Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po powrocie do domu do mieszkania, odstawiłem miskę z praniem, nadal nie potrafiąc się uspokoić i wciąż było mi wesoło.
- Oh? Tylko tyle i już najbardziej żenująca? - uniosłem brwi w rozbawieniu, słuchając całego wywodu kobiety. Jej słowa wcale nie sprawiały, że sam miałbym poczuć zażenowanie lub choćby odrobinę wstydu za to, co się stało, na co zwróciła nam uwagę sąsiadka. Miałem zdecydowanie bardziej żenujące sytuacje w życiu niż to, że ktoś słyszał jak uprawiam seks. Eri była bardziej wrażliwa niż ja i z pewnością to też miało wpływ.
- Czym się tak przejmujesz - chciałem coś jeszcze dodać, ale widząc jak Euricia zdejmuje but, nie umiałem powstrzymać głośnego śmiechu. To rozbawienie było jeszcze większe niż przy sąsiadce, aż złapałem się za brzuch, który zaczął nieco boleć.
- Eri… wystarczy już - otarłem łzę z oka. - Przecież oni wszyscy wiedzieli wcześniej niż my. Tylko pewnie teraz uznali, że przestaliśmy się powstrzymywać - podszedłem do kobiety, by zdrową ręką złapać ją w pół i obrócić dwa razy. - Naprawdę tak się tym przejmujesz? - spytałem, przy czym złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, a później na czole.
- Niepotrzebnie. Przecież nikt nie był złośliwy, będziemy tylko bardziej uważać, najdroższa - uśmiechnąłem się tym razem bez zbędnego rozbawienia lub złośliwości. Wolną dłonią objąłem policzek Eri, ponownie całując ją w czoło, nos i usta. - Lepiej chodźmy już spać, dopóki jest ciepło. Trzeba odpocząć i odespać ten cały dzień - mruknąłem cicho, nie próbując jednak niczego więcej. Dziś już zdecydowanie nie był na to odpowiedni czas. Sam czułem, że zasnę ledwie przykładając głowę do poduszki. Nasze poranne zabawy, późniejsza wizyta u lekarza oraz złe samopoczucie, totalnie mnie wykończyły.
- Tylko chodź ze mną - prosiłem, raz po raz kradnąc drobne pocałunki z jej ust. - Obiecuję, że nie będę nic kombinować. Grzecznie się położę, po prostu bardzo dobrze mi się z tobą śpi - obiecałem, tym razem szczerze i bez żadnych podtekstów.
- Oh? Tylko tyle i już najbardziej żenująca? - uniosłem brwi w rozbawieniu, słuchając całego wywodu kobiety. Jej słowa wcale nie sprawiały, że sam miałbym poczuć zażenowanie lub choćby odrobinę wstydu za to, co się stało, na co zwróciła nam uwagę sąsiadka. Miałem zdecydowanie bardziej żenujące sytuacje w życiu niż to, że ktoś słyszał jak uprawiam seks. Eri była bardziej wrażliwa niż ja i z pewnością to też miało wpływ.
- Czym się tak przejmujesz - chciałem coś jeszcze dodać, ale widząc jak Euricia zdejmuje but, nie umiałem powstrzymać głośnego śmiechu. To rozbawienie było jeszcze większe niż przy sąsiadce, aż złapałem się za brzuch, który zaczął nieco boleć.
- Eri… wystarczy już - otarłem łzę z oka. - Przecież oni wszyscy wiedzieli wcześniej niż my. Tylko pewnie teraz uznali, że przestaliśmy się powstrzymywać - podszedłem do kobiety, by zdrową ręką złapać ją w pół i obrócić dwa razy. - Naprawdę tak się tym przejmujesz? - spytałem, przy czym złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, a później na czole.
- Niepotrzebnie. Przecież nikt nie był złośliwy, będziemy tylko bardziej uważać, najdroższa - uśmiechnąłem się tym razem bez zbędnego rozbawienia lub złośliwości. Wolną dłonią objąłem policzek Eri, ponownie całując ją w czoło, nos i usta. - Lepiej chodźmy już spać, dopóki jest ciepło. Trzeba odpocząć i odespać ten cały dzień - mruknąłem cicho, nie próbując jednak niczego więcej. Dziś już zdecydowanie nie był na to odpowiedni czas. Sam czułem, że zasnę ledwie przykładając głowę do poduszki. Nasze poranne zabawy, późniejsza wizyta u lekarza oraz złe samopoczucie, totalnie mnie wykończyły.
- Tylko chodź ze mną - prosiłem, raz po raz kradnąc drobne pocałunki z jej ust. - Obiecuję, że nie będę nic kombinować. Grzecznie się położę, po prostu bardzo dobrze mi się z tobą śpi - obiecałem, tym razem szczerze i bez żadnych podtekstów.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Dla niego może było to coś normalnego, że ktoś mógł usłyszeć tego typu dźwięki. Jednak dla mnie, to nadal było coś zawstydzającego, aż żałowałam, że nie mogłam się powstrzymać i zagłuszyć większości z nich. No a teraz przysłowiowe mleko się rozlało i czasu się nie cofnie. O tyle dobrze, że sąsoadka jak i reszta sąsiadów była dla nas dość wyrozumiała. Bo inaczej już miałabym wrażenie palenia się na stosie ze wstydu. Tak jak się spodziewałam, moja reakcja z butem wywołała u Casa zamiast przerażenia, niekontrolowany atak śmiechu. Mnie też się to lekko udzieliło, bo na ustach pojawił się cień uśmiechu, mimo że zażenowanie nadal było widoczne na mej twarzy.
- Pewnie masz rację, że się czegoś domyślali, bo jakieś parę lat temu sąsiadka z samej góry ta z dwoma kotami pytała mi się tak dyskretnie kiedy zaręczyny to ciasto upiecze. A ja, zamiast jej odpowiedzieć, zmieszana przeprosiłam ją i uciekłam do mieszkania. Ale przecież nigdy nie dawaliśmy im powodów, by tak o nas myśleli. Naprawdę cały czas mnie szokuje, ile czasu straciliśmy na związki bez przyszłości- przyznałam gdy podszedł do mnie. Nadal trzymałam buta w ręce i on nie bał się ryzykować? Cały Cas to był cały on. Czując, jego dotyk zażenowanie bardzo powoli mijało ważne, że był obok. Czując jego kolejne pocałunki to na czole czy ustach, przeplatane z jego słowami sprawiły, że było mi bardzo przyjemnie. I nie chciałam, by to zniknęło.
- Następnym razem to na pewno dopilnuję, by okno było zamknięte i zasłonięte. Nie chcę, by sąsiadka spełniła swoją pseudo groźbę. Bo to jednak nie są tematy i sprawy dla dzieci. Serio? Moja reakcja była za bardzo przesadzona? Kompletnie nie wiedziałam, jak mam się zachować- przyznałam na koniec z niepewnym uśmiechem. Cas miał w sumie rację nie ma co się kryć z tym, tylko po prostu być razem tak jak do tej pory. Zmieniło się tylko to, że już dosłownie byliśmy razem, a nie żyliśmy tylko obok siebie. Odwzajemniłam krótko jego pocałunek w usta. Jego całusy w usta, nos czy czoło były bardzo delikatne. Jakby chciał, by moja skóra je zapamiętała. To ze snem miał rację, już chciałam opuścić jego objęcia, gdy złożył, poprosił, bym spała z nim obiecując, że będzie grzeczny i niczego nie próbował. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, wiec mogłam w to uwierzyć. Poza tym sama też myślałam tylko o ciepłym łóżku i śnie. Oboje byliśmy padnięci.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Niby wyglądasz na takiego, który od razu zaśnie. Ale kto wie, czy moja obecność w łóżku cię nie rozbudzi? No dobrze zgadzam się, jednak pamiętaj jakiś podejrzany lub zbyt śmiały ruch wracam spać do siebie. Wolę uprzedzić by nie było zaskoczenia- ostrzegłam Casa. Niby faktycznie wyglądał na zmęczonego i tylko dlatego mu uległam. Po czym złożyłam, na jego ustach ostatni delikatny pocałunek nim odsunęłam się od niego.
- Idę się ogarnąć za jakiś czas do ciebie przyjdę do twojego pokoju. Tobie też radzę zrobić to samo- po czym jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po dłuższej chwili ubrana w swoją koszulę nocną wróciłam do pokoju bruneta. Wsunęłam się pod pachnącą kołdrę. Spojrzałam na niego, gdy już ułożyłam się do snu.
– Dobranoc wyśpij się dobrze. Jutro czeka nas sporo pracy- powiedziałam, sennie czując jak zmęczenie, przejmuje nade mną kontrolę. Nie mogłam mieć już dłużej otwartych oczu. Po kolejnej chwili już spałam, może nie było tego po mnie widać, ale byłam tak samo zmęczona jak Casper.
- Pewnie masz rację, że się czegoś domyślali, bo jakieś parę lat temu sąsiadka z samej góry ta z dwoma kotami pytała mi się tak dyskretnie kiedy zaręczyny to ciasto upiecze. A ja, zamiast jej odpowiedzieć, zmieszana przeprosiłam ją i uciekłam do mieszkania. Ale przecież nigdy nie dawaliśmy im powodów, by tak o nas myśleli. Naprawdę cały czas mnie szokuje, ile czasu straciliśmy na związki bez przyszłości- przyznałam gdy podszedł do mnie. Nadal trzymałam buta w ręce i on nie bał się ryzykować? Cały Cas to był cały on. Czując, jego dotyk zażenowanie bardzo powoli mijało ważne, że był obok. Czując jego kolejne pocałunki to na czole czy ustach, przeplatane z jego słowami sprawiły, że było mi bardzo przyjemnie. I nie chciałam, by to zniknęło.
- Następnym razem to na pewno dopilnuję, by okno było zamknięte i zasłonięte. Nie chcę, by sąsiadka spełniła swoją pseudo groźbę. Bo to jednak nie są tematy i sprawy dla dzieci. Serio? Moja reakcja była za bardzo przesadzona? Kompletnie nie wiedziałam, jak mam się zachować- przyznałam na koniec z niepewnym uśmiechem. Cas miał w sumie rację nie ma co się kryć z tym, tylko po prostu być razem tak jak do tej pory. Zmieniło się tylko to, że już dosłownie byliśmy razem, a nie żyliśmy tylko obok siebie. Odwzajemniłam krótko jego pocałunek w usta. Jego całusy w usta, nos czy czoło były bardzo delikatne. Jakby chciał, by moja skóra je zapamiętała. To ze snem miał rację, już chciałam opuścić jego objęcia, gdy złożył, poprosił, bym spała z nim obiecując, że będzie grzeczny i niczego nie próbował. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, wiec mogłam w to uwierzyć. Poza tym sama też myślałam tylko o ciepłym łóżku i śnie. Oboje byliśmy padnięci.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Niby wyglądasz na takiego, który od razu zaśnie. Ale kto wie, czy moja obecność w łóżku cię nie rozbudzi? No dobrze zgadzam się, jednak pamiętaj jakiś podejrzany lub zbyt śmiały ruch wracam spać do siebie. Wolę uprzedzić by nie było zaskoczenia- ostrzegłam Casa. Niby faktycznie wyglądał na zmęczonego i tylko dlatego mu uległam. Po czym złożyłam, na jego ustach ostatni delikatny pocałunek nim odsunęłam się od niego.
- Idę się ogarnąć za jakiś czas do ciebie przyjdę do twojego pokoju. Tobie też radzę zrobić to samo- po czym jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po dłuższej chwili ubrana w swoją koszulę nocną wróciłam do pokoju bruneta. Wsunęłam się pod pachnącą kołdrę. Spojrzałam na niego, gdy już ułożyłam się do snu.
– Dobranoc wyśpij się dobrze. Jutro czeka nas sporo pracy- powiedziałam, sennie czując jak zmęczenie, przejmuje nade mną kontrolę. Nie mogłam mieć już dłużej otwartych oczu. Po kolejnej chwili już spałam, może nie było tego po mnie widać, ale byłam tak samo zmęczona jak Casper.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Eri bardzo szybko się zgodziła, mimo iż postawiła swój warunek. Wiedziałem, że tak będzie, gdy tylko przestanę żartować i ładnie ją o to poproszę. I faktycznie nie planowałem nic więcej niż spanie. Musiałem odpocząć w końcu.
Nie wiedziałem co Eri miała na myśli mówiąc, że i jutro mieliśmy sporo pracy. Z tego co wiedziałem, to musiałem tylko odwiedzić lekarza, a potem wybieraliśmy się do naszych znajomych. No i ewentualnie zakupy, jeżeli będą mieli przyjść. Pranie było zrobione, mieszkanie również było czyste. Co ta Euricia sobie wymyśliła? Nie ważne z resztą.
Objąłem kobietę gdy tylko położyła się obok mnie, wtulając twarz w jej włosy. Wystarczyła mi tylko obecność Eri do szczęścia, nie potrzebowałem nawet tego wygodnego łóżka, by móc się wyspać u jej boku. Po tylu latach to naprawdę miła odmiana. Oby tylko już została na zawsze.
Gdy już zasypiałem, pomyślałem sobie, że może o sąsiadce z samej góry, tej od kotów. Bardzo lubiła zwierzęta. Była samotną, ale dobrą kobietą, która młodo pochowała swojego męża i do tej pory nikogo nie mogła sobie znaleźć. Może faktycznie pójdę poprosić ją, by upiekła dla nas ciasto. Lub dwa, bo jeśli każdy nas odwiedzi, pewnie będzie brakować.
Wspólne spanie naprawdę miało na mnie dobry wpływ. Nie budziłem się w środku nocy, nie przewracałem z boku na bok. Może trochę się wierciliśmy, bo wieczorem zasypiałem wtulony w plecy kobiety, a rankiem to ona spała wtulona w mój bok. Wstawanie było ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę, mimo iż widocznie był już późny poranek. Było mi ciepło i przyjemnie. Ruszyłem się jedynie po to, aby poprawić kołdrę i lepiej nas okryć. Mogłem tak patrzeć na śpiącą Eri cały dzień i nie byłoby mi mało. Gładząc ją po włosach znów zacząłem rozmyślać o sąsiadce z góry oraz tym, co się wiązało z jej propozycją.
Nie wiedziałem co Eri miała na myśli mówiąc, że i jutro mieliśmy sporo pracy. Z tego co wiedziałem, to musiałem tylko odwiedzić lekarza, a potem wybieraliśmy się do naszych znajomych. No i ewentualnie zakupy, jeżeli będą mieli przyjść. Pranie było zrobione, mieszkanie również było czyste. Co ta Euricia sobie wymyśliła? Nie ważne z resztą.
Objąłem kobietę gdy tylko położyła się obok mnie, wtulając twarz w jej włosy. Wystarczyła mi tylko obecność Eri do szczęścia, nie potrzebowałem nawet tego wygodnego łóżka, by móc się wyspać u jej boku. Po tylu latach to naprawdę miła odmiana. Oby tylko już została na zawsze.
Gdy już zasypiałem, pomyślałem sobie, że może o sąsiadce z samej góry, tej od kotów. Bardzo lubiła zwierzęta. Była samotną, ale dobrą kobietą, która młodo pochowała swojego męża i do tej pory nikogo nie mogła sobie znaleźć. Może faktycznie pójdę poprosić ją, by upiekła dla nas ciasto. Lub dwa, bo jeśli każdy nas odwiedzi, pewnie będzie brakować.
Wspólne spanie naprawdę miało na mnie dobry wpływ. Nie budziłem się w środku nocy, nie przewracałem z boku na bok. Może trochę się wierciliśmy, bo wieczorem zasypiałem wtulony w plecy kobiety, a rankiem to ona spała wtulona w mój bok. Wstawanie było ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę, mimo iż widocznie był już późny poranek. Było mi ciepło i przyjemnie. Ruszyłem się jedynie po to, aby poprawić kołdrę i lepiej nas okryć. Mogłem tak patrzeć na śpiącą Eri cały dzień i nie byłoby mi mało. Gładząc ją po włosach znów zacząłem rozmyślać o sąsiadce z góry oraz tym, co się wiązało z jej propozycją.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
W miarę szybko zasnęłam, nawet nie wiedziałam kiedy. Nie żałowałam, że jednak zgodziłam się z nim zostać na noc i w sumie była to dobra decyzja. Bo jego bliskość była tym, czego chciałam. Na jego korzyść przemówiło też to, że faktycznie nie próbował niczego w nocy. Bo mógł być pewien, że byłam gotowa spełnić swoje ostrzeżenie. Poza tym odkryłam, że gdy był obok, nie dręczył mnie żaden koszmar i mogłam w spokoju się wyspać. A znając nas, każdy dzień miał coś w sobie wyjątkowego. Przez sen tylko wtuliłam się w niego, już na dobre tej nocy zasypiając. Coś czułam, że moja sypialnia będzie często pusta.
Poruszyłam się delikatnie, czując, jak jestem mocno wtulona w jego bok. Co tylko wykorzystałam, by mocniej się wtulić. Jakoś jeszcze nie chciałam się budzić. Ale słońce, które przedzierało, się przez zasłony uniemożliwiło mi dalszy sen. Mruknęłam wyraźnie z tego niezadowolona, bo nawet jak miałam twarz blisko poduszki to i tak nie mogłam dalej spać. Uniosłam, lekko powieki czując, jak gładził moje włosy, na co uśmiechnęłam się delikatnie, co mógł zauważyć.
- Dzień dobry, długo już nie śpisz?- spytałam go, sennie lekko się przeciągając. Wygodnie mi się z nim spało najchętniej nie wychodziła, bym z łóżka. Podniosłam się lekko, by musnąć jego usta, swoimi na powitanie. Chyba nie potrzebował lepszego powitania. By, go nie nakręcać lekko się odsunęłam.
- Gdyby nie to słońce pospałabym jeszcze trochę. Ale wypada, też byśmy ogarnęli się ze śniadaniem. Jeśli chcemy zastać naszych znajomych w domu - przypomniałam mu o tym, łaskocząc szczupłymi palcami jego szyję. Osłoniłam też w miarę możliwości moje wrażliwe miejsca gdyby chciał mi się z rana odpłacić. Przeczesałam włosy wolną ręką, miałam je niesamowicie splątane. Na co mruknęłam niezbyt z tego zadowolona. Wyraźnie musiałam je już umyć. Dotykałam ich wyraźnie zdegustowana, ich stanem, w jakim obecnie były.
- Chyba na prawdę pora zrobić z nimi porządek. W sensie na pewno je umyć i może faktycznie trochę podciąć. Jak myślisz? Nie są już za długie?- spytałam go, mając nadzieję uzyskać szczerą opinię. Lubiłam mieć długie włosy, ale może lekka zmiana też nie byłaby taka zła? U Caspera nic bym nie zmieniała, podobał mi się taki jaki był. Inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Dla żartu po raz ostatni, by się z nim podroczyć, przejechałam palcami po jego włosach, lekko je czochrając. Nie przestałam się z tego śmiać.
- Wstajemy jeśli faktycznie planujemy ich zastać. To trzeba się zacząć szykować- mruknęłam zadziornie w jego stronę
Poruszyłam się delikatnie, czując, jak jestem mocno wtulona w jego bok. Co tylko wykorzystałam, by mocniej się wtulić. Jakoś jeszcze nie chciałam się budzić. Ale słońce, które przedzierało, się przez zasłony uniemożliwiło mi dalszy sen. Mruknęłam wyraźnie z tego niezadowolona, bo nawet jak miałam twarz blisko poduszki to i tak nie mogłam dalej spać. Uniosłam, lekko powieki czując, jak gładził moje włosy, na co uśmiechnęłam się delikatnie, co mógł zauważyć.
- Dzień dobry, długo już nie śpisz?- spytałam go, sennie lekko się przeciągając. Wygodnie mi się z nim spało najchętniej nie wychodziła, bym z łóżka. Podniosłam się lekko, by musnąć jego usta, swoimi na powitanie. Chyba nie potrzebował lepszego powitania. By, go nie nakręcać lekko się odsunęłam.
- Gdyby nie to słońce pospałabym jeszcze trochę. Ale wypada, też byśmy ogarnęli się ze śniadaniem. Jeśli chcemy zastać naszych znajomych w domu - przypomniałam mu o tym, łaskocząc szczupłymi palcami jego szyję. Osłoniłam też w miarę możliwości moje wrażliwe miejsca gdyby chciał mi się z rana odpłacić. Przeczesałam włosy wolną ręką, miałam je niesamowicie splątane. Na co mruknęłam niezbyt z tego zadowolona. Wyraźnie musiałam je już umyć. Dotykałam ich wyraźnie zdegustowana, ich stanem, w jakim obecnie były.
- Chyba na prawdę pora zrobić z nimi porządek. W sensie na pewno je umyć i może faktycznie trochę podciąć. Jak myślisz? Nie są już za długie?- spytałam go, mając nadzieję uzyskać szczerą opinię. Lubiłam mieć długie włosy, ale może lekka zmiana też nie byłaby taka zła? U Caspera nic bym nie zmieniała, podobał mi się taki jaki był. Inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Dla żartu po raz ostatni, by się z nim podroczyć, przejechałam palcami po jego włosach, lekko je czochrając. Nie przestałam się z tego śmiać.
- Wstajemy jeśli faktycznie planujemy ich zastać. To trzeba się zacząć szykować- mruknęłam zadziornie w jego stronę
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Dzień dobry, najdroższa - mruknąłem zadowolony, czując delikatny dotyk jej ust na swoich. To było coś, czego naprawdę potrzebowałem na powitanie, by mój dzień od początku był dobry. Te chwile mogłyby potrwać nieco dłużej. Czy koniecznie musieliśmy wszystko znów dziś robić?
- Ale jutro nigdzie nie idziemy. Będziemy odpoczywać cały dzień i nie wypuszczę cię spod kołdry - powiedziałem, lekko niezadowolony z tego powodu. Ciągle coś nam wypadało. Nie mogliśmy po prostu odpocząć. A jeśli już mieliśmy do tego możliwość… cóż, zaczynaliśmy zajmować się czymś bardzo intensywnym, co odpoczynkiem nazwać nie mogłem. Mimo iż było to bardzo satysfakcjonujące.
Lubiłem, kiedy tak delikatnie próbowała łaskotać mnie po szyi. Gdybyśmy tylko nie musieli… nie ważne z resztą. Czy kiedykolwiek wcześniej tak bardzo nie chciało mi się nic robić jak dziś? Nie. Nawet będąc rannym i zmęczonym, czułem jakąś siłę, która kazała mi coś działać. A teraz kompletnie nic.
- Myślę, że są dobre jakie są, ale może faktycznie trochę je przyciąć. Będziesz mieć mniej włosów do ogarnięcia i suszenia na zimę. Będzie ci łatwiej - zgodziłem się z Eri. Jeśli tak chciała, nie zamierzałem jej tego odradzać. Krótsze włosy zawsze były mniejszym kłopotem.
- Mhm, niestety - westchnąłem bez przekonania. Zanim jednak się podniosłem, nachyliłem się, aby skraść z ust kobiety długi, intensywny pocałunek. - W takim razie zrobię nam coś na śniadanie z wczorajszej kolacji. Później naszykuję ci wodę i umyjesz te swoje włosy - uśmiechnąłem się lekko, po czym podniosłem się na łóżku. Będę musiał też zaparzyć sobie zioła przed śniadaniem i rozruszać ramię. Obecnie nie było jakoś specjalnie obolałe lecz wolałem nie przesadzać i dziś je oszczędzać.
Z trudem opuściłem ciepłą kołdrę. Na szczęście pogoda na zewnątrz nie zapowiadała się źle. A ja musiałem właściwie załatwić pewną sprawę, gdy Eri będzie się kąpać.
- Ale jutro nigdzie nie idziemy. Będziemy odpoczywać cały dzień i nie wypuszczę cię spod kołdry - powiedziałem, lekko niezadowolony z tego powodu. Ciągle coś nam wypadało. Nie mogliśmy po prostu odpocząć. A jeśli już mieliśmy do tego możliwość… cóż, zaczynaliśmy zajmować się czymś bardzo intensywnym, co odpoczynkiem nazwać nie mogłem. Mimo iż było to bardzo satysfakcjonujące.
Lubiłem, kiedy tak delikatnie próbowała łaskotać mnie po szyi. Gdybyśmy tylko nie musieli… nie ważne z resztą. Czy kiedykolwiek wcześniej tak bardzo nie chciało mi się nic robić jak dziś? Nie. Nawet będąc rannym i zmęczonym, czułem jakąś siłę, która kazała mi coś działać. A teraz kompletnie nic.
- Myślę, że są dobre jakie są, ale może faktycznie trochę je przyciąć. Będziesz mieć mniej włosów do ogarnięcia i suszenia na zimę. Będzie ci łatwiej - zgodziłem się z Eri. Jeśli tak chciała, nie zamierzałem jej tego odradzać. Krótsze włosy zawsze były mniejszym kłopotem.
- Mhm, niestety - westchnąłem bez przekonania. Zanim jednak się podniosłem, nachyliłem się, aby skraść z ust kobiety długi, intensywny pocałunek. - W takim razie zrobię nam coś na śniadanie z wczorajszej kolacji. Później naszykuję ci wodę i umyjesz te swoje włosy - uśmiechnąłem się lekko, po czym podniosłem się na łóżku. Będę musiał też zaparzyć sobie zioła przed śniadaniem i rozruszać ramię. Obecnie nie było jakoś specjalnie obolałe lecz wolałem nie przesadzać i dziś je oszczędzać.
Z trudem opuściłem ciepłą kołdrę. Na szczęście pogoda na zewnątrz nie zapowiadała się źle. A ja musiałem właściwie załatwić pewną sprawę, gdy Eri będzie się kąpać.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Miałam wrażenie, że odkąd jesteśmy razem w dosłownym tego słowa znaczeniu, Cas, się trochę rozleniwił. Wprost tego nie powiedziałam, ale jakoś wcześniej aż tak długo nie chciał wylegiwać się w łóżku. A może to ja zawsze wstawałam dużo wcześniej i nie zwracałam na to aż takiej uwagi? Wiem, że mieliśmy wolne i naprawdę nie musieliśmy się z niczym spieszyć. Tylko że mogliśmy jakoś lepiej wykorzystać czas, który za dnia mieliśmy. Na razie naszym obecnym zadaniem było uszykowanie śniadania, wykąpanie się i odwiedziny u naszych znajomych z zaproszeniem na kolacje. Liczyłam, że nie odmówią, bo co tu kryć dawno nie mieliśmy czasu, by spędzić tak wieczór.
- Jutro cały dzień w łóżku, by sobie odpoczywać? W sumie jeśli dzisiejszy wieczór będzie, taki jakbym sobie wymarzyła. To nie mam nic przeciwko…bo zapewne będę umierać - zaśmiałam się delikatnie. Bo cóż nie zrezygnowałam z odkorkowania wina do posiłku z Annabeth i Drakie’m. A z tego co się orientowałam, jedno z nich było nawet mocne.
Cas wyraził opinię, na którą bardzo liczyłam. Czułam ulgę, że przyznał mi w tym rację. Moje włosy były stanowczo trochę za długie. No i trafił w punkt, że nie będę się z nimi już tak bardzo męczyć. Bo ich rozczesywanie zajmowało wieki, a i tak nie było szans, by były proste.
- Załatwię to więc nawet w tym tygodniu. I mniej będą mi czasu zajmować tym lepiej. I nie będą mnie denerwować- przyznałam czując przyjemny dreszcz gdy mnie pocałował. Takie początki dnia powinny być już codziennie. Jego propozycję postanowiłam przedstawić bardziej przejrzyście.
- Jak ty będziesz szykował śniadanie, ja w tym czasie się ogarnę. Po posiłku uszykujesz, mi wodę bym mogła je umyć. A ty załatwisz tam swoje sprawy. Jak wrócisz, udamy się do naszych znajomych z zaproszeniem. Reszta będzie zależeć od ich odpowiedzi. Jak się zgodzą, od razu idziemy na zakupy, by uszykować kolacje. A jeśli odmówią to i tak będzie nas czekał wolny wieczór. Bo raczej nie mamy planów poza tym jednym najważniejszym na dzisiaj- podsumowałam, samej wstając za jego przykładem z łóżka. Trza się ubrać i lekko odświeżyć. Wyszłam z jego sypialni ,wracając do własnej. Zgarnęłam z szafy jakąś koszulę i spódnice. Ubranie się i ogarnięcie nie zajęło dużo czasu.
W kuchni Cas już kończył przygotowania do śniadania. Moją rolą zawsze było robienie nam czegoś do picia. I teraz też przygotowałam dla niego napar od Marcha, który miał wypić po śniadaniu, dając, czas by się zaparzyły. Wraz z dwoma kubkami gorącej aromatycznej herbatu usiadłam z nim do stołu.
- W jednym miałeś rację. Nasze wspólne życie w sumie niewiele się zmieniło. Nadal potrafimy ze sobą żartować i zachowywać się wobec siebie swobodnie. No może teraz nawet swobodniej niż wcześniej. A tak z ciekawości chcesz podzielić się tą informacją z naszymi znajomymi? - spytałam się , smarując kromkę masłem i mocząc w miodzie.
- Pewnie i tak od dawna coś przeczuwali. Ale mam wrażenie, że chyba nie byliby na to przygotowani. Albo wręcz przeciwnie i zaczną się dość ciekawe pytania, znasz przecież Annabeth będzie chciała wszystko wiedzieć- mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Czekała nas ciężka przeprawa.
- Jutro cały dzień w łóżku, by sobie odpoczywać? W sumie jeśli dzisiejszy wieczór będzie, taki jakbym sobie wymarzyła. To nie mam nic przeciwko…bo zapewne będę umierać - zaśmiałam się delikatnie. Bo cóż nie zrezygnowałam z odkorkowania wina do posiłku z Annabeth i Drakie’m. A z tego co się orientowałam, jedno z nich było nawet mocne.
Cas wyraził opinię, na którą bardzo liczyłam. Czułam ulgę, że przyznał mi w tym rację. Moje włosy były stanowczo trochę za długie. No i trafił w punkt, że nie będę się z nimi już tak bardzo męczyć. Bo ich rozczesywanie zajmowało wieki, a i tak nie było szans, by były proste.
- Załatwię to więc nawet w tym tygodniu. I mniej będą mi czasu zajmować tym lepiej. I nie będą mnie denerwować- przyznałam czując przyjemny dreszcz gdy mnie pocałował. Takie początki dnia powinny być już codziennie. Jego propozycję postanowiłam przedstawić bardziej przejrzyście.
- Jak ty będziesz szykował śniadanie, ja w tym czasie się ogarnę. Po posiłku uszykujesz, mi wodę bym mogła je umyć. A ty załatwisz tam swoje sprawy. Jak wrócisz, udamy się do naszych znajomych z zaproszeniem. Reszta będzie zależeć od ich odpowiedzi. Jak się zgodzą, od razu idziemy na zakupy, by uszykować kolacje. A jeśli odmówią to i tak będzie nas czekał wolny wieczór. Bo raczej nie mamy planów poza tym jednym najważniejszym na dzisiaj- podsumowałam, samej wstając za jego przykładem z łóżka. Trza się ubrać i lekko odświeżyć. Wyszłam z jego sypialni ,wracając do własnej. Zgarnęłam z szafy jakąś koszulę i spódnice. Ubranie się i ogarnięcie nie zajęło dużo czasu.
W kuchni Cas już kończył przygotowania do śniadania. Moją rolą zawsze było robienie nam czegoś do picia. I teraz też przygotowałam dla niego napar od Marcha, który miał wypić po śniadaniu, dając, czas by się zaparzyły. Wraz z dwoma kubkami gorącej aromatycznej herbatu usiadłam z nim do stołu.
- W jednym miałeś rację. Nasze wspólne życie w sumie niewiele się zmieniło. Nadal potrafimy ze sobą żartować i zachowywać się wobec siebie swobodnie. No może teraz nawet swobodniej niż wcześniej. A tak z ciekawości chcesz podzielić się tą informacją z naszymi znajomymi? - spytałam się , smarując kromkę masłem i mocząc w miodzie.
- Pewnie i tak od dawna coś przeczuwali. Ale mam wrażenie, że chyba nie byliby na to przygotowani. Albo wręcz przeciwnie i zaczną się dość ciekawe pytania, znasz przecież Annabeth będzie chciała wszystko wiedzieć- mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Czekała nas ciężka przeprawa.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiwnąłem głową i gdy tylko Eri wyszła z mojej sypialni, przebrałem się z piżamy w czyste ubrania. Skoro mieliśmy w planach wychodzić, wolałem nie ubierać powyciąganej koszuli, którą nosiłem przy porządkach lub gotowaniu. Musiałem tylko odrobinę bardziej uważać przy robieniu śniadania, aby się nie pobrudzić. Zanim jednak zabrałem się za jedzenie, trzeba było rozpalić w piecu, byśmy mieli wodę na herbatę oraz do kąpieli dla Eri. Na szczęście nie miałem z tym problemów i szybko sobie poradziłem. Chwilę później już kroiłem resztę sera, nie zapominając oczywiście postawić na stole słoiczka z miodem. Kupowałem miód głównie dla Eri. Uwielbiała jeść go z chlebem, z ciastkami, słodzić nim herbatę. Uśmiechnąłem się delikatnie, widząc jak zajadała się swoim smakołykiem.
- Myślę, że obraziliby się na nas, gdybyśmy im nie powiedzieli. W końcu sąsiedzi nas widzieli chodzących za rękę, słyszeli w jednoznacznej sytuacji, dlatego prędzej czy później Drake i Annabeth usłyszeliby o naszym związku. Wolę od razu odpowiedzieć na ich pytania niż później tłumaczyć się, dlaczego nie powiedzieliśmy im osobiście - uznałem. Tak pewnie wyglądałaby sytuacja. Już oczami wyobraźni widziałem, jak Annabeth nadyma policzki, na których wychodzą pierwsze rumieńce, a później oskarżycielsko wyciąga palec w naszą stronę. Trochę mogło się to wydawać komiczne, zdecydowanie jednak prawdziwe. Poza tym po prostu tak wypadało. Byli naszymi najbliższymi znajomymi i mogliśmy z nimi podzielić się naszą radością.
Wkrótce potem resztki śniadania zostały zjedzone, a kubki opróżnione z herbaty oraz ziół w moim przypadku. Woda również była już niemal gorąca. Szybko umyłem więc naczynia, dwa talerze i dwa kubki to właściwie tyle co nic, po czym pomogłem Eri uszykować jej kąpiel.
- To ja idę odwiedzić Marcha, powiem ci później o wszystkich zaleceniach - uśmiechnąłem się rozbawiony, wypominając trochę wcześniejsze pretensje, jakie miała do mnie Eri. Zabrałem przy tym drobny pocałunek z ust kobiety. - A ty na spokojnie zrób porządek z włosami i później pójdziemy do Drake'a i Annabeth.
- Myślę, że obraziliby się na nas, gdybyśmy im nie powiedzieli. W końcu sąsiedzi nas widzieli chodzących za rękę, słyszeli w jednoznacznej sytuacji, dlatego prędzej czy później Drake i Annabeth usłyszeliby o naszym związku. Wolę od razu odpowiedzieć na ich pytania niż później tłumaczyć się, dlaczego nie powiedzieliśmy im osobiście - uznałem. Tak pewnie wyglądałaby sytuacja. Już oczami wyobraźni widziałem, jak Annabeth nadyma policzki, na których wychodzą pierwsze rumieńce, a później oskarżycielsko wyciąga palec w naszą stronę. Trochę mogło się to wydawać komiczne, zdecydowanie jednak prawdziwe. Poza tym po prostu tak wypadało. Byli naszymi najbliższymi znajomymi i mogliśmy z nimi podzielić się naszą radością.
Wkrótce potem resztki śniadania zostały zjedzone, a kubki opróżnione z herbaty oraz ziół w moim przypadku. Woda również była już niemal gorąca. Szybko umyłem więc naczynia, dwa talerze i dwa kubki to właściwie tyle co nic, po czym pomogłem Eri uszykować jej kąpiel.
- To ja idę odwiedzić Marcha, powiem ci później o wszystkich zaleceniach - uśmiechnąłem się rozbawiony, wypominając trochę wcześniejsze pretensje, jakie miała do mnie Eri. Zabrałem przy tym drobny pocałunek z ust kobiety. - A ty na spokojnie zrób porządek z włosami i później pójdziemy do Drake'a i Annabeth.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Odruchowo w myślach zaczęłam się zastanawiać od kiedy Drake i Annabeth o nas plotkowali. Lub przynajmniej zastanawiali się co u nas słychać. Na pewno zaskoczymy ich tą wizytą, ale też na pewno będą zadowoleni, że wróciliśmy, do miasteczka. O ile już tego nie wiedzą i tylko czekają, aż się u nich zjawimy. Ta dwójka miała to do siebie, że nigdy nie wpadali do nas bez zaproszenia, bo jak sami przyznali, czasem ciężko nas było zastać w domu. A tak to mieli pewność, że spędzimy razem czas. Dawno nie miałam okazji pogadać tak od serca z drugą kobietą w praktycznie tym samym wieku. Jakoś z nią miałam dobry kontakt. Gdyby nie ona Drake i Cas byłabym w sumie zupełnie sama. Dziękowałam losowi, za to, że jednak miałam takie osoby wokół siebie.
- To prawda gdyby dowiedzieli się od osób trzecich. To raczej by nam tego tak łatwo nie darowali. Ale to też oznacza, że musimy być przygotowani na niemal każde pytanie. Pewnie tych bardziej intymnych nie zadadzą, ale wątpię, by choć jedno z pytań o nie nie musnęło. Lepiej nie być zaskoczonym- podsumowałam, dobrze wiedząc, że ten wieczór może się zmienić w serię pytań. Czy byłam na to gotowa? W głębi duszy tak, poza tym byłam szczęśliwa.
Skończyliśmy więc śniadanie, zastanawiając się jak minie nam reszta dnia, a następnie wieczoru. Pomoc Caspera w ogarnianiu kuchni była nieoceniona. Aż mi było głupio na tę uwagę, że mógł coś potłuc. Bo radził sobie bardzo dobrze. Niestety wspólny czas musiał minąć by mógł udać się do Marcha. Oby wszystko było dobrze i medyk nie dopatrzył się czegoś jeszcze z tą ręką.
- Nie zapomnij niczego, co może być ważne. Wiem, że nie lubisz do niego chodzić. Ale na szczęście nie mamy z nim po każdej misji kontaktu. A to oznacza, że jesteśmy coraz lepsi w unikaniu obrażeń- pocieszyłam go na swój sposób. Przedłużając pocałunek, aż kusiło, by tak z nim zostać, ale powstrzymałam się, bo czekało mnie mycie włosów. A to trochę potrwa.
- No to do zobaczenia, będę czekać, aż wrócisz. Załatw wszystko tak szybko jak to będzie możliwe. Kocham cię- dodałam, odprowadzając go do drzwi. Po czym korzystając, z nagrzanej wody znalazłam się w łazience, po drodze zgarnęłam flakon z esencją wrzosu, mięty i jaśminu, który służył mi do mycia włosów. Zawsze sama ją uzyskiwałam, by wydobyć z nich zapach, który lubiłam. Ogarnianie ich zajęło mi trochę czasu, ale to, że było ciepło, miało też swoje plusy, bo włosy po wysuszeniu ich ręcznikiem zaczęły trochę szybciej schnąć. Poszłam do siebie, by uszykować inną bluzkę na wyjście z domu. Ta, którą miałam, wcześniej była wilgotna, musiałam ją zmienić. Czekając, na powrót Casa. W myślach ułożyłam sobie listę ewentualnych zakupów. Na pewno warzywa, ser i zioła oraz coś na deser. No, chyba że Annabeth się uprze i z czymś przyjdzie. Tak też mogło być, rzadko przychodzili z pustymi rękami. Usiadłam, bliżej kominka by włosy szybciej miały szansę wyschnąć.
Dźwięk otwieranych drzwi był dla mnie wystarczającym sygnałem do skończenia szykowania się do wyjścia. Zerwałam się z kanapy na widok Casa.
- Dobrze, że już jesteś. I co wszystko w porządku? Już kończę się ubierać i możemy wychodzić. Wolałam z tym na ciebie zaczekać, bo nie wiedziałam ile to wszystko zajmie- dodałam, kierując się powoli w stronę swojej sypialni. Z zamiarem rozczesania już praktycznie suchych włosów
- To prawda gdyby dowiedzieli się od osób trzecich. To raczej by nam tego tak łatwo nie darowali. Ale to też oznacza, że musimy być przygotowani na niemal każde pytanie. Pewnie tych bardziej intymnych nie zadadzą, ale wątpię, by choć jedno z pytań o nie nie musnęło. Lepiej nie być zaskoczonym- podsumowałam, dobrze wiedząc, że ten wieczór może się zmienić w serię pytań. Czy byłam na to gotowa? W głębi duszy tak, poza tym byłam szczęśliwa.
Skończyliśmy więc śniadanie, zastanawiając się jak minie nam reszta dnia, a następnie wieczoru. Pomoc Caspera w ogarnianiu kuchni była nieoceniona. Aż mi było głupio na tę uwagę, że mógł coś potłuc. Bo radził sobie bardzo dobrze. Niestety wspólny czas musiał minąć by mógł udać się do Marcha. Oby wszystko było dobrze i medyk nie dopatrzył się czegoś jeszcze z tą ręką.
- Nie zapomnij niczego, co może być ważne. Wiem, że nie lubisz do niego chodzić. Ale na szczęście nie mamy z nim po każdej misji kontaktu. A to oznacza, że jesteśmy coraz lepsi w unikaniu obrażeń- pocieszyłam go na swój sposób. Przedłużając pocałunek, aż kusiło, by tak z nim zostać, ale powstrzymałam się, bo czekało mnie mycie włosów. A to trochę potrwa.
- No to do zobaczenia, będę czekać, aż wrócisz. Załatw wszystko tak szybko jak to będzie możliwe. Kocham cię- dodałam, odprowadzając go do drzwi. Po czym korzystając, z nagrzanej wody znalazłam się w łazience, po drodze zgarnęłam flakon z esencją wrzosu, mięty i jaśminu, który służył mi do mycia włosów. Zawsze sama ją uzyskiwałam, by wydobyć z nich zapach, który lubiłam. Ogarnianie ich zajęło mi trochę czasu, ale to, że było ciepło, miało też swoje plusy, bo włosy po wysuszeniu ich ręcznikiem zaczęły trochę szybciej schnąć. Poszłam do siebie, by uszykować inną bluzkę na wyjście z domu. Ta, którą miałam, wcześniej była wilgotna, musiałam ją zmienić. Czekając, na powrót Casa. W myślach ułożyłam sobie listę ewentualnych zakupów. Na pewno warzywa, ser i zioła oraz coś na deser. No, chyba że Annabeth się uprze i z czymś przyjdzie. Tak też mogło być, rzadko przychodzili z pustymi rękami. Usiadłam, bliżej kominka by włosy szybciej miały szansę wyschnąć.
Dźwięk otwieranych drzwi był dla mnie wystarczającym sygnałem do skończenia szykowania się do wyjścia. Zerwałam się z kanapy na widok Casa.
- Dobrze, że już jesteś. I co wszystko w porządku? Już kończę się ubierać i możemy wychodzić. Wolałam z tym na ciebie zaczekać, bo nie wiedziałam ile to wszystko zajmie- dodałam, kierując się powoli w stronę swojej sypialni. Z zamiarem rozczesania już praktycznie suchych włosów
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Eri miała rację. Obrażenia już nie były tak częste jak kiedyś, łatwiej nam było walczyć z demonami, gdy mieliśmy o nich coraz większą wiedzę. Może jeszcze nie byliśmy idealni i wątpiłem, żebyśmy doszli do takiego stopnia, jednak stawaliśmy się coraz lepsi.
Blondynka bardzo entuzjastycznie podeszła do pomysłu zmiany swojej fryzury, do pielęgnacji włosów, tego czasu, który mogła spędzić teraz tylko na tym. Zaśmiałem się lekko lecz mimo to bardziej odczułem to ciepło na sercu, gdy usłyszałem jej ostatnie słowa. Wiele lat na nie czekałem i nadal nie mogłem uwierzyć, że tak na mnie działały. Przez to, gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, zapragnąłem tam wrócić i wziąć Eri ze sobą, by nie musieć być z dala od niej, nawet na tą niedługą chwilę. Miałem jednak w głowie inny plan, który wymagał by Eri nie było przy mnie.
Dlatego od razu ruszyłem schodami na samą górę do sąsiadki. Kobieta otworzyła drzwi niemal natychmiast. Widocznie zaskoczona moją obecnością. Raczej nie chodziliśmy po sąsiadach, nie wpadaliśmy do nich niezapowiedzianie na herbatkę. Widziałem początkową niepewność w jej oczach, która jednak szybko ustąpiła miejsce pewnego rodzaju radości, gdy tylko powiedziałem o co chodzi.
- W końcu! Tak ładnie razem wyglądacie! - zaśmiała się, po czym klasnęła w dłonie. - W takim razie już zabieram się do pieczenia! Jakie ciasto mam zrobić? - spytała, odganiając jednego ze swoich kotów z krzesła, na którym leżał fartuszek. Wzięła go i zaczęła już zawiązywać wokół swojej talii.
- Spokojnie, nie na dziś. Chciałem tylko upewnić się, czy pani oferta dalej aktualna…
- Oczywiście, że tak! - przerwała mi, łapiąc się pod boki.
- Myślę, że za cztery dni byłoby dobrze. Chcieliśmy wyjechać na krótki odpoczynek, ale mamy kilka spraw do dokończenia. Więc jak? Ciasto z miodem?
- Za cztery dni zatem. Dobrze. Coś z miodem, będzie gotowe kochanieńki.
- Dziękuję bardzo. I proszę nic nie mówić Eri. To ma być niespodzianka - poprosiłem, na co kobieta ochoczo przystała, obiecując dyskrecję.
Po tej wizycie czułem się trochę lżej. Idąc do Marcha nawet nie czułem zwyczajowej niechęci, całkiem nie myślałem o tym, co mnie tam czeka. W drodze do jego domu odwiedziłem też jedynego w okolicy złotnika, by rozeznać się w jego ofercie. Moje pojawienie się nie było dla niego niczym nowym, gdyż często kupowaliśmy tu różne przedmioty, które przekształcaliśmy na artefakty do pracy. Nie raz również zamawialiśmy coś specjalnego, wyłącznie na życzenie. Tym razem nie było inaczej. Znałem gust Eri, widziałem nie raz jaką biżuterię wybierała. Wszystko musiało nie tylko ładnie wyglądać, ale i być praktyczne. Nie mogłem dać jej czegoś, co by jej się nie podobało lub przeszkadzało w pracy.
Starałem się wszystko załatwić szybko i sprawnie. Najwięcej uwagi oczywiście poświęciłem na dobór odpowiedniej biżuterii. March również tylko wymienił opatrunek, nakładając maści i znów każąc zjawić się jutro.
- W porządku - a nawet lepiej niż w porządku, ale tu już musiałem powstrzymać się od komentarza. Na widok Eri nie umiałem za to powstrzymać uśmiechu, jaki nie chciał schodzić z moich warg. - March mówił, że wszystko dobrze jest, ale mam znów jutro przyjść na zmianę opatrunku. Uznał, że mam przyjść z tobą, bo on nie ma nerwów do opatrywania mnie, dlatego wszystko ci wyjaśni co i jak - zaśmiałem się lekko, przypominając sobie skwaszoną minę mężczyzny.
Zaczekałem chwilę na Eri aż dobrze rozczesane swoje włosy i mogliśmy wychodzić. Zamknąłem jeszcze drzwi na klucz, po czym od razu odnalazłem dłoń kobiety swoją, splatając je razem.
- Miło by było, gdyby znaleźli czas. Myślisz, że w końcu zdecydowali się powiększyć rodzinę? Pamiętam jak ostatnio Annabeth coś napominała, że Drake nie bardzo chętnie do tego podchodzi. Pewnie przez tą jego zrzędliwą matkę, której wiecznie coś nie pasuje w Annabeth. Nie rozumiem dlaczego, przecież jest dobrą żoną - mówiłem, gdy szliśmy w kierunku domu naszych znajomych.
Blondynka bardzo entuzjastycznie podeszła do pomysłu zmiany swojej fryzury, do pielęgnacji włosów, tego czasu, który mogła spędzić teraz tylko na tym. Zaśmiałem się lekko lecz mimo to bardziej odczułem to ciepło na sercu, gdy usłyszałem jej ostatnie słowa. Wiele lat na nie czekałem i nadal nie mogłem uwierzyć, że tak na mnie działały. Przez to, gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, zapragnąłem tam wrócić i wziąć Eri ze sobą, by nie musieć być z dala od niej, nawet na tą niedługą chwilę. Miałem jednak w głowie inny plan, który wymagał by Eri nie było przy mnie.
Dlatego od razu ruszyłem schodami na samą górę do sąsiadki. Kobieta otworzyła drzwi niemal natychmiast. Widocznie zaskoczona moją obecnością. Raczej nie chodziliśmy po sąsiadach, nie wpadaliśmy do nich niezapowiedzianie na herbatkę. Widziałem początkową niepewność w jej oczach, która jednak szybko ustąpiła miejsce pewnego rodzaju radości, gdy tylko powiedziałem o co chodzi.
- W końcu! Tak ładnie razem wyglądacie! - zaśmiała się, po czym klasnęła w dłonie. - W takim razie już zabieram się do pieczenia! Jakie ciasto mam zrobić? - spytała, odganiając jednego ze swoich kotów z krzesła, na którym leżał fartuszek. Wzięła go i zaczęła już zawiązywać wokół swojej talii.
- Spokojnie, nie na dziś. Chciałem tylko upewnić się, czy pani oferta dalej aktualna…
- Oczywiście, że tak! - przerwała mi, łapiąc się pod boki.
- Myślę, że za cztery dni byłoby dobrze. Chcieliśmy wyjechać na krótki odpoczynek, ale mamy kilka spraw do dokończenia. Więc jak? Ciasto z miodem?
- Za cztery dni zatem. Dobrze. Coś z miodem, będzie gotowe kochanieńki.
- Dziękuję bardzo. I proszę nic nie mówić Eri. To ma być niespodzianka - poprosiłem, na co kobieta ochoczo przystała, obiecując dyskrecję.
Po tej wizycie czułem się trochę lżej. Idąc do Marcha nawet nie czułem zwyczajowej niechęci, całkiem nie myślałem o tym, co mnie tam czeka. W drodze do jego domu odwiedziłem też jedynego w okolicy złotnika, by rozeznać się w jego ofercie. Moje pojawienie się nie było dla niego niczym nowym, gdyż często kupowaliśmy tu różne przedmioty, które przekształcaliśmy na artefakty do pracy. Nie raz również zamawialiśmy coś specjalnego, wyłącznie na życzenie. Tym razem nie było inaczej. Znałem gust Eri, widziałem nie raz jaką biżuterię wybierała. Wszystko musiało nie tylko ładnie wyglądać, ale i być praktyczne. Nie mogłem dać jej czegoś, co by jej się nie podobało lub przeszkadzało w pracy.
Starałem się wszystko załatwić szybko i sprawnie. Najwięcej uwagi oczywiście poświęciłem na dobór odpowiedniej biżuterii. March również tylko wymienił opatrunek, nakładając maści i znów każąc zjawić się jutro.
- W porządku - a nawet lepiej niż w porządku, ale tu już musiałem powstrzymać się od komentarza. Na widok Eri nie umiałem za to powstrzymać uśmiechu, jaki nie chciał schodzić z moich warg. - March mówił, że wszystko dobrze jest, ale mam znów jutro przyjść na zmianę opatrunku. Uznał, że mam przyjść z tobą, bo on nie ma nerwów do opatrywania mnie, dlatego wszystko ci wyjaśni co i jak - zaśmiałem się lekko, przypominając sobie skwaszoną minę mężczyzny.
Zaczekałem chwilę na Eri aż dobrze rozczesane swoje włosy i mogliśmy wychodzić. Zamknąłem jeszcze drzwi na klucz, po czym od razu odnalazłem dłoń kobiety swoją, splatając je razem.
- Miło by było, gdyby znaleźli czas. Myślisz, że w końcu zdecydowali się powiększyć rodzinę? Pamiętam jak ostatnio Annabeth coś napominała, że Drake nie bardzo chętnie do tego podchodzi. Pewnie przez tą jego zrzędliwą matkę, której wiecznie coś nie pasuje w Annabeth. Nie rozumiem dlaczego, przecież jest dobrą żoną - mówiłem, gdy szliśmy w kierunku domu naszych znajomych.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Na szczęście wszystko było w porządku. I uspokoiłam się, gdy dowiedziałam się, że z jego ramię dobrze się leczy. Najgorzej by było gdyby znowu musiał mieć ją zszywaną. Postanowiłam, dopilnować by nie musiał tego przechodzić po raz kolejny. Te dwa lub nawet już trzy razy w zupełności wystarczyły. Na jego słowa na temat Marcha delikatnie roześmiałam się wyraźnie rozbawiona. Nie dziwiły mnie słowa lekarza. Znając Casa, ten na pewno mu zrzędził lub niecierpliwił się, bo chciał mieć to jak najszybciej za sobą. Sama nie wiem, jakbym się zachowała na jego miejscu. Co prawda umiałam się porozumieć z Marchem mimo jego specyficznego charakteru, ale też zdarzało mi się z nim nie zgadzać w wielu kwestiach. Chciałam nauczyć się lepiej zszywać rany czy je oczyszczać. Sama to zaproponowałam, jednak ten wykręcał się brakiem czasu.
- Aż tak dałeś Marchowi w kość? Nie podziewałam się, że przy zmianie opatrunku będzie potrzebował, mojej asysty byś zachowywał się, jak należy. Żartuję Cas, oczywiście, że z chęcią dowiem się jak mam zajmować się raną. No i przy okazji dowiem się z pierwszej ręki, jaki to posłuszny jesteś gdy nie ma mnie w pobliżu- mrugnęłam do niego. Był to bardzo niewinny przytyk w jego stronę. Mocniej splotłam nasze palce, wtulając się w jego bok.
Resztę drogi rozmawialiśmy o naszych bardzo dobrych znajomych. Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Bo w sumie to też mnie ciekawiło. Annabeth bardzo pragnęła dziecka, ale Drake ciągle uważał, że mają na to czas. Albo mówił tak, bo jak Casper zauważył, mężczyzna był pod wpływem matki.
- Przecież dobrze wiesz, że pani Jilson nigdy nic nie pasuje. Nie chciała, by jej ukochany jedynak żenił się z Annabeth, bo uważała ją za niegodną jej syna. Podobno sądziła, że będzie migać się od pracy czy obowiązków domowych. Jak widać, myliła się, ale i tak jej do siebie nie przekonała. Ważne, że Drake ją wspiera i postawił z tym ślubem na swoim- nasz bliski znajomy jak postanowił, tak zrobił i wyszło im to tylko na dobre. Było widać u nich miłość i szacunek. Mimo podzielonych zdań odnośnie dziecka.
Stanęliśmy przed niedużym piętrowym domem, który nie był już w najlepszym stanie. Co prawda Drake co jakiś czas robił remonty, ale na wiele nie starczyło. Zatrzymaliśmy się na schodach, pukając kołatką do drzwi.
- Już idę. Poczta tak wcześnie dzisiaj?- usłyszeliśmy zza nich gdy przekręcała w nich klucz. Drzwi otworzyły się i w progu stanęła młoda kobieta o ciemnych włosach w skromnej sukience i włosami zaczesanymi do tyłu. Milczała, jakby nie dowierzając, kogo widzi, przyznaję, dawno nas tu nie było.
- Nie strasz nas wodą święconą ani niczym podobnym. To naprawdę my Eri i Cas miło cię widzieć Annabeth - wymusiłam ten lekki żart w moim stylu. Dopiero teraz czarnowłosa zrozumiała, że to nie sen, bo niemal od razu uśmiechnęła się na nasz widok, by następnie samej się zupełnie rozluźnić.
- Cieszę się, że wróciliście do miasteczka. Wejdźcie, nie stójmy tak w progu- zaprosiła, nas do środka. W tym domu przewodził zawsze zapach sosny i jaśminu ulubionych kwiatów brunetki. Weszliśmy, do środka ciągle trzymając się za ręce. Jakoś nie chciałam wypuszczać jego ręki ze swojej.
- Tak wróciliśmy jakiś czas temu. W sumie przyszliśmy tutaj w konkretnym celu- zaczęłam z delikatnym uśmiechem. Drzwi po drugiej stronie otworzyły się i pojawił się Drake. Ten od razu do nas podszedł, też się cieszył na nasz widok.
- Cóż za miła niespodzianka. Czyżby coś się wydarzyło, że osobiście do nas zawitaliście?- spytał obejmując lekko ramieniem Annabeth, ta patrzyła na nas i zerknęła na nasze splecione dłonie. Na jej twarzy pojawiła się ciekawość. A ja natomiast lekko się zmieszałam.
- Chcecie może to wyjaśnić? Z chęcią się dowiem, jak to się wydarzyło. I zapewne nie tylko ja, prawda kochany? – zapytała męża. Ten tylko kiwnął głową też tym zaintrygowany.
- Wszystko wam wyjaśnimy, obiecuję. A przyszliśmy tutaj, bo chcemy was dziś zaprosić do nas na kolacje. Jeśli nie macie innych planów oczywiście- spytałam znajomych, czy znajdą dla nas czas. Miałam wrażenie, że akurat idealnie trafiliśmy z czasem z tym zaproszeniem. Moja intuicja bywała nieomylna.
- Aż tak dałeś Marchowi w kość? Nie podziewałam się, że przy zmianie opatrunku będzie potrzebował, mojej asysty byś zachowywał się, jak należy. Żartuję Cas, oczywiście, że z chęcią dowiem się jak mam zajmować się raną. No i przy okazji dowiem się z pierwszej ręki, jaki to posłuszny jesteś gdy nie ma mnie w pobliżu- mrugnęłam do niego. Był to bardzo niewinny przytyk w jego stronę. Mocniej splotłam nasze palce, wtulając się w jego bok.
Resztę drogi rozmawialiśmy o naszych bardzo dobrych znajomych. Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Bo w sumie to też mnie ciekawiło. Annabeth bardzo pragnęła dziecka, ale Drake ciągle uważał, że mają na to czas. Albo mówił tak, bo jak Casper zauważył, mężczyzna był pod wpływem matki.
- Przecież dobrze wiesz, że pani Jilson nigdy nic nie pasuje. Nie chciała, by jej ukochany jedynak żenił się z Annabeth, bo uważała ją za niegodną jej syna. Podobno sądziła, że będzie migać się od pracy czy obowiązków domowych. Jak widać, myliła się, ale i tak jej do siebie nie przekonała. Ważne, że Drake ją wspiera i postawił z tym ślubem na swoim- nasz bliski znajomy jak postanowił, tak zrobił i wyszło im to tylko na dobre. Było widać u nich miłość i szacunek. Mimo podzielonych zdań odnośnie dziecka.
Stanęliśmy przed niedużym piętrowym domem, który nie był już w najlepszym stanie. Co prawda Drake co jakiś czas robił remonty, ale na wiele nie starczyło. Zatrzymaliśmy się na schodach, pukając kołatką do drzwi.
- Już idę. Poczta tak wcześnie dzisiaj?- usłyszeliśmy zza nich gdy przekręcała w nich klucz. Drzwi otworzyły się i w progu stanęła młoda kobieta o ciemnych włosach w skromnej sukience i włosami zaczesanymi do tyłu. Milczała, jakby nie dowierzając, kogo widzi, przyznaję, dawno nas tu nie było.
- Nie strasz nas wodą święconą ani niczym podobnym. To naprawdę my Eri i Cas miło cię widzieć Annabeth - wymusiłam ten lekki żart w moim stylu. Dopiero teraz czarnowłosa zrozumiała, że to nie sen, bo niemal od razu uśmiechnęła się na nasz widok, by następnie samej się zupełnie rozluźnić.
- Cieszę się, że wróciliście do miasteczka. Wejdźcie, nie stójmy tak w progu- zaprosiła, nas do środka. W tym domu przewodził zawsze zapach sosny i jaśminu ulubionych kwiatów brunetki. Weszliśmy, do środka ciągle trzymając się za ręce. Jakoś nie chciałam wypuszczać jego ręki ze swojej.
- Tak wróciliśmy jakiś czas temu. W sumie przyszliśmy tutaj w konkretnym celu- zaczęłam z delikatnym uśmiechem. Drzwi po drugiej stronie otworzyły się i pojawił się Drake. Ten od razu do nas podszedł, też się cieszył na nasz widok.
- Cóż za miła niespodzianka. Czyżby coś się wydarzyło, że osobiście do nas zawitaliście?- spytał obejmując lekko ramieniem Annabeth, ta patrzyła na nas i zerknęła na nasze splecione dłonie. Na jej twarzy pojawiła się ciekawość. A ja natomiast lekko się zmieszałam.
- Chcecie może to wyjaśnić? Z chęcią się dowiem, jak to się wydarzyło. I zapewne nie tylko ja, prawda kochany? – zapytała męża. Ten tylko kiwnął głową też tym zaintrygowany.
- Wszystko wam wyjaśnimy, obiecuję. A przyszliśmy tutaj, bo chcemy was dziś zaprosić do nas na kolacje. Jeśli nie macie innych planów oczywiście- spytałam znajomych, czy znajdą dla nas czas. Miałam wrażenie, że akurat idealnie trafiliśmy z czasem z tym zaproszeniem. Moja intuicja bywała nieomylna.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po krótkim spacerze znaleźliśmy się pod odpowiednim adresem. Drzwi otworzyła nam sama Annabeth, nie do końca wierząc własnym oczom, gdy nas zobaczyła. Trochę się jej nie dziwiłem, przez ostatni czas bardzo długo nie było nas w mieście. Szybko jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech, po czym wpuściła nas do środka. Po chwili również zjawił się i Drake, z którym wymieniliśmy krótkie przywitanie.
Eri w kilku słowach wyjaśniła naszym znajomym powód złożonej wizyty. Annabeth zaciekawiła się od razu naszymi złączonymi dłońmi, wyciągając odpowiednie wnioski. Nie sądziłem, że to niewinne pytanie szatynki tak zadziała na Eri, pozbawiając ją części odwagi. Aż miałem ochotę się roześmiać, jednak nie wypadało.
- Nie dajcie się prosić. Brakuje nam już naszych wspólnych spotkań. Eri nie może się doczekać świeżych ploteczek i kiedy w końcu będzie mogła wypić trochę wina ze swoją najlepszą przyjaciółką - na moje słowa Annabeth roześmiała się serdecznie, po czym uściskała Eri.
- Będziemy, oczywiście nie przegapimy takiej okazji - odezwał się Drake odpowiadając za nich dwoje.
- Może zostaniecie, zrobię herbatę - zaproponowała Annabeth lecz tym razem to ja pokręciłem głową.
- Nie będziemy zabierać wam czasu. W końcu oboje zaraz wychodzicie do pracy. A my pójdziemy na zakupy i zaczniemy przygotowywać coś smacznego na kolację.
- No dobrze. Przyjdziemy najszybciej jak to będzie możliwe - uznała Annabeth, ściskając na pożegnanie jeszcze Eri.
- Kupię jakieś smaczne ciastka z miodem - mruknął do mnie cicho Drake, czym bardzo mnie rozbawił. Chodziło o to, iż zarówno Annabeth jak i Euricia przepadały za tą słodyczą i zawsze w domu musiał być miód. Czasem zastanawiałem się, czy Annabeth nauczyła się tego od Eri, czy to może Euricia przejęła ten nawyk od Annabeth.
- W razie gdybyś nie znalazł to weź zwykle. U nas w piwnicy jest zapas miodu - mężczyzna kiwnął poważnie głową, choć na jego twarzy pojawił się chwilę później szeroki uśmiech.
Eri w kilku słowach wyjaśniła naszym znajomym powód złożonej wizyty. Annabeth zaciekawiła się od razu naszymi złączonymi dłońmi, wyciągając odpowiednie wnioski. Nie sądziłem, że to niewinne pytanie szatynki tak zadziała na Eri, pozbawiając ją części odwagi. Aż miałem ochotę się roześmiać, jednak nie wypadało.
- Nie dajcie się prosić. Brakuje nam już naszych wspólnych spotkań. Eri nie może się doczekać świeżych ploteczek i kiedy w końcu będzie mogła wypić trochę wina ze swoją najlepszą przyjaciółką - na moje słowa Annabeth roześmiała się serdecznie, po czym uściskała Eri.
- Będziemy, oczywiście nie przegapimy takiej okazji - odezwał się Drake odpowiadając za nich dwoje.
- Może zostaniecie, zrobię herbatę - zaproponowała Annabeth lecz tym razem to ja pokręciłem głową.
- Nie będziemy zabierać wam czasu. W końcu oboje zaraz wychodzicie do pracy. A my pójdziemy na zakupy i zaczniemy przygotowywać coś smacznego na kolację.
- No dobrze. Przyjdziemy najszybciej jak to będzie możliwe - uznała Annabeth, ściskając na pożegnanie jeszcze Eri.
- Kupię jakieś smaczne ciastka z miodem - mruknął do mnie cicho Drake, czym bardzo mnie rozbawił. Chodziło o to, iż zarówno Annabeth jak i Euricia przepadały za tą słodyczą i zawsze w domu musiał być miód. Czasem zastanawiałem się, czy Annabeth nauczyła się tego od Eri, czy to może Euricia przejęła ten nawyk od Annabeth.
- W razie gdybyś nie znalazł to weź zwykle. U nas w piwnicy jest zapas miodu - mężczyzna kiwnął poważnie głową, choć na jego twarzy pojawił się chwilę później szeroki uśmiech.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Zdecydowałam się jednak powiedzieć o tym co łączyło mnie teraz z Casem przy wspólnej kolacji. Tak dawno się z nimi nie widziałam, że aż mi się cieplej na sercu zrobiło na ich widok. Byli tak samo zakochani jak pamiętałam. Annabeth najwyraźniej też nie mogła się doczekać naszego spotkania.
-Wiele rzeczy się wydarzyło to fakt. Więc tematów do rozmowy na pewno nie zabraknie. Miło będzie rzem spędzić ten czas- oznajmiła Annabeth. Aż mnie zaciekawił tym, co tu się działo, ale jej spojrzenie mówiło jasne, że najlepsze zostawi na nasze spotkane wieczorem. Zrozumiałam ją, nie nalegałam.
- Tak więc może siódma lub ósma by wam pasowała? Bo nie chcę, by Drake się spieszył po pracy. A nie pamiętam, o której zwykle kończysz. Wybierzcie godzinę, a my się zorganizujemy na ten czas- zasugerowałam przyjaciołom. Drake po chwili zastanowił się i uśmiechnął w odpowiedzi, dając wybór żonie.
- Myślę, że ósmą będzie najlepiej. Zdążę ogarnąć dom i zrobię na jutro obiad. Więc na tę godzinę byśmy przyszli- oznajmiła, ustalając w sumie najważniejszy szczegół. Ucieszyłam się, bo to oznaczało, że mieliśmy jeszcze sporo czasu, by wszystko przygotować.
- Co tym tak szepczecie? Hmm? Może nam powiecie?- zmierzyłam mężczyzn krótkim spojrzeniem. Ale najwyraźniej nie chieli nic powiedzieć.
- Ach ci faceci jak z nimi wytrzymać? Annabeth może ty zdradzisz ten sekret? – zapytałam ciemnowłosą, na co ta tylko roześmiała się cicho.
- Nic nie zdradzę, bo każdy mężczyzna jest inny. Ale cóż powinnaś mieć z tym tutaj już spore doświadczenie- mrugnęła zaczepnie. Wywróciłam oczami na to.
- Pora na nas jeśli chcemy, przygotować się na spotkanie z wami. A jeszcze mamy parę rzeczy do zrobienia. To do ósmej w takim razie, naprawdę nie możemy się doczekać- zapewniłam tę dwójkę.
- Do zobaczenia, cieszę się, że wróciliście- pożegnała nas, lekko przytulając mnie, Drake też się z nami pożegnał.
Wyszliśmy z powrotem na dwór, pogoda nam dopisywała, co przyjęłam z ulgą. Wyjęłam kartkę, którą miałam ze sobą w kieszeni cała list zakupów.
- Musimy iść na targ, po warzywa zrobię sałatkę, dawno jej nie jadłam. Poza tym musimy kupić świeże zioła, ser to, roztopię ser z nimi. Jak ty masz jakieś życzenia, to mów zobaczę, czy uda się to wykonać- zasugerowałam Casowi. Nie wiem, czy mam ochotę bawić się w gotowanie czegoś bardzo ciężkiego na kolację.
- Annabeth musi mi kiedyś dać przepis na ten chleb, który czasem robi. Nie ukrywam, ale tęsknie trochę za jego smakiem. Obym go tylko wtedy nie przypaliła jak tamtych ciastek- skrzywiłam się na tamto wspomnienie
-Wiele rzeczy się wydarzyło to fakt. Więc tematów do rozmowy na pewno nie zabraknie. Miło będzie rzem spędzić ten czas- oznajmiła Annabeth. Aż mnie zaciekawił tym, co tu się działo, ale jej spojrzenie mówiło jasne, że najlepsze zostawi na nasze spotkane wieczorem. Zrozumiałam ją, nie nalegałam.
- Tak więc może siódma lub ósma by wam pasowała? Bo nie chcę, by Drake się spieszył po pracy. A nie pamiętam, o której zwykle kończysz. Wybierzcie godzinę, a my się zorganizujemy na ten czas- zasugerowałam przyjaciołom. Drake po chwili zastanowił się i uśmiechnął w odpowiedzi, dając wybór żonie.
- Myślę, że ósmą będzie najlepiej. Zdążę ogarnąć dom i zrobię na jutro obiad. Więc na tę godzinę byśmy przyszli- oznajmiła, ustalając w sumie najważniejszy szczegół. Ucieszyłam się, bo to oznaczało, że mieliśmy jeszcze sporo czasu, by wszystko przygotować.
- Co tym tak szepczecie? Hmm? Może nam powiecie?- zmierzyłam mężczyzn krótkim spojrzeniem. Ale najwyraźniej nie chieli nic powiedzieć.
- Ach ci faceci jak z nimi wytrzymać? Annabeth może ty zdradzisz ten sekret? – zapytałam ciemnowłosą, na co ta tylko roześmiała się cicho.
- Nic nie zdradzę, bo każdy mężczyzna jest inny. Ale cóż powinnaś mieć z tym tutaj już spore doświadczenie- mrugnęła zaczepnie. Wywróciłam oczami na to.
- Pora na nas jeśli chcemy, przygotować się na spotkanie z wami. A jeszcze mamy parę rzeczy do zrobienia. To do ósmej w takim razie, naprawdę nie możemy się doczekać- zapewniłam tę dwójkę.
- Do zobaczenia, cieszę się, że wróciliście- pożegnała nas, lekko przytulając mnie, Drake też się z nami pożegnał.
Wyszliśmy z powrotem na dwór, pogoda nam dopisywała, co przyjęłam z ulgą. Wyjęłam kartkę, którą miałam ze sobą w kieszeni cała list zakupów.
- Musimy iść na targ, po warzywa zrobię sałatkę, dawno jej nie jadłam. Poza tym musimy kupić świeże zioła, ser to, roztopię ser z nimi. Jak ty masz jakieś życzenia, to mów zobaczę, czy uda się to wykonać- zasugerowałam Casowi. Nie wiem, czy mam ochotę bawić się w gotowanie czegoś bardzo ciężkiego na kolację.
- Annabeth musi mi kiedyś dać przepis na ten chleb, który czasem robi. Nie ukrywam, ale tęsknie trochę za jego smakiem. Obym go tylko wtedy nie przypaliła jak tamtych ciastek- skrzywiłam się na tamto wspomnienie
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ósma to było jednak dość późno lecz z drugiej strony nie mogliśmy oczekiwać, że zostawią pracę, by się z nami spotkać. I tak cieszyłem się, że zgodzili się przyjść dziś wieczorem. Brakowało mi takich spotkań, tej normalności, po prostu powrotu i odsapnięcia od ciężkiej pracy. Pożegnaliśmy się, nie mogąc już doczekać wieczora.
- Nie wiem, nic mi nie przychodzi do głowy. Zdam się w tym temacie na ciebie - odpowiedziałem, gdy po wyjściu skierowaliśmy się na targowisko po zakupy. W domu jak zwykle mieliśmy wielkie nic. Tak naprawdę nigdy nie wiedzieliśmy, kiedy znów wyruszymy w drogę do pracy. Z tego powodu nauczyliśmy się robić zakupy a także gotować tylko na jeden dzień, aby jak najmniej marnować jedzenia. Łatwiej nam było wychodzić częściej z domu.
Oczywiście musieliśmy wrócić z pełnymi rękami wszelkich produktów. Oprócz sałatki ustaliliśmy, że zrobimy jeszcze inne dania na ciepło. Nie dużo, po trochę wszystkiego. Drake obiecał ciastka, dlatego nie zaprzątaliśmy sobie głowy pieczeniem słodkości.
- Eri, musimy przyjąć jakieś zlecenie - odezwałem się po powrocie do mieszkania, rozłożeniu zakupów i podliczeniu naszych pieniędzy. - W innym przypadku zostaniemy zmuszeni do sprzedania jednego z artefaktów. A wiem, że tam samo jak ja tego nie chcesz - westchnąłem. Wziąłem odłożone, nieotwarte jeszcze listy, po czym usiadłem przy stole. Było nieco po południu, a więc wciąż wystarczająco wiele czasu, by zdążyć zająć się zarówno pocztą jak i przyrządzaniem jedzenia.
- Weźmy jedno lub dwa, niedaleko stąd - otworzyłem pierwszy list. Niestety miejsce oddalone o mniej więcej dwa dni drogi, odłożyłem od razu, nie czytając. To samo z następnym. - Meristere, ciekawe. Wracaliśmy przez to miasteczko i niczego nie dało się wyczuć. A tu proszę, straszenie zwierząt, wycie po nocach i… rzucanie gnoju w szyby w środku nocy - roześmiałem się, szczerze nie wierząc w to, co przeczytałem. - To brzmi jak kiepski żart - a jednocześnie łatwy sposób na zarobek. Cóż, to nie brzmiało jak sprawka żadnego z demonów, szczególnie ta ostatnia część, ale zdecydowanie był to problem, z którym mierzyli się mieszkańcy.
- Albo wioska Con, gdzie w przydrożnej kapliczce zagnieździło się coś. Krew spływająca z oczu figury, ofiarowane owoce, które gniją w mgnieniu oka czy wypalony krąg traw dookoła. Wygląda mi to na góra dwie godziny pracy. Może zajmiemy się najpierw zjawą w Con, a po zakończeniu udamy się do Meristere? Sprawdzimy, co nocą nawiedza to miejsce - zaproponowałem, odkładając te dwa zlecenia na bok, by nie pomieszały się z resztą. Byłem niemal pewien, że nikt się nie zajął do tej pory tymi sprawami. Egzorcyści nie zajmowali się "drobnostkami". Demon z nawiedzonej kapliczki zazwyczaj nie wynurzał się i jej nie opuszczał, a wystraszone zwierzęta oraz brudne okna nie były powodem, do zainteresowania.
- Nie wiem, nic mi nie przychodzi do głowy. Zdam się w tym temacie na ciebie - odpowiedziałem, gdy po wyjściu skierowaliśmy się na targowisko po zakupy. W domu jak zwykle mieliśmy wielkie nic. Tak naprawdę nigdy nie wiedzieliśmy, kiedy znów wyruszymy w drogę do pracy. Z tego powodu nauczyliśmy się robić zakupy a także gotować tylko na jeden dzień, aby jak najmniej marnować jedzenia. Łatwiej nam było wychodzić częściej z domu.
Oczywiście musieliśmy wrócić z pełnymi rękami wszelkich produktów. Oprócz sałatki ustaliliśmy, że zrobimy jeszcze inne dania na ciepło. Nie dużo, po trochę wszystkiego. Drake obiecał ciastka, dlatego nie zaprzątaliśmy sobie głowy pieczeniem słodkości.
- Eri, musimy przyjąć jakieś zlecenie - odezwałem się po powrocie do mieszkania, rozłożeniu zakupów i podliczeniu naszych pieniędzy. - W innym przypadku zostaniemy zmuszeni do sprzedania jednego z artefaktów. A wiem, że tam samo jak ja tego nie chcesz - westchnąłem. Wziąłem odłożone, nieotwarte jeszcze listy, po czym usiadłem przy stole. Było nieco po południu, a więc wciąż wystarczająco wiele czasu, by zdążyć zająć się zarówno pocztą jak i przyrządzaniem jedzenia.
- Weźmy jedno lub dwa, niedaleko stąd - otworzyłem pierwszy list. Niestety miejsce oddalone o mniej więcej dwa dni drogi, odłożyłem od razu, nie czytając. To samo z następnym. - Meristere, ciekawe. Wracaliśmy przez to miasteczko i niczego nie dało się wyczuć. A tu proszę, straszenie zwierząt, wycie po nocach i… rzucanie gnoju w szyby w środku nocy - roześmiałem się, szczerze nie wierząc w to, co przeczytałem. - To brzmi jak kiepski żart - a jednocześnie łatwy sposób na zarobek. Cóż, to nie brzmiało jak sprawka żadnego z demonów, szczególnie ta ostatnia część, ale zdecydowanie był to problem, z którym mierzyli się mieszkańcy.
- Albo wioska Con, gdzie w przydrożnej kapliczce zagnieździło się coś. Krew spływająca z oczu figury, ofiarowane owoce, które gniją w mgnieniu oka czy wypalony krąg traw dookoła. Wygląda mi to na góra dwie godziny pracy. Może zajmiemy się najpierw zjawą w Con, a po zakończeniu udamy się do Meristere? Sprawdzimy, co nocą nawiedza to miejsce - zaproponowałem, odkładając te dwa zlecenia na bok, by nie pomieszały się z resztą. Byłem niemal pewien, że nikt się nie zajął do tej pory tymi sprawami. Egzorcyści nie zajmowali się "drobnostkami". Demon z nawiedzonej kapliczki zazwyczaj nie wynurzał się i jej nie opuszczał, a wystraszone zwierzęta oraz brudne okna nie były powodem, do zainteresowania.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Po zakupach pojawiliśmy się w domu, prawdę mówiąc dawno nie gotowałam dla znacznej ilości osób, ale trzeba było wziąć się do pracy tak szybko jak to było możliwe. Zajęłam się, najpierw segregowaniem co pójdzie do czego, by móc łatwiej nam gotować. Najpierw umyłam warzywa, następnie wyjęłam miskę, która byłaby odpowiednia do sałatki. Cas w tym czasie zajął się resztą listów. A trochę ich do przejrzenia zostało. Jeśli chodziło o misje, to ich wybór zależał zwykle od mężczyzny. Ja zajmowałam się Bardziej zapleczem środków nam do tego potrzebnym jak alchemia kamienie czy księgi. Albo jeszcze medycznym, bo tego też trochę przy sobie zawsze miałam. Odstawiłam umyte warzywa na stół, by je w spokoju pokroić. Słowa Casa miały sporo prawdy, postanowiłam poruszyć ten temat. Który w sumie lekko mnie niepokoił, a starałam się go ukryć.
- Wiesz, co zauważyłam? W tym roku strasznie szybko zaczyna nam brakować pieniędzy. W tamtym roku tak nie było, albo nie było tak ciężko jak obecnie. Zastanawia mnie co jest tego powodem, albo przyjmujemy mniej płatne zlecenia, albo za dużo wydajemy, co jest mało prawdopodobne- wymieniłam to co nie dawało mi spokoju. Bo zleceń braliśmy naprawdę sporo. No teraz trochę mniej, bo cóż kiedyś trzeba było odpocząć. Wzięłam noż w dłoń i zaczęłam, kroić warzywa słuchając bruneta czytającego listy, a raczej zaproponowane nam zlecenia. Trochę ich było na brak zajęć nie będziemy narzekać. Zamyśliłam się nad tymi dwoma wybranymi tak na początek. Nie były daleko, a i zarobione pieniądze możemy przeznaczyć na wyjazd na wakacje.
- To z tym straszeniem czy brudzeniem okien wygląda na sprawkę złośliwego chochlika niż demona. Wiesz to coś jak duch, ale lubi znęcać się na ludziach niewybrednymi żartami. Nie wygląda to na nic trudnego jeśli to jest faktycznie to, a nie tylko czubek góry lodowej problemu- podsumowałam, dalej krojąc produkty na sałatkę. Gdy skończyłam, wrzuciłam wszystko do miski.
- Pokroisz czosnek? Tylko dwa ząbki i bardzo drobno. Wiesz, ze nie cierpię tego robić. Ja zajmę się ziłami, trzeba je dobrze namoczyć- spytałam Casa, zabierając się z kolejną rzecz. W kuchni rozniósł się przyjemny zapach ziół. Dałam im trochę, by się namoczyły. Zadecydowałam się podać też zupę, ale o nieco ostrzejszym aromacie. Chrzan oraz pieprz powinny zrobić swoje.
- Powinniśmy, też dowiedzie się, czego March używa do zrobienia tej maści. Jak u niego będziemy. Może będę mogła sama ją wykonać i na tym też może byśmy zaoszczędzili, jak myślisz? - zadałam pytanie po dłuższej chwili. Wiem, że wizyty u niego nie są przyjemnością, ale może zechce zdradzić ten jeden sekret. Nie byłam medykiem, miałam inne wartościowe zdolności.
- Con? Czy to czasem nie mieszka ten nawiedzony zielarz, który chciał nas kiedyś oskubać, wmawiając nam, że szałwia pomaga na bóle napięciowe?- nagle sobie o tym przypomniałam. Byliśmy tam raz, o ile to jest to miejsce. Czasem bywało tak, że zlewały mi się w jedno. Nie miałam zdolności odczytywania map to zostawiałam Casperowi. Kończyłam kolejną rzecz szykować na wieczór. Muszę przyznać, że nawet sprawnie nam to szło.
- Wiesz, co zauważyłam? W tym roku strasznie szybko zaczyna nam brakować pieniędzy. W tamtym roku tak nie było, albo nie było tak ciężko jak obecnie. Zastanawia mnie co jest tego powodem, albo przyjmujemy mniej płatne zlecenia, albo za dużo wydajemy, co jest mało prawdopodobne- wymieniłam to co nie dawało mi spokoju. Bo zleceń braliśmy naprawdę sporo. No teraz trochę mniej, bo cóż kiedyś trzeba było odpocząć. Wzięłam noż w dłoń i zaczęłam, kroić warzywa słuchając bruneta czytającego listy, a raczej zaproponowane nam zlecenia. Trochę ich było na brak zajęć nie będziemy narzekać. Zamyśliłam się nad tymi dwoma wybranymi tak na początek. Nie były daleko, a i zarobione pieniądze możemy przeznaczyć na wyjazd na wakacje.
- To z tym straszeniem czy brudzeniem okien wygląda na sprawkę złośliwego chochlika niż demona. Wiesz to coś jak duch, ale lubi znęcać się na ludziach niewybrednymi żartami. Nie wygląda to na nic trudnego jeśli to jest faktycznie to, a nie tylko czubek góry lodowej problemu- podsumowałam, dalej krojąc produkty na sałatkę. Gdy skończyłam, wrzuciłam wszystko do miski.
- Pokroisz czosnek? Tylko dwa ząbki i bardzo drobno. Wiesz, ze nie cierpię tego robić. Ja zajmę się ziłami, trzeba je dobrze namoczyć- spytałam Casa, zabierając się z kolejną rzecz. W kuchni rozniósł się przyjemny zapach ziół. Dałam im trochę, by się namoczyły. Zadecydowałam się podać też zupę, ale o nieco ostrzejszym aromacie. Chrzan oraz pieprz powinny zrobić swoje.
- Powinniśmy, też dowiedzie się, czego March używa do zrobienia tej maści. Jak u niego będziemy. Może będę mogła sama ją wykonać i na tym też może byśmy zaoszczędzili, jak myślisz? - zadałam pytanie po dłuższej chwili. Wiem, że wizyty u niego nie są przyjemnością, ale może zechce zdradzić ten jeden sekret. Nie byłam medykiem, miałam inne wartościowe zdolności.
- Con? Czy to czasem nie mieszka ten nawiedzony zielarz, który chciał nas kiedyś oskubać, wmawiając nam, że szałwia pomaga na bóle napięciowe?- nagle sobie o tym przypomniałam. Byliśmy tam raz, o ile to jest to miejsce. Czasem bywało tak, że zlewały mi się w jedno. Nie miałam zdolności odczytywania map to zostawiałam Casperowi. Kończyłam kolejną rzecz szykować na wieczór. Muszę przyznać, że nawet sprawnie nam to szło.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Musiałem zgodzić się z Eri. Nasze środki pieniężne ostatnio szybko topniały, a zleceń mieliśmy tylko więcej. Może to przez to, że niestety wykorzystywaliśmy bardzo dużo materiałów. Zlecenia, które zdawały się być szybkie i łatwe takie nie były, wymagały od nas więcej za niezmienioną cenę. Niestety odbiło się to na nas dość mocno, ale z drugiej strony nie potrafiliśmy przejść obojętnie obok wyrządzanego przez demony zła. Westchnąłem tylko, mając ten fakt na uwadze, gdy będziemy wybierać następne zlecenia.
- Sprawdźmy to. Najwyżej trochę dłużej nad tym czasu spędzimy - Eri miała rację, ale intrygowało mnie, czy rzeczywiście był to głupi chochlik, czy coś poważniejszego..
- Jasne, trzeba było wcześniej mówić - odłożyłem całą pocztę na szafkę, by nie ubrudzić niczego, po czym zabrałem się za zlecone przez Eri zadanie. - Myślę, że March za dużo na tym zarabia, aby tak łatwo ulec i podzielić się przepisem - jako jedyny lekarz w okolicy nie mógł narzekać na brak pracy lub za małą ilość chętnych do zakupu maści. Musiał też używać łatwo dostępnych ziół i roślin, skoro zawsze miał maści pod dostatkiem i to w dość przystępnej cenie. Oczywiście miał też niektóre lepsze, na bardzo rozległe, bolące rany, droższe maści, ale również o dużo wyższej jakości.
- Być może. Ważne, że znasz się trochę na ziołach i nie pozwoliłaś się nabrać - zaśmiałem się krótko na to wspomnienie. Eri nie było łatwo wyprowadzić z równowagi lecz tamtego dnia mocno się wkurzyła. - Bez ciebie leczyłbym rany szałwią oraz pił rumianek na ból głowy - posłałem kobiecie uśmiech, po czym postanowiłem zająć się również chrzanem. Miał bardzo ostry zapach, przez który łzawiły oczy, gdy obrany korzeń ścierałem na tarce. Świetnie za to nadawał się do zupy, którą robiła Eri.
- Wiesz, co jeszcze bym podał do tej zupy? Grzanki. Lubię je, szczególnie te podsmażane na maśle, z solą i odrobiną czosnku. Tak też myślę, że może jednak zrobię trochę eklerów, bo ciastek może nam zabraknąć. Szczególnie kiedy wraz z Annabeth dorwiecie się do słoika z miodem - zaśmiałem się cicho, nie mogąc sobie odpuścić tego drobnego przytyku w stronę kobiety.
- Ale z drugiej strony, gdy widzę miód, od razu myślę o tobie. I o twoich słodkich ustach więc wcale się z ciebie nie nabijam - mruknąłem zadziornie. Nie mogłem przy tym odmówić sobie, aby skraść Eri pocałunek. Jej usta nadal miały posmak miodu, zapewne wciąż pozostał tam po śniadaniu.
- Sprawdźmy to. Najwyżej trochę dłużej nad tym czasu spędzimy - Eri miała rację, ale intrygowało mnie, czy rzeczywiście był to głupi chochlik, czy coś poważniejszego..
- Jasne, trzeba było wcześniej mówić - odłożyłem całą pocztę na szafkę, by nie ubrudzić niczego, po czym zabrałem się za zlecone przez Eri zadanie. - Myślę, że March za dużo na tym zarabia, aby tak łatwo ulec i podzielić się przepisem - jako jedyny lekarz w okolicy nie mógł narzekać na brak pracy lub za małą ilość chętnych do zakupu maści. Musiał też używać łatwo dostępnych ziół i roślin, skoro zawsze miał maści pod dostatkiem i to w dość przystępnej cenie. Oczywiście miał też niektóre lepsze, na bardzo rozległe, bolące rany, droższe maści, ale również o dużo wyższej jakości.
- Być może. Ważne, że znasz się trochę na ziołach i nie pozwoliłaś się nabrać - zaśmiałem się krótko na to wspomnienie. Eri nie było łatwo wyprowadzić z równowagi lecz tamtego dnia mocno się wkurzyła. - Bez ciebie leczyłbym rany szałwią oraz pił rumianek na ból głowy - posłałem kobiecie uśmiech, po czym postanowiłem zająć się również chrzanem. Miał bardzo ostry zapach, przez który łzawiły oczy, gdy obrany korzeń ścierałem na tarce. Świetnie za to nadawał się do zupy, którą robiła Eri.
- Wiesz, co jeszcze bym podał do tej zupy? Grzanki. Lubię je, szczególnie te podsmażane na maśle, z solą i odrobiną czosnku. Tak też myślę, że może jednak zrobię trochę eklerów, bo ciastek może nam zabraknąć. Szczególnie kiedy wraz z Annabeth dorwiecie się do słoika z miodem - zaśmiałem się cicho, nie mogąc sobie odpuścić tego drobnego przytyku w stronę kobiety.
- Ale z drugiej strony, gdy widzę miód, od razu myślę o tobie. I o twoich słodkich ustach więc wcale się z ciebie nie nabijam - mruknąłem zadziornie. Nie mogłem przy tym odmówić sobie, aby skraść Eri pocałunek. Jej usta nadal miały posmak miodu, zapewne wciąż pozostał tam po śniadaniu.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Czy byłam gotowa na jakąś skomplikowaną misję? Tego nie byłam pewna, jednak kwestie finansowe były dla nas bardzo istotne. Może teraz wychodziłam na materialistkę, ale nasza sytuacja tego wymagała, byśmy mogli żyć na w miarę przyzwoitym poziomie. Uśmiechnęłam się do niego, gdy na moją prośbę zajął się krojeniem kolejnego dodatku do sałatki. Gdy zioła skończyły się moczyć, mogłam też zająć się ich krojeniem. Praca w kuchni szła nam równie dobrze jak współpraca na misjach.
- Co do misji, wezmę po prostu trochę więcej środków, by być przygotowaną na dosłownie wszystko. Ale przypuszczam, że więcej szczegółów poznamy dopiero na miejscu- podsumowałam, dalej pracując przy desce. Podzielałam jego zdanie, na temat Marcha wolałam to jednak na ten moment zachować dla siebie. Bo prawda była taka, że zdecydowanie za dużo zarabiał nawet na nas. Bo zmiana opatrunku czy medykamenty też swoje kosztowały. Con miało o mnie jak najgorsze zdanie i wątpiłam, by się to zmieniło na skutek tego cholernego incydentu. Co jak co, ale nabrać to bym się tak łatwo nie dała.
- Przeklęty stary dziad, co jak co, ale miał pecha, bo trafił na kogoś, kto znał się na tyle dobrze na ziołach, żeś tego uniknął. Inaczej miałbyś poważne problemy. Wolę nie myśleć jakby się to skończyło- mruknęłam nieco tym zdenerwowana. Złość mi szybko minęła, widząc jego uśmiech, sama się uśmiechnęłam do niego. Mimo to cieszyłam się, że mnie doceniał.
- Ta wiedza wymagała trochę czasu, moje początki też nie były najlepsze w tym zakresie. Ale miło wiedzieć, że jestem dla ciebie niezbędna, a raczej moja wiedza- zaśmiałam się, nie mogąc pozbyć się tego ciepła w środku.
– To z tymi grzankami masz rację, zostało trochę chleba, to można, go wykorzystać. A jednak twoje pomysły też się przydają. W porządku mamy jeszcze sporo czasu, więc nie musimy się spieszyć- zabrałam starty chrzan dodając go tak samo jak i pokrojony czosnek. Z Casem było na tyle dobrze, że nie musiałam go, zaganiać do kuchni by mi pomagał, bo sam często to oferował. Korzystałam z jego pomocy, bo tak było szybciej i lubiliśmy gotować.
Cas nie byłby sobą, gdyby sam też czasem mi nie dokuczył. Tylko że akurat nasze żarty nie były po to, by komuś wytykać jego wady. Wręcz przeciwnie, poprawiało nam to tylko humor. Jakoś szybko do tego przywykłam, nie wiem, czy kto inny tak by odbierał jego przytyki. Alice? Nawet w nią nie wierzyłam.
Miałam zająć się grzankami, gdy podszedł do mnie i przypomniał mi to, co w sumie wszystko na dobre rozpoczęło. Jego pocałunek był tak przyjemny, że nie mogłam sobie go odmówić. Zarzuciłam ręce na jego kark, by go bardziej przedłużyć. Usta Casa umiały uzależnić. Musiałam go niestety przerwać.
- Do tej pory nie wiem, co cię skusiło, by mnie wtedy pocałować. To był miód, czy tylko nim nieświadomie cię sprowokowałam? Może zdradzisz, jak było naprawdę?- spytałam go, zaciekawiona oblizując wargi po pocałunku. Zerknęłam, na godzinę mieliśmy jeszcze sporo czasu, ale to i dobrze.
- Jak skończymy w kuchni, pójdę się przebrać. Może to i nasi przyjaciele, ale nie wypada powitać ich w tym co chodzimy na co dzień. Znając Annabeth pewnie już szykuje swoją najlepszą sukienkę- zaśmiałam się, bo brunetka tak jak ja może i chodziła w sukienkach, ale czasem też ją one denerwowały.
- Co do misji, wezmę po prostu trochę więcej środków, by być przygotowaną na dosłownie wszystko. Ale przypuszczam, że więcej szczegółów poznamy dopiero na miejscu- podsumowałam, dalej pracując przy desce. Podzielałam jego zdanie, na temat Marcha wolałam to jednak na ten moment zachować dla siebie. Bo prawda była taka, że zdecydowanie za dużo zarabiał nawet na nas. Bo zmiana opatrunku czy medykamenty też swoje kosztowały. Con miało o mnie jak najgorsze zdanie i wątpiłam, by się to zmieniło na skutek tego cholernego incydentu. Co jak co, ale nabrać to bym się tak łatwo nie dała.
- Przeklęty stary dziad, co jak co, ale miał pecha, bo trafił na kogoś, kto znał się na tyle dobrze na ziołach, żeś tego uniknął. Inaczej miałbyś poważne problemy. Wolę nie myśleć jakby się to skończyło- mruknęłam nieco tym zdenerwowana. Złość mi szybko minęła, widząc jego uśmiech, sama się uśmiechnęłam do niego. Mimo to cieszyłam się, że mnie doceniał.
- Ta wiedza wymagała trochę czasu, moje początki też nie były najlepsze w tym zakresie. Ale miło wiedzieć, że jestem dla ciebie niezbędna, a raczej moja wiedza- zaśmiałam się, nie mogąc pozbyć się tego ciepła w środku.
– To z tymi grzankami masz rację, zostało trochę chleba, to można, go wykorzystać. A jednak twoje pomysły też się przydają. W porządku mamy jeszcze sporo czasu, więc nie musimy się spieszyć- zabrałam starty chrzan dodając go tak samo jak i pokrojony czosnek. Z Casem było na tyle dobrze, że nie musiałam go, zaganiać do kuchni by mi pomagał, bo sam często to oferował. Korzystałam z jego pomocy, bo tak było szybciej i lubiliśmy gotować.
Cas nie byłby sobą, gdyby sam też czasem mi nie dokuczył. Tylko że akurat nasze żarty nie były po to, by komuś wytykać jego wady. Wręcz przeciwnie, poprawiało nam to tylko humor. Jakoś szybko do tego przywykłam, nie wiem, czy kto inny tak by odbierał jego przytyki. Alice? Nawet w nią nie wierzyłam.
Miałam zająć się grzankami, gdy podszedł do mnie i przypomniał mi to, co w sumie wszystko na dobre rozpoczęło. Jego pocałunek był tak przyjemny, że nie mogłam sobie go odmówić. Zarzuciłam ręce na jego kark, by go bardziej przedłużyć. Usta Casa umiały uzależnić. Musiałam go niestety przerwać.
- Do tej pory nie wiem, co cię skusiło, by mnie wtedy pocałować. To był miód, czy tylko nim nieświadomie cię sprowokowałam? Może zdradzisz, jak było naprawdę?- spytałam go, zaciekawiona oblizując wargi po pocałunku. Zerknęłam, na godzinę mieliśmy jeszcze sporo czasu, ale to i dobrze.
- Jak skończymy w kuchni, pójdę się przebrać. Może to i nasi przyjaciele, ale nie wypada powitać ich w tym co chodzimy na co dzień. Znając Annabeth pewnie już szykuje swoją najlepszą sukienkę- zaśmiałam się, bo brunetka tak jak ja może i chodziła w sukienkach, ale czasem też ją one denerwowały.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiech na moich wargach tylko się poszerzył, gdy Eri postanowiła nieco przedłużyć nasz pocałunek. Znów poczułem to przyjemne ciepło na skórze, gdy tylko przypadkiem dotknęła nieosłoniętego kawałka ciała. Chciałem tak dłużej zostać lecz kobieta już miała inny plan. Jak dla mnie zdecydowanie zbyt szybko się odsunęła.
- Nie mam pojęcia co to do końca było - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. To nie był jednak miód, tego mogłem być pewien. Dla mnie był odrobinę za słodki i jakoś nie kojarzył się z pocałunkami. Przynajmniej wtedy.
- Jeszcze zanim zaczęłaś mnie prowokować, gdy do ciebie podszedłem… po prostu miałem ochotę cię pocałować. Pewnie bym tego nie zrobił, gdybyś nie była tak blisko i nie wyskoczyła z tym miodem na ustach. Twój dotyk tak mnie obezwładnił, że poddałem się i już wiedziałem, że jestem twój - uśmiechnąłem się lekko na tamto wspomnienie. Było mi wtedy obojętne, co powie Eri. Mimo iż bałem się odrzucenia, nie potrafiłem również przestać. Wystarczająco długo dusiłem w sobie te uczucia, które w końcu znalazły ujście tamtego wieczoru.
- Już prawie wszystko mamy zrobione - mruknąłem cicho prosto w jej usta, delikatnie sięgając do nich swoimi. Dłońmi objąłem Eri, gładząc jej plecy. - Może więc pomiędzy kuchnią a sypialnią znajdziesz jeszcze dla mnie czas? - spytałem, ukrywając twarz w ramieniu kobiety. Odszukując kawałek nagiej skóry pomiędzy szyją i obojczykiem, złożyłem tam kilka pocałunków.
- Chodźmy gdzieś na krótki spacer. Tak po prostu. Na godzinkę, może dwie. Na ciastko do piekarni. Albo posiedzieć nad strumieniem. Co ty na to? - zaproponowałem, unosząc głowę, by spojrzeć kobiecie w oczy. Jedną dłoń przesunąłem z pleców Eri, aby ująć jej policzek i gładzić ciepłe ciało oraz kciukiem drażnić jej dolną wargę.
- Nie mam pojęcia co to do końca było - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. To nie był jednak miód, tego mogłem być pewien. Dla mnie był odrobinę za słodki i jakoś nie kojarzył się z pocałunkami. Przynajmniej wtedy.
- Jeszcze zanim zaczęłaś mnie prowokować, gdy do ciebie podszedłem… po prostu miałem ochotę cię pocałować. Pewnie bym tego nie zrobił, gdybyś nie była tak blisko i nie wyskoczyła z tym miodem na ustach. Twój dotyk tak mnie obezwładnił, że poddałem się i już wiedziałem, że jestem twój - uśmiechnąłem się lekko na tamto wspomnienie. Było mi wtedy obojętne, co powie Eri. Mimo iż bałem się odrzucenia, nie potrafiłem również przestać. Wystarczająco długo dusiłem w sobie te uczucia, które w końcu znalazły ujście tamtego wieczoru.
- Już prawie wszystko mamy zrobione - mruknąłem cicho prosto w jej usta, delikatnie sięgając do nich swoimi. Dłońmi objąłem Eri, gładząc jej plecy. - Może więc pomiędzy kuchnią a sypialnią znajdziesz jeszcze dla mnie czas? - spytałem, ukrywając twarz w ramieniu kobiety. Odszukując kawałek nagiej skóry pomiędzy szyją i obojczykiem, złożyłem tam kilka pocałunków.
- Chodźmy gdzieś na krótki spacer. Tak po prostu. Na godzinkę, może dwie. Na ciastko do piekarni. Albo posiedzieć nad strumieniem. Co ty na to? - zaproponowałem, unosząc głowę, by spojrzeć kobiecie w oczy. Jedną dłoń przesunąłem z pleców Eri, aby ująć jej policzek i gładzić ciepłe ciało oraz kciukiem drażnić jej dolną wargę.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Bawiło mnie to, że nie miał dość naszej bliskości, że cały czas chciał być obok mnie. W sumie ze mną było tak samo, bo nie potrafiłam go nie pocałować, czy nie spojrzeć w oczy. Nie umiałam się już bez tego obejść. To było cholernie uzależniające, ale czy chcieliśmy przestać? Odpowiedź była wręcz oczywista, żadne z nas nawet nie brało tego pod uwagę. Uśmiechnęłam się, na jego wyjaśnienia w sumie jakoś nie byłam tym za bardzo zaskoczona, choć ciepło, które się rozlało, w środku było bardzo przyjemne.
- Mówiłam ci, byś nie nie kusił losu, bo wpadniesz w bardzo niebezpieczne sidła. Aż dziwne, że dopiero teraz mój dotyk na ciebie zadziałał. W sumie od dawna do siebie należeliśmy, ale nie umieliśmy spojrzeć prawdzie w oczy. Nie żałuję tej akcji z miodem, bo gdybyś wtedy nie zaryzykował, dalej bylibyśmy tylko partnerami i współlokatorami w pracy - mruknęłam, tylko gdy jego dłonie zaczęły gładzić moje plecy, aż chętnie skóra na nich przyjmowała jego dotyk.
Głos Caspera był stłumiony przez to, że schował twarz w moje ramię, wykorzystują to, całując przy okazji obojczyk, który był bardzo wrażliwy na to.
- To dobry pomysł, z tym wyrwaniem się na chwilę z domu. Piekarnia odpada, wolę mieć pusty żołądek na te nasze pyszności, które przygotowaliśmy. Strumień to chyba najlepszy wybór, możemy tam posiedzieć i miło spędzić czas- zgodziłam się z nim co do wyjścia. Jakoś mi też się nie chciało siedzieć w domu. Ale z innego powodu, po prostu miałam wrażenie, że się duszę. Spacer powinien zrzucić ze mnie to uczucie. Na to chociaż liczyłam.
- Skończę z grzankami i możemy wyjść. Chyba jest ciepło i nie muszę, nic na siebie nie dodatkowo zakładać jak myślisz? - spytałam go, kończąc ostatnią rzecz w kuchni na ten moment. Spojrzałam w okno, było słonecznie. Więc faktycznie zrezygnowałam z braniem na siebie dodatkowego okrycia. Po skończonej pracy w kuchni zdecydowałam się poruszyć pewien temat.
- I co lepiej się czujesz po tej drugiej dawce ziół od Marcha? Bo widzisz, nadal myślę o dodaniu do nich paru składników, które mogłyby pomóc w leczeniu i poprawiły samopoczucie. Może za bardzo w to ingeruje, ale myślę, że to na pewno nie zaszkodzi- zmieszałam się lekko na tę moją propozycję. Jakoś nie umiałam tego zrobić bez jego zgody. Patrzyliśmy sobie w oczy gdy przy okazji drażnił lekko moją dolną wargę. Przygryzłam delikatnie jego palec, drocząc się w ten sposób.
Dałam też znak Casperowi, że możemy wychodzić. O tej porze większość mężczyzn jest w pracy, a kobiety szykują obiad dla rodziny. To był wręcz idealny moment, by wyjść i nikogo nie spotkać. Bo po ostatniej rozmowie z sąsiadką, nadal na mej twarzy pojawiały się lekkie czerwone ślady zażenowania.
- Pamiętasz, jak łowiliśmy ryby na kolację, gdy jeszcze nie mieliśmy prawdziwego dachu nad głową? Tyle się zmieniło, a ja nadal pamiętam ich ohydny, mulasty smak. Mimo że jadło się to, tylko po to, by przeżyć kolejny dzień- powiedziałam, to co było najważniejsze, przetrwaliśmy to wszystko, bo byliśmy razem.
Wyszliśmy z mieszkania.
Tak jak przypuszczałam, w okolicy nie było zupełnie nikogo. Teraz mieliśmy wybór co do jedzenia, oraz do tego jak spędzić czas. Nie musieliśmy ukrywać swego wieku ani tym bardziej bać się tego co przyniesie kolejny dzień
- Mówiłam ci, byś nie nie kusił losu, bo wpadniesz w bardzo niebezpieczne sidła. Aż dziwne, że dopiero teraz mój dotyk na ciebie zadziałał. W sumie od dawna do siebie należeliśmy, ale nie umieliśmy spojrzeć prawdzie w oczy. Nie żałuję tej akcji z miodem, bo gdybyś wtedy nie zaryzykował, dalej bylibyśmy tylko partnerami i współlokatorami w pracy - mruknęłam, tylko gdy jego dłonie zaczęły gładzić moje plecy, aż chętnie skóra na nich przyjmowała jego dotyk.
Głos Caspera był stłumiony przez to, że schował twarz w moje ramię, wykorzystują to, całując przy okazji obojczyk, który był bardzo wrażliwy na to.
- To dobry pomysł, z tym wyrwaniem się na chwilę z domu. Piekarnia odpada, wolę mieć pusty żołądek na te nasze pyszności, które przygotowaliśmy. Strumień to chyba najlepszy wybór, możemy tam posiedzieć i miło spędzić czas- zgodziłam się z nim co do wyjścia. Jakoś mi też się nie chciało siedzieć w domu. Ale z innego powodu, po prostu miałam wrażenie, że się duszę. Spacer powinien zrzucić ze mnie to uczucie. Na to chociaż liczyłam.
- Skończę z grzankami i możemy wyjść. Chyba jest ciepło i nie muszę, nic na siebie nie dodatkowo zakładać jak myślisz? - spytałam go, kończąc ostatnią rzecz w kuchni na ten moment. Spojrzałam w okno, było słonecznie. Więc faktycznie zrezygnowałam z braniem na siebie dodatkowego okrycia. Po skończonej pracy w kuchni zdecydowałam się poruszyć pewien temat.
- I co lepiej się czujesz po tej drugiej dawce ziół od Marcha? Bo widzisz, nadal myślę o dodaniu do nich paru składników, które mogłyby pomóc w leczeniu i poprawiły samopoczucie. Może za bardzo w to ingeruje, ale myślę, że to na pewno nie zaszkodzi- zmieszałam się lekko na tę moją propozycję. Jakoś nie umiałam tego zrobić bez jego zgody. Patrzyliśmy sobie w oczy gdy przy okazji drażnił lekko moją dolną wargę. Przygryzłam delikatnie jego palec, drocząc się w ten sposób.
Dałam też znak Casperowi, że możemy wychodzić. O tej porze większość mężczyzn jest w pracy, a kobiety szykują obiad dla rodziny. To był wręcz idealny moment, by wyjść i nikogo nie spotkać. Bo po ostatniej rozmowie z sąsiadką, nadal na mej twarzy pojawiały się lekkie czerwone ślady zażenowania.
- Pamiętasz, jak łowiliśmy ryby na kolację, gdy jeszcze nie mieliśmy prawdziwego dachu nad głową? Tyle się zmieniło, a ja nadal pamiętam ich ohydny, mulasty smak. Mimo że jadło się to, tylko po to, by przeżyć kolejny dzień- powiedziałam, to co było najważniejsze, przetrwaliśmy to wszystko, bo byliśmy razem.
Wyszliśmy z mieszkania.
Tak jak przypuszczałam, w okolicy nie było zupełnie nikogo. Teraz mieliśmy wybór co do jedzenia, oraz do tego jak spędzić czas. Nie musieliśmy ukrywać swego wieku ani tym bardziej bać się tego co przyniesie kolejny dzień
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Musiałem zgodzić się z Eri. Tylko my byliśmy na tyle ślepi, by nie widzieć tak oczywistych rzeczy, każąc sobie czekać tak długo na siebie. Gdyby nie te śmiałe gesty tamtego wieczoru, zapewne wciąż żadne z nas nie byłoby zadowolone, nadal żyjąc tylko obok siebie, a nie ze sobą. Cieszyłem się, że oboje wtedy zaryzykowaliśmy wszystko, by skusić los, a potem zyskać jeszcze więcej.
- Dobrze, pomogę ci - kiwnąłem głową, chcąc mieć przygotowania w kuchni jak najszybciej za sobą. Wspólna praca bardzo przyspieszyła wszystko i dzięki temu mogliśmy szybciej wyjść na nasz spacer.
- Sądzę, że nie zaszkodzi spróbować. W końcu zawsze to na mnie próbowałaś wszystkie swoje nowe pomysły odnośnie leków. I jak widać wciąż żyję i mam się dobrze - zaśmiałem się z tych słów Eri. Wbrew temu, co myślała, uważałem że bardzo wiele wie o ziołach i potrafiła robić z nich proste leki. A tylko mnie miała pod ręką, by je wypróbować. Euricia jednak zawsze dwa razy sprawdzała swoje pomysły zanim podała mi coś do spożycia lub smarowania. I przynosiło to pozytywne skutki więc ufałem jej w tej kwestii.
Wyszliśmy z mieszkania, po czym powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę strumienia. Kobieta miała rację, że niewielu dorosłych można spotkać o tej porze. Głównie ostatnie przekupy na targu oraz bawiące się dzieci.
- Mhm, często te ryby jedliśmy też na śniadanie i kolację. Aż jednego razu rozchorowałaś się od nich - powiedziałem, przypominając sobie ten niezbyt przyjemny okres w naszym życiu. - W dodatku ludzie przeganiali nas znad rzeki, co dodatkowo zniechęcało do jedzenia tego - pewnie w obawie, że zjemy im wszystkie ryby z rzeki, co było absurdem.
Na szczęście po dojściu w odpowiednie miejsce, nie zastaliśmy tam nikogo. Wartki strumyk szumiał cicho, odbijając promienie słońca. Z jednej jego strony znajdował się las i łąka, gdzie pasły się kozy, a z drugiej ubita dróżka oraz kamienny murek, na którym właśnie usiedliśmy.
- Chyba właśnie dlatego w naszym jadłospisie nie ma żadnych ryb - zaśmiałem się cicho, po czym przysunąłem się blisko Eri, aby objąć ją ramieniem. - Cieszę się, że mamy już za sobą ten trudny czas - ucałowałem ją w skroń, a wolną dłonią złapałem jej dłoń, lekko ściskając. Naprawdę, za nic w życiu nie chciałbym powtórzyć tych ciężkich miesięcy. Było mi dobrze tak, jak w tej chwili. Nie pragnąłem niczego więcej, bo mając Eri u swego boku miałem wszystko.
- Dobrze, pomogę ci - kiwnąłem głową, chcąc mieć przygotowania w kuchni jak najszybciej za sobą. Wspólna praca bardzo przyspieszyła wszystko i dzięki temu mogliśmy szybciej wyjść na nasz spacer.
- Sądzę, że nie zaszkodzi spróbować. W końcu zawsze to na mnie próbowałaś wszystkie swoje nowe pomysły odnośnie leków. I jak widać wciąż żyję i mam się dobrze - zaśmiałem się z tych słów Eri. Wbrew temu, co myślała, uważałem że bardzo wiele wie o ziołach i potrafiła robić z nich proste leki. A tylko mnie miała pod ręką, by je wypróbować. Euricia jednak zawsze dwa razy sprawdzała swoje pomysły zanim podała mi coś do spożycia lub smarowania. I przynosiło to pozytywne skutki więc ufałem jej w tej kwestii.
Wyszliśmy z mieszkania, po czym powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę strumienia. Kobieta miała rację, że niewielu dorosłych można spotkać o tej porze. Głównie ostatnie przekupy na targu oraz bawiące się dzieci.
- Mhm, często te ryby jedliśmy też na śniadanie i kolację. Aż jednego razu rozchorowałaś się od nich - powiedziałem, przypominając sobie ten niezbyt przyjemny okres w naszym życiu. - W dodatku ludzie przeganiali nas znad rzeki, co dodatkowo zniechęcało do jedzenia tego - pewnie w obawie, że zjemy im wszystkie ryby z rzeki, co było absurdem.
Na szczęście po dojściu w odpowiednie miejsce, nie zastaliśmy tam nikogo. Wartki strumyk szumiał cicho, odbijając promienie słońca. Z jednej jego strony znajdował się las i łąka, gdzie pasły się kozy, a z drugiej ubita dróżka oraz kamienny murek, na którym właśnie usiedliśmy.
- Chyba właśnie dlatego w naszym jadłospisie nie ma żadnych ryb - zaśmiałem się cicho, po czym przysunąłem się blisko Eri, aby objąć ją ramieniem. - Cieszę się, że mamy już za sobą ten trudny czas - ucałowałem ją w skroń, a wolną dłonią złapałem jej dłoń, lekko ściskając. Naprawdę, za nic w życiu nie chciałbym powtórzyć tych ciężkich miesięcy. Było mi dobrze tak, jak w tej chwili. Nie pragnąłem niczego więcej, bo mając Eri u swego boku miałem wszystko.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Okres mojej choroby był tym, o którym wolałam nie pamiętać. Nie wiem jakim cudem mnie to dopadło. Miałam słabszy organizm wtedy czy co? Trudno było stwierdzić czy akurat tamta ryba nie była po prostu czymś skażona. Skrzywiłam się, mimowolnie na tamto wspomnienie wtulając się w jego bok.
- To był najgorszy okres mego życia. Nie byłam nawet pewna czy z tego wyjdę. Bo było coraz gorzej, gdyby nie podjęta walka mego organizmu to nie wiem, jakby się to skończyło- zarówno dla mnie jak i dla Casa tamte kilka dni były jak wyjęte z koszmaru. Uratowałam się, ale gdyby jego nie było w pobliżu, to zapewne szybko bym się poddała. Ale o tym wolałam nie mówić.
Nasz spacer dobiegł końca gdy znaleźliśmy się nad strumykiem i usiedliśmy na murku. Tam też objął mnie ramieniem, łapiąc też za rękę. Było mi bardzo przyjemnie i nie chciałam tego stracić. Patrzyłam to na wodę to na niego.
- Wiesz, o czym pomyślałam? Skoro jak sam przyznałeś, jesteś tylko mój, to podczas naszych misji będziesz musiał zmienić swoje przyzwyczajenia. Wiesz, co mam na myśli prawda? - spojrzałam na niego wymownie. Obserwując czy wie, do czego piję. A, miałam na myśli jego jednonocne przygody z wdzięczącymi się do niego młodymi dziewczynami. Teraz jak nie był już wolny, to nie mógł sobie pozwolić na numery tego typu. Wątpiłam, by coś takiego się zdarzyło, bo Cas no nie był typem bawidamka gdy był w związku. Nigdy nie zdradził, Alice co mogłam potwierdzić, gdy był ze mną na misji. Więc teraz tym bardziej tego nie zrobi, skoro jak sam przyznał, od dawna mnie kochał. Ale przyzwyczajenia robią swoje i ciężko niektóre rzucić. Sama coś o tym wiem, bo uwielbiam słodycze, i bez nich nie umiem się obejść. Robię to tylko wtedy, gdy naprawdę muszę. Spojrzałam na swoje ciało obecnie ukryte pod ubraniem.
- Chyba przed naszym wyjazdem będę musiała zrezygnować ze słodyczy. Za niedługo będzie widać, że przytyłam. A zapewne tak właśnie jest. Po tej kolacji z naszymi przyjaciółmi zdecydowanie mniej będę jeść. Nie mogę się aż tak zapuścić jak ta Reyna z targu - mruknęłam na wspomnienie pulchnej córki właścicielki jednego ze stanowisk. Była na pewno młodsza ode mnie a wygląd no, szczupłą nie można było jej niestety nazwać. Moja sylwetka zwykle wyglądała na kruchą i chciałam, żeby taką pozostała.
- Co do ryb, widziałam jeden przepis, na lekarstwo, który wykorzystuje starte na proch ości ryby. Podobno mają jakieś właściwości, ale muszę o tym jeszcze poczytać. Nadal wiem trochę za mało, bym była z tego zadowolona. A poza tym Cas jak wydobrzejesz, obiecałeś mi trening z walki sztyletem. Znam podstawy, ale obrona u mnie kuleje- dodałam, wspominając mu o tym.
- To był najgorszy okres mego życia. Nie byłam nawet pewna czy z tego wyjdę. Bo było coraz gorzej, gdyby nie podjęta walka mego organizmu to nie wiem, jakby się to skończyło- zarówno dla mnie jak i dla Casa tamte kilka dni były jak wyjęte z koszmaru. Uratowałam się, ale gdyby jego nie było w pobliżu, to zapewne szybko bym się poddała. Ale o tym wolałam nie mówić.
Nasz spacer dobiegł końca gdy znaleźliśmy się nad strumykiem i usiedliśmy na murku. Tam też objął mnie ramieniem, łapiąc też za rękę. Było mi bardzo przyjemnie i nie chciałam tego stracić. Patrzyłam to na wodę to na niego.
- Wiesz, o czym pomyślałam? Skoro jak sam przyznałeś, jesteś tylko mój, to podczas naszych misji będziesz musiał zmienić swoje przyzwyczajenia. Wiesz, co mam na myśli prawda? - spojrzałam na niego wymownie. Obserwując czy wie, do czego piję. A, miałam na myśli jego jednonocne przygody z wdzięczącymi się do niego młodymi dziewczynami. Teraz jak nie był już wolny, to nie mógł sobie pozwolić na numery tego typu. Wątpiłam, by coś takiego się zdarzyło, bo Cas no nie był typem bawidamka gdy był w związku. Nigdy nie zdradził, Alice co mogłam potwierdzić, gdy był ze mną na misji. Więc teraz tym bardziej tego nie zrobi, skoro jak sam przyznał, od dawna mnie kochał. Ale przyzwyczajenia robią swoje i ciężko niektóre rzucić. Sama coś o tym wiem, bo uwielbiam słodycze, i bez nich nie umiem się obejść. Robię to tylko wtedy, gdy naprawdę muszę. Spojrzałam na swoje ciało obecnie ukryte pod ubraniem.
- Chyba przed naszym wyjazdem będę musiała zrezygnować ze słodyczy. Za niedługo będzie widać, że przytyłam. A zapewne tak właśnie jest. Po tej kolacji z naszymi przyjaciółmi zdecydowanie mniej będę jeść. Nie mogę się aż tak zapuścić jak ta Reyna z targu - mruknęłam na wspomnienie pulchnej córki właścicielki jednego ze stanowisk. Była na pewno młodsza ode mnie a wygląd no, szczupłą nie można było jej niestety nazwać. Moja sylwetka zwykle wyglądała na kruchą i chciałam, żeby taką pozostała.
- Co do ryb, widziałam jeden przepis, na lekarstwo, który wykorzystuje starte na proch ości ryby. Podobno mają jakieś właściwości, ale muszę o tym jeszcze poczytać. Nadal wiem trochę za mało, bym była z tego zadowolona. A poza tym Cas jak wydobrzejesz, obiecałeś mi trening z walki sztyletem. Znam podstawy, ale obrona u mnie kuleje- dodałam, wspominając mu o tym.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spojrzałem na Eri trochę niezadowolony z usłyszanych słów. Nie dlatego, że zamierzałem nadal spotykać się z innymi kobietami, ale dlatego, że Eri w ogóle mogła o mnie pomyśleć w ten sposób. Jeśli chciała być w ten sposób złośliwa, to wybitnie jej się to udało, gdyż poniekąd poczułem się urażony tymi słowami. Co niezwykle rzadko się zdarzało jeśli chodziło o nasze przepychanki słowne.
- Czy ty właśnie porównałaś spotkania z kobietami do jedzenia słodyczy? - uniosłem wysoko brwi, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszałem. Jakoś nawet nie było mi za specjalnie do śmiechu.
- Chcesz mi coś zasugerować w ten sposób? - odrobinę odsunąłem się od Eri, nie przerywając jednocześnie spojrzenia. - Nie sądzę, żebym miał problem w tej kwestii - no, może jakiś miałem, ale zupełnie innej natury niż miała to na myśli kobieta. Obawiała się, że mógłbym zacząć ją zdradzać? A może jeszcze zostawić? Nie widziałem powodów, dla których miałbym prowadzić do zbliżeń z innymi kobietami, mając przy sobie tą, na której zależało mi najbardziej na świecie. Z drugiej strony przypomniałem sobie, jakie rzeczy Euricia o sobie mówiła. Wtedy uznawałem to za żart lecz zbierając wszystko do kupy, mogłem przypuszczać, iż faktycznie miała kompleksy.
- Po prostu przestań opowiadać takie głupoty. Nie jestem uzależniony od spotkań z różnymi paniami, by zaraz do którejś pobiec i wskoczyć jej do łóżka. Mam teraz ciebie, nie potrzebuję innych kobiet w moim życiu. Ani w łóżku. I wcale nie musisz rezygnować ze słodyczy z tego powodu. Eri, nie wiem, co to za myśli chodzą ci po głowie, ale powinnaś przestać myśleć o sobie w ten sposób. Nie mam powodów, by cię zdradzać, a ty nie masz powodów, by rezygnować ze swoich ulubionych smakołyków. Choćby dlatego, że ciągle jesteś w ruchu, a Reyna nie. I nadal masz piękne ciało, którego zazdrości ci wiele innych kobiet - westchnąłem, kręcąc lekko głową. Wcześniej nie miała z tym problemu. W sensie z jedzeniem. Objadała się czym chciała, a teraz co?
Mocniej zacisnąłem palce na jej ciele, a głowę przechyliłem, by oprzeć o jej głowę. Trochę przesadziła tym razem.
- Czy ty właśnie porównałaś spotkania z kobietami do jedzenia słodyczy? - uniosłem wysoko brwi, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszałem. Jakoś nawet nie było mi za specjalnie do śmiechu.
- Chcesz mi coś zasugerować w ten sposób? - odrobinę odsunąłem się od Eri, nie przerywając jednocześnie spojrzenia. - Nie sądzę, żebym miał problem w tej kwestii - no, może jakiś miałem, ale zupełnie innej natury niż miała to na myśli kobieta. Obawiała się, że mógłbym zacząć ją zdradzać? A może jeszcze zostawić? Nie widziałem powodów, dla których miałbym prowadzić do zbliżeń z innymi kobietami, mając przy sobie tą, na której zależało mi najbardziej na świecie. Z drugiej strony przypomniałem sobie, jakie rzeczy Euricia o sobie mówiła. Wtedy uznawałem to za żart lecz zbierając wszystko do kupy, mogłem przypuszczać, iż faktycznie miała kompleksy.
- Po prostu przestań opowiadać takie głupoty. Nie jestem uzależniony od spotkań z różnymi paniami, by zaraz do którejś pobiec i wskoczyć jej do łóżka. Mam teraz ciebie, nie potrzebuję innych kobiet w moim życiu. Ani w łóżku. I wcale nie musisz rezygnować ze słodyczy z tego powodu. Eri, nie wiem, co to za myśli chodzą ci po głowie, ale powinnaś przestać myśleć o sobie w ten sposób. Nie mam powodów, by cię zdradzać, a ty nie masz powodów, by rezygnować ze swoich ulubionych smakołyków. Choćby dlatego, że ciągle jesteś w ruchu, a Reyna nie. I nadal masz piękne ciało, którego zazdrości ci wiele innych kobiet - westchnąłem, kręcąc lekko głową. Wcześniej nie miała z tym problemu. W sensie z jedzeniem. Objadała się czym chciała, a teraz co?
Mocniej zacisnąłem palce na jej ciele, a głowę przechyliłem, by oprzeć o jej głowę. Trochę przesadziła tym razem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Czy posunęłam się za daleko ze swoimi słowami? Owszem nie spodobały mu się one, ale czy mnie to dziwiło? I czy zamierzałam za nie przepraszać? Nie, nie miałam takiego zamiaru. Może porównanie nie było zbyt odpowiednie, ale oba dotyczyły naszych przyzwyczajeń, jakich nawyków nabyliśmy na misjach. Był tym tak niezadowolony, że się trochę odsunął, by spojrzeć mi w oczy. Zadał olejne pytanie, na które akurat mogłam odpowiedzieć. Choć zamknęłam oczy, by nie patrzeć w tak dobrze mi znaną szarość jego tęczówek. Może i miał rację, że myślę o tym zdecydowanie za dużo, ale chciałam bardziej o siebie zadbać. Nawet jeśli według Casa miałam, piękne ciało.
- Wiem doskonale, że potrafisz, być wierny jak już z kimś jesteś. Jak byłeś z Alice, nie zwracałeś na inne dziewczyny, uwagi choć jedna w miasteczku próbowała cię nawet upić. Jednak pamiętam też, że po zerwaniu z nią twoje nawyki w tej kwestii bardzo się nasiliły. Już nie było co drugie czy trzecie miasteczko, czy wioska, ale no… dużo tego było. Nie miałam prawa ci tego zabraniać, sam z resztą też mi to sugerowałeś, bym spróbowała z innymi. Tylko widzisz, mam pewne obawy, że po jakimś czasie seks ze mną może ci już nie wystarczać. Ochłoniemy i co wtedy? Nie sugeruję, że mnie zdradzisz czy coś. Ale czy jesteś pewien, że jesteś gotowy na to, by być z kimś już na stałe? Wiem, że mnie kochasz, też cię kocham. Ale… Alice też cię kochała, a i tak pozwoliła ci odejść. Czuję, się trochę jak zdrajczyni wobec niej wiesz?- mówiłam to wszystko, nie patrząc na niego a na strumień, chyba po raz pierwszy w życiu wyrzuciłam z siebie, to jak się czułam wobec Alice. Owszem to stara historia, ale nie zmieniało to faktu, że to w jej byłym chłopaku się od dawna zakochałam.
- Moje ciało nie jest idealne Cas. Zobaczysz, że niedługo nie zmieszczę się w żadne spodnie. Co prawda większość ma jeszcze trochę luzu. Ale no, póki nie będzie, konkretnych misji to zobaczysz, że mówię prawdę- dodałam. Po czym spojrzałam dopiero teraz na Casa od dłuższej chwili.
- Wybacz, że ciągle o niej mówię. Jednak dobrze wiesz, że tylko ją bym przy tobie zaakceptowała. Oczywiście poza mną - poczułam, jak zacisnął mocniej palce na mym ciele. Wykorzystałam to, by bardziej się przytulić.
. - W skali od jeden do tysiąca jak bardzo przegięłam tym razem?- spytałam go ostrożnie. Bo czułam, że pewnie spotka mnie mała zemsta z jego strony. Tylko nie tego wieczoru, bo za jakiś czas czekała nas kolacja w bardzo miłym towarzystwie.
- Wiem doskonale, że potrafisz, być wierny jak już z kimś jesteś. Jak byłeś z Alice, nie zwracałeś na inne dziewczyny, uwagi choć jedna w miasteczku próbowała cię nawet upić. Jednak pamiętam też, że po zerwaniu z nią twoje nawyki w tej kwestii bardzo się nasiliły. Już nie było co drugie czy trzecie miasteczko, czy wioska, ale no… dużo tego było. Nie miałam prawa ci tego zabraniać, sam z resztą też mi to sugerowałeś, bym spróbowała z innymi. Tylko widzisz, mam pewne obawy, że po jakimś czasie seks ze mną może ci już nie wystarczać. Ochłoniemy i co wtedy? Nie sugeruję, że mnie zdradzisz czy coś. Ale czy jesteś pewien, że jesteś gotowy na to, by być z kimś już na stałe? Wiem, że mnie kochasz, też cię kocham. Ale… Alice też cię kochała, a i tak pozwoliła ci odejść. Czuję, się trochę jak zdrajczyni wobec niej wiesz?- mówiłam to wszystko, nie patrząc na niego a na strumień, chyba po raz pierwszy w życiu wyrzuciłam z siebie, to jak się czułam wobec Alice. Owszem to stara historia, ale nie zmieniało to faktu, że to w jej byłym chłopaku się od dawna zakochałam.
- Moje ciało nie jest idealne Cas. Zobaczysz, że niedługo nie zmieszczę się w żadne spodnie. Co prawda większość ma jeszcze trochę luzu. Ale no, póki nie będzie, konkretnych misji to zobaczysz, że mówię prawdę- dodałam. Po czym spojrzałam dopiero teraz na Casa od dłuższej chwili.
- Wybacz, że ciągle o niej mówię. Jednak dobrze wiesz, że tylko ją bym przy tobie zaakceptowała. Oczywiście poza mną - poczułam, jak zacisnął mocniej palce na mym ciele. Wykorzystałam to, by bardziej się przytulić.
. - W skali od jeden do tysiąca jak bardzo przegięłam tym razem?- spytałam go ostrożnie. Bo czułam, że pewnie spotka mnie mała zemsta z jego strony. Tylko nie tego wieczoru, bo za jakiś czas czekała nas kolacja w bardzo miłym towarzystwie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przemyślenia blondynki miały w sobie trochę sensu. Może nawet więcej niż tylko trochę, poza tym były to dość przykre rozmyślania. Nie sądziłem, że Eri w ten sposób to wszystko postrzega. Fakt, może trochę przesadziłem po rozstaniu z Alice, ona sama bardzo dużo rzeczy mi wtedy wygarnęła przez co nie rozstaliśmy się w zbyt przyjaznej atmosferze. No i jak Eri zauważyła, może trochę przesadziłem wtedy. Chyba za wszelką cenę próbowałem sobie udowodnić, że to, co powiedziała wtedy Alice, wcale nie było prawdą. Niestety zarówno ona, jak i Eri miały rację.
- Na tysiąc jeden - westchnąłem, jednak nie mówiłem tego złośliwie lub rozbawiony. Po prostu Eri jak zaczęła już o czymś mówić, to się nie patyczkowała i krytykowała wszystko po równi, jeżeli wiedziała, że ma rację. W końcu kiedyś z Alice były przyjaciółkami. Może nie tak bliskimi jak z Annabeth, ale wciąż.
- Przykro mi, że tak o mnie myślisz. Wcale nie jestem niewyżyty. Tylko… nie umiem sobie inaczej poradzić z pewnymi sprawami. Bardzo się pokłóciliśmy wtedy z Alice i padło wiele przykrych słów. Wytykała mi, że świata poza tobą nie widzę, a ona jest tylko dodatkiem, dlatego postawiła mi ultimatum. Mówiła, że jeśli naprawdę ją kocham, powinienem z nią zamieszkać, zmienić pracę i założyć rodzinę. Byłem nawet skłonny co do wspólnego zamieszkania, ale nie wyobrażałem sobie całkiem się od ciebie odciąć tak jak chciała. Myślę, że miała rację, a ja usilnie chciałem sobie udowodnić, że nie jestem tak beznadziejnie do ciebie przywiązany. Co jak widać było i jest prawdą. Chyba jestem jej winny przeprosiny - westchnąłem nieco zrezygnowany. Nigdy nie miałem w planach zranić Alice lub sprawić, by mnie znienawidziła. Uważałem, że gdyby nie postawiła mnie wtedy pod ścianą, moglibyśmy do tej pory być razem. Może zapomniałbym o tym uczuciu do Eri, mając przy sobie Alice. Gdyby tylko potrafiła zaakceptować Eri jako rodzinę, a nie widzieć ją jako rywalkę. Przecież mi tak samo na niej zależało. Cóż, teraz już raczej się niczego nie dowiem.
- Wiesz, że przez dwa lata związku z Alice ani razu nie pomyślałem o innej kobiecie? Nie potrzebowałem ich bliskości, nie interesowały mnie. Nawet… nawet potrafiłem nie myśleć o tobie. Chciałem, żeby nam wyszło, mimo że nie zgadzaliśmy się w wielu rzeczach, tylko… nie wyszło. Nie wiem, co bym zrobił, gdybyś i ty mnie opuściła z jakiegoś powodu - spojrzałem na Eri, wyłapując spojrzenie jej szarych oczu. Dla wielu osób wydawały się one dziwne, nienaturalne, tak samo jak i moje. Jednak dla mnie były najpiękniejsze, jedyne w swoim rodzaju. Nie mogłem wymóc na Eri żadnej obietnicy, że miałaby zostać ze mną pomimo wszystko. Wiedziałem, jak życie bywa przewrotne, dlatego jedynie złożyłem krótki pocałunek na jej policzku.
- Na tysiąc jeden - westchnąłem, jednak nie mówiłem tego złośliwie lub rozbawiony. Po prostu Eri jak zaczęła już o czymś mówić, to się nie patyczkowała i krytykowała wszystko po równi, jeżeli wiedziała, że ma rację. W końcu kiedyś z Alice były przyjaciółkami. Może nie tak bliskimi jak z Annabeth, ale wciąż.
- Przykro mi, że tak o mnie myślisz. Wcale nie jestem niewyżyty. Tylko… nie umiem sobie inaczej poradzić z pewnymi sprawami. Bardzo się pokłóciliśmy wtedy z Alice i padło wiele przykrych słów. Wytykała mi, że świata poza tobą nie widzę, a ona jest tylko dodatkiem, dlatego postawiła mi ultimatum. Mówiła, że jeśli naprawdę ją kocham, powinienem z nią zamieszkać, zmienić pracę i założyć rodzinę. Byłem nawet skłonny co do wspólnego zamieszkania, ale nie wyobrażałem sobie całkiem się od ciebie odciąć tak jak chciała. Myślę, że miała rację, a ja usilnie chciałem sobie udowodnić, że nie jestem tak beznadziejnie do ciebie przywiązany. Co jak widać było i jest prawdą. Chyba jestem jej winny przeprosiny - westchnąłem nieco zrezygnowany. Nigdy nie miałem w planach zranić Alice lub sprawić, by mnie znienawidziła. Uważałem, że gdyby nie postawiła mnie wtedy pod ścianą, moglibyśmy do tej pory być razem. Może zapomniałbym o tym uczuciu do Eri, mając przy sobie Alice. Gdyby tylko potrafiła zaakceptować Eri jako rodzinę, a nie widzieć ją jako rywalkę. Przecież mi tak samo na niej zależało. Cóż, teraz już raczej się niczego nie dowiem.
- Wiesz, że przez dwa lata związku z Alice ani razu nie pomyślałem o innej kobiecie? Nie potrzebowałem ich bliskości, nie interesowały mnie. Nawet… nawet potrafiłem nie myśleć o tobie. Chciałem, żeby nam wyszło, mimo że nie zgadzaliśmy się w wielu rzeczach, tylko… nie wyszło. Nie wiem, co bym zrobił, gdybyś i ty mnie opuściła z jakiegoś powodu - spojrzałem na Eri, wyłapując spojrzenie jej szarych oczu. Dla wielu osób wydawały się one dziwne, nienaturalne, tak samo jak i moje. Jednak dla mnie były najpiękniejsze, jedyne w swoim rodzaju. Nie mogłem wymóc na Eri żadnej obietnicy, że miałaby zostać ze mną pomimo wszystko. Wiedziałem, jak życie bywa przewrotne, dlatego jedynie złożyłem krótki pocałunek na jej policzku.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Czy miałam mu za złe, że nie myślał o mnie gdy był w związku z Alice? Oczywiście, że nie, bo to tylko dowodziło temu, że potrafił całą swoją uwagę i uczucia skupić na osobie, na której mu zależy. Lubiłam na nich patrzeć, mimo jak sam określił Cas, nie zgadzali się w wielu rzeczach to i tak było widać, że im na sobie zależy. Tamto rozstanie po ich, ostatniej kłótni, nawet mnie zaskoczyło. Co więcej, pozbawiło dość bliskiej przyjaciółki, i musiałam się z tym pogodzić. Postanowiłam też jasno i do końca wyjaśnić, o co mi dokładnie chodziło. Cas przedstawił mi dokładniej jak wyglądały jego relacje z Alice. Co prawda o większości wiedziałam, ale sprawy ultimatum, były dla mnie czymś nowym. Nie wiedziałam, że stawiała mu aż tyle warunków czy wyborów. To musiało być trudne. By być, z kimś, kogo kochasz, a jednocześnie być blisko kogoś, kogo traktujesz jak rodzinę, nie chcąc jej porzucać na pastwę losu. Rozumiałam go.
- Nie chcę, byś źle mnie zrozumiał. Nie powiedziałam tego, by cię krytykować. Czy uważać za kogoś jak to ująłeś niewyżytego. Bardziej chciałam ci zasugerować, że jeśli mamy być razem to musisz znaleźć inny sposób na radzenie sobie z problemami. Co prawda rzadko się kłócimy, ale oboje wiemy, że może być naprawdę różnie. To były tylko moje obserwacje na przestrzeni tego czasu gdy byłeś z Alice i po zerwaniu z nią. Co do zmiany pracy wątpię, byś się na to zgodził, nawet dla niej więc akurat oto mogłam być spokojna- powiedziałam, uważnie go obserwując. Mój głos nie brzmiał, jakbym miała mu cokolwiek za złe, bo zwyczajnie bym nie potrafiła. O czym zapewne wiedział.
- Cas to całkiem zrozumiałe, że nie myślałeś o mnie, gdy byłeś z Alice. A ni o żadnej innej. To bardzo dobrze o tobie świadczy. To mi w tobie imponowało, że potrafiłeś dbać o tych, na których tobie zależy. W sumie nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Albo sama podłapałam trochę twoich cech, przez ten czas mieszkania razem. Akurat o to nie musisz się martwić, że cię opuszczę. Nie mam takiego, zamiaru za długo na ciebie czekałam, by teraz z Ciebie zrezygnować. Poza tym kto inny by ze mną wytrzymał?- wyszeptałam gdy patrzyliśmy sobie cały czas w oczy.
- Pewnie zastanawiasz się też, dlaczego poruszyłam temat Alice czyż nie? Chcę, po prostu zamknąć z mojej strony wszystkie stare sprawy byśmy do tego nie wracali. I chcę, byś ty też je zamknął, żebyśmy mogli zacząć wszystko z czystą kartą- dodałam już ciszej. Jego pocałunek policzek przyniósł przyjemny dreszcz.
- Muszę przyznać, że akurat do ciebie pasuje założenie rodziny za jakiś czas. Jesteś znacznie bardziej rozsądny, cierpliwy i dojrzalszy. Czego nie mogę powiedzieć o sobie - westchnęłam, mając przeczucie, że jednak niezbyt bym się odnalazła w takiej roli. Dziewczyny owszem, narzeczonej nie wiem, nie myślałam o tym, nie wybiegałam tak daleko w przyszłość. Nadal miałam momentu, w których zachowywałam się jak zagubiona dziewczynka, a to raczej nie pasowało do dorosłej młodej kobiety.
- Nie chcę, byś źle mnie zrozumiał. Nie powiedziałam tego, by cię krytykować. Czy uważać za kogoś jak to ująłeś niewyżytego. Bardziej chciałam ci zasugerować, że jeśli mamy być razem to musisz znaleźć inny sposób na radzenie sobie z problemami. Co prawda rzadko się kłócimy, ale oboje wiemy, że może być naprawdę różnie. To były tylko moje obserwacje na przestrzeni tego czasu gdy byłeś z Alice i po zerwaniu z nią. Co do zmiany pracy wątpię, byś się na to zgodził, nawet dla niej więc akurat oto mogłam być spokojna- powiedziałam, uważnie go obserwując. Mój głos nie brzmiał, jakbym miała mu cokolwiek za złe, bo zwyczajnie bym nie potrafiła. O czym zapewne wiedział.
- Cas to całkiem zrozumiałe, że nie myślałeś o mnie, gdy byłeś z Alice. A ni o żadnej innej. To bardzo dobrze o tobie świadczy. To mi w tobie imponowało, że potrafiłeś dbać o tych, na których tobie zależy. W sumie nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Albo sama podłapałam trochę twoich cech, przez ten czas mieszkania razem. Akurat o to nie musisz się martwić, że cię opuszczę. Nie mam takiego, zamiaru za długo na ciebie czekałam, by teraz z Ciebie zrezygnować. Poza tym kto inny by ze mną wytrzymał?- wyszeptałam gdy patrzyliśmy sobie cały czas w oczy.
- Pewnie zastanawiasz się też, dlaczego poruszyłam temat Alice czyż nie? Chcę, po prostu zamknąć z mojej strony wszystkie stare sprawy byśmy do tego nie wracali. I chcę, byś ty też je zamknął, żebyśmy mogli zacząć wszystko z czystą kartą- dodałam już ciszej. Jego pocałunek policzek przyniósł przyjemny dreszcz.
- Muszę przyznać, że akurat do ciebie pasuje założenie rodziny za jakiś czas. Jesteś znacznie bardziej rozsądny, cierpliwy i dojrzalszy. Czego nie mogę powiedzieć o sobie - westchnęłam, mając przeczucie, że jednak niezbyt bym się odnalazła w takiej roli. Dziewczyny owszem, narzeczonej nie wiem, nie myślałam o tym, nie wybiegałam tak daleko w przyszłość. Nadal miałam momentu, w których zachowywałam się jak zagubiona dziewczynka, a to raczej nie pasowało do dorosłej młodej kobiety.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Naprawdę wątpiłem, bym był w stanie zdradzić Eri, nawet jeżeli byśmy się bardzo pokłócili. Nie musiała się martwić, że próbowałbym czegoś z inną kobietą. Mimo upływu lat nie zmieniłbym zdania. Stąd mogła mieć pewność, że jej nie zostawię. Również zbyt długo czekałem, żeby przez coś takiego ją stracić.
- Wcale nie jesteś taka okropna - odparłem, gdy zasugerowała, że nikt inny nie wytrzyma z nią tak długo jak ja. - Przecież też miałaś kilku partnerów. Może jesteś bardziej uparta i humorzasta ode mnie, ale z pewnością są mężczyźni, którzy potrafiliby zaakceptować ciebie taką, jaka jesteś - uśmiechnąłem się, nieco mocniej przytulając kobietę do siebie.
- Ale teraz zapomnij, że komuś na to pozwolę. Nie oddam cię nigdy, nikomu, za nic - każde kolejne słowo podkreślałem delikatnym całusem w policzek, drocząc się odrobinę z Eri. Oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Mieliśmy tak wiele lat, by do siebie przywyknąć, że nawet najgorsze z jej przyzwyczajeń nie robiło na mnie wrażenia. Z czasem zaczęliśmy się w pełni akceptować. No, choć zdarzały się drobne kłótnie, gdy czyjaś brudna skarpetka znalazła się tam, gdzie nie powinna. Albo gdy znów znalazłem w kanapce włos Eri, a ona moje buty porozrzucane po całym mieszkaniu.
- Nie chcę wracać do tego, co było. Mam nadzieję, że i Alice zacznie wszystko na nowo, zamykając ten rozdział naszego życia - czego życzyłem jej z całego serca, by mogła znaleźć ukochaną osobę tak samo jak ja znalazłem.
- A co do zakładania rodziny - faktycznie były momenty, gdy o tym myślałem. Przygodne romanse to nie to samo co kochająca żona. Przyjemnie budzić się u boku jednej kobiety, którą się kocha, zamiast każdego dnia z zupełnie inną, dopiero co poznaną. - Z kim miałbym ją założyć jeśli nie z tobą? Pomyśl o tym, Eri. Może brak ci cierpliwości, może nie zawsze działasz przemyślanie i kierujesz się przede wszystkim sercem, ale to nie znaczy, że to coś złego, albo że byłabyś złą żoną lub może w przyszłości matką - nie ukrywałem, że w tej kwestii nie miałem żadnych wątpliwości. Już zdążyłem przemyśleć tą sprawę, nie potrzebowałem robić tego po raz kolejny. Chciałem być przy niej nie tylko jako partner w pracy.
- Trochę szaleństwa jest dobre. Przynajmniej kolejne dni nie są takie same czy nudne. Ja jestem pewien, że chce być z tobą już na zawsze, na stałe. A ty? - spytałem. Czułem, że nawet początkowo wstrzymałem oddech w oczekiwaniu na odpowiedź, dlatego powoli wypuściłem powietrze.
- Wcale nie jesteś taka okropna - odparłem, gdy zasugerowała, że nikt inny nie wytrzyma z nią tak długo jak ja. - Przecież też miałaś kilku partnerów. Może jesteś bardziej uparta i humorzasta ode mnie, ale z pewnością są mężczyźni, którzy potrafiliby zaakceptować ciebie taką, jaka jesteś - uśmiechnąłem się, nieco mocniej przytulając kobietę do siebie.
- Ale teraz zapomnij, że komuś na to pozwolę. Nie oddam cię nigdy, nikomu, za nic - każde kolejne słowo podkreślałem delikatnym całusem w policzek, drocząc się odrobinę z Eri. Oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Mieliśmy tak wiele lat, by do siebie przywyknąć, że nawet najgorsze z jej przyzwyczajeń nie robiło na mnie wrażenia. Z czasem zaczęliśmy się w pełni akceptować. No, choć zdarzały się drobne kłótnie, gdy czyjaś brudna skarpetka znalazła się tam, gdzie nie powinna. Albo gdy znów znalazłem w kanapce włos Eri, a ona moje buty porozrzucane po całym mieszkaniu.
- Nie chcę wracać do tego, co było. Mam nadzieję, że i Alice zacznie wszystko na nowo, zamykając ten rozdział naszego życia - czego życzyłem jej z całego serca, by mogła znaleźć ukochaną osobę tak samo jak ja znalazłem.
- A co do zakładania rodziny - faktycznie były momenty, gdy o tym myślałem. Przygodne romanse to nie to samo co kochająca żona. Przyjemnie budzić się u boku jednej kobiety, którą się kocha, zamiast każdego dnia z zupełnie inną, dopiero co poznaną. - Z kim miałbym ją założyć jeśli nie z tobą? Pomyśl o tym, Eri. Może brak ci cierpliwości, może nie zawsze działasz przemyślanie i kierujesz się przede wszystkim sercem, ale to nie znaczy, że to coś złego, albo że byłabyś złą żoną lub może w przyszłości matką - nie ukrywałem, że w tej kwestii nie miałem żadnych wątpliwości. Już zdążyłem przemyśleć tą sprawę, nie potrzebowałem robić tego po raz kolejny. Chciałem być przy niej nie tylko jako partner w pracy.
- Trochę szaleństwa jest dobre. Przynajmniej kolejne dni nie są takie same czy nudne. Ja jestem pewien, że chce być z tobą już na zawsze, na stałe. A ty? - spytałem. Czułem, że nawet początkowo wstrzymałem oddech w oczekiwaniu na odpowiedź, dlatego powoli wypuściłem powietrze.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach