Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Unlucky MeetingDzisiaj o 05:43 pmKurokocchin
You're Only MusicDzisiaj o 02:37 pmNykx
Zajazd pod Smoczą Łapą Dzisiaj o 12:52 pmNoé
Just the two of usDzisiaj o 11:34 amTroianx
New GenerationDzisiaj o 11:10 amEeve
Where is my mind?Dzisiaj o 11:09 amEeve
Charm Nook Wczoraj o 05:49 pmKass
LiesWczoraj o 01:32 pmRusek
From today you're my toy24/04/24, 07:40 pmKurokocchin
Kwiecień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930     

Calendar

Top posting users this week
5 Posty - 19%
4 Posty - 15%
3 Posty - 12%
3 Posty - 12%
3 Posty - 12%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty New Generation {01/09/22, 06:24 pm}

First topic message reminder :

New Generation - Page 2 Cacf42ad9ea9a16b1ae286f0b44d1c02

New Generation - Page 2 Original

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jest szkołą znajdującą się na terenie Szkocji. Założona ponad tysiąc lat temu przez czwórkę największych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Salazara Slytherina, Helgę Hufflepuff oraz Rowenę Ravenclaw cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród czarodziejów Wielkiej Brytanii ale i całej Europy. Co roku jej mury przepełniają setki młodocianych osób chcących poszerzać swoją wiedzę magiczną. A przynajmniej było tak zanim Lord Voldemort oraz jego Śmierciożercy zniszczyli zamek podczas Bitwy o Hogwart. Szkoła została odbudowana przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego i nauczanie wróciło na właściwe tory.
Od wielkiej bitwy minęło ponad 20 lat. Lord Voldemort przestał istnieć, a Śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie na wieki, jednak czy to oznacza koniec kłopotów dla naszych młodych czarodziejów?
Coraz częściej odnotowywano zbrodnie popełnione przez czystokrwistych czarodziejów na mugolach. Plotki mówią o formujących się ugrupowań fanatyków i czcicieli Gellerta Grindelwalda jednego z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Obecny dyrektor Hogwartu profesor Minerva McGonagall robiła co mogła, aby w murach szkoły panował spokój, a niepokoje społeczeństwa dotyczące tajemniczych zbrodni nie zaprzątały głów uczniów.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego grudniowego poranka po balu bożonarodzeniowym w szkolnych podziemiach woźny odkrywa zwłoki ucznia pochodzenia mugolskiego oraz napis na ścianie wykonany krwią „Brudna krew musi odejść”.

New Generation - Page 2 370410090eea5483400550bc1a65d0aa

G R Y F F I N D O R

♂ Syn George'a i Daphne Weasleyów -@Kalsi jako Nicholas Weasley
♀ Córka Nevilla i Catherine Longbottom -@Fojbe jako Lana Longbottom
♂ Syn Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lysander Skamander

♂ -@Heartstorm jako Benjamin Simmons
...

S L Y T H E R I N

♂ Syn Gebrielle Delacour-Lefrançoi i Jean-Yves Lefrançoi - @Fojbe jako Napoléon Lefrançois
♀ Córka Dracona i Astorii Malfoy - @Kalsi jako Florence Malfoy
♂ Syn Blaise'a Zbiniego -@Fojbe jako Zacharius Zabini

♂ Syn Mallory i Warrena Rhodes - @Calinda jako Lawrence Rhodes
...

H U F F L E P U F F

♂ Syn Alexandra i Mariki Dumbledore - @Eeve jako Phoenix Dumbledore
♀ Córka Alexandra i Mariki Dumbledore - @Kalsi jako Gwendolyn Dumbledore

♀ Córka Hermiony i Rona Weasleyów -@LadyFlower jako Isabelle Weasley

♀ Córka Aster i Harry'ego Spring - @Calinda jako Rosemary Spring
...

R A V E N C L A W

♂ Syn Percy'ego i Audrey Weasleyów - @Eeve jako Steven Weasley
♀ Córka Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lucy Skamander
♂ Syn Theodora i Camilli Nott@Heartstorm jako Elijah Nott
♂ Syn Jaspera i Diany Prince -@Cool_Free_Nickname jako Damien Prince

...

New Generation - Page 2 Eb86f62611f1f48617fcef15c858f92f

1. Wygląd postaci realny
2. Orientacja dowolna byleby była w miarę równowaga
3. To samo tyczy się płci
4. Można wziąć kilka postaci
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach
5. Discord mile widziany [/u][/u]


Ostatnio zmieniony przez Kalsi dnia 09/05/23, 07:53 am, w całości zmieniany 10 razy

Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {11/09/22, 04:35 pm}

NICHOLAS FRED WEASLEY

       Nick usłyszał za sobą szybkie kroki powodujące charakterystyczny dźwięk skrzypania śniegu. Odwrócił się w tamtą stronę, a widząc Lanę lekko się uśmiechnął i skinął jej głową w geście przywitania. Normalnie nie odmówiłby zrobienia komuś psikusa, szczególnie z takim produktem jakim była łajnobomba, ale widząc kto miał być ich ofiarą na jego twarzy pojawił się lekki grymas.
     -Naprawdę nie mam pojęcia za co chcesz karać swojego ojca. Profesor Longbottom to jeden z najfajniejszych ludzi jakich znam. Dlaczego uważasz, że zasłużył na łajnobombę? – odparł zaciekawiony ale jednocześnie dość zmartwiony.
      Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest łatwo być dzieckiem jednego z nauczycieli. Nie raz był świadkiem jak inni uczniowie szeptali za plecami Lany, jakoby za jej osiągnięcia miał być odpowiedzialny jej ojciec. Dla niego oczywiście były to totalne bzdury szczególnie, że doskonale wiedział ile dziewczyna czasu spędza na nauce oraz jak bardzo skupiona jest na każdych zajęciach.
       Wyciągnął odpowiedni zestaw i ustawił się na stanowisku czekając na kolejne instrukcje profesora Longbottoma. W tym czasie w jego głowie zakiełkowała pewna myśl, która w głównej mierze dotyczyła jego koleżanki z domu. To była jedna z niewielu okazji zapytania dziewczyny czy ma kogoś na bal bożonarodzeniowy.
       Podrapał się nerwowo po policzku zastanawiając się jakie będą odpowiednie słowa, aby zagaić rozmowę. Dobra Nick, raz kozie śmierć. W końcu co się może stać jeśli odmówi? Już otwierał usta, aby coś powiedzieć ale po chwili je zamknął. No właśnie co się może stać…
Lana może już nigdy więcej się do niego nie odezwać. Może zaprzepaścić ich długoletnią przyjaźń i popsuć panującą między nimi atmosferę. Może go wyśmiać…
      Z tego wszystkiego poczuł nieprzyjemny ból głowy oraz gorąc przechodzący przez jego uszy. Oblizał lekko swoje zaschnięte wargi i zacisnął dłonie w pięści starając się dodać sobie otuchy.
      -Lana… - zaczął po chwili cicho i niepewnie po czym spojrzał bezpośrednio na dziewczynę.
      -Czy zechciałabyś może… No wiesz zbliża się ten bal i tak się zastanawiałem… Może poszłabyś ze mną? Oczywiście jeśli masz ochotę – wykrztusił czując jak jego nogi robią się jak z waty, a serce momentalnie przyśpiesza. Stwierdził, że zapraszanie gdzieś dziewczyny jest bardziej stresujące niż mecz w walce o puchar quidditcha.

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

     Nie mogła powstrzymać przewrócenia oczami słysząc słowa Elijah Notta siedzącego tuż przed nią. Nie uważała, że zasługiwała na odejmowanie punktów. W końcu spóźniła się tylko kilka minut, a mówiąc szczerze rzadko jej się to zdarzało.
     -W porządku. Nie zamierzam się przejmować – powiedziała ze stoickim spokojem i wróciła do słuchania wykładu. Zaraz jednak się wyłączyła słysząc o jakim zaklęciu była mowa. Wiedziała, że nie będzie miała z nim problemu, ponieważ nauczyła się go na początku roku, kiedy z nudów przeglądała podręczniki. Dlatego też podczas teoretycznej części profesor Peabrook zajęła się szkicowaniem w zeszycie Żmijoptaka, którego miała okazję spotkać podczas wakacyjnych podróży do Indii. Żałowała, że nie podeszła bliżej tego pięknego stworzenia, ale jej ojciec stanowczo zabronił im się zbliżać do niego na mniej niż pięćdziesiąt stóp.
     Kiedy nastąpił nieoczekiwany wybuch jej ręka mocno drgnęła, przez co jej rysunek pokryła podłużna linia zupełnie go niszcząc. Gwen jednak nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, bo zaczęła nerwowo rozglądać się po zadymionej sali. Słyszała tylko wokół siebie szybkie kroki zmierzające ku wyjściu oraz odgłosy kaszlu i paniki. Sama okryła twarz rękawem swojej szaty i ruszyła w stronę drzwi. Niestety było tak gęsto, że nie zauważyła przed sobą niewielkiego stopnia, przez co źle stanęła i upadła. Poczuła nieprzyjemny ból w okolicy kostki, ale wiedziała że teraz nie było czasu na użalanie się nad sobą. Chwyciła dłonią krawędź jednego z biurek i podciągnęła się do góry starając się utrzymać równowagę i powoli doczłapała się do głównych drzwi.
     Wzięła kilka głębokich wdechów czystego powietrza i oparła się o ścianę czekając na dalsze instrukcje.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {11/09/22, 05:05 pm}

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              Posłał siostrze wdzięczny uśmiech, dając jej tym do zrozumienia, że dziękuje jej za wsparcie. W duchu cieszył się jak dziecko, że mu uwierzyła i nie zastosowała swojej sztuczki z czytaniem w myślach. Strasznie go tym denerwowała, kiedy posuwała się do czegoś takiego. Sam nie był najlepszy w tej dziedzinie. Potrafił postawić tylko podstawową barierę wokół swojego umysłu, ale działała ona tylko, jeśli spodziewał się "ataku". Jeśli ktoś spróbuje zajrzeć do jego umysłu, nim się o tym zorientuje -  wedrze się tam jak nóż w roztopione masło.
              Pożegnał się z Gwen, dokończył śniadanie i udał się prosto na zajęcia. Po drodze zaszedł jeszcze do dormitorium po szalik i czapkę, które zapomniał zabrać przed wyjściem. Zupełnie o tym zapomniał przez to, że tak się czaił na koleżankę z drużyny.
              Z trudem przedarł się przez ośnieżone błonia i z niezadowoleniem stwierdził, że jest spóźniony. Profesor Longbottom zaczął już zajęcia. Zacisnął zęby, przyspieszając kroku i wpadł do szklarni. Przełknął ciężko ślinę, złapał oddech i spojrzał na nauczyciela.
              - Prze... Przepraszam za spóźnienie. - wydusił z siebie i wszedł do szklarni, ocierając z policzka pot. No tak, Zielarstwo miał z Gryfonami, toteż niespecjalnie zdziwił go widok czerwonych wstawek na szatach, zamiast niebieskich.
              Przyjrzał się pozostałym uczniom, którzy wyciągali coś z magazynku. Oho. Fajnie, fajnie. Zajrzał przez ramię jakiejś Gryfonce i rozpoznał w jej rękach zestaw numer dwa. Stanął na końcu kolejki do magazynku, w celu wydobycia stamtąd swojego egzemplarza. Gdy już mu się to udało, zamknął składzik i odnalazł dla siebie wolne miejsce, dokładnie obok Nicka Weasley'a i Lany Longbottom. Stanął przy chłopaku i już miał się odezwać w celu przywitania, kiedy usłyszał, jak rudzielec zaprasza dziewczynę na bal. Świetne wyczucie czasu Nix. Nie ma co. Udał, że nic nie słyszał i z obojętną miną zaczął przeglądać swój zestaw numer dwa. On nic nie słyszał, nic nie widział. On tu sobie tylko stoi!

S t e v e n        W e a s l e y


              Zastanawiał się czy jest sens tłumaczyć, że to nie kwestie stylu bycia były powodem konfliktu z kuzynką. Problemem raczej był fakt, że Ron, wuj Stevena, chyba najmocniej tkwił w niechęci do Percy'ego, co minimalnie przeszło z niego na Rose, a że dziewczyna nie miała jak okazywać niechęci wobec swego wuja, okazywała ją kuzynowi.
              Nie, chyba nie było sensu tłumaczyć.
              Rudy nastolatek skupił całą swoją uwagę na nauczycielu, więc ani zbytnio nie zainteresował się spóźnioną Puchonką, ani rozmową, która toczyła się między jego przyjacielem a dziewczyną z ich domu. Bla, bla, bla. Pierdolenie. Że im się chce... Uśmiechnął sie krzywo pod nosem, kiedy nauczyciel kazał im się uciszyć. Ha! Dobrze im tak!
              Steven grzecznie, jak na dobrego ucznia przystało, ćwiczył nowe zaklęcie. Jednak gdy kątem oka zauważył, że Eli wysyła wiadomość Lucy Scamander, ręka mimowolnie drgnęła mu nie tak, jak powinna. Nie wiedział czemu, ale jakoś uderzyło go to. To wysłanie liściku. To nie tak, że sam nastawiał się na zaproszenie Lucy na bal. Ani nawet nie tak, że wiedział co jej tam właściwie napisał. Po prostu... Po prostu go to zdenerwowało. Nagle poczuł irytację, która aż wytrąciła go z jego zazwyczaj niezachwianego spokoju. To było do niego niepodobne, naprawdę...
              Dlatego ciężko mu było zrozumieć co wydarzyło się chwilę później. Wychodziło na to... że chyba pomylił zaklęcia. Był w szoku, gdy zamiast zamierzonego efektu albo chociaż czegoś podobnego, odniósł... Cóż. Co tu dużo mówić. Wysadził kawałek blatu, przy którym siedział. Nigdy nie zdarzyło mu się coś takiego. Ani na pierwszym roku nauki, ani na eliksirach, których nie znosił. Był tak oszołomiony tym, co się stało, że z opóźnieniem dołączył do ewakuacji uczniów z sali.
              Gdzieś zgubił przyjaciela, ale zdecydował, że lepiej wynieść się samemu, niżeli szukać w tym chaosie Notta. Przy drzwiach na kogoś wpadł. Zmrużył oczy, które szczypały go od dymu i przyjrzał się temu komuś.
              - Dumbledore, żyjesz? - zapytał, odsuwając nieznacznie rękaw szaty od twarzy, żeby mogła go usłyszeć - Lepiej tu nie stój. Ktoś może na ciebie wpaść. - dodał, łapiąc ją bez namysłu za ramię, żeby pociągnąć za sobą na korytarz, tam, gdzie było mniej dymu.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {11/09/22, 07:06 pm}

Zacharius Zabini

        Niespecjalnie przejął się zachowaniem Napoleona. Zazwyczaj go lubił, ale bywał dość… dramatyczny. Interesowanie się jego prywatnymi sprawami też nie było jego hobby. Wystarczyły mu już jego osobiste zażyłości. Wiedział, iż jeśli tamten będzie chciał, sam mu powie o co chodzi. Cokolwiek mu ktoś napisał – lepiej było zostawić go samego.
        Polegał na pamięci Florence co do ich planu. Zupełnie nie miał pojęcia, na jaki przedmiot się właśnie kieruje. Za bardzo zafiksował się na temat ich treningu, żeby myśleć o lekcjach. Nie miał innych perspektyw na przyszłość – niewiele rzeczy go interesowało, jak sport. Postawił wszystko na jedną kartę. Na dobrą sprawę nawet nie musiałby kończyć szkoły. Był już pełnoletni. Jednak chciał coś wszystkim udowodnić – potrafił przetrwać.
        Transmutacja nie należała do jego ulubionych przedmiotów. Wydawał mu się trudny, ale jego stosunek był raczej neutralny. Zakuć, zdać, zapomnieć. Na szczęście miał obok przyjaciółkę, która nie raz i nie dwa uratowała mu tyłek. Nie zawsze się jednak dało.
        Zaczął intensywnie myśleć nad zaproszeniem jakiejś dziewczyny. Kogo znał, a nie bał się o jej reputację? Jakieś trzy czwarte szkoły, jeśli o to chodziło. W pewnym momencie wpadła mu do głowy jedna osoba, lecz ona zapewne nie chciała go znać od pewnego incydentu. Musiał ją trochę przekonać. Tylko jak?
        Tak się zamyślił, że nie uważał przy powtarzaniu zaklęcia. Gdy przyszło więc co do czego i stanął przed lustrem, próbował kilka razy, ale mu nie wyszło. W końcu coś zaskoczyło, choć efekt… był dość niepożądany. Spojrzał na fioletowe włosy Florence i pokazał jej kciuk w górę. Jego kolor się nie zmienił. Musiał za to odgarnąć swoje loki z oczu, żeby popatrzyć na przyjaciółkę, ponieważ urosły mu one aż do czubka nosa, przez co wyglądał jak briard francuski.
        - Może ja też tak zostawię? Będę potrzebował tylko jakiegoś mocnego żelu. – Zaczesał pasma do tyłu, lecz nic mu to nie dało. Oczywiście wcześniej tylko żartował i pod koniec lekcji zakończył zaklęcie - Tobie pasują. Ładnemu we wszystkim ładnie. Są tylko mało świąteczne. Może zmień na czerwone, a twój partner na bal niech sobie zrobi zielone.
        Spojrzał po pozostałych.
        - Ty to potrafisz wyjść z twarzą, Matthews – rzucił ironicznie do Gryfona. Pociągnął go z barka, ponieważ stanął mu na drodze do wyjścia.

Lana Longbottom

        Dziewczyna wzruszyła ramionami. Trudno jej było wytłumaczyć, co się ostatnio z nią dzieje. Zaczęło ją wszystko drażnić. Tak naprawdę nie czuła złości do ojca, tylko do ogólnej społeczności. Dostrzegała pełno niesprawiedliwości. Minęło tyle lat od wojny, a oni niczego się nie nauczyli. Nadal pałali do siebie nienawiścią za totalne głupoty. Nic się nie zmieniło, choć tyle osób walczyło o ten rozwój. Poczuła, iż chciałaby coś zmienić. Dokonać czegoś pozornie niemożliwego. Tylko, że wszystko wokół ją uświadamiało jak bardzo mała była wobec tego wszystkiego.
        - Nie chcę go… karać. Tylko żartowałam – oznajmiła mu, choć w jej głosie zabrzmiał lekki fałsz - Ale mylisz się. Nie jest taki fajny, na jakiego wygląda. To totalny boomer – mówiła to całkiem nieświadoma, że on może nawet nie wiedzieć, co to słowo oznacza. Zajęła się wyciąganiem zestawu, składającego się z grubych rękawic, gogli, sekatora i dwóch dozowników do wody czy nawozu.
        - Przebaczam, panie Dumbledore, ale następnym razem proszę się nie spóźniać. Dzisiaj będziemy zajmować się czymś niebezpiecznym – oznajmił Longbottom.
        Nie zwróciła uwagi na chłopaka, która obok nich stanął. Zaskoczyło ją pytanie ze strony Nicka. Przez chwilę myślała, że się przesłyszała, ale on oczekiwał odpowiedzi. Otworzyła usta, już zamierzając mu odpowiedzieć, kiedy jakby na zawołanie, zjawił się za nimi jej ojciec. Spojrzał dziwnie na Nickolasa. Czyżby usłyszał jego pytanie?
        - Chciałbym, abyście nauczyli się współpracować trochę w innych parach – powiedział spokojnie – Dlatego panie Weasley, proszę się zamienić z panem Harrisem miejscami. – Pozamieniał jeszcze parę osób i Lana trafiła do pary z jakimś pyzowatym Puchonem. Gdy Neville się na chwilę obrócił, dziewczyna poszukała przyjaciela wzrokiem. Złożyła ręce przy ustach i powiedziała do niego bezgłośnie: Zgadzam się. Pójdę z Tobą. Uśmiechnęła się do niego promiennie. Cieszyła się, że to akurat on ją zaprosił. Czy czuła do niego coś więcej, niż przyjaźń? Tak, ale jeszcze wtedy nie zdawała sobie z tego sprawy. Serce biło jej jak młot i nie wiedziała dlaczego.
        - Sięgnijcie proszę pod stoły. Znajdziecie tam skrzynki. – Rzeczywiście. Postawili na wierzch czarne pudełka – Proszę zachować ostrożność. Zaraz je otworzycie, ale…
        Jej partner go nie posłuchał. Od razu sięgnął do pokrywki. Coś wyskoczyło ze środka. Wijące się, mroczne pnącza z cierniami owinęły się wokół jego ramienia. Chłopak krzyknął z bólu oraz strachu i zaczął się miotać. Lana odsunęła się od niego, zupełnie przerażona, z wielkimi oczami. Zakryła usta dłonią.
        - Lumos. – Pod wpływem światła z różdżki to coś cofnęło się do skrzynki, z cichym piskiem, jakby tym razem to je zabolało. Wszyscy milczeli. Profesor wyglądał na nieco zawiedzionego i poirytowanego – Właśnie tak kończy się nie słuchanie mnie. Panno Colt, odprowadź kolegę z domu do skrzydła szpitalnego. Przyjdę tam po lekcji. – Kiedy oboje wyszli, popatrzył po innych uczniach z powagą.
        - Po raz kolejny tłumaczę: zajmujemy się dzisiaj niebezpieczną rośliną. Proszę jednak wykonywać moje polecenia, a nie dojdzie do tego, co przed chwilą. Panie Dumbledore? Bądź proszę z Laną w parze. Kontynuujmy. Czy ktoś wie, czym jest to, co ujrzeliśmy? – Lana podniosła w górę drżącą dłoń. Nadal nie mogła wyjść z szoku, ale kiedy ojciec spojrzał jej w oczy, oboje wiedzieli, czym to jest.
        - Diabelskie sidła.
        - Dokładnie. Pięć punktów dla Gryffindoru. Ktoś wie, jak działają? – Inni Gryfon podniósł rękę.
        - Boją się światła?
        - Mhm, to dość oczywiste, ale kolejne pięć punktów. Niech was nie zwiedzie straszny widok sprzed chwili. Diabelskie sidła mogą być równie przydatne do dobrych celów. Razem z panią Sprout używaliśmy je podczas Drugiej Wojny Czarodziejów do obrony Hogwartu. Nie są myślącym bytem, choć żywym. Nie oceniają czy ktoś jest czarodziejem, mugolem lub nawet olbrzymem. Lubią ciemność i?
        - … wilgoć.
        - Pięć punktów dla Hufflepuffu. Damy im jedno, zabierając drugie. Chciałbym, abyście użyli swoich różdżek do wytwarzania światła, a następnie nawodnili swoje rośliny. Potem je trochę… przytniemy. Pokażę wam, jak już będziecie gotowi. Proszę się teraz tym zająć. – Każdy już raczej robił to ostrożnie.
        Lana nie mogła się powstrzymać od zerkania w stronę Nicka. Starała się jednak skupić na zadaniu, aby nie skończyć tak, jak tamten chłopak. Po lekcji ruszyła jak najszybciej w stronę wyjścia, aby ojciec nie mógł jej zatrzymać.
        - To było okropne – rzuciła do przyjaciela - Aż trudno uwierzyć, że to roślina, a nie zwierzę.

Napoléon Lefrançois

        Po odejściu tamtej dwójki siedział jeszcze chwilę w bezruchu. Nie mógł uwierzyć w to, co przeczytał. Dlaczego akurat wtedy? Co się takiego wydarzyło, że jego matka podjęła pewną decyzję? Wiadomość, którą dostał mogłaby go ucieszyć, gdyby nie jeden mały szczegół. Musiał w tym roku wrócić do Muszelki na przerwę świąteczną. Ani to przyjemne, ani radosne, lecz konieczne. Nie miał wyjścia. Był wściekły, a jednocześnie przerażony.
        Postanowił jakoś się wykręcić z lekcji. Ledwo myślał. List zupełnie wypompował go z energii, żeby jeszcze musiał myśleć o transmutacji. Nawet nic nie przełknął – żołądek mu się ścisnął. Zamiast jeść, udał się do skrzydła szpitalnego. Zastał panią Hill, układającą swoje eliksiry w szafce. Buteleczki unosiły się samoistnie, a raczej pod wpływem różdżki czarownicy.
        - Co mogę dla ciebie zrobić, kochanieńki? – zagaiła przyjaźnie. Starał się wyglądać na jak najbardziej chorego, co nie było trudne z tą jego bladą cerą.
        - Niezbyt dobrzi’ si czuje. Zemdlalem.
        - Och. – Dotknęła dłonią jego czoła – Nie masz gorączki. Zdarzało ci się to wcześniej? – Pokręcił głową – Usiądź proszę na chwilę. Zaraz ci coś podam i wyślę informację do twojego profesora, że musisz dzisiaj zostać w łóżku. To zapewne zmęczenie, ale gdyby to się powtórzyło, przyjdź tutaj znowu.
        Kiwał posłusznie głową, ale kiedy tylko się od niej obrócił, wzniósł oczy do nieba. Taa, co za wielka troska. Aż się rzygać chciało. Po otrzymaniu niezbyt smacznego specyfiku, rzeczywiście prawie puścił pawia, ale dla wolnego zrobiłby w tamtym momencie wszystko. Potem zamiast udać się jednak do lochu, poszedł w zupełnie innym kierunku. W górę. Do sowiarni.
        Wyciągnął pusty pergamin. Usiadł na parapecie, spuszczając swobodnie jedną nogę. Poluzował krawat. Pisał przez chwilę, po czym poskreślał kilka rzeczy. Coś mu nie pasowało, więc zgniótł list i wziął nowy kawałek, aby zacząć od nowa. Znowu napisał nieco, po czym musiał go wyrzucić. Nie potrafił ująć w jakiś zgrabny sposób swoich myśli, aby też nie za wiele z nich zdradzić. Robił więc tak kilka razy, aż dosiadły się do niego dwie sowy. Zaczęły go zgodnie niecierpliwie dziobać.  Odgonił je ręką. Wredne ptaszyska.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {11/09/22, 08:22 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

     Kiedy zobaczyła twarz Zachariusa pokrytego lokami, aż wybuchła śmiechem. Naprawdę chyba w życiu nie wyglądał tak komicznie.
      -Koniecznie – powiedziała rozbawiona na wspomnienie o żelu do włosów. Nawinęła sobie kosmyk włosów na palec stwierdzając jednak, że chyba jej naturalny kolor bardziej jej się podoba, więc od razu wypowiedziała odpowiednie zaklęcie.
      -Nie sądzę, aby czerwony pasował do mojej cery. A poza tym… Naprawdę myślisz, że pokazałabym się z kimś z zielonymi włosami? Chyba za mało mnie znasz – delikatnie szturchnęła przyjaciela w ramię i pokręciła głową z niedowierzaniem.
      Całe szczęście lekcja już powoli się kończyła, więc oboje ruszyli w stronę wyjścia. Flor nie mogła się powstrzymać od posłania złośliwego uśmiechu w kierunku Gryfona z zieloną twarzą. Miała nadzieję, że jednak nie będą mieli w zapasie odpowiedniego eliksiru i Adam będzie musiał grać z takim wyglądem. Może powinni mu nadać nową ksywkę „Hulk”?
      -Dalej nie powiedziałeś mi kogo masz na oku. Czyżby to była wielka tajemnica? -zagaiła rozmowę kiedy kierowali się do Wielkiej Sali. Nic nie mogła poradzić na to, że była ogromnie ciekawska.
      Wielka Sala nie wyglądała już jak Wielka Stołówka. Wszystkie stoły, wraz z nauczycielskim zupełnie zniknęły. Ławki były porozstawiane na obrzeżach sali, a jej środek był zupełnie pusty. Na suficie zamiast samowiszących świec znajdowało się czyste, nocne niebo robiące niesamowity nastrój wieczorowy. Po lewej stronie natomiast stała orkiestra muzyczna pod opieką profesora Walkera.
      -No, no… Postarali się – mruknęła i usiadła na ławce pod banderą srebrnego węża. Nie obawiała się tych całych prób, ponieważ była dość doświadczona w tańcu towarzyskim. Bardziej jednak martwiło ją to, że jeszcze do tej pory nikt jej nie zaprosił. Obiecała jednak sobie, że jeśli będzie zmuszona pójść na bal sama to nie pójdzie na niego wcale. Nie było wielkim wyczynem wymyśleć jakiejś odpowiedniej wymówki.


NICHOLAS FRED WEASLEY

     Nick zmarszczył lekko czoło, kiedy profesor Longbottom postanowił rozdzielić jego oraz Lanę na dzisiejszych zajęciach. Niezbyt mu się to spodobało, szczególnie że właśnie miał poznać odpowiedź, która zaważyłaby o jego honorze. Jego parą była Erica Dawson z Hufflepuffu. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że dziewczyna z każdym wypowiedzianym słowem wypuszczała ze swoich ust tyle śliny, że nie mieściła się ona w jej ustach i spływała po jej brodzie. Starał się więc, żeby dziewczyna jak najmniej mówiła. Zerknął w kierunku przyjaciółki i nieco zmrużył oczy starając się zrozumieć jej słowa tylko z ruchu warg. Miał ochotę skakać z radości, kiedy Gryfonka zgodziła się być jego partnerką. Starał się jednak nie być zbyt rozentuzjazmowany ze względu na profesora Longbottoma, który uważnie monitorował swoim wzrokiem uczniów.
     Wyciągnął więc spod lady skrzynkę i czekał na dalsze polecenia profesora, kiedy partner Lany zbytnio się pospieszył i wpadł w pułapkę rośliny. Nick przełknął ślinę wyobrażając sobie jej macki wokół swojej szyi i zrobił krok do tyłu. Wiedział, że musiał się teraz stuprocentowo skupić, aby nie palnąć jakiegoś głupiego błędu, który skończyłby się wizytą u pani Hill w skrzydle szpitalnym.
     Na całe szczęście lekcja przebiegła bez żadnego uszczerbku, przynajmniej ze strony Nicka. Szybko ulotnił się z cieplarni słysząc, że Erica zagadywała go o bal. Ulżyło mu wiedząc, że sam już nie musi się martwić o brak towarzystwa.
      -Zgadzam się. Dobrze, że to już za nami – stwierdził wesoło i poprawił swój szalik kierując się z powrotem do zamku.
      -Fajnie, że się zgodziłaś – rzucił po chwili  -Będziemy się super bawić. Myślisz, że powinienem dopasować swoją szatę wyjściową do twojej sukienki? Czy wyglądalibyśmy głupio?
     Szczerze mówiąc zupełnie nie miał pojęcia co powinien założyć. Wiedział natomiast jedno… Chciał te zakupy zrobić sam. Na pewno jego wybór będzie lepszy niż jego babci.
     Zadrżał, kiedy znaleźli się w zamku i ściągnął z siebie niepotrzebne ubrania. Nie zdążyli jednak odnieść ich do swoich dormitoriów, bo zostali przegonieni do Wielkiej Sali przez niezadowolonego Ernesto.
     -No tak! Nanieście mi tu jeszcze więcej tego śniegu! Przeklęte bachory! – mruknął pod nosem biegając z mopem w tę i z powrotem.
     Nicholas cicho zachichotał, a potem wziął odruchowo Lanę za rękę i przekroczył próg pomieszczenia.


GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

    Gwen skrzywiła się lekko, kiedy jej stopa dotknęła podłoża po tym jak Steven pociągnął ją na bok korytarza. Nie wiedziała co właściwie sobie zrobiła - czy jej kostka była zwichnięta czy skręcona, ale wiedziała jedno na pewno cholernie bolała. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć z sali wyszła mocno zdenerwowana profesorka. Przemknęła wzrokiem po wszystkich uczniach i zatrzymała spojrzenie na Stevenie.
     -Ma pan poważne kłopoty panie Weasley! Swoim brakiem odpowiedzialności naraził pan bezpieczeństwo wszystkich uczniów! Czy zdaje sobie pan sprawę z tego co mogło się wydarzyć? – kobieta aż poczerwieniała ze złości. Wszystkich wzrok teraz był skupiny na rudowłosym Krukonie. Gwen zupełnie nieświadomie weszła do umysłu kilku Krukonów, którzy najwyraźniej nie byli zadowoleni z tego, że po raz kolejny ich dom będzie ukarany i to znów z winy Weasleya.
     -Zabieram Ravenclaw pięćdziesiąt…
      -Zaraz – Puchonka uniosła lekko dłoń do góry przerywając pani Peabrook, która z lekkim zaskoczeniem ale i zaciekawieniem spojrzała na swoją podopieczną.
      -Ten wybuch to była moja wina. Myślałam, że znam to zaklęcie i nie muszę słuchać teorii. Podczas rzucania zaklęcia najwidoczniej coś pokręciłam i przez przypadek wysadziłam ławkę Stevena. Przykro mi, że tak wyszło – powiedziała spokojnie, aczkolwiek w jej głosie można było usłyszeć skruchę. Oczywiście udawaną.
     -Mi też jest bardzo przykro Gwendolyn. Niestety muszę odjąć Hufflepuffowi pięćdziesiąt punktów – kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem i najwyraźniej te słowa nie przyszły jej z łatwością. W końcu była zmuszona odebrać punkty jej domowi.
      -Rozumiem – dodała dziewczyna i przystąpiła z nogi na nogę wydając z siebie cichy syk.
      -Gwendolyn dziecko co z twoją nogą? – spytała przejęta profesorka zauważając jej grymas na twarzy.
      -Nie jestem pewna. Przewróciłam się przed opuszczeniem sali. Chyba powinnam pójść do pani Hill – stwierdziła, na co pani Peabrook od razu pokiwała głową.
      -Oczywiście. Niech ktoś ją zaprowadzi do skrzydła szpitalnego! Pozostali proszę kierować się do Wielkiej Sali! Ja muszę uprzątnąć ten cały bałagan – rzuciła jeszcze i weszła z powrotem do swojej klasy.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {11/09/22, 08:50 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Wszystkie mięśnie w ciele chłopaka stężały, włącznie z tymi na twarzy. Profesor już wiedziała, że to jego wina. Spojrzał na nią z tym swoim wytrzeszczem sarny, którą zaraz potrąci auto. Jakby było mu mało przeżyć i problemów, to jeszcze teraz zabiorą Krukonom punkty przez jego nieogarnięcie. Czuł już na sobie te nienawistne spojrzenia kolegów z domu.
              Zamrugał zdziwiony, słysząc, że Puchonka stojąca obok niego wzięła na siebie winę. Przeniósł swój wytrzeszcz, nieco już mniejszy, na Dumbledore. Dlaczego to zrobiła? Po co? Przecież praktycznie się nie znają. Po jakiego grzyba nadstawia dla niego karku i pozwala tak lekką ręką, zabrać jej domowi pięćdziesiąt punktów?
              - Tak... Tak, pani profesor. - skinął głową, zgłaszając się tym samym na ochotnika do zaprowadzenia Gwendolyn do Skrzydła Szpitalnego.
              Znów spojrzał na blondynkę i podsunął jej swoje chude ramię.
              - Oprzyj się na mnie, jeśli chcesz. - zaproponował cicho.
              Powolnym i ostrożnym krokiem zaprowadził ją do pielęgniarki. Może powinien wziąć ją na ręce albo chociaż wziąć na plecy, ale raczej nie wierzył, że daleko by tak zaszli. Jeszcze oboje potrzebowaliby opieki medycznej. Zajęło im to pewnie dwa, może nawet trzy razy dłużej, niż normalnie, kiedy się tam szło. Steven nie odzywał się zbyt dużo, jedynie co jakiś czas rzucał ciche uwagi pokroju "uwaga", "powiedz, jeśli idę za szybko". Na razie układał sobie w głowie wydarzenia z ostatnich kilkunastu minut. Wyrzucał sobie nieuwagę, mocno powstrzymując przed zruganiem siebie samego na głos za nieroztropność.
              - Na brodę Merlina! Co się stało? - spytała ich od progu pielęgniarka.
              Steven odruchowo wzruszył ramionami, zapominając, że to nie jego boli noga.
              - Dumb- - zaciął się - Gwendolyn upadła i chyba zwichnęła sobie kostkę. Tak myślę. - wyjaśnił, pomagając dziewczynie usiąść na jednym z łóżek.
              Sam usiadł gdzieś z boku, czekając, aż pani Hill zajmie się nogą jego koleżanki. Niby mógł już pójść, ale chciał jeszcze o coś zapytać blondynkę. Zerkając w jej kierunku, podciągnął lekko lewy rękaw, odsłaniając brzydkie, czerwone smugi na nadgarstku. Kiedy się stresował, miał w zwyczaju drapać się po ręku, aż się nie uspokoi. Często szybciej rozdrapywał sobie skórę do krwi, niż się uspakajał.
              Wziął głęboki, lekko drżący oddech, odwracając wzrok od Gwen i zaczął się drapać.
              - Głupi, głupi Steven. - wymamrotał pod nosem.
              Kiedy pani Hill skończyła zajmować się Puchonką, szybko opuścił rękaw, zasłaniając ślady zbrodni i poczekał, aż kobieta wyjdzie. Spojrzał na Gwen. Przez chwilę nic nie mówił, zbierając się w sobie.
              - Dlaczego wzięłaś to na siebie? Nawet się nie kolegujemy. - wypalił tonem, jasno wskazującym, że to, co zrobiła wychodzi poza jego zakres wyobraźni. Jakby się przyjaźnili, może jeszcze by zrozumiał. Ale byli sobie kompletnie obcy. Nie mieściło mu się w głowie, dlaczego miałaby to robić.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {12/09/22, 01:27 pm}

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

     Dziewczyna zerknęła na Stevena, ale nie odmówiła jego pomocy. Chwyciła ramię i kuśtykając w końcu doczłapali się do skrzydła szpitalnego. Gwen uśmiechnęła się słabo, kiedy usłyszała zatroskany głos pielęgniarki. Była niemalże pewna, że wcale nie było tak tragicznie.
      -Przepraszam za kłopot – powiedziała Puchonka przysiadając na jednym z łóżek i wyciągając przed siebie nogi.
     -Żaden kłopot kochanieńka. Zobaczmy co my tu mamy – rzuciła kobieta i poleciła dziewczynie ściągnąć but oraz rajstopy, co Gwen od razu uczyniła. Skrzywiła się nieco widząc opuchniętą i siną stopę.
    -Spokojnie moja droga. Zaraz coś na to poradzimy. Jeszcze zatańczysz na tym balu – pani Hill zaśmiała się, po czym podeszła do szafki i wyciągnęła z niej granatową butelkę, kilka gazików i opatrunek. Płyn z butelki wylała na gaziki, które zaraz przyłożyła do opuchlizny i owinęła to wszystko bandażem.
      -Potrzymaj to piętnaście minut i powinno być lepiej. Gdybyś mnie potrzebowała będę w swoim gabinecie – kobieta uśmiechnęła się lekko po czym opuściła salę.
     Szczerze mówiąc Gwen myślała, że Krukona już od dawna tutaj nie ma, dlatego zdziwiła się kiedy zobaczyła go na pobliskim krzesełku. Przez chwilę zastanawiała się nad jego pytaniem, na które tak naprawdę sama nie znała odpowiedzi. Poprawiła się nieco i oparła o ramę łóżka, a następnie wzruszyła ramionami.
       -Sama nie wiem… Może po prostu odezwała się we mnie życzliwa natura Hufflepuffu – zaśmiała się cicho i zerknęła na niego.
       -Wiem co by o tobie pomyśleli, gdybyście znów stracili punkty. Twoi koledzy z Ravenclaw – dodała, ale nie chciała bezpośrednio mówić o swoich umiejętnościach czytania w myślach  -Dla mnie to wszystko jedno czy odbiorą mi kilka punktów. I tak nie zależy mi na pucharze domów.
     Poczuła, że kostka już mniej boli. Gorąc i opuchlizna powoli schodziły za co była wdzięczna pani Hill. Co prawda wcale nie czekała na to, aby móc tańczyć na balu bożonarodzeniowym. Bardziej myślała o tym, że to byłoby męczące chodzić z sali do sali ze zwichniętą kostką.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {15/09/22, 02:10 pm}

LYSANDER SKAMANDER

     Lysander pożegnał się z Nicholasem, a następnie udał się w stronę sali, w której odbywała się Transmutacja. Na całe szczęście udało mu się dotrzeć na czas, więc zajął jedno z wolnych miejsc i wyciągnął Poradnik transmutacji dla zaawansowanych. Nie mógł ukryć swojego zadowolenia z powodu odwołanych zajęć, ale równocześnie martwił się nadchodzącymi próbami, gdzie będzie musiał pokazać swoje kiepskie umiejętności taneczne. Co jeśli dzięki tym próbom zaprzepaści jeszcze bardziej swoje szanse zaproszenia którejś z płci przeciwnej?
     Zrobił się jeszcze bardziej blady niż zazwyczaj i zerknął jeszcze po całym pomieszczeniu zatrzymując wzrok na każdej Ślizgonce i każdej Gryfonce w tej sali i zastanawiał się, która mogłaby potraktować go łagodnie. Z zamyślenia wyrwał go dopiero głos profesora Gustova, który rozpoczął swoje zajęcia.
      Gryfon wyprostował się na swoim krześle starając się uważnie słuchać mężczyzny. Transmutacja wydawała się według niego jednym z najcięższych przedmiotów. W zeszłym roku o mało co nie został z oceną Trolla na koniec, ale jakoś udało mu się podciągnąć na Okropny. Nie mógł w żadnym stopniu pojąć o co właściwie chodziło w tych zajęciach.
     Jego powieka lekko zadrżała słysząc, że będą transmutować siebie. Ostatnio, gdy próbował transmutować mysz, aby ta była niewidzialna nie skończyło się to dla niej zbyt dobrze. Bał się, co może wyjść tym razem. Stanął przed lustrem i przeczesał palcami swoje włosy jakby bojąc się, że za chwilę ich wcale nie będzie mieć. Powtórzył zaklęcie kilka razy, a potem wyciągnął swoją różdżkę.
     Przez chwilę się zawahał, ale potem zupełnie zmienił swoje nastawienie. Wiedział, że musiał się stuprocentowo skupić.
Wciągnął delikatnie powietrze, po czym wypowiedział:
         -Color Mutatio – machnął różdżką i po chwili na jego włosach pojawiły się czarne kropki niczym u dalmatyńczyka. Może nie wyglądało to jakoś najgorzej, aczkolwiek niezupełnie o to mu chodziło…
     Na całe szczęście nie musiał zbyt długo chodzić w takich włosach. Wypowiedział zaklęcie kończące i jego włosy znów wróciły do normalności. Okazało się, że nie był najgorszy. Adam sprawił, że cała jego twarz była zielona. Nie mógł powstrzymać się od cichego śmiechu. Zaraz jednak przestał widząc zachowanie Ślizgonów. Zmarszczył czoło i podszedł do Adama lekko klepiąc go po plecach.
        -Nie martw się stary. Jestem pewien, że profesor Zingerman coś na to poradzi – uśmiechnął się pocieszająco po czym opuścił klasę Transmutacji i skierował się do Wielkiej Sali. Jakoś niespecjalnie uśmiechało mu się iść na te całe „próby taneczne”. Po pierwsze nie potrafił tańczyć i wiedział, że będzie kompletnym pośmiewiskiem na oczach całej szkoły.  A po drugie nie miał osoby towarzyszącej, z którą mógłby tańczyć. Nie wiedział jak nauczyciele to zaplanowali, ale miał nadzieję, że nie będzie musiał tańczyć z żadną z profesorek. Wzdrygnął się na samą myśl o wizji walca z profesor Sinistrą.
      Zanim przekroczył próg Wielkiej Sali, zaraz przed wejściem, zobaczył Phoenixa. Uśmiechnął się i objął go ramieniem na powitanie.
         -Witaj przyjacielu – odparł wesoło.
       -Jak ci mija dzień? Jesteś gotów na wspólne upokorzenie? Czy może jednak odziedziczyłeś jakieś umiejętności taneczne? – zapytał unosząc w górę brwi zaciekawiony.
        -Udało ci się już kogoś zaprosić? – dopytał zajmując jedno z niewielu już wolnych miejsc przy pozostałych Gryfonach.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {15/09/22, 08:23 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Zmarszczył brwi, dalej na nią patrząc. Na jego twarzy mieszało się ze sobą "zaraz ucieknę" z "nie oddam ci swojej nerki" i trochę "nie wiem co się odkurwia". Łypnął wzrokiem w kierunku drzwi, jakby poważnie rozważając ucieczkę gdzie pieprz rośnie. Jeśli Gwen nie dojdzie do wniosku, że słusznie ludzie go unikają, oznaczać to będzie, że jest szurnięta. Szurnięta i nic więcej.
              Ponownie odwrócił twarz w jej stronę i wstał z krzesła.
              - Co jest z tobą nie tak? - wypalił - To, co właśnie powiedziałaś nie tłumaczy... tego co zrobiłaś. - poruszył śmiesznie rękoma. Sytuacja kompletnie wykraczała poza jego rozumowanie - Prawdopodobnie większość i tak tego nie kupiła, i tylko przylegnie do ciebie łatka świruski, która pomaga Dziwacznemu Steve'owi! - jakby miała wątpliwości, kim jest Dziwaczny Steve, wskazał na siebie ręką - Nawet Puchoni nie mogą być tak głupi, żeby to robić!
              Wziął wdech i wyprostował się. Jezu. Tyle słów... wypowiedzianych do kogoś, kogo nie zna. Prawdopodobnie powiedział jej teraz więcej, niż przez cały okres wspólnej edukacji. Przełknął ślinę, patrząc na białe kafelki pod swoimi nogami. Czuł, że serce wali mu w piersi tak, jak dawno mu nie waliło. Zdenerwował się. Drugi raz jednego dnia. Co się z nim dzieje?
              Uniósł głowę, ale unikał patrzenia na Puchonkę.
              - ... Dziękuję, ale więcej tego nie rób. - rzucił już spokojniej - Korzystając z tego, że jeszcze tu jestem - potrzebujesz czegoś? Zamierzam wyjść i nie odzywać się do ciebie przez resztę życia, ponieważ wypowiedziałem do ciebie dziś więcej słów, niż do większości moich krewnych. To ostatnia okazja, żeby powiedzieć mi, czego chcesz w zamian za wzięcie na siebie winy.
              Dziwaczny Steve? Zdecydowanie pasowało do niego to określenie.  Może nawet nie oddawało w pełni tego, jak bardzo dziwny był, ale na pewno stanowiło dobre ostrzeżenie.

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              Okej, lekcja Zielarstwa była... Interesująca. Tak, chyba można to tak określić.
              Jakoś wyszedł z tych zajęć jeszcze bardziej przygnębiony, niż na nie przyszedł. Kolejna parka umówiła się na bal, podkreślając dołujący fakt, jakim była poranna odmowa Lilki. Może jeszcze uda mu się kogoś zaprosić. Może. A jak nie, to trudno. Pójdzie sam. Może odbije komuś dziewczynę? Albo na miejscu okaże się, że są jeszcze jakieś dziewczyny, których nikt nie zaprosił?
              Odniósł wierzchnie odzienie do dormitorium i udał się na te cholerne lekcje tańca. Tańczyć to on nawet umiał. A co! Tym akurat się nie martwił. Martwiło go to, że nie miał z kim.
              - Czółko, Lys! - uśmiechnął się do blondwłosego kumpla. Odgarnął palcami grzywkę z twarzy i wyszczerzył zęby.
              - Sorry, Skamander, ale jak przystało na czarodzieja z poważanej rodziny - potrafię tańczyć. Savoir vivre i cała ta reszta, może nie wyglądam, ale mam to w małym palcu. U stopy. - poruszył zabawnie brwią.
              Usiadł obok przyjaciela, nie zważając na fakt, że tak trochę siedzi nie przy tym domu, co trzeba. Kto by się tym przejmował? Kogo to w ogóle obchodzi?
              Słysząc jego następne pytanie, nieco zmarkotniał.
              - Cóż... Tak, zdążyłem zaprosić jedną dziewczynę... Ale okazała się być już zajęta. - uśmiechnął się krzywo - Ale nie ma tego złego! Jeszcze pewnie się znajdzie jakaś dziewczyna, która chciałaby pójść z dobrym Nixem Dumbledorem na bal. - puścił mu oczko - A ty? Udało ci się kogoś zaprosić?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {16/09/22, 01:29 pm}

ISABELLE MADELINE WEASLEY


i

LYSANDER SKAMANDER


      Rudowłosa miała wrażenie, że jeszcze chwila i nie będzie mogła ruszać nogami z powodu tego zimna. Naciągnęła czapkę bardziej na zaczerwienione uszy i potarła dłonie zakryte w ciepłych rękawiczkach. Naprawdę nie znosiła zimy. Jej cera o tej porze roku wydawała się jeszcze bledsza niż zwykle, co wcale jej się nie podobało.
      Ucieszyła się więc kiedy w końcu znalazła się w cieplarni. Co prawda nadal była tam dość niska temperatura, ale na pewno była wyższa niż na zewnątrz. Pokręciła tylko głową z niedowierzaniem widząc spóźnionego Nixa. Naprawdę przez niego Puchoni po raz kolejny stracą punkty, a co za tym idzie będą znów na ostatnim miejscu w zdobyciu Pucharu Domów.
Skupiła się jednak teraz na wyznaczonym zadaniu przez profesora Longbottoma i wyciągnęła spod lady skrzynkę z Diabelskimi Sidłami. Wiedziała, że to naprawdę niebezpieczna roślina, więc musiała wraz ze swoim partnerem Loganem, być bardzo ostrożni.
      Całe szczęście zajęcia z Zielarstwa przebiegły bez większych szkód i udało jej się nawet zarobić kilka punktów. Szybko więc podreptała z powrotem do zamku, aby jak najmniej przebywać pośród tego całego śniegu. Zaniosła swoje zimowe ubrania z powrotem do dormitorium, po czym skierowała się do Wielkiej Sali.
      Po drodze usłyszała pewną plotkę, która niezbyt jej się spodobała. Dlatego kiedy tylko wkroczyła na salę jej wzrok powędrował do stojących klepsydr. Faktycznie przy klepsydrze Hufflepuffu było o wiele mniej diamentów niż dziewczyna zapamiętała tego poranka.
      Zmarszczyła czoło i przebiegła wzrokiem po zgromadzonych uczniach. Nigdzie jednak nie spostrzegła dziewczyny o charakterystycznych różowych włosach. Westchnęła ciężko i już miała usiąść przy innych Puchonach, ale spostrzegła siedzącego nieopodal Phoenixa rozmawiającego z Lysandrem Skamanderem.
       Zakradła się i zakryła Dumbledore’owi rękoma oczy.
      -Zgadnij kto to – powiedziała wesoło.
      Lysander skrzywił się lekko słysząc słowa kolegi dotyczące tańca. Czyli tylko on zrobi z siebie błazna. No cóż… W sumie i tak nie byłby to pierwszy raz.
     -W tej kwestii liczę na moją siostrę – powiedział mając nadzieję, że Lucy uda się mu kogoś znaleźć. Drgnął, kiedy zaraz za nimi pojawiła się Isabelle. Zupełnie nie miał pojęcia skąd ta dziewczyna się tutaj wzięła.
      -Ty to jednak przerażasz Weasley – rzucił na co rudowłosa zgromiła go spojrzeniem i wcisnęła się między nim, a Nixem.
    -Słuchaj musisz porozmawiać ze swoją siostrą. Przed chwilą straciła u Peabrook pięćdziesiąt punktów. PIĘĆDZIESIĄT. W takim tempie to nie wiem czy uda nam się być na trzecim miejscu – mruknęła niezadowolona.
     -U Peabrook? Poważnie? Jeszcze nie słyszałem, aby ona kiedykolwiek odjęła punkty Puchonom – odparł Skamander.
    -No właśnie… - skrzyżowała ręce na piersi i zerknęła na pojedynczych uczniów pojawiających się w sali -Poza tym to co u was? Co macie takie skwaszone miny?
     -Gdybyś nie potrafią tańczyć i miała cię obejrzeć cała szkoła to też byś taką miała…
     -Chyba mówisz o sobie, bo z tego co wiem to Nix tańczy całkiem nieźle, co nie? – szturchnęła przyjaciela w ramię i uśmiechnęła się lekko w jego stronę. W głębi siebie liczyła, że Dumbledore w końcu poprosi ją, aby została jego partnerką na balu bożonarodzeniowym.[/center]
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Elijah Nott {16/09/22, 04:24 pm}

Elijah Nott




Papierowy ptak wrócił na jego ławkę, zakrył go dłonią, aby nie rzucił się w oczy w profesor Peabrook, która akurat spojrzała w jego stronę.  Udając, że nie zauważa jej wzroku ćwiczył pokazane wcześniej przez nauczycielkę zaklęcie. Dłoń, w której trzymał liścik od Lucy niby naturalnie schował do kieszeni szat. Kiedy kobieta w końcu się odwróciła spojrzał w stronę  Stevena, akurat w momencie, gdy rudzielec wysadził blat ławki. Błysk na chwile go oślepił. Dym drażnił płuca. Wysyczał ciche przekleństwo nim opuścił klasę. Niewiele widział. Oczy piekły go niemiłosiernie. Czuł jak po policzkach spływają mu łzy.
Wypadł na korytarz jako jeden z pierwszych. Dopadł przeciwległej ściany, oparł się o nią i osunął na ziemię. Zakrył twarz rękoma. Wokół robił się coraz większy szum, który narastał aż wszyscy ewakuowali z klasy zaklęć. Ktoś zapytał go czy dobrze się czuję, a po krótkiej wymianie zdań otrzymał transmutowaną z papieru szmatkę namoczoną wodą za pomocą zaklęcia aquamenti.  Szczerze podziękował, przykładając chłodny okład do oczu.
Peabrook jako ostatnia wypadła z klasy. Jej widok sprawił, że zapanowała nagła cisza. Wszystkie skupili się na profesorce oraz Stevenie, który właśnie otrzymywał reprymendę, za źle rzucone zaklęcie. Elijah cicho westchnął słysząc jak kobieta odejmuje Ravenclaw punkty. Nagły zwrot akcji z powody protestu Dumbledore sprawił, że zmusił się do tego, aby odsłonić twarz i spojrzeć na scenę odgrywającą się parę metrów dalej. Oczy miał zaszklone i silnie zaczerwienione, ale wizja była w miarę wyraźna. Puchonka z kompletnie niezrozumiałych dla siebie powodów wzięła winę na siebie. Brunet patrzył na to z niekrytym zdumieniem.
Weasley zgłosił się na ochotnika, aby odprowadzić Gwen do skrzydła szpitalnego, a pozostali uczniowie wraz z Elijah ruszyli do Wielkiej sali. Dopiero po drodze przypomniał sobie o liściku od Lucy.  Wyciągnął z kieszeni wymiętolono kartkę papieru, musiał zmrużyć oczy, aby się rozczytać. Cholerne rudzielec.
- Odpowiedź aktualna? - Zagadnął Scamander, gdy oboje wchodzili do Wielkiej Sali. Uniósł go góry pomięty liścik, do którego treści nawiązywał.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {16/09/22, 08:55 pm}

LUCY SKAMANDER

     Dziewczyna popatrzyła na rozgrywającą się scenę wyraźnie zaskoczona. Profesor Peabrook nie była zadowolona z tego zdarzenia przed chwilą i najwyraźniej Steven Weasley miał z tym coś wspólnego. Myślała, że kobieta odejmie Krukonom tylko kilka punktów. W końcu jej zajęcia miały nauczyć ich rzucania zaklęć, a to że ktoś popełnił błąd… Cóż… Powinna mieć to na uwadze. Dlatego właśnie jej policzki delikatnie przybrały odcień purpury, kiedy usłyszała o pięćdziesięciu punktach. Chciała zaprotestować, ale po chwili odezwała się Gwen, która ku jej zdziwieniu stanęła w obronie Weasleya.
     Najwyraźniej nie tylko ona była zaskoczona, bo cała grupa patrzyła na tych dwoje zaszokowana słowami dziewczyny. Blondynce w głębi duszy ulżyło z powodu utrzymanej pozycji w rankingu, ale z drugiej strony zrobiło jej się nieco szkoda Gwendolyn. Pewnie jej koledzy z domu nie będą zbytnio zadowoleni.
     Zostali oddelegowani do Wielkiej Sali, więc właśnie tam się udała dziewczyna. Szczerze mówiąc wolałaby najpierw pójść pod prysznic, bo czuła nieprzyjemny zapach dymu, który miała wrażenie otaczał całe jej ciało, ale najwyraźniej nie było na to czasu.
     Odwróciła głowę w kierunku Elijah i przez chwilę zastanawiała się o co mu chodzi, dopóki nie pomachał jej liścikiem przed twarzą.
     -Ah… Tak. Aktualna – powiedziała starając się nie brzmieć na zbytnio przestraszoną nadchodzącą lekcją. Po chwili jednak się zatrzymała ciągnąc przy tym Notta za rękaw mundurka.
     -Wszystko okej? Twoje oczy… - popatrzyła na niego uważnie widząc mocne zaczerwienienie wokół tęczówek. Nie umknęło jej także jak chłopak je mocno mruży. Otworzyła swoją torbę i chwilę pogrzebała w swojej torbie w poszukiwaniu małego flakonika wypełnionego lazurowym płynem.
     -Mogę? Obiecuję, że to ci pomoże – jako, że była dość niska to weszła na jedną z ławek, delikatnie odchyliła głowę chłopaka do tyłu i w każde oko wkropiła po dwie krople mikstury. Kciukiem powoli wytarła płyn pod jego okiem, ale zaraz cofnęła rękę i zeskoczyła z ławki.
     -Powinno niedługo przestać piec. Używam go jak zbyt długo się zaczytam i moje oczy nie nadają się już do niczego – dodała zaraz, a następnie podała mu flakonik.
     -Zakrop sobie jeszcze na noc. Na wszelki wypadek – uśmiechnęła się i poprawiła torbę na ramieniu.
Dopiero teraz zwróciła uwagę na ten tłum gromadzący się we wnętrzu Wielkiej Sali. Czy potrafiła tańczyć? Nie miała pojęcia. Miała jednak nadzieję, że ta cała próba nie potrwa zbyt długo.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {16/09/22, 09:37 pm}

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

     Patrzyła na niego, ale jej twarz nie wyrażała zbyt wielu emocji. Nie rozumiała jednak dlaczego właściwie się tak pieklił. Zrobiła to co zrobiła i tyle. Nie potrzebne były żadne wyjaśnienia ani dalsze drążenie tematu. Nie mogła się jednak powstrzymać od cichego śmiechu słysząc jego przezwisko. Dziwaczny Steve? Poważnie?
      -Słuchaj to, że cały czas siedzisz z nosem w książkach wcale nie czyni cię dziwacznym – powiedziała kręcąc głową. Nie znała go. Taka była prawda. Rzadko kiedy rozmawiali. Nawet nie wiedziała czy w ogóle zamienili między sobą kilka słów. Ale kiedy go widziała na wspólnych zajęciach wcale nie wydawał jej się dziwaczny. Po prostu skryty i cichy ale nic poza tym.
     -W porządku. Jak uważasz – wzruszyła ramionami słysząc, że więcej się do niej nie odezwie. Naprawdę było jej wszystko jedno.
     Uważała, że to co zrobiła było po prostu słuszne. To czy będzie tego później żałować czy nie wyjdzie później, ale raczej nie sądziła, że jej decyzja będzie zła.
    -Niczego nie chcę i niczego nie potrzebuję także możesz z czystym sumieniem mnie opuścić – podniosła się z łóżka utwierdzając się w przekonaniu, że czuje się o wiele lepiej. Zanim jednak wyszła ze skrzydła szpitalnego postanowiła jeszcze skonsultować się z panią Hill. Poklepała więc Weasleya po ramieniu posyłając mu lekki uśmiech po czym poszła do jej gabinetu. Kobieta obejrzała jeszcze kostkę i stwierdziła, że Gwen może już bez problemu wracać do swoich zajęć. Poprosiła ją jednak aby mocno nie nadwyrężała kostki i gdyby coś się działo to ona zawsze służy pomocą.
     Puchonka podziękowała, a następnie skierowała się do Wielkiej Sali. Skrzywiła się widząc ten głośny tłum porozrzucany po całym pomieszczeniu. Przeczesała włosy i usiadła przy ławce z żółto czarną flagą.
     -Niech to się jak najszybciej skończy – mruknęła zakładając ręce na piersi.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {17/09/22, 10:24 am}

P h o e n i x        D u m b l e d o r e
S t e v e n        W e a s l e y


             
              Zaśmiał się lekko. No tak. Jeszcze jest szansa, że Lucy kogoś mu znajdzie, ale bądźmy szczerzy, nie wydawało mu się, aby blondynka miała dużo koleżanek. Z drugiej też strony, Lysander do brzydkich nie należał, dobrze radził sobie na boisku. Jak nic jakaś cicha myszka zgodziłaby się bez wahania, gdyby ktoś zaproponował jej pójście na bal ze Skamanderem.
              Drgnął, gdy niespodziewanie ktoś zakrył mu oczy. Stan napięcia nie utrzymał się długo, bo zaraz usłyszał głos przyjaciółki. Uśmiechnął się i odsunął się nieco na bok, robiąc jej miejsce między sobą a Lysandrem.
              - Czółko, Izzy. - nie krył zdziwienie informacją, że Gwen straciła punkty u ich opiekunki. U każdego innego nauczyciela by go to nie zdziwiło, ale u Peabrook? I to aż pięćdziesiąt? Co tam musiało się odwalić? - Kurde. A wiesz co się stało? Pogadam z nią, ale to musiała być sroga imba, że Peabrook odjęła jej, aż tyle punktów... - pokręcił głową z niedowierzaniem. Miał nadzieję, że wszyscy żyją.
              Przez chwilę nie słuchał przyjaciół, pochłonięty myślami o siostrze. Nawet rozejrzał się po uczniach, próbując ją zlokalizować, ale nigdzie jej nie widział. Oby nic się nie stało. Pewnie ci bardziej ambitni Puchoni, jak Izzy, są na nią wściekli. Żeby tylko nikt nie postanowił się z nią rozmówić...
              Podniósł wzrok, spojrzał na przyjaciółkę i uśmiechnął się do niej.
              - No ba! Tańce towarzyskie nie są mi straszne. - nagle coś go tknęło. Izzy! Jak mógł nie pomyśleć o niej w pierwszej kolejności! Przecież się przyjaźnią! - Hej, Izzy. Właśnie, co do tańców... Idziesz już z kimś? - posłał jej swój najbardziej urokliwy uśmiech i dla lepszego efektu, zmierzwił włosy - Bo tak pomyślałem, że... jeśli nikt cię oczywiście jeszcze nie zaprosił... Może poszłabyś ze mną na bal?

tu je przerwa na Stevena

              Przez chwilę jeszcze na nią patrzył, po czym skinął sztywno głową. Już miał się pożegnać i odejść na wieczność, ale wtedy wstała i poklepała go po plecach. Wyprostował się jak struna. Teraz to już całkiem wyglądał jak jeleń na środku jezdni, któremu w oczach odbija się światło reflektorów gwałtownie hamującego auta.
              To był bardzo ciężki dzień dla Stevena. Za dużo się dzieje, za dużo rozmawiania z obcymi, za mało siedzenia samemu w kącie.
              Zebrał swoje rzeczy i szybkim krokiem opuścił Skrzydło Szpitalne. Skierował swoje kroki prosto do wierzy Ravenclawu, nie mając zamiaru iść na lekcję tańca. Tylko się upokorzy, a poza tym i tak nie miał z kim iść na bal, więc po co? Może zgrywać cwaniaka przed Elim, ale wszyscy wiedzą, że nikogo nie zaprosi, a nawet jeśli to zrobi, to i tak usłyszy odmowę. Zatrzymajmy tą karuzelę żenady już teraz.
              - Panie Weasley, a pan dokąd? - zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na zmierzającego w jego kierunku profesora Walkera. Schodził po schodach z przyjaznym uśmiechem i beztroską, jakby właśnie nie zniweczył planów rudzielca na schowanie się przed światem.
              - Do dormitorium, panie profesorze. - odpowiedział spokojnie.
              Mężczyzna doczłapał się do niego i zacisnął swoją suchą dłoń na jego ramieniu, zmuszając do zawrócenia.
              - Panie Weasley, życie panu ucieka przed nosem. Jest pan młody, powinien pan skorzystać z okazji i spędzić trochę czasu z rówieśnikami na zabawie. - rzekł, prowadząc go w kierunku Wielkiej Sali.
              Steven pomyślał z przekąsem, że do tej pory zawsze, jak próbował to zrobić, kończyło się to drwinami na jego temat, jednak pokiwał grzecznie głową, nie mając ochoty rozmawiać o swoich problemach z rówieśnikami. Jeszcze zaczęłoby się drążenie, jakieś próby pomocy albo, co gorsza, napisaliby do jego ojca zmartwieni aspołeczną naturą chłopaka. Już widział oczami wyobraźni tą niezręczną próbę rozmowy na linii ojciec-syn. Nie mieli ich zbyt wiele, ale pamiętał jak w wakacje cztery lata temu podsłuchał rozmowę ojca z Molly na temat chłopaków i spraw damsko-męskich. Czuł się nieswojo, chociaż słyszał tylko krótki fragment, a co dopiero, jakby siedział tam na miejscu siostry. Podejrzewał, że jego rozmowa wyglądałaby podobnie. Albo i gorzej. A nawet nie dotyczyłaby seksu.
              Wszedł do Wielkiej Sali ze spuszczoną głową, mając nadzieję, że nikt go nie zaczepi i usiadł na miejscu dla Krukonów, wsuwając dłonie we włosy tak, żeby zasłonić uszy.

              Nixowi rzucił się w oczy kuzyn Izzy i od razu przypomniały mu się słowa Lysandra na temat jego potencjalnej partnerki, którą może załatwi mu siostra bliźniaczka. Wyszczerzył się jak chochlik, dźgając kumpla palcem i wskazał na Weasleya.
              - Hej, jeśli Lucy nie umówi cię z żadną koleżanką, możesz ją jeszcze poprosić o umówienie z jej kumplem, Stevem. - parsknął śmiechem - O ile będziesz na tyle zdesperowany...
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {19/09/22, 01:39 pm}

ISABELLE WEASLEY


i

LYSANDER SKAMANDER

       Izzy podrapała się delikatnie po policzku próbując sobie przypomnieć kilka wersji plotek, które już usłyszała.
       -Podobno źle ogarnęła zaklęcie i wysadziła ławkę Stevena przez co musieli ewakuować się z sali. Słyszałam też, że tak naprawdę była to wina mojego kuzyna, a ona tylko wzięła na siebie winę. Nie mam pojęcia, która z tych wersji jest prawdziwa – powiedziała lekko wzruszając ramionami. Szczerze mówiąc raczej obstawiałaby, że to Steve pomylił zaklęcia, ale czy to by oznaczało, że Gwen faktycznie pozwoliłaby, aby jej dom stracił pięćdziesiąt punktów? Sama już nie wiedziała…
       Zerknęła na przyjaciela i przez chwilę zupełnie nie ogarnęła jego pytania. Zdążyła jedynie lekko pokręcić głową, dając do zrozumienia, że jeszcze nikt nie postanowił jej zaprosić, a kiedy zadał jej najbardziej wyczekiwane przez nią pytanie, aż przez chwilę wstrzymała oddech. Dopiero, gdy zorientowała się, że za chwilę będzie sina od braku powietrza powoli je wypuściła z płuc i posłała Nixowi jedno z najbardziej uroczych uśmiechów na jakie było ją stać.
        -Bardzo chętnie – powiedziała wesoło.
      Lysander słysząc to aż przewrócił oczami.
       -Świetnie. Jeszcze bardziej mnie dobijajcie z tym, że nie mam pary. Wspaniali z was przyjaciele – mruknął i założył ręce na piersi udając obrażonego. Kolejny komentarz Nixa jeszcze bardziej go oburzył, ale oczywiście zrozumiał żart i trącił chłopaka w ramię.
       -Gdyby to była stypa to może bym się pokusił. Nie mam pojęcia dlaczego właściwie moja siostra się z nim zadaje. Większego nudziarza nie widziałem – odparł zerkając na Weasleya, który właśnie zajął miejsce przy Krukonach.
        -Chociaż gdyby okazało się prawdą to, że wysadził swoją ławkę u Peabrook to może i bym zmienił zdanie. Oczywiście jeśli zrobiłby to specjalnie – zaśmiał się.
      Po chwili nastąpiło niemałe poruszenie, a do Wielkiej Sali wkroczyła dyrektor McGonagall.
      -Uwaga uczniowie! Zapraszam wszystkich, aby dołączyli do kolegów ze swoich domów! – powiedziała kobieta przez co powstało jeszcze większe zamieszanie niż wcześniej.
      Izzy wraz z Nixem pożegnali się z Lysandrem i usiedli na ławce pod banderą Borsuka.
      Kiedy już wszyscy zajęli odpowiednie miejsca pani dyrektor rozejrzała się jeszcze po wszystkich uczniach, a gdy stwierdziła, że wszyscy są na odpowiednim miejscu odchrząknęła i uśmiechnęła się lekko.
      -Witam wszystkich na dość znaczących zajęciach z tańca towarzyskiego. Jak zapewne wiecie bal bożonarodzeniowy jest tradycją, którą praktykujemy u nas w Hogwarcie co roku. Z tej okazji chciałabym zadbać o wasze umiejętności poruszania się na parkiecie. Aby każdy z was porzucił poczucie wstydu i krępacji postanowiliśmy wspólnie z nauczycielami, że to my wybierzemy pary, z którymi dzisiaj zatańczycie. Chciałabym więc aby ustawili się ze sobą następujące osoby… – odwiązała zwinięty w rulon pergamin, a następnie przeczytała -Katherine Wilson i Benjamin Simmons, Sarah Johnson i Keith Martin, Lana Longbottom i Lysander Skamander, Lilianne Hathaway i Charles Gomez, Lucy Skamander i Nicholas Weasley, Elijah Nott i Florence Malfoy, Olivia Donovan i Christopher McCartney, Gwendolyn Dumbledore i Zacharius Zabini, Danielle Greene i Lucas Shane, Isabelle Weasley i Phoenix Dumbledore…
     Rudowłosa niemalże czuła jak kamień spada jej z serca. Nie mogła zaprzeczyć, że w głębi wręcz skakała z radości słysząc, że to właśnie z Nixem przyszło jej ćwiczyć. Podniosła się z miejsca i ustawiła się naprzeciwko Puchona w miejscu wyznaczonym przez profesor Peabrook.
     Lysander również był dość zadowolony, kiedy został sparowany z Laną. Może to jest okazja, aby zapytać się dziewczyny czy ktoś ją już zaprosił i wcale nie będzie potrzebował pomocy siostry. Wstał z ławki i rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu dziewczyny. W końcu znalazł ją w towarzystwie Nicka kilka rzędów dalej, więc przecisnął się między Gryfonami, a gdy znalazł się obok nich wyciągnął dłoń w jej kierunku.
      -Czy mogę panienkę prosić? – uśmiechnął się szeroko.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {19/09/22, 07:36 pm}

Zacharius Zabini

        Zmierzali powolnym krokiem w stronę Wielkiej Sali. Popatrzył na nią z tajemniczym uśmieszkiem. Nie był człowiekiem, który zawstydziłby się z powodu takiego pytania. Ukrywanie przed nią prawdy również nie wchodziło w grę – nie miał w tym żadnego interesu. Tylko jak miał to ująć w słowa? Ostatnie, o co by się posądzał, to brak kandydatki do towarzyszenia na balu, kilka dni przed nim. Ona zapewne też.
        - Mam pewien… koncept. Tylko, że jeszcze nikogo nie zapytałem. – Wzruszył ramionami, jakby to był najpospolitsza rzecz pod słońcem. Badał jednocześnie jej reakcje. Czy chciała, aby ją zaprosił? Nie miało to absolutnie żadnego znaczenia, bo i tak by tego nie zrobił. Gdyby natomiast ona próbowała, odmówiłby, a nawet przedstawiłby kilka argumentów.
        Zagwizdał, kiedy weszli do sali.
        - Fantastycznie – uznał. Naprawdę się postarali. Mogli jeszcze zmniejszyć tłum w tamtym pomieszczeniu i byłoby cudnie. Jego wzrok przypadkowo powędrował w stronę miejsc Hufflepuffu. Utkwił on w Gwendolyn Dumbledore i nie spuszczając z niej oka, szepnął do Florence:
        - Chętna na mały zakład? Wnuczka Dumbledora pójdzie ze mną na bal. – Podniósł z rozbawieniem brwi. Tak, zrobi coś niezwykłego.
        Została odczytana lista i jakby los mu sprzyjał. Ledwo powstrzymał śmiech tryumfu. Musiał jeszcze tylko przekonać Gwendolyn, aby nie dała mu w ryj przy najbliższej okazji.
        - Powodzenia, Malfoy. Pozdrów Notta. – Pomachał jej na pożegnanie, po czym poszedł prosto w stronę swojej partnerki do tańca. Pochylił się wytwornie, wyciągając w jej stronę dłoń:
        - Czy mogę prosić do tańca? – Cofnął rękę, wzdychając ciężko, gdy zobaczył jej wyraz twarzy. Twardy orzech do zgryzienia. Obrócił się na pięcie i opadł na miejsce obok, choć w bezpiecznej odległości - Daj spokój, to tylko próba. Nikt nie każe nam się całować. Mam cię błagać? Błagam cię, o moja boginio, zaszczyć mnie tańcem!
        Już i tak kilka osób uważnie się im przyglądało, a jeszcze on dodatkowo wzbudził zainteresowanie swoim teatrzykiem.
        - Będę tu tak długo siedział, aż się zgodzisz. – Założył ręce na piersi i zrobił kamienną minę. Wcale nie żartował.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {20/09/22, 08:51 am}

Elijah Nott


             Spojrzał zdziwiony na Lucy, gdy ta pociągnęła go za rękaw mundurka.
             - Ach, to. Trochę za dużo dymu. - Odparł spokojnie wzruszając ramionami.
             Spokojnie patrzył jak dziewczyna grzebie w swojej torbie i wyciąga z niej mały flakonik. Skinął jedynie głową gdy zaproponowała mu pomóc. Nie skomentował tego, że musiała wskoczyć na ławkę, jedynie uniósł prawy kącik ust. Posłusznie odchylił głowę pod naciskiem dłoń Lucy. Po tym jak dziewczyna zakropiła mu oczy, zamkną powieki pozwolając na lepsze rozprowadzenie się mikstury. Z ulgą przyjął, że nieprzyjemne uczucie piasku c oraz pieczenie powoli zaczynają znikać.
Podziękował Skamander przyjmując od niej flakonik, który od razu schował do torby. Zajęli miejsca przy ławce znajdującą się pod flagą ich domu.
             - To nie Dumbledore wysadziła naszą ławkę. - Zagadnął Lucy, gdy przyuważył Gwen dosiadającą się do pozostałych puchonów. - Tylko Steve, wiesz byłem naocznym świadkiem. - Dodał nawiązując do swoich zaczerwienionych oczu. - A pro po Stevena. - Rozejrzał się po sali szukając kumpla. Zamiast rudzielca napotkał spojrzenie jednego z członków krukonskiej drużyny quidditcha, Sam, który dość sugestywnie przeniósł wzrok na siedzącą obok Elijaha blondynki. Nott uniósł jedynie brwi patrząc na kolegę z nieukrywanym zażenowaniem -  Potrafisz tańczyć? - Zwrócił się do Skamander, chociaż jego wzrok padł akurat na Weasley, który wszedł do Wielkiej Sali z miną skazańca. - Steve ewidentnie potrzebuje kogoś, kto go nauczy. - Złapał z dziewczyną kontakt wzrokowy i skinął głową, wskazując na ich kolegę, siedzącego kawałek dalej.
             Głos zabrała McGonagall. Nott westchnął cicho, gdy kobieta zaczęła odczytywać tańczące ze sobą pary. Dobrze, że nie wybrali im sami partnerów na ten bal w celu integracji między domami.
             - I to by było na tyle. - Mruknął pod nosem słysząc jak Lucy została co prawda sparowana z Weasleyem, ale nie tym, którym proponował.
             Korzystając z zamieszania, które wybuchło, gdy uczniowie zaczęli szukać wyznaczonych przez dyrektorkę partnerów tanecznych, znalazł się się przy Stevenie. Złapał go za ramię i pochylił w jego stronę, chcąc, aby mógł go usłyszeć w panującym harmidrze.
             - To tylko walc i to jeszcze angielski, ten łatwiejszy. Nie dramatyzuj. To tylko robienie powtarzanie cały czas kilku kroków i kręcenie się w kółko. Patrz na nauczycieli albo na mnie i powtarzaj. - Poklepał go po ramieniu i odszedł.
             Nie musiał długo szukać Florence. Malfoyowie zawsze wyróżniali się spośród tłumów. Może to dzięki temu wrodzonemu poczuciu wyższości epatującego niemal od każdego członka tej rodziny jakiego zdążył w życiu poznać. Do ślizgona obok podeszła speszona widocznie młodsza od nich puchonka prosząc go o taniec. Wydawała się przerażona tym parowaniem.
             - Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że gdybym ja nie podszedł ty nigdy nie pojawiłabyś się pod flagą Ravenclaw? - Zagadnął rzucając pobliskiej parce ukradkowe spojrzenie. - To ślizgońska rzecz czy cecha Malfoyów? - Dodał i wyćwiczonym przez lata gestem dłoni zaprosił Florence do tańca.
             Muzyka rozbrzmiała. Wzrok wszystkich skierowany był na Mcgonagall, która wraz z profesorem Whitem rozpoczęła taniec.
             -Widać, że nie brali udziału w przyjęciach w Malfoy Manor. - Szepnął obserwując  pokaz.
             Muzyka ucichła, aby za chwile zabrzmieć na nowo. Tym razem nie dla nauczycieli tylko uczniów. Dyrektorka jeszcze raz, powoli, pokazywała najprostsze ruchy.
             Zajęli odpowiednią pozę. Jedną ręką objął ją w talii, drugą splecioną z jej utworzył ramę. Jak przystało na walc ich biodra delikatnie się stykały.
             -Jestem pewny, że moja matka byłaby równie zachwycona widząc nas teraz jak wtedy, gdy mieliśmy po dwanaście lat i zmuszała nas do tańca… Obawiam się, że nawet bardziej. - Dodał po chwili nieco ciszej.
             Po sprawdzeniu przez nauczycieli czy wszyscy przyjęli odpowiednie pozy, McGonagall machnęła różdżką, a melodia walca wypełniła Wielką Salę. Jak za czasów, gdy byli równi wzrostem poprowadził Florence w tańcu.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {20/09/22, 02:24 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

     Florence spojrzała na Zabiniego mocno unosząc brwi do góry słysząc, że chce zaprosić na bal Gwendolyn Dumbledore. Szczerze mówiąc była to ostatnia osoba o jakiej by pomyślała ze względu na ich dość burzliwą relację. Dlatego bardzo chętnie przystała na proponowany przez chłopaka zakład.
     -Nie ma takiej opcji, że z tobą pójdzie, dlatego z chęcią się z tobą założę. Jeśli wygram kupujesz mi najnowszą miotłę – powiedziała wesoło pewna tego, że Puchonka w życiu nie zgodzi się mu towarzyszyć. Wiedziała, że dziewczyna ma wielki uraz po próbie zaciągnięcia jej do Zakazanego Lasu.
     Skupiła się na profesor McGonagall, kiedy ta odczytywała po kolei tańczące dzisiaj pary. W duchu odetchnęła słysząc, że ma być w parze z Nottem. Już wiele razy miała okazję z nim tańczyć na przyjęciach organizowanych przez Lucjusza Malfoya. Była więc spokojna o to, że nie zrobią z siebie pośmiewiska.
     Założyła nogę na nogę czekając, aż Krukon do niej podejdzie. Oczywiście mogła sama wyjść do niego z inicjatywą, ale postanowiła tego nie robić. W końcu chłopak stanął naprzeciw niej, a słysząc jego słowa Florence nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
     -Myślę, że to jednak kwestia dobrego wychowania. To w końcu panowie powinni zapraszać panie do tańca. Nie mów, że przez te trzy lata nieobecności na przyjęciach dziadka zupełnie zapomniałeś o dobrych manierach – chwyciła jego dłoń, a następnie oboje wyszli na parkiet.
     Obserwowali przez krótką chwilę nauczycieli, którzy pokazywali podstawowe kroki. Florence stwierdziła w myślach, że profesor White prowadził dość pokracznie, ale nie wypuściła z ust tej uwagi. Ułożyła dłoń delikatnie na ramieniu Elijah i splotła swoje dłonie z jego tworząc odpowiednią pozę.
     -Nie wiem czy wiesz ale twoja matka cały czas mówi o tym jakim bylibyśmy cudownym małżeństwem – zaśmiała się cicho przypominając sobie panią Nott, która nieustannie narzekała na to, że jej syn jeszcze do tej pory nie znalazł sobie nikogo na jego poziomie.
     -Już nie mówię o tym, że cały czas nalega, żebym poszła z tobą na randkę – dodała przewracając oczami. Na ostatnim spotkaniu w Malfoy Manor starała się unikać jego matki jak tylko mogła.
     Kiedy rozbrzmiała muzyka blondynka skupiła się wyłącznie na niej i z gracją poruszała się w jej rytm. Po chwili poczuła na sobie czyjś wzrok, więc delikatnie przekręciła głowę. Kilka kroków od nich stał profesor Rein, który uważnie im się przyglądał. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jej plecach i sekundę później zupełnie wybiła się z rytmu lekko następując chłopakowi na nogę zatrzymując przy tym ich wspólny taniec.
     -P-Przepraszam… - wypaliła i odgarnęła nerwowo kosmyk włosów, który niesfornie opadł na jej twarz.
     -Wszystko tutaj w porządku? – usłyszała znajomy męski głos, który od razu sprawił, że stała się bardzo spięta. Alvarus Rein przyglądał im się z uwagą jakby próbował zajrzeć do każdego z ich myśli.
     -Tak. Rozproszyłam się. To wszystko – powiedziała i przyjęła z powrotem odpowiednią pozę. Profesor jeszcze przez chwilę na nich patrzył z zaciekawieniem, a potem powolnym krokiem poszedł w drugim kierunku. Flor odprowadziła go kątem oka i gdy znalazł się już wystarczająco daleko jej mięśnie mimowolnie się rozluźniły.

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

     Dziewczyna wyprostowała się, kiedy na środek wyszła dyrektorka. W końcu się zaczyna – pomyślała i założyła ręce na piersi czekając, aż wszyscy zajmą w końcu swoje miejsca. Z dość napięciem wsłuchiwała się w słowa kobiety chcąc wyłapać swoje imię. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy obok swojego nazwiska usłyszała nazwisko Zabiniego. Nie wiedziała czy mogło być jeszcze gorzej.
     Jej wzrok mimowolnie przesunął się ku Slytherinowi. Od razu zauważyła jak chłopak zmierzał w jej kierunku, więc odwróciła szybko głowę w inną stronę. Nie było mowy, aby ona z nim zatańczyła. Dlatego kiedy tylko znalazł się obok niej i wyciągnął w jej kierunku dłoń mocno zmarszczyła brwi dając wyraźny znak, że jej się to wcale nie podoba. Jedna dziewczyna chyba starała się zmienić swojego partnera, ale McGonagall stanowczo odmówiła twierdząc, że to zacieśni więzi pomiędzy domami. Już więc wiedziała, że nie miało sensu jej prosić o jakąkolwiek zamianę.
     Popatrzyła zdziwiona na Zachariusa, kiedy zaczął się wygłupiać i ściągać uwagę innych uczniów. Rozejrzała się nerwowo widząc, że już zaczynają się szepty na ich temat, więc chcąc nie chcąc chwyciła go za rękę i pociągnęła na środek sali.
      -To co robisz jest strasznie niedojrzałe wiesz o tym? – mruknęła niezadowolona.
      -Miejmy to już za sobą – dodała, a następnie zerknęła na pokaz walca prezentowany przez McGonagall i White’a. Na całe szczęście Gwen nie miała żadnego problemu z walcem angielskim. Miała więc nadzieję, że Ślizgon również i że nie będą musieli długo powtarzać tych samych kroków.
     Ułożyła dłoń na jego ramieniu, a palce drugiej ręki niechętnie splotła z palcami Zabiniego. Jak tylko zagrała muzyka powoli zaczęli tańczyć. Trzymała się myśli, że za chwilę któryś z profesorów ich zaczepi, stwierdzi że tańczą naprawdę dobrze i odeśle ich do dormitorium. Niestety przez długi czas tak się nie działo. Przez większość czasu wzrok Puchonki błądził po wszystkich innych tylko nie na jej partnerze. W końcu jednak postanowiła unieść głowę i spojrzeć na niego.
      -I co zadowolony jesteś z siebie? – zapytała unosząc brew.
     Doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaką reputację ma chłopak. Sama zresztą nie tak dawno złapała się na ten jego urok osobisty. Do dziś żałowała tego, że dała mu się namówić na wycieczkę do Zakazanego Lasu. Niemalże przypłaciłaby to swoim życiem. I o ile chciałaby zapomnieć o tym wydarzeniu to do dziś na jej udzie widniała blizna po spotkaniu z Akromantulą tamtego dnia. Nie mówiąc już o stratach psychicznych, które poniosła.

NICHOLAS FRED WEASLEY



     Nicholas wraz z Laną zajęli miejsca pośród innych Gryfonów. Musiał przyznać, że kadra naprawdę postarała się o dekoracje świąteczne, które ozdabiały Wielką Salę. Nieco się denerwował przed tą całą próbą. Nie był jakimś mistrzem jeśli chodzi o taniec, a zwłaszcza wolny taniec. Nerwowo więc ocierał o siebie swoje palce, a kiedy już wszyscy usiedli pośród swoich domów skupił się na profesor McGonagall. Nie mógł zaprzeczyć, że był nieco zawiedziony tym, że nie mógł zatańczyć z Laną. Dlatego, kiedy Lysander zaprosił Gryfonkę do wspólnego tańca poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Posłał jednak dziewczynie uśmiech i wyszeptał do jej ucha, że złapią się jakoś później, a następnie sam ruszył w poszukiwaniu swojej partnerki.
     Jako, że Lucy była bratem Lysandra to zupełnie nie miał problemu z tym, żeby z nią zatańczyć. Nawet mógł pokusić się na stwierdzenie, że był wdzięczny za to, że to właśnie ją mu wyznaczyli. Powstało niemałe zamieszanie, kiedy wszyscy starali się znaleźć swoich partnerów więc minęło nieco czasu, aż w końcu znalazł się przy Krukonach. Uważnie zilustrował wzrokiem siedzące osoby, aż w końcu dostrzegł siedzącą na drugim końcu ławki blondynkę. Uśmiechnął się lekko i wyciągnął do niej dłoń.
      -Jesteś gotowa na tę męczarnię? – zaśmiał się pod nosem, a gdy dziewczyna chwyciła jego rękę poprowadził ich na wolną przestrzeń.
      -Daruj ale nie jestem najlepszy w te klocki. Bardziej wychodzi mi śmiganie na miotle – odparł rozbawiony po czym zerknął w kierunku pokazowej pary. Uważnie starał się zapamiętać każdy szczegół w ich tańcu, chociaż tak naprawdę bardzo liczył na Lucy. Miał nadzieję, że ona go nieco pokieruje.
     Jego dłoń ułożyła się na jej talii starając się nie wprawiać jej w żadne zakłopotanie. Następnie ich palce delikatnie splotły się i stanęli tak jak wcześniej pokazali nauczyciele. Kiedy usłyszał powolną muzykę odczekał moment, a następnie zrobił krok i jakoś udało mu się wbić w rytm.
      -Jak coś będzie nie tak to mów i mnie poprawiaj, okej?  - szepnął jej do ucha.
     Jednocześnie starał się wyłapać wzrokiem w tłumie Lanę i Lysandra. Był naprawdę ciekawy jak im idzie i miał nadzieję, że nie był od nich wcale gorszy.
     -Weasley! Patrz na swoją partnerkę! – usłyszał z tyłu głos profesora White’a i od razu przeniósł swój wzrok na Lucy.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {21/09/22, 12:43 am}

Lana Longbottom

       Nie mogła powstrzymać śmiechu z powodu propozycji Nicholasa. Czy powinni wyglądać jak bliźniaki? Zdecydowanie nie. Jeszcze gorzej by było, gdyby dowiedział się o tym z kolei jego ojciec. Mogło mu się to nieco skojarzyć. Chyba, że nie zwróciłby kompletnie uwagi, co jest bardziej niż prawdopodobne.
       - Może lepiej nie? – rzuciła, ale zaraz potem zaproponowała coś innego – Możemy pomyśleć nad jakimś wspólnym elementem. Hmm, akcent kolorystyczny? Nie, nawet nie proponuj kapeluszy. Aż tak mi się nie podobasz. – Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała w ostatnim zdaniu. Czy miała jakiś przebłysk szczerości lub może wyszło całkiem przypadkowo? Sama w tamtej chwili nie wiedziała – była za bardzo zauroczona samą jego ofertą towarzystwa. Faktem stało się jednak, iż lekko się zaczerwieniła.
       - Bardzo przepraszam! – Woźny wyglądał na bardziej zirytowanego, niż zazwyczaj. Czyżby Irytek nawpychał znowu odchodów do zbroi nieopodal gabinetu McGonagall? Zaskoczyło ją złapanie za rękę przez Nicka. Spojrzała na nią, jakby należała do kogoś innego. Dała się jednak ponieść wpływowi chwili. Miała ochotę piszczeć z radości, choć oczywiście tak nie zrobiła. Zamiast tego oczy świeciły jej radośnie.
       Sala wyglądała przepięknie. Rozejrzała się z zachwytem. Już wyobrażała sobie taniec z chłopakiem przy tych dekoracjach, gdy jej fantazje zostały zniweczone przez komunikat dyrektorki. Poczuła zawód i coś jeszcze. Przedziwne ukłucie. Gula stanęła jej w gardle, gdy Nick musiał ją puścić i poszukać Lucy. Przyjaźniła się z dziewczyną. Wiedziała, iż tamta nie zrobiłaby nic celowo, aby ją zranić. Kiedy jednak wyobrażała ich sobie razem, aż nią wstrząsało. Zazdrość. Właśnie tym to było.
       Otworzyła usta, aby powiedzieć coś do Nicholasa, gdy obok nich pojawił się jej partner do tańca.  Nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymała oddech, zanim wypuściła go z trudem. Uważała Lysandra za naprawdę uroczego, lecz nic poza tym.  Jej potencjalny obiekt uczuć właśnie zniknął jej z oczu. Zagryzła wargę i po chwili odpowiedziała lekko roztrzęsiona:
       - Jasne. – Brzmiała przyjaźnie, choć jej twarz odzwierciadlała całą gamę emocji. Podała mu swoją dłoń. Zmusiła się do lekkiego uśmiechu. Przecież i tak miała iść z Weasleyem. Po prostu poćwiczy z kimś innym, a na balu będą mieli nutkę tajemniczości, gdy dowiedzą się, na jakim poziomie zaawansowania w tańcu oboje są. Ona nie miała problemu z wyczuciem rytmu. Inaczej nie przyjęliby jej do chóru. Nie wiedziała jak z nim.
       Ułożyła ręce odpowiednio do walca. Trzymała się go jednak niezbyt blisko, próbując zachować większy odstęp, niż to by tego wymagało. Nie miała na celu go urazić czy sprawić mu przykrość. Po prostu miał pecha, bo nie był nim.
       - Lysander, tak? Zaprosiłeś już jakąś szczęściarę na bal? – zagadała lekko.

Zacharius Zabini

        Tak właściwie założył, że pomimo cyrku, który zrobił, będą siedzieć na ławce, dopóki próby się nie skończą. Jeśli nie tamta chwila, zawsze pozostawało mu wiele innych okazji, by próbować ją przekonać. Przybrał sobie niezwykle trudne zadanie i nawet jeśli miałby ponieść spektakularną porażkę, to zawsze mógł coś z tego wynieść. Wreszcie któraś by mu odmówiła. Pozbyłby się łatki, na którą sam praktycznie się skazał. Jak to brzmiało? Nieważne jak mówią, a że w ogóle to robią. Nie przejąłby się więc, gdyby nie wygrał zakładu z Flo.
        Tymczasem mocno się zdziwił, gdy Gwendolyn pociągnęła go na parkiet. Z wrażenia aż tego nie skomentował. Patrzył na nią w dziwny sposób, jakby pierwszy raz w życiu ją zobaczył. Nie poczuł satysfakcji, co dodatkowo go zamurowało. Co odróżniało tę sytuację od innych? Właściwie nic temu nie towarzyszyło, nawet krzty irytacji, smutku, zadowolenia. Jedynie zdziwienie. Odkrył w sobie coś nowego, jeszcze przez niego niezbadanego, a co dziwne – zaczynał podobać mu się taki stan.
        Potrafił bardzo dobrze tańczyć. Przyjęcia u Malfoyów – bawią i uczą, a na końcu uśmiercają. Nie przepadał może za walcem, ale nie był on zbyt trudny. Za to bardzo kontaktowy. Ogniki rozbawienia zatańczyły w jego oczach, gdy splotła ich palce. Puścił jej rękę i poprawił tak, aby dłoń Puchonki znalazła się pomiędzy jego kciukiem, a wskazującym. Po prostu to zrobił, nie skomentował drobnego błędu, zwłaszcza, iż zaraz potem ich taniec okazał się płynny. Bez szarpania, nie przyciągał jej na siłę. Ewidentnie unikała spojrzenia jego oczu i po chwili przestał próbować go łapać. Odszukał za to wzrokiem Elijaha i Florence w tłumie. Przypomniały mu się ich dawne spotkania. Jeśli miałby połączyć jakieś dwie osoby, miałby ich na uwadze w pierwszej kolejności.
        O, panna Dumbledore odzyskała głos.
        - Jeszcze nie – odparł enigmatycznie. Ważył ostrożnie słowa, jakby każdym mógł sprawić, że od niego ucieknie - Słuchaj, możesz mnie nazwać jak chcesz. Jestem dla ciebie dupkiem? Bez znaczenia. – Do tego momentu mówił z odwróconą w drugą stronę twarzą. Dopiero wtedy popatrzył na nią i to prosto w oczy, bez najmniejszego skrępowania. Mówił jednak przyciszonym głos, nachylając się lekko, aby tylko ona mogła to usłyszeć.
        - Dla wielu pewnie jestem. Nie dbam o to. Ale wtedy, z tym pająkiem… jest mi wstyd. Nawet jeśli mi nie wierzysz. – Wydawał się szczery w tym wyznaniu i przez moment zapomniał, iż chodziło mu wcześniej o zwyczajne poderwanie jej. Czy tam zaproszenie na bal. Jak zwał, tak zwał. Nie próbował również robić z siebie na siłę ofiary – wprost przeciwnie, brzmiał dobitnie.
        W tamtym momencie jakaś inna para zbliżyła się do nich niebezpiecznie. Chłopak z niej wpadł tyłem na Gwendolyn, nadeptując jej stopę. Stracili równowagę i Zabini musiał przytrzymać swoją partnerkę za łokcie. Tamci zamiast przeprosić, zaczęli się śmiać, jak gdyby nigdy nic oraz lekko oddalać. Upewniwszy się, iż dziewczyna nie upadnie, on ruszył prosto do nich.
        - Hej, co to miało być?! - Był w bojowym nastroju. Wyjął różdżkę z kieszeni szaty - Przeproś, Kingsley! - Tamten Ślizgon zmieszał się jego nagłą reakcją. Zack poczuł prawdziwą wściekłość, gdy celował celował prosto w brodę tamtego.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {21/09/22, 12:13 pm}

LUCY SKAMANDER

       Kiedy tylko usłyszała informację o tym, że to Steven był odpowiedzialny za wybuch w sali zaklęć popatrzyła zaskoczona na Elijah. Nie rozumiała dlaczego Gwen wzięła na siebie winę. Z tego co wiedziała to rzadko ze sobą w ogóle rozmawiali. Zerknęła przelotnie na Stevena, który właśnie przekroczył próg sali i usiadł kilka metrów od nich. Czy potrafiła tańczyć? Kilka razy bywała na przyjęciach i nikt nie narzekał na to, że była kiepską partnerką do tańca. Zresztą walc chyba nie należał do zbytnio skomplikowanych układów.
      -Mogę spróbować. Co prawda nie jestem mistrzynią, ale podstawowe kroki znam – powiedziała, choć zaraz potem McGonagall przydzieliła ją do Nicholasa. Posłała smutny uśmiech w kierunku Notta chcąc wyrazić swoje szczere chęci pomocy, ale nie od niej zależało przydzielanie partnerów. Może jak faktycznie będzie mu kiepsko szło to zaproponuje mu naukę w dormitorium?
      Nim się obejrzała przed nią, jak spod ziemi, wyrósł Nick. Uśmiechnęła się na jego słowa o męczarniach.
       -Chyba nie będzie tak źle – zaśmiała się po czym przyjęła jego dłoń i razem stanęli naprzeciwko siebie uważnie ilustrując ruchy profesor McGonagall i White’a, którzy pokazywali układ. Obrali właściwą pozę czekając na rozpoczęcie muzyki, a kiedy ta zabrzmiała powoli rozpoczęli swój taniec.
       Na całe szczęście znała Weasleya przez to, że przyjaźnił się z jej bratem i często bywał u nich w domu. Gdyby to był ktoś inny, ktoś zupełnie nieznany, Lucy na pewno by się mocno krępowała. W końcu nie była typem osoby, która przed wszystkimi się otwiera. Zresztą wiedziała, że Nick był od dawna obiektem westchnień Lany. Brunetka często zwierzała się Krukonce i mówiła o nim tyle razy, że dziewczyna przestała już liczyć.
      -Rozluźnij się trochę. Czuć, że jesteś spięty – powiedziała łagodnie widząc jego napiętą twarz.
       -Uwaga! Na mój znak panowie obracają swoją partnerkę! – rzuciła McGonagall.
      -Spokojnie, damy radę – odparła rozbawiona jego miną. Na znak dyrektorki obróciła się delikatnie i wróciła do pierwotnej pozycji.
      -Widzisz? Udało ci się – pochwaliła go, a następnie znów tańczyli podstawowy krok.


LYSANDER SKAMANDER

      Lysander czuł się lekko poddenerwowany obecnością dziewczyny i tym, żeby zaprosić ją do towarzyszenia mu na balu. Czuł, że jego dłonie delikatnie drżą, gdy ujmował jej ciepłą rękę, a drugą z nich ułożył na jej talii. Zerknął na nią, kiedy zadała mu pytanie dotyczące balu i nieco się zaczerwienił.
        -N-Nie… Jeszcze nie zdążyłem nikogo zaprosić – odparł nerwowo drapiąc się po policzku. Ugh dlaczego to wszystko było takie trudne? Powinien to po prostu wykrztusić… No dalej Lys! Dasz radę!
       Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć salę wypełniła muzyka klasyczna. Postanowił więc odczekać jeszcze chwilę i na ten moment skupić się na swoich nogach, aby nie pomyliły żadnego kroku i aby przypadkiem nie podeptał Gryfonki.
       -No właśnie… Rozmawiałaś może z Lucy? – zapytał wymijająco. Może jego siostrze udało się porozmawiać z Gryfonką. Chociaż raczej w to powątpiewał. W końcu jej rok miał przed chwilą Zielarstwo, a jego siostra Zaklęcia na drugim skrzydle w zamku. Prawdopodobnie nie miały okazji się nawet spotkać.
      Oblizał wargi nerwowo, kiedy usłyszał kolejny komunikat McGonagall. Okej, zrobienie obrotu chyba nie mogło być takie trudne. Poczekał na znak, a następnie obrócił partnerkę w dość nieudolny dla siebie sposób. Skrzywił się i przytrzymał dziewczynę, aby przypadkiem się nie przewróciła, a następnie posłał jej przepraszający uśmiech.
       -Wybacz. Jesteś cała? – zapytał upewniając się, że Lanie nic się nie stało. Dobra , teraz była odpowiednia chwila, aby zadać jej to ważne pytanie. Z powrotem ujął jej dłoń i ustawił się do podstawowego kroku. Musiał przełknąć ślinę, aby nieco zwilżyć swoje suche gardło.
       -W sumie tak się zastanawiałem… Może poszłabyś ze mną? No wiesz na ten bal? – wykrztusił w końcu choć ledwo mu to przeszło przez gardło.
       -Oczywiście jeśli jeszcze nikt cię nie zaprosił – dodał pospiesznie.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {21/09/22, 02:11 pm}

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             
              Parsknął z rozbawieniem na odpowiedź Lysandra i pokręcił głową. Nie posądziłby żadnego Krukona o umyślne wysadzenie czegokolwiek i ryzykowanie utraty cennych punktów. Krukoni nie potrafili się bawić, a wyłącznie siedzieć nosem w książkach.
              Pożegnali się z blondynem i usiedli w wyznaczonym dla ich domu miejscu.  Pochylił się, podpierając brodę na dłoni i z umiarkowanym zainteresowaniem słuchał, co ma do powiedzenia im dyrektor McGonagall.  Wywrócił oczami, słysząc, że to nauczyciele wybrali kto z kim zatańczy na próbie. Świetnie. Wszyscy są szczęśliwi, na sto procent. Miał tylko nadzieję, że nie trafi do pary z żadną Ślizgonką, bo gorszej opcji chyba nie było. Słuchając długiej listy nazwisk, zaczął nieco przysypiać, bo o boże, kto to wymyślił, tyle ludzi, a ona ich wyczytuje. Będą siedzieć tu do wieczora. Jak nic. Ziewnął przeciągle i zamrugał, próbując się rozbudzić akurat w chwili, w której usłyszał swoje nazwisko. Uśmiechnął się do siebie. Jest w parze z Izzy. Idealnie.
              Podniósł się ze swojego miejsca i ustawił się naprzeciwko partnerki, poprawiając kaptur mundurka. Puścił jej oczko, cały czas się uśmiechając. Gdy rozbrzmiała muzyka klasyczna, położył prawą rękę na jej łopatce, a lewą ujął jej dłoń. Walc angielski to łatwizna. Mógłby tańczyć z zawiązanymi oczami. Prowadził towarzyszkę nienachalnie, w sposób, w który lekko pociągał ją za sobą, aby nadać im rytm, ale pozostawiał jej wystarczająco dużo przestrzeni, aby nie czuła się zdominowana, nie do końca wiem, co właśnie napisałam, wypełniam post, żeby wydawał się bardziej rozbudowany, wybacz Lady, że musisz to czytać.
              - Hop! - na sygnał profesor McGonagall zakręcił lekko przyjaciółką - Nie jest tak źle, co? - uśmiechnął się do niej, ponownie kładąc dłoń na jej łopatce.
              W duchu dziękował rodzicom za zapisanie go na te lekcje tańca, jak był młodszy, przynajmniej teraz nie musiał się wstydzić jak co niektórzy.
              - Cieszę się, że się zgodziłaś. Na bal. - pomyślał, że radzą sobie na tyle dobrze, że może z nią sobie trochę poplotkować - Bałem się, że będę musiał iść sam. Trochę słabo, nie?


S t e v e n        W e a s l e y


              Słuchał McGonagall, patrząc na czubki swoich butów. Unosił wzrok za każdym razem jak padało jakieś 'Weasley'. Co za bzdury. Na co im to? Dlaczego nie mogą po prostu wrócić do domów na święta? Zdecydowanie wolałby pojechać na ferie do Bradford. Już nawet mógłby spędzić je z Sethem, chłopakiem Molly. Do jego dziwnych żartów już się przyzwyczaił, a poza tym, to jak się go lepiej pozna to jest całkiem sympatyczny.
              Joyce Wise. Zastanowił się czy w ogóle kojarzy taką dziewczynę i właśnie wtedy pojawił sie obok niego Eli. Spojrzał na niego swoim wzrokiem zwierzyny na muszce myśliwego, ale słysząc go, rozluźnił się. Nie chodziło o wybuch na zaklęciach. Dobrze. Bardzo dobrze.
              - Nie denerwuję sie tym... - rzucił bez przekonania. Denerwował się, ale... A zresztą. Nott już polazł do Malfoyowej.
              Steve westchnął cicho. Podeszła do niego jakaś krukonka, jeśli dobrze kojarzył, z szóstego roku. Dopiero po chwili zrozumiał, że jest to ta Joyce. Fajnie, że nie pamięta już imion nawet ludzi z własnego domu. Chyba czas się trochę zacząć socjalizować. Podejmie kolejną próbę, znowu mu nie wyjdzie i ze spokojnym sumieniem będzie mógł zaszyć się z książką.
              Razem z Wise zajęli odpowiednią pozycję i rozpoczęli taniec. Rudzielec zerkał nerwowo na boki, próbując zlokalizować przyjaciela, ale  nigdzie nie mógł go dostrzec. Te usilne próby znalezienia Notta sprawiały, że mniej zwracał uwagę na własne nogi i szybko zaczął się plątać.
              - Raju, Weasley! - zaśmiała się Wise. Spojrzał na nią, spodziewając się zobaczyć dezaprobatę, jednak ona patrzyła na niego z rezolutnym uśmiechem - Po pierwsze, patrz na mnie albo na swoje nogi. Po drugie, rozluźnij się. Jesteś tak spięty, że czuję jak twoje nieistniejące mięśnie się napinają.
              Steven nic nie odpowiedział, ale pokiwał sztywno głową i skupił wzrok na swoich nogach. Wciąż nie szło mu najlepiej, ale przynajmniej nie deptał swojej partnerki.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {21/09/22, 03:06 pm}

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

      Uważnie wsłuchała się w jego słowa, ale ani jej się śniło w nie wierzyć. Skrucha u Zabiniego? Dobre sobie. Może i była naiwna, ale chyba nie aż tak. Nie mogła powstrzymać cichego prychnięcia pod nosem.
        -Wstyd? To bardzo ciekawe, bo jeszcze ani razu nie usłyszałam od ciebie przepraszam – powiedziała starając się nie wybijać z rytmu.
      Szczerze mówiąc nie miała pojęcia co Ślizgon właściwie kombinował. Czemu nagle zmienił swój stosunek wobec niej?
      Nie zdążyła się jednak nad tym zbytnio zastanowić, bo zaraz ktoś na nią wpadł i nadepnął na jej stopę. Dziewczyna zachwiała się nieco i gdyby nie ramiona Zachariusa pewnie miałaby niemiłe spotkanie z podłogą. Kiedy odzyskała równowagę zerknęła na sprawcę, a raczej sprawców. Nie przejęła się jednak tym, że nawet nie przeprosili. W końcu zdarza się na kogoś wpaść, szczególnie przy tak dużej ilości osób. Zesztywniała jednak nagle widząc reakcję Ślizgona. Nie spodziewała się takiego wybuchu.
       -Zabini, no coś ty? Odbiło ci? – rzucił chłopak w barwach Slytherinu i z niepokojem spojrzał na różdżkę przystawioną do jego szyi. Kiedy jej koniec jeszcze bardziej wbił się w jego skórę, chłopak jeszcze bardziej się wystraszył.
      -No dobra, dobra! Przepraszam Dumbledore! – wyjąkał.
       Gwen momentalnie rzuciła się w ich kierunku, chwyciła różdżkę chłopaka i opuściła ją na dół. Naprawdę nie potrzebowała kolejnych ujemnych punktów dzisiejszego dnia.
        -Przestań. Robisz niepotrzebną scenę – powiedziała marszcząc czoło. Już teraz czuła wzrok uczniów tańczących wokół nich. Jeszcze chwila i przyjdzie tu jakiś nauczyciel, a ona już miała wystarczająco kłopotów przez poprzednie wydarzenie na zajęciach z Peabrook.
        -Idziemy – pociągnęła go na drugą stronę sali i ustawiła się do tańca jak gdyby nic się nie stało.
       -Nie musiałeś tego robić. Umiem sama o siebie zadbać – dodała.


NICHOLAS FRED WEASLEY


       Nick starał się posłuchać rady Lucy i nieco rozluźnić swoje napięte mięśnie. Niestety nie było to takie proste. Miał wrażenie, że na komunikat od McGonagall było z nim jeszcze gorzej. Z nieprzyjemnym uczuciem w żołądku czekał na sygnał profesorki, a kiedy już się pojawił instynktownie obrócił blondynkę. Odetchnął w głębi siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że nie zrobił krzywdy ani sobie, ani tym bardziej dziewczynie. Jakby tego było mało coraz lepiej zaczął wychodzić mu podstawowy krok, a każdy inny obrót był coraz śmielszy. Musiał przyznać, że ten cały walc nie był wcale taki straszny jak mu się wydawało.
       Uśmiechnął się więc pewny swoich nabytych zdolności. Jak zatańczy tak na balu to nie miał się czym przejmować.
W końcu muzyka powoli stawała się coraz cichsza. Na sam koniec wszystkie pary stanęły naprzeciw siebie i ukłoniły się kończąc tym samym taniec. Następnie wszyscy bili sobie brawo, a profesor McGonagall z zachwytem wyszła na środek sali.
       -Bardzo miło się na was patrzy moi drodzy – zaczęła łagodnie -Choć co poniektórzy powinni jeszcze trochę poćwiczyć to większość z was naprawdę celująco zdała ten egzamin. Nauczyciele podejdą do niektórych z was i oznaczać to będzie, że macie ćwiczyć w waszych dormitoriach. Nie chciałabym na samej uroczystości widzieć kogoś kto nie potrafi zatańczyć walca angielskiego. Jeszcze raz gratuluję.
       Po raz kolejny rozbrzmiały brawa. Na całe szczęście żaden nauczyciel nie przyszedł do Nicka oraz Lucy, co naprawdę dobrze wróżyło.
       -Dzięki za taniec – powiedział w stronę Krukonki i pożegnał się. Chciał jeszcze przed pójściem na trening odnaleźć Lanę, ale nie mógł jej dostrzec w tym tłumie. Zmarszczył czoło chcąc poczekać przed wejściem na dziewczynę, ale Liam Parks wraz z Benem chwycili go za ramiona i siłą zaciągnęli w stronę ich dormitorium.
       -Szkoda czasu kapitanie! Zanim jeszcze się przebierzemy to pogoda może zmienić się trzy razy – rzucił Liam wesoło i wskazał na okno, za którym widać było zachodzące już słońce. Najwyraźniej sama próba zajęła więcej czasu niż myślał.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {21/09/22, 08:46 pm}

Zacharius Zabini

        Ogółem nie cierpiał Gryfonów. Puchonów względnie akceptował, a Krukonów traktował z pewnego rodzaju dystansem. Istniało jednak coś, co burzyło mu niemiłosiernie krew, niezależnie czy ktoś był z domu lwa lub jego własnego. Przedmiotowe traktowanie kobiet. Dziwnie może to wyglądać w kontekście mnogości partnerek w ciągu kilku lat, ale gdyby zapytać same zainteresowane, przedstawiały go one w dobrym świetle. Mówiły, iż był szarmancki, dobrze wychowany oraz obsypywał je zarówno komplementami, jak i drogimi prezentami, nie chcąc nic w zamian. Nie brał też pierwszej, lepszej do łóżka pomimo plotek.
        Czuł kierującą nim złość – ciepło rozchodzące się od głowy do samych koniuszków palców. Oddychał głęboko i przez chwilę nie kontrolował do końca ruchu ręki z różdżką. Popchnął ją głębiej, w stronę jego szyi. Nawet przeprosiny ze strony tamtego nie ujarzmiły obudzonej, sadystycznej strony Zabiniego. Mówiła mu ona, że ma mu zrobić krzywdę. Aż ktoś opuścił jego rękę.
        Dopiero wtedy ostudziło się tamto palące uczucie. Pierwszy raz w życiu doświadczył aż takiego ataku agresji. Rozejrzał się dookoła. Rzeczywiście – gapili się na niego, jak na wariata. Całe szczęście żaden nauczyciel nie zwrócił na nich jeszcze uwagi. Chociaż z drugiej strony miał to gdzieś. Mogli mu nawet wlepić karę. Tylko, iż wtedy nie mógłby poprowadzić treningu, a tego absolutnie nie chciał. Pozwolił pociągnąć się w inne miejsce, idąc za nią jak w lekkim transie. Nadal nie pozbył się wszystkich emocji, ale zdążył odetchnąć kilka razy.
        - Nie zrobiłem tego dla Ciebie – wypalił. W pewnym momencie pogubił się w krokach. Zatrzymał się i potarł twarz rękoma, a następnie zburzył idealnie ułożoną zaklęciem fryzurę. Na twarzy Ślizgona wymalowało się poczucie winy, które próbował zamaskować, wbijając wzrok w podłogę. Odchrząknął, patrząc na swoje buty.
        - Dziękuję… że mnie nie zostawiłaś – Potrząsnął głową, jakby chciał z niej wyrzucić kilka myśli naraz - Dobra, głupi jestem. Tańczymy? – Ustawił się z powrotem i nie odzywał już do końca zajęć. Miał tylko nadzieję, że nikt nie każe mu ćwiczyć w dormitorium. To znaczy i tak by tego nie zrobił… ale nadal - liczył się sam fakt.
        Po skończonej próbie ukłonił jej się oficjalnie. Ruszył od razu do wyjścia. W tym tłumie ciężko było odnaleźć Florence, ale umawiali się przecież na boisku, więc tam właśnie się udał. Postanowił udawać, iż nic kompletnie się nie wydarzyło.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {22/09/22, 08:59 am}

ISABELLE WEASLEY

      Isabelle odpowiednio ustawiła się do walca starając się cieszyć tą niewielką chwilą i zapomnieć o pozostałych uczniach tańczących wokół nich. To był jeden z momentów, o którym naprawdę marzyła od bardzo dawna. Nie wiedziała do końca kiedy jej uczucia względem Nixa tak mocno się zmieniły. Zdawała sobie również sprawę z tego, że chłopak raczej nie odwzajemniał jej uczuć i nadal traktował ją jako przyjaciółkę. Nie miała zamiaru używać na nim żadnych eliksirów miłosnych tak jak doradzały jej niektóre koleżanki. Mocno wierzyła, że z czasem on poczuje do niej to samo co ona do niego. Tak jak było to z jej rodzicami. Na sygnał dyrektorki wykonała lekki obrót i wróciła do pierwotnej pozy.
       -Jest… miło – powiedziała odwzajemniając uśmiech. W głowie miała wiele innych słów, które określałyby tę chwilę, ale nie odważyła się wypowiedzieć ich na głos.
       -Daj spokój. Jestem pewna, że nie jedna dziewczyna chciałaby z tobą pójść – cieszyła się jednak, że to właśnie ją zaprosił. Nie była pewna czy zniosłaby widok jego z inną dziewczyną. A myśląc o innych dziewczynach miała na myśli Lilianne, która tańczyła kilka par od nich. Rudowłosa nie mogła zaprzeczyć, że Hathaway była przepiękną dziewczyną. Miała wrażenie, że wszystko co robiła było idealne. Nic więc dziwnego, że Phoenix był nią zauroczony. A może nadal jest? Co jeśli to ją chciał zaprosić jako pierwszą, ale ta mu odmówiła jako, że idzie z kimś innym? Co jeśli… ona była tylko planem „B”?
       Jej myśli poszły w zupełnie innym kierunku i przestała skupiać się na muzyce. Dlatego też, kiedy przyszedł czas na kolejny obrót jej nogi momentalnie odmówiły jej posłuszeństwa i nim się obejrzała wylądowała z hukiem na tyłku na podłodze. Musiało to wyglądać naprawdę komicznie, ponieważ kilka osób stojących niedaleko nich parsknęło śmiechem.
      Puchonka poczuła, że jej blade policzki stają się czerwone z zażenowania i wstydu. Podniosła się starając się nie zerkać na Nixa bojąc się jego rekacji.
        -Przepraszam… Nie wiem jak to się stało… - wykrztusiła. Całe szczęście chwilę później ta cała próba się skończyła i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Jedyne co jej przyszło do głowy, aby jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca to charakterystyczna Puchonka stojąca na drugim końcu sali.
       -Spójrz, widzę Gwen – wskazała na dziewczynę. Dopiero po chwili spostrzegła oddalającego się od niej Zachariusa Zabiniego.
      Wiedziała, że Gwendolyn mocno za nim nie przepadała. Dlatego zdziwiła się, że siostra Nixa w ogóle zgodziła się z nim zatańczyć.

LUCY SKAMANDER

      Kiedy muzyka przestała grać, Lucy ukłoniła się i uśmiechnęła. Naprawdę uważała, że Nick świetnie sobie poradził pomimo tego, że był pewien swojej porażki. Wysłuchała jeszcze tylko ostatnich słów dyrektorki, a gdy skończyła swoją przemowę i żaden z nauczycieli nie pofatygował się do nich pożegnała się z Weasleyem. W tłumie dostrzegła jeszcze Stevena stojącego wraz z Joyce oraz profesorem Zingermanem. Domyśliła się, że pewnie chodziło o ćwiczenie walca w dormitorium. Może później zaczepi Stevena i zaoferuje mu swoją pomoc o ile nie będzie miał nic przeciwko.
       Teraz jednak jej głowę zaprzątało coś zupełnie innego. W końcu umówiła się z Nottem na ich pierwszą lekcję latania. Na samą myśl o wzniesieniu się tych kilka metrów w górę robiło jej się słabo. Miała nadzieję, że może pogoda się zmieni albo chłopak będzie miał w tym czasie co innego do roboty.
      Przebiegła wzrokiem po Wielkiej Sali i spostrzegła Elijah stojącego razem z Florence. Najwyraźniej jeszcze rozmawiali, więc postanowiła im nie wchodzić w paradę i poczekać już w umówionym miejscu. Obróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie kierując się jeszcze do dormitorium Krukonów. Musiała założyć na siebie coś wygodniejszego i przede wszystkim cieplejszego. Chociaż zachorowanie przed samym balem wcale nie wydawało jej się takim złym pomysłem. Wiedziała, że i tak były marne szanse na to, aby dostała jakiekolwiek zaproszenie od płci przeciwnej, więc po co właściwie miała tam iść i robić z siebie idiotkę.
      Mimo wszystko chyba leżenie z gorączką w łóżku przez kilka dni nie było dla niej aż tak atrakcyjne, więc ubrała się odpowiednio, a włosy związała w wysoki kucyk, aby przypadkiem nie przysłaniały jej widoku. Zabrała ze sobą miotłę i wyszła z zamku kierując się na błonia. Tak jak się spodziewała na terenie szkoleniowym nie było ani jednej żywej duszy. Położyła miotłę na jednej z ławek i rzuciła na siebie zaklęcie rozgrzewające.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {22/09/22, 08:38 pm}

Lana Longbottom

       Próbowała w dalszym ciągu  wyszukać wzrokiem Nicka w tym tłumie, ale jakby wsiąknął gdzieś na dobre. Ledwo zarejestrowała odpowiedź swojego partnera w tańcu. Zagryzła wargę, mrużąc lekko oczy. Zauważyła, iż Lysander stresuje się dopiero wtedy, gdy ją dotknął. Dla jego dobra oraz własnego chciała go jakoś uspokoić, ale nie wiedziała w jaki sposób. Musiała skupić się na pilnowaniu własnych nóg, aby uniknąć podeptania.
        Zaskoczyło ją jego pytanie. Czyżby coś się stało? Powinna się martwić? O mój…
        - Nie… czy z ciocią Luną wszystko w porządku? – zaniepokoiła się. Wyglądała na naprawdę zmartwioną. Jeśli mieli do przekazania jakieś wieści, nie chciała się dowiedzieć tą drogą. Może Neville znał prawdę wcześniej i próbował jej powiedzieć, a ona nie słuchała?
        Uspokoiła się, przekonując samą siebie, że nie o to mu chodziło. Za bardzo sobie wszystko dopowiadała. Skarciła się w myślach za sianie fermentu we własnej głowie. Skoro już mowa o chaosie. Mieli właśnie wykonać obrót i nie sądziła, aby miało się to skoń… aaa!
        - C-chyba… – wydusiła - … żyjemy? – Zachichotała głośno, lecz nie robiła sobie żartów z niego – musieli wyglądać komicznie i to tak bardzo ją rozśmieszyło.
        Wrócili do punktu wyjścia, a on zbombardował ją pytaniem, na które nie mogła mu dać pozytywnej odpowiedzi. Aha… więc dlatego się tak dziwnie zachowywał. Zmieszała się i odwróciła wzrok. Musiał od razu wiedzieć po jej reakcji, co mu powie.
        - Zaprosił. Nicholas zapytał mnie wcześniej. – Ręką, którą trzymała na jego ramieniu, pogładziła go w tamtym miejscu przepraszającym gestem - Gniewasz się?
        Tańce dobiegły końca i podszedł do nich jeden z nauczycieli, aby przykazać im, aby ćwiczyli. Skrzywiła się lekko. Miała nadzieję, że przynajmniej Nicholas wyszedł z tego bez szwanku. A ‘propos – gdzie on był na brodę Merlina? Założyła, iż chociaż odszuka ją przy drzwiach Wielkiej Sali. Pomyliła się. Oparła plecy o framugę, czekając aż liczba uczniów się zmniejszy, lecz nawet wtedy nigdzie go nie zobaczyła.
        Nie chodzili ze sobą, więc nie miał również obowiązku przebywać z nią przez cały czas. Poczuła jednak lekki zawód – mógł jakkolwiek dać jej znać, iż musi szybko lecieć i nie ma czasu na rozmowy. Wiedziała, że odbywali tego dnia trening, choć nie zamierzała na niego iść. Po co pchać się na siłę? Zamiast jednak udać się do dormitorium, postanowiła jeszcze zajrzeć do sowiarni. Ruszyła tam ze zbolałą miną.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {24/09/22, 10:57 am}

Elijah Nott


    Parsknął rozbawiony, gdy dziewczyna zaczęła opowiadać o jego matce. Och tak, Camille Nott, potrafiła wręcz niezwykle... Uprzykrzać życie. Elijah jako jej syn doskonale o tym wiedział. Wiele zdążył się już od niej nasłuchać, wpaść w niezliczoną ilość pułapek zastawionych przez kobietę. Tylko po to, aby zaczął spędzać czas z odpowiedni, według jego matki,  towarzystwem.
    - Nie wiem czy by mi życia starczyło, aby pójść na te wszystkie randki, które wymarzyła sobie matka. - Zagadnął, gdy muzyka rozbrzmiała na nowo. Taniec przychodził mu z naturalną łatwością. Fakt, że tańczył ze znaną już partnerką sprawiał, że ich ruchy były zgrane i płynne. - Wakacje spędziłem wraz z nią u dziadków we Francji. Dziwnym trafem prawie co dwa dni gościli u siebie znajomych, którzy akurat przybywali  z nastoletnimi córkami. - Specjalnie przeciągał sylaby w słowach " dziwnym" i "akurat".
    Dziewczyna nastąpiła mu na stopę. Ich taniec został przerwany. Nie sprawiła mu przy tym bólu, bardziej zaskoczyła, takie potknięcia nie pasowały do Florence. Zanim zdążył wypowiedzieć choć jedno słowo usłyszał głos profesora Rein. Spojrzał w jego stronę i napotkajął wręcz świdrujące spojrzenie mężczyzny. Odchylił delikatnie głowę do tyłu i  posłał  mu niemal identyczne zimne spojrzenie jak to, które  tak często widział u swojego ojca. Milczał obserwując interakcje pomiędzy profesorem, a Florence.
    - Daj znać, gdy następnym razem będziesz chciała zwrócić uwagę Reina. -  Odezwał się, gdy mężczyzna odszedł.  Objął dziewczynę w talii, wracając do tańca. - Przygotuję się na cios.
    Muzyka ucichła. Powinien się ukłonić jak nakazują dobre maniery i jak z pewnością zrobiłby na przyjęciu Malfoy'ów. Jednak  nie byli teraz w Malfoy Manor, zamiast skłonu jedynie znacząco ruszył  brwiami i odsunął się od Florence. Nie zdziwił się, gdy żaden z nauczycieli  do nich nie podszedł. Pomijając ten jeden błąd ze strony blondynki poradzili sobie doskonale. Gdy tylko stało się jasne, że mogą się rozejść Elijah rozwiązał swój krawat. Szczerze nienawidził tej części garderoby.
    - Nie służy ci moja nieobecność na przyjęciach bożonarodzeniowy, pamiętałem cię jako lepszą partnerkę do tańca. - Nie mógł odpuścić sobie tej drobnej uszczypliwości. Uniósł kącik ust. Kątem oka dostrzegł wychodzącą z Wielkiej Sali Lucy.   - Powodzenia na jutrzejszym meczu. - Dodał jeszcze zanim odszedł w stronę ławki z banderą Ravenclaw, przy której zostawił swoją torbę. Po drodze jego wzrok padł na profesora Reina, który właśnie przenosił spojrzenie z młodego Notta na Florence. Elijah nie mógł się powtrzymać spojrzał przez ramie na blondynkę. Zachowanie nauczyciela obrony przed czarną magią było interesujące.
    Kilkadziesiąt minut później znalazł Skamander na hogwarckich błoniach. Pomachał jej z oddali.Tak samo jak ona był przebrany w codzienne ubrania. W jednej dłoni trzymał różdżkę, którą okręcał pomiędzy palcami , a w drugiej tegoroczny model Varápidos, który dostał od swojego dziadka na urodziny.
    - Gotowa? - Spytał, gdy był już przy niej.- Najpierw spróbujemy polatać razem, ja na ogonie, ty kierujesz. - Odłożył swoją miotłę na ławkę i zabrał tą należąca do dziewczyny. - Zaczniemy na twojej bo jest wolniejsza, okey? - Nie czekając na jej odpowiedz sprawił, że miotła, którą trzymał w ręce zawisła w powietrzu. - Dalej, wskakuj.
    - Postaraj się nie kierować w stronę boiska, chyba mają tam teraz trening. Uników przed tłuczkiem lepiej się uczyć już po naucę latania.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 2 Empty Re: New Generation {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach