Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
ARENA PIEKIEŁ
Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?
Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?
Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?
Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch
Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością
Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po tym jak Euricia oderwała swoje usta od moich, by wydać z siebie dość głośny, jak na nią, pomruk zadowolenia, poczułem się przyjemnie zadowolony, że udało mi się osiągnąć choć tyle. Jej zaciśnięte i pulsujące mięśnie były tym, czego w tej chwili pragnąłem najbardziej. Gdybym tylko mógł, oszalałbym razem z nią.
To widocznie bardziej zmęczyło Eri. Musiałem lekko przytrzymać jej ciało, by nie padło na łóżko bezwiednie, gdy tylko osunęła się na mnie, pragnąc chwili odpoczynku. Musiała naprawdę być wykończona, skoro nawet brakowało jej sił, by kiwnąć palcem. Ale wcale nie narzekałem. Dzięki temu mogłem dokładnie czuć każdy kolejny skurcz w jej wnętrzu na sobie, drżenie ciała oraz to, że wcale nie mogła się uspokoić. Oddech nie chciał zwolnić, co dało się słyszeć kiedy mówiła, przerywając co kilka słów.
Chwilowo zaprzestałem jakichkolwiek kolejnych ruchów. Jedynie przyłożyłem delikatnie usta do jej ramienia próbując uspokoić siebie samego, co było zupełnie bezowocne. Przesunąłem obie dłonie na brzuch kobiety, obejmując ją w ten sposób, by jeszcze ode mnie się nie odsuwała.
- Tak, ale widzę… że jeszcze musimy popracować. Nad twoją… wytrzymałością - szepnąłem lekko rozbawiony, ale i odrobinę sfrustrowany, że mimo tak intensywnego spełnienia ze strony Eri, sam nie mogłem tego osiągnąć razem z nią. Pewnie przez to, że wcześniej mnie na tyle wymęczyła, niewyobrażalnie drażniąc się ze mną.
- Możesz się położyć - mruknąłem cicho w odpowiedzi na zawroty głowy, przechylając się do przodu, by ułożyć jej ciało we wcześniejszej pozycji, by leżała na brzuchu. Zamiast jednak wysunąć się z jej wnętrza i samemu położyć się obok, odpocząć, poruszyłem lekko biodrami.
- Ale przynajmniej… pozwól mi… skończyć - szepnąłem niemal błagalnie, wiedząc, że jeszcze trochę, a oszalałbym, ale bynajmniej nie z rozkoszy. Położyłem dłonie na jej barkach, zaciskając przy tym palce na ramionach. Wykonałem kolejny, subtelny ruch, zagryzając lekko wargę.
To widocznie bardziej zmęczyło Eri. Musiałem lekko przytrzymać jej ciało, by nie padło na łóżko bezwiednie, gdy tylko osunęła się na mnie, pragnąc chwili odpoczynku. Musiała naprawdę być wykończona, skoro nawet brakowało jej sił, by kiwnąć palcem. Ale wcale nie narzekałem. Dzięki temu mogłem dokładnie czuć każdy kolejny skurcz w jej wnętrzu na sobie, drżenie ciała oraz to, że wcale nie mogła się uspokoić. Oddech nie chciał zwolnić, co dało się słyszeć kiedy mówiła, przerywając co kilka słów.
Chwilowo zaprzestałem jakichkolwiek kolejnych ruchów. Jedynie przyłożyłem delikatnie usta do jej ramienia próbując uspokoić siebie samego, co było zupełnie bezowocne. Przesunąłem obie dłonie na brzuch kobiety, obejmując ją w ten sposób, by jeszcze ode mnie się nie odsuwała.
- Tak, ale widzę… że jeszcze musimy popracować. Nad twoją… wytrzymałością - szepnąłem lekko rozbawiony, ale i odrobinę sfrustrowany, że mimo tak intensywnego spełnienia ze strony Eri, sam nie mogłem tego osiągnąć razem z nią. Pewnie przez to, że wcześniej mnie na tyle wymęczyła, niewyobrażalnie drażniąc się ze mną.
- Możesz się położyć - mruknąłem cicho w odpowiedzi na zawroty głowy, przechylając się do przodu, by ułożyć jej ciało we wcześniejszej pozycji, by leżała na brzuchu. Zamiast jednak wysunąć się z jej wnętrza i samemu położyć się obok, odpocząć, poruszyłem lekko biodrami.
- Ale przynajmniej… pozwól mi… skończyć - szepnąłem niemal błagalnie, wiedząc, że jeszcze trochę, a oszalałbym, ale bynajmniej nie z rozkoszy. Położyłem dłonie na jej barkach, zaciskając przy tym palce na ramionach. Wykonałem kolejny, subtelny ruch, zagryzając lekko wargę.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Pierwszy raz od bardzo dawna czułam się tak wyczerpana, pozbawiona energii. Nie mogłam złapać swobodnie oddechu, nadal miałam z tym spore problemy. Tak samo jak i z zawrotami głowy, które zaatakowały mnie i nie chciały odpuścić. Nigdy wcześniej, nie byłam tak wykończona jak obecnie. Tak bardzo, że jedyne czego pragnęłam to solida dawka odpoczynku. Przez to, że było to cholernie intensywne, moje ciało nie potrafiło ochłonąć, nadal było rozgrzane. Co nie było żadnym zaskoczeniem, bo osoba, która była tego sprawcą była dosłownie tuż za mną. Nadal czułam wyraźnie za sobą jego rozgrzaną skórę.
Cas nadal mnie podtrzymywał, chyba obawiając się, bym po prostu nie osunęła się na łóżko. Ręce mężczyzny na moim brzuchu, nadal były bardzo rozgrzane. Jego słowa miały jakby zapewnić mnie, że tego typu zajęcie będzie częściej. Czy bym protestowała? Oczywiście, że nie i byłoby idealnie, gdyby tylko dawał mi więcej przerw na oddech. Bo teraz nie miałam na to nawet wielu szans.
- To pewne, że nad tym musimy ,popracować. O ile będziesz mi… dawał czas na oddech. Bo… teraz prawie go nie… miałam- musiał to rozważyć. Ciało nadal lekko drżało, co wyraźnie w dalszym ciągu mógł na sobie poczuć. Za jego sugestią i w sumie lekką pomocą znów leżałam na brzuchu. Nie mogłam przez to nawet znów na niego spojrzeć. Już myślałam, że się ze mnie wysunie, ale on nagle poruszył biodrami. Wnętrze nadal mocno na to reagowało. Jego błagalny szept wyjaśnił, dlaczego nadal nie opuścił mego ciała. Mogła, bym być dla niego okrutna i kazać mu samemu to skończyć. Ale z drugiej strony łaknęłam też jego spełnienia. Skoro moje pojawiło się znacznie wcześniej.
- Dobrze… ale nic poza …tym. Naprawdę muszę później odpocząć- przystałam na to, ale pod tym jednym konkretnym warunkiem. Nadal byłam lekko pobudzona po fali spełnienia. Wnętrze było ciepłe znacznie bardziej mokre. Mruknęłam, czując jego dłonie na swych ramionach. Oby dotrzymał słowa i zależało mu tylko na tym, by skończyć to, co sam zaczął. Przymknęłam oczy, oddając się temu. Moja skóra jak i jego była wręcz mokra od potu. W sypialni było cholernie gorąco. Zawroty głowy powoli ustępowały, mimo że oddech nadal był dość szybki i nierówny. Nie umiem zrozumieć, co tak naprawdę pobudzało Casa, że miał w sobie tyle energii, że nawet udało mu się sprawić, że mnie wykończył. Dopiero teraz zrozumiałam jedną rzecz, o było dziwne, bo nie powinnam dać rady logicznie myśleć, gdy moje myśli są rozmyte.
- Cały czas się powstrzymywałeś... Prawda? - wyszeptałam, będąc pewną, że ten teraz w łóżku to był prawdziwy Cas. A tamten z naszych poprzednich nocy był tym, który nie pokazywał całkowicie prawdziwego siebie. Możliwe jest też to, że najpierw sprawdzał na ile może sobie pozwolić. Cas miał więcej doświadczenia w tych sprawach. Ja dopiero przy nim otworzyłam się bardziej na te doznania. I nie żałowałam tego, to było niesamowite uczucie.
Cas nadal mnie podtrzymywał, chyba obawiając się, bym po prostu nie osunęła się na łóżko. Ręce mężczyzny na moim brzuchu, nadal były bardzo rozgrzane. Jego słowa miały jakby zapewnić mnie, że tego typu zajęcie będzie częściej. Czy bym protestowała? Oczywiście, że nie i byłoby idealnie, gdyby tylko dawał mi więcej przerw na oddech. Bo teraz nie miałam na to nawet wielu szans.
- To pewne, że nad tym musimy ,popracować. O ile będziesz mi… dawał czas na oddech. Bo… teraz prawie go nie… miałam- musiał to rozważyć. Ciało nadal lekko drżało, co wyraźnie w dalszym ciągu mógł na sobie poczuć. Za jego sugestią i w sumie lekką pomocą znów leżałam na brzuchu. Nie mogłam przez to nawet znów na niego spojrzeć. Już myślałam, że się ze mnie wysunie, ale on nagle poruszył biodrami. Wnętrze nadal mocno na to reagowało. Jego błagalny szept wyjaśnił, dlaczego nadal nie opuścił mego ciała. Mogła, bym być dla niego okrutna i kazać mu samemu to skończyć. Ale z drugiej strony łaknęłam też jego spełnienia. Skoro moje pojawiło się znacznie wcześniej.
- Dobrze… ale nic poza …tym. Naprawdę muszę później odpocząć- przystałam na to, ale pod tym jednym konkretnym warunkiem. Nadal byłam lekko pobudzona po fali spełnienia. Wnętrze było ciepłe znacznie bardziej mokre. Mruknęłam, czując jego dłonie na swych ramionach. Oby dotrzymał słowa i zależało mu tylko na tym, by skończyć to, co sam zaczął. Przymknęłam oczy, oddając się temu. Moja skóra jak i jego była wręcz mokra od potu. W sypialni było cholernie gorąco. Zawroty głowy powoli ustępowały, mimo że oddech nadal był dość szybki i nierówny. Nie umiem zrozumieć, co tak naprawdę pobudzało Casa, że miał w sobie tyle energii, że nawet udało mu się sprawić, że mnie wykończył. Dopiero teraz zrozumiałam jedną rzecz, o było dziwne, bo nie powinnam dać rady logicznie myśleć, gdy moje myśli są rozmyte.
- Cały czas się powstrzymywałeś... Prawda? - wyszeptałam, będąc pewną, że ten teraz w łóżku to był prawdziwy Cas. A tamten z naszych poprzednich nocy był tym, który nie pokazywał całkowicie prawdziwego siebie. Możliwe jest też to, że najpierw sprawdzał na ile może sobie pozwolić. Cas miał więcej doświadczenia w tych sprawach. Ja dopiero przy nim otworzyłam się bardziej na te doznania. I nie żałowałam tego, to było niesamowite uczucie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Jasne, następnym razem - zgodziłem się. Oczywiście nie chciałem, by miała przy kolejnym zbliżeniu wymówki, że nie może złapać oddechu. Jeśli potrzebowała więcej przerw, będziemy je robić. Przynajmniej wiedziałem już, jak lepiej rozegrać to na przyszłość, aby było nam lepiej. Wiedziałem, że oboje będziemy nad tym pracować. Właściwie dopiero poznawaliśmy swoje potrzeby i pragnienia, musieliśmy je do siebie dostosować.
Cicho westchnąłem po otrzymaniu zgody od Eri. Gdyby mi odmówiła, przecież nie mógłbym na niej niczego wymusić. To by ją skrzywdziło i zniszczyło nie tylko naszą relację, ale także zaufanie. Już wolałbym się męczyć niż stracić najbliższą osobę. Obiecałem, że niczego więcej nie będę próbować. Mimo iż wyobraźnia podpowiadała mi jeszcze wiele, wiele opcji, musiałem zachować je dla siebie.
Mogłem sobie dokładnie wyobrazić kolejne akty. Nadal trzymając blondynkę za ramiona, by jej ciało było jak najbliżej mojego, przymknąłem oczy. Tym razem nie próbowałem dociskać jej do łóżka swoim ciężarem. Było mi tak wygodnie, z każdą chwilą wzmagałem i przyspieszałem swoje ruchy biodrami. Nie trwało to niestety długo, gdyż kolejne słowa Eri mnie zbyt zaskoczyły. Przerwałem na chwilę, po prostu wpatrując się w jej włosy, w ramiona, na których zaciskałem dłonie. Co miałem odpowiedzieć? Nagle w mojej głowie znalazło się tysiąc myśli, ale żadna nie była tą, którą teraz chciałbym się z nią podzielić. W ogóle nie były to myśli, które powinna kiedykolwiek usłyszeć. Zrobiło mi się strasznie głupio i w tym momencie cieszyłem się, że nie była w stanie dostrzec wyrazu mojej twarzy. Nie powinienem tak bardzo pozwolić sobie ponieść się emocjom.
- Zgadza się - powiedziałem po dłuższej chwili, przyznając rację blondynce. Nie dodałem tylko, że było jeszcze mnóstwo rzeczy, przed którymi się powstrzymywałem. Wcześniej mówiłem, że wcale nie jestem taki niewyżyty, gdy wspominała o moich spotkaniach z różnymi kobietami. Zaprzeczałem, ale sprawy miały się zupełnie inaczej. Może nie do końca tylko o to chodziło, ale…
Miałem nadzieję, że Eri nigdy się o tym nie dowie.
Puściłem jej ramiona, kładąc swoje dłonie po obu stronach jej głowy na pościeli. Nachyliłem się, by po prostu delikatnie ucałować ją w kark zanim kontynuowałem swoje ruchy. Oparłem swoje czoło na ramieniu Eri, czując jak powoli wzbiera we mnie znajome uczucie. Mimowolnie przyspieszyłem, chcąc mieć to już za sobą. Po kilku chwilach intensywnego wysiłku, gorąc rozlał się po moim podbrzuszu. Było to jeszcze silniejsze niż wcześniejsze dzisiejsze doświadczenia. Utopiłem swój jęk przywierając ustami do wilgotnej skóry Eri. Moje ciało silnie drżało, usatysfakcjonowane spełnieniem. Lecz pomimo to nie czułem się z tym najlepiej. Głównie przez te wszystkie myśli, jakie nie dawały mi spokoju.
Odsunąłem się po wszystkim, tak jak obiecałem nie męcząc dłużej ciała kobiety. Położyłem się na plecach obok niej i zwróciłem twarz w jej kierunku.
- Wszystko w porządku? - spytałem, obawiając się… właściwie nie do końca byłem pewien czego.
Cicho westchnąłem po otrzymaniu zgody od Eri. Gdyby mi odmówiła, przecież nie mógłbym na niej niczego wymusić. To by ją skrzywdziło i zniszczyło nie tylko naszą relację, ale także zaufanie. Już wolałbym się męczyć niż stracić najbliższą osobę. Obiecałem, że niczego więcej nie będę próbować. Mimo iż wyobraźnia podpowiadała mi jeszcze wiele, wiele opcji, musiałem zachować je dla siebie.
Mogłem sobie dokładnie wyobrazić kolejne akty. Nadal trzymając blondynkę za ramiona, by jej ciało było jak najbliżej mojego, przymknąłem oczy. Tym razem nie próbowałem dociskać jej do łóżka swoim ciężarem. Było mi tak wygodnie, z każdą chwilą wzmagałem i przyspieszałem swoje ruchy biodrami. Nie trwało to niestety długo, gdyż kolejne słowa Eri mnie zbyt zaskoczyły. Przerwałem na chwilę, po prostu wpatrując się w jej włosy, w ramiona, na których zaciskałem dłonie. Co miałem odpowiedzieć? Nagle w mojej głowie znalazło się tysiąc myśli, ale żadna nie była tą, którą teraz chciałbym się z nią podzielić. W ogóle nie były to myśli, które powinna kiedykolwiek usłyszeć. Zrobiło mi się strasznie głupio i w tym momencie cieszyłem się, że nie była w stanie dostrzec wyrazu mojej twarzy. Nie powinienem tak bardzo pozwolić sobie ponieść się emocjom.
- Zgadza się - powiedziałem po dłuższej chwili, przyznając rację blondynce. Nie dodałem tylko, że było jeszcze mnóstwo rzeczy, przed którymi się powstrzymywałem. Wcześniej mówiłem, że wcale nie jestem taki niewyżyty, gdy wspominała o moich spotkaniach z różnymi kobietami. Zaprzeczałem, ale sprawy miały się zupełnie inaczej. Może nie do końca tylko o to chodziło, ale…
Miałem nadzieję, że Eri nigdy się o tym nie dowie.
Puściłem jej ramiona, kładąc swoje dłonie po obu stronach jej głowy na pościeli. Nachyliłem się, by po prostu delikatnie ucałować ją w kark zanim kontynuowałem swoje ruchy. Oparłem swoje czoło na ramieniu Eri, czując jak powoli wzbiera we mnie znajome uczucie. Mimowolnie przyspieszyłem, chcąc mieć to już za sobą. Po kilku chwilach intensywnego wysiłku, gorąc rozlał się po moim podbrzuszu. Było to jeszcze silniejsze niż wcześniejsze dzisiejsze doświadczenia. Utopiłem swój jęk przywierając ustami do wilgotnej skóry Eri. Moje ciało silnie drżało, usatysfakcjonowane spełnieniem. Lecz pomimo to nie czułem się z tym najlepiej. Głównie przez te wszystkie myśli, jakie nie dawały mi spokoju.
Odsunąłem się po wszystkim, tak jak obiecałem nie męcząc dłużej ciała kobiety. Położyłem się na plecach obok niej i zwróciłem twarz w jej kierunku.
- Wszystko w porządku? - spytałem, obawiając się… właściwie nie do końca byłem pewien czego.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Wznowił ruch biodrami, by jak najszybciej zaznać spełnienia i dać mi odpocząć. Czułam z tego przyjemność, ale też starałam się pozwolić memu ciału na uspokojenie się. Co przy Casie było prawie niemożliwe. Drżenie powoli ustępowało, myśli bardzo powoli wracały na właściwe tory. Z moich ust wydobywał się tylko cichy dźwięk jeszcze nie do końca opanowanej przyjemności. Było to spowodowane zapewne ostatnią z fal opuszczającą moje ciało. Poczułam ulgę, że zgodził się następnym razem dawać mi więcej czasu na oddech. Bo w obecnej sytuacji i tym, co się działo chwilę temu...brak możliwości na oddech było trochę za dużo. Mimo że gorąco nadal odczuwałam, to już nie w takim stopniu jak wcześniej. Było znacznie lepiej.
- Tylko by ten następny raz nie był od razu jutro. Bo jeszcze uznam, że chcesz mnie dosłownie… wykończyć w ten… intensywny i nie zaprzeczam… przyjemny sposób - miałam już mniejsze problemy z oddechem. Co dało się zauważyć w głosie. Nadal był on przyspieszony, choć nie tak bardzo jak wcześniej. Wtuliłam się bardziej w pościel, by było mi bardziej wygodnie. Nie wiedziałam, czy odpowie na moje pytanie, czy też nie. Moje wnioski mogły, nie być nawet zbliżone do tych prawdziwych. A jednak sam to potwierdził.
- Jesteś niemożliwy… a to ja myślałam, że mam wygórowane życzenia- westchnęłam, poddają się nadal jego ruchom. Nie wiedziałam, jak na ten moment mam to skomentować. Czy czułam zawód? Raczej nie, przecież nie musiał mi mówić dosłownie wszystkiego. Sama też nie o wszystkim mówiłam brunetowi. Nasza relacja była niezwykła, nasza więź była niezwykła, nasz seks też taki był. Zwłaszcza ten z teraz. Bo mimo zmęczenia nie mogłam zaprzeczyć, że takiego silnego spełnieni nie odczułam chyba nigdy aż do tej pory. Nie trwało to długo, gdy i Cas osiągnął swój limit, co dodatkowo potwierdził, dźwiękiem ze swoich ust chcąc uciszyć go tuż przy mej skórze. Na ten moment miał to być koniec, co też przyjęłam z lekką ulgą. Bo gdyby chciał to kontynuować, nie wiem, czy moje ciało by sobie z tym poradziło. Opuścił moje ciało i położył się tuż obok mnie. Westchnęłam ciężko pozbywając się w ten sposób resztek tego co zostało po moim uniesieniu. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w ciszy, którą przerwał brunet. Zamrugałam zaskoczona jego pytaniem. Odgarnęłam spocone włosy z czoła, by zebrać wszystkie myśli.
- Poza tym, że dopiero rano odczuje prawdziwe skutki tej nocy. Stwierdzając czy faktycznie dam radę wstać z łóżka? Jak i to, że jestem solidnie wyczerpana? Tak myślę, że jest w porządku. Choć nadal jest mi strasznie gorąco- wyszeptałam, czując pot i nie tylko jego na swej skórze.
- Jak ty to robisz? Nie wyglądasz na tak bardzo zmęczonego jak ja- spytałam go, czując jak, serce wraca do właściwego rytmu. A przynajmniej biło już znacznie wolniej, a to już coś.
- Tylko by ten następny raz nie był od razu jutro. Bo jeszcze uznam, że chcesz mnie dosłownie… wykończyć w ten… intensywny i nie zaprzeczam… przyjemny sposób - miałam już mniejsze problemy z oddechem. Co dało się zauważyć w głosie. Nadal był on przyspieszony, choć nie tak bardzo jak wcześniej. Wtuliłam się bardziej w pościel, by było mi bardziej wygodnie. Nie wiedziałam, czy odpowie na moje pytanie, czy też nie. Moje wnioski mogły, nie być nawet zbliżone do tych prawdziwych. A jednak sam to potwierdził.
- Jesteś niemożliwy… a to ja myślałam, że mam wygórowane życzenia- westchnęłam, poddają się nadal jego ruchom. Nie wiedziałam, jak na ten moment mam to skomentować. Czy czułam zawód? Raczej nie, przecież nie musiał mi mówić dosłownie wszystkiego. Sama też nie o wszystkim mówiłam brunetowi. Nasza relacja była niezwykła, nasza więź była niezwykła, nasz seks też taki był. Zwłaszcza ten z teraz. Bo mimo zmęczenia nie mogłam zaprzeczyć, że takiego silnego spełnieni nie odczułam chyba nigdy aż do tej pory. Nie trwało to długo, gdy i Cas osiągnął swój limit, co dodatkowo potwierdził, dźwiękiem ze swoich ust chcąc uciszyć go tuż przy mej skórze. Na ten moment miał to być koniec, co też przyjęłam z lekką ulgą. Bo gdyby chciał to kontynuować, nie wiem, czy moje ciało by sobie z tym poradziło. Opuścił moje ciało i położył się tuż obok mnie. Westchnęłam ciężko pozbywając się w ten sposób resztek tego co zostało po moim uniesieniu. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w ciszy, którą przerwał brunet. Zamrugałam zaskoczona jego pytaniem. Odgarnęłam spocone włosy z czoła, by zebrać wszystkie myśli.
- Poza tym, że dopiero rano odczuje prawdziwe skutki tej nocy. Stwierdzając czy faktycznie dam radę wstać z łóżka? Jak i to, że jestem solidnie wyczerpana? Tak myślę, że jest w porządku. Choć nadal jest mi strasznie gorąco- wyszeptałam, czując pot i nie tylko jego na swej skórze.
- Jak ty to robisz? Nie wyglądasz na tak bardzo zmęczonego jak ja- spytałam go, czując jak, serce wraca do właściwego rytmu. A przynajmniej biło już znacznie wolniej, a to już coś.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Na pewno nie jutro. Już nie planowałem w ten sposób męczyć Eri aż tak bardzo. Tym bardziej, że sama wyraziła nadzieję, że tego nie zrobię. Poza tym raczej nie widziałbym możliwości, gdyż mieliśmy zająć się nie tylko treningiem, ale i zleceniami. Nie było co dłużej tego odkładać. Inaczej zostaniemy bez pieniędzy.
Miała rację. Byłem niemożliwy tylko sam nie wiedziałem, czy to akurat dobrze o mnie świadczyło.
Blondynka uspokoiła mnie swoimi słowami. Nie wyglądała jakby coś jej dolegało, a mimo to wolałem mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Raczej nie okłamałaby mnie w tej kwestii.
- To dobrze - stwierdziłem jedynie. Przymknąłem na chwilę oczy, próbując odpocząć, uspokoić swój oddech oraz oczyścić myśli.
- Nie wiesz? Cały czas powtarzasz, że mam więcej doświadczenia w tych sprawach - uśmiechnąłem się odrobinę przekornie, wypominając Eri to wszystko. Zbyt często słyszałem od niej te słowa, żeby samemu teraz jej o tym nie przypomnieć.
- Poza tym masz za słabą wytrzymałość i kondycję. Dlatego nie masz wyjścia i nie ma wylegiwania się, od jutra rana zaczynamy bieganie i rozciąganie - wyznałem, nie mając litości w tej kwestii. Dlaczego wcześniej tego nie zaczęliśmy? Eri coś tam potrafiła, była zwinna i szybka, ale nie na dłuższy czas. Nigdy nie wymagałem od niej, by się trenowała w tym zakresie, by wzmacniała swoje ciało, bo zawsze wszystko robiłem ja. Może to był błąd. Pewnie tak, powinniśmy oboje uczyć się od siebie, a nie tylko całkowicie polegać na umiejętnościach drugiej osoby. Bo co by było, gdybym z jakiegoś powodu zaniemógł i Eri musiała sobie sama radzić w walce? Albo gdybym to ja musiał zrobić jakiś napój alchemiczny, o którym nie miałem pojęcia?
- Idziemy się razem wykąpać, Eri. I pójdziemy spać do ciebie, bo tu… jakoś chyba nie bardzo - zadecydowałem, podnosząc się do siadu. Miło było, przyjemnie, ale nie zamierzałem tak spać. Brudny w jeszcze bardziej brudnej pościeli.
- Rusz się, kochanie - mruknąłem, a żeby bardziej zmotywować kobietę, dałem jej klapsa w pośladek. - Idę uszykować nam wodę, masz zaraz przyjść - uśmiechnąłem się odrobinę złośliwie, wstając z łóżka, aby uchronić się przed jakąkolwiek zemstą. Choć Eri była tak zmęczona, że nie wiedziałem, czy było ją na to jeszcze stać.
Miała rację. Byłem niemożliwy tylko sam nie wiedziałem, czy to akurat dobrze o mnie świadczyło.
Blondynka uspokoiła mnie swoimi słowami. Nie wyglądała jakby coś jej dolegało, a mimo to wolałem mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Raczej nie okłamałaby mnie w tej kwestii.
- To dobrze - stwierdziłem jedynie. Przymknąłem na chwilę oczy, próbując odpocząć, uspokoić swój oddech oraz oczyścić myśli.
- Nie wiesz? Cały czas powtarzasz, że mam więcej doświadczenia w tych sprawach - uśmiechnąłem się odrobinę przekornie, wypominając Eri to wszystko. Zbyt często słyszałem od niej te słowa, żeby samemu teraz jej o tym nie przypomnieć.
- Poza tym masz za słabą wytrzymałość i kondycję. Dlatego nie masz wyjścia i nie ma wylegiwania się, od jutra rana zaczynamy bieganie i rozciąganie - wyznałem, nie mając litości w tej kwestii. Dlaczego wcześniej tego nie zaczęliśmy? Eri coś tam potrafiła, była zwinna i szybka, ale nie na dłuższy czas. Nigdy nie wymagałem od niej, by się trenowała w tym zakresie, by wzmacniała swoje ciało, bo zawsze wszystko robiłem ja. Może to był błąd. Pewnie tak, powinniśmy oboje uczyć się od siebie, a nie tylko całkowicie polegać na umiejętnościach drugiej osoby. Bo co by było, gdybym z jakiegoś powodu zaniemógł i Eri musiała sobie sama radzić w walce? Albo gdybym to ja musiał zrobić jakiś napój alchemiczny, o którym nie miałem pojęcia?
- Idziemy się razem wykąpać, Eri. I pójdziemy spać do ciebie, bo tu… jakoś chyba nie bardzo - zadecydowałem, podnosząc się do siadu. Miło było, przyjemnie, ale nie zamierzałem tak spać. Brudny w jeszcze bardziej brudnej pościeli.
- Rusz się, kochanie - mruknąłem, a żeby bardziej zmotywować kobietę, dałem jej klapsa w pośladek. - Idę uszykować nam wodę, masz zaraz przyjść - uśmiechnąłem się odrobinę złośliwie, wstając z łóżka, aby uchronić się przed jakąkolwiek zemstą. Choć Eri była tak zmęczona, że nie wiedziałem, czy było ją na to jeszcze stać.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Owszem miał więcej doświadczenia, miał więcej przygód w tym zakresie oraz związków niż ja. I przez to znowu zaczęła mnie gryźć pewna rzecz. Czy na pewno ja mu wystarczam w tej kwestii? Nie umiałam tego wyjaśnić, dlaczego to do mnie wracało. Przecież nigdy nie zdradził Alice, te nocne przygody miały miejsce jedynie gdy był całkowicie wolny. Teraz ponownie był w związku. Więc czemu o tym pomyślałam? Powinnam przestać się tym zadręczać. Nie odpowiedziałam na to, nadal próbując zepchnąć te myśli, by o nich zapomnieć. To, że musiałam mieć lepszą wytrzymałość jak i kondycje wiedziałam od początku. Po to też miał być trening nie tylko ten tego rodzaju, ale też i z walki. Wszystko mogło się przydać, dlatego tak nalegałam, by mnie tego w końcu nauczył. Było pewne, że mu nie dorównam, ale nie chciałam być aż tak od niego zależna. Wspólne treningi tylko jeszcze bardziej wzmocnią naszą więź.
- Jak dam radę po dzisiejszym, to możesz na mnie liczyć. Bo na razie ciężko mi ocenić czy to w ogóle będzie możliwe- przyznałam, czując się, coraz lepiej. Nadal ciało było wyczerpane, ale póki co nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. To, co się działo… czy naprawdę miało miejsce? Gdyby nie to, że było mi gorąco, i czułam minimalnie pulsujące ślady na szyi i w dole ciała, to pewnie uznałabym to za bardzo realistyczny sen. Tylko że on nim na pewno nie był. To było zbyt realne by aż tak wyobraźnia mogła mnie ponieść.
Wzmianka o kąpieli była zbawieniem, nie tylko ja potrzebowałam się pozbyć śladów z mego ciała. Nie żałowałam niczego, jak już mówiłam. Warto było. Tylko że to wyczerpanie mogło pojawić się znacznie później i tak długo wytrzymałam. Nie dorównałam mężczyźnie, po prostu nie dałabym rady.
- Nie mam nic przeciwko kąpieli. Jak będziesz tak miły i zaniesiesz, mnie do łazienki. O ile dasz radę mnie udźwignąć. Mam obawy, że upadnę w drodze do niej- przyznałam zgodnie z prawdą. Nie byłam pewna, czy własne nogi mnie utrzymają, Syknęłam zaskoczona, czując, jak klepnął mnie po tyłku. Miał tupet, by jeszcze zrobić coś takiego? Delikatnie podniosłam się do siadu na łóżku, ale moje nogi, nadal lekko drżały, by mogły stabilnie stanąć, na zimnej podłodze. Z góry wiedziałam, że jest to po prostu niewykonalne. Próbowałam drugi raz postawić stopę, ale było to tak chwiejne, że wolałam się nie podnosić z pościeli. Moje ciało nadal było zbyt, niestabilne bym mogła wstać. Moja kondycja chyba była naprawdę w dość kiepskim stanie. Przeliczył się, z tym że na własnych nogach dam radę udać się do łazienki. Potrzebowałam więcej odpoczynku od niego w tym zakresie. Cas nadal nie wracał do sypialni.
- Cas! Wracaj tu, naprawdę nie mogę wstać. Chyba że chcesz, bym się uszkodziła po drodze- krzyknęłam jego imię, by tu natychmiast wrócił. Znowu próbowałam się podnieść stopa stała już stabilniej, ale gdy próbowałam postawić kolejną, i się podnieść zakręciło mi się lekko w głowie. Czułam, że tracę równowagę.
- Jak dam radę po dzisiejszym, to możesz na mnie liczyć. Bo na razie ciężko mi ocenić czy to w ogóle będzie możliwe- przyznałam, czując się, coraz lepiej. Nadal ciało było wyczerpane, ale póki co nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. To, co się działo… czy naprawdę miało miejsce? Gdyby nie to, że było mi gorąco, i czułam minimalnie pulsujące ślady na szyi i w dole ciała, to pewnie uznałabym to za bardzo realistyczny sen. Tylko że on nim na pewno nie był. To było zbyt realne by aż tak wyobraźnia mogła mnie ponieść.
Wzmianka o kąpieli była zbawieniem, nie tylko ja potrzebowałam się pozbyć śladów z mego ciała. Nie żałowałam niczego, jak już mówiłam. Warto było. Tylko że to wyczerpanie mogło pojawić się znacznie później i tak długo wytrzymałam. Nie dorównałam mężczyźnie, po prostu nie dałabym rady.
- Nie mam nic przeciwko kąpieli. Jak będziesz tak miły i zaniesiesz, mnie do łazienki. O ile dasz radę mnie udźwignąć. Mam obawy, że upadnę w drodze do niej- przyznałam zgodnie z prawdą. Nie byłam pewna, czy własne nogi mnie utrzymają, Syknęłam zaskoczona, czując, jak klepnął mnie po tyłku. Miał tupet, by jeszcze zrobić coś takiego? Delikatnie podniosłam się do siadu na łóżku, ale moje nogi, nadal lekko drżały, by mogły stabilnie stanąć, na zimnej podłodze. Z góry wiedziałam, że jest to po prostu niewykonalne. Próbowałam drugi raz postawić stopę, ale było to tak chwiejne, że wolałam się nie podnosić z pościeli. Moje ciało nadal było zbyt, niestabilne bym mogła wstać. Moja kondycja chyba była naprawdę w dość kiepskim stanie. Przeliczył się, z tym że na własnych nogach dam radę udać się do łazienki. Potrzebowałam więcej odpoczynku od niego w tym zakresie. Cas nadal nie wracał do sypialni.
- Cas! Wracaj tu, naprawdę nie mogę wstać. Chyba że chcesz, bym się uszkodziła po drodze- krzyknęłam jego imię, by tu natychmiast wrócił. Znowu próbowałam się podnieść stopa stała już stabilniej, ale gdy próbowałam postawić kolejną, i się podnieść zakręciło mi się lekko w głowie. Czułam, że tracę równowagę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wywróciłem oczami po czym zaśmiałem się cicho, czego oczywiście Eri już nie mogła zauważyć. Jakoś niespecjalnie chciało mi się wierzyć w to, że nie będzie w stanie dojść do łazienki. Przecież to zaledwie parę kroków z sypialni, żadna wymagająca odległość. Dlatego poszedłem, by wykorzystać całą ciepłą wodę do przygotowania kąpieli. Na szafce zapaliłem świecę, by nie myć się całkiem po omacku. Miałem naszykować również czyste ręczniki lecz zanim to zrobiłem, usłyszałem krzyk blondynki.
Nie do końca wiedziałem, czy się z tego śmiać, czy też wziąć to na poważnie i przejąć się stanem kobiety. Ostatecznie postanowiłem najpierw uszykować te ręczniki, a następnie dopiero wrócić do sypialni i chwilę przyglądać się staraniom Eri.
- Teraz z pewnością słyszeli cię sąsiedzi - zaśmiałem się, już nie mogąc tego powstrzymać. - Oh, Eri. To takie niecodzienne widzieć cię taką nieporadną - dorzuciłem, podchodząc do niej. Zapewne gdybym tylko mógł dokładnie dostrzec jej oczy, ciskałaby nimi we mnie błyskawicami. Ale nie mogłem się przed tym powstrzymać.
- Twoja kondycja naprawdę leży na podłodze i błaga o litość - zaśmiałem się, łapiąc kobietę pod rękę i pomagając stanąć na nogach. Nie zamierzałem jej nigdzie nosić. Nie była w końcu ani chora, ani ranna. Podśmiewując się poprowadziłem Eri do łazienki, pomagając jej również wejść do wanny.
- Z włosami też mam ci pomóc? - spytałem zaczepnie, samemu wchodząc do wanny i siadając naprzeciwko niej. Szampon stał na stołku obok, nie powinna mieć z tym żadnych problemów. A tak na poważnie to byłem skłonny pomóc jej z tym, by szybciej zakończyć kąpiel. Potrzebowaliśmy jeszcze porządnie się wyspać i odpocząć przed wyruszeniem na jutrzejsze zlecenia. I oczywiście przed porannym treningiem.
Nie do końca wiedziałem, czy się z tego śmiać, czy też wziąć to na poważnie i przejąć się stanem kobiety. Ostatecznie postanowiłem najpierw uszykować te ręczniki, a następnie dopiero wrócić do sypialni i chwilę przyglądać się staraniom Eri.
- Teraz z pewnością słyszeli cię sąsiedzi - zaśmiałem się, już nie mogąc tego powstrzymać. - Oh, Eri. To takie niecodzienne widzieć cię taką nieporadną - dorzuciłem, podchodząc do niej. Zapewne gdybym tylko mógł dokładnie dostrzec jej oczy, ciskałaby nimi we mnie błyskawicami. Ale nie mogłem się przed tym powstrzymać.
- Twoja kondycja naprawdę leży na podłodze i błaga o litość - zaśmiałem się, łapiąc kobietę pod rękę i pomagając stanąć na nogach. Nie zamierzałem jej nigdzie nosić. Nie była w końcu ani chora, ani ranna. Podśmiewując się poprowadziłem Eri do łazienki, pomagając jej również wejść do wanny.
- Z włosami też mam ci pomóc? - spytałem zaczepnie, samemu wchodząc do wanny i siadając naprzeciwko niej. Szampon stał na stołku obok, nie powinna mieć z tym żadnych problemów. A tak na poważnie to byłem skłonny pomóc jej z tym, by szybciej zakończyć kąpiel. Potrzebowaliśmy jeszcze porządnie się wyspać i odpocząć przed wyruszeniem na jutrzejsze zlecenia. I oczywiście przed porannym treningiem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Gdybym mogła, to sama poszłabym do tej łazienki. I nie robiła z siebie niedołężnej czy wymęczonej ofiary. To nie było przecież w moim stylu, zwykle umiałam sobie jakoś radzić. Tym razem było zupełnie inaczej. Skoro chciał, bym szybko pojawiła się w łazience, to nie było opcji, by mi się to udało bez jego pomocy. Nie wiem, ile na niego czekałam, ale zawroty głowy nadal nie ułatwiały mi stania prosto na tej zimnej podłodze. Gdy się pojawił, poczułam ulgę, że nie muszę ryzykować żadnym urazem, i zaprowadzi mnie do łazienki. Oczywiście, nie obyło się bez jego jakże złośliwego komentarza oraz śmiechu. Mocniej się go złapałam, to już powinno dać mu do myślenia, że nie żartowałam. Na ten moment miałam gdzieś sąsiadów. Tym bardziej że głośniej krzyknęłam tylko i wyłącznie jego imię.
- To, że nad moją kondycją musimy, popracować doskonale o tym wiemy. Jednak to nie ona stanowiła problem. Gdy wstałam, znowu mocno zakręciło mi się w głowie i nie mogłam utrzymać równowagi- powiedziała, by lepiej zrozumiał , dlaczego go zawołałam. Moje nogi z jego pomocą stawiały znacznie stabilniejsze kroki. Nadal jednak przymykałam oczy, by uspokoić ten delikatnie wirujący obraz. Miałam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz stało się coś takiego. Podejrzewałam, że to przez to, że nie miałam ,chwili na oddech a po wszystkim kazał mi dość szybko wstać. Kiedy znalazłam się w wannie z Casem poczułam ulgę myjąc swoje ciało, jak najdokładniej potrafiłam. Potrzebowałam się tak zrelaksować, by iść w spokoju spać. Obawiałam się jak zareaguje moje ciało jak już dojdzie do siebie, i miałam co do tego niezbyt mile przeczucia. Tak intensywnego wysiłku to nie miałam od bardzo dawna, o ile w ogóle go miałam. Bo nie umiałam sobie niczego takiego przypomnieć.
- Myślę, że z tym to już sobie sama poradzę. Jednak to miłe, że zapytałeś- przyznałam, chwytając flakon z nim, by umyć dokładnie, włosy. W łazience rozniósł się zapach ziół z domieszką lekko kwiatowej woni. Umycie ich zajęło mi trochę czasu. Podsunęłam flakon Casperowi.
- Też je sobie ogarnij, im też się to przyda- mruknęłam złośliwie w jego stronę. Nie była to do końca prawda, bo brunet miał, zawsze gładkie w dotyku włosy czego nie umiałam zrozumieć. Spojrzałam na niego, kończąc kąpiel. Wykręciłam włosy z nadmiaru wody, by wysuszyć je ręcznikiem. Czułam się już znacznie lepiej, zawroty głowy w końcu odpuściły.
- Mogę uznać, że jest już lepiej niż chwilę temu. Bez twojej pomocy uda mi się dotrzeć do pokoju- podsumowałam, wychodząc z wanny. Tym razem bez zawrotów głowy. Opatulając się, ręcznikiem. Zostawiając drugi, Casowi. Było tu tak ciepło, że z włosów nie ciekła już woda. Mimo że nadal były w dużej mierze bardzo wilgotne.
- Zaczekać na ciebie? Czy trafisz do mojej sypialni?- spytałam zadziornie, pochylając się nad będącym nadal w wannie mężczyzną. Wypada, byśmy poszli już spać. Skoro rano Cas ma zamiar męczyć mnie bieganiem. A nie ukrywam, byłam zmęczona i czułam, że od razu zasnę.
- To, że nad moją kondycją musimy, popracować doskonale o tym wiemy. Jednak to nie ona stanowiła problem. Gdy wstałam, znowu mocno zakręciło mi się w głowie i nie mogłam utrzymać równowagi- powiedziała, by lepiej zrozumiał , dlaczego go zawołałam. Moje nogi z jego pomocą stawiały znacznie stabilniejsze kroki. Nadal jednak przymykałam oczy, by uspokoić ten delikatnie wirujący obraz. Miałam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz stało się coś takiego. Podejrzewałam, że to przez to, że nie miałam ,chwili na oddech a po wszystkim kazał mi dość szybko wstać. Kiedy znalazłam się w wannie z Casem poczułam ulgę myjąc swoje ciało, jak najdokładniej potrafiłam. Potrzebowałam się tak zrelaksować, by iść w spokoju spać. Obawiałam się jak zareaguje moje ciało jak już dojdzie do siebie, i miałam co do tego niezbyt mile przeczucia. Tak intensywnego wysiłku to nie miałam od bardzo dawna, o ile w ogóle go miałam. Bo nie umiałam sobie niczego takiego przypomnieć.
- Myślę, że z tym to już sobie sama poradzę. Jednak to miłe, że zapytałeś- przyznałam, chwytając flakon z nim, by umyć dokładnie, włosy. W łazience rozniósł się zapach ziół z domieszką lekko kwiatowej woni. Umycie ich zajęło mi trochę czasu. Podsunęłam flakon Casperowi.
- Też je sobie ogarnij, im też się to przyda- mruknęłam złośliwie w jego stronę. Nie była to do końca prawda, bo brunet miał, zawsze gładkie w dotyku włosy czego nie umiałam zrozumieć. Spojrzałam na niego, kończąc kąpiel. Wykręciłam włosy z nadmiaru wody, by wysuszyć je ręcznikiem. Czułam się już znacznie lepiej, zawroty głowy w końcu odpuściły.
- Mogę uznać, że jest już lepiej niż chwilę temu. Bez twojej pomocy uda mi się dotrzeć do pokoju- podsumowałam, wychodząc z wanny. Tym razem bez zawrotów głowy. Opatulając się, ręcznikiem. Zostawiając drugi, Casowi. Było tu tak ciepło, że z włosów nie ciekła już woda. Mimo że nadal były w dużej mierze bardzo wilgotne.
- Zaczekać na ciebie? Czy trafisz do mojej sypialni?- spytałam zadziornie, pochylając się nad będącym nadal w wannie mężczyzną. Wypada, byśmy poszli już spać. Skoro rano Cas ma zamiar męczyć mnie bieganiem. A nie ukrywam, byłam zmęczona i czułam, że od razu zasnę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Euricia widocznie lepiej się poczuła po chwili spędzonej w wannie w kąpieli. Woda może nie zachwycała, nie była gorąca lecz wystarczająco ciepła, by zrelaksować się i dobrze umyć. Przyjemnie było odpocząć w ten sposób podczas mycia swojego ciała. Patrzyłem z uśmiechem jak Eri szoruje swoje włosy ziołowym szamponem. Był to przyjemny dla oka widok. Nie podniecający, mimo iż jej nagie piersi falowały przy każdym ruchu. Po prostu było to miłe. Mogłem spędzić tak więcej czasu, ale po pierwsze woda tylko stygła, a po drugie oboje potrzebowaliśmy snu.
Skorzystałem więc z szamponu, który podsunęła mi Eri. Użyłem go o wiele mniej, ale i tak rozszedł się dookoła przyjemny zapach. Spłukując go patrzyłem jak Eri wychodzi z wanny. Wolałem się upewnić, że rzeczywiście będzie w stanie dać radę o własnych siłach wyjść i dojść do pokoju.
- Bardzo się z tego cieszę. Oznacza to tyle, że nie będzie dla ciebie jutro forów - uśmiechnąłem się odrobinę złośliwie w jej stronę. Skoro już dobrze się czuła, będę mógł ze spokojnym sumieniem zrealizować swój plan.
- Możesz iść, trafię sam - korzystając z okazji, że była tak blisko, skradłem mały pocałunek z jej ust. - A ja tu trochę posprzątam i przyjdę do ciebie - wyznałem i jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Po wyjściu Eri opuściłem wannę, dokładnie osuszając się ręcznikiem. Wylałem brudną wodę oraz wytarłem mokrą podłogę. Zrobiło się już dość chłodno, dlatego poszedłem do swojego pokoju po piżamę. Dopiero po tym wszystkim przyszedłem do Eri, od razu wsuwając się pod kołdrę i obejmując jej ciepłe ciało.
- Śpij dobrze, moja droga - mruknąłem cicho, nie wiedząc czy już spała, czy jeszcze nie. Wtuliłem się w nią i po chwili sam zasnąłem, nie potrzebując nic więcej.
Skorzystałem więc z szamponu, który podsunęła mi Eri. Użyłem go o wiele mniej, ale i tak rozszedł się dookoła przyjemny zapach. Spłukując go patrzyłem jak Eri wychodzi z wanny. Wolałem się upewnić, że rzeczywiście będzie w stanie dać radę o własnych siłach wyjść i dojść do pokoju.
- Bardzo się z tego cieszę. Oznacza to tyle, że nie będzie dla ciebie jutro forów - uśmiechnąłem się odrobinę złośliwie w jej stronę. Skoro już dobrze się czuła, będę mógł ze spokojnym sumieniem zrealizować swój plan.
- Możesz iść, trafię sam - korzystając z okazji, że była tak blisko, skradłem mały pocałunek z jej ust. - A ja tu trochę posprzątam i przyjdę do ciebie - wyznałem i jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Po wyjściu Eri opuściłem wannę, dokładnie osuszając się ręcznikiem. Wylałem brudną wodę oraz wytarłem mokrą podłogę. Zrobiło się już dość chłodno, dlatego poszedłem do swojego pokoju po piżamę. Dopiero po tym wszystkim przyszedłem do Eri, od razu wsuwając się pod kołdrę i obejmując jej ciepłe ciało.
- Śpij dobrze, moja droga - mruknąłem cicho, nie wiedząc czy już spała, czy jeszcze nie. Wtuliłem się w nią i po chwili sam zasnąłem, nie potrzebując nic więcej.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Jak zawsze nie przepuścił okazji, by mnie pocałować, tak i tym razem nie mógł sobie tego odmówić. Moją jedyną odpowiedzią na to było jedynie to, że oblizałam wargi, uśmiechając się lekko w jego stronę. Dotknęłam ręką włosów, trochę im jeszcze brakowało, by mogły być suche. Uznałam, że dosuszę je w pokoju, czekając na Casa. Wzmianka o tym, że nie będzie miał dla mnie forów, nie była chyba dobrym sposobem na zmotywowanie mnie. Wolałam tego na głos nie mówić, bo zamiast tego padło co innego.
- Pozostaje, mi tylko czekać aż jutro przedstawisz mi poranny plan treningowy. Albo lepiej cały już mniej więcej obmyśl, na brak pomysłów nie masz co narzekać- mrugnęłam do niego pijąc w tym nawet do tego co działo się jakiś czas temu w łóżku. Ale z chęcią też bym się dowiedziała, co poza bieganiem nam zorganizuje. Póki co musiałam zmobilizować rano ciało do treningu. Zgodnie z tym co oznajmił, Cas skierowałam się do wyjścia z łazienki.
- Dobrze. To czekam u siebie
Będąc u siebie złożyłam jedną z koszul nocnych, i rozczesałam trochę włosy. Mężczyzna dołączył do mnie parę chwil później, gdy tylko się pojawił, wsunęłam się na łóżko, a potem pod kołdrę. Skorzystałam z tego, by się do niego przytulić. Już nie wyobrażałam sobie nocy bez możliwości wtulenia się, by tak zasnąć. W tak, krótkim czasie zdążyłam do tego szybko przywyknąć.
- Słodkich snów kochany- mruknęłam bardzo sennym głosem. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Musiałam być bardzo wyczerpana. Byłam pewna, że prześpię tak całą noc. Oboje byliśmy dość zmęczeni tej nocy.
Obudziłam się, po paru godzinach, gdy za oknami robiło się pomarańczowo od wschodu słońca. Zamrugałam oczami, by choć troszkę się rozbudzić. Jak bywało przez noc zmieniliśmy to jak spaliśmy leżałam na boku a Cas mnie obejmował. Delikatnie wysunęłam się spod jego ręki, by móc ocenić, w jakim stanie jest moje ciało. Poza małym odrętwieniem w okolicy bioder i skurczu stopy, który lekko promieniował, do wspomnianego biodra byłam nawet zadowolona. Dolna partia mego ciała jak i tamto miejsce no nie mogłam powiedzieć, że nie odczuwam skutków. Najważniejsze jednak było to, że mogłam się w miarę poruszać. Opadłam na poduszkę, czując jednak sporą ulgę.
- Nie śpisz? Nie mów mi, że obserwowałeś, jak oceniam swoje możliwości po wczorajszym?- spytałam go, mając ochotę ukryć głowę pod kołdrą z lekkiego zażenowania. Nawet już miałam to zrobić. Ale czy powinnam je czuć? Skoro za jakiś moment przyjdzie mi zmierzyć się z tym, czy naprawdę dobrze oceniłam swoją wytrzymałość?
- W-Wyspałeś się? Chyba cię nie obudziłam..?- wolałam się upewnić, czy sam się obudził, czy to ja się do tego przyczyniłam. Jeśli ja, to nie wiem, czego mogłam się za to po nim spodziewać.
- Pozostaje, mi tylko czekać aż jutro przedstawisz mi poranny plan treningowy. Albo lepiej cały już mniej więcej obmyśl, na brak pomysłów nie masz co narzekać- mrugnęłam do niego pijąc w tym nawet do tego co działo się jakiś czas temu w łóżku. Ale z chęcią też bym się dowiedziała, co poza bieganiem nam zorganizuje. Póki co musiałam zmobilizować rano ciało do treningu. Zgodnie z tym co oznajmił, Cas skierowałam się do wyjścia z łazienki.
- Dobrze. To czekam u siebie
Będąc u siebie złożyłam jedną z koszul nocnych, i rozczesałam trochę włosy. Mężczyzna dołączył do mnie parę chwil później, gdy tylko się pojawił, wsunęłam się na łóżko, a potem pod kołdrę. Skorzystałam z tego, by się do niego przytulić. Już nie wyobrażałam sobie nocy bez możliwości wtulenia się, by tak zasnąć. W tak, krótkim czasie zdążyłam do tego szybko przywyknąć.
- Słodkich snów kochany- mruknęłam bardzo sennym głosem. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Musiałam być bardzo wyczerpana. Byłam pewna, że prześpię tak całą noc. Oboje byliśmy dość zmęczeni tej nocy.
Obudziłam się, po paru godzinach, gdy za oknami robiło się pomarańczowo od wschodu słońca. Zamrugałam oczami, by choć troszkę się rozbudzić. Jak bywało przez noc zmieniliśmy to jak spaliśmy leżałam na boku a Cas mnie obejmował. Delikatnie wysunęłam się spod jego ręki, by móc ocenić, w jakim stanie jest moje ciało. Poza małym odrętwieniem w okolicy bioder i skurczu stopy, który lekko promieniował, do wspomnianego biodra byłam nawet zadowolona. Dolna partia mego ciała jak i tamto miejsce no nie mogłam powiedzieć, że nie odczuwam skutków. Najważniejsze jednak było to, że mogłam się w miarę poruszać. Opadłam na poduszkę, czując jednak sporą ulgę.
- Nie śpisz? Nie mów mi, że obserwowałeś, jak oceniam swoje możliwości po wczorajszym?- spytałam go, mając ochotę ukryć głowę pod kołdrą z lekkiego zażenowania. Nawet już miałam to zrobić. Ale czy powinnam je czuć? Skoro za jakiś moment przyjdzie mi zmierzyć się z tym, czy naprawdę dobrze oceniłam swoją wytrzymałość?
- W-Wyspałeś się? Chyba cię nie obudziłam..?- wolałam się upewnić, czy sam się obudził, czy to ja się do tego przyczyniłam. Jeśli ja, to nie wiem, czego mogłam się za to po nim spodziewać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jeszcze nie miałem ochoty wstawać. Obudziłem się tylko dlatego, że Eri zaczęła się kręcić w łóżku, jakby miała ku temu jakieś powody. Miałem dość lekki sen i wiele nie trzeba było, abym powrócił do rzeczywistości.
Spod pół przymkniętych powiek obserwowałem, co też ją skłoniło do wstania tak wcześnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że może po całej nocy zachciało jej się siku, ale nie. Eri rozpoczęła coś na kształt rozciągania się, co było dla mnie zaskoczeniem. Zastanawiałem się, co mogło być tego powodem. Raczej nie to, że na poważnie wzięła moje słowa o treningu. O czym dowiedziałem się chwilkę później.
- Mhm, byłem ciekawy co robisz - uśmiechnąłem się lekko, patrząc w stronę Eri. Wyglądała trochę jak dziecko, które zostało przyłapane na psoceniu, ale tego już wolałem jej nie mówić.
- Nie martw się Eri, to już najwyższy czas, żeby wstawać. Mamy dzisiaj dużo spraw do załatwienia - mruknąłem i niechętnie, ale w końcu podniosłem się do siadu. W pokoju było dość chłodno, dzięki czemu miałem ochotę jak najszybciej wrócić pod kołdrę. Jesienne poranki już nie były tak przyjemne jak te letnie, nie dawały tyle energii do działania.
- Przygotuj się. Najpierw pójdziemy na trening, później śniadanie i dopiero wyruszamy na zlecenia. Czeka nas pracowity dzień i nie ma co odkładać tego na później - nachyliłem się nad blondynką, aby na zachętę dać jej lekkiego, ale długiego buziaka w usta.
- Idę się ubrać, też to zrób - mruknąłem, zanim całkiem wysunąłem się spod kołdry i wyszedłem do swojego pokoju.
Spod pół przymkniętych powiek obserwowałem, co też ją skłoniło do wstania tak wcześnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że może po całej nocy zachciało jej się siku, ale nie. Eri rozpoczęła coś na kształt rozciągania się, co było dla mnie zaskoczeniem. Zastanawiałem się, co mogło być tego powodem. Raczej nie to, że na poważnie wzięła moje słowa o treningu. O czym dowiedziałem się chwilkę później.
- Mhm, byłem ciekawy co robisz - uśmiechnąłem się lekko, patrząc w stronę Eri. Wyglądała trochę jak dziecko, które zostało przyłapane na psoceniu, ale tego już wolałem jej nie mówić.
- Nie martw się Eri, to już najwyższy czas, żeby wstawać. Mamy dzisiaj dużo spraw do załatwienia - mruknąłem i niechętnie, ale w końcu podniosłem się do siadu. W pokoju było dość chłodno, dzięki czemu miałem ochotę jak najszybciej wrócić pod kołdrę. Jesienne poranki już nie były tak przyjemne jak te letnie, nie dawały tyle energii do działania.
- Przygotuj się. Najpierw pójdziemy na trening, później śniadanie i dopiero wyruszamy na zlecenia. Czeka nas pracowity dzień i nie ma co odkładać tego na później - nachyliłem się nad blondynką, aby na zachętę dać jej lekkiego, ale długiego buziaka w usta.
- Idę się ubrać, też to zrób - mruknąłem, zanim całkiem wysunąłem się spod kołdry i wyszedłem do swojego pokoju.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Na samą wzmiankę o śniadaniu zrobiłam się lekko głodna. Najpierw jednak jak sam potwierdził, miał być trening. Czy czułam się na niego gotowa? Emocjonalnie tak, fizycznie, tu sprawa wyglądała trochę gorzej. Powinnam, jednak dać radę przebiec jakiś spory dystans bez większych przerw. O ile nie zarzuci jakiejś znacznego tempa. Pamiętając, że ma mnie to wzmocnić, a nie na starcie wykończyć. Czy o tym pamiętał? Będę musiała się o tym przekonać. Nadal czułam lekkie zmieszanie, że mnie na tym przyłapał. Ale cóż stało się i tyle. Przynajmniej z tego co wywnioskowałam, nie miał mi za złe pobudki.
- Muszę przyznać, że jak myślę o pracy i zleceniach to nie ukrywam, że trochę mi ich brakowało. Nie, żebym była od nich uzależniona czy coś. Ale dobrze jest zmienić otoczenie. Nawet jeśli to jeden góra dwa dni- przyznałam, lekko się nadal rozciągając. By moje ciało przywykło do tego, co je czeka. Musiałam się z nim zgodzić, czekało nas dziś sporo pracy.
- Ogarnę się tak szybko jak będzie to możliwe. Z tym nie powinnam mieć jakichś większych problemów- zapewniłam Casa. Czując, jego pocałunek na ustach moje ciało zareagowało delikatnym gorącem w okolicy serca. Trwało to tylko dłuższą chwilę, a mi wystarczyło, by dzień stał się lepszy. Obserwowałam go, jak powoli opuszczał moją sypialnię. Po chwili sama wstałam, podchodząc do szafy. Wyjęłam z niej ubrania na ten dzień. Tylko że najpierw zdecydowałam się założyć coś wygodniejszego na trening. Nie było to zbyt ciepłe, ale zważywszy na to, że zgrzeję się podczas treningu, wolałam , nie testować mojej odporności idąc na chłodne i wracając do ciepłego mieszkania. Uszykowana podeszłam do lustra, tam na szyi dostrzegłam formujące się mocno czerwone ślady. Było ich kilka i dobrze odznaczały się na bladej skórze. Nie czułam dyskomfortu, patrząc na nie, a wręcz przeciwnie pewnego rodzaju satysfakcję i jakby… podniecenie? Naprawdę aż tak się dobrze bawił, spełniając moją prośbę? Nie planowałam ich w żaden sposób zakrywać. Przejechałam palcem po jednym z tych śladów, był gorący, ale nie odczuwałam, bólu. A nawet nie miałam nic przeciwko, że gdy zniknął, mógł zrobić je ponownie.
- Dobrze się bawił, nie ma co- podsumowałam z lekkim uśmiechem.
Sięgnęłam, po spinkę spinając dokładnie większość włosów do tyłu. Wyszłam, z pokoju czując, że jestem w lepszej formie niż myślałam, że będę.
- Właśnie przed chwilą miałam przyjemność zobaczyć dowód, że naprawdę się wczoraj dobrze bawiłeś moim życzeniem- powiedziałam nieco tym rozbawiona. Byłam prawie pewna, że dokładnie wie, o czym mówię. Zastałam go już uszykowanego w holu. Wypada wziąć już ten trening na poważnie.
- To już wszystko zaplanowałeś co i jak? Gotowy, by sprawdzić ile jeszcze pracy w tym zakresie przede mną?- spytałam go, będąc dobrej myśli. Co prawda nie biegałam często, ale też nie należałam do słabych osób. Jakoś trzymałam formę, a to znikąd się nie brało. Mogliśmy już opuścić mieszkanie. Pora sprawdzić jak mi daleko do jego kondycji, a czułam, że raczej szybko to mu nie dorównam. Brałam też pod uwagę to, że pamięta, iż mamy jeszcze misje do wykonania. Więc nie powinien chcieć mnie przed nimi solidnie zmęczyć.
- Muszę przyznać, że jak myślę o pracy i zleceniach to nie ukrywam, że trochę mi ich brakowało. Nie, żebym była od nich uzależniona czy coś. Ale dobrze jest zmienić otoczenie. Nawet jeśli to jeden góra dwa dni- przyznałam, lekko się nadal rozciągając. By moje ciało przywykło do tego, co je czeka. Musiałam się z nim zgodzić, czekało nas dziś sporo pracy.
- Ogarnę się tak szybko jak będzie to możliwe. Z tym nie powinnam mieć jakichś większych problemów- zapewniłam Casa. Czując, jego pocałunek na ustach moje ciało zareagowało delikatnym gorącem w okolicy serca. Trwało to tylko dłuższą chwilę, a mi wystarczyło, by dzień stał się lepszy. Obserwowałam go, jak powoli opuszczał moją sypialnię. Po chwili sama wstałam, podchodząc do szafy. Wyjęłam z niej ubrania na ten dzień. Tylko że najpierw zdecydowałam się założyć coś wygodniejszego na trening. Nie było to zbyt ciepłe, ale zważywszy na to, że zgrzeję się podczas treningu, wolałam , nie testować mojej odporności idąc na chłodne i wracając do ciepłego mieszkania. Uszykowana podeszłam do lustra, tam na szyi dostrzegłam formujące się mocno czerwone ślady. Było ich kilka i dobrze odznaczały się na bladej skórze. Nie czułam dyskomfortu, patrząc na nie, a wręcz przeciwnie pewnego rodzaju satysfakcję i jakby… podniecenie? Naprawdę aż tak się dobrze bawił, spełniając moją prośbę? Nie planowałam ich w żaden sposób zakrywać. Przejechałam palcem po jednym z tych śladów, był gorący, ale nie odczuwałam, bólu. A nawet nie miałam nic przeciwko, że gdy zniknął, mógł zrobić je ponownie.
- Dobrze się bawił, nie ma co- podsumowałam z lekkim uśmiechem.
Sięgnęłam, po spinkę spinając dokładnie większość włosów do tyłu. Wyszłam, z pokoju czując, że jestem w lepszej formie niż myślałam, że będę.
- Właśnie przed chwilą miałam przyjemność zobaczyć dowód, że naprawdę się wczoraj dobrze bawiłeś moim życzeniem- powiedziałam nieco tym rozbawiona. Byłam prawie pewna, że dokładnie wie, o czym mówię. Zastałam go już uszykowanego w holu. Wypada wziąć już ten trening na poważnie.
- To już wszystko zaplanowałeś co i jak? Gotowy, by sprawdzić ile jeszcze pracy w tym zakresie przede mną?- spytałam go, będąc dobrej myśli. Co prawda nie biegałam często, ale też nie należałam do słabych osób. Jakoś trzymałam formę, a to znikąd się nie brało. Mogliśmy już opuścić mieszkanie. Pora sprawdzić jak mi daleko do jego kondycji, a czułam, że raczej szybko to mu nie dorównam. Brałam też pod uwagę to, że pamięta, iż mamy jeszcze misje do wykonania. Więc nie powinien chcieć mnie przed nimi solidnie zmęczyć.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pierwszym co zrobiłem w pokoju było zdjęcie brudnej pościeli, którą rzuciłem w kąt. Wolałem nie myśleć o tym, co się tu działo zaledwie wczorajszego wieczoru, by się za bardzo nie pobudzić. Czekała mnie za to sterta kolejnego prania. Nic nowego. Po naszych zabawach zawsze było więcej roboty.
Nie myśląc jednak o tym, wyjąłem z szafy czyste ubranie, które na siebie włożyłem. Nic zbyt grubego, ale i niezbyt cienkiego, żebym zbyt szybko nie zmarzł. No bo… cóż, nie spodziewałem się cudów po pierwszym treningu. Do tego wygodne, ciepłe buty i byłem gotowy do wyjścia. Czekając na Eri napiłem się jeszcze czystek wody. Dzień zapowiadał się nawet słonecznie i bezchmurnie, co przyjąłem za dobry znak. Zdecydowanie wolałem pracować przy ładnej pogodzie. Moje przemyślenia przerwało pojawienie się Eri.
- Z tego co wiem, to tak samo jak ja dobrze się bawiłaś - uśmiechnąłem się na ten komentarz, patrząc na ślady znajdujące się na szyi kobiety. Rzucały się w oczy, a ona nie próbowała ich nawet zakrywać. Miałem wrażenie, że było wręcz przeciwnie i nawet je bardziej eksponowała, żeby każdy mógł zobaczyć.
- Tak, chodźmy. Nie ma czasu do stracenia - kiwnąłem głową, po czym wyszliśmy z mieszkania. Eri miała całkiem niezły humor, to dobrze.
- Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio biegałaś lub miałaś jakiś inny trening niż z alchemii - zacząłem. Fakt, tak się na początku podzieliliśmy. Euricia pobierała nauki związane z alchemią i wszystkimi tymi eliksirami, a ja ćwiczyłem walkę wręcz. Stąd nie było powodów, dla których kobieta miałaby cokolwiek trenować. - Zacznijmy więc od małej rozgrzewki. Musisz się rozciągnąć, żeby nie łapały cię skurcze - mówiąc to przystanąłem na podwórku, pokazując blondynce kilka ćwiczeń na rozgrzewkę. Nie było to nic wymagającego, a raczej proste i przyjemne rozruszanie się.
- Skoro już tu jesteśmy, pokaż mi jak tam z twoją siłą. Ile razy się podciągniesz? - po ćwiczeniach wskazałem Eri gałąź, na której sam nie raz to robiłem. Jak już mieliśmy ćwiczyć, to wszystko, a nie wybrane elementy.
Nie myśląc jednak o tym, wyjąłem z szafy czyste ubranie, które na siebie włożyłem. Nic zbyt grubego, ale i niezbyt cienkiego, żebym zbyt szybko nie zmarzł. No bo… cóż, nie spodziewałem się cudów po pierwszym treningu. Do tego wygodne, ciepłe buty i byłem gotowy do wyjścia. Czekając na Eri napiłem się jeszcze czystek wody. Dzień zapowiadał się nawet słonecznie i bezchmurnie, co przyjąłem za dobry znak. Zdecydowanie wolałem pracować przy ładnej pogodzie. Moje przemyślenia przerwało pojawienie się Eri.
- Z tego co wiem, to tak samo jak ja dobrze się bawiłaś - uśmiechnąłem się na ten komentarz, patrząc na ślady znajdujące się na szyi kobiety. Rzucały się w oczy, a ona nie próbowała ich nawet zakrywać. Miałem wrażenie, że było wręcz przeciwnie i nawet je bardziej eksponowała, żeby każdy mógł zobaczyć.
- Tak, chodźmy. Nie ma czasu do stracenia - kiwnąłem głową, po czym wyszliśmy z mieszkania. Eri miała całkiem niezły humor, to dobrze.
- Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio biegałaś lub miałaś jakiś inny trening niż z alchemii - zacząłem. Fakt, tak się na początku podzieliliśmy. Euricia pobierała nauki związane z alchemią i wszystkimi tymi eliksirami, a ja ćwiczyłem walkę wręcz. Stąd nie było powodów, dla których kobieta miałaby cokolwiek trenować. - Zacznijmy więc od małej rozgrzewki. Musisz się rozciągnąć, żeby nie łapały cię skurcze - mówiąc to przystanąłem na podwórku, pokazując blondynce kilka ćwiczeń na rozgrzewkę. Nie było to nic wymagającego, a raczej proste i przyjemne rozruszanie się.
- Skoro już tu jesteśmy, pokaż mi jak tam z twoją siłą. Ile razy się podciągniesz? - po ćwiczeniach wskazałem Eri gałąź, na której sam nie raz to robiłem. Jak już mieliśmy ćwiczyć, to wszystko, a nie wybrane elementy.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Jego odpowiedź sprawiła, że odruchowo przejechałam palcami po jednym ze śladów na szyi. Niech sobie ludzie myślą co chcą, to ich spawa.
- To prawda teraz było… zdecydowanie inaczej - tak to podsumowałam. I chyba nie musiałam dodawać nic więcej o tym co działo się wieczorem jak i nocą. Możemy o tym porozmawiać kiedy już zrealizujemy, choć część planów na ten dzień. Na dworze nie było wcale aż tak zimno, czyli dobrze oceniłam, temperaturę tak się ubierając. Szykowałam się na dosłownie wszystko, co miało wejść w zakres treningu na świeżym powietrzu. Byłam do tego w miarę pozytywnie nastawiona. Jak i lekko zdeterminowana, by podbić swoje umiejętności. Sama też miałam w planach go podszkolić w eliksirach, ale to gdy mężczyzna uzna, że na ten moment wstrzymujemy moje treningi. Musiałam przyznać rację Casowi mało kiedy miałam okazji do biegania czy do walki wręcz. Coś tam umiałam, ale nie było to coś, czym zajmowałam się na co dzień. Obecnie uważałam, że każdy atut się przyda, i jak widać poparł mnie w tej kwestii bez oporów zgadzając się mnie podszkolić w tym co sam potrafił.
-Zdarzało mi się biegać, ale nie było to moją rutyną jak w twoim przypadku. Trzeba sobie to po prostu przypomnieć, a powinno być dobrze- przyznałam, zgadzając się bez żadnego sprzeciwu. Wykonywałam, więc wszystkie ćwiczenia by mięśnie przywykły do tego, że dziś będą intensywniej pracować. Mimo że noc była intensywna, i obawiałam się bólu, który mógł promieniować z dołu mego ciała, to o dziwo nie było najgorzej. Fakt nie było idealnie, ale liczyłam, że kiedyś będzie znacznie lepiej. Kiedy rozciąganie zakończyło, się Cas polecił mi kolejne wymagające ćwiczenie. Spojrzałam na gałąź, chyba sam nie raz ją do tego wykorzystywał. Raz czy dwa miałam okazję nawet to zobaczyć. Podeszłam do wskazanego miejsca, by łatwiej było mi ją sięgnąć. Nie była ona jakoś specjalnie wysoko, ale też byłam znacznie niższa od Caspera. Wzięłam, głęboki oddech patrząc na mężczyznę.
- Zakładam, że mój wynik nie będzie powalający, ale może samą siebie zaskoczę- powiedziałam, chwytając gałąź, tak by mi było łatwiej to wykonać. Rzadko miałam styczność z taką formą treningu. Zaczęłam się podciągać, po cichu licząc ich ilość. Nie patrzyłam na niego, by mnie nie rozpraszał. Przy dziesiątym razie ręce zaczęły delikatnie boleć od wrzynania się w nią. Jednak nie poddałam się, i dalej ćwiczyłam. Przy trzynastym razie ból ramion, dał o sobie znać. Jednak odpuściłam przy siedemnastym, puściłam gałąź, rozmasowując, lekko zaczerwienione dłonie. Prawie dwadzieścia, jak na początek. Rozmasowałam też trochę mocniej lewe ramię. Po chwili było już trochę lepiej.
- Nie wiem, czy ten siedemnasty raz mi zaliczysz, czy tylko szesnaście. Ale chyba to też możemy dopisać przed bieganiem- zasugerowałam mężczyźnie. Każda forma treningu się przyda, by się wzmocnić. Nie miałam zamiaru go w tym przewyższyć, tylko stać się bardziej użyteczną i odporną na każdą ewentualność. Wcześniej każde z nas miało swój teren, który ogarniało. Teraz miało być zupełnie inaczej, i nawet trochę mnie to podniecało. Tę potrzebę i chęć wiedzy podłapałam, od Casa odkąd byliśmy dzieciakami. Jednak dopiero teraz byłam na tyle uparta, by w końcu osiągnąć zamierzony cel.
- Może wyznasz mi mały sekret? Jak uda mi się ciebie czymś zaskoczyć?- zaproponowałam coś takiego po chwili dłuższego zastanowienia.
- To prawda teraz było… zdecydowanie inaczej - tak to podsumowałam. I chyba nie musiałam dodawać nic więcej o tym co działo się wieczorem jak i nocą. Możemy o tym porozmawiać kiedy już zrealizujemy, choć część planów na ten dzień. Na dworze nie było wcale aż tak zimno, czyli dobrze oceniłam, temperaturę tak się ubierając. Szykowałam się na dosłownie wszystko, co miało wejść w zakres treningu na świeżym powietrzu. Byłam do tego w miarę pozytywnie nastawiona. Jak i lekko zdeterminowana, by podbić swoje umiejętności. Sama też miałam w planach go podszkolić w eliksirach, ale to gdy mężczyzna uzna, że na ten moment wstrzymujemy moje treningi. Musiałam przyznać rację Casowi mało kiedy miałam okazji do biegania czy do walki wręcz. Coś tam umiałam, ale nie było to coś, czym zajmowałam się na co dzień. Obecnie uważałam, że każdy atut się przyda, i jak widać poparł mnie w tej kwestii bez oporów zgadzając się mnie podszkolić w tym co sam potrafił.
-Zdarzało mi się biegać, ale nie było to moją rutyną jak w twoim przypadku. Trzeba sobie to po prostu przypomnieć, a powinno być dobrze- przyznałam, zgadzając się bez żadnego sprzeciwu. Wykonywałam, więc wszystkie ćwiczenia by mięśnie przywykły do tego, że dziś będą intensywniej pracować. Mimo że noc była intensywna, i obawiałam się bólu, który mógł promieniować z dołu mego ciała, to o dziwo nie było najgorzej. Fakt nie było idealnie, ale liczyłam, że kiedyś będzie znacznie lepiej. Kiedy rozciąganie zakończyło, się Cas polecił mi kolejne wymagające ćwiczenie. Spojrzałam na gałąź, chyba sam nie raz ją do tego wykorzystywał. Raz czy dwa miałam okazję nawet to zobaczyć. Podeszłam do wskazanego miejsca, by łatwiej było mi ją sięgnąć. Nie była ona jakoś specjalnie wysoko, ale też byłam znacznie niższa od Caspera. Wzięłam, głęboki oddech patrząc na mężczyznę.
- Zakładam, że mój wynik nie będzie powalający, ale może samą siebie zaskoczę- powiedziałam, chwytając gałąź, tak by mi było łatwiej to wykonać. Rzadko miałam styczność z taką formą treningu. Zaczęłam się podciągać, po cichu licząc ich ilość. Nie patrzyłam na niego, by mnie nie rozpraszał. Przy dziesiątym razie ręce zaczęły delikatnie boleć od wrzynania się w nią. Jednak nie poddałam się, i dalej ćwiczyłam. Przy trzynastym razie ból ramion, dał o sobie znać. Jednak odpuściłam przy siedemnastym, puściłam gałąź, rozmasowując, lekko zaczerwienione dłonie. Prawie dwadzieścia, jak na początek. Rozmasowałam też trochę mocniej lewe ramię. Po chwili było już trochę lepiej.
- Nie wiem, czy ten siedemnasty raz mi zaliczysz, czy tylko szesnaście. Ale chyba to też możemy dopisać przed bieganiem- zasugerowałam mężczyźnie. Każda forma treningu się przyda, by się wzmocnić. Nie miałam zamiaru go w tym przewyższyć, tylko stać się bardziej użyteczną i odporną na każdą ewentualność. Wcześniej każde z nas miało swój teren, który ogarniało. Teraz miało być zupełnie inaczej, i nawet trochę mnie to podniecało. Tę potrzebę i chęć wiedzy podłapałam, od Casa odkąd byliśmy dzieciakami. Jednak dopiero teraz byłam na tyle uparta, by w końcu osiągnąć zamierzony cel.
- Może wyznasz mi mały sekret? Jak uda mi się ciebie czymś zaskoczyć?- zaproponowałam coś takiego po chwili dłuższego zastanowienia.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Przekonajmy się - uśmiechnąłem się lekko na słowa blondynki. Przystanąłem z boku, licząc ile razy uda się kobiecie podciągnąć. Podejrzewałem, że wcale nie będzie to zadowalający wynik. W końcu nigdy nie musiała tego robić. W ciszy przyglądałem się jej wysiłkowi. Z każdym następnym podciągnięciem zadziwiała mnie coraz bardziej. Uniosłem lekko brwi lecz milczałem, żeby nie przeszkadzać. Czasami takie próby dodawania sił tylko przeszkadzały.
Poczekałem aż kobieta skończy. Po kolejnym razie opadła na ziemię z ciężkim westchnięciem. Było widać, że ją to nieco zmęczyło, ale nie aż tak bardzo.
- Bardzo ładnie jak na początek - wyznałem z uznaniem. Jeżeli okaże się, że dalej będzie równie dobrze, to może nasz trening okazać się o wiele łatwiejszy niż początkowo zakładałem.
- Sekret? - spytałem, nie potrafiąc powstrzymać swojej ciekawości. - Jeśli znam, to ci zdradzę. Pytaj. W końcu już mnie zaskoczyłaś, bo liczyłem, że nie zrobisz więcej niż dziesięć - zaśmiałem się krótko. Odsunąłem się od drzewa, o które się dotychczas opierałem i ostrożnie przeciągnąłem.
- Ale możesz to zrobić podczas biegu - zaproponowałem, przechodząc do wspomnianej czynności. Był to raczej spokojny bieg, bez szaleńczego tempa. Miała nabrać kondycji, a nie zrezygnować po kilku minutach. Podejrzewałem, że sam nie wytrzymałbym szybkiego tempa za długo.
Początkowo tylko było to powolne, aby Eri mogła mnie bez problemów dogonić, a także przyzwyczaić się na spokojnie. Od razu uprzedziłem też jaką trasę dla nas wybrałem. Na samych obrzeżach miasta, by nie rzucać się za bardzo w oczy. Byliśmy właściwie jedynymi, którzy w ten sposób rozpoczynali swój poranek.
Poczekałem aż kobieta skończy. Po kolejnym razie opadła na ziemię z ciężkim westchnięciem. Było widać, że ją to nieco zmęczyło, ale nie aż tak bardzo.
- Bardzo ładnie jak na początek - wyznałem z uznaniem. Jeżeli okaże się, że dalej będzie równie dobrze, to może nasz trening okazać się o wiele łatwiejszy niż początkowo zakładałem.
- Sekret? - spytałem, nie potrafiąc powstrzymać swojej ciekawości. - Jeśli znam, to ci zdradzę. Pytaj. W końcu już mnie zaskoczyłaś, bo liczyłem, że nie zrobisz więcej niż dziesięć - zaśmiałem się krótko. Odsunąłem się od drzewa, o które się dotychczas opierałem i ostrożnie przeciągnąłem.
- Ale możesz to zrobić podczas biegu - zaproponowałem, przechodząc do wspomnianej czynności. Był to raczej spokojny bieg, bez szaleńczego tempa. Miała nabrać kondycji, a nie zrezygnować po kilku minutach. Podejrzewałem, że sam nie wytrzymałbym szybkiego tempa za długo.
Początkowo tylko było to powolne, aby Eri mogła mnie bez problemów dogonić, a także przyzwyczaić się na spokojnie. Od razu uprzedziłem też jaką trasę dla nas wybrałem. Na samych obrzeżach miasta, by nie rzucać się za bardzo w oczy. Byliśmy właściwie jedynymi, którzy w ten sposób rozpoczynali swój poranek.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie było ze mną aż tak źle jak sądziłam skoro nawet brunet uznał, że całkiem dobrze sobie poradziłam. Następnym razem wezmę jednak na to rękawiczki, by gałąź nie wrzynała się tak bardzo w ręce. Może nawet wtedy dam radę śmiało doliczyć do dwudziestu. Tak na dobry początek. Cała ja, cieszyłam się z małego efektu, ale z większego to będzie prawdziwa euforia. Uśmiechnęłam się do niego wyraźnie zadowolona z tej pochwały. Podbudowywało to pewność siebie i pozwalało wierzyć, że stać mnie na więcej. Ból ramienia przestał mi przeszkadzać, gdy kolejny raz je rozmasowałam tak na wszelki wypadek. Ku mojemu zaskoczeniu zgodził się na moją propozycję ze zdradzeniem mi jakiegoś swojego sekretu. Wyjaśnienie tego pojawiło się chwilę później i jeszcze miał czelność się z tego śmiać. Trzepnęłam go delikatnie w ramię, wywracając przy tym lekko oczami. Znaleźliśmy się bardzo blisko siebie.
- No wiesz ty co? Nie uważasz, że powinieneś bardziej we mnie wierzyć? Choć może dobrze się stało, bo dzięki temu poznam twój sekret. Powinnam cię zdecydowanie częściej zaskakiwać- podsumowałam lekko rozbawiona.
- Więc czekam byś mi zdradził gdzie masz łaskotki? Chcę znać dosłownie wszystkie miejsca. I nie kłam, że ich nie masz, wątpię w to- cóż taki mały niegroźny sekrecik chyba mógł mi zdradzić prawda?
Przygotowaliśmy się do biegu, który na początek był bardzo spokojny, bez ryzyka, że zmęczę się po dłuższym czasie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że z czasem będziemy biec trochę szybciej. Póki nie miałam kłopotów z oddechem i nogi jakoś dawały radę, to byłam spokojna. Trasa, którą nam wyznaczył, miała spory zasięg. Na oko liczyła kilka kilometrów. Które zdarzało nam się pokonywać zwykłym spacerem. Teraz był to trening na moją wytrzymałość. Po dłuższym czasie bieg trochę przyspieszył, albo to Cas uznał, że pora sprawdzić jak bardzo może sobie pozwolić z tym trenowaniem. Tu nadal nie było tak źle, choć serce już bardziej przyspieszyło. Trasa była dość nierówna i trzeba było uważać, by nie zahaczyć o jakąś gałąź czy korzeń. Bo niektóre drzewa miały w nosie, że to była zwykła dróżka. Po dłuższej chwili musiałam się na chwilę zatrzymać, bo kolano zaczęło lekko dawać o sobie znać. Spojrzałam na Casa, opierając się ręką o drzewo.
- Daj mi dwie minuty. Tyle powinno mi wystarczyć - powiedziałam, rozmasowując kolano, które lekko kuło z bólu. Po dłuższym, rozmasowaniu go, poczułam lekką ulgę. To i tak tylko drobna niedogodność spodziewałam się czegoś gorszego. Jak na długi okres niebiegania przez tak długi dystans.
- Zdaje się, że to skutki po wczorajszym. O tyle dobrze, że reszta ciała chce jeszcze współpracować- zauważyłam, odpychając się od drzewa, by stanąć stabilniej na ścieżce. Wzięłam tylko głębszy oddech, by dać znać, że mogę kontynuować bieg. Choć wolałam jednak robić to trochę wolniej od niego. Tak czy owak, każdy wysiłek się kiedyś opłaci.
- No wiesz ty co? Nie uważasz, że powinieneś bardziej we mnie wierzyć? Choć może dobrze się stało, bo dzięki temu poznam twój sekret. Powinnam cię zdecydowanie częściej zaskakiwać- podsumowałam lekko rozbawiona.
- Więc czekam byś mi zdradził gdzie masz łaskotki? Chcę znać dosłownie wszystkie miejsca. I nie kłam, że ich nie masz, wątpię w to- cóż taki mały niegroźny sekrecik chyba mógł mi zdradzić prawda?
Przygotowaliśmy się do biegu, który na początek był bardzo spokojny, bez ryzyka, że zmęczę się po dłuższym czasie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że z czasem będziemy biec trochę szybciej. Póki nie miałam kłopotów z oddechem i nogi jakoś dawały radę, to byłam spokojna. Trasa, którą nam wyznaczył, miała spory zasięg. Na oko liczyła kilka kilometrów. Które zdarzało nam się pokonywać zwykłym spacerem. Teraz był to trening na moją wytrzymałość. Po dłuższym czasie bieg trochę przyspieszył, albo to Cas uznał, że pora sprawdzić jak bardzo może sobie pozwolić z tym trenowaniem. Tu nadal nie było tak źle, choć serce już bardziej przyspieszyło. Trasa była dość nierówna i trzeba było uważać, by nie zahaczyć o jakąś gałąź czy korzeń. Bo niektóre drzewa miały w nosie, że to była zwykła dróżka. Po dłuższej chwili musiałam się na chwilę zatrzymać, bo kolano zaczęło lekko dawać o sobie znać. Spojrzałam na Casa, opierając się ręką o drzewo.
- Daj mi dwie minuty. Tyle powinno mi wystarczyć - powiedziałam, rozmasowując kolano, które lekko kuło z bólu. Po dłuższym, rozmasowaniu go, poczułam lekką ulgę. To i tak tylko drobna niedogodność spodziewałam się czegoś gorszego. Jak na długi okres niebiegania przez tak długi dystans.
- Zdaje się, że to skutki po wczorajszym. O tyle dobrze, że reszta ciała chce jeszcze współpracować- zauważyłam, odpychając się od drzewa, by stanąć stabilniej na ścieżce. Wzięłam tylko głębszy oddech, by dać znać, że mogę kontynuować bieg. Choć wolałam jednak robić to trochę wolniej od niego. Tak czy owak, każdy wysiłek się kiedyś opłaci.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Śmiech był jedynym na co było mnie stać w obecnej chwili. Jakoś nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów, by wytłumaczyć, gdzie znajdowały się moje łaskotki. Nie było nigdy okazji, by blondynka mogła się o tym przekonać. To nie oznaczało, że ich nie miałem. Gdzieś tam były.
- Pozwolę ci samej poszukać. Jak nie znajdziesz to dopiero powiem - wyznałem, nadal nie potrafiąc przestać się śmiać. Nie sądziłem, że Eri będzie zależeć akurat na czymś takim.
Nasz bieg odbywał się dość spokojnie. Na naszej drodze nie spotkaliśmy żadnych problemów, a Eri radziła sobie całkiem nieźle. Wobec tego nie miałem żadnych zarzutów wobec jej wytrzymałości. Była na przyzwoitym poziomie. Właściwie nie musiałem jej trenować do nie wiadomo jakiego poziomu. Powinniśmy bardziej skupić się na sile i precyzji. Teraz wiedziałem przynajmniej, co mogliśmy trenować mniej, a co więcej.
Z tego też powodu nie miałem problemów z krótką przerwą, jaka była potrzebna blondynce. Przystanąłem na chwilę, czekając aż będzie gotowa.
- Możemy zwolnić - odparłem, gdy kobieta wyprostowała się, gotowa do dalszego biegu. - Jeśli nie wszystko jest w porządku, nie będę ciebie za bardzo męczyć - tak jak mówiłem, tak też uczyniłem. Zwolniłem kroki do nieco szybszego spaceru, aby pozwolić Eri na większy odpoczynek. Poza tym jeśli teraz przesadzi, nie będzie mieć siły na wykonywanie zlecenia.
- Uważam, że wystarczy na dzisiaj. Świetnie się spisałaś jak na pierwszy raz. Myślałem, że będzie gorzej. Wracajmy teraz do domu, trzeba zjeść porządne śniadanie - uśmiechnąłem się, obejmując ją lekko ramieniem. Już nie zostało nam za wiele trasy. Większość zdążyliśmy pokonać, resztę mogliśmy przejść spacerem, aby się uspokoić.
- A wracając do łaskotek. Mogę zdradzić ci jedno miejsce - powiedziałem, ostatecznie wywiązując się z tej niepisanej umowy. Początkowo nie miałem takiego zamiaru, ale ostatecznie zmieniłem zdanie. Eri w końcu i tak prędzej czy później wszystko wykorzysta przeciwko mnie.
- Tutaj - przesunąłem palcem wzdłuż linii żeber. Niech będzie, niech stracę, co mi tam.
- Pozwolę ci samej poszukać. Jak nie znajdziesz to dopiero powiem - wyznałem, nadal nie potrafiąc przestać się śmiać. Nie sądziłem, że Eri będzie zależeć akurat na czymś takim.
Nasz bieg odbywał się dość spokojnie. Na naszej drodze nie spotkaliśmy żadnych problemów, a Eri radziła sobie całkiem nieźle. Wobec tego nie miałem żadnych zarzutów wobec jej wytrzymałości. Była na przyzwoitym poziomie. Właściwie nie musiałem jej trenować do nie wiadomo jakiego poziomu. Powinniśmy bardziej skupić się na sile i precyzji. Teraz wiedziałem przynajmniej, co mogliśmy trenować mniej, a co więcej.
Z tego też powodu nie miałem problemów z krótką przerwą, jaka była potrzebna blondynce. Przystanąłem na chwilę, czekając aż będzie gotowa.
- Możemy zwolnić - odparłem, gdy kobieta wyprostowała się, gotowa do dalszego biegu. - Jeśli nie wszystko jest w porządku, nie będę ciebie za bardzo męczyć - tak jak mówiłem, tak też uczyniłem. Zwolniłem kroki do nieco szybszego spaceru, aby pozwolić Eri na większy odpoczynek. Poza tym jeśli teraz przesadzi, nie będzie mieć siły na wykonywanie zlecenia.
- Uważam, że wystarczy na dzisiaj. Świetnie się spisałaś jak na pierwszy raz. Myślałem, że będzie gorzej. Wracajmy teraz do domu, trzeba zjeść porządne śniadanie - uśmiechnąłem się, obejmując ją lekko ramieniem. Już nie zostało nam za wiele trasy. Większość zdążyliśmy pokonać, resztę mogliśmy przejść spacerem, aby się uspokoić.
- A wracając do łaskotek. Mogę zdradzić ci jedno miejsce - powiedziałem, ostatecznie wywiązując się z tej niepisanej umowy. Początkowo nie miałem takiego zamiaru, ale ostatecznie zmieniłem zdanie. Eri w końcu i tak prędzej czy później wszystko wykorzysta przeciwko mnie.
- Tutaj - przesunąłem palcem wzdłuż linii żeber. Niech będzie, niech stracę, co mi tam.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie, żeby jego propozycja bym sama ich poszukała, mnie nie kusiła. Bo to, że je gdzieś miał było więcej niż pewne. On znał moje miejsca, chciałam mieć równe szanse, gdyby znowu chciał mi w ten sposób lekko podokuczać. Może kiedyś będę mieć szansę, by z tej wiedzy zrobić dobry użytek, o ile się przyzna.
Trening nie był aż tak męczący jak sądziłam, że będzie. Samą siebie zaskoczyłam, że tak długo dawałam radę bez dłuższych przerw na odpoczynek. Nie miałam pojęcia skąd we mnie aż tyle energii, by móc tyle przebiec. Nie był to szybki bieg, ale myślałam, że będzie znacznie gorzej z moją kondycją. Tym bardziej że wczoraj tez miałam trochę wysiłku i nie było pewne czy nawet dam radę wstać z łóżka. Czyżby moje ciało powoli przyzwyczajało się do tego? Pamiętałam, że po pierwszym intensywnym zbliżeniu miałam trudność, by nie ruszyć się bez uczucia bólu czy też napiętego ciała. Teraz było zupełnie inaczej.
- Byłabym wdzięczna, gdybyśmy jednak zrezygnowali z dalszego biegu. Wolę nie nadwerężać aż tak kolana. W domu natrę je maścią, by to zniwelować- powiedziałam za zgodą Caspera odpuszczając dalsze bieganie. Chyba już zdążyłam pokazać, że z moją kondycją nie jest aż tak źle jak oboje sądziliśmy. Nie chodziło o to, że w siebie nie wierzyłam. Po prostu wcześniej miałabym większy problem z przebiegnięciem takiego dystansu bez chyba z trzech przerw. Teraz wynikła tylko jedna, co było sporą poprawą.
- Będąc szczerą, też nie sądziłam, że dam radę tyle przebiec bez kilku przerw. Chyba jednak moja kondycja aż tak nie kuleje jak sądziliśmy. To miłe, że tak uważasz, twoje wsparcie wiele daje- przyznałam, samej będąc zadowoloną z tych efektów. Teraz tylko trzeba regularnie trenować. Co do śniadania, znowu poczułam, jak bardzo głodna byłam. Czułam, że mogłabym zjeść naprawdę sporo, by mieć energię na wyprawę i realizację zleceń. Resztę drogi zdecydowaliśmy się przejść spacerem, wtuliłam się w niego znacznie mocniej, lubiłam czuć jego ciepło jak i jego dotyk. Nagle wrócił do tematu, który poruszyliśmy przed biegiem w ten sposób, ułatwiając mi, to co chciałam wiedzieć. Pokazał mi, gdzie miał łaskotki, dobrze to zapamiętam.
- Dziękuje za zdradzenie mi tego jakże poufnego sekretu. Może kiedyś mi się on bardzo przyda- mrugnęłam do niego lekko rozbawiona. To było pewne, że kiedyś go wykorzystam. Jednak teraz nie było ku temu okazji. Były znacznie ważniejsze rzeczy do zrobienia niż zabawy typu „kogo gdzie połaskotać? „Droga do domu minęła nam w milej atmosferze. Nie musieliśmy, rozmawiać wystarczyła nam ta bliskość. I cisza na dworze, by przyjemnie spędzić czas na świeżym powietrzu. Po znalezieniu się już w mieszkaniu zdjęłam buty i zajęłam się dorzuceniem drewna, by bardziej rozgrzać mieszkanie. Które przez noc jak i poranek lekko się ochłodziło.
- Masz ochotę na herbatę i zapieczone warzywa? Trochę ich jeszcze zostało. Możemy też podpiec lekko chleb i dojeść go z masłem- zasugerowałam. Trzeba było to zjeść, bo inaczej się zepsuje. A wątpiłam, byśmy szybko do domu wrócili. Poza tym czekało nas też spakowanie torby na zlecenia. Co do przebrania się po treningu planowałam to dopiero, gdy będziemy szykować się do drogi. Teraz nie było na to czasu, głód coraz mocniej dawał o sobie znać. Nim jednak pojawiłam się w kuchni, poszłam do siebie, by natrzeć maścią kolano. Byłam w szoku, w jakim stanie ono było, solidnie zaczerwienione. Użyłam maści, nakładając ją. Po czym zjawiłam się w kuchni, by pokazać je Casperowi.
- Zobacz, nic dziwnego, że zaczęło mi dokuczać. Dobrze, że jednak zrezygnowaliśmy z dalszego biegania. Mogło to się źle skończyć- podsumowałam. Zaczerwienienie szybko zniknie, poza tym maść potrafiła sporo pomóc.
Trening nie był aż tak męczący jak sądziłam, że będzie. Samą siebie zaskoczyłam, że tak długo dawałam radę bez dłuższych przerw na odpoczynek. Nie miałam pojęcia skąd we mnie aż tyle energii, by móc tyle przebiec. Nie był to szybki bieg, ale myślałam, że będzie znacznie gorzej z moją kondycją. Tym bardziej że wczoraj tez miałam trochę wysiłku i nie było pewne czy nawet dam radę wstać z łóżka. Czyżby moje ciało powoli przyzwyczajało się do tego? Pamiętałam, że po pierwszym intensywnym zbliżeniu miałam trudność, by nie ruszyć się bez uczucia bólu czy też napiętego ciała. Teraz było zupełnie inaczej.
- Byłabym wdzięczna, gdybyśmy jednak zrezygnowali z dalszego biegu. Wolę nie nadwerężać aż tak kolana. W domu natrę je maścią, by to zniwelować- powiedziałam za zgodą Caspera odpuszczając dalsze bieganie. Chyba już zdążyłam pokazać, że z moją kondycją nie jest aż tak źle jak oboje sądziliśmy. Nie chodziło o to, że w siebie nie wierzyłam. Po prostu wcześniej miałabym większy problem z przebiegnięciem takiego dystansu bez chyba z trzech przerw. Teraz wynikła tylko jedna, co było sporą poprawą.
- Będąc szczerą, też nie sądziłam, że dam radę tyle przebiec bez kilku przerw. Chyba jednak moja kondycja aż tak nie kuleje jak sądziliśmy. To miłe, że tak uważasz, twoje wsparcie wiele daje- przyznałam, samej będąc zadowoloną z tych efektów. Teraz tylko trzeba regularnie trenować. Co do śniadania, znowu poczułam, jak bardzo głodna byłam. Czułam, że mogłabym zjeść naprawdę sporo, by mieć energię na wyprawę i realizację zleceń. Resztę drogi zdecydowaliśmy się przejść spacerem, wtuliłam się w niego znacznie mocniej, lubiłam czuć jego ciepło jak i jego dotyk. Nagle wrócił do tematu, który poruszyliśmy przed biegiem w ten sposób, ułatwiając mi, to co chciałam wiedzieć. Pokazał mi, gdzie miał łaskotki, dobrze to zapamiętam.
- Dziękuje za zdradzenie mi tego jakże poufnego sekretu. Może kiedyś mi się on bardzo przyda- mrugnęłam do niego lekko rozbawiona. To było pewne, że kiedyś go wykorzystam. Jednak teraz nie było ku temu okazji. Były znacznie ważniejsze rzeczy do zrobienia niż zabawy typu „kogo gdzie połaskotać? „Droga do domu minęła nam w milej atmosferze. Nie musieliśmy, rozmawiać wystarczyła nam ta bliskość. I cisza na dworze, by przyjemnie spędzić czas na świeżym powietrzu. Po znalezieniu się już w mieszkaniu zdjęłam buty i zajęłam się dorzuceniem drewna, by bardziej rozgrzać mieszkanie. Które przez noc jak i poranek lekko się ochłodziło.
- Masz ochotę na herbatę i zapieczone warzywa? Trochę ich jeszcze zostało. Możemy też podpiec lekko chleb i dojeść go z masłem- zasugerowałam. Trzeba było to zjeść, bo inaczej się zepsuje. A wątpiłam, byśmy szybko do domu wrócili. Poza tym czekało nas też spakowanie torby na zlecenia. Co do przebrania się po treningu planowałam to dopiero, gdy będziemy szykować się do drogi. Teraz nie było na to czasu, głód coraz mocniej dawał o sobie znać. Nim jednak pojawiłam się w kuchni, poszłam do siebie, by natrzeć maścią kolano. Byłam w szoku, w jakim stanie ono było, solidnie zaczerwienione. Użyłam maści, nakładając ją. Po czym zjawiłam się w kuchni, by pokazać je Casperowi.
- Zobacz, nic dziwnego, że zaczęło mi dokuczać. Dobrze, że jednak zrezygnowaliśmy z dalszego biegania. Mogło to się źle skończyć- podsumowałam. Zaczerwienienie szybko zniknie, poza tym maść potrafiła sporo pomóc.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wcale nie “może”, a z pewnością Euricia wykorzysta otrzymaną wiedzę. I podejrzewałem, że będzie to wcześniej niż później, ale tylko lekko się uśmiechnąłem, nie mówiąc tego na głos. W końcu oboje o tym wiedzieliśmy i z pełną świadomością konsekwencji powiedziałem jej o tej “tajemnicy”.
Już w spokoju wróciliśmy do mieszkania. Nigdzie nam się nie spieszyło, wolałem też, aby Euricia nie przeciążała swojej nogi, skoro zaczęło jej przeszkadzać. A o tym dowiedziałem się już po powrocie do domu, kiedy tylko pokazała mi to kolano. Dobrze, że miała tą maść, to powinno pomóc.
- Siedź i odpoczywaj - wskazałem Eri na kanapę, wstawiając jednocześnie czajnik z wodą na herbatę. - Zrobię dla nas jedzenie, nie przejmuj się - uznałem. Czułem się trochę winny, wolałem więc sam przygotować dla nas posiłek, aby kobieta mogła sobie bez problemów odpocząć na kanapie. A że nasza kuchnia była połączona z salonem, to mogłem mieć ją cały czas na oku.
- Mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej - powiedziałem z westchnięciem. W końcu jeśli faktycznie zaczęło się to wczoraj… nie dało się ukryć, że zmusiłem ciało Eri do pozostania w niewygodnej pozycji przez nieokreślony czas. Nie żebym jakoś specjalnie żałował, skoro nic nie mówiła wcześniej, ale i tak lepiej, by nie nadwyrężała tego kolana. Musiałem uważać na przyszłość, by znów nie doszło u niej do niepotrzebnych urazów.
Nasypałem do kubków ziół, odstawiając je na bok w oczekiwaniu na gorącą wodę. Zaraz też wziąłem się za przygotowanie warzyw z ostatniej kolacji. Wyłożyłem je wszystkie na blaszkę wraz z pozostałym sosem, dobrze mieszając zanim wstawiłem je do piekarnika w piecu. Przygotowałem również chleb, aby lekko się podpiekł. W szafce znalazłem też resztki masła. To już będzie wszystko, co mieliśmy do jedzenia w domu. Musieliśmy pamiętać, aby wracając do mieszkania zrobić jakieś małe zakupy.
- Może zostaniesz a ja pójdę sam - zaproponowałem i od razu kontynuowałem, zanim Eri mogła się oburzyć. - Wolałbym, żebyś odpoczęła zamiast przeciążać nogę. A uwolnienie kapliczki od chochlika czy innego gargulca nie jest niczym trudnym. Przemyśl moje słowa zanim odpowiesz. Dobrze wiesz, że dam sobie radę, a ty mogłabyś uważać, żeby nie doprowadzić do powstania większego urazu - powiedziałem, stawiając na stole trochę miodu do posłodzenia herbaty. Zaraz też zagotowała się woda, zalałem więc nasze kubki i usiadłem z herbatą obok Eri, podając jej ciepły napój.
Już w spokoju wróciliśmy do mieszkania. Nigdzie nam się nie spieszyło, wolałem też, aby Euricia nie przeciążała swojej nogi, skoro zaczęło jej przeszkadzać. A o tym dowiedziałem się już po powrocie do domu, kiedy tylko pokazała mi to kolano. Dobrze, że miała tą maść, to powinno pomóc.
- Siedź i odpoczywaj - wskazałem Eri na kanapę, wstawiając jednocześnie czajnik z wodą na herbatę. - Zrobię dla nas jedzenie, nie przejmuj się - uznałem. Czułem się trochę winny, wolałem więc sam przygotować dla nas posiłek, aby kobieta mogła sobie bez problemów odpocząć na kanapie. A że nasza kuchnia była połączona z salonem, to mogłem mieć ją cały czas na oku.
- Mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej - powiedziałem z westchnięciem. W końcu jeśli faktycznie zaczęło się to wczoraj… nie dało się ukryć, że zmusiłem ciało Eri do pozostania w niewygodnej pozycji przez nieokreślony czas. Nie żebym jakoś specjalnie żałował, skoro nic nie mówiła wcześniej, ale i tak lepiej, by nie nadwyrężała tego kolana. Musiałem uważać na przyszłość, by znów nie doszło u niej do niepotrzebnych urazów.
Nasypałem do kubków ziół, odstawiając je na bok w oczekiwaniu na gorącą wodę. Zaraz też wziąłem się za przygotowanie warzyw z ostatniej kolacji. Wyłożyłem je wszystkie na blaszkę wraz z pozostałym sosem, dobrze mieszając zanim wstawiłem je do piekarnika w piecu. Przygotowałem również chleb, aby lekko się podpiekł. W szafce znalazłem też resztki masła. To już będzie wszystko, co mieliśmy do jedzenia w domu. Musieliśmy pamiętać, aby wracając do mieszkania zrobić jakieś małe zakupy.
- Może zostaniesz a ja pójdę sam - zaproponowałem i od razu kontynuowałem, zanim Eri mogła się oburzyć. - Wolałbym, żebyś odpoczęła zamiast przeciążać nogę. A uwolnienie kapliczki od chochlika czy innego gargulca nie jest niczym trudnym. Przemyśl moje słowa zanim odpowiesz. Dobrze wiesz, że dam sobie radę, a ty mogłabyś uważać, żeby nie doprowadzić do powstania większego urazu - powiedziałem, stawiając na stole trochę miodu do posłodzenia herbaty. Zaraz też zagotowała się woda, zalałem więc nasze kubki i usiadłem z herbatą obok Eri, podając jej ciepły napój.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Nie umiałam ukryć tego, że sama byłam w szoku, w jakim stanie jest moje kolano. Nie, żeby mi jakoś bardzo dokuczało, bo chodzić mogłam stać na tej nodze również. Tylko ten bardzo czerwony kolor był czymś, co się wyróżniało na mej bladej skórze. Może to zwykłe nadwerężenie? Albo po prostu zmusiłam je do znacznie większego wysiłku niż zwykle? Drugie kolano wyglądało, w miarę normalnie też było lekko zaczerwienione, ale nie tak jak to pierwsze. Nie mogłam powiedzieć, że mi ono bardzo dokuczało. Byłam odporna na niektóre rodzaje bólu. Tego nawet nie mogłam tak nazwać, maść na pewno pomoże. Już miałam zaprotestować, że przecież dam radę mu pomóc. Ale zrezygnowałam, z tego uznając, że mogę odpocząć, dopóki maść, się zupełnie nie wchłonie. Usiadłam na kanapie obserwując jak szykował dla nas jedzenie jak i coś do picia. Zwykle to ja zajmowałam się herbatą zostawiając Casowi zarządzanie kuchnią. Teraz czułam się, z lekka nieswojo tak się wylegując, nic nie robiąc.
- To nic takiego, maść sporo pomaga. Poza tym jak się ubierałam na trening, kolano wyglądało całkiem normalnie. Nie czuję jakiegoś większego dyskomfortu. Muszę chyba tylko przywyknąć do określonych form wysiłku. Jak na pierwszy raz to i tak jest to niewielki uraz- podsumowałam, co mi się przytrafiło. Mogłam mieć skurcze, ból całego ciała, nie mogąc się ruszyć nawet z łóżka. A kolano? Cóż maść trochę ruchu i będzie dobrze.
- Naprawdę mogłam ci pomóc w tych przygotowaniach. Dziwnie się czuję, gdy sam wszystko robisz. A ja, bawię się w obserwatora, choć nie ukrywam, jest na co popatrzeć - tak właśnie podsumowałam Caspera chodzącego po kuchni szykującego nam śniadanie. To chyba ostatnie produkty, jakie nam zostały. Poza tym było, coś jeszcze co miałam w planach, ale to jak wrócimy misji. Aż zachłysnęłam się powietrzem gdy usłyszałam słowa Casa. Sam chciał iść na misje? Czy naprawdę miałam być dla niego kłopotem? Sam tego tak nie nazwał. Nawet wyczułam, że zasugerował to, bo się martwił czy nie pogorszę swojego stanu. Jednak nie wydawało mi się, żeby tak było. Mogłam stać, chodzić też, co do biegania tu mógł być problem, ale kto nam kazał biegać? Szybszy marsz też nie powodował bólu, czułam się dobrze.
- Dziękuję- powiedziałam, przyjmując od niego herbatę i upijając małego łyczka. Była taką, jaką lubiłam, mocna z tym ziołowym posmakiem. Usiadł obok mnie, na kanapie. Przez dłuższą chwilę milczałam, by ocenić swoje szanse z tym kolanem. To nie tak, że chciałam zrobić mu na przekór. Nie było ze mną aż tak źle, bym została w domu. Spojrzałam znów na kolano, które było przyczyną tego zamieszania.
- Pamiętasz, jak niekiedy musiałeś walczyć z rannym nadgarstkiem? Czy wtedy powiedziałam ci, żebyś dał spokój i został w domu? Nie, bo i tak wiedziałam, że mnie nie posłuchasz- przypomniałam jedną z takich sytuacji z naszego życia pełnego wielu urazów.
- Cas, gdybym miała problem z chodzeniem, czy staniem na tej nodze. Zapewne, choć bardzo niechętnie puściłabym cię samego na te misje. Jednak nie jest, z nim aż tak źle bym miała zostać w domu. Myślę, że maść wystarczy, by to zaczerwienienie zniknęło. To nie jest uraz, który zmusza mnie do wzięcia wolnego od pracy- tym ostatnim zdaniem prawie samą siebie rozbawiłam. Jedyne czego teraz chciałam to solidnie się najeść, by mieć energię na drogę. Czułam przyjemny zapach szykowanego posiłku. Co tylko wzmagało apetyt.
- A teraz do stołu, bo jestem potwornie głodna- mrugnęłam do niego.
- To nic takiego, maść sporo pomaga. Poza tym jak się ubierałam na trening, kolano wyglądało całkiem normalnie. Nie czuję jakiegoś większego dyskomfortu. Muszę chyba tylko przywyknąć do określonych form wysiłku. Jak na pierwszy raz to i tak jest to niewielki uraz- podsumowałam, co mi się przytrafiło. Mogłam mieć skurcze, ból całego ciała, nie mogąc się ruszyć nawet z łóżka. A kolano? Cóż maść trochę ruchu i będzie dobrze.
- Naprawdę mogłam ci pomóc w tych przygotowaniach. Dziwnie się czuję, gdy sam wszystko robisz. A ja, bawię się w obserwatora, choć nie ukrywam, jest na co popatrzeć - tak właśnie podsumowałam Caspera chodzącego po kuchni szykującego nam śniadanie. To chyba ostatnie produkty, jakie nam zostały. Poza tym było, coś jeszcze co miałam w planach, ale to jak wrócimy misji. Aż zachłysnęłam się powietrzem gdy usłyszałam słowa Casa. Sam chciał iść na misje? Czy naprawdę miałam być dla niego kłopotem? Sam tego tak nie nazwał. Nawet wyczułam, że zasugerował to, bo się martwił czy nie pogorszę swojego stanu. Jednak nie wydawało mi się, żeby tak było. Mogłam stać, chodzić też, co do biegania tu mógł być problem, ale kto nam kazał biegać? Szybszy marsz też nie powodował bólu, czułam się dobrze.
- Dziękuję- powiedziałam, przyjmując od niego herbatę i upijając małego łyczka. Była taką, jaką lubiłam, mocna z tym ziołowym posmakiem. Usiadł obok mnie, na kanapie. Przez dłuższą chwilę milczałam, by ocenić swoje szanse z tym kolanem. To nie tak, że chciałam zrobić mu na przekór. Nie było ze mną aż tak źle, bym została w domu. Spojrzałam znów na kolano, które było przyczyną tego zamieszania.
- Pamiętasz, jak niekiedy musiałeś walczyć z rannym nadgarstkiem? Czy wtedy powiedziałam ci, żebyś dał spokój i został w domu? Nie, bo i tak wiedziałam, że mnie nie posłuchasz- przypomniałam jedną z takich sytuacji z naszego życia pełnego wielu urazów.
- Cas, gdybym miała problem z chodzeniem, czy staniem na tej nodze. Zapewne, choć bardzo niechętnie puściłabym cię samego na te misje. Jednak nie jest, z nim aż tak źle bym miała zostać w domu. Myślę, że maść wystarczy, by to zaczerwienienie zniknęło. To nie jest uraz, który zmusza mnie do wzięcia wolnego od pracy- tym ostatnim zdaniem prawie samą siebie rozbawiłam. Jedyne czego teraz chciałam to solidnie się najeść, by mieć energię na drogę. Czułam przyjemny zapach szykowanego posiłku. Co tylko wzmagało apetyt.
- A teraz do stołu, bo jestem potwornie głodna- mrugnęłam do niego.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dostrzegłem reakcję blondynki na moją propozycję. Jej mina mówiła wszystko i choć sama nie wypowiedziała ani słowa, milcząc przez dłuższą chwilę, to już znałem jej odpowiedź. Cała Eri. Ustąpiłaby dopiero wtedy, gdyby obcięto jej tą nogę albo gdybym wprost powiedział, że będzie dla mnie za dużym obciążeniem. Na chwilę obecną tak nie uważałem, ale wolałem, by bardziej zadbała o swoje zdrowie.
Spokojnie i w milczeniu wysłuchałem, co miała do powiedzenia. Niczego innego się po niej nie spodziewałem. Poza tym miała trochę racji i też nigdy nie pozwoliłem jej iść samej. Nawet jeśli byłem ranny. Po części więc mogłem zrozumieć jej słowa i nie nalegać, aby została. Musiałbym ją chyba przywiązać do krzesła i zakneblować. To może kiedy indziej, w zupełnie innych okolicznościach. Ten pomysł sprawił, że na mojej twarzy mimowolnie zagościł szeroki uśmiech, którego nie byłem w stanie powstrzymać.
- Dobrze - zgodziłem się wreszcie, próbując jakoś wytłumaczyć swoją reakcję. - Tylko pamiętaj, że jeśli ci się pogorszy, to co najwyżej mogę cię za nogi ciągnąć aż do domu, nie masz co liczyć na nic więcej - zaśmiałem się cicho, wstając, aby naszykować dla nas talerze. No i po to, aby nie próbowała mnie szturchać bądź dźgać palcami, a sądziłem, że chętnie by to zrobiła. Poza tym pewnie gdyby doszło do takiej sytuacji, to nie byłbym w stanie zrealizować swojej groźby. Wobec każdego, ale nie Eri. Musiała też zdawać sobie z tego sprawę, choć na głos tego bym nie powiedział.
Warzywa potrzebowały jednak jeszcze kilka minut, aby były gotowe do jedzenia. W międzyczasie wyciągnąłem upieczony chleb, smarując go masłem, które rozpuściło się na gorącym pieczywie. Postawiłem kromki na stole, a nieco później dołączyły do tego pieczone warzywa.
- Jedz i ruszamy. Nie ma co tracić więcej czasu skoro dni mamy coraz krótsze - powiedziałem, biorąc na łyżkę pierwszą porcję jedzenia. Musieliśmy przecież jeszcze spakować torbę z naszymi “broniami” przeciwko demonom i wziąć dodatkowo parę rzeczy. Wątpiłem, abyśmy wrócili na noc. Ciężko było też przewidzieć w jakich warunkach przyjdzie nam spędzić przyszłą noc, dlatego wolałem być gotowy na wszystko.
Spokojnie i w milczeniu wysłuchałem, co miała do powiedzenia. Niczego innego się po niej nie spodziewałem. Poza tym miała trochę racji i też nigdy nie pozwoliłem jej iść samej. Nawet jeśli byłem ranny. Po części więc mogłem zrozumieć jej słowa i nie nalegać, aby została. Musiałbym ją chyba przywiązać do krzesła i zakneblować. To może kiedy indziej, w zupełnie innych okolicznościach. Ten pomysł sprawił, że na mojej twarzy mimowolnie zagościł szeroki uśmiech, którego nie byłem w stanie powstrzymać.
- Dobrze - zgodziłem się wreszcie, próbując jakoś wytłumaczyć swoją reakcję. - Tylko pamiętaj, że jeśli ci się pogorszy, to co najwyżej mogę cię za nogi ciągnąć aż do domu, nie masz co liczyć na nic więcej - zaśmiałem się cicho, wstając, aby naszykować dla nas talerze. No i po to, aby nie próbowała mnie szturchać bądź dźgać palcami, a sądziłem, że chętnie by to zrobiła. Poza tym pewnie gdyby doszło do takiej sytuacji, to nie byłbym w stanie zrealizować swojej groźby. Wobec każdego, ale nie Eri. Musiała też zdawać sobie z tego sprawę, choć na głos tego bym nie powiedział.
Warzywa potrzebowały jednak jeszcze kilka minut, aby były gotowe do jedzenia. W międzyczasie wyciągnąłem upieczony chleb, smarując go masłem, które rozpuściło się na gorącym pieczywie. Postawiłem kromki na stole, a nieco później dołączyły do tego pieczone warzywa.
- Jedz i ruszamy. Nie ma co tracić więcej czasu skoro dni mamy coraz krótsze - powiedziałem, biorąc na łyżkę pierwszą porcję jedzenia. Musieliśmy przecież jeszcze spakować torbę z naszymi “broniami” przeciwko demonom i wziąć dodatkowo parę rzeczy. Wątpiłem, abyśmy wrócili na noc. Ciężko było też przewidzieć w jakich warunkach przyjdzie nam spędzić przyszłą noc, dlatego wolałem być gotowy na wszystko.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Jak coś sobie postanowiłam, to nie było możliwości, by mnie od tego odwieść. Te misje, mimo że nie wyglądały na zbyt poważne, to nigdy nic nie wiadomo co naprawdę zastaniemy na miejscu. Czy to miał być jakiś gargulec, czy chochlik, czy zwykł e opętanie. Z wieloma rzeczami mieliśmy już do czynienia. Mało co mogło już nas naprawdę zaskoczyć. Wymyślenie tych argumentów, by uległ, nie wymagało zbyt wiele wysiłku. Bo i tak wyczuł, że mnie nie powstrzyma. Moje obrażenia nie były na tyle poważne, bym musiała zostać w domu. Maść mogę, zabrać ze sobą nie zajmowała wiele miejsca i jej skuteczność nigdy mnie nie zawiodła. Delikatnie rozgrzewała i niwelowała ból lub zaczerwienienie. Zawsze wypadało mieć coś takiego, dlatego lubiłam się często tym zajmować. Choć moje umiejętności nadal nie dorównywały zdolnościom medycznym March’a.To nie mogłam powiedzieć, że kompletnie nic z tego nie umiem. Widząc szeroki uśmiech u niego jak i jego dalsze słowa sama prawie się roześmiałam. Bo już to widziałam, jak ciągnie mnie za te nieszczęsne nogi.
- Biorę maść ze sobą, więc nie dam ci tej satysfakcji na spełnienie tej niby groźby. Poza tym twój śmiech zepsuł cały efekt. Musisz, się bardziej postarać bym drżała z przerażenia- zaśmiałam się już znacznie otwarcie. Co jak co ale Cas jakoś chyba nigdy mnie nie przerażał były sytuacje gdy bywał groźny, i było lepiej zostawić go wtedy w spokoju. I się z nim nawet nie droczyć. Jednak czy kiedykolwiek się go bałam na tyle, by schodzić mu z drogi? Nie umiałam sobie niczego takiego przypomnieć. Może to przez to, że po prostu przywykłam już do jego charakteru? Wątpiłam, by kto inny tak go rozumiał. Obije porzuceni przez los, by móc tylko w swoim towarzystwie pozostać sobą.
Podniosłam się z kanapy, nie było to dla mnie problemem. Kolano nie bolało, bez problemu podeszłam do stołu, zajmując miejsce na krześle. Odstawiłam kubek z do połowy wypitą herbatą. Tym razem sięgnęłam też po miód, dodając go trochę do ciepłego napoju. Zlizując, powoli z palca, tę słodycz.
- Im szybciej wyruszymy, tym lepiej. Oby pogoda nam dopisała po drodze. To smacznego nie ma to jak dojadanie resztek- podsumowałam, zabierając się do jedzenia. Masło tak rozkosznie rozpływało się na tym ciepłym chrupkim chlebie. Miałam rację, że to było dodatkowo, sycące do tych warzyw. W ten oto sposób wykorzystaliśmy ostatnie produkty nadające się do jedzenia. Musiałam przyznać, że naprawdę byłam bardzo głodna. Dawno nie jadłam niczego z takim apetytem. Zerknęłam na pusty talerz jak i na pustą blaszkę.
- Najwyższa pora zająć się tym, czym powinniśmy. Mamy, trochę drogi przed nami. A jeszcze nie wszystko mamy ogarnięte- zauważyłam, zbierając naczynia. Pozmywaliśmy, po posiłku odstawiając naczynia gdzie ich miejsce.
- Pójdę się przebrać i przygotuję ubrania na zmianę. Tobie radzę to samo. Spakuję też koc, bo nigdy nic nie wiadomo gdzie wylądujemy. Razem zajmiemy się składnikami potrzebnymi do naszej wyprawy – tym razem ja podjęłam się organizacji wszystkiego przed naszą podróżą. Miało nam to zająć maksymalnie półtora dnia, bo te dwa miejsca nie były bardzo od siebie oddalone. Nim skierowałam się, do siebie nie mogłam się powstrzymać, by nie skraść choć jednego delikatnego pocałunku.
- Biorę maść ze sobą, więc nie dam ci tej satysfakcji na spełnienie tej niby groźby. Poza tym twój śmiech zepsuł cały efekt. Musisz, się bardziej postarać bym drżała z przerażenia- zaśmiałam się już znacznie otwarcie. Co jak co ale Cas jakoś chyba nigdy mnie nie przerażał były sytuacje gdy bywał groźny, i było lepiej zostawić go wtedy w spokoju. I się z nim nawet nie droczyć. Jednak czy kiedykolwiek się go bałam na tyle, by schodzić mu z drogi? Nie umiałam sobie niczego takiego przypomnieć. Może to przez to, że po prostu przywykłam już do jego charakteru? Wątpiłam, by kto inny tak go rozumiał. Obije porzuceni przez los, by móc tylko w swoim towarzystwie pozostać sobą.
Podniosłam się z kanapy, nie było to dla mnie problemem. Kolano nie bolało, bez problemu podeszłam do stołu, zajmując miejsce na krześle. Odstawiłam kubek z do połowy wypitą herbatą. Tym razem sięgnęłam też po miód, dodając go trochę do ciepłego napoju. Zlizując, powoli z palca, tę słodycz.
- Im szybciej wyruszymy, tym lepiej. Oby pogoda nam dopisała po drodze. To smacznego nie ma to jak dojadanie resztek- podsumowałam, zabierając się do jedzenia. Masło tak rozkosznie rozpływało się na tym ciepłym chrupkim chlebie. Miałam rację, że to było dodatkowo, sycące do tych warzyw. W ten oto sposób wykorzystaliśmy ostatnie produkty nadające się do jedzenia. Musiałam przyznać, że naprawdę byłam bardzo głodna. Dawno nie jadłam niczego z takim apetytem. Zerknęłam na pusty talerz jak i na pustą blaszkę.
- Najwyższa pora zająć się tym, czym powinniśmy. Mamy, trochę drogi przed nami. A jeszcze nie wszystko mamy ogarnięte- zauważyłam, zbierając naczynia. Pozmywaliśmy, po posiłku odstawiając naczynia gdzie ich miejsce.
- Pójdę się przebrać i przygotuję ubrania na zmianę. Tobie radzę to samo. Spakuję też koc, bo nigdy nic nie wiadomo gdzie wylądujemy. Razem zajmiemy się składnikami potrzebnymi do naszej wyprawy – tym razem ja podjęłam się organizacji wszystkiego przed naszą podróżą. Miało nam to zająć maksymalnie półtora dnia, bo te dwa miejsca nie były bardzo od siebie oddalone. Nim skierowałam się, do siebie nie mogłam się powstrzymać, by nie skraść choć jednego delikatnego pocałunku.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Smacznego - powiedziałem tylko już prawie z pełnymi ustami. W sumie nawet wcześniej nie odczuwałem jak bardzo byłem głodny. Dzisiejsza noc oraz poranny trening zdecydowanie bardzo nas zmęczyły. Jedliśmy więc w milczeniu niemal tak, jakbyśmy jedli najlepszy posiłek od wielu, wielu dni. A co by było, gdybyśmy naprawdę mieli na stole rarytasy? Chyba z przejedzenia nie dalibyśmy rady udać się w sprawie żadnego zlecenia. Może to i lepiej, że mieliśmy tylko odgrzewane jedzenie. Dojadaliśmy resztki, jak to trafnie ujęła Eri.
Szybko posprzątaliśmy po śniadaniu, po czym każde z nas poszło spakować sobie kilka najbardziej potrzebnych rzeczy. Nauczyliśmy się brać mało, a jednocześnie wystarczająco. Będą często w drodze nie mieliśmy żadnych luksusów i musieliśmy radzić sobie tym, co głównie mieliśmy pod ręką i mogliśmy znaleźć na swojej drodze. Ubrałem ciepłe buty, grubą koszulę i wybrałem cieplejszy płaszcz. Jeszcze nie ten całkiem zimowy, ale taki, który był w stanie ochronić przed deszczem i wiatrem. Potem w gabinecie zaczęliśmy pakować całą torbę z przyborami, kamieniami i innymi.
- Jak jutro wrócimy, musisz nauczyć mnie jak to się robi. Przynajmniej te podstawowe - wskazałem Eri na dwie różne fiolki. Wiedziałem, że jedna służyła do umacniania kręgów, a druga do lepszej obrony swojego umysłu, ale nic poza tym. A to były te, których używaliśmy najczęściej i wypadałoby wiedzieć chociaż jak są wytwarzane. Poza tym zapas już się kończył, dlatego i tak Eri będzie zmuszona do pracy alchemicznej.
- Sprawdźmy jeszcze najpierw nasz krąg, czy wszystko jest na swoim miejscu - uznałem zanim wyszliśmy. Musiałem też się upewnić, że ogień w piecu całkiem wygasł, a wszystkie okna były pozamykane. Pewnie nie było takiego głupka w mieście, który próbowałby coś kombinować z naszym mieszkaniem, ale wolałem się upewnić.
Szybko posprzątaliśmy po śniadaniu, po czym każde z nas poszło spakować sobie kilka najbardziej potrzebnych rzeczy. Nauczyliśmy się brać mało, a jednocześnie wystarczająco. Będą często w drodze nie mieliśmy żadnych luksusów i musieliśmy radzić sobie tym, co głównie mieliśmy pod ręką i mogliśmy znaleźć na swojej drodze. Ubrałem ciepłe buty, grubą koszulę i wybrałem cieplejszy płaszcz. Jeszcze nie ten całkiem zimowy, ale taki, który był w stanie ochronić przed deszczem i wiatrem. Potem w gabinecie zaczęliśmy pakować całą torbę z przyborami, kamieniami i innymi.
- Jak jutro wrócimy, musisz nauczyć mnie jak to się robi. Przynajmniej te podstawowe - wskazałem Eri na dwie różne fiolki. Wiedziałem, że jedna służyła do umacniania kręgów, a druga do lepszej obrony swojego umysłu, ale nic poza tym. A to były te, których używaliśmy najczęściej i wypadałoby wiedzieć chociaż jak są wytwarzane. Poza tym zapas już się kończył, dlatego i tak Eri będzie zmuszona do pracy alchemicznej.
- Sprawdźmy jeszcze najpierw nasz krąg, czy wszystko jest na swoim miejscu - uznałem zanim wyszliśmy. Musiałem też się upewnić, że ogień w piecu całkiem wygasł, a wszystkie okna były pozamykane. Pewnie nie było takiego głupka w mieście, który próbowałby coś kombinować z naszym mieszkaniem, ale wolałem się upewnić.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|EURICIA VERECIO|
Będąc w swoim pokoju, uszykowałam sobie do zabrania parę ubrań oczywiście większość z nich była z tych cieplejszych. Sama założyłam najpierw jedną z cieńszych koszul, by na nią założyć tę znacznie grubszą. Dopasowane do tego również cieplejsze spodnie. Całość uzupełniły nadal na jesienną pogodę buty oraz trochę grubszy płaszcz. Włosy ponownie zostały spięte spinką. Zgarnęłam to, co planowałam zabrać wraz z kocem. W gabinecie, Cas już szykował drugą torbę tym razem ze składnikami, których będziemy potrzebować do misji. Spakowałam nasze ubrania bardzo dokładnie, wzięłam też pieniądze, chowając je głęboko pod ubraniami. A na nie nałożyłam koc, zamykając ją. To chyba wszystko, co będziemy potrzebować. Raczej wzięliśmy tyle, ile uznaliśmy za konieczne. Podeszłam do torby ze składnikami i na fiolki, które pokazał mi Cas. Nie miałam nic przeciwko uczeniu go alchemii, tylko musiałam trochę zmodyfikować jego plany. Bo jeden z tych eliksirów jest bardzo trudny.
- Z tym na umacnianie kręgów nie będzie zbytnio problemu. Nie jest bardzo trudny, powinieneś dać radę go ogarnąć. Jednak ten na ochronę umysłu… nie wolałbyś na początek czegoś prostszego? Jak to, czego użyłam, by ogłuszyć chochlika? Tego wybuchowego specyfiku? - spytałam, bruneta rozważając, czy byłby w stanie szybko załapać tamten eliksir, na którym mu zależało. Mnie samej jego nauka zajęła, pół roku nim opanowałam go do perfekcji. Cas miał pewne zdolności w tym zakresie, ale… czy umiałby go wykonać? Zapewne czeka mnie, sporo lekcji z nim w tym zakresie. A nie chciałam go od razu rzucać na głęboką wodę. To byłoby stanowczo zbyt ryzykowne posunięcie. Wrzuciłam do torby jeszcze dwa proszki i jedną fiolkę. Po czym zamknęliśmy torbę. Tę z naszymi rzeczami przerzuciłam przez ramię dając Casperowi zabrać tę, której używaliśmy do pracy. W ten oto sposób udało nam się opuścić mieszkanie. Zamknęliśmy je, jeszcze raz sprawdzając, czy na pewno nikt do nas nie wejdzie.
- Nie ma problemu. I tak udało nam się dość wcześnie wszystko ogarnąć. Jak chcemy, to umiemy się szybko zorganizować- zauważyłam z lekkim uśmiechem. Droga do kręgu nie zajęła nam dużo czasu. Ale wyraźnie wyczułam, że ktoś tu był zapewne wczorajszego wieczoru.
- Iskender chyba jednak wziął pod uwagę nasze słowa. Ktoś tu był , co prawda parę godzin temu. Mimo to ślad się jeszcze nie rozmył - podsumowałam, mając przeczucie, że był to jeden ze strażników. Bo nie wyczułam, by ktoś manipulował przy kamieniach czy liniach kręgu. Poczułam ulgę, że nie musimy jednak obawiać się, że zostaliśmy z tym zupełnie sami.
- Tylko te raporty co dziesięć dni… czuję, że i tak byśmy nic więcej nie ugrali- mruknęłam Iskender i tak nam zrobił wielką łaskę. Zgadzając się z nami współpracować.
- Zdaje się, że stamtąd obok młyna jest droga, która prowadzi do Con. Tam chyba będzie nam teraz najłatwiej dotrzeć. Tylko jeśli chodzi o Meristere byśmy musieli się cofnąć do mostu. Którą trasę reflektujesz? - spytałam Casa gdy nadal byliśmy przy kręgu. Zapięłam ostatni guzik w płaszczu. Bo wiatr tutaj lekko się wzmógł. Mimo że nie odczuwałam, by się bardzo ochłodziło.
- Z tym na umacnianie kręgów nie będzie zbytnio problemu. Nie jest bardzo trudny, powinieneś dać radę go ogarnąć. Jednak ten na ochronę umysłu… nie wolałbyś na początek czegoś prostszego? Jak to, czego użyłam, by ogłuszyć chochlika? Tego wybuchowego specyfiku? - spytałam, bruneta rozważając, czy byłby w stanie szybko załapać tamten eliksir, na którym mu zależało. Mnie samej jego nauka zajęła, pół roku nim opanowałam go do perfekcji. Cas miał pewne zdolności w tym zakresie, ale… czy umiałby go wykonać? Zapewne czeka mnie, sporo lekcji z nim w tym zakresie. A nie chciałam go od razu rzucać na głęboką wodę. To byłoby stanowczo zbyt ryzykowne posunięcie. Wrzuciłam do torby jeszcze dwa proszki i jedną fiolkę. Po czym zamknęliśmy torbę. Tę z naszymi rzeczami przerzuciłam przez ramię dając Casperowi zabrać tę, której używaliśmy do pracy. W ten oto sposób udało nam się opuścić mieszkanie. Zamknęliśmy je, jeszcze raz sprawdzając, czy na pewno nikt do nas nie wejdzie.
- Nie ma problemu. I tak udało nam się dość wcześnie wszystko ogarnąć. Jak chcemy, to umiemy się szybko zorganizować- zauważyłam z lekkim uśmiechem. Droga do kręgu nie zajęła nam dużo czasu. Ale wyraźnie wyczułam, że ktoś tu był zapewne wczorajszego wieczoru.
- Iskender chyba jednak wziął pod uwagę nasze słowa. Ktoś tu był , co prawda parę godzin temu. Mimo to ślad się jeszcze nie rozmył - podsumowałam, mając przeczucie, że był to jeden ze strażników. Bo nie wyczułam, by ktoś manipulował przy kamieniach czy liniach kręgu. Poczułam ulgę, że nie musimy jednak obawiać się, że zostaliśmy z tym zupełnie sami.
- Tylko te raporty co dziesięć dni… czuję, że i tak byśmy nic więcej nie ugrali- mruknęłam Iskender i tak nam zrobił wielką łaskę. Zgadzając się z nami współpracować.
- Zdaje się, że stamtąd obok młyna jest droga, która prowadzi do Con. Tam chyba będzie nam teraz najłatwiej dotrzeć. Tylko jeśli chodzi o Meristere byśmy musieli się cofnąć do mostu. Którą trasę reflektujesz? - spytałam Casa gdy nadal byliśmy przy kręgu. Zapięłam ostatni guzik w płaszczu. Bo wiatr tutaj lekko się wzmógł. Mimo że nie odczuwałam, by się bardzo ochłodziło.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie wiedziałem, że Euricia tak wiele potrzebowała czasu, by nauczyć się jednego eliksiru. To była dość zaskakująca informacja.
- Nie musisz od razu dawać mi składników do ręki. Na początek wystarczy, że będę patrzeć jak to robisz i będziesz mówić. Nauka to w końcu też obserwacja, nie? - uśmiechnąłem się lekko, zgadzając również na naukę tamtego wybuchowego. To też było całkiem przydatne. Niektóre demony miały bardzo wrażliwy słuch, co ułatwiało nam sprawę.
Przy kręgu wszystko było w porządku. Eri co prawda zauważyła czyjąś niegroźną obecność, ale i tak musiałem sprawdzić, czy wszystkie zabezpieczenia odpowiednio działają. To, że nikt nic nie kombinował nie znaczyło, że coś od środka nie próbowało wyleźć i naruszyć pieczęci. Właściwie te kręgi pieczętujące nic nie przepuszczały. Stosowaliśmy je zaledwie od trzech lat, po tym, jak je dokładnie opracowaliśmy, bazując na naszym doświadczeniu oraz księgach. Nie wszystko zawsze się pokrywało i nasza wiedza czasem była całkowicie sprzeczna z tym, co napisał autor. Zastanawiałem się wtedy, czy był głupi, próbował kogoś oszukać, czy tak mu przekazano, a on w to uwierzył. Raczej nie sądziłem, by szanujący się egzorcysta (bądź inny poskramiacz demonów jak my) świadomie pisał takie bzdury. Łączyliśmy różne techniki, by ciągle się doskonalić.
- Chodźmy najpierw do Con. Załatwmy sprawę kapliczki, bo wydaje mi się to szybsze i mniej wymagające - wyjaśniłem, kierując się w stronę młyna. Wspomniana przez blondynkę droga nie należała do zbyt szerokich i przy ulewach była po prostu nieprzejezdna. Wszędzie było głębokie błoto, w którym grzęzły wozy i zwierzęta. Obecnie powinna być bezproblemowa, gdyż dawno nie padało.
- Do Meristere wolałbym udać się bardziej incognito. Wiesz, jeśli moje podejrzenia są słuszne i to nie demon, a tylko jakiś dowcipniś, chciałbym przyłapać go na gorącym uczynku. Nasze oficjalne pojawienie się mogłoby tylko go spłoszyć - wyznałem swoje podejrzenia.
- Nie musisz od razu dawać mi składników do ręki. Na początek wystarczy, że będę patrzeć jak to robisz i będziesz mówić. Nauka to w końcu też obserwacja, nie? - uśmiechnąłem się lekko, zgadzając również na naukę tamtego wybuchowego. To też było całkiem przydatne. Niektóre demony miały bardzo wrażliwy słuch, co ułatwiało nam sprawę.
Przy kręgu wszystko było w porządku. Eri co prawda zauważyła czyjąś niegroźną obecność, ale i tak musiałem sprawdzić, czy wszystkie zabezpieczenia odpowiednio działają. To, że nikt nic nie kombinował nie znaczyło, że coś od środka nie próbowało wyleźć i naruszyć pieczęci. Właściwie te kręgi pieczętujące nic nie przepuszczały. Stosowaliśmy je zaledwie od trzech lat, po tym, jak je dokładnie opracowaliśmy, bazując na naszym doświadczeniu oraz księgach. Nie wszystko zawsze się pokrywało i nasza wiedza czasem była całkowicie sprzeczna z tym, co napisał autor. Zastanawiałem się wtedy, czy był głupi, próbował kogoś oszukać, czy tak mu przekazano, a on w to uwierzył. Raczej nie sądziłem, by szanujący się egzorcysta (bądź inny poskramiacz demonów jak my) świadomie pisał takie bzdury. Łączyliśmy różne techniki, by ciągle się doskonalić.
- Chodźmy najpierw do Con. Załatwmy sprawę kapliczki, bo wydaje mi się to szybsze i mniej wymagające - wyjaśniłem, kierując się w stronę młyna. Wspomniana przez blondynkę droga nie należała do zbyt szerokich i przy ulewach była po prostu nieprzejezdna. Wszędzie było głębokie błoto, w którym grzęzły wozy i zwierzęta. Obecnie powinna być bezproblemowa, gdyż dawno nie padało.
- Do Meristere wolałbym udać się bardziej incognito. Wiesz, jeśli moje podejrzenia są słuszne i to nie demon, a tylko jakiś dowcipniś, chciałbym przyłapać go na gorącym uczynku. Nasze oficjalne pojawienie się mogłoby tylko go spłoszyć - wyznałem swoje podejrzenia.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach