Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Twilight tension17/09/24, 02:27 pmEeve
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty From today you're my toy {05/01/23, 10:42 am}

First topic message reminder :

From today you're my toy - Page 7 Fff10


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 19/04/24, 11:10 am, w całości zmieniany 4 razy

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {16/06/24, 03:53 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Hana przewróciła oczami i odwróciła się ze skrzyżowanymi rękoma, a ja jedynie prychnąłem w rozbawieniu.
         - Przecież nie pierwszy raz zobaczę twój tyłek - wyszczerzyłem się, dalej stojąc jak stałem, a po chwili Shoyo wciśnięty był w sukienkę. Musiałem przyznać, że świetnie pasowała do jego karnacji oraz koloru włosów, a oczy... przypominały mi gwiazdy na tle ciemnego nieba.
         - Oczywiście, kruszynko - przytaknąłem, niespiesznie ciągnąc suwak do góry, tym samym muskając opuszkami palców po nagiej skórze Hamady. Czułem jak drżał, a to tylko mnie mocniej podniecało.
         Kolejne dni minęły na przygotowywaniach. Wynajęta sala znajdowała się w samym centrum miasta w amfiteatrze, gdzie rozpoczęcie całej atrakcji odbyła się na scenie, a potem goście zostali zaproszeni do sali głównej. Tam bankiet trwał już w najlepsze. Kamerdynerzy ogłaszali nowych gości, pod oknami rozciągały się białe stoły zapełnione rozmaitymi potrawami. W kącie orkiestra grała jakiś energiczny utwór, nie przyćmiewając rozmów zebranym, a ja... stałem i czekałem na swoją księżniczkę, aż łaskawie do mnie podejdzie. Nie mogłem odnaleźć Shoyo. Był to wręcz doskonały sposób na jego ucieczkę. W sumie nie zdziwiłbym się. Hamada był zdolny do wielu rzeczy, ale obiecał mi uporać się z moimi koszmarami. Byłby gotów zaryzykować swoją głowę dla głupiej ucieczki?
          - Gdzie ta kuśtynoga jest - warknąłem poirytowany pod nosem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {22/06/24, 06:36 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Nauka chodzenia nie należała do najprzyjemniejszych. Hana nie miała dla mnie serca, a moje stopy odczuwały całe to chodzenie na obcasie, tym bardziej, że dziewczyna zdecydowała się dać mi nieco wyższe, twierdzą, że jeśli opanuję te, z mniejszymi nie będzie problemu. Najgorsze było to, że na całym tym przyjęciu miałem spędzić kilka godzin w sukience i na obcasach. Niewygodne, niepraktyczne.
       Największy koszmar zaczął się jednak dnia, kiedy przyjęcie miało się odbyć. Od samego rana zżerał mnie stres, więc ledwie co zjadłem, nie mając na nic apetytu. Miałem szansę namieszać, uciec, kiedy Ryu byłby zajęty gośćmi, ale czułem, że to nie był ten czas, choć gdybym zniknął z ojcem jego narzeczonej... Cóż, moja nieobecność nie byłaby dla niego podejrzana. Hana, wraz z dwiema innymi kobietami zaciągnęły mnie do jakiegoś pomieszczenia z dużym lustrem zanim wszystko się zaczęło. Wiedziałem, że miałem wyglądać idealnie, ale przerażała mnie myśl paradowania w damskiej sukni z toną makijażu na twarzy i peruką.
- To konieczne? - zapytałem, ale widząc miny kobiet, nie musiałem znać odpowiedzi.
- Shoyo, to tylko kilka godzin, to jest nic w porównaniu do złości Ryu jak zjebiesz wszystko - westchnęła Hana, przyglądając się dokładnie sukni. Była ona do ziemi, z koronkowymi rękawami, które zatrzymywały się na wysokości obojczyków, koronkowe były również plecy, co nadawało jeszcze lepszego wyglądu bordowej sukni. Była ładna, nie mogłem powiedzieć, że nie, na dodatek robiła niesamowite wcięcie w talii.
- Łatwo ci mówić, ej! - krzyknąłem, kiedy zobaczyłem, jak kobieta próbuje nakleić mi rzęsy. Nie podobało mi się to, jednakże widziałem wzrok wszystkich. Hany i dwóch nieznajomych, które zajmowały się makijażem i włosami.
       Po jakimś czasie, miałem wrażenie, że minęła wieczność, przygotowania się zakończyły, zaś ja stałem przed lustrem ubrany w sukienkę, a na moich stopach znalazły się niewysokie szpilki. Miały może sześć albo siedem centymetrów. Skupiłem się jednak na swojej twarzy, która była pokryta makijażem. Nie był on mocny, ani wyuzdany. Idealnie podkreślone zostały moje oczy, a jednak doklejane rzęsy robiły świetną robotę, choć może to przez kreski, które tworzyły ciekawe kocie oko.
- Nie wyjdę tam - powiedziałem, po czym usłyszałem westchnięcie wszystkich kobiet. Chyba spodziewały się pochwał. - Co jeśli peruka mi spadnie? - zapytałem, dotykając palcami długie pasma włosów, które były lekko muśnięte lokówką i opadały na ramiona.
- Jest dobrze przymocowana,  nie możesz wątpić w nasze umiejętności - powiedziała jedna z kobiet, zaś Hana zwyczajnie złapała mnie za dłoń i wręczyła torebkę. Małą, czarną, w której znalazły się podstawowe kosmetyki, gdyby coś się starło albo odkleiło.
       Gości już się zbierali, a ja ukrywałem się za zasłoną, ale tylko po to by znaleźć wzrokiem Ryu.  Odnalazłem go i zaparło mi dech w piersi. Wyglądał inaczej, ale niesamowicie. Przełknąłem gulę w gardle i pod zirytowany wzrokiem Hany, ruszyłem w jego kierunku. Odgarnąłem kosmyk włosów za ucho, mijając ludzi, aż w końcu zatrzymałem się przed Ryu. Poprawiłem swoją technikę chodzenia. Choć nadal było ciężko, to mimo wszystko jakoś dawałem radę, kusząc jednocześnie biodrami.
- Wisisz mi dobre żarcie za tą mękę, którą musiałem przejść - powiedziałem, wskazując na swoją twarz. Byłem ciekaw, jak oceni mnie sam Ryu. W końcu nie widział mnie w pełnym wydaniu.


Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {23/06/24, 12:05 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          - Wyglądasz co najmniej śmiesznie stojąc tak samemu - nagle podeszła do mnie narzeczona, wybranka matki z dwoma kieliszkami szampana, podając mi jeden. Uniosłem brew ku górze, odbierając kieliszek.
         - Ciekawe co za gówno tam wsypałaś - mruknąłem na co ta się gorzko roześmiała.
         - Bez obaw. Ojciec zna o wiele lepsze sposoby - oznajmiła i otulając dłoń wokół mojej własnej, zamoczyła usta w moim napoju. Lubieżnie oblizała wilgotne usta, a potem dając znać oczami "na zdrowie" upiła łyk w tym samym czasie co ja i odeszła. Prychnąłem poirytowany jej zachowaniem. Widziałem kątem oka jak dwoje mężczyzn chciało do mnie podejść, ale w ten zatrzymali się, zerkając za moje ramię, a chwilę po tym usłyszałem swojego psiura.
         Odwróciłem się ku niemu, lustrując uważnie. Nie mogłem powstrzymać cisnącego się na moją twarz zadowolenia. Podałem mu więc kieliszek w połowie pełny, lustrując go zachłannie o dołu do góry. Cóż, sama myśl, że pod tym wszystkim jest ukryty chłopak... jeszcze bardziej mnie to podnieca.
        - Będzie to warte wydania pieniędzy - mruknąłem, obejmując go w pasie. Jednym ruchem przyciągnąłem go do siebie, nachylając do ucha. - Podnieca mnie myśl, że widzę przed sobą piękną kobietę, świadom, że za tą maską jest seksowny chłopaczek - połaskotałem go swym gorącym oddechem i odsunąłem po chwili. Miałem nadzieję, że w tym momencie osoba, na której najbardziej uwadze mi zależało, właśnie na nas zerkali.
        - A teraz chodź. Przedstawię cię paru osobom zanim złapie nas gruba ryba - oznajmiłem i kładąc dłoń na dolnej partii pleców, delikatnie pokierowałem Hamadę w stronę pierwszej grupki mężczyzn.
        - Kogo my tu mamy! Syn Kobayashiego - jeden z mężczyzn z lekko podsiwiałą brodą przywitał nas radośnie. - Jestem Haruto Narahimoto, a to mój syn, Ikuro - wskazał ruchem dłoni na niemalże młodą kopię mężczyzny. Kolejna dwójka również się przedstawiła, ale z mniejszym entuzjazmem.
       - Ryu, Ryu Konayashi, a to Shio. Jest u mnie od niedawna, więc postanowiłem pokazać ją światu - powiedziałem, widząc ich zainteresowanie w oczach - Jest niemową - dodałem.
       - Haha! W łóżku też? Zawsze byłem ciekaw jak to jest ruchać taką niewiastę - powiedział jeden z nich.
       - Obawiam się, że nie będzie miał Pan okazji - oznajmiłem stanowczo, gromiąc go wzrokiem tak, aby inni to zauważyli. Musiałem grać, tak dobrze, aby ta jedna osoba się nami zainteresowała.
       - Ach, Ryu. N-nie to miałem na myśli - och oboje wiedzieliśmy, co miał.
       - Pan Ryu, jak już - dodałem, czując jak atmosfera tężeje.
       - W porządku. Powiedz mi Panie Kobayashi. Jak czujesz się w skórze Kappy? - zmienił szybko temat Haruto.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {29/06/24, 04:38 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Po wzroku Ryu wiedziałem, że mu się podoba. Kręciło go to, że byłem przebrany za kobietę, a to mnie w jakiś sposób obrzydzało. Owszem, sam uważałem, że kobiety zrobiły kawał dobrej roboty, ale nie jarałem się tym, jednakże Kobayashi był zachwycony tym wydaniem. Powstrzymałem się od prychnięcia, odwracając na moment od niego wzrok, dopóki nie objął mnie w pasie, przyciągając do siebie. Wziąłem głęboki wdech, patrząc w jego oczy.
- Nie przyzwyczajaj się, to ostatni raz - powiedziałem szeptem, po czym wygładziłem dłońmi sukienkę i przybrałem na twarzy delikatny, ale czarujący uśmiech.
       Musiałem wczuć się w rolę, ponieważ miał grać niemowę, co było trudne, bo nawet nie mogłem wyrazić swojej opinii, kiedy ktoś będzie mnie dotykał w niewłaściwy sposób. Widziałem, jak mężczyźni wzrokiem pożerają kobiety, ale i kelnerów, którzy zapewne za dodatkowy napiwek mogliby zrobić to, co ci zboczeńcy chcieli. Co mnie jednak zdziwiło, to kobiety też pożądały innych, zagadując onieśmielone kelnerki, które jadły im z ręki. Powstrzymałem się przed przewróceniem oczami i ułożyłem wolną dłoń w wygodny sposób, aby mi nie przeszkadzały, ani by też nie oddawały mojej pewności siebie. W drugiej nadal trzymałem kieliszek od mężczyzny, ale nie miałem odwagi się z niego napić. Kroczyłem u boku Ryu tak, jak chciał tego od początku, nie skupiając się jednak na krokach by wychodziły mi one naturalnie. Wbiłem wzrok w grupkę mężczyzn, do których podeszliśmy. Posłałem im czarujący uśmiech, a kiedy Ryu mnie przedstawił, skinąłem delikatnie głową. Starałem się ukrywać obrzydzenie, kiedy wspomniał o ruchaniu. Prawie uniosłem brew, prawie otworzyłem usta, aby się odezwać, ale ostatecznie upiłem łyk szampana, wolną ręką obejmując ramię Ryu, aby wszyscy zobaczyli, że jesteśmy bliżej, niż jego poprzednie zabawki.
       Przez krótką chwilę udawałem, że interesuję się ich rozmową, ale tak naprawdę po sali szukałem wzrokiem konkretnej osoby. Wiedziałem, jak wygląda mężczyzna, w końcu był naszym celem, więc byłoby dziwne, jakbym nie wiedział, jak wygląda. Potarłem kciukiem ramię Ryu, aby zasygnalizować mu, że widzę osobę, która najbardziej nas interesuje. Ubrany w drogi garnitur, idealnie ułożone włosy, kosztowny zegarek. Stał z grupką ludzi, z którymi o czymś dyskutował. Uniosłem głowę by spojrzeć Ryu w oczy, po czym na mężczyzn i dopiłem szampan, odkładając kieliszek na tacy, kiedy przeszedł kelner.
- Widzę, że skończyłaś swój kieliszek. Może masz ochotę jeszcze się napić? - zagadał do mnie Ikuro, młodsza wersja swojego ojca. Posłałem delikatny uśmiech, kręcąc powoli głową.
       Jednocześnie mocniej uczepiłem się ramienia Ryu, dostrzegając jak nasz cel zmierza w tym kierunku, dokładnie się nam albo tylko mi przygląda. Czułem na sobie jego zaciekawione spojrzenie, dlatego nawet nie próbowałem spojrzeć mu w oczy. Czułem jednak, jak kropelki potu pojawiają się na karku.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {01/07/24, 07:31 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Nigdy nie lubiłem przyjęć. Musiałem zachowywać zimną krew i być jeszcze czujniejszym niż zwykle. W tak niewielkiej sali było masę niebezpiecznych ludzi, którzy znali się na wylot. To była doskonała okazja, aby wszcząć bójki. Choć tylko głupcy i desperaci rzuciliby się na taki pomysł, to czasem faktycznie tacy się znajdywali. Pamiętałem doskonale jeden bal ojca. Wielu zginęło, a on sam skończył z blizną po postrzale na nodze.
        Myślami gdzie indziej, wymieniałem się sztucznymi uprzejmościami z towarzyszami. Hana oraz Bunta kręcili się w odpowiedniej odległości. W garniturach, sprawdzając otoczenie, ale jednocześnie rozmawiając z innymi żołnierzami z obcych grup mafijnych.
       Zerknąłem na Hamadę, który mało kobieco dokończył szybko szampana i odstawił kieliszek na tacy. Podążyłem za jego wzrokiem, uśmiechając pod nosem, gdy poczułem jak bardziej do mnie przywiera. Musiałem dać nagrodę dziewczynom. Zrobiły świetną robotę i moja psinka nie była w ogóle podobna do faceta, ale jego uroda również grała tu dużą rolę. Był drobny o kobiecej twarzy.
       - Ikuro, pilnuj własnego nosa i upijaj własne dziwki - odparłem, nie kłopocząc się o jakiekolwiek uprzejmości. Ten cmoknął, zacisnął zęby i chciał już coś powiedzieć, ale uprzedził go starszy mężczyzna u boku mej narzeczonej.
       - To zaszczyt Pana spotkać - delikatnie skłoniłem się głową, spinając okrutnie. W jednej chwili całe ciało mnie swędziało. Miałem ochotę wbić mu kawałek szkła w tę radosną, obrzydliwą mordę. Ale nie mogłem. Moja rodzina była mniejsza od jego. Był potężniejszy, przynajmniej liczebnie, a do tego... nieuchwytny. Może jednak dziś to się zmieni? Może dane mi będzie pozbyć się skurwiela, który stał za śpiączką mojej...
        - A cóż to za młoda dama? - spytał, zerkając na Shoyo.
        - Nikt istotny - mruknąłem, widząc jak tym samym wzbudzam w nim zainteresowanie.
        - Czyżby? Ryu, młodzieńcze, uważam, że to dość niestosowne spacerować z nieistotną kobietą, gdy na przeciw ciebie stoi twoja narzeczona
       - Trudno ją upilnować, gdy tak biega po całej sali - odparłem z lekką irytacją.
       - No tak, zapomniałem, że należy ona do tych nie mogących ustać w jednym miejscu. Córciu, może zatańczysz z Ryu? Wypadałoby się pokazać razem Familii.
      - Dobrze ojcze - przytaknęła, wyciągając w moją stronę rękę, a ja jedynie przewróciłem oczami i sięgając po jej dłoń, ucałowałem delikatnie jej skórę, prowadząc na parkiet.
      - A więc, nieistotna istotko, jak się bawisz? - spytał, zgarniając dwa kieliszki z tacy, podając jeden Shoyo.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {06/07/24, 03:50 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Dość ciężko było mi się powstrzymać przed przewróceniem oczami, kiedy Ryu się odezwał. Mógł sobie darować chociaż tej nocy takie komentarze, na dodatek raczej zwykłej "dziwki" nie trzymałby u swojego boku, kiedy jego narzeczona krążyła po tej samej sali. Ciekawe czy Kaoru była w ogóle w to wtajemniczona. Co jeśli nie? W sumie... Na pewno nie było, ale co jeśli zorientuje się, że pod tą maską jestem prawdziwy ja? Shoyo, którym gardzi. Na pewno by mnie wydała.
       Skinąłem lekko głową na powitanie, kiedy mężczyzna podszedł do nas z tą poczwarą. Czułem, jak nie tylko ja się spinam, choć zapewne te reakcje naszych ciał bardzo się od siebie różniły. Byłem przerażony, ale Ryu? Chętny mordu? Na pewno popełniłby tutaj morderstwo gdyby byli sam na sam. Przycisnąłem się bardziej do boku Ryu, chcąc jakoś schować się za mężczyzną, aby udać nieco nieśmiałego. W końcu nieśmiałe kobiety również miały powodzenia. Słuchałem jednak uważnie ich wymiany zdań i coraz bardziej mi się to nie podobało. Wiedziałem, że miałem go uwieść, ale nie sądziłem, że będę musiał zostać z nim sam na sam, tym bardziej, kiedy miałem bawić się w niemowę. Nawet nie znałem migowego, a co jeśli ten tutaj obecny mężczyzna znał i w ten sposób będzie chciał się ze mną porozumiewać? Spojrzałem z lekkim przerażeniem na Ryu, kiedy odsunął się ode mnie. Wbijałem wzrok w jego plecy, wiercąc w nich dziurę. Nie tylko jedzenie będzie musiał mi postawić, dobry masaż, jakieś spa... Może zmuszę go by zaciągnął mnie do gorących źródeł, ale na pewno zwykłe jedzenie nie wystarczy.
       Wyprostowałem się by nie wyglądać na bardzo spiętego, po czym spojrzałem na kieliszek, który mi wręczył. Przyjąłem z delikatnym uśmiechem, po czym udałem lekko zakłopotanego, odszukując wzroku Hany albo Bunty. Uniosłem palec wskazujący do góry, aby dać znać mężczyźnie by ten zaczekał, na co uniósł brew. Złapałem kontakt wzrokowy z Haną, po czym podeszła do nas i ruchami dłoni pokazałem by skombinowała mi długopis i jakiś notatnik albo kartkę.
- Proszę wybaczyć, ale Shio jest niemową - wyjaśniła przed mężczyzną, po czym uniosła na niego wzrok. - Zaraz znajdę coś by ułatwić porozumiewanie się - powiedziała, po czym ruszyła się z miejsca.
- Niemowa? - powtórzył zaskoczony, patrząc na mnie z zainteresowaniem. Ułożył palec pod mój podbródek i lekko uniósł głowę do góry. - Szkoda, że nie znam migowego, dla takiej pięknej dziewczyny chyba będę musiał to zmienić - powiedział. Co prawda nie cieszyły mnie jego słowa, ale niestety zdradliwy rumieniec wkradł się na poliki i nie mogłem oderwać wzroku od ojca Kaoru.
       Na szczęście Hana szybko wróciła i wręczyła mi długopis oraz notes, który zapewne należał do kelnerów.  Skinąłem głową by podziękować, po czym z uśmiechem zacząłem pisać w notatniku, kiedy Hana trzymała mój kieliszek, aby łatwiej mi się pisało. Odwróciłem zapisaną stronę do mężczyzny.
- Bawię się przeciętnie, ale liczę na to, że pana towarzystwo to zmieni. Mam na imię Shio - przeczytał na głos, po czym uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał na mnie. - Bardzo ładne imię, Shio. Pasuje do kogoś takiego, jak ty - powiedział, po czym upił łyk szampana by zaraz położyć dłoń na moich łopatkach i choć nie widziałem jego dłoni, to czułem jak ta zjeżdża niżej na lędźwie. Poczułem, jak dreszcz przebiega po moich plecach, co zapewne mężczyzna wyczuł. -  Yosuke Nagahiro, chętnie urozmaicę tobie przyjęcie - odezwał się z nutą czułości. Złapał przynętę, a to było najważniejsze.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {06/07/24, 11:09 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Zabrałem niechętnie Kaoru do tańca. Nie miałem innego wyjścia. W sumie, to miałem, ale nie chciałem go ziszczać. Ludzie mieliby za dużo sprzątania bo tak krwawym widowisku.
        - A gdzie ten kundel, Shoyo? - spytała dziewczyna, gdy zaczęliśmy tańczyć, trzymając się sztywnych zasad podczas szybkiej muzyki
        - A co? Tęsknisz za nim? - odpowiedziałem ze stoickim spokojem, co jeszcze bardziej ją poirytowało.
        - Nieszczególnie. W końcu jestem twoją narzeczoną. Ale ta dziewczyna... pierwszy raz ją widzę, a zdaje się taka znajoma - mruknęła, a ja dostrzegłem jak kątem oka zerka w jej stronę. Gdyby tylko wiedziała.
        - No proszę, więc jednak jesteś zazdrosna. O wszystko co się rusza - tym razem parsknąłem kpiąco, ledwo powstrzymując się od ochoty spojrzenia w stronę Shoyo. Kosztowało mnie to cholernie dużo wysiłku. Chwyciłem Kaoru pewniej w pasie i obróciłem, aby oderwać ją od swojej ofiary, w którą cisnęła pioruny z oczu.
        - Nic nas nie łączy, Kaoru
        - Poza moją cipką i twoim fiutem, co? - tym razem mnie zgromiła wzrokiem. No popatrz. Nie spodziewałem się tego po niej.
        - Gdyby ode mnie to zależało, nawet te dwa cuda świata nie byłyby razem ze sobą - odpowiedziałem, znów nią rzucając na jeden bok. Zgrabnie wygięła się w łuk i wróciła do prostej postawy.
        - Zgodziłam się spełnić prośbę twej matki
        - Cały czas zastanawia mnie, za jaką cenę - chciałem przewiercić ją spojrzeniem. Rozbroić ten sejf i zajrzeć do środka, ale jej zabezpieczenia były twarde, a zwężone źrenice nic mi nie podpowiadały. Kurwa. Mimo to byłem niemalże pewny, że coś jej matka obiecała. Za poczęcie dla mnie dziedzica.

         Yosuke powoli zjechał dłonią niżej, do granicy, która mogła być uznawana za tą niewłaściwą, ale sprawdzał tym samym cichą towarzyszkę, która go tym zaintrygowała. Nie tylko tym. Ciekaw był, czy będzie i jak piszczeć, gdy znajdzie się między jego nogami.
         - Chodź, poznamy się lepiej - szepnął, napierając delikatnie dłonią na jej ciało, aby pchnąć ją do przodu, w stronę kilku pustych krzeseł z czystą zastawą. Usiedli. Oczywiście grając cudownego dżentelmena, do którego na co dzień było mu daleko, odsunął krzesło, a potem przysunął, gdy tylko tyłek towarzyszki zagrzał je. Sam usiadł obok, pstrykając palcami na przechodzącego kelnera.
         - Wino czerwone - pracownik skinął głową i zniknął. - A więc Shio, jak to się stało, że stoisz u boku tego złoczyńcy? Słyszałem wiele okrutnych i przerażających plotek na temat słynnej rodziny Kobayashi, a zwłaszcza... Ryu - zmrużył powieki, a jego uśmiech nie sięgał kącików oczu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {09/07/24, 07:46 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Kątem oka obserwowałem Ryu, który zgrabnie poruszał się po parkiecie wśród tańczących. Chciałem by był ze mną, abym mógł czuć się pewniej w towarzystwie Yosuke. Mężczyzna miał na twarzy maskę, bardzo dobrą, ale nadal nie była ona idealna. Na pewno nie był taki... miły na co dzień. Kaoru musiała po kim odziedziczyć charakter, choć równie dobrze mogła go mieć po matce, ale o niej ani razu nie słyszałem, więc możliwe, że Yosuke sam wychowywał córkę.
       Ponownie skupiłem swój wzrok na starszym mężczyźnie, czując, jak jego palce mocniej stykają się z moimi plecami, zmuszając mnie do ruchu. Nie chciałem oddalać się jeszcze bardziej od Ryu, ale w końcu nie tylko on tutaj był. Hana mnie obserwowała, Bunta zapewne też, tak samo inni, którzy mieli pilnować porządku. Podziękowałem skinieniem głowy, kiedy odsunął dla mnie krzesło. Jeśli tylko wiedziałby, że jestem chłopakiem, to zapewne nie grałby takiego gentelmana i prawdopodobnie by mnie od razu zabił. Ułożyłem jedną dłoń na notatniku, drugą na długopisie, patrząc z uśmiechem na mężczyznę. Tak naprawdę miałem ochotę mu przywalić za to, że pozbawił młodą dziewczynę normalnego życia. Gdyby ona żyła... Na pewno nie znalazłbym się u boku Ryu, ale nie tylko to się dla mnie liczyło. Po prostu nie rozumiałem, dlaczego niewinna osoba musiała zostać pozbawiona życia. Widziałem jednak podejrzliwość w jego oczach, a najgorsze jest to, że niczego Ryu ze mną nie ustalał, żadnej wersji, zupełnie nic. Musiałem improwizować, aby zbliżył się do mnie, aby myślał, że może mnie zgarnąć dla siebie.

Plotki nie zawsze muszą być prawdziwe. Myślę, że jestem u jego boku, ponieważ chciał się mną pochwalić, choć wydaje mi się, że lubi mnie dlatego, ponieważ nie mówię. a to oznacza, że nie musi słuchać mojego marudzenia.

       Pokazując zapisaną kartkę, uśmiechnąłem się, pamiętając, że nie mogę się roześmiać. Zanim jednak Yosuke zdążył coś powiedzieć, przerzuciłem kartkę na kolejną stronę i zacząłem dalej pisać.

Ryu jest dla mnie naprawdę dobry, lubi też moje masaże, zawsze powtarza, że mam świetne palce do tego, ale nie tylko to potrafię, Yosuke-sama.

       Pochyliłem się nieco do przodu, kładąc dłoń na jego udzie. Pozwoliłem sobie na ten śmiały gest, dopiero teraz dostrzegając, że kelner zdążył przynieść wino. Zabrałem dłoń i upiłem łyk, powstrzymując od skrzywienia się. To było ohydne, na dodatek nie powinienem dużo pić, bo nie chciałem się upić. Co jeśli zacząłbym za dużo mówić? Nie mogłem do tego dopuścić.
- Muszę ci uwierzyć na słowo, Shio. Ryu nie wygląda na kogoś, kto się dzieli - powiedział, sięgając po swój kieliszek wina. - Jak się poznaliście? Podobno dopiero od niedawna jesteś z nim, nawet moja córka cię nie kojarzy - dodał, nie odrywając ode mnie wzroku. Zarumieniłem się lekko, udając zakłopotanego. Odgarnąłem kosmyk włosów za ucho i powoli zamoczyłem usta w winie. Spokojnie, Shoyo - powiedziałem sobie w myślach i znów zacząłem pisać.

Kobayashi lubi ukrywać cenne osoby przed innymi i to przyjęcie... Zrobił dla mnie wyjątek, jest naprawdę kochany, już dawno żaden mężczyzna nie dał mi tyle, co on. Piękna suknia, dobra muzyka, nawet towarzystwo niczego sobie. Zanim poznałam Ryu, moje życie było nic nie warte, nie widziałam sensu by żyć, ale Ryu dał mi światełko, którego się trzymam

       Obserwowałem dokładnie twarz Yosuke, kiedy czytał każde moje słowa. W jego oczach coś zaiskrzyło i chyba w końcu uwierzył, że dla Ryu nie jestem zwykłą przygodą, a kimś cennym, słabością, którą może wykorzystać. Jednocześnie, w jego oczach pojawił się cień pożądania.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {14/07/24, 12:07 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Muzyka dobiegła końca, tak samo jak mój taniec z Kaoru. Ta jednak nadal stała przede mną, jakby walczyła ze słowami, które chciały ujrzeć światło dziennie, ale bała się to zrobić.
         - Ten ślub to początek sojuszu, Ryu - zaczęła dość niepewnie.
         - Wiesz, gdzie mam ten wasz sojusz - odparłem, bo taka była prawda. Od lat nasze rodziny były skłócone. Przez kobiety. To one były powodem wszystkich sprzeczek, a działo się to, gdy ktoś myślał kutasem zamiast głową. Byłem w tym i ja. Myślałem kutasem, ściągając Ją do tego światka. W mafii nikt spoza naszego kręgu nie mógł być partnerką. Zawsze żeniliśmy się z kobietami urodzonymi w tym środowisku. To było niczym zamknięty obieg życia. Akwarium rekinów, a bycie gejem... było okrutnie karane. Tylko dlatego mówiłem, że lubię kobiety, biorąc zwykle za zabawki mężczyzn. Bo to oni sprawiali mi największą przyjemność. Mimo to... nie zostałbym głową naszej rodziny, gdyby wydało się, że wolę "kobietę" bez cycków i z wiszącą parówą między nogami. Tylko dlatego chciałem dać dziedzica matce. Dla świętego spokoju.
         - Chodź raz nie myśl tylko o sobie
         - Gdybym myślał tylko o sobie, już dawno robale żarły by twoje truchło - widziałem, jak zesztywniała na to wyznanie i odpuszczając, odwróciła się na pięcie, odchodząc.
        - Kobiety - mruknąłem pod nosem, rozglądając po sali, ale nie mogłem nigdzie dostrzec Shoyo. Cholera. Czy to było celowe? Jebana Kaoru. Poznała go. Wiedziała, że to on. Kurwa!
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {16/07/24, 04:09 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Rozmowa nam się kleiła, choć Yosuke bardzo często pytał o Ryu, chyba licząc na to, że zdradzę co nieco o Kobayashim. Dawałem wymijające odpowiedzi, ponieważ nie uważałem, że jest sens mówienia o samym Ryu, dlatego co jakiś czas schodziłem na inny temat. O przyjęciu, o poglądach oraz o sobie, wymyślając to nowe bajeczki, które mężczyzna łykał bądź nie.
- Może masz ochotę pójść w ustronne miejsce? Tutaj robi się coraz głośniej, na dodatek bardzo chętnie przejdę się w towarzystwie tak pięknej i młodej damy - powiedział, patrząc na mnie uważnie. Wiedziałem co chodziło mu po głowie, czego ode mnie oczekiwał, a ja nie mogłem odmówić.
       Skinąłem głową na zgodę i po chwili już kierowaliśmy się do dużych drzwi, które prowadziły na szeroki korytarz, gdzie głównie krzątała się obsługa lub goście oczarowani obrazami. Szedłem pod ramię z Yosuke, słuchając jego opowieści, czasami zatrzymując się przy obrazie, który interpretował na swój sposób, co było nawet urocze, ale szybko porzuciłem tą myśl, wiedząc, jak bardzo jest ona niebezpieczna.
- Masz naprawdę piękne oczy, Shio, a ten uśmiech jest czarujący - wyszeptał, a kiedy odwróciłem się w jego stronę, jego dłoń już znajdowała się na klamce. Wciągnął mnie do pokoju i o mało co nie straciłem równowagi. Wzdrygnąłem się, kiedy trzasnął drzwiami, ale kątem oka zauważyłem, że nie zamknął ich na klucz ani żaden zamek. Cofnąłem się do tyłu, chcąc zwiększyć odległość między nami.
- Nie bój się, kochana, nie zamierzam cię skrzywdzić - objął mnie w talii, kiedy nie miałem już żadnej drogi ucieczki i brutalnie wpił się w moje usta. Dłonią zgarnął moje nadgarstki, które złączył nad moją głową. Palce drugiej dłoni boleśnie zaciskały się na mojej skórze, a z mojego gardła wyrwał się jęk, którego nie udało mi się powstrzymać. Odsunął twarz od mojej i spojrzał na mnie zaskoczony. - Czyli niemowy potrafią nadal jęczeć? Cudownie, muzyka dla mych uszu - szepnął, przesuwają dłoń na pośladek, który mocno ściskał. Nadal brutalnie mnie całował, napierając całym swoim ciałem.
       Nie minęła chwila, a jego dłoń  powędrowała na mój brzuch i zaczął schodzić niżej. Na podbrzusze, a zaraz na udo by przez rozcięcie dostał się do bielizny. Zadrżałem z przerażenia, wiedząc, że skończy się źle. Nawet bardzo. Ugryzłem go w dolną wargę, kiedy poczułem, jak szuka wilgotnej części ciała kobiety, a zaraz w szoku łapie dłonią za mojego penisa. Odepchnąłem go od siebie, patrząc z przerażeniem w jego oczy. Zabije mnie.
- Nie jesteś dziewczyną. Ty! - krzyknął, łapiąc mnie za szyję i zmusił mnie do uniesienia głowy. - Ryu tak ze mną pogrywa?! Pieprzony smarkacz, nie wieżę, że podstawił mi chłopak! - zacisnął mocniej palce, na co jęknął.
- Puszczaj mnie! - krzyknąłem, a widząc wściekłość w jego oczach wiedziałem, że nie wyjdę z tego cało.
       Odsunął się, ale nie minęła chwila, a spoliczkował mnie na tyle mocno, że straciłem równowagę i upadłem na podłogę. Szpilki mi tego nie ułatwiały.
- Załatwię cię tak samo, jak tamtą dziewczynę! Nauczę tego śmiecia gdzie jego miejsce! - krzyknął by zaraz kopnąć mnie w brzuch. Jęknąłem z bólu,  zasłaniając brzuch rękoma. Wiedziałem, że prędzej czy później dowie się, że jestem chłopakiem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {21/07/24, 04:55 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          - Zabrał go w strefę gości - Hanna skinieniem głowy wskazała mi odpowiednie miejsce. Westchnąłem ciężko wiedząc co się już święci. Faceci, gdy tylko myśleli nie tą głową co trzeba...
        - Potrzebujesz wsparcia? - spytał jasnowłosy, podchodząc do naszej dwójki. Czy potrzebowałem? Być może.
        - Nie trzeba. Zajmę się tym   O s o b i ś c i e - powiedziałem z mrocznym uśmieszkiem, poprawiając pasek w spodniach. Odgarnąłem marynarkę do tyłu i ruszyłem przed siebie. Moja prawa oraz lewa ręka jedynie westchnęli, a potem usłyszałem coś w stylu "Co my z tobą mamy" i ruszyli za mną. Przeszliśmy do spokojniejszej części, rozglądając po obcych oraz wielu drzwiom. Zajrzeliśmy do jednych, potem drugich, napotykając na przestraszone pary w różnych etapach konsumowania swej znajomości.
        - Ojć, przepraszam. Nie przeszkadzam - usłyszałem głos skruszonego Bunty. Westchnąłem tylko z rezygnacją. To potrwa wieki.
        - Gdzie oni poleźli - mruknąłem niezadowolony, otwierając już z irytacją kolejne drzwi soczystym kopniakiem. Te z hukiem otworzyły się, uszkodzone na samym środku wklęśnięciem od mojego buta. Nie miałem zamiaru być już delikatny, a tym bardziej po tym, co zastałem w środku. No popatrz, zguba odnaleziona.
        - Chyba mówiłem, że się nie dzielę? - mruknąłem, wyciągając papierosy i odpaliłem jednego z nich, gdy mężczyzna wyciągnął z tyłu pleców gnata. Nie celując zbyt długo, strzelił. Odchyliłem jedynie lekko głowę w bok, słysząc jak pocisk wciska się w drewnianą ramę drzwi. Bunta zamknął je, a w środku zapadła całkowita ciemność. Było widać jedynie żarzący się koniuszek peta, gdy zaciągałem się nim długo.
        - Powiedz mi, przyjacielu - przerwałem, wypuszczając smugę dymu. - czy wierzysz w piekło? - spytałem, zgniatając papierosa między dwoma palcami.
        - Głupi jesteś? - prychnął, dziwiąc się mi, z jakim spokojem stałem, gdy on cały czas mierzył we mnie bronią.
        - Taki myślałem - westchnąłem i zanim ten zdążył jakkolwiek zareagować sięgnąłem za swoje plecy, sięgając po pistolet. Trzy strzały. Jeden w dłoń, aby głupiec upuścił broń, kolejny w kolano, aby nie mógł spierdolić, a trzeci w ramię. Skurwiel jęknął, padając na kolana, a ja jedynie oddałem swoją broń Hannie. Ta od razu wymieniła magazynek, gdy leniwie podchodziłem do sukinsyna. Bunta doskoczył, kopiąc broń na drugi koniec pokoju.
        - Pozwól, że pokaże tobie gorsze miejsce od samego piekła - z nikczemnym uśmieszkiem odebrałem broń, przykładając mu ją do czoła. Idealnie między oczy. Był spocony jak świnia, skurczony jak pewnie jego ptaszek w gaciach.
       - Shoyo? Mówił coś? - spytałem, tym razem zwracając uwagę na chłopaka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {23/07/24, 08:15 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Ból był nie do zniesienia. Czekałem aż mężczyzna przestanie mnie kopać, rzucając non stop wyzwiskami pod moim adresem.
- Prze-przestań! - wydusiłem piskliwym głosem, jeszcze bardziej się kuląc. Złapał mnie za włosy, ciągnąc do góry i zacząłem żałować, że dziewczyny tak dobrze ją przymocowały.
- Dopiero zaczynam - uśmiechnął się, łapiąc mnie wolną dłonią za gardło. - Sprawię, że Ryu nie pozna twojej ładnej buźki, aż szkoda, że okazałeś się jego chłopcem - westchnął, puszczając mnie. Znów uderzyłem o podłogę z cichym syknięciem i bólem w nadgarstku. Miałem nadzieję, że niczego sobie nie złamałem.
       Yosuke pochylał się nade mną, kiedy to drzwi od pokoju się otworzyły, z taką siłą, że się sam wzdrygnąłem.
- Ry- - urwałem, zakrywając uszy dłońmi, kiedy padł strzał. Zadrżałem z przerażenia, zaciskając powieki. Nie miałem odwagi otworzyć oczu, bałem się co zastanę, a nie chciałem widzieć żadnego martwego ciała. Padły kolejne trzy strzały, a moje ciało z każdym kolejnym mocniej drżało. W oczach pojawiły się łzy, ale zmusiłem się by spojrzeć przed siebie. Yosuke klękał przed Ryu, który celował broń w jego czoło. Poczułem dziwną ulgę. Spojrzałem na Kobayashiego, po czym podniosłem się na drżących nogach, aby skryć się bardziej za mężczyzną. Spojrzałem na Yosuke, przypominając sobie jego słowa.
- Powiedział, że załatwi mnie, jak tamtą dziewczynę, wydaje mi się, że mówił o niej - powiedziałem, odsuwając się od pleców Ryu, aby zrobić kilka chwiejnych kroków do tyłu. - Uważam, że taka śmierć byłaby dla niego za dobra, Ryu - szepnąłem, nie do końca wiedząc, dlaczego właśnie to powiedziałem. Chciałem pomóc Ryu się zemścić, ale czy szyba śmierć nie byłaby błogosławieństwem dla Yosuke?
       Patrzyłem prosto w oczy starszego mężczyzny, który krwawił na tyle mocno, że krew tworzyła czerwone plamy na jego garniturze oraz dywanie pod nim. Robiło mi się niedobrze na ten widok.
- Przez te strzały ktoś... ktoś może się zjawić - szepnąłem, osuwając się na podłogę. Nie miałem siły ustać na nogach. Choć siedzenie na podłodze nie należało do najmądrzejszych decyzji, tym bardziej w chwili, w której wszystko mogło się wydarzyć.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {31/07/24, 12:52 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Zapach metalu zaczął się roznosić coraz dalej, sięgając aż do mnie. Tak samo jak plama krwi, która wsiąkała w dywan, a ten barwiąc się na czerwono sięgał już czubków moich butów. Słowa Shoyo był wystarczającym potwierdzeniem. Miałem ochotę zabić tego skurwiela. Zacisnąć palec na spuście. Tylko tyle potrzebowałem, ale moja zabaweczka miała rację. I to dwukrotnie. Szybka śmierć tego gnoja by mnie nieusatysfakcjonowała. Tak samo miejsce, w którym bym tego dokonał. Było zbyt dużo ludzi, zbyt wiele świadków. Ten wieczór nie skończyłby się na jednym truchle, a ja nie potrzebowałem więcej problemów na głowie. Pragnąłem zemsty, ale teraz wiedząc dobrze, że to faktycznie jego wina...
         Cmoknąłem w niezadowoleniu, zabierjaąc broń z jego czoła. Tym samym zrobiłem krok w tył, aby mokasyny nie ubrudziły się od krwi.
         - To dopiero początek - powiedziałem, nie spuszczając wzroku z meżczyzny. Żądza mordu nadal biła ode mnie na kilometr. - Bounta, zajmij się nim - oznajmiłem, chowając broń dopiero wtedy, gdy mój towarzysz wyszedł na przeciw klęczącego drania. Dopiero teraz mogłem zachować choć cząstkę spokoju.
         - Idziemy. Impreza skończona - oznajmiłem, odwracając się tyłem. I to był błąd.
         - Panie! - Bounta krzyknął w przerażeniu, Hannah chciała zareagować i pociągnąć mnie w bok, ale gdyby to zrobiła, Shoyo również by oberwał. To było głupie. Nie rozumiałem własnego ciałą, które odruchowo zasłoniło tego wkurzającego głupca. Poczułem piekący ból w ramieniu. Potem donośny jęk, gdy Bounta kopnął przeciwnika, całkowicie go obezwładniając i przyszpilając do ziemi. Moja prawa ręka doskoczyła, patrząc na mnie w neizrozumieniu i przestrachu. Cóż, to nie było normalne, abym rzucił się w czyjejś obronie. Zwłaszcza, że był to Shoyo.
         - Panie Ryu - jej głos drżał. Miała wyciągnięte ręce ku mnie, ale nadal wisiały w bezruchu w powietrzu. Nie wiedziała, czy może dotknąć, czy powinna.
         - Nic mi nie jest - odparłem, odwracając się w stronę gnoja. - Bounta, spakuj go do auta. Po cichu tym razem - rozkazałem, a ten posłusznie ogłuszył faceta, zaciągając w kąt. - A my powinniśmy się zbierać. Zaraz ktoś tu może być - mruknąłem, łapiąc Shoyo i przewieszając go sobie przez zdrowe ramię, jakby był jakimś workiem ziemniaków. - Hannah, prowadź - nakazałęm, a ta od razu wskazała inne drzwi, aby poprowadzić nas do wyjścia z dala od gości. Minęliśmy główną salę, wchodząc na pusty korytarz. Kilka razy schowaliśmy się za ścianą przed ochroną oraz gośćmi, ostatecznie lądując na tyłach posesji, gdzie Bounta czekał już w samochodzie.
         - Towar w bagażniku - zagaił. Wrzuciłem Shoyo na tyły, gdzie wsiadła również Hannah. Ja sam wszedłem z przodu, przygotowując w razie czego pistolet.
          - Nie zatrzymuj się - dodałem, kiedy z piskiem opon ruszył w stronę bramy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {04/08/24, 10:59 am}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Pozbyłem się od razu butów, czując, jak te okropnie mi ciążą. Nie chciałem być ponownie świadkiem czyjeś śmierci, nie chciałem patrzeć, jak Ryu znów kogoś zabija. Czułem, jak coś ściska mnie w żołądku i ledwie podniosłem się na równe nogi, czując strach, ale i ulgę, że jednak zdecydował się to załatwić w inny sposób. Patrzyłem na ślady krwi, po czym ostatni raz, miałem nadzieję, że tak będzie, spojrzałem na twarz ojca Kaoru i osoby, która doprowadziła do śpiączki osoby, którą Ryu darzył silniejszym uczuciem. Przełknąłem gulę w gardle i odwróciłem się chcąc stąd jak najszybciej wyjść i najchętniej pozbyłbym się całej zawartości żołądka.
       Wzdrygnąłem się, słysząc ponownie strzał, ale kiedy odwróciłem głowę, Ryu stał za mną, przyjmując na siebie kulę. Otworzyłem szerzej oczy, a całe moje ciało zadrżało, kiedy dotarło do mnie co się stało. Spojrzałem na twarz Ryu, po czym na kobietę, która nie wiedziała co ma dokładnie zrobić. Bardziej jednak byłem zaskoczony tym, że Kobayashi nie pozwolił by to we mnie trafił pocisk. Dziwne uczucie zagłębiło się w moim sercu, ale nawet nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ przerzucił mnie przez zdrowe ramię.
- M-mogę iść! - zaprotestowałem nieco piskliwym głosem, ale raczej nikt mnie nie słuchał. Wbiłem wzrok w krwawiące ramię mężczyzny, zagryzając dolną wargę. Na pewno nie była to rana śmiertelna, inaczej nie byłby w stanie tak szybko iść, ale i tak któraś część mnie martwiła się o  niego, dalej nie rozumiejąc dlaczego tak postąpił. Nie chciał, aby sytuacja się powtórzyła? Przecież mnie nie traktował inaczej, byłem dla niego zabawką, kimś kogo może wykorzystać, a jednak... Ochronił mnie.
       Będąc w samochodzie, obserwowałem Ryu z tylnego siedzenia, ale zaraz mój wzrok zawiesiłem na Hannah, która nie mogła oderwać wzroku od rany. Szturchnąłem kobietę kilka razy, aby to na mnie spojrzała.
- Czego? - powiedziała tak lodowato, że aż zadrżałem.
- Pomożesz mi z sukienką? Wszystko mnie ściska - powiedziałem, lekko się krzywiąc. Hana westchnęła, ale ostateczni skinęła głową, więc odwróciłem się do niej plecami, zerkając w tylną szybę. Kiedy zamek poluźnił sukienkę poczułem ulgę, ale zaraz znów się spiąłem, widząc w samochodzie za nami znajomą twarz. Przez to, że nie rozmawiałem z nikim, skupiłem się głównie na obserwacji.
- Śledzą nas - powiedziałem cicho, na co usłyszałem "co" z ust kobiety. - Kojarzę tego jednego faceta, był cały czas blisko Yosuke. Śledzą nas! - powiedziałem głośniej.
       Z ust Bunty wyrwało się głośne przekleństwo, a ja spojrzałem na Ryu. Nie mogliśmy tak po prostu wrócić do jego posiadłości, chociaż może to nie byłby zły pomysł skoro tam było więcej osób, niż zapewne w samochodzie, jednakże... Może to znów skończyć się nalotem i znowu ktoś zginie.
- Zgubimy ich? - zapytałem, starając się spokojnie oddychać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {12/08/24, 12:49 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          - Kurwa - przekląłem, gdy Shoyo zauważył śledzący nas pojazd. Uwinęli się znacznie szybciej, a co gorsza, nie atakowali nas, a czekali na dogodny moment.
         - Spróbujemy - warknąłem w odpowiedzi. Musieliśmy ich zgubić. Odblokowałem broń, patrząc wymownie na Buntę, a ten skinął głową, poprawił swoje okulary i wcisnął gaz do dechy. - Mam nadzieję, że pasy macie zapięte - ostrzegłem, ściągając na sam dół szybę. Bunta starał się omijać auta, wyprzedzać je, aby zwiększyć odległość, ale te gnojki dobrze trzymały się naszej dupy.
         - Zjedź na przedmieścia - rozkazałem, a Bunta gwałtownie, w ostatniej chwili zjechał. Chwilę później pojawił się również czarny samochód. Autem rzucało na prawo i lewo, obcych samochodów było coraz mniej, a wrogi wóz zaczął do nas strzelać. Rozbili tylną szybę. Rozkazałem schować im głowy, co Hannah od razu uczyniła. Kładąc dłoń na głowie Hamady, cisnęła nim w dół. Ja wyjrzałem i oddałem kilka strzałów w szybę. Kuloodporne. No tak. Chyba samemu czas zainwestować w lepszy wóz.
         - W stronę lasu, Bunta - instruowałem, wymieniając magazynek, gdy Hannah sama oddawała strzały. Chciała trafić w oponę, ale nie było to łatwe w tych warunkach. Ich auto było szybsze, dogonili nas na prostej chcąc zepchać z drogi. Na szczęście Bunta był lepszym kierowcą niżeli komikiem i wyprowadzić auto z poślizgu. Kolejny strzał. Jeszcze jeden. Zranione ramie nie ułatwiało.
        - Cały czas siedzą nam na ogonie - przeklął jasnowłosy, kiedy to kolejne uderzenie w bok wyobracało nas. Dachowaliśmy, ale w momencie zderzenia trafiłem w końcu w oponę. Przeciwnicy uderzyli prosto w drzewo. Pod maską zaczęło się palić, a my przetoczyliśmy się do rowu i jeszcze parę metrów w głąb lasu. Połamaliśmy kilka mniejszych drzew, ostatecznie wisząc głowami do dołu. W głowie mi brzęczało. Mroczki przed oczami doprowadzały do mdłości. Szum,,, niewyraźne głosy i kapiąca na kokpit krew. Moja krew. Kurwa. Potrząsnąłem głową, zamrugałem oczami i wziąłem kilka głębokich wdechów.
       - Wszyscy cali? - spytałem, patrząc jak twarz Bunty zatopiona jest w wystrzelonej poduszce.
       - Chyba tak - odburknął, przebijając ją wyciągniętym nożem, a potem zaczął siłować się z pasem bezpieczeństwa. Sam jego nie miałem, więc zaparłem się z stęknięciem o szybę przednią i ściągając ciężar ciała z pasów, odpiąłem je. Puściły błyskawicznie, a ja runąłem na rozsypane szkło, uważając, aby nie skręcić przy tym karku.
       - Hannah? Shoyo? - zerknąłem na tyły, gdzie kobieta była ewidentnie nieprzytomna z rozciętym czołem. Powinniśmy szybko wiać nim sąsiedni samochód wybuchnie...
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {14/08/24, 09:09 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Cały drżałem z przerażenia, a mdłości wcale mnie nie opuszczały. Zakryłem uszy nie chcąc wcale słyszeć strzałów, których i tak nie udało mi się całkowicie zagłuszyć. W oczach pojawiły się łzy, a usta otworzyły się w niemym krzyku, kiedy padł kolejny strzał, a szkło rozsypało się za naszymi plecami, padając nieco w naszym kierunku.
- Kurwa, zginiemy... - wymamrotałem, zamykając oczy. Czułem, jak Bunta jedzie coraz szybciej, jak wszyscy klną pod nosem, nie miałem jednak odwagi patrzeć na nich czy ich dopingować. Zdecydowanie bardziej martwiłem się tym, że wszyscy zginiemy, czy to przez jadących za nami mężczyzn czy to przez Bunte, który jechał jeszcze szybciej, co było cholernie niemożliwe, ale jednak czułem to nawet w kościach. Rzucało mną po samochodzie mimo zapiętych pasów.
       Otworzyłem oczy i to był błąd. Z mojego gardła wyrwał się krzyk, ale zaraz poczułem ból, szum w uszach się pojawił, a oczy zaszły mgłą, kiedy samochód się przewracał. Czułem, jak coś rozcina moją skórę, jak uderzam o coś twardego. Samochód w końcu się zatrzymał, ale wszyscy wisieliśmy do góry nogami. Syknąłem, kiedy coś boleśnie otarło się o moje udo. Szum wcale nie znikał z uszu i choć widziałem, że Ryu się rusza, to nie byłem w stanie usłyszeć co mówi.
- Boli... - jęknąłem, drżącymi dłońmi próbując rozpiąć pas, ale za cholerę mi to nie szło. Oddech przyśpieszył, tak samo bicie serca, a oczy zaszły łzami. Zamknąłem oczy, próbując się uspokoić, ale nic nie pomogło, dotarł jedynie do mnie głos Ryu i spojrzałem na niego.
- Na cholerę się pytasz?! Ja pierdolę - mruknąłem, patrząc na Hanę, która wcale nie otwierała oczu. - Zamiast się odzywać,  to ją wyciągnijcie i tego pieprzonego drania z bagażnika - mówiłem nieco za głośno i szybko. Nie przejmowałem się swoim językiem, bo aktualnie nie byłem w stanie zapanować nad tym co mówię i jak się do nich zwracam. Miałem to w dupie.
       Spanikowany ponowiłem próbę z rozpięciem pasów i choć siłowałem się z tym, kiedy Bunta ostrożnie wyciągał Hanę.
- Nie mogę odpiąć tego cholerstwa, umrę w tym pieprzonym samochodzie  - jęknąłem całkowicie zrozpaczony. Nie hamowałem już łez przez które musiałem częściej mrugać, aby się ich pozbyć.   
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {17/08/24, 04:25 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Wyszedłem z auta stękając przy tym niemiłosiernie. Wszystko mnie bolało i paliło żywym ogniem. Spod maski coraz mocniej dymiło, a samochód naszych przeciwników... cóż, z pewnością nikt nie przeżył.
         Razem z Butom spojrzeliśmy na siebie, słuchając wkurwionego i spanikowanego Shoyo. Widział moją poirytowaną minę i jasno mówił swym wzrokiem, abym odpuścił. Postanowiłem być wyrozumiały, ale nie miałem na niego sił, więc skinieniem głowy kazałem buncie zająć się przytomnym chujem, a sam obszedłem auto, aby dorwać się do Hanny. Wyjąłem jej nóż schowany pod spodniami, przy nogawce i jedną ręką zapierając się przy jej pasie, zacząłem ciąć sztywny pas.
         - Shoyo, spokojnie. Zaraz cię wydostanę - Bunta starał się go uspokoić, samemu tnąc jego pas, a chwilę później wyciągnęliśmy ich dwójkę na zewnątrz w miarę bezpiecznej odległości od płonącego auta. Sprawdziłem, czy dziewczyna oddycha, a gdy to ustaliłem, odetchnąłem z ulgą.
         - Ryu... chyba o czymś zapomnieliśmy. Mamy bagaż w - wskazał palcem na auto, które w tym momencie wybuchło. - Nieważne - dodał lekko posępnie, chroniąc rękoma twarz przed latającymi drobinkami pojazdu.
         - Masz komórkę? - spytałem blondyna, odszukując paczkę papierosów z kieszeni. Musiałem zapalić, odstresować się i przede wszystkim zignorować Hamadę.
         Bunta wymacał telefon, pytając gdzie ma zadzwonić, ale ja jedynie zabrałem mu komórkę, wybierając numer do matki.
         - Ryu! Coś ty narobił?! Na uroczystości panuje chaos! Właśnie z ojcem wymykamy się bocznym wyjściem!
         - Masz numer do naszego lekarza?
         - Dorwali was?
         - Tak, ale tylko my wyszliśmy cało... - zerknąłem na wszystkich - Prawie, cało - dodałem dla ścisłości.
         - A auto?
         - Zniszczone
         - Podaj adres, zadzwonię do niego i przyjedzie po was - zrobiłem jak prosiła. Wzięliśmy oboje Hannę pod drzewo. Shoyo nadal był w tym samym miejscu, gdzie go zaciągnął Bunta, jakby został wryty w ziemię i nie mógł się nadal otrząsnąć. Podszedłem więc do niego z ciężkim westchnięciem chcąc przygotować na kolejną falę awantury.
         - Shoyo? Usiądź przy Hann. Zaraz przyjedzie po nas pomoc - wyrzuciłem końcówkę peta, przygniatając ją butem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {17/08/24, 08:42 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Miałem wrażenie, że to wszystko trwało wieczność, ale kiedy Bunta wyciągnął mnie z samochodu, uczepiłem się go od razu. Czułem, jak całe ciało mnie boli, a wnętrzności powywracały się do góry nogami. Odeszliśmy od samochodu, a łzy same napływały mi obficie do oczu. Po raz kolejny zakryłem uszy, kiedy nastąpił wybuch i patrzyłem na samochód, który stanął w ogniu. Zerknąłem na bagażnik i wściekłość wcale ze mnie nie schodziła. Nie chciałem jednak się ruszać z miejsca, chcąc patrzeć, jak wszelkie starania poszły się walić przez durne strzelanie.
       Zmarszczyłem gniewnie brwi, patrząc na Ryu, który zaczął się o mnie "troszczyć". Podszedłem do niego bliżej i zacząłem wytykać go palcem, uderzając o klatkę piersiową.
- Nie chcę żadnej pomocy! Mam gdzieś to wszystko. Zobacz jaki bałagan zrobiłeś! Po cholerę było to wszystko, skoro ten człowiek płonie teraz w tym pieprzonym bagażniku? - zapytałem, ale nawet nie zamierzałem dać mu dojść do słowa. - Można to było inaczej załatwić! Ale ty musiałeś bawić się w cholerną strzelaninę! - krzyczałem, nie dbając o to, że mogę zedrzeć sobie gardło, ale i nagrabić sobie u Ryu. Byłem wściekły na niego, bo nie chodziło o to by złapać drania by już tego samego dnia umarł. - W dupie mam to wszystko, możesz mnie zabić czy ukarać, mam to gdzieś. Mam dość tego wszystkiego! - łzy spłynęły po moich polikach, a palce zacisnęły się na jego koszuli. - Nie prosiłem się o takie życie - szepnąłem, spuszczając głowę.
       Naprawdę miałem dość tego wszystkiego i szczerze mówiąc miałem nadzieję, że Yosuke wypadł z tego bagażnika i gdzieś leży albo ocknął się i spieprzył. Sam mam mu ochotę urwać jaja, ale jeśli umarł w tym samochodzie, to i tak nie daje żadnej satysfakcji i wątpiłem by Ryu również ją czuł. Przetarłem dłonią usta przez co szminka rozmazała się na moim ustach.
- Naprawdę cię nienawidzę - wyszeptałem, chowając twarz w jego koszuli. Przełknąłem gulę w gardle by dalej łkać, czułem, że dzięki temu uchodzą ze mnie wszelkie negatywne emocje, ale jednak ciepło Ryu w jakimś stopniu również koiło moje nerwy.  
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {18/08/24, 04:32 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Zacisnąłem szczękę z słyszalnym zgrzytem. Czułem za plecami palący wzrok Bunty, który zajmując się nadal Hannah, obserwował uważnie naszą dwójkę. Słusznie - bo właśnie w tej chwili Hamada skutecznie wytrącił ze mnie resztki pieprzonej samokontroli, której i tak miałem w cholerę do niego.
         Stałem więc jak ściana, gdy ciskał w mój tors paluchem. Obserwowałem go z góry niczym lodowa rzeźba, czekając aż straci siły po tym ataku histerii, a kiedy w końcu do tego doszło, a z jego ust wypłynęły ostatnie słowa...
         - To świetnie. Niezmiernie mnie to cieszy. Ułatwi mi to wszystko, co mam teraz zrobić - warknąłem z mrożącą krew w żyłach miną i łapiąc go za fraki, rzuciłem gnojkiem o ziemię. Klęknąłem okrakiem nad nim, nadal jedną ręką ściskając mu kieckę przy szyi, a drugą dosięgnąłem pistoletu.
         - Pierdoli mnie to, co myślisz i czujesz, chuju. Jesteś tylko pieprzoną zabawką, którą się bawię! - ryknąłem, wciskając mu do ust spluwę. - Dziwką! Lalką, którą mogę rozpierdolić dla własnego kaprysu! Nawet tu i teraz! - pochyliłem się, uważnie spoglądając mu w oczy. Chciałem zobaczyć, czy teraz się boi, czy siedzi w nim strach przed śmiercią, czy jego poprzednie słowa miały jakiekolwiek pokrycie. - Cieszę się, że jesteś jak wszyscy inni - wysyczałem przez zaciśnięte zęby - I mnie nienawidzisz - dodałem, powoli naciskając na spust. - Nie dość, że akcja nie poszła tak jak chciałem, to jeszcze ty, kurwa, myśląc że masz prawo coś bełkotać, suszysz mi głowę - coraz mocniej czułem opór na lufie. - Więc dam ci teraz to, czego tak chcesz. Więc żryj to, jakby było twoim najlepszym, ostatnim posiłkiem - z tymi słowami nacisnąłem na spust. Z tyłu usłyszałem krzyk Bunty, który jednak urwał, świadom konsekwencji, gdyby się mnie sprzeciwił.
         Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc to, do czego doprowadziłem.
         - Jesteś gówno wart - stwierdziłem fakt, wyciągając pistolet z ust Hamady, który całkiem wystrzelałem podczas ucieczki samochodem. Wstałem na równe nogi, wytarłem usta i splunąłem krwią w bok, choć równie dobrze mogłem opluć samego Shoyo. - A teraz spierdalaj kundlu do nogi Bunty inaczej naprawdę cię zajebię, ale przed tym poznęcam się nad twoim pierdolonym ojczulkiem oraz siostrze. Jak myślisz, będzie równie uroczo jęczeć i płakać, błagając o litość jak ty podczas orgii? - dopytałem z uniesionymi brwiami ku górze z pełnym zadowolenia uśmieszkiem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {18/08/24, 05:17 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Z mojego gardła wyrwał się głośny jęk, kiedy boleśnie uderzyłem o ziemię. Otworzyłem szerzej oczy, rzucając się, kiedy Ryu znalazł się nade mną. Miałem ochotę wydrapać mu oczy, ale kiedy się odezwał znieruchomiałem. Coś powoli we mnie pękało, część mnie, która wierzyła, że może nie jest taki zły. Kiedy poczułem pistolet w ustach, zadrżałem, a w oczach pojawiły się łzy. Strach ogarnął całe moje ciało, bo wcale nie chciałem umierać, ale też nie chciałem takiego życia. Każde wyplute przez niego słowo bolało coraz bardziej. Patrzyłem na niego z przerażeniem wymalowanym na twarzy, kiedy czułem co raz większy nacisk pistoletu na mój język. Drżałem, modląc się w myślach, żeby to wszystko się skończyło. Nienawidziłem go całym sercem, gardziłem nim, był pieprzonym przestępcą, psycholem. To aż śmieszne, że łudziłem się, że chociaż odrobinę może być normalny.
       Wydałem z siebie stłumiony jęk, kiedy nacisnął na spust. Nie byłem przygotowany, ale kiedy nie poczułem żadnego bólu poza tym w sercu, to nic się nie wydarzyło. Otworzyłem oczy, zastanawiając się, czy może tak wygląda śmierć. Kiedy jednak ujrzałem Ryu, czułem złość, że nie zrobił tego, czym tak właściwie mnie tylko straszył. Patrzyłem na niego z niedowierzeniem. Jego uśmiech był tak bezczelny, że naprawdę miałem ochotę mu przywalić. Przez chwilkę naprawdę rozmyślałem, czy się na niego nie rzucić. Nie miał naboi w pistolecie, więc i tak nie miałby czym mnie zastrzelić. Patrzyłem cały czas na niego, kiedy wstawał, kiedy mówił to wszystko, co raniło mnie coraz bardziej, co sprawiało, że wszystko we mnie pękało. Oczy mnie piekły od płaczu, usta drżały od strachu. Podniosłem się, ledwie, niezgrabnie, ale stanąłem na równe nogi, patrząc na niego. Na skurwiela, który zniszczył moje życie.
- Brawo, możesz być z siebie dumny - szepnąłem, wycierając usta ze śliny i łez. - Może w końcu doprowadzisz do tego, że sam sobie gardło poderżnę, ułatwiłbym wszystkim sprawę - dodałem szeptem i wyminąłem go.
       Czułem mimo wszystko ulgę, że nie byłem na tyle wystraszony by siedzieć cicho, że nieco może uodporniłem się na jego gadanie i czyny. Spojrzałem na Bunte, ale zaraz spuściłem głowę. Poczułem jego dłoń na moim ramieniu i poczuł, jak drżałem, w sumie to cały czas się trząsłem.
- Shoyo - wyszeptał, ale ja uniosłem dłoń by nic nie mówił.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój - powiedziałem przez łzy i usiadłem na ziemi. Z dala od Ryu, od dziewczyny i od Bunty. Nadal byłem na widoki, ale i tak w takim stanie nigdzie bym nie uciekł. Objąłem rękoma nogi i schowałem twarz w kolanach. Całe ciało mnie bolało, rany piekły, ale to nie były najgorsze. Coś we mnie całkowicie się rozsypało, kiedy przypomniał mi kim dla niego jestem, kiedy wspomniał co może zrobić mojej rodzinie i co zrobił mi, kiedy sobie mnie przygarnął. Płakał, nawet na chwilę nie przestając.
       Nie zwracałem uwagi na to, co się dzieje wokół nas, byłem po prostu pusty i to za sprawką jednego człowieka.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {19/08/24, 10:15 am}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

          Bycie znienawidzonym bardzo ułatwiało. Myśl, że ten mały gówniarz również nie żywił żadnej sympatii do mnie spowodowała, że uznałem to za ciche pozwolenie na potraktowanie go jak śmiecia. Jak psa, którym powinien być, choć wiele osób zdecydowanie zdawało sobie sprawę z niejasności tej sytuacji. Nawet Butna, który już tyle lat żył u mego boku, czy Hannah. Wiedzieli o tym wszyscy, dlatego wszyscy ci wiedzieli, co właśnie zrobiłem. Wystraszyłem kogoś, kto był moją słabością na ten moment, a to tylko dlatego, że słowa Hamady zabolały jak nic innego dotąd. Nie myślałem, że ktoś poza Nią mógł wtargnąć nie proszenie do mojego serca. Że przez kogoś takiego jak Hamada zastygnę, gdy tylko pośle kolejną wiązankę kąśliwych uwag. Naprawdę miałem ochotę go zabić. Zabić i mieć spokój. Pewnie bym pocierpiał, może by to minęło, ale to zawsze lepsze niż zamartwianie się, czy ten chłopak dożyje jutra z powodu mojego przywileju bycia Kapą.
         Schowałem pistolet za pas spodni. Odwróciłem w stronę jezdni, nie chcąc widzieć kulącego się w niedoli psa i jak na złość... Bunta chwilę później pojawił się u mego boku.
         - Nawet nie zaczynaj - ostrzegłem nadal poirytowany.
         - W porządku. Nie zacznę. Jako twój sługa, ale zacznę jako przyjaciel - zaznaczył. Jebany skurwiel. - Ryu, nie rób czegoś, czego będziesz później żałował.
         - Nie wiem o co ci chodzi - udałem, zerkając ukradkiem przez ramię, czy ten gnojek nadal tam siedział.
         - Ranisz jego i siebie. Patrzysz na niego tak samo jak kiedyś na Nią. Shoyo jest dla ciebie ważny. Wszyscy to widzą
         - Bawimy się w terapeutę?
         - Paniczu, przygarnąłeś mnie, choć nie musiałeś. Zostawiłeś Hannah, choć mogłeś ją sprzedać. Dbasz o swych ludzi, nawet jeśli zachowujesz się czasem jak palant. Dbasz również o Shoyo, nawet gdy los twoich zabawek cię nie interesował. Jego cię interesuje
         - Bunta, wiem do czego zmierzasz. Przykro mi,  ale twoja przemowa nic nie zmieni - oznajmiłem twardo, widząc nadjeżdżający samochód.
         - Więc co teraz? - spytał, a ja widziałem jak patrzy na palący się samochód.
         - Teraz czeka nas wojna gangów. Zabiłem ich Kapo. Zemszczą się. Jak nie ona, to spadkobierca, jej brat - oznajmiłem, gdy pojazd zatrzymał się przed nami, a ja od razu rozpoznałem doktorka.
         - Wymagana jest natychmiastowa interwencja, czy poczekacie, aż dojedziemy do mojego domu?
         - Wytrzymamy - odpowiedziałem, kiedy zerkał na pozostałą dwójkę. - Oboje żyją i oddychają - doprecyzowałem, a ten skinął głową, czekając aż wsiądziemy. Oboje ruszyliśmy pod drzewo. Bunta chwycił pod ramię Hannah ciągnąc do auta, a ja stanąłem przed Shoyo.
         - Wstawaj - rozkazałem, a ten posłusznie wykonał rozkaz idąc do samochodu. Sam kroczyłem za nim, wlepiając wzrok w jego plecy. Wsiadłem z przodu i wszyscy ruszyliśmy do willi doktorka. Dom znajdował się na przedmieściach w bogatej dzielnicy. Oddzieleni sporą ilością zieleni, wjechaliśmy do garażu przez otwieraną automatycznie bramę. Doktorek wysiadł, otwierając nam drzwi do mieszkania i zaraz potem pokierował do prywatnego pomieszczenia, które przypominało szpital w pigułce. Bunta położył Hannah na specjalistycznym łóżku, a doktor od razu zaczął ją przepatrywać.
          - Z pewnością wstrząśnienie mózgu - mówiąc dolegliwości jakie dostrzegł, zaczął oczyszczać otwarte rany oraz je zszywać, a mniejsze zwyczajnie zaklejał bandażami czy też plastrami. - Paniczu Ryu - odezwał, się gdy skończył z dziewczyną.
          - Zajmij się pierw tą dwójką. Ja mogę poczekać - dodałem, a ten skinąwszy głową podszedł do Shoyo.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {20/08/24, 09:23 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Podróż samochodem była... zwyczajna. Patrzyłem cała drogę przez szybę, starając się uspokoić własne bicie serca. Bolało, nie tylko ten jeden organ, ale całe ciało, a w oczach dalej kręciły się łzy. Żadnej jednak nie uroniłem, powstrzymując je by te na nowo się pojawiły. Zamknąłem oczy, chcąc odpłynąć, raz i na zawsze, z daleka od tego wszystkiego. Od osoby, która raniła bardziej niż ostry nóż.
       Zatrzymaliśmy się i wysiadłem, ignorując wszystkich. Szedłem tam, gdzie oni, dlatego usiadłem na wolnym krzesełku i patrzyłem w drżące dłonie, po czym na sukienkę, którą miałem cały czas na sobie. Wstałem z miejsca i pozbyłem się ubrania, zostając w samej bieliźnie. Nie przejmowałem się nagością, a cieszyłem się ulgą, którą poczułem, kiedy pozbyłem się obcisłej warstwy. Znów znalazłem się na krzesełku, ale zaraz podszedł do mnie mężczyzna, który musiał być jakimś lekarzem. Zaczął zadawać pytania, które chyba zwykle się zadaje.
- Wiesz, jak się nazywasz? - zapytał, a ja spojrzałem pustym wzrokiem na Ryu i uśmiechnąłem się słabo. I choć był to uśmiech, to nie było widać w nim radość, a lodowaty głos wyszedł z mojego gardła.
- Zabawki nie mają prawa głosu, więc musi pan zapytać mojego Pana, wie wszystko o swojej dziwce, którą trzyma pod dachem. Prawda Panie? - Widziałem, jak zmieszanie pojawia się na twarzy doktorka, ale szybko się otrząsnął i zaczął mnie badać, by zaraz zająć się ranami, które powstały na moim ciele.
       Nie ukrywałem grymasu spowodowanego bólem czy jęknięcia, kiedy igła znalazła się w moim ciele. Na szczęście moje rany nie były poważne, więc mężczyzna szybko się nimi zajął, przechodząc w końcu do Ryu.
- Tam masz zlew i waciki leżą na stoliku. Możesz zmyć ten makijaż, dziecko - powiedział doktorek, kiedy zobaczył, jak coraz bardziej rozcieram szminkę, ale i cienie czy tusz. Spojrzałem na wspomniane waciki i wstałem z miejsca, zgarniając parę.
       Stanąłem przed lustrem i ledwo powstrzymałem śmiech, kiedy zobaczyłem swoje odbicie. Znów pojawiły się jednak łzy, których nie powstrzymałem, ale woda, którą zmywałem resztki makijażu pozwoliły je zatuszować.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {21/08/24, 03:58 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         - Morda - warknąłem w odpowiedzi niewiele myśląc. Atmosfera była nieziemsko napięta, a ja naprawdę skraj wytrzymałości miałem dawno za sobą. Nie tylko Shoyo był w kiepskim stanie. Nie tylko on był cały w nerwach i obolały. Sam miałem wiele na głowie.
        Doktorek poprosił tym razem Bunte, aby usiadł na krześle. Sprawdził mu wzrok, zajrzał do gardła, a potem opatrzył powierzchowne rany.
       - Poduszka przyjęła większość siły odśrodkowej, więc wyjdzie Pan z tego - te słowa mnie nieco ucieszyły. Chociaż Bunta był mało pokiereszowany z całej paczki. Dziwił mnie jednak fakt, że u mnie te środki ostrożności nie zadziałały.
       - Panie Kobayashi? - mężczyzna spojrzał na mnie, a ja z ciężkim westchnięciem usiadłem, odkładając na bok telefon. Sprawdził mój zakres ruchu, czy oczy reagują na światło, odszukał wszelakie rany płytkie oraz głębokie, a po analizie jaką mi przedstawił, sięgnął po strzykawkę, nabierając nieco środka przeciwbólowego.
       - Co to? - spytałem, łapiąc go za rękę.
       - Morfina. Muszę wyciągnąć kulę
       - Nie. Chcę być w pełni świadom, gdyby coś się jeszcze wydarzyło
       - Ale to będzie bardzo bolało
       - Wytrzymam - zapewniłem, a ten niepewnie odłożył strzykawkę, podając mi mimo wszystko skórzany pasek od spodni. Wiedziałem co mam zrobić. Zagryzłem przedmiot i patrząc jak rozrywa rękaw, aby dotrzeć wygodnie do dziury postrzałowej, wziął się do roboty. Zaciągnąłem się głęboko powietrzem, oparłem głowę o zagłówek i starając się o tym nie myśleć, wlepiałem wzrok w sufit. Raz, dwa, kurwa, trzy. Pieczenie było jednak najmniejszym moim zmartwieniem, bo gdy zaczął grzebać w środku. myślałem, że rozerwie mnie z bólu, że sam zemdleje od tego wszystkiego. Przeżyłem wiele rodzajów tortur, ale pozwolenie sobie grzebać żywcem we własnym ciele... to całkiem inny poziom.
       Doktor wyciągnął trzy kawałki, ciesząc się, że kula nie rozwaliła się na jeszcze mniejsze drobinki. Oczyścił znów ranę, zszył, a na koniec założył opatrunek. To samo zrobił z innymi ranami oraz tą na głowie. Wręczył mi do ręki leki przeciwbólowe, zalecając aby brać je w ostateczności, bowiem są cholernie mocne.
       - Nie jestem wstanie nic więcej dla was zrobić. To nie szpital - przyznał ze skruszoną miną. Mimo to zawsze mu dostarczaliśmy najważniejszych rzeczy drogą czarnego rynku. Był doktorem naszej rodziny. W końcu po strzelaninach i bójkach średnio można było iść do szpitala. Tuzin pytań, a potem niewygodna policja... choć nawet tam mieliśmy swoich ludzi.
       - Dziękuję za poświęcony czas - odpowiedziałem, znów sięgając po telefon. Tym razem dodzwoniłem się do wściekłego ojca. Pierwsze pięć minut musiał wykrzyczeć swoje. Nawet go nie słuchałem. Potem spytał, czy Kapa żyje, na co odparłem, że nie. Przynajmniej tak myśleliśmy. Nikt nie widział, aby ten gnojek uciekł z bagażnika.
       - Przyjadą po nas za godzinę - oznajmiłem, rozłączając się. - Doktorze, co z nią?
       - Powinna się wybudzić jeszcze dzisiaj, ale jej organizm potrzebuje czasu, aby wrócić do swojej poprzedniej formy. Prosiłbym o co najmniej dwa tygodnie urlopu - jasno dał do zrozumienia, że Hannah powinna teraz wyłącznie odpoczywać. Podziękowałem raz jeszcze, a potem podszedłem do okna. Uchyliłem je, odpalając fajkę, a dym wypuszczając ustami w stronę małego luftu.
       - Mam przesrane - westchnąłem, myśląc na głos.
       - My mamy - podszedł Bunta. - Jakby nie było, klany walczą o władzę. Biorąc ślub z panienką zdobędziesz tak czy siak władzę. Wrogów nie unikniesz. Czy to zdobyłbyś jego ludzi siłą, czy ożenkiem.
       - Wiem. Mimo to... - zerknąłem ukradkiem na Shoyo. - Mam jeden problem więcej na głowie - z tymi słowami moja komórka zabrzęczała. Sięgnąłem po nią. Nieznany numer. Niechętnie odebrałem, a słysząc to, co mężczyzna mi przedstawił... zamarłem. Totalnie. Przepadłem. Miałem dość wrażeń na dziś.
       - Ryu? Paniczu? Kobayashi?! Hej! - Bunta w końcu nie wytrzymał i potrząsnął mną.
       - Ona... ona wybudziła się - powtórzyłem patrząc z wielkimi oczami na blondyna.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {21/08/24, 08:22 pm}

Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej,
niż rozsypać.
HAMADA SHOYO
@emme


       Poczułem ulgę, kiedy moją twarz zdobiły jednie zadrapania, a nie makijaż, który wyglądał, jak u jakieś taniej dziwki, choć zapewne nawet te lepiej wyglądały niż ja. Mimo wszystko stałem dłużej przy lustrze, patrząc na swoje odbicie. Zmęczenie odbijało się na mojej twarzy, tak samo złość i przerażenie, ale to oczy były puste. Bez żadnego wyrazu, bez żadnego błysku. Odwróciłem się plecami do swojego odbicia, aby patrzeć, jak doktorek zajmuje się Ryu. Wiedziałem, że przed nami mur, który wcześniej zaczął się sypać, teraz na nowo się budował. Granica rosła i rosła, ale to dobrze. W końcu nie chciałem nic do niego czuć poza nienawiścią, a jednak mimo złamanego serca, mimo miliona myśli w głowie... Zacisnąłem usta, siadając na wolnym krzesełku.
       Było mi zimno, ale nic się nie odezwałem. Jedynie ciało mogło mnie zdradzać, kiedy od czasu do czasu drżałem, ale i tak nie liczyłem nawet na koc. Wbiłem spojrzenie w Hanne, która nadal była nieprzytomna, a czekał ją jeszcze dwutygodniowy odpoczynek. Zapewne dziewczyna nie będzie z tego powodu zadowolona, ale wątpiłem by Ryu chciał słuchać jej sprzeciwu. W końcu to on miał ostatnie słowo, to jego rozkazów miała słuchać. Lekarz sprzątał bałagan, jaki powstał od naszego pojawienia się. Śledziłem go wzrokiem, chcąc skupić się na czymś innym, niż na słowach, które echem roznosiły się po głowie. Dopiero kolejne słowa, które padły z ust Ryu, sprawiły, że spojrzałem na niego. Przerażony. Byłem okropnie przerażony. Powinienem się cieszyć, powinienem podejść do niego i go uścisnąć, ale od razu przypomniałem sobie, jak na nią patrzył, jak nie była mu obojętna. Gdyby nic dla niego nie znaczyła, to nie trzymałby jej pod kroplówkami. Zacisnąłem usta, bo powoli docierało do mnie, że on naprawdę może się mnie pozbyć. Skoro miał ją...
- Obudziła się - powiedziałem to głośno, za głośno. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy patrzyłem z przerażeniem na mężczyznę. Kiedy wyobrażałem sobie, jak rzeczywiście mnie zabija.
       Podniosłem się z krzesła i rozejrzałem się po wszystkich. Zabije mnie, pozbędzie się, jak psa. Nic dla niego nie znaczyłem, sam to powiedział, nie patrzył na mnie, jak na nią, więc... Nie będzie mnie potrzebował, kiedy ona stanie o własnych siłach.
- Niedobrze mi - szepnąłem, patrząc na doktorka, który od razu do mnie podbiegł z czymś, co było chyba jakąś miską. Zwymiotowałem raz... Drugi. Czułe, jak coś mocno zaciska się na moim żołądku i za żadne skarby nie chce puścić.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {31/08/24, 10:10 pm}

Nic dwa razy się nie zdarza
RYU KOBAYASHI
@emme

         Czułem dziwną euforię. Nie, to było coś silniejszego. Miałem ochotę skakać z radości, sięgnąć gwiazd, wyściskać wszystkich. Szczęście tak mną zawładnęło, że nie wiedziałem co ze sobą począć. Jednak wyglądało na to, że tylko ja. Shoyo wstał. Cały pobladł jak ściana. O ile można było wyglądać jeszcze jaśniej, a Bunta mu się jedynie bacznie przyglądał. Jakby lekko zmartwiony. Podziękowałem przez telefon doktorowi za informację. Od razu informując, że niedługo tam będę. Musiałem ją zobaczyć na własne oczy. Zobaczyć, aby uwierzyć w słowa mężczyzny.
         - Mam poprosić lekarza o jakieś leki? - spytałem, podchodząc bliżej Shoyo. Byłem na niego wściekły, ale jego zachowanie nieco mnie zaniepokoiło. Sam Bunta zerknął na mnie dziwnie, jakby chciał rozgryźć co co teraz siedzi w mojej głowie. No tak. Po tym wszystkim straciłem siły dla Hamady, a do tego przebudziła się Ona. Na pewno wszyscy nie wiedzieli co teraz. Jak to wszystko będzie wyglądało. Sam nie byłem pewien. Musiałem to przemyśleć.
         Usłyszałem nadjeżdżający samochód. Ktoś zadzwonił do bramy, a lekarz zerknął na kamerce na widoczną twarz w samochodzie. Skinąłem głową, poznając swojego podwładnego, więc wpuścił go na podjazd.
         - Bunta, bierz Hanne. Musimy wracać - rozkazałem, a ten bez sprzeciwu wziął na ręce dziewczynę. Zaś ja... podszedłem do Shoyo, patrząc na niego z góry.
         - Zbieramy się - rozkazałem chłodno, nadal czując złość do niego.
         Po jakimś czasie, który minął mi jak strzelił, dotarliśmy do domu. Nie czekając na nikogo ruszyłem w stronę swojego gabinetu, a gdy tylko przekroczyłem próg, sięgnąłem znów po telefon.
        - Kiedy możecie ją wypisać? Przylecę - zacząłem zasypywać doktora pytaniami, na co on z nie ziemskim spokojem odpowiadał.

        Bunta tylko spojrzał jak znikał za drzwiami, marszcząc twarz w niezadowoleniu.
        - Królewna śnieżka obudziła się z wiecznego snu i już świruje - mruknął niezadowolony, zerkając kątem oka na wyczerpanego Shoyo. - Choć młody. Muszę mieć cię na oku - skinął głową, dając znać, aby ruszył swoje cztery litery i oboje poszli do sypialni Hanny. Tam położył ją ostrożnie na łóżku, zaczynając ściągać powoli buty oraz skarpetki.
        - Zabiłaby mnie, gdybym chwycił co innego - pomyślał na głos. - Jak się trzymasz? - zagaił Hamadę, zerkając na niego. - Mam na myśli przebudzenie dziewczyny no i ... może też ogółem - nie wiedział jak powinien zacząć rozmowę.
        - Łapy precz, gnomie - wzdrygnął się, słysząc głos Hanny.
        - Nie strasz mnie tak ogrzyco! - jęknął, unosząc ręce do góry.
        - Uważaj, bo cię wypatroszę. Przynieś mi lepiej szklankę wody - zakaszlała, a ten posłusznie wyszedł z pokoju. - Czy coś mnie ominęło? - spytała, patrząc na stan Shoyo/
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

From today you're my toy - Page 7 Empty Re: From today you're my toy {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach