Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie uważałam, że oszukaliśmy Sebastiana. Ukrywanie prawdy to nie to samo co kłamstwo. Mój brat zapewne zna tą różnicę z własnego doświadczenia. Dlatego pod tym względem za bardzo się nie zamartwiałam, nie do tego samego stopnia co William. Powoli jadłam przyniesiony deser, który nie do końca mi zasmakował. Wzięłam nawet pod uwagę aby wezwać kelnera aby przyniósł coś innego, ale wtedy usłyszałam swoje imię. Spojrzałam w kierunku Williama i słysząc o prezencie uśmiechnęłam się pod nosem.
- W porządku, poczekam - odpowiedziałam i odprowadziłam go wzrokiem. Oczywiście byłam ciekawa co przygotował William i byłam dosyć niecierpliwa. Próbowałam skupić się na czymś innym z nadzieją, że czas szybciej minie.
Rozejrzałam się po restauracji, podziwiając różne obrazy na ścianach. Nie były jakieś znakomite, ale wciąż przyjemne dla oka. Ciekawe, ile takie obrazy były wart? Ciężko byłoby je skraść? Czy ktoś kiedykolwiek próbował?
W pewnym momencie jakaś starsza kobieta prawie przewróciła się obok mojego stolika. Na szczęście jej mąż ją wziął za ramię i uratował od upadku. Biedactwo. Nawet w prostej lini na zwykłej drewnianej podłodze może sobie zrobić krzywdę. Kątem oka zauważyłam coś na podłodze, niedaleko mojej stopy. Nikt inny nie zauważył złotego pierścionka ze szmaragdem. Starsza para była jeszcze na tyle blisko, że mogłabym oddać im zgubę, ale...
Sięgnęłam po pierścionek i przyjrzałam mu się bliżej. Był dosyć duży, za duży na moje palce i zapewne na palce kobiety. Powinnam go oddać. Ale po co skoro nie jest do niej dopasowany? Może sama go ukradła od kogoś innego? Przecież masz pełno biżuterii. Po co ci kolejna? Mogłabym sprzedać lub użyć na korzyść Widows Circle. Takie "prezenty" czasami są bardziej warte niż pieniądze.
Zacisnęłam dłoń na pierścionku, czując każdy jego kawałek. Oddaj go, Dove. Jest jeszcze czas.
Podniosłam wzrok szukając starszej pary. Nigdzie ich nie było. Najwyraźniej już wyszli. Kuźwa. Z westchnięciem schowałam pierścionek do kieszeni mojego płaszcza, czując mieszankę poczucia winy i satysfakcji. W końcu to nie całkowicie moja wina, że kobieta straciła pierścionek, prawda? Powinna była być bardziej ostrożna. To była jej wina. Jej wina, że nie dba o własne rzeczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sklep, zwący się dumnie antykwariatem, choć nie do końca nim był, nie znajdował się daleko. Już po kilku minutach byłem na miejscu. Przechodząc dostrzegłem kątem oka na wystawie taką samą pozytywkę, jaką miałem w planie dać Dove. Może nie do końca taką samą, bo miała na wieczku jakoś inaczej wyglądające zwierzęta. W środku nie było żadnych klientów, zaś sam właściciel wyglądał gorzej niż jak go zapamiętałem. Miał zdecydowanie bardziej podkrążone oczy, a także zmęczoną twarz i nieszczęśliwą minę. Mężczyzna nie darował sobie również kilku złośliwości w moją stronę, jako że miałbym się spóźnić jakiś czas. Potem bez słowa postawił na blacie biurka pozytywkę.
Musiałem przyznać, że było to już coś zupełnie innego niż to, co widziałem za pierwszym razem. Ładne kwiaty otaczały pozytywkę, a po pęknięciu nie było nawet śladu. Grała znajoma muzyka, a figurki w środku nawet się poruszały. Wszystko wyglądało tak, jak powinno, a nawet i lepiej. Uśmiechnąłem się lekko, zadowolony z efektów i zapłaciłem ustaloną wcześniej kwotę.
- Powinien pan zacząć uczciwie zarabiać na takich pracach - rzuciłem na pożegnanie.
W drodze powrotnej zajrzałem jeszcze w jedno miejsce, gdzie kupiłem ozdobne pudełko. Całe na niebiesko, gdzie schowałem pozytywkę, a uprzejma sprzedawczyni owinęła je czerwoną tasiemką tak, by się nie otworzyło. Dorzuciła również kokardę w tym samym kolorze. Na moje pytanie "na co to wszystko", wzruszyła ramionami i z rozbrajającym uśmiechem wyznała, iż kobiety lubią ładnie przyozdobione prezenty. Nie skomentowałem tego, bo się nie znałem.
Dove na szczęście zastałem tam, gdzie ją zostawiłem. Była cała i zdrowa, z ulgą więc podszedłem do niej.
- Tak myślę, że może dam ci jak wrócimy do domu - uśmiechnąłem się w jej stronę trochę złośliwie. Złapałem też nasze walizki, gotowy do wyjścia z restauracji.
Musiałem przyznać, że było to już coś zupełnie innego niż to, co widziałem za pierwszym razem. Ładne kwiaty otaczały pozytywkę, a po pęknięciu nie było nawet śladu. Grała znajoma muzyka, a figurki w środku nawet się poruszały. Wszystko wyglądało tak, jak powinno, a nawet i lepiej. Uśmiechnąłem się lekko, zadowolony z efektów i zapłaciłem ustaloną wcześniej kwotę.
- Powinien pan zacząć uczciwie zarabiać na takich pracach - rzuciłem na pożegnanie.
W drodze powrotnej zajrzałem jeszcze w jedno miejsce, gdzie kupiłem ozdobne pudełko. Całe na niebiesko, gdzie schowałem pozytywkę, a uprzejma sprzedawczyni owinęła je czerwoną tasiemką tak, by się nie otworzyło. Dorzuciła również kokardę w tym samym kolorze. Na moje pytanie "na co to wszystko", wzruszyła ramionami i z rozbrajającym uśmiechem wyznała, iż kobiety lubią ładnie przyozdobione prezenty. Nie skomentowałem tego, bo się nie znałem.
Dove na szczęście zastałem tam, gdzie ją zostawiłem. Była cała i zdrowa, z ulgą więc podszedłem do niej.
- Tak myślę, że może dam ci jak wrócimy do domu - uśmiechnąłem się w jej stronę trochę złośliwie. Złapałem też nasze walizki, gotowy do wyjścia z restauracji.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zamówiłam sobie herbatę, którą nerwowo popijałam co jakiś czas. Było to dziwne uczucie, którego nie mogłam zignorować. Gdy ujrzałam Williama nie byłam pewna czy mi ulżyło czy raczej powinnam być bardziej niespokojna. Ciężko zapomnieć jego reakcję, gdy chciałam "pożyczyć" małego aniołka z kościoła.
Ah no tak, ten prezent. Specjalnie zrobiłam minę smutnego szczeniaka słysząc, że będę musiała jeszcze poczekać na prezent.
- Jesteś okrutny - skomentowałam, widząc jego uśmieszek. Wcale tak nie uważałam, ale jeżeli on może się ze mną droczyć to chyba ja też mogę, nie? - Nie mam boskiej cierpliwości, pamiętaj o tym - dodałam wstając od stołu i ubierając swój płaszcz.
Gdy wyszliśmy z restauracji od razu poczułam zimny wiatr. Poprawiłam swój szalik i wyciągnęłam z kieszeni płaszcza rękawiczki aby je szybko założyć.
- Nie jest tobie zimno? - zapytałam spoglądając na Williama. Chyba chłodna temperatura nie przeszkadzała mu za bardzo. - Gdy tylko wrócimy do domu chyba wycałuję stopy Anny i wybłagam o ciepłą kąpiel. Nigdy więcej jej nie skrytykuję. - wiedziałam, że czasami potrafiłam być nieuprzejma i powinnam to zmienić. Nawet jeżeli kobieta bardziej dbała o samopoczucie Sebastiana.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Reakcja Dove tylko poszerzyła mój uśmiech. Nie wiedziałem na ile mówiła to z przekonaniem, a na ile chciała się ze mną droczyć lecz na nic nie nalegała.
- Może jednak powinniśmy zostać tam nieco dłużej w kawiarni - przyznałem rozbawiony, widząc jak ubiera się Dove, narzekając przy na panujące zimno. Miło było słyszeć takie postanowienie z jej strony. Ciekawe tylko jak długo wytrwa w swoim przekonaniu.
- Nie marznę tak szybko. Potem mogę cię przytulić jeśli dalej będziesz tak marznąć. A teraz trzymaj. Jak jedną ręką trochę poniesiesz, może się odrobinę rozgrzejesz - z tymi słowami wcisnąłem w jedną z jej rąk ozdobione pudełko. Złapałem również wolną jej dłoń, by nie miała przy tym możliwości otworzenia swojego prezentu. I też dlatego, że zdecydowanie lepiej było iść za rękę.
Skierowaliśmy się w stronę dworca. Po drodze rozglądałem się za jakimś sklepem zielarskim, by móc wszystko załatwić po drodze, ale nie było takiego w okolicy. Cóż, po powrocie będę musiał się tym zająć. Znałem przynajmniej dwa takie miejsca, nie uznałem kupna tego olejku za problem.
Na dworcu było dość tłoczno. Wiele osób przyjeżdżało bądź wyjeżdżało z Birmingham. Przynajmniej nie wiał tutaj wiatr i mogliśmy we względnym spokoju poczekać na nasz pociąg, do którego zostało nam nieco ponad pół godziny. Znaleźliśmy nawet wolną ławkę na uboczu przy oknie, gdzie można było przeczekać resztę czasu.
- Może jednak powinniśmy zostać tam nieco dłużej w kawiarni - przyznałem rozbawiony, widząc jak ubiera się Dove, narzekając przy na panujące zimno. Miło było słyszeć takie postanowienie z jej strony. Ciekawe tylko jak długo wytrwa w swoim przekonaniu.
- Nie marznę tak szybko. Potem mogę cię przytulić jeśli dalej będziesz tak marznąć. A teraz trzymaj. Jak jedną ręką trochę poniesiesz, może się odrobinę rozgrzejesz - z tymi słowami wcisnąłem w jedną z jej rąk ozdobione pudełko. Złapałem również wolną jej dłoń, by nie miała przy tym możliwości otworzenia swojego prezentu. I też dlatego, że zdecydowanie lepiej było iść za rękę.
Skierowaliśmy się w stronę dworca. Po drodze rozglądałem się za jakimś sklepem zielarskim, by móc wszystko załatwić po drodze, ale nie było takiego w okolicy. Cóż, po powrocie będę musiał się tym zająć. Znałem przynajmniej dwa takie miejsca, nie uznałem kupna tego olejku za problem.
Na dworcu było dość tłoczno. Wiele osób przyjeżdżało bądź wyjeżdżało z Birmingham. Przynajmniej nie wiał tutaj wiatr i mogliśmy we względnym spokoju poczekać na nasz pociąg, do którego zostało nam nieco ponad pół godziny. Znaleźliśmy nawet wolną ławkę na uboczu przy oknie, gdzie można było przeczekać resztę czasu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Bez słowa wzięłam pudełko. Zapewne mógł zauważyć ciekawość na mojej twarzy. Była to niczym prawdziwa tortura dla mojej niecierpliwej duszy. Na szczęście dotyk Williama odgonił moje myśli i skupiłam się na naszych dłoniach. Zerknęłam w ich kierunku. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Nigdy nie wyobrażałam sobie aby chodzić przez ulice trzymając się za rączkę. Do tego dłoń Williama była większa od mojej co tylko dodawało do tego dziwnego obrazu.
Mimo tego uśmiechnęłam się pod nosem i nie znikał nawet gdy dotarliśmy na dworzec i usiedliśmy na ławce. Prezent postawiłam na swoich kolanach i puściłam dłoń Williama aby objąć pudełko z obu stron. Oczywiście nie wiedziałam co było w środku, ale już teraz było mi miło, że William coś przygotował. Sama ta myśl mnie cieszyła.
Skoro o prezentach mowa odwróciłam wzrok w kierunku Williama.
- Czy nie spodobał ci się mój prezent? Bądź ze mną szczery, proszę. Chcę wiedzieć czy dobrze trafiłam czy może powinnam zupełnie coś innego dla ciebie znaleźć. Kiedy masz urodziny? Lubisz słodkości na swoje urodziny? Wolisz praktyczne prezenty czy bardziej unikalne? - nie chciałam rzucić w jego stronę za dużo pytań. Z drugiej strony, chciałam być bardziej przygotowana, więc miałam nadzieję, że zrozumie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniosłem wzrok na Dove, gdy zaczęła wypytywać mnie o preferowane prezenty oraz urodziny. O ile to pierwsze nieco mnie bawiło, tak na drugie nie potrafiłem odpowiedzieć szczerze. Nie potrzebowałem pamiętać daty swoich urodzin, bo od wieków ich nie obchodziłem. Ba, nawet jakbym chciał, to nie bardzo miałbym z kim i gdzie.
- Podoba mi się prezent od ciebie - przyznałem, wyciągając z kieszeni płaszcza zegarek. Przesunąłem go między palcami, patrząc na tarczę ze wskazówkami. - Ustawiłem odpowiedni czas zaraz po tym, jak go dałaś. Zabrałem ten zegarek nawet na randkę z Ralphem i bardzo mi się przydał - przyznałem z usmiecjem, chowając niewielkie urządzenie z powrotem do kieszeni. Nie sądziłem, że coś takiego kiedyś mi się przyda w życiu, a jednak wszystko potrafi zaskoczyć.
- A co do pozostałych pytań - usiadłem obok Dove, odkładając walizki na podłogę przy naszych nogach. - Mówiłem ci kiedyś, że niespecjalnie lubię bardzo słodkie desery, jeśli już to coś z mniejszą ilością cukru, ale nie wiem, czy to byłoby dla mnie dobrym prezentem. Wolę bardziej praktyczne rzeczy. A co do samych urodzin to mam je trzeciego czerwca, ale ich nie obchodzę. Nie czuję takiej potrzeby, więc żeby do głowy ci nie przyszło coś mi szykować. A kiedy ty swoje masz? - spytałem, gdyż jakoś wcześniej nie uznałem tej wiedzy za przydatną.
- I właściwie jeśli chcesz, możesz otworzyć, nie będę przecież kazać ci rzeczywiście czekać do naszego powrotu. Sam jestem ciekaw, czy trafiłem i czy po moich poprawkach wciąż będzie ci się podobać - wskazałem na trzymane przez kobietę pudełko.
- Podoba mi się prezent od ciebie - przyznałem, wyciągając z kieszeni płaszcza zegarek. Przesunąłem go między palcami, patrząc na tarczę ze wskazówkami. - Ustawiłem odpowiedni czas zaraz po tym, jak go dałaś. Zabrałem ten zegarek nawet na randkę z Ralphem i bardzo mi się przydał - przyznałem z usmiecjem, chowając niewielkie urządzenie z powrotem do kieszeni. Nie sądziłem, że coś takiego kiedyś mi się przyda w życiu, a jednak wszystko potrafi zaskoczyć.
- A co do pozostałych pytań - usiadłem obok Dove, odkładając walizki na podłogę przy naszych nogach. - Mówiłem ci kiedyś, że niespecjalnie lubię bardzo słodkie desery, jeśli już to coś z mniejszą ilością cukru, ale nie wiem, czy to byłoby dla mnie dobrym prezentem. Wolę bardziej praktyczne rzeczy. A co do samych urodzin to mam je trzeciego czerwca, ale ich nie obchodzę. Nie czuję takiej potrzeby, więc żeby do głowy ci nie przyszło coś mi szykować. A kiedy ty swoje masz? - spytałem, gdyż jakoś wcześniej nie uznałem tej wiedzy za przydatną.
- I właściwie jeśli chcesz, możesz otworzyć, nie będę przecież kazać ci rzeczywiście czekać do naszego powrotu. Sam jestem ciekaw, czy trafiłem i czy po moich poprawkach wciąż będzie ci się podobać - wskazałem na trzymane przez kobietę pudełko.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Szczerze mówiąc poczułam wielką ulgę słysząc odpowiedź Williama. Cieszyło mnie to, że prezent się udał i nawet miał okazję z niego skorzystać. Teraz wiedząc, że lubi praktyczne prezenty miało to sens. Musiałam to zapamiętać, jak i również datę jego urodzin. Trzeciego czerwca. Czyli urodził się pod koniec wiosennej pogody, a początkiem tej letniej. Ciekawe jakbym był dzieckiem, co go interesowało, czego się bał.
- Czyli gdybym upiekła tobie ciasto to nie byłbyś nim zainteresowany? - zażartowałam, bo w końcu nigdy nic nie piekłam, a co dopiero ciasto. Nie nadawałam się do kuchni, do gotowania czy pieczenia. Nigdy nic nie musiałam przygotować, więc wątpiłam, że gdybym teraz nagle zaczęła to byłabym w tym dobra.
- Dwunastego września - odpowiedziałam na jego pytanie. - Podobno urodziłam się wcześnie rano co ma znaczyć, że jestem porannym ptaszkiem. Anna raczej by się nie zgodziła. - nie pamiętałam ile razy Anna mnie budziła, bo zasypiałam lub po prostu nie chciało mi się wstawać. Wstawałam wcześnie jedynie gdy miałam wystarczająco silną motywację co nie było dla mnie czymś codziennym.
Słysząc, że mogłam otworzyć prezent uniosłam lekko brwi. Zacisnęłam palce trochę mocniej wokół niebieskiego pudełka aby się powstrzymać przed rzuceniem się z otwarciem prezentu.
- Jesteś pewien? Mogę poczekać. - zapewne mogłabym, ale wolałabym nie czekać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Byłbym przede wszystkim zaskoczony, gdybyś upiekła mi ciasto - zaśmiałem się, gdyż nigdy nie widziałem, aby Dove sama robiła coś w kuchni. - Ale zdecydowanie byłoby lepsze niż to, które można kupić w piekarni - dodałem. Poza tym gdzieś słyszałem, że takie prezenty są lepsze, gdy wiemy, ile ktoś poświęcił swojej pracy dla sprawienia nam radości. Może coś w tym było, bo zdecydowanie wolałbym takie zrobione przez Dove niż kupione.
Na wspomnienie, iż nie jest rannym ptaszkiem sam skinąłem głową. Racja, Dove nie należała do tego typu ludzi, a wszystkie przesądy odnośnie pory bądź dnia narodzin, wciąż pozostawały tylko przesądami.
- Jasne, że możesz. Jest już twój, otwórz go kiedy będziesz miała na to ochotę - posłałem kobiecie lekki uśmiech, dostrzegając jej małe zniecierpliwienie. Sam również odczuwałem pewnego rodzaju zdenerwowanie. No bo co jeśli jednak jej się nie spodoba? Oczywiście zawsze można było coś jeszcze poprawić, ale w obecnym stanie raczej niewiele. Jedynie dodać jakieś ozdoby, ewentualnie zmienić nieco kolor, nie za wiele. I tylko mogła sobie wybrać dowolną muzykę jeśli będzie chciała ją sobie zmienić.
Na wspomnienie, iż nie jest rannym ptaszkiem sam skinąłem głową. Racja, Dove nie należała do tego typu ludzi, a wszystkie przesądy odnośnie pory bądź dnia narodzin, wciąż pozostawały tylko przesądami.
- Jasne, że możesz. Jest już twój, otwórz go kiedy będziesz miała na to ochotę - posłałem kobiecie lekki uśmiech, dostrzegając jej małe zniecierpliwienie. Sam również odczuwałem pewnego rodzaju zdenerwowanie. No bo co jeśli jednak jej się nie spodoba? Oczywiście zawsze można było coś jeszcze poprawić, ale w obecnym stanie raczej niewiele. Jedynie dodać jakieś ozdoby, ewentualnie zmienić nieco kolor, nie za wiele. I tylko mogła sobie wybrać dowolną muzykę jeśli będzie chciała ją sobie zmienić.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Przyglądałam mu się przez chwilę nie otwierając od razu prezentu. Chciałam się upewnić, że jakoś nie wpłynęłam na jego propozycję. Widząc jego uśmiech spuściłam wzrok spoglądając na niebieskie pudełko z czerwoną kokardką. Próbowałam ostrożnie wszystko rozwiązać aby chociaż jakoś ukryć moją ciekawość. Odłożyłam wstążkę i kokardę na bok za nim otworzyłam pudełko i spojrzałam do środka.
Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc czy dobrze widziałam. Spojrzałam na Williama chcąc coś powiedzieć, ale szczerze mówiąc brakowało mi słów. Wzięłam w obie dłonie pozytywkę, która wyglądała znajomo. Nie była identyczna do tej, która widziałam w sklepie. Była znacznie ładniejsza. Tak, jak w sklepie teraz również przypomniała mi się pozytywka, którą dostałam od babci. Słuchałam jej melodii każdego dnia aż mogłam z pamięci ją zagrać na fortepianie.
Próbowałam zacisnąć usta abym się nie rozpłakać przy ludziach, ale było to ciężkie zadanie gdy na mojej twarzy tkwił szeroki uśmiech. Palcami delikatny sprawdziłam chyba każdy kawałek pozytywki za nim ją powoli otworzyłam. Pozwoliłam aby lekka melodia wypełniła ciszę chociaż na dworcu wcale nie było tak cicho. Przez chwilę zapomniałam o własnym otoczeniu, skupiona na prezencie. Zaśmiałam się lekko rozpoznając melodię z Otella.
Prezent Williama wzbudził we mnie wiele emocji, których jeszcze nie wiedziałam, jak okazać. Najchętniej bym go wycałowała, ale nie było to odpowiednie miejsce na takie gesty. Pociąg jechał do Londynu co znaczyło, że chociażby znajomy znajomego mógłby nas zobaczyć. Dlatego gdy ponownie na niego spojrzałam uśmiechnęłam się obejmując jego szyję ramieniem, odrobinę w niego się wtulając.
- Dziękuję. Najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. - szepnęłam mu do ucha za nim dyskretnie złożyłam pocałunek za jego uchem i jeden na jego szyi. Mówiłam szczerze. Zazwyczaj dostawałam biżuterię czy nowe suknie w prezencie. Albo jakaś książka tu i tam, które w ogóle nie były w moim guście. Prezent Williama był... bardziej szczery. Wiedział, że sama chciałam go kupić, a na dzień dzisiejszy nie mogłam. Z tą myślą zrobiło mi się jakoś znacznie cieplej, a serce zaczęło bić mocniej. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Przynajmniej nie było mi wciąż zimno.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przyglądałem się uważnie reakcji Dove. Początkowo wydała mi się zaskoczona, może nawet odrobinę niepewna, lecz zaraz potem całą swoją uwagę skupiła na pozytywce. Długo się jej przyglądała, oglądała i dotykała ją z każdej strony, a melodia tak samo rozbawiła kobietę jak i mnie. Wstyd przyznać, jednak choćbym chciał dać inną, to żadnej nie znałem i nie potrafiłem nazwać. Wolałem więc nie ryzykować, że wybiorę coś nieodpowiedniego.
Uśmiech Dove był za to dla mnie najlepszym potwierdzeniem jej zadowolenia. Ulżyło mi. Cieszyłem się razem z nią. Odwzajemniłem jej uścisk, zaciskając jednocześnie zęby, gdy przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Te pocałunki Dove na tyle mnie zaskoczyły, że nie mogłem nad tym zapanować. Najgorsze było to, że odwzajemnienie jej pocałunków było niezbyt odpowiednie na dworcu wśród ludzi. W środku trochę pożałowałem, że wcześniej nie dałem jej tego prezentu.
- Twój uśmiech jest wart każdego prezentu. Mogłabyś częściej uśmiechać się w ten sposób - przyznałem, przez chwilę gładząc Dove po plecach. Trwało to do momentu, gdy do naszych uszu doszedł dźwięk nadjeżdżającego pociągu, a następnie strasznie głośny pisk hamowania.
- Chyba nasz pociąg przyjechał nieco wcześniej. Chodźmy, może uda nam się znaleźć jakieś miejsca siedzące w przedziale - powiedziałem, wypuszczając ją z objęć i odsuwając się nieco. Wiele osób ruszyło z dworca w stronę pociągu, a jeszcze więcej z niego wysiadło. Ująłem więc dłoń kobiety, by nie stracić jej z oczu.
Uśmiech Dove był za to dla mnie najlepszym potwierdzeniem jej zadowolenia. Ulżyło mi. Cieszyłem się razem z nią. Odwzajemniłem jej uścisk, zaciskając jednocześnie zęby, gdy przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Te pocałunki Dove na tyle mnie zaskoczyły, że nie mogłem nad tym zapanować. Najgorsze było to, że odwzajemnienie jej pocałunków było niezbyt odpowiednie na dworcu wśród ludzi. W środku trochę pożałowałem, że wcześniej nie dałem jej tego prezentu.
- Twój uśmiech jest wart każdego prezentu. Mogłabyś częściej uśmiechać się w ten sposób - przyznałem, przez chwilę gładząc Dove po plecach. Trwało to do momentu, gdy do naszych uszu doszedł dźwięk nadjeżdżającego pociągu, a następnie strasznie głośny pisk hamowania.
- Chyba nasz pociąg przyjechał nieco wcześniej. Chodźmy, może uda nam się znaleźć jakieś miejsca siedzące w przedziale - powiedziałem, wypuszczając ją z objęć i odsuwając się nieco. Wiele osób ruszyło z dworca w stronę pociągu, a jeszcze więcej z niego wysiadło. Ująłem więc dłoń kobiety, by nie stracić jej z oczu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Odłożyłam prezent z powrotem do pudełka. Gdy William wziął moją dłoń kierując nas w stronę pociągu jednym ramieniem trzymałam pudełko blisko siebie. Nie chciałam aby cokolwiek się stało pozytywce.
Na szczęście udało nam się znaleźć miejsce siedzące. Tym razem delikatnie popchnęłam Williama w stronę wolnego miejsca przy oknie. Gdy usiadłam obok niego szybko zrozumiałam, że będzie znacznie ciaśniej niż podczas naszej podróży do Birmingham. Obok mnie usiadła kobieta z małym dzieckiem na kolanach. Uśmiechnęłam się lekko do chłopca, który musiał mieć może z cztery latka. Chłopiec nie był mną zainteresowany. Jego oczy były skupione na pudełku w moich dłoniach, ewidentnie prezent. Chłopiec wyciągnął rączki w stronę prezentu, a ja trochę dziecinnie zareagowałam i pochyliłam się bardziej w stronę Williama. Przecież takie małe dziecko mogłoby bez problemu zniszczyć pozytywkę!
Chłopiec z niezadowoloną miną zaczął się kręcić w ramionach matki. Nie chciał siedzieć jej na kolanach i wiercił się dopóki kobiet się poddała. Gdy tylko uwolnił się z objęcia matki zaczął biegać w tą i z powrotem, przepychając się przez ludzi wokół niego.
- Zdecydowanie nie jestem gotowa na dzieci - mruknęłam, ale kobieta obok mnie usłyszała. Nie była zadowolona z mojego komentarza i spojrzała się na mnie od stóp do głowy z kwaśną miną. Normalnie to bym ją przeprosiła, ale... Jakoś tym razem nie uważałam, że powinnam.
Odwróciłam wzrok, skupiając się bardziej na widokach za oknem i na Williamie.
- Kiedy kupiłeś pozytywkę? - kilka pytań pojawiło się w mojej głowie, gdy zaskoczenie prezentem minęło. - Wygląda inaczej od tej, którą widziałam sklepie. Mieli ich więcej?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove tym razem miała ochotę usiąść w innym miejscu, nie protestowałem więc, gdy miałem usiąść przy oknie. Nasze niewielkie walizki wcisnąłem na półkę nad naszymi głowami, przeznaczoną specjalnie do tego celu. Niestety nasze miejsca okazały się równie pechowe jak te poprzednie pod względem obecności dzieci. Chyba zdecydowanie nie byłem fanem tych rozwrzeszczanych robaków. Całe szczęście, że takie nie trafiały do piekła, bo chyba bym zwariował lub zaczął gorliwie modlić się do Boga i zabranie mnie. Przynajmniej było dobrze dopóki malec biegał między ludźmi i to im przeszkadzał, a nie nam.
- Kupiłem ją idąc na spotkanie z naszym przyjacielem - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Nie mówiłem wprost o randce, bo Dove doskonale wiedziała, że miałem tylko jedno wyjście z tylko jedną osobą. - Może wtedy nie zwróciłaś na to uwagi, ale specjalnie wyszedłem wcześniej, żeby móc to załatwić. I to jest dokładnie ta sama, którą trzymałaś w dłoniach. Mówiłem ci dziś rano, że prosiłem o kilka poprawek i dlatego dopiero teraz dałem ci prezent - niestety na słowo "prezent" zjawił się dzieciak, jakby magicznie zwabiony samym dźwiękiem tego słowa.
Skrzywiłem się lekko widząc, jak z przejęciem szarpie matkę za rękaw płaszcza, a oczy wlepia w niebieskie pudełko w rękach Dove. Dlatego też wyjąłem je delikatnie z dłoni kobiety. Odsunąłem się nieco i wsunąłem pudełko w kąt siedzenia za moimi plecami. Zdjąłem przy tym płaszcz, narzucając go częściowo na swoje i na Dove kolana, zakrywając tym samym widoczną część pudełka.
- Nie ufam dzieciom - mruknąłem dość wyraźnie, za co matka pewnie zabiłaby mnie samym wzrokiem, gdyby tylko mogła. I niby ktoś kiedyś powiedział "co z oczu to z serca", ale nijak to się miało do chłopca, który zaczął ronić łzy jak grochy. Pozytywka była jednak zbyt cenna, abym choćby pomyślał o pokazaniu jej dzieciakowi. I nie chodziło o pieniądze, a o radość jaką sprawiła Dove, której już nie zapomnę. Uścisnąłem również lekko dłoń Dove, żeby jej to przez myśl nie przeszło. Niech sobie dzieciak popłacze, to się zmęczy i uspokoi.
- Kupiłem ją idąc na spotkanie z naszym przyjacielem - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Nie mówiłem wprost o randce, bo Dove doskonale wiedziała, że miałem tylko jedno wyjście z tylko jedną osobą. - Może wtedy nie zwróciłaś na to uwagi, ale specjalnie wyszedłem wcześniej, żeby móc to załatwić. I to jest dokładnie ta sama, którą trzymałaś w dłoniach. Mówiłem ci dziś rano, że prosiłem o kilka poprawek i dlatego dopiero teraz dałem ci prezent - niestety na słowo "prezent" zjawił się dzieciak, jakby magicznie zwabiony samym dźwiękiem tego słowa.
Skrzywiłem się lekko widząc, jak z przejęciem szarpie matkę za rękaw płaszcza, a oczy wlepia w niebieskie pudełko w rękach Dove. Dlatego też wyjąłem je delikatnie z dłoni kobiety. Odsunąłem się nieco i wsunąłem pudełko w kąt siedzenia za moimi plecami. Zdjąłem przy tym płaszcz, narzucając go częściowo na swoje i na Dove kolana, zakrywając tym samym widoczną część pudełka.
- Nie ufam dzieciom - mruknąłem dość wyraźnie, za co matka pewnie zabiłaby mnie samym wzrokiem, gdyby tylko mogła. I niby ktoś kiedyś powiedział "co z oczu to z serca", ale nijak to się miało do chłopca, który zaczął ronić łzy jak grochy. Pozytywka była jednak zbyt cenna, abym choćby pomyślał o pokazaniu jej dzieciakowi. I nie chodziło o pieniądze, a o radość jaką sprawiła Dove, której już nie zapomnę. Uścisnąłem również lekko dłoń Dove, żeby jej to przez myśl nie przeszło. Niech sobie dzieciak popłacze, to się zmęczy i uspokoi.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
To prawda, że William wspomniał coś o poprawkach, ale ich nie było kilka. Pozytywka wyglądała, jak nowa. Gdybym jej się nie przyjrzała to bym nie pomyślała, że jest to ta sama co widziałam w sklepie.
Wzrokiem śledziłam pudełko, gdy William wziął prezent i ładnie ukrył go przed chłopcem. Dziecko zaczęło płakać wyraźnie niezadowolone. Pewnie cała ta podróż mu się nie podobała, a decyzja Williama zapewne tylko pogorszyła mu humor.
Czując dłoń Williama podniosłam wzrok aby spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęłam się lekko, niepewna czemu ścisnął moją dłoń. Może bez powodu? Może po prostu chciał? Pozwoliłam sobie oprzeć głowę o jego ramię. Nie byłam zmęczona czy śpiąca. Po za tym nie wiem czy mogłabym zasnąć przy głośnym płaczu dziecka tuż obok. Przymknęłam oczy mając nadzieję, że podróż szybciej minie. Chyba wolałam stanąć twarzą w twarz z bratem niż siedzieć tutaj z małym demonem.
Gdy otworzyłam oczy nie byłam pewna czy minęło kilka minut czy kilka godzin. Spojrzałam przez okno, niepewna gdzie jesteśmy.
- Daleko mamy do Londynu? - zapytałam poprawiając się odrobinę aby wygodniej oprzeć policzek o ramię Williama.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Podziwiałem Dove, że była w stanie zasnąć w takim hałasie. Dzieciak wciąż nie odpuszczał, a ta usnęła niczym dziecko. Trochę nawet mnie to bawiło lecz szybko mi przeszło. Sam chętnie bym jeszcze odpoczął. Czekało nas w końcu jeszcze kilka godzin jazdy.
- Hej, mały, spójrz - poprawiłem się ostrożnie, by moje ruchy nie obudziły Dove, po czym wyciągnąłem z kieszonki marynarki białą chusteczkę. Matka dzieciaka wierciła mi dziurę w brzuchu, ale nie miałem ochoty się nią przejmować. Tak samo małżeństwem, jakie się chwilę temu dosiadło oraz starsza panią. Widziałem po ich minach, że płacz też nie jest im na rękę, ale przecież nie było możliwości wybrzydzania co do wyboru miejsca.
- Teraz jest biała - mówiłem, zamykając w dłoni chusteczkę, by po chwili ją na nowo otworzyć i pokazać, że zmieniła kolor na czerwony. Użyłem trochę tych swoich zdolności, bo przecież prędzej zabiłbym małego niż wytrzymał kolejną podróż z takim wrzaskiem. - Teraz czerwona. A co jest jeszcze czerwone? - chłopiec przestał płakać, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w moją dłoń. Miałem ochotę parsknąć śmiechem widząc, że już nie tylko on był zainteresowany.
- Lizak? - zapytał widocznie weselszy. Albo liczył na wspomnianego lizaka. To mogłem mu dać, by osiągnąć spokój. Dlatego ponownie zamknąłem dłoń, wymyślając jakieś "czary mary" czyli zaklęcie jakie słyszałem kiedyś u dzieci, by za kolejnym razem pokazać mu słodkość w czerwonym kolorze. Trochę niepewnie zabierał ją z mojej dłoni, upewniając się, że lizak to lizak i nie zmieni się znów w chusteczkę.
- Nie zmieni się, na pewno, bo moja chusteczka jest teraz w twojej kieszeni - kobieta będąca z mężem zaklaskała w dłonie widząc mój mały pokaz, ja odzyskałem swoją własność z rąk zadowolonego (i przede wszystkim uspokojonego już) dzieciaka. Mogłem teraz znaleźć sobie nieco wygodniejszą pozycję, opierając się plecami o ścianę przy oknie. Podciągnąłem również swój płaszcz, którym okryłem siebie oraz Dove niczym kocem. Ona sama obudziła się niedługo później.
- Daleko - odpowiedziałem, obejmując ją obiema rękami i przyciągając nieco bliżej siebie. - Śpij dalej, obudzę cię jak będziemy w pobliżu - pogładziłem jej włosy, spoglądając na wciąż zaspaną twarz Dove. Jakoś tak przyjemnie mi się zrobiło, mogąc patrzeć jak się budzi, jak się przytula, a jej powieki jakby wciąż nie wiedziały, czy opaść, czy jeszcze nie.
- Hej, mały, spójrz - poprawiłem się ostrożnie, by moje ruchy nie obudziły Dove, po czym wyciągnąłem z kieszonki marynarki białą chusteczkę. Matka dzieciaka wierciła mi dziurę w brzuchu, ale nie miałem ochoty się nią przejmować. Tak samo małżeństwem, jakie się chwilę temu dosiadło oraz starsza panią. Widziałem po ich minach, że płacz też nie jest im na rękę, ale przecież nie było możliwości wybrzydzania co do wyboru miejsca.
- Teraz jest biała - mówiłem, zamykając w dłoni chusteczkę, by po chwili ją na nowo otworzyć i pokazać, że zmieniła kolor na czerwony. Użyłem trochę tych swoich zdolności, bo przecież prędzej zabiłbym małego niż wytrzymał kolejną podróż z takim wrzaskiem. - Teraz czerwona. A co jest jeszcze czerwone? - chłopiec przestał płakać, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w moją dłoń. Miałem ochotę parsknąć śmiechem widząc, że już nie tylko on był zainteresowany.
- Lizak? - zapytał widocznie weselszy. Albo liczył na wspomnianego lizaka. To mogłem mu dać, by osiągnąć spokój. Dlatego ponownie zamknąłem dłoń, wymyślając jakieś "czary mary" czyli zaklęcie jakie słyszałem kiedyś u dzieci, by za kolejnym razem pokazać mu słodkość w czerwonym kolorze. Trochę niepewnie zabierał ją z mojej dłoni, upewniając się, że lizak to lizak i nie zmieni się znów w chusteczkę.
- Nie zmieni się, na pewno, bo moja chusteczka jest teraz w twojej kieszeni - kobieta będąca z mężem zaklaskała w dłonie widząc mój mały pokaz, ja odzyskałem swoją własność z rąk zadowolonego (i przede wszystkim uspokojonego już) dzieciaka. Mogłem teraz znaleźć sobie nieco wygodniejszą pozycję, opierając się plecami o ścianę przy oknie. Podciągnąłem również swój płaszcz, którym okryłem siebie oraz Dove niczym kocem. Ona sama obudziła się niedługo później.
- Daleko - odpowiedziałem, obejmując ją obiema rękami i przyciągając nieco bliżej siebie. - Śpij dalej, obudzę cię jak będziemy w pobliżu - pogładziłem jej włosy, spoglądając na wciąż zaspaną twarz Dove. Jakoś tak przyjemnie mi się zrobiło, mogąc patrzeć jak się budzi, jak się przytula, a jej powieki jakby wciąż nie wiedziały, czy opaść, czy jeszcze nie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zamrugałam kilka razy słysząc, że jeszcze nie dotarliśmy do Londynu. Pomimo słów Williama próbowałam dalej nie spać. Inaczej nie zasnę o normalnej porze, gdy wrócimy do domu. Zerknęłam w stronę dziecka, które było spokojniejsze i w ciszy zajmowało się lizakiem. Ciekawe czemu jego matka wcześniej mu nie dała tej słodyczy? Przynajmniej było spokojniej i nie było bólów głowy.
- Lepiej abym dalej nie spała. Jak inaczej zasnę na noc? - powiedziałam cicho i trochę odsunęłam się od Williama, ale nie za bardzo. Przyjemnie było, gdy tak mnie obejmował. Nie byłam pewna kiedy ponownie będę mogła się cieszyć taką chwilą, więc wolałam ponownie nie zasypiać.
- Wiem, że już wcześniej to powiedziałam, ale naprawdę dziękuję, że mi pomogłeś i pojechałeś na kilka dni do Birmingham. Mam nadzieję, że pomimo tego jednego wieczoru to będziesz miło wspominał naszą wycieczkę. - uśmiechnęłam się lekko, próbując ukryć pewien smutek. Wiedziałam, że jeszcze nie jeden raz zobaczę się z Williamem, ale miałam wrażenie, że musiałam się już teraz pogodzić z faktem, że William będzie zajęty pracą i nie będzie miał dla mnie... dla nas tyle czasu. Ja w sumie również.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Obiecuje, że zatrzymam tylko te dobre wspomnienia - odparłem odrobinę rozbawiony zmartwieniami Dove. Ten wyjazd zdecydowanie mogłem zaliczyć do udanych. Takie małe wakacje były dla nas dobrym czasem i rozwiązaniem.
Spojrzałem na Dove po tym, jak się ode mnie nieco odsunęła. Wolałem, aby została tak, jak wcześniej, tak po prostu, bo było milej i wygodniej.
- Więc co chcesz robić zamiast spania? - zapytałem ciekaw, jak chciała to przetrwać. - Zaraz i tak będzie ciemno przecież. Chyba nie zamierzasz łamać sobie głowy wymyślaniem zagadek - mruknąłem, ostatecznie przyciągając Dove na nowo. Od razu jakoś lepiej mi się zrobiło, kiedy mogłem ją tulić i oprzeć policzek na jej głowie.
- Ale możesz poleżeć w ten sposób. Tak jest mi wygodnie i cieplej, bo nie zabierasz ze sobą znacznej części mojego płaszcza - mruknąłem. Przez obecną "widownię" nawet nie mogłem ucałować Dove jakbym chciał. Staruszka co prawda usnęła i pochrapywała sobie wciśnięta w kącik siedzenia, ale małżeństwo cały czas coś między sobą szeptało, a dzieciak bez skrępowania się w nas wpatrywał.
- Ja też chcę spać - orzekł w końcu, kończąc pogryzać swojego lizaka, po którym został tylko patyczek oraz papierek. Ucieszyłem się na te słowa. To oznaczało, że przynajmniej będzie spokój. Może uda się, że do samego końca podróży.
Spojrzałem na Dove po tym, jak się ode mnie nieco odsunęła. Wolałem, aby została tak, jak wcześniej, tak po prostu, bo było milej i wygodniej.
- Więc co chcesz robić zamiast spania? - zapytałem ciekaw, jak chciała to przetrwać. - Zaraz i tak będzie ciemno przecież. Chyba nie zamierzasz łamać sobie głowy wymyślaniem zagadek - mruknąłem, ostatecznie przyciągając Dove na nowo. Od razu jakoś lepiej mi się zrobiło, kiedy mogłem ją tulić i oprzeć policzek na jej głowie.
- Ale możesz poleżeć w ten sposób. Tak jest mi wygodnie i cieplej, bo nie zabierasz ze sobą znacznej części mojego płaszcza - mruknąłem. Przez obecną "widownię" nawet nie mogłem ucałować Dove jakbym chciał. Staruszka co prawda usnęła i pochrapywała sobie wciśnięta w kącik siedzenia, ale małżeństwo cały czas coś między sobą szeptało, a dzieciak bez skrępowania się w nas wpatrywał.
- Ja też chcę spać - orzekł w końcu, kończąc pogryzać swojego lizaka, po którym został tylko patyczek oraz papierek. Ucieszyłem się na te słowa. To oznaczało, że przynajmniej będzie spokój. Może uda się, że do samego końca podróży.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie wiedziałam co innego można było porobić. Mogłabym poczytać książkę, ale wszystkie były w mojej walizce. Do tego wyglądało na to, że William nie zamierzał pozwolić mi "uciec" za daleko. Dlatego bez słowa po prostu wtuliłam się bardziej w Williama, czekając aż upłynie czas. W końcu nie musieliśmy nic robić. A może Williamowi chciało się spać?
Ostatecznie siedziałam tak zamyślona, nie skupiając się na niczym za długo. Czas minął i zrobiło się ciemno, tak jak powiedział William. Minęło sporo czasu, ale dotarliśmy do dworca w Londynie. Uniosłam dłoń aby dotknąć policzek Williama.
- Śpisz? Już jesteśmy. - powoli się odsunęłam i oddałam mu jego płaszcz. Poczekałam aż większość tych w pośpiechu wyjdzie z pociągu za nim wstałam z miejsca. Wzięłam swój prezent i na chwilę położyłam go, gdzie przed chwilą siedziałam. Sięgnęłam po nasze walizki, a raczej próbowałam jakoś pomóc. Niestety nie wychodziło. Nawet prawie dostałam walizką w twarz gdyby nie przechodzący obok mężczyzna nie zatrzymał walizki dłonią.
- Wow, wow. Ostrożnie. - mężczyzna podał mi walizkę, uśmiechając się ciepło. - Jeszcze pani zarobi sobie nie małego guza lub straci ząb, a szkoda by było. - puścił do mnie oko i ruszył dalej w stronę wyjścia. Nawet nie miałam szansy mu podziękować.
Odwróciłam wzrok w stronę Williama. Za nim mógł cokolwiek powiedzieć westchnęłam ciężko.
- Wiem, powinnam być bardziej ostrożna. Nie chciałam abyś cały czas nosił swoją i do tego moją walizkę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Może i zmrużyłem lekko oczy na chwilę. Ta chwila okazała się całą resztą podróży, ale było mi po prostu dobrze, gdy miałem Dove przy sobie. Kiedy była blisko i nigdzie się nie wybierała, byłem o wiele spokojniejszy, miałem mniej zmartwień i mogłem lepiej odpocząć. Może dlatego jako Vincent tyle spałem - nie przez kocią naturę, a przez ciągłe czuwanie i lekki stres, by nigdzie sobie nie poszła, gdy ja będę spać. A przez te trzy dni w końcu pozwoliłem sobie na głęboki sen.
Dlatego tak ciężko było mi wstać i się ogarnąć. Przyjąłem z rąk Dove swój płaszcz, wstałem i zacząłem powoli go ubierać. Widziałem, że w międzyczasie kobieta próbowała zdjąć walizkę z półki. Nie uznałem tego za coś niebezpiecznego, a to chyba był błąd. Całe szczęście jakiś przechodzień zdążył zareagować i uratować twarz Dove przed spotkaniem z walizką.
- Dobrze, że nic się nie stało - skwitowałem jedynie, zabierając przy tym walizkę z dłoni kobiety. - Jest na tyle ciężka, że lepiej patrz pod nogi, by nie upaść na lodzie, nie martw się bagażem. I chodźmy najpierw do mnie. Jest po drodze, zostawię swoje rzeczy i odprowadzę cię do domu - powiedziałem, kiedy wyszliśmy już z dworca. Było ciemno, zimno, bardzo późno i nie śmiałbym zostawić Dove samej sobie.
Dlatego tak ciężko było mi wstać i się ogarnąć. Przyjąłem z rąk Dove swój płaszcz, wstałem i zacząłem powoli go ubierać. Widziałem, że w międzyczasie kobieta próbowała zdjąć walizkę z półki. Nie uznałem tego za coś niebezpiecznego, a to chyba był błąd. Całe szczęście jakiś przechodzień zdążył zareagować i uratować twarz Dove przed spotkaniem z walizką.
- Dobrze, że nic się nie stało - skwitowałem jedynie, zabierając przy tym walizkę z dłoni kobiety. - Jest na tyle ciężka, że lepiej patrz pod nogi, by nie upaść na lodzie, nie martw się bagażem. I chodźmy najpierw do mnie. Jest po drodze, zostawię swoje rzeczy i odprowadzę cię do domu - powiedziałem, kiedy wyszliśmy już z dworca. Było ciemno, zimno, bardzo późno i nie śmiałbym zostawić Dove samej sobie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie musiał nosić moich rzeczy. Również nie musiał mnie zaprowadzać do domu. Miałam jednak przeczucie, że nieważne co bym powiedziała to William i tak zrobi swoje. Nawet nie czekał na moją odpowiedź. Nie do końca zadowolona wzięłam swój prezent w dłonie i poszłam za nim w stronę wyjścia.
Dotarliśmy do jego mieszkania w ciszy. Musiałam przyznać, że stęskniłam się za Londynem mimo tego, że nie było nas tylko kilka dni. Jednak zawsze tak było. Zawsze czułam się bardziej swobodnie, gdy mogłam chodzić tymi bardziej znajomymi ulicami miasta, w którym się wychowałam.
Gdy weszłam do apartamentu Williama ponownie się rozejrzałam, zwracając uwagę na brak jakiś większych dekoracji. Zupełnie inne środowisko od pokoju w hotelu. Jednak William coś wspominał, że chyba tak lubił.
- Zanim mnie ładnie odprowadzisz do domu, niczym prawdziwy dżentelmen... - odezwałam się po dłuższej chwili, zwracając jego uwagę na sobie. Podeszłam do niego bliżej, gdy postawił swoją walizkę i delikatnie objęłam jego szyję. Gdy tylko poczułam jego usta na swoich starałam się od razu nie pogłębiać pocałunku. Taki delikatny pocałunek może nie wystarczał, ale nie było czasu na więcej. Odsunęłam się od niego z lekkim uśmiechem i patrząc mu w oczy.
- Chciałam zrobić to wcześniej, gdy dałeś mi prezent. Naprawdę dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wywróciłem oczami, mając wrażenie, iż Dove jak zwykle lubiła sobie pozwolić na małe uszczypliwości co do "prawdziwego dżentelmena". Dość często tak mówiła, nie zdziwiłbym się, gdyby i tym razem to miała na myśli.
Czując jej pocałunek, nie mogłem się nie uśmiechnąć. To wcale nie było potrzebne jako podziękowanie, gdyż jej uśmiech wciąż był dla mnie czymś cennym. Ale i tak wciąż było bardzo miłe.
- Nie musisz mi tyle dziękować. Naprawdę cieszę się, że ci się podoba, wystarczy mi, że jesteś zadowolona z prezentu, bo na tym mi najbardziej zależało - odwzajemniłem uśmiech kobiety.
Po tym jak wcześniej zostawiłem walizkę, nie trzymało nas tu dłużej niż nic. Trochę żałowałem, że tak szybko skończył się nasz wspólny czas, ale nic nie mogło trwać wiecznie. Przez myśl przeszło mi nawet, aby spróbować zatrzymać Dove na tą ostatnią noc lecz szybko odrzuciłem ten pomysł. Z pewnością chciała teraz wracać i znów spotkać się z bratem oraz Anną. Jedna myśl tylko nie dawała mi spokoju, dlatego w połowie kroku do wyjścia, zatrzymałem się i odwróciłem w stronę kobiety.
- Od tej pory raczej nie będziemy mieć do tego okazji. A chyba będę za tym tęsknić - przyznałem, robiąc krok w kierunku Dove. Postawiłem jej bagaż przy nogach, a dłońmi ująłem jej twarz, by po raz kolejny tego wieczoru złożyć na ustach kobiety pocałunek. Był o wiele dłuższy od poprzedniego, nie tak delikatny. Kolejna okazja byłaby po prostu zbyt trudna do stworzenia, w końcu nigdy nie mieliśmy na tyle możliwości, by pobyć sami. Zawsze gdzieś, zawsze z kimś. A w ogóle to nasze najbliższe spotkanie miało być podczas przyjęcia w pałacu, a potem… sam nie wiedziałem co potem. Może byłby to dobry czas, by zakończyć tą relację zanim przerodzi się w coś jeszcze trudniejszego do zrozumienia. Niestety chęci nie zawsze szły w parze z rzeczywistością.
Czując jej pocałunek, nie mogłem się nie uśmiechnąć. To wcale nie było potrzebne jako podziękowanie, gdyż jej uśmiech wciąż był dla mnie czymś cennym. Ale i tak wciąż było bardzo miłe.
- Nie musisz mi tyle dziękować. Naprawdę cieszę się, że ci się podoba, wystarczy mi, że jesteś zadowolona z prezentu, bo na tym mi najbardziej zależało - odwzajemniłem uśmiech kobiety.
Po tym jak wcześniej zostawiłem walizkę, nie trzymało nas tu dłużej niż nic. Trochę żałowałem, że tak szybko skończył się nasz wspólny czas, ale nic nie mogło trwać wiecznie. Przez myśl przeszło mi nawet, aby spróbować zatrzymać Dove na tą ostatnią noc lecz szybko odrzuciłem ten pomysł. Z pewnością chciała teraz wracać i znów spotkać się z bratem oraz Anną. Jedna myśl tylko nie dawała mi spokoju, dlatego w połowie kroku do wyjścia, zatrzymałem się i odwróciłem w stronę kobiety.
- Od tej pory raczej nie będziemy mieć do tego okazji. A chyba będę za tym tęsknić - przyznałem, robiąc krok w kierunku Dove. Postawiłem jej bagaż przy nogach, a dłońmi ująłem jej twarz, by po raz kolejny tego wieczoru złożyć na ustach kobiety pocałunek. Był o wiele dłuższy od poprzedniego, nie tak delikatny. Kolejna okazja byłaby po prostu zbyt trudna do stworzenia, w końcu nigdy nie mieliśmy na tyle możliwości, by pobyć sami. Zawsze gdzieś, zawsze z kimś. A w ogóle to nasze najbliższe spotkanie miało być podczas przyjęcia w pałacu, a potem… sam nie wiedziałem co potem. Może byłby to dobry czas, by zakończyć tą relację zanim przerodzi się w coś jeszcze trudniejszego do zrozumienia. Niestety chęci nie zawsze szły w parze z rzeczywistością.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie znałam za wiele ludzi, którzy robili coś nie patrząc na własne zyski. Czy to w biznesie, czy w Widows Circle -- pod koniec dnia każdy dbał o siebie, a nie o innych. Nie wiedziałam czy ta sama zasada dotyczyła się Williama, ale chciałam wierzyć, że pod tym względem również różnił się od reszty.
Lekko objęłam dłonią jego nadgarstek, a drugą ułożyłam wokół jego szyi. Złapałam się na tym, że prawie rozchyliłam bardziej usta pragnąc czegoś więcej. Ale nie mogłam. Nie powinnam. Nie miałam czasu. Nie mogłam sama przed sobą ukryć, że przez chwilę brałam pod uwagę, aby od razu nie wracać do domu, aby zapomnieć o nerwach, które czułam przed rozmową z bratem. Jednak rozum wiedział, że lepiej było to załatwić szybciej, niż później. Inaczej będzie za późno.
- William - szepnęłam odsuwając się odrobinę chociaż nie chciałam. Chciałam tak zostać, razem z nim. - Jesteś w tym całkiem dobry, ale wiesz o tym, prawda? - uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam pewna, że nie jedna o tym pomyślałam czy nawet powiedziałam na głos. Chociażby od jego żony czy kogokolwiek miał przed małżeństwem. Już wcześniej wspominałam, że William potrafi być czarujący, ale było w nim coś czego jeszcze nie potrafiłam wytłumaczyć lub zrozumieć.
Uśmiech powoli znikł z mojej twarzy. Przez chwilę wpatrywałam się w jego usta zanim podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. - Ale muszę wracać. - powiedziałam z żalem. Gdybym teraz nie przestała nie wiem czy w ogóle bym potrafiła. Czy w ogóle bym chciała.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie wiedziałem. Wykrzywiłem wargi w lekkim uśmiechu lecz nie przyznałem się, że była pierwszą osobą, od której usłyszałem takie słowa.
Swoich dłoni nie opuszczałem jeszcze przez chwilę po tym, jak się ode mnie odsunęła. Pogładziłem jej policzki kciukami, aby na końcu ucałować ją w czoło.
- Wiem - westchnąłem cicho, wypuszczając Dove z objęć. Było mi ciężko z tym, szczególnie widząc to spojrzenie Dove, które później przez długi czas tkwiło w mojej pamięci. Jak nikt inny potrafiła wzbudzić we mnie emocje samym uśmiechem, spojrzeniem czy choćby dotykiem. Wcześniej nikomu się to nie udawało. Głównie odczuwałem mnóstwo negatywnych emocji jakie panowały wśród potępionych dusz; strach, złość, nienawiść, wiele z nich zaczynało mnie nudzić. Przy Dove miałem to, czego nie doświadczyłem… nigdy.
- Chodźmy - powiedziałem jedynie, biorąc bagaż kobiety, po czym opuściliśmy mieszkanie. Podczas drogi powrotnej nie ująłem również dłoni Dove. Mijałoby się to z celem. Co prawda nie widzieliśmy nikogo w pobliżu lecz nie oznaczało to, że nikt nas nie widzi. Już i tak pewnie krążyło o nas pełno plotek. Czy nie taki był początkowy zamysł Dove? Czy było jeszcze warto to ciągnąć? Uznałem, że te kwestie również wyjaśnią się podczas rozmowy z Sebastianem.
W domu Parkerów wciąż paliło się światło. Uznałem, że zapewne Anna wciąż się kręciła po kuchni tylko w jakim celu już nie potrafiłem sobie odpowiedzieć. Było całkiem późno.
- Jeśli jest to możliwe, chciałbym być przy waszej rozmowie. Ale jeśli uznasz, że potrzebujesz porozmawiać tylko z bratem, zrozumiem - zatrzymałem się przy bramie, posyłając Dove spojrzenie.
Swoich dłoni nie opuszczałem jeszcze przez chwilę po tym, jak się ode mnie odsunęła. Pogładziłem jej policzki kciukami, aby na końcu ucałować ją w czoło.
- Wiem - westchnąłem cicho, wypuszczając Dove z objęć. Było mi ciężko z tym, szczególnie widząc to spojrzenie Dove, które później przez długi czas tkwiło w mojej pamięci. Jak nikt inny potrafiła wzbudzić we mnie emocje samym uśmiechem, spojrzeniem czy choćby dotykiem. Wcześniej nikomu się to nie udawało. Głównie odczuwałem mnóstwo negatywnych emocji jakie panowały wśród potępionych dusz; strach, złość, nienawiść, wiele z nich zaczynało mnie nudzić. Przy Dove miałem to, czego nie doświadczyłem… nigdy.
- Chodźmy - powiedziałem jedynie, biorąc bagaż kobiety, po czym opuściliśmy mieszkanie. Podczas drogi powrotnej nie ująłem również dłoni Dove. Mijałoby się to z celem. Co prawda nie widzieliśmy nikogo w pobliżu lecz nie oznaczało to, że nikt nas nie widzi. Już i tak pewnie krążyło o nas pełno plotek. Czy nie taki był początkowy zamysł Dove? Czy było jeszcze warto to ciągnąć? Uznałem, że te kwestie również wyjaśnią się podczas rozmowy z Sebastianem.
W domu Parkerów wciąż paliło się światło. Uznałem, że zapewne Anna wciąż się kręciła po kuchni tylko w jakim celu już nie potrafiłem sobie odpowiedzieć. Było całkiem późno.
- Jeśli jest to możliwe, chciałbym być przy waszej rozmowie. Ale jeśli uznasz, że potrzebujesz porozmawiać tylko z bratem, zrozumiem - zatrzymałem się przy bramie, posyłając Dove spojrzenie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Dom, w którym się wychowałam nagle przypominał niczym zamczysko do bajek dla dzieci, gdzie mieszkał straszny potwór. Różnica jednak była taka, że Sebastian nie był potworem. Może byłam i wciąż jestem na niego zła, ale wiedziałam, że mój brat nie był złym człowiekiem. Szczerze mówiąc chyba ja byłabym bardziej wiarygodnym potworem niż on.
W momencie, gdy odrobinę otworzyłam bramy usłyszałam słowa Williama, które mnie zaskoczyły. Uniosłam brwi słysząc jego prośbę. Nie wiedziałam czemu chciał tam być.
- Nie wiem, jak mój brat mógłby na to zareagować - przyznałam. Znałam mojego brata i wątpiłam, że będzie zadowolony z samej rozmowy, a co dopiero przy świadkach. Spuściłam wzrok zastanawiając się nad tym przez chwilę. Obecność Williama może dodałaby mi odwagi. Chociaż wolałabym aby nie brał udziału w rozmowie.
- Dobrze - przytaknęłam, ponownie podnosząc wzrok. - Będziesz stał obok, cichutko niczym mysz. Jeżeli powiem tobie, że musisz wyjść to wyjdziesz bez komentarza, dobrze? Możesz mi to obiecać? - gdyby była taka potrzeba, gdyby Williama obecność faktycznie byłaby większym problemem to wolałam się upewnić, że nie wyjdzie z tego większy dramat.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Też nie wiedziałem, do czego byłby zdolny Sebastian, ale mogłem tylko się domyślać, co mógł powiedzieć widząc mnie w drzwiach swojego domu. I to w taki sposób, dodatkowo psuty od środka przez Wallflower. Jak tak o tym myślałem, robiło mi się słabo. I może nawet czułem się trochę winny, ale przecież to nie był mój podopieczny. Z jednej strony biłem się z myślą, że przecież Anthony był jego stróżem i nie powinienem mieć żadnych wyrzutów względem tej sprawy, bo to on nic nie robił przez ten czas. Z drugiej zaś był jedyną rodziną Dove, nie chciałem sobie wyobrażać nawet co by było, gdyby jeszcze jego straciła. No i w końcu tak po prostu, po ludzku, zależało mi na tej znajomości. Cóż, nie sądziłem, że jeszcze mogłem chcieć mieć przyjaciela.
Warunki jakie postawiła przede mną Dove niezbyt przypadły mi do gustu. Przecież w takim przypadku równie dobrze mógłbym skończyć jako Vincent i na jedno by wyszło. Teraz jednak było trochę za późno, aby się wycofać, dlatego kiwnąłem tylko głową. Mogłem zrozumieć poniekąd czym kierowała się Dove.
- Rozumiem, niech tak będzie - zgodziłem się i weszliśmy do środka. Od razu przywitała nas zmartwiona twarz Anny. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że przez jej twarz przebiegł wyraz złości, smutki, może nawet radości, jednak zdecydowanie najbardziej na jej twarzy odbijało się zmęczenie. Jeszcze bardziej niż dotychczas.
Warunki jakie postawiła przede mną Dove niezbyt przypadły mi do gustu. Przecież w takim przypadku równie dobrze mógłbym skończyć jako Vincent i na jedno by wyszło. Teraz jednak było trochę za późno, aby się wycofać, dlatego kiwnąłem tylko głową. Mogłem zrozumieć poniekąd czym kierowała się Dove.
- Rozumiem, niech tak będzie - zgodziłem się i weszliśmy do środka. Od razu przywitała nas zmartwiona twarz Anny. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że przez jej twarz przebiegł wyraz złości, smutki, może nawet radości, jednak zdecydowanie najbardziej na jej twarzy odbijało się zmęczenie. Jeszcze bardziej niż dotychczas.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- Panno Parker - Anna odezwała się dopiero po dłuższej ciszy, jakby nie wierzyła, że kiedykolwiek wrócę. Na pewno znalazła mój list i go przeczytała, pewnie nawet pokazała go Sebastianowi. Głos Anny musiał zwrócić uwagę mojego brata, bo po chwili usłyszałam jego kroki z salonu. Gdy ujawnił się na korytarzu prawie mnie zamarło. Sebastian wyglądał... strasznie. Jakby nie spał przez ostatnie kilka dni. Jednak gdybym go nie znała to może bym nie zauważyła różnicy, ale coś zdecydowanie było nie tak. Jego oczy, jego spojrzenie skupione na Williamie, który stał za mną...
- To z nim byłaś? No pewnie, czego innego mogłem się spodziewać od nieposłusznej siostry i od jej kłamliwego chłoptasia?
Nieposłusznej? Zdecydowanie nie podobał mi się jego ton. Moje zmartwienie stanem Sebastiana prysnęło i podeszłam do niego bliżej. Brat w końcu spojrzał mi w oczy.
Zacisnęłam usta. Chciałam chociaż spróbować na spokojnie porozmawiać z bratem. Dlatego spojrzałam w kierunku Anny, która stała obok i nam się przyglądała.
- Anno, możesz przygotować herbatę dla mnie i dla naszego gościa? - wolałam aby kobieta nie słyszała za wiele z tej rozmowy. Przytaknęła i bez słowa ruszyła w stronę kuchni.
- On nie jest żadnym gościem. Nie jest tutaj mile widziany.
- Bo co? Niby w jaki sposób twój drogi przyjaciel obraził twoją dumę, że teraz czujesz do niego taką nienawiść?
Sebastian podszedł o krok bliżej do mnie, ale jego spojrzenie było skupione ponownie na Williamie.
- Może zacznijmy od tego, że tobą manipuluje. Nie znasz go, Dove.
Pokręciłam głową. Nie chciałam słuchać jego wymysłów. Wiedziałam, że pod kilkoma względami znałam William lepiej, niż Sebastian.
- Mam wrażenie, że ciebie również nie znam, bracie - Sebastian uniósł brew, ale nic nie powiedział. Dlatego kontynuowałam. - Czemu nie powiedziałeś mi, że masz problemy z finansami? Dlaczego prywatnie używasz fundusze z hotelu?
- Nic takiego-
- Nie kłam. Mam dosyć twoich tajemnic. - przerwałam mu co zdecydowanie mu się nie spodobało. Kierunek naszej rozmowy go zdenerwowałam, widziałam to. - Nie radzisz sobie. Nie nadajesz się do tej roboty. Przez twoją głupotę możesz stracić wszystko.
- Głupotę? Co ty możesz wiedzieć? Jesteś tylko kobietą. Chociaż nie jestem pewien czy nawet tym jesteś skoro nie możesz nawet męża sama sobie znaleźć i dać mu dzieci. Czy to takie trudne?
Zacisnęłam swoje dłonie w pięści. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Mój brat mówi takie rzeczy? To tylko znaczy, że tak o mnie myśli. Zabolało to. Strasznie. Musiałam skupić się na czymś innym aby odgonić łzy.
- Dasz mi minimum 51 procent biznesu - powiedziałam cicho aby nie zdradzić mojego drżącego głosu. - Jeżeli nie to cały Londyn się dowie o tym, że jesteś niekompetentnym idiotą, który lubi sypiać z artystami bez talentu. Podnosi ci to ego, gdy możesz rzucić pieniążkami i fundować galerie dla ludzi, jak Ralph Locke?
Sebastian zmarszczył brwi. Jego gniew przemienił się obawę. I dobrze. Niech się boi.
- Nie znam człowieka.
Miałam ochotę wyśmiać jego odpowiedź. Jednak się powstrzymałam. Ułożyłam dłoń na ramieniu Sebastiana, mocno je ściskając.
- Nie masz za dużo czasu, więc przemyśl to dobrze. Jeżeli nie dasz mi odpowiedzi do śniadania to ostatnią rzeczą, o której będą plotkować na balu królowej będzie brak szwajcarskich czekoladek i o samej kreacji królowej.
Widziałam, że Sebastian chciał coś powiedzieć, ale brakowało mu słów. Spojrzał jeszcze raz na Williama i gniew ponownie pojawił się na jego twarzy. Gdy Anna wróciła na korytarz z dwoma filiżankami herbaty mój brat już skierował się w stronę schodów. Jedynie usłyszałam, jak trzaska za sobą drzwiami, co przestraszyło Annę. Kobieta zapomniała o mnie i o Williamie, kierując się za Sebastianem aby zapewnie zaoferować herbatę.
Westchnęłam ciężko, wcale nie czując się lepiej po tej rozmowie. Słowa brata i jego maniery strasznie bolały. Odwróciłam się odrobinę aby zerknąć w stronę Williama.
- Chciałabym zostać sama - szepnęłam i mrugnęłam kilka razy, czując nadchodzące łzy. - Możesz iść.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach