Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Od tamtego momentu szukałem informacji odnośnie wystawy w Birmingham. Nie było to łatwe, gdyż mogłem "pracować" tylko w te deszczowe dni, kiedy Dove odpoczywała w domu. Jako że nie byłem koneserem sztuki (nie wspominając o tym, że się na niej po prostu nie znałem), moim głównym źródłem informacji były gazety. Przeglądałem tylko te działy poświęcone sztuce. Nie wiedziałem nawet czym rzeczony artysta miał się zajmować, dlatego naczytałem się zarówno o malarzach, rzeźbiarzach jak i architektach, a nawet coś było o ogrodnikach. Jak to określił jeden z autorów artykułów "sztuka nie jedno ma imię".
Jedyną przydatną informacją, jaką udało mi się wykopać, była wzmianka o wystawie w lokalnym muzeum, finansowana przez "szlachcica ze stolicy", która miała odbyć się za dwa tygodnie, na kilka dni przed świętami.
Zastanawiałem się w jaki sposób poinformować o tym Dove. Nie wychodziła z domu, a raczej nie chciałem wpadać w odwiedzinki na popołudniową herbatkę. Okazja ku temu nadarzyła się sama.
To był pierwszy dzień po tym, jak przestało padać. Byłem zły na Dove, że wzięło ją na spacery, kiedy trawa wciąż była mokra. Ubrudziłem sobie tylko całe łapy, a wciąż nie wiedziałem, gdzie kobieta szukała swego szczęścia w ten zimny poranek. Zdałem sobie z tego sprawę trochę za późno, gdy Dove weszła do budynku, w którym mieszkałem. Czego chciała?
W kociej postaci z pewnością tego bym się nie dowiedział. Musiałem znaleźć jakiś spokojny kąt gdzieś niedaleko. I nie podobał mi się fakt, iż z jakiegoś powodu miałem przemoczone buty.
Dove za to bez problemów trafiła pod moje drzwi. Początkowo przez myśl przeszło mi, czy nie wypróbować jej cierpliwości, ale szybko z tego zrezygnowałem. W końcu to wiązało się z moim marznięciem na zewnątrz.
- Kogo moje oczy widzą - przywitałem się zanim jeszcze wszedłem na schody. - Ktoś bardzo za mną zatęsknił - uśmiechnąłem się w kierunku kobiety, po czym otworzyłem przed nią drzwi swojego mieszkania.
Jedyną przydatną informacją, jaką udało mi się wykopać, była wzmianka o wystawie w lokalnym muzeum, finansowana przez "szlachcica ze stolicy", która miała odbyć się za dwa tygodnie, na kilka dni przed świętami.
Zastanawiałem się w jaki sposób poinformować o tym Dove. Nie wychodziła z domu, a raczej nie chciałem wpadać w odwiedzinki na popołudniową herbatkę. Okazja ku temu nadarzyła się sama.
To był pierwszy dzień po tym, jak przestało padać. Byłem zły na Dove, że wzięło ją na spacery, kiedy trawa wciąż była mokra. Ubrudziłem sobie tylko całe łapy, a wciąż nie wiedziałem, gdzie kobieta szukała swego szczęścia w ten zimny poranek. Zdałem sobie z tego sprawę trochę za późno, gdy Dove weszła do budynku, w którym mieszkałem. Czego chciała?
W kociej postaci z pewnością tego bym się nie dowiedział. Musiałem znaleźć jakiś spokojny kąt gdzieś niedaleko. I nie podobał mi się fakt, iż z jakiegoś powodu miałem przemoczone buty.
Dove za to bez problemów trafiła pod moje drzwi. Początkowo przez myśl przeszło mi, czy nie wypróbować jej cierpliwości, ale szybko z tego zrezygnowałem. W końcu to wiązało się z moim marznięciem na zewnątrz.
- Kogo moje oczy widzą - przywitałem się zanim jeszcze wszedłem na schody. - Ktoś bardzo za mną zatęsknił - uśmiechnąłem się w kierunku kobiety, po czym otworzyłem przed nią drzwi swojego mieszkania.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Głos Williama trochę mnie wystraszył. Nie spodziewałam się, że usłyszę go tuż za sobą. On najwyraźniej był zadowolony. Nie byłam pewna czy to przez moją reakcję czy mój widok. Może gdyby mnie nie przestraszył to bym mogła odwzajemnić jego uśmiech, ale również chciałam jak najszybciej się dowiedzieć czy William ma odpowiedzi, których szukałam. Wiem, powinnam popracować nad moją cierpliwością, a raczej jej brak. Jednak to będzie zadanie na inny dzień.
Wywróciłam oczami na jego komentarz.
- Tak, umierałam z tęsknoty za moim kochankiem - odpowiedziałam z sarkazmem. Zaczekałam aż William zamknie za nami drzwi aby podać mu kartkę z imieniem mężczyzny.
- Czy Ralph Locke brzmi dla ciebie znajomo? - zapytałam oczekując, że chociaż raz Locke był w klubie i może William miał szansę go poznać. Byłby to wielki fart, ale było warto sprawdzić.
- Mój brat wysyła mu pieniądze dosyć regularnie i zapisuje je w dokumentach biznesowych, ale mam przeczucie, że te koszta są bardziej osobiste. Jednak nie wiem kim on jest ani gdzie mieszka. Możliwe, że jest to artysta, o którym wspominał Jackson.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove była dzisiaj najwidoczniej w dużo lepszym nastroju niż przez ostatnie dni. W końcu się uśmiechnęła zamiast siedzieć z ponurą miną, zamknięta w swoim pokoju. Zaraz po wejściu do mieszkania, kobieta od razu uświadomiła mnie , czym przyszła.
- Jestem pod wrażeniem - przyznałem, wysłuchując jej relacji. Nie sądziłem, że tak szybko znajdzie nazwisko szanownego artysty, tym bardziej robiąc to poza moimi plecami. Byłem niemal pewny, że znów przeglądała dokumenty Sebastiana pod jego nieobecność. Czyli w te dni, kiedy wychodziliśmy na spotkania klubu.
- Muszę cię jednak zmartwić, ale to nazwisko kompletnie nic mi nie mówi - przyznałem, choć trochę niepewnie. Z pewnością nikogo takiego nie poznałem i nie słyszałem, aby padło z ust Sebastiana czy Bentleya. Tylko czy gdzieś tego nie przeczytałem?
- Jeśli jednak już mowa o artyście, to mam dla ciebie dobre wieści. Ale wejdź najpierw, nie każ mi stać w progu. I daj ten płaszcz - wyciągnąłem rękę po wspomnianą garderobę, którą powiesiłem na stojaku przy drzwiach. Mój wylądował zaraz obok, a przemoczone buty pod szafką.
Po wejściu do salonu, odnalazłem gazetę z interesującym mnie artykułem. Była ona sprzed kilkunastu dni, ale miała najwięcej informacji odnośnie interesującej nas wystawy.
- Przeczytaj to. Słyszałem jak Sebastian z Bentleyem o tym rozmawiają, trochę poszukałem i proszę. Mówili coś o pieniądzach, dlatego pomyślałem, że właśnie tam możemy znaleźć tego człowieka - wręczyłem kobiecie gazetę.
Było dość zimno, dlatego podczas gdy Dove zanurzyła się w lekturze, zabrałem się za rozpalanie w kominku. Chyba robiłem to po raz pierwszy w tym mieszkaniu. Nie potrzebowałem tu ognia, będąc cały czas poza domem. Umyłem przy okazji nigdy nie używany czajnik, po czym wstawiłem w nim nieco wody na herbatę.
- Jestem pod wrażeniem - przyznałem, wysłuchując jej relacji. Nie sądziłem, że tak szybko znajdzie nazwisko szanownego artysty, tym bardziej robiąc to poza moimi plecami. Byłem niemal pewny, że znów przeglądała dokumenty Sebastiana pod jego nieobecność. Czyli w te dni, kiedy wychodziliśmy na spotkania klubu.
- Muszę cię jednak zmartwić, ale to nazwisko kompletnie nic mi nie mówi - przyznałem, choć trochę niepewnie. Z pewnością nikogo takiego nie poznałem i nie słyszałem, aby padło z ust Sebastiana czy Bentleya. Tylko czy gdzieś tego nie przeczytałem?
- Jeśli jednak już mowa o artyście, to mam dla ciebie dobre wieści. Ale wejdź najpierw, nie każ mi stać w progu. I daj ten płaszcz - wyciągnąłem rękę po wspomnianą garderobę, którą powiesiłem na stojaku przy drzwiach. Mój wylądował zaraz obok, a przemoczone buty pod szafką.
Po wejściu do salonu, odnalazłem gazetę z interesującym mnie artykułem. Była ona sprzed kilkunastu dni, ale miała najwięcej informacji odnośnie interesującej nas wystawy.
- Przeczytaj to. Słyszałem jak Sebastian z Bentleyem o tym rozmawiają, trochę poszukałem i proszę. Mówili coś o pieniądzach, dlatego pomyślałem, że właśnie tam możemy znaleźć tego człowieka - wręczyłem kobiecie gazetę.
Było dość zimno, dlatego podczas gdy Dove zanurzyła się w lekturze, zabrałem się za rozpalanie w kominku. Chyba robiłem to po raz pierwszy w tym mieszkaniu. Nie potrzebowałem tu ognia, będąc cały czas poza domem. Umyłem przy okazji nigdy nie używany czajnik, po czym wstawiłem w nim nieco wody na herbatę.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wzięłam gazetę od Williama. Oczami przeskanowałam artykuł, lekko unosząc brew.
- Myślisz, że to on? - przeczytałam artykuł jeszcze raz. Czy było to możliwe, że to mój brat jest tym szlachcicem ze stolicy? Tak, ale takich na pewno było wielu. Zwłaszcza z Londynu. Jednak to prawdopodobieństwo mnie wystarczająca zaintrygowało, aby obliczyć w myślach czy udałoby mi się udać na wystawę i spotkać artystę. Presja czasu rosła, ale miałam jeszcze jego na tyle aby zaryzykować. W najgorszym wypadku nic nie znajdę i przynajmniej zobaczę nową wystawę. Może powinnam zacząć cieszyć się takimi możliwościami, bo jeżeli plan nie wyjdzie to będę musiała się z tym wszystkim pożegnać.
- Sebastian był niedawno w Birmingham - mruknęłam do siebie. Spojrzałam na Williama. Prawie sobie palnęłam w czoło, gdy sobie przypomniałam, że nie przyniosłam pudełka z jego rzeczami aby mu oddać. Byłam w tak nieciekawym humorze przez ostatnie kilka dni, że całkowicie zapomniałam o tym nieszczęsnym pudełku, które leżało w szafie. Później się tym zajmę.
- Czyli muszę teraz wymyślić historyjkę dla Sebastiana dlaczego wyjeżdżam z miasta na wycieczkę. Wątpię, że powinnam mu wspominać o Birmingham. - dodałam, rozglądając się po pokoju szukając inspiracji.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- To jest jedyna wystawa w Birmingham w najbliższym czasie. Innej nie ma, a Sebastian jasno mówił o tym mieście. Więc tak, sądzę, że możemy tam trafić na tego artystę - przyznałem, bo sprawdziłem to. Oczywiście nie było pewności, że znajdziemy artystę na tej wystawie, ale szanse były całkiem wysokie. A nawet jakby, byłem całkowicie pewien, że Dove już nie odpuści tak łatwo i wykopała by tego gościa spod ziemi.
- Powiedz, że jedziesz na jarmark bożonarodzeniowy - podsunąłem pomysł. Nie do końca wiedziałem na czym to polegało, bo nigdy na żadnym nie byłem, lecz całkiem sporo o nich ostatnio się słyszy. W końcu to już taki czas, gdzie ludzie świętują ponowne narodziny swego Boga. I nawet jeżeli Dove nie była zbyt wierząca, nic przecież nie stało na drodze.
- I nie musi to być kłamstwo. Żeby zachować pozory, wstąpisz na jakiś przy okazji, kupisz… nie wiem, cokolwiek. Ludzie gadają, że najlepszy zawsze jest w Blenheim, a to przecież po drodze do Birmingham - wzruszyłem ramionami. To była półprawda, nie musiał nikt się dowiedzieć o tym, że jechała gdzieś dalej, po coś innego.
Zostawiłem Dove z tą propozycją, by ją rozważyła, a sam poszedłem zaparzyć herbaty. Jedyna rzecz, jaką miałem właściwie. Przydałoby się coś do niej, tym bardziej, że dzisiaj jakoś pominąłem śniadanie. Mogłem pomyśleć o tym chwilę przed tym, zanim "spotkałem" Dove.
- Powiedz, że jedziesz na jarmark bożonarodzeniowy - podsunąłem pomysł. Nie do końca wiedziałem na czym to polegało, bo nigdy na żadnym nie byłem, lecz całkiem sporo o nich ostatnio się słyszy. W końcu to już taki czas, gdzie ludzie świętują ponowne narodziny swego Boga. I nawet jeżeli Dove nie była zbyt wierząca, nic przecież nie stało na drodze.
- I nie musi to być kłamstwo. Żeby zachować pozory, wstąpisz na jakiś przy okazji, kupisz… nie wiem, cokolwiek. Ludzie gadają, że najlepszy zawsze jest w Blenheim, a to przecież po drodze do Birmingham - wzruszyłem ramionami. To była półprawda, nie musiał nikt się dowiedzieć o tym, że jechała gdzieś dalej, po coś innego.
Zostawiłem Dove z tą propozycją, by ją rozważyła, a sam poszedłem zaparzyć herbaty. Jedyna rzecz, jaką miałem właściwie. Przydałoby się coś do niej, tym bardziej, że dzisiaj jakoś pominąłem śniadanie. Mogłem pomyśleć o tym chwilę przed tym, zanim "spotkałem" Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Przemyślałam pomysł Williama i musiałam przyznać, że nie był taki zły. Przy okazji faktycznie mogłabym kupić kilka rzeczy z jarmarku, głównie dla Anny, która była bardziej wierząca niż ja czy Sebastian. Kobieta uwielbiała ten okres i pewnie jednym z powodów dlaczego lubiła dla nas pracować było to, że Sebastian dawał jej wolne na kilka krótkich dni aby mogła spędzić ten czas z rodziną. Było nam wtedy ciężko, ale Anna zawsze wracała pełna energii i odświeżona.
- Gdybym wzięła wóz konny zajęłoby dwa dni w jedną stronę - co wcale by mi nie przeszkadzało. Mogłabym sobie z tego zrobić bardzo małe wakacje od Londynu. Czy przypadkiem Diana nie stwierdziła, że powinnam odpocząć od miasta?
- Albo tym nowym pociągiem, chyba we wrześniu go otworzyli! - faktycznie coś na ten temat czytałam kilka miesięcy temu. To byłaby pierwsza dla mnie taka podróż i podobno jest znacznie szybciej. Chyba mniej niż sześć godzin w jedną stronę. Cała ta "wycieczka" by wtedy trwała dwa dni, może trzy maksymalnie, zamiast prawie cały tydzień.
- Przydałaby mi się pomoc z noszeniem zakupów. Myślisz, że jest jakiś dżentelmen, który również pracuje jako służba aby mógł mi pomóc? - uśmiechnęłam się do niego złośliwie. Mimo tego, że mój ton był żartobliwy to moja propozycja była całkiem poważna. Byłoby mi łatwiej podczas podróży i w poszukiwaniu tego artysty. Już nie raz William udowodnił, że razem tworzymy w miarę dobrą... Nie wiem jak nas opisać, bo parą nie jesteśmy. Może po prostu duo?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiwnąłem głową, zgadzając się, że podróż nowo otwartą linią metro, byłaby najlepszym pomysłem. O wiele szybsza niż zwykłym powozem, mniej męcząca i z pewnością tańsza. Tak, plusy zdecydowanie rekompensowały podróż z tłumem ludzi.
- Myślę, że znam kogoś takiego - odpowiedziałem rozbawiony, stawiając przed kobietą filiżankę z herbatą. - Sądzę, że nawet mógłby się zgodzić, tylko jest taki mały problem - uśmiechnąłem się do niej, siadając naprzeciw na kanapie. - Potrzebujesz dżentelmena do pomocy, czy służby do targania za tobą toreb?
Nie sądziłem, że Dove sama zaproponuje takie rozwiązanie. Odebrała mi tym jednak co najmniej połowę zmartwień. Dzięki temu nie musiałem kombinować jak się wkręcić na tą jej wycieczkę, gdyby przypadkiem chciała wyruszyć sama lub z jedną z tych swoich przyjaciółek. Poczułem ulgę lecz nie zamierzałem tego po sobie pokazywać. I zgadzać się tak łatwo, bo to mogłoby być zbyt podejrzane.
I cóż, co by nie postanowiła, nie zamierzałem rezygnować z tej propozycji. Było to zbyt łatwe, żebym odpuścił.
- Myślę, że znam kogoś takiego - odpowiedziałem rozbawiony, stawiając przed kobietą filiżankę z herbatą. - Sądzę, że nawet mógłby się zgodzić, tylko jest taki mały problem - uśmiechnąłem się do niej, siadając naprzeciw na kanapie. - Potrzebujesz dżentelmena do pomocy, czy służby do targania za tobą toreb?
Nie sądziłem, że Dove sama zaproponuje takie rozwiązanie. Odebrała mi tym jednak co najmniej połowę zmartwień. Dzięki temu nie musiałem kombinować jak się wkręcić na tą jej wycieczkę, gdyby przypadkiem chciała wyruszyć sama lub z jedną z tych swoich przyjaciółek. Poczułem ulgę lecz nie zamierzałem tego po sobie pokazywać. I zgadzać się tak łatwo, bo to mogłoby być zbyt podejrzane.
I cóż, co by nie postanowiła, nie zamierzałem rezygnować z tej propozycji. Było to zbyt łatwe, żebym odpuścił.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Pozwoliłam sobie zaśmiać się lekko z jego pytania. Wzięłam filiżankę z herbatą próbując się rozgrzać. Powoli robiło się cieplej w pokoju, ale nie mogłam sobie odpuścić herbaty.
- Nie widzę w czym jest problem - najpierw odpowiedziałam, wciąż rozbawiona. Minęło kilka dni od kiedy poczułam pewną lekkość na ramionach, jakby ta czarna chmura nade mną na chwilę zniknęła. Czy było to spowodowane towarzystwem Williama? Możliwe. Mężczyzna był równie zdolny w graniu z moimi nerwami jak i trafianie w moje poczucie humoru.
Po chwili jednak trochę spoważniałam pozostawiając jedynie lekki uśmiech na twarzy.
- Potrzebuję przyjaciela - odpowiedziałam tym razem szczerze.
- I szczerze sama nie wiem co to znaczy. Mam przyjaciółki, to prawda, ale nie takiej przyjaźni chyba potrzebuję w tej sytuacji. - od razu pomyślałam o dniu, gdy Elizabeth zostawiła mnie z inspektorem podczas gdy ja musiałam grzecznie czekać na Sebastiana. Każda z nas musiała dbać o siebie, bo wiele z nas nie miało nikogo kto mógłby nam pomóc. Helen stworzyła Widows Circle z tego powodu, ale wiedziałam, że pod koniec dnia każda musi dbać o swoje finanse i swoje bezpieczeństwo.
- Wybacz, jeżeli proszę o zbyt wiele. Nie chcę się tobie narzucać czy też mieć oczekiwania. W końcu, oczekiwania doprowadzają do rozczarowań. Do tego musiałam się nauczyć aby nie polegać na innych, więc sama nawet nie wiem o co proszę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie takiej przyjaźni potrzebowała? Uniosłem lekko brew, nie do końca rozumiejąc co miała na myśli. Sądziłem, że z resztą kobiet z Widows Circle utrzymywała dużo bliższe relacje niż ze mną. W końcu znała je od bardzo dawna, a mnie wręcz przeciwnie. Co więc miała na myśli, tego sama nie wiedziała.
- W porządku, jeśli tak to ujmujesz, nie widzę problemów - przyznałem, opierając się wygodniej o oparcie kanapy. Miło było dostrzec ten progres w zachowaniu Dove. Poznając ją lepiej zrozumiałem, że nie była tak zepsuta do cna, jak początkowo się wydawało. I jak chciała to pokazać każdemu dookoła.
- Czasem, nieważne jak bardzo chcesz być niezależna, potrzebujesz drugiej osoby. Nie da się wszystkiego samemu zrobić - powiedziałem. Też się o tym przekonałem, nawet w tym nowym życiu na ziemi, kiedy potrzebowałem aniołka do kilku spraw. No po prostu nie można wiecznie samemu wszystko robić.
- Wystawa rozpoczyna się dziewiętnastego. Kiedy więc chcesz wyjechać? Dzień wcześniej czy dwa? - zapytałem, chcąc teraz ustalić szczegóły. Nie można tego zostawić na ostatnią chwilę, a potem biegać, szukać. I czy przypadkiem nie trzeba było wcześniej załatwić sobie miejsca w tym pociągu? Skoro cieszył się taką popularnością, chyba lepiej było mieć wszystko na czas.
- W porządku, jeśli tak to ujmujesz, nie widzę problemów - przyznałem, opierając się wygodniej o oparcie kanapy. Miło było dostrzec ten progres w zachowaniu Dove. Poznając ją lepiej zrozumiałem, że nie była tak zepsuta do cna, jak początkowo się wydawało. I jak chciała to pokazać każdemu dookoła.
- Czasem, nieważne jak bardzo chcesz być niezależna, potrzebujesz drugiej osoby. Nie da się wszystkiego samemu zrobić - powiedziałem. Też się o tym przekonałem, nawet w tym nowym życiu na ziemi, kiedy potrzebowałem aniołka do kilku spraw. No po prostu nie można wiecznie samemu wszystko robić.
- Wystawa rozpoczyna się dziewiętnastego. Kiedy więc chcesz wyjechać? Dzień wcześniej czy dwa? - zapytałem, chcąc teraz ustalić szczegóły. Nie można tego zostawić na ostatnią chwilę, a potem biegać, szukać. I czy przypadkiem nie trzeba było wcześniej załatwić sobie miejsca w tym pociągu? Skoro cieszył się taką popularnością, chyba lepiej było mieć wszystko na czas.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
William miał rację, czasami potrzebna jest druga osoba. Nie mogłam powiedzieć, że w niektórych trudnych momentach byłam całkowicie sama. W końcu, miałam Sebastiana i Annę. William nie miał kogoś takiego i czasami było mi głupio wspominać czy narzekać na takie tematy przy nim, dlatego jeżeli mogłam unikałam takich rozmów.
- Dzień wcześniej wystarczy - odpowiedziałam, odkładając na chwilę filiżankę.
- W pierwszy dzień pójdziemy na ten jarmark, o którym wspominałeś. Na następny dzień pójdziemy na wystawę i miejmy nadzieję, że sam artysta przyjdzie na jego otwarcie. Można wtedy wrócić dzień później. - na dłuższe wycieczki później sobie zaplanuję. Na szczęście stary Wolfgrond pokryje koszta na wycieczkę do Paryża, więc chociaż tym nie będę musiała się martwić. Chyba, że starzec zmieni zdanie i nie utrzyma obietnicy, którą złożył Helenie, w co wątpiłam.
Pomyślałam o tym jarmarku i o zbliżających się świętach. Miałam już prezent dla Anny i dla każdej kobiety w Widows Circle. Musiałam coś wymyślić dla Sebastiana co mnie nie do końca cieszyło. Powinien dostać węglem po łbie.
- Obchodzisz święta? - zapytałam Williama. Wciąż nie byłam do końca pewna, jak bardzo silna była jego wiara w Boga i kościół.
- Jeżeli jeszcze nie masz planów to powinieneś spędzić je ze mną i Sebastianem. Ale od razu mówię, nie będzie wielkiej kolacji w domu i nie chodzimy do kościoła. Do tego Anny nie będzie w domu. Pewnie pójdziemy na bankiet w pałacu, jak co roku. - zazwyczaj cieszyłam się takimi wydarzeniami, bo miałam szansę spotkać wiele osób i spędzić czas w większym gronie ludzi, których znałam. W tym roku jakoś nie czułam podobnych emoji. Może to przez stres lub koszmary.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Więc zajmę się biletami - kiwnąłem głową. - Tak będzie wygodniej. Tylko pamiętaj, żeby nie brać ze sobą trzech walizek jako bagaż - posłałem Dove lekko złośliwy uśmiech. To niby tylko trzy, góra cztery dni, ale kto wie, co może wpaść jej do głowy.
Dobrze jednak, że już miała pewien plan co do naszego działania. Życie pewnie zweryfikuje dokładnie te działania, ale miałem nadzieję, że mniej więcej wszystko będzie się zgadzać. Byłoby miło.
- Bardzo dziękuję za zaproszenie - wypowiedziałem, wybity całkiem z tropu. Co też ona wygaduje. Po co komu te wszystkie kolację z spotkania i cała tą reszta. Nie obchodziłem świąt. Chyba nigdy, nawet za życia. - Jeszcze nie wiem, czy skorzystam. Planowałem gdzieś pójść do pracy na ten czas - co było oczywistym kłamstwem, o którym Dove nie mogła wiedzieć. Dziwne jednak, że wciąż nie dowierzała w moją wiarę. W końcu powinna się o tym przekonać, choćby po tej ostatniej wizycie w kościele.
- Do świąt jeszcze jest trochę czasu, pozwól zatem, że dam ci odpowiedź po naszym powrocie z Birmingham. Chociaż bankiet w pałacu brzmi kusząco, nigdy na takim nie byłem - przyznałem, tym razem bez kłamania. Tutaj też liczył się fakt, że mogłem być przy Dove, tak oficjalnie, bez "przypadkowego" wpadania na siebie. A z pewnością na takim bankiecie nie zabraknie Wallflowersów czy choćby Wolfgronda.
- W ogóle, nie wiem jak ty - zacząłem, zmieniając temat, gdy poczułem charakterystyczny ból brzucha. - Ale ja jestem bez śniadania. Nie chce mi się chodzić po restauracjach, a za rogiem mam piekarnię. Zostawiłbym cię tu na pięć minut samą. Masz na coś ochotę?
Dobrze jednak, że już miała pewien plan co do naszego działania. Życie pewnie zweryfikuje dokładnie te działania, ale miałem nadzieję, że mniej więcej wszystko będzie się zgadzać. Byłoby miło.
- Bardzo dziękuję za zaproszenie - wypowiedziałem, wybity całkiem z tropu. Co też ona wygaduje. Po co komu te wszystkie kolację z spotkania i cała tą reszta. Nie obchodziłem świąt. Chyba nigdy, nawet za życia. - Jeszcze nie wiem, czy skorzystam. Planowałem gdzieś pójść do pracy na ten czas - co było oczywistym kłamstwem, o którym Dove nie mogła wiedzieć. Dziwne jednak, że wciąż nie dowierzała w moją wiarę. W końcu powinna się o tym przekonać, choćby po tej ostatniej wizycie w kościele.
- Do świąt jeszcze jest trochę czasu, pozwól zatem, że dam ci odpowiedź po naszym powrocie z Birmingham. Chociaż bankiet w pałacu brzmi kusząco, nigdy na takim nie byłem - przyznałem, tym razem bez kłamania. Tutaj też liczył się fakt, że mogłem być przy Dove, tak oficjalnie, bez "przypadkowego" wpadania na siebie. A z pewnością na takim bankiecie nie zabraknie Wallflowersów czy choćby Wolfgronda.
- W ogóle, nie wiem jak ty - zacząłem, zmieniając temat, gdy poczułem charakterystyczny ból brzucha. - Ale ja jestem bez śniadania. Nie chce mi się chodzić po restauracjach, a za rogiem mam piekarnię. Zostawiłbym cię tu na pięć minut samą. Masz na coś ochotę?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Tak, tak, nie wezmę więcej niż jedną torbę. Chociaż chętnie teraz bym zapakowała więcej skoro lubi sobie tak pożartować.
Na jego odpowiedź na temat świąt jedynie przytaknęłam. Może jeszcze kilka tygodni zostało, ale zazwyczaj na bankiety w pałacu przygotowania trwają dłużej. Jednak postanowiłam pozwolić Williamowi zdecydować i samemu załatwić sprawy.
Gdy William zaproponował abym została w jego mieszkaniu podczas gdy on miałby wyjść do piekarni wstrzymałam oddech dramatycznie.
- I miałabym tobie pozwolić odebrać ludziom powodów do większych plotek? - uśmiechnęłam się szeroko. Wstałam i podeszłam do stojaka sięgając po swój płaszcz. Lepiej aby chociaż kilka osób zobaczyło nas razem. Wciąż chciałam się upewnić, że odciągałam wszystkich uwagę od Sebastiana.
- Przyznaj, że mieszanie ludziom w głowie jest dosyć zabawne. Tak łatwo nimi manipulować. Sami dodają szczegóły aby namalować obraz ich wyobrażeń. - założyłam płaszcz i odrobinę go poprawiłam za nim odwróciłam się w stronę Williama.
- Sama nawet usłyszałam plotkę, że zamierzasz pójść do mojego brata i poprosić o jego błogosławieństwo - co było absurdalne, ale typowe dla takich ploteczek.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Miałem ochotę wywrócić oczami lub choćby westchnąć pokazowo. Plotki już krążyły, w końcu się ludziom znudzą i dadzą sobie spokój. Tym bardziej, że między nami nic nie było, nie szykował się zadem ślub czy inne nagłe wpadki. Widzieli nas razem tyle razy, że wciąż się dziwiłem, iż jeszcze im się nie znudziło takie gadanie.
- Nie sądzisz, że trzeba im dozować kolejne porcje świeżych ploteczek? - zapytałem, ubierając się do wyjścia. - Kiedyś przestaną gadać o kolejnym z rzędu naszym spacerku. Za miesiąc może to już nikogo nie interesować - wychodząc z mieszkania, zaoferowałem Dove swoje ramię. Nigdy tak nie chodziliśmy. Zawsze to było tylko pokazanie się gdzieś na mieście. Właściwie, to jeżeli dobrze przyjrzeć się naszym poczynaniom, to nigdy nie daliśmy nikomu powodów do myślenia, że mogło nas coś łączyć. Nie chodziliśmy za rękę, nie prawiliśmy sobie żadnych czułych słówek, nawet rozmawialiśmy wyłącznie o prostych sprawach.
- Powiedz komuś przed wyjazdem, że będę ci towarzyszyć. Po powrocie nie odgonisz się od plotek, a przyjaciółki będą wypytywać kiedy urodzisz swoją kopię - tym razem nie potrafiłem powstrzymać się od teatralnego wywrócenia oczami, czemu towarzyszył śmiech. Chociaż bankructwo Parkerów pewnie i tak byłoby tematem numer jeden na językach ludzi.
Piekarnia na rogu budynku nigdy nie była pusta. Zawsze znajdowali się w środku klienci, chcący coś kupić lub zwyczajnie pomarudzić i poużalać się nad swoim życiem nad suchą bułką. Unoszące się dookoła zapachy pieczonego pieczywa momentami aż przytłaczały i sprawiały, że miałem ochotę spróbować wszystkiego. Dwie sprzedawczynie pracowały w pocie czoła, by jak najszybciej obsłużyć klientów.
- Wybierz coś sobie - powiedziałem do Dove, mając nadzieję, że usłyszała mnie przez wrzaski dziecka, któremu matka nie chciała kupić czegoś słodkiego. Jak dobrze, że ani Sebastian ani Dove nie posiadali potomstwa, bo chyba bym zwariował w takim miejscu. Wystarczyło mi, że jedno krzyczało, drugie obśliniało właśnie blat, a jakaś stara kobieta narzekała na brak wychowania.
- Nie sądzisz, że trzeba im dozować kolejne porcje świeżych ploteczek? - zapytałem, ubierając się do wyjścia. - Kiedyś przestaną gadać o kolejnym z rzędu naszym spacerku. Za miesiąc może to już nikogo nie interesować - wychodząc z mieszkania, zaoferowałem Dove swoje ramię. Nigdy tak nie chodziliśmy. Zawsze to było tylko pokazanie się gdzieś na mieście. Właściwie, to jeżeli dobrze przyjrzeć się naszym poczynaniom, to nigdy nie daliśmy nikomu powodów do myślenia, że mogło nas coś łączyć. Nie chodziliśmy za rękę, nie prawiliśmy sobie żadnych czułych słówek, nawet rozmawialiśmy wyłącznie o prostych sprawach.
- Powiedz komuś przed wyjazdem, że będę ci towarzyszyć. Po powrocie nie odgonisz się od plotek, a przyjaciółki będą wypytywać kiedy urodzisz swoją kopię - tym razem nie potrafiłem powstrzymać się od teatralnego wywrócenia oczami, czemu towarzyszył śmiech. Chociaż bankructwo Parkerów pewnie i tak byłoby tematem numer jeden na językach ludzi.
Piekarnia na rogu budynku nigdy nie była pusta. Zawsze znajdowali się w środku klienci, chcący coś kupić lub zwyczajnie pomarudzić i poużalać się nad swoim życiem nad suchą bułką. Unoszące się dookoła zapachy pieczonego pieczywa momentami aż przytłaczały i sprawiały, że miałem ochotę spróbować wszystkiego. Dwie sprzedawczynie pracowały w pocie czoła, by jak najszybciej obsłużyć klientów.
- Wybierz coś sobie - powiedziałem do Dove, mając nadzieję, że usłyszała mnie przez wrzaski dziecka, któremu matka nie chciała kupić czegoś słodkiego. Jak dobrze, że ani Sebastian ani Dove nie posiadali potomstwa, bo chyba bym zwariował w takim miejscu. Wystarczyło mi, że jedno krzyczało, drugie obśliniało właśnie blat, a jakaś stara kobieta narzekała na brak wychowania.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
William miał dobrą obserwację. Z czasem ludzi nie będą interesowały nasze spacery. Wspólna podróż to jedno, ale komentarz Williama dał mi do myślenia. Musieliśmy poudawać przynajmniej do końca zimy. Wtedy można powiedzieć, że się pokłóciliśmy czy też coś innego i trzeba było zakończyć romans. Nie byłby to pierwszy raz abym nagle uciekła od małżeństwa. Był Albert, Robert i jakiś młody idiota, który po jednym dniu znajomości rzucił we mnie najgorszą propozycją w życiu. Tak więc nie powinno nikogo zaskoczyć, że zrezygnowałabym i z potencjalnego małżeństwa z Williamem. Nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić.
Weszliśmy do piekarni gdzie było tyle ludzi i zapachów, że można było dostać zawrotów głowy. Próbowałam się skupić na selekcji świeżych wypieków i nie zwracać uwagi na chaos dookoła. Jednak cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Lekko skołowana rozejrzałam się i zauważyłam ciepło ubranego chłopca, który stał kilka kroków od nas. Już miał w dłoni jakieś grube ciastko i trzymał je blisko buzi, wpatrując się we mnie i Williama.
Puściłam ramię mężczyzny i kucnęłam przed dzieckiem, które może miało trzy latka. Uśmiechnęłam się delikatnie i wskazałam na ciastko w dłoni.
- Smakuje? Myślisz, że też powinnam sobie wziąć?
Chłopiec nie odpowiedział. Nawet się nie ruszył. Z wielkimi oczami wpatrywał się we mnie, powoli jedząc ciastko. Wyciągnęłam z kieszeni chustkę i wyczyściłam kącik ust, który był ubrudzony od dżemu.
- Chyba jest bardzo dobre, bo tak zajadasz, że aż nie masz czasu odpowiedzieć - zażartowałam i wyprostowałam się, aby wskazać Williamowi na co miałam ochotę. Wzięłam ciasto z dżemem i jedno z puszystym, ale lekkim kremem o smaku earl grey.
Tym razem sięgnęłam po dłoń Williama i lekko ją uścisnęłam. Jak sam William wspomniał trzeba było dać ludziom coś więcej do obgadania. Po chwili szepnęłam do jego ucha, podnosząc wolną dłoń chociaż i tak nikt w tym hałasie nie mógł nas usłyszeć. Ale zwróciło to uwagę kilku osób.
- Jak myślisz, które będzie słodsze? Krem czy dżem?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Patrzyłem przez chwilę, jak Dove próbuje zainteresować sobą dziecko. Kiepsko jej to wyszło, gdyż malec był bardziej zajęty ciastkiem, a nie nią. Może to i lepiej, bo mogła sobą wystraszyć to niewinne dziecię. Odwróciłem spojrzenie od tej dwójki, by rozejrzeć się za czymś dla siebie. Piekarnia oferowała doprawdy duży wybór, głównie słodkich produktów. Od ciast i ciasteczek, po drożdżówki z wieloma rodzajami nadzienia. Na zwykłe pieczywo nie zwróciłem uwagi. Do chleba czy bułek pewnie chciałbym jakiś kawałek sera czy innej wędliny, a tego nie posiadałem w domu. I nie w głowie mi były spacery po innych sklepach.
Rozmyślania przerwała mi Dove, łapiąc za moją dłoń. Zdecydowanie za szybko podłapała moje słowa i zaczęła bardziej się starać o odpowiednie ploty. Na przyszłość lepiej trzeba uważać na słowa. Z jakiegoś powodu kobieta była zbyt podatna na to, co mówiłem i bardzo łatwo wprowadzała to w czyn.
- Oczekujesz, że powiem, iż żadne z nich nie jest tak słodkie jak ty? - zapytałem rozbawiony. Gdybym był zaślepionym miłością głupcem, mógłbym rzucić czymś tak banalnym. Słyszałem już w życiu wiele takich tekstów. Patrząc z boku nie uważałem ich za coś romantycznego czy w inny sposób uroczego.
- Uważam, że dżem jest słodszy niż tego typu smak kremu - uśmiechnąłem się w stronę Dove, odrobinę odwzajemniając uścisk jej dłoni. - Powiedz mi - zacząłem, przyjmując już całkiem poważny wyraz twarzy. Nachyliłem się przy tym w kierunku kobiety, by nikt nie usłyszał mojego pytania. - Czy ty chcesz się zachowywać całkiem normalnie, czy stwarzać wrażenie takiej typowej pary? Czy może coś pomiędzy, jakbyśmy sami nie wiedzieli czego chcemy. Bo przy twoim zachowaniu sam nie wiem, co robić.
Rozmyślania przerwała mi Dove, łapiąc za moją dłoń. Zdecydowanie za szybko podłapała moje słowa i zaczęła bardziej się starać o odpowiednie ploty. Na przyszłość lepiej trzeba uważać na słowa. Z jakiegoś powodu kobieta była zbyt podatna na to, co mówiłem i bardzo łatwo wprowadzała to w czyn.
- Oczekujesz, że powiem, iż żadne z nich nie jest tak słodkie jak ty? - zapytałem rozbawiony. Gdybym był zaślepionym miłością głupcem, mógłbym rzucić czymś tak banalnym. Słyszałem już w życiu wiele takich tekstów. Patrząc z boku nie uważałem ich za coś romantycznego czy w inny sposób uroczego.
- Uważam, że dżem jest słodszy niż tego typu smak kremu - uśmiechnąłem się w stronę Dove, odrobinę odwzajemniając uścisk jej dłoni. - Powiedz mi - zacząłem, przyjmując już całkiem poważny wyraz twarzy. Nachyliłem się przy tym w kierunku kobiety, by nikt nie usłyszał mojego pytania. - Czy ty chcesz się zachowywać całkiem normalnie, czy stwarzać wrażenie takiej typowej pary? Czy może coś pomiędzy, jakbyśmy sami nie wiedzieli czego chcemy. Bo przy twoim zachowaniu sam nie wiem, co robić.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- Ja nie mam żadnych oczekiwań - odpowiedziałam najpierw na jego pierwsze pytanie.
- Pamiętasz? Oczekiwania doprowadzą do rozczarowań - i tego w sumie próbowałam się trzymać. To, że mimo tego wciąż niektórzy potrafi mnie rozczarować było zupełnie innym problemem. Zapytałam o krem i dżem, bo byłam ciekawa jego opinii. Od kiedy mieliśmy naszą rozmowę w galerii i William podzielił się swoimi myślami byłam wciąż zaintrygowana jego opiniami i przemyśleniami. Miał zupełnie inny pogląd niż większość mojego towarzystwa.
Na drugą serię pytań nie wiedziałam od razu, jak odpowiedzieć. Potrzebowałam chwili i spojrzałam mu w oczy zastanawiając się czemu o to pytał.
- Lepiej, aby naturalnie to wyszło, prawda? Już tobie powiedziałam, że potrafisz być czarujący, więc tego się trzymaj - według mnie była to wystarczająca odpowiedź. W końcu sama nie wymyślałam żadnych specjalnych podrywów tylko "flirtowałam" z Williamem tak, jakbym była kimś faktycznie zainteresowana. Używałam podobnej metody w innych przypadkach, gdzie takie udawanie przynosiło ze sobą jakieś korzyści chociaż były to bardziej flirtowe pogaduszki na jeden wieczór.
- Czyli wolisz dżem - wróciłam do poprzedniego tematu i cofnęłam się odrobinkę, jednak nie puściłam jego dłoni.
- Jestem ciekawa co wybierzesz. Trochę tego tutaj jest.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Co według Dove oznaczało "czarujący"? Moje zachowanie nie odbiegało zazwyczaj od normy. Nie wiedziałem, które uznawała za czarujące, a które nie. Taka odpowiedź to żadna odpowiedź. Wciąż miałem zagadkę. Czy nie bycie złośliwym było czarujące? Raczej nie. Może te momenty, kiedy odprowadzałem ją do domu, bo się bałem, że trafi na nieodpowiednią osobę? Czy to, co dla niej było czarujące, dla mnie wyglądało w ten sam sposób?
Pokręciłem lekko głową. To wciąż był problem.
- Nie, nie wybrałbym dżemu. Wolę mniej słodkie ciastka - powiedziałem. Chwilę później matka z dziećmi, która była przed nami, opuściła piekarnię i zrobiło się w końcu ciszej. W końcu też nadeszła nasza kolej. Wziąłem wybrane przed Dove ciastka, dla siebie zaś ciastko na kruchym cieście z kwaśną wiśnią i obwarzanek obsypany makiem. Nie przepadałem za słodkim na śniadanie. Tym bardziej, że oduczyłem się jeść cokolwiek, co słodkie, gdy dzień w dzień karmiony byłem kocimi obiadkami.
Sprzedawczyni jakoś tak dziwnie na mnie spojrzała, kiedy nas obsługiwała. Nie bywałem tu częstym gościem, mnie mogła nie znać, prędzej rozpoznała Dove… a resztę sobie dopowiedziała resztą plotek.
- Chyba właśnie znalazła się pierwsza osoba, zdolna opowiedzieć, że widziała nas razem - uznałem, kiedy zamknęły się za nami drzwi piekarni. Po świeże pieczywo zmierzały kolejne osoby, mniej lub bardziej zwracając uwagę na przechodniów, ale i tak ponownie złapałem dłoń Dove, którą puściłem przy płaceniu za zakupy.
- Potrzebujesz coś jeszcze? - zapytałem, przystając na chwilę przed powrotem do mieszkania.
Pokręciłem lekko głową. To wciąż był problem.
- Nie, nie wybrałbym dżemu. Wolę mniej słodkie ciastka - powiedziałem. Chwilę później matka z dziećmi, która była przed nami, opuściła piekarnię i zrobiło się w końcu ciszej. W końcu też nadeszła nasza kolej. Wziąłem wybrane przed Dove ciastka, dla siebie zaś ciastko na kruchym cieście z kwaśną wiśnią i obwarzanek obsypany makiem. Nie przepadałem za słodkim na śniadanie. Tym bardziej, że oduczyłem się jeść cokolwiek, co słodkie, gdy dzień w dzień karmiony byłem kocimi obiadkami.
Sprzedawczyni jakoś tak dziwnie na mnie spojrzała, kiedy nas obsługiwała. Nie bywałem tu częstym gościem, mnie mogła nie znać, prędzej rozpoznała Dove… a resztę sobie dopowiedziała resztą plotek.
- Chyba właśnie znalazła się pierwsza osoba, zdolna opowiedzieć, że widziała nas razem - uznałem, kiedy zamknęły się za nami drzwi piekarni. Po świeże pieczywo zmierzały kolejne osoby, mniej lub bardziej zwracając uwagę na przechodniów, ale i tak ponownie złapałem dłoń Dove, którą puściłem przy płaceniu za zakupy.
- Potrzebujesz coś jeszcze? - zapytałem, przystając na chwilę przed powrotem do mieszkania.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zauważyłam, jak kobieta w piekarni nam się przyglądała. Pewnie i ona doda do już istniejących plotek. Zadowolona wyszłam z piekarni i przyjęłam dłoń Williama, jakby było to czymś naturalnym. Spojrzałam na niego po jego pytaniu i sama próbowałam na nie odpowiedzieć w myślach za nim dałam jakąś Williamowi.
- Potrzebuję abyś się uśmiechnął. Chociaż udawaj, że cieszy cię, gdy spędzamy czas razem. - sama uśmiechnęłam się pod koniec. Przynajmniej gdy nie byliśmy sami mógłby udawać szczęśliwego, zakochanego, czy co tam jeszcze. Nawet jeżeli było to nierealistyczne to dla naszej "publiczności" powinien to być związek z bajek. Już i tak to opisuje, skoro William mnie uratował, gdy prawie utonęłam.
- Dove!
Odwróciłam się w stronę znajomego głosu. Byłam zaskoczona, gdy ujrzałam mojego brata. Co on robił w tej okolicy o tej porze? Trochę mnie zatkało i nie wiedziałam, jak przywitać się z bratem, gdy do nas podszedł. Spuścił wzrok na nasze dłonie za nim pokazał jeden ze swoich fałszywych uśmiechów, które pokazywał jedynie z grzeczności.
- Tak odważnie chodzicie za rączkę, a mimo tego mój drogi przyjaciel nie jest na tyle odważny aby przedyskutować ze mną swoje intencje co do mojej siostry - Sebastian zmrużył oczy, skupiając się na Williamie.
- Sebastian... - chciałam zapobiec takiej rozmowy, ale mój brat mi przerwał jakbym nie stała obok.
- Nie mam tobie za złe, że jesteś nią zainteresowany. W sumie, pomimo plotek myślałem, że ludzie po prostu to wszystko zmyślili, ale najwyraźniej się myliłem. Powinieneś był przyjść najpierw z tym do mnie, tak jak każdy inny.
- Nie rozumiesz...
- Nie teraz, Dove. Wracaj do domu.
Zmarszczyłam brwi. Mój dobry humor wyparował. Sebastian rzadko używał taki ton wobec mnie, więc w takich momentach potrafiło to mocno we mnie uderzyć.
Puściłam dłoń Williama, ale nie odeszłam. Nie zamierzałam pozwolić Sebastianowi mnie tak traktować.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić i nie będziesz decydował kto może lub nie spędzać ze mną czasu.
Z niechęcią Sebastian spojrzał w moim kierunku.
- Idź do domu. W tej chwili. - wiedziałam gdyby chciał, gdybyśmy byli w domu to by podniósł na mnie głos.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove jednak miała wymagania. I to większe niż mogłem sądzić, a do tego dowiadywałem się o tym na ostatnią chwilę. Nie uważałem, abym musiał na okrągło się szczerzyć. Byłoby to dopiero dziwne.
I tak jak myślałem z samego początku, że Sebastian nie gniewałby się aż tak… było jeszcze gorzej.
Wziąłem głęboki oddech, słysząc całe jego pretensje i złość w głosie. Całkowicie zignorował siostrę, nakazując jej powrót do domu. Przyglądałem się temu w milczeniu, zagryzając zęby. Nie tylko ze złości, ale i znajomego już uczucia niepokoju. Wcale nie musiałem spoglądać w tamtą stronę, żeby wiedzieć, kto znajdował się w pobliżu.
- Widzę Sebastianie, że ostatnimi czasy ktoś bardzo pomaga ci w śledzeniu i kontrolowaniu siostry - powiedziałem ciszej niż zamierzałem. Całe szczęście, że Dove wcześniej puściła moją dłoń, bo w tym momencie pewnie bym ją ściskał zbyt mocno. A tak przeniosłem ręce za plecy, pozwalając sobie zacisnąć pięści.
- O czym…
- Rosemary Wallflower - przerwałem, nie dając mu dojść do słowa. - Widziałem ją przed chwilą. Nie próbuj zaprzeczać, że przyszedłeś tutaj sam. Może akurat dzisiaj z twojej strony to przypadek, że na siebie wpadliśmy lecz z państwem Wallflower to już żaden zbieg okoliczności, że spotykacie się coraz częściej. To twoi nowi inwestorzy, zgadza się? Postawili ci pewne warunki do spełnienia? - zapytałem, chociaż miałem tego całkowitą pewność. Ich pojawienie się na obiedzie było zaplanowane i nikt nie musiał mi mówić, że zrobią wszystko, aby zbliżyć się bardziej do Parkerów. Nie przepuścili by takiej okazji, by jeszcze bardziej namącić.
- To akurat nie powinno cię interesować. To nie twoja…
- Sprawa? - uśmiechnąłem się tym razem niewymuszenie, złośliwie. Złość na twarzy Sebastiana tylko potwierdziła moje wszystkie przypuszczenia. Widać było również, iż nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu przerywa i wpada w zdanie. Może igranie z nim nie było najrozsądniejszym pomysłem lecz również nie zamierzałem stać i pozwalać mu na besztanie nas, niczym nieposłuszne dzieci. W szczególności, że sam nie pozostawał bez winy.
- Może lepiej sam wytłumacz się z tego…
- Co robię z twoją siostrą? - Sebastian już dawno przestał się uśmiechać, a po ruchu jego szczęki zrozumiałem, że sam zaciska zęby. Mimo to wciąż nie zamierzałem dopuścić go do głosu.
- Dove przyszła do mnie zaniepokojona twoim zachowaniem. Zamykasz się w gabinecie na długie godziny, coraz mniej z nią rozmawiasz, wyjeżdżasz kiedy chcesz, nie mówiąc kiedy wrócisz. Myślała, że może ja o czymś wiem, skoro razem uczęszczamy na spotkania klubu. Ale nie, przecież ty zacząłeś opuszczać te spotkania, a wciąż twierdziłeś, że na nie chodzisz.
- William…
- Nie, teraz ty słuchaj - po raz kolejny przerwałem, czując coraz większy wpływ Wallflower, jaki zaczęła rozsiewać wokół. Anthony już wariował, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wiedziałem, że sam Sebastian zacząłby się miotać, gdyby nie okoliczności. Bałem się tylko spojrzeć na Dove, stojącą obok mnie. Też potrafiłem być niemiły poprzez szerzenie strachu. Nie chciałem jednak tego robić i mącić w głowie ludziom, dopóki nie zostałbym do tego zmuszony.
- Żądasz od nas, byśmy przychodzili do ciebie ze wszystkim. Żadne z nas nie jest dzieckiem, by się przed tobą spowiadać i prosić o twoją zgodę. Poza tym, czy to nie ty mi mówiłeś, jak ważne są dla ciebie relacje z siostrą? A sam wciąż ją okłamujesz i ograniczasz, nie dziw się więc, że kiedy się o tym dowiedziała, jej zaufanie do ciebie spadło. Do tego krążą o tobie ostatnio bardzo niepokojące plotki. Pamiętaj jednak, że takich Wallflowersów możesz znaleźć wszędzie, a siostrę masz tylko jedną.
Skończyłem, po czym wstrzymałem na chwilę oddech, gotów do kłótni, jaką mógłby wszcząć Sebastian. Wpływ jaki mieli na niego Wallflower był na tyle silny, że mogłem się po nim spodziewać teraz wszystkiego.
I tak jak myślałem z samego początku, że Sebastian nie gniewałby się aż tak… było jeszcze gorzej.
Wziąłem głęboki oddech, słysząc całe jego pretensje i złość w głosie. Całkowicie zignorował siostrę, nakazując jej powrót do domu. Przyglądałem się temu w milczeniu, zagryzając zęby. Nie tylko ze złości, ale i znajomego już uczucia niepokoju. Wcale nie musiałem spoglądać w tamtą stronę, żeby wiedzieć, kto znajdował się w pobliżu.
- Widzę Sebastianie, że ostatnimi czasy ktoś bardzo pomaga ci w śledzeniu i kontrolowaniu siostry - powiedziałem ciszej niż zamierzałem. Całe szczęście, że Dove wcześniej puściła moją dłoń, bo w tym momencie pewnie bym ją ściskał zbyt mocno. A tak przeniosłem ręce za plecy, pozwalając sobie zacisnąć pięści.
- O czym…
- Rosemary Wallflower - przerwałem, nie dając mu dojść do słowa. - Widziałem ją przed chwilą. Nie próbuj zaprzeczać, że przyszedłeś tutaj sam. Może akurat dzisiaj z twojej strony to przypadek, że na siebie wpadliśmy lecz z państwem Wallflower to już żaden zbieg okoliczności, że spotykacie się coraz częściej. To twoi nowi inwestorzy, zgadza się? Postawili ci pewne warunki do spełnienia? - zapytałem, chociaż miałem tego całkowitą pewność. Ich pojawienie się na obiedzie było zaplanowane i nikt nie musiał mi mówić, że zrobią wszystko, aby zbliżyć się bardziej do Parkerów. Nie przepuścili by takiej okazji, by jeszcze bardziej namącić.
- To akurat nie powinno cię interesować. To nie twoja…
- Sprawa? - uśmiechnąłem się tym razem niewymuszenie, złośliwie. Złość na twarzy Sebastiana tylko potwierdziła moje wszystkie przypuszczenia. Widać było również, iż nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu przerywa i wpada w zdanie. Może igranie z nim nie było najrozsądniejszym pomysłem lecz również nie zamierzałem stać i pozwalać mu na besztanie nas, niczym nieposłuszne dzieci. W szczególności, że sam nie pozostawał bez winy.
- Może lepiej sam wytłumacz się z tego…
- Co robię z twoją siostrą? - Sebastian już dawno przestał się uśmiechać, a po ruchu jego szczęki zrozumiałem, że sam zaciska zęby. Mimo to wciąż nie zamierzałem dopuścić go do głosu.
- Dove przyszła do mnie zaniepokojona twoim zachowaniem. Zamykasz się w gabinecie na długie godziny, coraz mniej z nią rozmawiasz, wyjeżdżasz kiedy chcesz, nie mówiąc kiedy wrócisz. Myślała, że może ja o czymś wiem, skoro razem uczęszczamy na spotkania klubu. Ale nie, przecież ty zacząłeś opuszczać te spotkania, a wciąż twierdziłeś, że na nie chodzisz.
- William…
- Nie, teraz ty słuchaj - po raz kolejny przerwałem, czując coraz większy wpływ Wallflower, jaki zaczęła rozsiewać wokół. Anthony już wariował, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wiedziałem, że sam Sebastian zacząłby się miotać, gdyby nie okoliczności. Bałem się tylko spojrzeć na Dove, stojącą obok mnie. Też potrafiłem być niemiły poprzez szerzenie strachu. Nie chciałem jednak tego robić i mącić w głowie ludziom, dopóki nie zostałbym do tego zmuszony.
- Żądasz od nas, byśmy przychodzili do ciebie ze wszystkim. Żadne z nas nie jest dzieckiem, by się przed tobą spowiadać i prosić o twoją zgodę. Poza tym, czy to nie ty mi mówiłeś, jak ważne są dla ciebie relacje z siostrą? A sam wciąż ją okłamujesz i ograniczasz, nie dziw się więc, że kiedy się o tym dowiedziała, jej zaufanie do ciebie spadło. Do tego krążą o tobie ostatnio bardzo niepokojące plotki. Pamiętaj jednak, że takich Wallflowersów możesz znaleźć wszędzie, a siostrę masz tylko jedną.
Skończyłem, po czym wstrzymałem na chwilę oddech, gotów do kłótni, jaką mógłby wszcząć Sebastian. Wpływ jaki mieli na niego Wallflower był na tyle silny, że mogłem się po nim spodziewać teraz wszystkiego.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wallflower była w pobliżu? Nie wiedziałam kiedy William ją zauważył i co miał na myśli, że ona pomaga Sebastianowi z kontrolowaniem mnie. Czy William coś wiedział? Poczułam się odrobinę zraniona, że nic mi nie powiedział. To, że powiedział, że powinnam uważać przy Wallflowersach się nie liczyło. Powinien był mi powiedzieć o co dokładnie chodziło. Każdy mężczyzna jest taki sam. Hipokryci. William wyciska ze mnie wszystkie sekrety, a sam coś ukrywa.
Postanowiłam zająć się tą sprawą z Williamem później, bez Sebastiana w pobliżu. Mój brat i tak wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć.
- Żądam od was abyście odpowiednio zachowywali się i uszanowali fakt, że jestem głową rodziny Parkerów. Może nie jesteśmy dziećmi, ale Dove jest moją odpowiedzialnością i to ja planuję oraz decyduję jej przyszłość. Przyszłość, w której ciebie nie ma. Mam tylko nadzieję, że ta decyzja nie wpłynie na naszą przyjaźń.
Byłam w szoku. Sebastian nigdy nie był taki chłodny wobec nikogo. Do tego pierwszy raz słyszałam, aby z taką determinacją rozmawiał o... mojej przyszłości.
- Nie możesz zdecydować za mnie takie rzeczy.
Sebastian wywrócił oczami.
- Dove, idź do domu. Lepiej nie robić scen. - nie wiem co byłoby gorsze. Jego dziwny spokój, który jestem pewna ukrywał znacznie więcej czy gdyby podniósł głos. Wolałam tego nie sprawdzić. Sebastian miał racje, lepiej nie robić scen. Było za dużo ludzi dookoła.
Spojrzałam w stronę Williama. Nie byłam pewna co powiedzieć. Wiedziałam, że pomimo słów mojego brata i tak zobaczę się z Williamem. Chyba, że on zdecyduje "uszanować" decyzję Sebastiana i zacznie mnie unikać.
- Dziękuję za...
- Dove. Do domu.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie będę robić scen. Pójdę, jak sobie życzy. Miałam nadzieję, że wiedział co go czekało.
Mniej niż zadowolona odeszłam od mojego brata i Williama. Nie zwracałam uwagi na swoje otoczenie i nie zauważyłam kiedy byłam przed naszymi głównymi drzwiami.
- Oh, panno Parker... - Anna wyszła z kuchni i najwyraźniej zobaczyła coś na mojej minie i kobieta zamilkła.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Williamie, teraz…
- Nie - pokręciłem głową. Nie zamierzałem rozmawiać z Sebastianem po odejściu Dove. - Najpierw poukładaj sobie wszystko, nie mam ochoty na pogaduszki - nie czekając na odpowiedź mężczyzny, odwróciłem się, odchodząc. Żadna rozmowa z nim nic by nie dała, nie zmieniła nastawienia. Nie znałem się na działaniach Wallflower, nie miałem pojęcia jak działali pożeracze tacy jak oni. Spotykałem podobnych tylko w piekle, gdzie byli całkiem nieszkodliwi. Zauważyłem, że Anthony gorzej odbierał ich bliskość i zachowanie niż ja, a jak było z ludźmi?
Po tym wszystkim wróciłem do mieszkania tylko po to, żeby szybko sprzątnąć resztki herbaty i zagasić kominek. Nieprzewidywane wypadki do niczego nie były mi potrzebne. Śniadanie też skończyłem w biegu, bo nie miałem na co liczyć już jako Vincent.
Kolejne dni też spędziłem z Dove, będąc przy niej niczym najlepszy koci przyjaciel. Miałem mnóstwo czasu, żeby wymyślić jakiś sposób na podróż, bo w końcu obiecałem kobiecie, że się tym zajmę. Pierwsza okazja nadarzyła się całkiem niedługo po tym feralnym dniu. Kiedy spadł pierwszy śnieg. I raczej ciężko było to nazwać zwyczajnym śniegiem, a dosłownie zerwała się prawdziwa śnieżyca. Nic nie zachęcało do wychodzenia. Paskudna pogoda, ciężkie czarne chmury wiszące pod niebem, a gdy już jakimś cudem udało mi się wyjść do ogrodu, marzyłem tylko o tym, by zaraz wrócić do ciepłego łóżka Dove.
Przed wdzierającym się wszedzie śniegiem nic nie uchroniło. Płaszcze, szaliki, kapelusze. Na rzęsach utworzył mi się jeden lód. Myślałem, że zwariuję, gdy przyszło mi stać w kolejce po te przeklęte bilety. I jakby tego było na złość, nie było też tych w terminie, jaki ustaliliśmy z Dove. Nawet za dopłatą się nie znalazły. Musiałem się więc zadowolić takimi na dzień wcześniej i to na nocny, mniej uczęszczany kurs. Wiedziałem, że Dove będzie niezadowolona, bo to wiązało się z długim czekaniem i to zapewne w niezbyt przyjemnych warunkach, ale tylko taka możliwość nam pozostała.
Kolejnym krokiem było przekazanie to Dove. Gdyby nie ta sprzeczka z Sebastianem, mógłbym po prostu wpaść z zapowiedzianą wizytą, a tak… nie mieliśmy wspólnych znajomych, nie mogłem pójść do którejś z jej koleżanek i prosić o przysługę, bo każdy by się o tym dowiedział. Anna również od razu wszystko by wyśpiewała Sebastianowi. Dlatego po prostu tam poszedłem, wybierając tą samą trasę, jaką Dove przedostawała się po spotkaniu klubu. Nie martwiłem się o pozostawione ślady, gdyż one i tak zaraz znikają w ogólnej śnieżycy.
Kiedy wychodziłem, kobieta siedziała w pokoju nad książką. Nasłuchując chwilę nie wyłapałem żadnych niepożądanych dźwięków, więc zapukałem do drzwi tarasowych od jej pokoju. Gdyby nie padało, wsunąłbym kopertę z jej biletem między framugę a drzwi, dziś zdążyłaby zamoknąć zanim Dove ją zauważy.
- Nie - pokręciłem głową. Nie zamierzałem rozmawiać z Sebastianem po odejściu Dove. - Najpierw poukładaj sobie wszystko, nie mam ochoty na pogaduszki - nie czekając na odpowiedź mężczyzny, odwróciłem się, odchodząc. Żadna rozmowa z nim nic by nie dała, nie zmieniła nastawienia. Nie znałem się na działaniach Wallflower, nie miałem pojęcia jak działali pożeracze tacy jak oni. Spotykałem podobnych tylko w piekle, gdzie byli całkiem nieszkodliwi. Zauważyłem, że Anthony gorzej odbierał ich bliskość i zachowanie niż ja, a jak było z ludźmi?
Po tym wszystkim wróciłem do mieszkania tylko po to, żeby szybko sprzątnąć resztki herbaty i zagasić kominek. Nieprzewidywane wypadki do niczego nie były mi potrzebne. Śniadanie też skończyłem w biegu, bo nie miałem na co liczyć już jako Vincent.
Kolejne dni też spędziłem z Dove, będąc przy niej niczym najlepszy koci przyjaciel. Miałem mnóstwo czasu, żeby wymyślić jakiś sposób na podróż, bo w końcu obiecałem kobiecie, że się tym zajmę. Pierwsza okazja nadarzyła się całkiem niedługo po tym feralnym dniu. Kiedy spadł pierwszy śnieg. I raczej ciężko było to nazwać zwyczajnym śniegiem, a dosłownie zerwała się prawdziwa śnieżyca. Nic nie zachęcało do wychodzenia. Paskudna pogoda, ciężkie czarne chmury wiszące pod niebem, a gdy już jakimś cudem udało mi się wyjść do ogrodu, marzyłem tylko o tym, by zaraz wrócić do ciepłego łóżka Dove.
Przed wdzierającym się wszedzie śniegiem nic nie uchroniło. Płaszcze, szaliki, kapelusze. Na rzęsach utworzył mi się jeden lód. Myślałem, że zwariuję, gdy przyszło mi stać w kolejce po te przeklęte bilety. I jakby tego było na złość, nie było też tych w terminie, jaki ustaliliśmy z Dove. Nawet za dopłatą się nie znalazły. Musiałem się więc zadowolić takimi na dzień wcześniej i to na nocny, mniej uczęszczany kurs. Wiedziałem, że Dove będzie niezadowolona, bo to wiązało się z długim czekaniem i to zapewne w niezbyt przyjemnych warunkach, ale tylko taka możliwość nam pozostała.
Kolejnym krokiem było przekazanie to Dove. Gdyby nie ta sprzeczka z Sebastianem, mógłbym po prostu wpaść z zapowiedzianą wizytą, a tak… nie mieliśmy wspólnych znajomych, nie mogłem pójść do którejś z jej koleżanek i prosić o przysługę, bo każdy by się o tym dowiedział. Anna również od razu wszystko by wyśpiewała Sebastianowi. Dlatego po prostu tam poszedłem, wybierając tą samą trasę, jaką Dove przedostawała się po spotkaniu klubu. Nie martwiłem się o pozostawione ślady, gdyż one i tak zaraz znikają w ogólnej śnieżycy.
Kiedy wychodziłem, kobieta siedziała w pokoju nad książką. Nasłuchując chwilę nie wyłapałem żadnych niepożądanych dźwięków, więc zapukałem do drzwi tarasowych od jej pokoju. Gdyby nie padało, wsunąłbym kopertę z jej biletem między framugę a drzwi, dziś zdążyłaby zamoknąć zanim Dove ją zauważy.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie musiałam długo czekać na Sebastiana. Gdy tylko wszedł i ściągnął swój płaszcz znalazł mnie w salonie. Anna usłyszała, że wrócił i widziałam, że kobieta miała zamiar o coś go zapytać, ale osobiście miałam inne plany.
- Straciłeś rozum? Niby od kiedy dyktujesz mi co robię, z kim i kiedy? Obiecałeś mi, że nigdy do niczego mnie nie zmusisz.
- I to był ogromny błąd, teraz jestem tego świadomy. Ja pracuję od dnia do nocy aby upewnić, że masz dach nad głową, nowe suknie na każdy sezon czy nawet możliwość aby pójść do teatru. A ty co? Jak ty wspierasz naszą rodzinę?
Zacisnęłam usta, aby przypadkiem nie wyjawić fakt, że znałam jego sekrety. Nie teraz, na to nie była dobra chwila.
- Czas abyś wzięła odpowiedzialność i wypełniła swoje obowiązki.
- Niby jakie obowiązki? Być czyjąś gospodynią, maszyną do rodzenia dzieci, czyjąś własnością?
- Tak! Bardzo mi przykro, Dove, wiem, że to jest łatwe do zaakceptowania, ale taką masz rolę. Od zawsze tak było i tak będzie. Nie możesz tego tak po prostu zmienić.
Poczułam się zdradzona. Pękło mi serce. Nie mogłam uwierzyć, że osoba która stała przede mną był Sebastian. Mój starszy, troskliwy na swój sposób brat, który wspierał moją miłość do sztuki nawet jeżeli sam nie potrafił tego zrozumieć. Mój brat miał dobre serce i wiedziałam, że oboje rozumieliśmy, że mieliśmy tylko siebie. Mężczyzna przede mną wyglądał, jak mój brat, ale nim nie był.
Sebastian wykorzystał brak odpowiedzi z mojej strony aby dodać:
- Inspektor George Silver oświadczy ci się podczas balu świątecznego w pałacu i zaakceptujesz jego zaręczyny, rozumiesz?
Prychnęłam na jego absurdalny plan.
- Możesz razem z inspektorem się wypchać.
- Dovie!
- Nie nazywaj mnie tak.
- Przyjmiesz jego zaręczyny albo zostaniesz z torbami na ulicy!
To zabolało najbardziej. Czy ktoś przypadkiem nie powiedział, że Sebastian straci cierpliwość i wykopie mnie z domu? Chyba Wolfgrondowie rzucili coś takiego w moją stronę.
Wściekła, w szoku i ze złamanym sercem ruszyłam do swojego pokoju. Nie miało sensu z nim dalej rozmawiać. Nie zamierzałam z nim rozmawiać dopóki nie znajdę tego durnego artystę i to ja zagrożę Sebastianowi życiem na ulicy.
Pomimo czasu moje uczucia i podejście do Sebastiana się nie zmieniły. Unikałam go, ale i on nie próbował ze mną rozmawiać. Spędziłam ostatnie dni w towarzystwie jedynie Vincenta. Wołałam po Annę, tylko aby przygotowała kąpiel. Pogoda wcale nie poprawiała mi humoru. Śnieg był przyjemny, ale śnieżyca już nie do końca. Dlatego spędziłam czas czekając aż śnieżyca minie czytając książki, które kupiłam. Okazały się być bardziej erotyczne niż przypuszczałam co miało sens dlaczego żaden z autorów nie przyznawał się do takich prac. Ale przynajmniej zabijało to czas i pozwoliło mi tymczasowo zapomnieć o paskudnej rzeczywistości.
Czasami byłam tak wciągnięta w książkę, że nie skupiałam się na niczym inny. Pewnie dlatego się wystraszyłam, gdy usłyszałam pukanie od drzwi tarasowych. Zaskoczona ujrzałam Williama. Co on tu robił, do tego w takiej śnieżycy?
Szybko otworzyłam mu drzwi i zamknęłam je za nim.
- Chyba zwariowałeś, nikt normalny nie wychodziłby na zewnątrz w taką pogodę. Ogrzej się trochę. - zaproponowałam, wskazując na jeden z foteli, które były ustawione w miarę blisko do kominka. Czasami siedziałam tam z Vincentem, który również cieszył się ciepłem od kominka.
- Nie chcę zabrzmieć, jak księżniczka z wieży, ale nie powinieneś tutaj być. Po co ryzykować swoją przyjaźń ze Sebastianem?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiechnąłem się szeroko na widok zaskoczonej Dove. Wszedłem do środka, ale nie skorzystałem z zaproszenia, kiedy wskazała mi fotel. Zostałem przy drzwiach, żeby nie nanosić jej po pokoju wody i błota. Poza tym miała rację - wcale nie powinno mnie tu być.
- Też bym nie wychodził spod kołdry, ale niestety tylko dzisiaj mam trochę wolnego. A nie wiedziałem w jaki inny sposób miałbym się z tobą skontaktować - mówiąc to wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni płaszcza kopertę, którą podałem kobiecie. Odrobinę i tak zrobiła się mokra od moich dłoni, ale to nic strasznego, przy kominku wyschnie szybko.
- Nie wiem, czy Sebastian wciąż uważa mnie za przyjaciela. A z pewnością by przestał, gdyby mnie tu zobaczył - zaśmiałem się cicho. Zapewne wpadłby we wściekłość, na tym kończąc całą naszą znajomość. Ale to nic, w końcu i tak nie zamierzałem dłużej tu zabawić.
- Przyniosłem ci to, jakbyś wciąż nie zmieniła planów. A jakbyś jednak zrezygnowała, chciałbym wcześniej się o tym dowiedzieć. I… to tyle, naprawdę, nie zamierzam ryzykować dłużej zostając u ciebie - przyznałem. Nie byłem szalony do tego stopnia. Wiedziałem, że zostanie tu na "ogrzanie się" byłoby złym pomysłem.
- Też bym nie wychodził spod kołdry, ale niestety tylko dzisiaj mam trochę wolnego. A nie wiedziałem w jaki inny sposób miałbym się z tobą skontaktować - mówiąc to wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni płaszcza kopertę, którą podałem kobiecie. Odrobinę i tak zrobiła się mokra od moich dłoni, ale to nic strasznego, przy kominku wyschnie szybko.
- Nie wiem, czy Sebastian wciąż uważa mnie za przyjaciela. A z pewnością by przestał, gdyby mnie tu zobaczył - zaśmiałem się cicho. Zapewne wpadłby we wściekłość, na tym kończąc całą naszą znajomość. Ale to nic, w końcu i tak nie zamierzałem dłużej tu zabawić.
- Przyniosłem ci to, jakbyś wciąż nie zmieniła planów. A jakbyś jednak zrezygnowała, chciałbym wcześniej się o tym dowiedzieć. I… to tyle, naprawdę, nie zamierzam ryzykować dłużej zostając u ciebie - przyznałem. Nie byłem szalony do tego stopnia. Wiedziałem, że zostanie tu na "ogrzanie się" byłoby złym pomysłem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wzięłam kopertę w dłonie słuchając tłumaczenia Williama. Dopiero gdy ujrzałam bilet do Birmingham zrozumiałam o czym mówił. Poszedł w taką śnieżycę po bilety? Mimo sceny jaką stworzył Sebastian on wciąż chciał mi pomóc? Otworzyłam usta, ale nie wypowiedziałam żadnego słowa. Nie ważne ile czasu minęło wciąż nie mogłam rozgryźć i zrozumieć Williama, a przynajmniej nie do końca. Zaskoczył mnie tym.
- Nie zmieniłam planów - odpowiedziałam, zamykając kopertę. Ignorując jego mokre ciuchy objęłam go wokół szyi i pozwoliłam sobie na drugi taki uścisk.Byłam przekonana, że William zapomniał o całej sprawie. Jednak mimo słów Sebastiana i śnieżycy wciąż chciał pomóc. Zmuszałam samą siebie aby się nie wzruszyć, jeszcze głupio by to wyglądało, gdybym się rozpłakała. Jednak prawda była taka, że zawsze chciałam mieć kogoś na kim mogłam całkowicie polegać, a jednocześnie nie ryzykować swoją wolnością.
- Dziękuję. Na prawdę. - szepnęłam. Williama ciuchy były zimne w dotyku i wmówiłam sobie, że to dlatego uścisnęłam go mocniej aby chociaż trochę go rozgrzać skoro nie chciał skorzystać z kominka. Wiedziałam, że miał rację i lepiej, aby nie zostawał tutaj na dłużej.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Było mi naprawdę żal Dove. Wiedziałem przez co przechodziła ostatnimi dniami. Do tego te głupie plany Sebastiana odnośnie jej przyszłości. Wszystko to mocno się na niej odbiło. Właściwie nie powinienem ingerować w takie sprawy. Było to dalekie wykroczenie poza moje obowiązki, Anthony powtarzał mi to do zniesienia. Ale jak miałbym jej nie pomóc w takiej sytuacji? Do tego gdyby sama czegoś próbowała, a mogłoby jej się coś stać, nie mógłbym sobie tego wybaczyć. I z pewnością gorzej by się to skończyło.
Na krótką chwilę odwzajemniłem uścisk Dove, kładąc dłonie na jej plecach. Miałem wrażenie, jakby poczuła się trochę lepiej, co mi wystarczyło, bym utwierdził się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem.
- Widzimy się więc na dworcu. Tylko schowaj bilet, żeby nikt go nie znalazł, gdyby czegoś szukał - powiedziałem. Z pewnością Anna byłaby zaciekawiona, jakie tajemnice skrywa koperta, gdyby się na nią natknęła podczas sprzątania. Wtedy z pewnością opowiedziałaby o wszystkim Sebastianowi.
Mógłbym tak z nią zostać na dłużej, gdyby tylko była sama w domu. Ale przynajmniej pocieszałem się myślą, że uda mi się ją wyrwać na jakiś czas od Wallflowersów, a po powrocie zamierzałem się z nimi… rozmówić.
Nasz krótki uścisk przerwało pukanie do drzwi. Czas się skończył na rozmowy.
- Nie spóźnij się - szepnąłem, na pożegnanie szybko całując Dove w czoło. Dlaczego to zrobiłem? Sam sobie później zadawałem to pytanie. Może dlatego, że dostrzegłem łzy w jej oczach.
Wiedząc, że kobieta w tym momencie miała na głowie tego kogoś za drzwiami, wróciłem do bycia Vincentem, aby pomóc jej w wytłumaczeniu, dlaczego otwierała balkon w taką pogodę. Byłem całkowicie przemoczony sekundę później. A co gorsza, przez okropny wiatr ledwie zdołałem się doczłapać do wejścia, miaucząc w głos, by było od razu widać skąd ten chłód i śnieg na podłodze.
Na krótką chwilę odwzajemniłem uścisk Dove, kładąc dłonie na jej plecach. Miałem wrażenie, jakby poczuła się trochę lepiej, co mi wystarczyło, bym utwierdził się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem.
- Widzimy się więc na dworcu. Tylko schowaj bilet, żeby nikt go nie znalazł, gdyby czegoś szukał - powiedziałem. Z pewnością Anna byłaby zaciekawiona, jakie tajemnice skrywa koperta, gdyby się na nią natknęła podczas sprzątania. Wtedy z pewnością opowiedziałaby o wszystkim Sebastianowi.
Mógłbym tak z nią zostać na dłużej, gdyby tylko była sama w domu. Ale przynajmniej pocieszałem się myślą, że uda mi się ją wyrwać na jakiś czas od Wallflowersów, a po powrocie zamierzałem się z nimi… rozmówić.
Nasz krótki uścisk przerwało pukanie do drzwi. Czas się skończył na rozmowy.
- Nie spóźnij się - szepnąłem, na pożegnanie szybko całując Dove w czoło. Dlaczego to zrobiłem? Sam sobie później zadawałem to pytanie. Może dlatego, że dostrzegłem łzy w jej oczach.
Wiedząc, że kobieta w tym momencie miała na głowie tego kogoś za drzwiami, wróciłem do bycia Vincentem, aby pomóc jej w wytłumaczeniu, dlaczego otwierała balkon w taką pogodę. Byłem całkowicie przemoczony sekundę później. A co gorsza, przez okropny wiatr ledwie zdołałem się doczłapać do wejścia, miaucząc w głos, by było od razu widać skąd ten chłód i śnieg na podłodze.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach