Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 09:54 pmSeisevan
Charm Nook Dzisiaj o 09:51 pmKass
A New Beginning Dzisiaj o 09:46 pmNoé
This is my revengeDzisiaj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveDzisiaj o 08:18 pmYoshina
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 15%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
2 Posty - 7%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 4%

Go down
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty I wanna sleep next to you {24/10/22, 12:31 am}

I wanna sleep next to you  Unknown



Człowiek - Troianx
Anioł stróż - Natas
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {24/10/22, 05:25 pm}

Remigiusz Szatan
I wanna sleep next to you  DQm5AnOV4AMUhfu

Wiek: 23 lata
Urodziny: 24.10
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Homoseksualny
Status cywilny: W związku
Status: Martwy
Rodzina:
- Matka & Ojciec - Inga 40 L.; Dariusz 40 L.

Wzrost: 180 cm
Kolor oczu: Naturalnie czarne, zafarbowane na szaro z licznymi pastelowymi pasemkami
Kolor włosów: Jasny błękit
Cera: Blada
Sylwetka: Przeciętna, szczupła
Tatuaże: Liczne drobne tatuaże:
?- na prawym uchu
∎ i I wanna sleep next to you  Sss - na lewym uchu
◐, ┑┖, - na palcach wystylizowane na pierścionki
I wanna sleep next to you  Sss - na podbrzuszu.
Znaki szczególne: Blizna przecinające jego wargi po lewej stronie

Ciekawostki:
- Zapalony miłośnik kotów, na które jest mocno uczulony. W ich pobliżu od razu zaczynają łzawić mu oczy i dostaje niepowstrzymanego ataku kichania. W przypadku dłuższego przebywania w otoczeniu uroczych kulek, pojawiają się gorsze objawy jak: katar, świszczący oddech, suchy kaszel, świąd.
- Posiadacz Kynofobii zrodzonej z nieprzyjemnego spotkania z psem wujka w wieku 7 lat, po którym została mu blizna na twarzy.
- Ma wiecznie lodowate dłonie, którymi lubi drażnić innych w chłodniejsze dni.
- Studiował na kierunku lekarsko-dentystycznym, który ukończyłby za rok. W między czasie pracował jako asystent stomatologiczny. Zawód ten wybrał głównie z lenistwa, gdyż od małego obserwował rodziców właśnie w tym fachu i doskonale wie na czym polega. Dzięki temu nie ma najmniejszego problemu z nauką, a jego wyniki są jednymi z najlepszych.
- Miał nawyk kolekcjonowania nietypowych zębów, jakie zostały usunięte pacjentom. Musiał jednak starannie ukrywać zbiory przed swoim chłopakiem.
- Znany ze swojego ogromnego lenistwa, przez które najchętniej spędziłby całe tygodnie w sowim łóżku grając w gry na ukochanej konsoli.
- Nie znosi alkoholu, a zwłaszcza jego zapachu, który nawet może wywołać u niego wymioty.
- Bywa uparty jak osioł
-
-
-
-
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {24/10/22, 07:46 pm}



Ostatnio zmieniony przez Troianx dnia 27/10/22, 06:18 pm, w całości zmieniany 4 razy
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {25/10/22, 05:00 pm}

Remigiusz Szatan

  Powiadają, że przed śmiercią całe twoje życie przelatuje przed twoimi oczami. Wszystkie dobre, jak i złe chwile. Zupełnie jakbyś oglądał film i przypadkiem wcisnął maksymalne przyśpieszenie. Remigiusz nigdy w to nie wierzył, a jednak teraz właśnie oglądał wszystkie swoje wspomnienia ze znacznej odległości. Wciąż czuł zapach spalenizny, benzyny zmieszanej z błotem i krwi. Nawet dochodziły do niego dźwięki radia, które wygrywały jedną z jego ulubionych piosenek. W końcu i wspomnienia zatrzymały się na rozbitej szybie samochodowej, za której mógł dojrzeć zmasakrowany prawy bok maski. I tyle. Wizja nagle zaczęła zalewać się czarnymi plamami, na ekran wdarł się szum i seans zaczął się od początku.
  Nie miał pojęcia ile czasu minęło. Był zamknięty w ciemnej przestrzeni, niezdolny do poruszania choćby palcem... Nie, nawet nie miał palców, którymi mógłby ruszyć. Właściwie to nie miał żadnej kończyny. Powiek i oczu również, a mimo to wciąż utrzymywała się jego świadomość. Czy tak właśnie wyglądało piekło? W takim wypadku zdecydowanie wolał opcję ze smażeniem się po kotłach i byciem torturowanym przez demony. Przynajmniej byłby w stanie cokolwiek poczuć, nawet jeśli byłoby to cierpienie i ból. A tak był skazany na łaskę nieznanego losu i mógł jedynie odtwarzać bez końca swoje życiowe błędy. Najgorszym oczywiście była ostatnia kłótnia z jego ukochanym. Wciąż nie rozumiał o co im poszło. Zawsze były to głupoty, które Staszek szybko mu wybaczał. Niestety tym razem rozpraszanie jego uwagi nie było najlepszym pomysłem. Sam też z opóźnieniem zauważył auto jadące prosto na nich i w ostatniej chwili złapał za kierownicę, skręcając ostro w lewo, po czym zasłonił swojego ukochanego własnym ciałem. Mógł już tu tkwić do końca wszechświata, ale błagał jedynie aby szatyn nie podzielił jego losu.
  Nawet nie pozwolono mu płakać. Mentalnie uśmiechnął się gorzko.

...

  Czasami jego świadomość odpływała na dłuższą chwilę, tylko po to aby po paru sekundach została wybudzona brutalnym fragmentem wspomnień. Nie należały one do niego. Wycie karetki, piski aparatury medycznej, potem już było tylko gorzej. Dół grobu, płacz, który cudem rozpoznał, rozcinana blada skóra. Dopiero, kiedy zrozumiał do kogo należały, rozpoczęło się jego piekło.

...

  Bezsilność była najgorszą możliwą z tortur. Mimo że kurczowo trzymał się życia, nie był pewien ile jeszcze zdoła wytrzymać. Świadomość cierpienia przez jakie przechodziła osoba najbliższa jego sercu, była nie do zniesienia. Wręcz błagał, żeby o nim zapomniał bo z tym byłby w stanie się pogodzić i odejść. Niestety rzeczywistość z dnia była coraz gorsza. Tym razem stanął przed nim obraz starannie zawiązanej pętli, jaka zawisła na poręczy antresoli, na której znajdowało się ich łóżko.
- Błagam... nie... - Wyszeptał. Nie miał już na to siły. Ktoś musiał mieć niezły ubaw z jego cierpienia. W przeciwnym razie, dlaczego wciąż pozwalał mu na oglądanie najgorszych momentów z życia Staszka po jego śmierci? To była chora gra, aby tylko złamać go jeszcze bardziej i rozerwać na strzępy jego biedne serce.
  Znów nie był w stanie nic zrobić. Jedynie obserwował, jak pod pętle zostaje przesunięte krzesło skradzione z jadalni, a następnie na miękkim obiciu staje drobna bosa stopa. Po chwili dołączyła do niej druga, podkurczając palce do tego stopnia, że te aż zbielały. Bał się. Czuł to. Ale może nie było to takie złe rozwiązanie? Zakończy się jego cierpienie i w końcu będzie mógł odpocząć. Zasnął by na wieki. Należało mu się...
  Huk krzesła uderzającego o panele od razu wyrwał go z otaczającej go szarawej mgły. Nie. Od razu poczuł przeszywający ból w miejscu w którym powinny znajdować się jego płuca i szyja.
- Nie!! - Krzyknął zrozpaczony sięgając ku linie zaciskającej się na szyi szatyna. Dzięki panicznej walki jego ciała o oddech, były przerażające. Jego piękne zmęczone oczy, przepełnione strachem rozglądały się dookoła. Chciał pozwolić mu zakończyć cierpienie, ale co jeśli trafi do tego samego miejsca co on? Nie mógł na to pozwolić. Chciał, żeby wciąż żył i był szczęśliwy. Ne zasługiwał na to. Żaden z nich na to nie zasługiwał.
  Mimo że nie miał rąk, panicznie próbował łapać za sznur w celu poluzowania go. Złapać chłopaka również nie mógł. Niemal widział jak życie ucieka z jego kolorowych oczu. Nic nie mógł zrobić. Zrozpaczony mógł jedynie krzyczeć w swojej głowie. Nie... nie nie nienienienie-NIE!!!
- NIE!!
  Nagły blask oślepił go boleśnie. Odruchowo zasłonił nieistniejące powieki, próbując uciec przed nagłą jasnością, ale nie pozwolił, aby to odciągnęło jego uwagę od szatyna. Nie wiedział czemu, ale udało mu się chwycić za odcinek sznura znajdujący się tuż nad pętlą. Wystarczyło jedno porządne szarpnięcie, a delikatna poręcz antresoli poddała się. Ciało szatyna spadło na podłogę wraz z metalowym prętem, a Remek od razu do niego doskoczył.
- Staś!? Staszek!? Słyszysz mnie? No dalej otwórz oczy! Proszę cię kochanie, otwórz oczy! - Zapłakał panicznie, poluzowując pętle na jego szyi. Nie otrzymał żadnej reakcji. - Stasiu... - Ze strachem nachylił się nad jego ciałem. Był pewien, że się spóźnił, jednak słaby świst wydobywający się z jego rozchylonych warg sprawił, że z jego ramion spadł ogromny ciężar. Jego klatka piersiowa się unosiła. Oddychał. Żył!
  Nie mogąc się powstrzymać objął go w swoje ramiona. A raczej zamierzał, bo jego ręce przeszły przez ciało młodszego chłopaka. Jego piekło jeszcze się nie skończyło. Po prostu spadł na jego niższy poziom.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {28/10/22, 03:21 pm}

I wanna sleep next to you  Bcc424baab13dec3a223dc6fc6f3ef4f
 
   Cały świat dla szatyna skończył się zaledwie w kilka minut, to był też moment, kiedy jego serce pękło na milion kawałeczków, niczym tłukące się lustro. Te kilka minut okazało się być dla niego najważniejszymi w życiu, czymś, co miał zapamiętać do końca życia. I mimo że wspomnienie śmierci swojego ukochanego było mgliste i niewyraźne, to często do niego wracał, rozkładając je na części pierwsze. Czy wtedy mógł zrobić coś inaczej?  
  Do tej pory nie mógł pogodzić się z myślą, że nie było u jego boku farbowanego chłopaka. A w ich wspólne mieszkanie ciągle przypominało mu o nim, ale to akurat było jego winą. Nie słuchał się słów swoich przyjaciół i znajomych, którzy się o niego martwili, żeby zrobił porządek w domu i pochował wszystkie ich wspólne zdjęcia, jego buty i ubrania, które były ułożone w kostkę w szafie. Wiedział, że powinien je zwrócić do ich rodziców, mimo że ci absolutnie nie nalegali, by cokolwiek im zwracać. Ale tylko dzięki tym rzeczom czuł jakąkolwiek obecność swojego chłopca.  
  I jedyne, co zmienił, to tapetę na telefonie, na której już nie było uśmiechniętej dwójki, tworząc rękoma serduszka, a jakiś losowy krajobraz z iternetu.
  Pamiętał, jak kilka minut przed zdarzeniem kłócili się o jakąś pierdołę, to jak był wtedy na niego wściekły, że w ogóle poruszył ten temat. I najbardziej bolało go, że ostatnim, co od niego usłyszał był podniesiony głos, zamiast tego, jak bardzo go kochał. Tego nigdy sobie nie wybaczy.  
   Potem był pisk opon i huk, gdy drugi kierowca z impetem uderzył w ich auto od strony pasażera, a następnie jego wspomnienia się rozmazywały. Obudził się dopiero w szpitalu pierwsze, o co zapytał, to właśnie o samopoczucie Remigiusza, bo w to głównie niego uderzył samochód. Ale prawda przekazana przez rodziców okazała się być brutalna – na tyle, że szybko podano środek uspokajający Staszkowi.  
***
     Druga próba samobójcza nie przyszła mu tak łatwo jak ta pierwsza. Przed oczami ciągle miał zrozpaczony obraz swojego taty i jego trzęsące się dłonie, zaraz pokryte od krwi własnego syna. Wtedy po raz pierwszy widział, jak jego czekoladowe tęczówki zachodzą właśnie z jego powodu. Słyszał, jak mama wzywa na miejsce karetkę i wręcz błaga o pomoc. Dlatego to skutecznie trzymało Stasia od tej myśli, ale w końcu i ona zwyciężyła. Nie było ani jednego dnia, w którym nie myślałby o swoim chłopaku, a poczucie winy zjadało go od środka. Nie miał pojęcia, dlaczego akurat on musiał przeżyć ten wypadek, a nie odwrót lub dlaczego nie mogli odejść razem. Dlaczego to było takie niesprawiedliwe?
      Na drewnianym stole zostawił dwa listy pożegnalne. Jeden był zaadresowany do rodziców, zaś drugi do swojej siostry. Nie chciał zostawiać ich bez żadnego słowa, z poczuciem winy. Pragnął zapewnić ich, że to nie była ich wina, a jego. To on nie umiał poradzić sobie ze stratą, a jednocześnie nie chciał pomocy od psychologa.
      W krótkim czasie uporał się z zawiązaniem pętli na metalowej części antresoli, a następnie pofatygował się po krzesło, na którym zaraz postawił obie stopy. Dla niego już nie było odwrotu. W końcu każda próba samobójcza niosła za sobą niesamowicie dużo odwagi, aby wybrać sobie dzień i godzinę śmierci, co oczywiście dla Stasia wiązało się ze strachem. Mimo że w intrenecie szukał informacji na tę chwilę, to co jeśli jednak mu się nie uda, po raz kolejny? No i oczywiście z tyłu głowy miał los jego rodziny, jak odnajdą jego ciało. Wiedział, że niektórzy uznaliby to za samolubstwo, ale przynajmniej on nie będzie musiał już cierpieć.
***
      Obudził się, leżąc na drewnianej podłogi, nie do końca wiedząc, co się stało. Przed nim wirował biały sufit, gdy jego płuca rozpaczliwie walczyły o każdy oddech. Do tego bolała go szyja i tył głowy. Nie wiedział, czy upłynęły sekundy, minuty czy może godziny, jak tak leżał bezwładnie na podłodze, dochodząc do siebie. Tylko w jego uszach dobijał się dźwięk dzwonka telefonu, który nie przestawał się dobijać.
     “Nawet zabić się nie umiem” - pomyślał, kiedy wreszcie podniósł się ociężale z zimnej podłogi. Zrozumiał dopiero, co się stało, gdy rozejrzał się po mieszkaniu. Niedaleko niego widział wyrwaną część antresoli i linę. Co znowu poszło nie tak?
     - Spałem - odezwał się wreszcie, odbierając telefon, a w słuchawce od razu usłyszał westchnienie ulgi matki. Była ona widocznie wystraszona, że jej syn nie odbierał od niej telefonu, zważając na wszystkie minione wydarzenia. Może jej serce by ponownie pękło, jeśli by się dowiedziała, że znowu otarł się od śmierć. Tylko teraz przez przypadek losu.  
      O-oh. Dobrze, dobrze - powiedziała cicho. Od razu poczuł się winny jej samopoczucia. - Może przyjdziesz jutro do nas na obiad? Tata ugotuje twój ulubiony makaron.
      - To Staszek? No daj mi jego - odezwał się gdzieś w tle tata. - Stasiu? Kupiłem nawet mleko owsiane - pochwalił się, biorąc telefon do ręki.
    - A macie tę dobrą kawę?
    - Nooo. Jak nie jak tak!
    - To przyjdę. - Uśmiechnął się pod nosem.
    Po skończonej rozmowie, od razu skierował swoje kroki do łóżka. Tam nawet nie męcząc się przebieraniem w piżamę, ułożył się na swojej części łóżka, uprzednio połykając tabletki nasenne. Bez nich już nie był w stanie normalnie zasnąć, tak jak bez bluzy zmarłego chłopaka, w którą co noc chował nos, tuląc się w nią. Tylko tej nocy coś się w niej zmieniła. Już nie czuł w niej znajomego zapachu. Nie pachniała ona ani perfumami Remigiusza, ani po prostu nim. Zamiast tego miał wrażenie, że przesiąkła już jego zapachem. Tak właśnie powoli osuwał się z jego rąk.
    - Brakuje mi ciebie. Nawet tych lodowatych rąk - powiedział cicho, jeszcze mocniej przyciskając bluzę do swojego ciała. Wtedy też pozwolił swoim łzom płynąć po policzkach. A plany zabicia się odłożył przynajmniej do jutra.
***
     Po raz pierwszy od pewnego czasu czuł się szczęśliwy. Chociaż przez kilka godzin, siedząc w rodzinnym domu w otoczeniu kochających go ludzi. Tylko brakowało starszej siostry Staszka, która niestety miała dzisiaj na drugą zmianę do pracy.  
      Siedzieli przy jednym stole nad kubkiem parującej, aromatycznej kawy – no może oprócz jego mamy, co wolała popijać herbatę z cytryną. Po salonie co rusz roznosiły się śmiechy i krzyki euforii, gdy ktoś z tej trójki położył na środek stołu kartę plus cztery. Uno było od zawsze ich ulubioną, rodzinną grą, a zaraz po nich wspólne układanie puzzli i gry planszowe. Tak lubili spędzać wspólnie czas. I zanim się nie obejrzeli, za oknem zrobiło się ciemno i ich syn musiał już wracać do domu. Pożegnał się z nimi wymianą przytulasów, żałując, że nie mógł zostać na chwilę dłużej.  
    Minął pobliskie domki, kierując się na główną ulicę, aby złapać autobus na pobliskim przystanku autobusowym. Ale w połowie drogi jego uwaga została zwrócona przez czworonożnego towarzysza, który nie wiadomo kiedy przypałętał się do jego nogi, obwąchując ją dokoła.  
    - Uroczy jesteś - skomentował, delikatnie się uśmiechając, a następnie przykucnął przy psu, który oprócz bycia uroczym, był też niezwykle urokliwy. Jego białe ciało było pokryte drobnymi, czarnymi plamkami. Do tego miał czarne uszy i na prawym oku również była ciapka w tym samym kolorze, podkreślając mokry nos zwierzaka, który teraz trącił dłonie szatyna. - Sam tu jesteś? - zapytał, jakby licząc, że futrzak odpowie mu na pytanie, ale uwagę zwrócił na brak obroży na jego szyi czy szelek.  
     Sumienie oczywiście nie pozwalało mu na zostawienie nowego znajomego samego na pastwę losu, zwłaszcza, gdy za niedługo miała nastać noc, a one ostatnio bywały zimne. Dlatego w kilka sekund padła decyzja o wzięciu kudłacza do domu, chociaż na kilka dni, dopóki nikt po niego się nie zgłosi, ale najpierw musiał zabrać psa do weterynarza, żeby sprawdzić, czy miał chipa.
    W innym wypadku, gdyby Remi żył, najpewniej zadzwoniłby do swoich rodziców, prosząc ich, aby ci zabrali do siebie znajdę. Sam uwielbiał psy, ale wiedział, że jego chłopak się ich bał. Oczywiście rozumiał strach chłopaka przed nimi, dlatego nigdy nie nalegał na nowego członka ich “rodziny”. Ale teraz to wszystko było nieważne.
    Pies wydawał się być zadowolony ze spotkania ze Stanisławem, bo był wobec niego ufny, a nawet zamachał kilka razy ogienkiem, gdy ten głaskał go za uszkami.
    - Nazwę cię Ciapek, co ty na to? Chociaż na tę chwilę- Zaśmiał się, zdając sobie od razu, że nie był to jego z najgenialniejszych pomysłów. - Wiem, bardzo kreatywne.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {30/10/22, 01:04 am}

Remigiusz Szatan

  Krótko po uratowaniu szatyna stracił przytomność. Ponownie znalazł się w ciemnej przestrzeni, ale tym razem dźwięki które do niego dochodziły były znacznie przyjemniejsze od tych, do których przywykł. Ciepły śmiech... i to nie jeden. To pozwoliło mu w spokoju przymknąć powieki i odpłynąć.

...

  Na szczęście kolejne przebudzenie nie miało miejsca po miesiącu. W rzeczywistości minęło parę godzin o próby samobójczej Staszka, który zdawał się być w trakcie drogi powrotnej do ich domu. Wyglądał o wiele lepiej - stwierdził przyglądając mu się z boku, kiedy zrównał z nim krok. Remek dość łagodnie przyjął wiadomość o zostaniu duchem. Było to znacznie lepsze od tkwienia w pustce, będąc otoczonym przez odgłosy cierpienia ukochanego. Znaczne bardziej wolał tkwić przy jego boku. Nawet jeśli ten go nie widział, nie słyszał, ani nie czuł. Wielokrotnie próbował złapać go w swoje złaknione ciepła ramiona, ale jego kończyny zwyczajnie przelatywały przez drobne ciało. Ból jaki w tych momentach odczuwał, był nie do opisania. Ale przynajmniej mógł go obserwować i nad nim czuwać. Przygryzł mocno dolną wargę, palcem przejeżdżając po otarciu widniejącym na szyi szatyna. Nie mógł dopuścić, aby poprzednia noc się nie powtórzyła.  
  Choć nie miał ciała, był potwornie zmęczony. Nie miało to najmniejszego sensu, ale czy cokolwiek go miało, kiedy zostało się duchem? Nie miał sił się nad tym rozwodzić. Wyciągnął ramiona do góry z zamiarem przeciągnięcia się i porządnego ziewnięcia, na które mu się zbierało. Jednak zamarł w połowie z rozchyloną paszczą, widząc jak jego chłopak wpada na czworonoga. Odruchowo przeskoczył przez niego na drugą stronę, aby znaleźć się najdalej od merdającej ogonem bestii, za każdym razem jak ta okrążała jego nogi. Zupełnie jakby i jego wyczuwała. Skończyło się na tym, że jasnowłosy wylądował w powietrzu na wysokości pierwszego piętra. Trochę spanikował, próbując szukać ratunku w pobliskim słupie, ale przez niego też przeleciał. Chwilę jeszcze się kołował, z głową ku ziemi, ale wreszcie złapał równowagę. Odetchnął z ulgą, ale zaraz usłyszał jak jego ukochany nadaje imię czworonożnej bestyjce.
- No ty chyba nie zamierzasz mi tego do domu sprowadzić? Nie, nawet o tym nie myś-!! - Zaczął podlatując do szatyna, mimo to wciąż trzymając się w odległości od psa. Jednak jak mógł teraz tak myśleć o tym stworze, kiedy sama jego obecność wywoływała tak piękny uśmiech na jego ukochanej twarzy. I ten uroczy śmiech. Przełknął ciężko narastającą gulę w gardle.
  Nie było go już przy nim i doskonale widział wczorajszego wieczoru, jak działa na niego samotność. Choć bardzo nie przepadał za psami, tak z tego mogło być trochę pożytku.
- No dobra, możesz go wziąć... na parę dni. - Westchnął zaraz robiąc unik, kiedy czworonóg nagle skoczył w jego kierunku. Zaskoczony ponownie zawisł wyżej i zamrugał kilkakrotnie. Zdawało mu się, czy kudłacz zdawał sobie sprawę z jego obecności? Przymrużył powieki, obserwując jak zwierzak wraca do zabawy z szatynem, wesoło podskakując z zamiarem oblizania jego twarzy. Nie, musiało mu się wydawać. Słyszał podobne plotki o kotach, które uwielbiały się wpatrywać w randomowe punkty na sufitach, ale w przypadku psów nikt o tym nie wspominał.
  Nawet nie myślał o opuszczaniu Staszka. Śledził go weterynarza, który po oględzinach psiny, stwierdził, że jest zdrowa i dał jedynie coś na odrobaczanie. Potem były małe zakupy w zoologicznym, w końcu chłopak musiał czymś go karmić. Z zaciekawieniem przyglądał się gryzoniom z wystawy, rybkom i przedziwnym wymyślnym zabawkom. Widząc gryzak z piszczałką, wystylizowany na parę czerwonych ust z pełnym uśmiechem.
- Ej Staś, obczaj. - Wyciągnął rękę po usta i przyłożył je do swojej twarzy, nachylając się do szatyna. - Mi buziaka nie dasz? - Zaśmiał się, ale zaraz uświadomił sobie, że nic nie znajduje się w jego ręku. A cisza ze strony młodszego od razu ściągnęła go na ziemię. No tak, nie słyszał go, ani nie widział. Złapał się za pierś, w której poczuł nagły bolesny ucisk. Był dla niego powietrzem.
- Hah... przez chwilę zapomniałem, że nie żyję. - Skrzywił się gorzko.

...

  Powrót do domu obserwował już ciszy, pogrążony we własnych myślach. Był niczym balon z helem, który przyczepił się do szatyna. Ale musiał przyznać, że takie wiszenie w powietrzu było cholernie wygodne i odprężające. Teraz mógł przeanalizować dokładnie sytuację w jakiej się znalazł. Dobrze pamiętał swój koniec, ale gdyby zaczęła go zawodzić pamięć, to wystarczyło, żeby spojrzał na dziurę znajdująca się po środku jego brzucha. Nie dość, że został wtedy nieźle zgnieciony, to jeszcze coś musiało mu się wbić. Mógł dosłownie przełożyć przez siebie rękę na drugą stronę i nawet podrapać po dupie, jakby się postarał. Wzdrygnął się czując, przechodzące po jego ciele dreszcz na samą myśl o takim geście. Na szczęście w momencie swojej śmierci miał na sobie bluzę, która teraz również tkwiła na jego ramionach. Od razu złapał za suwak i zapiął go do połowy, zakrywając tym samym dziurę. Nie chciał o niej myśleć. Dlatego ponownie wrócił uwagą na swojego ukochanego który właśnie karmił przygarniętego psa. Chcąc, nie chcąc, musiał przyznać, że miał na niego dobry wpływ.
  W końcu nastała noc, a wraz z nią pora na sen, którego szatyn z pewnością potrzebował sporo do regeneracji sił. Kiedy ułożył się na materacu z czarną bluzą, jasnowłosy miał ochotę się rozpłakać. To była jego bluza. Jedna z wielu, które Staszek lubi podkradać, twierdząc, że mając na sobie zapach Remigiusza. Od razu położył się przy swoim ukochanym, próbując nie zatapiać w nim swoich ramion. Tak bardzo chciał poczuć ciepło jego ciała. Dotknąć jego delikatnej skóry, która została skażona na policzku podczas wypadku. Odruchowo przyłożył dłoń do rany i przesunął po niej kciukiem, jakby ten gest miał ją magicznie usunąć z twarzy Staszka.
- Wolałbym, żebyś mnie nie kopiował. - Uśmiechnął się słabo, pozwalając płynąć łzom.
  Ta spokojna chwila została przerwana przez czworonoga, który bez ostrzeżenia wgramolił się na łóżko i mimo, że druga strona materacu była praktycznie pusta, to musiał wepchnąć się na miejsce Remka. Jasnowłosy oczywiście w sekundę zanurkował w mebel i wyłonił się po drugiej stronie, za plecami chłopaka, mordując wzrokiem psa, który od razu pochłonął całą uwagę jego ukochanego. Nachalnie wpychał się w jego drobne ramiona. Przecież to miejsce było zarezerwowane tylko dla Remigiusza, a ten bezczelnie je kradł na jego oczach. Ale ponownie smutek zniknął z twarzy chłopaka, więc jak mógł mieć jakiekolwiek pretensje w ten sytuacji? Poddając się, położył się na wolnym miejscu, opierając głowę o plecy Staszka i przymknął powieki. Ile by nie dał, aby choćby zostać odrodzonym jako pies? Mógłby wtedy zamiast Ciapka, przytulać się do swojego ukochanego, wspierając go w trudnych chwilach.

...

  Znowu popłynął. Choć może mu się przysnęło? Ale czy duchy mogły spać? Uchylił senne powieki i uśmiechnął się na widok błogo śpiącego szatyna. Jego oczy były mocno podkrążone, pewnie znowu zarwał nockę na naukę. Ile razy by go nie zmuszał do spania, to ten potrafił nawet w środku nocy wstać i zrobić swoje, kiedy jasnowłosy spał jak zabity.
  Widząc się krzywi przez niesforny kosmyk włosów, który łaskotał jego mały nosek, wyciągnął rękę aby odgarnąć go delikatnie z jego twarzy. Tylko, że zamiast ludzkiej ręki na twarzy szatyna wylądowała psia łapa. Z krzykiem i wystraszonym szczeknięciem zerwał się z łóżka. Był pewny, że wyleci gładko w powietrze, jak najdalej od włochatej bestii, jednak zamiast tego wylądował twardo na podłodze, kiedy został nagle zmuszony do czworonożnej pozycji. Na szczęście impakt zetknięcia z podłogą sprawił, że zwyczajnie wyleciał z psiego ciała. Upadł na stół, zrzucając z niego grube podręczniki, które po upadku na ziemię, poroztwierały się na stronach z przeróżnymi narzędziami do wyrywania zębów, jak i ich wadami i innymi dentystycznymi tematami, które były wypełnione wystającymi znacznikami. No tak, ostatnio sam uczył się do ważnego testu. Pokręcił gwałtownie głową. Nie to teraz było ważne. Czy on właśnie znalazł się w ciele psa? Mało tego, to on zrobił ten bałagan?
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {30/11/22, 10:19 pm}

I wanna sleep next to you  Bcc424baab13dec3a223dc6fc6f3ef4f

    Tak jak przypuszczał brunet, nowy przyjaciel okazał się nie posiadać chipa, a także wesoły mężczyzna po pięćdziesiątce twierdził, że w ostatnim czasie nikt nie zgłaszał zaginięcia czworonoga w tej okolicy. Zaproponował jednak skontaktowanie się ze schroniskiem, gdy tylko to będzie rano otwarte i wstawienie ogłoszeń na lokalną grupę miasta. Dwudziestojednoletni chłopak oczywiście przystał na propozycję, chociaż w głębi serca miał nadzieję na zatrzymanie psiaka na dłużej. Znał go co prawda dopiero od niecałej godziny, ale już zdążył poruszyć jego serce w pozytywnym sensie, co nie zdarzało się od śmierci Remigiusza. I Ciapek mógł stanowić jedyny powód, dla którego chętniej będzie chciał wracać do domu, do tych czterech ścian, wypchanych wspomnieniami, które choć na kilka dni nie będą tak potwornie smutne i samotne.
     Na całe szczęście Ciapek zdawał się być zdrowy. Po uregulowaniu rachunku, kolejnym celem Stasia było udanie się do sklepu zoologicznego. Tam wybrał dla psiaka najlepszą karmę, jaką mógł tylko znaleźć na półkach, obiecując sobie w myślach, że w wolnej chwili poszuka w internecie jeszcze lepszej. Po karmie przyszła kolej na wybranie szelek w rozmiarach czworonoga. Wybór padł na klasyczne czarne i w tym samym kolorze smycz. Do koszyka włożył jeszcze paczkę przysmaków w kształcie kości, woreczki na odchody, szampon, dwie miski i na koniec przyszła czas na wybór pierwszych zabawek. W tym celu przykucnął po ciapatym kumplu, z uśmiechem przyglądając się, jak ten wesoło obwąchuje wszystkie dostępne opcje. Finalnie wybór padł na pluszową, pomarańczową dynię i szeleszczącą różowo-fioletową ośmiornicę, które sam grzecznie dostarczył do kasy, trzymając ją w pysku.
     Rachunek nabity na paragonie był nie należał do niskich, ale Staszek mógł pozwolić sobie na takie rzucanie kasą, zwłaszcza, gdy była ona wydawana na potencjalnego członka rodzina. Na koncie miał niemałe oszczędności, kiedy zrezygnował z miesięcznego karnetu na lodowisko, do tego dochodziła spora suma z ubezpieczenia za wypadek i za samochód, a w ostatnim czasie jedynie na co szły pieniądze, to na komunikację miejską na uczelnie i jakiekolwiek jedzenie, które mógł szybko przygotować i się nim nie otruć.
     Ciapek od razu po przekroczeniu progu mieszkania, zaczął obwąchiwać każdy zakamarek mieszkania, przy tym wesoło merdając ogonkiem na wszystkie strony. Staś uśmiechnął się mimowolnie, zauważając na obiciu brązowej kanapie pierwszą sierść czworonoga. Wtedy też dotarło do niego, że był to pierwszy dzień, w którym tak często się uśmiechał, nie kontrolując tego... I może był to pierwszy powód, by pozostać na tym świecie trochę dłużej.
    Do błyszczącej miski została nasypana odpowiednia ilość karmy, zaś do drugiej nalana chłodna woda. Sam chłopak szybko zrobił sobie kanapkę, aby zjeść dzisiaj chociaż drugi posiłek, choć często ostatnimi czasu przyłapywał się na tym, że nie odczuwał za bardzo głodu i bez problemu przychodziło mu pomijanie posiłków.
   - Najedz się – zagaił, siadając na zimnych kafelkach obok psiaka, samemu leniwie jedząc kromkę chleba. - Mam nadzieję, że ci smakuje – dodał, choć odpowiedź Ciapka była raczej oczywista, bo karma zniknęła w zawrotnym tempie, a woda została wypita łapczywie. Staś wolał sobie nie wyobrażać, ile przybłęda spędziła na chłodnym powietrzu, błąkając się po osiedlach i blokach, czekając na czyjąś pomóc.
    Po skończonej kolacji, skierował się do łazienki, słysząc, jak za nim podążają psie łapki, obijając pazurami o drewnianą podłogę. Nie miał nic oczywiście przeciwko oglądaniu siebie nago pod prysznicem, dopóki nie był to człowiek.
   W międzyczasie, podczas wycierania się ręcznikiem, jeszcze z ociekającymi kosmykami włosów, na ekranie smartphone'a pojawiła się wiadomość e-mail od prowadzającej z informacją, że udało mu się zaliczyć kolokwium z mikrobiologii – co prawdę na trzy i na poprawie, ale jednak.
   - Jezuu, całe szczęście. - Odetchnął z ulgą, czując nagły przypływ endorfin. Dzięki temu będzie mógł skupić się na kolejnych zaliczeniach. - Byłbyś ze mnie dumny, prawda? - zadał pytanie już do siebie, uśmiechając się już smutno. - I za to też – dodał, biorąc do rąk szczoteczkę soniczną. Do tej pory pamiętał, jak wywracał oczami na lewo i na prawo, nie mogąc już słuchać kolejnego wywodu z ust Remiego o regularnym myciu zębów właśnie szczoteczką soniczną, używaniu nici dentystycznej i płukaniu jamy ustnej, a kazania o myciu języka były jeszcze gorsze. A teraz oddałby wszystko, by móc znowu poczuć to rozdrażnienie i gadanie nad głową albo usłyszeć chociaż jedną pochwałę, kiedy pofatygował się do sklepu właśnie po szczoteczkę.
   Przejechał palcem wskazującym po drugim urządzeniu, licząc, że może jeszcze kiedykolwiek zostanie użyte.
   Tak, jak ostatnimi czasu, położył się na swoją połowę łóżka z bluzą ukochanego, mocno przyciskając ją do swojej piersi, mając zamiar się w nią wtulić i zasnąć z nadzieję na lepsze jutro. Już miał zamykać powieki, gdy w jego nowej rutynie spania wkradła się kolejna niespodzianka. Na nosie poczuł gilgotanie sierści psiaka, a po zwróceniu uwagi na przybysza, ten oblizał się po pyszczku, zaraz swój jęzor kierując w stronę nosa szatyna.
   - Heeej, to miejsce jest zajęte – powiedział z cichym chichotem, rękoma próbując bronić się przed atakiem. A w odpowiedzi nos kudłacza zaczepiał ręce chłopaka, jeszcze bardziej wkradając się w jego objęcia. - No niech ci będzie – dopowiedział, głaszcząc Ciapka po głowie i tułowiu, finalnie wtulając się w niego, prawie tak samo jak to miał w zwyczaju robić przy Remim.
**
   Obudziło go szczęknięcie czworonoga, jeszcze chwilę przed budzikiem. Zareagował na nie błyskawicznie, przecierając zaspane powieki wierzchem dłoni. Raz ziewnął, ale w kilka sekund pojawił się przy ciapatym koledze, który nie wiadomo czemu wylądował na podłodze.
    - Nic ci się nie stało? Mam nadzieję, że cię nie zepchnąłem w nocy? Czy może coś ci się przyśniło? - zadał potok pytań, na które oczywiście nie mógł uzyskać odpowiedzi. Dlatego też ze współczuciem, zaczął głaskać miękką sierść psiaka, próbując jakkolwiek wynagrodzić mu bolesny upadek z podłogą. Nawet nachylił się nad jego głową, całując go w sam czubek.
   Dwubarwne tęczówki po chwili zwróciły uwagę na walające się po podłodze podręczniki, które powinny leżeć na stole, co sprawiło, że zmarszczył brwi. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek je zepchnął przypadkowo, a upadek psa również nie mógł tego spowodować. Odruchowo rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu kolejnych zniszczeń, ale finalnie machnął ręką, pakując gruby podręcznik do plecaka.
    - Już dawno powinienem ją oddać do biblioteki. - Resztę książek ustawił z powrotem na dębowym meblu, tak jak wcześniej. Niestety i one były zdolne do wywołania wspomnień, co objawiło się cieknącą łzą po policzku chłopca. Jednak syknął cicho z bólu, gdy ta dotknęła gojącej się rany. To nie była pora na rozklejanie się, bo niedługo musiał złapać tramwaj na uczelnię.
   Podniósł się z podłogi, ostatni raz mierzwiąc sierść Ciapka. Wtedy też zauważył podświetlony ekran telefonu, który co rusz wyświetlał wiadomości z grupy na messengerze.
   - Macie może ochotę dzisiaj wpaść po klinicznej na łyżwy? - pierwsza wiadomość pochodziła od dziewczyny o imieniu Alicja
   - Ooo, no w sumie – po paru sekundach na wiadomość odpisał jej Bartek.
   - @Staś wybierasz się, co nie?
    - Nie chce mi się – odpisał zgodnie z prawdą. Wiele w jego życiu się zmieniło, a jego pasja poszła w odstawkę.
  - Daj spokój. Znowu będziesz szedł na cmentarz? :c
  - Tak – odpisał krótko. Tak było w każdy piątek i nie zamierzał tego zmieniać. To był dzień, który był zarezerwowany tylko dla swojego ukochanego.
  Dzień, w którym mógł z nim porozmawiać, opowiedzieć o tym, jak minął mu cały tydzień i dzięki temu czuł się chociaż jakkolwiek lepiej, łudząc się, że to nie monolog, a rozmowa.
   Wyszedł z czatu grupowego i wszedł w konwersacje z „Ukochany miłośnik tortur”, którym był oczywiście nie kto inny, jak Remi.
  - Dzień dobry I wanna sleep next to you  1f49c  Bardzo cię kocham – naskrobał, witając się z chłopakiem, tak jak zawsze, gdy jeszcze ze sobą nie mieszkali. A od jego śmierci, wrócił do tej tradycji, licząc, że może któregoś dnia wreszcie mu odpiszę.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {21/12/22, 11:14 pm}

Remigiusz Szatan

  Wciąż w lekkim szoku obserwował, jak jego chłopak zmartwiony pochyla się nad równie zdezorientowanym co on psem. Jasnowłosy nie miał pojęcia co się właśnie zdarzyło, a co dopiero czworonóg. Ale w przeciwieństwie do niego, kundel szybko się pozbierał i uradowany czułymi pieszczotami, zaszczekał machając ogonem. Nawet dostał pocałunek od Staszka, na co Remek zmarszczył brwi. Jak on mu tego cholernie zazdrościł.
  Jednak zaraz wszystko przestało mieć znaczenie, kiedy po policzku szatyna spłynęła łza.
- Staś. - Zaczął, ale od razu zamilknął, zawieszając w powietrzu wyciągnięta rękę, przez którą po chwili przeszedł szatyn. Czy naprawdę miał możliwość dotknięcia go jedynie tamten jeden raz? Jeśli tak, to na pewno tego nie żałował. Gdyby wtedy nie zerwał liny to... Szybko pokręcił głową. Nawet nie chciał sobie tego wyobrażać. Bycie blisko niego i tak było cudem samym w sobie. Nie mógł być chciwy, ale tak trudno było utrzymać na wodzy jego stęsknione serce.
  Przygryzając dolną wargę zerknął przez ramię niższego, akurat zauważając wiadomość  przeznaczoną dla niego. Od razu poczuł ogromny ucisk w klatce piersiowej.
- Dzień dobry Kocie, a ja cię kocham jeszcze bardziej...

...

  Przez cały dzień nie odstępował go choćby na krok. Zwykle unosił się gdzieś z  boku, lub nad nim i z zainteresowaniem obserwował jego poczynania. Choć podczas zajęć oczywiście miał wrażenie, że umrze ponownie z nudów. O ile było to w ogóle możliwe.
  Po zajęciach ku zaskoczeniu jasnowłosego, droga szatyna wcale nie skończyła się w ich mieszkaniu. Chłopak wstąpił tam jedynie, aby odebrać Ciapka. Remek od razu zwiększył swój dystans, kiedy czworonóg zaczął skakać to na Staszka, to na niego i zawisł nad głowa ukochanego, gromiąc wzrokiem zwierzaka.
- Dlaczego tyś nie mógł wpaść na jakiegoś porzuconego kociaka? - Prychnął z lekkim wyrzutem, ale wkrótce kontynuowali w trójkę spacer.
  Spacer, który zaprowadził ich na cmentarz. Remek początkowo był zaskoczony. W końcu jego chłopak nie był jakoś specjalnie religijny. Ale od razu zrozumiał, kiedy tylko zobaczył świeży grób, wciąż zakryty po same brzegi wiązankami. Wręcz wylewały się one na przejście i sąsiednie nagrobki. A po środku wbita była tabliczka z jego własnym imieniem. Choć nie miał ciała, zaczęło zbierać mu się na wymioty. Wyjaśniło się też po co kupił kwiaty i znicz, które teraz właśnie dodał do reszty. I nie zrobił tego z radosnym, lub chociaż obojętnym wyrazem twarzy. Widząc kolejny raz tego dnia łzy na jego twarzy, nie wytrzymał. Padł na kolana tuż za nim, po czym objął go od tyłu. Chciał go ścisnąć najmocniej jak tylko potrafił, ale jego ramiona jedynie zatapiały się w jego ciele. Dlatego zawiesił je w lekkiej odległości.
- Kochanie, tak strasznie cię przepraszam. Jestem przy tobie... Jestem i zawsze będę. Nie opuszczę cię... - Pociągnął nosem walcząc z napływającymi łzami. Oddałby wszystko, żeby tylko cofnąć czas i tego dnia nie wsiadać z nim do auta. To wszystko było jego winą.
  W takim stanie nawet nie usłyszał smętnego skomlenia, którego źródło znajdowało się tuż przy jego boku. Zwrócił uwagę na czworonoga, dopiero kiedy ten chciał wskoczyć na jego plecy. Ale przez brak materialnego ciała, zwyczajnie przeleciał przez kolorowowłosego i wylądował na plecach szatyna. Nie. Mała poprawka. To Remek wylądował na plecach Staszka będąc ponownie w ciele psa. Od razu poczuł jak ogarnia go panika, ale szybko zepchnął ją na drugi plan. Mógł go dotknąć. Wreszcie mógł go dotknąć! Mógł poczuć jego ciepło, jego cudowny zapach, który czuł kilkanaście razy bardziej wyraźniej dzięki psiemu nosowi. Zeskoczył z niego, po czym od razu zaszedł go od przodu, aby jak najbardziej się w niego wtulić, nurkując pyskiem w jego torsie. Gdyby tylko mógł dać mu jakiś znać, że jest przy nim. Że to on. Żeby tylko go rozpoznał. Wtedy na pewno cały smutek zniknął by z jego twarzy... choć czy byłby zadowolony widząc go w postaci psa? W ten sposób nie mogli nawet porozmawiać. Cicho skomląc trącił mokrym nosem jego policzek.

...

  Tamtego dnia nawet na sekundę nie opuścił psiego ciała, aby tylko na każdym kroku móc nacieszyć się dotykiem ukochanego. Głaskanie, drapanie, przytulanie - praktycznie był w niebie po tak długim okresie przenikania przez jego ciało. Nie przewidział jednak, że takie pożyczenie cudzego ciała może nieść za sobą negatywne skutki. Szczególnie został z niego z impetem wyrzucony podczas pory karmienia. Od razu spróbował wrócić, ale nie mógł. Zwyczajnie przeleciał przez czworonoga, który wesoło merdał ogonem z pyskiem w misce. Podobnie było z rzeczami. Wcześniej był pewien, że to on zrzucił książki na podłogę. Ale kiedy próbował uczynić to ponownie, jego palce jedynie zanurzyły się w blacie kuchennym.
  Początkowo obawiał się, że z chwili na chwilę jego egzystencja zaczyna zanikać. Jednak już kolejnego dnia był w stanie wpłynąć na zawieszone firanki. A jeszcze kolejnego udało mu się podnieść kubek umieszczony wcześniej w zlewie przez Staszka. Niestety w połowie stracił nad nim panowanie i upuścił go na podłogę, a naczynie potłukło się na drobne części. Czuł się winny, kiedy jego bałagan musiał sprzątać szatyn, ale z drugiej strony nie mógł powstrzymać swojej radości. To tylko oznaczało, że miał coś w rodzaju pasek energii. Bardzo niewielki, ale jednak. Przejęcie ciała czworonoga miało największy koszt o czym przekonał się na przestrzeni kilku kolejnych dni. Był nawet tak zajęty badaniem swoich nowych możliwości, że nie przeszkadzała mu bliskość zwierzaka.
  Często próbował zwrócić na siebie uwagę ukochanego, ale na próżno. Wiecznie coś mu w tym przeszkadzało, albo szatyn zwyczajnie tego nie zauważał. A jeśli już, to po fakcie, kiedy Remek nie miał już siły na powtórzenie ruchu. W pewnym momencie w akcie desperacji próbował jak najdłużej utrzymać się w ciele psa. Jego rekordem był tydzień, po którym wrócił do pustki. Oraz stracił cały miesiąc. Oczywiście nie próbował już tego ponownie. Cofnął się do małych i ostrożnych kroków, czy prób.
  Tak też upłynęło pół roku, po którym cały jego progres nagle zatrzymał się w miejscu. Już nie miał żadnych nowych zdolności. Wypróbował wszystko co tylko mógł, a Staszek wciąż nie zdawał sobie sprawy z jego obecności. Wykończony ułożył się obok chłopaka na łóżku, wpatrując się w jego spokojnie śpiącą twarz. W ramionach wciąż ściskał jedną z jego ulubionych bluz, ale ta pewnie już nawet nie miała na sobie jego zapachu. Czy chciał aby o nim zapomniał i znalazł sobie kogoś innego z kim mógłby wieść szczęśliwe życie? Chciałby odpowiedzieć twierdząco, ale jego obolałe serce mu na to nie pozwalało. Nie chciał żeby o nim zapominał. Żeby przestał go kochać. Żeby patrzył na kogoś innego, tymi swoimi przepięknymi oczami. Ale nie chciał też aby wciąż cierpiał z powodu pamięci o nim. Już nie wiedział o co błagać.
  Zmęczony zacisnął powieki, po czym uchylił lekko zaszklone oczy.
- Proszę... nie zapominaj o mnie kochanie... - Szepnął przykładając dłoń do jego ciepłego policzka, w którym jego dłoń tym razem się nie zatopiła.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {31/12/22, 03:45 pm}

I wanna sleep next to you  Bcc424baab13dec3a223dc6fc6f3ef4f

      Cmentarz przywitał szatyna chłodnym wiatrem, ale całe szczęście nie rodzicami zmarłego ukochanego, których unikał jak tylko mógł. Często zauważał ich przy bramie cmentarze i wtedy trzymał się od niego daleko, byle tylko go nie zauważyli. Bał się konfrontacji z nimi, dlatego też szybko wymigiwał się z telefonów czy udawał, że go nie słyszy. Nie był już w stanie spojrzeć w jej błękitne tęczówki, bojąc się, że zobaczy w nich nienawiść do siebie, a przecież nie tak dawno widział w nich tryskające szczęście, kiedy był zapraszany na wspólny obiad.
         Drogę do grobu ukochanego znał na pamięć, więc już po kilkunastu minutach znalazł się przy znajomym miejscu. Usiadł tak jak zawsze na klęczkach, niedaleko nóg i dołożył na górę kwiatów, swój bukiet różowo-czerwonych kwiatów oraz biały znicz. Ludzie wydawali się nie zapominać o Remku, ciągle dokładając mu nowe bukiety czy właśnie znicze. Rozpoznawał jeszcze kilka od samorządu studenckiego, od dziekana i rektora, dwa od jego własnych rodziców i od siostry, a także swoje, które kupił całkiem niedawno.
        I tak jak zawsze, gdy tutaj przychodził czuł ulgę, że choć tutaj jest najbliżej ukochanego, jak się tylko dało. Łudził się, że może nawet go słyszę i próbował go błagać o przebaczenie, bo ogromne poczucie winy, które zawsze czuł, wracało w tym miejscu z podwójną siłą. A także ponownie nie umiał powstrzymać łez cieknących po policzku.
       - M-miałem już nie płakać przy tobie. Przepraszam. - Pociągnął nosem. - Ale każdy dzień bez ciebie jest beznadziejny. - Po tych słowach przymknął oczy, próbując się uspokoić, jakkolwiek, ale ból psychiczny zdawał się nie mijać. Niemniej jednak rutyna chodzenia w każdy piątek na cmentarz czuł się trochę stabilniejszy. Nawet jeśli po śmierci nie było nic, a Remek w ogóle go nie słyszał.
       - C-ciapek? - jęknął zaskoczony zachowaniem psa, wtedy gdy ten znalazł się na jego plecach, a następnie szybko znalazł się w ramionach szatyna. Od razu wtedy dostał buziaka w psią główkę, a Staszek poczuł się odrobinę lepiej, mając do kogo się przytulić. - No może z tobą te dni nie są aż takie beznadziejne – przyznał, zaczynając głaskać psiaka po tułowiu.
**
      Dni mijały tak samo,  jak zawsze, ale Staś już nie próbował popełnić samobójstwa. Żył dalej, mając nadzieję, że któregoś dnia wreszcie czas zagoi rany, o których każdy mówił na około. Poza tym przy sobie miał Ciapka, który zamieszkał z nim na stałe. Pomimo prób znalezienia jego prawowitego właściciela, nikt po niego się nie zgłosił.
       Nieoryginalne imię psa, które miało być tylko robocze, finalnie zostało, bo jak uważał chłopak – pasowało do niego. Wraz z zbiegiem czasu poznał czworonoga lepiej, zauważając, że ten jest kompletnym pieszczochem. Zawsze był wniebowzięty z każdego głaskania, no i każda noc musiała być przespana w łóżku ze Stanisławem.
       Były momenty, w których szatyn miał wrażenie, że czuję obecność swojego chłopaka, jak to jak nagle szklanka odłożona w zlewie, leżała zbita na podłodze czy to jak spadały książki same z siebie, ale to wszystko zbywał wymówką, że może coś źle odstawił, uważając, że to wszystko jest niemożliwe.
      Święta spędził w gronie rodzinnym i chociaż na chwilę zajął swoją głowę, poszukując najlepsze prezenty dla swoich bliskich. Ciapkowi oczywiście również się coś dostało, jako, że był rodzinną maskotką i każdy go uwielbiał. To on niewątpliwie dostał najwięcej prezentów. Święta Bożego Narodzenia były dla szatyna bez wątpienia jednym z ulubionych świąt, gdzie mógł zobaczyć wszystkich razem, a także najeść się kilogramami pierogów i litrami czerwonego barszczu. Jego mama robiła ten najlepszy.
     Sylwester, a co za tym szło, swoje urodziny, spędził również u boku rodziców, którzy wtedy szczególnie bali się o bezpieczeństwo swojego syna. Ten czas niewątpliwie dla chłopaka był jednym z gorszych, chociaż starał się udawać dla mamy i taty, że nie jest tak źle. Ale już nie było przy nim Remka, który jako jedna osoba bez kaca, budziła go po sylwestrach z urodzinowym śniadaniem do łóżka i świeczkami. Nie było go, śpiewającego mu sto lat i życzącego mu wszystkiego najlepszego.
    Ale najgorsze były Walentynki, które spędził wyjątkowo ze swoimi znajomymi. Wtedy dobijały go nawet niewinne dekoracje w sklepach czy wszelkie słodycze w kształcie serduszek z napisami „kocham cię” Jednakże zakupił jednego brązowego w misia w koszulce właśnie z tym napisem i taki prezent podarował Remigiuszowi.
    Ciało Staszka poruszyło się niespokojnie od niespodziewanego dotyku, otwierając klejące się powieki. Dłonią kilka razy je przetarł, już zamierzając obrócić się na drugi bok i ponownie zasnąć, ale zrezygnował z tej opcji natychmiast, gdy tylko otworzył oczy.
     Przez niezasłonięte rolety do sypialni wpadało blade światło pochodzące z księżyca, a one padało wprost na i tak bladą skórę osoby, której tak dawno nie widział. Był to Remi, jego ukochany, ktoś za kim codziennie tak tęsknił, o kim ciągle myślał i wiedział, że już go nigdy nie będzie mógł zobaczyć czy dotknąć, ale zamiast rzucić się na niego, to
zszokowany szatyn odsunął się gwałtownie do ściany, otwierając szerzej oczy.
     - Remi? - powiedział cicho, wysuwając dłoń w jego stronę, ale zatrzymał ją w połowie. Bał się, że nagle mu zniknie czy zamieni się w pył i nagle rozsypie się po całym prześcieradle. Niemniej jednak jego serce spragnione jego obecności, wołało co innego. - To naprawdę ty? Dlaczego cię widzę? Co się ze mną dzieję.. - dodał, czując, jak jego skołowane ciało już dłużej nie może wytrzymać. - Remiś... - jęknął, pociągając nosem. - P-przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Powinienem bardziej uważać na drogę... Zabiłem cię – dodał i pomimo swoich wszystkich obaw, przysunął się do ukochanego i objął go z całej siły w pasie, opierając czoło o jego czoło. To był naprawdę on, jego ukochany, którego nareszcie mógł przytulić i wyściskać. Stęsknione ciało Staszka nie mogło przestać płakać, co rusz roniąc łzy, które co chwilę tylko połykał, a palce nie mogły przestać dotykać skóry chłopaka. Był przeraźliwie zimny, dlatego nakrył go warstwą koca i kołdry, a nawet objął jego biodro nogą.
      - K-kochanie – powiedział, wpatrując się w te cudowne błękitne oczy, w których nareszcie się odbijał, a następnie wpił się namiętnie w jego wargi, gdzie nie mógł językiem nacieszyć się bliskością. - J-jeszcze jeden – poprosił, głaskając go opuszkiem po policzku. Ponownie dobrał się do jego ust.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {14/01/23, 09:15 pm}

Remigiusz Szatan


  Dotyk. Uczucie tak znajome, a zarazem tak przerażająco obce. Nigdy nie podejrzewał, że właśnie taka może być w dotyku skóra Staszka. Przecież jeszcze niedawno była czymś od czego nie był w stanie się oderwać. Taka delikatna, gładka, na której uwielbiał zostawiać swoje niewielkie ślady. Niestety wszystkie zdążyły już zaniknąć, tak jak jego zapach. A więc to prawda, że po człowieku zostają jedynie puste wspomnienia. A jeśli o nim zapomną, to czy tak naprawdę istniał?
  Jednak czasu na te rozmyślenia zabrakło. Szatyn powoli zaczął się wybudzać pod jego dotykiem. Wyglądał nieziemsko uroczo. Tak słodko zaspany, jak każdego ranka, minuty przed tym jak to w zwykle ściągał go brutalnie na zajęcia. Wielu próbowało tego dokonać, ale jedynie Staszkowi, jakimś cudem udawało się wybudzać jasnowłosego. Być może połowa sukcesu leżała w chęci zobaczenia właśnie ukochanej twarzyczki szatyna, ale cała reszta to już jego zasługi.
  Teraz też mógł przyglądać się, jak przeciera zaczerwienione powieki, aż w końcu pozwolił im otworzyć się i obdarzyć go swoim kolorowym spojrzeniem. Mógł wpatrywać się w nie godzinami, a nigdy nie przestawały go zadziwiać. Szczególnie dwukolorowa tęczówka. Zupełnie jakby kolory ich oczu, mieszały się w tym jego.
  Niestety spokój nie trwał długo. Chłopak odsunął się przerażony, co sprawiło, że jasnowłosy poczuł silne ukłucie w klatce piersiowej. Chyba w sercu. Ale czy duchy je posiadały, że był w stanie to czuć? Może była to jedynie gra jego świadomości? W końcu mózgu także już nie miał.
  Wypowiedział jego imię. Zwrócił się do niego. W końcu na niego patrzył Remek w życiu nie spodziewał się, że coś takiego będzie w stanie doprowadzić go do łez. O dziwo nawet w tym niematerialnym stanie, mógł płakać. Nawet czuł, jak mokra kropla znaczy drogę na jego policzku. Ale reakcja chłopaka nie była jedynym co zraniło jego serce. O wiele gorsze były jego kolejne słowa. A szczególnie te dwa na końcu. "Zabiłem cię" - W jednej chwili poczuł, jakby cały jego świat rozpadł się na kawałki. Doskonale wiedział, że Staszek obwiniał się za wypadek. Widział to na jego twarzy każdego dnia. jednak nie spodziewał się tego, że wina dotyczyła również jego śmierci.
  Uchylił usta, ale nim jakiekolwiek słowa wydobyły się z jego gardła, przerwał mu nagły uścisk ze strony ukochanego. Jego drobne, drżące ramiona oplotły go tak ciasno, jak tylko potrafiły. W końcu dostał to czego najbardziej pragnął. Odwieszając się z zaskoczenia, gwałtownie przyciągnął go do siebie równie mocno, wplatając dłoń w jego krótkie brązowe kosmyki.
- Stasiu proszę, błagam cię nawet tak nie myśl. - Pociągnął nosem, starając się zetrzeć z jego policzka gorące łzy, ale mimo wszelkich starań, te nie przestawały płynąć. Jak mógłby mu powiedzieć, że próby rozgrzania jego ciała były daremne? Nie chciał widzieć jak na jego uroczej buźce pojawia się jeszcze większe cierpienie.
  Czując ukochane usta na swoich, nie zwlekał choćby sekundy. Już prawie zapomniał ich cudownego smaku. Jego ruchy były łapczywe, bez dwóch zdań pokazując jego desperację, ale także i tęsknotę.
- Ile tylko będziesz chciał Kocie. - Wyszczerzył się leniwie, a chwile po ponownym złączeniu ich ust, kompletnie się rozpłakał. W życiu nie był w takim stanie. Choćby niewiadomo co się działo, na jego twarzy zawsze panował ten głupawy, leniwy uśmieszek, który denerwował każdego poważnie nastawionego do sytuacji. Ale wszystko zmieniło się po poznaniu szatyna, który obudził w nim chęć do życia. I zrobił to ponownie, za każdym razem jak tylko ich oczy się spotykały.
  Pierwsze wspólne minuty spędzili w ciszy, zakłócane przez mokre, czułe pocałunki oraz pociąganie nosami i ciche łkanie szatyna, schowanego w ramionach Remka. Żaden z nich nie poluźnił uścisku nawet odrobinę, zupełnie jakby ten drugi nagle miał uciec.
- Cii~ Jestem przy tobie skarbie. - Wyszeptał tuż przy jego uchu, głaszcząc go delikatnie po głowie, jak i po plecach. Niższy chłopak w końcu przestał drżeć, a jednie od czasu do czasu pociągał zapchanym od nadmiaru emocji nosem. Starszy cały ten czas zastanawiał się co ma mu powiedzieć. Czy mógł rozgrzewać jego nadzieję, kiedy sam nie był pewien na jak długo mógł pozostać w tej materialnej postaci?
  W końcu zmusił się do wyłonienia z zagłębienia jego ciepłej szyi, ale jeszcze chwilę przed uczynieniem tego, musnął wargami jego szyję. Spojrzał na jego zaczerwienione oczy, z których wyleciały już chyba wszystkie możliwe łzy i uśmiechnął się czule.
- Już w porządku? - Spytał gładząc kciukiem bliznę na jego policzku. - Jeszcze trochę i mi się tu odwodnisz. - Dodał z cichym, gorzkim chichotem, choć starał się, aby zabrzmiał on radośnie.
  Mieli sobie tyle do powiedzenia, ale jednocześnie nie wiedział od czego zacząć. Jeśli to miała być ostatni szansa na ich spotkanie, to nie chciał wspominać złych momentów. Szczęście w nieszczęściu dla Remigiusza - nie byli sami. Przypomniało mu o tym wesołe szczekniecie i ugięcie się materaca pod przednimi łapami czworonoga.
- Zły pies! Zły pies! Sio, złaś! No sio! - Wykrzyknął spanikowany i przeturlał się z ukochanym tak, aby znaleźć się bliżej ściany. - Na prawdę nie mogłeś przygarnąć jakiegoś uroczego kotka? - Burknął z wyrzutem do chłopaka, zaraz drgając na kolejne szczeknięcie. Zdążył się do niego przyzwyczaić, ale nagłe odgłosy i kłapanie paszczą pełną ostrych kłów, wciąż nie potrafiło pozwolić mu zachować przy nim spokoju.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {27/03/23, 07:39 pm}

I wanna sleep next to you  Bcc424baab13dec3a223dc6fc6f3ef4f

  Nie skończyło się na dwóch pocałunkach ani na trzech. Szatyn po tak długiej rozłące nie mógł powstrzymać się przed odbieraniem od ukochanego kolejnych buziaków. A każdy kolejny był jeszcze bardziej zachłanniejszy i bardziej namiętny, ale wyrażał tym samym, jak bardzo był stęskniony – fizycznie i psychicznie. I także Remi wkrótce się rozpłakał razem z nim, łkając sobie w ramionach. Do ich pokoju wpadało tylko blade światło księżyca z niedokładnego zasłonięcia rolet, a to stwarzało między nimi intymną atmosferę, zwłaszcza, kiedy przez tak późną porę w nocy, było cicho. Wszyscy oprócz nich zdawali się już spać.
   Chłopak nie miał zielonego pojęcia, czy już kompletnie zwariował, czy może przez przypadek przedawkował leki nasenne, że nagle widział zmarłą osobę, która nie żyła już od kilku miesięcy. Ale postać przed nim była tak bardzo realna – mógł go dotknąć, pocałować, przytulić się, a nawet porozmawiać. Może był to tylko sen? Sen, z którego już nigdy nie chciał się wybudzić.
   Zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy od wielu miesięcy, nie płaczę ze smutku, a z prawdziwego szczęścia, które rozlewało się w jego ciele, napływając do każdej komórki ciała. Tak wypłakiwał się w ukochanych ramionach, dopóki słone łzy nie przestały lecieć i mógł lekkim uśmiechem odwzajemnić ten jego. Wiedział zwłaszcza, że powinien już przestać, bo każda kolejna ciecz na jego czerwonych polikach, powodowała pieczenie.
   Roześmiał się krótko, kiedy nagle wylądował po drugiej stronie łóżka, będąc żywą tarczą pomiędzy jasnowłosym, a ciapatym kudłaczem. No tak, zdążył kompletnie zapomnieć, że Remi bał się psów, ale zaraz Staś zdecydował się na terapię szokową. Poza tym jako jego chłopak, musiał poznać się z nowym członkiem rodziny.
    - Sam mnie wybrał – wytłumaczył, zerkając na ukochanego futrzaka, przypominając sobie ten wieczór, gdy się poznali. Remi nawet nie zdawał sobie sprawę, ile szatyn zawdzięczał temu sierściuchowi, bo gdyby nie tamto spotkanie, to na pewno spróbowałby jeszcze raz targnąć się na swoje życie, gdyż jak to mówili: do trzech razy sztuka. A teraz miał dla kogo żyć. Chociaż na razie, jeśli sobie jeszcze radził, jakkolwiek.
   Dwukolorowe tęczówki szybko wróciły z psiej mordki, wracając na Remiego i niemalże odetchnął z ulgą, że cały czas był przy nim.
    - Ale nie znikniesz, jak się jeszcze raz odwrócę? - zapytał trochę ciszej, wysyłając mu ostatnie tęskne spojrzenie, gdy zdecydował się na pomoc w wejściu psa na łóżko. Ten od razu przeskoczył przez nogi szatyna i zaczął wesoło obwąchiwać jasnowłosego, machając przy tym wesoło.
    - Cii, spokojnie – uspokoił chłopaka, który już wyglądał na nieźle spanikowanego.  - Poznaj Ciapka. Ciapek to jest Remi. I jest najmniej groźnym psem, jakiego znam, naprawdę. Prędzej by chciał przytulić muchę niż ją skrzywdzić – stwierdził i następnie złapał dłoń ducha i zachęcająco się do niego uśmiechnął.  - Obiecuję, że cię nie skrzywdzi. Zaufaj mi jeszcze raz – powiedział, przyciągając ich złączone dłonie do tułowia psa. Tam zachęcił go do głaskania futrzaka, w końcu samemu wypuszczając jego rękę i pieszcząc Ciapka po głowie.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {28/05/23, 06:34 pm}

Remigiusz Szatan

  Wzrok chłopaka szybko skoczył z psa na jego osobę. W pierwszej chwili jego oczy były przepełnione paniką, a w następnej już gorzka ulgą. Niby zwykłe niewinne spojrzenie, a sprawiło, że martwe serce Jasnowłosego podskoczyło do gardła, budując na jego tyle nieprzyjemną, ciężką do przełknięcia gulę. Do jakiego stanu doprowadziło go jego zniknięcie? Jak mógł na to pozwolić? Najchętniej urwałby sobie łeb, ale przecież to też nie była jego wina. Starał się wrócić jak tylko mógł, dać mu jakiś sygnał, że wciaż przy nim jest. I w końcu jakoś się udało, tylko nie rozumiał dlaczego. Co jeśli niedługo znowu zniknie? Przecież to kompletnie by dobiło szatyna. Co mogł zrobić żeby to powtórzyć?
- Nigdzie się nie wybieram. - Odparł czule i przesunął dłoń na jego biodro, aby pomimo braku kontaktu wzrokowego, utrzymać ten fizyczny. Choć w taki sposób chciał go uspokoić.
  Ale pewnie by zmienił zdanie, gdyby tylko wiedział co ten zamierza. Na pewno nie podejrzewał go o wciągnięcie pchlaża na materac. Od razu spiął się jeszcze bardziej.
- TA!! Ta tataatatatatatatta! Znamy się! POznAliśmy się i to aż ZBYT dogłębnie. - Spróbował się odsunąć, ale przeszkodziła mu w tym ręka szatyna, która złapała jego dłoń. Nie miał serca jej strącić, czy mu się wyrwać, ale nie potrafił też od tak się uspokoić. Jako duch nie był tak naprawdę w stanie dotknąć kundla. Nawet jeśli ten na niego skakał, to zwyczajnie przez niego przelatywał. To dawało mu pewne poczucie bezpieczeństwa. Ale teraz kiedy wróciło mu czucie, to zmieniało postać rzeczy. Całkowicie.
- Stasiek, kurwa! - Warknął kompletnie bezsilny na widok tego jego uroczego uśmiechu. - Ufam ci, ale to jest..!!!!!!!! - Urwał w momencie,w  którym jego dłoń otoczona została przez zaskakująco miękką sierść psa, a jego ciało kompletnie zesztywniało. Nie spodziewał się takiego ciepła i tego, że będzie taka przyjemna w dotyku. To jak zwierzak radośnie dyszał, wprawiało cały jego tułów w lekkie drgania. Czuł nawet jego skomlenie. Zdecydowanie wolał rozkoszować się upragnionym dotykiem szatyna, ale to... to też nie było takie złe. Bezwiednie przesunął dłonią wzdłuż grzbietu zwierzęcia.
  Oczywiście wszystko było piękne do chwili, w której Ciapek za bardzo się nie podekscytował kolejną osobą, która chciała go głaskać. Rozradowany stworek wskoczył na chłopaków i z rozstawioną paszczą zamachnął się na Remka. Chłopak odruchowo zacisnął powieki na widok jego kłów, ale jedyne co nadeszło to jego mokry, ciepły język. Czując jak ulatuje z niego dusza, osunął się na swojego chłopaka.
- Myślałem, że wykituje po raz drugi. - Pożalił się nurkując twarzą w torsie chłopaka, gdzie to ułożył uchu na wysokości jego serca. Przymknął powiek, wsłuchując się w jego wciąż niespokojne bicie. Wciąż się bał. Ba, sytuacja nie była normalna. - Staszek... - Zaczął już nie zwracając uwagi na psa.
- Wiem, że to wszystko jest... dziwne hah, to mało powiedziane. Też nie rozumiem co się dzieje, ale chcę żebyś wiedział, że nie opuściłem cię. - Podjął w końcu ten ciężki temat, zaraz podnosząc głowę, aby móc spojrzeć na szatyna. - Może bywały chwile, gdzie traciłem przytomność, ale byłem przy tobie cały ten czas... cały czas... - Westchnął odsuwając się, aby móc spojrzeć w jego oczy.

  Mimo że wcześniej planował nie psuć jego radości z ponownego spotkania przykrymi wspomnieniami, to po namyśleniu zdecydował się wyjawić mu, że był w przy nim przez te ostatnie kilka miesięcy w formie ducha. Widział jego najcięższe chwile, jak wracał powoli do siebie, jak ponownie zaczynał się uśmiechać, jak znalazł kundla dla którego chciał żyć. Był o niego cholernie zazdrosny, ale również wdzięczny. W końcu pożyczył sobie czasami jego ciało, aby móc poczuć dotyk ukochanego.
- Mówiłem... znamy się aż zbyt dogłębnie. - Parsknął kiedy wrócili znowu do pozycji leżącej, w której to mógł zbawić się jego ciemnymi kosmykami. Zaplótł nawet jednego luźnego warkoczyka. Raz, że chciał się nacieszyć ich miękkością, a dwa miało to być jawną pozostałością po jego wizycie. Nie było to co prawda łatwe, kiedy czubki jego placów zaczynały znikać, kiedy wschodzące słońce coraz bardziej rozjaśniało nocne niebo. Nie chciał znikać, ale nie panikował, żeby nie straszyć chłopaka.
- Prześpij się trochę kocie, bo będziesz nieprzytomny na zajęciach. A na nieobecność, sobie już nie możesz pozwolić... Pacz, chyba nam się role zamieniły. - Zaśmiał się, bo to zawsze szatyn wypominał mu już dawno przekroczony limit nieusprawiedliwionych nieobecności. Ale oczywiście w tamtej chwili, zależało mu tylko na tym, żeby chłopak nie zorientował się, że powoli znika.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {22/08/23, 08:28 pm}


I wanna sleep next to you  Bcc424baab13dec3a223dc6fc6f3ef4f
 
Podniósł prawą brew do góry, nie bardzo rozumiejąc, co chłopak miał na myśli. Jednak zastanawianie się nad tym w tej chwili było dla szatyna mało ważne w tej chwili. Wolał być bardziej skupiony na budowaniu relacji między ukochanym a nowo poznanym przez niego futrzaka. Ufał psu tak bardzo, jak ufał Remkowi, więc nie bał się, że tamten zrobi coś nieodpowiedniego.
- Spokojnie, jest łagodny - próbował go wciąż uspokoić. I nie mógł się przestać uśmiechać, gdy tak świetnie szło blondynowi głaskanie Ciapka, który wciąż domagał się uwagi od nich dwóch. Dlatego i Staś dawał pieszczoty futrzakowi. Czego na pewno nie przewidział, to nagły atak futrzaka i jego język. Może widok był uroczy i świadczył o polubieniu i cieszeniu się psiaka, ale Staszek domyślał się, że mogło to być traumatyzujące dla ukochanego, dlatego odciągnął futrzaka od biedaka.
- Ciapek! Już starczy! No już - powiedział, czochrając go po łebku, a następnie przyciągnął chłopca do siebie i ucałował go w czubek głowy. Okrył go nawet kołdrą i jeszcze mocniej zacisnął na nim uścisk, bojąc się, że zaraz wyparuje. To tu spełniały się jego ostatnie pragnienia, marzenia, błagania, żeby móc go jeszcze raz dotknąć i z nim porozmawiać, a teraz miał go tak blisko siebie, na reszcie. Choć ta myśl jednocześnie go przerażała. Może powinien iść w końcu do psychiatry, skoro już umiał sobie wymyślić ukochanego i to tak żywego. A przecież tak nie było. Co piątek na cmentarzu upewniał się o tym.
Słowa chłopaka idealnie wpasowały się w klimat tej nocy. Były one wcale nie dziwniejsze niż tutejsze wydarzenia. Nagle samo wypadające książki, tamta zrywająca się lina czy poprawiająca się kołdra na nim, nagle zdawały się mieć sens. Była to sprawka jego chłopca, który pomimo śmierci, wciąż był przy nim, chociaż szatyn dopiero teraz się o tym dowiadywał, ale z tym faktem czuł się o wiele lepiej. Mimo tego te kilka miesięcy były dla niego najtrudniejsze i pomimo ludzi, co go ciągle otaczali, czuł się samotny. Oczywiście dopóki Ciapek z nim nie zamieszkał.
Ale wtedy też dotarło do niego, że musiał być obecny przy jego próbach samobójczych. Nie był w stanie sobie wyobrazić, co musiał wtedy czuć.
- Nie miałem nigdy nic przeciwko, jak szedłeś się myć, jak akurat siedziałem na kiblu, ale jako duch... to trochę dziwne - odpowiedział, chichocząc i od razu się rozluźniając. - Myślałam, że już cię oprócz zdjęć nigdy nie zobaczę. I zastanawiałem się, czy kiedykolwiek poradzę sobie ze stratą ciebie i czy wtedy będę w stanie z kimkolwiek się związać - wyznał szczerze, uśmiechając się zaraz smutno. Zawsze ze sobą rozmawiali o swoich uczuciach, nawet jeśli wydawały się one infaltywne, jak zdenerwowanie się na drugiego po nie opuszczeniu deski po sobie. Teraz to mu leżało na sercu. - Mega to wszystko dziwne, Remi. - Zaśmiał się. - Jakbyśmy nagle znaleźli się w jakimś filmie fantastycznym, zwłaszcza, jak mówisz o Ciapku! Nie wiem, czy bardziej mnie szokuje, że wszedłeś w psa pomimo traumy czy że była taka możliwość.
Leżąc obok siebie, znowu zostali w ciasnym uścisku, dalej ze sobą rozmawiając I próbując nadrobić stracony czas. Staś wydawał się być przeszczęśliwy, mając go tak blisko siebie i co rusz domagał się buziaków. Tak samo niestety brało go coraz bardziej zmęczenie, co zauważył Remi.
- Nieee, jutro spędzam cały dzień z tobą. Zawsze mogę od twojej mamy wyciągnąć zwolnienie - zaśmiał się, chociaż on sam specjalnie unikał kontaktu z kobietą. - Pójdziemy jak wstanę na łyżwy? I do naszej ulubionej restauracji? Mają nowe makarony. - Ziewnął. - Już dawno nie jeździłem - wymruczał, mocniej się wtulając w chłopaka i tak szybko zasnął.
**
Obudził się późnym popołudniem, budzony szczekaniem swojego pupila. Przekręcił się leniwie, jeszcze chwilę chcąc poleżeć przy ukochanym, ale ku jemu szokowi, nikogo już nie było obok.
- Remi?! - krzyknął, stojąc od razu na równe nogi, czując, jak w jego gardle naradza się gula. W popłochu zaczął przeszukiwać mieszkanie, mając nadzieję, że znajdzie go chociażby pod prysznicem, ale łazienka była pusta. Wszystko znów było puste, zimne, a jego serce znów złamane na malutkie kawałki. Czyżby to wszystko mu się przyśniło? Czy wszystko zmyślił?
Uderzył przypadkowo plecami w szafkę, a to co z niej wyleciało wywołało śmiech przez łzy, jak najpierw z obrzydzeniem od znaleziska się odsunął. Na podłodze leżały rozsypane zęby o różnych, przedziwnych kształtach - niektóre o wiele za długie, niektóre za krótkie i wygięte.
- Nigdy mi o nich nie mówiłeś - stwierdził, cicho, przecierając ręką łzy. Nie rozumiał, czemu jednak miał przed nim taką tajemnicę. - Dzień dobry! Kocham Cię! - napisał na komunikatorze, pomimo że przez łzy ledwo coś widział.
I wtedy w dużym lustrze na korytarzu ujrzał drobnego warkoczyka z boku głowy. Otworzył szeroko usta w niemałym szoku, przypominając sobie, jak Remi plótł go w nocy. Może jednak nie wymyślił tego sobie? Ale jakim cudem było to możliwe?
Z zamyślenia wyrwało kolejne szczekanie psiaka.
- No tak, chciałeś siusiu.
**
Głośna muzyka sprawiała wrażenie, jakby miała ona zburzyć zaraz ściany. Dla wszystkich tu zabranych nie było to nic strasznego, zwłaszcza, gdy litrami łał się alkohol.
Duża część grupy przyjaciół Stasia znajdowała się na parkiecie, jakim byłą podłoga w salonie, zaś sam szatyn siedział na granatowej kanapie, wypijając już którąś z kolei kolejkę z drugą grupą znajomych.
Przy Remku bardzo rzadko sięgał po alkohol, wiedząc, jak ten nie lubi tej używki, ale teraz nie miał żadnych zahamowań.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {03/09/23, 09:13 pm}

Remigiusz Szatan


  Oczywiście niewiele był w stanie zmienić po fakcje, ale chciał chociaż nadpisać te samotne wspomnienia swoją obecnością. Najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie nowych, ale sam wciąż nie wiedział co tak naprawdę się dzieje. Nie myślał nawet jednak o tym, żeby protestować. Dostał szansę aby znowu być ze swoim najukochańszym skarbem, nie zamierzał tego zmarnować.
  Na wspomnienie swojej rodzicielki, zaśmiał się delikatnie.
- Ale wiesz, że za darmo by ci tego zwolnienia nie dała prawa? Trochę już minęło od ostatniego razu jak leżałeś na moim fotelu, a chyba nie chciałbyś oddać się w inne ręce niż te moje piękne, czyniące cuda? - Parsknął przyglądając się z zachwytem jego buźce, którą powoli zalewało zmęczenie. Chwilami chłopak nawet nie był wstanie utrzymać uchylonych powiek, a innym razem jego głowa zostawała przyciągnięta do poduszki, tylko po to by zaraz gwałtownie zostać uniesioną przez jego upartą wolę.
- Czemu nie. Wyspałem się za wszystkie czasy, przydałoby mi się trochę rozruszać. I zobaczyć cię na lodzie. - Lubił jeździć razem z szatynem, ale zdecydowanie bardziej wolał go oglądać, kiedy ten ćwiczył, lub pokazywał mu swoją nową choreografię. Lub też zwyczajnie improwizował dając ponieść się emocją do danego kawałka. Tak, te występy były zdecydowanie najlepszymi. A jeszcze kiedy odbywały się po godzinach otwarcia, tylko dla Remka - były wprost idealne. - A na koniec domowe sushi w łóżeczku i granie, albo maraton durnych komedii na dobranockę. - Mówił spokojnym, niskim głosem powoli czując, jak ciało chłopaka więdnie w jego ramionach, a raczej łokciach, bo tylko te były już widoczne. Podobnie miała się sytuacja z jego ciałem poniżej pasa. Wiedział, że w żaden sposób nie jest w stanie tego powstrzymać, przez co w jego jasnych oczach zaczęły zbierać się łzy bezsilności.
- Obiecuję ci kocie. Nigdy, przenigdy cię nie opuszczę. - Wyszeptał pociągając nos i przy tknął czoło do jego odpowiednika. - Będę się nawiedzać w nieskończoność. Wybacz mi, ale nie mogę cię zostawić. Nie chcę cię zostawić.... Tak bardzo cię kocham... Stasiu... - Wraz z ostatnimi słowami ścisnął mocniej ciało śpiącego szatyna. A raczej takie były jego zamiary, bo jego ciało całkowicie się w nim zatopiło. Mógł jedynie na spokojnie śpiącego chłopaka przez ciemne plamy, które z chwili na chwilę coraz bardziej zakrywały pole widzenia szarowłosego.

...

  Obudził się ponownie otoczony przez nicość. Nie wiedział ile czasu minęło od jego spotkania ze Staszkiem. Ani też czy naprawdę miało ono miejsce, czy może jednak było tylko desperacką ucieczką jego wciąż jakimś cudem trwającej świadomości. Miał jedynie obrazy jego zapłakanej twarzy, gorzkiego uśmiechu oraz delikatnego śpiącego grymasu. Pamiętał też dotyk jego ciepłej, gładkiej skóry, która trzęsła się pod jego lodowatym dotykiem. Ale to mogły być jedynie życie powoli przelatujące mu przed oczami.
  Przebywanie w pustce bez wątpienia było najgorszym co mogło spotkać człowieka. Całkowita ciemność, do takiego stopnia, żeby zobaczyć swoje palce musiał podstawić do oczu na minimum pięć centymetrów. Cieszył się że nie miał choroby lokomocyjnej, bo jego błędnik wariował przez niemożliwość wskazania góry, czy dołu. Nie było tu nic poza nim. Jakby został wypluty w najbardziej odległy kawałek wszechświata i pozostawiony sam sobie. Czy tak właśnie wyglądała śmierć? Tym razem już na spokojnie, mógł wszystko przeanalizować, jednak nie uzyskał żadnych odpowiedzi. Nawet brakowało materiałów na teorie spiskowe.

...

  Od tamtego momentu tracił świadomość jeszcze kilka razy, a wraz z każdą pobudką w pustce zradzał się coraz głośniejszy szum. Szum, który po kilku pobudkach w końcu zaczął przypominać znajomą barwę głosu. Tą za którą tak bardzo tęsknił. Wołał go. To był znak na zakończenie odpoczynku. Chciał zregenerować siły do ponownego pojawienia się przed nim, ale to będzie musiało poczekać.
  Powrót nie był łatwy. Próbował przypomnieć sobie pierwszy, czy też drugie przejście, ale nic się przed nim nie pojawiało. Był jedynie dźwięk, który zamiast szumu czy głosu Staszka, zaczął przypominać muzykę. Niskie basy, rozchodziły się po całym jego nie istniejącym ciele, irytująco odbijając się w głowie. Remek zawsze był wrażliwy na głośne hałasy. Być może dlatego, że na praktykach wystarczająco nasłuchał się warczenia stomatologicznych wiertarek, czy pisków nieokiełznanych bachorów, które przestraszyły się lusterka. Muzykę jednak torturował o ile nie zawierała ona zbyt mocnych basów, które tym razem okazały się jego cennym linkiem do realnego świata. Nie wybrzydzając złapał się mocno znalezionego bodźca i już po chwili go zobaczył.
  Ciało drobnego szatyna wręcz tonęło w granatowej kanapie, a trunek znajdujący się w trzymanej przez niego szklance zaprzeczał grawitacji i chyba tylko cudem nie wylał się na biały dywan. Alkohol. Choć nie miał ciała, obrzydliwy zapach procentów wdarł się do jego nozdrzy niemalże wywołując u niego mdłości. Nigdy nie zabraniał Staszkowi pić, kiedy robił to w odpowiednim towarzystwie i z umiarem, a przed pocałowaniem go zjadł przynajmniej paczkę miętowych gum. Ale tego wieczoru widocznie przesadził.
- Staś? Stasiu, widzisz mnie? - Pomachał ręką przed oczami chłopaka, po czym przełknął nerwowo ślinę i zanurzył palec w jego piersi. Tak jak się spodziewał, wciąż miał za mało siły żeby się zmaterializować. - Słyszysz mnie chociaż? - Spytał, ale szatyn nawet nie zareagował. Zrezygnowany westchnął kręcąc głową, po czym zerknął na gromadę bawiącą się na domówkowym parkiecie. Remek kojarzył niemalże wszystkich, szczególnie jasnowłosą przyjaciółkę Staszka. Wydawała się najbardziej rozsądna z ich grupy.
  Po chwili namysłu podleciał do niej i spróbował ściągnąć na siebie jej uwagę, ale na daremne. Może i była znacznie bardziej świadoma otoczenia, ale nie na tyle by go wyczuć. Domowych zwierząt również nigdzie nie było widać. Poddając się wrócił do szatyna, który o dziwo nie był już sam. Obok niego siedział ciemnowłosy Azjata - Minho.   Lisie oczy szarowłosego na sam widok towarzysza zmrużyły się w zirytowaniu. Tego osobnika akurat znał doskonale. Uczęszczał na ten sam kierunek co Staszek, a na domiar złego nigdy nie ukrywał się z tym, że szatyn mu się podobał. Nawet kiedy już się związali, ten i tak próbował do niego zarywać. Uparty gnój, którego nawet nie powstrzymywała śmierć Remka. Wręcz przeciwnie - była mu na rękę, bo teraz nikt nie mógł stanąć mu na drodze.
  Rozmowa mu nie przeszkadzała, nie był na tyle kontrolujący, jednak jego zirytowanie rosło w miarę jak brunet przybliżał się nieznacznie do szatyna. To coś pokazał, to żartując poklepał po ramieniu, aż w końcu skończył obejmując go. To już zdecydowanie nie podobało się Remkowi, tym bardziej, że widział jak niekomfortowo czuł się Staszek. Postanowił go więc spłoszyć. Zawieszając rękę nad szklanką Szatyna, skupił się na delikatnym pchnięciu, które sprawiło, że ręka chłopaka drgnęła, posyłając tym samym całą zawartość trzymanej przez niego szklanki na spodnie kolana Azjaty.
- Ups, tobie już chyba wystarczy na dzisiaj Stasiu. - Zaśmiał się brunet pośpiesznie wstając i łapiąc za chusteczki. - Wytrę się i przyniosę ci wody. - Dodał odchodząc w  kierunku kuchni.
  Remek choć trochę uspokojony, nie mógł odgonić od siebie niepokojącego uczucia. Coś było nie tak. I to bardzo. Wiedziony przeczuciem ruszył za Azjatą, który żartował z dwójką chłopaków przy wyspie kuchennej.
- Stary, to jest popierdolone. - Parsknął najwyższy znad plastikowego kubka wypełnionego tanim piwem. Minho w tym czasie zakręcał butelkę wody gazowanej i sięgnął po foliowy woreczek otwierając go ostrożnie.
- Teraz ty będziesz się bawić w jego rycerza na białym koniu? Daj spokój, chłopak potrzebuje się rozerwać, bo inaczej kompletnie wpadnie w depresje. - Wzruszył ramionami wsypując zawartość woreczka do wody. Starannie zamieszał łyżką, aby pozbybć się zmętnienia.
- A ty wiesz jak mu ją zafundować?
- Dokładnie. - Odparł z szyderczym uśmiechem, po czym pożegnał się z towarzyszami i wrócił do szatyna.
  Remek zawsze wiedział, że koleś miał tupet, ale nie do tego stopnia, żeby kogoś odurzyć. Próbował go złapać, wytrącić szklankę z rąk, a nawet podrzucić coś pod nogi, ale jakimś cudem Azjata omijał wszelkie przeszkody z niesamowitym refleksem. Przez chwilę podejrzewał, że go widzi, ale to nie mogło być prawdą. Ostatecznie udało mu się wrócić do Staszka i podać mu szklankę, a Remkowi skończyły się rozwiązania. Niemalże poczuł jak jego świat rozpada się na kawałki, kiedy szatyn wziął łyka nieznanej substancji.
- Staszek nie!! - Rzucił się ku chłopakowi, licząc, że chociaż przejście przez niego wywoła w nim jakikolwiek odruch. I przez chwilę miał wrażenie, że jedynie przez niego przeleciał, kiedy nagle ocknął się z obrazem szklanki przed oczami. Szklanki której zawartość miał w ustach. Niewiele myśląc o tym co się akurat stało wypluł wszystko prosto na twarz bruneta, a następnie zgiął się wpół, żeby zwymiotować na jego buty i biały dywan.
- Jasna cholera! Pojebało cię?! Stara mi jaja urwie!!! - Wrzasnął syn właścicieli mieszkania, kiedy Minho przeklinając pod nosem zwiał do łazienki. Nagle uwaga w pełni skupiła się na szatynie, którego wcześniej wszyscy ignorowali dobrze się bawiąc. Choć nie było to do końca dobre, kiedy gospodarz podniósł go za kołnierz z kanapy. Otoczony smrodem taniej wódki z jego paszczy, remek musiał przytknąć rękę do ust, aby i na niego nie opróżnić swojego żołądka. Nie mała poprawka, żołądka Staszka. - Alka! Zabieraj tego swojego spedalonego zarzygańca! - Warknął przywołując przyjaciółkę Staszka, na którą zaraz pchnął chłopaka.
- Ej delikatniej trochę! Chcesz, żeby znowu mu się zrobiło niedobrze? - Pomimo lekkich trudów podtrzymała szatyna w pionie, wdając się w nie małą kłótnię po rzuconej przez chłopaka homofobicznej obeldze. Nerwy Remka zaczęły wręcz wylewać się z niego litrami i kiedy ponownie Staszek został obrażony stracił wszelkie hamulce.
  Zebrał w sobie resztki sił i bez ostrzeżenia wyprowadził celny cios prosto w nos chłopaka. Może i w tym ciele nie miał tyle siły, co w swoim. Tym bardziej, że Staszek omijał siłownie szerokim łukiem, ale podczas zetknięcia się jego pięści z nosem chłopaka po czuł wyraźne gruchotnięcie.
- Pierdol się Paweł! - Warknął zachrypnięty uwieszając się na Alicji. Na całe jego szczęście przed rozpętaniem bójki uchroniła go dwójka chłopaków przytrzymująca gospodarza za fraki.
- Zabierz go stąd Alka! - Krzyknął jeden wyraźnie z trudem utrzymując chłopaka ze złamanym nosem. Na całe szczęście dziewczyna usłyszała się ich i wraz z blondynem, wyprowadzili szatyna z mieszkania.
  Chłodne nocne powietrze buchnęło na nich po otworzeniu klatki schodowej, a Remek z ulgą nabrał je w płuca, w końcu oczyszczając nos ze smrodu alkoholu. Przynajmniej w drobnym stopniu, bo samo ciało Staszka nim cuchnęło.
- Staszek naprawdę cię nie poznaję! Co się z tobą dzieje!? Musiałeś mu aż tak przywalić? I ten cały cyrk z Minho? Mogłeś dać znać, że się źle czujesz. - Wywodziła prowadząc go pod ramię wraz z chłopakiem, którego rozpoznał jako Bartka. Każde jej kolejne słowo irytująco odbijało się w szumiącej głowie szatyna i było coraz bardziej trudniejsze do zniesienia. A słysząc wzmiankę o Azjacie, wyrwał się im i odepchnął od siebie.
- Ja odpierdalam? A co Minho odpierdala wrzucając jakieś białe gówno do wody Staszka?! Prochy, chuj wie, może i piguła gwałtu. Gdybyś się zainteresowała, to być widziała jak się przystawiał! - Wyrzucił z siebie bez zahamowania, zapominając na chwilę, że znajduje się w ciele swojego chłopaka.
- Prochy? Pigułka gwałtu? Stasiu proszę cię uspokój się, jesteś pijany. Może ci się przewidziało, Minho nie byłby do tego zdolny.
- Teoretycznie byłby... Kiedyś o tym żartował z chłopakami. - Wtrącił się Bartek, próbując przytrzymać szatyna nim ten stracił równowagę, ale ponownie został odepchnięty.
- I dalej chcesz go bronić? - Warknął odgarniając roztrzepane kosmyki z twarzy, po czym westchnął starając się uspokoić oddech. Głowa chciała mu pęknąć, na pół, a na domiar złego ręka pulsowała boleśnie. Miał tylko nadzieję, że nie była złamana, albo zwichnięta. - Wystarczy, odwalcie się... wracam do domu. - Nie miał siły na wykłócanie się z nimi o niewinność Azjaty. Najważniejszym było teraz odstawić bezpiecznie Staszka do domu. Ignorując ich wszelkie słowa odwrócił się na pięcie i ruszył w drogę powrotną.  
  Droga oczywiście nie była łatwa. Ledwo rozpoznawał okolicę przez rozmazany obraz przed oczami, a parcie na przód utrudniały mu plączące się nogi.
- Musiałeś się aż tak zlać?... Staś... kochanie co ty wyprawiasz... - Wymamrotał pod nosem uparcie trzymając się trasy. Może lepszym rozwiązaniem byłoby wezwanie taksówki, ale nigdy nie kłopotał się z poznaniem hasła do telefonu szatyna. Ufał mu w stu procentach i chciał aby miał swoją prywatność, co teraz było wielkim minusem. Ale jakimś cudem po godzinnym spacerze dotarł przed ich mieszkanie, na którego widok westchnął z ulgą.
  Wdrapał się na ich piętro i na całe szczęście chłopak miał przy sobie klucze, dzięki którym odblokował ich drzwi. Ale nawet nie było mu dane przekroczyć progu, kiedy wrzuciła się na niego z kłami włochata bestia, wydzierając z gardła chłopaka krzyk przerażenia. Tą oczywiście był Ciapek, szczęśliwy na widok swojego ukochanego właściciela. I pewnie zostałby przywitany przez niego przeróżnymi pieszczotami, gdyby jego ciałem nie sterował Remek.
- Zły pies! Zły! Siad! Odejdź! - Rozkazał, nawet jak dobrze wiedział, że pies się nie posłucha. Ale ku jego zaskoczeniu pies zaskomlał smętnie, ale usiadł na wycieraczce, merdając podkulonym ogonem. Szatyn zamrugał kilkakrotnie, po czym parsknął pod nosem. - Staszka to się słuchasz co? - Westchnął zrezygnowany wchodząc do mieszkania. - No choć. Staszek by mi łeb urwał, jakbym cię na dworze zostawił.
  Z radosnym szczeknięciem, za które od razu został uciszony, kundel wbiegł do środka, a szatyn zamknął za nim drzwi. I jak bardzo chciał rzucić się na łóżko, tak jego ogólny stan mu na to nie pozwalał. Po pierwsze cuchnął - jego ubrania, jak i skóra - dosłownie jakby został oblany piwem i szatan jeden wie czym. Po drugie i trzecie, Remek zawsze dbał o ciało szatyna, a szczególnie o jego uzębienie - nie mógł zostawić go w takim stanie. A po czwarte był cholernie głodny. Na to ostatnie postanowił zamówić ich ulubioną pizzę.  Na całe szczęście Staszek nie wyrzucił żadnej jego rzeczy, a nawet ich nie schował, dzięki czemu szybko znalazł swoją komórkę w miejscu, gdzie ją zwykle zostawiał.
  Czekając na zamówienie, udał się pod prysznic, wrzucając do pralki wszystkie rzeczy jakie z siebie zdjął. Po nastawieniu urządzenia podniósł się z kucek i powitał go uroczy widok w lustrze. Już nie pamiętał kiedy ostatni raz widział jego ukochane ciało. Niestety było znacznie drobniejsze, na co wskazywały bardziej wystające żebra, a na domiar złego dochodziły mocno podkrążone i zaczerwienione oczy. Ile nocy spędził na płakaniu, zamiast odpoczynku?
- Kocie... długo tak nie pociągniesz. - Uśmiechnął się smętnie do swojego odbicia, które pogładził dłonią po policzku w lustrze. Nie miał siły, ale postanowił wziąć porządną kąpiel, która rozluźni ciało szatyna. Sam pewnie by się nie kłopotał o takie zabiegi, ale chciał, żeby Staszek obudził się odświeżony, nawet jeśli nie uda mu się nic zaradzić na kaca, którego na pewno będzie miał.
  W wannie spędził ponad pół godziny, ale na pewno było warto. Ciało chłopaka już czuło się znacznie lepiej i co ważniejsze pozbył się smrodu alkoholu. Ubrał swój podkoszulek i szorty, w którym niemal utonął, ale nic nie mógł na to poradzić. Zawsze uwielbiał widok szatyna w swoich ciuchach. Wyglądał w nich jeszcze drobniej niż normalnie, a do tego przesiąkał jego zapachem. Zapachem, którego już prawie nie było czuć. Akurat po opuszczeniu łazienki dostarczono jego pizzę, do której od razu chciał zasiadać, ale powstrzymało go psie skomlenie. Wstrzymał się w połowie gryza, zerkając na Ciapka.
- Psy chyba pizzy nie mogą żreć? Idź sobie, poleżeć, albo za piłką poganiaj co? - Zaproponował, ale szczenięce ślepia dalej świeciły na widok jego kolacji. Nie mając siły się z nim użerać odszukał worek z psią karmą i nasypał cztery szufelki do psiej miski.
Ale nie bardzo wiedząc ile powinien mu dać, dorzucił jeszcze jedną szufelkę, bo wyglądał na głodnego. Dzięki temu sam mógł zabrać się za pochłanianie pizzy, które o dziwo miał już dosyć po dwóch kawałkach.
- Nigdy nie kłamałeś z tymi dwoma kawałkami, co? Naprawdę masz mały żołądek. - Zaśmiał się rozbawiony i zmusił się jeszcze do trzeciego kawałka. Sam normalnie był w stanie zjeść dwa opakowania i jeszcze miałby miejsce na przekąski, ale w ciele chłopaka był już na maksa pełny. Skoczył jeszcze wyszorować ładnie jego białe kiełki wraz z nitkowaniem i skrobaniem języka. Na koniec wpadł na głupi, ale i dobry pomysł. Dobrze pamiętał jak razem oglądali dość niedawno film o zamianie ciał, w którym była scena z pisaniem ciele drugiej osoby. Nie miał pewności, czy Staszek go słyszał w tym stanie, ale z taką wiadomością będzie miał pewność. Sięgnął więc po wodoodporny eyeliner, którego nieraz i sam używał do podkreślenia oczu i starannie napisał na czole szatyna: "Dzień dobry! Kocham cię Kocie!" - na koniec dodając serduszko.
- Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijesz. - Roześmiany upewnił się, że jego makijaż wysechł i wrócił do pokoju, gdzie to padł na łóżko.
- Zaszalałeś sobie dzisiaj, ale proszę cię nie rób tak więcej. To mogło się źle skończyć, a ja jeszcze za bardzo nad tym nie panuję, żeby cię obronić. - Wymamrotał przekręcając się na plecy, tylko po to, żeby wyciągnąć przed siebie drobną dłoń. Tak bardzo chciał ją teraz chwycić i spleść ich palce, ale dołączyła do niej tylko lewa dłoń szatyna. Z łzami w oczach przyciągnął je do ust i ucałował czule. Nawet nie zareagował na układającego się w jego nogach psa.
- Dobranoc Stasiu. - Szepnął przymykając powieki. Jeszcze tylko nakrył się szczelnie pod samą szyję, po czym wypuścił ciało chłopaka ze swojego wpływu. W następnej chwili w której uchylił powieki widział już przed sobą śpiącą twarz szatyna. Uśmiechnął się lekko na widok napisu na jego czole. Może trochę przesadził z jego wielkością, ale przynajmniej nie podkusiło go o użycie niezmywalnego markera.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {09/11/23, 06:52 pm}

I wanna sleep next to you  Bcc424baab13dec3a223dc6fc6f3ef4f

Wylane procenty w gardło chłopaka, szybko wprawiły go w owiele lepszy humor po tak okropnym poranku. Nawet jeśli nie za bardzo przepadał za whiskey, to i to chętnie pił. W ogóle nie przejmował się, co i w jakich ilościach jest mu podawane do szklanki lub do kieliszka. Miał po prostu ochotę się narąbać i zapomnieć o wszystkich smutkach. Mimo że już ledwo się trzymał na nogach, a na kanapie kręciło mu się w głowie, to wciąż dotrzymywał kolejki.
Tak jak alkohol, cały wieczór spędził w towarzystwie Minho, który ciągle pałętał się z nim, nawet, kiedy rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi. Na ogół nie miał nic przeciwko jego towarzystwu, dopóki ten nie zaczynał go wyraźnie podrywać lub tak jak teraz - nie kleił się do niego. Od razu poczuł się niekomfortowo, przesuwając się bliżej brzegu kanapy. Mimo wszystko, Staś uważał, że dalej jest w związku, nawet jeśli to co widział ostatniej nocy było wytworem jego wyobraźni. Poza tym wciąż przeżywał żałobę.
Dla niego wciąż było o wiele za wcześnie na związek. Dalej przeżywał tragiczną śmierć ukochanego, wciąż go mocno kochając, a teraz okazywało się, że być może wciąż był przy nim
- Sorry... -ruknął zakłopotany, obserwując, jak drink rozlewa się na spodnie mężczyzny. Szkoda. Ten drink akurat mu smakował. - Dzięki -dodał wyraźnie spitym głosem, odbierając od chłopaka szklankę, gdy już wrócił.
I już miał przełknąć łyka wody, nawilżając swoje gardło, gdy nagle w jednej chwili poczuł dziwne uczucie w żołądku, a już w drugiej chwili kręcenie w głowie przestało. Nagle poczuł, że momentalnie wytrzeźwiał, co oczywiście nie mogło być prawdą po wypitej takiej dawki alkoholu. Mało tego, zamiast przełknięcia wody, cała zawartość wylądowała na twarzy towarzysza o nawet nie poczuł żadnego odruchy wymiotnego, nie wykonał żadnego ruchu, a mimo wszystko, niespodziewanie zmymiotował na dywan. Następnie zabiło mu szybciej serce, gdy został wyciągnięty z kanapy za kołnierzyk, a potem pchnięty w stronę swojej przyjaciółki.
- H-hej nie chciałem - powiedział spanikowany. Tylko, że słowa wcale nie uszły z jego gardła, a zostały tylko w jego głowie. Zmarszczył czoło, próbując wyciągnąć przed sobą dłonie, ale i to nie pomogło. Nic kompletnie się nie stało. Od razu wtedy poczuł przypływ adrenaliny, próbując zrozumieć, o co chodzi. Dlaczego był wszystkiego świadomy, a mimo tego nie był w stanie się poruszyć? Co się z nim działo.
Mało tego, jego dłoń uderzyła pięścią w awanturnika, rozszerzając oczy Staszka w szoku, a tak przynajmniej mu się wydawało, bo nic takiego nie nadeszło. Mało tego, nie poczuł żadnego bólu! A takie uderzenie musiało go przecież zaboleć.
Nigdy przecież nikogo świadomie by nie uderzył! Jedynie co, przez przypadek, kiedy siłował się z Remkiem czy też również, przez przypadek, kopnął go przez sen, ale zawsze opanowywał swoje emocje!
Właśnie! Remek! On zawsze był pierwszy do obrony Stasia, nawet siłowo albo też słownie. Czy to możliwe, że jakimś cudem przejął nad nim kontrolę? Czy naprawdę był duchem? Wszystko, choć pozbawione logiki człowieka rozumnego, na to wskazywało. Szkoda tylko, że to jutro jego będzie boleć ręka! Ale teraz nie to było ważne.
Jeszcze bardziej był zdziwiony, dowiadując się, jaki był powód wyplucia wody. Naprawdę Minho był taki nieobliczalny, że był zdolny podać mu pigułkę gwałtu? Ta myśl, że w innych okolicznościach, bez wsparcia Remka, mógłby wpaść w jego sidła. A potem? Co by z nim zrobił? Pozwolił spokojnie wrócić do domu czy też zaprowadził do siebie i próbował wykorzystać? Nigdy nie spodziewał się po nim takich krzywych akcji. Nawet, jeśli Minho coś do niego czuł, w romantycznym i seksualnym aspekcie, nie miał prawa robić takich rzeczy.
Ale fakt, że jakimś cudem, to Remek kierował jego ciałem, znacząco uspokajał przerażenie Stasia sytuacją. Tylko jemu był w stanie na to pozwolić, bez paniki, że nie może ruszać żadną kończyną I że nikt nie slyszy jego głosu. Było mu tylko głupio, że musiał kierować jego pijanym ciałem. Staś wiedział, że jego chłopak nigdy nie lubił alkoholu, a tutaj, w takiej sytuacji, wciąż był w stanie go ochronić.
Jednocześnie był zły na Alicję, która nie chciała mu wierzyć, a właściwie Remkowi. Była przecież jego przyjaciółką, która powinna go wspierać i wierzyć w jego słowa. Do tego pozwoliła mu wrócić samemu będąc w takim stanie.
- Przepraszam... Cieszę się, że przy mnie zostałeś. Potrzebuje cię jeszcze trochę przy mnie. Widzisz, jak sobie słabo radzę - powiedział, choć słowa nie przeszły przez jego gardło.
Uśmiechnął się szeroko na widok włochatego przyjaciela. Cieszył się, podkulajac uszy, ruszając swoim kuperkiem i pewnie by zaczął skakać po nogach Stasia, gdyby nie pisk Remka.
- Heeej! Po prostu się cieszy! - burknął nadymając policzki. Od razu zrobiło mu się trochę przykro, widząc na zdezorientowanego psa. Zawsze po przyjściu był należycie głaskany i wymiziany, żeby wynagrodziću stracony czas. A Remek kazał mu się uspokoić!- Dokładnie tak. Miejsce Ciapka jest w domu, w naszym łóżku - przytaknął.
Traktował jego ciało z większą miłością, troską i szacunkiem niż on sam, co było naturalne ze względu na ich relacje. Może tak byłoby lepiej?
On ciągle omijał posiłki, nie mając apetytu, nie dbał o wartości odżywcze, spał tylko na lekach nasennych, a teraz jeszcze ładował w sobie niepojęte dawki alkoholu.
A teraz szarowłosy wziął z nim długą kąpiel, zamówił pizzę i ubrał w swoje ubrania. Tych po śmierci chłopaka już nie odważył się nosić. Mnogość jego rzeczy w mieszkaniu, których nie chciał wyrzucić ani oddać rodzicom, potrafiła go czasami przytłoczyć. Jednak to wszystko dawało wspaniałe wspomnienia, których już nie mogli powtórzyć.
Oczywiście ich futrzak, tak jak zawsze miał zamiar obserwować osobę, która je, siadając pod nogami i wyczekująco czekać aż być może jakiś okruszek mu spadnie pod nos.
- Nie, nie wolno mu - skomentował, a zaraz zmarszczył brwi, otwierając buzię, a przynajmniej chciał tak zrobić, gdyby miał kontrolę nad swoim ciałem. - Jejku, za dużo! - zaprotestował. Ale i to nie było słyszalne, a zwierzak już dobrał się do porcji. Pewnie był przeszczęśliwy z dodatkowej porcji. A ponoć Remek nie przepadał za psami...
Uśmiechnął się zaraz rozczuli to. Ukochany często patrzył na niego ze zdziwieniem, kiedy właśnie już po dwóch kawałkach miał dość. Dzięki temu mogli zawsze zamówić mniejszą, a Remek i tak mógł się najeść. Tak zresztą nie było tylko z pizzą, bo i przy zamawianiu ulubionego makaronu, chłopak musiał po nim kończyć lub brać na wynos.
Także z uśmiechem obserwował, jak jego przyszły dentysta, tak idealnie zajmuje się jego zębami. Do tej pory miał problem z prawidłowym nitkowaniem dolnych zębów, a tutaj jeszcze raz mógł podejrzeć chłopaka przy "pracy". No i jak ktoś robił to za niego, było o wiele ciekawsze.
Niestety z niewiadomych powodów dla Stasiu, już tutaj nagle poczuł się okropnie śpiący. Mimo że przecież nic nie robił, a tylko wszystko oglądał swoimi oczami. I nie umiał się oprzeć temu uczuciu, dlatego szybko stracił ochotę na walkę. Poddał się temu, wiedząc, że jego ciało jest w bezpiecznych rękach i osunął się w ciemność.
**
Obudził się w swoim łóżku, szczelnie przykryty, z mokrym językiem na swoim nosie. Niezgrabnie odsunął psiaka od siebie i wtedy pisnął, otwierając natychmiast oczy. Od razu zobaczył swoją obolałą dłoń, której kostki były wyraźnie zaczerwienione i spuchnięte. Do tego miał wrażenie, że coś wbijane było mu w głowę, a na języku miał Sahare. A pies domagał się wyjścia na spacer.
Szybko przypomniał sobie sytuację z wczoraj - Naprawdę musiałeś go wtedy uderzyć? - burknął, trzymając się za obolałą dłoń.
W końcu wstał, od razu kierując się do kuchni, skąd wypił całą szklankę wody, a także połknął tabletki przeciwbólowe. Liczył, że to choć trochę uśmieży ból.
Następnie szybko wciągnął na siebie długie spodnie i nałożył na Ciapka szelki, by wyprowadzić go na spacer. Tam mógł porzucać mu czerwoną piłeczkę, za którą wesoło ganiał, a potem biegiem przynosił. Całe szczęście psie dziecko reagował bez problemowo na przywołanie, więc mógł pozostać bez smyczy.
To co zastanawiało Stasia, to to że każdy mijany przechodzień patrzył na niego. Niektórzy z lekkim uśmiechem, widocznie rozbawionym, a niektórzy podnosząc brwi z politowaniem. Bynajmniej nie były to reakcję do Ciapek.
Czyżby był ubrudzony pastą? Czy może krzywo chodził, gdy bolała go jeszcze głowa? Czy miał plamę na ubraniach, której nie zauważył?
Zdezorientowany Staś, z tego powodu, nieco skrócił spacer z psiakiem, a pierwsze pomieszczenie w domu była łazienka i lustro.
I od razu uśmiechnął się ciepło, cały rozczulony, cisnącymi się łzami do oczu.
- Ja ciebie też. Bardzo - powiedział , ścierając napływające łzy do oczu. Tym razem płakał ze szczęścia. Napis był prawdziwy, bo inni ludzie go też widzieli. Czyli wszystko było z nim w porządku! Wcale mu się nie wydawało, nie wariował, a Remi naprawdę jakimś cudem był duchem i cały czas był przy nim. Z tą myślą poczuł się o wiele lepiej. I tak bardzo pragnął, że kiedyś mu odpiszę na komunikatorze i poniekąd teraz to uzyskał. - Nawet jeśli jesteś pieprzonym duchem - Zaśmiał się histerycznie.- Szkoda, że ci tego nie powiedziałem osobiście wtedy w aucie - dodał, uśmiechając się nieco smutniej. Może wtedy nie doszłoby do wypadku.
Niemniej jednak, nalał na dłonie żel do twarzy i zabrał się za czyszczenie czoła. Robił to z niechęcią, ale niestety nie mógł z tak ogromnym napisem i to w takim miejscu, łazić.
- Musiałeś akurat na czole? - powiedział, niedowierzająco kręcąc głową rozbawiony. Zmycie napisu wcale nie było takie łatwe. Finalnie skończyło się na czerwonym śladzie na czole. - Dziękuję, że się wczoraj mną zająłeś jak byłeś we mnie, w takim stanie - powiedział, wycierając twarz. - Jak byłeś we mnie, nie w tym sensie zboczeńcu! Opętanie nie brzmi dobrze! - Zachichotał.
Kolejnym celem była kuchnia, w której do miski podał odmierzoną porcje karmy mokrej dla futrzaka, a sobie odgrzał dwa kolejne kawałki pizzy. O, jak dawno nie jadł pizzy. Była tak przepyszna, że pokusił się o zjedzenie połowy trzeciego kawałka. Ale to był jego maks, żeby nie przytyć i móc w ogóle się poruszać.
- To co? Idziemy na łyżwy? Coś mi obiecałeś! Może z tą ręką to nie jest taki dobry pomysł, ale będę uważać! - powiedział. - Świetnie, najpierw gadam do psa, a potem do... ducha - dodał, wzdychając podczas wrzucania talerza do zmywarki.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {28/04/24, 06:38 pm}

Remigiusz Szatan


Tym razem jednak pobyt w pustce trwał znacznie krócej. Sam był tym mocno zaskoczony, ale nie składał zażaleń. W końcu dzięki temu mógł towarzyszyć ukochanemu podczas pobudki. I nie czuł się nawet trochę osłabiony, a jedynym napotkanym ograniczeniem było brak możliwości przecięcia psiego ciała. Musiał zaspokoić się więc obserwowaniem szatyna.
  Uśmiechnął się krzywo kiedy skacowany chłopak zauważył swoją poszkodowaną rękę.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. - Westchnął muskając wargami zaczerwienione kostki jego palców. Działał wtedy pod wpływem emocji i zupełnie zapomniał w jak delikatnym ciele się znajdował. Ale należało mu się i może też dzięki temu odstraszy przyszłe podejścia takich idiotów. Chciałby znaleźć inny sposób na bronienie go, ale pewnie wykorzystanie kłów Ciapka też nie wchodziło w grę. Nie dość, że prawnie oberwałoby się Staszkowi, to jeszcze ucierpiałyby zęby zwierzaka.
  Podczas spaceru Remek cieszył się, że partner nie był w stanie go zobaczyć. Bo gdyby mógł, to na pewno nie odzywałby się do niego przez kolejny miesiąc. Dosłownie płakał ze śmiechu za każdym razem jak przechodnie reagowali na napis na czole chłopaka. Co prawda nie zaplanował tego i raczej spodziewał się, że po przebudzeniu najpierw pójdzie on umyć twarz przed lustrem, a nie na spacer z psem. Bez wątpienia mocno by za to oberwał gdyby miał ciało, ale tak może jego reakcja nie będzie taka zła?
  I o dziwo nie była. Bo był to dowód na to, że niczego sobie nie wymyślił. Że Remek naprawdę wciąż przy nim był i nie zamierzał go opuszczać. Takie było pierwotne przeznaczenie wiadomości, nie tylko durny żart.
- Nie musiałeś. Dobrze to wiedziałem. - Odparł obejmując go przeźroczystymi ramionami. To nie była niczyja wina - obaj dali ponieść się głupiej sprzeczce i niestety odbyła się ona w niezbyt bezpiecznym miejscu. I nawet jeśli ich role by się odwróciły, to był pewien że myślałby podobnie. W końcu Staszek przeżył, a on nie - odczuwanie winy było całkowicie naturalne. Wiedział o tym, ale jednocześnie nie chciał pozwolić chłopakowi na tak negatywne myśli.
- Sorry, bałem się że w innym miejscu możesz nie zauważyć. - Prychnął lekko rozbawiony, zaraz unosząc jedną brew na dźwięk ukrytego podtekstu. - No nie wiem czy tak źle. Powiedziałbym, że kinky. - Szczerząc się ucałował policzek chłopaka.
  Ale musiał przyznać, że choć "życie" jako duch nie było takie złe - bez tych wszystkich zbędnych potrzeb, czy pragnień, to żałował, że nie był w stanie niczego spróbować. Tym bardziej, że jeszcze pamiętał smak ze wczoraj, a teraz żywić mogły się jedynie jego oczy. Może jak już miał zdolność opętywania, to mógłby wejść w swoje stare ciało? Czy by się to udało - nie wiedział, ale chyba lepiej nie próbować. Rozkładające się podziurawione ciało, to chyba nie najprzyjemniejszy widok, czy też zapach dla otoczenia. Ale gdyby spróbować z kimś kto świeżo umarł? Szybko pokręcił głową, wyrzucając z niej kolejne dziwaczne pomysły. Lepiej nie kombinować, bo jeszcze całkiem zniknie i dopiero się dorobi.

...
 
  Ale jak miał powstrzymać swoje chęci by zdobyć ciało, kiedy widział jak Staszek samotnie sunie po lodzie. A przecież zwykle był tuż obok niego i rozłączali się jedynie w momentach, gdy Staszek poczuł potrzebę wykonania jednej ze swoich sztuczek. Ostatnio nawet coraz lepiej szło mu wspieranie szatyna, a teraz co? Wszystko stracone. Mógł jedynie unosić się obok.  No mógł też znów przejść jego ciało, ale obawiał się, że zbyt częste takie zabawy mogłyby mieć na niego negatywny wpływ. Przecież nie chciał mu zaszkodzić.
  Ale co gdyby tak pożyczył sobie ciało kogoś innego? Jego wzrok zaczął krążyć po otaczającym ich tłumie. Byłoby co wybierać - dzieciaki, nastolatki, dorośli, a nawet emeryci. Co mu szkodzi spróbować? Skupił się na losowym chłopaku, który był zbliżony do niego wiekiem, ale nim choćby wyciągnął do niego rękę, poczuł jak coś odpycha go na bok. Ratując się przed upadkiem chwycił się nogi Staszka, którą o dziwo udało mu się złapać. I to dość mocno, swoimi drobnymi ramionami. Zamrugał kilkakrotnie. Małymi?
  Zadarł głowę do góry, zdając sobie sprawę, że nie sięga nawet szatynowi do pasa. A nagłe uczucie śmiertelnego przerażenia było tak przytłaczające, że nawet nie był w stanie nic z siebie wykrztusić.
- Ja wiem, że sam się o to prosiłem, ale nie w taki sposób. - Wymamrotał na granicy płaczu, kiedy nogi rozjeżdżały mu się na boki.
- Adaś! - Dziewczęcy, podniesiony głos poprzedził gwałtowne pochwycenie w ramiona właścicielki, która wyhamowała gwałtownie przed dzieckiem, od razu zadając setkę pytań, czy coś mu się nie stało. To dało szansę Remkowi na wyrwanie z małego ciała, jednak zrobił to zdecydowanie zbyt gwałtownie. Niemal wywracając młodego, wypadł z jego ciała, a przez brak kontroli nad lotem wpadł na przejeżdżającą obok osobę. Albo raczej w nią.
  Tym razem ciało było o wiele wyższe i męskie, ale wydawało się zbyt... stare? I najwyraźniej jego wejście, spowodowało kolejny upadek, co poczuł w tyłku, jak i tyle głowy.
- Kurwamać! - Warknął pocierając głowę. Ale to nie ona najbardziej bolała. Najgorszy był pulsujący nos, na który jednak nie pamiętał, żeby upadł. Przed chwilę leżał przecież na plecach.
- Stary, Minho się wyjebał! Powiedz, że masz to nagrane!? - Usłyszał tuż za sobą dwa znajome głosy kolegów, znienawidzonego azjaty. Ale czy to było możliwe? Trafił akurat na niego? Wzdrygnął się z obrzydzenia i natychmiast pomyślał o puszczeniu jego ciała, ale nic takiego się nie stało.
 Spanikowany zignorował zaczepki chłopaków i dopiero kiedy ktoś wspomniał Staszka zarywającego do dziewczyny z dzieckiem, pozbierał się na nogi.
- Sorki, nagły wypadek! Porywam go ma moment! - Niezważając na protesty nawet samego szatyna, od razu wyprowadził go z lodowiska i padł na ławki, łapiąc się za twarz.
- Dlaczego kurwa musiało paść na tą mendę!? Staszek ratuj mnie, bo sie sam zaraz pochlastam! Już serio wolę umrzeć! - Panikując rozciągał policzki azjaty, tak jakby chciał zedrzeć z siebie jego skórę. - Nie mogę z tego gówna wyjść. - Pociągnął nosem zrezygnowany spoglądając na swojego ukochanego oczami chłopaka, który dzień wcześniej dosypał mu do wody pigułkę gwałtu. - Stasiu...cholera.. tak bardzo chcę cię przytulić, pocałować.... ale nie w tym ciele... -   Zwieszając głowę, zacisnął palce na czarnych kosmykach. Czuł się absolutnie obrzydliwie. Nawet w psie nie czuł się tak źle.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna sleep next to you  Empty Re: I wanna sleep next to you {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach