Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Ulżyło mi, gdy powiedział, że umówił się z lekarzem. Dobrze, że o siebie dbał. Ludzie zazwyczaj nie lubią wyrywać się aby zobaczyć się z lekarzem. Może demony inaczej do tego podchodzili?
Mile zaskoczył mnie, gdy zapytał o niezapominajki. Oczywiście, że pamiętał o moich ulubionych kwiatach. William był jedną z niewielu osób, którzy faktycznie słuchali podczas naszych rozmów zamiast udawać, że słuchają. Chyba dlatego tak strasznie mi go brakowało i tęskniłam.
Musiałam zastanowić się nad jego propozycją. Czy będę miała szansę zadbać odpowiednio zadbać o kwiaty? Było po mnie widać, że nie miałam chęci dbać o siebie, a co dopiero o jakieś kwiaty. Źle bym się z tym czuła, gdybym kupiła kwiaty od Williama i nie przetrwałyby więcej niż kilku tygodni. Może Anna wiedziała jak się nimi zająć?
- To bardzo miłe z twojej strony, że o mnie pomyślałeś, ale nie znam się za dobrze na kwiatach - przyznałam, ale chyba William już o tym wiedział. Kiedyś mu wspominałam, że chciałabym nauczyć się i mieć swój własny ogród, a raczej sama zajmować się ogrodem mamy, zamiast cały czas prosić ogrodnika aby do nas przychodził.
- Chyba wolałabym aby ktoś kto dobrze się nimi zajmie je kupił. Ostatnie co potrzebuję na sumieniu to mordowanie ładnych kwiatów. Ale jak wspomniałam, dziękuję za ofertę. - przez chwilę miałam nagłą ochotę aby sięgnąć po jego dłoń i ją ścisnąć, ale sobie na to nie pozwoliłam. Schowałam dłonie w płaszczu, aby takie gesty bardziej mnie nie kusiły.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Chciałem powiedzieć jej, że chętnie pomogę i podzielę się z nią tą trudną wiedza, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłem. Lepiej nie narzucać Dove czegoś, czego nie chciała. Poza tym jak miałbym jej pomóc? Unikając przy tym Sebastiana i Anny i skradając się przy tym jak Vincent? Nie, to nie byłoby możliwe.
- Skoro tak uważasz - kiwnąłem głową, nie kontynuując już tematu. Widocznie Dove należała do tych kobiet, które wołały trzymać ładny bukiet kwiatów w wazonie. To też była ciekawa informacja. Chciała mieć własny ogród, ale kwiaty w wazonie. Z jakiegoś powodu uznałem to za zabawne lecz nie komentowałem w żaden sposób.
- W takim razie do zobaczenia jutro - przystanąłem przed ogrodzeniem otaczającym dom. Nie miałem w planach wchodzić choćby za furtkę ani pomagać Dove przechodzić przez murek, tak jak tamtego dnia, gdy wybraliśmy się do Klubu. Dzisiaj wystarczyło się pożegnać i odejść w swoją stronę.
- Miłych snów, Dovie - mruknąłem, na pożegnanie całując ją w czoło. Przez chwilę pomyślałem, że szkoda, iż tylko to mi pozostało. - I pamiętaj, żeby jutro się ciepło ubrać - gdyż pewnie chłód przeszkadzał jej bardziej w tym nieodpowiednim ubiorze.
- Skoro tak uważasz - kiwnąłem głową, nie kontynuując już tematu. Widocznie Dove należała do tych kobiet, które wołały trzymać ładny bukiet kwiatów w wazonie. To też była ciekawa informacja. Chciała mieć własny ogród, ale kwiaty w wazonie. Z jakiegoś powodu uznałem to za zabawne lecz nie komentowałem w żaden sposób.
- W takim razie do zobaczenia jutro - przystanąłem przed ogrodzeniem otaczającym dom. Nie miałem w planach wchodzić choćby za furtkę ani pomagać Dove przechodzić przez murek, tak jak tamtego dnia, gdy wybraliśmy się do Klubu. Dzisiaj wystarczyło się pożegnać i odejść w swoją stronę.
- Miłych snów, Dovie - mruknąłem, na pożegnanie całując ją w czoło. Przez chwilę pomyślałem, że szkoda, iż tylko to mi pozostało. - I pamiętaj, żeby jutro się ciepło ubrać - gdyż pewnie chłód przeszkadzał jej bardziej w tym nieodpowiednim ubiorze.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Poczułam ukłucie w sercu, gdy poczułam jego usta na czole. Chciałam być na niego zła, że to zrobił. Jedynie utrudniło mi to odejść od niego i wrócić do domu. A nie chciałam. Chciałam z nim spędzić więcej czasu. Sam fakt, że jutro z nim ponownie się zobaczę trochę mnie uspokoiło.
- Śpij dobrze. Powodzenia z lekarzem. - dodałam, spoglądając na jego ramię kolejny raz. Miałam nadzieję, że rany Williama dobrze się goją i lekarz zdejmie szwy, które zapewne jedynie go bardziej męczyły. Spojrzałam mu w oczy, powoli otwierając bramę. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, tyle rzeczy mi się cisnęło na usta, ale jedynie szepnęłam małe "dobranoc" i zostawiłam go za sobą, pozwalając mu aby mógł również wrócić do domu.
Gdy weszłam do środka i zamknęłam drzwi stanęłam na korytarzu nie zdejmując od razu płaszcza lub butów. Zagryzłam dolną wargę. Spotkanie z Williamem pomogło znaleźć odpowiedzi na pewne pytania, ale jednocześnie strasznie bolało ponownie go zobaczyć. Ciężko nie pomyśleć, jak by wyglądały nasze relacje gdyby nie okrucieństwo Wallflowersów i Roberta. Tęskniłam za tym, że mogłam czuć się wystarczająco komfortowo we własnej skórze i nie miałam problemu z tym aby całować i dotykać Williama lub aby on całował i dotykał mnie. Tęskniłam za tym, że kiedyś miałam wystarczająco odwagi aby zdradzić Williamowi czego pragnęłam. Teraz za bardzo się bałam. Nie było mnie stać na takiego rodzaju odwagi.
- Oh, panno Parker! - na korytarzu pojawiła się Anna. - Jak można wychodzić w takim stanie po za dom? Już byłam gotowa iść po inspektora i... - prawie się zaśmiałam na jej słowa. Dla Anny prawie nic się nie zmieniło. Wciąż latała po domu lub całym Londynie zestresowana, bo nie wiedziała gdzie jestem. Może dla niej również czas się zatrzymał?
- Idę się położyć - przerwałam jej, bo w sumie nawet nie do końca jej słuchałam. Ściągnęłam buty, a płaszcz podałam kobiecie. Anna zamilkła, ale czułam jej spojrzenie na swoich plecach.
Gdy tylko ułożyłam się na łóżku zauważyłam, że zostawiłam pozytywkę na materacu. Odłożyłam ją na swoje miejsce i przyglądałam jej się przez chwilę dopóki powieki zrobiły się za ciężkie i zasnęłam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Odczekałem chwilę aż Dove zniknie za drzwiami i dopiero wtedy odszedłem. Byłem przynajmniej pewien, że jest już bezpieczna w domu i mogłem ze spokojem wrócić do siebie. Czułem się nieco lżej po jej wizycie i tej rozmowie. To jeszcze nie było to, co wcześniej i jeśli naprawdę obojgu nam zależało na tej znajomości, naprawdę będziemy musieli się postarać. Jak na samym początku. Jednak czas pokaże co będzie.
Po powrocie do mieszkania jakoś lżej dzisiaj usypiałem. Wciąż nie był to sen ani długi, ani specjalnie regenerujący, ale przynajmniej pozbawiony bólu i smutku. Nigdy nie były to obrazy, a zawsze pełno różnych emocji, co najbardziej mnie zawsze męczyło.
Następnego dnia nie mogłem się wręcz doczekać aż nastanie wieczór. Praca wyjątkowo mi się dłużyła, a wizyta u lekarza była równie nieprzyjemna. Może i pozbył się wszystkich nici z mojego ramienia, ale maść, jaką mnie uraczył, miała silnie ziołowy zapach. Odczuwałem aż pieczenie oczu, dopóki nie obwinął ręki znów czystym bandażem, a ja mogłem się ubrać. Wciąż pozostawało lekkie drażnienie w nosie.
Wychodząc od doktora, od razu swe kroki skierowałem do parku. Nie umówiliśmy się w konkretnym miejscu, dlatego rozglądałem się za jej sylwetką. O ile się nie rozmyśliła i wciąż chciała się spotkać. Może ta myśl była trochę krzywdzącą, a jednak nie potrafiłem wykluczyć takiej opcji.
Po powrocie do mieszkania jakoś lżej dzisiaj usypiałem. Wciąż nie był to sen ani długi, ani specjalnie regenerujący, ale przynajmniej pozbawiony bólu i smutku. Nigdy nie były to obrazy, a zawsze pełno różnych emocji, co najbardziej mnie zawsze męczyło.
Następnego dnia nie mogłem się wręcz doczekać aż nastanie wieczór. Praca wyjątkowo mi się dłużyła, a wizyta u lekarza była równie nieprzyjemna. Może i pozbył się wszystkich nici z mojego ramienia, ale maść, jaką mnie uraczył, miała silnie ziołowy zapach. Odczuwałem aż pieczenie oczu, dopóki nie obwinął ręki znów czystym bandażem, a ja mogłem się ubrać. Wciąż pozostawało lekkie drażnienie w nosie.
Wychodząc od doktora, od razu swe kroki skierowałem do parku. Nie umówiliśmy się w konkretnym miejscu, dlatego rozglądałem się za jej sylwetką. O ile się nie rozmyśliła i wciąż chciała się spotkać. Może ta myśl była trochę krzywdzącą, a jednak nie potrafiłem wykluczyć takiej opcji.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Następnego dnia wstałam wcześniej abym mogła przygotować się na spotkanie z właścicielem budynku od którego prawdopodobnie kupimy miejsce na nowy hotel. Poprosiłam Annę o pomoc w przygotowaniu się, bo mimo tego, że nie miałam zeszłej nocy koszmarów co jakiś czas się wybudzałam. Czułam się wyczerpana, ale nie było to obce mi uczucie. Byłam w podobnym stanie po śmierci rodziców, gdy koszmary były niemalże regularne.
Razem ze Sebastianem udaliśmy się na umówione miejsce aby obejrzeć budynek. Nie mogłam sama tam iść, bo nikt by nie wziąłby mnie na poważnie. Nawet jeżeli ja robiłam większość roboty on musiał być twarzą naszego biznesu. Budynek był w dobrym stanie i miał potencjał aby go rozbudować i dodać kolejne skrzydło. Potencjalnym problemem było miejsce. Na tej samej ulicy były plany aby wybudować nowe restauracje, sklepy i mieszkania, co oznaczało, że byłby hałas i byłyby nieprzyjemne widoki z pokoi dla gości. Dlatego nie podpisaliśmy od razu umowy. Potrzebowałam trochę czasu aby nad tym się zastanowić i wziąć pod uwagę inne opcje.
Resztę ranka i popołudnia spędziłam na dokumentach i odpisując na różne listy, do których nikt nie zajrzał od naszego powrotu. Gdy zachodziło słońce wyszłam z biura, biorąc ze sobą mały notatnik i ołówek, i dałam znać Annie, że idę się spotkać z Margaret.
- Proszę nie wracać za późno, a przynajmniej nie samemu. Jeszcze ktoś ponownie ciebie zrani... - powiedziała i spojrzała na moje zabandażowane palce, które ukryłam za swoimi plecami. Nie lubiłam tego wzroku. Pełnego litości i żalu. Jakby to była jakaś wielka tragedia. Obiecałam jej, że będę ostrożna.
W drodze do parku zatrzymałam się przy cukierni tuż przed jej zamknięciem. Kupiłam resztki jakie im zostały czyli bułki z dżemem oraz kilka mniejszych ciastek z galaretką cytrynową. Trzymając notatnik i papierową torbę w swoich ramionach skierowałam się prosto do parku. Zrobiło się już dosyć ciemno i ciężko mi było znaleźć Williama. W sumie, nie jestem pewna jak go znalazłam, ale gdy tylko pojawił się w zasięgu wzroku od razu go rozpoznałam. Stanęłam przed nim niepewna, jak się z nim przywitać. "Dobry wieczór, panie Lightwood?"
- Proszę, to dla ciebie - powiedziałam, podając mu torbę. - Nie byłam pewna czy miałeś szansę coś zjeść po pracy. Wiem, że to nie jest to samo co kolacja, ale powinno wystarczyć dopóki nie wrócisz do domu. - spojrzałam na jego twarz z dosyć poważną miną. Wiedziałam, że nie lubił słodkich rzeczy i zaczęłam żałować, że nie poszłam do cukierni trochę wcześniej lub do piekarni za nim zamknęli.
- Wybacz. Wiem, że nie przepadasz za takimi rzeczami. Niestety nic innego nie mieli.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove dostrzegłem chwilę po tym, jak ona zauważyła mnie i od razu ruszyłem w jej stronę. Normalnie pewnie bym ją objął i przytulił na powitanie. Teraz było tak niezręcznie, nie do końca wiedziałem co miałbym zrobić lub powiedzieć. Odniosłem wrażenie, że i Dove miała podobny dylemat, choć udało jej się o wiele zręczniej wybrnąć z sytuacji niż mnie.
- Dziękuję - wziąłem od niej papierową torebkę, poruszony jej gestem. Wcale nie musiała tego robić, zaskoczyła mnie tym. - To bardzo miłe z twojej strony, że się o mnie troszczysz - uśmiechnąłem się lekko w stronę Dove. Nie przejąłem się wcześniej czymś takim jak jedzenie. Nie czułem głodu… może nie czułem do momentu, w którym o tym nie pomyślałem.
- Chodź, usiądźmy na ławce i najpierw zjedzmy to, co przyniosłaś. Ty sama zapewne też niewiele jadłaś, o ile w ogóle. A potem możemy się przejść - zaprosiłem Dove ruchem głowy w stronę jednej z ławek. Niewielu było spacerujących o tej porze. Bardziej przechodzili szybkim krokiem, zmierzając w swoje strony, do swoich domów, rodzin, pragnąc odpoczynku po całym dniu. Patrząc na tych ludzi pomyślałem, że też chciałbym kiedyś mieć po co się gdzieś spieszyć. Tak jak dzisiaj, na spotkanie z przyjaciółką.
- Opowiedz jak tam nowe miejsce pod hotel. Podoba ci się, czy nie i szukasz nowego? - spytałem, otwierając torbę i częstując Dove słodkościami. Sam również zacząłem od niewielkich ciastek. Były całkiem smaczne, kruche i lekko kwaskowe, co lepiej mi smakowało niż kremy i słodkie śmietany.
- Dziękuję - wziąłem od niej papierową torebkę, poruszony jej gestem. Wcale nie musiała tego robić, zaskoczyła mnie tym. - To bardzo miłe z twojej strony, że się o mnie troszczysz - uśmiechnąłem się lekko w stronę Dove. Nie przejąłem się wcześniej czymś takim jak jedzenie. Nie czułem głodu… może nie czułem do momentu, w którym o tym nie pomyślałem.
- Chodź, usiądźmy na ławce i najpierw zjedzmy to, co przyniosłaś. Ty sama zapewne też niewiele jadłaś, o ile w ogóle. A potem możemy się przejść - zaprosiłem Dove ruchem głowy w stronę jednej z ławek. Niewielu było spacerujących o tej porze. Bardziej przechodzili szybkim krokiem, zmierzając w swoje strony, do swoich domów, rodzin, pragnąc odpoczynku po całym dniu. Patrząc na tych ludzi pomyślałem, że też chciałbym kiedyś mieć po co się gdzieś spieszyć. Tak jak dzisiaj, na spotkanie z przyjaciółką.
- Opowiedz jak tam nowe miejsce pod hotel. Podoba ci się, czy nie i szukasz nowego? - spytałem, otwierając torbę i częstując Dove słodkościami. Sam również zacząłem od niewielkich ciastek. Były całkiem smaczne, kruche i lekko kwaskowe, co lepiej mi smakowało niż kremy i słodkie śmietany.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Usiadłam obok niego na ławce. Ułożyłam notatnik na kolanach i sięgnęłam do torby po mniejsze ciastko. Nie byłam jakoś specjalnie głodna. Od jakiegoś czasu straciłam apetyt, ale jadłam posiłki, gdy Anna dawała mi znać, że jedzenie jest gotowe. Mimo wszystkiego Anna dobrze gotowała i jej jedzenie zawsze było smaczne, nawet gdy nie byłam głodna. Zjadłam kawałek ciastka, gdy zadał mi pytanie na temat hotelu.
- Wciąż szukam - westchnęłam ciężko. Myślałam o tym z samego ranka i wciąż nie wiedziałam co powinnam zrobić. - Budynek, który dzisiaj sprawdziłam jest duży i jest jeszcze sporo miejsca, gdybyśmy chcieli coś dobudować. Problemem jest niestety sama ulica, gdzie przez następne kilka lat będzie głośno przy pracy nad innymi budynkami. Jednak jest to największy budynek i z największym potencjałem. Do tego nie jestem jedyna, która chce go kupić, więc jeżeli nie podejmę decyzji szybko to stracę ofertę. - było to męczące, ale trochę nawet ekscytujące. Był to niczym wyścig i czerpałam z niego przyjemność. Chyba dlatego biznes bardziej mnie interesował od Sebastiana. Według niego takie sprawy jedynie sprawiają, że traci wszystkie włosy na głowie, a jak wiadomo to jest jego najgorszy koszmar.
- Są jeszcze inne budynki, ale są mniejsze i w odrobinę lepszym miejscu dla turystów. Niektóre droższe od tego wielkiego budynku, bo jest blisko do parku, do sklepów, czy galerii. Nie wiem czy nas stać na takie ryzyko. Zapłacimy za drogi budynek, a co jeżeli nie znajdziemy klientów, których będzie stać na droższy pobyt? - jednak tak zawsze było i będzie. Zawsze będzie jakieś ryzyko. To nie jest gra dla tych, którzy nie wychodzą z akcją i inicjatywą.
- Jak z twoim ramieniem? Lekarz coś powiedział? - zapytałam, spoglądając na jego ramię i po chwili przeniosłam oczy na jego twarz.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uważnie słuchałem Dove, gdy opowiadała o potencjalnym budynku na przyszły hotel. Miałem przy tym dziwne wrażenie, że było coś, o czym zapomniałem. I to coś dość ważnego, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć co to dokładnie było.
- Dobrze, dziękuję - mruknąłem, wyrwany z zamyślenia. - Zdjął szwy, choć trochę niechętnie. Kazał mi smarować się super śmierdzącą ziołową maścią, oszczędzać rękę i przychodzić co dwa dni na kontrolę - westchnąłem cicho, nie do końca zadowolony z jego zaleceń. Tylko trochę nie bardzo miałem wybór, jeżeli chciałem jak najszybciej wrócić do formy.
- Dove - zacząłem, kiedy powoli uświadomiłem sobie dręczące mnie myśli. - Budynku przecież nie przerobisz od razu na hotel. Minie sporo czasu więc nie przejmowałbym się pracami na ulicy. A będąc przy głównej ulicy możesz mieć całkiem niezłą reklamę, będąc w dodatku w otoczeniu restauracji, sklepów i galerii. Znaczy tak przynajmniej sobie myślę, że będąc zmęczonym podróżnym, nie miałbym ochoty tułać się przez pół miasta z bagażem na jakieś obrzeża tylko po to, by mieć większe łóżko i widok na park. Ale to moje zdanie. Zastanawia mnie coś innego - zjadłem ciastko do końca, biorąc w dłoń następne. - Wallflowersowie mieli być twoimi inwestorami. Skąd weźmiesz pieniądze? I co się stało z ich majątkiem? Przecież mieli mnóstwo pieniędzy. Może masz złe wspomnienia, ale myślę, że można się tym zainteresować. W końcu mogłabyś coś na tym ugrać - przekręciłem głowę, by spojrzeć na kobietę. Właściwie nie wiedziałem, czy wcześniej coś z tym zrobiła. Może po prostu nic mi nie wspomniała, a może sama nie zainteresowała się tym.
- W ogóle… to czy ktoś wie o ich śmierci? Przecież nie ma ciał - spytałem szeptem, tknięty tą nagłą myślą. Nie mieli również rodziny, która mogłaby zgłosić zaginięcie.
- Dobrze, dziękuję - mruknąłem, wyrwany z zamyślenia. - Zdjął szwy, choć trochę niechętnie. Kazał mi smarować się super śmierdzącą ziołową maścią, oszczędzać rękę i przychodzić co dwa dni na kontrolę - westchnąłem cicho, nie do końca zadowolony z jego zaleceń. Tylko trochę nie bardzo miałem wybór, jeżeli chciałem jak najszybciej wrócić do formy.
- Dove - zacząłem, kiedy powoli uświadomiłem sobie dręczące mnie myśli. - Budynku przecież nie przerobisz od razu na hotel. Minie sporo czasu więc nie przejmowałbym się pracami na ulicy. A będąc przy głównej ulicy możesz mieć całkiem niezłą reklamę, będąc w dodatku w otoczeniu restauracji, sklepów i galerii. Znaczy tak przynajmniej sobie myślę, że będąc zmęczonym podróżnym, nie miałbym ochoty tułać się przez pół miasta z bagażem na jakieś obrzeża tylko po to, by mieć większe łóżko i widok na park. Ale to moje zdanie. Zastanawia mnie coś innego - zjadłem ciastko do końca, biorąc w dłoń następne. - Wallflowersowie mieli być twoimi inwestorami. Skąd weźmiesz pieniądze? I co się stało z ich majątkiem? Przecież mieli mnóstwo pieniędzy. Może masz złe wspomnienia, ale myślę, że można się tym zainteresować. W końcu mogłabyś coś na tym ugrać - przekręciłem głowę, by spojrzeć na kobietę. Właściwie nie wiedziałem, czy wcześniej coś z tym zrobiła. Może po prostu nic mi nie wspomniała, a może sama nie zainteresowała się tym.
- W ogóle… to czy ktoś wie o ich śmierci? Przecież nie ma ciał - spytałem szeptem, tknięty tą nagłą myślą. Nie mieli również rodziny, która mogłaby zgłosić zaginięcie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Dobrze było słyszeć, że z jego ramieniem coraz lepiej. Pewnie jest to irytujące, że musi tak często widzieć się z lekarzem, ale lepiej aby ktoś dobrze się nim zajął.
W ciszy słuchałam jego opinii i rady. Miał w pewnych aspektach rację. To prawda, że nie przerobię budynek w hotel w krótkim czasie, ale niektóre budowle nawet się nie zaczęły. Czyli powinnam zainwestować w mniejszy budynek, ale w lepszym miejscu? Może powinnam napisać list to Adriana i poprosić o jego zdanie? Tylko czy mam na to czas...
- Nic nie słyszałam o Wallflowersach. Byli popularni w kościele, ale tam nie chodzę, więc nie wiem co ich znajomi i przyjaciele myślą. Mogę zapytać się kobiet z Widows Circle czy coś słyszały. - chociaż wolałam o nie myśleć czy rozmawiać na ich temat. Nie interesowały mnie ich pieniądze. Była to dobra okazja aby dodać pieniądze do biznesu i nie skorzystanie z tego byłoby głupotą.
- Próbuję znaleźć nowego inwestora. Kobieta, która uczyła mnie grać na pianinie ma duży majątek i lubi organizować różne, małe przyjęcia i mogłaby skorzystać z hotelu od czasu do czasu. Ma niedługo przyjechać do Londynu z innego powodu, ale poprosiłam ją o krótkie spotkanie aby ją jakąś przekonać. Mam nadzieję, że mi się to uda i jednocześnie znaleźć budynek i zapłacić depozyt. - było to kolejne ryzyko, ale coś mi mówiło, że powinnam sobie zaufać, że się znałam na tych rzeczach. Najtrudniejsze w tym wszystkim było poleganie na innym. Im też musiałam do pewnego stopnia zaufać.
- Skoro jesteśmy na temacie nowego hotelu, chcę tobie coś zaproponować - dodałam po chwili ciszy. - Chcę aby w nowym budynku był bar z muzyką na żywo. Jest to dosyć popularne zajęcie przez cały rok i wieczorami goście mogliby spędzić czas w hotelu zamiast w innych pubach. Myślałam nad tym aby nazwać ten bar Lightroom. - zamilkłam na chwilę przyglądając się jego reakcji. Po chwili otworzyłam notatnik i pokazałam mu moje nie do końca idealne skecze przedstawiające jak bar mógłby potencjalnie wyglądać. - No wiesz, jak Lightwood. Wiem, że lubisz tańczyć i szczerze mówiąc byłam trochę tobą zainspirowana. Chcę najpierw sprawdzić czy byłoby to z tobą w porządku, gdybyśmy nazwali tą część hotelu po tobie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniosłem jedynie spojrzenie na Dove, ale nie skomentowałem jej wyboru. Według mnie głupotą było marnowanie pieniędzy, które w pewnym sensie się jej należały. Choćby w ramach rekompensaty za zdrowie oraz komfort psychiczny. Tym bardziej, że miała z nimi dość bliskie relacje, tak jak jej rodzice. Wątpiłem, abym ja się czegoś dowiedział, skoro nic nigdy mnie z nimi nie łączyło.
- Nie zaszkodzi dowiedzieć się, co wiedzą inni na ich temat - kiwnąłem głową, uznając iż to dobry plan, aby podpytała swoje przyjaciółki. Może będzie coś, co ją zainteresuje. Może nawet sam udam się do tamtego kościoła i posłucham krążących plotek.
Kiwnąłem kilka razy głową, zgadzając się, że bar z muzyką to bardzo dobry pomysł. Szczególnie jeśli będzie organizować jakieś większe spotkania, czy to biznesowe, czy jakieś inne okolicznościowe. W dodatku jeśli znajdzie się ktoś, kto przesadzi z ilością alkoholu, zawsze będzie mieć możliwość zostać w hotelu i odpocząć. Wszystko na miejscu, nikt go nie wyrzuci na bruk przed zamknięciem lokalu. Obejrzałem notatnik, który pokazała mi Dove. Miała dobre pomysły, jednak słysząc jej ostatnie słowa, parsknąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Oh, Dovie, to naprawdę bardzo miłe z twojej strony. I zabawne, że ja cię do tego zainspirowałem - przyznałem, ocierając oczy i się uspokajając. - Nie mam nic przeciwko. Możesz tak to nazwać. Czy to oznacza również, że zrobisz bar w jasnych odcieniach drewna? - spytałem, lekko się z nią drocząc.
- Myślę, że mogłabyś też zrobić coś dla siebie. Wiesz, na przykład ogródek kawiarniany. Przecież kochasz kwiaty, a w okresie wiosennym oraz letnim ludzie chętnie napiliby się herbaty zjedli śniadanie na świeżym powietrzu, w towarzystwie pergoli pnących róż, bądź na altance. Mogłabyś zrobić dla siebie taki osobny kącik, gdzie nikt by ci nie przeszkadzał.
- Nie zaszkodzi dowiedzieć się, co wiedzą inni na ich temat - kiwnąłem głową, uznając iż to dobry plan, aby podpytała swoje przyjaciółki. Może będzie coś, co ją zainteresuje. Może nawet sam udam się do tamtego kościoła i posłucham krążących plotek.
Kiwnąłem kilka razy głową, zgadzając się, że bar z muzyką to bardzo dobry pomysł. Szczególnie jeśli będzie organizować jakieś większe spotkania, czy to biznesowe, czy jakieś inne okolicznościowe. W dodatku jeśli znajdzie się ktoś, kto przesadzi z ilością alkoholu, zawsze będzie mieć możliwość zostać w hotelu i odpocząć. Wszystko na miejscu, nikt go nie wyrzuci na bruk przed zamknięciem lokalu. Obejrzałem notatnik, który pokazała mi Dove. Miała dobre pomysły, jednak słysząc jej ostatnie słowa, parsknąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Oh, Dovie, to naprawdę bardzo miłe z twojej strony. I zabawne, że ja cię do tego zainspirowałem - przyznałem, ocierając oczy i się uspokajając. - Nie mam nic przeciwko. Możesz tak to nazwać. Czy to oznacza również, że zrobisz bar w jasnych odcieniach drewna? - spytałem, lekko się z nią drocząc.
- Myślę, że mogłabyś też zrobić coś dla siebie. Wiesz, na przykład ogródek kawiarniany. Przecież kochasz kwiaty, a w okresie wiosennym oraz letnim ludzie chętnie napiliby się herbaty zjedli śniadanie na świeżym powietrzu, w towarzystwie pergoli pnących róż, bądź na altance. Mogłabyś zrobić dla siebie taki osobny kącik, gdzie nikt by ci nie przeszkadzał.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie wiedziałam, jak najpierw odebrać jego śmiech. Poczułam się trochę gorzej, ale po chwili mi to przeszło, bo mimo wszystkiego lubiłam jego śmiech. Chciałam aby częściej się śmiał i był radosny, bo według mnie zasługiwał na trochę więcej szczęścia. Wciąż nie rozumiałam co to znaczyło być demonem czy jak się z tym czuł, ale jeżeli był w piekle przez tyle czasu to domyśliłam się, że nie było to przyjemne doświadczenie. Dlatego niech się śmieje. Nawet jeżeli się śmiał z mojej głupoty. Czy raczej inspiracji.
- Coś dla mnie? - powtórzyłam za nim. Nie przeszło mi to przez namyśl, bo w końcu będę miała własne biuro w hotelu. Ale pomysł Williama na kawiarnię z ogrodem nie był taki zły. Byłoby to coś nowego i miało to potencjał. Może udałoby mi się wybudować coś podobnego do kawiarni, która jest w ogrodzie botanicznym w Birmingham, aby była opcja wypić herbatę w środku przy kwiatach i innych roślinności przez cały rok, a w cieplejsze sezony na dworze.
- Czy przypadkiem cały hotel nie jest dla mnie? - gdyby się zastanowić to jako główna właścicielka miałabym największość wolność do robienia czego chciałam. - Wiem, co masz na myśli. Podoba mi się pomysł z kawiarnią, nawet bardzo. Jeżeli będzie na to miejsce to może postawię trochę ładniejszy stolik i krzesło w kącie. - zażartowałam lekko unosząc delikatnie kąciki ust. Musiałam przyznać, że rozmowy z Williamem, wliczając tą, potrafiły być lekkie i płynęły naturalnie. Jakbyśmy czerpali z siebie nawzajem energię i pomysł na kolejny temat do rozmów. Nie musiałam za bardzo się wysilić aby utrzymać z nim rozmowę.
Odwróciłam od niego wzrok, obserwując przechodzącą obok nas parę. Chyba nas nie zauważyli, byli bardziej skupieni na sobie i razem śmiali się z czegoś co ich strasznie rozbawiło. Westchnęłam ciężko i przymknęłam oczy, czując jak powoli dogania mnie zmęczenie.
- Gdy tylko otworzę nowy hotel chyba nic nie będę robiła przez przynajmniej miesiąc. Gdybym mogła to chciałabym zasnąć i spać przez dni, czy nawet tygodnie bez przerwy. Może wtedy wrócę do siebie. - powiedziałam to wszystko szeptem. Odrobinę zaskoczyłam samą siebie, nie wiedziałam skąd to się wzięło ani czemu akurat teraz te słowa wypłynęły z moich ust.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Stolik i krzesło w kącie brzmiały całkiem nieźle. To w końcu najlepsze miejsce, aby uzyskać możliwie największą ciszę oraz spokój, aby móc skupić się na pracy, bądź po prostu odpocząć po całym dniu bez zbędnego zgiełku. Takie zaciszne miejsce nawet teraz by się jej przydało. Coś, gdzie mogłaby zapomnieć o zmartwieniach i się na chwilę zrelaksować.
- A nie będziesz mieć jeszcze więcej na głowie po otwarciu hotelu? - spytałem, słysząc zmęczony głos Dove. Nie chciałem jej w żadnym razie dobijać, tylko że praca nie kończy się na otwarciu nowego miejsca. Zawsze coś jeszcze było do zrobienia, nic nie wychodziło idealnie ani tak, jakbyśmy chcieli.
- Możesz zawsze przyjść do mnie - mruknąłem. Otrzepałem dłonie z okruchów, czekając aż przejdzie roześmiana para, a kroki jakiegoś mężczyzny idącego z drugiej strony, ucichną. Tym razem nieco poważniej spojrzałem w oczy Dove.
- Zawsze widziałem, że masz koszmary, ale nigdy nie potrafiłem ich od ciebie zabrać. Różnych rzeczy próbowałem, z marnym skutkiem. Nie widziałem obrazów tylko je czułem. I chyba to było jeszcze gorsze, bo nie wiedziałem co ci się śni, a ty nigdy mi nie mówiłaś. Śniłem je więc razem z tobą, budząc się z tobą i płacząc twoimi łzami. Widziałem twoje zmęczenie, ale dopiero w Birmingham zrozumiałem, że nie potrzebowałem wiele, by ci pomóc. Dlatego jeśli zechcesz, możesz przyjść i, jak głupio by to nie brzmiało, utulę cię do snu i zostanę, żebyś mogła odpocząć - wyznałem, wracając do ciastek. Ciastek, których już nie było, dlatego zabrałem się za jedną z bułek. Wiedziałem, że mojej propozycji z pewnością nie przyjmie tak od razu lub z radością. Pamiętałem jednak, że wspólne spanie miało na nią całkiem niezły wpływ.
- A nie będziesz mieć jeszcze więcej na głowie po otwarciu hotelu? - spytałem, słysząc zmęczony głos Dove. Nie chciałem jej w żadnym razie dobijać, tylko że praca nie kończy się na otwarciu nowego miejsca. Zawsze coś jeszcze było do zrobienia, nic nie wychodziło idealnie ani tak, jakbyśmy chcieli.
- Możesz zawsze przyjść do mnie - mruknąłem. Otrzepałem dłonie z okruchów, czekając aż przejdzie roześmiana para, a kroki jakiegoś mężczyzny idącego z drugiej strony, ucichną. Tym razem nieco poważniej spojrzałem w oczy Dove.
- Zawsze widziałem, że masz koszmary, ale nigdy nie potrafiłem ich od ciebie zabrać. Różnych rzeczy próbowałem, z marnym skutkiem. Nie widziałem obrazów tylko je czułem. I chyba to było jeszcze gorsze, bo nie wiedziałem co ci się śni, a ty nigdy mi nie mówiłaś. Śniłem je więc razem z tobą, budząc się z tobą i płacząc twoimi łzami. Widziałem twoje zmęczenie, ale dopiero w Birmingham zrozumiałem, że nie potrzebowałem wiele, by ci pomóc. Dlatego jeśli zechcesz, możesz przyjść i, jak głupio by to nie brzmiało, utulę cię do snu i zostanę, żebyś mogła odpocząć - wyznałem, wracając do ciastek. Ciastek, których już nie było, dlatego zabrałem się za jedną z bułek. Wiedziałem, że mojej propozycji z pewnością nie przyjmie tak od razu lub z radością. Pamiętałem jednak, że wspólne spanie miało na nią całkiem niezły wpływ.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Westchnęłam ponownie. Tak, tak, wiedziałam, że to nie takie proste i będę musiała popracować dłużej nad hotelem po jego otwarciu. Otworzyłam oczy, spoglądając w kierunku Williama.
- Nie dasz dziewczynie nawet pomarzyć - mruknęłam, ale szybko odechciało mi się żartować, słysząc o koszmarach. Oczywiście, nie miałam bladego pojęcia, że William czuł to samo co ja gdy spałam. Aż tak silna była więź pomiędzy stróżem, a podopiecznym? Było to trochę straszne i zaczęłam się zastanawiać czy w innych przypadkach również czuł to co ja.
- William... - szepnęłam próbując znaleźć jakąś odpowiedź na jego propozycję, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Pokręciłam głową czując, jak powoli przychodzą migreny. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, co zrobić z naszą sytuacją. Nie chciałam od razu się zgodzić, bo wiedziałam, że w momencie słabości nie skończy się to jedynie na spaniu i uspokajaniu. Z drugiej strony, chętnie bym w końcu się wyspała. Kochany Jezusku, ile bym dała aby w końcu się wyspać i odpocząć.
- Muszę o tym pomyśleć - powiedziałam po dłuższej chwili namysłu. - Nie chcę od razu się zgodzić, bo nie chcę ciebie znowu tak wykorzystywać. Tym bardziej, że nie jesteś już moim stróżem. Wiem, wtedy nie wiedziałam, że byłeś przy mnie ze względu na swoje obowiązki, ale wciąż poczułam się samolubnie. Ostatnio mam wrażenie, że nie mam kontroli nad sobą, że mogę w każdym momencie pęknąć, że nie jestem tak silna, jak kiedyś myślałam. Nie chcę popełnić jakiegoś błędu i całkowicie ciebie stracić. - wyznałam chociaż wiedziałam, że te słowa nigdy nie powinny być wypowiedziane na głos. To co się działo w mojej głowie powinno było zostać tylko tam, ale uznałam, że William zasłużył na jakieś wytłumaczenie z mojej strony. Demon czy człowiek, byłam świadoma tego, że William poświęcił się aby mi było lepiej nie jeden raz.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Naprawdę jesteś na tyle naiwna, by myśleć, że zawsze byłem przy tobie tylko ze względu na swoje obowiązki? - spytałem. Pokręciłem też od razu głową, samemu sobie odpowiadając. - Nawet nie spostrzegłem, kiedy minął czas pomiędzy chęcią zamordowania cię, gdy nabiłaś mi guza obcasem, a nieodpartą chęcią po prostu bycia przy tobie. Jak wczoraj zauważyliśmy, było całkiem sporo rzeczy, które robiłem i które wykraczały ponad obowiązki. A usypianie z tobą było jedną z tych miłych - lekko się uśmiechnąłem. Sam byłem spokojny wiedząc, że wciąż była obok i nigdzie nie ucieknie. Nie wspominając, że lepiej mi się spało. I chyba wciąż mi to pozostało, skoro miałem problemy ze snem bez niej.
- Nie wymagaj od siebie tak wiele - mówiąc to wyciągnąłem rękę, by objąć Dove i złożyć na jej skroni delikatny pocałunek. - Pozwól sobie na odpoczynek i nie strofuj się tak bardzo za błędy - obawiałem się, że Dove mogłaby się po prostu przeciążyć i zachorować. Przy takim przemęczeniu wcale o to nie trudno.
- Mówiłem ci już kiedyś, że możesz ze wszystkim do mnie przyjść. To się nie zmieniło. Nawet jeżeli mam już nieco mniej czasu. Teraz jeśli nie czujesz się na siłach, mogę odprowadzić cię do domu. Albo przejdźmy się, bo skoro mi robi się zimno, tobie tym bardziej - zabrałem rękę z ramienia Dove, aby nie czuła się przypadkiem niezręcznie.
Miło spędzało nam się czas. Ostatnio tak dobrze z kimś rozmawiałem i cieszyłem się obecnością, to właśnie z Dove. I z jej bratem, co podejrzewałem, że odbudowanie z nim relacji może być o wiele trudniejsze. Spotkałem co prawda wielu różnych ludzi odkąd zacząłem zwyczajną pracę, ale to wciąż nie było to samo. Nikogo tak mi nie brakowało, niczyjego spotkania tak nie wyczekiwałem.
- Nie wymagaj od siebie tak wiele - mówiąc to wyciągnąłem rękę, by objąć Dove i złożyć na jej skroni delikatny pocałunek. - Pozwól sobie na odpoczynek i nie strofuj się tak bardzo za błędy - obawiałem się, że Dove mogłaby się po prostu przeciążyć i zachorować. Przy takim przemęczeniu wcale o to nie trudno.
- Mówiłem ci już kiedyś, że możesz ze wszystkim do mnie przyjść. To się nie zmieniło. Nawet jeżeli mam już nieco mniej czasu. Teraz jeśli nie czujesz się na siłach, mogę odprowadzić cię do domu. Albo przejdźmy się, bo skoro mi robi się zimno, tobie tym bardziej - zabrałem rękę z ramienia Dove, aby nie czuła się przypadkiem niezręcznie.
Miło spędzało nam się czas. Ostatnio tak dobrze z kimś rozmawiałem i cieszyłem się obecnością, to właśnie z Dove. I z jej bratem, co podejrzewałem, że odbudowanie z nim relacji może być o wiele trudniejsze. Spotkałem co prawda wielu różnych ludzi odkąd zacząłem zwyczajną pracę, ale to wciąż nie było to samo. Nikogo tak mi nie brakowało, niczyjego spotkania tak nie wyczekiwałem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Może powinnam posłuchać rady Williama. Wciąż uważałam, że powinnam najpierw przemyśleć sprawę, ale wezmę również pod uwagę jego obserwacje i opinię.
- Możemy wracać. Powoli. - coś w stylu kompromisu. W końcu, to też będzie jakiś spacer. Nie śpieszyło mi się do domu i nie miałam żadnych większych obaw, jak poprzedniej nocy, więc mogłam trochę dłużej nacieszyć się towarzystwem Williama, a jednocześnie nie sięgnąć mojego limitu.
- Moglibyśmy ponownie się spotkać? - zapytałam bardziej z grzeczności, bo byłam pewna, że William również byłby tym zainteresowany. - Jutro będę trochę zajęta, zwłaszcza jeżeli mam się spotkać z kobietami z Widows Circle, ale pojutrze mam cały wolny dzień. Może spotkamy się w ogrodzie zoologicznym? Nie jest to popularne miejsce na wizyty o tej porze roku, więc nie będzie tłumów. Byłam tam raz, gdy byłam dzieckiem. Tata nas zabrał na moje urodziny. Pamiętam, że mieli tam rodzinę orangutanów. - na samo wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem. To był dobry dzień, pełen zachwytów i atrakcji. Dobrze pamiętałam, jak niektóre zwierzęta na początku przestraszyły mamę, bo nie mogła uwierzyć, że takie zwierzęta mogły istnieć. Natomiast Sebastian zapytał się tatę czy może wziąć ze sobą do domu małe lwiątko. Według niego dobrze by się nim zajął.
- Nie udało nam się zobaczyć cyrku w Birmingham, a zoo jest trochę podobne, prawda? - odwróciłam twarz w jego stronę wciąż z łagodnym uśmiechem na twarzy. -
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zgodziłem się z Dove krótkim kiwnięciem głowy. Mogliśmy się przejść powoli, nikt nam w końcu nie zabraniał i oboje mieliśmy wystarczająco dużo czasu. Dobrze było tak znów spacerować. Samemu to w ogóle nie było to samo.
- Możemy iść, nie ma problemu - ponownie przytaknąłem. Nie będę się nudzić w domu lub znów siedzieć i męczyć biedne kwiaty. Na poszukiwania mieszkania też będę mieć jeszcze czas, jakoś nie spędzało mi to póki co snu z powiek. Zacząłem wcześniej, jutro znów coś zobaczę.
- Czymkolwiek jest to zoo i te orangutany, chętnie zobaczę - przyznałem. Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Może coś tam obiło mi się o uszy, ale nie miałem okazji ani czasu, aby to sprawdzić, mając zawsze ważniejsze sprawy na głowie do załatwienia. - Tylko nie śmiej się ze mnie. Za moich czasów czegoś takiego nie było - ostrzegłem od razu lecz z drobnym uśmiechem.
- Tym razem ja mogę nam coś wziąć z piekarni. Spotkajmy się gdzieś przy wejściu, nie w środku - trochę się obawiałem, że jeśli jednak będzie więcej ludzi, to znów będę musiał szukać Dove. Zwinąłem torebkę z resztką słodkości i schowałem do kieszeni płaszcza. Idąc obok Dove musiałem się pilnować, by nie szukać jej dłoni. Nie o to przecież mi chodziło. I jakbym to wytłumaczył? "Bo taką miałem ochotę"? Przecież takie rzeczy należą do zakochanych, a Dove nie musiała znać moich prawdziwych uczuć.
- Możemy iść, nie ma problemu - ponownie przytaknąłem. Nie będę się nudzić w domu lub znów siedzieć i męczyć biedne kwiaty. Na poszukiwania mieszkania też będę mieć jeszcze czas, jakoś nie spędzało mi to póki co snu z powiek. Zacząłem wcześniej, jutro znów coś zobaczę.
- Czymkolwiek jest to zoo i te orangutany, chętnie zobaczę - przyznałem. Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Może coś tam obiło mi się o uszy, ale nie miałem okazji ani czasu, aby to sprawdzić, mając zawsze ważniejsze sprawy na głowie do załatwienia. - Tylko nie śmiej się ze mnie. Za moich czasów czegoś takiego nie było - ostrzegłem od razu lecz z drobnym uśmiechem.
- Tym razem ja mogę nam coś wziąć z piekarni. Spotkajmy się gdzieś przy wejściu, nie w środku - trochę się obawiałem, że jeśli jednak będzie więcej ludzi, to znów będę musiał szukać Dove. Zwinąłem torebkę z resztką słodkości i schowałem do kieszeni płaszcza. Idąc obok Dove musiałem się pilnować, by nie szukać jej dłoni. Nie o to przecież mi chodziło. I jakbym to wytłumaczył? "Bo taką miałem ochotę"? Przecież takie rzeczy należą do zakochanych, a Dove nie musiała znać moich prawdziwych uczuć.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie pomyślałam o tym, że William mógłby nie wiedzieć czym było zoo. No tak, skoro żył jakiś czas temu to zapewne musiał się przyzwyczaić do zmian i nowości. Zgodziłam się aby spotkać się z nim przed wejściem. Otworzyłam notatnik i napisałam nazwę ogrodu zoologicznego i na jakiej ulicy może go znaleźć. Spróbowałam jeszcze narysować prostą mapę i zaznaczyłam gdzie mniej więcej znajdowało się główne wejście. Wyrwałam kartkę i podałam ją Williamowi.
- W razie czego. Lepiej abyś się nie zgubił. - wyjaśniłam. - Skoro będziesz kupować coś w piekarni to ja kupię nam bilety. - dodałam po chwili. Wolałam sama pokryć koszta w razie czego gdyby Williamowi się nie spodobało i później by żałował, że stracił pieniądze. Pieniądze, które potrzebuje na mieszkanie.
Nagle przypomniałam sobie, że wczoraj wspomniał jak go nie stać na jego aktualne mieszkanie. Chciałam mu zaproponować, że mogę mu pokryć koszta dopóki nie znajdzie lepszej pracy, ale jeżeli nie prosił o pieniądze wolałam niczego nie sugerować. Zawsze jednak mogłam mu pomóc w inny sposób.
- Mam do ciebie prośbę. Jak wspomniałam, niedługo do Londynu przyjedzie moja nauczycielka od pianina i chciałabym ją mile zaskoczyć, gdy przyjdzie nas odwiedzić. Chciałabym zamówić bukiet kwiatów dla niej oraz kilka aranżacji, które mogłabym dać do wazonów w jadalni oraz salonie. Może nawet jeden do mojego pokoju. Byłby to dosyć duży projekt, ale wierzę w twoje umiejętności zwłaszcza po tym, gdy zobaczyłam twoje mieszkanie. Myślisz, że mógłbyś mi pomóc?
Nie była to do końca prawda. Wątpiłam, że uda mi się zaprosić kobietę do swojego domu. W liście napisała, że nie przyjeżdża do Londynu na odpoczynek, tylko się zająć pewnymi sprawami. Bukiet kwiatów jednak by się przydał, a reszta kwiatów w sumie też by się przydała w domu bardziej dla samej siebie, niż dla gości. Ostatnio zrobiło się pusto w domu i gdy zobaczyłam, jak ożyło mieszkanie Williama pomyślałam, że może tego mi aktualnie brakuje.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z wdzięcznością przyjąłem od Dove kartkę z adresem oraz narysowaną przez nią mapką. Dzięki temu nie będę musiał pytać o drogę co chwila, no i nie będę mieć problemu ze zgubieniem się. Taką przynajmniej miałem nadzieję.
- Będę o piętnastej. Wyjdę trochę wcześniej z pracy, bo wieczorem raczej niewiele już zobaczymy - kiwnąłem głową, zgadzając się na taki podział. Z resztą nawet nie zamierzałem się kłócić. Jeśli Dove sobie coś postanowiła, trudno było ją od tego odwieść, a kłótnie nie były mi potrzebne.
Następnych słów słuchałem z uwagą, myśląc co planowała kobieta. Musiałem przyznać, że do jej domu również przydałyby się jakieś rośliny. Jak na to spojrzeć, to właściwie nigdy ich nie widziałem oprócz tego jednego razu, gdy sam ich narwałem w ogrodzie i postawiłem na stole w wazonie. U Parkerów kwiaty znajdowały się jedynie w ogrodzie, nie było doniczek na parapetach ani na szafkach.
- Jasne, mogę pomóc. Przyjdź do mnie dzień przed jej przyjazdem, to zrobię bukiety z tego, co będzie. Najlepiej jak będą to świeże kwiaty, a nie sprzed tygodnia. Tylko przyjdź z rana. Weź ze sobą Annę… albo przyjedź powozem, bo sama się z tym nie zabierzesz. Zapisz sobie adres - mruknąłem, podając kobiecie adres kwiaciarni, w której pracowałem. - Całkiem niedawno została otworzona. Wcześniej była tam jakaś krawcowa chyba. Z resztą, na pewno nie przeoczysz przeszklonej witryny pełnej kwiatów i różnych drobiazgów - powiedziałem. Poza tym była to jedyna kwiaciarnia w okolicy i w razie czego każdy mógłby wskazać drogę.
- Dużo się nauczyłem też i jestem pewien, że zrobię co chcesz z kwiatów jakie wybierzesz - przyznałem.
- Będę o piętnastej. Wyjdę trochę wcześniej z pracy, bo wieczorem raczej niewiele już zobaczymy - kiwnąłem głową, zgadzając się na taki podział. Z resztą nawet nie zamierzałem się kłócić. Jeśli Dove sobie coś postanowiła, trudno było ją od tego odwieść, a kłótnie nie były mi potrzebne.
Następnych słów słuchałem z uwagą, myśląc co planowała kobieta. Musiałem przyznać, że do jej domu również przydałyby się jakieś rośliny. Jak na to spojrzeć, to właściwie nigdy ich nie widziałem oprócz tego jednego razu, gdy sam ich narwałem w ogrodzie i postawiłem na stole w wazonie. U Parkerów kwiaty znajdowały się jedynie w ogrodzie, nie było doniczek na parapetach ani na szafkach.
- Jasne, mogę pomóc. Przyjdź do mnie dzień przed jej przyjazdem, to zrobię bukiety z tego, co będzie. Najlepiej jak będą to świeże kwiaty, a nie sprzed tygodnia. Tylko przyjdź z rana. Weź ze sobą Annę… albo przyjedź powozem, bo sama się z tym nie zabierzesz. Zapisz sobie adres - mruknąłem, podając kobiecie adres kwiaciarni, w której pracowałem. - Całkiem niedawno została otworzona. Wcześniej była tam jakaś krawcowa chyba. Z resztą, na pewno nie przeoczysz przeszklonej witryny pełnej kwiatów i różnych drobiazgów - powiedziałem. Poza tym była to jedyna kwiaciarnia w okolicy i w razie czego każdy mógłby wskazać drogę.
- Dużo się nauczyłem też i jestem pewien, że zrobię co chcesz z kwiatów jakie wybierzesz - przyznałem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zadowolona wzięłam od niego adres do kwiaciarni. Czyli nie ma nic przeciwko temu abym go zobaczyła w pracy. Dlaczego wmawiałam sobie, że było inaczej? Dlaczego było mi tak łatwo uwierzyć, że to co straciłam nie można było odzyskać? Mój uśmiech się poszerzył i po chwili wydusiłam z siebie krótki, cichy śmiech. Z perspektywy Williama mogła to być dosyć dziwna reakcja dlatego szybko wyjaśniłam.
- Wybacz. Przed chwilą uświadomiłam sobie, że od jakiegoś czasu moja własne myśli są przeciwko mnie. Również sobie uświadomiłam, że strasznie się od ciebie uzależniłam. - chyba miałam rację wierząc, że William będzie miał odpowiedzi na moje pytania. Był również moim rozwiązaniem na mój największy problem -- ten nieszczęsny, cholerny depresyjny stan, w którym utknęłam i nie mogłam znaleźć wyjścia. Chciałam mu powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczył, ale nie chciałam go przerazić takim ciężkim wyznaniem. Miałam nadzieję, że będę mogła spędzić z nim więcej czasu I moja teoria się sprawdzi.
- Wiem, że pewne rzeczy się zmieniły od kiedy o tym rozmawialiśmy, ale czy wciąż jesteś zainteresowany wycieczką do Paryża? - osobiście uważałam, że dobrze znałam Williama, ale teraz nie wiedziałam czy czułby się komfortowo na taki wyjazd. Do tego miał teraz inną pracę, która nawet nie pomagała pokryć koszta na jego mieszkanie. Było to mało prawdopodobne, że się zgodzi, ale musiałam chociaż zapytać.
- Mogłabym tymczasowo pokryć koszta twojego mieszkania... - dodałam ciszej i nieśmiało. Tak strasznie pragnęłam jego towarzystwa, prawie każda komórka mojego ciała się tego domagała. Byłam świadoma tego, że nie chciałam sugerować takiej pomocy, a teraz sama wyskakiwałam z taką ofertą. Jednak od zawsze moje relacje z Williamem mieszały mi w głowie. Tego byłam pewna od samego początku.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spojrzałem na Dove lekko zaskoczony jej śmiechem. Nie żeby mi to przeszkadzało, miło było móc w końcu usłyszeć jak się śmieje, że jest zadowolona. Za to jej słowa wywołały w mojej głowie jeszcze większy mętlik, niż miałem na początku.
Czy "strasznie się od ciebie uzależniłam" oznaczało w jej przypadku to samo, co w moim? Czy to tylko miała tak silne poczucie przyjaźni, za wciąż chciała, abym jej towarzyszył podczas wycieczki do Paryża? Nie mógłbym jej odmówić, nie tylko dlatego, że chciałem z nią się wybrać, ale i dlatego, że nie sprawiłbym jej przykrości. Nie po tym wszystkim, gdy znów nasze relacje niemal wróciły do wcześniejszego stanu.
- Mam nadzieję, że do tego czasu zdążę się przeprowadzić i ze spokojną głową będę mógł się wybrać z tobą. - przyznałem, lekko się uśmiechając.
- A kiedy już to zrobię, to może znajdziesz trochę czasu, aby pomóc mi je urządzić? - spytałem. Wyciągnąłem przy tym dłoń, aby lekko ująć jej palce w swoje, bo nawet tego drobnego gestu tak bardzo mi brakowało. Dobrze było móc mieć Dove znów przy sobie. I wiedzieć, że mimo wszystko wciąż jej zależy na naszej relacji, nie ważne jak skomplikowana była. - Żeby nie było tak pusto i smutno. W końcu przydałoby się trochę kobiecego spojrzenia. I dziękuję za propozycję, jeśli będzie mi brakować pieniędzy, przyjdę do ciebie po pożyczkę - ścisnąłem odrobinę mocniej dłoń kobiety, rozczulony jej propozycją. Nie sądziłem, że aż tak będzie jej zależeć na moim towarzystwie, by być gotową dać mi pieniądze, których właściwie sama nie miała.
Czy "strasznie się od ciebie uzależniłam" oznaczało w jej przypadku to samo, co w moim? Czy to tylko miała tak silne poczucie przyjaźni, za wciąż chciała, abym jej towarzyszył podczas wycieczki do Paryża? Nie mógłbym jej odmówić, nie tylko dlatego, że chciałem z nią się wybrać, ale i dlatego, że nie sprawiłbym jej przykrości. Nie po tym wszystkim, gdy znów nasze relacje niemal wróciły do wcześniejszego stanu.
- Mam nadzieję, że do tego czasu zdążę się przeprowadzić i ze spokojną głową będę mógł się wybrać z tobą. - przyznałem, lekko się uśmiechając.
- A kiedy już to zrobię, to może znajdziesz trochę czasu, aby pomóc mi je urządzić? - spytałem. Wyciągnąłem przy tym dłoń, aby lekko ująć jej palce w swoje, bo nawet tego drobnego gestu tak bardzo mi brakowało. Dobrze było móc mieć Dove znów przy sobie. I wiedzieć, że mimo wszystko wciąż jej zależy na naszej relacji, nie ważne jak skomplikowana była. - Żeby nie było tak pusto i smutno. W końcu przydałoby się trochę kobiecego spojrzenia. I dziękuję za propozycję, jeśli będzie mi brakować pieniędzy, przyjdę do ciebie po pożyczkę - ścisnąłem odrobinę mocniej dłoń kobiety, rozczulony jej propozycją. Nie sądziłem, że aż tak będzie jej zależeć na moim towarzystwie, by być gotową dać mi pieniądze, których właściwie sama nie miała.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Czując jego dotyk spojrzałam w dół na nasze palce. Niby coś prostego, małego, niewinnego, a jednak sprawiło mi tyle radości. Było to innego rodzaju gest pocałunki w czoło czy policzek. Niewielu mężczyzn odważyło by się aby sięgnąć po moją dłoń, bo było w tym coś większego od romantycznego. Pocałunki były tymczasowe, gestem w momencie czułości lub pragnienia. Sięgnięcie po czyjąś dłoń, lub palce, trwało dłużej niż chwilę i było bardziej... trwałe.
Podniosłam na niego wzrok słysząc o jego propozycji abym pomogła mu w nowym mieszkaniu.
- Oczywiście. Chociaż jestem pewna, że sam również sobie byś poradził. Twój apartment wygląda teraz znacznie lepiej i zauważyłam, że masz oko do dekoracji. - skomplementowałam mu, bo taka była prawda. Byłam pewna, że chociaż poczęści William miał artystyczną duszę. Nie każdy potrafiłby zająć się kwiatami i zrobić z nich bukiet. Nie każdy byłby odważny i spostrzegawczy aby skrytykować pracę popularnych artystów.
- Może i by się przydało tego kobiecego spojrzenia, jak sam to ująłeś, ale najważniejsze aby tobie się podobało. Mogę tobie pomóc znaleźć jakieś drobiazgi, ale ostateczna decyzja należy do ciebie. - pod koniec jeszcze ścisnęłam jego palce. - Zacząłeś się rozglądać za nowym miejscem? Wiem, że jest budynek z mieszkaniami niedaleko głównej ulicy. Mogę się zapytać czy mają coś wolnego. Miałbyś blisko do parku, do teatru i potencjalnie do jakiegoś tam nowego hotelu. Parker Hotel chyba się nazywa. Nie wiem, czy obiło się tobie o uszy. - nie potrafiłam nie zażartować w towarzystwie Williama, chociaż odrobinę. Było to za łatwe, wydawało się nawet naturalne.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mój apartament nawet w połowie by tak nie wyglądał, gdybym rozpaczliwie nie próbował zająć sobie czasu, który do tej pory wypełniała Dove. Przestawiałem różne przedmioty, układałem poduszki, pilnowałem kwiatów, jeszcze trochę, a pewnie wziąłbym się za malowanie obrazów lub też ścian z braku innego płótna. Będąc zdrowym zawsze łatwiej jest znaleźć sobie zajęcie albo porządnie móc się zmęczyć, by potem zapaść w sen i o niczym nie myśleć.
- Jestem pewien, że z twoją pomocą może wyglądać jeszcze lepiej - uśmiechnąłem się nieco szerzej, czując, że i Dove odwzajemniła mój uścisk. Zadziwiające, jak szybko mogliśmy wrócić do tego, co było. Może bez większych czułości, ale przecież od początku nie układało się między nami idealnie i również zaczęło się od takich drobnych gestów. Kiwnąłem też głową, kiedy zapytała o moje poszukiwania. Co prawda wciąż nie miałem nic konkretnego na oku, a Londyn był w końcu ogromnym miastem…
- Oh, doprawdy? A do czego miałaby mi służyć bliskość jakiegoś tam hotelu? - spytałem, drocząc się z kobietą. - Chyba po to, aby codziennie przynosić jego właścicielce bukiet kwiatów z pocałunkiem w dłoń. Co o tym myślisz? - oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu. I może trochę przesadziłem z tym, że każdego dnia, ale raz lub dwa razy w tygodniu, dlatego by nie.
Może nie byłoby tak źle mieszkać blisko siebie. Choć, jak już mówiła Dove, minie jeszcze z pewnością kilka lat zanim wszystko będzie gotowe do użytku w odpowiednim stanie. Dobrze jest mieć plany na przyszłość, którą można sobie samemu stworzyć.
- Albo może miałbym robić bukiety dla gości do pokoi? Abyś mogła skraść nimi serca twoich odwiedzających - zaśmiałem się, chociaż właściwie która kobieta nie lubiła kwiatów przeznaczonych tylko dla niej?
- Jestem pewien, że z twoją pomocą może wyglądać jeszcze lepiej - uśmiechnąłem się nieco szerzej, czując, że i Dove odwzajemniła mój uścisk. Zadziwiające, jak szybko mogliśmy wrócić do tego, co było. Może bez większych czułości, ale przecież od początku nie układało się między nami idealnie i również zaczęło się od takich drobnych gestów. Kiwnąłem też głową, kiedy zapytała o moje poszukiwania. Co prawda wciąż nie miałem nic konkretnego na oku, a Londyn był w końcu ogromnym miastem…
- Oh, doprawdy? A do czego miałaby mi służyć bliskość jakiegoś tam hotelu? - spytałem, drocząc się z kobietą. - Chyba po to, aby codziennie przynosić jego właścicielce bukiet kwiatów z pocałunkiem w dłoń. Co o tym myślisz? - oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu. I może trochę przesadziłem z tym, że każdego dnia, ale raz lub dwa razy w tygodniu, dlatego by nie.
Może nie byłoby tak źle mieszkać blisko siebie. Choć, jak już mówiła Dove, minie jeszcze z pewnością kilka lat zanim wszystko będzie gotowe do użytku w odpowiednim stanie. Dobrze jest mieć plany na przyszłość, którą można sobie samemu stworzyć.
- Albo może miałbym robić bukiety dla gości do pokoi? Abyś mogła skraść nimi serca twoich odwiedzających - zaśmiałem się, chociaż właściwie która kobieta nie lubiła kwiatów przeznaczonych tylko dla niej?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Co myślałam? Uniosłam lekko brew przyglądając się jego twarzy. Jakoś ciężko mi było uwierzyć, że mówił poważnie, ale jeszcze ciężej było mi zignorować ciepłą falę, która zakryła moje ciało niczym niewidzialny koc. To byłby bardzo uprzejmy gest z jego strony, nawet jeżeli jedynie raz przyszedłby z bukietem. Czy to było dziecinne, że już teraz wyobrażałam sobie jak dobiera kwiaty i ze skupieniem na twarzy przygotowuje bukiet specjalnie dla mnie?
Na jego kolejne słowa wywróciłam oczami. Czy miał to być jakiś żart?
- Ja? Skraść serca? Jakbyś nie znał mnie lub mojej reputacji. - gdybym próbowała komuś skraść serce zapewne albo by byli skołowani lub bym została wyśmiana. - Chyba, że specjalnie bym wysłała kogoś przystojnego i czarującego aby osobiście donosił bukiet do pokoju. Możesz znasz kogoś z klubu dżentelmenów? - uśmiechnęłam się do niego złośliwie. Oczywiście żartowałam. Według mnie William wyróżniał się od innych charakterem i wyglądem. W sumie, nie tylko ja jestem taka spostrzegawcza. Sama się o tym przekonałam, gdy nie jeden raz widziałam, jak inne damy spoglądają na niego. Niektóre ukradkiem, a inne bezwstydnie.
- Tęskniłam za tym - dodałam po chwili, bardziej poważnym tonem. - Przy tobie czuję, że mogę być sobą bez żadnych obaw. Czuję się normalna.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Co tam reputacja - wzruszyłem ramionami, zaśmiewając się cicho. Od kiedy jej tak zależało na reputacji? Nie o to do końca mi chodziło.
- Chyba o to właśnie w tym chodzi, żeby skraść serca innym, aby zostawiając je w twoim hotelu pragnęli po nie wracać. I nie potrzebujesz czarującego dżentelmena, którego znienawidzą mężowie, a odrobiny miłych drobiazgów, które zadowolą każdego - wyznałem, delikatnie w ten sposób odmawiając jakiegokolwiek udziału w takich akcjach. Naraziłbym w ten sposób siebie na ewentualne komentarze niezadowolonych mężczyzn, a nawet Dove na straty, gdy ci już nie będą chcieli wracać do hotelu, gdzie ich żonom i narzeczonym zawraca w głowie inny facet. Sam chyba bym się nie cieszył, gdyby na moich oczach inny mężczyzna wręczał kwiaty mojej ukochanej będąc na wyjeździe.
- Musiałaś kiedyś też przy innych czuć się swobodnie. Zanim mnie poznałaś. Nie miałaś tak z przyjaciółkami lub z Sebastianem zanim zachorował? - spytałem, przyglądając się uważniej Dove. Splotłem również nasze palce, aby wygodniej trzymać jej dłoń. - Przecież chyba nie czekałaś na mnie całe życie, aby móc komuś bezwstydnie okazać swoją zazdrość lub pożądanie. Może to nie są ogólnie przyjęte dobre zachowania, szczególnie dla damy, ale… naprawdę? - trochę niedowierzałem lecz po głębszym zastanowieniu się uznałem, że to wcale nie jest takie niemożliwe.
- Chyba o to właśnie w tym chodzi, żeby skraść serca innym, aby zostawiając je w twoim hotelu pragnęli po nie wracać. I nie potrzebujesz czarującego dżentelmena, którego znienawidzą mężowie, a odrobiny miłych drobiazgów, które zadowolą każdego - wyznałem, delikatnie w ten sposób odmawiając jakiegokolwiek udziału w takich akcjach. Naraziłbym w ten sposób siebie na ewentualne komentarze niezadowolonych mężczyzn, a nawet Dove na straty, gdy ci już nie będą chcieli wracać do hotelu, gdzie ich żonom i narzeczonym zawraca w głowie inny facet. Sam chyba bym się nie cieszył, gdyby na moich oczach inny mężczyzna wręczał kwiaty mojej ukochanej będąc na wyjeździe.
- Musiałaś kiedyś też przy innych czuć się swobodnie. Zanim mnie poznałaś. Nie miałaś tak z przyjaciółkami lub z Sebastianem zanim zachorował? - spytałem, przyglądając się uważniej Dove. Splotłem również nasze palce, aby wygodniej trzymać jej dłoń. - Przecież chyba nie czekałaś na mnie całe życie, aby móc komuś bezwstydnie okazać swoją zazdrość lub pożądanie. Może to nie są ogólnie przyjęte dobre zachowania, szczególnie dla damy, ale… naprawdę? - trochę niedowierzałem lecz po głębszym zastanowieniu się uznałem, że to wcale nie jest takie niemożliwe.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- O niektórych rzeczach nie rozmawiam z przyjaciółkami, więc nie mogę całkowicie być sobą. Pewne rzeczy przed nimi ukrywam i jestem pewna, że każda z nich też coś ukrywa. Nie wiedzą o moich koszmarach czy o moich erotycznych fantazjach. Margaret raz kupiła mi książkę, która według niej była szokująca. Mnie znudziła. - jeżeli to nie był odpowiedni dowód na to, że mam coś nie tak z głową i wolałam nie ogłaszać tego światu to sama nie byłam pewna co lepiej by to udowodniło. Żadnej bym się nie zwierzyła z tego, że zaprosiłam Williama do wspólnej kąpieli, to jak bardzo nakręcał mnie widok gdy miałam go pomiędzy swoimi nogami, czy chociażby sam fakt, że chciałam aby mnie związał. Byłam pewna, że Diana by miała z tego ubaw, ale nie byłam pewna reakcji reszty.
- Sebastian również nie zna mnie z każdej strony. Nie jestem pewna, czy wie o moich koszmarach. Jeżeli tak to nigdy nic nie wspomniał. Nic również mi nie powiedział o swoich.
Musiałam głęboko się zastanowić czy nie miałam wcześniej podobnych przyjaźni czy cokolwiek między nami było, ale dla mnie odpowiedź była oczywista. Może powinna skłamać aby nie wyjść na idiotkę?
- Kiedyś było kilku dżentelmenów, którymi byłam zainteresowana. Byłam młodsza i wszystko kończyło się na sekretnym pocałunku lub na kilku. Ale nie były to przyjaźnie czy jakieś inne trwalsze znajomości. Nie czułam do nich tego pożądania i nie miałam nawet szansy być zazdrosna. Nie mogłam być z nimi szczera do takiego samego stopnia co z tobą. - zacisnęłam usta czując nagle rosnącą obawę. - Przeraża cię to? Że tyle o mnie wiesz?
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach