Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
New GenerationDzisiaj o 07:36 pmLadyFlower
Kiss me, you piece of shit Dzisiaj o 06:48 pmLonky
Where is my mind?Dzisiaj o 06:39 pmLadyFlower
I wanna sleep next to you Dzisiaj o 06:38 pmNatas
Blood, drugs and you in the middleDzisiaj o 06:38 pmNatas
Just the two of usDzisiaj o 06:38 pmNatas
Awakened DarknessDzisiaj o 12:54 amShadia
You're getting on my nerves...Wczoraj o 10:34 pmyeonjun
Kwiecień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930     

Calendar

Top posting users this week
5 Posty - 16%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 6%
2 Posty - 6%
2 Posty - 6%

Go down
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty New Generation {01/09/22, 06:24 pm}

First topic message reminder :

New Generation - Page 11 Cacf42ad9ea9a16b1ae286f0b44d1c02

New Generation - Page 11 Original

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jest szkołą znajdującą się na terenie Szkocji. Założona ponad tysiąc lat temu przez czwórkę największych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Salazara Slytherina, Helgę Hufflepuff oraz Rowenę Ravenclaw cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród czarodziejów Wielkiej Brytanii ale i całej Europy. Co roku jej mury przepełniają setki młodocianych osób chcących poszerzać swoją wiedzę magiczną. A przynajmniej było tak zanim Lord Voldemort oraz jego Śmierciożercy zniszczyli zamek podczas Bitwy o Hogwart. Szkoła została odbudowana przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego i nauczanie wróciło na właściwe tory.
Od wielkiej bitwy minęło ponad 20 lat. Lord Voldemort przestał istnieć, a Śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie na wieki, jednak czy to oznacza koniec kłopotów dla naszych młodych czarodziejów?
Coraz częściej odnotowywano zbrodnie popełnione przez czystokrwistych czarodziejów na mugolach. Plotki mówią o formujących się ugrupowań fanatyków i czcicieli Gellerta Grindelwalda jednego z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Obecny dyrektor Hogwartu profesor Minerva McGonagall robiła co mogła, aby w murach szkoły panował spokój, a niepokoje społeczeństwa dotyczące tajemniczych zbrodni nie zaprzątały głów uczniów.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego grudniowego poranka po balu bożonarodzeniowym w szkolnych podziemiach woźny odkrywa zwłoki ucznia pochodzenia mugolskiego oraz napis na ścianie wykonany krwią „Brudna krew musi odejść”.

New Generation - Page 11 370410090eea5483400550bc1a65d0aa

G R Y F F I N D O R

♂ Syn George'a i Daphne Weasleyów -@Kalsi jako Nicholas Weasley
♀ Córka Nevilla i Catherine Longbottom -@Fojbe jako Lana Longbottom
♂ Syn Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lysander Skamander

♂ -@Heartstorm jako Benjamin Simmons
...

S L Y T H E R I N

♂ Syn Gebrielle Delacour-Lefrançoi i Jean-Yves Lefrançoi - @Fojbe jako Napoléon Lefrançois
♀ Córka Dracona i Astorii Malfoy - @Kalsi jako Florence Malfoy
♂ Syn Blaise'a Zbiniego -@Fojbe jako Zacharius Zabini

♂ Syn Mallory i Warrena Rhodes - @Calinda jako Lawrence Rhodes
...

H U F F L E P U F F

♂ Syn Alexandra i Mariki Dumbledore - @Eeve jako Phoenix Dumbledore
♀ Córka Alexandra i Mariki Dumbledore - @Kalsi jako Gwendolyn Dumbledore

♀ Córka Hermiony i Rona Weasleyów -@LadyFlower jako Isabelle Weasley

♀ Córka Aster i Harry'ego Spring - @Calinda jako Rosemary Spring
...

R A V E N C L A W

♂ Syn Percy'ego i Audrey Weasleyów - @Eeve jako Steven Weasley
♀ Córka Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lucy Skamander
♂ Syn Theodora i Camilli Nott@Heartstorm jako Elijah Nott
♂ Syn Jaspera i Diany Prince -@Cool_Free_Nickname jako Damien Prince

...

New Generation - Page 11 Eb86f62611f1f48617fcef15c858f92f

1. Wygląd postaci realny
2. Orientacja dowolna byleby była w miarę równowaga
3. To samo tyczy się płci
4. Można wziąć kilka postaci
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach
5. Discord mile widziany [/u][/u]


Ostatnio zmieniony przez Kalsi dnia 09/05/23, 07:53 am, w całości zmieniany 10 razy

Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Elijah Nott {15/02/24, 07:59 pm}

Elijah Nott



                   Hogwart umilkł. Umilkli Krukoni. W pokoju wspólnym domu orła zapanowała cisza. Pierwszą śmierć, śmierć Gryfonki przyjęto z mieszaniną strachu i ekscytacji. Wychowankowie Ravenclaw prześcigali się w spekulacjach kto i czemu uczynił coś tak okropnego, każdy kąt zachodniej wieży wypełniony był gorączkowymi szeptami. Szepty ucichły, gdy następną ofiarą stał się jeden z nich.

                   Charles był jednym z ulubieńców Ravenclaw. Grach krukońskiej drużyny quidditcha, przystojny, wesoły chłopak, który często wiódł prym jako gospodarz imprez czy szkolny żartowniś. Wraz z jego morderstwem wybaczono mu wszelkie grzeszki, okrutne czyny jakich się dopuścił. Plotki o tym, że był powiązany z próbą samobójczą Stevena Weasleya przestały mieć znaczenie. Nagle zapomniano o tym wszystkim, a dla całego świata Charlie Gomez miał pozostać biednym siedemnastoletnim chłopcem, którego krew wsiąkła w kamienna posadzkę Hogwartu.

                   Zamek również powoli się wyludniał. Przerażeni rodzice pojawiali się jedno po drugim, aby zabrać swoje dzieci do domów, coś czego nie mogli zrobić Gomezowie czy Copperowie, którym pozostało jedynie pochowanie ciału. Nic nie zmieniło się pomimo zapewnień Ministerstwa Magii, że dołożą wszelkich starań, aby odnaleźć i ukarać sprawcę. Nie pomogło oddelegowanie przez Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów aurorów do patrolowania zamkowych korytarzy. Dwa dni po morderstwie Charlesa przy stole Krukonów siedzieli głównie uczniowie starszych klas w dość przerzedzonych szeregach z zaledwie garstką czwartoroczniaków, młodszych dzieci praktycznie nie było.

                   Cześć krukońskiej drużyny quidditcha siedziała na końcu stołu Ravenclaw, z dala od reszty uczniów. Rebekah Sevilla wraz z Dylanem Divine - rezerwowym obrońcą - na przemian zaciekle coś szeptali, a Clarissa Melbourne gorączkowo im przytakiwiła. Elijah przypatrywał się im znużony, odzywał się jedyniem, gdy któreś z nich zadawało mu pytanie. Sammy, o którym cała czwórka - a raczej trójka - rozmawiała po stracie najlepszego przyjaciela szalał z rozpaczy, po mimo licznych prób nikomu nie udało się go pocieszyć czy uspokoić. Chłopak stracił nad sobą panowanie czego najlepszym dowodem był fioletowy siniak na żuchwie Dylana. Wydarzenia poprzedniego wieczoru były dosyć chaotycznie, Samuel rozpowiadał w pokoju wspólnym o dowodach na winę Stevena za śmierć Charliego - zamysł absurdalnych sam w sobie - Elijah głośno zanegował ich istnienie, co wywołało niezrozumiałą agresje u Sammy’ego. Rzucił się na Eliego, pomiędzy chłopcami wywiązała się szarpanina, Dylan Divine próbował ich rozdzielić, ale gdy tylko spróbował odsunąć Sama oberwał dość mocno w żuchwę. Uderzenie zamroczyło go na dobrych parę chwili, które Samuel wykorzystał, aby znów rzucić się na Elijaha. Tylko dzięki pomocy dwóch szóstoklasistów udało się opanować sytuację.

                   Do Wielkiej Sali wleciały sowy niosące ze sobą poranna pocztę. Eli zupełnie stracił zainteresowanie toczącą się obok niego rozmową, gdy jeden z ptaków pojawił się przed nim doręczając mu kopertę z czerwoną pieczęcią Malfoyów. Nie musiał otwierać listu, aby wiedzieć co znajduje się w środku. Odwrócił głowę przez ramię w kierunku stołu Slytherinu, dostrzegł Florence trzymając w dłoniach kawałek pergaminu. Przyjęcie u Malfoy Manor najwidoczniej było już tuż za rogiem.

                   Niedługo po pierwszej sowie pojawiła się, druga, tym razem dobrze znana przez Elijah’e. Piękne, majestatyczne zwierzę, o czarnych jak smoła piórach należące do jego matki, Camilli. Westchnął zrezygnowany wyciągając z ptasiego dzioba biała kopertę. Nie mieli zwyczaju pisywać z matką zbyt często, listy od niej nie były tym na co czekał, a wręcz przeciwnie, cieszył się, gdy ich nie otrzymywał.
                   
                   Powinien się już przyzwyczaić do tego badawczo-ostrzegawczego spojrzenia Ślizgonów za każdym, gdy zbytnie zbliżał się do ich stołu. Nigdy nie posądziłby węży o taka terytorialność.

                   - Cześć. - Przywitał się z Florence. Pokazał jej list z jeszcze nie otwarta pieczęcią Malfoyów. - Masz chwilę? - Skinął głową w kierunku drzwi. Nie miał ochoty rozmawiać w wyludnionej sali, gdzie wszyscy obserwowali wszystkich podejrzliwie.

                    - Moja matka, była ostatnio u twoich dziadków. Nie odpowiedziałaś czy będziesz na ich przyjęciu. Mam cię delikatnie przekonać, abyś poszła. Robię to wystarczająco delikatnie? - Spróbował zażartować.

                  - Dlaczego zwlekasz z odpowiedzią Luciusowi? - Spytał, gdy miał pewność, że są z dala od ciekawskich uszu. - Wydawało mi się, że pojawiasz się tam co roku, inaczej moja matka zmyślała za każdym razem, gdy opisywała jak ślicznie wyglądałaś… Co jest trochę niepokojące…. - Przyjrzał się jej uważnie. Nie rozmawiali, ze sobą od u przyjęcia urodzinowego  Skamanderów. - Jak się czujesz?
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {17/02/24, 06:17 pm}

Steve & James
– Nie jestem przekonany. – próbował oponować Steven, prowadzony przez kuzyna do Wielkiej Sali.
–Daj spokój, nie będzie tak źle, przeżyłeś poprzednie sześć lat, przeżyjesz dzisiejsze śniadanie! – zapewnił go James, zdecydowanie nie podzielając jego obaw, co do powrotu do życia szkoły.
Pani Hill zaczęła przebąkiwać, że to najwyższy czas, aby ich niedoszły spadochroniarz wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Weasley absolutnie nie chciał go opuszczać, było mu tam dobrze, niepokojony wyłącznie przez przyjaciół i zaprzyjaźnionych krewnych. Niespecjalnie chciał się pchać na szkolne korytarze, gdzie dobrze wiedział, panuje przekonanie, że miał coś wspólnego ze śmiercią jednego ze swoich prześladowców. Na domiar złego, Prince został odesłany do domu ze względu na złe samopoczucie. Lord czy jaki tam tytuł posiadał ojciec jego przyjaciela, nie chciał zgodzić się, aby tą przypadłością zajmowała się, szkolna piguła.
Nie wiedział czy bardziej się martwić o przyjaciela, bo jest chory, czy że znowu jest na łasce i niełasce swojej urokliwej rodziny.
– Usiądziesz ze mną przy stole Gryfonów. – dodał Potter, otwierając drzwi.
Rudzielec spodziewał się, że wszystkie rozmowy ucichną, a kilkaset par oczu skupi na nim swój wzrok, ale… pozostał praktycznie niezauważony. Kilka osób spojrzało faktycznie w ich kierunku, ale nie było tak dramatycznie, jak się spodziewał. Mimo to, Steven pochylił głowę, próbując zniknąć w swoich ramionach i przeklinając swój wzrost. Przeszli wzdłuż stoły Gryffindoru i usiedli pośrodku, gdzie paradoksalnie było więcej wolnych miejsc oraz… Mała Lily! Najmłodsza z rodzeństwa Potterów uśmiechnęła się do nich szeroko i uściskała najpierw jednego, potem drugiego. Usiedli po obu jej stronach.
– Jak się czujesz, Steve? – zapytała piskliwym głosikiem.
Krukon sięgnął po zarumienionego tosta i niespiesznie zaczął smarować go masłem.
–Chyba… cóż, na pewno lepiej. – stwierdził w końcu. Nie mógł powiedzieć, że czuł się dobrze. Ale na pewno czuł się lepiej. Przynajmniej nie bolał go każdy, najdrobniejszy ruch.
James tymczasem rozejrzał się po swoim otoczeniu, sprawdzając, czy przypadkiem żaden cieć nie ma zamiaru zaczepiać Stevena. Potter był w nastroju do bitki, chociaż bardzo starał się tego nie okazywać. Dzisiaj już omal z rana nie wybił jednemu kolesiowi zęba za niewybredne komentarze na temat jego kuzyna. Chociaż musiał przyznać, że to nawet zabawne, jak przeszli od kpin z „Dziwacznego Steve’a” do strachu przed „Morderczym Steve’m”.
– Swoją drogą… – odezwał się, skupiając wzrok na stole Ravenclawu – gadałem z twoją koleżanką, Lucy. – spojrzał na Stevena, a ten uniósł pytająco brwi. James wyszczerzył się szeroko – Wiem, że mówiłeś, że nie chcesz świętować urodzin, ale zrobimy sobie małą, kameralną posiadówkę!
Steve wybałuszył oczy i potrząsnął głową.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {18/02/24, 01:23 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

             Uniosła wzrok widząc, że ktoś się do niej zbliża. Spostrzegając przed sobą Notta od razu przypomniała jej się wczorajsza rozmowa z Emmą, Nessą oraz Nathanielem, którzy dopytywali o jej relacje z Krukonem. Twierdzili, że znajomość z nim nie była dobra dla Florence i co najważniejsze traciła w oczach innych Ślizgonów. Wiedziała, że ostatnio unikała konfrontacji z innymi osobami i rzadko przeprowadzała dłuższą rozmowę z kimkolwiek z jej domu, ale to nie Elijah był tego powodem.
           Mimo wszystko zasiali w niej jakieś ziarno niepewności co do Notta. Czy ona mogła mu ufać? Jak na razie nie nadwyrężył jej zaufania, a nawet w pewien sposób jej pomógł. Jednak wcześniej nie rozmawiali ze sobą, a jedynie wymieniali się krótkim „cześć” na korytarzach. Tak więc co się takiego zmieniło, że nagle Elijah Nott zaczął się nią interesować i przejmować?
           Skinęła głową i kiedy była przy wyjściu z Wielkiej Sali, rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na stół Slytherinu. Znajome postacie odprowadziły ją wzrokiem do wyjścia, a ona poczuła nieprzyjemną gulę w gardle.
          Uśmiechnęła się mimowolnie słysząc o czym właściwie chłopak chce rozmawiać i delikatnie szturchnęła go w ramię.
           -To trochę hipokryzja, że ty próbujesz mnie przekonać, aby pójść na przyjęcie a sam się na nie nie wybierasz – rzuciła rozbawiona zaplatając dłonie na piersi i wpatrując się w wypolerowaną posadzkę.
            -Po prostu… Zapomniałam – powiedziała wzruszając ramionami. Kłamstwo. Po prostu nie chciała, aby Elijah dowiedział się, że jednym z powodów była niechęć do zaproszonego tam towarzystwa. Im dłużej przysłuchiwała się rozmowom w pokoju wspólnym tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu jak bardzo fałszywi i aroganccy byli ci ludzie, którymi się otaczała. Śmierć Charlesa Gomeza była dla nich niczym kolejny obiekt do drwin i żartów. Nie uznawali tego jako zagrożenie. Zresztą jeszcze kilka dni temu ona również czuła się totalnie bezpieczna. Mimo to nie uznawała tego jako rozrywkę, ani coś z czego można szydzić. Zdawała sobie sprawę, że coś się w niej zmieniło. Może wcześniej nie przejęłaby się tym tak bardzo. Może nawet sama twierdziłaby, że czarodzieje nieczystej krwi zasługują na taki los. Teraz jednak, na samo wspomnienie o martwym ciele chłopaka, żołądek podchodził jej do gardła.
              -Wszystko okej – kolejne kłamstwo. Nie mogła spać. Nie mogła jeść. Tylko płyny ledwo przechodziły jej przez gardło.
Rozmowy uczniów coraz bardziej zanikały, kiedy Florence i Elijah zagłębiali się coraz bardziej w szkolne korytarze, aż w końcu dotarli do bocznych schodów prowadzących na Wieżę Astronomiczną. Wokół nich nie było widać, ani słychać nikogo.
            -Dlaczego tak bardzo się mną przejmujesz? – spytała po chwili unosząc głowę tak, aby uważnie mu się przyjrzeć.
             -Zaprosiłeś mnie na bal bożonarodzeniowy, bo chciałeś przypodobać się matce. Rozumiem. Ale już jest dawno po balu, a ty nie masz powodu, aby się ze mną zadawać, więc… Co to za gra? – musiała się dowiedzieć czy po raz kolejny próbował ją wykorzystać, aby Camila Nott w końcu dała mu spokój czy może jednak w jakimś stopniu ich relacja poprawiła się na tyle, że mogłaby znów nazwać go przyjacielem. Nie chciała sama wyskakiwać z tym, że jej zależało na chłopaku i to od dawien dawna. Już za dzieciaka uwielbiali razem spędzać czas, a od czasu kiedy Elijah postanowił się odciąć od tego wszystkiego co się działo w Malfoy Manor wszystko się posypało. Przestali się do siebie odzywać, a Krukon znalazł sobie nowych przyjaciół. Była nieufna wobec innych i tym razem nie chciała wyjść na idiotkę.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {18/02/24, 04:08 pm}

LUCY SKAMANDER


LYSANDER SKAMANDER

          Śmierć Charlesa Gomeza uderzyła w nią niczym ciężki głaz. Nie znali się zbyt dobrze, pomimo tego, że byli w jednym domu ale uważała, że nikt nie zasłużył na to, aby być zamordowanym z zimną krwią. Nie wspominając już o tym, że morderca wciąż mógł czyhać pośród nich, ponieważ z tego co wiedziała nauczycielom ani nawet aurorom, którzy od oburzenia zaniepokojonych rodziców, zaczęli panoszyć się po Hogwarcie, nie udało się pojmać sprawcy. Część młodszych roczników wróciła do domów obawiając się o swoje życie, a pozycja dyrektor McGonagall wisiała na włosku odkąd sprawą zainteresowało się Ministerstwo Magii. Uwielbiała dyrektorkę, jednak jeśli tak dalej pójdzie to szkoła prawdopodobnie wkrótce zostanie zamknięta, aby nie dopuścić do większej liczby ofiar. Miała więc nadzieję, że niedługo nastąpi przełom w sprawie i koniec końców uda im się pojmać mordercę.
           Wiedziała, że ostatnie dni były naprawdę intensywne, dlatego aby nie siedzieć ciągle w pokojach i samotnie się zadręczać to lepiej byłoby ten czas spędzić w gronie najbliższych przyjaciół. Dlatego też ona oraz James mieli za zadanie przygotować przyjęcie urodzinowe dla Stevena w kameralnym gronie.
            Pokój Życzeń jak zawsze nie zawiódł jej oczekiwań. Wiedziała, że może kolorowe balony i serpentyny nie były do końca w guście Stevena, ale dodawały one jak najbardziej urodzinowego klimatu. Oprócz dekoracji w pokoju znajdowały się również wygodne kanapy oraz półka wypełniona różnymi rodzajami gier od planszowych po karciane, a nawet zaczerpnięty od mugolskich przyjaciół mamy Lucy – telewizor oraz konsola. W drugiej części pokoju znajdował się stół, na którym skrzaty miały przygotować jedzenie i napoje. Jeśli chodzi o tort to dziewczyna osobiście go upiekła i chłodził się właśnie w lodówce.
          Zadowolona z efektu skierowała się do Wielkiej Sali na śniadanie. Wychodziła właśnie zza zakrętu, kiedy spostrzegła Florence oraz Elijah, więc korzystając z okazji postanowiła napomknąć Krukonowi o ich planie zrobienia niespodzianki Weasleyowi.
           -Cześć wam – przywitała się uprzejmie.
           -Elijah dziś po południu urządzamy dla Stevena urodzinową niespodziankę w Pokoju Życzeń. Jak będziesz miał chwilę to powiem ci więcej szczegółów – zerknęła na Ślizgonkę, a następnie obróciła się na pięcie i ruszyła dalej.
         Nie musiała zbytnio się rozglądać, aby dostrzec rudowłosego siedzącego wraz ze swoim kuzynostwem przy stole Gryffindoru. Wchodziła właśnie w momencie, w którym James bez żadnych ogródek zdradza Stevenowi cały plan.
          -Ależ ty masz długi język, James – rzuciła patrząc na niego wymownie.
            -To miała być niespodzianka. Ale na pewno ci się spodoba – dodała przysiadając obok Weasleya.
           -Jak się czujesz? – dopytała jeszcze.
         W tym czasie do sali wszedł Lysander wraz z Sabriną. Na podbródku miał wyraźny siny ślad spowodowany bójką poprzedniego wieczora. Nie wiedział dlaczego zareagował tak impulsywnie słysząc obelgi wymierzone pod adresem Stevena Weasleya ale wcale nie żałował. Może jedynie tego, że to właśnie Sabrina przerwała bójkę i nie mógł jeszcze bardziej dokopać Matthews’owi. Zauważył swoją siostrę siedzącą wraz z rudzielcem, jego kuzynką oraz Potterem i lekko skinął im głową na przywitanie zajmując miejsce po drugiej stronie stołu. Nie miał ochoty na kolejną potyczkę z Potterem.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {18/02/24, 06:47 pm}

Elijah Nott



____Racja była po stronie Florence. Dostał zaproszenie na przyjęcie Luciusa Malfoya, ale od lat nie pojawiał się w Malfoy Mannor, nie ważne jak bardzo namawiała go matką. Ostatni raz był obecny na obiedzie bożonarodzeniowym w czwartej klasie u Malfoyów, nigdy więcej się tam nie pojawił. Mniej więcej w tamtym okresie zaczął izolować się od Florence i Zachariusa oraz skupiać się na nawiązywaniu relacji uczniami swojego domu. Starał się jak najbardziej zerwać z obrazem syna śmierciożercy. Nie opowiadał prawie wcale o swoich rodzicach, odsunął jak najdalej od jakikolwiek Ślizgonów, a mimo to zawsze znalazł się ktoś kto nawiązywał do czynów jego ojca sprzed lat.

____ ---- Może i hipokryzja, ale to ja jestem tym, który nigdy tam nie chodził, a ty jesteś gwiazdą tych przyjęć od lat, nawet matkę martwi twoja potencjalna nieobecność
.
____Czuł, że dziewczyna nie jest z nim szczera, ale nie chciał naciskać. Ostanie dni były dziwne i trudne dla wielu z uczniów. Śmierci kolegów, nieznany morderca i pojawienie się aurorów patrolujących korytarze. Ci ostatni otwarcie pokazywali swoją niechęć w stosunku do Elijah i sądził, że nie kryli się z tym także przy innych dzieciach byłych śmierciożerców. Oprócz tego wszystkiego w przypadku dziewczyny do przeróżnych zmartwień dochodziło niepokojące i odrażające zachowanie profesora Reina.

____---- Floo… - Przeciągnął jej imię. Starał się żeby jego ton brzmiał przyjemnie i zachęcając do ewentualnych zwierzeń, a także dający do zrozumienia, że dostrzega pewną nieszczerość stosunku do niego.

____Oparł się o kamienną ścianę. Czuł chłód bijący od muru, gdzieś niedaleko było otwarte okno. Uważnie przyglądał się Florence, a gdy podniosła wzrok z spokojem wypisanym na twarzy wytrzymywał jej spojrzenie. Pytania, które zadawałą dziewczyna była zdecydowanie adekwatne. W ciągu tych trzech tygodni spędzili ze sobą więcej czasu niż w trakcie ostatnich trzech lat. Odwrócił na chwilę głowę wlepiając nieobecny wzrok w pusty korytarz za Flo.

____---- Nie mam powodu żeby się z tobą zadawać? Znamy się całe życie, rodziny się przyjaźnią… Nie mogę się tobą przejmować bo co?.. Bo nie chodzimy na te same imprezy czy bo wylądowaliśmy w innych domach? - Spojrzał na nią i na chwile zamilkł. Odepchnął się od ściany i zbliżył do Florence. - A może… - Ściszył głos. Korytarz był pusty, ale nie chciał kusić losu.- Przejmuję się, bo wiem o sprawie z Reinem, który nawet w noc, gdy zamordowano Charliego próbował wykorzystać żeby zostać z tobą sam na sam? Po.. - Usłyszał czyjeś powoli zbliżające się kroki. Przerwał w pół słowa i odsunął się od Florence na przyzwoitą odległość.

____Przywitał się niemrawo z Lucy. Nie był pewny czy Krukonka dostrzegła pewne napięcie pomiędzy Florence, a nim, ale jeśli tak nie dała tego po sobie poznać. Tak nagle jak się pojawiła, tak nagle zniknęła, co nie ukrywając Elijah przyjął z pewną ulgą i zerknął ponownie na Flo. Nie zamierzał tak kończyć tej rozmowy. Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął ją w górę schodów. Po sprawie z Steven spora część uczniów omijała Wieże Astronomiczną szerokim łukiem, a zajęcia prowadzone przez profesor Sinistre odbywały się w środku nocy, przed południem to miejsce świeciło pustkami. Było idealne do kontynuowania rozmowy.

____---- Pytałaś w co gram? - Zaczął pokonując kolejne stopnie schodów. - Dlaczego we wszystkim musisz wiedzieć jakąś  intrygę, postęp czy potencjalnych wrogów? Zapomniałaś, że ja nie jestem Ślizgonem? - Mówił cicho, ale jego głos brzmiał stanowczo i ostro. Zdawał się być się zirytowany. Zatrzymał się schodek wyżej od niej. Wyższy od dziewczyny teraz nad nią górował, wciąż trzymał ich dłonie splecione. - Czy to jest aż takie podejrzane, że mogę się po prostu o ciebie martwić?

____Patrzył jej w oczy. Nagle jego twarz złagodniała, w jego oczach coś zamigotało, przemknął przez nie jakiś cień zrozumienia pomieszanego z poczuciem winny. Nagle uświadomił sobie dlaczego dziewczyna jest wobec niego taka nieufna. Miała do tego prawo oziębienie ich relacji nie polegało wyłącznie na znalezieniu sobie nowych grup znajomych, nie. On świadomie przez ostatnie  lata ją odpychał, skupiony na własnym interesie, nie zwracał uwagi na to, że może ją tym zranić.

____Na wpół świadomie ścisnął jej dłoń. Nagle poczuł się źle z tym, że stoi nad nią. Czuł jakby świat zwolnił, jakby powietrze wokół niego zgęstniało, gdy pokonywał stopnie w dół. Dwa kroki, które zdawały się trwać wieczność. Zatrzymał się schodek niżej niż ona, byli teraz równego wzrostu. Cały czas patrzył jej w oczy.

____Otworzył usta i je zamknął. Powinien ją przeprosić, powinien ją zapewnić, że może na niego liczyć… Powinien… Powinien… Przez jego myśl przemknęło wspomnienie pawi, które jej dziadkowie trzymali w ogrodach Malfoy Mannor. Zmarszczył brwi nie spodziewając się tego obrazu. Ośmioletnia Florence pokazuje mu jak ptaki jedzą jej z ręki. “Spróbuj Eli, nic ci nie zrobią”

____Elijah uniósł wolną dłoń i objął nią twarzy dziewczyny, jego kciuk delikatnie pogłaskał jej policzek. Czuł, że ciężko mu się oddycha. Jego wzrok na kilka chwili opadł na jej usta, aby znów powrócić do błękitnych oczu dziewczyny.

____---- Przejmuje się bo mi na tobie zależy… - Mówił cicho. - Nie ma w tym żadnej gry.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {20/02/24, 08:09 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Przyglądała mu się uważnie i chłonęła każde jego słowo. To prawda. Znali się od najmłodszych lat. Bawili się razem w posiadłości Malfoyów, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę podczas spotkań dorosłych. Miała wrażenie, że w tamtej chwili nic nie było w stanie zniszczyć ich relacji. A jednak tak się stało… Po latach przyjaźni Nott postanowił zerwać z nią kontakt. Nie chciał mieć z nią ani jej rodziną nic wspólnego i dosadnie dawał jej to do zrozumienia, więc ona również przestała próbować. Oddalili się od siebie, przestali na siebie zwracać uwagę. Każdy z nich miał swoje, nowe towarzystwo, którego się trzymał. Dlatego właśnie t nagła zmiana nastawienia ze strony Krukona tak bardzo ją zaniepokoiła.
          Powoli pokręciła głową słysząc słowa, które wypowiadał. Nie wiedziała czy on naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego skąd pochodzą jej wątpliwości czy po prostu udawał? Nie spuściła z niego wzroku, kiedy zbliżył się do niej. Teraz pluła sobie w brodę przez to co powiedziała podczas balu bożonarodzeniowego. Mogła trzymać buzię na kłódkę i nie wyciągać sprawy profesora obrony przed czarną magią. Nie potrzebowała litości ani współczucia. Może w tamtym momencie miała jakąś słabość i potrzebowała to z siebie wyrzucić. Wpływ alkoholu i naciskania ze strony chłopaka nie pomagały, więc w końcu się wygadała i możliwe, że popełniła błąd. To nie była jego sprawa.
           Nie zwróciła zbytniej uwagi na Lucy Skamander, która pojawiła się tak naprawdę znikąd. Ciekawiło ją czy cokolwiek słyszała z ich rozmowy. Szybko się ulotniła wspominając coś o urodzinach Stevena Weasleya i zniknęła zakrętem korytarza.
           Zanim Florence zdążyła cokolwiek powiedzieć czy chociażby się ruszyć, Elijah chwycił jej dłoń i pociągnął ją na schody prowadzące do Wieży Astronomicznej. Podejrzewała, że jeszcze nie skończyli tej rozmowy, a wieża wydawała jej się dość ustronnym miejscem, gdzie tym razem nikt by im się przeszkodził. Dlatego też posłusznie podążyła za nim ostrożnie stawiając kroki na nierównych stopniach.
          Słyszała w jego głosie zdenerwowanie i irytację. Nie mogła powstrzymać cichego prychnięcia.
            -Dlaczego? Może dlatego, że od zawsze mogłam liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Może dlatego, że ludzi, których nazywałam przyjaciółmi wbijali mi nóż w plecy? – zastanawiała czy skojarzy kogo miała na myśli.
          -Wiem, że nie jesteś Ślizgonem. Wierz mi – rzuciła jeszcze pod nosem. Ta cała frustracja wylała się z niej niczym wodospad. Już nie potrafiła odróżnić co jest kłamstwem a prawdą. Już sama miała wcześniej małe wątpliwości, a wczoraj podczas rozmowy w pokoju wspólnym Slytherinu te wątpliwości jeszcze bardziej się nasiliły. Spuściła wzrok na swoje buty nie chcąc w żaden sposób pokazywać jak ta cała sprawa ją dotknęła. Udało jej się w pewnym stopniu zapomnieć o tym co się stało między nimi, a teraz wspomnienia znów zaczęły ją bombardować pod wpływem jego spojrzenia. Wzięła głęboki wdech nosem i powoli wypuściła go ustami. Między nimi zapanowała cisza, która po chwili została przerwana przez kroki Notta. Uniosła głowę i spostrzegła, że teraz chłopak stoi na równi z nią. Przyglądał jej się uważnie jakby nad czymś rozmyślał. Nie spodziewała się tego co się stało potem. Delikatnie dotknął jej policzka. Poczuła jakby właśnie przeszył ją prąd. Zbliżył się do niej jeszcze bardziej, a ona odruchowo zrobiła krok do tyłu. Jej plecy oparły się o lodowatą ścianę. Nie miała pojęcia co robić. Czuła jakby jej serce miało zaraz wyskoczyć z piersi. Wolną dłoń położyła delikatnie na jego klatce piersiowej z zamiarem odepchnięcia chłopaka, ale jakoś nie mogła się na to zdobyć. Zerknęła mimowolnie na jego usta, które zdawały się być coraz bliżej niej.
            -Co my robimy? – szepnęła, a ich oddechy zmieszały się. Ich wargi dzieliły dosłownie milimetry, aż w końcu, po chwili, która ciągnęła się niemiłosiernie, połączyli je w głębokim pocałunku. Nie był to pocałunek jak na urodzinach Skamanderów podczas gry w butelkę. Był słodki, powalający i w pewnej chwili namiętny. Sprawiał, że przez ciało Florence przechodziły przyjemne ciarki i z każdym kolejnym pocałunkiem chciało się więcej. Jej dłoń spoczywająca na jego piersi zawędrowała wyżej i palcami musnęła jego skórę na karku. Cieszyła się, że w tym momencie znajduje się pomiędzy Elijah, a ścianą bo przysięgłaby na Salazara, że jeszcze chwila, a nogi odmówiłyby jej posłuszeństwa.
             Nie wiedziała ile to trwało, ale w końcu oderwali się od siebie zaczerpując oddechu. Czuła jak z lekka kręci się jej w głowie, a policzki płonęły czerwonością. Nie wiedziała czy Elijah również słyszy to kołotanie serca i czy on czuje się podobnie. Nie zdążyli jednak o tym porozmawiać, bo zaraz usłyszeli szybkie kroki wchodzące po schodach.
            -Ej! Co wy tu na Merlina robicie?! Natychmiast schodźcie! – to był jeden z Aurorów, który chyba domyślił się do czego właściwie tutaj doszło. Posłusznie zeszli ze schodów, a następnie zostali zaprowadzeni do jednego z pomieszczeń na pierwszym piętrze. Wyglądało jak gabinet dyrektor McGonagall tylko nieco skromniejsze. Na środku pomieszczenia stało ogromne biurko, za którym siedział jakiś mężczyzna o nieco większej posturze. Uniósł wzrok zza papierów i popatrzył na nich podejrzliwie. Auror, który ich przyłapał nakreślił całą sytuację. Mężczyzna odchrząknął i skinął głową, a następnie wskazał im wolne miejsca naprzeciwko niego.
             -Nie wiecie, że niebezpiecznie jest się szlajać po mało zaludnionych miejscach w zamku? Panie Nott? Panno Malfoy? – rzucił na co blondynka lekko zmarszczyła czoło. Próbowała sobie przypomnieć czy kiedykolwiek w swoim życiu spotkała tego człowieka, ale za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć.
          -Cassius Maine. Dyrektor Biura Aurorów – przedstawił się widząc lekkie zmieszanie na ich twarzach.
          -Ministerstwo Magii bardzo poważnie podchodzi do spraw, które od pewnego czasu dzieją się w Hogwarcie. Tym bardziej jeśli chodzi o czarodziejów, których krew nie jest nieskazitelnie czysta. Doskonale pamiętam występki waszej rodziny, dlatego będę miał was na oku. Potraktujcie to jako pierwsze ostrzeżenie. Następnego nie będzie – powiedział maczając pióro w ciemnym atramencie.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {20/02/24, 07:29 pm}

Elijah Nott



____Czas zwolnił i przyspieszył równocześnie, a oni stojąc na schodach Wieży Astronomicznej byli poza nim. Niemal jak w transie zbliżył się do niej. Desperacko pragnął zniszczyć dzielącą ich przestrzeń, zniwelować do nicości. Delikatna dłoń dziewczyny na jego piersi paliła go przez materiał koszuli. Szukał w jej oczach czegokolwiek co zmusi go odejścia, chociażby błysku zwątpienia. Nie dostrzegł niczego, może nie chciał dostrzec

____Co robią? Co oni robią? Jej cichy, słodki szept zamiast go opamiętać zepchnął go jeszcze bardziej w otchłań….Otchłań, która zdawała nim zawładnąć.Co on robi? Przez tyle lat tak wiele kalkulował, obmyślał każdy swój krok, planował,a teraz… Co robił? Wplótł długie palce we włosy Florence. Ich usta były tak blisko, czuł jej oddech na swoich wargach, czuł ciepło bijące od jej ciała, a po chwili nie było już dziejącej ich usta przestrzeni.

____Nie był pewnych czy to on zainicjował pocałunek. Jego usta odnalazł tylko właściwe miejsce. Z początku powolny, badający i niepewny reakcji Florence z każdą chwilą stawał się coraz intensywniejszy.Ich splecione dłonie przyparł do kamiennej ściany nad głową dziewczyny, druga dłoń opadła na jej biodro. Przyciągnął ją jeszcze bliżej, chociaż prawie nie było to możliwe. Krew szumiała mu w głowie, palące pragnienie rozlewało się po jego ciele, ich usta splecione ze sobą w zachłannym pocałunku.

____Jego oczy były zamglone, czaiło się w moich niepokojącego, gdy pomiędzy nimi  pojawiła się przepaść. Oddychał szybko łapiąc oddech, jego klatka piersiowa intensywnie falowała. Jego wzrok błądził po twarzy Florence, opuchnięte, zaczerwienione usta, płonący rumieniec na policzku, zmierzwione blond włosy, aż w końcu natrafił na jej oczy wpatrzone w niego. Ich dłonie wciąż splecione ze sobą, wciąż przyparte do ściany, ścisnął jęj i ponownie przybliżył, aby wrócić do tego co zostało przerwane.

____Był tak zaaferowany Florence, skupiony na jej twarzy tuż przy jego, że ledwie słyszał odgłos zbliżających się kroków zagłuszane przez szumienie w uszach,. Z transu wyrwał, go dopiero obcy męski głos. Zacisnął szczękę odsuwając się od dziewczyny, nim wypuścił jej dłoń ścisnął ją po raz ostatni. Sam nie wiedział co miałoby to oznaczać. Czy próbował dodać jej otuchy? A może sugerował, że jeszcze wrócą do tej rozmowy.

____Całego jego postawa nagle się spięta. W milczeniu podążył za aurorem. W milczeniu z znudzonym wyrazem na twarzy rozglądał się po pomieszczeniu do którego został przyprowadzony i z równym brakiem zainteresowania spojrzał na mężczyznę siedzącego przy biurku. Twarz Elijah nie wyrażała za wiele, ale nie potrafił ukryć pewnej sztywności w posturzę oraz iskierek lodowatej wrogości w oczach, gdy patrzył na obydwu aurorów. Ledwie powstrzymał parsknięcie, gdy  niższy z nich relacjonował  najwidoczniej swojemu przełożonemu zajście na schodach.

____一一一 Ostrzeżenie? 一 Odezwał się po raz pierwszy. Cassius Maine podniósł na niego wzrok. 一  Ostrzeżenie, bo? 一 Głos Elijah’y przepełniony był kpiną. 一  Bo   r o z m a w i a l i ś m y   na osobność? 一 Kątem oka dostrzegł uśmieszek na twarzy mężczyzny, który ich przyłapał. 一 Następnym razem co? Azkaban? Pomijamy już szlabany?

Balansował nad przepaścią. Widział to po rosnącej irytacji w oczach Maine’a.

____一一一  Chłopcze…

____一一一  Na waszym miejscu skupiłbym się bardziej na wykonywaniu swojej pracy, niż nękaniu nastolatków, bo jakby pan nie zauważył mojego kolegę zabito w szkolę, a wy wciąż nie macie pojęcia co się stało…  Z chęcią poinformuje o tej rozmowie dyrektor McGonagall, sprawdzimy co ona o tym sądzi… A i jeszcze jedno skoro tak dużo pan wie o naszych rodzinach powinien pan również wiedzieć, że jakby nie Narcyza Malfoy, ciało Harrego Pottera pewnie wciąż gniłoby gdzieś w Zakazanym Lesie. 一 Mówił szybko i zdecydowanie  nie dopuszczając mężczyzny do słowa. 一  Powinien pan mieć to również na uwadze. 一 Dodał na odchodne. Wychodząc z sali czuł na plecach przeszywające spojrzenie Maine. Z pewnością nie zrobił na dyrektorze biura aurorów dobrego wrażenia, ale jak zrobić dobrę wrażenie na kimś, kto od początku jest na ciebie uprzedzony.

____Szybkim krokiem bez słowa przemierzali korytarze Hogwartu. Dopiero, gdy uznał, że oddalili się wystarczająco od aurorów zatrzymał się zza jednym z zakrętów. Oparł się o ścianę  i zamknął oczy. W myślach przeklął siarczyście. Wziął głęboki wdech i wydech. Schował ręce do kieszeni spodni.

____一一一  Myślisz, że mają coś z tym wspólnego.
一  Zaczął z wciąż przymkniętymi oczami. 一  Nie nasi ojcowie…一  Uniósł powoli ociężałe powieki.一  Ale… Tamci… Reszta. 一 Był prawie pewny, że dziewczyna wie o kim mówił. O tych wszystkich, którzy tak licznie zjawili się w Malfoy Manor, o tych, którzy wciąż nazywali Voldemorta - Czarnym Panem.

____Zamilkł na chwilę, gdy mijała ich mała grupka Gryfonów. Jeśli dobrze kojarzył znajdowali się niedaleko schodów prowadzących do wieży Gryffindoru  Jego wzrok na krótką chwilę padł ponownie na jej usta, wciąż czuł na swoich wargach ich ciepło i ciężar.. Odwrócił głowę w bok wlepiając spojrzenie w nieistniejący punkt na końcu korytarza.

____一一一  Chyba... 一 Zawahał się. 一  Chyba jest jeden sposób, aby przekonać się jakie są nastroje u dawnych zwolenników…  一 Połknął słowa “Czarny Pan” nim zdążył je wypowiedzieć. 一 Przyjęcie u twoich dziadków… 一 Spojrzał na Florence. 一 Jeśli chcemy spróbować się czegoś dowiedzieć… To chyba lepsze niż nieświadomość… Możemy pójść tam razem… Pójdę tam z tobą… Nikomu nie wyda się to podejrzane jeśli rozpuścimy wiadomość, że to ty mnie przekonałaś… Kupią to skoro byliśmy razem na balu… 一 Robił to co przez całe życie układał plan, aż w końcu się zatrzymał i przyjrzał się w Flo. Czy to nie było dla niej za wiele? Wciąż z tyłu głowy kłuła go sprawa związana z Reinem. 一 Ale jeśli nie chcesz… Możemy o tym wszystkim zapomnieć… Zostawić aurorom. Zdecydujesz sama co robimy.
____
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {21/02/24, 06:43 pm}

S t e v e n        W e a s l e y & J a m e s        P o t t e r


             
             – Och, podjąłem słuszną decyzję, dobrze o tym wiesz! – dałem mu czas na to, żeby wymarudził się na zapas, że nie chce iść, inaczej marudziłby przez całą posiadówkę![/color] – James śmiesznie gestykulował dłońmi, jakby miało to pomóc w podkreśleniu jak bardzo niechętny do imprezowania jest jego kuzyn.
             – Czemu po prostu nie nazwiecie tego imprezą? – zapytała uroczo nieświadoma wszystkiego Lily, maczając łyżkę w mleku z płatkami.
             – Bo jak nazwiemy to “imprezą” na pewno nie przyjdzie. – wyjaśnił jej starszy brat, na co Stevenowi wyrwał się krótki, zduszony śmiech – Steve ma uczulenie na słowo “impreza”.
             Krukon pokręcił swoją rudą głową, sięgając po kielich z herbatą i skupił się na Lucy, starając się ignorować Pottera. Upił łyk, by pozbyć się nerwowej guli w gardle. Cieszył się, że siedzi między Potterami a Skamander. Tworzyli wokół niego mur ochronny. Prawie nie zauważał obecności innych ludzi.
             – Jest… Jest w porządku. Dziękuję. – odpowiedział w podobny sposób, jak wcześniej, przejeżdżając palcami po krawędzi kielicha – Ale boję się… powrotu. James nie będzie przecież chodził za mną wszędzie… – to ostatnie dodał ciszej, ponieważ raz, że nie chciał martwić Lily, a dwa, James pewnie zaraz by się odpalił, że jak będzie trzeba to wszystkim gnojkom powyrywa nogi z dupy przy samych uszach albo nawet coś bardziej wulgarnego, co samemu Stevenowi do głowy by nie przyszło. Wolał tego uniknąć. Chociaż wątpił, aby Potter to słyszał, zajęty tłumaczeniem siostrze czemu ona nie może przyjść na posiadówkę-nie-imprezę Stevena.
             Uniósł głowę, widząc jak do sali wchodzi brat Lucy, Lysander. Steven wciąż nie wiedział jak zakwalifikować ich relacje. W ostatnich miesiącach przeli od “jak śmiesz rozmawiać z moją siostrą?”, przez “nie no w sumie, nie jesteś taki zły” do całowania się podczas gry w butelkę. Nie był pewien czy to ostatnie jakoś mocno zmienia ich relację, ale Steven to generalnie był gówniany w określanie swoich relacji międzyludzkich. Prince musiał dać mu na piśmie, że są kumplami, to dopiero wtedy zrozumiał, czemu właściwie się wszędzie za nim szlaja.
             Skinął krótko głową Lysandrowi i spojrzał na Lucy.
             – Wiesz co się stało twojemu bratu?
             – Bił się wczoraj. – wtrącił się James. Lily poszła sobie obrażona, że nie może przyjść na posiadówkę, więc James przesunął się na jej miejsce – Powiedzmy, że… może nawet M Ó G Ł B Y M  go przeprosić za to, że dałem mu w twarz na jego urodzinach.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {21/02/24, 08:26 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Nie podobało jej się to, że Ministerstwo mieszało się w sprawy Hogwartu. Oczywiście wiedziała, że sprawa, którą mieli się zajmować była poważna i mieli czuwać nad bezpieczeństwem uczniów do czasu złapania mordercy. Przynajmniej taką wersję sprzedała rodzicom dyrektor McGonagall, kiedy bombardowali ją oburzającymi wyjcami. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mieli prawa w żaden sposób karać uczniów. Ona i Elijah nie zrobili nic co naruszałoby szkolny regulamin. A jeśli mieli mieć z kimś rozmowę to z dyrektorką, a nie jakimś ważniakiem z Ministerstwa. Na odchodne rzuciła mężczyźnie jeszcze niezbyt przyjemne spojrzenie, a potem wraz z Krukonem opuścili jego gabinet.
            Przystanęli dopiero po przejściu kilku długich korytarzy. Przez całą drogę Florence zastanawiała się nad ich wcześniejszym pocałunkiem. Zupełnie nie miała pojęcia czy on cokolwiek znaczył czy był raczej gestem wykonanym pod wpływem emocji. Na wspomnienie jednak jego miękkich warg przylegających do niej robiło jej się nadzwyczaj gorąco.
             -Hm? – rzuciła wyrwana z zamyślenia zerkając w końcu na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic poruszył inną kwestię, która ją również od jakiegoś czasu zaczęła zastanawiać. Nie odpowiedziała. Oczywiście wiedziała, że jej dziadkowie mają swoje za uszami. I od czasu do czasu wysłuchiwała jak starszy Malfoy rzuca obelgami na prawo i lewo w kierunku „mniej wartych” w jego mniemaniu czarodziei. Nie chciała jednak wierzyć w to, że po raz kolejny wpakowaliby się w coś tak poważnego.
           Westchnęła ciężko i wbiła wzrok w podłogę. Im dłużej o tym myślała tym bardziej wydawało jej się to wszystko prawdopodobne. Wysłuchała uważnie Notta i powoli kiwała głową na jego każde słowo. Chyba miał rację. Najlepiej dowiedzieć się u źródła. Nawet jeśli prawda okazałaby się bolesna i faktycznie jej rodzina jest w to zamieszana to Florence nie zamierzała tego tolerować.
             -W porządku. Wyślę dziadkowi odpowiedź jeszcze dziś. Wspomnę o twojej obecności – powiedziała. Była przekonana, że jej rodzina, a zwłaszcza Camila Nott będą zachwyceni widząc ich razem na tym przyjęciu.
          Mimowolnie wróciła wspomnieniami do ostatniego spotkania w Malfoy Manor na początku tego lata. I przypomniała sobie, że nie wyglądało ono jak dotychczas. Rozejrzała się uważnie po korytarzu, który na ten moment świecił pustkami, więc korzystając z okazji przysunęła się nieco bliżej chłopaka.
             -Nie wiem czy to ważne, ale ostatnim razem mieliśmy gości z Nowego Jorku. Ojca i córkę – Percivala i Erin Smith. Podobno pochodzą z rodu bardzo potężnych czarodziejów, a przynajmniej tak przechwalała się ta dziewucha. Podczas kolacji dużo rozmawiali o mugolakach… Wtedy nie wydawało mi się to dziwne, bo praktycznie temat jest poruszany na każdym przyjęciu, ale teraz jak o tym myślę… - przerwała na moment. Może nie powinna rozpowiadać takich rzeczy. Z drugiej jednak strony nie chciała, aby było więcej ofiar. Więc może to co usłyszała przyczyniłoby się w jakimś stopniu do rozwiązania sprawy.
            -Ktoś powiedział, że trzeba ich się pozbyć za wszelką cenę, a wtedy Percival wypowiedział słowa „dla większego dobra”. Może to zbieg okoliczności, ale czy nie tymi słowami motywował się Gellert Grindelwald podczas wojny?
           Ucichła, bo usłyszała chichot grupki Gryfonek, które właśnie przechodziły korytarzem. To chyba nie było najlepsze miejsce na takie rozmowy. Zwłaszcza, że powiedzenie ściany mają uszy świetnie wpisywało się w klimat tej szkoły.
           Wróciła wzrokiem na Krukona. Po raz kolejny stali blisko siebie, a ich palce u dłoni niewinnie się musnęły. Znów przywołało to wspomnienia na schodach Wieży Astronomicznej. Jeszcze nie poruszyli tego tematu, a Florence już chciała uciekać. Zmieniał ją. I ona zaczynała to dostrzegać. Zazwyczaj starała się stawiać czoła różnym sprawom i się nie wycofywać, a w tym momencie czuła się jak mała zagubiona dziewczynka. Nie wiedziała tylko czy to coś dobrego.
          -Malfoy! – miała ochotę przekląć siarczyście słysząc ten głupkowaty ton, który dochodził z ust Nathaniela -Wszędzie cię szukamy.
            Oplótł ramię wokół szyi dziewczyny i przyciągnął ją do siebie, a następnie zmierzył Krukona wzrokiem od stóp do głów.
           -Nott… Musisz co chwila ją zaczepiać? Nie masz swoich przyjaciół? Swoją drogą… Weasley pozbierał się już po swoim wyznaniu? Chcesz żeby skoczył po raz drugi widząc cię z Malfoyówną? – rzucił siarczyście i nawet dla Florence to była ostra przeginka. Widziała już wyraz twarzy Elijah, więc szybko wyswobodziła się z uścisku West’a i znów położyła dłoń na piersi Krukona dając mu znak, że nie warto.
           -Daj spokój Flo… On chyba sam się potrafi obro… - nie dokończył bo chwilę później pięść dziewczyny spotkała się z jego nosem, który po wymierzonym ciosie obficie zaczął krwawić. Ślizgon jęknął z bólu nie spodziewając się ataku ze strony blondynki i cofnął się o parę kroków starając się ręką zatamować krwawienie.
         -Kurwa Malfoy! Złamałaś mi nos! – jęknął.
            -Już dawno powinnam to zrobić – rzuciła, po czym wyciągnęła różdżkę i jednym machnięciem zamieniła chłopaka w kwiczącego
prosiaka. Stwierdziła w myślach, że to będzie idealna wiadomość do pozostałych, żeby w żadnym wypadku z nią nie zadzierać.
         Świniak pokwiczał chwilę, a następnie pobiegł korytarzem pośród śmiechów pozostałych uczniów. Nawet Florence nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu, który sam cisnął jej się na usta.
           -Myślisz, że dostanę za to zwykły szlaban, czy za zamienienie ucznia w świnię zasługuje na większe przewinienie? – spytała rozbawiona i odwróciła się do Krukona pocierając delikatnie obolałe knykcie od uderzenia.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {24/02/24, 08:54 am}

ELIJAH  NOTT


____Wyglądała tak… Tak niepozornie. Z wzrokiem wbitym w kamienna posadzkę, kiwając głową w rytm słów Elijah. Wyglądała niewinnie i niepozornie, a te wyrazy nie pasowały mu nigdy do niej. Trudno mu byłoby zrozumieć co mogła odczuwać teraz Florence. Na myśl o tym, że jego rodzicę mogiby być jakoś powiązani z śmiercią Charliego czy tamtej dziewczyny, Elijah czuł jedynie pustkę. Może dlatego, że nie był w żaden sposób emocjonalnie związany z żadnym z nich było, a może dlatego, że trudno mu było uwierzyć ich jakikolwiek związek z tą sprawą. Ojciec od lat nie wynurzał się z domu, wegetował bardziej niż żył, jego przeszłość w szeregach czarnego pana była wymuszona, nie wybrana, a matka… Dla Camilli Nott liczyło się przede wszystkim wysoka pozycja, elitarność grupy do której należy i przeróżnego rodzaju przyjęcia, czystość krwi było czymś ważnym, ale nigdy nie przykładała do tego obsesyjnego oddania jak to miało miejsce wśród dawnych śmierciożerców.

____一一一 Ja napiszę do matki. 一 Mruknął pod nosem. Camilla Nott już dawno przekonała się o tym, że prośby czy groźby nie wywierają wpływu na jej syna. Jedyny sposób, aby przekonać do czegoś Elijah było przedstawienie mu konkretnej ofert. Nadmierna chęć Eliego do przebywania w Malfoy Manor, może wzbudzić w kobiecie jakieś podejrzenia, a krótki list z określonymi, drobnymi żądaniami powinien temu zapobiec.

____Elijah patrzył na Florence z pewną dozą konsternacji, gdy zaczęła opowiadać o wizycie Smithów. Nigdy nic nie słyszał o tych nowojorczykach. O Gellertcie Grindelwaldzie wiedział  jedynie same ogólniki. Czarnoksiężnik, który rozpoczął globalną wojnę czarodziejów i ją przegrał, zamordowany pół wieku później przez Voldemorta. Minęło osiemdziesiąt lat odkąd zbierał swoich popleczników, ale może jego  przekonania wciąż są żywe wśród niektórych.

____一一一 Przed przyjęciem wrócę do domu. Przeszukam stare dokumenty dziadka i pradziadka, może będzie tam coś więcej o Grindelwaldzie niż te skrawki, które są w podręcznikach i upiększonych bibliotecznych książkach . - Przodkowie Elijah mieli tendencję do skupiania się wokół niebezpiecznych czarnoksiężników. Co prawda bardzo upodobali sobie Voldemorta, ojciec i dziadek byli śmierciożercami, a dziadek jeszcze podczas edukacji w Hogwarcie należał do Rycerzy Walpurgis, ale może któryś z przodków był w jakiś sposób powiązany z Grindelwaldem bądź jego poplecznikami.

____Widok Nathaniela Westa od razu wywołało zmianie w postawie Eliego. Wyprostował się, a jakiekolwiek emocje ukrył pod maską znużenia. Obserwował w milczeniu ślizgona jakby ten był najnudniejszą rzeczą jaką zobaczy w ostatnim czasie. Jego spojrzenie było lodowate, a mięśnie twarzy drgnęły, gdy usłyszał imię Stevena.

____Dłoń Florence na jego klatce piersiowej nie była tym czego by się spodziewał, ale prawdziwe zaskoczenie miało dopiero miało nadejść. Cały korytarz obserwował jak Florence uderzyła Nathaniela pięścią prosto w twarz. Odsunął się od ściany stając ramię w ramię z Flo, ale dziewczyna nie potrzebowała jego pomocy. Szybkie machnięcie przez nią różdżką, a ślizgon zmienił się w świnie. Z konsternacja wymalowaną na twarzy Elijah obserwował jak  zwierzę ucieka wzdłuż korytarza.

____Uśmiechnął się słysząc słowa Flo.

____一一一 Maine już szykuje ci cele w Azkabanie, ale… 一 Spojrzał wymownie na jej zaczerwienione kłykcie. 一 Bardziej obawiałabym się Narcyzy, gdy usłyszy, że jej wnuczka publicznie łamie ludziom nosy. 一 Zręcznie wyciągnął swoją różdżkę. Jej czubek przyłożył do ręki Florence. 一 Episkey. 一 Mruknął cicho, a ze skóry dziewczyny zniknęły ślady jej występku. 一 Proszę.

____Podniósł wzrok.  Ich spojrzenia skrzyżowały się. Zapanowała między nimi cisza. Stali blisko siebie, tak blisko, że wyczuwał bijące od niej ciepło. Wystarczyło lekko wyciągnąć rękę, aby znów spleść ich dłonie, wystarczyło tylko się pochylić, aby móc ją pocałować. Przełknął ślinę, a jabłko Adama na jego szyi drgnęło. Na krótki moment jego wzrok opadł na jej usta.

____Nie byli jednak sami. Śniadanie już dawno się skończyła i spora część Gryfonów wracała do swoich dormitoriów. Kątem oka dostrzegł dwie czwarto czy piątoklasistki, które zerkały na nich ukradkiem szepcząc coś między sobą. Odsunął się od Florence.

____一一一 Jakby West się poskarżył nauczycielom, to daj znać. Wątpię, żeby McGonagall czy któremuś z opiekunów domów spodobał się fakt, że naśmiewał się z próby samobójczej innego ucznia… To widzimy się później, muszę jeszcze złapać gdzieś Lucy i zainteresować się przyjęciem dla Steve. 一 Już odchodził, gdy nagle zatrzymał się i odwrócił ku Florence. 一 Może też wpadniesz? NIe wiem czy byłbym w stanie sam dobrze opisać jaką nauczkę dałaś Westowi. Pomyśl o tym.  Wyśle ci sowę z dokładną godziną.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {24/02/24, 07:48 pm}

LUCY SKAMANDER


LYSANDER SKAMANDER


           Lucy może i mogłaby przyznać Potterowi rację w tym co powiedział. Możliwe, że gdyby zrobili Stevenowi niespodziankę przez całą imprezę urodzinową czułby się nieswojo i nie bawiłby się tak dobrze, pomimo tego, że byłby wśród ludzi, którym ufa. Mógł to sobie teraz na spokojnie przetrawić i przygotować się mentalnie na tą uroczystość.
            Cieszyła się, że jest u niego lepiej, choć w głębi siebie wiedziała, że nadal mocno to przeżywa. Jeszcze teraz kiedy zdarzyły się te morderstwa i pośród Krukonów rozniosła się plotka, że to Steven mógłby mieć coś wspólnego z zabiciem Charlesa Gomeza, na pewno nie czuł się z tym najlepiej. Czuła na sobie spojrzenia pochodzące ze stołu Krukonów. Słyszała wczoraj o wypowiedzi Sama na temat Weasleya i pomimo tego, że jego argumenty były wręcz absurdalne to i tak miała wrażenie, że jakaś część uczniów naprawdę w to uwierzyła.
           Teraz jednak zupełnie nie zamierzała się tym przejmować. Teraz najważniejszy był Steven i jego wieczór. Nic innego.
             -Słuchaj wiem, że się boisz ale musisz pamiętać, że wcale nie jesteś sam. Masz mnie, Jamesa, Elijah... Zresztą podejrzewam, że po tym co się wydarzyło część nauczycieli będzie miała na ciebie oko – powiedziała próbując w jakiś sposób dodać mu otuchy.
Zerknęła w kierunku wejścia i lekko zmrużyła oczy. Faktycznie teraz dopiero dostrzegła mocno fioletowego siniaka na szczęce swojego brata i już miała powiedzieć Stevenowi, że nic o tym nie wie, kiedy odezwał się James. Odwróciła się do niego i lekko zmarszczyła czoło. Nie miała pojęcia o żadnej bójce.
              -Ugh… Znowu? Z kim tym razem? I dlaczego? Na Rowenę znowu pewnie dostanie wyjca od rodziców – powiedziała pocierając skronie. Już od jakiegoś czasu zauważyła, że jej brat był strasznie impulsywny. Nie potrzeba było wielkiej filozofii żeby go sprowokować.
              -Ostatnim razem jak się pobił ze Stevenem dostał mocną reprymendę od ojca. Z tego co wiem to powiedział, że jeśli to się powtórzy to wróci do domu. Szczególnie, że oceny też mu się pogorszyły – rzuciła z westchnieniem. Nie miała pojęcia co się wtedy stało jak Lysander został odesłany do domu. Próbowała z nim porozmawiać na ten temat i dowiedzieć się czegoś więcej, ale za każdym razem ją zbywał. Wiedziała, że ich ojciec poważnie podchodzi do ich edukacji i wychowania. A przynajmniej to właśnie Lysa traktował o wiele surowiej niż nią samą. Miała jednak nadzieję, że Rolf Skamander nie spełni swoich gróźb i jej brat będzie mógł ukończyć ten ostatni już rok w Hogwarcie.
              -I dobrze, bo powiedziałam mu, że też może wpaść na impre… to znaczy posiadówkę. O ile nie masz nic przeciwko, Steven. Wiem, że chyba ostatnio zaczęliście się dogadywać – powiedziała przyglądając mu się uważnie. W końcu to były jego urodziny.
            -Więc nie chciałabym żadnych kłótni ani tym bardziej dawania komuś w twarz, jasne? – spojrzała wymownie na Jamesa. Dojadła rogalika, którego wcześniej skubnęła sobie podczas rozmowy i wstała.
           -Mam jeszcze parę spraw do ogarnięcia, więc widzimy się na miejscu. Steven – zwróciła się do przyjaciela zanim odeszła od stołu -Uwierz mi, będzie super. Na pewno ci się spodoba, więc masz przyjść.
        Pomachała im jeszcze na odchodne nie odwracając się już za siebie.
        Po drodze spotkała Eli’ego, któremu podała wszystkie niezbędne szczegóły tj. gdzie i kiedy rozpoczynają się urodziny i kto mniej więcej na nich będzie, a następnie ruszyła na dalsze przygotowania.
          Czas minął jej niesamowicie szybko. Na całe szczęście była już odpowiednio ubrana, dekoracje były na odpowiednim miejscu, tort już stał wyeksponowany, wszystkie atrakcje były przygotowane, więc chyba jej robota została na ten moment skończona.
Pierwszym, który przeszedł przez próg drzwi był Lysander. Wszedł z niedużym pakunkiem przewiązanym niedbale wstążką i podszedł do siostry.
            -Jestem pierwszy? – rzucił dość zaskoczony, szczególnie, że jeszcze niecałe pół godziny temu dopiero zwlekał się z łóżka i główkował jakie odpowiednie ubranie powinien ubrać. Lucy przez moment chciała porozmawiać na temat jego siniaka, ale jej wzrok przykuł pakunek, który blondyn trzymał w dłoniach. Była tak zaabsorbowana przygotowaniami, że zupełnie zapomniała kupić Stevenowi jakiś prezent.
            -Co? – zapytał Lysander widząc jej wzrok i wyrywając ją z zamyślenia.
             -Ja… Zapomniałam o prezencie – mruknęła nieco zażenowana. Jej brat parsknął śmiechem i pokręcił głową.
           -Ty? O czymś zapomniałaś? Niewiarygodne – odparł rozbawiony. Nie chciał się z niej naśmiewać, ale nie mógł jakoś pominąć okazji wytknięcia jej, że nie jest wcale taka idealna.
             -Dobra już dobra. Wystarczy. Lepiej porozmawiajmy o twojej wczorajszej bójce – Lysander już otwierał usta żeby odpowiedzieć siostrze, ale na jego szczęście drzwi po raz kolejny się otworzyły.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {25/02/24, 01:21 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Uśmiechnęła się, kiedy wspomniał o jej babce, a potem uważnie przyglądała się jak jednym dotknięciem różdżki sprawił, że jej zaczerwienienie zupełnie zniknęło z jej dłoni.
              -Dziękuję – powiedziała i popatrzyła na niego. Znów nastało między nimi to intensywne napięcie. Zauważyła jego wzrok, który powędrował na jej wargi i aż poczuła to dziwne uczucie lekkości w żołądku. W jej głowie pojawiały się myśli, które nie do końca uważała za słuszne. Chciała, aby pokonał tą dzielącą ich odległość i znów pocałował ją z taką pasją tak jak zrobił to wcześniej na schodach. Zaraz jednak wróciła do rzeczywistości słysząc szum między nimi. Opamiętała się zapominając, że znajdują się na korytarzu wypełnionymi uczniami z domu lwa. Odchrząknęła i odwróciła wzrok. Musiała jak najszybciej opuścić to miejsce, aby zapobiec niepotrzebnym plotkom.
           Popatrzyła jeszcze na Krukona, kiedy zwrócił się do niej z pytaniem o urodziny Weasleya i uniosła brwi.
              -Żartujesz? Twoi przyjaciele raczej mnie nie lubią – powiedziała zaplatając dłonie na piersi. Ze Stevenem nie miała tak naprawdę nic wspólnego. Nawet nie przypominała sobie z nim jakiejkolwiek rozmowy. Lucy Skamander wyglądała na z lekka przestraszoną, kiedy odezwała się do niej na balu bożonarodzeniowym, a James Potter… Cóż… To Potter. To u nich rodzinne, że pałają do siebie niechęcią.
              -Przemyślę to – dodała jeszcze i ruszyła w kierunku lochów.
           Nie była zaskoczona, że większość Ślizgonów dowiedziała się o nowej świńskiej maskotce. Zdziwiło ją jednak to, że część z nich poparła Florence twierdząc, że w końcu ktoś musiał dać Nathanielowi nauczkę. Druga zaś strona patrzyła się na nią niezbyt przychylnie, ale Ślizgonka nie zamierzała się przejmować.
           Tak jak wcześniej obiecała napisała list zaadresowany do Lucjusza oraz Naarcyzy Malfoyów. W treści zapewniła dziadków o swojej obecności i nie omieszkała wspomnieć o Elijah. Oprócz tego przeprosiła za zwłokę w odpowiedzi argumentując dużym zamieszaniem w Hogwarcie. Z zaklejoną kopertą poszła do sowiarni skąd wysłała popielatą sowę prosto do Malfoy Manor.
            Niedługo potem sama otrzymała krótką notkę od Notta informującą o godzinie i lokalizacji urodzin Weasleya. No tak… Pokój Życzeń. Przez dłuższy czas biła się z myślami czy powinna na nie się udać. W końcu postanowiła przyjąć zaproszenie.
             Myślała, że schody prowadzące z lochów na siódme piętro nigdy się nie skończą. Naprawdę ktoś powinien w tym zamku wymyślić windy. Wiedziała, że to są urodziny, więc głupio jej było przyjść z pustymi rękami. Dlatego też wcześniej przeszukała swój pokój, aby znaleźć coś co spodobałoby się solenizanotowi. Nie wiedziała tak naprawdę czym Steven mógłby się interesować, dlatego postawiła na coś uniwersalnego. Felix Felicis, który udało jej się uwarzyć w zeszłym roku. Miała na stanie dwie fiolki – jedną podarowała Zachariusowi na święta, a drugą postanowiła podarować w tej niespodziewanej chwili.
            Musiała nieco odsapnąć po długiej wspinaczce i już miała skierować się do Pokoju Życzeń, kiedy zobaczyła znajomą twarz Notta wspinającą się po stopniach.
             -Wiesz co? Niektórzy to mają dobrze idąc tylko dwa piętra w górę… Uważam, że to ostatni raz, kiedy wchodzę tutaj z podziemi zamku. Można wyzionąć ducha – powiedziała odgarniając z twarzy kilka niesfornych kosmyków, które wydostały się z jej kucyka. Ruszyli korytarzem. Od Pokoju Życzeń dzieliło ich jeszcze tylko kilkanaście kroków.
           -Czy Steven wie, że to ja byłam twoją przyjaciółką jako pierwsza? – spytała zerkając na niego, a potem zaśmiała się -Żartuję. Tylko się droczę.
         Popchnęli drzwi i zaraz potem znaleźli się w środku. Od razu zauważyli na środku sali rodzeństwo Skamanderów, którzy najwyraźniej byli zajęci rozmową do czasu ich przybycia. Nagle naszły ją wątpliwości.  
             -Może jednak niepotrzebnie przyszłam – mruknęła pod nosem i dość nieśmiało jak na nią pomachała Skamanderom.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {25/02/24, 09:51 pm}

Elijah Nott


Czy zaproszenie Florence Malfoy było dobrym pomysłem? Pewnie nie… Najpewniej nie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nijak nie pasowała do towarzystwa, które zgromadzi się w Pokoju Życzeń. Nie kojarzył, żeby kiedykolwiek zamieniła chociaż słowo ze Stevenem, a z Lucy Skamander łączyło ją jedynie to, że obie były blondynkami. Dlaczego więc to zrobił? Dlaczego wpuścił węża wśród ptaki? Sam tego nie wiedział. Coś kazało mu to zrobić, chociaż widział, że nie miało to sensu.Czuł jakby to było właściwe miejsce dla Florence, jakby powinna tam być… Wraz z nim… I resztą. Może nie chciał znowu odejść do innych przyjaciół, może chciał jej pokazać, że jest w jego życiu miejsce też dla niej. Nie potrafił w pełni wytłumaczyć swojej decyzji.

Pamiętał o prezencie dla Stevena. Dziennik Anrhega I. Pengocha, tkwił w ręce Eliego, gdy ten przemiarzał kolejne stopnie schodów prowadzących na siódme piętro. Pengoch był słynnym - wśród zainteresowanego dziedziną kręgu - walijskim badacza, który żył na przełomie piętnastego i szesnastego wieku. Jego badania stały się solidną podwalina dla dzisiejszej nauki o starożytnych runach, a szczególną uwagę poświęcał magicznym logograma wykorzystywanym przez starożytnych czarodziei na rodzimych mu terenach. NIe wiadomo skąd jego odręczne notatki znalazły się w księgozbiorze Rodu Nott, ani jak długo leżały zakurzone pośród innych zapomnianych ksiąg. Elijah po raz pierwszy zetknął się z nią podczas ostatnich wakacji i przypomniał sobie ponownie o niej zaledwie parę dni temu. Najwyższy czas, aby trafiła do bardziej świadomego właściciela.

Elijah nie trudził się jednak z jakimkolwiek opakowaniem go, to nie byłoby w jego stylu. Z resztą jakikolwiek papier prezentowy wyglądałby głupi, wręcz absurdalnie przy zniszczonej księdzę. Czas nie obszedł się z nią łaskawie, Oprawa w różnych miejscach była poprzecierana, rogi poszarpane, a gdzie nienaturalnie wykrzywiony, nie wspominając o poplamionych, pożółkłych stronach. Dziennik wyglądał jakby miał rozpaść w dowolnej chwili.

一一一 Masz słabą kondycję jak na gracza Quidditcha. 一 Zażartował zrównując się z Florence na schodach. 一 Może potrzebujesz intensywniejszych treningów? 一 Chciał wspomnieć o ilości schodów jaką pokonał po urodzinach bliźniaków, gdy z Pokoju Życzeń wędrował do Wieży Krukonów poprzez Salę Chorych, Loch i ponownie do Wieży Ravenclaw, ale zanim zdążył otworzyć usta przypomniał sobie, że tamtej nocy zginął Charlie, a Rein próbował wykorzystać sytuację i złapać Florence w swoja pułapkę. Zostawił więc tą uwagę dla siebie. Obrzucił Florence krótkim, badawczym spojrzeniem. Rein, kolejną rzecz z jaką trzeba się uporać.

一一一 Może mu lepiej o tym nie mów. 一 Podchwycił żart. Gdzieś w odmętach jego pamięci na krótko pojawił się obraz blondwłosego chłopca, który jako pierwszy mógł nosić miano przyjaciela Elijah, o ile znajomość pomiędzy pięciolatkami można nazwać przyjaźnią. Miała ona miejsce ponad dekadę temu, gdy Theodore Nott odsiadywał jeszcze wyrok w Azkabanie, a Eli wraz z matką mieszkał we Francji. Dziecięca przyjaźń nie przetrwała jednak rozłąki i próby czasu. Dziś Elijah nie był nawet pewny jak tamten chłopiec miał na imię, wołał na niego chyba Roro.一 A co jeśli to nie ty była pierwsza. 一 Dodał już w Pokoju Życzeń.

Jego wzrok przebiegł od Lucy ku Lysandrowi, na krótko spoczął na pakunku trzymanym przez gryfona i z powrotem ku Lucy. Zdążył się już oswoić z myślą, że pojawi się wśród nich brat Lucy, tak jak miał nadzieję, że reszta zaakceptowała fakt, że przyprowadził ze sobą Florence. Mieszanka uczniów w Pokoju Życzeń była dość nietypowa, na Merlina, żeby tylko nie wywołała pożaru.

一一一Zawsze możemy ich wszystkich pozmieniać w świnie. 一 Zwrócił się do cicho do Flo zanim podeszli do Skamanderów. 一 Tylko Lucy bym oszczędził… Stevena też w urodziny nie wypada. 一 Wyciągnął usta w coś na kształt delikatnego uśmiechu. 一 Pomogę ci uciec od razu, gdy będziesz tego potrzebować“Albo ty mi” 一 Dodał w myślach.

一一一 Cześć. 一 Przywitał się z bliźniakami. Dało się wyczuć pewne napięcie panujące w pomieszczeniu, oby z czasem zelżało inaczej nikt długo nie będzie w staniu wytrzymać. Wszyscy, którzy mieli brać udział w urodzinach Stevena bawiło się razem na imprezie parę dni temu, ale wtedy grono uczestników było znacznie większe.

Co najważniejsze brakowało jeszcze Stevena. Spojrzał na Lucy próbując sobie przypomnieć czy miał pełnić jakąś istotną rolę w przygotowaniach, ale nic ważnego nie przychodziło mu do głowy.

一一一 Stevena ma przyprowadzić Potter, tak? Wątpię, żeby sam przyszedł… 一 Dodał ciszej rozglądając się po tym co wyczarował dla nich Pokój Życzeń i Lucy. Wszystko było tak dalekie od hucznych imprez organizowanych w Pokojach Wspólnych różnych domów, do których Elijah miał dostęp jako członek krukonskiej drużyny - pojawiał się na nich najczęściej przymuszony przez któregoś z chłopaków i przy pierwszej dogodnej okazji rozpływał się w powietrzu -, a równocześnie najbliższe czemukolwiek imprezopodobnego na co mógłby się zgodzić Steven, że po raz kolejny Elijah był pod wrażeniem tego jak bardzo domyślna jest magia hogwartu. Daje to czego w danej chwili potrzebujesz.一Wiadomo kiedy będą?
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {26/02/24, 08:22 pm}

S t e v e n        W e a s l e y & J a m e s        P o t t e r



             
             Jeśli James miałby być szczery, trochę się wystraszył. Przyszedł do skrzydła szpitalnego, żeby eskortować Stevena do pokoju życzeń, ale jego tam nie było. Nie było tam też jego rzeczy. Nic mu nie wiadomo, żeby mieli go przenosić tego dnia do wieży Ravenclawu. Spytał o to panią Hill, a ta poinformowała go, że dwie godziny temu, po Stevena przyszedł ojciec w towarzystwie profesor McGonagall i gdzieś go zabrali.
             Wujek Percy zabiera go do domu - ta myśl wydawała się Jamesowi jednocześnie bardzo okropna, ale i logiczna. Chłop miał próbę samobójczą. W szkole grasuje psychopatyczny morderca. Zasadniczo, jest to całkiem trzeźwa decyzja. ALE NO KURDE DZISIAJ? IMPREZ— KAMERALNA POSIADÓWKA!
             Pędem przemierzał szkolne korytarze, chcąc jak najszybciej dotrzeć do gabinetu dyrektorki. Był tam raz, pod koniec czwartego roku. Trochę przesadził, wsadzając tamto jajo, którego pochodzenia nie znał, do sportowej szafki jednego z kolegów, przyznaje. No głupi pomysł. Aż musieli zatargać go do gabinetu dyrektorki, żeby mogły go z matką ojebać od stóp po głowę. Zdarza się.
             Nie bardzo wiedział, co zrobi, jak już dotrze pod gabinet, bo przecież nie zna hasła, miał zamiar martwić się tym później. Na szczęście, nie musiał, bo już na schodach między piętrami wpadł na dwójkę swoich rudych krewnych. Nie usłyszał o czym rozmawiali nim się pojawił, ale widział, że atmosfera jest… nieco napięta.
             – … jeśli coś się będzie działo…
             – James…! – Steven wszedł w słowo ojcu, zauważając kuzyna. Potter poczuł się bardzo nie na miejscu. Gdyby mógł, z chęcią narzuciłby na siebie pelerynę niewidkę. Właśnie, Albus mu ją podwędził. Musi sprać gówniarzowi tyłek i ją odzyskać.
             Przełknął ślinę i skinął głową na powitanie. Przez chwilę nawiązał kontakt wzrokowy z wujem, ale ten zmienił kąt nachylenia głowy i refleksy świetlne w szkłach okularów, uniemożliwiły mu dalsze patrzenie w jego oczy.
             – Hej… Wszystko… w porządku? – Steven zerknął na ojca i stanął bliżej Jamesa.
             – Uhum. – pokiwał twierdząco głową.
             Percy westchnął.
             – … jeśli coś się będzie działo, napisz do mnie natychmiast, dobrze? – spojrzał z mieszaniną surowości oraz troski na syna – Nie chcę, żebyś…
             – Taatoo… Przyjaciele na mnie czekają. – brunet zamrugał szczerze zdziwiony. Pierwszy raz słyszał, żeby Steven brzmiał tak “normalnie”. Brzmiał prawie jak on sam, kiedy wykręcał się od spędzania czasu z rodzicami.
             – … Elijah i Damien…?
             – Elijah i Lucy – sprostował – … Damiena zabrali do domu.
             – Na brodę Merlina, znowu…? – potrząsnął głową – Wiesz, to nawet zabawne… Początkowo z mamą byliśmy pewni, że urodzisz się dziewczynką… – chłopcy wymienili zdziwione spojrzenia, nie bardzo rozumiejąc do czego prowadzi ta nagła zmiana tematu – … twoja mama bardzo chciała dać ci na imię Lucy. – James zakaszlał, maskując nieudolnie śmiech.
             – E, tak. Fajnie. Będziemy już iść, bo na pewno się martwią… – złapał Jamesa za ramię – Jutro do ciebie napiszę, okej?
             Dopiero gdzieś na wysokości czwartego piętra, James przestał dusić się własnym śmiechem i zapytał, co właściwie robił w szkole ojciec tego drugiego, ale ten tylko pokręcił głową i zbył go słowami “później ci opowiem”.  Wrócił ten beznamiętny wyraz twarzy i zaciskanie dłoni w pięści. Po ostatnich wydarzeniach przerzucił się z obsesyjnego drapania nadgarstków na nerwowe wbijanie sobie paznokci w wewnętrzną stronę dłoni.
             Weszli do pokoju życzeń. Jako ostatni.
             – Cholera… – sapnął James, widząc, że wszyscy już przyszli. A nawet ci, którzy nie byli zaproszeni, czyli Malfoy – Sorry, musiałem go szukać…
             – … nie musiałeś. – mruknął, wchodząc w głąb pomieszczenia i rozglądając się po dekoracjach – Cześć… wszystkim. – obecność Flo była dla niego zaskoczeniem, ale nie był zły. W końcu… przyjaźniła się z Elim, prawda? A propo Eliego. Wzrok Stevena momentalnie zatrzymał się na książce, którą trzymał – O… To… dla mnie…? – oczy rudzielca otworzyły się szerzej, błysząc jak cyrkonia u jubilera i już wyciągał rączkę po książkę, wyobrażając sobie, jak spędzi najbliższe godziny z nosem między jej stronicami, ale wtedy James trzepnął go w tył głowy.
             – Kurwa, LUŚKA, żadnych książek do końca posiadówki, jasne? – Potter minął go, kierując się bezpośrednio do stołu z przekąskami, żeby nalać sobie czegoś do picia – Jego ojciec był przed chwilą w szkole, wiecie? Steven miał być dziewczynką i mieć na imię Lucy. Trzeba zmienić napis na torcie z “Wszystkiego najlepszego Steven” na “Wszystkiego najlepszego Luśka”.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {27/02/24, 07:57 am}

LUCY SKAMANDER


LYSANDER SKAMANDER


             Na pewno nie spodziewali się tego kogo zobaczą u progu drzwi. O ile wiedzieli, że Elijah był obowiązkowym gościem tak dziewczyna u jego boku wyrwała na nich spore zaskoczenie. Nie za bardzo wiedzieli jak powinni zareagować na obecność Florence. W głowie Lucy zaświtała myśl, że może kiedy spotkała ślizgonkę oraz krukona rozmawiającym na korytarzu to w pewnym sensie mogła przypadkowo zaprosić również i nią. Oczywiście nie żeby jej to przeszkadzało, ale nie wiedziała jak na to zareaguje Steven. W końcu to były jego urodziny.
             -Hej. Fajnie, że jesteście – powiedziała z uśmiechem.
              Lysander jednak nie podzielał jej entuzjazmu. O ile do Notta jeszcze mógł się przekonać to Florence za grosz nie wzbudzała jego zaufania. Nie zapominał sytuacji, która wydarzyła się na ich imprezie urodzinowej. Isabelle Weasley została otruta i nie sądził, aby przypadkiem było to, że akurat wtedy było obecnych dwóch Ślizgonów. Nie chciał jednak psuć atmosfery. Szczególnie nie w taki dzień, więc tylko kiwnął lekko głową na przywitanie.
             -Taki był plan. Myślę, że niedługo powinni się zjawić – odparła zerkając nerwowo na drzwi, bo atmosfera zrobiła się dziwnie niezręczna. Nie za bardzo wiedzieli o czym mają ze sobą rozmawiać.
            -Bardzo ładnie wyglądasz, Florence – rzuciła Skamander starając się w jakiś sposób przełamać lody. Na szczęście chwilę później do pokoju wszedł James wraz ze Stevenem.
             -No, czyli wszyscy już są w komplecie – powiedziała wesoło i przywitała się uściskiem z solenizantem. Szczerze mówiąc miała lekkie obawy, że chłopak faktycznie się nie zjawi, ale bardzo się cieszyła, że jednak przyszedł. Zachichotali cicho na wspomnienie o dziewczyńskim imieniu, a potem Lucy wzięła Stevena pod ramię.
             -To może powinnam wymienić swojego bliźniaka. Co ty na to, Steven? – zażartowała, a kiedy zobaczyła Pottera idącego w kierunku stołu z przekąskami poszła w tamtą stronę.
           -Ej, ej, ej Potter! Tylko niczego nie podjadaj! Najpierw tort!
            Lysander parsknął śmiechem po czym podszedł do rudzielca i lekko szturchnął go w ramię.
             -Wszystko gra? – spytał przyglądając się mu uważnie. Jakoś nie mieli okazji żeby porozmawiać od ich ostatniej wizyty u pani Hill.
             -Molly nie próbowała przywiązywać cię do łóżka? – dodał z rozbawieniem przypominając sobie jak siostra Stevena przyłapała ich na korytarzu i natychmiast kazała mu wracać do skrzydła szpitalnego.
            Lucy wyciągnęła różdżkę i machnęła ją przygaszając przy tym światła, a następnie machnęła ją kolejny raz i zapaliła na torcie kilka świeczek. Zaśpiewali sto lat, po czym blondynka nałożyła wszystkim po kawałku ciasta.
           -Czekam na waszą opinię – powiedziała z iskierkami w oczach.
            Lysander zjadł nieduży kawałek, a potem zakrztusił się. Jego siostra popatrzyła na niego z lekka przestraszona.
             -Lucy… Czy ty pomyliłaś cukier z solą? To jest ohydne….
          -Że co? Poważnie?
           -Nie. Żartowałem. Jest przepyszny – Lysander roześmiał się widząc wzrok dziewczyny, która z przerażonej, zaczęła robić się czerwona na policzkach ze złości, a potem jej skóra wróciła do swojego bladego koloru.
          -Ha, ha… Bardzo śmieszne… - mruknęła przewracając oczami -Więc Steven… Masz ochotę w coś zagrać?
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {27/02/24, 07:25 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

O mało co nie parsknęła śmiechem, kiedy usłyszała o tych świniach.
 -Nie martw się, mam już doświadczenie w tych sprawach – powiedziała przypominając sobie wcześniejszą sytuację z jej kolegą z domu. Ciekawiło ją czy jutro wyląduje na dywaniku u McGonagall. W końcu w szkole panuje całkowity zakaz transmutacji uczniów. Jednak mimo wszystko była przekonana, że dyrektorka przymknie na to oko zważając na okoliczności.
Podeszli do rodzeństwa. Od razu można było wyczuć gęstą atmosferę, która prawdopodobnie była spowodowana jej obecnością. Widziała, że jeszcze Lucy starała się być uprzejmą co do jej osoby i naprawdę to doceniała. Natomiast jej brat… Cóż… Nie dało się nie zauważyć jego niezbyt zadowolonej miny.
 -Ah dziękuję – odpowiedziała słysząc komplement na swój temat.
Zamiast skupiać się na zgromadzonych tu osobach, rozejrzała się uważnie po udekorowanej sali. Od razu było widać, że to nie jest styl typowej imprezy urodzinowej. Wszędzie widziała jakieś pudełka z przeróżnymi grami – od karcianych po planszowe. Ale najbardziej z tego wszystkiego jej uwagę przykuła jakaś dziwna rzecz wisząca na ścianie z wieloma podpiętymi kablami i jakimś małym pudełeczkiem, na którym leżały jakieś dwa urządzenia z kolorowymi przyciskami. Nie miała pojęcia co to mogło być, ale domyślała się, że pochodziła ona z mugolskiego świata. Delikatnie pociągnęła Eli’ego za rękaw z zamiarem zapytania go co to takiego, ale chwilę potem drzwi otworzyły się i w pokoju znalazł się Weasley wraz z Potterem. Delikatna gula podeszła jej do gardła, kiedy Steven zdał sobie sprawę z jej obecności. Nic jednak nie powiedział, a nawet ku jej zaskoczeniu nie wyczytała z jego twarzy ani odrobiny niechęci, dlatego też nieco się rozluźniła.
Przysłuchiwała się rozmowie tylko chwilę, bo cały czas jej uwagę przykuwał nieznajomy przedmiot z czarnym ekranem. Drgnęła lekko kiedy Lucy podała jej talerz z tortem i podziękowała jej delikatnym uśmiechem. Szczerze mówiąc niezbyt przepadała za takimi słodkimi rzeczami, ale uznała że niegrzecznym byłoby nie spróbować. Zanurzyła więc widelec w miękkim biszkopcie i zjadła kawałek stwierdzając, że jest naprawdę bardzo dobry. Taki nie za słodki.
Zerknęła kątem oka na Stevena w myślach zastanawiając się kiedy powinna mu wręczyć prezent. Teraz chyba nie był dobry moment, szczególnie że cały czas miał kogoś obok siebie. Stwierdziła więc, że zrobi to później.
Po torcie wszystkie brudne talerze trafiły z powrotem na stół i dzięki zaklęciu Chłoszczyść zaczęły się same myć. Florence rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na tajemniczy przedmiot, a potem poszła za pozostałymi gośćmi w stronę stołu, na którym leżały gry. Ktoś rozłożył białą matę z kolorowymi kółkami, które jej przypominały kolory dominujące wszystkich czterech domów w Hogwarcie, z napisem „Twister”.
 -Jak się w to gra? – zapytała w końcu zakładając ręce na piersi. Kompletnie nic nie wiedziała o tych mugolskich zabawach. Myślała, że może zagrają w eksplodującego durnia albo w gargulki, choć nie wiedziała czy wytrzymaliby długo w tym smrodzie. Dlatego też liczyła, że ktoś jej wyjaśni zasady.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {27/02/24, 09:14 pm}

Elijah Nott


Urodziny Stevena zawsze były czymś innym. Czymś mniej znaczącym, mniej zauważalnym. Korzystali wtedy z najbliższego wyjścia do Hogsmeade i obiadali się we trójkę razem z Princem w Miodowym Królestwie. W piątej i szóstej klasie Elijah i Prince odwiedzili go w jego domu podczas przerwy świątecznej. Ten czas spędzony razem był wypełniony lekką, pełną zrozumienia ciszą, przerywaną co jakiś czas zrywami natchnionych rozmów lub głupim ględzeniem Prince’a. Zazwyczaj Elijah po kilku godzinach musiał wracać do domu, a Prince’a zostawał na noc, a nawet dłużej do momentu, aż cierpliwość domowników nie została wyczerpana i go nie wyprosili.

Dzisiejszy dzień był bardzo odległy od tego, co Elijah kojarzył ze słowami.: “Urodziny Stevena.” Nie pasowało do tego ani miejsce, nigdy wcześniej nie spędzali ich w Pokoju Życzeń, ani też lista gości. Wszyscy poza krukonami wydawali się podrzuconymi puzzlami z innego zestawu, niby na upartego można było je złożyć, a to co powstało nie miało zupełnie sensu. I właśnie to się działo, obecność Lysandra, Florence, -którą sam zaprosił, bo… Bo chciał spędzić z nią czas? Bo chciał ją znowu zobaczyć? Bo co? - a nawet Jamesa - kuzyna Stevena nie dała się ułożyć z resztą w żaden sensowny obraz. To niedopasowanie można było wręcz wyczuć unoszące się w powietrzu.

Stał przy Florence odkąd oboje pojawili się w Pokoju Życzeń kątem oka obserwując Lysandra, który nie krył się z niezadowoleniem na widok dziewczyny, Elijah spojrzał parę razy na Florence, gdy zdawało mu się, że chce go o coś zapytać, ale pomiędzy nimi panowałą względna cisza. Przez długi czas próbował zrozumieć czemu ją zaprosił, ale równie intrygującym pytaniem było czemu się zgodziła. Był pewny, że dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak wyglądają urodziny ludzi pokroju Stevena, a mimo tego przyszła, nawet przyniosła prezent.

Odśpiewali sto lat, spróbowali tortu. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że to przyjęcie było tak naprawdę Lucy. Te wszystkie przygotowania, tort, gry, poświęciła się temu cała i chociaż słyszał, że niby urządzała “posiadówkę” wspólnie z Potterem gołym okiem widać było, że to ona włożyła to całe swoje serce. Było to urocze i też nieco smutne, gdy spojrzało się na Stevena, który wyglądał jak ryba wyjęta z wody.

Elijah wykorzystał moment, gdy pozostali byli zajęci tortem i wygłupami Lysandra, aby podejść do Stevena. Na przywitanie wyciągnął w jego kierunku kierunku podniszczoną księgę, tą samą po którą Steven jeszcze parę chwil wcześniej sam sięgał, ale został powstrzymany przez Pottera.

一一一 Rękopisy Pengocha. Oryginały z pierwszej połowy szesnastego wieku.一 Wiedział, że to były wystarczające informacje, aby Steven wstrzymał oddech, a w jego oczach pojawiły się radosne iskierki. Jeden z oryginalnych dzienników tego badacza był niemal jak Święty Graal. Elijah podejrzewał, że za cenę sprzedaż tego egzemplarzu mógłby sobie pozwolić nawet na kupno niewielkiego domu wraz z działką. 一 Wszystkiego Najlepszego.

一一一 Widziałem tą grę parę razy jak oglądaliśmy telewizje u Stevena w domu. - Zareagował na pytanie Florence rzucając przelotne spojrzenie na rozłożoną matę z różnokolorowymi kółkami, a potem na Florence, której twarz zdradzała, że nie wie o czym Elijah mówi.一 Nie sądziłaś nigdy, że mogłyby ci się kiedyś przydać lekcje mugoloznastwa? 一 Spróbował zażartować. 一 Telewizja urządzenie przesyłające dźwięk i obraz, który wyświetla się na szkle i te obrazy mogą składać się na wiadomości albo na jakieś historie. To trochę jakbyś oglądała czyjeś wspomnienia w myślodsiewni tylko, że pojawiają się na szkle i ty nie jesteś ich częścią. 一 Starał się wytłumaczyć, ale czuł, że im dłużej to trwa, tym jego słowa stają się mniej jasne. 一 Musiałabyś to zobaczyć…A ta gra. W sumie nie jestem pewny o co w niej chodzi i kiedy się przegrywa… Wiem, tylko że losujesz kolor, który musisz dotknąć… Lucy może jakaś praktyczna lekcja grania w to?一 Próbował sięgnąć pamięcią do tych rzadkich scen kiedy widział tą grę na srebrnym ekranie. Uczestniczy zawsze wydawali się nią rozbawieni i zrelaksowani plącząc się ze sobą na ziemi. Może coś takiego by im się przydało, aby rozładować to wciąż utrzymujące się napięcie.

Przez dziwną roszadę pomiędzy gośćmi, gdy wszyscy wybierali grę, w którą będą grać Elijah znalazł się tuż obok Jamesa Pottera. Nikt nie był nimi zainteresowany.
一一一Myślisz, że to bezpieczne? 一 Spytał na tyle cicho, aby postronne osoby nie podsłuchały ich rozmowy. 一 Lysander tutaj. Po ich bójce, potem tym przedstawieniu z pocałunkiem. 一 Elijah dobrze wiedział, że gdyby byłby tu Prince wyrzuciłby Lysandra od razu, gdy tylko by go zobaczył. 一 Może planuję jakiś naprawdę pochrzaniony żart i dlatego ciągle kręci się w pobliżu. 一 Eli nie znał Lysandra wcale. Wiedział o nim jedynie ogólniki. Kojarzył przede wszystkim z bycia bratem Lucy oraz z tego, że szydził z Stevena przez większość ich szkolnego życia. NIe ufał zupełnie w jego nagłą zmianę w stosunku do dawnego obiektu jego drwin i żartów.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {28/02/24, 07:09 pm}

S t e v e n        W e a s l e y & J a m e s        P o t t e r


             
             Pokręcił z rozbawieniem głową. Chciał powiedzieć, że nie, Molly całą swoją energię po tamtym wieczorze skupiła na Secie, ponieważ śmiał zasugerować, że zamek, po którym biega morderca to w sumie średnie miejsce dla kobiety w ciąży, a na następny dzień oboje wyjechali. Oczywiście, Molly postanowiła sterroryzować Jamesa Pottera, żeby zajął się Stevenem. Inaczej nie byłaby wystarczająco spokojna. pewnie nie napadła Elijaha tylko dlatego, że nie mogła go akurat znaleźć.
             Chciał to mu powiedzieć, ale tak po prawdzie, żołądek z nerwów podszedł mu do gardła i nie zdołał nic z siebie wydusić. Sam nie był pewien skąd to zdenerwowanie.
             Kiedy nastąpiło to całe śpiewanie sto lat, czuł się bardzo niezręcznie. Ostatni raz śpiewano mu sto lat na trzynaste urodziny, a potem na szesnaste, kiedy Molly i Damien postanowili dla jaj zacząć śpiewać. Ale to było coś innego. Wtedy to go rozbawiło. To było naturalne. Teraz… nie. Steven zdecydowanie wolałby, jakby tylko kazali zdmuchnąć mu świeczki i od razu przeszli do krojenia ciasta, ale wiedział, że Lucy bardzo się starała i nie chciał sprawić jej przykrości.
             Z tyłu głowy wciąż miał to, że Elijah przyniósł jako prezent jeden z dzienników Pengocha, ale posłusznie starał się trzymać rozkazu Jamesa o nie wciąganiu się w książki do końca wieczoru. Mimo to, nie mógł powstrzymać widocznej radości, która wypłynęła na jego twarz. Odłożył talerzyk z ciastem na bok, otarł dłonie o bluzę, chociaż nie były brudne, i z należną czcią przyjął podarunek.
             – Dziękuję, Elijah. – posłał mu krótki uśmiech, nim ponownie skupił się na książce.
             Przez chwilę całkowicie zapomniał o otaczającym go świecie, otwierając rękopis na pierwszej stronie i niby nie chciał, ale od razu zaczął czytać. Dopiero, kiedy dotarło do niego, że Eli tłumaczy Florence zasady gry w twistera. Steven odziedziczył po swoim dziadku, całkowicie nieświadomie, bzika na punkcie mugolskiej kultury, więc to oczywiste, że jemu wyjaśnienie tego przyszłoby łatwiej i nieco lepiej. Zamknął książkę i wtrącił się w rozmowę.
             – Więc tak, jest ta mata z kolorami oraz ta tarcza z przymocowaną strzałką, widzisz? – wskazał na wyżej wspomniane, podsuwając się nieco bliżej Flo – Najłatwiej jest wybrać jedną osobę, która będzie odpowiedzialna wyłącznie za kręcenie. Na przykład, powiedzmy, że ja teraz zakręcę dla ciebie… – chwycił strzałeczkę i lekko nią zakręcił. Przyjrzał się, co wypadł – Lewa ręka, czerwony. To znaczy, że musisz położyć lewą rękę na czerwonym kółku. I tak w kółko. Jest kilku graczy, więc w pewnym momencie dochodzi do tego, że zaczynacie się ze sobą plątać jak żmijki. Im dłużej się gra, tym większa szansa, że ktoś straci równowagę i się przewróci. Wtedy uznajemy osobę, która się przewróciła za przegraną. – kiedy skończył mówić, dotarło do niego,  jak długą kwestię właśnie wypowiedział i że w pomieszczeniu byli ludzie, z którymi zwykle tyle nie rozmawiał. Czubki jego uszu zaczerwieniły się zabawnie ze wstydu i spuścił głowę, starając się nie patrzeć na ludzi. Wlepił spojrzenie w czubki swoich butów, uśmiechając się nerwowo – Um… Sorry… Lubię mugolskie gadżety, wiecie? Jak byłem młodszy, zawsze w wakacje ciągałem ojca po mugolskich wyprzedażach garażowych i kupowałem jakieś graty za grosze, żeby potem się nimi bawić i studiować całymi dniami… haha…
             W porę się zamknął, bo już miał opowiedzieć, jak na jednej wyprzedaży spiknął ojca z jakąś mugolką i nawet umawiali się przez rok na randki, ale coś im nie wyszło. Słowotłok próbował zamaskować nerwowym słowotłokiem. Ciekawe czemu ojcu i tamtej babce nie wyszło. Może zanudził ją swoim nerwowym słowotłokiem i korpo gadką? Percy, nie Steven.

             James zerknął na Notta. Prawdę powiedziawszy, przez cały czas miał oko na Lysandra. Nawet nie na Malfoy, bo wiedział, że ta kumpluje się właśnie z Nottem, więc dopuszczał do siebie możliwość, że ze Stevenem też łączą ją przyjacielskie stosunki. Jednak dobrze wiedział, że takowych Steven nie miał z bratem Lucy.
             – Taaaa…
Widzę, że nie tylko mi się średnio podoba jego obecność…
– potrząsnął głową – Daj mi to załatwić, Nott. Jeśli coś pójdzie nie tak, lepiej, żeby Steven i Lucy obrazili się na mnie, niż na ciebie, nie? – uśmiechnął się do niego krótko i ruszył w kierunku Skamandera. Pycnął go lekko w ramię, z kumpelskim uśmiechem – Yo, Skamander, bo ogólnie to sprawa jest… Damien Prince przekazał mi, gdzie skitrał baniak z flaszką na urodziny Steve’a. Silny chłop jesteś, pomożesz mi z przytachaniem tego?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {01/03/24, 09:22 pm}

LUCY SKAMANDER


LYSANDER SKAMANDER

             Lysander miał dziwne wrażenie, że nie do końca jest mile widziany. Oczywiście, że dostrzegł spojrzenia rzucane przez Pottera i Notta, jednak nie zamierzał się nimi przejmować. Wiedział, że dużo miał za uszami i nie wypierał się tego. Wiele razy naśmiewał się ze Stevena wraz z innymi Gryfonami czy chociażby z Nix’em. Niejeden raz również pokazywał, że nie podobała mu się przyjacielska relacja jego siostry z Weasleyem, ponieważ według niego, w tamtym momencie rudzielec przez swoją reputację ciągnął również Lucy na dół, a co za tym idzie – on również tracił w oczach innych uczniów. Nie podobało mu się to, że niektórzy również zaczęli obgadywać go za jego plecami. Już od drugiego roku odkąd wstąpił do drużyny quidditcha zyskał popularność w Gryffindorze. Ludzie zaczęli go podziwiać, kibicować, lubić… Może dla innych nie był to zbyt dobry wyznacznik, ale dla niego… Dla chłopaka, który nigdy nie był dobry w nauce, nie miał żadnych innych osiągnięć, którymi mógł się pochwalić to było coś niesamowitego. Dlatego, kiedy jego popularność zaczęła spadać i dowiedział się, że głównym sprawcą był Steven zadający się z jego siostrą, próbował w jakimś stopniu temu zapobiec. To właśnie dlatego starał się przypodobać innym i szydził z krukona przy każdej możliwej okazji, kiedy wokół było sporo uczniów. Nie myślał wtedy, że w jakiś sposób mógł tym kogoś zranić.
             Później nadeszła ta bójka, a on dostał wyjca i został wysłany do domu. Miał tam dużo czasu na przemyślenia. Jego ojciec dosadnie dał mu do zrozumienia, że jeszcze jeden taki wybryk i wraca do domu na stałe. Do dziś czuje nieprzyjemne mrowienie na plecach. Ojciec od zawsze był wobec niego surowy i miał wygórowane oczekiwania, a Lysander co roku go zawodził. Nie wiedział dlaczego, ale w pewnym momencie coś się zmieniło. Coś w nim pękło do tego stopnia, że po raz pierwszy, kiedy Lys miał czternaście lat po prostu go uderzył. Od tamtego momentu za każde przewinienie ponosił konsekwencje, o których nie wiedziała ani jego matka ani Lucy. W końcu ją traktował najlepiej jak potrafił. Była córeczką tatusia, a on? Jednym wielkim rozczarowaniem. Blondyn wstydził się tego i chciał w pewien sposób wybielić ojca. Robił to dla jego dobra. Był nieposłuszny, dlatego został ukarany. Tak było i tym razem. Z siniakami na plecach analizował sobie ostatnie dni, które się wydarzyły. Jego kłótnie z Lucy oraz rozmowa z Weasleyem na korytarzu i w skrzydle szpitalnym. Miał rację. W wielu kwestiach. I Lysander wiedział, że popełnił błąd oskarżając go i oczerniając w każdy możliwy sposób. Miał wyrzuty sumienia. A może był również po prostu zazdrosny o przyjaciół, którymi się otacza? O jego siostrę, która wolała spędzać z nim czas niż ze swoim własnym bratem? Nawet o to, że miał wokół siebie ludzi, którzy wspierali go w najcięższych momentach takich jak Nott czy Prince. A może po prostu wkurzał się, bo ilekroć znajdował się w pobliżu Stevena to czuł coś dziwnego czego nie można było opisać słowami. Chcąc ukryć to nieznane mu dotąd uczucie chował się za murem swojej bezczelności. Miał dużo czasu, aby pomyśleć nad tym i postanowił się ukorzyć i przeprosić. Doskonale zdawał sobie sprawę, że minie wiele, wiele czasu zanim Steven całkowicie mu wybaczy. Zresztą nie oczekiwał, że tak się stanie. Wiedział, że Elijah oraz James na pewno mają co do niego wątpliwości i wcale im się nie dziwił. Jednak mimo wszystko nie zamierzał im się z niczego tłumaczyć. To była sprawa pomiędzy nim, a Stevenem.
           Popatrzył na Pottera z lekką nieufnością, ale stwierdził, że nie ma zamiaru robić żadnych scen, więc po prostu przytaknął i obydwoje opuścili Pokój Życzeń.
           Lucy chyba była zbyt entuzjastycznie nastawiona, żeby wyczaić jakąś intrygę. Miała wrażenie, że pomimo delikatnego napięcia i tak było całkiem nieźle. Cieszyła się, kiedy prawie wszyscy nie zostawili ani kawałka ciasta na swoim talerzu. To chyba znaczyło, że nie był najgorszy. Podeszli do stolika z grami i wzięli pierwsze co było pod ręką. Lucy nie mogła ukryć tego, że lubiła grać w twistera. To była idealna gra na przełamanie lodów i na pobudzenie. Kiedy Steven tłumaczył Florence zasady gry ona starała się je pokazać na macie tak, aby były jak najbardziej zrozumiałe dla blondynki.
              -Zagrajmy jedną rundkę! Będzie śmiesznie – powiedziała wesoło, ściągnęła buty i stanęła przy obrzeżu maty czekając na pozostałych.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {01/03/24, 09:23 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

             Dziewczyna popatrzyła na Notta z lekkim zaciekawieniem, kiedy próbował wytłumaczyć jej istotę telewizji. Próbowała to sobie w jakiś sposób wyobrazić, ale za każdym razem jej myśli wracały do wcześniej wspomnianej przez niego myślodsiewni i obraz „telewizji” zupełnie znikał jej z głowy. Mimo tego, że jego słowa wydawały się nieco zagmatwane to wzbudził w niej jakąś nieodpartą ciekawość jak dokładnie działa ta telewizja.
              -Nigdy nie uważałam, aby ten przedmiot mógł mi się do czegokolwiek przydać. Zresztą ostatnim razem jak byłam na zajęciach u profesor Lecter to o mało co nie zasnęłam – rzuciła przypominając sobie jej drugi rok nauki w Hogwarcie i nauczycielkę opowiadającą o użyteczności pralki. Czy jak to tam się nazywało. Nie rozumiała wtedy po co ma się uczyć o takich pierdołach skoro jednym zaklęciem mogła pozbyć się brudu z ubrań.
               Następnie jej uwaga przeniosła się na rozłożoną grę oraz na Stevena, który z wielkim entuzjazmem zaczął o niej opowiadać. Naprawdę widać było, że się takimi rzeczami fascynował co przekładało się również na to w jaki sposób wytłumaczył jej zasady gry. W jej mniemaniu nie wydawała się ona zbyt skomplikowana. Nawet można by rzec, że dziecinnie prosta. Wystarczyło po prostu stawiać nogę bądź dłoń na odpowiednim kolorze i trochę się powyginać, aby wygrać. Lubiła rywalizację. A oprócz tego uwielbiała wygrywać.
             -To co gramy? – zapytała i zerknęła na chłopaków oraz Lucy. Pottera oraz Lysandra gdzieś wywiało, więc w pokoju została tylko ich czwórka z czego Steven oraz Elijah nie mieli zbyt zachęcających min.
             -No chodź, Elijah. To tylko gra, przecież cię nie zje – rzuciła rozbawiona, chwyciła krukona za rękę i pociągnęła w kierunku rozłożonej maty.
               -Chyba nie boisz się, że ze mną przegrasz, co? – nie mogła jakoś powstrzymać się od tej małej uszczypliwości. A może tymi słowami chciała go trochę zachęcić do rywalizacji i nieco ukłuć jego męską dumę?
             -Steven – zwróciła się do Weasleya ze swoim nietypowym przyjaznym uśmiechem   -Zakręcisz tym czymś ze wskazówką? Później możemy się zamienić.
            Te uprzejmości dość dziwnie brzmiały w jej ustach, ale z drugiej stronny nie miała powodu, aby mu w dogryzać. Nie wyprosił jej z przyjęcia, nawet nie dał po sobie poznać, że jej obecność w jakiś sposób mu przeszkadzała. Nawet zaryzykowałaby stwierdzenie, że całkiem serdecznie się do niej zwracał. Dlatego też ona starała się odwzajemniać ten ton prowadzonej przez nich rozmowy.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {02/03/24, 09:26 am}

Elijah Nott



Nie spodziewał się, że James, tak szybko weźmie sprawy w swoje ręce. Każdy krukon wiedział, że legendarny już baniak z bimbrem, który Prince miał w zwyczaju przygotowywać na imprezy najczęściej był zmniejszony i łatwy do przenoszenia nawet w kieszeni. Jedno zaklęcie i tyle, nie potrzebna była do tego dwójka osób. Elijah zapatrzył się w drzwi za którymi znikneli Gryfoni, a rozmowy prowadzone w przez pozostały docierały do niego jak przez szklana scianę, przez głowę przebiegła mu myśl czy wrócą obaj, czy może tylko jeden z nich.

Dotarły do niego pytania Lucy i Florence. Spojrzał zamyślony to na jedną, to na drugą, a później na rozłożoną na podłodzę matę do Twistera i zdjęte buty Lucy. Najwidoczniej, gdy jego myśli uciekły poza Pokój Życzeń padł wybór odnośnie gry, a bardziej nieme porozumienie pomiędzy dziewczynami. Chłopcy nie wyrażali takiego entuzjazmu. Elijah nie potrafił  wyobrazić siebie na tej macie wyginającego w każdą stronę, a tym bardziej Stevena. Spojrzał na Weasleya szukając jakiegoś wsparcia, ale w tym samym momencie poczuł jak Florence ciągnie go w kierunku gry. Wzrok Elijah padł na chwilę na czekającą Lucy. Decyzja była już przesądzona.

一 Przegram? Ja nawet nie zakładam, że mógłbym w czymś wygrać z Malfoyem. Co by powiedział Lucius, jakby się o tym usłyszał? 一 Odgryzł się Florence. 一 No dobra, niech będzie. 一 Westchnął ściągając buty. 一 Jedna runda i zamieniamy się miejscami Steven. Zaczynajmy, panie przodem.

Na początku gra wydawała się nudna i banalna. Lucy musiała położyć lewą nogę na pole koloru zielonego. Florence prawą rękę na zielony. Elijah lewą stopę na czerwony. I kolejna tura, i kolejna. Prawa ręka na żółty prawa ręka na czerwony, lewa ręka na żółty. Lewa noga na czerwony, prawa ręka na niebieski, prawa noga na czerwony.  I tak w kółko, aż cała trójka była nienaturalnie opleciona wokół siebie. Czuł jak Florence zmieniając pozycję oparła część ciężaru na jego nodze, stał jej na drodze do pola na którym miała położyć lewą rękę. Sam miał głowę tak blisko Lucy, że wystarczyłoby delikatnie odchylić szyję, aby oprzeć się o jej ramię.

一 Nie za wygodnie ci Malfoy? 一 Zażartował. Miał tak dziwnie wygięte do tylu ręce, że powoli zaczynały go boleć łopatki. Z ulgą przyjął kolejną zmianę, chociaż z trudem przeniósł prawą dłoń na pole o kolorze zielonym. Wykorzystał okazję, aby obrócił się ku podłodze. Jego ciała ciało czas stykało się z ciałem Florence, a twarz była tuż przy twarzy Lucy. 一 Steven, jak teraz przyklęknę to przegram? 一 Spodziewał się twierdzącej odpowiedzi. 一 Chce ci tylko przypomnieć, że ciebie też to czeka. 一 Jego głos brzmiał prawie jakby groził Stevenowi, ale na jego ustach pojawił się cień bladego uśmiechu.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {02/03/24, 07:52 pm}

S t e v e n        W e a s l e y & J a m e s        P o t t e r


             
             James przez całą drogę do tajemnej kryjówki Prince’a zachowywał się, jakby poważnie chodziło tylko o pomoc w taszczeniu bimbru produkcji Krukona. Swoją drogą, to ciekawe, że do tej pory nikt go nie złapał, patrząc na to, jak legendarne opowieści krążyły po szkole na temat zdolności chłopaka. Dosłownie, mówiło się, że za odpowiednią opłatą, Damien Prince zaopatrzy twoją imprezę w swoje wyroby. James nigdy nie miał okazji przekonać się, ile było w tym prawdy, a ile fałszu. I już pewnie się nie dowie.
             Zastukał różdżką w odpowiednią cegłę w ścianie, nucąc na zwolnioną melodię Somebody put something in my drink zespołu Ramones (dosłownie takie instrukcje dostał. Wcale nie musiał prosić psor od mugoloznawstwa o pomoc w odsłuchaniu tej piosenki). Coś zgrzytnęło, coś huknęło i otworzyła się szczelina, przez którą, jak poinformował go Prince, musieli się przecisnąć, żeby dostać się do tajnej kryjówki.
             James spojrzał szczerze zdumiony na swoje dzieło.
             – Byłem pewien, że robi mnie w chuja. – rzekł do Skamandera i pochylił się, żeby zmieścić się w przejściu. Dobrze, że nie ma klaustrofobii. I ciekawe, kurna, skąd Prince wytrzasnął tą kryjówkę. James niby miał okazję zerknąć na mapę Huncwotów, ale nigdy nie skupiał się na lochach poza kwestią “czy ten dziad od tego i tamtego siedzi dalej w piwnicy?”, a poza tym, podejrzewał, że dziadek i jego kumple mogli nie znać każdego sekretu zamku, toteż mogli nie nanieść tej czy tamtej sekretnej komnaty.
             Sama kryjówka Prince’a była niewielkich rozmiarów i właściwie nie było tam już nic, poza samotną bańką bimbru i drewnianą skrzynią bez wieka. Cokolwiek się tu wcześniej znajdowało, Damien musiał to już zabrać.
             – No to w drog… – urwał, marszcząc brwi. Zauważył, że w drewnianej skrzyni coś leży. Podszedł bliżej i zajrzał do środka. Na dnie leżał mały pakunek, zapakowany eleganckim czarnym papierem i przewiązany purpurową wstążką. Potter kucnął, żeby odczytać imię na tagu prezentowym zapisane koślawym charakterem pisma – Tyy… jak zaleciało powagą… “Steven J. Weasley”. – chwycił paczkę, uznając, że to prezent dla jego kuzyna, którego Prince nie zdążył mu dać. Pociągnął nosem, prostując się – Dobra, bierzmy to cholerstwo i wracajm— – ledwo tknął uchwyt butli, a ta zmniejszyła się do kieszonkowych rozmiarów – JEBANA INSTRUKCJA WEJŚCIA TU, ALE NIE MÓGŁ POWIEDZIEĆ, ŻE TO SIĘ SAMO ZMNIEJSZA???!!!!
             Parsknął z irytacją i wcisnął baniak do kieszeni bluzy, marudząc coś pod nosem o jebanych krukonach i ich zjebanych gierkach. James ze złości niemal zapomniał czemu wziął ze sobą Skamandera, toteż dopiero kiedy szli pustym korytarzem, poruszył temat, który obiecał Nottowi, że ogarnie.
             – Skamander, nie będę owijał w bawełnę, git? – zwrócił się do Gryfona, szperając w kieszeni jeansów w poszukiwaniu fajek – Sam święty nie jestem, chciałem się wycofać, ale Nott powiedział głośno coś, co i tak siedziało mi w głowie. – spojrzał na niego, wsuwając papierosa między wargi – Trochę nam śmierdzi to, że nagle próbujesz się zakumplować ze Stevenem. Steven jest mądry… w stevenowy sposób, ale głupi w każdy inny sposób. – odpalił różdżką końcówkę papierosa i zrobił przerwę na to, żeby się zaciągnąć – Mógłbym ci zagrozić, że jeśli okaże się, że próbujesz zrobić mu krzywdę, to ci wpierdolę. Ale nie zrobię tego. – spojrzał na niego, szczerząc się szeroko – Poznałeś Molly, nie? To z nią będziesz miał do czynienia, jeśli okaże się, że próbujesz wyciąć jakiś durny numer. A wtedy nawet Wieeeeelki Cap, Seth Wood nas nie uchroni przed wściekłością mojej kuzyneczki.

             Nawet nie dziwiło go to, że to jego posadzili z planszą, żeby wykręcał im gdzie i co mają postawić. No bo, kto by się spodziewał, że połamany, niedoszły samobójca, mógłby przyjąć inną rolę w trakcie gry w twistera, niż kręcenie wskazówką. Nie bawił się jednak wcale najgorzej, patrząc jak tamta trójka się wygina i walczy o zachowanie równowagi.
             – Obawiam się, że tak. – zaśmiał się  w odpowiedzi na pytanie przyjaciela – Pewnie, ale może poczekajmy na tamtych dwóch? Żeby było sprawiedliwie, żeby każdy zaznał trochę upokorzenia… – z drugiej strony, czy w obliczu tego, że wszyscy znają jako taki powód jego próby samobójczej, czy to na pewno dobry pomysł, żeby grał w to z chłopakami? W sensie, James to jego kuzyn, a poza tym, nikt nie ma przeciwwskazań, że Eli gra z dziewczynami, a to w sumie podobny problem…
             – … Elijah, jak się poddasz, to cię zastąpię. – zaproponował.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {02/03/24, 09:09 pm}

LUCY SKAMANDER


LYSANDER SKAMANDER

             Nie miał pojęcia czego mógł się spodziewać po tej wycieczce. Tak naprawdę Potter mógł po prostu wybrać Notta do tego zadania. Bo przecież oprócz tego, że pochodzili z jednego domu to Lysander nie miał z James’em nic wspólnego. Kiedyś jeszcze pamiętał jak Harry Potter odwiedzał jego matkę ze swoją rodziną, ale było to wieki temu, a ani Lys ani Lucy nie złapali z Potterami szczególnego kontaktu. Zresztą po tym jak przywalił mu w twarz na jego własnych urodzinach, domyślał się, że nie chodziło jedynie o przyniesienie alkoholu. Nic jednak nie mówił i posłusznie podążał na Gryfonem z rękoma wciśniętymi w kieszeniach.
             Z niekrytym zaciekawieniem wszedł w szczelinę i musiał przyznać, że Prince miał naprawdę dobrą kryjówkę. Nic więc dziwnego, że jeszcze nikt niepożądany (to znaczy głównie jakiś nauczyciel bądź Hayes) jej nie wyczaił.
             Przystanął obok baniaka czekając, aż James skitra jakiś pakunek zaadresowany dla Stevena i już miał go podnieść z jednej strony, ale po chwili po prostu się zmniejszył. Uniósł brew i nie mógł powstrzymać śmiechu, który wyrwał się z jego ust. To wydawało mu się całkiem zabawne i mówiąc szczerze właśnie to pasowało mu do Damiena Prince’a. Koniec końców nie był Potterowi do niczego potrzebny. Opuścili więc kryjówkę i zaraz po ich wyjściu szczelina jak gdyby nigdy nic się zasklepiła nie zostawiając po sobie śladu.
             Ruszyli korytarzem kierując się z powrotem na siódme piętro. Kącik jego ust delikatnie drgnął słysząc o czym chce rozmawiać James. Tak jak podejrzewał… Nie wyciągnął go jedynie do przenoszenia baniaka. Wiedział, że nie podobała im się jego obecność na przyjęciu. Wiedział, że mu nie ufali. I mówiąc szczerze doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tak właśnie będzie. Sam miał spore problemy z zaufaniem. Nie ufał Florence Malfoy. No i tak naprawdę miał wątpliwości co do Notta. Pamiętał jak się zdenerwował widząc go w towarzystwie Lucy podczas nauki latania na miotle. Nadal uważał, że mógł być niebezpieczny, choć na razie jego zachowanie na to nie wskazywało. Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze zastanawiając się nad tym co powiedzieć.
                -Rozumiem – zaczął spokojnie. Nie zamierzał się w żaden sposób przed nim tłumaczyć ani się wybielać. Delikatnie się uśmiechnął, kiedy usłyszał o siostrze Stevena i dobrze wiedział, że z tą kobietą nie było żartów. Zaraz jednak spoważniał nie chcąc, aby Potter pomyślał o tym, że to wszystko traktuje jako zwykły żart.
                 -Słuchaj… Nie mam zamiaru teraz nie wiadomo jak cię przekonywać o tym, że mój stosunek co do Stevena się zmienił. Tak jest i już. Po moich urodzinach chwilę porozmawialiśmy. Przyjął moje przeprosiny. Nie mam pojęcia czy Steven jest zainteresowany znajomością ze mną czy nie, bo od tamtego czasu nie udało nam się w spokoju porozmawiać. Dlatego jeśli powie, że to dla niego za dużo i że to co zrobiłem, to co mówiłem jest powodem dla którego nie chce mieć ze mną nic wspólnego to uszanuję jego decyzję. Ale pozwólcie, żeby to była jego decyzja. Nie Elijah. Nie twoja. Jego – dodał spokojnym tonem.

            Lucy ucieszyła się, że Elijah się zgodził i zaraz potem cała trójka była gotowa do gry. Z uwagą przysłuchiwała się poleceniom wydawanym przez Stevena. Początek był całkiem prosty, ponieważ cały czas dostawała jedynie lewą bądź prawą stopę podczas kiedy Elijah i Florence już byli nieco poplątani. W końcu gra zaczęła robić się coraz trudniejsza. „Lewa ręka na żółte” – usłyszała, więc wychyliła się nieco i położyła swoją dłoń na żółtym kole czekając na kolejne wytyczne. Nie minęło może kilka minut, kiedy już cała trójka była w naprawdę niewygodnych pozycjach. W końcu doszło do takiego momentu, gdy Lucy musiała postawić prawą stopę na kolor niebieski. Problem polegał na tym, że wszystkie niebieskie koła w jej zasięgu były już pozajmowane przez Florence oraz Elijah’ę. Próbowała ją wyciągnąć na tyle, aby dosięgnąć pola, ale jej ręka nie wytrzymała i po prostu opadła ciałem na matę.
                -No nie jestem zbyt rozciągnięta. Kto by się spodziewał – zażartowała i usiadła obok Stevena obserwując pozostałych graczy.
              -Dawaj Flo! Dasz radę! – może i nie znały się dobrze, ale okazuje się, że obecność innej dziewczyny w gronie tylu chłopaków dodawała jej pewności siebie. Dlatego właśnie to jej tym razem postanowiła kibicować. Może skoro Elijah ją lubił to im też udałoby się jakoś dogadać.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {03/03/24, 10:43 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

           Zaśmiała się pod nosem na wspomnienie o jej dziadku. No podejrzewała, że nie byłby zbytnio zadowolony, gdyby Florence przegrała w jakiejkolwiek grze. Nie było nawet takiej opcji. Zawsze powtarzał, że powinna być najlepsza i te słowa weszły w jej krew tak bardzo, że za każdym razem dawała z siebie dwieście procent. Nawet w takich mugolskich grach.
           Tak jak wcześniej myślała - mugolski twister był na początku dziecinnie prosty. Nie wymagało to od niej zbytniego wysiłku do czasu, aż ich ciała były poplątane między sobą. Trudno było znaleźć jakieś wolne pole w pobliżu. Rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu czerwonej kropki. Jedyna najbliższa znajdowała się za Elijah.. Nie miała zamiaru przegrać, więc wyciągnęła się opierając delikatnie swoje udo na jego nodze i dotknęła dłonią odpowiedniego koloru. Czuła jak jej mięśnie powoli dają o sobie znać.
            -Bardzo wygodnie. Wygodniej się nie dało – rzuciła rozbawiona i położyła tym razem prawą dłoń na polu żółtym zaraz pod jego brzuchem.
            Kiedy nadeszła kolej Lucy tylko kątem oka wychwyciła moment jej upadku. Wyglądało na to, że tylko ona i Elijah zostali na placu boju. Starała się nie skupiać na drętwieniu jednej z rąk tylko wsłuchiwać się w kolejne polecenia Stevena. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem słysząc doping dochodzący z ust Lucy Skamander, którego za nic w świecie się nie spodziewała. Było to więc dla niej naprawdę miłe zaskoczenie.
              -To co? Może jednak sobie przyklękniesz? – zażartowała przekładając swoją rękę nad jego ciałem tak, że teraz jej brzuch stykał się z jego plecami. Miała lekką przewagę, bo jej ciało w małym stopniu podpierało się o jego plecy. Wystarczył dosłownie jeden ruch, aby mata nieco się przesunęła po podłodze. Przez to Florence straciła nieco równowagę. Nie wiedziała czy udałoby jej się ją utrzymać, ale poczuła jak czyjaś ręka oplata ją w pasie i już w tamtym momencie zupełnie poleciała prosto na Notta sprawiając, że obydwoje leżeli już na podłodze. Delikatnie się odchyliła patrząc prosto na jego twarz. Znów poczuła to dziwne napięcie pomiędzy nimi. Jej serce niespodziewanie przyśpieszyło, a przez jej ciało przeszła fala gorąca.
            -Nic ci nie jest? – zapytała cicho, po czym podniosła się przypominając sobie, że przecież nie są sami i wyciągnęła do niego dłoń, aby pomóc mu wstać. Nie wiedziała dlaczego Krukon wywoływał u niej takie uczucia, ale w głębi siebie miała poczucie, że to co się między nimi działo było nieznane i poniekąd dla niej straszne.
               -Może… Wlejecie nam coś do picia, a ja porwę Stevena na krótką chwilkę? – zwróciła się do Notta i Lucy. Już kompletnie zapomniała o tym kto wygrał, a kto zajął drugie miejsce. Musiała zająć swoje myśli czymś zupełnie innym. Chciała wykorzystać to, że w pokoju było mniej ludzi niż wcześniej, dlatego też chciała z nim porozmawiać. Zgarnęła jeszcze woreczek z fiolką wypełnioną eliksirem szczęścia i odeszli z Weasleyem kawałek dalej.
              -Chyba się mnie nie boisz, co? – rzuciła półżartem chcąc jakoś rozluźnić atmosferę miedzy nimi i zerknęła kątem oka na pozostałą dwójkę Krukonów kręcącą się przy stole z przekąskami i napojami.
               -Mam nadzieję, że nie czujesz się jakoś mega niezręcznie przez moją obecność. Elijah mnie zaprosił, a ja… tak naprawdę sama do końca nie wiem czemu zgodziłam się przyjść – taka była prawda. Nie przyszła tu dla Stevena, w końcu praktycznie go nie znała. Może po prostu chciała się dowiedzieć jak to wygląda od środka. Jak wyglądają ich relacje.
               -Prawdę mówiąc… Chyba trochę mu zazdroszczę. Tego, że ma takich przyjaciół. Że ma ciebie. To ważne, że jest w dobrych rękach – uśmiechnęła się słabo po czym podała mu prezent.
          -Musiałam wymyślić coś na szybko, bo nie chciałam przychodzić z pustymi rękami, dlatego jedyne co mi przyszło do głowy to Felix Felicis. Wszystkiego najlepszego.
          Wrócili z powrotem do Skamander i Notta. Blondynka wzięła od chłopaka kielich z jakimś napojem i upiła łyka opierając się o ścianę. Naprawdę wyglądało na to, że Elijah odnajdywał się pośród tego towarzystwa. I zastanawiała się czy wplątywanie go w kolejne intrygi rodów czystokrwistych było dobrym pomysłem.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {03/03/24, 12:51 pm}

Elijah Nott


Elijah był wysportowany, ale jego ciało było stworzone do gry w quidditcha, a nie do gimnastyki. Miał silne dłonie i uda od wielogodzinnych treningów latania na miotlę. Wyćwiczył w sobie zręczność tak potrzebną ścigającemu, ale nigdy nie przykładał szczególnej uwagi na jakiekolwiek ćwiczenia wymagające elastyczności ciała. Podczas gry w Twistera ta swoista sztywność dawałą o sobie znać. Wytrzymałościowo dałby radę utrzymywać swój ciężar jeszcze przez długi czas w tej niewygodnej pozycji, ale nieprzyzwyczajone do nadmiernego rozciągania mięśnie powoli zaczynały dawać o sobie znać.

Dzięki, ale raczej nie damy rady się zamienić nie strącając przynajmniej jedną z dziewczyn. 一 Elijah odnosił wrażenie, że to on był najbardziej wykręcony i splątany z resztą graczy. Może było to tylko subiektywne uczucie potęgowane przez fakt, że znajdował się pomiędzy dziewczynami i niemal przy każdej zmianie pola najbliższe było już zajęte przez Florence albo Lucy. Cieszył się, że jest w tym gronie w jakim jest i że ta runda przypadła akurat w momencie, w którym Potter i Skamander wyszli porozmawiać.一 Ale twoja kolej jeszcze nadejdzie.

Widział upadek Lucy. Obserwował całą jej próbę sięgnięcia do niebieskiego pola i głuche plaśnięcie na matę. Jakby nie był świadomy tego, że dziewczyna upadnie, pewnie sam straciłby równowagę przez gwałtowny ruch tak blisko niego.

Gra toczyła się już tylko pomiędzy nim, a Florence, która była dopingowana przez Lucy. Najwidoczniej zabrakło solidarności z członkiem tego samego domu. Elijah mógł zagrać nieczysto, mógł gwałtownie się obrócić podczas zmieniania pola, co mogłoby wybić znajdującą się przy nim dziewczynę z równowagi. Mógłby się też odłożyć podłożyć i zakończyć rundę.

Tak po prostu się podłożyć? A gdzie duma z wygranej?

Z każdym kolejnym ruchem byli coraz bliżej siebie i coraz bardziej ze sobą splątani. Noga na nodze, ciepło jej ciałą na jego plecach, gorący oddech na szyi. Elijah dopiero teraz dostrzegł pewne niebezpieczeństwo płynące z tej gry. Wyczuł jak traci równowagę, jak zaraz ma spaść na matę. Jego ręką wystrzeliła odruchowo, aby ją przytrzymać. Nagły ruch i obrót sprawił, że oboje polecieli na ziemię. Może to on pierwszy spadł ciągnąc ją za sobą albo to ona, mimo próby pomocy ze strony Elijah, opadła na niego sprawiając, że również stracił równowagę. Nie potrafił tego stwierdzić. Uderzył plecami o ziemię, a jego ciało zamortyzowało upadek Florence. Jedna jego dłoń wciąż obejmowała ją w pasie. Chwila ciężkiej napiętej ciszy pomiędzy nimi podobnej do tej, która miała miejsce na schodach prowadzących do wieży astronomicznej.

Tak. 一 Odpowiedział równie cicho jak ona. Zabrał powoli rękę z jej biodra . Podnieśli się w ciszy z podłogi. Ta dziwna atmosfera pomiędzy nimi utrzymywałą sie miedzy nimi, pomimo tego, że ich ciała już się ze sobą nie stykały.

Florence i Steven odeszli na chwilę na bok. Elijah został z sam z Lucy przy stole z przekąskami rozlewając po kielichach najbliższy napój.

Dobrze wybrałaś gracza, kibicowałaś zwycięzcy… 一 Zwrócił się do dziewczyny. To fakt, że oboje z Florence upadli niemal równocześnie, ale to Elijah pierwszy zabrał dłoń z odpowiedniego pola, złamał zasady, więc zwycięstwo należało się. Spojrzał ukradkiem na parkę rozmawiającą na osobności, widział jak Florence wręcza Stevenowi pakunek. Nigdy w życiu nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie świadkiem wręczania prezentów pomiędzy tą dwójką. 一 Mam nadzieję, że nie zepsułem ci przyjęcia przyprowadzając Flo. Wspomniałem Stevenowi, że ją zaprosiłem, ale chyba był zbyt zaaferowany tą imprezą, żeby o tym pamiętać. Ale spójrz… 一 Skinął lekko głową w kierunku Stevena i Florence. 一Na razie wydaje się być w porządku… Ale ja odpadam z kolejnej rundy Twistera, pokręce sobie strzałką.

Alkohol przyniesie dopiero Potter z Skamandrem. 一 Poinformował Florence podając jej kielich z napojem. Wymienił ze Stevenem porozumiewawcze spojrzenia. Chciał bez słów sprawdzić czy rozmowa między nim, a dziewczyną przebiegła chociaż poprawnie. Ta dwójka była tak różna, że Elijah nawet nie potrafił tego wyobrazić.

James i Lysander wrócili do Pokoju Życzeń. Wzrok Eliego przebiegł pobieżnie po ich twarzach, ale nie odezwał się do żadnego z nich. Nie był też nigdy fanem bimbru pędzonego przez Prince, może trochę przez to, że stykał się z nim na prawie każdej krukońskiej i nie tylko krukońskiej imprezie od lat, ale z tego co kojarzył nigdy specjalnie nie był do niego przekonany. Nie zwracał uwagi na scenę z wyciąganiem zminiaturyzowanego baniaka z kieszeni i powiększenie go stuknięciem różdżki, widział to przecież setki razy.

一 Mam nadzieję, że nie spodziewałaś się niczego innego. 一 Oparł się o ścianę obok Florence. 一 A to i tak jest najhuczniejsze urodziny Stevena w jakich brałem udział. W butelkę też raczej nie będziemy dzisiaj grać. 一 Rzucił półżartem nawiązując do urodzin bliźniaków. Spojrzał na nią. 一 Chcesz uciekać? Nie wiem co się stanie z twoją opinią jak wyjdzie, że brałaś udział w urodzinach Steve’a i jeszcze, że grałaś w mugolską grę. 一 Pokręcił głową i zacmokał udając zawiedzenie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 11 Empty Re: New Generation {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach