Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 07:16 pmnowena
My little merman12/05/24, 10:32 pmTroianx
Avatar: The Legends of two12/05/24, 09:59 pmLadyFlower
New Generation12/05/24, 09:06 pmEeve
Charm Nook 12/05/24, 07:46 pmAku
Blood, drugs and you in the middle12/05/24, 04:27 pmNatas
Eternal debt12/05/24, 03:21 pmMinako88
Argonaut [eng]12/05/24, 01:02 amSeisevan
A New Beginning 11/05/24, 10:46 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
1 Pisanie - 100%

Go down
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty New Generation {01/09/22, 06:24 pm}

First topic message reminder :

New Generation - Page 10 Cacf42ad9ea9a16b1ae286f0b44d1c02

New Generation - Page 10 Original

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jest szkołą znajdującą się na terenie Szkocji. Założona ponad tysiąc lat temu przez czwórkę największych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Salazara Slytherina, Helgę Hufflepuff oraz Rowenę Ravenclaw cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród czarodziejów Wielkiej Brytanii ale i całej Europy. Co roku jej mury przepełniają setki młodocianych osób chcących poszerzać swoją wiedzę magiczną. A przynajmniej było tak zanim Lord Voldemort oraz jego Śmierciożercy zniszczyli zamek podczas Bitwy o Hogwart. Szkoła została odbudowana przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego i nauczanie wróciło na właściwe tory.
Od wielkiej bitwy minęło ponad 20 lat. Lord Voldemort przestał istnieć, a Śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie na wieki, jednak czy to oznacza koniec kłopotów dla naszych młodych czarodziejów?
Coraz częściej odnotowywano zbrodnie popełnione przez czystokrwistych czarodziejów na mugolach. Plotki mówią o formujących się ugrupowań fanatyków i czcicieli Gellerta Grindelwalda jednego z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Obecny dyrektor Hogwartu profesor Minerva McGonagall robiła co mogła, aby w murach szkoły panował spokój, a niepokoje społeczeństwa dotyczące tajemniczych zbrodni nie zaprzątały głów uczniów.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego grudniowego poranka po balu bożonarodzeniowym w szkolnych podziemiach woźny odkrywa zwłoki ucznia pochodzenia mugolskiego oraz napis na ścianie wykonany krwią „Brudna krew musi odejść”.

New Generation - Page 10 370410090eea5483400550bc1a65d0aa

G R Y F F I N D O R

♂ Syn George'a i Daphne Weasleyów -@Kalsi jako Nicholas Weasley
♀ Córka Nevilla i Catherine Longbottom -@Fojbe jako Lana Longbottom
♂ Syn Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lysander Skamander

♂ -@Heartstorm jako Benjamin Simmons
...

S L Y T H E R I N

♂ Syn Gebrielle Delacour-Lefrançoi i Jean-Yves Lefrançoi - @Fojbe jako Napoléon Lefrançois
♀ Córka Dracona i Astorii Malfoy - @Kalsi jako Florence Malfoy
♂ Syn Blaise'a Zbiniego -@Fojbe jako Zacharius Zabini

♂ Syn Mallory i Warrena Rhodes - @Calinda jako Lawrence Rhodes
...

H U F F L E P U F F

♂ Syn Alexandra i Mariki Dumbledore - @Eeve jako Phoenix Dumbledore
♀ Córka Alexandra i Mariki Dumbledore - @Kalsi jako Gwendolyn Dumbledore

♀ Córka Hermiony i Rona Weasleyów -@LadyFlower jako Isabelle Weasley

♀ Córka Aster i Harry'ego Spring - @Calinda jako Rosemary Spring
...

R A V E N C L A W

♂ Syn Percy'ego i Audrey Weasleyów - @Eeve jako Steven Weasley
♀ Córka Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lucy Skamander
♂ Syn Theodora i Camilli Nott@Heartstorm jako Elijah Nott
♂ Syn Jaspera i Diany Prince -@Cool_Free_Nickname jako Damien Prince

...

New Generation - Page 10 Eb86f62611f1f48617fcef15c858f92f

1. Wygląd postaci realny
2. Orientacja dowolna byleby była w miarę równowaga
3. To samo tyczy się płci
4. Można wziąć kilka postaci
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach
5. Discord mile widziany [/u][/u]


Ostatnio zmieniony przez Kalsi dnia 09/05/23, 07:53 am, w całości zmieniany 10 razy

Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {11/06/23, 09:25 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

           Blondynka znudzonym wzrokiem obserwowała kręcącą się butelkę. Część osób faktycznie szła w ślinę, a niektórzy to już w ogóle wpadli tak mocno w ten wir zabawy, że nie chcieli się od siebie oderwać. Florence w pewnym momencie zrobiło się niedobrze na żołądku. Może sama powinna wypić nieco więcej alkoholu. Uniosła brew, kiedy Steven Weasley wylosował James’a Pottera. Z zainteresowaniem przyglądała się tej dwójce ciekawa co zrobią w takiej sytuacji. Całe szczęście udało im się jakoś wybrnąć. Szczerze mówiąc nie miała ochoty na oglądanie jak dwójka kuzynów się obściskuje. Sama ta wizja wywołała u niej jeszcze większe mdłości.
            Pokręciła głową wyrzucając jak najszybciej te myśli i po chwili spostrzegła, że szyjka od butelki jest skierowana w jej stronę, a osobą, która ją zakręciła był nie kto inny jak Potter. Nie była wielce zaskoczona, kiedy wypił szota. Ona też nie pałała do niego sympatią. Zawsze uważała, że te wszystkie zwycięstwa Harry’ego Pottera były jedynie zasługą szczęścia i pomocy jego przyjaciół. Zresztą z opowieści, które usłyszała mogła wywnioskować, że ojciec Jamesa był nierozważny i porywczy, a wszystkie jego przewinienia uchodziły mu na sucho, bo był tym całym „wybrańcem” i miał profesora Dumbledore’a po swojej stronie, który dałby Gryffindorowi pięćdziesiąt punktów za same jego pierdnięcie.
          Wzięła więc również kieliszek z alkoholem i wypiła wszystko na raz, a następnie chwyciła butelkę i pewnym ruchem ją zakręciła. Po kilkunastu obrotach w końcu zatrzymała się wskazując prosto na Nott’a. Chwilę mu się przyglądała jakby czekając na to, aż weźmie do ręki swój kieliszek i po prostu wypije ale ku jej zaskoczeniu przysunął się do niej. Przełknęła ślinę, bo jakoś mocno zaschło jej w gardle. Ich twarze znalazły się blisko siebie, aż w końcu blondynka pokonała łączącą ich odległość i złączyła ich usta w delikatnym pocałunku. Nie wiedziała ile dokładnie trwał, ale w końcu odsunęli się od siebie, a Florence podała chłopakowi butelkę.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {13/06/23, 08:05 am}

LUCY SKAMANDER

ISABELLE WEASLEY

LYSANDER SKAMANDER

           Obserwowała uważnie kręcącą się butelkę gdzieś w głębi siebie modląc się, aby szkło nie pokazało na nią. Kilka razy było nawet blisko ale za każdym razem butelka albo przesuwała się te kilka centymetrów dalej albo szybciej zwalniała i nawet nie zdążyła do niej dojść. Zerknęła na Prince’a, który dosiadł się obok niej i zerknęła na fiolkę z podejrzaną substancją. Uniosła brew i przez chwilę przyglądała się eliksirowi podejrzliwie. Nie żeby nie ufała krukonowi. Nie sądziła, aby próbował ją otruć czy też specjalnie podsunąć jej jakieś świństwo po którym mogła czuć się źle. Ale skoro mówił, że to eliksir chroniący przed różnymi paskudztwami, które faktycznie mogły ich czymś zarazić to chętnie skorzysta. Nie chciałaby się nagle rozchorować przed rozpoczęciem się nowego roku.
             -Dziękuję – powiedziała i przyjęła fiolkę. Jeszcze chwilę przyglądała się z uwagą jej zawartości, a potem upiła łyk.
           Skrzywiła się czując nieprzyjemny posmak i w pewnym momencie miała ochotę zwrócić to co miała w ustach. Po paru chwilach jednak, z trudem, eliksir przeszedł przez jej gardło.
             -Ohyda – rzuciła i aby zabić ten nieprzyjemny smak wypiła jeden kieliszek ognistej.
            Butelka wędrowała od jednej osoby do drugiej, aż w końcu trafiła w ręce Lysandra, który wcześniej został wylosowany przez Olivię Donovan. Ustawił dobrze butelkę i zakręcił nią zwinnie. Butelka kręciła się przez kilkadziesiąt dobrych sekund, kiedy w końcu zatrzymała się prosto przed Stevenem Weasleyem. Wszyscy momentalnie zamilkli i uważnie wpatrywali się w Lysandra, zapewne wyczekując jego ruchu. Lucy spodziewała się, że jej brat wybierze kieliszek i zabawa będzie trwała dalej, ale ku jej zaskoczeniu tak się wcale nie stało.
           Blondyn przez krótki moment wahał się co zrobić. Pocałować Stevena Weasleya… Będzie w tej szkole za to oznaczony do końca życia. Z drugiej jednak strony jeśli tego nie zrobi mogliby powiedzieć, że stchórzył, a on wcale nie był żadnym tchórzem. W końcu trafił do Gryffindoru psia mać! Odchrząknął i zebrał się w sobie, a potem przybliżył się znacznie do krukona. Chwycił trzema palcami jego podbródek obracając go ku sobie, a potem bez zastanowienia go pocałował. Pocałunek był nie taki jakiego się spodziewał i w jego trakcie coś dziwnego z nim się działo. Poczuł jakieś dziwne mrowienie w brzuchu, a serce zaczęło mu tak mocno walić jakby właśnie był po ciężkim treningu quiddittcha. Wargi Stevena były tak miękkie, że Lys jeszcze bardziej chciał się w nich zagłębić ale poczuł na swojej twarzy czyjąś pięść. Zatoczył się delikatnie i upadł na tyłek rozglądając się zdezorientowany. Dopiero po chwili dostrzegł Pottera, który stał zaraz obok Stevana z zażenowaną miną.
             -Potter, co do chuja? Powaliło cię? – warknął ocierając krew, która pociekła mu z wargi.  
           Izzy nie mogła zaprzeczyć, że całkiem dobrze się bawiła. Poza grą w butelkę, którą obserwowała z wielką ekscytacją licząc na to, że będzie miała okazję jeszcze kogoś pocałować to jeszcze miała obok siebie Olivię, z którą lubiła sobie od czasu do czasu poplotkować. Jej zabawę przerwał czyjś dotyk na jej ramieniu. Odchyliła głowę, a widząc za sobą Nixa, uśmiechnęła się słodko.
             -Pewnie – powiedziała i podniosła się starając się nie stracić przy tym równowagi. Zdawała sobie sprawę, że jest pijana i tak szczerze to powinna czuć jakiekolwiek wyrzuty sumienia z tego powodu, ale tak nie było. Miała wrażenie, że właśnie tego jej było trzeba. Rozluźnienia i nie myślenia o tych ostatnich dniach, które były dla niej naprawdę męczące.
            Wyszli z pokoju życzeń i skierowali się na błonia. Przez większość drogi żadne z nich nie odezwało się ani słowem, a Izzy rozmyślała o tym o czym właściwie puchon chciałby rozmawiać. Do głowy zaczynały jej przychodzić najczarniejsze scenariusze przez co im bliżej wyjścia tym bardziej stawała się niespokojna. Przydałby się jeszcze jeden kieliszek ognistej. Albo pięć.
           W końcu znaleźli się na zewnątrz, a ramiona dziewczyny okrył chłód zimowego powietrza. Musiała uważnie stawiać kroki na schodkach, aby nie wywinąć orła, bo nie dość że było ciemno, ona nie miała najlepszego poczucia równowagi to jeszcze było ślisko jak cholera. Potarła ramiona i popatrzyła uważnie na Phoenixa.
              -Co jest, Nix? Czemu jesteś taki poważny? Ktoś cię podmienił? Zazwyczaj jesteś bardziej rozrywkowy – rzuciła z uśmiechem próbując jakoś rozluźnić atmosferę.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {13/06/23, 06:30 pm}

Damien Prince

      Wziął łyk swojej mikstury i przełknął ją, nie mając zamiaru zbyt długo zastanawiać się nad smakiem. Była paskudna, jasne, ale cholera, nigdy nie wiesz jakiego syfa ma osoba, z którą masz zamiar pójść w ślinę. Lepiej przełknąć gorzki eliksir, niż potem płakać nad tym, że złapałeś syfilisa czy inny chuj.
      Zakorkował fiolkę i już miał ją schować, kiedy jego uwagę przykuło poruszenie jakie wywołał fakt, kogo wylosował jubilat. Znieruchomiał, obserwując Skamandera i nie mógł wyjść z szoku, widząc do czego ten zmierza. Tak go to wmurowało, że nawet nie pomyślał, żeby jakoś temu zapobiec. Jasne, Steven sam dołączył do gry w butelkę, ale Damien zdawał sobie sprawę z tego, że na pewno nie chciałby być teraz całowany przez kogokolwiek z tych gości, którzy nie szczędzili mu przez lata złośliwości.
      Drgnął, słysząc łupnięcie, gdy pięść Pottera spotkała się z policzkiem blondyna. James był przytomniejszy niż Prince i podjął odpowiednie kroki. Widać, że on też doszedł do podobnych wniosków, co krukon, jednak jego dwie, gryfońskie szare komórki na krzyż nie bawiły się w roztrząsanie i od razu przeszedł do rzeczy.
      Brunet próbował złapać kontakt wzrokowy z rudzielcem, ale cokolwiek działo się teraz w jego pustej łepetynie, znajdowało się to poza zasięgiem Damiena.
      - To chyba ja powinienem o to spytać! - wkurwiał się James - Uważasz to za zabawne, Skamander?!
      Westchnął z poirytowaniem. Doceniał rycerskie odruchy Pottera, ale dobrze wiedział, że Steven wolałby, żeby już się zamknął zamiast się awanturować i ściągać na nich uwagę.
      - Skamander, kurwa, ja wiem, żeś pizda i zwykłe "przepraszam" nie przejdzie ci przez gardło, ale naprawdę mogłeś inaczej wynagrodzić Stevenowi dokuczanie mu przez ostatnich siedem lat. - odezwał się głośniej, zwracając na siebie uwagę zebranych. Uśmiechnął się głupkowato, jak to on, niech ludzie myślą, że jak zwykle błaznuje. Wzrokiem natomiast piorunował Skamandera. Widać, że niewiele zrobił sobie z ich ostatniej rozmowy - Hej,  Rebekah! - zwrócił się do Sevilla. Oj, zwrócił uwagę na to, jak zareagowała na pocałunek Eliego i Malfoyowej. Ktoś tu był zazdrosny... Z chęcią pomógłby jej w zbudzeniu zazdrości u Notta, ale szczerze wątpił, aby było to możliwe - Pamiętasz, jak na drugim roku podpaliłem ci pracę domową z zaklęć? Chcesz pójść w ślinę, żebym mógł przeprosić? - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Rebekah prychnęła, starając się ukryć rozbawienie. Jasne, większość jego żartów nie trafiała w jej gusta, ale ten jeden raz chyba nawet udało mu się ją rozbawić. Może to dlatego, że wiedziała, że robi z siebie debila dla przyjaciela...?
      Chwycił za różdżkę, bo nie chciało mu się podnosić dupska.
      - Przejmuję kolejkę. - oznajmił. Steven pewnie wykorzysta zamieszanie i zaraz gdzieś spierdoli. To byłoby w jego stylu. Damien zakręcił butelką przy pomocy zaklęcia.
      Spojrzał na Spring, którą mu wylosowało.
      - Mary, reflektujesz wymianę płynów ustrojowych czy idziemy w alkohol? - starzy to by go chyba zabili, gdyby dowiedzieli się, że całował się z mugolaczką... I dlatego tak bardzo podobał mu się ten pomysł!
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {15/06/23, 05:30 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


             
             Zaskoczyło go to, że kiedy zobaczył Elijaha całującego się z Florence… właściwie nic nie poczuł. Żadnego bólu, żadnej zazdrości. Czy dopiero co nie wyznał mu uczuć? Czy nie rzucił się przez to z wieży? Jego wzrok powędrował do Sevilli, która zdawała się być bardziej przejęta tą sceną od niego. Poprawiała włosy, uparcie odmawiając patrzenia na Notta i Malfoy. Była zazdrosna.
             Dlaczego on nie był? Powinien być, skoro coś tam czuł do przyjaciela, tak? Właściwie, czy on faktycznie coś do niego czuł? Kiedy tak siedział i się nad tym zastanawiał, poczuł okropny mętlik w głowie. Nic już nie rozumiał. Nie lubił tego typu stanu. Lubił, kiedy wszystko było jasne i klarowne. Aktualnie, nic nie było dla niego jasne. Im dłużej to analizował, tym nie wyraźniej widział wydarzenia z wieczora poprzedzające jego skok z wieży astronomicznej.
             Jakby to nie on…
             Myśl uciekła mu z głowy w chwili, w której zorientował się, że ktoś łapie go za podbródek i chwilę później poczuł, jak czyjeś wargi nakrywają jego. Jego umysł już całkiem odstawił error na sto procent. A kiedy zrozumiał, że ma przed sobą Lysandra Skamandera w pierwszej chwili całkowicie go zamurowało, absolutnie nie wiedział jak zareagować. A potem przyszedł taki dziwny spokój, jakby wszystko w końcu znalazło się na swoim miejscu. Odwieczny chaos panujący w jego głowie, podkreślający rudy bałagan na jego czaszce, ucichł.
             A potem James przyjebał Lysandrowi.
             Typowy dzień z Jamesem, kiedy załączy mu się tryb starszego brata i stwierdza, że powinien chronić nie tylko swoje rodzeństwo, ale i kuzynostwo. Stevenowi chwilę zajęło zrozumienie, co się właściwie dzieje. Kiedy już to do niego dotarło, podniósł się i chwycił kuzyna od tyłu, powstrzymując go od dalszego rzucania się na Skamandera.
             – Wystarczy, Jimmy! Serio! – zawołał, próbując go powstrzymać. Syknął z bólu, który przeszył go w trakcie szarpaniny. James od razu oprzytomniał i odsunął się z przestrachem na twarzy.
             – Nic ci nie jest?!
             Steve pokręcił przecząco głową, łapiąc zachłannie powietrze i powoli podniósł się z ziemi. Prince zdążył przejąć kolejkę, więc Weasley zdecydował się na odejście od gry. Jemu już starczy. Zapewnił ostatni raz Jamesa, że wszystko gra i unikając patrzenia na Lysandra, szybko ewakuował się do stolika z poczęstunkiem.
             Nalał sobie soku i potarł zaróżowiony policzek. Skamander “skradł” mu jego pierwszy pocałunek, co za…
P h o e n i x        D u m b l e d o r e

             Wyszli na zewnątrz. Szli w ciszy, aż Nix nie zauważył jak chwiejnie stawia kroki Izzy. Złapał ją nie za mocno, ale zdecydowanie za ramię, nie pozwalając na to, aby zleciała ze schodów. Asekurował ją, aż znaleźli się na jednym z półpięter, gdzie było nieco ciszej, ale wciąż dało się dosłyszeć odgłosy zabawy.
             Oparł się plecami o ścianę, przyglądając się rudej w milczeniu. Prychnął cicho z rozbawieniem i odgarnął kosmyk włosów za ucho.
             – Och, to chyba taka zależność… Jedno z nas musi być sztywne, żeby drugie mogło nadrabiać za nas oboje wesołością… – pokręcił głową i westchnął, odwracając wzrok – Chyba ciut się wstawiłaś, hm? – nie wiedział czy to dobra okazja do prowadzenia tej rozmowy, ale on był w gorącej wodzie kąpany. Skoro podjął już jakąś decyzję, wolał wprowadzić ją w życie, póki się nie rozmyślił.
             Znowu spojrzał na Izzy.
             – Co do naszej rozmowy na balu… – zaczął niepewnie – Wciąż nie jestem pewny swoich uczuć, ale tak myślę… Może moglibyśmy… Spróbować… no wiesz… randkowania i zobaczymy… jak to nam wyjdzie?
Calinda
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Calinda
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {21/06/23, 11:18 am}

R O S E M A R Y   S P R I N G

         Dołączyła się do zgromadzenia głównie dla dramy i faktycznie, jakąś dozę dostała. O obecności Florence na imprezie przypomniała sobie ponownie, gdy odwróciła się na chwilę od siedzącej obok koleżanki z domu, akurat gdy ta całowała się z Elim. W kółku zrobiło się trochę większe obruszenie, niż przy wcześniejszych pójściach w ślinę, ale to i tak nic w porównaniu z następnym widowiskiem. Nie mogła stwierdzić, czym kierował się Lys całując Stevena, czy tak wczuł się w tę swoją grę, alkohol na niego zadziałał czy coś innego w jego głowie zaszło, ale zanim miała okazję pomęczyć się z tymi rozważaniami, już dostał pięścią w mordę.
Nie zamierzała wchodzić między dwóch wkurwionych typów i bawić się w mediatorkę,  ale takie siedzenie i patrzenie na nich też było dość niezręczne. Na tyle dobrze, że James ostatecznie posłuchał się Stevena.
Przysunęła się do Lysandra i podała mu paczkę chusteczek, którą wyjęła ze swojej kieszeni. Kurde, James to ma parę w łapie.
         - Zrób może sobie przerwę i idź to przemyć, co? Nikt by nie chciał jubilata z krwią spływającą po brodzie - próbowała trzymać żartobliwy nastrój. Widok jak kumplowi z warg leci krew nie jest przyjemny, a kto tam wie, czy Potter'owi nie zachce się zamachnąć jeszcze raz i rozwalić mu nos. Prince chyba próbował odwrócić swoją gadką uwagę zgromadzonych od Stevena i mu się to jakoś udało, bo Steven na szczęście szybko ewakuował się z zamieszania. Spojrzała jeszcze za chłopakiem, ale stwierdziła, że jakby za nim od razu poleciała, to by zrujnowała ten cały plan zmniejszenia dramatyzmu wydarzenia. Miała tylko nadzieję, że Lys też wykorzysta jej propozycje. Przemycie twarzy zimną wodą pewnie by mu się przydało.
         Gra potoczyła się dalej, i jakby mało było jej wrażeń, padło na nią. Spojrzała na Prince’a kryjąc zdziwienie, że w ogóle daje jej wybór w tej kwestii. Oczywiście, że by się zgodziła, bo lubiła go denerwować i raczej spodziewała się, że hejter puchonów byłby skłonny walnąć tyle shotów na przeciw, że skończyłoby się zgonem, ale dzisiaj co chwila ją coś zaskakuje. Zmienia to postać rzeczy. Ale co jej szkodzi…wymienić płyny ustrojowe.  Może to jakaś odwrócona psychologia.
         - No, skoro już tak romantycznie to ująłeś… - uśmiechnęła się zaczepnie, przybliżając się do niego. Objęła delikatnie dłońmi jego twarz w okolicach żuchwy, by w końcu złożyć pocałunek na ustach Prince’a.  Odsunęła się, zanim to policzki miały ją zapiec i chwyciła butelkę, wracając na miejsce. Przy jej porze na kręcenie, szyjka butelki wypadła na jej przyjaciółce z domu, Poppy. Zaśmiały się tylko, po czym cmoknęła ją w kącik ust i wypiła za nią karnego shota, bo przypuszczała, że to ona z ich dwójki ma mocniejszą głowę. Raczej już każdy ma wywalone w zasady. Przy następnej kolejce, gdy puchonka wylosowała sobie jakiegoś krukona, Rose wstała już od towarzystwa, tłumacząc, że od tych shotów to jej się aż normalnej wody mineralnej zachciało. Wierutne kłamstwo oczywiście, ale wyprostowanie nóg jej się przyda.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {27/06/23, 08:52 am}

LUCY SKAMANDER

ISABELLE WEASLEY

LYSANDER SKAMANDER


           Lysander posłał niezbyt przyjemne spojrzenie Potterowi i dźwignął się z podłogi.
             -Wal się, Prince – syknął w kierunku krukona, który już też powoli zaczynał działać mu na nerwy. W jakimś stopniu rozumiał ich troskę o Weasleya. W końcu jeszcze niedawno miał za sobą nieudaną próbę samobójczą, ale nie uważał żeby w tym momencie zrobił cokolwiek złego i przede wszystkim nie zasłużył sobie na ten wymierzony w jego twarz cios.
          Zerknął na Rosemary i paczkę chusteczek.
            -Dzięki – rzucił tylko i przyjął je z wdzięcznym uśmiechem, po czym udał się do łazienki. Słyszał za sobą jeszcze jakieś rozbawione szepty i sam miał ochotę je uciszyć własną pięścią, ale tego nie zrobił. Po prostu w milczeniu, przykładając sobie chusteczkę do zranienia zniknął za drzwiami łazienki od wielu wścibskich oczu. Tak jak zaleciła mu Mary, przemył dokładnie wargę i otarł resztki krwi, a potem odetchnął głęboko. Zupełnie nie rozumiał tej reakcji ze strony Jamesa. Przecież to była tylko i wyłącznie gra. Ten pocałunek nic dla niego nie znaczył. Oparł się o umywalkę i przez dłuższą chwilę wpatrywał się we własne odbicie. Nadal czuł gorąc rozchodzący się po jego twarzy i to dziwne uczucie w żołądku. Pochlapał jeszcze lodowatą wodą swoje policzki, aby ukryć na nich delikatne zaczerwienienie, choć tak naprawdę za każdym razem, kiedy przypominał sobie ten pocałunek rumieńce po prostu wracały. Musiał się przewietrzyć i odetchnąć, bo miał wrażenie, że się dusi. Wyszedł szybkim krokiem z łazienki nie chcąc aby ktokolwiek go teraz zaczepiał i opuścił pokój życzeń kierując się korytarzem na zewnątrz. Minął jeszcze po drodze kilkoro uczniów, aż w końcu znalazł się na dziedzińcu. Przysiadł niedaleko fontanny, gdzie na szczęście nie było nikogo, odgarnął warstwę śniegu z murka po czym usiadł na nim wpatrując się tępo przed siebie. Teraz dochodził do wniosku, że może ta cała impreza nie była zbyt dobrym pomysłem.
          Lucy aż otworzyła usta z wrażenia widząc jak jej brat bliźniak całuje się z jej przyjacielem. Nigdy by nie pomyślała, że Lysander zrobi coś takiego. Szybko jednak otrzeźwiała widząc jak pięść Pottera ląduje prosto na twarzy blondyna. Siedziała jeszcze tak przez chwilę w głowie rejestrując co się właściwie stało. Chciała podejść do brata i sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, ale szybko zniknął gdzieś w tłumie. Zresztą doskonale go znała i pewnie wmawiałby jej, że wszystko jest z porządku. Postanowiła więc go nie zaczepiać.
            Zerknęła w kierunku Jamesa i już miała do niego podejść i zapytać co on właściwie wyprawia, ale butelka wskazała prosto na nią. Jej wzrok skierował się w stronę jednego z kolegów Lysandra, za którym niezbyt przepadała, więc zanim zdążył cokolwiek zrobić, ona chwyciła za kieliszek i wypiła shota. Następnie chwyciła za butelkę i zakręciła mając nadzieję, że tym razem wypadnie ktoś z kim mogłaby się pocałować, bo już niedobrze robiło się jej od tego alkoholu. Dlatego kiedy butelka wskazała na Lawrence’a coś nieprzyjemnego ścisnęło ją w żołądku.
            Isabelle zaśmiała się cicho i tylko wzruszyła ramionami. Czy kręciło jej się w głowie? Jak najbardziej. Czy czuła jakby jej nogi były jak z galarety? Nie inaczej. Czy zatem była wstawiona? Zdecydowanie tak.
           -Tylko troszkę – powiedziała rozbawiona. Czuła się zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Zupełnie rozluźniona nie myślała już o tym co wydarzyło się podczas balu bożonarodzeniowego. O swoim kuzynie, który jeszcze kilka dni temu mógł stracić życie. Nawet przestała myśleć o jej rozmowie z Nixem dopóki Puchon o niej nie wspomniał. Przekręciła głowę w jego stronę i przez chwilę w milczeniu się w niego wpatrywała.
           -Okej. Możemy spróbować – powiedziała i zrobiła krok w jego kierunku tak, że prawie stykali się ciałami.
          -Więc co teraz? Przejdziemy się na spacer? Czy boisz się, że przez alkohol mogę zrobić coś głupiego i odprowadzisz mnie do dormitorium? – spytała unosząc brew.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {27/06/23, 06:20 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


             
             Miał dość tej imprezy. Obrócił się, żeby poinformować chłopaków, że się zawija, ale widząc, że Prince jest własnie w trakcie pocałunku z Rose, stwierdził, że nie będzie psuł imprezy i po prostu sam zawinął się do wyjścia. I tak powinien wracać do skrzydła szpitalnego, nim informacja, że z niego zniknął dotrze do jego siostry i Setha. Nie potrzebuje ich nadopiekuńczych zapędów.
             Niespiesznie przemierzał szkolne korytarze, po których wciąż kręciło się nieco uczniów. W końcu to nie tak, że dosłownie wszyscy byli zaproszeni na imprezę do Skamanderów.  Nikt nie zwracał na niego większej uwagi za co był niezwykle wdzięczny, do momentu, aż wychodząc zza jednego z zakrętów, nie natknął się na Charliego i Sama. Znieruchomiał, napinając wszystkie mięśnie w swoim ciele w oczekiwaniu na kpiny z ich strony. Był sam, nie było obok niego ani Prince’a, ani Jamesa, ani… Ani Eliego. Chociaż coś mu mówiło, że Elijah nie byłby specjalnie skory do stawania w jego obronie. Powoli zaczynało do niego docierać, że chyba ich przyjaźń wcale nie była tak bliska, jak sądził. Może na początku, ale nie teraz.  Byleby nie zachciało im się bójek. Może i ostatnio dał radę jako tako Skamanderowi, ale wtedy nie był cały połamany i nie bolało go samo oddychanie.
             Ku jego uldze, minęli go bez słowa, chociaż widział po ich durnych uśmieszkach, że byli blisko rzucenia jakimś kąśliwym żarcikiem.
             Zerknął przez ramię na dwie, oddalające się sylwetki i wznowił swoją wędrówkę do skrzydła szpitalnego. Może mógłby skończyć rok w Hogwarcie? Może przez pozostałe miesiące daliby mu już spokój?
             Kątem oka zauważył zmierzającego gdzieś Skamandera. Weasley wyszedł z innego korytarza, niż tamten, a do tego szedł dużo wolniej, więc nie zdziwiło go to, że choć wyszedł z Pokoju Życzeń szybciej niż Lysander, ten i tak zdążył go wyprzedzić. Podążył za nim wzrokiem, aż nie wyszedł przez drzwi prowadzące na dziedziniec. Po krótkim zawahaniu, ruszył za nim. Chociaż przeprosi go za Jamesa. No i ten… Nie złożył mu życzeń, nie?
             Zadrżał lekko, gdy zimne powietrze wdarło mu się pod materiał bluzy. Uważając, żeby nie wywalić się na oblodzonym chodniku, stanął w bezpiecznej odległości od chłopaka.
             – Przepraszam za Jamesa. – wcisnął dłonie do kieszeni, unikając patrzenia na blondyna. Miał nadzieję, że nie widać tego w słabym świetle padającym na dziedziniec ze szkolnych okien – Czasami najpierw robi, potem myśli. – Prince zresztą też, ale za niego nie musi przepraszać, bo przecież nie był z nim spokrewniony – No… To… Wszystkiego najlepszego i… jeszcze raz przepraszam. Nie powinien był tego robić. – wzruszył ramionami. Czuł się niezręcznie. Było mu zimno. I czuł, jak wszystko znowu zaczyna go boleć. Odchrząknął – Ja… Tylko tyle chciałem powiedzieć, więc… Pójdę sobie.
             To powiedziawszy obrócił się i momentalnie stracił równowagę. Zaczął machać wściekle rękoma, żeby ją odzyskać, co musiało komicznie wyglądać od boku. W końcu utrzymał się w pionie, unikając upadku. Zaklął pod nosem.
P h o e n i x        D u m b l e d o r e

             Uniósł brew, kiedy zbliżyła się do niego. Pijana była… Inna. Wiedział, że ludzie różnie reagują na alkohol, ale jego stryj Abe mawiał, że najczęściej pijany człowiek, jest tą najprawdziwszą wersją samego siebie… Jeśli pijana Izzy była prawdziwą Izzy, to czuł się… Nieco zawiedziony. Może sprawiałaby ciut lepsze wrażenie, gdyby była w stanie sama utrzymać się w pionie.
             Złapał ją za ramię, żeby mieć pewność, że zaraz znowu nie wywinie jakiegoś orła. Przyjrzał się uważnie jej twarzy, próbując ocenić, czy zabranie jej na krótki spacer po ośnieżonych błoniach to dobry pomysł. Ostatecznie doszedł do wniosku, że odrobina świeżego powietrza dobrze jej zrobi.
             Skinął głową i wziął ją pod ramię.
             – W porządku, Izzy. Spacer brzmi dobrze. Trochę powietrza nam się przyda. – zaufa jej, że po alkoholu jej nie odwali i faktycznie nie zrobi nic głupiego.
             Zeszli na dół zamku, cudem unikając kolejnych wywrotek czy, co gorsza, spotkania z jakimś nauczycielem. Byłoby niedobrze, gdyby ktoś ich teraz przyła—
             – Moi drodzy, wszystko w porządku?
             Zatrzymali się gwałtownie i bardzo powoli obrócił twarz w stronę profesor Peabrook. Co za żenada… Naprawdę, musieli teraz na nią wpaść?
             – Eeee… Widzi pani profesor… Mieliśmy małą posiadówkę ze znajomymi i Izzy poczuła się nieco gorzej, więc pomyślałem, że zabiorę ją na świeże powietrze… – kurwa, kurwa, kurwa.
             Zajebie typa, który przyniósł alkohol. Pewnie to był ten zjeb z Ravenclawu, Prince. Nie chciał mówić głośno z kim miał tą posiadówkę czy choćby wymieniać na czyją cześć ona była, żeby nie wkopywać za sobą innych.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {27/06/23, 09:53 pm}

Damien Prince
stary z mlekiem wrócił elo

      Ohoho... Spring podjęła się wyzwania i poważnie go pocałowała. Szalona panienka. A jaka odważna.
      - Mocne siedem na dziesięć. - puścił jej żartobliwie oczko, a gdy się odsunęła, niespiesznie wstał, wsunął dłonie do kieszeni jeansów i nonszalancko opuścił pokój życzeń. Na korytarzu przyspieszył nieco kroku, aż nie został sam jeden, a wtedy przeszedł do ostrego sprintu.
      Wpadł do sali od mugolo... Mugoloznawstw... Od nauki o mugolach! Zatrzasnął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami, oddychając ciężko. Powoli osunął się na ziemię, objął się ramionami i zdusił żałosny jęk.  To, co poczuł w trakcie pocałunku, jak krew spływa mu w jedno konkretne miejsce, to już tam chuj. Pal licho. Zdarza się szczególnie po alkoholu. Tym, co najmocniej zmusiło go do ucieczki, był palący ból na lewej łopatce. Sięgnął rękoma do tyłu i wbił palce wokół bolącego miejsca.
      - Kurwa, nie teraz. - zaklął - Pieprzcie się.. - wymamrotał, a potem powtórzył przez zaciśnięte zęby - Pieprzcie się!
      Tkwił skulony na podłodze przez kilka minut, aż ból nie przeminął. Odczekał jeszcze chwilę, żeby potencjalna druga fala nie zmiotła go znowu na kolana. W końcu wstał i podszedł do stojącego w rogu mugolskiego gramofonu. Ponoć działał inaczej niż te magiczne, ale nie kumał właściwie różnicy poza tym, że te czarodziejskie nie potrafiły obsługiwać winyli mugoli. To zabawne.  Ktoś by pomyślał, że skoro to oni są rasą wyższą, to ich wynalazki będą lepsze, a z jakiegoś powodu, to te mugoli mają więcej funkcji, niż ich.
      - Pierdoleni mugole, co, tato? - wymamrotał, wyciągając z plastikowej skrzynki jedną ze sfatygowanych kopert, a z niej wyjął czarną, dużą płytę. Ostrożnie umieścił ją na właściwym miejscu, a następnie ustawił igłę. Na zajęcia do profesor Lecter chodził tylko przez rok, aż rodzice go nie wypisali bez jego zgody, ale pamiętał ostrzeżenia kobiety, że mugolskie winyle ciężko jest naprawić nawet za pomocą reparo. Trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie. I tak też je traktował, gdy się tu czasem zakradał. Lubił tu przesiadywać i słuchać muzyki. Trzeba przyznać, że profesor zdołała zaszczepić w nim fascynację mugolskimi zespołami rockowymi.
      Położył się plecami na jednej z ławek, słuchając Rolling Stonesów, zamknął oczy i zacisnął palce na drewnianych krawędziach, szykując się na kolejną falę bólu, która prawdopodobnie zaraz nadejdzie. Prawie zawsze nadchodziła. Dobija go to. Kurwa, jak jego to dobija. Jak bardzo chciałby nie być sobą.
      Wziął głęboki wdech. Ból wciąż nie wrócił. Może obejdzie się bez dokładki. Usłyszał szczęk zamka i uniósł powieki. Obrócił twarz w kierunku drzwi, które się uchyliły. W ciemnościach nie dostrzegł dobrze sylwetki tego, kto za nim przyszedł.
      - ... Nott? - niechętnie dźwignął się do siadu - Nie czaj się w tych pierdolonych ciemnościach, na litość...
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {12/07/23, 08:55 am}

Elijah Nott





         Butelka zakręcilą sie na podłodzę. Obroty powoli zwalniały, szyjka zatrzymała sie wskazująć na Elijah’e. Spojrzał na to z obojętnością wpisaną na twarzy. Co za traf, właśnie miał wstawać i odejść od tego zgromadzenia, ale czynny udział w tej zabawie nie zamierzał go ominąć.  Podniósł wzrok na Florence. Mógł sam chwycić za shota i przyspieszyć całą sytuację, ale niech dziewczyna czyni honory. Wokół nich rozległy się szmery, chwila się przedłużała, poprzednie pary decydowały szybciej, pocałunek czy alkohol. W końcu zrozumiał, że ona również może czekać, aż druga strona chwyci za kieliszka. Tylko, że Elijah nie miał nic przeciwko całowania Florence Malfoy.
Uznał, że oczekiwania trwają zbyt długo stając się nużące i dla niego, i dla publiczności. Odłożył na wpół wypełniony alkoholem puchar obok siebie. Przysunął się w stronę blondynki, gdy to robił usłyszał ciche westchnienie, które padło gdzieś obok. Nie pocałował Flo, wciąż dawał jej możliwość wyboru i tak się w końcu stało. Malfoy zainicjowała pocałunek, a Elijah go nieco leniwie kontynuował. Nie było w tym nic popędliwego, oboje wydawili się raczej wypełnienie spokojem niż jakąkolwiek żądzą. Słyszał ponowny wybuch szmeru wśród zgromadzonych, gdy usta Florence spotkały się z jego, ale zdecydowanie ich pocałunek nie był ani trochę tak emocjonujący jak spodziewali się tego gapie.
         Przedstawienie z udziałem Elijah się skończyło. On i Florence odsunęli się od siebie, ale chłopak nie wrócił na swoje wcześniejsze miejsce obok Sevilli. Rozejrzał się po zgromadzony, po czym spojrzał na dziewczynę przed sobą, najpierw na jej twarz, a potem wzrok sunął się w dół ku podawanej mu przez nią butelkę. No tak, teraz jego kolej. Przez krótki moment zastanawiał się czy nie zignorować tego i po prostu odejść, ale wtedy wywołał by pewnie większę poruszenie niż samym pocałunkiem, a nie jest to tajemnicą, że Elijah Nott nie lubił być na językach.
         Zakręcił butelką. Wylosował siedzącą tuż obok Olivie Donovan. Puchonka pośpiesznie cmoknęła go w kącik ust, jakby bała się, że w jej przypadku mógłby wypić shota. Czy zasady tej gry, nie polegały na tym, że to losujący ma całować wylosowanego? Nikt jednak, nie przyjął się tym odstępstwem. Gra toczyła się dalej i po chwili szyjka butelki wskazywałą Skamandera.
         Elijah nie był zainteresowany dalszą zabawą. Nikt już nie zwracał na niego uwagi. Zabrał swój puchar i wstał z miejsca. Niespodziewanie wybuchło spore zamieszanie, Nott odwrócił głowę przez ramię. Butelka skierowana na Stevena, Skamader przyciskając swoje usta do ust rudzielca, a chwilę później James Potter przyciskając swoją pięść do twarzy Skamadera. Jeżeli pocałunek Elijah i Florence było przedstawieniem, to teraz rozgrywa się telenowela brazylijska.
Przez resztę gry w butelkę Elijah stał na uboczu popijając alkohol i obserwując zgromadzonych i kątem oka zerkając na Stevena. Kiedy Weasley wyszedł z Pokoju Życzeń przez głowę Notta przebiegłą myśl czy nie pójść za nim, ale zanim się na to zdecydował z pokoju wyszedł również Prince, a rozmowa z nim była w tym momencie zdecydowanie ważniejsza. Odstawił swój puchar na stole z przekąskami i ruszył za Damienem.
         Śledził go, aż ten nie zniknął za drzwiami prowadzącymi do sali od mugoloznastwa. Był tak zaaferowany swoim stanem, że nie zauważył idącym za nim niczym cień Notta. Elijah w ciszy panującym na korytarzu był w stanie dosłyszeć przekleństwa wypadające z ust Prince. Stał więc na korytarzu dając kompanowi prywatność, którą pewnie teraz potrzebował. Z sali rozbrzmiała muzyka, wprawiło to Elijah w lekką konsternację.
         Po paru minutach Elijah chwycił za klamkę. Nieco niepewnie popchnął drzwi, nie wiedział czy dobrze wybrał moment i czy Prince nie wije się właśnie po podłodzę  z bólu. W pomieszczeniu panował półmrok, dostrzegł chłopaka leżącego na jednej z ławek. Wszedł do środka dokładnie zamykając za sobą drzwi.
         - Pocałunek z mugolakiem był, aż tak traumatyczny, że musiałeś się ewaukować. - Rzucił z przekąsem podchodząc do gramofonu. Odciągnął igłę, melodia się urwała. - Steven gdzieś zniknął trzeba go poszukać. - Elijah wyciągnął różdżkę. Zwinny ruch nadgarstka - Muffliato. - Następnie skierował różdżkę w kierunku drzwi - Colloportus. - Zamek zamknął się z głośnym zgrzytnięciem. - Teraz możemy rozmawiać.
         Jakiś czas później rozdzielił się  z Princem. Zaszedł jeszcze do Pokoju Życzeń, ale wśród porządnie pijanych nastolatków nie dostrzegł nikogo kogo szukał. Większość ludzi zdążyła już powoli ewakuować się z przyjęcia, powoli zostały tylko niedobitki zbyt spite, aby mieć poczucie czasu.
         Na jednym z korytarzy niedaleko Pokoju Życzeń natknął się na samotną Florence. Była odwrócona do niego tyłem.
         - Dostanę szlaban za szlajanie się po ciszy nocnej, pani prefekt? - Zwrócił na siebie jej uwagę zmniejszając odległość między nimi.- Nie powinnaś chyba chodzić sama po zamku. Co jeśli trafisz na tego mordercę o którym rozpisuje się Prorok Codzienny?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {14/07/23, 04:48 pm}

LYSANDER SKAMANDER

          Czuł jak powoli cały alkohol i zdenerwowanie z całej sytuacji z niego schodzi. Już nie czuł wyraźnego pieczenia na policzkach, a gorąc który jeszcze przed chwilą ogarniał całe jego ciało powoli ustępował. Mroźne powietrze już coraz bardziej było przez niego odczuwalne do tego stopnia, że kilka razy musiał potrzeć swoje dłonie, które w krótkim czasie zrobiły się lodowate. Już zaczynało mu być zimno w tyłek i chyba od tego śniegu przemokły mu spodnie. Nieco poirytowany chciał wrócić do zamku, położyć się poczekać na kolejny dzień, ale usłyszał czyjeś kroki zmierzające w jego kierunku. Uniósł wzrok, a widząc przed sobą Stevena momentalnie się wyprostował. Na jego słowa potarł delikatnie miejsce, które jeszcze było obolałe.
           -Nie musisz przepraszać. Zasłużyłem – mruknął. Może nie miał na myśli tej sytuacji z pocałunkiem. W końcu to była gra, a to przecież nie była jego wina, że ta cholerna butelka wskazała akurat Weasleya. Mimo to przypomniał sobie właśnie te wszystkie momenty, kiedy drwił z chłopaka i poniekąd Prince miał rację w tym, że on sam mógł się przyczynić do tego, że Steven postanowił skoczyć i zakończyć w ten sposób swoje życie. Poczuł jakieś nieprzyjemne uczucie w żołądku na samą myśl o tym, że miałby go na sumieniu.
          Poderwał się momentalnie i chwycił Stevena za ramię.
           -W porządku? Boli cię coś? – zapytał przyglądając mu się uważnie. Nie umknęło mu, że jego ciało delikatnie drżało z zimna.
           -Chodźmy z tego zimna bo zaraz się przeziębimy, a ja nie zniosę kolejnej wizyty u pani Hill – uśmiechnął się delikatnie i poprowadził Krukona w kierunku zachodniego wejścia. Otrzepał z siebie resztki śniegu, który zdążył na niego napadać i po raz kolejnych jego wzrok spoczął na rudzielcu. Szczerze mówiąc zupełnie nie wiedział co powinien powiedzieć. Normalnie pewnie by się pożegnał i po prostu odszedł w stronę wieży Gryffindoru, ale teraz miał takie poczucie, że powinien coś powiedzieć.
           -Słuchaj Weasley… - zaczął w głowie starając się dobrać odpowiednie słowa.
            --Nie udało nam się porozmawiać od czasu naszej bójki… Wiem, że powiedzieliśmy sobie, że wszystko między nami gra, ale czuję jakby ta sprawa między nami nie była jeszcze zakończona. Dużo nad tym wszystkim myślałem, kiedy byłem u rodziców i chciałem z tobą pogadać od razu ale wydarzyło się to co się wydarzyło i…. – czuł, że jego język zaczyna się już powoli plątać i znów robi mu się gorąco z tych nerwów. Wziął głęboki wdech i przejechał dłonią po twarzy. Nie spodziewał się, że to wszystko będzie takie trudne. Dobrze, że miał w sobie jeszcze trochę alkoholu, który dodawał mu nieco odwagi.
           -Chciałem tylko powiedzieć, że się myliłem co do ciebie. I chciałem też przeprosić za… za wszystko. Pewnie myślisz, że mówię to tylko po to, aby zagłuszyć swoje sumienie po tym wszystkim ale to nie tak. Mówię szczerze. I może… jeśli byś tylko chciał to moglibyśmy zacząć od nowa? – czuł się teraz jak mały szczeniak, który tylko czeka na jakąkolwiek pochwałę. Nie liczył na to, że Steven od razu mu wybaczy i zostaną wielkimi przyjaciółmi. Ale może udałoby im się zbudować relacje, która opierałaby się na szacunku i zwykłym koleżeństwie?

ISABELLE WEASLEY

             Uśmiechnęła się promiennie, kiedy wziął ją pod ramię i ruszyli w stronę błoni. Starała się stąpać ostrożnie, bo pomimo ramienia chłopaka czuła, że i tak jej nogi w pewnych momentach zupełnie odmawiają jej posłuszeństwa.
            -Więc randki, tak? Znam przepiękne miejsce od którego moglibyśmy zacząć – powiedziała wesoło próbując ułożyć sobie w głowie wizję ich pierwszej schadzki, ale zbyt głośno szumiało jej w głowie, aby mogła się na czymkolwiek skupić. Miała wrażenie, że jej poczucie równowagi jest coraz gorsze, a zimno, które jeszcze przed chwilą ogarniało jej całe ciało zostało zastąpione uciążliwym żarem. Próbowała skupić się na każdym kolejnym kroku, ale po chwili usłyszała znajomy, damski głos. Z trudem uniosła głowę i zastygła widząc przed sobą jedną z nauczycielek. Jakby jeszcze tego było mało – opiekunkę ich domu. Wyprostowała się momentalnie, choć cały czas starała się opierać na Nixie. Tylko nie wyglądaj na pijaną – powtarzała sobie w myślach. Kobieta popatrzyła na nich podejrzliwie.
             -Panno Weasley, wszystko w porządku? – zapytała, a Izzy długo wstrzymywała się z odpowiedzią. Chciała niemalże od razu potwierdzić, że wszystko gra i że zaraz oboje wrócą do zamku, ale żadne słowo nie mogło przejść jej przez gardło. Wzięła kilka głębokich oddechów i powoli pokiwała głową.
            -Tak… To znaczy nie… To znaczy… - wypuściła powoli powietrze z ust i przetarła dłonią czoło, które w tym momencie wydało jej się nienaturalnie ciepłe.
           -Zaraz mi przejdzie – dodała w końcu, chociaż wcale nie była tego taka pewna. Czy tak właśnie czuli się ludzie po sporej dawce alkoholu? Bo jeśli tak, to ona już nigdy więcej nie weźmie go do ust.
           Profesor Peabrook przyglądała im się jeszcze przez moment.
          -Oby. Jeśli tylko poczujesz się lepiej obydwoje marsz do swoich dormitoriów. Już po ciszy nocnej. Nie chciałabym wam odejmować punktów – rzuciła i wyminęła ich kierując się w stronę wejścia do szkoły.
           Izzy poczuła jak gęsta ciecz spływa z jej nosa. W pierwszej chwili pomyślała, że może po prostu się przeziębiła i to zwykły katar, więc otarła to jak najszybciej wierzchem swojej dłoni. Przeraziła się, kiedy na jej skórze pozostał ślad krwi. Nie był jednak koloru czysto czerwonego. Wyglądał raczej jakby ktoś dodał do niego czarnego barwnika.
          -Um…. Nix? Chyba coś jest nie tak… - powiedziała cicho. Kolana momentalnie się pod nią ugięły. Jej palce automatycznie mocniej zacisnęły się na koszulce Puchona, aby nie upaść. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje, ale to na pewno nie była wina upojenia alkoholowego. W pewnej chwili zaniosła się niekontrolowanym kaszlem, a z jej ust wypłynęła ta sama ciemna substancja co wcześniej.
          -Nie mogę… oddychać – wykrztusiła starając się złapać jak najwięcej powietrza w płuca.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {15/07/23, 01:18 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


             
             Zaśmiał się z zażenowaniem, że potrzebował pomocy. Uciekł skrępowany wzrokiem w bok.
             – Taaak, wybacz, po tym głupim wybryku czasami mam wrażenie, jakbym nie panował nad własnym ciałem… – jasne, że go boli, ale to tylko i wyłącznie wina jego własnej głupoty i głupiego pomysłu, żeby skoczyć z cholernej wieży astronomicznej. Sam zaczynał zastanawiać się, czemu w ogóle podjął wtedy ten szereg głupich decyzji.
             Pozowolił Skamanderowi pomóc sobbie z dojściem do zamku, nie ukrywając, że zdaje sobie sprawę ze swojej słabości w tym momencie. Gdy znaleźli się w środku, potrząsnął nieco głową z szoku wywołanego różnicą temperatur.
             Skierował swój wzrok na blondyna, nieco zaskoczony jego słowami. Słuchając go, wbił spojrzenie w czubki swoich przemoczonych adidasów. Nie było kłamstwem stwierdzenie, że przez chwilę uznał to za próbę zagłuszenia sumienia. Kto by tego tak nie uznał? Z drugiej strony, nie było wtedy w szkole Lysandra. Nie był winien pchnięcia Stevena do ostateczności.
             Zmierzwił włosy, przeczesując je palcami.
             – Chciałeś tylko tego, co najlepsze dla Lucy. Wybrałeś… gówniany sposób na okazanie tego, ale nie mogę cię winić. – potarł o siebie rękoma, żeby je rozgrzać – Moja siostra i jej chłopak zaczęli się spotykać na siódmym roku. Znałem Setha od dziecka, bo nasi ojcowie się przyjaźnią… więc doskonale wiedziałem, że jest kretynem i moja siostra popełnia błąd.  – posłał mu uśmiech, w którym mieszało się rozbawienie i zażenowanie – Kiedy brat chce chronić siostrę… nie ważne czy starszą, czy młodszą, potrafi być strasznym dupkiem, nie? – tylko on i Seth wiedzą jak zmieniły się i wyglądały ich relacje te kilka lat temu, kiedy Wood i Molly zaczęli się spotykać. Mógł być tylko wdzięczny starszemu chłopakowi, że załatwił to między nimi, bez wciągania w to dorosłych. Lub, co gorsza, samej Molly.
             Potarł dłonią nos.
             – Rozumiem, czemu tak się zachowywałeś. Cieszę się, że zrozumiałeś, że to było słabe, ale nie wiem czy uda nam się zacząć od nowa. – wciąż nie wiedział jak dokładnie się to potoczy, ale coś czuł, że jego ojciec miota się po całym ministerstwie załatwiając mu pozwolenie na przerwę od nauki, aby od września mógł dokończyć szkołę na innych, bardziej sprzyjających mu warunkach – Nie mówiłem tacie, że mam problemy w szkole, więc teraz jest… wściekły. Na szkołę, na dyrektorkę… i chyba najbardziej na siebie samego, że nic nie zauważył. Wbrew temu, co ludzie o nim mówią, naprawde nie jest złym gościem… Chce mnie zabrać z Hogwartu, bo boi się, że jeśli zostanę, znowu się zacznie i znowu spróbuję się zabić. – oblizał nerwowo wargę. Czemu właściwie mu o tym mówi? Czemu oczekuje od niego… właśnie. Czego on od niego oczekuje? Miał wrażenie, że wszyscy się od niego oddalili. Prince i Eli niby wciąż przy nim są, ale czuje między nimi dystans. Może zawsze był. Z Lucy wstydzi się rozmawiać. Wciąż ma sobie za złe, że skoczył przy niej. James jest… Jamesem. Niezbyt kumaty. Chce dobrze, ale nie pomoże mu. Mary ma teraz swoje problemy, podobnie Molly i Seth. Ona straciła kogoś z rodziny, oni spodziewają się dziecka i nie potrzebują dodatkowych zmartwień. Nikt nie potrzebuje dodatkowych zmartwień w postaci jego chwiejnych uczuć do siebie samego i całego świata.
             – Ale pierwszego stycznia mam urodziny, a przez to, że nie mogę pić alkoholu, przepadają nam nasze plany, jeszcze nie wiem, co będziemy robić, ale może chciałbyś przy—
             – Steven! – drgnął i spojrzał w kierunku siostry, która nagle pojawiła się na horyzoncie. Mimo różnicy wzrostu, jaka ich dzieliła, i widocznie zaokrąglonego brzuszka, zdawała się emanować siłą i wyższością, której jemu samemu brakowało – Roweno, daj mi siły! – rzekła z poirytowaniem – Czemu nie jesteś w skrzydle szpitalnym?
             – … bawię się w Kopciuszka?
             – Zabawne! Czy… – jej wzrok zatrzymał się na towarzyszącym mu Lysandrze – Pamiętam cię! Lysander Skamander! – no tak, przecież jeszcze trzy lata temu była prefektem Gryffindoru. Oczywiście, że go pamiętała.
             – Pani Hill pozwoliła mi wyjść na chwilę i spotkać się z przyjaciółmi. Lucy i Lysander mieli ostatnio urodziny. – wtrącił się, nim siostra zdążyła się rozkręcić – Trochę się zasiedzieliśmy, Prince i Lucy zaczęli się martwić czy dojdę sam do skrzydła szpitalnego, więc Lysander zaoferował, że mnie odprowadzi. W końcu i tak szedł w tym kierunku. – szturchnął lekko łokciem kolegę, żeby podłapał blef.
             Molly mierzyła ich przez chwilę uważnym spojrzeniem.
             – Udam, że nie czuję alkoholu. – westchnęła niczym rasowa matka – Dziękuję, że zająłeś się moim bratem. – zwróciła się do Skamandera. Chcąc nie chcąc musieli ruszyć za nią w stronę skrzydła szpitalnego i wieży Gryfonów, wysłuchując historii o tym, że pani Hill poinformowała ją, że Stevena nie ma w łóżku i razem z Sethem szukali go po całym zamku.

P h o e n i x        D u m b l e d o r e

             Odetchnął z ulgą, że Peabrook im odpuściła. Miał już zaproponować, żeby wrócili do dormitorium, ale w tym momencie Izzy poinformowała go o swoim stanie. Otworzył szerzej oczy, widząc dziwną, ciemnoczerwoną substancję na jej dłoni. W ostatniej chwili złapał ją, powstrzymując przed upadkiem. Poczuł jak zalewa go fala paniki, nie mając pojęcia co się dzieje, ani co ma zrobić.
             – Spo… spokojnie… – wykrztusił spanikowany i rozejrzał się wokół, szukając kogoś, kogo mógłby poprosić o pomoc, ale byli sami. Nawet profesor, która jeszcze chwilę temu ich zatrzymała, zdążyła się oddalić – Spokojnie… Jestem tu… – spróbował sięgnąć po różdżkę. Patronus. Wyśle patronusa do skrzydła szpitalnego z informacją dla pani Hill, że potrzebują pomocy… Ale co dalej? Jak ma pomóc Izzy utrzymać oddech do przybycia pomocy? Nie powinien jej tam zabrać?
             – Hej! – uniósł głowę i zobaczył wyłaniającego się z mroku starszego od niego chłopaka. Kojarzył go. Trzy lata temu był kapitanem i obrońcą Gryfonów, a potem skończył szkołę i…
             – C-CAP! – zawołał Nix, nie mając pojęcia skąd pamięta ksywkę, którą zwracała się do tamtego większość szkoły, gdy do niej uczęszczał. Nie był specjalnie blisko z tym gościem. Nie był pewien, czy w ogóle kiedykolwiek z nim rozmawiał. Wood dopadł do nich i ujął delikatnie twarz Izzy w dłonie.
             – Co się stało?! – spytał.
             – Ja… sam nie wiem… – wydukał, coraz bardziej spanikowany. Całe szczęście, że pojawił się ten koleś. Kurwa, co za szczęście…!
             – Toruj mi drogę, Dumbledore. – polecił mu stanowczo, sam biorąc Weasley na ręce – Do skrzydła szpitalnego!
             Nix nie był kompletnym chuchrem, ale daleko mu było do typu podręcznikowego sportowca. Cap był inny. Może nie był wybitnie wysoki, ale był dobrze zbudowany i Dumbledore nie wątpił, że w przeciwieństwie do niego, da radę pobiec z dziewczyną na rękach, aż do pani Hill.
             Phoenix ledwie przytomny, pognał przodem, przytrzymując każde kolejne drzwi starszemu chłopakowi, aby łatwiej było mu nieść Izzy.  Puchon nawet nie zarejestrował, kiedy znaleźli się na miejscu. Seth położył dziewczynę na wolnym łóżku, a pani Hill zaczęła się nią zajmować.
             – Co się stało? Zjadła coś? Wypiła? – potrząsnął nieznacznie głową, nie potrafiąc nic wydusić.
             – Czuć alkohol. – mruknął Cap. Nix wbił wzrok w ciemną, szkarłatną plamę na jego kurtce. Krew Izzy…
             – Ja… byliśmy na przyjęciu urodzinowym… znajomych… trochę wypiliśmy… – wyznał cicho.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {16/07/23, 12:00 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Nie wiedziała czy delikatny gorąc ogarniający jej policzki był spowodowany bimbrem Prince’a czy też wcześniejszym pocałunkiem z Nottem. Miała jednak szczerą nadzieję, że to pierwsze. Mimo wszystko czuła namiastkę satysfakcji, kiedy słyszała rozchodzące szepty zawiedzionych dziewcząt. Nie sądziła, że Elijah Nott miał tak szerokie grono wielbicielek.
           Jej kielich w pewnym momencie zrobił się pusty, więc opuściła krąg zabawy, który jak zauważyła, z minuty na minutę robił się coraz mniejszy. Ona sama już nie miała ochoty tam wracać. Upiła łyk wysokoprocentowego trunku i rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś znajomego. Niestety nie wypatrzyła wśród bawiących się uczniów ani Prince’a ani Elijah. Nie miała więc tu już nic do roboty, a poza tym była już nieco zmęczona. Tym razem jednak postanowiła nie nocować w lochach w dormitorium Slytherinu. Podejrzewała, że jej współlokatorka Emma nie przepuściłaby okazji, aby dopytać gdzie podziewała się do tak późnej godziny. Dlatego właśnie postanowiła wykorzystać pomieszczenie, które zostało przydzielone prefektom. Oddzielny pokój, w którym Florence od czasu do czasu urządzała sobie drzemki w ciągu dnia bez zbędnych wścibskich oczu.
           Opuściła pokój życzeń kierując się wzdłuż korytarza. Przystanęła, kiedy usłyszała znajomy głos i odwróciła się w stronę jego źródła.
            -Jeśli chcesz to mogę załatwić ci randkę z profesor Scott. Pewnie byłaby zachwycona, że ktoś taki jak Elijah Nott pomoże jej w czyszczeniu kryształowych kul i opróżnianiu filiżanek z fusów – uśmiechnęła się. Nauczycielka z wróżbiarstwa zdecydowanie nie należała do zdrowych na umyśle osób i wcześniej chodzenie na jej lekcje przyprawiało Florence o dreszcze. Jedyne co tak naprawdę ją rozbawiało to przymilanie się kobiety do Krukona, do którego widocznie miała jakąś słabość.
             -Mówisz o tym mordercy, który terroryzuje uczniów nieczystej krwi? Chyba nie mam się czego obawiać. Ty też nie powinieneś, ale skoro się boisz to ja cię obronię – dodała rozbawiona i oparła się o ścianę. Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się uważnie zastanawiając się nad wcześniejszym momentem gry w butelkę, aż w końcu wypaliła.
            -Wiesz, że Rebekah Sevilla się w tobie podkochuje? Nie była zadowolona, kiedy się całowaliśmy. Swoją drogą ten pocałunek… - upiła kolejny łyk z pucharku, który cały czas trzymała w dłoni.
           -Był niezły, ale spodziewałam się czegoś lepszego po kimś pochodzenia francuskiego. Całowałeś się w ogóle kiedykolwiek z dziewczyną czy ja byłam tą pierwszą? – słowa wypływały z niej takim strumieniem, że w pewnym momencie aż sama nie wierzyła w to co mówi. Może nie powinna była brać kolejnej dolewki bimbru. Pomimo tego, że nic jej takiego nie dolegało to chyba była z lekka wstawiona. Chwyciła się parapetu i wsunęła się na niego siadając wygodnie.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {16/07/23, 04:07 pm}

Damien Prince

      To nie była wina pocałunku z mugolakiem. A przynajmniej tak uważał Prince. Cholera wie, może ojciec wie, kiedy jego najmłodszy ma do czynienia z czarodziejem mugolskiego pochodzenia.
      Podniósł się do siadu. Ból ustąpił, ale i tak lada moment będzie musiał pognać do jakiegoś kominka, żeby dowiedzieć się, czego stary od niego chce. Musiał pogadać najpierw z Elijahem. Staruszek zrozumie. W końcu satysfakcjonuje go informacja, że przyjaźni się z kimś z Nottów. Chłopcy omówili wszystko, co do omówienia mieli. Sytuacja w szkole się zagęszczała, a zważywszy na podobną sytuację ich obu, w zwyczaju mieli czasem zamknąć się gdzieś we dwóch i porozmawiać. Nie mogli zrobić tego z Lucy czy ze Stevenem. Oni by nie zrozumieli tego, jak świat widzi ich dwójka.  Choć się różnili, tylko oni nawzajem mogli pojąć.
      Rozdzielili się. Było już po ciszy nocnej. Z tyłu głowy Damiena kotłowała się myśl, że zostawił na imprezie Florence samą, chociaż zaoferował jej, żeby poszli razem. Głupio, żeby ją teraz zostawił samą, ale przecież już to zrobił, prawda? Pewnie jest już w dormitorium i opowiada z przejęciem koleżankom, że skradła pocałunek Eliemu. Ach... O nim by tak nie plotkowała. Może gdyby był bardziej powściągliwy, dziewczyny bardziej by się podniecały przeżyciem takiej drobnostki z nim. I może gdyby powstrzymał się od bycia błaznem.
      Szedł zamkowymi korytarzami, stukając bezmyślnie różdżką w ściany. Powinien poszukać Stevena. Ale Steven to Steven, pewnie polazł już do skrzydła szpitalnego, jak na grzecznego chłopca przystało. On też powinien pognać do swojego łóżka, żeby nikt go nie przyłapał na nocnych wędrówkach po szkole.
      - Był sobie mały czarodziej... - zaczął mruczeć pod nosem, przypominając sobie bajkę opowiadaną mu w dzieciństwie - ... spoiler, mały czarodzieju, spieprzaj gdzie pieprz rośnie. - westchnął ciężko, stukając krańcem różdżki o swoje czoło.
      Ku własnemu zaskoczeniu, trafił na Flo i Eliego rozmawiających o czymś. Podszedł w idealnym momencie, żeby usłyszeć słowa blondynki na temat umiejętności chłopaka w całowaniu. Darował sobie głupie komentarze i po prostu podszedł do nich.
      - Hm, zdaje się, że nie muszę odprowadzać cię do dormitorium, co? - posłał rozbawiony uśmieszek Malfoy - Już cię znalazł twój rycerz na białym koniu, to chyba mogę zostawić cię pod jego opie-
      Przerwał mu przejmujący krzyk. Uniósł jedną brew, zerkając za siebie, skąd dobiegł ich wrzask, po czym spojrzał znów ze zdziwieniem na swoje towarzystwo.
      - To...
      - POMOCY!
      Damien niepewny czy kierowany odruchami męstwa czy ciekawości, skierował się ku źródłu głosu. Jakieś dwie dziewczyny piszczały jakby obdzierali je żywcem ze skóry. Gdy dotarł na miejsce, był z nimi jeszcze jakiś Puchon, blady ja ściana. A propos ścian...
      - ... brudna krew musi odejść... - skrzywił się, patrząc na umazane krwią cegły, po czym zjechał wzrokiem niżej na bezwładne ciało, które było źródłem zamieszania. Przechylił głowę w bok, oszołomiony tym widokiem. Jeszcze godzinę temu widział go żywego...
      W plamie swojej własnej krwi leżał Charles Gomez.
      - Niech ktoś zawoła nauczyciela! - spojrzał nieprzytomnie na wypowiadającego te słowa Puchona, a potem ponownie przeniósł wzrok na martwego kolegę. Huh... chyba nie na takim rozruszaniu towarzystwa zależało Skamanderowi, kiedy organizował te urodziny...
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {16/07/23, 06:51 pm}

LYSANDER SKAMANDER

            Uniósł delikatnie brwi zaskoczony tym, że być może to są ostatnie chwile Stevena w Hogwarcie. Wcale nie winił jego ojca, że postanowił podjąć takie kroki. W końcu chodziło o jego syna. To normalne, że chciał go ochronić wszelakimi możliwymi środkami.
           Otworzył usta, aby coś powiedzieć ale właśnie wtedy w ich rozmowę wtrąciła się siostra Stevena. Miał ochotę parsknąć śmiechem na wypowiedź Krukona ale się powstrzymał wiedząc, że w tym momencie nie są w najlepszej pozycji.   Potarł kark nieco zakłopotany, kiedy dziewczyna go rozpoznała. Zaraz pewnie znowu dostanie burdę albo dziewczyna postanowi przywalić mu w drugą część twarzy. Na szczęście tak się nie stało i to tylko dzięki Stevenowi, który postanowił pominąć co nieco z dzisiejszego wieczoru.
           -N-Nie ma sprawy – odparł zerkając na rudzielca, a następnie obydwoje ruszyli za Molly.
           -Twoja siostra jest trochę straszna – wyszeptał pochylając się w kierunku Stevena. Uznał jednak to za nieco zabawne to, że zostali przyłapani na gorącym uczynku.
           Nawet nie wiedział kiedy doszli prosto do skrzydła szpitalnego. Miał jakieś dziwne poczucie, aby odprowadzić go prosto do samego łóżka. Kiedy przekroczyli próg sali niemalże od razu spostrzegł leżącą niedaleko nich Isabelle i stojącego obok niej Nixa z twarzą bladą jak ściana, przystanął.
          -Nix? Co się u licha stało? – zapytał przyglądając się z wielkim niepokojem jak Izzy walczy zaciekle o każdy oddech. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Pani Hill wcisnęła w dłoń Setha zakrwawioną szmatkę każąc mu ocierać każdą strużkę ciemnej krwi spływającą z jej nosa i ust, a następnie żwawym krokiem ruszyła do swojego gabinetu. Nie było jej dosłownie chwilę, a kiedy wróciła trzymała w ręku strzykawkę oraz flakonik z jasno fioletową substancją.
          -Z drogi, z drogi! – rzuciła tylko i wszyscy zrobili jej przejście do pacjentki. Kobieta nabrała do strzykawki całą zawartość flakonika i wstrzyknęła ją Izzy. Rudowłosa przez kilka kolejnych minut miała niekontrolowane dreszcze, aż w końcu wszystko ustało i po prostu odpłynęła.
         -Już po wszystkim? Nic jej nie jest? – rzucił zaniepokojony Lysander i położył dłoń na ramieniu  przyjaciela chcąc dodać mu nieco otuchy.
             -Obawiam się, że to bardziej skomplikowana sprawa, panie Skamander. To oczywiste, że pannie Weasley została podana trucizna i to nie byle jaka. Muszę zatem w tej sprawie skonsultować się z profesorem Zingermanem i powiadomić dyrektorkę. Niedługo wrócę. Gdyby coś się działo wyślijcie patronusa – powiedziała i ruszyła do wyjścia, ale po kilku krokach zatrzymała się.
          -Panie Weasley przy łóżku zostawiłam leki przeciwbólowe. Proszę je zażyć i się położyć. Mogą powodować zawroty głowy – dodała jeszcze i opuściła salę. Przez moment nastała grobowa cisza i wzrok każdego był skierowany na nieprzytomną Puchonkę.
         -Tak się właśnie kończy przyprowadzanie Ślizgonów – mruknął cicho pod nosem. Był niemalże przekonany, że to Malfoy bądź Rhodes maczali w tym palce. Cholerni czystokrwiści.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {17/07/23, 12:24 pm}

Elijah Nott


- Niestety, ale wydaję mi się, że profesor Scott jest zbyt zawiedziona tym, że zrezygnowałem z jej przedmiotu po piątym roku, aby cieszyć się moją obecnością. - W jego głosie pobrzmiewało coś łagodnego, ale nie można było nazwać tego rozbawienie. Było bardziej nottowym odpowiednikiem tego cienia uśmiechu, które rzucasz rozmówcy komunikując że doceniasz próbę żartu.
- Nie bagatelizuj tego… Nawet jak jesteś czystej krwi. Jeśli wejdziesz komuś w drogę to raczej nie zostawi żadnych świadków.
Temat diametralnie się zmienił. Florence wspomniała o Sevilli. Elijah obrócił i przejechał językiem po tyle górnych zębów.
- Wiem. - Odparł krótko. Relacja pomiędzy nim a Rebekah była tajemnicą poliszynela. Ludzie to widzieli, ale oprócz rzadkich żartów z podtekstami nic nie mówili. Eli też dostrzegał uczucia dziewczyny, ale nie robił z tym nic. Tak było lepiej, stabilniej, mniej skomplikowanie, a Nott nie znosił komplikacji.
Dziewczyna oparła się o ścianę, instynktownie się do niej zbliżył stając przed nią. Schował dłonie do kieszeni. Dopiero teraz dokładnie się jej przyjrzał. Zaczerwienione policzki, błyszczące oczy. Na wzmiankę o pocałunku, zawodzie i francuskim pochodzenia w jego oczach mignęło rozbawienie.
- Może. - Patrzył na na nią pewny siebie. Chyba próbował ją w jakiś sposób speszyć.
Pojawił się Prince. Nikt nie zdążył jednak zareagować na jego przybycie, bo chwile po korytarzu rozniósł się dziewczyński wrzask. Elijah spojrzał na Florence, a następnie ruszył za Damieniem w kierunku źródła krzyku.
Ciało Charlesa leżało bezwładnie na ziemi. Krew na podłodze, krew na ścianie. Słyszy jak jeden z chłopaków krzyczy o wezwaniu nauczycieli. NIkt jednak nic nie robi. Wszyscy stoją przy ciele przerażone dwie dziewczyny - gryfonki, jakiś puchon, Damien i Florence, którą Elijah pociągnął za sobą nie chcąc jej zostawiać samą na pustym korytarzu.
W końcu Elijah wyciąga swoją różdżkę, przez głowę przebiegają mu obraz, sierpniowe popołudnie, wczasowy dom dziadków z oknami wychodzące na morze śródziemne, ciepły piasek pod stopami, dziadka w białej koszuli wskazujący na coś obok jego stóp.
- Expecto patronum. - Z jego różdżki wydobywa się niebieskie światło, które następnie uformowało się w kształt urocjona. Zwierzęca postać patronusa ruszyła przez korytarz niosąc informacje dla profesora Zingermaa.
Na korytarzu zaczęło się gromadzić coraz więcej gapiów, niemal wszyscy byli uczestnikami imprezy urodzinowej Skamadrów.
Elijah pochylił się ku Florence.
- O tym mówiłem. Jakbyś trafiła tutaj, gdy zabili Charlsa zamiast na mnie, myślisz, że skończyłabyś inaczej niż on?
Przez zgromadzony tłum przedarł się Sammy. Zatrzymał się stając tuż przed ciałem swojego najlepszego przyjaciela, czubek jego butów pobrudziła krew Charliego. Wszyscy zamilkli patrząc na zszokowanego Sam. Oczy miał szeroko otwarte, jego dolna warga drżała. Nagle poderwał głowę ku górze i rozejrzał się gorączkowo po zgromadzonych.
- To ten dziwak. - Powiedział cicho, prawie szeptem. - To dziwaczny Steve!- Powtórzył głośniej. - To musi być on. - Mówił gorączko idąc do tyłu jego wzrok znów skupił sie na ciele Charlsa.
Elijah wystąpił z tłumu i chwycił kumpla za ramiona.
- Sam uspokój się, gdzie ty idziesz?
- Eli to on, słuchaj, to on, to Steve. - Samuel bełkotał. Elijah patrzył na niego z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Co ty bredzisz? Myśl racjonalnie. To nie mógł…
- To ON! - Krzyknął Samuel wyrywając się Elijah. - Tamta dziewczyna to też pewnie jego sprawka.
- Przepuście nas, natychmiast. - Głos Zingermana otrzeźwił wszystkich zgromadzonych.
Tłum się rozstąpił, profesorowi towarzyszyła dyrektorka McGonagall i profesor Gustov. Trójka dorosłych spojrzała najpierw na stojących na przeciw siebie Elijahe i Sama, a następnie na ciało leżące obok ich stóp.
- Na Melina. - Westchnęła McGonagall
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {18/07/23, 09:06 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

             Zerknęła na Prince’a, który wyłonił się zza rogu korytarza. Na jego komentarz uniosła brwi. Czy on był zazdrosny? Nie zdążyła jednak na to w żaden sposób zareagować, bo usłyszeli przeraźliwy krzyk. Popatrzyli po sobie, a następnie ruszyli w kierunku jego źródła. Florence widząc Krukona leżącego w kałuży własnej krwi, aż żołądek podskoczył do gardła. Na ściankę widniał taki sam napis jak przy pierwszej ofierze. Nim się obejrzała wokół trupa zebrał się całkiem sporu tłum, a parę minut później dotarli również nauczyciele, którzy na widok martwego ucznia zupełnie pobledli. Jakoby tego było mało do zbiegowiska dołączyła również pani Hill, która zaczęła mówić coś o otrute uczennicy oraz woźny Enrnesto i profesor Rein, którzy usłyszeli hałasy i postanowili sprawdzić co się stało. McGonagall potarła zmęczone powieki. Szczerze jej współczuła. Pewnie niedługo zostanie obsypana listami od zaniepokojonych rodziców.
              -Nikolaju, Alvarusie odprowadźcie uczniów do ich dormitoriów. Nikt ma stamtąd nie wychodzić przed porankiem. Panie Hayes proszę zająć się ciałem i zrobić porządek na korytarzu, a w tym czasie nasza trójka pójdzie do skrzydła szpitalnego – zarządziła dyrektorka, po czym wraz z profesorem Zingermanem i panią Hill zniknęli za rogiem.
            -Wezmę Krukonów i pannę Malfoy. Przy okazji dam znać innym nauczycielom o całej sytuacji – odparł Rein poprawiając guzik swojej koszuli. Florence dostawała mdłości na samą myśl, że miałaby gdziekolwiek iść z tym człowiekiem. Może jeszcze to nie byłoby takie złe, gdyby nie była jedyną Ślizgonką, którą trzeba odprowadzić do lochów. Dobrze, że przed wyjściem na tą całą imprezę wzięła ze sobą swoją różdżkę.
            -Idziemy młodzieży – rzucił ruszając w stronę zachodniej części zamku.
            -Nawet nie skomentuje tego zapachu alkoholu. Mam chociaż nadzieję, że pomimo okoliczności mieliście udany wieczór – mężczyzna chyba w pewien sposób próbował rozluźnić atmosferę ale chyba nie bardzo mu się to udawało.
            -Bardzo mi przykro z powodu śmierci waszego kolegi. Jestem pewien, że niedługo uda nam się znaleźć winnego tych tragedii. Gdybyście chcieli o tym porozmawiać to wiecie gdzie mnie znaleźć – dodał.
            -To Steven Weasley. To on jest winny – odezwał się po chwili Sam na co mężczyzna gwałtownie się zatrzymał i uważnie mu się przyjrzał.
            -Masz na to jakieś dowody, chłopcze? – zapytał z poważną miną.
            -Nie, ale….
            -W takim razie zachowaj te oskarżenia dla siebie. Może to mu później bardzo utrudnić życie i doprowadzić do kolejnej tragedii, której być może nie będzie można cofnąć – mówiąc to zerknął na Florence. Doskonale wiedziała, że nie mówił tylko i wyłącznie o Stevenie ale i o niej samej.
           -Chodźmy dalej – odwrócił się na pięcie i ruszył wzdłuż korytarza.
           Flo mocno zastanawiała się nad tym co powiedział i wiedziała, że w dużej mierze miał rację. Bez dowodów nie miała nawet szans w starciu z nauczycielem obrony przed czarną magią. Poszłaby do McGonagall i co dalej? Przecież nie uwierzyłaby jej na słowo. Nawet jeśli to pewnie Rein by wszystkiemu zaprzeczył. Aż jej się rzygać chciało, kiedy udawał tego miłego, niewinnego człowieka, którym tak naprawdę nie był.
           W końcu zatrzymali się u podnóża schodów prowadzących na wieżę Ravenclawu.
           -Wierzę, że już dacie radę sami, co chłopcy? I uwierzcie mi będę wiedział jak nie traficie do swojego pokoju wspólnego – powiedział. Flo przygryzła dolną wargę i popatrzyła na Elijah wzrokiem, aby nie zostawiał jej z nim samej.
           -Wszystko w porządku, panie Nott? Mam wrażenie, że chcesz coś powiedzieć –  zaplótł ręce na piersi i przyjrzał się Krukonowi uważnie.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {18/07/23, 04:45 pm}

Damien Prince

      Powiódł spojrzeniem w kierunku wrzeszczącego Sama. Damien nie był w stanie mu współczuć. Może to przesadna kara, ale czy Charles nie dostał tego, na co zasługuje każdy dupek ich pokroju? Dokuczali nie tylko Stevenowi i nie przejmowali się konsekwencjami, aż te ich nie dopadły.
      - Kurwa, Wilde, czy ty siebie w ogóle słyszysz? - warknął zniecierpliwiony. Steve morderca, ta? No pewnie. Łatwo im obrać sobie za cel szkolnego dziwaka, którego praktycznie nikt nie lubi - Nie jesteśmy w mugolskim liceum, na Salazara! - skąd uczeń, nawet siódmego roku, miałby znać zaklęcia, którymi można kogoś pozbawić życia? Żeby jeszcze Weasley nie był Weasleyem, a jakimś... chuj wie, Blackiem czy z Carrowów. Przyjaciel był też jedną z ostatnich osób, które podejrzewałby o jakieś uprzedzenia rasowe. Jeśli już postradałby rozum i zacząłby mordować, nie celowałby wyłącznie w mugolaków i tych pół krwi, a mordowałby każdego jak leci.
      Niechętnie podążył za Reinem, zastanawiając się, co jeszcze odwali się w najbliższym czasie. Dwa trupy w ciągu jednego tygodnia to lekka przesada. Ściągną aurorów, żeby patrolowali korytarze? Zaczną przesłuchiwać każdego, jednego po drugim? Zdecydowanie powinni podjąć jakieś środki, bo zaraz może się zrobić prawdziwa rzeź...
      Zatrzymali się u podnóża schodów. Prince pociągnął mocniejszy wdech, czując dziwny zapach. Albo ktoś znowu coś rozpylił, jakiś szajs ze sklepu Weasleyów albo Damien ma już omamy węchowe od ilości alkoholu, który spożywa. Doprowadzi go to prędzej czy później do grobu. I a propos prowadzenia do grobu. Ni z tego, ni z owego znowu poczuł ból na łopatce. Coś się odpierdalało w domu. Klątwa nałożona przez ojca nigdy się tak nie zachowywała. Zwykle potrafił już rozpoznać, kiedy ból nadejdzie. A tu bez ostrzeżenia...
      - Prof... - odezwał się, chwiejąc lekko. Wyciągnął rękę, żeby podtrzymać się bliżej stojącego mężczyzny, czyli Reina. Zaskoczony nauczyciel odruchowo złapał go za ramiona, żeby nie upadł i to był jego błąd. W następnej fali bólu, coś podeszło chłopakowi do gardła i nim się zorientował dosłownie obrzygał pedagoga mieszanką śliny i czegoś ciemnobrązowej barwy.
      - ...PRINCE! - ryknął, odskakując do tyłu i patrząc z obrzydzeniem na swoją ubrudzoną szatę.
      Gdyby nie to, że tak diabelsko bolało, pewnie by się roześmiał, ale zamiast tego zgiął się w ból, biorąc głośny, świszczący wdech.
      - ... na miecz Godryka...! Choleni...! Nott, zaprowadź Prince'a do skrzydła szpitalnego! - Prince nie zdołał podnieść głowy, ale po oddalającym się odgłosie kroków, domyślił się, że Rein prędko się oddalił, żeby pozbyć się ubrań, które prawdopodobnie nie nadawały się nawet do prania.
      Damien powoli się wyprostował.
      - To nic takiego, kochani, to tylko drobna klątwa, zaraz samo przejdzie. - uśmiechnął się z butną miną, ale spocona twarz i zarumienione policzki wskazywały raczej na to, że nie trzymał się najlepiej - Chyba powinienem odstawić na jakiś czas alkohol... Elijah, mógłbyś mi jednak pomóc? Postaram się już nie wymiotować...
      Jeśli Nott miał jakieś obiekcje, to po tej jego kamiennej mordzie nic takiego nie dostrzegł. Zrównał z nim krok, dając Prince'owi - całkiem możliwe, że złudną - nadzieję na to, że jeśli znowu dopadnie go fala bólu, to złapie go, nie pozwalając zlecieć ze schodów.
      - Nie wiem co się dzieje... Klątwa nigdy... nie działała w ten sposób. Zaczynam wątpić, że stary chce zmusić mnie do kontaktu. - rzekł ściszonym głosem na wypadek, gdyby mieli na kogoś trafić.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {18/07/23, 09:24 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


             
             Zaśmiał się cicho. Tak, Molly potrafiła być przerażająca. I nadopiekuńcza. Czasem obie te rzeczy jednocześnie, a wtedy to już strach się bać. Może miała taki charakter po swojej imienniczce, ich babci, a może to życie zmusiło ją do wykształcenia sobie takich zachowań. Przedwczesna śmierć matki, ojciec często gubiący własną głowę i on, mały berbeć, którego ktoś musiał wychować. Z małej dziewczynki szybko przeminęła się w odpowiedzialną młodą kobietę.
             Zaskoczyło go to, co zastali w skrzydle szpitalnym. Spanikowany Dumbledore, Seth wycierający strugi krwi z twarzy Izzy i latajaca z jakimiś lekami pani Hill. Steven zszedł z drogi i usiadł na swoim łóżku, a Molly tuż obok na krzesełku. Z bezpiecznej odległości obserwowali rozgrywającą się scenę. Rudzielec niespiesznie wziął leki, mając nadzieję, że nie wejdą w jakąś niebezpieczną reakcję z tym małym kieliszkiem alkoholu.
             Zerknął na Lysandra, słysząc coś o ślizgonach. Podejrzewał Malfoy albo Rhodesa o dodanie czegoś do alkoholu? Mimowolnie plecy zlał mu zimny pot, przypominając sobie o tym, kto przyniósł swój magiczny bimber. Prince. Ale to nie ma sensu. Nie zrobiłby czegoś takiego. Od razu podejrzenia spadłyby na niego, a poza tym, wiele osób piło tego wieczora jego trunek i jak do tej pory nie znalazła się żadna ofiara o podobnych dolegliwościach. Może to konkretnie Izzy była celem ataku? To by całkowicie odrzucało możliwość, że Prince coś kombinował z otruciem. Pomijając, że Prince jest zagrożeniem co najwyżej dla siebie samego, to nawet jeśli, czemu miałby atakować Izzy?
             – Oby tata jak najszybciej załatwił twoje przenosiny. – spojrzał na siostrę nieco oszołomiony. Myśli pochłonęły go do tego stopnia, że zapomniał, że siedzi obok – Hogwart nie jest już bezpiecznym miejscem. – dodała cicho, głaszcząc się po brzuchu – Morderstwo, teraz otrucie…
             – Dumbledore, otrząśnij się! – zerknął na Setha, który trzasnął otwartą dłonią puchona w tył głowy – Lepiej się do czegoś przydaj i mnie zastąp. – przekazał mu ścierkę, a następnie podszedł do rodzeństwa Weasley – E, Molly, skoro Steve się znalazł, możesz pozwolić ze mną…? Chciałbym… porozmawiać o twoim dalszym pobycie w szkole… Wiem, że się martwisz o brata, ale…
             – Ale – co, Wood? – przerwała mu oschle.
             Steven spojrzał najpierw na jedno, potem na drugie.
             – Może omówicie to na korytarzu? Tu jest wystarczająco duże zamieszanie… – napomknął. Dwójka ex-Gryfonów skinęła niechętnie głowami i wyszli za drzwi. Rudzielec w tym czasie spojrzał na Nixa zajmującego się jego kuzynką, a następnie na Lysandra. W niezręcznym geście klepnął materac obok siebie – Słuchaj… Pewnie się martwisz o Izzy… Jak chcesz, możesz… ze mną poczekać, aż się trochę uspokoi… – podrapał się po karku – No, i pewnie zaraz wezwą tu jej rodziców, a chyba nie chciałbym mieć konfrontacji z bratem ojca, więc będę potrzebował pomocy z zaciągnięciem kotary, jak już tu się zjawią. – dodał z nieco niezręcznym śmiechem na końcu.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {19/07/23, 08:07 am}

B E N J A M I N S I M M O N S

Ben bawił się całkiem nieźle, nawet jeśli początkowo nie był przychylnie nastawiony do pomysłu imprezy urodzinowej parę dni po tym co się wydarzyło. Alkohol zrobił swoje. Był pijany nawet nie próbowałby zaprzeczać jakby ktokolwiek go zapytał. W końcu, pierwszy raz od tego feralnego poranka po Balu Bożonarodzeniowym czuł rozluźniony, spokojny. Procenty szumiały mu w głowie, śmiał się głośno z kolegami, tańczył z jakąś dziewczyną z Hufflepuffu, a gdy podczas gry w butelkę wylosował jednego z członków gryfońskiej drużyny quidditcha (Co wydarzyło się już pocałunku Lysandra z Weasleyem) obaj teatralnie ledwie stykneli się ustami, a potem wybuchli śmiechem.
Towarzystwo powoli się wykruszało. Kolejne osoby wychodziły, zniknął nawet sam gospodarz. W pokoju życzeń coraz mniej się tańczyło, coraz więcej piło. Benjamin starał się jak najlepiej nadążać za kolegami, ale część z nich była zdecydowanie lepiej zaprawiona w alkoholowych przyjęciach niż on. Nadszedł czas, w którym czuł że musi już wracać do dormitorium. Albo teraz wróci na własnych nogach do wieży Gryffindoru, albo później ktoś będzie musiał go później zanieść. Zostanie dłużej na tej imprezie nie mogło się dłużej skończyć.
Natknął się na zbiorowisko na jednym z korytarzy. Znaczna grupa uczniów, której lwią część stanowili uczestnicy urodzin bliźniaków, sporo nauczycieli, nawet dyrektor i coś leżącego na kamiennej posadzce. Instynktownie schował się za róg, nie chciał przecież zarobić szlabanu. Nie dość, że był poza dormitorium w trakcie ciszy nocnej, to na dodatek był kompletnie pijany.
Wstrzymał oddech, gdy zrozumiał co się niedawno wydarzyło. Kolejne ciało. Znowu kogoś zabito. Czuł jak zaschło mu w gardle, próbował przełknąć ślinę, ale zdało się to na nic. Najciszej jak mógł wycofał się do pokoju życzeń. Jeśli ktoś kiedyś zapytałby go czemu w tamtym momencie nie wyszedł do nauczycieli tylko uciekł nie umiałby udzielić odpowiedzi. Może to przez wypity alkohol? Może przez szok?
W Pokoju Życzeń wciąż grała muzyka, ludzi było znacznie mniej niż na początku, ledwie naście, ale wciąż się bawili, żartowali, śmiali się, pili. Benjamin stanął na środku, blady jak ściana, rozglądając się wokół. NIkt nic nie widział, w tamtym momencie był jedyną osobą, która wiedziała, że kilkanaście metrów dalej w czasie kiedy oni wszyscy się bawili ktoś z uczniów został zabity.
W przypływie jakiejś odpowiedzialność zgromadzonych w pokoju uczniów wyciągnął różdżkę i wyłączył muzykę. Wszyscy zwrócili uwagę na Bena, w pomieszczeniu podniósł się szmer niezadowolenia.
- Nauczyciele są na korytarzu… Ktoś…Coś się komuś stało…- Nie potrafił wypowiedzieć frazy; “ Ktoś został zabity.” Nie potrafił, nawet nie wiedział o kogo chodzi. - Lepiej wracajmy do siebie.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {19/07/23, 10:45 pm}

ISABELLE WEASLEY

LYSANDER SKAMANDER

           Z lekkim niepokojem przyglądał się nieprzytomnej dziewczynie oraz Nixowi, który według niego również nie wyglądał zbyt dobrze. Nie chciał sobie nawet wyobrażać co musiał w tym momencie czuć. Widział jak wychodzili we dwójkę z Pokoju Życzeń i podejrzewał, że Izzy musiała kiepsko się poczuć już przy nim. Chciał jakoś wesprzeć przyjaciela, ale zupełnie nie wiedział jak to zrobić. Chyba musieli po prostu czekać na panią Hill i obserwować dalszy rozwój wydarzeń. Miał tylko nadzieję, że jak najszybciej znajdą odpowiedzialną osobę za to otrucie i odpowiednio ją ukarzą. Lys miał swoje podejrzenia, ale jak na razie nie chciał się z nimi dzielić z nauczycielami. W końcu nie miał żadnych dowodów, a nie chciał wprowadzać niepotrzebnego zamieszania.
          Zerknął w kierunku łóżka, na którym siedział Steven i przysiadł obok korzystając z jego zaproszenia.
           -Ty się nie martwisz? W końcu to twoja kuzynka –rzucił zerkając na rudowłosego. Wyglądał nadzwyczaj spokojnie biorąc pod uwagę okoliczności. On pewnie zamartwiałby się na śmierć gdyby chodziło o jego rodzinę. Wiedział jednak, że Weasley ma relacje ze swoim kuzynostwem, więc nie był nadmiernie wścibski. Pewnie mimo wszystko czuł w sobie jakąś namiastkę niepokoju o jej życie.
          Po chwili do pomieszczenia weszła pani Hill, profesor Zingerman oraz dyrektorka, którzy z wielkim przejęciem podeszli do łóżka Weasleyówny.
          -Podałam jej eliksir zapobiegający rozprzestrzeniania się trucizny, ale nie podziała on zbyt długo. Potrzebujemy antidotum – powiedziała kobieta. McGonagall zerknęła na stojącego nieopodal Phoenixa, a następnie odciągnęła go nieco na bok widząc jego bladą twarz.
           -Dobrze się spisałeś – powiedziała starając się mówić spokojnym i opanowanym głosem, po czym wyjęła mu zakrwawioną ścierkę z rąk -Wszystko będzie dobrze. Isabelle jest pod dobrą opieką. A teraz opowiedz mi co się wydarzyło. Po kolei.
          Opiekun Ravenslawu dotknął delikatnie czoła rudowłosej i skrzywił się nieznacznie.
           -Jest rozpalona. Niedobrze – stwierdził -Na szczęście nie ma żadnych innych objawów. Przygotuję antidotum, ale może to zająć trochę czasu. Spróbujcie zbić gorączkę do tego czasu.
          Kobieta pokiwała lekko głową i odeszła przygotowując zimne kompresy.
         -Pomóż mi chłopcze ją przenieść - zwróciła się do Dumbledore'a i wskazała na rudowłosą. Następnie zaprowadziła ich do niedużego pokoiku i napełniła różdżką niewielką wannę lodowatą wodą.
         -Tylko ostrożnie. Nie chcielibyśmy, aby dostała wstrząsu termicznego - rzuciła przyglądając się jak Puchon wkłada dziewczynę do wody.
          -Niedługo wracam - powiedziała opuszczając pomieszczenie.
           Isabelle drgnęła kilkukrotnie i powoli uchyliła powieki.
           -Nix? Co się dzieje? Czy ja umieram? - wyszeptała cichym zachrypniętym głosem.
          Lysander uważnie przyglądał się całej sytuacji. Zdziwił się, że nawet ich nie zauważyli, choć podejrzewał, że jak tylko skończy się to całe zamieszanie to będą mieć przechlapane za urządzenie imprezy w środku nocy i spożywanie alkoholu na terenie szkoły. Możliwe, że McGonagall postanowi o ich wydaleniu. Teraz żałował, że wpadł na tak durny pomysł. Będzie musiał jakoś przekonać dyrektorkę, aby tego nie robiła albo chociaż wziąć na siebie całą winę.
            -Myślisz, że nas wywalą? – zapytał po chwili cicho.

LUCY SKAMANDER

           Lucy nie miała za bardzo co ze sobą zrobić, kiedy jej paczka opuściła imprezę. Nie mogła też nigdzie zlokalizować swojego brata. Musiała jednak przyznać, że wieczór zdecydowanie należał do udanych. Myślała, że przez całą imprezę będzie jedynie podpierać ściany, a tu trochę potańczyła, nawet wzięła udział w tej głupiej, aczkolwiek zabawnej całuśnej zabawie. Może i mogłaby bawić się nawet i do białego rana, ale prawdę mówiąc nie miała z kim. Siedziała więc przy jednym ze stolików uważnie przyglądając się tańczącym niedobitkom. Marzyła o tym, żeby impreza wreszcie się skończyła, bo uważała, najwyraźniej w przeciwieństwie do jej brata, że gospodarz nie powinien wychodzić przed gośćmi.
           Nagle muzyka ucichła, jakby spełniło się jej życzenie. Spojrzała w kierunku Benjamina, który trzymał w dłoni różdżkę i lekko zmarszczyła brwi. Nie wyglądał za dobrze. Przeczuwała, że stało się coś niedobrego, a wypowiedziane przez niego słowa to potwierdziły. Coś niewidzialnego ścisnęło ją za gardło. „Coś się komuś stało”. Niemalże od razu pomyślała o Stevenie. Ale chyba nie zrobiłby tego ponownie, prawda? Czuł się już lepiej. Nie myślał o ponownym odebraniu sobie życia.
           Momentalnie poderwała się z krzesła i szybkim krokiem podeszła do Gryfona odciągając go na bok przed wychodzącymi, z lekka spanikowanymi gośćmi.
           -Co się stało? Komu? Na Merlina Ben, no mów! – widziała, że był pijany. Może tylko mu się zdawało. Alkohol mógł płatać mózgowi różne figle.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {20/07/23, 10:47 am}

ELIJAH NOTT


Obecność dyrektorki i pozostałych nauczycieli nieco otrzeźwiły Samuela. Elijah korzystając z tego znów wtopił w tłum. Oczy Sama na chwile podążyły za nim, ale już chwile później uwagę pałkarza krukonów przykuł komentarz Prince. Może gdyby nie było przy nich profesorów pomiędzy chłopakami wywiązałaby się jakaś sprzeczka, ale w tej sytuacji Samuel miał na tyle oleju w głowie, aby odpuścić. Tym razem… Po sposobie w jaki spojrzał na Prince, Eli wiedział, że ten chłopak to zapamięta. Te dwa zdania wypowiedziane przez Prince utkwią mu w głowie.
Dotarli do podnóża schodów prowadzących na wieże Ravenclawu. Przejechał koniuszkiem językach po tyle górnych zębów i skinął niemal niezauważalnie głową. Rein doprowadził ich do celu, a teraz planuje zostać sam na sam z Florence. Nie ma żadnych innych ślizgonów w pobliżu, tylko ją trzeba było odprowadzić do lochów. Cóż za traf.
Rein zwrócił się do Elijah. Przez chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały. Czyżby profesor domyślał się, że Elijah wie o jego nieodpowiednim zachowaniu względem Florence? Byłoby to dość kłopotliwe, zwrócenie na siebie uwagi któregoś z nauczycieli.
Nott nic nie odpowiedział. Nie zdążył. Kątem oka zauważył jak stojący przy Reinie Prince najpierw blednie, a parę sekund później zielenieje. Elijah, nie kryjąc zaskoczenia wymalowanego na twarzy, odskoczył do tyłu uciekając przed odpryskami wymiocin, które wylądowały na szatach profesora.
Wszyscy zgromadzeni skupili milczącą uwagę na Prince, który zwijał się w bólu. Gdyby nie ciało Charliego znalezione kilkanaście minut temu, pewnie to Damien stałby się tematem jutrzejszych plotek. Oczywiście nikt nie przejąłby się złym stanem chłopaka, a tym że obrzygał nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Rein obrzydzony pozostawił ich samych sobie. Fantastyczny pedagog, nieważne że ktoś zabija uczniów, ważne że musi przebrać szaty. Elijah jako jedyny wpadł na to, aby rzucić zaklęcie chłoszczyść na resztki wymiocin pozostawione na kamiennej posadzce. Lubił porządek.
- Idziemy do Hill. - Poinstruował sucho. Pozostali Krukoni wrócili do wieży. Samuel Wilde rzucił im jeszcze długie przeciągłe spojrzenie, ale Elijah tego nie zauważył.
Skinął głową na informacje o klątwie. Wiedział i rozumiał ją jeszcze mniej niż Prince, ale jeśli ten nie zapanuje nad atakami i częściej będą mieć miejsce publicznie to może sprowadzi to na niego zbyt wiele pytań.
- Musimy coś z tym zrobić, przestajesz nad tym panować.
Przed wejściem do skrzydła szpitalnego siostra Stevena i jej narzeczony zaciekle o czymś szeptali. Tak bardzo pogrążeni w rozmowie nawet nie zwrócili uwagi na obecności Krukonów, co jak najbardziej było Elijah na rękę. Nie miał ochoty na nic nie znaczące pogaduszki i pogodzie.
W sali panowało zamieszanie. Na pierwszy plan wysuwała się pielęgniarka kręcąca się przy łóżku Izzy Weasley. Dziewczyna nie wyglądała najlepiej, a przecież jeszcze tak niedawno widział ją w pełni zdrowiu na imprezie Skamandrów. Równie zaskakująca była obecność Lysandra przy łóżku Stevena.
Spojrzał porozumiewawczo na Prince.
- Poudawaj, że brzuch cię rozbolał i spadamy stąd.
W międzyczasie, gdy Hill zajmowała się Princem Elijah chciał podejść do Stevena i zapytać co się wydarzyło, jednak pielęgniarka wyprosiła go z sali. Twierdziła, że robi sztuczny tłum. Najwidoczniej kobieta przez zamieszanie zapomniała o obecności Skamandera, który również z tego co wiedział Eli był tam niepotrzebny. Krukon się jednak nie sprzeczał. Usłuchał Hill, a przed wyjściem rzucił jedynie do Stevena; “Do jutra”.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {21/07/23, 07:35 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY


             Nie miała słów do tego co się przed chwilą wydarzyło. Jakaś część niej miała ochotę parsknąć śmiechem widząc jak wymioty wręcz rozlewają się po całej szacie profesora. Wierzyła, że któregoś dnia karma go w końcu dopadnie i to właśnie był ten moment. Zaciskała mocno wargi, aby się nie zaśmiać ale jej mina kompletnie zrzedła widząc w jakim stanie znajduje się Prince. Myślała, że po prostu zatruł się alkoholem ale wyglądało to na coś poważnego. Zerknęła na oddalającego się Reina i choć w normalnych warunkach kamień spadłby jej z serca nie będąc musieć znosić jego obecności, tak w tym przypadku poczuła się nieco zażenowana jego postawą. Miał ich bezpiecznie odprowadzić do dormitorium, nie powinien spuszczać ich z oka w żadnym wypadku, dopóki na korytarzach kręcił się morderca. Chyba jak zwykle musieli i w tym przypadku liczyć na siebie.
            -Taki kit to możesz wciskać komu innemu. Weź mnie pod ramię – rzuciła i objęła go w pasie w razie czego asekurując przed upadkiem.
             Nie odzywała się, kiedy wspominali o jakiejś klątwie. To nie była jej sprawa. A skoro wcześniej Prince o niej nie wspomniał to znaczyło, że chciał zachować jak najwiecej szczegółów dla siebie.
           W końcu doszli do skrzydła szpitalnego i podeszli do głównej sali, z której słychać było kilka innych głosów.
             -Poczekam na korytarzu – rzuciła blondynka posyłając jeszcze Damienowi słaby, ale pokrzepiający uśmiech.
          Kiedy chłopcy zniknęli za dwuskrzydłowymi drzwiami, Florence przysiadła na jednak z ławek i odetchnęła głęboko. Najchętniej poszłaby się położyć. Okropnie zaczęła boleć ją głowa i nie wiedziała czy było to wynikiem ilości wypitego alkoholu czy przez te wszystkie wydarzenia. Zaraz jednak się podniosła stwierdzając, że zaczyna jej być zbyt duszno, więc podeszła do najbliższego okna i otworzyła je, a zimne powietrze przyjemnie musnęło jej zarumienioną skórę na twarzy.
            W pewnym momencie spostrzegła jakiś ruch na dziedzińcu. Przymrużyła oczy i wychyliła się nieco bardziej. Faktycznie zauważyła jakąś postać, ale pomimo tego, że była na pierwszym piętrze to nie potrafiła go rozpoznać przez czerń nocnego nieba.
            Drgnęła słysząc trzask zamykanych drzwi i odwróciła się w tamtą stronę. Odetchnęła cicho widząc Elijah’ę i odsunęła się nieznacznie od okna.
          -Wszystko w porządku? – zapytała przygryzając lekko dolną wargę.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {22/07/23, 10:18 pm}

Benjamin Simmons




           Benjamin nie był za dobry w maskowaniu emocji. Szczególnie, gdy był pijany. Na twarzy miał wymalowany strach. Głupio uciekł, mógł wtedy dołączyć do grupki uczniów zgromadzonych przy tamtym ciele. Byłby już pewnie w wieży Gryffindoru… Ale nie potrafił tego zrobić. Nie chodziło nawet o potencjalnych szlaban, który mogli wszyscy zarobić za szwendanie się podczas ciszy nocnej po zamku. Musiałby tam podejść, a tam leżało martwe ciało, nigdy wcześniej nie widział trupa na żywo. Coś z tyłu głowy krzyczało, żeby uciekł.
           Wszyscy nieco spanikowani zaczęli kotłować się przed wyjściem na korytarz. Benjamin chciał dołączyć do pozostałych gryfonów i razem z nimi wrócić do dormitorium, ale przeszkodziła mu w tym Lucy Skamander odciągając go na bok. Spojrzał na nią półprzytomnie, a następnie odwrócił twarz w stronę drzwi za którymi zniknął właśnie Adam Matthews, ściągając Gryffindoru i jeden z kumpli Bena.
           - Ja… Nie wiem… - Zaczął powoli. Próbował sobie przypomnieć czy widział kto leżał na kamiennej posadzce, ale tam było tyle ludzi. Uczniowie, nauczyciele. Chyba mu zasłaniali. Był zdecydowanie zbyt  pijany na to gówno. Szumiało mu w głowie. - Nie wiem. - Przełożył spanikowany ręce do głowy. Wziął głęboki wdech i pokręcił głowa. Za bardzo panikował, musiał się chociaż trochę uspokoić. - Na korytarzu natknąłem się na grupkę uczniów i nauczycieli, znaleźli ciało. Czyjeś ciało, nie wiem, nie widziałem czyje.  - Mówił cicho, trochę niewyraźnie. Może nie powinien jej o tym opowiadać, ale on ani trochę nie działa logicznie. Zresztą tyle osób oprócz niego wiedziało co się działo jutro szkoła jak i cały świat czarodziejów będzie huczeć o kolejne śmierci w Hogwarcie. - Profesorowie odprowadzili uczniów do dormitoriów. - Próbował wytężyć pamięć. -  Rein zabrał twoich kumpli wieży Ravenclaw. Tak mi się wydaję, że oni też tam byli.
           Pokój Życzeń opustoszał. Zostali sami. Przełknął ślinę, nic z planu powrotu do pokoju wspólnego wraz z większą grupą. Po prostu marzył o tym, żeby włóczyć się samemu po szkole, gdy grasuje w niej jakiś chory psychopata.
           Usłyszał huk, przerażony odwrócił się w stronę jego źródła - ściany na której pojawiały się drzwi wyjściowe. Ścisnął mocniej różdżkę w dłoni, był niby gotowy na potencjalną obronę, ale nigdy w życiu nie czuł takiego strachu i stresu. Ulgę jaką poczuł po ujrzeniu twarzy profesora Longbottoma w wyrwie w ścianie  była niedoopisania.
           - Lucy, Ben. Na Merlina, wychodźcie stamtąd natychmiast.
           Na korytarzu oprócz profesora od zielarstwa było również część uczniów, które parę minut wcześniej opuścili pokój życzeń, musieli natknąć się na nauczyciela i ktoś się wygadał, gdzie chwile temu imprezowali. Longbottom nie mówił za wiele, nie wygłosił reprymendy, ani nie rozdawał szlabanów. Zadbał o bezpieczeństwo uczniów odprowadzając ich do pokoi wspólnych. Uwadze Benjamina nie uciekło to jak przez całą drogę nauczyciel nerwowo się rozglądał i zaciskał dłoń na swojej różdżce. Bał się, tak samo jak Ben się bał.
           W pokoju wspólnym gryfonów, aż wrzało. Ci którzy widzieli ciało opowiadała reszcie, co się wydarzyło. Widział osoby, które były obecne na imprezie Skamederów, a wokół nich kółeczka osób z różnych lat, spora część ubrana już w piżamy, chłonący uważnie każde słowo. Najmłodsi z Gryffindoru siedzieli cicho na schodach prowadzących do dormitoriów nastawiając uszy, aby jak najwięcej usłyszeć. To będzie długa noc, dla wielu pewnie nie przespana.



Elijah pojawi sie nad dniach.
mam nadzieje

ELIJAH



    W drzwiach minął się z Molly i Woodem, którzy właśnie wracali do sali. Cała trójka jedynie skinęła sobie głową w geście przywitania przechodząc obok siebie bez zbędnych słów. W pierwszej chwili, zaraz po wyjściu na korytarz, gdy nie dostrzegł Florence na najbliższej ławce przez myśl przebiegło mu, że dziewczyna znudzona czekaniem postanowiła wrócić do dormitorium. Zauważył ją jednak parę metrów dalej, stojącą przy oknie i wpatrując się w coś po drugiej stronie. Skinął głową słysząc jej pytanie.
    - Nic mu nie będzie. - Odparł krótko. Nie zamierzał nic więcej dziewczynie tłumaczyć. Wizyta w skrzydle szpitalnym była jedynie farsą, aby nie wzbudzić u pozostałych krukonów czy profesora Reina. Szkolna pielęgniarka nie była w stanie pomóc Prince’owi, a nawet jeśli, najpierw musiałby poznać czym spowodowany jest jego stan, a do tego chłopak nigdy się nie przyzna. Wolnym krokiem zmniejszał dzielącą ich odległość.- W środku jest ta otruta dziewczyna. Trochę zamieszania, Hill chyba nie chce niepotrzebnych gapiów, więc mnie wyprosiła.
    Stanął tuż obok Florence i odwrócił się w stronę otwartego okna. Począł nieprzyjemny powiew mroźnego, grudniowego powietrza na twarzy.
    - Widzisz coś ciekawego? - Przez chwile wpatrywał się w spowity mrokiem, opustaszały dziedziniec. Pustka. Chociaż wytężył wzrok nie dostrzegł na zewnątrz niczego interesującego. Przez zachmurzone niebo nie mógł nawet liczyć na chociaż trochę rozświetlający noc blask księżyca. Na dworze panowała ciemność.
    Bez słowa zamknął okno. Odwrócił się w stronę Florence. Przez krótką chwilę się jej przyglądał jakby zastanawiał się co z nią teraz zrobić.
    - Odprowadzę cię do lochów, chodź.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {11/02/24, 09:45 pm}

New Generation - Page 10 SCo9L
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {13/02/24, 08:26 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

             Pokiwała delikatnie głową na wieść, że z Prince’m jest wszystko w porządku, a następnie odwróciła głowę z powrotem ku ciemnościom na zewnątrz. Próbowała znaleźć pośród mroku jakikolwiek ruch nie spowodowany poruszającymi na wietrze gołymi gałęziami, ale nic nie dostrzegła.
            -Nie. Chyba mi się zdawało – rzuciła choć z tyłu głowy była niemalże przekonana, że widziała jakąś sylwetkę przechodzącą szybkim krokiem przez dziedziniec, ale na ten moment nie miała ani siły, ani ochoty aby nad tym intensywniej myśleć. Pozwoliła, aby Elijah zamknął okno, bo pomimo wcześniejszego uczucia duszności i gorąca, teraz na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka od powiewnego chłodu.
          Niemalże od razu zgodziła się na jego propozycję. Była już naprawdę zmęczona, a alkohol, który nadal krążył w jej organizmie jeszcze bardziej je potęgował i jedyne o czym teraz myślała to ciepłe łóżko i głęboki sen.
            -Co za dzień – skomentowała, kiedy przemierzali korytarze w ciszy przerywanej jedynie ich odbijającymi się odgłosami kroków. Kolejna ofiara nieznanego mordercy. Zastanawiała się ile ich jeszcze będzie do momentu złapania sprawcy. Dodatkowo ta wcześniej otruta dziewczyna u pani Hill no i Prince, z którym też nie wiedziała co się dzieje. Od tych rozmyślań zaczęła ją aż boleć głowa.
           Zeszli schodami do lochów i zatrzymali się przed wejściem do pokoju wspólnego Ślizgonów.
            -Dzięki za odprowadzenie. Dobranoc – rzuciła jeszcze i zniknęła za wężowymi drzwiami.
          Powoli wdrapała się do dormitorium dziewcząt i dziękując Salazarowi za to, że jej współlokatorki już smacznie sobie spały, sama ogarnęła się przed snem i wsunęła pod ciepłą kołdrę najciszej jak potrafiła. Nie minęło parę minut, kiedy odpłynęła w krainę snów.

***


          Minęły dwa dni od śmierci Charlesa Gomeza. Stół Krukonów wydawał się mocno przygaszony, z tego co słyszała na szkolnych korytarzach Sam nadal rozpowiadał, że to wina Stevena Weasleya, co dla Florence wydawało się wręcz absurdem. Kilka razy przechodząc obok innych uczniów zwróciła uwagę, że ściszali przy niej głos podczas rozmów. Prawdopodobnie niektórzy podejrzewali Ślizgonów o tą straszną zbrodnię, a może i nawet ją samą? Z drugiej strony wcale się nie dziwiła tym, którzy faktycznie mieli pod lupą dom Salazara. Sami uczniowie Slyytherinu zasłużyli sobie na taką reputację. Sama Florence długo dystansowała się do czarodziejów, którzy nie byli czystej krwi. To właśnie z nimi najczęściej wdawała się w bójki czy też kłótnie. Już odkąd pamiętała jej dziadek wpajał jej, że powinna czuć się lepsza od innych przez swoje pochodzenia i tak właśnie przez dłuższy czas się czuła.
          Upiła łyk gorącej, czarnej kawy i już miała zabrać się za śniadanie, kiedy czarna sowa ze złotymi ślepiami przeleciała jej nad głową i usiadła zaraz obok jej talerza trzymając w dziobie kopertę z czerwoną, dobrze jej znaną, pieczęcią. Wyjęła kopertę i otworzyła ją niezbyt chętnie. Przejechała wzrokiem po liście i nie mogła powstrzymać ciężkiego westchnięcia. Przez to wszystko zupełnie zapomniała o przyjęciu w Malfoy Manor. Podpisany niżej Lucjusz Malfoy przesunął termin przyjęcia na kolejny weekend, ale w treści listu nie dało się nie zauważyć jego niezadowolenia z nie wysłania potwierdzenia przybycia. Florence miała ochotę przewrócić oczami.
         Odłożyła list na bok i od razu zauważyła jak inne sowy lądują na stole Ślizgonów i wręczają niektórym uczniom tą samą kopertę. Jakoś nie miała ochoty iść. Pomimo tego, że kochała swoją rodzinę to nie miała ochoty na spędzenie weekendu wśród snobów. Cóż za ironia… Jeszcze niedawno sama do nich pasowała. Na samą myśl, aż coś ją zemdliło w żołądku.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 10 Empty Re: New Generation {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach