Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
LiesDzisiaj o 09:07 pmSyriusz
Charm Nook Dzisiaj o 08:11 pmAku
Where is my mind?Dzisiaj o 08:03 amLadyFlower
Careful, I biteWczoraj o 06:54 pmKass
This is my revengeWczoraj o 08:29 amYoshina
AlterosWczoraj o 08:04 amYoshina
A New Beginning Wczoraj o 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Wrong bride at the altar05/05/24, 07:14 pmMireyet
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 33%
3 Posty - 25%
2 Posty - 17%
1 Pisanie - 8%
1 Pisanie - 8%
1 Pisanie - 8%

Go down
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty From today you're my toy {05/01/23, 10:42 am}

First topic message reminder :

From today you're my toy - Page 2 Fff10


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 19/04/24, 11:10 am, w całości zmieniany 4 razy

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {23/03/23, 12:20 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Coraz bardziej się zastanawiałem, w jak okropnie głębokie bagno wpadłem. Miałem gdzieś, że mężczyzna poczuł się zraniony. Co ja miałem powiedzieć? Byłem tu wbrew swojej woli, poniżany przez tego człowieka, dotykany, choć tego nie chciałem. Zamknąłem oczy, chcąc pozbyć się okropnego uczucia, które mną zawładnęło, kiedy byłem blisko niego. Obrzydzenie, nienawiść, przerażenie. Wszystko mieszało się w jedno.
- Puść mnie… B-błagam - wydusiłem z siebie, czując, jak jego dłonie badają moje ciało. Zacisnąłem usta, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Mój oddech stał się nierówny, a przez ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz.
- Co cię to obchodzi… Moje plany nie mają teraz żadnego znaczenia! - powiedziałam, unosząc nieco głos, niż planowałem, ale to głównie dlatego, że czułem te obrzydliwe usta na swojej skórze. Nie chciałem by mnie dotykał, to było obrzydliwe co robił. Spiąłem się, kiedy złapał mnie za sutka, podszczypując go mało delikatnie. To jednak sprawiło, że jęknąłem, a na moich polikach pojawił się wstydliwy rumieniec.
         Wszystko zaczęło wirować w mojej głowie, jak tylko dłoń mężczyzny znalazła się na moim penisie. Odchyliłem lekko głowę do tyłu, opierając ją o ramię Kobayashiego. Nie byłem w stanie powstrzymać się od jęków, które uciekały przez moje gardło, choć jednocześnie chciałem się uchronić przed mężczyzną. Ten jednak cały czas trzymał mnie w żelaznym uścisku. Czułem, że mężczyzna jest podniecony, wystarczyło czuć, że jego męskość ocierała się o moje pośladki, kiedy on zajmował się moim penisem. Przełknąłem gulę w gardle, kiedy na moment poluźnił uścisk, który został zastąpiony przez pasek od kimona.
- C-co? Nie! Nie chcę! - krzyknąłem patrząc wprost na wyjście z łaźni. Było jednak zbyt ślisko, a moje rozpalone do czerwoności ciało, ani trochę nie pomagało, sprawiając, że znów wylądowałem pod wodą. Jak tylko zostałem z niej wynurzony, a moje ciało zetknęło się z zimnymi kafelkami, zadrżałem.
- Nie rób tego… Proszę, n-nie możesz - wydusiłem z siebie, mówiąc przez łzy, które spływały na posadzkę. Zamknąłem oczy, zagryzając jednocześnie dolną wargę, kiedy Kobayashi ocierał się swoim penisem. Nie trwało to jednak długo, ponieważ szybko znalazł się we mnie, boleśnie rozciągając mnie swoim członkiem od środka, co wywołało głośny krzyk, a łzy zrobiły się bardziej obfite. Nie skończyło się na jednym krzyku czy wyzwiskach, jakimi w niego zacząłem rzucać. Ból był nie do zniesienia, jednakże w pewnym momencie przestałem czuć cokolwiek. Starałem się nie płakać, jednakże nic nie pomagało. Ciało drżało z każdym jego pchnięciem, a gardło coraz mocniej bolało po fali krzyków, które ze mnie wyciągał.
- D-dość… Proszę… - wymamrotałem, czując, jak powoli tracę siłę. - N-nie dam rady więcej.
         Ból nie zniknął nawet wtedy, kiedy Kobayashi ze mnie wyszedł. Nie wiedziałem co się dzieje i czyje głosy słabną w mojej głowie. Wzrok miałem zamglony przez łzy, dlatego też nie widziałem w czyje ręce trafiam. Może wcale Kobayashi mnie nie puścił? Dłonie były co prawda nieco delikatniejsze, bardziej smukłe i mniejsze, ale nie widziałem kto mnie trzyma i ciągnie ze sobą, kiedy ledwie byłem w stanie ustać.
- Chcę do domu - wyszeptałem, jednakże nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, a jedynie dźwięk, który słyszałem głównie w telewizji. Otworzyłem szerzej oczy, nieco przytomniejąc. Wzdrygnąłem się, jak tylko zobaczyłem co dzieje się przed nami. Zacząłem się szarpać, choć ból przy tym był nie do zniesienia.
-Nie wierć się dzieciaku, chyba że chcesz oberwać przypadkiem kulą w łeb - usłyszałem tuż przy swoim uchu kobiecy głos, więc spiąłem się nieco, czując jak kobieta wzmacnia tylko swój chwyt.
         Korytarz w pewnym momencie zaczął wirować, a mi robiło się coraz słabiej. Głosy pozostałych przestały do mnie docierać, a nogi całkowicie odmówiły mi posłuszeństwa, kiedy osuwałem się na podłogę.
-Panie Kobayashi! - Krzyk kobiety przedarł się przez cały szum, ale nie drgnąłem ani trochę. Po chwili nie słyszałem nic, a ciało robiło się bardziej rozpalone.




Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {25/03/23, 11:14 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         W ferworze sytuacji trafiłem kolejnego młodziaka w nogę, widząc jak pocisk rozpryskuje się na kilka mniejszych odłamków. Tak, ich zakup był świetną decyzją. Blondasek padł z głośnym krzykiem na ziemię, a reszta moich go dobiła. Nie miałem zamiaru bawić się w ratowanie komuś życia. Jeśli niechciani goście przekraczali próg mojego domu robiąć awanturę... mogli spodziewać się tylko jednej odpowiedzi - śmierci. Z szerokim uśmiechem rzuciłem broń na bok, podchodząc do jednego z niedobitków, który sapał z przerażenia i wycieńczenia. W jego oczach wymalowaną miał świadomość co się zaraz stanie, gdy zstanąłem na przeciw niego. Jedynie uniósł głowę wyżej, a ja z szyderczym zadowoleniem, trzymając łom w ręku bez ogródek walnąłem go w policzek. Głowa obróciła się mocno z znanym mi doskonale chrupnięciem.
      - Panie Kobayashi! - w jednej chwili odwróciłem się w stronę Hanny. Z dwóch powodów. Jednym był fakt, iż kobieta była dla mnie cenna i wiedziałem, że jeśli to ona mnie woła, to musi oznaczać coś ważnego. Po drugie była moją prawą ręką i aktualnie opiekowała się moją nową zabaweczką.
       W momencie, gdy się odwróciłem, dostrzegłem jak dziewczyna podtrzymuje bezwładne ciałko Shoyo. Całe szczęście, wbrew pozorom jej drobnego ciała, była bardzo silna. Cmoknąłem w niezadowoleniu pod nosem, bo musiałem kończyć tą dobrą zabawę, dlatego nie odwracając się nawet, a słysząc nadbiegającego przeciwnika, ruszyłem w ich stronę. Krzyki tuż przy uchu nagle ucichły. Nie musiałem nawet szukać Bunty wzrokiem, każdy centymetr mojego ciała wiedział, że pilnował moich pleców i to on za tym stał.
       - Wezwij naszego lekarza - oznajmiłem, łapiąc Shoyo w pasie i zarzuciłem go sobie na ramię jak jakiś worek ziemniaków. Khe, same problemy z nim, ale jakby nie patrzyć od jego przybycia nie dałęm mu chwili na wytchnienie. Może, gdyby tak ze mną nie walczył i z sytuacją w jakiej się znalazł... byłoby inaczej.

[ . . . ]

         Bunta stał u mego boku z mrożącym wyrazem twarzy, który słał w stornę gości. Jeden z nich odpowiedzialny był za napad, ale była to tylko odpowiedź za zabicie kobiety. Jednakże sama była sobie winna. Znalazła się w złym miejscu o złej porze tak samo jak Hamada. Przypłaciła za to swoim życiem.
      - Skoro wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie - zaczołem, gdy jeden z podwładnych skończył zbierać naczynia po słodkim deserze, którego niewiele osób ruszyło, będąc zaintrygowanymi odciętą głową wcześniej wspomnianej kobiety. Leżała na środku stołu, patrząc w stronę swojego ojca. Robaki częściowo zaczynały już ją pożerać. Zapach również był niczego sobie.
      - To co powiecie na małą orgię? - widziałem jak w ich tęczówkach zaiskrzyła drobna ciekawość.
      - Zamieniam się w słuch - czarnoskóry Rambert wygodniej usadowił się w swoim fotelu.
      - Jak zwykle twoje pomysły są niezastąpione. Kto zaszczyci tego przywileju?
      - Moja nowa zabawka - wysyczałem, dostrzegając kątem oka reakcję Bunty, który lekko drgnął na te słowa. Nie powinien się dziwić. Czasem brałem na takie zabawy swoje zabawki, ale tylko w sytuacjach kryzysowych, albo gdy się nimi nudziłem. Zwykle nie wychodziły żywe z tych zabaw. Bądź co bądź, nie pozwolę, aby zaorali na śmierć Hamady. Jeszcze się nim nienacieszyłem, a takie spotkanie może być dla niego pokrzepiające. Może tym sposobem uspokoję ten ognisty temperament.
      - Dwa razy byłem na twojej orgi. I tym razem również nie mam zamiaru odpuścić!
      - Ryu! To może wezmę swojego syna, co? Jeszcze nigdy nie miał okazji zasmakować czyjejś dupy, hahaha!
      - Bez problemu, ale niech tylko spadnie mu włos z głowy... - wstałem na róne nogi, posyłając każdemu z nich ostrzegawcze spojrzenie. - A dołączycie do mojej nowej kolekcji - wyszeptałem patrząc na nich z góry, gładząc po czubku głowy gnijącą głowę kobiety, której i tak imienia już nie pamiętałem. - Bunta zajmie się szczegółami. Terminem, miejscem. Wybaczcie, ale mam obowiązki - pożegnałem się z głowami rodzin, znikajac za drzwiami i kierujac do swojej sypialni gdzie leżał Shoyo.

[ . . . ]

         Hanna wymieniła zimny okład na czole Hamady, zastanawiając czemu to właśnie ona miała tutaj pilnować gówniaka, zamiast stać u boku Pana. Więcej satysfakcji i dobrej zabawy miałaby z tego, niżeli obserwowania, kiedy zbudzi się zabawka Ryu. Niestety jej egoistyczne pobudki nie mogły zostać spełnione. Odkąd tylko Shoyo zjawił się w posesji, ciągle robi za jego niańkę. Westchnęła poirytowana i bezsilna na to wszystko, dostrzegając jak twarz chłopaka zaczyna nabierać różnych wyrazów.
       - Dzień dobry, śpiąca królewno - poprawiła swój upięty kucyk, odstawiając miskę z zimną wodą, kiedy Hamada zaczynał zastanawiać się gdzie jest, i co właściwie się wydarzyło. Nic dziwnego. Dla niego, chwilę temu był na zewnątrz, patrząc jak z fujarą na wierzchu Ryu strzela do "włąmywaczy". Teraz zaś grzecznie sobie leżakował w łóżku. Ach, jak Hanna mu zazdrościła wylegiwania w jedbawistej pościeli przesiąkniętej zapachem Kobayashiego.
       - Straciłeś przytomność. Powinieneś bardziej się oszczędzać - zaczęła tłumaczyć całe zajście zdezorientowanemu Shoyo. Nie czuła potrzeby, ale Ryu dał jasne wytyczne. Tak samo lekarz. - Spałeś cały dzień. Lekarz przepisał tobie nieco witamin. Jedna tabletka dziennie - podeszła z buteleczką tabletek, podając również butelkę wody do popicia.
        - Pan Kobayashi powinien niedługo się zjawić. Jesteś pewnie głodny - wątpiła, aby chłopak przełknął cokolwiek po tym wszystkim, ale wolała się upewnić, aby potem nei dostać rempemendy od Ryu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {25/03/23, 09:03 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Delikatny chłód otaczał moje ciało, podtrzymując odpowiednią temperaturę organizmu. Czułem się spokojny, zrelaksowany, choć z tyłu głowy miałem coś takiego, co mówiło mi, że to nie czas na sen. Czyjś głos do mnie docierał, ale nie miałem pojęcia do kogo należy. Powoli zacząłem się budzić, leniwie odklejając powieki od siebie. Dopiero, jak poczułem, że leżę na czymś miękkim, podniosłem się gwałtownie do siadu od razu tego żałując. Opadłem z powrotem na poduszki, po czym palcami rozmasowałem swoje skronie. Nie rozumiałem co się dzieje, ani jakim cudem znalazłem się w innym pokoju z dala od pocisków i krzyków, a teraz byłem w zupełnie innym pomieszczeniu. Nie było słychać żadnych podejrzanych dźwięków, ani nie widziałem w pobliżu Kobayashiego, jednakże była kobieta, która od początku mojego pobytu chodzi za mną, jak jakiś pies. Zapewne miała być nianią dla mnie.
- Jak to przespałem cały dzień? - mruknąłem bardziej do siebie, niż kobiety i powoli podniosłem się do siadu, ściągając z czoła chłodny okład.
         Najbardziej jednak rozbawiło mi to, że miałem się bardziej oszczędzać, ale to nie ja byłem siłą brany czy wystawiany na jakąś strzelaninę.
- Nie mogę wziąć wszystkich naraz? Wszystkim ułatwiłoby to życie - uśmiechnąłem się niepewnie, po czym westchnął, widząc na sobie wzrok kobiety. Spojrzałem na buteleczkę, która na szczęście miała na sobie etykietę i rzeczywiście były to jakieś witaminy. Musiałem być bardzo osłabiony, skoro doszło do tego, że utraciłem przytomność. Prawdopodobnie para z łaźni również swoje zrobiła, jak i szok, którego doznałem w trakcie strzelaniny.
- Nie chcę go widzieć... To przez niego straciłem przytomność - powiedziałem, przypominając sobie o zajściu w gorących źródłach. Przełknąłem gulę w gardle, po czym spojrzałem na tabletkę, która znalazła się w mojej dłoni. - I nie jestem głodny, nie mam apetytu - dodałem, kiedy akurat drzwi od pokoju się otworzyły. Spojrzałem na Kobayashiego, który przekroczył próg drzwi, po czym zerknąłem na kobietę, kiedy ta poderwała się z miejsca, aby tylko lekko się skłonić przed mężczyzną. Zabawna scena.
- Widzisz do czego doprowadziłeś? Muszę witaminy łykać - powiedziałem, zwracając się do Kobayashiego.
-Zachowuj się, wystarczająco na głowie Pan Kobayashi miał – odezwała się kobieta, na co prychnąłem. Może i nadal słabo się czułem, ale jednak nie mogłem tak po prostu zapomnieć co się stało.
         Łyknąłem tabletkę, którą od razu popiłem wodą, dużą ilością wody, prawie opróżniając całą zawartość butelki. Zakręciłem ją z powrotem i położyłem się na łóżku odwracając się plecami do Kobayashiego. Wiedziałem, że to nie jest ten sam pokój, w którym na początku się wybudziłem. Gdzie mnie zaciągnęli? Do sypialni tego psychola? Zamknąłem oczy, mając ochotę po prostu na nowo zasnąć, ale nie mogłem. Nie czułem się bezpiecznie w ich obecności, nie wiedziałem też, co mnie czeka, bo w końcu Kobayashi nie skończył swoich „spraw” z gorącego źródła. Przełknąłem gulę w gardle, lekko drżąc na samą myśl, że znów miałby we mnie wejść.
         Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem dłoń na czole. Nie patrzyłem do kogo ona należy, nie chciałem nawet otwierać oczu. W pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu, a moje poliki pokryły się rumieńcem.
- Naprawdę nie mam apetytu - powiedziałem, aby sobie nie myśleli, że pójdę z nimi grzecznie zjeść. Nie miałem na to ochoty, ani siły.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {26/03/23, 10:45 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Stanąłem w drzwiach widząc łykającego witaminy Shoyo, a na mej twarzy pojawił się uśmiech. Byłem dumny, obelga chłopaka była niczym pochwała. W końcu nie łatwo kogoś doprowadzić do takowego stanu.
       - Witaminy są nie tylko z mojego powodu, a dlatego, że nie chcesz nic jeść - zakwestionowałem jego słowa, bo jednak czułem potrzebe mieć to ostatnie słowo. Zerknąłem na Hanne, która przytaknięciem dała mi znać, iż obyło się bez szarpaniny z Hamadą. Najwidoczniej faktycznie stracił siły. Podszedłem do mojej nowej zabawki, któa zdecydowanie nie może mi szybko wykipieć. Głównie ze względu na "uroczystość" jaką zaplanowałem chwilę temu. Swoją dłonią sprawdziłem czoło Shoyo, zaskoczony mało seksownymi dźwiękami spod pościeli. Prychnąłem rozbawiony, spoglądając na Hannę.
       - Przynieś proszę śniadanie, może się skusi. Jeśli nie, sam to zjem - nie musiłem dopowiadać więcej, pdoawać konkretne szczegóły co chcem znaleźć na talerzu. Dziewczyna dobrze wiedziała, że muszą być to rzeczy, które nadal będą dobrze smakowały po długim czasie leżakowania. Długowłosa wyszła, zerkając jeszcze w naszą stronę zanim zamknęła drzwi, jakby chciała się upewnić, czy dobrym pomysłem jest zostawiać nas samych.
        Westchnąłem zmęczony tym wszystkim. Miałem za wiele na głowie ostatnimi czasy. Napięte stosunki z graniczonymi mafiami, do tego problematyczny Shoyo i ojciec chłopaka, który nie do końca wierzy w zostawiony list.
       - Zaskoczyłeś wszystkich swoim prawie twardym lądowaniem - parsknąłem, układając się wygodnie na łóżku obok niego, z komórką w ręku, w której przeglądałem najnowsze wiadomości. Jako głowa rodu kobayashi musiałem być na bieząco z tkaimi sprawami.
       - Twoja rodzina ma się dobrze - oznajmiłem dość oschle, ale pomyślałem, że Shoyo będzie chciał o tym wiedzieć. Do tego uświadomię go, iż są na ciągłej obserwacji. Jakby nie było, jestem zobowiązany chronić ich, przetrzymując samego Hamadę. Gdyby dowiedział sie o ich śmierci, zacząłby mi tu szaleć. Do czasu, gdy będzie mi potrzebny, mogę komuś kazać pilnowanie tych zarazków.
       - Napędziłeś paru osobom niezłego stracha - dodałem, uśmiechając się do ekranu, całkowicie nie reagując na Shoyo. Gdyby coś mu się stało, poleciałaby głowa nie tylko Hanny, ale i połowy personelu odpowiedzialnego za zdrowie chłopaka. Może wydaję się potworem, ale zabawki muszą być sprawne dopóki sie nimi nie znudzę.
       - Nie jedne oczy były na ciebie skierowane jak padałeś - zmarszczyłęm brwi dostrzegając wiadomość  ostrzelaninie niedaleko mojej ulubionej restauracji. Była ona pod moją opieką. Będę musiał zwrócić uwagę, czy nic złego się tam nie dzieje.
       - Aż zrobiłem się zazdrosny - dodałem, tym razem snując wzrokiem w stornę zabaweczki. Ach, był taki uroczy i seksowny. Nawet, gdy wyglądał jak wrak, aż miałem ochotę znów się do niego dobrać. Lecz nie pod seksualnym motywem.
       - Acho, och, skurcz - sapnąłem, grając bardzo nieudolnie ból w nodze i przekręcając się na bok, objąłem Shoyo, zaciągająć jego słodkim zapachem. - Nie puszczę dopóki nie przestanie boleć. Uznajmy cię za lekarstwo - dodałem, przymykając powieki, nic sobie nie robiąc z reakcji ciemnowłosego.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {27/03/23, 08:46 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Chciałem jeść, ale bałem się. Nie miałem pewności, że mi czegoś podejrzanego nie dorzucą do jedzenia. A teraz i tak przespałem cały dzień, więc nie miało to żadnego znaczenia. Bardziej wykończył mnie Kobayashi, niż to, że nie zjadłem nic porządnego. Chciałem ponownie zaprotestować, by nic nie przynosiła, ale mój brzuch na nowo się odezwał, więc złapałem się za niego i skuliłem z nadzieją, że przestanie mi to robić. Co za wstyd!
- Wcale nie planowałem zemdleć... Siła wyższa - nadąłem policzki, czując się lekko zażenowany tym, że wszyscy musieli to widzieć. Nawet nie pamiętam, w którym to dokładnie momencie było i jak długo byłem na tym korytarzu jeszcze po tym. Wątpiłem w to, że ktokolwiek odpuścił sobie strzelaninę, by zabrać mój nieprzytomny tyłek. Nie chciałem jednak o to pytać, poruszać tematu, który nie miał sensu dla mnie. Nie powinienem się mieszać w te sprawy, nawet trochę mnie to nie interesowało.
         Wzdrygnąłem się, kiedy położył się na łóżku obok mnie. To sprawiło, że cały się spiąłem nie do końca wiedząc czego mogę się spodziewać. Będzie tak po prostu leżał?
- Moja... rodzina? - zapytałem, otwierając szerzej oczy. Ucieszył mnie fakt, że nic im nie jest, ale jednocześnie zaniepokoiło mnie to, że są stale obserwowaniu. Jednakże... To oznacza, że nikt mnie nie szukał? Mężczyzna nic nie powiedział na ten temat, a wątpiłem, że ojciec dalej prowadził swoje życie, kiedy nagle zniknąłem. Na pewno nie siedział z założonymi rękoma i czekał na mnie, aż stanę w drzwiach cały i zdrowy. Miałem nadzieję, że uda mi się z nim spotkać, za wszelką cenę do tego doprowadzę.
- Jakoś mnie to nie martwi. Nie miałem na to żadnego wpływu i to śmieszne, że przez to zrobiłeś się zazdrosny - powiedziałem z lekkim rozbawieniem, choć wcale to śmiechu mi nie było. Jeśli ktoś przeze mnie straciłby głowę z jego ludzi... Nie przejąłbym się tym. Moja nienawiść docierała do każdej osoby z tego miejsca, nikt nie reagował na to, że zostałem siłą zatrzymany u boku Kobayashiego. Naprawdę w niektórych momentach uważałem, że śmierć jest najlepszym rozwiązaniem. Nie ucieknę stąd, choćbym próbował, to wiedziałem, że prędzej czy później zostanę złapany, narażając nie tylko siebie, ale i najbliższych.  
         Zignorowałem mężczyznę, kiedy zaczął coś mówić o skurczu. Ani trochę mnie to nie interesowało, a jedynie chciałem się jeszcze zdrzemnąć, zanim jego podwładna przyniesie śniadanie. Nie mogłem jednak spać spokojnie w obecności tego człowieka, tym bardziej, że mnie objął.
- P-puść! Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknąłem, szarpiąc się, aby uwolnić się z jego objęć, ale nic to nie dało, a jedynie bardziej mnie do siebie przyciągnął. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce nieco mocniej się pociły.
- Nie jestem żadnym lekarstwem, psycholu! - Ponownie wydałem z siebie głośniejszy ton głosu, po czym przestałem się szarpać, czując, że coraz mniej mam siły. Zamknąłem oczy, zaciskając usta. Odpuściłem, dając się obejmować temu potworowi. Gdyby nie to, że był ode mnie większy i silniejszy, to już dawno bym go za takie coś skopał.
         Nie miałem pojęcia, jak długo tak leżeliśmy, ale w pewnym momencie wróciła do nas Hana z tacą, na której znajdowało się jedzenie, przeprosiła za to, że weszła bez pukania, po czym odstawiła tacę na nocną szafkę od razu wychodząc.
- Możesz mnie puścić? Chcę zjeść - powiedziałem, wyraźnie zaskoczony tym z jakim spokojem to mówię. Mój żołądek mimo wszystko domagał się jedzenia, a to, co było przygotowane, wyglądało naprawdę pysznie, a zapach też był obłędny.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {01/04/23, 04:36 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Dąsanie Hamady było doprawdy urocze. Nigdy nie myślałem, że chłopak może wyglądać tak uroczo z nadymanymi jak u chomika policzkami. Wyglądał bardzo zabawnie, jakby właśnie ktoś zabrał mu ulubionego cukierka i zjadł, pokazując język. Ta siła wyższa, o której wspominał nie miałaby miejsca, gdyby grzecznie jadł jak był o to proszony. Nawet jeśli nie miał apetytu, musiał wciskać w siebie jedzenie. Musiał ciału odstarczać kalorii niezbędnych do funkcjonowania. Miałem zamiar przypilnować go z tym. Zwłaszcza świadom co go czeka. Ach, sama myśl o tym mnie podniecała.
        Uparcie szamotał się, aby wyzwolić swoje ciało z mojego uścisku. Niestety, jego drobna postura nie miała zadnych szans z moim chwytem. Im bardziej się szarpał, tym mocniej zaciskałem ręce, przysuwając jego ciało jeszcze bardziej swojego. Był tak przyjemnie ciepły, że znów najchętniej znalazłbym się w nim na dłuższą chwilę, ale nie jednym człowiek żyje, a ja miałem na tyle dobry humor, aby dać mu spokój. Na jakiś czas. W końcu opadł z sił, a ja mogłem spokojnie przymknąć powieki, ciesząc odgłosami oddechu Hamady oraz tym co działo się za drzwiami. W pewnym momencie do środka zawitała Hana. Bez zbędnych uprzejmości zostawiła tacę z jedzeniem, zostawiając nas samych. Wiedziałem, że będzie stała na czatach. Nikt nie ufał Shoyo, tym bardziej ja, choć byłem na tyle pewien swoich umiejętności, iż nie obawiałem się go. Zwłaszcza we własnje sypialni.
        - No nie wiem, czy mogę - mruknąłem z schowanym nosem w jego kimonie
        - To zależy, czy będziesz grzeczny - mimo to puściłem chłopaka, uważnie obserwując jego poczynania. Byliśmy w mojej sypialni, więc szkoda byłoby, aby ten mały dziad cokolwiek uszkodził. Książki na regale, choć przeczytane miały dla mnie wartość sentymentalną. Drogi dywan robił już tyle razy za wspaniałe łóżko, gdy brałem od tyłu którąś ze swych zabawek. Raz nawet posmakował krwi. Pościel z jedwabiu miała tu chyba najmniejszą wartość. Łatwo było ją zastąpić.
        - Masz bardzo seksowne ciało. Musisz o nie dbać - oznajmiłem z uśmiechem, a w oczach zagościło małe ostrzeżenie. Nie lubiłem, gdy zabawki nie dbały o siebie. Gdy nie jadły, gdy się zapuszczały, albo popadały w depresję. Były wtedy takie nudne, takie oczywiste. Shoyo był nieco inny. Choć nieusłuchliwy, był ciekawy.
        - Ćwiczyłeś coś? Czy jednak jesteś jednym z tych dzieciaków, które zamknięte są w swoim pokoju z mangą i gierką, do której się podniecają i walą konia, bo jakaś One-chan wyznała swoje uczucia? - dopytałem opryskliwie, obserwując jak ten pałaszuje jedzenie, a przecież niby nie był głodny jeszcze chwilę temu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {03/04/23, 08:19 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Miałem nadzieję, że odpuści, bo nie miałem ochoty jeść, jednocześnie będąc przytulany do niego. Zwyczajnie nic bym nie przełknął, gdyby trzymał mnie nadal w objęciach.
- Żeby się buntować, to muszę mieć więcej siły - powiedziałem, czując jednocześnie ulgę, że mnie puścił. Podniosłem się do siadu, przesuwając się na brzeg łóżka, aby sięgnąć coś z tacy. Wszystko wyglądało smakowicie, więc nie wiedziałem od czego zacząć. Zanim jednak zacząłem jeść, ułożyłem sobie poduszki, zabierając tacę z szafki, by położyć sobie ją na kolanach, jak tylko wygodnie oparłem się o poduszki. Nie zamierzałem mu tutaj nabrudzić, ale musiałem mieć jakieś oparcie za plecami, bo inaczej ledwie siedziałem.
        Zacząłem jeść, kątem oka obserwując Kobayashiego. Zmarszczyłem brwi, jednocześnie czując do niego lekkie obrzydzenie.
- Brzmisz trochę, jak jakiś typ, który lubi obmacywać ludzi w metrze - skrzywiłem się, nie czując się źle z tym, że jestem z nim szczery. Może i miała to być jakaś troska z jego strony, ale w ogóle tego nie czułem. Najchętniej trzymałbym się od niego z daleka, więc takie komplementy od niego wcale nie sprawiały mi radości, a jedynie bardziej wkurzały. Po chwili moja irytacja się jeszcze bardziej pogłębiła i aż się zakrztusiłem jedzeniem, które aktualnie przełykałem. Dlaczego on w ogóle myśli o takich rzeczach? Naprawdę sądził, że jestem jakiś zdesperowanym nastolatkiem, który lubuje się w takich rzeczach? Obrzydliwe.
- Pewnie, nawet mój pokój jest pełen plakatów lasek z gier... Żartujesz sobie? - powiedziałem niezadowolony, popijając jedzenie, aby po raz kolejny się nie zakrztusić. - Nie jestem żadnym otaku i nic nie ćwiczę. Akurat sport to najgorsze co może być - dodałem, wracając do posiłku, który znikał dość szybko. Jeśli liczył na jakąś wysportowaną zabawkę, to na pewno ja do niej się nie zaliczę. Gdyby było inaczej, to na pewno nie dałbym sobą tak pomiatać, ale skoro Kobayashi był ode mnie silniejszy... Nie miałem z nim żadnych szans, jeśli chodziło o siłę fizyczną. Musiałem podziałać w inną stronę, ale co mogłem zrobić, kiedy nie miałem żadnej innej opcji? Chciałem wrócić do domu, ale wiedziałem, że mężczyzna mnie nie puści. Może i dotrzyma słowa, bym zobaczył się z rodziną po wygranej w grze, ale to nie wystarczy. Powinienem go uwieść? Rozkochanie w sobie takiego potwora... Szczerze mówiąc, nie byłoby mi to na rękę.
        Wytarłem usta serwetką i odłożyłem tacę na szafkę nocną, lekko jęcząc z bólu. Położyłem dłoń na swoich lędźwiach, aby rozmasować obolałe miejsce i zwróciłem się niezadowolony do mężczyzny.
- Nie musisz przypadkiem czegoś robić? Na pewno tacy, jak ty mając cały czas jakąś robotę do wykonania - powiedziałem. Ile zamierzał ze mną siedzieć? Może to był jego pokój, ale wolałbym być sam. Wsunąłem się z powrotem pod kołdrę, chcąc zachować nieco więcej ciepła i wbiłem wzrok w sufit, który okazał się całkiem ciekawy. Szczerze mówiąc byłem zaskoczony, że zaprowadzili mnie właśnie tutaj, zamiast do pokoju, w którym spałem wcześniej.  Może nie miałem tam wcale wracać? A szkoda, bo czułbym się spokojniejszy, będąc tam sam, niż tutaj w towarzystwie mojego porywacza.
- Moja rodzina na pewno ma się dobrze? Chciałbym mieć dowód, że nic im nie jest... - powiedziałem, ostatecznie zerkając w stronę mężczyzny. Raczej nie spodziewałem się tego, że jakoś mi udowodni, że moja rodzina jest na razie bezpieczna. Musiałem teraz być nieco ostrożniejszy, aby ostatecznie nikt im nie zaszkodził. Gdyby przeze mnie coś by im się stało, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył, ale jednocześnie jak mam znieść to, co robi mi Kobayashi? To niemożliwe, by m to zaakceptował.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {17/04/23, 04:27 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Podparłem głowę o nadgarstek, spoglądając jak świeżo upieczona zabaweczka sięga po tacę, wcześniej układając poduszkowe podparcie pod plecy. Nie spuszczałem chłopaka z oczu, zastanawiając co właściwie teraz działo się w jego głowie. O czym tak naprawdę myślał, choć raczej było to oczywiste. Cokolwiek siedziało w tej główce, nie miało nic mi miłego do powiedzenia.
       - Cóż, nigdy nie dowiesz się co sprawia tobie przyjemność, dopóki sam nie spróbujesz - prychnąłem na wzmainkę o metrze. Cóż, za dzieciaka wiele ciekawych rzeczy się robiło, a obmacywanie kogoś niewinnego wśród ludzi było normą. Nawet, kiedy byłem w szkolnym wieku i uciekałem z domu, aby zaznać nieco normalnego życia, dostrzegałem jak obleśne staruchy pchają swoje łapska pod spódniczki dziewcząt, a te nawet nie potrafiły pisnąć, drżąc z przerażenia. Ciekawe, co u Ai, czy skończyła szkołe, czy nadal żyje. He, jakie to zabawne, abym interesował się innym istnieniem oprócz swojego własnego. To była jednak jedna z nielicznych osób którym pomogłem. Kiedy coś uderzyło mi do głowy, aby pobawić się w bohatera na białym rumaku.
        Spojrzałem lekko z zaskoczeniem, gdy Hamada zadławił się kęsem śniadania i ledwo powstrzymałem swój śmiech, gdy z wymalowaną irytacją na twarzy i tonem głosu zaczął odbijać w moją stronę piłeczkę. Z tajemniczym zadowoleniem zmrużyłem powieki, wygodniej usadawiając policzek na dłoni. Zmrużyłem powieki, prychając pod nosem, gdy skończył swoje wywody.
       - Cóż, przy mnie nabierzesz nieco mięśni - dodałem, nie mogąc powstrzymać swego szelmowskiego uśmieszku, który sam cisnął się na usta. Zdecydowanie u mojego boku nadrobi lata zaległości. W końcu seks byłnajlepszym sposobem na wytrenowanie wszystkich partii ciała i super spalaczem kalorii.Dlatego też cieszyło mnie, że Shoyo zaczął jeść, wręcz pochłaniać przygotowane jedzenie. Przynajmniej nie musiałem wpychać mu jego na siłe do buźki. Hm, z jednej strony czuję lekkie rozczarowanie.
        - Martwisz się, że nie będę miałdla ciebie czasu? Spokojnie, mam ludzi od ciężkiej pracy - westchnąłem, machając lekceważąco dłonią w powietrzu, patrząc jak ten zwija się z bólu i chowa pod pierzyną. Trafiła mi się niesłychanie deliaktna zabaweczka. Cóż, nie wróżę jej dalekiej przyszłości.
        - Dowód? Masz moje słowo - uniosłem jedną brew ku górze, czując pewnego rodzaju zwycięstwo, kiedy w końcu postanowił na mnie zerknąć. Nie myślałem, że rodzina jest dla niego tak ogromną słabością. Nawet gdyby mnie nie spotkał, zginąłby strasznie młodo z własnej głupoty.
        - W każdym bądź razie jest to możliwe. Pokazanie tobie dowodu, ale to brzmi jak jakiś kłopot. Wcale nie ciekawy problem, któym musiałbym zająć się osobiście, więc... - urwałem, spoglądając na niego jednoznacznie. - Musiałbym coś za to dostać. Nie jestem instytucją Karitas, żeby pomagać za darmo, a ty nie masz za wiele do zaoferowania - mruknąłem, kładąc się bokiem na tyle blisko niego, aby poczuć napiętą pościel, któy niczym mur oddzielała nas od siebie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {22/04/23, 09:30 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Aż sam sobie się dziwiłem, że w obecności tego człowieka zachowywałem spokój. Po tym, co mi zrobił, to powinienem siedzieć, jak najdalej od niego. Prawdopodobnie tego nie robiłem, bo byłem obolały, a moja rodzina cały czas była na celowniku, co ani trochę mi się nie podobało. Musiałem go znosić, choć nie chciałem. To samo dotyczyło posłuszeństwa. Odebrał mi dziewictwo, czego mógł być nawet nieświadomy, a to chciałem uczynić z kimś kogo naprawdę bym pokochał. Wszystko zepsuł, robiąc sobie ze mnie swoją zabawkę i tak, nadal mam o to żal, bo nic sobie nie robił z tego, co ja czuję. Jednakże, czy taki człowiek kiedykolwiek patrzy na uczucia innych? Prawdopodobnie nie, skoro nie ma problemu z gwałceniem innych czy pozbywaniem ich jakiejkolwiek godności.
- Prędzej świnie zaczną latać - powiedziałem, kiedy wspomniał, że nabiorę przy nim mięśni. Nie wiem co siedziało w jego głowie, ale na pewno nie zamierzałem się bawić w jakieś treningi czy coś. Musiałbym wtedy spędzać więcej czasu z ludźmi, których chciałem unikać za wszelką cenę.
        Przewróciłem oczami, czego nie mógł zobaczyć, ponieważ byłem schowany pod kołdrą, ale może to i lepiej dla mnie, ponieważ jeszcze bym zdenerwował go takim zachowaniem.
- Wolałbym, żebyś miał go dla mnie, jak najmniej - powiedziałem cicho, więc nie miałem pewności, że mnie usłyszał. - A twoje słowa nie są żadnym dowodem. Myślisz, że ci zaufam? Jesteś w błędzie - dodałem, kuląc się jeszcze bardziej, nasuwając kołdrę całkowicie na głowę. Skąd miałem mieć pewność, że mnie nie oszukuje? Może i dotrzymywał słowa, ale czy mogłem wierzyć komuś takiemu? Nie, zdecydowanie nie, więc jeśli chce mojego zaufania musi się bardziej postarać. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mogę sobie ot tak żądać, ale jednak liczyłem na  to, że Kobayashi da mi rzeczowy dowód. Jakieś zdjęcie, nawet nagranie. Wątpiłem w to, że pozwoli mi porozmawiać z ojcem, który za pewne martwił się o mnie, szukając jakiś wskazówek co do mojego zaginięcia.
- Za mało ode mnie wziąłeś? Jeden dowód nie sprawi, że spadnie ci korona z głowy - zacząłem, czując, jak bardzo jest blisko mnie. Sam powiedział, że nie mogę mu wiele zaoferować, a on i tak ma wolną rękę i korzysta sobie ze mnie, jak chce. - Zgwałciłeś mnie już na dzień dobry, teraz jeszcze to w gorącym źródle... Nawet jeśli nie dokończyłeś, to nie moja wina - kontynuowałem dalej, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Czułem się okropnie z tym wszystkim, nie prosiłem się o takie życie, nie chciałem spędzić reszty życia przy człowieku, który traktował mnie, jak jakąś pierwszą lepszą szmatę. Musiałem stąd uciec, musiałem tylko znaleźć na to sposób. Potrzebowałem kilku dni, aby nad tym pomyśleć. Skoro ktoś z zewnątrz potrafił wtargnąć, to znaczy, że nie są tak dobrze zorganizowani, ale... Jak ja mam sobie z tym poradzić? Jestem tylko nastolatkiem, jedną osobą na nich wszystkich. Kurwa, żadna wyjścia nie ma.
- Nawet nie wiesz, jak się czuję z tym wszystkim. Odebrałeś mi dziewictwo i może nie jestem jakiś święty, ale nie chciałem by to wyglądało w taki sposób... Z kimś obcym, w tak bolesny sposób - powiedziałem, a po moim głosie można było wywnioskować, że płaczę.
        Wytarłem dłonią oczy, pociągając nosem. Teraz to wszystko nie miało znaczenia. Gdyby był ze mną ojciec to wiedziałby co robić, ale musiałem liczyć teraz na siebie. Musiałem jakoś przekonać do siebie innych, aby mieć większą swobodę i nie być pilnowany przy zwykłym pójściu do toalety. Jedyną drogą do wolności był Kobayashi, ale nie wiem, czy potrafię się przemóc i spróbować rozkochać go w sobie, aby mi zaufał. Gdyby tak było i rzeczywiście bym uciekł, to nie mógłbym wrócić od razu do domu. Musiałbym wszystkich poinformować by się spakowali i wyjechali, jak najszybciej, a na to nie byłoby za wiele czasu. Musiałem dokładnie nad wszystkim pomyśleć i zaplanować to tak, aby wypaliło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {25/04/23, 04:48 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Uśmiechnąłem się pod nosem na wzmiankę o latających świniach. Był to naprawdę zabawny widok i w sumie była możliwość tego ziszczenia, ale czy warto dręczyć zwierzęta tylko dla udowodnienia Hamadzie, iż faktycznie zaczną latać? Nawet jeśli z pomocą żyłek i wbitych w ich skórę sztucznych skrzydeł? Zapewne tak. Mnie osobiście wiele nie trzeba było, ale ciekaw byłem co sobie myślał o wyrabianiu mięśni. Nie miałem tu oczywiście na myśli siłowni. Była to strata czasu, lepiej byłoby ją spożytkować w łóżku.
        - Szczerze, mało interesuje mnie to, czy mi ufasz, czy nie - wzruszyłem ramionami nieco znudzony, chłonąc bliskość z chłopaczkiem.
        - Nie moja wina, że tak na mnie działasz - szepnąłem zadowolony, czując się nieco dziwnie, gdy tak wytykał mi moje czyny. Zwykle miałem to w dupie, a jednak on mówił to w taki sposób, że faktycznie czułem się urażony! Dlatego schowałem nos w pościel, którą szczelnie się owinął. Słyszałem zduszony odgłos szlochania i odruchowo umocniłem objęcie. Wiedziałem, że brzydził się bliskością ze mną, więc ostatecznie odsunąłem się, leżąc na plecach z wlepionym wzrokiem w sufit.
        - Wiesz, czuje się zaszczycony odbierając tobie dziewictwo - powiedziałem, zarzucając dłonie za tył głowy. Jakby nie było, to było bardzo przyjemne być czyimś pierwszym kochankiem. Nawet jeśli był to gwałt. Zerknąłem kątem oka na Hamadę, zaciągając się głębiej powietrzem.
        - Byłeś przyjemnie ciasny - prychnąłem na samo wspomnienie o tym momencie, pobudzając własne zmysły. Pozwoliłem się im oddać, przymykając powieki. Uspokoiłem swój oddech, który zrobił się płytki i wolniejszy, jakbym właśnie zapadł w sen. Udawałem, że zasnąłem ciekaw co zrobi Shoyo. Czy będzie chciał mnie skrzywdzić, a może lepiej przyjrzeć? Może spróbuje uciec? Ciekaw byłem jego zachowania, dlatego cierpliwie czekałem, aż ten zacznie się poruszać, ignorując jego zaczepki słowne.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {30/04/23, 03:12 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Sam Kobayashi chyba nie wiedział, co mówi... W jego głośnie można było słyszeć, że jest z siebie dumny. Chciałbym zobaczyć, jak płacze albo błaga, choć to raczej nie było możliwe. Już zdążyłem zauważyć, że mężczyznę ciężko doprowadzić do płaczu, bardziej do wściekłości, irytacji i chęci zabicia kogoś.
- Działam tak na ciebie? Żałosne... - choć pytanie zadałem nieco głośniej, tak przy końcu przyciszyłem głos. Naprawdę sugeruje mi, że to moja wina? Czyli jeśli przestanę na niego działać to da mi spokój? Mam się oszpecić czy co? Nawet nie miałbym na to odwagi. Wzdrygnąłem się, kiedy jeszcze szczelniej mnie objął. Czułem jak mocne trzyma mnie w swoich ramionach, ale nie na tyle, by utrudniać mi ruchy lub sprawiać problemy w oddychaniu. O dziwo, dość szybko mnie puścił, czym mnie zaskoczył, bo raczej nie tego się spodziewałem. Miałem się teraz oszczędzać i odpoczywać, ale jakoś w dobre serce mężczyzny nie mogłem wierzyć.
        Zmarszczyłem brwi, czego nie widział, po czym wyłoniłem się spod kołdry i wrzuciłem w niego poduszką. Nie obchodziło mnie czy śpi, czy też nie.
- Jesteś obrzydliwy. Cholerny zboczeniec! - krzyknąłem na niego, rzucając w niego kolejną poduszką. Podniosłem się z łóżka, po czym wszedłem do łazienki, w której zamknąłem drzwi. Nadal mnie wszystko bolało, ale i tak czułem się lepiej, niż na samym początku. Oparłem się o umywalkę, aby spojrzeć w swoje odbicie i skrzywiłem się, widząc, jak blady jestem. Niby zjadłem, niby wziąłem jakieś suplementy, ale było po mnie widać, że jestem wykończony. Przemyłem twarz zimną wodą, raz, później drugi i trzeci. Jak on w ogóle może nie czuć wstydu po tym co mówi? „Przyjemnie ciasny”? Czuje się zaszczycony? Ja nie, bo choć nie byłem osobą co czeka do ślubu, to jednak chciałem to zrobić po swojemu z kimś kogo rzeczywiście bym kochał i ta osoba odwzajemniała by moje uczucia. Dla Kobayashiego liczył się on sam. Nie widział niczego poza czubkiem własnego nosa... Chciałem coś z tym zrobić, ale co mogłem? Miałem go zmienić? Przecież to niemożliwe, a szkoda, bo gdyby jego charakter był nieco lepszy, to inaczej by się patrzyło na tego człowieka. Jednakże, skoro zarządzał mafią, to było nie do wykonania. Zapewne od małego był uczony twardą ręką ojca, może dziadka, zależy kto go uczył wszystkiego.
        Wyszedłem z łazienki, patrząc na Kobayashiego i bez słowa położyłem się z powrotem na łóżku. Gdybym stąd wyszedł, to na pewno szybko bym wrócił. Nie miałem też nic tutaj do zrobienia, ale wyspałem się, więc i tak nie zasnę tak szybko. Odwróciłem się na bok, aby być plecami do mężczyzny. Ostatecznie jednak zasnąłem, chcąc po prostu nie myśleć o mężczyźnie, jednakże nawet w trakcie snu musiał pojawić się w mojej głowie, jako koszmar. Obudziłem się, podnoszą się gwałtownie do siady i od razu uniosłem kołdrę do góry, aby sprawdzić czy nie ma nigdzie krwi. Oddech choć miałem ciężki, to starałem się uspokoić, aby nie zacząć niepotrzebnie panikować. Przełknąłem gulę gardle, schodzą z łóżka by udać się w kąt pokoju. Nie mogłem spać w jednym łóżku z tym potworem. Nie dość, że był koszmarem w moim prawdziwym życiu, to jeszcze nawiedzał mnie we śnie.
        Objąłem rękoma nogi, chowając głowę w kolanach. Podłoga nie była tak wygodna, jak łóżko, ale teraz nie miało to dla mnie znaczenia. Jeśli wróciłbym do łóżka, to na pewno nie zmrużyłbym już oczu, pilnując by mężczyzna niczego nie zrobił. Zacisnąłem usta w wąską linię, czując jak powoli tracę nadzieję na normalne życie, a tak cholernie za wszystkim tęskniłem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {01/05/23, 11:35 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Odprowadziłem wzrokiem chłopaka prosto do łazienki, śmiejąc w duchu za to głupie, dziecinne zachowanie z jego strony. Jakby nie było, znajdował się w mojej sypialni, wię skazany był na moje towarzystwo. Nie miałem zamiaru nigdzie iść, a tym bardziej pozwolić Shoyo odejść.  Poprawiłem więc poduszki, jedną z nich układając wygodniej pod swoim policzkiem i lezac bokiem, zapadłem w głęboki sen. Nie miałem powodu, aby obawiać się młodzieńca. Był zbyt zagubiony w tej całej sytuacji, aby racjonalnie myśleć o ucieczce lub krzywdzie mojej osoby. W końcu cokolwiek by zrobił, finał wzglądałby tak samo.
          Kolejne dni mijały bardzo intensywnie.  Na moje nieszczescie nie miałem czasu, aby towarzyszyć swojej nowej zabawce w monotonnej codziennosci. Nieco zazdrościłem Hanie, iż mogła mieć go na oku i pilnować, aby wyzdrowiał do spotkania jakie zaplanowałem.  Na samą myśl o tym czułem rosnące podniecenie, ktore chcialo juz eksplodowac. Po tygodniu nadszedł ten pamiętny dzień. Zarezerwowałem nocny klub tylko dla swoich gości. Kilka kobiet tańcowało na rurach, czy w klatkach .DJ przygrywal energiczne utwory, a wiekszosc z nas siedziala przy barze, sącząc drogie drinki. Ciemność w połączeniu z subtelnym swiatlem reflektorow naprawdę robiły robotę. Wszyscy nie mogli doczekać się dania głównego. Shoyo. Dostając znac, iz zaraz bedą, przypomniałem gościom, aby byli w miarę delikatni. Ci przytaknęli, obiecując, ze nie zakatują mi mlodziaka na pierwszej randce. Po kwadransie do naszej lozy Bunta doniosl wyczekiwany towar. Fotele ulozone w pol okreg byly czerwone i pikowane, a na stoliku spoczywaly rozmaite drinki. Puste szklanki ciagle byly zabierane przez nagą kelnereczke, a zaraz za stolikiem stala rura do tańca. Niedaleko znajdowalo sie rowniez przeszklone pomieszczenie z lozkiem oraz fikusnymi meblami, aby moc pobawic sie w pozycje.
         Wszyscy zaczeli gwizdać, gdy Shoyo stanął przed nami z sałoniętymi oczami. Czarna opaska zlewala sie z jego ciemnymi wlosami. W ustach mial knebel zas szlafrok skrywal zapewne ciekawe ubranie, chcace nas pobudzic. Juz samo wyobrazanie sobie co tam mial bylo niezwykle pobudzajace.
        - Postarałeś się Ryu. Az mam ochote wsadzic mu kutasa, az sie zadlawi - ciemnoskory przyjaciel rozesmial sie, a ja wstalem, dopijajac swojego drinka. Skinalem Buncie, aby odszedl i obeszlem do okola chlopaka, ostrzegajac ich, ze ta sunia gryzie po czym stanalem na przeciwko Shoyo, zsuwajac z jego oczu opaske.
        - Czeka cię świetna zabawa - coznajmiłem, odslaniajac mu widok na gosci siedzacych za mna.,
        - To kto podaje mu tabletke? - spytal jeden z nich, machajac woreczkiem z niebieska tabletka.
        - Niech bedzie na poczatku trzezwy. Chce widyiec jego przewrazona twarz.
        - Ty sadysto!
        - Na koniec jest moj - oznajmiłem, obliyujac usta, a jeden z mezczyzn podszedl, od razu wpijajac sie w usta Shoyo, sciskajac przy tym jego posladek z calej sily.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {02/05/23, 06:10 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Dni mijały i o dziwo, Kobayashi nie miał dla mnie tyle czasu, co myślałem. Oczywiście, nie narzekałem, kiedy siedziałem sam, pogrążony we własne myśli lub czytając książki, które znalazły się w zasięgu mojego wzroku. Nudziłem się, to było pewne, bo jednak ile można było siedzieć w zamknięciu i w kółko czytać? Hana również nie była rozmowa, więc nawet nie miałem do kogo otworzyć gęby. Co jednak szybko się zmieniło, kiedy pewnego dnia to Bunta znalazł się w pokoju, rzucając w moim kierunku jakiś materiał.
- Co to ma być? - zapytałem, patrząc na rzucony przedmiot, który okazał się być damską bielizną. Czerwona i koronkowa z pończochami i skórzanymi paskami, które również były w czerwonym kolorze. Zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumiejąc po co mi to.
- Ubranie dla ciebie. Przebierz się, bo musimy wychodzić. Rozkazy od Kobayashiego - powiedział stanowczo. Wychodzić? Miałem się w to ubrać i gdzieś wyjść? Przełknąłem gulę w gardle, zaciskając palce na bieliźnie, który niczego nie zakrywała. - Nie każ mi za długo czekać, nie jestem tak delikatny jak Hana - dodał. Niechętnie podniosłem się z łóżka, po czym zdjąłem z siebie kimono. Wszyscy i tak widzieli mnie już nagiego, więc nie miało to żadnego znaczenia, czy mężczyzna będzie się we mnie wpatrywać.
        Ostatecznie potrzebowałem pomocy przy ubieraniu się, bo nie wiedziałem jak to wszystko na siebie założyć. Dopiero mając na sobie bieliznę, zauważyłem, że w biustonoszu się otwory, aby mieć łatwy dostęp do sutków i do samo było w majtkach. Wzdrygnąłem się, kiedy palce mężczyzny musnęły moją szyję, zarzucając na moje ramiona kimono.
- To nie koniec - powiedział, po czym zasłonił moje oczy opaską, kiedy ja zakładałem na siebie kimono. Nieco spanikowałem, tym bardziej, że zaraz poczułem coś na swojej szyi. Palcami dotknąłem biżuterii, który mógł być jakimś chokerem.
- Gdzie idziemy? - zapytałem, ale mężczyzna milczał, jedynie zaciągając mnie do wyjścia. Nie wiedziałem co się dzieje wokół mnie, ale czułem na sobie spojrzenia innych, co ani trochę mi się nie podobało. Wsiedliśmy do jakiego samochodu i nie wiem, jak długo jechaliśmy, ale w końcu samochód się zatrzymał, a ja coraz bardziej zaczynałem panikować.
- Uspokój się, dzieciaku - westchnął, dopinając coś do chokera, a w moich ustach również coś się znalazło. Mruknąłem niezadowolony, marszcząc przy tym brwi, sięgając dłońmi, aby pozbyć się tego cholerstwa, ale mężczyzna mi zabronił, łapiąc mocno za nadgarstki.
        Byłem prowadzony, ale nie miałem pojęcia gdzie. Słyszałem tylko jakieś kroki, muzykę oraz głosy, które stawały się wyraźniejsze z każdym zrobionym krokiem. Gwizdy dotarły do moich uszu, jak tylko się zatrzymaliśmy i wtedy zrozumiałem, że to nie tylko Kobayashi. Za dużo różnych dźwięków. Zadławić? Zadrżałem na słowa obcego mężczyzny, czując, jak Bunta puszcza moje nadgarstki, oddając mnie w ręce kogoś zupełnie innego. Zmrużyłem oczy, kiedy pozbył mnie opaski oraz wyciągnął knebel z ust. Spojrzałem na Kobayashiego, po czym na to, co znajdowało się za nim. Otworzyłem szerzej oczy, nie bardzo rozumiejąc co to ma znaczyć.
- Co... to ma być - wyszeptałem, czując, jak całe moje ciało drży z przerażenia. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i poza nimi były jeszcze jakieś kobiety i DJ. Nie miałem jednak szansy uciec, bo zaraz dopadł mnie jakiś mężczyzna, który bez chwili wahania wpił się w moje usta, zaciskając palce na moich pośladkach. Zacisnąłem dłonie, uderzając pięściami o mężczyznę i starając się go odepchnąć, ale ten przyciągał mnie do siebie coraz bardziej, napierając na mnie, więc prawie traciłem równowagę.
- Nie szarp się, to dopiero początek - powiedział, ponownie łącząc nasze usta, jedną dłonią docierając do mojego sutka, którym zaczął się bawić. Zacisnąłem palce na koszuli mężczyzny, po czym bez chwili wahania zdecydowałem się go ugryźć w język.
Odepchnął mnie, wydając z siebie krótki jęk spowodowany bólem, ale szybko się pozbierał i podszedł do mnie policzkując mnie na tyle mocno, że straciłem równowagę.
- Ty suko - powiedział, zrywając ze mnie kimono. - No, no, niezłe wdzianko wybrałeś. Musicie to dokładnie zobaczyć - dodał, chwytając za smycz i pociągnął za nią, więc się podniosłem, ale zaraz znów zostałem spoliczkowany. - Na czterech.
        Ze łzami w oczach, znalazłem się na podłodze, szukając ratunku u Kobayashiego, ale ten wyglądał nie zadowolonego. Czułem się okropnie, kiedy mężczyzny prowadził mnie na smyczy w kierunku pozostałych, po czym kazał wstać. Widziałem, jak wszyscy się na mnie patrzą, a ich ręce zaczynają się do mnie dobierać.
- P-przestańcie... - wydusiłem z siebie, ale czy ktokolwiek przestał? Nie, jedynie zaśmiali się na moje słowa. - Kobayashi, błagam! - krzyknąłem do mężczyzny, ale po chwili przestałem widzieć jego twarz, kiedy wylądowałem na czyiś kolanach. Mężczyzna napił się swojego alkoholu, po czym pocałował mnie, przekazując nieco trunku. Z kolei kogoś palce znalazły się przy dziurce, również mokre od czegoś, aby zaraz wsunąć od razu dwa palce do środka. Jęknąłem z bólu, spinając się przy tym.
- B-boli - wyszeptałem. Słyszałem, jak powtarzają bym się rozluźnił, ale nie potrafiłem, więc znów znalazłem się na podłodze. Przeczołgałem się do Kobayashiego, słysząc rozbawionych mężczyzn. Złapałem na nogę mężczyzny i podniosłem wzrok na niego, pozwalając by łzy opuściły moje oczy.
- Błagam, n-nie chcę tego... Zrobię wszystko, a-ale nie to - powiedziałem błagalnym tonem głosu. Przerażała mnie myśl, że ci wszyscy ludzie chcą znaleźć się we mnie. - P-proszę - wyszeptałem. Nikt się nie ruszał, każdy czego co zrobi Kobayashi. Nie wiem czemu, ale przez moment myślałem, że się nade mną zlituje.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {02/05/23, 11:55 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Z nieopisanym zadowoleniem patrzyłem jak dobierają się do mojej zabawki. To, jak go spoliczkowali, to jak w obronie własnej ugryzł jednego z zaprosoznych w język. A przecież ostrzegałem. To wszystko było takie zabawne. To jak kazali mu iść na czworaka niczym suka. To, jak wzięli go od razu na kolana, badając dziurkę. Nie czekali. Po prostu dostali deser i od razu zaczęli go spożywać. Czułem jak to wszystko zaczyna mnie podniecać. Gorąc przyjemnie rozchodził się po całym ciele, powodując skurcze w podbrzuszu. Ach, chyba nie wytrzymam zbyt długo.
        Unioslem jedna brew ku górze że zdziwienia, gdy Shoyo doczołgał się do moich stóp. Z beznamietnym wyrazem twarzy spojrzałem na niego. Był taki zrozpaczony. Potem uniodlem wzrok na towarzyszy i ich wyczekujące miny. Prychnalem rozbawiony, czujac totalna władze w tej chwili.
        - Wolisz, aby Twoje miejsce zajęła siostra? - spytałem rozbawiony, pochylając się ku niemu. Ująłem jego twarz, aby zaraz skosztować jego ust. Smakował cierpką wódką zmieszaną z sokiem pomarańczowym. - Dobrze wiesz, że jestem do tego zdolny, a te zbity z rozkoszą to zrobią. Kogokolwiek tu sprowadzę. A teraz... Zajmij się moimi gośćmi - ostatnie zdanie wypowiedział głośniej, aby, dać znać innym, że mają wolna rękę. Obleśnie roześmiani sięgnęli po Hamade, obmacujac w każdym możliwym zakątku jego ciała. Dotykali go po udach, plecach, twarzy, czy po kroczu. Nie zapominając o tyłku. W końcu posadzili go na stoliku. Jeden z nich rozkraczyl Shoyo, wkładając wibrator do jego tyłka. Inny zaś założył mu obręcz na penisie, aby nie doszedł zbyt szybko, gdy trzeci mocował spinki na sterczące skutki.
         Całkowicie ignorując protesty, czy błagania, włączyli wibrator, chlonac zachowanie zabaweczki. Podniecając się, zaczęli wciskać swoje sterczące kutasy w wolne dłonie chłopaka, kazac mu się nimi zająć. Nie minęła chwila, a jego usta były równie zajęte stojącego nad nim okrakiem murzyna. Wpychał mu na siłę swój sprzęt, jak najgłębiej, patrząc jak twarz Shoyo coraz bardziej czerwienieje.
        - Bo go jeszcze udusisz - roześmiani zabrali Hamade że stolika i kazac chodzić wokół nich jak pies, lali go po tyłku, śmiejąc i pijąc. Wiedziałem co zaraz nadejdzie. To była tylko kwestia czasu, aż jeden z nich położy się na plecy, wchodząc w niego, gdy inni zaczną cisnąć swe penisy do jego rąk i ust, a być może i drugiego do ciasnej dziurki. Ja jedynie byłem obserwatorem chlonacym te rozkoszne widoki. Widoki, gdzie wymęczony Hamada podskamiwal na czyiś biodrach, nabijając na kutasa, gdy ktoś inny ciągnął go za włosy, by głębiej wepchnąć swój interes. Cudowne. Jakież to cudowne!
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {03/05/23, 06:38 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Moja nadzieja szybko prysnęła wraz ze słowami mężczyzny. Głównie dlatego, że wspomniał o mojej siostrze... Piętnastoletniej dziewczynie, która nie zniosłaby tego psychicznie. Przełknąłem gulę w gardle, rozumiejąc, że nie mam żadnej szansy uwolnić się z tego.
- Pieprzony drań - powiedziałem pod nosem, czując, jak palce zaciskają się na jego spodniach. Miałem ochotę rzucić się na niego, wydłubać mu oczy, pozbyć tego pieprzonego uśmiechu i najchętniej poucinać penisy wszystkich zebranych i nakarmić ich nimi. Dość szybko wróciłem do rąk jego znajomych, którzy nie dbali o moje dobro, ani o to, że zwyczajnie tego nie chciałem, błagając by przestali, używając paru niecenzuralnych słów. To jednak na nic się nie zdało, ponieważ czułem ich dłonie. Wszędzie, w każdym miejscu. Miałem ochotę zwymiotować.
- N-nie... Błagam! - krzyknąłem, widząc wibrator, który szybko znalazł się we mnie, tak samo coś, co założono mi na penisa, a sutki przyozdobiły bolesne spinki.
        Odchyliłem głowę do tyłu, czując, jak powoli przestaję mieć siłę by walczyć o swoje, ale nie przestałem prosić, aby przestali. Zalany łzami z rumieńcami na polikach, bo było to cholernie upokarzające. Czułem obrzydzenie dotykając czyiś penisów, ale nie miałem wyjścia. Moje całe ciało drżało od zabawki, a z ust wydobył się pierwszy jęk. Szybko jednak usta zostały zajęte przez penisa ciemnoskórego, który nie był normalnych rozmiarów i powoli czułem, jak się duszę, kiedy próbował wchodzić jak najgłębiej. Zostałem jednak z tego „uratowany”, na rzec słuchania się ich pieprzonych rozkazów. Chodzenie na czworaka, kiedy to uderzali mnie po tyłku. Czułem się okropnie upokorzony, ale nie mogłem zgodzić się, aby siostra zajęła moje miejsce. Może to tylko głupie słowa Kobayashiego, ale wiedziałem, że jest do tego zdolny. Cała „zabawa” przeszła na dalszy etap, zmuszony nabić się na członka jednego z nich, aby zaraz zacząć poruszać biodrami. Oczy zaszły mi mgłą, więc nawet nie wiedziałem czyje penisy są w moich dłoniach albo usta. Jęki zaczęły regularnie wychodzić z moich usta, ku zadowoleniu innych. Kiedy nie miałem penisa w ustach, to dostałem sporą dawkę alkoholu, czując, jak powoli zaczyna działać.
        Nie krępowali się z dochodzeniem we mnie czy na mnie, okrywając moje ciało, twarz czy włosy swoją spermą. Powoli przestawałem myślę, doszukując się większej dawki przyjemności.
- Oho, chyba w końcu się wczuł - usłyszałem śmiech, po czym czyjaś dłoń zacisnęła się na mojej szyi. - Niezłą sukę sobie wziąłeś - powiedział ktoś jeszcze albo może to była ta sama osoba. Opadłem na podłogę, kiedy kolejna osoba skończyła we mnie, oddychając ciężko, ale szukając czegoś, czym mogłem się zająć.
- To jeszcze nie koniec, skarbie - pogładził mnie mężczyzna po policzku, po czym podciągnął do góry, abym brzuchem oparł się o stolik, czułem, jak wkłada we mnie coś małego. Jedno, później drugie i odpala wibracje. Znów ktoś mnie podniósł, łapiąc pod kolanami i rozkładając nogi, aby inni mieli ciekawe widoki. Całe moje ciało było obolałe, ale najbardziej usta i dziurka, która pulsowała, zapraszając do skorzystania.
- W-więcej... Chcę więcej - powiedziałem, co chyba zaskoczyło pozostałych, bo na chwilę się zamknęli.
        Nie musiałem długo czekać, aż penis znajdzie się we mnie. Ten jednak sprawiał mi sporo bólu, wchodząc coraz głębiej przez co małe wibratory przesuwały się dalej. To wywołało u mnie sporo jęków, a nogi zostały puszczone na podłogę, aby pokierować mnie prosto do Kobayashiego. Uklęknąłem wraz z mężczyzną za mną, który nawet nie myślał by wyjść ze mnie.
- Zajmij się swoim panem - usłyszałem z kolejnym pchnięciem i uderzeniem w zaczerwieniony pośladek. Spojrzałem na Kobayashiego, posyłając mu uśmiech, po czym mój wzrok zatrzymał się na wybrzuszeniu, które powodował jego penis zamknięty nadal w spodniach. Drżącymi dłońmi rozpiąłem jego pasek oraz guzik, a zębami pociągnąłem rozporek w dół, aby zassać się na jego penisie schowanym pod materiałem bokserek. Odsłoniłem męskość mężczyzny, zębami pozbywając się bokserek z idealnie twardego penisa. Nie zwlekałem dłużej, tylko wziąłem go do ust, dostosowując się do tempa pchnięć.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {04/05/23, 07:21 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         - Hoo - mruknąłem wielce zaskoczony, gdy Hamada zaczął prosić o więcej, co po chwili goście postanowili spełnić. Ja za to z szerszym uśmiechem przyglądałem się wszystkiemu, czując narastające pożądanie. Mimo to obserwowałem jak wchodzą w Shoyo, jak poruszają żwabo biodrami, stękając i uśmiechając w jego rozmażoną, zmęczoną i jakże rozkosznie czerwoną twarz. Jego piękne oczy zaczynały zachodzić mgłą. Kolejno, głowy zaprzyjaźnionych rodzin zaczynali dochodzić, spuszczając się to na twarz zabaweczki, to do dziurki, czy do ust. Gdzie tylko zapragnęli. Patrzyłem w dół, gdy ciemnowłosy na czworaka sięgnął do moich rozkraczonych nóg, posłusznie słuchając jednego z przyjaciół posuwających go od tyłu. Oblizałem lubieżnie usta, patrząc jak zębami pozbywa mnie bokserek i mruknąłem z zadowoleniem, gdy mój penis spotkał się z ciepłymi i wilgotnymi ustami Hamady.
        - Wsadźcie mu kostki do lodu - oznajmiłem, gdy kolejny doszedł w Shoyo, wychodząc z głośnym stęknięciem. Nadal powstrzymywałem się od westchnięć, czując powoli rosnącą przyjemność. Choć był to jego pierwszy raz, to naprawdę miał zwinny języczek. - Zassaj go mocniej - oznajmiłem wplątując dłoń w jego włosy, aby przyspieszyć tym samym ruchy jego głowy. Sam zacząłem nadawać mu tempo, czasem lekko zwalniając, gdy przynieśli zadowoleni w szczypcach jedną kostkę lodu do drinków. Z zadowoleniem zaczęli cisnąć ją do tyłka chłopaka, drugą zostawiając na plecach.
        - Teraz będziesz mój - szepnąłem triumfalnie nad swoją ofiarą, odciągając jego usta od swojego penisa i posadziłem go na sobie, od razu nabijając do końca. Ściągnąłem wcześniej zamocowany pierścień z członka mojej małej dziwki, ciągnąc za sznurek łączący klamry na sutkach.
        - A teraz skacz. Ujeżdżaj swojego pana. Pokaż jak bardzo go pragniesz, dziwko - jęknąłem, zaciskając dłonie na jego biodrach, gdy inni odpoczywali, zaś kolejni dobierali do kelnerki. Nie obchodziło mnie to, nawet, gdy zaczęli wzmacniać obroty małych wibratorów wcześniej wsadzonych do Hamady. Czułem je wyraźnie, co tylko potęgowało przyjemność. Rozkoszowałem się widokami, to jak jęczał, gdy zajmowałem się czasem jego własnym penisem, aż fotel zaczął być dla mnie niesłychanie niewygodny.
         - Na huśtawke z nim - rozkazałem i przyjaciele chwycili Hamade za włosy, ciągnąc w stornę oszklonego pokoju, gdzie znajdował się mebel. Związali mu nadgarstki. Nogi zaś osobno tak aby byłrozkraczony. Pozbywając się reszty ubrania, podszedłem do czerwonego Shoyo. Brudnego, spoconego i cudownie zdyszanego. Widać było, że był już wymęczony, ale neistety... to był dopiero początek. Jeszcze nie zaznałem spełnienia, a chciałem dojść przynajmniej dwa razy. Jeżdżąc penisem po jego podbrzuszu w koncu znalazłem się tam, gdzie chciałem. Nabijając agresywnie, słuchałem jęków wydobywających się  z ust chłopaka, nie hamując się ani na moment. Soczyste, głośne klapsy szły w jędrne pośladki, paznokcie wbijały się, jeżdżąc po udach. Jeden z gości nie mógł się doczekać i zaszedł go od tył€, wpychając do gardła nabrzmiałego członka. Inni zaś położyli na jego brzuchu drobne przekąski, jedząc je bez używania rąk.
        - Krzycz, nie tłum nic w sobie. I tak... nikt ci nie pomoże
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {07/05/23, 07:16 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Nie słuchałem tego, co działo się wokół mnie, skupiłem się na Kobayashim, który cicho pomrukiwał, kiedy poruszałem głową, biorąc głębiej jego penisa. Spiąłem się lekko, kiedy znów ktoś we mnie doszedł, ale nadal uważałem na zęby, aby nie sprawić bólu mężczyźnie. Przysunąłem się bliżej do Kobayashiego, pomagając sobie dłońmi przy jego penisie.  Po chwili poczułem palce mężczyzny w swoich włosach, słuchając jego rozkazu i zassałem się mocniej na męskości, zerkając w oczy swojego pana.
- Ach! - wydawałem z siebie przerażony jęk, wyciągając penisa ze swoich ust, kiedy coś chłodnego znalazło się we mnie. Cały czas miałem w sobie działające wibratory, co jeszcze dodatkowo mnie podrażniało. Chciałem dość, cały czas pragnąłem skończyć, ale przez pierścień nie było to możliwe, więc skupiałem się na czymś innym, aby nie myśleć o tym, jak bardzo mnie to boli.
        Krzyk bólu uciekł z mojego gardła, kiedy Kobayashi całkowicie we mnie wszedł, chwilę po tym, jak znalazłem się na jego kolanach. Łzy pojawiły się w moich oczach, a palce zacisnąłem na ramionach mężczyzny, wbijając nieco mocniej paznokcie. Po chwili jednak doszedłem od razu, jak tylko ściągnął pierścień z mojego penisa. Zacząłem od razu poruszać biodrami, wydając to z siebie coraz głośniejsze jęki. Choć przed chwilą doszedłem, to mój penis na nowo był sztywny. Patrzyłem prosto w oczy Kobayashiemu, poruszając pewnie swoimi biodrami, wydając z siebie przeróżne dźwięki. Jęki, pomruki, a nawet syknięcia, kiedy coś mnie zabolało. Nie trwało to jednak długo, ponieważ mężczyzna wydał kolejny rozkaz. Zdezorientowany spojrzałem na niego, marszcząc przy tym brwi.
- B-boli! - krzyknąłem, kiedy zostałem złapany za włosy i poprowadzony do innego pomieszczenia. Nie miałem siły nawet się szarpać, więc pozwoliłem im związać mi ręce oraz nogi. Nie czułem się komfortowo w tej pozycji, tym bardziej, że nie widziałem co dzieje się przede mną głowę miałem odchyloną do tyłu, zaś wzrok wbity w resztę przedmiotów, które znajdowały się w pomieszczeniu. Otworzyłem szerzej oczy, czując jak bez ostrzeżenie Kobayashi we mnie wchodzi, a przynajmniej tak mi się wydawało, że to on. Zacząłem powoli podnosić głowę, jednakże szybko zostałem powstrzymany, kiedy czyjś penis znalazł się w moich ustach. Pozostali zrobili sobie ze mnie stolik, co spowodowało, że każde ich zetknięcie ust czy języka, sprawiało, że całe moje ciało drżało. W oczach pojawiły się kolejne łzy, kiedy czułem, jak głęboko jestem posuwany w ustach, ale nie tylko. Smak spermy przestał mi przeszkadzać, więc kiedy ktoś skończył, to i ja doszedłem, czując coraz większą ulgę z kolejnego orgazmu.
- K-Kobayashi.... - wymamrotałem, podnosząc nieco głowę do góry. Nie mogłem powstrzymać jęków, które nie chciały się stłumić. - Mam... dość - wydusiłem z siebie, patrząc na mężczyznę, który dobrze się bawił posuwając mnie.
        Przestałem liczyć ile razy doszedłem oraz ile razy ktoś zajmował moje usta. Czułem, że powoli odlatuję, choć mężczyźni wcale nie pozwolili mi na chwilowy odpoczynek, wybudzając za każdym razem, kiedy na moment zamknąłem oczy.
- Ryu uważaj, bo chłopak ci zaraz padnie - powiedział ktoś, kto przejeżdżał pejczem po mojej skórze. Nie czułem żadnego uderzenia, ale chyba głównie dlatego, że mężczyzna nie wiedział, czy może go użyć i nie stracić głowy.
- Pomo... Pomocy - powiedziałem, zachrypniętym głosem. Gardło miałem nieprzyjemnie zdarte i podrażnione.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {08/05/23, 07:44 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Zwróciłem się w stronę wycieńczonej zabawki i musiałęm przyznać, że nie wyglądał już na przyjemnie zmachanego, a jego oczy nie były spragnionie dalszej zabawy. Nie to, aby jakkolwiek były, ale z pewnością w któymś momencie mu się to wszystko podobało. Mały zboczeniec.
        Wstałemna równe nogi, dopijając resztki drinka w szklance. Machnąłem dłonią do osoby trzymającej bicz, która zdezorientowana nie wiedziałą, czy może dalej kontynuować. Mimo to zrobił to, i gdy minąłem swoją zabawkę, usłyszałem typowy odgłos pejcza smugającego skórę. Uśmiechnąłem się pod nosem, znikając wszystkim na pewien moment. Spocony, nagi i spełniony. Minął kwadrans i pojawiłem się z powrotem, patrząc jak goście nadal nie mieli dość, męcząc dziurkę Hamady. Westchnąłem z lekkim politowaniem i podszedłem do jednego z nich, siłą odsuwając od chłopaka. Ten jedynie sapnął z pretensjami, szczytując na ziemię z tego całego zaskoczenia.
       - Wystarczy - oznajmiłem, widząc niezadowolenie na gościach. - To była jego pierwsza orgia - dodałem, czując na sobie lekk ozdziwione spojrzenia. No tak, nie słynąłem z przejmowania się swoimi przedmiotami, ale tą jeszcze się nie zadowoliłem na tyle, aby kończyć żywot Shoyo. Gdy młody klęczał resztkami sił na podłodze, sięgnąłem dłonią do jego podbródka, nakierowując spojrzenie na swoją twarz. Przeszyty tym wzrokiem, uśmiechnąłem się ciepło, ale uśmiech nie sięgał lodowatego spojrzenia.
       - Hej, Ryu. Bardzo podoba mi się ten chłoptaś. Za ile mi go sprzedasz? - gruby mężczyzna z łysiną na środku głowy podszedł do mnie bliżej, kładąc spoconą dłoń na ramieniu. Strzepałem ją z obrzydzeniem, piorunując go swoim spojrzeniem. Ten przestraszony zrobił kilka kroków w tył, łapiąc za piekącą dłoń.
       - Nie waż tknąć się mojej zabawki - oznajmiłem.
       - No już, już Ryu. Nie gorączkuj się tak. Ostatniego przecież oddałeś. Chłop wyzionął ducha na tym stoliku - murzyn zastukał palcami o blat stolika, dobrze pamiętając tamto wydarzenie. W końcu to przez niego tamtem chłopak stracił żywot.
       - No dobrze - wstałem, robiąć szyją okrężne ruchy, słysząc jak kości strzelają. - Więc tego pieska oznaczę niczym bydło, że jest mój - wyszczerzyłem swoje zęby, patrząc na Shoyo z góry.
      - Ale nie masz ciepłęgo żelaza.
      - A kto mówił, że muszę mu wypalać coś na skórze?- spytałem lekko zaskoczony, pokazując zawiniątko w swojej dłoni, którego powodem było moje zniknięcie.
      - Jak zawsze zaskakujesz - zagwizdał inny, przypatrując kolczykowi, który zabrałem jednej z kelnerek. - Bydło oznakuje się również kolczykami - zaśmiałem się, klęcząc przed Hamadą, na co inni wręcz zastygli. - Choć wolałbym zrobić coś gorszego - przyznałem ze smutkiem w głosie i zbliżyłem ostrą końcówkę kolczyka do płatka ucha słodziaka.
       - Znaj moją litość. Jeśli mi nie pozwolisz, zerżną cię do nieprzytomności. W najlepszym przypadku - szepnąłem do niego. To nie tak, że miał inne wyjście. Mogłem tego nie robić i zwyczajnie im zagrozić. Zakończyć zabawę, ale po co? To brzmiało lepiej niż zwyczajne zakończenie wszystkiego. Jednym, szybkim ruchem dźgnąłem mojego pieseczka, przebijając się na wylot. Zabezpieczyłem kolczyk z tyłu zawleczką, patrząc jak ucho momentalnie robi się czerwone z szybkiego zabiegu percingowego. - I po sprawie. Oficjalnie jesteś mój - cmoknąłem, a inni roześmiali się. - No dobra. Czas kończyć zabawę - zerknąłem za siebie, czując spojrzenie Bunty na sobie. Ten zniknął, wyciągając telefon, aby wezwać samochód. Miałem jeszcze czas, więc wziąłem na ręce Shoyo niczym małe dziecko i usiadłem z nim w fotelu, gładząc po czubku głowy.
        - Doskonale się spisałeś. Możesz już pójść spać - oznajmiłem, patrząc na swoich gości zajmujących się obmacywaniem kelnerki. Banda niewyżytych ćpunów. Ach, chyba naprawdę zamówię specjalny kolczyk dla tego malucha. Taki z symbolem mojej rodziny.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {08/05/23, 07:10 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Głośne krzyki wydostawały się z bolącego gardła, kiedy kolejne uderzenia pejczem trafiały na moją skórę, zostawiając po sobie czerwony ślad. Łzy zaczęły uciekać z kącików moich oczu, a całe ciało drżało z każdym pchnięciem. Choć byłem wykończony, to wszystko bardzo dokładnie czułem czy słyszałem. Każde dotknięcie palcem czy językiem, sprawiało, że całe moje ciało drżało. Ból zmieszany z przyjemnością dawał mi ciekawe doznania, które chciałem, jak najszybciej wyrzucić z głowy. Może to przez fakt, że alkohol ze mnie uleciał? Nie miałem jednak siły się buntować, pozwalając pozostałych na potraktowanie mnie, jak zwykłą szmatę. Przestałem myśleć o tym, ile penisów miałem dziś w ustach i tyłku, jedynie odliczałem aż to się skończyć, choć nie wyglądało na to, że będzie to szybka zabawa.
        Czułem, jak ktoś gwałtownie ze mnie wychodzi, a głos Kobayashiego ze sporym opóźnieniem do mnie dotarł. Po jego słowach chciałem poczuć ulgę, ale nie mogłem. Chciałem położyć się na tej brudnej podłodze, ale mężczyzna miał wobec mnie inne plany. Spojrzałem w jego oczy, zamglonym wzrokiem. Byłem wypalony, bez większej energii w sobie. W końcu opadłem na podłogę, siadając tyłkiem, ale podpierałem się rękoma. Słuchałem o czym mówią, ale wszystko co do mnie docierało, szybko znikało, najwidoczniej nie chcąc sobie zaprzątać tym głowy. Zamknąłem oczy z trudem przełykając ślinę i położyłem dłoń na bolącym brzuchu. Połknąłem tyle spermy, że nic dziwnego, że teraz czułem tego skutki. Oczy otworzyłem z powrotem, kiedy głos Kobayashiego stał się bardziej słyszalny dla mnie, więc spojrzałem na niego, krzyżując z nic wzrok, ale szybko z jego twarzy na kolczyk, który trzymał. Spanikowany zacząłem drżeć, obejmując się rękoma.
- N-nie... - wyszeptałem, patrząc się na zadowolonego Kobayashiego. Wcale mi się to nie podobało, miałem ochotę stąd uciec, ale co bym dalej zrobił? Na pewno nikt by mnie stąd nie wypuścił. Krzyknąłem z bólu, kiedy przebił moje uchu, a palce mocniej zacisnąłem na swoich ramionach. Zacisnąłem usta, powstrzymując płacz. Ruszyłem dłonią by palcami dotrzeć do kolczyka, ale jak tylko palce zetknęły się z płatkiem ucha, od razu się wzdrygnąłem. Zdziwiłem się, kiedy Kobayashi wziął mnie na ręce, ale nawet go nie objąłem. Skuliłem się tylko bardziej, kiedy byliśmy już na fotelu i wtuliłem głowę ramie mężczyzny. Ostatnie co zapamiętałem, to jęki kelnerki, ale dość szybko odpłynąłem, pozwalając sobie na głęboki sen.
        Obudziłem się z okropnym bólem. Otworzyłem oczu i pierwsze co zauważyłem to to, że jestem w pokoju Kobayashiego. Podniosłem się do siadu z cichym syknięciem, ponieważ byłem cały obolały. Zacisnąłem palce na pościeli, przypominając sobie, co wydarzyło się wczoraj, a moje nawet wcześniej. Nie mam zielonego pojęcia ile spałem, ale wcale nie czułem się wypoczęty. Spojrzałem na wodę oraz jakieś tabletki, które pewnie miały być witaminami, ale jak tylko przypomniałem sobie, co się wydarzyło... Poleciałem do łazienki, aby zwymiotować. Pochyliłem się nad otwartą toaletą. Łzy zaczęły spływać po moich polikach dość obficie. W końcu jednak podniosłem się, spuszczając wodę w toalecie i obmyłem twarz zimą wodą, ledwie trzymając się na nogach. Opłukałem też usta, aby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu i wróciłem na łóżku, w którym się skuliłem. Całe moje ciało drżało, a łzy nie chciały przestać lecieć. Czułem odrazę do własnego ciała. Pierwszy raz poczułem się, jak pieprzona dziwka, jakaś szmata, która chętnie odda się każdemu.
        Nie przejmowałem się faktem, że nie ma obok mnie mężczyzny. Zapewne, jak tylko się zjawi, to znów zrobi mi się niedobrze i będę musiał pójść do łazienki. Podniosłem się na łóżku, kiedy ktoś wszedł do środka. Szczęśliwy Kobayashi, uśmiechnięty od ucha do ucha. Spojrzał na mnie, najwidoczniej niezaskoczony tym, że już się obudziłem. Popatrzyłem na to, co trzyma w dłoni, więc zaraz moja dłoń znalazła się przy moim uchu, które nadal piekło.
- N-nie zbliżaj się do mnie! Nawet nie próbuj mnie dotknąć - powiedziałem, podsuwając kolana pod brodę i objąłem nogi swoimi rękoma. Czułem przez to tylko więcej bólu, a całe moje ciało drżało na samą myśl, że ten potwór się do mnie zbliży. Śmierć byłaby już lepszym wyjściem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {09/05/23, 04:44 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         - Pan Kobayashi ma niesłychanie dobry humor, czy coś się wydarzyło wczorajszego dnia? - zaintrygowana Hana odezwała sie pół szeptem idąc wąskim korytarzem równo z Bunta, wlepiając wzrok w moje plecy. Czułem wyraźnie jak jej ciemne tęczówki wypalają ślad na moich barkach. Jednak nic sobie z tego nie robiłem, pogwizdując w rytm tempa kroków, machając na palcu drobną torebeczką. Dziewczyna z wysoko spiętą kitą niosła miseczkę z ciepłą wodą, czystymi gazami oraz kroplami do ucha, aby dokładnie zdezynfekować zrobioną wczoraj dziurkę Hamadzie. Kasjerka w sklepie z biżuterią mówiłą, że ten środek jest świetny, bo nie szczypie. Zaintrygowała mnie tym, więc bez chwili namysłu wziąłem małą buteleczkę. Niech mi tylko ktoś powie, że jestem nie czuły! Ha!
        - Poza zaplanowaną orgią - Bunta na moment urwał, jakby chciał soć sobie przypomnieć, albo upewnić, czy może powiedzieć. - Pan Kobayashi oznaczył Hamade kolczykiem w uchu - szepnął dość niepewnie, na co ja tylko roześmiałem się, stawiając dwójkę tym do pionu. Niespodziewali się, że wszystko słyszę.
       - Dokładnie tak. Od dziś jest moim pieseczkiem - wyszczerzyłem zadowolony zęby, kątem oka zerkając przez ramię na swoich podwładnych i wszedłem do swojego pokoju, zastając tam obudzoną królewnę.
       - Jak śmie - Hana jak z automatu wystrzeliłą z uneisionym głosem, ale przerwała, gdy dostrzegła moją uniesioną dłoń. Skłoniła głowę pouczona swoim wybrykiem, zamykając za sobą drzwi.
       - Jaki groźny. Żeby tak od razu warczeć na swojego Pana? Nie ładnie - pokiwałem palcem, podchodząc bliżej. Usiadłem wygodnie na boku łóżka, patrząc jak ten stara się zrobić między nami jak największą przestrzeń. Zabawne. - Tak ładnie wczoraj się spisałeś, żę sprezentowałem tobie małą nagrodę - zadowolenie nie schodziło z mojej twarzy. - Hana - dałem znać, a kobieta zaraz podeszła z tacą i rzeczami do przemycia przebitego ucha Shoyo. - Ale najpierw musimy zająć się twoim uchem - oznajmiłem, mocząc płątek w letniej wodzie, aby zmyć zaschniętą krew. Ucho było czerwone, lekko spuchnięte od wczorajszego przebicia. Nieco kropel powinno z czasem uspokoić zaognione miejsce. O ile nie wdała się infekcja.
        Sięgnąłem ręką do Hamady, ale ten zaczął się mi sprzeciwiać. Doprawdy, nie miałem dziś ochoty bawić się w kotka i myszkę.
        - Uspokój się, chyba że mam oderwać tobie całe ucho! - ryknąłem, na co wszyscy się zjeżyli w pomieszczeniu. Westchnąłem ciężko, poprawiając się wygodniej na łóżku i ostrożnie wyciągnąłem kolczyk z ucha. Stróżka krwi pociekła z otworu, więc szybko wytarłęm ją wacikiem. Starałęm się robić to dokładnie i delikatnie. Dla własnej satysfakcji. Gdy ucho było już czyste, nakropiłem je i lekko rozmasowałem, aby płyn wszedł do środka po czym sięgnąłem po opakowanie w woreczku. W środku znajdował się zdezynfekowany już kolczyk, który zamówiłem wczoraj po zabawie. Chciałem go dostać jak najszybciej, więc nie powiem... trochę na niego wydałem. Był czarny z czerwonym emblematem mojej rodziny. Na mieście każdy członek mafi będzie wiedział do kogo należy Shoyo. Nie to, żebym przewidywał jego spacerki. Pewnie chłopak nawet nie dożyje tego momentu. Założyłem kolczyk, napawając się przez moment jego wyglądem.
        - No dobrze, skoro mamy już to za sobą - wyszperałem z kieszeni spodni komórkę. - To czas na nagrodę - spojrzałęm na zdziwionego Shoyo. - Myślałeś, że kolczyk nią był? - prychnąłem rozbawiony. - Możesz tylko popatrzyć. Nie dotykaj - ostrzegłem, otwierając galerię zdjęć, gdzie widniały fotki z wczorajszej orgi, a zarazem najnowsze zdjęcia, które mogły zainteresować chłopaka. Znajdowała się na nich jego rodzina. Siostra bawiąca z przyjaciółkami. Ojciec robiący zakupy. Różne momenty, różne perspektywy, ale wszystkie fotki robione z ukrycia.
        - Chciałeś dowodu. Więc oto i on - zgasiłem ekran, chowając komókę z powrotem do kieszeni.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {14/05/23, 10:18 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Pana? Nigdy go nie uznam za kogoś takiego, więc nawet niech nie myśli, że będę się tak do niego zwracać. Zacząłem odsuwać się bardziej do tyłu, kiedy usiadł na łóżku, ale niestety ściana mi nie pozwalała na więcej. Czułem się, jak nieprzyjemne chłód otacza całe moje ciało, wprawiając je w drżenie. Nie chciałem go słuchać, miałem żal do niego, że pozwolił na coś takiego. Czułem okropną odrazę to wszystkich, nawet do siebie, choć nie ja zawiniłem. To nie ja oddałem się w ręce tych pieprzonych drani, którzy sobie zrobi ze mnie lalkę do seksu.
- N-nie... Nie zbliżaj się! - wydusiłem z siebie, widząc, jak dłonią sięga w moim kierunku. Poczułem, jak łzy znów napływają do moich oczu, a brzuchu mi się przekręca. - Zostaw mnie w spokoju, p-proszę... - dodałem, słysząc, jak bardzo głos mi drży. To okropne uczucie bezradności nie znikało. Strach był okropny. Patrzyłem na mężczyznę, momentami zerkając na jego dłoń oraz Hane, która nie interweniowała, bo zapewne Kobayashi jej zabronił. Pieprzone psy tego śmiecia.
        Wzdrygnąłem się, na moment nie pamiętając, jak się oddycha, kiedy mężczyzna podniósł głos. Objąłem mocniej swoje nogi, spuszczając głowę, aby nie widział mojego wyrazu twarzy. Bałem się. Zwyczajnie bałem się tego dupka. Parę łez uciekło z kącików oczu, kiedy wyciągał kolczyk. Zacisnąłem usta, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Ucho okropnie bolało i choć Kobayashi starał się być delikatny, to wcale nie oznaczało, że to pomagało. Zacisnąłem zęby na swoim przedramieniu, kiedy włożył do mojego ucha nowy kolczyk. Otworzyłem oczy patrząc na swoją rękę na której aktualnie widniał czerwony ślad po moich zębach. Słowa mężczyzny jednak bardziej mnie zaciekawiły, a nawet zaskoczyło, bo nie spodziewałem się, że coś innego ma być moją „nagrodą”. Nie czułem tego, ani trochę nie uważałem, że to, co się wydarzyło powinno zostać w jakiś sposób nagrodzone. Naprawdę czułem się, jak jakaś dziwka, która dostaje w tej chwili zapłatę za danie dupy. Przełknąłem gulę w gardle, wbijając wzrok w telefon. Wzdrygnąłem się, kiedy zauważyłem zdjęcia z tego wydarzenia i gdyby mężczyzna ich nie przewinął dalej, to zapewne znów bym zwymiotował. Zbliżyłem się bardziej do telefonu, ignorując ból, który mi przy tym towarzyszył. Na moment zapomniałem o wszystkim, widząc zdjęcia mojej rodziny. Wiedziałem, że będą normalnie funkcjonować, ale... Ani ojciec, ani moja siostra nie wyglądali na przejętych. Nie szukali mnie? Nie martwili się moim zniknięciem? Czyżbym nie miał nawet gdzie wracać?
        Wyciągnąłem dłoń, aby sięgnąć po telefon, jednakże Kobayashi go schował. Spojrzałem na niego, odsuwając się do tyłu. Wytarłem mokre oczy dłonią.
- Nie licz na to, że ci podziękuję za te dowody... - powiedziałem, czując na sobie wzrok pozostały.
- Niewdzięczny dzieciak - usłyszałem głos kobiety, więc spojrzałem na nią, jak na jakąś idiotkę.
- Byłabyś wdzięczna za coś takiego? Wszyscy jesteście popieprzeni! - krzyknąłem. Czułem się, jak jakaś mysz w otoczeniu kotów. Naprawdę nie rozumiem, jak mogą istnieć ludzie bez jakichkolwiek uczuć. Nie mieli wyrzutów sumienia? Jestem tu krótko, a już doświadczyłem piekła. Nie wiedziałem czego spodziewać się po Kobayashim, który prawdopodobnie był zdolny do wszystkiego. Chciałem po prostu wrócić do domu, zaszyć się w swoim pokoju, aby następnego dnia wrócić do swojego normalnego życia. Tutaj jednak nie mogłem czuć się swobodnie, każdy mój ruch był obserwowany, a zachowanie, które nie spodoba się im, karane.
        Czułem, że znów robi mi się niedobrze, ale nie chciałem robić scen przed nimi. Wracając myślami do tej pieprzonej orgii, czułem, że za moment zrobię coś niepotrzebnego. Nie miałem jednak zbyt wielu możliwości, na dodatek nie dałbym rady w tym stanie im się sprzeciwić. Wkurzony mężczyzna był groźniejszy, niż mogłoby się wydawać.
- Chce... - zacząłem, ale gula stanęła mi w gardle, więc przełknąłem ją. Spuściłem wzrok, wbijając go w swoje nadgarstki, które miały na sobie ślad po „zabawie”. - Chcę zostać sam - powiedziałem, lekko się spinając, kiedy do moich uszu dotarło czyjeś parsknięcie. To brzmi tak, jakbym nie miał prawa o cokolwiek prosić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {21/05/23, 11:27 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Westchnąłem ciężko na te wszystkie myśli, rejestrując czyjeś parsknięcie. Dobrze znałem ten głos, więc moje spojrzenie natychmiast spoczęło na Buncie, który lekko się zjeżył. Dobrze wiedział, co go czekalo.
        - Odnoszę wrażenie, że wszyscy w tym pomieszczeniu zapominają gdzie ich miejsce - wstałem z łóżka, poprawiając swoje rękawy. Gdyby nie brak czasu, to pewnie posiedziałbym przy moim pieseczku i nauczył paru sztuczek, ale teraz miałem co innego na głowie.
        - Bez obaw. To była jednorazowa zabawa. Nie lubię za mocno dzielić się swoimi rzeczami, choć ty... - spojrzałem na chłopaka. - Zaczynasz mnie nudzić - głos rozbrzmiał bardzo dźwięcznie z nutą groźby i tajemnicy, a wręcz obietnicy, iż gdy nadejdzie ten czas, nie zawaham się skończyć w najgorszy sposób z Shoyo. Aż będzie błagał o powrót.
       - Bunta, zajmiesz sie nim. I nauczysz podstaw gry. Masz trzy dni. Potem mam zamiar wygrać tyle razy ile będzie trzeba, aby znów klęczał przed swoim Panem, a wtedy - lisi uśmieszek wypelznal na moją twarz - będzie błagał - nie skończyłem, aby pozwolić im dokończyć zdanie własnymi myślami po czym wyszedłem, a za mną pognał Hana. Mężczyzna nie wyglądał na zachwyconego. Jakby właśnie dostał rozwydrzonego gówniarza pod opiekę. Cóż, może coś w tym było. Shoyo jeszcze nie rozumiał jak dobrze miał w tych czterech ścianach i ile. Mógł zyskać za umilenie mi czasu, abym się nie nudził. Mimo to, jego walka i sprzeciw były czasem urocze. Aż chciało się mu te buźkę naprostować.
        - Panie Kobayashi, wystarczy słowo, a naprpstuje chlopaka
          - Nie trzeba. Daje mu tydzień. Jeśli do tego czasu mnie nie zabawi, dam go psom na pożarcie - Hana nie jak dosłownie miała odebrać te słowa, więc nie kontynuowała tematu, krocząc pospiesznie za mną, aby dorównać tempa. Na szczęście nikt nie mógł dostrzec teraz mojego uśmiechu. Czułem się wyśmienicie.

        Bunta drapał się po czuprynie, jakby właśnie zmagał się z jakimś trudnym tematem. Jakby właśnie od tego zależało jego być, albo nie być po czym poddany jęknął, spoglądając znad przyciemnionych okularów w stronę głównego problemu. Nie rozumiał, dlaczego Ryu tyle czasu trzyma tego gówniarza. Normalnie dawno by zakopał zwłoki Shoyo gdzieś za miastem, albo dał zwierzynie na pożarcie. Może nawet lwom w jakimś zoo? Opcji było wiele, a jednak ani jednej jeszcze nie mógł spełnić.
        - nie rozumiem co w tobie widzi mój pan - westchnął, zaczynając grzebać po szufladach w poszukiwaniu planszy. - Jednak myślę, że z czasem pojmiesz jakie złote serce ma Ryu - mruknął ciszej, wysuwając jedna z szuflad gdzie znajdowało się zawiniątko. - Ale do tego czasu możesz nie przeżyć - mówił jakby bardziej sam do siebie, aby przełamać ciszę w pokoju i rozłożył wszystko na stoliku. Nie oczekiwal, że Shoyo ebdxie chciał grać. On osobiście miał zamiar dać mu spokój dzisiejszego dnia, więc sam ze sobą zaczął rozgrywać partyjkę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {26/05/23, 07:58 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Najchętniej schowałbym się przed całym światem, zdarł z siebie skórkę i umarł gdzieś z dala od innych. Może nie pamiętałem wszystkiego, ale jednak byłem trochę świadomy tego, co się działo. Czułem obrzydzenie nie tylko do Ryu i jego znajomych, ale również do siebie. Nienawidziłem nikogo, a chęć powrotu do domu była nadal silniejsza. Wzdrygnąłem się, kiedy stwierdził, że już go nudzę. Przełknąłem gulę w gardle, zastanawiając się, czy to oznacza, że naprawdę się mnie pozbędzie. Niczym zniszczona zabawka wyrzucona przed dziecko. Zapewne zginąłbym przed tym, ale czy śmierć nie byłaby dla mnie lepsza? W końcu jej też pragnąłem, ale kiedy byłem coraz bliżej śmierci, coś mi mówiło, aby zmienić nastawienie. Nie miałem pewności, że po mojej śmierci zostawi moją rodzinę w spokoju, a na dodatek.... Zapewne znajdzie sobie kogoś na moje miejsce i będzie musiał przechodzić to, co ja. Nie mogłem jednak udawać, że dobrze mi w jego towarzystwie. Na samą myśl chciało mi się wymiotować, a po całym ciele przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
        Objąłem swoje nogi, chowając w nich twarz, aby ukryć łzy. Tłumiłem dźwięki, zagryzając boleśnie dolną wargę. Nie chciałem klęczeć, ani go błagać... Nie chciałem nic z tych rzeczy, bo wiedziałem, że to da mu tylko więcej satysfakcji, ale jeśli miałem dalej żyć, aby mieć pewność, że nie skrzywdzi mojej siostry czy ojca, to musiałem zmienić swoje nastawienie. Dotknąłem palcami ucho, które nadal bolało, ale jednocześnie czułem ulgę, że był to kolczyk, a nie jakiś tatuaż czy wypalony symbol. Przedmiot zawsze można wyjąć, jednakże usunięcie tatuażu jest kosztowne i bardziej bolesne, a na wypaloną skórę nie ma za wiele sposobów. Przeszczep skóry? Zrobienie z tego coś innego? Nie mam pojęcia.
- Złote serce? - parsknąłem, czując się nieco pewniej bez towarzystwa Kobayashiego. Mężczyzna mnie przerażał, Bunta... również, ale chyba nieco mniej, bo jednak nie mógł na wiele sobie pozwolić. - Zawiodę cię, ale tak nie zachowuje się człowiek, który ma „złote serce” - powiedziałem, podnosząc nieco głowę, aby spojrzeć na mężczyznę. Jakoś nie przejąłem się jego ostatnimi słowami, choć przy pierwszym zdaniu mogłem się z nim śmiało zgodzić.
- Sam nie wiem, co we mnie widzi. Najlepiej by było, jakby się mną nie zainteresował i po prostu zabił. Jak widzisz, nie poszło też po mojej myśli - powiedziałem, po czym spojrzałem na planszę do gry. Nie zamierzał i wciskać nauki? Przecież Kobayashi dał mu zadanie, ale on zamierzał je zignorować?  
- Lepiej zacznij pracować nad sobą, jeśli rzeczywiście chcesz żyć. Takim zachowaniem szybko będziesz wąchać kwiatki od spodu - powiedziałem, na co zaśmiałem się pod nosem. Przestałem obejmować swoje nogi, po czym ruszyłem się z miejsca, sycząc z bólu. Całe ciało miałem obolałe i czułem, jak się trzęsę, kiedy podchodziłem do Bunty.
- Zastanowię się nad tym - stwierdziłem i usiadłem, choć chwilę mi to zajęło, bo żadna pozycja nie była wygodna. Zacisnąłem usta, pokazując grymas bólu na swojej twarzy. - Naucz mnie grać, chcę zobaczyć jego minę, jak go ogram - powiedziałem, patrząc na mężczyznę. Chyba go to zaskoczyło, bo spojrzał na mnie, ale szybko zaczął na nowo układać.
- To nie będzie takie proste, nie kojarzę by pan Kobayashi chociaż raz przegrał - uśmiechnął się. Więc będę pierwszy.
        O dziwo, Bunta w spokojny sposób tłumaczył mi wszystko. Poprawiał każdy mój błąd, wyjaśniając dlaczego tak nie może być. Trochę było to męczące, ale chyba po prostu sam byłem wyczerpany, co mężczyzna zauważył.
- Na dziś koniec. Zjedz coś, weź witaminy i zajmij się czymś - powiedział, sprzątając grę, a kiedy podniósł się  z łóżka to chwyciłem go za nadgarstek. Szybko jednak go puściłem, zastanawiając się co we mnie wstąpiło.
- Przepraszam, po prostu... Chciałbym więcej dowiedzieć się o Ry... Kobayashim. Jeśli mam się zmienić, to muszę wiedzieć, jak się przy nim zachowywać. Doradzisz mi coś? - zapytałem, licząc na jakieś dobre rady. To, co jednak Bunta powiedział, ani trochę mi nie pomogło.
- Jako jego zabawka nie ma idealnego środka - urwał na moment, po czym znów spojrzał na mnie. - Posłuszny czy nie, może się tobą znudzić i zabić. On jednak z jakiegoś powodu zostawił cię przy życiu, sam powinieneś się domyśleć, co masz sobie takiego, że wpadłeś mu w oko - dodał. Westchnąłem, ani trochę nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Nie czułem, by to w ogóle miało mi pomóc, bo choć nawet bym go słuchał, to mogłem mu się znudzić i zwyczajnie zginąć. Nie znałem go tak dobrze, jak pozostali, a na pewno mieli styczność z jego poprzednimi zabawkami. Co zrobiły, że się ich pozbył?
- Tak naprawdę nic mi to nie daje... Nie czuję się w żaden sposób wyjątkowy, wyglądam zwyczajnie, wręcz przeciętnie. O rany - jęknąłem, czując się zupełnie w tym bezradny. Co miałem teraz zrobić? Jak mogłem być czymś pomiędzy?
- Wiesz, Ryu wbrew pozorom nie jest złym człowiekiem. W końcu troszczy się o swoich ludzi, dając im dach nad głową, jedzenie - odezwał się mężczyzna, a ja spojrzałem na niego, jak na jakiegoś kretyna. Owszem, dał mi dach nad głową, ale w sumie zmusił mnie do tego, bym tutaj był, jedzenie było dobre, ale nie czułem, by się o mnie troszczył. Nie po tym, co się wydarzyło. Nie zamierzałem się o to wykłócać, bo i tak wiedziałem, że nie przegadam kogoś, kto jest zapatrzony w swojego szefa, choć chyba mniej, niż jego koleżanka.
- Um, a jest coś, czego Kobayashi nie znosi? W zachowaniu swoich zabawek, na pewno co nieco wiesz na ten temat, nie jesteś tu od dziś - powiedziałem, posyłając delikatny uśmiech. Wątpiłem by Hana w jakiś sposób mi pomogła, a Bunta wydawał się być teraz chętny do rozmów.
- Nie znosi nudy. Gdy coś przestaje być interesujące, porzuca to.
        Zacisnąłem palce na pościeli, po czym wróciłem na miejsce, aby się położyć. Bunta westchnął, widząc moje zachowanie. Powoli nudziłem Ryu, a to oznaczało, że może chcieć się mnie pozbyć. Musiałem coś z tym zrobić.
- Zaraz przyniosę ci jedzenie - powiedział, a ja tylko wymamrotałem „dziękuję”.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {01/06/23, 06:06 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Bunta poszedł do kuchni, mijając innych z mafii, skinająć głowę na powitanie. Tam, o dziwo dostrzegł samą Hanne, która wciągała kabanosa do ust, zapijając go czymś obrzydliwym - kawą. Jak zwykle kobieta miała dziwaczne połączenia, ale w sumie odkąd pamiętał, ona nigdy nie patrzyła na to, aby coś smakowało. Jadła zawsze w pośpiechu by zdążyć za wiecznie śpieszącym się do nie wiadomo czego Ryu. Z zadowoleniem podszedł do kucharza i poprosił o posiłek dla Shoyo, podpierając się o wyspę, która często robiła za stół do wynoszenia gotowych już dań.
        - Zaskoczyłaś mnie tu swoją obecnością. A gdzie "Twój" Kobayashi - z ckliwym uśmieszkiem pokazał palce w cudzysłowiu, na co ta spiorunowała go spojrzeniem.
        - Myje ręce po spotkaniu - odpowiedziała, przełykając kolejny kęs kabanosa i wytarła usta z ewentualnych drobinek.
        - Masz na myśli sprawę... - nie dane było mu dokończyć, a ktoś wpadł do kuchni zlany potem, ciesząc na widok ich dwójki.
        - Całe szczęście, tu jesteście - zdyszany oparł ręce o zgięte kolana, łapiąc łapczywie kolejne dawki tlenu. - Granicząca z nami mafia, dość mała. Pewnie niedawno założona robi burdel w restauracji objętej naszą ochroną
        - Masz na myśli Hanabi?- dopytała Hanna, a młodzieniec przytaknął.
        - Niedobrze. Szef lubi to miejsce - Bunta pobladł, podgryzając kciuka.
        - A więc pozostało nam zrobić porządek - niebezpieczny błysk pojawił się w oczach kobiety. Pospiesznie dopiła kawę, poprawiając związane włosy.
        - Ty nie możesz iść. Co z Ryu? - Bunta bez namysłu położył dłoń między piersiami Hanny, która spojrzała na niego spod byka. Nie chodziło tu o dłoń, a sam fakt, iż śmiał jej rozkazywać.
        - Nie pojedziesz beze mnie. Poinformuję Panicza - wyszczerzyła swe zęby, okręcając się do tyłu na pięcie i zaraz zniknęła z kuchni, pozostawiając mężczyzn w osamotnieniu i dziwnym posmakiem w ustach.
        - Diabeł wcielony - wyszeptał donosiciel.
        - Współczuję osobie, która z nią będzie - Bunta podrapał się po głowie, patrząc na podsuwany talerz z jedzeniem dla Shoyo. - Młody, zanieś to - klepnął po plecach towarzysza, wybiegając truchtem z kuchni.


[ . . . ]

         - Dawaj ciepłe sake! - jeden z młodziaków walnął w stół, strasząc kelnerkę, któa z piskiem poleciała po zamówienie. Oczywiście, świadoma, że nie mają zamiaru zapłacić.
       - Haha! Ale jestem najedzony! Zróbmy z tego naszą miejscówkę!
       - Tak! Świetny plan! Od dziś ta knajpa jest nasza! Będziemy jeść za darmo! - przytaknął kolejny z całej piątki, wrzucając kilka rolek sushi do gęby, gdy drobna dziewczyna wróciła z ciepłym sake. Postawiłą je na stolik, kiedy to jeden z nich chwycił ją w pasie, przyciągając do siebie. To były sekundy, a jej drewniana taca zniknęła z dłoni. Nie dosłownie.
       - Dobrze się tu bawicie, co? - zadowolony, opanowany głos mruknął w ich kierunku, śląc mocnym wymachem tacką w twarz zboczeńca, łamiąc mu przy tym nos, z któego poszedł strumień krwi.
       - Coś ty za jeden! - warknął inny, gdy ofiara zaczęła wycierać nochal koszulką. Kelnerka uciekła do kuchni, do ojca, któy był szefem jak i właścicielem restauracji.
       - Macie jaja panosząc się jak karaluchy po miesjcu, które jest pod ochroną Kobayashi - zza rogu wyłoniła się Hanna z splecionymi rękoma pod obfitym biustem, na który inni od razu zwrócili uwagę.
       - Raczej brak mózgu - mruknął Bunta, siadając między dwojgiem i podał rannemu chusteczkę.- Nie żeby co, ale ja na waszym miejscu bałbym się jej - wskazał palcem na kobietę, która ociekała złowieszczą aurą. - To ulubione miejsce jej szefa - szepnął jednemu z nich do ucha, gdy ta zaczęła strzelać kostkami, rozgrzewając swoje pięści do bitki. Potem... jedni sięgneli broni, lecz Bunta sprawnie im je wytrącił z rąk, a Hanna... w końcu mogła rozładować napięcie spowodowane swojm Ryu i Shoyo.


[ . . . ]

         Minął tydzień odkąd ostatni raz Ryu widział Shoyo. Z jednej strony nie miał na to ochoty, zabawiając się jednorazowo z innymi chłopcami w knajpach. Z drugiej miał wizyty. Przyjaciół, czy szefów. Nie zapominając o posprzątaniu burdelu w restauracji i sprzątnięciu świeżo rodzącej, nowej mafii idiotów. Dziś jednak mógł nareszcie odpocząć przy partyjce z Shoyo. Nie rozegrali jednej, czy dwóch. Kobayashi, siedząc jak zwykle w swoim zagajniku w posesji chciał rozegrać ich tyle, aby wygrać pamiętny numerek z chłopakiem. Czuł, że to sprawi mu większą satysfakcję niżeli zwyczajnie dobranie się do niego. A tydzień... to wystarczająco czasu, aby ten czegoś się nauczył o grze i zregfenerował swoje ciało. Brakowało mu trzech wygranych, a Hamadzie jednej do spełnienia obietnicy jaką mu dał Pan.
         - Panie Kobayashi - zaczęła Hanna, kiedy to jeden z podwładnych podszedł na palcach, podsyłając istotne informacje. Westchnęła, dziękując za to, ale nie przerywała mężczyźnie. Wyczekiwała, aż ten na nią spojrzy i poprosi o szczegóły. Nie musiała czekać długo, aż Ryu skończy rozgrywkę swoim zwycięstwem, aby spytać po chwili o co chodzi.
        - Rodzice przyjechali z gór i postanowili zatrzymać się w posesji na czas nieokreślony. Oczekują w salonie
        - Powiedz im, że za niedługo będę. Skończę tylko co zacząłem - mruknął, sunąc leniwie spojrzeniem po Hamadzie. Nie miał zamiaru mu odpuścić, a i tak grał z czterema pionkami mniej, aby dać mu większe szanse.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {03/06/23, 06:03 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Zakopałem się w kołdrze, jak tylko drzwi zamknęły się za mężczyzną. Cały czas rozmyślałem nad jego słowami i choć nadal uważałem, że śmierć jest idealnym rozwiązaniem, to jednak nie mogłem do tego dopuścić. To by oznaczało, że sam się poddałem, a tak naprawdę chciałem żyć. Może nie tak, ale jeśli naprawdę uda mi się zmienić nastawienie Kobayashiego do siebie, to może.. Będzie to znośne? Na pewno nie będzie od razu kolorowo, jeszcze nie raz zaleję się łzami czy będę przerażony tym, co się dzieję. Chciałem uniknąć tego, co stało się ostatnio... Potraktowali mnie, jak jakąś dziwkę, która oddaje się za darmo, by tylko poczuć się spełniona. Nie mogłem dopuścić, by Ryu ponownie zorganizował coś takiego. Byłem w stanie znieść go, ale innych? Na samą myśl robiło mi się niedobrze i miałem ochotę zwymiotować. Nie zrobiłem tego, głównie dlatego, że nie miałem siły by wstać z łóżka, aby dojść do łazienki.
        Zdziwiłem się, kiedy ktoś zapukał do drzwi i szczerze mówiąc nie miałem pojęcia czy się odezwać czy pozostać cicho. Jednakże, po chwili znowu ktoś zapukał, więc wyłoniłem się spod kołdry.
- P-proszę - powiedziałem nieco  zachrypniętym głosem, po czym drzwi się otworzyły. Nie był to Bunta czy Hana, ale chłopak w rękach trzymał tacę z jedzeniem. Zapewne było to dla mnie, jednakże nie spodziewałem się, że ktoś obcy do mnie zajrzy.
- Gdzie to postawić? - zapytał, kiedy to ja patrzyłem na niego zaskoczony. Nie wiem czemu, ale nie czułem od niego bijącego niebezpieczeństwa, ale też pozory mogą mylić, więc wolałem nie oceniać książki po okładce.
- M-może być tutaj - wskazałem na szafkę nocną, zabierając lekarstwa, która wcisnąłem do szuflady, po czym chłopak położył tacę w wyznaczonym miejsce urywając ze mną kontakt wzrokowy. - Dziękuję - wyszeptałem, ale chłopak, jak tylko wypełnił przekazane mu zadanie, opuścił pokój. Zacisnąłem palce na pościeli, po czym spojrzałem na jedzenie, które nie tylko kusiło zapachem, ale i wyglądem.
        Dni szybko mi uciekały, kiedy się regenerowałem, jednocześnie dalej ucząc się gry. Bunta choć wydawał się być ostrym nauczycielem, to ostatecznie ograłem go parę razy, będąc z tego zadowolony. To oznaczało, że załapałem wszystko, a on nie będzie musiał więcej tracić czasu. Może to i lepiej, choć kiedy było normalnie, to można było porozmawiać i to niekoniecznie na temat Ryu czy ogólnie tej mafii. Dobrze byłoby wyciągnąć jakieś informacje, ale Bunta był ostrożny i kiedy wiedział, że za dużo mówi, szybko urywał temat, bo wiedział, że nie może. Bardzo byłem zaskoczony, że ani razu Kobayashi mnie do siebie nie prosił, ale zapewne nie chciał widzieć kogoś, kto był tak nieznośny, jak ja. Nie powiem, zaczęło mnie to martwić, ale nie miałem na tyle odwagi, by samemu stanąć przed mężczyzną i zacząć działać. Prawdopodobnie by mnie zabił, dlatego wolałem poczekać aż w końcu zechce się ze mną zobaczyć.
        Ostatecznie miałem z nim zagrać, więc teraz siedzę po drugiej stronie planszy, skupiając się na całej grze. I choć się starałem to i tak nie mogłem wygrać. Bunta miał rację, że Ryu nie przegrywa. Czułem, że moja chęć do grania maleje, kiedy Kobayashi uzyskał kolejny punkt. Zagryzłem lekko dolną wargę, dobrze wiedząc, jak to wszystko się dziś skończy. Musiałem więcej ćwiczyć, grać z innymi, jednocześnie obserwując każdy ruch mężczyzny, aby pewno dnia go ograć. Na nowo rozłożyłem wszystko na planszy, zastanawiając się czy to na pewno w porządku, że woli ze mną dalej grać, niż pójść do niespodziewanych gości.
- Um... To na pewno dobry pomysł by kontynuować? M-możemy dokończyć później - powiedziałem, ale Kobayashi chyba wiedział, że to jakaś moja droga ucieczki od kolejnych porażek, więc zamknąłem usta, spuszczając wzrok. Zacząłem bawić się kolczykiem, gdyż ucho mnie już nie bolało, a rana ani razu się nie paprała, więc na szczęście uniknąłem infekcji. Zacząłem się przyzwyczajać do nowej ozdoby, do której sięgałem, jak tylko się stresowałem.
        Rozegraliśmy kolejne trzy rundy, które przegrałem na swoją niekorzyść. Jęknąłem niezadowolony, podbierając się rękoma z tyłu, by spojrzeć w niebo. Naprawdę liczyłem, że chociaż raz mi się uda, ale niestety... Na dodatek wiedziałem, co mnie czeka, ale czy stanie się to teraz? W końcu ktoś do niego przyjechał i chyba źle będzie, jak każe im dłużej czekać.
- Z Buntą było łatwiej - skrzywiłem się, przypominając sobie, jak był zaskoczony, kiedy pierwszy raz z nim wygrałem. Nie graliśmy na poważnie, ale czułem wtedy okropną radość, której od dawna nie czułem. - Kiedyś i ty przegrasz, musisz dać mi więcej czasu - westchnąłem, będąc zaskoczony, że mówię to w swobodny sposób. Może to, że nie widzieliśmy się trochę i mogłem od niego odpocząć, sprawiło, że nie byłem już takim wystraszonym kotkiem?
- Mam iść do swojego pokoju? Nie jestem głuchy i słyszałem, że ktoś do ciebie przyjechał - powiedziałem, zastanawiając się co zamierza. W końcu wygrał, więc mógł zrobić ze mną co zechce... Nie podobało mi się to, ale nie miałem wyjścia, na dodatek nie mogłem go więcej irytował, musiałem być posłuszny, ale jednocześnie nie pozwolić, aby się mną znudził.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 2 Empty Re: From today you're my toy {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach