Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Where is my mind?Dzisiaj o 08:03 amLadyFlower
Charm Nook Wczoraj o 10:02 pmAku
Careful, I biteWczoraj o 06:54 pmKass
This is my revengeWczoraj o 08:29 amYoshina
AlterosWczoraj o 08:04 amYoshina
A New Beginning Wczoraj o 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Lies05/05/24, 08:27 pmRusek
Wrong bride at the altar05/05/24, 07:14 pmMireyet
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 33%
2 Posty - 22%
2 Posty - 22%
1 Pisanie - 11%
1 Pisanie - 11%

Go down
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty From today you're my toy {05/01/23, 10:42 am}

From today you're my toy Fff10


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 19/04/24, 11:10 am, w całości zmieniany 4 razy
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {05/01/23, 10:53 am}



 


 



 
     Za zasłoną nocy słychać krzyki...
pewnie Panicz znów                 sięgnął po swą zabawkę. Ciekawe, czy przeżyje
Ryu Kobayashi

 
S
Został głową rodu w wieku szesnastu lat, a jego szkolna nauka odbywała się w domu, prywatnie. Jako potencjalny spatkobierca nie miał lekkiego życia, a wszyscy patrzyli mu na ręce. Ryu przez kilka lat miewał swemu młodszemu bratu za złe, że jest rozpieszczany, a jego wybryki przelatywały przez palce na oczach ojca. To jednak zmieniło się, gdy świętował swoją osiemnsatą wiosnę, a cała flustrację zaczął przenosić na chore upodobania. Chore, bowiem rodzina Kobayashi nigdy nie sądziła, że dozna zaszczytu poznania takiego potwora w ludzkiej postaci. Dzięki temu nazwisko wielkiego domu poszybowało jeszcze wyżej, a Ryu całkowicie oddał się przyjemnością.Ciemnowłosy bardzo dba o swój wygląd. Posiada dobrze zbudowane ciało, które świetnie się prezentuje przy jego wzroście 187 cm. Jego beznamiętny, letargiczny wyraz twarzy przełamuje jedynie kpiący, drwiący uśmieszek, aby pokazać swej ofierze jaka dzieli ich odległość. Ryu musi mieć kontrole nad wszystkim, a jakikolwiek, najdrobniejsze nieposłuszeństwo kara srogą krzywdą. Mimo to zawsze wynagradza podwładnych z Kobayashi dobrą pracą, dlatego nigdy nie obawia się ich zdrady. W końcu strach i wdzięczność są jednymi z najsilniejszych więzów dla człowieka. Ryu posiada oliwkowe tęczówki, gęste brwi i drobny pieprzyk nad lewym pośladkiem. W posesji przechadza się w kimono, które dla niego symbolizuje kulturę, ale jest równie wygodne. W mieście ogranicza ochronę do minimum. Dobrze zna swoje zdolności. Poza tym niewielu ma odwagę mu zagrozić. Z ojcem Tomoe nie ma zbyt dobrych kontaktów, zaś matka Keiko przelewa swą miłość w nadmiarze, jakby w ten sposó chciała nadrobić zaległe lata. Z młodszym bratem nie miał kontaktu od dwóch lat, gdy Osamu skończył szkołę i wyjechał na studia. Ryu aktualnie ma dwadzieścia lat i czuje, że jest w najlepszej do tej pory formie. Co chce wykorzystać pełnymi garściami.

 
emme



Postacie poboczne



? ? ?
Facet od brudnej robotyBunta



? ? ?
Prawa rękaHana



? ? ?
OjciecEizo



? ? ?
MatkaChika


Emme


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 18/04/24, 10:47 am, w całości zmieniany 6 razy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {05/01/23, 11:01 am}

HAMADA  SHOYO

17 lat | 173 cm | 61 kg | ur. 24 czerwca | homoseksualista





Postacie Poboczne


Czterdziestodwuletni wykładowca na kierunku weterynarii. Wdowiec oraz szczęśliwy ojciec, który nadużywa papierosów. Stara się, jak najlepiej zajmować swoimi pociechami, które również bardzo dobrze radzą sobie bez niego. Zawsze dba o to, aby włos z głowy im nie spadł i by mieli co do garnka włożyć. Od śmierci swojej zmarłej żony zdarza mu się randkować, ale jeszcze nie znalazłaś nikogo, kto mógłby zapełnić dziurę w jego sercu. Otwarty na nowości oraz dość surowy, kiedy chodzi o naukę.
HamadaTakeru


Młodsza siostra Shoyo, która ma zdecydowanie bardziej niewyparzony język od niego. Piętnastolatka żyje w swoim świecie, zatapiając się w grach, jak i anime czy mangach. Często można ją spotkać zaczytaną lub grającą przy komputerze, co nie pochwala ojciec, ale dziewczyna nic sobie z jego kazań nigdy nie robi. Od jakiegoś czasu zaczęła się interesować szyciem, a co za tym poszło, zaczęła robić własne cosplaye. Co prawda, jeszcze dąży do perfekcji, ale i tak jest zadowolona z tego co robi. Ma dość dobry kontakt z bratem, który jako jedyny wie o jej orientacji.
HamadaRise


Najlepszy przyjaciel od czasu szkoły podstawowej, który mieszka dosłownie trzy domy od domy rodziny Hamada. Dość hałaśliwy, momentami kłopotliwy, ale Shoyo często pomaga mu wychodzić z kłopotów.  Kiedy trzeba to potrafi się zamknąć oraz wysłuchać co inni mają do powiedzenia. Lubi też przytulać się do innych, zaś Shoyo jest jego częstą ofiarą, gdyż to z nim głównie przesiaduje całe dnie.
MorinoRyushi


Emme


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 27/02/23, 09:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {06/01/23, 05:23 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Karaoke, to dobry sposób na spędzenie czasu ze znajomymi ze szkoły oraz na rozluźnienie się. Tym razem również tak było, kiedy każdy śpiew, pijąc napoje oraz częstując się przekąskami. Nie brakowało śmiechów oraz rozmów, które roznosiły się po niewielkim pokoju.
- Chise wpatruje się w ciebie cały wieczór, czemu do niej nie zagadasz? - zapytałem przyjaciela, który chyba był już zmęczony tym wyjściem.
- Wiem, ale nie mam odwagi do niej zagadać. Przecież ona jest dla mnie za ładna - westchnął, przyglądając się przewodniczącej z daleka. Parsknąłem śmiechem, po czym poklepałem go po ramieniu.
- Później może być za późno, do dzieła, Ryushi - posłałem mu przyjacielski uśmiech i podniosłem się z kanapy, aby pociągnąć go za sobą i popchnąć w stronę dziewczyna, u której od razu pojawił się rumieniec na twarzy. Taki widok był nawet dla mnie zaskoczeniem, gdyż Ryu nie był babiarzem, a ja też na razie nie miałem nikogo, kto mógłby mi się spodobać. Dlatego aż miło się patrzyło, kiedy mój najlepszy przyjaciel czuł się zakłopotany w kontaktach z dziewczyną, która od jakiegoś czasu mu się bardzo podoba.
         W końcu jednak zebraliśmy się do domu, więc napisałem ojcu, że niedługo będę w domu, a w odpowiedzi dostałem pytanie, czy ma po mnie przyjechać. Od razu mu podziękowałem, ponieważ wiedziałem, jakim skrótem iść, aby droga się nie dłużyła. Co prawda nie były to oświetlone uliczki, nawet należały do tych opustoszonych. Mimo tego, że większość bała się iść tędy przez pogłoski o duchach lub jakiś gangach, to jeszcze ani razu nie przydarzyło mi się nic dziwnego, ani strasznego, dlatego często wybierałem tą drogę, aby szybciej znaleźć się w domu. Przeglądałem w telefonie najnowsze zdjęcia na Instagramie znajomych oraz ulubionych gwiazd, kiedy do moich uszu dotarł kobiecy głos. Błagalny, niespokojny...  Zainteresowało mnie to, tym bardziej, że kobieta mogła potrzebować pomocy, dlatego spojrzałem na opuszczoną fabrykę, lekko się przy tym krzywiąc. Zawsze w filmach takie sytuacje były najgorsze i należało uciekać, bo kto normalny szedłby za nieznajomych hałasem. Nie potrafiłem jednak zignorować tego i nie sprawdzić czy kobieta przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Na wszelki wypadek wybrałem numer do ojca i kiedy miałem pewność, że jesteśmy połączeni, wszedłem na teren, rozglądając się za żywą istotą i dostrzegłem, ale nie jedną czy dwie. Przełknąłem gulę w gardle, widząc grupkę osób, która stała nad bezbronną kobietą.
- O cholera... - wyszeptałem do siebie, wycofując się do tyłu. Robiłem to powoli i ostrożnie, aby nie wydać swojej obecności. Jednakże, strzał mnie jeszcze bardziej zaniepokoił. Jeden, drugi, trzeci... Przestałem liczyć, wpadając w panikę i nieco szybciej się cofając, co sprawiło, że przewróciłem się o jakąś leżąc na ziemi rurę i uderzyłem tyłkiem o zimne podłoże.
- Kto tam jest?! - usłyszałem, więc podniosłem się szybko, aby udać się do biegu. Droga ucieczki została jednak zagrodzona przez pojawienie się dwóch większych ode mnie mężczyzn.
- Dzieciak! - krzyknął jeden z nich i nim zdążyłem zareagować, zostałem brutalnie złapany za ramię, po czym moje ręce zostały wykręcone do tyłu, a uścisk na nadgarstkach stał się mocniejszy.
- P-puścicie mnie! - krzyknąłem, szarpiąc się przy tym. Zostałem uderzony w głowę, co nieco mnie ogłuszyło i nie wiedziałem co się dzieje, mimo tego mogłem wyraźnie zauważyć mężczyznę, który wpatrywał się we mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Jakaś szmatka została przyłożona do mojej twarzy i po chwili przestałem widzieć cokolwiek, zasypiając.  
         Powoli otwierałem oczu, czując okropny ból w głowie, jak i w dolnej partii ciała. Leniwie odkleiłem od siebie powieki, od razu zauważając, że nie jest to mój pokój, ani nawet żadne pomieszczenie w domu. Zacząłem panikować, dopiero po chwili zauważając, że ból staje się silniejszy. Spojrzałem na mężczyznę, który znajdował się między moimi nogami. Krzyknąłem z bólu.
- Z-zostaw mnie! Kurwa! - zacząłem się drzeć i szarpać, aby tylko nie pozwolić mu na wepchnięcie swojego penisa we mnie. Ręce miałem związane, zaś nogi nie, więc to ich użyłem, aby w jakiś sposób odepchnąć od siebie nieznajomego faceta. - Nie dotykaj mnie! Zostaw, popaprańcy! - krzyczałem, wierzgając nogami na tyle, na ile mogłem sobie pozwolić. Nie zamierzałem dopuścić do tego, aby jakiś psychol dobierał się do mojego tyłka.
         Widząc jego zdziwienie, wykorzystałem to, po czym uderzyłem go stopą w brodę, aby pokazać mu, że nie chcę, aby się do mnie zbliżał.
- Kim jesteś?! I czemu próbujesz mnie zgwałcić? - zmarszczyłem brwi, podciągając się nieco do siadu, co sprawiło, że zwiększyłem między nami dystans. Rozejrzałem się przelotnie po pomieszczeniu i widziałem drzwi, jednakże ucieczkę zagradzał mi mężczyzna oraz to, że nie mogłem podnieść się z łóżka.  W głowie nadal szumiało i zapewne gdybym teraz wstał, to i tak runąłbym na podłogę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {07/01/23, 01:10 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Swe spojrzenie utkwiłem na dwóch, jakże pustych w środku głowach swoich podopiecznych, którzy po samą matę gieli swoje karki w geście przeprosin. Przez ich nieświadomość klan Kobayashi będzie miał nie lada orzech do zgryzienia, a ktoś niewinny będzie musiał umrzeć. Ech, jak ja nienawidziłem głupców, ale te młodziaki były mi potrzebne. Chociaż jako mięso armatnie w przyszłości.
       - Dobrze zapamiętajcie te ryje, pustaki! I oby to był ostatni raz! Pan Ryu nie wybacza dwa razy! - Hana, odziana w czarny garnitur, który z resztą świetnie na niej leżał, chwyciła jednego z nich za kępek włosów, podciągając głowę na moment, aby wsunąć dwa wydrukowane zdjęcia po czym znów walnęła z impetem głową chłopaka, aby dobrze przypatrzył się twarzom jakich wcześniej nie znał. Te osobistości były istotne, aby nie rozpętać wojny. Cóż, na negocjacje było już za późno.
        - Naprawdę, błagamy o przebaczenie! Gdybyśmy wiedzieli kim są, w życiu byśmy tak nie cwaniakowali! - jeden z nich, zlany potem zabrał głos, a ja znudzony jedynie mruknąłem, przykładając dłoń do czoła. Ciekawe, co dziś na obiad.
       - Morda! Osobiście dopilnuję, abyście posprzątali swój burdel - machnęła ręką, aby odgarnąć spiętego wysoko kuca za plecy z ramienia, a sekundę później wysoka na piętnaście centymetrów szpilka wbiła się w czubek głowy jednego z nich. - Ojć, przepraszam Paniczu Ryu, troszkę przesadziłam - zaskoczona swoją siłą, wyciągnęła po lekkim szarpaniu nogą szpilkę, samej kończąc z pochyloną w pół pozycją na co ja jedynie ciężko westchnąłem. Nie mogłem skupić swych myśli, a Hana pozbyła się jednego z chłopaków, gdy drugi zaczął wrzeszczeć.
       - Bunta, posprzątaj to wszystko - machnąłem ręką od niechcenia, a jasnowłosy skinął tylko głową, chwytając za kołnierz ostatniego, jeszcze żyjącego. Wszyscy wyszli, a ja mogłem nacieszyć się chwilową ciszą. Ach, jaki dziś mamy piękny dzień.

[ . . . ]

         Za sprawą swoich byłych podopiecznych postanowiłem osobiście zająć się świadkiem zdarzenia, aby usunąć jakikolwiek istniejący dowód na zniewagę klanu sąsiadującego z naszymi granicami. Choć w interesach nie mogli nam dorównać, to zdecydowanie w swoich piwnicach chowali nie lada łakocie zbrojne, więc Hana zajęła się odnalezieniem zguby zwiedzającej miastowe uliczki, a my ostatecznie dojechaliśmy na wskazane miejsce. Wszystko było gotowe, nic nie mogło pójść źle. Opuszczona fabryka była idealnym miejscem na dokonanie zabójstwa. Konszachty z policją i strach wyryty w zwykłych ludziach nie mógł nam zakłócić zabawy, a przynajmniej mi osobiście.
       - Błagam, błagam, nic nie powiem, daję słowo - kobieta klęczała, cała osmarkana od histerycznego płaczu. Wiedziała, że to jej koniec, że była świadkiem czegoś, czego nie powinna. Stojąc w kimono za dwojgiem ochraniarzy przypatrywałem się jak Bunto wyciąga spluwę, a potem faszeruje drobne ciało roztrzęsionej niewiasty ołowiem. Jeden, drugi dla pewności, a trzeci z kaprysu, dla większego rozlewu krwi. Bunta doskonale wiedział jak mnie zadowolić i wszystko byłoby skończone, gdyby nie jakieś zamieszanie. Ludzie Kobayashi idealnie zareagowali, łapiąc podglądacza. Z zaciekawieniem podszedłem, stojąc jednak nieco w cieniu, gdy moi podwłądni zaczynali go kneblować za ręce i przykładać ścierkę nasączoną usypiającym środkiem, a na mej twarzy pojawił się szeroki, nikczemny uśmieszek. Ta twarz, ten wzrok i ciało... gdzieś go widziałem, gdzieś ten młodzieniec zwrócił moją uwagę.
      - Ach tak! - stuknąłem pięścią o drugą rozłożoną dłoń, gdy ten całkowicie zapadł w sen. - Pamiętam, hahaha! Jest mój - wysapałem, oblizując lubieznie usta, a delikatna mgiełka ciepłęgo powietrza uleciała w eter. Mijaliśmy go jadąc pod adres dziewczyny, tego wykrwawiającego truchła. Jakie to zabawne! Cóż za rozkoszny przypadek! Los jest kapryśny.Mam nową zabawkę, nowiutką, ach. Jednak te dwa pustostany na coś się przydały.

[ . . . ]

         Upiłem drobny łyk sake, odstawiając naczynie na niewielki stolik w kącie, na którym stała sterta dokumentów, a dokładnie akta śpiącej królewny. Obszedłem z jednego kąta do drugiego łóżko, dumiąc nad tym, co zrobić. Jego ciało było tak elektryzujące. Taki nagi, związany i nieświadomy. Jego klatka powoli unosiła się i opadała. Nie mogłem już dłużej czekać. Rozplątałem sznur trzymający w ryzach płachty szlafroka i usiadłem z boku, palcem pieszcząc lico Hamady Shoyo. Uśmiechnąłem się, wsuwając koniuszek między dwa rzędy zębów, mocząc dokładnie śliną z języka. Wigotnym palcem nakresliłem prostą linię wzdłuż zuchwy i szyji po sam obojczyk, gdzie wbiłem paznokcia, pozostawiając ślad pół księżyca. Wstałem, czując jak penis zaczyna twardnąć i chwytając za kostki podciągnąłem swego nowego pieseczka blizej krawędzi, rozkładając mu nogi.
      - Ciekawe, czy dziewica - prychnąłem, stukając kutasem po udzie. Wyciągnąłem z kieszeni szlafroka opakowanie z gumką. Otworzyłem je zębami i założyłem na członka, spluwając gęstą śliną. Nie byłem delikatny, bo po co? Księżniczka spała w najlepsze, więc w czym był problem? Zabawki ma się po to, aby je używać, prawda?
      Wszedłem w chłopaka głęboko, raz za razem, a przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. Był tak przyjemnie ciepły. Z każdym pchnięciem zaciskałem ręce na jego udach, podgryzałem skórę na torsie, ciągnąłem za sutki, podziwiając jak ciało porusza się w rytm moich ruchów. Brakowało mi tylko jęków, reakcji, krzyków, ale i tak jakoś odnajdywałem satysfakcję z posuwania "zwłok". Minęła dłuższa chwila, w pokoju czuć było zapach potu i seksu, a moja zabaweczka jakby zaczynała się przebudzać. Z szerokim uśmiechem przestałem, patrząc jak ten panikuje. Zaskoczony dałem się podejść, a jego stopa spotkała się z moją brodą, nokałtując mnie prosto na ziemię. Sapnąłem rozwścieczony, wstając po chwili na równe nogi, wycierając ręką swoje usta.
      - Ty mały gówniarzu - wysapałem, marszcząc złowieszczo brwi i w jednej chwili pociągnąłem go za nogę do siebie, ale znów mi się wywinął. Z niezadowoleniem okręciłem się na pięcie i wziąłem dokumenty, rzucając je obok twarzy chłopaka, chwilę później znów łąpiąc go za nogi, ale tym razem w mocniejszym uścisku. Obróciłem go tyłkiem do siebie. Tak elegancko nim świecił.
      - Zamknij się i posłuchaj, chyba ze chcesz, aby twój tatuśko nie zobaczył świtu - trzymałem za już skneblowane dłonie, pochylając się nad nim, zatrzymując swe usta przy jego uchu. Tak, dla penwości, by dobrze usłyszał co miałem mu do przekazania. - Będę tak wspaniałomyślny, że pozwolę tobie wybrać. Paszcza, czy dupa. Gdzie ma znaleźć się mój penis? - słysząc odpowiedź bez ostrzeżenia wsadziłem swój interes, rżnąc ciemnowłosego dopóki nie zdarł sobie całkowicie gardła.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {10/01/23, 07:31 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Ból przechodził przez całe moje ciało, kumulując się w okolicach lędźwi, jak i dziurki. Zagryzłem dolną wargę, czując, że zaczynam panikować. Po raz kolejny omiotłem spojrzeniem pomieszczenie, które było mi obce, jak i mężczyzna, który zaczął podnosić się na nogi. Wzdrygnąłem się widząc go nagiego, jak i jego sztywnego penisa. Przełknąłem gulę w gardle, widzą, że nie jest to mały penis, ale nie straciłem rozum, bo znów zacząłem się szamotać, kiedy złapał mnie za nogę. Cudem udało mi się wyrwać, powstrzymując się przed kolejnym uderzeniem w jego stronę, choć może dzięki temu mógłbym uciec.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknąłem, przesuwając się bardziej pod ścianę, aby skulić się. Moje całe ciało drżało, a policzkach spływały słone łzy. Miałem wrażenie, że gdzieś widziałem już jego twarz, ale... Starałem się przypomnieć, co działo się przed tym, jak się obudziłem. Stara fabryka, grupka ludzi i błagająco o litość kobieta. Uderzenie w głowę i jakaś nasączona szmatka.
         Zamknąłem oczy, chowając twarz, kiedy w moją stronę zostały rzucone jakieś papierki. Kątem oka spojrzałem na pierwszą stronę i zdziwiłem się, kiedy widziałem tam zdjęcie ojca oraz wszystkie dane na jego temat.
- P-puszczaj! - krzyknąłem, czując jak strach się zwiększa, kiedy byłem tyłem do niego, patrzyłem na kartki, słuchając go. Nie chciałem tak skończyć, nie chciałem tutaj być.
- N-nie... Nic mu nie zrobić, nie skrzywdzisz go... N-nie możesz - powiedziałem, czując, jak mój oddech przyśpiesza, a serce boleśnie obija się o żebra Ostatnie czego bym chciał, to żeby mojemu ojcu coś się stało. Wzdrygnąłem się na pytanie mężczyzny, czując jednocześnie obrzydzenie, kiedy jego oddech połaskotał moje ucho, a penis ocierał się o pośladki. Najchętniej odmówiłbym jednego i drugiego, ale nie miałem jak uciec, gdyż mężczyzna trzymał mnie w bolesnym uścisku i przylegał całym ciałem do mnie, na dodatek... Groził, że zabije mojego ojca, nie chciałem by do tego doszło. Zmarszczyłem brwi, czując wstręt do nieznajomego, jak i samego siebie.
- Tyłek... - powiedziałem cicho, wciskając twarz w matera. Po chwili po pokoju rozniósł się krzyk, który wydobył się z moich ust. Bolało. Ruchy mężczyzny były szybkie i bolesne, ani trochę nie było w tym delikatności, ani przyjemności, którą powinno się odczuwać podczas seksu. Zagryzłem swoje usta do krwi, która mieszała się z moimi łzami, jak i śliną. Paznokcie wbijałem w swoje dłonie, zostawiając na nich ślad, jak i pewnie krew. Przestałem myśleć nad tym, co działo się wokół mnie, kiedy raz za razem wchodzić i wychodził ze mnie, doprowadzając do krzyków.
- D-dość... Ja już n-nie dam rady - powiedziałem, starając się odsunąć, wyrwać, cokolwiek by tylko on się ode mnie odsunął, ale nie miałem siły. Całe moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa, poddając się.


•••


         Jak tylko mężczyzna skończył się ruszać i wyciągnął ze mnie swojego penisa, opadłem na łóżko od razu kuląc się na łóżku i cicho łkając. Nie miałem siły się odezwać, gardło okropnie mnie bolało tak, jak i całe ciało. Wzdrygnąłem się, kiedy po raz kolejny poczułem dłonie mężczyzny na moich nadgarstkach.
- N-nie... proszę, m-am dość - wyszeptałem, zaciskając powieki. Chciałem, aby to wszystko okazało się tylko okropnym koszmarem, z którego nagle wybudzi mnie ojciec, aby pośpieszyć do szkoły. Niestety, ojca tutaj nie było, a ja wcale nie śniłem. Przypomina mi o tym cały czas ból, który aktualnie czuję.
         Zdziwiło mnie jednak to, że rozwiązał moje ręce, ale nie miałem siły nawet ich podnieść, więc najwidoczniej nie bał się, że go zaatakuję. Zacisnąłem usta w wąską linię, nie patrząc nawet na to, co aktualnie robi mężczyzna. Czułem, że się podnosi z łóżka oraz kręci chwilę po pokoju. Po tym usłyszałem, jak drzwi się otwierają i zamykają, więc zmusiłem się do odwrócenia głowy. W pomieszczeniu byłem tylko ja i kilka rzeczy. Ruszyłem dłońmi, które mimo wszystko były jeszcze zdrętwiałe tak samo, jak nogi.
- Boję się... - powiedziałem do siebie, starając się podnieść, co jednak nic nie dało, bo ponownie opadłem na materac. Zacisnąłem palce na pościeli, czując się okropnie z tym, że nic nie mogę zrobić. Nie mogłem jednak czekać, musiałem stąd wyjść, wrócić do domu, do rodziny,  która musiała się teraz o mnie okropnie martwić.
         Zmęczenie jednak górowało nad moimi pragnieniami. Powieki powoli zaczynały się ze sobą kleić, jednakże ja nie chciał ot tak sobie zasnąć w obcym miejscu. Leniwie przetarłem oczy, kuląc się jeszcze bardziej, co sprawiło mi dodatkowy ból. Łzy przestały wypływać z moich oczu, ale to pewnie dlatego, że nie miałem już czym płakać. Spojrzałem na swoje zaczerwienione nadgarstki.
- Kurwa - jęknąłem, mając ochotę wrzeszczeć, ale gardło mi na to nie pozwalało. Zamknąłem oczy, tym razem pozwalając sobie na odpoczynek, zapadając w głęboki sen.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {14/01/23, 02:12 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme


         - Dlaczego to my musimy bawić się w niańki? - Bunta całą drogę marudził Hanie, trzymając w ręku złożone w kostkę granatowe kimono dla nowej zabawki szefa. Co prawda uwielbiał żyć w tych czterech ścianach. Sprawiało mu to niesamowitą satysfakcję. Nigdy nie było nudno, a do tego dobrze dogadywał się z Kobayashi. Sama praca dla tej osoby była ekscytująca. Nigdy nie chodził z pustym brzuchem, co za czasów ulicznych walk o przetrwanie było na miejscu dziennym. Tutaj miał swój kąt. Ludzie go szanowali, lubili. Czuć było rodzinne grono. Choć nie wszyscy mogli tak kolorowo o tym myśleć, to jednak Bunta nie miał co narzekać. Poza byciem wyręczycielem Ryu. Zawsze gdy chodziło o 100%owe pozbycie się problemu, wołąny był on. Gdy należało wyrzucić śmieci, był on, a przecież miał tylko chronić jego głowę i zajmować się rachunkowością. Hana za to miała przygotowywać smaczną herbatę, a zamiat tego była seryjnym mordercą, siejąc postrach między ludźmi grupy Kobayashi. Jedna z dwóch kobiet w posesji była potworem, zabawne, ale czego się spodziewać w takim miejscu? Trzeba było być silnym, aby nie zostać stłamszonym. Zwłaszcza jeśli chodziło o płeć piękną. Nie ma co się oszukiwać, to nie było dobre miejsce dla takich osób.
       - Ciesz się, że nie musisz jeszcze podcierać mu tyłka - odpowiedziała beznamiętnie, jedynie ukradkiem zerkając w jego złamaną posturę, jakby wlókł swe zwłoki. Przypominał balon, który flaczał od zbyt małej ilości powietrza.
       - Mam nadzieję, że tym razem nie będę musiał po tygodniu kopać dziury w lesie - jasnowłosy nie miał ochoty znów doprawić się bólu pleców, bo szefuncio po prostu zapomniał się podczas seksu i użył za dużej siły, ale co się dziwić? Ryu zawsze był ostry, bezwzględny. Takiego kogoś potrzebowały szerego Kobayashi.
       Hana wyciągnęła z kieszeni spodni klucz do pokoju gdzie uwięziony był Hamada. Bez zbędnych ceregieli, oboje weszli do środka, zamykając drzwi za sobą. Dziewczyna z upiętym kucem podeszła do okna, odsłaniając grube kotary na boki, aby wpuścić do środka nieco więcej światła. Nowy dzień się zaczął, a z nim ogarnięcie nowej zabawki dla Ryu. Musiała jak najlepiej wykonać swoje zadanie.
       - Pobudka śpiąca królewno - Bunta położył na mały stolik ubrania, patrząc na skulonego chłopaka w łóżku. Wzruszył jedynie rękoma, podchodząc do kąta i zgrabnym, jednym ruchem pociągnął za pościel, zrzucając chłopaka na podłogę.
      - Bunta! Uszkodzisz go!
      - Bardziej niż Ryu? - uniósł pojedynczą brew, patrząc na dziewczynę, która nie odpowiedziałą. Nie było sensu sprzeczać się z tymi słowami. Ciemnowłosa podeszła bliżej Shoyo. Cóż, na myśl o tym słowie zrobiła się głodna. Taki ciepły Shoyo ramen miło zagościłby w jej zołądku.
      - Wstawaj, musisz się ogarnąć przed śniadaniem - spojrzała z góry na młodzieńca, gdy Bunta rozsunął przesuwne drzwi prowadzące do sporej łazienki mieszczącej wszystko co dusza zapragnie.
      - Radzę jej słuchać, jest straszna - dopowiedział blondyn z lekkim uśmieszkiem i rozweseleniem w głosie, na co Hana spiorunowała go wzrokiem.


[ . . . ]

         Siedziałem wygodnie na krześle, bawiąc się kiścią winogrona. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, więc chciałem go spędzić z moją nową zabawką, której nie mogłem się doczekać. Oboje spóźniali się. Jajecznica pomału stygła, bogato zastawiony stół zdawał sie pusty, choć po bokach stały jeszcze dwa zapełnione wgarnymi towarzyszami Kobayashi. Atmosfera była pogodna. Każdy uśmiechał się i opowiadał co go ostatnio spotkało. Jak dał wycisk jakiemuś chłystkowi z ulicy, ob na niego wpadł. Inny opowiadał o grupce piękncyh dziewcząt i być moze swej pierwszej miłości. Dla Ryu to wszystko brzmiało zabawnie, mało istotnie. On jedynie czekał na jedną sylwetkę, którą miał przyprowadzić Bunta z Haną. Przy nich nic nie mogło pójść nie tak.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {15/01/23, 11:45 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Sen był dla mnie błogosławieństwem w tej chwili. Czułem, że najchętniej to bym się w ogóle nie wybudzał ze snu i zwyczajnie umarł, ot tak. Moje ciało nadal bolało, a łzy na nowo zaczęły spływać po policzkach. Było cicho, spokojnie, do czasu aż drzwi na nowo się otworzyły. Moje ciało nawet nie zareagowało na wchodzące osoby, bo nie miałem siły się ruszyć. Po głosie mogłem się zorientować, że nie jest to mężczyzna z wcześniej, ale ten wcale nie był przyjemniejszy. Byłem na tyle osłabiony, że nie zdążyłem nawet zareagować, kiedy zostałem zrzucony na podłogę. Jęknąłem z bólu, czując, jak wszystkie siniaki zaczynają boleć na nowo.
- Z-zostawcie mnie... - wyszeptałem, słysząc jak mój głos drży ze strachu. Gardło nadal miałem zdarte, ale zapewne usłyszeli co mówię. - Nie chcę... Nie zrobię tego - powiedziałem już nieco głośniej, nawet nie patrząc na dwójkę, która przyszła się mną „zająć”.
- Nie masz nic tutaj do gadania, lepiej idź, póki jesteśmy mili – powiedziała kobieta, a nie widząc żadnej reakcji z mojej strony, złapała mnie za włosy i podniosła do siadu. Syknąłem z bólu. - Zacznij słuchać, dobrze na tym wyjdziesz – zmarszczyła brwi, po czym odsunęła się i kiwnęła na mężczyznę głową. Przeniosłem spojrzenie, na faceta, który wyjrzał z drugiego pomieszczenia. Przełknąłem gulę w gardle.
- Nie będę nikogo słuchać! Wcale nie chcę tutaj być - powiedziałem, będąc samemu w szoku, że udało mi się krzyknąć. Widząc, jak mężczyzna idzie w moim kierunku, zacząłem przesuwać się do tyłu, ale za moimi plecami było łóżko.
- Jeszcze ma czelność się stawiać. Głupi jesteś? - zapytał, przykucając przede mną, a widząc moje spojrzenie, jedynie parsknął pod nosem, po czym wyprostował się i złapał za włosy, aby zaciągnąć siłą do łazienki. - Nie szarp się gówniarzu – warknął, po czym puścił mnie i uderzył w głowę. Nie było to jakieś mocne uderzenie, ale na tyle, że straciłem znowu równowagę. Nie miałem siły stać, a  co dopiero kiedy ktoś miał w dupie całą moją osobę.
         Na jednym uderzeniu się jednak nie skończyło, ale w końcu przestałem się buntować i posłusznie dałem się wyczyścić, bo sam nie miałem na to siły. Choć kąpiel powinna być przyjemna, to tym razem na pewno tak nie było.
- Wygląda dużo lepiej. Wiesz, jak ubrać kimono? - zapytała, na co skinąłem głową i drżącymi rękoma sięgnąłem po ubranie, które zostało przygotowane specjalnie dla mnie. Nieśpiesznie zacząłem je na siebie, kiedy poczułem czyjąś dłoń na plechach i zaraz zrobiłem parę kroków do przodu.
- Pośpiesz się, bo nam też się oberwie – oznajmił mężczyzna, więc posłuchałem i po chwili kimono idealnie leżało już na mnie. Co prawda, nie wiedziałem tego, ale pod palcami czułem, że materiał bardzo dobrze się układa.
         Byłem zaskoczony, że kiedy wyszliśmy, to ani nie związali mi rąk, ani nie zasłonili oczu. Może naoglądałem się za dużo filmów i seriali, ale skąd te pewność, że nie ucieknę? Owszem, przede mną szła kobieta, zaś za mną był mężczyzna, który chyba nie cieszył się na mój widok. Zapewne dla nich byłem tylko kolejnym problemem. Kiedy zwalniałem, to byłem popychany do przodu, ledwie utrzymałem równowagę, ale nie chciałem nikogo wkurzyć, tym bardziej, że nie wiedziałem, czy coś pod słowem „śniadanie” się coś nie kryje. Nie mogłem nikomu zaufać, ale ostatnie czego chcę to kolejne tortury. Czułem obrzydzenie do siebie samego, przypominając sobie każdą chwilę, każde dotkniecie czy pchniecie... Miałem ochotę zwymiotować, ale powstrzymałem się. Bardziej martwiło mnie to, że skoro wiedzieli o moim życiu, to musieli już zdążyć prześwietlić całe moje dotychczasowe życie, co było przerażające.
- Zachowuj się grzecznie, wtedy nikt na tym nie ucierpi – ostrzegła mnie kobieta, co wcale mnie nie pocieszyło.
         Do pokoju wszedłem zaraz za nią. Nie mogłem się powstrzymać i rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale mój wzrok zaraz padł na siedzącego mężczyznę, którego bardzo dobrze pamiętam w poprzedniego wieczoru. Przełknąłem gulę w gardle i zacząłem cofać się do tyłu, a na mojej drodze stanął mężczyzna, który cały czas pilnował tyłu.
- Nie ma ucieczki – wyszeptał do mojego ucha, łapiąc za ramiona i posuwając do przodu. - Spóźniliśmy się, bo ten mały nie chciał z nami współpracować – powiedział, puszczając mnie w końcu. Wzdrygnąłem się, kiedy stałem po drugiej stronie stołu naprzeciwko mężczyzny. Spuściłem wzrok, chcąc uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, tym bardziej, że nie rozumiałem dlaczego miałem tutaj być. Raczej nie wyglądało na to, by zamierzali od początku traktować mnie normalnie... Zacisnąłem palce na kimonie, czując jak coraz bardziej robi mi się niedobrze od tego wszystkiego. Bardzo pragnąłem wrócić do domu, zobaczyć ojca, siostrę... Przyjaciół. Po cholerę skracałem sobie drogę?
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {17/01/23, 11:13 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme


        Znudzony wrzuciłem do ust kolejną zieloną kulkę winogronu, wpatrując się kątem oka na swoich podopiecznych. Było gwarno, każdemu dopisywał humor poza mną, a to tylko dlatego, że brakowało mi ostatniego kawałka układanki. Niczym wywołany przez myśli, młodzieniec wszedł przez drzwi do środka pokoju służącego za jadalnie w towarzystwie moich zaufanych ludzi. Mimowolnie w kącikach ust pojawił się delikatny uśmieszek zwiastujacy mój dobry nastrój. Zdecydowanie miałem oko do tkanin. To kimono pasowało do niego świetnie. Poza tym sam strój odzwierdziedlal fakt, że nie był tu zwyczajnym gościem, a przedmiotem mojego zainteresowania, którego tknąć nikomu nie można było. Do czasu, aż się nim nie znudze. Siedząc okrakiem pod kotatsu, oparłem ręce za siebie, uśmiechając lisio w stronę przestraszonej owieczki. Widać było, że doskonale mnie pamiętał z ubiegłej nocy, co było dość urocze.  Pomachałem dłonią na zachętę, gdy ten zaczął się cofać wpadając tym samym w ręce Bunty. Był taki zabawny.
        - huuuh, ten sławny Bunta miał problemy? - zmrużyłem powieki, prychajax pod nosem. To jakby Niedźwiecki miał problem złowić łososia. Zabawne! Czyżby w tak maleńkim ciałku drzemał demon? Zmierzyłem go dokładnie i nie było takiej opcji. Taki uroczy, słaby.
       Pomachałem dłonią aby usiadł przy Kotatsu, ale Bunta musiał mu przy tym pomóc wbijanymi dłońmi w jego ramiona. Zaintrygowany chłopaczkiem pochyliłem się do przodu, podpierając łokciami o blat. Bal się? Ha, każdy by się bał.
      - Nie myśl sobie, że stąd uciekniesz - mruknąłem, przysuwając talerzyk z rozmaitymi przystawkami, idealnymi na śniadanie. - A teraz jedz. Pewnie jesteś głodny po tym wszystkim. Rodzice zawsze mawiali, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia - ciekaw byłem ile w tym było prawdy. Nie czekając już dłużej chwyciłem za pałeczki, biorąc kawałek omleta do ust, wcześniej maczając w soji. Zagryzłem jeszcze wszystko ryżem, przysuwając sobie kawałek smażonego tuńczyka. Miał chrupiąca skórkę, tak jak lubiłem.
        - Pewnie zastanawiasz się co tu robisz - zacząłem, nie odrywając wzroku od nowej pociechy w moich progach. - Nie ty jedyny - dodałem, skupiając wzrok na ciekawskich spojrzeniach podwładnych. Oni najlepiej wiedzieli co się świeci. Z zadowoleniem wróciłem do swojej zabaweczki, stopa odszukując jego nóg pod ciepłym materiałem kotatsu.
        - Niestety byłeś świadkiem morderstwa, więc nie mogliśmy puścić ciebie wolno jakby nigdy nic - oczywiście nie był to jedyny powód z którego chłopak wylądował gdzie wylądował. Jego buzka była tak urocza, że aż miałem ochotę ja rozwalić. Oszpecić, a potem wyrzucić zwierzęta na pożarcie. Może nawet podrzucę ojcu? Jeśli nadla będzie wstanie poznać syna, haha.
        - Można więc powiedzieć, że to twój nowy dom - rozpostarłem ręce aby pokazać to całe majestatyczne miejsce, a wielu ludzi zaczęło wiwatować. - nie żebyś miał jakieś inne wyjście jeśli chcesz przeżyć. Pamiętaj jednak, że również życie twojego ojca będzie zależne od twojego zachowania tutaj, więc radziłbym być grzecznym chłopcem - mruknąłem, znow wkładając do ust kawałek jedzenia i pochyliłem się do przodu, aby złapać go za te buzke. Musiałem przypatrzyć się jej dokładnie. - Jedz - rozkazałem, wracając do poprzedniej pozycji.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {20/01/23, 11:34 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Wcale nie miałem ochoty przebywać z tymi ludźmi, dlatego nie zareagowałem, kiedy mężczyzna machnął ręką, abym usiadł. Owszem, balem się, bo nie wiedziałem do czego ten mężczyzna jest zdolny, choć wczoraj pokazał na co go stać, nie dbając w ogóle o to, jak ja mogę się czuć. „Zabawka", w końcu tylko tym tutaj byłem. Syknąłem z bólu, kiedy zostałem zmuszony do siedzenia, dalej patrząc nienawistnym spojrzeniem na mężczyznę naprzeciwko mnie. Wolałem uniknąć tego, ale czułem, jak złość dalej we mnie rośnie. Nie miałem jednak nawet, jak uciec, a nawet jeśli miałbym szansę, to nie wiem, czy nie mieli przy sobie jakieś broni. Na samą myśl zadrżałem, przypominając sobie kobietę, która błagała ich, aby jej nie zabijali. Czy ja też będę musiał to robić? Nie chciałem. Śmierć chyba byłaby teraz lepsza, tym bardziej, że nie chciałem być wykorzystywany. Odebranie mojego pierwszego razu w tak brutalny sposób… Do teraz czuję skutki tego wszystkiego i trudno jest mi się nie krzywić z tego powodu.
         Spojrzałem na jedzenie, czując obrzydzenie do tego wszystkiego. Nie drgnąłem nawet o centymetr, by sięgnąć po jedzenie, bo nie miałem na nie ochoty. Owszem, głód się pojawił, ale kto o zdrowych zmysłach ruszyłby jedzenie od takich ludzi? Może i ich porcja była czysta, ale ja nie wiedziałem czy czegoś mi nie dodali. Spuściłem głowę, słuchając mężczyzny, który wyjaśnił mi moja sytuacje. Nie ucieknę. Nawet jeśli miałbym jakąś szansę, to i tak bym nie wyszedł stąd żywy. Skrzywiłem się, kiedy coś dotknęło mnie pod stołem, więc szybko odsunąłem się nieco do tyłu, aby uniknąć kolejnego zbliżenia.
- To nie jest mój dom… Nigdy nie nazwę tego domem - powiedziałem nieco głośniej, zwracając na siebie uwagę pozostałych. Zmierzyłem spojrzeniem mówcę i zacisnąłem usta, powstrzymując się przed wybuchem. Groził nie tylko mi, ale i mojemu ojcu. On nie miał z tym nic wspólnego… Widzieli, że mam siostrę? Na pewno, skoro znaleźli również mojego ojca. Zamknąłem oczy, kiedy zbliżył się do mnie, łapiąc za twarz. Powstrzymałem się przez splunięciem w niego, czekając aż się odsunięty i da mi święty spokój. Cały drżałem, a serce szybciej biło. Nie chciałem tutaj być. Obecność tych ludzi mnie przeraża, choć jestem tutaj… Ile? Niecały dzień? A może przespałem więcej, niż kilka godzin?
         Poprawiłem kimono, które nieco odkryło więcej, niż to było konieczne. Znowu spojrzałem w stronę jedzenia i choć burczało mi w brzuchu, to nie zamierzałem tego zjeść. Trzy dni? Tyle powinienem wytrzymać bez jedzenia, choć kto wie, może wcześniej zdecydują się mnie zabić.
- Nie będę tego jadł - powiedziałem stanowczo. Machnąłem ręką na tyle mocno, że większość jedzenia znalazła się poza talerzami. - Naprawdę jesteście tacy głupi? Myślicieli, że ruszę coś od takich ludzi, jak wy?! Śmiechu warte! - krzyknąłem, czując, że zaczynam panikować. Nie miałem siły siedzieć cicho, kiedy on zamierzał mnie tutaj trzymać. Jak długo? Aż nie stanę się jednym z nich czy może do momentu, aż się mną znudzi?
-Co za szczeniak. Na wiele sobie pozwalasz - usłyszałem, czując po chwili palce na swoich włosach. Nim zareagowałem, moja twarz została przyciśnięta do kotatsu.
-Bunta! - Tym razem był to kobiecy głos, ale mężczyzna nie puścił, dociskając mocniej twarz do stolika.
- Puszczaj! - zacząłem się szarpać, ale jedynie pozbywało mnie to ostatnich sił, więc lekko zdyszany, spojrzałem z nienawistnym wzrokiem na mężczyznę. - Psychole… Nie prościej było by mnie zabić? W końcu tak to się powinno robić. Chcesz mnie tylko pieprzyć?! Nie zamierzam być twoją dziwką. Słyszysz?! - Ostatnimi siłami podniosłem głowę na tyle szybko, aby uderzyć faceta za mną, ale dość szybko zrobił unik, nie puszczając moich włosów.
         Chciałem, aby po prostu mnie zabili, wtedy wszyscy będą mieli święty spokój. Wolę śmierć od życia w tym miejscu, tym bardziej przy kimś takim, jak on.
-Najlepiej byłoby mu odciąć język. Wtedy przestałby tyle gadać. Co ty na to, szczeniaku? - Wzdrygnąłem się na samą myśl, że mieliby mi coś odcinać. Przełknąłem ślinę, zaciskając palce na nadgarstkach mężczyzny. Liczyłem na to, że w końcu mnie puści, ale najwidoczniej miał ochotę pozbawić mnie włosów.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {22/01/23, 01:00 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Oczarowywał mnie widok Hamady. Ta złość, która biła z jego spojrzenia. Piekielne ognie usiłujące mnie sięgnąć. Z pewnością wystarczyłoby ich muśnięcie, a cały bym spłonął. Jednak w jego kącikach było widać coś jeszcze. Grymas bólu przypominający mi wczorajszą rozkosz. Był tak przyjemnie ciasny, a jednocześnie waleczny. Nie wiem dlaczego, ale sprzeciw Shoyo mocno mnie podniecał. Choć zwykle wolałem, gdy zabawki były grzeczne i posłuszne, to w tym przypadku było inaczej. Czyżbym miał ochotę na zmiany? Cóż, ludzie podobno z czasem się zmieniają, ale nie jest to powiedziane, czy na lepsze.
       Uśmiechnąłem się pod nosem z cichym westchnięciem z ust, gdy ciemnowłosy w końcu uraczył mnie swoim głosem, zwracając na siebie uwagę pozostałych. Wielu z nich przerwało jedzenie trzymając w powietrzu kawałek chleba, czy omleta szefa kuchni. Ach, Yoru Yamada robił świetną robotę. Naprawdę starał się, aby nikt nie wychodził z posesji głodny. Posiłki były zdrowe, pełne wartości odżywczych, a na obiad zwykle robił ulubione dania każdego sojusznika rodziny. Bądź co bądź, lecz nie lubiłem, gdy moi ludzie chodzili głodni. Może dlatego wybrzydzanie Shoyo zaczynało mnie wnerwiać. Jak można było gardzić darowanemu koniu? Zawsze brało się prezenty z szerokim uśmiechem, a młodzieniec z pewnością był głodny. Hm... chyba będę musiał go sam nakarmić.
       Czy musiał nazywać to swoim domem? Nie, przynajmniej teraz, ale z czasem z pewnością się przyzwyczai. Z dnia na dzień wpadł w nowy świat, całkowicie mu obcy. Myśli pewnie, że wszyscy są jego wrogami, mimo iż przyjeliśmy go tak ciepło. Dostał własny pokój z łazienką, gfzie zwykle moje zabaweczki miały jedynie podłogę obok mnie. Z puchatym dywanikiem do przykrycia. A może tu leżałmój błąd? Może dałem mu o jeden palec za wiele i teraz chce całą rękę? Tak czy siak, nazywanie miejsca domem to kwestia czasu. Dom to pojecie względne. Jet nim miejsce, w którym się mieszka, posiada wspomnienia. Zwykle te miłe, więc... chyba tym razem po cichu zgodzę się z chłopaczkiem.
       - No już, już, już - zaklaskałem w dłonie, aby uspokoić wszystkich i całą tą sytuację, która miała miejsce przed moimi oczyma. Hana od razu stanęła na baczność, a reszta rodziny w pośpiechu wcisnęła trzymane w ręku jedzenie do ust, bądź opuściła z powrotem na swoje talerze. Jedynie Bunta nadal siłował się z chłopakiem, wciskając jego twarz do stłuczonego talerza z jedzeniem jakie Hamada postanowił sobie rozrzucać na prawo i lewo. Westchnąłem, jakby te obelgi mnie nie ruszały. Otóż, było tak, ale nie do końca. Nie obchodziła mnie rodzina Shoyo, nie obchodziło mnie również co finalnie zrobie z nową zabawką, choć popsuć ją na drugi dzień byłoby szkoda. Nie po to się napracowałem, aby teraz nafaszerować jego usta ołowiem.
       - Jare, jare - zacząłem, leniwie wstając z wyścielonych na podłodze mat. Każdy w rodzinie wiedział co się stanie, dlatego wszyscy poza Hany i Bunty wyszli, zamykając za sobą drzwi, ale czy odeszli? Nie. Znałem ich na tyle dobrze, że wiedziałem o ich podsłuchiwaniu. Podszedłęm do Bunty, patrząc w jak załosnej pozycji znajduje się krótkowłosy. Grabił sobie, bardzo, ale czy to nie było urocze? Niczym sarenka w paszczy lwa. Wije się, kopie, ale uścisk szczęk jedynie zaciska się na jej szyji. Szkoda, że przyjaciel musiał być pierwszy, sam chętnie wbiłbym mu tę twarz do talerza.
       - Puść - rozkazałem chłodnym spojrzeniem, a jasnowłosy od razu to zrobił, przystając obok Hany.
       - Nie lubię, gdy ktoś gardzi jedzeniem. Wiesz ile milionów ludzi głoduje? - spytałem, kucając przy jego boku, bawiąc resztkami walającymi na blacie. Chwyciłem za odrobinę puszystego omleta i wysmarowałem nim policzek Hamady, szczerząc przy tym łobuzersko.
       - Doprawdy, potrafię zrozumieć wiele. Ciężko odnaleźć się w nowej sytuacji - spojrzałem katem oka na Hane i Bunte. Oni również mieli tu swój pierwszy raz. Jedyna różnica była z Buntą, który przyjął z własnej woli moje zaproszenie do rodziny. Hana zaś... była długą historią w moim życiorysie.
       - Zapewne miałeś to w dupie. Tak jak mojego kutasa zeszłej nocy - chwyciłem go za kępek gęstych włosów, niewiarygodnie miękkich w dotyku i uniosłem twarz Shoyo do góry. Jego szyja cudownie się wyeksponowała w dzikim łuku, obnazając jabłko adama. Jakie to było pociągające. Cały otulony był seksowną aurą. Kimono... robiło robotę, odkrywając jego cudowne uda. Ach, jak ja bym złapał go jeszcze raz za te jędrne nogi i pośladki.
      - Ale ja nie. Ugościłem cię, dałem dach nad głową, jedzenie i obiecałem spokój twojej rodzinie, a ty tak mnie się odwdzięczasz? - zrobiłem smutną minę. Naprawdę poczułem się zraniony
      - Aby być wiarygodnym... - mruknąłem, jakbym się na chwilę zamyślił i chciałodczytać przyszłość
      - Na niebie są ciemne chmury, kto wie co się może stać twojej siostrze - zmruzyłęm lisio powieki, nie mogąc napatrzyć się na reakcję Hamady. Tyle emocji w jednym miejscu. Kumulujące się w jegną, czarną dziórę w wielkich drżących źrenicach. Ach, jakie to cudowne.
      - Bunta, wiesz co robić - spojrzałem na mężczyznę, a ten przytaknął i skierował do wyjścia. Nim otworzył drzwi, słychać było szmery. Zabawne, reszta ludzi w popłochu zaczęła uciekać, aby nie zostać przyłapanym na podsłuchiwaniu. Cóż za ciekawskie duszyczki.
       - A teraz zryj - z tymi słowami przepełnionymi wściekłością wpakowałem Shoyo do ust papkę jedzenia jaką nabrałem do swej dłoni. Jedna za drugą, wsadzałem mu, aż zaczął ronić łzy, a ja zastanawiałem się, czy czasem nie wsadizć mu powoli twardniejącego kutasa w dupę. W tą bolącą nadal dziurkę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {24/01/23, 12:58 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Choć moje włosy zostały puszczone, to jednak nadal czułem okropny ból, jakby ktoś dalej za nie ciągnął. Przerażenie jednak nie zniknęło, kiedy obok mnie znalazł się drugi mężczyzna, prawdopodobnie szef tego miejsca. Przełknąłem gulę w gardle, martwiąc się tym, co zaraz może się wydarzyć. Patrzyłem cały czas przed siebie, czując na sobie spojrzenie, jak i oddech mężczyzny. Kiedy masa jajeczna znalazła się na moim policzku, czułem obrzydzenie.
- Nowej sytuacji… - powiedziałem cicho, jakby trochę z pogardą. Gdybym znalazł się tutaj z własnej woli, to może bym się inaczej zachowywał, ale oni zwyczajnie mnie porwali. A co z moją rodziną? Szkołą? Przyjaciółmi? Przecież zauważą moje zniknięcie, będą mną szukać! Oni naprawdę myślą, że nie są do namierzenia? To nie okres Edo. Policja zawsze się angażuje, tym bardziej, jeśli chodzi o powiązania z mafią. Nie porzucą śledztwa, chyba że mieliby dobry powód.
- Ah! Boli… - powiedziałem, kiedy moja głowa znów była narażona na ciągnący ból. Zamknąłem oczy, oddychając jeszcze szybciej. Moje policzki wydawały się piec, ale nic dziwnego, skoro słowa mężczyzny mnie zawstydziły.
         Wiedziałem, że za wiele nie mogę zrobić. Miałem błagać? Przepraszać? W życiu, nie zrobiłem nic złego, to oni powinni czuć się winni, że mnie tutaj zabrali. Nie docierały do mnie słowa mężczyzny, nie wierzyłem też w jego gościnność, skoro tak mnie wczoraj potraktował. Naprawdę myślał, że będę siedzieć grzecznie i rozstawiać nogi na zaufanie. W jego pieprzonych snach. Dopiero, kiedy wspomniał o mojej siostrze, zareagowałem gwałtownie. Otworzyłem szerzej oczy, a usta wykrzywiły się w niezadowoleniu.
- Nie! Nie wolno ci jej tkną! Nie pozwolę na to - powiedziałem, marszcząc przy tym niespokojnie brwi. Zacząłem się szarpać nie dbając już o to, że wyrwę sobie włosy, przy okazji sprawiając sobie okropny ból. Mnie mogli zrobić wszystko, ale moja siostra? Ona nie miała nic z tym wspólnego, więc czemu chcą akurat ją w to mieszać? Ma mnie zaboleć? Kurwa.
- Nie chc- - urwałem, powstrzymując się od wymiotów, kiedy mężczyzna zaczął mnie "karmić". Łzy pojawiły się w moich oczach, wpływając powoli po polikach, a całe moje ciało drżało ze strachu. Nie o siebie, a o moją siostrę. Piętnastolatka nie mogła brać w tym wszystkim udział, nie pozwolę im na to, nie ważne, jak bardzo będę musiał pozbyć się swojej godności.
         Kaszlnąłem po tym, jak przełknąłem kolejną garść jedzenia, po czym spojrzałem na mężczyznę. Może i moja twarz złagodniała pod wpływem łez, ale musiałem zrobić wszystko, aby ochronić siostrę. Nie mogłem przez swoją głupotę narazić jej życia.
- Prze-przepraszam - wydusiłem z siebie, łapiąc za jego kimono, które ścisnąłem w palcach. Nie dbałem teraz o to, jak wygląda moja twarz zalana łzami i jak bardzo jest brudna od tego nie higienicznego karmienia. Nie miało to dla mnie teraz żadnego znaczenia. Po prostu wykorzystałem to, że na moment palce poluźniły się na moich włosach. Z sykiem znalazłem się na kolanach, schylając się na tyle nisko, że czołem dotykałem podłogi. Wszystko mnie bolało, a w tej pozycji mięśnie bardziej ciągnęły. Mimo tego, musiałem to znieść, aby jakoś uspokoić sytuację i nie narażać przy tym nikogo innego, niż siebie samego.
- Naprawdę przepraszam! - krzyknąłem, po czym pociągnąłem nosem. - Zrobię wszystko, poprawię się, więc proszę nie krzywdzić mojej siostry. Nie chcę mieszać w to mojej rodziny. Błagam… - powiedziałem, po czym podniosłem wzrok znad podłogi, aby spojrzeć w oczy mężczyzny. Jedyne czego teraz chciałem to, aby moja rodzina żyła i nie trafiła na jakieś kłopoty z mojego powodu.
- Muszę jedynie dobrze się zachowywać, prawda? Zrobię to - dodałem, patrząc błagająco na mężczyznę.
         Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Przeprosić go robiąc mu dobrze? Na samą myśl się wzdrygnąłem, bo nie chciałem tego robić. Jeszcze czułem skutki wczorajszej "zabawy" i chyba wolałbym tego nie powtarzać. Po chwili poczułem, jak coś leci mi z nosa. Zaskoczony dotknąłem palcami miejsca, po czym spojrzałem na opuszki, które były czerwone od krwi. Odruchowo wytarłem nos rękawem od kimona, ale kiedy to sobie uświadomiłem, spojrzałem przerażony na mężczyznę. Nie chciałem znowu oberwać, ale wydawało mi się, że nawet taki drobiazg mógł go zdenerwować.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {26/01/23, 10:14 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

        Spoglądałem z góry na lamentującego, błagającego o drugą szansę chłopaka. Widać było skruchę. Widać było jak ważna była dla niego rodzina. Nic dziwnego. Dla mnie również i nie tylko mowa tu była o rodzicach, lecz o całej rodzinie jaką stworzył mój ojciec, a którą ja przejąłem. Kobayashi byli niezwykli. Silni, chłodni, a zarazem ciepli. Bardzo oddani, posłuszni, a za to sowicie wynagradzani. Jedni schwytani w niewolę, drudzy zaś przygarnięci z ulicy. Wszyscy zgromadzeni tu mieli swoje powody, aby zostać, ale każdy był szczęśliwy, dlatego wierzyłem, że i ten malec będzie. O ile przeżyje moje zapędy. Cóż, zabawki miały to do siebie, że szybko się psuły. Zwłaszcza te słabej jakości.
        - Jesteś niezwykle elastyczny - mruknąłem z kpiącym uśmieszkiem na widok jego uległości. Po samą ziemię klęczał i błagał, abym zostawił w spokoju jego siostrę. Zabawne, a ja znalazłbym tyle sposoób na to maleństwo. MIałem zamiar odpowiedzieć mu na ten lament, ale w tym samym czasie stróżka krwi spłynęła mu po nosie i niewiele myśląc wytarł ją zaskoczony w prezent. W drogi, włąsnoręcznie robiony prezent. POjedyncza brew mimowolnie drgnęła ku górze, a kącik ust wygiął w niezadowoleniu. Zgromiłem go wzrokiem, lecz szybko złagodniałem. Cóż, był to efekt mojej wczorajszej zabawy, a do tego nie chciał za bardzo jeść, więc można było mu to wybaczyć. ten jeden raz. Za to, iż znalazł się w nowej sytuacji bez wyjścia.
        Pochyliłem się lekko nad Hamandą, łapiąc w objęcia palców jego brodę, aby lepiej przyjrzeć się jego oczom. Czerwonym, podpuchniętym. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
       - Trzymam cię za słowo, mały - zmrużyłem lisio powieki, muskając delikatnie jego drżące wargi i puściłem swą zabaweczkę, sięgając do kieszeni kimona po komórkę. Z listy ostatnich połączeń wybrałem ten do - Bunta? - spytałem, słysząc samochody jeżdżące po ulicy.
       - Jestem już na miejscu szefie. Wystarczy tylko słowo - ze słuchawki dało się usłyszeć głos mężczyzny.
       - Świetnie, a teraz - zacząłemz iście zadowoloną twarzą, jakbym chciał to wszystko kontynuować. - Przywieź mi dobrą kawę i Mochi z pastą fasolową - słychać było zaskoczenie w Buncie. Przez chwilę starał się zarejestrować, co właściwie spowodowało moją zmianą zdania, ale nie było sensu szukać tu konkretnego powodu. Byłem zmienny niczym kobieta, więc jedynie przytaknął bez zbędnych pytań i eozłączył się, aby wykonać nowe rozkazy.
       - A więc młody, co ja mam z tobą zrobić, hm? - przykucnąłem okrakiem, gładząc go po miękkiej czuprynie. Ach, miał takie przyjemne włosy, a na dodatek błyszczały w tym świetle. Widać było, że znalazłem okaz zdrowia. - Co jesteś gotów zrobić, abym zmienił kolejne zdanie po tym jak wytarłeś nochal w to piękne kimono? - skrzywiłem głowę, oczekując w miarę sensownej odpowiedzi, lecz nietuzinkowej. Gdybym usłyszał od niego przeleć mnie, szybko zostałby podpięty do wielkiego wora z napisem "jak wszystkie inne", a szkoda by było tak szybko się z nim rozstawać. Jakby nie było, miałem trochę roboty, aby uciszyć ciekawskich, któzy interesowali się jego zniknięciem. Niesamowite, że tak się o niego troszczono, a to dopiero pierwszy dzień. Hahaha.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {31/01/23, 10:59 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Nie wiem na co liczyłem, ale na pewno nie na łagodny wyraz twarzy u mężczyzny. Owszem, na początku wyglądał strasznie i szybciej spodziewałbym się tego, że dostanę po twarzy albo i nawet gorzej. Starał się być dla mnie łagodny? Szkoda, że wczoraj nie był taki łaskawy, kiedy mnie gwałcił. Przełknąłem ślinę, czując jego oddech na mojej twarzy, kiedy był za blisko. Zacisnąłem usta w wąska linie, starając się nie odwracać wzroku. W końcu, nie wiedziałem co teraz zrobi. Tutaj chodziło o moja siostrę, nie o mnie… Ja się teraz nie liczyłem. Czy życie tej gówniary było cenniejsze od mojego? Dla mnie tak, w końcu ja jestem w stanie wiele znieść, a choć ta ma bardziej cięty język, to wiedziałem, że jest mniej wytrzymałam ode mnie. Wystarczyło, by rozcięła sobie palca, aby wpadła w panikę. Na dodatek nie chciałem być powodem, z którego stała jej się jakaś krzywda. Nie mam jak jej chronić, nie mogę być przy niej, dlatego musiałem teraz dać z siebie wszystko, aby pozostali skupili się na mnie, a nie na mojej rodzinie.
Wzdrygnąłem się na samo imię mężczyzny, który miał jechać załatwić sprawę. Patrzyłem na mężczyznę ze spokojem, nie próbując się nawet rzucać, ale było ciężko. Palce zaciskały się w pięść, a całe ciało drżało. Kiedy zrobił pauzę, zrobiło mi się słabo. Nie, nie mógł mi tego zrobić. Poprosiłem, błagałem… Nawet przeprosiłem. Na szczęście serce przestało szybko bić, a ciało wydawało się być mniej spięte. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, czując ulgę, że nic jej nie zrobią. Co prawda, nie miałem dużego powodu do radości, ponieważ dalej tkwiłem w tym miejscu, wśród niebezpiecznych osób. Nie zamierzałem dziękować, nawet przez gardło by mi to nie przeszło, a nawet jeśli, to z ogromnym trudem. Zacisnąłem dłonie na swoim kimonie, kiedy palce mężczyzny znalazły się w moich włosach. Brzydził mnie jego dotyka, ale już obiecałem, że będę zachowywać się grzecznie. Nie mogłem znów odwalać, kiedy ledwie co mężczyzna zmienił zdanie. I teraz musiałem zaoferować kolejną rzecz… Czego by chciał? Nie miałem czym go przekupić, a kimono ubrudziłem nieświadomie. Gdybym nie był tak wykończony, to nawet nie musiałbym krwi wycierać. Więc czyja to wina? Nie mogłem mu tego powiedzieć, ale bardzo chciałem.
- Mogę zrobić cokolwiek, poza użyciem swojego tyłka, ktoś za bardzo sobie go poużywał - zmarszczyłem brwi, aby pokazać swoje niezadowolenie. - Chyba, że masz ochotę już dziś sprowadzać lekarza albo mam umrzeć szybciej, niż masz to w planach, to śmiało - powiedziałem, po czym odwróciłem głowę w stronę kobiety, która poza nami, jako jedyna została. Wróciłem wzrokiem na mężczyznę, uważnie patrząc w jego oczy. Nie chciałem nic dla niego robić, najchętniej zabiłbym go, ale nie chciałem mieć krwi na rękach, a na dodatek się w ogóle na tym nie znałem. Myślę, że i tak szybciej zabito by mnie, zanim w ogóle udałoby mi się go zranić.
- Jestem w stanie spełnić każde twoje życzenia, ale bez publiczności. Mogę sprzątać, zrobić nowy posiłek skoro sam nabałaganiłem, zająć się tobą, wystarczy, że powiesz mi czego oczekujesz. Masażu? Loda? - powiedziałem. Co prawda, nie chciałem nic z tych rzeczy robić, choć gotowanie czy sprzątanie bym przeżył, tak pozostałych rzeczy nie. Na samą myśl, że miałbym mu obciągać albo masować, robiło mi się nie dobrze. Czego ode mnie oczekiwał? Chyba nie tego, że wskoczę mu na kolana i będę go ujeżdżał cały dzień.
Mężczyzna na pewno miał co robić. Wątpie by jedynie siedział i jadł albo odpoczywał cały dzień. Mimo tego nie wiedziałem co mogę mu zaoferować. Nigdy nic nikomu w zamian nie dawałem, tym bardziej, że teraz nie miałem dużego wyboru. Mogłem dać mu siebie. Poza moim ciałem nie byłem w stanie nic mu dać. A może zgodzić się po prostu na karę? W końcu to nie tak, że chce mnie od razu zabić. Gdyby tak było, to na pewno nie trzymałby mnie po tym wszystkim. A to dopiero pierwszy dzień… Jak długo będę musiał to wszystko znosić? Ile dni przepłaczę, aż w końcu to wszystko minie? Chciałem móc się jeszcze zobaczyć z rodziną, ale czy kiedyś mi na to pozwoli? Zapewne nie, więc zgnije tutaj lub uciekne, co było dla mnie bardzo korzystne. Wystarczy poczekać na odpowiedni moment, sprawić by mi zaufał, a wtedy będę mógł to wykorzystać. Nawet nie chce myśleć, ile to potrwa.

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {05/02/23, 11:07 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Czułem na sobie uważne spojrzenie Hany, jakby oczekiwała ode mnie jakiegokolwiek znaku. Niestety chwila się przeciągała, a ja nadal tylko patrzyłem na mizerną postać Shoyo i jego zapewnienia o wszystkim. Cóż, każdy miał swoją cenę, ale nie spodziewałem się, iż rodzina będzie aż tak cenna dla chłopaka. Tak bardzo, że był gotów oddać całego siebie. Nie to, aby miał jakiekolwiek wyjście. Nie mniej jednak gdybym pozwolił mu na obciągnięcie gały prawdopodobnie pozbyłbym się kutasa. Młody od momentu przebudzenia wykazywał sporo energii do sprzeciwiania się mnie, więc czemu miałbym ryzykować? Prędzej wsadziłbym mu sprzęt w usta, aby nie mógł ich zacisnąć, a dopiero wtedy wsadził to, co powinno się w nich znaleźć. Tak czy siak nie byłem jakimś skończonym zboczeńcem. Swoje potrzeby zaspokoiłem na jakiś czas. Do tego miałem ludzi od gotowania. Czy on w ogóle wiedział w jak beznadziejnej znalazł się sytuacji?
        Uśmiechnąłem się szyderczo, patrząc na dzieciaka z góry, a Hana drgnęła, uciekając wzrokiem gdzieś w blisko nieokreślony punkt za oknem.
        - Cokolwiek nie ma tu znaczenia - odpowiedziałem, jakbym był zadowolony z tego, że mnie nieusatysfakcjonował.
        - Nic poza twoim tyłkiem mnie nie interesuje, ale spokojnie. Nie po to marnowałem swój czas, aby od razu cię zabijać - podszedłem krok bliżej, potem kolejny, aż mógł poczuć mój oddech na sobie.
       - Ale nie myśl sobie, że nie będę miał odwagi skrócić twego życia - szepnąłem z lisim wyrazem twarzy. W końcu nie mogłem pozwolić na to, aby jakiś gówniarz stawiał mi warunki. Mi!
        - Hana - oznajmiłem, łapiąc za brodę Hamade i podniosłem jego twarz nieco wyżej, aby dostrzec te intrygujące spojrzenie.
        - Dopilnuj, aby posprzątał ten cały burdel. Potem oprowadź go po posesji i przyprowadź do mnie. Na partyjkę - kątem oka zerknąłem na kobietę, która przytaknęła skłaniając się nisko i pozostając w tej pozycji póki nie wyszedłem. Shōgi było dość ciekawą zabawą. Wymagało skupienia, taktyki, a ja ostatnio nie miałem nikogo po drugiej stronie planszy.
        Ruszyłem na mały obchód, wysłuchując plotek między mieszkańcami posesji, ostatecznie kończąc na zewnątrz z widokiem małego zagajnika z oczkiem wodnym gdzie od czasu do czasu przechylał się napełniony od wody kawałek bambusa. Z poduchą pod łokieć leżałem bokiem obserwując śpiewające ptaki na gałęziach Hiiragi, któe stało w samym centrum. Z zadowoleniem ukłądałem planszę, czekając na swojego gościa. Nie martwiłem się tym, że może nie znać zasad. Nauczę go, bo w końcu póki co nie mam nic lepszego do roboty.
        - Dziękuję - odezwałem się do mężczyzny, który podszedł jak najciszej, aby rozłożyć czajnik z herbatą i dwoma czarkami, któe napełnił do połowy aromatyczną cieczą. Z zadowoleniem zaciągnąłem się zapachem, odkładając kolejny pionek z specyficznym dla niego stuknięciem. Piekny dźwięk - pomyślałem, słysząc kolejne kroki. Nie musiałem nawet wyginać się za siebie, aby wiedzieć kogo mi przyprowadzono.
        - Panie Kobayashi w razie potrzeby będę w środku - usłyszałem szelest, gdy Hana znów skłoniła się nisko, lekko popychając do przodu Shoyo, a sama zniknęła w środku otwartego pokoju, obserwując naszą dwójkę na zewnętrznej części.
        - Potrafisz grać? - spytałem, nie odrywając wzroku od ćwierkającego wróbla.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {12/02/23, 07:11 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Starałem się nie okazywać strachu, jaki we mnie wzbudzał mężczyzna. Poczułem, jak moje dłonie drżą, widząc, że moje słowa nie zadowoliły mężczyzny w żaden sposób. Od razu wiedziałem, że spieprzyłem sprawę, ale część mnie miała nadzieję, że naprawdę teraz mnie oszczędzi. W końcu to nie tak, że specjalnie usmarowałem kimono swoją krwią... Chyba zapomniał, jak wczoraj się mną zabawił. Przez to byłem osłabiony, a wmuszanie we mnie jedzenia na pewno w żaden sposób nie pomogło, choć przynajmniej nie ssało mnie w żołądku. Dobre chociaż to, ale tak czy inaczej, miałem inny problem na głowie.
- W to nie wątpię - skomentowałem. Naprawdę chciał trzymać język za zębami, ale zwyczajnie nie potrafiłem. Co, jeśli moja pewność siebie zaprowadzi mnie do grobu? Może tak być, ale sam fakt, że mężczyzna powiedział mi coś takiego... Po prostu mnie to bawi. Nie spodziewałem się, że wypuści mnie na wolność. Zgniję tutaj prędzej czy późnej, ale przynajmniej do tego czasu będę mógł jakoś chronić swoją rodzinę, jeśli zechcą im coś zrobić.
         Wbiłem wzrok w mężczyznę, nie odwracając wzroku nawet wtedy, kiedy mówił do swojej znajomej, która od początku się stąd nie ruszyła. Nie wiedziałem o jakiej „partyjce”  mówi, ale nie miało to większego znaczenia. Miałem posprzątać i rozejrzeć się po posiadłości, a  to była szansa, aby poznać gdzie co leży i którą drogą mogę w razie czego uciec. Mężczyzna nie będzie ze mną non stop, chociaż zapewne będę zamykany, kiedy pozostali będą poza domem, ale kto powiedział, że nie znajdę żadnej okazji do ucieczki? Nikt. Spojrzałem na kobietę, kiedy zostaliśmy sami. Widziałem, że jest bardzo posłuszna, ale jednocześnie wydawała się być niebezpieczna.
-Nie patrz się tak, tylko bierz się do roboty, nie chcesz go wkurzyć – powiedziała, jednakże ja się nie ruszyłem, dalej wpatrując się w kobietę. -Mam coś na twarzy?
- Nie, potrzebuję jakieś zmiotki i ścierki oraz kosza - powiedziałem, na co kobieta westchnęła i ruszyła do drzwi, aby przekazać innej osobie co ma przynieść. Jak tylko otrzymałem swoje narzędzia pracy, posprzątałem bałagan, który sam zrobiłem.
         Uporałem się szybko z porządkami, więc kiedy pomieszczenie lśniło, podniosłem się z podłogi i otrzepałem się z niechcianego kurzu. Poprawiłem również kimono, które nieco zsunęło się z mojego ramienia, kiedy sprzątałem.
-Idziemy, nie rób niczego głupiego. Ja również mogę stracić głowę przez twoją głupotę – powiedziała, wychodząc pierwsza z pomieszczenia. Wymieniła się zdaniami z jakimś facetem, który zaczął kryć moje tyły, abym przypadkiem nie uciekł. Szedłem za kobietą, chcąc dobrze się wszystkiemu przyjrzeć. Nadal chodziłem z lekkim bólem, więc na mojej twarzy pojawił się grymas. Momentami prosiłem o zwolnienie, choć i tak to nic nie dało, bo jakiś typ nie mógł na mnie czekać w nieskończoność. Nie pytałem o nic, nie czułem takiej potrzeby oraz nie chciałem, by pozostali myśleli, że coś mnie bardzo zainteresowało. Nie wątpiłem w ich inteligencję. Co jak co, ale na pewno już nie raz trafili na kogoś takiego, jak ja, więc wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale nie chciałem tutaj być. Przerażała mnie wizja kolejnych dni spędzonych tutaj. Brany siłą przez jakiegoś szefa mafii, nie chciałem wyobrażać sobie tego wszystkiego, ale nie mogę się przecież spodziewać spokojnych dni. Wystarczyła jedna noc oraz słowa mężczyzny, które uświadomiły mnie w jakim celu tutaj jestem. Gdybym mu się nie spodobał, to zapewne by mnie po prostu zabił, co chyba byłoby lepsze od tego, co muszę od teraz znosić.
-Rusz się – usłyszałem, po czym czyjaś dłoń znalazła się na moich plecach pchając do przodu.
-Wystarczy, dalej ja się tym zajmę – kobiecy głos dotarł do mnie chwilę później. Nie wiedziałem gdzie teraz idziemy. Na partyjkę? Czego? Przełknąłem gulę w gardle, idąc za kobietą.
         Posiadłość była duża, ucieka może być trudna, kiedy tylko mogłem rzucić okiem na korytarze, których drogę i tak już zapomniałem. W końcu jednak dotarliśmy do  ogrodu, który choć był piękny, tak jego widok ani trochę mnie nie cieszył. Spojrzałem na Kobayashiego, po czym na dziwne coś, co leżało rozłożone przy nim. Po słowach kobiety, nie czułem się wcale lepiej, a pytanie mężczyzny sprawiło, że spojrzałem na niego oraz na grę, która była przy nim. Dopiero po lepszym przyjrzeniu się grze, zorientowałem się, że to Shogi.
- Nie, nigdy nie miałem okazji oraz chęci, aby w to grać - powiedziałem, nie czując się zobowiązany do tego, że powinienem znać zasady gry. W mojej rodzinie się w to nie grało, w gronie znajomych liczył się salon gier lub karaoke, na które często chodziliśmy. - Nie będę dobrym towarzyszem gdy - dodałem, jednakże zająłem swoje miejsce, krzywiąc się przy tym. Ból nawet na chwilę nie zniknął, ale starałem się tego nie pokazywać. Tym razem mi nie wyszło. Wbiłem wzrok w planszę, po czym niepewnie spojrzałem na mężczyznę. Teraz wyglądał nieco inaczej, spokojniej, bez tego głupiego uśmieszku. Co prawda, nie mogłem stracić czujności. Nadal nie podobało mi się, że muszę tutaj z nim być. Od razu przypominała mi się noc, kiedy wkładał we mnie swojego penisa. Zacisnąłem palce, wbijając paznokcie w skórę, co pozwoliło mi nieco uspokoić własne myśli. Jeśli będę miał okazję, to na pewno go zabiję.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {16/02/23, 07:20 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Mruknąłem zamyślony, spoglądając na Hamade, który nie krył swojej niechęci. Nie było w tym nic dziwnego. Jakby nie było, nikt nie lubił być wzięty siłą w obce miejsce. utrata tego, co wyrożniało ludzi - wolność - musiała być okrutnie flustrująca i jakże ogłupiająca. Zabrano mu wszystko co miał. Rodzinę, przyjaciół, miejsce, do którego zawsze mógł wrócić. To nie tak, że mnie to obchodziło. Gdybym był dobrym człowiekiem o miękkim sercu, rodzina Kobayashi już dawno by nie istniała. W ciemnych uliczkach nie trzeba było poczucia litości. Od tego traciło się głowę. W brutalnych zaułkach jedyną niezbędną rzeczą była broń i umiejętność przetrwania. Tego najwyrazźniej brakowało chłoptasiowi, bo kto normalny udaje się w niebezpieczne miejsca w środku nocy? Tylko głupiec.
         - Nie zawsze chęci muszą być bodźcem do nauki - prychnąłem wielce rozbawiony, kończąc układanie pionków na planszy, a gdy ostatni pionek wylądował na drewnianym polu z specyficznym odgłosem, mój wzrok na nowo powędrował ku Shoyo, krzyżując z jego własnymi spojrzeniem.
         - W shogi jest osiem rodzajów figur - zacząłem tłumaczyć ogólne, suche reguły, pokazując kolejno pionki i ich nazewnictwo. Były dość podobne do szachów, ale miały o wiele większy klimat. Poza tym nie przepadałem za rzeczami sprowadzanymi z zachodu. Zastanawiało mnie jak tu zachęcić młodzika do gry, do posłuszeńtwa. Konie ckońców każdy miał swoją cenę i to była tylko kwestia czasu, aż znajdę i jego. Wiedziałęm, iż rodzina była dla chłopaka cenna, więc bez namysłu zawsze mogłem tym postraszyć Hamade. Jednak i to pewnie będzie tylko do czasu. Nie było sensu zawsze wyciągać broń takiego kalibru, bo z czasem się do tego oswoi, dlatego musiałem znaleźć inny sposób. Gwałt? Brutalność? Psychika człowieka, czy też ciało zaczyna zwiększać swą tolerancję na ból. Więc czego konkretnie szukałem? Shoyo był jak piesek, a psy lubiały nagrody.
        - Każda z nich porusza się w specjalny dla nich sposób. Tak jak w szachach - pcoząwszy od króla, pokazywałem w jaki sposób się poruszały, kończąc lancą oraz pionkiem, które były najłątwiejsze do zapamiętania.
        - Na planszy znajdują się trzy strefy. Twoja, neutralna między nami i moja, czyli twojego przeciwnika. Wchodząc na mój teren, twoje figury dostają promocję, czyli ich możliwość poruszania zmieniają się - wiedziałem, iż informacji było wiele, ale z czasem, gdy więcej rozegramy partii, to wszystko zacznie być klarowne.
        - Gra nie miałaby sensu, gdybyśmy o coś nie grali - mruknąłem, czując jak wszystkie moje mięśnie relaksują się. Lubiłem to miejsce, działało na mnie tka uspokajająco. Mogłem zebrać swoje myśli, odprężyć, nie myśleć o tym, co zaraz może nadejść. Było to przyjemne, ale z czasem i nuda mnie doskwierała, więc mała gra zawsze dobrze robi.
        - Jeśli wygrasz... zastanówmy się - przeciągałem, udając, iż się zastanawiałem, choć dobrze wiedziałem co miałem zamiar zrobić. Spojrzałem na Hane, która siedziała grzecznie z przymkniętymi powiekami. Niby drzemała, niby nie słuchała, ale wiedziałem dobrze, że była świadoma wszystkiego co się dzieje. Chwyciłem w dłonie kubeczek z ciepłym napojem i lekko studząc go od dmuchnięć powietrza, usiorpałem ostrożnie ciecz, oblizując wargi, nie spuszczając przy tym wzroku z Shoyo.
       - Jeśli wygrasz, pozwolę tobie spotkać się z rodziną - cóż, nie oczekiwałem, iż Hamada wygra, a nawet jeśli to zanim do tego dojdzie, minie sporo czasu, a ja widząc powoli postępy, zawsze mogę opóźniać kolejne rozgrywki. To nie tak, że będę cały czas siedział, gdy ten będzie walczył o wygraną. O ile w ogóle jakoś specjalnie na te słowa zareaguje.
       - To jak? Stawka pasuje? Właśnie, zapomniałbym - pstryknąłem palcami, bo przecież co ja będę miał za swoje wygrane?
       - Nie możesz być jedynym zwycięzcą. Co ze mną? Pomyślmy. Każda twoja przegrana, to punkt dla mnie, za każde dziesięć będę mógł zrobić z tobą co mi się podoba - cóż, i tak będę to robił, ale może w ten sposób nieco go zniechęcę... bardziej.
       - Pozwole tobie zacząć, a w między czasie powiedz mi, co robiłeś tamtej nocy w okolicy fabryki - z zadowoleniem obserwowałem planszę, ciekaw jaki będzie pierwszy ruch chłopaka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {21/02/23, 09:19 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Wcale nie miałem ochoty słuchać zasad gry, ani się ich uczuć. Nie planowałem też w przyszłości z in grać partyjki, teraz chciałem zrobić wyjątek, ale zapewne, kiedy uzna, że nie ma ze mną żadnej zabawy, to szybko odpuści sobie mnie, jako swojego przeciwnika. Mimo tego, musiałem słuchać co do mnie mówi, ale tak naprawdę nic z tego nie rozumiałem. W praktyce szybciej się zdobywało wiedzę, ale ile po drodze się błędów popełni. Mężczyzna jednak przedstawił mi wszystkie zasady gry oraz to w jaki sposób poruszają się pionki. Spojrzałem na niego, czując, że ta gra sprawia mu sporo frajdy, a może po prostu się przy tym relaksuje. Nie zamierzałem o to pytać, bo ta informacja do niczego nie była mi potrzebna.
- Chcesz się założyć? - zmarszczyłem brwi, bo bardzo ta myśli mi się nie podobała. Cóż, i tak nie miałem co mu zaoferować, tym bardziej, że mógł sobie wziąć ode mnie co chce w każdej chwili. Wydaje mi się, że nie jest to typ osoby, która pyta o pozwolenie, tym bardziej kogoś takiego, jak ja. Dlatego słowa mężczyzny mi nie pomagały. Chciał mi coś zaoferować. Co za bzdura, mam uwierzyć, że ten człowiek zechce dotrzymać słowa? Prędzej świnie zaczną latać.
         Czekałem niecierpliwie, aż dokończy swoją myśl, o tym, co mogę dostać za wygraną. Co jak co, ale nie spodziewałem się niczego szczególnego. Już pierwszej nocy potraktował mnie tak, że mogłem liczyć jedynie na łagodniejsze traktowanie, co pewnie i tak w najbliższym czasie się nie pojawi. Mimo tych myśli, podniosłem na niego zaskoczone spojrzenie, starając się jeszcze raz zrozumieć co właśnie powiedział. Zobaczyć z rodziną? Przełknąłem gulę w gardle, uważnie się mu przyglądając. To niemożliwe.
- Trudno jest mi w to uwierzyć - powiedziałem, jednakże... Warto spróbować. Jeśli wygram, to będę mógł spotkać się z ojcem, wtedy będę miał szansę uciec od tego wszystkiego. Kolejne słowa jednak pozbawiły mnie entuzjazmu. Moja przegrana?
- To niesprawiedliwe, przecież to oczywiste, że szybko nie wygram - zmarszczyłem brwi, niezadowolony zbytnio z tego faktu. Nie mogłem jednak nic z tym zrobić, mogłem się zgodzić lub nie, ale i tak wiedziałem, że zrobi co zechce. - Niech będzie, ale... Jeśli wygram, a słowa nie dotrzymasz, zabiję cię - dodałem, patrząc na niego uważnie. Miałem nadzieję, że nie weźmie to za głupie słowa nastolatka. Naprawdę to zrobię, kiedy będę miał okazję. Jeśli z tego powodu zabiją mnie... Trudno, ale nie chcę spędzić wieczności u boku mężczyzny. Musiałem teraz przeżyć, skupić się na grze i wygrać. Tylko tak będę w stanie spotkać się z rodziną.
         Rozgrywka nie była jednak tak prosta, jak mi się wydawało. Gubiłem się w tym, co robię na korzyść mojego przeciwnika, który musiał cieszyć się z mojej porażki. Już na początku schrzaniłem sprawę i dobrze o tym wiedziałem. Przecież to oczywiste, że nie wygram z kimś, kto zapewne ma wieloletnie doświadczenie. Może, jak mu opowiem, co robiłem wtedy w fabryce, to go nieco rozproszę i popełni błąd? Spróbować zawsze można.
- Wracałem do domu, jest to skrót, którego często używam, kiedy wracam ze spotkania z przyjaciółmi lub ze szkoły... Nigdy nic się nie wydarzyło, ale - urwałem, wiedząc, że sam wie, co się wydarzyło dalej. Spojrzałem na niego, czekając na jego ruch. - Usłyszałem hałas, kobiecy głos. Myślałem, że ktoś sobie zrobił krzywdę, w końcu takie miejsca same w sobie są niebezpieczne. Chciałem się wycofać, kiedy zobaczyłem to, co tak się działo. Głupi pech - powiedziałem, czując, jak zaciskam palce. Gdybym tylko wtedy zgodził się, aby ojciec po mnie przyjechał, nie byłoby mnie teraz tutaj. Nie zamierzałem pytać o kobietę, która zapewne była już gdzieś zakopana, a może spalona, tym bardziej, że nie chciałem wiedzieć, czym dokładnie inni ludzie sobie zawinili, że znaleźli się w takiej, a nie innej sytuacji.
- Głupia chęć pomocy sprawiła, że jestem tutaj, ale chyba tego nie muszę ci mówić. W końcu to twoi ludzie mnie uśpili - powiedziałem, uśmiechając się przy tym smutnie i wróciłem do gry, uważając, że nie mam nic więcej do powiedzenia. Może to i lepiej, bo nie chciałem się przy innych rozklejać. Jeśli kiedykolwiek wyjdę stąd, to na pewno będę unikał takich miejsc czy uliczek. Podobno za głupotę trzeba płacić i jak widać, sprawdza się to bardzo dobrze.
         Trzy rundy zakończyły się moją porażką. Czego innego mógłbym się spodziewać, kiedy zwyczajnie nie potrafiłem grać? Westchnąłem nieco zmęczony tymi rozgrywkami, które już nie miały żadnego sensu. Im więcej przegrywałem, tym większa miałem ochotę rzucić to wszystko, rozwalając na drobny mak.
- Gratuluję, uzyskałeś właśnie trzeci punkt - powiedziałem lekko załamanym głosem, po czym przetarłem kącik oczu. Czy ja naprawdę chciałem się tutaj rozpłakać? Pociągnąłem nosem, spoglądając na mężczyznę. Jeszcze trochę i naprawdę będę musiał się oddać, choć zapewne nie zostawi mnie do tego czasu w spokoju.
-  Na następną rozgrywkę lepiej się przygotuję, nie możesz wygrać - powiedziałem, czując, że te trzy przegrane nieco bardziej mnie motywowały do dalszej gry i jej nauki. Jeśli teraz się poddam, to nigdy nie uda mi się wygrać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {26/02/23, 11:06 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

       Nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu, a w raz z nim z ust uciekł ze świstem śmiech. Gardłowy, przypominający mruknięcie, a zarz potem prychnięcie. Doprawdy, Shoyo był zabawna postacią. Choć był drobny i słaby jak mysz w stosunku do kota, to potrafił grozić swymi ząbkami. Stał dzielnie niczym mur stawiający opór przed czymś nieznanym, niebezpiecznym. Dlatego też groźba z jego strony była urocza. Wręcz wyśmienitym żartem jakiego mi trzeba było. Ktoś takiego pokroju miał odwagę i czelność mi grozić? Ach, gdyby nie mój dobry humor, pewnie lizalby swym niewyparzonym jęzorem podłogę. Zakrwawiona od swej posoki. Jednakże świetnie spełniał swoją rolę zabaweczki. Przynajmniej narazie, przerywając tę monotonną rutynę w posesji. Poza tym moje zwycięstwa owszem były niesprawiedliwe, lecz w stosunku do nich dałem sobie większą pulę punktów do zdobycia. Jemu wystarczyło jedno zwycięstwo. Mnie z kolei dziesięć. Czy nie jestem wystarczająco wspaniałomyślny względem niego? Może to był właśnie problem?
      - Jak smie- uniosłem dłoń ku górze, gdy Hana chciała wtrącić swe trzy grosze za te zniewagę ze strony chłopaka, lecz szybko ją uspokoiłem. Dla mnie jego słowa nie były groźne.
      - Bez obaw. Jestem człowiekiem honoru. Dotrzymuje danego słowa - zapewniłem z morderczą powagą w głosie jak zarówno w spojrzeniu, kończąc tym samym kolejną rundę swym zwycięstwem. W kolejnych słuchałem odpowiedzi zabaweczki. Jak się tam znalazł, co go skusiło do zapędzenia siebie w nieodpowiednie miejsce. Cóż, sam był sobie winien. Po nocach nie paleta się w takich okolicach. Nawet jeśli był to skrót do domu. Ach, gdyby tylko wiedział, że nikt go nie szukał przez ten zostawiony list w skrzynce. Przez to, że ktoś ciągle pisze wiadomości do ojca w jego imieniu. Zabawne. Ludzie są żałośni. Zaczynam odnosić wrażenie, że nic mnie już nie zaskoczy w życiu.
      - Cóż, trzymam CIEBIE za słowo - cmoknąłem ustami w kierunku Hamady, gdy zapewnił mnie o swych postępach. Z chęcią zobaczę, czy faktycznie tak będzie. Póki co sam miałem już dość gry, więc znudzony wstałem na równe nogi, chowając dłonie w rękawach kimona i utkwiłem w blisko nieokreślony punkt w centrum zagajnika. Wszystko wydawało się być takie spokojne. Ta cała harmonia doprowadzała mnie do bólu głowy.
      - Wieczorem weźmiesz ze mną kąpiel w gorących źródłach - przerwałem chwilową ciszę, zerkając na chłopaka zza ramienia i oddaliłem się, znikając w czeluściach korytarza. Hana zaś została, aby pilnować mojego nowego pupilka. Nikt nie chciałby, aby nagle zniknął. Byłyby z tego powodu same problemy.
       Wieczorem do pokoju wszedł Bunta, tak jak kazałem w lewej ręce trzymał spory, czarny worek, w którym spokojnie pomieścić mógł czyjaś głowę. Okręcając się na krześle, wyprostowałem swe nogi na biurku, zatrzymując tym samym nieustanna karuzele.
      - Co chce Panicz z tym zrobić? - spytał, choć w jego wnikliwym spojrzeniu widziałem, że ma już pomysł, plan jaki sam mógłbym wymyślić i tylko czekał na potwierdzenie swych domysłów.
      - Wyślemy. Priorytetem - odpowiedziałem, czując jak coś niebezpiecznego gotuję się we mnie. Byłem rozdrażniony tym drobnym, lecz szybko rozrastającym się problemem. Musiałem go zakończyć zanim będzie za późno.
      - Zajmę się tym osobiście - przytaknął, a ja wstałem, pozostawiając go w pokoju samego. Miałem teraz co innego w planach. Nucąc sobie pod nosem słodką melodie ruszyłem prosto w stronę pomieszczenia z gorącymi źródłami. Wszedłem do przebieralni gdzie czekał już na mnie mój kochany, słodki piesek w towarzystwie Hany.
      - Zostaw nas samych - ciemnowłosa skinęła głową, zaraz znikając za drzwiami. Z zadowoleniem obszedłem młodzieńca, powoli, krok za krokiem lustrując go uważnie od dołu do góry, zatrzymując na przeciwko niego.
        - A teraz rozbierz się - nakazałem, rozwijając w dłoni drobny wachlarz, którym zakryłem swą zadowolona twarz, pozostawiając na widoku jedynie wnikliwe spojrzenie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {28/02/23, 07:22 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Naprawdę sądziłem, że uwierzę w jego zapewnienia? Mógłby mi mówić, że zgoli się na łyso, a ja bym w to nie uwierzył. Co jak co, ale nie ufam nikomu, kto tutaj jest. Dlatego zmarszczyłem tylko brwi i nie odpowiedziałem na to. Cóż, te obietnice może kiedyś go zgubią, ale dopóki się to nie spełni, to ja w to nie uwierzę. Bardziej, jednak przeżywałem fakt, że ani razu nie byłem nawet blisko wygranej. Zasady nadal nie były dla mnie zrozumiałe, choć bardzo uważnie słuchałem mężczyzny, kiedy mi je tłumaczył. Owszem, przez praktykę można więcej się nauczyć, ale ile to potrwa? Brakowało tylko siedmiu przegranych, aby mężczyzna zrobił ze mną co tylko zechce. Chciałem to uniknąć, ale jeszcze nie wiedziałem jak. Na dodatek bałem się oszukiwać, a to była najlepsza szansa do wykorzystania. Co prawda, wątpiłem by łatwo było oszukać kogoś, kto siedzi w mafii, ale jeśli nie zaryzykuję, to mogę zaprzepaścić swoją szanse na spotkanie się z rodziną.
- Czujesz z tego wszystkiego niezłą satysfakcję - mruknąłem niezadowolony, marszcząc brwi. Wzdrygnąłem się, kiedy podniósł się z miejsca, po czym podniosłem na niego wzrok. Nie wiedziałem co miał dalej zaplanowane, a ja też miałem bardzo ograniczone możliwości. Wynudziłem się przy tej grze, ale teraz musiałem dać z siebie wszystko, aby chociaż zbliżyć się do wygranej.
- C-co? Nie, nie chcę! - krzyknąłem za nim, kiedy się oddalał i już wstałem, miałem do niego pobiec i wybić mi to z głowy, ale kobieta zagrodziła mi drogę, patrząc na mnie spod zmrużonych powiek. - Psychol - powiedziałem pod nosem, ale brew kobiety zdradziła, że usłyszała co mówię.
-Lepiej, żeby on tego nie słyszał – powiedziała, więc wyprostowałem się i posłałem jej zadziorny uśmiech.
- Wszyscy jesteście popieprzeni. Żyjąc w ten sposób nie można być normalnym - oznajmiłem, po czym usiadłem z powrotem i spojrzałem jeszcze raz na planszę od gry. - Przeszkadzasz mi, możesz się odsunąć? - zapytałem, posyłając jej niewinny uśmiech.
-Smarkacz – mruknęła pod nosem. Nie czułem satysfakcji, jednakże byłem nieco zadowolony. Dzisiaj już wystarczająco oberwałem, a dzień jeszcze się nie skończył.
         Kobieta w odpowiednim czasie zaprowadziła mnie do umówionego miejsca. Mimo tego, że nie chciałem i protestowałem, to zostałem tam zabrany siłą, a tej wcale się nie spodziewałem po kobiecie, która na pierwszy rzut oka nie wyglądała na jakoś bardzo silną. Wiadomo, pod warstwami ubrań mogła się kryć różna sylwetka, a mi akurat trafiło się na taką, co uściskiem spokojnie mogła mi zgnieść nadgarstek.
-Przestań się szarpać, to nie będzie cię bolało. Jeszcze nie dotarło do ciebie w jakieś sytuacji się znajdujesz? - zapytała, choć wiedziałem, że wcale nie liczyła na moją odpowiedź. Wiedziałem, że każde moje zachowanie może narazić mnie na niebezpieczeństwo, ale dlaczego musiałem być zmuszany do tego wszystkiego?
- Jakbym mógł robić coś z własnej woli, to może bym się grzeczniej zachowywał. Puszczaj mnie do jasnej cholery! - krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę niejednej osoby, którą mijaliśmy na korytarzu. Zapewne współczuli swojej koleżance, że musi się użerać z takim dzieciakiem, jak ja.
          Weszliśmy do przebieralni i tam zostałem w końcu puszczony. Rozmasowałem swój nadgarstek, na którym widniało delikatne zaczerwienienie.
-Mam nadzieję, że szybko uleci z ciebie całe to buntownicze nastawienie – powiedziała, a chwilę po tym do pomieszczenia wszedł sam Kobayashi. Spojrzałem na nieco, po czym kątem oka przyjrzałem się kobiecie, która od razu wyszła z przebieralni, zostawiając nas samych. Spiąłem się lekko, widząc, że krąży wokół mnie. Czułem na sobie jego oceniające spojrzenie. Moje dłonie zaczęły drżeć, bo naprawdę nie chciałem być z nim sam na sam. Obecność innych też by mnie od niego nie uratowała, ale... Zawsze była jakaś szansa, mała bo mała, ale była!
- C-co? - zapytałem, patrząc na niego. Czułem, że moje poliki robią się czerwone, a ciało lekko drży pod spojrzeniem mężczyzny. Wiedziałem, że nie mogłem wejść tam w ubraniach, ale nie chciałem tego. Marzyłem, by stąd uciec, schować się albo po prostu pozwolić, aby mnie zabili. Czy śmierć nie byłaby lepszą opcją?
         Przełknąłem gulę w gardle, po czym drżącymi rękoma, zacząłem rozwiązywać pas od kimono, ale dość szybko się opamiętałem.
- Nie - powiedziałem stanowczo i spojrzałem uważnie w jego oczy, zawiązując z powrotem pas. - Nie rozbiorę się. Nie chcę tam z tobą wchodzić, nie zamierzam udawać, że mi się to podoba, bo nie podoba, ani trochę! - krzyknąłem i nim zdążył zareagować, to ominąłem go i chciałem otworzyć drzwi, aby zwiać stąd, ale te  były zamknięte. Cholera. Naprawdę nie sądziłem, że będą zamknięte. Ktoś się spodziewał, że mógłbym próbować zwiać? Zacisnąłem usta w wąską linię, ale nie poddawałem się.
- Pieprzony psychol, wszyscy jesteście pojebani - powiedziałem, nie myśląc za wiele o konsekwencjach. Chciało mi się wyć, bo naprawdę nie mogłem nic zrobić, a nie chciałem tak po prostu się poddać, aby dać innym satysfakcję.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {28/02/23, 11:54 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

       Czy odczuwanie satysfakcji było czymś złym? Oczywiście, że nie! Choć każdy odbierał ten bodziec w inny sposób, w różnych, skrajnych przypadkach, a te co najbardziej odbiegały od norm zdawały się być chore, dlatego nie zdziwiła mnie reakcja młodzieniaszka. To było naturalne, zwłaszcza że nie znał jeszcze uroków tego świata. Społeczeństwo tak zamknięte na dobrodziejstwo nie mogło mnie zrozumieć. Ślepo płynące z prądem, nie widziało piękna i trudów podążania na przekór zasadom. Do tego pięknem było czerpanie satysfakcji nawet z najdrobniejszych rzeczy, a wygrana w planszowki, choć nie było to zbyt fair, to napawała mnie niesamowitym spełnieniem. Lubiłem po prostu być lepszy.
      Kończyłem kolejne okrążenie wokół swej zabawki, gdy ten w końcu uległ, sięgając swymi drżącymi dłońmi do węzła, aby go rozplątać. Jednak, w połowie przerwał, zmieniając swe zdanie i jeszcze mocniej związując się w pasie. Jakby miało to go uchronić przede mną i tym, co zamierzałem uczynić.
      - Hooo- mruknąłem zaskoczony, gdy ruszył prędko w stronę wyjścia. Zadowolenie nie schodizlo z mej twarzy. Krzyżując dłonie na piersi, ująłem swą brodę palcami, mruzac przy tym powieki, z zaciekawieniem patrząc jak nadzieja na ucieczkę gasnie w Shoyo. Doprawdy, spodziewał się, że będzie otwarte? Jest zbyt oczywisty, abym pozwolił zostawić jakąkolwiek możliwość na nieposłuszeństwo.
      - Zaskakuje mnie twój opór. Jest on bardzo zabawny - doprawdy nadla nie gasła w nim nadzieja na wolność. Czemu, zamiast wziąć w garść rzeczywistość, zacząć się udoskonalać i wygrać że mną, ten cały czas robił na przekór, utrudniając sobie życie. No tak, głupi. Płynie pod prąd. Tak samo jak ja. Może dlatego nadal go nie zabiłem, choć dawał mi tę możliwość.
      - Ludzie często mi to mówią _ roześmiałem się, nie czując tej malutkiej igiełki wymierzonej w moim kierunku. Jeśli miał zamiar mnie obrazić, musiał naprawdę mocno się postarać. Nie był moja pierwsza ofiarą, zabawką. W życiu miałem bardziej buntownicze charaktery, które dosłownie rzucały się na mnie, tracąc przy tym jakąś kończynę.
      Zrobiłem pierwszy krok w kierunku Hamady. Potem kolejny, sunąc stopy zaledwie milimetry nad podłogą, co wyglądało jakbym płynął po nawierzchni. Z całkowitym rozluźnieniem zatrzymałem się przy nim, spoglądając z góry z szerokim uśmiechem, który stopniowo zmieniał się na bardziej dziki i niebezpieczny. Był taki od początku, lecz trzeba było mocno się przypatrzyć, aby to dostrzec. Nie czekając aż młody się otrząśnie, złapałem go za nadgarstek i unioslem rękę do góry, wolna dłonią policzkujwc jego twarzyczkę.
        - Mnie się nie odmawia - ostrzegłem, w jednej chwili ciągnąc go w stronę źródeł, a gdy już tam byliśmy, wrzuciłem Shoyo do gorącej wody. Z ubraniem. Nie przejmowałem się tym. Zawsze mogę kupić nowe. Zlustrowałem zabaweczke, to jak caly przemoknięty siedział ciskając we mnie piorunami.
      - Rozbierzesz się, albo sam to zrobię - dodałem, zrzucając z siebie ubranie i wszedłem do przyjemnie ciepłego źródła, nie zatrzymując się, a idąc w kierunku Hamady. Musiałem mu pokazać, że moje słowa mają pokrycie w czynach. Nadal, dawałem mu czas na decyzję kto pozbędzie się z niego kimona i zapewne on sam zrobiłby to delikatniej .
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {05/03/23, 12:44 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Czułem, że to nie skończy się dobrze dla mnie. Byłem miły wystarczająco długo, jednakże nie chciałem myć się z mężczyzną, którego zamiarów nie znałem. Po tym, co stało się zeszłej nocy ciężko było mi uwierzyć, że ręce będzie trzymał przy sobie, a ja nie chciałem go „obsługiwać”.
- Naprawdę bawi cię to wszystko? Widzę, że rzeczywiście nasrane masz w głowie - mruknąłem niezadowolony, spinając całe swoje ciało. Choć nie powstrzymywałem się w słowach tak, jednak odczuwałem okropny strach. Czułem, jak moje ciało drży pod spojrzeniem mężczyzny, który nie tylko był ode mnie wyższy, ale i silniejszy.
- To znak, by to zmienić - powiedziałem, starając się zauważyć jakąś inną szansę na ucieczkę, ale takiej nie było. Mogłem mu przywalić, ale nadal nie czułem się najlepiej, a zapewne mężczyzna przewidziałby mój ruch albo po prostu szybciej zareagowałby, niż dostał ode mnie.
         Wzdrygnąłem się, kiedy mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać. Spuściłem wzrok, nie wytrzymując tej presji, która się pojawiła w jego oczach. Chciałem móc ot tak zniknąć, znaleźć się w innym miejscu z dala od tego wszystkiego.
- P-puszczaj! - udało mi się wydusić, zanim zostałem spoliczkowany. Jęknąłem z bólu, czując piekący polik, na którym na pewno został jakiś ślad. Uderzenie nie należało do najdelikatniejszych. Chciałem rozmasować bolące miejsce, ale nie udało mi się, gdyż mężczyzna zaczął mnie ciągnąć głębiej.
- Z-zostaw mnie! Puszczaj! - krzyczałem na tyle głośno, że pozostali mogli mnie spokojnie słyszeć. Moje słowa jednak nie docierały do niego, gdyż całkowicie zostałem olany, a on dalej  ciągnął mnie, mocno ściskając mój nadgarstek. Wiedziałem, że łzy pojawiły się w moich oczach, a usta zaczęły drżeć z rozpaczy. Nie było mi już do śmiechu, bo nie wiedziałem co się wydarzy. Otrząsnąłem się jednak w chwili, kiedy wpadałem do wody. Przerażenie na moment mnie sparaliżowało, ale dość szybko przypomniałem sobie o tym, że nie mogę za długo być pod wodą. Wynurzyłem się, wykrztuszając z siebie wodę, którą udało mi się połknąć. Złapałem się o brzeg, aby móc się czegoś podtrzymać, po czym znów zwróciłem swoje spojrzenie na Kobayashiego. Na co on w ogóle liczył? Naprawdę sądził, że będę mu posłuszny? Chyba w jego snach. Przemoczony, nieco drżałem, choć woda była naprawdę ciepła, a w łazience panowała przyjemna temperatura dla ciała, to jednak był to szok dla samego ciała.
- Nie zbliżaj się do mnie, popaprańcu - powiedziałem z widocznym obrzydzeniem na twarzy, wycofując się do tyłu, ale nie miałem zbytnio gdzie, trafiając na sam koniec gorącego źródła, co spotkało się z kolejnym grymasem na mojej twarzy.
- Nie zamierzam się rozbierać, nie masz żadnego prawa mnie tak traktować! To podłe, chore... Obrzydliwe - zmarszczyłem brwi. Kobayashi musiał kiedyś uderzyć się w głowę, jeśli myślał, że będę robił to, co mi każe.
         Złapałem za przemoczone kimono, aby tylko ochronić się przed zdjęciem go ze mnie. Jeśli miało to oznaczać szarpaninę z mężczyzną, to byłem gotowy to zrobić. Przełknąłem gulę w gardle, po czym odwróciłem się plecami do niego, aby uciec z tego cholernego źródła, kiedy mnie jeszcze nie dopadł. Nie sądziłem jednak, że może być tak ślizgo, ale i tak się nie poddałem. Z moich ust wydobyło się syknięcie, kiedy zostałem chwycony za włosy, a po chwili za nie pociągnięty do tyłu, co sprawiło, że oddaliłem się od brzegu, a moja głowa znalazła się w wodzie. Nie wiem, jak długo znajdowałem się pod wodą, ale jak tylko pociągnął moją głowę do góry, nabrałem sporo powietrza, kaszląc przy tym okropnie.
- P-przestań... - wymamrotałem. Łzy mieszały się z wodą, a dłońmi próbowałem chwycić jego nadgarstek, by tylko zmusić go do puszczenia mnie. Nie było to jednak proste zadanie, gdyż ledwie widziałem przez oczy, w których zebrały się łzy oraz woda spływająca z włosów.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {12/03/23, 09:45 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

       - Przestać? Ale ja dopiero zaczynam - wysyczałem, oblizując jego szyję końcówką języka, gdy ten słodko szarpał się z moim nadgarstkiem. Czy ciągłe ujadanie było warte tego wszystkiego? Czy miał pojęcie jak wiele zmieniłoby jego zachowanie? Cóż, miałby lżej, niewiele, ale jednak zawsze coś.
       - Nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę tobie za Twoje zachowanie - podtapianie Shoyo było bardzo satysfakcjonujące i czując spełnieni, dopiero wtedy puściłem jego czuprynę. Jakoś nigdy nie gustowałem w łysych. Mimo to nie odpuściłem mu. Hamada nadal się wiercił, chcąc uciec, więc objąłem go w pasie, aby jeszcze lepiej przylegał do mojego ciała.
       - Po prostu się rozluźnij i korzystaj z dogodności - moje słowa cały czas wymieniały się z jego buntowniczym tonem i nastrojem.
       - Inni po prostu słuchali. Korzystali z dobrodziejstw jakie im oferowałem - kontynuowałem, choć w sumie z tego powodu również szybko się mi nudzili. Dlatego testowałem ich wytrzymałość, aż ich ciała zwyczajnie niewytrzymywały próby czasu. Tygodnie głodówki, bicie, rżnięcie. Ach, ostatni został prawie rozpruty wewnętrznie od orgi, gdy rzuciłem go swoim podwładnym mówiąc, aby zrobili z nim co tylko chcą. Ludzie mają przerażające popędy. Gdzie niby mają je spełnić jak nie tutaj.
      Zachowanie Shoyo coraz mocniej zaczynało mnie irytować. Smak zabawy coraz mocniej znikał, a ja wolną ręką złapałem go za szyję, drugą łapiąc za oba nadgarstki aby nie mógł się ruszyć.  Z zadowoleniem patrzyłem jak jeszcze się szarpie, ciałem i głową, ale wciąż byłem dla niego nieosiągalny. Czego on oczekiwałem? Jestem szefem Kobayashi. Byłem szkolony na rozmaite sposoby, aby dać sobie radę z takimi płotkami jak on.
      - To jak? Ściągniesz wreszcie to kimono, czy mam je z ciebie zedrzeć i zerżnąć twoją bladą dupę? - spytałem, słodko szepcząc mu do uszka. Przypominał mi kogoś. I to bardzo, ale za nim nie mogłem skojarzyć kogo. Ach! Jak mogłem zapomnieć kto to był! Hanna! Również z początku strasznie się buntowała. Zawsze robiła na przekór innym, zwłaszcza mi, a potem patrzyła prosto w oczy, tym nienawistnym spojrzeniem obiecującym zemstę. Teraz natomiast jest najposłuszniejszą poddaną o jakiej mogłem sobie śnić. Cóż, większość osób była tutaj z konkretnych powodów. Jedni stracili dom, inni pracują dla spłącenia rodzinnego długu, a jeszcze inni poprostu dla zabijania i nękania innych. Każdy miał swój powód przynależności do Kobayashi, do mej rodziny. Nawet Shoyo. Choć jeszcze o tym nie wiedział, to przecież wykazał swą skruchę jak tylko wspomniałem o rodzinie. Będzie więc grzecznie tu siedział dla nich jeśli nie chce, aby spotkało tę dwójkę coś przykrego.
       Nie czekając zbyt długo na odpowiedź chłopaka, puściłem szyję, która idealnie miesciła się w mej dłoni i opuszkami palców zacząłem nurkować pod mokry materiał, zaczepiając o sutek, który pociągnąłem. Dalej sunąc w dół, coraz niżej i niżej aż trafiłem na wiazanie kimona, dając tym samym szansę wyboru Shoyo. To była granica, jego ostatnia szansa na dobrowolne pozbycie się ubrania.
       Nie miałem zamiaru być dłużej uprzejmy jeśli kolejny raz wybierze niewłaściwą drogę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {16/03/23, 01:54 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


         Mężczyzna uparcie trzymał mnie za włosy, koniuszkiem języka sunąc po mojej szyi. Miałem ochotę zwymiotować, kiedy to czułem, ale powstrzymałem się, bo w tej chwili i tak wystarczająco go wkurzyłem. Nie mogłem jednak przestać się szarpać, ale co w tym dziwnego? Nikt nie chciał mieć ograniczonych ruchów, ani być jakąś zabawką, która jedynie ma spełniać czyjeś zachcianki.
- Puszczaj mnie psycholu! - krzyknąłem zanim moja głowa znalazła się pod wodą. Nie wiem ile tak trwałem, ale moje ręce odpuściły, czułem jak bezwładnie opadają do wody. Miałem nadzieję, że w ten sposób się mnie pozbędzie. Problemu, którym na pewno dla będę, bo wcale nie zamierzam ułatwiać mu życia. Jeszcze czego. Dlatego nieco się zawiodłem, że znów mogłem zaczerpnąć powietrza. Dłoń mężczyzny zniknęła z moich włosów, ale za to szybko uwięził mnie w objęciach. Chwilę zajęło, aż dotarło do mnie co się dzieje.
- N-nie dotykaj mnie, puszczaj… Odsuń się popaprańcu! - Miałem wrażenie, że mężczyzna nic nie robił sobie z moich słów.
         Zmarszczyłem brwi, oddychając nie spokojnie. Nie zamierzałem być jak inni. To, że ci woleli pozbyć się całkowicie swojej godności, to nie moja sprawa. Miałem ot tak się poddać? Nie chciałem żyć, jak w złotej klatce.
- Więc dlaczego innych sobie nie weźmiesz… Bardziej by ci posłużyli! - Krzyknąłem, uparcie próbując się wyrwać z jego objęć, jak tylko wróciła do mnie cala energia. Nie trwało to jednak długo, czując dłoń na swojej szyi. Była większa od mojej, więc bez problemu palcami objął całą szyję. Zapewne poczuła, jak przełykam ślinę, a ciało zadrżało, kiedy unieruchomił również moje ręce, łapiąc za nadgarstek. Bałem się, że jak coś jeszcze zrobię lub powiem, to palce mocniej się zacisną na bladej szyi. Otworzyłem szerzej usta, aby coś powiedzieć, ale zamknąłem je szybko, wiedząc, że nie będzie to nic miłego. Za plecami miałem Kobayashiego, który przylegał do mnie całym swoim ciałem. Czułem na sobie ciepło jego skóry, choć kimono nie powinno mi tego ułatwiać.
         Odchyliłem głowę do tyłu, ale nie na tyle by móc spojrzeć w oczy mężczyźnie. Miałem wrażenie, że jest zadowolony z siebie. Chciałem zepsuć mi tą chwilę radości, ale palce na szyi zdecydowanie mnie przekonywały do innego kroku. Jednakże, dłoń zniknęła ze swojego miejsca, kierując się tam, gdzie się zwyczajnie nie spodziewałem. Mówił poważnie z tym rżnięciem? Zadrżałem pod wpływem jego dotyku, zagrażając dolną wargę, kiedy pociągnął za sutka, aby nie wydać z siebie nieproszonego dźwięku.
- N-nie… - Mój głos drżał, a oczy obserwowały dłoń mężczyzny, która się zatrzymała. - Sam to zrobię - powiedziałem. Czekałem, aż puścił moje nadgarstki, ale tego nie zrobił, a siłowanie się z nim, nie przynosiło żadnych korzyści.
- Powiedziałem, że sam się rozbiorę. Jak będziesz tak mocno mnie trzymał to mi się nie uda - oznajmiłem, ale w ogóle mnie nie słuchał.
         Jego palce znów zaczęły sunąć po mojej skórze pewniej łapiąc za pas.
- H-hej! Przecież sam dałeś mi wybór - powiedziałem, starając się wyszarpać z jego dłoni, aby w odpowiedniej chwili się odsunąć, ale nie mogłem. Ten dupek był za silny.
- Miałeś swoją szansę - wyszeptał mi do ucha, rozwiązując sprawnie pas, który opadł do wody. Kimono całkowicie odsłoniło cały mój przód, a na policzkach pojawił się nieznośny rumieniec. Kobayashi nie dbał o delikatność, od razu pozbywając się ze mnie reszty, na co krzyknąłem, bo nie wiedziałem, czy rzeczywiście spełni swoje groźby.
- Kłamca! Pieprzony oszust! Nienawidzę cię! - Jak tylko przestałem krzyczeć, pojawiły się łzy, których nie mogłem powstrzymać. Dlaczego dał mi pieprzony wybór skoro szybko zmienił zdanie?

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {19/03/23, 12:01 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

       Widok nagiego Shoyo był bardzo podniecający. Jego rozgrzana od wody skóra, sterczące sutki i krzyki, które jasno mi mówiły czego nie chce, a czego się obawia. Prawie było mi go szkoda. Owszem, słynąłem z twardej ręki, ale nie znaczyło to, że byłem bewzględną bestią jak to mówił chłopak. Swych słów zawsze dotrzymywałem nie bacząc na późniejsze konsekwencje, dlatego jeśli kiedyś wygra ze mną w grę, zobaczy się z rodziną. Rozumiem, dlaczego nie miał zaufania. Kto normalny by je posiadał do człowieka, który go porwał.
      - Naprawdę sądzisz, że obchodzi mnie twoje zdanie, czy mnie lubisz, czy nie? - spytałem wielce rozbawiony, siadając wygodnie okrakiem i sadzajac go między swoimi nogami. Nadal jedną trzymałem mocno oba nadgarstki chłopaka, przytwierdzając jego plecy do swojego torsu.
      - Ale i tak mnie zraniłeś mówiąc, że jestem kłamcą. Przecież dałem tobie wybór, a ty nie chciałeś się rozebrać - wyjaśniłem słodkim, głębokim głosem podchodzącym lekko pod mruknięcia. Opuszkiem palca zacząłem robić maleńkie kółka na ramieniu Hamady, zjeżdżając powoli coraz niżej w prostej lini, czując jak jego mięśnie napinają się od mojego dotyku. Było to tak bardzo satysfakcjonujące.
      - Powiedz mi, jakie miałeś plany w swoim życiu? Studia, a może od razu praca? - zagaiłem, muskając ustami szyję ciemnowłosego, lekko ją pod koniec podgryzając. Do pojedynczego palca dołożyłem kolejny i kolejny, aż cała dłoń wygodnie ułożyła się na boczku, sunąc tym razem z powrotem do góry, zataczając kolejne koła, ale wokół sutka. Chwyciłem za niego, szczypiąc lekko Shoyo, a potem lądując na środku torsu, zjechałem aż po samo krocze, łapiąc za męskość mojego nowego pieseczka. Zacząłem poruszać dłonią w górę i w dół, coraz szybciej, dokładnie ściągając w dół skórkę, aż nie wytrzymałem. Hamada był tak seksowny, że musiałem spełnić swoją zachciankę. Czułem jak mój penis pulsuje, rozpychając między jego pośladkami.
      Sięgnąłem po pasek od kimona i porządnie związałęm nadgarstki chłopaka za jego plecami, aby czasem nie mógł się nimi bronić. Z zadowoleniem spojrzałem na bezbronnego Shoyo. Sam sobie był winien.
      - A teraz nieco się zabawimy - oblizałęm dolną wargę, pchając Hamade w stornę wyjścia z gorących źródeł, ale było do niego za daleko i chłopak wpadł znów pdo wodę. Roześmiany chwyciłem za związanie i wynurzyłem go nim sam sobie z tym poradził i oparłem te drobne ciało o zimną posadzkę, łąpiąc w dłonie jak najwięcej jego rozkosznych bioder w swoje posiadanie. Sterczącego penisa położyłem między pośladki, jeżdżąc nim i jeszcze bardziej nakręcając, aby w końcu znaleźć się w ciepłym chłopaku. Ciepłym i ciasnym jak pierwszego dnia. Bez ostrzeżenia wszedłem w niego do końca, a w uszach rozbrzmiała cudowna melodia agoni. Całego penisa zalało przyjemne ciepło. Poczekałem chwilę, aż się uspokoi, aż nieco rozluźni i zacząłem się w nim poruszać. Ostro i szybko. Nic sobie nie robiłem z krzyków Shoyo. Wyzwisk i błagania, abym przestał. To wszystko tylko jeszcze bardziej mnie podniecało, a ja zaciskając mocniej palce na biodrach, wchodziłęm jeszcze mocniej, jeszcze agresywniej, chlastając od czasu do czasu dłonią po tyłku pieseczka.
       - O tak, jak cudownie - jęknąłem, czująć jak przyjemność zaczyna kumulować się w podbrzuszu, aby za niedługo wybuchnąć i rozlać po całym ciele. W euforii złapałem za nadgarstki Hamady i pociągnąłem go do góry, podgryzając jego szyję i ściskając penisa.
       - Jęcz moja dziwko, krzycz, aż nie zedrzesz sobie gardła - rozkazałem, kiedy to usłyszałem jakieś zamieszanie za drzwiami, przez którę chwilę później wpadła zdyszana Hanna. Jej brawura była doskonała. Jej mina ani trochę się nie zmieniła, gdy zobaczyła nas w takiej a nie innej pozycji. Cóż, to nie był w końcu pierwszy raz.
      - Panie Kobayashi, mamy intruzów - sapnęła, prostując się do nienagannej postawy, a ja jedynie westchnąłem zrezygnowany.
      - Pożałują, że mi przeszkodzili - ze wściekłością wypisaną na twarzy wyszedłem z przyjemnie ciasnego Shoyo, patrząc jakby z utęsknieniem na tyłeczek chłopaka. Jednak teraz w głowie miałem całkiem co innego. Wstałem na równe nogi, a ciepła woda sięgnęła zaledwie bioder. Złapałem za linę, podnosząc również chłopaka i popchałem go w stronę Hanny, bardziej delikatniej niż przedtem. Nie przejmując się niczym, wyszedłem, zarzucając kimono nawet go nie związując. Kobieta zajęła się pilnowaniem chłopaka, idąc za mną niczym kaczątko za matką. Korytarz był pełen rozbiegnaych podwładnych. Od jednego z nich zabrałem strzelbę, wychodząc przed główne wejście, gdzie roiło się od obcych ludzi.
      - Witam serdecznie w MOICH skromnych progach! - oznajmiłem głośnym okrzykiem, ładując strzelbę znanym wszystkim odgłosem i wycelowałem w jednego z niziołków z białą kurtką swojego klanu i nafaszerowałem jego brzuch ołowiem. Przeładowałem i kolejny strzał celnie trafiłw nogę rosłego meżczyzny, którego wykończył sam Bunta.
       - Ach, Panicz jest taki majestatyczny - odezwała się sama do siebie Hanna, obserwując jak rozneglizowany pozbywam się robaków jeden za drugim. Nawet nie brudząc się przy tym.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy Empty Re: From today you're my toy {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach