Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniosłem lekko brwi na stwierdzenie Dove. Z rozbawieniem musiałem przyznać, że uznałem to za komplement. Dove miała czasem dziwne porównania, jej własne, których nie zawsze potrafiłem zrozumieć. Ale i tak czyniło to z niej wyjątkową. Było niewiele kobiet tak oczytanych i inteligentnych, które potrafią podczas rozmowy w kulturalny sposób każdemu dopiec, rzucić małą złośliwością i uwagą.
Patrzyłem, jak Dove zaczesuje moje włosy dłonią. Nie mogłem oderwać wzroku od jej oczu, od drobnego uśmiechu, jaki wciąż gościł na jej twarzy. Chciałem go mieć tylko dla siebie, nie musieć patrzeć, jak obdarza nim kogokolwiek innego. Chyba sam zrobiłem się zbyt zazdrosny. Zaśmiałem się przez to cicho po tym, jak Dove podzieliła się ze mną swoimi przemyśleniami. Jej myśli musiały krążyć wokół tego samego tematu.
- Jestem tu tylko dla ciebie - wyznałem pół żartem pół serio. - Póki co nie musisz się o nic martwić. Dopóki nie uznamy, kiedy ma się skończyć ten "jakiś czas", jestem cały twój. Tylko twój, tak samo mogę więc uznać, że nie będę się tobą z nikim dzielić - uśmiechnąłem się szeroko, zanim objąłem Dove ramionami i przyciągnąłem do siebie, aby chyba po raz setny dzisiaj, złożyć pocałunek na jej ustach. Tym razem nie spieszyłem się, nie pogłębiałem go. Czule dotykałem jej warg, delikatnie gładząc plecy. Boleśnie zdawałem sobie sprawę z uczucia, jakim zostałem opętany, a w środku rodził się we mnie bunt i ból.
Bo niby dlaczego nie mogliśmy się spotkać lata wcześniej? Albo dlaczego nie mogłem się urodzić później? Dlaczego została mi przydzielona akurat Dove, zamiast jakiegoś mężczyzny lub czemu nie było to dziecko? Do dziecka łatwiej się przyzwyczaić, łatwiej traktować je obojętnie, gdy się patrzy jak matka podciera mu śmierdzącą pupę. Czy może ktoś zaplanował to z góry? Czy to rzeczywiście był nagły brak aniołów stróży, czy jakaś próba resocjalizacji demonów? Teraz byłem przy Dove i mogliśmy jeszcze "jakiś czas" spędzić wspólnie, lecz co potem? Kiedy ten czas zacznie uciekać nam między palcami, kiedy Dove zacznie się starzeć, a ja nie? Nie potrafiłem wyobrazić sobie momentu, gdy będę musiał odejść i ją opuścić.
Patrzyłem, jak Dove zaczesuje moje włosy dłonią. Nie mogłem oderwać wzroku od jej oczu, od drobnego uśmiechu, jaki wciąż gościł na jej twarzy. Chciałem go mieć tylko dla siebie, nie musieć patrzeć, jak obdarza nim kogokolwiek innego. Chyba sam zrobiłem się zbyt zazdrosny. Zaśmiałem się przez to cicho po tym, jak Dove podzieliła się ze mną swoimi przemyśleniami. Jej myśli musiały krążyć wokół tego samego tematu.
- Jestem tu tylko dla ciebie - wyznałem pół żartem pół serio. - Póki co nie musisz się o nic martwić. Dopóki nie uznamy, kiedy ma się skończyć ten "jakiś czas", jestem cały twój. Tylko twój, tak samo mogę więc uznać, że nie będę się tobą z nikim dzielić - uśmiechnąłem się szeroko, zanim objąłem Dove ramionami i przyciągnąłem do siebie, aby chyba po raz setny dzisiaj, złożyć pocałunek na jej ustach. Tym razem nie spieszyłem się, nie pogłębiałem go. Czule dotykałem jej warg, delikatnie gładząc plecy. Boleśnie zdawałem sobie sprawę z uczucia, jakim zostałem opętany, a w środku rodził się we mnie bunt i ból.
Bo niby dlaczego nie mogliśmy się spotkać lata wcześniej? Albo dlaczego nie mogłem się urodzić później? Dlaczego została mi przydzielona akurat Dove, zamiast jakiegoś mężczyzny lub czemu nie było to dziecko? Do dziecka łatwiej się przyzwyczaić, łatwiej traktować je obojętnie, gdy się patrzy jak matka podciera mu śmierdzącą pupę. Czy może ktoś zaplanował to z góry? Czy to rzeczywiście był nagły brak aniołów stróży, czy jakaś próba resocjalizacji demonów? Teraz byłem przy Dove i mogliśmy jeszcze "jakiś czas" spędzić wspólnie, lecz co potem? Kiedy ten czas zacznie uciekać nam między palcami, kiedy Dove zacznie się starzeć, a ja nie? Nie potrafiłem wyobrazić sobie momentu, gdy będę musiał odejść i ją opuścić.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Ale czy musiało się kiedykolwiek kończyć? Trochę posmutniałam na samą myśl. Prawie zaproponowałam, że może nie musimy martwić się końcem. Nie miałabym na myśli małżeństwa, bo wiedziałam, że oboje się tym nie interesowaliśmy, ale przecież moglibyśmy zostać razem nie będąc do końca parą. A może było to zbyt skomplikowane i nie miało sensu w prawdziwym świecie?
Byłam jednak pewna, że życie bez Williama byłoby strasznie nudne. Najgorsze było jednak to, że nie byłam pewna czy na dzień dzisiejszy mogłabym wrócić do jedynie przyjaźni pomiędzy nami. Zwłaszcza, że od samego początku mi się podobał, nawet jeżeli nie chciałam sama przed sobą się do tego przyznać. Nawet jeżeli mnie denerwował lub nie zgadzałam się z nim to pod tym wszystkim wciąż czułam do niego pewien pociąg.
Objęłam go, gdy poczułam jego usta i jak za każdym razem nagle wszystkie zmartwienia wyparowały. Mogłam się cieszyć i delektować tym momentem, jego ciepłem i dotykiem, które było słodsze od największych deserów jakie kiedyś próbowałam. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć i chyba nawet nie chciałam.
Pomimo naszej bliskości powoli zaczęłam być coraz bardziej świadoma temperatury w pokoju. Wcześniej łatwo było to zignorować, gdy byliśmy zajęci czymś innym. Przy wolniejszym tempie i ze spokojniejszym biciem serca przeszły po mnie ciarki, jakby w pokoju pojawił się chłodny wiatr. Niechętnie przerwałam nasz pocałunek, abym mogła sięgnąć po kołdrę i nas nią okryć. Spojrzałam na chwilę w kierunku naszych ubrań na podłodze i widząc moją koszulę nocną zastanawiałam się czy powinnam zostać tu z Williamem czy wrócić do swojej sypialni. Może i byłam we własnym domu, ale co jeżeli Sebastian wstanie przed nami i sprawdzi, jak się ma jego przyjaciel? Lub Anna wróci wcześnie rano i nieświadoma tego, że mamy gościa w domu, wejdzie do pokoju aby posprzątać?
- Zostanę trochę z tobą, ale będę musiała wstać i wrócić do swojej sypialni za nim wróci Anna lub obudzi się Sebastian - tak zdecydowałam, to chyba był najlepsze podejście w takiej sytuacji. Chociaż zdecydowanie wolałabym nie martwić się takimi rzeczami i zostać tu z Williamem przez całą noc i może nawet cały poranek.
- Powiedz mi coś o sobie czego jeszcze nie wiem - poprosiłam, obejmując go ponownie, ale położyłam głowę na poduszce obok na tej, na której leżał abym mogła mu się przyjrzeć. - Może coś z czasów, gdy byłeś w mafii? Albo z twojej podróży do Anglii? Nigdy nie byłam za granicą.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wypuściłem Dove z objęć po tym, jak uniosła się, by narzucić na nas kołdrę. Rzeczywiście zrobiło się się chłodniej w pokoju. Jakoś nie zwracałem wcześniej na to uwagi, dopóki samej Dove nie zrobiło się chłodniej. Objąłem ją więc na nowo ramionami, gdy tylko znów znalazła się na poduszce obok mnie. Musiałem też niestety się zgodzić z jej słowami. Wolałbym zostać z nią przez całą noc lecz Anna i Sebastian byli skutecznymi argumentami, abym nawet nie próbował zmieniać planu Dove.
Niestety kolejne słowa Dove już mi się nie spodobały. Nie pokazałem po sobie jak bardzo, wciąż miałem lekki uśmiech na twarzy. Nie miałem co jej opowiedzieć. Aż tyle nie pamiętałem ze swojego wcześniejszego życia, a nie chciałem jej okłamywać, dodając kolorów swojej opowieści. A co do bycia za granicą, też nigdzie nie byłem. Urodziłem i wychowałem się w Londynie. Ale… mogłem trochę nagiąć fakty. Przymknąłem oczy, próbując coś sobie przypomnieć. Aż niemal parsknąłem śmiechem na oczywistość, jaka nagle pojawiła się w mojej głowie. Dlaczego nigdy wcześniej nie powiązałem faktów?
- Wiesz, dlaczego tamtego dnia wybrałem się na wystawę obrazów Delacroix? Miałem na własność dwa z jego dzieł i chciałem się przekonać, czy wszystkie są tak paskudne jak te moje - wspomniałem o tym, mając w głowie obrazy, jakie namalował ma moich oczach, tam w piekle. Lubiłem tych wszystkich dziwaków i artystów, bo to oni mieli najwięcej do powiedzenia lub pokazania.
- Nie wiem, czy kiedyś ci mówiłem, że kompletnie nie znam się na muzyce, ale lubię jej czasem posłuchać na koncertach. Jakieś… no, coś koło dziesięciu lat temu, Londyn odwiedził taki jeden pianista, Chopin się nazywał. Bardzo spodobała mi się jego muzyka i zorganizowałem sobie jego prywatny koncert. Strasznie pazerny gość, dla pieniędzy zrobiłby wszystko - ostatnie zdanie było jak najbardziej prawdziwe. Między innymi dlatego miałem okazję go poznać i posłuchać muzyki. Na prywatnym koncercie więc i to nie było kłamstwem. A wiedziałem, że niedawno odwiedził Londyn, gdyż wypytałem go o wszystko, o zmiany jakie zaszły w tym mieście. Trochę z sentymentu.
- Teraz ty powiedz mi o czymś, o czym jeszcze nie wiem - uśmiechnąłem się nieco przykładając dłoń do policzka Dove.
Niestety kolejne słowa Dove już mi się nie spodobały. Nie pokazałem po sobie jak bardzo, wciąż miałem lekki uśmiech na twarzy. Nie miałem co jej opowiedzieć. Aż tyle nie pamiętałem ze swojego wcześniejszego życia, a nie chciałem jej okłamywać, dodając kolorów swojej opowieści. A co do bycia za granicą, też nigdzie nie byłem. Urodziłem i wychowałem się w Londynie. Ale… mogłem trochę nagiąć fakty. Przymknąłem oczy, próbując coś sobie przypomnieć. Aż niemal parsknąłem śmiechem na oczywistość, jaka nagle pojawiła się w mojej głowie. Dlaczego nigdy wcześniej nie powiązałem faktów?
- Wiesz, dlaczego tamtego dnia wybrałem się na wystawę obrazów Delacroix? Miałem na własność dwa z jego dzieł i chciałem się przekonać, czy wszystkie są tak paskudne jak te moje - wspomniałem o tym, mając w głowie obrazy, jakie namalował ma moich oczach, tam w piekle. Lubiłem tych wszystkich dziwaków i artystów, bo to oni mieli najwięcej do powiedzenia lub pokazania.
- Nie wiem, czy kiedyś ci mówiłem, że kompletnie nie znam się na muzyce, ale lubię jej czasem posłuchać na koncertach. Jakieś… no, coś koło dziesięciu lat temu, Londyn odwiedził taki jeden pianista, Chopin się nazywał. Bardzo spodobała mi się jego muzyka i zorganizowałem sobie jego prywatny koncert. Strasznie pazerny gość, dla pieniędzy zrobiłby wszystko - ostatnie zdanie było jak najbardziej prawdziwe. Między innymi dlatego miałem okazję go poznać i posłuchać muzyki. Na prywatnym koncercie więc i to nie było kłamstwem. A wiedziałem, że niedawno odwiedził Londyn, gdyż wypytałem go o wszystko, o zmiany jakie zaszły w tym mieście. Trochę z sentymentu.
- Teraz ty powiedz mi o czymś, o czym jeszcze nie wiem - uśmiechnąłem się nieco przykładając dłoń do policzka Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Myślałam, że swoim pytaniem dowiem się czegoś więcej i zaspokoi to moją ciekawość na temat jego przeszłości. Jednak efekt był zupełnie inny. Miałam znacznie więcej pytań. Jak zdobył obrazy Delacroix i co z nimi zrobił? Wciąż je ma? Dziesięć lat temu poznał Chopina? Musiał dosyć młody podczas tego spotkania. Będąc w takim wieku był w stanie organizować prywatne koncerty? Ile oszczędności mają członkowie mafii?
Znacznie więcej pytań krążyło mi po głowie, ale nie zdążyłam od razu je zadać, bo teraz William oczekiwał mojej opowieści. Potrzebowałam chwili żeby sobie przypomnieć coś ciekawego. Coś czego jeszcze o mnie nie wiedział.
- Gdy miałam pięć lat, tata zabrał mnie na pierwszą sztukę. Tylko my dwoje i przez cały czas trzymał mnie za rękę. W drodze do teatru kupił mi niezapominajkę, bo miałam na sobie sukienkę w podobnym kolorze. - uśmiechnęłam się szerzej na samo wspomnienie. - Pamiętam, jak wielki teatr wtedy się wydawał. Wszyscy i wszystko było wysokie, duże, kolory były jaśniejsze, muzyka głośniejsza, ale w najlepszym ich znaczeniu. Siedzieliśmy blisko orkiestry i byłam bardziej skupiona na muzykach i ich instrumentach, niż na tym co się działo na scenie. Od tego dnia zawsze chodziłam do teatru z tatą i zawsze kupował mi kwiaty w drodze do teatru.
Doskonale pamiętałam, jak ciężko mi było pójść po raz pierwszy na spektakl po jego śmierci. Mieliśmy iść na niego razem, ale poszłam sama, a siedzenie obok mnie było boleśnie puste. Nie mogłam się skupić na tym co się działo przede mną. Całą moją energię przeznaczyłam na tym, aby się nagle nie rozpłakać. Z czasem nauczyłam się ponownie czerpać przyjemność z takich wyjść. Gdy poznałam Dianę, która również kochała teatr było łatwiej zapomnieć o bólu. Po za tym, wolałam myśleć, że tata chciałby abym dalej interesowała się sztuką tak, jak on.
- Drugą rzeczą, którą może o mnie nie wiesz jest to, że chcę nauczyć się dbać o nasz ogród. Mama go zaczęła i nigdy nie miałam czasu lub energii aby chociaż nauczyć się podstaw. Gdy przyjdzie wiosna będę musiała poprosić ogrodnika o kilak lekcji. Zmieniając temat, jak to jest możliwe, że nigdy wcześniej nie powiedziałeś mi, że masz obrazy Delacroixa? Lub to, że nasz Chopina?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z uwagą słuchałem jak Dove opowiadała o latach ze swojego dzieciństwa. Tak rzadko to robiła, że nie mogłem uronić ani słowa. Zacząłem nawet odrobinę żałować, że nie poznam nigdy rodziców Dove. Wydawali się być interesującymi ludźmi. Z pewnością też bardzo im zależało na dzieciach.
- Miałem te obrazy - odparłem. Wolałbym dalej słuchać jak mówiła Dove niż samemu coś opowiadać. - Zostały w moim… poprzednim życiu. I to też za wiele powiedziane, że znałem Chopina. To tylko koncert, nie wchodziłem z nim nigdy w żadne relacje - wzruszyłem ramionami. Nie dodałem, że zawsze starałem się nie wchodzić w bliższe kontakty ze swoimi "ofiarami". Mieliśmy tylko układy.
- Wracając do twojego ogrodu; zdaje mi się, że kiedyś coś wspominałaś już w tym temacie. Ale to i tak trzeba z tym czekać do wiosny. Jeśli chcesz, mogę zawsze ci w tym pomóc. Tego też ci nie mówiłem, ale moja żona tak samo kochała kwiaty i ogród. Próbowała mnie tym zarazić, czegoś nauczyć. Nasz ogrodnik czasem podśmiewywał się, że ona wyręcza go w pracy, a ja przekopuję za niego grządki. Wtedy niezbyt chętnie do tego podchodziłem, a mimo to w jakiś sposób udało jej się mnie całkiem sporo nauczyć. Umiem nazwać większość kwiatów, a nawet zrobić z nich bukiety. Tylko nikomu się nie chwalę swoimi zdolnościami florystycznymi, bo jakoś tak krzywo na mnie patrzą, szczególnie mężczyźni. W końcu to takie niemęskie układać kwiatki - zaśmiałem się. Początkowo sam tak sądziłem i złościłem się na żonę, ale to przecież nic złego znać się na różnych dziedzinach. Przecież z jakiegoś powodu bardzo wielu mężczyzn było ogrodnikami i wcale nie byli nazywani niemęskimi.
- Miałem te obrazy - odparłem. Wolałbym dalej słuchać jak mówiła Dove niż samemu coś opowiadać. - Zostały w moim… poprzednim życiu. I to też za wiele powiedziane, że znałem Chopina. To tylko koncert, nie wchodziłem z nim nigdy w żadne relacje - wzruszyłem ramionami. Nie dodałem, że zawsze starałem się nie wchodzić w bliższe kontakty ze swoimi "ofiarami". Mieliśmy tylko układy.
- Wracając do twojego ogrodu; zdaje mi się, że kiedyś coś wspominałaś już w tym temacie. Ale to i tak trzeba z tym czekać do wiosny. Jeśli chcesz, mogę zawsze ci w tym pomóc. Tego też ci nie mówiłem, ale moja żona tak samo kochała kwiaty i ogród. Próbowała mnie tym zarazić, czegoś nauczyć. Nasz ogrodnik czasem podśmiewywał się, że ona wyręcza go w pracy, a ja przekopuję za niego grządki. Wtedy niezbyt chętnie do tego podchodziłem, a mimo to w jakiś sposób udało jej się mnie całkiem sporo nauczyć. Umiem nazwać większość kwiatów, a nawet zrobić z nich bukiety. Tylko nikomu się nie chwalę swoimi zdolnościami florystycznymi, bo jakoś tak krzywo na mnie patrzą, szczególnie mężczyźni. W końcu to takie niemęskie układać kwiatki - zaśmiałem się. Początkowo sam tak sądziłem i złościłem się na żonę, ale to przecież nic złego znać się na różnych dziedzinach. Przecież z jakiegoś powodu bardzo wielu mężczyzn było ogrodnikami i wcale nie byli nazywani niemęskimi.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Słysząc, że wspomina na swojej żonie skupiłam się bardziej na jego słowach, obserwując najmniejsze zmiany w jego głosie lub na twarzy. Rzadko sam o niej wspomina, chociaż po naszej ostatniej rozmowie o jego małżeństwie mogłam lepiej zrozumieć jaką była kobietą. Jeżeli przepadała za spędzaniem czasu w ogrodzie zastanawiało mnie, czy podchodziła do tego hobby podobnie, jak moja mama. Aby mieć coś całkowicie własnego, coś co nikt nie mógłby tobie zabrać nawet twoja własna rodzina lub mąż.
Gdy William zaproponował pomoc jedynie uśmiechnęłam się odrobinę niezręcznie. Nie wiedziałam jeszcze jak mogłabym z tym się czuć zwłaszcza, że spędzanie razem czasu w ogrodzie było czymś co robił ze swoją żoną i to z nią ma jakieś powiązane o tym wspomnienia. To nie tak, że byłam zazdrosna. Jak wcześniej wspomniałam nie byłabym zazdrosna o ducha. Nie chciałam po prostu jej w jakimkolwiek stopniu zastąpić. Wiedziałam, że ostateczna decyzja należała do Williama.
- Według mnie jest to bardzo męskie. Trzeba jedynie odpowiednio na to spojrzeć. Takie zdolności świadczą to o tym, że masz pewność siebie, ciekawość do nauki i szacunek do natury. Podobno takie cechy mają “prawdziwi mężczyźni”. - dodałam ostatnie zdanie z lekkim sarkazmem. Nie jeden raz słyszałam takie rzeczy od ludzi, jak Robert Wolfgrond, który zapewne nauczył się takich rzeczy od swoich rodziców i ich znajomych. Było to całkiem przykre.
- Czy to znaczy, że powinnam oczekiwać ręcznie zrobiony bukiet specjalnie dla mnie? - zapytałam, mój uśmiech teraz bardziej szczery. Byłby to miły prezent i William miał dobre oko do obrazów, może podobnie było z kwiatami.
Jednak wciąż nie mogłam przestać myśleć o jego żonie. Ciekawość zdecydowanie było grzechem, bo czułam rosnące poczucie winy podczas gdy więcej pytań cisnęło mi się na usta.
- Tęsknisz za nią? - wiedziałam, że jej nie kochał, ale nie oznaczało to, że nie była dla niego kimś ważnym. Było to oczywiste, że jej śmierć go zabolała.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Opinia Dove jak zwykle była jej własną, niecodzienna oraz tak inna od tych, jakie spotykałem u innych osób. Miło się słuchało jej słów. Zdałem sobie sprawę, że Dove właściwie była bardzo otwarta nie tylko na ludzi, ale i na nowe doświadczenia, na wszystko co nietypowe, nowe, nieznajome. Chciała zwiedzać świat, podróżować, być niezależną, mimo że nie było jej łatwo w życiu. Dla przyjaciół zawsze miała jakieś miłe słowo o potrafiła się o nich zatroszczyć. Podziwiałem jej podejście do życia.
- Powiedz mi tylko jakie lubisz kwiaty najbardziej, a resztę zostaw mnie - wyznałem, nie mając problemu z czymś, czego chciała Dove. Szczególnie jeśli dzięki temu czemuś mogłem liczyć, że ponownie zostanę obdarzony tym uśmiechem. Już nawet zacząłem się zastanawiać nad jakąś dobrą kwiaciarnią w Londynie, gdzie mógłbym dostać jeszcze świeże kwiaty. Teraz zdecydowanie łatwiej było o takie, nie musiały rosnąć w moim ogrodzie, bym miał do nich dostęp. Zastanowię się nad tym przy okazji kupna kwiatów doniczkowych do mieszkania.
Kolejne pytanie może nie tyle mnie zaskoczyło, co zastanowiło na dłuższą chwilę. Czy tęskniłem za Dorothy? Za kimś, kogo nie umiałem przypomnieć sobie wyglądu twarzy? Wiedziałem, że była, przypomniałem sobie niektóre rzeczy z nią związane. Wciąż dopadały mnie różne wspomnienia w najmniej oczekiwanym momencie, jedne miłe, drugie mniej. Lecz czy coś czułem w związku z tym?
- Nie wiem - wyznałem szczerze. - Nie wspominam jej z jakimś specjalnym uczuciem, nie myślę o niej na co dzień, nie nachodzi mnie smutek ani żal, gdy o niej mówię tylko… wstyd i poczucie winy - wyrzuciłem w końcu z siebie to, czego wcześniej nie potrafiłem nazwać. - Czuję, że to przeze mnie one nie żyją. Że w pewnym momencie popełniłem błąd, który one przypłaciły życiem - wypowiedzenie swoich myśli na głos było o wiele bardziej przykre i przytłaczające. Zabrałem dłoń z policzka Dove i odwróciłem od niej spojrzenie. Wiedziała przecież kim byłem, a mimo to bałem się, że po tych słowach dostrzegę w jej oczach pogardę lub rozczarowanie. Nie zniósłbym tego, ale czy przecież nie zasługiwałem właśnie na to? Bo przecież nawet jeżeli nigdy nie kochałem swojej żony, to ona i córka były moja jedyną rodziną, którą naraziłem na niebezpieczeństwo. W końcu coś musiało być powodem, dla którego wszyscy zginęliśmy. Choć nie miałem wspomnień i nie mogłem sobie nic przypomnieć z tamtego dnia, to byłem przekonany, że wtedy nie tylko ja zginąłem.
- Powiedz mi tylko jakie lubisz kwiaty najbardziej, a resztę zostaw mnie - wyznałem, nie mając problemu z czymś, czego chciała Dove. Szczególnie jeśli dzięki temu czemuś mogłem liczyć, że ponownie zostanę obdarzony tym uśmiechem. Już nawet zacząłem się zastanawiać nad jakąś dobrą kwiaciarnią w Londynie, gdzie mógłbym dostać jeszcze świeże kwiaty. Teraz zdecydowanie łatwiej było o takie, nie musiały rosnąć w moim ogrodzie, bym miał do nich dostęp. Zastanowię się nad tym przy okazji kupna kwiatów doniczkowych do mieszkania.
Kolejne pytanie może nie tyle mnie zaskoczyło, co zastanowiło na dłuższą chwilę. Czy tęskniłem za Dorothy? Za kimś, kogo nie umiałem przypomnieć sobie wyglądu twarzy? Wiedziałem, że była, przypomniałem sobie niektóre rzeczy z nią związane. Wciąż dopadały mnie różne wspomnienia w najmniej oczekiwanym momencie, jedne miłe, drugie mniej. Lecz czy coś czułem w związku z tym?
- Nie wiem - wyznałem szczerze. - Nie wspominam jej z jakimś specjalnym uczuciem, nie myślę o niej na co dzień, nie nachodzi mnie smutek ani żal, gdy o niej mówię tylko… wstyd i poczucie winy - wyrzuciłem w końcu z siebie to, czego wcześniej nie potrafiłem nazwać. - Czuję, że to przeze mnie one nie żyją. Że w pewnym momencie popełniłem błąd, który one przypłaciły życiem - wypowiedzenie swoich myśli na głos było o wiele bardziej przykre i przytłaczające. Zabrałem dłoń z policzka Dove i odwróciłem od niej spojrzenie. Wiedziała przecież kim byłem, a mimo to bałem się, że po tych słowach dostrzegę w jej oczach pogardę lub rozczarowanie. Nie zniósłbym tego, ale czy przecież nie zasługiwałem właśnie na to? Bo przecież nawet jeżeli nigdy nie kochałem swojej żony, to ona i córka były moja jedyną rodziną, którą naraziłem na niebezpieczeństwo. W końcu coś musiało być powodem, dla którego wszyscy zginęliśmy. Choć nie miałem wspomnień i nie mogłem sobie nic przypomnieć z tamtego dnia, to byłem przekonany, że wtedy nie tylko ja zginąłem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Widziałam po zmianach na twarzy Williama, że moje pytanie mogło go w jakimś stopniu pogorszyć jego humor. Wstyd i poczucie winy, były to ciężkie emocje, z których trudno się uwolnić. Nie chciałam mu powiedzieć, że rozumiem jego stratę. Śmierć rodziców nie było tym samym co śmierć partnera i dziecka. Dziecka. Wolałam nie pytać o ich córkę dlatego nigdy tego nie zrobiłam. Wolałam nie wyobrażać sobie moment, gdy William dowiedział się, że stracił nie tylko żonę, ale również swoje dziecko. To było zdecydowanie innego rodzaju cierpienie, którego nie chciałam porównywać do własnego.
Dlatego też nie wiedziałam co mogłam powiedzieć lub zrobić aby poprawić mu humor, aby ponownie spojrzał mi w oczy z uśmiechem na twarzy. Może nie byłam odpowiednią osobą aby dać mu radę w tym temacie. Mogłam jednak zmienić temat i odwrócić jego uwagę. Objęłam go mocniej i złożyłam kilka drobnych pocałunków na jego policzku, brodzie, a na końcu na szyi gdzie znalazłam malinkę, którą wcześniej mu zrobiłam.
- Lubię białe lilie - odezwałam się po dłuższej chwili. - I niezapominajki oraz hortensje. Nie lubię róż w bukietach. Według mnie jest to prezent, który daje się damą, gdy nie znacie się najlepiej lub po prostu gdy jest brak zainteresowania. Takie "proszę, masz tu kwiaty, bo tak wypada". - złożyłam jeszcze jeden pocałunek na jego szyi i odsunęłam się abym mogła ułożyć dłoń na jego policzku. Chciałam aby ponownie spojrzał mi w oczy. - Jeżeli kiedykolwiek dasz mi róże to śmiertelnie się na ciebie obrażę. - zażartowałam z uśmiechem, chociaż było w tym ziarenko prawdy. Jest tyle różnych kwiatów i William zapewne zna ich znacznie więcej ode mnie. Nie wiedziałabym, jak zareagować, gdybym dostała od niego tylko róże.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Byłem wdzięczny Dove. Za wszystko. Za to, że mnie nie oceniała, za to, że nie dopytywała więcej, a nawet zmieniła temat, tak po prostu. Przede wszystkim jednak byłem wdzięczny za jej obecność, że mimo wszystkich faktów jakie zdradziłem jej ze swojego życia, wciąż się do mnie nie zraziła. Może łatwiej byłoby nam, gdyby jednak tego nie robiła? Z pewnością. Być może oboje na swój sposób byśmy to przeżyli, ale już wizja rozstania nie byłaby tak przytłaczająca, jak jest obecnie.
- Zapamiętam sobie, żeby nie dawać ci róż. Przynajmniej dopóki nie nadejdzie do tego odpowiednia chwila - uśmiechnąłem się, nieco drocząc się z kobietą. Oczywiście nie planowałem robić jej przykrości, po prostu te kwiaty miały również swój urok i były nieco kontrowersyjne, jak sama Dove.
Potem tylko odwzajemniłem jej uścisk, przykrywając jednocześnie swoją dłonią jej dłoń na moim policzku.
- Wiesz co, Dove, myślę, że chyba faktycznie przyda nam się kąpiel. Tylko kąpiel, skoro planujesz niedługo zostawić mnie tu samego - uśmiechnąłem się, wolną ręką gładząc jej włosy. - I zdecydowanie będziemy musieli posprzątać łazienkę i zrobić pranie zanim wstanie Sebastian - tu już zaśmiałem się cicho, po czym krótko ucałowałem usta Dove.
- Zapamiętam sobie, żeby nie dawać ci róż. Przynajmniej dopóki nie nadejdzie do tego odpowiednia chwila - uśmiechnąłem się, nieco drocząc się z kobietą. Oczywiście nie planowałem robić jej przykrości, po prostu te kwiaty miały również swój urok i były nieco kontrowersyjne, jak sama Dove.
Potem tylko odwzajemniłem jej uścisk, przykrywając jednocześnie swoją dłonią jej dłoń na moim policzku.
- Wiesz co, Dove, myślę, że chyba faktycznie przyda nam się kąpiel. Tylko kąpiel, skoro planujesz niedługo zostawić mnie tu samego - uśmiechnąłem się, wolną ręką gładząc jej włosy. - I zdecydowanie będziemy musieli posprzątać łazienkę i zrobić pranie zanim wstanie Sebastian - tu już zaśmiałem się cicho, po czym krótko ucałowałem usta Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Odpowiednia chwila? Na róże? Nie mogłam sobie wyobrazić takiego momentu. Chyba, że gdy William uzna, że powinniśmy zakończyć nasze bardziej intymne znajomości. Nie wiedziałabym, jak inaczej to odebrać i szczerze mówiąc nie chciałam teraz o tym myśleć. Wolałam nie wyobrażać sobie takiego dnia.
Słysząc propozycję o kąpieli miałam ochotę zażartować, że William sugeruje, że potrzebna mi była kąpiel chociaż prawda była taka, że faktycznie przydałoby nam się odświeżyć. Nie byłam do końca pewna tego prania. Nie wiedziałam, jak to zrobić. Przecież zawsze Anna tym się zajmowała i jeżeli jej nie było przez kilka dnia to razem ze Sebastianem czekaliśmy na jej powrót.
Po jego pocałunku odsunęłam się od niego z małym uśmiechem.
- Ah, czyli wyganiasz mnie z łóżka? Już się tobie znudziłam? - uniosłam lekko brew, drażniąc się z nim. Za nim mógł odpowiedzieć lub mnie zatrzymać wstałam z łóżka i szybkim krokiem podniosłam ręcznik oraz moją piżamę z podłogi aby ukryć się przed chłodem. Owinęłam się nim ładnie i spojrzałam w kierunku Williama. Chciałam mu zaproponować aby po kąpieli przyszedł do mnie i przeczytał kilka stron książki, jak wcześniej wspomniał, że zrobi, ale sobie to odpuściłam.
- Idziesz czy wolisz myć się sam? - zapytałam, bo nie byłam pewna, czy nawet powinniśmy ponownie wejść do wanny razem. W końcu, było w niej dosyć ciasno.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wywróciłem jedynie oczami na słowa Dove. Oczywiście, że się nie znudziłem i pewnie bym mógł całą noc z nią przesiedzieć, przegadać lub porobić inne, miłe rzeczy. A tak tylko odprowadziłem ją spojrzeniem.
Mimo że sam zaproponowałem kąpiel, to może nie do końca chciałem, aby odbyła się ona tak od razu. Było trochę wcześnie jeszcze. Z westchnięciem jednak usiadłem na łóżku, odrobinę jakby rozczarowany.
- Wolę umyć się z tobą - przyznałem. Potem, biorąc przykład z Dove, owinąłem się drugim z ręczników. Wciąż był odrobinę wilgotny, ale nie było czemu się dziwić. Rzucony byle jak w kąt na podłogę, zwinięty w kłębek nawet nie miał możliwości, by choć trochę wyschnąć.
Jednak zanim Dove zdążyła choćby złapać za klamkę od drzwi, ująłem jej nadgarstek, następnie drugi. Przeniosłem jej ręce na plecy, gdzie je skrzyżowałem i wciąż mocno trzymając, przyciągnąłem do siebie.
- Jesteś pewna, że już teraz chcesz iść? - spytałem, przykładając swoje usta do jej. - Obiecałem ci całą noc, a nie minęło nawet pół - szepnąłem składając krótkie pocałunku na jej brodzie, pod brodą i na szyi. Wciąż odczuwałem niedosyt jej bliskości i dotyku. A już w szczególności po dzisiejszej nocy. Mój apetyt tylko rósł i nie mogłem go zaspokoić. Im więcej miałem, tym więcej mi brakowało.
Mimo że sam zaproponowałem kąpiel, to może nie do końca chciałem, aby odbyła się ona tak od razu. Było trochę wcześnie jeszcze. Z westchnięciem jednak usiadłem na łóżku, odrobinę jakby rozczarowany.
- Wolę umyć się z tobą - przyznałem. Potem, biorąc przykład z Dove, owinąłem się drugim z ręczników. Wciąż był odrobinę wilgotny, ale nie było czemu się dziwić. Rzucony byle jak w kąt na podłogę, zwinięty w kłębek nawet nie miał możliwości, by choć trochę wyschnąć.
Jednak zanim Dove zdążyła choćby złapać za klamkę od drzwi, ująłem jej nadgarstek, następnie drugi. Przeniosłem jej ręce na plecy, gdzie je skrzyżowałem i wciąż mocno trzymając, przyciągnąłem do siebie.
- Jesteś pewna, że już teraz chcesz iść? - spytałem, przykładając swoje usta do jej. - Obiecałem ci całą noc, a nie minęło nawet pół - szepnąłem składając krótkie pocałunku na jej brodzie, pod brodą i na szyi. Wciąż odczuwałem niedosyt jej bliskości i dotyku. A już w szczególności po dzisiejszej nocy. Mój apetyt tylko rósł i nie mogłem go zaspokoić. Im więcej miałem, tym więcej mi brakowało.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie mogłam się powstrzymać, gdy ponownie znalazłam się tuż przy nim i poczułam jego usta. Kusił mnie, niczym mój własny diabeł, który znał moje słabości i pragnienia. Jego propozycja była kusząca, ale tym razem to ja musiałam być tą rozsądną.
- To prawda, obiecałeś, i jestem pewna, że nie chcę teraz iść. Ale również nie chcę przypadkiem obudzić Sebastiana, a jeżeli będziemy zachowywać się niczym dzikie zające to nie wiem, czy będą mogła siedzieć cicho. - przyznałam. Może dałabym radę, ale jakoś nie spodobało mi się to, że musiałam się pilnować. Nawet gdy byłam skupiona na Williamie to nie mogłam całkowicie się zrelaksować, bo gdzieś w moim umyśle czaiła się myśl, że w każdej chwili obudzi się mój brat i będę musiała to wszystko jakoś wyjaśnić, a na prawdę tego nie chciałam.
- Jutro? Wtedy będziesz mógł być moim króliczkiem. - zaproponowałam pół żartem i pocałowałam go czule za nim mógł mi od razu odpowiedzieć. Było to trochę dziwne. Poczęści myślałam, że gdy znajdziemy się razem w łóżku to to pożądanie zmaleje lub może nawet zniknie. Albo William nie będzie mną aż tak zainteresowany i wróci do bycia bardziej przyjacielem Sebastiana niż moim... tak jakby kochankiem?
- Więc wspólna kąpiel? - zapytałam, gdy odsunęłam się od niego i mogłam ponownie spojrzeć mu w oczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Niemal parsknąłem śmiechem na porównanie nas do dzikich zajęcy. Bardziej mnie to rozbawiło, choć Dove zdecydowanie miała rację co do uważania z Sebastianem. Nie podobało mi się to, wcale a wcale, że znów miała rację i musieliśmy się podporządkować pod jej brata. Trochę nawet męczyło mnie takie ukrywanie się lecz teraz, gdy Sebastian sądził, że nic nas nie łączy, nie było innego wyjścia, przynajmniej dopóki on się nie uspokoi. I nie nadarzy się jakaś okazja do rozmowy, choć uważałem, że raczej trudno będzie mu wytłumaczyć, że jesteśmy w dość luźnej relacji i nie interesuje nas małżeństwo.
- Jutro - skinąłem głową. Zanim ostatecznie pozwoliłem Dove się odsunąć, zabrałem z jej ust jeszcze jeden pocałunek. Chociaż tyle. Następnie wybrałem ze sterty swoich ubrań pożyczoną piżamę i wyszliśmy do łazienki. Tam już było zupełnie ciemno i chłodno. Zapaliłem lampkę, ustawiając ją na niewysokiej szafce. W oczy od razu rzuciła mi się rozchlapana woda wokół wanny, jakbyśmy się w niej taplali zamiast… cóż, robić tego, co robiliśmy.
- To chyba będzie najszybsza kąpiel w moim życiu - mruknąłem, sprawdzając dłonią temperaturę wody w wannie. - Upnij włosy, bo zdecydowanie nie pozwolę ci ich zmoczyć. Rozchorujesz się tylko. Jutro się nimi lepiej zajmij - posłałem Dove lekki uśmiech, po czym z małym wahaniem pierwszy wszedłem do wody.
- Jutro - skinąłem głową. Zanim ostatecznie pozwoliłem Dove się odsunąć, zabrałem z jej ust jeszcze jeden pocałunek. Chociaż tyle. Następnie wybrałem ze sterty swoich ubrań pożyczoną piżamę i wyszliśmy do łazienki. Tam już było zupełnie ciemno i chłodno. Zapaliłem lampkę, ustawiając ją na niewysokiej szafce. W oczy od razu rzuciła mi się rozchlapana woda wokół wanny, jakbyśmy się w niej taplali zamiast… cóż, robić tego, co robiliśmy.
- To chyba będzie najszybsza kąpiel w moim życiu - mruknąłem, sprawdzając dłonią temperaturę wody w wannie. - Upnij włosy, bo zdecydowanie nie pozwolę ci ich zmoczyć. Rozchorujesz się tylko. Jutro się nimi lepiej zajmij - posłałem Dove lekki uśmiech, po czym z małym wahaniem pierwszy wszedłem do wody.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Obserwowałam, jak William sprawdza wodę i po jego komentarzu uniosłam lekko brew, trochę w kpiący sposób.
-Najpierw mi mówisz mi, że muszę wziąć kąpiel, a teraz, że mam brudne włosy? Doprawdy wiesz, jak skomplementować kobiecie. - podeszłam bliżej do wanny i za nim weszłam specjalnie trochę go ochlapałam chłodną wodę. Mimo moich słów nie byłam na niego zła lub obrażona i miałam nadzieję, że widział to po moim uśmiechu. Spięłam swoje włosy w byle jaki kok, tak jak doradził, bo zdecydowanie nie chciałam zachorować, zwłaszcza przed wizytą do hotelu. Również nie pozwoliłam mu siedzieć w zimnej wannie sam za długo. Weszłam do niej powoli z kwaśną miną i usiadłam plecami w stronę Williama. Podałam mu również gąbkę, po którą wcześniej sięgnęłam.
-Jeżeli ty mi pomożesz to ja pomogę tobie - zaproponowałam, patrząc na niego przez ramię z lekkim uśmiechem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Powiedziałem to z troski, bo kobiety lubią myć włosy nawet jak są czyste - pokręciłem lekko głową w udawanej dezaprobacie, gdyż widziałem, że Dove po raz kolejny ze mną się droczyła.
Na propozycję, by pomóc Dove w umyciu się, kiwnąłem jedynie. Nie było co tu dużo mówić. Nawet przeszła mi ochota na jakikolwiek okazywanie uczuć. Aby tylko jak najszybciej stąd wyjść, tak więc szybko się z tym uporaliśmy i chyba jeszcze szybciej (a zapewne z większą ulgą) opuściliśmy wannę. Nie był to najlepszy moment na chlapanie się, namydlanie ciała, czy inne takie.
Po kąpieli równie szybko posprzątałem i wytarłem całą wodę z podłogi. Nie potrzebowałem do tego Dove, bo jakby chciała nawet pomoc, nie miała już w czym. Chciałem jak najszybciej znaleźć się już pod kołdrą i trochę rozgrzać.
- Mam utulić cię do snu, czy tego też już nie chcesz? - spytałem szeptem, gdy już wyszliśmy z łazienki.
Na propozycję, by pomóc Dove w umyciu się, kiwnąłem jedynie. Nie było co tu dużo mówić. Nawet przeszła mi ochota na jakikolwiek okazywanie uczuć. Aby tylko jak najszybciej stąd wyjść, tak więc szybko się z tym uporaliśmy i chyba jeszcze szybciej (a zapewne z większą ulgą) opuściliśmy wannę. Nie był to najlepszy moment na chlapanie się, namydlanie ciała, czy inne takie.
Po kąpieli równie szybko posprzątałem i wytarłem całą wodę z podłogi. Nie potrzebowałem do tego Dove, bo jakby chciała nawet pomoc, nie miała już w czym. Chciałem jak najszybciej znaleźć się już pod kołdrą i trochę rozgrzać.
- Mam utulić cię do snu, czy tego też już nie chcesz? - spytałem szeptem, gdy już wyszliśmy z łazienki.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nigdy więcej nie chciałam się myć w zimnej wodzie. Nigdy. Było to cholernie nieciekawe doświadczenie i byłam w sumie wdzięczna, że William tam był aby pomóc.
Gdy wyszłam z wanny, a raczej prawie z niej wyskoczyłam, szybko się wytarłam i założyłam moją koszulę nocną z ulgą. Rozpuściła również swoje włosy, gdy wychodziliśmy z łazienki.
-Oczywiście. W końcu obiecałeś mi trochę poczytać. - wzięłam jego dłoń w swoją i poszłam od razu do swojego pokoju. Puściłam go dopiero, gdy podeszłam do stolika aby wziąć książkę i ułożyłam się wygodnie na łóżku ze zadowolonym uśmiechem. Spojrzałam na Williama, szczerze zadowolona, że go miałam przy sobie na kolejną noc. Wtedy najlepiej zasypiałam i spałam.
- Zostaniesz ze mną na chwilę? Lubię przy tobie zasypiać. - byłam pewna, że już o tym wiedział, że kiedyś o tym wspominałam, ale czasami dobrze wspomnieć niektóre rzeczy kolka razy. Byłam pewna, że sam był zmęczony, więc czułam się trochę źle z moją prośbą. Niecierpliwie czekałam na jutrzejszy dzień, abym mogła zasnąć i obudzić się obok niego.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
No tak, zdaje się, że rzeczywiście coś tam wcześniej wspominałem i czytaniu. Jeśli miałbym ponownie zastanowić się nad tą propozycją, chyba bym jej już nie złożył, biorąc pod uwagę charakter czytanych przez Dove książek oraz to, że nie mogłem doczekać się jutra.
Wziąłem jednak podaną mi przez kobietę książkę. Skoro obiecałem, to zamierzałem się z tego wywiązać. Tym bardziej widząc uśmiech na jej buzi, nie mogłem odmówić.
- Zostanę dopóki nie uśniesz, tak jak ostatnio - zgodziłem się, po czym wsunąłem się z książką pod kołdrę obok Dove. Usiadłem jak najbliżej niej, by jednocześnie móc ją objąć ją jednym ramieniem. Nie mogłem się powstrzymać, by przy okazji wsunąć palce w jej włosy i ucałować w skroń.
- Mogłabyś częściej rozpuszczać dla mnie włosy? Lubię kiedy to robisz. Ślicznie w nich wyglądasz - uśmiechnąłem się, zaplątując wokół swojego palca jeden z jasnych kosmyków. Lubiłem ich dotyk, zapach.
Zanim otworzyłem książkę na zaznaczonej stronie, ponownie ucałowałem Dove w głowę i dopiero wtedy zacząłem czytać.
Wziąłem jednak podaną mi przez kobietę książkę. Skoro obiecałem, to zamierzałem się z tego wywiązać. Tym bardziej widząc uśmiech na jej buzi, nie mogłem odmówić.
- Zostanę dopóki nie uśniesz, tak jak ostatnio - zgodziłem się, po czym wsunąłem się z książką pod kołdrę obok Dove. Usiadłem jak najbliżej niej, by jednocześnie móc ją objąć ją jednym ramieniem. Nie mogłem się powstrzymać, by przy okazji wsunąć palce w jej włosy i ucałować w skroń.
- Mogłabyś częściej rozpuszczać dla mnie włosy? Lubię kiedy to robisz. Ślicznie w nich wyglądasz - uśmiechnąłem się, zaplątując wokół swojego palca jeden z jasnych kosmyków. Lubiłem ich dotyk, zapach.
Zanim otworzyłem książkę na zaznaczonej stronie, ponownie ucałowałem Dove w głowę i dopiero wtedy zacząłem czytać.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Przytaknęłam, gdy poprosił abym częściej chodziła z rozpuszczonymi włosami. Nie było to dla mnie wielkim problemem zwłaszcza, gdy byliśmy w sami. Wolałam nie wychodzić tak na miasto i do ludzi, chyba jedynie to by dodało do plotek, że jestem nienormalna.
Wtuliłam się w niego na tyle ile mogłam i przymknęłam oczy gotowa aby zasnąć. Byłam zmęczona i nie chciałam za długo męczyć Williama, nawet jeżeli chciałam go mieć przy sobie na znacznie dłużej. Jego ciepło i przyjemny głos szybko ułożyły mnie do snu i po raz pierwszy od jakiegoś czasu zasnęłam czując się naprawdę szczęśliwa. Również po raz pierwszy miałam przyjemny sen, który dobrze pamiętałam po przebudzeniu.
Byłam z Williamem nad jeziorem, które było niedaleko naszego hotelu. Była to późna wiosna lub może początek lata, bo pogoda była przyjemna, niemalże idealna. Na niebie świeciło ciepłe słońce, a delikatny wiatr od czasu do czasu nas schładzał. Nie byliśmy sami nad jeziorem. Było tam również kilka rodzin, par i nawet grupa dam, które wybrały się razem na małe wakacje. Niektórzy siedzieli na kocu i urządzili sobie piknik, jak my. Inni grali w różne gry, rzucali do siebie piłką lub spacerowi przy brzegu jeziora, zamaczając sobie stopy w chłodnej wodzie.
Mieliśmy z Williamem widok na wszystko i przez większość czasu siedzieliśmy w ciszy, obserwując co się działo dookoła. W pewnym momencie ujrzałam Sebastiana, który podbiegł do nas i zaoferował aby William dołączył do niego do jakiejś gry, których zasad nie rozumiałam. Mój brat zaoferował dłoń Williamowi, pomógł mu wstać i poszli razem do grupy mężczyzn, którzy wyglądali na odrobinę zmęczonym po ostatniej rundzie gry. William w pewnym momencie spojrzał w moim kierunku, uśmiechnął się i pomachał w moim kierunku. Odwzajemniłam jego uśmiech i uznałam, że jeżeli tak wyglądała moja przyszłość życie nie byłoby takie złe.
Gdy się obudziłam Williama nie było obok. Wiedziałam, że tak będzie, ale wciąż byłam odrobinę rozczarowana. Wstałam niechętnie z łóżka, moją jedyną motywacją aby rozpocząć dzień były odgłosy z korytarza. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i od razu ujrzałam Annę, która zamiatała podłogę.
- Oh, dzień dobry, panno Parker.
Uśmiechnęłam się lekko do kobiety. Chyba nigdy nie zrozumie, jak strasznie mi jej brakowało. Czułabym się głupio gdybym powiedziała to na głos, więc jedynie jej odpowiedziałam:
- Dzień dobry, Anno. Mogę poprosić o herbatę?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie musiałem długo czekać aż Dove zamknie oczy i uśnie. Właściwie nie skończyłem czytać nawet połowy rozdziału, gdy jej oddech się wyrównał, a ciało rozluźniło. Mimo to nie od razu przerwałem czytanie. Ułożyłem się tylko nieco inaczej, aby móc jedną ręką cały czas obejmować Dove i czuć jej ciepło. Zabawnym było, kiedy jej oddech poruszał stronami książki albo jak delikatnie się poruszała, gdy włosy łaskotały ją w nos. Odsunąłem więc niesforne kosmyki na bok, a chwilę później odłożyłem książkę na stolik nocny znajdujący się przy łóżku. Nie gasiłem lampki, aby nie usnąć przypadkiem. Zamiast wyjść, zostałem jednak na dłużej, obejmując ją i gładząc po włosach, po plecach. Dzisiaj na szczęście nie miała koszmarów, nie zaczynała się nerwowo wiercić, a ja nie odczuwałem żadnych negatywnych emocji. Było spokojnie, może więc dlatego sam przymknąłem na chwilę oczy. Chwilą okazały się prawie cztery godziny, po których dopiero opuściłem Dove.
Mimo tak krótkiego snu nie odczuwałem zmęczenia czy znużenia. Czułem się całkiem nieźle więc zamiast wracać do łóżka (tym razem swojego), zabrałem się za sprzątanie.
Nastał już świt, skończyłem wieszać pranie na strychu i zakładałem świeżą pościel w pokoju gościnnym, którego używaliśmy z Dove, kiedy w drzwiach stanęła Anna.
- Dzień dobry, co też pan tu wyczynia? - spojrzała na mnie, układającego ostatnie poduszki.
- Witaj, Anno. Spałem tu więc trochę po sobie posprzątałem.
- Tak myślałam, że to z pewnością nie Sebastian ani Dove. Trochę za wcześnie dla… a pan Sebastian wie o pańskiej obecności? - nie skończyła swojej wcześniejszej myśli, zadając mi pytanie, na które niemal się roześmiałem. Nie zdziwiłabym się, gdyby Sebastian rzucił przy kobiecie jakimś nieprzyjemnym komentarzem na mój temat.
- Pan Sebastian sam zaproponował, bym został na noc. Proszę tak na mnie nie spoglądać, wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy, które najbardziej leżały mu na sercu i już nie ma ochoty pozbyć się mnie ze swojego życia - wyjaśniłem szybko, na co Anna kiwnęła głową, chyba zadowolona z otrzymanej odpowiedzi.
- W takim razie zostanie pan na śniadaniu?
- Zostanę. Obiecałem wczoraj Sebastianowi naleśniki na śniadanie… ale bardzo się cieszę z twojego powrotu Anno, bo kompletnie nie wiem, jak się je przyrządza. Potrzebuję trochę pomocy - widziałem rozbawienie w jej oczach lecz nic nie powiedziała, a jedynie kiwnęła poważnie głową.
Chwilę później wyszła na zakupy, gdyż w domu nie było wszystkich potrzebnych składników do przyrządzenia tego dania. W międzyczasie rozpaliłem w piecu kuchennym, a gdy wróciła, wyjaśniła wszystko co i jak. To wcale nie okazało się takie trudne. Uparłem się więc, że sam skończę, a ona (tym razem niezbyt zadowolona z mojej decyzji) ruszyła do innych obowiązków. Niedługo jednak wróciła, by przyszykować herbaty dla Dove.
- Proszę powiedzieć, żeby przyszła, bo śniadanie już prawie gotowe, a nikt nie będzie sprzątać po niej filiżanek z pokoju - uśmiechnąłem się do zaskoczonej Anny.
- Przecież tak nie można, panie Lightwood - oburzyła się lekko, biorąc jednak filiżankę w dłoń, by zanieść ją do pokoju Dove.
- Oczywiście. To chociaż proszę powiedzieć, że jedzenie gotowe - wywróciłem oczami, postanawiając nie kłócić się z kobietą.
Mimo tak krótkiego snu nie odczuwałem zmęczenia czy znużenia. Czułem się całkiem nieźle więc zamiast wracać do łóżka (tym razem swojego), zabrałem się za sprzątanie.
Nastał już świt, skończyłem wieszać pranie na strychu i zakładałem świeżą pościel w pokoju gościnnym, którego używaliśmy z Dove, kiedy w drzwiach stanęła Anna.
- Dzień dobry, co też pan tu wyczynia? - spojrzała na mnie, układającego ostatnie poduszki.
- Witaj, Anno. Spałem tu więc trochę po sobie posprzątałem.
- Tak myślałam, że to z pewnością nie Sebastian ani Dove. Trochę za wcześnie dla… a pan Sebastian wie o pańskiej obecności? - nie skończyła swojej wcześniejszej myśli, zadając mi pytanie, na które niemal się roześmiałem. Nie zdziwiłabym się, gdyby Sebastian rzucił przy kobiecie jakimś nieprzyjemnym komentarzem na mój temat.
- Pan Sebastian sam zaproponował, bym został na noc. Proszę tak na mnie nie spoglądać, wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy, które najbardziej leżały mu na sercu i już nie ma ochoty pozbyć się mnie ze swojego życia - wyjaśniłem szybko, na co Anna kiwnęła głową, chyba zadowolona z otrzymanej odpowiedzi.
- W takim razie zostanie pan na śniadaniu?
- Zostanę. Obiecałem wczoraj Sebastianowi naleśniki na śniadanie… ale bardzo się cieszę z twojego powrotu Anno, bo kompletnie nie wiem, jak się je przyrządza. Potrzebuję trochę pomocy - widziałem rozbawienie w jej oczach lecz nic nie powiedziała, a jedynie kiwnęła poważnie głową.
Chwilę później wyszła na zakupy, gdyż w domu nie było wszystkich potrzebnych składników do przyrządzenia tego dania. W międzyczasie rozpaliłem w piecu kuchennym, a gdy wróciła, wyjaśniła wszystko co i jak. To wcale nie okazało się takie trudne. Uparłem się więc, że sam skończę, a ona (tym razem niezbyt zadowolona z mojej decyzji) ruszyła do innych obowiązków. Niedługo jednak wróciła, by przyszykować herbaty dla Dove.
- Proszę powiedzieć, żeby przyszła, bo śniadanie już prawie gotowe, a nikt nie będzie sprzątać po niej filiżanek z pokoju - uśmiechnąłem się do zaskoczonej Anny.
- Przecież tak nie można, panie Lightwood - oburzyła się lekko, biorąc jednak filiżankę w dłoń, by zanieść ją do pokoju Dove.
- Oczywiście. To chociaż proszę powiedzieć, że jedzenie gotowe - wywróciłem oczami, postanawiając nie kłócić się z kobietą.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie czekałam za długo na Annę i herbatę. Siedziałam przed lusterkiem, gdy otworzyła drzwi. Zamknęła je za sobą i postawiła przede mną filiżankę herbaty. Podziękowałam jej i byłam przygotowana na to, że zaraz wyjdzie z pokoju, ale kobieta stała z boku w ciszy. Spojrzałam na nią z lekko uniesioną brwią. Kobieta wyglądała na zmieszaną.
- Coś się stało? - zapytałam, a Anna wymusiła delikatny uśmiech.
- Nie spodziewałam się ujrzeć dzisiaj pana Lightwooda z samego ranka - i jej słowa wyjaśniły wszystko. No tak, w końcu przed swoim wyjazdem Sebastian był śmiertelnie obrażony na Williama, a dla Anny słowo Sebastiana zawsze będzie niczym słowo boga. Ciekawe, kiedy William się obudził skoro już miał szansę wpaść na Annę. - Czy chciałabyś zjeść śniadanie z waszym gościem, panno Parker? Pan Lightwood najwyraźniej oczekuje twojego towarzystwa.
Jakoś mnie to nie zaskoczyło. Sama najchętniej spędziłabym z nim poranek zanim będę musiała zająć się sprawami związanymi z hotelem. Musiałam się wysilić aby nie uśmiechnąć się na słowa Anny i przypadkiem nie zdradzić co czułam do pana Lightwooda.
- Byłoby to niegrzeczne zostawić go samego. Pomożesz mi się przygotować? - poprosiłam, a Anna od razu zabrała się do roboty. Trochę zrobiło mi się smutno, gdy zaczęła rozczesywać moje włosy i je spinać. Jednak w oczach Anny były pewne zasady, które trzeba przestrzegać w towarzystwie gości. Kobieta chyba zawału by dostała, gdybym wyszła z pokoju w rozpuszczonych włosach i koszuli nocnej.
Gdy tylko Anna pomogła mi się przebrać wyszłam z pokoju, kierując się zapachem świeżo przygotowanego śniadania. Zamiast od razu iść do jadalni weszłam do kuchni, gdzie znalazłam Williama. Uśmiechnęłam się do niego lekko, czując obecność Anny tuż za mną.
- Dzień dobry, Williamie - przywitałam się z nim i spojrzałam w kierunku naleśników, które były ładnie przygotowane. - Sam je zrobiłeś?
- Z małą pomocą - odpowiedziała za niego Anna. - Jeszcze nigdy wcześniej nie trafił nam się gość, który wyrywa się do pomocy w kuchni - kobieta pokręciła głową, ale nie byłam do końca pewna czy próbowała go skrytykować. - Pan Parker dobrze trafił mając takiego przyjaciela.
Tu musiałam się z nią zgodzić. Chociaż nie tylko mój brat dobrze trafił.
- Szczęściarz z niego - powiedziałam, patrząc w stronę Williama. Anna szybko próbowała wygonić mnie i Williama do jadalni. Chyba nie była przyzwyczajona do tylu ludzi w kuchni lub wciąż nie czuła się komfortowo, że to William przygotował dla wszystkich śniadanie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słysząc kroki w przedpokoju nie mogłem się już powstrzymać od uśmiechu, jaki od razu pojawił się na mojej twarzy. Wiedziałem, że to Dove wraz z Anną i jakoś tak samo wyszło. Musiałem jednak przywołać bardziej neutralny wyraz twarzy, szczególnie przy Annie. Była dość spostrzegawczą kobietą i lepiej, by nie dostrzegła niczego więcej w moim zachowaniu.
- Dzień dobry - odpowiedziałem na przywitanie Dove. Skinąłem głową na słowa Anny lecz również trochę bawiły mnie jej słowa. Oczywiście kuchnia była jej domeną, a tu nagle ktoś zaczął się jej panoszyć, co mogło kobiecie nie do końca się już podobać. Nie powiedziała jednak nic złego. Miałem małe wrażenie, jakby nawet niespecjalnie miała mi coś za złe.
- Nakryję do stołu. Dove mi pomoże - odparłem Annie, gdy próbowała nas wygonić z kuchni. Chciała widocznie coś jeszcze dodać, ale i tu nie dałem jej dojść do słowa. - Wczoraj pomagała przy przyrządzaniu obiadu i kolacji. Sebastian z resztą tak samo, nie widzę więc powodów, dla którego dzisiaj nie mogłaby rozłożyć kilku talerzy. Droga Anno, brakuje nam już tylko Sebastiana, mogłabyś go obudzić? - poprosiłem kobietę. Wyglądała na zaskoczoną moimi słowami. Powiodła spojrzeniem ode mnie do Dove, a potem z westchnieniem ruszyła po schodach do pokoju Sebastiana.
- Teraz mogę się z tobą przywitać inaczej - powiedziałem szeptem do Dove. Wytarłem dłonie o ściereczkę, a potem ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem na ustach pocałunek. Gdybym tylko mógł robić to każdego ranka… niestety nie mieliśmy dla siebie wiele czasu, zapewne tylko kilka minut, a w międzyczasie również trzeba było zadbać o stół, dlatego nie przeciągałem tego pocałunku.
- Mam nadzieję, że dobrze ci się spało - uśmiechnąłem się, odsuwając od kobiety na odpowiednią odległość.
- Dzień dobry - odpowiedziałem na przywitanie Dove. Skinąłem głową na słowa Anny lecz również trochę bawiły mnie jej słowa. Oczywiście kuchnia była jej domeną, a tu nagle ktoś zaczął się jej panoszyć, co mogło kobiecie nie do końca się już podobać. Nie powiedziała jednak nic złego. Miałem małe wrażenie, jakby nawet niespecjalnie miała mi coś za złe.
- Nakryję do stołu. Dove mi pomoże - odparłem Annie, gdy próbowała nas wygonić z kuchni. Chciała widocznie coś jeszcze dodać, ale i tu nie dałem jej dojść do słowa. - Wczoraj pomagała przy przyrządzaniu obiadu i kolacji. Sebastian z resztą tak samo, nie widzę więc powodów, dla którego dzisiaj nie mogłaby rozłożyć kilku talerzy. Droga Anno, brakuje nam już tylko Sebastiana, mogłabyś go obudzić? - poprosiłem kobietę. Wyglądała na zaskoczoną moimi słowami. Powiodła spojrzeniem ode mnie do Dove, a potem z westchnieniem ruszyła po schodach do pokoju Sebastiana.
- Teraz mogę się z tobą przywitać inaczej - powiedziałem szeptem do Dove. Wytarłem dłonie o ściereczkę, a potem ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem na ustach pocałunek. Gdybym tylko mógł robić to każdego ranka… niestety nie mieliśmy dla siebie wiele czasu, zapewne tylko kilka minut, a w międzyczasie również trzeba było zadbać o stół, dlatego nie przeciągałem tego pocałunku.
- Mam nadzieję, że dobrze ci się spało - uśmiechnąłem się, odsuwając od kobiety na odpowiednią odległość.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Odprowadziłam Annę wzrokiem gdy wychodziła z pokoju. Nie mogłam sobie wyobrazić co kobieta myślała po słowach Williama. Słysząc jego słowa spojrzałam ponownie na niego i po chwili poczułam jego usta na swoich. Kąciki ust uniosły się do góry, a ja zapragnęłam więcej takich pocałunku. Byłam niezadowolona, gdy się odsunął, ale sama dobrze wiedziałam, że teraz nie była to odpowiednia chwila czy miejsce na takie czułości.
- Nawet bardzo dobrze. Ładnie o mnie zadbałeś. - odpowiedziałam, wyciągając sztućce z szuflady i zaniosłam je do jadalni aby pomóc Williamowi z nakryciem do stołu. Nie miałam tylko na myśli to, że został przy mnie dopóki nie zasnęłam i przeczytał mi kilka stron z książki, których w sumie w ogóle nie pamiętałam i będę musiała do nich wrócić.
Nie trwało to zbyt długo aby obok nas ponownie pojawiła się Anna. Po jej minie widziałam, że zauważyła stan mojego brata i nie była zadowolona. Również zauważyłam, jak błagalnym spojrzeniem prosiła abym usiadła i więcej nie przeszkadzała jej w pracy. Domyśliłam się tego po tym, gdy podeszła bliżej do Williama.
- Panie Lightwood, jestem niezmiernie wdzięczna za twoją pomoc i dobre serce. Jednak czuję, że nie spełniam moich obowiązków. Proszę usiąść, jest pan w końcu gościem. Pan Parker niedługo zejdzie. - i faktycznie, gdy Anna przyniosła wszystkim brakującą herbatę w tym momencie do pokoju wszedł Sebastian. Zatrzymał się na chwilę, jakby zapomniał, że William został na noc i był zaskoczony jego obecnością.
- Kurcze, coraz więcej ludzi jest w tym domu - skomentował i usiadł na swoim miejscu przy stole. - Jak się tobie spało? Niczego nie brakowało? - skierował pytanie do swojego gościa.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Trochę nie dziwiłem się reakcji Anny i tego, że w uprzejmy sposób kazała mi usiąść i w końcu przestać plątać się jej pod nogami. Była przyzwyczajona do czegoś innego, a z drugiej strony ja nie byłem przyzwyczajony do tego, aby ktoś coś za mnie robił. Jednak nie zamierzałem się z nią kłócić i grzecznie usiadłem przy stole wraz z Dove.
Wkrótce potem dołączył do nas Sebastian. Nie wyglądał najlepiej, ale i tak odrobinę lepiej niż wczorajszego dnia. Wciąż miał zmęczoną twarz i cienie pod oczami, za to humor na szczęście mu dopisywał.
- Dziękuję, dobrze mi się spało, niczego mi nie brakowało - może jednak trochę brakowało lecz nie śmiałem o tym mówić. - Widzę, że i ty odrobinę lepiej się czujesz. Zioła od doktora podziałały? - spytałem, gdy Sebastian nałożył już sobie jedzenia i ujął w dłonie nóż oraz widelec.
- Tak. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak długo i dobrze spałem - kiwnął głową, biorąc do ust pierwszy kęs.
- Cieszę się. Wystraszyłeś mnie jednak wczoraj, kiedy zasłabłeś przy kąpieli - widziałem, jak na moje słowa Anna wyraźnie drgnęła i zatrzymała spojrzenie na Sebastianie.
- Przepraszam, chyba te zioła od doktora szybciej zadziałały niż sądziłem. Nagle dopadła mnie taka senność. Chyba będę musiał je pić faktycznie tuż przed samym położeniem się do łóż… oh, Vincent - mruknął Sebastian, spoglądając na swoje kolana. Do naszych uszu doszło również ciche miauknięcie. Sebastian już najwyraźniej miał w planach dać kotu kawałek naleśnika, gdy obok znalazła się Anna.
- Chodź tu, mały nicponiu, nie przeszkadzaj panu. Tobie też zaraz coś dam - zabrała kociaka i wyszła z nim do kuchni.
Wkrótce potem dołączył do nas Sebastian. Nie wyglądał najlepiej, ale i tak odrobinę lepiej niż wczorajszego dnia. Wciąż miał zmęczoną twarz i cienie pod oczami, za to humor na szczęście mu dopisywał.
- Dziękuję, dobrze mi się spało, niczego mi nie brakowało - może jednak trochę brakowało lecz nie śmiałem o tym mówić. - Widzę, że i ty odrobinę lepiej się czujesz. Zioła od doktora podziałały? - spytałem, gdy Sebastian nałożył już sobie jedzenia i ujął w dłonie nóż oraz widelec.
- Tak. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak długo i dobrze spałem - kiwnął głową, biorąc do ust pierwszy kęs.
- Cieszę się. Wystraszyłeś mnie jednak wczoraj, kiedy zasłabłeś przy kąpieli - widziałem, jak na moje słowa Anna wyraźnie drgnęła i zatrzymała spojrzenie na Sebastianie.
- Przepraszam, chyba te zioła od doktora szybciej zadziałały niż sądziłem. Nagle dopadła mnie taka senność. Chyba będę musiał je pić faktycznie tuż przed samym położeniem się do łóż… oh, Vincent - mruknął Sebastian, spoglądając na swoje kolana. Do naszych uszu doszło również ciche miauknięcie. Sebastian już najwyraźniej miał w planach dać kotu kawałek naleśnika, gdy obok znalazła się Anna.
- Chodź tu, mały nicponiu, nie przeszkadzaj panu. Tobie też zaraz coś dam - zabrała kociaka i wyszła z nim do kuchni.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Vincent znowu poleciał do Sebastiana mimo tego, że spędził u niego całą noc. Co to miało znaczyć? Na prawdę byłam urażona zachowaniem kota. Najwyraźniej było to po mnie widać, bo usłyszałam, jak brat śmieje się lekko pod nosem.
- Nie bądź zazdrosna z powodu kota.
Łatwo jemu było to powiedzieć, kiedy Vincent aż się wyrywa aby przy nim być. Może na serio się na mnie obraził?
- Vincent to mój kot i mam prawo do swoich uczuć.
- Kot mają własny charakter. Podobnie, jak ty. Powinnaś go lepiej zrozumieć. - może i powinnam, ale nie oznaczała to, że nie byłam smutna z powodu braku uwagi ze strony kota. Może powinnam więcej czasu z nim spędzić? Albo przekupić go szynką?
- Trzeba kupić psa - oznajmiłam, jedząc trochę naleśnika. Sebastian spojrzał na mnie z wielkim szokiem. Zauważyłam, że zerknął w stronę Williama, jakby u niego mógł odnaleźć jakąś wskazówkę lub odpowiedź.
- Psa?
- No wiesz, zwierzę podobne do kota. Szczeka, nie miauczy.
Sebastian wywrócił oczami. - Wiem co to jest pies. Nie wiem skąd ci się wziął ten pomysł. W sumie, to nieważne. Nie zgadzam się na psa.
Uśmiechnęłam się do siebie, wcale nie zła lub rozczarowana jego słowami. Po raz pierwszy jego opinia nie wpływała na moje życie i to, jak chciałam tego kierować. W końcu, teraz to ja zarabiam więcej od naszej dwójki. Pochyliłam się w stronę brata, który wciąż jadł, ale jednocześnie miał mnie na oku.
- Nie pytałam o twoje zdanie, braciszku. Jeżeli chcesz zatrzymać Vincenta dla siebie proszę bardzo. Kupię sobie wielkiego, oddanego psa, który nie będzie miał "charakteru".
- I ciekawe kto będzie o niego dbał.
- Anna - wzruszyłam ramionami, bo dla mnie było to oczywiste. Gdyby kobieta sobie nie radziła to zawsze mogę kogoś innego zatrudnić. Kobieta słysząc o psie spojrzała w górę i chyba wyszeptała krótką modlitwę.
- William, nie możesz wybić ten pomysł z jej głowy? Przecież straciła rozum. - Sebastian wiedział, że sam nie wygra, więc specjalnie skierował uwagę na gościa przy stole. Sama odwróciłam głowę w jego kierunku, spoglądając mu w oczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przysłuchiwałem się wymianie zdań pomiędzy rodzeństwem odnośnie Vincenta, a także potencjalnego nowego towarzyszą psa. Nie do końca potrafiłem stwierdzić na ile mówili poważnie, a na ile po prostu złośliwie wobec siebie. To było nieco ponad zwykle przekomarzanie się, co nie do końca mi się podobało.
Uniosłem brwi, gdy oboje zwrócili się w moją stronę, oczekując na jakąś opinię. Kątem oka spostrzegłem, że sama Anna była ciekawa i jej spojrzenie również spoczęło na mnie.
- Mam szczerze powiedzieć co o tym myślę? - spytałem jak gdyby nigdy nic kontynuując swój posiłek.
- Chyba że boisz się, że Dovie się na ciebie obrazi - rzucił lekko Sebastian, pewien, że stanę po jego stronie. Po intensywnym spojrzeniu jego siostry zrozumiałem, że również miała nadzieję, iż to jej stronę wezmę. Cóż za problematyczne rodzeństwo.
- Przykro mi Dove, jednak tym razem zgadzam się z Sebastianem. Pies, szczególnie duży o jakim mówisz, to jeszcze większa odpowiedzialność niż kot. W dodatku chcesz takiego, by zrobić bratu na złość, a opiekę zrzucić na Annę. Nie śmiej się Sebastianie, bo wcale nie jesteś lepszy. Ty też potrafisz tylko spać z tym kotem, a żadne z was nie zrobiło nic więcej ponad sporadyczne nakarmienie go. Aż dziwię się, że jeszcze nie ulokował swych uczuć w Annie. Lubię was i podziwiam, że osiągnęliście tak wiele mając tylko siebie, ale uważam, że żadne z was nie jest wystarczająco odpowiedzialne do posiadania zwierzęcia, bo ostatnio wciąż tylko robicie sobie na złość. Jeszcze przez wasze nieodpowiednie zachowanie ucierpi niewinne stworzenie.
Opuściłem spojrzenie, bardzo zainteresowany tym, co znajdowało się na moim talerzu. Nie zamierzałem zmieniać zdania bądź przepraszać za trochę prawdy. Anna również jakoś znalazła sobie inne zadanie i zniknęła mi z oczu.
Uniosłem brwi, gdy oboje zwrócili się w moją stronę, oczekując na jakąś opinię. Kątem oka spostrzegłem, że sama Anna była ciekawa i jej spojrzenie również spoczęło na mnie.
- Mam szczerze powiedzieć co o tym myślę? - spytałem jak gdyby nigdy nic kontynuując swój posiłek.
- Chyba że boisz się, że Dovie się na ciebie obrazi - rzucił lekko Sebastian, pewien, że stanę po jego stronie. Po intensywnym spojrzeniu jego siostry zrozumiałem, że również miała nadzieję, iż to jej stronę wezmę. Cóż za problematyczne rodzeństwo.
- Przykro mi Dove, jednak tym razem zgadzam się z Sebastianem. Pies, szczególnie duży o jakim mówisz, to jeszcze większa odpowiedzialność niż kot. W dodatku chcesz takiego, by zrobić bratu na złość, a opiekę zrzucić na Annę. Nie śmiej się Sebastianie, bo wcale nie jesteś lepszy. Ty też potrafisz tylko spać z tym kotem, a żadne z was nie zrobiło nic więcej ponad sporadyczne nakarmienie go. Aż dziwię się, że jeszcze nie ulokował swych uczuć w Annie. Lubię was i podziwiam, że osiągnęliście tak wiele mając tylko siebie, ale uważam, że żadne z was nie jest wystarczająco odpowiedzialne do posiadania zwierzęcia, bo ostatnio wciąż tylko robicie sobie na złość. Jeszcze przez wasze nieodpowiednie zachowanie ucierpi niewinne stworzenie.
Opuściłem spojrzenie, bardzo zainteresowany tym, co znajdowało się na moim talerzu. Nie zamierzałem zmieniać zdania bądź przepraszać za trochę prawdy. Anna również jakoś znalazła sobie inne zadanie i zniknęła mi z oczu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach