Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Twilight tensionWczoraj o 08:00 pmCarandian
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
From today you're my toy15/09/24, 06:22 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Unlucky Meeting15/09/24, 09:39 amKurokocchin
This is my revenge14/09/24, 05:50 pmKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
1 Pisanie - 100%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Triton and the Wizard {21/07/22, 06:52 pm}

First topic message reminder :

Triton and the Wizard
BL - FANTASY - KOMEDIA
Tryton przez podstęp jego rodziny, zostaje wydalony z królestwa syren za niejaką zdradę ich rasy. Zostaje brutalnie wyrzucony na ląd, na którym odnajduje go Magik. Czarodziej od razu bierze go pod swoje skrzydła i uczy, jak żyć wśród ludzi.

W rolę Maga, czyli Phyrina Hutsona,  wcieli się Yoshina, zaś w rolę Trytona, czyli Nerinea Ashbanea, wcieli się Kurokocchin
by emme




Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/04/24, 06:08 pm, w całości zmieniany 4 razy

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {20/05/24, 09:59 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Walka z rybim cielskiem była czasochłonna i zabrała Phyrinowi masę energii. Z pewnością były łatwiejsze na to sposoby. Mógł pokazać, że jest magiem i dokończyć sprawę za pomocą jednego machnięcia różdżką, ale tym samym skończyliby oboje w morzu daleko od granic kraju, do którego płynęli.
         - To wampir, prawda? Jest z wami? - jeden z rybaków podszedł do maga, wycierając dłonie w i tak już brudną ścierę. Oparł się obok niego o wręgę statku, obserwując jak inni polewali wodą podłogę i szorowali szczotami, aby pozbyć resztek krwi.
         - Nie, ale chyba postanowiła przyczepić do nas swój zadek. Była już na statku? - spytał, chcąc dać do zrozumienia, że jej nie zna i widzi ją pierwszy raz.
         - Musiała wtargnąć razem z wami na pokład. Ech, wampiry sprowadzają nieszczęście - jego ton był szorstki i kipiał wręcz nienawiścią do tej rasy. - Kiedyś, jeden z wampirów zabił moją żonę i syna. Od tamtej pory... zamieszkałem tutaj - nie musiał mówić nic więcej. Hutson zrozumiał aluzję oraz ostrzeżenie. Odbił się więc od oparcia kierując w stronę schodów. Miał teraz kolejny kłopot na swojej głowie. Wampiry były znaną rasą i często spotykaną. Zwłaszcza na zachodzie, gdzie lato trwało krótko, a większość dni była ciemna oraz deszczowa. Nie kryły się ze swym pochodzeniem. Ucztowały na ludzkiej krwi oraz zwierzęcej. Niektóre nawet próbowały sił w wegetarianizmie. Bezskutecznie. Jednak wszystkie łączyło jedno: znajdywały swoją ofiarę i bawiły się nią zanim skończyła jako posiłek. Stąd jego zmartwienie, bo ewidentnie dziewczynka obrała sobie za cel Nerine. Może jako tryton posiadał innego rodzaju krew, która ją przyciągnęła. Mimo to - skąd ona znalazła się u nas w mieście? Już tam spotkał ją niebieskowłosy.
         Hutson był przemęczony. Przetarł twarz dłonią, gdy znalazł się już pod pokładem. Odszukał wzrokiem kochanka i od razu podszedł do niego, widząc wampirzycę w słodkim sweterku. Dzięki niemu nie wyglądała już tak przerażająco jak wcześniej, ale wciąż kolor włosów oraz oczu zdradzał kim tak naprawdę była.
         - Wybacz - uśmiechnął się nieznacznie. Choć szczerze rozbawiony reakcją Nerine, nie był w stanie wysilić się bardziej na reakcję. - Za parę godzin będzie gotowa uczta. Rybacy chcą świętować połów wielkiej ryby, a że mają za dużo mięsa, a my nie mamy co jeść, postanowili coś z tym zrobić - wyjaśnił, siadając na skrzyni. Podsunął do siebie jedną nogę, a całe plecy oparł o krzywiznę ściany. Cały czas pilnował wzrokiem huśtającej linii, która lawirowała między jakimiś przedmiotami, usiłując jakby trafić w nos Hutsona.
         - Właściwie, dokąd płyniecie? - zapytała wampirzyca, kierując swoją uwagę na mężczyznę.
         - Czy to istotne? I tak rozdzielimy się po wyjściu na ląd - mag spojrzał na nią ostro i beznamiętnie, co zdecydowanie nie spodobało się dziewczynce marszczącej z tego powodu nos.
         - Idę z wami - odparła twardo, krzyżując ręce na swej piersi. Wyglądała jak uroczo obrażone, małe dziecko i nic z tego nie było prawdą, bo ani nie była dzieckiem, zwłaszcza uroczym, ani obrażona. Zwyczajnie odgrywała rolę. Wampiry, im dłużej żyły, tym bardziej zapominały o ludzkich emocjach. Z czasem po prostu zaczynały grać, udawać, co sprawiało im frajdę. Robiły to dla zabawy i schwytania ofiary w mniej inwazyjny sposób, aby krew smakowała lepiej, bo ta przepełniona adrenaliną była ponoć cierpka.
         - Nie. Nie idziesz - przez moment zapadła grobowa cisza. Hutson razem z wampirzycą walczyli na spojrzenia, ale ostatecznie dziewczynka odpuściła i wyszła na zewnątrz. - W porządku. Na jakiś czas mamy ją z głowy - odetchnął z ulgą mogąc już poświęcić czas Nerine. - A więc, co ci powiedziała?
         Księżyc wisiał już bardzo wysoko. Niebo było wręcz czarne. Hutsonowi wydawało się jakby płynęli po otchłani i to bardzo gwieździstej. Z dala od miast, od czegokolwiek, nie bo wyglądało naprawdę pięknie, a w dość spokojnych wodach można było dostrzec ich szklane odbicie. Rybacy powrzucali kawałki drewna do metalowych skrzyń, gdzie rozpalili ogień, aby na statku było jaśniej. Żagle były zwinięte, a wokół środkowego postawiono cztery stoły z jedzeniem. Na każdym było co innego. Owoce, warzywa, słodkości oraz mięso. Wszyscy się rzucili od razu do jedzenia. Dwoje z mężczyzn pogrywało piosenkę na instrumentach, a kolejna grupka podskakiwała i śpiewała radośnie, bijąc kuflami. Zapewne z tanim, okropnym w smaku bimbrem.
          - Postarajmy się dobrze bawić, Nerine. Nie mogę zbyt wiele zrobić - chciał przeprosić za to, że nie za bardzo mógł czarować. Poprawił swoją drewnianą rękę, unosząc wzrok na pnące się wysoko grot i maszt, gdzie siedziała drobna postać. Wampirzyca. Poczuł jej spojrzenie na sobie, choć tego nie widział.
          - Dwie noce. Tylko dwie noce i będziemy na miejscu - zapewnił z ciepłym uśmiechem.
         
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {26/05/24, 09:47 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Uczta sama w sobie brzmiała dobrze, jednakże, szkoda że kosztem tak pięknej i rzadkiej ryby. Nie zamierzałem jednak tego komentować, ponieważ i tak nic by to nie zmieniło. Ryba była martwa, pozbawiona wnętrzności, z pustymi oczami. Westchnąłem, zerkając na Phyrina, po czym na wampirzyce. Cieszyłem się, że nie muszę sam użerać się z dziewczynką. Podobała mi się ta stanowczość u maga, którą pokazał przed wampirzycą. Co prawda, mogliśmy w ten sposób jej się narazić, ale... Nie miało to znaczenia, oboje potrzebowaliśmy spokoju, a dziewczynka nie wyglądała na kogoś, kto daje nieco prywatności, tym bardziej teraz, kiedy się pojawiła.
       Usiadłem obok Phyrina, jak tylko dziewczynka zniknęła i złapałem jego dłonią. Nadal miał na sobie zapach ryby, ale nie chciałem pozbawić go takiej czułości przez coś takiego.
- Podobno, jak mnie zobaczyła, miała przebłysk... Powrót jakiś wspomnień, nazwijmy to jakkolwiek - westchnąłem zrezygnowany. - Twierdzi, że od teraz będzie moim cieniem, co w ogóle mi się nie podoba - powiedziałem niezadowolony, kontynuując o tym, jak przebiegła moja rozmowa z wampirzycą. Sam nie miałem pewności, czy możemy cokolwiek zrobić w tym przypadku, a nie chciałem mieć na głowie upierdliwej osoby. Miałem wrażenie, że wraz z Phyrinem nie możemy na długo nacieszyć się spokojem.
       Moja radość była nie do opisania, kiedy zauważyłem inne jedzenie niż mięso. Nie ukrywałem tego, że mogłem nic nie zjeść na uczcie, która była dla wszystkich, ale jeśli byłoby samo mięso to niestety położyłbym się na pewno głodny. Nie nie sprawi, że zjem mięso zwierząt, dlatego moje oczy zaświeciły się, kiedy dostrzegłem owoce i warzywa. Nie były to żadne luksusy, ale nie miało to większego znaczenia.
- Phyrin... - mruknąłem, kładąc dłoń na jego kolanie, jak tylko przełknąłem kawałek papryki. - Jest dobrze, naprawdę, więc nie musisz się martwić - uśmiechnąłem się, wiedząc, że ten niepotrzebnie się zadręcza. Czy aż tak moja twarz krzyczała, że chce luksusu? Nie wymagałem pięknego statku, nie miało to dla mnie większego znaczenia dopóki byliśmy razem. Owszem, wolałbym mieć więcej prywatności, ale przynajmniej doświadczam czegoś nowego.
- I mam nadzieję, że znajdziemy Paskude. Tęsknię za tym pulchnym cielskiem - zaśmiałem się, patrząc w gwiezdne niebo. Pomimo warunków na łodzi, widoki były niesamowite, na dodatek muzyka na żywo pozwoliła się zrelaksować i choć nie miałem idealnego stroju do zabawy, to nic nie stało na przeszkodzie by dobrze się bawić.
       Spojrzałem na bawiących się ludzi, ich tańce, śmiechy... Rozumiałem skąd biorą tyle energii, choć  było późno i zapewne, jak tylko muzyka przestanie grać, to większość pójdzie spać. To wszystko miało swój urok, niesamowity klimat. Na szczęście nie padało i nie wyglądało na to by miało się to zmienić. Zdecydowałem się ściągnąć płaszcz, dobie wiedząc jakie to ryzykowne. Rozpuściłem włosy, które z ulgą opadły na moje ramiona. Wiedziałem, że zwracam w ten sposób na siebie uwagę, ale ja tylko patrzyłem na Phyrina.
- Wiem, że jest to ryzykowne, ale... Chcę się dobrze bawić, a w tym kaczuszkowym płaszczu na pewno nie będę - uśmiechnąłem się ciepło, a po chwili podeszło do nas starsze małżeństwo, kobieta patrzyła prosto na mnie, zafascynowana moimi włosami. W końcu nie był to kolor włosów, który można na co dzień i często zobaczyć.
- Masz bardzo piękne włosy, chłopcze, błyszczą w blasku księżyca - uśmiechnęła się przyjaźnie, uderzając dłonią o dłoń męża, który chyba chciał dotknąć moich włosów. Zaśmiałem się na ten gest.
- Można dotknąć, nie gryzą - powiedziałem. Mężczyzna dotknął włosów z niesamowitą ostrożnością, tak samo kobieta, jakby bali się, że ich dotyk coś zepsuje.
- Nic dziwnego, że ukrywałeś je pod kapturem - powiedziała kobieta, po czym zwróciła uwagę na maga, a raczej na jego protezę. Posłała mu uśmiech i zdjęła rękawiczkę z dłoni, ukazując, że ma podobną. W jakiś sposób mnie to rozczuliło, bo wiedziałem, jak Phyrin bardzo przejmuje się protezą.
- Nie będziemy już przeszkadzać, bawcie się dobrze, na nas już czas - odezwał się mąż kobiety, łapiąc ją delikatnie w talii i poprowadził na dół.
       Zakręciłem kosmyk włosów na palcu, po czym podniosłem się i stanąłem naprzeciwko Phyrina. Pochyliłem się nieco do przodu i wyciągnąłem do niego dłoń.
- Czy zechcesz ze mną zatańczyć? - zapytałem, po czym zaśmiałem się, jak tylko zaczęli grać nieco wolniejszą muzykę, nadal do tańca, ale zdecydowanie spokojniejsza. - Mam dobre wyczucie czasu -  powiedziałem, czekając aż Phyrin chwyci moją dłoń, co uczynił, wprawiając mnie w jeszcze szerszy uśmiech.
       Nie do końca wiedziałem, jak powinniśmy zacząć, tańczenie nie było takie proste, ale pozwoliłem sobie by moje ciało samo się poruszało, nie myśląc za bardzo o tym, jak wypadnę. Muzyka grała, ciało się zrelaksowało. Oczy wpatrzone były w cudownego maga, którego miałem przed sobą. Ta noc zdecydowanie była cudowna.
- To jedna z lepszych nocy, Phyrin. Na pewno niezapomniana - uśmiechnąłem się, kiedy tańczyliśmy. Nawet na moment nie spuściłem wzroku z maga, czując, że jak tylko to zrobię, to pogubię kroki.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {21/06/24, 11:11 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        - Wiesz, że nigdy Tobie nie odmówię - odpowiedział bez emocji na twarzy, choć w środku wręcz skakał z radości. Jeśli w ogóle można tak powiedzieć o mężczyźnie, który w tym roku dobił trzydziestki. Było to co najmniej niedorzeczne.
         Ujął dłoń Nerine i oboje ruszyli na "parkiet". Hutson nie był mistrzem w tańcu, ba, ledwo znał podstawowe kroki, ale wolna piosenka ratowała ich obojgu. Przy takich wystarczyło się bujać na boki i lekko przestępować z nogi na nogę. Tak więc robili. Mag całkowicie skupiał się na trytonie. Na jego pięknych, błękitnych włosach oraz oczach, które miały tę samą barwę. Był piękny. Cholernie hipnotyzujący. Zgarniał całą uwagę Phyrina, przez co wszystko inne zdawało się nie istnieć.
        - Nadal uważam, że ten żółty płaszcz przeciwdeszczowy cholernie tobie pasuje - szepnął mu do ucha podczas tańca.
        Tańczyli długo, potem jeszcze jedli i resztę nocy spędzili pod pokładem, nie widząc już wampirzycy aż do przypłynięcia do celu. Słońce ledwo wyłaniało się zza horyzontu, gdy schodzili ostrożnie po drewnianym podeście. Mag odetchnął z ulgą, gdy poczuł pod stopami pewny grunt. W końcu. Ziemia. Jeden problem mieli za sobą, ale czekał ich kolejny.
        - Trzymaj się blisko mnie. Tak jak mówiłem, nie wpuszczają tutaj swobodnie osób magicznych. Magów, czy ras innych od ludzkiej. Twój paszport jest podrobiony, ale widniejesz tam jako człowiek, zaś ja... - wyciągnął spod płaszcza swój dokument. - jako mag - a tym samym nie mógł swobodnie dostać się do miasta. - Dlatego będę robił za twojego podwładnego, sługę - zaczął mu tłumaczyć, kierując ich dwójkę w stronę strzeżonego wejścia, granicy, za którą czekała ich trzydniowa wycieczka w stronę bram do królestwa smoków. Hutson wiedział od przyjaciółki, że Paskuda znajdował się w domu robiąc istne piekło. Miał jedynie nadzieję, że jeszcze nie zginął i jakimś cudem uda im się go uratować przed gniewem Białej Smoczycy - ich królowej.
        - Do kolejki! - krzyczał jeden ze strażników, widząc jak garstka ludzi wyłamuje się z sznura ludzi, robiąc bałagan. Phyrin przystanął na końcu kolejki, podając kochankowi jego własne dokumenty. - Musisz za mnie mówić. Mnie nie będą chcieli słuchać. Pamiętaj. Jesteśmy turystami - zaczął szeptać, gdy powoli kolejka przesuwała się do przodu. - Moglibyśmy okrążyć ich ziemie, ale... stracilibyśmy za dużo czasu. I tak... wizyta twoich kumpli pokrzyżowała nam dość planów - westchnął ciężko, gdy po pół godzinie stała przed nimi tylko jedna para, która odbywała właśnie kontrolę.
        - Następni! - mag szturchnął lekko Nerine, aby ruszył się do przodu, a potem podeszli bliżej. Podali swoje dokumenty i Hutson grzecznie milczał, kiedy Ashbane odgrywał swoją część zabawy. Strażnik skinął głową, łykając z lekką podejrzliwością ściemę trytona, a w tym czasie drugi wyciągnął z metalowej skrzyni obrożę. Mag podszedł, zadarł brodę do góry i po chwili poczuł ciężar swojej nowej ozdoby. Cóż, przywykł już do tego, że ciągle chcieli go przyszpilić. Jak nie w swoim mieście, to tu.
        - Obroża będzie działać na twoje rozkazy. Wystarczy poprzedzić je słowem Terr. - wyjaśnił strażnik, wyczekująco patrząc na Nerine, chcąc aby wypróbował ją. Chciał mieć pewność, że wszystko działało jak należy. Skinąłem głową, westchnąłem i czekałem co powie Nerine. Wypowiedział rozkaz. Hutson poczuł pieczenie na szyi, a potem jego ciało odruchowo się spięło, wykonując polecenie. Zadowoleni ochroniarze rozstąpili się, pozwalając im przejść, wołając kolejnych z kolejki. Gdy tylko przekroczyli bramę, mag poczuł pewnego rodzaju ulgę. Przed nimi rozciągała się szeroka, kamienna ścieżka, a po jej obu stronach stały liczne stragany. Tak, handlarze nie próżnowali, chcąc upchać nowym jak najwięcej swoich towarów.
        - Poszukajmy noclegu. Jutro z rana załatwię nam konie i ruszymy dalej. Gdybyśmy dotarli tu wczoraj... nieważne - tak, to nie było teraz istotne. Gdyby dotarli wczoraj, najpewniej załapaliby się na podniebny transport i ucięli tym samym półtora dnia drogi. Jednak nie było sensu teraz tego roztrząsać. Byli zmęczeni. Musieli zaopatrzyć się w rzeczy i z rana wyruszyć dalej. Konie były najpewniejsze, patrząc na to przez co musieli przebrnąć. Inne transporty nie wchodziły w rachubę. Rabusie, czy natura: oba utrudnienia nie pozwalały Hutsonowi wybrać czegoś dogodniejszego niż obite ich tyłki od siodeł.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {23/06/24, 10:57 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Jak tylko zeszliśmy z łodzi, pozbyłem się płaszcza, po pogodzie widząc, że nie będzie mi potrzebny. Tym bardziej, że nie chciałem wyglądać jak kaczuszka w takim miejscu, mimo tego, wolałem mieć go cały czas przy sobie w razie awarii. Stanęliśmy w kolejce, ale uważnie słuchałem Phyrina, który mi tłumaczył, co i jak.
- Sługą? - dopytałem zaskoczony tym faktem, że naprawdę musieliśmy bawić się w coś takiego. Czy Phyrin też nie mógł sobie wyrobić podrobionego dowodu? Co prawda i tak byłby cień szansy, że ktoś by go skojarzył po imieniu. Nie wiedziałem, jak bardzo mag jest znany, ale skoro nie dopuszczali do siebie magii, to może obeznani byli w tym kto posiada moc. Nie podobało mi się jednak to, że musiałem odgrywać rolę jakiegoś pana, a Phyrin mojego sługę... Nie patrzyłem na to z zadowoleniem na twarzy, ale skoro nie było innej możliwości, to nie mogłem marudzić.
       Wziąłem dokumenty od maga i spojrzałem na jego dowód, uśmiechając się delikatnie.
- Nie zapraszałem ich, żałuję, że w ogóle się pokazali - powiedziałem, przykładając dokumenty do ust. Ruszaliśmy się powoli do przodu. - Ale mam nadzieję, że Paskuda nie narobił za dużo zniszczeń - dodałem z krótkim westchnięciem. Znaleźliśmy się przy straży, więc podałem mężczyźnie dokumenty. Przyjrzał się uważnie Phyrinowi.
- On nie może wejść - powiedział stanowczo, na co ja cmoknąłem niezadowolony. Skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem na Phyrina z lekkim zirytowaniem. To była tylko rola, nie mogłem tego schrzanić, tylko dlatego, że nie podobało mi się to, jak muszę go traktować.
- Jest mi potrzebny. To mój sługa i nie mogę go zostawić przed bramą, stanowi dla mnie ochronę i mój ojciec - skrzywiłem się nieznacznie, po czym postukałem w dowód na nazwisko. - Nie byłby zadowolony, gdyby coś mi się stało, a to też nie będzie dobrze wyglądać, jak odeślecie mnie do domu tylko dlatego, że mam za sługę maga. To dyskryminacja.  Chcę tylko pozwiedzać, trzymając go krótko na smyczy, a i tak nie jest zdolny do używania magii bez mojej zgody - powiedziałem, powstrzymując się przed ostrzejszymi słowami, które mogły paść z moich ust. Nie chciałem wszczynać niepotrzebnej kłótni, ale strażnik chyba jako tako czuł się przekonany. Oddał dokumenty, po czym wskazał na obrożę, na którą spojrzałem. Coraz bardziej mi się to nie podobało.
- Obroża będzie działać na twoje rozkazy. Wystarczy poprzedzić je słowem Terr. - wyjaśnił mężczyzna, ale widok Phyrina w tej obroży z jakiegoś powody mną wstrząsnął. Mimo tego, nie traciłem tej cholernej maski jakiegoś arystokraty. Czułem na sobie wyczekujące spojrzenie mężczyzny, więc westchnąłem zrezygnowany i zmęczony.
- Terr padnij na kolana - powiedziałem stanowczym głosem, nie przyjmującym żadnego sprzeciwu. Widziałem ból w oczach maga i chciałem ściągnąć mu obrożę, pozbawić go tego ciężaru. Polecenie zostało wykonane, a my mogliśmy przez przez bramę. Pozbyłem się swojej maski, jak tylko strażnicy nie widzieli mojej twarzy i spojrzałem na maga przepraszająco. Miałem nadzieję, że nie będzie się gniewał o to wszystko.
- Konie... Nigdy żadnym nie jeździłem - powiedziałem. Nie mogło być to jednak trudne, wystarczyło się utrzymać, prawda?
       Rozglądałem się po straganach, ignorując wołania, aby coś kupić. Nie mieliśmy na to czasu, choć naprawdę niektóre rzeczy ładnie się prezentowały. Ozdoby do włosów, biżuteria. Nawet jedzenie, które przyciągało niemal każdego zapachem i wyglądem.
- Oo, patrz! - zatrzymałem się, wskazując palcem na niewielką kamienice, w pastelowym odcieniu zieleni. Wejście było ozdobione kwiatami, tam samo zewnętrzna strona okien. - Mają wolne pokoje i nie wygląda na ruderę - powiedziałem, łapiąc Phyrina za dłoń i zaciągnąłem go do budynku. Na wejściu przywitał nas przyjemny zapach świeżych kwiatów oraz pieczonych jabłek. Czyżby jakieś ciasto?
       Za recepcją siedziała kobieta, na oko sześćdziesięcioletnia z pofarbowanymi włosami na ciemny brąz. Jej twarz zdobiły okulary w czerwonej oprawce, a na nasz widok uśmiechnęła się ciepło, choć dostrzegłem jej niepokój na obrożę Phyrina.
- Chcielibyśmy wynająć pokój - powiedziałem, zerkając na maga. Co prawda, cena na pewno grała tutaj rolę, ale może nie będzie tak źle.
- Mam dostępny jeden pokój z podwójnym łóżkiem lub jeden z dwoma pojedynczymi. Który by pana interesował? - zapytała, choć nie wiedziałem do kogo dokładnie kierowała pytania, ale zapewne do mnie skoro zauważyła obrożę u Phyrina. To było przykre, że ludzie oceniali po czymś takim.
- Jestem zainteresowany pokojem z podwójnym łóżkiem i tak to tylko na jedną noc, prawda? - zapytałem Phyrina. W końcu, jak jutro wyruszymy, to na pewno za szybko nie wrócimy. Liczyła się każda minuta, bo kto wie, jakie zniszczenia za sobą zostawił Paskuda.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {30/06/24, 07:10 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Z rozkoszą przyglądał się Nerine, gdy ten obserwował stoiska, a potem na rozgałęziające się uliczki z wiszącymi na kamiennych ścianach tabliczkami.
         Pozwolił, aby ukochany pociągnął go za sobą. Nie protestował. Kochał ciepło dłoni trytona. Tak samo jak jego lśniące, niebieskie włosy. Weszli do środka. Wiszący nad wejściem dzwonek rozbrzmiał, a starsza kobieta spojrzała w ich kierunku. Hutson pomyślał o dwóch rzeczach: Z pewnością dogadałaby się z nieznośną sprzedawczynią ubrań. Obie zdawały się być kolorowe swoimi charakterami, choć niekoniecznie otwarte na nowe znajomości. Tęsknił, zdecydowanie brakowało mu domu i powrotu to spokojnej rutyny. Po drugie zaś: ten kraj był strasznie zacofany. Wiedział, że jego miasto słynęło z wysokiej technologii, ale to tylko dzięki magii. To ona wyniosła ich na wyżyny. Mimo, że było jeszcze kilka miejsca równie potężnych, do których chciałby zabrać Ashbane. Tak, pragnął z nim zwiedzić świat.
        - W porządku, to będzie dwadzieścia Juretów - powiedziała, gdy mag przytaknął na nieme pytanie Nerine. Mężczyzna wyciągnął sakiewkę, w której trzymał częściową gotówkę za sprzedawane eliksiry, a potem wyłożył monety na stół. Kobieta z drżącą dłonią odliczyła dokładnie kwotę i przytakując uzupełniła dokumenty, podając długowłosemu klucz.
        - Tylko grzecznie. To nie burdel - powiedziała uszczypliwie, a Hutson położył dłonie na ramionach Ashbane pchając w stronę korytarza ze schodami, aby powstrzymać go od zbędnych komentarzy. Mógł nie rozumieć tutejszych. W sumie, on sam nie znosił tutejszych ludzi, ich wizji poprawnego świata, który może udzielił się Ayvis. W końcu kobieta również chciała się wyzbyć magii ze swojego miasta.
        - Ta kobieta była straszna - zażartował, nachylając się za ukochanym i skubnął jego ucho nim znaleźli się na schodach. - Czytała z ciebie jak z otwartej książki, zbereźniku pragnący podwójnego łoża małżeńskiego - prychnął szczerze rozbawiony, odbierając mu z dłoni klucze. - Przyznaj się jak bardzo chcesz być niegrzeczny, hm? - spojrzał na numerek i pokierował ich w stronę odpowiedniego pokoju. Drugie piętro, od strony ulicy. Otworzył drzwi i weszli do środka. Było czystko, choć gorąco oraz duszno. Phyrin podszedł do okna i rozsunął firanki, otwierając na oścież okno. Było głośnio, więc nie dziwił się dość dobrej cenie. Nocą z pewnością będzie tu gwarnie.
        - Jesteś zmęczony? - spytał, oglądając kamienny deptak wypchany straganami. - Powinniśmy coś zjeść, kupić na drogę jedzenie i zapytać o konie. Rano chciałbym wyruszyć - jego głos zdawał się mówić, że mag był zmęczony. Tylko czy faktycznie? Może fizycznie nic mu nie dolegało, ale myśli, które kłębiły się w jego głowie dawały mu powoli siwe znaki.
        - Nerine? - odwrócił się w jego kierunku słysząc jak milczy. Odruchowo sięgnął dłonią do swej obroży, jakby ta go niemiłosiernie piekła.
        - Chyba nie masz niecnych planów? - spytał z żywym zainteresowaniem na trytona. Myśl, że mógłby wykorzystać aktualną sytuację była podniecająca, ale zarazem... przerażająca.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {05/07/24, 07:56 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Wziąłem do ręki klucz z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedziałem, jak cel jest naszej wyprawy tutaj, ale jednak cieszyłem się, że będę mógł poznać obce mi ziemie. Słowa kobiety jednak sprawiły, że wróciłem na ziemię i zaskoczony otworzyłem usta, nie wiedząc co powiedzieć. I tak nie byłem w stanie tego skomentować, ponieważ Phyrin zaczął mnie prowadzić do schodów.
- C-co? Ja wcale... - urwałem, czując jak moje poliki pokrywają się soczystym rumieńcem. Serce biło szybko, za szybko. - Nie miałem żadnych zbereźnych myśli - powiedziałem, spuszczając wzrok. Czułem się na celowniku - okrutnym i wymierzonym tylko we mnie, co mnie bardzo irytowało. Naprawdę nie chodziło mi o nic intymnego, zwyczajnie nie wiedziałem co wypada wybrać. Łóżko małżeńskie czy dwa pojedyncze... Phyrin miał na sobie obrożę, zapewne ciężką i solidnie wykonaną, więc co kobieta mogła tak naprawdę pomyśleć? Jeśli Phyrin miał rację, to nie wyobrażałem sobie spojrzeć następnego dnia tej kobiecie w oczy.
      Zatrzymałem się przed pokojem, w głowie mając cały czas słowa staruszki oraz samego maga. Pogrywał ze mną, prowokował by sprawdzić jak zareaguję. Tutaj byliśmy poza zasięgiem strażników, nie musiałem udawać, że jest moim sługą. Wszedłem do środka, rozglądając się dookoła. Pokój nie był duży, znajdowało się w nim wszystko co potrzebne i to cholerne łóżko małżeńskie, na którym miałoby się dziać nie wiadomo co. Przejechałem palcami po małej komodzie, wchodząc głębiej do pokoju, aby zatrzymać swoje spojrzenie na Phyrinie. Jego włosy przy promieniach słońca przybierały zupełnie inny kolor, skóra promieniała, choć nie miał jej za bardzo odkrytej. Zjechałem wzrokiem na jego szyję, która ozdobiona była obrożą. Coś ścisnęło mnie żołądku, ale jednocześnie zastanawiałem się, czy rzeczywiście dzięki niej byłby na każdy mój rozkaz? Część mnie chciała bardzo to sprawdzić, przetestować i zobaczyć, czy będziemy mieć w tym jakieś granice. To nie było jednak właściwe, ani sprawiedliwe. Phyrin był tutaj gorzej traktowany tylko dla tego, że jest magiem, że posiadał moc, która mogłaby zagrozić tutejszym, ale w tym pokoju byliśmy sami i mogłem to wykorzystać, zabawić się w pana i sługę, ale  czy moje serce by to wytrzymało? Lubiłem, kiedy Phyrin dominował nade mną, sam mag wydawał się to lubić, bo nie za często dawał mi kontrolę w łóżku. A może po prostu tak mnie pragnął, że nie potrafił trzymać rąk przy sobie? Tak, to było bardzo prawdopodobne.
      Podniosłem wzrok na Phyrina, dopiero teraz orientując się, że nieświadomie zagryzałem dolną wargę i całkowicie odciąłem się od tego co mówił. Pytał o coś? A może mówił o swoim planie? Nie miało to znaczenia, kiedy w sekundę znalazłem się przy nim i niewiele myśląc pocałowałem go, otulając dłońmi jego twarz. Delikatne i czułe pocałunki przerodziły się w bardziej namiętne, gwałtowne. Z trudem oderwałem się od niego, łącząc nasze dłonie ze sobą.
- Mam, nawet dużo, ale jednocześnie czuję, że byłoby to niesprawiedliwe wobec ciebie - szepnąłem, patrząc mu prosto w oczy. Chciałem spróbować, chciałem dowiedzieć się, jak daleko Phyrin jest się w stanie posunąć, ale byłem zbyt dobry by tak po prostu wykorzystać sytuację. - Za bardzo cię kocham by teraz ci rozkazywać... Jest to podniecające, sama myśl o tym, że miałbym  nad tobą kontrolę... Oh, Phyrin, nawet nie wiesz jak bardzo walczę teraz ze sobą - zaśmiałem się, odsuwając się od kochanka i posłałem mu delikatny uśmiech. Czy mieliśmy czas na takie zabawy? Następnego dnia mieliśmy być wypoczęci, gotowi do długiej podróży. Usiadłem na brzegu łóżka i musnąłem palcami swój rozgrzany policzek.
- Nie powinniśmy marnować czasu... Jutro rany chcesz wyruszyć, a ja nawet nie wiem, jak się jeździ konno - westchnąłem, opadając na łóżko z rozłożonymi rękoma.
      Podniecenie nie znikało nawet kiedy skupiłem myśli na czymś zupełnie innych. Phyrin klękający przede mną, Phyrin całujący moje uda, zasysający się na skórze dzięki moim rozkazom. To byłoby cudowne, ale czy po tym wszystkim nie dopadły by mnie wyrzuty sumienia? Czy Phyrin wykorzystałby mnie tak samo, gdybym to ja nosił taką obrożę? Odruchowo zagryzłem dolną wargę, rozumiejąc jak coś takiego może być bardzo, ale to bardzo pobudzające dla ciała.
- Zaraz oszaleję - jęknąłem, zamykając oczy. Musiałem skupić się na czymś innym, ale na czym? Potrzebowałem długiej kąpieli, potrzebowałem czym wypielęgnować włosy, bo jeszcze trochę i ptaki zaczną sobie robić gniazdo z nich, ale... I tak wracałem myślami do Phyrina, który klęczał między moimi nogami. Jeszcze trochę i się rozpłynę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {06/07/24, 04:08 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Uśmiechnął się nikczemnie pod nosem, patrząc jak Nerine zadręcza samego siebie. Swoje ciało i myśli. Nawet jeżeli nie wypowiadał ich na głos, to obnażały się przed magiem. Przyspieszony oddech, zaciskane uda i te jęki bólu Ashbane. Pragnął Hutsona, ale wiedział, że czekają ich jeszcze zakupy i kilka drobniejszych spraw. Na nieszczęście trytona, mag miał okrutną słabość do swojej rybki. Podszedł do niego, zgiął nogę w kolanie i ucałował je, nie spuszczając wzroku z kochanka.
        - Nie potrzebujesz obroży, żeby mi rozkazywać. Nerine - wymruczał to swoim głębokim głosem, sunąc dłonią po wewnętrznej części jego uda, a potem zgiął również jego kolejną nogę.
        - Jesteś zmęczony, a twoje ciało domaga się pieszczot - w jednej chwili znalazł się nad nim i złączył ich usta. Wtargnął leniwie językiem do wnętrza, badając je dokładnie, a potem z cieknącą stróżką śliny nakreślił drogę do obojczyka przez szyję.
        - Wezmę na siebie każdy twój rozkaz, rybko - szepnął, cały czas mając przyłożone usta do jego skóry, a potem zjechał niżej, aż do granicy spodni i ucałował krocze Ashbane.
        - Podnieś te cudowne cztery literki - powiedział, a gdy tak się stało, zwinnie zrzucił z niego spodnie. Muskając i kąsając skórę wokół bielizny, naciągał ją niżej, aby tylko poddenerwować ukochanego, aż w końcu na widok zadowalającego wybrzuszenia, zsunął warstwę materiału.
        - Czego chcesz, Nerine? - spytał, dmuchając ciepłym powietrzem w czubek penisa. - Powiedz mi, Nerine. Czego pragniesz? Co mam zrobić? - spytał z zawadiackim uśmieszkiem,  a potem słysząc odpowiedź, spełnił jego rozkaz. Niespiesznie zassał główkę, pieszcząc ją językiem. Lizał całą długość parę razy, a potem całego wziął do buzi, poruszając głową w górę i w dół. Uważnie słuchając trytona, odnajdywał tempo, którego teraz najbardziej pragnął. Jego jęki, wijące się ciało i szukające go dłonie było tym, czego pragnął w odpowiedzi na swoje czyny. Czuł jak sam się podnieca, ale to nie on był teraz najważniejszy;. Chciał zadowolić kochanka. Wynagrodzić mu tę podróż, bo najgorsze było przed nimi.
        Zacisnął dłonie na udach, na nogach, które zarzucił sobie na barki i czując jak Nerine był bliski, pozwolił, aby skończył w jego ustach. Skrzywił się lekko, połknął słoną spermę, wylizując męskość z resztek. Wstał na równe nogi, patrząc na ciało sponiewieranego po orgazmie trytona.
         - Wyglądasz bajecznie, Nerine - wręcz pożerał go wzrokiem. - A teraz chodź. Czekają na nas zakupy - wyciągnął w jego stronę dłoń, aby pomóc mu wstać na równe nogi.
        Lawirowali niespiesznie między stoiskami na otwartym terenie. Phyrin niósł już dwie wypchane po brzegi torby, gdy podchodzili do stoiska z chlebem.
       - Wybierz, który się tobie bardziej podoba - powiedział, dostrzegając również stoisko z zaczarowanymi torbami. - Kupimy jeszcze dwie torby. Mieszczą więcej rzeczy i przedłużają świeżość żywności - wskazał ruchem głowy na upatrzone przez siebie stoisko. Nie były one duże z regulowanym paskiem na ramię. Idealne wręcz na ich podróż.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {07/07/24, 11:04 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Uniosłem się na łokciach, aby patrzeć na Phyrina. Kiedy do mnie podszedł, kiedy zgiął moją nogę w kolanie... Zrobiło mi się gorąco. Nagły podmuch ciepła był nieznośny, ale podobała mi się wizja, która mogła się sprawdzić. Przełknąłem gulę w gardle, po czym wbiłem spojrzenie w jego oczy. Widziałem te iskierki podniecenia, które tańczyły w jego oczach, dlatego nie protestowałem, kiedy łączył nasze usta, zmuszając mnie do położenia się z powrotem na materacu, kiedy naparł całym ciałem na mnie. Jęknąłem prosto w jego usta, odwzajemniając pocałunek, który szybko się skończył. Zadrżałem, czując jak obcałowuje moją skórę.
- Phyrin - szepnąłem, odchylając głowę do tyłu, kiedy czułem, jego ciepły oddech na swojej skórze. Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym ciele, docierając do podbrzusza, które mrowiło z doznań, jakie mi dawał. Niby coś tak niewinnego, a jednak pobudzało zmysły człowieka, choć może to ja byłem tak wrażliwy na jego dotyk.
       Zagryzłem dolną wargę, unosząc posłusznie biodra, aby mógł pozbawić mnie spodni. Droczył się ze mną, omijając najważniejsze miejsce, które aktualnie pragnęło jego bliskości. Nie mogłem powstrzymać jęków, ani sapnięć, które uciekały z moich ust, kiedy drażnił i tak wrażliwą skórę. Wygiąłem plecy, kiedy jego oddech połaskotał mojego penisa. Miejsce, które wcześniej dotykał paliły, czułem smak jego ust na swoich, jego głos wibrował, kiedy mówił, pieszcząc tym gorącym oddechem penisa, który domagał się jego uwagi.
- W-weź mojego penisa do ust, Phyrin... Błagam, zajmij się nim - szepnąłem, zaciskając palce na pościeli,  kiedy poczułem jak zasysa się na główce. Z moich ust wyrwało się ciche przekleństwo, które zaraz zostało zastąpione jękami i pomrukami. To nie był pierwszy raz Phyrina, dobrze zapamiętałem jego usta na swojej męskości, ale jednak za każdym razem doznania były niesamowite. Mokry język sunący po nabrzmiały penisie, Oddech, który łaskotał za każdym razem, kiedy się odsuwał. Płonąłem, choć nie było widać żadnego ognia.
- Phyrin... Ah! - jęknąłem głośniej, nie zważając na to, że ktoś mógłby mnie usłyszeć. Wygiąłem swoje ciało, dłońmi docierając do włosów kochanka, których się uczepiłem, ale nie kierowałem jego głową, robił tak świetną robotę, że nie potrzebowałem brać nad nim kontroli. Zacisnąłem mocniej palce na jego włosach, otaczając go szczelniej nogami, kiedy niekontrolowane jęki zaczęły głośniej ze mnie ulatywać.
       Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, długi, przynoszący ulgę. Miałem wrażenie, że moje jęki i oddech, echem odbijały się po pokoju. Poluźniłem palce na włosach maga i opadłem całkowicie na łóżko, próbując uspokoić własny oddech. Czułem się tak dobrze, tak błogo. Spojrzałem na dłoń Phyrina, którą do mnie wyciągnął. Mój wzrok był lekko zamglony przez orgazm, który wstrząsnął moim ciałem. Zagryzłem lekko dolną wargę, bo wcale nie myślałem o zakupach, a o tym, że Phyrin nic ode mnie nie dostał. Żadnego ukojenia, żadnej przyjemności, ale i tak zmarnowaliśmy czas na moją zachciankę, więc ująłem jego dłoń i po krótkim pocałunku, ubrałem się z powrotem.
       Dopiero w trakcie zakupów, poczułem jak naprawdę jestem zmęczony. Czułem, jak powoli nogi odmawiają mi posłuszeństwa, ale nie chciałem by mag słuchał mojego marudzenia, więc zatrzymałem informację dla siebie.
- A to chleb może się podobać? - zapytałem rozbawiony, zerkając na stoisko z torbami. Uśmiechnąłem się i zacząłem przyglądać się pieczywu, który był wystawiony. W sumie byłem w stanie przeżyć bez chleba, jednakże nadal był on dobrym pomysłem by w trudnej sytuacji móc się nim zapchać, jeśli skończyłby się nam zapasy. Kupiliśmy chleb, który był dobrze wypieczony, a skóra chrupała już pod naciskiem palca. Wiedziałem, że następnego dnia już nie będzie taka chrupiąca, ale przynajmniej było wiadomo, że chleb był świeży i ten zapach... Naprawdę lubiłem zapach świeżego pieczywa.
       Krążyliśmy jeszcze trochę po stoiskach z nowymi produktami, które sobie upatrzyliśmy i w sumie nic już nie mieliśmy do kupienia, ale zatrzymałem się przy stoisku, na którym były różne dodatki. Czapki, kapelusze, szaliki i rękawiczki, które przykuły moją uwagę. Najbardziej podobała mi się czarna z ciemnoczerwonym akcentem w postaci nici, która przechodziła po zewnętrznej stronie, tworząc ciekawy kształt. Liść, a może płatek kwiatka? Nie był to typowy kształt, ale podobało mi się też to, że jest zrobiony z lekkiego materiału.
- Czy coś podać? - zapytał starszy sprzedawca, więc zwróciłem na niego uwagę, po czym na rękawiczki, które skojarzyły mi się z Phyrinem, ta czerwień pasowałaby do jego oczu.
- Nie, na razie podziękuję. Miłego dnia - uśmiechnąłem się do sprzedawcy, odchodząc od stoiska. - Wracamy do domu, czy jeszcze chcesz od razu załatwić konie? - zapytałem, patrząc na Phyrina. Chyba oboje byliśmy mocno zmęczeni.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {16/07/24, 04:35 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Mag przewrócił oczami wiedząc, że tryton nie mógł tego dostrzec, zajmując się aktualnie wyborem pieczywa. Gdy tak przyglądał się niewinnym bochenkom, Hutson leniwie zjechał wzrokiem na jędrne pośladki rybki, zapatrując się na nie zdecydowanie zbyt długo. Na tyle, by móc stracić poczucie czasu i przypomnieć jak niebieskowłosy rozkosznie jęczał, gdy głowa Phyrina była między jego nogami.
        Ta rozkosz jednak nie trwała długo. Mag z powrotem musiał skupić się na odhaczeniu dzisiejszych zadań. Zrobili zakupy na drogę, kupili również dwie torby. Jedną dla Nerine oraz drugą dla Hutsona. Mężczyzna na moment przystanął, widząc jak kochanek robi to samo. Nie przejmując się tym, zaczął upychać do swojej torby zakupy, a przynajmniej jej część. Cóż, te torby były idealnym odzwierciedleniem damskich torebek, które choć nie miały na sobie zaklęć, to mieściły niewiarygodne ilości bibelotów. Istne czarne dziury.
        Uniósł wzrok, dostrzegając, że rybka świdruje coś wzrokiem leżącego na straganie, ale widocznie się speszył po reakcji sprzedawcy. Chciał odnaleźć przyczynę skradnięcia jego uwagi, ale niestety był zbyt wolny. Mimo to wydali dość sporo i choć byłoby go stać na kupienie rzeczy, która wpadła w oko kochankowi, to na dziś wolał zignorować zachowanie rybki.
       - Mamy jeszcze nieco czasu, a stajnia jest po drodze, tylko od tyłu tych budynków - wskazał palcem na sąsiadującą uliczkę, która rozciągała się równolegle do głównego deptaku z straganami. Była zdecydowanie spokojniejsza i mniej zatłoczona.
       - Widziałeś kiedykolwiek konie? Na zdjęciach w swoim świecie? - spytał ciszej, tak aby nie zainteresować obcych ich dialogiem. Przy tym zbliżył się do trytona, zahaczając od czasu do czasu o jego ramię.
       - Te tutaj mają dosyć spory temperament, ale samice są zdecydowanie spokojniejsze - zapewnił, nie chcąc zbytnio wystraszyć Nerine. Co prawda nikogo jeszcze nie zabiły, ale nie mógł spodziewać się zbyt wiele po koniach, które były hodowane tylko do jazdy w jedną stronę. Taka zwierzyna była drogawa, bo kupcy zwykle mieli świadomość, że zwierzę może już nie wrócić. Więc po co się wysilać w ich szkolenie? Marnować czas i jedzenie, skoro kopytne mogą szybko paść z wycieczenia od długotrwałej jazdy i braku doświadczenia jeźdźcy? Mimo to Phyrin zwiedził kilka krajów i wiedział jak może sobie poradzić z tutejszym sprzedawcą.
       - Prawie jesteśmy - zauważył, wskazując palcem na drewniany boks wypchany sianem, w którym grzebały trzy końskie głowy. Podeszli bliżej, a specyficzny zapach od razu zasmyrał ich po nosach.
       - Dzień dobry - zaczął mag, dostrzegając jak z budynku wychodzi młody człowiek, który pewnie ledwo przekroczył osiemnastkę, a może nawet jej jeszcze nie miał. Chłopak ubrany był w kalosze i podarte spodnie na kolanach, a w nie wepchniętą miał niedbale umorusaną koszulę. Zdecydowanie sprzątał końskie boksy i właśnie mu w tym przerwali. Już chciał odpowiadać, kiedy dostrzegł na szyi Hutsona obrożę i skrzywił się mocno, chcąc wrócić z powrotem do środka. Mag położył dłoń na ramieniu Ashbane, aby jeszcze nic nie mówił.
       - Jest ojciec? Przyszedłem do Zerta - dostrzegł jak chłopiec na moment zastygł w bezruchu. Spojrzał gniewnie przez ramię prosto w karbinowe tęczówki maga i zniknął za drzwiami. - Zaczekajmy - uspokoił rybkę, choć sam nie był pewien, czy dobrze robił wypowiadając to imię na głos.
       - Kto ośmielił się mi prze - jak poparzony wyszedł z budynku mężczyzną z lekko siwiejącą brodą, trzymając w dłoniach strzelbę. Zmarszczył brwi, lustrując ich dwójkę, a potem mlasnął ustami, jakby usiłował sobie coś przypomnieć. - Phyrin?
       - Kopę lat Zerta - dopiero teraz rozluźnił mięśnie, robiąc dwa kroki do przodu, rozkładając ręce w iście silnym uścisku. Od razu wpadli sobie do ramion, gdy syn patrzył na to wszystko z odrazą.
       - Tato, to istota magiczna - fuknął, wystając zza drzwi.
       - Gdyby nie ten człowiek, nie miałbym nic. Ani dachu nad głową, ani żony, ani ciebie, synu. Powinieneś mu podziękować, że taki cudotwórca postanowił mi pomóc - skarcił młodzieńca. - Co cię tu sprowadza? Czekaj, choć, choć do środka, żeby nikt nas nie widział - widząc obrożę, zaczął pchać go do środka, widząc dopiero teraz trytona. - A to kto? - uniósł pojedynczą brew.
       - Mój partner - odpowiedział.
       - Och, zapraszam. Bliscy Phyrina są i moimi bliskimi - zaśmiał się i chwilę później wszyscy byli w środku, gdzie rozciągało się dziesięć boksów z końmi. - Co cię tu sprowadza? I czemu dałeś sobie założyć to świństwo? - zaczął pytać, gdy Phyrin poklepywał kark jednego z ogierów.
       - Potrzebuję dwóch koni. A to... dla bezpieczeństwa. Wolę nosić to ja, niżeli... potem kombinować jak opuścić stolicę bez szumu - odpowiedział z lekko skrępowanym uśmiechem, dostrzegając jak syn znajomego przygląda się badawczo Nerine. Cóż, nie było co go winić. Miał wyjątkowo piękny kolor włosów, a jego oczy. Phyrin nigdy nie widział nic piękniejszego.
       - Rozumiem. Niestety ostatnio słabo z handlem...
       - Miałem zamiar zapłacić - nie pozwolił mu dokończyć.
       - W porządku. Chodźcie, pokażę wam najsilniejsze konie - machnął dłonią zapraszająco w głąb budynku. - Jak go poznałeś, młodzieńcze? Phyrina chyba poznaje się albo na łożu śmierci, albo z dziwnego zrządzenia losu - zarechotał.



Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {28/07/24, 10:02 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Wiedziałem czym są konie. W trakcie nauki uczono nasz o różnych zwierzętach, nie tylko o tych wodnych. Nasza wiedza sięgała wielu rzeczy, tych naszych i ludzkich. Ich zwyczaje były nam co prawda obce, bo przedstawiano ląd zwykle w złym świetle i ich zamiłowaniem to takich ras, do jakich ja należę. Nie rozumiałem jednak tego, dlaczego inne rasy nie były zagrożone przez ludzi i normalnie wśród nich żyli. Może to kwestia tego, że tak naprawdę nic o nas nie wiedzieli? Jedynie bajki, jakie pewnie rybacy opowiadali, a tak naprawdę nie znali nas. Choć, nie mogę się wypowiadać o każdej syrenie czy trytonie. Są źli i są dobrzy, ale to tak, jak wszędzie.
- Wiem o nich, w sensie... Kilka obrazów i krótkie opisy. Podobno były bardzo popularne kiedyś na wojnach, ale ich wielkość... - skrzywiłem się. Nigdy nie widziałem ich na żywo, ale ich wymiary były niesamowite oraz siła jaką władały. Owszem, nie były wielkości słonia czy innych przewyższających ich zwierząt, ale konie współpracowały z ludźmi, a dla mnie były to coś obcego. Dlatego słowa Phyrina o ich temperamencie wcale mnie nie uspokoiły. Bałem się, ale jednocześnie czułem ciekawość i korciło mnie by jak najszybciej zobaczyć zwierzęta z niesamowitym włosiem i silnymi kopytami.
- Jakoś sobie poradzę, zwykle zwierzęta mnie lubią, więc mam nadzieję, że i tym razem tak będzie - uśmiechnąłem się delikatnie, krocząc obok Phyrina. Zauważyłem, jak od czasu do czasu ociera się o moje ramię, a wtedy przez moje ciało przechodził prąd, który zapewne był skutkiem tego, co zrobił przed wyjściem. Ile bym teraz oddał bym znalazł się z nim w łóżku i kosztował jego namiętność.
       Pokręciłem delikatnie głową, aby odgonić nieprzyzwoite myśli i skupiłem się na miejscu, do którego dotarliśmy. Zapach się zmienił przez co lekko się skrzywiłem. Było czuć, że były tu zwierzęta. Nie był to jakoś bardzo duszący zapach, ale nie należał on też do przyjemnych. Zdecydowanie bardziej wolałem zapachy słodkich wypieków czy kwiatów. Spojrzałem na chłopaka, który nam się pokazał, a jak tylko zobaczyłem jego spojrzenie na Phyrina, zmarszczyłem brwi i drgnąłem. I zapewne gdyby nie mag, to dałbym chłopakowi lekcje słowną. Westchnąłem, rozluźniając się nieco, a moje spojrzenie zatrzymało się na obroży Phyrina. Chciałem mu ją ściągnąć. Wcale nie była mu potrzebna, bo przecież mag nie był niebezpieczny. Zacisnąłem usta i znów przyjrzałem się chłopakowi, który zaraz zniknął.
- Jak jeszcze raz tak na ciebie spojrzy, to mu przyłożę - mruknąłem z niezadowoleniem w głosie. Naprawdę nie lubiłem używać przemocy, ale wkurzało mnie to, jak patrzyli tutaj na ludzi z magią. Zapewne miało to swoją historię, ale przecież wszystko się zmienia.
       Jak  tylko zobaczyłem strzelbę, przesunąłem się nieco w bok, aby osłonić swoim ciałem Phyrina. Ten bez magi nie mógł się bronić, dlatego w razie czego ja mogłem wkroczyć. Umiałem hipnotyzować, byłem szybki i silny. Wystarczyło jedno złe posunięcie mężczyzny by leżał na ziemi. Na szczęście nie miało do tego dojść, więc poczułem ulgę i sam się rozluźniłem, puszczając Phyrina.
- Dzień dobry, jestem Nerine - przywitałem się z delikatnym uśmiechem, aby mężczyzna nie myślał, że jestem wrogo nastawiony. Oczywiście, nadal byłem ostrożny, ale nie wyglądali na złych ludzi.
       Znaleźliśmy się w środku i od razu do moich uszu dotarły coś na wzór prychnięć. Zmarszczyłem brwi, patrząc na stworzenia, które miały być końmi. Wyglądały... ładnie. Ich umaszczenia były różne, ale to nie miało znaczenia. Widać było, że ci ludzie dbali o nie i to porządnie. Powstrzymałem się przed podejściem do jednego z boksów, tym bardziej, że zauważyłem, jak syn Zerty mi się przygląda. Odgarnąłem kosmyk włosów za ucho i odwróciłem się do niego plecami, co chyba go rozbudziło, bo już nie wbijał we mnie swojego spojrzenia. Byłem przyzwyczajony do tego, że ludzie mi się przyglądają, w końcu widziałem, jak Phyrin na mnie patrzył i tylko tego spojrzenia potrzebowałem. Inni mnie nie interesowali.
- Oh...- spojrzałem na mężczyznę, kiedy zwrócił się do mnie, po czym na maga i uśmiechnąłem się delikatnie. - W sumie można powiedzieć, że jedno i drugie - zaśmiałem się, patrząc na mężczyznę. - To był przypadek, ale jednocześnie dzięki temu, uratował mnie. Gdyby nie on, to pewnie już bym nie żył - powiedziałem. I choć może nie brzmiało to jakoś radośnie, to jednak ja patrzyłem na Phyrina z pełną miłością i wdzięcznością. Chciałem go pocałować w usta, skraść soczystego całusa, ale musiałem powstrzymać się przed tymi ludźmi.
- Wow, tego się nie spodziewałem, dzieciaku, wykorzystałeś wszystkie warianty - zaśmiał się, prowadząc nas między boksami, aż w końcu się zatrzymał, wskazując na dwa konie.
       Nieświadomie zbliżyłem się do jednego z koni, zaczarowany złotawym kolorem sierści z blond grzywą. Zwierzę spojrzało mi w oczy, ale kiedy wyciągnąłem dłoń w stronę konia, ktoś mnie powstrzymał.
- Może ugryźć - odezwał się syn mężczyzny, trzymając mój nadgarstek. Przełknąłem gulę w gardle i cofnąłem dłoń, wracając do Phyrina.
- Przepraszam - powiedziałem, spuszczając wzrok. W sumie to było głupie, że tak bezpośrednio chciałem podejść do konia, który mógł mnie ugryźć. Trzeba było mieć do nich inne podejście? Zerta tak swobodnie przy nich się poruszał, że nie sądziłem, że ma to jakieś większe znaczenie. - Nie mogłem się powstrzymać, jak tylko zobaczyłem tego konia - dodałem nieśmiało.
- Spokojnie, nic się nie stało. Wiem, że ta panna potrafi oczarować każdego - uśmiechnął się starszy mężczyzna, ale pomimo jego słów, to nadal było mi głupio.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {11/08/24, 04:08 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        - Zerta, twoja żona nadal stacjonuje na granicy? - spytał Phyrin, odwracając wzrok od trytona, który był dosłownie oczarowany końmi. Nie mógł mu się dziwić. Mężczyzna miał najlepsze kopytne stworzenia w tym mieście.
         - Tak - przytaknął, klepiąc w bok jednego z koni. - Masz zamiar tam zostawić jej konie? - dopytał, a mag jedynie potaknął.
         - I tak nie dadzą rady przebrnąć przez góry, a nie chcę żeby skończyły jako jedzenie dla Wiwern - dostrzegł zrozumienie na twarzy staruszka.
         - W takim razie policzę was taniej i dam najlepsze konie - podszedł do jednego z boksów, w którym stał kasztanowy ogier. - Bruno. Jest najspokojniejszy, ale jest bardzo wytrzymały, a tamta czarująca panna jest jego klaczą, więc to będzie idealny wybór - mag nie miał zamiaru sprzeczać się z znajomym. W końcu to on chował te stworzenia i wiedział o nich wszystko, a tym samym miał świadomość czego potrzebuje teraz Hutson.
         - Świetnie. Powiedz mi cenę. Jutro o świcie chcę wyruszyć w trasę - Zerta przytaknął, pomruczał coś pod nosem, a potem podał końcową kwotę. Phyrin wyciągnął sakiewkę z torby, a potem wysypał na stół odpowiednią ilość monet. Podszedł jeszcze do swojego jutrzejszego towarzysza i popatrzył mu głęboko w te piekielnie czarne ślepia. Nie oczekiwał, że cokolwiek w nich dostrzeże, ale koń zdawał się rozumieć jego bezgłośny przekaz co jutro ich czeka. Koń parsknął i poruszył niespokojnie kopytem jakby w ten sposób obwieszczał swoje zdanie, a mag jedynie uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął swą dłoń i pogłaskał zwierzę po głowie.
         - Liczę na ciebie - dodał pół szeptem, odszukując w tym wszystkim niebieskiej rybki.
         - Nerine, czy jest coś jeszcze, co chcesz zrobić przed jutrzejszym wyjazdem? - spytał, dając mu jasno do zrozumienia, że jutro nie będzie miał możliwości nic kupić, ani załatwić. Dla maga czas był teraz niewyobrażalnie istotny. Pod wieloma powodami. Ashbane jeszcze nigdy nie był tyle czasu z dala od morskiej wody. Nie wiedział, kiedy sięgnie go granica wyczerpania. Zwykła woda była pomocna, ale tryton już wcześniej wspominał, że mimo wszystko musi zaczerpnąć kąpieli w morzu. Magia ograniczała Hutsona w tej kwestii, a okazję do zażycia kąpieli będą mieli dopiero przed przekroczeniem granicy, gdzie on sam odda obrożę. Kanał przecinający równiny łączył się z morzem, więc woda była ta sama. Robił on również za granicę tego przeklętego kraju, do której mieli dotrzeć w ciągu jednego dnia. Kolejne dwa były wycieńczającą wspinaczką po górach, aż do sanktuarium, które strzeżone było przez anielskich żołnierzy. To tam stały wrota do odosobnionego świata smoków. Owszem, była jeszcze jedna droga, ale nierealna. Nie możliwa dla ich dwójki. Gdyby jednak mieli smoka... ale cóż, nie mieli.
          -Hm, raczej nie, musimy być jutro wyspani - powiedział z lekkim uśmiechem. Phyrinowi więcej nie było trzeba. Pożegnali się z stajennym i oboje ruszyli z powrotem do hotelu ze wszystkimi pakunkami. Ulice zaczynały robić się spokojniejsze. Słońce chowało się za wysokimi murami, a mag nie kryjąc dopadającego go zmęczenia, ziewnął. Nawet nie racząc zakryć swych ust. Jedynie z lekkim rozbawieniem otarł kącik oka, gdzie zalęgła się pojedyncza łza, a potem z resztkami sił wdrapali się po schodach do hotelu. Na odpowiednie piętro. Otworzył drzwi, zrzucając wszystko na podłogę i zaczął kręcić jednym z ramion. Tak, odkąd skończył trzydzieści lat, czuł jak wszystko zaczyna mu dolegać. Kolejno, a tym razem obolałe, zastygłe kości.
         - To był męczący dzień - pomyślał na głos, choć dla niego słowo dzień miał większe znaczenie. To nie był tylko jeden dzień, a wszystkie odkąd opuścili pracownie. Mimowolnie pomyślał o starej, poczciwej Perindson. Czy ma odpowiednią ilość leków, czy Makoto odbiła się od drzwi, albo kto inny.
         Westchnął ciężko. Nie mógł o tym teraz myśleć. Musiał się skupić na aktualnym celu. Na odzyskaniu Paskudy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {18/08/24, 12:59 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Patrzyłem na piękną panią, która od razu mnie oczarowała. Miała coś w swoim spojrzeniu przez które nie mogłem oderwać od niej wzroku, dlatego ucieszyłem się, że wyruszy jutro z nami.
- Pokażesz mi, jak się z nią obchodzić? - zapytałem młodego chłopaka, który ciągle stał między mną a klaczą. Słuchałem o czym rozmawiają, ale jednak chciał odpowiednio przywitać się z klaczą.
- Tak, ale nie wykonuj gwałtownych ruchów, konie tego nie lubią - powiedział z lekkim uśmiechem, gubiąc na trochę grymas, który miał od momentu, kiedy nas ujrzał. Poprowadził mnie to pięknej pani, która skinęła głową w chwili, kiedy chłopak wyciągnął do niej dłoń z kostką cukru. - Bardzo je lubią, ale nie można im tego podawać za często, dlatego nie próbuj jej w podróży podawać kostki cukru. Ta jedna wystarczy jej na długi czas, Marchew albo burak wystarczy, jako nagroda za dobre sprawowanie - dodał z czułością głaszcząc pysk klaczy. Wolną dłoń wyciągnął do mnie, zachęcając abym podszedł bliżej. Spojrzałem w hipnotyzujące oczy i z delikatnym uśmiechem skinąłem głową, aby się z nią przywitać.
       Jak tylko podniosłem na nią ponownie swoje spojrzenie, przyglądała mi się uważnie, więc ostrożnie wyciągnąłem dłoń, dotykając sierści, która nie była idealnie gładka, ale o dziwo miła w dotyku. Podszedłem bliżej, uśmiechając się coraz szerzej, kiedy klacz pozwalała mi, przesuwać palcami po swoim pysku. Ciche i spokojne rżenie wyszło od niej, co wywołało u mnie radosny śmiech.
- Polubiła cię, widać to po jej oczach - uśmiechnął się chłopak, na co skinąłem głowa ze zrozumieniem. - Nie musiałeś się jednak jej kłonić - parsknął, a moje poliki nabrały rumieńców.
- Chciałem się z nią odpowiednio przywitać - powiedziałem ze spokojem, zabierając dłoń, kiedy głosy za nami ucichły. Spojrzałem na maga, który skierował do mnie swoje pytanie. Czy było coś, co potrzebowałem załatwić? Raczej nie, choć była jedna rzecz, o której pewnie sam Phyrin myślał. Trzymałem się na razie bardzo dobrze, ale w końcu mogę zacząć odczuwać brak kąpieli w morzu. Nie mieliśmy jednak jak tego załatwić, dlatego będę musiał pamiętać o dużym nawodnieniu.
- Hm, raczej nie, musimy być jutro wyspani - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
       Wróciliśmy do naszego tymczasowego pokoju i choć czułem się zawstydzony tym, co sobie o mnie kobieta na recepcji pomyślała, to i tak się z nią przywitałem z uśmiechem na ustach. Zamknąłem za sobą drzwi, odkładając wszystko na podłogę i spojrzałem z czułością na maga.
- Stare kości, Phyrin? - zapytałem rozbawiony, podchodząc do niego od tyłu i oparłem brodę o ramię mężczyzny. Objąłem go w tali, układając wygodnie dłonie na jego brzuchu i oddechem połaskotałem jego ucho. - Wiem, że wcześniej mówiłem o wyspaniu się, ale chciałbym cię zadowolić tak, jak ty to zrobiłeś wcześniej - szepnąłem, by zaraz się od niego odsunąć. - Chciałbym ci zaproponować wspólny prysznic, ale to... Będzie trudne przez moją przemianę - skrzywiłem się stając naprzeciwko niego. Musnąłem palcami jego policzek, patrząc w te cudowne oczy. Naprawdę chciałbym, żebyśmy mogli wziąć razem kąpiel albo nawet durny prysznic, ale mój ogon był w tym przypadku problematyczny.
       Wolną dłonią przesunąłem po jego brzuchu i zatrzymałem się na pasku od spodni. Widziałem jednak zmęczenie w jego oczach, dlatego musnąłem ustami jego wargi.
- Trochę się boję tej wyprawy, tego co zastaniemy, jak już spotkamy się z Paskudą - wyszeptałem. Do tej pory mogłem wyglądać na podekscytowanego. W końcu było to dla mnie coś nowego. Wyprawa nie w nieznane, no i z misją, zabrania Paskudy z powrotem do domu, ale jednocześnie bałem się, że znów coś złego może się wydarzyć, ktoś może stracić życie, jeśli sprawy się mocno skomplikowały. - Tęsknię za tym kocurem, choć teraz już chyba tak nie powinienem go nazywać - zaśmiałem się i od razu przypomniałem sobie, jak bardzo Paskuda się do mnie przywiązał, a ja do niego. W końcu trzymałem czasami jego stronę, kiedy Phyrin go wyganiał albo robił mu kazania. Ten tłuścioch nie powinien tak znikać, ale teraz nic nie stało nam na przeszkodzie by go odzyskać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {19/08/24, 01:56 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Przymknął powieki, rozkoszując się ciepłym dotykiem kochanka. Wręcz zamruczał cichutko pod nosem, uśmiechając się, gdy dłonie coraz śmielej błądziły. Mag uniósł powieki dopiero, gdy Nerine znów się przemieścił, tym razem stając na przeciw niego. Zlustrował ukochanego od dołu do góry, bacznie obserwując gdzie jego rączki podążają.
        - Nerine - szepnął i sięgnął po jego dłoń, która spoczywała na pasku od spodni. - Nie jesteś mi nic winien - zaznaczył, aby ten nie myślał, że powinien zrobić to samo w podzięce. Nawet jeśli mówił, że tego pragnie, to Phyrin teraz nie miał do tego głowy. Kochał Ashbane, ale ich poziom zapotrzebowania na seks był całkowicie inny. Nawet, kiedy mówił, że mu nigdy nie odmówi. Owszem, nie robił tego. Hutson odmawiał teraz samemu sobie. Z paru ważnych powodów, a jednym z nich był szacunek oraz zmęczenie.
        - Czeka nas długa podróż. Powinniśmy się wyspać. Porządnie - musnął najdelikatniej jak potrafił skórę dłoni trytona, nie spuszczając z niego swego karbinowego wzroku. Nie chciał, aby ten poczuł się urażony, albo niechciany. Pragnął swej rybki, ale nie teraz. Nie w tym momencie. Nie w taki sposób. Chciał tylko jego ciepła w łóżku. Marzył o wtuleniu się w niego i zaśnięciu w spokoju. Błogim spokoju.
        - Obawiam się, że nie spotkamy nic dobrego - nie mógł oszukiwać Nerine. Ze smutną miną pociągnął go w stronę łóżka i leniwie porzucił własne ubrania, pozostając jedynie w bieliźnie. Położył się na swojej części i pociągnął w swoje ramiona kochanka, chowając twarz w jego cudownych włosach. Zaciągnął się ich zapachem. Czuł słoną, morską wodę, rześkie powietrze i glony. Miał wrażenie, jakby właśnie znalazł się pod taflą zimnej wody i nieważne jakiego szamponu by użył, jego kosmyki zawsze pachniały tym samym.
        - Paskuda... a raczej Ifryt był i nadal jest bardzo zaborczym, mściwym smokiem - zaczął szeptem. - Gdyby nie jego nierozważne czyny, nie skończyłby u mnie, nie skończyłby bez tchnienia w ciele kota, ale jakoś udało mu się wrócić, a teraz... szuka zemsty. Z pewnością polała się już krew, ale chcę go powstrzymać nim dotrze do królowej, bo to ona przelała czarę na jego niekorzyść - wyjaśnił, przymykając powieki. Delikatnie gładził ramię trytona, czując jak sprawia mu to przyjemność. Błogostan dopadł maga. Jego oddech zaczął się robić płytki i wolny, ale nadal był przytomny - Nie pozwolę Cię skrzywdzić... - szepnął i nim się spostrzegł, odleciał w objęcia Morfeusza.
        Zerwał się gwałtownie do siadu, rozglądając na boki, jakby nie wiedział gdzie jest i co się właśnie wydarzyło. Minęła chwila nim zrozumiał, że to był tylko sen, a tak naprawdę znajduje się wciąż w łóżku. Sam, bez Nerine.
       - Nerine? - spytał, widząc zapalone światło w łazience i odetchnął z ulgą. Poczochrał swoje włosy, zsunął stopy na drewnianą podłogę i zerknął na widok za oknem. Musiało być dość późno, zaspał. Wstał o wiele później niż planował.
       Przeklął w myślach, wstając na równe nogi i odnalazł kochanka.
       - Mogłeś mnie obudzić - oparł się bokiem o framugę drzwi, przyglądając swojej rybce i jej poczynaniom w łazience. Wyglądał tak dobrze i rześko, aż miał ochotę go wycałować. Każdy centymetr jego ciała, a mimo to podszedł i sięgnął po szczoteczkę do zębów oraz pastę. Nakładając sobie odrobinę zaczął szczotkować swoje białe kły.
       - Hm? Mam coś na twarzy? - spytał, zauważając spojrzenie niebieskowłosego na sobie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {21/08/24, 09:08 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Spuściłem wzrok, czując się lekko zawiedziony odpowiedzią Phyrina, ale dobrze go rozumiałem, więc skinąłem głową, czując, jak dreszcz  przebiega po moich plecach, kiedy jego usta zetknęły się z moją skórą.
- Aż tak może być źle? - zapytałem, idąc za magiem, a kiedy puścił moją dłoń, sam skorzystałem z okazji i wyskoczyłem z ubrań, jednakże ja pozbyłem się bielizna, która w łóżku nie była mi do niego potrzebna. Nagość w żaden sposób mi nie przeszkadzała. Czy to moja czy Phyrina, dlatego nie czułem się skrępowany, kiedy nagi położyłem się obok swojego partnera. Zaśmiałem się, kiedy zanurzył twarz w moich włosach. Robił to na tyle często, że się przyzwyczaiłem. Palcami muskałem jego plecy, ramię. Delikatnie, czule i bez pośpiechu sunąłem po jego nagiej skórze, czując każde nierówności, każdy włosek, który łaskotał moją dłoń.
       Słuchałem Phyrina, to jak mówił o Paskudzie, o tym, że na pewno nie będą to dla nas miłe widoki. Rozumiałem powagę sytuacji i żałowałem, że tak długo z tym zwlekaliśmy. Niestety po całej akcji z moim porwaniem... Musieliśmy odpocząć, wykurować się, bo ranni za wiele byśmy nie zdziałali. Zamknąłem oczy, mrucząc, kiedy jeździł palcami po moim ciele. Tam gdzie dotykał, skóra robiła się ciepła, zaczerwieniona, choć jego dotyk wcale nie palił.
- Musisz zacząć się martwić o siebie kochany. Oboje wyjdzie z tego cało. My i Pas, znaczy, Ifryt wrócimy do domu, abyście mogli każdego dnia drzeć ze sobą koty - zaśmiałem się, ale czułem spokojny oddech maga na swojej skórze. Uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem na śpiącą twarz Phyrina. Wyglądał tak spokojnie, choć delikatna zmarszczka między jego brwiami nadal nie zniknęła. Pocałowałem go delikatnie wiedząc, że i tak go to nie zbudzi. Był wyczerpany do czego miał prawo, a na dodatek czekała nas długa podróż i oboje nie wiedzieliśmy, co tak naprawdę tam zastaniemy i z czym będziemy musieli się zmierzyć.
       Objąłem go mocniej, chcąc dobrze czuć bicie jego serca. Bałem się, że znów się narazi, że znów będę o krok od stracenia go na zawsze. Dlatego Phyrin nie powinien przejmować się tak mną, nie byłem słaby, a na dodatek wierzyłem, że Paskuda mnie nie zrani. Gdyby to zrobił i dotarłoby to do niego... Westchnąłem, czując drobny ból w sercu.
- Nasza trójka wróci do domu - szepnąłem, wierząc we własne słowa. Z taką myślą zamknąłem oczy i zasnąłem, wsłuchując się w spokojny oddech kochanka, ale również czując bicie jego serca.
       Obudziłem się przed magiem, dużo wcześniej, ale nie chciałem go budzić, widząc jak dobrze mu się śpi. Mruknął coś tylko, kiedy zdjąłem jego rękę ze swojego ciała i ubrałem się, aby po cichu wyjść z pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz i przywitałem się z kobietą, która już siedziała przy recepcji.
- Dzień dobry, czy stragany są już może otwarte? - zapytałem, zerkając przez okno, ale nie wiele mogłem dostrzec.
- Niektórzy już ustawiają się o świcie, chłopcze, więc zależy czego szukasz - powiedziała z uśmiechem, przyglądając się mi uważnie. - A gdzie twój... Towarzysz?
- Został w pokoju, przepraszam, ale musze iść - powiedziałem i wyszedłem z pensjonatu. Wiedziałem, że wyjście samemu może być największą głupotą, ale po mojej głowie cały czas chodziły rękawiczki, które kojarzyły się z Phyrinem. Czerń z nutą czerwieni, co prawda złoty akcent też byłby idealny, ale takie nie przykuły mojego wzroku. Rozejrzałem się po stoiskach. Niektórzy już pracowali, inni dopiero co się rozstawiali, ale dostrzegłem w końcu mężczyznę, więc szybki krokiem dostałem się do niego.
- Przepraszam - widziałem, jak się wzdryga na mój głos, po czym spojrzał na mnie niewyspanym wzrokiem. - Dzień dobry, wiem, że dopiero co pan się rozkłada, ale wczoraj widziałem takie cudne rękawiczki, które chciałem kupić - powiedziałem, ale nie widziałem zadowolenia na twarzy mężczyzny.
- Musi pan poczekać z jakieś półgodziny zanim się rozłożę.
- Ale ja nie mam tyle czasu, niedługo wyruszam. Bardzo pana proszę, zapłacę podwójnie - powiedziałem, pokazując mu sakiewkę z monetami. Były to pieniądze zarobione w czasie, kiedy mag nie był zdolny do pracy.
       Mężczyzna w końcu uległ i opisałem mu rękawiczki, którymi się zainteresowałem. Sprawdziłem jeszcze czy będą dobre i zapłaciłem staruszkowi, całując go w polik. Rozpromieniony wróciłem do pensjonatu i po cichu dostałem się do pokoju. Zdjąłem z siebie wszystko, chowając torbę z rękawiczkami, delikatnymi jak jedwab. Ruszyłem do łazienki, aby przygotować się do naszej podróży.
       Zaplatałem włosy w warkocz, kiedy Phyrin wstał na równe nogi. Słyszałem, jak wypowiada moje imię, ale wiedziałem, że nie jest głupi. Uśmiechnąłem się na jego widok w łazience, przyglądając się mu uważnie, ale zaraz kąciki ust poszły nieco do dołu i lepiej mu się przyjrzałem, co zauważył.
- Czy ja widzę pierwsze oznaki starzenia? Cóż to za zmarszczka? - zapytałem z poważną minę, ale zaraz się zaśmiałem. - Tylko żartowałem, wyglądasz jak zwykle przystojnie - uśmiechnąłem się, po czym dokończyłem wiązać warkocz. - Spałeś, jak zabity, Mury by się waliły, a ty byś nawet tego nie usłyszał. Na dodatek nie jest wcale tak późno - powiedziałem i pocałowałem go w policzek. Wyminąłem go, dając mu więcej miejsca w łazience i skierowałem się po rękawiczki, które dla niego kupiłem. Wiedziałem, że często je nosi, więc dodatkowa para na pewno nie zaszkodzi.
- Mam coś dla ciebie, Phyrin - powiedziałem, kiedy partner wyszedł z łazienki. Ze świeżym oddechem i zdecydowanie bardziej rozbudzony.
       Delikatnie się zarumieniłem i choć mógł nie opieprzyć za to, że sam wyszedłem to i tak wyciągnąłem do niego dłonie z pakunkiem.
- Mam nadzieję, że ci się spodobają - uśmiechnąłem się lekko. - Powinny leżeć idealnie - dodałem, po czym sam wyjąłem jedną rękawiczkę. - Mogę? - zapytałem, czekając, aż Phyrin wystawi dłoń.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {01/09/24, 06:13 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Czuł nieopisaną ulgę, która rozwiała wszystkie kłębiące się po dziwnym śnie przeczucia. Z ciężkim, przeciągniętym westchnieniem oparł się o framugę drzwi, przepuszczając kroczącego dumnie Nerine. Miał wręcz ochotę złapać go za ten cudownie spleciony, gruby warkocz i przyciągnąć do siebie w żarliwym pocałunku, ale nie było już na to czasu. Zamiast tego, wszedł do środka przewracając oczami i szybko odświeżył się, przemywając twarz oraz myjąc zęby, a potem wrócił do pokoju, spoglądając co takiego ciekawego miał przy sobie tryton.
         - Dziękuję - podziękował z delikatnym uśmiechem, patrząc jak Ashbane wyciąga jedną z rękawiczek. Było coś w nich wyjątkowego. Choć bardzo podobne do poprzednich, te różnił jeden istotny detal: były od niebieskiej rybki. Były prezentem, którego nie okalały jakieś podstępne sztuczki lub ukryte motywy. Był to najzwyklejszy prezent, od serca. Phyrin wyciągnął sztuczną rękę, której nie zdążył jeszcze zakląć magią i poczekał, aż kochanek naciągnie na nią materiał, a potem zrobił to samo z drugą. Mag uniósł obie dłonie przed swoje oczy, oglądając je z każdej strony, a potem nie mogąc znieść myśli o utracie dłoni, schował ją za siebie.
         - Dziękuję raz jeszcze za cudowny prezent, a teraz chodźmy zanim staruszek poda nas swoim koniom za spóźnienie - pocałował go w czoło i zaczął się ubierać. Wrzucił wszystkie rzeczy do toreb, a gdy upewnił się, że mieli już wszystko ze sobą, wyszedł z pokoju, czekając aż Nerine go zamknie. Zeszli na dół, oddając klucz i ruszając w stronę stajni, gdzie syn gospodarza właśnie siodłał drugiego z ich koni. Gdy ich zauważył, zaglądnął do stajni, krzycząc coś i kiwając głową, a potem do nich pomachał na przywitanie.
         - Ojciec zaraz przyjdzie - powiedział, a jego wzrok mimowolnie powędrował do nieruchomej dłoni maga. - Mogę spytać, czemu straciłeś dłoń? - spytał, nie czując ani grama wstydu za taką bezpośredniość. Hutson lekko zaskoczony zerknął na swą prawą, sztuczną dłoń, a potem uśmiechnął cierpko.
         - Czasem los wymaga od nas pewnych wyborów, a to był jeden z moich - odpowiedział wymijająco, kiedy z stajni wyłonił się Zerta.
         - Wasze konie są gotowe. Nerine - podszedł do chłopaka, wciskając mu do rąk mały pakunek. - Tu macie odrobinę kostek cukru oraz jabłek dla koni. Niech Nemezis was nie sięgnie - tym razem zwrócił się do maga, na co ten pobladł momentalnie, ale przytaknął z kwaśnym uśmiechem.
         - Dziękuję za wszystko - podszedł do swego konia, mocując u jego boków dwie spore torby podróżne. Pożegnali się z obojgiem ludzi i ruszyli w stronę tylnej bramy miasta, gdzie ściągnięto obrożę z Hutsona, a ten od razu mógł nałożyć zaklęcie na dłoń. Szeptając słowa w obcym języku, utworzył z run wokół dłoni kręgi, które zacisnęły się wokół niej niczym bransolety i zniknęły, a kawałek drewna zrobił się cieplejszy oraz miększy, nie przypominając nic sztucznego.
          - Gotowy? - spytał, spoglądając na Nerine, przerzucając zaraz uwagę na rozciągające się przed nimi piaski oraz szczyty wysokich gór, do których zmierzali.
          Pomógł rybce wspiąć się na konia, a potem sam dosiadł swojego, klepiąc go uspokajająco po szyi, a potem machnął lejcami, lekko kopiąc go w bok brzucha. Ogier parsknął i zarzucając głową ruszył powoli przed siebie. Podróżowali tak pół dnia, aż Phyrin rozporządził małą przerwą. Zszedł z konia, przywiązując go do wyschniętego pnia drzewa i dopiero teraz poczuł jak bardzo ma obite i obolałe dupsko. Zerknął na Nerine, lekko śmiejąc się z jego poczynań przy schodzeniu z konia, a potem wyciągnął z torby dwa kubki oraz butlę z wodą. Nalał im obu, podając jeden kubeczek rybce.
         - Pij, musisz się nawadniać - poprosił, nie chcąc, aby ten znów niemalże wysechł na jego oczach.


Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {01/09/24, 08:54 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       To była sama przyjemność wsunąć mu rękawiczki na dłonie. Podobał mi się uśmiech, który mi pokazał, ale również jego oczy, które wyrażały najwięcej. Wiedziałem, że jakby nie patrzeć wydaję jego pieniądze na niego, ale wolałem wydać swoje zarobione na prezent dla Phyrina niż na jakieś głupoty. Czar jednak prysł, kiedy zobaczyłem, jak jego wyraz twarzy się zmienia i jak protezę chowa za siebie. Zacisnąłem usta, mając ochotę złapać go za nadgarstek i pokazać, że nie musi się jej wstydzić. Dla mnie to nie miało znaczenia, czy to proteza czy nie, liczyło się to, że jest ze mną, że oddycha, czuje... Reszta nie miała znaczenia, żył i to było najważniejsze.
- Na pewno żaden z nas nie byłby smaczny dla tych koni - skrzywiłem się, pozwalając sobie na delikatny rumieniec na swoich polikach. Spojrzałem ostatni raz na Phyrina, po czym zacząłem pakować pozostałe rzeczy, aby nie zostawić maga z tym wszystkim samego.
       Zostawiliśmy za sobą pensjonat, a kiedy ruszyliśmy dalej, czułem jak wszelkie niepewności narastają we mnie. Ciężko było ukryć mi strach, który narastał z każdym krokiem do stajni. Paskuda mógł nas skrzywdzić, w końcu był do tego zdolny, tym bardziej w smoczej formie. Rozumiałem swoje obawy oraz te maga, ale i tak chciałem wierzyć, że kocur wróci z nami bez większych szkód czy utraty żyć. Dotarliśmy na miejsce, gdzie zapach już na wejściu się zmienił, ale nie był tak intensywny, jak poprzedniego dnia. Posłałem chłopakowi wściekłe spojrzenie słysząc jego pytanie, które na pewno nie było wygodne dla maga. Spojrzałem jednak zaraz na Phyrina i wyciągnąłem dłoń by spleść nasze palce ze sobą, ale powstrzymało mnie przed tym pojawienie się Zerty. Przywitałem się skinieniem głowy, po czym snów spojrzałem na jego syna, który wzdrygnął się pod jego naciskiem. Phyrin krył się z protezą, nie lubił jej i nie rozumiałem dlaczego tak bardzo mu ona przeszkadza. Brak własnej dłoni niczego w nim nie zmieniła, a jednak każdego dnia można dostrzec, jak bardzo nią gardzi. Naprawdę chciałem go zrozumieć i jednocześnie zapewnić go, że wcale nie odejmuje mu uroku, ani niczego innego. Mój wzrok złagodniał, kiedy Zerta podszedł do mnie, spojrzałem na sakiewkę, w której były przysmaki dla koni.
- Dobrze się nimi zaopiekujemy - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, po czym podszedłem do klaczy, która od razu się ze mną przywitała. Pogłaskałem ją po pysku i spojrzałem na Zertę oraz jego syna.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - zawołałem radośnie na pożegnanie. Chciałbym móc dłużej tutaj zostać i poznać tutejszych ludzi, ale z Phyrinem mieliśmy zadanie do wykonania, na dodatek bolał mnie ten widok jego w obroży, dlatego, kiedy ta została mu ściągnięta, poczułem niewyobrażalną ulgę.
- Bardziej już chyba nie będę - zaśmiałem się, powstrzymując się przed pocałowaniem go, ale za to spojrzałem na jego wolną szyję, po czym na protezę, która wyglądała już jak prawdziwa dłoń.
       Z pomocą Phyrina dosiadłem konia i czując się dość niepewnie, kiedy złapałem za lejce. Dłonie mi drżały, ale kiedy spojrzałem na Phyrina, poczułem spokój, dlatego wykonałem te same ruchy i klacz pognała zaraz za nimi. Przyjemnie było czuć wiatr, który muskał moją twarz i odgarniał zagubione kosmyki włosów. Choć była to pierwsza moja jazda, to czułem się niesamowicie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, choć powoli odczuwałem siedzenie na siodle. Zapewne musiałoby minąć wiele czasu bym do tego przywyknął.
       W końcu się zatrzymaliśmy na przerwę i choć schodzenie z konia nie wydawało się trudne, to jednak nie miałem większej w prawy i o mało co nie poleciałem na plecy, kiedy przestawiałem nogę na drugą stronę.
- Nie śmiej się - nadąłem policzki, kiedy zerknąłem na maga. Dotknąłem podeszwami ziemi i również przywiązałem klacz do drzewa, wyciągając z sakwy po jednym jabłku. - Smacznego - uśmiechnąłem się, po czym podszedłem do Phyrina by wziąć od niego kubek z wodą. Wziąłem spory łyk, ale nie wypiłem wszystkiego od razu. Poczułem, jak moje usta na nowo stają się pulchne oraz lekko zaróżowione.
- Tego właśnie potrzebowałem, dziękuję - uśmiechnąłem się lekko i przysiadłem na dużym kamieniu, klepiąc na miejsce obok siebie. - Muszę przyznać, że nawet miło się jechało na koniu, ale pośladki zaczynają mnie boleć - zaśmiałem się, opierając głowę o ramię mężczyzny.
- Chyba musisz częściej ujeżdżać konia, to tyłek tak już boleć nie będzie - powiedział, a moje poliki pokryły się mocniejszym rumieńcem. Nie miałem odwagi spojrzeć na wyraz jego twarzy, ale po jego spiętym ciele wiedziałem, że właśnie dotarło do niego co powiedział. - Przepraszam, nie tak miało to zabrzmieć. Obiecuję, że wypieszczę twój tyłek gdy tylko to wszystko się skończy - dodał, opierając głowę o moją.
       Choć byłem zawstydzony, to nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Chciał by wyszło na mniej zboczone, ale jednak wcale tak nie wyszło. Wyprostowałem się i spojrzałem na maga z tym przyjemnym błyskiem w oku.
- Trzymam cię za słowo, Phyrin, ale też nie zaszkodzi bym to ja częściej ćwiczył - szepnąłem do jego ucha i pocałowałem go w policzek. - Nie próbuj być mniej zboczony, bo ani trochę ci to nie wychodzi, kochanie - uśmiechnąłem się.
       Dopiliśmy wodę oraz na szybko coś przekąsiliśmy, aby ponownie dosiąść konie i pogalopować dalej. Cały czas trzymałem się blisko maga, nawet w trakcie krótkich przerw, bo nie chciałem narażać siebie czy jego. Trzymaliśmy cały czas równe tempo i choć podróż z końmi wydawała się najlepszą opcją, to w końcu dotarliśmy do celu gdzie musieliśmy je zostawić. Na granicy spotkaliśmy się z żoną Zerty, aby zostawić jej koniec. Pożegnałem się ze swoją klaczą, wręczając jej ostatnią kostkę cukru.
-To była przyjemna jazda, kochana - uśmiechnąłem się, po czym podszedłem do maga. - Niby jechaliśmy konno, ale czuję się zmęczony - westchnąłem, sięgając po wodę i kubek. Wiedziałem, że również brak morskiej kąpieli mogła się do tego przyczynić, ale nie chciałem bardziej martwić Phyrina. - W końcu będziemy musieli zatrzymać się na jakiś sen, wyczerpani za wiele nie zrobimy - skrzywiłem się, wypijając od razu całą zawartość kubka.

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {07/09/24, 12:35 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Gdy dotarli do podnóży gór, mag zarządził rozbicie obozu. Poprosił Nerine o zebranie opału, a sam rozstawił niewielki namiot, w którym rozłożył  śpiwory. Oboje zmęczeni podróżą konną zjedli ciepły posiłek, opróżnili do dna sakiewki z wodą i poszli spać, nie gasząc ogniska. Hutson tłumaczył to, że wolałby zostać napadnięty przez złodziei, niżeli zostać zjedzonym żywcem przez krwiożercze insekty wyłażące po zmroku. Jedynie ogień je odstraszał, a drewna mieli wystarczająco dużo, aby przetrwać do rana. Phyrin z co godzinną pobudką dorzucał drewna, aż nastał świt. Dopiero wtedy zignorował tlące się ognisko, naciągając na siebie biała koszulę. Podziwiając piękne, okrągłe słońce odwrócił się w stronę wychodzącego z namiotu Ashbane.
        - Gotowy? Pójdziemy wzdłuż tych pagórków. Za nimi powinna rozciągać się rzeka połączona z morską wodą. Tam się wymoczysz, uzupełnimy zapasy wody i ruszymy w góry - poinformował o swoim planie, który mógł dokładnie obmyślić przez całą noc. Gdyby o niego chodziło, zignorowałby tę godzinną wyprawkę, ale Nerine potrzebował słonej wody. Bez niej najprawdopodobniej wysechłby w ciągu paru najbliższych godzin.
        - To zaraz za tym zakrętem - po godzinnym spacerze, Phyrin minął ostatni, wysoki na trzy metry głaz, poprawiając przewieszone na ramionach torby, a jego uśmiech szybko zniknął, gdy jego oczom nie ukazała się błyszcząca tafla wody, a jedynie wyschnięte koryto. - Co? To niemożliwe - wysapał, nie kryjąc strachu na swej twarzy. Spojrzał w stronę Nerine.
        - Też miałem taką reakcję - wzdrygnął się na obcy głos po czym odskoczył od siwego staruszka, który podpierał wysoki kamień. - Ale nie spodziewałem się, że kogoś tu spotkam. Podobno jest wyschnięte od dwóch lat - poinformował, kaszląc w pomarszczoną dłoń. Wyglądał fatalnie i mag szybko zrozumiał tego powód. Mężczyzna miał poważną ranę na nodze. Najprawdopodobniej spadł z wysokości, łamiąc nogę, a rana... zdołała złapać infekcję, gnijąc.
        - Nie szedłem tym szlakiem od lat - przyznał smętnie Phyrin, przykucając do rannej nogi.
        - Zostaw chłopcze. Jest już za późno - pomachał przed Phyrinem, jakby odganiał upierdliwą muchę. Ciemnowłosy skrzywił się na odór i stan rany. Staruszek miał rację, ale chciał chociaż uśmierzyć mu cierpienia, więc zaczął szperać w jednej z toreb.
        - Nerine, dwieście metrów wyżej powinien być zamknięty obieg wody. Tam... napełnimy bukłaki wodą - wyciągnął mały woreczek z ziołami. - Proszę żuć dopóki nie zrobią się okropnie gorzkie. Uśmierzą ból - wręczył w dłonie mężczyzny przedmiot.
        - Dziękuję chłopcze. Niech Bóg będzie z wami - skinął do nich głową, gdy odchodzili i z uśmiechem oraz łzą w oku, wsunął do ust jeden listek.
        Mag szedł sztywno, zaciskając usta w wąską linię. Był niesamowicie poirytowany tym widokiem. Nie od dziś wiedział, że te góry pożerały ludzi i tylko dobrze obeznane osoby mogły przetrwać tę podróż. Nie bez powodu były one tak niebezpieczne, a jednocześnie bogate w drogie i rzadkie surowce. Na tym najwyższym szczycie znajdowały się bramy do krainy smoków. Tam, gdzie właśnie musieli dotrzeć, aby odnaleźć Paskudę. Chroniona uzbrojonymi strażnikami gotowymi od razu zabić... prawdopodobnie już zniszczona i opuszczona, ale wciąż otwarta. Ze smokiem byłoby o wiele łatwiej dostać się na miejsce, ale niestety nie mieli tego przywileju, a proszenie Beliada o przysługę... było niemożliwe. Phyrin nie miał zamiaru się ukłonić. Oboje wyrównali rachunki.
        - Gotowy? - spytał, stawiając stopę na pierwszym stopniu z głazu, zaglądając przez ramię na trytona - Od teraz, dwieście metrów w górę - widząc jednoznaczne spojrzenie kochanka, podskoczył lekko na drugiej stopie, aby złapać się zdrową dłonią i podciągnąć do kolejnej, robiąc spory wykrok i tak kilka razy, aż znalazł się na niewielkiej półce. - Teraz ty - wyciągnął ku niemu rękę, aby szybciej sięgnąć po Ashbane, gdy ten zacznie się wspinać. Jeszcze tylko sto dziewięćdziesiąt osiem metrów.
        Ich wspinaczka trwała dwadzieścia minut, owocując licznymi luźnymi głazami, kruchymi wnękami oraz dziurami, przez które musieli się przecisnąć. Nie wspominając go rosnącej roślinności, jakiej nie mógł odpuścić Phyrin oraz mnóstwa robactwa, za którym wariowałaby ze szczęścia sama Makoto.
        Poczciwy mag dźwignął się na drżących ramionach, szybko niczym hak zakotwiczając się kolanem na podeście. Wturlał się na płaską powierzchnię, a potem leżąc na brzuchu, wychylił się do nadal wspinającej rybki.
       - Podaj mi rękę - wyciągnął dłoń, a gdy chłopak sięgnął po nią, osunął się nieco w dół. Serce dosłownie stanęła w gardle maga, który zwinnym ruchem ześlizgnął się niżej, złączając ich dłonie razem. - Spokojnie, nie puszczaj - oznajmił, chcąc, aby tryton utrzymał z nim kontakt wzrokowy i za nic w świecie nie patrzył w dół. - Jesteś prawie na miejscu. Jeszcze tylko jeden krok. No, dalej - zachęcał, widząc tę cholerną przepaść pod rybką. Nerine przytaknął zbierając się w sobie i chwilę później dźwignął ciało w górę, a mag wciągnął go na górę, padając na plecy jak długi, ciężko dysząc.
       - Gdy wrócę, zapisuję się na siłownię - zauważył, śmiejąc się z tego, co mogło się nieszczęśliwie wydarzyć. Odczekał chwilę, aż palące mięśnie odpoczną i dopiero potem odwrócił się w stronę rosnącej zieleni wokół zbiornika wody, do którego wpadał wodospad. Podszedł do skalistego brzegu, spoglądając na wzburzoną wodę. Nie wyglądała na skażoną ani na taką, w której pływałoby coś mięsożernego.
       - Rozbieraj się - rozkazał, samemu rzucając na ziemię magiczne torby, a potem płaszcz oraz rękawiczki. Nogami zsunął niedbale buty, ściągając przez głowę biała koszulę, a potem zaczął rozpinać spodnie. Wszedł do wody po biodra, przyglądając kochankowi. - No dalej - zachęcił, rozsmarowując wodę po swoich ramionach, jakby wklepywał krem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {08/09/24, 10:11 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Wzmianka o wodzie nieco bardziej mnie ucieszyła. Podróż była wykańczająca i czułem, że jeszcze trochę i samo picie wody nie będzie mi wystarczało. Coraz szybciej odczuwałem suchość w ustach, a skóra nie była tak jędrna, jak do tej pory. Sięgnąłem po kubek z wodą, wypijając od razu całą zawartość. Suchość zniknęła, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to mi już nie wystarczy. Spodziewałem się, że nie będzie kolorowo, ale jednocześnie nie chciałem być jego problemem. Może i moja rasa miała w sobie urok, ale ten minus życia na lądzie był irytujący. Dlatego czułem ulgę, że wyruszyliśmy do rzeki, choć zapewne nie była to drogą, którą musieliśmy iść. Słońce choć mocno nie grzało, to miałem jednak wrażenie, że jeszcze bardziej mnie wysusza. Mimo tego, nie marudziłem Phyrinowi, starając się uśmiechać przez cały czas, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, jęknąłem, o mało nie upadając na kolana. Rzeki nie było. Połączenie z morzem musiało zostać przerwane - zablokowane czymś lub zwyczajnie zniszczone. Patrzyłem na wgłębienie w ziemi, wyobrażając sobie, jak jeszcze była  w niej woda. Idealnie przejrzysta, zapewne nieco zimna, ale temperatura wody nie miała większego znaczenia, tym bardziej w chwili, kiedy wysychałem.
       Przełknąłem gulę w gardle, patrząc na mężczyznę, który pojawił się znikąd. Nie wsłuchiwałem się jednak w ich rozmowę, a podszedłem do wgłębienia, zastanawiając się, czy można było coś zrobić by woda wróciła. Zapewne rzeka była ułatwieniem dla osób, które mieszkały w pobliżu, no i dla zwierząt, które znajdowały się w okoli. Przesunąłem po wyschniętej ziemi i aż przeszedł mi dreszcz po plecach. Miałem wrażenie, że było to celowe działanie, może forma kary. Westchnąłem, prostując się na nogach i odwróciłem w stronę maga, patrząc na niego nieco zmęczonymi oczami. Gdyby nie to, że potrzebowałem wody, to byłbym pełen radości, pewnie męczyłbym Phyrina swoim gadaniem.
- Dwieście metrów w górę? - jęknąłem, spuszczając wzrok. Gdybyśmy szli prosto, to myślę, że żaden z nas nie odczuwałby tylu metrów, ale na samą myśl, że będzie trzeba się wspinać... Żołądek mi się skręcał. Skinąłem głową na pożegnanie i ruszyłem z magiem, starając się skupić na czymś innym niż na wspinaczce. Liczyłem na to, że to wchodzenie na górę nie będzie wyzwaniem, bo mogło być niebezpiecznie, ale gdyby tak było... Czy Phyrin by o tym wspominał? Wiedziałem, że chciał dla mnie dobrze, ale żaden z nas raczej nie chciałby ryzykować upadkiem z wysokości.
- Zdecydowanie nie jestem gotowy, ale... Nie mam za bardzo wyboru - westchnąłem, choć na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zacząłem iść śladem za Phyrinem, choć to był mój pierwszy raz i mięśnie nie były przyzwyczajone to nie poddawałem się. Nie obeszło się bez pomocy maga, a wiedziałem, że moja waga nie jest wcale dla niego ułatwieniem.
       Będąc prawie na miejscu, czułem niesamowitą ulgę, choć ta zawsze mogła być zniszczona przez kolejne nieprzyjemne niespodzianki. W końcu nie mieliśmy pewności, że będzie woda, jeśli tam też panowała susza... Przez tę myśl, straciłem grunt pod nogami i zjechałem nieco z krzykiem. Serce szybciej mi zabiło, kiedy dłoń Phyrina mnie chwyciła. Patrzyłem w jego oczy, starając się nie skupiać na tym, co by się stało, gdyby mnie nie złapał. Przełknąłem gulę w gardle i zacząłem znowu się wspinać, nie chcąc wymęczyć za bardzo maga, który nie miał też siły jeszcze mnie podtrzymywać. W końcu znalazłem się obok niego, ale serce jeszcze się nie uspokoiło. Miałem wrażenie, że dudni w każdym skrawku mojego ciała. Zamknąłem oczy,  czując delikatny powiew bryzy. Powietrze było wilgotne, więc nasza podróż w górę nie poszła na marne.
- Sugerujesz mi, że jestem za ciężki? - zaśmiałem się, leżąc na trawie obok niego. Nie miałem siły się podnieść, choć wodę miałem na wyciągnięcie ręki. Podniosłem się na łokciach, by móc patrzeć na Phyrina. Uśmiechnąłem się na widok, który miałem przed sobą. Zignorowałem jego słowa, obserwując jak pozbywa się ubrań, było w tym coś seksownego, ale nie było czasy by zaspokoić ten rodzaj głodu, kiedy miałem inne, zdecydowanie większe  zapotrzebowanie.
- Idę, idę - powiedziałem, podnosząc się z trawy. Rozebrałem się do naga, pozwalając Phyrinowi na obserwowanie mnie, kiedy kolejny kawałek materiału zniknął z mojego ciała.
       Skierowałem się to źródła wody, ale zatrzymałem się na brzegu. Im bliżej byłem, tym bardziej moje ciało drżało. Wszedłem do wody od razu zanurzając się po czubek głowy. Z mojego gardła wyrwał się jęk, kiedy woda objęła całe moje ciało, pod wodą widziałem ciało Phyrina. Uśmiechnąłem się delikatnie, podpływając do niego i wynurzyłem się z wody, machając pod nią ogonem.
- Jak cudownie - uśmiechnąłem się i pocałowałem maga w usta. Delikatnie i spokojnie. - Ta wspinaczka... Była tego warta, ale nigdy więcej - westchnąłem i odpłynąłem nieco, aby móc położyć się na plecach. Ogon zajmował sporo miejsca, ale nie mogłem powstrzymać się przed wydłużeniem swojego ciała. Czułem się tak błogo, tak cudownie. Skóra nabierała jędrności, usta znów miały swój odpowiedni kolor, a cienie pod oczami zniknęły. Rozwiązałem włosy, by i te mogły skorzystać z tej kąpieli, bo przez kolejne dni nie będzie to możliwe. Nie chciałem już spowalniać maga, dlatego chciałem nacieszyć się chwilą.
- Mam nadzieję, że przeze mnie nie będziemy za późno, w takich chwilach bycie trytonem jest problematyczne, ale to też powód przez który nie wychodzimy na ląd - powiedziałem, pozwalając sobie na zamknięcie oczu. Chciałem zostać tutaj nieco dłużej, korzystać ze źródła przez cały czas, kiedy nas namiot znalazłby się tuż przy brzegu.
       Miałem jednak świadomość, że nie mogliśmy zostać tutaj długo. Paskuda nas potrzebował, abyśmy mogli go powstrzymać. Jednakże, dotyk wody na skórze był tak relaksujący, że nie chciałem stąd iść.
- Dasz mi jeszcze chwilę? Chcę dobrze się nawodnić - wyszeptałem. Co prawda, kiedy wyjdę z wody będziemy musieli zaczekać aż wyschnę, słońce jednak tak świeciło, że nie będzie to żaden problem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {08/09/24, 11:17 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Był już środek jesieni. Temperatura schodziła do piętnastu stopni, ale to nie przeszkadzało magowi. Korzystając ze swojej magii, otulał swe ciało cienką warstwą ochronną, która regulowała temperaturę. Taki zabieg nie wymagał dużego skupienia. Magowie byli uczeni takich sztuczek z samego początku swego jestestwa, więc Phyrin musiał jedynie przypomnieć sobie jak to się robiło, a zajęło mu to dosłownie parę sekund, bo potrzeba poczucia ciepła była silniejsza niż marznięcie dla wyższych celów.      
          Runy w oczach mężczyzny nie schodziły. Ciągle tańcowały w jego tęczówkach, znikając na krótki moment za czarną niczym smoła źrenicą, aby zaraz pojawić się po wyjściu zza jej osłony. Skupiając się na widoku rozbierającego trytona, wyciskał ze swojego ciała sól, którą rozpuszczał w wodzie, aby ją zasolić. Wiedział, że właśnie tego potrzebowało najbardziej ciało Nerine, więc zmieniał właściwości cieczy w ukryciu przed niebieskowłosym. Nie chciał słuchać jak niebezpieczne to było wyzbywać się ważnych witamin z własnego organizmu.
          - Korzystaj, bo przez kolejne parę dni nie będziemy mieli wody - oznajmił, nie mogąc przestać się uśmiechać i odwzajemnił pocałunek, chłonąc go doszczętnie. Zanurzył swe ciało po samą szyję, obserwując relaksującą rybkę. Ten widok był dla maga cudowny, wręcz hipnotyzujący. Dawno nie widział Ashbane w tej postaci i dopiero teraz zrozumiał jak mu tego brakowało.
          Podpłynął bliżej dryfującego Nerine, przyglądając się z góry jego cudownej, połyskującej twarzy.
          -Nawodnij się, nie będę ciebie poganiał. Poza tym... minęło sporo czasu od zaginięcia Paskudy. Zapewne zdążył już narobić sporo szkód - przyznał, kryjąc na swej twarzy przygnębienie i obawę przed tym co zastaną po tamtej stronie. Nie miał jednak zamiaru teraz o tym myśleć. Sam chciał odzyskać sporą część energii, dlatego przyłożył dłonie do lica trytona, pieszcząc delikatnie ruchami palców jego odstające uszy, a potem sunąc nimi po szyji, usadowił je wygodnie na jego torsie, jakby go obejmował i przetransportował ich dwójkę bliżej brzegu. Hutson oparł się plecami o kamienną ścianę, pozwalając, aby ciało trytona nadal dryfując, lekko stykało się z nim, a sam nadal trzymając całe ręce na jego torsie, zaczął podziwiać niebo.
          - Mógłbym tak zostać na zawsze - przyznał lekko rozmarzony. Nie miałby nic przeciwko temu, gdyby Aionida zamroziła go w czasie, w tym jednym momencie, gdyby Nemezis postanowiła po niego ostatecznie przyjść. Sprzedałby nawet własną duszę Beliadowi, aby tylko śnić o wspólnych, cudownych momentach z Nerine, gdy w rzeczywistości przechodziłby największe katusze.
          Przymknął powieki, napawając się tym spokojem i ciszą, którą zagłuszał jedynie umiarkowany oddech Nerine, jego pluskający czasem ogon i szum wpadającego do oczka wodnego wodospadu.
          - Kocham Cię, Nerine - szepnął, lekko marszcząc twarz, gdy poczuł nieznaczny ciężar na swym ramieniu, a potem łaskoczące wąsiki smyrające jego policzek. Ostrożnie uniósł powieki, widząc przed twarzą parę czarnych oczu wpatrujących się w niego z uwagą, a potem drobne stworzenie skoczyło w powietrze, wystawiając swoje łapki połączone błoną z resztą tułowia. Zaszybowało nad ich dwójką, lądując w gąszczu roślinności i kwiatów, które... rozwijając się ujawniły czym naprawdę były.
          - Nerine, spójrz - szepnął, aby zwrócić uwagę trytona na otaczające ich magiczne stworzenia. - Musiały cię wyczuć - zauważył, bo wcześniej nigdy nie widział tylu żywych istot przy tym oczku wodnym. Musiały poczuć się bezpiecznie, albo zwyczajne zaciekawione trytonem, postanowiły się ukazać. Przypominające polatuchy gryzonie, przeskakiwały z gałązek małych krzewów na kolejne. Jedne były futerkowe, inne zaś opierzone. Wpadały w kwiaty, zmuszając liczne Algerythii do schowania się w swoich kwiatowych kokonach. Ale nie na długo, bo zaraz potem znów je rozciągały na boki, aby lepiej przyjrzeć się obcej istocie.
          - Są tobą zaciekawione - prychnął rozbawiony, gdy biały gryzoń wylądował na brzuchu rybki.

Triton and the Wizard - Page 9 48d8f510
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {10/09/24, 08:40 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Słowa maga były nieco dołujące, ale jednak miałem cień nadziei, że straty nie były tak... tragiczne. Co prawda, nie wiedziałem, jak bardzo silne i groźne mogą być smoki. Obrazki nigdy nie oddają prawdziwej natury, tak samo opisy, które częściowo mogę być zmyślone przez twórcę tekstu. Dlatego oboje mieliśmy świadomość, że powinniśmy, jak najszybciej wyruszyć, ale było mi tak dobrze, że nie chciałem tego kończyć. Woda tak przyjemnie otulała całe moje ciało, choć jej temperatura dawała wiele do życzenia, ale organizm szybko się przyzwyczajał.
       Dreszcz przeszedł po moim ciele, kiedy poczułem dotyk Phyrina. Otworzyłem powoli oczy, zerkając na niego z delikatnym uśmiechem. Uwielbiałem, kiedy patrzył na mnie z podziwem, lecz również nieco badawczo. W końcu interesowała go moja rasa, a skoro miał mnie pod ręką, to jeszcze bardziej był ciekawy mojej osoby.
- Mógłbym powiedzieć, że rozbierasz mnie wzrokiem, ale nie mam na sobie ubrać - zachichotałem, pozwalając mu na badanie mojego ciała. Przyjemne mrowienie otulało moje ciała, kiedy muskał moją skórę. Był w tym tak cholernie dobry, że chciałbym by nigdy nie przestawał. Nie protestowałem, kiedy pociągnął mnie za sobą. Oparłem się delikatnie o niego, patrząc się w niebo. Widok był nieziemski i nie dziwiły mnie słowa maga. Uważam, że potrzebowaliśmy takiego spokoju, ciągle coś się działo, ostatnio rzadko kiedy mieliśmy "wolne", aby móc tak poleżeć i podziwiać niebo. Brakowało tylko gwiazd i księżyca, szumu fal i chłodnego piasku pod ciałem.
- Sam bym nie narzekał, ale obawiam się, że zamęczyłbym cię swoim marudzeniem w końcu - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Cóż, czasami potrafiłem dużo mówić i nie przestawać, ale jednak byłem kimś, kto lubił mnie jakieś zajęcie i gdybyśmy tak wieczność leżeli, to w końcu zacząłbym być marudny, a wiem, jak Phyrin tego nie lubi, a raczej po prostu go to męczy. - Ale kiedy będziemy już w domu... Codziennie możemy leżeć i podziwiać niebo, sami w ciszy i spokoju. Nikt nam nie odbierze tych chwil, kiedy już wrócimy - dodałem z nieco rozmarzonym wyrazem twarzy. Liczyłem na to, że jak tylko wrócimy z Paskudą to wszystko się ułoży, ale czy rzeczywiście nic się nie wydarzy? Nie byliśmy w stanie przewidzieć przyszłości, ale nawet jeśli coś stanie nam na drodze, to zamierzałem zrobić wszystko by się tego pozbyć. Moja miłość do Phyrina była ogromna i czułem, że on czuł do mnie dokładnie do samo. Nie musiał mi tego mówić, wystarczyło by robił właśnie to, co teraz. Jednakże, kiedy jego słowa dotarły do mojego ucha, a jego oddech połaskotał skórę, serce szybciej mi zabiło z radości.
- Ja ciebie też kocham, Phyrin - szepnąłem, ale wyczułem za sobą niespokojny ruch. Oderwałem wzrok od nieba, przekręcając głowę, aby zobaczyć co dzieje się za nami. Otworzyłem szerzej oczy, rozchylając usta z podziwu. Zaśmiałem się pod nosem, widząc stworzenia, o których nawet nie śniłem. Pokręciłem głową niedowierzając, że moim oczom ukazało się coś tak... pięknego, niesamowitego i magicznego. Spojrzałem na Phyrina, zastanawiając się, czy to nie jego sprawka, ale sam wyglądał na zaskoczonego.
       Kiedy jedno ze zwierząt wylądowało na moim brzuchu, wyciągnąłem rękę, jednocześnie ryzykując tym, że może mnie ugryźć, ale zamiast tego, gryzoń wspiął się po przedramieniu, więc schowałem ogon, zostając w pionie. Wziąłem zwierzaka na dłonie i odwróciłem się w stronę roślin, aby móc podziwiać ich większą ilość.
- Niesamowite - wyrwało się z moich ust i z uśmiechem spojrzałem na Phyrina. - Wiedziałeś, że coś takiego istnieje? Są piękne - powiedziałem zachwycony, patrząc jak gryzoń odlatuje do pozostałych. Byłem nimi zaciekawiony tak samo, jak one nami. - I mam wrażenie, że nie tylko o mnie chodzi - zachichotałem, patrząc jak coś różowego próbuje chwycić Phyrina za włosy.
       Stworzenie, które przypominało zająca, zaczęło obwąchiwać moje wyciągnięte dłonie. Nie mogłem przestać chichotać, kiedy tak łaskotały mnie wąsiska.
- Może rzadko tutaj kogoś widują albo uznały nas godnych zaufania - powiedziałem, biorąc różową istotkę na dłoń, na której przysiadła. - Cześć - przywitałem się, po czym spojrzałem na Phyrina i posadziłem istotkę na jego włosach. Rozbawił mnie ten widok, ale jednocześnie żałowałem, że nie mogłem go w żaden sposób uwiecznić.
       Odpłynąłem nieco, aby całkowicie zanurkować w wodzie przez co stworzenia spojrzały w wodę, szukając mojego ciała. Uśmiechnąłem się szeroko,, robiąc parę okrążeń i wynurzyłem się, rozchlapując wodę dookoła.
- Teraz tym bardziej nie chcę stąd iść. Szkoda, że w naszym lesie ich nie ma, ale w sumie tak byłyby w niebezpieczeństwie - powiedziałem, lekko się krzywiąc na wspomnienia z łowcami. Pokręciłem głową, chcąc wyrzucić niechciane rzeczy z głowy i podpłynąłem do Phyrina, kładąc dłonie na jego biodrach. - Jestem ciekawy co jeszcze kryje to miejsce, Phyrin i może... Może uda nam się kiedyś tutaj przyjść by zbadać to razem - uśmiechnąłem się szeroko, by po chwili pocałować go w usta. Delikatnie, ale z miłością i nawet widownia mi nie przeszkadzała. - Chyba powinienem wyjść i się wysuszyć - westchnąłem, patrząc jeszcze raz na te wszystkie stworzenia.
       Coś pięknego i magicznego. Miało się ochotę zostać tutaj już na zawsze, ale musieliśmy odnaleźć Paskudę, może... Może nawet z nim tutaj wrócimy i będzie się krzywił na zaciekawione nim stworzenia. Aż cicho parsknąłem śmiechem, wyobrażając sobie jego naburmuszoną minę i tłuste ciałko, które chce ukryć się przed ciekawskimi. To znak, że naprawdę mi go brakowało.
- Wszystko co dobre, kiedyś się kończy - westchnąłem, po czym podciągnąłem się nieco na kamieniach, aby wypełznąć z wody. Mój ogon początkowo przestraszył stworzenia, ale kiedy już spokojnie siedziałem na lądzie schnąć, jeszcze bardziej się nim zainteresowały. - Tylko proszę nie gryźć - zaśmiałem się, przypominając sobie dzień, kiedy Paskuda próbował mnie skosztować.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {13/09/24, 10:54 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        - Nie pierwszy raz cię nim rozbieram - odpowiedział z błogim, lekko rozmażonym uśmieszkiem, jakby właśnie teraz przywracał z odmętów pamięci jeden z lepszych widoków Nerine, gdy ten eksponował pod nim swoje nagie ciało.
         - Lubię twój głos - zrobił lekką przerwę, odgarniając zbłąkany kosmyk z czoła trytona - Poza tym znam parę dobrych sposobów, aby zająć czymś twoje usta. Nie byłbyś już taki rozmowny - parsknął śmiechem, a w jego oczach zagościła pewnego rodzaju obietnica. Phyrin szybko zdał sobie sprawę, że był na głodzie. Głodzie ciała Nerine, bo wraz z wypowiedzianymi słowami, wyobraził sobie jak ten znika pod taflą wody i wypełnia usta jego naprężoną męskością. Mag ledwo zdusił w sobie jęk rozkoszy na wyobrażenie sobie tego przyjemnego uczucia. Poczuł je wręcz w kościach, pozwalając by przyjemny dreszcz rozlał się po całym ciele.
         - Nikt, poza Paskudą - nie brał pod uwagę innej opcji. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że smok może już nie żyć. Choć nienawidził tego potwora, tej magicznej bestii, to jednak czułpewien sentyment. Bez niego było pusto i cicho. Brakowało mu Ifryta. Jego spasionego, puchatego dupska, sierści w kawie i kotle gotującego się wywaru leczniczego. Brakowało mu miauczącego budzika. Brakowało mu tego wszystkiego.
         Mag pozwolił Ashbane na zapoznanie się z ciekawskimi stworzeniami. Obserwował jak ten z fascynacją badał gryzonie, a te pozwalając się dotknąć, same zaspokajały swą ciekawość. W między czasie chronił własne włosy, które jeszcze nie zaczęły wypadać, czy siwieć przed tymi uroczymi stworzonkami i ich łapkami, które chętnie lądowały w kosmykach.
         - Właściwie, byłem tu tylko raz, przypadkiem, ale nie widziałem ich aż tyle - z tymi słowami przypomniał sobie tamten dzień. Felerny jak każdy inny, gdy razem z Makoto wybierał się w podróż krajoznawczą.
         Było wtedy lato. Słońce wzbiło się w najwyższy puntk na niebie, tym samym smażąc im plecy, gdy oboje wspinali się po górach. Teraz byłby mądrzejszy i posłuchałby Makoto, biorąc miotłę, aby wzlecieć na odpowiednią wysokość niżeli męczyć swoje kończyny dla wyższego celu, jakim było sprawiedliwość dla ludzkości. Mag w końcu nie lubił oszukiwać magią. Chciał niczym człowiek używać jedynie swojego ciała oraz technologii, aby osiągnąć cel.
         - Daleko jeszcze? - spytał, z potem na czole i nierównym oddechem. Widział białe majtki spod spódniczki dziewczyny, nie dzisiąc się temu, bo odkąd ukończyła szkołę, wszystko w jej garderobie było białe. Tłumaczyła to tym, że chciała aby był to jej znak rozpoznawczy, gdy stanie się już sławnym odkrywcą nowych gatunków roślin czy zwierząt.
         - Byłoby szybciej, gdybyś miał miotłę. Moja nas nie udźwignie - warknęła, zerkając na niego w dół przez ramię, a młody Phyrin jedynie mlasnął z nachmurzoną miną i uciekł wzrokiem w bok, aby nie wyjść na zboczeńca.
         - Nie mam kasy. Poza tym to nie w porządku oszukiwać magią
         - Ty i te twoje zasady - przewróciła oczami robiąc kolejny krok w górę - Jesteś magiem. To naturalna kolej rzeczy - stęknęła z wysiłku, a stopa ześlizgnęła się z kamienia, trafiając w głowę Hutsona. - Przepraszam! - brzmiąc mało przekonująco brnęła dalej w górę. Phyrin jedynie cmoknął w niezadowoleniu, spojrzał w dół na przepaść. Na te setki metrów dzielących ich ciała od ziemi i pobladły jak ściana wznowił wspinaczkę.
          - Pierwszy i ostatni raz wspinam się na tą cholerną górę - oznajmił stanowczo.
          - Poczekaj, jeszcze zmienisz zdanie, gdy tylko znajdziemy...
          - O ile znajdziemy - wtrącił się jej w słowo, gdy dziewczyna zniknęła za skalną kładką. Mag zaraz po niej wczłapał się na nią i ruszyli przez kilka ciasnych wnęk, aż czarownica przystanęła, łapiąc się za swój szczęśliwy kapelusz.
          - Patrz! To one! - wskazała palcem pięć wyrastających z kamiennej ściany grzybów. Na pierwszy rzut oka przypominały zwyczajne muchomory, ale gabarytowo bliżej było im do prawdziwków. Odróżniało je to, że wyglądały, jakby oddychały. Ich kapelusze kurczyły się i rozciągały niczym płuca.
          - To ten twój skarb narodowy? - uniósł pojedynczą brew, na wspomnienie jak opowiadała o tym wcześniej Makoto. Widząc jednak teraz grzyby, nie zdawały się być warte tego całego poświęcenia.
          - Są cholernie rzadkie. I mocne - pomachała do niego dłonią, aby w końcu ruszył dupsko. - Ale coś jest z nimi nie tak. Hmm... umiesz może wyczarować kwaśny deszcz? Podobno wtedy się rozwijają, a nam potrzeba ich zarodni
          - Tak, ale potrzebuję słonych łez - złapał dwoma palcami za nasade nosa i rozmasował ją z nadmiaru irytacji. Czuł jak blisko była już migrena, gdy zbyt dużo spędzał czasu z dziewczyną.
          - Nic trudnego! - oznajmiła zachwycona i wyciągnęła spod kapelusza miniaturową miotłę. Machnęła nią parę razy w powietrzu, a ta za każdym razem zwiększyła swe rozmiary, aż przybrała swoją naturalną formę. Podała ją Phyrinowi cała w skowronkach. - Dawaj!
         Mag spojrzał na nią jak na wariatkę, ale odebrał miotłę. Ta stała dzielnie wyprostowana, gotowa do swej misji, a potem Phyrin zdzielił ją parę razy, a ta garbiąc się w obronnym geście, rozwścieczona i rozżalone wyrwała mu przedmiot.
         - Naprawdę?! Jak mogłeś! - fuknęła z wyrzutem, głaszcząc lekko poturbowaną miotłę - Kobiet się nie bije!
         - Jak dobrze, że nią nie jesteś - roześmiał się widząc jak ta nadyma policzki - Daj spokój, sama wyszłaś przed szereg - dodał, a ta z szklankami w oczach zaczęła płakać. Hutson prędko wyciągnął spod płaszcza swoją różdżkę. Runy zatańcowały mu w oczach, a końcówki włosów lekko rozświetliły się płomiennym kolorem. Słone łzy zaczęły zbierać się w wodną masę, lewitując między nimi, a potem twoząc miniaturową chmurę burzową, przekierował ją nad grzyby, po czym lunął na nie kwaśny deszcz. Magia skończyła się. Phyrin schował z powrotem różdżkę i oboje zaczęli przyglądać się grzybom. Minęło pięć minut, dziesięć, piętnaście, ale nadal nic się nie działo.
         - Dziwne, może to musi być dziewiczy deszcz - zauważyła Makoto, spoglądając znacząco na maga, a ten poirytowany trzepnął ją w głowę. - Ała, to była tylko luźna propozycja
         - Patrz, coś się dzieje - zwrócił jej uwagę na grzyby, które zaczynały się nadymać, aż ich główki popękały ujawniając grzybnię. Zadowoleni zebrali zarodki, a potem rozpalili na większej kłądce ognisko. Zjedli zabrane ze sobą jedzenie, a później Makoto zajęła się obrubką zarodni. Kończąc całe skomplikowane dla Phyrina procesy, podała mu gotowego blanta i oboje zapalili po jednym. Zaciągnęli się raz, drugi, potem trzeci, aż zostało im tylko po połowie skręta.
         - I jaaaak? - spytała przeciągająco Makoto ewidentnie zjarana.
         - Mocne - przyznał, patrząc na jej gł€pkowaty uśmieszek. Czuł jak świat zaczyna wirować, jak błogi stan otula całe jego ciało. - Jednak było warto - przyznał dość niechętnie znów się zaciągając, wypuszczając powoli dym z ust,  na którego widok Makoto się rozchichotała.
         - To jak? Teraz na samą górę? - spytała, wskazując palcem na szczyt góry, padając na plecy niczym placek. Hutson powędrował wzrokiem w górę, ignorujac rozkraczoną w beznadziejnym stanie dziewczynę, a potem dokończył skręta, wrzucając resztkę w ognisko.
         - Dawaj jeszcze jednego - oznajmił, słysząc jej rozbawienie. Wiedziała już co oznaczają jego słowa.
         Phyrin otrząsnął się od tego wspomnienia. Dziś wyjątkowo często wracał do dawnych czasów. Wtedy misja zjarania się w górach rzadkim grzybem zdawała się dla nich bardzo ważna. To jak odhaczyć z listy życzeń jeden z punktów do spełnienia. Teraz zaś wydawało się to dziecinne i głupie, ale wciąż zabawne. Dobrze to wspominał. Później ruszyli dalej w podróż, ale ostatecznie nie wpuszczono ich do krainy smoków. Nie dziwił się. Dwoje zjaranych magów, obcych. Schodząc skorzystali już z miotły, która faktycznie ich nie udźwignęła i ostatecznie spadając z niewielkiej wysokości, wpadli do tego oczka wodnego. Stąd Hutson wiedział o jego istnieniu.
         - W lesie nie ma za wiele istot magicznych. Nie tylko przez łowców, ale ogólnie z powodu poltyki Avys. Nienawidzi stworzeń magicznych - przyznał posępmnie Phyrin, patrząc jak tryton wychodzi na ląd. - Hm... można pozwiedzac niższe partie tych gór - sam postanawiając wyjść, wstał na równe nogi i wyszedł ostrożnie, siadając obok Nerine. - Ale w te wyższe bym się nie wybierał - przyznał otwarcie, ciesząc się w duchu, że podczas wyprawy z Makoto, nie napotkali nic groźnego. Liczył w duchu, że tym razem będzie podobnie.
         Gdy tylko oboje wyschli, ruszyli w dalszą podróż. Hutson odnalazł kamienną ścieżkę. Nie była idealna, ale nie na tyle stroma i wąską, aby martwić się o spadnięcie. Była czasem uszkodzona, ale boczna ściana góry chroniła ich przed zachodnimi wiatrami. Sprawa miała się gorzej, gdy droga okazała się zawalona. Musieli zmienić trasę i znów wspiąć się na wyższą kondygnację. Robili kilka przerw. Znów przeciskali przez wąskie przesmyki, a nawet skracali drogę za pomocą górskim jaskiniom.
         Byli już dość wysoko. Środkowa wysokość gór. Cztery tysiące metrów nad ziemią. To tutaj zaczynały się prawdziwe schody. Śnieg był już widoczny z każdej strony, dlatego Phyrin wyciągnął zimowy ubiór. Opatulich ich obu, a potem wznowili wyprawę. Ścieżki były coraz węższe, bardziej strome i śliskie. Szli teraz wewnętrzną stroną, mogąc podziwiać jeden z kotłów pod nimi.
          - Uważaj Nerine pod nogi - ostrzegł, kiedy dostrzegł lecące szaleńczo szybko stado magicznych ptaków. Czarnych niczym noc. - Dziwne - szepnął, czując wewnętrzny niepokój, a chwilę później przed nimi śmignęło wielkie, łuskowate, czerwone cielsko. - Nerine! - krzyknął, łapiąc go i ciągnąć na ziemię licząc, że bestia ich nie zauważyła. Niestety dostrzegł ruch gadzich oczu. Serce wręcz stanęło w gardle maga. - Cholera, musimy uciekać - wstał na równe nogi i ciągnąc trytona przed siebie, zaczął szukać miejsca, w którym mogliby się skryć.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {15/09/24, 10:37 am}

Triton and the Wizard - Page 9 Oie_7h10

       Spojrzałem na Phyrina z zainteresowaniem, ale szybko zauważyłem, że nad czymś rozmyśla lub wraca wspomnieniami do jakiegoś wydarzenia. Jego twarz wtedy wykrzywiała się w drobnym grymasie, co było urocze w jego wykonaniu. Zapewne były to jakieś ciekawe wspomnienia, które wprawiały się w rozbawienie, bo kąciki ust delikatnie poszły do góry. Lubiłem, kiedy się uśmiechał, lubiłem słuchać jego śmiechu, szeptu, czułych słów. Brakowało mi tego nieco, bo nie mieliśmy czasu by odpowiednio nacieszyć się sobą, by zaznać większej przyjemności, ale czy na tym nam najbardziej zależało? Kochanie się z nim było przyjemne, ale zdecydowanie w mogłem bez tego wytrzymać, ponieważ nie byłem królikiem by uprawiać seks dzień w dzień. Jednakże, kiedy czułem na sobie jego wzrok, kiedy dłonie badały strukturę mojego ciała... Chciało się sięgnąć po coś więcej, pozwolić by zatopił się we mnie, by miał mnie całego tylko dla siebie. Pragnienie, które musieliśmy w tej sytuacji odrzucić, bo były rzeczy ważniejsze. Zwlekanie z odnalezieniem Paskudy nie wyjdzie nam na dobre, a może nawet jeszcze bardziej pogorszyć sytuację.
       Kiedy leżałem na brzegu, delektując się promieniami słońca i istotami, które obwąchiwały mnie oraz latały przy mnie czy przeskakiwały przez rybi ogon. Czułem, że się uśmiecham. Szeroko, bez opamiętania. Nigdy nie byłem otoczony tak wieloma magicznymi stworzeniami. W wodzie również one były, ale nie ukrywały się przed naszą rasą, a podążały, jak za władcą.
- Ta cała Avys... Jest chyba bez serca skoro nie lubi tak cudownych i uroczych stworzeń. Są piękne i przyjaźnie nastawione, nie rozumiem, jak można ich nie lubić - westchnąłem. Co prawda, mogły wyglądać niewinnie, ale niekoniecznie musiały takie być. Zdarzało się, że nawet w morzu były stworzenia łagodne z wyglądu, ale cholernie niebezpieczne, a nawet śmiertelne. - Nie jestem miłośnikiem wspinania, ledwie tutaj dotarłem - zaśmiałem się, splatając nasze dłonie. Ostatnie o czym marzę, to wspinaczka w góry. Lubiłem być na pewnym gruncie i niekoniecznie chciałem by to zostało mi odebrane.
       Ponownie wyruszyliśmy w drogę, żegnając się ze stworzeniami, które tęsknie za nami patrzyły. Miałem nadzieję, że kiedyś uda nam się tutaj wrócić, zabrać ze sobą Paskudę, a może nawet i innych, aby mogli poznać te istotki, które wydawały się łagodne niczym baranki. Mój humor jednak drastycznie się zmienił, kiedy znów nasza droga nie była usłana różami. Można było się tego spodziewać, bo w końcu byliśmy w górach, a smoki na pewno nie trzymały swojej krainy w miejscu dostępnym dla wszystkich. Czułem momentami, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa, choć byłem nawodniony i pełen energii, to jednak ciało nie było przyzwyczajone do takich wędrówek.
- Śnieg... - szepnąłem, patrząc na biały puch, który błyszczał od światła. Na oczy widziałem pierwszy raz śnieg i poczułem ochotę zanurzenia się w nim. Chłód jednak mnie przed tym powstrzymał, tym bardziej, że nie chciałem namoczyć śniegiem swoich ubrań. Mógłbym zamarznąć, zamienić się w jakiś sopel lodu, a tego zdecydowanie wolałem uniknąć.
       Wbiłem wzrok w plecy Phyrina, czując, jak ostre powietrze szczypie w mój nos i policzki. Uśmiech mimo tego nie schodził mi z twarzy, bo śnieg wydawał się taki piękny. Jego biel była piękna i to, jak chrupał momentami pod butami... Szybko jednak spoważniałem, słysząc słowo maga. Spojrzałem na stado ptaków, zastanawiając się skąd ich tyle się wzięło. Zwykle takie stada nie zwiastowały niczego dobrego. Odwróciłem głowę w stronę maga, kiedy krzyknął moje imię i wzdrygnąłem się, zauważając coś o wiele większego od ptaka. Czerwone łuski pokrywały całe ciało, a pazury wydawały się być większe od nas samych. Smok. Najprawdziwszy smok. Mimo zaciekawienia, rozumiałem panikę Phyrina, w końcu wcale nie musieliśmy być tutaj mile widziani.  Nie protestowałem, kiedy zaczął mnie ciągnąć, mimo tego, że ślizgałem się w niektórych momentach, to biegałem za magiem, nie chcąc go spowalniać.
- Phyrin, uważaj! - krzyknąłem, zauważając, jak smok zniża swój lot. Pociągnąłem Phyrina do siebie, zanim wielgachna łapa wylądowała w śniegu, gdzie mag przed chwilą był. Ziemia się zatrzęsła, a my wylądowaliśmy w śniegu. Smok jednak znów wzniósł się w powietrze, uważnie nas obserwując. Wyglądało to tak, jakby się z nami bawił, ale to mogła być tylko moja wyobraźnia, bo ich tak dobrze nie znałem.
       Oddychałem ciężko, wzrokiem szukając miejsca, w którym moglibyśmy się ukryć. Trzymałem Phyrina blisko siebie, aż w końcu wstaliśmy i tym razem to ja go pociągnąłem zauważając skałę, za którą mogliśmy się schować. Smok znikł w szarych chmurach, ale jego cień był minimalnie dostrzegalny. Zatrzymałem się za skałą i przykucnąłem, zdając sobie sprawę, że to żadne schronienie dla naszej dwójki.
- Musimy go unieruchomić, Phyrin, a-ale... Cholera - mruknąłem, słysząc, jak mój głos drży ze strachu. - Możesz użyć jakieś magii? Czytałem, że hipnoza na nich nie działa, więc to odpada, a w powietrzu nie mam z nim żadnych szans. Co robimy? - zapytałem spanikowany, a cichy krzyk wyrwał się z mojego gardła, kiedy ziemia znów się zatrzęsła, a to oznaczało, że smok wylądował. Serce jeszcze bardziej przyśpieszyło i wychyliłem się nieco, aby zobaczyć, jak daleko od nas jest.
       Przełknąłem jednak ślinę, kiedy coś rzuciło na nas swój cień. Ogromny cień, który mógł pożreć całe światło. Zastygłem, patrząc prosto w ślepia smoka.
- Chyba zaraz się posikam - mruknąłem bardziej do siebie niż do Phyrina, na którego rzuciłem się, kiedy łapa poszła do góry. Przeturlaliśmy się nieco w dół, a odłamki skały ruszyły za nami. - Jeden z nas powinien go czymś zająć, być przynętą - wyszeptałem, chroniąc maga od odłamków. Na szczęście w moje ciało uderzały drobne kawałki, bo większych bym na pewno z taką łatwością nie przeżył. Jedna z nich rozcięła mój policzek, ale przez zimne powietrze, krew szybko wysychała.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {15/09/24, 06:53 pm}

Triton and the Wizard - Page 9 Psx_2013
        Niestety tak wyglądała rzeczywistość w wielu państwach. Magia nie była mile widziana. Ludzie stojący na szczycie piramidy bali się jej, bo nie posiadali odpowiedniego środka, który by ją zniwelował, a przynajmniej nie tak skutecznego jakby tego chcieli. Stąd Avys Flatsworn pozwalała Optopiusowi tworzyć rozmaite bransolety tumiące magię. Byli w wzmowie, o której Hutson doskonale wiedział. Za pomocą ćwierkającym mu ptaszkom czekał na odpowiedni moment, a gdy tylko przyszło założyć zmyślną biżuterię, napełniał swe ciało gęstą masą magii. W najgorszym momencie sięgał do zakazanej mocy, o której dosłownie nikt nie mógł się dowiedzieć. Jedynym świadkiem tego cudu był Beliad, który uratowałim obu życie podczas starcia z lalkarzem. Oj tak. Wbrew pozorm byli cholernie niebezpieczni.
        - To po prostu strach, Nerine. Ludźmi kieruje strach przed nieznanym - odpowiedział z jakąś dziwną udręką w głosie.
        Oprzytomniał nagle, powalony przez Ashbane na górę lodowatego śniegu. Przeturlali się po kładce, a nad ich głowami przelatywały tuziny odłamków.
        - Nie. To najgłupsze, co możemy zrobić - odparł, kucając za kamieniem. Słyszał oddech smoka. Z każdym jego wydechem wznosił wichury śnieżne, którymi ciskał w skałę, za którą byli skryci. - To istoty stworzone z magii. Są nią przepełnione, więc jestem dość mało pomocny. Z resztą... - spojrzał na swoją sztuczną dłoń. Powinien mu w końcu to wyjaśnić. - Nie jestem w stanie czarować skomplikowanych zaklęć bez drugiej dłoni - ta prawda cholernie ciążyła mu na języku. Jakby wypowiadane słowa były przesiąknięte trucizną, od której mięsień cierpnął i drętwiał.
        - Spróbujemy go oszukać. Nie wygląda na smoka posiadającego tchnienie. Nie jest jak Paskuda, ale jest niebezpieczny - zaryzykował, wyglądając zza kamienia, a gad zionął od razu ogniem. W ostatniej chwili mag schował głowę, czując jak głaz nagrzewa się od wysokiej temperatury płomieni.
        - Stworzę iluzję, Nerine. Kopię Ciebie. Wyrwij mi proszę kilka twoich włosów - poprosił, wyciągając różdżkę, którą rozrysował na kamiennej posadzce kilka skomplikowanych kręgów z symbolami i rozgwiazdami. Wziął od trytona włosy i położył je w środku, a potem w pełnym skupieniu zaczął recytować zaklęcie w obcym języku. Słyszał jak głowa gada zbliża się niebezpiecznie blisko, ale nie mógł teraz przestać. - To ryzykowne, ale... gdybyś dał radę zbliżyć się do niego wystarczająco blisko, aby chociaż wydłubać mu oczy - kończąc recytację, wyciągnął z torby krótki miecz. - Ja będę odciągał jego uwagę klonami. Gdy go oślepimy, powinniśmy zdołać uciec - przełknął głośno ślinę, a z ziemi zaczęły wyrastać cztery cienie formujące się w ludzkie ciała. Nawet jeśli była to iluzja i spokojnie ręka mogła przez nie przejść niczym przez ducha.  - Gotowe - machnął ręką, a cała czwórka wybiegła zza głazu, skupiając na sobie uwagę potwora. Od razu łapnął przynętę, obracając się do obiegających go klonów. Jego potężny ogon przeciął ze świstem powietrze nad głowami Nerine oraz maga.
        - Zaufaj mi. Nie pozwolę, aby cokolwiek się tobie stało - spojrzał śmiertelnie poważnie w błyszczące, cudowne oczy Ashbane. - Gdy będzie po wszystkim, wynagrodzę tobie to wszystko, przysięgam na moje życie - dodał, ściskając w kieszeni małe pudełeczko, a na swym karku poczuł mrożący krew w żyłach zimny oddech śmierci.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Triton and the Wizard - Page 9 Empty Re: Triton and the Wizard {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach