Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Unlucky MeetingWczoraj o 08:19 pmKurokocchin
The Arena of HellWczoraj o 07:44 amMinako88
Eclipsed by you 21/11/24, 06:03 pmKass
From today you're my toy20/11/24, 08:33 pmKurokocchin
This is my revenge20/11/24, 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.20/11/24, 04:34 pmSempiterna
Show me the ugly world (kontynuacja)20/11/24, 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 21%
3 Posty - 16%
3 Posty - 16%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Unlucky Meeting {16/08/23, 06:56 pm}

First topic message reminder :

Yoshina x Kurokocchin
Unlucky meetingKażdy z nas miewa sekret, który nie może ujrzeć światła dziennego. Jednakże co się stanie, jeśli nie będzie już to żadna tajemnica? Sytuacja bez wyjścia, tym bardziej jeśli druga osoba zamierza wykorzystać zdobytą wiedzą na swoją korzyść.




kalendarzyk:


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/08/23, 06:59 pm, w całości zmieniany 1 raz

Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {21/04/24, 11:35 am}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         - Sam jesteś pomyłką - burknął pod nosem poirytowany Louis, tak aby nikt z tej dwójki go nie usłyszał. Cóż, pierwszy etap miał za sobą. Wnerwił omegę, która ciągle mu dokuczała, choć on nie miał zamiaru brać się za Kierana. Nie rozumiał, dlaczego ten od razu uznał blondyna za swojego arcy wroga skoro nawet nie okazał zainteresowania do alfy. Co ważniejsze, sam Rees nie pokazał, że cokolwiek go rusza. Prawda?
          - Nie wygłupiam się. On ma po prostu kija w dupie - parsknął, krzyżując ręce na piersi. Już było mu tęskno za rzeczami, które wrzucił Kieran do swojego pokoju. Echo poczuł się niczym rycerz w złotej zbroi, który powinien odebrać ten skarb z zamkniętej wieży. Jednak pierw powinien pokonać króla demonów i jego ujadającego Ogara, a raczej szczeniaczka tej bestii.
          - Mogę ją pomalować, a wy bawcie się w wycinanki - beznamiętnie sięgnął po komórkę i znalazł ciekawy rysunek. Sięgnął po farby, naszykował pędzle oraz kubek z wodą i kawałek kartonu, gdzie chciał je mieszać, a gdy był już gotowy, ich dwójka wycięła otwór. Podwinął rękawy i od razu zabrał się za robotę przenosząc detale z obrazka w komórce na trójwymiarową kulę.
          - Możemy użyć jakiegoś druta, na który nadziejemy śmieci. Przymocujemy go do wnętrza. Będziemy mogli ciekawiej uformować wtedy wylewające się śmieci - zaproponował, całkowicie skupiając się na swojej robocie. Lubił bazgrać, choć najchętniej po czyjejś twarzy. Ta satysfakcja z stworzenia czegoż z niczego. Nikt nie potrafił tego zrozumieć.
          - No dobra. Musi wyschnąć - usatysfakcjonowany przetarł czoło, pozostawiając na nim ślad po farbie. Spojrzał na swoją rękę, szybko domyślając o co może chodzić, a potem... nagle... paletka spadła mu prosto na nogi. Zaklął, głośno i siarczyście, patrząc z groźba w stronę Frankiego, który udawał skruszone niewiniątko.
          - Przepraszam, niechcąco - uśmiech nie schodził mu z ust.
          - Rozkosznie - odpowiedział sarkastycznie, przewracając oczami i odłożył wszystko na stół. - Kieran, muszę do łazienki - westchnął przeciągle wstając i kierując do łazienki. Doskonale wiedział gdzie się ona znajduje. Nie zamykając za sobą drzwi odkręcił wodę chcąc pozbyć uciążliwego koloru. To były jego ulubione ciuchy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {27/04/24, 05:43 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Nie widziałem sensu sprzeciwiać się z Louisem, który wykazał jakieś chęci do roboty. Wiedziałem, że dla żadnego z nas nie było marzeniem siedzenie tutaj i pracowania nad durną kulą, która miała przedstawiać, jak śmieci mogą zniszczyć nasz świat. Nigdy nie zagłębiałem się bardziej w temat ekologii, a spotykaliśmy ją na każdym kroku. Papierowe słomki, recykling... Zdania były podzielone, a ja uważałem, że nasze pokolenie jest w stanie wiele zmienić, więc nawet jeśli ja się na tym nie znałem, to wiedziałem, że znajdzie się ktoś, kto poprowadzi innych.
        Wycięliśmy otwór na śmieci, dziura była nierówna, ale w sumie nikt się tym nie będzie przejmował, bo wiadomo, że dziury nie są idealnie okrągłe. Spojrzałem na Louisa i uśmiechnąłem się lekko, co było zaskoczeniem nawet dla mnie.
- To nie jest głupie - powiedziałem, ale mój uśmiech szybko znikł. - Nie wiem, czy znajdę drut... Chociaż... - urwałem, lekko się krzywiąc. Znaleźć znajdę, ale nie widziało mi się zostawiać tej dwójki samych.
- W sumie to ja mam. Ojciec mi to dorzucił razem z kulą - powiedział Frankie, na co skinąłem głową. Więc to mieliśmy z głowy. Frankie poszedł szukać w torbie druta, zaś ja poszedłem po naszykowane śmieci, które były w idealnym stanie, no i czyste. Nie wyobrażałem sobie dać brudnych, bo nie dość, że zapach mógłby nie być przyjemny, to widok również.
        Wróciłem z reklamówkami i spojrzałem na kulę która nabierała ładnych kolorów. Uniosłem brew do góry będąc pod lekkim wrażeniem talentowi Louisa. Zapewne gdybym ja się za do zabrał nie byłoby to tak dokładne. Mój wzrok pognał za dłonią Louisa, kiedy musnął nią swoje czoło. Ślad farby na jego skórze był komiczny, jednakże to była chwila, kiedy czar prysł, a całe zamieszanie pozwoliło mi wrócić na ziemię.
- Śmiało - powiedziałem, odkładając reklamówki na podłogę. Spojrzałem na omegę, marszcząc brwi, co sprawiło, że jego uśmiech szybko zniknął z twarzy. - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałem, nie do końca rozumiejąc co zmusiło Franki'ego do takiego zachowania.
- Nie rozumiem dlaczego on musi z nami to robić... We dwóch byłoby lepiej, tylko spójrz jak pomalował kulę. Okropnie to wygląda - wskazał dłonią przedmiot o którym mówił, więc i tak tam spojrzałem.
- Uważam, że bardzo ładnie mu wyszło, ja lepiej bym tego nie zrobił - powiedziałem, czując lekką satysfakcję, kiedy omega spuścił wzrok.
- Bronisz go... Czyli spotykacie się? - padło pytanie, którego się nie spodziewałem. Otworzyłem szerzej oczy, po czym westchnąłem.
- Nie, nie spotykamy się. Słuchaj dalej plotek, a daleko nie zajdziesz - powiedziałem nieco ostrzej. - Zaraz wrócę - dodałem.
        Wszedłem do swojej sypialni, aby przeszukać szafę. Nie wiedziałem, jak bardzo moje ubrania mogą być luźne dla Louisa, ale nie chciałem by czuł się niekomfortowo w brudnych albo mokrych spodniach. Wygrzebałem dresy, które nosiłem ostatnio jakieś trzy lata temu, więc była szansa, że będą one dobre na Louisa. Skierowałem się do łazienki, mijając Franki'ego spojrzałem na omegę, który mi się przyglądał. Nie zapukałem, kolejny błąd, który popełniłem. Spojrzałem na Louisa, który był bez spodni. Przełknąłem gulę w gardle, zatrzymując wzrok na jego pośladkach, ale zaraz wróciłem na ziemię. Cholera.
- Załóż je, myślę, że mogą być dobre - powiedziałem, kładąc dresy na bok. Nie wyszedłem, patrzyłem się na Louisa. Czułem się, jak zaczarowany.
- Kieran! - usłyszałem wołanie, ale nadal stałem w miejscu. Nie lubiłem go, ale z jakiegoś powodu było mi go szkoda, bo widziałem, jak inni go traktują, choć... czy to na pewno tylko to?
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {05/05/24, 04:46 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Blondyna zaczynała irytować cała ta farsa. Było widać po Frankim, że ma jakiegoś bzika na punkcie Kierana, a omega nadal nie rozumiał tego fenomenu. Co takiego wszyscy widzieli w alfie? Może wystarczył, że był po prostu alfa? I to taką, która nie interesuje się nikim w swojej szkole?
         Westchnął bezsilnie. Chciał podręczyć ich dwójkę i skończyć ten projekt, a potem wrócić do swojej codzienności. Póki co jednak musiał się przebrać. Ściągnął więc z siebie spodnie. Całe przemoknięte i spojrzał na swe odbicie w lustrze. Odkręcił wodę i przemył twarz. Wytarł ją o ręcznik, a potem wilgotnymi dłońmi przejechał po włosach, zaczesując je do tyłu. Poprawił swoje drobne kolczyki na uszach, kiedy ktoś wszedł bez pukania. Zabrakło mu słów w gardle. Widział, gdzie spojrzenie alfy powędrowało zanim się z tym ogarnął, przerywając ciszę między nimi.
         - Dzięki - powiedział mało przekonująco, nie spuszczając wzroku od alfy i sięgnął po spodnie po czym lekko zmarszczył brwi, słysząc wołanie upierdliwego omegi.
         - Ktoś cię woła - zauważył, wypierając już z siebie tę niekomfortową krępację i rozłożył spodnie lekko się uśmiechając. - Będzie zazdrosny, ze noszę na tyłku twoje spodnie - cmoknął, znów zerkając na Kierana. - A ty co zboczuszku? Dalej będziesz lampił się na moje dupsko i przyglądał jak się przebieram? Wyjdź, muszę ściągnąć gacie. Je też mam mokre - skinął głową, aby go ponaglić do wyjścia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {11/05/24, 04:05 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Nagie ciało nie było dla mnie żadną nowością, w końcu nie raz i nie dwa widziałem nagą skórę kolegów czy przyjaciół, nie było to nic zaskakującego czy dziwnego. Patrząc na Louisa czułem się dziwnie, jakby ta nagość była zakazana, choć tak naprawdę aż tak dużo nie odkrywał. Miał jednak zgrabne nogi, ale nie tylko je i tutaj wiedziałem, że za długo się patrzę. Obserwowałem go, choć cichy głos powtarzał mi w kółko, że mam zostawić spodnie i wyjść, ale nie ruszyłem się, patrzyłem na omegę, ale nie wiedziałem co takiego pokazują moje oczy czy twarz. Nie czułem nic poza gorącem, które rozeszło się po moim ciele.
        Puściłem spodnie, które trzymałem, po czym odwróciłem wzrok, szukając oczami bezpiecznego punktu do obserwowania. Oprzytomniałem, jak tylko usłyszałem głos omegi. Kpiący i irytujący. Ten głos, a raczej jego ton wcale mi nie pasował to Louisa, psuł wszystko, ale może to i nawet lepiej.
- Nie ma powodu by być zazdrosnym. Nie jestem jego, ani nikogo innego - powiedziałem, patrząc prosto w oczy Louisa. - I nie patrzyłem ci się na tyłek, nie jestem takim podglądaczem jak ty - zmarszczyłem brwi, przypominając mu jednocześnie, kto mnie podglądał i zrobił na dodatek zdjęcia. Odwróciłem się do niego plecami i wyszedłem z łazienki. Oboje dobrze wiedzieliśmy gdzie się patrzyłem, a moje słowa były po prostu kłamstwem. Czułem, jak się rumienię, czułem, jak serce mimo wszystko szybciej biło. Wziąłem głęboki wdech, a palcami przeczesałem swoje włosy. Chciałem, jak najszybciej to wszystko skończyć, dlatego ruszyłem do salonu.
- Coś się stało? - zapytałem, zerkając na omegę, który został sam w pokoju. Widać było, że spróbował posprzątać to, co się znalazło na podłodze.
- W sumie... to nie, ale... Przepraszam - powiedział, spuszczając głowę. Westchnąłem, po czym zerknąłem na rzeczy, które zostały po naszej robocie.
- Nie mnie powinieneś przepraszać, Frankie - uśmiechnąłem się łagodnie, po czym wyminąłem chłopaka klepiąc go w ramię. Czułem na sobie jego  wzrok, ale zaraz poczułem, jak chwyta mój nadgarstek i obraca w swoją stronę.
- Kieran... Ja - nie dokończył, bo drzwi łazienki się otworzyły. Wyswobodziłem się z jego uchwytu i odsunąłem się od omegi, który patrzył na mnie z tęsknotą. Nie chciałem wiedzieć, co działo się w jego głowie i nie chciałem by powiedział coś, co sprawiłoby, że zrobi się między nami niekomfortowo.
        Spojrzałem na Louisa, która wyszedł z łazienki. Na spodnie, które nadal były lekko za duże na niego, ale nie wyglądało to źle.
- Myślę, że na dziś możemy skończyć. Dokończymy w szkole - powiedziałem, bo bałem się, że dzisiaj coś jeszcze się wydarzy. Niepotrzebnego, denerwującego... Zapraszanie tej dwójki tutaj było błędem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {20/05/24, 09:13 am}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Poczekał, aż Kieran wyjdzie, a wtedy nagle wypuścił z siebie głęboki wdech i oparł o umywalkę. Momentalnie twarz zalała się krwistą czerwienią, a on sam wpatrzony roztrzęsiony w swoje odbicie próbował pozbierać myśli. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego tak bardzo zareagował na Reesa. Choć zwalczał to uczucie do samego końca, obawiał się, że nie wytrzyma, jeśli alfa nie wyjdzie odpowiednio szybko.
         - Co to było za spojrzenie? - spytał sam siebie pół głosem i zbierając w sobie resztki sił, przebrał się w suche ciuchy. Spodnie musiał mocno związać sznurkiem, aby nie spadły z bioder. koszulkę lekko wcisnął do środka i ostatecznie sprawdził, czy wszystko jest w należytym miejscu. Gdy się upewnił, skinął głową i wyszedł z normalnym już dla niego wyrazem twarzy. Napotkał ich dwójkę rozmawiającą. Szybko go zauważyli, a Kieran bez zastanowienia i wątpliwości ogłosił koniec na dziś. He, Louis spodziewał się, że posiedzą jeszcze trochę nad tym, ale najwidoczniej Frankie musiał coś mu powiedzieć.
         - Jak tam chcecie. Mnie wszystko jedno - wzruszył ramionami zbierając swoje rzeczy. Zabrał również mokre. Złożył w kostkę i złapał w obie ręce.
         - Bawcie się dobrze. Na mnie już pora - z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem zerknął na przewodniczącego - Pójdę już. Znam drogę do wyjścia - uprzedził, aby czasem Kieran nie zechciał go odprowadzić - A ciuchy wezmę ze sobą. Też mam pralkę - dodał, widząc jak chłopak patrzy się na brudne ubrania. Cóż, nie chciał być mu nic winien, a poza tym to nie była jego wina. Choć nie całkowicie, bo Louis czuł całym sobą, że był częściowo współwinny zachowania Frankiego.
         - Do zobaczenia w szkole - albo i nie. Dodał już w myślach, kierując do wyjścia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {30/05/24, 06:14 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Prawda jest taka, że nie chciałem by tak to wszystko się kończyło, tym bardziej, że projekt czekał a to oznaczało, że będę musiał wszystko zabrać ze sobą w poniedziałek, co było wykonalne. Spojrzałem na Louisa, widząc, jak wygląda w dresach, które kiedyś sam nosiłem. Nie były w idealnym rozmiarze, nadal luźne, ale wyglądały na nim całkiem nieźle. Mój wzrok jednak zatrzymałem na ubraniach, które trzymał w ręku i miałem mu już zaproponować by zostawił je u mnie i poniedziałek mu oddam, ale najwidoczniej w jakiś sposób wyłapał moje intencje. Westchnąłem, łapiąc się za nasadę nosa.
- Przeproś go - ponagliłem Frankiego, a sam udałem się do kuchni. Nie słyszałem co dokładnie mówi omega, ale widziałem, jak go zatrzymuje zanim ten zdążył wyjść.
        Wyciągnąłem reklamówkę, lekko się krzywiąc kiedy zobaczyłem na niej napis jednego z butików. Miałem nadzieję, że żaden z nich nie skojarzy nazwy, a nawet jeśli to zawsze mogłem wyjaśnić. W końcu mam znajomych, mam rodzinę, zawsze mogłem powiedzieć, że to był prezent dla kogoś, ale również nie musiałem się nikomu tłumaczyć.
- Louis, poczekaj - powiedziałem, podchodząc do nich. Frankie również był gotowy już do wyjścia.
- Pójdę jeszcze po swoje rzeczy - oznajmił, na co skinąłem głową i spojrzałem na Echo.
- Weź chociaż schować do tego te ubrania, bez sensu byś wkładał mokre ubrania do plecaka - powiedziałem. Frankie wrócił, kiedy siłą wcisnąłem reklamówkę do dłoni Louisa, po czym pożegnałem jednego i drugiego, mając nadzieję, że się nie pozabijają na drodze. Westchnąłem zrezygnowany, ale jednocześnie poczułem ulgę. Potrzebowałem gdzieś wyjść, zrelaksować się, dlatego od razu wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Andrew, który od razu odebrał.
        Usłyszałem jakiś jęk po drugiej stronie i zaraz kolejny, więc zapewne przyjaciel właśnie z kimś się zabawiał.
- Chodźmy gdzieś dzisiaj. Potrzebuję rozrywki - powiedziałem i choć nie widziałem twarzy przyjaciela, to wiedziałem, że szczerzy się jak głupi do sera.
- Randka z omegami nie wyszła?
- Dobrze wiesz, że to nie była randka, gdyby nie moja obecność, to by się pozabijali - zaśmiałem się, choć przed oczami miałem cały czas Louisa bez spodni. Nie wiem czemu, ale ten obraz... Jakoś tak mi się podobał. - Twój kuzyn... Załatwi nam wejścia? - zapytałem niechętnie, ignorując dźwięki, które towarzyszyły przy tej rozmowie.
- Oh, czyli takiej chcesz rozrywki. No, no... Przewodniczący Kieran Rees, jakby przykład chcesz dać tym dzieciakom? - zaśmiał się, na co sam parsknąłem. Idealny, złoty przewodniczący, ale czy nie każdy miał swoją ciemną stronę?  - Zaraz do niego napiszę i dam ci znać - rozłączył się.
        Spojrzałem na bałagan, który pozostał po naszym spotkaniu, po czym o czymś sobie przypomniałem. Mało istotnym, ale niestety te przedmioty nie należały do mnie. Wszedłem do swojego pokoju i spojrzałem na dodatki, które ze sobą przyniósł Echo, miał tupet, choć nie rozumiałem skąd pomysł, że to założymy. Chciał wkurzyć drugiego omegę, to na pewno. Zrobiłem zdjęcie i wysłałem je do Louisa i dopiskiem: zwrócę ci twoje zguby, nie lubuję się w takich zabawkach, w porównaniu do ciebie Unlucky Meeting - Page 3 1f609
        Zapewne dostanę zaczepną odpowiedź o moich zainteresowaniach, ale cóż, jak na razie Eima nie sprawiał problemu, nie szantażował zdjęciami, nie robił nic, czego mógłbym później żałować.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {19/06/24, 09:45 am}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Drzwi się zamknęły, a obie omegi zostały ze sobą sam na sam. Oboje zlustrowali się wybiórczo. Niemy dialog przetoczył się w gęstym powietrzu między nimi, a potem chłopaczek fuknął, odwracając się na pięcie i odchodząc. Echo jedynie westchnął teatralnie, poprawiając plecak na ramieniu, a potem robiąc powoli pierwsze kroki, rozwinął torebkę. Wielkie logo sklepu poraziło go w oczy, gdy ciskał mokre ubrania do środka. Gdyby nie fakt, że Selena kochała ten sklep, to nie miałby zielonego pojęcia do czego na nazwa nawiązywała. Z lisim uśmieszkiem pod nosem wyszedł na zewnątrz, całkowicie gubiąc z radaru Omegowego upierdliwca. Został sam.
            Odetchnął z ulgą, gdy telefon zawibrował w jego spodniach. Zdziwiony wyciągnął komórkę odczytując wiadomość Alfy i odruchowo uśmiechnął się półgębkiem.
        - " Może źle z nich korzystałeś. Jeśli chcesz, nauczę cię dobrze z nich korzystać"- już był bliski wysłania, ale w ostatniej chwili skasował ostatnie zdanie, karcąc się w ciszy, że mało co, a by dał mu jakiś dziwny, dwuznaczny sygnał, a przecież nie podobał mu się Kieran. Drażnił go, irytował. Był Alfą idealną, był oszustem, a Louis przecież nienawidził takich ludzi.
         "Może źle z nich korzystałeś. Nie krępuj się, możesz pożyczyć i tak wiem, że lubisz zabawy w przebieranki  Unlucky Meeting - Page 3 1f618  ". Zadowolony z takiego esa, wysłał go i żwawym krokiem wrócił do domu. Wziął prysznic, zjadł coś na szybkiego i w siwych dresach zasiadł przed telewizorem, a gdy tylko nacisnął czerwony guzik, jego komórka zawibrowała. Przeklął w duchu, przewracając oczami. Był okrutnie zmęczony i naprawdę nie miał najmniejszej ochoty polepszać stosunki międzyludzkie ze swoimi znajomymi. Zwłaszcza, gdy zobaczył kto do niego dzwoni: Aiden. Wielbił tego Alfę, ale świadomość, że ten był chętny na jego dupę, wolał ostatnio unikać z nim spotkania.
         Odłożył telefon, gdy tylko ucichł, a potem... znów komórka zawibrowała.
         - Jasny chuj! Dacie mi dziś spokój?! - jęknął wkurzony, sięgając po upierdliwy sprzęt i warknął - Czego
         - Mnie też miło cię słyszeć - po drugiej stronie słyszał rozanielonego Dannte.
         - A to kutas, od niego odebrał - gdzieś w tle słyszał oburzonego Aidena i rozbawionych przyjaciół.
         - A nie mówiłam - nigdy nie mógłby pomylić tego pisklaczego głosiku Laury.
         - Przeszkadzamy? - zapytał Dannte, którego było tym razem o wiele lepiej słychać, jakby odszedł od towarzystwa parę kroków.
         - A co? - spytał, udając zainteresowanie propozycją jaką dla niego mieli.
         - Bo widzisz... - zrobił przerwę, jakby gdzieś się rozglądał na moment. Najpewniej na grupkę znajomych. - Wszyscy są już lekko wstawieni i chcą wybrać się do jednego klubu. Martwię się o Flokiego, a wiem, że masz na niego dużo wpływu no i... Aiden też by się zachowywał, gdybyś był obok. - cisza. - Dawno nie byliśmy nigdzie całą paczką - ten argument już ruszył Echo. Mlasnął niezadowolony i po krótkiej walce samym z sobą odpowiedział:
         - Gdzie?
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {23/06/24, 09:22 am}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Przeczytałem wiadomość z dobre pięć razy i za każdym razem irytowało tak samo. Louis był za dobry w tą grę, dobrze się też przy tym bawił, ale nie brałem sobie wiadomości do serca. Prychnąłem pod nosem, nadal lekko zaskoczony, jak szybko odpisał na moją wiadomość, ale też wiedziałem, że jej nie zignoruje. Nie szukałem zaczepki, dlatego też zignorowałem wiadomość, bo w końcu rzeczy i tak trafią do swojego właściciela. Nie potrzebowałem ich, nawet nie chciałem tych durnych akcesoriów, które miały za zadanie ośmieszyć i nawet nie wyglądały ładnie.
        Telefon ponownie zawibrował i już myślałem, że to kolejna wiadomość od omegi, ale tym razem był to przyjaciel, który potwierdził nasze dzisiejsze wyjście. Poczułem ulgę, więc zacząłem się szykować. Pierwszym krokiem była kąpiel, musiałem się odświeżyć, aby później na spokojnie się naszykować. Ostatnie poprawki dokończyłem w przedpokoju, przyglądając się swoim włosom, które wyglądały nieco niechlujnie, ale dodawały mi tylko uroku. Nie byłem wielbicielem klubów, nie chodziłem tam codziennie, ani w każdy weekend, jednakże były dni takie, jak ten, kiedy trzeba było pójść się rozerwać. W miłym towarzystwie, z alkoholem i może czymś więcej. Spryskałem się swoimi perfumami i dałem znać Andrew, że już wychodzę, a ten szybko odpisał, że czeka już pod moim blokiem.
        Wyszedłem z mieszkania i ruszyłem w dół od razu dostrzegając znajoma czuprynę, nawet dwie. Toby stał oparty o barierkę, zaś Andrew szeptał coś mu do ucha. Nadal nie wiedziałem co dokładnie ich ze sobą łączy, ale wiedziałem, że nie są tylko zwykłymi przyjaciółmi.
- Gołąbeczki już się sobą nacieszyły? - zapytałem rozbawiony, patrząc jak Toby odpycha od siebie alfę, jakby był jakimś niepotrzebnym robakiem.
- Nie nazywaj nas tak, nie mam nic wspólnego z tym playboyem - westchnął zirytowany Toby, poprawiając swoją gęstą czuprynę.
- Auć, zabolało. Kieran! Przytul mnie na pocieszenie - otarł teatralnie łzę i już się do mnie zbliżał, kiedy zatrzymałem go dłonią. - Ty też?! Zdrajca - jęknął niezadowolony, wywołując u nas śmiech.
- Nie wiem z kim się wcześniej bzykałeś, więc zero czułości - uśmiechnąłem się delikatnie, ale kątem dostrzegłem rumieniec u Toby'ego. Oh,  - Idziemy? - zapytałem, na co oboje skinęli głową. Nie chciałem wnikać w ich relacje, chciałem by sami wybrali sobie moment, kiedy określą się ze sobą.
        Przed ceglanym budynkiem pod nazwą Blossom, tworzyła się okropna kolejka. Różowy neon, dawał przyjemne światło przed lokalem, kiedy ludzie czekali na możliwości wejścia. Bez wejściówek było ciężko, nie wpuszczali każdego, ale wystarczyło mieć dobre znajomości by się dostać do środka, dlatego Andrew miał kuzyna, który był menadżerem klubu. Wejście do środka nie stanowiło dla nas problemu.
- Tylko zachowujcie się grzecznie, Andrew - powiedziałem, kiedy minęliśmy kolejkę. Zawiedzione miny, jakieś krzyki, że tutaj jest kolejka czy coś podobnego. Żaden z nas nie zwracał na to uwagi.
- Cześć, Drake - Andrew przybił piątkę z ochroniarzem, po czym pokazał wejściówki.
- Nie zrób kolejnego bałaganu, dzieciaku - uśmiechnął się ochroniarz, wpuszczając nas do środka. Od razu udaliśmy się krętymi schodami na antresole, z której były najlepsze widoki. Na szczęście nasz stolik był pusty, więc zajęliśmy miejsce poza Andrew, który czekał na nasze zamówienia. Wzięliśmy shoty na rozgrzewkę.
        Skupiłem swój wzrok na tańczące ciała. Kobiety, mężczyźni, w sumie niektórzy mogli byś w naszym wieku, widać to było po tym, jak się ruszają, jak ich ciała ocierają się od siebie. Było w tym coś przyciągającego.
- Kieran, nie pożeraj tak innych wzrokiem - zaśmiał się Toby, zerkając na mnie spod przymrużonych powiek. - Więc, jak tam twoje omegi? - zapytał, na co westchnąłem, odchylając głowę do tyłu.
- Zapraszanie ich do sobie to był zły pomysł, cieszę się, że nie byłem świadkiem zabójstwa - parsknąłem, a jak tylko Andrew wrócił, powiedziałem dokładnie co się wydarzyło, ale oczywiście pominąłem fakt, że Louis w jakiś sposób mnie zahipnotyzował. To przez te nogi, ładne pośladki... Nie było w tym większego znaczenia.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {23/06/24, 10:03 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         To był błąd. Kolosalny błąd, o którym przekonał się dopiero, gdy drugą godzinę po wejściu do klubu spędził przy barze. Wiedział, że ten wypadł mógł skończyć się tylko w dwojaki sposób. Na nieszczęście omegi nadal była szansa na drugą wersję. Lekko wstawiony zerknął na Aidena, który właśnie pił shota z Dannte. Floki z Laurą gimnastykowali się na parkiecie wśród świateł lamp, a on... tak. Zapijał nudę. Skończył swojego drinka, patrząc jak oboje przyjaciół wycierali od alkoholu mokre brody.
         - Pijaczyny - parsknął blondyn.
         - Co tam pierdolisz pod nosem? - warknął Aiden, a omegi spojrzeli na siebie, prychając ze śmiechu. Pijany, był jeszcze bardziej nieznośny.
         - Chodźmy lepiej zatańczyć - zaoferował Dannte i pomimo protestów Echo, cała trójka poszła w tłum. Muzyka dudniła mu w klatce piersiowej. Z początku niechętnie, po chwili Louis rozkręcił się i jego ruchy zaczęły wyglądać na bardziej rytmiczne oraz płynne. Tak płynne, jakby zamienił się w jakiegoś slime. Jego ruchy bioder zawadiacko zaczepiały innych. Dłońmi wystrzeliwał do góry, a potem ciągnął je w dół, błądząc po swym ciele, po luźnej koszuli, które wychodziła spod krótkich dżinsowych spodenek, uwydatniając jasną skórę brzucha. Dannte widział to i pod wpływem procentów, ujął w dłonie twarz Louisa całując go zachłannie języczkiem. Aidenowi niemalże spadła szczęka na podłogę, gdy to zobaczyć. Dannte zachichotał uroczo, pozwalając, aby Laura wyobracała go do siebie, kiedy Floki dostrzegł swoją ofiarę do kolejnego tańca. Wypatrzył sobie w tłumie wysokiego chłopaka o bujnej czuprynie. Poklepał go ramieniu, uśmiechając szeroko, gdy reszta bawiła się w najlepsze.
         Aiden nie mogąc się powstrzymać, przyległ torsem do pleców Louisa, a ten uśmiechnął się cwanie, wiedząc co robić. Dla niego były to tylko igraszki. Dobra zabawa. Nigdy nie myślał specjalnie o przyjacielu, choć bywało, że czasem lądowali ze sobą w łóżku.
         - Zaczynasz pachnieć.... uzależniająco - wyszeptał mu do ucha, kładąc dłonie na jego biodrach.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {24/06/24, 08:02 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Znalezienie się na parkiecie nie stanowiła dla mnie większego problemu, tym bardziej po kilku shotach, które szybko przeniknęły do mojego krwiobiegu. Tańczyliśmy najpierw w trójkę, wśród pozostałych, ale Andrew został porwany jako pierwszy przez blondynkę o szalenie niebieskich oczach, które na pewno niejednego hipnotyzowały. Zostałem sam z Toby, starając się wyłapać jakąś zmianę w jego minie, ale ten najwidoczniej nie przejmował się tym, że alfa poszedł z kimś innym tańczyć.
        Bawiliśmy się, do momentu, aż nie złapałem kontaktu wzrokowego z  chłopakiem, który wiercił we mnie swoje spojrzenie. Opalona skóra, czarne włosy upięte w fikuśną fryzurę, jego strój dawał wiele do życzenia, bo miał mocno opięte spodnie a jego koszulka choć na krótki rękaw i do pępka, to mocno prześwitywała, ukazując kolczyki w sutkach, również ten w pępku przykuł moją uwagę.
- Poradzisz sobie? - zapytałem na ucho przyjaciela, aby lepiej mnie słyszał, ale sam był zainteresowany kimś innym. Uśmiechnęliśmy się do siebie i odprowadziłem go wzrokiem, zauważając chłopaka o rudych włosach. Kojarzyłem twarz, jednakże na tę chwilę nie wiedziałem skąd. Odwróciłem się na pięcie, aby dostać się do chłopaka, który mnie zainteresował. Od razu nasze ciała zbliżyły się do siebie, a gorący oddech na mojej skórze sprawiał mi przyjemność. Dłonie na jego biodrach, aby pokierować jego ruchami, kiedy stał tyłem do mnie.
- Dylan - powiedział, odwracając w moim kierunku głowę, posłałem mu czarujący uśmiech i już chciałem zdradzić swoje imię, kiedy do mojego nosa dotarł słodki, kuszący zapach. Zatrzymałem się, zabierając dłonie z chłopaka, co wywołało u niego zaskoczenie, ale nie przejąłem się tym.
        Miałem wrażenie, że skądś znałem zapach, delikatniejszy, ale niemal identyczny. Przełknąłem gulę w gardle i zacząłem się rozglądać po ludziach, wyszukując omegi, który wypuszczała swoje feromony świadomie bądź nie. Białe włosy w niczym go nie zdradziły, ale kiedy zauważyłem te zabójczo zielone oczy... Wiedziałem kto kusi swoim zapachem.
- Przepraszam - zwróciłem się do zdezorientowanego chłopaka, po czym zacząłem przepychać się do niczego świadomego Louisa. Widziałem, jak ociera się tyłkiem o jakiegoś typa, jak ten dotyka ciało młodego omegi. Zmarszczyłem brwi, czując napływającą złość, ale im byłem bliżej, tym bardziej czułem się uzależniony od jego zapachu. Kurwa.
        Nieświadomie złapałem za nadgarstek Louisa, odsuwając go od alfy przez co zwróciłem na siebie uwagi. Miałem gdzieś co sobie o mnie pomyślą, ale Louis sam przyciąga niebezpieczeństwo.
- Twój zapach... - urwałem, kiedy drugi chłopak odepchnął mnie od omegi.
- Szukasz problemy?
- Spierdalaj - wycedziłem przez zęby, po czym znów złapałem Louisa za nadgarstek i spojrzałem na chłopaka. - Chodź - powiedziałem i pociągnąłem go za sobą.  Tłum na szczęście odciął nas od alfy, który coś do mnie krzyczał albo do Louisa, nie miało to jednak znaczenia, bo coraz bardziej czułem, jak moje ciało reaguje na ten zapach. - Oszalałeś? Dlaczego wypuszczasz swoje feromony? Życie ci niemiłe, Louis? - warknąłem w złości, odwracając się do chłopaka.
        Trzymałem mocno jego nadgarstek, ale nawet nie myślałem by go puścić. Jeszcze by mi uciekł, jeszcze ktoś by go zaatakował, dlatego pociągnąłem go do łazienki, w której był jakiś chłopak, co wciągał coś nosem, ale widząc moje spojrzenie szybko uciekł, zostawiając nas samych.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {24/06/24, 09:44 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Omega czasem lubił Aidena. Zwłaszcza, gdy chciał zapomnieć. A teraz najbardziej chciał wykurzyć z głowy tę upierdliwą twarz Kierana. Tego chwastu, który zakorzenił się w umyśle blondyna. Jego zaskoczona mina, gdy wpadł do łazienki przyprawiała o mdłości Echo. Dlaczego? Bo cholernie chciałby znów to zobaczyć, aby upewnić się, że nie miał zwidów.
         - Robisz to celowo, co? - mruknął alfa. Znał Louisa zbyt dobrze i nie protestował. Zawsze miał ochotę na czyjąś dupę. Zwłaszcza tak uroczą i drobną. Echo za to nie oponował. Pozwalał się dotykać. Czuł ten cudowny gorąc. Ciepło, jakiego w tej chwili potrzebował. Najprawdopodobniej przez procenty pozwoliłby się zerżnąć nawet tu i teraz. Przy wszystkich. Miał w dupie czyjąś opinię, ale... czy na pewno?
         Już wyciągał dłonie, aby wczepić się w bujną fryzurę Aidena. Chciał ją roztrzepać, żeby ten wyglądał jeszcze bardziej łobuzersko, ale ktoś mu na to nie pozwolił. Zamrugał zaskoczony, czując jak za silnym pociągnięciem odsunął się od ciepła alfy. Chciał zaprotestować, ale ten zapach... zapach alfy całkowicie go odurzył. To nie były tylko perfumy. Czuł złość, czuł tak liczne emocje. Nie tylko  w zapachu jakim emanował, ale i na twarzy. Omega nie wytrzymał i uśmiechnął się głupkowato, znów czując jak ktoś tym razem odpycha Kierana. Nie był z tego zadowolony. Ta cała zabawa w przepychanki nie była śmieszna.
         "Twój zapach" - te słowa obijały się echem w głowie omegi. Coś było z nim nie tak? Śmierdział? Przecież przed wyjściem dobrze się umył i wyperfumował. Owszem,. minęło parę godzin, ale nie czuł się spocony. Może to wina alkoholu? Pachniał alkoholem? Chuj go tam wiem. Nie powinien się tym tak przejmować.
         - Spi...spie - nie był w stanie wypowiedzieć tego słowa. Bawiło go ono. Cholernie. Na tyle, że zaczął chichotać. Był najebany, zdecydowanie, ale te słowo było obłędne, zwłaszcza, że wypadło z ust przewodniczącego.
         - Tak jest, przewodniczący! - zasalutował, machając na pożegnanie Aidenowi i cały czas szczerzył się jak głupi. Patrzył jak przyjaciel znika w tłumie, usiłując przecisnąć się przez tańczących ludzi, krzycząc coś w grymasie niezadowolenia.
         I po co tak się spinasz? - pomyślał, robiąc nadąsaną minę, odwracając tym samym twarz w stronę Kierana. Potem na dłoń, znów na Kierana i znów na dłoń.
         Co do chuja?
         - He? - zamrugał zdezorientowany na słowa alfy. Już miał coś odpowiedzieć. Długo to trwało, bo będąc wstawionym trudniej było omedze połączyć kropki i najwidoczniej alfa stracił cierpliwość, bo zaciągnął ich do łazienki. Cholera. Echo w tym czasie zdążył zapomnieć, co miał mu powiedzieć i o czym właściwie gadali.
         - Ne losumiem o cho pi cho-cho...ci - wybełkotał z pijańskim uśmieszkiem, opadając twarzą na przyjemnie ciepły tors alfy. - To ty zaplowaieś mnie do azienki... zbo...zbce... zbok - cisnął palcem w jego tors. Jego serce tak cudownie dudniło. Nie. Chwila. To nie tak miało wyglądać. Coś tu nie grało.
         Nagle odepchnął od siebie alfę, nadal pozostawiając dłonie na jego ciele.
         - Czemu ja... co my tu... o.. o co... ci chodzi? - z trudem okiełznał swój stan. - Co ty właściwie odwalasz? Przeszkodziłeś mi! -[ tym razem zacisnął pięści i szarpnął Kierana w swoją stronę, ale stracił tym samym równowagę używając za dużo siły. Przerażony, poczuł jakby czas właśnie zwalniał, aby mógł dobrze obmyśleć swoje twarde lądowanie do kabiny łazienkowej. Widział, jak alfa usiłuje podratować sytuację i... przymknął powieki, a wszystko nagle ruszyło błyskawicznie. Nim się obejrzał, wisiał wygięty nad ubikacją, czując gorącą dłoń Kierana na swoich plecach, gdy drugą podpierał się ściany za nim. Drzwi powoli się zatrzasnęły. Coś brzdękło, ale miał to w dupie. Było mu gorąco. Piekielnie dusznoi... był... czuł się... kurwa. Zapach Kierana był tak chipnotyzujący, tak przyciągający i podniecający, że Louis... nie potrafił się kontrolować. Nie kontrolował własnego ciała i tego, że miał ochotę pocałować tego debila.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {29/06/24, 05:04 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Westchnąłem poirytowany tym wszystkim. Sam byłem nieco wstawiony, ale Louis przechodził wszelkie moje oczekiwania. Patrzyłem na niego, ignorując zapach jaki wydziela, ale nie było to proste, pachniał tak... słodko. Nie byłem w stanie dokładnie określić zapachu. Jakieś kwiaty? Może owoc? Albo mieszanka tego i tamtego?
- Louis, błagam... - mruknąłem, patrząc na niego z politowaniem. Jego głowa oparta o mój tors, pijacki bełkot, który był nieco zabawny, ale zaciągnąłem go tu w konkretnym celu.
        Zamknąłem na moment oczy, znosząc jego zachowanie.
- To nie ja cię prawie prze- - urwałem, kiedy mnie odepchnął. - Ej! - krzyknąłem, marszcząc przy tym brwi. - Louis, kurwa - powiedziałem, kiedy ten zaczął mną szarpać. Naprawdę nie rozumiałem dlaczego nie pozwala mi dojść do słowa, szarpiąc mnie z o dziwo dużą siłą jak na niego. Nie chciałem go powstrzymywać, bo bałem się, że mogę nie kontrolować swojej siły, kiedy on  był taki irytujący. Chciałem mu tylko pomóc, bo inaczej ktoś by kto przeleciał na środku parkietu i później by tego żałował.
- Weź się w garść! - krzyknąłem w chwili,  kiedy chłopak zaczął tracić równowagę. Nawet nie zorientowałem się, kiedy zamknęliśmy się w kabinie, ale to nie miało większego znaczenia, kiedy wyobrażałem sobie, jak Echo uderza głową o kibel. Zapewne wina poszłaby całkowicie na mnie, bo każdy wiedział jakie mamy relacje. Nie myślałem wiele, łapiąc omegę w talii, aby miał podparcie na plecach, zaś drugą dłoń zatrzymałem na ścianie za toaletą. Pozycja była cholernie niewygodna, ale nie na tym się skupiałem. Nasze twarzy były blisko siebie, wymienialiśmy się oddechami, jakby to było dla nas nic.
        Zapach omegi stał się intensywniejszy, czułem, jak otula całe moje ciało, jak moje serce nieznośnie przyśpiesza. Rozchyliłem usta, aby móc coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Nasze twarze były coraz bliżej siebie, co zaczęło mnie przerażać. Zmieniłem naszą pozycję, prostując nas, ale cały czas obejmowałem Louisa, nachylając się nad nim. Wolną dłoń sunąłem na jego kark, wsuwając palce w jego włosy, aby delikatnie za nie złapać.
- Cholera - szepnąłem, zbliżając jeszcze bardziej usta do jego ust, ale wszystko zostało przerwane przez Louisa. Najpierw zauważyłem, jak z jego twarzy odpływają wszystkie kolory, a po chwili poczułem, jak coś ląduje na moich butach.
        Spojrzałem w dół, ale szybko odwróciłem spojrzenie od wymiotów.
- Kurwa! - krzyknąłem, łapiąc Louisa za ramiona i odwróciłem go nad kibel. - Rzygaj tam jeśli możesz, Louis - warknąłem, od razu pozbywając się ze swoich stóp butów i skarpetek. O mało co i mi się nie cofnęło, ale na szczęście się powstrzymałem, kiedy sięgałem po papier toaletowy, aby nie stać na obrzyganej częściowo podłodze. - Następnym razem wlej jeszcze więcej alkoholu w siebie i daj się przelecieć każdemu w zasięgu swojej ręki - powiedziałem pod wpływem chwili, ale jednocześnie... Kurwa, czy on zwymiotował bo mieliśmy się pocałować? To byłoby... przykre, tym bardziej, że na pewno nie śmierdziało mi z ust i wcale nie byłem obrzydliwy. Może jednak aż tak mnie nie znosi, że aż chce mu się rzygać na samą myśl o pocałowaniu mnie? Zajebiście, po prostu świetnie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {01/07/24, 11:44 am}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Louis mógł wyliczać sobie wiele błędów, a to byłby kolejny z nich na jakże okrutnie długiej liście. Pocałunek przewodniczącego. Co gorsza miał na niego cholerną ochotę. Na kogokolwiek w sumie. Pragnął pocałowania kogoś, wtopienia się w usta, poczucia bezsilności i otoczenia opieką. Czuł, że mógł by dostać to wszystko od Kierana. Iż poczułby się w jego ramionach jak prawdziwa omega, a nie łobuz, za którego wszyscy go uważali. Jakie życie byłoby łatwe, gdyby chociaż urodził się jako beta.
        - Kieran - szepnął, nawet nie będąc pewnym,. czy to słowo wydobyło się spomiędzy rozchylonych warg. Miał wrażenie, jakby alfa instynktownie się do niego zbliżał. Jakby dzieląca ich przestrzeń malała. Był w potrzasku i czuł, że zaraz zostanie zmiażdżony.
        Poczuł również nieprzyjemny uścisk w brzuchu. Inie były to motyle, a zawartość drinków jaką spożył dzisiejszego wieczoru. Momentalnie pobladł, walczył, aby nie zwymiotować, bo to było najgorsze co mógł zrobić. Pod wieloma argumentami, a jednym z nich był fakt, że nie chciał puszczać pawia. Tyle osób potrafiło się nim udusić, a do tego ten cierpki smak.
       Niestety przegrał walkę. W jednej chwili lekko nachylił się do przodu i wypuścił kolorową zawartość na buty przewodniczącego, uśmiechając się przy tym w duchu, bo w sumie należało mu się to.
       - Pieprz się, Kieran - tylko na tyle było go stać z kiepskich ripost, gdy nabierał powietrza przed kolejnym pawiem. Czuł jak te trzy wyrzuty mocno go wymęczyły. Z ciężkim stęknięciem przykucnął, spłukał wodę, a potem odetchnął z ulgą. Było już po. Oczyścił żołądek i nie udusił się, choć czuł ten wstrętny posmak w ustach. Ale przynajmniej nie poszło mu nosem, a Kieranowi również się oberwało.
       - Będę pieprzył się z kim chciał i żłopał alkoholu na ile pozwoli mi portfel, a tobie nic do tego - fuknął poirytowany, zamykając klapę i siadając tyłkiem na kiblu i zrozumiał, że nie był to najlepszy pomysł, bo przed nosem miał krocze alfy.
       - Długo mam czekać? Wypieprzaj z kibla, bo jeszcze ktoś pomyśli, że się bzykamy - warknął, zgarniając włosy do tyłu i urwał kawałek papieru, aby wytrzeć usta.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {06/07/24, 04:41 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Czułem narastającą wściekłość, już nie dlatego, że zwymiotował na moje buty, mogłem do przeżyć, mogłem je w każdej chwili wrzucić do umywalki i wodą zmyć to, co na nich było, ale wkurwiało mnie to, że siebie nie szanował. Nie dbał o to, co się stanie. Każdy mógł mu zrobić krzywdę, kiedy był w takim stanie. Coś we mnie pękło i miałem gdzieś to, co ludzie sobie pomyślą. Nie słyszałem by ktoś jeszcze tutaj był, a nawet jeśli... Cóż, plotki i tak już jakieś powstały, bez żadnych dowodów słowa innych i tak nie mają większego znaczenia.
        Patrzyłem, jak przeczesuje włosy, jak jego twarz jest na wysokości mojego krocza. Owszem, przez moje myśli przeszły obrazki, kiedy bierze penisa do swoich ust, kiedy z tym nienawistnym spojrzeniem patrzy na mnie. Zacisnąłem palce w pięść i po chwili wsunąłem palce w jego włosy, pochylając się nieco nad nim i ciągnąc za włosy omegi odchyliłem jego głowę do tyłu, aby móc patrzeć w jego oczy. Pełne zaskoczenia, ale i wściekłości, była też w nich nutka podniecenia, ale wiedziałem, że dla niego, ani dla mnie nie ma to żadnego znaczenia.
- Masz rację, nic mi do tego z kim się pieprzysz, komu dajesz dupy, Louis - powiedziałem, ale mój głos wcale nie przypominał ten, który słyszał na co dzień. Lodowaty, stanowczy. Wyprostowałem się i zbliżyłem jego twarz do swojego krocza. Zrobiło mi się gorąco, ale wściekłość nadal we mnie wrzała. - Twoja ignorancja jest przerażająca, Louis i gdyby nie to, że właśnie wymiotowałeś, to może pozwoliłbym ci wziąć mojego penisa do ust. W końcu ciebie nie obchodzi kto cię zadowoli - szepnąłem z irytacją w głosie.
        Puściłem jego włosy, odpychając go nieco do siebie. Czułem jego oddech nawet przez materiał spodni. Nie powinienem tego robić, a jednak nie mogłem się powstrzymać. Odwróciłem się do niego tyłem chcąc po prostu stąd wyjść, ale kiedy próbowałem otworzyć drzwi, te się nie otworzyły. Szarpnąłem jeszcze raz i kolejny, ale nadal nic.
- Kurwa - mruknąłem pod nosem, szarpiąc za drzwi, aż w końcu w nie uderzyłem otwartą dłonią. - Nie chcą się otworzyć - powiedziałem bardziej do siebie niż do Louisa. Jeśli zaraz stąd nie wyjdę, to naprawdę zwariuję w jego obecności.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {06/07/24, 05:29 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         To była chwila jak nagle cała pewność siebie uleciała z Louisa wraz z powietrzem, które wypuścił ze świstem, gdy Kieran złapał go za włosy i przechylił tak, aby spojrzał wyłącznie na niego. Coś okrutnego zaległo się w podbrzuszu omegi, za co siebie bardzo znienawidził. A jeszcze bardziej fakt, że nie mógł oderwać wzroku on twarzy Kierana.
         Zacisnął mocno usta, zmarszczył w niezadowoleniu brwi, a potem stęknął, gdy w końcu Alfa go puścił. Ten głos, ten wzrok. Cały czas wypalał się w umyśle blondyna. Na tyle intensywnie, że robiąc głupkowatą minę, szczerzył się do tyłka Kierana.
        - Gdzie twoja spódniczka, Kieran? Zgubiłeś ją razem ze swoją cipką? - parsknął, wstając na równe nogi. Przepchnął się obok i sam sięgnął do klamki, klnąc, gdy ta faktycznie odmawiała posłuszeństwa.
        - Pierdole. Jeszcze tego mi brakowało. Utknięcia tu z tobą - mlasnął, patrząc na górę. Niby mógłby to przeskoczyć, ale w takim stanie.
       - Podrzuć mnie. Wyskoczę i poszukam pomocy - kłamał. Miał zamiar go tu zostawić. Po tym wszystkim co mu powiedział, nie miał zamiaru być uprzejmy, wręcz przeciwnie. Chciał się zemścić za takie sponiewieranie. Może miał ochotę być potraktowany dziś jak dziwka, ale nie przez przewodniczącego. Świętoszek jebany. Świecił przykładem, ale i tak był taki sam jak inni. Zwykłym alfą, który pokazywał swoje zwierzęce instynkty jak tylko poczuł głupią omegę. Poczuł... Louis teraz zrozumiał, że zapomniał wziąć dziś tabletki. Kurwa. To była wina pieprzonej tabletki, a raczej jej brak.

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {07/07/24, 09:50 am}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Zesztywniałem na jego pytanie. Wiedziałem, że się droczył, a jednak nie podobało mi się to, że powiedział to na głos. Ktoś mógł usłyszeć. Co prawda, można byłoby to uznać za pijackie brednie, ale nadal dużo ryzykowałem, kiedy odzywał się do mnie w taki sposób.
- Zamknij się, Louis. Moja cierpliwość się kończy - powiedziałem stanowczo, robiąc mu miejsce, kiedy próbował sam otworzyć drzwi. Oparłem się o ściankę kabiny, krzyżując ręce na torsie i zamknąłem na chwilę oczy. Musiałem się uspokoić, ochłonąć, zastanowić się, czy te dupki w ogóle odbiorą telefon, jeśli zadzwonię. Mnie również nie podobało się tu, że utknąłem z omegą w jednej kabinie, kiedy jego zapach nadal był intensywnie wyczuwalny. Przyjemna woń docierała do mojego nosa i choć nie powinienem, to chłonąłem zapach, który w jakiś sposób mnie koił.
        Spojrzałem na Louisa z niesmakiem.
- To twoja wina, straciłeś równowagę, kiedy mną szarpałeś. To kara za twój debilizm - westchnąłem zrezygnowany, przeczesując palcami włosy. Jeszcze chwila i naprawdę się tutaj pozabijamy. Uniosłem brew, po czym parsknąłem śmiechem, odpychając się od ścianki, aby znaleźć się bliżej omegi, choć i tak przekraczaliśmy naszą przestrzeń osobistą.
- Nie nabiorę się na to, zostawisz mnie tutaj i będziesz kazał mi czekać, aż ktoś przyjdzie - powiedziałem, patrząc prosto w jego oczy. Widziałem w nich tyle emocji, ale nadal były piękne. Ta zieleń hipnotyzowała, kolor był tak intensywne, że aż nierealny. - Nie jestem głupi i za dobrze cię znam, Louis - szepnąłem, wyciągając telefon z kieszeni spodni, warto zaryzykować.
        Wiedziałem, że Andrew nie odbierze nawet, jakby się paliło, więc od razu zadzwoniłem do Toby'ego, który na moje nieszczęście również nie odbierał.
- Masz tabletki przy sobie? Nadal twój zapach jest intensywny, więc powinieneś coś z tym zrobić - zwróciłem uwagę omedze, cały czas próbując się dodzwonić do przyjaciela, ale z marnym skutkiem. - Cholera - mruknąłem pod nosem, chowając telefon do kieszeni.
        Rozmasowałem swoje skronie, po czym westchnąłem zrezygnowany, zmęczony i wkurzony. Chciałem się już zgodzić na durny pomysł omegi, ale kiedy otworzyłem usta, usłyszałem znajomy głos. Nieco podpity i mocno wesoły, ale był do Andrew, który mówił do kogoś sprośne słówka. Powstrzymałem się od śmiechu, po czym uderzyłem pięścią w drzwi kabiny.
- Co jest kur-.
- Andrew, otwórz te cholerne drzwi, zamek się zaciął - powiedziałem, a zaraz po łazience rozniósł się śmiech mojego przyjaciela.
- Tak jest, szefie, biorę się do roboty - choć go nie widziałem, to wiedziałem, że mi zasalutował. Pieprzony dupek.  Kiedy zamek puścił, a drzwi się otworzyły, Andrew zdębiał, po czym znów parsknął śmiechem. - O cholera, wy tutaj we dwóch? Nieźle - uśmiechnął się zadziornie, zerkając przez ramię na chłopaka, który nie był Tobym. Czyżby Toby również zainteresował się tamtym rudowłosym?
- Nic nie mów - mruknąłem i zgarnąłem swoje buty. Musiałem je wyczyścić by nie wracać boso do mieszkania.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {10/07/24, 08:48 am}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Kieran okrutnie drażnił Louisa. W ten pozytywny jak i negatywny sposób. Omega nienawidził się za to, że tak intensywnie reagował na jakikolwiek ruch Alfy. Każde przeczesanie włosów, czy pozycją była bardzo ekscytująca, podniecająca, władcza. Nie był już pewny czy to zasługa procentów, tej niespodziewanej bliskości, czy brak jakichkolwiek myśli, że ten facet potrafił ubierać się jak kobieta i być łagodny niczym baranek. Teraz przypominał jedynie alfę. Taką jaką powinien być.
         - Uwłaczasz mi - warknął, marszcząc brwi na zmiankę o porzucenia towarzysza w niedoli. No może nie do końca się mylił. Echo myślał nad takową opcją, ale czy faktycznie by go tutaj zostawił? W sumie co miałby zrobić? Nie wiedział z kim był Kieran, a wołanie upitych znajomych, że utknął jakiś facet w kiblu... na pewno mieliby wiele pytań, a blondyn niewiele ochoty by na nie odpowiadać.
         - Serio? Myślisz, że ktoś odbierze? - parsknął śmiechem. Choć była takowa szansa, to ktoś z towarzystwa musiałby być albo trzeźwy, albo na papierosie. I tak jak się spodziewał, Reesa, cudownego przewodniczącego do porzygu, każdy zlał.
         - Gdybym miał to bym już łyknął ich z dziesięć - odpyskował poirytowany, kopiąc w drzwi kabiny. Myślał, że robił to specjalnie? Aby alfa się na niego rzucił? Nawet nie wiedział, czy byłoby im dobrze. Louis nie był zielony w te klocki, a ten wręcz przeciwnie. Może miał kilka sekund słabości do alfy, ale to tylko przez ciało i niedotlenienie mózgu. Co minęło i miał się teraz świetnie. A przynajmniej tak mu się wydawało.
         Spiorunował wzrokiem Kierana, ale po tych grzmotach, wzrok omegi złagodniał. Skoro byli tu uwięzieni, to mógł sobie pozwolić na chwilowe obczajenie Reesa. Nie wyglądał tak jak zawsze. Mundurek szkolny do niego pasował, ale przypominał w nim ułożonego nudziarza. Natomiast teraz...
         - Jezu Chryste! - zjeżył się, zaskoczony zachowaniem przewodniczącego. Przyłożył dłoń do serca, starając się udaremnić nadchodzący zawał. - Mogłeś ostrzec, dupku - warknął pod nosem, robiąc mu nieco więcej miejsca, gdy wymieniał się spostrzeżeniami z kumplem po drugiej stronie drzwi.
        Po chwili walki z klamką, drzwi się rozchyliły, a Echo poczuł niezwykłą ulgę. Odetchnął głęboko, jakby w zamknięciu ktoś dopiero wpuścił mu odrobinę świeżego tlenu, a potem poczuł lekkie speszenie na widok chłopaka, ich wybawiciela. Jednak nie z powodu samej osoby, a tego co powiedział. Spojrzał jak Kieran poirytowany zgarnął swoje buty, więc sam również wyszedł z kabiny, poprawiając swoje ciuchy.
        - Nie będę dziękował za tak chujowe towarzystwo - fuknął, podpierając się na moment ściany, a potem ruszył w stronę wyjścia, wpadając na osobę, która właśnie wchodziła. - Kurwa! Patrz jak leziesz! - był już zmęczony i wściekły. Rozmasował swój nos, spoglądając do góry na ścianę mięśni i zesztywniał. - Och, Aiden
        - Szukałem cię wszędzie - powiedział poważnie, unosząc wzrok na innych, zatrzymując się nienaturalnie dłużej na Kieranie. - Chodź, reszta cię szuka na toast za dzisiejszy dzień - zarzucił rękę na ramiona omegi, jakby chciał całego zawłaszczyć dla siebie i otworzył drzwi od łazienki, wyprowadzając Echo na zewnątrz, który zaś... zerknął jeszcze przez ramię w stronę chłopaków zanim zniknął.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {16/07/24, 03:13 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Widziałem, jak Andrew patrzy na Echo z uniesioną brwią. Zagwizdał, zerkając w końcu na mnie, ale nie skomentował tego zachowania, patrząc na nową osobę w łazience. Jakby cała nasza czwórka była mało wystarczalna. Zmarszczyłem brwi patrząc na Aidena, który przyszedł po Louisa. Szkoda, że nie zrobił tego wcześniej, przynajmniej nie spędziłbym tyle czasu sam na sam z tym niewdzięcznym dupkiem. Zmierzyłem się spojrzeniem z kolegą omegą, po czym wziąłem głęboki wdech, kiedy zniknęli za drzwiami. Jego ręka zawieszona na ramieniu omega wprawiała mnie w irytację, ale odtrąciłem szybko to uczucie, podchodząc do umywalki, aby obmyć buty z wymiocin.
        W odbiciu dostrzegłem już samego przyjaciela, który musiał spławić swoją dzisiejszą zdobycz. Przyglądał mi się uważnie, po czym przeczesał palcami swoje włosy.
- Kieran... - powiedział, a w jego głosie było słychać nieco niepewności. - Wiesz, że nie wtrącam się w twoje wybory, ale co się z tobą dzieje? Cięgle jest coś między tobą, a tym omegą - dodał. Spuściłem wzrok na buty, które już niebyły pokryte brzydką papką, choć i tak znajdą się w pralce. Zapach mógł zostać.
- Nic się ze mną nie dzieje. Po prostu... Nie mam ostatnio szczęścia. Louis mnie ani trochę nie interesuje, jest omegą, wkurzającym robakiem, który nawet nie dba o siebie - powiedziałem, zakręcając wodę i podsunąłem buty pod suszarkę. Na szczęście działała, więc nie musiałem się martwić, że wrócę w całkowicie przemoczonych butach. - Myślę, że jednak nie powinieneś się na mnie skupić. Toby... - urwałem, patrząc na przyjaciela pytająco. Zastanawiałem się czy może zechce poruszyć ze mną ten temat, ale po jego minie było widać, że wcale nie miał na to ochoty,
- Między nami nic nie ma, po prostu dobrze się bawimy bez zobowiązań - wzruszył ramionami, zerkając w stronę drzwi. Może czekał, aż Toby się w nich pojawi?
        Wyszliśmy z  łazienki, kierując się od razu na nasze miejsca. Toby siedział przy naszym stoliku sącząc drinka. Jego policzki były zarumienione i wyglądał na szczęśliwego oraz podnieconego. Czyżby ten rudzielec zawrócił mu w głowie?
- Gdzie was wywiało? - zapytał, patrząc na nas radosnymi iskierkami w oczach.
- Miałem mały problem w łazience, ale widzę, że ty dobrze się bawiłeś - uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem jego drinka, aby upić spory łyk. Był  za słodki, ale wyjątkowo czegoś potrzebowałem.
        Znów spojrzałem w stronę parkietu, ale tym razem nie rzuciła mi się w oczy znajoma czupryna. O dziwo, szybko zatęskniłem za zapachem, który tak intensywnie wydzielał Louis. To było coś... cudownego. 
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {21/07/24, 04:02 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

23 września

         Aiden poprowadził omegę do stolika, gdzie wszyscy z wymownymi minami przyglądali się ich dwójce z pełnymi kieliszkami kolorowej wódki w dłoniach. Alfa zignorował to, czekając, aż blondyn usiądzie dupskiem na miękkie siedzenie. Podał mu kieliszek, a potem sam sięgnął po swój, unosząc pojedynczą brew, gdy poczuł spojrzenia wszystkich na nim.
         - No co? To nie moja wina. Sami go upiliście - warknął, przykładając kieliszek do ust, a potem zerknął na Echo, który z pijackim, zamglonym spojrzeniem usiłował sięgnąć po kieliszek, ale ciągle nie trafiał.
         - Czemu mam aż trzy? - spytał z głupkowatym uśmieszkiem, znów nie celując. Aiden westchnął ciężko, wypił szybko swój shot i zabrał w ostatniej chwili omedze sprzed nosa pełny.
         - Temu panu już podziękujemy - mruknął, słysząc uroczy chichot Laury.
         - Miałem rację, że będziesz się odpowiednio zachowywał przy nim - parsknął Floki.
         - Hee?! Pijesz do czegoś? Gdzie ten twój laluś, z którym się migdaliłeś na scenie, hm? Wystawiłeś nas - warknął poirytowany,  na co rudzielec tylko wzruszył ramionami.
         - No już, już. Wznieśmy lepiej toast - wyciągnął rękę z kieliszkiem do przodu, a reszta jak jeden mąż skinęła głowami, uderzając kantami kieliszków o siebie i w ten sposób jednocześnie opróżnili szkła do dna.
         - Za nas! - krzyknęli sapiąc i wycierając wilgotne usta.
         - Dannte, masz może tabletki? - spytał Aiden, gdy siadali do stolika. Ten zamrugał z pytającą miną. - Zaraz oszaleję od tego kwurwiająco słodkiego zapachu - wskazał ruchem głowy na powoli drzemiącego Louisa, któremu cykała fotki Laura.
        - O Boże!. Już, już. Coś powinienem mieć! - zaczął grzebać po kieszeniach, a potem w swojej nerce. - Mam kilka - przytaknął, wyskubując jedną z opakowania. - Ale nie zadziała od razu - ostrzegł, podając Aidenowi.
        - Nie szkodzi - odebrał ją - Louis, ty debilu - potrząsnął nim, a ten oburzony wrócił do żywych. - Łyknij, poczujesz się lepiej - skłamał, a jasnowłosy z cierpką miną wystawił język. Aiden skrzywił się, przełykając głośno ślinę i ułożył kapsułkę na jego koniuszku języka, która zaraz zniknęła w ustach. Laura wyciągnęła z torebki butelkę wody, a Echo od razu upił kilka łyczków.
        - Gdzie go w ogóle znalazłeś? - spytała przejęta dziewczyna.
        - W łazience. Jacyś kolesie się do niego przystawiali - powiedział iście niezadowolony na samą myśl o tym co zastał w łazience.
        - Dobrze, że znalazłeś go w porę - odetchnął z ulgą Floki, łapiąc się za serce.
        - Będę się już zbierał - chłopak zerknął na godzinę w komórcę.
        - Weźmiesz ze sobą te zwłoki? - spytał Aiden, na co znajomy przytaknął.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {28/07/24, 10:46 am}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

23 września
        Starałem się nie myśleć o omedze, którego zapach nadal się utrzymywał pod moim nosem. Było to trudne, nawet bardzo, bo jak tylko na chwilę zamykałem oczy, to widziałem jego twarz, to jak byliśmy ze sobą blisko i to, jak prawie go pocałowałem. Czułem ulgę, że do tego nie doszło, bo jakbym miał się z tego wytłumaczyć? On nienawidził mnie, a ja wcale nie byłem lepszy. Wkurzało mnie jednak to, że Louis nie dbał o siebie, pozwalał się obmacywać i nie dbał o to z kim wyląduje w łóżku. Sam nie byłem święty, w końcu nie byłem już prawiczkiem, więc nie miałem prawa oceniać go pod tym względem.
        Moje myśli znów uciekły do omegi i alfy, który był prawdopodobnie jego kolegą, jednakże musiało łączyć ich coś więcej. Te dłonie na biodrach Louisa, podniecenie w oczach.
- Kieran - usłyszałem przy swoim uchu, a zaraz  ktoś potrząsnął moim ramieniem. Spojrzałem na Toby'ego, który nachylał się nieco nade mną. - Rany, stary... Dobrze, że żyjesz. Już zacząłem się martwić - zabrał dłoń i odetchnął z ulgą, obserwując to, co działo się naprzeciwko nas. Do moich uszu dotarł chichot, a oczy automatycznie zjechały na dłoń Andrew, która błądziła po udzie jakiegoś chłopaka. Nie był to ten sam z toalety. Zerknąłem na drugiego przyjaciela i widziałem, jak zagryza policzek od środka, odwracając wzrok. Nadal nie rozumiałem co między nimi jest, tym bardziej, że Andrew raczej nie dbał o to, że w jakiś sposób rani naszego przyjaciela, robiąc to wszystko na jego oczach.
- Idź do hotelu, Andrew - westchnąłem, zwracając na siebie uwagę pozostałych.
- Oh, tym razem nie chcesz popatrzeć? - uśmiechnął się, na co przewróciłem oczami. - Chyba, że wolisz trójkącik - powiedział rozbawiony, a chłopak na jego kolanach się jeszcze bardziej zaczerwienił. Pokręciłem głową i spojrzałem na drugiego przyjaciela, ostatecznie łapią go za nadgarstek.
- W takim razie my spadamy. Bawcie się dobrze - uśmiechnąłem się delikatnie i pociągnąłem Toby'ego za sobą, który nie rozumiał o co chodzi.
- Kieran, nie mu-.
- Widziałem twoje zachowanie. Andrew jest ślepy, ale ja nie. Nie musisz na to patrzeć - uśmiechnąłem się lekko, zarzucając rękę na ramię przyjaciela i przyciągnąłem go do siebie. - Nie zamierzam cię o nic pytać, ale pamiętaj, że stać cię na więcej i ten rudzielec był całkiem niezły - wytknąłem mu język, kiedy dźgnął mnie między żebrami.
        Zamówiłem przyjacielowi taksówkę, po czym zamówiłem drugą dla siebie. Mogliśmy jechać jedną, ale mieszkaliśmy w zupełnie innych rejonach, więc więcej byśmy zapłacili za tę podróż. Mój telefon zawibrował, więc od razu spojrzałem na wiadomość, którą dostałem na aplikacji randkowej. Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na zdjęcie ładnego chłopaka. Azjatycka uroda, wysportowane ciało i beta. Nie czekałem ani chwili dłużej i odpisałem. Potrzebowałem odskoczni, po spotkaniu z Louisem jeszcze bardziej.
        Wróciłem do mieszkania, cały czas pisząc z chłopakiem z aplikacji. Flirtowaliśmy, ale mimo tego, bardzo dobrze mi się z nim pisało i dzięki temu zapominałem o wszystkim i wszystkich. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem z telefonem w ręku.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {03/08/24, 02:42 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

25 września

         Całą niedzielę Louis zbierał się z podłogi. Olbrzymi kac nie dawał mu żyć, więc z łóżka wyczłapywał się jedynie dla szklanki wody bądź toalety. Głowa bolała niemiłosiernie. Karuzela dawała siwe znaki ilekroć siadał lub wstawał. Czuł się okropnie, wręcz obrzydliwie i było jeszcze gorzej, gdy przypominał sobie co zaszło na imprezie. Kogo spotkał, dlatego od razu z samego rana nie zapomniał o tabletce. Dlatego z samego rana rozmyślał jak się zemścić na Kieranie zamiast przespać całego kaca. I w końcu późnym wieczorem, gdy mógł nieco lepiej funkcjonować - postanowił jak zrobić po złości alfie. Przez komórkę wszedł na laptopa i odgrzebał specjalny folder z zdjęciami przewodniczącego. Wybrał kilka zdjęć, a potem logując się na szkolne forum, wstawił anonimowo trzy fotki, gdzie Kieran stojąc tyłem przebiera się w damskie wdzianka. Miało być to ostrzeżenie. Dodał parę zdań, aby zachęcić ludzi do zgadywania, kto to może być, choć nie było takiej szansy, a potem pozwolił rozpętać się burzy. Blondyn z pełną satysfakcją zwyczajnie poszedł spać, by w poniedziałek jedynie z lekko podpuchniętymi oczami przyjść do szkoły. Nawet delikatny makijaż niewiele pomagał, ale było już lepiej. Nie straszył jak w niedzielę.
        - Echo! - na pierwszej przerwie, gdy szedł korytarzem w stronę stołówki zatrzymał go rudowłosy Floki. Louis zatrzymał się, czekając aż do niego dołączy i obaj ruszyli w stronę jadalni.
       - Co jest? - spytał, nie spoglądając na niego.
       - Słyszałeś o tym? O tej aferze z przebierankami? - zaczął bez zbędnych farmazonów.
       - A o tym mówisz? Coś mi przemknęło, wiesz... ratowałem świat w łóżku, więc niewiele sprawdzałem co się na świecie dzieje - odpowiedział rozbawiony, chowając ręce do kieszeni spodni. Niewiele było w tym kłamstwa.
       - Uczniowie robią zakłady kto to mógłby być, ale ewidentnie jest to jakaś Beta, albo Alfa. Ale jaja, no nie? Wyobrażasz to sobie? Alfę w sukience? - mówił z taką fascynacją, że ten niemalże prychnął ze śmiechu. Nawet nie miał pojęcia jak dobrze mógł sobie to wyobrazić. Ba! Louis widział to na własne oczy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {08/08/24, 07:48 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 Zyro-i10

25 września
        Następnego dnia po imprezie czułem się okropnie, choć wydawało się, że nie wypiłem wcale dużo, to i tak ból głowy mnie dopadł i to okropnie. Kiedy wyleczyłem już kaca na tyle by dzień stał się znośny, nie robiłem nic szczególnego. Spotkałem się z przyjaciółmi, którzy sami lepiej nie wyglądali, choć miałem wrażenie, że to nie tylko z powodu wczorajszego alkoholu a coś jeszcze było na rzeczy. Nie zamierzałem ich ciągnąć za język, ale nadal mogłem sobie przypomnieć, jak dobie bawił się Toby z rudowłosym chłopakiem, a następnie znów wyglądał na załamanego, kiedy to Andrew był za blisko innego chłopaka. Było to skomplikowane, a jednak każdy z nas wiedział, że Andrew nie nadaje się na razie na stałe związki. Może kiedyś zmądrzeje, ale myślę, że do tego czasu Toby na pewno znalazłby się w ramionach kogoś, kto nie traktowałby go jak przyjaciela z benefitami.
        Usiadłem na kanapie, wycierając włosy ręcznikiem i sięgnąłem po telefon chcąc sprawdzić skąd te wibracje przez cały czas. W moment znieruchomiałem patrząc na nowo wstawiony post. Moja dłoń zadrżała, a z gardła wydostał się cichy jęk.
- Zajebe go - powiedziałem do ciebie, cisnąc telefonem na kanapę. Byłem całkowicie pewny tego kto taki stał za tym postem. Louis, pieprzony omega. Zaraz jednak złość przeszła w niepokój i znów spojrzałem na zdjęcia. Nie było na nich widać mojej twarzy, ale sam fakt, że było widać szkolną szatnię... Czułem, jak oblewa mnie zimny pot i jak robi mi się niedobrze. Ruszyłem do łazienki, aby zwymiotować do toalety. Ludzie ze szkoły nie mogli wiedzieć, że to ja. Nie było widać żadnej twarzy, nic nie wskazywało na to, że to ja byłem na tym zdjęciu. Żadnych dowodów, zupełnie nic, ale nadal nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ktoś coś zauważy, że jak tylko przekroczę próg szkoły, to wszystkie oczy skupią się wyłącznie na mnie. Przełknąłem gulę w gardle i ponownie tego wieczory zwymiotowałem.
        Do szkoły dotarłem niewyspany. Oczy miałem podkrążone przez brak snu, kiedy to zwyczajnie całą noc myślałem o tym wszystkim. Ludzie się nie patrzyli na mnie, ale szeptali wgapieni w telefony. Wszystko wydawało się spokojne. Żadnych reakcji, żadnych prześmiewczych wyzwisk w moim kierunku, ale i tak nie mogłem się skupić. Byłem zagubiony, wściekły i przerażony, co mogło mnie zdradzić, ale głównie zrzucałem winę na głośną imprezę sąsiadów i naukę.
- Jest możliwość usunięcia tego postu? - zapytałem, siedząc w pokoju samorządu szkolnego. Nie było omegi w środku, a  Eric, który był bardzo dobrym informatykiem, ale również moim przyjacielem.
- Już się tym zajął, ale myślę, że ludzie już zdążyli porobić screeny albo pobrać zdjęcia. Chłopak, który na nich jest... Aż mi go szkoda, ludzie szybko o tym nie zapomną - westchnął, przecierając okulary chustką. Spojrzałem przez okno i zagryzłem policzek od środka.
- Myślę, że powinniśmy zablokować możliwość wstawiania postów przez innych. Nie możemy pozwolić na to by takie zdjęci się pojawiały - powiedziałem zerkając na przyjaciela, który skinął głową.
- Jasne, zmienię uprawienia i będę blokować każdego, kto będzie ten temat poruszał - uśmiechnął się lekko, wsuwając okulary na nos i  spojrzał na mnie. - Mam nadzieję, że takie zachowanie do niczego złego nie doprowadzi - westchnął, opuszczając pomieszczenie, po tym jak się pożegnał.
        Nie zamierzałem nic sobie zrobić z tego powodu, nawet nie wiedział, że to ja to, więc na pewno te słowa nie były skierowane bezpośrednio do mnie. Ruszyłem jednak na stołówkę, aby odnaleźć Louisa, który był sprawcą plotek. Wziąłem głęboki wdech, mając nadzieję, że właśnie tam go znajdę i o dziwo był w towarzystwie rudowłosego chłopak, co wprawiło mnie w nieco lepszy humor, kiedy wysyłałem przyjacielowi wiadomość, że przyślę do niego słodziaka. Ruszyłem w ich kierunku i odchrząknąłem, aby im przerwać. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam do obgadania coś z Louisem, na dodatek mój przyjaciel, Toby, nie może się doczekać by znów się z tobą zobaczyć - powiedziałem spokojnie, a widząc rumieniec u rudego, wiedziałem, że osiągnąłem sukces.
- Gdzie jest? - zapytał, wstając od stołu.
- Powinien być gdzieś na szkolnych trybunach na zewnątrz - powiedziałem i patrzyłem z zadowoleniem, jak chłopak idzie, posyłając omedze przepraszające spojrzenie.
        Spojrzałem na Louisa, ale na mojej twarzy nie było już uśmiechy.
- Idziemy do pokoju samorządu i nawet nie myśl by odmówić, inaczej poproszę nauczyciela by wydłużył twoją karę - mruknąłem i czekałem przy stoliku, aż też się ruszy. Siłą nie mogłem go zmusić, ale na pewno nie chciał spędzić kolejnych dni na zostawaniu po szkole.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {11/08/24, 03:12 pm}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

25 września

         Louis zmarszczył nos widząc niewielki wybór jedzenia na stołówce. Nabrał dwie łyżki jajecznicy oraz fasolki, a potem razem z przyjaciele znaleźli wolny stolik.
        - Chyba powinniśmy się poskarżyć na serwowane nam jedzenie - mruknął w niezadowoleniu, grzebiąc w swoim talerzu, gdy omega otwierał sobie jogurt naturalny. - Strach, że jeszcze od niego umrzemy - dodał, nie wiedząc do końca kogo powinien za to obwiniać. Samorząd szkolny, w którym był Kieran, a może własne samopoczucie? Cóż, zamiast się nad tym głębiej rozwodzić po prostu westchnął głęboko, gnębiąc jeszcze przez chwilę jedzenie, które później wpakował do ust. Tak, była mdła - tak jak się tego spodziewał. Mdła i nijaka jak ta cała szkoła.
        - Oj już nie koloryzuj - mruknął Floki i zaczął na głos rozważać, co będzie na kolejnym sprawdzianie. Nie mógł pozwolić sobie na gorszą ocenę niż trója. Musiał zaliczyć przedmiot inaczej nigdy nie wygrzebie się z poprawek.
        - O kurwa - przeklął pod nosem blondyn, zwracając tym samym swoją uwagę przyjaciela, który już miał zamiar podążyć za jego wzrokiem, ale ten stanowczo zaprzeczył swoim jasno morderczym wzrokiem. Dosłownie parę sekund później dotarł do nich już Kieran. Echo naprawdę nie miał dziś na niego sił, ale nie dziwił się mu. Wiedział, że go będzie szukał. W końcu... po takim rozgłosie anonimowego gościa w sukience... co innego mógł uczynić?
        - Zmykaj - pomachał na odczepne dłonią, widząc przepraszające spojrzenie Flokiego. Nie mógł go za to obwiniać, że ten tak w podskokach chciał pogadać ze swoją nową sympatią. Szczerze mu dopingował i nawet jeśli skończyłoby się to katastrofą to i tak nie będzie mu tego wypominał. Floki był po prostu zbyt uroczy i niewinny. Nie to co Louis, który nawet nie pokwapił się spojrzeć na Reesa, wracając do maltretowania swojego posiłku.
         Blondyn westchnął ciężko, odkładając widelec.
         - Mnie również miło cię widzieć, Kieranie - uśmiechnął się leniwie, podpierając brodę o dłoń. - A cóż to narozrabiałem, że mam iść do pokoju samorządu? Czy to jakiś nieudolny flirt z twojej strony? - dopytał maślanymi oczkami.
         - Nie wyobrażaj sobie za wiele, Louis. Mamy coś do omówienia i nie mogę z tym zaczekać - powiedział z lekką irytacją w głosie. - Pójdziesz czy będziesz nadal robił z siebie księżniczkę? - zapytał ciszej, patrząc uważnie na omege, a ten zaś zagwizdał zwracając na ich dwójkę większą uwagę niż wcześniej. Cóż, widok szkolnego szkodnika z przewodniczącym to był nie byle widok.
        - No już, już. Nie gorączkuj się tak, bo ci żyłka pęknie - parsknął kiwając tylko głową i wstał niespiesznie na równe nogi. - Nawet nie dasz biednemu omedze zjeść - burknął i grzecznie ruszył za nim. Nie szli obok siebie. Echo wpatrzony w plecy alfy szedł w milczeniu, ale z dziwnie zadowolonym uśmieszkiem na twarzy, który nie zszedł mu nawet, gdy znaleźli się sami w gabinecie. Oparł się o drzwi od pomieszczenia, krzyżując dłonie na piersi, jednocześnie opierając nogę o nogę.
        - A więc? Czemu marnujesz mój czas i pieniądze na jedzenie, które mi właśnie stygnie? - dopytał, patrząc na niego spod idealnie wytuszowanych rzęs.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {18/08/24, 11:59 am}

Unlucky Meeting - Page 3 Oie_tr16
25 września
        Czułem na sobie wzrok innych, za wyraźnie by to zignorować. Zmarszczyłem brwi, patrząc na Louisa, kiedy  robił z siebie ofiarę. Biednego, który nie może dokończyć jedzenia. Na szczęście nie marudził dłużej tylko po prostu się zebrał. Pozostali odprowadzili nas wzrokiem i byłem pewien, że jak tylko zniknęliśmy za drzwiami stołówki, to zaczęły się tworzyć nowe plotki na nasz temat. Wszystko do mnie dochodziło, każda pieprzona plotka, że niby romansuje z Louisem, a nasze publiczne sprzeczki są tylko przykrywką. Szkoda, że nie widzieli, jak bardzo go nienawidzę.
        Dotarliśmy do pokoju i wszedłem pierwszy, aby zatrzymać się przy oknie. Drzwi zamknęły się za omegą, więc odwróciłem się do niego, zaciskając palce na brzegach stolika, na tyle mocno by pobielały mi knykcie. Spojrzałem na niego, próbując powstrzymać emocje, więc jedynie parsknąłem śmiechem.
- Twoje jedzenie akurat nic mnie nie obchodzi i dobrze wiesz, dlaczego tutaj jesteś - powiedziałem, prostując się. Przeszedłem stolik, sunąć po drewnie palcami i zatrzymałem się naprzeciwko niego, opierając się tyłkiem o mebel. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się teraz powstrzymuję. Ile kosztuje mnie wysiłku, aby zachować opanowanie. I jeszcze śmiesz udawać, że nie wiesz o co chodzi - oznajmiłem, spuszczając wzrok. Wziąłem głęboki wdech i odbiłem się od stolika by stanąć jeszcze bliżej omegi.
- Dlaczego do zrobiłeś? - zapytałem, ale nie dałem mu się jeszcze odezwać. - Wrzuciłeś zdjęcia na forum. Dlaczego? To zemsta za to, że uratowałem ci dupę, którą twój kolega chciał zaliczyć na środku parkietu? Wiesz, jak się kurwa poczułem, kiedy zobaczyłem te zdjęcia?! - uniosłem głos i może wyglądałem na twardego, ale nie po to się z tym wszystkim ukrywałem, by teraz wyszło na jaw. Miałem powody skoro nikomu o tym nie mówiłem, a on? Chciał zniszczyć wszystko. Całe moje życie, tylko dlatego, że jest pieprzonym gnojem.
        Naprawdę nie miałem do niego siły.
- Jesteś z siebie zadowolony? Czujesz dzięki temu satysfakcję? Bo ja przez cały dzień mam wrażenie, że ludzie na mnie patrzą, choć nie wiedzą, że to ja. Nie kryję się z tym bez powodu, robię to dlatego by uniknąć takich sukinsynów, jak ty - powiedziałem, kręcąc głową. Chciałem zrozumieć dlaczego  to robi. Ma ubaw z tego? Aż tak mnie nienawidzi?  


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/08/24, 06:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {19/08/24, 11:14 am}

Unlucky Meeting - Page 3 16948411

25 września

         Nie ugiął się przed naporem aury Kierana. Jego bycie alfą było wyczuwalne, gdy się złościł, ale Louis wiedział już swoje. Był świadom kim tak naprawdę jest Rees, dlatego nadal stał wyluzowany ze swoim stoickim spokojem i nieschodzącym uśmieszkiem.
         - Aaaa... o te zdjątka Tobie chodzi - przyłożył palec wskazujący do ust, robiąc zamyśloną minę, a potem lisio zmrużył powieki. Wyzywająco wprost w Kierana.
         - Wiesz, moim zdaniem bardzo dobrze wyeksponowałeś na nich swój tyłeczek. Nie wiem, kto je rozesłał, ale widziałem je. Rozumiem autora, aż żal się nimi nie pochwalić - zakpił sobie bezczelnie. Nie był głupi. Nie mógł się przyznać do tego na głos, bo gdyby alfa miał gdzieś włączony dyktafon... Echo miałby kłopoty, a tak nadal był bezpieczny i mógł szantażować alfę.
         - Nie wiem skąd ta złość, Kieranie - zaczął poprawiać mu mundurek na ramionach - Nie widać tam niczyjej twarzy, więc powinieneś wyciągnąć tego kija z dupy - strzepał mu niewidoczny kurz. - Albo włożyć swojego do czyjejś dziurki - poruszał znacząco brwią i odepchnął delikatnie alfę od siebie na bezpieczną odległość. Jego bliskość zbyt mocno oddziaływała na ciało omegi. Nawet, jeśli tego nie chciał.
         - Poza tym, skąd wiesz? Może miałem wtedy ochotę, żeby ktoś mnie przeleciał? Lubię dobry seks przewodniczący. Jeśli chcesz, mogę nawet rozłożyć nogi tu i teraz - zaproponował, oblizując lubieżnie dolną wargę. Wiedząc doskonale, że ten alfa nigdy się na coś takiego nie zgodzi.
         - Och, dzwonek na lekcje. Wybacz, ale nie chcę się spóźnić na zajęcia - skłonił się szarmancko. - A tak dla ścisłości... - zerknął na niego przez ramię, gdy sięgał po klamkę. - Na twoim miejscu uważałbym, bo jeszcze zmusisz autora, aby rozwiesił na szkolnym dziedzińcu lepszej jakości zdjęcia. Z   t w a r z ą - zaznaczył wyraźniej ostatnie słowo chcąc otworzyć sobie drzwi.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Unlucky Meeting - Page 3 Empty Re: Unlucky Meeting {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach