nie chciałam odbierać jej takiej drobnej radości.
Pomimo chłodniejszego wiatru nie śpieszyłam się do powrotu do środka. Miałam przeczucie, że w środku czekał na nas chaos imprezy.
- A co tobie sprawia radość? - spapugowałam jego pytanie z uśmiechem. Byłam ciekawa jego odpowiedzi. I według mnie było to sprawiedliwe aby on również wymienił kilka rzeczy. - Oprócz, oczywiście, odganianie Zacha podczas jego podrywów - pozwoliłam sobie pożartować bez żadnego podtekstu. Może... Może jednak chciałam zobaczyć jego szczery uśmiech
- Nie musisz przepraszać. Przecież nie wyciągnąłeś mnie siłą - nie widziałam powodu do jego przeprosin. Nawet jeżeli wyjście na dwór było jego pomysłem to dobrowolnie się zgodziłam nie biorąc pod uwagę chłodniejszą temperaturę.
- Jess by mnie udusiła gdybym ubrała coś innego. Catwoman i Poison Ivy przychodzą w pakiecie - odpowiedziałam na jego ofertę. Widziałam, że takie rzeczy zależały Jess, więc nie chciałam odbierać jej takiej drobnej radości.
Pomimo chłodniejszego wiatru nie śpieszyłam się do powrotu do środka. Miałam przeczucie, że w środku czekał na nas chaos imprezy.
- A co tobie sprawia radość? - spapugowałam jego pytanie z uśmiechem. Byłam ciekawa jego odpowiedzi. I według mnie było to sprawiedliwe aby on również wymienił kilka rzeczy. - Oprócz, oczywiście, odganianie Zacha podczas jego podrywów - pozwoliłam sobie pożartować bez żadnego podtekstu. Może... Może jednak chciałam zobaczyć jego szczery uśmiech
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przewróciłem oczami na słowa odnośnie pakietu dwóch bohaterek. Nie rozumiałem, dlaczego Nadine tak bardzo zależało na przebraniu, które Jess dla niej dobrała pod swój kostium. Dlaczego nie ubrała czegoś, na co sama miała ochotę? Zanim jednak połączyłem te myśli w słowa, kobieta zadała mi dość trudne pytanie, na które nie od razu potrafiłem znaleźć odpowiedź. Od dwóch lat było niewiele rzeczy, w których potrafiłem znaleźć szczęście. Choć jeśli dłużej się nad tym zastanowiłem, to odkąd przeprowadziłem się do Londynu było coś, co sprawiało, że mogłem na chwilę zapomnieć o całym świecie.
- Kiedy wychodzę do parku bądź w jakieś inne miejsce, gdzie maluję dla ludzi obrazy. Czasem daję im te rysunki za darmo, z zaskoczenia. Nigdy nie zapomnę staruszki, której podarowałem portrecik jej ukochanego pieska, a cieszyła się jakbym dał jej co najmniej milion dolarów. Kocham też słuchać opowieści mojej ciotki, która podróżuje po całym świecie i oprócz pamiątkowych magnesów na lodówkę, zawsze dostanę od niej coś dziwnego - mówiąc o tym szedłem powoli obok Nadine. Kobieta jakoś niespecjalnie spieszyła się z powrotem do domu. Nie narzekałem jednak z tego powodu. Wyjątkowo przyjemnie nam się rozmawiało i nie chciałbym skończyć tego tak szybko.
- I jeszcze… tylko nie śmiej się, proszę - ostrzegłem, posyłając Nadine krótki uśmiech. - Twoje koncerty w Parker Hotel. Po znienawidzonej nauce gry na skrzypcach nie sądziłem, że muzyka klasyczna będzie w stanie sprawiać mi taką radość. Masz taką siłę jak… jak… - zawiesiłem się na chwilę, szukając w głowie odpowiedniego określenia. Coś prostego, nieskomplikowanego, co będzie mogło łatwo przedstawić moje myśli, na które nie umiałem znaleźć odpowiednich słów. Mój wzrok wtedy przypadkowo prześliznął się po kształcie majaczącej w oddali białej figury, która podsunęła mi mały pomysł.
- Jak Storm. Tylko zamiast pogody potrafisz kontrolować ludzkie emocje. I to nie tylko moje zdanie. Jako kelner widzę jak ludzie reagują na twoją muzykę, słyszę ich zachwyty. Nie zaprzeczę również, że i mnie to ujęło od samego początku - wyznałem. Tym samym byłem szczery z Nadine, a także ukryłem fakt, iż ona sama była bardziej obiektem mojego zachwytu. Szczególnie podczas gry.
- Kiedy wychodzę do parku bądź w jakieś inne miejsce, gdzie maluję dla ludzi obrazy. Czasem daję im te rysunki za darmo, z zaskoczenia. Nigdy nie zapomnę staruszki, której podarowałem portrecik jej ukochanego pieska, a cieszyła się jakbym dał jej co najmniej milion dolarów. Kocham też słuchać opowieści mojej ciotki, która podróżuje po całym świecie i oprócz pamiątkowych magnesów na lodówkę, zawsze dostanę od niej coś dziwnego - mówiąc o tym szedłem powoli obok Nadine. Kobieta jakoś niespecjalnie spieszyła się z powrotem do domu. Nie narzekałem jednak z tego powodu. Wyjątkowo przyjemnie nam się rozmawiało i nie chciałbym skończyć tego tak szybko.
- I jeszcze… tylko nie śmiej się, proszę - ostrzegłem, posyłając Nadine krótki uśmiech. - Twoje koncerty w Parker Hotel. Po znienawidzonej nauce gry na skrzypcach nie sądziłem, że muzyka klasyczna będzie w stanie sprawiać mi taką radość. Masz taką siłę jak… jak… - zawiesiłem się na chwilę, szukając w głowie odpowiedniego określenia. Coś prostego, nieskomplikowanego, co będzie mogło łatwo przedstawić moje myśli, na które nie umiałem znaleźć odpowiednich słów. Mój wzrok wtedy przypadkowo prześliznął się po kształcie majaczącej w oddali białej figury, która podsunęła mi mały pomysł.
- Jak Storm. Tylko zamiast pogody potrafisz kontrolować ludzkie emocje. I to nie tylko moje zdanie. Jako kelner widzę jak ludzie reagują na twoją muzykę, słyszę ich zachwyty. Nie zaprzeczę również, że i mnie to ujęło od samego początku - wyznałem. Tym samym byłem szczery z Nadine, a także ukryłem fakt, iż ona sama była bardziej obiektem mojego zachwytu. Szczególnie podczas gry.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Gdybym mogła to ponownie gdzieś usiadła. Nie wiedziałam, jak zareagować na takiego rodzaju komplement. Nigdy wcześniej takiego nie dostałam. Zazwyczaj słyszę "jesteś ładna", "ładnie grasz". Są to miłe słowa, ale z czasem mieszają mi się kto powiedział co i kiedy, gdy wszystkie komplementy zaczynają brzmieć tak samo. Nikt wcześniej mi nie powiedział, że graniem jakoś wpływam na ich emocje. Po prostu mam "talent do grania". Prawda była taka, że nie miałam talentu. Miałam wymagającą matkę, która pewnie zeszczałaby się w gacie słysząc słowa Dominica i wysłała mnie na setki kolejny konkursów lub programów dla pianistów, aż w końcu zagram przed prezydentem tak, jak babcia.
- Wow... Dziękuję - nie wiedziałam, jak inaczej odpowiedzieć. Zdecydowanie nie śmiechem. Nie tego się spodziewałam.
- Ta twoja ciocia. Często się z nią widzisz? - zapytałam, chcąc lepiej poznać Dominica i zignorować to, jak serce wciąż mocno biło i wszystkiego do tego powody.
W tym momencie byliśmy bliżej tylnych drzwi od kuchni, które nagle się otworzyły i kilka kroków przed nami stanął George. Zatrzymałam się w miejscu. Zauważyłam, jak wzrok George'a skacze pomiędzy mną i Dominiciem, jakby próbował zrozumieć co robiliśmy sami na zewnątrz. Ostatecznie nie zapytał i szybko zamknął za sobą drzwi.
- Pomóż mi - słyszałam zmęczenie i stres w jego głosie.
Skrzyżowałam ramiona, nie planując mu w znowu jakikolwiek sposób pomagać. Nie zasłużył sobie na to. On nie przyszedł z pomocą, gdy go potrzebowałam.
- Nie bądź taka - George wywrócił oczami. - Ten chłopak Jess nie daje mi spokoju.
- Matt to dobry człowiek. Nie jego wina, że masz problemy z tworzeniem więzi.
George wyglądał na zdenerwowanego i podszedł bliżej, mój wzrok równie niezadowolony co jego.
- Wcale nie mam. Poznaję nowych ludzi i tworzę nowe więzie niemalże każdego dnia. Jestem najbardziej przyjaznym rodzeństwem z Hawford, zapomniałaś?
Niemalże wywróciłam oczami i prychnęłam w odpowiedzi.
- Zapomniałam. Powinieneś wytatuować sobie to na czole - próbowałam go ominąć, ale George złapał mnie za ramię, zatrzymując w miejscu. Spojrzeliśmy sobie w oczy, zapewne oboje równocześnie próbując zrozumieć, jak wyjść z tej sytuacji.
- Jak nie przepadasz za towarzystwem Matta to powiedz mu. Albo najlepiej wyjdź i nie wracaj.
- Od kiedy jesteś taka chłodna?
Wzięłam ramię z jego uścisku. Nie zamierzałam odpowiedzieć, nie przy Dominicu. Po za tym, George powinien wiedzieć. Jego pytanie tym bardziej mnie zdenerwowało.
- Zejdź mi z drogi.
- O co chodzi? Jesteś zestresowana? Wiem, że wielcy bracia Johnny i Tommy skopaliby mi tyłek gdyby teraz to usłyszeli, ale czy wzięłaś pod uwagę aby mieć kumpla do seksu? Takie rzeczy pomagają.
- George - zniżyłam swój ton, aktualnie biorąc pod uwagę czy powinnam nadepnąć na jego stopę obcasem czy spróbować złamać mu rękę. - Ostatnie czego chcę to rozmawiać z tobą na temat mojego prywatnego życia seksualnego.
George się uśmiechnął, jakbym powiedziała jakiś żart.
- Nie takiego prywatnego, co?
Zacisnęłam dłonie w pięści, aby jakoś kontrolować swoją reakcję. Plotki na mój temat, na temat moich "krótkotrwałych związków" krążyły od kiedy byłam w liceum. Cała moja rodzina o nich słyszała i dlatego też rodzice byli bardziej surowi, gdy chodziło o chodzenie na randki. Chcieli udowodnić światu, że ich córka nie jest jakąś tam młodą dziwką. A to wszystko się zaczęło tylko dlatego, bo pocałowałam jakiegoś idiotę podczas tańca szkolnego, a on rozgłosił całej szkole, że miał mnie przed sobą na kolanach, ssając go niczym "jakaś rozpalona wampirzyca".
W odpowiedzi pokazałam bratu środkowy palec.
- Idę się napić - powiedziałam do Dominica, ignorując brata. Tym razem George nie próbował mnie zatrzymać. Może w tej jego pustej głowie w końcu coś kliknęło.
Nie patrząc za siebie poszłam prosto do baru aby zatonąć swoją złość, smutek i zażenowanie w alkoholu.
- Wow... Dziękuję - nie wiedziałam, jak inaczej odpowiedzieć. Zdecydowanie nie śmiechem. Nie tego się spodziewałam.
- Ta twoja ciocia. Często się z nią widzisz? - zapytałam, chcąc lepiej poznać Dominica i zignorować to, jak serce wciąż mocno biło i wszystkiego do tego powody.
W tym momencie byliśmy bliżej tylnych drzwi od kuchni, które nagle się otworzyły i kilka kroków przed nami stanął George. Zatrzymałam się w miejscu. Zauważyłam, jak wzrok George'a skacze pomiędzy mną i Dominiciem, jakby próbował zrozumieć co robiliśmy sami na zewnątrz. Ostatecznie nie zapytał i szybko zamknął za sobą drzwi.
- Pomóż mi - słyszałam zmęczenie i stres w jego głosie.
Skrzyżowałam ramiona, nie planując mu w znowu jakikolwiek sposób pomagać. Nie zasłużył sobie na to. On nie przyszedł z pomocą, gdy go potrzebowałam.
- Nie bądź taka - George wywrócił oczami. - Ten chłopak Jess nie daje mi spokoju.
- Matt to dobry człowiek. Nie jego wina, że masz problemy z tworzeniem więzi.
George wyglądał na zdenerwowanego i podszedł bliżej, mój wzrok równie niezadowolony co jego.
- Wcale nie mam. Poznaję nowych ludzi i tworzę nowe więzie niemalże każdego dnia. Jestem najbardziej przyjaznym rodzeństwem z Hawford, zapomniałaś?
Niemalże wywróciłam oczami i prychnęłam w odpowiedzi.
- Zapomniałam. Powinieneś wytatuować sobie to na czole - próbowałam go ominąć, ale George złapał mnie za ramię, zatrzymując w miejscu. Spojrzeliśmy sobie w oczy, zapewne oboje równocześnie próbując zrozumieć, jak wyjść z tej sytuacji.
- Jak nie przepadasz za towarzystwem Matta to powiedz mu. Albo najlepiej wyjdź i nie wracaj.
- Od kiedy jesteś taka chłodna?
Wzięłam ramię z jego uścisku. Nie zamierzałam odpowiedzieć, nie przy Dominicu. Po za tym, George powinien wiedzieć. Jego pytanie tym bardziej mnie zdenerwowało.
- Zejdź mi z drogi.
- O co chodzi? Jesteś zestresowana? Wiem, że wielcy bracia Johnny i Tommy skopaliby mi tyłek gdyby teraz to usłyszeli, ale czy wzięłaś pod uwagę aby mieć kumpla do seksu? Takie rzeczy pomagają.
- George - zniżyłam swój ton, aktualnie biorąc pod uwagę czy powinnam nadepnąć na jego stopę obcasem czy spróbować złamać mu rękę. - Ostatnie czego chcę to rozmawiać z tobą na temat mojego prywatnego życia seksualnego.
George się uśmiechnął, jakbym powiedziała jakiś żart.
- Nie takiego prywatnego, co?
Zacisnęłam dłonie w pięści, aby jakoś kontrolować swoją reakcję. Plotki na mój temat, na temat moich "krótkotrwałych związków" krążyły od kiedy byłam w liceum. Cała moja rodzina o nich słyszała i dlatego też rodzice byli bardziej surowi, gdy chodziło o chodzenie na randki. Chcieli udowodnić światu, że ich córka nie jest jakąś tam młodą dziwką. A to wszystko się zaczęło tylko dlatego, bo pocałowałam jakiegoś idiotę podczas tańca szkolnego, a on rozgłosił całej szkole, że miał mnie przed sobą na kolanach, ssając go niczym "jakaś rozpalona wampirzyca".
W odpowiedzi pokazałam bratu środkowy palec.
- Idę się napić - powiedziałam do Dominica, ignorując brata. Tym razem George nie próbował mnie zatrzymać. Może w tej jego pustej głowie w końcu coś kliknęło.
Nie patrząc za siebie poszłam prosto do baru aby zatonąć swoją złość, smutek i zażenowanie w alkoholu.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zamrugałem oczami kilka razy nie spodziewając się żadnych podziękowań od Nadine. Szczerze jej powiedziałem co myślałem o jej graniu, zapewne nie raz słyszała takie słowa. Może zrobiła to automatycznie, odpowiadając jak każdemu innemu. Cóż, ważne, że nie zostałem wyśmiany i nie chciałem uciekać od jej obecności.
Moglibyśmy zatem dalej kontynuować rozmowę, gdybyśmy nie trafili na brata Nadine. Zdecydowanie od razu znów pojawiło się to nieznośne napięcie między nimi. Wymiana zdań pomiędzy rodzeństwem również nie należała do zbyt przyjemnych. Wcześniej Nadine nie chciała powiedzieć co takiego konkretnego zaszło między nimi, dlatego nie zamierzałem po raz kolejny dopytywać. Rozumiałem jednak, że kobieta nadal miała pretensje do swojego brata. Cóż, po części jednak się jej nie dziwiłem. George, wbrew swoim słowom, wcale nie zdawał się być najbardziej przyjaznym z rodziny Hawford. Był bardziej złośliwy, opryskliwy i zdecydowanie miał przerośnięte ego.
Pokręciłem głową z dezaprobatą, zanim ruszyłem za Nadine, nie zwracając uwagi na mężczyznę. Minąłem go tylko, nie chcąc stracić z oczu jego siostry.
Nadine rzeczywiście od razu ruszyła do baru, aby zamówić sobie drinka. W pierwszym odruchu stanąłem przy niej i również coś zamówiłem. W drugim dopiero zastanowiłem się, czy powinienem, a na końcu uznałem, że jednak nie miałem pojęcia co mógłbym jej powiedzieć, dlatego milczałem. Mimo to nie chciałem zostawiać jej samej w takiej sytuacji, a tym bardziej prawić jakieś morały odnośnie tego, że zapijanie smutków nie jest dobrym rozwiązaniem. Jedynie położyłem dłoń na ramieniu Nadine, lekko je ściskając.
- Jeśli kiedyś będziesz chciała porozmawiać o tym z kimś innym niż Jess, to będę do twojej dyspozycji - obiecałem, zabierając dłoń, po czym zrobiłem łyk drinka. Mogłem dotrzymać towarzystwa Nadine, nawet jeżeli nie chciałaby ze mną rozmawiać.
Moglibyśmy zatem dalej kontynuować rozmowę, gdybyśmy nie trafili na brata Nadine. Zdecydowanie od razu znów pojawiło się to nieznośne napięcie między nimi. Wymiana zdań pomiędzy rodzeństwem również nie należała do zbyt przyjemnych. Wcześniej Nadine nie chciała powiedzieć co takiego konkretnego zaszło między nimi, dlatego nie zamierzałem po raz kolejny dopytywać. Rozumiałem jednak, że kobieta nadal miała pretensje do swojego brata. Cóż, po części jednak się jej nie dziwiłem. George, wbrew swoim słowom, wcale nie zdawał się być najbardziej przyjaznym z rodziny Hawford. Był bardziej złośliwy, opryskliwy i zdecydowanie miał przerośnięte ego.
Pokręciłem głową z dezaprobatą, zanim ruszyłem za Nadine, nie zwracając uwagi na mężczyznę. Minąłem go tylko, nie chcąc stracić z oczu jego siostry.
Nadine rzeczywiście od razu ruszyła do baru, aby zamówić sobie drinka. W pierwszym odruchu stanąłem przy niej i również coś zamówiłem. W drugim dopiero zastanowiłem się, czy powinienem, a na końcu uznałem, że jednak nie miałem pojęcia co mógłbym jej powiedzieć, dlatego milczałem. Mimo to nie chciałem zostawiać jej samej w takiej sytuacji, a tym bardziej prawić jakieś morały odnośnie tego, że zapijanie smutków nie jest dobrym rozwiązaniem. Jedynie położyłem dłoń na ramieniu Nadine, lekko je ściskając.
- Jeśli kiedyś będziesz chciała porozmawiać o tym z kimś innym niż Jess, to będę do twojej dyspozycji - obiecałem, zabierając dłoń, po czym zrobiłem łyk drinka. Mogłem dotrzymać towarzystwa Nadine, nawet jeżeli nie chciałaby ze mną rozmawiać.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie miałam ochoty na więcej rozmów na temat mojego rodzeństwa, mojej rodziny, czy historii całego mojego życia. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć, gdzieś głęboko zakopać.
- Dzięki - mruknęłam, dokańczając drinka i przy okazji zamawiając drugiego. Barman wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale spojrzałam na niego wzrokiem determinacji i złości. Najwyraźniej facet zrozumiał i nie skomentował nic na głos tylko poszedł przygotować nowego drinka.
- Co pijesz? - pochyliłam się w kierunku Dominica. Zanim odpowiedział wzięłam jego szklankę i poczęstowałam się. Osobiście wolałam coś mocniejszego, ale było smaczne. - Masz dobry gust. Ale już o tym wiedziałam - oddałam mu szklankę, która teraz była trochę dekorowana moją szminką.
Barman wrócił dosyć szybko z potrzebnymi składnikami i przygotował nowy koktajl. Wiem, że powinnam była zwolnić. Pewien głosik w mojej głowie wydzierał się na mnie abym nie wypiła drinka za jednym razem, ale udało mi się go zignorować.
O czym rozmawialiśmy zanim George zepsuł mi do końca humor? Nie mogłam sobie przypomnieć. Myślami wróciłam do tego przyjemnego, spokojniejszego momentu. Przecież dopiero co wróciliśmy z ogrodu. Dlaczego miałam nagle wrażenie jakby minęła wieczność?
- Dzięki za twoją pomoc z tym Ralphem Lockiem - wspomniałam o tym, nie potrafiąc przypomnieć sobie o czym wcześniej chciałam z nim rozmawiać. - Myślę, że znalazłam coś ciekawego z tamtych czasów. Mam spotkanie z menadżerem Parker Hotel za kilka dni. Podejrzewam, że mogą mieć jeden z obrazów Lock'a w swojej kolekcji - gdyby nie Dominic i jego gazety pewnie wciąż nie znalazłabym czegoś nowego. - Jak go wtedy opisałeś? - zastanowiłam się, próbując sobie jakoś przypomnieć.
Wtedy przed oczami, przez ułamek sekundy, pojawił się pewien obraz. Zmarszczyłam brwi, nie potrafiąc skojarzyć skąd go znam i do kogo należał. W swoim życiu widziałam setki, jeżeli nie tysięcy obrazów. Ale nie potrafiłam wytłumaczyć dlaczego mój rozum nagle sobie przypomniał o tym jednym. I gdzie go widziałam.
- Chyba nazwałeś jego obrazy obrzydlistwem - zmarszczyłam brwi, nie do końca pewna czy faktycznie użył dokładnie tego słowa. Czy raczej pomyliłam się? Z jakiegoś powodu byłam pewna, że Dominic tak opisał pracę Ralpha Locke'a.
- Dzięki - mruknęłam, dokańczając drinka i przy okazji zamawiając drugiego. Barman wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale spojrzałam na niego wzrokiem determinacji i złości. Najwyraźniej facet zrozumiał i nie skomentował nic na głos tylko poszedł przygotować nowego drinka.
- Co pijesz? - pochyliłam się w kierunku Dominica. Zanim odpowiedział wzięłam jego szklankę i poczęstowałam się. Osobiście wolałam coś mocniejszego, ale było smaczne. - Masz dobry gust. Ale już o tym wiedziałam - oddałam mu szklankę, która teraz była trochę dekorowana moją szminką.
Barman wrócił dosyć szybko z potrzebnymi składnikami i przygotował nowy koktajl. Wiem, że powinnam była zwolnić. Pewien głosik w mojej głowie wydzierał się na mnie abym nie wypiła drinka za jednym razem, ale udało mi się go zignorować.
O czym rozmawialiśmy zanim George zepsuł mi do końca humor? Nie mogłam sobie przypomnieć. Myślami wróciłam do tego przyjemnego, spokojniejszego momentu. Przecież dopiero co wróciliśmy z ogrodu. Dlaczego miałam nagle wrażenie jakby minęła wieczność?
- Dzięki za twoją pomoc z tym Ralphem Lockiem - wspomniałam o tym, nie potrafiąc przypomnieć sobie o czym wcześniej chciałam z nim rozmawiać. - Myślę, że znalazłam coś ciekawego z tamtych czasów. Mam spotkanie z menadżerem Parker Hotel za kilka dni. Podejrzewam, że mogą mieć jeden z obrazów Lock'a w swojej kolekcji - gdyby nie Dominic i jego gazety pewnie wciąż nie znalazłabym czegoś nowego. - Jak go wtedy opisałeś? - zastanowiłam się, próbując sobie jakoś przypomnieć.
Wtedy przed oczami, przez ułamek sekundy, pojawił się pewien obraz. Zmarszczyłam brwi, nie potrafiąc skojarzyć skąd go znam i do kogo należał. W swoim życiu widziałam setki, jeżeli nie tysięcy obrazów. Ale nie potrafiłam wytłumaczyć dlaczego mój rozum nagle sobie przypomniał o tym jednym. I gdzie go widziałam.
- Chyba nazwałeś jego obrazy obrzydlistwem - zmarszczyłam brwi, nie do końca pewna czy faktycznie użył dokładnie tego słowa. Czy raczej pomyliłam się? Z jakiegoś powodu byłam pewna, że Dominic tak opisał pracę Ralpha Locke'a.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Patrzyłem zdezorientowany jak Nadine częstuje się moim drinkiem, by po chwili oddać mi go z powrotem. Wcale się tego nie spodziewałem o było to dość dziwne. Przez chwilę również przyglądałem się czerwonym śladom szminki pozostawionym na mojej szklance. Gdybym napił się dokładnie z tego samego miejsca, czy nie byłby to pośredni pocałunek? Ta myśl była tak niedorzeczna, że aż mnie rozbawiła, czego przez wzgląd na Nadine po sobie nie pokazałem. Jedynie jakby nigdy nic napiłem się. I w ogóle co to znaczyło "masz dobry gust, ale już o tym wiedziałam"? Jakiś alfabet Morse'a?
- Nie ma sprawy, do usług - skomentowałem. - Musisz koniecznie mi opowiedzieć o tym spotkaniu, kiedy już wszystkiego się dowiesz - powiedziałem, teraz już zupełnie zainteresowany tym tematem. Co ciekawego miał do zaoferowania jakiś podrzędny malarzyna, że aż właściciele Parker Hotel się tym zainteresowali? Może mógłbym zaczerpnąć czegoś ciekawego, o ile uznam, że warto.
- Obrzydlistwem? - zmarszczyłem brwi, próbując sobie przypomnieć, czy faktycznie widziałem w którejś gazecie jego dzieła i użyłem tego określenia. - Jestem pewien, że uznałem go za beztalencie, ale chyba nie widziałem jego prac. No, nie ważne z resztą. Może czas to nadrobić. Może mógłbym pójść z tobą na to spotkanie? - zapytałem zanim zdążyłem ugryźć się w język. Niekoniecznie tak bardzo chciałem poznać twórczość jakiegoś tam Ralpha Locke'a, co spędzić więcej czasu z Nadine.
- Chyba że już zaplanowałaś sobie inaczej ten dzień, to zapomnij - mruknąłem, topiąc swoje zażenowanie w szklance z alkoholem.
- Nie ma sprawy, do usług - skomentowałem. - Musisz koniecznie mi opowiedzieć o tym spotkaniu, kiedy już wszystkiego się dowiesz - powiedziałem, teraz już zupełnie zainteresowany tym tematem. Co ciekawego miał do zaoferowania jakiś podrzędny malarzyna, że aż właściciele Parker Hotel się tym zainteresowali? Może mógłbym zaczerpnąć czegoś ciekawego, o ile uznam, że warto.
- Obrzydlistwem? - zmarszczyłem brwi, próbując sobie przypomnieć, czy faktycznie widziałem w którejś gazecie jego dzieła i użyłem tego określenia. - Jestem pewien, że uznałem go za beztalencie, ale chyba nie widziałem jego prac. No, nie ważne z resztą. Może czas to nadrobić. Może mógłbym pójść z tobą na to spotkanie? - zapytałem zanim zdążyłem ugryźć się w język. Niekoniecznie tak bardzo chciałem poznać twórczość jakiegoś tam Ralpha Locke'a, co spędzić więcej czasu z Nadine.
- Chyba że już zaplanowałaś sobie inaczej ten dzień, to zapomnij - mruknąłem, topiąc swoje zażenowanie w szklance z alkoholem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie sądziłam, że aż tak zainteresuje Dominica sprawa z Ralphem Lock'iem. Do tego stopnia, że chciał iść ze mną na spotkanie? Była to miła niespodzianka. Chyba setna. Dominic najwyraźniej jest chodzącą przyjemną niespodzianką.
- Jeżeli nie masz nic zaplanowanego we wtorek o czwartej - nie miałam nic przeciwko temu, gdyby chciał dołączyć. Pewnie sam był ciekawy skoro znalazł te artykuły i był studentem w szkole artystycznej. Nie zacznę myśleć, że chciał iść ze względu na mnie. Nie pozwolę sobie na to.
W tym momencie zaczęłam czuć lekkie zawroty głowy. Nie byłam mocno pijana, wiedziałam o tym, ale zdecydowanie byłam coraz bardziej zrelaksowana. Najwyraźniej odpowiednia ilość alkoholu zawsze poprawi nastrój.
- Naaaadiiiiiine - usłyszałam za dobrze znajomy mi głos. W momencie, gdy próbowałam się odwrócić nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciska bardziej do baru.
- Jak tam, Mia? Dobrze się bawisz? - zapytałam, zauważając rumieńce na jej policzkach. Mia zdecydowanie była pijana. Zignorowała moje pytanie i mocno się mnie trzymając spojrzała na Dominica. Również objęłam ją w pasie aby przez przypadek się nie przewróciła.
- Zgubiłam twojego kumpla. Ups? Całus na wybaczenie? - pochyliła się w jego kierunku. Mocniej ją złapałam aby nie miała szansy nawet ustami dotknąć jego policzka. Myślałam, że byłam dyskretna i Mia tego nie zauważy, ale jędza odwróciła się do mnie twarzą bardzo niezadowolona.
- Zostaw mnie! Co ty, skwaszona stara jędza jesteś? - ciekawe jakie jeszcze inne miłe rzeczy usłyszę na swój temat tego wieczoru.
- Chcesz spaść twarzą na podłogę i mieć podbite oko? Chcesz wyglądać, jak troll?
Po dłuższym zastanowieniu Mia zgodziła się, że może miałam rację i mi "wybaczyła" dając mi krótkiego całusa.
- No dobrze, już - rozbawiona odsunęłam ją od siebie delikatnie zanim spróbowałaby zrobić coś więcej. Pijana Mia potrafiła być bardzo... Chyba nie dało się jej opisać.
- Ale ty jesteś piękny! - wykrzyknęła w pewnym momencie, wpatrzona w Dominica. - Kiedy mi namalujesz portret, jak dla Nadine? Też taki chcę! O, najlepiej w tle jakiegoś ogrodu lub lasu, a ja mogłabym przedstawiać nagą grecką boginię.
Nie mogłam się powstrzymać i prychnęłam na jej pomysł.
- Zamknij się, Hawford! - ostrzegła mnie. - Możesz mieć każdego faceta, ale Dominic jest mój.
- Tak, tak. Cały twój - przytaknęłam, nawet nie próbując wmówić do niej jakiegokolwiek sensu. Byłam przekonana, że jedyne co było w głowie przyjaciółki był sam Dominic.
Puściłam Mię dopiero, gdy wyciągnęła swój telefon i przybliżyła się do Dominica, niemalże całkowicie się opierając o niego aby zrobić z nim wspólne zdjęcia. Odwróciłam wzrok, zamawiając sobie kolejnego drinka aby błysk kamery mnie nie oślepił. Nie dlatego, że coś zakuło mnie w serce. Zdecydowanie nie.
- Jeżeli nie masz nic zaplanowanego we wtorek o czwartej - nie miałam nic przeciwko temu, gdyby chciał dołączyć. Pewnie sam był ciekawy skoro znalazł te artykuły i był studentem w szkole artystycznej. Nie zacznę myśleć, że chciał iść ze względu na mnie. Nie pozwolę sobie na to.
W tym momencie zaczęłam czuć lekkie zawroty głowy. Nie byłam mocno pijana, wiedziałam o tym, ale zdecydowanie byłam coraz bardziej zrelaksowana. Najwyraźniej odpowiednia ilość alkoholu zawsze poprawi nastrój.
- Naaaadiiiiiine - usłyszałam za dobrze znajomy mi głos. W momencie, gdy próbowałam się odwrócić nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciska bardziej do baru.
- Jak tam, Mia? Dobrze się bawisz? - zapytałam, zauważając rumieńce na jej policzkach. Mia zdecydowanie była pijana. Zignorowała moje pytanie i mocno się mnie trzymając spojrzała na Dominica. Również objęłam ją w pasie aby przez przypadek się nie przewróciła.
- Zgubiłam twojego kumpla. Ups? Całus na wybaczenie? - pochyliła się w jego kierunku. Mocniej ją złapałam aby nie miała szansy nawet ustami dotknąć jego policzka. Myślałam, że byłam dyskretna i Mia tego nie zauważy, ale jędza odwróciła się do mnie twarzą bardzo niezadowolona.
- Zostaw mnie! Co ty, skwaszona stara jędza jesteś? - ciekawe jakie jeszcze inne miłe rzeczy usłyszę na swój temat tego wieczoru.
- Chcesz spaść twarzą na podłogę i mieć podbite oko? Chcesz wyglądać, jak troll?
Po dłuższym zastanowieniu Mia zgodziła się, że może miałam rację i mi "wybaczyła" dając mi krótkiego całusa.
- No dobrze, już - rozbawiona odsunęłam ją od siebie delikatnie zanim spróbowałaby zrobić coś więcej. Pijana Mia potrafiła być bardzo... Chyba nie dało się jej opisać.
- Ale ty jesteś piękny! - wykrzyknęła w pewnym momencie, wpatrzona w Dominica. - Kiedy mi namalujesz portret, jak dla Nadine? Też taki chcę! O, najlepiej w tle jakiegoś ogrodu lub lasu, a ja mogłabym przedstawiać nagą grecką boginię.
Nie mogłam się powstrzymać i prychnęłam na jej pomysł.
- Zamknij się, Hawford! - ostrzegła mnie. - Możesz mieć każdego faceta, ale Dominic jest mój.
- Tak, tak. Cały twój - przytaknęłam, nawet nie próbując wmówić do niej jakiegokolwiek sensu. Byłam przekonana, że jedyne co było w głowie przyjaciółki był sam Dominic.
Puściłam Mię dopiero, gdy wyciągnęła swój telefon i przybliżyła się do Dominica, niemalże całkowicie się opierając o niego aby zrobić z nim wspólne zdjęcia. Odwróciłam wzrok, zamawiając sobie kolejnego drinka aby błysk kamery mnie nie oślepił. Nie dlatego, że coś zakuło mnie w serce. Zdecydowanie nie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
We wtorek o czwartej. Czyli będę musiał od razu po zajęciach zjawić się w Parker Hotel. To wcale nie tak źle. Rano będę mógł się trochę wyspać, bo zaczynałem dopiero o dziesiątej, a samo spotkanie zapewne nie będzie super długie. Pasował mi taki układ dnia. Teraz już nie mogłem szukać wymówki, bo przecież sam to zaproponowałem. Nie mogło być źle. Przecież to tylko Nadine, choć bardziej irytowałem się, że Zach mógłby być akurat w pracy, a potem nie miałbym życia. I tak już mnie nie lubił, a gdy zobaczy, że jego obiekt westchnień spędza czas ze mną… cóż, zdecydowanie szczęścia nie sprawiało mi odganianie Zacha od Nadine, bo wtedy wszystko na mnie się skupiało. Z drugiej jednak strony dlaczego miałbym mu pozwolić, by się jej tak narzucał w mojej obecności?
- Jasne, będę - potwierdziłem tylko zanim dopadła nas Mia.
Słuchałem ich krótkiej wymianie zdań. Pewnie mógłby uznać za zabawne, w jaki sposób się do siebie zwracały, gdyby nie były obie tak pijane. Jednak Mia przebijała pod tym względem Nadine. Zdecydowanie powinna odpocząć na jakimś fotelu, a nie uwieszona na moim ramieniu. Objąłem ją w ten sam sposób co Nadine, by zaraz nie wpadła na bar bądź nie potknęła się o własne nogi. Jakoś niespecjalnie miałem ochotę na prowadzenie jej do szpitala z rozwaloną głową.
- Jeśli chcesz portret, to odezwij się do mnie kiedy już będziesz mogła ustać o własnych siłach - zaznaczyłem z lekkim rozbawieniem. Jakoś nie wyobrażałem sobie, bym miał gdzieś w środku lasu malować nagą Mię. Nie wiedziałem, czy w ogóle bym potrafił się na tym skupić, bo znając ją to by próbowała mnie zagadywać przez cały czas.
- Oh, ale ja mogę teraz! - odwróciła twarz w moją stronę, zaprzestając próby zrobienia zdjęcia. Na jej ustach zagościł szeroki uśmiech, jakbyśmy już w tej chwili mieli iść i wziąć się za ten obraz.
- Wyobraź sobie, że nie noszę w kieszeniach przyborów malarskich - wyjaśniłem, na co Mia ze zrozumieniem pokiwała głową. Łatwiej było tak z tego wybrnąć niż przekonywać ją, że w obecnej sytuacji byłoby to zupełnie bez sensu.
- Fajny jest ten twój kolega - zaczęła na nowo dziewczyna. Przerwała na chwilę, by pstryknąć zdjęcie i znów się zwrócić bardziej w moją stronę. - Ale nie potrafi zrobić takich dobrych zdjęć jak ty.
- Mhm, a mimo to nie przeszkadzało ci to, kiedy zostawiłaś mnie dla niego na parkiecie - wypomniałem jej lecz wcale nie zrobiłem tego złośliwie. W ogóle nie miałem do niej o to pretensji. Po części byłem im nieco wdzięczny, gdyż dzięki temu miałem możliwość spędzenia nieco czasu z Nadine.
- Oj noooo… nie złość się na mnie! Całus na wybaczenie? - zanim zdążyłem odpowiedzieć, że jednak nie, Mia od razu ucałowała mnie w policzek, zostawiając na nim lekko wilgotny ślad.
- Mia, wiesz, ja jednak nie jestem jeszcze cały twój - odpowiedziałem, nawiązując do jej wcześniejszej rozmowy z Nadine. Nieco odsunąłem się od niej, jakby miała w planie składać kolejne całuski.
- Jeszcze, Domi, jeszcze - zaśmiała się, by po chwili na nowo przysunąć się bliżej i chyba jeszcze bardziej uwieszając się na moim ramieniu. - Ale może się to zmienić, prawda? - zaśmiała się cicho, spoglądając na mnie. Potem znów wzięła w dłoń swój telefon, co trochę mnie zaniepokoiło, czy przypadkiem nie planowała kolejnych buziaczków, tylko tym razem z uwiecznieniem ich na zdjęciach.
- Mia, wystarczy już - złapałem delikatnie jej dłoń z telefonem, aby ją opuścić. Nie zamierzałem ponownie być jej modelem do zdjęć. W dodatku ta rozmowa szła w zupełnie złym kierunku. - Może wracajmy? Jesteś zmęczona, a ja jutro muszę iść do pracy. Odprowadzę cię. Nadine pójdzie z nami, prawda Nadine? - zwróciłem się do niej, szukając wsparcia. Nie chciałem zostawać sam z Mią.
- Jasne, będę - potwierdziłem tylko zanim dopadła nas Mia.
Słuchałem ich krótkiej wymianie zdań. Pewnie mógłby uznać za zabawne, w jaki sposób się do siebie zwracały, gdyby nie były obie tak pijane. Jednak Mia przebijała pod tym względem Nadine. Zdecydowanie powinna odpocząć na jakimś fotelu, a nie uwieszona na moim ramieniu. Objąłem ją w ten sam sposób co Nadine, by zaraz nie wpadła na bar bądź nie potknęła się o własne nogi. Jakoś niespecjalnie miałem ochotę na prowadzenie jej do szpitala z rozwaloną głową.
- Jeśli chcesz portret, to odezwij się do mnie kiedy już będziesz mogła ustać o własnych siłach - zaznaczyłem z lekkim rozbawieniem. Jakoś nie wyobrażałem sobie, bym miał gdzieś w środku lasu malować nagą Mię. Nie wiedziałem, czy w ogóle bym potrafił się na tym skupić, bo znając ją to by próbowała mnie zagadywać przez cały czas.
- Oh, ale ja mogę teraz! - odwróciła twarz w moją stronę, zaprzestając próby zrobienia zdjęcia. Na jej ustach zagościł szeroki uśmiech, jakbyśmy już w tej chwili mieli iść i wziąć się za ten obraz.
- Wyobraź sobie, że nie noszę w kieszeniach przyborów malarskich - wyjaśniłem, na co Mia ze zrozumieniem pokiwała głową. Łatwiej było tak z tego wybrnąć niż przekonywać ją, że w obecnej sytuacji byłoby to zupełnie bez sensu.
- Fajny jest ten twój kolega - zaczęła na nowo dziewczyna. Przerwała na chwilę, by pstryknąć zdjęcie i znów się zwrócić bardziej w moją stronę. - Ale nie potrafi zrobić takich dobrych zdjęć jak ty.
- Mhm, a mimo to nie przeszkadzało ci to, kiedy zostawiłaś mnie dla niego na parkiecie - wypomniałem jej lecz wcale nie zrobiłem tego złośliwie. W ogóle nie miałem do niej o to pretensji. Po części byłem im nieco wdzięczny, gdyż dzięki temu miałem możliwość spędzenia nieco czasu z Nadine.
- Oj noooo… nie złość się na mnie! Całus na wybaczenie? - zanim zdążyłem odpowiedzieć, że jednak nie, Mia od razu ucałowała mnie w policzek, zostawiając na nim lekko wilgotny ślad.
- Mia, wiesz, ja jednak nie jestem jeszcze cały twój - odpowiedziałem, nawiązując do jej wcześniejszej rozmowy z Nadine. Nieco odsunąłem się od niej, jakby miała w planie składać kolejne całuski.
- Jeszcze, Domi, jeszcze - zaśmiała się, by po chwili na nowo przysunąć się bliżej i chyba jeszcze bardziej uwieszając się na moim ramieniu. - Ale może się to zmienić, prawda? - zaśmiała się cicho, spoglądając na mnie. Potem znów wzięła w dłoń swój telefon, co trochę mnie zaniepokoiło, czy przypadkiem nie planowała kolejnych buziaczków, tylko tym razem z uwiecznieniem ich na zdjęciach.
- Mia, wystarczy już - złapałem delikatnie jej dłoń z telefonem, aby ją opuścić. Nie zamierzałem ponownie być jej modelem do zdjęć. W dodatku ta rozmowa szła w zupełnie złym kierunku. - Może wracajmy? Jesteś zmęczona, a ja jutro muszę iść do pracy. Odprowadzę cię. Nadine pójdzie z nami, prawda Nadine? - zwróciłem się do niej, szukając wsparcia. Nie chciałem zostawać sam z Mią.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Próbowałam nie słuchać ich rozmowy. Próbowałam się skupić na czymś innym. Na moim nowym drinku. Na muzyce w tle. Na moje nieszczęście Mia była tak głośna, że tylko ją słyszałam. Stanie obok niej też wcale nie pomagało.
Domi. Od kiedy tak się do niego zwracała? Trochę zabolało mnie to, że byli na tyle blisko aby zwracać się do siebie w zdrobnieniu. Kiedy to się stało? Dlaczego mnie to obchodziło?
Prawie podskoczyłam w miejscu słysząc swoje imię. Spojrzałam na Dominica i dopiero po kilku sekundach go zrozumiałam. Widziałam w jego oczach, że z jakiegoś powodu chciał aby z nimi wróciła.
- Jasne - zgodziłam się, szybko dokańczając swojego drinka. Wmawiałam sobie, że robiłam to dla mocno pijanej przyjaciółki, nie po to aby spędzić trochę więcej czasu z Dominiciem.
Zanim wyszliśliśmy poszłam do pokoju, gdzie zostawiłam swój płaszcz. Przy okazji znalazłam znajomą mi kurtkę i oddałam ją jej właścicielce. Mia na początku protestowała mówiąc, że jest jej gorąco, ale gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz i poczuła chłodniejszy wiatr od razu się zapięła. Napisałam jeszcze krótki tekst do Jess dając jej znać, że odprowadzam Mię do domu z Dominiciem.
Wyszliśmy z domu Jina, w jednej dłoni trzymałam ramię kobiety, a w drugiej jej skrzydła, który nie zmieściłyby się pod kurtką.
- Zostaniesz ze mną, prawda? - Mia próbowała przekonać Dominica niemalże przez całą drogę aby wszedł z nią do środka i został na noc. - Przydałoby mi się towarzystwo w łóżku.
- Dominic musi jutro pracować - przypomniałam jej. - Ja mogę z tobą dzisiaj zostać.
Mój pomysł zdecydowanie jej się nie spodobał. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym złości, jakbym specjalnie zrujnowała jakiś tam jej plan. Może po części tak było. Czy było to tak straszne, że nie chciałam nawet sobie wyobrazić Mię i Dominica razem w łóżku?
Jezu, co się ze mną dzieje? Czy zawsze byłam taka podła i samolubna? Czy to jest początek tego całego "jeżeli ja nie mogę go mieć to nikt nie może"?
- I co ja z tobą zrobię?
- A co chcesz zrobić z Dominiciem?
Moje pytanie ją rozbawiło i kobieta objęła mocno ramię Dominica swoimi, wtulając się w niego. Puściłam jej ramię abym nie straciła równowagi. - A, to sekret pomiędzy mną i moim przyszłym kochankiem.
Odwróciłam wzrok i wywróciłam oczami aby Mia nie zauważyła i się nie obraziła.
Domi. Od kiedy tak się do niego zwracała? Trochę zabolało mnie to, że byli na tyle blisko aby zwracać się do siebie w zdrobnieniu. Kiedy to się stało? Dlaczego mnie to obchodziło?
Prawie podskoczyłam w miejscu słysząc swoje imię. Spojrzałam na Dominica i dopiero po kilku sekundach go zrozumiałam. Widziałam w jego oczach, że z jakiegoś powodu chciał aby z nimi wróciła.
- Jasne - zgodziłam się, szybko dokańczając swojego drinka. Wmawiałam sobie, że robiłam to dla mocno pijanej przyjaciółki, nie po to aby spędzić trochę więcej czasu z Dominiciem.
Zanim wyszliśliśmy poszłam do pokoju, gdzie zostawiłam swój płaszcz. Przy okazji znalazłam znajomą mi kurtkę i oddałam ją jej właścicielce. Mia na początku protestowała mówiąc, że jest jej gorąco, ale gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz i poczuła chłodniejszy wiatr od razu się zapięła. Napisałam jeszcze krótki tekst do Jess dając jej znać, że odprowadzam Mię do domu z Dominiciem.
Wyszliśmy z domu Jina, w jednej dłoni trzymałam ramię kobiety, a w drugiej jej skrzydła, który nie zmieściłyby się pod kurtką.
- Zostaniesz ze mną, prawda? - Mia próbowała przekonać Dominica niemalże przez całą drogę aby wszedł z nią do środka i został na noc. - Przydałoby mi się towarzystwo w łóżku.
- Dominic musi jutro pracować - przypomniałam jej. - Ja mogę z tobą dzisiaj zostać.
Mój pomysł zdecydowanie jej się nie spodobał. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym złości, jakbym specjalnie zrujnowała jakiś tam jej plan. Może po części tak było. Czy było to tak straszne, że nie chciałam nawet sobie wyobrazić Mię i Dominica razem w łóżku?
Jezu, co się ze mną dzieje? Czy zawsze byłam taka podła i samolubna? Czy to jest początek tego całego "jeżeli ja nie mogę go mieć to nikt nie może"?
- I co ja z tobą zrobię?
- A co chcesz zrobić z Dominiciem?
Moje pytanie ją rozbawiło i kobieta objęła mocno ramię Dominica swoimi, wtulając się w niego. Puściłam jej ramię abym nie straciła równowagi. - A, to sekret pomiędzy mną i moim przyszłym kochankiem.
Odwróciłam wzrok i wywróciłam oczami aby Mia nie zauważyła i się nie obraziła.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Na szczęście Nadine zgodziła się odprowadzić ze mną Mię, dzięki czemu odczułem ulgę. Wolałem nie myśleć, co by się mogło stać, gdybyśmy zostali we dwoje w razie złego przypadku. Gdyby to był Elliott lub sama Nadine, nie miałbym nic przeciwko, ale Mia i to w takim stanie…
Przez całą drogę trzymała mnie za ramię, podtrzymując się by nie upaść. Jedną ręką więc trzymałem ją, a w drugiej swoją kurtkę, którą zagadnąłem z przedsionka, gdy czekaliśmy aż Nadine zabierze ich okrycia. Było mi bardzo ciepło, niemal wręcz gorąco pomimo chłodnego wiatru. Zapewne przez wzgląd na wypity alkohol i ciepło bijące od kobiety.
Westchnąłem ciężko, gdy Mia po raz kolejny zaproponowała "towarzystwo w łóżku". Tym razem to Nadine jej odpowiedziała, choć w sumie Mia nie bardzo chciała przyjąć do świadomości odmowę.
- Przyszłym kochankiem? - zaśmiałem się, nie mogąc już wytrzymać tej całej komicznej sytuacji. Jak to się stało, że znalazłem się w samym jej środku?
- Mia, nie tej nocy.
- A której? Ale zostaniesz ze mną dzisiaj? - zapytała, niemal kładąc brodę na moim ramieniu.
- Mówiłem ci, że idę do pracy i potrzebuję się wyspać i odpocząć - westchnąłem, starając się informować ciepły oddech, jaki mnie owiewał.
- Możesz to zrobić w moim łóżku - zachichotała niczym mała dziewczynka, a ja już nie miałem argumentów, które mogłyby do niej dotrzeć i jednocześnie nie urazić. - Chyba nie zostawisz mnie samej? A jeśli źle się poczuję i będę potrzebować pomocy? I nie będzie nikogo w pobliżu, a ja nie będę w stanie zadzwonić? I co… - nie mogłem wytrzymać tego wywodu kobiety, bo raczej miała w tym tylko jeden cel, inny niż faktyczne zmartwienie o swój stan zdrowia.
- Nadine zgodziła się z tobą zostać. Jeśli tak bardzo ci zależy, to zostaniemy z tobą we dwoje. Będziesz mieć dzięki temu lepszą ochronę niż jakbym był tylko ja - oznajmiłem, na co kobiecie brakło już argumentów. Na szczęście.
Przez całą drogę trzymała mnie za ramię, podtrzymując się by nie upaść. Jedną ręką więc trzymałem ją, a w drugiej swoją kurtkę, którą zagadnąłem z przedsionka, gdy czekaliśmy aż Nadine zabierze ich okrycia. Było mi bardzo ciepło, niemal wręcz gorąco pomimo chłodnego wiatru. Zapewne przez wzgląd na wypity alkohol i ciepło bijące od kobiety.
Westchnąłem ciężko, gdy Mia po raz kolejny zaproponowała "towarzystwo w łóżku". Tym razem to Nadine jej odpowiedziała, choć w sumie Mia nie bardzo chciała przyjąć do świadomości odmowę.
- Przyszłym kochankiem? - zaśmiałem się, nie mogąc już wytrzymać tej całej komicznej sytuacji. Jak to się stało, że znalazłem się w samym jej środku?
- Mia, nie tej nocy.
- A której? Ale zostaniesz ze mną dzisiaj? - zapytała, niemal kładąc brodę na moim ramieniu.
- Mówiłem ci, że idę do pracy i potrzebuję się wyspać i odpocząć - westchnąłem, starając się informować ciepły oddech, jaki mnie owiewał.
- Możesz to zrobić w moim łóżku - zachichotała niczym mała dziewczynka, a ja już nie miałem argumentów, które mogłyby do niej dotrzeć i jednocześnie nie urazić. - Chyba nie zostawisz mnie samej? A jeśli źle się poczuję i będę potrzebować pomocy? I nie będzie nikogo w pobliżu, a ja nie będę w stanie zadzwonić? I co… - nie mogłem wytrzymać tego wywodu kobiety, bo raczej miała w tym tylko jeden cel, inny niż faktyczne zmartwienie o swój stan zdrowia.
- Nadine zgodziła się z tobą zostać. Jeśli tak bardzo ci zależy, to zostaniemy z tobą we dwoje. Będziesz mieć dzięki temu lepszą ochronę niż jakbym był tylko ja - oznajmiłem, na co kobiecie brakło już argumentów. Na szczęście.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie spodziewałam się, że Dominic się zgodzi zostać z Mią. Najwyraźniej zależało mu na kobiecie, nawet jeżeli nie okazywał tego tak samo, jak ona. Dało mi to trochę do myślenia.
Nie miałam problemu z tym aby zostać dopóki Mia nie zaśnie. Lepiej aby przyjaciółka trzymała jej włosy lub pomogła wziąć prysznic, czy się przebrać niż jej "przyszły kochanek". Wyglądało na to, że Mia miała podobną myśl, bo więcej się nie kłóciła.
Dotarliśmy do jej mieszkania i wyciągnęłam z kieszeni jej kurtki klucze do budynku. Gdy otworzyłam drzwi do jej apartamentu najpierw wpuściłam Mię i Dominica, wskazując mu w kierunku jej sypialni. Nie wiedziałam, jak byłam w stanie racjonalnie myśleć po tylu drinkach, które sama wypiłam. Może widok mocno pijanej kobiety mnie jakoś otrzeźwił. Chciałam się upewnić, że wszystko z nią będzie w porządku.
Dołączyłam do nich w sypialni ze szklanką wody, którą postawiłam na stoliku nocnym.
Mia była w trakcie próby ściągnięcia kostiumu co słabo jej wychodziło. Ciekawe, czy chciała przebrać się w piżamę, czy jednak myślała, że uda jej się jakoś przekonać Dominica aby zmienił zdanie? Wolałam o tym nie myśleć.
- Chodź, pomogę ci - stanęłam przed nią aby jakoś zablokować widok zanim Dominic miałby bliskie spotkanie z jej gołymi piersiami.
- Dominic, możesz sprawdzić dolną szufladę i podać mi jej piżamę?
- Chyba, że wolisz spać razem nago - dodała uśmiechnięta i wciąż mocno zarumieniona Mia. Nie zastanawiając się nad moim kolejnym czynem, uszczypnęłam ją w sutek. Okay, może jednak nie myślałam najlepiej z taką ilością alkoholu.
Mia pisnęła głośno i spojrzała na mnie, jakbym zamordowała jej całą rodzinę.
- Jędza.
- Wiedźma.
Mia próbowała się odgryźć i mnie uszczypnąć, ale nie miało to zbyt wielkiego efektu z materiałem stroju pomiędzy jej palcami, a moją piersią.
- Ile ty masz lat? - odsunęłam jej dłoń na bok
- Ile ty masz lat?
Aniele stróżu, daj mi cierpliwość.
- Dominic? Piżama? - spojrzałam w kierunku mężczyzny, jednocześnie odsuwając od siebie dłonie Mii i jej palce pragnące zemsty.
Nie miałam problemu z tym aby zostać dopóki Mia nie zaśnie. Lepiej aby przyjaciółka trzymała jej włosy lub pomogła wziąć prysznic, czy się przebrać niż jej "przyszły kochanek". Wyglądało na to, że Mia miała podobną myśl, bo więcej się nie kłóciła.
Dotarliśmy do jej mieszkania i wyciągnęłam z kieszeni jej kurtki klucze do budynku. Gdy otworzyłam drzwi do jej apartamentu najpierw wpuściłam Mię i Dominica, wskazując mu w kierunku jej sypialni. Nie wiedziałam, jak byłam w stanie racjonalnie myśleć po tylu drinkach, które sama wypiłam. Może widok mocno pijanej kobiety mnie jakoś otrzeźwił. Chciałam się upewnić, że wszystko z nią będzie w porządku.
Dołączyłam do nich w sypialni ze szklanką wody, którą postawiłam na stoliku nocnym.
Mia była w trakcie próby ściągnięcia kostiumu co słabo jej wychodziło. Ciekawe, czy chciała przebrać się w piżamę, czy jednak myślała, że uda jej się jakoś przekonać Dominica aby zmienił zdanie? Wolałam o tym nie myśleć.
- Chodź, pomogę ci - stanęłam przed nią aby jakoś zablokować widok zanim Dominic miałby bliskie spotkanie z jej gołymi piersiami.
- Dominic, możesz sprawdzić dolną szufladę i podać mi jej piżamę?
- Chyba, że wolisz spać razem nago - dodała uśmiechnięta i wciąż mocno zarumieniona Mia. Nie zastanawiając się nad moim kolejnym czynem, uszczypnęłam ją w sutek. Okay, może jednak nie myślałam najlepiej z taką ilością alkoholu.
Mia pisnęła głośno i spojrzała na mnie, jakbym zamordowała jej całą rodzinę.
- Jędza.
- Wiedźma.
Mia próbowała się odgryźć i mnie uszczypnąć, ale nie miało to zbyt wielkiego efektu z materiałem stroju pomiędzy jej palcami, a moją piersią.
- Ile ty masz lat? - odsunęłam jej dłoń na bok
- Ile ty masz lat?
Aniele stróżu, daj mi cierpliwość.
- Dominic? Piżama? - spojrzałam w kierunku mężczyzny, jednocześnie odsuwając od siebie dłonie Mii i jej palce pragnące zemsty.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Idąc za wskazówkami Nadine trafiliśmy do pokoju, gdzie usadziłem Mię na łóżku. Zająłem miejsce na krześle przy oknie, obserwując jak nieporadnie zdejmowała buty. Po zdjęciu oczywiście rzuciła je gdzieś pod łóżko. W pewnej chwili myślałem, że będę ją musiał łapać zanim przewróci się i spadnie na podłogę, dała jednak radę się utrzymać. Za to w ślad za butami chciała rzucić następne części garderoby lecz utknęła już na samym początku, próbując zdjąć górną część. Całe szczęście, że zaraz nadeszła Nadine i postanowiła jej pomóc.
Dyskretnie odwróciłem twarz, zajmując się przeszukiwaniem szuflady. Bielizna w środku raczej nie była zbyt… grzeczna. Wyjąłem koszulę nocną, która była co prawda na cieniutkich ramiączkach, jednak chyba również była najbardziej zasłaniająca ciało. Wolałem się nie odwracać, by nie zobaczyć za dużo. Dopiero słowa Nadine sprawiły, że wyciągnąłem w jej stronę rękę z ubraniem.
Chwilę później Mia była już przebrana i gotowa do spania. No, chciałbym, żeby taka była. Zamiast grzecznie się położyć, znów znalazła się przy mnie.
- Nie. Nie położę się z tobą ani nie zdejmę sukienki - powiedziałem od razu, nie dając jej dojść do słowa. Wystarczyło, że znów była za blisko mnie, przez co czułem jej piersi przez delikatny materiał koszuli, gdy się do mnie przytuliła.
- Dlatego przyszłam do ciebie - zaśmiała się, obejmując mnie w pasie jeszcze bardziej. I co ja miałem zrobić? Szukałem jakiegoś wsparcia u Nadine, chociaż nie wiedziałem, czy to coś by dało.
- Chodź, połóż się - mówiąc jednocześnie poprowadziłem ją do łóżka, delikatnie doczepiając od siebie jej ręce i zmuszając by usiadła. - Połóż się. Nigdzie nie pójdę. Będę tu z tobą - obiecałem, gdy tylko zaczęła stroić smutne miny. Jakoś udało mi się przekonać Mię, by się położyła. Przykryłem ją kołdrą i oczywiście nie mogłem teraz zniknąć z jej pola widzenia, dlatego siedziałem obok, czekając aż uśnie.
Dyskretnie odwróciłem twarz, zajmując się przeszukiwaniem szuflady. Bielizna w środku raczej nie była zbyt… grzeczna. Wyjąłem koszulę nocną, która była co prawda na cieniutkich ramiączkach, jednak chyba również była najbardziej zasłaniająca ciało. Wolałem się nie odwracać, by nie zobaczyć za dużo. Dopiero słowa Nadine sprawiły, że wyciągnąłem w jej stronę rękę z ubraniem.
Chwilę później Mia była już przebrana i gotowa do spania. No, chciałbym, żeby taka była. Zamiast grzecznie się położyć, znów znalazła się przy mnie.
- Nie. Nie położę się z tobą ani nie zdejmę sukienki - powiedziałem od razu, nie dając jej dojść do słowa. Wystarczyło, że znów była za blisko mnie, przez co czułem jej piersi przez delikatny materiał koszuli, gdy się do mnie przytuliła.
- Dlatego przyszłam do ciebie - zaśmiała się, obejmując mnie w pasie jeszcze bardziej. I co ja miałem zrobić? Szukałem jakiegoś wsparcia u Nadine, chociaż nie wiedziałem, czy to coś by dało.
- Chodź, połóż się - mówiąc jednocześnie poprowadziłem ją do łóżka, delikatnie doczepiając od siebie jej ręce i zmuszając by usiadła. - Połóż się. Nigdzie nie pójdę. Będę tu z tobą - obiecałem, gdy tylko zaczęła stroić smutne miny. Jakoś udało mi się przekonać Mię, by się położyła. Przykryłem ją kołdrą i oczywiście nie mogłem teraz zniknąć z jej pola widzenia, dlatego siedziałem obok, czekając aż uśnie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach