Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zacisnąłem zęby, widząc stan, w jakim znajdował się Sebastian. Raczej nie był spowodowany zamartwianiem się o siostrę sądząc po słowach, jakie do niej kierował. To było okrutne jak ją potraktował, nawet gdy Dove zagroziła mu rozpowszechnieniem wiedzy odnośnie jego romansu oraz niekompetencji. Po jego minie zrozumiałem, że oczywiście ja zostałem obarczony "zepsuciem" Dove. Cóż, jeśli tak to wyglądało w jego oczach, mógł mnie nienawidzić, tylko niestety przy tym obrażał Dove. Więc czy to nie oboje byliśmy winni? Co ta Wallflower znów nawciskała mu do głowy? Rozumiałem stan w jakim znajdował się Sebastian. Nie był do końca sobą i to było najgorsze. Także to, że nie mogłem powiedzieć wprost, co było tego przyczyną i uświadomić Dove zagrożenie.
Sebastian zaraz też nas opuścił. Zdecydowanie wszystko uznał za moją winę, jakbym specjalnie nagabywał jego siostrę do wszystkich najgorszych rzeczy, a ja tylko ją pilnowałem. No, może nie tylko, ale nie robiłem nic złego.
- Dobrze, jeśli tak chcesz - powiedziałem, chociaż nie chciałem zostawiać jej samej w takim stanie. Tylko nie miałem za bardzo wyboru, nie tylko ze względu na to, że obiecałem to Dove, ale i dlatego, że nie była sama w domu. Odłożyłem bagaż kobiety na podłogę i podszedłem do niej, aby ją na chwilę objąć.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to wiesz, gdzie mnie znaleźć - powiedziałem, całując ją krótko w czoło. Dopiero wtedy poszedłem w stronę drzwi. Poszedłem, ale nie wyszedłem z domu. Drzwi na szczęście znajdowały się poza zasięgiem wzroku, dlatego otworzyłem je udając, że opuszczam dom, by móc wrócić do roli Vincenta, a także do Dove.
Sebastian zaraz też nas opuścił. Zdecydowanie wszystko uznał za moją winę, jakbym specjalnie nagabywał jego siostrę do wszystkich najgorszych rzeczy, a ja tylko ją pilnowałem. No, może nie tylko, ale nie robiłem nic złego.
- Dobrze, jeśli tak chcesz - powiedziałem, chociaż nie chciałem zostawiać jej samej w takim stanie. Tylko nie miałem za bardzo wyboru, nie tylko ze względu na to, że obiecałem to Dove, ale i dlatego, że nie była sama w domu. Odłożyłem bagaż kobiety na podłogę i podszedłem do niej, aby ją na chwilę objąć.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to wiesz, gdzie mnie znaleźć - powiedziałem, całując ją krótko w czoło. Dopiero wtedy poszedłem w stronę drzwi. Poszedłem, ale nie wyszedłem z domu. Drzwi na szczęście znajdowały się poza zasięgiem wzroku, dlatego otworzyłem je udając, że opuszczam dom, by móc wrócić do roli Vincenta, a także do Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Mimo moich słów nie chciałam całkowicie zostać sama. Będąc w ramionach Williama chciałam w nich zostać dłużej, ale nie było to na miejscu. Nie tylko dlatego, bo Anna mogłaby to zobaczyć. Sebastian nie chciał widzieć swojego przyjaciela. Pogorszenie jego humoru nie byłoby mądrą decyzją. Dlatego spuściłam wzrok, gdy William wyszedł. Zacisnęłam usta, wzięłam swoją walizkę i udałam się do swojego pokoju. Gdybym tylko mogła to bym zakluczyła drzwi.
Postawiłam walizkę przy ścianie i poszłam do łazienki. Umyłam twarz, chociaż odrobinę ją schładzając. Dopiero gdy przebrałam się w koszulę nocną i usiadłam na skraju łóżka pozwoliłam sobie na kilka łez. Wciąż słyszałam echo słów Sebastiana i nie mogłam uwierzyć, że tak o mnie myślał. Co jeszcze przede mną ukrywał?
Uspokoiłam się odrobinę, gdy kątem oka zauważyłam kota. Czy on również za mną tęsknił? Czy spał całe dnie, ukrywając się przed Anną i Sebastianem dopóki ktoś go nie nakarmi? Chciałam wiedzieć, jak spędził ostatnie dni. Gdybym mogła to sama zostałabym kotem. Koty chyba mają mniej zmartwień.
- Hej, malutki - wzięłam Vincenta w dłonie, uśmiechając się do niego lekko. - Tęskniłam za tobą - postawiłam kota na materacu abym mogła podrapać go pod pyszczkiem. Nigdy nie sądziłam, że tak strasznie będę potrzebowała towarzystwa kota, którego na początku wcale nie chciałam.
- Chyba trochę urosłeś, co? Coraz bardziej przypominasz mi prawdziwego kocura zamiast małego kociaka.
Rozmowy z kotem pomogły mi poprawić nastrój. Wciąż pozwoliłam sobie na kilka łez, ale tym razem przynajmniej miałam delikatny uśmiech na twarzy, obserwując jak Vincent kładzie się na poduszce obok mojej. Chyba też był zmęczony. W pokoju było strasznie zimno, więc przykryłam się dobrze kołdrą. Nie miałam ochoty prosić Annę o pomoc. O dziwo Vincent był całkiem ciepły, więc przysunęłam go bliżej siebie. Jednak nie było to samo co ramiona Williama. Byłam pewna, że gdyby tutaj był ze mną to pozwoliłby mi objąć go mocno i chociaż na chwilę ukryć się przed światem.
Zamknęłam oczy próbując zasnąć, wyobrażając sobie, że nie byłam sama w tym pokoju.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przykro było patrzeć do jakiego stanu Sebastian doprowadził Dove. Było mi źle z tym, że nie mogłem nic z tym zrobić. Przynajmniej Vincent mógł w pewien sposób osuszyć jej łzy i towarzyszyć podczas zimnej nocy. Na szczęście tym razem obyło się bez koszmarów i Dove chociaż mogła się porządnie wyspać przed następnym dniem, a ja razem z nią. Choć co prawda dużo wygodniej mi się spało nie będąc kotem.
Następnego dnia mieliśmy udać się na ten nieszczęsny bal. Od rana wcale nie czuło się żadnych świąt. Według słów Dove Anna dostała kilka dni wolnego, rodzeństwo zostało więc same ze sobą. Atmosfera była wystarczająco gęsta i miałem wrażenie, że gdyby Dove nie była kobietą, to wraz z Sebastianem mogliby rzucić się sobie do gardeł. Przynajmniej jego zacięta i niezadowolona mina na to wskazywała.
Podczas gdy tamta dwójka spożywała śniadanie, uciąłem sobie małą rozmowę z Anthony'm. Anioł potwierdził tylko moje przypuszczenia, iż za obecny stan mężczyzny odpowiadali Wallflowersowie. Był pewny, że ostatnią część swojego planu wprowadzą niedługo, jak tylko Sebastian dopnie swego i albo zniszczy życie Dove, albo ona jego.
- Musimy to skończyć zanim zrobią to oni - mruknąłem, rozmyślając nad jakimś planem.
- Ciekawe jak - rzucił płaczliwe Anthony. Przesunąłem po nim spojrzeniem. Był o wiele starszy ode mnie, a jednak wciąż zachowywał się tak, jak wskazywał na to jego wygląd - na piętnastoletniego, zagubionego chłopca.
- Coś wymyślimy. Tylko jeśli coś będzie się działo, od razu chcę o tym wiedzieć - kiwnął głową, ale jakby nieprzekonany do moich słów. - Nie zamierzam niczego nie robić, ale nie wiem, czy sam wszystko udźwignę, rozumiesz?
- Pomogę ci. Nie jestem ostatnią cipą! - żachnął się, wypominając mi moje wcześniejsze słowa.
- Mam nadzieję - uśmiechnąłem się łagodnie. Wręczyłem mu również łańcuszek, którym bawiłem się podczas naszej rozmowy, a który zakupiłem specjalnie dla niego. - Pamiątka z Birmingham. I dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy. Wiesz, to w sumie nie był zły pomysł. Sebastian wydawał się być jakiś spokojniejszy, kiedy Vincent kładł się obok niego na łóżku. Może sam przyjmę formę jakiegoś przyjaznego mu stworzenia - zaczął się zastanawiać, co było nieco zaskakujące jak na takie anielskie rozmyślania.
Chwilę później rozeszliśmy się do swoich spraw. A ja dodatkowo musiałem zostawić Dove, gdy zaczęła szykować się do balu i samemu zrobić to samo.
Następnego dnia mieliśmy udać się na ten nieszczęsny bal. Od rana wcale nie czuło się żadnych świąt. Według słów Dove Anna dostała kilka dni wolnego, rodzeństwo zostało więc same ze sobą. Atmosfera była wystarczająco gęsta i miałem wrażenie, że gdyby Dove nie była kobietą, to wraz z Sebastianem mogliby rzucić się sobie do gardeł. Przynajmniej jego zacięta i niezadowolona mina na to wskazywała.
Podczas gdy tamta dwójka spożywała śniadanie, uciąłem sobie małą rozmowę z Anthony'm. Anioł potwierdził tylko moje przypuszczenia, iż za obecny stan mężczyzny odpowiadali Wallflowersowie. Był pewny, że ostatnią część swojego planu wprowadzą niedługo, jak tylko Sebastian dopnie swego i albo zniszczy życie Dove, albo ona jego.
- Musimy to skończyć zanim zrobią to oni - mruknąłem, rozmyślając nad jakimś planem.
- Ciekawe jak - rzucił płaczliwe Anthony. Przesunąłem po nim spojrzeniem. Był o wiele starszy ode mnie, a jednak wciąż zachowywał się tak, jak wskazywał na to jego wygląd - na piętnastoletniego, zagubionego chłopca.
- Coś wymyślimy. Tylko jeśli coś będzie się działo, od razu chcę o tym wiedzieć - kiwnął głową, ale jakby nieprzekonany do moich słów. - Nie zamierzam niczego nie robić, ale nie wiem, czy sam wszystko udźwignę, rozumiesz?
- Pomogę ci. Nie jestem ostatnią cipą! - żachnął się, wypominając mi moje wcześniejsze słowa.
- Mam nadzieję - uśmiechnąłem się łagodnie. Wręczyłem mu również łańcuszek, którym bawiłem się podczas naszej rozmowy, a który zakupiłem specjalnie dla niego. - Pamiątka z Birmingham. I dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy. Wiesz, to w sumie nie był zły pomysł. Sebastian wydawał się być jakiś spokojniejszy, kiedy Vincent kładł się obok niego na łóżku. Może sam przyjmę formę jakiegoś przyjaznego mu stworzenia - zaczął się zastanawiać, co było nieco zaskakujące jak na takie anielskie rozmyślania.
Chwilę później rozeszliśmy się do swoich spraw. A ja dodatkowo musiałem zostawić Dove, gdy zaczęła szykować się do balu i samemu zrobić to samo.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie rozmawiałam z bratem. W sumie, nie wymieniliśmy ani jednego słowa przez większość dnia. Podczas śniadania podszedł do stołu z dokumentem w dłoniach. Zostawił go przy moim talerzu i wyszedł z pokoju nawet na mnie nie patrząc. Przeczytałam szybko pierwszą stronę i szybko zrozumiałam co to było -- potwierdzenie, że będę miała pod swoim imieniem 75 procent biznesu. 75 procent! Znacznie więcej, niż prosiłam czy oczekiwałam. To dało mi małą nadzieję, że mój brat wciąż chciał dobrze, mimo swoich wczorajszych słów.
Jedyne co pozostało to podpisać dokument, tuż obok podpisu Sebastiana. Gdy przygotowywałam się na świąteczne przyjęcie królowej dokument wciąż leżał na moim małym stoliku bez mojego podpisu. Nie wiem, czego się bałam. Przecież tego właśnie chciałam.
Dopiero gdy się przebrałam i spięłam włosy podeszłam do stolika i wzięłam w dłoń pióro. Próbowałam za wiele o tym nie myśleć i po chwili wychodziłam z pokoju, kierując się do biura ojca.
Sebastian również był przygotowany do wyjścia, ale jeszcze siedział za biurkiem, coś czytając. Położyłam dokument na jego biurku i dopiero wtedy mój brat podniósł wzrok.
- Gotowa? - najwyraźniej nie chciał rozmawiać o biznesie czy o naszych wczorajszych słowach. Przytaknęłam, zgadzając się na taką umowę. Tymczasowo.
W drodze do pałacu wciąż było cicho. Trochę mnie to denerwowało, ale tłumaczyłam sobie, że Sebastian potrzebuje czasu. Gdy dotarliśmy do pałacu i powoli szliśmy po schodach w stronę głównego wejścia mój brat uśmiechał się do wszystkich jakby nigdy nic. Nie sądziłam, że jest z niego tak dobry aktor i kłamca, ale może nie powinnam być zaskoczona.
Za nim weszliśmy do środka stanęłam i złapałam ramię brata.
- Czekam na kogoś - powiedziałam krótko. Sebastian nie pytał się o kim mówiłam. Zapewne się domyślał albo wolał nie wiedzieć.
- Źli ludzie nigdy się nie zmieniają. Jedynie stają się lepsi w udawaniu. - taką dał mi odpowiedź i wszedł do środka, witając się z jakimiś znajomymi. Nie wiedziałam co chciał mi przez to powiedzieć. Miał na myśli Williama?
Zaczęłam się rozglądać, szukając znajomej twarzy. Trochę się denerwowałam. Poprawiłam swój granatowy płaszcz dopasowany do koloru sukni, która była w stylu podporządkowanym do preferencji królowej zamiast dzisiejszej mody. Chociaż krążyły plotki, że to król decyduje, jak ubiera się jego żona i wszystkie damy w jej towarzystwie. Prawie prychnęłam do własnych myśli.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przygotowania zajęły mi nieco dłużej niż sądziłem. A wszystko przez to, że ludzie jakoś inaczej się ubierali niż zazwyczaj na każde inne przyjęcie. To musiało być naprawdę wyjątkowe, skoro wszyscy wyciągali z szaf swoje najlepsze ubrania. Nie mogłem ubrać się po prostu w zwykły strój, a na zakupy było za późno. Próbowałem więc zadziałać na swoje ubrania tak, jak robiłem to wcześniej z chustką i lizakiem, a także z biletem do teatru. Zrozumiałem, że mogłem zadziałać tylko na rzeczy o podobnych rozmiarach lecz z jakiegoś powodu kompletnie nie działało to na buty i kilka innych, drobnych przedmiotów. Chyba jeszcze wciąż bliżej było mi do kociaka niż kocura.
Ostatecznie skończyłem w czerwonym fraku z klapami zdobionymi srebrną nicią, wysokim kołnierzem, który sięgał mi połowy uda, pod spodem czarna kamizelka z podobnymi zdobieniami i zwykła, czarna koszula. Śmieszyły mnie trochę białe spodnie, które jak dla mnie były trochę zbyt przylegające. I te wysokie buty do połowy łydki, których nigdy nie nosiłem, bo uważałem je za niewygodne i tkwiły na dnie szafy. Cóż, teraz się przydały. Nie miałem za to innego płaszcza (bo należał do jednej z tych rzeczy, na które nie miałem wpływu) lecz on chyba nie należał do najważniejszej części garderoby. Choć idąc wśród tych wszystkich ludzi miałem wrażenie, że chyba jednak należał. Mój - czarny i prosty, a innych - zdobny i chyba w każdym kolorze, jaki tylko można wymyślić. Szczególnie wśród dam, mężczyźni z reguły posiadali w ciemniejszych barwach. I dlaczego nie zapytałem Dove o ubiór? Jak miałem znaleźć ją w tym całym tłumie?
Nie wiedziałem jak ją znaleźć. Podejrzewałem jednak, że jeśli już była na miejscu, to pewnie nie weszła do środka beze mnie. Miałem być jej towarzyszem bez zaproszenia, musieliśmy wejść więc razem. Rozglądałem się więc za tymi osobami, które nie spieszyły do środka pałacu, a stały spokojnie bądź rozmawiały. Szukałem samotnej kobiety lub pary, jako że mógł jej towarzyszyć Sebastian. Aż w końcu ją dostrzegłem. Stała samotnie na schodach niedaleko wejścia.
Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, już na sam jej widok. Cieszyłem się, że znów będę mógł spędzić z nią czas, nawet w tak wielkim towarzystwie.
- Witaj - po chwili stanąłem tuż obok niej, na chwilę ujmując jej dłoń. Nie mogłem jej tak dłużej trzymać więc puściłem po tym, jak ucałowałem wierzch dłoni Dove. - Idziemy? - zapytałem. Nie zaoferowałem jej swojego ramienia, gdyż to tylko wzbudziłoby bezsensowne fascynacje niepotrzebnych osób. Choć bardzo chciałem mieć ją bliżej, wiedziałem, że tutaj musieliśmy się powstrzymać od jakichkolwiek bardziej zażyłych gestów.
Ostatecznie skończyłem w czerwonym fraku z klapami zdobionymi srebrną nicią, wysokim kołnierzem, który sięgał mi połowy uda, pod spodem czarna kamizelka z podobnymi zdobieniami i zwykła, czarna koszula. Śmieszyły mnie trochę białe spodnie, które jak dla mnie były trochę zbyt przylegające. I te wysokie buty do połowy łydki, których nigdy nie nosiłem, bo uważałem je za niewygodne i tkwiły na dnie szafy. Cóż, teraz się przydały. Nie miałem za to innego płaszcza (bo należał do jednej z tych rzeczy, na które nie miałem wpływu) lecz on chyba nie należał do najważniejszej części garderoby. Choć idąc wśród tych wszystkich ludzi miałem wrażenie, że chyba jednak należał. Mój - czarny i prosty, a innych - zdobny i chyba w każdym kolorze, jaki tylko można wymyślić. Szczególnie wśród dam, mężczyźni z reguły posiadali w ciemniejszych barwach. I dlaczego nie zapytałem Dove o ubiór? Jak miałem znaleźć ją w tym całym tłumie?
Nie wiedziałem jak ją znaleźć. Podejrzewałem jednak, że jeśli już była na miejscu, to pewnie nie weszła do środka beze mnie. Miałem być jej towarzyszem bez zaproszenia, musieliśmy wejść więc razem. Rozglądałem się więc za tymi osobami, które nie spieszyły do środka pałacu, a stały spokojnie bądź rozmawiały. Szukałem samotnej kobiety lub pary, jako że mógł jej towarzyszyć Sebastian. Aż w końcu ją dostrzegłem. Stała samotnie na schodach niedaleko wejścia.
Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, już na sam jej widok. Cieszyłem się, że znów będę mógł spędzić z nią czas, nawet w tak wielkim towarzystwie.
- Witaj - po chwili stanąłem tuż obok niej, na chwilę ujmując jej dłoń. Nie mogłem jej tak dłużej trzymać więc puściłem po tym, jak ucałowałem wierzch dłoni Dove. - Idziemy? - zapytałem. Nie zaoferowałem jej swojego ramienia, gdyż to tylko wzbudziłoby bezsensowne fascynacje niepotrzebnych osób. Choć bardzo chciałem mieć ją bliżej, wiedziałem, że tutaj musieliśmy się powstrzymać od jakichkolwiek bardziej zażyłych gestów.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Odwzajemniłam uśmiech Williama, gdy tylko go zobaczyłam. Przed naszym wyjazdem do Birmingham nasze relacje były może trochę dziwne przez nasze małe udawanie. Teraz było dziwnie i może nawet niezręcznie, bo musiałam udawać, że nie chciałam trzymać go za rękę, pocałować i zabrać go ze sobą do domu.
- Panie Lightwood - przywitałam się z nim, a mój uśmiech stał się odrobinę złośliwy. - Kazać damie tak czekać? Do tego wieczorem, zimą? - nie miałam do niego pretensji, że musiałam czekać. Było mi całkiem ciepło pod moim płaszczem. Jednak ciężko mi nie podroczyć się z nim chociaż trochę. Było to aż za proste.
- Idziemy. Mój brat już jest w środku, więc... Uważaj na niego. - nie wiedziałam jaką inną radę mogłam mu dać.
Gdy byliśmy bliżej drzwi wyciągnęłam moje zaproszenie i pokazałam je mężczyźnie, który stał przy wejściu. Skinął głową i zaprosił do środka nie zadając żadnych pytań. Kiedy tylko znaleźliśmy się w środku służba poprosiła nas o nasze płaszcze.
Już z korytarza było słychać muzykę. Skierowałam się w stronę szeroko otwartych drzwi do sali balowej, prowadząc Williama, który wcześniej tutaj nie był.
- Służba kręci się po pokoju z alkoholem i jedzeniem. Nie proś, nie pytaj, bierz co chcesz. - stanęłam bliżej ściany, rozglądając się po pomieszczeniu aby sprawdzić kto już się pojawił na przyjęciu. Chciałam również wiedzieć, gdzie był mój brat. Nawet jeżeli ze sobą za bardzo nie rozmawiamy, chciałam mieć na niego oko. Skoro o Sebastianie mowa...
- Chciałabym tobie jeszcze raz podziękować za pomoc - powiedziałam cicho. Wolałam aby nikt przypadkiem nie podsłuchiwał naszej rozmowy. Moje interesy z hotelem powinny pozostać tajemnicą dla większości. Spojrzałam Williamowi w oczy, mając nadzieję, że mnie zrozumie. - W pewnych kwestiach doszliśmy do porozumienia. W innych... Nie mieliśmy szansy jeszcze przedyskutować. - tu miałam na myśli plany Sebastiana i inspektora. Nie widziałam nigdzie George'a, ale wiedziałam, że musi gdzieś tu być lub niedługo się pojawić. W końcu, plan był taki aby dzisiaj miał się oświadczyć co oznaczało, że musiałam go ignorować.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wiedziałem, że wcale nie spóźniłem się aż tyle, by Dove choćby zdążyła zmarznąć. W dodatku nie była zła ani złośliwa do tego stopnia co potrafi zazwyczaj. Dlatego z uśmiechem obiecałem, że to nigdy się nie powtórzy i że będę wchodzić Sebastianowi z drogi. To drugie to była najlepsza opcja, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Chociaż z drugiej strony, czy nie była to dobra okazja na rozmowę? Przy ludziach raczej nie narobi wstydu i będzie się zachowywać. Z resztą, wszystko wyjdzie w trakcie.
Powiedzieć o sali, do której wprowadziła mnie Dove, że jest ogromna, to tak jakby nie powiedzieć nic. Rozglądanie się może nie było specjalnie dobrym pomysłem lecz nie potrafiłem tego nie robić. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego i ciekawość okazała się większa, więc rozglądałem się, ale ukradkiem. Przyglądałem się ludziom, których pierwszy raz na oczy widziałem, na ich wytrawne stroje, na snobistyczne zachowania, słuchałem ich śmiechów, rozmów, dopóki Dove nie wyrwała mnie z tego małego zamyślenia.
- Cieszę się, że do czegoś doszliście - posłałem kobiecie lekki uśmiech. - Mam nadzieję, że Sebastian prędzej czy później zrozumie, że to nie był żaden atak na jego osobę. Wiem, że w tej chwili mnie nienawidzi, ale może to się jeszcze zmieni - a przynajmniej chciałem w to wierzyć. Sebastian nie był sam, choć w obecnej chwili pewnie myślał inaczej.
- Chodzi o inspektora? - spytałem dla pozorów, bo odpowiedź już znałem. - Bo tak się rozglądasz, jakbyś miała uciec na jego widok - zaśmiałem się cicho, krótko i zaraz też spoważniałem. - Nie powinnaś przed nim uciekać. Uważam, że lepiej będzie jeśli pierwsza go znajdziesz i na przywitanie powiesz, by nie wyskakiwał z zaręczynami, których nie przyjmiesz. Przecież nie masz oczu dookoła głowy i w każdej chwili może cię znaleźć, paść na kolano i zrobić z siebie głupka. A przy okazji z ciebie zimną i nieczułą. Takie publiczne odrzucenie go nie wpłynie pozytywnie na twój wizerunek. Dove, myślę, że obaj doskonale sobie to przemyśleli i bardziej sobie zaszkodzisz, gdy on wyjdzie na ofiarę. A jeśli to nie wypali, zawsze mogę mu skraść pierścionek zaręczynowy z kieszeni, żeby nie mógł go użyć - uśmiechnąłem się, posyłając kobiecie rozbawione spojrzenie. Ta propozycja była ostatecznością lecz nie wykluczałem jej.
Powiedzieć o sali, do której wprowadziła mnie Dove, że jest ogromna, to tak jakby nie powiedzieć nic. Rozglądanie się może nie było specjalnie dobrym pomysłem lecz nie potrafiłem tego nie robić. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego i ciekawość okazała się większa, więc rozglądałem się, ale ukradkiem. Przyglądałem się ludziom, których pierwszy raz na oczy widziałem, na ich wytrawne stroje, na snobistyczne zachowania, słuchałem ich śmiechów, rozmów, dopóki Dove nie wyrwała mnie z tego małego zamyślenia.
- Cieszę się, że do czegoś doszliście - posłałem kobiecie lekki uśmiech. - Mam nadzieję, że Sebastian prędzej czy później zrozumie, że to nie był żaden atak na jego osobę. Wiem, że w tej chwili mnie nienawidzi, ale może to się jeszcze zmieni - a przynajmniej chciałem w to wierzyć. Sebastian nie był sam, choć w obecnej chwili pewnie myślał inaczej.
- Chodzi o inspektora? - spytałem dla pozorów, bo odpowiedź już znałem. - Bo tak się rozglądasz, jakbyś miała uciec na jego widok - zaśmiałem się cicho, krótko i zaraz też spoważniałem. - Nie powinnaś przed nim uciekać. Uważam, że lepiej będzie jeśli pierwsza go znajdziesz i na przywitanie powiesz, by nie wyskakiwał z zaręczynami, których nie przyjmiesz. Przecież nie masz oczu dookoła głowy i w każdej chwili może cię znaleźć, paść na kolano i zrobić z siebie głupka. A przy okazji z ciebie zimną i nieczułą. Takie publiczne odrzucenie go nie wpłynie pozytywnie na twój wizerunek. Dove, myślę, że obaj doskonale sobie to przemyśleli i bardziej sobie zaszkodzisz, gdy on wyjdzie na ofiarę. A jeśli to nie wypali, zawsze mogę mu skraść pierścionek zaręczynowy z kieszeni, żeby nie mógł go użyć - uśmiechnąłem się, posyłając kobiecie rozbawione spojrzenie. Ta propozycja była ostatecznością lecz nie wykluczałem jej.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spojrzałam na Williama z lekkim zaskoczeniem. Czytał mi w myślach? Może było to zbyt oczywiste, że chodziło o inspektora, ale skąd wiedział, że wolałabym go unikać? Tylko dlatego, bo się rozejrzałam kilka razy? William chyba był dobrym obserwatorem co sam inspektor.
- Nie lubię, gdy masz rację - przyznałam z westchnieniem. Zazwyczaj to znaczyło, że William próbował mnie przekonać do czegoś czego nie chciałam robić. Ale miał rację. Przecież identyczna sytuacja była z Robertem Wolfgrond, gdy on się oświadczył. Do dziś muszę się męczyć z konsekwencjami mojej decyzji. Miałam reputację taką, a nie inną z wielu powodów, ale Robert zdecydowanie był jedną z tych głównych.
Mimo tego, że przyznałam rację Williamowi nie zamierzałam od razu szukać George'a. Spojrzałam na środek pokoju, gdzie na parkiecie już było sporo par. Tak, nie lubiłam tańczyć i nie byłam w tym dobra, ale wiedziałam, że William za tym przepadał i strasznie chciał ze mną potańczyć w Birmingham. Tu czułam się bardziej komfortowo i lepiej znałam kroki, dlatego nie miałam aż takiego problemu aby zaproponować:
- Chciałbyś ze mną zatańczyć, panie Lightwood? - uśmiechnęłam się do niego ciepło. - Tylko jeden niewinny taniec. Zdecydowanie nie zamierzam zatrzymać cię tylko dla siebie. - tu kątem oka spojrzałam w kierunku kilku kobiet, które przez jakiś czas obserwowały Williama, szepcząc coś pomiędzy sobą. Może byłabym odrobinę zazdrosna, ale... Chyba nie powinnam, prawda? Nie jest moim mężem, ani narzeczonym abym mogła odganiać od niego inne kobiety.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Doskonale wiedziałem o tym, że moje słowa bardzo jej się nie podobały. Zawsze, gdy miałem rację, która nie była po myśli Dove, robiła tą swoją niezadowoloną minę zamyślając się. Pewnie szukała innego sposobu, by wszystko wyszło jak najlepiej, ale ostatecznie zgodziła się ze mną. Nie robiła tego zbyt często, zazwyczaj kwitując wszystko milczeniem.
I chyba wciąż musiała sobie do końca ułożyć plan działania, bo mimo wszystko zanim zaczęła szukać inspektora, zaproponowała taniec. To było dla mnie większym zaskoczeniem, bo przecież Dove nie lubiła tańczyć. W Birmingham musiałem obiecywać jej coś w zamian, a i tak skończyło się tylko na jednym tańcu. Tutaj również nie chciałem, by się zmuszała lecz widząc jej uśmiechniętą buzię nie potrafiłem odmówić.
- A gdybym chciał, żebyś zatrzymała mnie tylko dla siebie? - spytałem zadziornie, podążając za wzrokiem Dove. Kobiety, które nas obserwowały, nagle przestały. Jedna z nich zakryła się wachlarzem, druga oblała rumieńcem, a tylko jedna wciąż nie oderwała wzroku, uśmiechając się lekko.
- Chyba że już mam brać się za pakowanie ich do twojej kieszeni, to tylko wskaż mi, na których najbardziej ci zależy - zaśmiałem się, prowadząc Dove na parkiet. W końcu obiecałem jej również, że użyję swojego uroku do zwabienia gości do hotelu.
I chyba wciąż musiała sobie do końca ułożyć plan działania, bo mimo wszystko zanim zaczęła szukać inspektora, zaproponowała taniec. To było dla mnie większym zaskoczeniem, bo przecież Dove nie lubiła tańczyć. W Birmingham musiałem obiecywać jej coś w zamian, a i tak skończyło się tylko na jednym tańcu. Tutaj również nie chciałem, by się zmuszała lecz widząc jej uśmiechniętą buzię nie potrafiłem odmówić.
- A gdybym chciał, żebyś zatrzymała mnie tylko dla siebie? - spytałem zadziornie, podążając za wzrokiem Dove. Kobiety, które nas obserwowały, nagle przestały. Jedna z nich zakryła się wachlarzem, druga oblała rumieńcem, a tylko jedna wciąż nie oderwała wzroku, uśmiechając się lekko.
- Chyba że już mam brać się za pakowanie ich do twojej kieszeni, to tylko wskaż mi, na których najbardziej ci zależy - zaśmiałem się, prowadząc Dove na parkiet. W końcu obiecałem jej również, że użyję swojego uroku do zwabienia gości do hotelu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wolałam nie odpowiadać na pytanie Williama. Byłam pewna, że żartował, więc nie musiał znać mojej odpowiedzi. Nie musiał wiedzieć, że gdy przyłapałam inne kobiety na tym, jak wpatrują się w Williama z ciekawością za każdym razem czułam się niczym niezadowolone, rozpieszczone dziecko, które nie lubiło się dzielić. Była to ta bardziej paskudna strona mojego charakteru, wiedziałam o tym. Gdybym mogła, gdybym inaczej nie wyszła na samolubną jędzę, to bym mu powiedziała, że chciałam aby patrzył tylko na mnie, tylko mnie dotykał, całował. Nie myślałam ani nie marzyłam o małżeństwie co wcale nie sprawiało, że moje prawdziwe pożądania były bardziej moralne. Moje relacje z Williamem od zawsze były dziwne, ale od tego pierwszego pocałunku miałam wrażenie, że William wzbudzał we mnie coś czego sama jeszcze nie potrafiłam rozpoznać. Coś nie do końca dobrego, ale nie było to samo co kradzież, kłamstwa, czy inne "grzechy".
- Jeszcze nie - odpowiedziałam na jego propozycję, gdy dołączyliśmy do tańca. - Trzeba się dowiedzieć kto kim jest i czy stać ich aby regularnie odwiedzali hotel. Po za tym, lepiej od razu nie zaspokoić ich ciekawości. Niech się trochę pomęczą. - uśmiechnęłam się trochę szerzej.
Przez pierwsze kilka kroków dyskretnie rozejrzałam się ponownie po pokoju z innego punktu widzenia. Wzrokiem szukałam mojego brata i George'a. Spodziewałam się, że prędzej czy później na siebie wpadną. Może mój brat sam porozmawia z inspektorem i nie będę musiała sama wszystkiego tłumaczyć?
Jednak zamiast Sebastiana lub inspektora w tłumie odnalazłam Margaret, Wendy i Dianę. Stały obok siebie, rozmawiając o czymś w swojej małej grupie. Jedynie Margaret spojrzała w moim kierunku. Widząc z kim tańczę uniosła lekko brew. Wiedziałam, że moje przyjaciółki zapewne miały pełno pytań, na które nie byłam gotowa odpowiedzieć.
- Wiesz kogo chcesz zabrać ze sobą do hotelu na małe wakacje? - zapytałam, przypominając mu o mojej obietnicy. - Jeżeli nie to masz dzisiaj okazję kogoś znaleźć - tym razem mój uśmiech był bardziej wymuszony aby ukryć moją zazdrosną, samolubną naturę. Może jednak niepotrzebnie. Przecież William mógłby wziąć kogoś z klubu dżentelmenów lub chociażby mojego brata, gdyby chcieli jakoś naprawić swoje relacje.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove niemal przez cały czas rozglądała się na boki. Nie wiedziałem czy wzrokiem szukała inspektora, brata, czy kogoś innego. Kogo zatem by szukała? Zmarszczyłem lekko brwi, widząc jej rozkojarzenie. Najchętniej zwrócił bym na siebie jej uwagę ujmując jej twarz w dłonie, a potem całując w usta. Gdybym tylko mógł, zrobiłbym o wiele więcej, ale przecież żadne z nas nawet nie nie chciało mówić o związku. Dove, bo ją to nie interesowało, chciała tylko kilku pocałunków. A ja nawet gdybym chciał, to moje pochodzenie w połączeniu ze statusem społecznym skutecznie zniechęcało do tego pomysłu.
- Dove, widzisz tamte kobiety? - wskazałem dyskretnie na dwie damy stojące wśród tych nietańczących osób. Przyglądały się nam w jakiś dziwny sposób. Blondynka ubrana była w jasnoniebieską suknię, zaś jej ciemnowłosa towarzyszka we fiolety.
- Co myślisz o nich? - spytałem nieco złośliwie. - Zaraz podejdę, lepiej się z paniami zaznajomię i którąś z nich wybiorę. A może obie? Bo przecież lubię każdą ładną dziewczynę i zapraszam je do hoteli - wywróciłem oczami, nie komentując więcej wyglądu pań i mojej rzekomej chęci ich zaproszenia.
- Wolałbym wybrać się z tobą, nawet jeśli miałbym tylko patrzeć jak wypełniasz nudne papierki - uśmiechnąłem się lekko w stronę Dove. Uniosłem dłoń, aby założyć za ucho kosmyk jej włosów, ale nie dane mi było dokończyć tego gestu. Muzyka się odrobinę zmieniła, a patrząc po innych parach zrozumiałem, że to najwyższy czas na zmianę partnera, przez co również nie mogłem usłyszeć odpowiedzi od Dove.
- Dove, widzisz tamte kobiety? - wskazałem dyskretnie na dwie damy stojące wśród tych nietańczących osób. Przyglądały się nam w jakiś dziwny sposób. Blondynka ubrana była w jasnoniebieską suknię, zaś jej ciemnowłosa towarzyszka we fiolety.
- Co myślisz o nich? - spytałem nieco złośliwie. - Zaraz podejdę, lepiej się z paniami zaznajomię i którąś z nich wybiorę. A może obie? Bo przecież lubię każdą ładną dziewczynę i zapraszam je do hoteli - wywróciłem oczami, nie komentując więcej wyglądu pań i mojej rzekomej chęci ich zaproszenia.
- Wolałbym wybrać się z tobą, nawet jeśli miałbym tylko patrzeć jak wypełniasz nudne papierki - uśmiechnąłem się lekko w stronę Dove. Uniosłem dłoń, aby założyć za ucho kosmyk jej włosów, ale nie dane mi było dokończyć tego gestu. Muzyka się odrobinę zmieniła, a patrząc po innych parach zrozumiałem, że to najwyższy czas na zmianę partnera, przez co również nie mogłem usłyszeć odpowiedzi od Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spojrzałam w kierunku kobiet, które najwyraźniej nas obserwowały. Były ładne i obie miały zupełnie inny typ urody. Nie wiedziałam na początku po co William chciał abym spojrzałam na te kobiety. Słysząc jego pomysł aby nawet wziął obie ze sobą do hotelu odwróciłam wzrok od kobiet i spojrzałam na Williama z uniesioną brwią.
Nie potrafiłam zrozumieć jego tonu i słów. Powiedziałam coś nie tak, że teraz wywraca oczami? Obraziłam go w jakiś sposób? Byłam gotowa mu się odgryźć, ale nie miałam na to szansy. Mój taniec z Williamem się zakończył, ale nie potrafiłam od razu odwrócić od niego wzroku, nawet gdy byłam w ramionach nowego partnera.
- Oh! Pani z pociągu.
Gdy spojrzałam na mojego nowego partnera rozpoznałam mężczyznę, który uratował moją twarz przed bliskim spotkaniem z walizką. Uśmiechnął się podobnie, jak wtedy -- uprzejmie, ale było to oczywiste, że coś ukrywało za tym uśmieszkiem.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek ponownie się na siebie wpadniemy.
- Ja również. Skoro to już jest nasze drugie spotkanie chyba powinienem się przedstawić. Jestem Daniel Silver.
Silver? Czyżby był spokrewniony z inspektorem?
- Czy przypadkiem George Silver to twój....
- Daleki kuzyn. Skąd pani zna George'a, pani...?
- Dove Parker. George to przyjaciel rodziny.
- Aha. To ty jesteś tą słynną panną Parker. - słynną? Miałam nadzieję, że słyszał o mnie jedynie od kuzyna, a nie z jakiś tam plotek z miasta. Daniel zerknął w stronę Williama, zapewne również go rozpoznając z pociągu. Jednak nic nie powiedział na temat mojego przyjaciela.
Głównie rozmawialiśmy o tym, że Daniel został zaproszenie na przyjęcie od George'a. Według Daniela, inspektor nigdy nie był zbyt rodzinny, więc list of kuzyna bardzo go zaskoczył. Zwłaszcza, że ze sobą nie rozmawiali przez kilka lat. Gdy melodia się skończyła Daniel obiecał, że mnie ponownie znajdzie aby kontynuować naszą rozmowę na temat podróży do Londynu i co warto tutaj zwiedzić. Daniel mógłby być dobrą osobą, aby zaprosić do naszego hotelu, tego pierwszego i tego nowego, który miałam nadzieję uda się wybudować w mieście.
Odpuściłam sobie dalsze tańczenie. Dwa tańce mi wystarczyły i zazwyczaj więcej na parkiet nie wychodziłam. William wydawał się być zajęty, więc z niechęcią zaczęłam szukać inspektora. Kątem oka zauważyłam, że Helen powoli się kieruje w stronę Williama. Chciała z nim zatańczyć, porozmawiać? Zmarszczyłam brwi obserwując kobietę przez chwilę. Nie zamierzałam jej zatrzymać, jednak byłam ciekawa co jedna z moich przyjaciółek chciała od Williama.
- Panno Parker - usłyszałam znajomy głos. Wyglądało na to, że to George znalazł mnie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Moja kolejna partnerka wydawała się trochę spłoszona, choć dzielnie uniosła głowę do góry w tańcu. Wymieniliśmy ze sobą kilka słów, poznając przy tym swoje imiona. Dopiero pod koniec tańca nabrała więcej pewności siebie i rozmowa zaczęła bardziej się kleić. Kolejne tańce nie trwały zbyt długo, w końcu chyba chodziło głównie o to, by się ze sobą zapoznać, a nie zdążyć znudzić. Okazja do dłuższych rozmów, a także tańców miała nadejść później. Uznałem to za całkiem ciekawy motyw.
A potem w moje ręce wpadła jedna z przyjaciółek Dove. Zdążyłem poznać je wszystkie, choć osobiście tylko Margaret, gdy odwiedziła Dove w domu tamtego jednego dnia, kiedy zachciało mi się bawić w jej służbę.
- Witam, panią Clarke - rzuciłem lekko uśmiechając się.
- Dobry wieczór, panie Lightwood - kobieta śmiesznie marszczyła nos, kiedy była rozbawiona, a tym razem coś w szczególności ją bawiło. Po krótkim czasie wyznała, iż pierwszy raz widziała, aby jej przyjaciółka wyszła na parkiet tak wcześnie i to jeszcze z własnej woli. W końcu Dove nie była fanką tańca.
- Mhm, zdaje się, że wspominała mi o tym kilka razy, podczas gdy uczyła mnie kroków - wyznałem rozbawiony spostrzeżeniami kobiety. Według niej musiałem być bardzo przekonujący, skoro dała się namówić na pierwszy taniec.
- Nie wierzę, że Dovie uczyła cię tańczyć - śmiała się lecz przestała, gdy nie zaprzeczałem.
- Naprawdę, wydajecie się być zgraną parą. Aż szkoda, że Dove wychodzi za inspektora - kobieta wskazała głową w stronę wspomnianego mężczyzny, który rozmawiał z samą Dove. Nie spodziewałem się, że znajdą się tak szybko. Zrobiłem się trochę nieuważny podczas naszej wymiany zdań. Wyjrzałem zza ramienia Helen, ciekaw jak potoczą się sprawy.
- Nie byłbym taki pewny - wyznałem, odsuwając się od kobiety. Sądząc po zmianie tonu muzyki, zaraz nastąpi kolejna zmiana partnerów, a byłem ciekaw, co na to powie sama Helen.
- Chyba nie zamierzasz…!
- Przerywać? Nie, nie zamierzam. Chcę tylko to zobaczyć - przerwałem lekko zaskoczonej kobiecie, po czym pociągnąłem ją lekko w kierunku stołów z przekąskami, skąd mieliśmy odrobinę lepszy widok na Dove oraz George'a. Po drodze zgarnąłem sobie od przechodzącej służby kieliszek wina. Widząc zmieniającą się twarz Helen, zabrałem również i dla niej, co rozjaśniło jej buźkę. Naprawdę, zabawne jak niektórzy lubią być w centrum, nawet jeśli chodzi o zwykłe podanie kieliszka z winem.
- Skąd wiesz, co się zdarzy? Czyżbyś ty i Dove… razem? - wciągnęła głęboko powietrze, zakrywając usta dłonią. Wydawała się zaszokowana, a jednocześnie nieco podekscytowana taką wizją.
- Nie. Nie łączy nas tego typu relacja - zgasiłem entuzjazm Helen. - Po prostu słucham co do mnie mówi, nie stawiając siebie w centrum zainteresowania - rzuciłem małym przytykiem w stronę Helen. Takie miałem zawsze wrażenie, że mimo iż są przyjaciółkami i tak też siebie nazywają, to nie mają aż tak silnej więzi i nie do końca przejmują się sobą nawzajem.
Rozmowa Dove wraz z inspektorem trwała kilka minut. Przez cały czas trzymałem w dłoni jakąś małą przekąskę, którą w razie czego mógłbym podmienić na pierścionek, ale obyło się bez problemów. George na nie padł na kolana, nie oświadczył się. Miałem wrażenie, że całkiem sprawnie to przebiegło. Oby tylko Dove nie była zbyt nieuprzejma i niemiła, bo to również mogłoby zrodzić jakieś problemy.
- Mówiłem ci - zwróciłem się do Helen, wzruszając ramionami. Zjadłem ciastko, które trzymałem od dłuższej chwili, dopiero później podchodząc do Dove.
- Wszystko w porządku? - spytałem, biorąc w końcu łyk słodkiego wina. Jakoś wcześniej zbyt byłem przejęty obserwowaniem tej dwójki, by chociaż spróbować co zabrałem z tacy.
A potem w moje ręce wpadła jedna z przyjaciółek Dove. Zdążyłem poznać je wszystkie, choć osobiście tylko Margaret, gdy odwiedziła Dove w domu tamtego jednego dnia, kiedy zachciało mi się bawić w jej służbę.
- Witam, panią Clarke - rzuciłem lekko uśmiechając się.
- Dobry wieczór, panie Lightwood - kobieta śmiesznie marszczyła nos, kiedy była rozbawiona, a tym razem coś w szczególności ją bawiło. Po krótkim czasie wyznała, iż pierwszy raz widziała, aby jej przyjaciółka wyszła na parkiet tak wcześnie i to jeszcze z własnej woli. W końcu Dove nie była fanką tańca.
- Mhm, zdaje się, że wspominała mi o tym kilka razy, podczas gdy uczyła mnie kroków - wyznałem rozbawiony spostrzeżeniami kobiety. Według niej musiałem być bardzo przekonujący, skoro dała się namówić na pierwszy taniec.
- Nie wierzę, że Dovie uczyła cię tańczyć - śmiała się lecz przestała, gdy nie zaprzeczałem.
- Naprawdę, wydajecie się być zgraną parą. Aż szkoda, że Dove wychodzi za inspektora - kobieta wskazała głową w stronę wspomnianego mężczyzny, który rozmawiał z samą Dove. Nie spodziewałem się, że znajdą się tak szybko. Zrobiłem się trochę nieuważny podczas naszej wymiany zdań. Wyjrzałem zza ramienia Helen, ciekaw jak potoczą się sprawy.
- Nie byłbym taki pewny - wyznałem, odsuwając się od kobiety. Sądząc po zmianie tonu muzyki, zaraz nastąpi kolejna zmiana partnerów, a byłem ciekaw, co na to powie sama Helen.
- Chyba nie zamierzasz…!
- Przerywać? Nie, nie zamierzam. Chcę tylko to zobaczyć - przerwałem lekko zaskoczonej kobiecie, po czym pociągnąłem ją lekko w kierunku stołów z przekąskami, skąd mieliśmy odrobinę lepszy widok na Dove oraz George'a. Po drodze zgarnąłem sobie od przechodzącej służby kieliszek wina. Widząc zmieniającą się twarz Helen, zabrałem również i dla niej, co rozjaśniło jej buźkę. Naprawdę, zabawne jak niektórzy lubią być w centrum, nawet jeśli chodzi o zwykłe podanie kieliszka z winem.
- Skąd wiesz, co się zdarzy? Czyżbyś ty i Dove… razem? - wciągnęła głęboko powietrze, zakrywając usta dłonią. Wydawała się zaszokowana, a jednocześnie nieco podekscytowana taką wizją.
- Nie. Nie łączy nas tego typu relacja - zgasiłem entuzjazm Helen. - Po prostu słucham co do mnie mówi, nie stawiając siebie w centrum zainteresowania - rzuciłem małym przytykiem w stronę Helen. Takie miałem zawsze wrażenie, że mimo iż są przyjaciółkami i tak też siebie nazywają, to nie mają aż tak silnej więzi i nie do końca przejmują się sobą nawzajem.
Rozmowa Dove wraz z inspektorem trwała kilka minut. Przez cały czas trzymałem w dłoni jakąś małą przekąskę, którą w razie czego mógłbym podmienić na pierścionek, ale obyło się bez problemów. George na nie padł na kolana, nie oświadczył się. Miałem wrażenie, że całkiem sprawnie to przebiegło. Oby tylko Dove nie była zbyt nieuprzejma i niemiła, bo to również mogłoby zrodzić jakieś problemy.
- Mówiłem ci - zwróciłem się do Helen, wzruszając ramionami. Zjadłem ciastko, które trzymałem od dłuższej chwili, dopiero później podchodząc do Dove.
- Wszystko w porządku? - spytałem, biorąc w końcu łyk słodkiego wina. Jakoś wcześniej zbyt byłem przejęty obserwowaniem tej dwójki, by chociaż spróbować co zabrałem z tacy.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- George, dobrze widzieć, że przyszedłeś na przyjęcie. Wiem, jak ciężko jest tobie odkleić się od pracy. - mój komentarz go rozbawił, śmiejąc się lekko pod nosem.
- To prawda. Ale słyszałem, że w tym roku przyjęcie będzie bardziej wyjątkowe. Nie mogłem tego przegapić. - wyjątkowe w jakim sensie? Mogłam się jedynie domyślić, że miał na myśli swoją małą umowę z Sebastianem. Zaręczyny na takim wydarzeniu to zdecydowanie niecodzienny widok. Niewielu by się odważyło na taką decyzję. Wątpiłam, że miejsce i czas zaręczyn było pomysłem George'a. W tej sprawie na pewno mój brat maczał palce.
- Chciałbym się do czegoś przyznać.
- Czy chodzi o twoje plany z moim ukochanym braciszkiem? - George nie spodziewał się takiego tonu z mojej strony. Może powinnam była być bardziej ostrożna. Dlatego szybko się poprawiłam. - George, mam nadzieję, że nie zrozumiesz mnie źle, bo nie mam nic przeciwko tobie. Nie jestem zainteresowana małżeństwem. Gdybym była to nie bylibyśmy dzisiaj w takiej sytuacji. Myślałam, że o tym wiesz skoro śledzisz mnie niemalże na każdy kroku za kieszkowe od Sebastiana.
George uśmiechnął się lekko czego się nie spodziewałam. Myślałam, że będzie w szoku lub się zdenerwuje, chociaż nie powinnam była tego się obawiać. George miał niezwykłą cierpliwość i szybko się nie denerwował. Mogłabym od niego się uczyć, jak panować nad swoimi emocjami, zwłaszcza gniewem.
- Masz rację. Po części wiedziałem, że nie szukasz męża. Poszedłem do twojego brata aby zapytać o jego opinię czy kiedykolwiek zmieniłabyś zdanie i jeżeli tak, czy wzięłabyś mnie pod uwagę. Sebastian najwyraźniej źle mnie zrozumiał, a ja... Nie chciałem go poprawiać. - pytanie było dlaczego. Według Daniela inspektor nie był zainteresowany rodziną, aktualną czy tworzeniem swojej własnej. - Nie powinienem był iść do niego w tej sprawie, teraz to lepiej rozumiem. Myślałem, że dobrze robię idąc najpierw do swojego brata i do pewnego stopnia prosząc go o błogosławieństwo. Tak byłem wychowany. - i nie był przecież jedyny. Zazwyczaj szło się do ojca, dziadka, czy innego mężczyzny z autorytetem w domu aby poprosić damę o rękę. - Dlatego teraz chcę cię poprosić nie o rękę, ale o szansę - tu uśmiechnął się trochę szerzej. Sama prawie całkowicie zgłupiałam na jego prośbę, bo nie tego się spodziewałam.
- Szansę? - powtórzyłam za nim, krzyżując ramiona. George przytaknął.
- Chcę tobie udowodnić, że mógłbym być dla ciebie znacznie lepszy niż pan Lightwood. Sam słyszałem plotki na wasz temat, jak zapewne każdy w tym pokoju, ale dzięki mojej pracy mogłem głębiej sprawdzić kim jest mężczyzna, który niespodziewanie się pojawił w twoim i Sebastiana życiu. I wiesz co znalazłem? - kuźwa, czemu wcześniej nie pomyślałam, że George mógłby mieć dostęp do dokumentów na temat Williama, gdy za pierwszym razem chciałam się dowiedzieć kim William jest. George przyjął moje milczenie jako pozwolenie aby sam sobie odpowiedział na pytanie. - Nic. Żadnych dokumentów czy dowodów, że się przeprowadził do Londynu czy nawet tutaj się urodził. Dziwne, nieprawda?
Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć. William powiedział, że urodził się w Szwecji, ale przybył do Londynu z Irlandii. Musiał otworzyć tutaj konto bankowe, czy nawet powinny być jakieś papiery powiązane z jego apartamentem.
- Życzę miłego wieczoru, panno Parker. Mam nadzieję, że nie popsułem tobie zabawy. - po tych słowach odszedł, zostawiając mnie samą i skołowaną. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy George mówił prawdę, ale czemu miałby kłamać? William też nie miał powodu do kłamstwa.
Słysząc głos Williama podskoczyłam w miejscu, nie spodziewając się, że nagle pojawi się tuż obok. Otworzyłam usta aby odpowiedzieć na jego pytanie, ale... Nie mogłam tak po prostu powiedzieć "mam przeczucie, że coś przede mną ukrywasz", bo jeżeli George się mylił lub ja się myliłam mogłoby to całkowcie zniszczyć naszą przyjaźń. To było głupie, a raczej idiotyczne, ale nie wiedziałam, jak bym sobie poradziła bez niego. Mogłam mieć tylko nadzieję, że później nie będę żałować swojej decyzji.
- Tak, chyba tak - rozluźniłam się odrobinę. - Wygląda na to, że George nie planował się dzisiaj oświadczyć. Poprosił mnie abym wzięła go pod uwagę gdybym kiedykolwiek zmieniła zdanie na temat małżeństwa.
Wzięłam kieliszek wina od przechodzącej służby. Nagle zrobiło mi się sucho w gardle i wypiłam połowę szklanki, co nie było najbardziej kulturalne, ale wątpiłam, że ktokolwiek zauważył.
- Widziałam, że Helen szła w twoi kierunku. Rozmawialiście? - zmieniłam temat, nie chcąc myśleć o słowach George'a.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniosłem lekko brwi, słysząc nowości Dove. Nie zamierzał? Wydało mi się to dziwne, ale skoro tak, to od początku nie było czym się przejmować. Ciekawe tylko w jaki sposób George chciał przekonać Dove do siebie. Kto wie, co to będzie, ale chyba zdecydowanie był jedynym rozsądnym kandydatem, pomimo tego co myślała o nim Dove.
- Tak - kiwnąłem powoli głową. Przecież Dove i tak dowiedziałaby się o tej rozmowie, jak nie ode mnie to od przyjaciółek. - Była pod wrażeniem twojego tańca i nie chciała mi wierzyć, że nauczyłaś mnie tańczyć. I zdaje się, że wiele osób sądzi, iż jesteśmy parą. Twoje wcześniejsze starania nie poszły na marne - zaśmiałem się na samo wspomnienie. Zjawiliśmy się razem zaledwie tylko raz w piekarni, nie było tam nawet za wiele osób. A może to pod naszą nieobecność poszła jakaś kolejna plotka?
- Powiedziałem jej, że nic takiego nas nie łączy, ale nie wiem, czy mi uwierzyła - wzruszyłem ramionami. Niespecjalnie mnie już to interesowało. Mogli sobie gadać do woli, aż w końcu im się znudzi widząc, że nic dalej się nie rozwija między nami. Na szczęście sprawa romansu Sebastiana też nie była na językach, nie było więc powodów, by dalej ciągnąć to kłamstewko.
- Dobrze, że te sprawy udało się tak sprawnie załatwić. Może… - nie dane mi było dokończyć myśli, bo wyczułem znajome, nieprzyjemne uczucie i ciarki na plecach. Rozejrzałem się dookoła aż w końcu ich zobaczyłem. Wallflower z mężem wtrącili się do rozmowy Sebastiana z jakimś mężczyzną, którego nie znałem. Dostrzegłem również George'a, który nagle zmienił kierunek, w którym szedł. Chyba chciał wyjaśnić sprawę Sebastianowi lecz zrezygnował widząc tak "zacne" towarzystwo.
- Co zamierzasz teraz? Zrobić rekonesans wśród gości? Sam nie znam tu nikogo… prawie - to "prawie" dodałem widząc przechodzącego nieopodal Roberta. Musiał nas nie zauważyć, gdyż nawet nie zwrócił uwagi na naszą dwójkę. - Chyba że wolisz najpierw spotkać się z przyjaciółkami, bo Helen pewnie zdała im już relacje z naszej rozmowy.
- Tak - kiwnąłem powoli głową. Przecież Dove i tak dowiedziałaby się o tej rozmowie, jak nie ode mnie to od przyjaciółek. - Była pod wrażeniem twojego tańca i nie chciała mi wierzyć, że nauczyłaś mnie tańczyć. I zdaje się, że wiele osób sądzi, iż jesteśmy parą. Twoje wcześniejsze starania nie poszły na marne - zaśmiałem się na samo wspomnienie. Zjawiliśmy się razem zaledwie tylko raz w piekarni, nie było tam nawet za wiele osób. A może to pod naszą nieobecność poszła jakaś kolejna plotka?
- Powiedziałem jej, że nic takiego nas nie łączy, ale nie wiem, czy mi uwierzyła - wzruszyłem ramionami. Niespecjalnie mnie już to interesowało. Mogli sobie gadać do woli, aż w końcu im się znudzi widząc, że nic dalej się nie rozwija między nami. Na szczęście sprawa romansu Sebastiana też nie była na językach, nie było więc powodów, by dalej ciągnąć to kłamstewko.
- Dobrze, że te sprawy udało się tak sprawnie załatwić. Może… - nie dane mi było dokończyć myśli, bo wyczułem znajome, nieprzyjemne uczucie i ciarki na plecach. Rozejrzałem się dookoła aż w końcu ich zobaczyłem. Wallflower z mężem wtrącili się do rozmowy Sebastiana z jakimś mężczyzną, którego nie znałem. Dostrzegłem również George'a, który nagle zmienił kierunek, w którym szedł. Chyba chciał wyjaśnić sprawę Sebastianowi lecz zrezygnował widząc tak "zacne" towarzystwo.
- Co zamierzasz teraz? Zrobić rekonesans wśród gości? Sam nie znam tu nikogo… prawie - to "prawie" dodałem widząc przechodzącego nieopodal Roberta. Musiał nas nie zauważyć, gdyż nawet nie zwrócił uwagi na naszą dwójkę. - Chyba że wolisz najpierw spotkać się z przyjaciółkami, bo Helen pewnie zdała im już relacje z naszej rozmowy.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Powinnam była się spodziewać, że wiele osób uzna mnie i Williama za parę. Wcześniej by mi to przeszkadzało, ale teraz jakoś tak strasznie nie martwiłam się opiniami innych w tym temacie. Skoro przejęłam większość biznesu ojca nie byłam skazana na przyszłość wybraną przez innych. Z drugiej strony wciąż wiedziałam, że lepiej było nie zwracać na siebie za dużo uwagi. Plotki mogły łatwo zniszczyć pracę, na której mi zależało. Kolejny powód aby nikt nie wiedział o mojej i Williama małej umowie.
William zaproponował rozmowę z moimi przyjaciółkami co nie było głupim pomysłem. Dawno ich nie widziałam w całym gronie, zapewne one miały dla mnie setki pytań, do tego można wykorzystać sytuację aby udowodnić im, że nie jesteśmy parą.
- Skoro poznałeś już kilka kobiet z Widows Circle to powinieneś oficjalnie poznać resztę. Chodź. - pamiętałam, gdzie wcześniej stały moje przyjaciółki i na szczęście za daleko nie uciekły. Diana pierwsza nas zauważyła i uśmiechnęła się od ucha do ucha za nim mnie mocno uścisnęła.
- Tęskniłam za tobą. Gdzie uciekłaś? - zapytała puszczając mnie i zerkając w stronę Williama, którego już poznała. Margaret również rozpoznała mężczyznę, ale ona nie ukrywała swojego groźnego spojrzenia. Helen stała bardziej z boku, skupiona na szklance z winem, którego trzymała w dłoni, ale byłam pewna, że cały czas uważnie słuchała naszej rozmowy. Wendy wpatrywała się w Williama, zapewne niepewna co ma o nim myśleć. Elizabeth zapewne dołączyła do grupy razem z Helen, wcześniej jej nie zauważyłam. Teraz spoglądała pomiędzy mną, a Williamem na razie milcząc.
- Birmingham - odpowiedziałam jej krótko, ale po jej minie widziałam, że oczekiwała czegoś więcej. - Spotkałam się ze starym znajomym moich rodziców. Prowadzi własny hotel.
- Ahh. Z towarzystwem? - Diana uniosłam brwi, uśmiechając się uroczo. Nie widziałam powodu aby kłamać chociaż wiedziałam, jak inaczej to wyglądało.
- Pan Lightwood jest z Irlandii i jeszcze za wiele nie widział w Anglii. Chciał zwiedzić Birmingham. - jednak drobne kłamstewko nikomu nigdy jeszcze nie zaszkodziło.
- Oczywiście, to ma sens. Jak się spodobało tobie Birmingham, panie Lightwood? - Diana podeszła o krok bliżej do Williama. - Zwiedziłeś coś ciekawego będąc poza Londynem? Może coś pod spódnicą Dovie?
Jej słowa mnie zaskoczyły i delikatnie ją uderzyłam w ramię aby nie zwrócić na naszą grupę za dużo uwagi. Tego typu komentarze to często każda z nas robiła gdy byłyśmy same podczas naszych prywatnych spotkań. Nigdy na przyjęciach czy nawet większych kolacjach. Dianę naprawdę musiało gryźć jej własna ciekawość.
- Paskudna wiedźma - mruknęła Margaret.
- No co? Każda z nas jest ciekawa i ma swoje własne podejrzenia. Nie moja wina, że jedynie ja mam odwagę zapytać.
- Brak odwagi, a brak rozsądku to są dwie różne rzeczy, Diano - dodała Elizabeth, ale Diana jedynie machnęła ręką. Jednak kobieta miała rację, bo nawet Helen podniosła wzrok ze swojej szklanki czekając na odpowiedź Williama.
- Ciekawe kiedy miałby "zwiedzać", gdy spaliśmy w różnych pokojach i ledwo się widzieliśmy w ciągu dnia.
- Oj cicho - Diana przyłożyła palec do moich ust. - Teraz pan mówi. Proszę się nie wstydzić.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Proponując rozmowę z resztą kobiet z Widows Circle, nie miałem na myśli, iż sam miałbym w niej uczestniczyć. Nie spieszyło mi się do ich oficjalnego poznania, jeśli miałbym być szczery. Wystarczyły mi spotkania z nimi jako Vincent, jednak Dove miała co do tego inne plany. Zanim dotarliśmy do miejsca, gdzie stały wszystkie kobiety, opróżniłem kieliszek z resztek wina i odstawiłem na tacę przechodzącego służącego.
Kobiety różnie zareagowały na moją obecność. Jedne z ciekawością, Margaret za to zrobiła minę, jakby wręcz chciała abym już sobie poszedł lub przynajmniej trzymał się z dala od Dove. Czasem zastanawiałem się jak to jest, że niezwykle rzadko rozmawiały na temat mężczyzn. Nie mówiły o nich w kontekście przyszłych partnerów. Pomijając te ich docinki, nigdy nie słyszałem, aby któraś chwaliła się mężczyzną, z którym wiązałaby nadzieje na poważny związek.
- Nie ma tu czego się wstydzić, droga pani. Nie zwiedzałem żadnych stref pod spódnicą Dove. Jak już wspominałem dzisiaj pani Helen, nie łączy nas tego typu relacja.
- Wcale nie musi - dodała Diana z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Nie dało się jej odmówić racji. W końcu sam też tego chciałem bez wiązania się w związek. Skończyło się jednak tylko na pocałunkach i wspólnym spaniu lecz skoro sama Dove pomijała tą kwestię, nie mówiąc o tym przyjaciółkom, sam również nie miałem zamiaru im tego mówić.
- A skoro byliście tak zajęci w ciągu dnia i osobno noce spędzaliście, to kiedy nasza droga Dovie nauczyła pana tańca? - odezwała się Helen znad kieliszka, nie dając mi odpowiedzieć Dianie. Chyba nie zdążyła się jeszcze podzielić z resztą kobiet naszą rozmowa, gdyż jej słowa wywołały drobne zaskoczenie.
- Ostatniego dnia pogoda nam się trochę popsuła. Mieliśmy nieco czasu na rozmowy i wspomnianą naukę - zdecydowanie czułem się bardziej jak na przesłuchaniu, podczas którego to te kobiety nas oceniały. I jakoś nie specjalnie się zdziwiłem, gdy spotkałem się z niedowierzającymi spojrzeniami.
- Naprawdę, drogie panie, łatwiej byłoby wam uwierzyć, iż mamy romans niż w to, że go nie ma? - uśmiechnąłem się lekko, przenosząc wzrok z jednej kobiety na drugą.
Kobiety różnie zareagowały na moją obecność. Jedne z ciekawością, Margaret za to zrobiła minę, jakby wręcz chciała abym już sobie poszedł lub przynajmniej trzymał się z dala od Dove. Czasem zastanawiałem się jak to jest, że niezwykle rzadko rozmawiały na temat mężczyzn. Nie mówiły o nich w kontekście przyszłych partnerów. Pomijając te ich docinki, nigdy nie słyszałem, aby któraś chwaliła się mężczyzną, z którym wiązałaby nadzieje na poważny związek.
- Nie ma tu czego się wstydzić, droga pani. Nie zwiedzałem żadnych stref pod spódnicą Dove. Jak już wspominałem dzisiaj pani Helen, nie łączy nas tego typu relacja.
- Wcale nie musi - dodała Diana z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Nie dało się jej odmówić racji. W końcu sam też tego chciałem bez wiązania się w związek. Skończyło się jednak tylko na pocałunkach i wspólnym spaniu lecz skoro sama Dove pomijała tą kwestię, nie mówiąc o tym przyjaciółkom, sam również nie miałem zamiaru im tego mówić.
- A skoro byliście tak zajęci w ciągu dnia i osobno noce spędzaliście, to kiedy nasza droga Dovie nauczyła pana tańca? - odezwała się Helen znad kieliszka, nie dając mi odpowiedzieć Dianie. Chyba nie zdążyła się jeszcze podzielić z resztą kobiet naszą rozmowa, gdyż jej słowa wywołały drobne zaskoczenie.
- Ostatniego dnia pogoda nam się trochę popsuła. Mieliśmy nieco czasu na rozmowy i wspomnianą naukę - zdecydowanie czułem się bardziej jak na przesłuchaniu, podczas którego to te kobiety nas oceniały. I jakoś nie specjalnie się zdziwiłem, gdy spotkałem się z niedowierzającymi spojrzeniami.
- Naprawdę, drogie panie, łatwiej byłoby wam uwierzyć, iż mamy romans niż w to, że go nie ma? - uśmiechnąłem się lekko, przenosząc wzrok z jednej kobiety na drugą.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
William poradził sobie z małym atakiem Diany, ale moje przyjaciółki jakoś nie były do końca zadowolone z jego odpowiedzi. Coś mi tu nie grało. Czemu tak nagle im zależało na moim życiu romantycznym?
- Właśnie ciężko nam uwierzyć, że nasza Dovie jest kimkolwiek zainteresowana. Nie przepada za towarzystwem mężczyzn, nawet jeżeli chodzi jedynie o przyjaźń. - odpowiedziała Diana, która najwyraźniej wciąż odpowiadała za ciekawość i niepokój moich przyjaciółek.
- To nie prawda - odparłam, nie do końca zgadzając się z jej słowami. To, że nie ufam przeciwnej płci nie oznacza, że za nimi nie przepadam.
- Nie? Twoja znajomość z Robertem Wolfgrondem wcale nie jest pozytywna. Albert również szybciej by tobie groził.
Musiałam przyznać Dianie rację. Wiedziałam, że nie miałam najlepszego doświadczenia z mężczyznami. Do tego słysząc historie moich przyjaciółek zdecydowanie stałam się bardziej ostrożna, lub jak ktoś inny by to opisał oschła, przy mężczyznach. Sam nawet William przyznał, że nie byłam najbardziej dla niego uprzejma na początku naszej znajomości.
- Dove jest niczym nasza siostra - do rozmowy dołączyła Margaret, której spojrzenie mogło zabić każdego na tym balu. - Chcemy wiedzieć na co patrzymy, gdy widzimy, jak razem wchodzicie na bal królowej czy gdy słyszymy, że nie jedna osoba widziała was, jak trzymaliście się za rączkę.
Spodziewałam się, że będą mnie pytać o tamten dzień, ale nie sądziłam, że będziemy mieć tą rozmowę tu i teraz. Wiedziałam, że nie mogłam odejść bez żadnego wytłumaczenia aby rozjaśnić naszą sytuację.
- Prawda jest taka, że na początku nie przepadałam za Williamem. Jako, że jest przyjacielem mojego brata co raz częściej na siebie wpadaliśmy, czy mi się to podobało czy nie. Z czasem zaczęłam również przepadać za jego towarzystwem i nawet go szukać.
- Dlatego o niego się pytałaś - Margaret zaczęła sama sobie układać historyjkę w całość. Historię opartą na prawdziwe, ale zdecydowanie bardziej dramatyczna z pomieszanymi kłamstewkami. Dlatego przytaknęłam z westchnięciem.
- Jak sama powiedziałaś, Diano, ciężko uwierzyć, że byłabym zainteresowana mężczyzną i przepadała za jego obecnością. Dlatego, gdy zaczęłam... lubić Williama nie wiedziałam co sama ze sobą zrobić. Gdyby nie to, że od samego początku nie jest mną w żaden sposób zainteresowany może mogłabym nawet się w nim zakochać. - wymusiłam uśmiech w stronę kobiet. Wendy, najmłodsza z nas wszystkim wstrzymała oddech, ale tylko ona była w jakiś sposób podekscytowana taką rzeczywistością.
- Dzięki Bogu tak nie jest - mruknęła Margaret. - Prawda, Dovie? - z jakiegokolwiek powodu musiała usłyszeć ode mnie, że nie kocham i nie jestem zakochana w Williamie. Spojrzałam na niego na chwilę. Prawda była taka, że sama nie wiedziałam. Czułam coś do niego. Nie wiedziałam czy to była miłość czy pożądanie czy coś innego. Nie byłam gotowa na taką rozmowę z nikim, a co dopiero z Williamem tuż obok i moimi przyjaciółkami, które oczekiwały odpowiedzi.
Skrzyżowałam ramiona wywracając oczami.
- O ile dobrze pamiętam nie zgadzałam się na przesłuchanie podczas przyjęcia królowej. Wiem, że się martwicie, ale nie macie do tego powodu. Przecież wiecie, że gdybym potrzebowała pomocy to bym do was przyszła. William jest moim przyjacielem, nie naszym wrogiem. - chciałam aby chociaż to zrozumiały. Przez chwilę żadna nic nie powiedziała, zapewne wciąż niepewne co sobie myśleć z naszej relacji.
- Przyjaciel? - Diana powtórzyła, jakby trochę kpiąco, a ja przytaknęłam. Diana ponownie się uśmiechnęła, patrząc na Williama. - Niech będzie. Przyjaciele Dove są moimi przyjaciółmi, chociaż ostrzegam, bo reszta może nie do końca się zgodzić.
- Oh nie, ja się zgadzam - Wendy podeszłam bliżej, uśmiechając się z delikatnymi rumieńcami. - Wendy Patterson - przedstawiła się krótko. Natomiast Margaret, Helen i Elizabeth nie były do końca przekonane. Nie zamierzały zadawać więcej pytań i jedynie życzyły mi i Williamowi dobrego wieczoru za nim poszły pewnie rozejrzeć się za innym towarzystwem.
- Dovie, będziesz miała coś przeciwko, jeżeli potańczę trochę z twoimi przyjacielem? - Diana spojrzała przez ramię, patrząc mi w oczy. Wiedziałam, że obserwowała moją reakcję.
- Powinnaś się zapytać Williama, a nie mnie. Już dzisiaj tańczył, może mieć ochotę na coś innego. - odwróciłam wzrok od Diany aby odnaleźć oczy Williama. Dyskretnie wskazałam mu w kierunku wyjścia z sali balowej do ogrodów królewskich, w razie czego gdyby chciał uciec od towarzystwa Wendy i Diany.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słuchałem uważnie każdego słowa, jakie padały z ust kobiet. Bardziej słuchałem niż mówiłem, zaciekawiony niektórymi faktami. Na przykład kim był wspomniany Albert? Pierwszy raz słyszałem to imię, a byłem przy Dove już przeszło pół roku. Był to ktoś zdecydowanie z dalszej przeszłości kobiety. Ktoś, komu równie mocno musiała zajść za skórę, skoro prędzej miałby jej grozić.
No i coś, co najbardziej zwróciło moją uwagę ze słów Margaret. Dove o mnie rozpytywała? Nie bałem się, że coś na mnie znalazła, bo nie było nic, kompletnie nic, ale już sam fakt, że nie przyszła do mnie, a do obcych. Aż tak nie wzbudzałem w niej zaufania? Może właśnie dlatego, że nic nie było na mój temat… cóż, tak źle i tak niedobrze.
Nie byłem nastawiony na to spotkanie i na takie informacje. Trochę dało mi to wszystko do myślenia. A już w szczególności na temat kobiet, które były do mnie nastawione w mniej przychylny sposób. Wszystkiego od razu też mieć nie można, a skoro już w taki sposób wpakowałem się w życie Dove, prędzej czy później należało stawić czoła jej przyjaciółkom. Choć wolałbym, aby to nastąpiło później.
Ulżyło mi, kiedy w końcu się pożegnaliśmy z niektórymi, a w szczególności dlatego, że skończyły już z przesłuchaniem. Przynajmniej na razie. Cieszyłem się, że chociaż te dwie zostały i nie miały ze mną większych problemów. Nie musiałem być przyjacielem każdej, na dobry początek wystarczyło to, co jest.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnąłem się, lekko przy tym kiwając głową w kierunku Dove. Pewnie, że wolałbym nie oddalać się od niej lecz gdybym wyraził to na głos, mógłbym zaprzeczyć wszystkim słowom, że nic nas nie łączy. Poza tym towarzystwo Wendy i Diany nie było takie złe.
- Tylko nie uciekaj za daleko, żebym mógł cię znaleźć w tym tłumie - rzuciłem krótko. Trochę mnie to niepokoiło, tym bardziej, że w pobliżu kręciła się Wallflower. Może później będzie czas na rozmowę w większym gronie. Póki co zobowiązałem się zabawić Dianę oraz Wendy tańcem.
No i coś, co najbardziej zwróciło moją uwagę ze słów Margaret. Dove o mnie rozpytywała? Nie bałem się, że coś na mnie znalazła, bo nie było nic, kompletnie nic, ale już sam fakt, że nie przyszła do mnie, a do obcych. Aż tak nie wzbudzałem w niej zaufania? Może właśnie dlatego, że nic nie było na mój temat… cóż, tak źle i tak niedobrze.
Nie byłem nastawiony na to spotkanie i na takie informacje. Trochę dało mi to wszystko do myślenia. A już w szczególności na temat kobiet, które były do mnie nastawione w mniej przychylny sposób. Wszystkiego od razu też mieć nie można, a skoro już w taki sposób wpakowałem się w życie Dove, prędzej czy później należało stawić czoła jej przyjaciółkom. Choć wolałbym, aby to nastąpiło później.
Ulżyło mi, kiedy w końcu się pożegnaliśmy z niektórymi, a w szczególności dlatego, że skończyły już z przesłuchaniem. Przynajmniej na razie. Cieszyłem się, że chociaż te dwie zostały i nie miały ze mną większych problemów. Nie musiałem być przyjacielem każdej, na dobry początek wystarczyło to, co jest.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnąłem się, lekko przy tym kiwając głową w kierunku Dove. Pewnie, że wolałbym nie oddalać się od niej lecz gdybym wyraził to na głos, mógłbym zaprzeczyć wszystkim słowom, że nic nas nie łączy. Poza tym towarzystwo Wendy i Diany nie było takie złe.
- Tylko nie uciekaj za daleko, żebym mógł cię znaleźć w tym tłumie - rzuciłem krótko. Trochę mnie to niepokoiło, tym bardziej, że w pobliżu kręciła się Wallflower. Może później będzie czas na rozmowę w większym gronie. Póki co zobowiązałem się zabawić Dianę oraz Wendy tańcem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
William mi zaimponował. Byłam pewna, że po tym, jak moje przyjaciółki rzuciły się na nas z pytaniami William będzie miał dosyć ich towarzystwa. Jednak się myliłam. Nie wiedziałam czy chciał zadowolić Wendy i Dianę tańcem z grzeczności czy sam chciał więcej potańczyć. William był bardziej skłonny do tańca, więc ta druga opcja była całkiem możliwa.
Obserwowałam ich przez chwilę, ale takie gapienie się w nich, a raczej Williama, raczej nie pomoże plotkom. Sama się wkręciłam w tą sytuację, wiem. Miałam nadzieję, że plotki ucichnął i z czasem każdy o nich zapomni, nieświadomi i nieciekawi moich relacji z Williamem.
Odwróciłam wzrok szukając czegoś innego co mogłoby przykuć moją uwagę. Chyba tylko dlatego zauważyłam, gdy Robert podszedł do mnie od tyłu. Odwróciłam się w jego stronę z niezadowoloną miną. Czego tym razem chciał? Chyba się nie odważy niczego zrobić tutaj?
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Wolfgrond.
- Ohh, jak mi przykro - westchnął dramatycznie. - Damy chyba nie powinny mówić takim tonem, co? Jak ci nie wstyd, panno Parker?
- Teraz jestem damą? O ile dobrze pamiętam zupełnie inaczej mnie opisujesz.
Robert wzruszył ramionami po czym uśmiechnął się do mnie. Jego uśmiech był niepokojący. Nic nie mówił, tylko uśmiechał się jakby stracił rozum. Nie byłabym zaskoczona, gdyby taka byłaby prawda.
- Co z tobą?
- Ciszę się momentem - kuźwa, jakim momentem? Robert najwyraźniej zauważył moje zmartwienie i skołowanie. - Kto wie, jak świat będzie wyglądał za rok. Kogo tutaj będzie, kogo tutaj nie będzie...
Ktoś niedaleko zawołał Roberta. Mężczyzna odszedł bez pożegnania, zostawiając mnie samą. Czy on mi groził? Trochę to tak brzmiało. Robert był dupkiem, ale nie był mordercą. Chyba.
Potrzebując świeżego powietrza przeszłam przez tłum i szybkim krokiem wyszłam na taras. Było tam kilku gości, którzy chcieli porozmawiać w większej ciszy lub po prostu uciec od tłumu. Oparłam się o balustradę ciesząc się zimnym powietrzem i spoglądając na ogrody królewskie. W środku zdecydowanie zrobiło się za ciepło, więc ta niższa temperatura zdecydowanie pomagała. Nie zamierzałam za długo tutaj stać i zamarznąć. Potrzebowałam tylko chwilę z dala od... wszystkiego i wszystkich.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wendy i Diana zdecydowanie się mocno od siebie różniły. O ile ta pierwsza była spokojna, bardziej rozważna i może nieco powściągliwa, ta druga nie miała problemów z otwartością i zadawaniem bezwstydnych pytań. Wciąż miałem wrażenie jakby chciały dowiedzieć się tego czy tamtego na temat mojej relacji z Dove, ale już nie w tak bezpośredni sposób, stawiając mnie pod gradem pytań. Nasze rozmowy były już luźniejsze, bardziej swobodne i błahe.
Całkiem miło się rozmawiało. Diana nawet wciąż nie mogła uwierzyć, iż to Dove nauczyła mnie tak dobrze tańczyć. Gorzej było z tym drugim tańcem, gdzie tym razem pozwoliłem Wendy na prowadzenie i szybką naukę kroków. Kobieta była rozbawiona, ale też cierpliwa i w kilka chwil zrozumiałem kroki.
Dopiero po tym wszystkim uwolniłem się od kobiet i od razu ruszyłem na poszukiwania Dove. Wcześniej wskazała mi na wyjście do ogrodów, toteż tam się udałem na poszukiwania. Znalazłem ją kawałek dalej z dala od światła padającego z wysokich okien oraz drzwi tarasowych. Z nikim nie rozmawiała, na szczęście również nie wyczuwałem w pobliżu Wallflower czy jej męża.
- Wendy nauczyła mnie tego drugiego tańca, na który już nie miałaś ochoty w Birmingham - oznajmiłem, stając tuż za kobietą i kładąc dłoń na jej ramieniu. - Miała ze mnie niezły ubaw, ale teraz jestem już tylko do twojej dyspozycji - ostatnie słowa wypowiedziałem niemal szeptem, żeby nikt nie mógł tego usłyszeć. Lekko zacisnąłem palce na jej ramieniu, żałując, że był to właściwie jedyny gest, jaki mogłem wykonać w jej kierunku.
- Na co masz teraz ochotę? Możemy iść na ptysie, widziałem te małe jakie lubisz. Albo znajdziemy sobie kogoś bogatego, komu zawrócimy w głowie, żeby szybko skorzystał z usług hotelowych. Nie zimno ci? - spytałem, bo w końcu było całkiem zimno, a Dove nie miała na sobie nic cieplejszego.
Całkiem miło się rozmawiało. Diana nawet wciąż nie mogła uwierzyć, iż to Dove nauczyła mnie tak dobrze tańczyć. Gorzej było z tym drugim tańcem, gdzie tym razem pozwoliłem Wendy na prowadzenie i szybką naukę kroków. Kobieta była rozbawiona, ale też cierpliwa i w kilka chwil zrozumiałem kroki.
Dopiero po tym wszystkim uwolniłem się od kobiet i od razu ruszyłem na poszukiwania Dove. Wcześniej wskazała mi na wyjście do ogrodów, toteż tam się udałem na poszukiwania. Znalazłem ją kawałek dalej z dala od światła padającego z wysokich okien oraz drzwi tarasowych. Z nikim nie rozmawiała, na szczęście również nie wyczuwałem w pobliżu Wallflower czy jej męża.
- Wendy nauczyła mnie tego drugiego tańca, na który już nie miałaś ochoty w Birmingham - oznajmiłem, stając tuż za kobietą i kładąc dłoń na jej ramieniu. - Miała ze mnie niezły ubaw, ale teraz jestem już tylko do twojej dyspozycji - ostatnie słowa wypowiedziałem niemal szeptem, żeby nikt nie mógł tego usłyszeć. Lekko zacisnąłem palce na jej ramieniu, żałując, że był to właściwie jedyny gest, jaki mogłem wykonać w jej kierunku.
- Na co masz teraz ochotę? Możemy iść na ptysie, widziałem te małe jakie lubisz. Albo znajdziemy sobie kogoś bogatego, komu zawrócimy w głowie, żeby szybko skorzystał z usług hotelowych. Nie zimno ci? - spytałem, bo w końcu było całkiem zimno, a Dove nie miała na sobie nic cieplejszego.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie zareagowałam od razu, gdy usłyszałam głos Williama. Dobrze, że Wendy chociaż go nauczyła tego drugiego tańca. Najwyraźniej mu na tym zależało. Czując ucisk na swoim ramieniu, mały ale wciąż zauważalny, spojrzałam na Williama. Słyszałam wszystko co do mnie mówił, ale myślami byłam gdzieś indziej.
Słowa Roberta, nawet jeżeli była to groźba, dała mi do myślenia. Nie wiadomo co będzie za rok. Williama może nie być w Londynie, czy nawet w całej Anglii. Albo nasze relacje się zmienią i nie będzie tak blisko jak teraz. Przed oczami miałam obraz scen, gdzie biorę Williama za nadgarstek i ciągnę go za sobą z powrotem do sali balowej, tylko po to aby pójść na jeden z mniej odwiedzanych korytarzy pałacu. Trzecie drzwi na lewo prowadziły do pokoju, gdzie służba przechowuje wielkie kosze z świeżo umytymi szmatkami, chustkami i co tam jeszcze. Znalazłam to miejsce, gdy była młodsza i chcąc ukryć się przed starszymi dziećmi. Wiedziałam, że mało kto sprawdzał ten pokoju, bo nie raz ukrywałam się tam przez długie godziny. Mogłabym bez problemu zabrać tam Williama i zrobić wszystko czego teraz nie mogłam.
Zdecydowanie nie było mi teraz zimno, wyobrażając sobie powtórkę z tej jednej nocy w Birmingham.
- Nie wspomniałeś, że mógłbyś oczarować tamte damy, które wcześniej zauważyłeś? Na pewno niecierpliwie czekają i ciebie szukają po twoich tańcach z Wendy i Dianą. Zapewne nie one jedyne. - chciałam mu szczerze skomplementować, ale nawet ja zauważyłam żal i odrobinę sarkazmu w moim głosie.
- Poznałam kuzyna George'a. Daniel Silver. Można jego zachęcić do wizyty w hotelu. Myślisz, że twój urok na niego również zadziała? - dodałam pozwalając sobie na lekki żart i uśmiechając się lekko.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Nie wiem, nie zwracałem na nie później żadnej uwagi - powiedziałem, słysząc niezadowolenie w głosie Dove. Czyżbym uraził ją tamtymi słowami? Słysząc wyraźny żal w jej głosie, uznałem, iż najwyraźniej tak było.
- Dove, przepraszam, jeśli cię wtedy uraziłem. Nie miałem nic złego na myśli. Chciałem jedynie zwrócić twoją uwagę na to, że nie jestem tutaj, aby uwodzić kobiety w tańcu, czy w ogóle w jakiś sposób. I że nie mam w planach zabierać ze sobą do hotelu żadnej z tamtych dam. Tak naprawdę chciałbym zabrać kogoś, z kim mógłbym się dobrze bawić - westchnąłem, dyskretnie przesuwając dłoń z ramienia do nadgarstka kobiety. W pobliżu i tak nikogo nie było, a nawet jeśli, to było na tyle ciemno, iż z trudem mógłby dostrzec ten gest.
- Tak jak mówiłem wcześniej, sto razy bardziej wolę przyglądać się jak robisz najnudniejsze rzeczy na świecie, niż znaleźć się w hotelu z zupełnie obcą mi osobą. O czym miałbym z nią rozmawiać? "Jaką piękną mamy dziś pogodę"? Czy może "jak cudownie wysmażony stek podali na obiad"? Sebastiana nawet nie mam o co pytać, czy by chciał. Przecież nie jestem już dla niego mile widzianym gościem - przypomniałem Dove jego własne słowa z wczorajszego wieczoru. Puściłem również jej dłoń, opierając się o barierkę, przy której staliśmy.
- Obiecałem ci, że zauroczę wszystkie kobiety, które mogłyby potem zainwestować swoje pieniądze w hotel, ale jeśli nie chcesz, wcale nie muszę tego robić. Wystarczy, że będę miły, prawda? Bo nie sądzę, by szanowny kuzyn Silver uległ mojemu urokowi, jak z resztą pozostali mężczyźni.
- Dove, przepraszam, jeśli cię wtedy uraziłem. Nie miałem nic złego na myśli. Chciałem jedynie zwrócić twoją uwagę na to, że nie jestem tutaj, aby uwodzić kobiety w tańcu, czy w ogóle w jakiś sposób. I że nie mam w planach zabierać ze sobą do hotelu żadnej z tamtych dam. Tak naprawdę chciałbym zabrać kogoś, z kim mógłbym się dobrze bawić - westchnąłem, dyskretnie przesuwając dłoń z ramienia do nadgarstka kobiety. W pobliżu i tak nikogo nie było, a nawet jeśli, to było na tyle ciemno, iż z trudem mógłby dostrzec ten gest.
- Tak jak mówiłem wcześniej, sto razy bardziej wolę przyglądać się jak robisz najnudniejsze rzeczy na świecie, niż znaleźć się w hotelu z zupełnie obcą mi osobą. O czym miałbym z nią rozmawiać? "Jaką piękną mamy dziś pogodę"? Czy może "jak cudownie wysmażony stek podali na obiad"? Sebastiana nawet nie mam o co pytać, czy by chciał. Przecież nie jestem już dla niego mile widzianym gościem - przypomniałem Dove jego własne słowa z wczorajszego wieczoru. Puściłem również jej dłoń, opierając się o barierkę, przy której staliśmy.
- Obiecałem ci, że zauroczę wszystkie kobiety, które mogłyby potem zainwestować swoje pieniądze w hotel, ale jeśli nie chcesz, wcale nie muszę tego robić. Wystarczy, że będę miły, prawda? Bo nie sądzę, by szanowny kuzyn Silver uległ mojemu urokowi, jak z resztą pozostali mężczyźni.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uśmiech znikł z mojej twarzy słysząc jego przeprosiny. Chciałam mu powiedzieć, że to nie tak. Przecież to nie jego wina, że sama sobie nie radzę z własnymi emocjami i tak łatwo tracę cierpliwość czy też szybko robię się zazdrosna. Taka była prawda, byłam zazdrosna gdy ktokolwiek inny zwracał na siebie uwagę Williama. Dlatego gdy potwierdził swoje wcześniejsze słowa, że wolałby oglądać, jak robię coś nudnego jak czytanie i podpisywanie dokumentów nie mogłam ukryć, że mnie to ucieszyło.
Jednak nie uśmiechnęłam się ponownie. Czując dłoń Williama na swoim ramieniu i później na nadgarstku jedyne co chciałam aby więcej mnie tak dotykał. Zamiast tego William wziął dłoń, a mi zabrakło jego ciepła i dotyku.
- Nie masz za co przepraszać - pokręciłam głową. Przecież nie byłam na niego zła. Gorzej się czułam z tym, że William miał przeczucie, jakby musiał mnie za coś przepraszać. To ja raczej powinnam przeprosić za swoje własne myśli i pragnienia.
- A o czym ze mną byś rozmawiał, gdybyśmy razem pojechali? - zapytałam z czystej ciekawości. Chyba po to zaprosiłby kogoś na takie małe, luźne wakacje w hotelu aby lepiej ich poznać, prawda? Nie uważałam, że William wszystko o mnie wiedział, ale uważałam im więcej się o kimś wie tym trudniej odnaleźć jakąś nową ciekawostkę.
- Nie chciałbyś ze mną rozmawiać o pogodzie, czy o obiedzie? Może w takim razie o obrazach w hotelu? Powiesz mi, czy faktycznie są cudowne, jak mówił sprzedawca czy jednak obleśne i warte tylko do kominka?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiechnąłem się lekko, słysząc słowa Dove odnośnie obrazów znajdujących się w hotelu. Z nią mógłbym zawsze i o wszystkim, nie przeszkadzały mi tematy.
- Z tobą mógłbym nawet namalować te obrazy na nowo - wyznałem, przekręcając lekko głowę, by móc spojrzeć w oczy Dove. - Nie tylko o nich rozmawiać i oceniać ich piękno bądź brzydotę. I wiem, że nie uznasz mnie przy tym za skończonego głupka, mimo iż mówisz czasem, że jestem sztywniakiem - uśmiechnąłem się na te wspomnienia, przygryzając wargę, aby się nie roześmiać.
- Lubię usypiać czując przy sobie twoje ciepło. Lubię rano przyglądać się twojej zaspanej buzi. Lubię kiedy odgarniasz włosy z mojej twarzy i kiedy się do mnie przy tym uśmiechasz. Naprawdę myślisz, że dobrowolnie zrezygnowałbym z tego na rzecz kogoś, kto mógłby irytować mnie ploteczkami z pierwszej ręki lub wybrzydzać na temat podanej owsianki? - pokręciłem lekko głową, tym samym odpowiadając na zadane przez siebie pytania. Pomijając kwestię bycia stróżem, chciałem być przy Dove i cieszyć się jej obecnością, nie jako Vincent, ale jako ja.
- Z tobą mógłbym nawet namalować te obrazy na nowo - wyznałem, przekręcając lekko głowę, by móc spojrzeć w oczy Dove. - Nie tylko o nich rozmawiać i oceniać ich piękno bądź brzydotę. I wiem, że nie uznasz mnie przy tym za skończonego głupka, mimo iż mówisz czasem, że jestem sztywniakiem - uśmiechnąłem się na te wspomnienia, przygryzając wargę, aby się nie roześmiać.
- Lubię usypiać czując przy sobie twoje ciepło. Lubię rano przyglądać się twojej zaspanej buzi. Lubię kiedy odgarniasz włosy z mojej twarzy i kiedy się do mnie przy tym uśmiechasz. Naprawdę myślisz, że dobrowolnie zrezygnowałbym z tego na rzecz kogoś, kto mógłby irytować mnie ploteczkami z pierwszej ręki lub wybrzydzać na temat podanej owsianki? - pokręciłem lekko głową, tym samym odpowiadając na zadane przez siebie pytania. Pomijając kwestię bycia stróżem, chciałem być przy Dove i cieszyć się jej obecnością, nie jako Vincent, ale jako ja.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach