Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Dzisiaj o 05:49 pmKass
Zajazd pod Smoczą Łapą Dzisiaj o 02:38 pmMrocznykot
LiesDzisiaj o 01:32 pmRusek
New GenerationWczoraj o 12:48 pmLadyFlower
From today you're my toy24/04/24, 07:40 pmKurokocchin
This is my revenge24/04/24, 07:22 pmKurokocchin
Run fast23/04/24, 11:40 pmCalinda
You're Only Music23/04/24, 08:10 pmKass
The Arena of Hell23/04/24, 05:20 pmNoé
Kwiecień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930     

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 20%
4 Posty - 20%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty From today you're my toy {05/01/23, 10:42 am}

First topic message reminder :

From today you're my toy - Page 3 Fff10


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 19/04/24, 11:10 am, w całości zmieniany 4 razy

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {05/06/23, 10:54 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        - Bez obaw. To tylko rodzice - machnąłem ręką, patrząc jak zaczyna rozkładać pionki. Wiem, jak to mogło zabrzmieć. Kto normalny zlewa swoich rodziców? Ano, ja. W końcu to było normalne. Byłem aktualnie Panem Kobayashi, więc miałem swoje obowiązki. Priorytety. Aktualnie rozgrywałem strategicznie istotną rzecz, która miała pomóc naszemu "klanowi", a dokładniej mnie. Zadowolony Ryu, to dobry Ryu, a teraz trzeba mi było tyłka Shoyo. Nie ma nic lepszego jak satysfakcja po wygranej. Zgarnianie czegoś, bo się chciało było nudne, takie normalne, a tu miałem pewnego rodzaju wyzwanie.
         - Poprawiłeś się - oznajmiłem rozbawiony, czując się bardzo zrelaksowany, a jego kolejne słowa nieco mnie zaskoczyły. Zdawał się jakiś inny. Spokojniejszy w moim towarzystwie. Jakby zaczynał się oswajać ze swoją sytuacją oraz miejscem. Czy to możliwe? Ha! Zabawne, jeszcze ani jedna zabawka nie przywykła do takich warunków. Byłby pierwszy. Intrygujące.
         - Heee? Doprawdy myślisz, że po wygraniu twojego tyłka pozwolę tobie wrócić? - wyszczerzyłem swoje białe kły. Zabawne. Nie mógłbym skupić się na wizycie i rozmowie z rodzicami ze świadomością, że czyiś tyłek na mnie czeka.
         - Nie rozśmieszaj mnie - wstałem z cichym stęknięciem i złapałem za nadgarstek Shoyo, a w moich oczach zabłysnęła obietnica w jego kierunku. Oj tak, dziś mu nie odpuszczę tak łatwo. Podciągnąłem go do góry i przerzuciłem niczym worek ziemniaków, usadzając drobne biodra Hamady na swym ramieniu.
         - Przytyło ci się od ostatniego razu - zauważyłem, wchodząc do środka. Zacząłem przemierzać korytarz, a podwładni sami ustępowali mi drogi, wciągając swe brzuchy, aby czasem o mnie nie zaczepić. Zabawne. Miałem dziś zaskakujaco dobry humor. Wszystko układało się wyśmienicie, a na dodatek wygrałem tyłek swojego pieseczka. W oddali dostrzegłem Hanne, która wyszła z salonu, zostawiając go otwartym na mój widok.
        - Panie Kobayashi - skłoniła się nisko, a ja jedynie zacząłem ją mijać. Była neizwykle zaskoczona, tak samo ja, gdy zerknąłem kątem oka do pomieszczenia, zatrzymujać się w połowie kroku, gdy usłyszałęm głos zaskoczonej matki, wymawiającej moje imię.
        - Ryu, co ty robisz? Czekamy na ciebie
        - Ratuję świat - oznajmiłem, chcąc ruszyć dalej, ale Hanna celowo stanęła na mojej nogawce kimona. Cmoknąłem niezadowolony, odpuszczając. Najwidoczniej ojciec zaczynał być zniecierpliwiony.
        - Kiedy z tym skończysz? - gromki głos rozbrzmiał w moich uszach, a ja jedynie przewróćiłem oczyma jak jakiś nastolatek. W okresie buntu.
        - Z czym? Z tym? - podrzuciłem sobie Shoyo wygodniej na ramieniu. - Właśnie skończyłem przeprowadzać ważne dla rozwoju rodziny rozmowy. I... wygrałem. Powinniście być bardziej dumnie ze swojego syna
        - Jesteśmy, ale... - ojciec zaczynał tracić ciepliwość. Złość wręcz buchała z jego oczu.
        - Kochanie, usiądź i wypij z nami zieloną herbatę - matka wskazała na wolną poduszkę przy stoliku. Nie mogłem jej odmówić.
        - Niech będzie - wszedłem do środka, siadając po turesku na przygotowanym miejscu, a między nogi usadowiłem sobie Shoyo, na któego patrzyli w nie małm szoku i ciekawością.
        - A pan to...? - zaczęła niepewnie kobieta, patrząć na Hamadę, a ja rozbawiony milczałem, ciekaw jak na to odpowie.
         
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {05/06/23, 04:34 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Nie spodziewałem się pochwały. Owszem, może i udało mi się szybko nauczyć, ale to głównie dlatego, że nie zajmowałem się niczym innym, a obecność Bunty nie była tak stresujące, jak obecność Ryu. Teraz byłem spokojniejszy, może bardziej pewny siebie, ale nadal nie byłem w stanie z nim wygrać. Dlaczego? Przecież to nie tak, że Kobayashi utrudnia mi grę, nawet ułatwia albo może… Nie, to na pewno nie to, w końcu chcę wygrać i usłyszeć głos ojca. Na pewno się o mnie martwią, choć po zdjęciach było widać, że starają się prowadzić normalne życie.
- Miałem dobrego nauczyciela - wzruszyłem ramionami, patrząc na niego uważnie. Sam wyznaczył mi Bunte, więc dobrze wiedział dlaczego tak gram. Nie było idealnie, popełniałem jeszcze parę błędów, ale to przez chwilowy stres. Teraz jednak nie miało to znaczenia, bo i tak miał swoje wygrane…
- Cóż, decyzja i tak należy do ciebie - wzruszyłem ramionami, bo co innego mogłem zrobić? Ryu i tak zrobi po swojemu, a ja będę musiał się dostosować. Choć nie chciałem. Co prawda moje ciało nie było już obolałe, ale tydzień tak naprawdę przeleżałem w łóżku, wracając do siebie po "zabawie".
        Wzdrygnąłem się, kiedy chwycił mój nadgarstek, po czym podniósł do góry, jakbym nic nie ważył.
- Ej, bądź bardziej ostrożny! - krzyknął, czując się dziwnie z tym, że przerzucił mnie sobie przez ramię. Jakbyśmy nie mogli normalnie pójść do pokoju. Poczułem po chwili, jak moja twarz nabiera rumieńców, a dłonią odruchowo uderzyłem go w plecy. Uderzenie było delikatne, więc wątpiłem w to by je jakoś poczuł.
- Mógłbyś to zachować dla siebie… Nie było to wcale miłe - nadąłem policzki, czując, jak powoli zaczyna skręcać mnie w żołądku. Głównie to przez jego głupi komentarz, bo jednak miałem spory kompleks na punkcie swojej wagi. Odkąd pamiętam, to moje uda były zawsze grube, co dla innych było powodem do śmiechu. Nie miałem nigdy nadwagi ani nic z tych rzeczy, brzuch miałem naprawdę płaski, ale moje uda… Nigdy ich nie lubiłem i raczej nie polubię. Dlatego to, że przytyłem nieco mnie zaniepokoiło.
- Jak mam nie tyć, skoro prawie cały czas jestem w łóżku, a do tego normalnie jem - mruknąłem bardziej do siebie, patrząc na ludzi, których mijaliśmy. Niektórych już kojarzyłem po twarzy, ale to tyle, raczej nie rozmawiam z innymi, bo nie mam takiej potrzeby. Zdziwił mnie jednak fakt, że się zatrzymaliśmy, więc rozejrzałem się, słysząc głos Hany. Nie byliśmy nawet blisko sypialni Ryu, więc czemu się zatrzymał? Po chwili zaczęły docierać do mnie inne głosy, więc zmarszczyłem brwi, zastanawiając się co ten dupek planuje. Chyba nie zamierza mnie pieprzyć przy rodzicach?
- H-hej! Nie jestem workiem ziemniaków - powiedziałem, zaciskając palce na kimonie mężczyzny, aby przypomnieć mu, że jestem przytomny i wszystko czuję. Spiąłem się jednak nieco, kiedy zgodził się dołączyć do rodziców. On tak na poważnie? Przed chwilą sam chciał iść do sypialni by uprawiać ze mną seks… Co to ma znaczyć i czemu mnie w to wciąga? - Ej… Nie chcę tu być - wyszeptałem do jego ucha, kiedy ściągał mnie z siebie. Podniosłem głowę, wpatrując się w dwójkę dorosłych. Ojciec i matka tego tutaj siedzącego za mną dupka… Kątem oka spojrzałem na Hane, która również było zaskoczona tym, że Ryu mnie zabrał ze sobą. Najchętniej bym stąd uciekł.
        Najwidoczniej rodzice Ryu również byli zaskoczeni moją obecnością, a sam ich syn czuł rozbawienie tym wszystkim. Co miałem im powiedzieć? „Dzień dobry, jestem nową zabawką Ryu"? Przecież to prosiło się o złe traktowanie przez jego rodziców. Miałem też inną opcję, choć na samą myśl przeszły mnie zimne dreszcze.
- Kochanie, myślałem, że wspomniałeś o mnie rodzicom. Nie zrobiłeś tego? - Wyszło z moich ust o dziwo bardzo naturalnie.
- „Kochanie"? - zauważyłem, jak ojciec Ryu marszczy brwi, a ja powstrzymywałem się przed parsknięciem śmiechem. Ciekawa reakcja.
- Zgadza się, dobrze Pan usłyszał - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym skłoniłem się nisko. - Nazywam się Hamada Shoyo, miło mi państwa poznać, jestem również partnerem, a raczej chłopakiem Ryu - powiedziałem, zastanawiając się co zrobią z tą wiedzą. Mogę później tego żałować, ale lepsze to, niż przyznanie się do tego, że jestem jego zabawką.
        Poprawiłem się nieco, czując, jak niewygodnie mi się siedzi na Kobayashim, ale zamierzałem to znieść.
- Gdybyś uprzedził swoich rodziców, to nie byliby teraz w takim szoku, hah, co ja z tobą mam - westchnąłem, czując niemałą zabawę z tego wszystkiego. Skoro Ryu dał mi wolną rękę, nie przedstawiając mnie swoim rodzicom, to oznaczało, że nie muszę się powstrzymywać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {08/06/23, 05:22 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Nigdy nie kryłem się ze swoimi upodobaniami. Ojciec jak i matka dobrze o nich wiedzieli, a jeśli chodzi o ich zdanie... bardziej to tolerowali niż uważali za słuszne. Jednak kogo to obchodziło? Eizo zawsze miał na czele dobro Kobayashi. Nie tyle co samej rodziny, a całej mafii. Stąd nigdy nie odczułem, że jestem jego synem. Bardziej podwładnym, którego należało odpowiednio wytrenować do przejęcia władzy nad tą bandą głupców. Za to matka... zawsze ją kochałem. Dzięki niej miałem siły, aby przez to wszystko przebrnąć, ale tamte czasy minęły. Teraz musiałem być jak mój ojciec i prowadzić wszystkich twardą, pewną ręką. Dlatego tak chętnie pokazałem rodzicom Shoyo. Choć częściowo był to przypadek. Intuicyjnie obrałem standardową drogę do sypialni, nie wiedząc w którym salonie znajdują się rodzice. Cóż, byłem niezmiernie ciekaw co zrobi Hamada i nie małem zaskoczenie wypełzło na moją twarz, gdy ten postanowił się odezwać. Nie tylko ja miałem minę godną zapamiętania. Moi rodzice byli równie mocno w szoku słysząc, że mam partnera. Nie takiego seksualnego. Zabawne, jak naturalnie mu wyszł oto kłamstwo! Hahaha! Cudownie, znów zaczyna mnie intrygować ten malec.
       - Przepraszam, ale chciałem zrobić wam niespodziankę - odezwałem się, aby przerwać tę zabawną ciszę i otrząsnąć dwójkę starszyzny z osłupienia, na co ojciec prawie wypluł swoją fajkę z ust, a matka wykrztusiła zaległą gulę w gardle, ukrywająć za piąstką usta w nieokreślonym dla mnie grymasie.
       - Skoro Hamada się przedstawił - zacząłem kręcić sobie kosmyk włosów pieseczka wokół swego palca. - To mój ojciec Eizo, a to matka Chika - wskazałem dłonią obie postacie w salonie, szepcząc pewien sekret Shoyo - Moja mama jest o trzynaście lat młodsza od mojego ojca - odsunąłem się od ucha mojej seksualnej zabawki, a raczej mojego "kochanie", podpierając dłońmi z tyłu pleców. Doprawdy, uśmiech nie potrafił zejść z mojej twarzy. Czułem również morderczą aurę za sobą, gdzieś, gdzie stała Hana. Cóż, od początku nie przepadała za chłopakiem.
        - To doprawdy... niespodziewane - Chika nie miała pojęcia jak spleść zdanie tak, aby nie wyjść na nietaktowną, choć widać po niej było, że nie łykała tego kłąmstwa od razu. Sam ojciec marszczył brwi, rozmyślając nad wszystkim. Jakby nie było, znali dobrze swego syna, ale jednak sam fakt, że tu zabrałem Shoyo mógł ich zmylić.
         - Chyba musimy porozmawiać po męsku. Mam wiele pytań - ojciec skrzyżował dłonie śmiertelnie poważny, na co tylko parsknąłem śmiechem.
         - Bez problemu, właśnie wybierałem się do mojego pokoju. Tam możemy wszystko omówić. Po męsku. Matko, czy poczekasz na nas? Hana dotrzyma tobie towarzystwa - pomachałęm dłonią nad swoją głową, a moja znakomita pomocnica podeszła bliżej, kłaniając się nisko do mojej matki. - Mam wyśmienite ciasteczka pasujące idealnie do zielonej herbaty. Ugoszczę cię w moim zagajniku - posłąłem instrukcje Hanie, na co Chika jedynie ciężko westchnęła.
        - Doskonale znam posiadłość, poradzę sobie sama - wstała, poprawiajac swoje białe kimono i wyszła z salonu, robiąc mały spacer po posesji, na co ja posłałem porozumiewawcze spojrzenie ojcu.[/b][/b]
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {08/06/23, 06:39 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Szczerze mówiąc, nie wiedziałem czy Ryu poprze moje słowa czy po prostu powie im, że nie jestem nikim więcej, jak zabawką to przeruchania. Nie zaskoczyłoby mnie takie zachowanie, dlatego byłem  ciekawy co powie. I choć starałem się nie okazywać żadnych emocji, to jednak delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Przynajmniej, nie uznają mnie za kłamcę, choć kto wie, może mi tak naprawdę nie uwierzyli? Raczej nie jest łatwo wykiwać kogoś z takiej rodziny. Widać było po reakcji jego rodziców, że są naprawdę zaskoczeni tym wyznaniem, ale mnie to nieco bawiło. Kiedy ostatnio miałem okazję się tak uśmiechać? Owszem, cieszyłem się z moich wygranych w trakcie gry z Buntą, ale to coś zupełnie innego.
        Przymknąłem na moment oczy, czując, jak jego palce sięgają po moje włosy, by zaraz zawinąć sobie wokół niego kosmyk. Zadrżałem, bo nie wiedziałem czego mogę się teraz po nim spodziewać. Nie dość, że ktoś mu przeszkodził w pójściu do sypialni, to jeszcze wpakowałem go w związek. Cóż, później będę miał powód do zmartwień. Spojrzałem na jego rodziców, robiąc nieco większe oczy, kiedy powiedział mi o różnicy wieku. Trzynaście lat? Niby to nie dużo, ale jednak nie spodziewałem się takiej informacji. Kobieta była zmuszona do związku z tym mężczyzną czy może rzeczywiście było to miłość?
- Miło mi państwa poznać - uśmiechnąłem się delikatnie, cicho śmiejąc się na słowa kobiety. - Ach, nie łatwo było nam nim zapanować, sam jestem w szoku, że udało mi się wkraść jego serce - powiedziałem, czując, jak od tego wszystkiego przekręca się w moim żołądku. Nie mogę przegiąć, bo naprawdę zacznę tutaj wymiotować. Słowa ojca Ryu nieco mną wzdrygnęły. Wyglądał na bardzo poważnego, a ja nie do końca rozumiałem powód. Na pewno wiedzieli o przygodach syna z innymi, jeśli mieli stały wgląd w jego życie, to na pewno zdawali sobie sprawę, że sypia z facetami.
- W twoim pokoju? - mruknąłem, marszcząc nieco brwi. Dlaczego akurat tam, skoro jego mama i tak miała stąd wyjść? Nie podoba mi się to. Nagle zacząłem czuć, jak nieprzyjemne dreszcze otaczają moje ciało, a w głowie pojawiła się obawa. Spojrzałem na Eizo, zaciskając palce na swoim kimonie. Dlaczego miałem wrażenie, że źle to się dla mnie skończy?  
        Odwróciłem się nieco, aby spojrzeć w oczy Ryu i zrozumiałem, że coś jest nie tak. Zmarszczyłem brwi jeszcze bardziej, kładąc palce na jego poliku, aby spojrzał na mnie. Posłałem mu pytające spojrzenie, po czym dodatkowo rzuciłem.
- Może zostańmy tutaj? Nie ma potrzeby przechodzić do pokoju Ryu, wystarczy przecież jedno słowo, by pozostali dali ci spokój i nie przeszkadzali w rozmowie - powiedziałem, chcąc uniknąć tego,  czego się obawiałem. Nie chciałem tam iść, atmosfera zaczęła mi również nie odpowiadać, dlatego zabrałem dłoń z policzka Ryu i nerwowo zacząłem ugniatać kimono. Chciałem stąd uciec, jak najszybciej, bo znalazłem się w beznadziejnej sytuacji. Może gdyby kobieta tutaj została, to nie czułbym tego stresu, choć kto wie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {09/06/23, 08:03 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Zapanować? Nade mną? Ha! Dobre sobie! Takim tekstem od razu spalił swoją przykrywkę. Co jak co, ale sami rodzice nie potrafili poradzić sobie z moim charakterem, a co dopiero obcy chłopak. Nigdy nie poczułem co to miłość. Poza tej madczynej, więc jak niby mieli dać wiarę w to jawne kłamstwo? Mimo wszystko nie skomentowali tego. Matka wyszła, chroniona towarzystwem Hany, a ja w ciszy przyglądałem się Hamadzie, który ewidentnie zaczynał coś przeczuwać. Cóż, instynkt miał dobry.
        - Racja, Ko-Cha-Nie - zaćwiergotałem z szerokim uśmiechem do Shoyo, przesuwając jego twarzyczkę tak, aby dobrze mnie widział, na co ojciec uniósł jedną brew ku górze. - Skoro tak bardzo chcesz tu zostać. Ja nie widzę w tym przeszkód, a ty, ojcze? - spytałem, wstając na równe nogi, aby zasunąć drzwi, by nikt nas niepokoił w trakcie rozmowy.
        - Jest mi to całkowicie obojętne, a teraz podejdź tu chłopcze. Chcę ci się lepiej przyjrzeć. W końcu nie tak łatwo okiełznać prawdziwą bestię jaką jest mój syn. Ciekaw jestem co masz w sobie, że zostałeś jego ukochanym - pomachał zachęcająco dłonią, a ja pchnąłem lekko w jego stronę Shoyo, aby ten nie wzlekał tylko podszedł do Eizo. Ojciec miał bardzo surowy i poważny wyraz twarzy, a jego zarost jedynie wszystko potęgował. Na ulicy z pewnością nie wyglądał na godnego naśladowania mieszkańca Japonii, ale kto by się tym przejmował. Na pewno nie ród Kobayashi. Nie mogąc pozbyć się z twarzy uśmiechu, patrzyłem jak moja biedna zabaweczka klęka przy ojcu, a ten sięga dłonią do jego twarzy i kciukiem gładzi po skórze pod okiem.
        -Tak, bardzo podobają mi się oczy Hamady. Zauroczył mnie nimi - zacząłem mówić, śledząc dłoń Eizo. - Ma niesamowicie delikatną skórę. Nie jedna kobieta mu pewnie zazdrości - dodałem, gdy uniósł jego brodę nieco do góry. Powolnym, leniwym krokiem zaszedłem Shoyo od tyłu, gdy ojciec wcisnął kciuka do jego ust. - Ach a te usta... tyle potrafią zdziałać - rozmarzony położyłem dłonie na ramionach zabawki, lekko wbijając palce w ciało.
        - Rozumiem - mruknął, sięgając obiema dłońmi do tyłka Shoyo, ściskając mocno oba pośladki. - Jakie jędrne - wyszczerzył swoje zęby, między którymi miał fajkę. - Ach, juz nie mogę - stęknął i jednym ruchem posadził okrakiem Hamadę na swoim kroczu, nie ściągając rąd z jego tyłka. Zadowolony patrzyłem jak ojciec zaczynał dobierać się do ciała zabawki, błądząc żarliwie po jego ciele, szukając przejścia, aby ominąć te nieznośne warstwy materiału, aż ostatecznie ręce zabłądziły pod kimono, snując po drobnym kręgosłupie. Materiał zsunął się zramion Shoyo, odkrywając jego skórę, która wręcz błyszczała w ciepłym cieple pokoju. Czułem jak ciśnienie zaczyna mi ciążyć na pulsującym penisie, gdy ten tak słodko zaczynał protestować. Jak sobie pomyślę, to ojciec dopiero trzeci raz chwyta się mojej zabawki. Zabawne, był bardziej wybredny ode mnie, a może to fakt, iż miał żonę powodował, że nie kusił się często na zdrady. Ciekawe czy matka o tym wiedziała.
        Chwyciłem za nadgarstki Shoyo i uniosłem jego ręce nad głowę, aby czasem nie wpadł na jakiś głupi pomysł. Pozwoliłem, aby Eizo podrażnił jego sutki, przyssając się i ciągnąc, na pożegnanie również je przygryzając. Niespiesznie błądził językiem, łaskocząc w niektórych miejscach. Widziałem jak Shoyo odruchowo ucieka.
         - Jest uroczy - oznajmił, patrząc mi prosto w oczy po czym obrócił tyłem do siebie krótkowłosego. Spod kimona wyciągnął swojego penisa, zdecydowanie większego od mojego i rozgrzewając go w swojej dłoni, zsunął z zabaweczki majtki. Ach, najwidoczniej nie miał zamairu się patyczkować.
         - No kochanie, musisz dobrze ugościć mojego ojca - rozbawiony patrzyłem jak Eizo kładzie swoje lekko szorstkie dłonie na biodrach Hamady i nadziewa go na swojego członka. Gardłowy pomruk wydobył się z jego ust, a ja jedynie wyszczerzyłem się w zadowoleniu. - Tylko nie zapomnij o mnie. O swojej miłości. Nie chcę poczuć się zazdrosny - dodałem, przykłądając jego twarz do swojego krocza, jasno dając mu do zrozumienia, że ktoś już tam na niego czeka. Na jego mokre, głębokie gardełko. - No dalej - pospieszyłem go, gdy ojciec zaczął unosić mu tyłek w górę i w dół.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {10/06/23, 08:38 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        Wbiłem wzrok w ojca Ryu, kiedy ten kazał mi do siebie podejść. Nie chciałem, wcale nie miałem ochoty być bliżej tego mężczyzny, który również nie wyglądał na delikatnego czy miłego. Mimo tego nie mogłem stać w miejscu, tym bardziej, że Kobayashi nie pozwolił na to zmuszając abym znalazł się przy jego ojcu. Zadrżałem, posłusznie klękając przed mężczyzną, jak tylko byłem na wyciągnięcie jego ręki, a nawet bliżej. Powstrzymałem się od drżeń, zaciskając palce na kimonie, kiedy palce starszego mężczyzny badały moją twarz. Z drugiej strony słuchałem o czym mówi Ryu. Może i były to miłe komplementy, ale coraz bardziej wiedziałem, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, tym bardziej w chwili, kiedy wspomniał o moich ustach.
- Ach! - jęknąłem zaskoczony, kiedy mężczyzna złapał mnie za tyłek, obmacując je od razu. - Z-zostaw mnie... - wyszeptałem, opierając dłonie o mężczyznę. Wbijając paznokcie kiedy posadził mnie na swoich kolanach.
        Odwróciłem głowę w stronę Ryu, szukając w nim jakieś pomocy, ale niestety. Widziałem, że nic z tego.
- N-nie... Proszę! - zacząłem krzyczeć z nadzieją, że się opamiętają. W oczach zaczęły pojawiać się łzy, ponieważ nie chciałem doświadczać czegoś takiego i zwyczajnie się bałem. Zacząłem odpychać od siebie mężczyznę, kiedy dobierał się do mnie coraz bardziej, wywołując dreszcze na całym moim ciele.  
- Przestań! B-błagam - wydusiłem z siebie, zamykając oczy, aby nie musieć jednocześnie patrze na ojca Ryu. Naprawdę zamierza pozwolić by jego ojciec robił coś takiego? Wiem, że jestem tylko zabawką, ale wolałem już robić to z samym Ryu, niż kimś jeszcze. Zdziwiony odchyliłem nieco głowę do tyłu, patrząc na dłoń Ryu, która obejmowała moje nadgarstki. Po chwili z mojego gardła wydobył się głośny jęk, kiedy jego ojciec dorwał się do moich sutków. Pozwoliłem by łzy spłynęła po policzkach, starając się wyrwać jednemu, jak i drugiemu. Nic mi to jednak nie dało, więc otworzyłem oczy, by spojrzeć na twarz mężczyzny, który był taki sam, jak jego syn. Najwidoczniej niedaleko pada jabłko od jabłoni.
- C-co? Nie! Proszę, nie chcę tego! - krzyknąłem, jak tylko zostałem obrócony tyłem do mężczyzny, mając tym razem wzrok skierowany na Ryu. Może i już tymi prośbami zdradziłem, że wcale nie jesteśmy żadną parą, ale miałem to gdzieś. Zwyczajnie nie chciałem tego robić, nie tutaj i nie z jego ojcem. - Ryu, błagam... - wydusiłem z siebie.
        Poczułem, jak mężczyzna wchodzi we mnie bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Spiąłem się, czując rozrywający ból od środka. Nie mam pojęcia co to było, czy krew czy może coś innego, ale miałem wrażenie, że coś ze mnie leci. Zagryzłem dolną wargę, doprowadzając do tego, że ta zaczęła krwawić. Wbiłem wzrok w krocze mężczyzny, zastanawiając się, czy to na pewno nie jest tylko zły sen... Ból jednak dawał o sobie znać z każdym pchnięciem mężczyzny. Wiedziałem, że nic już nie zrobię, dlatego wyciągnąłem penisa Ryu, patrząc na niego uważnie, kiedy to z mojego gardła wychodziły jęki spowodowane przyjemnością, ale i również bólem. Poczułem, jak dłoń mężczyzny uderza o mój pośladek.
- Nie spinaj się tak, chyba że chcesz mnie na zawsze w sobie zatrzymać - powiedział, na załkałem cicho.
        Chwyciłem męskość Ryu od nasady, by ustami zacząć poruszać po całej długości penisa, używając również języka. I choć starałem się nie brać go za głęboko, to jego ojciec świadomie lub nie, zmuszał mnie, aby męskość jego syna znalazła się głębiej gardła, co wywołało u mnie kolejną falę łez.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {11/06/23, 10:16 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Szeorki uśmiech nie schodziłz moich ust. Widok ojca posuwającego Hamadę był niezwykle podniecający. Na tyle, że mógłbym spokojnie dojść, gdybym się nie powstrzymywał. Westchnąłem głęboko, gdy w końcu penis z utęsknieniem znalazł się w ustach Shoyo. Patrzyłęm na niego z góry jak z łzami w oczach i wypiekami ssał go, przyjmował w całości mimo, iż ledwo dawał radę. Do tego przyjemnie, lekko podskakiwał od ruchów Eizo. Dźwięk odbijanych pośladków o uda mężczyzny tylko wszystko potęgowały, a zapach... ach. Byłem w raju. Byłem tak zachwycony, że moje dłonie mimowolnie sięgnęły do włosów zabawki i zatopiły się w nich. Pozowliłem sobie zacisnąć palce, wplątując w kosmyki, a potem... egoistycznie pomogłęm poruszać mu głową na własnych warunkach nadając mu odpowiedniego tempa i przyszpilając na dłużej, gdy miał go głęboko w ustach, aby dłuzej sie nim zaopiekował języczkiem, ssąc niesłychanie mocno.
        - Ach... właśnie tak, dziwko - sapnąłem, odchylajac na moemnt głowę do tyłu i uciekłem od ust Hamady, czując kryzys.
        - Jaki przyjemnie ciasny - Eizo nie był długo cicho, komplementujac dziurkę Hamady. Patrzyłem na jego zasapaną twarz, jak sapał, robiąc się pomału spocony i udręczony tą sytuacją.
        - Mówisz, że nie chcesz, ale twoje ciało mówi co innego. Jesteśmy kochanie rodziną, a w rodzinie dzielimy się rzeczami - prychnąłem, czując dziwną ochotę podręczenia Shoyo, więc przykucnąłem okrakiem, głaszcząc policzek swej ofiary, a potem palcem zrobiłem trasę do brody lekko ją zadzierając do góry. Eizo widząć to, chwycił za szyję Hamadę, zadzierając jego głowę do góy, aby splunąć do jego ust gęstą śliną, a potem wpił się w nie, badając wnętrze swoim językiem. Wpychał go głęboko, nie dając mu wytchnienia, gdy ja błądząc dalej dłonią po torsie, zjechałem do jego penisa, pieszcząc go u nasady.
        - Lubisz to, prawda? - spytałem, łapiąć go za włosy i mocno pociągnąłem, aby tym razem spojrzał na mnie i przestał zwracać uwagę na mojego ojca, któy cały czas starał się zagarnąć jak najwięcej chłoptasia. - Jesteś moim psem, a może suką? Zabawką na pewno. Moim... kochanie - ostatnie słowo mnie rozbawiło. Zlizałem strózkę krwi z jego wargi i wtopiłem w usta, nie przejmując tym, że chwilę temu był tam mój fiut. Nadal poruszałem dłonią, nie ustępując dopóki Shoyo nie jęknął z rozkoszy, a sperma trysnęła brudząc nieco moje kimono.
        - Oooch, co narobiłeś? Zlizuj - rozkazałem, siadając z rozłożonymi nogami, a ojciec pchnął Shoyo do przodu, aby wylądował na czworaka, dalej rżnąc go od tyłu. - Ojcze... za bardzo przywłaszczasz sobie moją zabawkę - zabrzmiałem na bardzo oburzonego, choć cały czas uśmiechałem się. Eizo niechętnie mruknął, wychodząc z zabaweczki, a ja łapijąc go za nadgarstek przyciągnąłem do siebie. Siedząc na moich biodrach, złapałęm nasze oba penisy i zacząłem pieścić, gdy Eizo położył swe duże dłonie na ramionach, robiąć delikatny masaż mojemu pieseczkowi.
       - A teraz zajmij się swoim panem - wysapałem nie mogąc się doczekać, aż znów znajdę się w nim. W końcu... wygrałem seks.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {11/06/23, 11:35 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


        To, co działo się teraz, nie było wcale lepsze od orgii, którą mi urządził. Moje ciało, jednak powoli przyzwyczajało się do przyjemnego dotyku, robiąc się wrażliwsze. Przerażało mnie to, ponieważ wcale nie chciałem  przywyknąć do czegoś tak poniżającego, ale mężczyźni wcale nie dawali mi odetchnąć. Eizo, jak i Ryu przyśpieszali tempo. Jeden wykonywał głębokie pchnięcia od tyłu, zaś drugi wchodził głęboko do gardła, nie dając mi nawet możliwości na wzięcia oddechu. Bolał mnie tył, jak i gardło wraz z ustami, czułem, jak momentami mam ochotę zwymiotować, ale miałem wrażenie, że jak  to zrobię, to będzie tylko gorzej, więc nie pozwoliłem by do tego doszło.
- T-to... nie  jest... ach! N-normalne - wydusiłem z siebie, patrząc na Ryu, kiedy to opuścił moje usta.
        Zadrżałem, czując, jak dłoń palce Ryu błądzą po mojej skórze, sprawiać, że po całym moim ciele zaczęły przechodzić dreszcze. Zacisnąłem usta, ale szybko na nowo je otworzyłem w szoku, kiedy Eizo chwycił mnie za szyję, odchylając dość mocno głowę do tyłu. Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, to ślina mężczyzny dostała się do moich ust. Poczułem, jak skręca mnie w żołądku, a ciało zaczyna się szarpać. Nie miałem jednak możliwości by to wypluć, bo od razu język mężczyzny znalazł się w środku, agresywnie badając wnętrze moich ust, trącając również mój język własnym. Zamknąłem oczy, pozwalając przy kolejne łzy spłynęły po policzkach, kiedy to przyjemny dreszcz przeszedł po moich plecach, jak tylko Ryu złapał mojego penisa od razu go pocierając.
- P-psychol... - mruknąłem pod nosem, marszcząc brwi, kiedy chwycił mnie za włosy. Zacisnąłem usta, nie chcąc pozwolić by ten drań mnie pocałował, ale Kobayashi miał więcej siły, a na dodatek działali we dwóch, więc to kwestia chwili by uchylić usta wraz z wychodzącym jękiem. Gubiłem dźwięki w ustach Ryu, kiedy się całowaliśmy, a ciało reagowało na przyjemny dotyk na penisie, co wywołało u mnie mocniejsze dreszcze, które pojawiły się zbierając się w podbrzuszu. Doszedłem, tłumiąc głośny jęk w ustach Ryu, który od razu odsunął się ode mnie, ukazując swoją dłoń, na której znajdowała się moja sperma. Skrzywiłem się, sięgając językiem do dłoni, jak tylko znalazłem się na czworaka. Zacząłem czyścić jego rękę, pomału darując sobie jakąkolwiek walkę. Nie miało to sensu.
        Stęknąłem, jak tylko Eizo wyszedł ze mnie, zaś jego syn przyciągnął mnie do siebie sadzając na swoich kolanach. Spojrzałem w dół, jęcząc, kiedy chwycił nasze penisy. Wbiłem wzrok w Ryu, po czym rękoma objąłem jego szyję, czując, jak spinam się, kiedy dłonie drugiego mężczyzny znalazły się na moich ramionach.
- Mhm - wymamrotałem, po czym pomogłem sobie dłonią, kiedy uniosłem biodra i nakierowałem jego męskość na swoją dziurkę. Zagryzając wargę, opuściłem biodra, będąc już mokry od środka, jak i bardziej rozciągnięty. Nadal jednak bałem się, że była tam krew, której wolałbym nie zobaczyć.
        Zacząłem poruszać biodrami, unosząc je i opuszczając do samego końca, wydając z siebie głośne, ale krótkie jęki. Wbiłem wzrok w zadowolonego Ryu, po czym spojrzałem na jego usta. Sam byłem zaskoczony, kiedy ująłem jego twarz dłońmi i zwyczajnie go pocałowałem, długo i namiętnie, delektując się smakiem jego ust. Oszaleję przez niego, to na pewno.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {11/06/23, 12:57 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Oczy zadrżały w zaskoczeniu, gdy Shoyo ujął moją twarz, wpijając dobrowolnie w lekko spuchnięte wargi. Jego język był przyjemnie lepki i wił się niczym rozgorączkowany wąż. Nie byłem długo bierny i oddając się rozkoszy zacisnąłem mocniej dłonie na jego biodrach dołączając do ruchów pieseczka własnymi, a gdy poczułem, że jestem bliski dojścia, przyspieszyłem do granic swych możliwości ostatecznie szczytując w nim. Głębokie westchnięcia i jęki zdusiłem między zaciśniętymi zębami, opadajac z zadowoleniem całkowicie na podłogę. Mimo to nie wyszedłem z niego od razu. Nadal było mi tam przyjemnie i chciałem zaczerpnąć nieco chłodnego powietrza w płuca. Choć był to w miarę szybki numerek, to poczułem jak bardzo mnie wymęczył. Może zwyczajnie byłem zbyt mocno napalony?
        - Synu, minęło zaledwie pół godziny - zauważył ojciec z rozbawieniem. - Ale rozumiem cię - wstał na równe nogi łapiąc za rękę Shoyo i pociągnął go na komodę. Posadził tyłkiem i rozkraczył patrząc z porządaniem na jego pulsującą i ociekającą z spermy dziurkę. Złapał za swojego penisa i krążąc wokół niej w końcu wszedł z głośnym chrypnięciem. Trzymając mocno za kostki, rozchylił ile mógł uda pieseczka rżnąc go bez opamiętania, aż sam doszedł, jednak nie w nim, a na nim, brudząc cały brzuch lepką mazią. Z zadowoleniem przyglądałem się temu mając ochotę na drugą rundkę, ale wiedziałem, że jest to niemożliwe. W końcu na posesji była matka i za nic nie mogła się dowiedzieć co tu robiliśmy. Nie bez powodu towarzyszyła jej Hana. Plotki to jedno, ale zobaczenie czegoś takiego na własne oczy to nieskazitelny dowód.
         - A teraz powiedz mi, kim naprawdę jest Hamada - lekko zsapany okrył się szczelnie kimonem, patrząc zwycięsko na wymordowanego Shoyo.
         - Moją dziwką - odpowiedziałem bez zastanowienia - O specjalnym traktowaniu - dodałem, na co ojciec mruknął lekko zaskoczony. Cóż, słysząc o mojej zabawce nie zaskoczyło go to, ale specjalne traktowanie dało mu wiele do myślenia. - Przynajmniej na dzień dzisiejszy - dodałem, aby nie wyobrażałsobie zbyt wiele. Wstałem z cichym stęknięciem i podszedłem do Hamady, aby znów wtopić się w jego czerwone usta. Nie wiem dlaczego, ale miałem na to niezwykłą ochotę. - Lepiej zdradź mi, po co tu przyjechaliście? - spytałem, nie kryjąc zaciekawienia, błądząc dłonią po ciele pieseczka.
         - W odwiedziny. Matka nalegała. Martwi się, że nie dostanie wnuka lub wnuczki - przyznał się, odpalając fajkę i zaciągając jej dymem. Wnuk? Potomstwo. No tak, byłem już w swoim wieku, a nadal nie kręciła się wokól mnie kobieta.
         - Jeśli tak bardzo tego potrzebuje niech jakąś przyprowadzi. - stwierdziłem całkowicie obojętnie. Nie widziałem w tym problemu zrobić komuś dziecka - Ale niech nie myśli, że będę się zajmował bachorem - nie miałem zamiaru również kryć realiów jakie by potem nastąpiły. Ni einteresowało mnie to. Dzieci były jedynie problemem na głowie.
         - Idę sie umyć - westchnął po namyśle, patrząc jak nadal zabawiałem się ciałem mojej małej panienki. Dotykanie jego ciała było niezmiernie przyjemne. Był taki mięciusi, delikatny.  - trafię - oznajmił widząc moje pytające spojrzenie i zniknął po chwili, gdy tylko upewnił się, że w korytarzu nie ma lwicy.
        - Chyba cię tatusiek uszkodził, ech. Zbankrutuje na tych lekarzach - westchnąłem, schodząc palcem do dziurki, wokół której zrobiłem kilka okrążeń. - Zabiorę cię do twojego pokoju. Radzę nie uciekać - spojrzałem prosto w jego oczy, ostrzegawczo, aby wziął sobie moje słowa do serca i zabrałem go w wskazane miejsce.
        Wszedłem do środka i rzuciłem Shoyo na łóżko, patrząc w stronę łazienki. Zamyśliłem się na moment, ostatecznie ściągając z siebie ubranie i ruszyłem w stronę wanny, w której postanowiłem się umyć.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {11/06/23, 10:23 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Spojrzałem na Ryu, kiedy opadł na podłogę chwilę po tym, jak doszedł we mnie. Oparłem dłonie o jego klatkę piersiową patrząc zamglonym wzrokiem na własnego penisa, który nadal sterczał. Zagryzłem dolną wargę, chcąc sięgnąć do swojej męskości, aby dojść i poczuć ulgę, ale poczułem, jak Eizo chwyta moją rękę i ciągnie w  stronę komody.
- N-nie mam już siły, wystarczy... - mruknąłem, ale co to go obchodziło? Jęknąłem głośno, kiedy starszy mężczyzna wszedł mnie nie od razu wykonując głębokie pchnięcia. Odchyliłem się do tyłku, podpierając rękoma o komodę. Jęk za jękiem opuszczał moje gardło, aż w końcu doszedłem brudząc swój brzuch, do  czego dołączył szybko ojciec Ryu. Opadłem na komodę, starając się unormować oddech, który był zwyczajnie za szybki. Bicie serca również przyśpieszyło, a dół cały czas bolał, jak i pulsował. Zakryłem oczy przedramieniem, ale nie na długo, bo poczułem czyjeś usta na swoich.
       Ryu całował mnie, a ja naprawdę nie miałem już siły. Nie dość, że byłem cały spocony i brudny od spermy, to jeszcze wymęczony. Gdybyśmy zrobili jeszcze jedną rundę, to na pewno bym zasnął i pewnie nawet nie wiedział, kiedy wszystko się skończyło. Moje ciało reagowało dreszczami na dotyk mężczyzny, kiedy palcami błądził po moim ciele. Sięgnąłem do jego nadgarstka, aby go chwycić i zatrzymać, ale kończyny szybko odmówiły mi posłuszeństwa. Chciałem znaleźć się w wygodnym łóżku i zasnąć. Słuch miałem jeszcze dobry, więc słyszałem o czym rozmawiają. Jego mama oczekiwała wnuków, co mnie wcale nie dziwiło. Na pewno głowa rodziny musiała zapewnić sobie nowe pokolenie, aby ktoś przejął po nim rolę lidera na stare lata. Było to dość zabawne, bo Ryu nie wydawał się być tym ucieszony i pierwszy raz się cieszyłem, że to nie ja będę musiał rodzić jakieś dzieci. Bycie chłopakiem ma swoje plusy.
- Było trzeba mnie tutaj nie zabierać... - mruknąłem, cicho jęcząc kiedy zabrał mnie ze sobą do mojego pokoju. Nie przejąłem się tym, że był niedelikatny, raczej nie spodziewałem się tego, że będzie inaczej. Najchętniej wtuliłbym się w pościel i poszedł spać, jednakże byłem cały brudny i nieco mi to przeszkadzało. Na dodatek musiałem pozbyć się spermy z siebie, ale jakoś nie podobała mi się myśl, że miałbym się kąpać razem z Ryu. Mimo tego nie chciałem zasnąć w takim stanie, więc powoli podniosłem się z łóżka, uważając by nie stracić równowagi, po czym wszedłem do łazienki bez żadnego pukania. W końcu to był mój pokój i moja łazienka.
       Wzrok utkwił w Ryu, który wylegiwał się w wannie. Nie mógł iść do siebie? Ruszyłem pod prysznic, po czym opłukałem się słuchawką ze spermy, wcześniej pozbywając się brudnego kimona. Obmyłem się również od środka, pozbywając się niechcianego nasienia i nie przejmując się obecnością Ryu w wannie, wszedłem do niej, siadając po drugiej stronie. Podkuliłem nogi, delektując się temperaturą wody, po czym zamknąłem oczy, opierając policzek o kolana.
- Następnym razem korzystaj z łazienki w twoim pokoju - westchnąłem, czując, jak przez ciepłą wodę jeszcze bardziej łapie mnie zmęczenie. Ziewnąłem, po czym wyprostowałem no i wbiłem wzrok w mężczyznę. Sięgnąłem po żel do mycia, po czym zacząłem błądzić dłońmi po swoim obolałym ciele, klikając językiem, kiedy dostrzegłem czerwone ślady na swoich nadgarstkach, jak i udach. Pieprzone zboczuchy...
       Umyłem się, usadawiając się wygodniej w wannie i odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy. Nie przejmowałem się już obecnością Ryu. Szczerze mówiąc mogliśmy tak siedzieć, choć to była jakaś szansa, że znów się zacznie do mnie dobierać.
- Więc... Będziesz teraz się bawił w tworzenie rodziny? - zapytałem, podnosząc wzrok na mężczyznę. - Słyszałem was rozmowę na temat wnuków, ile masz lat, że już od ciebie tego oczekują? - dodałem. Tak naprawdę nie wiedziałem nic o Ryu, może to jest właśnie odpowiedni moment by nieco się o nim dowiedzieć. Wydaje mi się, że jest niewiele starszy ode mnie, ale może mnie zaskoczy? Byłem jednak ciekawy czy zechce mi o tym powiedzieć, czy po prostu zignoruje mnie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {12/06/23, 04:07 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Odprężony wylegiwałem się w wannie z wyprostowanymi nogami i zarzuconymi rękoma na ramę, odchylając przy tym głowę lekko do tyłu, aby uchylonymi ustami czerpać chłodne powietrze zamiast gorącej pary. Ignorowałem dźwięki zdając sobie sprawę, że należą do Shoyo. Aż dziw, że miał siłę się poruszać. Myślałem, iż wpadająć znowu w depresję zwyczajnie skuli się w łóżku i tam zostanie, ale on wstał i zaczął się myć. Kątem oka zerknąłem na jego plecy, gdy spłukiwał z siebie pianę. Miał doprawdy interesującą sylwetkę, a kręgosłup pięknie się odznaczał.
         Cały spokój ducha przerwał piesek cisnący się do wanny. Zaskoczony tym faktem zrobiłem mu miejsce, patrząc na niego z zaintrygowaniem. W kącikach oczu można było dostrzec pytanie, które mocno zagnieździło się w mojej głowie, ale za nic nie chciało wyjść z ust. Czy on miał gorączkę? Dobrowolnie wszedł do wanny z której korzystałem!
        - Hooo... jakby się zastanowić wszystkie pokoje są moje. Ten tylko tobie wypożyczam - zauważyłem z lisim uśmieszkiem. Śledziłem wzrokiem każdy jego ruch, dopóki nie usłyszałem jego pytania, a jeszcze przed tym coś, co mnie neisamowicie zjuszyło. Nienawidziłem tego, doprowadzało mnie to do białej gorączki. Usiadłem wyprostowany i sięgnąłem do jego twarzyczki, łapiąc ją tak, że Shoyo zrobił z ust dziubek.
         - Nie klikaj językiem jeśli chcesz mieć głowę na swoim miejscu - ostrzegłem z śmiertelną powagą i z powrotem oparłem o tył wanny. Dłonią leniwie chlapałem wystającą część torsu, aby skóra nie zmarzła i westchnąłem głęboko, aby się uspokoić.
         - Cóż, gdy byłem w twoim wieku miałem już władzę w rodzinie... w tym roku kończe dwadzieścia lat - mruknąłem lekko znudzony, wręcz zamyślony. Nie podobała mi się wizja ruchania obcych kobiet tylko p oto, aby plemniki dotarły tam gdzie trzeba, ale jeśli to miało dać mi spokój... - Jeśli matka tak bardzo tego pragnie, nie będę miał wyjścia. Z resztą, to nie tak, że stanę się kochającym ojcem. Nienawidzę dzieci. Są głośne - odpowiedziałem szczerze, wstając na równe nogi, świecąc swoim kroczem przed Shoyo. Zrobiło się strasznie ciasno i niewygodnie, poza tym nie miałem ochoty dalej się zabawiać z pieseczkiem. Przynajmniej odsunął moją myśl o pozbyciu się go.
         - Odpocznij, za niedługo przyjdzie tu Bunta żeby cię pilnować. Muszę odprawidź rodziców - mówiąc to zacząłem wycierać ciało w biały ręcznik i zarzucając kimono ruszyłem w stronę wyjścia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {16/06/23, 12:02 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Serce podeszło mi do gardła, kiedy chwycił moją twarz, zaciskając palce na policzkach. Spojrzałem w jego oczy, nie do końca rozumiejąc czemu tak go to wkurzyło. Wydaje mi się, że Ryu powinien popracować nad emocjami. Co jak co, ale był wyjątkowo nerwowy i szybko wpadał w złość. Kiedy mnie puścił, słuchałem go dalej. I rzeczywiście się nie myliłem, bo był młody... Starszy ode mnie o trzy lata, co jeszcze mnie bardziej zniesmaczyło. Skoro między nami była tak niewielka różnica, to czemu mnie porwał i taktował w taki sposób? Będąc w moim wieku też taki był? Na samą myśl po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Zawsze masz inne wyjście, nie podoba ci się pomysł współżycia z kobietą, więc zawsze masz opcję sztucznego zapłodnienia. Nie musisz w kimś kończyć, ani zmuszać się do seksu, wystarczy oddać spermę i resztę już zrobią za ciebie - powiedziałem. To nie tak, że byłem tylko głupim i płaczliwym nastolatkiem. Wiedziałem o wielu rzeczach, o których najwidoczniej inni zapominali. Po Ryu było widać, że nie marzy mu się seks z kobietą tylko po to by spłodzić dzieciaka, a rodzice raczej i tak przy tym nie będą, choć kto wie, może muszą dopilnować by ich syn to zrobił? Eh, dla mnie to było niezrozumiałe, ale cała ta rodzina była dziwna...
       Spojrzałem na chłopaka, który wstał z wanny. Nie ukryłem tego, że lustruję go swoim wzrokiem, widząc jak dobrze ma zbudowane ciało. To normalne, że człowiek zawiesi na kimś oko, kiedy ta osoba jest atrakcyjna.
- Po co? Przecież i tak nie miałbym szansy stąd uciec - westchnąłem, odprowadzając go wzrokiem. Zanurzyłem się w wodzie po samą brodę, ciesząc się spokojem, który do mnie zawitał, jak tylko Ryu zniknął z łazienki. Zamknąłem oczy, aby zanurzyć się całkowicie pod wodę, zastanawiając się, jak długo jestem w stanie wytrzymać. Liczyłem sobie w myślach sekundy, dochodząc do minuty, a nawet dwóch. Czułem, jak powoli brakuje mi tlenu, ale nie chciałem się wynurzyć, czując, jak robię się senny. Dopiero czyjeś ręce wyciągnęły mnie z wody, więc łapczywie zacząłem łapać powietrze kaszląc. Otworzyłem oczy, rozglądając się po łazience i wannie, z której ktoś mnie wyciągnął.
- Oszalałeś?! krzyknąłem do mnie Bunta, który trzymał mnie pod pachami, będąc przemoczonym ode mnie. - Kurwa, chciałeś się zabić czy co? Za mało problemów sprawiasz?! - Nie przestał podnosić na mnie głosu, więc wyrwałem się, odsuwając się od niego i spojrzałem na mężczyznę, zastanawiając się, jaki miał cel w ratowaniu mnie spod wody. Bał się, że Ryu go zajebie? Cóż, to całkiem możliwe.
- Chciałem sprawdzić, jak długo wytrzymam pod wodą - wzruszyłem ramionami, nie biorąc do siebie słowa Bunty. - Nie mów nic Ryu, już wystarczająco dzisiaj byłem wykorzystany - powiedziałem, podnosząc się z chłodnej podłogi i ruszyłem po ręcznik, którym się wytarłem.
- Powinien o tym wiedzieć - powiedział, na co westchnąłem.
- Skoro tak, to leć i mu powiedz, nie zamierzałem się zabić, choć pewnie i tak by mi nie uwierzył - oznajmiłem i wyszedłem z łazienki, aby znaleźć się zaraz w łóżku. Nie zakładałem nic na siebie, bo nie czułem takiej potrzebny.
       Okryłem się szczelnie kołdrą, wtulając się policzkiem w poduszkę i zamknąłem oczy. Chciałem spać, ale Bunta wcale nie pomagał mi w zaśnięciu.
- Usiądź i porób coś, zamierzam spać - powiedziałem, czując na sobie jego wzrok. Mógł po prostu zająć się czymś innym, na pewno nie podobało mu się, że musi mnie pilnować. Obróciłem się na drugi bok, aby być plecami do mężczyzny i w końcu zasnąłem. Czułem, jak całe moje ciało się rozluźnia, zapominając o bólu, jaki niedawno doświadczyłem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {20/06/23, 05:27 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Butna westchnął ciężko patrząc jak klatka piersiowa Shoyo zaczyna poruszać się coraz wolniej i płycej. Dzięki swej profesjo wiedział, że młody w końcu zasnął, więc wyciągnął z kieszeni komórkę, aby dać znać szefowi o zaistniałej sytuacji. Wiedział, że ten nie będzie zachwycony, ale nie mial innego wyjścia. Gdy mógł wybierać, wolał patrzyć na wiszącą głowę, która nie była jego własną. Swojego fiuta cenił równie mocno, ale gdy wybrał już kontakt, komórka zawibrowała, a zabawna muzyczka rozbrzmiał po pokoju. Z panika szybko odebrał od Ryu, pytając o co chodzi.
        - Pakuj młodego do walizki - nie pytał o nic więcej. Powiedział krótkie tak, aby szef wiedział, że wszystko zostało zrozumiałe i rozłączył się. Rzucił komórkę na stolik obok przecierając że zmęczenia swoją twarz. Czasem brakowało mu sił, a może zwyczajnie zaczynał odczuwać efekty swojego wieku? Cóż, miał nadzieję, iż były to wakacje, a nie podróż aby posprzątać brudy.
       Na szczęście nie było wiele. W sumie Bunta jedynie co zrobił, to wytrzasnął od innego mieszkańca posesji średnia walizkę, czekając aż Hana przywiezie kupione na oko ubrania dla Shoyo. Jeden zestaw zostawiła na krześle, aby chłopak mógł się przebrać, a potem wróciła do pilnowania tyłka szefa, gdy Bunta nadal musiał bawić się w opiekunkę.
        - Ileż można spać. No dalej - lekko poirytowany kompan lekko w zad Hamade, a potem ciągnąc za kołdrę zrzucił go na ziemię zadowolony efektu, że ten już nie spał.
        - Wstawaj, lecimy do USA. Ubierz się w te ciuchy - wskazał palcem na leżące jeszcze z metką ubrania, zastanawiając czy wogóle ciemnowłosy zmieści się w to wszystko. Koszulka to jeszcze nic takiego, ale spodnie? Cóż, niby Hana była kobietą, a te miały szósty zmysł do oceniania czyjegoś rozmiaru. Bunta nigdy nie zapomnij tego pamiętnego dnia, gdy tylko za pomocą. Jego stóp rozszyfrowała ile ma w gaciach centymetrów.
        - No dalej. Wiem, że wszystko cię boli i jest to nagle. Nie tylko tobie to nie pasuje - mruknął widząc miny Shoyo, za które miał ochotę mu walnąć. On sobie smacznie spał, gdy ten musiał 4obic brudna robotę. Doprawdy, coraz.czesciej jasnowłosy zastanawiał się co takiego widział w nim Ryu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {24/06/23, 09:41 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Spokojny sen dość szybko się zakończył i to w dość bolesny sposób. Syknąłem, kiedy uderzyłem o podłogę, czując, że obolałe ciało, staje się jeszcze bardziej obolałe. Czyżby Ryu nie wspomniał nic, że jego ojciec mnie nieco uszkodził? Nadal czułem tego skutki i aż dziwię się, że ten lekarz się nie pojawił, ale może to i lepiej... Nie chciałem, by ktoś zaglądał mi do tyłka, bo ktoś nie wie, co to jest przygotowanie czy chociażby pieprzony lubrykant. Spojrzałem ze złością na Bunte, który wyglądał na zadowolonego, że mnie zrzucił z łóżka. Jego słowa jednak bardziej mnie rozbudziły. Lecimy? Do USA?
- O czym ty chrzanisz? Nigdzie nie lecę... - powiedziałem, marszcząc przy tym brwi. Spojrzałem na ubrania, które wskazał, po czym wzrokiem natknąłem się na walizkę. Nie podobało mi się to. Dlaczego miałem gdzieś lecieć? Nie chciałem wyjeżdżać z Japonii, gdzie miałem swoją rodzinę. Okej, teraz się z nimi nie widziałem, ale cholera jasna! Dlaczego mi to robił?
       Spojrzałem na Bunte jak na jakiegoś idiotę. Co jak co, ale naprawdę nie rozumiem powodu tego nagłego wyjazdu. Zrobiłem coś nie tak? Już dostałem nauczkę w postaci pieprzonej orgii, jak i jego ojca. Chciał mnie wywieźć, zabrać całkowicie możliwość spotkania rodziny? Obiecał mi coś... Jeszcze nie wygrałem z nim wystarczająco, ale kiedyś to się stanie.
- Skoro nikomu to nie pasuje, to na co komu ten wyjazd? - zapytałem, ale Bunta nie odpowiedział. Zapewne sam nie znał powodu nagłej decyzji o wyjeździe. Widziałem to po nim, co było dla mnie jeszcze bardziej niezrozumiałe. Spojrzałem jeszcze raz na ubrania, które były nowe. Podniosłem się z podłogi, ubierając bieliznę oraz skarpetki, po czym podałem ubrania chłopakowi.
- Nożyczek mi nie dasz, a metki jakoś trzeba usunąć. Nie mam siły, by je rozerwać - powiedziałem, odpowiadając na pytające spojrzenie mężczyzny.
- Nie dość, że pyskaty, to jeszcze słaby - westchnął, po czym oderwał jedną i drugą metkę, oddając mi gotowe ubrania do założenia. O dziwo, rozmiar był idealnie dobrany. Koszulka nieco luźniejsza, ale nie narzekałem. Głównie dlatego, że nawet wolałem taką luźną. Spodnie za to idealnie wyglądały na moich nogach czy tyłku, który jeszcze bolał od tego wszystkiego. Na szczęście spodnie były ciemne, więc jakby jakaś krew pociekła, to raczej nie będzie tego widać.
- Jestem gotowy - powiedziałem, po czym Bunta skinął głową i zaprowadził mnie do Ryu, który czekał już przy samochodzie. Spojrzałem na niego, ale szybko odwróciłem głowę, aby ziewnąć. Nadal byłem śpiący i nie miałem ochoty na długie podróże, tym bardziej że nie wiedziałem, jak zniosę lot samolotem. Nigdy wcześniej nim nie leciałem.
- Księżniczka się nie wyspała - oznajmił Bunta, po tym, jak wrzucił walizkę do bagażnika. Podszedłem do Ryu, rozglądając się za jego rodzicami, ale nikogo nie było poza mną, nim, Haną, Buntą i jeszcze kilkoma osobami, których imion nie znałem i zapewne nie poznam.
       Przeczesałem palcami włosy, żeby nieco je ogarnąć. Co jak co, ale miałem wrażenie, że mam szopę na głowie. Miałem nadzieję, że dla mnie też coś zabrali, bo nie widziało mi się chodzić w jednych ubraniach i nie mieć możliwości dokładnie się umyć. Cóż, moje włosy wymagały pielęgnacji, a naprawdę nie miałem ochoty prosić się o jakieś kosmetyki.
- Ktoś zamierza mnie oświecić, dlaczego lecimy do USA? Taki kaprys czy po prostu chcesz mnie zabrać jak najdalej od rodziny? Może ktoś wpadł na mój trop? - zapytałem już bardziej zaciekawiony. Jeśli rzeczywiście ktoś zaczął mnie szukać i miał trop, że mogłem zostać porwany, to w sumie nie zdziwiłbym się, że Kobayashi chce mnie wywieźć. Wolałbym mu na to nie pozwolić, ale nie miałem nic do gadania.
- To chory pomysł... Powalony, nie zgadzam się nigdzie lecieć - powiedziałem całkowicie poważnie.
       Widziałem na sobie wzrok pozostałych, ale miałem to gdzieś. Kobayashi nie mógł tak po prostu zabrać mnie stąd i na dodatek nie wiem na jak długo. Co, jeśli na zawsze mnie stąd zabierze i to bez możliwości powrotu? Nie podobało mi się to.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {27/06/23, 04:34 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Stałem lekko zaniepokojony tym ile czasu potrzebował Butna do spoakowania gówniaka do walizki. Miałem tylko nadzieję, że nie zrozumiał moich słów dosłownie, bo choć śmiało mógłbym mieć to na myśli, to jednak nie tym razem. Chciałem Shoyo w jednym kawałku.
        Ściągnąłem przeciwsłoneczne okulary z nosa, zakładając je na głowę, a złoty łańcuszek na szyji zabrzęczał, chowając pod białą koszulką z nadrukiem palm oraz kawałkiem piaszczystej plaży. Wygodniej oparłem się o drzwi samochodu, wysłuchując tłumaczeń Hany, która załatwiła lekarza na lotnisku. Miał przebadać słodziaka w prywatnym samolocie, gdy będzie przygotowywany do lotu. Nigdy nie pozwoliłbym na lot w zwykłym samolocie. Gdybyśmy przechodzili rutynową kontorlę, to z pewnością Shoyo odstawiłby szopkę, a tak... wysadzą nas pod sam czubek "ptaka".
        - Czyżbyś zmięknął, Bunta? - spytałem rozbawiony, szczerząc swoje lśniące uzębienie, gdy Hamada ziewał nadal zaspany. Najwidoczniej moja mała zabawa dała mu w kość.
        - Nic mi o tym nie wiadomo - skomentował dość oschle, pakując walizkę do bagażnika. W tym czasie odbiłem się tyłkiem od drzwi, łapiąc za nadgarstek Shoyo i zwinnym ruchem przyciągnąłem go do siebie.
        - Nie masz tu za wiele do gadania - ująłem pieszczotliwie jego drobny podbrudek zadzierając go do góry, aby spojrzał mi prosto w oczy. - Postanowiłem pojechać na wakacje i bez mojej podręcznej zabawki nigdzie się nie ruszam - otworzyłem drzwi i pchnąłem do środka Shoyo, klepijąc go w nadal wystający na zewnątrz tyłek po czym sam wpakowałem się do środka, gdy Bunta z Haną zajęli miejsca z przodu. Nie minęła chwila, a kobieta ruszyła z piskiem opon. Tak, uwielbiałem jak agresywnie prowadziła, nie bojąc się wyprzedzać nawet na trzeciego.
        - Nie zamierza Panicz odebrać? - Bunta zgrabnie wtrącił się, nie mogąc zignorować mojej brzęczącej komórki w kieszeni. W końcu niewiele osób posiadało mój numer telefonu. Westchnąłem, wyciągając przeklęty przedmiot i niechętnie odebrałem, odsuwając szybko komórkę od ucha, aby nie stracić słuchu.
        - Ryu! Jak możesz! Masz wrócić natychmiast! Sam powiedziałeś, że jest ci obojęt - kobieta nie skończyła, bo zaraz rozłączyłem nasze połączenie, rzucając do przodu cegłę, którą złapał Bunta w lekkich podrygach.
        - Czy to Pańska matka? - spytał jasnowłosy, na co dostrzegłem ciekawskie spojrzenie Hany w lusterku.
        - Wzięła sobie do serca moje słowa - mruknąłem nieco niezadowolony, zerkając kątem oka na Shoyo. - Skubana lisica miała już przygotowaną listę potencjalnych żon! Ha! - zarzuciłem rękę na ramię pieseczka, przyciągając go sobie bliżej do siebie. - Ale jak zobaczyłem tego paszczura... postanowiłem zbiec - dodałem niezmiernie dumny z siebie. Wiem, że zgodziłem się na zapłodnienie, na zrobienie jakiejś kobiecie dzieciaka, ale przepraszam bardzo! przyduli do łóżka nie zabiorę! To ujma na moim honorze! Jeszcze jakaś bestia by z tego wyszła i wstyd później przyznać do czegoś takiego! Nie ma szans! Przy czymś takim nawet mi nie drgnie, a sztuczne zapłodnienie odpada. Nie jestem skończonym idiotom, żeby sam siebie zadowalać przy śmiesznych filmikach. Takie coś jest dla przegrywów życiowych. Desperatów.
        - Cały Panicz - Hana nie mogła powstrzymać się od ironi w głosie, ale widać było, że się uśmiecha na co Bunta jedynie westchnął, przewracając oczami.
        - Koniec końców czekają nas wakacje. Co by zwiedzić na miejscu...? - zerknąłem na Hamadę. - Może coś zaproponujesz? - poruszyłem znacząco brwiami.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {29/06/23, 07:08 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Spojrzałem na niego niezadowolony, kiedy przyciągnął mnie do siebie, po czym ujął mój podbródek, unosząc nieco głowę do góry.
- Przestań mnie tak nazywać, psycholu - mruknąłem, po czym zaskoczony opadłem na tylne siedzenie. Przekląłem pod nosem, kiedy klepnął mnie w tyłek, który nadal bolał, o czym chyba mężczyzna zapomniał, choć nie oszukujmy się... Raczej tak bardzo nie przejmował się moim stanem. Usiadłem w wygodnie na tylnym siedzeniu, zapinając od razu pasy, co szybko uznałem za słuszny krok. Kobieta okropnie jeździła, choć pewnie niektórzy sobie to chwalili, ale dla mnie było za szybko i zbyt niebezpiecznie. Co jak co, ale mogłaby jechać spokojnie... Jeszcze nas zabije, choć wtedy modliłbym się, bym tylko ja przeżył, uwolniłbym się od tych psycholi. O tak, to byłoby coś pięknego i niesamowitego. Wróciłbym do domu i udawał, że nic się przez ten czas nie wydarzyło.
       Kątem oka zerknąłem na Ryu, który rzeczywiście ignorował przychodzące połączenia. Robiło się to już nieco irytujące, ale nie mogłem go zmusić do tego, by odebrał cholerny telefon. Co prawda, chętnie zrobiłbym to za niego, ale nie oszukujmy się, nie pozwoliłby mi na to. Na szczęście odebrał, ale nie spodziewałem się, że głos jego matki będzie tak roznosił się po samochodzie. Wzdrygnąłem się na jej krzyk, a w głosie było słychać, że nie jest zadowolona z wyjazdu syna. Spojrzałem na Kobayashiego, zastanawiając się jaki sens było uciekać przed kobietą. Cóż, sam pozwolił wybrać matkę jego dziecka, a reakcja Ryu nieco mnie bawiła, więc parsknąłem pod nosem, ukrywając rozbawienie za dłonią. Co jak co, ale to było dziecinne z jego strony. Owszem, każdy z nas ma jakiś typ, który powali na kolana, ale na pewno nie mogło być tak źle, pewnie wyolbrzymiał i po prostu nie był gotowy na to.
- Jak dziecko... - westchnąłem, posyłając Ryu zadziorny uśmiech. Cóż, jeśli go te słowa urażą, trudno... I tak raczej nie jest w stosunku do mnie oszczędny. Spojrzałem w jego oczy i zmrużyłem powieki, zastanawiając się, gdzie dokładnie jedziemy.
- Może komisariat policji? - zaproponowałem, a widząc wzrok mężczyzny jednego, jak i drugiego, tylko parsknąłem śmiechem. - Nigdy nie byłem za granicą, nawet nie leciałem samolotem... - powiedziałem, zastanawiając się, co będziemy robić w Stanach. - Nawet nie wiem, gdzie dokładnie lecimy, ale też nigdy nie interesowałem się Ameryką, nie wiem, co można tam zwiedzać - dodałem. Nie spodziewałem się, że mój pierwszy wyjazd za granicę będzie tak wyglądał. W towarzystwie niebezpiecznych ludzi, będąc zabawką dla jednego z nich.
- Niczego was w tych szkołach nie uczą? - zapytał Bunta, na co wzruszyłem ramionami.
- Są rzeczy, które mnie interesują i są takie, które olewam - wyjaśniłem. Może i ktoś opowiadał o całej Ameryce, co warto zwiedzić i czego unikać, ale ja pewno wolałem robić coś innego. - Zawsze możecie zorganizować cały dzień, lot pewnie będzie długi - oznajmiłem.
       Nim się obejrzałem, a byliśmy na lotnisku. Od razu zauważyłem, że nie będziemy wchodzić, jak normalni ludzie i zacząłem żałować, bo gdybyśmy weszli do środka na odprawę, to mógłbym jakoś im zwiać, poprosić o pomoc, mówiąc, w jakiej jestem sytuacji. Nawet poprosić o telefon i zadzwonić do ojca. Byliśmy jednak podstawienie pod sam samolot, na co cała moja nadzieja wyparowała. Nawet jakbym zaczął krzyczeć, to nikt by nie zareagował.
- Wow, nawet masz własny samolot, niesamowite... - przewróciłem oczami, wysiadając z samochodu, ale oczywiście od razu Ryu zaczął mnie pilnować. Nawet, jakbym zaczął uciekać, to oni by mnie zastrzelili.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {09/07/23, 01:44 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Prychnąłem pod nosem patrząc zadziornie na Hamade, który miał czelność odzywać się w taki a nie inny sposób w moją stronę. Spod zmrużonych powiek lustrowałem go uważnie. Powinien cieszyć sie, że byliśmy gdzie byliśmy i nie miałem jak go ukarać. Przynajmniej nie w sposób jaki mu się należało.
         - Komuś się język wyostrzył - mruknąłem z iście zadowoloną miną. Zdawało się jakby zaczął zachowywać się normalnie, a może zgrywał cwaniaka przede mną? Niezwykle zaczęło mnie intrygować to, co działo się w tej jego maleńkiej główce. Z jakiego powodu zmienił swoje zachowanie i przestał się mnie... bać? Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, jakby ciężko przetwarzali wszystko co miało teraz miejsce, jakby nie wiedzieli czego mogą się po mnie spodziewać, a ja jeydnie wybuchnąłem śmiechem, wyobrażając sobie podróż pod same drzwi komisariatu policji. Doprawdy, cudowny widok. Nie byłem zachwycony niespodziewanym przyjazdem rodziców, a sam nagł wyjazd był upierdliwy, ale dzięki mojej zabaweczce dostrzegłem cień szansy na dobrze spędzonego czasu. Zabawne.
         Sam Bunta prawie wyskoczył ze swoich butów widząc moją reakcję, ale szybko się ogarnął, skupiając na reszcie drogi.
         - Daj spokój dzieciakowi - zwróciłem się do Bunty. - Nie wszystko czego uczą w szkole jest warte zapamiętania - doskonale wiem co miał na myśli Hamada. Choc nigdy nie byłem w szkole, to prywatne nauczanie było neizwykle nudne, a ich treści niczym się nie różniły od tych w czterech ścianach. Ach, ciekawe jak to jest być licealnym uczniem...
         - Z Tokio mamy osiem godzin do Ameryki Południowej. Przenocujemy u mojego znajomego - poinformowałem, wyciągając telefon i wystukałem wiadomość do znajomego. Dla wygody zarzuciłem rękę za głowę Shoyo, aby mieć go nieco bliżej, dla siebie i resztę drogi spędziliśmy w spokoju. Na miejscu wszystko poszło jak spłatka, a chwilę póżniej mogliśmy cieszyć się już prywatnym samolotem. Weszliśmy do środka gdzie było wiele przestrzeni. Cztery siedzenia, spory stolik między nimi i barek przy któym stały dwie kobiety w obcisłych spódniczkach.
          - Witamy Pana Kobayashi - skłoniły się bardzo nisko, a ja ciągnąc za sobą Hamade usiadłem zaraz przy okienku, obserwując jak przygotowują samolot z zewnatrz do lotu.
          - Siadaj maleńki, będziesz robił za moją maskotkę, albo poduszkę - mruknąłem z szelmowskim uśmieszkiem, klepiąc miejsce obok siebie, gdy Bunta wyciągnął pojemniczek z cygarami. - Nie dziś, ale chętnie napije się czegoś mocnego - spojrzałem na blondynkę, która łapiąc polecenie poszła nalać drinka. - Odpocznij, masz na to siedem godzin - szepnąłem słodko do ucha Shoyo, a w tonie głosu słychać było pewnego rodzaju obietnicę.
           Lot okazał się neizwykle szybki. Na miejscu odebrała nas sekretarka znajomego, podwożąc nas prosto do jego posesji, a raczej wieżowca, gdzie na samym szczycie pomieszkiwał on. Mathias Blackmorrow. Gdy tylko stanęliśmy przed drzwiami oszklonego holu, z widny wyłonił się blondyn z lekkim zarostem i idealnie wyprasowanym, siwym garniturze. Jak zwykle miał do niego dopasowany pstrokaty krawat, a fajka w zębach nigdy nie znikała. Niczym niedźwieć, bo takiego przypominał z powodu swoich szerokich ramion podszedł ciepło chcąc mnie uściskać na co zrobiłem zwinny unik i ofiarą jego uścisku został Bunta trzymający wszystkie bagaże.
         - Mógłbyś choć raz pozwolić mi na przytulaska - mruknął z zbyt teatralnym wyrzutem.
         - Daruj sobie ten teatrzyk. Nie chciałbym zarazić się od ciebie głupotą
         - Cały Ryu - westchnął jakby nie miał do mnie sił - A to kto? - spytał, dostrzegająć obok mnie Hamadę.
         - Ach to? Moja mała zabawka. Nadal myślę nad słodkim zdrobnieniem. Co myślisz o pulpeciku? A może Pudelku?
         - Czyli coś na literę p hm? - wyglądał jakby naprawdę zastanawiał się nad tym, ale szybko odpuścił. - A co tak naprawdę sprowadza cię w moje skromne progi? Jak mniemam podany powód w wiadomości nie jest prawdziwy- niesłychanie dobrze mnie znał, wyłapując ten szczegół.
         - Sprawy rodzinne - skrzywiłem się na co ten wybuchnął śmiechem. Rozumiejąc sytuację zaprosił nas na oględziny całego budynku, pokazując na sam koniec nasz apartament, którym było całe piętro.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {13/07/23, 08:33 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Przebywanie tak daleko od domu, u obcych ludzi, w nieznajomym miejscu, nieco mnie przerażało. Nie chciałem lecieć do Ameryki... Ten pomysł był głupi, ale nie miałem nic do gadania. Nie podobało mi się to cholernie, co mogłem jednak zrobić? Ryu mógł wybrać jakieś miasto w Japonii albo jakieś bliższe państwo, aby zawsze swobodnie można było wrócić. Wybrał USA, a ja nie chciałem oddzielać się od rodziny, nawet jeśli nie miałem z nimi teraz kontaktu. Zagryzłem dolną wargę, rozglądając się po wnętrzu samolotu. Nigdy żadnym nie leciałem, więc stres nieco pojawił się w mojej głowie, dlatego nic nie mówiłem. Spojrzałem również na kobiety, które miały według mnie za obcisłe i krótkie spódniczki, ale i tak mnie to nie interesowało. Usiadłem obok Ryu, zaciskając palce na swoich udach. Martwiłem się tym wszystkim, głównie dlatego, że pierwszy raz miałem lecieć samolotem i to nie godzinę czy dwie, a prawie osiem. Utkwiłem wzrokiem w drzwi, które się zamknęły i przełknąłem gulę w gardle. Nawet słowa Kobayashi'ego do mnie nie docierały.
- P-pewnie - wyszeptałem, czując, jak dreszcz przechodzi po całym moim ciele, kiedy jego usta znalazły się przy moim uchu.
       Nie mogłem powiedzieć, że uda mi się zasnąć. Siedem godzin to jednak sporo czasu, ale jak mógłbym spać w obecności Kobayashi'ego i w trakcie lotu, który tak mnie stresował? I choć sądziłem, że to niemożliwe, to ostatecznie zasnąłem. Nie wiedziałem na jak długo, ale obudziłem się przed wylądowaniem. Po tym zabrano nas gdzieś indziej i szczerze mówiąc nie wiedziałem co mam zrobić. Jeśli gdzieś pójdziemy, to będę musiał trzymać się cały czas Ryu, a to mi się nie podobało. Lubiłem mieć swobodę w poruszaniu się, a jednak miały założone niewidzialne kajdany, których nie mogłem ściągnąć. Rozglądałem się po wieżowcu, do którego trafiliśmy. Trzymałem się bliżej Kobayashi'ego, a kiedy została zwrócona na mnie uwaga, zlustrowałem obcego mężczyznę i schowałem się nieco za Ryu.
- Żadne z tych, psycholu... - mruknąłem pod nosem, czując się okropnie z tym, że chciał nazwać mnie „pulpecikiem”. Ani trochę nie brzmiało to dobrze, tak samo „pudelku” co to w ogóle były za ksywki? Prędzej świnie zaczną latać niż się na to zgodzę. Cały czas rozglądałem się po miejscu, czując pewne zafascynowanie. Zdecydowanie różniło się to od posiadłości Ryu, jak i ogólnie japońskich domów czy mieszkań, choć pewnie znalazłoby się takie w stylu amerykańskim czy innym. Przez całą drogę nawet słowem się nie odezwałem, oglądać te wszystkie dekoracje, które przypadły mi do gustu, aż w końcu trafiliśmy do apartamentu, w którym mieliśmy się zatrzymać.
- Wow - wydusiłem z siebie, wchodząc bardziej w głąb przez co wyminąłem pozostałych. Nie powinienem się tak ekscytować na widok mieszkania, ale jednak ładnie to wszystko wyglądało.
       Podszedłem do okna, o które oparłem się dłońmi, aby podziwiać widok. Przez moment zapomniałem o wszystkim, ciesząc swoje oczy ładnymi widokami. Szybko jednak się opamiętałem, czując, jak nabieram rumieńców. Zapomniałem się nieco i wiedziałem, że tak to nie powinno wyglądać.
- Na jak długo zamierzamy tu zostać? - zapytałem, spoglądając na Ryu. Nie obchodziło mnie, czy przerywam im rozmowę, czy też nie, ale nie określił się z tym, na ile tutaj zostaniemy. Liczyłem na to, że maksymalnie tydzień, ale jakoś nie spodziewałem się tego, że słowa Kobayashi'ego będą zgodne z moimi myślami. Gdybym miał telefon, to na pewno zrobiłbym zdjęcia i wysłał do ojca czy przyjaciela, byłem ciekawy, jak miewa się Ryushi, ale wolałem, by ludzie Ryu go nie śledzili. Co jak co, ale wiem, że Morino potrafi sprawiać problemy i jak zobaczy, że ktoś go śledzi, to na pewno nie odpuści.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {30/07/23, 11:25 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Naszą przyjemną gadkę musiał oczywiście ktoś przerwać. Spojrzałem na Hamadę niczym na robaka, którego najchętniej bym właśnie rozdeptał. Może nie pałałem miłością do Mathiasa Blackmorrow, ale był mi drogim przyjacielem i jakiekolwiek wtrącania działały mi nieco na nerwy.
        - Tak długo, aż matka nie zapomni o sprawie - mruknąłem niezadowolony, na co blondyn przechylił lekko głowę, jakby starał się połączyć kropki. Sam fakt, iż odpowiadałem bardziej Shoyo aniżeli jemu sprawiał, że ten zaczął myśleć nad czymś intensywniej.
        - Matka Pana Kobayashi znalazła mu żonę, aby ta spłodziła potomka. Zapewne celowo wybrała bestie, bo Pan Ryu stwierdził, że jest mu obojętne kim będzie - zauważył Bunta, odkładając bagaże na ziemię.
        - Haha! I dałeś dyla ze swojej posiadłości?! Haha! - Mathias zaserwował mi solidną lepe w plecy, zaś ja prawie wyplułem sobie przez to płuca, robiąc krok do przodu, aby nie paść twarzą o ziemię. Spojrzałem na jasnowłosego z mordem w oczach, ale ten nic sobie z tego nie robił i pozwolił nam odpocząć, zostawiając nas samych w apartamencie. Odetchnąłem z ulgą, podchodząc do małego barku, skąd wyciągnąłem whisky i nalałem sobie do szklanki, upijając nieco złocistego napoju.
        - Nie będę cię tutaj trzymał pod kluczem. Jeśli chcesz możemy wyjść na miasto. Nie wyglądasz na poliglotę, więc daleko mi nie uciekniesz - prychnąłem patrząc na niego spod szklanki, gdy Bunta zanjmował się ogarnianiem bagaży. Jedynie słuchał jednym uchem, aby w razie czego wiedzieć na co być przygotowanym. W końcu przyjechaliśmy do obcego kraju. Shoyo nie miał komórki, więc nie miał możliwości za bardzo się dogadać z innymi. Nie każdy rozmawiał tu w ich ojczystym języku.
        - Ale najpierw się przebierz. Musisz pasować do smyczy, którą tobie jakiś czas temu kupiłem. Chętnie wyprowadzę swojego pieska na spacer - mruknąłem z zadowoleniem, choć w oczach dostrzec można było grozę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {02/08/23, 12:50 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Na pewno odpowiedź Kobayashi'ego nie była dla mnie jasna. Jego mama mogła zapomnieć wcześniej lub później, ale co jeśli zajmie jej to miesiącami? A może nawet i latami? Jak on to sobie wyobrażał? Nie podobało mi się to coraz bardziej, choć miejsce było na pewno warte zwiedzania, to jednak chciałem być w swoim rodzinnym mieście. Nie wiedziałem, co dzieje się z moją rodziną  czy przyjaciółmi, a stąd nawet nie mogę do nich zadzwonić. Spuściłem głowę, zerkając na swoje drżące dłonie. Obce miejsce, braki w znajomości języka... Na pewno co nieco umiem, ale wątpię bym z kimkolwiek się dogadał, a nawet nie miałem telefonu by móc przetłumaczyć jakiekolwiek zdanie. Naprawdę chciałem stąd uciec, udać się na najbliższy komisariat i opowiedzieć o wszystkim, ale przecież mnie zabiją... Zapewne jak tylko bym przekroczył granicę Japonii, to dostałbym kulkę w łeb, nawet jeśli daliby mi ochronę.
       Spojrzałem na drzwi, które zamknęły się za przyjacielem Ryu, po czym pognałem wzrokiem za mężczyzną. Zmarszczyłem brwi na jego słowa. Nie zamierzał trzymać mnie pod kluczem? Czemu  czułem tutaj podstęp? Owszem, mieliśmy wyjść razem, a nie tak, że puści mnie samego, ale to jednak zawsze jest jakieś ryzyko, że oddalę się od niego by znaleźć okazję do ucieczki. To była moja szansa... Naprawdę mogło mi się udać, kiedy nie byliśmy otoczeni jego ludźmi. Tutaj był Bunta i Kobayashi... Wystarczy, że czymś się zajmą lub zainteresują i będę mógł to wykorzystać.
- Jakiej smyczy? - zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumiejąc dlaczego chce mi zakładać jakąś smycz. Przecież nie jestem psem. - Jestem człowiekiem, a nie psem! Nie będę zakładał żadnej smyczy! - krzyknąłem, patrząc uważnie na mężczyznę. Kątem oka widziałem, że Bunta dokładnie się nam przysłuchuje, ale to nie zmieniało faktu, że nie podobało mi się to, że Ryu traktuje mnie, jak jakiegoś psa.
- Jeśli tak ci brakuje pieska, to idź sobie jakiegoś kup i wyprowadzaj na spacer - mruknąłem, kierując się do sypialni. Jak to niby miałoby wyglądać? Przecież ludzie będą się na nas patrzeć, jak na jakiś idiotów! Nie miałem ochoty, by moja twarz krążyła po internecie, kiedy będę trzymany na smyczy. Nie jestem psem!
       Trzasnąłem drzwiami, po czym spojrzałem na walizkę. Chciałem wyjść, naprawdę coraz bardziej tego pragnąłem, tym bardziej, że czas mijał szybciej, kiedy człowiek był czymś zajęty. Otworzyłem walizkę i spojrzałem na ubrania, które miałem spakowane. Wyszedłem z pokoju, zostawiając otwarte drzwi i wysypałem ubrania na podłogę. Będę musiał jakoś to przeboleć.
- Będziesz wiedział lepiej, co pasuje do smyczy... Choć nadal uważam, że to niekonieczne, ludzie będą się dziwnie patrzeć - skrzywiłem się lekko, patrząc uważnie na Ryu, który pił whisky.
       Ostatecznie ubrałem się w to, co zadecydował Kobayashi, choć nie skończyło się na jednym przebieraniu, a przynajmniej trzech czy nawet czterech razach. Nie wiem czemu, ale z każdą minutą liczyłem coraz bardziej, że zrezygnuje z pomysły zabrania smyczy, ale mówiliśmy o Ryu, więc to nie będzie takie proste. Posprzątałem pozostałe ubrania i wróciłem do mężczyzny, akurat w chwili, kiedy zaburczało mi w brzuchu. Zarumieniłem się lekko, starając się nie zabić wzrokiem rozbawionego Bunty.
- Pójdziemy coś zjeść najpierw? Może być cokolwiek - powiedziałem, układając dłoń na brzuchu. Miałem nadzieję, że żołądek nie zechce ponownie mnie zawstydzić, ale niestety po chwili dało się usłyszeć kolejne burczenie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {08/08/23, 12:58 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        - Bunta - mruknąłem, marszcząc w zadowoleniu lekko brwi, a towarzysz zrozumiał bez zbędnych słów co chciałem teraz od niego. Bez zbędnych słów wyszedł na moment z pomieszczenia, a ja tylko czekałem, aż ten młody matoł wyjdzie z pokoju z skruszoną miną. Na szczęście nie trwało to długo. Zadowolony od ucha do ucha ze zwycięstwem malowanym na twarzy pokazywałem palcem co ma na siebie założyć, a gdy skończyłem dręczyć Hamadę zbędnymi przebierankami, Bunta wrócił z dosłownie smyczą oraz kagańcem.  Biorąc do ręki rzeczy, podszedłem do Shoyo, wymachując jego nową ozdobą.
         - Na co masz ochotę? - spytałem, czując lekkie zaskoczenie z tyłu pleców. Cóż, nie było to zbyt częste u mnie, aby wypytywać kogoś o to, co ma ochotę zjeść. - Homara? Może słynne Sandwiche, albo co innego - mruknąłem, montując obrożę na jego szyji, a później przypinając do niej smycz.
        - Zanim wyjdziemy - uniosłem dłoń z zawieszonym kagańcem na palcu. - Jaką rasą pieska chcesz być? Bo jeśli szczerzącą kły, to będę musiał założyć i to - nachyliłem się nad nim na tyle blisko, że mógł poczuć bijące ode mnie ciepło. Z rozkoszą chłonąłem jego zmieszanie i tą prze uroczą burzę myśli, a gdy tylko otrzymałem odpowiedź, odsunąłem się, oddając Buncie przedmiot.
        [b[- Zatrzymaj. Na wypadek, gdyby dostał wścieklizny. Pieski są nieobliczalne -[/b] dodałem i pociągnąłem lekko smyczą, aby zmusić Hamadę do zrobienia jednego kroku w przód.
         W ten sposób wyszliśmy na miasto i już w samym progu drzwi zwróciliśmy na siebie uwagę innych. Bunta wyciągnął komókę, zaczynając nas kamerować, co lekko zmieniło nastawienie ludzi. Cóż, teraz inni mają mase pomysłó na kontent w internecie, więc i takie coś nie powinno ich zdziwić. Z niesłychaną radością, której nie ukrywałęm ruszyłem do przodu, w kierunku najbliższej knajpy z tym, co sobie zachciał Shoyo.
        - W sumię wyprowadzanie pieska jest całkiem zabawne. Może naprawdę jednego sobie sprawię - mruknąłem, zatrzymując sie na moment. - Na cztery łapy, kundlu - warknąłem ostrzegawczo. Nie interesowało mnie to, że ubrudzi sobie łapki. Zawsze można je później umyć. Miał udawać psa, a psy chodzą na czterech łapach. - I szczeknij jeśli rozumiesz - cmoknąłem ustami, wzruszając ramionami.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {12/08/23, 09:46 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Zmarszczyłem brwi, widząc, jak Bunta wraca do nas ze smyczą i KAGAŃCEM! Zgodziłem się już na tą cholerną smycz, ale o drugim przedmiocie nie było mowy. Chyba nie myślał, że z tym wyjdę na zewnątrz? Jeśli tak, to już wolę zostać w czterech ścianach i nudzić się całymi dniami. To chore, nienormalne...
- Homara? Raczej w takim wydaniu by mnie nawet do restauracji nie wpuścili - mruknąłem, patrząc jak zapina smycz o obrożę, którą również mi założył. - Zjadłbym prawdziwego burgera - powiedziałem, woląc udzielić jakieś odpowiedzi. Mógł tak naprawdę zdecydować za mnie, bo szczerze mówiąc obojętne jest co zjemy, ale będąc z obrożą i smyczą, to raczej wiele miejsc może nie być miło nastawiona dla nas. Co jak co, ale wątpię by do eleganckiej restauracji z homarami chcieli kogoś takiego. Ryu może mieć wpływy, ale bez przesady, to nie Japonia.
- Nie znam się na rasach psów, ale będę spokojny - powiedziałem. Nie chciałem zakładać kagańca już samo to, że miałem smycz za którą mnie prowadził, było przesadą.
       Prawie się wywróciłem, kiedy pociągnął mnie za sobą. Czułem, jak poliki mnie pieką, kiedy wyszliśmy na zewnątrz, a inny zaczęli się na nas patrzeć, jak na jakiś kosmitów. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię i to nie dlatego, że inni patrzyli, ale również dlatego, że ktoś nawet robił nam zdjęcia. Co jeśli dojdzie to do moich przyjaciół albo rodziny? Wzdrygnąłem się na samą myśl, że mogliby zobaczyć mnie w obroży i ciągnącego za smycz przez jakiegoś typa, który na pierwszy rzut oka nie wygląda na przyjacielskiego. Prawie wpadłem na Kobayashiego, kiedy ten się zatrzymał i aż zdębiałem, słysząc jego polecenie. Spojrzałem na niego z przerażeniem, jednocześnie nie wiedząc czy mówi poważnie.
- N-nie, to przesada. Nie będę szedł na czterech - powiedziałem, łapiąc Ryu za nadgarstek. Nie chciałem głośno mówić, aby inni nie wiedzieli co się aktualnie tutaj wyprawia. Spojrzałem na Bunte, który cały czas trzymał telefon w górze. Nie miałem pojęcia czy naprawdę nas nagrywa, czy po prostu udaje dla pozorów.
- Brzmisz jakbyś miał tu cokolwiek do gadania. Na cztery łapy, chyba że chcesz coś innego do gęby niż jedzenie - usłyszałem, skupiając spojrzenie na chodniku. Dlaczego on mi to robił? Upokarzające.
       Puściłem nadgarstek mężczyzny i zacisnąłem usta w wąską linię. Ze spuszczoną głową zniżyłem się, aby znaleźć się rękoma oraz kolanami na chodniku. Nie byłem wstanie spojrzeć na Ryu czy innych ludzi, kiedy ja miałem robić za prawdziwego psa. Dobrze, że nie kazał mi się rozebrać, choć wątpiłem w to, że nie przeszło mu to przez myśl. Kobayashi pewnie jeszcze czekał, aż szczeknę. Otworzyłem usta, ale nic nie chciało przejść przed moje gardło. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że jeśli każę mu dłużej czekać, to na pewno nie będzie nic z tego dobrego dla mnie.
- H-hau - wydałem z siebie dość niepewny głos, ale zbyt cicho, by Kobayashi cokolwiek usłyszał. - Hau! - poprawiłem się, ale nadal nie byłem w stanie podnieść głowy. Czułem się tak zawstydzony, że straciłem apetyt. Jeśli każe mi jeść z podłogi, to naprawdę się rozryczę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {13/08/23, 09:18 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Z pewnością moje oczy błyszczały. Czułem jak zapierająca radość rozciąga moje kąciki ust do granic możliwości. Sam Bunta był nie lada zaskoczony, gdy z fascynacją patrzyłem na swojego pieska tak uroczo dającego głos. Ach, jeszcze nigdy tak dobrze się nie czułem. Miałem nie raz posłusznego "psa", ale ten tutaj miał coś w sobie, co powodowało właścicielską radość i chęć wynagrodzenia zwerzaczka.
        - Świetnie, dobry piesek. Wynagrodzę cię smacznym burgerkiem - pogłaskałem go po czuprynie i ruszyłem przodem, mając lekko napiętą smycz, aby Shoyo był przy nodze. Jeszcze by mi zwiał, albo narobił problemów. Szliśmy powoli, aby chłopak nadązył za stawianiem kroków. Smakowita burgerownia nie była daleko, poza tym każda w tym kraju była lepsza od tych robionych w Japionii. Tam kompletnie się na tym nie znali. Sam fakt jak beznadziejnie smakował chleb...
        Weszliśmy do środka. Kelner spojrzał na nas niepewnie z powodu Shoyo, ale bez komentarza wskazał nam stolik w kącie, gdzie nie będziemy wzracać na siebie zbytniej uwagi. Cóż, osobiście uważałem, że było na to za późno. Mimo to odebrałem kartę Menu i wybrałem sobie jednego z burgerów z podwójną porcją mięsa oraz sera. Rzuciłem kartą na podłogę dla Hamady, zwracając się ku kelnerowi.
        - I poproszę jeszcze miskę z wodą - wskazałem palcem na mojego psiaka, aby wiedział co mam na myśli i domówiłęm jeszcze pięciolitrowy dzbanek gazowanego napoju.
        - I jak się bawi mój piesek? Widzisz, twój pan zabrał cię na spacerek i w dobre miejsce. Później pójdziemy jeszcze na trawkę, żebyś mógł się wykupciać - parsknąłem, mówiąc już w żartach. Co jak co, ale nie chciałbym patrzyć jak sra. Chociaż widok Shoyo lejącego na czerwony hydrant mógł być dość zabawny, ale raczej daruję sobie. Na dziś mu wystarczy.
        - Proszę, miska z wodą - kelner przyniósł psią miskę i podsunął Hamadzie, znikając tak szybko jak tylko mógł.
        - Pij - pociągnąłem za smycz, czekając co zrobi, a po chwili zadowolony uznałem, że w sumie wystarczy mu już tego. Sięgnąłem ręką po obrożę i ciągnąc za nią, postawiłem Shoyo do pionu, choć nadal klęczał, to teraz mogłem spojrzeć mu prosto w oczy. Bez ostrzeżenia wtopiłem się zachłannie w jego usta, badając językiem wnętrze i z głośnym mlaśnięciem odsunąłem chłopaka, nadal trzymając obrożę jednym palcem.
         - Bunta, idź z nim do kibla. Niech umyje ręce i wróci. Niedługo będą burgery - powiedziałęm, odpinając smycz, a jasnowłosy z przytaknięciem wstał na równe nogi, czekając aż piesio się ogarnie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {15/08/23, 10:07 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Czułem się okropnie zażenowany tym wszystkim. Wzrok innych wyraźnie mówił, że nie do końca rozumieją co się tutaj dzieje, a ja byłem zwyczajnie na widoku. To nie Ryu wyglądał zabawnie, a ja. Miałem ochotę się rozpłakać. Odpiąć tą pieprzoną smycz i zwyczajnie uciec, nieważne gdzie, po prostu chciałem zapaść się pod ziemię, aby uniknąć takiego pośmiewiska. Szedłem przy Kobayashim, czując jak w niektórych momentach boleśnie coś wbija mi się dłonie, a kolana bolą od chodzenia po chodniku. Starałem się nie skupiać na tym co dzieje się wokół mnie, ale w pewnym momencie naprawdę poczułem, jak łza spływa po moim poliku. Nie kręciły mnie takie rzeczy, więc zwyczajnie nie czułem się dobrze z tym wszystkim. Samo wejście do knajpy sprawiło, że moje poliki pokryły się czerwonym rumieńcem i miałem cichą nadzieję, że Ryu już odpuści skoro byliśmy w takim miejscu, ale najwidoczniej wcale nie zamierzał.
       Wzdrygnąłem się, kiedy powiedziałem o misce z wodą i spojrzałem na niego z nienawiścią w oczach. On naprawdę traktował się mnie jak psa. To chore, okropne... Że też bawi go coś takiego. Zmarszczyłem brwi na jego słowa, nie wiedząc czy powinienem na to odpowiedzieć czy nie. Wcześniej kazał mi szczekać, więc co miałem zrobić w takiej chwili? Spojrzałem na kelnera, który był zmieszany całą sytuacją i miałem nadzieję, że nie uzna mnie za jakiegoś pojeba, na którego aktualnie wychodziłem.
- Ż-żartujesz sobie ze mną? - wyszeptałem, patrząc na miskę z wodą, ale wiedziałem, że Ryu w każdej chwili może po prostu wcisnąć mi do niej głowę. Schyliłem się, aby napić się z miski i myśl, że inne psy z niej piły, nieco mnie obrzydzało. Wytarłem ręką swoje usta, aby nie kapało mi z brody, jak jakiemuś psu i spojrzałem na Ryu, który wydawał się być zadowolony. Pociągnął mnie do góry, więc oparłem dłonie o jego siedzenie i jęknąłem niezadowolony, kiedy zaczął mnie całować. Zamknąłem oczy, dając mu się dalej całować, aż przerwał. Nabrałem nieco powietrza, odwracając wzrok, ale znów spojrzałem na mężczyznę. Czy to oznaczało, że mogę już wstać? Odpiął mi smycz i też nic nie powiedział, że mam iść do toalety na czterech. Spojrzałem na Bunte, który na mnie czekał i podniosłem się na równe nogi, otrzepując spodnie z brudu.
       Ruszyłem do toalety w towarzystwie Bunty, który w końcu mógł schować telefon.
- Nie potrzebuję niani, chyba że chcesz patrzeć, jak robię siku - powiedziałem do mężczyzny, kiedy wszedł za mną.
- W każdej chwili możesz zwiać, nie zaryzykuję własną głową. Rób co musisz, to nie pierwszy raz kiedy widzę, jak ktoś się załatwia - wzruszył ramionami, zaś ja się skrzywiłem, ale odpuściłem sobie i po prostu skorzystałem z toalety. Umyłem ręce oraz ochlapałem twarz nieco zimną wodą, aby się ogarnąć. Wytarłem wszystko dokładnie, po czym spojrzałem na Bunte, który z powrotem za mną szedł aż do stolika.
- Zadowolony jesteś? Jeśli cokolwiek dojdzie do mojej rodziny... Nikt nie może z nich tego zobaczyć - powiedziałem nieco ciszej, siadając obok Ryu, bo Bunta i tak zajął całe miejsce naprzeciwko nas.
       Do stolika wróciła kelner, który chyba poczuł ulgę, że nie będę jadł z podłogi, ani że też dłużej nie piję z miski. Postawiono przed nami zamówienie i byłem lekko zaskoczony wielkością burgerów. W porównaniu do tych w Japonii, te wyglądały na większe i zdecydowanie lepsze. Zwróciłem również uwagę na krążki cebulowe, po które sięgnąłem jako pierwsze i spróbowałem. To jak chrupało było niesamowite.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {21/08/23, 08:26 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Uśmiechnąłem się w kącikach ust na widok powracającego na dwóch łapkach Shoyo i zaraz za nim znudzonego tym wszystkim Bunte. Cóż, dla niego nie było to nic nowego. Często dręczyłem w ten sposób swoje zabawki. Poniżałem, doprowadzałem do granic możliwości. Teraz było tak samo. Chciałem wiedzieć, gdzie chłopak posiada granicę i na ile mogę ją rozciągnąć, gdy w rolę wchodziła jego rodzina.
         Poklepałem miejsce obok siebie, aby dać znać gdzie ma usiąść młodzieniaszek, a Bunta niczym szeryf rozsiadł się nokrakiem, aby jak najszybciej doskoczyć w razie potrzeby do Hamady. Chwilę później przyszedł kelner oddając nam zamówienie. Widać było u niego ulgę, że nie będzie musiał już nas zbytnio obsługiwać. Cóż, zjemy i wyjdziemy, jak grzeczni klienci. Z uwagą przyglądałem się jak Shoyo sięga po krążki cebulowe, mamrocząc niezadowolony coś pod nosem.
          - Owszem, jestem zadowolony - nachyliłem się nieco do jego ucha, sięgając po kolejnego krążka, którym pomachałem mu przed nosem.
         - Jeśli wyjdzie to co? Zrobisz mi coś, czy sobie? Zastanów się lepiej, co chcesz powiedzieć - ostrzegłem, ostatecznie zjadając krążek, którym go kusiłem i wróciłem do swojego burgera.
         - Smacznego. Jesteśmy w innym kraju, ale nie zapominajmy o kulturze - klasnąłem w dłonie, a Butna podziękował za posiłek, samemu zaczynając się zajadać. O dziwo burger był bardzo smaczny. Te w Japonii miały beznadziejny smak bułek. Nie wspominając o dziwacznych wymysłach jak burger ryżowy. Przecież to wciąż sushi, ale w innym rozmairze i kształcie. Nie rozumie tych baranów.
        - Chciałbym jeszcze zajść w jedno miejsce. Może być nawet na koniec wycieczki - cmoknąłem, zerkając w ekran komórki. Widziałęm po spojrzeniu Bunty, że doskonale zdawał sobie sprawę o co mi chodziło. W końcu w niewiele miejsc miewałęm ochotę odwiedzać, a tu był ktoś, kogo musiałem zobaczyć. Będąc w tym kraju, nie mogłem zapomnieć o odwiedzinach swojej starej zabawki.
        - I jak smakuje? - spytałem Shoyo, patrząc jak je. Cóż, mało kiedy widziałem, aby zajadał w takich ilościach. Zwykle kręcił nosem na jedzenie. Przynajmniej z początku, a skoro apetyt mu dopisywał, to znaczyło, że chłopak dochodzi do siebie. Dobrze.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 3 Empty Re: From today you're my toy {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach