Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Awakened DarknessDzisiaj o 12:54 amShadia
You're getting on my nerves...Wczoraj o 10:34 pmyeonjun
Unlucky MeetingWczoraj o 05:43 pmKurokocchin
You're Only MusicWczoraj o 02:37 pmNykx
Zajazd pod Smoczą Łapą Wczoraj o 12:52 pmNoé
Just the two of usWczoraj o 11:34 amTroianx
New GenerationWczoraj o 11:10 amEeve
Where is my mind?Wczoraj o 11:09 amEeve
Charm Nook 26/04/24, 05:49 pmKass
Kwiecień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930     

Calendar

Top posting users this week
5 Posty - 19%
4 Posty - 15%
3 Posty - 12%
3 Posty - 12%
3 Posty - 12%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty New Generation {01/09/22, 06:24 pm}

First topic message reminder :

New Generation - Page 3 Cacf42ad9ea9a16b1ae286f0b44d1c02

New Generation - Page 3 Original

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jest szkołą znajdującą się na terenie Szkocji. Założona ponad tysiąc lat temu przez czwórkę największych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Salazara Slytherina, Helgę Hufflepuff oraz Rowenę Ravenclaw cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród czarodziejów Wielkiej Brytanii ale i całej Europy. Co roku jej mury przepełniają setki młodocianych osób chcących poszerzać swoją wiedzę magiczną. A przynajmniej było tak zanim Lord Voldemort oraz jego Śmierciożercy zniszczyli zamek podczas Bitwy o Hogwart. Szkoła została odbudowana przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego i nauczanie wróciło na właściwe tory.
Od wielkiej bitwy minęło ponad 20 lat. Lord Voldemort przestał istnieć, a Śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie na wieki, jednak czy to oznacza koniec kłopotów dla naszych młodych czarodziejów?
Coraz częściej odnotowywano zbrodnie popełnione przez czystokrwistych czarodziejów na mugolach. Plotki mówią o formujących się ugrupowań fanatyków i czcicieli Gellerta Grindelwalda jednego z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Obecny dyrektor Hogwartu profesor Minerva McGonagall robiła co mogła, aby w murach szkoły panował spokój, a niepokoje społeczeństwa dotyczące tajemniczych zbrodni nie zaprzątały głów uczniów.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego grudniowego poranka po balu bożonarodzeniowym w szkolnych podziemiach woźny odkrywa zwłoki ucznia pochodzenia mugolskiego oraz napis na ścianie wykonany krwią „Brudna krew musi odejść”.

New Generation - Page 3 370410090eea5483400550bc1a65d0aa

G R Y F F I N D O R

♂ Syn George'a i Daphne Weasleyów -@Kalsi jako Nicholas Weasley
♀ Córka Nevilla i Catherine Longbottom -@Fojbe jako Lana Longbottom
♂ Syn Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lysander Skamander

♂ -@Heartstorm jako Benjamin Simmons
...

S L Y T H E R I N

♂ Syn Gebrielle Delacour-Lefrançoi i Jean-Yves Lefrançoi - @Fojbe jako Napoléon Lefrançois
♀ Córka Dracona i Astorii Malfoy - @Kalsi jako Florence Malfoy
♂ Syn Blaise'a Zbiniego -@Fojbe jako Zacharius Zabini

♂ Syn Mallory i Warrena Rhodes - @Calinda jako Lawrence Rhodes
...

H U F F L E P U F F

♂ Syn Alexandra i Mariki Dumbledore - @Eeve jako Phoenix Dumbledore
♀ Córka Alexandra i Mariki Dumbledore - @Kalsi jako Gwendolyn Dumbledore

♀ Córka Hermiony i Rona Weasleyów -@LadyFlower jako Isabelle Weasley

♀ Córka Aster i Harry'ego Spring - @Calinda jako Rosemary Spring
...

R A V E N C L A W

♂ Syn Percy'ego i Audrey Weasleyów - @Eeve jako Steven Weasley
♀ Córka Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lucy Skamander
♂ Syn Theodora i Camilli Nott@Heartstorm jako Elijah Nott
♂ Syn Jaspera i Diany Prince -@Cool_Free_Nickname jako Damien Prince

...

New Generation - Page 3 Eb86f62611f1f48617fcef15c858f92f

1. Wygląd postaci realny
2. Orientacja dowolna byleby była w miarę równowaga
3. To samo tyczy się płci
4. Można wziąć kilka postaci
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach
5. Discord mile widziany [/u][/u]


Ostatnio zmieniony przez Kalsi dnia 09/05/23, 07:53 am, w całości zmieniany 10 razy

Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {24/09/22, 02:23 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY


NICHOLAS FRED WEASLEY

      Lekko zmarszczyła czoło, ale puściła komentarz Notta mimo uszu na temat Reina. To nie tak, że profesor od Obrony Przed Czarną Magią jej się podobał. Wprost przeciwnie. Od pewnego incydentu po lekcji starała się go unikać jak ognia. Sprawiał, że czuła się okropnie niekomfortowo w jego towarzystwie, dlatego jego zajęcia przestały jej sprawiać taką przyjemność jak na początku.
Ucieszyła się kiedy tańce dobiegły końca. Już nie mogła się doczekać opuszczenia Wielkiej Sali i ruszenia na boisko, gdzie w końcu będzie mogła odetchnąć. Skinęła jedynie głową w kierunku Krukona, a gdy od niej się oddalił wyłapała jeszcze spojrzenie profesora skierowane wprost na nią. Znów to nieprzyjemne uczucie przebiegło po jej plecach, więc szybko odwróciła wzrok i jak najszybciej wyszła z pomieszczenia kierując się do lochów.
      Przebrała się w odpowiednie ubrania, zabrała swoją miotłę, a następnie ruszyła na boisko. Pogoda była w miarę w porządku. Na szczęście nie było zbyt silnego wiatru, ale powoli zachodzące słońce sprawiało, że zrobiło się nieco chłodniej. Owinęła się nieco bardziej zielono srebrnym szalikiem z trudem przechodząc przez ogromne zaspy. Naprawdę czy ten kretyn Hayes nie potrafił wykonać swojej roboty i pozbyć się tego głupiego śniegu?
       Z nietęgą miną dotarła w końcu na miejsce i przywitała się ze swoją drużyną. Kiedy byli w szatni podeszła do Zabiniego bardzo ciekawa czy jego plan zaproszenia Dumbledore wypalił.
         -I jak z tym naszym zakładem? Wygrałam czy przegrałam? – zapytała rozbawiona zakładając na swoje dłonie parę rękawiczek bez palców.
         -Po twojej minie stwierdzam, że marnie ci poszło. Swoją drogą to dlaczego właściwie Gwen? Nie masz dość przygód z tą dziewczyną? – dokładnie pamiętała jak przez Puchonkę stracili tyle punktów, że skończyli na ostatnim miejscu w Pucharze Domów. Nie wspominając już o tym, że Zacharius o mało co nie wyleciał ze szkoły.
       Kiedy wyszli na boisko dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym oczom. Grupka Gryfonów zbliżała się do nich razem ze swoimi miotłami.
        -A wy co tu robicie? – zapytała unosząc brew.
       Nicholas po przybyciu do swojego dormitorium przebrał się, a następnie chwycił swoją Kometę 1500 i ruszył wraz z kolegami na boisko. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zauważył wychodzących Ślizgonów. Tego im jeszcze brakowało. Stanął na przodzie swojej drużyny i ciężko westchnął nie chcąc wszczynać kłótni.
        -Mamy zaplanowany trening. A wy? – mruknął, choć tak naprawdę znał już odpowiedź.
        -To my mamy trening. Wam jest chyba on niepotrzebny skoro i tak jutro przegracie? – Florence uśmiechnęła się złośliwie, a pozostali Ślizgoni zachichotali   -Poza tym… Chyba i tak brakuje wam jednego zawodnika.
      Nick zmarszczył lekko brwi i zerknął do tyłu przez ramię przeliczając wszystkich obecnych. Faktycznie nigdzie nie było widać Lysandra. Bez obrońcy w drużynie jakikolwiek mecz wydawał się bez sensu. Jego wzrok znów przeniósł się na blondynkę, a następnie zerknął na zachodzące słońce.
       -Nie chcę się kłócić. Poczekamy aż skończycie – odparł, co nie spotkało się z przychylnością jego drużyny, ale w końcu odpuścili. Weszli więc na trybuny i postanowili poobserwować mecz. Weasley w tym czasie mógł też omówić z nimi jego strategię, choć nie był zadowolony z tego, że nie było z nimi Lysandra.
      Ślizgonka zerknęła jeszcze na drużynę przeciwników, ale nic nie powiedziała na temat tego, że będą obserwować ich trening. I tak była pewna tego, że to oni jutro zatriumfują na boisku. Wsiadła na miotłę, a następnie wzniosła się kilka metrów w górę uważnie obserwując zamknięte jeszcze pudełko. Miała zamiar pobić swój poprzedni rekord w złapaniu znicza. Kiedy tylko z pudełka wyleciały piłki ona skupiła uważnie swój wzrok. Śnieżnobiały śnieg nieco utrudniał jej widoczność ze względu na mocno odbijające się w nim słońce, ale po chwili zauważyła złotą kulkę przelatującą przed jej nosem. Ruszyła od razu starając się wymijać wszystkie napotkane na swojej drodze przeszkody włączając w to członów swojej drużyny oraz tłuczka. Znicz był już tylko kilkadziesiąt centymetrów od jej miotły, więc wyciągnęła rękę, drugą zaciskając mocniej na rękojeści. Nie minęła chwila, kiedy złota kulka znalazła się w jej dłoni.



GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

        Gwen uniosła lekko brwi, ale już nic nie powiedziała. Naprawdę zupełnie nie potrafiła rozgryźć tego chłopaka. W pewnej chwili nawet pokusiła się o zajrzenie do jego myśli, ale najwyraźniej jego umysł był mocno zakamuflowany więc zrezygnowała. Skinęła tylko głową i znów powrócili do tańca w kompletnym milczeniu. Ukłoniła się lekko, kiedy muzyka dobiegła końca i odprowadziła wzrokiem Zabiniego, który miała wrażenie, że w pośpiechu uciekł do wyjścia. Zrobiła kilka kroków w stronę drzwi wyjściowych w celu pójścia za nim i wyjaśnienia całej sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu. Może nawet chciała go zapytać czy wszystko z nim w porządku. Zaraz jednak się zatrzymała. Czy ona naprawdę chciała pakować się w jego towarzystwo po raz kolejny i po raz kolejny tego żałować?
        Przeczesała palcami włosy i westchnęła ciężko. W tłumie wyłapała wzrok swojego brata oraz Izzy Weasley i od razu jej myśli zajęła ta dwójka. Ciekawiło ją czy jej brat zaprosił dziewczynę na bal. Oczywiście wiedziała o tym, że Weasleówna była mocno zauroczona Nixem. Zresztą widać to było gołym okiem. Nic jednak mu nie mówiła mając nadzieję, że w końcu dziewczyna to zrobi. Podeszła do nich z lekkim uśmiechem na twarzy i poczochrała brata po włosach.
       -Cześć wam – przywitała się wesoło. Wiedziała też, że pewnie rudowłosa będzie miała coś do powiedzenia w kwestii utraty przez nią tylu punktów. Starała się jednak tę rozmowę przeciągnąć jak najdłużej i nie wysłuchiwać jaka to jest nieodpowiedzialna a przede wszystkim nie chciała się tłumaczyć z tego co zrobiła, a raczej czego nie zrobiła.
       -Jak tam ten egzamin z numerologii? Macie już przygotowane jakieś notatki? Izzy jestem pewna, że ty już pewnie wszystko wykułaś, co? Byłabym wdzięczna, gdybyś trochę pomogła Phoenixowi w tej kwestii – rzuciła szturchając lekko Puchona w ramię.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {24/09/22, 04:17 pm}

LUCY SKAMANDER

      Blondynka chodziła w tą i z powrotem czując jak mróz delikatnie szczypie w jej zaróżowione policzki. Już miała nadzieję, że chłopak zupełnie zapomniał o ich spotkaniu, ale po chwili dostrzegła go w oddali trzymającego swoją miotłę. Uśmiechnęła się lekko na przywitanie i uważnie mu się przyglądała. Oczywiście, że nie była gotowa. Miała wrażenie, że jej nogi już zupełnie stały się jak z waty widząc lewitującą miotłę.
        -Gotowa – powiedziała przez lekko zaciśnięte gardło.
Miała nadzieję jeszcze na jakiś krótki instruktaż teoretyczny. Co prawda pamiętała pierwszą lekcję z profesorem White’m ale już wtedy nie potrafiła sprawić aby miotła była jej kompletnie posłuszna.
         -Okej… - mruknęła pod nosem i podeszła bliżej swojej miotły. Przez chwilę zawahała się, ale w końcu przełożyła nogę i chwyciła mocno rękojeść. Poczuła się nieco dziwnie, kiedy Elijah usiadł za nią, ale postanowiła teraz o tym zbytnio nie myśleć. Jej stopy delikatnie oderwały się od ziemi i wzbili się kilka metrów w górę. Lucy nie miała zamiaru patrzeć jak duża wysokość znajduje się pod jej stopami. Mimo wszystko czuła się mocno niepewnie, a jej serce znacznie przyśpieszyło tempo bicia. Z jednej strony chciała się nauczyć latać ale z drugiej co jeśli znów coś pójdzie nie tak i skrzywdzi nie tylko siebie ale i Notta?
       Postanowiła jednak wziąć się w garść i na początku powoli ruszyła do przodu. Musiała przyznać, że całkiem nieźle jej szło. Nawet omijanie kilku przeszkód nie sprawiało jej tak dużego problemu. Do momentu, aż jej wzrok nie powędrował w dół. Widząc tak dużą odległość pomiędzy nimi a ziemią, aż zakręciło jej się w głowie. W pewnej chwili zupełnie straciła panowanie nad miotłą. Mocno podryfowali w dół i nim się obejrzeli wylądowali w jednej z zasp przy murach zamku.
      Krukonka jęknęła cicho i przekręciła się na plecy.
        -Elijah? – szybko się poderwała do siadu, a następnie nachyliła nad chłopakiem leżącym tuż obok niej.
         -Przepraszam. Wszystko w porządku? – spytała przejęta. Pomogła mu wstać i otrzepała się z resztek śniegu, który przyległ do jej płaszcza.
        -To chyba nie był najlepszy pomysł… Najwyraźniej miotła i ja nie jesteśmy sobie pisani – zażartowała słabo i podrapała się po policzku. Boże miała tylko nadzieję, że chłopak nie rozpowie tego co się właściwie tutaj stało.

LYSANDER SKAMANDER

      Lysander poczuł delikatny zawód, kiedy usłyszał odpowiedź Gryfonki. Z drugiej jednak strony cieszył się, że przynajmniej jego przyjaciel będzie miał z kim iść na bal. Uśmiechnął się w stronę Lany i lekko pokręcił głową.
        -Nie, no coś ty. Jest okej – powiedział śmiejąc się cicho.
       No trudno. Będzie musiał w takim razie szukać dalej szczęścia. Na koniec tańców ukłonił się, tak jak przystało, ale gdy podeszła do nich profesor McGonagall nieco się skrzywił. Kobieta wyraźnie zaznaczyła, że do balu bożonarodzeniowego mają jeszcze kilka dni, więc mają w tym czasie dzielnie ćwiczyć walca. Lys przewrócił tylko oczami w myślach stwierdzając, że skoro i tak nie znajdzie sobie towarzyszki to po co właściwie miałby się męczyć.
      Pożegnał się z Laną i jeszcze przez chwilę pokrążył po sali rozglądając się za Sabriną, którą postanowił poprosić jako kolejną. Niestety nigdzie jej nie dostrzegał. Zaczepił więc jej najlepszą przyjaciółkę Sonyę i zapytał czy może ją gdzieś widziała, a kiedy ta powiedziała, że jest na treningu quidditcha zupełnie zdębiał. Miał ochotę mocno trzasnąć się w czoło, kiedy uświadomił sobie, że zupełnie o tym zapomniał. Pędem ruszył do dormitorium i jak na złość Gruba Dama nie chciała go wpuścić opowiadając o jakiś bzdurach.
      W końcu kobieta z obrazu się ugięła i wpuściła go do pokoju wspólnego. Jak najszybciej przebrał się w odpowiedni strój o mało co nie przewracając się o swoją walizkę, a następnie chwycił Nimbusa 3000 i wyleciał na nim przez okno kierując się na boisko.
       Jakie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył na nim zielone barwy domu Salazara. Wylądował i nieco zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Czyżby przegapił trening Gryffindoru?
      -Skamander! Tutaj! – krzyknęła Sabrina wymachując do niego z trybun. Chłopak szybkim krokiem wbiegł po schodkach i w kilka chwil znalazł się przy swojej drużynie.
       -Przepraszam was za spóźnienie! Gruba Dama miała dziś nastrój na nudne opowieści i nie chciała mnie wpuścić do pokoju wspólnego! – tłumaczył się gorączkowo.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {24/09/22, 04:59 pm}

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              Uśmiechnął się z lekkim zawstydzeniem, słysząc jej komentarz. Z nim? Jaaasne. Nie zaprzeczał, miał sporo koleżanek, które go lubiły, ale na poziomie przyjacielskim.  Nie sądził, żeby któraś marzyła, aby pójść z nim na bal.
              - Serio? Ja osobiście jestem zaskoczony, że nikt nie zaprosił ciebie na bal. - odparł.
              Izzy to w końcu ładna, sympatyczna dziewczyna. Totalnie nie rozumiał z czego wynikał fakt, że praktycznie do ostatniej chwili przed balem wciąż nikt jej nie zaprosił. Ale to dobrze dla niego, nie? Mógł przyjść jak ten rycerz na białym rumaku i ją zaprosić. Czy coś w tym rodzaju.
              Nie krył lekkiego zdziwienia, gdy nagle dziewczyna się przewróciła w trakcie wykonywania obrotu. Stanął jak wryty, w pierwszej chwili nie bardzo rozumiejąc co się stało. Nim zdążył się otrząsnąć i pochylić, by pomóc jej wstać, zrobiła to sama. Zlekceważył jej słowa.
              - Kurde, Izzy, nic ci nie jest? - spytał, patrząc na nią nieco zmartwiony.
              Nieprzytomnie podążył spojrzeniem w kierunku, który puchonka wskazała ręką i utkwił wzrok w swojej siostrze. Gwen... GWEN! Wyprostował się, napinając plecy jak struna. Żeby tylko nie pytała o ten egzamin z numerolo- Spytała. Musiała spytać. Cholerna Gwen.
              Zaśmiał się krótko, pocierając kark dłonią i posłał Izzy spojrzenie, które miało oznaczać "współpracuj". Najpewniej nie zrozumiała, nie miała w zasadzie prawa zrozumieć, że rano nakłamał siostrze, żeby nie wściubiała nosa w nie swoje sprawy. Jego sprawy. Sercowe na dokładkę.
              - E tak. Zasadniczo to pożyczyłem już notatki od Izzy. Wiesz, jej są dokładniejsze od moich. - pokiwał głową z pełnym przekonaniem, co do prawdziwości swoich słów. Ułożył usta w lekki dzióbek. Czas zmienić temat. Let's goooo...! - Doszły do nas słuchy o wypadku na zaklęciach... Wszystko gra? Nic ci się nie stało? Nikt nie zginął? - wyrzucał z siebie pytania, jak armata pociski. Gołym okiem widać było, że zależy mu na zmianie tematu.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {24/09/22, 08:07 pm}

ISABELLE WEASLEY

      Isabelle uśmiechnęła się i lekko poklepała chłopaka po ramieniu.
      -Jest okej – zapewniła go, choć jej obolały tył mówił zupełnie co innego. Nigdy nie sądziła, że podłoga mogła być aż tak twarda. Najwyraźniej Gwen ich również zauważyła i postanowiła podejść i się przywitać. Rudowłosa już miała pytać o tamtej incydent przez który Puchoni stracili aż pięćdziesiąt punktów, ale zupełnie zbiła się z tropu słysząc o jakimś egzaminie z numerologii. Czy ona zapomniała, że mieli jakiś egzamin? Coś jej umknęło? Jeśli tak to musiała na pewno nadrobić wszystkie zaległości. W końcu nie chciała popsuć sobie wyrobionej jak dotąd średniej.
       -Egzamin? – rzuciła marszcząc brwi i zerkając na Nixa zdezorientowana. Widząc jednak jego minę chyba podłapała o co tu może chodzić.
       -Ah tak… Numerologia. Zrobię co w mojej mocy, aby Phoenix nie oblał – uśmiechnęła się i wzięła przyjaciela pod ramię dając mu znak, że ma zamiar go kryć.
      Na całe szczęście chłopak szybko podjął zmianę tematu, więc rudowłosa pokiwała głową przyglądając się uważnie jego siostrze.
      -Właśnie czy to prawda z tym wysadzeniem ławki? To za to Peabrook odebrała ci punkty? – zapytała zaciekawiona.
     Ich rozmowę przerwała sowa, która o mało co nie rozbiła się o wiszący żyrandol. Miała w dziobie dość sporą paczkę, którą zrzuciła pod ich nogi, zatoczyła się a następnie ledwo wylądowała. Izzy przewróciła oczami i podniosła paczkę czytając etykietę.
       -Um… Muszę skoczyć do dormitorium. Widzimy się później, dobra? – rzuciła i posłała im lekki uśmiech, a następnie wzięła jeszcze biedną sowę na ramię, aby nieco odpoczęła sobie od lotów i opuściła Wielką Salę.
      Kiedy dotarła do swojego pokoju wsunęła paczkę pod swoje łóżko. Sówka lekko trąciła jej policzek dziobem na co Isabelle się zaśmiała.
      -Co, głodny? Zaraz dostaniesz jakieś ziarenko – podrapała zwierzę po główce i ruszyła w stronę sowiarni. Prawdę mówiąc nie mogła już się doczekać samych świąt. Trochę żałowała, że w tym roku nie zobaczy się z rodziną, ale przynajmniej będzie miała na miejscu swoich przyjaciół.
      Wspięła się po schodach na wieżę zachodnią, a kiedy weszła do środka drgnęła widząc w środku Lanę.
     -Hej – rzuciła tylko przelotnie. Nie znały się zbyt dobrze. Wiedziała tylko, że dziewczyna jest córką profesora Longbottoma no i że przyjaźni się z jej kuzynem Nicholasem. Tak to szczerze powiedziawszy nie miały okazji aby się poznać.
      Wzięła z worka kilka ziarenek i nakarmiła swoją sowę. Następnie włożyła ją do jednej z wnęk w ścianie, aby odpoczęła po długiej podróży. Musiała przyznać, że było tu naprawdę zimno. Potarła swoje ramiona i zerknęła na Gryfonkę.
      -Chcesz się przeziębić? – spytała unosząc brew.
       -Tu jest z minus trzydzieści – dodała rozbawiona.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {24/09/22, 08:36 pm}

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

        Gwen zerknęła podejrzliwym wzrokiem to na Isabelle to na swojego brata, ale postanowiła porzucić temat. Wiedziała, że w razie czego Weasleówna jest mocnym poparciem Nixa. Naprawdę zupełnie nie wiedziała jak chłopak mógł nie zauważać tego co się wokół niego działo. Aż miała ochotę palnąć go w ten łeb, aby się obudził i powiedzieć mu o wszystkim, ale nie mogła. W każdym razie obiecała Isabelle, że tego nie zrobi.
       Skrzywiła się lekko słysząc pytania o jej poprzednie zajęcia.
        -Po prostu pomyliłam zaklęcia… W sali zrobiło się trochę dymu i musieliśmy się ewakuować, ale nikomu nic poważnego się nie stało – powiedziała pomijając temat jej zwichniętej kostki. No i oczywiście fakt, że to wcale nie ona była sprawcą tego całego zdarzenia.
       -Przepraszam. Mam nadzieję, że jakoś uda nam się nadrobić te punkty – mruknęła skruszona. Wiedziała, że te punkty dla innych znaczą bardzo wiele i że niektórzy mocno napracowali się, aby je zdobyć. Dlatego też sama postanowiła przez te kilka dni nieco bardziej się starać na przyszłych zajęciach.
       Odsunęła się, kiedy jakaś paczka o mało co nie spadła jej na głowę. Sowa Isabelle najwyraźniej zmęczyła się targaniem jej i o mało co nie wyzionęła ducha. Spojrzała na nią z politowaniem i pożegnała się z Izzy, która opuściła salę w pośpiechu.
        -Chodź. Przejdziemy się i pogadamy – rzuciła w kierunku brata, chwyciła go pod ramię i również ruszyli w kierunku wyjścia.
      -Rozumiem, że ty i Izzy idziecie razem na bal? – spytała zaciekawiona ale i również z lekka podekscytowana. Może powinna pobawić się w swatkę i nieco nakierować Nixa na właściwe tory.
      -Lubisz ją, prawda? Jest ładna i sympatyczna no i super mądra. Pasowalibyście do siebie – wypaliła w końcu i lekko trąciła ramieniem brata. Już nie mogła być bardziej dosadna. Miała nadzieję, że jej brat się nieco obudzi i zobaczy kogo właściwie miał przy sobie tyle lat.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {25/09/22, 06:14 pm}

Elijah Nott


Elijah musiałby być ślepy, aby nie widzieć z jaką trudnością przychodziło dziewczynie latanie. Mówiła wyraźnie przez zaciśnięte gardło, wahała się zanim wsiadła na czarodziejski środek lokomocji. Oczywiście, ze widział to wszystko, ale niczego nie komentował. Nie zachęcał, ani też nie zniechęcał. Nie chciał  jej w żaden sposób .Po prostu stał i czekał, aż Lucy sama podejmie decyzje.
Kiedy wzbijali się w powietrze był przygotowany na to, aby w każdym momencie przejąć sterowanie nad miotłą. Zaniepokojony tym, że dziewczyna może wznieś się zbyt wysoko  bądź stracić panowanie nad przedmiotem. Blondynce szło jednak znaczenie lepiej niż się spodziewał, do tego stopnia, że zwątpił czy ta lekcja w ogóle jest jej potrzebna.
- Nieźle. - Rzucił, gdy Skamander udało się ominąć pierwsza przeszkodę. Zdekoncentrował się, jego wzrok padł na stadion quidditcha, z oddali widać było co jakiś czas przelatujących nad nim postacie. Najwidoczniej trening gryfonów zdążył się już zacząć. Poczuł szarpnięcie, zaczęli szybować w dół. Niemal od razu złapał za sterowny trzon miotły starając się nakierować lot na właściwy tor. Właśnie w tym momencie zrozumiał, że popełnił błąd wybierając ją zamiast swojego  Varápidos. Model należący do dziewczyny nie reagował tak szybko jak jego miotła wyścigowa oraz nie był ani w jeden trzeciej tak zwroty jak jego. Jedynie co mu się udało to spowolnić lot i zamiast pikować prosto w ziemie, nieco pod skosem zlecieli prosto w zaspę.
Leżąc w śniegu zastanawiał się czy ilość wypadków, które przydarzyły mu się tego dnia osiągnęły już apogeum czy może zginie po drodze do wieży Ravenclaw. Najpierw epizod z Stevenem podczas lekcji z Peabrook, później stąpająca mu po palcach Florence, a teraz to.  Dziewczyna podniosła się do siadu, mówiła coś do niego. Nie słuchał, jedynie patrzył na nią. Po chwili zaczął się śmiać. Szczerze śmiać. Zakrył twarz dłońmi, wciąż leżąc na śniegu i chichrając się  w najlepsze. Miał szczerze dość tego dnia.
- Chyba problem nie jest w samym lataniu, ale w wysokości. - Odezwał się, gdy już opanował swój wybuch wesołości. Podniósł się z ziemi. Podał Lucy rękę pomagając jej wstać. Kilkoma sprawnymi ruchami różdżki oczyścił ich ubranie ze śniegu, a następnie wysuszył je z wilgotnych plam. - Zrobimy to jednak inaczej
- Chodź, tym razem ja będę sterować. - Odezwał biorąc swoja miotłę z ławki na której ją zostawił. - Uwierz znam się na tym. - Tym razem ją zachęcił.
Wznieśli się po raz drugi tego dnia, gdy byli kilkadziesiąt stóp w górze kazał dziewczynie spojrzeć w dół. Pod nimi roztaczał się widok na oświetlone w promieniach zachodzącego słońca zamkowe błonia oraz zamarznięte jezioro.
- Jest w porządku? - Spytał kontrolnie. - Widzisz panuje na tym, nic nam się nie stanie. -Prowizorycznie ją uspokoił.
Przez chwile latali po okolicy, chłopak nie wykonywał przez ten czas żadnych gwałtownych ruchów i utrzymywał ich na tej samej wysokości. Poinformował Skamander, że powoli zaczną się obniżać.
-Spróbujesz kiedyś drugi raz? - Spytał, gdy wylądowali na ziemi.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {26/09/22, 08:29 am}

NICHOLAS FRED WEASLEY

     Nick przedstawił drużynie plan, co jakiś czas kątem oka zerkając na drużynę Slytherinu. Cóż wbrew tego co myślał o Ślizgonach ich gra była całkiem niezła. Wyglądali na naprawdę zgranych, a co najważniejsze ich ruchy były wyjątkowo szybkie.
     -Czy to Lysander? – usłyszał głos Sabriny Cameron wskazując na lecącego na miotle Gryfona. Najwyraźniej chłopak był nieco zdezorientowany nie widząc swojej drużyny na boisku, więc dziewczyna szybko pomachała w jego kierunku dając mu znak, gdzie powinien się udać.
     -Ostatnio ta kobieta w ogóle ma jakieś dziwne nastroje na opowieści – mruknął Nicholas w rozbawieniu słysząc o Grubej Damie. Kilka dni temu też nie chciała go wpuścić do pokoju wspólnego i zanudzała go opowieściami o swoich byłych.
     -W czasie kiedy czekamy, aż Ślizgoni skończą swój trening mam dla was kilka wskazówek, które moglibyśmy wykorzystać w jutrzejszym meczu. Adam, Hope i ja będziemy starali się utrzymać pozycję klucza i przekazywać kafla pomiędzy sobą. Jeśli jeden z nas nie zdoła utrzymać pozycji wtedy pozostała dwójka nadal pozostaje w grze. Pałkarze starają się trzymać kafla na połowie przeciwnika, a obrońca – zerknął na Lysandra -Staraj się nie dryfować tylko w jednym miejscu. Nie wiadomo z której strony może nadlecieć ścigający przeciwników, dlatego miej oczy dookoła głowy.
     Kiedy w końcu była ich kolej opuścili trybuny i zeszli na boisko. Wymienili jeszcze z członkami domu węża chłodne spojrzenia, a następnie odebrali od nich skrzynkę ze znajdującymi się w środku piłkami. Na znak Nicka skrzynka została otworzona, a on skupił się na wrzuceniu kafla do bramki. Zastosowali jego taktykę, która dość dobrze się sprawdziła, choć zagrywali na dwóch, a Hope próbowała im odebrać piłkę. Zdobyli kilka bramek, a po skończonym treningu wszyscy przybili sobie piątki.
     -Dobra robota. Jutro ich rozniesiemy – powiedział wesoło Weasley, a następnie skierowali się do szkoły. Słońce już niemalże zaszło pokrywając błonia zupełną ciemnością oświetlane tylko przez światło wydobywające się z okien zamku.
     Nicholas był wykończony, ale pozytywnie. Wiedział, że taki trening jest dobry na sen, choć nie wiedział czy nie będzie się zbyt stresował jutrzejszym meczem i czy uda mu się zasnąć.
     Na szczęście Gruba Dama nie miała już ochoty na kolejne opowieści i od razu wpuściła go do pokoju wspólnego. Chłopak rozejrzał się jeszcze w poszukiwaniu Lany chcąc jeszcze przez chwilę porozmawiać z nią na temat nadchodzącego balu, ale nigdzie jej nie widział. Zapukał nawet do jej pokoju, jednak jej współlokatorki powiedziały, że jeszcze nie wróciła. Zmarszczył lekko brwi, ale podziękował za informację i udał się do swojego dormitorium. Tam przebrał się, a następnie wrócił do pokoju wspólnego i opadł na kanapę przy kominku. Przyjemne ciepło rozgrzało jego zimne policzki i sprawiło, że chwilę później po prostu zasnął.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {26/09/22, 09:28 am}

LYSANDER SKAMANDER
i
LUCY SKAMANDER

       Chłopak kiwał głową ze zrozumieniem uważnie słuchając strategii Nicka. Miał przeczucie, że spełni się ona w jutrzejszym meczu. Popatrzył na schodzących z boiska Ślizgonów i już nie mógł się doczekać, aż dosiądzie swojej miotły i pokaże na co go stać.
Po rozpoczęciu meczu starał się jak umiał obronić każdego kafla lecącego w jego kierunku. Przez chwilę nieco się rozproszył, kiedy zobaczył kilkanaście metrów dalej jakąś parę lecącą na miotle i przepuścił bramkę. Postanowił się jednak nie rozpraszać i skupił się już do końca treningu na grze.
       Kiedy już trening dobiegł końca, a Gryfoni zaczęli się rozchodzić zaczepił po drodze Sabrinę pytając ją o pójście z nim na bal.
       -Przykro mi Lysander… Jesteś słodki i w ogóle ale… Nie mogę – dziewczyna poklepała go lekko po ramieniu, a Gryfon tylko lekko pokiwał głową. Nie mógł uwierzyć, że to już druga dziewczyna tego dnia daje mu kosza. Co było z nim nie tak? Obszedł jeszcze boisko, aby nieco ochłonąć, a kiedy znalazł się na placu treningowym, aż nie mógł uwierzyć własnym oczom widząc swoją siostrę w towarzystwie Elijah Notta.

       Blondynka popatrzyła na niego nieco zdezorientowana jego nagłym napadem śmiechu. Nie za bardzo wiedziała jak ma na to zareagować, ale mogła z tego wywnioskować, że całe szczęście, nic mu nie było. Na samą myśl o kolejnym locie zrobiło jej się nieco niedobrze. Zerknęła niepewnie na miotłę chłopaka zastanawiając się czy to na pewno jest dobry pomysł. W końcu jeszcze chwilę temu mieli nieprzyjemną styczność z śniegową zaspą. Przekonało ją jednak to, że to tym razem Elijah będzie kierował. Zajęła więc miejsce za nim i objęła go rękoma w pasie. Wzięła głęboki wdech, kiedy unieśli się ponad ziemię, a gdy popatrzyła w dół na polecenie Krukona momentalnie go wstrzymała, a jej ręce mimowolnie ciaśniej objęły jego pas.
       -Mhm… - wymruczała cicho, choć musiała przyznać, że widok był niesamowity. Promienie słońca lekko otaczały jeszcze kilka obszarów błoni sprawiając, że kryształki lodu mieniły się delikatnym blaskiem. Uśmiechnęła się lekko odkrywając zupełnie nowe oblicze zimy.
       Kiedy wylądowali poczuła może i lekki niedosyt tego wszystkiego, ale później jednak stwierdziła, że na dzisiaj starczy tych wrażeń.
       -Spróbuję. Będę ci dawała znać – powiedziała pocierając lekko swoje dłonie. Co jak co ale spędzili na zewnątrz dość sporo czasu i zaklęcie rozgrzewające chyba powoli przestawało działać.
       -Pomyślałam, że może w tym tygodniu odpuścimy sobie nasze korepetycje z Zielarstwa. Tobie naprawdę dobrze idzie, a w końcu idą święta. Chyba nic się nie stanie jak ominiemy jedną lekcję – rzuciła zabierając swoją miotłę z ławki.
        -Lucy? Co tu robisz? – usłyszała znajomy głos swojego brata i aż się spięła, kiedy faktycznie zobaczyła go kilka kroków przed sobą. Przygryzła nerwowo dolną wargę starając się wymyślić w głowie jakąś wymówkę, ale widząc jego wymowny wzrok skierowany na jej miotłę stwierdziła, że chyba nie ma sensu tego ukrywać.
       -Poprosiłam Elijah żeby udzielił mi lekcji latania. Wiesz, że nie za dobrze sobie radzę z miotłą i chciałam się nieco przemóc…
        -I poprosiłaś jego? – Lysander spojrzał wymownie na Notta i założył ręce na piersi.
       Blondynka westchnęła cicho i potarła czoło spodziewając się, że właśnie tak jej brat zareaguje. Nie chciała jednak mieszać do tego Krukona więc odwróciła się do niego i ze słabym uśmiechem powiedziała.
       -Dzięki za dzisiejszą lekcję. Zostawisz mnie z moim bratem na osobności?
       Kiedy tylko Krukon się oddalił, Lucy popatrzyła na Lysandra uważnie. Gdyby jego spojrzenie mogło płonąć z pewnością byłaby z niej teraz kupka popiołu.
       -Lys uspokój się proszę. To tylko lekcja. Nie masz powodów żeby się złościć…
        -Jesteś pewna? Musiałaś wybrać akurat jego? Nie mogłaś poprosić mnie o to abym ci pomógł? Na litość Lu jestem w drużynie quidditcha i jestem twoim bratem! A zamiast mnie wybrałaś dzieciaka Śmierciożercy?
        -Uważaj na słowa Lysander. Elijah nie jest swoim ojcem. Nie pamiętasz co mówiła mama? Nigdy nie wolno oceniać kogoś na podstawie czynów jego rodziców…
        -Mam w nosie to co mówiła mama! Obracasz się w złym towarzystwie Lucy! Najpierw Steven Weasley, a teraz Nott? Nie widzisz, że oni ciągną cię na dno? Mogłabyś być tak samo popularna jak ja, gdybyś chciała. Zamiast tego wolisz siedzieć w kącie i czytać te głupie książki myśląc, że jesteś niewidzialna. Zgadnij, co? Wszyscy cię widzą! I wszyscy myślą, że jesteś taką samą dziwaczką jak Weasley! Nie wiesz jak przezywali mamę, kiedy ona uczęszczała do Hogwartu? Pomyluna! Ciebie też będą tak niedługo nazywać jeśli w końcu się nie zmienisz! A co najgorsze twoja reputacja powoli też przechodzi na mnie, bo żadna dziewczyna nie chce iść ze mną na bal! To przez to, że jesteś taka beznadziejna!
        Te słowa uderzyły dziewczynę zbyt mocno, żeby mogła od razu odpowiedzieć. Uchyliła tylko usta, ale zaraz je zamknęła czując jak łzy napływają jej do oczu. Starała się jednak nie pokazywać tego jak bardzo to co Lysander powiedział ją zraniło. Wzięła głęboki wdech, a następnie zrobiła krok w jego stronę i popatrzyła mu prosto w oczy.
        -W takim razie możesz się pochwalić, że nie masz już siostry – powiedziała czując lekkie drżenie w głosie. Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła do zamku. Powstrzymywała łzy przez całą drogę do wieży Ravenclawu, a gdy znalazła się w pokoju wspólnym, machnęła różdżką na swoje zimowe ubrania, aby znalazły się wraz z miotłą w jej pokoju, opadła na kanapę podciągając nogi pod brodę i pozwoliła łzom spłynąć po jej policzkach.
       Lysander w tym czasie ciężko westchnął i potarł powieki. W głębi siebie oczywiście wiedział, że przesadził. Nie powinien mówić takich rzeczy i nie wiedział dlaczego właściwie te wszystkie słowa wypłynęły z jego ust. Postanowił jednak dziś odpuścić kolejną rozmowę z siostrą i sam skierował się do dormitorium Gryfonów.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {26/09/22, 10:52 am}

S t e v e n        W e a s l e y


              Z ulgą przyjął fakt zakończenia lekcji tańca. Niepotrzebna udręka. Ktoś mógłby najpierw spytać, czy wszyscy zamierzają się udać na ten durny bal.
              Steven w pierwszej kolejności udał się do biblioteki w poszukiwaniu książki potrzebnej mu do napisania zadanego eseju z mugoloznawstwa. Ledwie otworzył drzwi, a znalazł się w innym świecie. Otulił go znajomy zapach kurzu i starych ksiąg, nieco podduszając, przywodząc mu na myśl spanie z kołdrą naciągniętą na głowę. Przywitał się cicho z bibliotekarką i zaszył się między regałami. Cisza, spokój, tylko on i stosy książek gotowych przyjąć go w swe objęcia, jak matka dziecko. Jeśli istniało jakieś miejsce, w którym czuł się bezpieczny, to była to właśnie biblioteka. Nie ważne kto miał ochotę z niego zadrwić, mało komu chciało się szukać go w bibliotece. Mógł siedzieć tu wiele godzin sam albo którymś z jego nielicznych przyjaciół. I był szczęśliwy.
              Bez trudu odnalazł potrzebną mu książkę. Przekartkował ją na szybko, upewniając się, że to konkretnie ta pozycja, której poszukiwał. Pokiwał głową, zamknął tomiszcze i wcisnął je pod pachę. Miał od razu się wycofać, ale jeszcze zatrzymał się przy półce z mugolskimi powieściami. Przejechał wzrokiem po półce z kryminałami. W oczy rzucił mu się mocno sfatygowany egzemplarz w twardej oprawie z lekko wytartym napisem "Zostań przy mnie". Nazwisko autora było praktycznie nie do odczytania, ale stało między pozycjami pisarza, którego całkiem lubił, więc założył, że to jego twór. Uniósł rękę i ściągnął książkę z półki. Obejrzał okładkę, a następnie przeczytał opis z tyłu. Nie czytał tego. Brzmiało całkiem ciekawie. Zerknął przez okno na pozycję słońca. Było jeszcze wcześnie. Może przeczytać jeden rozdział, żeby ocenić czy jest szansa, że mu się spodoba i czy jest sens wypożyczania. Usiadł na podłodze, opierając się plecami o regał. Torbę położył obok, razem z podręcznikiem, a kryminał oparł na swoich kolanach.
              Jeden rozdział zamienił się w trzy. Dopiero gdy zobaczył u góry strony tłusty napis "Rozdział czwarty" przypomniał sobie, że miał do zrobienia coś jeszcze. Z westchnieniem zamknął powieść, mając nadzieję, że nie zapomni, w którym momencie skończył. Zebrał się z podłogi, otrzepał tył mundurka z kurzu i skierował się do stanowiska bibliotekarki, aby zgłosić wypożyczenie książek. Kiedy opuścił swoją oazę na korytarzu nie znalazł kompletnie nikogo. O tej porze mało osób zachodzi w tą okolicę. Skierował się do wieży Ravenclawu, nieco niechętnie. Miał świadomość, że pewnie ktoś zechce z nim "porozmawiać" o incydencie z pierwszej lekcji albo nawiązać do jego miernych umiejętności tanecznych, ale odczuwał dziwną pociechę w dodatkowym ciężarze w torbie. Przyjemne uczucie.
              - Stevie! - zwolnił kroku, słysząc piskliwy dziewczęcy głosik, który go nawoływał.
              Obrócił się i zobaczył biegnącą w jego stronę Lily Potter. W ramionach ściskała ciężki podręcznik od historii magii oraz czysty zwój pergaminu. Przystanął, czekając, aż mała Gryfonka go dogoni. Złapała oddech i odgarnęła rudy kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na niego, zadzierając głowę do góry i uśmiechnęła się.
              - Cześć, Stevie!
              - Cześć, Lily. - odpowiedział, mimowolnie odwzajemniając jej uśmiech. Było w niej coś zaraźliwego. Widziałeś jej radość i też czułeś się jakiś radośniejszy - Coś się stało? - spytał.
              Pokręciła energicznie głową.
              - Potrzebuję pomocy z wypracowaniem z historii magii! - otworzył już usta, żeby powiedzieć, że Albus na pewno jej pomoże, ale nie zdążył - Al nie ma teraz czasu, a James jest za głupi. - tu się zgodzę, pomyślał Steven, pamiętając, że jego kuzyn może i sympatyczny, ale szczególnie rozgarnięty to nie był - Powiedział, żebym poprosiła ciebie o pomoc! - z wrażenia, aż rozchylił usta.  James... polecił go siostrze...? - Mówi, że pomogłeś mu nie oblać tego przedmiotu na trzecim roku i że tłumaczysz lepiej niż profesor!
              Steven miał ochotę odeprzeć, że pomógł kuzynowi tylko dlatego, że Molly go zmusiła, ale patrząc w te wielkie, brązowe oczy pełne nadziei, że jej pomoże... Po prostu nie mógł. Westchnął i skinął głową.
              - Jaki temat?
              Już po chwili siedzieli pod ścianą jednego z bocznych korytarzy. Steven położył na ziemi swoją wierzchnią część mundurka, aby nie musieli siedzieć na zimnej posadce. Lily podała mu podręcznik otwarty na rozdziale, który był tematem jej zadania domowego. Krukon rzucił tylko okiem na tytuł i pokiwał głową. Założyciele Hogwartu. Prościzna.
              - Mam napisać o Gryffindorze.
              - Binns obniżył standardy od mojego pierwszego roku. - stwierdził z rozbawieniem - My pisaliśmy o wszystkich czterech założycielach. - podał jej jeden ze swoich podręczników, aby posłużył jej za podkładkę do pisania i cicho zaczął jej dyktować wstęp.
              Napisali pierwszy akapit i Steven spytał kuzynkę, co sama wie o założycielu szkoły. Coś tam dopowiadał, coś poprawiał. Nie zamierzał jej dyktować całej pracy. Była bystrą dziewczynką, po prostu potrzebowała drobnej pomocy.
              Podniósł głowę, słysząc czyjeś kroki. Był to Eli z miotłą w ręku.
              - Cześć Eli. - wypalił bez zastanowienia.
              Lily podniosła głowę tak gwałtownie, że rude włosy podskoczyły jej zabawnie. Uśmiechnęła się do kolegi kuzyna.
              - Hej! - raczej nie wiedziała kim jest, ale przecież nie przeszkadzało jej to w przywitaniu się, nie? - Jestem Lily! Steven pomaga mi w eseju!
              Steven wzruszył ramieniem, patrząc na przyjaciela z miną "jakoś tak wyszło".
              - Chcesz się przysiąść? - spytał, przysuwając się bliżej dziewczynki i robiąc miejsce dla przyjaciela.


P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              Posłał Izzy delikatny uśmiech, wdzięczny za to, że zdecydowała się go kryć. Później będzie musiał jej podziękować i się jakoś odwdzięczyć!
              Odruchowo zajrzał dziewczynie przez ramię, chcąc rzucić okiem na etykietę na jej paczce, ale właściwie nie zdążył nic odczytać. Pokiwał głową.
              - Jasne! Do zobaczenia później! - pożegnał ją z uśmiechem.
              Zerknął na siostrę i pokiwał głową, pozwalając jej pociągnąć się na ten cały spacer. Nie był szczególnie chętny na rozmowy z Gwen. Kochał ją, ale czasem tak go męczyła ta jej nadopiekuńczość i... to wszystko. Chciałby, żeby dała mu żyć własnym życiem i skupiła się na swoim. Znalazłaby sobie przyjaciół... Którzy nie są namalowani albo duchami.
              Zmarszczył brwi, zerkając na nią podejrzliwie.
              - Tak, idziemy razem, ale... Skąd wiesz? - spytał. Jeszcze nie zdążył się nikomu pochwalić, a ich rozmowę, gdy zapraszał Isabelle na bal, słyszał jedynie Lysander.
              Mruknął z niezadowoleniem i pomasował bok, w który uderzyła go z łokcia siostra. Odsunął się od niej, krzywiąc się. Przyjrzał się jej trochę jak szurniętej.
              - Kurde, Gwen, lizałaś jakieś podejrzane grzyby czy jak? - potrząsnął głową - Co cię napadło? - zacisnął usta w wąską linię, starając się nie rzucić w siostrę jakimś nieprzyjemnym słowem.
              Ludzie myśleli, że Phoenix jest głupi i nie widzi, co się wokół niego dzieje, nie widzi, co czują i myślą inni. Ale on widział. Wiedział więcej, niż jego najbliżsi sądzą. Czasami po prostu wolał udać, że jest inaczej, niż żeby miał skrzywdzić kogoś, kogo lubi.
              - Bez urazy, Gwen, widzę do czego zmierzasz, ale może nim zaczniesz bawić się w moją swatkę, sama byś sobie kogoś znalazła? - uniósł brwi, wykrzywiając twarz w zdenerwowaniu - Pozwól, że ja sam zajmę się moim życiem uczuciowym i sam ocenię do kogo pasuję lub nie. Ty możesz być z kim chcesz. W przeciwieństwie do niektórych, ja nie czuję potrzeby narzucania mojej siostrze, co powinna lub nie.
              Obrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku.
              - Cześć. - rzucił jeszcze do siostry, nie patrząc na nią.
              Phoenix, zrób to. Phoenix, tak nie wypada. Phoenix, powinieneś to.
              A, walcie się wszyscy! Nienawidził, kiedy rodzice i siostra wtrącali się w jego życie. A może on nie chce tego, co oni? A może on chciałby żyć po swojemu? Tak jak wuj Aberfoth? To taka głupota. Robić coś, bo tak należy.
              Zszedł do lochów z zamiarem wrócenia do dormitorium.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {27/09/22, 02:04 pm}

Elijah Nott



             Widział z oddali, że zbliża się do nich Lysander. Nie wziął tego za złego omenu. Brat idzie przywitać się z siostrą. Jednak chwile później, wzrok blondyna oraz sposób w jaki Lucy zareagowała słysząc jego głos, jasno dało znać, że coś tu nie gra. Pożałował nie zwrócił uwagi koleżanki na nadchodzącego gryfona. Miałaby kilka chwili na to, aby  przygotować się na konfrontację.
             Uniósł brwi w odpowiedzi na spojrzenie jakie posłał mu Skamander, ale nie odezwał się, mimo że go kusiło. Nie zamierzał również brać udział w sprzeczce rodzeństwa, chciał ich zostawić samych zanim jeszcze poprosiła o to Lucy. Pożegnał się skinieniem głowy, posłał Lysandrowi przeciągłe spojrzenie i odszedł.  
             Na zamkowych błoniach oprócz ich trójki nie było żywej duszy, dzięki panującej wokół ciszy, mimo oddali, zdołał dosłyszeć słowo śmierciożerca, które padło z ust chłopaka. Nie zatrzymał się, nie odwrócił, nie zareagował, jak gdyby nigdy nic wszedł do zamku.
             W ciągu tego dnia wydarzyło się wiele rzeczy, których się nie spodziewał. Kolejną z nich był widok Stevena siedzącego na korytarzu wraz z pierwszoroczną Lily Potter. Czy przypadkiem parę godzin nie mówił mu, że dziewczynka się go boi?
Przystanął przy nich. Zmarszczył brwi rozbrojony otwartością mniejszego z rudzielców. Spojrzał pytająco na przyjaciela.
             - Wiem. - Odparł zaczepnie w kierunku małej gryfonki. - Wszyscy znają dzieci słynnego Harry'ego Pottera. - Oparł miotłę o ścianę i opadł na miejsce obok Stevena. - Elijah. - Przedstawił się.
             Lily wysunęła chudą znad pergaminu spoglądając na jego model Varápidos.
             - Czy na tym lata reprezentacja Brazylii? - Spytała.
             - Mhmm…- Potwierdził przymykając oczy. Był zmęczony. - Jak dostaniesz W z eseju to pozwolę ci się na niej przelecieć… Obudź mnie jak skończycie. - Dodał zwracając się do Weasleya.
             Kilka minut siedział z zamkniętymi powiekami i głową opartą o kamienną ścianę słuchając jak Steven cierpliwie tłumaczy i poprawia dziewczynkę, chociaż sprawiał takie wrażenie nie zasnął. Coś nie dawało mu spokoju.
             Skamander chyba nazwał mnie śmierciożercą. - Wymruczał, spojrzał zmęczony na przyjaciela, a następnie odwrócił wzrok dając tym niewerbalny znak, aby kontynuował z gryfonką jej esej.
             Na dworze zdążyło się już całkowicie ściemnić nim Steven i Lily skończyli odrabiać pracę dziewczynki. Eli cierpliwie czekał na przyjaciela.
             - Jak tam tańce? Tym razem nic nie wybuchło? - Zagaił, gdy pożegnali się już z gryfonką. Wracali ramie w ramie do wieży Ravenclaw. - Ja chyba podpadłem Reinowi…- Dodał przypominając sobie dziwny wzrok profesora od Obrony Przed Czarną Magią. - I popadnę jeszcze bardziej kiedy zaproszę Malfoy na bal.  
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {27/09/22, 08:20 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Przez jego ciało przeszło przyjemne ciepło, gdy Eli usiadł obok. Widząc jego przymknięte oczy uznał, że poszedł spać, więc ściszył nieco głos, pomagając kuzynce z esejem. Kompletnie nie spodziewał się, że będzie miał coś jeszcze do powiedzenia. Spojrzał na niego zaskoczony. Przełknął ślinę i kontynuował wypowiedź, którą przyjaciel mu przerwał. Lily przez chwilę wyglądała na nieco rozproszoną, ale w końcu skupiła się na pisaniu.
              Godzinę później pożegnali się z Gryfonką i ruszyli do swojego dormitorium. Steven przewiesił sobie pelerynę przez ramię i podciągnął rękawy swetra do ramion, czując, że jest mu trochę gorąco. Przez cały dzień było mu zimno, ale wystarczyła godzina między Nottem a małą Potter i nagle było mu za ciepło. Niesamowite!
              Zerknął na przyjaciela i poczuł ukucie w piersi, gdy zażartował z wybuchu. Wiedział, że to on wysadził ławkę? Odruchowo uniósł lewy nadgarstek, żeby się podrapać dla rozładowania stresu i uświadomił sobie, że po podwinięciu swetra, widać blizny. To go skutecznie ostudziło i znów zrobiło mu się zimno. Naciągnął rękawy i wcisnął dłonie do kieszeni.
              - Tak? - mruknął nieprzytomnie. Zmarszczył brwi, łącząc wątki. A raczej, próbując - Ale... Co? Czemu? Co ma jedno do drugiego? - spojrzał na niego zaskoczony.
              Stanęli przed wejściem do Wieży Krukonów. Strzegący go portret zadał im zagadkę, a Weasley niemal bez większego namysłu podał odpowiedź, dzięki czemu mogli wejść do środka. Po wkroczeniu do pokoju wspólnego, Steven poczuł na sobie kilka spojrzeń, ale zignorował je. Jest teraz z Elim. Przy nim rzadziej się go czepiano, a nawet jeśli już, rudzielec czuł się na tyle pewnie w jego towarzystwie, że mógł przejść obok tego obojętnie. Ruszyli do dormitorium.
              - Co ma Rein do tego kto z kim się umawia, co? - rzucił swoją torbę na podłogę przy swoim łóżku. Pelerynę i sweter przerzucił przez ramę mebla, po czym usiadł na materacu, zdejmując buty. Wciągnął nogi na łóżko i usiadł po turecku.
              Sięgnął do szafki nocnej, otworzył szufladę i wyjął z niej paczkę fasolek wszystkich smaków. Wsunął jedną do ust i podsunął resztę kumplowi, oferując by się poczęstował.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {28/09/22, 04:38 pm}

Elijah Nott


             
Elijah nie zwrócił większej uwagi na krukonów kłębiących się w pokoju wspólnym. W jednym z kątów stali Sammy i Charlie, pałkarze  Ravenclaw,  wesoło zawołali Notta do siebie, lecz te zbył ich jedynie machnięciem ręki. Dobrze zdawał sobie sprawę, że koledzy albo zamierzając nawiązać do jego tańca z Florence Malfoy,  albo do tego jak na środku Wielkiej Sali Lucy zakropiła mu oczy. Nie chciało mu się teraz tego słuchać, może jutro zbierze się w sobie, aby znieść ich dziecinne docinki. Tak, jutro też będzie dzień.
-]Właśnie, nie wiem. - Odpowiedział chowając swoją miotłę pod łóżko. - Coś jest dziwnego miedzy profesorem Reinem i Flo. Zaciekawiło mnie to. - Odpowiedział rozbierając z zimowych ubrań. - Jakbyś widział jak dziwnie się na nas patrzył podczas tańca, szczególnie na nią. - Usiadł na łóżku siłując się ze zdjęciem ciemnobrązowych traperów. - Zresztą pewnie zobaczysz ten wzrok jutro na obronie... Albo spektakularną odmowe Malfoy, a wtedy na pewno któraś ze ślizgonek opisze to swojej matce, ta powie koleżanka i wieści łańcuszkiem trafią do mojej, poudaję przez chwile złamane serce, więc przestanie na jakiś czas suszyć mi głowę, abym zadawał się z odpowiednim towarzystwem.
W skarpetkach podszedł do łóżka przyjaciela, oparł się o drewniany filar podtrzymujący baldachim i sięgnął po ofiarowane mu łakocie
- Zbliżę się do Flo i może zaspokaja swoją ciekawość lub uwolnię się na jakiś czas od narzekań matki. W obu przypadkach coś wygram. - Dodał. Wsunął do ust fasolek. Skrzywił się, czując smak niesamowicie kwaśnej cytryny. Przeżuł je i połknął. Po dzisiejszym dniu pełnym nieszczęść powinien się cieszyć, że nie trafił mu się wymiociny bądź woskowina uszna. - No i Malfoy jest bezpieczną opcją. Nikt nie będzie musiał niczego słu...- Przerwał, gdy do dormitorium wpadł jeden z ich współlokatorów. Zacky, był naprawdę spoko kumplem, ale nie miał ochoty kontynuować przy nim rozmowy. Spojrzał jedynie wymownie na Stevana i wzruszył ramionami.
- O siema, słyszałem że próbowałeś oślepić Elijah'e. - Zawołał na wejściu Zacharius.
Eli parsknął rozbawiony i kręcąc głową wrócił na swoje łóżko. Resztę wieczoru spędził wraz z kolegami w dormitorium. Rozmawiali o przesadzonej reakcji Peabrook na wybuchł, o tym, że połowa szkoły wie kto naprawdę jest za niego odpowiedzialny oraz o dziwnej szlachetności Dumbledore.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {29/09/22, 07:58 pm}

Zacharius Zabini

        Minę miał niespecjalną, kiedy zmierzał do szatni obok boiska. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażał. Nie byłby jednak Zackiem Zabinim, gdyby odpuścił w tamtym momencie. Żaden koniec, o nie. Prawdziwy sukces osiąga się małymi kroczkami. Chociaż kto wie czy można to było nazwać zwycięstwem? Porządnie się zawziął. Co do tego nie można mieć wątpliwości.
        Wcześniej okłamał Gwen. Stanowczo zrobił to również dla niej, lecz nie w ten altruistyczny sposób. Chciał ją po prostu ,,mieć’’. W pewnym sensie wiedział, że działa oraz myśli nie w porządku, ale kto powiedział, iż pragnął szlachetności? To dobre dla Gryfonów.
        Nie od razu zwrócił się do Florence. Uciekłby od niej wzrokiem, gdyby właśnie zakładana koszulka nie zasłoniła mu twarzy.
        - Jeszcze nie skończyliśmy – odpowiedział w końcu – Ale to tylko kwestia czasu, kiedy przegrasz – Zaśmiał się, maskując tym samym zakłopotanie, które odczuwał. Jej następne pytanie zbiło go jeszcze bardziej z tropu. Spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem. Jak miał jej to wytłumaczyć?
        - Traktuję ją trochę, jak ty znicz. Dopóki ucieka, wyciąga się rękę. – wypowiedział jedynie półprawdę. Przy następnym zdaniu mocno ściszył głos:
        - Wiesz, ja po prostu… wydaje mi się, że wcześniej nie mogłem jej mieć. Dobra, to jakieś bzdety. Uważaj. Jeszcze nie wybrałem mojej nagrody w tym zakładzie. – Zdecydowanie unikał mówienia o głębszych emocjach.
        Kiedy już wyglądał przyzwoicie w swoim stroju, zwrócił się do reszty Ślizgonów w sali:
         - Drużyno, gotowi na skopanie waszych dupsk?! No to zbierać je z ławek!
        Szczerze zaskoczył go widok gryffindorskich barw na boisku. Nie powinno ich tam być.
        - Nie powiedzieli wam, że wasz trening nie ma sensu? – dopowiedział do słów Flo, nie czekając nawet na odpowiedź Rudzielca. Zaczął po prostu rozkładać sprzęt nieopodal. Olał ich totalnie. Chwilę potem dyrygował drużyną, nie licząc Malfoy. Jej nie musiał nic mówić. Wypuścił piłki – tyle wystarczyło.
        Krzyczał co chwilę parę komend, ale ogólnie jego drużyna miała już dawno omówioną strategię. Nie to jak niektórzy. Polegali na szybkości i szybkich, krótkich zwodach, które zaskakiwały przeciwników. Na treningu jednak nie mógł pokazać, jak to ma wyglądać, ponieważ właśnie obserwowała ich potencjalna konkurencja.
        Zeszli na dół wymordowani, ale on był zadowolony. Chciał, aby przekraczali własne granice. Zostawił jednak pochwały na ponowne wejście do szatni. Wcześniej niósł głowę wysoko, nie patrząc nawet w stronę Gryfonów.
        - Muszę jeszcze coś… zamówić – powiedział do Flo, gdy znaleźli się już w murach szkoły - Wrócę za jakieś pół godziny. – Zniknął za rogiem, zanim zdążyła zapytać, co takiego zamierza kupić. Plan urodził mu się w głowie, gdy dostał tłuczkiem w bark. Można powiedzieć – uderzyła w niego idea. Musiał zrobić to samo. Wielkie boom! Wlecieć z zaskoczenia.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {30/09/22, 07:37 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

       Była z siebie dumna, kiedy złapała znicz. Nie miała pojęcia ile jej to zajęło, ale ku jej zaskoczeniu i uciesze najwyraźniej wystarczająco szybko. Wylądowała na miotle i schowała go do pudełka obserwując jeszcze chwilę latających kolegów. W końcu po skończonym meczu i ogarnięciu się w szatni skierowali się z powrotem do zamku. Popatrzyła nieco podejrzanym wzrokiem na Zacka, który zaraz zniknął jej z oczu i zmarszczyła czoło. Co on znów kombinował – zastanawiała się w myślach, ale postanowiła zapytać go o to później. Nic nie mogła poradzić na jej wrodzoną ciekawość.
       Była ogromnie zmęczona tym dniem i nieprzespaną nocą, dlatego kiedy znalazła się w dormitorium nie marzyła o niczym innym jak o miękkim i ciepłym łóżku. Jeszcze przez chwilę słuchała współlokatorek – Emmy oraz Vanessy, które niemalże przechwalały się swoimi partnerami.
       -A ty z kim idziesz, Flo? – zapytała Emma unosząc brwi.
         -Nie twoja sprawa – rzuciła dziewczyna i położyła się pod kołdrą. Lubiła dziewczyny, ale doskonale wiedziała jakie z nich plociuchy.
       Może nawet trochę im zazdrościła tego, że miały z kim iść. Ją kilka dni temu zaprosił Patrick Gail, ale momentalnie go odrzuciła. Był niezbyt inteligentny i mało atrakcyjny, więc już widziała te dwie rozsiewające plotki po całej szkole, które zaraz doszłyby do jej rodziny. Już chyba wolała iść sama.  
       W pewnym momencie poczuła się okropnie senna. Przymknęła więc powieki wtulając bardziej w poduszkę i chwilę później odpłynęła w krainę Morfeusza.
        Obudziła się kolejnego dnia rano zadowolona z przespanej nocy. Miała ogrom energii, którą postanowiła rozładować dzisiaj na boisku. Szybko się ogarnęła widząc, że jest już nieco spóźniona i wyszła z lochów kierując się na śniadanie do Wielkiej Sali. Mina jednak jej zrzedła, kiedy przypomniała sobie jaki dzisiaj mieli pierwsze zajęcia. Obrona Przed Czarną Magią. Jej wzrok powędrował do stołu nauczycielskiego, ale nigdzie nie dostrzegła profesora Reina.
       Kiedy tylko zajęła miejsce przy stole od razu poczuła ducha walki zagrzewanego przez Ślizgonów. Najwyraźniej byli bardzo podekscytowani dzisiejszym meczem zupełnie tak jak ona.


NICHOLAS FRED WEASLEY

         Nick jęknął cicho, kiedy przebudził się w niezbyt wygodnej pozycji na kanapie w pokoju wspólnym Gryfonów. Miał wrażenie, że każdy mięsień dawał o sobie znać. Ziewnął przeciągle mając w planach jeszcze pójść do swojego pokoju i zdrzemnąć się jeszcze przez chwilę, ale widząc która jest godzina momentalnie się poderwał i ruszył na górę po schodach w zaskakująco szybkim tempie. Jeszcze w całym swoim życiu nie spał aż tak długo. Za kilkanaście minut zaczynały mu się jego pierwsze zajęcia, a on wyglądał jak siedem nieszczęść.
         Szybko wylądował więc pod gorącym prysznicem mając nadzieję, że woda go nieco rozbudzi i ukoi bolące mięśnie. Jeszcze bardziej zestresował się tym, że dzisiaj mieli mecz, a on był tak obolały, że ledwo mógł ruszać rękami. Może poszuka w specyfikach ojca czegoś na pobudzenie, ale jak na razie myślał tylko o tym, aby nie spóźnić się na pierwszą lekcję.
         Kiedy już stał z nieco potarganymi włosami i niechlujnie ubranym mundurku szybko opuścił dormitorium Gryffindoru o mało co nie spadając ze schodków na wieży. Nie było opcji, aby nie zjadł śniadania. Jego kiszki grały tak głośnego marsza, że za każdym razem jak kogoś mijał musiał zasłaniać brzuch ze wstydu mając wrażenie, że każdy uczeń słyszy jego głód.
        Część Gryfonów siedząca jeszcze przy stole przywitała go brawami, choć widząc w jakim stanie przyszedł na śniadanie momentalnie zaprzestali.
       -Wszystko okej Nick? – spytała Sabrina przyglądając się Weasleyowi z niezbyt zadowoloną miną. Najwyraźniej bardziej martwił ją
wynik meczu niż to w jakim on jest nastroju.
        -Tak, tak… Po prostu kiepsko spałem – rzucił pochłaniając ze stołu to co miał pod ręką.

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

         Gwen uśmiechnęła się pod nosem, kiedy spytał skąd wie, że idzie właśnie z Izzy. Potwierdziła to właśnie jego reakcja, więc jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
        -Nie czytałam wam w myślach jeśli o to ci chodzi. Po prostu wiem – powiedziała z dumą w głosie, że zgadła. Na jego kolejne słowa nieco zmarszczyła brwi zdezorientowana jego napadem złości. Nie miała pojęcia co go właściwie napadło. Przecież chyba nie zrobiła nic złego, przynajmniej tak jej się wydawało. Nic nie mogła poradzić na to, że mówiła to co myślała. Zawsze tak było i szczerze powiedziawszy myślała, że Phoenix zdążył się już do tego przyzwyczaić.
        -Nix! Nix zaczekaj! – krzyknęła jeszcze za nim, ale kiedy chłopak się nie zatrzymał westchnęła tylko ciężko.
        Naprawdę nie chciała go w żaden sposób urazić. Był jej ukochanym bratem i chciała dla niego jak najlepiej. Szczególnie jeśli chodziło o jego życie uczuciowe. Może i była nadopiekuńcza, ale bardzo starała się w pewnych kwestiach hamować. Tutaj widząc, że faktycznie może coś ewoluować z relacji tej dwójki chciała tylko pomóc. No nic… Najwyraźniej powinna trzymać się od tego tematu z daleka i postanowiła porozmawiać z bratem na ten temat i szczerze go przeprosić. Nawet ona wiedziała, że pewnych granic powinno się nie przekraczać.
        Chwilę jeszcze pokrzątała się po zamku, a kiedy zrobiła się bardziej zmęczona ruszyła do dormitorium. Nie dostrzegła Phoenixa w pokoju wspólnym, więc postanowiła już dzisiaj go nie nękać.
        Obudziła się kolejnego dnia wypoczęta jak nigdy. Wykonała poranną toaletę i założyła na siebie mundurek, a kiedy była gotowa do wyjścia opuściła pokój i skierowała się na śniadanie. Zajęła miejsce przy stole Puchonów nakładając sobie na talerz kilka pankejków, a następnie rozejrzała się jeszcze w poszukiwaniu brata. Nie chciała, aby zbyt długo się na nią gniewał, szczególnie że zbliżały się święta, a w tym roku mieli tylko siebie.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {30/09/22, 01:55 pm}

Dobry, za pozwoleniem się wpraszam.
Damien Prince
                                                                                              ❞ Za darmo dostaje się tylko to, czego nikt inny nie chce.
                                                                              I śmierć. Śmierć też jest za darmo. ❞
New Generation - Page 3 68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f614137387a324e6f672d385730413d3d2d3236302e313630343864663337323233646136353539303133303230393932382e676966
Damien Prince      18 lat      22. 11      VII rok      Ravenclaw  Czysta krew
Jasper Prince - ojciec     Dalia Prince zdm. Ashley - matka     Dwóch starszych braci
Obrońca      Boginem despotyczny dziadek      Patronusem pies myśliwski
183 cm      Czarne włosy      Brązowe oczy      Tatuaż na plecach
New Generation - Page 3 Tumblr_p2n5z2QhUC1vg1svoo6_400 New Generation - Page 3 Tumblr_p2n5z2QhUC1vg1svoo5_400
「 Zgodnie z tradycją rodzinną, w dniu jedenastych urodzin, wytatuowano mu na lewej łopatce herb rodzinny
Jest najmłodszy z rodzeństwa. Jego dwóch starszych braci, Jasper Jr. oraz Darius, byli w Slytherinie.
Odpowiednio kapitanem drużyny na pozycji szukającego oraz prefektem naczelnym.
Damien również był prefektem, jednak stracił odznakę na piątym roku po pewnym incydencie

Tiara Przydziału ewidentnie umieściła go w Ravenclawie ze względu na jego kreatywność oraz
aktywność (łamane na nadpobudliwość, łamane na ADHS)
Był w Klubie Pojedynków. Ale go wywalili. Stwarzał zagrożenie dla siebie i otoczenia
Opieka nad magicznymi stworzeniami jest najsuper. Ale magiczne stworzenia nie podzielają jego entuzjazmu
Aspiruje na Mistrza Eliksirów. Profesor twierdzi, że ma wrodzony talent. A poza tym
od dawna niczego nie wysadził na jego zajęciach, a na pozostałych zdarza mu się to dość często
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {30/09/22, 04:53 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Poczuł jak skręca go w żołądku, kiedy kolega z dormitorium uświadomił mu, że owszem, praktycznie każdy wie, kto wysadził ławkę na zaklęciach. Sam Zacky nie wydawał się mieć mu za złe całej sytuacji. Zacky to generalnie był dobry kolega, chociaż nie często rozmawiał ze Stevenem. Potem dołączyli do nich pozostali współlokatorzy i w tym składzie kontynuowali rozmowę, póki nie nadeszła pora udania się na spoczynek.
              Pierwszym, który rano wstał, oczywiście był Weasley, bo kto inny. Pozostali wciąż smacznie spali, podczas gdy on przebrał się w mundurek i ze szkolną torbą na ramieniu zszedł na śniadanie. Kiedy usiadł już przy stole Krukonów i spojrzał na talerze i półmiski pełne jedzenia, znowu poczuł jak go mdli. Fakt, że poczuł na sobie uważne spojrzenie profesora Zingermana wcale mu nie pomagał. Przeszedł go dreszcz i póki co, odsunął od siebie pusty talerz i zamiast nałożyć sobie śniadanie, nalał kakao do kubka. Wyciągnął ze swojej torby powieść, którą poprzedniego dnia wypożyczył ze szkolnej biblioteki, otwierając ją od razu na miejscu, w którym skończył.
              Minęła go grupka szóstorocznych Krukonek, które między sobą chichotały i szeptały coś o Damienie Princie. O świetnie. Jeszcze ten kretyn. Zupełnie zapomniał czemu ostatnio było tak cicho. Jego nieodżałowany kolega na ostatnim meczu Ravenclawu oberwał tłuczkiem tak mocno, że stracił kontakt z rzeczywistością i spadł z miotły, łamiąc sobie to i owo. Że akurat tego dnia pani Hills była poza Hogwartem, odtransportowano Prince'a do Świętego Munga.
              A dzisiaj miał wrócić do Hogwartu i skończy się spokój i cisza. Jak tylko wejdzie do Wielkiej Sali, pewnie zrobi wokół siebie więcej szumu, niż to konieczne, bo patrzcie, o to wrócił wasz ulubieniec, wielbcie mnie. Steven wiedział, że nie powinien narzekać na ludzi, którzy chcą spędzać z nim czas (a z jakiegoś powodu Damien chciał), ale najchętniej wysłałby tego gościa do Wrzeszczącej Chaty przez drogę prowadzącą obok Bijącej Wierzby.
              Zmarszczył brwi, gdy na otwartej książce wylądowała mu gruba koperta. Podniósł wzrok w ostatniej chwili, żeby zobaczyć odlatującą sowę swojej siostry. Powoli spojrzał na przesyłkę i bez trudu rozpoznał pismo Molly. Ostrożnie odpieczętował list i westchnął, widząc ile kartek dziewczyna zapisała swoim drobnym maczkiem. To będzie cud, jeśli przeczyta to do końca śniadania. Zamknął książkę i schował ją do torby, po czym oparł czoło o lewą rękę, czytając pierwszy akapit listu. Jego siostra była z tych, co najpierw piszą bzdety o tym, że tęsknią, albo pytają co u ciebie. Ale nie tak, że zajmuje im to linijkę czy dwie. Nie. Jeśli wstęp Molly nie zajmuje jednej trzeci strony, to znaczy, że cię nie lubi. Albo ma okres. Była przeciwieństwem młodszego brata, który choćby chciał, nie umiał się rozpisać w liście skierowanym do rodziny. Nie wiedział, jak do przyjaciół, bo do kogo miał pisać? Do Eliego, który w wakacje jest zajęty? Do Lucy, z którą nawet w żywe oczy nie rozmawiał zbyt dużo o tym, co u niego? A może do tego natręta, Prince'a? Ten to by się pewnie ucieszył, jakby Steven do niego napisał w wakacje. Uznałby to za dobrą kartę, że Steven też uważa go za swojego przyjaciela. A niech się wypcha.
              Bla, bla, bla... Studia, praca, tata się z kimś spotyka... Ta, najpewniej z księgową, żeby omówić wydatki na herbatę i ołówki w Ministerstwie. Żadna zdrowa na umyśle kobieta dobrowolnie nie umówiłaby się z jego staruszkiem na randkę. Matka, na ten przykład, prawdopodobnie nie była.  CO tam dalej? Bla, bla... Seth dostał staż w Proroku Codziennym... Fajnie. Kto pytał?
              Weasley sięgnął po swój kubek, nie odrywając wzroku od treści listu.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {30/09/22, 07:53 pm}

Damien Prince

      Było dość wcześnie, kiedy razem z matką teleportowali się tuż przy barierze Hogwartu. To głupie ograniczenie, nie pozwalające teleportować się na teren szkoły było trochę kłopotliwe. Szczególnie jak dopiero co wyszło się ze szpitala i musisz drałować przez cały most. Na szczęście nie musiał przy tym dźwigać ciężkiego bagażu, zaledwie torbę z kilkoma rzeczami pierwszej potrzeby, które, jak można się domyślić, były mu potrzebne w trakcie pobytu w Mungu. W zamku przywitał ich nie kto inny, jak Ernesto, woźny. Mężczyzna nie wyglądał jakby bardzo się cieszył powrotem Prince'a, ale nie wyglądał też na mocno zawiedzionego. Dalia pożegnała się z synem, informując go jeszcze, że idzie omówić coś jeszcze z dyrektor McGonagall. Chłopak pokiwał grzecznie głową i sam udał się prosto do Wielkiej Sali. Posiłki w Mungu? Paskudztwo. Przywitał się z kilkoma znajomymi z innych domów i podążył w kierunku stołu Krukonów. Wyszczerzył się szeroko, widząc znajomą rudą głowę. Jak zwykle, pierwszy na śniadaniu, co?
      Przyspieszył kroku i usiadł koło Stevena tak gwałtownie, jak tylko potrafił, mając nadzieję, że przestraszy i wybije z rytmu kolegę.
      - Weasley! - ryknął mu do ucha, przerzucając rękę przez jego bark i oparł na nim większość ciężaru swojego ciała - Zgadnij kogo wypuścili na wolność! - sięgnął po leżące w misce przed nimi jabłko i wgryzł się w nie, dając rudemu chwilę na przetworzenie tego, co się stało i pogodzenie się ze swoim marnym losem.
      Rozejrzał się po zebranych przy ich stole. Uśmiechnął się do dziewczyn z młodszego roku, które na niego patrzyły i pomachał im dłonią, w której trzymał jabłko. Co tam, kto tam dalej? Nigdzie nie widział Notta. Pewnie jeszcze śpi. Bardzo dobrze, jeszcze by chciał może, żeby przestał "zakłócać spokój Stevena". Jaki tam spokój, jakie tam zakłócanie? Przecież spędzają razem czas, jak na dobrych kumpli przystało!
      - Muszę przyznać, że całkiem nieźle mnie w tym Mungu poskładali, wiesz? Tylko trochę lewy bark mi strzyka, jak nim ruszam, ale poza tym to totalna profeska. Zupełnie, jakby mnie Bóg na nowo ulepił, czy coś w ten deseń. Merlin wie, nie? - mówił jak najęty, niespecjalnie dając Weasleyowi czas na reakcję, czy zwracając uwagę na to, czy w ogóle chce z nim rozmawiać - Działo się coś fajnego, jak mnie nie było? No, poza tym, że pewnie wszystkie fajne laski zostały już zaproszone na bal i będę musiał uważać, żeby nie dostać w zęby od kogoś, bo ośmieliłem się zagadać do "zaklepanej" panny.
      W końcu spojrzał na Stevena, obserwując jego profil. Zmarszczył brwi. Blady taki jakiś był. Nie, żeby Steven zwykle nie był blady jak kreda, ale dzisiaj to jakoś tak wybitnie. Chory? Coś się stało? Zerknął na zapisane kartki, które trzymał w ręku. List? Z domu? Pochylił się mocniej w jego stronę, chcąc zerknąć mu przez ramię. Może właśnie zarzuca przyjaciela swoją durną gadką, a tam, w tym liście, siorka napisała mu, że ich ojciec miał wypadek? A może to ojciec pisał o wypadku siostry?
      - To od Molly...? - spytał cicho, niespodziewanie spokojnie i poważnie jak na niego.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {02/10/22, 07:53 pm}

LUCY SKAMANDER
i
LYSANDER SKAMANDER

       Kolejny poranek nie był dla Lucy tak łatwy jak poprzedni. Większość nocy nie przespała cały czas myśląc o wczorajszej kłótni z Lysandrem. Naprawdę nie sądziła, że kiedykolwiek będzie miała tak wieli żal do brata za wypowiedziane przez niego słowa. Szczerze mówiąc miała ochotę na spędzenie całego dzisiejszego dnia w łóżku, ale wiedziała że może to się wiązać z konsekwencjami stracenia kilku punktów jej domu, więc koniec końców niechętnie zwlokła się z łóżka i poszła pod prysznic.
       Kiedy była już gotowa do wyjścia opuściła dormitorium i skierowała się na śniadanie. Zupełnie nie miała apetytu, ani chęci do czegokolwiek. Może powinna zgłosić się do Nicholasa po jakieś tabletki wywołujące nagły atak gorączki? Wtedy na pewno pani Hill mogłaby usprawiedliwić jej nieobecność na dzisiejszych zajęciach. Tylko tak naprawdę co by jej dał jeden dzień unikania spotkania z bratem? Chyba tylko zaległości.
        Po wejściu do Wielkiej Sali jej wzrok mimowolnie powędrował do stołu Gryfonów. Poczuła ulgę, kiedy nigdzie nie dostrzegła Lysandra. Postanowiła jak najszybciej zjeść coś i ulotnić się stąd. Ruszyła w kierunku stołu Krukonów, ale po chwili zatrzymała się widząc siedzącego obok Stevena Damiena. Szczerze mówiąc miała mieszane uczucia co do niego.
       Na całe szczęście udało jej się znaleźć na końcu stołu miejsce, gdzie dookoła nie było nikogo. Usiadła i chwyciła za słodką bułkę oraz kakao. W pewnym momencie przypomniał jej się referat, który miała do napisania na Mugoloznastwo. Jeszcze się za niego nie zabrała, a termin oddania miała już jutro. Westchnęła ciężko i potarła skronie na samą myśl o kolejnej zarwanej nocce. Oczywiście nie przeszkadzałoby jej spędzenie tego czasu w bibliotece, ale jako że i tej nocy nie przespała to już nie wyobrażała sobie jak będzie wyglądać po kolejnej.

        Lysander leżał przez dłuższy czas w dormitorium Gryfonów z wzrokiem wlepionym w sufit. Oczywiście, że czuł się podle po wczorajszej kłótni z siostrą. Nie był przecież bez serca i doskonale wiedział, że przesadził. Jednak nadal uważał, że jego siostra nie powinna zadawać się z kimś pokroju Notta. Samo zadawanie się ze Ślizgonami, zwłaszcza z Florence Malfoy, było dla niego czymś niefajnym. Już nawet nie wspominając o jego pokrewieństwie ze Śmierciożercą. Nie wierzył w to, że chłopak nie popierał tej całej idei czystości krwi. Już od samego myślenia o tym, aż popsuł mu się humor i nawet nadchodzący mecz quidditcha nie sprawiał, że czuł się lepiej.
         Ogarnął się i wyszedł z dormitorium. W pokoju wspólnym już były porozwieszane banery i inne dekoracje, a niektórzy Gryfoni już od rana byli cali w ekscytacji. Uśmiechnął się na ten widok mając nadzieję, że jego humor nie przeszkodzi mu w wygranej Gryffindoru.
Od razu kiedy wszedł do Wielkiej Sali zauważył swoją siostrę przy stole Krukonów. Zrobił krok w jej kierunku, ale po chwili zatrzymał się. Pewnie była na niego jeszcze zła i pomimo, że siedziała w tej chwili sama i byłby to dobry moment na rozmowę to postanowił odpuścić. Obrócił się i ruszył do stołu pod banderą lwa.
        -Jak tam nastroje? – zapytał siadając obok Weasleya oraz Sabriny.
        -Widzę, że nie tylko ja wstałem dziś lewą nogą – zwrócił się do Nicholasa widząc jego rozczochrane włosy.


ISABELLE WEASLEY

        Poczuła przypływ zmęczenia, więc pożegnała się z Laną zostawiając ją samą w sowiarni i sama skierowała się do dormitorium Puchonów. Szczerze mówiąc przez te kilka minut spędzonych w sowiarni zdążyła naprawdę zmarznąć. Dlatego już nie mogła się doczekać, aż w końcu znajdzie się w ciepłym łóżku i otuli się kocem wydzierganym przez babcię Molly.
        Noc przebiegła jej nadzwyczaj spokojnie. Może to dlatego, że nie mogła doczekać się kolejnego dnia i cały czas myślała o paczce skrytej pod materacem jej łóżka. Kiedy nastał poranek wstała cała w skowronkach. Wiedziała, że nic ani nikt nie zepsuje jej dzisiejszego dnia. Szybko wskoczyła w czarno-żółty mundurek, związała włosy w szybkiego koka i skierowała się do Wielkiej Sali. Czuła, że za chwilę padnie z głodu przez to, że wczoraj nie zdążyła zjeść kolacji.
       Kiedy szła do stołu Puchonów od razu zauważyła Gwen. Nie miała zbyt radosnej miny, ale zanim postanowiła do niej podejść i zapytać czy wszystko w porządku, rozejrzała się za Phoenixem. Najwyraźniej jeszcze nie zdążył zwlec się z łóżka. Podeszła więc do jego siostry i usiadła obok szeroko się przy tym uśmiechając.
        -No siemka – przywitała się wesoło sięgając po kilka niedużych kiełbasek.
        -Wszystko gra? Nie widziałaś może Nixa? Nie zdążył jeszcze przywlec się na śniadanie? – zapytała jeszcze raz zerkając w kierunku wejścia. Miała nadzieję, że nie miał zamiaru się spóźnić na pierwsze zajęcia. Oczywiście go uwielbiała, ale nie myślała o straceniu kolejnych punktów przez kolejnego Dumbledore’a.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {03/10/22, 08:40 am}

NICHOLAS FRED WEASLEY

       Nick uniósł wzrok, a widząc Lysandra uśmiechnął się lekko.
       -Nie jest tak źle. Ostatnio jak uczyłem się do egzaminu u Binnsa to zarwałem trzy noce i wtedy dopiero wyglądałem tragicznie – zaśmiał się przełykając ostatnie kęsy zbyt przypieczonego tosta. Nie chciał się od razu źle nastawiać na to, że dzisiejszy dzień nie będzie zaliczony do udanych. Mieli przecież mecz quiddicha, a jego zadaniem jako kapitana było podniesienie ich wszystkich na duchu i pokazanie, że bardzo zależy mu na wygranej. Zwłaszcza jeśli ich przeciwnikami są Ślizgoni. Zerknął na Skamandera i lekko trącił go łokciem dając mu znak, że powinien się rozchmurzyć.
       -A co z tobą stary? Co masz taką minę? Jestem pewny, że po dzisiejszej wygranej dziewczyny będą się ustawiać w kolejkach, aby pójść z tobą na bal bożonarodzeniowy – uśmiechnął się dodając chłopakowi otuchy.
       Widząc, która jest godzina skrzywił się i wstał od stolika. Niezbyt mu się spieszyło na Historię Magii, ale chociaż będzie mógł nieco się zdrzemnąć i może nieco się zregenerować. No i od wczoraj nie widział się z Laną, dlatego też mimowolnie cieszył się na rozpoczęcie pierwszych zajęć, ponieważ przy stole Gryfonów nigdzie nie mógł dostrzec dziewczyny.
       -Do zobaczenia później – rzucił klepiąc przyjaciela lekko po ramieniu, a Sabrinie posłał lekki uśmiech, po czym skierował się na trzecie piętro, gdzie zazwyczaj odbywały się lekcje profesora Binnsa.
       Kiedy tam dotarł, zajął miejsce jak najdalej od jego biurka, aby w spokoju i bez żadnych konsekwencji móc zająć się zupełnie czymś innym niż słuchaniem. Ziewnął przeciągle i podparł się o ławkę chcąc, aby te zajęcia skończyły się jak najszybciej. Najchętniej to przewinąłby ten dzień do samego meczu.


GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE


       Gwen drgnęła lekko, kiedy nagle obok niej pojawiła się Izzy. Skrzywiła się na jej pytanie i ciężko westchnęła znów przypominając sobie o wczorajszej sprzeczce.
         -Nie widziałam. Wczoraj trochę się pokłóciliśmy… Najwyraźniej za bardzo staram się kontrolować jego życie – mruknęła podpierając głowę na dłoni. Już nie chciała wspominać, że to właśnie Isabelle była tematem, który poruszyła. Nie miała zamiaru również i z nią się sprzeczać. Szczególnie, że pewnie podpadła jej wczoraj tracąc tyle punktów.
        Po chwili do Wielkiej Sali wleciało kilka sów z listami i paczkami. Izzy nie kryła zdziwienia, kiedy jedna z nich podleciała do stołu Puchonów i z kilkudziesięciu centymetrów, prosto w jej ręce, zrzuciła bukiet kwiatów. Nie wiedziała za bardzo co to mogło znaczyć, ale w pierwszej chwili pomyślała, że ktoś może w ten sposób chciał zaprosić ją na bal. Dopiero po chwili zauważyła przywiązaną karteczkę, więc odchyliła ją i przeczytała napis.
„Nie mogłem przeprosić wtedy, choć wiem, że byłem dupkiem. Chciałbym zrobić to właściwie. Z.Z”
        Z.Z? Tylko jedna osoba przychodziła jej do głowy z takimi inicjałami.
          -Poważnie? – mruknęła pod nosem. Nie potrafiła stwierdzić czemu właściwie chłopak nie potrafił odpuścić. Mimo wszystko ten gest sprawił, że kompletnie zmiękła. Uwielbiała kwiaty, a zwłaszcza kiedy były tak kolorowe i pachnące. Nie mogła jednak pozbyć się tego podejrzliwego uczucia w środku, więc obróciła się w kierunku stołu Ślizgonów w poszukiwaniu Zachariusa. Kiedy spostrzegła, że właśnie odchodzi i kieruje się w kierunku wyjścia pożegnała się z Izzy i ruszyła za nim. Całe szczęście pierwszymi zajęciami była Obrona Przed Czarną Magią, którą mieli całym rokiem, więc wiedziała dokładnie gdzie ma się kierować. Musiała koniecznie się dowiedzieć jakie właściwie są jego intencje. Złapała go na szczycie schodów przy trzecim piętrze. Chwyciła go za rękaw szaty zmuszając do zatrzymania się.
        -Czy to od ciebie? – spytała wskazując na bukiet. Jej pytanie było tak naprawdę tylko formalne.
        -Są piękne, ale muszę się dowiedzieć o co tu właściwie chodzi. Od wczoraj próbuję cię rozgryźć, ale jakoś nie bardzo mi to wychodzi, więc dlatego pytam cię bezpośrednio. Wcześniej jakoś niezbyt zwracałeś na mnie uwagę, więc dlaczego teraz…? – miała jeszcze na języku inne pytanie, ale postanowiła się powstrzymać od zadania go. Jak na razie nie miała zamiaru być w żaden sposób niemiła.[/color]
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {03/10/22, 07:48 pm}

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              Nix spędził wieczór na graniu w karty z kolegami z dormitorium. Jeden z nich, David, przemycił z ostatniej wizyty w Hogsmeade cztery butelki kremowego piwa. Nie było to dużo jak na pięć osób, ale i tak poprawiło to humor Dumbledore'owi. Jeszcze inny dostał z domu ogromną paczkę słodyczy od babci, toteż impreza byłą nienajgorsza. Gorzej, że przypłacił to bólem brzucha następnego ranka.
              - Za dużo czekoladowych żab... - jęknął, zwijając się w kłębek w swoim łóżku.
              Zmrużył oczy, próbując skupić wzrok, gdy usłyszał ciche stuknięcie przy łóżku. Jake postawił na jego szafce nocnej krople żołądkowe. Merlinie dzięki za mugolaków i ich mugolskie sposoby leczenia! Nix standardowo zignorował zalecenie kolegi, żeby dolał kilka kropel do szklanki wody albo zakroplił je na łyżkę cukru i od razu strząsnął je od razu na język. Skrzywił się i zaczął kaszleć, marudząc coś, że to jednak nie był dobry pomysł. Jake tylko wywrócił oczami, zabierając od niego buteleczkę i zostawił go samego.
              Chłopak leżał w łóżku jeszcze kilka minut, czekając, aż w końcu mu się polepszy. Niestety, tykanie zegarka jednego ze współlokatorów boleśnie przypominało mu, że czas wstawać. Niechętnie podniósł się z łóżka, zgarnął mundurek i udał się do łazienki. Po ogarnięciu jako-tako porannej toalety udał się na śniadanie. Zgięty niemal w pół, doczłapał się do stolika Puchonów. Na szczęście nigdzie nie widział siostry, toteż uznał, że skończyła już swoje śniadanie. Usiadł koło Izzy, posyłając jej słaby uśmiech.
              - Czółko. - przywitał się i sięgnął po kubek z herbatą, licząc, że ciepły napar pomoże mu na jego dolegliwość - Co to była za paczka, co ją wczoraj dostałaś? Czy to tajemnica?


S t e v e n        W e a s l e y


              Na gacie Merlina. Miał mniej czasu, niż zakładał. Prince już wrócił!
              - Mhm - mruknął, słuchając jednym uchem jego wywodu o pobycie w Świętym Mungu. Do diabła z tym kolesiem. Czemu musiał się uprzeć, że Steven i Eli są jego najlepszymi przyjaciółmi? Czy nie mógł sobie znaleźć przyjaciół, którzy naprawdę by go lubili? Czy zwyczajnie w całym Hogwarcie nie ma nikogo takiego i ostatecznie padło na nich? - Na pewno kogoś jeszcze zdążysz zaprosić. - mruknął, nie odrywając wzroku od listu. W obecności Damiena nie był w stanie skupić się na czytaniu, ale liczył, że jeśli uparcie będzie udawał tą czynność, to chłopak zajarzy aluzję i da mu spokój. Ale chyba nie zajarzył.
              Odsunął się od niego, zabierając list od siostry poza zasięg wzroku kolegi i obrzucił go poirytowanym spojrzeniem. Jak on go czasami... UGH!
              - Tak, to od Molly. - wycedził. W oczy rzuciła mu się Lucy. To była jego szansa na pozbycie się natręta. Złożył list na pół i schował go do kieszeni peleryny - Wybacz, Prince, ja... Muszę obgadać coś z Lucy. Mamy razem projekt. - wyjaśnił wymijająco, wstając. Zgarnął swoją torbę i kubek z piciem. Machnął Damienowi na pożegnanie i szybko przeszedł do części stołu, gdzie siedziała Skamander. Usiadł naprzeciwko niej, patrząc cały czas w kierunku, gdzie zostawił Damiena.
              - Cześć, Lucy. Pozwolisz, że użyję cię jako wymówki, żeby Prince się odwalił, co? - przywitał się z nią, posyłając jej zmęczony uśmiech. Znów sprawdził czy irytujący Krukon przypadkiem nie zamierza za nim iść i mając pewność, że sobie odpuścił odstawił kubek na stół. Westchnął zmęczony - A było tak miło, kiedy siedział w Mungu... - wyciągnał z kieszeni list od siostry, chcąc przeczytać go do końca - A, właśnie... Słyszałem od Eliego coś, że... Miałaś wczoraj chyba nieprzyjemną rozmowę z bratem? - spojrzał na nią znad kartek. Trochę niezręcznie machać jej teraz przed nosem listem od Molly, z którego miłość i troska, aż się wylewała. Dobrze, że nie mogła zobaczyć, co dokładnie jest tam napisane - Wszystko w porządku? Chcesz o tym porozmawiać czy mam się zamknąć?
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {04/10/22, 07:38 am}

Elijah Nott


             

            Zaspał, co raczej mu się nie zdarzało.  Obudził się zaraz po tym jak Steven zamknął za sobą drzwi do dormitorium.  Przetarł  twarz i przeciągnął się w  łóżku.  Najciszej jak potrafił, żeby nie budzić pozostałych, zaczął  zbierać się do wyjścia.   Chwile później wymknął się z sypialni.
            Mróz, śnieg pod butami, dopiero co wstające zza horyzontu słonce, pustka na zamkowych błoniach.  To było miejsce w którym Elijah czuł się najlepiej, z dala od przepełnionej uczniami Wielkiej Sali.  Podczas porannego biegu układał  sobie w głowie myśli.  Roztrząsał, czy wczorajszy plan na pewno warto jest  zrealizować, czy może to posuniecie bardziej mu zaszkodzi niż przyniesie korzyści?  
             Szybkim krokiem wracał do wieży Gryffindoru. Było już faktycznie późno. Przyspieszył.  Wpadł do dormitorium jak burza. Żadnego z jego współlokatorów już w nim nie było. W pośpiechu przygotował się do zajęć.
             Pojawił się na śniadaniu, gdy sala powoli opuszczało coraz więcej uczniów. Górne guzik koszuli miał nie zapięte,  krawat zamiast zawiązać luźno przerzucił przez szyje. Szatę wyjściową trzymał w dłoni.
             Dostrzegł na końcu stołu krukonów Stevena i Lucy. W pierwszym odruchu chciał się do nich dosiąść. Nim zrobił chociaż krok w przypomniał sobie wczorajszą sprzeczkę dziewczyny z bratem, kątem oka spojrzał na stół gryfonów  i siedzącego przy nim Skamandera. Zrezygnował.
             Rozejrzał się po Wielkiej Sali. Większość jego znajomych z drużyny  już nie było. Ostał się tylko Prince, który najwidoczniej jeszcze go nie zauważył z czego Elijah się cieszył. Nie był w nastroju do słuchania o jego jakże ekscytującym pobycie w świętym Mungu. Wzrok Notta padł na stół profesorskim przy  którym pojawił się Rein, patrzyl na nauczyciela  przez krótką chwile, a następnie przeniósł spojrzenie stół ślizgonow. Przejechał spojrzeniem po uczniach Slytherinu dopóki nie znalazł wśród  nich Florance Malfoy.
             - Cześć. -  Przywitał się siadając na wolnym miejsce na przeciw dziewczyny. Poczuł na sobie wzrok części   ślizgonów. Nie miał zwyczaju siadać przy ich stole, tak naprawdę zrobił to po raz pierwszy  w życiu. Nie zrażony sięgnął po jedno z jabłek leżących  na środku stołu. - Idziemy razem na lekcje? - Spytał jakby to niemal była ich codzienność.
             - Masz już partnera na bal? - Spytał przed wyjściem z sali. W razie odmowy potrzebował świadków, dzięki, którym pocztą pantoflową ta wiadomość dotrze do jego matki. Spojrzał na Florence i lekko przekrzywił głowę. - Możemy pójść razem, jeśli zechcesz... Przynajmniej masz pewność, że potrafię tańczyć, nad tobą jeszcze możemy popracować.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {04/10/22, 09:37 am}

LUCY SKAMANDER

       Lucy uniosła wzrok, a następnie uśmiechnęła się lekko upijając kolejny łyk gorącego kakao.
      -Pewnie… - powiedziała i rzuciła Damienowi ukradkowe spojrzenie sprawdzając, czy faktycznie plan Stevena zadziałał. Jak na razie Krokon najwyraźniej nie miał zamiaru do nich podchodzić, więc Lucy też nie musiała się głowić nad żadną wymówką.
        Spięła się delikatnie na wspomnienie o Lysandrze i mimowolnie zerknęła na stół Gryffindoru. Siedział odwrócony do niej plecami i prowadził rozmowę ze swoimi kolegami z domu. Miała nadzieję, że jeszcze nie zdążył jej wyczaić, bo nie wiedziała czy znalazłaby siłę na kolejną kłótnię. Westchnęła ciężko i chwyciła gorący kubek w obie dłonie przez chwilę zastanawiając się czy mówić Weasley’owi co takiego wygaduje jej brat bliźniak. Postanowiła jednak przestać już wiecznie kryć jego tyłek i zacząć w końcu samemu brać odpowiedzialność za swoje słowa.
       -Lysander uważa, że… że ty i Elijah nie jesteście dla mnie odpowiednim towarzystwem. Twierdzi, że przez spędzanie z tobą czasu stałam się dziwna. A właściwie to podobno inni ludzie tak o mnie mówią… - rzuciła cały czas wpatrując się w unoszącą się parę znad gorącego napoju.
        -Ugh co za kretyn! Zachowuje się jakby wcale mnie nie znał, a na brodę Merlina, jest moim bliźniakiem. Podobno dzięki mnie nie może znaleźć sobie dziewczyny na bal. Pff… Jakby jeszcze wczoraj rano nie prosił mnie, żebym załatwiła tę kwestię zamiast niego. Nienawidzę go… I nienawidzę siebie za to, że czuję się teraz przez to wszystko tak beznadziejnie – jęknęła i położyła się na stoliku opierając czoło o swoje przedramiona. Naprawdę kochała brata i to nie był pierwszy raz kiedy się pokłócili, ale zupełnie nie rozumiała tego, że tym razem przez tę kłótnię czuła się tak okropnie źle. Za każdym razem wyciągała go z kłopotów i starała się go wspierać, niezależnie od tego czy pochwalała jego zachowanie czy też nie. Zawsze mógł na nią liczyć w każdej sprawie, więc dlaczego kiedy to właśnie ona potrzebowała od niego aprobaty i wsparcia to on uważał, że to co robi jest najgorsze na świecie.
       Odetchnęła cicho i powoli uniosła głowę. Pora się nieco ogarnąć. W końcu wokół nich było jeszcze sporo uczniów.
       -A jak u ciebie? Idziesz z kimś na bal? – zapytała zaciekawiona. Na wczorajszej próbie on i Joyce naprawdę wyglądali razem dobrze. Może Weasley właśnie ją poprosił, aby mu towarzyszyła?



[i]ISABELLE WEASLEY


       Dziewczyna uniosła brew słysząc o kłótni Gwen oraz Phoenixa. Zaciekawiło ją to, ponieważ kiedy ich zostawiała było jeszcze wszystko w porządku. Zastanawiała się więc co mogło być przyczyną sprzeczki. Zanim jednak zdążyła o to zapytać do Wielkiej Sali wleciały sowy. Jedna z nich podrzuciła Gwendolyn bukiet kwiatów. Aż wyprostowała się ze zdumienia i ciekawości, kto taki z ich szkoły mógłby podarować jej tak piękny prezent. Ukradkiem zerknęła jej przez ramię i zmarszczyła czoło widząc na karteczce inicjały. Chwilę zastanawiała się o kogo mogło chodzić, ale kiedy zobaczyła jak Puchonka wystrzeliwuje z miejsca za Zachariusem Zabinim wszystko stało się dla niej jasne. Szczerze mówiąc nie miała pojęcia co jest między nimi, ale na jej miejscu nie pakowałaby się z nim w znajomość.
       Przełknęła ostatni kęs kiełbaski, a kiedy Nix znalazł się obok niej uniosła wzrok. Od razu dostrzegła, że coś było z nim nie tak.
        -Hej… - przywitała się i przyjrzała mu się uważnie.
        -Wszystko okej? Wyglądasz blado – rzuciła kładąc dłoń na jego ramieniu.
       Kiedy spytał o wczorajszą paczkę nieco się zmieszała, ale zaraz na jej twarzy pojawił się uśmiech.
         -Zamówiłam prezent świąteczny dla Rose i Hugo. Tylko błagam nie wygadaj się bo to niespodzianka – zaśmiała się cicho. Zerknęła na zegar, który już prawie wskazywał godzinę rozpoczęcia ich pierwszych zajęć – Historii Magii. Co prawda Izzy nie miała żadnego problemu z zapamiętywaniem wydarzeń historycznych, ale o wiele bardziej wolała się tego wszystkiego uczyć z książek niż z nudnego wykładu profesora Binnsa. Przygryzła lekko dolną wargę cały czas obserwując powoli poruszającą się wskazówkę.
        -Co powiesz na to, abyśmy skoczyli do Hogsmeade na pierwszych zajęciach? – spytała powracając wzrokiem z powrotem na Nixa.
        -Znam genialny sklep z ziołami, które na pewno pomogą ci na twój ból brzucha, a przy okazji mogłabym rozejrzeć się za resztą prezentów dla mojego kuzynostwa– dodała. Szczerze mówiąc nigdy nie wagarowała, ale jakoś dzisiaj poczuła potrzebę zrobienia tego po raz pierwszy w życiu.[/center]
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {04/10/22, 12:14 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Patrzył na nią, słuchając jej słów. Cóż, to, że Lysander bywa bucem nawet go nie dziwi. Spójrzcie na jego twarz. Przystojni ludzie rzadko nie są bucami. Uśmiechnął się sarkastycznie.
              - Czekaj, czekaj... Dobrze rozumiem? Zadajesz się z Dziwacznym Steve'm i ktoś mówi, że jesteś dziwna? - udał zdziwienie, ale rozbawiony uśmieszek trochę go zdradzał - Nie wierzę, jak do tego doszło? - zaśmiał się cicho z własnego dowcipu.
              Spojrzał na list od Molly. Ta, rodzeństwo bywa czasami męczące i wkurzające. Coś o tym wiedział. Ale widział też znajomy schemat w działaniu brata przyjaciółki. Westchnął cicho, zbierając się w sobie, aby powiedzieć głośno to, co zamierzał. Nie przejdzie mu to łatwo przez gardło.
              - Wiesz, nie jestem wielbicielem twojego brata, ale... wydaje mi się, że nieumiejętnie próbuje ci przekazać, że się o ciebie martwi. - zaczął błądzić wzrokiem po zaczarowanym suficie, nie mogąc się na niczym skupić - Co do mnie może mieć rację - jestem dziwakiem i na pewno nie mam na ciebie dobrego wpływu. Sam jest bucem, więc to, jak próbuje zainterweniować jest... Nieznośne. - pokiwał głową, stwierdzając, że jest to odpowiednie słowo do opisania działań Gryfona bez użycia przekleństw - Ale moja siostra robiła podobnie, kiedy jeszcze się uczyła w Hogwarcie. Próbowała mnie socjalizować z innymi, zabierając mi książki i mówiła "oddam ci ją, ale..." i tu następowało na przykład "zagraj z Louisem w szachy". Albo wrabiała mnie w pomoc z nauką, któremuś z naszych kuzynów. Najczęściej był to James Potter. - oblizał górną wargę i przygryzł dolną, zastanawiając się czy na pewno dobrze przekazuje to, co miał na myśli - Chodzi mi o to, że tak jak kiedyś Molly o mnie, tak Lysander martwi się o ciebie. Nie mówię, że to go usprawiedliwia albo że masz mu wybaczyć. Ja do dziś mam żal do Molly, że zmuszała mnie do rozmawiania z ludźmi, chociaż nie miałem na to ochoty albo się bałem... - urwał na chwilę, przyglądając się schludnemu pismu siostry - ... Ale wiem, że robiła to, bo chciała mi pomóc, abym przestał się bać.
              Temat problemów rodzinnych nie był Stevenowi obcy. Czy to chodzi o konflikt z rodzeństwem, różnica poglądów z rodzicem. Prawdopodobnie Weasley przerobił już ponad połowę możliwych scenariuszy. Brakuje mu tylko wybrania ścieżki życiowej innej, niż chciałby tego ojciec. Ale nawet nie wiedział, czego on od niego oczekuje. Może spełnienia jego ambicji z młodości i osiągnięcia tytułu Ministra Magii? Jasne. Steven byłby pierwszym Ministrem, który boi się publicznych przemówień. Nawet Percy nie mógł być, aż tak ślepy, żeby nie ogarnąć, że jego syn się do tego nie nadaje.
              Wskazał na siebie palcem z miną mówiącą "do mnie szprechasz?".
              - Och, tak. Wszystkie dziewczyny w Hogwarcie marzą o tym, żeby pójść ze mną na bal. Walą drzwiami i oknami, a ja nie mogę się zdecydować, którą wybrać. - dopił herbatę - Nawet nie umiem tańczyć. Jeśli już któraś by się zgodziła, zrobiłbym z siebie pośmiewisko albo przesiedzielibyśmy cały bal pod ścianą... - pokręcił z dezaprobatą głową. Merlinie, temat tego balu mógłby w końcu umrzeć. Serio.
              Zerknął na Lucy. Ciekawe czy ją ktoś zaprosił. Może zaczęła ten temat w nadziei, że Steven ją zaprosi? W sumie, czemu nie? Przyjaźnią się. Lepiej pójść z przyjaciółką, niż z kimś, kogo nie znasz albo w ogóle sam. Tak, to brzmi jak dobry pomysł. Wystarczy tylko zapytać. Nawet, jeśli odmówi, raczej nie będzie między nimi dziwnie, ani nie będzie się z niego nabijać. Nic mu nie grozi. Może to zrobić.
              - Lucy, chciałabyś pójść ze mną... - głos utknął mu w gardle. Na Rowenę, co on wyprawia? Głupi, głupi... Poczuł potrzebę, wbicia paznokci w swoją skórę, żeby się uspokoić. Ale bał się podciągać rękaw i pokazywać wszystkim wokół zadrapania na nadgarstku. Przez kilka sekund, które zdawały się dla niego trwać wieczność, Weasley siedział z rozchylonymi ustami, gorączkowo myśląc jak wybrnąć z tej sytuacji. Ktoś za jego plecami wspomniał, że czas iść na zajęcia - Ym... Eer... Chy-chyba powinniśmy już iść, jeśli nie chcemy spóźnić się na OPCM. - rzucił, zbierając swoje rzeczy i wstał sztywno.


P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              - Aż tak to po mnie widać...? - zaśmiał się sztywno - Zrobiliśmy sobie z chłopakami z dormitorium małą imprezkę wieczorem i chyba przedobrzyłem ze słodyczami... Brzuch mnie boli.
              Pokiwał głową, słysząc o prezentach dla młodszego rodzeństwa Izzy. Wiedział coś o tym. On w kufrze też miał prezent dla siostry. Był na nią trochę wkurzony po wczorajszym, ale to nie znaczy, że jej nie kocha, no nie? Wziął kilka łyków herbaty, zastanawiając się, czy nie odpuścić sobie pierwszej lekcji i nie pójść do Skrzydła Szpitalnego, żeby pani Hills dała mu jakieś leki.
              Zamrugał zdziwiony, słysząc propozycję rudowłosej. Czy ona... właśnie zaproponowała mu wagary w Hogsmeade? Naprawdę? Cóż to w nią wstąpiło?
              - Izzy... Nie poznaję cię... Też się źle czujesz? - spytał żartobliwie. Rozejrzał się. Jeśli chcą się wymknąć niezauważeni, mają niewiele czasu. Skinął głową - Jestem za. Ale musimy działać szybko. Weźmy kurtki i wyjdźmy, że niby mamy zajęcia w cieplarni albo opiekę nad magicznymi. Potem przemknąć się niezauważenie do bramy i już z górki. - mówił ściszonym głosem, żeby nikt go nie usłyszał i nie dowiedział się o ich nikczemnym planie zerwania się z lekcji.
              Umówili się za piętnaście minut przy posągu jednookiej wiedźmy, gdy lekcje już się rozpoczną. Nix zgarnął z dormitorium swoją kurtkę oraz nauszniki w barwach Hufflepuffu. Już miał wyjść, ale jeszcze wrócił się po swój zniszczony zębem czasu portfel z logiem Nirvany. Pieniądze mu się przydadzą przecież!
              Schował się za jedną z kolumn, upewniając się, że go nie widać i zaczekał na Izzy.


Ostatnio zmieniony przez Eeve dnia 04/10/22, 08:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {04/10/22, 03:34 pm}

LUCY SKAMANDER

       Lucy przewróciła oczami słysząc o jego przezwisku. Naprawdę ludzie nie mieli czego wymyślać…
       -Przestań, wcale nie jesteś dziwny. Przynajmniej jak tak nie uważam – powiedziała uśmiechając się pocieszająco. To, że ktoś nie przepadał za przebywaniem z ludźmi i potrafił się w tym czasie zająć sobą wcale nie oznaczało żadnego dziwactwa. Zresztą mówiąc szczerze to ona nie znała osoby, która byłaby tak oczytana jak Steven. Uwielbiała dzielić się z nim dobrymi pozycjami książkowymi i z wielką chęcią zagłębiała się w polecanej przez niego lekturze.
       Wysłuchała jego słów dotyczących jej brata. Może i miał w tym wszystkim trochę racji. Może i w tym wszystkim chodziło głównie o troskę o nią, ale mógł to wyrazić w zupełnie inny sposób. Szczególnie, że ona odebrała to jako atak na nią samą.
       -Nieważne czy chodziło mu o troskę czy też nie… Mógł to załatwić w inny sposób. A zamiast tego postanowił się zachować jak totalny dupek – powiedziała zaplatając dłonie na piersi.
        Cicho się zaśmiała na jego sarkastyczną wypowiedź i pokręciła głową.
        -Daj spokój na próbie wcale ci nie szło tak źle – rzuciła przypominając sobie jak zerkała na niego podczas tańca z Joyce. Zresztą z tego co widziała to bardzo dużo uczniów miała problem z wczorajszym walcem.
       Dopiła resztkę swojego kakao i dobrze, że już wszystko to co miała w buzi przełknęła bo by się zakrztusiła słysząc niedokończone przez Weasleya pytanie. To nie tak, że nie chciała z nim iść. Po prostu nie spodziewała się, że z ich rozmowy chłopak wpadnie na pomysł zaproszenia właśnie jej. Nie wiedząc co powiedzieć po prostu pokiwała głową na to, że powinni iść na zajęcia, a następnie odeszli od stolika i skierowali się na odpowiednie piętro w kompletnej ciszy. Kiedy już znaleźli się przed salą, Lucy nagle się zatrzymała stając przed Stevenem i zerknęła na niego.
       -Bardzo chętnie z tobą pójdę na bal. Jeśli to jest to o co chciałeś mnie zapytać… - odparła mając nadzieję, że dobrze zrozumiała jego intencje.


ISABELLE WEASLEY

       Dziewczyna roześmiała się cicho wiedząc, że taka postawa wagarowiczki wcale do niej nie pasowała. Szczególnie, że jeszcze wczoraj była zła o odebranie im przez profesor Peabrook punktów. Nie czuła jednak żadnych wyrzutów sumienia, przynajmniej na razie, a nawet mogła powiedzieć, że czuła lekką ekscytację. Na pewno musieli jakoś przemycić kurtki, więc udawanie, że mają zajęcia na zewnątrz było dobrym pomysłem. Bardziej martwił ją fakt jak potem dostaną się do Hogsmeade. Nie mogli się jeszcze bezkarnie teleportować, ponieważ za rok dopiero osiągną pełnoletność. Musieli więc wpaść na jakiś inny pomysł.
       Dopiero kiedy szła do dormitorium zupełnie ją olśniło. Pamiętała jak jej ojciec wspominał o tajnym przejściu skrytym pod posągiem jednookiej wiedźmy na trzecim piętrze. Musieli jedynie poczekać, aż lekcje się rozpoczną tak, aby korytarz był już pusty, a następnie dostać się do wnętrza posągu. Dlatego właśnie zamiast na błoniach umówili się z Nixem niedaleko wiedźmy.
       Upewniwszy się, że już nikogo nie było w jej pokoju szybko zgarnęła kurtkę oraz czapkę i szalik, a następnie ruszyła schodami na górę starając się jak najlepiej unikać każdego nauczyciela. Na całe szczęście nie spotkała po drodze nikogo, a kiedy już na korytarzu nie było nikogo oprócz jej oraz Phoenixa szybko dostali się do tajemnego przejścia. Długi korytarz prowadził wprost do piwnic Miodowego Królestwa. Wymknęli się niezauważeni i gdy znaleźli się na zewnątrz, Izzy zasunęła do końca kurtkę i poczuła delikatne mrowienie w żołądku.
        -Nie wierzę, że to zrobiliśmy – rzuciła rozglądając się nerwowo. Dopiero teraz pomyślała o możliwych konsekwencjach jeśli zostaną złapani. Chciała wstąpić do sklepu Weasleyów, ale obawiała się, że wujek George może donieść na nią jej rodzicom. Z drugiej strony był on najbardziej przebojowy z całego rodzeństwa, więc może przymknąłby oko na ten niewinny wybryk Isabelle.
       -To co? Wolisz najpierw iść na zakupy czy może zajść na herbatkę do herbaciarni u pani Pudfifoot? – zapytała pocierając ręce, które zdążyły już lekko poczerwienieć od zimna.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {05/10/22, 08:16 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Dziewczyna zjadła lekkie śniadanie, chcąc za pomnieć o delikatnym głodzie,   który nagle odezwał się w jej żołądku. Dziś był ważny dzień zarówno dla niej, jak i pozostałych Ślizgonów i w żadnym wypadku nie chciała ich zawieść. Uniosła wzrok, kiedy sowa wylądowała obok jej talerza z listem w dziobie. Kiedy wyciągnęła kopertę ptak zaskrzeczał, a potem odleciał przez drzwi wyjściowej Wielkiej Sali. Florence zmarszczyła czoło widząc pieczęć Malfoyów, a następnie otworzyła kopertę i wyciągnęła list. Z każdym kolejnym słowem jej oczy coraz bardziej się rozszerzały. Nie wiedziała, co ma o tym myśleć, ponieważ było to zaproszenie na organizowane przyjęcie w Malfoy Manor oraz oświadczenie dla dyrektor McGonagall, aby tego dnia zwolniła Florence z lekcji i pozwoliła jej na opuszczenie murów Hogwartu. Ostatnim razem takie przyjęcie było organizowane pod koniec lata. Ich tradycją było, że kolejne zazwyczaj wypadało na początku wiosny, a nigdy w okresie poświątecznym. Dlatego właśnie Flo była mocno zdziwiona dostając ten list. Rozejrzała się w poszukiwaniu Zachariusa, zaciekawiona czy on również został na to przyjęcie zaproszony, ale nie dostrzegła go już przy stole Slytherinu.
         Drgnęła, kiedy nagle naprzeciwko niej pojawił się Elijah. Złożyła więc kartkę na pół i włożyła ją z powrotem do koperty.
          -Cześć – rzuciła patrząc na niego dość podejrzliwym wzrokiem. Zazwyczaj odkąd Krukon nie pojawiał się już na przyjęciach organizowanych przez jej dziadka nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Dlatego właśnie jego obecność z lekka ją zmieszała. Skinęła głową na jego propozycję pójścia razem na zajęcia po czym odeszli od stołu kierując się do wyjścia z Wielkiej Sali. Była zaciekawiona co mu chodziło po głowie.
          -Dostałam kilka propozycji, ale jeszcze nie zdecydowałam z kim powinnam pójść – powiedziała lekko wzruszając ramionami. Kiedy usłyszała jego zaproszenie nie mogła powstrzymać parsknięcia, które wyrwało jej się z ust.
           -Poważnie, Nott? Co się stało? Czyżbyś stracił swój urok osobisty? – zapytała rozbawiona zupełnie ignorując jego uwagę na temat jej tańca. Dopiero później pomyślała, że nie byłaby to wcale taka zła opcja towarzyszyć mu na balu bożonarodzeniowym. W końcu Vanessa oraz Emma powinny przestać być takie wkurzająco wścibskie, a ona oszczędziłaby sobie przyszłościowych plotek na jej temat.
          -Dobra. Możemy pójść razem. Tylko się nie spóźnij, wiesz jak lubię punktualność – uśmiechnęła się i zerknęła na list trzymany w swojej prawej ręce.
          -A propos punktualności… Też go dostałeś? – spytała pokazując mu charakterystyczną kopertę. Wiedziała, że ostatnio Elijah pojawił się na tych spotkaniach trzy lata temu, ale może wcale nie zaprzestali wysyłania mu zaproszeń, szczególnie że jego matka bywała tam regularnie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 3 Empty Re: New Generation {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach